Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:04, 13 Paź 2010    Temat postu:

Na prawdę takie złe nawyki posiadał. Właśnie sobie to uświadomił. I to ze jego przeróżne rzeczy zajmują kilka szafek a rzeczy wampirzycy można zmieścić w bagażniku samochodu. I coś jeszcze dałoby się tam upchnąć. Można to było zganiać na przeprowadzki, ale nigdy nie chciała mieć paru fajnych rzeczy? Jakiś książek, pamiątek, bezużytecznych ale ważnych dla siebie pierdół? Zawsze ograniczała się do tego absolutnie koniecznego minimum? On tak nie potrafił. Trzeba to będzie jakoś rozsądnie rozwiązać bo inaczej w No Name nie będzie śladu bytności Lizzy. Swoją drogą kiedy myśli wampira natknęły się na remontowany obiekt poczuł typowo dziecięcą ciekawość tego co zastaną po powrocie. Zmarszczki nie mogły się opierać dłużej dotykowi Lizzy więc szybko ustąpiły a wampir uśmiechnął się kiedy przesunęła palcami po jego policzku - Mylisz się. - powiedział wyprowadzając po chwili narzeczoną z błędu - Bo chce mi się pobiegać i zapolować na ciebie. Tylko że z tym zwiedzaniem może być krucho jeśli będziemy bardziej starać się trafić siebie. To znaczy... Tak mi się wydaje, chyba że ty nie masz problemów z podzielnością uwagi. - kluczył i chyba nie za bardzo wiedział jak ma opisać to czuł polując - Bo... - Roy aż tak plączący się nie był częstym widokiem - Hm... - podrapał się po głowę patrząc na wampirzycę. W końcu uznał że nie wymyśli nic sensownego i sapnął - Boję się że się zapomnę. I skończę z zębami gdzieś w... - spojrzał na szyję wampirzycy i zagryzł dolną wargę. Polowaliby na siebie. A Roy mimo wszystko nie był pewny siebie w takiej sytuacji. Bał się własnego instynktu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:53, 13 Paź 2010    Temat postu:

Chciała mieć. Jednak potrafiła się ograniczyć do na prawdę niewielkich rozmiarowo przedmiotów. Wszystkie mieściły się u niej w jednym, drewnianym pudełku wielkości mniejszej niż pudełko na buty. Z reszty była w stanie zrezygnować bez większego smutku i żalu. Już się przyzwyczaiła do tego. Aj tam nie będzie śladów jej bytności... Będą, będą. Chociażby jej zapach wszędzie po mieszkaniu porozsiewany. No i jakieś jej drobiazgi porozsiewane gdzieniegdzie. A to świeczka pachnąca a to wazonik a to jeszcze figurka, którą skądś by przytaskała do domu. Wyprowadzając się z No Name zapewne nie miała by większych oporów, by pozbyć się tych rzeczy i wywalić je zwyczajnie do śmieci albo oddać znajomym, ale podczas samego zamieszkiwania z pewnością Roy będzie odczuwał to, że dziewczyna mieszka z nim. Chociażby przez robione przez nią porządki. Skoro on bałaganił a ona sprzątała, to na pewno by wiedział, że Lizzy wciąż z nim jest.

Raczej nie mieli się czego spodziewać, że nie poznają knajpy po powrocie. Ekipa miała przecież zrobić im ogród na dachu i dokończyć z mieszkaniem a samym parterem mieli się zająć dopiero po ich powrocie do Seattle. Chociaż faktycznie, ciekawiło to jak to tam wszystko teraz wyglądało. Ach, no i jeszcze te meble będą musieli skręcić. Wyszczerzyła się w uśmiechu słysząc, że ze zwiedzaniem może być krucho. Nie mogło być tak źle. Zmarszczyła po chwili brwi i nos dostrzegając jak chłopak omija coś, jakiś temat jednocześnie starając się jej o tym powiedzieć.

- Roy, - spojrzała się w jego oczy w uśmiechem kciukiem głaszcząc jego policzek, bo jej dłoń wciąż tam pozostawała. - a ja się o to nie martwię. Już nie raz podążałeś po moim śladzie zapachu. - zaczęła mu wyjaśniać. - Wtedy, kiedy byliśmy w tamtym sklepie, kiedy się rozbeczałam jak głupia, moje łzy były czystą krwią przecież a Ty nawet w jednej, najkrótszej chwili, w żadnym ułamku sekundy nie pokazałeś po sobie, żebyś miał ochotę mnie ugryźć, prawda? Poza tym znasz mnie już od jakiegoś czasu i niejednokrotnie przecież bywały dni kiedy przez dłuższy czas nic nie jedliśmy a wówczas dość... - nie wiedziała jakie słowa do tego dobrać - dość intensywnie na siebie działaliśmy i na swoje reakcje, prawda? A wtedy także nie ugryzłeś mnie. - uświadomiła mu to miękkim, delikatnym i pełnym ciepła głosem.

- Poza tym tak jeśli chcesz wiedzieć, to szczerze mówiąc jeśli już nawet, to ta wyspa jest chyba najlepszym miejscem, byś mógł to zrobić. Nikogo wokół nie ma a będąc tylko ze mną mniejsze jest ryzyko, by komuś się przy okazji oberwało. - przyjrzała się jego spojrzeniu z łagodnym uśmiechem. - Poza tym ufam Ci. I nie sądzę, żeby było się czego obawiać. A w razie czego pamiętaj, że dam sobie z Tobą radę. - uspokoiła go. W zasadzie powinna dać sobie radę, chyba, żeby chłopak ją bardzo zaskoczył. Wtedy nie było już to takie pewne, ale nie było co dramatyzować.

- Zróbmy inaczej. - powiedziała nagle poprawiając się na miejscu, na którym siedziała - Chcesz sprawdzić na spokojnie swoją wytrzymałość? - zapytała gotowa przeprowadzić z nim pewien test. Nie musiał się jej obawiać a tym bardziej nie musiał co do siebie mieć wątpliwości. Lizzy to od niego czuła, ale chciała, by i on to dostrzegł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:38, 13 Paź 2010    Temat postu:

W takim razie był jej zupełnym przeciwieństwem z talentem do zagracania wszystkiego wszystkim. Nie umiał się ograniczyć no bo przecież coś się może zawsze przydać. Nie miał kto tego u Roy'a poskromić. No dobra, dobra. To jednak ślady bytności będą. Się zobaczy, jak to ktoś miał w zwyczaju mawiać. Po prostu wampir będzie musiał się przyłożyć by zdać egzamin ze wspólnego mieszkania z Lizzy i pamiętać żeby książkę odkładać na półkę, a ciuchy do szafy a nie na fotel czy kanapę. Tak, te meble. Roy chyba wyjątkowo solidnie się naje mając przed sobą cały dzień z własnym ojcem który mógł sobie coś zrobić przypadkiem. Wampir patrzący na Elizabeth w tym przypadku nie potrafił wykrzesać z siebie ani grama uśmiechu - Wystarczy że ja się martwię. - powiedział udręczony własną głupotą która teraz wyszła na jaw - Ale wtedy było inaczej. Płakałaś, a to raczej nie wzbudza morderczych zamiarów. Popycha raczej w kierunku pocieszania i uspokajania, a bieganie za sobą z... - urwał nie wcinając się już w zdania Lizzy. Wysłuchał tego co miała mu do powiedzenia dalej z tym samym troszkę niezdecydowanym i zagubionym wyrazem twarzy - Nie nie... - jęknął - Tylko wtedy siedzieliśmy i tak jakoś... Nie myślało się o tym. A gdybym miał biegać za tobą, a ty... - pokręcił głową nie mając ochoty kończyć - Nie! Ja nie chce... Nie będziesz eksperymentalnym zwierzątkiem. - powiedział na samą myśl o czymś takim odsuwając się trochę od Elizabeth i tego zdecydowanie zbyt ciepłego spojrzenia. Położył się obok wampirzycy na brzuchu patrząc na nią mimo wszystko z uwagą. Bo to co mówiła nie było niedorzeczne, Roy jedynie nie chciał tego przyjąć - To dobrze że mi ufasz. Bo ja mimo wszystko sobie to nie do końca. - pytanie dlaczego dopiero teraz o tym mówił. Cóż kiedy chodził do pracy nie myślał i nie zamartwiał się za bardzo tym że może kogoś pozbawić ducha. Miał zbyt wiele na głowie, nikt na szczęście się nie skaleczył. Teraz postawiony przed problemem musiał się z nim podzielić. A z kim lepiej jak nie z osobą która wiedziała co czuje? Przynajmniej miał nadzieję że Lizzy go zrozumie. Wyciągnął palce i ujął w nie wilgotny kosmyk włosów dziewczyny. Spojrzał na wampirzycę z niezrozumieniem w oczach - Ni... - nie dokończył i zmienił tok zdania - Nie wiem co masz na myśli. - nie wyglądał jednak na zachwyconego perspektywą 'sprawdzania wytrzymałości'.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:15, 13 Paź 2010    Temat postu:

egzamin z mieszkania z Lizzy już przecież jakiś miał za sobą, prawda? Bo przecież dziewczyna wraz z nim w tej kawalerce bytowała już jak dobrze policzyć, jakieś dwa miesiące. Miał więc w tym zakresie niejaką praktykę. I nie mogli chyba narzekać na wspólne zamieszkiwanie za bardzo, prawda? Tak bardzo się obawiał o to, że skręcając z Ojcem meble będzie się mogła mieć miejsce jakaś nieprzyjemna sytuacja? Niech nie przesadza za bardzo. Nie było co zakładać z góry od razu najgorszych rzeczy, że się zdarzą. Niech nie wywołuje wilka z lasu, skoro nie jest on mu potrzebny w tym wypadku.

- To się nie martw niepotrzebnie. - upomniała go z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Roy. - wymówiła jego imię tym razem z całkiem odmienną intonacją. Brzmiało to raczej jak z wykrzyknikiem wymawiane przez nauczycielkę niż jak do tej pory mówiła do niego Lizzy. - Jeśli nie spróbujesz i nie sprawdzisz swoich reakcji, to nigdy się nie dowiesz. A chyba lepiej w takim miejscu i takich okolicznościach niż potem, gdy będzie mogło być wyjątkowo stresująco, prawda? - próbowała go namówić do czegoś, co sama obmyśliła. Może i nie był to jeden z jej najdelikatniejszych sposobów, ale tylko tak potrafiła sobie wyobrazić sprawdzenie swoich umiejętności i siły woli przed chłopaka.

Ułożyła się równolegle do niego, na boku, wspierając swoją głowę na zgiętym w łokciu ramieniu wpatrując się z przekonaniem w narzeczonego. Przyjęła do wiadomości to, że chłopak sobie nie ufa. Ona kiedyś też się siebie samej bała, swoich reakcji i tego, że nie była pewna kiedy nastąpi u niej przekroczenie granicy bezpieczeństwa poza którą nie będzie w stanie się już powstrzymać. Poznała jednak swoje ograniczenia. W pewnym stopniu, ale jednak. I bardzo chciała, by i on był swoich świadom.

- Spróbujmy, dobrze? - poprosiła na prawdę ufając jemu, ale też wiedząc do czego sama jest zdolna i mając świadomość tego, że powinna sobie poradzić z nim w chwili, gdyby jednak nie zdołał się powstrzymać. Musiała dostać jednak jego zgodę, bo nie chciała doprowadzić do kolejnej awantury niepotrzebnie. - Roy, znasz mój zapach, znasz zapach mojej krwi. Wiesz też jak sam się czujesz w chwili, gdy ciężko jest Ci się powstrzymać. Spróbuj, a w zasadzie sprawdź, w którym momencie nie będziesz już w stanie się pohamować. Będę sprawdzała Twoje uczucia. Jak rzadko kiedy. Jednak w razie czego ucieknę na bezpieczną odległość albo... Zrobię tak, byś nie miał ochoty już więcej ze mnie wypić. Zgadzasz się?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:50, 13 Paź 2010    Temat postu:

Tak, ale mieszkanie w No Name miało być czymś więcej niż w kawalerce. W końcu wybierali to z myślą typowo o sobie. Roy chyba zaczynał być przewrażliwiony tym wszystkim. Niby nic prócz miejsca się nie zmieni, bo i oni będą tacy sami i ich zajęcia też, choć na głowę wampira zwali się masa nowych. Ale spokojnie, wszystko da się przetrzymać, potrzeba tylko spokoju a jedynym źródłem tego czegoś była leżąca obok niego wampirzyca i jej zielne oczy - Yhm... Więc będę się martwił potrzebnie. - odparował uśmiechając się przelotnie do narzeczonej. Zaskoczenie zagościło na jego twarzy ale szybko zniknęło zastąpione przez jedyną w swym rodzaju pokorę. To nie zabrzmiało mu na nauczycielkę. Jemu to zabrzmiało na Caren - Tak, masz rację. - stwierdził zostawiając włosy Lizzy w spokoju na piasku. Wsunął sobie dłoń pod głowę słuchając dalej jej pomysłów. Czyli go rozumiała. I to jeszcze bezbłędnie - No... - wiedział że nie ma sensu się z nią sprzeczać a tym bardziej bezsensownie zapierać się nogami i rękami - Dobra. - zgodził się z ociąganiem a akceptacja pomieszana z rezygnacją zagościła w jego oczach - Ale masz się nie wahać tylko zrobić to co byś musiała zaraz, nim ja zrobię ci cokolwiek. - zaznaczył nie mając ochoty obserwować śladów swoich zębów na skórze Elizabeth - Znam. - przyznał bo kiedy leżał ciężko było jej przytaknąć jedynie ruchem głowy, bez użycia słów - Tak, znam i... Wiem. - podniósł się na łokciu czując jak przez samą rozmowę w gardle zaczyna go niezdrowo drapać. Skoro już na wszystko zgody powyrażał wystarczyło wywołać element któremu miał się przeciwstawiać. Zerknął na Lizzy jakby chciał od niej usłyszeć że lepiej będzie jak może jednak tego nie zrobią, ale wampirzyca nie wyglądała na taką która by nawet o tym pomyślała. Roy pochylił się nad szyją swej narzeczonej, najpierw cmoknął, a później dziabnął ostrożnie. Rubinowa kropelka a w zasadzie dwie wykwitły na bladej szyi Lizzy a wampir oblizał usta zaciskając je. Położył się przesuwając wzrok z kropelek krwi, które przybrały na objętości i wyglądały na takie które zaraz jak paciorki spadną na piasek kompletnie się marnując, na oczy Elizabeth. Troszkę opornie - Delicje. - mruknął i zapytał - Czy podczas próby... - podrapał się po karku - Dopuszczalna jest rozmowa czy też nie bo wynik traci na wiarygodności?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:36, 13 Paź 2010    Temat postu:

Przesadzał. Stanowczo przesadzał. Mieszkanie w No name miało być dokładnie tym samym czym było to w kawalerce, tylko w innym miejscu i w innym mieście. Nadal mieli być razem, nadal mieli znajdować się pod jednym adresem, nic nowego przecież. - No to się nie martw w ogóle. - odpowiedziała z uśmiechem. Nie bała się go, nie miała w ogóle po temu powodu, więc niech nie mnoży niepotrzebnie problemów, których nie było jeszcze.

Uuu... Zabrzmiała jak jego matka? To ciekawe... - Spokojnie, będę miała wszystko pod kontrolą. - powiedziała. W zasadzie to chciała mieć to pod kontrolą, ale zdawała sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie przewidzieć zachowania drugiej osoby, więc przypadek też mógł zaważyć na wszystkim. Jednak nie chciała martwić w tym swego narzeczonego. Nie potrzeba mu było jej obaw, skoro sam miał ich aż w nadmiarze.

Poczuła jego ciepłe usta na swej skórze i się lekko uśmiechnęła chcąc zaraz wypomnieć mu, że pocałunkiem, to on nic nie zdziała. Roy jednak po chwili ubiegł jej słowa wbijając w jej szyję swoje kły. Skrzywiła się zaciskając powieki i zagryzając szczęki, bo jednak nikt nie lubiłby bólu ugryzienia od tak. Jednak zaraz się rozluźniła bo poza momentem w którym jego zęby przebijały jej skórę, nie czuła wielkiego bólu ani nawet pieczenia, bo chłopak bynajmniej nie zaczął z niej pić. Drasnął ja tylko.

Starała się w ludzkim odruchu oddychać regularnie i powoli. Spojrzała się na chłopaka powoli uśmiechając się do niego. Wiedziała, że to tylko początek tej próby i że potem może być gorzej jednak jak na razie nie było źle. Nie dojrzał w jej oczach nic, co by mogło go zaniepokoić. Wampirzyca jak zawsze nie sprawiała wrażenia jakby coś się złego z nią działo. - Wiesz, raczej jak mnie zaczniesz rozśmieszać bądź też odwracać swoją uwagę, to niewiele z tego wyjdzie. - stwierdziła łagodnie.

- Poza tym mam dla Ciebie pewnie złą wiadomość, bo to - wskazała delikatnie palcem na swoją szyję starając się nie dotknąć miejsca ugryzienia - to zaraz zarośnie. Drasnąłeś mnie ledwie nie wpuszczając jadu, więc zacznie zaraz, już w zasadzie zaczęło, regenerować się. - wyjaśniła - Musisz odważyć się normalnie wgryźć się. Jak w swoją zdobycz. - powiedziała spokojnym, miękkim głosem zdając sobie sprawę z tego, że dla kogoś z boku brzmiało by to jak wypowiedź jakiejś kompletnie chorej, pomylonej osoby. Jednak Lizzy wiedziała co robi. - Tylko gdy już to zrobisz, postaraj się po chwili wyssać jad a potem powstrzymać się od dalszego picia. Po prostu potem pozostań tak przez chwilę i postaraj się wczuć w samego siebie, sprawdzając jak się z tym czujesz i czy jesteś w stanie pomimo bycia w takiej a nie innej sytuacji uspokoić się. - wytłumaczyła jak ona to widziała. Takie leżenie obok siebie w obecności ledwie kilku kropel było jak dla niej nieefektywną próbą.

Sięgnęła ręką do jego twarzy po chwili pochylając się nad chłopakiem i całując go delikatnie w usta. Chciała aby się choć trochę rozluźnił. Nie było po co aż tak się spinać. Podciągnęła jego twarz ponownie do swojej szyi pozwalając chłopakowi wykonać to, o czym dopiero co sama mówiła. - Nie bój się. Kocham Cię i wiem, że Ci się uda. - szepnęła z pełną wiarą w jego samokontrolę starając się podnieść go na duchu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:14, 13 Paź 2010    Temat postu:

Zdarzało się i jemu w szczególnych okolicznościach. Dobrze, znów miała rację. Niech jej będzie. Teraz umysł Roy'a i tak zagarnęły już inne bardziej przyziemne rzeczy niż wymyślanie tego jak to będzie, kiedy już skończą w domu wszystko, pożegnają Aberfortha i zostaną sami. Na swoim - Okej. Spróbuję. - zobligował się co wróżyło w miarę pozytywną drogę dalszego rozwoju sytuacji. Nie bała się go? To był powód do radości czy do płaczu? Dobrze, dobrze, nie lubił matmy, nie będzie mnożył. Dlaczego ciekawe? Tak to odebrał. Caren kiedy chciała go jak najszybciej uciszyć też się tak do niego zwracała. Krótko. Treściwie. Bez szans na sprzeciw - Mam nadzieję. - chyba wolałby już egzystować jako warzywko niż zrobić Lizzy coś nieprzyjemnego. W duchu zaczął siebie przeklinać za durne uczucia których teraz był przechowalnią, ale z drugiej strony... Przecież to chyba normalne że wyobraźnia podsunęła mu obrazek wielokrotnie przez Roy'a sobie wyobrażany. W chwili kiedy kropelki spadały, znacząc skórę Elizabeth cienkimi czerwonymi kreskami, Roy przypomniał sobie kawałek książki 'a wtedy szarpnęła i dwie gwiazdki wystrzeliły ku mężczyźnie. Jedna chybiła przelatując obok ramienia, a druga otarła się o szyję, przecinając tętnicę z której...' Poprzez wyobrażenie lejącej się krwi dotarł do niego uśmiech Lizzy o Roy skoncentrował się na nim zastanawiając jak jeszcze wampirzyca może się uśmiechać. Milczał więc kiedy stwierdziła że to faktycznie mogłoby zaszkodzić jej uwadze i woli - I co jeszcze...? - zajęczał wiedząc jednak że jest tak jak mówiła wampirzyca - Jak w moją zdobycz? Co ty masz 'jeleń' na czole? Jestem trzeźwy i jeszcze widzę różnicę. - i czuł ją też dostatecznie. Trudno było uznać Elizabeth za zdobycz kiedy leżała przy nim i ze stoickim spokojem tłumaczyła mu jak ma jeść niczym dziecku, które dostało po raz pierwszy do ręki widelec. Roy wykrzywił usta nie będąc skorym do wykonania poleceń wampirzycy - Napisz mi książkę kucharską. - burknął pod nosem - 'Sto i jeden sposobów jak wtrząchnąć Lizzy P.' - wciągnął do płuc powietrze z nijakim żalem, bo było tak jak zakładała wampirzyca. Po jego zębach śladu nie było, krople wsiąkły w piasek, zostały jedynie czerwonawe szlaczki na smukłej szyi. I tak wyglądające na apetyczne - Nie uważasz że to trochę perwersyjne? - zapytał chcąc chyba zyskać na czasie - Kąsanie własnej narzeczonej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:40, 13 Paź 2010    Temat postu:

Ta, Elizabeth nie bała się swojego narzeczonego. Wierzyła mu i ufała. Ciężko było stwierdzić w tej sytuacji czy to był powód do radości czy do płaczu. Z jednej strony to było dobrze, że się go nie bała, bo odzwierciedlało to jej uczucia. Z drugiej zaś, akurat w takiej sytuacji mogło być wyjątkowo zwodnicze a to już było powodem do obaw, które powinna mieć a nie miała. Jak więc powinno się to odbierać? Ciężko było stwierdzić.

Uśmiech wampirzycy miał wiele twarzy. W zależności od okoliczności jej usta wyginały się w nieco inny sposób współgrając z emocjami jakie wraz z radością przekazywała. Nie tylko jej uwadze i woli mogło zaszkodzić rozmawianie. Jego także. Mniej skoncentrowany chłopak mógł nie dostrzec odpowiednio wcześnie u siebie objawów przekraczania bezpiecznej dla siebie granicy. Zachichotała cicho słysząc jak zaczyna utyskiwać na to, że ma ją potraktować jak swoją zdobycz i wbić w nią zęby sprawdzając ile jest w stanie wytrzymać.

- Oj Roy... - mruknęła - Marudzisz wiesz? Żadnej książki Ci nie będę pisała. - odrzekła spokojnie. Zastanowiła się przez chwilę nad tym o co zapytał. - W zasadzie, może i trochę. Ale wiesz... Gdybyś to miał zrobić w trakcie... - miała nadzieję, że się domyśli kiedy w trakcie - to nie wiem czy byłoby to perwersyjne czy tylko przyjemne i bardzo... podniecające. - szepnęła cicho do jego ucha. - Nie masz na to ochoty, co? - zapytała przesuwając rękę pod jego ramieniem i prześlizgując się palcami wzdłuż jego kręgosłupa delikatnym dotykiem. - No zrób to. Po prostu to zrób a nie kombinujesz jak koń pod górę. Inaczej nie sprawdzisz ile wytrzymasz. A to zawsze nowe doświadczenie, prawda? - zapytała przyciągając dłonią jego twarz do swojej szyi. - Poza tym to i tak pozostanie tylko i wyłącznie między nami. - Sama też nie chciała tego odwlekać, bo wcale masochistką nie była i nie za bardzo uśmiechała jej się perspektywa bólu i chociażby chwilowego uszkodzenia swego ciała. Jednak skoro Roy nie był pewien siebie, to była gotowa się poddać eksperymentowi, by mógł się upewnić co do swej woli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:58, 14 Paź 2010    Temat postu:

No to fajnie że wierzyła temu który, patrząc na nich z boku, właśnie wyglądał na niezrównoważonego psychicznie. Nie ma to jak zaufanie, bo to w końcu najważniejsze, acha. Roy może i zaczynał bywać ironiczny i kąśliwy ale to było tylko i wyłącznie z jego własnej winy. Choć trudno to określić winą, bo gorzej by było gdyby Lizzy musiała go powstrzymywać gdzieś w małpim mieście kiedy to przyssałby się do niej bez ostrzeżenia. Tak więc faktycznie ciężko było stwierdzić czy śmiać się czy płakać. Roy przestał zaciskać usta wiedząc że na palące gardło to i tak nie pomoże. Nic mu nie pomagało, a tym bardziej sama Elizabeth która chyba poszła w zaparte i ten płomień jeszcze podsycała. I w głowie wampira powstał kolejny dylemat. Ma się cieszyć czy też nie z powodu jej zachowania. Bo z jednej strony starała mu się pomóc, a z drugiej ryzykowała własną skórą. Idąc dalej, Roy liczył na jej samoobronę i swoje zaparcie, ale czasem wszystko zawodziło. Więcej problemów ze sobą nie miał chyba nawet po samej przemianie - W tym nie ma nic zabawnego. - mruknął z powagą choć sam uśmiechnął się słabo kiedy wyobraził sobie na czole Lizzy karteczkę ze słowem 'jeleń'. A nie. Inaczej powinno być 'Łania.' - Oj Lizzy... Bo ty nie jesteś do jedzenia to i marudzę że nie chcę. Bynajmniej teraz. - uściślił by to co powiedział chwilę temu nie było bez sensu. Był w stanie udać się na normalne polowanie. Pokręcił głową nie chcąc ulegać podszeptom Elizabeth, które tak w nawiasie brzmiały jak podszepty samego diabła - Nie. - jęknął mało stanowczo powoli ulegając i jej dziwacznym prośbą i dotykowi i bliskości - Chcesz mi wszystko obrzydzić? Boże jaki jestem głupi... - powiedział cicho wlepiając spojrzenie w szyję Lizzy - Z tobą nie da się inaczej jak koń pod górkę. - mruknął z nosem przy jej szyi - Naprawdę, to pocieszające iż będziesz żyła ze świadomością że twój narzeczony dybie na twoją szyję. - powiedział przesuwając ustami po skórze wampirzycy dumając nad tym gdzie ją ugryźć by mniej bolało. Wiedział że to bezsensowne, to czy będzie bolało zależało wyłącznie od niego. Westchnął i objął Elizabeth jakby naprawdę miał zamiar jej podarować wieczny sen. Strzepnął z jej ramienia przylepiony tam piasek, tą ofiarę traktując wyjątkowo pieszczotliwie. Chciał jeszcze zapytać czy wiedziała co w tym wszystkim było pocieszające, ale zrezygnował uznając że to co myślał wcale nie było najlepsze w tej sytuacji. Ociąganie i odwlekanie wszystkiego miało w końcu swój kres a Roy miał wrażenie że rozdrapie sobie zaraz gardło. Trochę wystraszony tym że tak może działać na niego samo rozprawianie o krwi, akurat tej szczególnej krwi Lizzy, zdał się na to o czym mówiła. Instynkt zadziałał, a gardło wampira zalała smakowita posoka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:24, 14 Paź 2010    Temat postu:

Lizzy trochę się bała tego eksperymentu. Nie powiedziała Royowi o tym, ale nigdy nie słyszała, żeby ktokolwiek z ich rasy tak dobrowolnie testował swoją wytrzymałość. Sam pomysł jako taki wydawał jej się niezłym i na prawdę chciała doprowadzić do jego realizacji tylko po to, by jej narzeczony poznał własne ograniczenia, zmierzył się z nimi i był w stanie na przyszłość sobie jakoś poradzić z nimi. Jednak już wykonanie tego pomysłu nie napawało ją takim przekonaniem, co z trudem ukrywała w sobie zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego, co właśnie zaczęli. Wcale nie była przekonana o tym, że w chwili, gdyby Roy poczuł w sobie prawdziwy zew, czy dałaby sobie z nim radę. jednak jak to ona, uparła się, że coś zrobi i zamierzała sprawę doprowadzić do końca. Obojętnie jakiego końca.

W dość chorym i abstrakcyjnym wyobrażeniu po takim czymś ich uczucia, którymi się wzajemnie darzyli mogły mieć o wiele silniejszą niż dotychczas podstawę. Może to było nieco abstrakcyjne spojrzenie ale z chwilą, gdy chłopak napiłby się jej krwi, zacząłby tak samo jak ona jego odczuwać jej obecność. To, co do tej pory było możliwe tylko dla niej, ta świadomość jego istnienia nawet kiedy jej partnera nie było obok wzmagała się po nawiązaniu więzów krwi, które poniekąd właśnie czynili. Swoją drogą to ciekawe do czego jeszcze byłaby w stanie go jeszcze namówić, skoro teraz potrafiła przełamać w nim niechęć niejako do picia ludzkiej krwi. Bo Lizzy pomimo tego, ze była wampirem, miała przecież ludzką, bardzo naturalną i rzeczywistą sylwetkę i w żaden sposób nie przypominała Draculi z żadnej ze znanych im opowieści, prawda?

- Nie, nie chcę Ci niczego obrzydzać. - odparła zgodnie z prawdą, bo tu nie chodziło przecież o obrzydzanie czegokolwiek, ale zmierzenie się z jego lękami i stawienie im czoła. - Nie dybie, nie dybie, skarbie... - upomniała go, bo wcale nie czuła się jakoś do tej pory jak jego zwierzyna, którą w każdej chwili mógłby wtrząchnąć. Objęła go wygodniej dla siebie czekając na to, aż wreszcie Roy zrobi to, o czym mówili. Niby była przygotowana na ten moment, gdy jego zęby wbiją się w delikatną skórę jej szyi, ale pomimo samego przygotowania nie sposób się było wykrzywić z bólu. Jęknęła cicho czując jak ostre niczym szpile kły chłopaka przerywają jej blade ciało powoli, chociaż dość łapczywie wysysając z tętnic karmazynową posokę.

Zacisnęła szczęki mrużąc oczy i starając się bezgłośnie wytrzymać ból rozciętej skóry palącej niczym żywy ogień pod wpływem jadu, który wpuścił chłopak w otwartą ranę. Z trudem pohamowała odruch próby odepchnięcia go od siebie i ratowania siebie, co podpowiadał jej instynkt. Wtuliła się za to w jego ramiona jakby miały być dla niej ostatnią deską ratunku. Czuła jak z każdym wypitym przez niego haustem krwi, coraz mniej ma sił na obronę. Pojedyncza łza, niewidoczna przez jego spojrzenie spłynęła po jej policzku barwiąc blade niczym kreda oblicze dziewczyny rubinową ścieżką. - Roooy... - powiedziała powoli, ostrożnie sprawdzając na ile ona sama jest w stanie się hamować. - Przestań pić. - poprosiła - Wyssij jad. - poinstruowała go wiedząc, że sama już długo nie wytrzyma. Nie chcieli nagle oboje stracić panowania nad sobą, więc wolała za wczasu uświadomić narzeczonego, że jest to odpowiedni moment po temu, by przestał raczyć się już jej smakiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:46, 14 Paź 2010    Temat postu:

Jednak? To trzeba było powiedzieć a nie wystawiać się mu jak na półmisku z zachęcającym 'gryź sobie, gryź...' Skoro ona o takich rzeczach nie wiedziała to Roy już wcale, bo jego lista znajomych wampirów ciągle miała tylko jedną pozycję, niezmiennie od dłuższego czasu. Fajnie było być pionierem w tej dziedzinie. Nie fajnie było zostać pierwszym potępionym przez taki eksperyment. I to jeszcze na kim? Na własnej narzeczonej. Niedawne słowa o piekle chyba były bardzo trafione. Roy osobiście się tam wtrąci jak coś pójdzie nie po ich myśli. To było bardzo chore i abstrakcyjne wyobrażenie w takim wypadku. Tak czuła Lizzy? Wiedziała? Ciekawe czy i Roy będzie miał podobnie. Jemu dotychczas wydawało się tylko że jest w stanie wszędzie rozpoznać zapach wampirzycy, nad jej obecnością nigdy się nie zastanawiał. Do wielu rzeczy mogła go namówić. Tym bardziej jeśli sama go do tego zachęcała i mówiła że to dla niego dobrze. I bezpieczniej dla wszystkich. Chyba gdyby zachodziła odwrotna sytuacja i Roy namawiał do czegoś Lizzy też by mu uległa równie szybko co on jej. A to że nie przypominała Draculi było tylko na plus. Jakby się miała nosić w czarnym płaszczu i zamieniać w nietoperza... Cóż Roy chyba stałby się fanem gacków i zrobił jej ładną żerdź by sobie miała na czym powisieć. Niech mu teraz nie 'skarbuje', bo chwilowo stał się nieczuły na wszelkie podobne słówka padające z jej ust. Stwierdził że tętnica była ciekawsza. Bladoniebieska. Kształtująca się pod skórą cienką kreską ginącą gdzieś w głębi jej ciała. Chwilowo stała się jego całym światem. Jęk Lizzy, ból jaki jej sprawił przeszły gdzieś bokiem chwilowo nieistotne. Krew była tym na czym mu zależało i to wzięło nad wampirem górę. Jeden łyk, drugi, trzeci, jeszcze trochę. Bo przecież było można. Bo to miało sprawdzić wytrzymałość. Do jego świadomości wdarł się głos Elizabeth, przedarł się poprzez tą szkarłatną zasłonkę która zaćmiła jego umysł. I powstało pytanie. Jak? Jak skończyć pić, jak wyssać jad i jak odsunąć się od Lizzy by dać jej spokój. Trudno było wskazać co było z tego wszystkiego najłatwiejsze bo chyba nie można było tego określić jednoznacznie. Powstrzymał się w połowie kolejnego łyku krwi w której było czuć kotowatymi które tak lubiła. I teraz sam jad? Pomyślał że więcej tego nie zrobi. Nie będzie eksperymentował na Lizzy traktując dziewczynę jako stołówkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:39, 14 Paź 2010    Temat postu:

Większość myśli Elizabeth w tej chwili krążyła wokół palącego i rozdzierającego ją do środka bólu i pieczenia pochodzącego z miejsca, w które się wgryzł jej narzeczony. Przeklinała siebie w duchu, ze w ogóle wpadła na taki pomysł i że pozwoliła mu spróbować sprawdzić ile on jest w stanie znieść i jak silną posiada wolę, by przestać w odpowiedniej, wybranej przez siebie chwili. To nie był najlepszy pomysł. Czując jak ten jeden punkt na szyi rwie ją koszmarnym ogniem była gotowa się zarzec, że nigdy więcej nie pozwoli na to. Nie mogła powiedzieć, że tego uczucia nie znała, bo znała. W całkiem innych okolicznościach, kto inny także kiedyś przyssał się do jej szyi. Ale w chwilach ekstazy to uczucie było całkiem inne. Różniło się od tego teraz diametralnie. Wtedy z dużym przymrużeniem oka mogła stwierdzić, że było nawet przyjemne i podniecające, teraz jednak gotowa była się tylko zwinąć w kulkę błagając o to, by przestał.

Poczuła w końcu jak się zatrzymał. Jak zamarł w bezruchu w połowie kolejnego pociągnięcia rubinowej posoki w niej płynącej. Miała straszną ochotę krzyknąć, wyrwać mu się, rozdrapać mu paznokciami skórę na plecach, bo z chwilą, gdy się zatrzymał uczucie szumu przepływającej w niej krwi zmalało pozostawiając tylko wrażenie palenia w jej wnętrzu. Teraz już rozumiała jak jad wpływał na swoje ofiary, kiedy tylko się je zostawiało samym sobie. Każdy głębszy oddech, którym odruchowo się próbowała w ludzkim jeszcze odruchu życia ratować rozdzierał po kawałku jej tkanki. Miała wrażenie jakby ją ktoś żywcem chciał oskórować. Kolejne łzy zaczęły skapywać z jej policzków i nijak nie była w stanie ich pohamować.

Ręce stawały się powoli odrętwiałe a palce odmawiały posłuszeństwa. Piekielnie bolało, to musiała przyznać. Co ją do cholery podkusiło, by w ogóle wpaść na taki pomysł, by się w ten sposób zabawiać? - Roy, wyssij jad. Proszę. - jej głos był zdecydowanie słabszy, mniej obecny. Dochodził z głębi jej krtani. Zaczęła powoli odczuwać ubytek krwi w swym organizmie. Jej gardło zaczynało palić podobnie, jak jej towarzysza kiedy pochylał się nad jej szyją. Potrafiła się jeszcze powstrzymać. Nie było to jeszcze nic aż tak strasznego, ale sam fakt, że zaczęła pragnąć posiłku, i że zaczęła czuć jego brak nie wróżyło nic dobrego.

Jad rozlewał się w jej wnętrzu z każdą chwilą coraz bardziej. Zdawała sobie z tego sprawę, że nic wielkiego się jej nie stanie, ot będzie się źle czuła. jednak ubytek krwi, głód i to palące uczucie na jej szyi rozstrajało jej nerwy dokumentnie. - Tak, jakbyś normalnie pił. Ale starając się odnaleźć smak jadu. - podpowiedziała mu tyle, ile była w stanie. Reszta należała do niego. Zsunęła ręce z jego pleców wbijając dłonie w piasek, którego łapiąc w garście, zaczęła bezsilnie ściskać powstrzymując się od jakichkolwiek reakcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:16, 14 Paź 2010    Temat postu:

Żałował że nie pamiętał jednego. Tego jak ona radziła sobie z jego przemianą. Tego jak go ugryzła. Żałował że stracił przytomność, jakąkolwiek kontrolę. A teraz o tą kontrolę chodziło. Słyszał jej rady, ale trudno było się do nich zastosować. Bo przecież smakowała niewyobrażalnie dobrze. Ale nie był kanibalem. Zawarczał zły sam na siebie i na nią za to że na wszystko mu pozwoliła. Usłyszał oddechy wampirzycy i pojął co one znaczą. Zaczął szukać według jej wskazówek. Starał się już nie podbierać więcej krwi Elizabeth. Poczuł coś co było jego i wyssał to szybko. Chwile ciągnęły się w nieskończoność a Roy starał się pozostawić wampirzycę w jak najlepszym stanie. Uświadamiał sobie że gdyby chodziło o życie człowieka byłoby jeszcze gorzej. Otwarł oczy i odsunął się od Lizzy, skrupulatnie chowając kły. Oblizał usta starając się otrzeć sobie brodę ramieniem. Ujął twarz Elizabeth w swoje dłonie i przyjrzał się wampirzycy uważnie. Wydawała mu się nie blada a przeźroczysta. Przesunął po jej sylwetce wzrokiem czując jak zaczyna go dławić coś innego niż krew. Otarł kciukami łzy z jej policzków starając się to zrobić jak najlepiej i jak najszybciej - Naprawdę... Powinnaś mi za to skręcić kark, jak tylko będziesz miała dość siły. - powiedział Roy samemu czując się tak dobrze, że aż siebie za to nienawidził. Pochylił się nad jej czołem i cmoknął delikatnie - Przynieść ci coś do jedzenia? - nie za bardzo wiedział co ma teraz zrobić. Propozycja przekąski z własnego nadgarstka jakoś nie za bardzo pasowała do sytuacji, a Lizzy nie wyglądała na najzdrowszą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:15, 14 Paź 2010    Temat postu:

Miał prawo niewiele z tego pamiętać, bo wtedy gdy Elizabeth go ugryzła był cały spanikowany i przerażony. Ona z resztą też. Poza tym wtedy dziewczyna nie wysysała z niego jadu. Było na to już za późno a tylko pozostawienie w jego ciele tej trucizny z jej kłów pozwalało na zachowanie go przy życiu, co prawda wampirzym życiu, ale jednak życiu.

Uczucie kiedy Roy zaczął pozbywać się z jej ciała jadu było równie bolesne, co jego wstrzykiwanie, jednak z każdą chwilą coraz bardziej to wrażenie rozrywania malało. Powoli dziewczyna w jego objęciach zaczęła się rozluźniać lecz tak jak i dla niego, wampirzyca miała wrażenie wieczności przesypującej się niewielkimi ziarenkami w jakiejś klepsydrze.

Starała się odwrócić swoją twarz od niego, by nie mógł dostrzec jej łez, jednak kiedy objął jej policzki dłońmi i nakierował ją na siebie nie było już jak się schronić przed jego wzrokiem. - Nie... - niemal wyszeptała zaprzeczenie. Nie chciała mu skręcać karku. Przecież sama się na to zgodziła, sama zaproponowała i sama też namawiała, by spróbował. Teraz jednak dominującą w jej umyśle kwestią był głód, który zaczynał ją skręcać od środka powodując nieznośną suchość w gardle.

- Nie, nie. - zaprzeczyła na tyle pewnie, na ile była w stanie - Sama to zrobię. - odrzekła nie chcąc, by musiał jej przynosić posiłek, bo czułaby się z tą myślą żenująco. - Ale chodź ze mną. - poprosiła - Nie wiem czy będę w stanie dać sobie teraz radę sama, więc gdybyś był obok... - była by mu za to wdzięczna. Nie chciała się całkowicie zdać na swój instynkt, bo mogło by to być niezbyt dobrym pomysłem, gdyby natrafiła na jakiegoś człowieka z obsługi, nie uprzedzonego wcześniej o tym, ze chcieliby zapolować. Wolała go mieć przy sobie. Choćby po to, by mógł ją powstrzymać przed nią samą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:48, 14 Paź 2010    Temat postu:

Miał prawo, ale teraz tego żałował. Chodziło o wzorzec jakiegoś zachowania. Chociażby poglądowe popatrzenie z boku, jak na kursie pierwszej pomocy. Uciskać tak a nie inaczej, wysysać jad możliwie jak najszybciej i jednocześnie jak najdelikatniej. Tego jednak trzeba było się samemu uczyć. A Roy'a nie cieszyła sytuacja podczas której tą wiedzę musiał sobie przyswajać - Cicho bądź. Jak staniesz na nogi sama dojdziesz do tego wniosku. - uciął nic nie robić sobie z jej zaprzeczenia i będąc święcie przekonanym że mu się należy. Nie doszło jeszcze do niego to że sobie poradził. Nie wiedział też czy Elizabeth musiała interweniować, bo był tak zaabsorbowany tym co działo się wokół że nie przykładał wagi do analizy tego co działo się w jego wnętrzu. Ogólnie rzecz biorąc nie było się z czego cieszyć - Akurat... - mruknął powątpiewająco na jej zapewnienia o tym że sama sobie poradzi z posiłkiem - Jasne. - powiedział zbierając Elizabeth z piasku. Miał nadzieję że nie miała siły by mu się sprzeciwiać, albo nie była na tyle nierozważną by resztki swej energii trwonić na przemawianie się z nim o to że nie powinien jej nosić. Wiedząc że wygląda na skończonego sadystę z brodą upaćkaną krwią swej ofiary którą teraz niósł na rękach, wszedł miedzy drzewa wciągając łapczywie powietrze. Po odcedzeniu woni krwi Lizzy, stwierdzeniu że w pobliżu nie ma chodzącego ludzkiego zbiornika słodkiego AB, O lub innej grupy, zaczął szukać czegoś co nadawało się do szybkiego i w miarę bezproblemowego spożycia - Same ptaki... - mruknął niezadowolony z braku czegoś do zjedzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:41, 14 Paź 2010    Temat postu:

Chyba rzeczywiście nie miała nawet siły się z nim spierać. Skupiona była bardziej na tym, by powstrzymywać się do chęci zaspokojenia swego głodu niż nad tym, by próbować z nim polemizować. - Eeej. - mruknęła tylko kiedy ją poniósł z piasku, ale i temu nie zaprzeczyła w żaden sposób. Dopiero kiedy skierował swoje kroki do niewielkiego lasku na tej wyspie wampirzyca skupiła się na tyle, by zacząć zwracać uwagę na to, co było wokół nich.

Kiedy powiedział o tym, że wokoło dostrzega tylko i wyłącznie ptaki, pokiwała głową. - Yhym... - starała się nie używać węchu, bo bała się czy aby przez przypadek nie zrobiłaby tego samego, co on robił nie tak dawno z jej szyją. Nie chciała się w niego wgryźć. Za żadne skarby. - Bo to nie ta wyspa. - wyjaśniła kładąc głowę na jego ramieniu kiedy ją wciąż niósł. - Musimy przepłynąć na tamtą. - wskazała mniej więcej kierunek, w którym powinni się udać. Obojętnie jak. coraz bardziej była głodna i coraz bardziej chciała jak najszybciej dopaść jakiejś zwierzyny. Zaczynała być to dla niej sprawa dość nagląca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:16, 14 Paź 2010    Temat postu:

Do czego to doszło. Nie miała siły. Sklął się w myślach po raz kolejny zły na siebie i na to ze nie potrafił trzymać ozora za zębami. Bo jakby nie zwierzył jej się ze swoich głupawych obaw nic z tego co teraz się działo nie miałby miejsca. Nie dość ze przeklinał siebie to i przeklinał tą wysepkę bo nie było w niej nic do jedzenia prócz śpiewających, opierzonych, latających gadzin. Popatrzył na Elizabeth kiedy stwierdziła ze muszą popłynąć na drugą - Czy ty nawet tak słaba musisz mieć rację? - przytulił ją do siebie stając w miejscu i patrząc po koronach najbliższych drzew. Jakoś nie wyobrażał sobie z nią pływać jakkolwiek czy na czymkolwiek - Moment. - co innego płynąć mając pewność że Lizzy jest już odrobinę silniejsza. Pochylił się kładąc wampirzycę na ziemi. W górze, dokładnie nad nimi biło powolnym, równym rytmem małe serce. Wypatrzenie gniazdka nie było dla niego problemem. Ptak nim zorientował co się z nim dzieje miał skręcony kark a Roy kucnął obok Lizzy podając go jej mając nadzieję że przyjmie skromny zamiennik czegoś bardziej odżywczego. Węża sunącego po gałęzi odpuścił nie chcąc nim dostać po plecach ale już małe futerkowate coś które siedziało i czyściło się szybciutko było ciekawą alternatywą. Zwierzak wpadł do dziupli co nie było najlepszym wyjściem. - Wiem że to nic. - mruknął znów znajdując się przy Elizabeth z omdlałym futerkowcem w dłoni - Ale nie będę cię łowił z oceanicznych odmętów. A tak choć mnie się złapiesz i... - widać po nim było że nie był mistrzem kuchni. Nigdy, ani przed śmiercią ani po śmierci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:10, 14 Paź 2010    Temat postu:

Troskliwość Roya rozbawiała ją momentami. Przecież nie musiał aż tak przesadzać, nie była ze szkła, nie stłukłaby się. - Nie no... Nie jestem aż taka słaba. - przyznała się do swojego stanu. - Po prostu... - ciężko się było przyznać do tego, że właśnie z chęcią porozważałaby kwestię tego czy lepiej by było rozerwać ranę ofiary czy też się w nią po prostu z siłą wgryźć gasząc palące pragnienie.

- Roy, postaw mnie proszę na ziemi. - powiedziała nagle uświadamiając sobie, ze jego szyja byłaby dla niej najbliżej a na prawdę nie chciała by tego mu zrobić. Położył ją jednak na ziemi po chwili zajmując się złapaniem dla niej czegoś, co by choć w nikłym stopniu ugasiło chociaż na chwilę jej głód. Była mu za to bardzo wdzięczna, bo sama gdyby się za to zabrała pewnie więcej energii zużyłaby na schwytanie sobie czegoś niż na faktyczne nakarmienie się w stopniu wystarczającym, by się już aż tak nie denerwować swoim stanem.

Podany jej ptak ze skręconym karkiem nie ucieszył ją. Bardzo ją nie ucieszył, bo ani w tym nie było wiele sycącej krwi ani też sam fakt tego, ze jego krew już była martwa nie pocieszało za bardzo. Niczym dziecko się jednak odwróciła plecami do chłopaka wbijając kły w kolorowego skrzydlatego łapczywie wysysając wszystko, do ostatniej kropelki. Mało to było dla niej. Nawet nie przepłukało jej to porządnie gardła pozbywając się tego uczucia palenia i pieczenia. A tym bardziej nie ugasiło to nieznośnie uporczywej suchości w ustach. Jednak to zawsze coś.

Mały futrzak podany jej przez chłopaka był już o wiele lepszym posiłkiem. Ponownie z wdzięcznością przyjęła od narzeczonego stworzonko. - Czuję się jak jakaś babcia, starowinka, która nie może o siebie zadbać. - zażartowała blado wgryzając się w sierść zwierzęcia. - Nie, to dużo. Nawet nie wiesz jak Ci jestem wdzięczna. - odparła - Dam radę sama dopłynąć. Jednak nie będę tego robiła wolno... - przyznała się podnosząc się z piasku i ruszając w kierunku wody. - muszę dość szybko coś znaleźć, bo... Nie jest ze mną najlepiej. Nawet myśli nie mogę skupić. - przyznała się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:54, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Taaa... Po prostu stałaś się leniwa. Wiem Elizabeth. - usprawiedliwił ją żartobliwie. Siląc się na tą żartobliwość i jakoś trawiąc pokaźnych rozmiarów poczucie winy które w nim się pojawiło. Skoro ptaki nie a futrzaki tak, to nim wysuszyła tego jednego Roy zwiedził okoliczne drzewa. Nie miał pojęcia jak nazywało się to czym karmił Lizzy, pierwszy raz widział coś takiego. Udało mu się złapać jeszcze dwa. Tym razem zwierzątka zlękły się i zniósł je na ziemię czując jak dygoczą mu przy piersi. Dwa szaleńczo bijące serduszka całkiem dobrze przypominały by jego, gdyby jeszcze mogło bić. Przyklęknął obok wampirzycy patrząc jak kończy jeść poprzedniego. Dla uspokojenia głaskał zwierzątko po główce spoglądając to na nie, a to na Lizzy - Proszę. - złapał zwierzaczka za skórę na grzbiecie podając go głodnej wampirzycy - Babcie starowinki są bardzo fajne. Opowiadają cudne historie ze swego dzieciństwa. I bardzo dużo wiedzą. Trzeba tylko chcieć ich posłuchać... Przemilcz tą wdzięczność. Pogadamy o tym później. - zarządził nie chcąc słyszeć jakiejkolwiek pochwały z ust Elizabeth, bo sobie na nic takiego nie zasłużył - Nie będziesz pływać. Ja popłynę a ty... Wystarczy ze złapiesz się mojej szyi. Dam sobie radę. - zapewnił wampirzycę patrząc na jej twarz z uwagą zastanawiając się czy swoim zachowaniem nie wyrządził jej zbyt wielkiej krzywdy - Ejjj! - matko miał chyba najbardziej niecierpliwą i upartą dziewczynę pod słońcem. Ujął Lizzy pod ramię zostawiając na ziemi futerkowca i darując mu życie. Zwierze czmychnęło na najbliższe drzewo - Babulinki powinny mieć solidne laski obok siebie. - miała ją już właśnie takową obok siebie - Szybko? - skoro tak to duma wampirzycy musiała po raz kolejny przecierpieć to że jej ciało zostało poderwane w górę. Tak przynajmniej bez straty zbyt dużej ilości energii i o wiele szybciej znaleźli się nad brzegiem wody, a Roy zarzucił ramię Elizabeth na swoje barki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:15, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Oj tak. Nasza choroba mnie dorwała w koncertowym wydaniu. - odrzekła równie jak on siląc się na ten żartobliwy ton, który chyba nieco smętnie jej w tej chwili wychodził. Szczerze mówiąc to energia ją rozpierała. A w zasadzie nie energia a głód. Najchętniej to by jak najszybciej się już znalazła po tej drugiej stronie wody biegnąć śladem jakiegoś zwierzęcia, którego żywot stałby się wybitnie krótkim kończąc na jej kłach. Nienawidziła się w tym stanie. Gdyby tylko mogła i miała na tyle sił, to by pewnie uciekła Royowi gdzieś na dłuższą chwilę doprowadzając się odpowiednio do pionu i dopiero spokojniejsza już i z lepszym wyglądem wróciła do niego. Jednak prawda była taka, że na niewiele teraz była w stanie się wysilić.

Coraz bardziej beznadziejnie się z tym wszystkim czuła, bo ledwie hamowała swoje emocje a przy tym coraz więcej z jej obecnie zwierzęcego instynktu mogło być widoczne. Tak bardzo nie chciała by ją jej partner widział w takim stanie. Jednak nie mogła nic na to poradzić. Zgodziła się z chłopakiem słysząc jego propozycję na temat tego, że pogadają o tym później. Teraz nie miała siły ani chęci roztrząsać tej sprawy.

Może i była uparta, ale na serio ze wszystkich sił starała się pozbierać się w garść na tyle, by nie rzucić się na pierwszą zdobycz jaka tylko była możliwa, by nasycić swój głód. Markotny uśmiech na jej twarzy pojawił się z dość sporym trudem kiedy narzeczony znalazł się u jej boku. - no dobrze. niech Ci będzie... - zgodziła się z nim. Oparła bokiem głowę o jego ramię kiedy się znalazł blisko niej. Pozwoliła mu się w końcu ponownie podnieść na ręce i donieść do wody a tam także umościć się na jego plecach. Nie miała ochoty zaczynać się z nim spierać o cokolwiek, bo zdawała sobie sprawę z tego, ze w tej chwili byle drobiazg by ją zirytował bardzo solidnie i mogła by nie powstrzymać się przed o wiele groźniejszym swoim wybuchem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:42, 14 Paź 2010    Temat postu:

Nie, nie, nie. Nikt nikomu uciekać nie będzie. Po pierwsze nie miała gdzie, a po drugie nie było takiej potrzeby. Stan w jakim się znajdowała był taki jak każdy inny. Może i trochę odbiegał od przykładowej normy: 'Nie! Nie wchodź jeszcze bo jestem bez makijażu!', ale i w przypadku Lizzy i w podanym przykładzie nie było sensu uciekać czy się zmykać. Tak czy siak kiedyś musiał zobaczyć ją głodną, ba on już ją widział w gorszej sytuacji, więc mogła być spokojna. Że teraz on ryzykował sobą? Przypomniała mu się ta pocieszająca myśl której nie wyjawił ostatnio Lizzy. Nie mógł umrzeć po raz drugi od samych jej kłów. No chyba że miała przy sobie podręczny karnisterek i zapałki. Albo bardzo mordercze zapędy, które wyłączyłby Roy'a z życia na bliżej nieokreślony czas potrzebny do regeneracji utraconych części ciała. Nie miała innego wyjścia jak tylko się z nim zgodzić. Przecież nie zostawi jej samej sobie. Narobił problemu to i pomoże się wygrzebać z kałabały wampirzycy. Znał pojęcie winy i pokuty. W końcu miał ojca pastora i dość dobrze rozwinięte sumienie, które teraz kamieniowało wampira z mroczną uciechą. Poza tym jaki byłby z niego mężczyzna gdyby stwierdził bezdusznie ze ma sobie radzić sama? Roy znając już Lizzy dostatecznie przestał się odzywać i zrezygnował z prób poprawienia jej humoru. Ona psychicznie zwinęła się w kulkę a on stawał na głowie w swej wyobraźni. Z wampirzycą na ramionach starając się przepłynąć najszybciej jak potrafił odległość od jednej wysepki do drugiej znalazł się tam po kilku dłuższych chwilach wypluwając wodę z ust. Wciągnął parokrotnie powietrze w płuca trzymając przezornie dłoń Elizabeth w swojej - Idź, nie ma nikogo... - powiedział Roy puszczając narzeczoną, by mogła zaspokoić swój głód.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:13, 14 Paź 2010    Temat postu:

Jednak faktycznie Roy znał ją doskonale. Zwinęła się mentalnie w kulkę, to racja, bo starała się ze wszystkich sił powstrzymać na wodzy swoje emocje. A te nie należały do najspokojniejszych. Gdy wreszcie znaleźli się po drugiej stronie, na plaży sąsiedniej wyspy, dziewczyna specjalnie pozostała na bezdechu zmuszając się do tego, by nawet przypadkiem nie zacząć wyszukiwać węchem jakichś objawów życia. W myślach wykrzykiwała sobie słowa jakiejś straszliwie głośnej i jazgotliwej piosenki po to, by zagłuszyć ewentualne dźwięki dochodzące do niej z głębi wysepki. Nie było nikogo, to dobrze. Ścisnęła lekko dłoń Roya i uśmiechnęła się do chłopaka lekko. Zmusiła się nawet do tego, by cmoknąć przelotnie jego policzek. - Niedługo wrócę. - rzuciła za siebie i pognała między drzewa.

Dopiero między nimi odetchnęła spokojniej starając się wyczuć trop najbliższej dla siebie zwierzyny. Zaczynała uwielbiać organizację wypoczynku swych gości na tej wyspie. Bez problemu wyczuła zapach jakiegoś kotowatego. Pogoniła za nim z przyjemnością po chwili wbijając swe zęby w pochwyconą przez siebie ofiarę. Największy głód szybko został zaspokojony. Wampirzyca jednak stwierdziła, że skoro już tu jest, to nie będzie odkładała na inny raz polowania do syta, tylko teraz z takiej możliwości skorzysta. W pełni już usatysfakcjonowana wróciła na plażę do ukochanego z lekkim uśmiechem błądzącym na jej twarzy. - Już jestem. - stwierdziła spoglądając na niego. - Jeszcze moment. - rzuciła i podeszła do wody, przykucając na moment potrzebny jedynie na to, by obmyć swą twarz i szyję z resztek śladów rubinowej posoki. Po tym wróciła do narzeczonego zarzucając mu ręce na ramiona i przytulając do go siebie. - Dziękuję. - powiedziała z drobnym uśmiechem - Już jest w porządku. - wyjaśniła mając nadzieję, że teraz porozmawiają o tym o czym nie było okazji wcześniej, gdy ją telepało z pragnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:39, 14 Paź 2010    Temat postu:

Kiedy Roy został sam klapnął na piasek nie bacząc na to czy jest mokry czy nie. Czuł się zmęczony, ale nie fizycznie tylko psychicznie. Nie miał pojęcia że to wszystko razem będzie aż tyle kosztować. W duchu pogratulował Elizabeth silnej psychiki bo nie miał pojęcia jakim cudem poradziła sobie z nim, nowonarodzonym kiedy to zapewne drżała o każdy jego ruch. Sięgnął do wody i umoczył w niej dłoń zmywając z siebie dość niechętnie pozostałości testu jaki przeprowadzali. Coś mu się przypomniało, więc wlazł na czworakach do wody próbując dojrzeć jakiego koloru są teraz jego tęczówki. Nic z tego nie wyszło, bo woda nie chciała przypominać gładkiej tafli lustra więc wrócił z rezygnacją na swoje miejsce będąc zmuszonym poczekać na wampirzycę. Położył się czując pod plecami rozgrzany piasek doświadczając jego zbawiennego działania na napięte mięśnie. Usłyszał kroki Lizzy, usiadł i obejrzał się na ścianę tego niby lasku widząc wampirzycę w już o wiele lepszym stanie od tego w którym go zostawiała. Zamrugał patrząc jak zmywa z siebie resztki posiłku. Przed jej ramionami nie dało się obronić. Objął Elizabeth, machinalnie albo też i nie, przesuwając dłonią po jej szyi - Potęp mnie raczej a nie dziękuj. - stwierdził mając wybitnie przerysowaną wizję siebie na krzyżu w ramach zadośćuczynienia - Bo to pierwsze o wiele bardziej mi się należy. - po chwili zapytał o coś zupełnie innego wykazując jak zwykle niepokojącą zdolność do przeskakiwania pomiędzy tematami - Co tam wtrząchłaś? Kotek jakiś? Mam nadzieję że był lepszy niż te niby wiewiórki. - które tak nieudolnie jej zaserwował.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:23, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Oj przestań! Czemu miałabym Cię potępiać? - tego to ona nie była w stanie zrozumieć. Przecież oboje zgodzili się na ten ich wielce szalony test i oboje byli przynajmniej w nikłym stopniu świadomi z czym on się będzie wiązał. To, że pod wpływem wydarzeń dziewczyna zgłodniała i to bardzo, to była już całkiem inna, odrębna jakby kwestia. - Przecież wiedziałam z czym się to wiąże, prawda? - zapytała retorycznie wcale nie będąc na niego zła. Wręcz przeciwnie. To jej było głupio, że nie była w stanie się od razu cieszyć tym, że chłopak sobie poradził, robiąc z siebie ostatnią sierotę przez fakt, że tak bardzo pragnienie ja paliło, że nie mogła zbyt sensownie się pozbierać.

- Wcale nie prawda, że Ci się należy! - zaprzeczyła gorliwie pochylając się nad nim i całując go lekko, ledwie muśnięciem warg o jego usta. Uniosła nieznacznie brwi słysząc jego pytanie. - Yhym. - przytaknęła po chwili - Ryś. Wcale nie był lepszy. - odrzekła - Dziękuję, że o mnie zadbałeś. - wciąż obstawiała przy swoim. Ni uważała, żeby chłopak zrobił cokolwiek źle. Bardzo dobrze mu poszło. - Dałeś radę. - oznajmiła na głos to, co siedziało w jej myślach - I bardzo dobrze Ci poszło. - oceniła z aprobatą. Może mógłby mniej z niej krwi spić, ale jak na pierwszy raz i tak rewelacyjnie poradził sobie z własną siłą woli. Mogła być z niego tylko dumna i cieszyć się, że wampir miał w sobie taką silę samozaparcia, że potrafił przestać. Nie każdy to potrafił. W życiu Elizabeth już miała okazję widzieć brak umiarkowania u innego wampira. I wtedy nie wyglądało to najlepiej. A teraz, podkładając się sama jako dobrowolna ofiara, zaryzykowała i nie miała powodów do tego, by stwierdzić, że w jakikolwiek sposób jej narzeczony ją zawiódł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:55, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Jeszcze pytasz? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie naprawdę nie wiedząc skąd na jej ustach nikły bo nikły ale jednak uśmiech. Chyba po raz pierwszy to Lizzy uśmiechała się a Roy nie - Może i wiedziałaś a jakbym sobie nie... Jakbym... - zacisnął usta i machnął dłonią nie chcąc kończyć, bo było to niepotrzebne, oboje wiedzieli o co chodzi - No i co wtedy? - zapytał kręcąc głową - To było szaleństwo. - mruknął czując się teraz wybitnie nie na miejscu. Z drugiej strony za nic w świecie nie chciał wypuścić Elizabeth więc niechęć do siebie i chęć do jej bliskości musiały zawrzeć pakt o nieagresji. Na szyi nie znalazł już niczego co w jakiś sposób po raz kolejny mogło rozproszyć jego uwagę i skierować ją na tory na które trafiać nie chciał - Należy, należy. Jestem starszy i wiem co mówię. - mruknął przez chwilę uśmiechając się cwaniacko. Aż jej pocałunek tego uśmiechu z ust wampira nie starł - Dlaczego? Przerośnięty? Stary? - trudno było zdefiniować cechy przez które wampirowi nie smakowała krew jakiegoś zwierzęcia. Były chyba inne u każdego z ich gatunku, jak u człowieka, coś smakowało a coś nie - Eee, ale za to mi nie musisz dziękować. - odparł zaskoczony tym co usłyszał - Nie zrobiłem nic wielkiego Lizzy, naprawdę. - zapewnił wampirzycę kiwając głową twierdząco by już więcej się z nim w tym temacie nie spierała. Położył się ponownie przygarniając ku sobie narzeczoną - Dzięki tobie. - stwierdził w końcu bo chwila ciszy jaka zapadła nie mogła być przez niego przeciągana w nieskończoność. Przez kogokolwiek ale nie przez Roy'a. Uważał że gdyby mu nie podpowiedziała to skończyłoby się o wiele bardziej drastycznie. Mogli sie cieszyć wynikiem jaki uzyskali, ale dla wampira nie był on wiarygodny. Bo Lizzy to była Lizzy, a ktoś inny? To nieprawdopodobne, ale czuł się gorzej niż przed - Czujesz się już dostatecznie dobrze? - podpytał chcąc bardziej szczegółowych informacji, ale trudno było takie podać skoro organizm jako tako nie żył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:52, 15 Paź 2010    Temat postu:

- Oj Roy... - jęknęła słysząc jego odpowiedź - Przecież nie zrobiłeś nic złego. - stwierdziła - Nic czego bym nie mogła się spodziewać. - miała na to wszystko całkiem inne niż on spojrzenie. Przyjrzała mu się uważnie wlepiając dwa szmaragdowe punkciki w jego twarz z troską i współczuciem. Chyba wiedziała co go trapi. Jednak dla niej było to całkowicie niepotrzebne. - Dałbyś sobie radę. I dałeś. - podkreśliła - Wierzyłam w Ciebie, że Ci się uda. - odparła wciąż całkowicie przekonana o słuszności swoich słów - Nawet jeśli by zaczęło się coś wymykać spod kontroli, to ja bym wtedy nad tym zapanowała. - wyjaśniła mu - Przecież wiesz, że nie pozwoliłabym Ci nikomu zrobić krzywdy. A egoistycznie stwierdzając, tym bardziej sobie. No weź, pomyśl nad tym. - nieznacznie jęknęła nie chcąc by się przejmował taką kwestią.

- A właśnie, że się nie należy. - powtórzyła z przekonaniem - A właśnie, że nie jesteś starszy. To ja w tym związku jestem starszym wampirem. - próbowała go jakoś rozbawić. Marne to raczej było pocieszenie, ale zawsze jakieś. Przynajmniej się starała. - Nie, nie przerośnięty czy stary. - zaprzeczyła, bo je posiłkowi nie można było nic zarzucić. Jednak to wiewiórkowate coś podał jej Roy. Roy dbający o nią, troszczący się a to już zmieniało całkowicie postać rzeczy. Nie wiedziała nawet jak mu to wyjaśnić by mogła. - Tamto... Tamto ogoniaste coś, bo nie wiem co to za gatunek, co mi przyniosłeś, było od Ciebie i to tak jakoś to wszystko zmienia. - powiedziała najprościej licząc na jego inteligencję i to, że on zrozumie o co jej chodziło.

Wtulona w jego ramiona, położyła się obok niego, kiedy ją za sobą pociągnął. - Aj tam dzięki mnie. - wcale nie uważała, żeby zrobiła coś szczególnego. - Ja? - rzuciła niepotrzebnie pytanie - Tak, już całkiem dobrze. Nic mi nie jest. Wszystko wróciło do normy. - odrzekła. Jednak pytanie jak on się z tym wszystkim czuł. W końcu nie na co dzień piło się krew innego wampira i skutki tego w nim różnie mogły wyglądać. - A Ty? - spytała z troską, mając nadzieję, że jej narzeczony nie będzie się zadręczał niepotrzebnymi myślami. I całkiem niewłaściwymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:32, 15 Paź 2010    Temat postu:

- Na szczęście. - stwierdził nie chcąc myśleć nad tym co by się stało gdyby jednak coś złego się wydarzyło. Wieczność nie byłaby już tak atrakcyjną perspektywą jak dotychczas - Tak źle wyglądam? - wyjąkał widząc spojrzenie jakie na nim spoczęło. Nie uważał się za godnego troski a tym bardziej współczucia. Potępienia, o którym Elizabeth wspomniał, to już bardziej. Spojrzał na wampirzycę sceptycznie kiedy stwierdziła że dałby sobie radę Westchnął w duchu i przeniósł wzrok na błękitne niebo czyniąc tak jak Lizzy mu nakazała. Pomyślał. Wniosków zbyt mądrych nie wysnuł, ale był skłonny przyznać Lizzy racje. Chciał wierzyć w to że potrafiła sie przed nim obronić, więc nie pozostało mu nic innego jak przestać się nad sobą użalać. W końcu nie należał do takich którzy biadolą nad mlekiem, które jednak się nie rozlało. Bezsens. - Ty możesz sobie być jedynie wyższa. Jak założysz obcasy. - odparł dając się jednak nabierać na marne próby Elizabeth, nic lepszego im nie pozostało. Wysłuchał tłumaczeń związanych z posiłkiem i najprawdopodobniej wszystko poprawnie zrozumiał - Aaa to mogłaś mówić że chcesz jak przypłynęliśmy. Przyniósłbym ci coś, przecież to nie problem, nawet najmniejszy. - może i nie byłoby to kolacja przy świecach, ale jakaś jej marna namiastka. Skoro tak drobny i dla niego jak najbardziej naturalny gest dla Lizzy tak bardzo się liczył, to Roy mógł jej częściej ganiać do lasu, tym bardziej że w Seattle będą mieli do swej głównej jadłodajni bliżej - Tak, tak, dzięki tobie. - przytaknął, bo nie potrafił wskazać innego powodu dzięki któremu się opamiętał. Zeznanie o stanie zdrowia usatysfakcjonowało wampira, tak ze wszelka trwoga zniknęła z jego twarzy do reszty - Co ja? A... Tak... Dobrze nawet. - wyznał oględnie, uznając że małym nietaktem byłoby wyznanie że była smakowita i najadł się jej krwią solidnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:32, 15 Paź 2010    Temat postu:

Nic by się nie mogło stać. Elizabeth patrzyła na tą całą sytuację z o wiele przyjemniejszej i milszej strony. I nie chciała gdybać co by mogło się zdarzyć, gdyby jednak coś poszło nie po ich myśli. - Nie... Nie wyglądasz źle. - skłamała, jednak po chwili zaraz się poprawiła - No widzę, że Cię to trapi. Ale sądzę, że niepotrzebnie. Poradziłeś sobie. Potrafiłeś przerwać a potem jeszcze wyssać jad. To dobrze. To bardzo dobrze. I dlatego tak się cieszę, że Ci się udało. Całkowicie samodzielnie. Bez mojej pomocy. - powiedziała uśmiechając się do niego lekko, obdarzając chłopaka ciepłym spojrzeniem.

- No. To chociaż tyle. - odrzekła uśmiechając się tym razem o wiele weselej do niego kiedy wypomniał jej, że może być tylko wyższa. - A może jeszcze bardziej kobieca? No i jeszcze... - szukała jeszcze jakichś przykładów tego, w czym mogła by być jeszcze lepsza, ale jakoś nie znajdowała niczego konkretnego. Swoją wypowiedź zakończyła sapnięciem poddającym ją w dalszym rozmyślaniu. - Dzięki, dzięki. - zachichotała lekko słysząc propozycję narzeczonego. - Tym razem dałam radę. Ale wiesz? Zapamiętam na przyszłość i pozwolę sobie jeszcze kiedyś z tego skorzystać. - oznajmiła, bo już teraz, to raczej nie za bardzo było jak wykorzystać chęci chłopaka.

- Oj, wcale nie dzięki mnie. Nic kompletnie przecież nie zrobiłam. - cmoknęła go w policzek, tuż w okolicach kącika jego ust. - Nawet? - dopytała się po chwili, bo to 'nawet' jakoś tak jej oględnie zabrzmiało i dziewczyna nie była pewna czy Roy mówi to na poważnie, czy jeszcze się czymś trapi. Nie wiedziała, że go męczy ten jej smak. Widać w każdym aspekcie do siebie pasowali, bo nawet i to im wzajemnie u siebie odpowiadało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:04, 15 Paź 2010    Temat postu:

Roy uniósł brwi w górę z niemym pytaniem w oczach. Powróciły one do normalnego poziomu kiedy Elizabeth poprawiła się - Trapiło mnie. - poprawił wampirzycę nie chcąc by ciągle wpatrywała się z niego z tą odpychającą mieszanką w spojrzeniu, bo czuł się po prostu głupio. Kiwał głową przytakując każdemu z jej słów by uspokoiła się już i przestała go utwierdzać w rzekomym sukcesie. Może to do niego dotrze, kiedy przejdzie mu złość na samego siebie - Trudno byś była bardziej męska. - zauważył zaczynając przy tym chichotać cicho - No i jesteś lepsza w logistyce. - dodał skoro ona nie mogła znaleźć czegoś odpowiedniego - Wiesz nikt nie ma kartografii w małym palcu tak jak ty. - powiedział już otwarcie się śmiejąc - Zapamiętaj, bardzo chętnie dam się wykorzystać pod tym względem Lizzy. - zobligował się a przed oczami zagościł mu głupawy obraz przyniesionej do domu pumy, skoro wampirzyca przekładała je ponad inne zwierzęta. Na dole miałaby nawet trochę miejsca by sobie pobiegać - Oj kompletnie nie! - przedrzeźnił ją żartobliwie. Dla niego zrobiła dużo. I niech tak pozostanie - Nawet, nawet. To znaczy że czuję się bardzo dobrze. Wygodnie i się leży, mam się do kogo przytulic i ogólnie jest okej. Nawet bardzo. Wspaniale. - zakończył w końcu uznając że powiedział już wszystko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:51, 15 Paź 2010    Temat postu:

Może Roy tak to odbierał, ale dziewczyna nie wpatrywała się w niego w żaden sposób, który mógłby być poczytany za odpychający. A przynajmniej nie miała takiego nawet najmniejszego zamiaru. - Ej, organizacja czegoś wcale nie jest niczym specjalnym. - odrzekła kiedy już pohamowała nieco swój wybuch śmiechu spowodowany stwierdzeniem chłopaka, że ciężko by było, aby dostrzegalne u niej były męskie cechy. No chyba, że siła. Bo przecież będąc wampirem raczej do delikatnych niczym kwiat to nie mogła się zaliczać z taką parą w rękach, po którą mogła sięgnąć w dowolnej chwili.

- Oj nie, nie. Wcale nie mam kartografii w jednym palcu. - zaprzeczyła bynajmniej nie czując się jakąś szczególną pod tym względem. - Jeszcze wielu rzeczy nie wiem. A jakbym chciała się dowiedzieć, to musiałabym się na długie godziny, ba! tygodnie, zakopać w książkach i kuć do upadłego. Tylko byłby jeden problem. - stwierdziła - Studenci, to się mogą chociażby kawą dopalać albo czymś tam jeszcze a ja co najwyżej mogłabym siorbać jakiegoś królika czy norkę podczas nauki. - kompletna abstrakcja, ale na prawdę oni nie mieli zbyt wielkich możliwości wspomagania swej koncentracji.

- Oj kompletnie tak! - odpowiedziała w jego tonie, zapierając się do upadłego. Uśmiechnęła się słysząc jego potwierdzenie, że rzeczywiście wampir się dobrze czuje. Co prawda podał jej fizyczne objawy komfortu, przemilczając te psychiczne, ale rozumiała, że to wszystko potrzebowało dla niego czasu na to, by się jakoś ułożyć w jego głowie. Oparła podbródek na jego piersi, spoglądając się na chłopaka z lekkim uśmiechem. Zaczęła się bawić opuszkiem palca wodząc po konturze jego ust tak tylko dla podrażnienia, czerpiąc z tego niejaką przyjemność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:25, 15 Paź 2010    Temat postu:

- Dla mnie jest. Serio. - powiedział gotów przeprowadzić z Elizabeth na ten temat dłuższą dyskusję. Dłuższą, zabawną dyskusję której oczywiście nie mógł sobie odmówić. Przynajmniej chciał zatrzeć wrażenie jak dla niego dość nieprzyjemnej rozmowy sprzed kilku chwil - Oj tam... Wiesz, wiesz. Więcej niż ja. - a przynajmniej wydawało się że miała wiedzę bardziej ugruntowaną niż jej partner. Jeśli Roy mówił 'gdzieś mi się obiło o uszy' to Lizzy zazwyczaj obywała się bez tego i mówiła o wszystkim z większą pewnością. Albo po prostu taki miała charakter. Albo on teraz naprawdę ze wszystkim przesadzał - Bo ja na przykład nie wiem że obracanie mapy we wszystkich możliwych kierunkach pomaga w jej odczytaniu i pozwala dostrzec więcej szczegółów. I naprawdę idąc ulicą nie dostrzegałbym wszystkich fascynujących słupków i innych ciekawych rzeczy. A karteczki to po prostu mistrzostwo Lizzy. - zamruczał bawiąc się kosmykami jej włosów - A to nas sprowadza do organizacji. Bo ileż trzeba samozaparcia i umiejętności zorganizowania sobie czasu by tyle rzeczy zobaczyć... - a tych karteczek to miała całkiem dużo jak dobrze pamiętał - By je opisać i tak dalej i tak dalej. - co do jej wampirzo - kobiecej natury nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Z nim była na równi i jak dla Roy'a jednak była tą delikatną kobietką. Gdyby jeszcze oddychał to wtedy mogłoby to wyglądać inaczej - Przecież ty też pijesz kawę. - przypomniał jej choć osobiście tego specyfiku Elizabeth nie chciał brać do ust. Uważał że krwi i kawy nie powinno się łączyć, bo jedno kolidowało z drugim, ale oczywiście ona to popijać mogła jeśli jej smakowało. Roy popatrzył na Lizzy a później na jej palec. Złapał go między swoje zęby i zapytał niewyraźnie starając się nie zaciskać szczęk zbyt mocno - Czego dusza pragnie? - rozbawienie wampira mogła wyczytać w jego oczach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:48, 17 Paź 2010    Temat postu:

- No to dla Ciebie. - w końcu zgodziła się z nim, bo jeśli to było tylko jego subiektywne spojrzenie, to była w stanie się z nim zgodzić. - Bo dla mnie to nic takiego. Ot, samo wychodzi. - dodała zaznaczając, że ona osobiście inaczej to widzi. Popatrzyła się na chłopaka z nieco powątpiewającą miną. - No ile więcej? No weź, nie przesadzaj. - mruknęła wywracając oczami i nie dowierzając tym razem jego słowom, że niby ile więcej miałaby od niego wiedzieć.

On też wiedział dużo rzeczy, o których ona nie miała bladego pojęcia. Każdy był dobry w jednych kwestiach a kiepski w innych. Kwestia tylko tego czy umiejętnie wykorzystywało się swoją wiedzę pokazując ją jako atut, skrywając wady przed oczami innych. Zwykła sztuka autoprezentacji. I odrobina wiary w siebie, nic więcej. To, że Lizzy mówiła o czymś z pozoru z większym przekonaniem wcale nie oznaczało, że wiedziała to na sto procent. Przecież normalnym było, że niektóre sprawy bądź też rzeczy po prostu obijały się gdzieś tam o uszy, pozostając z pamięci. Rożnica między wampirzycą a jej partnerem była jedynie taka, że nie rozdzielała tego, co się jej zdawało od tego co wiedziała na pewno. Może właśnie dlatego była postrzegana za tak dobrze się orientującą we wszystkim.

Wyliczanka Roya co do jej mapki, zwiedzonych obiektów, słupków i karteczek, to już był cios poniżej pasa. Lizzy dziabnęła chłopaka pod bok. - No wiesz co!? Ta mi wypominać te moje karteczki! - fuknęła z uśmiechem, ale udając obrażoną. - Czasu miałam dużo chodząc sama po mieście całymi nocami. - pokazała mu koniuszek języka, by się wreszcie nie doczepiał jej zwiedzania. - A zamiast rozmowy z kimś, mitrężyłam go na zapisywaniu moich przypominajek. - tak też można, prawda? Ciekawe zajmowanie sobie czasu.

- Ale to już nie to samo... - jęknęła słysząc jego przypomnienie o jej kawie - Posmak to to ma jeszcze, ale efektu kawy, to już nie bardzo. - odrzekła. - Aj! - rzuciła śmiejąc się po chwili z tego jak pochwycił jej palec między swe wargi. - A nie... Ja tak tylko... - mruknęła rozbawiona. Czego mogła chcieć? Może dla odmiany jego ust skoro już tak dawno ich nie smakowała. Ledwie parę chwil temu, ale to przecież jak wieczność, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:16, 18 Paź 2010    Temat postu:

- Zgrabnie ci w takim wypadku wychodzi. - powiedział szczerze swoje zdanie. Tak było i temu zaprzeczać nie mogla. Większość rzeczy Lizzy wychodziła zgrabnie, nawet jego ugryzienie. Wszystko kończyło się dobrze, bynajmniej większa większość z tego wszystkiego - Ale ja wcale nie przesadzam Elizabeth. - zaprzeczył Roy uśmiechając się do wampirzycy - Czasem mi się zdarzy, owszem, ale... - w tym momencie akurat mu się nie zdarzyło. Był pewien tego co powiedział i pewien swoich racji. Niechże nie będzie taka skromna. Właśnie każdy był dobry czymś, a Lizzy była lepsza w tej autoprezentacji. Dziwne było to że Roy też powinien mieć to obcykane, a wcale nie czuł się w tej kwestii za dobrze. Wszystko możliwe, być może i tak było że nie rozdzielała jednego od drugiego, ale właśnie dzięki takiej postawie Roy miał ją za bardziej pewną i mądrzejszą. On był tylko troszkę bardziej zabawny - Ale ja ci niczego nie wypominam! Przysięgam... - wyjęczał pokutnie czując się źle zrozumianym - Ja tylko wspominam jak bardzo one są wspaniałe i w ogóle. I niepowtarzalne. Bo naprawdę u żadnego turysty nigdy nie widziałem czegoś takiego jak u ciebie. Twoje karteczki są jedyne w swoim rodzaju i chwała im za to. Tak... Nocne włóczęgi sprzyjają zwiedzaniu. - przytaknął i dodał - Musimy się kiedyś przejść w nocy po Seattle, jak już się tam sprowadzimy, hmmm? - zamruczał proszebnie - Co ty na to? - zapytał bo uznał że to całkiem przyjemny sposób spędzania bezsennych nocy. I miasto nocą wydawało się całkiem inne od jego dniowej wersji - E nie zawsze mitrężyłaś go na zapisywaniu przypominajek. - zauważył z zadowoleniem. On nie za dużo jej tego czasu dawał. Choć jak siedzieli z Space Needle to coś sobie w tym swoim osobistym przewodniku turystycznym uzupełniła, a herbata była całkiem niezła - A po co tobie efekt? I tak nie śpisz, nie czujesz się zmęczona... Chyba że chodzi o efekt placebo. Ale znam kogoś kto ci może zapewnić coś podobnego. - oj to faktycznie wieczność, rację miała. Ale skoro byli tak zgodni to przecież nie będą czekać wieczności, może być odwrotnie i wieczność poczeka sobie na nich. Roy wypuścił palec Lizzy ze swoich zębów stwierdzając przy okazji że nie zadrapało go w gardle - Yhm... Ty tak tylko. Tak, znam to. - mruknął z chichotem zatapiając się w ustach wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:41, 18 Paź 2010    Temat postu:

- Ojj... - mruknęła dość cicho. Zdecydowanie Roy chyba nieco przesadzał w tej chwili, bo wcale jakoś nic specjalnego dziewczyna według samej siebie nie robiła przecież. - Acha. Jaaasne. - dodała po chwili, gdy się zaczął zapierać, że wcale jego słowa nie były przesadzone. On był pewien swego, ona swego. Wspólny mianownik dało by się im oczywiście pewnie znaleźć, ale nie była to chyba kwestia, w której oboje obstawiali by do upadłego przy swoim.

Jej partner zdecydowanie był lepszy od niej w tej swojej wesołości. Bez niego Elizabeth nie potrafiłaby się tak ze wszystkiego cieszyć. To on dawał jej tą radość i energię, której wcześniej w sobie nie znajdowała. - No to uważaj, jeśli mi nie wypominasz i tak Ci się podobają, żebym i Ciebie nie poobklejała takimi karteczkami. - pogroziła, po chwili dodają przykład swoich pomysłów. - Na przykład te usta. Tak apetyczne... - zamruczała wskazując palcem - I szyja na której miękką skórę tak przyjemnie się całuje. Obojczyk kusząco zarysowany... - mogla tak długo wymieniać przesuwając palcami po jego ciele. - Pooblepiany byłbyś cały. Ruszyć byś się nie mógł. - zaśmiała się bardzo delikatnie.

- Jasne. - przytaknęła ochoczo słysząc jego propozycję na temat wspólnego spaceru w nocy po ulicach Seattle. Miasto mieniło się dziesiątkami świateł i posiadało jak dla niej wiele urokliwych miejsc. Z przyjemnością przespacerowałaby się po nim z chłopakiem poznając co jemu się podoba w tej lokalizacji. - Przy Tobie nie mitrężyłam. Ale chodząc sama, to i owszem. - odrzekła słysząc zaraz wzmiankę o kawie. - Oj bo ja zawsze lubiłam jak mnie kawa budziła. Teraz czasem też bym chciała poczuć jej cudowne działanie. - wyjawiła co miała na myśli.

- A kto może? - spytała, skoro jej towarzysz miał pomysł kto by mógł zastąpić jej poranną kawę. Dla niej Roy doskonale nadawałby się na porannego rozbudzacza jej zmysłów. Pasowałby do tej roli wyśmienicie. - Znasz to tylko? - uśmiechnęła się spoglądając na niego wesoło sekundę później pod wpływem jego ust zamieniając rozbawienie na pełne uległości mruczenie spowodowane przyjemnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:12, 18 Paź 2010    Temat postu:

Oj tam. Po prostu tak wyszło i taki miał charakter. Trudno zgadnąć po którym z rodziców bo ani Caren ani Aberforth nie wydawali się takimi z którymi często można było boki zrywać. Syn był wyrodny. Roy spojrzał na swą narzeczoną pytająco nie mając pojęcia o co może jej chodzić z tym wypominaniem. Słysząc o co chodzi roześmiał się beztrosko, a jego wyobraźnia bardzo szybko stworzyła sobie jego obklejonego karteczkami - Uważaj bo się zaczerwienie. - powiedział mrugając niewinnie oczami kiedy wymieniła uzasadnienia dla niektórych karteczek - Tak? A sieć żył jako ciągów komunikacyjnych też byś zaznaczyła? - podpytał jakby traktował pomysł wampirzycy całkiem poważnie - A ty wiesz co... - zaczął kiedy Elizabeth była zajęta dalszą wyliczanką tego co i gdzie by przykleiła - Jakbyś mi to zrobiła to nic by ci ze mnie nie zostało. To znaczy nie byłoby mnie widać spod tych karteczek. No chociaż może nie całkiem... Bo w końcu nie ma co się zachwycać nad na przykład lewym bokiem mojej głowy, prawda? No... I nie dałbym się oprawić w ramkę. - zaznaczył, nie chcąc tego co miało czekać mapę Seattle jakiej używała Lizzy. Uśmiechnął się kiedy przystała na propozycję, która jej złożył - To świetnie! Pójdziemy jak tylko nadarzy się okazja. - powiedział wiedząc że sam osobiście tego przypilnuje i doprowadzi do skutku kiedy tylko będą mogli to zrobić czyli w skrócie już nie długo - Yhm. Też bym chciał. - przyznał Roy czując zapewne to samo co Lizzy. W końcu za ludzkiego życia pałał ogromną miłością do kawy, która mógł wypić zawsze i wszędzie. Jak to kto może? No na pewno nie jakiś obcy facet. Miał sobie na czoło przykleić karteczkę z hasłem: 'Twoja osobista dawka energii'? Chyba byłoby to dość trafione. Po chwili obustronnego zadowolonego mruczenia, wampir jak zwykle, czując wewnętrzny przymus odezwał się pierwszy - Idziemy szukać tych małp? Ogólnie... - po chwili przemyślenia stwierdził że wcale mu się nie chciało ruszać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pon 18:13, 18 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:08, 18 Paź 2010    Temat postu:

ten wyrodny syn bardzo odpowiadał wampirzycy. Był najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek poznała, jej całym szczęściem i spełnieniem jej marzeń o kochającym, pełnym ciepła i energii mężczyźnie. Słysząc jak Roy ostrzega ją o tym zaczerwienieniu się, Lizzy uśmiechnęła się szeroko. - Oj proszę, zrób to! - poprosiła z rozbawieniem. Jego czerwieniącego się jeszcze nie miała okazji zobaczyć i była najzwyczajniej w świecie ciekawa czy on też by się tak 'srebrzył' na policzkach jak ona.

- No oczywiście, że tak. - odrzekła śmiejąc się z jego pytania - Tylko nie mam pojęcia gdzie bym przykleiła karteczkę. Może tutaj? - zastanowiła się przesuwając po jego szyi palcem wzdłuż miejsca, gdzie była widoczna pod skórą sinawa ścieżka niegdyś tętniąca gorącą, lepką, ale też obłędnie apetyczną krwią a teraz pozostawał po niej tylko ślad, chociaż równie kuszący. Jego zapach wciąż ją kusił i nęcił do tego, by ponownie spróbować jego smaku. Jednak już nie w aż tak znacznym stopniu, ale dziewczyna nadal szalała za jego zapachem. A na wspomnienie jego smaku aż ją dreszcze przechodziły, chociaż ciężko byłoby się do tego przyznać.

- No fakt. - strapiła się nieco. - Nie byłoby Cię widać spod nich. - musiała mu przyznać rację. - No jak to nie? Tak samo jak prawy jest taki... taki... - próbowała znaleźć powód dla którego jej się miał podobać jego lewy bok głowy - Jest taki kształtny. Tak jak i drugi. - parsknęła śmiechem. - A powiesić na ścianie w salonie, to też nie? - bez ramki by się dało. Jednak o wiele bardziej interesujące były jego usta niż rozważanie kwestii zawieszenia bądź też nie chłopaka na ścianie. Wolała go o wiele bardziej przy sobie niż na wystawce. - No... Jeśli tak bardzo chcesz. - mogła się na to zgodzić, lecz faktycznie milsze było leżenie przy sobie tak blisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:34, 18 Paź 2010    Temat postu:

Matko teraz to już powinien się zaczerwienić. Jak ona dostrzegała w nim tyle pozytywnych cech to Roy nie miał pojęcia. Był sobie i tyle, zazwyczaj na tym się kończyło - Ale ja nie... No... - popatrzył na Elizabeth zmartwiony - Nie wiem czy ja umiem, to znaczy czy na policzkach pojawia mi się to co tobie. Popatrz na mnie i powiedź, przecież nie widzę siebie. A wydaje mi się że gdybym był człowiekiem to poczerwieniałbym już. - nie miał pojęcia jak miałby 'to zrobić'. Skoro już żarty i śmiech nie pomogą to co? Miałby sobie wyobrazić Lizzy pod prysznicem? Albo przypomnieć sobie jakąś wybitnie żenującą scenkę ze szkoły która spędzałaby mu sen z powiek? Nie miał pojęcia co z tego by wyszło. Orzekała Elizabeth która mogła zobaczyć efekty na jego policzkach - Karteczka by chyba nic nie dała. - powiedział szybko czując przyjemny dotyk na swej skórze - Miałabyś mazaki i mogłabyś mnie całego pomazać. - podsunął jej pomysł, który nadawał się do wykonania - Miałabyś co robić. - stwierdził samemu nie tyle widząc co instynktownie czując jaki układ mają żyły i tętnice Elizabeth. A ta na szyi to aż za dobrze wyczuwalna była w tym momencie. Zamruczał bezwiednie a po chwili naszła go szczera chęć uderzenia siebie czymś bardzo ciężkim i bardzo twardym by cokolwiek odczuł - Tak? Jaki? - parsknął śmiechem komentując nim to co wymyśliła - No nie wiem czy byś chciała bym wisiał w salonie. - zauważył rozsądnie - Wtedy byłbym jeszcze bardziej bezużyteczny niż oblepiony tymi karteczkami. Poza tym takie wiszenie jest cholernie nudne. Zrobiłabyś mi to? - zapytał w duchu modląc się o zaprzeczenie ze strony Elizabeth - Patrzyłabyś tak na mnie, patrzyła i patrzyła i patrzyła. Znudziłbym ci się słonko. - powiedział puszczając do wampirzycy oczko - Ogólnie... - podjął ponownie wychwytując w jej tonie to samo co w swoim - To absolutnie teraz mi się nie chce. Za fajnie mi tutaj z tobą teraz... Nie wypłacę się temu komuś kto kazał mi ciebie zapytać o ogień nigdy, choćbym miał żyć nie wiem ile... - zakończył ze śmiechem uznając że w tej sytuacji to naprawdę więcej do szczęścia mu nie było trzeba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:41, 18 Paź 2010    Temat postu:

Ano dostrzegała. Może Roy nie był ideałem, ale w oczach wampirzycy był zdecydowanie wyidealizowany. I wszystko się jej w chłopaku podobało. Przyjrzała się jego policzkom, na których raczej niekoniecznie coś się pojawiało. Drobne żyłki niczym siateczka owszem, ale czy to było takie jak jej srebrzenie się? Nie była pewna, jednak uśmiechnęła się do swego partnera. - No... Coś takiego na podobieństwo... - rzuciła rozbawiona wiedząc jednak, ze jakby tego nie podciągała pod ten opis, to jednak nie było to samo.

Mazaki to był całkiem zabawny pomysł. I bardzo jej przypadł do gustu. Aż pisnęła z dziecięcą radością słysząc jego podpowiedź. - Ojaaa.... Ja tak chcę! Całego Cię opiszę odpowiednio, calutkiego! - obiecała - Taka mapa tylko i wyłącznie dla mnie. - dodała. Najgorzej było by z powiekami chyba. Bo jak to to domyć, skoro tam skóra była tak bardzo krucha i delikatna? Ciężko raczej. Po chwili zastanowienia nad wyobrażeniem sobie chłopaka wiszącego na ścianie nad kanapą narożną stwierdziła, że to był bardzo nieodpowiedni pomysł.

- Nie, nie, nie... - zdecydowanie nie. Nie chciała go tam widzieć zawieszonego. - Nie chcę Cię tam. - stwierdziła z przekonaniem. Śmiejąc się po chwili ze stwierdzenia narzeczonego, że nie umiałby podziękować opatrzności, która ich ze sobą połączyła. Cieszył ją taki stan rzeczy, bardzo. - Oj no przestań... - mruknęła na serio sądząc, że przesadza. - Ale wiesz, ja chyba za ciebie też nie. - dodała wychylając się jeszcze raz by go pocałować. Parę chwil później wyrwała się z jego ramion zrywając się na nogi i biegnąc nagle w stronę morza. - Do zobaczenia na wyspie małp! - rzuciła za siebie roześmiana wskakując do wody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:06, 18 Paź 2010    Temat postu:

Zamilkł. Roy zamilkł na tą chwilę która była potrzebna Lizzy do dokładnego obejrzenia jego policzków. Niecierpliwość jednak dała o sobie znać i zapytał - No i? - poczekał jeszcze chwilę aż sprawa się wyjaśniła - Wiem... Tobie wychodzi ładniej. Swoją drogą ciekawe dlaczego? - zastanowił się co na to mogło wpływać. Nie znalazł niczego mądrego, a jedyne na co wpadł to to że Lizzy po prostu jest kobietą, a te jakoś częściej się czerwieniły. Pewnie nie miało to żadnego związku, ale czymś musiał sobie to wytłumaczyć. Albo to Roy miał dziwna dysfunkcję. Tutaj też nie mógł być pewien bo nie znał żadnego innego wampira prócz Elizabeth i nie miał się do kogo porównać - Boże drogi! Całego?! To zajmie trochę czasu... Plecy spore są... Dobra. - przyznał wampir śmiejąc się z jej zgody i tego że zaaprobowała pomysł - Mogę ci porobić za model anatomiczny. Znajdź pisaki a będę twój. - zobligował się całkiem szczerze jakby faktycznie miała przy sobie swoją wszechpojemną torbę i miała z niej zaraz wyciągnąć na przykład zwykły długopis. Oj no to powieki zostałyby nieopisane jako nowo powstający odcinek autostrady - I bardzo dobrze. Serio Lizzy, nie chciałbym obrastać kurzem i czuć jak w moim uchu pomieszkuje pająk. - wcale nie przesadzał. Taka była prawda. Całkiem przyjemna dla obojga prawda - I co się śmiejesz? Tak jest. - powiedział przytakując na swoje własne słowa gorliwie - Taaa? Popatrz, jednak się ze mną... - nie pozwoliła mu dokończyć, ale nie wypadało protestować. Roy z lekka otumaniony pocałunkiem nie zdążył chwycić Lizzy, a chciał - Jak to tak?! - zawołał za wampirzycą patrząc jak oddala się od niego. Otwarł usta by powiedzieć coś jeszcze, ale wiedząc że to absolutnie bezsensowne zamknął je i wstał. Nie spieszyło mu się. Płynął znów z głową pod wodą, tak by obserwować to czego nie miał okazji obejrzeć kiedy płynął w drugą stronę z Lizzy na plecach. Ponownie zwiedzał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:38, 18 Paź 2010    Temat postu:

- Wcale nie wychodzi ładniej! Inaczej. Tylko tyle. - odrzekła słysząc komentarz chłopaka. Nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie dlaczego wychodziło im to całkiem inaczej. Może to była kwestia osoby? Jak u ludzi. Człowiek człowiekowi nierówny. - Yhym.. - mruknęła potakując głową - Całego. - utwierdziła go w tym co już wcześniej usłyszał.

- A teraz nie jesteś mój? - zaśmiała się po jego słowach. Ale co do mazaków, była gotowa je choćby kazać sprowadzić obsłudze byle tylko móc się w taki sposób z nim pobawić i pożartować przy tym także na pewno przy okazji. - Znajdę, znajdę. A żebyś wiedział. - potwierdziła mając nadzieję, że obietnica się nie przedawni do chwili, gdy już będzie miała flamaster w dłoni.

Wyobrażenie sobie Roya z wychodzącym mu z ucha pajączkiem, kiedy by wisiał na ścianie, jakoś całkowicie irracjonalnie jej brzmiało. Nie chciałaby go takiego widzieć. A już na pewno nie w chwili, gdy owy pajączek zacząłby sobie robić sieć na jego płatku ucha. - Bleeeh... - wyciągnęła język krzywiąc się lekko. - Nie. Nie ma takiej opcji. Nie będziesz wisiał na ścianie, nie ma takiej opcji. - odrzekła.

Nie dokończył 'co jak się z nim'. Nie usłyszał też odpowiedzi jakże to tak. Lizzy popłynęła i mógł z daleka tylko obserwować miejsca, w których co jakiś czas się wynurzała płynąć na drugą stronę wody, aby dotrzeć do wyspy na której było miasto, do którego zmierzali. Wyszła na plażę po chwili zagłębiając się w gąszcz drzew palmowych zmierzając do pierwszych zabudowań. Zamierzała usiąść sobie na jakimś wystającym kamieniu i poczekać na Roya.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 16 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin