Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:03, 11 Lis 2010    Temat postu:

- Różne rzeczy mogły by się dziać. - wpadł w jej zdanie bezpardonowo bo jakoś nie potrafił się opanować - Wiesz... Te włosy, kostium, makijaż no i imadło. A nóż wstąpiłoby w ciebie coś strasznego? I zostałbym pozbawiony czegoś więcej niż zęba? - zapytał unosząc kącik ust w górę, najwyraźniej zgadzając się z przesłanką mrugnięcia wampirzycy - Tak mówisz? Nie słyszałaś? - skoro Elizabeth ni słyszała to Roy jej stu procentach wierzył, bo i tak nie miał kogoś kogo mógłby zapytać o to samo dla porównania - Ha! Trafię na Wróżkową Ścianę Sław! Pierwszy Wampirzy Kieł w historii. Zaraz obok Największej Próchnicy u pięciolatka. I przy okazji Najgorszego Kanałowego współczesnych Stanów. - jego dłonie automatycznie powędrowały w górę jakby chciał poprawić marynarkę w gwiazdorskim geście ale nic z tego nie wyszło więc poklepał się tylko po obojczykach - Będziesz miała obok siebie sławę. Co prawda z niepełnym uzębieniem, ale... Kto by nie chciał? - zapytał chichocząc pod nosem w myślach widząc wystawkę zębów z małymi złotymi tabliczkami za szybką. Każdy osobno oświetlony by było widać dobrze wszystkie szczegóły. Jak Roy wróci do pracy zapewne mu się polepszy. Niech Elizabeth będzie spokojna, takie brednie były przejściowe. Po co by do tych dorosłych przychodziła? - Po sztuczne szczęki chyba. - stwierdził sceptycznie drocząc się z wampirzycą - Tak sądzisz? Może i masz rację. W takim razie mam nadzieję że nie zwraca uwagi na szczegóły, ale to ostateczność. Ząb zostaje, będę krzywo gryzł i przez to chodził niedożywiony. - mruknął. Najwidoczniej myśl o Wróżkowej Ścianie Sław nie była tak kusząca by ząb oddać, co innego gdyby był potrzebny do wykonania tatuażu - Być może się nie znam, ale wydaje mi się że jest jeden gorszy dzień. Choć jakby na to popatrzeć to wtedy nie ma się przy sobie tuzina gości i tak dalej... - powiedział raczej do siebie niż do Elizabeth. Spojrzał na nią i zaczął raz jeszcze - Nie, nie dziwię się. Masz stuprocentową rację. Ale ty chyba nie zamierzasz dostać obłędu? Wiem... - rzucił udręczonym tonem wyciągając dłoń by nie musiała się tłumaczyć - Za szybko pytam, bo też nie masz praktyki. Damy radę. - powiedział uśmiechając się do narzeczonej - Różne rzeczy się już razem robiło. - dodał żartobliwie - Ślub to nic strasznego. - dodał kłamiąc samemu sobie, bo myśli o ciężkiej przeprawie głęboko się w nim zagnieździły i zatrącały obawami już teraz a co dopiero kiedy do godziny zero pozostanie na przykład kilka dni, nie daj boże kilka godzin. Proszków na uspokojenie przyjmować nie mógł, pech. W końcu mieli siebie i jakoś powinni wszystko przeżyć. I cóż z tego że jedzenie by zniknęło? A ludzka krew? Krew tętniąca w człowieku rozbawionym, energicznym, rozochoconym i pełnym życia? Roy wiedział że taka pachnie zupełnie inaczej niż wtedy kiedy jej zbiornik jest ospały i znudzony. Powiedział by że to spędza mu sen z powiek. Zdecydowanie miał zbyt wiele obaw, pewnie nie mniej niż Elizabeth. Nie, zabrzmiały bardzo dobrze. Ale pierwszy raz ktoś się tak do niego zwrócił. Zwykle reagował na swoje imię, 'kark' starał się ignorować, od jakiegoś czasu do tego doszło też 'kochanie' a teraz jeszcze to. Miał prawo trochę z kursu zboczyć - Bardzo przyzwoicie. Przecież to słowo nacechowane pozytywnie, nie ma w nim nic złego. - odparł nie łapiąc powodu dla którego Elizabeth domagała się wyjaśnienia. Wszystko mu pasowało, przecież Roy był wybitnie zgodnym wampirem. Nie miał kto go zrugać, a jak się okazało Lizzy, jedyna posiadająca w tym momencie taką możliwość, nie miała siły. Skinął powoli głową przyjmując to 'w porządku' jako pozytyw i nie opatrując go przy tym komentarzem - Najszczęśliwszą? Ech... - westchnął - To trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Ty, ale uważaj tak z tym utwierdzaniem mnie w mojej specjalności. Bo stanę się bardzo egocentryczny i trudny do zniesienia. - Roy powtarzający raz po raz 'co to nie ja' wszystkim by zaczął działać na nerwy. Ukatrupiła by go przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie, nie powiedział 'nie'. Przystał na pomysł Lizzy chętnie. Dobry pomysł - A dlaczego ty lubisz ze mną rozmawiać? - odwdzięczył jej się pytaniem i dodał po chwili odpowiedz - Bo jest ciekawie, prawda? Właśnie dlatego. - powiedział mając nadzieję że trafił w jej gusta. Pytanie... Cóż, było krótkie i treściwe. 'Kiedy?' Ale chyba to że zrezygnował z jego zadania było dobrym wyborem. Nie chciał Elizabeth denerwować niepotrzebnie skoro przed chwilą widział jak reaguje na jego możliwe zaprzeczenie w sprawie obrączek. Nie chciał jej przyciskać aż tak bardzo bo i nie było ku temu potrzeby. Przeżyłaby? Wolał nie naginać jej dobrej woli - Dobrze moja droga. - powiedział odklejając się z niechęcią do wampirzycy - Kokosy i te takie inne... - ciężko było. Pozwolił sobie jeszcze chwilę pozawracać uwagę Elizabeth swoją osobą - Czekają. Musiałbym... No idę, już idę! - Roy popędził warknięciem sam siebie zbierając się z kanapy - Czytaj sobie. - powiedział nie chcąc wychodzić bez słowa. Pojawił przed domkiem patrząc na której palmie jest najwięcej kokosów. Poszorował się za uchem wybierając między wdrapaniem się na czubek drzewa a strząśnięciem ich jeśli się da.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:37, 11 Lis 2010    Temat postu:

Zaśmiała się z jego słów. Ano mogłyby się dziać różne rzeczy. Począwszy od kolejnych żartów a skończywszy na wygłupach. Bo raczej, żeby zachowali powagę w takim momencie, to Elizabeth wątpiła. - Ależ oczywiście, że wstąpiłoby we mnie coś strasznego! - obiecała. Chociażby i chęć natychmiastowego, bezapelacyjnego i niemożliwego do odmówienia jej pocałowania się. I już by na nim wymusiła taką konieczność. Bo któż by tak potrzebującej kobiecie odmówił? I to jeszcze czegoś takiego, skoro nie było by innej możliwości, by się wymigać. - Ach tak, tak. Pozbawiłabym Cię... Pozbawiła... - zastanowiła się wampirzyca czego takiego mogłaby go pozbawić. Jednak pocałunek wydawał jej się najodpowiedniejszym. - Możliwości gadania. - dokończyła nie mówiąc już jak by tego dokonała. Straszna dla niego perspektywa, prawda? Zwłaszcza, że nie wiedział jak by to zrobiła. Chociaż pewnie mógłby się domyślić.

- No widzisz! To tym bardziej Twój ząb byłby dla zębowej wróżki tak cenny. - zachichotała słuchając jego kolejnych słów, które powodowały, że dziewczyna aż się trzęsła w swym rozbawieniu niczym zmarznięty niemowlak na mrozie. - A tam z niepełnym uzębieniem... - mruknęła machając po chwili dłonią. Wszystko się da zrobić. - Protetyka teraz mój drogi, jak sądzę, stoi na na prawdę wysokim poziomie. - odrzekła przyglądając się jego rozweselonej twarzy. A te ząbki na wystawce to na takich szklanych podestach by były, na których ktoś by je złożył na atłasowych albo aksamitnych czerwonych poduszkach? No bo te najcenniejsze okazy powinny być odpowiednio wyeksponowane przecież.

Parsknęła śmiechem słysząc po co wróżka mogłaby do dorosłych przychodzić. - No, po sztuczne szczęki, wyjątkowo zgrabne mostki, urzekające koronki między-zębowe czy jak to się tam zwie. I inne takie. - odpowiedziała z ledwością będąc w stanie pohamować swój śmiech, by wydusić z siebie tych kilka słów. - Zostaje, zostaje. - przytaknęła. Na prawdę nie chciała aby musiał się tak poświęcać, by wybijał sobie zęby. Nawet jeśli by bardzo chcieli mieć tatuaż, to nie było to tego warte jak sądziła. Bo wcale nie było pewnym, że z czymś takim nawet wprawny tatuażysta dałby sobie radę. A jeszcze by wyszło, że jedna kropka tuszu na ich skórze miała by średnicę kilku milimetrów. Bo jak zrobić cieńszą linię zębem? Marne szanse na aż taką wprawę.

- Jaki gorszy dzień? - zapytała z ciekawością. Nie wiedziała co mogło by być bardziej stresującego od dnia ślubu. Dla niej perspektywa stanięcia na ślubnym kobiercu wciąż była zatrważającą pomimo tego, że coraz bardziej chciała tego dokonać. I już na zawsze stać się jednością z Royem. Jakby teraz nią nie byli. - Obłędu? Czy ja wiem... - mruknęła zastanawiając się nad sobą samą. - Ciężko stwierdzić. W ostateczności zwinęłabym się w kulkę i musiałbyś mnie przed ołtarz taką zanieść, gdyby mnie organizacja przerosła. Ale potem musiało by już być dobrze. - odrzekła puszczając z uśmiechem do niego oczko. Nie sądziła, żeby im to jednak aż tak tragicznie poszło. Zwłaszcza kiedy się na prawdę chciało czegoś dokonać, to żadne przeciwności nie mogły być aż tak straszne.

Jakoś nie mogła sobie wyobrazić, by ślub nie był niczym strasznym. W jej wyobrażeniach był, ale sama przysięga nie była. Zawału by nie dostali przecież. Niedyspozycji żołądkowych z powodu nerwów też nie. Cóż więc mogłoby ich ruszyć? Chyba niewiele było takich opcji. Co do bytowania w pobliżu ludzkiej krwi, to Roy miał już pewne doświadczenie. Chociażby na imprezie u Monique. Pamiętał chyba, prawda? Dobrze sobie poradził. I nie było żadnych z tym stresów. Co prawda jego własny ślub pewnie byłby bardziej stresogenny, ale cóż... jakoś by to znieśli dla ostatecznego sensu przeprowadzenia takiej uroczystości.

Zgodziła się z nim, że jeszcze poczekają sobie z tym krokiem. Jej się wcale nie spieszyło. Wyszczerzyła się do niego w uśmiechu słysząc jego uwagę, by go tak nie przeceniała. Wcale nie robiła tak. On był dla niej jedynym i najwspanialszym. A to, że mu ego rosło? I bardzo dobrze, nie zrobiłaby nic, by temu zapobiec. Ani tym bardziej jego by nie uspokajała. Odpowiedź na pytanie o to czemu lubiła z nim rozmawiać była prosta. Bardzo prosta jak dla niej nawet. - Bo powodujesz, że nic w mym życiu nie jest ponure. I dlatego, że Cię kocham. - odparła z wesołością widzianą na jej twarzy. Potem wsłuchała się w jego słowa.

Oj, to bardzo dobrze, że nie zadał tego pytania i zostawił go na inny raz. Elizabeth zestresowała by się zapewne gdyby tak teraz, od razu miała wyznaczyć datę, która dla niej wciąż była nieco nierealna i może nie do końca, ale nieosiągalna. Bała się tej chwili i wolała jeszcze nie decydować kiedy mieli by się pobrać. Z równą niechęcią i ona się od niego odkleiła. - Te takie inne? - zapytała powtarzając słowo w słowo fragment jego wypowiedzi. Pocałowała go raz jeszcze pozwalając mu odejść na chwilę. Nie wierzyła, żeby mu to długo zajęło, więc kiedy tylko Roy zniknął na zewnątrz domku, wampirzyca pognała na chwilę do sypialni. Szarpiąc się chwilę z suwakiem swojej torby wyciągnęła w tym czasie coś dla siebie, parę minut później znajdując się z powrotem w salonie i siadając grzecznie na fotelu z książką, czekając na narzeczonego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:48, 12 Lis 2010    Temat postu:

Patrząc na Elizabeth i Roy'a każdy miał prawo nie tylko wątpić w ich powagę, ale nawet w dorosłość i ustatkowane myśli, które rzekomo były wyznacznikiem tego że było się gotowym do tak zwanego 'pójścia w świat'. Wampir nie wyglądał na ojca rodziny a jego partnerka jakby nie patrzeć powinna jeszcze ganiać gdzieś po korytarzach uniwerku. Ale było jak było. Wesoło. Ich ciągle trzymały się jakieś durne mrzonki więc i w sytuacji o której rozmawiali nie mogło być inaczej. Roy ułożył krzyżyk z palców wskazujących i uniósł go na wysokość ich oczu broniąc się już teraz przed tym co miało wstąpić w wampirzycę. Nie wiedział co wymyśliła, więc nie miał pojęcia że broni się przed czymś co dla niego było stuprocentowo bezpieczne i niczym nie groziło. On na pewno by nie odmówił, ba odpędziłby ewentualną konkurencję gdyby przyszło co do czego. W końcu przebrany wampir miał marne szanse z takim z krwi i kości. Ciągnąć jednak wspólną gierkę Roy wytrzeszczył oczy i przyłożył sobie dłoń do ust by wyszeptać po chwili przerażonym tonem - Wyrwałabyś mi język? - głos był perfekcyjnie opanowany. Tylko oczy jak zwykle go zdradziły. Trudno było w nich nie dostrzec blasku jaki dawała radość. Jakoś nie chciał się domyślić. Rozgryzanie wszystkiego od razu było mało zabawnym zajęciem, a kiedy nigdzie mu się nie spieszyło to wolał się bawić w obchodzenie w kółko - Jasne... Taki klejnot w koronie. Ciekawe jaka ona duża jest? - zaczął się zastanawiać i rozmyślać na głos by i Lizzy poznała to co w nim siedziało - Bo jak nie większa od małego palca, no to... Z tym klejnotem może być krucho i trochę nieproporcjonalnie. Mogłaby sobie z niego zrobić naszyjnik. Taki jak noszą w Afryce szamani. Wiesz... Kosteczki i inne duperele a na środku mój kieł. Bardzo reprezentacyjne miejsce. Wyobrażasz sobie spotkanie kumpelą po fachu? Ojej... - zaczął wysoko - Moja droga... Jaki wytworny naszyjnik... - wrócił na kilka słów do swego tonu - A nasza Zębuszka jej na to... Gwizdnęłam wampirowi. Miałam szczęście. Zobacz... Mucha nie siada. - Roy odchylił tułów w tył trzęsąc się na kanapie ze śmiechu i próbując to jakoś opanować. Przesunął dłonią po swej twarzy jęcząc przy tym - Boże drogi... Za to mnie kiedyś zamkną. - jak najbardziej że na atłasach. W końcu musiały się godnie prezentować. Byłyby jakby certyfikatami działalności wróżki i świadczyły o jej profesjonalności i niestrudzeniu w działaniu - Po złote i srebrne plomby. - dodał coś od siebie do wyliczanki Elizabeth - Fortunę by na tym zbiła. I kolekcję szybko powiększyła. Albo jeszcze wyjątkowo dobrze zachowane stałe aparaty na zęby. Mogłaby też mieć hobby i zbierać na przykład... Osłonki? To na czym gracze w rugby zaciskają zęby. - wytłumaczył szczerząc swoje jakby przymierzał się do tej wspominanej ochronki. Nasuwało się pytanie czy wyobraźnia Roy'a miała jakiekolwiek granice i czy nastanie taki moment kiedy nie będzie mu się chciało nawet odrobinkę pożartować. Jak narazie się na to nie zanosiło. Trudno zgadnąć czy to cieszyło czy wręcz przeciwnie, przerażało. Niech będzie że ząb zostaje. Ale co zastąpi ten jak dotychczas najlepszy pomysł? Przecież cyrklem jak dzieci w podstawówie nie będą się dźgać. Kieł był ostry, ranki jakie zostawiała na zagryzionych zwierzętach nie zostawiały po sobie otworków o średnicy kilku milimetrów. Roy spojrzał na Lizzy zagadkowym spojrzeniem wiedząc że raz jeszcze powinien sobie odgryźć język albo zachowywać pewne myśli tylko i wyłącznie dla siebie - Dzień w którym rodzi się własne... - dziecko. Zawahał się. Przecież nie rodziło się zazwyczaj małych i uroczych potworzątek i było wiadomo o co mu chodzi. Bynajmniej miał nadzieję że Elizabeth nie będzie tego rozwijała. Dla swego dobra. Bo wampir przez swoje nierozgarnięcie pewnie chlapnął zbyt wiele a wiedział jaki stosunek ma do tego o czym napomknął jego narzeczona - Z tym niesieniem to nie będzie problemu. - podjął szybko chcąc zatrzeć wrażenie które pewnie nie tylko jemu wydawało się nieprzyjemne - Z przyjemnością cię poniosę. I nawet potrzymam przez resztę czasu byś czuła się bezpiecznie. Tylko to 'tak' będziesz musiała jakoś wyjąkać... Fajnie, być noszoną na rękach jeszcze przed poślubieniem i tym całym... A w No Name są schody. Dasz się ponieść tyle? Mogę nawet przyrzec że nie będę wtedy wyciągał z ciebie żadnych informacji ale tradycja to tradycja i jakoś na tą górę wnieść cię będę musiał kochana. - jak chciał to potrafił skutecznie ją zagadać. Problemem był dla Roy'a tylko skutek i to czy odciąganie od poprzedniego tematu zakończyło się sukcesem czy nie. Zwykłe nerwy ich mogły ruszyć. Miał okazję obserwować podenerwowaną Lizzy, miotającą się niczym w klatce kiedy zaczynał nią władać chory strach związany z de Roy'em. Może to nie było by to samo, ale kumulacja okoliczności w których by się znaleźli, ludzkiej krwi i tego że za moment zaraz będzie się miało żonę trąciło wampirowi czymś bardzo podobnym. Tylko że z pozytywnym podkładem. Dlaczego się tak szczerzyła? Dlatego że podchodził do siebie zbyt surowo? Nie lubił napuszonych, nietykalnych ludzi i za nic nie chciał się takim stać. Może i był jedynym i najwspanialszym. Ale był też zwykły i przeciętny w swej roli, nic w nim szczególnego. Prócz nieopanowanej chęci do gadania. Kiedy dostał odpowiedź wampirzycy podumał przez moment i stwierdził - Czyli się zgadzamy. I już rozumiesz moje uwielbienie dla dysputy z tobą. Nawet jeśli rozmawiamy o koronkach dla Zębuszki. - mruknął uśmiechając się do Lizzy. Ze ścianą czy sufitem tak by nie pogadał. Chomiki stanowiłby tylko milczący zbiorek słuchających futerkowych kulek bez prawa głosu. I tak zajmowały się sobą nie zważając nigdy na to co wampir do nich mówił. To Elizabeth łączyła w sobie najlepiej cechy i słuchacza i partnera w rozmowie. Znał ją już na tyle że pojmował pewne reguły. I wiedział że teraz po prostu, dla ich ogólnego dobra i spokoju, lepiej nie pytać o to kiedy zechciałaby zostać panią Smith. Pan Smith w tym czasie zrezygnował ze strząsania kokosów i wdrapał się na jedną z palm gwiżdżąc przy tym cicho. Robiąc w najlepsze konkurencję małpom strącił kilka kokosów a po chwili sam znalazł się na ziemi by pozbierać je i z pełnymi ramionami zawędrować do łazienki. W przelocie zerknął na Elizabeth, która najwyraźniej usłuchała jego prośby. Podrzucił lekko jednego kokosa w dłoni zastanawiając się jak go rozłupać. Z nożami nie chciało mu się bawić. Wampirza rzepka w kolanie okazała się w sam raz. Odłożył skorupę na bok i zabrał za się następny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:32, 12 Lis 2010    Temat postu:

Co racja, to racja. Ani Elizabeth ani Roy, kiedy byli razem nie wyglądali na poważną, stateczną parę gotową podjąć obowiązki wspólnego gniazda jakie dla siebie szykowali. Jednak byli razem i to właśnie robili. A co ten krzyżyk robił teraz przed jej nosem? Miał odganiać Lizzy czy jej szalone pomysły? dziewczyna parsknęła śmiechem chichocząc tym razem przez dłuższą chwilę. - Nie. Nie wyrwałabym. To było by coś... bardziej wyrafinowanego. - odrzekła nie zdradzając jak i on co by zrobiła.

Wampirzyca także nie wiedziała. - Musi być na tyle duża, by unieść banknot do włożenia pod poduszkę. I na tyle mała, by jej się łatwo było do domu dostać. - odparła tonem znawczyni tematu. Jakby doskonale znała taką wróżkę. Chichotała słuchając Roya interpretacji rozmowy dwóch wróżek od ząbków. Rany, jaka szkoda, że nigdy dzieci mieć nie będą, bo wampir jako Ojciec rozpieściłby takiego małego szkraba na prawdę kosmicznymi bajkami opowiadanymi na dobranoc. - Oj nie zamkną Cię, nie zamkną. Będę Cię bronić. - odrzekła. Ją samą także by wtedy wsadzono, bo nie była wcale lepsza ze swoimi pomysłami i wiecznie wyszczerzoną w szerokim uśmiechu minką.

Ciężko było znaleźć alternatywę dla tego zęba. Będą musieli porządnie pomyśleć nad tą kwestią. Ale czasu mieli jeszcze sporo, więc nie było ciśnienia. No tak. Kiedy chłopak zaczął mówić o tym drugim najważniejszym dniu wampirzyca zagryzła zęby. Nie odpowiedziała nic, ale dobrze wiedziała o czym pomyślał. Ona mu tego dziecka dać nie mogła. I choćby stawała na głowie, zostanie matką było dla niej po prostu niewykonalne. Na szczęście Roy postarał się zaraz znaleźć inny temat. Ciężko już było powstrzymać myśli Elizabeth, jednak usilne próby narzeczonego chociaż minimalnie zmuszały ją do tego, by skupiła się na czymś innym niż na fakcie tego, że ona nigdy, ale to nigdy nie stanie się w pełni kobietą. I nie będzie go mogła pod tym względem uszczęśliwić.

Wysłuchała jego słów siląc się choćby na spokój odwzorowywany na swej twarzy. Nie było łatwo. Szczęka silnie się zacisnęła a myśli niepokornie powracały do kwestii dziecka. - Nie musisz się o to bać, z pewnością odpowiem. - stwierdziła zapewniając go o tym, ze kiedy już przyjdzie jej stanąć na tym kobiercu, to nikt nie będzie musiał z niej wyciskać słów przysięgi. Na noszenie też mogła się zgodzić. A jeszcze wiedząc, że nie będą z niej wyduszać zeznań, to tym lepiej. - Dobrze. Dam się ponieść. - przytaknęła i wychyliła się na moment w jego stronę, by cmoknąć delikatnie jego usta na znak zgody.

Uśmiechnęła się delikatnie na przypomnienie koronek z kolekcji tej ich wróżki-zębuszki. Oj i bardzo, bardzo dobrze, że nie pytał o to kiedy by wyznaczyli sobie czas na realizację kolejnego etapu ich marzeń. Lizzy zwinęłaby się w kulkę i już nic z niej pożytku nie było by. Zwłaszcza kiedy w jej myślach, co było raczej widoczne, kotłowały się poważne kwestie przybijające jej wesołość do ziemi. Jednak nie poruszała tego tematu gryząc go w sobie po cichu.

Siedząc na kanapie i czytając książkę poczekała na powrót chłopaka. Widząc go wchodzącego z naręczem brązowych i zielonych od świeżych łupin kul odłożyła swoją lekturę na bok i popędziła wraz z nim do łazienki próbując zabrać mu parę z kokosów, by wygodniej mu się szło. - Daj, pomogę Ci. - powiedziała, ale Roy już zdążył dojść do pomieszczenia i odłożyć sobie na bok niesione przez siebie kulki mające im posłużyć za olejek eteryczny do kąpieli. Skoro on się zajął tym, czym się zajął, wampirzyca zaczęła się krzątać za jego plecami nalewając wody do ogromnej wanny i szykując wszystko pozostałe pod tą ich kąpiel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:10, 12 Lis 2010    Temat postu:

Ten krzyżyk miał odpędzać wszystkie nieprzyzwoite pomysły. Niezbyt to było dobre skoro Roy większość z nich sam nakład jej do głowy prosząc się o różne dziwactwa. Począwszy od imadła a skończywszy na bieganiu nocą po ulicach - Ach... - próbował Lizzy pociągnąć za język by jednak coś jeszcze powiedziała - Coś bardziej wyrafinowanego. Co może być bardziej wyrafinowanego od zwykłego wyrywania języka? Cięcie na mini gilotynie? Przypiekanie? Rozpuszczanie kwasem? - wymienił kilka możliwości prac w tym negatywnym kierunku ile się da - Może ma czapkę niewidkę? Nie może być taka jak mówisz, bo z banknotem nie przeciśnie się przez zamek. No chyba że miałaby zaczarowaną torebeczkę taką włóż - wyciągnij. Wkładasz co chcesz bez względu na to jak to jest wielkie i wszystko się mieści. A kiedy to wyciągasz wraca do naturalnych rozmiarów. A mi musiałaby zostawić małą fortunę skoro mój kieł miałby być dla niej czymś szczególnym. - może i nie będą mieć, a może będą, kto zna los i tak twierdzi jest głupi. Bez urazy dla Lizzy ale nie mogła zakładać wszystkiego. Może i ona tego berbecia dać nie mogła, ale nie znaczyło to że wcale mieć takowego nie mogli. Narazie jednak takimi opowiastkami jakie teraz snuł rozpieszczał jedynie wampirzycę i było warto to robić by w nagrodę posłuchać jej chichotu i móc popatrzeć na roześmianą twarz - Wtedy wsadzą nas do jednej celi. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. - stwierdził pseudo optymistycznie - Strasznie głupio bym się czuł gdybyś mogła przychodzić tylko na widzenia. I to jeszcze za co? W aktach miałbym zapisane 'Za nadmierną wesołość.' Wstyd i hańba. - stwierdził zgorszony samym wyobrażeniem takiej sytuacji. Co dopiero jakby stała się prawdą. Roy chodziłby długi czas struty i chyba wtedy naprawdę odechciałoby mu się żartów, nawet najmniejszych. Tak, czasu sporo. Zaczynał nie lubić tego stwierdzenia bo nie wiadomo jak było ono pojemne. I choć Roy też się nie spieszył to lepiej czułby się z terminem 'za rok' na przykład. Wystarczyło mu to zagryzienie zębów które wyłapał u Elizabeth. Zabrakło mu zarostu na brodzie by sobie mógł napluć za swoja głupotę. Lizzy wystarczająco go uszczęśliwiała, nie potrzebował więcej. Kilkadziesiąt linijek temu padło że nie wyglądał na ojca rodziny, więc nie wiadomo co by z takiego małego pędraka wyrosło po kilku latach z Roy'em jako jednym z wychowujących. Aktualnie jeszcze się w takiej roli nie widział. I ta nienaturalnie krótka wypowiedź też dała mu w kość. Nie musiała mu mówić ze źle zrobił. Wampir wiedział i nie był teraz z siebie zadowolony. Zostawił narzeczoną by zająć się kokosami, bo orzechów raczej nie przyprawi o zły humor - Przepraszam... - zaczął Roy widząc jak Lizzy bierze się do pomocy - A to ja obiecałem czy ty? - zapytał chcąc wszystko zrobić tak jak należy. Rozchylił łupinę nad wanną i wylał z niej mleczko - Przypomnę ci ze masz do czynienia ze średniowiecznym alchemikiem. I umiem trochę zamieszać. Tylko ingrediencje mam trochę egzotyczne, ale dam radę. W końcu bez eksperymentów nie ma postępu. Czy sukulenty nie są tak ciekawe jak podejrzewałem? - zapytał biorąc kolejny kokos. Łupnęło cicho i Roy miał już w dłoniach jego połówki - Czyżby kokosy były ciekawsze od okazów flory jakie mają się pojawić w twoim ogródku?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:03, 13 Lis 2010    Temat postu:

No to rzeczywiście niezbyt mu wyszło odpędzanie krzyżykiem pomysłów. Kiedy byli we dwoje te pomysły same się im rodziły i napędzały na prawdę potężne perpetuum mobile kolejnych żarów i wygłupów. Ciężko to było od tak sobie jakoś zatrzymać. - No wiesz co! - żachnęła się udając obrażoną, ale te świecące w oczach ogniki zdradzały fakt, ze mimo wszystko wampirzyca wcale nie potrafiła się na niego gniewać. - Czy Ty myślisz, że ja bym nie potrafiła czegoś ciekawszego wymyślić jak tylko takie średniowieczne techniki tortur? No to muszę Cię uświadomić, że technika już dawno temu poszła do przodu. I teraz to się używa innych sztuczek, bardziej wymyślnych. - odrzekła sama tak na prawdę nie wiedząc czym można by było teraz uciszać swego więźnia i niewolnika.

Nie znała się na takich opcjach, ale wyobraźnię chyba miała odpowiednio rozwiniętą, by coś na poczekaniu wymyślić. - Wiesz, te wszystkie techniki psychologiczne... I te z pozoru niedywersyjne narzędzia tortur, które dopiero po odpowiednim czasie dają zamierzony efekt w stu procentach o wiele bardziej skuteczny niż wyrywanie, chlastanie czy inne cięcia... Poza tym szkoda by było tego języka... Jakby to rzec, jest całkiem, całkiem i może się jeszcze przydać. - odparła pozostawiając chłopkowi domniemywanie co też takiego by mu mogła z nim zrobić, by go uciszyć na dłużej. Położyła mu dłoń na policzku i kciukiem zaczęła przesuwać po jego brodzie tuż poniżej ust, jakby zarysowując opuszkiem palca kształt jego dolnej wargi.

- O! Ta torebka to jest jakaś opcja. - zgodziła się z nim myśląc o swojej własnej torebce, w której czasem mieściły się takie rzeczy, że człowiek na prawdę zaczynał się zastanawiać czy tam nie ma jakiejś czarnej dziury, która pozwalała upchnąć w jej czeluściach chowane w niej przedmioty. - Och, to strasznie niewygodną byś miał tą swoją poduszkę pod głową, gdyby Ci miała zostawić grube pliczki banknotów. - zachichotała rozbawiona. - Chyba, ze wyszłaby z założenia, iż skoro ona robi odstępstwo i przychodzi do dorosłego faceta, to i dla niego może być też mała zmiana i by Ci czek wypisała do realizacji w najbliższym banku. - odrzekła próbując znaleźć rozwiązanie z takiej sytuacji. Bo taka wróżka inaczej musiałaby się rzeczywiście nieźle nadźwigać papierków w bankowych obwolutach a tak... Jednak karteczka sprawę by rozwiązała.

Mieć a urodzić mu dziecko to dwie różne sprawy. Zdaniem Lizzy kobieta, która nie mogła swojego mężczyzny obdarzyć potomkiem nie mogła się w pełni uważać za kobietę. To była właśnie jedna z tych kwestii, dla których wampirzyca uważała, że nie jest odpowiednią osobą do wstępowania na ślubną drogę i dlatego też rodziła się w niej mała paranoja z tym związana. Bo jednym z przesłanek zawierania małżeństwa było właśnie tworzenie rodziny i dawanie jej bezpieczeństwa zalegalizowanym związkiem. A tego nie mogła mu zaoferować. Może teraz dla Roya nie był jeszcze odpowiedni moment na to, by myśleli o tym dziecku, ale Elizabeth była zapobiegliwa i brała pod uwagę kwestię tego, że mogłoby mu kiedyś brakować potomka.

- A podzieliłbyś się wtedy ze mną jednym kaftanem? - wyjęczała z lekką nadzieją. Wyobraziła sobie siebie siedzącą plecami do chłopaka, pomiędzy jego udami. Ich ręce wsunięte byłyby w rękawy białego wyjściowego kitelka, dzięki któremu i przez którego nie mogli by się od siebie oderwać. Ciepła skóra piersi wampira rozgrzewałaby przyjemnie jej ciało a objęcia dawały bezpieczeństwo i ukojenie. I tak mogliby siedzieć w pokoiku bez klamek obserwując miękkie ściany i podłogę, której każdy centymetr wydawałby się równie przyjemny do złożenia na nim głowy, co najlepsza poduszka.

Stwierdzenie jak stwierdzenie. Nie było same w sobie złe. Ale miał rację, mogło być bardzo pojemne i de facto oznaczać tak zwane 'wieczne nigdy', którego zapewne oboje by nie chcieli w takim kształcie doświadczyć. Jednak ten termin za rok był dla wampirzycy jeszcze zbyt wczesnym terminem. Uważała, że gdyby mieli za rok się pobrać, to już teraz powinni zacząć załatwiać pewne kwestie i popadać w paranoję organizacyjną czy aby fotograf, kamerzysta czy też dj na imprezę są już zaklepani. Nie, to było dla niej jeszcze za wcześnie.

Ona obstawałaby za jakimiś pięcioma latami najchętniej. Była to data jej zdaniem w sam raz, ani za krótka ani też za długa. I mieściłaby się w limicie lat dozwolonych na to, by pozostali jeszcze w Seattle, pozwalając rodzinie chłopaka wziąć udział w uroczystości. Tak chyba było by dla niej najlepiej. Jednak póki co ani on nie zapytał 'kiedy' ani też ona nie wspomniała o tym. Pozostawało więc to w gestii domysłów i gdybań powodując sobą dodatkowe niepewności dla chłopaka.

Teraz go uszczęśliwiała i teraz nie było mu trzeba niczego więcej. Ciężko było stwierdzić co będzie za ileś lat, kiedy już oboje dojrzeją do pewnych potrzeb i pragnień jakimi mogła być chęć posiadania potomstwa. - No Ty obiecałeś, Ty. - przytaknęła. Ale nie widziała powodu, dla którego miałaby mu jakoś nie pomóc. Miała tak siedzieć bezczynnie katując się kuciem na blachę treści książki opisującej sadzenie, przesadzanie i dbanie o kwiaty, które planowała zasadzić w donicach na dachu No name.

Stanęła za jego plecami obejmując go przy tym w pasie. Przeszkadzając mu wyraźnie w rozłupywaniu kokosów zaczęła muskać ustami jego szyję i kark. No, ale skoro miała mu nie pomagać, to przeszkadzanie chyba wchodziło we właściwy zakres czynności, które były dozwolone. - Zdecydowanie nie są tak interesujące kiedy mam w opcji jeszcze Ciebie. - mruknęła od tyłu do jego ucha łapiąc ustami jego płatek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:05, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Wiem co wam złym, kobietom... - ale teraz przesadził - Po głowach chodzi. Kiedyś czytałem... - niech się przyzna że to nic w sobie z prawdy nie miało i było czystą fikcją literacką - Jak czarodziejki zbierały się na tajnych konwentach i radziły za plecami królów nad tym jak rządzić, jak układać dynastię i kogo z kim ochajtać. A dla królów były słodkie niczym miód, tym bardziej kiedy dzieliły z nimi wspólne łoże w nocy. - wskazał palcem na Elizabeth jakby i ona miała zajmować miejsce przy stole i radzić jak tu zrobić by wszystko grało a jej król o niczym się nie dowiedział i najlepiej jakby jeszcze myślał ze wszystko co dobre było jego zasługą - Nie myślę tak. Ale tkwię beznadziejnie parę wieków wstecz i wszystko zaczyna się najpierw od takiego barbarzyństwa. - wytłumaczył swoje opóźnienie - Dopiero później przychodzi czas na oświecenie i najnowsze techniki wojenne. No co ty? Chciałabyś mnie tak cichaczem spacyfikować? - popatrzył na Lizzy jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Pokręcił głową i mruknął - Nie znałem cię od tej strony. - dla lepszego efektu odsunął się od wampirzycy trochę w obawie o te techniki psychologiczne i środki dające efekt o jakimś czasie - O. Szkoda by ci było mojego języka? - zainteresował się i mruknął - Yhm... W końcu byłoby strasznie cicho. - stwierdził przewrotnie psując Elizabeth całą zagrywkę. Cmoknął wnętrze jej dłoni i dodał pokornie - I jeszcze kilka innych rzeczy straciłoby swój niepowtarzalny urok. Fakt, języka szkoda. - jej torebka była pierwowzorem torebeczki wróżki. Roy który zazwyczaj nie zgłębiał tajemnic takich bezdennych worków, jednak kiedy już zobaczył ten jedyny w swoim rodzaju, należący do jego narzeczonej, to snuł się on za nim jakoś długo i nie dawał o sobie zapomnieć - Co tam czek... To i długopis albo też pióro musiałby ze sobą mieć. I wypisać by go musiała. Kartę kredytową najlepiej. Prosto, bezpieczniej. Tylko kod i dziękujemy za kieł, życząc sobie jak i panu dalszej owocnej współpracy. - ciekawe co by Roy począł bez drugiego kła? Tak hipotetycznie tylko. Musiałby używać noża. Jadu nie mógłby wstrzyknąć, więc nie byłoby efektu paraliżu, dopiero by sobie problemów narobił. I szedłby po kolanach do Elizabeth niosąc w dłoniach kubek by zrobiła to co za pierwszym razem. Skoro tak uważała to ile kobiet skreślała? A kobieta jako matka zastępcza już się nie sprawdzała? Nie chodziło o moc czy niemoc, chodziło o chęci. Skoro tak uważała to dlaczego w ogóle z nim była? Z jakiś egoistycznych pobudek? Chyba nie, prawda? Właśnie, a co za tym idzie Roy nie za bardzo pozwalałby jej się tym zamartwiać. Owszem zalegalizowany związek dawał bezpieczeństwo, ich rodzina najwyraźniej miała się składać tylko z dwóch członków i bandy chomików. I kota. Może nie był to ogólnie przyjęty wzór, ale minimum mieli spełnić. Jak będzie mu potomka brakować to kupi sobie psa. Tak, to żałosne, ale teraz nie trzeba się było tym martwić. Jeszcze nie pora - Wszystkim bym się z tobą podzielił. - powiedział pewnie nie widząc potrzeby by czegokolwiek od siebie jej nie dawać. A Roy do tego wyobrażenie dołożył swoje usta i ucho Elizabeth ukryte za plątaniną wzburzonych brązowych włosów. Tylko historii do opowiadania nie mogłoby mu wtedy zabraknąć. Dni i noce byłby pewnie szalenie długie, a skoro ruchy mieli ograniczone niewiele by im zostało. Ile?! Żartowała prawda? Gdyby Roy wiedział za ile planuje zmienić stan cywilny zakrzyknąłby ze strachem że zdąży się zestarzeć. On, nie ona. Nie chciałaby już go takiego, zapomniałby pewnie że wampiry nie mają w zwyczaju siwieć. A to nie mogli wziąć ślubu wcześniej i posiedzieć w Seattle też dając się Aberforthowi i Caren nimi nacieszyć? Pięć lat, Roy nie wiedział czy dożyje. Dobrze że mu nie powiedziała, a on nie zapytał. Bardzo dobrze. Wtedy, kiedy już dojrzeją za te lat parę, kupią sobie drugiego psa. Niech nie histeryzuje, skoro nie ma ku temu powodów. Gdyby wszystkie tak myślały jak Elizabeth to świat wyglądałby diametralnie inaczej. W takim razie jak patrzyła na antykoncepcję? Uważała ją za zło, zazdrościła? Uważała za niemądre te które ją stosowały? Niech mu wybaczy ciekawość, zawodowe skrzywienie - Tak ja, więc chciałbym... - nie potrafił jednak Elizabeth odmówić, bo cieszył się kiedy chciała z nim przebywać, bez względu na to co miałby robić. Nikt jej nie kazał kuć na blachę, to nie szkoła. Jego mama powtarzała że w tym wypadku nauka mało daje bo i tak wszystko mogła popsuć pogoda i choćby nie wiadomo ile człowiek by przeczytał i jak bardzo się starał może mieć fiasko a nie ogródek. Roy westchnął i obrócił głowę w bok by zerknąć kątem oka na wampirzycę - Stanowczo, muszę bardziej precyzyjnie określać niektóre zagadnienia. To cios poniżej pasa kiedy wykorzystujesz pewne luki. Ale wiesz co moja droga? Daj mi jeszcze chwilę poruszać się swobodnie a gwarantuję ci że razem z tobą wyląduję w tej wannie, albo jeśli już tak koniecznie chcesz to nogi wokół moich bioder i udawaj misia koala.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:06, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Wiesz? - zapytała czekając na to, aż chłopak ją oświeci w temacie tego co też takiego mogło by jej chodzić po głowie. Poza tym dlaczego od razu uznawał ją za złą kobietę? Wcale takową nie była. - Ja nie jestem zła. - rzuciła broniąc swojej godności. Niewiasty zawsze dla mężczyzn były słodkie a już tym bardziej kiedy chciały coś uzyskać. Niezależnie od tego czy były to wpływy, finanse, podarunki czy też po prostu chęć uzyskania odrobiny czułości. A już na pewno w chwilach gdy znajdowały się w tych łożach dzieląc ze swymi wybrankami sypialnię.

Na tym właśnie polegała taktyka. Należało tak zmyślnie pociągać za sznureczki swego lubego, by się nie zorientował, iż to nie jego własne działania. Nie bez kozery mówiło się, iż mężczyzna jest głową a kobieta szyją. To nie ona miała się babrać w wykonanie działań, lecz z lekkością wydać odpowiednie dyskretne dyspozycje swemu wybrankowi aby to on się zajął ich wykonaniem. - Aj tam od razu spacyfikować! - wywróciła oczami. Pacyfikacja nie była jej potrzebna. Na Roya działały wystarczająco jej słowa. Co innego by było, gdyby zaczął się opierać.

- No jasne, że by mi było szkoda Twojego języka! - zapewniła. - Dlatego musiałabym czegoś innego użyć do uciszania Cię a nie od razu wyrywać... Potem jeszcze kombinować jak przyszyć... Łe, bez sensu. - odrzekła. Mógł być pewien, że mu krzywdy nie zrobiłaby. - tutaj akurat nie byłoby takiego problemu. Wcześniej by sobie wypisała wszystko we właściwych rubryczkach. - po co niby taka mała wróżka miałaby się natachać jak mogła na szybko przed wylotem do swojego szczerbatego wypełnić druczek i potem go tyko pod poduszką ułożyć? trzeba było sobie życie jakoś ułatwiać a nie utrudniać.

Była z nim, bo go kochała. Nie zebrało się im jeszcze na taką poważną rozmowę o rodzicielstwie, ale wampirzyca dobrze wiedziała, że kiedyś i ten temat będzie musiała poruszyć. I przedyskutować z chłopakiem kwestię rodzicielstwa i tego, by był świadomy, że ona mu dziecka nie będzie mogła dać więc, żeby wiedział z pełną świadomością na co się pisze pozostając z nią. Jego zapewnienie na temat dzielenia się z nią wszystkim było na swój sposób pocieszające w tej sytuacji, kiedy się myślało o dość ciężkich i przybijających tematach.

Czy pięć lat było okresem zbyt długim dla niego? Dla dziewczyny był to termin najbardziej odpowiedni do oswojenia się z tą myślą, iż miałaby stanąć wreszcie na ślubnym kobiercu. Jednak jeśli wampir miał inne zdanie, a na to wychodziło, wszystko mogli przedyskutować i ustalić. Bardzo możliwym przecież było, że i ona uległaby jego prośbom czy też sugestiom. Ale w tej przynajmniej chwili Elizabeth sądziła, że te pięć lat, to tak akurat. Ani za dużo ani za mało. Oczywiście, ze mogliby się pobrać o wiele wcześniej. Chociażby i zaraz po samym powrocie do Seattle. Kwestią tylko było jak jej narzeczony by ją do tego przekonał, aby uroczystość wydarzyła się wcześniej niż myślała. Miał spore pole do popisu, by tego dokonać, ale i także spore możliwości, by pozwoliła ulec jego namowom.

Co do antykoncepcji wampirzyca nie miała żadnych awersji. Oczywiście w stosunku do osób, które by mogły mieć dzieci. Teraz jednak to było niemożliwe i to właśnie ta kwestia dla niej była najbardziej przytłaczająca. Bo co innego odraczać na później termin poczęcia takiego małego brzdąca i gotowość na jego wychowanie a co innego niemożność w ogóle zajścia w ciążę. Pod tym względem Lizzy czuła się jakaś niepełna, nie właściwa i nie na swoim miejscu. Jej w końcu prawo, by wraz z przemianą jej w wampira odebrano jej tą możliwość całkowicie i ostatecznie. I w sumie chyba tylko tego najbardziej w swoim życiu żałowała. Może to kwestia jej uporu, ale zaczynała powoli dorastać do takiego wieku, kiedy człowiek zaczynał myśleć o ustabilizowaniu się i zrobieniu czegoś w swym życiu. A także o macierzyństwie.

Zaśmiała się do jego pleców kiedy Roy zaczął utyskiwać na to, iż mu przeszkadza. Po pierwszych jego słowach nie ruszyła się nawet za bardzo nie pozwalając mu się ruszać, ale kiedy kontynuował, musiała już odpuścić. - Ale to, że razem się w niej znajdziemy, to już mi wcześniej obiecałeś, kochanie. - napomknęła, bo może mu jakoś ten fakt umknął w między czasie. Puściła jego talię pozwalając mu się ruszać, ale parsknęła śmiechem słysząc propozycję uczepienia się go niczym małpiatka na jego plecach. - No dobrze. Niech tam Ci będzie. - zgodziła się mu odpuścić na parę chwil tej swojej obecności. Usiadła z boku, na brzegu wanny starając się mu nie przeszkadzać w przygotowaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:06, 13 Lis 2010    Temat postu:

Roy odchrząknął i uściślił - Wiem co tobie zła kobieto... - poprzednia wersja zabrzmiała jakby wszystkie kobiety były takie same. I jakby miał nie wiadomo jakie doświadczenia w tym temacie - Aaa bo to się nazywa byciem dobrą inaczej, prawda? Przepraszam, zapomniałem. - przyznał kłaniając się wampirzycy z uśmiechem na ustach. I właśnie to było złe, to że wykorzystywały przeciwko nim, przeciwko mężczyzną swój urok. I szarpały za te sznureczki. A jak facet sobie kark skręcił to nikt inny winny nie był tylko on. To niesprawiedliwe - Chyba w stronę przeciwną byś nie poszła i nie próbowałabyś mnie rozjuszyć? - zapytał niemrawo jakby bał się odpowiedzi. W sumie trudno było sobie wyobrazić wściekniętego Roy'a. Chyba przerzuciłby się na czarny humor, grobowy wręcz - A języki daje się przyszywać? - nie słyszał nigdy o czymś takim - Ale to nie czasy by takie rzeczy się działy... Stare, dobre, tortury... - westchnął malowniczo niczym kat który topór ostrzy jedynie z sentymentu bo od dawna jest już na bezrobociu - Czyli musiałaby być tak duża by utrzymać długopis. Co znaczy ze nasza Zębuszka jest dość spora jak na wróżki chyba. - jakby znał osobiście kilkanaście innych i mógł stwierdzić że te były filigranowe i nie ważyły więcej niż kłaczki kurzu. Pełna świadomość? Naciągane. Bo strasznie późno się do tego zabierała. Roy już przyswoił sobie to kiedyś kiedy poruszyli ten temat pospiesznie i dość nerwowo. Dlatego nie zastanawiał się miesiącami czy zaręczyć się z nią czy nie, tylko oświadczył się po raz drugi, więc kwestia tego co kto może a czego nie dla Roy'a była jasna. Pięć lat to był szmat czasu. Może kiedy żyło się z dnia na dzień nie była to tak straszna perspektywa, ale kiedy starało się taką ilość czasu wyobrazić sobie za jednym zamachem wyglądało to na wieczność. Wieczność z Lizzy u boku nie była zła, ale czekanie aż tyle by ujżeć ją w białej sukni było karą. Nie, zaraz po powrocie do Seattle nie. Roy może i nie był znany z rozsądku, ale myślał że będzie lepiej kiedy Elizabeth pomieszka z nim i utwierdzi się w tym czy nadal chce z nim być. Mogła też swobodnie stwierdzić że faktycznie z nim to mieszkać i żyć się nie da. Mógłby ją namawiać do skrócenia tego okresu, ale nie do aż tak drastycznego terminu. Lizzy nie była jedyną która dziecka mieć nie mogła. I zwykłe, zdrowe, ludzkie kobiety też były skazane na porażkę i to nie dlatego że ktoś się na nie uwziął i upatrzył na swą ofiarę tylko dlatego że tak zadecydował ktoś na górze. Ab chętnie to Lizzy wytłumaczy. Choć Roy w tym wypadku akurat z ojcem nigdy się zgodzić nie chciał. Marnym pewnie dla niej będzie pocieszenie tym że wampirowi to nie przeszkadzało, bo gorsze rzeczy dziać się mogły. Zawsze mógł jej opowiedzieć bajkę o Calineczce - Ale teraz obiecam raz jeszcze. - powiedzenie że obiecał 'bardziej' jakoś dziwnie by zabrzmiało. Bo jak można bardziej obiecać w już raz danej obietnicy? - Ha! Wiedziałem że nie pójdziesz na oderwanie nóg od ziemi. - wyszczerzył się jakby ją sprawdzał a teraz wiedział że wygrał z kimś z kim rzekomo się o to założył. Łupnęło ponownie, a Roy podetknął Lizzy pod nos połówki pozbawionego mleczka orzecha - Kokosika? - zaproponował z czarującym uśmiechem kelnera z wieloletnim doświadczeniem we wciskaniu wszystkiego. Dwa kolejne kokosy zostały pozbawione przyjemnie pachnącej zawartości a wampir popatrzył na wodę a później na Elizabeth - Coś jeszcze?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:04, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Ależ oczywiście, że tak. - przytaknęła. Bycie złą inaczej było całkiem fajne. Elizabeth zachichotała przy tym. A to miały tego swego uroku nie wykorzystywać? No przecież to chyba było oczywiste, że wykorzystywało się ten swój urok właśnie na mężczyznach. Przecież nie na kobietach, bo to byłoby bez sensu. - No nie, nie... W drugą stronę to nie... I rozjuszać też nie. Ale wiesz, tak trochę w bok... - zażartowała. Skoro miała się nie cofać i nie iść do przodu, to tylko taka opcja wchodziła w grę.

- Daje się. - odrzekła. W zasadzie każdy kawałek ciała dawało się przyszyć. u nich było to łatwiejsze, bo oderwany jęzor można było sobie 'przykleić' za pomocą jadu na właściwe miejsce i bardzo szybko wtedy się zrastał. Jednak raczej nikt nie próbował akurat z językiem tego testować. Tylko podczas wypadków bądź bójek. stare dobre tortury były już tylko wspomnieniem teraz się wykorzystywało eliksiry łatwego języka i testery prawdomówności. A wyciskanie zeznań z ofiary uzyskiwało się równie wygodną, mało inwazyjną techniką zastrzyków, po których taki pacjent śpiewał jak najęty.

Może i późno się do tego zabierała. Jednak dla niej nie był to przyjemny temat i dlatego też odwlekała w opór jego poruszenie nie wiedząc jak sama ma do tego podejść i w ogóle jak zacząć. Pięć lat dla człowieka, to był szmat czasu. Ale dla wampira, to było ledwie mignięcie oka. Elizabeth nie myślała o jakimś bardzo długim terminie dwudziestu czy trzydziestu lat do ożenku a jedynie pięciu latach. Niech więc to chłopak doceni. mogli ten czas jeszcze bardziej skrócić, ale to za sprawą wspólnego porozumienia się w tej kwestii. Jednak skoro na razie Roy nie zadał pytania 'kiedy' a Lizzy mu nie odpowiedziała, to nie było tematu.

ten jego triumf spowodowany zwycięstwem nad wampirzycą wcale nie był śmieszny. Roy dobrze wiedział jak bardzo jego narzeczona nie znosiła być w powietrzu toteż nie mógł się raczej spodziewać po niej niczego innego jak rezygnacji z uwieszenia się na jego plecach. Dziewczyna uważała, że skoro Stworzyciel dał ludziom nogi, by na nich stąpali po ziemi, to nie powinno się cudować i wymyślać chodząc komuś na karku niczym schorowana i stara małpiatka. - No i dobrze wiedziałeś. - zaśmiała się nieco niemrawo. - Wiesz przecież, że ja nie... - dobrze wiedział czego ona 'nie'. Pokręciła przecząco głową nie chcąc kokosika, ale za to pokazując chłopakowi palcem kierunek wanny, że tam jest najlepsze miejsce dla mleczka w tej brązowo-białej zapachowej kulki.

Przytaknęła mu za to kiedy zapytał o to czy coś jeszcze. - Owszem. - rzuciła specjalnie i z rozmysłem sprawdzając czy chłopak pamięta. Wydawało się, że nie pamiętał. - Dwie rzeczy. - stwierdziła ze spokojem obserwując jak mina wampira wyraźnie zaczyna wskazywać na poszukiwanie w pamięci tego, co miało być jeszcze. - Świeczki. - wyjaśniła przypominając mu cóż takiego zgubił. W drugiej rzeczy, o której zapomniał, chyba już sama mogła uczestniczyć, bowiem w ubraniach raczej by do tej wanny nie weszli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:40, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Ale jesteś! - zawołał oskarżycielsko kiedy przyznała się do bycia złą inaczej. Roześmiał się krótko wywracając oczami. Nie byłoby sensu? Roy daleko nie musiał szukać. I Monique zapewne byłaby wniebowzięta gdyby Lizzy wyszczerzyła się do niej tak jak miała w zwyczaju szczerzyć się do narzeczonego - Hm...? W bok? W prawy czy w lewy Elizabeth? - miała dwie opcje do wyboru. Chyba lubił jej utrudniać sprawę czasami, tak dla wzajemnego zapętlenia się w domysły w których prawdopodobnie już zaczynali się troszeczkę gubić - Próbowałaś? - wypalił Roy zainteresowany transplantologią u ich rasy - Trochę dziwnie by to wyglądało jakbyś mi próbowała przykleić język. Jak u chirurga w dżungli. Zupełna prowizorka. - mruknął wyobrażając sobie ich, niekoniecznie w dżungli ale na przykład w mieszkaniu. On leżałby na kanapie a Lizzy pochylała się nad wampirem w dłoni dzierżąc jego język. I próbowała go uspokoić, a Roy nie mógłby się sprzeciwić i wyrazić swej opinii bo zwyczajnie nie miałby jak. Strata tego akurat organu byłaby bardzo dotkliwa. Ale tortury były bardziej spektakularne. I dawały więcej uciechy zgromadzonym obserwatorom. I kaci mieli fajne kaptury. Na pewno za późno się do tego zabierała. To jak dać mu cukierka a później zabierać ze stwierdzeniem że brzuch mógłby go od tego rozboleć. Kompletnie nie trafione jak dla Roy'a podejście. Nie lepiej by było gdyby wzięła się w garść, pogadała o tym i wiedziała na czym stoi? A przecież stała bardzo dobrze, tylko nie wiedziała o tym. Elizabeth miała obok siebie takiego faceta, który mógł z nią pogadać praktycznie o wszystkim. Tym bardziej jeśli temat łączył w sobie i jego i jej pragnienia a już na pewno plany na dalsze lata. Wystarczyło by wyjąkała z siebie kilka haseł, które wampir mógłby połączyć w jedną całość. Nabierał już wprawy w tych zagadkach. Później zwyczajnie by porozmawiali. Roy miał tą zdolność że potrafił temat rozwinąć, a Lizzy w niektórych momentach chyba to wiele pomagało. Na pewno łatwe to nie było, ale jak najbardziej wykonalne. Czyli z terminem ślubu wyszli na totalne zero. On nie zapytał, ona nie powie. Uwielbiał taki klimat. Choć w zasadzie to Lizzy miała słuszność i nie było o czym mówić skoro żadne z nich nawet słówkiem o tym nie wspomniało. Roy wiedział że nie znosiła kiedy on jej stopy od podłoża odrywał, ale teraz doinformował się w tym że nawet takie dobrowolne oderwanie się od ziemi w grę nie wchodzi. Stworzyciel dał też ludziom ramiona by czasem ich ktoś ponosił, nie za często, ale... Czasem. Przecież nie nosił jej na rękach codziennie. A małpiatka nie miała nic do rzeczy, bo Lizzy miała być misiem koala - Wiem. Przepraszam. - powiedział dając jej całusa w policzek. Skinął głową i wylał mleczko wedle życzenia wampirzycy tam gdzie miało trafić - Nie gniewaj się. - poprosił układając połówki na brzegu wanny uznając że wyglądają całkiem przyzwoicie żeby nie powiedzieć że jak na zdjęciu prosto z jakiegoś magazynu o dekorowaniu wnętrz. Uniósł brwi, bo zapomniał co jeszcze jej naobiecywał. Momentami miał fatalnie krótką pamięć. Rozłożył dłonie na boki bo i kolejna podpowiedź nie rozjaśniła czarnej pustki zapomnienia - Aaa... Acha. - tak, świeczki, to mu teraz do wiwatu dała, bo gdzie on świeczki znajdzie? Znów jakaś prowizorka jak z kręglami, trudno byłoby znaleźć coś w zastępstwo. Życie go jednak oszczędziło, bo na parapecie w zgrabnej kompozycji stało kilka świeczek. Problemem zostały tylko zapałki czy zapalniczka. Tu spojrzał na Elizabeth i wyszczerzył się do niej - Powiedz... Powiedz że masz je tutaj. Masz zapałki? - w oczach Roy'a coś zabłyszczało i zwrócił się do niej tak samo jak wtedy kiedy miał okazję spotkać Elizabeth po raz pierwszy. Wtedy jednak tak na nią nie patrzył. I nie miał ochoty przyciągnąć jej do siebie - Niech pani powie że posiada zapaliczkę... - stare, ludzkie wspomnienie, lekko zatarte przez czas i przemianę teraz stanęło mu przed oczami jak żywe. W życiu by nie przypuszczał że panna od zapalniczki będzie z nim zaręczona. I że całkowicie zmieni przy niej dietę. Jakie to życie było dziwne. Dziwniejsze jednak byłoby gdyby mieli kąpać się w ciuchach. To też pewnie było małym druczkiem w umowie zapisane, więc wampir wcale o tym pamiętać nie musiał.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 1:15, 14 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:27, 14 Lis 2010    Temat postu:

- Oj no co... - mruknęła i zaraz też zaśmiała się do wtóru śmiechu chłopaka. Och, a jemu cały czas chodziła po głowie Monique i te jej preferencje? To była jej broszka i tylko jej problem. Ani Elizabeth ani tym bardziej Roy nie powinni się tym przejmować. To nie oni kochali inaczej, więc to już nie od nich zależało kto i do kogo będzie wzdychał. A Lizzy wcale nie zamierzała posyłać koleżance z baletu takich spojrzeń, jakimi obdarzała tylko i wyłącznie swego narzeczonego.

- W... Prawy. - odrzekła śmiejąc się cicho kiedy zapytał o kierunek. Kiedy zaczął wnikać w temat tego czy próbowała czy też nie poradzić sobie z uszczerbkiem na ciele, nie wiedziała czy przytaknąć czy zaprzeczyć. Bo i tak i nie. - Nie ja osobiście, ale widziałam jak to się dzieje. - odrzekła. Pozostawały po tym brzydkie blizny na ciele, których już nijak nie dawało się zatuszować. Miała nadzieję, że nigdy nie przytrafi się to jej albo chłopakowi. To raczej kiepska opcja była, kiedy trzeba było ponownie 'przykleić' sobie rękę, nogę czy ucho.

Ale wśród takich wampirów, gdzie było więcej nowonarodzonych, różne rzeczy się zdarzały. Zwłaszcza, że świeżo przemienieni raczej nie często potrafili skupić swoje myśli na tyle, by z rozsądkiem potrafić się powstrzymać od wybuchu emocji i nie wdać się w jakąś bójkę. Jednak towarzysząc Marii, która miała wręcz złotą rękę do chowania takich, mogła mieć możliwość poobserwowania na prawdę różnych rzeczy.

Wywróciła oczami słysząc słowa swego towarzysza kiedy improwizował z wyobrażeniami przyklejania jemu ponownie języka, którego by z jakiegoś powodu miał wyrwanego. Bleh. Okropne myśli. Jakieś takie nieludzkie i niezbyt fajne dla niej. Wampirzyca ze wszelkich sił starała się zachować w sobie jak najwięcej człowieczeństwa i to myślenie o możliwości regeneracji ich ciał jakoś kłóciło się z tym wizerunkiem.

Może i za późno się do tego zabierała, ale wcześniej jakoś ani nie było większego powodu, by poruszać z nim ten temat ani też nie było okoliczności. Elizabeth nie spodziewała się, że Roy się jej oświadczy. Nie myślała nawet, że na poważnie chciałby, aby została jego żoną. Teraz jednak, na tej wyspie, wszystko się zmieniło i pewne tematy znów wróciły do łask, piląc, by je poruszyć. Musiała się tylko do tego zebrać jakoś i zacząć rozmowę. Bo wiedziała, ze jak już zacznie, to na pewno jakoś szybko to będzie miała już z głowy. Jednak najgorzej jest zawsze rozpocząć.

Tak, to racja. Na co dzień jej na rękach nie nosił. Ale też wampirzyca nie chciała jakoś dobrowolnie mu się wpakować czy to na ręce czy też w ramiona, by ją uniósł nad ziemię. Nie przepadała za tym brakiem poczucia stabilności pod nogami. Co innego już było z jego objęciami, bo uwielbiała się w nich znajdować. Jednak tym razem na tyle nie pragnęła mu poprzeszkadzać, by wdrapywać się mu na kark od tyłu i przyklejać niczym przerażona otaczającym ją wokół światem małpka. Chłopak już znał ją na tyle, iż wiedział, że zapewne dziewczyna dobrowolnie tego nie zrobi bez jakiegoś bodźca. I najwyraźniej zwykła propozycja nie wystarczała.

Nie miał za co ją przepraszać. Jednak Lizzy łasa na pocałunki nie miała na co narzekać, bo właśnie zyskała kolejne przyjemne dla niej cmoknięcie w policzek. A tym bardziej już się nie miała za co na niego gniewać. - Oj tam.. - mruknęła machając dłonią i puszczając do niego z uśmiechem na twarzy oczko. Rozbita na pół łupiny kokosów na prawdę fajnie wyglądały na brzegu wanny. Ułożone koło siebie sprawiały wrażenie wymyślnej, luksusowej dekoracji z rozkładówek pism dekoratorskich, tutaj miał absolutną rację. I jej się to bardzo podobało.

Pokręciła potakująco głową kiedy ją zapytał o zapałki. - Mam. - zaśmiała się słysząc nadzieję w jego głosie. - Z przykrością muszę stwierdzić, ze niestety zapalniczki nie posiadam, ale zapałki się znajdą. - odrzekła widząc to spoczywające na sobie jego spojrzenie. Akurat takie, jakie najbardziej u niego lubiła. Zniknęła na moment z łazienki i po chwili powróciła trzęsąc pudełeczkiem tak, by słyszeć obijające się o wnętrze kartonika patyczki z siarką. - Proszę. - powiedziała podając mu przyniesione zapałki. Fakt, kąpiel w ciuchach musiała być czymś oczywistym, bez czego nie udałoby się zrealizować podpisanego i zawartego kontraktu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:46, 14 Lis 2010    Temat postu:

- To, to. - powiedział przytakując gorliwie. Nie cały czas, nie cały. Ile o niej nie wspominał? Jakoś uczepił się dziewczyny jako sztandarowego przykładu. Poza tym ona wzdychała do Lizzy na co pozostać obojętnym jakoś nie mógł być. I tak dobrze że nie burmuszył się zazdrosny za każdym razem a raczej żartował sobie z tego - Hm... W prawy? A dalej? - zapytał zastanawiając się co też mogło się kryć pod tym kierunkiem. Uciszyć go nie chciała, rozjuszyć również nie. Czyli zostawały do wyboru opcje pośrednie - Acha, jak byłaś z Marią, tak? - domyślił się i zapewne słusznie, bo tak zazwyczaj wychodziło że tamta wampirzyca uczyła lub też pokazywała Lizzy wszystko. Blizny wewnątrz jamy ustanej nie byłoby widać, wiec w tym przypadku nie byłoby najgorzej. Ale jeśli było tak jak wspominała to osobiście nie chciał by przytrafiało się to komukolwiek. Tyle mu narazie wystarczyło, mieli się relaksować a nie roztrząsać sprawy medycyny mocno nienormalnej, więc dał spokój Elizabeth. Och faktycznie, po tych pierwszych 'zaręczynach' mogła sobie myśleć że Roy ma wobec niej bardzo niepoważne zamiary. Jednak jak się okazało zamiary miał poważniejsze niż mogło się wydawać. I był bardziej uparty jak osioł. Wampir na jej miejscu z rozmową by nie zwlekał. Wolał mieć wszystko czarno na białym. Miała jeszcze trochę czasu i musiała się niestety sama na to zdecydować, bo jej narzeczony aktualnie nie wiedział co w Lizzy siedzi i z czym się zmagała. Gdyby wiedział, mogła być bardziej niż pewna że spróbowałby za moment. Bo Elizabeth przyparta pytaniem do muru, była Elizabeth która mówiła o co chodzi prawie natychmiast. Gdyby się wdrapała i na nim uwiesiła nie przeszkadzałby za bardzo. Roy miałby wolne ręce i nogi tak samo więc Lizzy na jego plecach nie była zbytnim ciężarem. Bodziec? Nie był pewien czy to że zazwyczaj podnosił ją i już, było bodźcem. Jednak wtedy nie miała za bardzo sił na sprzeciw i po chwili sama się przekonywała że nie było u niego aż tak tragicznie. Skoro nie teraz to kiedy indziej - Nie ojtamuj mi tu... - poprosił uśmiechając się cwanie - Pamiętasz co ci kiedyś opowiadałem? Dawno, już bardzo dawno... Że takie stwierdzenia olewająco-puszczające bokiem są przyczyną rozpadu dość dużej ilości związków. Powiedź lepiej, że... - spojrzał w kąt łazienki zastanawiając się co też będzie lepsze od 'oj tam' - Że... - zerknął na kokosy i dokończył - Że kokosy to bardzo użyteczne orzechy. Tyle z nich dobrego. Mleczko, później wiórki, ewentualnie sam miąższ, ozdoba też dość przyzwoita, kręgiel plenerowy. Zobacz, jeden kokos a tyle zastosowań. - zadziwiające jak potrafił sobie znaleźć pierwszą lepszą pierdołę i wymyślić mały wykład o niej - Masz? - zawołał uszczęśliwiony takimi wieściami - Och nie szkodzi. - machnął lekko dłonią - Biorę to co się pali. Jeśli masz zapałki to proszę, pożycz. - nim Lizzy wróciła Roy powtykał te świeczki które się dało między kokosy, bo stojące na parapecie na nic się nie nadawały. Odebrał od niej pudełko ze szczerym - Dzięki. - zapałka zapłonęła a wampir pochylił się nad świeczkami zapalając każdą z nich. Spojrzał na Elizabeth i zdmuchnął zapałkę jak świeczkę ale taką na torcie - Wyskakuj z ciuchów, bo woda stygnie. - powiedział wskazując dłonią na wannę. Odłożył zapałki na umywalkę by nie zamokły biorąc się od odwiązania sznureczka u swych spodenek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:58, 14 Lis 2010    Temat postu:

Ale powracał do tematu Monique co jakiś czas i to wystarczało. Elizabeth zaśmiała się słuchając kolejnych podpytywań Roya na temat kierunku w jaki by się mogła skierować. - A dalej to zależy. Bo chyba już zakaz cofania i pójścia w przód by nie obejmował, prawda? - zapytała. Miała zatem wolną drogę. mogłaby się pokręcić wtedy w dowolnym kierunku i było by dobrze. Zapewne wybrałaby stronę, gdzie wampir stał, by znów się znaleźć blisko niego.

- Tak, jak byłam z Marii. - przytaknęła. Ta wampirzyca nauczyła ją chyba wszystkiego, co Lizzy wiedziała i za to była jej wdzięczna. Poza tym wciąż pozostawały najlepszymi przyjaciółkami, więc nie dziwne, ze jedna drugiej uchylała jakichś rąbków tajemnicy o której tamta nie wiedziała. Zwłaszcza jak była to przydatna wiedza. Blizna w ustach nie byłaby widoczna, owszem, ale na pewno nie była by dla chłopaka wygodna. A tego by na bank oboje nie chcieli, prawda?

No nie. Po pierwszych 'zaręczynach' nie mogła powiedzieć, że Roy nie myślał o tym, by na poważnie z wampirzycą wstąpić w związek małżeński. Jednak myślała, że wiedząc jak raz zareagowała, że pewnie nie prędko powtórzy próbę. I to jeszcze tą właściwą a nie na żarty. Jednak wyszło jak wyszło i byli teraz zaręczeni. Jak to się niegdyś mówiło - przyobiecani sobie. Spokojnie, niech się nie obawia, poruszą jeszcze ten temat. Ale nie teraz i nie w tej chwili. W swoim czasie. Czasie, który Lizka uzna za właściwy.

Westchnęła lekko słysząc słowną przyganę na to swoje 'oj tam'. - No dobrze, już dobrze... - mruknęła - Ale nie zostawił byś mnie z tego powodu? - zapytała z nadzieją trzepocząc rzęsami niczym wachlarzem w upalny dzień. No, ale jego pomysł z wersją odpowiedzi rozbawił ją. Zachichotała cicho pod nosem aż musiała potrzeć wierzchem dłoni swój nos, bo by się ze śmiechu popłakała, gdyby tylko jeszcze mogła.

No jasne, że miała przy sobie w torebce jakiś ogień. Czy to zapałki czy to zapalniczka było już obojętne. Tym razem jednak miała zapałki. Całkiem ładnie to poustawiał. Wystarczyło jeszcze tylko przysłonić niezbyt prześwitującą firanką okno i było super. Panujący półmrok w niczym im nie przeszkadzał, ale dodawał uroku i o to chodziło. - No nie... - zamruczała nieco jękliwie gdy usłyszała hasło, by się samej pozbywać ubrania. No jak to, tak? - To nie tak miało być... - teraz już wyjęczała podchodząc do narzeczonego i obejmując go jedną ręką za kark, drugą sięgnęła sama do sznureczków jego spodenek. Ustami przylgnęła do jego warg całując go namiętnie. Tak to miało wyglądać. Zapomniał już tak kompletnie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:51, 14 Lis 2010    Temat postu:

Bo to był całkiem... Wdzięczny temat - Cofania to raczej tak, ale przecież pójść w przód to zawsze możesz. Tylko żebyś się w jednokierunkową nie wpakowała bo później problem wyjechać. - dodał jakby siedzieli teraz w samochodzie i pouczał dziewczynę o przepisach ruchu drogowego. Ni jak się to chyba miało do ich rozmowy i sam Roy nie miał pojęcia co odpowiedzieć gdyby mu tak powiedziała Elizabeth. Znając jego to pewnie by coś tam jednak wymyślił. Temat transplantacji został porzucony bo rozmowa o tym wydawała się drętwa i nie na miejscu. Skoro z tajemniczą Marią to w porządku. O nieznaną mu wampirzycę nie zwykł się czepiać jak koleżankę Lizzy z zajęć. Jak blizna była niewygodna to osoba tym zainteresowana bardzo jej nie chciała. Zapluł by się w radiu przed mikrofonem. I dykcji nie miałby poprawnej. I bardzo dużo by stracił. Robotę pewnie też. Nie, bardzo tego nie chcieli. Gdyby tylko opierał się na tym co widział może i by nie spróbował za szybko po raz drugi. Opowiedziała mu jednak co w jej wnętrzu zaszło, a na wyspie obok niej był tylko Roy więc liczył na szczęście i przychylność Lizzy a nie kotłujące się w niej emocje innych, przypadkowych ludzi. W czasie, który Lizka uzna za właściwy? Fajnie. Czyli trzy lata później... - No skądże! - żachnął się - Proszę cię, nie opowiadaj niemądrych rzeczy. Musiałabyś się nieźle napracować bym dał ci spokój, a wiesz już że bywam uparty i dość konsekwentny w dążeniu do celu. - po pierwsze musiałaby zabrać walizkę - I chyba nie poddałbym się zbyt łatwo. - stwierdził nie chcąc sobie nawet wyobrażać czegoś takiego. Lizzy za progiem a on przed? Nie, coś bardzo złego chyba musiałoby się stać. Tym bardziej takiego co skłoniło by wampira do zaprzestania starań. Musiałaby naprawdę przepaść jak kamień w wodę, by nie potrafił jej znaleźć w wyniku tego te poszukiwania by zarzucił definitywnie - Co nie? - zapytał zbity z tropu zastanawiając się czego tym razem zapomniał. Przerzucił w pamięci tematy i nie przyniosło mu to najlepszego efektu. Spojrzał na Lizzy naprawdę bezradnie wracając do tego jak szedł obok niej i jęczał w niebogłosy po to by dała mu posłuchać audycji - Co tam było...? Masaż? Olejki? To się... - doleje. Skoro jednak ona pamiętała lepiej to wampirowi przyszło na tym polegać. W końcu sposób w jaki starała się go na wszystko naprowadzić wcale nie był najgorszy. Nie tak kompletnie, coś mu się przypominało, wampirzyca miała fantastyczne zdolności. Przesunął dłońmi po bokach wampirzycy czując pod nimi zwiewny materiał czegoś co z powodzeniem mógł nazwać 'firanką'. Będzie żałował końca tego urlopu z jeszcze jednego powodu. Tutaj Lizzy mogła chodzić ubrana w to co chciała kompletnie nie zwracając uwagi na słońce. I miało to same plusy. Choćby i w połączeniu zwiewnej sukieneczki i kostiumu pod nią. Usta Roy'a przesunęły się wzdłuż kości delikatnej żuchwy Lizzy zmierzając tylko do tego by pobić ja kolejną bronią - Lepiej? - zamruczał wampirzycy wprost do ucha zaczepiając jego płatek wargami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:16, 14 Lis 2010    Temat postu:

Instruktor nauki jazdy mu się załączył. wampirzyca popatrzyła na niego z lekkim skołowaniem mając nadzieję, że jednak nie o tym będą rozmawiali. wcale nie miała zamiaru teraz rozważać kwestii praktyki prowadzenia aut zwłaszcza, ze mieli urlop od wszystkiego. I byli tylko dla siebie. - Znajdę właściwą drogę, spokojnie. - zapewniła z uśmiechem.

Nie przejechał się chyba na swoich nadziejach i zamiarach, bo Elizabeth przyjęła w końcu jego oświadczyny. Co prawda wymagało to od niej spadnięcia z drzewa, bo przecież nie mogło jej być za łatwo, ale za to przynajmniej będą mieli z tego niezłe wspomnienia. no niech nie przesadza, ze zebranie się w sobie zajmie jej trzy lata. Wcale a wcale nie była to prawda. Może i jeszcze nawet tego samego dnia poruszy ten temat, skoro już coś tam o tym wspomnieli dzisiaj, ale przynajmniej na tą chwilę dziewczyna nie chciała się stresować i denerwować niepotrzebnie.

- Czylie jednak to 'oj tam' nie będzie powodem do rozpadu naszego związku? - jeszcze raz się upewniła słysząc po chwili zapewnienia Roya, że wcale nie tak łatwo by go było teraz do niej zrazić. I bardzo dobrze. Mogła być tylko z tego powodu szczęśliwa. - I super. - pokiwała ochoczo głową dowiadując się, że nie poddał by się łatwo. w odwrotnej sytuacji ona też by się tak łatwo nie poddała. Chyba, ze narzeczony bardzo wyraźnie dałby jej do zrozumienia, że nie chce już z nią być i żeby mu się więcej nie naprzykrzała. Nie chciała jednak nawet rozważać takiej opcji, bo była jej zdaniem zbyt koszmarna.

Tak. Masaż i oleki jeszcze były. Jednak za olejki mleczko kokosowe spokojnie mogło robić a nie było sensu mieszać więcej zapachów, bo ich czułe zmysły węchu oszalałyby przy takiej kompozycji. Masaż to już w wannie. Albo jeszcze lepiej po kąpieli. Jego usta wędrujące po jej twarzy i szyi przyprawiały o dreszcze. Jeszcze większe ją dopadły, gdy chłopak mrukliwym głosem się do niej zwrócił pytając czy takie wykonanie było lepsze. Było. I narzeczona w jego ramionach aż gęsiej skórki dostała słysząc jego przyjemny dla ucha tembr głosu tuż przy swoim uchu wraz z ciepłem jego warg.

- Och! - wyrwało jej się nieco niekontrolowanie z krtani rozmiękczając totalnie jej nogi. - Zdecydowanie. - przytaknęła starając się nie poruszać za bardzo głową, by nie stracić tego rozkosznego dotyku w okolicach jej policzka. Sznureczek dał się rozplątać, ale jakoś niespiesznie było dziewczynie pozbywać się jego spodenek, kiedy myślała o jego wargach przy swoim uchu a nie o tkaninie, która ich od siebie dzieliła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:58, 14 Lis 2010    Temat postu:

Wcale mu się nie załączył. I nie miał teraz najmniejszego zamiaru szkolić Lizzy. Zabrzmiał, jak zabrzmiał. Ciężko by było nagle przeskoczyć z łazienki i sytuacji jaka zaczęła się między nimi tworzyć do wnętrza samochodu by pogadać o zachowaniu na drodze. Nawet i teoretycznie a nie wchodziło to w grę, praktycznie kompletnie niewykonalne - Nie mam pod tym względem najmniejszych wątpliwości. - mruknął i skinął krótko głową. Nie, nie przejechał. Spadniecie to pół biedy, jakby uderzyła się przy tym w poczochrany łepek byłoby znacznie gorzej. Mogłaby wnieść wniosek o swoją chwilową niepoczytalność i z zaręczyn wyszłyby nici, ale nic takiego nie miało na szczęście miejsca. Tak, niech tylko komuś opowiedzą prawdziwą wersję tego zdarzenia. 'Och jak ci się oświadczył? Kolacja? Świece, wino? Nie... Spadłam z drzewa.' Naprawdę, Roy miał chyba pecha bo żadna z tych dwóch prób tak serio nie była taką jaka była ogólnie przyjęta w cywilizowanym świecie. Byli oryginalni. Od samego początku. Niech Lizzy podejmuje ten temat kiedy chce, ważne by go w końcu podjęła. I w krótszym terminie niż trzy lata - Zapewniam cię że nie. - potwierdził stanowczo, by wampirzyca nie musiała więcej już pytać - Super, super. A później mnie będziesz wyzywała od... Jak się nazywa wkurzających i upierdliwych partnerów? - zastanowił się przez moment i zerknął na Elizabeth. Roześmiał się i pokręcił głową nie chcąc by mu odpowiadała. Roy już się będzie starał by być tym do kogo będzie jej się chciało wrócić, a nie wręcz przeciwnie, uciec gdzie pieprz rośnie. Mogła mieć dwa masaże. W końcu udostępniła mu też sieć i wiadomości a nie tylko radio. Wszystkie długi trzeba było wyrównać, nawet te najmniejsze. Kiedy poczuł jak zadrżała miał się czego doczepić - Nie gadaj... - zamruczał igrając sobie z narzeczoną - Że ci zimno. - rozluźnił trochę swe ramiona przesuwając w palcach zwiewny materiał - Och, moja droga, bo to tylko i wyłącznie przez to... - zaczął z lekka przemądrzałym tonem, który i tak na cieple nie stracił - Że nosisz na sobie... - przesunął palcem po brzegu wycięcia z przodu i zerknął na oczy Elizabeth - Takie coś co kompletnie nie grzeje. Ze mną nie zmarzniesz. - stwierdził a kącik ust uniósł się lekko ku górze kiedy jego ramiona znów zacieśniły się wokół ciała Lizzy - Bo to ziębi... - miauczał jej nad uchem dalej uznając materiał za bezużyteczny. Faktycznie to że ziębił w tropikach było straszne - I nie przylega do ciała. Nie lepiej go byłoby ściągnąć? - zapytał przeciągając lekko. Odchylił przy tym głowę w tył i spojrzał na wampirzycę unosząc w górę brew - No posłuchaj mnie kochana. - poprosił trącając jej usta swoimi - Bo woda jest cieplejsza, a ja chcę tylko i wyłącznie twojego dobra. - tutaj już się nie opanował i parsknął cicho śmiechem. Ukrócił sam siebie wykorzystując sposób jaki stosowała wampirzyca. Pocałował ją a to zazwyczaj zapewniało względną ciszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:42, 14 Lis 2010    Temat postu:

Jaka ulga. I bardzo dobrze, że syndrom mentorski nie był teraz czymś, co zaprzątało myśli Roya. Ulga. Duża ulga. A dlaczego nie mieliby opowiedzieć innym prawdziwej wersji ich zaręczyn? No przecież nie będą ściemniać zwłaszcza, że Elizabeth taka wersja jaka była na prawdę bardzo odpowiadała. Zrobili sobie podchody, w wyniku których dziewczyna na drzewie znalazła pierścionek. I z wrażenia zleciała z gałęzi.

Plus tej sytuacji był taki, że wampir nie musiał się pytać o jej zgodę spoglądając z poziomu ziemi na koronę drzew, gdzie wśród liści siedziała jego potencjalna narzeczona i wrzeszczeć w jej stronę pytanie, na które wówczas liczył uzyskać twierdzącą odpowiedź. A teraz byli już po złożeniu sobie obietnicy i po zaręczynach i byli w pełni parą narzeczeństwa, bo Lizzy go przyjęła. Rzeczywiście ciekawym było to, jak długo nimi pozostaną i kiedy wyznaczą sobie sami datę zawarcia małżeństwa.

Jednak co by nie mówić właśnie ten oryginalny i nietuzinkowy sposób zaręczyn najbardziej urzekła Elizabeth. I w niewielkiej części, ale i jemu Roy zawdzięczał jej zgodę. Przynajmniej nie była aż tak stremowana i zestresowana jak przy poprzednim podejściu, które uważała bardziej za zabawę a nie faktyczne oświadczyny.

- Upierdliwymi i wkurzającymi partnerami? - odpowiedziała nie wiedząc o co dokładnie chłopakowi chodziło. Niech nie przesadza jednak z tymi podziękowaniami. To przecież nie było nic takiego, za co musiałby nie wiedzieć ile zwracać jej podzięki. Nie było jej zimno. Jednak słuchając jego rozważań na temat jej koszuli nie sposób było nie podjąć tej gry. Jak zwykle żarty się ich trzymały. A już na pewno jego tembr głosu działał na dziewczynę w jego objęciach wręcz z szaleńczym skutkiem.

- Oj! - jęknęła słuchając o chłodzie jaki rzekomo zwiewny materiał miał na nią sprowadzać. - Tego jestem pewna. - przytaknęła wiedząc, ze w jego objęciach obojętnie jak zimno by nie było na zewnątrz, na pewno będzie jej ciepło. Gęsia skórka na jej ciele unosiła każdy włosek jaki tylko znajdował się na jej skórze. Zadrżała jeszcze raz uzyskując zapewnienia, że jego ciało w połączeniu z ciepłą wodą będą o wiele przyjemniejsze. W to nie wątpiła. Podniosła ręce w górę dając wampirowi ściągnąć z siebie koszulkę. Cisza rzeczywiście nastała kiedy ich usta ze sobą się spotkały. Biała tkanina wylądowała na podłodze a tuż przed tym jak ich usta znów się złączyły, Elizabeth tylko wtrąciła krótko: - Tobie to też niepotrzebne w wannie... - zamruczała napinając palcami gumkę jego spodenek, ale nie pozwalając ich ustom marznąć zbyt długo bez siebie nawzajem znów go pocałowała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:07, 14 Lis 2010    Temat postu:

Nie umiał podać powodów dlaczego nie. Ale potrafił sobie wyobrazić minę własnego ojca który ściągnąłby usta, a niech ma jeszcze na nosie okulary. Spojrzałby sponad nich na syna i zapytał sztywno ściągając je: kazałeś jej chodzić po drzewach i czekałeś aż spadnie? Postawa Aberfortha była o wiele sztywniejsza niż Caren która jakby się tylko dowiedziała to najpierw by się roześmiała, następnie zalała łzami a później wyściskała oboje szczęśliwców. Na pewno nie musiałby wrzeszczeć, miała przecież doskonały słuch. Ileś tam pobędą. Może i nie chodzili ze sobą nie wiadomo jak długo i ta decyzja mogła wskazać na kąpanie w gorącej wodzie, ale została podjęta. A ślub wezmą kiedy zechcą. Nietuzinkowy sposób? Niech mu broni pod nos nie podtyka, bo jak on sobie wymyśli nietuzinkowy ślub to Elizabeth rok ze swojej kulki się nie rozwinie. Tak by go ewentualnie mogła postrzegać. Jako uciążliwego i wkurzającego partnera. Stąd jego pytanie jak takich się określa, chodziło o nacechowane negatywnie epitety. Jak nie było zimno?! Musiało być jej zimno, minimum minus dwadzieścia plus lodowaty wiatr, niech mu nie odbiera okazji do śmiechu - Bardzo dobrze. - powiedział zadowolony widząc jak z nim współpracuje - To nam wiele oszczędzi. - zaczął wyliczać jak na troskliwego rodzica przystało - Wizyty u lekarza, lekarstw, leżenia w łóżku... - no to nie byłoby złe, gdyby jej mógł towarzyszyć - Opuszczonych zajęć baletu... Zgrozy Beani że doprawiłem cię o coś takiego. - w czasie swego monologu ściągnął z Lizzy sukienkę, bo na to mu wyglądało to co miała na sobie - Więc? - wtrącił i nie zdążył z dalszym ciągiem. Zamiast tego pociągnął za tasiemkę od góry jej kostiumu. Tez jej był niepotrzebny. Uznając że tak to w życiu nie skończą i woda im zlodowacieje oderwał się od Lizzy by pozbyć się swoich spodenek i władować się do wanny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:42, 14 Lis 2010    Temat postu:

Ale przecież jak się pojawią u jego rodziców i padnie w ich stronę pytanie w jakich okolicznościach się to rozegrało, to przecież żadne z nich nie będzie kłamało, prawda? Przecież nie o to chodziło 'jak' się to wydarzyło, tylko, że jego oświadczyny zostały przyjęte. A kwestia tego jak to zrobił i w jakich okolicznościach była tylko i wyłącznie chyba w granicach oceny Elizabeth czy jej się podobało czy nie a nie jego rodziców czy kogokolwiek innego.

O rany! To on mógł jeszcze i ślub w nietuzinkowy sposób wymyślać? Co oni by skacząc ze spadochronem wierność sobie przysięgali? Tylko kto by ołtarz im w ten plecak ze spadochronem zapakował. Bo bez tego elementu jakoś wampirzyca sobie nie mogła wyobrazić porządnego ślubu.

Nie odebrała mu śmiechu i przecież pozwoliła rozwinąć te jego wymysły. bardzo zgrabnie im wychodziła współpraca ze sobą pod tym względem. - Ej, ale ja ponoć mam własnego specjalistę od uzdrowień z całkiem odpowiednią baterią zestawów leczących. - upomniała się o swoje, bo przecież jeszcze nie tak dawno temu z chłopakiem całkiem solidnie zabawiali się z pacjenta i jego leczącego.

- I leżenie w łóżku też nie jest złe, bo wydłuża urlop. - dodała jeszcze. Co też ten ich urlop z nimi robił. Jeszcze nie dalej jak miesiąc temu wampirzyca solidnie się przykładała do uczęszczania na zajęcia baletu dygając godzinami w tych swoich łabędzich ariach a Roy jak na porządnego pracownika stacji radiowej, biegał codziennie punktualnie zjawiając się przed nadawaniem jego audycji i wysiadując w studiu nagraniowym niejedną godzinę. A teraz? Teraz zrobiliby chyba wszystko, by jak na razie nie musieć tam wracać zbyt prędko.

Kiedy Roy był już w wannie jej także nie wypadało się zbytnio ociągać. Poza tym nawet sama tego nie chciała. odwiązała tasiemki od dołu swego kostiumu i wskoczyła za nim do ciepłej, pachnącej kokosem wody z przyjemnością ponownie znajdując się w jego ramionach o co sumiennie się upomniała. gorąca woda przyjemnie rozluźniała mięśnie. Dziewczyna usiadła sobie tyłem do chłopaka, wspierając swe plecy o jego klatkę piersiową i składając głowę na jego ramieniu, wtuliła się w niego moszcząc sobie miejsce wśród jego obejmujących ją rąk. - Ojaaa.... - mruknęła z przyjemnością poddając się takiej chwili błogości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:28, 14 Lis 2010    Temat postu:

Jasne że nie. Kłamstwo popłacalne nie było, Roy i tak musiał się nałgać by wierzyli że był chory i taki już blady zostanie. Cudem chyba jeszcze to kłamstwo egzystowało. Całkiem inną sprawa była reakcja jego ojca przytoczona w skrócie przed momentem. Aberforth wymagał pewnego stylu życia i odpowiednich mu zachowań. I zaręczyny takie jakie sprawił Lizzy Roy były zapewne poza granicą tolerancji jego ojca, granicą niezwykle cienką i niebezpieczną jeśli już się ją przebyło w nie tą stronę co trzeba. Wampirowi pozostawało w takim wypadku liczyć jedynie na to ze wszelkie komentarze Ab pozostawi dla siebie, a bynajmniej nie wygłosi ich przy Elizabeth. Jej narzeczony zwyczajnie spopieliłby się ze wstydu i ubrudził sobą dywan albo kanapę matki robiąc jeszcze więcej zamieszania niż wszystko było warte. I było tak jak myślała, to jej się miało podobać i to ona miała wydarzenie możliwie miło wspominać, jednak to nie ona musiałaby znosić potępiające spojrzenia pastora Smitha. Co Lizzy tak zdziwiło? Przecież podtrzymywała iż wie, że wyobraźnia Roy'a ograniczeń nie miała, więc to nie było niczym nowym. Spadochron był już wykorzystywany nie raz. Jakby mocno uderzył się w głowę to podstępem zaciągnąłby swą narzeczoną do rozgłośni. Jakby uderzył się tylko troszeczkę to wstępowałaby w związek małżeński w spódniczce do baletu za świadka mając Madamme Smoczycę, a za gości znajomych z zajęć. I widownię. Już tak by ją ustawił że grałby rólkę jakieś kobietki, która miałaby brać ślub ze swym wybrankiem. I w zmienionym przez Roy'a scenariuszu nie występowałby żadne siły nieczyste mogące kochanków rozdzielić. Jakby chciał zaszaleć, to poszedłby w pielgrzymkę do urzędu miejskiego prosząc by udostępnili mu na półtorej godziny park w Seattle ze szczególnym wskazaniem na jedną ławkę. Kolejną możliwością była impreza która mogłaby otworzyć No Name, albo gdyby chcieli ciąć koszta za jednym zamachem odprawiliby ślub i parapetówkę na cześć nowego mieszkania. Leśniczówka, bardzo kameralne otoczenie. W końcu gdyby już miał wybrać ostatnie miejsce jakie przyszłoby Elizabeth do głowy wybrałby zaułek w którym go ugryzła. Wątpiła jeszcze w jego wyobraźnię i brak pomysłów? A ołtarz wszędzie dałoby się stworzyć. I kumpli ojca po fachu też znał paru. Wszystko się daje załatwić. Niech go nie prowokuje, dla własnego zdrowia psychicznego - Ty, ale ja nie wiem czy moc będzie działała wtedy kiedy ten sam cudotwórca cię zarazi. Nikt tego chyba jeszcze nie przebadał. - zauważył rezolutnie nie chcąc być pionierem w tej dziedzinie. Za duże ryzyko. Nawet hipotetycznie - Ach tak! Co ja słyszę! Nie jest złe bo wydłuża urlop? Lizzy nie poznaję cię, czyżbym miał aż tak zły wpływ na ciebie...? - zacmokał parokrotnie i pokręcił głową zmartwiony zmianą jaką u niej zaobserwował. Straszne rzeczy ten urlop im robił. Najgorsze to że kiedy wrócą do Seattle trzeba będzie i do pracy wrócić. I to dopiero będzie jeden wielki kac po dwutygodniowym balowaniu. Wrócą do tej punktualności, z trudem ale wrócą. Znalazł się w ciepłej wodzie i wszechogarniającym zapachu kokosowego mleczka uznając krytycznie że tej ostatniej porcji mógł już nie dolewać. Przygarnął do siebie wampirzycę obejmując ją ramionami i szukając pod wodą jej dłoni. Kiedy znalazł splótł ich palce najwyraźniej nie mając ochoty jej wypuszczać - Ojaa? - powtórzył nieudolnie jej pomruk i stwierdził - I tak dla kokosa powstało jeszcze jedno zastosowanie. Wyciąganie z kobiecych gardeł pomruków pełnych zadowolenia. To najbardziej wszechstronny orzech o jakim słyszałem. - jego klatka piersiowa zadrgała parokrotnie od duszonego w niej śmiechu. Roy cmoknął Lizzy w czubek głowy ciesząc się z tej aprobaty i uznając że nie za bardzo ma ochotę w tym momencie kiedykolwiek tą wannę opuścić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:42, 15 Lis 2010    Temat postu:

Nie miał się po co spopielać z wstydu. Wtedy Elizabeth stanęłaby w obronie swego narzeczonego, gdyby jego Ojciec miał jakieś przeciwwskazania co do tego w jaki sposób jego syn się jej oświadczył. W końcu to od niej Roy chciał uzyskać akceptację i już by się wampirzyca postarała, by do swojego punktu widzenia spróbować namówić Pana Smith. W końcu Ojciec jej wybranka nie był takim strasznym człowiekiem jakim by się mógł zdawać na pierwszy rzut oka i dawało się z nim dyskutować.

O matko! Ależ on miał pomysły! Może niekoniecznie, by je miał wykorzystywać podczas ich ślubu, ale już na organizację wesela w takich klimatach, to Lizzy mogła by się dać namówić. Jednak może parapetówka mieszkania połączona z ich zaślubinami, to chyba było nieco za wcześnie. Bo odwlekać o rok czy dwa lata przeprowadzkę, aby odpowiednio przeprowadzić imprezę łączoną, to chyba nie było sensu. I nie, nie wątpiła wcale w jego wyobraźnię. Nawet przez chwilę.

- Ale zawsze można sprawdzić... - mruknęła poddając się jego objęciom. - Albo przetestować po prostu. - odparła nie wierząc, że wtedy jej cudotwórca nie znalazłby jakiegoś rozwiązania. Przytaknęła kiedy nie dowierzał jej słowom. - Nie chciałabym Ci wypominać, ale to Ty niezbyt chętny byłeś do urlopowania się zbyt długo. - rzuciła puszczając do niego oczko. To on a nie ona się obawiał, że gdyby go w pracy zabrakło to nikt by sobie nie dał rady. To on rozważał słuszność i zasadność brania urlopu, którego dotąd jakoś nie za bardzo wykorzystywał.

- Wcale nie masz na mnie złego wpływu! - żachnęła się. - Jeśli już, to ja na Ciebie chyba mam. - odrzekła - Bo to ja Cię wyciągnęłam z pracy na wczesne wakacje. - zaśmiała się przypominając mu, że jakby co było złego, to była jej wina. Ale co racja, to racja. Po dwóch tygodniach nieobecności, ciężko będzie się zebrać i ponownie wdrożyć do tamtego rytmu, którym z przyzwyczajenia żyli w Seattle. Teraz się nieco rozleniwili i wrócenie do tego, co było wcześniej, było raczej trudne.

Wampirzycy intensywność zapachu kokosa w wannie wcale nie przeszkadzała. Było w sam raz jak dla niej. Znalezienie się w jego ramionach było tym, czego najbardziej w tej chwili chciała. Czułe gesty wykonywane przez chłopaka jeszcze bardziej usidlały w jego objęciach i Elizabeth bynajmniej nie miała ochoty się z nich wyplątywać. Zachichotała cicho obracając się lekko na bok, tak, by móc położyć policzek na jego piersi i słuchając jego głosu, gdy komentował działanie ich naturalnych olejków eterycznych do kąpieli. Nie tylko on nie miał ochoty opuszczać tej wanny. Dziewczynie było w tej chwili bardzo dobrze i gdyby nie to, że nie była z cukru, to mogłaby się rozpłynąć z przyjemności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:15, 15 Lis 2010    Temat postu:

A o czym dyskutowała z Aberforthem? Niech sobie Roy przypomni... O maszynach do pisania. Nie ona z nim mieszkała lat prawie dwadzieścia. I choćby nie wiadomo jak Elizabeth wstawiłaby się za wampirem to jego ojciec i tak by sobie o nim opinię wyrobił. I wcale nie musiała się dowiedzieć, wystarczyło by gdyby Ab przydybał syna samego, co w gruncie rzeczy takie trudne do wykonania nie było gdyby już koniecznie chciał mu coś powiedzieć w cztery oczy. Fajne miał pomysły. Choć ich oryginalność była uzależniona od tego jak mocno by się w głowę uderzył. W zasadzie to te dwa pierwsze pomysły powinny się zamienić miejscami, bo by iść do Beani i przedyskutować z nią zmiany w scenariuszu musiałby mieć szczególnie silną motywację. Tak, miała racje. Nie chciałoby mu się czekać z przeprowadzką zakładając że ciągnęłoby się to lat pięć - Tak? Zawsze by można? Kolejny eksperyment? - Roy pokręcił nieznacznie głową mrucząc pod nosem - No nie wiem, nie wiem... Jednak, skoro już pozbyłaś się tego co miało cię o chorobę przyprawić to chyba warto przejść bezpośrednio do tego co już sprawdzone i wiadome. - stwierdził przymykając powieki. Cisza, o wiele ciszej niż w kawalerce gdzie zawsze któryś z jego sąsiadów coś robił. Tutaj było całkiem inaczej i spokojniej - Ja? - uniósł lekko powiekę zerkając na Lizzy - Nie byłem chętny? - zapytał z niedowierzaniem - Nie... Coś ci się musiało pomylić. - powiedział pewnie pamiętając jak było. Uśmiechnął się z zadowoleniem i zamrugał uciekając przed jej spojrzeniem w bok. Dał się z tego pracoholizmu wyleczyć. Po prostu wtedy pracując jak mrówka nie wiedział co dobre i tyle. Poza tym urlop spędzony samemu a urlop spędzony z kimś to dwa całkiem inne światy - Nie? A kiedy ostatnio choć trochę rozciągałaś mięśnie? - wiedział że to naciągane bo i Lizzy ćwiczenia fizyczne na niewiele się przydawały. Ale też chodziła na balet bo bez niego życia sobie nie wyobrażała - Powiedzmy że oboje mamy na siebie wpływ tak samo zły. Ale żadne z nas nie narzeka z tego powodu głośno. Wnioskuję wiec że to nam odpowiada i to nawet bardzo. I co? Pomyliłem się czy nie? - zapytał mając nadzieję że trafił. Nie mógł się pomylić chyba ze Elizabeth upierałby się przy swoim jak osioł. Jakby była z cukru to skutki tej kąpieli byłby katastrofalne. Sól jeszcze jakoś dawało się odzyskać a cukier? Tragedia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:58, 15 Lis 2010    Temat postu:

Oj tam. Rozmawiać o maszynach do pisania to prawie tak samo jak i o sposobie w jaki się zaręczali. No, może czasem to 'prawie' robiło dużą różnicę, ale chyba nie aż tak wielką, żeby się nie dogadali. Lizzy wierzyła w swoje zdolności negocjacyjne i miała szczerą nadzieję, że przyczyniłyby się na jej korzyść w tym wypadku, uładzając Pana Aberforth'a.

- A czemu by nie. - odrzekła uśmiechając się do chłopaka. Mieli przed sobą wiele lat i spokojnie kiedyś by mogli posprawdzać czy leczący tak samo mógł się rozchorować jak chorujący leczącego wyleczyć. Mogli poeksperymentować ile tylko chcieli. - Mmmm... - zamruczała cicho słysząc jego słowa - To zabrzmiało jak jakaś propozycja... - odrzekła błyszczącym spojrzeniem omiatając twarz chłopaka. Ciekawa była tylko jaka.

- Aha. - przytaknęła. To on był niechętny. To znaczy chętny do wyjazdu, czy urlopu z nią, to owszem, ale do brania dni wolnych od pracy, to już nie bardzo. - Nie, nie pomyliło mi się. - odrzekła będąc pewna tego, co mówiła. Zamyśliła się zastanawiając nad odpowiedzią dla Roya. - W zasadzie... - zaczęła przemyśliwując swoje słowa porządnie tak, by ani nie skłamać ani też nie przytaknąć jemu, że wcale nie ćwiczyła. Ćwiczyła. Tylko, ze inaczej.

- Nie dalej jak rano. - odparła w końcu z całą pewnością siebie - W sypialni. - zaśmiała się lekko puszczając do niego oczko. Trzeba było przyznać, że jakoś ich temperamenty się ze sobą dograły, bo z dziecięcą wręcz fascynacją próbowali czego się tylko dało. A z racji wygimnastykowania wampirzycy niektóre opcje zwykle niedostępne u niektórych kobiet, u niej akurat miały rację bytu i możliwości rozwinięcia ich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:20, 15 Lis 2010    Temat postu:

A wampir znał swego ojca. I przy nim czasem żadne zdolności nie pomagały. Ale czy będzie tak jak oceniała Lizzy czy raczej jak Roy dowiedzą się dopiero kiedy znów przejdą się dróżką biegnącą w ogródku Caren prowadzącą aż pod same drzwi i ta radosna prawda ze ich syn zamierza się żenić wyjdzie na jaw - Yhm... Za domyślność masz najwyższą ocenę moja droga, najwyższą. - powiedział Roy wyplątując dłoń z jej palców by przesunąć nimi po boku wampirzycy powoli i leniwie - Nie może być tak jak ty mówisz. - zaprzeczył nie dowierzając nadal - Na pewno ci się coś pomyliło. - ciągnął spokojnie jakby tłumaczył coś osobie która dopiero co odzyskała przytomność i znajdowała się w szpitalnej izbie przyjęć - To od tego słońca. Fakty ci się mylą Lizzy. Przecież ja nie mógłbym mieć żadnego oporu przed tak fantastycznie spędzonym czasem. Nie znasz mnie? - zapytał dowodząc raz jeszcze że to na pewno nie o jego wampirzycy chodziło. Znalazła się bestia wypierająca prawdę z życia - Tak? - zapytał rzekomo niemożliwie zdziwiony - A... Przepraszam czy to też jest akceptowalne jako ćwiczenia przygotowujące do baletu? Tak? Kto by pomyślał... - powiedział powoli zerkając na wampirzycę i trzęsąc się ze śmiechu - W takim razie, muszę przyznać że wszystko jest w porządku i oddać ci honor. Jeśli tak stawiasz sprawę, to niestety, ale nie mam się o co doczepić. I przestaję się martwić o twoja karierę. - i kamień z serca mu spadł, bo już pomyślał że ją nie daj boże zaniedbywał w jakikolwiek sposób.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:51, 15 Lis 2010    Temat postu:

Lepiej żeby się teraz nie martwili kwestią tego jak jego rodzice przyjmą wiadomość o ich zaręczynach i planowanym w najbliższym czy też nie najbliższym czasie. Mieli jeszcze na to czas. Co najmniej dwa dni, bo jeszcze tyle im zostało do powrotu do codzienności. A w zasadzie, to jak dziewczyna dobrze liczyła, to jeszcze jeden dzień, bo wieczorem jutrzejszego dnia powinni wylecieć z wyspy, by nadrobić sobie odpowiednią dawkę 'wspomnień na farmie', gdzie ponoć mieli spędzać urlop. Bo przecież jakimiś zdjęciami się pochwalić będą musieli. A i kózkę dla siostry Roya musieli skombinować. Albo przynajmniej ten kartonik z mlekiem kozim, jak o tym wspominali.

Poddawała się jego dotykowi z całkiem dużą przyjemnością. - Dlaczego nie może tak być? - zdziwiła się. Skoro tak było, to dlaczego jednak nie? - Mnie? Pomyliło? - zaśmiała się nieznacznie. - Ależ miałeś przed wyjazdem. - odrzekła upierając się przy swoim. - miałeś opory bo nie wiedziałeś gdzie Cię wyciągam. - dodała wyjaśniając. To on się mylił. Albo może raczej oboje się mylili. W równym stopniu. - No właśnie znam Cię, znam cię. - stwierdziła przytakując wyjątkowo gorliwie. - Mój Ty pracusiu... - zamruczała - jakby Ci nie pokazać czegoś innego, to byś się pewnie nie ruszył nigdzie, prawda? - zapytała wyciągając uwolnioną z jego uścisku dłoń i przesuwając nią po jego policzku.

- No... - zaczęła bezgłośnie się śmiejąc z jego pytania - Raczej nieoficjalnie. - wytłumaczyła - Bo raczej nikt na zajęciach tak nie ćwiczy, ale... Madamme Beani pozostawia nam dużą dozę swobody co do tego jak możemy ćwiczyć balet w czasie wolnym. - odrzekła zaśmiewając się ze swojej odpowiedzi. - Przestajesz się martwić? - zapytała teraz ona z zawodem słyszalnym w głosie. - A myślałam, że mi pomożesz poćwiczyć jeszcze, bym nie wypadła z formy... - kontynuowała nieco jękliwym tonem - Wiesz, mógłbyś czynnie się przyłożyć do pomocy mi w tym czy tamtym... - dokończyła obracając się jeszcze bardziej, by klęknąć między jego nogami i wychylić się w jego stronę, by go pocałować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:19, 15 Lis 2010    Temat postu:

Roy się nie martwił. On wiedział jak będzie a przynajmniej mógł stwierdzić iż bardzo prawdopodobne są jego przypuszczenia. Tak, jakieś solidne zaplecze musieli sobie zorganizować. I uzgodnić ogólną wersję prawdopodobnych wydarzeń. Choć co można robić na urlopie? Nudzić się i odpoczywać. A tą kozę to mógł z najbliższego sklepu wyciągnąć. A sklep daleko od kawalerki nie był. Kombinowanie uświadomiło wampirowi to że musi jeszcze zawędrować do właściciela i poinformować go o tym że zwolni mieszkanie, ale to przy czasie - Nie może bo ja przecież jestem znany z tego że leniwieję na wspomnienie urlopu tylko... - więc nie mógł się przed takowym wzbraniać. Gorzej jak już mu tak na stałe zostanie i Susan siłą będzie go musiała do studia pchać, to było chyba jednak mało prawdopodobne sadząc po jego zachowaniu i tych trzech godzinach ciszy kiedy Elizabeth udostępniła mu laptopa. Jego siłą do pracy ciągnęło a teraz to osłabło i schowało się gdzieś w jego głębi zdominowane przez coś innego - Bo wtedy to każdy chyba by miał. - nie należał do takich którzy przepadali za spontanicznym rzucaniem się w nieznane bez względu na to z kim w to nieznane się rzucali. Roy skapitulował i złożył broń - Prawda. Chyba za bardzo lubię to co mnie na co dzień otacza. - przyznał się bez bicia, bo dotyk jej dłoni odbierał chęci jakichkolwiek prób wymigania się od prawdy - To chyba bardzo dobra kobieta z tej Beani, a nie lęka się później że bez jej nadzoru i tak dalej... O kontuzje i uszczerbki na zdrowiu też się nie kłopocze? - czasu przyzwoitek już były daleko za nimi. Całe szczęście, bo ciężko sobie było wyobrazić parę wampirów i śledzącą ich ukradkiem kobietę - To ze przestaję się martwić nie znaczy że przestaję ci pomagać w jej utrzymaniu. Martwiłem się o twoją formę z powodu braku ćwiczeń jakie zazwyczaj uprawiałaś, ale jeśli... - Roy urwał, ponieważ odebrano mu tą możliwość. Widać oboje ćwiczyli wytrwale i dbali o siebie w takim samym stopniu. Przesunął dłońmi po plecach wampirzycy zbierając jej włosy, już i tak mokre i zwijając je w supełek u nasady karku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:57, 15 Lis 2010    Temat postu:

No to najwyżej tak będzie. Ale za co najmniej kilka dni, więc niech teraz nie zawraca sobie tym głowy niepotrzebnie. Teraz byli jeszcze sami i na urlopie i mieli wypoczywać a nie dywagować nad reakcjami rodziny i najbliższych. Elizabeth też miała swoje dylematy na temat tego jak brat przyjmie jej zaręczyny, jak jej znajomi zareagują i tak dalej. Ale nie truła tej swojej poczochranej łepetynki teraz tą kwestią. Mieli o wiele przyjemniejsze kwestie od rozważania jak ktoś zareaguje i o co się zapyta.

- Taaak? - zdziwiła się słysząc jego odpowiedź i jednocześnie zaprzeczenie, ze nie ma opcji, by mogła mówić o nim, skoro Roy był typowym leniwcem oczekującym tylko na okazje poleżenia w spokoju na urlopie. Raczej nie mieli co się martwić, ze im tak na stałe zostanie. Oboje lubili swoja pracę i swoje zajęcia, więc nikłe szanse, by nagle odwidziało im się chodzenie do roboty.

- Ej, ale ze mną!? - rzuciła pytająco zdziwiona, że z nią mimo wszystko mógłby mieć jakieś wątpliwości. - Yhym... - przytaknęła kiedy stwierdził, ze Beani jest przecież dobrą kobietą i chociaż specyficzną w swojej oschłości, to jednak sympatyczną. - Aj. No nie... No bo kiedy tak jak ja z Tobą... No to chyba nie pozwoliłbyś mi doznać kontuzji, prawda? - zapytała retorycznie, bo była więcej niż pewna, że narzeczony w żadnej mierze by nie chciał, aby Lizzy się uszkodziła. Wyszczerzyła się szeroko słysząc jego zapewnienie, że nie zamierza zaprzestać pomagania jej w utrzymaniu formy. Chwilę później była już na jego kolanach, obejmując je od zewnętrznej strony swoimi udami. jeszcze namiętniej go pocałowała pozwalając im się zapomnieć podczas tej kąpieli choć na krótką chwilę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:25, 15 Lis 2010    Temat postu:

Tak czy siak chodziło o to że Elizabeth i Roy byli zadowoleni, a reszta mogła im nagwizdać. A mieli by czemu gwizdać. Począwszy od widocznej różnicy wieku a skończywszy na pospieszaniu wszystkiego. Kto by się tam przejmował - Tak. A nie? - zapytał przewrotnie mrugając lekko co miało pokazać że 'co złego to nie on'. Bo czy ktoś z tak anielskim w tym momencie wyrazem twarzy mógł kłamać, albo w jakikolwiek sposób naginać pod siebie prawdę? Oczywiście że lubili. Poza tym powrót do baletu i radia przyniesie im baterię nowych bodźców a żadne z nich nie było takim odludkiem by się przed tym bronić - Co? Nie! - zawołał zaraz uświadamiając sobie swój błąd - Nie, no skądże... Jakbyś mi kazała pójść w nieznane a nieznanym byłaby paszcza lwa, pokaźnych rozmiarów lwa... - zaznaczył - To też bym poszedł. - tak nie do końca zgadzał się z tą wizją Beani jako miłej i uczynnej kobietki. Bo kiedy widział półwampirzycę to zawsze musztrowała swoich uczniów jak na wojskowym poligonie. Ciężko było sobie ją wyobrazić w sympatycznej wersji. Roy pokręcił stanowczo głową za żadne skarby nie chcąc by przy nim Lizzy dostała kontuzji nawet najmniejszej. Odkleił jeszcze ostatnie kosmyki które gdzieś zawadziły na policzku wampirzycy pokazując im miejsce w supełku jaki zrobił. Przesunął dłonią po szyi Lizzy zatrzymując ją dłużej na jej ramieniu przytrzymując wampirzycę przy sobie. Lewa dłoń wylądowała odpowiednio na drugim ramieniu a palce zacisnęły się równocześnie a po chwili rozluźniły. Przesunął dłonie dalej w kierunku pleców narzeczonej zaczynając obiecany masaż.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:45, 15 Lis 2010    Temat postu:

No właśnie. Grunt to było ich zadowolenie i satysfakcja. I tyle. Nikt inny się nie liczył w tej sprawie, bo to były ich zaręczyny a nie nikogo innego. Och, ale się uczepił tej różnicy wieku. Zaledwie kilka lat. Bardzo niedużo przecież. Owszem, z pozoru wydawało się, że dzieli ich więcej lat, ale nie było to faktycznie prawdą. A poza tym ich chyba odpowiadało a to było najważniejsze. I chyba nie pospieszali niczego, prawda? Czy też się wampirzyca w tej kwestii myliła? Nie wydawało jej się jednak, żeby to było prawdą. Gdyby się spieszyli, to w trzy miesiące po poznaniu się byliby już małżeństwem. Tak to się w obecnych czasach szybko robiło.

No nie do końca to 'tak', ale i też nie do końca 'nie'. Przytaknęła mu w końcu, bo skapitulowała. Zaraz jednak też pokręciła przecząco głową bo nie było potrzeby by się musiał tak poświęcać skacząc w paszczę Lwa. Co najwyżej Beani albo jej brata kiedy przyjdzie im powiedzieć o swoich zaręczynach. no ale mieli tę kwestie zostawić na potem, więc Lizzy już nic nie powiedziała w tym temacie. Dotyk jego palców był przyjemny. Musiała zatem oderwać swoje usta od jego warg i usiąść jakoś inaczej, by było mu wygodniej robić to, co zaczął. Chwilę później znów znalazła się plecami do niego, prężąc się niczym kotka pod dotykiem jego dłoni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:12, 16 Lis 2010    Temat postu:

On się wcale nie uczepił. Jemu to akurat było bez różnicy, bo wiedział dokładnie ile Elizabeth ma lat. Ale właśnie te pozory dla ogółu były ważne. Niby nie przyspieszali, ale zaręczyli się wybitnie szybko jeśli skreślić z pamięci ten prawie rok kiedy to się nie widzieli i zacząć liczyć ich związek do pojawienia się Roy'a na przedstawieniu. Ach tak to się robiło. To faktycznie nie było się o co martwić. A co jej mentorka od baletu miała do ich związku? To Roy miał ją potraktować jako sędzinę która rezolutnie oceni jego użyteczność dla Elizabeth? Jeśli próba zaliczenia pozytywnego wrażenia na Jamesie była dla niego jak najbardziej zrozumiała to z Beani czegoś nie załapał. Roy przez chwilę potrzebną Lizzy na zmianę pozycji dał jej spokój kładąc ramiona po bokach wanny i wystukując rytm piosenki która trzymała się go ciągle, a była to ta sama przy której mieli okazje niedawno zatańczyć. Mając przed oczami plecy wampirzycy przystąpił do przerwanej czynności uznając że cholernie cicho jest. Wytrzymał tak niecałą minutę aż mruknął - No powiedź coś. Albo mi każ coś opowiedzieć... - poprosił zapewne dbając o swój warsztat pracy. Ćwiczenie go przy jednoczesnym przyglądaniu się linii kręgosłupa wydawało się niemożliwym, ale to tak samo jak milczący Roy, też mało prawdopodobne. Przesunął kciukami po karku Lizzy ku dołowi, powtarzając to parokrotnie, promieniście - Hm? - zamruczał odrywając się na moment od brzegu wanny by sięgnąć ustami miejsc po których dopiero co prześlizgnęły się jego palce. Nie mógł powiedzieć że mu się nudzi, ale milczenie było karą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:05, 16 Lis 2010    Temat postu:

No w sumie... Gdyby tak rzeczywiście spojrzeć na nich gdzieś z boku, to faktycznie nie licząc tego roku przerwy, to dość szybko podjęli decyzję o zostaniu ze sobą już na zawsze. Ale może właśnie na tym polegała miłość, że czuło się ją bez żadnych granic i nie patrząc się przy tym na to kiedy coś się robiło.

Jak to co jej mentorka od baletu miała do jej związku? Ano to, że w jej własnym interesie było nie tracić baletnic przez to, że im w głowach się zakręciło z powodu faceta. Poza tym spóźniająca się na zajęcia baletnica też była do niczego. A przecież całkiem zrozumiałym w takim stanie ducha było to, że jej uczennice w ostatniej chwili na przykład koniecznie musiały dać całusa swojemu wybrankowi albo też że nie mogły się skupić na niczym prócz myśleniu o swoim partnerze.

Faktycznie coś cicho było między nimi. Nie było to do przesady, ale milczenie przez długi czas jakoś nigdy im nie wychodziło, to i teraz nie było trudno wrócić do rozmowy. Zaśmiała się słysząc prośbę chłopaka. - Ale co mam Ci opowiedzieć? - zapytała się wciąż śmiejąc się - Lepiej Ty mi powiedz coś. - stwierdziła nie wiedząc co sama miałaby mówić. Nie miała pomysłu także co on miałby jej powiedzieć. Chociaż... - Roy, - zaczęła, ale słowa jakoś zamarły w jej gardle, kiedy poczuła jego usta na swym ciele. Zamruczała pod nosem wyginając się pod wpływem jego pocałunków. - Ale tak to nic nie powiem a tylko będę Ci mruczeć. - strzegła chichocząc w swoje kolana, które podgięła do siebie pod samą twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:25, 16 Lis 2010    Temat postu:

Narwańcy z nich. Zakochani narwańcy. Przecież Lizzy jeszcze się nie spóźniła przez Roy'a na zajęcia. On już o to dbał by nie siedziała w domu zbyt długo, przynajmniej starał się tego pilnować, bo nie chciał być pouczony przez Beani, która mogłaby stwierdzić pewne odstępstwa od normy. A co do tego skupiania się na zajęciach, to byłby chyba tylko problem baletnicy. Wampir jakoś potrafił się zmobilizować i myśleć o pracy kiedy przychodziła taka pora i wierzył w to że Elizabeth też taką umiejętność posiadała. Madamme Smoczyca mogła spać spokojnie. Szczęściara, spać mogła - Nie mam pojęcia. Liczę na twój młody, twórczy umysł Lizzy. - powiedział Roy przekręcając głowę w bok - Na pewno jesteś w stanie coś wymyślić... A co ja mam ci powiedzieć? Podsuń mi tylko temat. Najlepiej taki o którym będę coś wiedział. - tyle mu wystarczyło, później będzie go musiała uciszać ale to swoją drogą. Odsunął się od pleców wampirzycy jakby go oparzyły i zawołał ze śmiechem - Okej! Już, nie będę... Trzymam usta z dala od ciebie. Tylko dłonie się tykają twego ciała. - odchrząknął co posłużyło jego uspokojeniu się i opanowaniu napadu wesołości - Tak więc kontynuuj. Roy...? I co tam dalej było? Ale tak nawiasem mówiąc to ty wiesz ze mi pogroziłaś? To zatrważające... Nie wiedziałem że moje usta są tak straszliwą bronią, naprawdę, zadziwiasz mnie. No, ale wystarczy. - powiedział a dłonie wampira na moment zamarły jakby sam się zresetował - Słucham. powiedział wracając do jej pleców i kręgosłupa wzdłuż którego wodził teraz dłońmi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:45, 16 Lis 2010    Temat postu:

No jeszcze się nie spóźniła na zajęcia, ale była przecież taka opcja, prawda? Jakby się zapomnieli w jakimś momencie, to by się spóźniła. Nie było na to siły, kiedy już przypadek rządził tym wszystkim. Skupienie się byłoby wtedy trudnym, ale nie niemożliwym. Odsuwając wszystkie poboczne myśli zapewne dałoby się skupić tylko i wyłącznie na balecie tak, jak to robił Roy z radiem. Gorzej jeśli by mu Lizzy jakoś zaczęła w tym przeszkadzać. Wtedy mogło by być fiasko.

Narzeczony oddalił od siebie kwestię tego o czym miałaby mówić lub o czym on miałby. Oczywiście, że coś by się znalazło. Im nigdy nie brakowało tematu do rozmowy. Chociażby i teraz narzekali, to i tak zaraz coś się znajdowało. - No nie! Ja wcale nie chcę byś trzymał swe usta z dala ode mnie! - rzuciła obracając na moment głowę w jego stronę - Właśnie wręcz przeciwnie, im więcej, tym lepiej. - zapewniła wracając do poprzedniej pozycji, bo odchylona wstecz nie czuła się najlepiej.

- Ależ ja nie groziłam! Wcale a wcale. - rzuciła z przekonaniem wiedząc przecież co miała na myśli. - Bo wiesz, kiedy Ty mnie całujesz, to ja... Bo to jest tak, że... No i jest to bardzo przyjemne, wiesz? - czasem kobiece wypowiedzi, a zwłaszcza jej wypowiedzi, ktoś powinien przepuszczać przez jakieś sitko korygujące, bo nawet i teraz Lizzy nie mówiła składnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:11, 16 Lis 2010    Temat postu:

W zasadzie tak, opcja nawet bardzo prawdopodobna. Co to znaczy 'gorzej jakby mu Lizzy jakoś zaczęła...'? To Roy miał już się zacząć martwić? Drżeć bo nie znałby dnia ani godziny? Znów go straszyła? Brr... - Nie! Ale to ci przeszkadza w formułowaniu zdań i wypowiedzi. Bo tracisz zdolność artykułowania i... Przypominasz kota. Kotkę. - poprawił się szybko bo w końcu tak należało powiedzieć - Mruczysz. Acha... - przeciągnął kiwając powoli głową jakby Elizabeth uświadomiła mu coś ważnego - Ale to my chyba wyrabiamy światową normę. - dostał swój temat - Czytałem gdzieś... Co prawda badania oficjalnie dotyczyły Europy, ale... Chodzi o to że całujemy się mniej. O połowę tak mniej więcej. Kto by pomyślał, nie? I tylko dlatego ze głupiego czasu nam zaczyna brakować. A w końcu to niesie za sobą same pozytywne skutki. - Roy prychnął cicho i obstawał nadal przy swoim - A właśnie że groziłaś. Bo powiedziałaś że jak będę cię dręczył to będziesz mruczeć. To wystarczająca groźba. - w końcu po czymś takim zazwyczaj stawał się bezsilny - Ale... Wiem. I z tej okazji... - zaczął odrywając swe plecy ponownie od brzegu wanny - Zacznę cię uzdrawiać. Bo przecież od pocałunków człowiek zdrowszy. - mruknął przesuwając ustami po jej szyi - Ciśnienie lepsze. - odpada - Spala się kalorie. - odpada - Ćwiczenie też niezłe, bardzo dobre na mięśnie twarzy. Hm... Chyba musiałbym tak przed audycją. - wsparł brodę na ramieniu Elizabeth zerkając na nią kątem oka - A wiesz że ty się z lekka plączesz? A ja znów nic nie robię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:55, 16 Lis 2010    Temat postu:

Ano to znaczy, że jeszcze pół biedy, gdyby to Elizabeth nie mogła się skupić na swoich ćwiczeniach baletowych. Zawsze mogła zejść z desek parkietu do tańca i odczekać chwilę czy dwie aż do momentu kiedy by się nie zebrała w sobie i nie skupiła wystarczająco. Z Royem było by gorzej, bo przerwać audycji nie mógł. I pewnie też wyjść ze studia podczas nadawania też nie za bardzo. Przynajmniej tak się jej zdawało, ale mogła się mylić. Jednak wcale go nie straszyła. Rozważała tylko możliwości.

Nie musiał jej wypominać tego, że gubiła wątek. To była w końcu jego zasługa. - No dobrze. Przepraszam, że przypominam kotkę. - odrzekła wychylając się za siebie i i spoglądając się na niego ze śmiechem w oczach. Chłopak jak zwykle się rozgadał. Jak mu tylko podrzuciło się temat, to potrafił go momentalnie podchwycić. - Ale wiesz, ja się z tego cieszę, że nadrabiamy trochę tych statystyk. - odparła. - Jesteśmy lepsi niż reszta. - zaśmiała się powracając do grzecznego siedzenia.

- Oj nie! Jakże bym śmiała Ci czymkolwiek grozić! - rzuciła udając z teatralnym rozmachem oburzenie. - Nie groziłam! O! Ja tylko obiecałam, ze mogę Ci pomruczeć. Bo to chyba przyjemne jest. To znaczy mnie jest przyjemnie kiedy mnie tak dotykasz i całujesz. I to mruczenie to właśnie z przyjemności jest a nie po to, by Ci tym grozić. - wyjaśniła niemal na jednym tchu.

Jednak racja. Uzdrawianie było lepsze. Znów poczuła ciarki na swym ciele kiedy zaczął ja drażnić pocałunkami składanymi na jej szyi. - Tak, tak. Zdrowszy. - przytaknęła ochoczo poddając się jego ustom. - Koniecznie. - zgodziła się z nim kiedy stwierdził, że powinien przed każdą audycja tak ćwiczyć. Ona też przed zajęciami powinna. Zdecydowanie. - Oj no nie plączę się! - zajęczała znowu - Wcale a wcale... Bo to tak wiesz... samoistnie się dzieje. I to nie plątanie się tylko objaw tego, ze mi dobrze. - odrzekła wyciągając dłoń w stronę jego twarzy i trącając palcem jego nos.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:19, 16 Lis 2010    Temat postu:

Aż tak by źle było, że musiałaby schodzić z desek? Nie chciał się do tego przyczynić. Beani znalazłaby go szybko i nakazała odpowiednie środki zapobiegające takim sytuacjom. Nie za bardzo mógł wychodzić, jeszcze do tego nie doszło. Rozważać mogła - Za to nie musisz mnie przepraszać. To nie jest coś w związku z czym miałabyś się czuć w jakikolwiek sposób winna. - Roy objął Elizabeth nadal użyczając sobie jej ramienia jako podpórki - Nie. Nie jesteśmy lepsi. - oświadczył nagle pewnie zaskakując wampirzycę - Najlepsi są ci co pobili rekord Guinessa. Lizzy by być najlepszą musiałabyś się ze mną całować blisko trzydzieści dwie godziny. Ale to wynik z 2005 roku, nie wiem jak jest teraz. Nie jestem z tym na bieżąco... - jak wróci do domu to uraczy ją najnowszymi danymi. W końcu przez pięć lat pewnie sporo się zmieniło - Tak, tak. - przytaknął - Tak przyjemne że aż groźne. Tracę przy tym kompletnie siły. I wolną wolę. - przyznał się wyliczając to z niemałym trudem. Świetnie granym trudem i zakłopotaniem - Możliwość oporu... Logicznego myślenia i takie tam. - zakończył pociągając przekonująco nosem jakby zaraz miał się rozbeczeć. Jednym słowem: tragedia - Koniecznie? No to mamy konflikt interesów. Bo trochę nam nie po drodze. To znaczy raczej mi, bo z tobą jeszcze rano można potrenować, a ze mną po południu to raczej nikłe szanse. Samoistnie? Kamień z serca. Wina nie spadła na mnie. - zauważył z ulgą i radosnym westchnieniem. Roy przymknął lekko jedną powiekę i zmarszczył nos - A mam ci oddać? - podpytał wampirzycę - Chcesz? Ale chcesz? - dźgnął Lizzy pod żebra przezornie łapiąc jej dłonie, by nie miała możliwości mu oddać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:41, 16 Lis 2010    Temat postu:

Jak to dobrze, że jej winy odpuszczał. Taki wyrozumiały partner, to złoto. - Uff... - powiedziała głośno przyjmując z zadowoleniem zdjęcie z niej wszystkich win i przewinień. Jak na aniołka przystało znów aureolka zaczęła się pojawiać nad jej główką. Świeżo rozgrzeszoną główką.

- Nie jesteśmy? Łeee... - zajęczała z zawodem bawiąc się jego słowami w najlepsze. - Oj a to, to się da szybko nadrobić. - zapewniła - To znaczy szybko jak szybko. I zależy czy byś tego chciał. Ale ja, - zapewniła - mogłabym się z Tobą całować bez przerwy. i te trzydzieści dwie godziny, to byłby pikuś. Pan pikuś. Na serio. - gorliwie wyjaśniła gotowa na prawdę się zmierzyć z prywatnie urządzoną próbą sił mającą na celu prześcignięcie tego rekordu. W końcu w ich wykonaniu, będąc tym, kim byli, nie mogli się zmęczyć. Prędzej by się chyba znudzili nie mogąc ze sobą rozmawiać przez tyle czasu.

- Siły tracisz? - zdziwiła się. Jednak jeszcze więcej się zdziwiła słysząc, że nie tylko je tracił. - Jak to wolę tracisz?!? - zaniepokoiła się. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz... To znaczy, że nie masz ochoty... Ojejku jej! I chęć oporu jeszcze i myślenia logicznie? O rany! Nie... Kochanie! Coś trzeba z tym zrobić! - rzuciła gorliwie podejmując się tego tematu. Mogli by sobie postawić szlaban na pocałunki. Tylko po co? Na pewno tego by chcieli? Chyba nie... Wampirzyca miała szczerą nadzieję, że nie potrzeba będzie aż takich poświęceń z ich strony. Za bardzo lubiła smak jego warg.

- Aj tam! Wszystko da się zrobić! - zapewniła - Wyrwę się z zajęć na trochę i potem na nie wrócę. Nikt nie zauważy. - no chyba, że by chciał z kimś innym ćwiczyć. Bo może mu wszystko jedno było z kim trenował przed audycją myśląc tylko o efekcie jaki przynosiłyby mu te ćwiczenia. Jednak liczyła na to, że by tak nie chciał. Tak egoistycznie chciała go tylko i wyłącznie dla siebie. Mogła by się poświęcić, ale chyba nie dla takiego celu. Co to, to nie.

Nie wiedziała czemu miałby jej oddawać. Zaraz jednak poczuła co miałby jej oddać, na swoich żebrach. - Aaaj! - pisnęła próbując wykręcić się z jego rąk, unikając przy tym kolejnego dziabnięcia jej pod żebra. I tak jej boki były odsłonięte. Zakleszczył się na niej niczym krab nie dając jej możliwości ucieczki. - Kochanie... - mruknęła starając się z siebie wykrzesać najbardziej miękki i melodyjny głos ze swej krtani, jaki tylko była w stanie. - No puść mnie skarbie... - nie powinno się wierzyć kobietom, bo często to wykorzystywały. Ledwie chwila nieuwagi a mogłaby mu oddać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:12, 16 Lis 2010    Temat postu:

Cholera zapomniał o tej jej aureoli. Co za poważny, niewybaczalny błąd! I teraz już się nią ponownie chwalić na prawo i lewo będzie mogła. I to jeszcze on jej dał te możliwości, on który uważał że Elizabeth aureoli nie miała - Niech ci będzie. - mruknął dając jej buziaka w policzek - Tak, trzydzieści dwie godziny to Pan Pikuś. Jednak, jak już o tym mówimy to wolę cię całować tak... Incognito. To znaczy chodzi o to by bez świadków i... Nazwisk. Jak kiedyś osiągniemy dno bezdennej nudy możemy się zabrać za pobijanie tego rekordu. Sami dla siebie. - faktycznie, nuda by ich zjadła. Jednak przecież chyba przysługiwały jakieś skromne, bo skromne, ale zawsze przerwy - Bezsprzecznie. Czuję się wtedy taki plastyczny jakbym nie miał kości. Ameba taka. - mruknął śmiejąc się pod nosem z porównania siebie do prostego protista - O nie! - zawołał cicho kiedy Elizabeth wysnuła błędne wnioski - Źle mnie zrozumiałaś. Nie o taką wolę mi chodziło. Nie... Raczej o tracenie woli robienia czegokolwiek innego co nie byłoby związane z twoimi ustami. Bo to tak strasznie rozleniwia i nie chce się już myśleć nad niczym innym. Nie wiem co z tym zrobisz. - stwierdził nadal będąc zmartwionym tym co się z nim działo pod wpływem wampirzycy. Szlaban, dobre sobie. Szybko jej ten szlaban z głowy wybije. Jakby było potrzeba podjąłby się próby udowodnienia że całując Elizabeth można zrobić coś co wymagało konstruktywnego myślenia - Ale to nie byłoby trochę... Jakbyś już do mnie zajrzała to nie wiem czy mogłabyś wrócić. - mruknął błądząc raczej w marzeniach niż w przypuszczeniach tego co faktycznie mogło się stać. No gdzie z kimś innym? Jak Lizzy coś wymyśli to klękajcie narody. Z kim? Z Susan może? Eche... Na pewno. Co to, to nie. Roy cmoknął niezadowolony i powiedział stanowczo przeciwstawiając Elizabeth swoją intonację głosu - Nie rób tak, ja cię proszę tak nie rób. - powiedział pewnie i spokojnie, obrywając teraz pewnie za to wyznanie mówiące o tym co się z nim dzieje. Może nie wspominał bezpośrednio o jej głosie, ale w tym też coś było - To znaczy mów normalnie a nie... Lizzy, a co mi zrobisz jak cię puszczę? - zapytał przewrotnie ujmując osobno jej nadgarstki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:46, 16 Lis 2010    Temat postu:

I punkt dla niej. Zdobyła drobniutka przewagę wykorzystując jego rozproszoną uwagę zapewne. Buziak w policzek był przyjemny. Jednak wampirzyca chciała czegoś więcej. - Mało. - mruknęła zaraz po tym, gdy jego usta odsunęły się od jej twarzy - Ja chcę jeeeeszcze. - poprosiła domagając się o coś więcej niż tylko to cmoknięcie. Ona też wolała tak nieoficjalnie, bez żadnych komentatorów czy też oceniających.

Przytaknęła mu więc przy tym pomyśle wyjątkowo zdecydowanie. - Tak, tak. Ja też. - zapewniła. - Trzymam Cię za słowo! - uśmiechnęła się pełna zadowolenia spowodowanego faktem, iż jej obiecał bicie rekordu. Języki im skołowacieją a usta zdrętwieją od tego. Sami będą sobie winni, ale skoro tak im pasowało, to przecież nikt im nie zabroni. Na przykład spędzić w ten sposób cały weekend. Wyborny pomysł.

Burzył się i protestował na tą jej interpretację? Wampirzyca zachichotała cicho upewniając się w tym jak łatwo go było czasem do czegoś podpuścić. - Co zrobię? - zapytała retorycznie, bo już we własnych myślach zaczęła rozważać kwestie możliwego wykorzystania tego faktu dla pewnych korzyści. Jej własnych korzyści, ale przecież nawet i takie dostarczyłyby chłopakowi choć odrobiny przyjemności. Była tego pewna.

- Uuu! - rzuciła w powietrze słysząc, że tak szybko by jej nie wypuścił. - I co byś wtedy ze mną zrobił, gdybyś musiał iść do studia? Audycja się przecież sama by nie poprowadziła... - mruknęła uświadamiając go w takich nieco przyziemnych troszkę kwestiach. - Ależ dlaczego mam tak nie robić? - zapytała niezmiennym, miękkim tonem głosu - Roooooy... - westchnęła wykorzystując z pełną perfidią tą swoją intonację przeciwko jego głosowi - Dlaczego nie? Skarbie... - próbowała ze wszech miar jednak uśpić jego czujność, by się wymknąć dłońmi z jego rąk, ale wampir bynajmniej się jej nie poddawał.

- Ależ ja mówię normalnie! - zapewniła delikatnie starając się wyciągnąć swoje nadgarstki z jego uścisku. Nie dawało się za bardzo bez zbytniego szamotania się w tej słodkiej niewoli jego ramion. - Co zrobię? - odrzekła pytająco - Pocałuję Cię w podziękowaniu... - mógł być pewien, że wtedy, to ameba mogła by się schować. Już ona by się o to postarała. Z całą swoją stanowczością i czarem jaki potrafiła z siebie wykrzesać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20, 21  Następny
Strona 19 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin