Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Studio tatuażu Carmelitty Sanchez
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Rezerwat
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:49, 22 Paź 2010    Temat postu:

Ależ tu nie chodziło kompletnie o jakiekolwiek urazy. Nikt nie lubił ich miewać, więc raczej czegoś takiego by mu nie życzyła. Zapluwać to ona się nie zamierzała. I tak wiedziała, że to ona miała rację. Tak więc to Howard mógł sobie zapluwać tą swoją ciętą buźkę ile chciał i ile mu się marzyło. Gdyby miało być cukierkowo, to meksykanka pierwsza by odpuściła. Niedobrze jej się robiło na myśl o miodkowych układach między dwojgiem ludzi, gdzie jedno przed drugim prześcigało się kiedy tylko się podłożyć, by tej drugiej osobie było lepiej. Nie zniosła by tego za długo.

Ale tak w ogóle... To od kiedy oni byli parą? Nie byli nią przecież. No chyba, że brało się właśnie pod uwagę, iż coś między nimi iskrzyło właśnie i jakieś perspektywy czy możliwości się przed nimi otwierały w związku z tym. Ależ on miał wyobrażenia o jej dzieciństwie. Chyba za dużo się horrorów naoglądał. Albo też sam miał swoje lata młodości niezbyt udane, skoro sadził, że Carma mogłaby robić za jakąś dziecięcą maniaczkę nakłuwania kogo popadnie, gdzie i kiedy popadnie.

O co by się przyczepiła? A zapewne coś by się tam znalazło. Gdyby trzeba było, wyciągnęła by niczym z rękawa jakieś uszczypliwości mniejsze lub większe. Wystarczyło tylko poprosić a już by mu zaserwowała jakąś mieszankę usadzającą na miejscu. Marika i Carma... Carma i Marika... Czy tylko one dwie w jego życiu się teraz kręciły? No dobrze, w myślach. Nie było co od razu dziewczyny wpakowywać do jego życia, skoro mogła być dla niego zaledwie epizodem. A wtedy tylko myśli by pozostały.

No i bardzo dobrze, że nie wspomniała mu nigdy o tym, że zaczęła się ukulturalniać. Dałaby mu zapewne wtedy tyle asów do rękawa do wyśmiewania jej potem, że aż strach było się bać. Niech jej nie ściemnia, że zawsze z taką uwagą słuchał i zapamiętywał co i kto powiedział. Prędzej by obstawiała, że traktował słowa ludzi jak na prawdę niewygodne brzęczenie much, które tylko trzeba było od czasu do czasu słuchać. - A ja mówię, że tak. - odrzekła z przekonaniem. Jakoś to jego 'bo nie' ją nie przekonało. Musiał próbować dalej.

No to się wyjątkowo mylił. - No to bądź pewien. - ucięła dla odmiany uśmiechając się do niego wyjątkowo szeroko, skoro on miał kwaśną minę. Jak chciała, potrafiła się postarać i być jego idealnym wręcz przeciwieństwem. Każdy chciałby być tą stroną dla której było fajnie. Jednak nie można było mieć wszystkiego, więc ktoś musiał ustąpić. Mógłby on. Jemu odrobina mniej przyjemności szybko by się zwróciła, bo by sobie na kimś innym na pewno odbił. Carma też, ale po co się miała potem trudzić, skoro to wychodziło tak łatwo?

Ha! A więc jednak twierdził, że w czymś była dobra? to nie był jego urok osobisty. Prędzej jej zachcianki. Te egoistyczne, wygodne i całkowicie nie konsultowane z nikim. Ale jeśli komuś odpowiadały i ktoś z tego również czerpał przyjemność, to nic tylko pozostawało się cieszyć. I znowu skrzywił usta. Powinien uważać, bo mu jeszcze tak zostanie. - Nie sądzę, żeby to były problemy. - pokręciła delikatnie przecząco głową. Zawsze, jeśli nie chciał, mógł wyjść. Nikt go nie trzymał. - A po kiego Ty to zakładałeś? - zapytała.

Nie wyszedł od niej. Dobrze. Nie mogła narzekać. Sięgnęła do jego koszuli chwytając ją po bokach i wyciągając ją z jego spodni, by zaraz zająć się ponownie rozpinaniem guzików. Mówił, że nie lubił tej koszuli? Korciło ją, by na prawdę za nią szarpnąć i skutecznie się jej pozbyć raz na zawsze z niego. Jednak cierpliwie zaczęła je rozpinać jeden po drugiem. Objęła go udami na wysokości bioder, przyciągając go do siebie. - Och, uważaj, bo zacznę Cię żałować... - mruknęła z przyjemnością czując jak prawnik odwzajemnia jej pocałunki. Kto by się tam teraz martwił kuracją lodem?

- Dasz sobie radę... - dodała unosząc ręce i pomagając mu przy tym pozbyć się swej górnej części garderoby. Wygodnie było tak siedzieć na brzegu blatu biurka. Co prawda nieco zbyt wąska spódnica nieco blokowała możliwość wygodniejszego go pochwycenia między udami, ale ten problem został przez dziewczynę szybko rozwiązany przez nieznaczne podwinięcie w górę materiału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:40, 23 Paź 2010    Temat postu:

Rację, akurat. Zrobi jej tą przyjemność i stwierdzi łaskawie iż nie będzie się z nią spierał. Bo wiadomo ze głupiemu się nie wytłumaczy choćby się miało najlepsze argumenty w zanadrzu. Niech tam sobie wierzy że dobre zabawy są organizowane w Forks. Widać tyle jej tylko wystarczyło, każdy lubi to co chce lubić. A o gusta już się czepiać nie wypadało. Niech mi ktoś później powie ze nie jestem wyrozumiały... Przecież jestem. I to bardzo. Jak to zwykle bywało nie miał sobie nic do zarzucenia. Nie, cukierkowo by nie było. Bynajmniej jeśli chodziło o takie sytuacje na dłuższą metę. Aaron ani nie miał ku temu predyspozycji ani ochoty. Trudno było go sobie wyobrazić w jakimkolwiek bardziej stałym związku pomijając już jeszcze bardziej poważne sprawy. Po prostu do tego nie pasował. A kto stwierdził że parą są? Czyżby mu się gdzieś nieopacznie wypsnęło? Nie, tego nie można było brać pod uwagę, przecież to nierozsądne i śmieszne. Gdyby ludzie mieli łączyć się w pary na podstawie tego kto się z kim przespał to Aaron miałby wtedy o wiele więcej pracy w kancelarii i już dawno nosiłby na palcu złotą oznakę zniewolenia. On się naoglądał horrorów, ale dobrych. Carma była z tych z najniższej półki, gdzie zazwyczaj mu się nie chciało zginać by sięgnąć po pudełko z kasetą czy w późniejszym czasie z płytą. O jego dzieciństwo nie powinna się tak zamartwiać. Miał je bardzo udane. Gdyby trzeba było to by wyciągała z rękawa... Zastanawiające kiedy nastąpi to 'trzeba będzie'. Jakoś narazie się nie zanosiło wiec niech nie grozi bezpodstawnie. Aktualnie tylko te dwie. Jedna z sentymentu, a ta druga z powodu sytuacji jaka teraz między nią a Aaronem miała miejsce. Coś jej nie pasowało? Nie godziła się na rolę statystki? Może zaraz główną? Powinna być zadowolona, jednak o niej myślał a nie potraktował jak zwykłe 'coś' a tak zazwyczaj postrzegał na przykład swoją sekretarkę. Zawsze słuchał z uwagą i w tym wypadku o jakimkolwiek kłamstwie nie było mowy. Chyba że swego rozmówcę miałby w głębokim poważaniu to wtedy mógłby sobie pozwolić na roztargnienie. Co do tego ukulturalniania to miała rację. Miałby przednią zabawę dowiadując się że Carmelitta odwiedza teatry. Co jeszcze ją interesowało? Balet? Znał takie miejsce. Operetki? Też by się dało załatwić. To w Forks nie było miejsc na rozrywkę, w Seattle było wszystko - A ja mówię, że nie. - powiedział z naciskiem chcąc zdusić to jej przekonanie w zarodku. Jak w ogóle mogła się z nim nie zgadzać? Co za bezczelna osóbka, niech ją piekło pochłonie - Jakoś nie... - powiedział kręcąc głową i widząc ten przesadnie szeroki uśmiech, który teraz w tym wypadku wcale a wcale do niej nie pasował, jednocześnie był tak wkurzająco uroczy że Aaron miał spore problemy z tym co zrobić ze swoimi, ciągle do tej pory skrzywionymi ustami. Dlaczego on miałby ustępować? Był starszy. Niech Carma się przed nim ugnie. I nie wylatuje przypadkiem z tekstem że kobiecie miejsca czy pola do popisu powinno się ustępować. A co to za różnica? Jego urok czy jej zachcianki? Wychodzili na zero. Gdyby on był odpychający Carmelitta chyba nie dobierała by się właśnie do Aarona. Nie zostanie mu nic na stałe, niech się już o niego aż tak bardzo nie martwi - Z przyzwyczajenia? - zapytał prawnik odpowiadając tym samym na pytanie po co zakładał koszulę. Jakby lepszych zagadnień do przedyskutowania nie mieli. Spróbowałaby ponarzekać. Och czyjeś ego bardzo by się obraziło. A wtedy miałaby ciężkie życie przed sobą - Nie... - mruknął w chwili potrzebnej na złapanie oddechu - Nie ma czego żałować, zamilcz. - nakazał przy tej okazji karcąco przygryzając wargę Meksykanki. Nie lubił jak mu coś nad uchem brzęczało, wspominał przecież o tym, prawda? Faktycznie, z bluzką poszło bez większych problemów. Została nawet bezpiecznie odłożona na bok blatu. Spódnica. Kolejne zło konieczne. Chyba Carma lubiła mu robić na złość.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:51, 24 Paź 2010    Temat postu:

Uważał ją za głupią? ciekawe. Jakoś z ta głupią do łóżka żeby pójść, to nie widział problemów, ale żeby ta głupia mogla mieć na prawdę rację, to już nie tak bardzo to widział. Dziwny był. Zazwyczaj ludzie jeśli już kogoś za głupiego uważali, to nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Jednak Howard był inny. Głupia laska, z którą nie dało się inteligentnie porozmawiać, ale już dzielić materac i coś z nią robić, to już było ok. Ależ on dwulicowy był.

Nie wiedziała czego on szukał w Forks. Carma jeśli już tam się pojawiała, to chciała psychicznie odpocząć od długiego czasu skupienia, jakim musiała obdarzać skórę swoich klientów, aby osiągnąć przyzwoity efekt przy tatuowaniu. Nie potrzebowała żadnych specjalnych atrakcji. Wystarczyło jakieś fajne miejsce, w którym mogła klapnąć, napić się czegoś i pogadać o jakichś totalnych pierdołach.

Och, i tutaj do siebie pasowali idealnie. Carmelitta także nie pasowała do żadnego stałego układu. Po prostu, najzwyczajniej w świecie nie widziała się w czymś takim.Wymagało to zaangażowania i masy wyrzeczeń, na które dziewczyna zwyczajnie nie miała najmniejszej ochoty. Nikt nie powiedział, że są parą. Jednak Aaron gdzieś tam, w którymś momencie mówił tak, jakby coś podobnego zaczął rozważać czy przemyśliwać. No i meksykanka chciała za wczasu to uściślić, aby nie było potem jakichś niedopowiedzeń. Jeszcze tego by brakowało, aby zaczął sobie robić nadzieje.

Carma była z tych horrorów z najniższej półki? To co ona miała powiedzieć o nim? Prawnik pasowałby jej do filmów dokumentalnych o biednych, skrzywdzonych dzieciach z domu dziecka, które wyobrażały sobie, że będą kimś wielkim zajmując się papierzyskami i pracą, która według hollywoodzkich produkcji powinna przynosić sławę i rozgłos. Jednak budżet jego filmu opierał się chyba tylko i wyłącznie na składkach aktorów w nim występujących. A i efekt też jakoś łez nie wyciskał a jedynie współczucie.

Owszem, póki co raczej nie mieli, mówiąc lekko, powodów do tego, by sobie oczy wydrapywać i serwować sobie wzajemnie docinek w dwie strony. Jakoś inne, przyjemniejsze kwestie zajmowały im teraz głowy. Co do roli statystki było jej to obojętne. Nie pretendowała bynajmniej do głównej roli w życiu Aarona. Wręcz przeciwnie. Gdyby się znalazła u niego na świeczniku, zaczęła by się zarówno o siebie, jak i o mężczyznę martwić. Lepiej było tak, jak teraz. Żadne z nich nie przywiązywało większej wagi do tego drugiego a to, co się właśnie między nimi działo dawało całkiem satysfakcjonującą mieszankę. Po co byłoby sobie robić problemów próbując rozwinąć to w coś więcej, skoro obecnie oboje byli zadowoleni z osiągniętego efektu?

Carma nie była 'czymś'. Była 'kimś'. Niezależnie od tego jak on do niej podchodził, teraz ważne było to, co mieli. Po co się silić na coś więcej, skoro obojgu pasowało tak, jak było? Niepotrzebnie na siłę coś zmieniać, skoro mogli nie mieć ani ochoty na to ani takich zamiarów. Jak to mówili 'wyjdzie w praniu' co ostatecznie się z tego im wykluje. Nie było co gdybać niepotrzebnie. A co on chciał tak nagle z nią się zacząć pokazywać w teatrze, operetce czy gdziekolwiek? Owszem, miałby z tego ubaw pewnie po pachy, ale jakoś Carmelitta nie miała większych aspiracji co do tego, by zaraz zacząć ogłaszać wszem i wobec tego, że wylądowali raz czy drugi ze sobą w pozycji horyzontalnej. Było fajnie teraz, co nie oznaczało, ze później też tak będzie. Jeszcze czego. Nie zamierzam się do niego uwiązać na stałe przecież.

- To sobie mów 'nie' ile tam sobie życzysz. - odrzekła buńczucznie nie dając mu zdusić w sobie możliwości negacji jego słów. I mogła się z nim nie zgadzać. Co ona z nim rodziną jakąś była, że musieli mieć wspólną linię obrony czy jak? W Forks jak ktoś szukał, to znajdował coś dla siebie. W Seattle też, tylko, że na większą skalę. - A ja wiem swoje. - dodała. Ha! A więc i jej urok na niego działał, skoro przy jej uśmiechu, choć może nieco złośliwie przejaskrawionym, on miał problemy w tym, żeby utrzymać swój grymas. Coś jednak potrafiła u niego wydobyć poza tym jego wisielczym, posępnym skrzywieniem na twarzy.

Zdecydowanie gdyby Aaron nie miał w sobie czegoś, co by ją do prawnika przyciągało, nie kończyłaby właśnie rozpinać jego koszuli próbując się dostać zarówno dłońmi jak i ustami do jego torsu. - Czasem przyzwyczajenie jest zgubne a czasem po prostu niepotrzebne. - odparła mądrząc się nieco. Ale racje mu chyba w tym przypadku musiał przyznać, sam narzekał na jej ubranie. Zamilkła jak sobie tego życzył. Przynajmniej na krótką chwilę potrzebną do tego, by wyplątał ją z tej zwiewnej bluzeczki.

- Aaał! - jęknęła gdy mężczyzna przygryzł jej wargę. Drobny uśmiech błąkał się w kącikach jej ust. Lubiła tak. Zwłaszcza, gdy jej partner okazywał nieco więcej ognia w takich sytuacjach niż zwykle poza nimi. - Bo oddam. - ostrzegła opierając się na moment dłońmi o blat biurka, by unieść swe biodra tak, by mógł się pozbyć z niej spódnicy. Jego koszula chwilę później także pozostała tylko wspomnieniem, lądując zaraz obok jej rzeczy odłożonych na bok. Cholera wzięła te lodowe okłady na jej pękniętą wargę, bo właśnie przy takiej intensywności ich nieco drapieżnych w tej chwili pocałunków już dawno można było zapomnieć o uldze w bólu. Objęła na moment dłońmi szyję Aarona, kciukami przesuwając po jego policzkach. Oddała, jak obiecała, chociaż z wyczuciem, przygryzienie jego wargi z rozmysłem przeciągając chwilę, nim jej zęby puściły. I niech nie narzeka, że robiła mu na złość. Momentami, gdy się postarała, współpracowała z nim całkiem ładnie. Ot, choćby to uniesienie swych bioder, by pomoc się mu pozbyć jej spódnicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:15, 24 Paź 2010    Temat postu:

Cóż, kiedy pytała wprost nie wypadało zaprzeczać. Tak, dwulicowość była naturą Aarona. Bo przecież nie zamierzał się chwalić Carmelittą na prawo i lewo wiec kogo obchodził poziom jej inteligencji czy też status społeczny? Nikogo. Czego mógł szukać w Forks jak nie własnego łózka i domu? Tylko tego, nie bywał przecież na hucznych imprezach, bo jakoś tak zawsze wychodziło że za bardzo nie miał z kim, albo też i nie chciał się z tym kimś pokazywać. W grę akurat chodziły jakieś większe wyjazdy z dala od miejsc w których można go było na co dzień spotkać. O nie! Aaron nie miał ochoty czegokolwiek rozważać. Ani tym bardziej nie zaczynał nad związaniem się z Carmą rozmyślać. Był jak dziecko i jeszcze nie dorósł do tego by z kimkolwiek cokolwiek poważnego tworzyć. Poza tym uważał ze życie człowieka wolnego jest po prostu lepsze od przywiązania się do kogoś. Chyba był za poligamią. Tak, była z tych półek, z tych najniższych półeczek obrośniętych kurzem i brudem. Tak? Stamtąd rzekomo był? No to fajnie, bo widać że pewnego rodzaju beznadziejność jest ich kolejną cechą wspólną. Nie wolno z tym przesadzać. Niech czym prędzej poszukają tego co ich różni bo będzie niedobrze. Dlaczego zaczęłaby się martwic gdyby wskoczyła na pierwsze miejsce? W końcu trafiłaby na najwyższy stopień podium. Dla niej jako amatorki uprawiającej sport powinno być to nie lada wyróżnienie. Chodziło jednak o samo miejsce a nie o 'zawody' w których startowała. Przecież wspomniał że nie była 'czymś', czego jeszcze chciała? A to Carma sądziła że cokolwiek się z tego wykluje? O nie, Aaron nawet nie brał czegoś takiego pod uwagę. Z dala od klucia się czegokolwiek, poczynając od dzieci a kończąc na zalążku jakiegoś bardziej konkretnego, ciepłego uczucia. Bleh. Nie nie chciałby się z nią pokazywać, bo to oznaczało że sam musiałby się tam wybrać, a w gruncie rzeczy muzyki poważnej i wykrochmalonych stojących sztywno jak szczotki kobiet i mężczyzn tez nie lubił. Był zajęty czym innym niż powtarzanie w nieskończoność 'nie'. Poza tym to byłoby zwyczajnie nudne po dłuższej chwili, mówienia 'nie', a słuchania 'tak'. Trudno by było by jej uśmiech nie działał. Była dziewczyną, no kobietą. Piękną. I uśmiech też miał u niej swoją siłę przebicia. Trudno było nadal zachować swoją minę kiedy miało się przed oczami coś tak zachęcającego jak jej usta - Tak? Niestety Carmelitto jesteś tak samo zgubiona jak ja. - powiedział nie mogąc Meksykance tak łatwo darować uwagi o swoich przyzwyczajeniach. I może jeszcze ona go zacznie uczyć jak żyć? Chciałaby chyba - Już się boję. - stwierdził kpiąco i uśmiechnął się do Carmelitty na wspomnienie tejże straszliwej groźby która nad nim zawisła. Pociągnął za spódnicę klnąc na czym świat stoi za przyzwyczajenia dziewczyny. Materiał zniknął gdzieś za jego plecami zapewne zaliczając bliski kontakt z podłogą. A mówił że kurację cholera weźmie. I kto miał rację? Aaron dopadł Carmy czując że faktycznie jej groźby czy też w zasadzie obiecanki nie szły na marne. Mile tym zaskoczony stwierdzając ze trafiła mu się laska z pazurem zorientował się w temacie haftek zapinających jej stanik. I niech sobie tak tych zasług nie wylicza. Bo prawnik wyliczy to co on dla niej zrobił. Albo znów ją ugryzie. Za karę. W inną część ciała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:56, 24 Paź 2010    Temat postu:

Jak to dobrze, że nie zamierzał. Nie zniosłaby pokazywania jej komukolwiek jak jakaś pacynka, którą nie była i nie zamierzała być. Tak samo jak i ona nie chciałaby się pokazywać z Aaronem. Ale obciach by był dla niej pójść z nim gdziekolwiek, gdzie byli jej znajomi. Wtopa. Niech na to nie liczy. I zdecydowanie Carmelitta również nie gdybała i nie zastanawiała się nad czymś, co mogło by im się z tego dzisiejszego ich numeru wykluć. Jeszcze czego. Dobrze jej było tak jak teraz, bez zobowiązań i deklaracji. Niech się nie zapędza za bardzo. Z resztą już o tym przecież wspominała, prawda?

Cholera, znowu się ze sobą zgadzali. Teraz w temacie poligamii i wolnych wyborów co do tego, z kim się sypiało. Żyć, to jeszcze z kimś można było, ale jeśli już się wiązać, to w wolnych, otwartych związkach gdzie jedno drugiemu nie wyliczałoby przyjemności sprawianych sobie z kimś innym. Bo po co się było ograniczać do jednej osoby, skoro było wiadomo, że ona nie zawsze będzie w stanie spełnić wszelkich zachcianek i potrzeb? Jeśli już myśleć o związku, (co wcale nie oznaczało tego, iż teraz dziewczyna o takowym myślała, bo tak nie było), to o takim, który pozwalałby na pewną dozę swobody. Każdy miał przecież prawo do szczęścia a dobrowolne skazywanie się na wyrzeczenia przy tej jednej, jedynej, to było chore. I powinno się z tego ludzi leczyć. Bo to przecież nienormalne odmawiać sobie czegoś, skoro można przecież było mieć i jedno i drugie. I nawet i dziesiąte jeśli tylko się taką fantazję miało.

Co ich różniło? Pochodzenie. Klasa społeczna. Wiedza. I zainteresowania. Jeszcze wiele by się znalazło tego, co było u nich ogniem i wodą. Nie mogli się przecież we wszystkim zgadzać. A Carma i zajmowanie pierwszych miejsc, to też jakaś pomyłka. Owszem, lubiła się pokazać, sprawdzić się, spróbować. Nie bała się wyzwań. Ale na podesty i piedestały się nie pchała. Po co? Tylko z tym potem były problemy i powiązania. I te zobowiązania, których ona nie znosiła. I jeszcze raz należało chyba zaznaczyć - Nie, nie rozważała tego czy cokolwiek im się z tego wykluje. Nie lubiła gdybać na zapas. Poza tym, gdyby tak miała za każdym razem, gdy wylądowała z kimś w łóżku analizować i nie daj boże planować, że coś z tego wyjdzie, to pewnie już by była w tej chwili kłębkiem nerwów i frustracji spowodowanych tym, że jednorazowe pozwolenie sobie na odrobinę uciech pociąga za sobą aż takie konsekwencje.

O jezu! Niech on wypluje coś takiego jak dzieci i darzenie kogoś uczuciem. Co do tego drugiego, to już właśnie tłumaczyła. Nie będzie się dla nikogo poświęcała ani przywiązywała, skoro dobrze było jej tak, jak teraz. Z dala od związków. Po drugie meksykanka nie zamierzała nigdy mieć dzieci, chyba, że z wpadki, której już nie dałoby się odpowiednio wcześnie usunąć. Jednak kompletnie nie widziała się w roli mamuśki przewijającej pieluchy, karmiącej czy też siedzącej i układającej z bachorem klocuszki. Abstrakcja. Zaczynając od utraty figury jaka groziła przez rozepchany takim dzieciakiem brzuch i piersi, z których robiła się samobieżna mleczarnia (yah! ohydztwo) a skończywszy nad utratą kontroli nad własnym życiem i poświęceniach, które były konieczne do wychowania takiego małego niewdzięcznika, który dorastając przychodziłby tylko po kasę na zabawki czy też sprawiałby problemy z powodu wdania się w bójkę, kradzieży czy też spreparowania kolejnego darmozjada w domu. Nie, takie rzeczy, to nie z Carmelittą.

- Cóż. - wzruszyła ramionami - Nie zamierzam nad tym rozpaczać. Przynajmniej nie w większości czasu. - odparła. Nie, nie zamierzała go niczego uczyć. Niech nie liczy na nauczycielkę z niej, bo nią nie była. I zrealizowała swą groźbę. Dość gorliwie, bo przygryzione jego usta dostały za swoje, za to, że on ją ugryzł. A teraz to on groził czy obiecywał? - Jeśli będzie czego się bać... - mruknęła przesuwając się na jego szyję, którą również ugryzła kiedy tylko jej wargi ześlizgnęły się tuż ponad obojczyk. Palce zaczęły się zsuwać po jego plecach zaznaczając swój ślad koniuszkami paznokci. Nie na tyle, by go zranić, ale wystarczająco, by czerwonawa smuga zaczęła plamić jego skórę przez ładnych parę chwil. Zapięcie jej biustonosza to pikuś. Gorzej było z jego spodniami. Na prawdę, stanowczo ktoś wreszcie powinien wymyślić jakąś modę dla mężczyzn nie wymagającą aż tyle szarpania się ze zdejmowaniem. Musiał jej pomóc w tym, bo sama siedząc na blacie biurka nie dosięgała do jego nóg, by ściągnąć z niego portki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:11, 24 Paź 2010    Temat postu:

Kto tu mówił o pacynce? To już normalnie by wyjść z nim nie mogła? Aaron nie zwykł się chwalić czymkolwiek to i Carmą by się nie chwalił. Cenił sobie anonimowość w większości dziedzin życia. Ale przecież nigdzie razem się nie wybierali, więc nie było tematu. I dlaczego zaraz obciach? Nie rozumiał tego jej krytycznego spojrzenia na wybranie się gdzieś z nim. Jakoś niedawno wspomniała ze jednak coś w sobie miał. I obciach? Niech się zdecyduje. Nie! Nie mogła się z nim więcej zgadzać. Byli przez to najbardziej zgodną w niezgodzie parą o ile to stwierdzenie miało w sobie choć trochę rozsądku i logiki. A nie, bo nawet parą nie byli. Zaplątali się oboje we własnych domysłach chyba. Dokładnie. Tutaj bardzo gorliwie popierałby Meksykankę. Po co obstawać przy jednej jak ta druga była tak samo nęcąca albo i bardziej? I nawet dziesiąta wchodziła w grę? Chyba zaczynał ją naprawdę lubić za stosunek do spraw międzyludzkich. Wiedza? Z przewagą dla kogo? Klasa to wiadomo. Pochodzenie, cóż na to jakby wpływu nie mieli. Zainteresowania, to jak najbardziej ich różniło. Zdecydowanie nie mogli być tak zgodni bo zatrącało to historyjką opowiadaną dzieciom na dobranoc. Oni dziećmi nie byli, a bajek już dawno nie słuchali. Niech nie chce by teraz pluł. Powiedźmy że stuknął kilkakrotnie w niemalowane drewno. Przecież nikt od niej jakiegokolwiek poświęcenia nie wymagała, boże broń. Aaron dla własnego potomka jakoś poświęcić się nie chciał a co dopiero jakby spotkała go kolejna podobna niespodzianka. Chyba zawiesiłby działalność i dał wszystkiemu spokój wynosząc się na Florydę - Wiesz co ci powiem? Ten raz zabrzmiałaś bardzo rezolutnie. - a nawet jeśli to czego Carma by mogła nauczyć? Jak posługiwać się igłą do tatuażu? Dzięki, Aaron wolał swoje teczki. Z czym groził czy obiecywał? Z tym ugryzieniem ponownym? Niech sobie to dowolnie zinterpretuje i wybierze to co dla niej było przyjemniejsze. Aaronowi trudno było się zdecydować i stanął po środka tego konfliktu sumienia - Mówisz że nie ma się czego bać? Może... - skinął głową nieznacznie przyznając jej rację. Spróbowałoby mu nie ustąpić to zapięcie. Zdenerwowałoby tylko niepotrzebnie prawnika już i tak za nadto pobudzonego dotykiem i bliskością Carmy. Dlaczego tylko dla mężczyzn? Ona też czasem na sobie spodnie miała. I jego ciuchy wcale nie były takie uciążliwe. Marynarka, koszula spodnie i pomniejsza reszta. A kobieta? Bielizna, gorsety, jedna bluzka, druga, jakiś sweter, jakaś tunika, spodnie, pasek, żakiety, koraliki... To było dopiero utrucie. Dostać się przez tyle warstw do tego co najważniejsze. Skoro musiał to jej pomógł. Z paskiem przecież nie było tak ciężko, zabrzęczał, ze spodniami też nie, zsunęły się. Aaron wyciągnął dłoń po ostatnią część z garderoby Carmelitty i pociągnął ku sobie brzeg jej majtek. Chciała czy nie niech oddaje jako odpłatę za za... Za coś. Nieważne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:31, 24 Paź 2010    Temat postu:

Nie. Jakoś na tym etapie ich relacji Carma wciąż nie wyobrażała sobie w ogóle wyjścia z mężczyzną gdziekolwiek w ramach jakiegoś tam pokazania się razem. Dlaczego obciach? Aaron nie pasował do znanych jej ludzi. A przynajmniej takich, z którymi dziewczyna spotykała się po pracy, by się odstresować i zrelaksować. Raczej nie wyglądał na luzaka. Przynajmniej w większości przypadków. Jakoś garnitur czy też nawet marynarka nie pasowały jej do barowych klimatów. Chyba, że ubrałby się w coś podobnego do tego, gdy przyjechał do niej na rowerze oddać jej klucze. Jednak rzeczywiście, nie planowali póki co żadnego wyjścia to nie było też czym się martwić czy będzie to pasowało czy też nie.

Oj nie, nie. Żadnych historyjek opowiadanych dzieciom na dobranoc. Nie ma to w końcu jak porządna kłótnia czy chociaż wymiana sprzecznych zdań. Ślicznie oczyszczało to atmosferę i nie było żadnych niedopowiedzeń przynajmniej. Każdy wywalił prosto z mostu co mu leżało na wątrobie i znów można było zaczynać od czystej karty a nie dusić w sobie nie wiedzieć po co jakieś urazy, wątpliwości czy nieścisłości. Zdecydowanie nie mogli się ze sobą zawsze zgadzać. Produkowałoby to mnóstwo stresów i zmuszało do ustępowania drugiemu pola a przecież żadne relacje nie były warte tego, by się trzeba było podkładać czy nie daj bóg zmieniać.

- A wiesz co ja Ci powiem? - odpowiedziała pytając - Czasem mi się zdarza. - odrzekła z nutą zgryźliwości. Zdecydowanie rezolutne wnioski, to ona miała częściej. Jednak widać prawnik tego nie dostrzegał zazwyczaj. Był aż tak znacznie pobudzony jej bliskością? No popatrz, popatrz jak to dziewczyna na niego potrafiła zadziałać. Chociaż pewnie każda byłaby w stanie, gdyby tylko przed nim rozłożyła nogi, jednak meksykanka nie myślała nawet w tej chwili o żadnej innej, która by go do takiego stanu doprowadzała. Gówno ją obchodziło co Howard robił poza czasem, gdy spędzali go ostatnio razem. A i nawet to razem dopiero od dzisiejszego dnia zaczęło mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie.

Kiedy on ją niby widział w spodniach? Nigdy. Chyba, ze liczył wtedy na ringu kiedy miała sportowe krótkie spodenki. Chociaż tamte wtedy można było nazwać prędzej majtkami w stylu bokserek a nie spodenkami, bo wiele materiału na ich uszycie to nie zmarnowano raczej. Nie musiał się więc szamotać z paskiem, guzikiem czy suwakiem jej spodni. I teraz z ubiorem Carmy nie miał aż takich kłopotów, bo miała na sobie początkowo tylko tą lekką bluzkę, stanik, majtki i tą spódnicę, z którą to się właśnie szarpał. Niech by pomyślał, że miałby więcej z niej do ściągania, to od razu by docenił to, że nie miała na sobie zbyt wiele.

No to oddała i ostatnią część swej garderoby. Została mu całkiem naga, siedząca na brzegu blatu biurka i sprawiała wrażenie zdecydowanie na niego chętnej. A skoro jego spodnie zaliczyły podłogę, to i jego bielizna nie mogła być gorsza. Też ją odwiedziła dość szybko. Meksykanka odchyliła nieco głowę dosięgając ustami jego warg i wpiła się w niego z pożądaniem. Jedna z dłoni, skoro już nie były zajęte jego ubraniem, a znajdowały się tak idealnie na wysokości jego pośladków, nie omieszkała go w niego klepnąć. - Ty też się zamknij. - syknęła po tym jak coś tam Aaron zaczął brzdąkać - A już zdecydowanie przestań rozważać czy może tak czy też może nie... - rzuciła mając na myśli to, że bez sensu jest rozważać czy jest się czego bać drobnych ugryzień czy też nie. Przyciągnęła go za to do siebie zmuszając by wreszcie przestali gadać o pierdołach, skoro mieli chyba właśnie całkiem przyjemne inne zajęcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:24, 24 Paź 2010    Temat postu:

To że nie pasował nie oznaczało chyba zaraz obciachu? Jakby poszedł w zaparte mógłby stwierdzić że idiotek nie wpuszcza do swej kancelarii z małym wyjątkiem na Anne bo tą akurat musiał mieć przy sobie. Bo luzakiem nie był. Nie uśmiechała mu się taka postawa i jakoś dziwnie negatywnie kojarzyła. Można było stwierdzić że od urodzenia przyzwyczajony do sztywności zachowań własnego ojca wyrósł na jego wzór. Odstając jednak, i to sporo odstając, w kwestii kobiet. Ale o tym to mało kto wiedział. Poza tym co ona złego widziała w porządnej, dobrze skrojonej marynarce? Zadowolić kobietę to sztuka, naprawdę, tym bardziej w kwestii tego co miało się na sobie. W innych kwestiach już szło łatwiej. Po co kłótnia? I jakakolwiek wymiana zdań? Okej, czasem to i przydatne było, bo dziwnie się tak nie odezwać, ale... Spragnione siebie usta opowiadały całkiem inną historię i w niczym nie przypominało to kłótni - Nie uwierzyłbym gdybym na własne uszy nie słyszał. - odparł świętoszkowato. Niewierny się znalazł. Częściej? Jakoś żaden nie zapadł mu zbyt wyraźnie w pamięć, a przecież zawsze słuchał wyraźnie, co już zdążył parokrotnie podkreślić i nie powinna w to ani trochę wątpić. Nie, nie każda go zadowalała. Bez przesady, nie upadł tak nisko by brać co popadnie, nie Aaron. Mogło mu się podobać wiele kobiet, ale tylko co bardziej wyselekcjonowane egzemplarze wzbudzały jego zainteresowanie. I słusznie że nic jej to nie obchodziło. Nie musiała wiedzieć, a ta wiedza i tak by jej w niczym nie pomogła skoro tak samo jak on lubowała się w wolnych związkach. A to chodziła tylko w spódnicach i sukienkach? Nie widział jej w spodniach, prawda, ale zakładał że takowe posiadała w szafie. Doceni czy nie... Dłużej by się do niej dobierał, a to wcale nie musiałoby być aż takie złe. Cmoknął z niezadowoleniem kiedy zachowała się wobec niego niczym matka - Nie mów mi co mam robić... - powiedział oddając jej za to porządzenie się nim kolejne ugryzienie w obolałą wargę. Przesunął dłonią po boku dziewczyny, tym jednak nie starając się sprawić jej bólu. Stabilne chociaż to biurko miała? Żeby nie było że po Aarona wizycie coś się z meblem stało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:11, 24 Paź 2010    Temat postu:

Oznaczało. Bo jakby ktokolwiek z jej towarzystwa próbował z nim pogadać, czy Aaron potrafiłby znaleźć wspólny temat? Lub może byłby w stanie porozmawiać na temat nowinek we wzornictwie tatuaży? Albo o coverach? No dobra, to może chociaż o tendencjach w tatuowaniu tribali? Albo o stylistyce oldschool-owej? Raczej także nie bardzo.

Nic złego nie widziała w marynarkach. A przynajmniej do chwili, gdy się wychodziło do baru na piwo. Wtedy jakoś marynarka i pub równały się z kosmicznym nieporozumieniem. C do tych ust, przynajmniej w tej chwili to miał rację. - Niedowiarek. - odrzekła, ale zaraz powróciła wargami do pocałunku, bo ten zdecydowanie ją w tej chwili bardziej interesował niż toczenie dyskusji z mężczyzną.

'Wyselekcjonowane egzemplarze'! Jak to zabrzmiało! Jakby Aaron się właśnie w tej chwili nadął jak balon i tylko czekać kiedy pęknie. w sumie to jednak Carmelitta powinna się chyba cieszyć, że w jakimś tam stopniu podpadała pod taką kategorię. Przynajmniej w tym momencie dawało jej to możliwość dawania jak i otrzymywania całkiem sporej dawki przyjemności.

Nie no, Carma czasami, rzadko bo rzadko, ale chadzała w spodniach. Bywało to sporadyczne, ale się zdarzało. Jednak prawnik nie musiał z niej ich zrywać, więc nie musiał się też męczyć z ich zapięciem. Niczym matka się zachowała? O rany! Ale on miął skojarzenia w takim momencie. - Bo co mi zrobisz? - zapytała buntowniczo, ale zaraz otrzymała swoją odpowiedź, bo warga znów ją zabolała kiedy Howard ją w nią ugryzł. - Aaał! - syknęła z wyrzutem wbijając w niego nieco rozzłoszczone spojrzenie.

Zaraz się jednak ono nieznacznie zmieniło, bo podobała się dziewczynie taka gra. Zawsze lubiła różne zagrywki, zwłaszcza w tematach takich sytuacji w jakich byli choćby i w tej chwili. [link widoczny dla zalogowanych] jeśli o to pytał. Nie musiał się obawiać, że rozleci się. Musiałby się wybitnie do tego przyłożyć, by coś mu się stało, ale i wtedy natrudziłby się nieźle. Tak mu się nie podobało to, że Carma próbowała się nim porządzić? Czyżby nie lubił jak się go przestawiało z kąta w kąt? Nie targała nim po całym pokoju, tylko przyciągnęła go do siebie. Oddała prawnikowi z wyczuciem ugryzieniem za ugryzienie. W podbródek, bo akurat jej usta zsuwały się w dół, do jego szyi. Tam też poprawiły ugryzienie. Jednak o wiele bardziej zdecydowanym niż przed chwilą, wyżej. Tam nie chciała mu zostawiać śladów, tutaj to było już całkiem co innego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:11, 24 Paź 2010    Temat postu:

Gówno prawda. Jej towarzystwo... Z nią sobie jakoś radę dawał, choć może to i znacznie odbiegało od pojęcia normalnej rozmowy pomiędzy dwójką ludzi. No tak, w sprawach które wymieniła nic by nie poradził bo był kompletnie zieloniutki, ale nie było też tak by że z nikim nie zamieniłby słowa. Co oni tylko tą jedną dziedziną się zajmowali? Ubóstwem to zatrącało. Świat był taki wielki a oni tylko w swoich igiełkach? Licho, licho... A w czym miał wyjść na to piwo? W dresie? Wolne żarty. Uważał że marynarka była jak najbardziej na miejscu. Przecież nie wziął jej z kompletu garnituru, miała całkiem znośny sportowy krój i nadawała się do knajp czy jej się to podobało czy nie. I może się z nim kłócić. Aaron i tak postawi na swoim. I chodził w czym lubił. A nie w czymś w czym później przypominało się worek nieszczęścia jeśli alkohol za bardzo zaszumiał i rozłożył petenta na stoliku. Ale ona go tym swoim uporem wkurzała, niemożliwie wręcz - Trudno bym uwierzył po tym co widzę... - mruknął zadziornie nie mając ochoty ani przyznać jej racji, ani odpuścić. To nie Aaron pękał z dumy, to Carma powinna tak się nadymać. W końcu znalazła się w jakże zacnym gronie. Czego chcieć więcej? Istnienia na najcenniejszej liście telefonów Brada Pitt'a? No może i tak chciała, nie wypytał jej nigdy dokładnie o jej gust bo za krótko się znali. Zatrważające to - I nie mów że ci się nie należało. - zaznaczył kiedy usłyszał ten bolesny syk uśmiechając się zwycięsko. Oj nie, już o biurko się nie obawiał. Skąd ona takie wytrzasnęła? W kancelarii nie miał o wiele lepszego. Szkoda było siły używać przeciwko drewnu, lepiej było ją skierować ku Carmię i przyjemnie dla obojga spożytkować. Ale głupie pytanie. A ona lubiła jak się nią rządziło i ustawiało w kącie jak niewychowanego bachora? Co go tak w tą szyję gryzła? Malinki mu chciała pozostawiać na pamiątkę? Jeszcze czego. Nie cierpiał ich czasami. Nie chcąc się takich dorobić zająć się Carmelittą poprawnie, mając nadzieję że wypompuje to z niej większość chęci na traktowanie go jak, apetyczny bo apetyczny, ale kawałek mięsa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:02, 24 Paź 2010    Temat postu:

No w sumie racja. Nie tylko o tym rozmawiali. Jednak na bank Aaron nie znalazłby w jej towarzystwie osoby chcącej z nim porozmawiać o kwestiach prawniczych. No chyba, że na temat łamanych paragrafów, to wtedy i owszem. Jednak nie było co gdybać o czymś takim, bo póki co nie zanosiło się na to, aby Carmelitta miała go gdziekolwiek ze sobą zabierać.

Natomiast co do marynarki, to jeśli rzeczywiście miał taką o sportowym kroju, to rzeczywiście by pasowała. Dziewczyna nie wiedziała co on tam ma, bo przecież do szafy mu nie zaglądała. Poza tym jeśli prawnik potrzebował być ubranym w coś, w czym po wyjściu z knajpy nie będzie wyglądał jak wymięty i wyciągnięty wprost z wirowania pralki, to meksykanka kapitulowała. Każdy bawił się tak, jak lubił, więc jej tym bardziej nic do tego.

- No to oczy Cię zwodzą. Poza tym słucha się uszami a nie oczami. - odparła równie ironicznie, co kpiąco. W końcu jeśli miała być rezolutna bądź też nie, to musiał coś takiego usłyszeć a nie zobaczyć. Ona miała by się nadymać? A niby dlaczego? Dlatego, że znalazła się na jego liście? Taka lista nie miała dla niej żadnej wartości, toteż dziewczyna nie zamierzała się z tego powodu puszyć.

A Brad Pitt wcale nie był jakimś tam dla niej ideałem. Takich gogusiów bez jaj spotykało się w filmach co kroku i jakoś dziewczyna nie wzdychała do nich. - A co? Może zamierzasz mnie rzeczywiście karać i nagradzać jeszcze za coś? - prychnęła - Nie. Nie należało mi się. - odrzekła kłamiąc jak z nut. Dobrze wiedziała, że przy takim spieraniu się z nim podpadła co najmniej kilka razy. Biurko wytrzasnęła z jednego z domów z La Push. Ktoś wyrzucał a ona je wzięła, odnowiła i teraz jak znalazł. Wymagało jeszcze kilku, drobnych poprawek, ale wyglądało już całkiem nieźle.

Zależy kiedy miało by się nią rządzić. I kto miałby to robić. W ramach pewnej gry, zapewne by się zgodziła na to, by nią pomiatać. A co, gryźć go nie mogła? Sam zaczął przygryzając jej wargę. I wcale nie zamierzała mu robić malinek. Sama też ich nie znosiła, to i innym ich nie doprawiała. Co innego w miejscach, gdzie koszula już skrywała, drobne ślady ugryzień czy zadrapań. Świadczyć to mogło tylko o tym, że było całkiem interesująco.

Kiedy tak się nią solidnie zajął, przykładając się do tego, rzeczywiście po jakimś czasie wypompował z Carmelitty większość energii. Z siebie też musiał, bo w chwili, gdy emocje zaczęły już opadać, oboje byli niczym dętki z wypuszczonym z nich powietrzem. Za to biurko zostało solidnie przetestowane pod względem solidności i stabilności. W chyba każdy możliwy sposób.

Aaron siedział oparty plecami o ścianę a dziewczyna siedziała na jego kolanach obejmując jego biodra udami. Była nieco wyczerpana. Oparła na moment czoło o jego ramię łapiąc oddech. Westchnęło jej się przy tym nie mogąc inaczej rozluźnić mięśni, które napracowały się dziś już wystarczająco. - Na prawdę mi się należało? - zapytała po wszystkim, kiedy już jej oddech się uspokoił. Dopiero po jakiejś chwili uniosła swą głowę spoglądając się na prawnika. - Chodź na łóżko. - zaproponowała jak rzadko kiedy spokojnym, miłym głosem. Nie miała siły na to, by mu jakoś dopiec czy też zakpić. Poza tym nie miała nawet na to w tej chwili ochoty. Zsunęła się powoli z jego kolan czekając na jakąś jego reakcję. Warga znów ją paliła a miejsce pod żebrami kuło tępym bólem. - Na prawdę mi się należało? - zapytała po wszystkim, kiedy już jej oddech się uspokoił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:34, 24 Paź 2010    Temat postu:

A czy on tylko w kodeksach musiał siedzieć? Do tej pory się nie pokapowała ze walka bokserska na jakiej był, była w gruncie rzeczy pierwszą na jaką przyszedł. Co jeszcze lepsze nie znała powodu. I jakoś nie roztrząsali cały dzień kwestii jej obywatelstwa i tego czy jej je przyznają czy nie. W ogólnym pojęciu zajmowali się pieprzeniem. Zależy tylko jak na to spojrzeć. I jak miło w końcu mieć pewność że nie miała nic do jego marynarki. Wiedział że ma rację - A mówiłem ci że masz się zamknąć? - zapytał poirytowany tymi zaczepkami. Jeśli nie, to teraz to właśnie powiedział. I niech się zastosuje. Tak będzie lepiej dla obojga. Nie? Może Banderas? Jakoś tak z kolorem skóry Carmelitty mu się skojarzył. Nie, ręce opadały. Jak ona mogła dociągnąć w dobrym zdrowiu te dziewiętnaście lat wszystko negując czy też prawie wszystkim robiąc na złość? Powinna już dawno piach gryźć, ale z drugiej strony takich jednostek byle siekierą się nie dobijało - Należało. - uparł się bezsensownie z przyzwyczajenia tylko zostając przy swoim. Chwilowo było mu wszystko jedno. W La Push takie meble mieli? Dziwne jakoś nie pasowały tutaj według prawnika. Oczywiście że nie mogła go gryźć. On mógł, przecież Aaron mógł większość jeśli nie wszystko. Zapomniała o tym? To dobrze ze miała awersję do malinek. Dziwnie to wyglądało kiedy ni jak nie można było osłonić szyi w pracy. A nie lubił na sobie zaciekawionych spojrzeń. Chyba że spoglądała wtedy na niego równie ciekawa kobieta. I znów byli na równi. To się stawało nie do zniesienia po prostu. Niezbyt mu było przy tej ścianie. Ziębiła Aarona co przy rozgrzanej skórze na plecach nie było najfajniejszym wrażeniem. Obraz jaki miał przed sobą jednak częściowo albo w prawie w pełni wynagradzał niewygodę. Spojrzał koso na twarz Carmelitty wlepiając wzrok w zaczerwienione policzki i opuchniętą wargę - A nie? Oczywiście. - i jeszcze wstać kazała. Nie chciało mu się, ale kiedy przeniósł wzrok na łózko uznał że jest ono o stokroć wygodniejsze niż biurko. Ona tak zawsze gdy ją wymęczy? Miło i spokojnie? Dobrze wiedzieć. Zsunął się z blatu łapiąc Carmę za ramiona dość delikatnie i okręcając dziewczynę w stronę łóżka - Naprawdę. Reklamacji po nie przyjmuję. - mruknął kładąc się obok niej. Jutro chyba się nie ruszy nigdzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:42, 24 Paź 2010    Temat postu:

Należało zacząć chyba od tego, że zarówno Carmelitta nie miała pojęcia jakie miał zainteresowania w czasie prywatnym Aaron, jak i on nie miał pojęcia o jej. Ale owszem. W ogólnym pojęciu, zwłaszcza w tej chwili, zajmowali się pieprzeniem i to jak najbardziej. Nie mogła mu za bardzo odpysknąć, gdy warknął na nią przypominając, że miała milczeć. Skutecznie zatkał jej usta kolejnym pocałunkiem, więc nie mogła protestować za bardzo. Mruknęła tylko coś cicho, co brzmiało jak - Yhym... - ale już nic zaaferowana tym, co się działo nie powiedziała.

Trzeba było przyznać, że całkiem przyjemnie spędzali czas. Meksykance się podobało. Nie, Banderas również nie. Dziewczyna zbyt realnie stąpała po ziemi, by wzdychać do aktorów filmowych. Prawnik nie miał co liczyć na to, że chciałaby się znaleźć na top liście jakiegoś. Skrzywiła się słysząc potwierdzenie, że jej się należało. Nie dał jej odpuścić.

Ta, jasne! A niby kiedy ona mu takie pozwolenie dała, że mógł sobie robić co tam mu się rzewnie podobało? Nie dawała takiego pozwolenia, to i nie mógł go od niej mieć. Niech więc lepiej pozostaną na równi. Tak było chyba lepiej. Przynajmniej takie chwilowe zawieszenie broni nie było złe. Tak, ona tak zawsze lub prawie zawsze kiedy się ją wymęczy. No chyba, że by się ją wymęczyło nie przynosząc dziewczynie satysfakcji, wtedy to mogło być różnie. Jednak zadowolonej ciężko było się wściekać czy pieklić. Nawet i o złośliwościach jakoś na pewien czas zapominała.

- Reklamacji? - spytała idąc w stronę łóżka. Skrzyżowala ramiona kładąc dłonie na jego palcach, prowadząc go aż przed sam materac. - Nie będę zgłaszać. - stwierdziła po chwili namysłu - Przynajmniej tym razem. Trzeba Ci przyznać, że wykazujesz się całkiem przyzwoicie, więc niech Ci będzie, że nie będę reklamować. - odrzekła kładąc się na łóżku robiąc miejsce i dla prawnika.

Jak to się nie ruszy nigdzie? A wyjść od niej to już nie łaska? Chyba nie zamierzał zostać u niej na dłużej się zadomowiając? Potrafiła jeszcze jakoś zrozumieć, że zostałby do rana. Ba! Przetrawiłaby jeszcze jakoś śniadanie z nim wspólnie zjedzone. Ale na boja ojca, miał chyba swój dom. Carma miała szczerą nadzieję, że nie zamierzał witać w jej studiu kolejnego wieczora ciurkiem. Mógł ją odwiedzić, ale nie siedzieć jej na głowie do nie wiedzieć dokąd.

Ułożyła mu głowę na ramieniu jakoś nie mając sił, by się z nim długo spierać. Poza tym mając go przy sobie, było jej całkiem miło i ciepło a to w połączeniu ze zmęczeniem tworzyło wyjątkowo usypiającą mieszankę. Z resztą była już i tak mocno nocna pora. Dziewczyna nie miała na ręku zegarka, ale sądziła, że jest gdzieś koło północy jak nie lepiej. Objęła go na wysokości pasa, uprzednio nakrywając ich powleczonym w czarno-białą poszewkę, bo robiło się chłodno i przymknęła na moment powieki, bo wybitnie jej oczy się tego domagały w tej chwili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:14, 24 Paź 2010    Temat postu:

Przecież że przyjemnie. Skromnym zdaniem prawnika lepiej we dwoje niż w pojedynkę. Zakładając że oboje już dawno by spali gdyby każde poszło w swoją stronę. Czy Aaron chciałby znalazła się na liście takiego? No... W zasadzie miał to w poważaniu. W końcu był dla niej jedynie adwokatem, mogła sobie być na czym chciała i u kogo chciała. Nie ma to jak jasna, ściśle wytyczona granica. I co się tak krzywiła? Prawda jej zawadzała? Życie, jeszcze nie raz się skrzywi przez nią. Hm, jakby popatrzeć nie dała niczego takiego jak pozwolenie. Jednak mężczyzna był tak bezczelny że sam sobie wziął. Bez pytania. Lubił proste rozwiązania. Miód na jego serce, przydatna jest taka wiedza, bardzo przydatna. No to kamień z serca po prostu. Skoro czuła się zadowolona i przestała na niego warczeć nic tylko się cieszyć. Czyż nie przyjemniej? Uśmiechnął się za jej plecami krzywo. Spróbowałabyś. Nie traciłbym na ciebie więcej czasu. Ani tutaj, ani w kancelarii... Musiałabyś sobie chyba poszukać nowego pana czy też pani od tego twego obywatelstwa. Jednak że to gad dwulicowy to odgarnął włosy z karku dziewczyny i uraczył ją kilkoma pocałunkami. Oczywiście że wyjdzie. Łóżko łóżkiem, lepsze niż biurko, ale jego łózko było jeszcze wygodniejsze. Przecież że nie zamierzał, i tak już tutaj długo zabawił. Miał własny i tego boga ojca do pomocy wzywać nie musiała. Nie będzie się cisnął z Carmą na tych kilku metrach. Była, była. Duża wskazówka na zegarku Aarona była pod jedynką, a mała pod dwunastką, czyli pięć po. Jemu spać się nie za bardzo chciało ale nie wiercił się by nie przeszkadzać Carmie. Milcząca i taka spokojna była o wiele przyjemniejsza, bynajmniej teraz. Zgiął rękę z nudów usypiając Meksykankę spokojnym i miarowym przesuwaniem końców palców po jej ramieniu. Jego sumienie w cudowny sposób poszło spać przed właścicielem więc żadne kwestie etyczno - prawne nie zaśmiecały mu teraz mózgu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:25, 25 Paź 2010    Temat postu:

Carmelitta tylko w duchu liczyła na to, że i jemu się podobało. Można było o niej mówić wiele i to w wielu przypadkach złego, ale akurat egoistką to nie była. Kiedy już decydowała się na to, by jakiemuś mężczyźnie się oddać, to starała się aby i jemu takie zbliżenie się podobało. Aaron co prawda nic takiego od siebie nie powiedział, ale chociażby te zaserwowane przez niego pocałunki na jej karku dawały wątłą nadzieję, że jednak musiało być na rzeczy. Przecież jeśli by za pierwszym razem mu coś nie odpowiadało, to by i na drugi się nie zgodził.

Uff. Jak to dobrze zatem, że prawnik znał swoje miejsce i swą rolę, na jaką meksykanka przystawała. Cieszyła się zatem z tego, ze nie będzie musiała go wyganiać, a sam wyjdzie, kiedy nadejdzie odpowiedni moment. Coś, czego najbardziej nie znosiła, to były chwile, gdy jakiś z jej kochanków nie pojmował drobnych aluzji czy też nawet bezpośrednich zwrotów, że czas już na niego i należałoby wyjść. Takie związki bez większych zobowiązań wymagały właśnie wyczucia czasu i miejsca. I nie nadużywania gościny bez potrzeby.

Kiedy położyli się na jej łóżku i Aaron zaczął Carmę spokojnym gestem głaskać po ramieniu zrobiło jej się tak jakoś wyjątkowo błogo. Nie omieszkała ziewnąć, kiedy sen ją coraz bardziej morzył. Wychyliła się głową w stronę jego ust delikatnie je całując a niedługo później poległa oddając się sennym obłokom. Zdecydowanie cisza jaka po tym wszystkim zapadła i brak jakichkolwiek bardziej ekspresyjnych ruchów czy dźwięków uśpiła dziewczynę w jego ramionach nim na dobre zdążyliby odpocząć. Fajna była taka cicha i niepyskująca, prawda? Widać gryzipiórek całkiem solidnie się przyłożył do wypompowania z niej energii. Ku uciesze obojga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:39, 25 Paź 2010    Temat postu:

W końcu chyba nie nadwyrężałby samego siebie gdyby nie chciał. Nie należał do takich którzy uważali że kobiety są z tych delikatnych którym się we wszystkim ustępuje. Może i nie powiedziałby jej wprost ze byłaby do niczego gdyby trzeba było, ale nie rozsiadywałby się u niej zbyt długo, mogła być pewna. Tak czy siak jednak Aaron Carmelicie niż do zarzucenia nie miał wiec nie miała się nad czym zastanawiać i łamać sobie głowy. Nie, o nadużywaniu gościnności nie było mowy. Nie lubił jak ktoś u niego wiecznie przesiadywał, to w myśl tego on nie przesiadywał u kogoś zbyt długo. Tego również nie musiała się obawiać. Nawet nie będzie wiedziała kiedy. Nie będzie bo to do czego dążył Aaron właśnie się stało i Carma zasnęła. I taką chyba najbardziej cie lubię. Chociaż niekoniecznie... Chodzi jednak o to że najfajniejsza jesteś kiedy masz zamknięty dziób na kłódkę. Ciemny pokój nie był zbyt ciekawym obiektem, mógł tylko śledzić wzrokiem kontury mebli, które wydawały się fantastycznie mroczne czekając aż Carma zapadnie w głębszy sen. Kiedy zaczął się wiercić by jak najdelikatniej wyciągnąć spod dziewczyny swoje ramię było po pierwszej. Pozbierał swoje rzeczy i wciągnął je na siebie we właściwej kolejności. Kiedy pozapinał guziki marynarki popatrzył jeszcze na śpiącą królewnę i obrócił się. Po cichu, by jej nie obudzić, po omacku bo cholernie ciemno było, uważając by nie nadziać się na meble ani coś podobnego dotarł do drzwi głównych. Aaron objął sie ramionami bo noc była zimna jak diabli. Fotel w samochodzie i kierownica nie były lepsze.

/ Forks / Dom Aaron'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:37, 25 Paź 2010    Temat postu:

To dobrze. To bardzo dobrze, że nie chciał się pod tym względem poświęcać w żaden sposób. w takich sprawach zdecydowanie lepiej było, kiedy było się szczerym i nie robiło niczego na przymus bądź też dla satysfakcji jedynie jednej ze stron. I bardzo też dobrze, iż nie chciał nadużywać jej gościnności. Jak obiecywał w tych swych myślach tak i zrobił. Dziewczyna nawet nie wiedziała kiedy wyszedł od niej w nocy. Sen zmorzył ja solidnie. Z resztą nie dziwne, bo była koszmarnie już zmęczona a tylko odrobina przyzwoitości związanej z tym, że nie była sama, jak i to, co się między nią a prawnikiem działo, trzymało ją na nogach.

Kiedy więc położyli się na materacu a pogaszone wokół światła jak i cisza nastały między nimi, meksykanka padła jak zabita. Albo jakby jej ktoś baterie utrzymujące ją w ruchu wyciągnął. Przyłożył się także i do tego sam Howard, który monotonnym ruchem głaskał jej ramię starając się przy tym nie wiercić na tyle, by ją rozbudzić. Wychodząc nie narobił też hałasu, to i dziewczyna nie miała jak się zorientować, że już od niej umyka. Noc minęła szybko. Zdecydowanie zbyt szybko a mdławe słońce zaczęło się sączyć przez przysłonięte okienko w pokoju Carmy wprost na jej głowę, dając o sobie znać, że powinna już dłużej nie leniuchować.

Obudziła się sama w swoim łóżku uśmiechając się do siebie pod nosem. Aarona od dawna już musiało nie być. Miejsce przy niej było tak zimne, jak zwykle a zarówno w pomieszczeniu, w którym była, jak i z głębi studia nie dochodziły do niej żadne dźwięki. Przeciągnęła się dość mocno, zrzucając przy tym koc na podłogę, stwierdzając, że zdecydowanie przydała by się jej kawa na rozbudzenie. Niestety przy pierwszym szarpnięciu się do pionu, ból obitego brzucha przypomniał o sobie z dość sporą intensywnością. Aż jej się biało zrobiło przed oczami. Położyła się z powrotem starając się przeczekać mroczki jakie latały jej pod powiekami.

Nadwyrężona, pęknięta warga również piekła. Sprawdziła opuszkami palców i aż się skrzywiła. Miejsce pęknięcia, po tych ich nocnych wojażach lekko opuchło. Zwlekła się w końcu z łóżka i poczłapała do łazienki. Widok jaki zobaczyła w lustrze nie napawał nadzieją. Długo musiała spędzić nim doprowadziła się do jako takiego ładu, ale efekt był zadowalający. Ubrała się, ogarnęła i poszła posiedzieć w studiu szykując sobie jakieś szablony do naniesienia potem już na skórę klienta. Popijając poranną kawę uśmiechała się sama do siebie. Miniona noc była całkiem przyjemna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:58, 27 Paź 2010    Temat postu:

/ Apteka / Forks

Zastanawiając się czy nadal ciągnąc tą bajeczkę że mieszka w Seattle czy nie, przeciął, jeśli można było to tak nazwać, główną ulicę La Push. Zobaczymy jak to dziś wyjdzie, ale to bezsensowne żebym aż z Seattle przyjeżdżał do ciebie na rowerze jedynie z maścią na obolałe mięśnie. Nie... Wypadałoby się chyba wytłumaczyć. Przejechał jeszcze kawałek stwierdzając że ludzie tutaj nawet całkiem fajnie sobie mieszkają. Cisza i spokój. Ani żywego ducha. Fajna okolica, ciekawe dlaczego moi wybrali się tak daleko? W gruncie rzeczy... Może to i lepiej. Zatrzymał się przed znajomym mu już budynkiem studia tatuażu. Mogłabyś mi zapewnić stojaczek na rower. Aaron poprawił bluzę i wyciągnął z kieszeni opakowanie z maścią. Zajrzał do środka i zobaczył Carmę męczącą kolejne wzory - Masz. - powiedział i zamachnął się lekko wyrzucając ku niej opakowanie, które zgrabnym łukiem przebyło odległość od Aarona do dłoni Carmelitty. Chyba że miała problemy z refleksem - Mam nadzieję ze przestanie cię boleć. I nie jest to tak eksperymentalnym środkiem jak twoje szamańskie mazidła. - stwierdził podchodząc do kontuaru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:57, 27 Paź 2010    Temat postu:

Dziewczyna niedawno wróciła ze sklepiku, który prowadziła całkiem sympatyczna starsza kobieta ledwie kilka domów dalej. Gdyby nie to, że chciała dokończyć rysowany przez nią obrazek, zapewne stałaby właśnie w kuchni i robiła coś sobie do jedzenia. W końcu o samej kawie i powietrzu długo człowiek by nie pociągnął. Czyjeś kroki wyrwały ją z zamyślenia. Nieco zdezorientowana zamrugała powiekami otrząsając się ze swoich myśli, przez które nieco machinalnym, może nawet nieco bezwiednym ruchem stawiała kolejne kreski na kredowo białej kartce z bloku rysunkowego.

Ledwie złapała maść rzuconą jej przez Aarona. Otrząsnęła się jednak na tyle, by skupić swą uwagę i w ostatniej chwili pochwycić rzuconą jej tubkę. Obróciła się powoli na stołku rzucając wzrokiem wpierw na to, co się znalazło w jej dłoniach, potem zaś na przybyłego. - Cześć. - rzuciła do mężczyzny spoglądając na jego twarz. - Dbasz o mnie. - uniosła lekko tubkę mazidła wskazując jednocześnie czym takim miałby zadbać o nią. Angażujesz się czy mnie się tylko zdaje...? Raczej niewiele osób by się przejęło tym, że ją cokolwiek boli. A tym bardziej gdy było to na własne życzenie, bo przecież mogła nie startować w zawodach. - Dzięki. - odrzekła do razu, aby nie było, że jest niewdzięczna.

Obdarzyła go przy tym delikatnym i dość oszczędnym, ale uśmiechem. Widząc go zbliżającego się do niej do lady, odgarnęła kartki na których rysowała na bok, by nie przeszkadzały. - Cóż Cię do mnie z tym - znów wskazała na maść - sprowadza? Przypadek, z rozmysłem czy nie wypłacę się do końca życia? - zapytała żartując sobie z tego prezentu, którego się raczej nie spodziewała a zdecydowanie się jej przyda łagodząc choć trochę ból. Zsunęła się ze stołka, na którym siedziała wpatrując się z zaciekawieniem w Howarda. - Napijesz się czegoś? - zadała mu pytanie nie wiedząc czy wstawić jakąś wodę na kawę albo herbatę. Przecież tak od razu by od niej nie zmykał, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:17, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Yhm. Raczej o siebie. - odparł burząc pewnie tym samym cudowne wyobrażenie Meksykanki. Chciałabyś bym o ciebie dbał. Potraktuj to jako przysługę. I nic więcej. W końcu jak po nocy ze mną masz skamleć że boli cię bardziej i to tylko wina moja... Akurat by o nią dbał. Marzyła na jawie czy co? Prędko by ją z tego wyleczył - Niemniej jednak pogratulować refleksu. - powiedział patrząc na opakowanie które na ziemi nie wylądowało a spoczywało w dłoniach Carmy. Proszę, proszę. I tak masz za co dziękować. Wsparł ramiona na kontuarze nie wyglądając na takiego który zamierzał rozmościć swój tyłek na krzesełku - Nic prócz tego. - wskazał na maść - Byłem w aptece. W tym wszawym rezerwacie nie ma nic takiego i pomyślałem że ci podrzucę. Pięć czterdzieści. Bo jakbyś miała kogoś tatuować, to wątpię czy wysiedzisz w pół zgięta dłużej niż pięć minut. - Aaron podwędził sobie długopis bo z zasady zazwyczaj czymś się bawił - Nie, siadaj. - nakazał Carmelicie - Jadę zaraz z powrotem. Nie mam tak fajnie że mój dom i praca znajdują się w jednym budynku. - czyżby sprawił jej tym zawód? No pech chciał że zamierzał zaraz stąd wybyć. Działał według zasady 'co za dużo to niezdrowo', więc Carma nie musiała się fatygować z ta wodą. Chyba że sama była spragniona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:23, 27 Paź 2010    Temat postu:

- O siebie? - zapytała i uśmiechnęła się przy tym. Nie zburzył jej wyobrażeń. Ciężko by było je zburzyć w wypadku kiedy nie zakładała niczego z góry. - Nie ma czego. - mruknęła po chwili w odpowiedzi, kiedy gratulował jej refleksu. To nie było nic takiego. Ot, złapała maść. - Nieźle rzuciłeś, nie sposób było nie złapać. - odparła.

- No coś Ty! Zamierzasz zaraz lecieć? Weź nie przesadzaj... - może nie zamierzała go przytrzymywać u siebie nie wiedzieć ile, ale tych parę chwil mógł przecież zostać. - Niemniej dzięki za maść. Tylko kurczę... - spojrzała się na swój brzuch bojąc się za bardzo zginać, aby za bardzo nie bolało. - Pomożesz mi po zastosowaniu tego specyfiku założyć opatrunek? - poprosiła. Jeszcze sama maź, to pół biedy. Gorzej było jedna ręką sobie trzymać a tylko jedną owinąć się bandażem. Niewygodnie piekielnie.

- Ach. - rzuciła pod nosem załapując o co mu chodziło. - Rozumiem, skoro do pracy lecisz... Myślałam, że się jakoś odwdzięczę. Miałam zaraz robić coś do jedzenia... Zjadłbyś? Czy rzeczywiście od razu musisz znikać? - zapytała. Nie miała najmniejszej ochoty się narzucać, jednak jakaś rekompensata za to, że pomyślał o niej sądziła, iż by się przydała. Nie znosiła mieć u nikogo długu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:09, 27 Paź 2010    Temat postu:

- O siebie. - powtórzył Aaron i kiwnął głową. Machnął lekko długopisem i wskazał najpierw na siebie a później na panią tego przybytku - Wierz mi. Są i takie które by nie złapały, gdybym rzucał to jak piłeczkę dziecku. - prawnik popatrzył na Carmelittę zastanawiając się czy faktycznie przesadza tak jak mówiła czy też nie. Kolejne pytanie zastanowiło go jeszcze bardziej i postanowił swej ciekawości dać upust - Nie masz nikogo kto cię obsmyczy? Wybacz, zabandażuje? - w jego umyśle powstał zaraz komiczny obraz Carmy-mumii co rozbawiło go i skłoniło do pojęcia decyzji - No dobra. Mogę ci pomóc. Tylko nie wygaduj później że sam się pchałem. Albo wiesz co... Zatrudnij mnie oficjalnie. Menadżer, trener i medyk. Takie trzy w jednym. - trenerem już miał okazję troszkę pobyć, w medyka się bawił, roli tego pierwszego jeszcze nie zagrał ale nie trudno było się zorientować kiedy kolejne walki - Carmelitta... - zajęczał - Nie chadzam do pracy w niedzielne wieczory. - albo sam nie chciał jej rozumieć, albo tak po prostu naturalnie wychodziło. Można też stwierdzić że się czepiał - Jak mnie nie otrujesz...? Dobra. - zarządził bo istniała możliwość że nie dogadają się w przeciągu najbliższej godziny - Poszukaj bandażu i powiedź mi co będziesz gotować. - wskazał dłonią na znajome mu drzwi prowadzące do mieszkalnej części budynku. Mógł z nią zjeść i jeśli już to nie chciał tego przeciągać. Był dziś w jakimś dziwnym nastroju co z powodzeniem można było podpisać pod bólem głowy. Jakby trochę nerwowy, układny. Z dziwacznym poczuciem humoru.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:14, 27 Paź 2010    Temat postu:

No tego, to Carmelitta chyba nie do końca rozumiała. Czemu miałby dbać o siebie dając jej maść. Co jemu było do jej bólu? Nie łapała powiązania. Przecież nie on jej przywalił w ten bok. Co innego, jakbyś to Ty zrobił. Wtedy miałbyś za co przepraszać i o kogo się troszczyć. - No to chyba wyjątkowe ciamajdy. - stwierdziła zsuwając się jednak ze swojego stołka powoli.

Głupie miał te pytania. A widział, żeby z kimś tutaj mieszkała? Raczej nie, prawda? - Nie, nie mam. Jeśli to dla Ciebie problem, to poradzę sobie sama, ale... Wygodniej by mi było, gdybyś pomógł. - wyjaśniła. Z resztą znał już te jej rzekome lenistwo. Dziewczyna lubiła sobie ułatwiać życie jak tylko się dało. Skoro był ktoś, kto by jej pomógł, to czemu z jego wolnych rąk nie skorzystać, prawda? - Hahaha! - roześmiała się. Menadżer? A może alfons? Sprzedałby ją za pierwszego pewnie grosza komukolwiek, kto by tylko zechciał. - Pewnie rzuciłbyś mi za siebie takie stawki, że bym się nie wypłaciła. - skwitowała. Jakoś nie chciało jej się wierzyć, żeby Aaron chciał pracować za darmo dla niej. Nawet i w takiej obranej przez samego siebie funkcji.

- A bo ja wiem kiedy Ty pracujesz? - rzuciła retorycznie wzruszając ramionami. Ona w zasadzie pracowała w każdej wolnej chwili jaką tylko znalazła. Czy to ze skórą klientów czy też z kartką i ołówkiem, by przygotować jakieś wzory. Zawsze było coś do zrobienia. - Otruję Cię. Oczywiście, że Cię otruję. - wywróciła oczami słysząc jego wahanie - Mam nadzieję, że lubisz na ostro. - powiedziała myśląc o posiłku, który miała przyrządzić.

Podeszła do szafki stojącej po przeciwległej stronie pomieszczenia. Otwierając drzwiczki wyciągnęła z wnętrza szafki bandaż i opatrunek zgarniając po chwili z blatu kontuaru także i maść. - Enchiladas. - odparła kiedy zapytał co będzie robiła do jedzenia. Część produktów już miała przygotowaną, więc wystarczyło tylko pozawijać, przygotować sos i całość przesmażyć, by podać na gorąco.

Ruszyła w stronę swojego pokoju wskazując prawnikowi, by poszedł z nią. Kiedy weszła do pokoju, podwinęła nieco bluzkę, odkręcając nakrętkę tubki i wyciskając sobie trochę maści na palce, by po chwili zacząć sobie ostrożnie rozsmarowywać po skórze podbrzusza. Chłód mazi przyjemnie koił już od pierwszych chwil po nałożeniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Carmelitta dnia Śro 23:15, 27 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:03, 28 Paź 2010    Temat postu:

Logicznym było to ze nie rozumiała skomplikowanych zasad rządzących umysłem Aarona. Nic w tym dziwnego - Świat jest takich pełen. - przytaknął. Jego pytania były całkiem mądre. To zaraz mieszkać z kimś musiała? Koleżanek czy kogoś podobnego tutaj nie miała? Ach to lenistwem znów się usprawiedliwiała? Ileż można? Ale tak, znał jej lenistwo. I niech pozna jego altruizm. Może to zbyt wielkie słowo jak na Aarona ale też całkiem nieźle wszytko tłumaczyło. Pokręcił głową kiedy Carmelitta roześmiała się jakby już wiedział o czym myślała - Nie. Można powiedzieć ze podjąłbym się wolontariatu. W końcu to doskonała pomoc w kształtowaniu charakterów i tak dalej. A mi... Cóż, warto się rozwijać. - no takiej odpowiedzi to raczej się nie spodziewała - No raczej nie wieczorami. Pomyśl dwa razy zanim coś powiesz Carmo, naprawdę... - mruknął z ironią odkładając długopis na swoje miejsce - Lubię. Nie sprawiam większych trudności z żywieniem. Tak klasycznie, byle było dobre. - obrócił się obserwując co robi dziewczyna. E... E co? - To ze podasz mi meksykańską, czy tam... Hiszpańską nazwę cykuty... - powiedział racząc ją typowo czarnym humorem - Ani trochę nie zmniejszy jej trujących właściwości. - zauważył uśmiechając się delikatnie. Naprawdę chyba ta głowa go bolała. Powlekł się za Meksykanką obserwując ciemne kształty mebli z nocy w świetle dziennym. I worek na środku który niezmiernie go irytował. Kiedy Carmelitta zajęła się sobą Aaron sięgnął po bandaż i rozerwał jego opakowanie czekając aż będzie mógł zacząć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:36, 28 Paź 2010    Temat postu:

Nie, nie musiała z nikim mieszkać. Ale skoro już Aaron był tutaj u niej, to po co miała ściągać kogoś do pomocy w nałożeniu opatrunku, skoro pomoc była na miejscu? Bez sensu to było i trochę nielogiczne. Rąk by mu nie urwało od takiej pomocy. To on miał w sobie takie niewyczerpane pokłady altruizmu dla każdego czy tylko ona zasłużyła na specjalne względy?

Chyba faktycznie zaczął jej czytać w myślach. Zbyt trafnie pokręcił tą głową. Na pewno by nie został jej alfonsem i nie sprzedałby jej za byle grosz? Sam niedawno tak mówił. Czyżby coś się między nimi już w tej chwili zmieniło? Ale chyba nie aż tak, by im na sobie zaczęło zależeć. To by jakieś chore wtedy było. - Wolontariatu? - aż się z wrażenia zakrztusiła.

Nie spodziewała się tego, że byłby chętny na wolontariat. Zwłaszcza dla niej cokolwiek robić. I obojętnie jak bardzo miało by jej to dopiec. A jednak myliła się i to zaskoczenie hasłem altruistycznej pracy tak bardzo ją zatknęło. - To znaczy, że co? Komu ten charakter byś kształtował? Sobie czy mnie? - zapytała chcąc się upewnić o kogo tak dbał właśnie. - A bo ja wiem czy wieczorami pracujesz czy nie? Różni ludzie różne mają godziny pracy. Ja czasem i w nocy ślęczę jak bardzo komuś zależy na tym, by mieć szybko tatuaż. Ale o tym nie musisz wiedzieć, bo zaraz Ci się zrodzą dziwne z tym pomysły. Nie wnikam kto i kiedy pracuje, to jego sprawa. - wzruszyła ramionami nieznacznie. Olała jego ironię. W ogóle ją ona nie obchodziła. Zaczęła jego ironiczne wypowiedzi przepuszczać przez sito, wyłapując tylko to, co chciała bądź też musiała usłyszeć.

- Meksykańską. - zaznaczyła, gdy zaczął gdybać jaką to ona cykutę by mu chciała zaserwować. Nazwa dania była pochodzenia meksykańskiego. - Gdybym chciała się Ciebie pozbyć, użyłabym bardziej wyrafinowanych metod niż otrucie, możesz mi wierzyć. Tak, to bym musiała się potem z Twoim ciałem bujać. Bez sensu. - wyjaśniła równie zjadliwie jak on niedawno ironicznie mówił. - Enchiladas to rodzaj tortilli z farszem, sosem, zapiekanej z serem i podawanej na na przykład ryżu. - wytłumaczyła, skoro ta nazwa niewiele mu mówiła. Niech przynajmniej wie, co będzie jadł.

Chwilę później posmarowała już sobie obolały bok i łapiąc ostrożnie palcami za brzeg bluzki, nieco bardziej ją uniosła, by można było założyć opatrunek. Mógł w zasadzie już zaczynać, bo dziewczyna już kolejnej warstwy maści nie zamierzała nakładać. - Mam nadzieję, że Ci zasmakuje. - stwierdziła jeszcze ot tak rzucając w przestrzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:33, 28 Paź 2010    Temat postu:

Chciałaby mieć te specjalne względy? Raczej nie. Wychodziło na to że wysublimowane poczucie humoru Aarona nikogo prócz jego samego nie bawiło. Nie miał tych niewyczerpanych pokładów dobroci w sobie. Miał bardzo okrojone jej zasoby i jeśli jeszcze tak będzie pytała to ta dobroć zaraz się wyczerpie i Carma zostanie sam na sam ze swoją cykutą, bandażem i obolałym bokiem. Za byle grosz? Pomyślałby nad tym, ale najpierw musiałaby mu się znudzić i musiałby dojść do wniosku że nie będzie z niej ani trochę pożytku. Wtedy może i by się zastanowił czy nie zamienić Carmelitty na jej wartość w pieniądzu. Mężczyzna popatrzył krzywo na Meksykankę kiedy zaczęła się krztusić. A uduś się, będzie zabawniej. - Sobie. Twojego skrzywienia już nic nie naprawi. Chociaż... Mojego też nie. Ale tobie też by się coś dostało, bo widząc moje starania, moją pomoc czy jak to się nazywa... Resocjalizacja. Tak... - roześmiał się i powiedział - Oboje przeszlibyśmy wzorową resocjalizację. - chyba by tam sczezł. Żadna resocjalizacja nie wchodziła w grę ponieważ u niego nie było co naprawiać. Że trochę rozmagnesowany kompas moralny? Jedna wielka wada musiała przeciwstawiać się tym wszystkim Aarona zaletom. Życie - Bardziej wyrafinowanych? A co byś wymyśliła by pozbywać się ciała? Czyżbym został zepchnięty z klifów? Sprawiają tylko ciekawych okazji... - mruknął swobodnie lawirując między wyobrażeniami swej śmierci - A może...? Może zacząłbym gnić od środka? Yhm, jak popatrzeć na twoje... - podkreślił - Leki, to tam pewnie wszystko znaleźć można. Czego dusza pragnie. Bo chyba igłą byś mnie nie zadźgała? To strasznie długo by się ciągnęło... - westchnął. Tego akurat nie chciał, tatuażu nie chciał a co dopiero śmierci od igły wykorzystywanej do zrobienia tego - Plus cykuta. Okej, może być. Z zapowiedzi smakuje... Dość dobrze. - zajął się tym w czym miał jej pomóc - Przytrzymaj... - poprosił puszczając po chwili końcówkę materiału by okrążyć resztą ciało Carmy i zaciągnąć dobrze. Po pierwszym kółku było już łatwiej i nie musiała mu pomagać - Najwyżej będę głodny. Nie masz się czym przejmować. - powiedział i pochylił się by przekazać sobie wałeczek bandaża z jednej dłoni do drugiej za plecami dziewczyny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:20, 28 Paź 2010    Temat postu:

Zostawiłby ją tak samą nie pomagając jej? Na prawdę chciał tak od niej uciekać skoro sam do niej przyjechał? Coś ich chyba mimo wszystko do siebie ciągnęło, skoro i jedno i drugie drobnymi gestami próbowało drugie przy sobie zatrzymać. Aaron tym, że tutaj do niej przyjechał, Carma zaproszeniem na obiad i prośbą o pomoc w założeniu jej opatrunku. Dała by sobie przecież radę sama, owszem, trochę by się przy tym namęczyła, ale nie było to niemożliwe. Jednak wyciągnęła do niego rękę, tak jak i on do niej ją wyciągnął pojawiając się jeszcze tego dnia u niej w studio.

Ach, a więc to, że jeszcze by się jej nie pozbywał wiązało się z faktem, iż mu się nie znudziła? I jakiż on w niej pożytek widział? Ponoć taka głupia i niedouczona była. Do tego leniwa i całkiem nieprzydatna. No chyba, ze mu tak podpasowało to, co się między nimi w nocy wydarzyło. - Ach, a więc jeszcze i etat resocjalizatora? - zapytała z ciekawości, bo pytanie samo cisnęło jej się na usta. Ciekawe co by wyszło w efekcie resocjalizacji... To stwierdzenie o rozmagnesowanym kompasie moralnym pewnie by ubawiło dziewczynę po same pachy. Rewelacyjny zwrot. Aż by mu chyba za to piątkę przybiła, bo sama o sobie mogla by podobnie powiedzieć. Która kobieta na jej miejscu pozwalałaby sobie na taką swobodę nic sobie z tego nie robiąc a jednocześnie nie stając się podrzędną dziwką? Niewiele by się takich znalazło.

- Chciałbyś wiedzieć! - zaśmiała się - Ale Ci nie powiem. Klify? - rzuciła wykrzywiając usta z niesmakiem - Mało finezyjne. - uśmiechnęła się do swoich własnych myśli. Uniosła nieznacznie brwi stwierdzając, że w tym celu rzeczywiście jak by się uprzeć, to dałoby się coś załatwić z tym rozpuszczeniem ciała. Ale śmierdziało by okropnie podczas... Nie, to raczej nie tędy droga. - Coś bym wymyśliła jakby trzeba było. - odrzekła - Ale na razie nie widzę powodu, dla którego chciałabym się Ciebie pozbywać. - przyznała się do swojej chwilowej słabości. Ona także się jeszcze nim, tą swoją nowa zabawką nie zdążyła nacieszyć. Szkoda było by sobie odbierać frajdy, gdy się jeszcze zabawa nie znudziła.

- No wiesz! - parsknęła - Szkoda igieł. I namęczyć się trzeba by było. Bez sensu. Lepiej by Ci było jakiś fajny tatuaż zrobić. Było by na czym. - stwierdziła. Miał całkiem niezłe ciało. Znalazłaby jakieś miejsce, na którym z przyjemnością by mu coś wydziergała. Przytrzymała tak, jak jej przykazał, ułatwiając założenie sobie opatrunku. - Nie będziesz głodny. - odrzekła puszczając do niego oczko. Wciąż miała pewne nawyki po mieszkaniu przez kilka miesięcy z Jeromem. Jak już robiła coś do jedzenia, to w ilościach hurtowych. Pułk wojska by się najadł a nie tylko on. No, może to była lekka słowna przesada, ale nie sądziła, by mężczyzna wyszedł z burczącym i ssącym z głodu żołądkiem od niej. Już ona tego dopilnuje.

Kiedy pochylił się nad nią i znalazł się tak blisko jej twarzy, zajęty obwiązywaniem bandażem jej boku, meksykanka miała chwilę na to, by w świetle dnia przyjrzeć się jego twarzy. Włosy jak zwykle w nieładzie dawały wyglądowi Aarona efekt nieco roztargnionego. Niedogolony zarost i ostre rysy twarzy pozwalały zwieźć się patrzącemu o pewności siebie i energiczności. Na swój sposób był przystojny, choć w pierwszym spojrzeniu nie sposób było tego dostrzec.

Poza tym charakterkiem nadrabiał wszystko. Nie dawało się go polubić na pierwszy rzut okiem. Jednak miał skubany coś w sobie, co przyciągało do niego. Jakiś magnetyzm, któremu ciężko było się oprzeć. Może właśnie ze względu na to, że był takim skurczysynem. Która kobieta by nie lubiła znaleźć się w ramionach faceta pewnego siebie. Może nawet nieco zarozumiałego w tym jak się zachowywał, ale to właśnie dawało w poczuciu Carmy ten najlepszy z możliwych, i najbardziej ją łapiący efekt przyciągania. Nie powstrzymała się i kiedy jego twarz tak bardzo się do niej zbliżyła, pocałowała go w kącik ust przelotnie, zaraz uciekając spojrzeniem na sufit, by się nie wlepiać w niego jak jakaś nienormalna. Oczy też miał fajne. Takie na wylot świdrujące człowieka. Jakby od rzucenia okiem na kogoś, wiedział o nim już wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:10, 29 Paź 2010    Temat postu:

Niech lepiej się do tego nie przyznają głośno bo to może ich postawić w bardzo niekorzystnym świetle. Oni? Z chęcią spotykania drugiej osoby? I to jeszcze zatrzymujący ją przy sobie różnymi sposobami? Z rozmysłem?! Nie, cicho, o tym cicho. Oczywiście że tylko i wyłącznie z tym się wiązało. Chyba że wybitnie by go wkurzała. Wtedy mógłby spieniężyć ją wcześniej. Na jej lenistwie mógł sobie poużywać więc w gruncie rzeczy nie było to najgorsze, zawsze to jakaś rozrywka - Nie. Resocjalizację przechodzilibyśmy obydwoje. To była by wspólna korzyść a co za tym idzie nikt nie byłby na etacie. - wytłumaczył. Chyba że dziewczyna upierałby się o te etaty, musieli by sobie wzajemnie jakoś wtedy gaże wypłacać. Carma była chyba po prostu oryginalna. I miała bardzo rozwiązłe sumienie, albo też sumienie skrupulatne i pozwalające tylko na to co jego właścicielce jawiło się jako właściwe i słuszne - A kto by nie chciał? - zapytał przekornie a po chwili sapnął niezadowolony - Malo finezyjne? Nie podoba ci się widok ciała poszarpanego przez skały? I morska piana barwiąca się na czerwono? - może i nie było za finezyjne, ale spektakularne. I jeszcze ta długa droga w dól - Ach tak? Czyli jak zaczniesz powód widzieć to nie znam dnia ani godziny? Dobrze wiedzieć choć tyle. - zażartował sobie odwijając bandaż i owijając go wokół ciała Carmy - Nie będę głodny bo będę martwy. - stwierdził jakby naprawdę upominał się o śmierć z rąk Meksykanki. Dziwny temat sobie obrali. Trywialny bardzo. Och gdyby ona te wszystkie pochwały wymieniła głośno. Jakże by to Aaronowi poprawiło samopoczucie, jakże jego ego znów upewniło się w tym że jest wielkie a poczucie narcyzmu urosło w siłę. Ale nie mogła mu zrobić tej przyjemności i musiała nad tym tylko rozmyślać. Co za pech - Stój spokojnie. - powiedział na wpół rozbawiony jej całusem a na wpół skupiony na równym bandażowaniu - Bo sosenka nie wyjdzie... - okręcił jeszcze dwa razy i odsunął się o krok by obejrzeć to co powstało na Meksykance. Równo, ściśle... - Wygodnie?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aaron dnia Pią 19:32, 29 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:12, 02 Lis 2010    Temat postu:

Nie było opcji, by się do tego głośno przyznali. Ani Carmie ani Aaronowi z tego, co było widać, na tym nie zależalo. Chociaż dziewczyna skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie było jej przyjemnie w jego towarzystwie. Mężczyzna z pozoru był oschły i nieprzyjemny, jednak jak się na to inaczej spoglądało, to coś w nim było takiego, że mimo wszystko chciało się go zatrzymać przy sobie choć na chwilę. Oczywiście nie można było z tym przesadzać, ale ta kawa czy herbata lub choćby tak jak i teraz założenie opatrunku i wspólnie zjedzony obiad, w zupełności wystarczało.

Uniosła brwi słuchając o wspólnej resocjalizacji. - Ale wiesz, mnie do takiej to nie prędko. - wcale nie czuła się jakby potrzebowała jakiejś poprawy siebie. Było jej dobrze z samą sobą i nich się odczepi. Chyba, że jemu to było tak potrzebne. Z pewnością jendak nie jej. - Pasuje mi to, co mam. Ale jak już Ty potrzebujesz popracować nad sobą, to... prosze bardzo. - dodała żartując sobie z tego jego kształtowania charakteru.

Ona miała rozwiązłe sumienie? No niech go ściśnie! Nie miała w sobie nic z rozwiązłości. Miała bardzo sztywne zasady jak dla siebie, bo przyjmowała tylko to, co jej pasowało. I to ona wyznaczała ramy tego na co sobie pozwoli a na co nie, nie ulegając ogólnie przyjmowanym normom. - Nie, nie podoba mi się. - przyznała mu rację potakując. - Szkoda materiału. - wyjaśniła w skrócie gryząc się w język, by nie chlapnąć i nie powiedzieć, że ładnego ciała. Po co miałoby to jego ego znowu urosnąć do nieprzyzwoitych rozmiarów.

- A z Tobą to nie podobnie? - rzuciła z ciekawością. - Rzuciłbyś mnie psom na pożarcie? - uniosła ramiona w górę, by pomóc mu obwiązać się bandażem. Jej ręce były jemu kompletnie w tym momencie niepotrzebne plączące się w chwili, gdy okrążał po raz kolejny jej boki rozciągliwą tkaniną. - Nie będziesz martwy. Już to ustaliliśmy. Póki co nie zamierzam Cię wykończyć. - stwierdziła z przekonaniem. Poza tym było tyle przyjemniejszych sposobów na wykorzystanie jego obecności tu u niej a nie użeranie się i szarpanie z pozbyciem się jego zwłok zalegających gdzieś w koncie.

Tak więc bardzo dobrze, że nic takiego nie wypowiedziała na głos. Nie chciałaby mu sprawiać więcej przyjemności i rozwijać jego narcystycznych zapędów do kosmicznych rozmiarów. Bez przesady. Jeszcze nos by mu się podniósł wtedy w górę i tak by mu zostało. A na tej jego sympatycznej w gruncie rzeczy twarzy nie pasowałoby mu to kompletnie. - Ale ja stoję spokojnie. Nie kręcę się przecież. - stwierdziła. - Och, sosenkę mi układasz? - zaśmiała się pod nosem. - Cóż za artystyczna dusza z Ciebie wychodzi. - uśmiechnęła się po chwili spoglądając na efekt jego pracy. Sprawdziła robiąc kilka głębszych wdechów, testując czy jej nigdzie nie uwiera.

Było nieźle. Pokiwała twierdząco głową w odpowiedzi na jego pytanie. - Dziękuję. - odrzekła. Po chwili pozbierała wszystkie rzeczy, które zostały na blacie biurka i skierowała się do części pomieszczenia, w której była wygospodarowana kuchenka. Zapaliła palniki na jednym stawiając niewielki garnek, na drugim zaś rozgrzewając patelnię, na której chwilę póżniej wylądowała faszerowana tortilla z warzywami. - Całkiem sprawnie Ci poszło. - stwierdziła po chwili krzątania się przy palnikach zagadując prawnika z lekkim uśmiechem, gdy sie na niego spojrzała. Uczyłeś się gdzieś tego czy sam często potrzebowałeś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:56, 02 Lis 2010    Temat postu:

Właśnie. Więc skoro nie było takiej opcji niech tego lepiej w ogóle nie roztrząsają. Przynajmniej żadne z nich nie musiało naginać prawdy i przeczyć sobie. I tak świat stawał się lepszy - Tobie do wszystkiego co tylko mogłoby poprawić w jakikolwiek sposób twój charakter to nie prędko. - uściślił za nią Aaron i podejrzewał że dobrze zrobił nie myląc się przy tym ani trochę. Carmelitta wyglądała na taką która lubiła siebie. Być może zmiany które chciałaby wprowadzić zostałby zaakceptowane, ale rozmawiali akurat o resocjalizacji a tego jak sama stwierdziła nie wymagała - Ja? Na pewno nie. - innej odpowiedzi chyba się po nim nie spodziewała. Innej też by nie dostała. Jakoś nie spieszno było prawnikowi do jakichkolwiek zmian, nawet takich najmniejszych. Jemu też było dobrze z samym sobą i też się mogła od tego odczepić.. Nie, nie miała. Aaron nie określił dokładnie jakie miała. Takie, albo to drugie, mniej rozwiązłe - Szkoda materiału? - prawnik spojrzał na dziewczynę i pokręcił bez dalszego komentarza głową powracając do bandażowania. Przecież że szkoda. Jak ja bym wyglądał! Takie strzępki w trumnie... O ile cokolwiek by zdążyli zebrać, bo inaczej miałbym kremację w rybich żołądkach. Ego i tak urosło, bez jej gryzienia się w język - Nie mam psa. Psów tym bardziej. - odparł mijając się z właściwą odpowiedzią tyle ile mógł - Trudno byłoby wykonać to zadanie tym bardziej że psy w Forks, w tych czasach już zazwyczaj są dożywione i nie rzucają się na ludzi jak na smaczny kawał chodzącej szynki. Dla ciebie wymyśliłbym coś bardziej tematycznego. I nie byłoby to zadźganie igłą. - odpowiedział nadal w gruncie rzeczy nie wyjaśniając co też takiego dla Carmelitty by wybrał. Chyba wyobrażenie tego było dość zabawne bo na ustach prawnika zabłąkał się słaby uśmiech. Poszerzył się kiedy Carma tak gorliwie zapewnił go że nie zejdzie z tego świata po jej daniu - I za to może mam ci złożyć wyrazy podzięki? Pogadamy po tym jak zjem. - zwłoki zalegające w kącie? To dopiero było mało finezyjne. Nie, nie. Nos zostałby na swoim miejscu. Jak on by wyglądał z tak absurdalnie zadartym nosem? Żadna by już go nie chciała. I to byłby tragedia - Jasne. Jak mówisz to też się wiercisz, zamilcz więc. - nie lubił jak mu się przeszkadzało w pracy, w jakiejkolwiek pracy - No zamknij się. Bo będzie świerk. - burknął raczej rozbawiony niż zły. Odsunął się od Carmy czekając na stosowny komentarz odnoszący się do jego przysługi - Nie ma za co. - odpowiedział jeszcze przez chwilę obdarzając krytycznym spojrzeniem bandaż, aż nie zniknął pod bluzką dziewczyny. Aaron zajął sobie miejsce na krześle obierając je za mniej lub bardziej stałe - To nic wielkiego. - mruknął wzruszając ramionami. Nie trzeba było ukończyć kursu by zabandażować całkiem prosty kawałek ciała. Wystarczyło się przyłożyć - Każdy potrafi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:50, 02 Lis 2010    Temat postu:

- To stwierdzenie faktów, sugestia czy może pobożne życzenie? - zapytała uśmiechając się pod nosem. Miała się nie kręcić, więc chociaż minimalnie się starała tego nie robić. No skoro prosił ją o to, to chociaż wypadało minimalnie się postarać. Chociażby po to, by sprawić dobre wrażenie.

A z resztą! Jakie tam dobre wrażenie? Na kim? Na Aaronie? Od kiedy to ona chciała przed nim dobre wrażenie robić? W głowie jej się chyba coś poprzewracało. I zaplułaby się, gdyby uświadomiła sobie ten fakt. I jak oni twardo obstawiali przy zostaniu takimi jakimi byli, bez żadnych zmian. Aż się cisnęło na usta powątpiewanie, że cosik za bardzo z tymi swoimi sztandarami wyskakiwali jakby panicznie się bali przyznać do tego, że jednak coś tam mogło by się u nich zmienić.

- No jasne, że szkoda. - przytaknęła skoro się zapytał. Więcej też sama nie powiedziała z siebie. Po co budować mu ego do niebotycznych rozmiarów? Bez sensu. Carmelitta wiedziała jednak, pewnie w przeciwieństwie do Aarona, ze psów, to tutaj w La Push było aż w nadmiarze. Jerome, jej jakby to powiedzieć, "ex" był wilkiem. Ogromnym wilkiem. Jej kolejny facet w życiorysie, Ulvar był też psowatym. Chyba nienormalna była, że się z nimi zadawała. Bo kto normalny by się spotykał z kimś, kto się zmienia? Jednak nie chciała w tej kwestii uświadamiać prawnika. Nie uwierzył by jej na pewno.

- Tak? - uniosła brwi z ciekawością - A co byś takiego wymyślił? - no niech że powie. - Utopił byś mnie w szklance wody? - zapytała drążąc temat z niezdrowym zaciekawieniem. - No jasne, że tak! - odrzekła, gdy sam się dopomniał o to, iż powinien jej dziękować za to, że go nie otruje. Wcale nie miała ochoty tego robić. Gryzipiórek coraz bardziej wydawał jej się zabawny. I dostarczał jej rozrywki. A póki co, nie znudziła ona jeszcze meksykanki na tyle, by chciała się go pozbyć. Z resztą preferowała raczej mniej drastyczne praktyki. Na przykład zwykłe powiedzenie 'nie przychodź tutaj więcej'. A tego, to jak na razie nie chciała wypowiedzieć. A wręcz przeciwnie, jakby już się ktoś uparł i chciał taką odpowiedź usłyszeć od niej.

- Zamknij się i zamknij się... To już innych metod na uciszenie kobiety nie znasz? - zapytała zadziornie - Chyba już żyjesz tyle na świecie, że wiesz doskonale, iż kiedy powiesz babie 'zamknij się', to zrobi dokładnie na odwrót? - rzuciła wpatrując się w jego policzek kiedy okręcał ostatni raz bandaż wokół jej talii. Przymknęła się jednak, skoro prosił. I świerczek pozostał jednak sosenką. Całkiem zgrabnie zrobioną sosenkę. Łapki to masz całkiem sprawne...

Carma szybko ogarnęła się ze wszystkim. W zasadzie większość składników miała już przygotowanych a zrobienie posiłku dla dwóch osób a nie jednej nie nastręczało zbyt wiele problemów. Wystarczyło tylko dorzucić do podgrzania drugą porcję tortilli. A sos i tak już był gotów, ledwie na palniku go trzeba było potrzymać parę minut. - Może i każdy potrafi. - stwierdziła swobodnie - Ale nie każdemu tak wychodzi. - dokończyła. Jeszcze chwilę się okręciła wyciągając z szafki pod kuchenką dwa talerze, nakładając posiłek na nie.

Łapiąc za sztućce podała je Aaronowi. - Masz, przydaj się jeszcze na coś i zanieś je na ladę w studio. - powiedziała - Tutaj nie za bardzo jest gdzie normalnie usiąść. - wyjaśniła polewając Enchiladas sosem. Z parującymi nakryciami ruszyła w stronę kontuaru, przy którym chciała postawić na ladzie posiłek. - Napijesz się czegoś do tego? - zapytała. Już chyba wiedział co miała u siebie. Trudno było kilku butelek wina i jakiejś tequili i nie dojrzeć na półce szafki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:35, 03 Lis 2010    Temat postu:

- Wszystko na raz. Albo wybierz sobie to co ci odpowiada. - jak prosił to tym bardziej powinna się postarać tą prośbę bez żadnego 'ale' spełnić. Co z niej za kobieta. A co z tego że przy Aaronie? Kim on był? Nie miała tak czasem że po prostu lubiła wywierać dobrze wrażenie bez różnicy na kim? Choćby bo to by zdyskredytować tą drugą osobę? Aaron tak miał, ale przecież... Ona była tak bardzo inna od niego że wszystkie odchyłki były dopuszczalne. Jakie sztandary? Żadne za nimi nie powiewały. Niech nie przesadza. Lubili mieć po prostu jasno wytyczone granice. Wilk, psowaty i człowiek. Dobrze że nie wiedział iż stanął na samym końcu tak zacnego ogonka - Nie... Ale trafiłaś z utopieniem. Mówiłem że byłoby to coś klimatycznego, powiedźmy w twoim stylu... - a zdążył już nieco poznać historię Carmelitty więc jego wybór wydawał się dość trafny. Aaron uśmiechnął się lekko i wyjawił w końcu plany jakie mógłby mieć wobec niej - Dostałabyś nową parę butów. Szarych niestety, a nie różowych... - rozejrzał się ukradkiem chcąc zobaczyć to coś w czym miał okazję zobaczyć ją pierwszy raz - Ciężkich, bo z betonu. Poszłabyś na dno jak kamfora Carmelitto. - chciałaby chyba by jej dziękował. Nie należał do tych którzy często mówili 'dziękuję' o ile w ogóle znali to słowo i zasady jego użycia pomijając wypowiedzenie słówka na przykład po posiłku - Znam, ale twoja warga i tak nie wygląda za ciekawie. - stwierdził prosto odpowiadając na tej jej zadzior w głosie. Na niepotrzebny według niego zadzior - Tak... Liczę też czasem na inteligencję niektórych jednostek. Cóż... W twoim wypadku najwidoczniej się przeliczyłem. A tak poza tym... - zaczął prostując się - Myślałem że masz się za kobietę pełną uroku a nie za klasyczną babę. - uśmiechnął się do Carmelitty zadowolony trafną uwagą mając nadzieję że to zbije ją z pantałyku. Siedząc już na swoim krześle, pociągając z ciekawością nosem i patrząc na krzątającą się przy kuchence dziewczynę rozmawiał z nią dalej - To nic wielkiego, serio. Trzeba tylko chcieć i się przyłożyć. - stwierdził czując jak kiszki zaczynają grać mu marsza. Pachniało co najmniej apetycznie. Chwycił sztućce prychając przy tym - Przydaj się na coś jeszcze? - zapytał wstając z krzesła - Cieszy mnie to niezmiernie. - stwierdził burkliwie kierując swe kroki ku drzwiom. Ułożył je na blacie gdzie dołączyły do nich po chwili talerze przyniesione przez Carmę. To czegoś bez procentów nie miała? Wspominała że danie ostre jest, więc Aaron poprosił o sok, już bez różnicy jaki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:43, 03 Lis 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się zdecydowanie bardziej. Aaron ze swoimi zachciankami rozbawiał ja powodując ten uśmiech na jej twarzy. Był dla niej jak kapryśne małe dziecko, które tupało nóżką chcąc coś wskórać. Wywierać dobre wrażenie a robić z siebie pajaca przed prawnikiem to dwie różne rzeczy. Nie zamierzała za bardzo przesadzać z robieniem z siebie kogoś, kim nie była. Zwłaszcza przed gryzipiórkiem.

- Uuu... - zawyła lekko - Utopiłbyś mnie? - zapytała nie wierząc w to, co słyszy. Oczywiście pewnie był wciąż aktualny ten warunek o pozbyciu się jej dopiero w chwili, gdy zacznie mu się nudzić. Jednak chyba jeszcze się mu nie znudziła, więc nie miała się czego obawiać. Przynajmniej na to liczyła. - Ach! W moim stylu? - no nie wytrzymała i się roześmiała. Znalazł się znawca jej gustów. Ciekawa była co takiego wymyślił.

Uniosła brwi słysząc jak bardzo te jej pudrowo-różowe szpilki ugrzęzły w jego pamięci. Nie dojrzał jednak ich rozglądając się po jej pokoju, bo dziewczyna swoje rzeczy chowała w szafce starając się, aby nie plątały się gdzieś pod nogami. - Betonowe buty? - pokręciła z niedowierzaniem głową - Ależ to mafia włoska a nie meksykańska! - zatrzęsła się zanosząc się śmiechem. Coś mu się pomyliło. Włochy raczej nie były w jej stylu.

No i tutaj zdobył punkt. Meksykanka faktycznie nie wiedziała co mu odpowiedzieć na tą jego celną uwagę. Ani jedna odpowiedź przychodząca jej do głowy nie dawała jej odpowiedniego efektu ciętej riposty. A jak baba nie wie co ma gadać, to zwykle nadrabia działaniem. Tak też się stało i mężczyzna dość szybko znalazł jej usta na swoich. - A zamknij teraz Ty się. - rzuciła mając nadzieję, że zamilknie już więcej nie wymyślając jej takich łamigłówek jak tu odpowiedzieć.

Potem prawnik spokojnie już dokończył bandażowanie a meksykanka przygotowała posiłek. - No co się oburzasz? - trąciła go lekko łokciem przechodząc obok niego, by stanąć po drugiej stronie lady i usiąść. Sięgnęła ręką do szafki w swych nogach, gdzie powinna mieć jeszcze jakiś kartonik z sokiem. O dziwo na macanego znalazła. Winogronowy. Postawiła go na blacie moment później wychylając się do szafki po szklanki, które wylądowały obok ich talerzy. - Smacznego. - powiedziała spoglądając na talerz i ułamek chwili później ujmując sztućce w dłonie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:14, 03 Lis 2010    Temat postu:

Ponoć małe dzieci są fajne. I upierdliwe ale jednak kochane przez wyrozumiałych rodziców. Tak w skrócie można było Aarona opisać. Wkurzający sukinsyn, ale jednak na swój sposób uroczy i zabawny. Skoro już ten uśmiech na twarzy Carmelitty się znalazł to faktycznie musiała mieć powód by się wyszczerzyć. A powód miał lat trzydzieści i kiedyś kumpel nauczył go dobrze bandażować. Co potwierdzało słowa Aarona że jak ktoś chce to się nauczy - Bez mrugnięcia okiem. - zapewnił Carmę chcąc by zabrzmiało to jak najbardziej szczerze. Nie złowróżbnie, bo nie zamierzał się za to zabierać, ale plany mógł mieć. Jak najbardziej. Inaczej nie zamierzał Carmy z życia usuwać. Jakby nie patrzeć to w zasadzie komuś później też przydać by się mogła - Tak! W twoim stylu. - oświadczył zastanawiając się czy mina jej zrzednie czy nie kiedy ujawni dziewczynie swoje wymysły. Niestety ugrzęzły. Takie bezguście wyjątkowo szybko w pamięć zapadało i jak na złość nie chciało się z niej zbyt szybko ulotnić - A co to za różnica? - obruszył się patrząc na Carmę krzywo - Mafia to mafia. A co? Może w Meksyku zamiast betonowych butów dajecie betonowe wdzianko? Nie, za długo by twardniało... Rękawiczki? - za moment jej wymieni całą konfekcję betonowych części garderoby które petentowi skutecznie pomogłyby pożegnać się w miarę szybko i bezproblemowo ze światem. Humor mu jednak polepszyła niewyraźna mina która zagościła na twarzy Meksykanki po jego drobnej uwadze. Oj ty biedna zatracona dziewuszko... Lepsze to niż ta baba. Jednak okazała się babą bardzo przedsiębiorczą i umiejącą zarządzić pewnymi dobrami. I Aaron grzecznie się zamknął - Spadaj, bo ci oddam. - zajęczał czując jak go szturcha niczym młodsza siostra. Poufałości jej się zachciało? No to pomyliła adresy - Mam powody to się oburzam. - powiedział przemądrzale, lekko naginając prawdę bo i bez powodów też zdarzało mi się oburzać. Patrząc na to co i skąd wyciągała zapytał - Jak ty możesz żyć na takiej małej, mieszanej powierzchni? - jakoś Aaron potrzebował osobno kuchni i osobno pokoju. I pracy w swoim domu też sobie nie wyobrażał. Podziękował za sok i za życzenie smacznego ukrawając sobie kawałek tego co mu zaserwowała. Przysunął tortillę do nosa przezornie wąchając jakby sprawdzał czy nie ma w tym czegoś podejrzanego. Nie było niczego prócz smakowitego aromatu, więc trafiło to do jego ust.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:01, 04 Lis 2010    Temat postu:

Coś w tym rzeczywiście było. Aaron miał swój urok. Oryginalny i niepowtarzalny, ale miał. Tego nie można mu było odmówić. - Uuu! - pokręciła głową mimo wszystko niedowierzająco. - I tak bez cienia żalu byś się mnie pozbył? - zapytała wcale nie czekając na odpowiedź. - No to ładnie... - odpowiedziała sobie sama stwierdzając w myślach, że to raczej nie jest zbyt dobre dla niej, skoro mężczyzna mimo wszystko by się jej pozbył.

Pudrowy róż nie był bezguściem. Zwłaszcza do czarnej sukienki i mając w tym samym kolorze płaszcz. Byłyby, gdyby kiecka była na przykład zielona. Albo czerwona nie daj boże. Jednak nie była. A kolorowy akcent nie był niczym złym, zwłaszcza jeśli się go używało z rozsądkiem i umiarem. - Ależ oczywiście, że jest różnica. - odparła wiedząc, że gdyby prawnik podobne stwierdzenie wypowiedział w obecności któregoś z 'karków' trzęsących jej rodzinnym miastem, to zaraz następnego dnia nad ranem sam by się obudził w takich betonowych butkach. Tylko, że pewnie nie w rzeczce, tylko w gnojówce. Mieli czasem chłopaki fantazję. Ale tez nie posiadali czegoś takiego jak serce, by odpuścić nieświadomemu różnic między jednym a drugim ugrupowaniem.

- Nie, raczej nie preferują cementowania takich związków. - stwierdziła żartobliwie z lekkim przekąsem - Inaczej musieliby sobie zrobić jakiś park rzeźb, bo by im głębokości tej sadzawki zabrakło. - wyjaśniła. - O patrzcie Państwo! Jaki nietykalny się znalazł! - odburknęła mu obdarzając gryzipiórka taksującym spojrzeniem. A w nocy całkiem inaczej było... Pokręciła głową po chwili machając ręką na ta jego reakcję. Faktycznie jak dziecko.

- Da się znieść. - odparła otwierając karton z sokiem i nalewając do obu szklanek napoju. - I tak jest tu więcej miejsca niż miałam w Meksyku. A niestety z konieczności. - wyjaśniła - Niewygodne, ale... Lepsze to niż nic. A tam, gdzie wcześniej pomieszkiwałam nie chciałam dłużej zostawać. - dodała jeszcze zabierając się po chwili za swoją porcję posiłku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:31, 04 Lis 2010    Temat postu:

- Co 'uuu'? - zapytał zastanawiając się co Carmie może nie pasować. Wyjesz jak ta suka... - A dlaczego nie? Dobra. Powiedźmy że z takim... - uniósł dłoń i pokazał jej palec wskazujący i kciuk miedzy którymi była odległość mniej więcej równa szerokości jej nosa - Żalem. W końcu... - obrzucił twarz Meksykanki spojrzeniem i dokończył wybierając najbardziej prowizoryczny z powodów jaki mu przyszedł do głowy - Nie chciałbym pozbawiać życia nowej Amerykanki. - uwielbiał wynajdywać argumenty których nikt się nie spodziewał usłyszeć. A wiedział jak Carma lubi się obruszać na punkcie swej nowej ojczyzny. Zabawnie przy tym wyglądała - Rodacy by mi nie wybaczyli i okrzyknęli rasistą. A przecież na wszystkich frontach mamy równouprawnienie. Czy jakoś tak... - westchnął w duchu, może i czasem nie do końca się z tym godząc i popierając - Wiadomo że ładnie. Przynajmniej gdybym ja się za to zabrał, zapewniłbym ci szybkość i bezproblemowość. Nie męczyłbym. - zapewnił ciągnąć ten chory temat. Róż, jakikolwiek, był bezguściem. Choć zależy też co miało taki kolor. Bo bielizna, szminka czy błyszczyk to jeszcze jakoś obleci. Reszta już była poza granicą tolerancji Aarona - Tak? Niby jaka? - zapytał patrząc na Carmę z ciekawością - Macie tam bardziej wyszukane metody? A może... Nie to tak samo chrześcijański kraj jak Włochy, prawda? Więc to nie... - och na tym polegała różnica? To chyba wolał mafię rodem z Półwyspu - Coś ty?! - zawołał zaaferowany wieściami - Taki tam jest współczynnik morderstw? Że sadzawek brakuje? - zapytał ironicznie - Trumien i dołka w ziemi jeszcze nie poznali? - zakończył wywracając oczami. Za tego 'nietykalnego' jej oddał. Dostała jednak delikatnie skoro niosła talerze z posiłkiem. Myślał że ma już takie zagrywki za sobą skoro siostra z domu wybyła a tu spadło na niego coś podobnego a jednocześnie całkiem innego - Co niestety z konieczności? Chciałabyś na powrót mieszkać w czymś mniejszym? - zapytał kiedy już przeżuł. Złapał karton i napełnił swoją szklankę. Przytrzymał karton nad szklanką Carmelitty z niemym pytaniem w oczach ciągnąć dalej wypytywanie dziewczyny - A gdzie wcześniej pomieszkiwałaś? I tak w zasadzie tutaj nie jest źle. Tylko to... - wskazał ruchem głowy na pomieszczenie za ścianą - Mogłabyś mieć większe. I bez worka na środku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:45, 04 Lis 2010    Temat postu:

Na to 'Uuu' usłyszał po chwili odpowiedź. Nie dowierzała mu, że pozbył by się jej z taką obojętnością. - O! A więc jednak! - wskazała palcem na jego dłoń pokazującą tą minimalną żałość jaka mogłaby u niego po jej odejściu zostać. - Nowej Amerykanki? - prychnęła po chwili pod nosem za nic mając ewentualne nowe obywatelstwo. Było ono dla niej niestety koniecznością a nie czymś, za co dałaby się pokroić. - Wiesz, ze mi do tego śpieszno jak diabli... - przypomniała mu to, co doskonale już wiedział. Równie dobrze mogłaby zostać obywatelką Zimbabwe gdyby to dało jej tylko możliwość ustrzeżenia się przed deportacją do miejsca, do którego bardzo nie chciała wracać.

Ale owszem, nie spodziewała się takiej argumentacji. - Takiś prawowity? - zapytała kpiąco. Podejrzewała, ze gdyby mu bardzo zalazła za skórę, to pewnie nie powstrzymał się z pozbyciem się niewygodnej sobie osoby tylko dlatego, że byłaby ona jego rodakiem bądź rodaczką. - Och, łaskawy jesteś. - zauważyła kiedy uspokajał ją, iż wykańczanie jej nie trwałoby wieczności.

- Nie, nie jest aż taki wysoki, ale te debile z Tijuany lubią się delektować potem cierpieniem swoich ofiar. - wywróciła oczami wspominając czasy, gdy sama musiała się przed nimi bronić. Od tego u niej się w ogóle zaczęła zabawa ze sportami walk, by móc sobie jakoś pomóc. Aaron chyba kiepsko stał z geografią. - Nie, orle-sokole. - odrzekła zaprzeczając. - Tam nie tak łatwo o rzeki, które miałyby odpowiednią głębokość, by kogoś utopić. A przynajmniej nie w tych rejonach, skąd pochodzę. - wyjaśniła, skoro nie wiedział.

- A kto by tam je kopał, co? - zapytała - Może byłbyś pierwszym, który by się zaoferował mafii ze swoją ofiarą niesienia pomocy potrzebującym mieć dołek na ciało, którego się właśnie pozbywa. Zrobiłbyś furorę z taką ofertą. - rzuciła kpiąco. Lubił się babrać w ziemi? Mogła mu to zapewnić jakby co. Lato się zbliżało a przed studiem na trawniku mógłby jej kwiatki pozasadzać. Ładnie by chociaż było a trawnik zyskałby nieco koloru. Różowego, skoro tak go uwielbiał.

Drgnęła dostając zwrotnie szturchnięcie. - Aaał! - rzuciła teatralnie wyraźnie, by dostrzec jego starania. - Teraz to ja powinnam się obruszyć. - stwierdziła - I pewnie jeszcze zaburczeć i oflagować jak tak mogłeś. - dodała kpiąc z niego troszkę sobie. I kazać przepraszać. Najlepiej z kwiatami i na kolanach. Mogłabym Cię potem spławić koncertowo. - Nie, nie chciałabym mieszkać znów w takiej norze jak mieszkałam u siebie. - odrzekła. Nikt by nie chciał. - Powiedziałam 'niestety', bo na szybko tylko tutaj się mogłam zatrzymać. - wyjaśniła.

Jaki wścibski się znalazł! Pokręciła głową nie chcąc więcej soku. W przeciwieństwie do niego nie zdążyła wypić zawartości swojej szklanki. - Nie, dzięki. - odrzekła. Miała jeszcze z dobrą połowę a posiłek wcale nie był dla niej tak ostry, by musiała się do napoju dosysać jak do kranu. - Wcześniej... - zastanowiła się nad tym jak by to nazwać. - Mieszkałam w takim jednym domu... - mruknęła nie chcąc się zagłębiać w szczegóły. - Mało ważne. - machnęła lekko ręką odkrawając sobie kolejny kawałek tortilli z farszem i maczając go w sosie. - Duszno się zaczęło robić i wolałam jednak nie musieć się z niczego tłumaczyć. - dodała.

Unosząc widelec znad talerza ogarnęła pomieszczenie za plecami Aarona krytycznym wzrokiem. - Nienawidzę mieszkać w miejscu pracy. - stwierdziła - Ciężko oddzielić wtedy prywatność od zarobku. - wyjaśniła - I ciężko ściemnić, że się spóźniło, bo były korki na mieście. - dodała jeszcze wsuwając sobie kęs do ust. Przez chwilę przeżuwała potrawę i dopiero kiedy przełknęła, kontynuowała. - Będę musiała sobie coś znaleźć, ale nie było za bardzo kiedy. Miałam trochę pracy a potem zrobiłam sobie wolne i od tak wyszło... - wytłumaczyła się ze swojego braku lekkiej organizacji w przestrzeni. Pewnie dałoby się jej tu coś wygospodarować konkretnego, gdyby więcej uwagi poświęciła miejscu na mieszkanie a nie na pracę bądź bytowanie z dnia na dzień.

- A tak w ogóle... - zaczęła spoglądając na prawnika i sięgając po swoją szklankę z sokiem. - Powiedz mi coś o sobie. - rzuciła. - Cały czas opowiadam o tym co ja robię i tak dalej a Ty się jakoś jeszcze nie zdradziłeś z niczym. - zachęciła go do odpowiedzi - No. Może prócz tego, że jesteś moim prawniczym zbawcą i że lubisz walki na ringu. - zauważyła. I jesteś całkiem dobry w łóżku. Ale tego Ci już nie powiem. W zasadzie, to nic o nim nie wiedziała oprócz tego. Zasadniczo niewiele ją obchodziło kim jest bądź co robi mężczyzna w swoim wolnym czasie, ale od tak dowiedzieć się, to była po prostu ciekawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:47, 05 Lis 2010    Temat postu:

- A więc jednak! - odparł przedrzeźniając przy tym dziewczynę złośliwie. A co? Myślałaś że nie? Czy ja wyglądam na taką świnię? Szczerze rzecz biorąc nie wyglądał, co jednak nie przeszkadzało mu nią być. Aaron uśmiechnął się tryumfalnie kiedy Carma zaczęła prychać na wspomnienie obywatelstwa jakie miała uzyskać. Jak łatwo było przewidzieć niektóre z jej reakcji. Czysta przyjemność dla prawnika - Wiem też że ściga cię nasz miły urząd imigracyjny. Ale jak tam chcesz... Niech dalej będzie ci do tego tak spieszno jak diabli. - mruknął wzruszając ramionami jakby jemu było to obojętne. I w gruncie rzeczy takie właśnie było. Do Zimbabwe miała kawał drogi. I tatuowanie murzynów nie było chyba najlepszym interesem. Na białasach wychodziła lepiej. I jej prace były bardziej widoczne, tak skromnym zdaniem Aarona - A miałaś mnie za lenia? Proszę cię Carmelitto! - zawołał głęboko urażony jej pytaniem i kryjącym się za nim kontekstem. Dobrze podejrzewała i na podejrzeniach tylko się kończyło. Niech nie daje mu okazji by zmieniły się one w prawdę - Wiem... - powiedział przeciągle - Łaskawszy od samego Stwórcy. - przez to jednym z jego życiowych dylematów było stworzenie kobiety i mężczyzny. Bo kobieta to zło, ale zło konieczne. Rozłożył na boki dłonie chcąc więcej tłumaczeń odnośnie statystyk morderstw i tajemniczych zniknięć w Meksyku. Aaron prychnął słysząc określenie jakim go obdarzyła. Przyjdziesz jeszcze do mnie i zmienisz śpiewkę. Zobaczysz... - Och a ja myślałem że już trupów było tyle iż wszystkie rzeczki i bajorka są przepełnione. I dlatego uciekacie stamtąd do nas. Bo takie jakby zbiorowe samobójstwo popełniacie. - jeśli chciała wiedzieć o co z tym samobójstwem chodzi musiała się dopytać bo Aaron nie wyjaśnił Carmie co miał teraz na myśli - Nie mam pojęcia kto. Ale nie powiesz mi chyba że tam każdy ma pracę, tak? Jakby ta wasza Tijuana pomyślała to kraj stałby się lepszy. Perpetuum mobile. Kopiesz dla kogoś, a później kopią dla ciebie i tak w kółeczko. - zakpił absolutnie nie widząc siebie w roli podrzędnego grabarza z kiepsko osadzoną na trzonku łopatą. Te dłonie nie mogły się pokryć odciskami. Rozmawiała z Aaronem a nie z ogrodnikiem Elżbiety II, niech pamięta. Nie, nie lubił się babrać. Chyba że miałby zakopać Carmę wtedy rozważyłby za i przeciw - Ojej... Bolało? - zapytał z troską i dodał fałszywie - Nie chciałem. Chciałem mocniej, ale nie mogłem. - uśmiechnął się do Carmy przepraszająco rzekomo szczerze żałując swej nieudolności i braku równowagi co spowodowało że oczywiście niechcący i przypadkiem ją szturchnął. Tragedii jednak nie było, jakie szczęście - Tak, a ja powinienem raz jeszcze przepraszać. Ty powinnaś burczeć ale troszkę zaczęłabyś się łamać... No to ja raz jeszcze i tak dalej, a w końcu wylądowalibyśmy tam gdzie poprzedniej nocy wspólnie wybaczając sobie wszelakie winy. Weź nie pieprz od rzeczy bo ci to nie wychodzi. Gotujesz zdecydowanie lepiej. - stwierdził i to całkiem szczerze, bez cienia fałszu czy złośliwości chwaląc sobie to czego nagotowała i zajadając z apetytem. Aaron odstawił sok i wrócił do krajania na kawałki tortilli nie za bardzo będąc zadowolonym z tego jakie tory obrała ich rozmowa - Nigdy nie pytałaś co robię. - zauważył rozsądnie wpatrując się w zawartość talerza - Chyba większość z tego co jest ci potrzebne do szczęścia już o mnie wiesz. - stwierdził mając dużo racji. Jako prawnik był jej potrzebny, w innych kwestiach też raczej narzekać jak narazie nie mogła - Sprecyzuj. Bo nie lubię zaczynać od dnia narodzin.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:53, 06 Lis 2010    Temat postu:

Ciężko było stwierdzić czy wyglądał czy nie wyglądał na takiego świnię. Jednak wyduszenie z niego odpowiedzi, że jednak by jej choć w minimalnym stopniu żałował, to jednak było coś. - Tak, ściga mnie emigracyjny. - przytaknęła - Ale to jest jedno. A to, że fanatyczką tego kraju nie jestem i raczej nie będę, to całkiem inna rzecz. - odrzekła. Konieczność była dla niej koniecznością, ale jednocześnie nie miała zamiaru jakoś od razu stawać się gorliwą wyznawczynią stwierdzenia, że wszystko dla Ameryki. bez przesady.

Popatrzyła się na niego z lekką pobłażliwością widzianą w jej oczach. Chyba sam mógł sobie odpowiedzieć na swoje pytanie czy Carma mogła mieć go za lenia czy też nie. Mógł sobie na to dowolnie opowiedzieć ewentualnie biorąc jej zdanie pod uwagę. Kobiety wcale nie były takie złe. Wcale nie było z nimi aż tak koszmarnie. Owszem, przesyt był szkodliwy, ale zachowane w umiarze proporcje nie mogły być dla nikogo straszne. Tak samo i w drugą stronę.

- Samobójstwo? Przyjeżdżając tutaj? - zapytała, bo nie wiedziała co dokładnie mężczyzna miał na myśli. - Nie, nie wszyscy mają pracę w Meksyku A w zasadzie nie wszyscy jej nie mają. - odparła. Zasadniczo to w jej ojczystym kraju większość osób jej nie miała i stąd się właśnie brała przemoc. Bieda zawsze rodziła problemy. Tak kpina w jego głosie nie była potrzebna. Dziewczyna skrzywiła się słysząc jego słowa. - Nie. Było przyjemne. - zadrwiła w odpowiedzi, z rozmysłem przekręcając na opak swe słowa. To, że ją trącił to nic takiego. Ale odruch reakcji zwrotnej, to było coś całkiem innego i normalnego.

Słowa wypowiedziane przez Aarona wywołały rozbawienie na twarzy dziewczyny. Już sobie go wyobrażała przepraszającego. Teraz jeszcze bardziej wyraźnie ta myśl się w jej umyśle zarysowała. - Taaaak. - rzuciła mrukliwie - Już Cię widzę tak gorliwie przepraszającego. - pokiwała głową przytakując swoim wyobrażeniom. Parsknęła cicho pod nosem słysząc jego tekst o tym, że wylądowaliby znów w łóżku. nie była to zła perspektywa. Jednak to przepraszanie przed tym było chore. - To już chyba lepiej od razu wylądować w łóżku niż tak się wzajemnie łamać. - odrzekła bez większego namysłu de facto podrzucając propozycję.

- Ja nie pieprzę bez sensu. - stwierdziła z lekkim obruszeniem. - A przynajmniej nie więcej niż Ty. - odbiła piłeczkę w drugą stronę. Och! Komplement! Czy ja go na prawdę słyszałam? Poruszyła lekko głową potrząsając włosami tak, że zafalowały lekko. Do 'szczęścia', to informacje o nim nie były jej potrzebne. Zwykła ciekawość. - No, możesz od dnia narodzin... - zaczęła, ale przecież aż tyle wiedzieć to o nim nie chciała. Bez przesadyzmu. - No dobra. Rzeczywiście nijak mi to niepotrzebne. - przyznała mu rację - Ale... Oprócz bycia prawnikiem pod względem pracy, prywatnie coś robisz, prawda? Mieszkasz w Seattle od urodzenia? - zapytała chcąc doprecyzować swoje przypuszczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:28, 06 Lis 2010    Temat postu:

Jakby Carmelitta stwierdziła że 'wszystko dla Ameryki' jej miły prawnik poddałby dziewczynę egzorcyzmom. Bez przesady! Sam jakoś nie przykładał większej wagi do obywatelstwa, a to ze śpiewał taki hymn a nie inny jeśli było trzeba, wynikało ze splotu wypadków a nie zamiłowania do kraju i bezgranicznego oddania ojczyźnie. Pokiwał wyjątkowo zgodnie głową i przestał już o to się jej czepiać. Jego za lenia? Dlaczego? Przecież na takiego też nie wyglądał. I w jej oczach powinien być chyba raczej wybitnie pracowitym facetem. Skoro dbał o swoje klientki, nie wszystkie oczywiście, tak bardzo że wpadał do nich w dzień wolny z tubką maści... Bardzo pracowity. Może i kobiety nie były złe. Może i miała rację z tym umiarem. Ale dlaczego do cholery z żebra mężczyzny wychodziły czasem takie maszkary z nadwagą od urodzenia? Bardzo go to irytowało, bardzo - Nie, nie chodzilo o to by przyjechać tutaj. Chodziło o to co robicie najpierw a co daje impuls do tego by starać się o inne obywatelstwo. Skoro wszystkie rzeczki są pełne trupów bo na kopanie dołków nikt u was w tym zaścianku jeszcze nie wpadł, to samoczynnie wbijacie sobie nóż w plecy. Tym że zatruwacie sobie wodę... - ale teraz wymyślił. Za moment się okaże ze działa w Greenpeace. Jednak tok myślenia był tak samo prosty co bezsensowny i chyba lubił sobie używać na ojczyźnie Carmelitty i mafii tam panującej. Trupy, rozkładające się zwłoki wodę zanieczyszczały - A po drugie to młody człowiek pewnie nie ma zbyt wielu perspektyw jeśli szlaja się po ulicach. I staje się bezbarwnym, bezużytecznym narzędziem na posyłki. - teraz poszedł w stronę oświaty. Pewnie nikt by się nie dziwił po tych słowach jakby po kilkunastu latach Aaron pomyślał o wystartowaniu na urząd prezydenta. I miałbym świadka. Chciałem już świat reformować od dawna, ale teraz wraz z moimi wyborcami mogę to zrobić! O boże... Parsknął śmiechem w swój talerz. Teraz to i ja bredzę. Zatkał się łykiem soku by jakoś poskromić swe wyobrażenia które miały szanse spełnienia bliskie zeru. Zerknął na Carmę i rzucił z ironią - Serce by ci zmiękło w przeciągu sekundy. Jeśli masz coś takiego... A przynajmniej jeśli poprawnie działa. - odstawił szklankę zastanawiając się nad tym co powiedziała i pragnąc przy okazji wymyślić jakąś sensowną odpowiedz - Chyba zacznę cię bardziej lubić za podejście do życia. - powiedział szczerze w pełni zgadzając się ze słowami dziewczyny. Przepraszanie się było nudne i rzewne. A oni nie należeli raczej do amatorów melodramatów - Skąd wiesz? Wsadziłaś nos w moje statystyki? - nie znosił takich odzywek jaką teraz zaserwowała mu Carma. Bezczelna dziewucha, naprawdę. I co się tak dziwisz? Chyba że powiedziałem to za wcześnie i jeszcze zdążę sobie spokojnie zejść z tego świata przed końcem jedzenia. A wtedy ci powiem że gotujesz okropnie. Aaron przerwał na moment przeżuwanie i spojrzał na Meksykankę jak na skończoną kretynkę. Od narodzin? Wybij to sobie z tego poczochranego łba... Kiedy podjęła swe słowa dokończył spokojnie teraz już mogąc jej wyjaśnić co nieco - Nie, nie mieszkam w Seattle od urodzenia. - wytłumaczył uśmiechając się przy tym słabo - Ja nigdy nie mieszkałem w tym mieście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Rezerwat Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin