Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Rancho Los Alamitos, Long Beach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:39, 06 Kwi 2011    Temat postu:

Możliwości, to ona pewnie by miała jakieś. Patrząc choćby na to jak spory wpływ na niego miała ta wątła osóbka w postaci Lizki, rzecz by można było, że nawet spore. Tylko, że nie miała żadnego powodu ani też zamiaru, aby tak robić. Bo po co? Jej też tęskno było do zajęć baletu czy choćby i tych nocnych dyżurów, na które spieszyła co któryś dzień z rzędu prześlizgując się po zmroku wąskimi uliczkami miasta aby dotrzeć do upragnionego przez siebie celu, czyli miejsca, w którym czuła się potrzebna.

- Okej, okej. - przytaknęła spolegliwie - Przypominaj się, przypominaj. Obczaję kiedy będzie jakiś spokojniejszy dzień na izbie przyjęć, bez przeszkadzającej wiecznie dyrekcji i Cię ze sobą zabiorę na dyżur. Jeszcze będziesz narzekał, że Cię ze sobą ciągnęłam do dzieciarni. - zaśmiała się zgadzając się oczywiście na zabranie go ze sobą.

Jeszcze nadmiar roboty wyjdzie mu bokiem. Serio. Czekało ich przecież, czego pewnie nie uświadamiał sobie do końca, dokupienie wszystkich pierdółek i bibelotów niezbędnych do urządzenia mieszkania na górze No name jak i samej knajpy. Zaczynając od żaluzji, rolet i firanek wszędzie tam gdzie było trzeba po takie, nieco im niepotrzebne pod względem praktycznym, ale konieczne dla utrzymania pozorów szczegóły jak szczotka do sedesu, mydelniczka, czy komplet noży kuchennych z drewnianą rączką dla lepszego trzymania. Oj rozboli go jeszcze od tego głowa, rozboli. Co by teraz nie mówił.

- Tak mi się wydaje, że owszem. Poza tym są bardziej komunikatywne i częściej przychodzą się łasić. - stwierdziła kiwając twierdząco głową. - Nie! Żadnego w domu przedszkola! Nie ma bata! - wyszczerzyła się chichocząc przy tym. - Teraz? - podrapała się w czubek głowy rozglądając się na boki. - Gdzieś to trzeba będzie zrzucić w stodole z boku i odprowadzić Nasz Magiczny Wóz na miejsce. - odrzekła - A potem przyprowadzić z pola i wydoić kozy i krowy, nazbierać jajek z kurnika... I coś jeszcze Mat mówił. - zastanowiła się - A! Wypiec podpłomyki w piecu czyli narąbać drewna, pewnie i jemu trochę na zapas a potem przygotować ciasto i pobawić się z piecem. - dokończyła uśmiechając się do narzeczonego. - A na pewno coś jeszcze w między czasie się znajdzie. To gdzie masz aparat? - zapytała chcąc ukochanemu zrobić parę fotek przy przerzucaniu tutaj siana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:26, 07 Kwi 2011    Temat postu:

I Bogu dzięki. Roy pewnie by za nią po kolanach wlekł byle tylko odpuściła i pozwoliła mu pognać do rozgłośni. A oboje wiedzieli o co chodzi, bo odczucia odnośnie swoich zajęć mieli podobne, jak nie takie same – A obczaj. Ale dzieci chyba się mnie nie wystraszą, nie? – zapytał z przestrachem, jakby miał tam iść za godzinę i to niecałą – Audycja, powiedźmy, dla dorosłych, a przedstawienie dla dzieci to dwie całkiem inne sprawy i… - cały Roy. Dała mu teraz, nad czym myśleć i łamać sobie głowę. Bo przecież dzieci na jego widok popłakać się mogły. Bo miał brzydkie rysunki na ramionach, bo może był za niski. Bo może miały awersję do blondynów, a wolały brunetki. Bo może by się go wystraszyły. Bo… Bo… Bo… I tak dalej. No naprawdę, gdyby mógł spać, to właśnie jego najnowszy problem spędzałby mu sen z powiek. Masakra! – Nie, ja nie będę narzekał… Tylko żebyś ty nie miała jakiś problemów, sama wiesz… - mruknął wzruszając ramionami lekko – Bo jakbyś miała nieprzyjemności, to ja się obejdę. No i dzieci płakać nie będą. – dodał ujawniając przypadkiem przed Elizabeth swoje irracjonalne obawy. Robota mu bokiem nie wyjdzie. Jak dla wampira ‘robota’ i ‘zakupy’ to były dwie całkiem inne sprawy. Zakupy owszem, mogą go przyprawić o dodatkowy ból głowy. Jednak chyba najbardziej opłakane w skutkach sklepowe szaleństwa mieli już za sobą i nawet Roy nie był tak dowcipny by uznać, że kółeczka od karniszy to doskonały zamiennik obrączek. Swoją drogą zakupy będą weekendowe, bo godziny pracy raczej nie pozwalały im na wspólne buszowanie po sklepach. A i coraz to słoneczniej będzie. Może e-sklepy? Zawsze była jakaś alternatywa. Choć tej akurat byłby przeciwny, bo lubił widzieć to, co miał kupić na własne oczy a nie podziwiać tego na zdjęciu – Łaszące się koty są jak najbardziej w porządku. Byle tylko wtedy nie liniały. Oj, no Lizka, dlaczego nie? Fajnie by było. – mruknął z uśmiechem zapewne już w wyobraźni widząc biegające wokół nich radosne stadko brzdąców, wśród których można było wyraźnie dostrzec podobieństwa do bladolicej pary. Wampir zamienił to sobie jednak na rozpieszczonego kota i wiecznie jedzące chomiki – Skoro Magiczny Wóz jest magiczny, to sam powinien się przeparkować. – stwierdził obrzucając ciągnik rozbawionym spojrzeniem – Matko, znów to trzeba odpalać… - westchnął wywracając oczami będąc chyba całkowicie usprawiedliwionym - Co? – zapytał i parsknął śmiechem – A nie raczej wyprowadzić? Wybacz, ale nie słyszałem by krowy nocowały na polu… Jajka pozbierać możemy, byle tylko kogut nas nie gonił. A przepraszam czy ty znasz przepis na podpłomyki? Bo moje umiejętności w kuchni nie były zbyt kunsztowne… Ale to chyba proste, nie? To nie są takie zwykłe placki. Woda, mąka i sól? Aparat? – zapytał chcąc wyglądać na uprzejmie zaskoczonego. Uśmiechnął się szeroko do Elizabeth – A po co ci aparat złotko? – zacisnął na nim odrobinę mocniej dłonie. Miał go za plecami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:59, 15 Kwi 2011    Temat postu:

Roześmiała się słysząc to 'obczaj'. - No jasne, że nie. - odparła - Te bąki leżące w klinice są bardzo, bardzo sympatyczne. I wielu rzeczy się boją, ale zwykle nie ludzi. - zapewniła. Te dzieciaki w większości poprzechodziły już tyle w swoim krótkim życiu, że niewiele je ruszalo. Prędzej by się maszyny bały czy kolejnego urządzenia typu respirator niż ludzi, którzy w większości życzliwie się do nich odnosili. I rysunki na ciele, to by raczej były pretekstem do fascynacji Royem niż powodem strachu i obaw. A bycie za niskim nikogo nigdy nie przekreślalo. Nie wierzyła, ze coś takiego mogło by być powodem problemów.

- Damy radę. - mruknęła puszczając oczko do narzeczonego. Nie spodziewała się jakichś większych komplikacji podczas jego wizyty a wręcz przeciwnie, bo nieocenionej pomocy w zapanowaniu nad tymi małymi żywiołkami, które energia roznosiła a musiały leżeć w łóżkach. Pewne rzeczy z zakupami mieli już z głowy i kwestie obrączek z jakiegokolwiek materiału chyba już dla Lizki nie byłyby aż tak straszne i powodujące u niej atak nieokiełznanej paniki. E-sklepy? Łeee... Ileż zabawy by ich wtedy ominęło. No i rzeczywiście nie można by było sobie wszystkiego w takich normalnych warunkach pooglądać i pomacać czy się chce rzeczywiście tą a nie inną zasłonkę do okien.

- Nie! na pewno nie! Litości! Pomyśl sobie jak by nas głowy zaczęły boleć jak by te koty w marcu zaczęły się drzeć nocami! - przytoczyła mu pierwszy lepszy powód, który jej przyszedł do głowy. Czasem miał zbyt bujną wyobraźnię. Aż nadto. Zwłaszcza w takich chwilach jak ta, kiedy to wampir wyobrażal sobie pół wampirze, pół kocie potomstwo. To jak z jakiegoś horroru chyba było. Jednak Lizka sie wyszczerzyła w uśmiechu. - Oj noooo... Sprowadzić z pola. - zajęczała udając udręczoną. - Wiesz o co mi chodzi. Ja się nie znam. Ja dzieckiem ze wsi nigdy nie byłam chociaż troche tam się pomagało. Ale w wakacje w ramach zabicia czasu a nie na stałe. - wytłumaczyła się. - A co to jakaś filozofia jest podpłomyki zrobić? Chyba nie, prawda? - odparła kiwając głową na te wymienione składniki. - Bo bym Ci pare fotek zrobiła nooo.. - poprosiła podskakując jak dziecko, które się cieszy z obiecywanego wyjścia na rowerek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:09, 15 Kwi 2011    Temat postu:

Roy przekrzywił głowę w bok jakby nad czymś się głęboko zastanawiał - Hm... - mruknął pod nosem spoglądając na Lizzy i zagryzając przy tym dolną wargę - Nie ludzi powiadasz? - chyba zamiast się rozchmurzyć to się zasępił i pokazał jak czasem niziutko leży jego inteligencja. Można ją było w zasadzie zbierać z ziemi. Spuścił nos na kwintę, a jego sławny optymizm i uśmiech gdzieś na moment umknęły jakby zapomniały kto jest ich właścicielem, albo co gorsza wzięły sobie urlop. Nie wierzyła? On chwilowo uwierzył. I naprawdę, tatuaże mogły dzieci przerażać, a niski wzrost mógł się kojarzyć z małym, podstępnym, plugawym karłem rodem z powieści fantastycznej o ile dzieci już takie sobie czytywały. Wszędzie można było dostrzec pesymistyczną stronę jeśli się tylko chciało. A Roy teraz najwyraźniej chciał i szukał czerni na siłę. Kiedy Lizzy puściła do niego oczko zamrugał zmartwiony i jednocześnie zawstydzony swoja reakcją. Była jak na niego bezsensowna i niedojrzała. Wampir skinął głową a na jego usta znów wypełzł nieśmiały, zawadiacki uśmieszek - Masz rację, damy radę. A przebierzesz się za Czerwonego Kapturka? - wypalił nagle, bo najwyraźniej wrócił już na właściwe sobie tory - Albo za... No możesz zostać sympatyczną panią Babcią, a ja mogę być nie mniej sympatycznym, potulnym Wilczurkiem z podkulonym ogonem. Hm... Lizka... - mruknął trącając zaczepnie wampirzycę w ramię - Poszłabyś na taki układ, hm? - fakt, zakupy po części odhaczone, obrączki poniekąd też. Potrzebny był im tylko wykonawca tych małych arcydzieł tatuażu bo wampir nie da sobie wytatuować byle kreski o ile to w ogóle będzie możliwe. Co jak co, ale swoje tatuaże szanował. I przywiązywał się do nich. Właśnie. A obejrzeć to co się ma zamiar kupić trzeba by było jeśli chce się później uniknąć zwrotów i niepotrzebnego zamieszania. Roy wyszczerzył się i przesunął dłonią po głowie Elizabeth w pieszczotliwym geście który kojarzył się z nikim innym jak z panem i jego kotką - Moja droga, śmiem twierdzić że mamy tak dobrze iż głowy nas nie bolą. - oj tam... Jego wyobraźnia. To dobrze że była tak bujna a co wspanialsze ciągle, nieprzerwanie się rozkrzewiała i pokazywała co potrafi. Nic tylko się cieszyć z nieprzerwanego źródła pomysłów. Wcale nie! Owszem cenił sobie 'Wyspę Doktora Moreau', ale bez przesady. Jego wyobrażenia były dość sympatyczne jak pamperki z kreskówek dla przedszkolaków - Oj nooo... Już. Dobrze, możemy je przyprowadzić, wyprowadzić, sprowadzić a nawet ściągnąć z innej czasoprzestrzeni jeśli tylko będziesz miała takie życzenie, a ja możliwości jego spełnienia. W programie jest też malowanie na fiolet. Własna czekoladowa krowa, kto by nie chciał, nie? - wampir pokręcił przecząco głową i mruknął - Nie. Aparat w dłoniach twoich to straszna rzecz. Boję się go tobie oddać. Serio. - przytaknął poważnie a na jego twarzy odmalował się smutek godny żałobnika. Podskoki Lizzy w jego aparycji wiele nie zmieniły, aż po chwili nie wytrzymał i roześmiał się beztrosko - Matko Lizz, jesteś nieprzyzwoita. Proszę. - powiedział wręczając jej aparat z całą kurtuazją starego lokaja - Ale nie rób mi zbyt wielu zdjęć... Bo będziesz mi odpłacała. - zagroził i nie czekając wskoczył znów do ciągnika by zrobić z nim porządek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:35, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Nawet nie myślała nad tym, że będzie taka reakcja narzeczonego po jej słowach. Nie przyszło jej do głowy, iż Roy może w taki a nie inny sposób odczytać jej wypowiedź. - No eeej... - mruknęła widząc zasępioną minę chłopaka. Ależ miał wyobraźnię! Mogła się czasem u niego wyłączać, zwłaszcza w takich momentach, gdy galopował za daleko w tych swoich rozważaniach.

- Że za co? - parsknęła śmiechem - Za Kapturka? - upewniła się, że to co słyszy, to nie pomyłka. - Do pracy? - no nieźle. Uznaliby ją za stukniętą i to dość zdrowo pod kopułką. Szczerząc się w uśmiechu popukała palcami w czoło swego ukochanego. - Roy, ja tam w pracy będę a nie na mitingu. - uświadomiła wampira. Szczerze mówiąc nie miała by pewnie nic przeciwko temu, by się przebrać i za smoka wawelskiego, ale niestety będąc zatrudniona w szpitalu musiała mieć na baczeniu wszelkie zasady tam obowiązujące. W tym także i ubiór jaki obowiązywał czyli biały fartuch z identyfikatorem wolontariatu. Nie było innej opcji.

- Ale Ty się przebierz. Będzie na prawdę fajnie zrobić dzieciakom niespodziankę. - uśmiechnęła się do Roya aprobując z całego serca jego pomysł. Pozwoliła się pogłaskać niczym kociak czerpiąc chwile ciepła jakie jej dawał takimi gestami. - O boże! - oczy dziewczyny rozszerzyły się niebotycznie gdy usłyszała o malowaniu krów na fioletowo. - Co Ty chcesz z nich Milki zrobić? - roześmiała się na jego słowa - Tylko powiedz mi proszę kto by po nich potem czekoladowe placki sprzątał, hę? - odrzekła chichocząc z powodu samego wyobrażenia.

- Wcale nie straszna! - zaparła się ciesząc się, że narzeczony bez aż takiego problemu oddał jej aparat. - Czemu mam nie robić? Kiedy fajnie wychodzisz na fotkach! A poza tym właśnie po to tutaj przyjechaliśmy, nieprawdaż? Musimy tych zdjęć narobić jak najwięcej, by było potem z czego wybierać. - wyjaśniła tak pro forma, żeby był świadom. - Jak to odpłacać? - zdziwiła się - A w jaki sposób? - uśmiech na jej twarzy wyraźnie wskazywał, że wampirzyca już miała pomysł na spłatę długu. I było by to całkiem, całkiem przyjemne zapewne. Ten błogostan na twarzy ją zdradzał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:04, 21 Kwi 2011    Temat postu:

No co ‘eeej’. To chyba było całkiem naturalne. Czepiał się słówek, a że czasem nie czepiał się ich dla żartów to już co innego. Wszystko było w granicach tolerancji. Przynajmniej wiadomo było że Roy doskonale wie kim jest i jakim zagrożeniem może być dla swego poprzedniego gatunku. Swoja drogą to zabawne. Ewolucja wzięła się za niego i zostawiła jako cos innego. Poniekąd taki królik doświadczalny. A skoro o królikach już mowa – To może za królika co? Zrobię ci taki fantastyczny, futrzasty różowy kostium z wielkimi ogromnymi wręcz… - wystawił ramiona ponad głowę – Uszami! A dlaczego by nie? Przecież ten raz… To wszystko dla dobra małych pacjentów. Naprawdę Lizzy… Albo kapturek, koszyczek i jazda. Albo zając, sałata i marchewa. Masz wybór. Miałabyś takie tylne, wielkie łapy, jak Królik z Kubusia Puchatka. I ogonek. To byłaby poezja. Taka puszysta różowa kulka. I zęby… Wprawiłabyś chomiki w stan permanentnej zazdrości, serio. – oświadczył wesoło machając brwiami jakby był to ostatni dzwonek do tego by się zgodzić – No to co że w pracy? Mówiłem już. Raz, tak dla dobra małych, można by się było pobawić w teatrzyk. Albo popytać tych co z tobą pracują i dowiedzieć się czy przypadkiem nie chcieliby pomóc. Kilku aktorów więcej jeszcze nikomu nie zaszkodziło. – stwierdził z szerokim uśmiechem na zadowolonej nie wiadomo, z czego facjacie. Jego plany chyba rosły i nabierały rozmachu z sekundy na sekundę. Strach się bać do czego mógłby dojść na samym końcu – Nie, może jednak nie. – mruknął zastanawiając się nad fioletem – Kolorowe, w barwach tęczy chyba będą weselsze, nie? – zapytał z niewinnym uśmieszkiem wyobrażając sobie krowę która zamiast białych łatek ma na sobie kolorowe kleksy. Zacnie, wyglądała bardzo zacnie. Zerknął na Lizz i skrzywił lekko nos – Świstaki. – odparł bezproblemowo wzruszając ramionami. Roy wychylił się przed drzwi i oświadczył – Ja. Nie. Wychodzę. Dobrze. Na. Zdjęciach. Wyglądam jakbym zawsze miał lekko w czubie. Owszem, mieliśmy ich zrobić sporo, ale to nie jest fotostory o moim pobycie na wsi. To ma być wspólne opowiadanie. – zakończył celując w wampirzycę palcem. Kiedy zadała dwa ostatnie pytania Roy zmrużył oczy zamierzając coś odpowiedzieć, ale zacisnął tylko usta. Prychnął udając koncertowo rozzłoszczonego, a bynajmniej na pewno wyglądał na takiego któremu zabrakło pary. Prowadź swój ciągnik rolniku, za paniami się nie oglądaj… Znalazł się w przyjemnie chłodnym pomieszczeniu, o wysokim dachu. Stan klepiska czy też podłogi wskazywał na to że to tutaj zrzucano siano. Pełno resztek walało się pod nogami. Wampir chwycił widły i zaczął zrzutkę nie wołając Lizzy by nie dać jej możliwości do szaleństw z aparatem. Jak ja znal to jednak już tutaj pewnie zmierzała, by znów go uwiecznić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:36, 25 Kwi 2011    Temat postu:

- O boszz... - zajęczała jeszcze raz teatralnie pacając się otwartą dłonią w twarz niczym macką jakiegoś podwodnego stwora, który przyklejał się jej niniejszym na facjacie. - Roy, litości! Ja i królik? - zapytała z niedowierzaniem. - Wiesz, jak Ci się marzę w stroju króliczka, to mogę tak poza pracą, ale wolałabym podczas nie paradować z różowymi uszkami i ogonkiem. Jeszcze mnie ktoś maskotka pomyli. - odparła śmiejąc się przy tym z pomysłów chłopaka.

Nie. Zdecydowanie z jego wyobraźnią powinien ktoś pomyśleć o jakimś przycisku 'stop'. Potrafił galopować z pomysłami do nieskończoności. Pokręciła głową z rezygnacja i totalną kapitulacją dowiadując się jeszcze od narzeczonego, że chciałby przebrać w kostiumy całą obsługę szpitala najlepiej. - Pozostańmy może na Twoim przebraniu, co? - zaproponowała mając nadzieję, że to by w ostateczności mu wystarczyło.

- Ależ. Kochanie. Wychodzisz. Świetnie. Na. Zdjęciach. - odpowiedziała z równym zacięciem w głosie co on przed malutką chwilą. I no jasne, że chwilę później aparat zabrzęczał przesłoną kilkukrotnie łapiąc w obiektywie migawki z każdego ruchu chłopaka, jaki tylko udało się złapać Elizabeth. Po chwili postawiła urządzenie na pieńku, nastawiając migawkę na cykl zdjęć co parę chwil i sama się zabrała, by pomóc wampirowi w przerzucaniu tego siana do stodoły. Dźwięk ładującego się flesza wybił ją na moment z rytmu, jednak uśmiech Lizzy jasno wskazywał, że wszystko zaplanowane było. - Uśmiechnij się. - rzuciła znajdując się nagle tuż koło niego i łapiąc go za szyję tak, by się uniósł z przygarbienia i ustawił do zdjęcia wyszczerzyła się do fotografii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:05, 26 Kwi 2011    Temat postu:

Jak najbardziej Wampir pokiwał głową i zamruczał twierdząco. Roześmiał się kiedy zobaczył zrezygnowanie Elizabeth - Ej, no. Nie wierzysz we mnie? - zapytał ciągnąc dalej - Tak, ty i królik! - zawołał powtarzając jej to uparcie - Nie... To znaczy, ogólnie rzecz biorąc nie miałbym nic przeciwko... - wyjaśnił by nie było żadnych nieścisłości - Jednak myślę, że ty w różowym futerku i przebraniu królika wielkanocnego... - bo chyba takiego miał na myśli - Wyglądałabyś równie ciekawie... I dzieciaki by się cieszyły. - a właśnie nie. Jego wyobraźnia ma zostać w stanie naturalnym po wsze czasy. Roy obdarty z tego i owego byłby chyba zwyczajnie nudny i nijaki - Oj, mówisz tak a nawet nie zapytasz. Może akurat by na to poszli... - mruknął, jednak nie wyglądał na takiego kto zamierzałby się upierać przy swoim. Potrafił się zgodzić z Lizzy i poprzestać na tym co do tej pory ustalili. Aparat to zło. Zło przez wielkie 'z'. A w dłoniach Elizabeth to już totalny armagedon. Roy przestał na moment zrzucać siano i uśmiechnął się tak jak Lizzy go prosiła, szeroko i wesoło. W niebieskich oczach coś zaigrało a Roy nie zrobił tego co sobie planował, bo wampirzyca dopięła swojego. Wsparł się o dziewczynę i ułożył swoją głowę na jej ramieniu otulając ramionami i widły i talię swej narzeczonej. Nie był taki pewien czy zdjęcie najlepiej wyjdzie, choć jak na zawołanie oboje zamienili się w marmurowe posążki - No. I to zdjęcie mogę jak najbardziej zaakceptować. - stwierdził zadowolony, bo w końcu jak przystało i on i ona na nim się znaleźli. Roy wrócił do swojej pracy i wbił widły w siano. Uniósł je w górę o wiele za wysoko niż było potrzeba. Zatrząsnął nimi nad wampirzycą sprawiając że 'mokła' pod sianowatym deszczem który na nią ściągnął. Wyszczerzył się tryumfalnie patrząc na tą niedorobioną wersję stracha na wróble. Miał ogromną nadzieję że aparat to uchwycił, klatka po klatce. Zrobił mały krok w tył jakby gniew wampirzycy miał go za moment trafić niczym piorun i zasłonił się widłami zadowolony z siebie jak pięciolatek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:36, 03 Maj 2011    Temat postu:

- Wierzę, wierzę. - uśmiechnęła się potakując przy tym głową. - Właśnie w tym rzecz, że wierzę. - stwierdziła wciąż nie widząc siebie we wdzianku królika. Ona i królik. Drapieżnik w przebranku owieczki. Dwie sprzeczne ze sobą rzeczy. Wcale nie chciałaby go obdzierać z wyobraźni. Jednak ten stan, który potrafił w sobie wywołać i popuszczając jej wodze mógł być dla otoczenia niebezpieczny. Nie pod względem niczego konkretnego, ale tego, że w końcu rozmówcę żołądek od śmiechu mógł rozboleć. Lizzy uwielbiała jak Roy sobie folgował, ale zarazem w tym samym czasie, równocześnie nie dowierzała, że po raz kolejny coś takiego mogło mu przejść przez myśl.

- Dobrze, - westchnęła poddając się - po powrocie się ich zapytam. Masz moje słowo. - zgodziła się z chłopakiem dla świętego spokoju. Co on miał do aparatu w rękach Lizki? Przecież nic takiego nie robiła. Uwieczniała tylko zdarzenia a to, że może w zbyt dużej ilości kopii, to cóż. Musiał się do tego już przyzwyczaić.

- No to teraz mam zgodę na całą serię zdjęć Ciebie? - wyszczerzyła się w odpowiedzi uznając, ze skoro jedna fotka ich razem złapała, to teraz już może z czystym sumieniem pofotografować Roya samego na mnogiej ilości kopii. - Eeej! - pisnęła gdzieś w bok umykając przed lecącym znad jej głowy deszczem siana. I tak, niestety kolejne klatki kliszy czy co tam w środku aparatu było (zapewne raczej pamięć przenośna) ułapała dziewczynę zmykającą przed swym narzeczonym. - No weeeź! Roy! - pożaliła się chowając się przed wampirem za wozem z sianem i wybierając z włosów kłącza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:19, 04 Maj 2011    Temat postu:

- Taa... - mruknął z niedowierzaniem przyglądając się wampirzycy i temu jej uśmiechowi niepewnie - Ale naprawdę fajnie byś wyglądała... - powiedział chcąc ją z całego serca do tego przekonać. I co z tego że drapieżnik i ze owieczka? Nikogo nie miałaby przecież zamiaru przekąsić, ani nic podobnego. Jak była mała to nie chodziła na bale przebierańców, czy co? jej bo Roy zaraz stwierdzi że najlepsze rzeczy od siebie odsuwa, a nie o to w życiu chodziło. Mówi się że uśmiech każdego dzieciaka jest wart wszystkiego, więc przebranie się za królika nie jest wcale wygórowaną ceną, jak dla wampira. Co tam nie dowierzała... Roy jeszcze wiele miał w zanadrzu, niech o to ją głowa nie boli. Wampir uśmiechnął się radośnie i wskazał na Elizabeth palcem - Okej. Trzymam cię za słowo. - zamachał nim mrużąc lekko oczy. Naprawdę nie widział w tym nic złego, po prostu raz zorganizują się o ile będzie można i zrobią coś dobrego. To takie sympatyczne było. I miłe. Chyba zwyczajnie miał przerost serca. Co on miał? No w zasadzie nic prócz tego że aparat miała w swoich dłoniach. Samo to wystarczyło by poczuć się jak gwiazdka tabloidów, która zmuszona krwiożerczością fotoreporterów była zmuszona pomykać na obcasikach przed siebie, byle dalej od nich - A skąd! - zawołał broniąc się przed jej zapałem jak przed ogniem - Żadnej serii! Weź się zachowuj jak normalny fotograf... Bo ja wiem... Biedronkom zdjęcie zrób, o! - zaproponował Lizzy pierwsze co przyszło mu do głowy - Uchwyć... - wywrócił lekko oczami wysilając się na krasomówczość - Tajemniczo migocące drobinki kurzu, które wirujące w leniwym tańcu ujawniają swe niepowtarzalne piękno w załamujących się promieniach słońca... - westchnął malowniczo i dokończył już konkretniej wskazując na lewo od nich - O tam. Te deski, widać jak się majtają w lewo i prawo. - wampir zadowolony z udanego występu zaśmiał się nikczemnie - Co... Z cukru jesteś? - zapytał z troską spoglądając na swoją narzeczoną. Zabrał się za zsunięcie z wózka resztki siana pogwizdując sobie pod nosem z zadowolenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:10, 16 Maj 2011    Temat postu:

To jego "taaaa" nie zabrzmiało przekonująco. A przynajmniej nie na tyle, żeby przekonać wampirzycę do tego, iż jej narzeczony zrezygnował bądź przynajmniej częściowo odpuścił z tematem przebierania się za króliczka. - Pfff! - sapnęła pod nosem z rozbawieniem słuchając jego zaparcia się w temacie. Oczywiście, że chodziła na bale przebierańców. I jak każde dziecko przebierała się. Zazwyczaj za zmorę. Miała po temu pewne predyspozycje w postaci zawsze jasnej, niezbyt opalonej cery.

Sprawianie radości dzieciakom tak czy inaczej mogło być czymś dobrym. Czy to ze względu na nich samych czy też dla tego, że zdaniem Lizzy dzieci w szpitalu już i tak się wycierpiały na zapas. Tak na prawdę jak by się nie zapierała, że nie chciałaby ubierać się ani za króliczka ani za nic innego, to i tak wiedziała, iż trochę uśmiechu tym brzącom przyniesionego mogło zdziałać tylko dobre rzeczy. A zapierała się, że nie tylko po to, by móc się poprzedrzeźniać z Royem.

- Ale biedronki się tak nie ruszają! - zaśmiała się perliście w odpowiedzi na słowa ukochanego. - Eeee... - zawiesiła się na chwilę w zamyśleniu analizując czy drobinki kurzu mogą być tak fascynujące jak on. - Nie! - odrzekła po chwili, nie wiedząc z czego uradowana. Kolejnych kilka zdjęć zostało pstrykniętych i to wybitnie nie była martwa natura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:48, 17 Maj 2011    Temat postu:

To niech się tak nie zapiera, bo dojdzie jeszcze do tego że Roy, kiedyś w końcu naprawdę straci animusz i zacznie się snuć po świecie jak posępne, depresyjne zombi, unikające dziennego światła, radości i śmiechu. To byłaby światowej klasy katastrofa, o najmniejszym rozgłosie, bo działaby się w martwym wnętrzu istoty, która nie wiele już miała do roboty. Wampir spojrzał na Elizabeth z góry i stwierdził dobitnie - Ale masz fotografować biedronki. Bo wujek Roy tak powiedział. I one są bardzo ruchliwe, nie wiem co ty byś chciała. TGV? Wiązkę światła? Atom na przebieżce? Co też według ciebie jest na tyle ruchliwe by uwiecznić to na fotografii, hm? Poza tym co byś miała za zdjęcie? - zapytał odwracając się od niej, by zgarnąć z boków resztki pachnących i suchych źdźbeł - Tylko rozmazaną smugę. - mruknął pod nosem i pewnie bręczał coś dalej kiedy tylko słyszał jak Lizzy maltretuje guziczek za pomocą którego uwieczniała wszystko tylko nie wspomniane biedronki i kurz - A ja ci mówię że tak. - odparł prostując się i zagarniajac stopą niedobitki, które już nie ulegały widłom - Koniec. - oznajmił zeskakując na ziemię - Okej, okej... - zaczął powoli pociągając nosem we wszystkie strony - Gdzie są te nasze krowy czekające niecierpliwie na spacerek pod naszą skromną pieczą? - Roy ngle czymś wyjątkowo się zafrasował i zmarszczył lekko czoło zerkając na Lizzy - Ale one... Wiesz, że my, je moglibyśmy... - wyszczerzył drobne kiełki i po chwili uśmiechnął się nieszczęśliwie przez co wyglądał jak wyzwany niesłusznie dzieciak - Nadszarpnąć odrobinę... To one nie uciekną... Nam? Raczej nie mają na co dzień do czynienia z osobami o odmiennej orientacji pokarmowej... - wyrzucił z siebie wreszcie znajdując ładne, w miarę neutralne dla wampiryzmu określenie - Nie wpadną w popłoch? - dokończył unosząc w górę dłoń by wyciągnąć zaplątaną w szelki Elizabeth trawę. Przesunął palcami po ramieniu narzeczonej czyszcząc ją do reszty - I nie rozpuściłaś się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin