Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:08, 26 Paź 2010    Temat postu:

W zasadzie to nigdy. Nie no, na początku to rozmawiali ze sobą całkiem normalnie, później to potoczyło się lawinowo i zostało po dziś dzień - Na tym polega szpiegostwo. Co ty? Filmów nie oglądasz? - zapytał śmiejąc się z jej oburzenia - Oczywiście że bym cię nagrał. Tylko że ja nie wykorzystałbym tego przeciwko tobie tak bezczelnie jak moi koledzy z góry. - podkreślił. Roy pewnie wykorzystałby informacje bezczelniej niż wspomniani kolesie, ale to już całkiem inna historia i jeśli Lizzy nie musiała wiedzieć to niech trwa w tej niewiedzy jak najdłużej. Kto wie kiedy byłby mu potrzebne dodatkowe godziny przy radiu - Czy ja wyglądam na takiego sknerę? - zapytał krzywiąc się nieznacznie - Lizzy... - wskazał dłonią na niebieski bezkres nad ich głowami - Ja daję gwiazdki z nieba. To znaczy... Nocą daję, bo teraz to raczej trudno. Na pewno bym znalazł gdybym musiał, ale nocą jest o wiele łatwiej. Jakbym dobrze zagadał to miałabym dla ciebie i Gwiazdę Polarną. Co prawda z wiadomych przyczyn byłaby bardzo krótko w twoich dłoniach, albo... W końcu teraz GPS i inne... Satelity. - zastanowił się przez chwilę - Może i dostałabyś taką na stałe. Tylko co byś z nią robiła? - zapytał i spojrzał na wampirzycę chcąc od niej odpowiedzi - Żyrandol? Ekologiczny jak nie wiem by był... - podsunął Lizzy pomysł parskając przy ty śmiechem. Gwiazda wisząca u sufitu wyglądałaby groteskowo. Można by było ją wykorzystać także w No Name. Typowo użytkowe podejście do rzeczy, ani krztyny finezji - Nie... Zostałaby u ciebie. - stwierdził Roy, kończąc tym samym swoje rozmyślania tyczące się sprezentowanej Elizabeth Polarnej Gwiazdy - Prawda. - stwierdził ze spokojem wiążąc z trawy węzełek i kończąc tym samym koronę. Wampirzyca gdy ją zechce przyjąć na pewno będzie miała najbardziej dziwaczną ozdobę jaką świat widział. Zielone źdźbła sterczały we wszystkie strony przypominając raczej kępkę zielska niż prawdziwą koronę. W to były powplatane kolorowe kwiaty, które dopełniały wrażenia kwietnej łąki. Cała konstrukcja wyglądała na kruchą i wiotką choć Roy już zrobił tak by nie rozsypała się przy pierwszym nałożeniu na głowę Kleo - Każdy wie? Mi byś chyba musiała instrukcję odpowiednią stworzyć, a najlepiej to wyrysować plan, wtedy już bym się nie zgubił. Albo w przypływie desperacji wysypałbym wszystko na stół i po sprawie. Apaszki? W liczbie mnogiej? O matko... - mruknął z trwogą w głosie - Po co wam to wszystko? Przecież wystarczy spokojnie to co mieści się w kieszeniach. Klucze. Portfel. Telefon, chusteczki gdzieś się upchnie, a długopis i notes wędrują na przykład do wewnętrznej kieszeni marynarki. I co? Nic nie dynda u ramienia. I nie trzeba przetrząsać wszystkich przegródek kiedy nagle zadzwoni telefon. - ile razy widział kobietę stojącą po środku chodnika z rozpiętą torebką i przekopującą jej zawartość by odebrać połączenie. Tylko niech Lizzy nie mówi że to on zawsze grzebie się kiedy ma znaleźć klucze. To była osobista przypadłość Roy'a ale jednak te klucze zawsze w któreś z kieszeni były. I znajdowały się nim wampirzyca poczuła chęć pouczenia blondyna. Rozłożył dłonie na boki okręcając przy okazji na palcu ukończone dzieło i przyglądając mu się krytycznie - Dam radę. Co to dla mnie? - zapytał wzruszając ramionami. Poprawił kwiatek który zamierzał wypaść - Z tobą wszystko da się znieść. Nawet piekielne męki. - zapewnił uśmiechając się do wampirzycy. A dlaczego go żałowała? Wiedziała coś czego on nie wiedział? - Bardziej jak u małży niż u ślimaka. - powiedział nie wiedząc co ją tak w tym dziwi - To znaczy... Nie są tak spiczaste, ale płaskie też nie są... - zaczął spoglądając na pośladki Elizabeth z przekrzywioną głową - Nie takie podłużne jak muszla małża, ale... - nie wiedział jak ma to jaśniej wytłumaczyć - Oj Lizzy co ty od nich chcesz? Bardzo zgrabne są. - stwierdził biorąc się pod boki i kiwając głową by przestała już tak bardzo się dziwić temu co powiedział - Eche. 'To ja Władca Marionetek pociągam za twoje sznurki...' - zacytował puszczając do Lizzy oczko - Jak po co? Dla ubezpieczenia. Główny najważniejszy egzemplarz będzie bezpieczny, albo na przykład będzie mógł spędzać czas z kimś miłym. A reszta... - reszta będzie posyłana tak gdzie ulubiona baletnica iść nie będzie chciała. Tego już musiała się domyślić bo Roy nie zdążył więcej powiedzieć. Im zwiedzanie ogólnie kiepsko momentami wychodziło. Zawsze znajdowało się coś bardziej absorbującego - Słucham cię? - zapytał przyglądając się plamkom na tęczówkach Elizabeth - Chcesz sprawdzić? To nie wiesz? To... To ja czegoś nie wiem?! Wydawało mi się że mam... - mruknął - Taką jedną. Tam. I tu, i... - zająknął się wyraźnie zbity z piedestału pomrukiem dziewczyny - Wracajmy! - zawołał odchylając się ze śmiechem w bok byle tylko nie dać się pochwycić wampirzycy. I oczarować. Wiedziała co robić. Złapał dłoń Elizabeth i pociągnął ją w stronę z której przyszli.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 22:11, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:00, 27 Paź 2010    Temat postu:

- No, ale nas? Bohaterów? Prądem? - zapytała korzystając z pewnego cytatu pochodzącego z jakiegoś europejskiego filmu. Nie miała pojęcia jak się nazywał, ale oglądając go chichotała jak szalona go oglądając. - Jasne. Nie wykorzystałbyś... - mruknęła. Kto by Ci uwierzył... Ona wierzyła. Jednak nie zmieniało to faktu, że mogła sobie pożartować. Zawsze można było. Oby tylko było śmiesznie.

Nie, nie wyglądał na sknerę. Pokręciła przecząco głową upewniając chłopaka, że mu wierzy. - Z nieba dajesz? - ucieszyła się. W takiej zabawnej, nieco nierealnej perspektywie właśnie się dowiedziała, że Roy był mężczyzną, o którym każda kobieta by marzyła. Bo kto w dzieciństwie nie chciał mieć gwiazdki z nieba? Chyba każdy chciał mieć, Lizzy też. - Ideale mój! - rzuciła roześmiana a oczy zaczęły jej błyszczeć niczym odbicie tych gwiazdek w lustrze wody. - Jak to co bym z nią zrobiła? - zapytała niedowierzająco - Zrobiłabym z niej amulet. Taki na szyję. Przynoszący szczęście i spełniający wszystkie marzenia. Chociaż... - zastanowiła się chwilę - Moje w większości się już spełniły przy Tobie. Ale mogłabym go pożyczyć w razie czego komuś potrzebującemu. - wyjaśniła. - I nie, szkoda Polarnej. wystarczy taka zwykła, jaśniejąca. - odparła nie chcąc zabierać zgubionym wędrowcom ich wskazówki drogi powrotnej do domu.

Wywróciła oczami i parsknęła śmiechem w rozbawieniu słysząc, że miałaby sobie taką gwiazdę zawiesić zamiast żyrandola. Abstrakcja totalna. Ale jak większość ich rozmów, więc nic nowego. Mapa dla chłopaka do zawartości jej torebki? - A może najlepiej w trójwymiarze? I z takim naprowadzaniem dłoni, żeby nie musiała zbyt długo szukać? - zachichotała ukrywając w dłoni swój uśmiech. Pokręciła przy tym przecząco głową, bo jeszcze chyba nikt nie tworzył czegoś takiego dla swego mężczyzny. - Ale z torebką lepiej się wygląda niż jak chomik z poupychanymi kieszeniami. Poza tym niektóre kreacje nie mają zbyt dużej ilości obszernych kieszeni. A przecież wszystko się może przydać i trzeba być ubezpieczonym na wypadek wypadku. - stwierdziła bezsprzecznie odrzucając możliwość pomieszczenia się ze wszystkim w swoich kieszeniach. No chyba, ze by się wykorzystywało też kieszenie partnera.

Założona jej na głowę korona wyglądała zapewne ciekawie. Niestety nie mając lusterka, Lizzy nie mogła się obejrzeć i tego stwierdzić. Niemniej na pewno jego praca by się jej spodobała. Nawet jeśli wystające z jej włosów trawki odstawałyby śmiesznie. Tłumaczenie wampira na temat kształtu jej pośladków jeszcze bardziej ją rozśmieszyło. - Oj już dość! Dość! - zajęczała słuchając jak coraz bardziej się jej narzeczony zakręca w tej próbie odpowiedniego określenia. Wiedziała o co chodzi. - Grunt, że Ci się podobają. - stwierdziła, po chwili z z głuchym pacnięciem przykładając do swego czoła rękę. - Rany. O czym my rozmawiamy... - zaśmiała się kręcąc głową z rozbawieniem. Ale sobie temat znaleźli.

Jego reakcja na jej propozycję dziewczynie się spodobała. Przyjemnie było widzieć jak chłopak reaguje na nią, na jej propozycje i sugestie. Zwłaszcza w takim temacie. Doszli po niedługim czasie do plaży, schodząc powoli po złotawym piasku do wody. Innego wyjścia, jak przepłynięcie na sąsiednią wyspę za bardzo nie mieli, bo i w tą stronę nie korzystali z żadnej łodzi. Dość szybko im jednak to wyszło i ledwie moment a już wychodzili ociekając wodą, naprzeciwko domku, który teraz zajmowali. Elizabeth złapała Roya za rękę, dając mu przy okazji całusa w policzek. - Jest cała? - zapytała próbując palcami sprawdzić, czy w wodzie nie zgubiła żadnego fragmentu swojej korony uplecionej jej przez narzeczonego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:12, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Bohaterów? - zapytał jakby nie wiedział dlaczego obdarzyła się takim mianem - Jakich bohaterów? Wy jesteście elementami podejrzanymi. - stwierdził Roy wierząc w anormalne poczucie sprawiedliwości - Oczywiście, że bym nie wykorzystał! - przyznał potakując namiętnie i krzyżując palce u lewej dłoni - Ja? Elizabeth, jak możesz mnie o takie rzeczy posądzać? Nie znasz mnie? Nie znasz swojego kochanego Roy'a? No wiesz... - zajęczał z żalem jakby poszkodowanym jej niedopowiedzianym oskarżeniem - Jak mógłbym ci coś takiego zrobić? Lizzy... - mruknął wdzięcząc się do wampirzycy z uśmiechem - Lizka, no... - roześmiał się i trącił ją w ramię chcąc do siebie i swych pozbawionych złych intencji pomysłów przekonać - Jasne, że z nieba. Dla ciebie przecież gwiazdka nie może być robiona w Chinach, musi być oryginalna, pierwszej próby prosto z nieba. - machnął dłonią jakby nie było to nic godnego uwagi a tym bardziej mianowania go ideałem - Nie przesadzaj. Skromniej, skromniej poproszę bo znów podejmę nieudolną próbę zaczerwienienia się. - mimo tego że wyglądał na zawstydzonego, w swoich oczach nie potrafił ukryć dumy którą poczuł gdy Elizabeth zaczęła się śmiać wpatrzona w niego. Przecież był normalny, tak obrzydliwie normalny jak tylko mógł być facet - Amulet to bardzo dobry pomysł. - poparł ją Roy - Tylko musiałbyś go nosić pod bluzką żeby blask gwiazdy nikogo nie oślepiał. Oj tam spełniły czy nie... - nie dokończył kraśniejąc ze szczęścia - Zawsze może się przydać i to żeby go pożyczać też jest chwalebne. Ale ty chyba nie chcesz trafić ze mną do piekła, skoro po drodze naskładasz sobie tyle dobrych uczynków. - stwierdził podejrzliwie wskazując na Elizabeth palcem - Nie wpuszczą cię i co? Bez ciebie to żadna frajda smażyć się tam samemu. Nudno, gorąco... - mruknął niepocieszony taką perspektywą - Lucyfer nabijałby się ze mnie że na samym końcu zostałem na lodzie. I to jeszcze przez co? Przez to że dla swojej dziewczyny chciałem być miły i dać jej szczególny prezent. Żenada na całe piekło. - stwierdził korygując ostatnie błędy przy ułożeniu traw i kwiatów - Nie, naprowadzanie nie. Połapałbym się w zwykłej mapie. - powiedział zastanawiając się przy okazji jak taka mapka mogłaby wyglądać. Zapewne byłaby bardzo czytelna bo mieściłaby się na kartce w niezmienionej skali. Legenda jako taka też nie byłaby potrzebna. Szybko nauczyłby się obsługi tej trójwymiarowej dziury jaką była torebka Elizabeth - Ej a czy ja wyglądam jak chomik? - spojrzał w dół ale zreflektował się - No to akurat nie najlepszy przykład. - powiedział mając na sobie spodenki - Ale kieszeni nie mam powypychanych zazwyczaj. I tu jest pies pogrzebany. Wasze kreacje, ilość kieszeni i liczba rzeczy która wam jest potrzebna. Za dużo macie rupieci i później się pomieścić nie możecie. A przecież do życia wystarczą w wielkim okrojeniu dwie rzeczy. Portfel i telefon. Mając jedno i drugie można mieć całą resztę. - nie raz się o tym przekonał. Telefon zastępował wszystko: notes, długopis, aparat, dyktafon i terminarz. A mając portfel można mieć było dokupić potrzebną resztę - Wszystko może się przydać? A to ciekawe... Myślałem że tylko ja mam taką dziwną manię zostawiania sobie różnych rzeczy na później bo a nóż widelec... A jednak nie. - Roy się przymierzył i nałożył ostrożnie pseudo koronę na głowę Elizabeth. Efekt na pewno był piorunujący. Wyglądała jak nieboskie stworzenie. Odchrząknął i cofnął się o krok przyglądając narzeczonej. Podrapał się po skroni i wyciągnął ramię w górę by poprawić trawiaste insygnium. Lepiej że nie miała lusterka, lepiej - Dlaczego dość? I jak o czym? - zapytał odciągając dłoń Elizabeth od jej czoła - O twoich pośladkach. Bardzo fajny temat. - powiedział szczerząc się do niej bezczelnie. Wskoczyli do wody a Roy pływając wokół wampirzycy sprawdzał również dno w poszukiwaniu czegoś ciekawego co mieściłoby się w kieszeni i zostało na pamiątkę po tym urlopie. Bez wyczekiwanego znaleziska znalazł się na plaży i spojrzał na to co przyozdabiało jej głowę - Cała. Starałem się by była dość solidna. - powiedział ale wyciągnął z niej kwiatek który zamierzał zdezerterować - Stchórzył. - stwierdził wampir i wzruszył ramionami wyrzucając go do wody.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:07, 27 Paź 2010    Temat postu:

- A tak mi się powiedziało. To cytat z filmu. Kiedyś mnie bardzo rozśmieszył. - wyjaśniła. Skąd u niej to podejrzenie, że jego słowa były żartem? Jakoś tak podejrzewała, że oczywiście, że by wykorzystał. Dla śmiechu i zabawy, ale wykorzystał. - Znam Cię. Znam Cię jak najbardziej. Przynajmniej tak mi się zdaje. I mam wrażenie, że byś wykorzystał. - pokazała mu koniuszek języka. Rozgryzła go, prawda? Jej oczy już się z tego cieszyły a kąciki ust powoli się unosiły.

- A nie mógł byś? - zapytała się spoglądając się na twarz narzeczonego Lizka? Tak jej jeszcze nie nazywał, nie zdrabniał w ten sposób jej imienia, by się do niej zwrócić. Ale spodobało się jej to w jego ustach. - Och, zaczerwienisz się? No proszę... - wyszczerzyła się w uśmiechu oczekując tych jego srebrzących się policzków. Na pewno też tak mógł. I wyglądało to podobnie zabawnie co u niej.

Pod bluzką miała by nosić? Skądś już to znała. - Zaraz, zaraz! To jak w Ironman? Chyba tak ten film się nazywał, prawa? Tam też był sobie człowiek, który nosił reaktorek pod koszulką. - roześmiała się na wyobrażenie siebie z lampką pod bluzką. W nocy by świeciła. - Nie no! Nie licz na to, że został byś sam w tym swoim cieplutkim piekiełku! I na pewno bym nie zasłużyła na to nudne niebo. - pokręciła przecząco głową - Nie przyjęli by mnie tam. Poza tym... Liczę na to, że pomożesz mi nieco nagrzeszyć, bym już na bank się tam nie dostała. - mruknęła pochylając się nad jego uchem jeszcze na moment.

Zaraz jednak ponownie stanęła prosto. - Jak chomik? - przyjrzała się swojemu partnerowi - Czy ja wiem...? - zastanowiła się teatralnie na głos, chwytając trzema palcami swój podbródek, by się lepiej móc zastanowić. - Jakich tam rupieci?! To wszystko jest potrzebne! Bardzo! W mieszkaniu nie, ale w torebce powinno być wszystko, co niezbędne. - wyjaśniła gorliwie. Wszystko było niezbędne. Każdy drobiazg. Nawet ten w teorii niepotrzebny.

Nie. Temat jej pośladków nie był najlepszym. Znaleźli by na pewno lepszy, jakby tylko się postarali. Pokręciła więc przecząco głową. - znalazłby się lepszy. - stwierdziła - Na przykład Twoje pośladki. - klepnęła go przy tym w pupę. Kiedy przepłynęli na drugi brzeg a Roy wyciągnął z jej włosów kwiat, roześmiała się. - Stchórzył? - popatrzyła siląc się na grozę w spojrzeniu - Dezerter. I dobrze. Poszedł pod wodę. - odrzekła, gdy kwiat wylądował w wodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:51, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Aaa... A ja myślałem że chcesz być taka wiesz... Że mucha nie siada. - powiedźmy że jej podejrzenia były w tym wypadku wyjątkowo trafne i rozgryzła Roy'a. Wampir wywrócił oczami i szepnął pochylając się ku uchu Elizabeth - Wykorzystałbym, ale cicho. Nie możesz znać dnia ni godziny. - powiedział i na dowód tego że niczego pewna być nie może chapnął ją dla żartu w ucho. Chyba za wszystko musiał się odwdzięczać - Ale jesteś! - zawołał - Nie bawię się tak z tobą. - burknął odwracając się do niej przez moment plecami. Wrócił jednak szybko do swej poprzedniej pozycji nie chcąc przypominać wyrośniętego dziecka. Podobało jej się to zdrobnienie? Serio? To dobrze. Może tak do niej się zwracać częściej. Roy spojrzał w oczy wampirzycy chcąc by jego policzki w końcu się właściwie posrebrzyły, ale nic z tego, prócz kilku słabych żyłek nie wyszło - Jestem uczulony na srebrzenie się, albo z tobą przeżyłem już tyle że nawet taki komplement mnie nie rusza. - powiedział nie mając pojęcia jak wytłumaczyć jego tak okrojone odruchy - Albo po prostu ty jesteś wyjątkowa i możesz, a ja jako przeciętniak nie mogę. - stwierdził pozostawiając Lizzy wybór właściwej opcji, która według niej pasowała. Roy przesunął dłonią po szyi zastanawiając się o jakim filmie mówi - A ja to znam. Ale z komiksu. - a jak inaczej? U niego wszystko zaczynało się od Marvel'a - Tak, tak, dobrze mówisz, miał reaktor. Tylko że ty swojej gwiazdy nie używałabyś do łapania przestępców. Chyba ze chciałabyś kogoś oślepić, choć ty, sama ty, jesteś skuteczniejsza od jakiejkolwiek gwiazdy. - stwierdził i przytaknął sobie - Drżałbym o los tego rzezimieszka który by miał pecha ci podpaść. A czy ja, czy ja kiedykolwiek... Ja chcę byś trafiła tam ze mną! To znaczy... - pomyślał że to wybitnie głupio zabrzmiało - Piekło, cóż, z przyczyn wiadomych nie kojarzy się dobrze i w ogóle. Zło przez wielkie 'z', i tak dalej. Ale oboje uznaliśmy że piekło jest o wiele fajniejsze, więc... Jakbyś chciała do nieba, to... - urwał swoje niczym nie ograniczane rozmyślania - Liczysz na to? - zapytał spoglądając na Lizzy kątem oka. Kącik ust wampira uniósł się w górę nadając im sympatycznie zadziorny wyraz - Myślę, że szybko się doliczysz. - stwierdził analizując czas potrzebny mu na stwierdzenie jak stoi audycja i czas potrzebny do tego by znaleźć się z Lizzy w sypialni. Jakaś horrendalna wartość mu nie wyszła. Doliczy się - Skoro ty nie wiesz ja już wcale. - powiedział upychając dłonie w kieszenie i wypychając je, choć w luźnych spodenkach nie było to wcale widoczne - Tak? W torebce winno być wszystko co potrzebne? Wszystko? - zapytał bawiąc się w jej lustrzane odbicie i tak samo unosząc dłoń do swego podbródka - To dlaczego nie bierzecie ślubów z własnymi torebkami? Jak mają już w sobie wszystko... - nie dokończył śmiejąc się - To czego wam jeszcze do szczęścia może brakować? - odpowiedź na to pytanie jak i temat pośladków musiały poczekać aż para wampirów wypłynęła na drugi brzeg - Cienki był to i stchórzył. A wracając do tematu... - zaczął Roy zagarniając Elizabeth ramieniem by wolnym krokiem przejść się do domku - Twoje pośladki są ciekawsze gdyż iż... Są twoimi pośladkami. - zakończył nieudolnie, ale oddając w tych trzech słowach istotę tego co chciał wyrazić - A moje to żaden temat. Nie nadają się do tego by je obgadać. Blade to i takie... Płaskie. - stwierdził i zapytał nagle - Jak myślisz ile kokosów będzie potrzeba?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:43, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Nie no! Jaaaa? - roześmiała się. - Mucha nie siada? - jego szepnięcie po chwili do jej ucha rozbawiło również Elizabeth. - Czyli mam się spodziewać niespodziewanego? - zapytała po chwili czując jego zęby na swoim uchu. - Aaaj! - pisnęła rozbawiona. - Ty brutalu! - potrząsnęła włosami widząc jak chłopak obrusza się i obraca po chwili do niej plecami. - No, no, no! Chodź mi no tutaj. - rozchichotana próbowała go znów do siebie obrócić. Sam to zrobił. - Nie jestem wyjątkowa. Jesteśmy tacy sami. - odparła.

- Nie jesteś przeciętniakiem! - ona wcale tak nie uważała. Dla niej Roy był wyjątkowy i mogła by o tym mówić w kółko i na okrągło, jeśli trzeba by było. Dla niej był jedyny i niepowtarzalny. Wiedziała o co mu chodzi. Jeśli mieliby gdziekolwiek i kiedykolwiek gdzieś trafić, to właśnie razem. W żadnym razie nie osobno. Nie było takiej opcji, by ich teraz rozdzielić. Nie znalazłaby się taka siła. Zamruczała z zadowoleniem dostając zapewnienie, że tak będzie. Że Roy pomoże jej tak nagrzeszyć, by już na bank musiała trafić wraz z nim do tego jednego kotła w piekle.

Kiedy usłyszała pytanie co do ślubów z torebkami parsknęła śmiechem. - No wiesz! - rzuciła z niedowierzaniem - W nich są drobiazgi, tak zwane przydasie. Wszystkie jakie tylko znajdziesz i zdołasz w nich uzbierać. Ale nie ktoś taki jak Ty! - stwierdziła zarzucając mu ręce na szyję, by choć na chwilę mieć chłopaka blisko siebie. - Jak brać z kimś ślub, to ja już bym wolała z Tobą a nie z jakąś tam torebką. Choćby i najwspanialszą na świecie. - wyjaśniła - na przykład dlatego, że ona tak nie całuje jak Ty. - dodała i cmoknęła go w usta krótko.

Musiała się po chwili odsunąć i wypuścić go z objęć, bo nie było możliwości, by płynęli razem tak objęci. Zajęło by im to wieki. Idąc w stronę domku Słuchała kolejnych słów chłopaka. - Nie mam nic do zarzucenia twoim pośladkom. - zaznaczyła, bo nie miała pojęcia czego on się ich czepiał. Były niczego sobie. Z resztą jak cały Roy. Każdy jego fragment ciała ją fascynował. Jednak czy na prawdę nie mieli lepszych tematów do dyskusji niż to czy pośladki są ładne czy nie? Kwestia gustu. A z nim nie było co się spierać, bo każdemu podobało się co innego. Dla Lizzy, każda część ciała jej partnera i tyle. Mógł oponować, ale byłoby to bezskuteczne. Zastanowiła się za to nad tymi kokosami. - Nie wiem. Nie ma pojęcia. - uśmiechnęła się poganiając wampira już do środka domku, bo nie mieli wiele czasu jeśli chcieli rzeczywiście złapać jego stację i jeszcze zdążyć przed rozpoczęciem się audycji. - Nigdy nie łupałam kokosów do kąpieli, więc nie wiem ile. Jeden? Dwa? siedem? Nie wiem. - potwierdziła swą niewiedzę. Okaże się potem, jak już będą przy wannie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:10, 27 Paź 2010    Temat postu:

I jeszcze go od brutali wyzywała! Raz anioł, raz diabeł, innym razem całkiem fajny facet a teraz brutal. To przechodziło wszelkie pojęcie. O i był też tym przeciętniakiem. Może i dla Elizabeth był i wyjątkowy i niepowtarzalny, ale dla ogółu społeczeństwa nie wyróżniał się za bardzo. Troszkę blady tylko był i tyle. Tak, gdziekolwiek trafić to tylko razem. Nawet jeśli chodziło o piekielne ognie, ale biorąc uwagę ich plany na najbliższe kilka godzin piekło było jak najbardziej odpowiednie, choć zależy jak na to spojrzeć, bo tutaj chyba i piekło i niebo zlewały się w jedno - Faaakt... - zaczął podejmując temat torebki - Wyobrażasz sobie tachać za sobą worek a w środku mnie? A trochę ważę więc, miała byś nie lekko. Nie mieściłbym się to tej twojej torebki niestety. Ja myślę. - stwierdził - Bo trochę głupio bym się poczuł gdybym został pod ołtarzem a ty byś zwiała umykając z torebką w ramionach. - powiedział powoli wyobrażając sobie przy okazji taką sytuację. Poczuł się trochę dziwnie bo po raz pierwszy wyobraził sobie swą narzeczoną w białej sukni a siebie w jakimś sztywnym, czarnym wdzianku. Lizzy przyciskając do piersi torebkę wyjąkałaby jak w takich przypadkach bywało 'przepraszam' i wybiegła a jemu jak na powagę sytuacji przystało wypadłby kwiatek z butonierki - To byłby pierwszy taki przypadek w historii prawdopodobnie. - te rozmyślania nie zostały wypłukane przez wodę i przetrwały krótką przeprawę zajmując sobą Roy'a nadal, na moment ustępując jedynie tematowi zadnich części ich ciał. Nie mieli innych rzeczy do roztrząsania, taki temat sobie wybrali, a dla wampira nie było to zbyt wielkim problemem, zagadnienie jak każde inne - Okej, niech będzie że są w porządku. - zerknął na Lizzy usprawiedliwiając to poprawieniem ździebełka trawy zastanawiając się w jakim uczesaniu byłoby jej dobrze. Kokosy jednak sprowadziły go na ziemię - Zobacz. - pokazał jej małego robala wędrującego po jego palcach - Robaczka miałaś w koronie. Ciekawe skąd się wziął? Nie ważne. Wanna? Myślałem że będę musiał tego nałupać tyle by zapełnić cały basen! - wpadli na taras i znaleźli się w zacienionym i chłodniejszym wnętrzu domku - Ale chyba więcej niż mówisz. Siedem... Przecież nie są za wielkie. - Roy zerknął na zegarek i rzucił w przestrzeń - Gdzie jest radio? - nic mu nie odpowiedziało więc spojrzał na Lizzy szukając w niej ratunku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:40, 28 Paź 2010    Temat postu:

Oczywiście, że tak. Był aniołem a zarazem diabłem. Był ideałem i jednocześnie posiadał w sobie tyle wad, że ręce można było załamać. Był przeciętny, ale też i wyjątkowy. Był przystojny ale i także w teorii nie wyróżniający się z tłumu. Bo w praktyce odkąd stał się wampirem nie można go już było nazwać przeciętnym. Daleko mu było do przeciętności i chyba kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska była owa jego bladość skóry, która nadawała chłopakowi uroku. Roy był dla niej wszystkim i chyba tylko to było ważne. Pozostałe rzeczy niknęły gdzieś w tłumie. Poza tym dla Elizabeth, jak już to wspominała, wszystko w jej narzeczonym jej odpowiadało, więc nie było sprawy.

- No wiesz, gdyby torebka była odpowiednio wielka... - mruknęła w odpowiedzi. Albo on byłby odpowiednio malutki. Nie robiło to różnicy. Przy jej sile mogła go nosić, choć było by to rzeczywiście nieco niewygodne. Źle mu było z tym wyobrażeniem siebie samego wraz z Lizzy przed ołtarzem? W odświętnych strojach, zdenerwowanych nastrojach i z pełnią nadziei związanych z zawieraniem związku małżeńskiego? Wampirzyca póki co nie myślała o sobie wcale, że miałaby założyć białą suknię, zasłonić twarz welonem i przed ołtarzem składać przysięgę wiążącą małżonków. Jednak było to tylko kwestią czasu aż o tym pomyśli. I kiedyś trzeba będzie się wreszcie zdecydować co z tym dalej zrobić, jak i kiedy zrealizować.

I faktycznie zaczęła o tym myśleć. Wyobrażenia były jeszcze mocno mgliste, ale pierwsze majaki siebie w sukni ślubnej, uciekającej z torebką z kościoła zarysowały się w jej głowie. - Nieee... - zaprzeczyła - Nie ma takiej opcji. Nie zamieniłabym Cię na żadna torebkę. - stwierdziła z przekonaniem. Po co jej torebka, jeśli jego nie byłoby przy niej. Skrzywiła się niedługo później, gdy pokazał jej jakiegoś robala na palcu. - Blee... - zajęczała - I miałam to we włosach? Ohydztwo. - stwierdziła.

Wiadomość o łupaniu kokosów, by ich mlekiem wypełnić cały basem powaliła ją na łopatki. - Że co?! Ty na prawdę chciałbyś pozbawić te wyspy populacji palm kokosowych. - zaśmiała się - No dobrze. Zobaczymy ile ich będzie trzeba. - oznajmiła - Ale potem. Teraz ta Twoja audycja... - dodała. Omiotła spojrzeniem główne pomieszczenie domku i jakoś nie znalazła radia. Pozostawał jej laptop. Westchnęła. - Chyba będziesz zdany na mój sprzęt. - mruknęła i poszła do sypialni wyciągnąć z torby notebooka. Postawiła go w salonie na blacie stołu zajmując się ustaleniem połączenia i znalezieniem właściwej stacji. Parę minut później wszystko było gotowe i Roy mógł już oczekiwać na te swoje godziny prowadzone przez jego zastępczynię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:36, 28 Paź 2010    Temat postu:

Można to nazwać inaczej. Był sprzeczny w sobie. Sprzeczny ile tylko Bozia dała. Ale jeśli Elizabeth wszystko to co w sobie miał i to co składało się na jego obraz w jej oczach odpowiadało, to nie było najmniejszego problemu - ...to nosiłabyś za sobą worek. - dokończył za wampirzycę. Jakoś nie wyobrażał sobie siebie w torebce, normalnie pojętej torebce z paskami, ozdobami, sprzączkami i tak dalej. On siedziałby sobie w worku i kiedy Elizabeth musiałaby czegoś poszukać podawałby jej te rzeczy będąc takim podręcznym szukaczem jej szwargołów. I wszystko byłoby prostsze. Nie, właśnie to wyobrażenie nie było złe. Trochę inne od tego wszystkiego co miał możliwość wyobrażania sobie do tej pory. Takie nierealne, jakby siłą wyrwane z jakiegoś romansidła które lubiła czytać jego siostra. Śluby na których bywał, kuzynów, kuzynek były takie normalne. On siedział zazwyczaj w ławce albo gdzieś niedaleko drzwi. Z dala od ołtarza. A teraz przyszło mu stanąć tam. Dziwne uczucie, nawet jeśli to tylko wyobrażenie. Kiedyś? Z tego co Roy wiedział nigdzie się nie spieszyli - Nie? Nawet na taką od... Kto produkuje torebki? Dior? Dolce & Gabbana? Prada? - dalej już nie wymieniał bo skończyły mu się informacje dotyczące znanych domów mody. Robak zatoczył widowiskowy łuk i upadł daleko od nich - Nie. W trawie. Na głowie. - i dlaczego ohydztwo? Nie pytał już, bo wiedział że Lizzy nie znosi wszelakiego robactwa - No co?! - zawołał jakby dalej brał możliwość napełnienia basenu kokosowym mleczkiem pod uwagę - Uzbierałbym z tych trzech wysp wystarczającą ilość. Tylko co później zrobiłbym ze skorupkami? Tratwę? Albo kolejny domek? Albo... Hm... No, nieważne. Tak, zobaczymy. Jak do wanny to nie będzie ich chyba trzeba tak dużo. Nie moja. - poprawił Elizabeth - Wspólna od dłuższego czasu wspólna. Wiesz jak Sus by się obraziła? Kobieto... - powiedział przeciągle wyolbrzymiając swe słowa - Pojęcia nie masz. Albo masz. W końcu też jesteś z Wenus. - pokiwał głową zgadzając się na pożyczkę laptopa od Lizzy. Nie miał innego wyjścia, a nie po to się targował by rezygnować. Kiedy wszystko było gotowe usiadł przed stołem na podłodze niczym dzieciak przed choinką czekający na Mikołaja. Wsparł się pod bok i zadarł głowę w górę by popatrzyć na Lizzy - Posłuchasz ze mną?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:52, 28 Paź 2010    Temat postu:

- Worek? - zaśmiała się. Worek na krasnoludki. I skrzaty. I miałby być także i dla Roya. I na te wszystkie jej pierdółki niezwykle potrzebne w damskiej torebce a teraz zamienionej na taki zgrabny wleczący się za nią woreczek. No nieźle. - Nie. Nie zamieniłabym Cię. - potwierdziła swoje poprzednie słowa. - Ani na Pradę ani na Diora. Ani też na Versace czy inne torebki najprzedniejszych domów mody. Nawet i na dziesiątki torebek. W ogóle. Na nic być Cię nie zamieniła. - potwierdziła jeszcze raz, bo nie miała najmniejszej ochoty na to, by jej partner był na kogokolwiek bądź też cokolwiek zamieniany.

Jak to dobrze, że ten paskudny robal zniknął jej z widoku zanim zdążył powyciągać w jej stronę swoje szczękoczułki. Brrr! Aż się wzdrygnęła na myśl o tym, że coś takiego latało po jej głowie. Co z tego, że wśród trawek. W pobliżu jej włosów i skóry a to oznaczało tylko, że ten robak był o co najmniej parę metrów za blisko niej. Kokosy do wanny a kokosy do basenu to bardzo duża różnica w ilości. - Wymordowałbyś całą tegoroczną populację kręgli do gry plażowej? No wiesz co... - zapytała śmiejąc się jakby nie wierzyła w to, co słyszy. - Do wanny, to z pewnością tylko kilka. Nie więcej. Starczy. To ma być tylko zapach a nie groźba uczulenia się na to. - zaśmiała się - Poza tym chyba od większej ilości zacząłbyś się kleić. - stwierdziła jeszcze wspominając jak kiedyś się oblała mleczkiem niechcący i musiała umyć ręce, by się do niczego nie przykleić.

- Aj tam by się obraziła... - machnęła ręką. - Nie słyszy teraz tego. A dla mnie to Ty prowadzisz a ona Ci pomaga. - wyjaśniła swój punkt widzenia. Kiedy Roy usiadł przed jej laptopem szykując się na swoją audycję, słysząc jego pytanie, wampirzyca pokręciła przecząco głową. - Nie. Bo nijak się nie skupisz na słuchaniu. - stwierdziła - Coś sobie znajdę w tym czasie do roboty. A Ty na spokojnie sobie posłuchaj. - stwierdziła pochylając się nad nim i dając mu całusa w policzek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:39, 28 Paź 2010    Temat postu:

- Chyba nie torebeczkę wyszywaną koralikami? - zapytał siebie w czymś takim nie widząc. Musiałby bardzo zmaleć a to w grę nie wchodziło bo nie wyobrażał sobie siebie jako liliputa. I później to Lizzy musiała by go nosić w kieszeni. Marna perspektywa, bo na nic jej by się nie przydał. Jednak lepsze to niż nic. Taki żywy, maleńki, skrzeczący z poziomu podłogi Roy, pomiatany przez myszy i wszystko co większe od niego nie miałby łatwego życia - Nie? No, no, no... Nawet nie na Versace? - uśmiechnął się do wampirzycy i obdarzył solidnym, głośno cmokającym całusem w policzek - Fajnie, będę cię dręczył moją pełnowymiarową wersją do końca życia. Albo... Jak tam długo będziesz chciała. - zakończył i poszorował się machinalnie po szyi. Przecież ten robak nic, a nic by jej nie zrobił. Było to jednak zrozumiałe. Przykładem na jakim to sobie wyjaśnił był szczur. Co z tego że szczur go nie ugryzie? Niechęć do tego gryzonia i tak trwała w wampirze bez względu na to że teraz nie musiałby się trudzić z pułapkami by szczurowi krzywdę zrobić - Nie. Nie chciałabym. Ale nie wiem czy ktoś jeszcze wpadłby na drugi tak genialny pomysł jak my mieliśmy? Nie wiem czy komuś chciałoby się korować pnie palm, byle tylko sobie zrobić kręgle a później używać do nich kokosów. Poszli by na łatwiznę i poprosiliby panów z obsługi technicznej, albo nie ruszali by się wcale tylko zalegli w bezruchu i smażyli się na słońcu. - wytłumaczył jak zwykle zwykłe 'nie' rozwlekając niepotrzebnie długo, bo musiał dodać do tego wszystkiego swoje pięć centów - Groźba uczulenia, ty jak już coś wymyślisz... - powiedział śmiejąc się ze słów wampirzycy - Mleczko nie uczula. Przynajmniej tak mi się wydaje, wampirowi z jednorocznym stażem. - powiedział z dumą tym razem żartując z samego siebie. Trochę więcej niż rok, to już z półtora chyba - O i co z tego że zaczęlibyśmy się kleić? Poszlibyśmy się umyć. - on to potrafił wymyślić. Z jednej kąpieli do drugiej kąpieli. Dawało to niekończące się pasmo kąpieli - Ale kiedyś słyszała. I nie odzywała się do mnie cały tydzień. Straszne to głupie było, bo wszyscy się pytali o co poszło a żadne z nas nie chciało się przyznać. największy ubaw oczywiście miała Lily ze swoim podejrzeniem 'cichych dni'... - pokręcił głową a po chwili zajęczał - Nie skupię? Jak będziesz grzecznie siedziała to się skupie. Posłuchaj ze mną, proszę Lizzy. Schowam dłonie do kieszeni. - nie pocieszyła go za bardzo tym całusem. Roy zmarkotniał i popatrzył na wampirzycę z miną zbitego psa. Emitowana piosenka się skończyła i w salonie rozległ się głos znanej im blondynki. Wampir spojrzał na notebooka przez moment walcząc w dwoma całkiem sprzecznymi uczuciami zatrzymania przy sobie Elizabeth i wysłuchania szczebiotu Sus oraz towarzyszącej jej Jess. Podparł brodę dłońmi i burknął pod nosem - Kobiety... - ni jak nie szło wybrać dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:55, 28 Paź 2010    Temat postu:

- No weź przestań! Z koralikami? - parsknęła śmiechem. To nie pasowało jakoś do niej. Poza tym Lizzy nie przepadała za świecidełkami a koraliki były przez nią podobnie klasyfikowane. - Nawet nie Versace. - potwierdziła - Na nic. - utwierdziła go jeszcze w mniemaniu. Obojętnie co by jej na jego miejsce nie próbowano podstawić i tak nie chciałaby takiej zamiany. Roy był dla niej wyjątkowo i nic bądź też nikt, dla uściślenia, nie zapełniłby pustki, gdyby go przy niej nie było.

Cmoknięcie to jak z kreskówki jakiejś było, takie donośne. Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka przy tym. - Baaardzo długo. Prędko mi się nie znudzisz mój drogi. - stwierdziła. Nie było takiej obawy. Póki co szalała za nim. I nie było możliwości, by jej prędko to przeszło. Robal to robal. Coś, co się kojarzyło dziewczynie z oślizgłością, brudem, chorobą bądź też po prostu z brzydotą. Ten był wyjątkowo paskudny dla niej. I miał czułki. A to już go przekreślało w byciu pięknym i uroczym. - Pewnie nikt by nie wpadł. - przyznała mu rację. Mało kto miał takie pomysły jak Roy. I tyle chęci do ich wykonania. Zwykle na urlopach każdy sobie ułatwiał życie, byle tylko zaliczyć jak najwięcej z tego lenia, na którego na co dzień nie miał za bardzo czasu.

- Uczula. Wszystko może uczulić. - stwierdziła z przekonaniem. W szpitalu już się naogląda trochę ludzi, którzy nie mieli pojęcia, że na coś ich organizm może nie najlepiej zareagować. - Och Ty mój doświadczony wampirze. - zachichotała. - Kąpiel po kąpieli? - popukała palcem po jego czole. Kompletnie bez sensu by to było. - Olala... Miewaliście ciche dni z Sus? - zapytała śmiejąc się - Chcesz mi o czymś powiedzieć, kochanie? - zażartowała chcąc się z nim trochę podrażnić. Bo czemu nie? W końcu ze swoją koleżanką z pracy spędzał sporo godzin i niegdyś sama się zastanawiała czy coś ich kiedyś nie łączyło, skoro tyle czasu ze sobą przesiadywali. Z musu, bo z musu, bo taką mieli pracę, ale jednak.

Pokręciła przecząco głową. Nie wysiedziałaby spokojnie. Nie dała by rady. I on nie wysłuchałby w końcu tej swojej audycji, na którą tak bardzo liczył. - Przeżyjesz chwilę beze mnie. - zamruczała - Zdążymy to jeszcze nadrobić. - pocieszała go. - Poza tym będę w pobliżu, będziesz mnie cały czas widział. - zapewniła dając mu jeszcze jednego całusa, tym razem w usta i tylko na moment zniknęła jeszcze raz w sypialni, przynosząc po chwili sobie książkę do poczytania, pożyczoną od jego mamy o sadzeniu kwiatów. W końcu obiecała ją przeczytać i zwrócić w miarę szybko. Usiadła sobie na fotelu po drugiej stronie pokoju, przerzucając nogi przez oparcie z jednej strony a opierając się głową i plecami o oparcie po drugiej. W pozycji półleżącej zaczęła sobie czytać i przeglądać powoli użyczoną jej lekturę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:39, 29 Paź 2010    Temat postu:

- Okej, okej. Przestaję. - przyznał Roy pokornym tonem i nawet spoważniał na twarzy jak przystało do sytuacji. Długo mu się to nie udawało. Po chwili jego wyraz twarzy stał się obojętny, później pojawił się na nim słaby uśmiech by w końcu zamienić się w całej klasy wyszczerz kiedy Elizabeth stwierdziła że nie zamieniła by go na nic - Jej, aż tak? To nie wiem czy mi nie zabraknie pomysłów. Będę musiał starać się być bardzo, ale to bardzo twórczym mężczyzną, żebyś mi z nudów nie posnęła. - jakoś dałby radę. W najbliższych czasach ta nuda mu nie groziła. Ależ czułki nie były złe. Zabawne były kiedy tak się nerwowo poruszały. Zaliczanie lenia wampir miał opanowane do perfekcji nie tylko na urlopie. Poza tym co to za zaliczanie jeśli jedynym zmęczeniem jakie można poczuć jest zmęczenie psychiczne? Nie umęczył się tak za bardzo na Musha Cay, więc wybrał bardziej aktywny sposób spędzania czasu - Niech będzie tak jak mówisz. - zgodził się z Lizzy, jednak uważając że wampira chyba nic uczulić nie może. Nie umawiał się z nią jednak w tym temacie ponieważ było to bezsensownym - Ma się to coś. - mruknął puszczając do wampirzycy oczko - Tak, kąpiel po kąpieli. - odchylił się co nie pomogło uciec przed karą a raczej uświadomieniem głupoty jaka na niego spadła - No co? Raz do wanny, raz do basenu albo też do wody...? Nie? Okej, przyznaję to głupie. - powiedział bo uświadomiła mu to dobitnie - Miewaliśmy. - powiedział kiwając głową - Eeee... Nie, nie chcę ci niczego powiedzieć. - oświadczył i dopowiedział - Oj bo to jak z rodziną. Siedzisz w tym studiu z nią codziennie, po kilka godzin, przed audycją, po... Przyzwyczajasz się i przywiązujesz. I nagle jak przestajesz się odzywać to... Wszyscy to zauważają. I jeszcze o taką głupotę czyja jest audycja. Jak Lily jest wściekła... Z resztą sama miałaś okazję to odczuć, kiedy zginął jej telefon. Wszyscy którzy jej się nawiną pod rękę muszą oberwać. W jakiś tam sposób widując siebie codziennie... - zaczął dążąc w końcu do konkluzji. Zakręcił młynka dłońmi chcąc to przyspieszyć - Jesteśmy dla siebie czymś na kształt dziwnie pojmowanej radiowej familii. Ty pewnie masz tak samo. Z Katie czy z Sebkiem, zapewne też podzielacie jakieś tam problemy. I jeśli ktoś z kimś się przemówi to wszystkim się to udziela. - zakończył mając nadzieję że zrozumie cały jego, jak zwykle przydługi wywód. Roy pokręcił głową nie będąc takim pewnym przeżycia tej chwili bez Lizzy. Z drugiej jednak strony Susan zabierała się do przedstawienia informacji - To że cały czas będę cię widział wcale mi nie pomoże. - poburczał pod nosem dalej. Zabrała mu jednak możliwość wygłoszenia sprzeciwu więc chcąc nie chcąc została mu audycja. Odprowadził Elizabeth wzrokiem patrząc na nią tak długo aż nie usiadła. Kiedy spoczęła Roy przysunął się do stolika i wsparł na nim ramiona. Jak już dorwał się do internetu to wypadało sprawdzić wszelakie wiadomości ze świata. A nóż widelec wybuchła wojna jądrowa, a na tej wyspie, żyjąc jak pustelnicy, nic by nie wiedzieli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:31, 02 Lis 2010    Temat postu:

Przejście pomiędzy powagą a uśmiechem u Roya samo w sobie dostarczało rozbawienia. Elizabeth śledziła zmiany na jego twarzy z uwagą, ale i delikatnym uśmiechem błąjaącym się na jej ustach. - Nie musisz się martwić. Nie sądzę, zebym przy Tobie posnęła. - roześmiała sie puszczajac do niego oczko. Chłopak należał raczej do takich, przy których nie było jak zasnąć spokojnie a poza tym sen jako taki raczej nie groził wampirom. Prędzej odpoczynek z zamkniętymi oczami. Ale niemniej, nawet i to zaliczanie lenia, było dla niej bardzo przyjemne o ile odbywało się w towarzystwie narzeczonego.

Oj, wymierzenie mu kary bądź też jak sam to nazwał uświadomienie pewnej nielogiczności nie było niczym tak strasznym. Pokiwała z aprobatą kiedy w końcu sam stwierdził, że skakanie z kąpieli do kąpieli było bez sensu. Przynajmniej zrozumiał. Podziękowała mu za tą logikę kolejnym uśmiechem jakim go obdarzyła. Jego tłumaczenie się ybło na prawde niepotrzebne, bowiem wampirzyca doskonale wiedziała o co chodzi a tylko go podpuszczała lekko. Jednak Roy podchwycił wątek i już się jak zwykle zdążył zagalopować w wyjaśnieniach. - Tylko winni się tłumaczą. - powiedziała z podstępnym uśmieszkiem na ustach słuchając dalszych słów tłumaczeń.

- Wiem, wiem. Nie musisz się tłumaczyć. - zachichotała cicho chcąc mu już przerwać ten słowotok. - Roy. Roy... Roy, ja wiem. - spróbowała mu przerwać - Ja rozumiem. Nie musisz nic mówić. - rzuciła mając nadzieję, że to wystarczy, by się już nie rozpędzał. Jednak niewielki skutek to dało. - Kochanie... Ja wiem. No już, już... - mruknęła obserwując z fascynacją jak wampir był gotów uzasadnić jej każdy swój krok w pracy. Roześmiała się przy tym całując go lekko w usta, by już się nie stresował wiecej udzielaniem jej tłumaczenia.

Przeżyć przeżyje audycje. W końcu sam tego chciał, prawda? A poza tym Elizabeth wciąż była blisko niego. Widział ją cały czas, więc nie była to żadna rozłąka. Z resztą to tylko trzy godziny. Wytrzyma na pewno. - To się nei patrz a skup się na audycji. - odpowiedziała puszczając do niego oczko z ciepłym uśmiechem na twarzy. Miał słuchać audycji a nie buszować w sieci. Momentalnie znalazła się znów przy nim jak dziecku serwując mu po dłoniach karcące pacnięcie, by przestał klepać w klawisze. Stanęła nad nim wyprostowana pograżając mu wskazującym palcem. - Audycja a nie sieć. - starała sie być poważna przy tych słowach, ale nie była w stanie.

Roześmiała się widząc swego narzeczonego tak wygłodniałego informacji. Kiedy tylko się opanowała cmoknęła go w policzek z rozbawieniem. - No dobra... Niech tam Ci będzie. - zmiękła nie mogąc znieść tego jego spojrzenia jakim ją obdarzył. Wróciła na swoje miejsce na fotelu znów układajac się tak jak poprzednio, pozwalajac mu zająć się czym tam chciał i na co miał ochotę. Ona miała właśnie te swoje kwietniki o których nie miała bladego pojęcia jak je pielęgnować. Nie do końca była przekonana o tym, że jej śliczny ogródek na dachu po kilku tygodniach jej opieki i dbania nie stanie się przepisowym przykładem pustyni. I chyba tylko kaktusy przetrwają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:38, 02 Lis 2010    Temat postu:

Wypada zacząć z innej beczki. Czy było w Roy'u coś co Elizabeth ani trochę by nie bawiło? Jak narazie wychodziło na to że był chodzącym kabaretem i czego by nie zrobił Lizzy szczerzyła ząbki. Wampir popatrzył na nią przybierając podejrzliwy wyraz twarzy zastanawiając się co tak w zasadzie dziewczynę śmieszy, bo w końcu chciał być poważny a powaga nikogo nie powinna śmieszyć - Bardzo dobrze że byś nie usnęła. Byłoby okropnie nudno gdybyś ty spała a ja nie. Wyobrażasz sobie? Chodziłbym na palcach całą noc, żeby cię nie obudzić... I nie mógłbym za wiele robić i... - westchnął lekko kierując swe spojrzenie ku sufitowi. Zapędzał się. Chyba z tego szczęścia i tego że miał za moment usłyszeć to co powstało bez jego udziału. A jak każdy twórca obawiał się o to co stanie się z autorskim dziełem pod jego nieobecność. Nie musiała mu za logikę dziękować. Aberforth zwykł powtarzać że jego syn 'czasem myśli', i jak widać objawiło się to właśnie teraz. To niech też Elizabeth wie, że podpuszczanie narzeczonego czasem wiązało się z długim wytłumaczeniem, tym bardziej jeszcze wtedy kiedy wiedział że musi jej wytłumaczyć wszystko możliwie dobitnie tak by nie było między nimi żadnych niedomówień bo on naprawdę wolał brunetki a nie blondynki. I nie był winny. Jego słownego potoku nie dało się przerwać ani 'wiem, wiem', ani 'Roy, ja wiem', ani też 'już, już'. Skończył kiedy uznał że powiedział już wszystko, że wszystko już dobrze wytłumaczył i nie pozostawił najmniejszych niejasności - Już. - oświadczył nie będąc przy tym ani odrobinę zestresowany. Może by był gdyby miał się z czego wykręcać, albo gdyby musiał przyznać się Lizzy do tego że faktycznie coś go kiedyś z Susan łączyło. Nic takiego jednak nie miało miejsca i Roy w tym momencie nie znał pojęcia 'stresu'. Wiedział tylko że Elizabeth jego wywnętrznienia nie muszą odpowiadać. Dlatego troszkę się pospieszał - Taaa? Nie mogę się patrzeć? No wiesz... To już szczyt wredoty! Ale poczekaj... - mruknął wlepiając wzrok w ekran - Kiedyś ci o tym przypomnę. - zagroził uśmiechając się przy tym cwanie. Skupił się. Miał na tyle podzielną uwagę że słuchał Sus i czytywał najnowsze wieści z polityki. Niebieskie oczka biegały za literkami pokonując kolejne wersy, aż Roy i zawołał - Auu! A to za...? - roześmiał się patrząc na Elizabeth z dołu. Cóż, robiła wrażenie grożąc mu tym palcem - Problem w tym że kiedy siedzę w studiu to też z sieci korzystam. - wyszczerzył się do narzeczonej jakby pokazywał w umowie zapis poczyniony małym druczkiem mówiący o tym że sieć jest wliczona we wszelkie koszta. Zrobił przy tym maślane oczka prosząc się o możliwość skorzystania z neta jakby miał się bez tego ciężko rozchorować - No. - mruknął zadowolony i wdzięczny - Oj Lizzy... - zaczął wracając już do wiadomości - Za wszystko skrupulatnie odpłacę. - zapewnił wampirzycę zerkając na nią przez moment, by nie musiała się gryźć ze swoim sumieniem. I zamknął się na trzy bite godziny co było niezbyt prawdopodobne a jednak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:12, 03 Lis 2010    Temat postu:

Musiałaby się nad tym bardzo poważnie zastanowić. Czy było w nim coś, co jej nie bawiło? Po długiej chwili zastanowienia i jeszcze jednej, znacznie dłuższej z ociąganiem i wymuszeniem stwierdziłaby, że chyba tylko to jego bałaganiarstwo w niektórych przypadkach. Jednak jeszcze do takiej sytuacji nie doszło, by jego twórczy chaos odbił się jakoś w znacznym stopniu na Elizabeth, więc nie mogła tego powiedzieć z całą pewnością. Poza tym z ich umiejętnościami i zdolnościami, każdy bajzel dawało się doprowadzić do ładu w krótkiej bardzo chwili.

Kwestia chodzenia cichutko na palcach nie była taka niewykonalna. Inna całkiem sprawa, że w jej przypadku usłyszeć go także nie. Musiało by się coś wymyślić w tej sprawie. Ale chyba nie było to niewykonalne. Ależ ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Roy, któremu pozwoli się mówić i jeszcze podetknie temat do długiego dyskursu, to pojedzie po całości i zrobi z jednej krótkiej wypowiedzi całą długą epistołę. Było to niezwykle zabawne tak tego słuchać. A także uczestniczyć w tym. Ledwie stała słuchając jak jej narzeczony się zapętla.

- Taaak? Na co mam poczekać? - zaśmiała się pod nosem trzepocząc tak rzęsami, jak by się tego nie powstydziła żadna Myszka Miki. - Jaaasne. Przypomnisz. - zamruczała cicho tak, by ledwie ją dosłyszał, gdy to mówiła. Dowiedział się zaraz za co dostał po łapach. Ale nie mógł się chyba ba nią za to gniewać. - A to już wiem czemu tak się czasem wieszasz na antenie. - parsknęła. - I dlatego Suska wtedy tak głośno zaczyna swe wejścia! - wreszcie zrozumiała. Zadrżała ze śmiechu, z trudem hamując kolejne konwulsje spowodowane zaśmianiem się.

Te napisy drobnym druczkiem powinny być już dawno zakazane. Nie powinien nikt na nie zezwalać. Delegalizacja by się przydała. I to w trybie bardzo pilnym. Nikt na to nie wpadł jeszcze? A powinien. Tyle nieszczęścia było. Tylko ta perspektywa odpłacenia się za wszystko ją pocieszała. - A spróbowałbyś nie. - pogroziła, ale cały efekt jej powagi zepsuł szeroki uśmiech na jej twarzy - Sama się upomnę jakby co. - normalnie szok. Trzy godziny ciszy? Elizabeth aż skamieniała w bezruchu udając, ze czyta a w rzeczywistości z zaciekawieniem i fascynacja obserwując kątem oka chłopak, który robił właśnie coś, co wydawało jej się niemożliwym do tej pory. Milczał i siedział w bezruchu przez długi czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:30, 03 Lis 2010    Temat postu:

Jego bałaganiarstwo. Nie była w tej niechęci osamotniona. Bo jeśli Roy sobie z tym radził i przyzwyczaił że czasem musi przekopać i przedrzeć się przez grubą warstwę rzeczy niepotrzebnych by dotrzeć do tej jednej potrzebnej, to reszta jakoś nie była tak przekonana i wyrozumiała. Ale miała rację w tym że każdy bajzel teraz dawało się szybko i bezproblemowo ogarnąć. Kolejny plus w tym jakby składającym się z samych minusów świecie. Musiałby siedzieć cicho jak trusia i najlepiej zająć się jakąś książką, by nie przeszkadzać Elizabeth. Jakoś by to przetrwał, bo przecież czego by dla niej nie zrobił? I podtykała mu te tematy. A później uciszała co było niezgodne z wampira naturą. Jak już zaczynała musiała być gotowa do tego by wszystkiego wysłuchać. I tak szybko skończył jak na jego możliwości - Ty już dobrze wiesz na co. - powiedział cicho zerkając na Elizabeth starając się przy tym nie ulec jej mimice - Tak, tak. Przypomnę i wtedy się zdziwisz. - stwierdził a po chwili już musiał się bronić przed niesłusznymi oskarżeniami - Wcale się nie wieszam na antenie! - zawołał urażony zostawiając wyniki poparcia dla Obamy, które w tym momencie stały się mało istotne - Ale wymyślasz, wiesz?! Wcale tak nie jest. - powiedział fukając przy tym - I ona wcale nie musi tak głośno zaczynać... - jak ktoś stwierdził niedawno 'winny się tłumaczył'. Roy zacisnął usta a na jego twarzy pojawił się wyraz zaciętości. W duchu zaczął się zastanawiać kiedy aż tak bardzo odpływał by Elizabeth to wyłapała. Nie przypomniał sobie nic takiego. Oj właśnie że nie. Nie powinny być zakazywane, były bardzo przydatne. Nie, nikt na to nie wpadł, ale skoro Lizzy była tak bardzo sprawą zainteresowana mogła popróbować swoich sił i napisać ładny wniosek, zapewne do Sądu Najwyższego, który osądziłby kto ma rację. I jakiego nieszczęścia? Zasycenie głodu informacji było nieszczęściem? To Roy przez całe swoje życie był po prostu zwykłym, nieszczęśliwym ludziem, który chciał wiedzieć więcej i więcej? Brew wampira lekko drgnęła w górę a wzrok zawiesił się na zdjęciu z trzęsienia ziemi w Meksyku - A co by było gdybym nie spróbował? - zapytał obchodząc słowa Elizabeth z drugiej strony ciekaw odpowiedzi - Acha... Sama się upomnisz... - pokiwał głową śmiejąc się cicho pod nosem. Ciekawe. W ramach ściągnięcia długu przysyła się zazwyczaj komornika. Panna Preston z neseserem i w jakimś sztywnym żakieciku? Nie pasowała to tej roli. Tym bardziej kiedy miała gładko zaczesane włosy i okulary na nosie. Tak, trzy godziny w ciszy i spokoju. To nie było przecież tak szokujące. Jak sypiał też potrafił być cicho i nie gadał. W takim bezruchu to nie, bo przecież palce przesuwały się po klawiaturze by nadrobić wieści sportowe, obskoczyć większość witryn lubianych przez Roy'a zespołów. Oczy poruszały się nieustannie chłonąc to wszystko. Po trzech godzinach kiedy panny prowadzące audycję poczęły się zbierać i żegnać Roy przeciągnął się wracając do życia. Praca z Jess chyba dobrze podziałała na Sus bo młoda pokazała tupecik i postawiła na swoim. Albo mieli innego dyrektora muzycznego, jedno z dwojga. Puściła [link widoczny dla zalogowanych] którą wampir nie raz słyszał w słuchawkach jej odtwarzacza. Roy podparł brodę dłonią i popatrzył na Elizabeth zastanawiając się czy chęć potańczenia przy tym kawałku dotyka tylko jego i Sus czy działa też na innych - I koniec. - obwieścił wstając i czując się jak kawał kamienia. Stanął nad wampirzycą i schował dłonie za plecami kiwając się lekko na stopach - Czy uczennica szkoły baletowej, zatopiona teraz w kwiatkach dopuszcza możliwość pokołysania się przy tym...? - wskazał kciukiem na jej laptopa. Niech się decyduje bo byli przy końcu pierwszej zwrotki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:07, 03 Lis 2010    Temat postu:

Elizabeth uwielbiała go podpuszczać. Jednak kiedy jej partner za bardzo już się zapędzał w swoich odpowiedziach, to nie było innej możliwości jak tylko go jakoś uspokoić. A jeśli to nie dawało efektów, to trzeba było uciszać. Inna opcja nie istniała. Tylko techniki uciszania miały szeroki wachlarz możliwości. W zależności od potrzeb od zwykłego cichania na wampira aż po bardziej dywersyjne praktyki w postaci zatkania mu ust.

Uśmiechnęła się do narzeczonego przyglądając mu się z błyszczącymi rozbawieniem oczami. - Ależ wieszasz się! - zaśmiała się lekko widząc te jego święte oburzenie na jej słowa. - I wcale nie wymyślam! - żachnęła się po czym znów parsknęła śmiechem. - I jeszcze fukasz na mnie? - chichotała wypowiadając te słowa z ledwością.

Jakoś wybitnie nie odpływał na antenie. To tylko chyba ona wyłapywała takie drobiazgi. Zapewne przez większość ludzi niedostrzegalne nawet jakby się do tego przymusili. - No dobra, dobra. Już się nie spinaj i zacznij się w końcu skupiać na tym swoim programie. - odrzekła posyłając mu z daleka całusa z uśmiechem. Minuty mijały i szkoda by na rozmowie spędzili czas, który chłopak z taką pieczołowitością i wysiłkiem dla siebie wygospodarował przy audycji.

Nie odpowiedziała mu od razu co by się stało, gdyby nie spróbował. Kiwnęła głową w stronę laptopa przypominając mu o tym, na czym miał się skupić. - No jasne. - mruknęła uśmiechając się pod nosem na zrozumienie przez niego faktu, ze by się upomniała o swoje. W końcu jej się ponoć należało. Przewróciła kolejną kartkę książki udając bardziej, że czyta niż rzeczywiście się na tym skupiając.

A co jemu nie pasowało w jej wizerunku w żakieciku i z neseserkiem? Mógłby sobie wyobrazić ją w owym stroju, z walizką w dłoni. I z melonikiem na czubku głowy, w pończoszkach i czółenkach. I obowiązkowo z okularami na nosie. Chociaż nie. To bardziej podpadało pod pewną reklamę usług bankowości. Wyższej kultury bankowości.

Jednak te trzy godziny spędzone na obserwowaniu Roya słuchającego audycji prowadzonej nie przez niego samego a przez kogoś innego i wpatrywaniu się w jego miny oraz dłonie klepiące w klawisze szukające jakichś wiadomości w sieci dostarczały całkiem niezłej rozrywki. Kiedy wreszcie program się skończył a dwie świergoczące w całkiem chyba niezłym duecie kobiety zaczęły się żegnać ze słuchaczami, obróciła na moment głowę w stronę wampira uśmiechając się do niego. Piosenka nie porywała jej jakoś do tańca, ale zdecydowanie dla dziewczyny była miła dla ucha. Palce dłoni same wyklepywały rytm melodii. Jednak skoro Roy tak ładnie poprosił, nie sposób było odmówić. Odkładając książkę na oparcie fotela podała chłopakowi dłoń, wstając z siedziska. - Yhym... - mruknęła nie widząc większych przeciwwskazań do tego, by potańczyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:40, 03 Lis 2010    Temat postu:

Jak śmiała to lubić. Bezczelna kobieta. Podpuszczać Roy'a to tak jak wydać na samą siebie wyrok poprzez zagadanie. Ciężko go było uspokoić, tym bardziej kiedy już się roztrajkotał. I nawet co bardziej dywersyjne techniki by nie pomogły gdyby naprawdę chciał wyrazić swoje zdanie w pełni - Nie. - odparł Roy ze stoickim spokojem - Nie wieszam się moja droga. - mogli bardzo długo się o to umawiać i spierać - Oczywiście że fukam. Trudno się pogodzić z tak strasznym oskarżeniem. Z bezpodstawnym oskarżeniem. - dodał w przeciwieństwie do Elizabeth chcąc trzymać fason i nie chichotać z tego udawanego i zimnego spokoju. Zdecydowanie za dużo go słuchała. poza tym łapała się chyba na same końcówki audycji. Wampir mógł się usprawiedliwić tym że każdy byłby zmęczony i miał z lekka opóźnione reakcje - Cały czas jestem skupiony... Wątpisz we mnie? - mógł jej zacytować kilka kwestii pań prowadzących w tył gdyby nie wierzyła. Roy wystawił dłoń na której prawdopodobnie zatrzymał się buziak od Lizzy. Przysunął ją do policzka gdzie została na dłuższą chwilę aż nie była mu potrzebna. Wampir nie miał nic przeciwko temu by sobie pogadali. W końcu tyle rzeczy się stało i każdą mógł z Elizabeth przedyskutować. Zwiała jednak przed nim na kanapę i musiał się bez tego obyć. A to mu nie pasowało że jakoś strasznie sztywno i niedostępnie by wyglądała. Tak nie Elizabethowato. Nie, melonik tym bardziej nie. Kojarzył mu się tylko z kinem niemym i jego niskiego wzrostu ikoną. Naprawdę? Milczący też potrafił ją rozbawić? To chyba chodzący geniusz - Eeee.... Mało entuzjazmu. Jak cię odrywam od książki to powiedź. I możesz sobie czytać, nie będę ci przeszkadzał, posiedzę sobie... Gdzieś z dala. - ale skoro już to nie odmówi sobie kilku słów na temat tego czego słuchali - Nie znasz wokalisty, prawda? Ja żałuję że poznałem go stosunkowo niedawno, bo... - zaczął wyciągając Elizabeth na środek salonu gdzie było więcej miejsca i ujmując wampirzycę w tali - Ma najfajniejsze plecy jakie widziałem. To znaczy... - wywrócił oczami uświadamiając sobie jak mogło to zabrzmieć - Moje tatuaże są niczym przy jego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:14, 03 Lis 2010    Temat postu:

Na pewno nic by nie pomogło w uciszeniu go? A bardzo namiętne usta serwujące mu wyjątkowo miły i przyjemny pocałunek? Na pewno nie? Nie było takiej szansy? - A udowodnie Ci to. Ale po naszym urlopie. Mam pewno sławetne nagranie, które ślicznie obrazuje to, o czym mówię. Ale usłyszysz je dopiero w domu. - odrzekła ze stanowczością zastanawiając się nad tym, że w sumie miło brzmi takie mówienie o ich wspólnym domu. Miejscu, do którego wracali i gdzie byli dla siebie.

No ale owszem, wampirzyca zazwyczaj łapała się na same zakończenia audycji, bo wcześniej na zajęciach baletu nie było jak słuchać a po wyjściu zawsze był jeszcze prysznic i przebieranie się. Strata czasu, jednak nie było jak wejść pod natrysk z odtwarzaczem w uszach. Niestety. - Nie, nie wątpię. - odrzekła. Wierzyła w to, że jest skupiony. Chociaż w tej chwili jego uwaga dzieliła się na dwoje pomiędzy audycją radia a rozmową z nią. A w zasadzie na troje, bo jeszcze dochodziło czytanie wiadomości z sieci.

- No chyba żartujesz! - rzuciła otwierając szeroko oczy i stając przepisowo tak, by móc rozpocząć taniec - Nie ma opcji, żebyś posiedział sobie z dala. - stwierdziła - Chyba, że to Ty bardzo chcesz, bo tak Ci się spodobało przez tych parę godzin. - podroczyła się z nim dając się wyprowadzić na środek salonu i zarzucając mu zaraz jednak ręce na ramiona, by móc pobujać się z nim w rytmie puszczonej w radiu melodii. Lubiła z nim tańczyć. Z resztą wszystko z nim lubiła robić. - Nie znam. - przytaknęła kiedy się zapytał. - Serio poznałeś go osobiście? - uniosła brwi z zaciekawieniem. - Fajnie. - odrzekła.

Faktycznie, stwierdzenie, że ma najfajniejsze plecy jakie zna zabrzmiało ciekawie. - Żałujesz, ze go poznałeś? - nie załapała co miał na myśli tak zaczynając. - Aj tam niczym. Mnie się podobają. - stwierdziła - Każdy ich kawałek. I tatuaże też są niczego sobie. - dodała kontynuując zaraz - Żałuję, że teraz sama nie mogę sobie żadnego zrobić. - powiedziała bawiąc się palcami na jego karku tuż poniżej linii włosów. - Powiedz, gdybyś teraz mógł, to co i gdzie byś sobie zrobił? - zapytała ciekawa czym kolejnym by chciał przyozdobić swoje ciało na stałe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:28, 04 Lis 2010    Temat postu:

Prawda. To by pomogło. Ale naprawdę gdyby się uparł i za wszelką cenę chciał powiedzieć wszystko to i tak by powiedział. Chyba że Elizabeth była by bardzo konsekwentna w uciszaniu go. Wtedy najprawdopodobniej by odpuścił - Co ty masz?! - ta informacja, która spadła na Roy'a jak grom z jasnego nieba oderwała go od laptopa i nakazała wlepić w Elizabeth zaskoczone spojrzenie - Sławetne nagranie...? Które ślicznie obrazuje...? - tak go zażyła że wampir popadł w stan lekkiego odrętwienia - Przepraszam, czy ty mnie nagrywasz? Tylko ja mogę wykorzystywać takie rzeczy przeciwko tobie. Jako arcy tajny agent służb specjalnych przez poufne i tak dalej. - powiedział Roy i przekręcił głowę na drugą stronę zastanawiając się na głos nad czymś co przyszło mu do głowy - No bo to chyba nie jest spisek trójkąta Susan, Lily i Elizabeth? - zaskakujące jak szybko potrafił dojść do tak kosmicznych wniosków i wyciągnąć je prawie z niczego - I chyba nie bawisz się w archiwistkę? I nie przygotowujesz materiałów na audycję o wpadkach prowadzących? Bo taka już w tym roku była i kolejna za czas jakiś. - teraz to go dopiero koncertowo podpuściła i trzy godziny upłynęły mu na słuchaniu, czytaniu i zastanawianiu się co też takiego Elizabeth w swoich zbiorach miała. Nie upominał się posłuchanie tego teraz, wiedząc że to bezsens. Zagadnienie zagnieździło się jednak w jego móżdżku całkiem wygodnie. A ten 'dom' z ust Lizzy zabrzmiał naprawdę przyjemnie jeśli nie błogo - Nie, nie nie... - zaczął szybko wampir machając przy tym dłońmi - Jak mogłoby mi się to spodobać, oj Lizzy... Wcale tak nie jest. Ale gdybym miał cię dekoncentrować w lekturze... - zaczął używając przeciwko niej argumentu na podobnej zasadzie jak on kilka godzin wcześniej - Mógłbym być grzeczny. - zapewnił kiwając głową. Kokosów by nałupał, albo zrobił coś równie użytecznego - Zdarzyło się. Mieli trasę i trafili do Seattle. Jak już trafili to zahaczyli o radio i dali mały występ. Tak żałuję, bo mnie zazdrość zjadała. - powiedział Roy uśmiechając się przy tym - Jak zwykle, z ciekawości musiałem poszperać przed tym. I trudno było nie trafić na zdjęcia z koncertów. Todd ma zwyczaj występowania bez góry, bez koszulki i ja też bym chyba taki miał gdybym czuł się w pełni ubrany. Potąd... - dotknął szyi Lizzy w połowie - Ma tatuaże. I nie takie jak ja. - pociągnął dalej zerkając na ten najbardziej widoczny - Nie pojedyńcze. Składają się w zabójczo kolorową całość. Postacie z kreskówek, ryby, na kolanach czaszki, a na plecach, całych plecach karciany król. Chyba kier. Fantastycznie wygląda. Ogólnie w Buckcherry wszyscy coś na sobie mają i mają tego sporo. - Roy zakończył tym swój mały i treściwy wykładzik na temat tego kto, co i gdzie ma. Ukłonił się przed Lizzy kiedy pochwaliła kunszt anonimowych panów ślęczących nad jego ciałem - Wszystko da się jakoś zrobić. Moje nie zniknęły. Gdyby mieć odpowiednio twardą igłę...? Kto wie. Może i coś by wyszło. - pytanie jakie zadała dało mu do myślenia, więc obracali się przez chwilę przy piosence w nijakiej ciszy - Nie wiem co, musiałbym wybrać jakiś wzór. Gdzie? Miejsca byłoby dość. Chyba na jednym bym nie przestał. I też byłyby kolorowe. Fajna by była taka twoja mała, żółta, samoprzylepna karteczka na łopatce. Problem byłby tylko z treścią. Tyle mógłbym pewnie tam napisać... Trudno wybrać a tym bardziej zmieścić. Albo jakaś dżungla dla pantery, drepta po tych plecach jak po pustce. A ty? Co byś sobie zrobiła? - wampir podejrzewał że coś delikatnego i nierzucającego się w oczy. Kolczykiem też nie lubiła się chwalić, pewnie z tatuażem byłoby tak samo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:08, 04 Lis 2010    Temat postu:

No gdyby się tak totalnie uparł, to Lizzy by mu nie przeszkadzała w wypowiedzeniu swego zdania. Zmieniałaby tylko pozycje słuchając tego, co miął do powiedzenia. W ostateczności już położyłaby się w dowolnym, najbliższym miejscu i podpierając głowę dłońmi pod swoją brodą starałaby się wyglądać na bardzo zainteresowaną tym, o czym by mówił. Ale to tylko wtedy, gdyby obrał jakiś temat, który kompletnie by jej nie podchodził. Jeśli zaś byłby to taki, który i jej by pasował, słuchałaby cierpliwie, sama go podpuszczając jeszcze bardziej do mówienia chcąc choćby samego jego tonu głosu słuchać, jeśli już nie treści.

Jednak raczej wątpliwym było, że nie chciałaby uczestniczyć w rozmowie a nie jego monologu. Jakoś do tej pory potrafiła znaleźć sobie i dla siebie miejsce w dyskusji. Mieli tyle wspólnych, interesujących ich razem tematów, że ciężko było, by trafił się akurat taki, który by nie podpasował całkowicie któremuś z nich. jego zdziwienie na temat nagrania było zabawne. Uśmiechnęła się niewinnie trzepocząc do niego rzęskami. - Ano mam takie tam... Nagranie jedno czy dwa... - mruknęła przyznając się, ale siląc się na lekkość swoich słów. - Choć w zasadzie, to każde, odkąd się poznaliśmy... - dodała jeszcze, ale już tak cichym głosem, że sama siebie nie słyszała a co dopiero jej narzeczony, który siedział kilka metrów od niej.

- Tylko ty? - zdziwiła się - Nie, to nie jest żaden spisek. Ale pogadamy o tym potem. - kiwnęła głową wracając do swojej książki, by dać chłopakowi czas na wysłuchanie audycji. Jego gorliwe zaprzeczenie, kiedy zaczął mówić o oddaleniu się od niej na czas niezbędny jej na doczytanie lektury poradnika jak zwykle ją rozbawiło. Wyszczerzyła się do niego w uśmiechu. - No coś Ty! Żadna książka nie jest na tyle interesująca, bym ją wolała od Ciebie. - odparła słysząc zaraz o mini występie w jego stacji zespołu, przy którego muzyce właśnie się bujali w tańcu.

Uniosła brwi dowiadując się o tym, że ktoś mógłby sobie całą koszulkę z tatuaży zrobić. Musiało to ciekawie wyglądać w rzeczywistości. - I ktoś rzeczywiście aż tak się wytatuował? - nie znała za bardzo tego zespołu, więc dziwiły ją rzeczy, o których nie miała pojęcia. Nie wyobrażała sobie siebie jako takiej pokrytej kreskówkami od czubków palców u nóg aż po same rzęsy. Absurd. Jak dla niej co za dużo, to niezdrowo. jej zdaniem Roy miał jeszcze ten umiar niezbędny do zachowania logiki. - Można by kiedyś spróbować... - podrzuciła temat chłopakowi kiedy wspomniał o szukaniu odpowiednio twardych jak dla nich igieł. W końcu wampirze zęby się wbijały w ich ciało a gdyby igłę jakoś nasączyć jadem, to tatuaż by się odpowiednio nie chciał zagoić. A wtedy można by poeksperymentować z jego trwałością na skórze.

- Moja karteczka? - zdziwiła się, ale jednocześnie też zaśmiała się. - Aż tak Ci się one spodobały, że byś jedną taką na skórze kazał zrobić? - zapytała też nie wiedząc za bardzo jaki tekst mógłby na niej sobie kazać wymalować. - Jakaś data? - podrzuciła po chwili temat. Dat mógłby wybrać mnóstwo. Takich, które się z nimi wiązały, albo też z samą ideą karteczek z mapy. Począwszy od daty poznania się, jego nieszczęsnej bądź tez szczęsnej przemiany, przez dzień, w którym przyszedł na przedstawienie wtedy w teatrze aż pewnie i po ten urlop. Choćby i zapisując na skórze dzień, w którym przyjęła jego oświadczyny. Pełna dowolność. - Pantera to by mogła biegać nie po dżungli, tylko po kokosach. - rzuciła zaśmiewając się z głupiego pomysłu.

Zastanowiła się nad jego pytaniem. - Nie wiem. - wzruszyła w końcu ramionami po chwili ciszy. - Albo bym zrobiła sobie coś delikatnego, niemal niewidocznego na przykład ważkę na kostce albo też zaszalałabym totalnie każąc sobie zrobić rękawek. - odrzekła. Nie wiedziała kompletnie na co by się ostatecznie zdecydowała - Tak to się chyba nazywa, prawda? - zapytała - Taki wzór od obojczyka aż po nadgarstek. Rękawek, tak? - dopytała się przyznając się do swojej niewiedzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:57, 04 Lis 2010    Temat postu:

Uparłby się przy czymś absolutnie najważniejszym. Resztą mógłby pominąć i ze spokojem niczego nie powiedzieć jeśli alternatywą i jakby nagrodą za milczenie były usta Lizzy. Na wszystko przecież mieli czasu po dziurki w nosie więc jakby Roy się zamknął na kolejne naście minut to świat by się nie skończył a nawet stałby się bardziej znośny. Nie, aż tak by jej nie katował. Potrafił jeszcze poznać kiedy coś o czym mówi interesuje jego słuchacza a kiedy nie. I nie musiałaby udawać tego że go słucha. Nauczył się być otwartym na krytykę bo inaczej nie dało rady. Właśnie, nie mieli tak odrębnych zainteresowań i kiedy rozmawiali to nie stykały się ze sobą dwa różne światy. Dobrze ze wampir dosłyszał tylko o tych 'jednym, czy dwóch' nagraniach. Jakby dosłyszał że ma wszystko to raczej by się wystraszył. Po co jej to było? Jakby chciała i narzuciła temat Roy już by się postarał i osobiście dla Lizzy zorganizowałby w domu taką trzygodzinną, prywatną audycję. Oczywiście że tylko on. Tylko że on teraz dał się zgrabnie podejść. I nadal zachodził w głowę po co były Elizabeth nagrania programu jego i Susan. nie było to nic ciekawego. Interesujące może czasem, często pewnie nudne, chwilami dość mądre, a już najczęściej zabawne. Na pamiątkę? A może miała za wiele miejsca na dysku? Trudny orzech do zgryzienia - Nie... - zaczął Roy - Jakaś by się na pewno znalazła. Nie miałaś w dzieciństwie tak że kiedy trafiłaś na coś co totalnie cię wciągnęło i nie liczyła się kolacja, zabawa ze znajomkami czy kreskówka? - wiedział że przynajmniej dwie z pozycji które wymienił odpadały, ale jakiś przykład podać musiał - Ja tak miałem. I nie raz chodziłem po nocy w kuchni, bo nie zdążyłem przeczytać rozdziału, a później już nie śmiałem prosić mamy by coś mi zrobiła. - wyznał patrząc na sufit ponad ich głowami co znaczy że częściowo ze swego postępowania nie był zadowolony. Ciekawość jak zwykle jednak przeważała nad wszystkim innym, nawet nad uczuciem głodu - Yhm. Poszukaj sobie jak znajdziesz chwilę. Powiedziałbym że jest nawet z tego dumny. On stwierdził że nie wytatuuje sobie tylko tyłka. Czyli że ma jeszcze całkiem spore pole manewru, tak mi się wydaje. - Roy nie poszedłby w jego ślady. Owszem tatuaże były fajne ale uznawał że ramionom już wystarczy. Nie samymi kreskówkami Todd żył. Ale był bardzo kolorowym facetem i nie jeden dzieciak zapytałby dlaczego ten pan ma na sobie kolorowankę, bo tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Wszystkiego można spróbować. Tylko z czego trzeba by było mieć igłę by nią przebić wampirzą skórę? - Tak, jak jakiś wampir albo wilkołak straci kieł. - pomysł chyba dość trafiony, choć mógł się żałośnie mylić. Pokiwał szybko głową szczerząc się do Lizzy - Tak, twoja karteczka. W końcu całkiem fajnie wygląda i bardzo dobrze się kojarzy. Jakbyś wtedy nie wydobyła tej fantastycznej mapy to bym sobie poszedł i nie poszlibyśmy nigdzie wieczorem i tak dalej i tak dalej... - stwierdził faworyzując tym razem żółte skrawki papieru a nie jak zwykle zapałki - Yhm, uważam że fajnie by wyszła. Taka lekko zagięta, z cieniem... Data? Która? - zapytał i wymienił te które przyszły mu do głowy - Pierwszych narodzin? Drugich? Śmierci? Poznania ciebie? Co tam jeszcze byłoby godnego... - Roy roześmiał się i powiedział - Karteczkę można by zrobić, a z datą poczekać do terminu ślubu. Taka też mogłaby się tam znaleźć. To może ja zaraz sobie kalendarium zrobię? Dlaczego miałbym się rozdrabniać? - powiedział wyobrażając sobie na swoim boku wytatuowaną kartkę z terminarza i rządek dat z podanymi przy nich poszczególnymi wydarzeniami. Pokiwał głową aprobując swoje wyobrażenie - Po kokosach? Nie... Kazałbym stworzyć kawałek dróżki po jakich tutaj wędrowaliśmy. I czułaby się jak w domu. A kokosy mogłyby się gdzieś w gęstwinie turlać. - zakończył puszczając do Lizzy oczko przed obróceniem jej w rytm piosenki. Jak się okazało Roy trafił i nie pomylił się zbytnio - Rękawek? Oj błagam nie. - jęknął wampir - Bo zupełnie nie pasowałoby do ciebie, przynajmniej mi się tak wydaje. I trochę dziwnie kobiety z tym wyglądają moim zdaniem. Tym bardziej z jednym. Ważka jest bardzo dobrym pomysłem na początek. - pochwalił Elizabeth uznając że dobrze wybrała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:28, 06 Lis 2010    Temat postu:

Oj tak. Czasu mieli pod dostatkiem. Nie brakowało im go. Wraz z życiem wampira zyskali osobną klepsydrę z piaskiem, który mógł się przesypywać przez wieczność. Tylko czego by się wystraszył, gdyby się dowiedział, że Lizzy nagrywała jego audycje? Kolekcjonersko to sobie robiła. I od tak po prostu. Nieraz nie miała za dużo czasu, by posłuchać po zajęciach a lubiła sobie potem, w wolnej chwili zająć czymś swoje myśli i uszy kiedy chciała czymś je zająć.

Tutaj nie miał racji. W programach jego i Susan było mnóstwo zabawnych kawałków, które zwyczajnie rozbawiały dziewczynę. A czemu sobie odmawiać zabawy, kiedy miało się ją na wciągnięcie ręki? - Miałam. - przytaknęła. Wiele rzeczy sprawiało, że dziewczyna zapominała o całym świecie wokół. Teraz na głównym miejscu stał ktoś - Roy. Jednak dawniej owe zajęcia były bardziej zwyczajne. Uśmiechnęła się szeroko wyobrażając sobie chłopaka w środku nocy w kuchni kręcącego się za czymś do jedzenia.

Pokiwała głową potwierdzając, że poszuka sobie w wolnej chwili. Tak z ciekawości, aby obejrzeć sobie człowieka, o którym wampir mówił. Roześmiała się słysząc o wypadających zębach wampira bądź wilkołaka. Tatuowanie czymś takim było by rzeczywiście ciekawym zjawiskiem.

Może rzeczywiście coś było w tych jej mapach. Skoro taka mapka przytrzymała go przy niej a karteczki już całkowicie go przywiązały do pozostania, to mogła być im tylko wdzięczna. Chwała im za to. Były zatem cichymi dobrodziejami tego, że Elizabeth i Roy byli teraz razem. Wzruszyła jeszcze raz ramionami. - Nie wiem która. Jakąś byś wybrał. - odrzekła - Pewnie jakaś ważna dla Ciebie by się znalazła. - dodała.

Nie, cały kalendarz wytatuowany na takiej jednej karteczce nie byłby dobrym pomysłem. Za dużo było by tego jak na tak małą powierzchnię. Bo, żeby daty nie przytłoczyły przestrzeni przez siebie zajmowanej, jej narzeczony musiałby sobie zrobić post-it'a chyba na całe plecy. A tam dreptała już przecież chociażby i ta pantera, o której mówili.

- Nie, kalendarium to może nie... - mruknęła. Ale przecież zrobiłby co tylko chciał. Pomysł daty ślubu byłby fajny jej zdaniem. Trochę by pewnie chłopak musiał poczekać aż by mu się na karteczce data pojawiła, ale było to sympatyczne. Turlające się w gęstwinach kokosy rozbawiły Lizzy. Uśmiechnęła się do swego partnera chichocząc cicho. Jej zdaniem kobiety z rękawkiem nie wyglądały tak źle. Owszem, chyba do niej rzeczywiście by to nie pasowało. Tutaj miał racje. Jednak wampirzyca miała ochotę zaszaleć i kto wiedział czy akurat tym razem nie było by to coś takiego.

Chociaż z drugiej strony zostać całe życie już z rękawkiem bez większych możliwości ukrycia tego, to raczej nie było w jej stylu. Pewnie poprzestałaby na takiej drobnej ważce na kostce. - A więc zobaczymy co z tego kiedyś wyjdzie. - podsumowała delikatnie całując chłopaka w chwili, gdy po zrobieniu obrotu powróciła w jego ramiona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:45, 06 Lis 2010    Temat postu:

Wystraszyłby się może nie tyle co zaniepokoił. Bo skoro nie musiała to po co program nagrywała? Tutaj ewidentnie zaleciało tą szaloną fanka którą kiedyś miała być i tak jak i wtedy teraz też by się sprzeciwił. Kolekcjonersko bo nie miała sobie czym uszu zająć? Nie będzie wnikał, nie będzie. Wydawało mu się jednak że po trzech godzinach słuchania i spędzenia z nim kolejnych kilku godzin, bo tak ostatnio odkąd zamieszkali razem się działo, można mieć go absolutnie dosyć. I można poczuć jak najbardziej zdrową i naturalną chęć zajęcia sobie myśli czymś innym a nie znów jego gadaniną. Gdyby zamienili się miejscami on pewne zrobiłby podobnie, ale na szczęście Roy'a nikt o zdanie nie pytał. Może i było parę fajnych kawałków ale była też i nieodzowna czasem nuda. Albo wampir bywał momentami zbyt krytyczny dla siebie i współprowadzącej - Miałaś? No widzisz, to wiesz... Coś czasem sobie byś znalazła. Oczywiście nie chciałbym by zostało ci tak na stałe... - zaczął z niewinną miną gapiąc się znów na sufit - Ale bywają rzeczy bardziej godne uwagi niż ja. I zrozumiałbym gdybyś chciała dokładnie przestudiować systematykę sukulentów. Począwszy od agawowatych a skończywszy na złotogłowatych. To w końcu fascynujące rośliny! - zawołał dość dobrze naśladując ton Caren kiedy przynosiła jakiś nowy okaz zieleniny do domu i stawiała go w pieczołowicie wybranym miejscu. Niech go Lizzy kopie w kostkę może. Znów się rozgadał niepotrzebnie. Roy chrząknął uśmiechając się do wampirzycy przepraszająco i gryząc w myślach swój nieposkromiony jęzor - I co się śmiejesz? Wiem, głupi jestem, ale tak mi to przyszło do głowy. Bo raczej, to znaczy nie wiem nie próbowałem, ale wydaje mi się że zwykła igła nie da rady, prawda? Więc skoro nasze zęby... - wskazał na siebie i na Lizzy mając na myśli ugryzienia które sobie sprezentowali. Jedno mniej kontrolowane, drugie bardziej - To taka igła z nich byłaby jak najbardziej wskazana. W końcu ostre są i mają w środku już kanalik do jadu, nie? - zapytał unosząc w górę brwi - Powiedź że to dobra idea. Lepszej nie wymyślę. - oświadczył po swoich wytłumaczeniach jeszcze bardziej utwierdzając się w tym że pomysł jest dobry i nadaje się do rozpatrzenia. Nie lubił jak mu tak raz po raz majtała tymi ramionami, Elizabeth kojarzyła wampirowi się automatycznie z Angelą i tym że młoda robiła mu tak na złość - Nie jedną moja droga. Gdybym miał wyposzczególnić to... - wywrócił oczami i machnął dłonią. Już teraz miałby ich trochę a w perspektywie przyszłego życia pewnie by tego przybyło. Roy popatrzył na Lizzy kiedy mruknęła coś o kalendarium. Po chwili jednak roześmiała się więc to zbiło go z tropu na jaki wpadł. Wiedział co mówił i jej rękawek by nie pasował. Jak by wyglądała na zajęciach baletu? Co najmniej dziwnie - Lizzy... - zaczął bo mimo że nie wyłapał w ruchach czy pocałunku narzeczonej niczego niepokojącego pomyślał że po raz pierwszy chyba ją przegadał, albo co gorsza znudził - Wszystko... Dobrze? - zapytał odchylając się lekko w tył by mieć przed oczami jej twarz. Roy wynalazł sobie tysiąc śmiesznych powodów które mogły wprowadzić wampirzyce w stan niezadowolenia. Na pierwszym miejscu była piosenka, bo przecież nie każdy musiał poważać takie jęki, a na samym szarym końcu wspominka o dacie ślubu. Gdzieś po środku uplasował się on ze swoimi słowotokami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:42, 06 Lis 2010    Temat postu:

Czemu go nagrywała? Przez przypadek w zasadzie. Któregoś dnia chciała sobie nagrać audycję, bo zapowiadany temat ją zainteresował a nie mogła akurat jej w czasie rzeczywistym posłuchać. Nastawiła nagrywanie więc sobie. Następnym razem znów nie mogła wysłuchać na bieżąco. I znowu nastawiła nagrywanie. A kiedy trzecim razem zdarzyło się, że musiała znów to zrobić, to nastawiła już na ciągłe, powtarzające się nagrywanie. Na dysku swego laptopa to rzeczywiście za dużo przestrzeni nie miała, ale od czego były wykupione hostingi?

Zawsze gdzieś na jakimś serwerze miejsce na archiwizację się znajdowało. I jakoś tak to sobie chodziło w tle. W zasadzie, to po ponad roku czasu, nie pamiętała nawet o tym, że nastawiła to nagrywanie. Aż do chwili, gdy poruszyli z Royem ten temat i jakoś tak samoistnie jej się przypomniało. Bywa. Na prawdę nie wynikało to z jakiejś jej szaleńczej manii wiążącej się z ciągłym słuchaniem jego głosu. Chociaż nie można było powiedzieć, że nie było to przyjemne go słuchać. Jednak bez przesady i z rozsądkiem.

Dziwnym chyba nie było, że i jej się zdarzało w coś tak się wciągnąć, ze się zapominało o całym świecie wokół. Każdy tak miał, nawet i ona. Tym bardziej jeśli jej coś nie wychodziło. Upierała się wtedy niczym osiołek i wykonywała dotąd, aż stwierdziła, że teraz już jest nie tylko znośnie, ale nawet i bardzo przyzwoicie. Uśmiechnęła się do chłopaka. - Nie musisz się martwić, nie zostanie. - zapewniła. - Rzeczy? Nieee... - zaprzeczyła gorliwie - Nie ma takiej opcji. Nic nie jest bardziej godnego od Ciebie. - zaśmiała się lekko puszczając do niego oczko. - Taaa... Jasne. Systematyka sukulentów. - wywróciła oczami. Ona i kwiatki... Dwa, całkiem sprzeczne bieguny, które teraz za niedługo miały się zejść. - Jakbym bardziej pasjonujących tematów nie mogła znaleźć. - zachichotała rozbawiona.

- Nie no. Nic, nic. - odrzekła rozbawiona. - Zęby mogą być dobrym pomysłem. Tylko które z nas chciało by sobie takowy wybić, żeby móc potem nim tatuować? - roześmiała się. Pół biedy jeszcze któreś z nich. Poświęciliby się pewnie. Jednak kwestia wilkołaczego zęba już chyba była trudniejsza. Brata też nie chciała obijać dla zyskania igły do tatuażu a innych wilkołaków raczej nie chciała spotykać tylko w tym celu, by je pozbawić dentystycznego akcesoria. - Poza tym tatuażysta pewnie by zawału dostał, gdyby mu przynieś taki ząbek i powiedzieć "Maczaj Pan go w tuszu i w tym jadzie, bo inaczej nie wyjdzie". - wyjaśniła zanosząc się przy tym porządnie śmiechem.

Jeśli by rzeczywiście chcieli sobie coś wymalować na ciałach, to musieli raczej znaleźć kogoś, kto wiedział o ich naturze i potrafił zrozumieć na czym problem polega. Bo jakoś sobie nie wyobrażała tłumaczenia i uświadamiania kogoś, kto nie miał pojęcia o istnieniu takich istot jak oni. - Dobra idea. - przytaknęła - Jednak ciężko będzie z realizacją. Ale coś się wymyśli. - odrzekła. Myśl o tych małych, żółtych karteczkach na jego ciele coraz bardziej jej się podobała. Była zabawnie interesująca i dziewczyna zastanawiała się jakie daty na prawdę ostatecznie Roy by sobie chciał na nich umieścić. Przyszło jej coś jeszcze do głowy i przez chwilę nad tym rozważała całkiem poważnie. Zamyśliła się, jednak szybko z tego zamyślenia się otrząsnęła.

- Tak? - zapytała unosząc brwi, kiedy wampir się do niej zwrócił. Nie przegadał jej ani nie znudził. Nic się takiego nie wydarzyło, jednak myśli dziewczyny na moment ją wyrwały z rzeczywistości i pewnie dlatego tak odebrał jej chwilowe zachowanie. - Tak. Tak. - przytaknęła - Czemu miało by być niedobrze? - zapytała - Tylko się zamyśliłam nad czymś i jakoś tak wyszło. - wyjaśniła uśmiechając się do niego nieco przepraszająco. Piosenka jej się podobała. Nie miała nic do niej. Co prawda jej wielką fanką by nie została, bo jakoś tak nie wzbudziła w niej wybitnych emocji, ale była miła dla ucha a już tym bardziej, że przy niej mogła sobie potańczyć z narzeczonym.

Jego słowotoki też przecież nie były niczym nowym a już wielokrotnie Elizabeth to przecież tłumaczyła partnerowi, że je uwielbia. Jego głos był dla niej bardzo miły dla ucha i nie było w nim nic kompletnie złego. To właśnie kwestia daty ślubu a w zasadzie samego ślubu ją przez chwilę w umyśle zajmowała. - Zastanawiałam się nad ślubem... - przyznała się pierwszy raz z chłopakiem zdobywając się na poruszenie tego tematu jako takiego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:18, 06 Lis 2010    Temat postu:

I ten przypadek tak z powodzeniem ciągnął się już przez rok? Ładnie. I to był ten rok po którym go powitała dość powściągliwie, żeby nie powiedzieć niechętnie? Jeszcze lepiej. Dobrze że nie wynikało to z żadnej manii. I miło było się dowiedzieć że jednak ktoś lubił go na prawdę słuchać. Wtedy praca miała sens. Roy uniósł w górę palec wskazując przy tym na Lizzy i chcąc się z nią kłócić dalej, ale uznał że to bez większego sensu więc nie powiedział ani słowa pamiętając że właśnie parę chwil temu mentalnie odgryzł sobie język. Przy końcu przytaknął Elizabeth. Sukulenty i jego nie ciekawiły ale kiedy już nie miał co robić i wałęsał się po domu sięgał po książki Caren. I miał łaciny po czubek głowy - Jakbyś się porządnie przyłożyła to pewnie byś mi go wybiła. W końcu nie wierzę by nie odrósł. - znalazła się chętna takiej praktyki ofiara. Roy dentystów się nigdy nie bał i nie widział nic strasznego w wyrwaniu zęba. Dzięki temu kim był pewnie i nie bolałoby za wiele a skutki tak drastycznego potraktowania nie byłby odczuwalne zbyt długo. Z Jamesem nie dałoby się tak łatwo. Bo miał pełne zęby, chyba że Roy jeszcze czegoś nie wiedział. Kiedy Elizabeth opisała prawdopodobną reakcję kogoś kto miałby się podjąć zadania wampir zawtórował jej śmiechem - Zdecydowanie. Tylko czy igła z zęba i człowiek, to dobre połączenie? Nie potrzeba by było kogoś o większej sile? - zastanowił się nad problemem i nie wymyślił nic mądrego niezbyt tym pocieszony. Bo sama ostrość i twardość kła chyba powinna załatwić sprawę i jakieś specjalnej siły by się przez skórę przebić nie potrzeba by było - Bo... - zaczął nadal przyglądając się Elizabeth uważnie - Stałaś się tak milcząca...? - jęknął przymykając lekko jedną powiekę niezdecydowany jakby nie wiedział czy podaje dobre uzasadnienie - I zaczęłaś tak... - wzruszył ramionami - Obojętnie. I wydawało mi się że coś nie gra. - wytłumaczył i uświadomił sobie że sam się w sobie spiął. Niepotrzebnie, więc otrząsnął się z tego nieprzyjemnego uczucia które w ogóle do niego nie pasowało. Skinął głową na wytłumaczenie jakiego mu udzieliła biorąc je jednak za niepełne. Uwielbianie uwielbianiem jednak czasem mógł przedobrzyć. Zdarzało się przecież. Jednak Roy się nie przeliczył i to co na samym końcu awansowało na pierwszy punkt aktualnego programu. Spojrzał na narzeczoną pytająco zastanawiając się i przeglądając w myślach na prędce tematy które mogły być ze ślubem związane ale nie znalazł jednego konkretnego który zastanowił Lizzy i był związany z datą. Wiedział że nie miała ochoty się spieszyć więc nie popędzał wampirzycy. Piosenka się skończyła i głos zabrała już Lily wspomagana przez zachrypniętego Sean'a, który chyba znów się przeziębił. Często mu się zdarzało. Roy cmoknął Lizzy w policzek dziękując za taniec i wskazał na kanapę - Chodź, pogadamy w takim razie... - innego rozwiązania nie znał i niczego innego nie mogła się po nim spodziewać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:43, 06 Lis 2010    Temat postu:

Cóż. Jak się zapomniało o tym, że jakiś tam programik działał w tle, to nie dziwne. Wcale go nie powitała niechętnie. Może rzeczywiście było to dość powściągliwe powitanie, bo nie spodziewała się go tam na przedstawieniu. Nie można jej było za to winić skoro rozstali się przecież w leśniczówce w niezbyt miłych okolicznościach, po dość nieprzyjemnej kłótni. Jednak cieszyła się wtedy go widząc. Może mu tego wówczas nie powiedziała, ale tak było.

Jednak na prawdę lubiła słuchać jego głosu. Obojętnie o czym mówił. - Oj! - zmarszczyła lekko brwi uśmiechając się przy tym z bardzo niepewną miną. - Tylko nie to! - zajęczała - Nie byłabym w stanie tego zrobić. Poza tym żeby wybić Ci zęba musiałabym... - zaczęła, kręcąc zaraz głową. Spojrzała się na swoją dłoń na chwilę składając ją w pięść. - Nie, to by nie przeszło. - podsumowała w końcu. Nie zdobyła by się na taki czym. Ani nie widziała takiej konieczności, by to zrobić ani też nie potrafiłaby się przełamać i mu przywalić, by go tego wampirzego kła pozbawić.

Poza tym nie byłaby tego taka pewna, czy rzeczywiście ząb by odrósł. Nigdy nie słyszała o żadnym wampirze, któremu ząb by wypadł, więc nie mogła mieć pewności czy by odrósł. Ludziom wybite raczej, poza wiekiem dziecięcym, też nie odrastały, więc chyba lepiej było nie ryzykować. - Nie wiem, nie mam bladego pojęcia. - zaśmiała się słysząc pytanie czy połączenie wampirzego zęba i ludzkiego tatuażysty byłoby dobrym połączeniem i czy wystarczałoby. Któż mógł wiedzieć? Skoro nie było tatuażysty zajmującego się wykonywaniem wzorów na ciałach wampirów, to nie można było mieć pewności, że w ogóle taki pomysł byłby do zrealizowania.

- To nic takiego. - zapewniła chłopaka ze spokojem. - Zamyśliłam się i tyle. - odrzekła chcąc go uspokoić nieco. - Wszystko gra. Na prawdę. - uśmiechnęła się szeroko obdarzając go jeszcze jednym pocałunkiem dla pewności, że na serio nic jej nie było. Nadstawiła mu się policzkiem, gdy skończyli tańczyć. - Oj... - mruknęła słysząc jego propozycję, by o tym porozmawiać. Wciąż temat ślubu był dla niej ciężkim, jednak jakoś w jego przypadku, dziewczyna coraz bardziej się chyba z tym oswajała. - No dobrze. Skoro chcesz... - zgodziła się w końcu. Wzięła jego dłoń w swoją i pociągnęła w stronę kanapy. Przechodząc koło stolika, na którym stał laptop wcisnęła przycisk i wyłączyła sprzęt, by im nie przeszkadzał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:40, 06 Lis 2010    Temat postu:

Dobra, jej wersja była zgodna z tym co Roy pamiętał i nie było o co się doczepić. I nie mógł mieć pretensji o powitanie kiedy wiedział jakie wtedy pożegnanie poniekąd jej sprezentował własnym uporem. Roy roześmiał się widząc zawahanie Elizabeth i spojrzenie jakie utkwiła na moment w swej pięści - Tak, musiałabyś mnie uderzyć. Chyba że... - zaczął rozluźniając ścisk jej palców własnymi, ujmując przy okazji dłoń wampirzycy - Miałabyś szczypce. Bo obawiam się że uwiązanie do kła jednego końca nitki a drugiego do drzwi i zatrzaśniecie ich wiele by nie pomogło. Szkoda drzwi. - znów zaczynał, ten język w zastraszającym tempie odrósł - Ganiałabyś za mną jak w jakimś kiepskim filmidle grozy. Wiesz, burza, gromy z nieba, ciemna noc a ty z takimi półmetrowymi... - przesadził strasznie - Szczypcami za mną. Ale było by zabawy! - zakończył szczerząc się do wampirzycy i wystawiając jakby na pokuszenie to normalne uzębienie. Jakby nie odrósł to Roy miałby jeden kieł, trochę utrudnień by to sprawiło, ale z jednym dałoby się żyć - I zostajemy bez niczego w takim razie... W ostateczności ja ci coś wyrysuję. Cienkopisem, tylko uprzedzam że umiem narysować tylko pięcioramienną gwiazdkę i słoneczko. Przynajmniej miałabyś bardzo oryginalne wzory. - zakończył śmiejąc się z tego pod nosem bo nie pokarałby Lizzy swoim talentem do rysunku, nawet gdyby dowody miały się zmyć. Niezbyt często zdarzyło jej się tak zamyślać, dlatego tez Roy poczuł się tym zaniepokojony. A jeszcze gorzej było kiedy Elizabeth już wyjawiła temat który aż tak ją zajmował - Okej. Zmartwiło mnie to i tyle. - przyznał się do... Do czego? Chyba do nadopiekuńczości - No co oj? Jej Lizzy... Martwisz mnie, naprawdę. Przecież nie jestem straszny. Zapewniam cię ze nikt z krzykiem ze studia nie wybiega, a rozmowa ze mną to nie katorga. - zapewnił wampirzyce jakby dopiero co się poznali i miał z nią przeprowadzić wywiad mając przy tym opinię faceta niszczącego swego rozmówcę w każdym zdaniu i pytaniu. Spojrzał na sufit i mruknął - To poniżej pasa, to twoje uzasadnienie. Skoro chcę... To ty wyglądasz na zmartwioną kochana. Przysięgam, nie ugryzę. - powiedział zerkając na Lizzy i przykładając sobie dłoń do piersi. Białej kiecki też nie miał zamiaru na nią za moment wciskać. Ale miała rację, jak już widział wampirzycę taką to chciał wyjaśnienia. Jeszcze mu tego brakowało by Elizabeth upodobniła się do kulki. Westchnął w duchu niepocieszony urwaniem się audycji, wiedząc że już sobie nie posłucha notowania. Nie żałował jednak długo bo wydawało się że mają na głowie poważniejszy problem. Zajął miejsce na kanapie przyciągając ku sobie dziewczynę i próbując przy tym ocenić poziom jej zatroskania. Wyszło mu że był dość znaczny - Więc o co chodzi moja droga?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:25, 07 Lis 2010    Temat postu:

Na prawdę nie czuła się odpowiednią osobą do tego, by z jakiejkolwiek przyczyny mu musieć przywalić. Elizabeth nie akceptowała przemocy nawet z takiego powodu jak chęć zdobycia zęba, którym by mieli mieć coś wytatuowane. A skoro ona nie widziała takiej opcji, by móc to zrobić, to tym bardziej im się lista możliwości ukrócała. - Nie... - jęknęła - Nie mogłabym. - pokręciła głową. Jak coś, to nie ona. Jeśli już, to prędzej jej brat jak by się wkurzył z jakiegoś powodu na Roya. Wampirzyca nie była by w stanie podnieść ręki na swego narzeczonego. Z żadnego powodu. Nawet jak by zasłużył na to.

Jego palce bardzo szybko rozluźniły jej dłoń i zwinięta w pięść drobna ręka znalazła się w jego. Wyobraziła sobie przez moment taką cienką linkę stalową, którą obwiązało by się ten jego ząb. Przywiązana by była to takich stalowych, ciężkich, sejfowych drzwi. Problemem było by jednak trzaśnięcie czymś takim, bo raczej tego typu wrota do pomieszczeń sejfowych chyba nie trzaskały. A przynajmniej Lizzy jakoś nie mogła sobie tego zwizualizować. Roześmiała się słuchając jego pomysłów. - Nie, nie, nie. - zaprzeczyła chichocząc - Tak to by chyba nie wyszło. - kolejne wypowiedziane na głos wyobrażenie chłopaka także ją rozbawiło. - O rany, nie! - znów prychnęła śmiechem - Może od razu z takim ręcznym imadłem? - zapytała cała aż drżąc ze śmiechu. On jak coś wymyśli, to zawsze ją potem zanosi ze śmiechu.

Z tym jednym zębem, to by było rzeczywiście kaszankowo. Tak jak o tatuażyście dla wampirów, tak i o dentyście-protetyku dla ich gatunku Lizzy nie słyszała. Jakoś im podobni raczej nie cierpieli na dolegliwości w typie paradontozy, która to mogła sprawiać problemy z utrzymaniem pełnego uzębienia. Próchnica też ich nie męczyła, więc taki stomatolog by raczej dużo w tym interesie nie zarobił. - Okej, okej. - zgodziła się próbując się uspokoić. - Flamaster. No chyba, że uda nam się coś jeszcze wymodzić w tym temacie. - przytaknęła.

Niepotrzebnie się martwił. Bez sensu przed czasem przejmować się takimi drobiazgami. - Oj wiem przecież, że nie jesteś straszny. - uśmiechnęła się do niego. Wiedziała doskonale, że nie musi się go obawiać. - Nie masz się czym zamartwiać. - powiedziała chcąc go uspokoić. - No wiem, wiem. To nie tak, że się boję czy też nie chcę z Tobą rozmawiać. Przecież wiesz, że uwielbiam to robić. - wyjaśniła - I nie jestem zmartwiona. Wcale. Na prawdę. - zapewniła chłopaka od razu, bo na prawdę tak nie było, że by się przejmowała tym jakoś szczególnie. Po prostu. Niektóre tematy były dla niej łatwiejsze, inne trudniejsze, ale nie widziała powodu, dla którego poruszenie ich miało by być dla niej jakimś dramatem.

Do kulki było jej bardzo daleko. Wcale nie miała zamiaru się tym zamartwiać. Dała się pociągnąć za sobą i po krótkiej chwili siedziała już obok Roya, zwrócona do niego twarzą, znajdując się w jego objęciach. - No przecież mówię Ci, ze to nic takiego strasznego. - odrzekła łagodnym, spokojnym w miarę głosem. - Tak po prostu, poruszyliśmy temat ślubu i zaczęłam się zastanawiać nad tym. - wyjaśniła krótko, ale moment później nieco rozwinęła swe myśli. - Bo ja... - zaczęła - Bo wiesz, że ja... Bo ja wciąż się nieco tego obawiam. Ale chciałabym. - jak zwykle ciężko jej było niektóre sprawy z siebie wydusić. Pewnie i tak się skończy na tym, że Roy będzie ją musiał jakoś przycisnąć, aby się bardziej rozgadała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:05, 07 Lis 2010    Temat postu:

- Oj ty moja delikatna kobietko. - mruknął uśmiechając się słabo, bo kiedy widział Lizzy taką zmartwioną to momentalnie zachciewało mu się ją pocieszać - Nie móc a musieć to dwie różne sprawy. Ale dobrze. - stwierdził i dodał by przestała się dręczyć podsuniętą przez niego myślą - Trochę by było głupio się przyznać że dostałem od własnej połówki. Taki wstyd... I to jeszcze... - przesunął dłonią po ramieniu wampirzycy jakby chciał zmierzyć jego obwód. Roy westchnął i dokończył - Jeszcze z takiej witki dostać i zęba się pozbyć przez to. - pokręcił głową - Naprawdę wstyd. Zobaczymy jak wyjdzie, a jak nie to słoneczko i flamaster. Ewentualnie przerysuję na kartkę, wytnę jak witrażyk i zarysuję wzorek. Co ty na to? - zapytał pogodnie jakby taka opcja też wchodziła w grę. Co on mógł że nie lubił kiedy ktoś wyglądał przy nim na zmartwionego? Roy musiał coś powiedzieć żeby Elizabeth rozbawić. I jak widać szczypce, burza i ząb odegrały swą rolę wyśmienicie - O a właśnie że tak! Imadło? I nie mógłbym przed tobą uciekać w ciemną noc? Nie... Szczypce są o wiele bardziej widowiskowe. - stwierdził odtwarzając sobie w umyśle taką scenkę - W Halloween Elizabeth. Idealnie się nadaje do tego by się pobawić w ganianego. - pokiwał głową rezerwując sobie noc z 31 października na 1 listopada na wyjście do miasta. Z imadłem jakby Lizzy chciała. Jak to niepotrzebnie się martwił? Człowiek musi się czasem pomartwić a takie jedno zmartwienie raz na dwa tygodnie to w sam raz. Ani nie za wiele, ani nie za mało - Dobra, dobra... - machnął dłonią ignorując chwilowo zapewnienia narzeczonej - Zobaczymy czy mam się czym kłopotać czy też nie kiedy mi powiesz o co chodzi. - kiedy nastąpiła kolejna bateryjka zapewnień Roy uniósł brew w górę i mruknął - Wiesz... Za dużo przytakujesz. Chwila i zaczniesz się plątać. - wytknął Elizabeth trącając ją w ramię - A nawet nie zagroziłem że cię podniosę. - usiedli a Roy sapnął - Mam nadzieję że nic strasznego. - ale faktycznie chyba było jak mówiła skoro zachowywała taki spokój a w jej głosie nie wyłapał niczego co by go zaniepokoiło. Przyjął pierwsze wyjaśnienie wampirzycy skinieniem głowy klnąc na siebie w duchu przy okazji. Na siebie, swoją niewyparzoną gębę i durne pomysły. Kiedy zaległa cisza Roy otwarł usta zastanawiając się od czego zacząć - Wiem. I akceptuję to, bo masz prawo do obaw. - powiedział zerkając w oczy siedzącej obok niego. Zabawnie to zabrzmiało. Nie wierzył w siebie? - Nie spieszy mi się. - dodał bo nie wiedział do czego dokładnie Elizabeth zmierza - I jedynie to cię tak martwi? Chyba niepotrzebnie Lizzy. Choć jeśli cię to pocieszy to... - odchrząknął uznając że rozmowy czasem nie są łatwe jak zwykle. Wziął się w garść wracając do swojej zwykłej konkretności - Nie jesteś w tym stanie odosobniona.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 19:32, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:41, 07 Lis 2010    Temat postu:

Odpowiedziała mu równie słabym uśmiechem. Jednak mimo wszystko miło było słyszeć takie słowa. Z ulgą przyjęła późniejsze jego stwierdzenie, że zostanie jej odpuszczona konieczność uderzenia go tak, by zdobyć fant w postaci tego nieszczęsnego zęba niezbędnego im do tatuażu. Miała na prawdę nadzieję, że coś wymyślą jeszcze i nie trzeba się będzie posuwać do tak drastycznych metod zdobywania igieł mogących przenieść na ich ciała kolorowy barwnik tatuażu.

Śmiała się kiedy mówił o uciekaniu przed nią w ciemną noc. Jej oczy błyszczały w rozbawieniu. - Ganianie za Tobą i wrzeszczenie 'oddaj mi swój ząb'? - zachichotała - Dzieci bym wystraszyła! No i wróżka-zębuszka miała by mi za złe. - zanosiła się śmiechem. - Dla żartów moglibyśmy poganiać za sobą, ale Roy, ja na prawdę nie chcę pozbawiać Cię tego zęba. - zrobiłaby wszystko, aby go przekonać o tym, by zrezygnował z tego pomysłu.

- Oj wcale nie przytakuję za dużo i nie będę się plątać. - zapewniła, jednak chłopak doskonale ją znał, tak jak i ona sama siebie i nie wierzyła w to, co mówi. - Nie, Roy, to nie tak, że mnie to martwi... - stwierdziła zaprzeczając. Temat, którym się zajęli wydał jej się wyjątkowo ważny i zaczęła się trochę denerwować tym, czy jej partner dobrze ją zrozumie. Tu już nie chodziło o jakieś pierdoły w kwestii ich przeszłości ale o przyszłość i to, co ich czekało będzie a tu już niedogadanie raczej nie powinno mieć miejsca.

- Nie martwię się tym, tylko może trochę się stresuję jak to będzie. - wyjaśniła po chwili ciszy i wpatrywania się wprost w jego oczy. - Ale zaakceptowałam to i tak na prawdę jest to już jakby... poboczna kwestia. Na pewno każdy się denerwuje przed, a po okazuje się, że nie tak strasznie było. - pocieszała w tej chwili nie tylko siebie, ale i Roya. - Tak na prawdę... Zastanawiałam się nad takim jednym drobiazgiem. A w zasadzie nie drobiazgiem. To znaczy nad taką jedną kwestią. Takim tematem. Sprawą... - i mimo, że się nie plątała, to nadal nie wyjawiała o co jej chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:15, 07 Lis 2010    Temat postu:

Roy wiedział czego mógł od Elizabeth oczekiwać a czego nie. I zdążył się już połapać że wydzielenie mu w policzek nie wchodziło w grę. W gruncie rzeczy naprawdę nie chciałby od niej dostać. Pomijając już tą męską dumę, to naprawdę kiedy kobieta biła mężczyznę coś było nie tak. Nie chodziło tu o samą przemoc a o rolę jednej i drugiego - To straszenie byłoby dozwolone. Tylko w taką noc mogłabyś sobie za mną pobiegać i pokrzyczeć. A z imadłem wyglądałabyś naprawdę przerażająco. - parsknął śmiechem wyobrażając sobie zdziwienie jakie mogłoby kimś zawładnąć na widok kobiety dość długo trzymającej w dłoniach imadło które jakby nie patrzeć trochę ważyło - Oj tam... Wróżka - zębuszka. Przychodzi do małych dzieci a nie dorosłych wampirów. - choć w tą jego dorosłość czasem można było wątpić - Wiem, że lubisz moje zęby. W zasadzie ja też czuję się do nich przywiązany. I lubię jak są w komplecie. W końcu bez ich pełnego garnituru wyszczerz stałby się... Niekompletny. - niech już przestanie mu przemawiać do rozsądku, zrezygnował z głośnego mówienia o tym dla świętego spokoju Elizabeth. Po cichu mógł sobie jednak o tym nadal myśleć i zastanawiać się jak pozbawić kła - Teraz nie. Teraz to mi z uporem zaprzeczasz Lizzy. - zauważył a po chwili dodał - Za dużo zaprzeczasz. Spokojnie. - poprosił, bo nie tyle widział co czuł jak wampirzyca zaczyna się denerwować. Tym samym trochę denerwowała jego bo myśli wampira przeskakiwały do coraz to bardziej strasznych wniosków. Wysłuchał słów narzeczonej i przybrał typowo zamyśloną minę - W zasadzie prócz nazwiska to dużo się nie zmieni. Boże co ja gadam? - żachnął się Roy słysząc samego siebie - Poniekąd i wszystko i nic się zmieni. Status związku się zmieni, ale wydaje mi się że to będzie takim naturalnym następstwem tego co mamy teraz. Bo to co nastolatki tak szumnie nazywają chodzeniem ze sobą, zmieniło się u nas na narzeczeństwo. Więc małżeństwo to szczebelek wyżej. Jak powiedziałaś poboczna kwestia. - choć nie był taki pewien czy w tym wypadku Elizabeth zgodzi się z nim - Jakbym słyszał tatę. On tez tak mówi przed ślubem. 'Źle nie będzie...' Mi i tak się wydaje że jak się stoi przed ołtarzem to jakby na haju się było, ale nie ważne.. - urwał machając lekko dłońmi - Nie o tym mówimy. - zamilkł i popatrzył na Elizabeth wyczekująco ale widząc ze nie wydusi z siebie odpowiedzi postanowił jej jakoś pomóc - Temat, kwestia, sprawa...? Wspólny mianownik? Hm, sprawa... - zastanowił się - Mieszkania? Nie, to jakby już za nami. Przyszłych teściów? Mama cię ozłoci. A tata zanudzi opowieściami z życia wziętymi. To też chyba nie, prawda? Sama uroczystość? Nawet nad tym się nie zastanawiałem dokładnie. Nie wiem o co może ci chodzić. - poddał się rozkładając bezradnie dłonie na boki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:34, 08 Lis 2010    Temat postu:

Nie tylko jemu strzelenie plomby nie wchodziło w grę. Dla Elizabeth prawy sierpowy w szczękę komukolwiek nie było dopuszczalne. Wampirzyca za wszelką cenę nie chciałaby w żaden sposób stosować przemocy i kiedy tylko to by było możliwe, unikałaby takich okoliczności. Nie była zwolenniczką wykorzystywania siłowej przewagi, dlatego tez nie uwzględniała w swoich działaniach owej przemocy. - No to uważaj, bo zrealizuję to w któreś Halloween. - pogroziła śmiejąc się przy tym.

Popatrzyła się na niego z niejakim politowaniem, chociaż i tak zarówno na jej twarzy jak i w oczach widać było wyraźnie jej śmiech. - Uważaj, bo jeszcze by przyszła do dorosłego i byś musiał zrewidować swoje poglądy. - ostrzegła. Ze wszystkimi wróżkami nigdy nie wiadomo było jak sobie zinterpretują wiek dziecięcy. A biorąc pod uwagę fakt, iż zarówno Roy jak i Lizzy zachowywali się niejednokrotnie wyjątkowo dziecięco, to na prawdę można było zacząć rozważać kwestie wróżek-zębuszek i innych takich.

- Więc nie rozważajmy już proszę tego jak ja bym miała Cię ich pozbawić. - powiedziała nieco błagalnie nie czując się odpowiednią osobą do tego, by mu je wybić. - Proszę. - dodała błagalnie. Z żadnego powodu a już tym bardziej tylko po to, by mogli sobie porobić na ciele malunki. Takie, to mogli równie dobrze tym flamastrem jak i henną. Nie było potrzeby do tak drastycznych posunięć.

Owszem, Elizabeth zaczęła się denerwować. Nie było jej łatwo mówić o tym temacie i każde go poruszenie powodowało niejaki stres. Nawet jeśli już się oswoiła nieco z tą myślą. Popatrzyła się na niego z lekkim niedowierzaniem słysząc, ze prócz nazwiska nic się nie zmieni. To wcale nie było takie łatwe, jednak chłopak to zaraz sprostował. Co do reszty miał rację. Status ich związku zostanie zalegalizowany. Ich bycie razem będzie już oficjalnym, usankcjonowanym krokiem. Przytaknęła mu więc kiedy powiedział, iż małżeństwo, to szczebelek wyżej ponad narzeczeństwo.

- Nie może być źle. - zapewniła na prawdę wierząc w to, co mówiła. jednak kolejna rewelacja z ust Roya ją zaskoczyła. - Na haju? - zapytała zdziwiona. Nie, to nie była kwestia mieszkania. Zaprzeczyła tym słowom, bo ni o tym myślała i nie ta kwestia zajmowała jej głowę. W końcu mieszkali już razem, więc czym miałaby się stresować z tym wspólnym bytowaniem pod jednym adresem? To nie był ten powód. Teściowie też nie. byli jednymi z najprzyjemniejszych i najbardziej sympatycznych ludzi, jakich poznała. - Nie, masz wspaniałych rodziców. - zaprzeczyła kiedy zaczął się o to dalej dopytywać.

- Nie no... - westchnęła lekko, bardzo nieznacznie się uśmiechając. - Tego też się nie boję. Bo czego? Nie może być źle, bo z Tobą. - odparła. - Roy, chodziło mi tylko o taki drobiazg. - wyjaśniła, zaraz jednak rozwijając swoje myśli w bardziej czytelny sposób. - Pomyślałam o obrączkach... - odparła. - Bo... Bo gdyby się udało... No bo mówiliśmy o tatuażu. I o ślubie. I jak Ty zawsze wszystkiego szukasz, bo nie pamiętasz gdzie to odłożyłeś. A zgubić obrączkę, to taki przesąd, że to wróży źle... - wciąż nie mogła z siebie wydukać tego. Chociaż to była tylko jej luźna propozycja, to jednak nie chciała niczego narzucać narzeczonemu. - Bo może udałoby się je wytatuować. - dokończyła opuszczając wzrok na troczki jego spodni jakby powiedziała coś wyjątkowo wstydliwego bądź krępującego. Nie wiedziała czemu tak się czuje, ale właśnie tak w tym momencie traktowała swoją propozycję - jako coś na tyle głupiego i nienormalnego wręcz, ze aż żal było to mówić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:41, 08 Lis 2010    Temat postu:

- Będę tego oczekiwał z niecierpliwością. - odparł Roy jakby troszkę zadziornie nic sobie z tego jej groźnego tonu nie robiąc - Musze się dogadać z ojcem żeby nam pożyczył imadło. - to jakoś w jego kawalerce się nie znalazło, miał tam tyle pierdół a imadła nawet w garażu nie miał. Aberforth za to miał wszystko o czym tylko złota rączka mogła zamarzyć - Przepraszam, czy ty mnie teraz straszysz? - zapytał szczerze zaskoczony takim podejściem - A czego by ona mogła chcieć od moich białych, stałych i niebezpiecznych zębów? Zaczęłaby mi tam gmerać to zakończyłaby karierę. I rodzice nie wciskaliby kitu młodocianym. - teraz wampir zagroził i wyszło na to że jakby Zębuszka coś do niego miała byłoby to ostatnią sprawą w jej życiu. Ale nie wyglądali na dzieciaki. Przynajmniej Roy nie wyglądał, bo z Lizzy to nie było tak łatwo. I czasem jakaś nadopiekuńcza wróżka mogłaby się o nią zatroskać. W przeciwieństwie do faceta który wyglądał na takiego z ugruntowanym życiem, żoną i trójką rozbrykanych po ojcu dzieciaczków - Dobrze. Nie będziemy nad tym debatować. - powiedział ze spokojem - Już... - zamachał lekko dłońmi wciągając przy tym kark w ramiona - Nic nie mówię. Ani słowa. - faktycznie zamknął się na dłuższą chwilę, chcąc by i Lizzy przynajmniej w tym temacie się uspokoiła bo już całkiem inny zaczynał ją mało pozytywnie nakręcać. Uznał że jakoś to przetrwa bo później miało być tylko trudniej, taka rozgrzewka - Tak... - zaczął szorując się po karku, co u Roy'a było oznaką lekkiego podenerwowania lub zagubienia - Jak na haju. Wydaje mi się że stojąc przed tym ołtarzem, że wypowiadając słowa przysięgi, wymieniając się obrączkami przejmujesz się wszystkim i niczym. I jest tego tyle że w końcu kiedy masz uroczystość za sobą uświadamiasz sobie że to już było a ty nic nie wiesz prócz tego że masz żonę czy męża. Ale to moje skromne zdanie i praktycznie jest ono bez podstaw, bo zazwyczaj w kościele okupuję miejsca gdzieś na tyłach a na ślubach tym bardziej. I nie wiem czy oczy nowożeńców są maślane czy nie. Chyba że ze szczęścia. Jednak haj wyjaśnia etat kamerzysty i fotografa. - stwierdził śmiejąc się przy tym z zakręconej dedukcji. Był ciekaw czy ktokolwiek spojrzał na sprawę wesela podobnie jak on - Ktoś to wszystko utrwalić musi, by można było powiedzieć że swoje wesele się pamięta. W szczegółach, a nie tylko jako poczucie wszechogarniającego szczęścia, zasługę endorfin i niczego więcej. - zakończył ciekaw tego czy Elizabeth będzie twardo stąpała po ziemi i przyzna mu rację czy stwierdzi że wcale tak nie jest i w tym wszystkim była jakaś magia, coś co towarzyszyło dwójce zakochanych w sobie ludzi. Ab pewnie by go zrugał a Caren wspomogłaby męża. Roy jednak jeszcze przez to nie przeszedł i miał swoje wyobrażenia. I prawo do nich. Prawdopodobnie jednak po ślubie z Lizzy wszystko odszczeka - Bo z nami nie mieszkają. - zauważył rozsądnie. Gdyby mieszkali to wampirzyca pewnie nie była by do tego tak entuzjastycznie nastawiona. Czekał jednak na te bardziej konkretne wyjaśnienia nie pospieszając Elizabeth a kiedy w końcu wyjawiła mu o co chodzi Roy przesunął dłonią po brodzie przyglądając się narzeczonej. Jeszcze nigdy nikt w tak delikatny i jednocześnie tak wyraźny sposób nie zwrócił mu uwagi na jego główną wadę. Albo był do tego przyzwyczajony a z ust wampirzycy zabrzmiało to inaczej. I trochę ubodło. On wiedział dlaczego Lizzy czuła się jak po wypowiedzeniu czegoś krępującego. Zwracała się do niego jak do dzieciaka któremu dawała rękawiczki na sznurku by ich zaraz nie zgubił - Ale ja nie wiem czy taka wytatuowana obrączka będzie wyglądała równie... Święcie? No, jak prawdziwa. I nie wiem czy to się akceptuje. Chyba że zrobilibyśmy to po ślubie. A wtedy ja zaakceptuję już wszystko. - jakby miał ich pech prześladować to lepiej było zrobić tak jak mówiła Elizabeth.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:15, 09 Lis 2010    Temat postu:

Pokręciła głową śmiejąc się z jego słów. - Oj nie wiem czy na prawdę byś chciał... - rzuciła potrząsając swą główką tak, że jej delikatne teraz loki zafalowały wokoło na jej ramionach. Popatrzyła się po chwili ze zgrozą w oczach. - Ale że z imadłem?! Ja bym tak mogła bez... Albo z rysunkiem imadła... - zajęczała wywracając oczami. Byłoby równie zabawnie, bo któż by się bał zdjęcia? - Jaa? Straszę Cię? Gdzież bym śmiała... - parsknęła śmiechem wykorzystując jego szerokie ramiona po to, by w nich zadrżeć z rozbawienia i nie stracić równowagi.

- No jakby Ci już jakiś wypadł... - mruknęła robiąc przy tym słodką minę niewinnego dziecka, które na prawdę wierzy w przylatującą dobrą wróżkę. Jego mina kiedy przestał mówić i dał się jej wygadać na prawdę nie była pocieszająca. Dziewczyna jeszcze bardziej się w sobie zatykała i każde kolejne słowo z coraz większym trudem jej zaczęło przychodzić. - Oj nie... No przecież słowa przysięgi, ołtarz... - pokręciła przecząco głową - W takiej chwili jak można się przejmować wszystkim kiedy tylko Twój partner się liczy i te słowa, które w jego stronę wypowiadasz. - powiedziała z takim przekonaniem, że mógł być pewien, iż dziewczyna na pewno ma inne niż on spojrzenie na to wszystko.

- Tak, masz rację. - przyznała mu ją kiedy stwierdził, iż kiedy ma się już samą uroczystość za sobą, to wciąż się nie wie o tym wspólnym życiu niczego. I że założenie sobie obrączek wcale nie wynalazło recepty na to, by już zawsze było dobrze. - Chociaż... - zamyśliła się na moment - To, że masz żoną czy męża jest chyba wtedy najważniejsze. - uśmiechnęła się delikatnie do wampira. Była romantyczką i to chyba straszliwą, co dość wyraźnie właśnie się zarysowywało w jej słowach.

Oczy nowożeńców raczej miały nikłe szanse być maślane w takich chwilach. Prędzej już pewnie spanikowane, wystraszone i pełne niepewności i zagubienia w tej niecodziennej sytuacji jaką był ślub. Ale miał też rację z fotografem i kamerzystą. - No tak. Kto by potem pamiętał wszystkich gości i to jak dokładnie o wyglądało kiedy głowa całkiem o innych kwestiach rozmyśla wtedy. - odpowiedziała przytaknięciem. - Oj nie tylko szczęście i endorfiny! - rzuciła zarzekając się, że to coś więcej. - To kwintesencja miłości także. Pierwszy krok we wspólnym życiu... - wyjaśniła swoje zdanie.

- Nie mam nic do Twoich rodziców. To wspaniali ludzie. - zapewniła na prawdę się pod tymi słowami podpisując obiema łapkami. Pewnie, gdyby z nimi mieli mieszkać trochę by się to pokomplikowało w ich sytuacji i mogło by dojść do jakichś spięć, jednak teraz nie miała żadnych po temu wątpliwości, że Roya Ojciec i Matka byli fantastycznymi ludźmi.

To jego przesunięcie dłonią po brodzie i strapiony wyraz twarzy nie uspokoiło dziewczyny. Jeszcze gorzej się poczuła myśląc o tym, ze niepotrzebnie w ogóle o tym wspominała. Nie pomyślała nawet, ze mogło sprawić mu przykrość wspomnienie o jego bałaganiarstwie i zapominalstwie. Myślała o czymś całkiem innym, o obrączkach a nie o tym, by mu cokolwiek wytykać. - Nie. - machnęła szybko dłonią chcąc pominąć milczeniem ten jej pomysł. Faktycznie nie był najlepszym. - Zapomnijmy o tym w takim razie. - odrzekła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:30, 09 Lis 2010    Temat postu:

Roy w przeciwieństwie do Elizabeth pokiwał pewnie głową - Wystarczy że ja wiem. I chciałbym. - kiedy pomysł prawdziwego imadła został odrzucony wampir spojrzał na sufit i westchnął ciężko - Ale będziesz bardzo głośno krzyczeć? - zapytał tonem w którym chyba tylko głuchy nie usłyszałby rozbawienia - Chodzi o to aby mój strach wydawał się jak najbardziej prawdziwy. Bo nie wiem czy sam rysunek imadła wzbudzi we mnie pożądane emocje. - pewnie i tak gdyby za nim biegła i wrzeszczała on pokładałby się ze śmiechu na każdym rogu ulicy, bo nie wyobrażał sobie bo Lizzy była w stanie go przerazić na tyle by jego strach był prawdziwy. Widząc słodką minkę wampirzycy Roy przybrał odpowiednio rodzicielską mimikę a przynajmniej starał się wyglądać na Caren która wysłuchiwała tego jak Angela sobie radziła na początku szkoły - Tak? Jakby mi jakiś wypadł to co? - podpytał, ale nic z tego nie wyszło i wampir tylko zacisnął usta przesuwając w palcach materiał spodenek. Jego mina nie była taka straszna, później było gorzej choć spierałby się czy przesunięcie dłonią po brodzie w jego wykonaniu było gestem który zakazywał wypowiadania swego zdania. Jak tak to Susan już dawno straciłaby prawo głosu, a gadała czasem jak najęta - Akurat w tej chwili nie. Chodziło mi o ogół. Siedzisz na krzesełku i zastanawiasz się. Czy to jest dopięte na ostatni guzik, czy tamtego nie zabraknie,czy ciotka jest jeszcze w stanie cię złapać za policzki czy już uzna że nie przystoi. Jest się zdenerwowanym, rozbieganym myślowo i tak dalej. Ale kiedy ma się przed oczami swoją przyszłą żonę pewnie na kilka chwil wszystko staje się takie jak mówisz. Liczą się słowa i partner a nie zastanawianie się czy tort będzie dobry. - a mówiono że to Roy bujał w obłokach. Ktoś tutaj bujał bardziej od niego, a przynajmniej miał podkolorowane bajkowym klimatem wyobrażenia. Wampir uśmiechnął się i przytaknął swej narzeczonej - Raczej. To jest chyba wtedy najważniejsze. - oczy miały szansę być maślane. Choćby z samego szczęścia i upojenia wynikającego z chwili w której to on czy ona stanie się w końcu mężem czy żoną. Blondynowi wydawało się że kiedy było się pewnym swojej decyzji to wtedy, wypowiadając słynne 'tak' nie było szansy na strach. Przeważnie jego kuzynki pękały i roniły łzy. Ze szczęścia właśnie - Eche. Co by się później oglądało w zimowe wieczory...? - podpytał retorycznie mając nadzieję że Lizzy nie była pasjonatką oglądania nagrań zbyt często. Jemu tak raz na dziesięć lat wystarczyło, najchętniej wcale bo Roy zaczynał czuć się co najmniej źle kiedy gdziekolwiek widział siebie w ruchu. Nie powiedział nic na temat tych endorfin, ale nie zgadzał się z Lizzy. Przyjemniej było posłuchać i poznać jej oczekiwania i wyobrażenia - Jasne. Jak już uznałaś że cię nie pogryzą to są w porządku. - mruknął szczerząc się do wampirzycy i dobrze pamiętając jej lekką histerię kiedy rodzice tak nagle wpadli do kawalerki odwiedzić syna. Jednak szeroki uśmiech szybko znikł a zastąpił go ten rzekomo straszny gest przesunięcia dłonią po brodzie. Widząc co się z Lizzy dzieje Roy pokręcił szybko głową - Hej... Bez takich mi tu. - poprosił wyciągając się w jej stronę by ująć dziewczynę pod brodą - Oj Lizka... Moja droga. - zajęczał - Powiedziałem że nie? - pokręcił przecząco głową wpatrując się w jej oczy - Właśnie, a to nie znaczy że twój pomysł ma trafić do kosza, by o nim zapomnieć, tak? - pokiwał głową twierdząco - A to prowadzi nas do jego ponownego przedyskutowania. Bo masz rację, faktycznie dość nieszczęśliwie by wyszło gdybym obrączkę gdzieś zostawił. - chodziło jednak o to by Elizabeth pocieszyć a nie pogrążać więc pominął już kwestię tego że akurat złotego krążka nie posiałby gdzie bądź, bo miejsce na palcu jakby idealnie się nadawało. Poza tym jeśli chciała swój pomysł pominąć to Roy'a należało czymś zająć a nie dawać mu pole do popisu - Tak. To jeden z lepszych pomysłów o jakim słyszałem. Tylko dobrze się zastanów. - powiedział przybierając zawadiacki wyraz twarzy i puszczając do narzeczonej oczko - Bo jak zrobisz sobie taką na stałe i ja będę miał taką samą, to już zawsze będziesz musiała się do mnie przyznawać. Chcesz czy nie chcesz. Nie zdejmiesz jej z palca i ja też nie. Jak ktoś cię zapyta czy ten kretyn to twój mąż będziesz musiała powiedzieć że niestety, ale tak. Chyba że zaczniesz nosić rękawiczki. - zakończył i pocałował Elizabeth by przestała się martwić, bo nie miała czym według niego. Miała bardzo rozsądne spojrzenie i praktyczne podejście do życia. Dla Roy'a lepiej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 11:41, 09 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:42, 09 Lis 2010    Temat postu:

Kolejny pomysł na zabawę właśnie wskoczył na listę tych do wykonania. Wampirzyca zaśmiała się głośniej jak zwykle zakrywając swe usta w takich chwilach dłonią. - Bardzo głośno. - zapewniła go o tym, że by krzyczała - Będę się darła jakby mnie kto obdzierał ze skóry żywcem. Albo jeszcze lepiej! Jakbym kogoś chciała obedrzeć. - dodała. Miała nadzieję, ze będzie zadowolony tym faktem. Dziewczyna w zwiewnej, długiej, białej kiecce, pędząca po ulicy ze zdjęciem imadła i wyjąca jakby jej ktoś klepki w mózgu nie na te miejsca poprzewracał. Mogła sobie jeszcze natapirować włosy odpowiednio, by sterczały na wszystkie strony i umalować sobie paznokcie. I oczy na czarno jakby stempelkami jej kto w oczodoły przyłożył.

Te same swoje wyobrażenia wypowiedziała na głos po chwili, przekazując zarys chłopakowi. - Zadowolony? - zapytała szczerząc się do niego w uśmiechu. - Oj jakby Ci ząb wypadł i by się pojawiła wróżka-zębuszka, to by ci pieniążek pod poduszką zostawiła. Tradycyjnie. - odparła żartując sobie wciąż z istnienia tej postaci z bajek. A by się zdziwił jakby faktycznie taką monetkę znalazł. Wampirzyca zrobiłaby za nią tą czynność chociażby i dla samego żartu i pośmiania się potem.

- No to tutaj masz rację. - przytaknęła mu nieco bardziej realnie podchodząc do tematu ślubu. W przypadku kobiety to jeszcze dochodziła cała masa dodatkowych kwestii. Chociażby i takie czy będzie się wyglądało odpowiednio. Czy bukiet kwiatów nie zwiędnie przedwcześnie. I czy oczko w pończochach nie pójdzie. Jednak wszelkie stresy zrekompensowałaby na pewno chwila, kiedy para wypowiedziałaby sobie wzajemnie owe 'tak' przy ołtarzu. Uśmiechnęła się do niego zgadzając się już z nim w pełni.

- Zdecydowanie najważniejsze. - bo przecież w tej całej ceremonii tylko to się przecież liczyło tak na prawdę, że dwójka kochających się ludzi składała przysięgę. - Jak by Ci się podobało, gdybym zaczęła do Ciebie mówić... - nieco się przytknęła na ułamek chwili, lecz zaraz znów kontynuowała - ...Mężu? - zapytała wpatrując się nieco niepewnie w jego błękitne oczy. Strach by był w chwili wypowiadania 'tak'. Nie dlatego, że zaczęło by się powątpiewać, ale przed odpowiedzialnością wynikającą z oficjalnego i legalnego zawarcia związku małżeńskiego. Zwłaszcza, gdy się do niego podchodziło tak, jak Lizzy, z dużą dozą przekonania, że chciałoby się być z tą osobą już do końca życia i podejmując ostateczną decyzję bycia z kimś 'na dobre i na złe, dopóki śmierć nie rozłączy'.

W ich przypadku byłoby to nieco troszeczkę inny wydźwięk, ale przez to, czy inaczej mówiąc dzięki temu stanięcie na ślubnym kobiercu było by o wiele bardziej poważne i doniosłe. - No weź przestań! - jej oczy się rozszerzyły nieznacznie - Czasami, rzadko, ale owszem. Ale nie za często. - stwierdziła z nadzieją w oczach, że nie będą katować takiego nagrania zbyt wiele razy w krótkim odstępie czasu. Ileż można się było przyglądać ciotce jednej czy drugiej opychającej się schabowym albo wujowi sprawdzającemu czy kieliszkowy maraton zapewni szczęście młodej parze.

Nie było powodu dla którego chłopak musiałby obawiać się bądź nie znosić przyglądania się sobie w obiektywie kamery czy aparatu. Był przystojny, całkiem zgrabny, miał szalenie czarujący uśmiech a do tego rewelacyjnie zgrabne pośladki. W ogóle był bardzo urokliwym facetem jej zdaniem. Każda cząstka jego ciała się podobała wampirzycy i nie rozumiała czemu jej partner miałby nie przepadać za oglądaniem siebie uwiecznionego na filmie. No chyba, że podchodziłby podobni do niej do wszelkich typów uwieczniania się na jakichkolwiek nośnikach.

P.O. teściowie nie wydawali się dziewczynie straszni. Byli w porządku i nie miała do nich zastrzeżeń. Ciekawa tylko była jak zareagują na wieść o tym, że się zaręczyli. Nie mogła być w swym mniemaniu pewna, czy będą z tego faktu zadowoleni, bo baletnica w rzeczywistości wyglądała na dużo młodszą od niego. Wciąż chyba nigdy nie rozmawiali z jego rodzicami na temat jej wieku. A zapewne mogli mieć coś przeciw nie znając jej prawdziwej daty urodzin.

Kiedy mina Roya się tak drastycznie dla niej zmieniła i na jej twarzy uśmiech zastąpiło nieznaczne ściśnięcie ust. Uniosła brew w pytającym geście. - Nie, nie powiedziałeś, że nie. - zgodziła się z nim - Ale nie powiedziałeś też tak i skoro... - zaczęła się tłumaczyć chcąc raczkiem wycofać się ze swojej propozycji. Zgubienie jednak obrączki jej zdaniem byłoby mało fajną sprawą. I obojętnie czy ona czy też on by tego dokonali. Równie dobrze to ona mogła ją gdzieś zapodziać. Zwłaszcza wychodząc z zajęć baletu, bo tam jej nie wolno było nosić żadnej biżuterii niezależnie czy była to właśnie obrączka, wisiorek czy kolczyki. Takie zasady panowały na balecie klasycznym i nie było innej opcji, by się do tego zastosować. A sięgając do szafki w przebieralni gdzieś się mogła nieumyślnie zapodziać.

- Ale... - znów zaczęła wbijając w niego swój wzrok z taką intensywnością, że aż dziwnym było, iż błękit jego oczu nie zamienił się na jej zieleń źrenic. - Ja właśnie chciałabym tego. - odpowiedziała gdy żartobliwym tonem podrzucił jej kwestie tego czy by chciała już zawsze z nim być. - I nie jesteś kretynem! Nigdy nie będę się Ciebie wstydzić. - zapewniła chłopaka z taką szczerością, że mógł być tego pewien, że wampirzyca na prawdę tak sądzi. Jego usta rozwiały wszelkie jej niepewności. Zawsze tak robiły. A znajdując się w jego ramionach nie można było i niczym innym myśleć jak tylko o ich bezpieczeństwie, cieple i smaku jego warg, które teraz ochoczo scałowywała.

No i chyba zakończyli już tą ślubną kwestię przedyskutowywać, bo Elizabeth poprawiła się wygodniej na kanapie obejmując chłopaka dłońmi za boki i pozwalając się przyciągnąć do niego tak, ze już o niczym innym nie myślała, jak tylko o jego bliskości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:31, 10 Lis 2010    Temat postu:

- To w dechę! - stwierdził entuzjastycznie wampir celując w Lizzy palcem - O właśnie! Jakbyś ty chciała kogoś obedrzeć. To stworzy odpowiednią atmosferę i da dobre podłoże do tego by przed tobą wiać bo jakby nie patrzeć moją skórę też lubię. - zaznaczył pocierając raczej bezwiednie przy tym swe ramiona stając w klasycznie obronnej pozycji jakby już się bał tego co miało nastąpić. Kiedy dodała co jeszcze chodziło jej po głowie Roy rozrechotał się na dobre przytakując Lizzy raz po raz i czując że tegoroczne Hallwoeen będzie wyjątkowo udane. Chyba jedno z lepszych w ostatnich latach nie licząc radiowej imprezy jakieś trzy lata wstecz - Jak najbardziej Elizabeth. Już nie mogę się doczekać. - powiedział szczerze a w to mogła mu wierzyć choćby na podstawie błyszczących radością oczu - Boję się tylko jednego. - powiedział spuszczając wzrok gdzieś w dół, jakby lękał się na wampirzycę spojrzeć - Tego co się stanie kiedy już mnie dopadniesz. Ty i twoje imadło. - otrząsnął się i pokręcił głową odpychając zapewne makabryczne wyobrażenia swego kolejnego końca - Aaa... Jak tradycyjnie to nie ma się o co czepiać. - zgodził się z Lizzy - Ciekawe po ile stoją wampirze zęby? - zapytał sam siebie wodząc wzrokiem po ścianach zapewne obliczając o ile wzrosła wartość jego uzębienia. Dziwny temat sobie wybrali, nawet i na nich dziwny - Tylko... Jest jeden problem Elizabeth. - olśniło go najwidoczniej a to olśnienie wnioskując z tonu głosu który na pewno nie był zadowolony psuło wszystko. Roy wykrzywił niepocieszony usta i powiedział - Pani.. Albo tez panna... - kto ją tam wie, może singielka - Zębuszka praktykuje chyba nawiedzanie dzieci podczas snu, prawda? Sama rozumiesz. Umiera śmiercią naturalną. I nici ze wszystkiego. - jęknął wzdychając przy tym ze smutkiem i wiedząc już że został z niczym. Roy wiedział że miał racje - Tata nam nie raz opowiadał. Przyszłym mężatkom wydaje się że zapomniały własnej głowy. Bo jeszcze to, to, to i to... - powiedział szybko wyliczając na palcach. Miał cichą nadzieję że Elizabeth nie da się zwariować. Z drugiej strony jednak wiedział podświadomie, że to wszystko, nawet lekki obłęd było wliczone w koszta. Bo wesele dwójki wampirów, kiedy bratem panny młodej był wilkołak, a resztą ewentualnych gości byli ludzie, nie należało chyba do codzienności. I nagle Roy uświadomił sobie że to będzie jedna, wielka taktyczna przeprawa. Bo odmówić Sus posiedzenia przy ciastku to pikuś w porównaniu z tym by udać że jednak coś się zjadło z weselnego tortu. I z tego powodu mu naprawdę mina zrzedła, bynajmniej w swoich wyobrażeniach nie wyglądał na odprężonego. Kontakt ze światem załączył się kiedy Elizabeth przyznała że przysięga była sednem sprawy. Wampir zebrał się by wygłosić o tym jakąś budującą opinię, ale usta Lizzy układające się w słowo 'mężu' zbiły go z tropu. Roy zamrugał przekrzywiając głowę lekko w bok, przypominając sowę, która gdzieś podziała swoje mądrości, a zazwyczaj miała je na podorędziu - Bardzo... Przyzwoicie. Trochę wyniośle, mniej pompatycznie. Chyba tak jak powinno brzmieć. Dumnie, ale bez przesady, tak w sam raz, nie za skromnie. Nie znam się na tym. Nie mam praktyki. - dodał parskając pod nosem śmiechem. Odchrząknął i odwdzięczył się Lizzy tym samym - Panno Preston. - za to co zaczął wyczyniać ze swym głosem z powodzeniem mogła go udusić. Nic Roy'a nie usprawiedliwiało a za przypominanie mrukliwego kota pewnie powinno się zamykać - Jak panna czuła by się w roli pani Smith? Żony... Takiego, tam kolesia z Port Angeles? - machnął przy tym dłonią kolesia pewnie uznając za mało ważnego. Liczyły się odczucia wampirzycy. Uśmiechnął się do niej z wyczekiwaniem, zadowolony z siebie. Strach był nieodłącznym elementem życia. Czasem się potęgował, a czasem nie był odczuwalny. Ale był. Roy swoją skromną osobą mógł tylko ten strach od Lizzy odpędzać. Nie chciał by zostawiła go i uciekła z torebką od Versace. Naprawdę, nie chciał. Każde stanie na kobiercu było doniosłe, chodziło dokładnie o to samo. Oni mieli tylko inną klepsydrę - Nie za często. Bardzo nie za często. Dobrze. - pokiwał głową i odetchnął w duchu, dopisując Lizzy kolejny plusik na niekończącej się jak dotychczas liście. Ona nie widziała takiego powodu, a on widział. Roy po prostu przyzwyczajony do małego, kochanego, zacisznego studia nie lubił, nie był przyzwyczajony do pokazywania się tam gdzie miało to zostać zarejestrowane wizualnie. Chyba zwyczajnie nie lubił na siebie patrzeć. A o pośladkach rozmawiali. I on uważał że Lizzy miała zgrabniejsze. Jak zareagują? Cóż, wampir podejrzewał że pewnie trochę pobręczą, że to szybko i tak dalej, ale Caren sama wręczyła synowi pierścionek i w gruncie rzeczy to oni mało wiedzieli o tym co łączy Lizzy i Roy'a. Wiek? Oni z nią ślubu nie brali. To Roy sprowadzał sobie młodociane na kark. A jeśli te młodociane były czarujące, lubiły słuchać i zaczynała w nich rosnąć chęć posiadania własnego ogródka to pewnie nie miały się czym martwić - Skoro.... Skoro skorek jest skory do współpracy ze skorkiem... - nie miało to jednak logicznego sensu i Roy przestał się czepiać - Ty też nie powiedziałaś mi zaraz 'tak'. - i to dwa razy. Raz się rozbeczała, a raz spadła z drzewa. Patrzył na wampirzycę nadal tak samo cierpliwie jak zawsze kiedy sama nie wiedziała czego po sobie i swoich pomysłach oczekiwać. Gdyby mógł załamałby dłonie patrząc na tą zamotaną dziecinę. Ona by obrączki nie zgubiła. Roy podejrzewał że prędzej poruszyła by budynek w posadach niż stwierdziła że po prostu obrączka zginęła - Nie ma żadnego 'ale' i przestań mnie zagadywać bo nie będę się bał zdjęcia imadła. I będziesz sobie krzyczała na próżno. - nim rozgryzła wszelkie kwestie zdążył przeliczyć pojedyńcze włoski układające się w wachlarzowatą całość rzęs - Więc? Nie zadręczaj się. Każdy tatuaż jest fajny. A wytatuowana obrączka to już coś specjalnego. - argumenty mu się kończyły, niechże wreszcie uzna że Roy na wszystko się zgadza bo tak w istocie było - Och bądź cicho. - mruknął czując jak gdzieś wewnątrz Lizzy zaczyna się łamać. I nie pomylił się za bardzo. I tyle z tego było? To bardzo dużo, jednak coś w miarę bezboleśnie ustalili - Uwielbiam z tobą dyskutować, serio. - zapewnił narzeczoną. W jego umyśle narodziło się pytanie, którym teraz zapewne zamordowałby Elizabeth więc odrzucił je natychmiast zajmując się o niebo przyjemniejszymi sprawami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:21, 11 Lis 2010    Temat postu:

Jak zwykle śmiała się kiedy chłopak jej odpowiadał. A skoro się zgadzał na jej wyobrażenia, to jeszcze bardziej to było zabawne. Jej jedna brew się uniosła kiedy stwierdził, że się czegoś boi. Czekała na jakieś wyjaśnienia nie wiedząc czego mógłby się obawiać. Zaraz jej jednak wszystko wytłumaczył i dziewczyna ponownie wyszczerzyła się w uśmiechu. - No jak to, co by się stało? - rzuciła w odpowiedzi retorycznie. - Jak już bym Cię dorwała, to... To... To coś bym tam już wymyśliła. - puściła do niego oczko obiecując tym samym, że chyba nie będzie aż tak źle, skoro wciąż się uśmiechała.

Parsknęła z jeszcze większym rozbawieniem kiedy usłyszała rozważania swego partnera na temat stawki po jakiej chodziłyby u wróżek ich zęby. - Musiałyby sporo, skoro raczej nie słyszałam, żeby takim jak my wypadały. - stwierdziła nie słysząc nigdy nawet o jednym wybitym zębie u wampirów. - Aj tam. Jaki tam problem! Taki problem to nie problem. - odrzekła. - To, że preferuje nie oznacza, że tylko do dzieci przychodzi. Może przychodzi też do dorosłych? - rzuciła retorycznie nie czekając na jakieś słowa od niego potwierdzające jej tezę.

- No przecież my też możemy spać. - żachnęła się - Jak się postaramy, to nasz letarg jest bardzo bliski snu takiemu jak u ludzi. - wyjaśniła. - A wróżka na pewno nie byłaby już aż taką formalistką i nie czepiałaby się szczegółów wiedząc jak rzadko nam zęby wypadają. - dodała z przekonaniem, ale i z niejaką nadzieją w głosie.

- A dziwisz się, że często im się zdaje, że własne zmysły im gdzieś pouciekały? - zapytała - Przecież to chyba najważniejszy dzień w życiu kobiety. A tyle jest do załatwienia i do przypilnowania... Ja się nie dziwię. Przecież t obłędu można dostać wtedy. - coś o tym wiedziała. Organizacja jakiegoś wydarzenia czy też wypadu gdzieś dla niej nigdy nie była większym problemem. Jednak zawsze wymagało to dopilnowania tylu spraw, że można się było w tym z łatwością zagubić. A już organizacja własnego ślubu jak i wesela byłaby koszmarem. Nie dość, że nerwy by zjadały z powodu tego, co czekało młodych, to jeszcze dopilnowanie, by wszystko było na czas i we właściwy sposób wykonane.

No na pewno. Udawanie przez cały wieczór i noc, że jest się zwykłym człowiekiem nie będzie łatwym. Jedzenie, picie i inne takie ludzkie duperele były dla nich wyzwaniem. Zarówno to jak udać, że się spożywa jak i potem zgrabnie się pozbyć pożywienia czy napitku tak, by nikt nie zauważył, że się nie przełknęło. Jednak na pewno wszystko będzie się dało jakoś załatwić. Coś się wymyśli. W ostateczności zrobiliby wesele z poczęstunkiem, który by potem zniknął na konto miejsca do tańczenia. Skróciliby tym samym czas w jakim musieliby się zmuszać do naturalnego zachowania się i zjadania tego, co młodej parze nałożono by na talerze.

Dlaczego jej słowa zbiły go z tropu? Źle brzmiały w jej ustach czy jak? - Przyzwoicie? - zdziwiła się. Różnie jej zdaniem można było powiedzieć, że taki zwrot by brzmiał, ale przyzwoicie? Czyżby mu nie pasowało tak, by kiedykolwiek miała się do niego zwracać? Oj tak, za taką mruczącą i ciepłą intonację ktoś powinien go zrugać. Kolana wampirzycy momentalnie miękły i nie było sposobu na to, by im się jakoś oprzeć. - Taaak? - zapytała zapominając już o swoich wątpliwościach co do zwrotu 'przyzwoicie'.

Uśmiechnęła się do Roya szeroko słysząc jego pytanie. Postanowiła mu się odwdzięczyć za ta 'przyzwoitość' jej zwrotu. - Całkiem... W porządku. - odparła mając nadzieję, że chłopak zrozumie jej zamiar odpowiednio. - Byłabym najszczęśliwszą kobietą na ziemi. - dodała jednak nie chcąc go trzymać w niepewności. - Jednak wcale nie jakiegoś tam 'kolesia z Port Angeles'! - zaparła się - Wcale nie jesteś 'jakiś tam'. - wyjaśniła zaprzeczając jego dywagacjom w tym temacie. Dla niej był jedyny.

To jego 'skoro-wanie' było całkiem pokręcone. Nieco się pogubiła kiedy to powiedział, dobrze więc, że zaraz wrócił do normalnej rozmowy. Przynajmniej jej głowa nie rozbolała od prób zrozumienia o co chodzi. Przytaknęła mu, kiedy wypomniał jej to, iż w sumie dwukrotnie wstrzymywała go z udzieleniem mu odpowiedzi na jego pytanie czy by wyszła za niego. W końcu zgodziła się z nim ostatecznie. Nie powiedział 'nie' na pomysł obrączek wytatuowanych na ich palcach. Zgodził się z nią najwyraźniej, wiec i ona przestała się przejmować tą kwestią. Jeśli im się uda w końcu wynaleźć sposób jak je sobie wykonać, to dopiero wtedy zaczną nad tym porządniej myśleć.

- Dlaczego uwielbiasz? - zapytała zdziwiona jego stwierdzeniem. Nie rozumiała dlaczego i skąd takie powiedzenie. I jakież pytanie mu się urodziło w umyśle? A tym bardziej dlaczego miałaby go za nie zamordować? No ale racja w sumie. Mieli teraz całkiem przyjemne zajęcie a smak ust Roya skutecznie odbierał jej ochotę na dyskutowanie, skoro trzeba by było przerwać pocałunki. Poza tym obiecał jej coś po audycji. I wampirzyca z niecierpliwością na to czekała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19, 20, 21  Następny
Strona 18 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin