Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:20, 05 Gru 2010    Temat postu:

Roy najwyraźniej nie wiedział bo uniósł w górę brwi chcąc się dowiedzieć o co Elizabeth chodzi. Kąt i kwietnik (mogła go pożyczyć od Caren) były bardzo dobrymi wystawkami dla kogoś kto wiedziałby wszystko, albo prawie wszystko - Ale ja nie jestem yorkiem albo chiwawą byś mnie na kolanach trzymała. - zauważył porównując swoje rozmiary do gabarytów małych piesków - Co nie znaczy że jestem przeciw, bo miejsce samo w sobie bardzo wygodne i miękkie. Z chęcią obrałbym je na stałe. - stwierdził utwierdzając się w swoich słowach przesunięciem dłoni po udach wampirzycy. Nie pomylił się w niczym. Z pewnością? Fajnie. W takim razie Roy już od teraz ze zdwojoną siłą musi się zacząć przykładać do tego by jeszcze lepiej udawać człowieka skoro takie rzeczy miały go czekać. Zapomniał o tym kompletnie, wieczór kawalerski, faktycznie taka tradycja istniała - Wiem, ale... - nie mógł sobie opuścić. Dał Lizzy buziaka i poprosił - No już... Nie przypominaj chmury, w twoim przypadku nie jest to wskazane w żadnym wypadku. Co to znaczy ponad przeciętne? - zapytał nie wiedząc jak przetłumaczyć sobie pytanie Elizabeth - Nie znam innych wampirzyc jeśli o to chodzi i zapewniam że chodząc po ulicach nie rozglądam się za takimi. - wyjaśnił gładko, zastanawiając się jaka musiałaby być kobieta by wzbudzić zazdrość w Elizabeth. Jego rozwinięta wyobraźnia jednak teraz nie podołała bo Roy nie potrafił sobie wyobrazić piękniejszej od swojej narzeczonej. Usta wampira ukształtowały się w idealnie okrągłe 'o' bo najnowszymi rewelacjami zwyczajnie go zatkała - Poukręcam im łby! - zasyczał nie dowierzając temu że ma takie plotkary za współpracowniczki - Kiedy ci to powiedziały? Wtedy gdy ja gniłem w archiwum? - nie do końca tak tam gnił - Boże... - wywrócił lekko oczami i pokręcił głowa szukając swojej kolejnej kwestii która gdzieś w scenariuszu umknęła - Zostawić was same na pięć minut i nikt nie może być bezpieczny. - westchnął i powiedział - Nie, ich akurat nie musisz się obawiać. - to raczej Roy by się bał i chował za Elizabeth, bo na wspomnienie trójki kobiet robiło mu się gorzej. Poskromił swoją ciekawość i nie zapytał ile Sus i Lily zdążyły Lizzy nagadać. Nie chciał wiedzieć - Nie moja droga, nie masz na co uważać. A spodziewać się niespodziewanego to każde z nas musi. Zależy jak definiować to co jest dla nas niespodziewanym. - zauważył chytrze odpychając od siebie wszelkie zarzuty. Roy popatrzył na Lizzy i pokręcił powoli głową - Wredna... - mruknął niepocieszony zagarniając włosy Elizabeth na jej plecy - Nie mogę rozwinąć przez ciebie mojego komplemenciarstwa. - w takim razie trzeba było rozwinąć coś innego, albo sprawdzić czy stare techniki są tak samo cudotwórcze jak zwykle - Cóż, poćwiczę sobie. - uprzedził wampirzycę sunąc ustami po linii jej żuchwy. Nie miała chyba nic przeciwko, prawda?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 11:21, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:04, 05 Gru 2010    Temat postu:

- Oj tak Ci źle by było, tak? - zapytała Lizzy nie wierząc za bardzo, że tak by wtedy cierpiał siedząc u niej na kolanach. - Dalibyśmy radę. Jakoś. - zaśmiała się krótko stwierdzając w duchu, że jakoś by dał sobie radę z siedzeniem na niej. Skoro ona była w stanie u niego, to i on u niej by sobie poradził. Przecież to było oczywiste co oznaczało ponad przeciętne. - No jak to? Ładniejsze, zgrabniejsze, fajniejsze i w ogóle. Takie, o których każdy kot by marzył. - odrzekła wykorzystując zwrot używany w ich rozmowie.

- A musiała by być to jakaś inna wampirzyca? - zdziwiła się Elizabeth nieznacznie. Nie musiała by być to przecież kobieta z ich obecnej rasy, jeśli to tak nazwać można było. Zatkało go? A czemuż to? - Ale za co? - nie miała pojęcia czemu miałby mieć krwiożercze zapędy w stosunku do swoich współpracownic z rozgłośni. - A czy to ważne kiedy powiedziały? Oj tam, to drobiazg. - mruknęła. Mogły jej to powiedzieć dosłownie w przelocie. Kobiety tak czasem miały, że wymykało im się coś z ust nawet nie wiedzieć kiedy. - Oj no przecież nic takiego się nie działo! - zaśmiała się wspominając jak ją dwie koleżanki Roya wzięły na tapetę maglując tematyką jego tak zwanych 'eks'. - A więc to prawda, tak? - zapytała jeszcze - Nie chciały mnie tylko dobić? - upewniła się chcąc się coś więcej nieco dowiedzieć na temat tych trzech kobiet, o których wspominały Lily i Suska.

- Ich akurat nie? - zmarszczyła brwi - A są jakieś, których powinnam się obawiać? - dopytała się, by wiedzieć dokładniej czy aby jej partner nie chce przez te słowa jej coś zasugerować. - Ja i wredna? - zdziwiła się udając aniołka. Teraz to u niej aureolka lśniła nienagannym blaskiem. - Jak to nie możesz? Jasne, że możesz! Nikt Ci tego nie broni przecież. - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu nie widząc powodu, dla którego wampir miałby mieć problemy z komplementowaniem jej. - A ćwicz, ćwicz. Mogła się wyjątkowo ochoczo na to zgodzić. Aż zamruczała czując jego usta w okolicy swojej szyi i policzków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:08, 05 Gru 2010    Temat postu:

- Nie, skądże. - zaprzeczył od razu - Siedziałoby się zapewne niezwykle przyjemnie i tak dalej. Tylko cóż... Nie było by cię widać za moich pleców, w związku z czym sądzę że poniosłabyś pewne straty typu towarzyskiego, gdyby nikt cię nie zauważał. - na pewno nie byłoby wygodnym wieczne wychylanie się zza niego gdyby tylko chciała coś powiedzieć. A kobiecy głos wydobywający się za jego pleców brzmiałby co najmniej zabawnie gdyby wampirzycy nie było widać. Chyba że rozpatrywali takie posiadywanie jedynie w swoim towarzystwie, wtedy wszystko dało się zrobić - Nie wiem czy są jakieś zgrabniejsze i tak dalej. - zaczął powoli zastanawiając się nad tym - To znaczy, na pewno są. Tylko że mi się one już nie za bardzo podobają. Choćby nie wiadomo jakie to myszy były. Myślę że teraz już musiałaby być to wampirzyca. Bo... Chyba bałbym się tak samo jak ty. Bałbym się że zrobię ludzkiej kobiecie w jakikolwiek sposób krzywdę, że gdybym był głodny to nie będę mógł się opanować. A spotykanie się z wampirzycą skreślałoby na wstępie podobne dylematy. Nie powiesz mi chyba że dobierałaś sobie partnerów inaczej? - zapytał ciekaw tego czy kiedykolwiek umawiała się z człowiekiem. Nie chodziło o te kilka spotkań jak z nim, tylko o coś więcej, o coś z czym wiązała choćby najmniejsze nadzieje. Przecież że go zatkało, jak koleżaneczki Elizabeth zaczęły roztrząsać o jej możliwej ciąży to też nie wyglądała na najweselszą. I nie chodziło o sam fakt niemożności zajścia, a o to jak szybko można wysnuć coś z niczego. Dlatego Roy'a zatkało i dlatego chciał Lily i Susan co nieco urwać - Za ich niewyparzone plotkarskie, jędzowate języki. - oświadczył spoglądając na wampirzycę z lekkim zakłopotaniem. Skinął głową zgadzając się z tym że to kiedy jej powiedziały było mało istotne. Taaak, w przelocie, bo jej jeszcze uwierzy. Jakby to wyglądało według niej? - Tak, to prawda. Bałem się chodzić po korytarzach, a do księgowości zawsze wysyłałem Susan kiedy zaszła już jakaś potrzeba. - wyznał udręczony tymi wspomnieniami - Nie, to znaczy nie wiem. Musiałbym tam być i to słyszeć, by wiedzieć jaki miały zamiar, ale patrząc na ciebie i słysząc twój chichot to raczej... Z lekka się nabijały ze mnie, prawda? - zapytał chcąc mieć dobre podstawy do wymierzenia sprawiedliwości po swojemu - Więc to nie służyło pewnie dobiciu ciebie. - Roy wzruszył ramionami i uśmiechnął się słabo. Powiedziały to powiedziały, nic strasznego się nie stało bo i nie czuł się niczemu winien. Może kiedyś miał tylko lekkie wyrzuty sumienia, nic poza tym. Wampir sapnął z niezadowoleniem - Ale się czepiasz! Nie, nie ma nikogo kogo powinnaś się obawiać i wyglądać w drzwiach jako zapowiedzi czarnej godziny. - wytłumaczył mając nadzieję że zrobił to dostatecznie jasno i dobitnie. Nie lubił się powtarzać - Cholernie wredna. - żeby się zaraz z tą aureolką nie pożegnała za sprawą wampira - Nie, teraz już nie mogę komplementować, teraz będę ćwiczył. Trzeba się za ciebie wziąć, bo w końcu już niedługo Beani ci zaświergoli o czymś tam kogoś tam i będziesz się wdzięcznie obracała na scenie. Idziesz na to? - zapytał chwytając w palce brzeg ręcznika, którym się owinęła. Roy trącił wampirzycę w mostek i dodał - W zasadzie to nie masz wyboru...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:01, 06 Gru 2010    Temat postu:

Elizabeth wierzyła, że jakoś by sobie poradzili, gdyby już Roy znalazł się na jej kolanach jako kot. Stanowczo jednak przesadzał z tą niewiedzą czy istnieją kobiety zgrabniejsze, ładniejsze i w ogóle od jego narzeczonej. Wampirzyca wcale się nie uważała za jakąś wyjątkową i z pewnością na świecie było wiele kobiet będących od niej bardziej atrakcyjnymi. To, że Roy ich nie znał nie rzutowało na niczym. I tutaj był punkt dla niego, że w końcu przyznał, że na pewno są tylko, że jemu zapewne nie będą się już aż tak podobały. Za te słowa zarobił całusa w policzek z cichym piśnięciem zadowolenia wydobywającym się z ust Lizzy.

Jego pytanie czy dobierała sobie partnerów inaczej, to znaczy, że nie preferowała jakoś wybitnie wampirzych towarzyszy nad ludzkimi, dziewczyna skwitowała spojrzeniem w sufit i sapnięciem sobie pod nosem. Nie pamiętał jak to z nim było? Właśnie z człowiekiem umówiła się na randkę. Nie miała w tym temacie wiele doświadczeń, ale te które miała, wskazywały wyraźnie, że nie rozróżniała ras dobierając sobie towarzysza. Jednak nadzieje to tylko w nim pokładała. W nikim innym.

Brutalny był z tymi krwiożerczymi zapędami. - Oj Roy, od razu musiały się nabijać? - zapytała z łagodnym uśmiechem opuszczając wzrok na twarz chłopaka - Po prostu ostrzegły mnie na kogo powinnam uważać i kto mi może próbować oczy wydrapać... Taka drobna, kobieca solidarność się w nich odezwała. Może nie do końca w tym kształcie to doceniałam wtedy, ale... - dodała wzruszając ramionami. - Ta! - rzuciła z lekkim prychnięciem - No, ale nie ważne. - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. - Teraz jesteś cały mój. I Cię nikomu nie oddam. - podsumowała zwycięsko tym bardziej, że usłyszała odpowiedź zapewniającą ją o tym, iż jest jedyna w asortymencie jego myszy (może niekoniecznie z gatunku tych uciesznych, ale myszy towarzyszących).

- Aaaach! Teraz będziesz ćwiczył? - zawyła w rozbawieniu - Olala. Mam nowego trenera? - zapytała z gorliwością godną lepszej sprawy - No jasne, że idę na to. - przytaknęła czując jak jej ściśle zawinięty ręcznik wokół jej ciała, ulega palcom chłopaka odsłaniając jej bladą, nagą skórę. - Nie mam wyboru? - Hahaha! - roześmiała się próbując samej dla zrównoważenia ilości tekstyliów na ich ciałach, dosięgnąć jego ręcznika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:02, 06 Gru 2010    Temat postu:

Czasem to chyba w niego Lizzy za bardzo wierzyła. Wybitnie trudno byłoby się zagnieździć na jej kolanach i wampir prawdopodobnie musiałby się wstąpić w siebie, jednak zawsze można było spróbować, ewentualnie będzie to przerośnięte kocisko. A właśnie że z niczym nie przesadzał. Wiedział co myślał i co mówił. Za sobą zawsze nadążał. Zmrużył lekko powiekę i odchylił się ze śmiechem słysząc wysokie rejestry przy uchu. Przed buziakiem jednak się nie wzbraniał więc zgarnął należne z uśmiechem na twarzy. Był zmuszony popatrzeć na podbródek Elizabeth z niezrozumieniem. Pamiętał, ale pamiętał też że kiedy umawiał się z nią na to ona zapierała się nogami i rękami przed ujęciem ich spotkania jako randki. Roy wcale nie był brutalny, był praworządny - A nie? - zapytał uznając że on akurat zna swoje współpracowniczki lepiej - Poza tym nie wierzę by ot tak sobie wymieniły ci imiona kobiet, które... Sympatyzowały we mnie. Ach ostrzegły... - prychnął rozbawiony - Ciekawe od kiedy zrobiły się takie dobroduszne i zapobiegawcze? Ale co? - zapytał szybko kiedy wampirzyca urwała - Ale? No dokończ jak zaczęłaś. - poprosił szczerząc zęby - Ale...? Hm, co też takiego się zmieniło Lizzy? - dopytał ciągnąc ją za język jak fanatyk który chce poznać prawdę. Roy odchylił się mocno w tył i wsparł na łokciach - Jak ty groźnie zabrzmiałaś! - pokręcił głową spoglądając na Elizabeth z udawaną trwogą w oczach - Złota klatka też wchodzi w grę czy będę mógł latać gdzie zechcę byle żadna ptaszyna nie zakręciła się obok mnie? Bo rozumiem że wtedy to zostałyby z niej krwawe strzępki, tak? Yhm... - mruknął wracając do poprzedniej pozycji - Teraz będę ćwiczył. Nie wiem czy nowego. W końcu znasz mnie już dość dobrze. Powiedźmy że teraz zobaczysz mnie w nowej roli. Zawsze możesz mnie zwolnić... - stwierdził odwijając ręcznik powoli i sięgając za plecy Lizzy by odrzucić go w bok - I poszukać sobie nowego jeśli uznasz, że... Ćwiczenia nie będą dość wymagające. I wtedy wrócisz do Beani. Nie, nie masz wyboru, przynajmniej teraz. - zaznaczył unosząc na moment w górę palec - Chyba że nie chcesz bym pospłacał wszelkie długi? - spojrzał pytająco na Elizabeth i wiedział jakiej odpowiedzi najprawdopodobniej mu udzieli - Właśnie, skoro we wszystkim się zgadzamy... - jednocześnie obejmując szyję Lizzy dłonią, wiercąc się by nie musiała lądować na jego nogach naparł na wampirzycę by ułożyła się na materacu wygodniej. Roy zawisł nad Elizabeth wspierając dłonie po bokach jej ramion - To w takim razie możemy zaczynać. - zawyrokował pochylając się i sięgając ust narzeczonej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:35, 06 Gru 2010    Temat postu:

Jak by był kotem? Wcale nie było by to trudne. Katy zawsze mieściły się na kolanach swych pań, to i Roy by się u Lizzy zmieścił. No a właśnie dlatego wampirzyca tak wzbraniała się przed nazwaniem ich spotkania randką, z obawy o to czy aby powinna widywać się z człowiekiem i ryzykować jego zdrowie i życie podczas znajdowania się w jej pobliżu. Nigdy nie było wiadomo co nią zawładnie. - Sympatyzowały w Tobie? - uśmiechnęła się powtarzając jego własne słowa. - To znaczy, że Ty w nich nie do końca? - na prawdę wplątał się w taką kabałę? Współczuła mu.

- Ale nie zachowujemy się już jak tylko i wyłącznie przyjaciele, więc inaczej interpretuję teraz ich słowa. - dokończyła - Wtedy, gdy mi to mówiły, raczej mnie to dobijało tylko niż pocieszało. Chociaż chyba chciały dobrze. - odrzekła wyjaśniając o co jej chodzi. - Ja groźnie zabrzmiałam? - zdziwiła się - A mylę się tak bardzo? - chyba nie mogła. Miała nadzieję, że się nie myliła. - Nie, nie będę Cię zamykać w złotej klatce. I jak żaden ptaszek na uwięzi nie będziesz musiał latać. - zapewniła.

- Nie jestem chyba, przynajmniej mam taką nadzieję, typem despotki, która by Tobą chciała całkowicie zawładnąć i uzależnić. No Roy... - jęknęła nie wiedząc dlaczego tak sądził. - Nawet jakbyś w pewnych okolicznościach chciał... - zaczęła niepewnie - No wiesz, miał ochotę na inną niż ja, to przecież nie mogłabym Ci stanąć na przeszkodzie. - wyjawiła pewnie niezbyt podobający się chłopakowi jej punkt widzenia.

- Zwolnić??!?? - to nie wchodziło w ogóle w grę. Nie było takiej opcji nawet. - Nie. - odpowiedziała z przekonaniem. Skoro wiedział jak wampirzyca odpowie, to jej słowa nie były potrzebne. - Na trzy cztery? - zapytała z uśmiechem słysząc słowa o tym, że mogą już zacząć ćwiczenia - Ale że jak? Że tak teraz, w tej chwili? - rzuciła drażniąc się z nim nieznacznie - To znaczy mówisz, żebyśmy już w tej chwili przećwiczyli... - przesunęła palcami po jego podbrzuszu, bo w tym momencie już wygodniej jej było się dostać do miejsca, w którym jego ręcznik był zawiązany. Pociągnęła w bok i zwinięty supełek puścił. - A co będziemy ćwiczyć? To znaczy jak chcesz ćwiczyć? - jej obie dłonie zaczęły teraz sunąć wzdłuż jego boków w górę, powoli odmierzając centymetry jego ciała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:19, 06 Gru 2010    Temat postu:

Zwinąć się w kłębek na kolanach Lizzy? To od wampira, który miejsce jednak lubił mieć, będzie wymagało sporo umiejętności i chęci. Właśnie o to mu chodziło, o to wahanie, o dylemat między tym czy związek z człowiekiem będzie mógł w jakikolwiek sposób zaistnieć czy nie. Roy poszorował się po karku i odchrząknął - No nie. - odpowiedział powoli - Żadna z nich mi się nie podobała. Nie wiem, tak po prostu. Poza tym zachowywały się tak jakbym był dla nich ostatnią deską ratunku przed staropanieństwem. - dodał ciszej na końcu uśmiechając się lekko pod nosem - Bynajmniej jedna z nich chyba tak na to patrzyła. A ja nie chciałem być jak kółko ratunkowe. To takie przedmiotowe traktowanie. A później mnie ugryzłaś. - rzucił nagle - Więc, po tym wyczynie już absolutnie szans nie miały. Ale i tak głupio się czuję mijając... Nieważne. - westchnął. Cała rozgłośnia dzięki poczcie pantoflowej i tak wiedziała że w końcu jakaś wysoka i ładna i blada jak on, to i pewnie chorująca na to samo a tym samym idealna dla Roy'a, dziennikarza usidliła, w związku z czym zapał wspominanej trójki jakoś zmalał - A wtedy to jeszcze mnie postrzegałaś jako przyjaciela? - pewnie ją zabił tym pytaniem, ale zapytał nim zdążył się ugryźć w język - Ale dlaczego cię to dobijało? Ja ciągle nie wiem co one takiego o mnie sprzedały. Ale żeby aż dobijać? - pokręcił z niedowierzaniem głową - Nie, nie mylisz się. - mógłby zamachać Elizabeth przed nosem nakrętką którą mu dała gdyby nie to że spoczywała ona w kieszeni spodni - Jednak to że mnie nikomu nie oddasz zabrzmiało jak złowróżbny tekst małej dzieweczki przyciskającej do piersi szczeniaczka. Nie... Nie odczułem jeszcze twojego despotyzmu. Ani tyranii. Ani chęci bezwzględnego podporządkowania mnie. Jesteś... - machnął lekko dłonią porzucając poezje na język bardzo potoczny - Najbardziej spoko laską, jaką miałem okazję poznać. - roześmiał się cicho, bo choć nie był mistrzem mowy, to tak jak teraz też nigdy nie mówił i pomyślał że to zabrzmiało dość dziwnie choć dla jego siostry było czymś normalnym. Po kolejnych zdaniach Elizabeth Roy popatrzył na nią jakby urwała się z choinki. Uniósł dłoń w górę i traktując czoło Lizzy jak drzwi stuknął raz - Nonsens. Wymyśliłaś teraz przy okazji największą pierdołę jaką miałem okazję usłyszeć. Powinnaś się nazywać Elizabeth 'Sama Sprzeczność' Preston. - bardzo mu się nie podobał ten jej punkt widzenia. Zaczęła czytać jakieś dziwactwa? Czy to miało związek z tym japońskim romansidłem? - Zwolnić! - zapiszczał chcąc naśladować wampirzycę dokładnie - Na pięć, sześć? Albo siedem, osiem? Zagadujesz mnie, a to tylko przeszkadza w skupieniu się. - skarcił swą uczennicę z poważną miną, świadczącą o jego poważnych zamiarach - To znaczy że tak, że teraz... Chyba że coś ci nie pasuje? To możemy pomyśleć nad odroczeniem spłaty i tak dalej i tak dalej... - stwierdził niewinnie wzdychając i spoglądając na Lizzy wyczekująco próbując opamiętać się i nie reagować na dłonie dziewczyny - Co i jak? Hm... Proponuję ćwiczenia ogólnorozwojowe. Takie, które są dobre na wszystkie partie ciała... - powiedział z niezdecydowaniem przekręcając głowę raz na jedną a raz na drugą - Trudno tutaj ćwiczyć jedynie pod kątem baletu, więc najlepiej zadbać o wszystko po trochu, prawda?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:14, 07 Gru 2010    Temat postu:

A nie chciał się znaleźć na jej kolanach jako kot? Ciekawych się rzeczy waśnie dowiadywała. Jeśli jednak wampirowi chodziło w kwestii związku z człowiekiem o to wahanie się, to jak najbardziej Lizzy nie była wyjątkiem. Obawiała się, że mogłaby komuś zrobić krzywdę i nie umieć nic na to poradzić. I w gruncie rzeczy tak się stało właśnie z jej narzeczonym, ale niech lepiej nie wracają do tego tematu zwłaszcza w kontekście potencjalnej groźby jak wisi nad każdym ludzkim partnerem, który spotyka się z wampirem. Elizabeth była gotowa się rozryczeć, gdyby tylko zaczęli drążyć jej wewnętrzne rozterki jakie miała umawiając się z Royem. Żyjącym jeszcze Royem.

- Roy, to jakie Ci się podobały? - zastanowiła się na głos dziewczyna rozważając kwestię tego, że nie słyszała jeszcze z ust ani swego towarzysza ani też jego przyjaciół czy znajomych, żeby za kimś szalał tak jak za nią, lub chociaż przepadał. Żeby mu się jakaś kobieta podobała. Jakoś burzyło to jej świadomość faktu, iż nie była pierwszą jego partnerką. Gdzież zatem poznał poprzednie i co się z nimi stało? Jakie były? Czysta kobieca ciekawość. Jednak takie pytania pozostawiła dla siebie.

- To znaczy... - zaczęła z niejakim wahaniem - Chcesz mi powiedzieć, że swoim pojawieniem się w Twoim życiu, rozwaliłam jakiś Twój związek? - zapytała chcąc już być całkiem pewną na czym stoi. Nie chciała by dostać nożem między łopatki, gdyby zdarzyło się jej któregoś dnia pojawić w rozgłośni będąc umówioną ze swoim chłopakiem. - Ależ ważne. Powiedz. - teraz ona chciała usłyszeć od niego zakończenie wypowiedzi, którą przemilczał tuż po jej rozpoczęciu. A Lizzy wcale na taką bladą nie wyglądała. Była kobietą a co się za tym kryło, mogła i to całkiem wprawnie wykorzystywała, używając makijażu dla odpowiedniego przykrycia i zatuszowania owej bladości swej skóry. Roy miał gorzej, bo był mężczyzną, jej pozostawało jeszcze parę możliwości.

- Nie... - zaprzeczyła - Wtedy to z mojej strony już jakiś czas nie. To znaczy nie tylko, bo cały czas uważam Cię za swojego przyjaciela, nie tylko partnera. - wyjaśniła - Ale to Ty nie dawałeś szans na to, by moje wyobrażenia się ziściły. Trzymałeś mnie na dystans. Całkiem jakbym Ci się nie podobała. Albo jakbyś nie widział we mnie kobiety a tylko i wyłącznie przyjaciółkę. - dodała jeszcze. Przecież tak było. Wpierw powiedział to, co powiedział tam na tym rusztowaniu w Pacific a potem nie pozwalał się za bardzo ani dotykać ani tym bardziej całować. Chwilami czuła się jakby z nią było coś nie tak przez te jego zakazy. I zachodziła w głowę co było ich przyczyną.

- No wiesz, - zaczęła odpowiadać na jego pytanie - wtedy przy tych Twoich zakazach i ich słowach czułam się jakbym kompletnie nie miała szans i że... Oj, no to głupie jest, Roy. - jęknęła mając nadzieję wymigać się od odpowiedzi. Jednak znając swego narzeczonego nie łatwo będzie to zrobić. - Bo ja wtedy nie wiedziałam kompletnie o co biega. I generalnie czułam się niepewnie w roli, w jakiej wtedy przyszłam do rozgłośni. Bo byłam przyjaciółką, ale chyba nie tylko. No i byłam też dziewczyną, ale zarazem nie aż tak. No i wiesz, ciężko było na jakiekolwiek ich pytania odpowiedzieć . Bo co miałam powiedzieć? Że jestem z Tobą, ale nie tak do końca? - no przecież, że nie.

- Najbardziej spoko laską? - zaśmiała się słysząc takie jej określenie. Wyszczerzyła się w uśmiechu chichocząc z tego określenia. - Przeszkadza w skupieniu? - zapytała z przewrotnym błyskiem w oczach błądząc dłońmi po jego bokach i klatce piersiowej, dotykiem drażniąc chłopaka. - A ja powiedziałam, że mi nie pasuje? - spytała się z łobuzerskim uśmieszkiem, po chwili wyciągając szyję w górę, by dosięgnąć ustami jego warg. - Oj zamilknij już... - poprosiła z westchnięciem obejmując kolanami jego biodra. Trąciła lekko jego usta zaczynając się z nim bawić z nieznaczną dozą zadziorności i drobnej drapieżności. Po chwili znów zbliżyła się do jego warg tym razem całując minimalnie dłużej, chwytając między swe usta jego dolną wargę. - Mój Panie Nauczycielu... - zachichotała przesuwając dłonie teraz po jego plecach, gdzie zmierzały nieuchronnie do jego pośladków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:21, 07 Gru 2010    Temat postu:

Chciał, jak najbardziej chciał! Im bliżej Lizzy tym lepiej. Zawsze, bez względu na to o jakiej sytuacji mowa. Nie, nie, skoro miałby ją za moment uspokajać i przepraszać za swoją nieokiełznaną ciekawość to nie będzie w wampirzycy drapał i szukał wytłumaczenia kwestii które go interesowały - Rozmawialiśmy już o tym. - przypomniał Elizabeth - Wtedy w kawiarni? Mało ci? Dobrze... Ale w zasadzie wszystko już ci powiedziałem właśnie tego dnia przy kawie. Nigdy nie miałem czegoś upatrzonego, typu za którym bym się oglądał za każdym razem. Różnie. Podobały mi się... Podobają. - poprawił - Kobiety otwarte. Bo mimo cierpliwości nie miałbym siły wszystkiego z takiej wyciągać. Zabawne. Ale w ten inteligentny sposób, takie które wiedzą z czego się śmieją a nie szczerzą zębów jedynie dla towarzystwa. To głupie. Chętne do kooperacji. - powiedział parskając śmiechem - Bo lubię mieć odbiór ze strony słuchacza, taka która by tylko słuchała i przytakiwała... Nudne. Oczytane. Kobiety z którymi można na jakiś temat porozmawiać i wiedzieć ze nie zażyją cię jakimś podłym pytaniem, takim które wydaje się oczywistą oczywistością. Nie mówię że sam zjadłem wszystkie rozumy... - wytłumaczył pospiesznie - Wiesz o co mi chodzi. - stwierdził zerkając na wampirzycę i mając nadzieję że Elizabeth go rozumie. To chyba był jeden z dłuższych wywodów jakie kiedykolwiek wygłosił o sobie. Zamilkł raptownie jakby właśnie sobie to uświadomił - Wiem, to brzmi tak jakbym szukał tego czego w życiu znaleźć nie można, bo ma się zbyt wysokie wymagania. Ale co zabawne zawsze się jakaś znalazła, ale zawsze też brakowało jej tego czegoś co kazałoby mi wrócić. - zakończył wspierając brodę na ramieniu Lizzy. Otarł się lekko o jej skórę zastanawiając nad kwestiami które pewnie kryły się gdzieś za jej pytaniami - Nigdy wyższe. Raczej szczupłe. Takie które nie wyróżniały się za bardzo, po prostu przeciętne. - co zaskakujące dla Roy'a opowiedzenie o sobie trochę więcej niż zwykle, zwłaszcza opowiedzenie o sobie Lizzy przyszło mu łatwo. Zdradzenie jej rzeczy o których nie rozprawiał z każdym obyło się bez przymusu. Odchylił się i zawołał - Nie! Oczywiście że nie. - zapewnił narzeczoną - Po prostu jest mi trochę głupio. Odrzuciłem je po kolei, samemu nie mając wtedy kogoś z kim mógłbym być. Coś na zasadzie sam nie mam ale i tak nie wezmę. Patrząc na to z boku pewnie wyglądałem na dziwaka, który przebierał ile mógł szukając czegoś czego miał nie znaleźć. - wytłumaczył rozkładając lekko dłonie na boki, jakby przepraszał Lizzy że musi tego wysłuchiwać - Tylko Lily jest wytłumaczona z awersji do łączenia się w pary, reszta jak i reszta świata powinna mieć partnera, a ja jak na złość uparcie nie chciałem. - stwierdził wzruszając ramionami uważając to za mało ciekawe. Wsparł czoło o ciało Lizzy słuchając jej głosu i wytłumaczeń jakie niósł - Trzymałem. - przyznał bez bicia - Wiesz jednak dlaczego. - nie wtrącał się tak długo aż nie musiał tego zrobić - To nie jest głupie. Przepraszam za tamto, ale przyznasz że nie wyszłaś na tym najgorzej, prawda? Musiałaś się ze mną utruć i pomęczyć, ale nie umiałem inaczej, a przy okazji chciałem jakoś pokazać że mi na tobie zależy. Patrząc na czasy w jakich żyjemy trudno to zrobić na tyle szczerze by zasłużyć sobie na prawdziwe zaufanie. - poza tym nie myślał ze w dyżurce rezydują takie harpie, które rzucą się na Lizzy jak na kąsek czegoś świeżego i apetycznego, na przystawkę biorąc sobie jego osobę. Na twarz wampira wrócił znajomy uśmiech kiedy powtórzył - Najbardziej spoko laską. - Roy zgrywając dalej pchlarza zgarbił plecy i wsparł się na palcach dłoni odsuwając się od zaczepiającej go Elizabeth - Nawet bardzo. - nie dość że o łaskotała i nęciła, to jeszcze tak spokojnie się pytała o jego wrażenia, szczyt bezczelności po prostu - No wiesz! - sapnął słysząc jakiego nakazu nie dokończyła. Roy opadł na łokcie z cichym pomrukiem zadowolenia bo takie zaczepki również lubił. Popatrzył na Elizabeth mrugając leniwie powiekami - Rozgrzewka Preston, nie ociągaj mi się tu... - zarządził pokazując z jaką energią należy się przyłożyć do pocałunku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:42, 07 Gru 2010    Temat postu:

Oj chyba nie w każdej sytuacji chciałby być przy Elizabeth. Czasami mogłyby się zdarzyć sytuacje, w których niekoniecznie wampir chciałby przebywać tuż obok niej. Co prawda w tej chwili dziewczyna nie potrafiłaby znaleźć takich okoliczności, choćby dla samego przykładu, ale ogólnie jakoś nie wyobrażała sobie, żeby bezwzględnie zawsze Roy jej towarzyszył. - Oj nie o to chodzi, że mi mało... - odrzekła nie wiedząc jak wytłumaczyć swoją ciekawość dotyczącą szczegółów. - Czegoś upatrzonego? - dziwnie przedmiotowo to określał. Chyba, że chłopakowi chodziło o pewne specyficzne cechy osoby a nie konkretnego typu urody czy zachowań.

Jaka szkoda, że mówił w liczbie mnogiej, że mu się 'podobają'. Lizzy jak każda chyba kobieta chciała by być tą jedyną a nie jedną z wielu. Jednak była na tyle inteligentna, by rozumieć o co mu chodziło w tej chwili. kiwnęła potakująco głową przyjmując do wiadomości co miał jej do powiedzenia. Nie miała zamiaru mu przerywać, skoro już zaczął mówić o sobie. Tym bardziej, ze te kwestie dotyczyły też i jej. - Nie lubisz wyciągać zeznań? - zapytała wiedząc, że niejednokrotnie to od niej musiał takowe wyciągać. Przynajmniej teraz wiedziała, że jej partnerowi nie do końca to pasowało. I pomyślała, że powinna się zmienić, spróbować zdobyć się na siłę i odwagę, by mówić o tym, co jej narzeczony chciałby wiedzieć bez zbędnego opierania się i wyłuskiwania z niej słowa po słowie.

To, że lubił mieć słuchacza, aktywnego zapewne słuchacza nie było niczym nowym. To było raczej coś oczywistego. Coś, co już od dawna wiedziała a teraz wampir jej to potwierdził. Wiedziała co miał na myśli mówiąc, że lubił, gdy jego rozmówca uczestniczył czynnie w dyskusji. Ona też by nie przepadała za osobą, która nic by nie mówiła a tylko przyglądała się mówiącemu niczym obrazkowi za witrynką. Rozmowa opierała się na wymianie zdań a nie monologu jednej ze stron.

Jednak czy szukał czegoś, czego nie można było znaleźć? Trochę dziwnie się dziewczyna poczuła, bo pomyślała sobie w tej chwili jakby nie potrafiła sprostać jego wymaganiom. - Wiesz, Roy, ja... - zaczęła, ale stwierdziła po chwili, że to mało ważne. Chyba nie czuła się na siłach ciągnąć tematu, wnikając czy mu o nią właśnie chodziło czy tak ogólnie o to, kogo wokół nich spotykał.

Uniosła tylko brew słuchając jego dalszych słów. Słów, które powoli, bardzo nieznacznie, ale przybijały ją coraz bardziej do ziemi. Ona była wyższa od niego. Była raczej szczupła, ale też i wyższa. Czyli też tutaj nie zdawała egzaminu, czując się coraz to gorzej z chwili na chwilę. Ech, i jeszcze była przeciętna. Nie wyróżniająca się z tłumu. Nie wyrzucała mu tego jednak.

Zamilkła tylko na ledwie moment gryząc powoli to, co usłyszała. - Ale zawsze mi się wydawało, że związek z kimś nigdy nie powinien być z przymusu. - odrzekła. - I jeśli z jakiegoś powodu komuś nie odpowiada dana osoba, a nie ma innej, nazwijmy to 'w zasięgu ręki', to nikt nikogo nie powinien do tego przymuszać. Czasem lepiej jest być samemu niż z poświęcenia się z kimś spotykać, bo jest to 'ostatnia deska ratunku' przed staropanieństwem czy starokawalerstwem. To jakiś idiotyzm. - stwierdziła wodząc dłońmi po jego barkach.

- Czemu Lilly? - nie wiedziała co było powodem, że kobieta pałała awersją do związków. Przyszło jej na myśl, że pewnie biedaczka kiedyś się sparzyła i teraz była pod tym względem bardzo ostrożna nie chcąc ryzykować kolejnej wtopy uczuć, które by zainwestowała w związek. - Oj, wcale nie na złość. - odrzekła. - Skoro nie chciałeś, no i nie szukałeś na siłę, to chyba dobrze, co? - powiedziała z delikatnym uśmiechem próbując tak opuścić głowę, by wzrokiem uchwycić spojrzenie chłopaka. - To znaczy tylko tyle, że... Że nie jestem pierwszą z łapanki. - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. To było dla niej pocieszeniem po tym jak po poprzednich jego słowach nie czuła się zbyt pewnie.

Owszem, trzymał ją na dystans. Kiwnęła lekko głową na potwierdzenie tego, co było kiedyś. - Wiem. - przytaknęła znowu. Dobrze wiedziała. Nie raz już jej to tłumaczył. Wymagało to od niej sporego samozaparcia i uporu, by się nie zniechęcić zbyt wcześnie, ale oczekiwanie zostało jej wynagrodzone. Nawet aż nadto. - Oj nie masz za co przepraszać. - mruknęła sunąc palcami po jego łopatce w stronę karku.

- I owszem, nie wyszłam. - to była racja. nie mogła narzekać. W żadnym wypadku. - Jest okej. - stwierdziła ze spokojem. Mieli to już za sobą, wiec nie musieli się teraz tym martwić. A harpie ją napaść mogły wszędzie. Nawet i na ulicy. Po prostu miał w pracy troskliwe koleżanki, które nie chciały pierwszej lepszej oddać kolegi w łapki. Widać chciały mu oszczędzić w razie czego cierpień i zawodu, gdyby się wampirowi nie ułożyło z Elizabeth. Taki mały, przyjacielski test wytrwałości.

Wcale nie była bezczelna. Drażniła się z nim troszkę, ale to nie rzutowało na niczym. Pragnęła go, ale jeszcze bardziej w tej chwili pragnęła się z nim podroczyć podsycając tym samym ich emocje. Tak dla urozmaicenia. - No co 'no wiesz'? - zapytała przekornie jakby kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi. - Nie ociągam się! Wcale! - zaparła się - Przecież przykładam się solidnie do zajęć mój wykładowco. - zachichotała cicho wprost w jego usta kiedy pochylił się nad nią z tym swoim udowodnieniem jej i pokazaniem jak powinna przykładać się do zajęć rozgrzewających.

Ona nie była przy tym lepsza. Poddała się jego wargom oddając pocałunek za pocałunek, przyciągając go do siebie bliżej tak, żeby ten kot już nie garbił karku prężąc się zbyt daleko od niej. Popchnęła go przy tym lekko w bok, przeturliwując się z chłopakiem na materacu. Znaleźli się ponownie w takiej samej pozycji tyle, że kilkanaście centymetrów z boku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:43, 07 Gru 2010    Temat postu:

Może nie chodziło mu o tak dosłowne 'bycie obok'. Raczej o to by wiedziała że zawsze co by się nie działo wampirzyca mogła na niego liczyć. To jasne że gdyby z jakiegoś powodu wściekła się na niego, nie stałby obok i nie trącałby jej w ramię by się rozchmurzyła. Chodziło raczej o taką zwyczajną pewność że gdzieś jest ktoś kto zawsze ma ochotę pobyć z Lizzy. A jak miał to określić? Chciał jej wytłumaczyć jak najlepiej i taki sposób wydawał mu się najodpowiedniejszy. A jak miał to powiedzieć? Pytała o jego preferencje a trudno było to wytłumaczyć na przykładzie jednej kobiety, którą gdzieś tam kiedyś spotkał. Roy zdał sobie sprawę z dwuznaczności swych słów po pytaniu Lizzy, więc dopowiedział - To zależy od kogo. Jednak chodziło mi o to by osoba z którą rozmawiam powiedziała mi również coś o sobie sama, z własnej woli. O niebo lepiej pogadać z kimś kto lubi mówić, a jeszcze jak mówi z sensem to już cudownie. Mogę się założyć że ty też nie spotykałabyś się z wiecznym mrukiem, z którego ciężko byłoby cokolwiek wyciągnąć, prawda? - Roy nieraz mówił Lizzy że powinna mniej myśleć. I teraz gdyby wiedział do jakich wniosków dochodziła powiedziałby jej to raz jeszcze. Wcale nie musiała się zmieniać bo nie chodziło mu o to, o co chodziło jej. Nie, nie szukał czegoś czego nie można było znaleźć, to tak tylko wyglądało z boku. I dlaczego się tak poczuła? Przecież sprostała, wszystkiemu. Skoro się nie czuła mogła go nie zaczynać, chyba że zapomniała kogo miała obok siebie - Nie, nie wiem Elizabeth co ty. Jednak chętnie się dowiem jeśli zechcesz mi powiedzieć. - nauczył się już wyłapywać szczegółowe brzmienia tonu głosu wampirzycy i dlatego zostawił jej wolną rękę, albo powie albo nie, znając życie i tak się kiedyś dowie. Jaka paranoja! Co z tego że była wyższa? Taka mu się podobała. A z tą przeciętnością przesadziła okropnie. Miał powiedzieć, że owszem szukał modelek z pierwszych stron gazet, ale kurczę nie wychodziło, więc przestał? Poczułaby się lepiej gdyby stwierdził że oto trafiła mu się taka która powinna oglądać się za przystojniejszymi i elokwentniejszymi od niego? Taka która nie pasuje do jego kawalerki, bo powinna bywać na salonach i apartamentach? Bo zasługuje sobie na coś więcej niż radiowy prezenter? Miał ją tak dowartościować? Dla Roy'a Elizabeth nie była przeciętna. Gdyby taka była nie polazłby na podest i nie starał się dążyć do tego by z nim była. Nie szukałby jej po Kantishnie. Powiedział że innym brakowało tego co Lizzy miała. Podawał przykłady z przeszłości, a nie z teraźniejszości - Właśnie, dokładnie o to mi chodziło moja droga. Idiotyzm. Jednak nie każdy patrzy na to tak jak my. Bo niektórzy sądzą że lepiej, skoro ani jednemu, ani drugiemu nie wychodzi, być ze sobą choćby z litości. Lily jest zadeklarowaną singielką. - wytłumaczył z uśmiechem - I przy tym żarliwą feministką co stwarza nie raz bardzo niebezpieczne sytuacje dla tych którzy jeszcze o tym nie wiedzą. Kiedy ma zły dzień jest w stanie zrównać z ziemią za to że przytrzymało jej się drzwi. To chyba jakiś skrajny odłam... - nie do końca rozumiał postawę koleżanki, ale przyzwyczaił się już i nie dziwił tak bardzo - Dla mnie dobrze, bo to niezdrowe przymuszać się do tego czego się nie chce. Problemem była reakcja zainteresowanych. - powiedział uznając że wygadał już Elizabeth wystarczająco dużo jak na jeden raz. Roy roześmiał się krótko i pokręcił głową - To nie była łapanka. - nigdy nie usiłował znaleźć na siłę. Niebieskie oczy z uwagą przyjrzały się twarzy Lizzy a ich właściciel zapytał - Okej? W porządku. - przyznał z uznaniem wiedząc że wszystko, a bynajmniej prawie wszystko Elizabeth odpowiada. I jak mu niby miały tych cierpień oszczędzić? Bo tu Roy czegoś chyba nie załapał we właściwym momencie. Obrobieniem czterech liter? O takich sposobach to jeszcze nie słyszał - Nie okręcaj kota ogonem. - zastrzegł - Ty już dobrze wiesz co. Takie wykręcanie się możesz zostawić pierwszoklasistkom. - jednak musiał stwierdzić że jego uczennica przykłada się do zajęć wystarczająco, odebrała mu tym samym możliwość dalszych pouczeń - Rozumiem... - zaczął odrywając się na ust wampirzycy na moment - Że przechodzimy do bardziej... Zaawansowanych ćwiczeń? Bo rozgrzewkę zaliczę ci na... - zmarszczył czoło jakby zastanawiał się nad tym - Najwyższą ocenę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:48, 07 Gru 2010    Temat postu:

No to dobrze. Skoro nie chodziło mu o tak dosłowne bycie obok, to okej. Niech mu będzie. W drugą stronę było podobnie. Elizabeth też by chciała, aby jej narzeczony wiedział, iż zawsze, jeśli będzie jej potrzebował, to będzie w zasięgu przysłowiowej ręki. - Oj, to na pewno. - przytaknęła - Jeśli podejmuję rozmowę, to liczę na dialog a nie monolog. - pokiwała aprobująco głową rozumiejąc o co mu chodzi.

Owszem, nie raz jej mówił, by aż do tak dalekich wniosków nie dochodziła w swoich rozmyślaniach i dywagacjach. Jednak to było silniejsze od niej i Lizzy jakoś tak samoistnie to wszystko wychodziło. Nawet jak tego za bardzo sama nie chciała. - Roy, bo wiesz... Ja się staram, abym nie była taka... No wiesz. - pewnie nie wiedział. A ona nie miała pojęcia jak mu powiedzieć co miała na myśli. - Bo chciałabym być... lepsza dla Ciebie. I... Chociaż trochę pasować do tych Twoich wyobrażeń. - odrzekła mając nadzieję, że już pojmie co miała ona na myśli.

Wampirzyca była, jaka była. I Roy pokochał ją chyba właśnie taką a nie starającą się sprostać jego idealnym wyobrażeniom. Powinna się więc przestać aż tak przejmować. - Ale jak można się zmuszać do uczucia? - nie wiedziała jak, bo ona by nie była w stanie - No i związek na przymus też nie jest fajny. Już chyba wolałabym zostać starą panną jeśli bym miała jako alternatywę mieć tylko i wyłącznie związek 'na zapchaj dziurę'. - odrzekła zgadzając się z jego zdaniem.

Wysłuchała słów o Lilly. No cóż, skoro taki jej świadomy był wybór. Może właśnie uciekała przed takim związkiem na przymus. Było by to wtedy zrozumiałe czemu jest taką wojującą feministką i stroni od wszystkiego, co się wiąże ze związkiem z mężczyzną.

Jak mu miały oszczędzić cierpień? No, gdyby zainwestował uczucie w Elizabeth a ta go nie chciała, mógłby się sparzyć. Kobiety ubezpieczały się na zapas, tak na wszelki wypadek. I próbowały przetestować Lizzy czy się nie urwie po tym jak ją wzięły w krzyżowy ogień pytań i anegdotek o jej wybranku. - ale jakie okręcanie kota ogonem? - nie wiedziała. Przecież była jak anioł i niczego nie przekręcała w drugą stronę. - Na najwyższą ocenę? Mrau. - rzuciła z błyskiem w oczach wychylając się ponownie zgłodniałymi ustami w stronę jego warg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:18, 07 Gru 2010    Temat postu:

- Dokładnie. - przyznał gorliwie. Dlatego mówił o wyciąganiu zeznań, bo rozmowa która się nie kleiła z tym mu się kojarzyła. Z natury gadatliwy Roy, nie potrafiłby stać tak sobie obok kogoś i milczeć. A żeby nie wygłaszać monologów byłby zmuszony pociągać za język kogoś innego. Mówił i będzie powtarzał aż do znudzenia. Swoją drogą to miała wyobraźnię, naprawdę - Chociaż trochę? - powtórzył po Lizzy i zajęczał przeciągle - Nie... - uśmiechnął się szeroko do Elizabeth - Ty już mi bardzo do moich wyobrażeń pasujesz. I jesteś właśnie taka jaka chciałbym byś była. - oświadczył wampirzycy. I akurat to że była od niego ciut wyższa schodziło na bardzo daleki, zapomniany plan - I nie gryź się z tym, bo to naprawdę... Bezsensu. - stwierdził i cmoknął narzeczoną w usta by choć trochę się uśmiechnęła a nie wyglądała na taką która teraz absolutnie nie wie co ze sobą począć. Zaskakujące że dochodziła do trafnych wniosków, a odrzucała je albo nie przyjmowała ich do wiadomości. Była jaka była i taka mu się podobała, prawda. I lepiej niech to zapamięta - Nie wiem jak. - odparł bawiąc się kosmykami włosów wampirzycy - Nigdy nikogo nie przymuszałem. Ani tym bardziej nie zmuszałem siebie. Tak, też bym tak zrobił. Gdybym miał siedzieć z kimś kogo nawet nie wiem za co lubię to byłaby kara. Tym bardziej jeśli jeszcze miałbym spędzić z nią resztę życia... - jak było z Lily nikt nie wiedział. Zwykle wszystkie zamiary dowiedzenia się dlaczego postrzega siebie tak a nie inaczej paliły na panewce bo kobieta robiła się wtedy strasznie opryskliwa. I lepiej było jej zejść z oczu. I tak nie rozumiał nadmiernej troski Susan i Lily. Zwyczajnie wtykały nosy nie tam gdzie trzeba. Jak anioł? Dobre sobie. Roy nie miał pojęcia kto tak Lizzy naściemniał z tym aniołowaniem. Ten błysk w oczach skreślał ją z listy anielic i spychał znów gdzieś na listę zaufanych diablic z piekła rodem. Roy'a już niżej zepchnąć się nie dało, więc oboje spędzili całkiem miłą noc zajęci sobą i otuleni aromatem kokosowego mleczka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:54, 07 Gru 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się do chłopaka słysząc potwierdzenie, że mu odpowiadała taka, jaką była. Było to pocieszające po tych wszystkich powątpiewających myślach, które przetoczyły się po jej głowie gdy parę chwil wcześniej mówił o tym jaka kobieta najbardziej by mu pasowała do wizerunku idealnej partnerki. Skoro było jej blisko do tych wyobrażeń... - To dobrze. - powiedziała z uśmiechem - Cieszę się, na prawdę. - dodała jeszcze.

Nie gryzła się. A przynajmniej starała się nie gryźć. W końcu Roy był z nią, nie unikał jej i nawet się jej oświadczył a to znaczyło bardzo wiele. nie zrobiłby tego przecież zapewne, gdyby coś mu w wampirzycy nie odpowiadało. - I bardzo dobrze, ze tak nie robiłeś. - pokiwała z aprobatą głową. Nikt do niczego nie powinien się zmuszać. Przecież zostanie samemu nie było końcem świata. I wcale na nic nie rzutowało. Wciąż można było być szczęśliwym.

Jego zapewnienie, że jakby nie chciał, to nie pakowałby się w związek na całe życie podbudowało wampirzycę już całkowicie. Uśmiechnęła się do Roya tym razem bardzo szeroko, z pełną, niewymuszoną radością i oddała mu pocałunek w podziękowaniu. - Tym bardziej się cieszę. - zapewniła mając na myśli fakt, iż skoro narzeczony zdecydował się na pierwszy krok do małżeństwa z nią, to na prawdę byli na dobrej drodze.

Ach. Ten aromat kokosowego mleczka był bardzo, ale to bardzo miłym akcentem dla tej nocy. Tylko, że ciężko było o świcie rozchylić powieki i zorientować się co do tego, co wokół nich się działo. Zwłaszcza, że poranek rozpoczynał ich ostatni dzień na tej wyspie. A w południe trzeba się było zbierać. Stanowczo zbyt prędko ten ich urlop się kończył. I nierealność tak brutalnie była zabierana powrotem do rzeczywistości. - Dzień dobry kochanie. - powiedziała z uśmiechem Lizzy kiedy leżeli na spokojnie w miękkiej pościeli, wtuleni w siebie wpatrując się przez okno sypialni wychodzące na lagunę i przepiękny wschód słońca na horyzoncie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:35, 07 Gru 2010    Temat postu:

Sukces. O wiele ładniej wyglądała kiedy się uśmiechała i kiedy z jej czoła zmykały małe zmarszczki, które wskazywały na jakieś zmartwienie. Nie było jej blisko, trafiała w samą dziesiątkę - I tak ma być. Ciesz się, bo nie masz się czym martwić. - nie, na pewno nie wiązałby się z nią gdyby nie chciał. Jakiś ukrytych, złych zamiarów przecież też nie miał. Jasne, był na tyle rozsądny by nie pakować się w jakieś dziwaczne układy, tym bardziej z litości. Byli lepiej niż na dobrej drodze, w końcu trafili na coś czego inni szukają o wiele, wiele dłużej i gdyby nie głupia zapalniczka oraz kilka kropel krwi wszystko mogło wyglądać diametralnie inaczej. Świt nie powinien nadchodzić. Przynosił ze sobą rwetes ptaków i słońce. A teraz Roy nie za bardzo pragnął ani tego ani tego - Czołem złotko. - mruknął tuż przy uchu wampirzycy obserwując znad jej ramienia słońce każące się budzić wszystkiemu co tylko żywe - Hm... Nasze linie turystyczne są zmuszone z przykrością poinformować że tak oto nastaje ostatni dzień państwa urlopu. Jednocześnie żywimy nadzieję że spędzili go państwo w dobrych nastrojach i w bagażach przywiozą do domu same wspaniałe wspomnienia, które rozgrzeją serca w zimowe wieczory. - opis urlopu a'la Roy chyba niewiele odbiegał od rzeczywistych wydarzeń dziejących się na trzech wysepkach przez okres dwóch tygodni - Nie chce mi się wstawać. - stwierdził cicho wtulając policzek w plecy Lizzy i obejmując ją w pasie - Obudź mnie jak będziemy w Seattle. - poprosił zamykając oczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:33, 09 Gru 2010    Temat postu:

Skoro w samą dziesiątkę trafiała, to jeszcze lepiej dla niej. Po słowach Roya co prawda miała by zapewne pewne zastrzeżenia, bo nie pasowała do końca w ramki przedstawionego przez niego ideału, ale skoro jego partnerka nie musiała nim być, to ją to cieszyło niezmiernie. Jeszcze raz się uśmiechnęła słysząc zapewnienie jej. - Skoro tak mówisz, to Ci wierzę. - odrzekła.

No, miała taką szczerą nadzieję, że ukrytych zamiarów nie miał. Ale skoro ich związek był całkiem z miłości i chęci bycia ze sobą a nie konieczności uratowania się od ostateczności, to dla niej jeszcze lepiej.

Wampirzyca nic nie miała w tej chwili do tego świtu. Nie mogła na niego narzekać. Przywitała poranek w ramionach Roya i to jej jak najbardziej odpowiadało przynosząc ze sobą miłe rozpoczęcie dnia. - Buuu... - zajęczała - Musi się ten urlop kończyć? - nie miała na koniec ochoty. Fajnie było tak sobie poleniuchować w spokoju i te dwa tygodnie minęły według niej zdecydowanie zbyt szybko. Chyba im ktoś gwizdnął kilka dni odpoczynku, bo dziewczyna nijak nie mogła sobie uświadomić tego kiedy tak prędko przeleciał jej czas. - W bardzo dobrych nastrojach. - potwierdziła narzeczonemu przeciągając się ostrożnie w jego objęciach.

- Aj, nic mi na wet nie mów. Mnie też się nie chce ruszać. - zgodziła się z nim wyjątkowo gorliwie niczym rozleniwiony kot nie mogąc się zwlec z wyrka. Zaczęła się przy tym zastanawiać jak by tu można było zrobić, by nie trzeba się było ruszać ale mimo to znaleźć się w domu. Nie dało by się. Ogromna szkoda. Prześlizgnęła się w jego ramionach, obracając się do chłopaka przodem i przekupstwem próbując jakoś go przekonać do podniesienia się z łóżka. Pochyliła się nad jego ustami, całując go delikatnie. - Rooooy... - zaczęła - Pooooodnieś się. - poprosiła - Bo jak Ty się nie podniesiesz, to i ja nie wstanę. - rzuciła trącając jego nos swoim nosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:12, 09 Gru 2010    Temat postu:

To nie było przedstawienie ideału. To był opis kobiet które zazwyczaj mu się podobały, nie powiedział że tak właśnie wyobrażone jest sedno kobiecości według Smith'a. Ideał leżał teraz obok niego i uświetnił dzień swoją osobą. Nie, Roy nie był aż tak dobrym aktorem by udawać miłosne zatracenie. To musiało być prawdą - Buuuu... - zawtórował wampirzycy, bo taki ponury pomruk był jak najbardziej na miejscu - Nie wiem. Jednak chyba takie prawa rządzą tym światem. Wszystko co fajne kiedyś się kończy. I choćbyśmy chcieli to tego nie zmienimy. Choć z drugiej strony, patrząc na to dość optymistycznie, można powiedzieć że kończy się jedno by zacząć drugie. Więc nie jest najgorzej. - dodał na końcu choć zabrzmiało to nie do końca szczęśliwie i jak na wampira miało wybitnie pesymistyczny wydźwięk. Roy zacznie szukać tego zuchwalca który tak bezczelnie podprowadził im ich prywatny czas - Nie chce ci się ruszać? - zapytał pilnując się by w jego głosie było słychać szczere zdumienie - To w dechę. Mam idealne, dla nas dwojga, plany. Nie ruszamy się aż nie zaczniemy być już spóźnieni. - źle z nim było. Kiedy Roy który zwykle się nie spóźniał, proponował tak drastyczne środki to na prawdę musiało mu się nie chcieć ruszyć z pościeli. Wampir zacisnął powieki mocniej czując jak Lizzy wierci się i przeczuwając że za moment poprosi go o coś co będzie sprzeczne z jego chęciami. Najpierw pomyślał że się przeliczył, bo pocałunek był na samiutkim końcu listy rzeczy które teraz były niezgodne z jego chęciami - Lizzzz... - zaczął otwierając jedno oko - Czy podniesienie powieki odpowiada spełnieniu twojej prośby? - zapytał naiwnie, bo wiedział ze nie o to jej chodziło - Wstaniemy za moment, podzielę się z tobą tylko pewną refleksją. - zapowiedział i przytulił się do Elizabeth odbierając jej możliwość samodzielnego powstania z łóżka - Nie pomyślałem że żyjąc jako wampir będę się jeszcze kiedykolwiek czuł tak rozleniwiony. Nie czujesz jako takiego fizycznego zmęczenia. Niby nie można spać, nie można się totalnie wyłączyć, ale... - Roy uśmiechnął się bezwiednie - Czuję się jak w sobotę rano, kiedy nie idę do pracy i nie muszę wstawać... Niesprawiedliwe jest tylko to że tak fantastyczne uczucie dopadło mnie w ostatni dzień urlopu. - westchnął i wypuścił Elizabeth ze swoich ramion siadając na łóżku i wyciągając je w górę by się przeciągnąć. Spojrzał na wampirzycę i zapytał - A po co właściwie musimy już wstać? - zerknął na zegarek i wywrócił oczami - O nie... - położył się ponownie obok Lizzy i wpatrzył się w oczy narzeczonej z poziomu poduszki - Ty wiesz że jest nieprzyzwoicie wczesna, poranna godzina kiedy to wszystkie grzeczne dzieci śpią? I mają najlepsze sny?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Czw 23:14, 09 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:11, 13 Gru 2010    Temat postu:

Przesadzał. Stanowczo przesadzał określając mianem ideału swoją narzeczoną. Elizabeth było bardzo daleko do jakichkolwiek ideałów, ale skoro taka właśnie odpowiadała Royowi, to pozostawało się tylko cieszyć. - Wielka szkoda. Ogromna. - mruknęła z niezadowoleniem przeklinając w duchu fakt, iż ktoś wymyślić musiał coś takiego jak koniec urlopu. Początek był fajny, ale końce w ogóle nie powinny się zdarzać, jeśli tego zainteresowani nie mieli na to ochoty. Zwłaszcza w takim przypadku jak ich.

- Nooo... - zaczęła z niezbyt wielkim przekonaniem. coś było w tym początku nowego. Po powrocie do Seattle czekać ich będzie nie małe zamieszanie związane z przeprowadzką. Wampirzyca cieszyła się na tą myśl a zarazem nieco martwiła. - Oczywiście, że nie chce mi się ruszać. - odrzekła - Komu by się chciało? Jest miło, przyjemnie i w ogóle fajnie. No i obok taki Ktoś... - zamruczała z rozleniwieniem - Chyba nie dziwne, że nie chce mi się wstawać... - prawda? Nic nadzwyczajnego. Za dobrze było jej w chłopaka ramionach.

Jednak po chwili spojrzała się na narzeczonego pełnym krytycyzmu wzrokiem. - Aż nie będziemy spóźnieni? - czuł tą rozbawioną, niemą przyganę w jej spojrzeniu? - Ale żeś wymyślił... - zacmokała. Jej pocałunek był przekupstwem. Nie dziwne chyba, że to robiła, skoro jej samej się nie chciało ruszać i za wszelką cenę szukała po najmniejszej linii oporu czegoś, co sprawiłoby aby się podniosła z materaca. Roześmiała się cicho słysząc tekst o unoszeniu powieki. - Nie bardzo. - pokręciła przecząco główką, roztrzepując na boki swoje loki.

No to wstali. Kiedy Roy ją tak do siebie przytulił, Lizzy już nie za bardzo miała ochotę się podnosić. - Czyli urlop udany? - zapytała unosząc kąciki ust w górę i spoglądając na chłopaka z błyskiem w oczach. - Wcale nie jest tak wcześnie. - odrzekła. Świt już dawno nastał. Jednak przy takim zbieraniu się, to wcale nie dziwne, że pół dnia minęło im jak z bicza trzasnął, przyglądając się przesuwającemu się na horyzoncie słońcu nieuchronnie odliczającego chwile do końca wypoczynku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:40, 13 Gru 2010    Temat postu:

Niech nie obraża jego gustu, wampir uprzejmie prosi - Yhm... Powiedziałbym nawet że większa niż Kilimandżaro. - mruknął cicho marszcząc lekko brew i zastanawiając się czy ponad pięć tysięcy metrów dobrze obrazuje jego żal z powodu końca tego co dobre. Roy aktualnie nie myślał wcale o przeprowadzce. Jakoś im bliżej do tego tym mniej o tym myślał. Tym 'dobrym' o którym wspomniał był kolejny urlop, najwyraźniej takie dwutygodniowe wolne z Lizzy u boku przypadło mu do gustu - Mi na pewno nie. Oj nie przesadzaj... - jęknął Roy kiedy wspomniała obok kogo przyszło jej się wylegiwać - Nie ma tutaj nikogo ciekawego. - zaprzeczył uczynnie przyjmując postawę bardzo skromnego i nie wywyższającego się wampira - Nie. Nie ma w tym nic dziwnego. To bardzo naturalna postawa. - przytaknął skwapliwie uśmiechając się do Lizzy ze zrozumieniem i poparciem dla takiej postawy. Oboje reprezentowali podobną. Czuł, aż za dobrze, bo zachichotał cicho - A źle wymyśliłem? - zapytał jak dziecko nie widząc nic złego w swym pomyśle. Kiedy Elizabeth przyznała że nie o taki sposób wstawania jej chodziło jej partner wyszczerzył się z zadowoleniem - To leżymy. Bo na więcej mnie nie stać. - powiedział brzmiąc na przekonująco zmęczonego i zaspanego - Bardzo udany. Nie miałem takiego urlopu odkąd się zatrudniłem... Można powiedzieć że jestem wypoczęty i pełen energii do dalszej pracy i życia i w ogóle... - urwał by nie wymyślać długiej listy tego na co mogły wpłynąć ich wakacje. I narzeczoną też miał. Same plusy. Pół dnia? Roy zaburczał niezadowolony - Zegarek ci się spieszy moja droga. - kiedyś, w innym życiu, to on czasem jeszcze spał - Znasz szóste przykazanie Leniwizmu? Mówi ono... - zaczął dobrze naśladując swego ojca - 'Dużo wypoczywaj.' Nie grzesz Lizzy, nie grzesz... - bo znów ją przyjdzie nawracać na właściwe tory pieszczotą. W zasadzie nic mu nie zabraniało przeciwdziałać, to też sięgnął do ust wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:28, 14 Gru 2010    Temat postu:

Wcale nie obrażała jego gustu. - Niż Mleczna Droga. - dodała od siebie jeszcze większą odległość którą chciałaby mieć do końca tego ich urlopu. Co do przeprowadzki, to Lizzy miała całkowicie na odwrót. Im bliżej było do tak zwanego terminu 'zero', to tym bardziej jej myśli zajmowały kwestie związane z przenoszeniem się ponownie do Seattle. I łapały ją coraz częściej sentymenty związane z kątami, do których zdążyła się już przyzwyczaić.

Nowy urlop, który mógł ich czekać w perspektywie kolejnego roku wampirzycy także przypadł do gustu. Wybitnie. Elizabeth z ogromną chęcią już by się na niego udała, ale jak to mawiają co za dużo, to nie zdrowo. - Jak to nie ma nikogo ciekawego!?! - oburzyła się, chociaż na jej ustach wciąż pozostawał uśmiech. - Ty jesteś. - postukała jednym palcem jego klatkę piersiową wskazując o kogo bezsprzecznie jej chodziło.

- Aaaaale leń nas złapał. - zajęczała cicho wtulając się na moment ustami w jego ramiona, których objęcia otulały ją wokół. - Spieszy się?! A to łachudra! - roześmiała się słysząc wypominanie, że za szybko próbuje wstawać z łóżka, skoro jeszcze wcale nie czas na to, by się zbierali. Niby mogli przecież poświęcić jeszcze parę godzin na wylegiwaniu się. - Przykazanie?? - ależ Roy wymyślał. Dziewczyna zachichotała w jego objęciach wysłuchując takich niedorzeczności, które ku jej uciesze potrafił wymyślać na poczekaniu. A jeszcze przekupstwo... - Mrauu... - zamruczała dosięgając jego ust z przyjemnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:52, 14 Gru 2010    Temat postu:

Skoro nie obrażała, to nie wierzyła w siebie tak samo jak on. Jednak jeśli tak dobitnie trąciła go w klatkę by pokazać że jest kimś, to Roy mógł uznać że Elizabeth jest ideałem, co też zrobił - Yhm. Mleczna Droga to bardzo dobry przykład tego jak nam szkoda, zdecydowanie. - przyznał zgadzając się z wampirzycą. Chyba właśnie te przenosiny z jednego miejsca na drugie kazały blondynowi o tym nie myśleć, bo kiedy uzmysłowił sobie że będą musieli przekopać się przez cały jego pchli targ to zechciał przenieść swoją kawalerkę do Seattle bezproblemowo, na przykład za jednym dotknięciem czarodziejskiej różdżki - Oj tam... Cicho bądź i kontempluj ze mną ostatnie chwile leżenia a nie... Mi tutaj teraz głowę moją niepowtarzalnością zawracasz. Daruj Lizzy. Później mi powzdychasz o tym jaki jestem fajny... - dodał zamykając ponownie oczy, by móc kontemplować zapach i bliskość wampirzycy a nie ich otocznie - Monstrualny. Chyba na dobre zaraziłaś się tą straszną chorobą. Okropna łachudra, gorsza odemnie, serio. Nie wiem skąd go wzięłaś, wyrzuciłbym go najszybciej jak tylko się da. - powiedział z przyganą w głosie wieszając psy na biednym zegarku. Na wampira liczyć mogła, bo wszędzie zdążał i był zawsze o czasie, a dla pewności czasem i kilka minut wcześniej - Przykazanie. Co, nie słyszałaś? - zapytał z niedowierzaniem wymyślając sobie dalej swoje bajki - Leniwizm, znany już przecież od wieków, jest nowo usankcjonowaną religią. Wiadomo na czym się opiera. Ma bardzo solidne podwaliny i prosty program, przez co szeregi wyznawców ciągle rosną. To jasne tym bardziej, kiedy... - pocałował Lizzy tak leniwie jak przykazywała nowa religia - To jest jedna z dróg przez które można zostać odkupionym, to dlaczego nie, prawda?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Śro 10:04, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:33, 15 Gru 2010    Temat postu:

Przewalanie wszystkich rzeczy w jego mieszkaniu i przebierka tych, które ze sobą zabiorą wcale nie było takie złe. Po prostu, tak zwyczajnie, trzy czwarte z tych jego chomikowanych rzeczy poleci bez sentymentów do kosza a te, które zostaną, zabiorą ze sobą do nowego mieszkania. Ot, proste, łatwe i skuteczne rozwiązanie na pozbycie się niepotrzebnych szpargałów, ciułanych od nie wiedzieć jak dawna.

- Oooo! - roześmiała się słysząc od chłopaka takie upomnienie. - A jak nie będę cicho? - zapytała zaczepnie - To co mi zrobisz? - mogła o nim opowiadać godzinami i wychwalać wszystkie te malutkie i drobne rzeczy, za które go tak bardzo pokochała. Jednak leżenie w objęciach chłopaka, musiała przyznać, było niczego sobie. Było jej dobrze, bardzo dobrze i z tego powodu była ukontentowana nie chcąc się już z tego materaca ruszać nawet na krok, skoro wciąż jeszcze nie musieli wstawać.

- Mmmm... - zamruczała po chwili, gdy ją pocałował - Skoro takie są dogmaty wiary i tak się je wyznaje, to chyba stanę się gorliwą wyznawczynią... - stwierdziła przechylając głowę na jego ramię, by się jeszcze bardziej w niego wtulić. - Ale wiesz co? - rzuciła unosząc nagle brwi i zastanawiając się nad jedną kwestią. - Czy każdy wyznawca z każdym tak musi? - zapytała - Bo ja tak, to nie chcę. Wolę mieć jednego partnera do... modlenia się całymi godzinami. - zachichotała w jego bark delikatnie przygryzając przy tym skórę jego szyi podczas śmiechu, jakby miała zdusić jej głos wydobywający się z krtani dziewczyny. Zrobiła to jednak z wyczuciem, całując po chwili ugryzione miejsce, na którym nawet ślad nie został.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:20, 15 Gru 2010    Temat postu:

Oto co powiedziała dumna właścicielka jednej, skromnej walizki i przepastnej torby. Ta dla której przeprowadzka wiązała się ze spakowaniem manatków i zapięciem zamka. Trzy czwarte? Jak to trzy czwarte?! Roy może nigdy nie był dobry z matmy, ale trzy części z czterech potrafił sobie wyobrazić. Zanosiło się na bardzo długie przekonywanie i przedstawianie argumentów będących za tym by jednak większą część tego co gromadził zostawić. Przecież wszystko było potrzebne! - Zastanowię się. - odpowiedział enigmatycznie - Zawsze mógłbym ci pokazać jak to jest, milczeć i podziwiać w niemym zachwycie, choć nie wiem czy z tobą cokolwiek by to dało. - dziwnie to zabrzmiało z ust tego który zazwyczaj burzył ciszę i nie dawał jej zbyt długo panować. Nie, tylko nie wychwalanie Roy'a. Wampir nie za bardzo lubił kiedy mówiło się o nim, a tym bardziej kiedy już miało się go wychwalać za cokolwiek. No właśnie, lepiej sobie leżeć i wiedzieć że nie trzeba nigdzie wstać, przynajmniej do pewnego czasu - Hm? - nie był aż tak rozrzutny by wypowiedzieć pełne pytanie - Ale jak? Aha... Nie. To jest tak jak w chrześcijaństwie. - powiedział mając nadzieję uspokoić tym Elizabeth i rozwiać wszystkie jej wątpliwości - Pełnię wiary zdobywa się tylko z najważniejszą dla ciebie osobą. Ogólnie rzecz biorąc czas wolny można poświęcić na wypoczynek z innymi, bo więzy rodzinne są bardzo ważne. Należy je podtrzymywać, ale wypada mieć kogoś z kim można osiągnąć pełnię lenistwa. - kiedy Roy poczuł ugryzienie zmarszczył czoło zastanawiając się czy jego narzeczona nie grzeszy zbytnią energią. Nie miał jednak zamiaru roztrząsać tego dłużej niż przez sekundę, a po tej sekundzie przypuścił frontalny atak polegający na łaskotaniu dziewczyny z dziecięcą zawziętością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:28, 21 Gru 2010    Temat postu:

No, ilość manatków Elizabeth przez ostatnie miesiące się w zatrważającym tempie rozrosła. Teraz to już nie byłaby tylko jedna torba i damska, przepastna torebka. Teraz już te rzeczy zajmowałyby więcej walizek. Co najmniej ze dwie. Ciekawe kiedy to wszystko jej tak przybyło? Nie miała zielonego pojęcia. Jednak jak sądziła, sama będzie musiała zrobić przebierkę swoich szpargałów. Roy nie musiał się czuć w tej materii osamotniony. Zwłaszcza kobiecie zawsze ciężko przychodziło zrezygnowanie z tych wszystkich ciuchów i ciuszków.

Lizzy miała nadzieję, że jej partner da się w końcu jakoś przekonać co do tego, by pozbyć się większości 'przydasiów'. Na prawdę nie były mu chyba potrzebne wszystkie. Zwłaszcza takie, które przez większość ostatniego czasu nie były przez niego używane. Dobrym kryterium w tej kwestii było by ustalenie bariery jednego roku. To, do czego by nie sięgnął przez ostatni rok mogło by wylądować w śmietniku. No, może poza na serio paroma drobnymi pamiątkami, które były by dla niego bardzo ważnymi. Zawsze mogła zastosować wszelkiego rodzaju prośby, groźby czy błagania. Wachlarz możliwości negocjacyjnych mógł być dla tych potrzeb dowolnie długi. A i wszelkie chwyty byłyby zapewne dozwolone.

- Milczał byś? - uniosła brwi zaciekawiona jego odpowiedzią. Była strasznie ciekawa jak by tego dokonał. Pewnie sam by się o wiele bardziej umęczył nad tym nic nie mówieniem niż ona. ona jakoś by to chyba zniosła, ale on? Oj, ciężka by to była próba. Po chwili kolejnych słów chłopaka pokiwała ze zrozumieniem głową, uśmiechając się przy tym wesoło. - Ach...! - sapnęła z rozbawieniem - A więc ta jedna osoba jest Ci potrzebna do pełni lenistwa? - upewniła się. - Do czegoś jeszcze? - dopytała się, bo jakoś rola rozleniwiacza do wampirzycy tak do końca jakoś nie pasowała. Chociaż... Gdyby na to spojrzeć z innej strony, to takie lenistwo jak teraz było całkiem przyjemne.

Łaskotki były czymś, czego dziewczyna się nie spodziewała. Pisnęła z taką werwą, że bębenki w uszach dostały swoją dawkę dźwięku. Elizabeth zaczęła się wić pod naporem palców swojego narzeczonego błagając o ułaskawienie. - Roy! Roy! - próbowała cokolwiek z siebie wydusić, ale śmiejąc się i czując kolejne fale łaskotek nie za bardzo była w stanie - Roy, stop! Proszę... - jej błagania przerywane były non stop parsknięciami śmiechu a dziewczyna kuliła się i zasłaniała na ile mogła. Jednak widać było, że jej towarzysz na dobre postanowił przypuścić na nią szturm. Starała się więc jakoś wymigać, ale niewiele to pomagało. - Bo oddam! - pogroziła znów zanosząc się śmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:29, 22 Gru 2010    Temat postu:

Ooo faktycznie. Tymi dwiema walizkami przelicytowała wampira na amen. Totalnie. W końcu miała miejsce w szafie, która od dłuższego czasu należała też i do niej, więc jak dla Roy'a to mogła mieć nawet i cztery walizki swoich szmatek i na pewno nie kazałaby Elizabeth rozdrabniać ich na takie godne zabrania w nowe miejsce i te mniej godne. Nie będzie musiała z niczego rezygnować, w końcu w No Name czekała na nią całkiem fajna, odrestaurowana szafa, która pomieści jeszcze więcej niż ta którą podzielała z Roy'em. Zapewne blondyn przekona się do argumentów narzeczonej. Podświadomie dobrze wiedział że połowa z jego rupieci nie jest mu potrzebna i można rzec że od stuleci planował się z tym rozstać, ale jakoś nigdy nie starczyło mu motywacji. Postawiony przed faktem prawie że dokonanym będzie musiał w końcu wziąć się w garść i zrobić ze swoimi szwargołami stosowny porządek. A nic tak nie motywuje jak kobieta, prawda znana od wieków. Ale płyty i książki, na które można było się natknąć w różnych punktach kawalerki pozwoli mu zabrać ze sobą, prawda? Bez nich Roy się nie wyprowadza, a niektóre znacznie przekraczały granicę jednego roku o jakiej wampirzyca wspomniała. Oj negocjacje też wchodziły w grę. Można było na nich tyle skorzystać, grzech nie spróbować - Tak. - przyznał - Milczałbym. Wiem. Wiem, że to takie... Delikatnie mówiąc 'inne'. Jednak dla ciebie, postarałbym się wybitnie i pokazał że ja też tak mogę. - z resztą miała mały pokaz wczoraj. Mogła mu wierzyć na słowo. Tylko czy podziwianie w niemym zachwycie byłoby tak wciągające jak najnowsze wiadomości? Na pewno Roy znalazłby jakiś kompromis - Oczywiście, że ta jedna. A ty myślałaś że ile? - zapytał zaskoczony jej zdziwieniem - Elizabeth... - zamruczał pełnym zgorszenia tonem patrząc na wampirzycę kątem oka i cmokając przy tym z niezadowoleniem - Do czego jeszcze? Nie mam pojęcia. Musiałbym się zastanowić. Do wielu rzeczy raczej. Ogólnie potrzebna mi jest do życia. - stwierdził uśmiechając się przy tym lekko, głównie z powodu tego małego komplementu. Chyba gdyby mu przyszło wrócić do życia, które wiódł bez Lizzy miałby ogromne problemy z tym by się odnaleźć. To dobrze, że się tych łaskotek nie spodziewała. O to głównie w nich chodziło. Roy szczerząc się od ucha do ucha i nie zważając na piski jak i prośby Elizabeth łaskotał ją dalej, aż z ust wampirzycy nie padła groźba. Zatrzymał dłonie i zapytał wspierając je na swoich biodrach. Siedział teraz obok niej, bo z takiej pozycji łatwiej było się bronić jak i atakować - Czy ty wiesz, że groźby są karalne? Na to są jakieś szumne paragrafy, na których znają się panowie w garniturach i panie w żakietach. Ładnie to mi tak grozić? - zapytał patrząc na Lizzy z góry i przykładając prawą dłoń do klatki piersiowej - Mi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:39, 22 Gru 2010    Temat postu:

A właśnie, że Elizabeth uważała, iż jak najbardziej powinna zrobić przebierkę swoich rzeczy. Przez tyle lat podróżowania z miejsca na miejsce przyzwyczaiła się już do ograniczania ilości swoich 'przydasi' i teraz czuła, iż przyrost jej rzeczy należy z ostracyzmem uciąć.

Argumenty jak argumenty. Chociaż zapewne niektóre obojgu podpasują. Pewnie też będzie i tak, że i Roy przekona Lizzy do tego, by dała mu zabrać ze sobą jakieś wielce jemu potrzebne pierdołki. Oczywiście w normalnym życiu kompletnie nieprzydatne, ale dla wampira niemożliwe do rozstania się z nimi. I to chyba jasne, że książki czy płyty będzie mógł zabrać do ich nowego domu bez żadnego problemu.

- Nooo... To bardzo 'inne'. - przytaknęła chłopakowi ze szczerą aprobatą. Milczenie w jego wykonaniu było by czymś niezwykłym. I to milczenie od tak, bo się zaparł a nie dlatego, że musiałby było by nie do pomyślenia. - A bo ja wiem ile? - rzuciła w odpowiedzi wzruszając ramionami w zastanowieniu. - Sądziłam, że jedna wystarczy, ale może więcej Ci byłoby do szczęścia potrzebnych... - mruknęła wyraźnie drażniąc się z nim swoimi słowami.

- Są karalne? - udała niewiniątko. Trzepocząc rzęsami wpatrywała się w swojego narzeczonego z na prawdę kompletnie jakby nieświadomą miną. - Na prawdę groźby są karalne? Kto by pomyślał... - zamruczała przesuwając się dłońmi po pościeli bliżej niego, by powolutku zmniejszyć dystans do tego jak go chwyci i w ramach rewanżu zacznie teraz jego łaskotać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:01, 22 Gru 2010    Temat postu:

A teraz przyjdzie jej się osiedlić na trochę w jednym. I wcale nie musiała przetrzebiać swojej garderoby z powodu przeprowadzki. Roy bynajmniej by tego nie zrobił gdyby nie poczuł odpowiedniej motywacji. Co to znaczy w normalnym życiu? Jakieś nienormalne do tej pory prowadzili? Raczej nie. Wszystko było potrzebne raz na jakiś czas, absolutnie wszystko i w najbardziej zaskakujących momentach okazywało się to prawdą. Taka była opinia tego wyrośniętego chomika o blond futrze, czy piaskowym jak kiedyś debatowali. Jak ma przyzwolenie na książki i płyty to może się pakować choćby dziś. Podstawy szczęścia zabiera ze sobą - Bardzo. - przytaknął i rozmarzył się - Symonia Milczenia Roy'a Smitha. - powiedział kiwając w zamyśleniu głową - Jak wyrachowanie milczeć przez minut dwadzieścia i pokazać tym samym całe piękno świata, który nas otacza. - tak, on już to widział tymi zamglonymi niebieskimi oczkami. Pełna sala, choćby i ta w której przedstawienia dawała grupa Lizzy, cisza i on na scenie. Milczący przez dwadzieścia minut. Nieme oklaski. Niech zejdzie z obłoków bo chyba teraz za wysoko go poniosło. Roy westchnął i popatrzył na Elizabeth łapiąc kontakt z rzeczywistością - Nie. - odpowiedział pewnie - Nie jestem aż tak wymagający moja droga. Jestem skromny. Jedna w zupełności wystarczy. - zapewnił narzeczoną gorliwie. Nie pasował raczej na takiego który uganiał się za spódniczkami - W końcu co za dużo to nie zdrowo, prawda? - zapytał wybraniając się w ten dziwaczny sposób przed pytaniami wampirzycy. Przybrał poważny wyraz twarzy, który nie pasował za nic do cwanego uśmieszku, bo ten nie dał się ukryć. Nie powinna tak trzepotać rzęsami. To rozpraszało wszelkie wnioski, teraz z trudem formułowane - Niestety tak. Znam adres jednej kancelarii w Seattle, tam pracuje taka miła pani i na pewno dokładnie ci wyłoży... Choć nie. Ta wasza 'kobieca solidarność'. - chyba tamta uznałaby prędzej rację Elizabeth niż jej partnera - Trzeba by było mężczyzny. - Roy wsparł dłonie na materacu i przesunął się trochę w tył, tak by Lizzy nie miała za łatwo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:16, 22 Gru 2010    Temat postu:

No, z tą ich normalnością dotychczasowego życia, to była kwestia mocno podejrzana. Bo przecież żyli jak w jakiejś nierealnej, nierzeczywistej nieco bajce zafascynowani sobą nawzajem i tym, jakie możliwości dawało im wampirze życie. Tak więc z tym iż nienormalnym życiem coś było w rzeczywistości. Ale jednak nie o to tak na prawdę chodziło. Bardziej o to, że na co dzień Roy nie korzystał z wielu rzeczy i zachowywanie takich drobiazgów tylko na konto tego, że może jeszcze kiedyś mu się przydadzą, było jednak mimo wszystko trochę mało logicznym. Bo zawsze można było kupić coś potrzebnego, jeśli już taka konieczność zaszła.

Do tej pory Lizzy myślała, że to ona była podstawą jego szczęścia a nie książki i płyty. No, ale... Skoro tak, to chyba jakoś powinna znieść myśl o dzieleniu tego najważniejszego miejsca wraz ze srebrnymi krążkami i stosami makulatury w twardych, ciężkich okładkach. Przynajmniej jej skóra była milsza w dotyku niż takie oziębłe i bezosobowe tomiszcza. I bardziej miękka niż płaska, lśniąca powierzchnia nagrań muzycznych. Miała więc zatem swoje atuty, które stawiały ją minimalnie wyżej nad pozostałymi dwiema pozycjami.

Roześmiała się słysząc słowa chłopaka o tej symfonii. - Ale masz wyobraźnię! - parsknęła zanosząc się ze śmiechu. - Aaaach! - tutaj go złapała z rozkoszą dalej drocząc się ze swoim lubym. - A więc jakbyś popuścił swoje ego i był bardziej wymagający, to byś potrzebował do szczęścia kogoś jeszcze więcej? - puściła do niego oczko znów o kilka centymetrów przemierzając dłonią po materacu w stronę wampira. - To się wreszcie zdecyduj. Czy miła Pani, czy też jakiś przystojny, czarujący i urzekający Pan, który by mi cokolwiek zaczął tłumaczyć. - znów wyszczerzyła się w uśmiechu udając niewinnie oskarżaną za cokolwiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:28, 23 Gru 2010    Temat postu:

Nie, to nie było nic podejrzanego. Roy nigdy się w to za nadto nie wczytywał, ale ponoć jakieś mądre persony napisały coś o okresie pierwszego zauroczenia. I to chyba było to. Fascynacja drugą osobą, chęć przebywania przy niej dwadzieścia pięć godzin na dobę i tak dalej. A wampiryzm to wszystko ułatwiał. Nie marnotrawili czasu na jakieś prowizoryczne czynności znane aż do bólu zwykłemu człowiekowi. Mieli świat u stóp, a to nic złego jeśli oboje wiedzieli czego chcieli. Nic podejrzanego. Ale po co wyrzucać coś i później to kupować? Czy to nie było bardziej nielogiczne? Ależ oczywiście że Lizzy była podstawą jego szczęścia. Jak mogła wątpić? Zabierał i Elizabeth, i książki, i płyty. Święta Trójca niosąca zadowolenie. Szczęśliwy Roy. Proste. Oj miała te atuty, miała. W nadmiarze. W końcu nie tulił się do zadrukowanych kartek papieru - Wiem, że mam. - powiedział pewnie szczerząc zęby - Ale chyba kiedyś ktoś zrobił coś takiego. - przypomniał sobie nagle marszcząc czoło, bo nie do końca był pewien - Nagrał ciszę. I to było chyba nagranie charytatywne. Postali przez piętnaście minut w studiu, milcząc i później to sprzedali. Kurczę nie pamiętam tylko kto był. - stwierdził z wyrzutem skierowanym w swoją stronę przesuwając dłonią po czole jakby chciał te zmarszczki wyprasować. Lizzy jednak zajęła go czymś innym więc przestał się zamartwiać dziurami w pamięci - Nie. Nie pozwoliłbym mojemu ego za bardzo rosnąć, to szkodliwe. Czy ty przepraszam, aby za dużo nie insynuujesz moja miła? Mam zacząć się doszukiwać jakieś ukrytej prośby? - zapytał idąc w całkiem inną, absurdalną stronę ich dyskusji. Roy pochylił się lekko i zapytał z niedowierzaniem przedrzeźniając Lizzy - Trójkąta ci się zachciewa? Czyżbyś była aż tak rozmodlona? - wymyślił pytania rodem z kosmosu, ale to było całkiem prawdopodobne w jego wykonaniu. Uniósł lekko brew w górę oczekując odpowiedzi. Sięgnął w bok przygarniając dla siebie zapobiegawczo jedną z poduszek, bo błysk w zielonych tęczówkach wampirzycy nie zwiastował niczego uczciwego. Roy zastanowił się tak jak mu kazała i oznajmił - Ani to, ani to. Ja pójdę na studia prawnicze. - brzmiało to tak stanowczo że aż nieprawdopodobnie - I będę miał wszystkie paragrafy tu. - uniósł w górę prawą dłoń pokazując Elizabeth najmniejszy palec - I bardzo dokładnie wytłumaczę ci dlaczego nie można komuś grozić. - tym 'przystojnym, czarującym i urzekającym' panem prawnikiem zadała cios poniżej pasa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:17, 28 Gru 2010    Temat postu:

Wciąż byli w stanie pierwszego zauroczenia? Oj chyba już nie. Chyba już im ten stan przeszedł i zaczęło się nieco inne podejście do siebie nawzajem. Takie nieco dojrzalsze, minimalnie spokojniejsze i zdecydowanie o wiele bardziej stabilne niż ten pierwszy wiatr, który łapie na twarzy w chwili poczucia pierwszych oznak zakochania się w drugim człowieku. Przynajmniej taką miała Elizabeth nadzieję.

Wciąż jednak, tak jak to Roy uważał, byli sobą zafascynowani nawzajem i chcieli spędzać najwięcej czasu jak to tylko było możliwe. I kochali się. To było najważniejsze, nie nic innego.

A po co wyrzucać jakieś rzeczy a potem kupować? Bo po co było trzymać wszystkie, kompletnie wszystkie graty tylko po to, by może kiedyś tam, w zamierzchłej, bardzo dalekiej przyszłości z nich skorzystać. Całkowicie irracjonalne było chomikowanie takich pierdół. Przecież zazwyczaj nie kosztowały one nie wiedzieć jakich pieniędzy, więc może na prawdę bardziej rozsądnym pomysłem było wywalić wszystko, czego się nie używa na co dzień i kupić, jeśli już będzie to kiedyś niezbędne. A do tego czasu cieszyć się niepozajmowanymi przez zachomikowane drobiazgi, wolnymi kątami w mieszkaniu.

Słysząc rewelacje chłopaka dotyczące nagrania koncertowego ciszy, Lizzy uniosła brwi i przyjrzała się wampirowi z niedowierzaniem. - Że jak?!? - nie mieściło jej się to w łowie, że ktoś mógłby wpaść na pomysł nagrania czegoś takiego a już tym bardziej, że ktoś zechciałby taką płytę kupić. To była jakaś abstrakcja dla niej.

Przez chwilę jej wzrok utkwił w ramieniu chłopaka, po którym przesunęła dłonią, odmierzając opuszkami palców kolejne centymetry jego skóry. Jednak kiedy usłyszała kolejne jego słowa, przerwała wbijając wzrok w jego twarz. - Jakiej ukrytej prośby? - nie miała pojęcia o czym pomyślał w tej chwili, ale zaraz się od razu dowiedziała. I to jeszcze bardziej wbiło ją w stupor. - Żee jaaaaak?!?!?!? - no teraz to już przesada. Lizzy nie wiedziała w tej chwili czy ma się roześmiać czy też powinna się oburzyć - Mnie? Trójkąta?! No przestań! - rzuciła wyciągając dłoń, by ominąć przyciśniętą do brzucha chłopaka poduszkę i wbijając mu palec pod żebra, żeby go dźgnąć.

- Uch Tyyyy! - zawyła, zaraz znowu ponawiając atak na jego boki. Zaczęła się w końcu przy tym, chyba nieco potępieńczo, śmiać. - Ja Ci dam takie insynuacje! Mnie się zachciewa trójkąta? No ja Ci już dam popalić za takie myślenie! - wytykała dusząc w sobie choć na krótkie chwile swój śmiech, by wycisnąć z siebie w miarę artykułowane słowa. - I to Ty mi wytłumaczysz czemu nie wolno grozić? No wiesz co... - wciąż się śmiała, łaskocząc przy tym narzeczonego jak tylko mogła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:59, 28 Gru 2010    Temat postu:

No może i te jej nadzieje były jak najbardziej prawdziwe. W zasadzie to Roy nigdy tego nie analizował. Dla niego po prostu Lizzy 'była'. I od początku była ważna. Bo to ona pokazywała mu jak ma żyć. I chyba ich uczucie było takim poważnym już od samego począteczku. Z tym dodatkiem wiecznego zauroczenia. Bo w końcu, gdyby spojrzeć na nich to nikt by nie powiedział że zachowują się jak para dorosłych ludzi z bardzo poważnymi planami na przyszłość. Mieli plany, jasne i określone, ale wprowadzali je w życie w formie która już za tak poważną nie uchodziła. Strasznie to zakręcone było, ale Roy nie wiedział jak ma to lepiej wytłumaczyć. Byli poważnie niepoważni i dorośle wiecznie zauroczeni. Nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Po co? Bo tak, bo lubił mieć wszystko pod ręką. Bo widziała ich mieszkanie i wiedziała że było jednym wielkim pchlim targiem z mieczem na czele. Wampir uważał to za przydatne. Co prawda te pierdoły leżały później i obrastały kurzem ale nikt nie znał daty i godziny, w których będą pożyteczne, a kiedy już ten czas nadchodził to dana rzecz była w zasięgu - No tak. - powiedział Roy spoglądając na Lizzy ze zdziwieniem - Tak jak mówię. Dobra, może to nie było piętnaście minut... - zaczął i spojrzał na sufit przypominając sobie powoli resztę - John Cage. Cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy ciszy. Odświeżyli to, o ile można mówić o czymś takim chłopcy którzy zebrali się pod nazwą Cage Against The Machine. - już więcej nie pamiętał, zabić go mogła, ale więcej sobie nie przypomni. Wzruszył bezradnie ramionami mając nadzieję że takie wytłumaczenie Elizabeth usatysfakcjonuje. Roy zerkając na jej dłoń przechylał się powoli w bok. Wrócił jednak do pionu kiedy tylko przerwała - Że taaak. - przedrzeźnił wampirzycę chichocąc pod nosem i nie mając pojęcia co też tym razem ją tak zaskoczyło. Roy wyszczerzył się kiedy dostał pod żebra i oddał jej trącając zaczepnie w ramię. Nie skończyło się jednak na tym i tak wampir musiał się zacząć oganiać od Lizzy, broniąc się przy tym jak tylko mógł. Poduszka poszła w ruch, ale dziewczyna nie ustępowała łatwo więc Roy był zmuszony się gęsto tłumaczyć, a słowa tłumaczenia przerywały wybuchy śmiechu - Jakbyś była aż tak... Lizzy przestań! Tak rozmodlona to... Ja nie wiem. Lizz... - zajęczał odtrącając jej wszędobylskie palce od swojego ciała - Dlaczego popalić? Przecież... Elizabeth! - odsunął się na sam skraj łózka i wyciągnął przed siebie dłoń oznajmiając - Bo spadnę. - uśmiechnął się cwanie mówiąc - Tak, ja ci wyjaśnię dlaczego nie można grozić. Tak dla ciebie moja droga będzie najkorzystniej. Żadnych prawników... Tym bardziej przystojnych prawników. - zaznaczył wyraźnie przesuwając się nieznacznie w przód by nie spotkać się z podłogą - A teraz bądź tak miła, przestań się zaczynać i daj buziaka. Bo niestety, ale zaczynamy być spóźnieni. - co prawda na zegarek nie spojrzał, ale nie lubił ewakuować się w pośpiechu. To co przedtem jej proponował oczywiście mogła uznać za nieważne.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 23:33, 28 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:18, 31 Gru 2010    Temat postu:

A dla niej Roy nie był od początku ważny? Był. I to był jak najbardziej. Była to niezaprzeczalna prawda i już. Był dla niej kimś bardzo bliskim, kimś, kogo od dawna już nie miała. Od chwili, gdy została przemieniona i rozstała się z bratem widzianym dotąd na co dzień. Owszem, to uczucie, które ze sobą dzielili dla obojga było poważnym od samego początku, kiedy tylko zaistniało. A nawet nieco wcześniej, nim to sobie sami uwiadomili. I nie ważnym było w jaki sposób sobie owa miłość i plany wspólnego spędzenia przyszłości okazywali, ważnym był sam sens tego ich uczucia.

- Oj tam. Nie ważne, czy to było piętnaście, pięćdziesiąt czy też pięć minut. Fakt jest faktem, że coś takiego nagrali. Abstrakcja jakaś! - zaśmiała się cicho, bo kompletnie nie pojmowała jak coś takiego mogło im przyjść do głowy. - I jeszcze wydali. I ktoś to kupił! Chociaż jedną sztukę nagrania. Absurd. - odrzekła.

Użycie poduszki, to już było coś całkiem niehumanitarnego. - No wieeesz co?!? Poduszką?! Weeee mnie!? - zawyła próbując usilnie dalej go dźgać palcami pod żebra, chociaż teraz, kiedy się tak wiercił, już wcale nie było to tak wygodne. Przechyliła się w jego stronę, przyklękując na łóżku, by wygodniej do niego dosięgnąć. A buziaka po chwili dała mu i tak. Bo czemu nie. Ale po jednym, poważniejszym dziabnięciu w bok. No i moment później trzeba było rzeczywiście się ruszyć i zacząć zbierać do powrotu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:55, 31 Gru 2010    Temat postu:

A na to pytanie powinna sobie odpowiedzieć sama. W końcu Roy idąc szukać Lizzy do Pacific niczego pewny być nie mógł. Liczył jedynie na swój wątlej jakości urok osobisty i przychylność wampirzycy. Ale jednak coś musiało być na rzeczy, bo od momentu kiedy się poznali czuli się obok siebie dobrze i tutaj pewnie Lizzy przyzna mu rację. Coś ich pchało wzajemnie ku sobie, bo który kretyn dał jej się wcześniej ciągać po baletach i kosmicznych spodkach? Z tego co wampir wiedział żaden. I to tylko dlatego że Lizzy do tego nie dopuszczała. Znaleźli tyle szczęścia w nieszczęściu co nikt inny - Dlaczego abstrakcja? - zapytał i już otwierał usta by pociągnąć dalej, bo bez tego obyć się nie mogło. Swoje powiedzieć musiał - To raczej nowatorskie i nieprzeciętne. Zaskakujące. A wyobrażasz sobie jakie odprężające? Lepsze niż te wszystkie relaksujące szumy fal i śpiewy ptaków. Wciskasz guzik i cisza. Cisza. Cisza przez wielkie 'c'. Uświadamiasz sobie jak długie potrafią być cztery minuty. Jak wierci ci w uszach. Nie wyłączasz jednak, bo wiesz że piosenka... - uniósł w górę palce zaznaczając cudzysłów - Się nie skończyła i trzeba wysłuchać całej. - z jego gadaniny wysuwał się całkiem jasny wniosek. Roy kiedyś musiał przesiedzieć te cztery i pół minuty skoro tak dokładnie wiedział co wtedy się czuje, a dokładniej jakich sensacji on doświadczał. I chyba był tym kto to kupił - I świat jest całkiem inny. A te cztery minuty okazują się być bardzo pojemne i bogate w przemyślenia. - jak on lubił jej opowiadać o niestworzonych rzeczach, naprawdę. Było to widać, bo oczy wampira zaświeciły się z tej jego dziecięcej ekscytacji możliwości opisania czegoś. Użycie poduszki było tak samo humanitarne jak jej palce wbijające się pod jego żebra, a w zasadzie to było delikatniejsze, bo na pewno nie tak zadziorne, mogłaby spiłować te paznokcie - A co ty jesteś? - zapytał odgryzając się wdzięcznie - Królowa Elżbieta II? Aaaakurat. Nie masz korony i mogę ci bezkarnie wymierzyć jaśkiem cios... A bolało? - zapytał z troską przywołując na twarz wyraz niewiniątka - Ojej... - mruknął współczująco. Jednak jeszcze go dziabnąć musiała, wredna. Jednak poduszka wojenna została zakopana, wzajemna kapitulacja po buziaku ogłoszona a Roy rozłożył bezradnie dłonie na boki - Zmiataj do łazienki, a ja tutaj... - no cóż, łóżko nie wyglądało najlepiej po nocy jaką na nim spędziła para wampirów - Ogarnę. I chyba wypada nam się zabierać. - w duchu nawet się ucieszył. Kiedy pomyślał o powrocie do miasta, o rodzicach i pracy zachciało mu się wrócić do Port Angeles i ich kawalerki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:12, 02 Sty 2011    Temat postu:

Tak, miał rację. Od samego początku coś było na rzeczy. Idąc wtedy, do Pacific nie mógł być pewnym reakcji wampirzycy, bo przecież wszystko w ciągu roku mogło się zmienić między nimi. Jednak zaryzykował licząc na to, że te iskry, które między ich dwojgiem przeskakiwały jeszcze wtedy, w lesie wciąż istnieją. I się nie przeliczył, bowiem odczucia Elizabeth mimo upływu czasu się nie zmieniły.

- Abstrakcja. Bo... Bo kto by nagrywał a potem kupował płytę z... No z niczym. Bo jak to inaczej ująć w słowa? Nie było tam żadnej konkretnej muzyki, melodii czy słów chociaż. - uśmiechnęła się w odpowiedzi. Takie nagranie było dla niej czymś dziwnym i tyle. Nie potrafiła znaleźć innego na tą kwestię spojrzenia. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej słysząc, że to lepsze niż wszelkie płyty relaksacyjne. - Oj, ale to wtedy i słuchać musiałbyś w odpowiednich warunkach. - jej oczy błyszczały z rozbawienia, kiedy to mówiła - Bo nie skupiłbyś się na tej specyficznej ciszy, gdybyś w tle miał na przykład walenie garami podczas zmywania czy chociażby dźwięki ulicy, klakson, głosy ludzi... Sąsiada spuszczającego wodę w wc, prawda? - zapytała zadziornie trącając jego ramię palcami.

Zaskakujące było to, że właśnie Roy kiedyś wysiedział przy tym nagraniu ciszy. Te cztery minuty bez jednego słowa, bez dźwięku, w pełnym skupieniu jakoś wydawały się dziewczynie nierealne w jego wykonaniu. I Lizzy wcale nie miała długich pazurów. Wcale nie musiała ich piłować. Niech nie narzeka na nią aż tak. - Jaaa?! Że jak mnie nazwałeś? Królową Elizabetą II?!? - zapytała niemal parskając ze śmiechu. Dziabnęła go za te słowa ponownie w bok próbując się pozbyć poduszki, która zasłaniała brzuch chłopaka przed kolejnymi jej atakami. No, ale fakt był faktem. Pocałunek całą batalię zakończył a wampirzyca chwilę później podreptała niezbyt zadowolona z tego, że musi się gdziekolwiek ruszać, do łazienki.

Prysznic odświeżał przyjemnie. Po kilkunastu minutach Lizzy wyszła spod prysznica, ociekając cała wodą. Miękki ręcznik osuszył jej ciało, ale włosy wciąż pozostawały wilgotne. Owinęła się więc drugim ręcznikiem wychodząc do sypialni, by znaleźć sobie coś na przebranie. Wypadało na prawdę się im już zbierać. Spakowane bagażu i przepłynięcie na wyspę, z której awionetka miała ich zabrać na stały ląd nie było jakimś wielkim wyczynem, ale jednak zajmowało to czas. - I jak tam? - rzuciła w stronę Roya, spoglądając na łóżko, które chłopak miał pościelić po całej nocy ich wariactw w pościeli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:53, 02 Sty 2011    Temat postu:

- Niby tak. - przyznał Roy w jakimś stopniu zgadzając się z Lizzy - Ale pomyśl że mimo swojej abstrakcyjności to jest ciekawe. Takie inne. Bo nikt przedtem tego nie zrobił. Niespodziewane, jak na czasy w których informacje... Dźwięk i obraz atakują nas ze wszystkich stron. - lubił chyba takie snucie rozważań na głos - Bo nagle dostajesz coś czystego. Takiego, aż... Pierwotnego. Masz rację, trzeba tego słuchać bez wszystkich ozdobników jakie wymieniłaś, ale sęk w tym by potrafić się oderwać. Bo niektórzy... - już nie powiedział którzy niektórzy - Nie wyobrażają sobie życia bez czegoś brzęczącego w tle, prawda? A tutaj jest coś zupełnie odwrotnego i... To jest fajne. Tym bardziej że jest to jedyne i niepowtarzalne nagranie. Bo nie słyszysz codziennie o tym, że ktoś wydaje płytę pełną ciszy, nie? Właśnie. - przytaknął sam sobie. Roy w przeciwieństwie do Lizzy chyba nie był zbyt ubawiony tym tematem. Jemu te cztery minuty zwyczajnie przypadły do gustu. Bo siedzenie i nic nie robienie przez ten czas było bezsensownym zajęciem, ale już słuchanie 'piosenki' przecież marnotrawstwem czasu nie było. Może i nie była to chwila w pełnym skupieniu jak podejrzewała wampirzyca, ale wysiedział i wysłuchał utworu z przyjemnością. Cóż, muzyka to muzyka - Tak, tą Elżbietą II prosto z Wielkiej Brytanii, a co?! - żachnął się - Nie powiesz chyba że uraziłem twą osobę tytułem królewskim? No nie... - zajęczał przeciągle wznosząc spojrzenie ku sufitowi - Czyżby ci nie odpowiadało? Ja nie wiem co jest wyżej od królowej. Bo to chyba najwyższy urząd, prawda? Jak jeszcze...? Jaśnie oświecona? Arcy mądra? Elizabeth I Wielka? - rzucił jeszcze kilkoma tytułami za które zgarnął należne mu dziabnięcia. Osłanianie się poduszką nie dało zbyt dobrych rezultatów. Ciężko było upilnować dłoni Lizzy, jednocześnie się z niej zaśmiewając. Kiedy został sam, przyszło mu ogarnąć mały rozgardiasz jaki panował w pokoju. Najpierw rozejrzał się za kawałkiem czegoś co mógł na siebie wciągnąć a później wziął się za sprzątanie. Roy, odkąd towarzyszyła mu Elizabeth, stał się o wiele przykładniejszą sprzątaczką niż był przedtem. Gdy mu się nie chciało przypominał sobie wyraz twarzy wampirzycy, kiedy pierwszy raz zobaczyła ogólny wystrój czterech kątów w których pomieszkiwali, a to zazwyczaj pomagało i skutecznie motywowało. Tak też było i tym razem. Pościel i poduszki zostały przywołane do porządku a wszystkie ich pierdoły, które jakimś cudem walały się po domku, zostały zagarnięte przez niego na stolik. Nim Elizabeth skończyła Roy już zdążył się wynudzić i kucał przy plecaku zastanawiając się po co w zasadzie wziął ze sobą jakąkolwiek koszulę. Wyciągnął spodnie pytając sam siebie czy będzie umiał w nich jeszcze chodzić, bo poruszanie się w ich krótszej i luźniejszej wersji było o wiele swobodniejsze - Wzorowo prze pani. - odparł siadając i odchylając głowę w tył by widzieć Lizzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:21, 02 Sty 2011    Temat postu:

- No owszem. Zdecydowanie jest to inne. - odparła lekko się przy tym uśmiechając. Jednak po chwili już się z nim nie mogła zgodzić. - Ooonie! To nie jest nic pierwotnego. Pierwotne, to może być chociażby tutaj, na tych wyspach. Tu, gdzie nie widzisz dziesiątek ludzi i masz ciszę i spokój. A takie nagranie, to... To odtwarzanie takiej ciszy. - stwierdziła z przekonaniem. - Ale tak, w dzisiejszych czasach życie bez otaczających nas sztucznych dźwięków na dłuższą metę było by nieznośne. - przypomniało jej się jak jej narzeczony upierał się co do tej audycji radiowej zniecierpliwiony rozstaniem ze swoją ukochaną pracą na dłuższy czas urlopu jaki spędzali z dala od jego miasta.

Roześmiała się jednak słysząc potwierdzenie, że na prawdę nazwał ją królową Elżbietą. - No wiesz co?!? - prychnęła z rozbawieniem - Nie, nie uraziłeś. - odrzekła po chwili potrzebnej jej do uspokojenia się - Ale wyzywać mnie od królowych? A co ja taka napuszona jestem? - zaśmiała się. I tak. Te wszystkie dziabnięcia były po prostu konieczne dla tego, by go odpowiednio za te słowa ukarać. Chociaż karą to tak na prawdę chyba nie było, skoro chłopak na odchodnym w końcu całusa zarobił. Nie mógł chyba narzekać.

O rany! To ona była aż takim starszakiem na jego nieporządek? Gdyby tylko się o tym dowiedziała, naburmuszyła by się i obraziła stokrotnie. Wcale nie była dla niego takim katem nad duszą w kwestii sprzątania. Nie można było jej tak demonizować, to nieuczciwe i nie w porządku.

Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie sypialni, wychylając się w stronę salonu, gdzie również chłopak zdążył posprzątać. - Szybki jesteś. - podsumowała jego działania z uśmiechem ściągając z wieszaka w szafie swoja koszulę i spódnicę. Podeszła po chwili do narzeczonego, pochylając się nad nim, by dać mu buziaka. - To daj mi jeszcze sekundę i będziemy mogli iść na molo, by nas zabrali na to 'lotnisko', które tu mają. - rzuciła spokojnym, cichym dość głosem, nachylając się nad wampirem, by dać mu jeszcze jednego całusa, z trudem przy tym przytrzymując ręcznik na sobie, który zaczął się odwijać, gdy jego właścicielka się schyliła. Moment później zniknęła już za drzwiami łazienki szykując się do wyjazdu.

Po kolejnych minutach wyszła do Roya już ubrana i umalowana, z nienagannie ułożonymi włosami, stukając obcasami szpilek o kamienną posadzkę holu. - Już jestem gotowa. - powiedziała dopakowując swoją walizkę o ostatnie drobiazgi, które trzymała w łazience. - Idziemy? - zapytała wyciągając w stronę swego towarzysza dłoń. Jakoś tak dziwnie było po tych dwóch tygodniach urlopu przebierać się w codzienne ciuchy i wracać do ich miejskiej rzeczywistości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:08, 02 Sty 2011    Temat postu:

Roy nie zamierzał się z nią wykłócać o to czy cisza jest pierwotna czy nie, więc dyplomatycznie temat ten został pominięty. Dla niego była. Uświadomił sobie to przez czas w którym siedział sam jak palec w kawalerce. Mimo że słyszał innych lokatorów, że słyszał samochody jeżdżące po ulicach to dla niego było cicho, nic wielkiego się nie działo. Upieranie się Roy'a było związane nie z tęsknotą za dźwiękami a z chęcią usłyszenia jak radzą sobie bez niego. Dwie całkiem różne sprawy - A czy królowa musi być napuszona? - zapytał broniąc swego - Raczej nie, prawda? A ta sławna Lady Diana? Pamiętasz ją? Wcale nie wyglądała na napuszoną. Raczej na typową kobietę, która urodziła się w trochę innej rzeczywistości. I trochę inne rzeczy ją obowiązywały. - nie powinna go tak dźgać. Bo za co? No za co? Za nazwanie królową? Która by nie chciała? Tylko Lizzy potrafiła wynaleźć jakieś 'ale' w tak dobrych chęciach swego narzeczonego. Ale nie, nie narzekał. Nie, Roy wcale nie demonizował wampirzycy. Po prostu starał się dla niej. W mniejszej części też dla siebie, bo musiał po cichu przyznać że owszem życie jest łatwiejsze jeśli się wie gdzie co leży. I czasu ma się więcej. To nie było tak że była katem, na pewno nie. Była kimś kto nakłaniał do tego by choć trochę się postarać, a to chyba nie było dla niej aż tak strasznym zadaniem. Tym bardziej że o tym nie wiedziała - Yhm. - zamruczał z uznaniem dla samego siebie odkładając spodnie na bok i zanurzając dłoń w plecaku by poszukać jakiegoś odzienia na górną część ciała. Uniósł zdziwiony brwi, bo zapomniał że zabierał ze sobą koszulkę na krótki rękaw która była jak znalazł na okazję powrotu. Najlepszą zdobyczą okazały się trampki. Popatrzył na Lizzy z dołu, niczym bawiące się dziecko. Jak i takie dziecko zgarnął buziaka. I jak tu się nie starać? Same profity z tego płynęły. Zapiął plecak rozglądając się wokół siebie, by nie zostawić tutaj niczego. Uzyskał pewność w momencie w którym Elizabeth opuściła łazienkę. Spojrzał na jej stopy zgorszony cichym klekotem, dziwnie nie pasującym do tego miejsca - Cholera... Odzwyczaiłem się od tych twoich klekotek. - skomentował śmiejąc się z butów Lizzy. Powiódł wzrokiem w górę i stwierdził - Czarno cię widzę. Ale nie mam nic do czarnego osobiście, więc... - wzruszył ramionami i cmoknął Lizzy w policzek, a idąc do łazienki, by choć trochę się ogarnąć bręczał pod nosem - I znów cię tylu mężczyzn obejrzy, a tutaj byłem sam jeden... - mogła dosłyszeć jeszcze kilka posapywań po chwili urwanych i zastąpionym pluskiem wody. Roy z mokrymi włosami zjawił się przy niej po kilku minutach ubrany i gotowy do wyjścia. Popatrzył raz jeszcze na Lizzy jak i na siebie mówiąc - Dziwnie wyglądamy. A wyobrażasz sobie jak będzie dziwnie kiedy znajdziemy się w Seattle? Nie ma piasku, słońce choć to samo to inne, Samochody, ludzie... - pochylił się by złapać plecak. Zarzucił go na ramię wyobrażając sobie najczarniejszy scenariusz ich powrotu - Korki. Feministyczne zapędy Lily i ptasie mleczko Sus... - pokręcił lekko głową ujmując dłoń wampirzycy - Idziemy. Tak czy siak wracasz ze mną, więc nie może być najgorzej. - stwierdził całkiem innym, optymistycznym tonem, wyprowadzając ich przed domek. Obejrzał się na niego, kiedy odeszli kawałek i westchnął. Spojrzał na wampirzycę u swego boku licząc się z tym, że może ostatni raz na jakiś czas ma okazję tak bezkarnie przyglądać się jej błyszczącej skórze - I co my tam będziemy robić? - zapytał retorycznie, na chwilę obecną nie wyobrażając sobie wejścia do kawalerki. Zamkniętej przestrzeni, ze sztucznym oświetleniem, jakieś takiej obcej i ciemnej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:53, 04 Sty 2011    Temat postu:

- No ale nie porównuj mnie do Diany! No proszę Cię! - zajęczała Lizzy słysząc słowa chłopaka. Nie czuła się bynajmniej królową czy też księżną. A już tym bardziej Dianą czy Elizabeth. Dwie ikony władzy. A wampirzyca nigdy do władzy, jakiejkolwiek, nie dążyła.

No dobrze, niech mu tam będzie, że nie była demonizowana. I powiedzmy, że się w końcu zgodziła z jego słowami mówiącymi o tym, że życie w porządku było o wiele lepsze. Bo przecież było to prawdą. Wszystko lepiej się układało gdy człowiek nie musiał się denerwować, że mu coś gdzieś zginęło i nie musiał szukać.

- Klekotek? - parsknęła śmiechem, pocierając zgiętym palcem wskazującym kącik swojego lewego oka. Ona także odzwyczaiła się od drobiazgów, które na co dzień, żyjąc w mieście były czymś normalnym. Nawet makijaż, którego ślad pozostał na jej palcu wyglądał jakoś dziwnie po tych dwóch tygodniach. Roztarła pozostałymi palcami czarną smugę od tuszu do rzęs, ostrożnie opuszkami po chwili sprawdzając czy się nie rozmazała. Wydawało się jej, że chyba nie. Kiedy ruszył do łazienki, podeszła na moment do lustra opartego o biurko przy ścianie i przypatrzyła się swojej twarzy szukając śladów tego, że gdzieś jeszcze tusz się osypał. Nic takiego nie było.

- Cooo?!? - zdziwiła się słysząc słowa chłopaka o tym, że ktoś będzie ją widział. - A Ty co? Skarbie? W złotej klatce byś mnie trzymał- odwróciła się w stronę łazienki, po chwili kierując się w jej stronę. Drzwi jednak były zamknięte i wampirzyca postanowiła nie wchodzić. Pokręciła się po salonie czekając aż chłopak wyjdzie. Kiedy był gotowy, Lizzy zgarnęła swój bagaż i ruszyła wraz z nim w stronę molo, by wsiąść na łódkę mającą ich zabrać z wyspy do awionetki. - Jak to co będziemy robić? - zapytała zdziwiona - Żyć? Przeprowadzać się z Port Angeles do Seattle? No i jeszcze szykować Twoją knajpę na wielkie otwarcie. - uśmiechnęła się do chłopaka.

Niedługo później byli już przy awionetce skąd zabrano ich na stały ląd. A tam na ową farmę, gdzie rzekomo mieli spędzić te dwa tygodnie.


// USA / Rancho Los Alamitos, Long Beach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21
Strona 21 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin