Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:47, 28 Lip 2010    Temat postu:

- Aaj! - musiała sobie pomarudzić na to, że nie daje jej się drażnić. I to wcale nie było pogrywanie. To prędzej on z nią pogrywał wpierw pozwalając jej sądzić, że może posunąć się do czegoś więcej po czym z całym rozmysłem i przekonaniem odbierając jej to.

I nie, nigdy nie trafiła na bardziej sprzecznego mężczyznę od Roya. Znów pozwolił się jej cieszyć smakiem swoich ust i było to nawet przyjemne. Nawet bardzo. Dobrze jednak, że nie znał w tej chwili jej myśli, bo z zamkniętymi oczami po dziewczynie niewiele dawało się poznać. Przesunęła swoją rękę kładąc ją na brzuchu Roya i już więcej nie próbując go zaczepiać.

- Oj tam... - powiedziała spokojnie powracając policzkiem do jego ramienia. Położyła się na nim wygodnie postanawiając już nie kusić go, skoro nie chciał. - Od razu uciekniesz... - mruknęła pomijając specjalnie odpowiedź na poprzednie pytanie. - Uch! - sapnęła, gdy zapytał o to czy on miałby być dla niej tym lekiem, który by miała całe życie przyjmować. To była dosyć długa perspektywa, jeśli się spoglądało na to, kim byli. - A nie chcesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przymknęła przy tym oczy przez chwilę ciesząc się po prostu taką zwyczajną bliskością chłopaka obok siebie. Czuła jego zapach w nozdrzach, smak pozostający jeszcze na ustach i ciepło rozchodzące się dla niej od jego ciała. Miękkiego i przyjemnego w dotyku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:38, 29 Lip 2010    Temat postu:

- Nie marudź. - mruknął widząc jej niezadowoloną minę. Ujął dłoń Elizabeth w swoją, by nie czuła się ona aż tak samotnie na jego brzuchu - Co oj tam, co oj tam? Wiesz że z powodu takich tekstów rozpada się większość związków? - zażartował sobie ciągnąc dalej - Przez niedomówienia, zatajanie tego i owego i ogólnie. - zakończył spoglądając na wampirzycę z rozbawieniem w oczach - A nie uciekłabyś? Hm, miałabyś trudno, to fakt. Bo od uzależnienia raczej trudno zwiać... - powiedział kiedy druga z jego dłoni zostawiła włosy Lizzy i przerzuciła się na ramię wampirzycy gładząc je wytrwale - A chcesz? - zapytał przewrotnie, byle tylko wykręcić się z odpowiedzi na pytanie tak jak ona. Długo mógł się z nią tak bawić, aż w końcu ze swoich pytań wyczytają jasne odpowiedzi, o ile w ogóle tak się da.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:26, 29 Lip 2010    Temat postu:

Czyżby nie był pewny co jeszcze jej dłonie zrobią skoro przytrzymał ją swoją? W sumie racja. Nie mógł być niczego do końca pewien. Otworzyła oczy spoglądając się na niego z zaciekawieniem. - Z powodu "oj tam"? - zapytała zdziwiona po chwili śmiejąc się z koronnego argumentu mogącego rozdzielić parę. Myśl o tym, że ktoś mógłby się rozejść tylko dlatego "nie mogę już tego znieść, iż powiedziałeś/łaś oj tam" rozbawiła ją. Dla niej to nie był w ogóle argument. Z resztą Elizabeth uważała, że jak już się z kimś wiązać, to byle błahostka nie mogła stać się powodem do rozstania. - No weź, przestań... - rzuciła - Nie uwierzę. No dobra, może uwierzę, ale dla mnie to już jakaś abstrakcja. Owszem, niedomówienia się zawsze zdarzają. I niedopowiedzenia będące powodem do jakichś absurdów także. - wskazała na siebie - Jestem tego świetnym przykładem, bo jak się ze mnie nie wydusi, to nie raz nic nie powiem a będę się zadręczać do granic możliwości. Ale od tego jest rozmowa. Prędzej czy później znajdzie się na nią czas i wtedy można sobie wytłumaczyć to czy tamto. - teraz to ona się rozgadała nie wiedzieć czemu - A bynajmniej rozejść się tylko dlatego, że padło owe "oj tam" to najprościej mówiąc debilizm. Albo może to ja jakaś dziwna jestem, ze na prawdę coś bardzo poważnego mogło by dopiero zaważyć na tym czy bym chciała dalej ciągnąć związek... - zamyśliła się na moment nad sobą samą. Jednak nie przeszkodziło jej to w paplaniu dalej. - A więc nie uciekłabym. Chociażby dlatego, że jako świetny materiał na nałogowca nie byłabym w stanie przerwać przyjmowania kolejnych dawek. Wiesz, jakby mi ktoś zakazał, to pewnie i tak po pewnym czasie owy zakaz bym złamała. A jakby mi ktoś odebrał taką możliwość, to stanęłabym na głowie, żeby znów móc. No a poza tym po co zrywać z nałogiem, skoro jest lekiem? No i jeszcze gdy ten lek trzyma przy życiu? No a już w ogóle, gdy nie ma potrzeby w odzwyczajaniu się od niego. No chyba, ze owy lek byłby wycofywany z rynku i byłby już niedostępny dla zwykłej, szarej uzależnionej od niego... To wtedy byłaby tragedia. - rozgadała się już na dobre. Jednak kiedy chłopakowi udało się wcisnąć od siebie parę słów spojrzała się na niego z uśmiechem. - A czy ja już nie odpowiedziałam raz na takie, podobne dość, pytanie? I czy powiedziałam, że nie chcę? Bo może ty nie chcesz, ale kiedy ja mówię, ze chcesz, to odbierasz to jakbym nie chciała i przez to chcenie gubi się wątek niechcenia? - znów odwinęła kota ogonem zadając kolejne pytanie do pytania. - Bo kiedy ktoś chce niechcenia tej drugiej osoby, która by nie chciała chcieć, to już całkiem inaczej sprawa wygląda. - zaśmiała się po chwili, bo sama się zgubiła w tym ciągu chcenia i nie chcenia czegoś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:10, 29 Lip 2010    Temat postu:

A nie podobało się że uczynił ku niej gest który jemu wydawał się miły? Zaraz wszystko musi kojarzyć z odtrąceniem, niechceniem i strachem przed kolejnym krokiem, czy kolejnym postępkiem wobec Roy'a? - Tak, właśnie z powodu 'oj tam' - mruknął i to było tyle. Później następował długi, chyba najdłuższy w jego karierze monolog jaki wygłosiła Elizabeth. Roy nie przyzwyczajony do tego że role się odwracają i tym razem to on musiał wysłuchać ciągu zdań układających się w logiczną całość, zakończoną zakręconym wywodem o tym kto czego nie chce chcieć a pragnie chcieć. Kiedy skończyła potrzebował chwili czasu na ochłonięcie - Rozważałaś kiedykolwiek podjęcie etatu w radiu? - zapytał nie wiedząc od czego zacząć złożenie odpowiedzi na to co wtłoczyła mu do mózgu z zaskakującą precyzją i jasnością, pomijając tą skręconą jak świderek końcówkę - Wiec... Nie chodzi tylko o jedno zwykłe 'oj tam', a o to co później z niego urasta czyli kolejne machnięcia dłonią, wzruszenia ramionami, odwlekania tematu w wyniku czego dostaje się jakieś ogromne nieporozumienie. - pokiwał głową potwierdzając to co powiedziała. Ją trzeba było dusić by wszystko, absolutnie wszystko wycisnąć i mieć dokładny ogląd sytuacji - Ale to jest absurd. Jakiś oksymoron. Lek który jest nałogiem i odwrotnie, nałóg uznawany za lek... Co nie znaczy że trafiony w dziesiątkę. Złamałabyś zakaz by dobrać się do leku? - łapał Lizzy za słówka. Oboje wiedzieli kto co ustalał - Nie, no bez przesady, nie bierzemy pod uwagę wycofania się z rynku. My dopiero na niego wkraczamy i zależy nam na zadowoleniu klientów. - powiedział uśmiechając się do Elizabeth i korzystając z pełni uroku jaką ten uśmiech posiadał. Na koniec rozłożył dłonie po bokach i zajęczał - Poddaję się. Zgubiłem się przy czwartym 'chcę' i już sam nie wiem czego chcę, nie chcę, będę chciał lub nie będę. Koniec. - skapitulował doszczętnie, nawet nie zaczynając w tym temacie dyskusji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:48, 29 Lip 2010    Temat postu:

Podobało się jej. Przecież nie powiedziała, że się jej nie podoba. Kiedy po tym jej całym zakręconym wywodzie zapytał się dziewczyny czy myślała o pracy w radiu uśmiechnęła się i odpowiedziała, że nie. Uwielbiała prowadzić dialogi, ale monologów już nie. Nie były one dla niej czymś, co się często zdarzało. - Ech, to znaczy, że chcesz mi powiedzieć, że znowu czegoś nie powiedziałam? - zapytała. - No, no, no! Co to za łapanie za słówka? - zapytała unosząc głowę z jego ramienia i podpierając się łokciem o kanapę spojrzała na niego. Uśmiechnęła się przy tym lekko z westchnięciem na moment uciekając w stronę sufitu. Zaraz jednak wróciła. - Ależ oczywiście, że tak. Jeśli tylko bym tego potrzebowała tak bardzo, że już wytrzymać bym nie mogła. - przyznała się - Najwyżej dostałabym po łapkach za nieautoryzowane sięganie do apteczki. - pokręciła lekko głową, po chwili kładąc mu dłoń na piersi i opierając na niej swą brodę. - Poddajesz się? - zdziwiła się - Jak to? Kochanie, jak to nie wiesz czego chcesz? - zapytała z wyolbrzymionym zatroskaniem. - Ojej, moje szczęście... - rzuciła po czym uniosła się z jego torsu i pochylając się nad jego twarzą pocałowała go bardzo czule i zarazem namiętnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:15, 29 Lip 2010    Temat postu:

- Co tam nie... Dałabyś sobie radę. Skoro nie monologi to jeździłabyś po kraju, albo wisiała na telefonach i przeprowadzała wywiady. - perspektyw było wiele i nie musiała przesiadywać w studiu niczym rybka w konserwie, marynując się w muzyce - Nie, gdzieżbym śmiał. Teraz powiedziałaś wszystko, jakby co to i tak z ciebie to wyciągnę. - mogła stawiać mu opór, ale wytrwałość Roy'a zawsze była wynagradzana. Wcześniej czy później dowiadywał się wszystkiego - Kto cię łapie? - zapytał niewinnie, udając że nie wie o co jej chodzi - Nawet palcem nie kiwnąłem żeby cię za cokolwiek złapać, a tym bardziej już za słówko. - powiedział starając się by zabrzmiało to na tyle poważnie na ile mogło zabrzmieć - Och kto by cię bił po łapkach. Nie kopie się leżącego, prawda? A bliźniemu się pomaga choćby i ten bliźni był w ostatnim stadium uzależnienia. - powiedział to z taką swobodą jakby nie był sobą. Zapewne to ktoś inny a nie Roy oferował w zawoalowany sposób Elizabeth wszystko czego tylko by od niego zechciała - Wiesz... - zaczął parskając śmiechem - Po tak zakręconej wypowiedzi nawet Einstein powiedziałby 'pas', a gdzie ja durny Smith miałbym się mierzyć z rozgryzaniem meandrów twego umysłu? Niestety, twoje szczęście poczuło się nieszczęśliwie z powodu braku wyraźnej, jasnej i prostej drogi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:34, 29 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, to raczej odpada. - stwierdziła - Jeżdżenie po kraju to w moim wypadku raczej mało wygodna opcja. A wywiady... - zamyśliła się na moment. Jakoś nigdy o tym nie myślała. W ogóle nie myślała o takim zajęciu. Raczej do niej nie pasowało to chyba za bardzo. - Nie, raczej nie. Poza tym chyba nie chciał byś kobiety pracującej w tym samym zawodzie, co Ty. - rzuciła marszcząc na moment powieki i nos.

- Nie wiesz kto mnie łapie? - zaśmiała się lekko - No wiesz... Chcesz mi powiedzieć, że za rękę nie chcesz mnie złapać? Już nie mówię tu o słowie. - powiedziała - No tak, no tak. Nie kopie się leżącego. Owszem. Ale uważaj. Mogę to sobie dziwnie zinterpretować i jak jeszcze sięgnę po całą zawartość apteczki a nie tylko ten jeden lek, to jeszcze możesz żałować tej chęci niesienia pomocy. - ona również potrafiła niedosłownie, lecz w przenośni uświadomić mu to, że przez jego usta wypowiedział się chyba kto inny a nie on.

- Jejku, jej... Nie jesteś durny. I na prawdę poczułeś się nieszczęśliwy? - zapytała spoglądając się na jego twarz. Przesunęła się przy tym lekko na niego tak, by po drugiej stronie jego głowy wesprzeć się łokciem o kanapę, gładząc dłonią jego włosy za uchem. Drugą zaś dłoń przesunęła po jego policzku delikatnym gestem. - Chciałbyś znać prostą i jasną odpowiedź na to czy chciałabym spędzić z Tobą resztę życia? - zapytała wpatrując się w jego tęczówki. - A jak myślisz? Chciałabym? - kontynuowała pochylając się jeszcze raz nad jego twarzą, by sięgnąć na ułamek chwili po ten swój lek, za którym tak szalała - Tak. Oczywiście, że tak. - mruknęła muskając jego wargi zaczepnie, ale jednocześnie bardzo krucho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:00, 29 Lip 2010    Temat postu:

- Pytasz o kobietę w pojęciu mojej kobiety, czy ogólnie chodzi ci o płeć? Bo i w jednym i w drugim przypadku nie miałbym zbyt wiele przeciw. To że pracowałabyś w tym samym zawodzie... Przecież gdybyś faktycznie to lubiła, to nie miałbym nic przeciwko. Choć osobiście byłbym przeciw byś pracowała ze mną. - wtedy by z tej współpracy nic nie wyszło, nie mógłby z nią siedzieć w studiu i prowadzić audycję, ale gdyby miała inne zajęcia i widywałby się z Lizzy sporadycznie na korytarzach... Dałoby się to akceptować - I nie krzyw się tak. Nie odpowiada ci to za bardzo. - powiedział widząc wersję Elizabeth o dziesięć lat starszą - Nie mam pojęcia. - odpowiedział kręcąc przy tym uparcie głową - Nie chcę ci tego wcale powiedzieć. Mówiłem że nie kiwnąłem palcem by za słówko złapać, a za dłoń... Czy cokolwiek innego, to już inna historia. - Roy zamrugał, bo zabawa z Elizabeth w łapanie haczyka wybitnie mu odpowiadała, choć nie w temacie jaki sobie obrali akurat teraz - Nie sadzę by dobry lekarz chcący nieść pomoc pacjentowi czegokolwiek żałował i szczędził. Cokolwiek miałby zrobić. - po chwili jego twarz przybrała szczenięcy wyraz, kiedy tak bardzo Elizabeth zaczęła go żałować - Yhm... - zapiszczał, a przynajmniej starał się to zrobić, ale niezbyt wiarygodnie wyszło. Przekręcił głowę w bok by ucałować wnętrze dłoni wampirzycy, znajdującej się przy jego policzku - Chciałbym. - powiedział bo gdyby zaprzeczył to skłamałby ciężko - Nie wiem, pewnie... - końcówka zdania nigdy nie wyszła poza usta wampira, bo były zajęte już czymś innym - Dziękuję Elizabeth. - powiedział cicho nie opierając się jej zachętą dłużej. On już przestał leczyć, zaczął czynić cuda chyba kiedy jego dłonie dość machinalnie i jakby bez ingerencji właściciela wślizgnęły się pod koszulkę Lizzy, wodząc powoli po miękkim ciele.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:34, 29 Lip 2010    Temat postu:

Już chciała powiedzieć o którą opcję jej chodzi, kiedy chłopak sam sobie znalazł rozwiązanie. Skoro i tak nie miało to wielkiej różnicy dla udzielenia odpowiedzi. Nie doczepiła się jednak do tego, że nie chciał by z nią pracować. Ona z nim też by nie chciała. I to bynajmniej nie dlatego, że nie chciała przebywać z nim jako nim, tylko dlatego, że nie byłaby się w stanie skupić na poważnie na przydzielonych jej zadaniach gdyby chłopak kręcił się gdzieś w pobliżu. Nie mogła by skupić swojej uwagi przy nim, rozpraszanej skutecznie myślami o jakichś drobiazgach z chłopakiem związanych. A to nigdy nikomu nie wychodziłoby na dobre.

- Hyyym? - rzuciła z zaciekawieniem, kiedy wspomniał o łapaniu ją za coś i zaznaczył, że to całkiem inna bajka. - Mówisz? - zapytała upewniając się czy aby na pewno usłyszała wśród jego słów ten brak ograniczeń. Czasami żałowała, że tak często używali przenośni. W takich chwilach jak ta, wolałaby chyba mieć czasem pełną jasność niż mgliste przesłanki i własną ich interpretację od której można się było pogubić.

Zdziwiła się kiedy podziękował. Nie miał przecież za co. Była to prawda, co powiedziała, chociaż może samo wypowiedzenie tych słów wyszło z niej tak trochę niekontrolowanie. Nie żałowała jednak a to w jej przypadku chyba było na bardzo duży plus. Czując jego dłonie na swoim ciele i to jeszcze pod koszulką, pod którą jakoś nigdy się nie zaplątywał, zdziwiła się lekko, ale też cicho zamruczała z przyjemności. Niczego już konkretnego nie oczekiwała, ot po prostu cieszyła się z jego bliskości. Pocałowała go przy tym namiętniej, oddając te jego pocałunki, którymi on ją wcześniej obdarzał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:52, 29 Lip 2010    Temat postu:

Jak to nie miał za co? Wytrzymywała jego paplaninę, jego ogólny rozgardiasz który obejmował prawie wszystkie dziedziny życia, wszystkie głupie zakazy, których oficjalnie nie było, ale kto go tam wie. Wytrzymywała dużo innych rzeczy i godziła się na bycie z nim a to było wystarczającym powodem by dziękować Lizzy za każdym razem kiedy się nadarzyła taka okazja. Wkładała w jego nudnawą do tej pory egzystencję wiele nowości, dbała o niego, pomagała. Jakby nie patrzeć dała mu również nowe życie, nie zostawiła by zdechł gdzieś zapomniany, niezidentyfikowany nigdy zaginiony. Przystosowała go do nowej sytuacji, przyniosła kubeczek z krwią. Mało? Dla niego to było cholernie dużo. I dziękował - Jezu Chryste... - zajęczał nie mogąc zdobyć się na to by cokolwiek przerwać - Ale ty jesteś... - to już było skierowane do Elizabeth - Lekomanka. - powiedział - Ćpunka... - zachichotał i mruknął - Zamkną mnie za współudział. - dłonie wampira wyplątały się spod koszulki wampirzycy i znalazły na jej policzkach - Zła kobieta w dwóch słowach. - cmoknął Lizzy wprost w usta i zakończył dając przy tym buziaka w policzek - Ale ile z ciebie pociechy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:19, 29 Lip 2010    Temat postu:

Aj tam. To nie było nic takiego. Przecież to ona odebrała mu życie i jak mogłaby nie ponieść odpowiedzialności za swe czyny? Co z tego, że przyjmowała ją z dużą, wręcz nawet bardzo dużą przyjemnością? A to, że pokochała go takim, jakim był, bez żadnych prób zmienienia jego na lepszy w teorii model, to była całkiem inna sprawa. Jednak nie zmieniało to faktu, że on także wnosił w jej dość nudną i taką jakąś nijaką codzienność wiele radości. Byli w sumie, jakby tak spojrzeć, siebie warci. Elizabeth z tym swoim baletem wydająca się chodzącą reklamą dystansu i konserwatyzmu oraz tymi jej wszystkimi niewiele znaczącymi wyskokami mającymi na celu wepchnięcie w jej życie chociaż odrobiny powiewu świeżości... I Roy, wiecznie uśmiechnięty, ale strasznie przywiązany do swojego miejsca i nie sięgający po nic więcej... Ciekawa para.

A po co miał się zdobywać na to, by coś przerwać? No chyba, że tego na prawdę chciał. Swoją drogą to było ciekawym jak długo jeszcze będzie w sobie trawił tyle sprzeczności. Elizabeth długo tak by nie mogła. Jak coś ją gnębiło, zżerało od środka, to czuła się masakrycznie źle i robiła wszystko, by przełamać się i sprawdzić jak by to było, gdyby jej obawy były bezsensowne. No ale to był jego wybór. Ona nie nalegała.

Nie wiedziała czemu tak zajęczał. - Co ale jestem? - po chwili jednak słysząc jego kolejne słowa zaśmiała się lekko - Zła kobieta? I to jeszcze pocieszna? - upewniła się, ale czując jak jego dłonie z jej nagich w tej chwili bioder przenoszą się na jej policzki, chyba zrozumiała o co mu chodzi. I zadała najgłupsze a zarazem chyba najcięższe z pytań jakie mogła od tak rzucić - Roy, powiedz mi, czego Ty się tak bardzo boisz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:36, 29 Lip 2010    Temat postu:

- Tak. - powiedział będąc o tym świecie przekonany - Zła i pociecha. Taka chodząca sprzeczność, ale ponoć takie osobniki są najfajniejsze. - westchnął nieznacznie i wyjawił powód dla którego za taka ją uważał - Przez to że z dnia na dzień potrafią być inne, nie że cały czas smęcą... - wykrzywił nieco usta co miało zobrazować ten stan ducha - Albo wiecznie się szczerzą. - tu wystarczyło by on się uśmiechnął. Chyba sam należał do takiej grupy - Ogólnie rzecz biorąc są zmienne, przez co czasem nieprzewidywalne... W tym jest ich urok i coś co może się podobać. Jak dla mnie to plus. - dodał chcąc by poprawnie odebrała jego słowa. Myślał że to on zadaje pytania które potrafią zabić na miejscu, a teraz okazało się że ma przy sobie kogoś równie utalentowanego. Roy podparł się na łokciach, przez co i Lizzy się trochę uniosła - Boję się wielu rzeczy. - powiedział starając się za wszelką cenę ominąć sedno jej pytania, które znał - Trzęsienia ziemi, ojca, czasem matki, pomysłów Angeli... - wymieniał powoli wpatrzony w oczy Elizabeth i widząc w nich swoje odbicie, a to odbicie jakby z każdą sekundą kurczyło się w sobie - Nie o to ci chodzi, prawda? - zapytał by zyskać na czasie, te marne sekundy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:58, 29 Lip 2010    Temat postu:

Słuchała go uważnie kiedy mówił, tłumaczył w zasadzie czemu ona, jako taka zła, ale zarazem pocieszna istota mu odpowiada. Uśmiechnęła się do niego słysząc, że ta jej zmienność mu odpowiada, że mu się podoba i że chyba dobrze, że dziewczyna nie stara się jakoś za bardzo ograniczać w sztywnych ramach od-do.

A wcale go swoim pytaniem nie chciała zabić. Chciała tylko go zrozumieć. Bo pod pojęciem tego, że ma Ojca pastora kompletnie dla niej się nic nie znajdowało. Bo co? Ojciec zabroniłby mu dotknąć swojej kobiety? A niby czemu? Według tego, co wiedziała Elizabeth, bóg nie zabraniał przecież bliskości. Wręcz nawet do niej namawiał. Owszem, nie bez pomyślunku i nie tylko od tak, dla sportu, ale dla niej "miłuj bliźniego" miało bardzo rozległe obszary. Nawet według niektórych badań Jezus też nie był takim nietykalnym, jakim go wierni rysowali. No ale takie podejście u niej wynikało raczej z tego, iż sama nie za bardzo wierzyła w nauki kościoła.

Co jeszcze Ojciec Pastor mógłby w jego życiu namieszać? Wpoił mu, że być z kobietą, to tylko tak raz, może dwa razy w życiu po to tylko aby spłodzić potomstwo? To było irracjonalne i nielogiczne w ich wypadku, bo Lizzy nie miała szans na to, by kiedykolwiek dać Royowi syna lub córkę. Więc czy to był powód do trzymania się z dala od jej dotyku i jej bliskości? Chyba nie.

Czy więc to, że bez ślubu...? Cóż za absurd. Oni już byli martwi. Jakie więc znaczenie miałaby mieć taka ceremonia jeśli nie jedynie emocjonalnej deklaracji dwójki kochających się ludzi, że chcą być ze sobą? Mogłaby się z resztą zastanawiać jeszcze nad wieloma opcjami co wspólnego z nimi miał jego Ojciec. Zaglądał im do sypialni czy jak? Przecież nie. A do tego przecież jeszcze słowa jego rodziców, w zasadzie matki, ale każda małżonka jeśli już coś takiego mówiła, to raczej też w imieniu męża, iż niczego im nie zakazują i nie nakazują. Zostawili im przecież wolne pole, możliwość wyboru i swobodę. Więc o co chodziło? Nie miała pojęcia i właśnie dlatego zadała swoje pytanie.

Pokręciła delikatnie na boki, przecząco głową, kiedy zapytał a w zasadzie upewniał się, że nie o trzęsienia ziemi się pytała. Wciąż czekała na odpowiedź, bo na prawdę chciała go zrozumieć. Miała już powoli dosyć swoich gdybań nie mających kompletnie żadnej podstawy a posiadając tylko swoje obserwacje, które czasem wprowadzały ją albo we frustrację albo w zdziwienie. Skoro chłopak się podniósł, to i ona uniosła się, przysiadając na boku tak, by oprzeć się na ręce z drugiej strony boku chłopaka. Przesunęła palcami dłoni po jego ramieniu jakby dając mu nieco otuchy przed tym, nim zacznie jej wyjaśniać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:21, 29 Lip 2010    Temat postu:

Roy popatrzył na Lizzy tak jakby znał na wylot wszystkie z jej myśli. I wszystkie wydawały mu się z lekka niesprawiedliwe choć słuszne i racjonalne - Szkoda... - wyrwało mu się gdy pokręciła przecząco głową. wolałby już opisać lęki związane z ziemią i jej trzęsieniami a lęki zakorzenione w nim o wiele głębiej - Więc... - wypuścił powietrze z płuc, które wciągnął tam machinalnie, biorąc głębszy oddech by nie denerwować się przed rozmową a w zasadzie przed złożeniem zeznań. Po raz pierwszy zaczął unikać kontaktu wzrokowego. Swoje spojrzenie utkwił w ramieniu wampirzycy i swych palcach przesuwających się powolnie, monotonnym ruchem góra - dół wzdłuż ramiączka koszulki - Sam nie wiem. - wyznał rozbrajająco szczerym tonem - To znaczy, niby wiem. I wiem że to raczej bezpodstawne. Bo raczej gdyby już... To nie zostawiłabyś mnie, ot tak sobie stwierdzając że jestem 'zaliczony'. I... - wzruszył lekko ramieniem nie wiedząc co powiedzieć dalej. Zacisnął usta i wydął policzki. Westchnął ponownie a po chwili wyrzucił z siebie wszystko tak szybko ze ciężko to było zrozumieć - Po prostu nie chciałem byś myślała o mnie jak o pierwszym lepszym sukinsynie, który bierze pannę tylko dla zabawy, a później stwierdza że jest już bezużyteczna. Myślałem też że będąc z tobą i nie tykając w ten z co bardziej nieprzyzwoitych sposobów, upewnię cię w moim uczuciu. Nie chciałem byś myślała, że trzymam cię przy sobie tylko dla jednego powodu, a poza tym wcale miałabyś mnie nie interesować. - Roy w końcu spojrzał na Elizabeth i mruknął obojętnym tonem - Powiedź że jestem kretynem i nie powinienem żyć w tych czasach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:46, 29 Lip 2010    Temat postu:

Jego pierwsze słowa tłumaczeń trochę ją storpedowały. Uświadomiła sobie bowiem, że obawy związane z tym, iż po tym, gdy o wiele wcześniej by się do siebie zbliżyli istniała realna i bardzo rzeczywista dla niej szansa, ze tak by się zachowała. W końcu nie zdarzało się to u niej tak rzadko, że raz pochwycony mężczyzna, bardzo łatwo i szybko się jej nudził. Nikt nigdy nie postarał się i nie zatroszczył, aby wzbudzić w niej coś więcej niż tylko zwykłe, chyba nieco za bardzo mechaniczne pożądanie. I właśnie dlatego Elizabeth nigdy do nikogo wcześniej się nie przywiązała. Owszem, było fajnie, ale potem ze zbyt dużą łatwością rozstawała się po wszystkim, gdy już te pierwsze emocje opadły.

Roya jednak to nie obejmowało. Już od samego początku czuła coś więcej. I nie była to tylko zwykła fascynacja. Tylko potrzebowała wtedy czasu, by to sobie uświadomić. - Nooo... nie. Nie zostawiłabym Cię. - odpowiedziała wpatrując się w niego i widząc z jakim skrępowaniem stara się wyjaśnić jej to wszystko. Z jego kolejnych słów ciężko było wszystko zrozumieć, ale poradziła sobie jakoś.

- O rany... - westchnęła słysząc te wytłumaczenia. Poczuła się jakoś w obowiązku coś odpowiedzieć, wyjaśnić ze swojej strony. - No więc... - zaczęła powoli - Nigdy bym tak o Tobie nie pomyślała. I nie jesteś kretynem. To było... urocze. - stwierdziła trochę może głupio, ale jakoś nie potrafiła znaleźć innego słowa określającego to, że jego podejście w porównaniu do podejścia innych było bardzo sympatyczne. - I nie... Ej, nie zadręczaj się tym, co? - próbowała go pocieszyć, chwytając za dłoń wędrującą wzdłuż jej ramiączka koszulki - A czy teraz już się to zmieniło? To znaczy czy coś się zmieniło? - zapytała wpatrując się wciąż w niego z ciepłym, współczującym chyba spojrzeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:14, 29 Lip 2010    Temat postu:

Jak widać Roy znał Elizabeth o wiele lepiej niż by się mogło wydawać i umiał czytać między wierszami, wychwytując i zachowując pewne informacje dla siebie na właśnie takie chwile - No... - zaczął i urwał koniecznie chcąc papierosa. Miałby czym zająć palce, miałby czym usprawiedliwiać swe milczenie. Ogólnie miałby do czego uciec. A teraz był oko w oko z Elizabeth i nie czuł się z tym najlepiej - Urocze? - zapytał tonem właściwym dla osoby której za moment puszczą nerwy i rozbeczy się jak stoi, w zasadzie jak leży - Nie zadręczam się. Pytałaś, więc postarałem się udzielić ci sensownej i treściwej odpowiedzi. - jemu takie podejście odpowiadało i było ostatnim czym zazwyczaj się zadręczał chyba że Elizabeth zadawała mu takie a nie inne pytania - W jakim sensie miało by się zmienić? - zapytał gubiąc się w tym pytaniu - Może trochę, bo ty... A ja... - w niedokańczaniu swych wypowiedzi i zawieszaniu ich w najciekawszych momentach stawiał się mistrzem zostawiając po sobie same niedomówienia. Zapatrzył się na dłoń Elizabeth i zawiesił się bez reszty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:27, 29 Lip 2010    Temat postu:

Widząc jak chłopak się zawiesił, puściła zaraz jego dłoń. To chyba nie najlepsze posunięcie było z jej strony, skoro teraz zaczynała jeszcze bardziej nie rozumieć o co chodzi w chwili, gdy chłopak zaczął tak urywać swoje zdania. Zmarszczyła na moment swoje brwi, ale zaraz się rozluźniła.

- Urocze. Sympatyczne. Nie wiem jak inaczej to ująć. - wyjaśniła - Chodziło mi o to, że nieczęsto się to zdarza, że ktoś myśli tak rozsądnie i z... takim zdystansowaniem do tego co czuje, by umieć się powstrzymać od pewnych odruchów. - powiedziała uśmiechając się do niego lekko.

- Tak tylko się pytam. - odpowiedziała - Bo powiedziałeś to wszystko w czasie przeszłym, dlatego zapytałam się czy teraz się coś zmieniło. - wyjaśniła wzruszając ramionami. Zaraz jednak poczuła się głupio z tymi swoimi pytaniami. - No dobra, nie ważne. - stwierdziła i po chwili obróciła się na drugi bok, by zaraz po tym położyć się plecami z powrotem na poduszce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:55, 29 Lip 2010    Temat postu:

Roy drgnął kiedy Elizabeth cofnęła swoją dłoń i spojrzał zaskoczony na wampirzycę - I dlaczego? - zapytał chcąc wiedzieć dlaczego zabrała mu ją sprzed nosa - Innymi słowy archaiczne, nienormalne i dziwaczne. Tak powinnaś to nazwać. - stwierdził bez ogródek, jednak wiedząc jak ludzie żyją w aktualnych czasach - Lizzy myślę tak, bo... Bo moje spojrzenie się zmieniło od przemiany. Wiesz może gdybyś była człowiekiem i ja też i spotkalibyśmy się tak jak wtedy... Też byłoby inaczej. Może faktycznie poszlibyśmy ze sobą do łózka i już więcej bym cie nie widział. Ale po przemianie powiedziałaś że jesteśmy nieśmiertelni i... To też wywróciło mi w głowie, bo skoro nie umieramy, nie zmieniamy się to po co... Się spieszyć? Nie lepiej się upewnić? To tak jak ze zaręczynami, ty też się boisz. Boisz się postawić wszystkiego na tą a nie inną kartę i trzymać ją aż do końca. Nie żebym ja się bał, przynajmniej jeśli chodzi o ciebie, bo tego jestem raczej... Pewien. - to wszystko powiedział do sufitu, nie wiedząc że może być on tak wdzięcznym słuchaczem, tak nieproblematycznym i cichym odbiorcą. Usiadł kiedy Elizabeth się położyła, nie mogąc już znieść swej pozycji - Nie ma nic złego w tym ze pytasz, problem w tym że ja nie do końca potrafię ci odpowiedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:26, 30 Lip 2010    Temat postu:

Uniosła brwi, ale nie odpowiedziała od razu dlaczego. Dopiero po chwili się zreflektowała. - Aaa... Jakoś tak. - mruknęła pod nosem zaczynając analizować jego słowa - Nie, nie archaiczne, nienormalne ani też dziwnaczne. Po prostu nie chcesz i tyle. To... Każdy ma prawo do wlasnego wyboru. - odpowiedziała. Kolejne słowa Roya spowodowały u niej jeszcze głębsze zastanowienie. Gdyby była człowiekiem, to byłoby inaczej. Ale była wampirem. Czyżby... Czyżby nie odpowiadało mu to, że ona, jej ciało już nie żyje? Bo jaka różnica była między tym, co było teraz a tym co mogłoby się zdarzyć wcześniej? Przecież wyjaśniła mu, że nie odeszłaby tylko dlatego, że 'już go zaliczyła'. On w ogóle nie mieścił się w tej kategorii. Był dla niej kimś ponad to. - Nie, dlaczego miałabym zaraz 'po' zniknąć? - zapytała marszcząc brwi w niezrozumieniu. Upewnić się w czym? Tego też nie zrozumiała. W tym czy się sobie podobają? Czy też w tym co do siebie czują? Już to chyba przecież ustalili. Kurczę, nawet ona się bardzo jasno i chyba wyraźnie zadeklarowala ze swoimi zamiarami. Przecież przyznała się, wyjawiła to, że go kocha. Czy to nie było wystarczające? Nigdy w nikim sie nie zakochała. Dopiero Roy zawrócił jej na tyle w głowie, że oddała mu całą siebie, bez warunków i bez stawianych żądań. Była mu w stanie oddać jeszcze więcej gdyby tylko tego chciał. A nawet jeśliby nie chciał, to i tak by mu oddała wszystko co posiadała. I nie chodziło tu tylko o kwestie materialne, bo te jako takie to był drobiazg, ale oddała by mu całą swoją duszę. Jednak on jej nie chciał. Czy to, że nie chciał oznaczać dla niej miało to, że pragnął by była obok niego a nie z nim? Wszystko zaczęło jej sie układać w jedną, logiczną dla niej całość i ta świadomość ją przerażała. Bo bycie z kimś, to nie tylko obecność. To także bliskość. A skoro tej on nie chciał, to czy oznaczało to, że... Że ma być jego przyjaciółką? Zakochaną po uszy, gotową zrobić wszystko dla neigo, ale tylko przyjaciółką? Coś ją ścisnęło bardzo mocno w jej środku tak, że dziewczyna obróciła się na bok i zwinęła w kulkę. Chciała na moment przestać myśleć. Jednak jej głowa nie pozwalała jej nawet na moment spokoju. Co z tego, że Roy mówił jej kiedyś, że jej pragnie, skoro wszystko teraz wskazywało na to, iż były to tylko puste słowa? Przerażała i dobijała ją zarazem myśl, że mogły być tylko słowami, od tak rzuconymi, aby nie psuć jej nastroju. Ale mógł jej powiedzieć prawdę zanim się w nim tak zadurzyła. Mógł nie kłamać i nie robić jej nadziei na to, że on ją też kocha i że pragnie z nią być w każdym aspekcie. Czy taki powód, to znaczy czy kwestia sypiania ze sobą bądź też nie mogła wpływać na całą resztę tego, jak jej z nim było? To był idiotyzm. Jej myśli napędzały się same i nie potrafiła powstrzymać ich ciągu. Chłopak chciał z nią wziąć ślub, ale sypiać, to już nie. Chciał, aby była koło niego, ale go nie dotykała. Chciał aby spędzała z nim każdy kolejny dzień po samą wieczność, ale jednocześnie by była to dla niej jakże samotna wieczność. Zakochana po uszy, ale nie mogąca spełnić pragnienia jak największej bliskości. I tak miało być już zawsze? Bo przecież będąc z kimś Elizabeth nie była taka, że poszłaby w ramiona innego, tylko po to, by dostać choć namiastkę bliskości i czułości. Namiętności, której najwyraźniej chłopak nie widział potrzeby aby jej dać. Miała się dobrowolnie skazać na wieczność bez... Idiotyzm. Przecież nie tylko na tym związek polega. Ale czy ona potrafiła tak świadomie wybrać, że okej, akurat o tej dziedzinie wspólnego życia nie będą wspominać juz więcej? I że nigdy, ale to nigdy nie będzie jego kobietą, jego kochanką? Zamknęła oczy starając się zrozumieć to wszystko. Musiała poważnie zastanowić się co dalej. Nie mogła i nie chciała oszukiwać ani siebie samej ani też jego, że jest wszystko w porządku i że to nic takiego. Niby z jednej strony na tym świat się nie kończył, że Roy nie chciał jej jako swojej kochanki. Przecież dało się z tym żyć. Ale z drugiej strony myśl o tym, że po prostu nie pociągała go, że było z nią coś nie tak, skoro jej chłopak nie był nią w ogole zainteresowany... I co w ogóle do tego miały jej obawy z zaręczeniem się? No dobrze, miały. Bo czy był sens w ogóle wykonywać ten ruch, skoro w pełni małżeństwem nie byli by? Tak bardzo chciała wyjść gdzieś sobie na spacer, zastanowić się nad tym wszystkim, przemyśleć na spokojnie. Co z nią było nie tak? Może Roy wolał blondwłose piękności, a ona taką nie była? Może wolał rude, albo też mniej kościste? Za wysoka była? Miała zbyt małe piersi i niezbyt kształtne i krągłe biodra? A może to nogi? Coś z nimi bylo nie tak? Były krzywe, nieładne? Nie miała pojęcia. A może to coś inego całkiem. Może to to, że nie byla, nie mogła już być nigdy kobietą, matką? Może to właśnie to, że przez to, iż stała się wampirem była po prostu wybrakowana, martwa. I jej ciało również. Nie mogła się już nigdy zmienić. Nie mogła z sobą nic zrobić, w żaden sposób. Była niezmienna. Może to go od niej odrzucało? Bo faktycznie, jaka byłaby frajda sypiania z kimś, kogo ciało po pewnym czasie zna się na pamięć? Nawet jedno nowe zadrapanie się na nim nie pojawi, kompletnie nic interesującego. Może on po prostu wolał z ludzką, żywą kobietą..? Może to tutaj był problem. Zwinęła się jeszcze bardziej w kłębek nie chcąc już rozmawiać. Chciała wyczekać do świtu, do poranka czy po prostu do tej chwili, gdy chłopak będzie musiał iść na uczelnie i odebrać przygotowane dla niego dokumentcje. Będzie miala wtedy czas dla siebie i możliwość spokojnego skupienia się nad tym wszystkim bez świadomości jego tak bliskiej obecności koło siebie. Nie będzie wtedy czuła tej wewnętrznej konieczności uzasadnienia, wyjaśnienia dlaczego nagle zamilkła i dlaczego nic nie mówi, czemu zwinęła sie w kulkę i nad czym tak myśli. Nie chciała mu tego wyjaśniać. Przynajmniej nei do chwili, gdy zapanuje nad sobą i nad tym mętlikiem, który teraz szalał w jej głowie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:50, 30 Lip 2010    Temat postu:

Rozchylił usta chcąc coś jej odpowiedzieć, ale zamknął je widząc minę Elizabeth - Nie, że nie chcę. To nie tak. - poprawił ją zaraz, będąc dziwnie pewnym ze Lizzy i tak wie swoje. Przesunął w palcach materiał pościeli słuchając ciszy jaka wokół niego zapadła. Zerknął na wampirzycę zwiniętą teraz w kulkę. Źrenice Roy'a rozszerzyły się nieznacznie ze zdziwienia, bo nie miał pojęcia co z tego co powiedział, a był pewien że o to chodzi, zadziałało tak na Elizabeth. Przeanalizował na szybcika swoja wypowiedź, nią znajdując w niej niczego co mogłoby urazić wampirzycę, przynajmniej bezpośrednio. Pośrednio pewnie miała multum opcji do wyboru i zaczynał się bać o to co uroiło się w jej umyśle. Nie postępując według zasady 'winny się tłumaczy' zamknął dziób na kłódkę i położył się ponownie, wiedząc że tak spędzi resztę nocy. Godzina mijała za godziną, a słońce zaczęło oświetlać Port Angeles nieśmiało wyglądając zza chmur. Roy wpatrzony w sufit czując obok siebie bryłę kamienia nadal głowił się w poprawną, poprawną dla Elizabeth interpretacją tego co powiedział. Jeśli szukała dziury w całym to pewni znalazła, jeśli dopatrywała się w jego słowach czegoś czego tam nie było, to pewnie też znalazła. Jeśli szukała na siłę tego co chciała znaleźć też to znajdowała. Przeleżał płasko jeszcze godzinę nim zdecydował się wstać i zejść z kanapy. Chomiki już coś śrupały, dozorca krzątał się po korytarzach budynku a Roy mruknął - Muszę jechać do Seattle, odebrać to wszystko. - zerknął na okno i uznał że nie ma sensu stawiać pytania czy Elizabeth ma ochotę jechać z nim, bo zapowiadał się słoneczny dzień. Wstał powoli i ociężale jakby był ilustracją do panującego w kawalerce nastroju. Wyszukał czystych ciuchów i poszedł do łazienki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:26, 30 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth rzeczywiście lażała bez ruchu wciąż zastanawiając się nad tym co usłyszała i co sama z tego wszystkiego wyciągnęła. To nie tak, że nie chce? A może to z nią nie chce? Kompletnie nie potrafiła zrozumieć o co chodzi. Może kluczem do tego wszystkiego było porównanie do jej obaw przed zaręczynami? Zaczęła się zagłębiać w ten temat i nawet się nie spostrzegla kiedy a już nastał świt. Z niedługo po nim Roy zwlekł się z łóżka zbierając się powoli do wyjścia. - Okej, jedź. - powiedziała cicho otwierając oczy i spogladając się na chłopaka, który po chwili zniknął jej z pola widzenia wchodząc do łazienki. Nie miała ochoty się nawet ruszać z łóżka. Obserwowała pokój ze swojej niezmiennej pozycji. Zaczynała mieć po dziurki w nosie tego, że niemal każda poważna rozmowa między nimi w ostatnim czasie zaczynała się bądź kończyła na jednym temacie. Jakby tylko on istniał. Jej wzrok padł na mieczu leżącym wciąż na podłodze, gdzieś w okolicach jednego z krzeseł przy stole. Przez moment pomyślała, że jego miejsce chyba powinno się właśnie znajdować na rozłożonej kanapie. Pomiędzy tym kawałkiem, na którym ona właśnie leżała a tym, które zajmował chłopak. Tak chyba było by dla nich lepiej. W końcu zwlekła się i ona z łożka. Stwierdziła, że skoro Roy jechał do Seattle i ona miała zostać sama, to nie było sensu, aby mebel został rozłożony. Na uprzątniętej z pościeli połówce też mogła sobie poleżeć. Złożyła kanapę, pochowała pościel i podeszła do szafy, szukając w niej czegoś do ubrania się. Podjęcie nawet tak błahej decyzji wydawało jej się teraz karkołomnym przedsięwzięciem przy tylu myślach, które kotłowały się wciąż w jej głowie. W końcu, gdy coś dla siebie wybrała, czekając na chłopaka aż wyjdzie z łazienki, naciągnęła na siebie dolną część bielizny po czym usiadła sobie na łóżku podciągając pod siebie kolana obejmując je dłońmi i oparła sobie na nich brodę. Jej się nigdzie nie spieszyło. Nigdzie przecież za dnia nie mogła wyjść, nawet na ten upragniony spacer. Wzrok wlepiła w stronę drzwi łazienki skąd Roy w końcu kiedyś miał wyjść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:38, 30 Lip 2010    Temat postu:

Pokręcił się po łazience jakby bez większego celu. Wziął prysznic, dla zabicia tych kilkudziesięciu sekund. Kiedy szorował zęby wpatrzył się w lustro z wystającą mu groteskowo z ust szczoteczką. Skojarzyło się to wampirowi z przebiciem czymś gardła na wylot i pokręcił głową uśmiechając się krzywo. Nie za bardzo chciał wychodzić, ale wszystko co powinien zrobić już zrobił i nie wypadało siedzieć bezsensownie, skoro miał coś do zrobienia. Przesunął dłonią po czole, chcąc się skupić. Wyszedł i zastał Elizabeth siedzącą na kanapie w tak samo zamkniętej pozycji jaką miał okazję u niej obserwować przez pół nocy. Krzątał się po kawalerce jak zwykle upychając po kieszeniach swoje rzeczy, nie wiedząc gdzie spojrzeć i nie wiedząc co zrobić. Nie rozumiał Elizabeth i w tym wypadku nawet nie starał się rozgryzać. Sądził wszystko samo prędzej czy później się wyjaśni, a każda jego ingerencja w stan rzeczy mogła się skończyć źle. Stanął nad wampirzycą i pochylił się ku niej, kładąc dłoń na ciągle poczochranej głowie - Boję się tego co wysnułaś. - powiedział cicho patrząc na nieregularną, linię przedziałku - Ale chętnie się tego dowiem, kiedy tylko wrócę. - zapewnił przyciskając usta do włosów Elizabeth - Masz jakieś dwie, dwie i pół godziny. Do zobaczenia moja droga. - zakończył odwracając się od skulonej na kanapie postaci.

/ Seattle / Uniwersytet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:44, 30 Lip 2010    Temat postu:

Kiedy Roy wyszedł z łazienki, Elizabeth w ciszy obserwowała każdy jego krok nie poruszając przy tym nawet głową. Tylko oczy śledziły jego ruch aż do chwili, gdy do niej podszedł. Czując dłoń na czubku jej głowy obróciła swą twarz, przykładając policzek do kolan. Nie miała ochoty nic mówić. Przymknęła oczy po prostu słuchając jego głosu a każde słowo, chociaż tak ciepło kojarzone, jakoś tak dziwnie bolało.

Ruszyła się z miejsca dopiero, kiedy chłopak zniknął za drzwiami a jego oddalające się kroki ucichły. Wstała z kanapy zbierając przygotowane dla siebie rzeczy na przebranie i poszła do łazienki się umyć. Miała sporo czasu do jego powrotu. Wzięła prysznic, umyła włosy a potem jej starannie ułożyła przed lusterkiem, z którego na nią krzywo patrzyło niezbyt wesołe odbicie w lustrze.

Gdy się wreszcie ogarnęła przyszedł dla niej czas na zajęcie sobie czymś rąk. Nastawiła pranie, oporządziła się ze sprzątnięciem łazienki, po czym wyszła do pokoju stwierdzając, że i tutaj przydałoby się posprzątać cały bałagan. Na jej nieszczęście i to nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Nieświadomie przyspieszyła swoje ruchy w wampirzej prędkości i po pół godziny wszystkie książki były już poukładane na półkach, wszystkie porozsypywane na podłodze rzeczy poskładane i pochowane do szafy a gazety z pedantyczną chyba dokładnością posegregowane tematami, kolejnymi numerami wydań i kolorystyką okładek. Tylko miecz tak został na dywanie, bo nie wiedziała co z nim zrobić.

Usiadła sobie przed klatką z chomikami, biorąc sobie na kolana to długie narzędzie mordu i zaczęła się przyglądać stworzonkom. Nie mogła się doliczyć jednego. Raz po raz zaglądała do klatki odliczając od pierwszego do ostatniego i ten numer na końcu jakoś nie chciał się odnaleźć. Przeliczyła jeszcze raz po czym stwierdzając, że chyba ulubienicy Roya nie ma przeszukała cale mieszkanie dokładnie kąt za kątem. Nie znalazła jednak. Wróciła na swoją miejscówkę biorąc ponownie miecz na kolana i wpatrując się ze smutkiem w szczebelki zastanawiała się jak powiedzieć chłopakowi, gdy wróci, że Grety nie ma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:02, 30 Lip 2010    Temat postu:

/ Uniwersytet / Seattle

Roy wchodził na górę, ale zamiast teczek miał w dłoniach trzy siatki z których wystawały różne produkty a z jednej z nich ocierając się nieznośnie o jego biodro wystawała pora. Minął drzwi swojej kawalerki i wszedł o piętro wyżej a po piętach dreptała mu pani Canavan dziękując raz po raz za pomoc i zapewniając go że w ramach tego upiecze mu coś. Roy stanowczo odmówił wszelkich ciast, podpowiadając że lepiej będzie kiedy upiecze dla wnucząt, a jemu się nic nie należy. Zostawił jej wszystko w kuchni i wyszedł odbierając swoje teczki które niosła kobieta. Zszedł o piętro niżej i nacisnął klamkę od swoich drzwi wołając, choć niepotrzebnie - Wróciłem! - zdjął buty, które znów wylądowały za szafką i zajrzał do pokoju rozglądając się za Elizabeth - Dlaczego tak siedzisz? - zapytał nie mając pojęcia co widziała w chomikach. Obrzucił klatkę pobieżnym spojrzeniem i stwierdził ze są wszystkie - O... - cofnął się o krok kiedy zobaczył co leży na kolanach wampirzycy, a jego spojrzenie powędrowało tam gdzie powinna leżeć sterta wszelkiej makulatury - Przecież nie kazałem ci sprzątać... - jęknął odkładając teczki na stolik - Sam bym to zrobił. - był pewien że teraz nic nie znajdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:22, 30 Lip 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem kiedy usłyszała kroki Roya i jego nawoływanie oznajmiające powrót. Nie obróciła się jednak aż do chwili, gdy zapytał się jej czemu tak siedzi na podłodze. Dopiero wtedy przekręciła głowę w jego stronę. - Grety nie ma. - odpowiedziała smutno - Przeszukałam całe mieszkanie, za każdą szafą czy szafeczką ale jej nie znalazłam. - rzuciła - Nie mam już pojęcia gdzie szukać. - przyznała się, jakby na prawdę faktem, iż nie odnalazła stworzenia mogła bardzo poważnie zawieść chłopaka.

- Wiem, że mi nie kazałeś, ale nie chciałam tak siedzieć bezczynnie. - odpowiedziała - Tylko to nie miałam pojęcia gdzie odłożyć. - stwierdziła podnosząc miecz lekko za rękojeść i pokazując winowajcę, który sam nie przyznał się jej gdzie powinien być odłożony. - Jak poszło? - zapytała obracając się już całym ciałem w bok, by móc widzieć chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:40, 30 Lip 2010    Temat postu:

Roy wyprostował się i spojrzał na klatkę, a później na Lizzy - Wiem, że jej nie ma. Nie powiedziałem ci bo wyleciało mi to z głowy... - stanął nad wampirzycą kładąc dłonie na jej ramionach i przyglądając się reszcie zwierzaków - Sam, ją... No wiesz. - powiedział jakby z trudem wynikającym z tego że teraz musi się od tego przyznać - Wtedy jak okazało się że wyjechałaś, musiałem coś zjeść i tak wyszło. - zakończył niemrawo drapiąc się po policzku z zafrasowaniem przy okazji ganiąc się w myślach za swoją głupotę - Tak więc, już jej nie znajdziesz, nie musisz szukać. - spojrzał na miecz i złapał ostrze, które teraz mało mogło mu zrobić - Nie ty jedna nie wiesz, ja też nie. Leżał tyle czasu tam... - wskazał ruchem głowy w stronę szafy - A teraz nie mam pojęcia gdzie go upchnąć. - obejrzał go dokładnie z jednej jak i z drugiej strony, dopatrując się stępienia ostrza i jednej rysy - Dobrze. - Dostałem tego tyle że do zimy będę się mógł zastanawiać. - powiedział siadając tyłem do Lizzy. Wsparł się o jej plecy i zapytał nie chcąc niczego odkładać na później - No więc? Obmyśliłaś jakieś sensowne ujęcie.. Sensowne i zrozumiałe dla mnie... - zaznaczył - Ujecie problemu moich archaicznych poglądów?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:16, 30 Lip 2010    Temat postu:

Opuściła na moment spojrzenie kiedy usłyszała historię Grety a w zasadzie jej nagłego odejścia. - Przykro mi. Przepraszam. - odpowiedziała czując się winną tego, że chłopak po prostu zgłodniał i pożywił się na niej. Chociaż tak na prawdę chomiki właśnie po to były przez niego hodowane, by je potem kiedyś... Tak więc żywot jego ulubienicy zakończył się tak, jak się tego można było w sumie spodziewać.

Spojrzała się na ostrze zabierane jej z rąk i słysząc, że chłopak nie wie co z nim zrobić przygryzła na moment dolną wargę. Pomysł szybko się znalazł, wystarczyło go tylko wykonać. Jednak Roy zaraz usiadł za nią i przez moment kiedy mościł sobie miejsce nie mogła się ruszyć. Jednak gdy tylko poczuła jak się opiera o nią, odchyliła na moment głowę kładąc mu ją na ramieniu na moment, po czym wstała.

W mieszkaniu w kilku miejscach walały się porozrzucane jakieś gwoździe czy śrubki. Zabrane były przypadkiem z No name i teraz żadne z nich nie wiedziało co z nimi zrobić a jadąc do Seattle za każdym razem zapominało się je zabrać, by oddać je ludziom wykonującym remont. Elizabeth sięgnęła do szafy i wyciągnęła z niej swój skórzany, szeroki pasek. Wraz z nim sięgnęła też po łańcuch, którego czasem używała do zamocowania kluczy do spodni. No i w ostatniej chwili wykopała też swoją stara finkę. Usiadła zaraz po tym ponownie na miejscu, gdzie czekał w niezmiennej pozycji na nią Roy. Westchnęła zabierając się za wykonanie swojego pomysłu nie wiedząc co ma odpowiedzieć chłopakowi.

Ucięła finką ze swojego paska dwa krótkie dość kawałki skóry. Zgarnęła po tym dłonią z szafki dwa gwoździe i zaczęła sklecać za ich pomocą dwie niby szlufki. - Problemu? - zapytała retorycznie, odwlekając chwilę, gdy będzie musiała się wysilić i znaleźć jakieś słowa do konkretnej odpowiedzi. - Nie sądzę, żeby to był problem. A już na pewno nie Twój, Roy. - stwierdziła szamocząc się z łańcuchem, który próbowała przypiąć do obu kawałków skóry. Zagięła wystające końcówki gwoździ za pomocą rączki noża, wokół oczek łańcucha. Po tym obróciła się do chłopaka, odbierając mu z rąk miecz. Wychowywała się z bratem i dzięki jego lenistwu nauczyła się podstaw majsterkowania. Nie było dla niej trudnym zrobienie czegoś takiego.

Nasunęła jedną ze szlufek na ostrze, drugą zaś na rękojeść miecza tworząc w ten sposób całkiem solidne i stabilne ucho do trzymania broni. Zgarnęła z szafki jeszcze jeden, największy gwóźdź, po chwili wstając z podłogi i wskakując zgrabnym ruchem na kanapę. Za pomocą finki wbiła gwóźdź w ścianę, wieszając na nim ostrze na stworzonej przez nią zawieszce. Obróciła się do chłopaka wskazując obiema rękami na ścianę. - Tadam. - rzuciła z lekkim uśmiechem pokazując eksponowane teraz nad łóżkiem ostrze miecza. Czekała na jakiś gest akceptacji z jego strony, chociaż po chwili westchnęła siadając na kanapie. Oparła łokcie na kolanach zaciskając palce na rączce noża. Spojrzała się na chłopaka z kwaśną dość miną.

- Roy, nie rozumiem dlaczego mnie nie chcesz i przez to odrzucasz za każdym razem, gdy tylko zrobię jakiś gest w twoją stronę. Ale... - uniosła palce w jego stronę, jakby chciała go powstrzymać od komentarza. Zaraz po tym kontynuowała nie robiąc zbyt długiej przerwy. - Potrafię zrozumieć, że Cię nie pociągam i że po prostu ta część naszego życia Cię ze mną nie interesuje. Jednak nie zmienia to faktu, że ja kompletnie nie mam pojęcia jak powinnam postąpić, bo nie mogę jakoś tego poskładać w całość i stwierdzić jak ja mam się do tego odnieść. Nie wiem Roy, - westchnęła odchylając się w tył i wspierając swe plecy o oparcie kanapy. - Czy jest sens się z tym męczyć, skoro i Tobie i mnie nie za bardzo taka sytuacja pasuje? - zapytała.

- Może... Może powinnam się wyprowadzić i... I zostaniemy przyjaciółmi po prostu, skoro najzwyczajniej nie iskrzy? - zapytała wlepiając w niego swój wzrok. To była chyba najbardziej idiotyczna propozycja jaką mogła wymyślić w tej chwili, ale nie chciała go tracić nawet, jeśli między nimi jako parą nie kleiło się nic.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pią 22:17, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:10, 30 Lip 2010    Temat postu:

- Nie masz za co przepraszać. - powiedział szybko, ledwo kiedy Elizabeth wypowiedziała swoje przeprosiny - Taka kolej rzeczy. - fakt, było mu trochę przykro że to z jego powodu i że to właśnie Greta, ale złamanego karku nie mógł uleczyć choćby chciał - Każdego to kiedyś czeka. - tak, każdego. I wampira można było zabić, a nikt nie wie co ich czekało za kilkanaście czy kilkadziesiąt lub kilkaset lat. Nim zdołał w wampirzycy znaleźć oparcie tak na dobre, ta już wstała szukając czegoś co tylko jej w tym momencie było potrzebne. Roy miał ochotę porozmawiać skoro już zebrał się odpowiednio w tym temacie i miecz, jak i wszystko inne mogło sobie poczekać. Przesunął dłonią po zimnym metalu wodząc wzrokiem za Lizzy i patrząc jak wyciąga coraz to różniejsze rzeczy. Nie miał pojęcia co będzie kombinowała z tymi śrubkami i gwoździami, ale nie miał siły jej przerwać, ani poprosić by wróciła na swoje miejsce. Podejrzewał że zwyczajnie by go zignorowała, chcąc dokończyć to co sama sobie umyśliła. Podłoga jako całkiem wdzięczne miejsce do siedzenia, była przez niego nadal okupywana. Chciał sobie zażartować że ma go nie straszyć tym nożykiem, bo on miał coś większego, ale sobie odpuścił uprzytomniając sobie że to nie czas na żarty. Słysząc westchnięcie wampirzycy, która jednak łaskawie wróciła do niego ściągnął brwi i zgarbił się nieznacznie jakby wiedział że zaraz mu się dostanie za to że miecz nie ma swojego miejsca, jak i za całą resztę swoich walających się wszędzie rzeczy. Starał się ze słuchu zgadnąć co kombinuje, bo nie chciał się jej narzucać z oglądaniem przez ramie i pytaniem 'co kombinujesz', a ciekawość jak zwykle go zjadała. Miecz wyfrunął z jego dłoni, a Roy poczuł się dziwnie bezbronny - Dlaczego nie mój? No chyba nie twój? No dobra... - zreflektował się i poszedł na kompromis zastanawiając się czy i tego Elizabeth nie odrzuci - Nasz wspólny problem? - zapytał tak samo retorycznie jak ona. Kątem oka uchwycił zielony materiał sukienki dziewczyny i popatrzył na to co wykonała za jego plecami - Oooł... To jest... - spojrzał na lekko kołyszący się jeszcze miecz, wiszący dziwnie złowróżbnie nad kanapą - Twórcze. Podoba mi się. - powiedział ciągle z zadartą w górę głową. Uważał jednak też że miecz będzie trochę odstraszał, a każdy szanowany dekorator wnętrz przeżegnałby się na jego widok, ale ogólnie był w tej nowej uprzęży jaką mu sprezentowała Lizzy niczego sobie - Wrócił do czasów świetności. - dołożył kolejne pięć centów. Zniżył wzrok, bo i Lizzy usiadła. Kiedy na niego spojrzała odchylił się w tył jakby pytał 'za co?!' obdarzyła go tak kwaśną miną. Tym razem jego szczeka znalazła ie gdzieś pod kanapa, bo to co powiedziała wampirzyca sprawiło ze upadła nisko i poturlała się przed siebie klekocząc złośliwie i naśmiewając się z właściciela. Po przetrawieniu pierwszego szoku, jakiego doznał po jej słowach Roy wykrztusił - Ależ nie! - odkaszlnął jakby coś stanęło mu w gardle - Nie chcę cię nie chcieć... Wiesz co mam na myśli. Mylisz się. - powiedział chcąc ją jak najszybciej wyprowadzić z błędu - Lizzy ty tępa strzało... - jęknął pochylając lekko głowę w przód i chwytając się za skronie - To nie tak, to absolutnie nie tak! - zawołał tym razem unosząc odrobinę swój głos ugodzony niesprawiedliwością słów o tym ze miałaby mu się nie podobać - O nie, nie, nie... - powiedział machając palcem - Nikt nie będzie się stąd wyprowadzić, a moją przyjaciółką będziesz po moim trupie. - czyli praktycznie rzecz biorąc nigdy. Jego zapał jednak zmalał kiedy Elizabeth stwierdziła że 'nie iskrzy' między nimi - Po pierwsze się z tobą nie męczę, a po drugie... - trzecie, czwarte, piąte, dziesiąte, piętnaste i dwudzieste. Nie miał pojęcia od czego zacząć, bo to co powiedziała rozegnało jego koncentrację na cztery wiatry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:41, 30 Lip 2010    Temat postu:

Nie odpowiedziała na propozycję, a w zasadzie słowa zwalające winę, jeśli w ogóle takowa była, na kogokolwiek. I tak uznała, że problem, jeżeli ktoś go miał, to tylko ona. Bo to tylko ona nie potrafiła się znaleźć w tej sytuacji. I to ona nie była w stanie poradzić sobie z tymi wszystkimi emocjami, które wciąż trzymane na wodzy, zaczynały zrywać swoje kajdany i nie można było przewidzieć w jakim kierunku podążą.

Uśmiechnęła się nijako słysząc komentarz na temat swojego dzieła, kiedy ostrze zawisło nad łóżkiem. To miało takie dwojakie znaczenie znajdując się w miejscu, gdzie stała kanapa na której w teorii sypiali. Jego turlającej się szczęki nie dostrzegła. Skrzywiła za to usta nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, bo w sumie żadne jakoś słowo nie chciało już przychodzić po tym, jak wydusiła z siebie największe w sumie poświęcenie, na jakie było ją stać w tej chwili. Kącik jej ust podniósł się nieznacznie w górę, gdy usłyszała epitet na swój temat.

- A jak? - zapytała, gdy zaczął się zapierać, że nie w ten sposób powinna na to patrzeć. - To jak to jest? - ponagliła - Bo ja Roy nie rozumiem. Wyjaśnij mi, proszę. - powiedziała świdrując go wzrokiem, jakby jego szkielet w rentgenie jej oczu miał jej cokolwiek ukazać. Nie chciał jej przyjaźni? A więc to aż tak daleko to sięgało, że nawet nie byłby w stanie się z nią przyjaźnić? Jej usta zobojętniały. Nawet jeden mięsień nie unosił ich w górę i mało brakowało, by jej wargi się rozchyliły błagając o wyjaśnienie.

- Jak się nie męczysz, skoro za każdym razem zmuszasz się, by odpierać każdy mój gest? - rzuciła pochylając lekko głowę w bok, jakby to miało jej pomóc pojąć jego słowa - Po drugie? Roy, nie musisz mi tego mówić, bo każde słowo boli. Ja nie muszę, nie chcę słyszeć, że Cię nie pociągam. Że się zmuszasz dla mnie, bym nie czuła się komfortowo. - wyjaśniła od razu. - To, że nie jestem dla Ciebie atrakcyjna i że... Że nie interesuje Cię to byśmy kiedykolwiek... - jakoś ciężko jej było to mówić - To wcale nie zmienia tego, co do Ciebie czuję. Ale jeśli miałbyś za każdym razem się poświęcać dla mnie, to ja tak nie chcę. Myślę, że potrafię to zdusić w sobie na tyle, byś nie musiał przeze mnie cierpieć. Ja... Mnie zależy na Tobie i jeśli nie ma innego wyjścia, to może lepiej byśmy... - nie dokończyła. Ponownie utkwiła w nim swój wzrok czekając na jakąś, jakąkolwiek odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:19, 31 Lip 2010    Temat postu:

Wywrócił oczami widząc ten jej pseudo uśmieszek, który pojawił się po nazwaniu jej niezbyt ostrą strzałą - Tak! Bo jesteś jak ta strzała! Czasem tak tępa, że to się w głowie nie mieści! - zawołał raz jeszcze oskarżycielsko celując w Elzę palcem. Wstał z podłogi jakby nagle zaczęła go parzyć i zaczął krążyć po kawalerce zastanawiając się jak wybić z głowy Elizabeth te wszystkie fanaberie które się tam roiły - Uważasz że mnie nie pociągasz? A czytałaś w moich myślach? - zapytał patrząc przez chwilę na kuchenny zlew - Raczej nie. - odpowiedział sam sobie przenosząc wzrok na lodówkę - Jakbyś chciała bym ci to obwieścił? - rozłożył dłonie na boki, stał zwrócony do niej plecami - Delikatnie? - zaczął szeptać do szafki wiszącej nad zlewem, wiedząc że i tak Elizabeth go usłyszy - Och Lizzy... Chciałbym się z tobą kochać, bo jesteś mi najdroższa na świecie... Czy może bardziej dostanie? - jego spojrzenie przeskoczyło na kosz do śmieci - Mam ochotę cię zerżnąć bo jesteś niezłą dupą? - obrócił się ku Lizzy unosząc w górę brwi - Co bardziej by ci odpowiadało? Traktowanie z szacunkiem, czy poniewieranie jak zwykłą szmatę? - może trochę teraz przesadził, ale wydawało mu się ze właśnie o to głownie chodziło. Wsunął dłonie w kieszenie i znów zaczął krążyć głównie w linii okno - okno, z jednego końca kawalerki w drugi, omijając zgrabnie fotel i stolik, bo te stały na jego drodze. Podrapał się po głowie, żałując ze nie ma dłuższych włosów, miałby czym zająć dłonie, a tak znów trafiły one do kieszeni - Dobra, uczepiałaś się tej przyjaźni... Zacznijmy od tego. - powiedział do siebie i zerknął przelotnie na wampirzycę - Nie wystarczasz mi jako przyjaciółka. Jesteś kimś więcej, rozumiesz? - zapytał by nie było na tym poziomie niejasności. Kiedy pokiwała głową mógł ciągnąć dalej - Wspaniale. Przeskakujemy wyżej, zatrzymujemy się na tym nieszczęśliwym... - w jej przypadku. Machnął lekko dłonią by znaleźć dalszy ciąg swej wypowiedzi - Narzeczeństwie. To nie jest nic strasznego. Spędzenie z tobą nocy też takie nie jest. I nic, prócz własnych zahamowań... - wskazał na swoją klatkę piersiową - Mi tego nie broni. Dlaczego zahamowań zapytasz? Już tłumaczę. - powiedział znów przecinając mieszkanie swymi krokami - Bo jestem tak staroświecki i tak anachroniczne mam metody bycia z kobietą. - powiedział przez zaciśnięte zęby nie wierząc że z tego przychodzi mu się tłumaczyć - Powiesz, ze to głupie? No trudno. Mi głupim wydaje się zmienianie gustów muzycznych co sezon. Głupim wydaje mi się prowadzenie pamiętników. - wyciągnął jakiś przykład z kosmosu - W takim razie kochasz się w kretynie. - stwierdził wzruszając ramionami - Nie zmuszam się by odpierać twoje gesty. Na pewnym etapie jest to dla mnie po prostu nie do przeskoczenia. To tak jakbyś chciała wysiorbać owocowy syrop z wnętrza loda bez zjedzenia tego co wokół... - to też wytrzasnął z kosmosu - Bogu dzięki że nie chcesz słyszeć tego że mnie nie pociągasz, bo nie usłyszysz tego. - mruknął uśmiechając się nieznacznie i obrzucając wzrokiem poukładane przez Elizabeth książki i czasopisma - Wymyślasz, chyba tylko niewidomy patrząc na ciebie mógłby stwierdzić że 'tak, ona z pewnością jest z tych brzydkich, nieatrakcyjnych bab...' - wywrócił oczami i spojrzał na wampirzycę - Skąd w ogóle ten pomysł, masz jakieś kompleksy? A wyleczyć cię z nich? - zaproponował uśmiechając się odrobinę szerzej - Nie ma żadnego 'może lepiej byśmy...' - zacytował jej słowa kręcąc głową - Nie ma takiej opcji Lizzy. Masz po prostu pecha, spotkałaś mnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:48, 31 Lip 2010    Temat postu:

Uniosła tylko brwi, gdy powtórzył jak głupia jest. Mógł ją sobie obrażać ile chciał. To niczego nie zmieniało z jej punktu widzenia. Spojrzała na wyciągnięty w jej stronę palec oskarżający ją o nie wiadomo co. O to, że nie potrafiła go zrozumieć? Chyba każdy miał prawo do tego. - Przecież wiesz, że nie umiem czytać w myślach... - odpowiedziała cicho wbijając się plecami nieco mocniej w kanapę, na której siedziała.

Kiedy podał jej dwie wersje odpowiedzi jej brwi jeszcze bardziej uniosły się do góry. Tak na prawdę było jej wszystko jedno w tej materii. Nigdy nie była zbytnio delikatna w swoich słowach ani też w przeciwną stronę nie przesadzała. Jednak każda z tych wersji dla niej mogła być. Wszystko było dopuszczalne w związku dwójki kochających się i akceptujących siebie nawzajem ludzi. Wzruszyła tylko ramionami kręcąc lekko przecząco głową, ale to nie wskazało mu żadnego rozwiązania, które było by dla niej właściwe. Każde mogło być. Ale tego już nie powiedziała.

Kolejne słowa faktycznie były proste do zrozumienia. A przynajmniej takie się wydawały być. Przytaknęła delikatnie i wpatrując się w jego sylwetkę po prostu słuchała. Chciała zrozumieć. - Chcesz mi powiedzieć, że... nie wyobrażasz sobie abyśmy bez ślubu mogli...? - zapytała niedowierzająco. Takie czasy już dawno minęły. Kto w obecnych czekał aż do ślubu ze współżyciem? - Nie, nie. To nie jest głupie. - odpowiedziała zaraz, by nie pomyślał sobie, ze będzie się śmiać z tego czy coś. - Tylko... Powiedz mi, czy to znaczy, że Ty nigdy nie... To znaczy, wiesz... - chciała coś dodać, ale stwierdziła, że to bez sensu. - Dobra, nieważne. Zapomnij. Nie było pytania. - mruknęła nie wiedząc jak ma się wycofać z tego, co powiedziała. Głupio jej było się pytać czy to ona ma jakieś specjalne względy, że tylko przy niej ma chłopak opory.

Porównanie do lodów było zabawne. Uśmiechnęła się lekko czując się zarazem idiotycznie, ze na jej twarzy pojawił się ten nikły uśmiech. Dorze, że chociaż Roy w tym czasie odwrócił od niej wzrok. - Tak, ma swoje kompleksy. Jak chyba każdy. Ale chyba to nie jest tak ważne. - odpowiedziała opuszczając spojrzenie na podłogę.

- Roy, - zaczęła - Czy jeśli Ty nie chcesz przed... - rzuciła mając nadzieję, że chłopak sam załapie, iż jej chodzi o moment ślubu - A co będzie, jeśli pod tym względem totalnie się nie dopasujemy? - zapytała unosząc wzrok na moment na chłopaka - Co jeśli nie będę Ci odpowiadała i przez to, nie wiem, zaczną być jakieś zgrzyty między nami? - dodała opuszczając spojrzenie na krzesło stojące za jego plecami.

- Różnie bywa. - stwierdziła - Nawet i takie błahostki potrafią zabić i największe uczucie. Co jeśli będziesz oczekiwał ode mnie czegoś, czego ja nie będę w stanie spełnić albo jeśli w drugą stronę tak będzie? Przecież w obecnych czasach niektóre sprawy są normalne... - mruknęła - To znaczy, nie mam zamiaru Cię oceniać w żaden sposób ani też mówić co jest dobre a co złe, bo nie o to mi kompletnie chodzi. Czuję się... miło, że tak bardzo starasz się okazać mi szacunek i wierz mi bądź nie, ale idiotycznie i ogólnie koszmarnie się czuję z tym, że... Że dla mnie to całkiem inaczej wygląda ta kwestia. - dokończyła wlepiając spojrzenie w siedzisko krzesła. Nie wiedziała jak to dalej powiedzieć. Zabrakło jej słów i potrzebowała chwili, by odnaleźć ich dalszą część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:13, 31 Lip 2010    Temat postu:

Roy nadal krążył po kawalerce, jeszcze bardziej zżymając się w duchu, na kolejne pytania jakie z jej strony padały. Jedno wydawało mu się gorsze od drugiego. Jeszcze te niedokończenia, postanowił wziąć się w garść i skoro tłumaczył jasno wszystko, to i to wytłumaczy prosto z mostu, o ile w ogóle się da. Zbiło go z tropu to, że nie pisnęła ani słowa o dwóch różnych ujęciach zwrotu do niej. Nie polepszyła mu tym samopoczucia. Elizabeth była według niego po prostu inna, i w tym momencie niezbyt cieszył się z tego jaka jest, ale wszystko można było przeboleć. Wolałby chyba by cokolwiek powiedziała - Nie, nie o to chodzi. Wyobrażam sobie. Patrząc na ciebie to mam nawet dość dokładne wyobrażenia... - odchrząknął i pociągnął dalej. Przynajmniej chciał bo na moment zabrakło mu słów - Nie. - powiedział przymykając powieki i zaciskając dłonie w kieszeniach - Nie jestem 28 - letnim prawiczkiem jeśli o to ci chodzi. - stwierdził wpatrując się w Elizabeth w tym momencie jak w 'zło koniecznie'. Spojrzał na sufit kiwając się przez moment na stopach jak dziecko, dla uspokojenia. Strasznie nie lubił słów układających się w zdanie: 'nie było pytania', to prowadziło, przynajmniej jego, do chęci jeszcze bardziej dosadnego wytłumaczenia tematu - Och jakie ty możesz mieć kompleksy? - zapytał okręcając się wokół własnej osi i wznawiając wędrówkę po mieszkaniu - Te wąskie kostki? - nie prychnął jednak, bo faktycznie mogła się czuć z ich powodu źle, a nie zasłużyła sobie na to by zostać wykpioną - Przestań twierdzić zaczynając od tego że czegoś nie chcę. - zaznaczył, bo to go irytowało. Jakby wszystko wiedziała lepiej. To działało jak płachta na byka, tym bardziej że przez większość życia Roy był właśnie tym który wiedział, i nie spotkał się z kimś kto wiedział lepiej niż on. Przynajmniej jeśli chodziło o jego własne odczucia i to co siedziało mu w środku - Nikt nie powiedział tego że nie chcę wcale. - powiedział opadając w końcu na fotel, który przesunął tak by dokładnie obserwować Elizabeth - Dlaczego miałabyś mi nie odpowiadać? Może to ja nie odpowiadałbym tobie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:06, 31 Lip 2010    Temat postu:

Westchnęła słuchając kolejnych słów chłopaka. Mimo, że Roy starał się jej wszystko wytłumaczyć najprościej jak umiał, to ona nadal nie wiedziała gdzie leży ta granica, że teraz to jeszcze nie a teraz to już tak. Spojrzała się na niego kiedy zwolnił kroku. Podciągnęła pod siebie nogi obejmując je znów ramionami i kładąc swą brodę na kolanach. Może i jej towarzysz uznawał taką pozycję za zamkniętą, ale ona w tej chwili czuła się tak najbardziej komfortowo. Mogła zacisnąć ręce wokół swoich nóg, mogła schować twarz gdyby tego chciała a mogła też po prostu pozostać w takiej pozycji znajdując jedynie zajęcie dla swych dłoni, które obejmowały nadgarstki utrzymujące ją w tej pozycji.

- Nie Roy, tu nie chodzi mi w tej chwili o to jaka jestem... - mruknęła ciesząc się właśnie, że nie widać tak bardzo u niej dociśnięcia z nadmiaru nerwów podbródka do swych kolan. - I nie wiem czemu miałabym Ci nie odpowiadać. Tak po prostu. Irracjonalna obawa przed tym, że moglibyśmy mieć całkowicie różne oczekiwania, temperamenty i... Boże! - jęknęła chowając twarz w swojej kolebce stworzonej przez swoje nogi - Nie wierzę, że w ogóle o tym rozmawiamy. - mruknęła - Roy, - zaczęła chcąc mu jakoś wyjaśnić, wytłumaczyć to co czuje - Lubię się kochać. Uwielbiam wręcz seks. - rzuciła - I zawsze możliwość takiej bliskości była dla mnie bardzo ważna w związku. - znów sapnęła, bo nie na co dzień mówiło się o tych sprawach.

Nie było łatwo dobrać słowa. Wcisnęła jeszcze bardziej czoło w swoje kolana nie wiedząc czy ma kontynuować. Jednak czuła, że powinna nawet jeśli wygadywała już idiotyzmy. - Ja wiem, że to bez sensu... - mruknęła - I nie o to tylko chodzi. Wkurzam się tylko sama na siebie, bo Cię pragnę. Cholernie pragnę. Tylko nigdy nie wiem kiedy jest okej a kiedy już nie. - wyjaśniła. - I możesz mówić jak tylko chcesz. Nie jestem pruderyjna, więc dosadne słowa mnie nie rażą a wręcz są czasem fajne. - kontynuowała dopiero teraz odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie - Nie jestem też wulgarna przesadnie. - wzruszyła ramionami - Możesz więc mówić jak tylko chcesz, jak w danej chwili czujesz i jak uważasz, że jest dobrze. - dopiero teraz uniosła spojrzenie na Roya, wpatrując się w niego przez chwilę. Czuła się koszmarnie źle. Przez to wszystko, przez temat który podjęli miała wrażenie, jakby sama na własne życzenie sprowadziła się do pozycji zwierzęcia. Ze wściekiem macicy. A tak przecież nie było, bo myślała logicznie, potrafiła się powstrzymać i po prostu czekać. Chociaż piekielnie jej brakowało tego, by do ich związku dołączyć wreszcie także i strefę intymną. No ale cóż, nie będzie przecież cisnąć Roya jeśli on nie chce, nie czuje takiej potrzeby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:37, 31 Lip 2010    Temat postu:

Westchnął i wcisnął plecy w oparcie fotela widząc jak Elizabeth znów próbuje ułożyć swoje ciało w kulę szczelnie zamkniętą. Nie miał pojęcia skąd jej się to brało, ale najwyraźniej tak sobie radziła, albo próbowała radzić z problemami. Wampir tak nie potrafił, reprezentował postawę jak najbardziej otwartą. Ułożył ramiona wzdłuż podłokietników, by wysłuchać wszystkiego i raz jeszcze zacząć tłumaczyć, co powoli zaczynał uważać za bezsensowne. Uniósł lekko brew kiedy zaczęła wyjękiwać żale sama na siebie - Heh, to uwierz. - podpowiedział przesuwając palcami po materiale obicia. Czyżby i jej się zaczynało robić równie miło jak jemu kilka minut temu? W końcu wypluła z siebie to co jej leżało na wątrobie, a Roy poczuł że go oświeciło - Brawo! - nie mógł sobie odmówić tego z lekka ironicznego zwrotu kiedy dowiedział się o co chodzi - I teraz przynajmniej wszystko jest jasne. - w przeciwieństwie do niej rozluźnił się i pochylił do przodu wspierając łokcie na kolanach i splatając swoje palce ze sobą - Elizabeth. - zaczął stanowczo, chcąc by na niego zwróciła uwagę, pomijając całą resztę jej tłumaczeń i jednocześnie odnosząc się do nich w trakcie monologu - Wiesz ze wspólny związek polega na tym by jedno i druga strona mówiły o tym czego pragną, tak? Właśnie. - odpowiedział sam sobie na wszelki wypadek ciszy jaka mogłaby zalec w kawalerce gdyby Lizzy nie zechciała z nim pogadać - Więc, skoro wiesz dlaczego ja zachowywałem się tak na nie inaczej... Co nie miało związku absolutnie z twoją osobą, przynajmniej w twoim ujęciu sprawy... - dodał by raz jeszcze jej to uświadomić - A ja wiem czego chcesz ty i jak dla ciebie jest to ważnym... - przechylił głowę w bok zastanawiając się przez sekundę nad jakąś sensowną puentą - I skoro mi nie zwiejesz kiedy już dostaniesz to czego chcesz... - zaśmiał się z tej durnej obawy jaką czuł - Nie widzę żadnych przeszkód. Bo w końcu chodzi o to by ze sobą współgrać, nie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:17, 31 Lip 2010    Temat postu:

Jego pierwsze słowa nie były dla niej pocieszeniem. Z każdą chwilą czuła się coraz bardziej debilnie. Żałowała trochę, że w ogóle pozwoliła im rozpocząć ta rozmowę. Mogła się zamknąć i nie mielić jęzorem kiedy nie było to konieczne. To, że ona tak bardzo potrzebowała bliskości, także tej fizycznej, nie tylko mentalnej, wcale nie oznaczało tego, że miało się to w jakikolwiek sposób odbijać na chłopaku. Mogła zagryźć zęby i zamknąć swoją jadaczkę wcale mu nie mówiąc o co chodzi. Przeszło by jej znowu za jakiś czas i można by zapomnieć o całej sprawie. A tak? Siedzieli po dwóch przeciwnych stronach barykady wyolbrzymiając drobiazg do granic absurdu. To, że jej czegoś brakowało nie musiało oznaczać tego, że Roy miałby dla niej łamać swoje zasady.

Kiedy pochylił się w jej stronę dziewczyna odruchowo jeszcze bardziej się cofnęła na kanapie, jeśli w ogóle to było możliwe wtapiając się w oparcie mebla. Spojrzała się jednak na niego, kiedy tak wyraźnie zaakcentował swoje słowa do niej kierowane. - Wiem. - mruknęła, bo przecież i ona zdawała sobie z tego sprawę, że niedomówienia potrafią czasami o wiele bardziej niszczyć niż gdyby się powiedziało prawdę, nawet w najbrutalniejszej formie.

- Tak, Roy, owszem... Ale nie chcę, byś z jakiegokolwiek powodu, nawet i mojego, zmieniał swoje zasady i ulegał jakimś moim durnym namowom. - odpowiedziała cicho. - To jest dla mnie ważne, ale nie na tyle, bym miała na cokolwiek nalegać. - wyjaśniła - I weź, przestań, jak mogłabym uciec? - zapytała retorycznie - Wiesz, gdyby nasz związek się zaczął od łóżka, to może i rzeczywiście tak być mogło. Ale tak nie było. I wszystko się dla mnie zmieniło od tego czasu. - powiedziała opierając wygodniej głowę na swym kolanie. - Teraz nawet gdybyś powiedział, że w ogóle nie ma takiej opcji, to i tak bym została. - stwierdziła analizując sama siebie - Owszem, bym pewnie gryzła ten temat nie wiadomo ile, ale bym to w końcu przyjęła do wiadomości.

- Nie chcę, żebyś czuł z mojej strony jakąkolwiek presję. - dodała jeszcze spoglądając na jego twarz i wpatrując się w jego oczy - I przepraszam, jeśli się tak przeze mnie czujesz... - jakoś się nie mogła ruszyć ze swojego miejsca. Przykleiła się na dobre do kanapy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:16, 31 Lip 2010    Temat postu:

Trudno tutaj jednoznacznie stwierdzić kto czuł się debilniej. Jemu też nie uśmiechała się ta rozmowa, rozmowa która była najdziwniejszą w jego życiu, włączając w to tą pierwszą którą przeprowadził z Lizzy zaraz po przemianie. Ogólnie nie miał oporów by mówić o sobie, swoich oczekiwaniach i tak dalej, ale rzadko, prawie nigdy nie mówił o nich tak dosadnie, czysto, bez owijania w cokolwiek i drastycznie bezdusznie. Jakby Roy opowiadał o kimś innym przybierając to jedynie w pierwszą osobę liczby pojedyńczej - Nie wiesz, nie rozumiesz. I jak tak dalej pójdzie zostaniesz tą tępą strzałą do końca swoich dni według mnie. - powiedział uśmiechając się słabo - Jaki jest sens w tym byś ty się ograniczała? A jaki jest sens w tym bym ja był betonem i do tego zbrojonym? I w jednym i w drugim przypadku tego sensu nie ma. - powinni mu wręczyć nagrodę za cierpliwość i wyrozumiałość względem świata go otaczającego. Chyba żaden facet nie siedziałby tak spokojnie w fotelu rozmawiając o swojej odmowie kontaktów cielesnych. Jeszcze lepszy niż w zawodzie radiowca, były w roli psychologa. Był cierpliwy, umiał wysłuchać i mówił spokojnie. Nie naciskał, ani nie wymagał zbyt wiele, dawał czas - Nie będziesz gryzła tego tematu, ani nie będziesz już się tym zamartwiać. Kiepski byłby ze mnie partner, gdybym nie brał pod uwagę twoich... Oczekiwań. Przestań zachowywać się tak jakby było to twoją winą. Bo nie jest. Nie czuję jakiejkolwiek presji Lizzy. - powiedział wracając do wygodnego rozpierania się w fotelu. Machnął lekko dłonią i wzruszył ramionami kończąc - Nie postępowałem tak dlatego ze to było moim priorytetem. Po prostu myślałem, że to w jakiś sposób oddaje... Powagę? Nie wiem? Zainteresowanie cała tobą, a nie jedynie tym co kryje się poza twoją cielesnością? Nazwij to jak chcesz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:49, 31 Lip 2010    Temat postu:

W zasadzie to tym razem dziewczyna nie miała pomysłu na to co odpowiedzieć. - Mogę sobie być i tępą strzała jak ci tak pasuje. - rzuciła pokazując mu koniuszek języka, bo ją ten zwrot jakoś strasznie zaczął bawić. - Fantastyczna para: Beton Zbrojony i Tępa Strzała... - podsumowała i po chwili lekko się uśmiechając skryła na moment swą twarz między nogami opierając czoło o kolana, by zaraz po tym unieść znów spojrzenie na chłopaka.

Wysłuchała do końca jego słów, ale już jakoś raźniej jej było. Co prawda nie liczyła na żadną odmianę między nimi, która mogłaby zajść po tej rozmowie, jednak przynajmniej przestała się chwilowo zadręczać swoimi chorymi myślami. Uniosła ręce i przetarła dłońmi po swojej twarzy, jakby starała się z niej zetrzeć wszystkie troski ostatnich godzin. - Okej, Roy. - rzuciła - Dość już na dziś drążenia tego tematu. - przerwała ich dyskusję. - Zrozumiałam, przyjęłam do wiadomości i postaram się już nie zadręczać Cię takimi moimi fazami. - mruknęła - Pokaż lepiej co tam przyniosłeś z uczelni. - zaproponowała unosząc się z kanapy i podchodząc w stronę stołu.

Po drodze, przechodząc obok chłopaka zatrzymała się jednak i na moment kucając przy fotelu spojrzała się na swego towarzysza. - Dziękuję. - powiedziała krótko, chwilę później unosząc się ze swego miejsca, całując go delikatnie w skroń i przesuwając dłonią po jego szyi, gdy stawała do pionu, ruszyła dalej, by zgarnąć z blatu konspekty i biznes plany.

Wzięła zawartość siatki w ręce i dzieląc na dwie części, jedną z nich podała Royowi. Z drugą częścią sama usiała na kanapie, rzucając wzrokiem na pierwszą z okładek pracy. - O matko... - jęknęła unosząc grube tomiszcze, które mogło być spokojnie książką w porównaniu z resztą prac. - Ale się ktoś przyłożył... - rzuciła chcąc znaleźć inny temat dla nich niż katowana przez ostatnie chwile rozmowa. Pokazała Royowi komentowany przez siebie biznes plan. Tak na oko licząc, to ze sto stron to to miało na spokojnie. Otworzyła zaraz okładkę i zajrzała do środka. Spis treści ją powalił na kolana. - Rooooy... Spójrz się. - zachęciła go dłonią, by podszedł do niej i rzucił wzrokiem na to, co i ona widziała. Ogólny zarys, cel, koszta remontu, opłaty licencji i zezwoleń, lokalizacja, target, projekt architektoniczny i... jakaś płyta z wizualizacją. - Jestem w szoku. - mruknęła stwierdzając, że ktoś aż tak duży nakład pracy włożył w przygotowanie tej pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:13, 31 Lip 2010    Temat postu:

- No... - zaczął parskając cicho śmiechem - Para jakiej świat nie widział. Muszę się przyzwyczaić do tej ksywki. Nawet fajnie brzmi... Beton Zbrojony, tak strasznie enigmatycznie, nie uważasz? - podpytał widząc że humor krztynę jej się poprawił - i Uświadomić Susan by tak mnie anonsowała. Oto i wasz Beton! - wywrócił oczami stwierdzając że znów się rozgaduje niebezpiecznie, a nie wiedział czy temat jest już z tych ewidentnie zamkniętych, półotwartych, czy jeszcze ciągle otwartych. Kiedy Elizabeth stwierdziła że na dziś wystarczy zaszufladkował go pod tą drugą kategorię i był dziwnie pewien że zamkną go dopiero wtedy kiedy się ze sobą prześpią, jeśli tak można było to nazwać - Nie zadręczasz... - powiedział szarpiąc nitkę u koszulki - Każdy ma coś... O czym można pogadać. Trzeba pogadać. - uściślił i skinął głową nawijając urwaną nitkę na palec - Sama widzisz. - powiedział spoglądając w stronę stolika. Przeniósł wzrok na Elizabeth kiedy przykucnęła przy nim. Wlepił w wampirzycę spojrzenie nie należące do tych złych, zachwyconych czy obojętnych. Spojrzał na nią z uwagą, ale nie wiedział czego teraz się podziewać. Nie miała mu za co dziękować. Przecież nie zrobił nic takiego, po prostu dostosował się i tyle, i nie widział powodów by składać mu za to wyrazy wdzięczności. ujął w dłoń swoją cześć teczek patrząc na nie bez entuzjazmu, bo nie znał się na tym kompletnie. Zerknął na Elizabeth i powiedział - Eche... Widziałem tą pracę. Jak byłem u rektora zwrócił mi na nią uwagę, stwierdzając że należy do czołówki tego co tutaj... - trącił palcem prace na swoich kolanach - Jest. Stwierdził ze może przerażać objętością, ale zawiera wszystko. - zwlekł się z fotela kiedy Elizabeth przywołała go do siebie i przysiadł obok wampirzycy zaglądając jej przez ramię - Yhm... Oglądamy inne czy z miejsca odrzucamy? - zapytał chcąc iść po najniższej linii oporu. Nie zrobił tego jednak i przerzucił pierwszą z prac z westchnieniem udręki wyobrażając sobie siebie podczas załatwiania tego co w biznes planach zawarte.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:36, 31 Lip 2010    Temat postu:

Wywróciła w górę oczami kręcąc przy tym głową w chwili, gdy zaczął się nabijać ze zbrojenia. Spojrzała się na niego z uwagą, gdy wspomniał, że każdy ma coś o czym chciałby i musiał porozmawiać. - To znaczy? - zapytała wyczekująco - Chcesz o czymś... - podrzuciła zachętę do tego, że jeśli męczył go jakiś temat, to mógł spokojnie go poruszyć.

- Nie... Nie ma opcji, by odrzucać inne nim ich nie przejrzymy. - odpowiedziała, gdy przysiadł koło niej. Zaczęła przeglądać kolejne strony jakby wiedziała dobrze co powinno się na nich znaleźć. Nie przyznawała się chłopakowi do tego, ale jakiś czas temu, gdy on jeździł do No name coś pozałatwiać, ona miała sporo czasu na poszukanie sobie na sieci jak miał by wyglądać dobrze przygotowany biznes plan, czego w nim szukać, no i poczytała sobie komentarzy specjalistów co do przykładowo danych projektów. Dzięki temu miała ogólne pojęcie na temat tego czego można się było spodziewać i czego również oczekiwać.

- Wiesz co? - rzuciła w chwili, gdy czytała właśnie gdzieś około trzydziesta stronę pierwszej pracy. A ile ich łącznie mieli? Dwadzieścia czy coś koło tego. Albo i nawet więcej, bo nie liczyła zawartości tych siat, które przyniósł chłopak - Chyba żałuję właśnie, że z naszą wampirzą szybkością nie da się szybko czytać. - mruknęła odkładając na bok resztę prac i tylko na razie tej jednej poświęcając uwagę - To znaczy da się, ale mój mózg tego nie przyswoi. - dodała przechylając się na bok, by oprzeć głowę na jego ramieniu - Ale by wtedy fajnie było... Piętnaście minut i masz książkę z głowy. - zaśmiała się lekko, katując w tym czasie kolejnych kilka kartek.

Jakąś godzinę później i w sumie dwie prace dalej, Elizabeth jęknęła przeciągle, poprawiając się na kanapie, bo chyba zdrętwiała w jednej pozycji. A przynajmniej powinna zdrętwieć, gdyby była człowiekiem. - Niee... Ja nie mogę. Kręćka można dostać czytając to ciurkiem. Kiedyś to chociaż kawy by się można było napić a teraz? - wzruszyła ramionami odsuwając od siebie ostatnio doczytaną pracę. - Chcesz zapalić? - zapytała znajdując chociaż takie zajęcie dla rąk, skoro inne nie wchodziło w grę. Wstała z kanapy i podreptała do przedpokoju do torebki, z której wyciągnęła paczkę i zapalniczkę.

Zgarnęła z kuchni z lodówki popielniczkę i wróciła do chłopaka opadając na kanapę. W dłoniach trzymała jeszcze bloczek przylepnych karteczek i długopis, które były jej do czegoś najwyraźniej potrzebne, skoro je przyniosła. - Yyy? - wydała z siebie niezbyt artykułowany dźwięk, bo złapała długopis w usta, by jej nie wypadł, podsuwając w stronę Roya otwartą paczkę z papierosami. Już bardzo dawno nie paliła. Chłopak w zasadzie tylko raz ją widział chyba czy może dwa razy z papierosem w ręku. Jednak Elizabeth bardzo sporadycznie, wręcz wyjątkowo rzadko, ale popalała czasem. Teraz akurat miała ochotę i nawet nie siliła się na to, by pójść do łazienki, albo pozostać w kuchni, by nie leciał dym na całe mieszkanie. Po jednym czy dwóch fajkach wywietrzy się przecież szybko i nie było się czym martwić. Podniosła się jeszcze, by uchylić okno po czym wróciła do Roya szukając gdzie już podziała zapalniczkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:05, 31 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, nie. Nie mam. To tak odnośnie tego co było i na przyszłość. - wytłumaczył się ze swoich słów. Nie miał o czym dyskutować, a nawet jeśli to każdy temat wydawał się zabawnie przyziemy po tym który dopiero co skończyli roztrząsać. Dobiła go stwierdzeniem że nie ma opcji, więc Roy klasycznie zaczął się zawieszać nad kolejnymi kartkami, które wydawały mu się nudne jak flaki. Przerzucał strony machinalnie, jakby wewnątrz niego jakiś zegarek odmierzał czas i wysyłał sygnał do mózgu, że to już, już czas przerzucić stronę. Elizabeth na moment go wyrwała ze stanu otępienia a Roy zamrugał, jakby zdziwiony tym gdzie się znajduje - To zależy. Cieszyłbym się gdybym miał mieć to... - wskazał na wolumin na udach dziewczyny - Za sobą po piętnastu minutach, ale wydaje mi się ze klasyczna prędkość czytania książek jest o wiele przyjemniejsza. Wykształca cierpliwość i podsyca ciekawość. Jakbyś miała łykać strony w sekundy nie zdążyłabyś w sobie rozbudzić czegokolwiek, bo to... - pstryknął palcami - I już. Koniec opowieści. - jak jej tak spieszno mogła się zapisać na kurs szybkiego czytania. Roy po tym króciutkim monologu znów szczęśliwie się zawiesił na jakiś czas. Wzdrygnął się kiedy Lizzy znów o czymś się przypomniało. Popatrzył na nią trochę nieprzytomnie i zapytał - Zapalić? Masz papierosy? - głupie pytanie, bo skoro proponowała to chyba coś miała w zanadrzu - Jasne, że chcę. - powiedział odkładając byle dalej od siebie prace studentów ekonomiki i mówiąc sobie w myślach że choćby mu płacili to nie pójdzie na ten kierunek, ani żaden podobny. Przechylił się w bok i poleciał bezwładnie na kanapę chcąc zasnąć i odpłynąć w chwilowy niebyt. Kiedy Elizabeth usiadła sięgnął po papierosa i podniósł się do siadu wiedząc że to nie czas chorować. Kiedy podeszła do okna Roy już zapalił i podał Elizabeth zapalniczkę, której szukała - To jedyny taki w miarę ludzki nałóg który nam został? - zapytał czując dym w płucach, dym który nic ze sobą nie wnosił już do jego organizmu - Przepraszam... - poprawił się - Namiastka nałogu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 8 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin