Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:58, 20 Wrz 2010    Temat postu:

Czy Roy jej kiedykolwiek czymkolwiek groził? Nie, gdzieżby śmiał. Nie, nie. Faktem jednak było że pojawić się przed rodzicami musieli, jak każde dzieci które podejmą jakąś ważną decyzję, prawda? I skoro już nie chciała to nie musiała otwierać ust. Roy jakoś ujawni fakt zaręczyn opinii rodziców. Miała rację mówiąc że sami by się domyślili, bo na pewno tak było. Ale Aberforth jako dość konserwatywny i staromodny lubił, ba wymagał, by wszystko miało jakiś tam mniej więcej ustalony porządek. Pojawienie się u nich i nie wspomnienie o tak ważnym wydarzeniu byłoby pogwałceniem pewnych niepisanych zasad panujących w domu państwa Smith. Lepiej było przez to przejść, a skoro Elizabeth nie dała by rady to Roy z chęcią ją wyręczy. Może powiedzieć że zna swoich rodziców dość dobrze. Bardziej bać powinna się tego że kiedyś zapyta o Jamesa. Pobiorą się a on jej brata gotów nie poznać - Doprawdy? - zapytał Roy uśmiechając się do Elizabeth właśnie w taki opisany przez dziewczynę sposób. Pokręcił lekko głową nadal nie mogąc trafić dokładnie - Sensownie? Nie no to znów mnie oddala od właściwego tropu. - ponarzekał sobie trochę - Bo koleś którego chciałem podpiąć pod twój opis zdecydowanie ma problemy z sensem wypowiedzi kiedy widzi takie zielone oczy pewnej wampirzycy. Chociaż ta rycerskość też by mi pasowała. Widziałem u niego w domu na ścianie miecz. Nie wiem czy szykował się nad jakąś odsiecz czy coś, ale... Ma ostre narzędzia pod ręką. - zakończył zgorszonym tonem. Niebezpieczne to jego mieszkanie było dla gości - Trzeba by było sprawdzić czy innych takich nie ma... Kusze, łuki... Halabardy. Kto go tam wie... - mruknął pod nosem machając lekko palcem. Kiedy zobaczył przewracający się pionek odszedł od swego konika i ruszył w stronę leżącej na planszy figury - Królowo - matko radziłbym dbać o stan wojska. - uniósł piona i stwierdził krzywiąc się obrazowo - Zajeżdża od niego gorzałką. Hańba, byle więcej takich nie było. - odstawił go na piasek poza planszą i wrócił do swojego czarnego rumaka ponownie się o niego wspierając - No to od tyłu wieży, a nie... - urwał przebierając palcami po policzku - To nie kręć się o Nieuciążliwa. Zdobędziemy fortyfikację od przodu w takim wypadku. - powiedział i machnął dłonią jakby dla niego było to niczym - Zazwyczaj piękna księżniczka siedzi sobie w komnacie. A do komnaty prowadzą setki schodów. I ja myślę iż powinna wiedzieć że może się całkiem swobodnie poruszać po pomieszczeniu. A rycerz? Rycerz przychodzi, wyważa drzwi i oświadcza co następuje. - skłonił się lekko - O cna księżniczko w wieży tak okrutnie więziona przez czas jakiś, przybyłem cię wybawić od złego losu. - wyprostował się i dodał - Dziewczyna zalana łzami ze szczęścia rzuca się na niego i dziękuje stokrotnie za uratowanie. A potem to już wiadomo. Żyli długo i szczęśliwie. - Roy przekręcił lekko głowę i stwierdził dokańczając poprzednie zdanie - A poza tym twoje tyły są tak samo bardzo przyzwoite jak przody więc... To czy ciągle będziesz patrzyła przez okienka czy to że będziesz witała swego cnego wybawcę w drzwiach... Obojętne jest.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:21, 20 Wrz 2010    Temat postu:

No to racja była. I tak się im nie upiecze wizyta u jego rodziców. Tym bardziej chyba z taką wiadomością. To wcale nie tak, że ona otwierać ust nie chciała. Po prostu nie umiałaby o tym im powiedzieć. To nieśmiałość u niej przemawiała? Pytania o jej brata się nie bała. Wiedziała jakim człowiekiem jest jej brat i nie musiała się raczej niczego obawiać z jego strony. Zwłaszcza, że jako rodzeństwo, to już całkiem sporo ze sobą przeszli i fakt zaręczyn był na prawdę pestką w porównaniu z tym, by się przyznać bratu, że się żyje i jest się wampirem. To dopiero była gruba cegła do przegryzienia.

To nieładnie z jego strony, że wykorzystywał ten swój uśmiech do zmiękczenia Elizabeth. Dziewczyna nie miała kompletnie jak się przed nim bronić. Ładnie to tak było robić? - Aj. No to zaczekaj. Jedna taka wampirzyca może te oczy zamknąć i problem się rozwiąże. - zaśmiała się lekko bawiąc się palcami bosych stóp podpierających się o nierówności rzeźbień na brzegu pionka. - Hahaha! Wiesz, sądzę, że się okaże jak się będzie przeprowadzał do nowej twierdzy. Wtedy wszystko ze swoich kazamatów będzie musiał powyciągać. - stwierdziła wesoło.

Po kolejnych słowach nie pozostało jej nic innego jak tylko jeszcze bardziej się roześmiać. Nie było innej możliwości, skoro Roy całe przedstawienie przed nią odstawiał. Zepsuła mu jednak chyba jego zakończenie a przynajmniej realizację jego zakończenia bowiem rozśmiana niemal na prawdę do łez wampirzyca zsunęła się z tej swojej wieżyczki, na której siedziała i podeszła powoli do narzeczonego. - Oj Roy, Roy... - pokręciła głową słysząc po raz kolejny jak bujną wyobraźnię ma jej wybranek. Zarzuciła mu ręce na szyję i po prostu go pocałowała na moment kończąc temat ewentualnych możliwości dostania się do wielce strzeżonej wieży. - Twój ruch, skarbie. - przypomniała mu wesoło po chwili cichym szeptem tuż przy jego uchu po czym wróciła sobie na swoje miejsce na jednym z pionków szachownicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:57, 20 Wrz 2010    Temat postu:

To ona w ogóle znała pojęcie nieśmiałości? Roy myślał że jako takie, w większości przypadków, jest ono obce Elizabeth. Nie to na pewno było coś innego. To nie mogła być nieśmiałość. Tak? To świetnie skoro się nie bała. Trzeba było znaleźć jakiś neutralny, dobrze wietrzony, grunt i przedstawić enigmatycznemu braciszkowi wybranka. Roy już się cieszył na tą okoliczność. Jak nie ładnie? Bardzo ładnie, wprost wspaniale. Nie mogła powiedzieć że nie lubiła patrzeć na szczerzącego się do niej wampira. I wcale go nie wykorzystywał. Nie zapominajmy że Roy miał pokojowe zamiary wydostania czy też zesadzenia Elizabeth z wieży, więc to na pewno nie miało być wykorzystane przeciwko niej - A w tym swoim nowym zamczysku będzie miał więcej miejsca na kolejne niebezpieczne narzędzia... - zaintonował wampir proroczym tonem - Będzie tragedia. - w końcu przy skręcaniu szafek coś złego zawsze stać się mogło. A te śrubokręty, gwoździe i młotki można zaliczyć do narzędzi zagrażających ludzkiemu życiu. Nie no zepsuła, jasne że zepsuła, jak ją mógł teraz wyratować? - Wracaj za swoje zasieki! - wskazał Elizabeth jej miejsce bardzo wyraźnie unosząc w górę palec i chowając się za swoim skoczkiem - No co Lizzy? - zajęczał Roy niepocieszony a jednocześnie całkiem zadowolony tym że potrafił aż tak ją rozśmieszyć w zasadzie małym nakładem sił i środków. Wyprostował się by przygarnąć do siebie wampirzycę. Czysta bajka. Księżniczka była, rycerz był, pocałunek był, tylko cholerka która ledwo co uwolniona dama wspomina coś o ruchach zaraz? - Ej... Ej, ej, ej... Wracaj tutaj. - powiedział patrząc jak Elizabeth wędruje zpowrotem na wieżę - No jaaa.... - zajęczał ciężko i z wyrzutem. Łapówka odpadła. Jeszcze groźba i szantaż - O Wyteleportowana.... Dlaczego? - proste pytanie. Dlaczego wróciła na tą parszywą wieżę? Ktoś tu chyba tupnął bosą stopą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:43, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Jak najbardziej znała pojęcie nieśmiałości. To, że dosyć rzadko ją ono dopadało, nie oznaczało wcale, że Elizabeth go nie znała. Czasem ją łapało w mniejszym bądź większym stopniu i z różnym efektem z nim sobie dziewczyna radziła. Zazwyczaj nie było jakiejś większej tragedii. Potrafiła tak okręcić kota ogonem, że mało kto dostrzegał u wampirzycy jakiekolwiek oznaki nieśmiałości. Ale to, że nie było to zbyt często zauważalne, że oznaczało wcale, że od czasu do czasu nieśmiałość jej nie dopadała. Zwłaszcza w takich momentach i takich okolicznościach jakimi byłoby powiedzenie jego rodzicom o tym, iż Roy się jej oświadczył a ona te oświadczyny przyjęła.

Z tym wietrzeniem to była zabawna sprawa. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego w jak niekomfortowym położeniu byłby zarówno jej narzeczony jak i brat. Wiedziała też, że zarówno dla jednej jak i dla drugiej strony kwestia zapachu i ogólnie zmysłu powonienia była dość drażliwą sprawą. Miała jednak nadzieję, że Roy i James stanęli by na wysokości zadania i zrobiliby wszystko, aby ich spotkanie przez wzgląd na wampirzycę przebiegło w jak najlepszej atmosferze. Jednak o zgrzyty pomiędzy tą dwójką mężczyzn nie było zbyt trudno, bo jednak węch robił swoje. Ona sama miała z tym na prawdę spore problemy. Mogła mieć tylko nadzieję, że jakoś to zniosą. I wizja na przykład spotkania na otwartym powietrzu, na spacerze czy czymś takim wydawała się wyjątkowo kusząca.

Lizzy uwielbiała wprost ten uśmiech chłopaka, którym raz po raz ją obdarzał. Mogłaby rzec nawet, że za nim szalała. Zrobiła duże oczy słysząc o tych przedmiotach, którymi z chęcią by zagracił ich nowe mieszkanie. Apartament jak się z tego śmiali. - A jakież to narzędzia będzie ten mój najdroższy wybranek chciał kolekcjonować w nowym zamczysku? - zapytała - Domową wystawę chciałby urządzić? - zaśmiała się lekko ciekawa co też takiego Roy planował nazbierać. Nie wiedziała, iż myślał tu o tych młoteczkach gwoździkach i tym podobnych. W duchu tylko liczyła na to, że chcąc usatysfakcjonować Pana Aberfortha prosząc go o pomoc przy tym skręcaniu mebli nie zdarzy się żaden niespodziewany wypadek i ludzka krew się nie poleje. Nie chciałaby być zmuszoną do uspokajania swej kochanej połówki przed zrobieniem z własnego Ojca posiłku. Ona wiedziała, ze jakoś dała by radę, ale on? Nie miała pojęcia jak by się przy tym zachował bowiem chyba jeszcze się chłopak nie znalazł w sytuacji, w której karmazynowa posoka by się polała.

Parsknęła śmiechem słysząc rozkaz wampira. Nakazywał jej wrócić do swego więziennego siedliszcza i czekać na ratunek. Jednak Elizabeth średnią miała w tej chwili na to ochotę, skuszona apetycznie wyglądającymi ustami chłopaka, gdy się tak do niej urzekająco uśmiechał. Aj, niejedna księżniczka wspomniałaby o ruchach, gdyby tylko jej wybranek był tak po temu oporny. Może niekoniecznie w tym sensie, w którym Lizzy to powiedziała, ale mogla być pewna, że księżniczki na pewno o tym by nie zapomniały. W końcu strategia była niezwykle ważna do tego, by przyszło na świat kolejne pokolenie małych princesek i dzielnych rycerzy.

Skoro tak bardzo nalegał, to wróciła na swoje miejsce na wieży. Wciąż się śmiała słysząc jego kolejne słowa. - No jak to dlaczego? - rzuciła w odpowiedzi niedowierzająco - W końcu rycerz musi się okazać odwagą i hartem ducha nim zdobędzie swoją wybrankę, prawda? Jak to tak bez pokazania się od najlepszej, taktycznej strony? Nie wyjdzie inaczej. - rozłożyła teatralnie bezradnym gestem dłonie na boki pokazując jak bardzo nie widzi innego sposobu, by mógł się stosownie zaprezentować. - Znasz inny sposób? - zapytała rozsiadając się wygodniej na wieżyczce. Dobrze, ze od góry była płaska, to chociaż nie wżynała się jej niewygodnie w pośladki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:47, 21 Wrz 2010    Temat postu:

O tak, z okręcania kota ogonem miała najwyższe oceny. Według wampira miała z tego zrobione poboczne studia i pewnie nie jeden skromny doktoracik, bo nie znał nikogo tak biegłego w słownych gierkach i przeinaczania czarnego na białe. Nie, ta okoliczność nie była przecież aż tak straszna. Niech pomyśli że zawsze mogłoby być w jakiś sposób gorzej. I Aberforth by zapytał kiedy wesele. Wtedy dopiero mogłaby się poczuć onieśmielona i zażenowana, już o zdenerwowaniu nie wspominając. Wietrzenie wcale nie było zabawne. Było potrzebne. Roy nie da rady z Jamesem jeśli będzie capił tak samo jak ktoś przed nim w pamiętnym butiku () do którego zabrała go Lizzy po prezent dla Angeli. I użycie określenia 'niekomfortowe', było w tym wypadku chyba lekkim niedopowiedzeniem. Choć miała rację sadząc że obydwaj pewnie by się starali. Roy za nic w świecie by nie chciał zrobić Elizabeth przykrości i pozostawało tylko liczyć na to by i jej brat podzielał zdanie wampira - Tak, jasne. Urządzę wystawę... Na ścianach w korytarzu przywieszę tarcze i miecze do kompletu. Powiedźmy ze w naszym salonie będzie reszta wystawki broni białej. W sypialni... - popatrzył na Lizzy zastanawiając się co wybrać by skojarzyło się dość dwuznacznie - Sieci. Takie przy pomocy których walczyli gladiatorzy. - może i za bardzo odskoczył w przeszłość, ale nie umiał sobie niczego tak na szybko przypomnieć - W biurze może być mój miecz, a w łazience... Nie, tam to nic nie będzie. - i jeszcze się z niego naśmiewała, stanowczo przeginała dzisiaj, stanowczo. I tak była w tym wszystkim urocza Tak, tak, rody królewskie nie mogły wyginąć nagle od tak sobie, trwałość gatunku przedewszystkim - Jaaak? Że hartem ducha? To czym wykazuje się jaśnie księżniczka która od tak sobie przychodzi i odchodzi?! Bezczelnością? Tan rycerz już wykazał że taktyka nie jest mu obca. - jakoś trzeba było podejść tego biednego fałszerza. Pewnie nie była to taktyka najwyższych lotów i prędzej można było to zakwalifikować jako groźbę, ale... Liczył się efekt, nie to jaką drogą się do niego dochodziło. Roy westchnął i rozejrzał się po szachownicy ponownie zaczynając myśleć. Nie znał takiego sposobu. Kolejny pion został wypchnięty w przód.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:35, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Czarnego na białe, ale i pewnie także białego na czarne, prawda? Jakoś ta druga opcja dziewczynie odpowiednio łatwiej wychodziła niż ta pierwsza. Ojeju no! Czy on musiał ją tak straszyć? Nie dość, że perspektywa powiedzenia jego rodzicom o ich zaręczynach, to jeszcze i rozmowa na temat samego ślubu i wesela no. Koszmar dla Elizy takie kombo pytań. Całkiem jakby za jednym spotkaniem miała pokonać całe pole minowe. Chociaż z drugiej strony patrząc, chyba lepszym rozwiązaniem dla niej było za jednym podejściem przerobić wszystkie ciężkie tematy a potem mieć to już z głowy.

Wyobrażenie całego mieszkania utkanego różnego typu dziwnym sprzętem było dość abstrakcyjne. Jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić. Jednak wyobrażenie sieci wiszącej gdzieś nad bądź też w okolicach ich łóżka było już totalnie odjechanym pomysłem. - Sieci gladiatorów w sypialni? A to czemu tam one? - zapytała nie dowierzając temu, co słyszy. - I dzięki bogu! - westchnęła słysząc, że łazienka będzie jedynym miejscem, w którym będą mieli spokój od wszelkiego typu żelastwa. - Przynajmniej nie zardzewieje. - wyjaśniła czemu taka u niej reakcja.

- Ha! Księżniczki wykazują się tym, czym powinny. - odrzekła buntowniczo - Swoją eterycznością i zwiewnością. Ulotnością swej natury, której nie da się poskromić. - odpowiedziała na jego pytanie czym takim wykazują się pojawiające się i znikające niewiasty oczekujące na swą kolej do koronacji. - A tam bezczelnością! No wiesz?! - zaśmiała się widząc, że jednak dał radę wykonać kolejny ruch na szachownicy. Rozejrzała się uważnie na planszy i zsuwając się na moment ze swojego siedziska przesunęła laufra na wybrane przez siebie pole. Po tym wróciła na wieżyczkę, obserwując co dalej chłopak zrobi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:25, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Co to za różnica? Chodziło o odwrócenie odwrotności. Czy Roy choć słowo powiedział? Nawet nie pisnął zajęty kontemplowaniem sytuacji swojego wojska. Niech nie oskarża wampira o to ze ją straszy, bo to w pewnym sensie bezpodstawne oskarżenia. No właśnie, tak było lepiej, raz a dobrze. Ani ona ani on nie chcieli by mieć chyba z dziesięciu prób. Abstrakcyjne? Wcale nie. Jeśli nadal mieli by się tak bawić jak teraz, było to całkiem normalne - Nie wiesz po co były sieci? - zapytał udając szczerze zdziwionego jej pytaniem - Po to by kogoś złapać i usidlić Syrenko. - powiedział szczerząc się nadal do wampirzycy - Choć w łazience... - zaczął powoli wpatrując się w niebo - Może trójząb? - uniósł lekko brew, jakby pytając samego siebie co zrobić z tym nieszczęsnym trójzębem. Spojrzał na Lizzy i zapytał - Czym? Ulotnością swej natury? To moja droga możesz skreślić, bo tak na szczęście się nie stanie moja ty nieletnia branko. - może trochę przesadził bo to ona porywała jego ale kto by się bawił w poprawne znaczenie wyrazów - Choć ta eteryczność jest... - pokiwał głową nadal wpatrzony w Lizzy jak w obrazek. Była odczuwalna i oddziaływała na wampira z dość dużą mocą - No wiem, wiem. - przytaknął gorliwie śmiejąc sie z wampirzycy - I dlatego mówię. - spojrzał na jej gońca krzywo jakby figura mu coś zdobiła. Przeszedł się o dwa pola w bok i ruszył kolejny pionek. Szaleniec, prędzej polegnie niż z Elizabeth wygra.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:24, 21 Wrz 2010    Temat postu:

W zasadzie jeśli mieliby poruszyć ten temat raz a dobrze, to powinni też przedyskutować między sobą kolejny etap po zaręczynach. Ale na to chyba wampirzyca nie była jeszcze gotowa. Chociaż... Jeśli by już o tym zaczęli z Royem rozmawiać, to pewnie byłaby w stanie coś konkretnego z siebie wyartykułować. I to w miarę sensownego w ramach kompromisu między nimi. Oj, dziesięciu prób, to ona by nie zniosła. Zapętliłaby się jak to zwykle a rodzice mogliby wtedy już nie być tak wyrozumiali dla jej plątania się w odpowiedziach jak sam Roy. I mogłoby wyjść nie najlepiej.

- No... Do walki z przeciwnikiem. - odpowiedziała, jednak wampirowi raczej nie pod tym względem chyba chodziło o zastosowanie sieci. - Ha! - roześmiała się - Ależ słońce, Ty już mnie usidliłeś! - zaznaczyła pełna wesołości - Więc po co jeszcze Ci sieci, co? Bałbyś się, że bym Ci się mogła jeszcze jakoś wywinąć? - zapytała rozweselona. - Nieee....! Proszę! Chociaż jedno pomieszczenie bez posiadania zbrojowni na którejś ze ścian. - zajęczała. A jakby taki trójząb zleciał do wanny podczas kąpieli? Miała jakieś czarne wizje pod tym względem.

Parsknęła kolejnym wybuchem śmiechu, gdy powiedział o niej jako o nieletniej. - A skąd wiesz, że tak nie będzie? Ponoć kobieta zmienną jest. - odrzekła wpatrując się w niego z wciąż nie niknącym uśmiechem na twarzy gdy zaprzeczał, że nie ma takich sił, by jej natura pozostała ulotną. - To wcale nie było bezczelne. - żachnęła się nieco - Czy przyjście do swego wybranka, by go obdarzyć pocałunkiem, miękkością swych ust czy też ich smakiem, to bezczelność? - jak zwykle obróciła jego słowa na swoją modłę wykorzystując je niecnie do własnych celów semantycznych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:46, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Nie, Roy wiedział ze Lizzy wcale się nie spieszy. Nie była z tych które zaraz po zaręczynach spraszały do domu tuzin kumpelek i zastanawiały się co by tu zrobić by ślub jak i wesele były jak z bajki. Przynajmniej taką miał nadzieję bo w zasadzie nie lubił kiedy ktoś decydował za niego i musiałby się Elizabeth sprzeciwić. Jemu też w zasadzie do niczego nie było spieszno, wiązało się to z masą rzeczy do załatwienia, a narazie już trochę na tej łysawej głowie miał. Chciałby chyba by było to jeszcze za czasów jego obecności w życiu Caren i Aberfortha. Nie wybaczyłby sobie gdyby nie uczynił im tej przyjemności - Sieć była by symbolem tego usidlenia. - stwierdził wracając do szachowego konika. Był naprawdę wygodny jako podpórka. Poza tym każdy rycerz musiał posiadać swego rumaka. Szkoda że nie mógł na niego wsiąść, byłby bardziej na swoim miejscu - Jasne że bym się bał. Mało to nęcących trytonów wokół pływa? - zapytał raczej retorycznie bo na wysepce byli sami. Nie mieli też jeszcze okazji zanurkować co chciałby nadrobić - No dobra. - przyznał kiedy tak stanowczo zaprotestowała przeciwko trójzębowi - Ale byłby klimatyczny, nie? I jeszcze Neptun na ścianie... - naprawdę, chyba trochę za dużo mu wrzucili wyobraźni albo Roy przed przyjściem na ten świat zajął sobie w boskim markecie dwie kolejki. Dostał i rozum, przynajmniej tak sądził i wyobraźnię. Albo rozum i gadulstwo. Na to samo wychodziło. A taki trójząb wcale nad wanną wisieć nie musiał. Niech przestanie się lękać - Tak? Powiadasz że po upływie dekady będziesz zgorzkniałą staruszką o wyglądzie nastolatki? Hm... I tak ci na to nie pozwolę. Zacznę nową cudowną terapię Elizabeth... Leczenie śmiechem. - oj tym to by ją na pewno jakoś podreperował, nie było by z nią tak źle - Tak, jest bezczelne. - upierał się przy swoim - Bo jak ona z tej wieży mogła ot tak... - strzelił palcami - I już, a teraz znów więziona jest, no?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:24, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Lizzy nie zniosłaby chyba takiego ślubu w klimatach 'jak z bajki'. Jeśli już, to najchętniej jakby już miała wybierać wygląd ceremonii, to by chciała czegoś skromnego, kameralnego i tylko dla najbliższych. Co do obecności ego rodziców na ceremonii, to nie musiał się obawiać, wampirzyca sama by cisnęła o to, by mogli w niej uczestniczyć. Zależało jej przecież na tym, by jej narzeczony przeżył z nimi jak najwięcej czasu póki jeszcze było to w ogóle możliwe.

Potem będą musieli się nad tym zastanowić która z możliwych opcji będzie dla Państwa Smith i dla jego siostry najlepsza. Czy utrata syna podczas rzekomego wypadku czy też jego zaginięcie albo wyjazd bardzo, bardzo daleko tak, by nie było możliwości, by ich odnaleźli. Bo chyba raczej uświadomienie ich na temat natury swojego dziecka nie było rozsądną opcją.

- Ach! A to coś takiego na moim palcu - tutaj pokazała pierścionek - nie jest jego wystarczającym symbolem? - zapytała przekornie. - Nęcących trytonów? Gdzie? - rozejrzała się na boki - No chyba, że Ciebie nęcą. Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zaśmiała się zastanawiając się co jej chłopak odpowie. - Na kafelki z rysunkiem Neptuna mogę się zgodzić. - stwierdziła po chwili namysłu znajdując rozwiązanie dla jego pomysłów. Problem był tylko jeden. W mieszkaniu nad No name jakieś kafelki już były w łazience na ścianach. Zostawała wiec opcja jakiejś naklejki na nich. Inaczej nie było jak. Bo skuwać te, by położyć inne raczej pewnie by już ni chcieli. Prawda?

- Ależ skarbie, po upływie dekady, to jeszcze nie wiem jaka będę. Ale po pierwszym stuleciu, to już może nieco w dekielek odbić. Nie sądzisz? - zaśmiała się. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić tego co będzie za lat pięć a co dopiero za sto. - Ooo! - uśmiechnęła się - Śmiechem, powiadasz? Ale wiesz... Ta obecna technika, co ją już praktykowałeś, całkiem dobre efekty dawała. Może by je tak połączyć wtedy? - zażartowała - Nie jest bezczelne! - wciąż obstawiała przy swoim. - Mogła od tak. - potwierdziła jego słowa - Jako przebywająca od dawien dawna na tej wieży, zna dokładnie wszystkie tajne przejścia. Czasem jak sam widziałeś się wymyka, bo inaczej by się zanudziła bidula tak sama siedząc. - odparła - A tak, to przynajmniej ten jej rycerz może stwierdzić czy chce ją ratować. No a że jakiegoś tam smaka mu narobi... To cóż. Bywa. Widać tak ma już być i tyle. - odrzekła ruszając się tym razem o kolejne pole poruszonym w jednym z pierwszych jej ruchów pionkiem żołnierza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:52, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Roy by jej za ten kameralny ślub przybił piątkę. Lubił brać udział w wielu wydarzeniach, lubił jak działo się wokół niego, ale nie lubił być ośrodkiem tych wydarzeń. I takie rozwiązanie jakie wskazywała Elizabeth jak najbardziej mu odpowiadało. Nie, wypadek odpadał. Tego tez nie potrafiłby im zrobić. Poza tym niosło by to za sobą inne konsekwencje. Wdowieństwo Lizzy, problem z ciałem, nie. Ale jeszcze nie czas by o tym dyskutować. nawet nie potrafiłby czegoś sensownego wymyślić w danym momencie. Roy zerknął na błyskotkę o której Elizabeth mówiła i przyznał jej rację - Jest, jest. Przecież żartowałem tylko. Eee... Nie, nie chcę. - odparł na pytanie o trytonach - Pociąga mnie inna płeć. - bleh związek z facetem. Choć pewnie dałby radę to zaakceptować u kogoś to już niekoniecznie chciałby oglądać a już na pewno nie miał zamiaru sprawdzać takiej opcji na sobie. Miał już tą swoją princessę która wdzięczyła się na wieży. Wystarczy. Czuł się w stu procentach usatysfakcjonowany - A na fontannę? - rzucił Roy ciesząc się że w zasięgu dłoni wampirzycy nie ma poduszki, którą teraz zapewne mógłby oberwać. Nie, nie, nie, żadnych Neptunów. Roy nie przepadał za starożytnymi bóstwami - Raczej tak. - powiedział uważając że faktycznie w ten dekiel może jej bić. Tylko że miał dlatego zagadnienia usprawiedliwienie - Jeśli nadal będziesz ze mną to całkiem możliwe, ba! To nawet pewne że trochę nam odbije. Ale ponoć nie ma nic zdrożnego w odrobinie szaleństwa. Dodaje to życiu smaku i przełamuje rutynę. - jakby ich teraźniejsze życie miało jakiekolwiek braki. Nie było na co narzekać. Piękni, no może piękna, młodzi i nieśmiertelni. Czego chcieć więcej? - Zastanowię się. Na pewno dobiorę odpowiednią terapię do potrzeb szanownej panienki. - powiedział i znów ukłonił się przed Elizabeth - To ona dziwna okropecznie jest! - zaperzył się wampir nie mając zamiaru ustąpić Lizzy - Bo skoro poznała już rycerza i skoro... Powiedźmy ze przypadł jej do gustu... Po co poleciała na tą wieżę? Światków nie ma. Niech zejdzie i będzie po kłopocie. - bardzo, ale to bardzo nie chciało mu się chyba myśleć - Pfff.... Bo tak już musi być... - zacytował jej słowa prychając przy tym - Rycerz zazwyczaj bierze w ciemno.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:44, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słysząc wypowiedź chłopaka zapewniającą ją, iż na pewno interesuje go płeć przeciwna a nie ta sama. Nie miała co do tego nawet najmniejszych podejrzeń, ale pożartować sobie zawsze można było. - Fontannę? - zapytała. Co on chciał zrobić w tym ich mieszkaniu? - No chyba, że na dachu. - odparła. Pewnie dało by się. Tylko po co im fontanna? Poza tym kto by ją czyścił? Jej by się na pewno nie chciało. Jakoś nie przepadała za babraniem się w glonach, które mogły by się rozplenić w takim miejscu. Zwłaszczqa gdyby chłopakowi przyszedł do głowy pomysł, by chodować w niej jakieś rybki. A to pewnie nie było by aż takie neiprawdopodobne. Poduszka by nie rzuciła, nawet jakby ją miała w zasięgu ręki. Jakoś nie widziała po temu powodu, by w niego ciskać czymś. Chyba, że w ramach odpowiedniej zabawy. Poduchy by wtedy polatały w obie strony.- U-uu! - zawyła słysząc o tym, że kiedy będą dłużej razem, to na pewno im kiedyś odbije. Jakby i teraz im nie odbijało się coś na ich klepkach. - To brzmi jak obietnica. - stwierdziła. Jakoś rutyna im chyba na razie nie groziła. Zbyt intensywnie póki co żyli. Chociaż racja, po pewnym czasie mogła by zacząć im pewnie doskwierać. - Jaka tam dziwna! - rzuciła udając obrażoną - I no jasne, że ten jej rycerz przypadł do gustu dziewczynie. - odrzekła - Trudno, żeby nie przypadł. - dodała jeszcze - A po co wróciła do wieży? No skoro rycerz ją ze swych objęć wypuścił, to znaczy, że może sam chciał by tam wróciła? - teraz to już zwaliła na niego całą winę. A niech ma. - Aaa! To ma znowu zejść, tak? I co jak już zejdzie? - zapytała schodząc z tej swojej całkiem wygodnej wieżyczki i podchodząc do chłopaka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:41, 22 Wrz 2010    Temat postu:

- Eche. - przytaknął kiwając głową - Fontannę. - nic nie chciał zrobić. Regularnie i z przyjemnością podpuszczał tylko Lizzy ile wlezie. Łazienka w końcu nie była tak wielka by coś jeszcze tak dokładać. Na dachu fontanny nie chciał. Bynajmniej takiej jaką on sobie wyobrażał. Wielka niecka i Neptun jako całkiem sporych rozmiarów rzeźba. Pokręcił przecząco głową. O nie, rybek to on nigdy nie lubił. Były takie trochę beznadziejne. Nie można się było z nimi pobawić, nie można było pogłaskać. Można było jedynie patrzeć jak pływają w tę i z powrotem po akwarium. Więc nawet i rybki w fontannie odpadają. Chyba że by mieli oczko wodne, to co innego - Możesz to tak potraktować, jako obietnicę. - powiedział szorując się po karku - Przynajmniej będę się starać byś nie nudziła się za bardzo. - och nie, teraz rutyna była im zupełnie obca. Mieli co robić, mieli plany, mieli dużo do roboty. Aktualne wzajemne rozgromienie się na szachownicy - Strasznie dziwna, dziwniejszej na oczy nie widziałem. - stwierdził Roy z przekonaniem w głosie patrząc na Elizabeth - Tak? Przypadł jej do gustu? To dlaczego...? - otwarł szerzej usta i zamachał palcem - Ale... Nie! No wiesz! - oburzył się kiedy calusieńką winę zwaliła na niego - To jest cios poniżej pasa! I zła interpretacja i... W ogóle... Lizz. Wracaj. - powiedział wskazując jedno z wolnych pól wokół siebie. Trochę zaskoczony był tym że zeszła i uznał że i tak może się odwrócić w dowolnym momencie - Jak już zejdzie to będzie żyła z tym swoim rycerzykiem jak w każdej bajce.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:25, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Skoro chciał tylko podpuszczać wampirzycę, to po dwakroć z niego paskudzielec był. Bo jak to tak można było? A Lizzy lubiła rybki. Zwłaszcza glonojady. Przyczepiały się tak śmiesznie do ścianki akwarium i całowały swoimi pyszczkami szybkę wcinając z niej to zielone oślizgłe coś, co osiadało na nich uniemożliwiając oglądanie i podziwianie pozostałych. Poza tym welonki też były fajne. Te ich słodkie, różnokolorowe ogonki falowały w wodzie, gdy się poruszały i można się było całymi godzinami im przyglądać zastanawiając się w jaki kształt się ułoży ta zwiewna ich płetwa.

Pokiwała twierdząco głową, gdy się upewniał, iż owej princessie przypadł do gustu jej rycerz. - Przypadł, przypadł. - rzuciła jeszcze do wtóru - Co dlaczego? - podpytała zaciekawiona co też takiego chłopak chciał powiedzieć. - Nie wiem. - odrzekła, gdy zaczął wymachiwać w jej stronę palcem - Co mam wiedzieć? - zatrzepotała niewinnie rzęsami. - Jak cios poniżej pasa jak żaden pocisk nikogo nie dosięgnął? - zapytała - Teraz to wracaj, tak? a przed chwilą chciałeś żebym przyszła, tak? Teraz to już marudzisz gorzej niż rozwydrzona dorastająca księżniczka ściągnięta z ziarnka grochu. Dodałabym jeszcze, że podczas tak zwanych kobiecych dni. No koszmar normalnie. - stwierdziła kręcąc z dezaprobatą głową.

Śmiała się przy każdym słowie wypowiadanym ze swych ust. Ciężko było się nie śmiać. Nawet udając to swoje oburzenie. Stanęła na linii pierwszych pionków opierając się dłonią o jednego z nich. - Jak w każdej bajce? Długo i szczęśliwie powiadasz? - upewniła się - Eeetam! Nuuuuda. - zajęczała - A gdzie miejsce na pełne werwy wymiany zdań? A gdzie charyzmatyczne wybijanie zastawy stołowej i robienie miejsca w szafkach na nową? Gdzie też to ekspresyjne wyrażanie własnych opinii, co? No weź... - zajęczała jeszcze bardziej teatralnie udając zawód - No, ale chociaż godzenie się dopuszczasz, praaaawdaaaaa? - wyjęczała swoją prośbę. No bo jak można było by nie lubić godzenie się. Zwłaszcza tak przyjemne godzenie się, kiedy dwójka ludzi wszelkie swe frustracje i namiętności topiła we wzajemnych pocałunkach i bliskości. Fajne to byłoby. Zwłaszcza z Royem. Mogłaby pominąć ten etap kłótni jakby coś, ale z przyjemnością zostawiłaby godzenie się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:56, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Oj tam, mogła nawet powiedzieć że i po trzykroć. Prawda była taka że nie wyobrażała sobie bez wampira życia. I choćby stwierdziła że teraz jest nie wiadomo jak okropny to i tak miała z tego jego paskudzielstwa niezłą radochę co bardzo dokładnie było widać na uhahanej twarzy Lizzy. Lubiła rybki? To może zaraz piranię sobie sprezentują z okazji tego nowego mieszkania? Nie no teraz już przesadził ale stanowczo rybki nie należały do jego ulubieńców i nie widział w nich żadnego pożytku oprócz tego że ładnie wyglądały - Ty już dobrze wiesz co dlaczego i już wiesz co powinnaś wiedzieć. - i to trzepotanie rzęsami powinno być zakazane, kolejny cios poniżej pasa, niech ja ściśnie - Cios a pocisk to chyba dwie całkiem różne rzeczy Elizabeth. - rzekł Roy gotów się z nią o to umawiać do upadłego - Ty... Oczywiście że chciałem byś przyszła. Ja tam zawsze chcę. Wcale nie marudzę! Ty jeszcze nie wiesz jak ja mogę marudzić złotko. - zagroził żartobliwie śmiejąc się jednocześnie z tego jakoby miał przeżywać cięższe dni - Jestem koszmarny? - zapytał przybierając zawiedziony ton - No wiesz... Teraz to mi wbiłaś nóż w plecy niewierna kobieto! - powiedział odwracając od Elizabeth wzrok i dbając o to by jego twarz była wystarczająco zrozpaczona. Wzruszył ramionami - Z tą zastawą to u nas może być krucho, ale sądzę że dałoby się coś wymyślić byś mogła się wyżyć do woli. - czym było kilkanaście talerzy? Koszta wliczone w mieszkanie razem - Godzenie? - Roy złożył ramiona na końskim łbie i zamyślił się na chwilę - Myślę że tak... - ciężko było jej odmówić słysząc ton jakiego wampirzyca używała - Mamy jakąś zastawę do potłuczenia, by móc się ładnie pogodzić? - zawsze mieli kokosy. Też się z nimi dałoby coś wykombinować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:28, 22 Wrz 2010    Temat postu:

No tutaj to miał rację. Ale nie powinien o tym jakby co wspominać głośno, wykorzystując ten fakt jako argument, bo od niego Elizabeth nie znalazłaby odwołania. Nie miała by ani co ani też jak się wykręcać. Zbyt pewien był chyba tego, co do niego czuła i jeszcze było mu z tym chyba dobrze, skoro nic a nic się nie bał, ze mogłoby być całkiem inaczej. Nie no. Pirania, to byłaby już lekka przeginka. - Ja wiem? Ale jak wiem jak nie wiem? - zapytała.

Wcale nie powinno być zakazane. On też czasem trzepotał tymi swoimi rzęskami. I równie dobrze mu to wychodziło, co Elizabeth. A przynajmniej z tym samym efektem. - Ooo! To możesz jeszcze bardziej marudzić? O rany... - jęknęła teatralnie - To ja chyba nie chcę tego poznać. - zaśmiała się z tej jego groźby wiszącej w powietrzu. - Tylko nie niewierna! No jak możesz mnie wyzywać od niewiernych!?! - rzuciła obchodząc sobie wokół pionka, obok którego stanęła przed chwilą.

Zastanowiła się nad zastawą. Chyba nie mieli żadnej takiej, której mogliby się pozbyć. A przynajmniej tutaj. No, robiąc rachunek sumienia, to w Port Angeles też nie mieli - Trzeba będzie zatem jakąś kupić. - stwierdziła puszczając do niego oczko w chwili, gdy stanęła znów przodem do chłopaka. Kokosy? Nie no. jakby to wyglądało, gdyby podczas kłótni zaczęli rozbijać kokosy? '-Nie! Tylko nie mój ulubiony owalny kokos! -A właśnie, że tak! Właśnie ten kokos. A masz! Nie pozwolę Ci, abyś tak sądził. -No wiesz co? Jak mogłaś... To był mój ukochany kokos... -Oj, przepraszam skarbie, wyhoduję Ci w następne lato drugiego. Będzie bardziej owalny niż był ten, którego zbiłam. Przepraszam, kocham Cię. - Ja też Cię kocham. I wybaczam Ci tego kokosa...'. Porażka, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:50, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Czy ktoś coś wspominał głośno? Nie. Wszystko działo się mniej lub bardziej hipotetycznie na poziomie ich umysłów. I niczego nie wykorzystywał przeciwko Elizabeth. No może troszkę, troszeczkę, naprawdę niewiele. Oczywiście że wampirowi było z tym dobrze. Taka pewność dawała mu radość i szczęście, a to przecież najważniejsze. No chyba że bardzo, ale to wprost cholernie się mylił. Nie. Nie było takiej możliwości - Jak nie wiesz to... Jesteś nieświadoma własnego uroku i jak to szło? Ulotnego piękna? Tak, zdecydowanie tak. - powiedział ciekaw jak długo jeszcze będą ciągnąć tą zabawną grę w 'wiem, albo tez i nie wiem/nie chcę wiedzieć' Bo Roy mógł sobie potrzepotać czasem. Robił to tak rzadko że prawie wcale - Oj wierz mi, nie chcesz, nie, nie... - jakby się uparł to zamarudziłby Elizabeth do upadłego. Był do tego zdolny, może teraz miałby wybitne trudności ale coś o czym można było pomarudzić by się znalazło - No mogę! Jak najbardziej sobie zasłużyłaś chcąc mnie tak podstępnie życia pozbawić. O! - to akurat mogło mieć nieskończenie szerokie pojęcie. Chodziło jednak tylko o sytuację sprzed momentu. W Port Angeles coś tam by się znalazło. Roy przecież posiadał talerze, kubki lub szklanki. Miała by się na czym wyżyć - O wszystko można się zatroszczyć. - stwierdził a kącik ust uniósł mu się nieznacznie w górę. Tylko kto by to sprzątał? Chyba ze robiliby to w ramach zajęć artystycznych. Taka awangardowa mozaika albo coś w ten deseń. No tak, być może i kokosy nie był najlepszą opcją, ale zawsze coś. Gdyby już tak koniecznie im się zachciało stwarzania wokół siebie bajzlu, były jak znalazł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:36, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Śmiała się z każdym słowem przez niego wypowiadanym. - Oooch... - westchnęła - Ale z Ciebie komplemenciarz. - uśmiechnęła się do wampira ciepło. No może rzeczywiście nie chciała by słyszeć zbyt często bądź też zbyt wiele gdyby chłopak zaczął jej nagle marudzić tak na poważnie. - Ja?! Życia Cię pozbawić? A jakże bym tak mogła!? - rzuciła z na prawdę wielkim niedowierzaniem. I o jaką chwilę jak przed momentem chodziło? Bo Lizzy jakoś nie mogła sobie tego jakoś uświadomić.

Teraz była jej kolej na przesunięcie pionka czy też jego? Wampirzyca chyba z tego wszystkiego zgubiła rachubę. Zeszli z tematu partii szachów tak bardzo, że ciężko się było doliczyć. A tak w ogóle, to dlaczego jeden z jej pionków wylądował z boku planszy na piasku? Przecież alkoholizm nie powodował odebrania uprawnień do stania... No dobra, leżenia na planszy. Nadal się było owym pionkiem. A to, że tak troszkę nie trzymającym pionu, to już drobiazg. Nie wiedziała jednak czy powinna Roya poganiać o kolejny ruch czy samą siebie.

- Czyja teraz kolej? - zapytała obracając się wokół siebie i próbując się zorientować czy to jej czy też jego tura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:01, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Roy uśmiechnął się najbardziej czarującym z uśmiechów jakie posiadał i powiedział - Wszystko dla ciebie. - tak, zasób komplementów pewnie był nieograniczony i czerpano z niego na potrzeby chwili. Nie słodził Elizabeth chyba aż tak często więc raz na jakiś czas mógł sobie pozwolić na przecukrzenie jej - Oj mogłabyś mogła. - powiedział znów celując w nią palcem - W jakikolwiek sposób. W jakiś sposób teraz mnie go pozbawiasz, choćby tym jak na mnie patrzysz. Normalnie pewnie bym tracił dech w piersiach. No i wyrwałaś mnie z mojego codziennego życia, to znaczy nie chodzę do pracy, nie zamartwiam się o chomiki. I najzabawniejsze w tym wszystko jest to że... Całkiem mi to odpowiada. - stwierdził patrząc ponad głowę Elizabeth z nijakim rozmarzeniem w oczach. Szkoda mu będzie zabierać się z tej wyspy, szkoda, ale z drugiej strony, w Seattle bo tam w końcu planowali się przenieść, też nie będą chodzić po ścianach z nudów, więc wszystko miało jakieś tam dobre strony. Kolejka była jej, jeśli Roy się nie mylił. Zeszli, przyjemnie się schodziło gadając o pierdołach i abstrakcjach. Pionek wylądował tam bo nie miał siły ustać na planszy. Był tak słaby ze uległ kobiecej stopie, to go bezwzględnie dyskwalifikowało z rozgrywki, nie nadawał się do niczego. Jakby Lizzy była taka troskliwa przecież mogłaby zająć jego miejsce - Najprawdopodobniej twoja. - stwierdził wampir wskazując przy tym na Elizabeth dłonią.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:31, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Oj. Takie uśmiechanie się do dziewczyny stanowczo powinno być zakazane. Było na pewno gorsze niż to, czym Lizzy obdarzała do tej pory swojego narzeczonego. Bo to teraz, tutaj, rozmiękczało nogi. Powodowało, że martwe serce w piersi wampirzycy zaczynało łomotać. A co jeszcze najgorsze, to nie było przed tym kompletnie sposobu na to, by się przed nim w jakikolwiek sposób obronić. No, owszem, nie prawił jej non stop komplementów, więc nie powinna narzekać. I nie narzekała tak szczerze patrząc. Tak tylko sobie coś tam dodawała od siebie. Ale nic groźnego.

- Jak ja się na Ciebie patrzę? - zapytała mimowolnie - To znaczy jak? - dodała chcąc uściślenia choć odrobiny faktów. - Taaak? - zmarszczyła nos jednocześnie się śmiejąc. A więc jego spojrzenie było odwetem za jej wzrok, tak? No to ładnie się wymieniali przyjemnościami. - Co Ty nie powiesz... A Ty to niby nic nie robisz, tak? Poza tym ja przecież nic nie robię. Jak mogłabym Ci oddech zabrać spojrzeniem? - zaśmiała się cicho przytłumiając swą radość przez krótką chwilę dłonią, zakrywającą jej rozedrgane usta. - Wiesz, że to nie moja domena. - stwierdziła w geście małego dziecka pokazując mu dla przekory koniuszek języka.

- Och, smerf Pracuś na urlopie narzeka, tak? Dobrze rozumiem? - chciała się również upewnić, ale jego słowa zaraz jej tej odpowiedzi dostarczyły - No raz na rok można, prawda? Prawda? - powtórzyła podkreślając swą wypowiedź szerokim uśmiechem przyjmując to, iż mu to odpowiada. Urlop każdemu się należał. Zwłaszcza takiej osobie, która od dawna go nie wykorzystywała. Podrapała się przez moment w zamyśleniu za uchem próbując sobie przypomnieć czy rzeczywiście jej kolej była. A nawet jeśli nie, to i tak przesunęła gońca o dwa pola po skosie do przodu. - No to teraz do Ciebie ruch należy. - powiedziała wieszając się ramionami na wpół zgięta na stożkowej główce laufra, którym wykonała swoją turę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:07, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Jego uśmiech sklasyfikowała negatywnie? Bójcie się niebosa! Jak to tak? Był gorszy? No nie... A pomyśleć że Roy starał się do Lizzy jak najładniej wyszczerzyć ukazując rząd białych zębów. I ona stwierdziła... Nie, to straszne. I że najgorszy w uśmiechu był właśnie jego urok? Nie, no tego to nie spodziewał się wyczytać nigdy. Niech nie narzeka, naprawdę, nie był pod tym względem przesadny za bardzo. I to chyba było dobre. - Lizzy patrzysz na mnie tak jak... Fan czekający na nową płytę ukochanego zespołu, tak jakby właśnie ją odbierał. Oczy ci błyszczą. No albo takie ładniejsze porównanie jak dziecko czekające na pierwszą gwiazdkę przed kolacją w Wigilię. Czy ja cokolwiek robię? Mam rączki tutaj... - zabębnił palcami na końskich uszach uśmiechając się z zadowoleniem do Elizabeth - Tak więc jestem całkowicie niewinny, jak się okazuje, chyba że oskarżysz mnie za coś innego. Chętnie posłucham skromnej listy moich grzeszków, o ile będziesz zdolna takową utworzyć. - mruknął nie wierząc w to za bardzo. Choć pewnie gdyby się postarała mogłaby mieć dla niego niebotycznie wielką listę jego 'przewinień' - I jeszcze pytasz? Lizzy bądź poważna. Ty i twoje spojrzenie równa się palpitacji serca u zdrowego człowieka, ja mogę sobie tylko poinsynuować o tym co by mi się przytrafiało. Wiesz... Te uderzenia gorąca, przyspieszony rytm, motyle w brzuchu czy jak to tam szło... - urwał jakby nie wiedział co dalej powiedzieć - Dokładnie. Miałbym przy tobie nie lada problemy. - Roy zmrużył lekko oczy i prychnął rozbawiony śmiechem - Nie twoja? Nie ładnie kłamać moja droga. Narzeka, narzeka. Brakuje mu miarek, młoteczków i gwoździ. Ale... - skinął głową przytakując wampirzycy gorliwie - Prawda! Raz na rok jak najbardziej można. - wampir widząc jak przestawiła figurę niezbyt się przejmując wziął swego wiernego rumaka i pozbawił Lizzy drugiego piona - Proszę bardzo. A tak nawiasem, wymyśliłaś już sobie życzenie które wykorzystasz w wyniku ewentualnej wygranej? - podpytał z ciekawości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:35, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Wcale nie negatywnie! Wręcz przeciwnie, bardzo, ale to bardzo pozytywnie przyjęła ten jego uśmiech. I to tak, że gdyby do tego uśmiechu dodał choćby słowo prośby czy żądania, oddałaby mu kompletnie każdą rzecz jakiej by tylko nie zechciał. Zapewne dobrze, że on tego nie wiedział. Miałby nad nią zdecydowanie zbyt silną władzę i mógłby do woli pociągać za te drobne sznureczki, którymi by dyrygował wampirzycą. No, może nie chciałby tego, ale zapewne perspektywa możliwości byłaby pewnie kusząca, prawda?

Wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu słysząc opis tego, jakim wzrokiem i spojrzeniem go obdarza. - Oj nooo... - jęknęła dowiadując się jak bardzo widocznym jest dla niego to, jak ona go śledzi z każdym ruchem, wpatrując się w niego niczym w obrazek. - Nie musisz nic robić, wiesz? Wystarczy, że jesteś. - owszem, wpadła niczym śliwka w kompot zakochując się w chłopaku tak strasznie, że niemal nierealnie. Nigdy w życiu nie podejrzewała nawet, iż do czegoś takiego dojdzie, bo uważała się za osobę wyjątkowo trzeźwo stąpającą po ziemi. A tutaj, ledwie przez parę miesięcy a straciła kompletnie głowę, oszalała na punkcie jednego mężczyzny i... sama nie wiedziała nawet jak do tego doszło.

Trzeba było przyznać, że Roy miał w sobie nie do odparcia urok osobisty. - Ależ oczywiście, że jestem w stanie takową stworzyć. - odparła z uśmiechem szerokim na swej twarzy. - Moje spojrzenie? - zapytała nie wierząc. Przecież w nim nic nie było. Poza tym tą specyficzną iskrą obdarzała tylko jednego mężczyznę. Jak coś, to raczej nie miał o co być zazdrosny. - A teraz czegoś takiego nie czujesz? - dopytała się słysząc od wampira opis typowy, jak w poematach opisywano miłość. Może nie byli żywi, może w ich ciałach krew nie tętniła z taką werwą, ale wciąż mieli duszę. A u Lizzy ona wywracała się na lewą stronę pod wpływem tego, co czuła do Roya. Wystarczyło troszkę odniesień zastosować.

Rozejrzała się powoli po planszy. Już dwa jej pionki poległy lądując na piasku obok. - Ooja... - jęknęła szukając ruchu możliwego do wykonania teraz. Przestawiła znów gońca w bok tak, że jego rumak był zagrożony samemu nie mogąc dosięgnąć jej pionka. - Czy mam życzenie? - zapytała retorycznie sprawdzając czy wykonała dobry ruch. - Prawie. - odrzekła. - Jest już niemal takie, jakie chciałabym, żeby było. - stwierdziła enigmatycznie - A Ty? - zapytała i jego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:02, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Niech jej będzie wybaczone to chwilowe zachwianie wiary w Roy'a uśmiech, w zasadzie nie zachwianie a złe jego interpretowanie. Nie wiedział? Cóż, pech chciał że właśnie się dowiedział. Nie zacierał jednak rączek. Nie był takim który by to bezczelnie wykorzystał. Kiedyś zapewne zdarzy mu się co nieco nagiąć pewne sprawy, ale nie była aż tak niehumanitarny jak mu to czasem wyrzucała. Poza tym zrobiłby to z korzyścią dla wampirzycy. Trochę podzwonić i zwolnić ją z dyżuru, z zajęć, pociągnąć właśnie za te sznurki i zabrać ją gdzieś. Ona mogła to on też. Zdecydowanie, perspektywa takich możliwości była kusząca, bardzo kusząca - Ale 'wystarczy że jesteś' jest cholernie nudne. To tak jakbym miał stać na twoim osobistym ołtarzyku w otoczeniu dwóch świeczek i bukieciku kwiatków. I stałbym i stał... Nic nie robiąc... Koszmar jakiś. - stwierdził Roy uznając że chyba by zwariował prędzej czy później - A tobie w końcu znudziłoby się wpatrywanie we mnie. I zakurzony bym był i... Nie. Opcja 'jesteś i gadasz' jest o wiele ciekawsza. Oczywiście w pakiecie jest też wiercenie się i poruszanie. - wampir roześmiał się i zapytał - Bo chyba lepiej jak sam się za tobą wlekę niż ty miałabyś mnie przewozić w walizce, nie? - a ta jej walizka tak wielka aż nie była. Chyba musiałaby sobie sprawić drugą, albo specjalny pokrowiec. Oj ta jego nieposkromiona wyobraźnia - Tak? Jesteś w stanie? To dawaj. - zachęcił Lizzy - Z chęcią posłucham wszelakich grzechów które przeciwko tobie poczyniłem o Święta. Hm... Niekoniecznie, to znaczy czuję... Coś. Choć to ni jak nie przypomina tego co ci opisałem. Jednak wiem że to jest tego właśnie odpowiednik. Trudno to jakoś sformułować... Bo nie daje się wpasować w żadne granice cz reguły. Jesteś i to też jest. - chyba nie miał nigdy problemów z wyrażeniem tego co czuje. Choć opis mógł się wydawać pokrętny i nieźle zagmatwany wiadomo jednak o co w nim chodziło. Widząc wampirzycę Roy czuł szczęście to chyba było najważniejsze, bez względu na to jakby jego szczęście sformułować. Nie były to przecież już endorfiny. Jak stwierdził było to 'coś' - Nom. - mruknął widząc jak dziewczyna rozgląda się po planszy. Sam jakby po chwili przysunął się do figury nad którą trzymał pieczę - Niemal takie? - zapytał robiąc dość głupi i nie dający zbyt wiele unik skoczkiem. Chyba bardzo polubił tą figurę. Roy znalazł się przed Elizabeth i zadał kolejne pytanie na jej unikając odpowiedzi - A czego brakuje by życzenie stało się takim jakim chcesz by się stało?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:18, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Spojrzała się na Roya roześmianym wzrokiem chichocząc cicho pod nosem. - Ale co w tym złego? - zapytała - Nikt nie powiedział, że miałbyś tylko stać i nic nie robić. - odrzekła z przekonaniem - Ja nie chcę woskowej figurki bóstwa, choćby nie wiem jak najwspanialszej! Wolę Ciebie jak najbardziej realnego i rzeczywistego. Oj tam znudziło by mi się... No wiesz co? - rzuciła z niedowierzaniem - Ja właśnie chcę Cię widzieć. - zapewniła - Już zawsze. Wcale nie sądzę, byś mi się miał znudzić. - dodała jeszcze nie wiedząc czemu się tak zapierał.

Czyżby mało mu było jej wyznań? Wampirzyca może nie należała do bardzo wylewnych, ale też nie skąpiła chyba swojemu mężczyźnie nawet i drobnych gestów potwierdzających jej uczucie. Nie mógł raczej na to narzekać. - No tak, kurz może człowieka zeźlić. - parsknęła śmiechem słysząc kolejną dawkę utyskiwań narzeczonego. - No nie... W walizce to kompletnie bez sensu. - przytaknęła jego słowom. Pominęła póki co wyliczankę jego przewinień nie mając w sobie na tyle zaparcia, by mu je kolejno wymienić. Bo co on takiego robił? Patrzył się na nią tym swoim błękitnym spojrzeniem, uśmiechał się do niej tak, że nogi miękły, rozbawiał ją niemal do łez... Oj, wiele by mogla wymieniać.

Zrozumiała jego opis bez najmniejszego problemu. Z czystej ciekawości i chęci usłyszenia jeszcze więcej by się zaczęła podpytywać, ale ugryzła się w język nie drążąc na razie tematu. - Hymmm... - zamyśliła się zastanawiając się co mu odpowiedzieć. Zmylona jego bliskością nie dostrzegła od razu, że chłopak nie odpowiedział jeszcze na jej pytanie. - Czy ja wiem? Próbuję sobie coś wymyślić, co by mi najbardziej odpowiadało. I nie wiem co wybrać. A jeśli już wybrać, to w jakim kształcie. - odrzekła mrużąc oczy, marszcząc przy tym jednocześnie zabawnie swój nos tak, jak to czasem robiła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:48, 24 Wrz 2010    Temat postu:

- Ja tak powiedziałem, tak to sobie wyobraziłem. - zaczął Roy i pewnie szykowało się na dłuższą przemowę - Bo wiesz, jakbym miał po prostu być, no to bym był. - wziął się pod bok i stanął jak modelka u końca wybiegu z wysuniętą w bok prawą nogą - Stałbym, w jakieś w miarę wygodnej pozycji. I na tym by się wszystko opierało. Mogłabyś sobie we mnie wlepiać oczy do woli, prawda? Prawda. Świeczki... No może to i lekka przesada ale też mi się tak skojarzyło. Naoglądałem się kiedyś 'Carrie' i tak mi zostało. Te wszystkie przekoloryzowane... Nieważne. - uciął uznając że rozgaduje się nie za bardzo w temacie - Oczywiście że by ci się znudziło. - powiedział z pewnością przerzucając ciężar ciała na prawą - Gdybym miał tak stać a ty tylko się we mnie wpatrywać w końcu po iluś tam dniach by ci się znudziło. Uznałabyś że w telewizji są ciekawsze rzeczy. - stwierdził z lekkim uśmiechem na ustach - Powiadasz że jestem lepszy niż Cielec ze złota? No może... W paru kwestiach go przewyższam. Już zawsze? - zapytał Roy a jego uśmiech powoli się poszerzył - Oj Elizabeth... - mruknął wychylając się by dać jej całusa w policzek. Wracając już do dalszej dyskusji zamachał palcem - Dokładnie, dokładnie! Kurz jest obrzydliwy. Choć wygląda nawet interesująco, ale... - pokręcił głową za nic w świecie nie chcąc być nim pokryty - Dlaczego bez sensu w walizce? Chodzi o to że bym się nie zmieści, czy o coś innego czego nie dostrzegłem? Czy jednak wolisz jak ci truję często bez sensu ale jednak? - zapytał przekręcając głowę w bok - No chyba że dobrze się przy mnie czujesz, a to... Miłe jest. - chyba właśnie zaczął za nią wyliczać listę swoich grzechów. Wystarczyło by Lizzy się z tym zgadzała albo nie - Coś co by tobie najbardziej odpowiadało? - powtórzył za wampirzycą jak echo samemu zastanawiając się co jej może odpowiadać a co nie - W jakim kształcie? Co masz na myśli moja droga? - szkoda ze nie mają czasomierzy do gry. Chyba wtedy by im to szybciej szlo. Jak zwykle jednak rozmowa wciągała bardziej niż cokolwiek innego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:10, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Popatrzyła się na chłopaka unosząc lekko brwi. Rzeczywiście szykowało się na dłuższą rozmowę. Miała czas zastanowić się nad kolejnym posunięciem dzięki temu na szachownicy. Przyjrzała się pionkom krytycznie nie wiedząc którego z nich użyć.- Nie no... Tak to by się nie dało. - z lekka wyjęczała odlepiając wzrok od figurek i przenosząc go na chłopaka. - Nie ma opcji. Tak tylko patrząc? - nie, było to niewykonalne. Ręce same się w jego stronę wyciągały mimowolnie a usta z pragnienia pierzchły, zmuszane do ciągłego ich zwilżania koniuszkiem języka.

- W takiej wersji tak. Tylko patrzenie, to jak oglądanie lizaka przez szybkę. Koszmar. - odrzekła przyznając mu świętą rację. - Nie, nie, nie! Nie stwierdziłabym, że telewizor jest lepszy. Zaczęłabym kombinować jak tu rozruszać tą moją woskową figurkę. - I oczywiście, ze jesteś lepszy. - przytaknęła - W więcej niż paru? - spróbowała się targować. Niech wie przynajmniej, że na prawdę jest wart o wiele, wiele więcej niż figurka obojętnie z czego by nie była. - Co Elizabeth? - zapytała dając sobie skraść całusa, jednak po chwili samej sięgając po coś więcej. Co on zamierzał całować ją jak swoją ciotkę na powitanie? Nie ma tak. Sięgnęła po coś więcej. Wiele więcej, podchodząc o ten krok ich dzielący do niego. No i to coś było o wiele bardziej namiętne w jego ramionach niż tak na odległość.

Dopiero po chwili wróciła na swoją miejscówkę przy skoczku. Cofnęła go o jedno pole po skosie, uznając, że skoro konik Roya przeskoczył na inne pole, to już nie zagraża w tej chwili jej pionkom. - Walizka musiałaby być spora, to raz. Dwa, niewygodnie było by się z nią przemieszczać. Trzy, nie lepiej w jakiś inny sposób ubezwłasnowolnić niż tak do walizki wsadzać? - zapytała - Jest tyle ciekawych opcji... - pokręciła głową wzdychając - Na prawdę walizka, to byłaby ostateczność. No i oczywiście wolę, ba! Wręcz uwielbiam jak mi trujesz często bez sensu ale jednak. - powtórzyła za nim wykorzystując jego słowa.

- A co do tego czy się dobrze czuję przy Tobie... To jak myślisz? - uśmiechnęła się do niego ciepło - Powinieneś to wiedzieć chyba. - stwierdziła, lecz zaraz jednak sama odpowiedziała na to pytanie - Oczywiście, że się przy Tobie dobrze czuję. Bardzo, bardzo dobrze. I to jest baaaardzo miłe. - wyszczerzyła się w uśmiechu. - Jak wymyślę, to ci powiem. - odrzekła po chwili mrużąc na moment oczy wraz z nosem kiedy wciąż drążył temat tego, czego ona by chciała. - A Ty mi wreszcie powiesz czy coś wymyśliłeś? - zapytała się przypominając mu o wciąż wiszącym w powietrzu jej pytaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:41, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Roy pokiwał głową - Tak, tylko tak patrząc. - wiedział, wiedział że to niewykonalne dla żadnej ze stron. Ani dla niego, ani dla niej. Ona jak ładnie stwierdziła miałaby koszmary, a on postradałby zmysły nie mogąc się odezwać. Nie miał pod tym względem cierpliwości tych strażników rodem z Anglii w wysokich czarnych czapkach, którzy musieli stać niczym te woskowe figury, bez nawet najmniejszej reakcji na jakiekolwiek zaczepki - Zaczęłabyś kombinować? Tylko ostrożnie. Figurki zazwyczaj delikatne są. Chwila moment a nie miałbym ramienia, nooo... To dopiero byłby koszmar. Więcej... Nie mi to chyba osądzać, nie? No ale na pewno w moim przypadku i tego złotego Cielca powiedzenie 'mowa jest srebrem a milczenie złotem' nie miałoby zastosowania. W końcu moje słowa są chyba więcej warte niż jego złote kopyta. - i w tym go na pewno przewyższał. Można sobie go było czcić ile się chciało ale lepiej było mieć czasem z kim zamienić słowo, a z Royem nigdy nie było pod tym względem problemu - Oj co i co... - mruknął jakby niezadowolony z tego że nie załapała - Jesteś wielka. Proste. - dokończył kiedy podeszła do niego. I tak oto księżniczka po raz drugi przywędrowała do rycerza z własnej nieprzymuszonej woli. Do trzech razy sztuka, a za trzecim nie puści jej wolno, choć przynajmniej teraz na wieżę nie wracała - Miałabyś taką jak teraz, na kółeczkach, nie było by tak źle. - podpowiedział Elizabeth zastanawiając się jakby czuł się na przykład w klatce dla kota - Słucham? Co to znaczy ubezwłasnowolnić...? Jakie na przykład te opcje? - drążył dalej patrząc po najbliższych mu figurach. Podrapał się po głowie żałując że wieże ma zablokowane, cóż nic straconego. Wampir wzruszył ramionami myśląc nad taktyką a nie nad tym jak Lizzy się przy nim czuje. Ruszył jednego pionka, jednak zamiast wieży odblokował sobie gońca - Teraz mogę powiedzieć że myślę tak samo jak ty. - powiedział kiedy dowiedział się u samego źródła co Elizabeth, albo też jak Lizzy czuje się będąc przy nim - To jeszcze tego nie wymyśliłaś? - zapytał zaskoczony - Myślałem że masz już życzenie obcykane pod każdym względem. Ja? Aktualnie myślę jak rozbić twoje wojsko w pył, nic jeszcze nie wymyśliłem, nawet zalążka życzenia nie mam. - wyznał szczerze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:15, 24 Wrz 2010    Temat postu:

- Źle. Bardzo źle by było, gdyby można było tylko patrzeć. - odrzekła - No jasne, że zaczęłabym kombinować. Bo ile tak by można było się tylko przyglądać. I wzdychać do ideału. - stwierdziła wzruszając ramionami i wzdychając nieznacznie. Ależ miał o sobie mniemanie. Dziewczyna lekko się roześmiała. - Dla mnie dużo więcej. - odrzekła myśląc na temat tego, że jego słowa, ogólnie to jak się do niej zwracał czy też po prostu mówił, były bardzo ważne. Lubiła jego głos i uwielbiała to, jak mogła go słyszeć.

- Ja jestem wielka? - zapytała. Chyba rzeczywiście nie załapała albo też drażniła się z nim właśnie. - To znaczy chodzi Ci o to, że wysoka? - dodała ściągając usta w dziubek. Tak, drażniła się z nim. Ponoć w ich przypadku w grę wchodziło do czterech razy sztuka? Czy coś się wampirzycy z liczeniem popitoliło? Czyżby w zależności od przedmiotu sprawy raz Roy liczył do czterech a raz do trzech? Ciekawa sprawa. - No ubezwłasnowolnić... Haha! Nie powiem jakie opcje. Sam się domyśl. - Lizzy roześmiała się nie odpowiadając tym razem na jego pytanie. Niech chociaż chwilę jego wyobraźnia sama popracuje. Całkiem nieźle mu przecież szło z poprzednią wyliczanką, to i tutaj powinien dać sobie radę.

- No jeszcze tego nie wymyśliłam. - przyznała się - Dziwne, prawda? - uśmiechnęła się. - Nie, nie... Jeszcze nie mam nic konkretnego wybranego. Za dużo możliwości, za mało opcji do wybrania. - odparła przenosząc jednego z żołnierzy o jedno pole w przód. Akurat na odpowiednie pole, by zagrozić temu jego kucykowi, o którego tak lubił się wspierać. - Chciałoby się tak rzec, jak zawsze brata załatwiałam, gdy kazał mi powiedzieć jedno życzenie, które spełni... - uśmiechnęła się szeroko przypominając sobie jak wtedy się wściekał, że znów zapomniał ograniczyć jej opcji wyboru. Przynajmniej o tą jej jedną ulubioną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:01, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Ciekawe kto by opłaty za patrzenie na Roy'a pobierał? Zapewne w jego siostrze obudziłaby się jak na zawołanie przedsiębiorcza nuta. Tylko chyba w żaden sposób nie mogłaby ograniczać Elizabeth. Cóż, w ostateczności wampir musiałby zejść ze swego podestu, czy też ołtarzyku i pokazać Angeli gdzie raki zimują - Do ideału?! Dziewczyno! - zawołał Roy brzmiąc na szczerze zbulwersowanego - Chcesz bym na serio popadł w to samouwielbienie? Zaznaczam że wtedy będę po stokroć bardziej nieznośny niż jestem teraz. - zagroził i roześmiał się, bo fakt faktem nie mógł powiedzieć by taki komplement mu się nie podobał, tym bardziej że padł z ust nikogo innego jak jego narzeczonej - Niech ci będzie. Skoro więcej, to więcej. Tylko później nie miej pretensji że pysio mi się nie zamyka. To znaczy... - zaczął Roy rozkładając lekko dłonie - Ty bardzo dobrze wiesz jak sprawić bym się zamknął, więc chyba nie będziesz miała najmniejszych problemów z utemperowaniem mnie. - zakończył szczerząc się do Lizzy nieprzyzwoicie i ciesząc się z udanego wywodu - Tak, to też... - w cichości cierpiał zawsze jak zakładała szpilki. Pomijając to że wyglądała zabójczo, czuł się wtedy jednak odrobinkę niekomfortowo obok niej. Na szczęście nie należał do zakompleksionych, więc nie miał na co głośno narzekać. Kiedy sobie obejrzał nogi Elizabeth wszelkie mniejsze czy większe problemy znikały - Jednak bliższy byłbym stwierdzeniu twojego geniuszu umysłowego... No ale... - podjął nagle machając dłońmi - Niech zostanie na tym że jesteś bardzo, ale to bardzo wysoka. Moja... Czomolungma. - powiedział puszczając do wampirzycy oczko. Oj powinna go zdzielić za to. Mount Everest brzmiał ładniej. Wchodziło, jasne że wchodziło, ale w tym wypadku im mniej podejść tym lepiej. Co do tego drugiego, sprawa przedstawiała się odwrotnie. Roy ogólnie był ciekawy, więc skąd to zaskoczenie? - Czy ty chciałabyś mnie? Nie... Lizzy, chyba nie siłą? - zapytał otwierając specjalnie szerzej oczy, szczęka też jakby z wrażenia mu trochę opadła a spojrzenie stało się delikatnie mówiąc podejrzliwe - Nie... - pokręcił głową - Czego ja się dowiaduje! Tutaj pewne zdeprawowane jednostki dybią na moje bezpieczeństwo! - miał już wołać policję czy jeszcze nie? Poza tym ta policja chyba mało by mogła zrobić - Bardzo dziwne. - przyznał wampir - Sadziłem że skoro ty wpadłaś na pomysł z życzeniem to masz już jakieś obmyślone. Ej! - zawołał i obszedł chronioną przez siebie figurę jakby dodatkowo, kiedy zobaczył jak ustawiła piona Lizzy, chciał ją obronić jeszcze własnym ciałem - I co wtedy zazwyczaj robił James? - zapytał Roy ciekaw będąc czy i dla niego wymyśli to samo. Choć pewnie nie, albo nie powie wcale. Za dużo dróg do wyboru.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:25, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Wcale nikt by opłat za oglądanie go nie musiał pobierać. Bo kto niby patrzyłby się na niego? Elizabeth. I co? Sama od siebie miałaby owe opłaty pobierać? Absurd. No dobrze, rodzina też czasem, by się na niego popatrzyła. Ale zdecydowanie rzadziej niż ona. - Ciii... No już cichaj, cichaj. - zaczęła go z uśmiechem na ustach uspokajać. Niech nie przesadza z samouwielbieniem. - No już, już. Cichaj no. - nie tylko uspokajała, ale i uciszała. I śmiała się wraz z nim słysząc dźwięk jego głosu. - Ależ ja bardzo lubię jak mówisz. - dodała. - No dobra... Bardzo lubię Cię też uciszać. - przyznała się.

Owszem, chyba wiedziała jak mu zamknąć usta i sprawić, żeby żadne niepowołane słowo się z nich nie wydostało. Czyżby i teraz dopominał się o to, by mu dziewczyna przeszkodziła w dalszych dywagacjach? Żaden problem dla niej. A i przyjemność duża. Odpowiedziała uśmiechem za jego uśmiech. Równie szerokim. Elizabeth uwielbiała szpilki. Racją było, że przy Royu ostatnio starała się wybierać obuwie na nieco niższym obcasie, ale wciąż nie zmieniało to faktu, że miała słabość do butów i czasem ciężko było sobie jakichś odmówić.

- Że jak mnie nazwałeś?! - rzuciła ze sporym zdziwieniem mając wrażenie, że może się przesłyszała. Jednak nic na to nie wskazywało. - Czomolungma? - parsknęła śmiechem. No jak się tu nie roześmiać w takim wypadku? Nie ma opcji. - Ależ oczywiście, że chciałabym Cię. Ja cały czas Cię chcę. - wyjaśniła rzucając spojrzeniem na niebo, by powstrzymać kolejny wybuch śmiechu a zarazem i nie zdradzić się za bardzo. - No wiesz, siłą... - prychnęła dość cicho - No jeśli by nie było innej opcji. - westchnęła udając teatralnie wyolbrzymionych gestem lekki smutek - No, ale na pewno ze zdecydowaniem. - dokończyła, by nie było, że byłaby zdolna do jakiejś przemocy.

- A no to tutaj Cię zaskoczyłam. - odparła uśmiechając się znów do chłopaka. - Nie mam jeszcze wybranego życzenia, chociaż parę opcji już mi się uknuło w głowie. - wyjaśniła - Co robił Jam'mie? Mówił wtedy, że nie gra więcej ze mną. I marudził, że ze mną to tak zawsze. Wiesz jakie było to moje jedyne życzenie jakie mogłabym chcieć? - zapytała. Nie, dla niego na pewno nie to samo wymyśli. Przekomarzanki z bratem a narzeczonym miły dwie różne drogi. I każda co innego miała na celu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:18, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Aaacha, Elizabeth nie dopuściłaby nikogo do wampira. Skoro rodzina rzadziej niż Lizzy mogłaby go oglądać, to reszta nie miała najmniejszych szans. Poza tym reszty jako takiej pewnie nie było zbyt wielkiej, bo i kto? Cwana bestia z dziewczyny, wyeliminowała prawie całą konkurencję - To się zdecyduj co lubisz bardziej. - stwierdził wyłapując jedną wielką sprzeczność jaka wypłynęła z wypowiedzi wampirzycy - To że suszę ci głowę bzdetami czy uciszanie mnie. Bo jeśli chodzi o mnie... - nie dowiedziała się jednak co bardziej lubił Roy bo sama wyjawiła mu to o co prosił - Yhm. Czyli sprawa jasna. Gdybyś chciała wieczorem mogę stać się wybitnie gadatliwy. - zaoferował się usłużnie kłaniając lekko swej pani. Nie, aż tak się nie o to nie upominał, ale bronić też by się przed tym nie bronił przecież. Miała wolną rękę, poza tym powinni się skupić na grze, która ewidentnie im nie szła właśnie przez Roy'a dywagacje. Spojrzał na nią zdziwiony kiedy poprosiła o powtórzenie jej nowego miana - Tak, Czomolungma. - przyznał i dodał wytłumaczenie - Wiesz, jako najwyższa zasługujesz sobie na w miarę trafne określenie. 'Góra Elizabeth', brzmi bardzo dziwnie i nie pasuje. Góra kojarzy się z czymś wielkim i zwalistym, a ty jesteś chuda. A Czomolungma ma w sobie jakiś tam... - zajęczał z niezdecydowaniem w głosie - Pierwiastek kobiecy... Tak. - zakończył i na tym swoje wywody bo prowadziły one dalej do jakiś kosmicznych wyobrażeń. Niech lepiej Lizzy zamknie mu usta, bo strach pomyśleć co jeszcze wampir był w stanie wymyślić - Cały czas? Elizabeth... Siejesz zgorszenie. Pada ono na bardzo podatny grunt... - już nie chciało mu się wskazywać na samego siebie bo wyciągał dłonie by sięgnąć tego odblokowanego gońca. Musiał widocznie nawet i dość wysokim kosztem ale obronić swego konika. Miał jeszcze jednego ale do tego przy którym wystawał zdążył się już przywiązać. Obejrzał się na Lizzy i wywrócił oczami - Naprawdę... Zabiorę ci te japońskie książki. - zagroził ze śmiechem słysząc że naprawdę dybie na niego i wspomina o użyciu siły. Roy ustawił pieczołowicie czarną figurę i wrócił do konia - Nie mam pojęcia o co mogłaś go prosić. - przyznał wampir. Po chwili namysłu rzucił - Chciałaś się przejechać na wilku? Chciałaś by z tobą gdzieś wyszedł albo wypuścił cię na randkę? - wzruszył ramionami oczekując od Elizabeth rozwiania tej tajemnicy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:17, 25 Wrz 2010    Temat postu:

To nie tak, że by nie dopuściła. Wszystko zależy w jakim celu ktoś chciałby się z nim widzieć. Jeśli Roy byłby woskową figurką przecież musiałaby wręcz dbać o to, by mu się nic nie stało przecież, prawda? - Hymm... - mruknęła, chociaż wybór był w sumie prosty - Oczywiście, że uciszanie od gadania, ale całkiem bez tego drugiego też nie było by dobrze. Nie chcę wybierać. - rzuciła - A nie mogło by być i to i to? Może nie na raz, ale zamiennie? - zapytała śmiejąc się. - A jeśli chodzi o Ciebie? - dopytała się, skoro już chłopak zaczął a nie skończył. Nie ma tak łatwo, że by się wymigał od odpowiedzi.

- Ooo... Propozycja? - dopytała się co do tej opcji jego wieczornej gadatliwości. I miałaby go uciszać, tak? No, no, no... Mianowanie jej imieniem góry jeszcze bardziej ją rozbawiło. No ale chyba lepszym było nadawanie jej miana góry. Zawsze to mniej rozgłosu, prawda? - Wcale nie jestem taka chuda. Nie przesadzaj. - jak każda kobieta musiała mieć jakieś ale do swego wyglądu. Parsknęła kolejny raz śmiechem słysząc, że sieje zgorszenie. - No chyba nie chcesz mi powiedzieć, mój drogi, że Ci z tym źle, prawda? - podatny grunt też ją rozbawił.

A niby dlaczego chciał jej zabierać książki. Nie lubił jak sobie coś czasem czytała? Nie znał jeszcze ich treści, więc nie mógł określić czy było w nich coś interesującego czy też nie. Musiał wierzyć jej na słowo, że skoro z takim zacięciem czytała wybrane przez siebie lektury, to musiało być w nich coś, co przyciągało czytelnika. - Nie zabierzesz. - odparła przekornie wiedząc, że nie miał takiej możliwości, by jej zabronić czytać tego, co chciała.

- Nie. - odrzekła gdy zaczął się dopytywać o to co chciała od Jamesa. - Zawsze jak tylko miałam do wyboru tylko jedno, jedyne życzenie to zaczynałam tak samo. To, czego sobie życzyłam to to, by mieć nieograniczoną ilość życzeń do wykorzystania. A potem można było już sobie dowolny koncert życzeń przedstawiać. - roześmiała się - I dlatego mój brat nie znosił gdy mu to robiłam. - wyjaśniła. I dlatego też musiał jej zakazywać takiej opcji, bo wykorzystanie jednego życzenia na to, by mieć ich nieskończoną ilość było chyba ciosem poniżej pasa. Rozejrzała się po planszy i zbiła mu pionkiem gońca. Skoro nim właśnie bronił swego pegaza, to szkoda było nie wykorzystać tego ruchu do zyskania niewielkiej i pewnie tylko chwilowej przewagi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:44, 25 Wrz 2010    Temat postu:

No chyba nikt nie planowałby na niego zamachu terrorystycznego. Tym bardziej nikt z rodziny nie miałby takich zapędów. nie musiała by aż tak dbać o niego. Gdyby był z wosku musiałby chyba dbać tylko o właściwą temperaturę by Roy nie stał się zbyt plastyczny i miękki. Nie miał ochoty zapewne być rozdrabniany i przerabiany na urodzinowe świeczki widniejące później na torcie jakiegoś wrednego bachora - Nooo, mogłoby być tak jak chcesz, bo tak szczerze rzecz biorąc... - machnął dłonią bo jego słowa wiązały się bezpośrednio z odpowiedzią na pytanie Lizzy - To ja też nie umiałbym się zdecydować. Chwilami jest przyjemnie móc cię zarzucić słowami, bajkami i tym podobnymi, a chwilami... Wręcz przeciwnie. Lepiej pomilczeć. - rozsądny dyplomata od siedmiu boleści się nagle w nim odezwał. Faktycznie, umiał wszystko tak gładko i umiejętnie wytłumaczyć jak tylko najlepiej się dawało. I nikt nie wyszedł poszkodowany - Eche. Propozycja. - powiedział i dodał - Chyba że odmawiasz. Wtedy nie będę się starał, a będę mówić tak jak zwykle. Lub zażyczysz sobie czegoś innego, wtedy też się jakoś dostosuję. Albo zamknę się i dam ci posłuchać szumu oceanu do oporu, aż w głowie ci się od niego zakręci. - zamęt. Jedna propozycja, a tyle dróg wyboru. Każda inna, każda prowadząca inną ścieżką - Jesteś chuda. Nie przesadzam. - powiedział Roy mogąc to powtarzać aż w końcu wmówi to Lizzy. Dobre było to że już nie mogła schudnąć bardziej, swoją drogą anorektyczni nie chciał obok siebie mieć, więc niech z nim się nie wykłóca - Co? Ależ oczywiście, że nie jest mi z tym źle... Oj Lizzy chyba bym miał coś nie po kolei... - jakby już nie miał. Bo mu groziła użyciem siły. A Roy podejrzewał że z tym może mieć coś wspólnego ta wschodnia literatura. Dlatego byłby zdolny książkę zabrać Elizabeth, by prześwietlić ją pod właściwym cenzuralnym kątem - Dlaczego nie? - zapytał kiedy stwierdziła ze tego nie zrobi. Spojrzał na wampirzycę wyczekująco chcąc wiedzieć co miałby mu w tym przeszkodzić - O maaaatko! - zawołał mając nadzieję że naprawdę przeciwko niemu tej broni nie użyje. Choć zależy jakie miałby te życzenia. Jeśli miło by się je spełniało... Spojrzał na zbitego gońca wysilając się na obojętne spojrzenie. Przesunął tego jak go nazwała swojego pegaza i pozbawił Lizzy jednego pionka. Zemsta może i marna ale zawsze. W głowie zaświtał mu pomysł na życzenie. Uśmiechnął się do Lizzy uznając że to całkiem przyzwoite życzonko i wskazał na wampirzycę dłonią - Twój ruch, nadobna Kleo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:53, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Nawet gdyby ktoś planował na niego zamach, to Lizzy by go od tego starała się obronić. Roy czasami był tak zabawny, że nawet, gdy nic nie mówił, Lizzy i tak śmiałaby się niemal do rozpuku. Teraz też było podobnie. Z każdym jego słowem chichotała cicho, mimo wszystko próbując to jakoś stłumić dłonią, którą co chwila przyciskała do swych ust.

- No wiesz co! - oburzyła się nagle - Odmówić Ci? I to takiej propozycji? - zapytała szczerząc się jak głupia. Perspektywa wieczoru i spróbowania uciszenia go, skutecznego uciszenia gdyby się rozgadał była wyjątkowo kusząca. Jakże by można było sobie odmówić czegoś takiego. Na pewno nie o niej byłaby wtedy mowa, bo wampirzyca za bardzo lubiła tembr jego głosu i to jak jej się udawało zająć mu czymś innym usta.

Wcale mu nie groziła użyciem siły. Ona tak tylko napomknęła kiedy od słowa do słowa perorowali ze sobą łapiąc się w sumie cały czas za słówka i i okręcając wypowiedzi na własną modłę tak, by pasowało do dalszej dyskusji. Widać było, że spodobało się jemu życzenie Elizabeth. Nikt nie powiedział, ze jego narzeczona nie potrafiła czasem być przewrotna w swoich pomysłach. Kiedy zwrócił jej uwagę na to, iż teraz jej kolej, obróciła się wokół siebie spoglądając jak wygląda sytuacja na planszy. Przesunęła pionka żołnierza o kolejne pole do przodu zamierzając przeć do zemsty na rumaku, który zgarnął jej poprzedniego pionka.

- Proszę, teraz Twoja kolej, o boski Czarku. - odrzekła przechodząc za jego plecy, by mu troszkę poprzeszkadzać. Objęła go dłońmi w pasie całując go delikatnie w kark. I niech się teraz skupi na kolejnym posunięciu na planszy. Uwielbiała mu chyba utrudniać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:22, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Świetnie, w takim wypadku mógł się czuć całkowicie bezpieczny. I po co ona tak tłumiła ten śmiech? Roy przecież lubił jak Lizzy śmiała się na całego - No co? Zawsze mogłabyś to zrobić. - odparł swobodnie Roy zerkając ku niebu, by nie widzieć miny wampirzycy - Choć oczywiście z drugiej strony wiesz jak bardzo ja lubię ci opowiadać bajki, no to... Raczej nie miałabyś szans odmówić, to znaczy odmówić byś mogła ale nie sądzę by na wiele sie to zdało. - nie wiadomo dlaczego Roy bywał zawsze tak zakręcony. A może działo się tak tylko wtedy kiedy chodziło o Elizabeth? To mało ważne, liczyło sie to że tak uroczo i zabawnie się motał we własnych słowach że przyjemnie było tego słuchać i śmiać się z niego. No właśnie, przekręcali wszystko pod siebie, na własny użytek. Jedno nie zabroniło tego nigdy drugiemu, wiec niech się tym łapaniem za słówka nie martwi. Było to nawet zabawne. Roy biorący się za wyolbrzymianie czegoś co w gruncie rzeczy byłoby dość komiczne minął się z celem. Ponieważ wampir nie potrafiłby użyć wobec Lizzy siły, wampirzyca miała najprawdopodobniej podobnie - Uparłaś się chyba. - stwierdził widząc co Elizabeth wyrabia na szachownicy ze swoimi figurami - Mmm... O boski Czarku... Jak to brzmi z twoich ust. - uwielbiała? Robiła to z premedytacją, wyczuciem i cwaniactwem jakich mało. I wiedziała co robi. Roy przyjął strapiony wyraz twarzy patrząc na smukłe dłonie przesuwające się po jego ciele. Skierował ramiona w tył i zaczepił palce na szlufkach spodenek wampirzycy - Jesteś wredna. - oświadczył patrząc prosto przed siebie - A później powiesz że rycerz się starać musi... Ta, banialuki. Księżniczka po raz trzeci sama do niego przyszła. Czy to urok rycerza czy popędliwość i brak cierpliwości księżniczki?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:48, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Starała się stłumić ten śmiech, bo się śmiała cały czas jakby była szalona. Roy rozśmieszał ją niemożebnie. - Mogłabym odmówić. Ale w tym sęk, że nie chcę. - odparła z przekonaniem. Nie trudno się było domyślić takiej jej odpowiedzi, prawda? - Ooo właśnie! - przytaknęła mu, skoro potwierdził jej słowa. Motał się wręcz koncertowo. Jak to dobrze, że nie tylko ona tak się z tym plątała.

Miał rację, że nie umiałaby tak na prawdę zapewne użyć wobec niego siły. A przynajmniej nie w takiej sytuacji, gdy nie było by to aż tak konieczne. - Co się uparłam? - zapytała - Wcale się nie uparłam, bo niby o co? - nie była pewna co miał na myśli to mówiąc. - Ładnie, prawda? - zaśmiała się kiedy powiedział o tym jak brzmią z jej ust słowa o 'boskim Czarku'. Ależ oczywiście, że robiła to z premedytacją i dokładnie wiedziała kiedy mu zacząć przeszkadzać, by było odpowiednio zabawnie.

- No wiesz co?! Ja i wredna? Niby jak? Czym? Gdzie i kiedy? - udała kompletnie nie zorientowaną w tym, że to na pewno o nią jemu chodziło. - Oczywiście, że powiem, iż rycerz się starać musi. I nie muszę nawet tego mówić później, mogę od razu. - zaśmiała się. Kolejne jego słowa jeszcze bardziej ją rozbawiły i ciężko już było muskać ustami jego kark, gdy śmiech ogarniał całe jej ciało powodując, iż drżała cała z rozbawienia. - No przyszła trzeci raz do swego mężczyzny. I co w tym takiego? - nie wiedziała, bo przecież nie obiecywał jej niczego, co miało by się stać za jej trzecim podejściem.

- Urok rycerza. - odparła - To na pewno urok rycerza. Ale i troszkę popędliwości i braku cierpliwości u jego księżniczki. - przyznała się - Ale to tak troszkę. Bo wiesz, taka przyjemna, delikatna skóra... Wystawiona na światło dnia... - zaczęła mówić spokojnie, przesuwając palcami po jego brzuchu, sunąc w tym czasie wargami z jednej jego strony szyi, po karku, na drugą stronę, by tam po chwili cmoknąć go delikatnie w miejscu, gdzie szyja łączyła się z ramieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:08, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Niepotrzebnie, naprawdę niepotrzebnie tłumiła ten swój śmiech. Poza tym śmiech nigdy nie był kojarzony z czymś szalonym chyba że doświadczony lekarz by tak go sklasyfikował. A Roy był tylko cudotwórcą więc to trochę mijało się z celem - A jednak! - zawołał celując w nią palcem - Wiedziałem! Nie chcesz. - pokiwał z zadowoleniem głową. Tak, tak on też nie chciał - Uparłaś się na mojego skoczka. - oświadczył Roy zdobywając się na czułość w spojrzeniu kiedy tylko spoczęło ono na niepozornej i niczym nie wyróżniającej się figurze - Tak, bardzo ładnie Złotousta, ale... Tym mnie nie przekupisz. - w zasadzie nie miał prawa tak powiedzieć bo Elizabeth nie starała się go raczej przekupywać. Z drugiej strony jednak wiadomo było że każdy facet, jak i kobieta, łapał się na słodkie słówka. Roy czasami miał z tym problemy tym bardziej jeśli płynęły one z ust wampirzycy - I jeszcze pytasz! No wiesz! - zawołał oburzony - Wredna, wredna i raz jeszcze wredna. - powiedział śmiejąc się ciągle, bo trudno było się powstrzymać - Ach taaak...? Tak powiesz? - zapytał z niedowierzaniem - Wredna do potęgi czwartej. I co? No to że po trzecim razie zabawa zazwyczaj się kończy bo rycerz nie wypuszcza swojej princessy i nie pozwala jej już wracać na swoją połowę szachownicy a tym bardziej ta tą białą wieżę. - wampir odchylił głowę w tył starając się ułowić kątem oka twarz Elizabeth - A co? W świetle księżyca gorzej wyglądam? - wypalił rozbawiony takim stwierdzeniem - Boże! - sapnął kiedy dłonie Lizzy zaczęły przemykać po jego brzuchu. Puścił szlufki spodenek po chwili wahania przenosząc własne dłonie na palce wampirzycy - Jak to jest być wrednym do potęgi piątej Elizabeth?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:45, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Był cudotwórcą, więc mógł stwierdzić w każdej chwili, że dziewczyna wymaga natychmiastowej kuracji uspokajającej. miałaby ona na celu powstrzymanie jej śmiechu. I akurat dziwnym przypadkiem Roy posiadał w swoim arsenale zdolności i kuracji cudotwórczych rewelacyjne narzędzie do tego, by uspokoić nadmiar radości wampirzycy nakierowując niespożyte w tym momencie jej siły na całkiem inne pole. - Nie chcę. - potwierdziła kiedy tak się ucieszył z jej odpowiedzi. Na prawdę nie byłaby sobą, gdyby chciała.

- Yhym... - przytaknęła gdy stwierdzał, że się uparła na jego skoczka. - Wiesz, ten Twój kary konik tak ładnie by wyglądał do pary z tamtą moją siwą klaczką. - odrzekła pokazując palcem na jeden z jej dwóch pionków koni na planszy. - Nie przekupię Cię? Kochanie, ja jeszcze nie zaczęłam nawet Cie próbować przekupić. - rzuciła starając się pochwycić z wyczuciem zębami jego skórę na karku, ot tak dla zabawy. - No ale mówisz, że tym bym Cię nie przekonała? - dopytała się.

Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc jak wymawia po trzykroć jej bycie wredną. Po chwili zwiększył to zaraz do czterech. - A Ty mnie nie wypuścisz i nie pozwolisz mi wrócić na moją połowę planszy? - dopytała się przesuwając ustami po jego barku. Dłonie dalej błądziły po jego brzuchu. Niech mu nie będzie tak łatwo się skupić. Zamruczała mu wprost do ucha czując jego dłonie na swoich. I tą przyjemną w dotyku jego skórę pod opuszkami palców. - Już do piątej? - zaśmiała się bardzo cicho, niemal mrukliwie - Ledwie do potęgi czwartej mnie zaliczałeś. Coś się zmieniło? - zapytała udając chodzącą niewinność. Znowu chłopak zapomniał zrobić swojego ruchu na planszy. A może jej dotyk mu to uniemożliwiał?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:34, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Ale cudowne rączki Roy'a nie były od tego by Elizabeth uspokajać. Nie. No może w szczególnych przypadkach, których sam on nie byłby katalizatorem, to wtedy mógłby ją uspokajać. Ale teraz? Teraz wolał kiedy tak się chichrała z głupot które opowiadał. A opowiadał po to by ten śmiech słyszeć. Posiadał? A taaaak. Coś tam potrafił. Roy spojrzał na figurę o której mówiła i zapytał - Chciałabyś mieć łaciate źrebaki? Nie wiem czy znalazło by się miejsce dla takiego na szachownicy. No to... - zaczął nowy wątek odrywając się od krzyżowania w celu rozmnożenia - To nie powinnaś go zbijać, wiesz? Bo jeśli wykluczysz go z gry to w życiu nigdy nie spotka się z tą twoją klaczką i nic z tego nie będzie. Nie? - zapytał z przestrachem - To jak w twoim wypadku wygląda takie przekupywanie? Mam zacząć się bać czy raczej przygotować na totalne odpłyniecie w niebyt? - niech mu powie że to drugie, było to o wiele przyjemniejsze, już sama myśl o przekupstwie w wykonaniu Lizzy sprawiała że oczka Roy'a stawały się maślane - Nie wiem, kurczę skąd mogę wiedzieć kiedy jeszcze nigdy nie próbowałaś mnie przekupywać? - zapytał marszcząc lekko brew jakby starał się sobie przypomnieć czy coś podobnego faktycznie miało miejsce czy też nie - Nie, nie mam nawet takiego zamiaru. - oświadczył wampir by pogodziła się z najgorszym. Nie bez powodu jego palce ujęły dłonie Elizabeth - Tak, do piątej. Jak chcesz podbiję cię do entej. - miał powody skoro tak sobie z nim pogrywała. Wcale nie zapomniał. Kierując się swymi słowami mówiącymi o tym że nie wypuści Lizzy nie spieszył się wcale z przemyśleniem kolejnego ruchu. Roy obrócił się w jej ramionach i zapytał - Zostajesz zołzą do piątej, pretendującą do szóstej czy od razu sklasyfikować pannę jako Wredną Do Entej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:16, 26 Wrz 2010    Temat postu:

No jasne, że by chciała mieć źrebaki. Obojętnie o jakim umaszczeniu. Pokiwała twierdząco głową i chociaż stała wciąż za jego plecami, wampir i tak pewnie poznał jej odpowiedź, po jej aprobującym mruknięciu. - O tam na szachownicy. Zrobiłoby się dla nich drugą. - zaśmiała się. Bo po co od razu wszystkie pchać na jedną? - No właśnie sądzę, że jak go zbiję z planszy... A Ty zbijesz moją klaczkę, to będą mieli trochę wolnego czasu na spokojne te-ta-te poza szanownym audytorium reszty pionków. - roześmiała się wciskając usta i nos w jego bark, próbując się uspokoić.

- Ach, kochanie... Chciałbyś wiedzieć jak? Przyjdzie może i na to kiedyś pora. - stwierdziła, gdy zaczął się zastanawiać na głos jak ona by go próbowała do czegoś przekonać. Przekupić. - Prędzej już to drugie... - mruknęła cicho unosząc głowę nad jego ucho i podgryzając z wyczuciem jego płatek - Bo czego tu się bać? - spytała cicho. - Ach, a więc mnie nie puścisz, tak? No ładnie... - przesunęła wargami za jego uchem robiąc wszystko, by mu utrudnić już totalnie skupienie się na grze w szachy.

- A wiesz... - zaczęła, gdy chłopak zapytał się jej jak ma ją zakwalifikować - Może... Może od razu idź na całość, co? Po co się tak rozdrabniać? - zaśmiała się cicho spoglądając się w jego błękitne oczy, za którymi tak przepadała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 12 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin