Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Rancho Los Alamitos, Long Beach
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:53, 04 Sty 2011    Temat postu: Rancho Los Alamitos, Long Beach



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:18, 04 Sty 2011    Temat postu:

/ Musha Cay

Roy przez czas spędzony w powietrzu biadolił Lizzy nad uchem poruszając różne kwestie tego czego ona zaczęła przed wylotem. Przeprowadzka została przemaglowana, żale zostały ujawnione. Bo wampirowi choć chciał się przeprowadzić było trochę szkoda, przyzwyczaił się do swej kawalerki, kamienicy jak i całej reszty. Co do No Name to sprawa wyglądała inaczej. Widać i słychać po wampirze było, że chciałby 'już'. Zatrącało to momentem w którym nakreślił Elizabeth swój jakże genialny pomysł. Jedno wiązało się z drugim i by uruchomić knajpę trzeba się było tam najpierw wprowadzić. Wymagało to cierpliwości. U Roy'a ta cnota została trochę nadszarpnięta po przemianie, ale mogło być gorzej. Uspokojony, stęskniony za domem, przestał narzekać i zastanawiać się jak to będzie. Wyrzucono ich z samochodu przed szeroką, solidną drewnianą bramą, a wampir mruknął - Zapomniałem. Myślałem że wylądujemy bezpośrednio w Seattle, a tu proszę. - pokręcił głową by zorientować się w tym co go otaczało. Najprościej powiedzieć że 'wieś'. Stylizowana wieś - Konie... - gdzieś było słychać rżenie - Krowy... - pasły się na polu jeśli dobrze widział - Jak u dziadków na wakacjach. - spojrzał na Elizabeth otwierając przed nią równie solidną uliczkę z małą zasuwką. Gdzieś w głębi farmy dało się słyszeć coś przez co wampir roześmiał się głośno - Koza, świetnie. Siostrzyczka powinna być usatysfakcjonowana. - odetchnął czując diametralnie inne powietrze od tego którym zdarzyło mu się oddychać dwa tygodnie - Jeździłaś kiedyś konno? - zapytał ciekaw doświadczeń Lizzy w tego typu sprawach. Sam wielkiego nie posiadał. Kiedy był mały miał lekkiego stracha przed każdym większym zwierzęciem - Czy to... - pytał o miejsce do którego przybyli - Też jest kaprysem kogoś sławnego? - zamknął furtkę i znalazł się obok wampirzycy, pożądając jak zwykle kilku odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:59, 04 Sty 2011    Temat postu:

/ Musha Cay

Cierpliwie wysłuchała całego biadolenia o jego starym mieszkaniu jak i tych wszystkich peanów na cześć przyszłej knajpy. Ogólnie wyszło na plus, z tego co wynikało z jego słów. Wyszczerzyła się w uśmiechu słysząc od swojego narzeczonego, że zapomniał. - No i dobrze, że zapomniałeś. - wyszczerzyła się. - Teraz będziesz miał upojny cały dzień na pozowaniu do kolejnych fotek. - ten pomysł się jej podobał. Zamierzała wypstrykać chłopakowi od groma fotek, których kopię będzie miała potem dla siebie.

- No widzisz, farmy mają to do siebie, że zazwyczaj można tu napotkać jakieś zwierzęta. - zauważyła z dziecięcym tonem mądralińskiej - Konie, krowy, kozy, kury, kaczki i prosięta. Owce i baranki. Karmiłeś kiedyś świniaka? - roześmiała się widząc minę Roya, gdy spojrzał się w stronę, z której dochodził do nich dźwięk, jaki wydawała pasąca się opodal kózka.

- Pytałam się Ciebie kiedyś, ale teraz nie pamiętam... Doiłeś kiedyś kozę albo krowę? - zapytała z uśmiechem od ucha do ucha - Bo dla Twojej siostry trzeba będzie przywieźć butelkę mleka w zamian za taką małą trawożerkę. - wyjaśniła. Kiedy zapytał się o to czy jeździła kiedyś konno, dziewczyna wchodząc na teren rancha zamyśliła się na moment przypominając sobie dawne czasy. - Kiedyś. Trochę. - odrzekła - A potem odrobinę z Marii jak nam coś strzeliło do głowy i nie było co robić innego. - wytłumaczyła. Wprawnym jeźdźcem z pewnością nie była nigdy.

- Co? A nie... Nie, nie. To nie jest miejsce należące do kogoś sławnego. - odparła - To miejsce należy do brata Sebastiena. - wyjaśniła, przypominając niejako tym samym wampirowi o jego chomikach zdeponowanych u kolegi z baletu Elizabeth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:05, 05 Sty 2011    Temat postu:

Za tą cierpliwość, którą wykazywała względem Roy'a to należała jej się jakaś nagroda. Wampir musiał się nad tym zastanowić. Odwrócił się i poprawił Elizabeth trącając palcem jej ramię - Nie tylko ja będę miał... Upojny dzień. - zawiesił się na jej barkach patrząc z szerokim śmiechem na to co rozciągało się przed ich oczyma - W końcu urlop spędzaliśmy oboje, moja droga, więc tym razem nie wywiniesz się ze zdjęć. - cmoknął Lizzy w policzek i pociągnął wyjeżdżoną dróżką - Prawda? Nie będzie dzisiaj że... 'Roy, ja nie jestem fotogeniczna!' - wyjęczał cienko coś co prawdopodobnie wypłynęłoby z ust wampirzycy przy każdej innej możliwej okazji. Chyba nie tylko Elizabeth po cichu planowała założenie małego albumu ze zdjęciami - Tak? - gdy Lizzy zaczęła przemawiać niczym Ang kilkanaście lat wstecz, Roy przybrał odpowiedni do sytuacji ton zaaferowanego nowościami dorosłego - Nie miałem pojęcia. - pokręcił głową i westchnął ciężko zapewne żałując własnej nieudolności - Nie, patrzyłem zawsze jak dziadek to robił. Ej! - dźgnął Elizabeth pod żebro przyciągając ją do siebie, by nie miała jak oddać. Dla wszelkiej pewności objął swój brzuch ramieniem - Nie śmiej się ze mnie. Przecież ona chciała kozę, ale że koza jest poza akceptowalnością mojego ojca to będzie kozie mleko... - urwał raptownie, bo Lizzy zadała mu dość adekwatne do tego tematu pytanie. Roy pokręcił powoli na boki głową i powiedział - Nie. Bo mojej babci zawsze stała spokojnie, nie wierciła się ani... A mi zawsze tak. I po dwóch próbach babcia mnie odsunęła od tego zajęcia, bo więcej mleka się wylało niż zostało w garnuszku. A krowy też nie. To znaczy nie mieli dojnych krów. - uściślił, bo owszem coś łaciatego przez jakiś czas dziadkowie mieli, ale nie dawało to mleka - Ale! - zaczął nagle jakby mu się coś przypomniało - Musisz ich jeszcze kiedyś poznać! Moich dziadków... Mam już tylko tych ze strony mamy. Rodzice jechali do nich kiedy byli u nas ostatnio... - zamyślił się przez moment patrząc na niebo - Zabiorę cię tam kiedyś. - stwierdził i spojrzał na wampirzycę by poznać jej reakcję. Uśmiechnął się do niej i skinął głową jakby zachęcał narzeczoną do tego by się z nim zgodziła - Jak wam coś strzeliło do głowy... - pociągnął dalej jakby nigdy nic - Rozumiem, spontanicznie a nie zawodowo. - pokiwał głową patrząc na zieloną trawę rosnącą tutaj praktycznie rzecz biorąc wszędzie. Roy wsunął dłoń w kieszeń, myśląc że Elizabeth mu nie odda - Do jego brata? Nie wiedziałem, że ma w ogóle rodzeństwo. To gdzie masz aparat? - zapytał oglądając wampirzycę od stóp do głów, przy okazji obchodząc ją wokół i sprawdzając który profil ma lepszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Śro 22:58, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:42, 05 Sty 2011    Temat postu:

Jaką tam cierpliwość. Niech nie przesadza z tym za bardzo, zachowywała się całkiem zwyczajnie. Nic szczególnego. - No razem będziemy mieli, razem. - uśmiechnęła się do chłopaka przytakując mu po chwili, gdyż wiedziała o tym, ze i jej tym razem się nie uda uciec od fotek. Przynajmniej kilku sztuk. Nie obyło się jednak bez wywrócenia oczami, bo oczywiście sama kwestia fotografii wciąż była dla niej czymś niezbyt interesującym. Jednak czego to się nie robiło dla frajdy pozostałych. W tym przypadku rodziców Roya i jej samego narzeczonego we własnej osobie.

Nie oddała mu dziabnięciem. Przynajmniej nie teraz. Dała się poprowadzić dróżką a kiedy wampir odruchowo się zasłonił, sama ujęła jego dłoń, próbując go pociągnąć dalej, wgłąb farmy, na której terenie się znaleźli. Słowa Roya po chwili, opowiadające jak to jemu krowy czy kozy wierciły się podczas dojenia rozbawiły Lizzy dość znacznie.

- Twoich dziadków? - powtórzyła niczym echo. Niech jej lepiej teraz nie stresuje, bo z radosnych, pełnych swobody fotek z wakacji wyjdą im pocztówki z pogrzebu królików. Lepiej żeby się Lizzy teraz nie stresowała. - Jeśli tylko tego będziesz chciał... - zgodziła się jednak na poznanie dalszej części jego rodziny. Bo chciała przecież. A to, że ją nerwy by zjadały, to już inna sprawa.

- No ma, ma. - odrzekła na dźwięk zdziwienia wampira - przyszywanego, ale ma. Przynajmniej tak mi o nim mówił. - stwierdziła ze spokojem przeszukując swoją torebkę, by wyciągnąć z niej niewielkie srebrne pudełeczko aparatu fotograficznego. Błysnęła nim przed oczami chłopaka z zadowoleniem. - Idziemy na łatwiznę. Najzwyklejszy aparat 'dla małpy' i fotki będą cudne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:20, 05 Sty 2011    Temat postu:

- Bardzo dobrze. - przytaknął zadowolony tym, że Elizabeth nie wykręcała się tak jak potrafiła. A robiła to dość umiejętnie, kiedy tylko chciała. Oj i mogła nie wywracać tak tymi oczami, raczej powinna być zadowolona. O ile wampir się nie pomylił i niczego nie zapomniał, któraś z fotek będzie ich pierwszym zdjęciem na którym staną obok siebie. Skoro nie oddała, pozostało mu tylko być w gotowości na wszelki wypadek, bo wiedział na co stać idącą u jego boku dziewczynę. Kiedy ona z niego tak się śmiała, Roy począł się tłumaczyć co wcale mu nie pomogło. Nie miał podejścia do gospodarskiego inwentarza. Zwierzaki chyba po prostu go nie lubiły - Yhm. - potwierdził jej najgorsze obawy nieartykułowanym pomrukiem - Ale nie denerwuj się. - dodał szybko wiedząc w jaki stan mógł nieopacznie wprowadzić Lizzy - Kiedyś. Przy czasie, na pewno nie teraz. - choć swoją drogą był jeszcze bardziej wyrodnym wnukiem niż synem - Teraz musimy... - zamilkł na chwilę, dając Lizzy wygrzebać z torby to czego poszukiwała. Kiedy tylko zobaczył obiektyw uniósł wzrok w górę, przez co pierwsze zdjęcie mogła w spokoju usunąć, bo uchwyciła nic innego jak białka niebieskich oczu wampira. Znalazł się za wampirzycą i ujął jej dłonie kierując aparat na sporych rozmiarów, solidnie wyglądającą stodołę - Proszę, to fotografuj. Mnie z zaskoczenia sobie odpuść, bo wychodzę jak kretyn. Łatwizną było poszukanie zdjęć na Deviancie, a nie... Sobie mogliśmy zrobić kilka fotek w lesie. - wsparł brodę na ramieniu wampirzycy i powiedział cicho spoglądając na budynek - Ładna stodółka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:18, 06 Sty 2011    Temat postu:

Jak to dobrze, że wcale nie spieszył się z przedstawieniem jej jego dziadkom. Jeszcze tego by jej brakowało, jak nerwówki związanej z tremą przed poznaniem kolejnej części jego rodziny. Nie. Stanowczo teraz nie powinna się była tym przejmować. Nie miała też zamiaru kasować żadnego zdjęcia Roya. Obojętnie jak dziwnie by nie wyszło. Nawet jak by jego ucho złapała, to też by zostawiła w ramach żartu. Nie znała się kompletnie na fotografii i wszelkie ujęcia, co było pewne niemal na sto procent, wyjdą jej co najmniej dziwnie.

Kiedy tylko Roy znalazł się ponownie za jej plecami pochwyciła jedną z jego dłoni, przyciągając chłopaka nieco do siebie. Stojąc w cieniu drzew jej skóra nie lśniła już tak, jak na wyspie. Wyglądała przez to całkiem zwyczajnie, tak normalnie. Uśmiechając się pozwoliła narzeczonemu oprzeć się na jej barku od tyłu po czym wyciągnęła przed siebie rękę tak daleko, jak tylko była w stanie przed siebie, kierując obiektyw w ich stronę. No i ich pierwsza wspólna fotka właśnie się znalazła w pamięci karty aparatu.

Cmoknęła Roya w policzek, prowadząc go po chwili bliżej tej stodółki, która tak mu się podobała. - Chodź. - zachęciła go do pójścia za sobą - jeśli dobrze mi się wydaje, to chyba za tym czymś miała być mała chata. A w niej brat Seby miał nam zostawić ciuchy na przebranie. Ganiałeś kiedyś w kowbojskich fatałaszkach? - zapytała z uśmiechem obracając się do swego towarzysza przodem, przez co przez chwilę musiała iść tyłem do kierunku ich kroków. Niezbyt wygodnie się chodziło w szpilkach i wąskiej spódnicy po ubitej ziemi, jednak liczyła, że znajdzie coś w tym domku, w co będzie się mogła przebrać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:20, 06 Sty 2011    Temat postu:

Nie, nie. Znał Elizabeth na tyle, że wiedział iż samo zakomunikowanie tego że coś, kiedyś, wystarczyło i dziewczyna zacznie sobie to wszystko jakoś po swojemu układać. Bynajmniej miał taką nadzieję. W końcu kiedy by wylądowali u państwa najstarszych nie mogłaby mu wyrzucać tak jak ostatnio że zapomniał i przez to zdenerwowała się okropnie. Była uprzedzona z wyprzedzeniem. To z uchem mogłoby wyjść zabawnie. Gdyby tylko wampir dał się poniżyć niczym pierwszoklasista w czasach zamierzchłych, bo chyba praktykę tarmoszenia za uszy wytrzebiono już ze szkół jakiś czas temu. Roy też się nie znał ani trochę na fotografii, sama nie była w takim wypadku. Wampir ze spokojem obserwował palce wampirzycy ciekaw tego co uchwyciłby aparat gdyby teraz zechciał się odsunąć. Rozmytą plamę? Ciekawe kto był szybszy. Wystał spokojnie te kilka chwil wpatrując się w punkt o którym mówił. Nie utrudniał zadania wampirzycy swoimi narzekaniami. W końcu całkiem sympatycznie było tak trwać obok Lizzy, nie było potrzeby uciekać jej sprzed obiektywu. Uśmiechnął się wiedząc że wampirzyca jakoś wyzbyła się awersji do zdjęć przynajmniej tego dnia - Idę, idę. - powiedział podążając za narzeczoną krok w krok - A ten brat Seby... On ma jakieś imię, prawda? Powiedź jak się nazywa. - poprosił nie za bardzo lubiąc rozmawiać o kimś kogo imienia nawet nie znał a korzystał z jego dóbr - A co rozumiesz przez kowbojskie fatałaszki? - zapytał śmiejąc się ze swoich wyobrażeń - Jak takie spodnie do rodeo, to nie. Kapelusza też nie nosiłem. Co się kryje pod tą kategorią tekstyliów? - zapytał bo do końca nie wiedział co Lizzy mogła mieć na myśli - Jeśli chodzi o koszulę i na przykład ogrodniczki to już tak. Choć zwykle można mnie było ujrzeć w okrojonej wersji. Dżinsy i koszulka. - ujął dłoń Lizzy i okręcił ją powoli znajdując się u boku wampirzycy. Nie musiała przez to chodzić tyłem - A ty? Ubierzesz fartuszek? - Caren w takim wdzianku widywał często, Elizabeth jeszcze nigdy, nie musiała przecież przesiadywać w kuchni. Uśmiechnął się do siebie bo w wyobraźni zobaczył Lizzy w czerwonym fartuszku w czarne groszki. Nie umiał określić czy to jej odpowiadało czy nie. Z racji tego kim byli raczej uznałby że to bez sensu - Bo narazie wyglądasz jak pierwszej klasy wizytatorka, która ma za zadanie obejrzeć tutaj wszystko i to jeszcze z daleka. - stwierdził spoglądając sugestywnie na buty wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:32, 06 Sty 2011    Temat postu:

No więc dziewczyna już zaczęła powoli trawić wiadomość o wizycie u Państwa Najstarszych. Swoją drogą, to to określenie bardzo jej się podobało. Było na swój sposób zabawne i urocze. Po chwili zdjęcie zostało zrobione a ich wspomnienie uwiecznione w pamięci aparatu i mogli już ruszyć dalej. Pytanie Roya było właściwe w tym momencie, ale Lizzy nie była pewna odpowiedzi. - Eee... Zdaje mi się, że Seba mianował go imieniem Matt. - odrzekła. Tak chyba było. Fakt był taki, iż wampirzyca o tym nie pomyślała i przed wyjazdem się nie upewniła co do imienia gościa, do którego mieli przyjechać.

- No jak to co rozumiem? Wiesz, szerokie spodnie, skórzane buty kowbojskie, kapelusz, koszula w kratkę i te skórzane osłonki na spodnie do jazdy konnej... Nie wiem jak to się zwie, ale takie nogawki naciągasz na dżinsy, by się nie przetarły na koniu. Montuje się je do paska u spodni. Zawsze mnie bawiły te frędzle po bokach z rzemienia. - wyjaśniła z uśmiechem. - No coś Ty! Nie ma opcji na fartuszek. Też założę spodnie. Mam przynajmniej nadzieję, że zostawili i dla mnie spodnie a nie kwiecistą kieckę jak to na filmach noszą zawsze babki. - dodała.

Prychnęła słysząc określenie jej jako wizytatorki. - No wiesz co! - roześmiała się. Miał jednak rację. Jej szpilki, spódnica i bluzka wyglądały wybitnie urzędniczo kiedy się popatrzyło na otoczenie, w jakim byli w tej chwili. Brakowało jej chyba jeszcze tylko okularów. Takich ze szkłami w kształcie prostokątów. I długopisu za uchem. Koniecznie musiała się przebrać.

Chwilę później wychylili się zza stodoły i rzeczywiście dojrzeli niewielki drewniany domek z bali. Uchylone drzwi wejścia odsłoniły jakiegoś gościa wewnątrz się kręcącego. Zapach człowieka czuć było z daleka. Elizabeth stwierdziła, że przez te dwa tygodnie odzwyczaiła się już chyba od zapachu ludzkiej krwi tętniącej w żyłach żyjącej osoby. Odruchowo wypuściła powietrze z płuc, chwytając dłoń Roya nieco mocniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:25, 06 Sty 2011    Temat postu:

I bardzo dobrze. Niech trawi i się do tego przygotowuje. Kto wie kiedy to na nich spadnie - Matt. - powtórzył Roy by zapamiętać dokładniej - Dobrze. Pytałem bo to strasznie głupio być u kogoś kogo teoretycznie powinno się znać, a tak naprawdę nic się o nim nie wie. - informacja to podstawa. Roy widocznie wierzył w tą zasadę. A imię brata Sebka takową było i bez niej ani rusz - I ten z braci nie ma zbyt wiele spólnego z baletem, tak? - Roy już zdążył go sobie wyobrazić. Samo się to nasuwało. Pewnie wyższy od niego i albo szeroki w barach promieniujący z daleka siłą fizyczną, albo żylasty i nie pokazujący po sobie na pierwszy rzut oka wszystkiego co najlepsze. Wampir za jej pytanie odwdzięczył się równie pytającym spojrzeniem. Skąd on miał wiedzieć co w zasadzie miała na myśli - Tak, tak, wiem o czym mówisz. To są czapsy bodajże. - mruknął w zamyśleniu, zastanawiał się czy przypadkiem się nie pomylił - Kiedyś były takie długie, jak mówisz przypinane do pasa, a teraz stosuje się chyba krótsze, takie by chroniły łydki, ud już nie. Choć nie wiem do końca jak to z tym jest teraz. - powiedział, by w razie czego wybaczyła mu błąd który mógł teraz popełnić. Specjalistą przecież nie był i wolał średniowiecze niż dziki zachód, nie ta epoka. Roy jednak wytłumaczył już Lizzy w czym go widywano a w czym nie - Dlaczego nie ma opcji fartuszek? Musiałabyś go założyć by zrobić... - urwał na moment szukając dla wampirzycy jakiegoś typowego kobiecego zajęcia w kuchni - Masło. Tak, musiałabyś go założyć by zrobić masło. - oświadczył przypominając sobie stare filmy - Spodnie to wynalazek tych czasów. To zabawne jak kiedyś kobiety musiały się podporządkowywać etykiecie. Spódnice i tak w kółko. - pokręcił głową zgorszony, bo jemu obojętne było co wybierała kobieta. Uważał że i w spodniach i spódnicy mogły wyglądać równie ponętnie - A jak nie trafi z rozmiarem? - zapytał i to nawet dość rozsądnie, bo jak facet którego na oczy nie widział mógł znać rozmiar jego kołnierzyka, skoro Elizabeth upierałby się przy kraciastej koszuli dla wampira - A nie?! - zawołał kiedy Lizz oburzyła się na porównanie do wizytatorki - Tobie to tylko strzepywać pyłki z materiału... - powiedział robiąc to o czym mówił. Przesunął dłonią po jej plecach gdzie zapewne miała niezłe zgromadzenie tych paproszków - A nie debatować o kozach i kowbojach. - wampir jak zwykle ciekaw wyciągnął szyję by dojrzeć więcej. Znaleźli się na czymś w rodzaju małego podwórza otoczonego wokół drewnianymi budynkami. Rozejrzał się na prawo i lewo czując jak Lizzy ściska jego dłoń. Spojrzał na nią i powiedział ze spokojem - Jedliśmy. Poza tym pomyśl że mnie masz na wynos. Jeśli rzucisz sie na niego, a nie na mnie... - szepnął z uśmiechem. Jak zwykle zażartował, nie widział powodu by spinać się podobnie jak Elizabeth, poza tym wzajemne nakręcanie się nic by nie dało - To się na ciebie obrażę. Ja jestem twoim przysmakiem - puścił do niej oczko i pchnął drzwi pod którymi się znaleźli, puszczając wampirzycę pierwszą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:17, 08 Sty 2011    Temat postu:

A więc on to zrobił specjalnie? W sumie racja, znał już Lizzy na tyle, że mógł doskonale przewidzieć jak się dziewczyna zachowa. A dzięki temu, ze mówił jej wcześniej, przynajmniej nie panikowała, tylko powoli, w swoim tempie przetrawiała rzucone jej wiadomości. - Tak. I ten z braci nie para się tańcem baletowym. - przytaknęła uśmiechnięta. W zasadzie nie mogła Royowi powiedzieć nic więcej na temat Matt'a, bo go po prostu nie znała.

- Może i czapsy. - wzruszyła ramionami. Nie znała tej nazwy, więc nie mogła potwierdzić ani też zaprzeczyć. - Nogawki skórzane do spodni kowbojskich. - podsumowała. Jakkolwiek by się to nie nazywało, było jej bez znaczenia, i tak fajnie wyglądało na tych wszystkich filmach o dzikim zachodzie. - Masło?! - parsknęła śmiechem, mrużąc przez chwilę oczy i marszcząc przy tym brwi z rozbawienia. - A po co ja miałabym robić masło, ha? - zapytała szturchając chłopaka w ramię.

Cóż, z trafieniem w rozmiar nie powinno być chyba większego problemu. - W końcu mamy urlop, tak? nikt nie powiedział, że na urlopie koszula musi być idealnie dopięta i dopasowana. - odrzekła uśmiechając się ponownie do narzeczonego tym swoim promiennym uśmiechem pełnym ciepła. Sięgnęła przy tym właśnie do jego kołnierzyka poprawiając coś u jego zapięcia tak od niechcenia i dając wampirowi całusa - Poza tym wiesz, skoro miałbyś pomóc przy przerzuceniu do stodoły z pola zebranego siana, to każdy by się mógł wtedy rozchełstać. - wyjaśniła tym samym zdradzając chłopakowi jedno z zajęć, które miało go tu czekać. W końcu nie bez powodu się tu pojawili na tej farmie. Zdjęcia zdjęciami, ale w zamian mieli przez ten jeden dzień pomóc niejakiemu Mattowi w jego obowiązkach na rancho.

- Oj. - jęknęła wywracając oczami. Wcale nie zamierzała się na nikogo rzucać. Ani na tego gościa tam w domu ani też na swego narzeczonego. - Ciebie to mogę całować. - stwierdziła pukając jednym palcem klatkę piersiową chłopaka. - I chodź Ty mój zazdrośniku. - dodała jeszcze rozluźniając się po słowach swego mężczyzny wystarczająco na tyle, by nie być już taką spiętą.

Weszła do domku jako pierwsza, korzystając z tego, że narzeczony ją przepuścił w wejściu. - Witam. - odezwała się do mężczyzny zaraz po minięciu progu - Matt? Matt Donnatan? - zapytała pochodząc do człowieka i wyciągając w jego stronę rękę na powitanie. [link widoczny dla zalogowanych] odwrócił się w ich stronę ściągając ze swego karku jakąś szara ścierkę i przecierając nią ręce podał dłoń na powitanie. -A witam, witam - odpowiedział z szerokim uśmiechem - To wy jesteście od Sebki? Miło was poznać, Elizabeth i Roy... Smith, tak? - dopytał przyciągając z pamięci godność swoich gości.

Lizzy się lekko zakrztusiła słysząc, że nazwano już ją nazwiskiem swego narzeczonego. Uśmiechnęła się jednak w odpowiedzi. - Elizabeth Preston i Roy Smith. - poprawiła chłopaka obracając się w stronę wampira na moment. - Jeszcze. - dodała kątem oka spoglądając się ukradkiem na pierścionek jaki widniał na jej palcu. Mężczyzna po uściśnięciu dłoni wampirzycy podszedł też do Roya podając jemu rękę na powitanie. - Przepraszam. Ale dobrze, ze już jesteście. Przebierzcie się, tam macie w pokoju rzeczy przygotowane - wskazał za siebie drzwi prowadzące do niewielkiego pokoju z jednym wąskim łóżkiem, na którym, patrząc przez drzwi widać było rozłożone dla nich jakieś ciuchy - i spotkamy się za kilka chwil przed domem. Musimy zagnać bydło na pole. - stwierdził - Fajnie, że chciało się wam mi pomóc. - odrzekł po czym zabrał się za szykowanie jakichś przedmiotów wyciąganych z szafek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:58, 08 Sty 2011    Temat postu:

Nie, nie zrobił tego specjalnie. Wiedział jak Lizzy reaguje na pewne nowinki, więc wiedział już mniej więcej jak postępować w przypadku gdy stawiał ją przed sytuacją jaka mogła wampirzycę zdenerwować. Roy pokiwał głową ostatecznie przeganiając z wyobrażeń sztywne sukienki i baletki - Tak, tak, zawsze zastanawiałem się jak to jest że nigdy się nie splączą. - mruknął patrząc na swoje nogi i wyobrażając sobie na nich wspomniane skórzane osłonki - Wszystko wyglądało tak dziwnie luźno... No, masło. - przyznał po chwili patrząc na Elizabeth - Po to by wszystko wyglądało dobrze. Skoro mamy mieć bardzo wiarygodne fotki, to mogłabyś to wtedy robić. Wiem, że to na nic i że teraz nikt tego nie robi, ale... Pomyśl jaka scenografia! - powiedział Roy chichocząc pod nosem - Ty i maselnica w roli głównej. - zakomunikował rozmarzonym tonem nie do końca wiedząc czy użył poprawnej nazwy - Pierwsze zdjęcie w przyszłym albumie. - zrobiłby to. Z chęcią wsunąłby zdjęcie Lizzy zajętej produkcją masła w pierwsze dostępne ku temu miejsce. Nawet i w okładkę gdyby się dało - Owszem, mamy urlop. - zgodził się z wampirzycą, ale dodał - Jednak i na najlepszym urlopie koszula nie może być za mała, albo w drugą stronę, nie będę za sobą włóczył rękawów po ziemi. - bo nie było nic gorszego niż materiał zwisający tu i tam. Przystanął i popatrzył na wampirzycę, która dopatrzyła się czegoś niestosownego przy jego kołnierzyku - Ach tak? - zapytał ciągnąć po chwili dalej - Siano z pola do stodoły? A ty co będziesz robić? - nie padało, pochmurno niby też nie było. Jemu pogoda z grubsza była obojętna, ale Elizabeth już tak beztroska być nie mogła. A innym wampirem nie pachniało w obejściu - I to zabrzmiało o wiele lepiej. - powiedział wchodząc za wampirzycą do środka domku w którym ktoś na nich czekał. Czując się jak w jakieś wypaczonej bajce, w której to dzieci przychodzą na przykład do domu szalonego drwala Roy obrzucił wzrokiem ściany, a chwilę później musiał trochę zmodyfikować swoje wyobrażenia dotyczące brata jego znajomego. Wampir pokiwał głową, upewniając mężczyznę że oto są tymi których się spodziewał. Kiedy usłyszał reakcję Lizzy postarał się głośno nie westchnąć, a chyba miał do tego pełne prawo. Ciepło dłoni Matta uderzyło go i choć był na to przygotowany poczuł niezbyt pożądane ukłucie w okolicach gardła. Roy powiódł wzrokiem ku pokojowi woląc teraz się czymś zająć. Wyrzucił z siebie pospiesznie, starając się by jednak wszystko było zrozumiałe - W porządku, zaraz będziemy. - oświadczył zapraszając Lizzy ruchem dłoni do pokoju. Kiedy zamknął za nimi drzwi i zdjął marynarkę spojrzał na łóżko gdzie leżały przygotowane dla nich ciuchy - Eee... - jęknął rozczarowany - Nie ma fartucha, muszę się go zapytać czy ma to coś do masła. - najprawdopodobniej postanowił dać Elizabeth wytchnienie od tego jej 'jeszcze'. To też o niej wiedział - Ale powiedź szczerze moja droga. - zwrócił się ciszej do wampirzycy rozpinając pasek u spodni - Jak uzasadniłaś naszą wizytę tutaj? Powiedział że chciało nam się mu pomóc... Jakieś zajęcia z resocjalizacji?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:45, 09 Sty 2011    Temat postu:

Lizzy roześmiała się słysząc stwierdzenie Roya. - Nie widziałeś nigdy na filmach jak chodzą jak kaczki? Przy tak szeroko rozstawionych nogach ciężko zaplątać się we frędzelki. - odrzekła dusząc swój głośniejszy śmiech. - Ach Ty mój artysto! - podsumowała pomysły co do tej rewelacyjnej scenografii zdjęciowej. - Nie! Pierwsze zdjęcie w przyszłym albumie, to będziesz Ty, mój drogi. - zaczęła się z nim przekomarzać. Bo czemu by nie.

- Oj na pewno nie będzie aż tak źle. - wątpiła, żeby były aż takie problemy z doborem ubrań. Zwłaszcza, że Seba przed wyjazdem pytał się o rozmiar noszony przez nią i przez jej narzeczonego, jakby starał się i o ten aspekt zatroszczyć. I wyszło w rozmowie, że może i rzeczywiście wampir był nieco niższy od Matta, ale nie była to aż tak wielka różnica, żeby nie dało się dobrać jakichś ciuchów.

- Jak to co ja będę robić? Podawać Ci kochanie wodę, gdy Ci się zachce pić oraz zajmę się bardzo dokładnym fotograficznym dokumentowaniem Twojej dzielnej pracy. - odparła uśmiechnięta od ucha do ucha. Dobrze, że miała uszy, bo inaczej ten uśmiech okrążyłby jej głowę.

Jak najbardziej miał prawo westchnąć słysząc reakcje wampirzycy. Jednak było to od niej niezależne. Jeszcze się nie przyzwyczaiła do tego stanu rzeczy i pewnie jeszcze jej to zajmie trochę czasu nim swobodnie zacznie podchodzić do kwestii ich narzeczeństwa. To było pierwsze spotkanie dla nich, podczas którego padała jakakolwiek kwestia związana z ich związkiem. Lepiej tutaj, żeby się oswajała niż na przykład przed jego rodzicami. Wtedy będzie trudniej a technika małych kroczków nigdy nikomu nie zaszkodziła jeszcze.

Zareagował podobnie do niej. Tyle, że Lizzy miała już w tym nieco większą wprawę. Poza lekkim poddenerwowaniem zapachem człowieka nie czuła już nic innego. Nieco łatwiej jej było przez to przebrnąć i dlatego wzięła przywitania się z Mattem na siebie w pierwszej kolejności, dając chłopakowi chwilę na otrząśnięcie się z niemiłego pieczenia w gardle oraz innych niedogodności z tym związanych.

Weszli do niewielkiego pokoiku i Elizabeth, tak jak Roy, zaczęła się rozbierać, by przebrać się w ciuchy, w których miała tu buszować po farmie. Na łóżku leżały dla nich koszule i ogrodniczki. Leżały także kapelusze chroniące przed słońcem. Wampirzyca wyszczerzyła się w jeszcze większym uśmiechu je widząc. - Nie ma fartucha. - przytaknęła do jego słów - Więc nie będę robiła masła. - puściła do Roya oczko, przyglądając mu się jak się rozbiera do tego, by wcisnąć się w przygotowane dla niego ciuchy.

- Mrauu... - mruknęła pochodząc do narzeczonego na moment i kładąc mu dłonie po bokach, pocałowała go delikatnie. - Ej, no jak to? - udała zdziwioną - To nie pamiętasz, że jesteś wolontariuszem? Wiesz, czasami jak ktoś potrzebuje pomocy, to szuka wolontariuszy. I dzięki bogu przypadkiem okazało się, że w wolontariat bawi się ktoś znajomy... Seba był baaardzo tym faktem zadowolony, bo sam nie musiał tu przyjeżdżać i pomóc bratu. Dlatego z taką wdzięcznością zajęto się Twoimi chomikami. - wyszczerzyła się jeszcze raz całując narzeczonego i pomagając mu pozbyć się przy tym niepotrzebnych ciuchów, skoro i tak musieli się przebrać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:43, 09 Sty 2011    Temat postu:

Roy wzruszył lekko ramionami i rozłożył dłonie na boki - Zawsze myślałem że to uzależnione jest od czegoś innego. - powiedział przywołując w myśli obraz takiego kolebiącego się rytmicznie i wyglądającego jakby skręciła go jakaś nieznana nikomu choroba kowboja. Otrząsnął się ze swoich myśli i zaoponował gwałtownie - Po moim trupie! - wyszturchał Lizzy w ramię mrucząc pod nosem - Ja nie pozuję do zdjęć by trafić na okładkę sam. Zobacz! - chwycił się za prawe ucho i pociągnął lekko aż jego palce nie zatrzymały się na parze kolczyków - Ja mam odstające uszy! Widziałaś kiedyś jakiegoś modela ze słoniowatymi uszami? No raczej nie, prawda? I nie jestem fotogeniczny. I za szeroki. - wymienił prędko lekko histerycznym tonem zgrywając się w najlepsze. Jednak że aż taki okropny nie był to stwierdził z tajoną dumą - Za to mam prosty nos. - jednak prosty nos nie rekompensował dostatecznie wszystkich wad które już zdążył wymienić - Jeśli już... - zaczął pojednawczo wieszając się na ramieniu wampirzycy - To mogę zaakceptować wersję okładki na której będziemy widnieć oboje. Słyszysz? Oboje. - powiedział przy każdej dokładnie wypowiedzianej sylabie trącając palcem swoje udo - Inaczej zarekwiruję ci ten album nim komukolwiek zdążysz go pokazać. - powiedział siląc się na złowróżbny ton, którego efekt został popsuty przez chichot przyczajony w głębi jego gardła. Skoro Seba wypytał jak będzie z ich rozmiarami to nie powinno być tak źle jak Roy się obawiał. Ewentualnie istniała jeszcze wersja powrotu do ciuchów w jakich egzystował na wyspach. Przynajmniej do górnych ich części - Ale dlaczego tylko mojej dzielnej pracy? - zapytał umęczonym tonem jakby już miał tej pracy po dziurki w nosie - Damy ci taką laseczkę jaką miały pasterki owiec. - ile dla niej zajęć mógł wymyślić? Nieskończoną ilość. Z każdą minutą przychodziło mu do głowy coś innego - Usiądziesz sobie na snopeczku czy kamieniu i będziesz obserwowała te beczące kłębki wełny. Wiesz... Jeszcze z takim przedpotopowym czepkiem na głowie i spódnicy z krynoliną. Jak w Toy Story. Koniecznie taki blady róż... - jak to dobrze że wejście w próg przerwało wszelkie wyobrażenia Roy'a. Tak chyba dla wszystkich było bezpieczniej, a chwila spokoju zawsze była na plus. Długo to jednak nie potrwało. Człowiek, krew w jego żyłach i dziwna niechęć do samego siebie chwilowo ugasiła zapędy wampira w kierunku pożartowania sobie ze swej narzeczonej. Roy prychnął ściągając z siebie koszulkę - Bo tylko masło robić można. Jest jeszcze ser. - oświadczył tryumfalnie kiedy już pozbył się materiału i rzucił go swoim sposobem, czyli byle jak, na łóżko - Fakt faktem do tego niby też byłby potrzebny fartuch, ale w związku z brakiem pewnych rekwizytów... Będziesz feministyczną panią domu, która mówi zdecydowane 'nie', jednemu z symboli zniewolenia i bycia kobietą. - na wszystko można było znaleźć jakieś usprawiedliwienie, a dla wampira który tak bardzo lubił bawić się słowami, wymyślać dla nich nowe, dość nietypowe zastosowania i wykorzystywać je do tego do czego nikt inny ich by nie wykorzystał było to doskonałą rozrywką. Roy popatrzył na Elizabeth podchodzącą do niego z niemym pytaniem w oczach - Oj tam... - mruknął nie widząc powodów by tak pomrukiwać. Co do pocałunku nie miał już nic przeciwko - To tylko ja. - dodał skromnie uśmiechając się przy tym wyjątkowo niewinnie - Tak? Jezu, nie wiem jak mogło mi to wylecieć z pamięci. - zaczął kręcąc głową - Pamięć jak dziurawy kociołek... - westchnął przypominając sobie cytat z jakieś z książek - Tak, tak, w końcu ludzie powinni sobie pomagać. - zakończył mentorskim tonem przekręcając głowę w bok i spoglądając na dłonie Lizzy, które zaczęły mu pomagać w pozbyciu się reszty ciuchów - Czy ty nie powinnaś teraz wskakiwać w swój nowoczesny i... Trendy strój dla pań domu? - mogła się z nim zacząć wykłócać czy też ogrodniczki i koszula były takimi jakimi Roy wspomniał - Bo ja się nie będę usprawiedliwiał za spóźnienia mojej partnerki do wideł. - nie chcąc być dłużnym przy jednoczesnym zajęciu wampirzycy rozmową zaczął rozpinać guziki jej bluzki - Bo to by była hańba. Zgłaszać się do pomocy, a później się spóźniać, prawda? Poza tym renoma naszej jakże skromnej organizacji nie może ucierpieć. Jesteśmy znani z sumiennego wykonywania obowiązków i mamy za to całkiem niezłe profity... Choćby i dwutygodniowe wakacje dla chomików. Albo... - czarny materiał zawisł na palcu wskazującym lewej dłoni Roy'a który wlepił spojrzenie w oczy Elizabeth - Bardzo pociągające widoki, obiecujące najlepszy z możliwych wypoczynków po pracy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 20:45, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:48, 11 Sty 2011    Temat postu:

Lizzy uśmiechnęła się do chłopaka słysząc jego odgrażanie się, że kompletnie nie chce być na żadnych zdjęciach. - Ej no! Jak to tak? - zajęczała starając się przybrać strapioną minę. Średnio jej to szło z takim wyszczerzem na twarzy. Wysłuchała spokojnie jego utyskiwań, nie wtrącając nawet jednego słowa. Za to kiedy powiedział wreszcie jakąś swoją dobrą cechę, uśmiechnęła się jeszcze bardziej do narzeczonego. - I tak Cię kocham, wiesz? - zbiła jego wszelkie argumenty tymi słowami. Bo jak tu tak kontynuować narzekania na nie fotogeniczność jak ktoś mówi coś takiego?

- Oboje, oboje. - powtórzyła niczym echo zgadzając się w drodze wyjątku na tą wersję. - Z tymi beczącymi kłębkami wełny, jak mówisz, to możemy sobie darować. Ale potowarzyszyć Ci swoją obecnością podczas pracy, to jak najbardziej mogę. - odparła. No nieee... Te wyobrażenia krynolin i tak dalej... Dzięki bogu, że im wejście do chatki to przerwało! Masła bynajmniej nie miała zamiaru robić. Sera też nie. Ale skorzystać z tych jego rozgadanych ust, to już jak najbardziej. I sięgnęła po nie z największą przyjemnością.

Kto by tam myślał o ubieraniu się, skoro się właśnie rozbierał. I to w tak przyjemnych ramionach. Aj tam. Nikt nie zauważy. - odparła - Uwiniemy się ino mig, zobaczysz... - mruknęła, pokazując mu zadziornie język i po chwili puszczając do chłopaka oczko. - Po praaacy? - wyjęczała mając jednak nadzieję, że chłopak ją choćby do siebie przytuli a nie tak brutalnie będzie zaganiał ja do ubierania się. Uśmiechnęła się jednak do niego, wychylając się moment później w jego stronę, by dać mu buziaka, jednocześnie zabierając swoją bluzkę z jego rąk. - No już dobra, dobra. - zgodziła się - Ale potem obiecujesz? - poprosiła z miną małego dziecka, któremu ktoś właśnie w tej chwili podarował obietnicę słodkiego lizaka zza szybki cukierni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:25, 12 Sty 2011    Temat postu:

Gdyby tylko Roy zechciał to i pewnie by ponarzekał, bez względu na to co Lizzy powiedziałaby. Jednak czas mu się już skończył, więc nie mógł dalej wymyślać rzeczy niestworzonych. Uśmiechnął się szerzej kiedy wampirzyca zgodziła się z jego słowami - No. - powiedział pewnie - I tak ma być. - zakomenderował zadzierając przy okazji trochę ten prosty nos - Ale dlaczego mamy sobie odpuścić owce, przecież one fajne są. Tym bardziej kiedy są małe. Takie pocieszne. - powiedział wyobrażając sobie taki mały, okrągły hasający wesoło po łące kłębek wełny na czterech cienkich patyczkach - Taaa, jasne. Ty i potowarzyszenie mi. - swoją drogą to ciekawe było. Robili ze sobą dużo rzeczy, ale nie mogli chyba wskazać jednej, która mogliby zakwalifikować pod wspólną pracę nad czymś - Trudno mi się będzie skoncentrować mając nad głową żywiołową panią fotograf... - wcale nie dzięki bogu! Przecież to był bardzo wdzięczny temat. Kobiety ponoć lubiły kiedy rozmawiało się z nimi o modzie, a Lizzy obok siebie miała, bynajmniej na to wskazywała poprzednia wypowiedz, takiego faceta który wiedział co to jest krynolina i co się z tym robi. Roy pokręcił głową uśmiechając się lekko - Nie, nie. Wcale że nikt nie zauważy. Ja zauważę. - oświadczył jakby jego największą domeną był zegarek i to by nigdy nigdzie się nie spóźnić - A bycie nie na czas to zło. - podsumował z powagą, bynajmniej starał się ją zachować, kiedy Elizabeth wyciągała w jego stronę język - Tak, tak, uwiniemy. Chciałbym już zobaczyć znajomy próg. - zamrugał jakby Lizzy wyrwała go z zamyślenia i spojrzał na nią - Oczywiście, że po. - podkreślił ostatnie słowo - Wtedy nagroda jest najlepsza i wydaje się być jak najbardziej zasłużoną. Nie wiedziałem że mam taką niecierpliwą kobietę u boku. - powiedział śmiejąc się z wampirzycy nim ta zaczęła się pozbywać ciuchów do reszty. Roy uniósł w górę dwa palce i wyrecytował uroczyście - Obiecuję że po dobrze wykonanej pracy, eee... - zamyślił się na sekundę nie wiedząc jak sformułować dalszą część oświadczenia - Będziemy oboje wypoczywać najlepiej jak tylko się da, wyłącznie w swoim towarzystwie. - kiedy skończył uniósł brwi w górę ciekaw tego czy Elizabeth zaakceptuje jego słowa, czy też jakoś je zmodyfikuje.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Śro 19:25, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:49, 14 Sty 2011    Temat postu:

Oj ona już dobrze wiedziała jak wygląda to jego narzekanie. I wiedziała też, że gdyby mu tylko pozwolić, to mógłby długimi godzinami opowiadać jej o wszystkich drobiazgach. - To owieczkami, to Ty się zajmiesz, kochanie. Jako głowie rodziny spokojnie mogę odstąpić wypasanie takiego przychówku. - zaśmiała się puszczając do niego oczko. - A po co Ci koncentracja, co? Bez sensu... - mruknęła drocząc się z nim nadal kwestią robienia mu zdjęć podczas jego pracy. - Tylko, żebyś mi się do tych owieczek nie dobierał! Masz mnie. - mruknęła rozhahana po same uszy.

Musiał się tak upierać przy tym odroczeniu jeszcze na chwilę ich pomocy na tej farmie? Wychyliła się w jego stronę, by go choć raz pocałować po czym sięgnęła po koszulę dla siebie, by się w nią odziać. - No skoro nie można teraz... - zajęczała udręczona zakazami. Jak można czegoś takiego zakazywać. A rozgrzewka przed ciężkimi pracami wymagającymi siły, werwy i wytrwałości? - Jak to nie wiedziałeś, że bywam niecierpliwa? - w obliczu ich wspólnie przeżytych doświadczeń, to raczej ciężko stwierdzić coś przeciwnego.

No, ale jednak dała się przekonać. Na spokojnie, w domu... albo w drodze do domu, też mogło być fajnie. Albo gdziekolwiek, ale już po tym jak narobią sobie odpowiednią ilość zdjęć dokumentujących ich dwutygodniowy, upojny weekend. To było póki co priorytetem dla nich na najbliższe godziny. Naciągnęła na siebie kraciastą bluzkę, poprawiając sobie stójkę koło podbródka. Zaraz po tym wcisnęła się w spodnie i ujmując kapelusz dla siebie w dłonie, poczekała aż się Roy zbierze. Nogi wysunęła w tym czasie ze szpilek zamieniając je na kowbojskie kozaczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:18, 14 Sty 2011    Temat postu:

- Ale dlaczego ja? - zapytał mile połechtany tą 'głową rodziny'. Stał się pięć centymetrów wyższy jakby ktoś chciał dokładnie zmierzyć - To lekka i przyjemna praca... W sam raz dla kobiet. Usiądziesz sobie w cieniu i będziesz doglądać stadka. Nie podoba ci się? No nie.... A ja chciałem ci jakieś proste zadanie zapewnić. - dogodzić kobiecie. Rzecz niemożliwa. Roy westchnął ciężko jakby rzekoma głupota wampirzycy go porażała - Jak to po co? W pracy przeważnie trzeba być skoncentrowanym, prawda? Jak puszka sardynek. Jak będę rozproszony to zamiast w siano trafię widłami tego... - strzelił palcami by sobie przypomnieć - Matt'a i będzie z tego więcej tragedii niż możesz sobie wyobrazić. - po chwili wyszczerzył się szeroko kiwając głową - To moja kwestia... - powiedział trącając Lizzy palcem raz po raz - Moja droga pani. Nie obracaj kota ogonem. Ale... Czym może być owca w porównaniu z taką kobietą? - zapytał retorycznie - Marna zakąska. - oszacował spoglądając na sufit pokoiku w którym się znajdowali z zatroskaną miną. Musiał czy nie musiał, ale gadał, bo to lubił, a skoro gadał to i co nieco przedłużał. Jak zwykle. Musiała mu wybaczyć tą wrodzoną wadę. I tak zgarnął buziaka, więc chyba nie było to aż takie złe. Wampir rozłożył przepraszająco dłonie na boki - Niestety. - powiedział skromnie i pochylił pokutnie głowę w dół, przypisując sobie całą winę. Rozgrzewka? Mogła pobiegać wokół podwórza jeśli tak tego potrzebowała - Wiedziałem, wiedziałem doskonale... - przyznał zgodnie z prawdą - Myślałem że kilka godzin jesteś w stanie wytrzymać, przecież to nie kilka dni, ani co gorsza miesięcy. - co do ich poprzednich doświadczeń to dość nikły odcinek czasu przecież. Wcale nie tak długi. Roy przychyliłby się może do tego gdziekolwiek, ale fakt, najpierw obowiązki, a później przyjemności. Trzeba było mieć jakąś pamiątkę z urlopu dla rodziny. Wampir odrzucił swoje spodnie podobnie jak i koszulę na łóżko, a później z podejrzliwym wyrazem twarzy złapał to co dla niego przygotowano. Założył koszulę, zapiął ją i popatrzył z góry na ogrodniczki. Naciągnął szelki na ramiona mamrocząc pod nosem coś w temacie że nigdy takich nie lubił. Podwinął rękawy do łokci i zerknął pobłażliwie na kapelusz, nawet go nie tknął - O nie... - zaczął machając palcem patrząc na butki Elizabeth - Buty biorę swoje. - i tak były to trampki, więc się nadawały. Roy wsparł dłonie na bokach i obrzucił uważnym spojrzeniem Elizabeth - A gdzie ta krynolina? - zapytał podchodząc do drzwi i otwierając przed narzeczoną drzwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:57, 15 Sty 2011    Temat postu:

A nie był głową rodziny? Był. W końcu jeśli kiedyś będą chcieli wstąpić w ten związek małżeński, to Roy stanie się jako mężczyzna automatycznie Panem domu i zarazem głową rodziny. - A dlaczego nie Ty? - zapytała trzepocząc rzęskami tak, jakby była chodzącą ostoją niewinności. - Jeśli mówisz o lekkiej pracy, to ja mogę potem się wdrapać na samą górę stogu siana i pilnować, żeby na pewno ten stożek się nie rozsypał stając się bardzo niskim. - wyszczerzyła się w uśmiechu. - No i będziesz mógł być pewien, że żaden baranek do tego sianka się nie dobierze.

- Jak puszka sardynek? - na to hasło Elizabeth prychnęła śmiechem, rozbawiona setnie z powodu takiego określenia koncentracji. To było coś pokroju puszki gwoździ. Też podobnie abstrakcyjne porównanie. Przypomnienie wampirzycy o cierpliwości wywołało dziubek na jej ustach układający się w smutną, dziecinnie smutną podkówkę. - Ale skoro już się dało dziecku posmakować słodkości z cukierni, to kto może być na tyle okrutny, by potem wszystkie te słodycze wkładać za pancerną szybkę i mówić, że jak się będzie grzecznym, to PÓŹNIEJ się dostanie?

- Krynolinę zżarły te owieczki, co to je będę trzymała z dala od stogu siana. - odparła rezolutnie uśmiechając się do chłopaka i wyciągając w jego stronę rękę, by razem mogli wyjść na zewnątrz, gdzie miał czekać na nich Matt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:17, 15 Sty 2011    Temat postu:

Oficjalnie jeszcze nią nie był. Elizabeth pierwszy raz tak do niego się zwróciła, i to sprawiło wampirowi swoistą przyjemność. Tak, tak, kiedyś tak się stanie - Ale dlaczego ja? - zapytał ponownie idąc w zaparte i chcąc wyciągnąć z narzeczonej odpowiedź. Na zdeterminowanego Roy'a rzęsy nie działały tak jak zwykle. Roześmiał się i zawołał - I co jeszcze?! Jaka wygodna...! Na czubek się wdrapać i widoki podziwiać z góry... Zaryjesz się w tym sianie jak nasze chomiki. I będę później bawił się w szukanie igły. W zasadzie... - popatrzył na Elizabeth odmierzając na oko jej wzrost od kowbojek po czubek głowy - To chyba problemów bym nie miał zbyt wielkich. Zostają jeszcze inne zmysły. - choć pewnie ciężko byłoby się przebić przez zapach ususzonych traw i ziółek, które rosły na łąkach - Ty masz baranków pilnować, a nie siana przed barankami. Jest różnica. Nie oglądałaś nigdy bajek z Kojotem i Sam'em Psem Pasterskim? To znaczy, tak mi się wydaje... Mniejsza z tym jak się nazywał, bynajmniej Kojot na różne sposoby próbował mu podkraść owce i nigdy się nie udało. Żeby tobie taki kojot się nie przypałętał. - powiedział szczerząc perfidnie zęby, jakby przymierzał się do przysporzenia Elizabeth zajęcia - Przecież nie makreli. - odparł jakby dyskutowali o jakieś niezmiernie poważnej sprawie - Sardynki są małe, stłoczone... Idealne do tego powiedzenia. Roy zamruczał ze współczuciem i załamał dłonie widząc pokutną minę na twarzy wampirzycy - A to dziecko nigdy nie słyszało, że ma lizaka tylko dlatego że kochający je rodzic na niego zarobił? Oj dziecko, dziecko... - zaczął z westchnięciem czochrając włosy Lizzy - Niby mamy kryzys światowej gospodarki, ale wysupłamy dla ciebie te centy... Nie łam się. - zakończył pogodnie pochylając się ku dziewczynie i całując jej zburzone brązowe loki. Roy prychnął i powiedział rezolutnie - Widzisz? Sam początek, a tyle już z nimi problemów. Uważaj żeby te owce prania ze sznurka nie wciągnęły. Bo będziemy leczyć stado na problemy żołądkowe. - pranie nie było zmyślone. Wisiało na lince przeciągniętej od ściany domku, który właśnie opuścili, aż po drugi budynek, jak dla wampira prawdopodobnie było to coś na kształt warsztatu. Brat Seby obrzucił bladolicą parę uważnym spojrzeniem i zatarł dłonie - To jak, gotowi? Możemy zaczynać? - zapytał spoglądając to na Lizzy, to na Roy'a. Wampir już bez jakiegokolwiek między gatunkowego oporu wypalił - Słuchaj... Masz może jeszcze maselnicę? Ta oto... - wskazał dłonią na dziewczynę, a kąciki ust zadrgały lekko - Gosposia chętnie by się tym zajęła. Znajdzie się coś? - dokończył mając nadzieję że nie zgarnie za to od Lizzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:59, 17 Sty 2011    Temat postu:

- Ale dlaczego nie Ty? - zapytała drocząc się z nim dalej. - Ależ zapewniam Cię skarbie, że pilnowanie stogu siana może być wyjątkowo pracochłonnym zajęciem. No wiesz, żeby na nim nie zasnąć, żeby się za bardzo nie opalić od słońca, no i chociażby dlatego, by nie dostać od tego siana uczulenia przez tych kilka godzin. Baaardzo ciężka robota, od której chciałabym Cię wybawić, kochanie. - odrzekła z przekonaniem, dalej trzepocząc tymi swoimi rzęskami na jego widok.

- To znaczy że co mi chcesz powiedzieć? - dopytała się - Że jestem zbyt wielka i zbyt gruba, by Ci zniknąć w stogu siana? - oczywiście jak każda baba musiała znaleźć w tym miejscu swój punkt widzenia. Parsknęła jednak zaraz śmiechem, więc było oczywistym, ze tylko się drażniła a nie brała tego na poważnie. - O bo już widzę w tych rejonach kojoty! - zaśmiała się kpiąc nieco z tego, że nie było szans na podkradanie owiec z tego stada. - Musiały by być niezniszczalne, żeby przetrwać. - odparła wyszczerzona dalej się z nim spierając.

- Lepiej Ty uważaj, żeby ci te owce ciuchów twoich na przebranie nie zmiotły, bo nie będziesz miał w czym wracać. - odpysknęła uradowana od ucha do ucha, śmiejąc się cały czas nieprzerwanie. A za to pytanie o maselnicę miała ochotę ochotę go ukatrupić. - Roooy! - jęknęła błagalnie, żeby ten się przytknął. - Wykończę Cię za to jak wrócimy do domu. - ostrzegła narzeczonego składając mu na ucho morderczą obietnicę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:00, 17 Sty 2011    Temat postu:

Roy wzniósł oczy ku niebu zastanawiając się o czym traktuje ich rozmowa, bo już poczuł że zaczyna się gubić - Dlatego że owce za mną nie przepadają? - zapytał mając nadzieję że wstrzelił się w możliwy klucz odpowiedzi. Blondyn roześmiał się i przechylając nieznacznie ku Elizabeth powiedział tajemniczo - Hm... Śmiem twierdzić że trzy razy 'p'. - kiedy spojrzała na niego pytająco Roy wyszczerzył się niczym uczniak zadowolony z udanego kawału - Trzy razy pudło! No bo... Choćbyś chciała moja droga... - wyliczył na palcach zerkając gdzieś ponad głowę wampirzycy - To nic z tego. Senna atmosfera cię nie zmorzy. Przecież wybyczyłaś się właśnie dwa tygodnie na plaży... Po drugie, skoro nie opaliłaś się tam, to nie opalisz się tutaj. I po trzecie ostatnie... - zawiesił ramię na barkach Lizzy i przesunął kciukiem po jej skórze na szyi zaczepiając o kołnierzyk koszuli - Takiej skóry nie ma prawa tknąć żadne choróbsko. Podsumowując, jest to praca, w sam raz dla osoby która musi przejść ze stadium 'och jak fajnie, wakacje...' do stadium 'no tak, trzeba by było coś porobić'. To idealna możliwość... - oświadczył wampir święcie o tym przekonany. Jego stanowisko najwyraźniej zmieniło się o jakieś sto osiemdziesiąt stopni. Zmrużył oczy i obdarzył Lizz oskarżycielskim spojrzeniem mówiąc cierpko - Przegadałaś mnie. - a nie rzadko się to przecież zdarzało i nie wszyscy odnosili na tym polu sukces - Okej. Będziesz siedziała na stogu, jak tak bardzo chcesz. - niewątpliwie, rzęsy i ich trzepot miały w tym swój udział - Tak, właśnie to chcę ci powiedzieć. - przytaknął poważnie - Choć w zasadzie to nie martwiłbym się o wymiary. - podjął po chwili puszczając wampirzycę na której wisiał ciągle - Masz mapę stogu? Wtedy jest jeszcze jakaś szansa że wrócisz sama... - mężczyzna też znalazł punkt widzenia dla siebie, nie lepszy niż kobieta - A nie?! - zawołał z niedowierzaniem, jakby to co było w kreskówkach było świętą prawdą objawioną milionom amerykańskich dzieci w tym małemu Smith'owi - To powiedź mi skąd Struś Pędziwiatr i Diabeł Tasmański! - mogli tak w nieskończoność. Roy z chęcią posłucha co też Elizabeth wymyśli w tym temacie. Spierane się z nią było jednym z przyjemniejszych zajęć, które mogły by się ciągnąć kilka godzin. Wampir prychnął przeciągle ciągnąc zaczepnie szelki ogrodniczek dziewczyny - Uważaj żebym im twoich nie podsunął. Wydaje mi się że satyna... - trafił? Nie miał pojęcia jak poprawnie nazwać materiał z jakiego była uszyta bluzka Elizabeth - Wygląda lepiej, błyszczy tak ładnie, stąd musi być apetyczniejsza od zwykłej bawełny z jakąś domieszką. - a z tego była koszulka wampira. Roy stojący teraz obok Matt'a popatrzył na wampirzycę i odparł ze stoickim spokojem igrając sobie z narzeczoną ile wlezie - Wiem, że mnie wykończysz. Wspominałaś coś już chwilę temu. - wyszczerzył się do niej i spojrzał na człowieka obok, który najwyraźniej zastanawiał się czy traktować wampira poważnie czy nie. Roy widząc to westchnął w duchu i machnął dłonią - No dobra. Tak tylko pytałem. Więc co robimy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:14, 20 Sty 2011    Temat postu:

On się gubił? Lizzy także. To może niech zaniechają tej dyskusji, skoro zaczęli tracić jej kontekst. - A skąd możesz wiedzieć czy za Tobą przepadają czy nie? - zapytała unosząc po chwili brwi w górę i czekając na wyjaśnienie tych trzech literek pe. I zaraz je usłyszała. - No nieee... Nie psuj mojego światopoglądu, proszę nooo... - wyjęczała słysząc takie rewelacje odbierające jej szanse na lenistwo. Przegadała go? Dziewczyna wyszczerzyła się jak głupia, słysząc to oświadczenie swojego narzeczonego. No co jak co, ale nie spodziewała się przegadać wampira.

Zwycięstwo z tym siedzeniem na stogu siana bardzo ucieszyło dziewczynę. Aż mu się na moment rzuciła na szyję, przywołując się dopiero moment później do porządku. - Nie. Nie mam mapy. I liczę, ze mnie odnajdziesz w nim tam gdzieś na samej górze, po skończonej już pracy. - odparła fukając lekko pod nosem za to, że jej przypominał znowu o tych jej mapkach z naklejkami. - A właśnie, że nie! To, to jest jakaś tam flanela. To co miałam, to było z jedwabiu. - odparła. Satyna satyną. Jak dla Lizki nadawała się na miłą w dotyku pościel a nie ubranie. Zdecydowanie bardziej preferowała jedwab.

- Nie! O, nie! Nie oddam owcom moich ciuchów! - żachnęła się - Ani kozom czy innym zwierzętom na tej farmie! - no jak on mógł tak w obecności Matta mówić otwarcie o tym, że jego narzeczona go wykończy? No toż to miało pozostać między nimi! Po to przecież szeptała mu to do ucha. Ale cóż, już wypaplał. Matt tylko kontrolnie wodził wzrokiem od jednego do drugiego, mieląc na koniuszku języka to, iż chyba dwójka wampirów miała coś nie do końca po kolei z klepkami w głowach.

- No, trzeba zebrać siano z pola i pozwozić je do stodoły, wydoić w południe krowy i owce zlewając potem mleko do odpowiednich beczek, osobno krowie, osobno kozie mleko. Trzeba też będzie pójść do kurnika i jajka pozbierać. A potem jeszcze przemalować drzwi do obory, nakarmić prosiaki i wypuścić na pastwisko konie, z powrotem przyprowadzając do obory byka, do jego boksu. Dacie sobie z tym wszystkim radę? - zapytał z niepewną miną mężczyzna. - Jakby co, to będę w biurze. Muszę nadrobić zaległości w papierach, bo mnie już ścigają za braki jakichś rozliczeń. - podrapał się po czubku głowy w zamyśleniu. - Przydało by się jeszcze ostrzyc barany, ale pewnie wam już czasu na to nie starczy... - machnął ręką zbierając się do odejścia.

- A! - zawrócił dość szybko. - Seba mówił, że masz prawo jazdy, prawda? - dopytał się czekając na odpowiedź wampira po czym widząc za jego plecami potakiwanie Elizabeth rzucił chłopakowi komplet kluczyków do rąk - Traktor jest za stodołą. Trzeba tylko przyczepić wóz do niego, by przewieźć siano. Stoi zaraz obok. - wyjaśnił i zniknął im z oczu, zostawiając parę samym sobie. Lizzy popatrzyła się na Roya z niemrawą miną. - Damy sobie radę? - zapytała nie wiedząc czy poradzą sobie ze wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:00, 20 Sty 2011    Temat postu:

- Bo wiem. - powiedział pewnie wspominając sobie wszystkie incydenty z inwentarzem swoich dziadków. I nie były one zbyt szczęśliwe dla wampira a wtedy jeszcze w zasadzie ludzkiego chłopaka. A jakim sposobem Roy psuł światopogląd Elizabeth? Nawet nie pomyślał by tak zrobić. Gdzieżby śmiał. I wcale jej szans nie odbierał. Nie chciał jej przecież zaprzęgnąć niczym konia, tylko przestawiałby Lizzy tak powolutku, krok po kroku, z urlopu na codzienność. Tak, przegadała. Roy sam się tak zakręcił że wyszło na to przy czym Lizzy obstawała od początku - Na pewno cię znajdę. - zapewnił gorliwie nic sobie nie robiąc z jej fukania - ja wiem ze ty im nie oddasz swoich ciuchów. - odparował Roy zaczynając się przy tym jednocześnie rechotać - W zasadzie to miałem na myśli że one same to sobie wezmą, albo... - tak, albo ktoś im to podetknie pod pyszczki. Roy nie będzie palcem pokazywał któż to mógłby być, bo przecież daleko mu było do chwalipięctwa. A nie mógł? To i tak brzmiało dostatecznie dwuznacznie, by pogubić się w ich wymianie zdań. Roy drapiąc się po policzku patrzył na mężczyznę recytującego jakąś litanię. Dużo tego było. Mógłby iść w konkury z Ravitz'em jeśli chodzi o wymyślanie zadań nieskończonych. Wampir westchnął w duchu słysząc wzmiankę o tym by mleko rozlać osobno. Roy w myślach liczący ile im tutaj zejdzie nie zwrócił uwagi na pytanie padające pod jego adresem. Ocknął się by złapać klucze. Całkiem zwinnie i machinalnie. Popatrzył na brzęczący pęczek nie mając w pierwszym momencie pojęcia po co mu to wręczono. Wampir popatrzył na odchodzącego mężczyznę a później przeniósł wzrok na Lizzy - Problem widzę jedynie w byku i... Czasie. Czy on oszalał? To wszystko w dwanaście godzin? - złapał dłoń Lizzy i podrzucił kluczyki w górę - Dobra, najpierw to na dworze, bo jak słońce cię oświetli... To będzie problem. Chodź moja droga. Posiedzisz sobie na sianie. A tak w zasadzie, to czym my mamy to siano zwieźć? - rzucił w przestrzeń oglądając się za Matt'em, który już zniknął w swym biurze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:22, 20 Sty 2011    Temat postu:

Niech lepiej tego nie wspomina na głos. Lizka by się śmiertelnie chyba obraziła, gdyby jej ciuchy zechciał oddać kozom do wciągnięcia niczym tą ich paszę czy co tam się kozom dawało. - Albo? Albo co? - dopytała się oczekując jakiejś dobrej dla siebie alternatywy - Albo będzie to niemożliwe dla nich. - dokończyła za niego pokazując mu przy tym język.

Wampirzyca nie znała Ravitz'a pod tym względem. Nie wiedziała jak bardzo zdolnym był recytatorem w wypowiadaniu niekończących się litanii pobożnych życzeń i nakazów rzeczy do wykonania. Jednak skoro Roy tak twierdził, to zapewne musiało coś w tym być. Ależ z niego był ciaptak kiedy tak się zamyślał! Lizzy widząc reakcję swojego narzeczonego i jego kompletne niezorientowanie się w tym co i jak mają do zrobienia, wyszczerzyła się w uśmiechu.

- Aj tam. Byk na postronku a z czasem, to u nas nie problem! - stwierdziła zaczynając się śmiać. - Śmigniemy to szybciutko, aż miło. Zobaczysz. - orzekła dając się wziąć za rękę. - No jak to czym? - parsknęła już na dobre śmiechem. - No wiesz co?! Przecież Matt mówił! - popatrzyła się na Roya z lekkim politowaniem - Po to masz kluczyki, skarbie. - wyjaśniła pokazując mu kapeluszem jego własną rękę, w której trzymał breloczek. - Traktor. A do niego doczepiany wóz. - olśniła go, bo chyba nie zarejestrował co mówił farmer. Dała mu całusa w policzek na rozpęd. - No chodź. Mamy trochę do zrobienia. - pospieszyła chłopaka ciągnąc go z sobą w stronę tyłów stodoły, gdzie miały rzeczony wóz i traktor być pozostawione.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:24, 20 Sty 2011    Temat postu:

- Albo... Nic. - odparł rozsądnie nie zdradzając Lizzy nic z tego co pałętało się po jego wygolonej łepetynie. I dobrze że pod tym względem go nie znała. Szef rozgłośni czasem kiedy miał złe dni bywał zwyczajnie nie do zniesienia. I potrafił znaleźć z tuzin dziwnych zadań, które nagle stawały się pierwszorzędne, a zazwyczaj były na samym szarym końcu hierarchii obowiązków. Co z niego było jak się zamyślał? Ciaptak? Hahaha. Skąd to określenie? Przecież nic nie upadło, klucze trafiły tam gdzie miały trafić. Nie Roy'a wina że jego rozmyślania były czasem ciekawsze od tego co działo się wokół - A czy ty kiedykolwiek widziałaś byka z bliska? - zapytał z powątpiewaniem pozwalając sobie chwilę ponarzekać - To nie jest fajny, skoczny chwilami cielak. I jest dużo większy od tego łaciatego stworzenia oblizującego wiecznie swój nos. Z czasem to nie problem, to fakt ale ja chcę jeszcze wrócić do domu, a nie zjawiać się w poniedziałek pod rozgłośnią. - doprawdy jak na niego to wybitnie czarny scenariusz jeśli mieliby tutaj siedzieć aż do poniedziałkowego popołudnia. Armagedon jakiś, albo przymusowe roboty. Inaczej tego usprawiedliwić nie można było - Coooo?! - zawołał kiedy Elizabeth podpowiedziała mu do czego ma kluczyki - Ja nie potrafię tym jeździć! Ja nawet z kosiarką mam problemy! - dodał wyolbrzymiając strasznie. Zamrugał patrząc na wampirzycę z niedowierzaniem - Nie możemy pobiegać? - pewnie byli by szybciej z tym sianem. Jeśli do ich tempa porównać zaskok z jakim Roy zaprzyjaźniałby się z ciągnikiem sprawa była jasna. Wampir z oporem dał pociągnąć się Elizabeth w stronę stodoły - Nie ma jakiegoś zwykłego wózka, albo czegoś... Mniej zmechanizowanego? - okropny był. W dwóch dłuższych krokach zrównał się z Lizzy i poprosił - Pożycz mi trochę swojego entuzjazmu, hmmm...? Albo daj instrukcję obsługi tego... Tam. - dokończył machając lekko dłonią w stronę w którą szli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:56, 21 Sty 2011    Temat postu:

No nie!. Jaka to szkoda, że nie chciał jej powiedzieć co. A określenie narzeczonego ciaptakiem wzięło się jakoś tak znikąd. Po prostu powstało w jej głowie i już. Było. Owszem, klucze nie upadły, ale fakt tego, iż narzeczony nie zarejestrował co do niego ktoś mówił, był zabawny. Roy, taki zawsze wygadany i ciągnący do jakiejkolwiek rozmowy, tym razem w niej nie uczestniczył. To było coś niespotykanego i nowego dla wampirzycy.

- No oczywiście, że widziałam. - odrzekła uśmiechnięta, będąc dumną z tego, że jako miastowe dziecko całkiem nieźle znała się na trzodzie - To taka krowa, tylko ma mniej ciapek na sobie. I zamiast wymion, w których jest mleko, ma... - zarumieniła się lekko na policzkach na chwilę zatykając się w sobie. Zaraz jednak kontynuowała opuszczając wzrok w ziemię, jakby to było coś wstydliwego bardzo. - ...Ma jedno takie 'wymiono', które daje... Nazwijmy to mleko. - pokazała jeszcze raz Royowi koniuszek języka z sapnięciem stwierdzając w duchu, że udało jej się wybrnąć z tematu.

- Oj tam nie potrafisz! - machnęła nieprzejęta niczym swoją dłonią. - Ponoć to jak zwykły samochód, biegi ma takie same, hamulec też. Tylko, że większe i siedzisz jak na siodełku a nie w fotelu. No i z pasami będzie klops. Ale dasz radę. - odrzekła uśmiechnięta nie dając się chłopakowi zaprzeć przed prowadzeniem. - Wózek będzie. Duży. Doczepiony do tego traktora? Traktoru? Kurczę, Roy, jak to się odmienia? - zapytała dywagując nad odmianą słowa traktor. Instrukcję dostał od Lizki. Wraz z odrobiną jej entuzjazmu. Podchodząc do swego towarzysza objęła jego policzki dłońmi po obu stronach, całując go bardzo intensywnie. - To tak na dobry start. - wyjaśniła odsuwając się na bok i ciągnąc Roya za stodołę, do ich nowej bryki, którą otrzymali na ten dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:30, 21 Sty 2011    Temat postu:

No tak. I wcale nie szkoda. Lepiej by się nie dowiadywała jak jej narzeczony poświęciłby lekką ręką ciuchy Lizzy na rzecz wszystkożernych owiec. Roy był totalnie wybity z rytmu. Raz, bo miał na sobie coś za czym nie przepadał, dwa bo miał zrobić coś czego nie robił od jakiegoś dłuższego czasu, a trzy że jeszcze się z niego teraz śmiali. I jak tu wszystko ogarnąć? Nie da się, ot co - Taaa... - zaczął trochę kpiąco kiedy Elizabeth przytoczyła mu najlepszy opis byka jaki udało jej się stworzyć - Zapomniałaś dodać że ma rogi. I jest wielki. - parsknął śmiechem widząc delikatnie srebrne żyłki na policzkach wampirzycy - Okej, to ty nadal pielęgnuj w pamięci fioletową krowę z Milki. - poradził wampirzycy klepiąc ją wyrozumiale po ramieniu chichocząc przy tym cicho. Stanowczo nie lubił kiedy przeceniało się jego możliwości. Nikt nie powiedział że jeśli ma się prawko na samochód to tak jakby miało się i na ciągnik - Skoro to ponoć tak jak zwykły samochód to za kierę możesz wsiąść i ty moja droga, ponieważ śmiem twierdzić że całkiem nieźle jeździsz o ile nie pozapominałaś tego przez te dwa tygodnie. - zamachał kluczami przed oczami wampirzycy - Chcesz sobie przypomnieć? - nie, jak widać nie dał sobie wleźć na głowę i nie planował tego w najbliższym czasie - Tego nie powinno się odmieniać. Ciągnik to nazwa... Oficjalna? Tak, traktor jest już stary, archaiczny, nie używany. - stwierdził przeszukując swe informacje pod tym kątem. Jednak nie był rolnikiem więc mógł się pomylić. Roy odchylił się w tył pod naporem entuzjazmu Lizzy niesionego wraz z dawką namiętności - Bardzo dobry. - przyznał a kolejny durny pomysł przyszedł mu na myśl - Lizz... - zaczął przebierając palcami po brodzie jakby miał nie lada orzech do zgryzienia - Nie zastanawiałaś się kiedyś nad tym czy to faktycznie wygodne i przyjemne? Tyle o tym w książkach pisali.... - spojrzał kątem oka na wampirzycę - O spaniu na sianie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:14, 22 Sty 2011    Temat postu:

No, poświęcenie jej ciuchów to jedno, mogło nawet w pewnych okolicznościach wyjść na dobre. Ale owieczkom podtykając pod pyszczki? Toż to już znęcanie się nad zwierzakami. Niestrawności mogłyby dostać. Greenpeace mógłby mieć wiele przeciwko. I Lizka także. - No ma rogi. - przyznała mu rację, bo to był fakt z gatunku tych niezaprzeczalnych. - I co z tego? - nie widziała w tym problemu. Żadnego. - No a Ty jesteś silny. Więc szanse są wyrównane. Masz jeszcze skórę tak twardą, że mucha nie siada. - odrzekła. - No powiedz, siada czy nie siada? - dodała jeszcze cytując fragment z filmu.

- Cooo!?! Ja!? No chyba żeś oszalał! - zajęczała nie wierząc w to, że jej narzeczony chciałby aby ona siedziała za kierownicą tego supernowoczesnego ciągnika. - Jeju noo... A może Ty pierwszy, co? - rzuciła propozycję, aby jej narzeczony rozpoczął to prowadzenie się z traktorem po polu. - Co wygodne? - zapytała nie wiedząc co wampir miał na myśli. - Nie wiem. - odparła, kiedy wyjawił jej o co chodzi. - Możemy potem sprawdzić. - wyszczerzyła się w uśmiechu patrząc się już zza winkla na czerwony traktorek stojący na tyłach stodoły. - Zaaaawsze chciaaaałem, mieeeeć takie coś. Tyyyyylko po to, by wozić ją. - zanuciła sobie pod nosem piosenkę, która ponoć w jakimś odległym kraju była w pewnym okresie dosyć popularna. - No chodź, przewieziesz mnie tą czerwoną bryką. - zachęciła go pociągając za sobą w stronę pojazdu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:55, 22 Sty 2011    Temat postu:

Jasne, że w pewnych okolicznościach to mogło wyjść na dobre, w tych o których oni zapewne myśleli to nawet i na bardzo dobrze. Jakie znęcanie się. Jak same wpierniczą co im się pod mordki nawinie to dobrze, a jakby je Roy poczęstował, to już źle? I po ro zaraz Zielonych wzywać? Niech się martwią roztopami lodowców i wycinaniem Amazońskiej dżungli - I co z tego że jestem... - zaczął wampir, a sens zdania jakoś uciekł mu w połowie - Ale to jest zwierzę, a nie coś co stoi w miejscu. - powiedział ciągnąc najwyraźniej na upartego swoją kwestię nieprzystosowania do prac gospodarczych. A jako żywe zwierzę to i może całkiem apetyczne było. Jeszcze nie próbował wołu w tej postaci - Nie wiem czy siada, czy nie. - odpowiedział poprawiając rękawy koszuli jakby zrobiło mu się cieplej. Skrzyżował ramiona na piersi jakby już z daleka miał się zapierać przed wszystkim co wymyślił Matt. Wytatuowane laseczki śmiały się z niego jedynie, a Roy uznał że tak być nie może, bo Lizzy miała rację. Ciągnik wiele od samochodu różnić się nie mógł. A on nie był ostatnią sierotą by sobie nie poradzić - Nie. Nie mam w kieszeni żółtych papierków. - odpowiedział już z naturalnym dla niego wesołym błyskiem w oczach. Nie wierzyła? Pora by uwierzyła, najwyższa, bo wyszczerz wskazywał na to że Roy jest jak najbardziej zdolny ku temu by usadzić Lizzy za kierownicą - Nie, nie, nie... - zaprzeczył dzwoniąc kluczykami jak gdyby były to dzwoneczki - Panie mają pierwszeństwo. - na wspaniałomyślność mu się chyba akurat teraz zebrało. Roy popatrzył na Elizabeth intonującą jakąś piosenkę, której on nie słyszał. Właśnie, ona słyszała, a on nie? Coś tu było nie tak. Uniósł palec w górę pragnąc coś wtrącić. Odchrząknął - Ekhem... Elizabeth... - przybrał minę faceta gotowego dla swej kobiety uczynić wszystko i zaczął z właściwą ku temu intonacją uniżonego sługi - Jeśli tobie aż tak bardzo podoba się ciągnik, to może zarzućmy No Name i kupmy sobie kawałek ziemi na wsi? Zbudujmy dom, posadźmy drzewko i kupmy kota. - ta, jasne! Roy i porzucenie No Name. Chyba świat musiałby się kończyć by sam odstąpił od tego pomysłu - Nie. To ty mnie przewieziesz! Potraktuj go jako... Samochód terenowy z bardzo wysokim zawieszeniem, tak! Lizzy, no weź te kluczyki. Pojadę z tobą. - zachęcił wampirzycę tracając ją w ramię. Wiedział że i tak się nie zgodzi, ale nic nie szkodziło mu by wampirzycę jeszcze trochę podpuszczać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:52, 23 Sty 2011    Temat postu:

Tak. Gdyby kózki przypadkiem zżarły jej ciuchy, to było by całkiem coś innego jakby je nimi Roy poczęstował. Miałby na sumieniu bóle brzuchów tych zwierząt, ot co. No nie. Nie wbiłby się kłami w taką owieczkę czy kózkę. To było by nie w porządku. Żyła taka sobie spokojnie na farmie a tu przyszedł wampir i ją wysuszył z ostatniej kropli krwi. I co by z nią potem zrobił, żeby się Matt nie zorientował, że mu jednej z przychówku brakuje, hę? Ciężko by się było wytłumaczyć. A opcja, że pojawił się jakiś przystojny baran czy kozioł i ją porwał na wakacje raczej by nie była wzięta pod uwagę na serio. I nici z tłumaczenia, musiałby się przyznać. Nie najlepiej by to wyszło.

- Nie masz? No weź... - zaśmiała się widząc minę swojego narzeczonego. Posiadanie żółtych papierków byłoby całkiem zabawne. - Ale Ty szybciej rozpracujesz co i jak... - zajęczała. Bo jeszcze pół biedy sam traktor. Do niego miał być dopięty wóz a już manewrowanie pojazdem z przyczepą wymagało wyższej finezji w prowadzeniu. - To Tobie Matt dał kluczyki, skarbie. - próbowała obronić swoich racji nie dając sobie wcisnąć żadnego pierwszeństwa. - Taaa... Ziemia, dom, drzewo... Tylko syna mieć nie będziesz. - stwierdziła przygryzając swą dolną wargę.

- No chodź, chodź. Na wszystko będzie czas. Teraz No Name a za pięć czy sześć lat może właśnie farmerem najbardziej będziesz chciał zostać. - uśmiechnęła się do narzeczonego, bo stwierdziła, iż tematem dziecka nie ma co się teraz stresować. Może za kilka lat zacznie ją to poważnie męczyć. Ale jeszcze nie teraz.

- A co? Ty usiądziesz na siedzeniu a ja na Twoich kolanach? - zapytała kiedy chłopak próbował ją udobruchać za wszelką cenę, jeszcze raz starając się ją przekonać do poprowadzenia ciągnika. Na serio nie wyobrażała sobie siebie za kierownicą czegoś takiego. Wolała oddać pole do popisu wampirowi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:25, 23 Sty 2011    Temat postu:

Sumienie Roy'a miało momentami bardzo elastyczne granice tolerancji. I nie pozdychałyby od tego prawdopodobnie. Trochę jedwabiu nikomu nie zaszkodziło, a to przecież materiał ekologiczny w jakiś tam sposób był skoro z naturalnej przędzy tego co wcinało morwy czy inne zielska. A skąd ona wie w co wampir wbiłby się czy nie? Gdyby tak nagle zgłodniał, to chyba nie byłoby wyboru, prawda? To znaczy, nie żeby Roy to planował, bo to były czyjeś zwierzęta i nie należało ich oczywiście zjadać. Ale lepiej już zwierzę niż samego gospodarza, hę? Wampir jednak już coś by wymyślił gdyby przyszło co do czego. Zawsze w obwodzie pozostawał ten cwany kojot czy inny szkodnik - Nie. Powiedziałbym ci gdybym miał. Chyba nie każdej kobiecie odpowiada szalony narzeczony, prawda? Wiedziałabyś zawczasu. - powiedział kiwając głową. Owszem, lubił postawić Elizabeth przed faktem dokonanym, tak dla jej spokoju i mniejszych nerwów, ale zatajenie czegoś to już była całkiem inna śpiewka i tego akurat nie robił i nie zamierzał robić - Niekoniecznie. - odparł upierając się nieznośnie. Z przyczepą nie byłoby problemu. Pole zapewne proste, to i nie namęczyłaby się zbytnio - Dał mi je tylko dlatego że za moimi plecami ktoś gorliwie kiwał główką. Równie dobrze mogłaś je dostać ty. Trzeba je było upuścić, a nie łapać. Głupi odruch. - zganił się wampir za wyuczony przez ewolucję odruch łapania zazwyczaj wszystkiego co miało zaliczyć kontakt z podłożem - Co, nie chciałbyś? - ale będą mieć kota. Namiastka może i marna, raczej na pewno marna, ale lepsze to niż nic. Widząc jak wampirzyca zagryza wargę jej narzeczony pociągnął szybko - Miałabyś swoją kuchnię, taką z wielkim piecem. Kiedy styrany mąż wracałby z pola gotowałabyś mu... - wiadomo co - I popijałby to racząc cię opowieściami z Zasiedmiogórogrodu przyniesionymi przez sympatycznych sąsiadów. Miałabyś normalny ogródek, a w nim miliony chwastów do wypielenia. Co roku nowe. - zakończył z niemałym entuzjazmem. Ręce mu opadły kiedy Lizzy wymyśliła co też mógłby robić za kilka lat. W świetle tego co powiedział przed momentem przyszło mu przytaknąć - Ranczo. Taaak... To będę bogate włości. - roześmiał się bo nie wypadało już zaprzeczać - No. A nie zmieścimy się? - zapytał kiedy znaleźli się już obok maszyny. Trącił dłonią oponę i mruknął - Niczym monstertruck. - wyciągnął dłoń i otwarł drzwiczki - Wybacz... - mruknął wdrapując się na górę - Musiałem wejść pierwszy. - dokończył kiedy już usiadł. Popatrzył na Lizzy i wyciągnął ku niej dłoń zapraszając tym samym do środka - Jedziesz? - wózkiem zajmą się później, wpierw wpadało się przymierzyć do ciągnika.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:04, 24 Sty 2011    Temat postu:

Nie wiedziała, nie wiedziała. Tak tylko się jej jakoś powiedziało w myślach. Niech już się od razu na nią nie obrusza, bo nie było to z rozmysłem powiedziane, by mu uprzykrzyć spotkanie z owieczkami. No i zdecydowanie lepiej by było, gdyby nastała kryzysowa chwila, aby tą jedną czy dwie owieczki przekąsił niż Matta. Nie potrafiła sobie wyobrazić konsekwencji tego co by się stało, gdyby musieli się potem wyplątać z kabały zwanej wyssany do cna z krwi nieboszczyk. Swoją drogą, dziewczyna sobie uświadomiła, że nie nauczyła narzeczonego jeszcze jednej, ważnej rzeczy mającej niebagatelną rolę w ukrywaniu ich natury przed ludźmi. tylko teraz nie było raczej możliwości, by to mógł Roy poćwiczyć, jakoś nie chciała eksperymentować na bracie swojego kolegi.

- Uff, to ulga. - stwierdziła słysząc zapewnienie swego partnera, że powiedziałby jej odpowiednio wcześnie o wszystkim. - A wcale, że nie! - teraz ona się zaparła. - Ja nie mam prawka. Matt się pytał Ciebie, bo Ty masz prawo jazdy. - odrzekła spierając się z uśmiechem ze swoim narzeczonym. - Nie no, chciałabym. - przytaknęła - Kociaka. I dziecko pewnie też, ale to nie jest możliwe. - skwitowała potrząśnięciem główką. - No taaa... Jasne! ja i pielenie chwastów w nadmiarze! - prychnęła ubawiona tą wizją - Coś nie bardzo. - zaprzeczyła, bo siedzenie w grządkach raczej nie było czymś, za czym by przepadała.

Wskoczyła na górę kiedy tylko jej Roy podał rękę i wcisnęła mu się na kolana. - Nie załamiesz się pode mną? - dopytała się mając nadzieję, że mu nie dociśnie za bardzo kolan swoim ciężarem. Chociaż bardziej powinna się obawiać, czy jej kości mu się nie wpiją w uda, ale o tym sza. - No to prowadź, mój szoferze. - stwierdziła - I tak musisz trochę wycofać, byśmy mogli wóz doczepić do niego. - wyjaśniła obracając się lekko w tył, by dojrzeć odległość dzielącą ich od drewnianej przyczepy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:37, 24 Sty 2011    Temat postu:

Wampir z natury lubiący spokój powiedziałby Lizzy z wyprzedzeniem, że jest godny. Jeśli chodzi o temat apetytu i pragnienia z nim związanego traktował ją jak guru, który mógł zrobić z nim wszystko byle tylko nikomu innemu się krzywda nie stała z jego kła. On też sobie nie potrafił wyobrazić, więc nawet nie próbował. Nie chciał się postawić w takiej sytuacji, nie miał pojęcia jakby się zachował, jakby zareagował. Chyba wystraszyłby się samego siebie. A czegoż to jeszcze nie nauczyła Roy'a jeśli mógł się dowidzieć? Myślał już że wpoiła mu wszystko co tylko jej do głowy przyszło - A jakby nie, to co? - zapytał przewrotnie nie dając Lizzy odetchnąć spokojem ani na sekundę - I co z tego... To pole, a nie droga utwardzona. Nie masz wokół siebie innych pojazdów, chyba że boisz się iż zaliczysz spotkanie ze ścianą, ale wybacz moja droga, wtedy musiałabyś być skończoną sierotą, a samochód ma ciągle zderzaki całe. - przypomniał wykłócając się z Lizzy ze śmiechem - Ale ty mu przytaknęłaś. Nie wiedziałem ze mam prywatną panią adwokat. Nie wypłacę się i pójdę z torbami, jak boga kocham! - zawołał zatrwożony rzekomą sumą jaką miał zobaczyć na rachunku który miałaby wystawić mu wampirzyca za okres czasu jaki ze sobą byli - A nie owce? Albo tą... Świnkę wietnamską? Takie wiecznie małe grube prosię... Po domu by biegało i wsadzało wszędzie ryjek. - powiedział samemu marszcząc zabawnie nos i trącając wampirzycę gdzie popadnie, niczym ta świnka, która buszowałaby wszędzie. Pomógł wampirzycy wdrapać się do niego i zapytał - A co innego chciałabyś robić na wsi? Szydełkować z innymi gospodyniami? Piec ciasta? - pokręcił przecząco głową i dodał - jak się złamię to się zrosnę, potrwa to trochę ale cóż. Wszystko wliczone w koszta. - zawiesił brodę na ramieniu narzeczonej by widzieć deskę rozdzielczą - Nie! - sapnął zaskoczony - On ma nawet klimatyzacje! Ja się tak nie bawię, żeby ciągnik niedługo był lepszy od mojego samochodu... - mruczał pod nosem szukając stacyjki - O jest. - wsunął w nią kluczyki - Hm... Odpala się jak zwykły samochód, czy jakoś inaczej? - zapytał retorycznie, przyciskając przy tym sprzęgło, zapuszczając silnik i patrząc gdzieś na dach. Zatelepało nimi lekko a Roy uśmiechnął się z zadowoleniem - Zaraz, daj mi popatrzeć.... To nie jest jak ze znajomego volvo. - wydawało się na pierwszy rzut oka że wszystko jest inaczej. Objął Lizzy w pasie wodząc wzrokiem przez dłuższą chwilę po wszelakich dźwigienkach i guzikach - Nie ma do tego instrukcji obsługi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:41, 25 Sty 2011    Temat postu:

Wiedziała o tym i to doskonale. Ufała swojemu narzeczonemu całkowicie i nie musiała się obawiać, że ten zrobi coś całkowicie przez nią nieoczekiwanego. Z reszta w drugą stronę było tak samo. Lizzy, gdyby wpadła w tarapaty, powiedziała by właśnie jemu to, że coś się dzieje. I to właśnie było wspaniałe. To, że tak polegali na sobie nawzajem. Czego jeszcze mu nie powiedziała? Ano tego, że każdy wampir miał taką niezwykłą zdolność, dzięki której wpatrując się w oczy człowieka, można było mu wmówić dosłownie wszystko. To znaczy Lizz mówiła mu to już kiedyś, że istnieje taka możliwość, ale nigdy nie pokazała Royowi jak z niej skorzystać. Dopiero w tej chwili sobie uświadomiła ten fakt i dotarło do niej, że może on być kiedyś potrzebny jej partnerowi. Chciała go przygotować na wszelkie ewentualności najlepiej jak potrafiła. I dlatego też zapewne tak skrupulatnie krok po kroku pokazywała mu wszystko.

- Ale jest płot! - oznajmiła niczym mała dziewczynka, która pokazuje rodzicowi, że nie jest w stanie zrobić pierwszego w swoim życiu kroczku, bo ten podły, wielgaśny płot stoi na jej drodze. - I w niego mogłabym trafić jakbym nie wcelowała. - tragedia by się stała. Najwyżej musieliby jeszcze raz go od nowa postawić i poprzybijać gwoździkami deseczki. Ale dla niej to było coś poważnego, na miarę realnego wypadku samochodowego. I to było dla niej bezdyskusyjne. - Aj tam adwokat... - mruknęła wywracając oczami. - Ej no, ej, ej! - próbowała unikać tego jego trącania. Na niewiele się jej uniki zdawały, bo Roy nie mierzył w jakieś konkretne miejsce, lecz gdzie popadnie.

Roześmiała się słysząc utyskiwania na technikę i poziom wyposażenia tego traktorka. Rzeczywiście, tą klimą przeskoczył właśnie na lepsze miejsce niż jego samochód. Ale jego samochód dało się zaparkować w mieście. Z ciągnikiem byłby kłopot. Nie miała pojęcia jak się go odpala. Za to wykorzystując chwilę wolnego, kiedy chłopak działał przy stacyjce, wyciągnęła aparat i zrobiła mu kilka zdjęć. A żeby nie jęczał, że tylko jemu, prostując rękę przed sobą, zrobiła im obojgu kilka zabawnie krzywo pstrykniętych ujęć.. - Nie sądzę. - rozejrzała się pro forma na boki szukając książeczki instruktażowej. Nie było jej jednak, jak można się tego spodziewać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:05, 25 Sty 2011    Temat postu:

Ach o tym mu nie wspomniała. Roy to zganiał na urok osobisty i prawdopodobnie dar przekonywania, a to była kolejna wampirza zdolność. No cóż, nic nowego, kobiety robiły to od zalania dziejów i niekoniecznie musiałby być przy tym zimnokrwiste - A w płocie jest brama! - zapiszczał zdobywając się na ton podobny temu jakiego użyła jego narzeczona - I ta brama jest od tego by płotu nie uszkodzić. I jest dostatecznie szeroka. No Lizzy... - zaczął jej jęczeć nad uchem - I tak siedzę... Obok. Siedzisz mi na kolanach. Nie mogłabyś w ten płotu przysunąć. Dłonie na kierownicę, moje dłonie na twoje i do przodu. Dopilnowałbym tego żeby nic tutaj nie uległo uszkodzeniu. - zapewnił wampirzycę szczerze, bo jemu samemu nie uśmiechało się naprawianie czegokolwiek. Ciągnik też gdzieś by się dało w mieście zaparkować. I jaki szum by wzbudził w Port Angeles, już o Seattle nie wspominając. Każda by się za nim obejrzała gdyby podróżował tym cudem po ulicach. Nie no za te zdjęcia powinien jej zabrać ten aparat, wybrała sobie najgorszą z możliwych chwil. Nie było jednak opcji by teraz odebrać jej urządzenie. Roy więc tylko cmoknął niezadowolony, bo w tym temacie ponarzekać musiał, inaczej być nie mogło - Hm... Chyba faktycznie tego nie zdobędziemy. - zaczął po chwili kiedy już stwierdził że obeznał się z tym ustrojstwem dostatecznie - Okej, moja droga. Chyba Matt... - Roy obejrzał się za siebie sprawdzając czy nie będzie ich widać z okien budynku w którym zniknął ich gospodarz - Mnie nie zobaczy, co? Nie będę tym cofał, a z wózkiem powinienem sobie poradzić. Daj mi wyjść. - bo dość karkołomnym wydostaniu się spod wampirzycy i upewnieniu się ze ciągnik sam nie odjedzie z Lizzy na pokładzie, co przecież groziło by ogrodzeniu, wampir zeskoczył na dół i rozejrzał się ukradkiem. Podszedł do wózka i uniósł dyszlę. Spojrzał szybko na Elizabeth, a że jej twarz nie wyrażała wybitnego zaniepokojenia uznał że może spróbować. Z wózkiem sobie poradził, trochę zajęło mu wycelowanie i zaczepienie go do ciągnika. Jednak poradził sobie ze wszystkim i otrzepał dłonie machinalnie. Stanął na schodkach ciągnika trzymając się drzwiczek i zapytał wampirzycę - To co? Jedziesz ze mną i nie trafiasz na płot?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 21:50, 25 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:04, 28 Sty 2011    Temat postu:

Może i to robiły kobiety od zarania dziejów. Jednak na pewno w nie aż tak perfekcyjny sposób. W porównaniu z motaniem mężczyzny wokół paluszka, to było na prawdę coś. I działało natychmiast a nie przy którymś dopiero spotkaniu. A w ich wypadku, gdyby zdarzyło się coś bardzo im nie na rękę, lepiej było mieć to opanowane. Dla własnego dobra i komfortu psychicznego, już nie mówiąc o kwestiach wygody i praktyczności.

Kiedy Roy zaczął ją przedrzeźniać, Lizzy się roześmiała. Robił przy tym zawsze tak zabawną minę, że nie sposób było na poważnie do tego podejść. - A musisz mnie przedrzeźniać? - zapytała nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Wysłuchała co miał do powiedzenia próbując ją przekonać. Nie obyło się bez jej cichego chichotu z trudem powstrzymywanego.

No już ona by mu dała popalić, gdyby zaczął rwać laski na ten czerwony traktorek! Miałby ciężkie z nią życie po tym. I mógłby się tak nie zapierać tego aparatu. Powinien docenić to, że dziewczyna robiła zdjęcia im obojgu a nie tylko jemu. Co prawda kiedy chłopak zszedł z pojazdu, by przeciągnąć wóz bliżej i go podczepić, wampirzyca zrobiła mu kilka zdjęć. Oczywiście starała się ujęcia tak dobierać, by nie było można rozpoznać, że to on ciągnął ten wóz a nie traktor przybliżył się do niego. Gołym okiem, nie wiedząc jak zostało to dokonane można było ulec złudzeniu, że to nie wóz do traktorka a traktorek do wozu się przybliżał. Efekt jednak został osiągnięty a Lizzy odkładając na bok aparat wyszczerzyła się do Roya jak szalona chcąc ukryć fakt, że go obfotografowała.

- No dooobra. - westchnęła nie będąc za bardzo przekonana co do tego, że rzeczywiście chciała by kierować tym ciągnikiem. No ale kiedy ją tak ładnie prosił i przekonywał, nie sposób było się nie zgodzić. Przesunęła się w bok, robiąc chłopakowi miejsce na to, by usiadł po czym ochoczo wskoczyła mu na kolana. Prowadzenie prowadzeniem, ale tak, to jeszcze nie jeździli. - To zaczynaj panie kierowco. - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha, dając mu jeszcze całusa w policzek przed wyruszeniem w tą ich wielką podróż na pole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:13, 28 Sty 2011    Temat postu:

Która chciała to i do perfekcji w działaniu dochodziła. Jednak skończyło się na tym że Roy jeszcze nic w temacie nie potrafi, więc nie będzie się z Lizzy teraz sprzeczał o to kto co wie lepiej - Muszę. - odparł szczerze - Bo strasznie zabawnie wyglądasz, kiedy zaczynasz się przed czymś wzbraniać, próbując to wytłumaczyć argumentem jakiego nie powstydziłby się kilkuletni dzieciak. - zakończył szczerząc się niczym odbicie lustrzane Lizzy. Zadowolony był bo nie oberwał, a czasem zwyczajnie trzeba było mu strzelić za to co wygadywał. Jednak był śmiech, było zadowolenie, wszystko było dobrze. A dlaczego zaraz Roy miałby rwać laski na ciągnik? Owszem stwierdził, że każda by się za nim obejrzała. Co nie znaczy że dla niego cokolwiek by to znaczyło. Pod Pacific było dość miejsc parkingowych, prawda? Gdzieś by znalazł jakieś dla siebie. Taka cwana była jak te zdjęcia robiła? Niech sobie więc przyszykuje odpowiedź kiedy ktoś zapyta kto ciągnikiem kierował w momencie kiedy Roy czekał przy wózku, a Lizzy bawiła się aparatem. Ten uśmiech to i tak podejrzany był - Co zrobiłaś? - zapytał mrużąc oczy i przyglądając się uważnie wampirzycy - Przyznaj się drogiemu mężczyźnie. Co zrobiłaś, nooo? - podpytał zajmując swoje miejsce w ciągniku. Wyjrzał zza Elizabeth i ujął jej dłonie by sama złapała kierownicę - To znamy, prawda? Fajne, okrągłe coś, dzięki czemu możemy jeździć w kółko, albo też bardziej rozsądnie, możemy tym ciągnikiem kierować. Stąd nazwa, kierownica. Okej. Tutaj też mamy pewne znajome rzeczy, ale ich narazie nie tykasz. Brama jest prosta więc kierunkowskazy nie wchodzą w grę. Stacyjka nas nie interesuje, na światła szkoda akumulatora. Będziesz trąbiła na owce? Nie, prawda? Czyli to też zostawiamy... Pedałami i biegami zajmę się ja. Uwaga, jedziemy. - wszystko to powiedział dość szybko, z właściwą jemu intonacją radiowca - Dzięki. - powiedział kiedy dziewczyna obdarzyła go buziakiem. Ciągnikiem lekko szarpnęło, Roy cicho zaklął. Po chwili trzymając dłonie Elizabeth na kierownicy ruszyli powolutku do przodu. Wampir obejrzał się czy i ich wózek podąża za nimi - Tylko traf w tą bramę. - powiedział mierząc na oko odległość od słupka do słupka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:24, 05 Lut 2011    Temat postu:

- Pfff! - prychnęła jeszcze bardziej zabawnie słysząc odpowiedź chłopaka na swoje słowa. - To wcale nie jest zabawne usprawiedliwianie się! - zaparła się chcąc bronić swojego zdania. Jednak długo fukać na niego nie umiała. Nawet i w żartach. Jakoś choćby i powód by się znalazł jakimś cudem, to mimo wszystko nie dawała rady być długo poważną. Roześmiała się w końcu dowiadując się, że czasem więcej z niej było z dziecka niż dorosłej, poważnej kobiety. Zastanawiała się jaka by była za tych dzieścia lat, będąc wciąż z wyglądu przy dobrych wiatrach braną za dwudziestolatkę, choć i to na wyrost.

- Niiic. - wyszczerzyła się w odpowiedzi, chcąc na szybko znaleźć uzasadnienie dla swoich nieco chyba mimo wszystko nerwowych ruchów mających za zadanie ukrycie tego, że właśnie obfociła swojego narzeczonego o kilka całkiem sympatycznych ujęć. Zwłaszcza jak się na początku przymierzał do tego, by pociągnąć ten wóz. Obchodził go jak koza grządkę nie wiedząc z której strony zacząć. I te jego miny przy tym były najlepsze ze wszystkiego. - Nie powiem. - rzuciła - Nic nie zrobiłam. - zachichotała, ale takie zapieranie się jak żaba błota na niewiele się zdawało, bo jej uśmiech zdradzał wszystko.

- jak to kierunkowskazy nie wchodzą w grę? - zmarszczyła brwi. No przecież uczył jej czegoś całkiem innego. Tego, żeby nigdy, nawet na parkingu nie zapominała o dawaniu kierunkowskazem znać w którą mańkę jedzie. Teraz się chyba zapominał a ciągnik jak każde inne kołowe urządzenie służące do przemieszczania się nim powinno pamiętać o bezpieczeństwie na drodze. Albo chociażby o tej trawiastej dróżce którą mieli zaraz pojechać.

Popatrzyła się na kierownicę niczym na jakiegoś rogatego stwora z czeluści piekielnych czując jego dłonie, które ujęły jej, by pociągnąć je ze sobą na to nieszczęsne kółko. - Eeeej noooo...! Ale Ty miałeś prowadzić, noooo... - zajęczała szczerząc się wciąż nieustająco. - Co tam brama! - wydusiła w końcu z siebie pomiędzy swym śmiechem, słysząc jego ostrzeżenie - Uważaj na furtkę! - no była takowa. Niby uchylona, ale wcale nie na oścież. Zamknęła oczy by nie musieć tego widzieć jak za chwilę zahaczą o któryś słupek. Jednak Roy dobrze sobie radził jako kierowca. Nawet i takiej kolubryny, by przemknęli między barierkami jakby ich tam wcale nie było. - W prawo teraz. - mruknęła kierując chłopaka gdzie ma jechać, uchylając niepewnie ledwie jedno oko, by spojrzeć się na drogę na którą się wyturlali tą maszyną. Jakież to szczęście, że to tylko traktor. Gorzej by mieli, gdyby to był jakiś kombajn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:35, 05 Lut 2011    Temat postu:

- Tak? - zapytał Roy przeciągając niemiłosiernie samogłoski - Skoro nie usprawiedliwianie się to co to w końcu jest? Lizzy wytłumacz mi proszę, bo ja niestety, ale inaczej tego nazwać nie potrafię. Hm... - prawdopodobnie zaczął się zastanawiać nad odpowiednim określeniem dla tego zjawiska. Trudno było mu takie znaleźć, a skoro jemu było trudno to chyba był to nie lada orzech do zgryzienia, bo zwykle nie narzekał na brak możliwości twórczych - Nie wiem, naprawdę, nie wiem jak to nazwać. Ty ewenemencie.. - mruknął oskarżycielsko, jakby to jej wina była - Nie wynaleźli jeszcze na to słowa! - co za przypadek mu się trafił, jeden na milion. I to on miał zaszczyt obcować z obiektem badawczym przez większość czasu. Widząc jej wyszczerz przekrzywił głowę w bok pokazując tym samym że nie wierzy jej nic a nic - Tak, jasne. A ja jestem Brunhilda i za moment zrzucę piórka. - wybitnie dziwaczne porównanie sobie znalazł, choć im większy absurd tym lepiej dla sprawy - Ach, nie powiesz?! - zawołał cicho - To ja już wszystko wiem.... - stwierdził kiwając szybko głową - Tak, tak, nic nie zrobiłaś. Kłamstwo ma krótkie nogi Lizz. Ja przejrzę pamięć aparatu, już się nie martw. Słyszałaś chyba o autoryzacji, tak? - zapytał niewinnie, zapewne mając chęci podzielić zdjęcia na te dla wszystkich i te tylko dla siebie i Elizabeth. Roy trącił palcem wspomniany kierunkowskaz i zapytał - A po co ci tu one? - wiedział że odpowiadanie pytaniem na pytanie nie jest zbyt uczciwe, ale inaczej się nie dało. Nie było innych uczestników ruchu, policjanta też nie było, nawet innych ludzi, wampirów etc. No uczył, uczył, ale jak już zapytał, po co jej je tutaj? Nie musiała sygnalizować chęci skrętu, choć jeśli tak bardzo chciała to proszę bardzo - Ona nie gryzie. Ta w samochodzie też nie gryzła i daję ci słowo że i jedną i drugą kręci się tak samo. - uspokoił wampirzycę Roy trzymając jej dłonie nadal na kierownicy. Chwilami chyba nieustępliwy się robił - Nie jęcz. Przecież cię trzymam. - zapewnił Lizzy - A ufasz mi, tak? Ufasz? Jak nie to czas najwyższy zacząć. Nie broń się... To nie noszenie na barana. - zauważył uśmiechając się przy tym z radością. Tu mu nie mogła zaprzeczyć, musiała się zgodzić - Lizka! - zawołał kiedy zobaczył jej odbicie w przedniej szybie - Nie uczyłem prowadzić z zamkniętymi oczyma. Otwieraj je, ale już! - co tam furtka, mały nieznaczący szczegół. Przesunął dłonie wampirzycy, by okręcić trochę kierownicą, byle dalej od tej furtki, bo jeszcze histerii mu brakowało. Manewrował jeszcze chwilę słuchając podpowiedzi dziewczyny. Przesunął swoje dłonie na jej nadgarstki, ciekaw czy w końcu sama złapie się za ta nieszczęsną kierownicę. Z samochodem chyba jej szło łatwiej, mniej opornie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin