Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:20, 09 Paź 2010    Temat postu:

Oczywiście że był szczodry. To jeden z priorytetów jakie teraz dość naturalną drogą kształtowały się w umyśle wampira. Elizabeth musiała mieć wszystko co najlepsze. I nie było w tym nic dziwnego, tym bardziej jeśli zabiegi Roy'a by jej odpowiadały. I dobrze. Nie lubił takich spodni. Węgiel? Smarowałaby go nim? Nie... To chyba by nie pomogło, bo układanie rymów niezbyt dobrze mu wychodziło. Raz spróbował i skończył tak jak zaczął czyli z pustą kartką. Zmiana była tylko w stanie długopisu, który na początku nie był pogryziony a pod koniec już miał dość dużo śladów zębów. Nie, nie, nie, zwierzanie się z tego co wyprawiali nie wchodziło w grę. Zbyt osobiste i nie dla opinii publicznej. Ach ta duma... Kiedy Roy widział taki uśmiech na twarzy Elizabeth rozsadzała go od środka. Dobrze było wiedzieć że sprawia jej przyjemność. Przy 'z'? Hm... Zadowolenie? Z tego że może ją mieć przy sobie, albo zadowolenie jako wynik tego że cieszy ją obecność Roy'a. Można było to rozpatrywać w dwie strony, ale i w jedną i w drugą chodziło o to samo. S? Szaleństwo. Zdecydowanie. Jego życie za sprawą Lizzy stało się o wiele bardziej szalone i nieprzewidywalne niż przed poznaniem wampirzycy. Nie, pod 'a' musiał być 'animusz' bo tego Elizabeth nie brakowało. Dlaczego ona poszukała w większości samych negatywnych cech? Żyła przecież obok optymisty, nie nauczyła się jeszcze? - Dzięki. To by była strasznie długa wyliczanka. - przyznał będąc zadowolonym ze zwolnienia go z tego. Dał się w spokoju otrzepać bo każda okazja w której dłonie Lizzy kontaktowały się z jego ciałem była godna chwili spokoju i cierpliwości - Yhm. - nie, nie była syrenką. Fakt, miała nogi które same ja nosiły. Roy popatrzył najpierw na umykającą od skorupiaka Elizabeth a później na samego kraba. Przykucnął wskazując na zwierzaka z niemym pytaniem w oczach. Przecież nic jej nie zrobił by nazywała go bydlęciem - Krabiku? - zapytał i przekręcił wszystko na opak - Ty przed krabami uciekasz. - stwierdził wstając i biorąc się pod boki - Naprawdę mam tam przyjść? - podpytał wchodząc do wody powoli - A jak przyjdę to co? Też mi uciekniesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:11, 09 Paź 2010    Temat postu:

Szczodrość dla każdego czy tylko dla niej? Tak tylko by się o to zapytała z lekkiej przekory pomieszanej z ciekawością. Aj tam wysmarowanie węglem by nie pomogło. Pomogło by, pomogło. A rymy to by się puściło z playback-u. Możliwości przy obecnym stanie elektroniki było wiele, nie musiał by się tym martwić.

A może "A" jak amok? Bo przy niej chyba Roy całkowicie zaczynał szaleć w porównaniu ze zwykłym jego codziennym zachowaniem. Animusz jakoś jej nie pasował do wyliczanki. Co by było natomiast na "B"? Nie mogła sobie jakoś niczego pod po podpasować. - No jasne, że uciekam przed tymi.. o przed tymi tam i im podobnymi. - odrzekła krzywiąc się w wodzie zanurzona po szyję. - Paskudztwa. - odparła z przekonaniem nie mając najmniejszego zamiaru się zaznajamiać z tymi stworzeniami.

- Mają ohydne szczypce. - dodała po chwili unosząc się w miejscu na powierzchni wody na tyle, by nie tracić wampira z oczu - I wyglądają na bardzo krwiożercze bestie. - orzekła jakby ona sama nie była niebezpiecznym drapieżnikiem. Przyganiał kocioł garnkowi. - A jak przyjdziesz do mnie, to... - zastanowiła się przez chwilę - dostaniesz całusa. Pasuje? - zapytała uśmiechnięta kątem oka śledząc tą czerwonawą bestię podążającą sobie dalej swoją dróżką po brzegu plaży. Nie lubiła krabów i już.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:41, 09 Paź 2010    Temat postu:

To zależy. Nieograniczona szczodrość dla Lizzy, ograniczona dla każdego innego. Odpowiadało? Miał nadzieję że tak. Co 'aj tam'? Czy Roy miał przez to rozumieć że jako czarnoskóry byłby lepszy? A ponoć istniała dyskryminacja rasowa. Chciała go dyskryminować? Elizabeth Preston! Żadnego węgla! Roy w swoim skromnym mniemaniu uważał się za przystojnego w kolorze skóry odpowiedniej dla większości globu, od jakiegoś roku w wersji mocno wybielonej. Z playback-u śpiewają ostatnie sieroty. Poza tym nie miał tego rytmu, który kazał się gibać na lewo i prawo. Nie nadawał się na rapera choćby nie wiadomo co z nim wampirzyca chciała zrobić. 'Amok' też trochę trącił negatywnym zabarwieniem. Może 'ambrozja'? Na zasadzie spijania z własnych ust czegoś niewyobrażalnie dobrego? B? Z tym to faktycznie mógł być pewien problem. Borówka! Borówka miała zielone listki, a taki kolor odpowiadał barwie tęczówek Elizabeth. Skojarzenie było strasznie naciągane, ale chwilowo wampir nie potrafił wpaść na nic innego co zaczynało by się na drugą literę alfabetu. Bo nie była bezwzględna (raczej), nie boczyła się na niego (na szczęście). Wydawało się że przy 'b' nie można było znaleźć niczego fajnego - Nie są paskudne. - stwierdził tłumacząc to Elizabeth ze stoickim spokojem - Są na świecie brzydsze zwierzęta, gorsi ludzie. Taki krab to w gruncie rzeczy przyzwoity koleś. Idzie sobie do wody, naje się i wraca... - po co w zasadzie kraby wyłaziły na plaże? - Tam gdzie musi wrócić. - zakończył nieudolnie bo nie znał odpowiedzi na nadmienione pytanie - I tyle. Urażasz dumę tego zwierzaczka nazywając je paskudnym, ty przerośnięte czterokończynowe monstrum, o wzroście giganta. - powiedział zastanawiając się jak taki krab naprawdę ich postrzega. Podpłynął do Elizabeth przypominając sobie wszelakie wskazówki jakie kiedykolwiek mu udzieliła - Ohydne szczypce? - zapytał troszkę rozczarowany ujmując Elizabeth w pasie pod wodą - Czy moje też są ohydne? W końcu on krab, ja krab... Wychodzimy na to samo, nie? - zapytał odbierając samemu obiecanego przez wampirzycę całusa. W zasadzie to wyszło mu to bardziej zachłannie, chyba będzie jej musiał resztę wydać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:32, 09 Paź 2010    Temat postu:

No jasne, że odpowiadało. I bynajmniej nie o to chodziło, że miałby pomyśleć, że Lizzy wolałaby go jako murzyna. Nie była rasistką, ale skoro Roy był takim, jakim był, to nie mogła narzekać. Pokochała go takiego. I jak najbardziej właściwym dla niej był jego pogląd, że był przystojnym mężczyzną. Nawet bardzo. Z tą ambrozją to już było poetycko mdło. Niech zostaną przy animuszu w takim razie, bo to lepiej dla niej brzmiało.

Tą borówką i jej listkami, to by ją rozbawił do łez zapewne. Skojarzenie było na serio bardzo bardzo mocno naciągane. A co zatem znaleźliby na literkę "C"? Czerwienienie się? Cukrzenie? Albo może... Całowanie. O tak, to ostatnie było chyba najlepsze ze wszystkich. I niech pozostałe do tej pory obmyślone literki się schowają. C jak całus, to był full-wypas w wykonaniu Roya i wampirzyca za nim przepadała. Wręcz szalała.

- Są paskudne. - stwierdziła gotowa się upierać do upadłego przy swoim. Jak to po co kraby wyłaziły na brzeg? Chyba się na nim rozmnażały, prawda? I toczyły walki z innymi krabami. - Mogę być dla niego czterokończyniastym gigantem, ale on dla mnie i tak będzie ohydztwem. - powtórzyła z uporem nie dając się odwieść od swego poglądu. - Nie, Toje nie są. - odpowiedziała - I nie są szczypcami. Są całkiem przyjemnymi, miłymi rączkami które... - przerwała na moment, bo dłoń wampira zsunęła się na jej pośladek. Podciągnęła ją do góry umieszczając ponownie na wysokości jej pasa i dopiero wtedy kontynuowała. - Bardzo przyjemnie jest czuć na sobie. - dokończyła.

Zachłanny pocałunek jej wcale nie przeszkadzał a wręcz przeciwnie, podobał się jej bardzo. I wcale nie musiał jej wydawać reszty. Chociaż... jakby tak spojrzeć na to, że musiałby ponownie ją pocałować, to jednak tak, powinien dokładniej wymierzać dawki. Musiała mu chyba je pokazać, skoro sam nie wiedział ile i jak. Jednak i ona chyba z nim przeholowała, wiec teraz wypadało jej oddać jemu nierówno pobraną dawkę. I mogliby tak wzajemnie sobie wyrównywać te pocałunki. Czasu mieli aż nadto tak ogólnie rzecz biorąc, więc pewnie wreszcie kiedyś udało by im się dojść do stanu właściwego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:08, 10 Paź 2010    Temat postu:

I chwała jej za to. Naprawdę nie chciał być murzynem. Historia znała osoby które zmieniały barwę skóry z czarnej na białą, ale odwrotnie? Nie chciał być pierwszym. Nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Ambrozja była niczego sobie. No bo co innego? Miał zabawić się w słowo twórcę i stwierdzić że Lizzy cierpi na akrabofobię? Było na 'a', nie było poetycko mdłe i było na czasie skoro tak krzywo spoglądała na niewinnego kraba. Całowanie i ciało. Tutaj Roy był gotów upierać się przy tych dwóch wyrazach. Jedno z drugim jakoś nierozerwalnie mu się wiązało. Szalała za jego całusami? Kurczę, żeby on się nie bał z pracy do domu wracać. Nie widzieć Lizzy te kilka godzin a wiedzieć jak za nim szaleje... Tu ewidentnie powiało grozą. Cholernie miłą i żartobliwą, ale jednak grozą. A na 'd'? Dowcipność zauważana u obojga? Droczenie się? D, d, d... Co jeszcze jest na 'd'? Dopasowanie? Dostojeństwo? A w zasadzie kompletny jego brak w niektórych sytuacjach? - Oj wcale nie. - stwierdził Roy patrząc za oddalającym się skorupiakiem. Acha, to nie miały tu do roboty więcej niż kot na wiosnę. Jaki świat zwierząt był prosty, pozazdrościć - Które...? - podjął Roy patrząc na Lizzy z uśmiechem mówiącym że nie robi nic złego - Ciekawe... - mruknął zacieśniając wokół jej tali uścisk tych przyjemnych i miłych rączek. Przecież był jej winny. A Roy nie lubił mieć długów. Musiał wypłacić nadwyżkę tego co zabrał. Mowa była o całusie a nie o czymś ponad. Nie miała nic do gadania. Niech się cieszy że ma obok siebie uczciwego mężczyznę. Bo od uczciwości niczego bardziej już chyba cenić nie można? Po bliżej nieokreślonym czasie kiedy już wszystko sobie dobrze pooddawali i nie byli już sobie winni nawet muśnięcia Roy wciągnął Elizabeth pod wodę, trzymając ciągle jej dłoń. Chciał w końcu te rafy zobaczyć i zamierzał to zrobić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:07, 10 Paź 2010    Temat postu:

Na "D" najbardziej podobało się Lizzy to dopasowanie. Wydawało się chwilami, że byli dla siebie wprost stworzeni i idealnie dobrani. Totalny przypadek ale jakże przyjemny, prawda? - No jak to które? - roześmiała się słysząc te jego niewinne pytanie pełne kompletnej niewiedzy na temat tego co jego ręce robią. - Te. Dokładnie te. - wskazała na jego ramiona zacieśniające się na jej talii. Nie mogła narzekać. Znajdowanie się bardzo blisko wampira dawało jej bardzo dużo przyjemności, której nigdy nie mogło być jej chyba dość.

A co by było na literkę "E"? Empatia? Euforia? Emocje? Coś trzeba by wymyślić, żeby ich alfabetyczny słownik był kompletny. Bo na "F" to by już coś dobrego znalazła. Na przykład fantazja, finezja, figle. Całkiem przyzwoicie, czyż nie?

Kiedy Roy wciągnął Lizzy pod wodę, ta w pierwszym, ludzkim odruchu nieco spanikowała. Bycie wampirem to jedno, jednak wciąż w dziewczynie pozostawało wiele z naturalnych odruchów żyjącej osoby. Zanurzając się pod wodę próbowała złapać oddech przez co opiła się wody. Pozbyła się jej jednak zaraz z ust doprowadzając się do jako takiego porządku. Jednak mimo wszystko chłopakowi dostało się niechcący pięścią w przedramię, co zrobiła nieco nieświadomie w tym pierwszym odruchu paniki. Powoli uspokoiła się i mogli już spokojnie przepłynąć w stronę rafy, by ją sobie obejrzeć. Feeria barw zaskakiwała. Bo jak to możliwe, że pod wodą, tam, gdzie normalne promienie słoneczne nie docierały powstało coś tak kolorowego i barwnego? A do tego te wszystkie rybki pływające wokół. Lizzy klepnęła delikatnie palcami w dłoń chłopaka pokazując mu ławicę maleńkich rybek niczym gwiazdeczek odbijających światło od swoich łusek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:55, 10 Paź 2010    Temat postu:

Roy chyba powinien założyć fanklub takich przyjemnych przypadków. I chyba ten klub miałby jedynie dwójkę członków, bo kogo innego do szczęścia im było trzeba? Nikogo. Wampir przyznał się uważnie jednemu jak i drugiemu ramieniu i zagryzł wargę - Nie znam ich. Nie wiem skąd się wzięły. Przysięgam. Działają same z siebie... - musiały tak robić bo kiedy znów dłonie przesunęły się w dól Roy przybrał przerażoną minę, ponoć nie wiedząc jak to się dzieje. Pokręcił głową zamykając z tej trwogi oczy, koszmar jakiś. Na 'e' byłaby Elizabeth. Zapomniała o sobie czy była tak skromniutka aż się pominęła? Jeśli nie godziłaby się na takie hasło, za którym wampir bardzo by obstawał, to pozostawały emocje. Idąc dalej można byłoby też zahaczyć o erotyzm. Tak, 'f' było bardzo przyzwoite. Najbardziej do gustu chyba przypadło mu jej pierwsze skojarzenie. Jak miało się fantazję, to można było mieć wszystko. G? Nie będzie oryginalny kiedy podsunie 'gadatliwość'? Gust? Lizzy miała o wiele większe o nim pojęcie niż Roy. Gorączka? Czasem ich ogarniała. Gorliwość? Coś jeszcze? Poczuł kiedy dłoń Elizabeth zacisnęła się na jego własnych palcach z siłą o wiele większą niż potrzeba było. Dał się wyszturchać unosząc się w morskiej toni spokojnie, by zobaczyła na jego przykładzie że nie utopi się. Chyba przestroił się całkowicie na wampiryzm i pojmował stan rzeczy. Poza tym ucząc się pływać już nie oddychał, może to dlatego. Kiedy przeszło wampirzycy popłynęli a Roy'a naszła kolejna arcyciekawa myśl. Rów Mariański był głęboki, ciśnienie było ogromne. Skoro nie oddychał to jak głęboko by dopłynął? Oczom pary wampirów pokazały się kolorowe gąbki i korale pomiędzy którymi przemykały szybko, albo też wolno małe lub duże rybki. Roy popatrzył na nie za wskazaniem Lizzy zastanawiając się jak żyją sobie w rybiej społeczności, codziennie mając wokół siebie tylko wodę. Chyba miały strasznie nudne życie. Wampir popatrzył po piaszczystym dnie przesuwając po nim palcami. Chmurka piasku się uniosła i zielonkawe coś opadło a w dłoni Roy'a znalazła się niezbyt duża małża. Zamachał nią przy uchu jakby sprawdzał czy wewnątrz coś jest. Uniósł brwi zastanawiając się czy Lizzy zakapuje jego nieme pytanie o to czy w środku jest perła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:27, 10 Paź 2010    Temat postu:

Cóż mogła odpowiedzieć na jego słowa, że to nie jego ręce? - W takim razie, jeśli to nie Twoje, to lepiej żeby zniknęły zaraz z moich pośladków. - odrzekła. Musiał się więc albo przyznać do tych swoich łapek błądzących tu i tam po jej ciele albo też pożegnać się z dotykiem jej skóry. Wybór w zasadzie chyba dość prosty, ale znając ich dylematy z najprostszych powodów, i tutaj mogło by się rozpocząć poważne rozważanie plusów i minusów, każdego za i przeciw.

Nie no. Jak Elizabeth mogła się znaleźć w tym ich słowniku? To chyba miało być coś wspólnego a nie coś, co tylko jedno z nich cieszy, prawda? Bo raczej wampirzyca nie była w sobie zakochaną narcyzką. No chyba, że dla równowagi pod "R" wylądowałby Roy tak, żeby każde z nich miało swoją małą radość? Z tym "G", to dziewczyna obstawała by przy gorączce. Chociaż nie, ich choroba, to bardziej podpadała pod "L". Niech więc mogło być coś, co on by zaproponował, choćby i ta gadatliwość, która przynosiła im wiele śmiechu i frajdy. A co pod "H"? Mogła by być ich chorobliwość o ile by się przymknęło oko na tą literkę 'c' na początku.

Wadą bądź też zaletą Lizzy, zależy jak na to spojrzeć, było to, że w dziewczynie wciąż pozostawało wiele ludzkich odruchów, które dawały o sobie znać właśnie w takich chwilach jak ta, gdy chłopak zaczął się z nią zanurzać pod wodę bez ostrzeżenia. Dość szybko poradziła sobie z ogarniającą ją absurdalną paniką przed utopieniem, ale i tak pierwsze wrażenie nie było miłe. Na szczęście przeszło jej i mogli spokojnie zanurkować głębiej już bez żadnych perypetii. Załapała to, o co na migi próbował się jej zapytać. Rozłożyła ręce na boki pokazując narzeczonemu, że nie ma pojęcia czy by coś w muszli małża znalazł, bo z tego co ona wiedziała, perły pojawiały się tylko w konkretnym gatunku łupin.

Pokazała mu dłońmi coś, co miało znaczyć, że chłopak może sprawdzić, skoro chce po czym sama przepłynęła sobie kawałek dalej. Musiała przyznać, że dziwnie się pływało w samym dole od kostiumu. Może i nie miała się czego wstydzić, ani też kogo, ale jednak to uczucie morskiej, słonej wody na swoim niemal nagim ciele dziwne uczucie dawało. Żałowała trochę, że nie mieli ze sobą płetw do pływania, bo o wiele wygodniej by im się nurkowało i utrzymywało pod wodą. Przynajmniej nieco mniej było by roboty z usilną walką z wypornością ich ciał, które pomimo braku tlenu w płucach wciąż próbowały wypłynąć na powierzchnię wbrew woli ich właścicieli.

Kawałek dalej była całkiem ciekawa rafa. Wystawała dość wysoko ponad linię piasku na dnie a w samym jej środku była dziura przez którą przepływały ryby. Lizzy nie powstrzymała się przed tym by samej nie przepłynąć przez tą koralową obręcz. Musiała stwierdzić, że była to całkiem sympatyczna zabawa. Zwłaszcza, że kawałek dalej dojrzała jakieś sporej wielkości sznureczki glonów, które pozwoliła sobie zgarnąć i zrobić z nich sobie coś na zastępstwo za jej biustonosz. Ciekawa była jak jej narzeczonemu spodoba się jej nowy kostium. Przez chwilę musiała na prawdę wyglądać jak jakieś morskie stworzenie zwłaszcza, że woda rozmyła totalnie na boki jej niezwiązane włosy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:14, 10 Paź 2010    Temat postu:

- Wredna jesteś. - mruknął wampir gratulując tym samym zwycięstwa Elizabeth. Dłonie nie zabrały się z pośladków dziewczyny czyli ktoś kto był ich posiadaczem przyznał się do nich bez zbędnych tłumaczeń. Pokorny jakoś w tym momencie się stał. Widać zależało mu na rafie, a Elizabeth nie ucieknie. Oczywiście że mogła się w nim znaleźć. Jakby nie było jej, to nie byłoby też żadnego słownika. Nie byłoby Roy'a w formie aktualnej, byłby człowiekiem. A to ona nie odczuwała nic, nawet odrobinki szczęścia czy zadowolenia patrząc na siebie w lustrze? Nie chodziło o to by być zaraz kochającym siebie i tylko siebie narcyzem, ale przecież nie mogła spojrzeć na siebie i skrzywić się. Miała powody do dumy. Nie była zakompleksioną dziewką która chowała się w czterech ścianach a kiedy szła ulicą i widziała rozbawioną grupkę ludzi nie myślała na pewno że śmieją się właśnie z niej. Musiała być w słowniku i koniec. Roy sam o to zadba, a on, tak dla równowagi mógł się znaleźć pod 'r'. Mogła być ta gadatliwość? Świetnie, tym bardziej że najwięcej frajdy przynosiła ona wtedy kiedy oboje zaczynali się rozkręcać. Pod 'h'? Tu dopiero mógł być problem. Jakby 'chichot' był bez 'c'... Humanitaryzm! Coś o co bardzo często się spierali. Lubili się spierać i udowadniać że coś jest właśnie humanitarne czy też nie i podpada pod kategorię... Zazwyczaj molestowania. G, h... I. I? Cóż, Roy nie posiadał takiej wiedzy jak Lizzy, więc spróbował małża otworzyć. Bezwiednie poddając się wodzie obrócił się do wampirzycy plecami próbując rozewrzeć zaciśnięte połówki muszli. Grzebał się z tym jak zwykle dając sobie chwilkę czasu. Zachciało mu się użyć jakiegoś kamienia ale z drugiej strony szkoda było uszkodzić to coś. Uznając że mięśnie małża w porównaniu do jego mięśni muszą być niczym przyłożył się nieznacznie co zaowocowało kawałkiem mięsa i niczym ponad to. Popatrzył na małża niepocieszony i odbił się od dna, na którym zdążył już osiąść, by poużalać się na migi Elizabeth. Ujrzał ją chyba po czymś co można było nazwać zakupami w wodnym sklepie z bielizną. Opłynął wampirzycę wokół nie mogąc nadziwić się jej pomysłowości. Wskazał na nogi Lizzy rozkładając bezradnie dłonie na boki, w prawej z nich widniała pusta małża. Gdzie masz ogon? Jak raz jeszcze zdziwi się że nazywa ją syrenką to jej przypomni to co teraz widział. Pokiwał z aprobatą głową śmiejąc się z narzeczonej bezgłośnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:10, 10 Paź 2010    Temat postu:

- Ja? Wredna? - udała zdziwioną. Nie widział tej jej aureolki aż bijącej jasnością po oczach? Normalnie chodząca niewinność. No, może akurat w tej chwili, to pływająca albo też unosząca się na wodzie w jego objęciach. Ale to akurat był szczegół raczej. Istotą tej sprawy było to, że Elizabeth nie miała kompletnie pojęcia czemu nazywał ją wredną, skoro taką nie była. Broniła tylko swego ciała przed dotykiem nie jego dłoni. To takie straszne było? Powinien się cieszyć raczej, że nie pozwalałaby nikomu innemu się dotykać.

Szczęściem tego nie można było nazwać, kiedy wampirzyca stawała przed lustrem. Krzywiła się za każdym razem widząc swoją bladą twarz i załamywała ręce nad tym ile będzie musiała włożyć pracy i wysiłku, by doprowadzić się do jako takiego, zadowalającego stanu. Co najwyżej później mogła powiedzieć, że jest ukontentowana z wyników swej renowacji martwego ciała. Jak to kobieta, musiała na coś ponarzekać nawet, jeśli tysiące innych rzeczy mówiło jej o tym, że pod wieloma względami powinna się widzieć jako idealną. Cerę miała gładką niczym jedwab, na jej ciele nie widniał nawet gram zbędnego tłuszczyku a o rozstępach czy cellulicie nie było u niej nawet mowy. Powinna była się rzeczywiście cieszyć, że nie miała zmartwień innych kobiet, jednak ona dostrzegała te najgorsze z możliwych swoich wad.

No tak. Humanitarność rzeczywiście była dobrym wyborem. Irracjonalność? Imaginacja? Instynkt. Wzajemny instynkt przyciągania do siebie. A na "J"? Czy było ja to 'jot' coś, co ich obojga dotyczyło? No dobra, zostawmy "J" na później, bo Lizce w tej chwili nie przychodziło nic konkretnego do głowy. Przeskakując do "K"... Kochanie się. Kawały. Kąpiel. Zwłaszcza ta pierwsza, wtedy pod prysznicem. Aż się miło robiło, wspominając tamtą stresującą nieco dla nich sytuację. Albo jego kawalerka jako pierwsze miejsce, w którym razem zamieszkali. Trzeba było przyznać, że fajny w sumie wychodził im ten ich wspólny słownik.

Kiedy chłopak wskazał jej nogi, dziewczyna złączyła je razem, jakby nagle miały jej one zrosnąć ze sobą tworząc prawdziwy rybi ogon. Sama też śmiała się przy tym bezgłośnie, chociaż coraz bardziej nabierała ochoty, by się roześmiać pełnym gardłem. Pokazała Royowi na wodę ponad nimi i po chwili wybiła się w górę odpychając się od dna, by na moment wynurzyć się z morskiej toni. Gdy tylko jej głowa wychyliła się ponad poziom wody, dziewczyna roześmiała się spoglądając w dół pod siebie, gdzie pozostał jej narzeczony. Czekając na niego poprawiła sobie swoją plecionkę z glonów wokół swych piersi, zasłaniającą jej nagość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:36, 10 Paź 2010    Temat postu:

Aureolki? Przecież ten jej kawał żelastwa już dawno poszedł na dno. Rdzewiał już i po raz wtóry rozsypywał się w pył. Problemem innej natury było to że zawsze ta złota obręcz wracała, powiedźmy, do stanu poprzedniego. Cud? Trzeba się skonsultować z Aberforthem. Albo lepiej nie...? Wtedy trzeba by było wspomnieć coś o tym w jakich okolicznościach aureolka się rozlatywała. Nie, jednak nie. Czym ona była? Obrazem mistrza, że musiała poddawać się renowacji? Niech nie przesadza. Teraz była bledziutka, bez grama makijażu, marynowana w słonej wodzie i wampirowi nadal podobała się tak samo. No to chyba patrząc na nią Roy też musiał zacząć pindrzyć się przed lusterkiem. Dobrze że mieli dwa. Instynkt. Irracjonalność nie kojarzyła się dobrze, a to co do siebie czuli czy tez sobą przedstawiali nie było wyimaginowane. Oczywiście że było coś na 'jot'. O czym ona dziś myślała? Jedność. Którą całkiem nieźle tworzyli. Tak, na 'k' było dość dużo ciekawych i interesujących przykładów. Roy dorzuciłby też Kantishnę. W końcu wszystko skończyło się dobrze więc to miejsce kojarzyło się wampirowi pozytywnie. Kijanka! Ta obiecana, ciągle niewręczona, nie było już potrzeby. 'L'? Lizzy... Co było jeszcze na 'l'? Las? Leśniczówka? Kiedy już pokazała że jednak ma ogon uniósł kciuk w górę, najwyraźniej akceptował taką okrojoną wersje bez płetw. Przed oczami przesunęło mu się ciało wampirzycy płynące ku górze. Blondyn ciekaw tego co chce mu Lizzy powiedzieć lub przekazać po raz ostatni spojrzał na małża i upuścił go patrząc jak ląduje w piasku. Wypłynął na powierzchnię - A powiedź mi jeszcze że teraz... - zaczął ocierając twarz co niewiele dawało - Będę musiał prosić o twoją rękę króla morskich głębin, to... - spojrzał ku niebu szukając tam pomocy dla siebie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 22:46, 10 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:45, 10 Paź 2010    Temat postu:

Jaki tam kawał żelastwa? Jej aureolka zawsze jaśniała nienagannym stanem. A to, że jedna się rozpadała a druga nagle pojawiała, to już całkiem inna sprawa. Tak, to był swoistej natury cud, ale na pewno było lepiej się nie pytać Pana Smith o to jakim sposobem mogło się tak dziać, by się nie trzeba było z niczego tłumaczyć.

Elizabeth była wampirzycą. Bladolicą dziewczyną o chorobliwym odcieniu skóry z powodu tej bladości. Najwyraźniej Roy miał dziwny gust, skoro podobała mu się z taką jasną karnacją. Pewnie i inni by się znaleźli amatorzy takiej bladości, ale tylko ten jeden miał jakiekolwiek szanse u niej. Jednak ona nie mogła narzekać na to, że się podobała swojemu narzeczonemu. Nie zamierzała składać o to żadnych protestów. Nawet najmniejszych. No dobrze. Instynkt. A jedność była doskonałym słowem do tego ich słownika. Bardzo trafiony pomysł, trzeba było przyznać.

Na "L" była ta ich koszmarnie ciężka i nawracająca cały czas nieuleczalna choroba. To dzięki niej byli ze sobą tak blisko. O właśnie! Zamiast tej borówki z listkami koloru jej oczu mogli wstawić 'bliskość'. Pasowało? Miała nadzieję, że tak. No to co w końcu wybierali na tą literkę "K"? Miało być chyba po jednej rzeczy a nie cała lista. Kantishna też mogła być. Jej także pozytywnie się kojarzyła. Chociaż kochanie się i kąpiel były równie interesujące. A może kuszenie? Ciężki wybór, na prawdę ciężki wybór. Lizzy miała tylko nadzieję, że pominą w swojej wyliczance literkę "Ł" przeskakując do następnej, czyli "M". Zabrzmiało by to może nieco serialowo, ale "M jak Miłość" było chyba całkiem odpowiednie.

Nie chciała nic konkretnego mu powiedzieć, jednak nie była w stanie pohamować swego śmiechu a do tego celu potrzebowała się wynurzyć z wody, by się roześmiać w pełni. Widząc jak chłopak wynurza się zaraz za nią z wody podpłynęła do niego zarzucając mu ręce na ramiona, starając się uspokoić już swoją radość. - Niee... - odparła wesoło - Masz ten komfort, że nikogo nie będziesz musiał prosić o moją rękę. Dostałeś moją zgodę i nic więcej nie potrzeba. - wyjaśniła rozbawiona chichocząc cały czas niezbyt opanowanie. - Zadowolony? - zapytała wpatrując się w jego twarz błyszczącymi oczami będąc zmuszoną po chwili zdmuchnąć ze swojego nosa kroplę wody, która ją łaskotała spływając powoli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:01, 11 Paź 2010    Temat postu:

'Jaśniała nienagannym stanem'? Ktoś tutaj parsknął śmiechem w tym momencie i Lizzy bardzo dobrze znała tego kogoś. Nie zgodziłby się z tym. Aureolki Elizabeth były niezwykle ulotne, prawie jak okręgi na wodzie, były i ich nie było. Wystarczył dotyk wprawnej dłoni i symbol świętości znikał w niewyjaśnionych okolicznościach, albo nagle korodował i mógł być zamieciony pod dywan. Elizabeth była wampirzycą. Miała piękną,, nieskazitelną alabastrową cerę za którą kiedyś panny dałby się pokroić. Tak patrzył na to jej partner. Nie widział chorobliwej bladości. On cały był dziwny to i gust miał dziwny. Mogła to sobie tak właśnie tłumaczyć jeśli chciała. Owszem, inni by się znaleźli, taki biedny Seba na przykład żeby daleko nie szukać. Gdyby składała protesty okrzyknąłby ją dziwniejszą od niego, a to już nie lada wyczyn. Ten ich słowniczek będzie dość duży objętościowo, sporo tych hasełek znaleźli, a to dopiero 'k', jedenasta litera jeśli dziennikarzyna dobrze porachował. Tak? Ta 'jedność' jej się wydawała trafioną? Bardzo dobrze, starał się. No tak! Jak mógł zapomnieć i nie wymienić ich choroby jako pierwszej. Jak najbardziej, borówka mimo najszczerszych chęci nie pasowała. To co wymyśliła Lizzy było o wiele bardziej odpowiednie. Niby tak, ale co to za słownik z pojedyńczymi hasłami? Siłą rzeczy nasuwało się ich więcej i więcej. Bo po drodze wampirowi wpadło coś jeszcze na 'h' do głowy. Historie. Gdyby ktoś posłuchał tych rzeczy które nie raz sobie wciskali uznałby ich za pomyleńców. Chyba że podciągnąć to pod 'o' jako opowiadania. Ale znów się zapędził, miało być alfabetycznie. 'Ł' nie pozostało pominięte. Łakomstwo. Łapczywość. Łuk. To było osobiste skojarzenie wampira któremu przed oczami wyobraźni pojawiło się ciało Lizzy wyginające się w ten specyficzny sposób w pewnych sytuacjach. Trafiła, 'M jak miłość' było dobre, a później wampir miał pustkę we łbie i długo musiał się zastanawiać. Musha Cay. To musiało być w spisie ujęte. Marzenia? Mieli takie. Słówko 'my'. Niby proste i krótkie, ale mieszczące w sobie bardzo wiele. Elizabeth nie musiała się uspokajać. Roy nie ucieknie, ryby nie zwieją, mogła się śmiać. Nabrał powietrza i odetchnął z ulgą - Wspaniale, a już myślałem... Bo partyjka szachów to jeszcze jakoś by mi poszła i wyratowałbym cię z wieży... Ale pod wodą? Okręty? Torpedy? Próba usunięcia krakena sprzed groty do której by cię wtrącili? On ma tyle ramion a ja tylko dwa... Jednak nie ma o czym mówić.. Jak najbardziej, jestem szalenie zadowolony. - przyznał wampir bez wahania mrucząc z zadowoleniem - Moja syrenka... Całkiem fajny. - powiedział wskazując na ekologiczny biustonosz. Bardzo żałował że nie może tego uwiecznić, nie wspomniał jednak o tym pomyśle ani słowem, bo nie chciał denerwować Lizzy. Zamiast tego zajął się właściwym podziękowaniem wampirzycy starając się nie zniszczyć jej tego co przed chwilą pochwalił. Słony posmak z jej ust szybko ustąpił a Roy znów poczuł ich słodycz. I niech go uważa za romantycznego, mdłego matoła, ale to była ambrozja.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:17, 11 Paź 2010    Temat postu:

Ależ oczywiście, że jaśniała nienagannym stanem. Elizabeth była o tym święcie przekonana. Może i jej aureolki dość szybko znikały znad jej głowy pod wpływem działań takiego jednego osobnika, Roy powinien doskonale wiedzieć o kim tutaj mowa, ale kiedy już były nad tą jej głową to świeciły idealnie. Perfekcyjnie. Przynajmniej przez tą króciutką chwilę. Błyszczałyby pewnie nieco dłużej, gdyby jej narzeczony tak sumiennie nie przykładał się do tego, by się wyjątkowo szybko rozpadały.

O rany. Niech jej nie przypomina o jej koledze z baletu, bo z tym faktem dziewczyna miała czasami spore perturbacje biorąc pod uwagę, że chłopak smęcil się za nią jak obity przez kogoś pies Pluto, bojąc się wypowiedzieć to, co myślał. Chociaż może to i nawet lepiej, że nigdy nic jej nie powiedział, bo wtedy wampirzyca musiałaby go uświadomić, że niestety nie ma żadnej kompletnie opcji by cokolwiek mogło się wydarzyć. A pewnie jeszcze jak wrócą do Seattle, to też będą pewne radości i innych dramaty. O tym to już na pewno dziewczyna nie chciała teraz myśleć.

'My' to idealne słowo do ich słownika. Rzeczywiście takie proste a zarazem wiele znaczące. Ale Musha Cay też było bardzo ważnym dla nich chyba słówkiem, nazwą w zasadzie. I łakomstwo najbardziej się dziewczynie podobało. Na literkę "N" Lizzy by zaproponowała No name. A co by można było pod "O" wrzucić? Obłęd? Orgazm? Pod 'b' jeszcze przyszło wampirzycy do głowy 'balet'. Gdyby wtedy, jakieś pół roku temu Roy nie przyszedł na tamto przedstawienie i nie wyznał jej tego, czego w zasadzie nie wyznał a pokazał po swoich reakcjach i krótkim, diabelnie nieśmiałym pocałunku, to nie było by ich dzisiaj tutaj. A tym bardziej Lizzy nie nosiłaby teraz na palcu otrzymanego do niego pierścionka zaręczynowego.

Popatrzyła się na swojego partnera roześmiana słysząc jego kolejne pomysły z kosmosu. - Oj Roy... - jęknęła kręcąc głową w rozbawieniu. Na prawdę jakby ich ktoś z boku posłuchał, to zaczął by dla nich szyć takie sympatyczne białe kaftaniki z zaszytymi rękawkami. Popatrzyła się kątem oka na swój dekolt słuchając pochwały dla jej pomysłu. - Prawda? Też mi się podoba. - odpowiedziała wesoła. Rzeczywiście był romantykiem. Jednak nie mogła na ten fakt powiedzieć ani jednego złego słowa, bo jego wargi skutecznie pozbywały się jakichkolwiek narzekań z jej krtani zastępując je przyjemnością, którą Lizzy uwielbiała. Całując go nieprzerwanie, dziewczyna powoli i z wyczuciem, wciągnęła swego partnera pod wodę. Nie mógł chyba narzekać na to, że nauczyła go pływać, prawda? Zwłaszcza w takich chwilach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:52, 11 Paź 2010    Temat postu:

A gdzie tam! Wcale że nie jaśniała. Ten blask tak szybko znikał że ciężko było go zaobserwować. Tak? Takiego jednego? Tego od tych ramion? Roy już mówił że go nie znał, a przynajmniej nie chciał się oficjalnie przyznać do tego że go zna. No niech będzie że narzeczony się przykładał. Mieli przynajmniej powód by znowu się ze sobą podroczyć. Tak, sprawa z Sebą najlepsza nie była. Choć zależy jak na to spojrzeć. Bo chuderlawy partner Lizzy poniekąd mógłby być wampirowi wdzięczny. Roy ocalił mu życie. Bo co by było gdyby tak pech chciał i Seba podobnie jak Roy zaciął się czymś przy wampirzycy? Kto wie czy to co nastąpiłoby później odpowiadało mu tak samo jak dotychczasowa egzystencja. I czy Elizabeth nadal wydawałaby mu się taka miła i fajna. Smith faktycznie miał zadatki na rycerza, ogromne. W zależności od punktu widzenia bronił, zwyciężał i ratował. Radości i dramaty? Jak zawsze, to będzie nieodłączne, ale to że za baletnicą snuje się równie blady jak ona, starszy o dekadę facet już nie było dla nikogo nowością. Życie. Na 'n' mogłoby być jeszcze 'nasycenie' i 'nuda' która często ich dopadała. Często, ale na krótko bo jakoś za każdym razem potrafili sobie z nią poradzić. Narzeczeństwo? Namiętność? Pod 'o' obłęd i orgazm jak najbardziej się nadawały. Roy dopisałby też 'organizację' bo bez tej umiejętności Lizzy ani rusz. Yhm, 'balet' też był ważny. Kurcze ciekawe gdzie by Roy był w takim razie gdyby nie poszedł na podest i nie natrafił tam na wampirzycę. P! Jak Roy czekał na to 'pe'. Park! Podest. Pragnienie. Pożyczka zapałek. Pocałunek. Plany. Piasek. P, p, p... Pojedynek. Przeważnie kończony remisem - Słucham cię Lizzy? - zapytał uprzejmie jakby wszystko o czym teraz rozmawiali miało naprawdę się kiedyś zdarzyć. Kaftan? To dla Roy'a potrzebny był dobry knebel a nie kaftan. Przecież nie rzucał się na nikogo z ramionami, on tylko plótł od rzeczy - Yhm. A nie dostaniesz od nich uczulenia jak od...? - reszty już musiała się domyślić, bo Roy nie zdążył dokończyć. Nie, nie mógł. Wampir w ogóle nie mógł narzekać na Elizabeth. Która druga by wytrzymywała jego fanaberie, a co najzabawniejsze dotrzymywałaby mu w nich kroku? Żadna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:48, 11 Paź 2010    Temat postu:

A właśnie, że jaśniała! Lizzy była gotowa się ze swoim towarzyszem zacząć o to spierać do upadłego. A nawet i tupnąć nóżką niczym dziecko dla podkreślenia swoich racji. Poza tym Roy chyba nie chciał widzieć tej jej świętości. Gdyby się na nią spojrzał pod innym kątem, musiałby uwierzyć, że miała aureolkę i to w najlepszym z najlepszych stanie. Całkiem jak prosto z linii produkcyjnej ściągniętym. Bo która na jej miejscu byłaby w stanie tyle czasu wytrzymać bez pocałunków z początku, a potem bez... No, oboje wiedzieli bez czego.

Seba niestety bądź też stety nie miał pojęcia kim była Lizzy i kim był jej narzeczony tak na prawdę. Dlatego też nie mógł być z tego powodu wdzięczny Royowi. Na szczęście dla Elizabeth, że snuł się za nią jej towarzysz. I również, że nie było to dla nikogo nowością. Ona się cieszyła, że byli ze sobą już jakiś czas. i z tego, że nie musiała się nikomu tłumaczyć z faktu, że jest z Royem.

Na 'n', to nie nasycenie a nienasycenie było o wiele lepsze. Wszystko bowiem wskazywało na to, że im dwojgu nie było dość siebie nawzajem. I bardzo dobrze. Na 'o' mogła być i ta organizacja. Ale na 'p' to nie tylko pragnienie czy też park albo inne przez niego wyliczone słowa. Wampirzyca dorzuciłaby jeszcze od siebie pożądanie. I tego, to mieli w stosunku do siebie chyba od dość długiego czasu aż w nadmiarze. Nie musiał zaznaczać, że ją słuchał, bo zdawała sobie z tego doskonale sprawę. - Uczulenia? - zamyśliła się na moment - Nie, nie powinnam chyba. Skoro od tego, co mam niżej nie dostałam, to tym bardziej od tego nie powinnam. - odrzekła szczerząc się do chłopaka nieprzyzwoicie szeroko. - To ekologiczny fatałaszek. - stwierdziła. Czy coś takiego mogło uczulać? Może Roy coś więcej od niej wiedział na temat poszczególnych etapów produkcji, to mógł jej podpowiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:24, 11 Paź 2010    Temat postu:

Jakby zaczęła tupać nóżką to Roy zakryłby sobie usta dłonią i począł chichotać co bardzo ciężko byłby mu opanować. Nie jaśniała. I niech się z nim zgodzi, bo miał rację. Aktualnie jej aureolka tonęła. Tonęła i rdzewiała a to co rdzewiało raczej już nie błyszczało, jaśniało czy co tam jeszcze chciała. Co to znaczy nie chciał widzieć? Nooo, może i coś w tym było, nie, ale... W końcu niech skończą ten temat bo zaraz dziwne wnioski im się zaczną nasuwać. Niech aureolki unoszą się nad ich głowami wtedy kiedy mogły, cudownie odradzając się znikąd i w niebyt się obracając. Właśnie że mógł być wdzięczny. Lizzy na początku wydawała się i była totalnie rozbita tym że Roy'a przemieniła w coś takiego. Czy Seba zaakceptowałby to wszystko tak jak Roy w miarę bezproblemowo i spokojnie? Czy znosiłby Elizabeth? Takie gdybanie gdybaniem ale co by zrobiła gdyby zamiast blondyna musiałby poić krwią Sebę? O tak, bardzo celna uwaga. Nienasycenie. A zapomniał o pożądaniu? No tak, jego bardziej zajmował park. Pomyśleć że miałby tą zapaliczkę to przeszedłby obok dziewczyny na ławce i nic by z tego nie było. Jakby można było mówić pod wodą to miałby mały wykładzik, ale na szczęście tego chyba jeszcze żaden wampir nie opanował. Trudno było też przestać całować Elizabeth. Przejdźmy do 'r'. Rozsądek? Powiedzmy że niekiedy to nimi kierowało. Rozbawienie, czasem aż do przesady.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:45, 11 Paź 2010    Temat postu:

Zaczęłaby tupać nóżką i zaciskać rączki w piąstki ze złości na to, że chłopak nie chciał przyjąć do wiadomości jednego, słusznego, właściwego i całkowicie prawdziwego faktu mówiącego o tym, że nad głową Elizabeth prawie zawsze błyszczała, podkreślam błyszczała aureolka niewinności. Niech by tylko na prawdę zaprzeczył jej istnieniu, to wampirzyca zaczęłaby się o to do upadłego z nim spierać udowadniając jak bardzo Roy był w błędzie sądząc, że się jej rozlatywała. To było jakieś pomówienie i tyle.

No i była rozbita tym, że nie potrafiła się powstrzymać od wbicia w jego szyję swoich kłów. Czuła się najpodlej jak to było możliwe a do tego wszystkiego dochodził fakt, że nie mogła się zacząć nad sobą rozczulać czy też uciec a za to musiała wziąć się w garść i coś zadziałać w tym temacie, by chłopakowi jakoś wynagrodzić bądź choćby ułatwić stawianie pierwszych kroków. A nie miała zielonego pojęcia jak powinno się to zrobić, by osiągnąć zamierzony efekt. On na jej miejscu pewnie też by się czuł rozbity.

Z Sebą? Z Sebastienem było by jej zarazem łatwiej jak i trudniej. Łatwiej, bo go znała i wiedziała jakich reakcji i kiedy mogła by się spodziewać. Trudniej, bo trudniej by było przyjacielowi się przyznać, że mu się spaprało życie. Zwłaszcza, że jemu pewnie nie szczędziłaby bezpośrednich bardziej odpowiedzi. Przy swym narzeczonym, wówczas, to cedziła ostrożnie każde słowo. A i tak z różnym efektem to wychodziło.

Skoro trudno było przerwać ich pocałunek, to wampirzyca to pierwsza zrobiła. Wyplątała się w końcu z jego objęć i odpłynęła w stronę ławicy jakichś pomarańczowo-żółtych rybek o wyłupiastych oczkach i miękkich, prawie jak materiałowych ogonkach. Wpłynęła w sam ich środek z dziecięcą radością spostrzegając jak się rozpierzchają na wszystkie strony, by kawałek dalej od niej znów się połączyć w grupkę. Przepłynęła za nimi ponownie wciskając się w sam ich środeczek znowu uzyskując taki sam efekt ucieczki na wszystkie strony. Roześmiała się bezgłośnie starając sie pamiętać o tym, by nie otwierać ust, aby się nie opić wody, którą nieprzyjemnie było by potem z siebie jakoś wylewać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:24, 11 Paź 2010    Temat postu:

Roy wtedy zacząłby ryczeć ze śmiechu. Pewnie przy tej okazji, przy takim wybuchu złości posrebrzyłaby się wdzięcznie na twarzy, co w wampirze budziło przyjemne wrażenia estetyczne za każdym razem. To nie było jedynym, ani słusznym, na pewno nie właściwym, a jedynie strasznie naciąganym faktem. Na pewno nie niewinności. Niech go nie rozśmiesza. Że tez Roy nie miał świadków tego kto zazwyczaj był bardziej niewinny. Okazało by się wtedy kto jest godzien aureoli. Prawdziwej, pierwszej klasy prosto od św. Piotra czy tego kto złote obręcze wydzielał. Ciekawe jak udowadniałaby to że z jej aureolą wszystko w porządku? No bardzo ciekawe to było, Roy chciałby wiedzieć. Nic nie było pomówieniem. Tu wszystko było prawdą. Najszczerszą. Zapewne, gdyby Roy najpierw kimś się najadł, a później musiałby tego kogoś przepraszać to byłby tak samo rozbity jak Elizabeth. Z talentem wampira pewnie zaczynało by się od zdania 'Przepraszam, ale byłeś/aś taka apetyczny/na że nie mogłem się powstrzymać.' A później jak i w przypadku Elizabeth jakoś by to było. Nie wyobrażał sobie siebie w roli opiekuna nowonarodzonego i tutaj w tej dziedzinie Nobel należał się pannie Preston która zasłużyła sobie na niego w pełni. Wampir pozostawił Lizzy rozbawioną rybkami a sam popłynął powoli przed siebie patrząc na kolejne cudeńka podwodnego świata. Tutaj nie było mułu ani brudu jak w leśnej rzeczce i wszystko było widać jak na dłoni. Uśmiechnął się w duchu kiedy uświadomił sobie że patrzy teraz na to co do tej pory widział jedynie w programach przyrodniczych i w sieci. Dotknął brzegu gąbki ostrożnie czując pod palcami jej chropowatą powierzchnię. Popłynął dalej oglądając się na Lizzy. Wypatrzył rozgwiazdę przyklejoną do kawałka skały wystającego z dna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:18, 11 Paź 2010    Temat postu:

No dobra. Koniec tematu z aureolką, bo Elizabeth miała wyraźnie zamiar bronić do upadłego swoich racji a Roy swoich. Nie było sensu tego dalej ciągnąć. Czas było wrócić do tego ich słownika, bo chyba ugrzęźli na jakiejś literce i nie dokończyli tej kwestii. Z tego, co pamiętała Lizzy zatrzymali się na "R". A na tą literkę było najwspanialsze słowo. A w zasadzie najpiękniejsze dla niej imię - Roy. I to imię koniecznie musiało się w tym ich słowniczku znaleźć.

Wampirzyca po chwili dziecięcej zabawy pomiędzy małymi rybkami przepłynęła dalej chcąc zbliżyć się do swego towarzysza, który w czasie, gdy ona była zaaferowana pierzchającymi na boki stworzonkami, odpłynął spory kawałek od niej. Dogoniła go bez większego trudu. Z ciekawością oglądała kolorowe rafy, których barwy w rzeczywistości wyglądały zdecydowanie lepiej niż w jakiejkolwiek audycji telewizyjnej.

Przepłynęła jeszcze kawałek dalej znajdując sobie wśród piasku na dnie jakąś ciekawą w wyglądzie muszelkę. Podpłynęła z nią do chłopaka pokazując mu ją z rozbawieniem stwierdzając, że przypomina jej gitarę nie wiedzieć czemu. Jednak po pewnym czasie pływanie pod wodą zaczęło jej się nudzić i Elizabeth wypłynęła na powierzchnię wciąż dzierżąc w rękach swoje gitarowo-morskie znalezisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:48, 11 Paź 2010    Temat postu:

Tak, dobrze pamiętała. Och ten 'Roy'. Dopisałby to małym druczkiem na samym końcu tak by nie rzucało się za bardzo w oczy. Można było tam jeszcze umieścić 'raj'. S? Sympatia? 'Słabość' jaką mieli względem siebie? Symbioza? Nie wyobrażali sobie na chwilę obecną obrania osobnych życiowych dróg, jakoś tak musieli być ze sobą. I przynosiło to jedynie korzyści. Szacunek? Szczęście? Roy zamierzał się zabrać do odklejania intensywnie niebieskiej rozgwiazdy łowiąc kątem oka Lizzy. Uznał jednak że nie będzie męczył zwierzęcia i przyglądał się tylko tak strasznie plując sobie w brodę że nie zabrał aparatu. Kolorowa rozgwiazda na tle jeszcze bardziej kolorowych korali budziła trochę psychodeliczne odczucia. Nie odmówił sobie jednak trącenia czułek jednego z koralowca, które schowały się do jego wnętrza. Kolejną zagadką dla wampira było to jak coś co wyglądało jak roślina mogło być zwierzęciem. Oderwał od niego wzrok i spojrzał na to co pokazywała mu wampirzyca. Nie obstawał by tak przy tej gitarze, ale jak widać każde z nich kształt jej znaleziska interpretowało inaczej. Roy stwierdził ze gdyby ktoś kiedyś organizował ekspedycję mającą na celu zbadanie jakieś rafy to byłby pierwszy do tego przedsięwzięcia gdyby posiadał odpowiednie ku temu wykształcenie. Narazie jednak musiał zadowolić się tym co widział, a to wystarczyło by się zachwycić. Wypłynął za Elizabeth i wyrzucił z siebie - W kolejnym wcieleniu mogę być rybą! - wyprychał się z dala od wampirzycy i zamrugał pozbywając się wody na tyle ile mógł - Albo... No nie wiem... Rafa jest fantastyczna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:53, 11 Paź 2010    Temat postu:

A ona by to jego imię kazała powiększyć tak, by zajmowało całą kartkę w tym ich słowniku. Dla niej jego osoba była bardzo ważna, rzec by mogła najważniejsza. Na "S" to słabość do siebie wzajemnie i to szczęście jej bardzo pasowały. A na "T"? Bo na "U" było wzajemne uwodzenie się. I uśmiech. I usta. Te jego słodkie, miękkie usta, które powodowały, że nogi miękły a ręce były w stanie przyłożyć się do każdej sprawy, byle tylko miała coś wspólnego z nim.

Następnym razem Lizzy będzie mu musiała na taki urlop kupić jakiś aparat skoro tak mu się to spodobało. Najlepiej taki wodoodporny, by mógł robić fotki nawet i w Rowie Mariańskim jak by miał takie życzenie. Parsknęła śmiechem słysząc jego zaaferowanie wodą. A pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno w sumie temu chłopak był gotów wchodzić do wody co najwyżej po kostki. Była z siebie dumna, że udało jej się nauczyć narzeczonego pływania. Dzięki temu mogli być tutaj, w tej chwili i cieszyć się takimi oto okazami morskiej rafy koralowej. I tymi fajnymi ukwiałami, które zwijały się w ślimaczki kiedy ktoś stał się dla nich niebezpieczeństwem.

- Nemo! - rzuciła zaczynając się śmiać, pokazując chłopakowi rybkę, która gdzieś pod ich nogami właśnie przepływała. Na serio, jak żywcem wyjęta z bajki. Dopiero po chwili się pohamowała podpływając blisko do niego, tak, by zarzucić mu dłonie na ramiona i objąć go za szyję wpatrując się w przemoczone w tej chwili solą morską błękitne oczy. - Cieszę się, że Ci się podoba. - powiedziała zbliżając swą twarz do niego i trącając jego wargi ustami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:45, 11 Paź 2010    Temat postu:

Na 't' byłaby 'torebka'. Jej przepastna, wszechmieszcząca torebka, w której zazwyczaj znajdowało się wszystko, od mapy miasta w którym się aktualnie znajdowała ('mapa' wypadało uwzględnić), po rzeczy mało przydatne i takie które Roy pewnie by już dawno wyrzucił. Troska. Towarzystwo. Tajemnica. Twój? Twoja? Nie wymyślił więcej. Dlaczego tylko 'te jego'? Te jej też były niczego sobie. I działały na wampira lepiej niż poranna kawa w przeszłości. Uwodzenie się, uśmiech, usta... Uległość, wzajemna i to często. Upór, czasem przecież byli jak para osłów. Ubaw. A w Rowie Mariańskim to chyba było ciemno? Ale jakieś fotografie jednak stamtąd były, trzeba to gruntownie przemyśleć. Roy był ciekawy, a co za tym idzie musiał pokonywać to co go ograniczało. Nauka pływania nie była czymś nie do przeskoczenia a można było zobaczyć później masę wspaniałych rzeczy zaczynając od kolorowych mieszkańców oceanu a kończąc na ekologicznych stanikach z wodorostów. Wampir spojrzał w wodę patrząc na płynącego szybko błazenka - A jak się nazywała ta... - strzelił palcami. No właśnie ta która wszystko zapominała. Ta sprawa odeszła na dalszy plan, Lizzy była ważniejsza. I ciekawsza. I realna a nie jak jakaś rybka w 2D. Roy zawiesił swe ramiona podobnie jak Elizabeth i mruknął - Yhm... Z tobą podobałoby mi się nawet na dnie najgorętszego kotła w piekle, wiesz? - on i jego wymysły, dobrze, bardzo dobrze że go ograniczała i przypominała o czymś innym. Chwilowo - Holujemy do brzegu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:49, 12 Paź 2010    Temat postu:

Ach no tak. Jej torebka. Może i dla niej była sobie zwykła torebką, ale dla chłopaka z pewnością mogła sprawiać wrażenie torby bez dna w trójwymiarową dziurą mogącą w sobie pomieścić wszystko, co tylko było możliwe. Tak dobrze na niego działały jej usta? Elizabeth nie mogła wiedzieć dokładnie jak Roy odczuwa to ze swojej strony, lecz mogła podejrzewać, iż dość podobnie do niej. Jednak nie porównałaby ich pocałunków do dawki porannej kawy, chociaż był to całkiem interesujący zwrot. Przyszło jej na myśl wstawanie rano z łóżka do pracy czy na zajęcia baletu. I pocałunek dawany sobie wzajemnie z życzeniami miłego dnia. Całkiem sympatyczna wizja.

Faktycznie uległość też była dla nich dość ciekawym i często pojawiającym się słówkiem w ich codzienności. Albo jedno albo drugie ulegało po to, by partner nie musiał tego robić. I zazwyczaj odbywało się to w całkiem przyjemnych okolicznościach. A na "W" były wyzwania, wyznania, wspólnie, wampiryzm, wycieczka i co jeszcze by się znalazło? - Ulala... - zamruczała cicho tuż obok jego ucha. - Nie za gorąco by Ci było w tym kotle? Wiesz, zapociłbyś się w tych spodenkach. - stwierdziła kładąc mu dłonie na biodrach, lecz po chwili całkiem otwarcie zsuwając je na jego pośladki. Skoro on nie tak dawno temu mógł pozwolić tym swoim-nieswoim dłoniom zawędrować na jej pupę, to i ona mogła się odwdzięczyć tym samym.

- Tak, wracamy na brzeg, wracamy. - zgodziła się po chwili. - Chyba, ze chcesz jeszcze ponurkować? - zapytała o jego zdanie, bo skoro tak mu się podobała ta rafa pod nimi, to może chciał się na nią jeszcze popatrzeć. Chociaż z drugiej strony na brzegu jeszcze tyle mieli do obejrzenia a czasu coraz mniej. Elizabeth chyba zaczęła powoli odczuwać tęsknotę za kończącym się ich urlopie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:30, 12 Paź 2010    Temat postu:

I takie też wrażenie sprawiała. Roy był pewien że Lizzy mając ją przy sobie była gotowa stawić czoła codzienności i wyszłaby z tego starcia zwycięsko. Połączyłaby jedno z drugim tak sprawnie że powstałoby trzecie które rozwiązałoby problem z czwartym. Tak, tak dobrze na niego działały. I nie miały skutków ubocznych jak kawa. Owszem pocałunek podnosił ciśnienie, ale kto by się teraz tym przejmował skoro serce wysiąść nie mogło. A tak w nawiasie to do czego by ona porównywała ich pocałunki? Wizja wampirzycy była niczego sobie i całkiem realna, do spełnienia już niedługo. Na 'w' była jeszcze więź. W ich przypadku dość szczególna. Bo kto zakochiwał się we własnej przekąsce? Albo z drugiej strony która ofiara zaręczała się z własnym mordercą? Teraz to wydawało się zabawne i abstrakcyjne - A kto ci powiedział że miałbym spodenki na sobie? No wiesz... Pewnie byłoby tam ciepło. - takie delikatne niedopowiedzenie - Sama rozumiesz, siłą rzeczy... Byłbym bez ciuchów. Przeżyłabyś chyba tą małą niedogodność, nie? - zapytał śmiejąc się z rozumowania Elizabeth. Westchnął nieznacznie spoglądając w niebo i mruknął - Musze pogadać z kimś mądrzejszym. Plaga bezpańskości kończyn chyba się szerzy. A to naprawdę nie wróży dobrze... - Roy pokręcił głową przecząco szukając dłoni Lizzy na swoim tyle - Nie. Raz mi wystarczy. Poza tym gdyby nam się nudziło w nocy, można by było tutaj się znaleźć. Chodź, albo... Płyń, nooo... Bynajmniej chodzi o to by dotrzeć do brzegu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:11, 12 Paź 2010    Temat postu:

Ba! Lizzy ze swoją torebką mogła by spokojnie stawić czoła nawet i samemu Mac Gyverowi bez większych obaw, ze przegra z nim starcie. On z jednej sznurówki skleciłby helikopter a wampirzyca za pomocą zawartości swojej torby byłaby w stanie wytrzasnąć i całą flotę. Kwestią była tylko i wyłącznie technika osiągnięcia zamierzonego efektu.

Do czego by porównała te ich pocałunki? To znaczy w jakim sensie? Pytanie było o smak jego warg czy też o to jak wampirzyca je odbierała? A może o to jak się czuła podczas nich? Można było na to spoglądać pod różnym kątem. Każdy z nich byłby bardzo zbieżny, ale jednak. Oj no racja! Więź ich łącząca była niezwyczajna. Z jednej strony tak, był to związek ofiary i jej oprawcy, ale było też to, że zwykli ludzie nie łączyli się w pary na wieki. Myśleli tylko o swoim zwykłym, śmiertelnym życiu a w przypadku Roya i jego narzeczonej ta perspektywa pozostania razem bądź też nie pozostania rozciągała się do paru stuleci? No tak mniej więcej licząc, bo ciężko im było jakoś określić jak długo mógł istnieć wampir i co się potem z nim działo jeśli jego zejście nie nastąpiło by w wyniku, nazwijmy to delikatnie, wypadku.

- Mmmm.... - zamruczała z nutą rozmarzenia w głosie. Wcześniej, kiedy jeszcze nie przekroczyli pewnego etapu ich związku Roy nie prowokował i nie korcił jej tak bardzo. Teraz jednak na tej wyspie, na tym urlopie, wszystko się zmieniło i wampirzyca momentami nie poznawała swojego narzeczonego. Nie to, żeby miała narzekać, nie. Bardzo jej to odpowiadało, ale chodziło o tą jakże drastyczną różnicę między tym co było wcześniej a teraz. Wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu na myśl o swoim partnerze będącym przy niej całkiem soute. Apetyczne wyobrażenie, bardzo apetyczne.

- Oczywiście, że bym przeżyła. - stwierdziła dodając jednak zaraz pewne obostrzenie - Pod warunkiem, że nie było by jakiegoś audytorium wokół nas. - drobne objawy zazdrości czasami się w niej pojawiały mimo wszystko. Zwłaszcza, gdy myślała o tym, że ktoś mógłby chcieć jej odebrać chłopaka. - No nie narzekaj na tą plagę no... Powiedz, że jest nieprzyjemnie jak tu czy tam się pojawi czyjś dotyk. - rzuciła ciekawa odpowiedzi. I niech jej nie broni tego dotyku. Nie był mu on miłym? - Yhym... - pokiwała głową godząc się na jego słowa o ewentualnej nocnej możliwości wypłynięcia sobie w stronę rafy. Po chwili rozluźniła jego objęcia i wymknęła mu się z ramion płynąc w stronę plaży. Skoro mieli tam dotrzeć... - Będę pierwsza! - krzyknęła za siebie i zaczęła pokonywać kolejne metry wody dzielącej ich od plaży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:41, 12 Paź 2010    Temat postu:

To Roy zacząłby współczuć facetowi. Miała rację. Jej zdolnością nikt nie był w stanie podskoczyć. W sensie ogólnym. Wampir porównał je do kawy, a z kawą wiązało się pobudzenie, smak który bardzo lubił, kolor w zasadzie też należał do jednych z jego aprobowanych. Wszystkie te zalety, z drobną różnicą w kolorze zamykały się w ustach wampirzycy. Dlatego kawa. Takie zastępstwo za to czego już nie przyjmował. Co to za różnica jak długo? Ogólnie chodziło o to że do 'śmierci'. Człowiek miał inną perspektywę czasu przed sobą niż wampir. Wydawało mu się że chodziło o same chęci a nie o definicję ich wieku. To było raczej małym problemem, chyba że uwzględnić przy tym ich zmienne otoczenie kiedy oni mieli pozostać już tacy jak teraz na wieki. Oj tam... Z granicą czy bez. No cóż ważne było to że nie miała obok siebie zasmarkanego wymoczka, tylko zabawnego i w miarę inteligentnego faceta. A uśmiech który rozkwitał na twarzy wampirzycy kiedy tylko Roy zaczynał z nią najpewniej flirtować był tego najlepszym wyznacznikiem. Dobrze wiedział że był apetyczny, już od dawna doskonale to wiedział - Hm... Sądzę że znajdowalibyśmy się na samym dnie kociołka, a jako największy kocioł w piekle musiałby być też i niewyobrażalnie głęboki. Taki diabeł jakby strącił na dno swoje ofiary to już by pewnie się nimi nie przejmował i nie zaglądał do środka, bo i po co? Uściślij co masz na myśli mówiąc 'czyjś'. - zaznaczył rezolutnie Roy - Bo nie mam ochoty by macała mnie jakakolwiek inna kobieta prócz ciebie. - zapewnił dając wampirzycy całusa. Odpowiedź zaspokoiła dostatecznie jej ciekawość? Miał nadzieję że tak. Kiedy go zostawiła Roy prychnął przeciągle i ruszył powolutku przed siebie z głową skierowaną w dół, by coś jeszcze zobaczyć. Możesz sobie być pierwsza. Mi się nie spieszy. Zwiedzam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:16, 12 Paź 2010    Temat postu:

Zdecydowanie Elizabeth nie miała przy sobie wymoczka. Roy był facetem z krwi i kości, jak się mówiło. Był męski, był przystojny i miał boski wręcz zdaniem wampirzycy głos. I dziewczyna uwielbiała kiedy z nią flirtował. Tak doskonale był świadom swoich zalet? Ciekawe... No ale dobrze, dobrze. Bo to była absolutna prawda, że jego rewers służący do zazwyczaj siadania, miał apetyczny kształt.

Jego wyobraźnia czasami zaskakiwała wampirzyce. Ona pomimo tego, że na swoje wymysły nie mogła narzekać, to czasami za swoim partnerem wręcz nie nadążała. Teraz też tak było. Imaginacja wielkiego kotła u diabła w piekle rozbawiła ją. A fakt, że by znaleźli się na samym jego dnie, jeszcze większą radość u niej spowodowała i wzmogła jej śmiech. - Na samym dnie? - dopytała się - Tacy ciężcy byśmy byli, wylądowalibyśmy jako pierwsi, czy też byłby to jakiś dla nas przywilej wylądować na dnie? - ciekawa była jego odpowiedzi.

- Czyjś, czyli jakiejś osoby dłoń. Albo i obie. - odpowiedziała uściślając tak jak prosił definicję co znaczy czyjś dotyk na jego ciele. Miała nadzieję, że jej dłonie miały preferencyjne do tego prawa, ale z ulgą przyjęła fakt, że nie chciał by innych. - Tylko ja? - wymruczała z zadowoleniem do jego ucha. Dobrze było wiedzieć. Oczywiście, że zaspokoiła jej ciekawość. I niech tak nie prycha. Bo niby czemu miałby to robić, co? Z jakiego powodu? Lizzy dotarła do brzegu sporo przed swoim towarzyszem. Siadając na piasku ubrana już całkiem normalnie czekała na to, aż Roy do niej dotrze. Obserwowała sobie swojego narzeczonego z uśmiechem widząc jak pokonuje kolejne metry w jej stronę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:00, 12 Paź 2010    Temat postu:

Jakby mógł to byłby teraz czerwoniutki niczym piwonia po same uszy. Niech Lizzy nie przesadza i przejdzie lepiej do kolejnej litery słownika, bo chyba znów o tym zapomnieli. Roy z tego wszystkiego pomylił kolejność i nie potrafił przypomnieć na jakiej literce się zatrzymali. Wiedział tylko ze byli gdzieś przy końcu. Nie miał akurat na myśli swoich czterech liter. Znów spojrzał na wszystko ogólnie zahaczając się o ponoć apetyczny dla wampirzycy zapach krwi którą kiedyś miał w sobie. Nie tylko Elizabeth ta wyobraźnia zaskakiwała. Tego który obrazy tworzył też czasem wprawiała w osłupienie, choć przyzwyczaił się i nie było tego po nim widać, a kiedy coś co wymyślił było zabawne to przestawał się przejmować - Na samym, ciemnym dnie. - przyznał i skinął głową - Nie, nie ciężcy. - lubiła jak z nią flirtował? To dobrze. Głos też lubiła? Jeszcze lepiej. Wampir przysunął się do ucha Lizzy i zaczął - Po prostu ponieważ w ostatnich czasach nader często gubimy aureolki i takie tam... - mruknął - Mielibyśmy swój prywatny kocioł w tym piekle. Cały dla nas. Lucyfer dla ulubionych potępieńców miał luksusy. - zakończył wampir poddając się wodzie i odsuwając się tym samym od Elizabeth - Tak, tylko ty. - trudno było żeby obok wampira kręciła się jeszcze jakaś kobieta. Nie miał aż tak podzielnej uwagi. Prychał bo prychał, to nie była zbrodnia. Dopłynął do brzegu chwilę po Lizzy i ociekając wodą wyszedł na piasek czując jak lepi się on mu się do mokrych stóp. Klapnął obok wampirzycy - Torpeda... - skomentował jej wygraną.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 20:35, 12 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 12 Paź 2010    Temat postu:

Wcale nie przesadzała. Należały mu się komplementy, bo był na prawdę interesującym mężczyzną. I bardzo się dziewczynie podobał. Faktycznie, znów zapomnieli o tym ich słowniku i wciąż pozostawał on niedokończonym. Z tego co kojarzyła zatrzymali się gdzieś w okolicach literki "W" jak wzajemność. Teraz by wypadało zabrać si za ostatnią z alfabetu, by ich słownik był wreszcie kompletny. Zawsze go potem można było uzupełniać i rozszerzać, ale wyliczenie wszystkich literek było wręcz koniecznie do tego, by móc powiedzieć, ze się stworzyło swój własny słownik. W zasadzie wspólny słownik ich dwojga.

A więc "Z". Na tą literkę było zakochanie, zmysły, zainteresowanie, co by się jeszcze znalazło? Pewnie wiele rzeczy. Apetyczny był cały Roy, nie tylko jego krew czy te cztery, całkiem zgrabne i sympatycznie dla oka wyglądające litery chłopaka. - Uuu... - zawyła z wesołością w głosie słysząc o dnie, na którym by się znaleźli. Ciekawa perspektywa. To przysunięcie się blisko do jej ucha i wprost do niego mówienie, to było zagranie poniżej pasa. Aż ją ciarki przeszły po ciele. - Kusisz, mój drogi, kusisz. - podsumowała jego słowa o własnym, prywatnym i tylko na ich użytek kociołku w diabelsko gorącym piekle. Był niemożliwy czasami pod tym względem.

Na jej twarzy pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Aż parsknęła ze śmiechu słysząc komentarz o sobie jako o torpedzie. Stuknęła rozbawiona ramieniem o jego ramię. - No widzisz... - powiedziała - To ja teraz chcę nagrodę za przepłynięcie tego odcinka jako pierwsza. - stwierdziła z dumą - Należy mi się co najmniej jeden solidny całus. - oznajmiła oczekując realizacji zaproponowanej nagrody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:02, 12 Paź 2010    Temat postu:

Nie, nie i nie. Ale ciii, bo nie pora teraz na to. Już niedługo koniec ze słownikiem, bo i litery im się skończą pod które mogą sobie coś wpisywać. Tak, a więc 'z'. Zadowolenie, zabawa, związek, zatracenie, zachwyt. Ciekawa, prawda? I żadne z nich nie mogło zaprzeczyć że nie zasłużyli - Eche... - zgadzał się z nią i z tym co wysnuł z jej tonu. Wcale nie. Przecież kiedyś ktoś wspominał że wampir to uczciwy krwiopijca i na pewno nie znał takiego terminu jak 'cios poniżej pasa' - Nie, ja tylko mówię jak będzie. Piekło, gorąco... Myśląc logicznie, trzeba by było być bez odzienia. - jak wszystko można było prosto wytłumaczyć. Przy odrobinie mrukliwości w tonie jednak nabierało to całkiem innego brzmienia. I zaś ciarki przechodziły. A Roy i tak się będzie zarzekać że nie robił tego specjalnie. Był bardzo możliwy. Ujął w palce sznureczki spodenek i wykręcił je obok siebie patrząc na pojedyńcze kropelki które sprawiały ze piasek ciemniał. Zadanie kompletnie bez sensu skoro reszta była mokra, ale czymś trzeba było się zająć. Zakołysał się i uśmiechnął pod wpływem szturchnięcia wampirzycy - Tak? - zapytał z niedowierzaniem - A ja co dostanę w nagrodę za wręczenie nagrody? - kolejną nagrodę? A w ramach tej nagrody będzie się musiał odwdzięczyć następną nagrodą i tak dalej? Bardzo mu to odpowiadało. Zawisł nad Elizabeth, ale zamiast zrobić to co powinien zerknął na jej włosy i wyciągnął z nich kawałek czegoś co pewnie można było uznać za ekologiczną spinkę do włosów. Odrzucił kawał zielonego liścia za siebie i spojrzał w oczy Lizzy - Oto nagroda. - będzie miała mu się za co odwdzięczać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:32, 12 Paź 2010    Temat postu:

A właśnie, ze tak! I niech jej nie ucisza, bo skoro dziewczyna mówiła prawdę, to nie mógł jej niczego zarzucić. Był przystojnym, czarującym facetem z którym niejedna by się chciała związać a to właśnie jej się taka możliwość przytrafiła. Czy to dlatego, że była cierpliwa? Może. A może po prostu dlatego, że przypadek tak chciał. A słownik mogli dokończyć w dowolnej chwili, nigdzie się nikomu nie spieszyło przecież, prawda? Przynajmniej nie tak bardzo.

- No na pewno byłoby gorąco. - przyznała mu rację. W piekle czy poza nim mając Roya przy sobie o to jeszcze takiego nie tekstylnego... Było by bardzo gorąco. - To nie lepiej je zdjąć i wtedy wycisnąć? - zapytała. No chyba się jej nie wstydził, prawda? Ona była cwana, bo się przebrać zdążyła już cała nim dopłynął do brzegu. Siedziała właśnie w krótkich spodenkach i bluzce, którą kocykiem nazwał niedawno. Jednak skoro Roy siedział jeszcze w mokrych spodenkach, to mógł je zdjąć. Pora najwyższa była, żeby się zacząć przyzwyczajać, skoro w piekle to już na zawsze mieli zostać bez ubrania.

- Tak, tak. - przytaknęła na to jego niedowierzanie - Hymmm... - zastanowiła się przez moment - Zrewanżuję się wręczeniem nagrody pocieszenia. - odparła. - To była nagroda? - zapytała kiedy oznajmił, że wyciągnięcie paprocha z jej włosów było nagrodą. - Też mam Cię zacząć iskać z paproszków? - dopytała się domagając się nadal jego ust. Sama je sobie w końcu wzięła kiedy tylko nadarzyła się okazja, skoro jej partner był tak blisko niej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:11, 12 Paź 2010    Temat postu:

No dobra! Nie będzie zaprzeczał bo to już by było przegięcie i wyszedłby na przesadnego zakłamanego w sobie skromnisia. Skoro Elizabeth mogła na niego cichać to on tez mógł. Raz, jakby z okazji święta mogłaby go usłuchać. Dobrze, dobrze. W końcu nie bez powodów w pewnych okolicznościach był przezywany 'Czarkiem'. Ale z tą 'niejedną' to niech nie przesadza, nigdy nie narzekał na nadmierne powodzenie. Oczywiście że jej cierpliwość miała w tym ogromne znaczenie. Wytrzymała z nim te kilkadziesiąt godzin spędzonych przed przemianą, te dni spędzone po przemianie kiedy byli skazani na siebie, no i teraz wytrzymywała jego wymysły. I słuchała cierpliwie wyglądając przy tym nawet na rozbawioną. Przypadek też się przysłużył. A raczej szczęśliwy traf - Nom. Co? A nie... - można było znaleźć kilka usprawiedliwień dla odmowy zdjęcia spodenek. Po pierwsze były przyjemnie chłodne w porównaniu do słońca. Może wampirowi nie sprawiało to różnicy, ale jakieś ludzkie przyzwyczajenia zostawały. Po drugie znając Roy'a w przeciągu kilku minut raz jeszcze mógł zapragnąć się pomoczyć w wodzie. W końcu po trzecie, co było bardzo niecnym z jego strony, mokre spodenki mogły doprowadzić spodenki Lizzy do podobnego stanu. A wtedy można było przedyskutować ponowne pozbycie się ich w celu wyschnięcia. Nagroda pocieszenia nigdy nie cieszyła. Roy przybrał zmartwioną minę - Nie. To nie była nagroda. Po prostu wolę jak twoje włosy nie są przystrojone w zielone liście. To znaczy... Pasują one do koloru oczu, ale kojarzą się z czymś przegniłym. Liście, nie oczy. - dodał szybko czując że zaciska sobie pętelkę ze źle zinterpretowanych słów na szyi. Nie miała go chyba z czego iskać, bo na wygolonej czaszce niewiele zostawało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:36, 12 Paź 2010    Temat postu:

Wcale nie przesadzała, ze niejedna by się za nim obejrzała. To tylko on jakoś nie wyglądał do tej pory na zainteresowanego innymi. A to na pewno w pewien sposób odstręczało od pewnych prób i wkładanych wysiłków po temu, by wzbudzić sobą większe zainteresowanie. To, ze wytrzymywała z nim nie było niczym specjalnym z jej strony. Samo to jakoś przychodziło bez większych problemów zwłaszcza, ze chłopak był na prawdę sympatycznym kompanem, który swoją obecnością wnosił wiele radości i uśmiechu do szarego codziennego życia.

O matuchno kochana! Czy on teraz zamierzał nadrabiać wszelkie zaległości z czasów, kiedy sobie pewnych rzeczy odmawiali? Taki był niewyżyty? Przecież mieli po temu wiele czasu i nie musieli się spieszyć nadto. Nie to, żeby jej coś w tym nie odpowiadało, bo przecież ani zmęczenie ani brak chęci nie miało u nich miejsca, jednak kto to słyszał, żeby tak raz po raz ponawiać? Czyżby aż tak mu się to spodobało, że teraz chciał więcej i jeszcze więcej? Nie wnosiła sprzeciwu co do tego, jednak podstępność jej narzeczonego czasami zaskakiwała.

Roześmiała się słysząc jego tłumaczenie na temat zgniłej zieleni w jej włosach. - No domyśliłam się raczej, bo oczy zazwyczaj są na tej wysokości twarzy - przesunęła dłonią pokazując wysokość oczu - a nie we włosach. - zachichotała przyglądając się jego smutnej mince. Zagarnęła go ramieniem do siebie pozwalając się sobie nacieszyć smakiem jego warg i starając się przy tym jednocześnie pokazać chłopakowi, że nagrody pocieszenia nie muszą być takie złe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:20, 12 Paź 2010    Temat postu:

Bo Roy kimś zainteresowany bywał niebezpieczny. Niebezpiecznie śmieszny. To chyba Lizzy wspominała że gdyby mogła to często by cierpiała na przewlekłe bóle brzucha związane z nadmiarem śmiechu. Wynikało z tego to ze ludzka kobieta już po prostu nie dałaby rady. Teraz to z tymi wnioskami Roy był niemożliwy i zadziwiał samego siebie. Ależ skąd! Niczego nie zamierzał nadrabiać. Bez przesady, nie był niewyżyty. Skąd w ogóle te podejrzenia? Spodenki kiedyś w końcu się wysuszą i w żaden sposób nie musiało to wpływać na ich właściciela. Zawsze mógł podskoczyć do domku po drugie i nie zajęłoby mu to więcej niż dwie minuty. Poza tym to ona pierwsza go do tego zaczął namawiać, a pomysł Roy'a który chyba aż tak ją zatrwożył był dopiero trzeci w kolejce i przez to daleko od wprowadzenia w życie - Oj tam... Filozofujesz. - mruknął słysząc tłumaczenia wampirzycy i to jak go łatwo rozgryźć. Zajął się przyjemniejszymi rzeczami. A nagroda pocieszenia z samej nazwy była ta która tylko pocieszała. Choć Roy przecież się z nią nie ścigał, bo zwiedzał. A wiec nijakiej nagrody być nie mogło. Zostawał tylko pocałunek sam w sobie. A taka myśl już zadowalała wampira i nastawiała jak zwykle pozytywnie, co pewnie Elizabeth odczuła bezbłędnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:02, 13 Paź 2010    Temat postu:

Gdyby tak na to spojrzeć, to rzeczywiście Roy czasami z tymi swoimi pomysłami i rozśmieszaniem był w stanie doprowadzić niemal do śmiertelnego zejścia obiektu rozbawianego. Na szczęście brzuch Elizabeth tak łatwo teraz nie dawał się zaskoczyć i jako tako trzymał się w granicach normy mimo, iż dziewczyna w jego towarzystwie śmiała się bardzo, bardzo często. I straszliwie się jej to podobało, gdy jej narzeczony to robił.

Nie był niewyżyty? Jaka szkoda. W takim razie tylko wampirzyca odczuwała wieczny niedosyt jego bliskości, jego ramion i jego pocałunków. Obojętnie w jak wielkim nadmiarze było by jej coś zaserwowane, to i tak prosiłaby o więcej gdyby się dało. I wcale nie chodziło tu o to, że jej czegoś brakowało czy też że nadrabiała jakieś zaległości, tylko po prostu tego dobrego nigdy jej nie było dość. Wielka zatem szkoda, że jej partner chciałby lecieć do domku, by się przebrać. Wcale a wcale pomysł Roya jej nie zatrwożył. Po prostu zdziwiła się, ale i tez ucieszyła się po części, że nie tylko dla niej ich bliskości było wiecznie mało obojętnie jak bardzo by się nie starali jej sobie okazać. Wielka zatem szkoda, ze pomysł był aż tak daleki od wprowadzenia w życie.

Z drugiej jednak strony nie mogli spędzić przecież reszty swego urlopu w tak cudownym miejscu nie wychodząc z sypialni. Mijałoby się to z celem wakacji, bo wygniatać pościel mogli równie dobrze w Port Angeles w jego kawalerce. - Filozofuję? - parsknęła śmiechem z przyjemnością oddając się jego ustom. Do wieczora mieli jeszcze trochę czasu. Wampirzyca gdzieś w tle swoich myśli zaczęła się zastanawiać nad tym co mają jeszcze do roboty ciekawego. - Roooy... - mruknęła kiedy tylko jego wargi umożliwiły jej coś powiedzieć - Skutery wodne, miasto małp czy paintball? - zapytała rzucając propozycję co mogą porobić w najbliższym czasie. Na wieczór mogli sobie zostawić tą kąpiel w wannie, która od wielu dni przewijała się w ich rozmowach a nie doczekała się jeszcze realizacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:54, 13 Paź 2010    Temat postu:

Był w stanie ale za nic w świecie nie chciał. Bo chyba szybko stałby się bardzo samotnym i smutnym facetem gdyby tak każdy po jednym pokazie umiejętności był odsyłany do wąchania kwiatków dołu. To naprawdę byłoby przykre. Bardzo dobrze że jej brzuch nie poddawał się przy każdej co bardziej zabawniejszej opowiastce. On mógł paplać do woli, a ona nie narzekała na to że dni są szare, nudne i ponure. Szkoda? Zadowolić kobietę to jednak sztuka najwyższych lotów. Tak źle, a tak niedobrze. Trudno dogodzić. Co do tej kawalerki to oni pewnie już tam długo po powrocie nie zabawią. Jednak przecież pakowanie się nie zajmie im całego dnia i nocy, byli za szybcy. Strasznie filozofowała, a ponoć trudno było sobie odmówić tego co dobre, więc lepiej by przestała. Tak też i się stało, wiec przez chwilę panowała miedzy nimi nienaturalna cisza - Hm...? - jaki trudny wybór dla nieznacznie przyćmionego umysłu Roy'a - Miasto małp. - powiedział chcąc wyczytać w oczach Lizzy to czy jego decyzja ją zadowoliła - A może masz ochotę na coś innego? Możemy się poganiać z karabinkami jeśli czujesz wojownicze zapędy. - zaproponował wampirzycy unosząc lekko brwi w górę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:23, 13 Paź 2010    Temat postu:

I jak to dobrze, że tego nie chciał robić. Czasami z dwojga złego lepiej było się powstrzymać od pewnych rzeczy niż mieć potem hurtową ilość pogrzebów na głowie. Byłoby to rzeczywiście bardzo przykre zostać samemu albo w bardzo okrojonym składzie ze względu na to, że się porozśmieszało za bardzo ludzi.

No właśnie szkoda i nie szkoda. Z jednej strony czemu by mieli sobie odmawiać pewnych przyjemności, skoro były one dla obojga bardzo miłe i wyjątkowo chyba przez nich lubiane, z drugiej zaś nie było powodów, dla których nie mieli by ich sobie miarkować w jakiś sposób, by z jeszcze większa przyjemnością potem się oddać pewnym uciechom, gdy była po temu odpowiednia chwila.

No owszem, byli szybcy i mogli spakować większość rzeczy w czasie, którego nie powstydziłby się żaden sprinter olimpijczyk. Jednak nie o to chodziło, by powrzucać wszystkie rzeczy jak leci do kartonów i je potem poupychać po szafkach. Przydało by się z rozsądkiem zastanowić na spokojnie co zabrać a co wyrzucić. Jednak mimo wszystko i tak nie zajęło by im to jakoś wyjątkowo wiele czasu, to racja.

Zgodnie z tym co by jej Roy radził, Elizabeth przestała rozważać za i przeciw z rozkoszą oddając się temu, co robili w całości. Akceptację jego wyboru bardzo szybko odnalazł w jej oczach. - Może być miasto małp. - powiedziała - I może też być strzelanka. - nie ułatwiała podjęcia ostatecznej decyzji - No chyba, że strzelanka w mieście małp? - podrzuciła rozwiązanie wykorzystujące obydwie opcje. Chyba całkiem ciekawe, czyż nie? Bo ile można by sie było ganiać po zwykłym lesie? A tak, to w mieście były zabudowania, pomieszczenia i korytarze, od groma miejsc, w których można się było schronić czy choćby osłonić przed ostrzałem. A przy okazji ciekawa opcja na zwiedzanie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:49, 13 Paź 2010    Temat postu:

To by była ironia losu. Śmiać się tylko by po chwili zacząć płakać. W przypadku zwykłego faceta wygląda dość żałośnie a w przypadku Roy'a wyglądałoby naprawdę drastycznie pamiętając o rubinowych łzach jakie roniła rozdygotana Lizzy. On miałby pewnie tak samo. Tak, to był bardzo trudny dylemat. Bo po co sobie odmawiać skoro nie trzeba było? Z drugiej strony było tak jak wspominała szkoda było czasu tego urlopu skoro mieli przed sobą bardzo długie życie i nie jedną okazję. Po trzecie przychylił się do tego że można sobie miarkować aby później czerpać z obcowania ze sobą większą przyjemność. Och to ta przeprowadzka będzie cięższa niż mogło się wydawać. Bo Roy był z tych którzy uważali ze przyda się wszystko, dlatego jego kawalerka wyglądała czasem, kiedy to nie zdążył jej ogarnąć, jak pchli targ. Trzeba było wziąć poprawkę na to wcześniej, oj głupi on, zapomniał o tak ważnej rzeczy jak mieszkanie z kimś. Zmarszczył czoło kiedy Lizzy zaczęła dopowiadać zdanie za zdaniem, spodziewał się jeszcze czegoś, ale najwyraźniej połączenie miasta małp i paintball'a było końcowym, gotowym już pomysłem - No chyba to bardzo dobry pomysł. - powiedział po krótkim przemyśleniu propozycji wampirzycy - Ale tylko we dwoje? Po jednym celnym strzale i koniec gry?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:18, 13 Paź 2010    Temat postu:

Oj, przypominanie sobie płaczącej Lizzy nie było fajną rzeczą. Dziewczyna wyglądała wtedy nie dość, że żałośnie, to jeszcze koszmarnie. Bo rozmazane, bordowe ślady na jej bladych policzkach to nie było coś, co można było potem z sentymentem wspominać.

Na prawdę Roy posiadał w sobie chomicze cechy bunkrowania po kątach różnego typu 'przydasiów'? Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Wampirzyca była w takim razie jego całkowitym przeciwieństwem. Pewnie dlatego przez tych ileś lat przeprowadzek udało jej się ograniczyć ilość posiadanych przez siebie szpargałów do zaledwie jednej walizki, torby z laptopem i podręcznej torebki. W zasadzie widząc tak Lizzy spakowaną ciężko by było rozpoznać czy ona się właśnie by wyprowadzała czy tylko wyjeżdżała gdzieś na urlop na przykład.

Odruchowo, nie wiedzieć czemu, przesunęła opuszkami palców po zmarszczkach na jego czole, które pojawiły się w chwili, gdy słuchał jej słów. Zakończyła na ego skroni głaszcząc po chwili jego policzek czule. - No tylko we dwoje. - odrzekła. Nikogo prócz nich raczej nie było na tych wyspach chyba, żeby do zabawy pogonić prawnie niedostrzegalną dla nich obsługę. jednak raczej bez sensu było by ich włączać do zabawy. - Łe? Po jednym strzale? - zdziwiła się będąc nieco zawiedzioną, że tak miałaby wyglądać ich rozgrywka - A czemu nie po trzech? Powiedz, nie chce Ci się wcale ganiać z karabinkiem. Mylę się? - rzuciła pytająco - Nie musimy przecież wcale się bawić w strzelankę, jeśli nie chcesz. - oznajmiła pozostawiając mu możliwość wyboru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 15 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin