Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:27, 20 Maj 2010    Temat postu: Kawalerka Smith'a

Takie małe, zagracone coś w czym pomieszkuje Roy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:49, 20 Maj 2010    Temat postu:

/ Rozgłośnia radiowa / Seattle

Roy uderzył lekko w pstryczek i w pomieszczeniu które służyło za sypialnię, pracownię, salon i pokój dzienny rozbłysło światło. Zamknął drzwi i obrócił się by zawiesić kurtkę na wieszaku do nich przytwierdzonym. Jeśli do tej kawalerki weszłaby osoba potrzebująca wokół siebie przestrzeni, udusiłaby się w przeciągu pięciu minut, może krócej. Poszedł do małej kuchni i obrzucił ją wzrokiem zastanawiając się co tu by na szybko przyrządzić i zjeść na kolację. Ziewnął potężnie. Jeszcze piętnaście minut i minie północ. Elizabeth mogła jego godziny pracy uważać za dziwne, ale jemu to właśnie odpowiadało. Poza tym mógłby się z nią sprzeczać, co jest normalniejsze. Siedzenie i nawijanie przez cztery godziny, czy wypruwanie sobie żył na sali od szóstej do dziewiętnastej. Ta Elza... Roy chcąc nie chcąc uznał że nieźle się wkopał. W zasadzie nic do niej nie miał, a zgodził się na wycieczkę po mieście jakby to on był jej bratem. I jeszcze to Jezioro... Potarł twarz dłonią stojąc nad garnkiem w którym gotowały się jajka. Przepisowe dziesięć minut, bo Roy nie cierpiał kiedy żółtko mu pływało. Obserwował je opierając się biodrem o szafkę z łyżką w dłoni. Uderzał nią lekko w ramię zastanawiając się nad jutrzejszym dniem. Wymawiać się nie chciał. Nie znalazł sensownego usprawiedliwienia. Wystawiać do wiatru nie umiał. Chciał być wobec wszystkich w porządku. Pochłaniając jajka z dodatkiem majonezu zastanawiał się nad wyborem miejsca i uznał że pokaże jej to co chciała zobaczyć czyli Space Needle. Czekała go też wizyta na próbie panny Preston. Poprzysiągł sobie że pojedzie tam góra godzina przed pracą. Nie wyobrażał sobie siebie i skaczących po scenie, lekko i zwiewnie, tancereczek ubranych w baletki. Zerknął na laptopa leżącego na stole wiedząc że będzie musiał porobić za informację turystyczną, by uzupełnić dopiski na jej karteczkach. Rozmyślając nad tym i owym poszedł do łazienki. Po dwudziestu minutach wyszedł i podjął próbę przedarcia się ku kanapie na której sypiał, co po ciemku było nie lada wyzwaniem. W kawalerce nie było bałaganu. Roy miał za dużo rzeczy, a jakoś nie mógł się zebrać do tego by poszukać sobie większego lokum i wziąć się za przeprowadzkę. Kiedy się położył odchylił głowę w tył i zerknął na terrarium, w którym mieszkał pająk imieniem Jack - jego jedyne zwierzątko. Widząc że wszystko jest w porządku okrył się kocem i zasnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:50, 21 Maj 2010    Temat postu:

Obudził się i przeciągnął - Auu! - uderzył zawiniętą w pięść dłonią w stolik zawalony jego podręcznymi rupieciami czyli laptopem, telefonem, odtwarzaczem, paczką papierosów, zapalniczką teraz już do niczego się nie nadającą i notesem. To co wyciągał wieczorem ze wszelkich kieszeni zazwyczaj lądowało tutaj. Wymacał iPoda nie odrywając głowy od poduszki. Roy obrócił się na drugi bok a po pokoju rozniosło się brzęczenie dobiegające ze słuchawek. Kiedy dostatecznie się rozbudził stwierdził że jest wpół do dwunastej i czas najwyższy na śniadanie oraz kawę. Zerknął na Jack'a przyczajonego na jednej z gałązek paląc papierosa. Pod nim na podłodze terrarium leżał świerszcz - No wsuwaj. - zachęcił go blondyn wypuszczając ponad siebie dym i zastanawiając się czy z jego ptasznikiem jest wszystko w porządku - Apetytu nie masz? - pająk niczym nie wzruszony siedział sobie dalej. Potykając się o własne kapcie mężczyzna trafił do kuchni, gdzie przygotował sobie tosty i wyczekiwaną kawę. Z małym stosikiem gorącego chleba, wielkim kubkiem kawy i przestrogą matki że 'przed trzydziestką wysiądzie mu żołądek' przysiadł w fotelu, z którego najpierw ściągnął kilka książek. Jedząc zaznajomił się z wiadomościami oglądając serwis informacyjny. Później była chwila czasu na odwiedzenie swoich ulubionych portali internetowych. A później przypomniał sobie że ma udać się do audytorium. Zajęczał przeciągając się przy czym laptop o mały włos a wylądowałby na podłodze. Popatrzył na kanapę i zszedł niechętnie z fotela by choć trochę poukładać swoje rzeczy. Przekładał je codziennie rano zyskując troszkę miejsca. Teraz przynajmniej kanapa była kanapą a nie robiła za dodatkową półkę. Nie miał przestrzeni jej rozłożyć, i co rano budził się z bólem krzyża. Ogarnął kawalerkę i wyniósł worek ze śmieciami na dół gdzie trafił on do ogromnego kontenera. Spotkał się po drodze ze sąsiadem i zamienił z nim kilka słów. Takim oto sposobem zleciał mu czas. Jeśli obiecał bladolicej dziewczynie, że znajdzie się na jej treningu czy też próbie, wypadało się zbierać. Po wizycie w łazience, przetrząśnięciu szafy w poszukiwaniu cieńszych rzeczy, wyborze marynarki i zapakowaniu w kieszenie rzeczy bez których nie mógł się obyć, Roy opuścił swoje mieszkanie. Na dole zahaczył o kiosk, gdzie nabył zapalniczkę. Będąc przygotowanym na większość dnia wsiadł w samochód i pojechał do Seattle, by w mieście znaleźć cel swojej podróży czyli w jednym wielkim skrócie Elizabeth.


/ Seattle / Pacific Northwest Balet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:19, 30 Maj 2010    Temat postu:

/ Chatka leśnika / Seattle

Poruszanie się po uśpionym mieście nie sprawiło problemów. Jego wyostrzone zmysły bez problemów wyłapywały wszelkie przeszkody. Było to jak gra w unikanie czegokolwiek.

Wpadł do kawalerki i zatrzasnął za sobą drzwi. Osunął się na podłogę i usiadł widząc pierwszy raz od półtorej miesiąca znajome mu kąty. Zagracone mieszkanie było takim jak pamiętał. Nic się nie zmieniło. Wszystko nadal leżało w swoistym artystycznym nieładzie, tak przez Roy'a uwielbianym. Podszedł do terrarium bez nadziei. Popatrzył na Jack'a z odnóżami ściągniętymi do brzucha - Witaj w klubie... - mruknął ze smutkiem.

Długo jeszcze siedział w kawalerce, nikomu nie powiedział że już wrócił. Nikt nie wiedział o jego obecności. Wychodził w nocy będąc pewnym że na nikogo się nie natknie. Robił to często. Nigdy nie nadwyrężał swego pragnienia. Na wszelki wypadek miał w domu teraz małą hodowlę chomików.

Bezsenne noce i przeraźliwie ciągnące się dni zapełniał sobie lekturą tego wszystkiego co gromadził w domu przez lata. Miał masę czasu wolnego. W domu było mu dobrze. Nie spieszył się z powrotem do pracy. Chciał być pewien że widząc Lily nie wyleci do niej z tekstem 'apetycznie wyglądasz!'. Siedział tak przeważnie w ciszy, sam ze sobą jakieś siedem miesięcy.

Kiedy zdecydował się w końcu wychylić nos z domu zaczynał od małych kroków. Przyzwyczaił się do ludzi, po całej kamienicy roznosił się ich zapach. Po trzech chomikach zapukał do mieszkania faceta u którego wynajmował i oświadczył że wrócił. Był całkiem opanowany, może i dlatego że w krwi mężczyzny było rozcieńczone pół apteki. Później po kolejnym tygodniu, zadzwonił do pracy. Ucieszył się słysząc entuzjazm w głosie szefa rozgłośni. Miał zacząć najlepiej od zaraz, ale Roy odmówił wykręcając się jeszcze chwilową słabością organizmu. Odsunął to na kolejny tydzień. Nim wrócił do normalnego, pełnego życia minęło bite dziesięć miesięcy.

Nie uległ nigdy pragnieniu krwi. Nie dzwonił do Elizabeth, choć przyznawał się sam przed sobą że tęskno mu do dziewczyny. Rodzina nie była tym samym. Choć matka jak i reszta chciała by wpadał do nich jak najczęściej Roy odmawiał. Znając genialne umiejętności swego ojca prędzej czy później najadłby się strachu i jadu.

Dni upływały a Roy wędrując do zoologicznego natrafił na plakat. Pacific Nortwest Ballet? To było takie znajome, ale jakby z poprzedniego życia. Oświeciło go i przypomniał sobie kładkę po której wędrował chyba miliony lat temu. Postanowił raz jeszcze się po niej przejść.

/ Seattle / Pacific Nortwest Ballet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:24, 05 Cze 2010    Temat postu:

/ Pacific Northwest Balet / Seattle

Wampir wrócił do swej kawalerki. Naturalnie nie chciało mu się spać, jeść też nie. Usiadł w fotelu czując rozpierającą go energię. To było dla niego naturalne, zawsze energiczny, zawsze pełen życia ale teraz było inaczej. Tak bardzo chciał działać, tak bardzo chciał się tym z kimś podzielić, ale chwilowo nie miał z kim. Wpatrując się w swoje dłonie przesuwał w palcach brzeg marynarki a jego myśli biegały sobie intensywnie we wszystkie strony choć dążyły do jednego celu. Do znalezienia sobie zajęcia. Kolejnego. Przy aktualnym stanie rzeczy audycje radiowe zajmujące na ogół ćwierć jego dnia wydawały się marnym zajęciem. Kiedy był człowiekiem wstawał, załatwiał swoje sprawy, szedł do pracy a kiedy z niej wracał przeważnie przykładnie kładł się spać i tak w kółko. Roy teraz miał mnóstwo czasu. Nie miał pojęcia że noce są takie długie, że przygotowanie jedzenia zajmuje aż tyle. Po prostu się nudził. Nie należał do zbyt dobrze sytuowanych i pomyślał że można by było to trochę poprawić. Zapełnić sobie pracą całe dwadzieścia cztery godziny, a przynajmniej wilczą z nich część. Elizabeth już to zrobiła, miała balet, miała szpital i kto wie co jeszcze. Zastukał palcami o podłokietnik fotela. Splótł je po chwili i zaczął kręcić nimi młynka zastanawiając się w czym prócz gadania i rozbawiania ludzi jest dobry. W szkole uczyli czegoś podobnego jak analiza SWOT ale kto by się w to bawił? Nie czas na to. Roy zachowywał się tak jakby tej nocy miał podjąć większość decyzji wpływających na jego przyszłe życie. Chomiki buszowały na małej farmie która dla nich urządził. Prócz tego ze wampir cenił je jako posiłek lubił obserwować małe zwierzątka kiedy tak chowały się w sianie, albo biegały w kółko, ewentualnie upychały ziarna w pyszczki, które robiły się wtedy zabawnie pulchne. Ogólnie rzecz biorąc to zrobił porządek w kawalerce i była trochę przestronniejsza niż za jego poprzedniego życia. Stojąc nad chomikami niczym strażnik nad więźniem zastanawiał się co by tu wybrać by mu się powiodło i by móc czerpać z tego satysfakcję. Skrzyżował ramiona na piersi i zapytał - A wy co byście wybrały, hm? - chomiki jak to chomiki. Popatrzyły na niego i nic nie powiedziały. Roy zaczął krążyć po pokoju w zamyśleniu instynktownie omijając kanapę, stolik i fotele. Znów zatrzymał się obok nich i stwierdził - Nie bądźcie takie milczące, tylko coś mi podpowiedzcie, bo nie dostaniecie siana jutro!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:47, 06 Cze 2010    Temat postu:

Roy spędził czas do samego rana na rozmyślaniach mających go przybliżyć do znalezienia sobie jakiegoś lepszego zajęcia. Stojąc przy oknie i patrząc na budzące się do życia Port Angeles. Jego oczy nagle rozszerzyły się i zawołał - Wiem! - wrócił do swoich chomiczków by z nimi podzielić się swym arcy genialnym planem - Posłuchajcie mili państwo. - nie przeszkadzało mu to że zwierzaki nawet nie zwróciły na niego uwagi - Wpadłem na fantastyczny pomysł. - zaczął przemawiać jak rasowy mówca, jak król do swoich poddanych, w końcu jak pastor do wiernych - Otworzę bar. Albo pub. Albo jakąś restaurację. - mówił to z dumą, chęć zrobienia czy doświadczenia czegoś nowego biła z jego tonu i dziwił się jak one, te małe gryzonie mogą tak spokojnie sobie spać, kiedy jego od wewnątrz trawił zapał. Napewno nie słomiany - Zależy jak leży, prawda? - uniósł brwi w górę - Tak... I na pewno będzie tam jakaś dobra muzyka. Wiadomo oczywiście jaka. - zerknął na sporą stertę płyt, których nie miał serca się pozbywać - I ogólnie... Musze to przegadać! - pocierając się po szczęce lewą dłonią rozejrzał się po mieszkaniu zastanawiając się gdzie mógłby posiać telefon. Leżał jak zwykle na stoliku. Chwycił go i wystukał pospiesznie wiadomość do kogoś z kim miał zamiar ten pomysł przedyskutować. Wpatrywał się w aparat czekając niecierpliwie na odpowiedź. Kobiety jak to kobiety zawsze sprawiają czy człowiekowi, czy wampirowi trochę problemów. Po krótkiej rozmowie w końcu dowiedział się gdzie bytuje Elizabeth. Wziął szybki prysznic myśląc nad swoim pomysłem. Po dziesięciu minutach był już na dole i wsiadał w samochód.

/ Seattle / Hotel / Recepcja / Apartament Elizy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:07, 11 Cze 2010    Temat postu:

/ Ulice miasta / Seattle

Roy kiedy wrócił spędził naturalnie bezsenną noc. Chodził po kawalerce ze słuchawkami w uszach, kiedy cała kamienica spała, myśląc intensywnie. Z tych jego rozmyślań nie wynikło nic dobrego. Wniosek był jeden, ale za to bardzo sensowny. Jeśli tak ma wyglądać związek z kobietą, nie mam najmniejszej ochoty się w to plątać.

Pod tymi słowami podpisywał się przez kolejne dwa dni. Starał się nie rozpamiętywać rozmowy między nim a Elizabeth bo nie prowadziło to do niczego dobrego. Nie miał już więcej ołówków które mógł sobie bardziej czy mniej bezkarnie łamać. Korzystając z karteczki postanowił spełniać konkretne punkty na niej ujęte i nie przejmować się niczym innym. Znów do jego łask wrócił kredyt, bo pożyczka od wampirzycy która w tak wredny sposób przeinaczała jego słowa nie wchodziła w grę. Znalazł sobie lokal który mu odpowiadał. Nie był na samym szarym końcu obrzeży Seattle, ale też nie w centrum. Po prostu na styku tego i tego.

Siedział na kanapie z laptopem przed nosem szukając dla siebie jakieś inspiracji do działania, ale było z tym krucho. Obok niego stała filiżanka z parującą, gorącą kawą. Nie pił ale sam aromat napoju pobudzał choć częściowo do działania. Przynajmniej tego chciał Roy, a skończyło się tak jak zwykle. Na bezwiednym wpatrywaniu się w ekran. Kiedy nadeszła odpowiednia pora, jak każdego dnia był zmuszony udać się do pracy.

/ Seattle / Rozgłośnia radiowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:13, 17 Cze 2010    Temat postu:

/ Seattle

Znaleźli się pod budynkiem w którym Roy mieszkał. Wytaszczyli się z Elizabeth z samochodu. Jak na kobietę to miała mało bagażu. Podejrzewał ją o pełną szafę, a nawet dwie a tymczasem miała niezwykle skromne bagaże. Nie wracał jeszcze o tej godzinie do domu, więc wszystko wydawało mu się trochę nienaturalne tym bardziej że za jego plecami jak cień snuła się Lizzy ze swoja walizeczką i kufrem. Wyciągnął klucze, najpierw kieszenie musiał wypróżnić, bo oczywiście jak zwykle zapomniał gdzie je upchnął. Kiedy zabrzęczały cicho Roy westchnął i wsunął je w zamek. Uchylił drzwi i zaprosił gestem Elizabeth do środka. Pogratulował sobie tego ze już się nie czerwieni. Jego artystyczny nieład witał prawie że od progu. Wywrócił oczami wchodząc do środka i zamykając drzwi - Więc... Czuj się jak u siebie. - mruknął. W nozdrza wbijał się zapach chomików i ich siana - Tutaj... - wskazał na drzwi które znajdowały się po jego lewej - Jest łazienka. Prosto pokojo - kuchnia. - to były wszystkie wskazówki jakie mógł jej dać. I staraj się nie pozahaczać o wszystko... Jakby wiedział, to by posprzątał. Przemilczał to. Zawsze jej powtarzał że bałagani, miała to teraz jak na dłoni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:41, 17 Cze 2010    Temat postu:

Elizabeth poczuła się również dosyć dziwnie. Bynajmniej nie dlatego, że znajdowała się w nowym miejscu, ale dlatego, że w jakiejś nikłej części czuła się niczym panna młoda sprowadzająca się do swego kawalera wraz z całym jej podarowanym przez rodziców posagiem. To, że akurat nie mieli za sobą tej męczącej i stresującej ceremonii za sobą kompletnie nic nie zmieniało. O ile łatwiej by jej było, gdyby się tu do niego wprowadziła po prostu wpadając na przysłowiową kawę i zostając już na stałe, po kawałku przynosząc do niego swoje rzeczy. Jednak oboje zrobili ten skok na głęboką wodę no i teraz mieli to, czego chcieli.

Stanęła w progu, niepewna czy ma wejść do środka czy nie. Faktycznie nieład jaki tu panował przypominał w zdecydowanie większej mierze niż u niej przechodzące tornado. Jeśli tamto w jej mieszkaniu było efektem przejścia wicherku, to to, co tutaj widziała musiało co najmniej zaliczyć powtórny nawrót orkanu. Albo też nosić nazwę Tri-State Tornado. Jednak na słowa chłopaka weszła do środka, wciągając za sobą swoją walizkę na kółkach. Cieszyła się w sumie, że po wyprowadzce z hotelu zrobiła solidną przebierkę w swoich rzeczach, to przynajmniej nie musiała nosić za sobą w tej chwili nie wiadomo ilu rzeczy.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi i Roy opisał jej w paru słowach gdzie i co jest, rozejrzała się po bokach, zastanawiając się gdzie odstawić na boku swoje rzeczy. Zajmując sobie głowę prostymi czynnościami, zsunęła ze swoich nóg sandały, aby nie chodzić w obuwiu po mieszkaniu i zostawiając chwilowo walizkę, kuferek oraz neseser przy drzwiach weszła za chłopakiem do pokoju, rozglądając się na boki. W zasadzie, to nie wiedziała co z sobą zrobić w tej chwili. - To pokaż mi te swoje chowańce. - rzuciła z uśmiechem. Chociaż one dawały jej w tej chwili neutralny i niezbyt ich krępujący temat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:02, 17 Cze 2010    Temat postu:

Boże nie... Nie! Roy czuł że ewidentnie mu nie idzie, a co zabawniejsze wiedział że lepiej nie będzie. Przynajmniej do chwili aż oboje się ze wszystkim nie oswoją. Nagle dostrzegł, tak wyraźnie jak nigdy, wszystkie swoje wady. Odchrząknął i poszorował się po policzku zastanawiając się gdzie, w której z mysich dziur ma się schować przed spojrzeniem Lizzy bo było mu strasznie głupio. Starał się nie patrzeć na porozrzucane ubrania, gazety, walające się w każdym kącie książki i kompakty. Pomijał już warstewkę kurzu zalegającą na większości z domowych sprzętów. Nigdy sobie nie wyobrażał wprowadzenia do swojej kawalerki Elizabeth, ale nigdy nie pomyślałby że to tak będzie wyglądało. Przemknął za wampirzycą chyłkiem i zapytał nerwowo - Moje cho...? Aaa! Tutaj są. Tak... - mruknął mijając zgrabnie pufkę z ułożonymi na niej w chwiejny stos magazynami. Chomicza farma znajdowała się na stole, przy oknie. Aktualnie wszystkie zwierzaki spały i pojawienie się dwóch osobników którym będą służyć za przekąskę nie wzbudziło w nich sensacji. Rozpiął zamek od bluzy, przewiesił ja przez ramiona by miał je gdzie podziać. Znów doznał idiotycznego uczucia że liczba członków jego ciała jest zdecydowanie zbyt wysoka - Ten w rogu.. - mówił o zagrzebanym w sianie chomiku który miał ciemne futerko - Jest najstarszy i tak sobie żyje. W nagrodę że był pierwszy, Ta reszta, to jego... Dzieci. Ewentualnie idąc dalej wnuczęta, prawnuczęta, praprawnuczęta... Jak będę się nudzić to rozrysuję ich drzewo genealogiczne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:39, 17 Cze 2010    Temat postu:

Podeszła do klatki z chomikami i zaczęła się im przyglądać z przejęciem. Nigdy sama nie hodowała żadnego zwierzątka, toteż nie miała kompletnie żadnych umiejętności obchodzenia się z nimi. Tymczasowy temat wymyślony dla zajęcia chwili doskonale zdawał egzamin, chociaż Elza dokładnie wiedziała, że tak jak i ona sama, tak pewnie i Roy zdawał sobie sprawę, że to tylko sposób na odskoczenie myślami od dyskomfortu jaki oboje na pewno czuli będąc w tej sytuacji.

Gapiła się na małe, spowite sennością zwierzątka, dziwiąc się przy tym, że w obecności dwójki drapieżników, jakimi przecież dla nich byli z Royem, one nie reagowały. Oparła się przy tym o brzeg stołu, przekręcając na chwilę głowę. Zastanawiała się co dalej powiedzieć bądź też zrobić, bo przecież przy tej klatce nie mogła spędzić czasu aż do samego świtu, kiedy to będzie musiała zebrać się i polecieć na zajęcia. Wreszcie nie wytrzymała i uniosła się ze zgięcia, prostując plecy i spoglądając się na chłopaka z dziwnym uśmiechem na twarzy.

- Roy, - odezwała się do niego - czy Ty też, tak samo jak ja, czujesz się tak koszmarnie skrępowany? - zapytała retorycznie, bo przecież potrafiła się domyśleć jak on musi się czuć wśród swoich czterech ścian, skoro ona, obca w sumie w tym miejscu nie potrafiła sobie znaleźć zajęcia dla rąk jak i dla swych myśli. - Bo ja, przyznam się szczerze, - kontynuowała - czuję się w tej chwili strasznie niepewnie. - zaczęła mówić, bojąc się, że gdy przerwie, to już w ogóle nie będzie w stanie się odezwać. A przecież to było by kompletnie idiotyczne. - Nigdy, prócz mojego brata, z nikim nie mieszkałam i w zasadzie, to... nie wiem jak powinnam się w tej chwili zachować. - przyznała się.

- A wiem, że to żadne rozwiązanie, że oboje zamilkniemy i... no i będzie jeszcze gorzej. - umknęła na moment swoim spojrzeniem od jego twarzy w bok, zawieszając wzrok na klatce z chomikami - Tak sobie pomyślałam, że to może głupie, ale... Ale nic więcej mi nie przychodzi do głowy, bym przestała się zachowywać tak sztywno. - ostrzegła, moment później dodając - Może byś mi zrobił herbaty, której i tak przecież nie wypiję, ale będzie przynajmniej przy niej pretekst do zajęcia się czymś, albo też... nie wiem, pokazałbyś mi co mam zrobić ze swoimi rzeczami, by nie stały tak w przejściu? - zaproponowała, okrężnie, poprzez przyjrzenie się ścianie i sufitowi, wróciła wzrokiem do chłopaka - I tak, jestem nieco zdenerwowana a w takich sytuacjach zdecydowanie za dużo zaczynam mówić. Paplam wtedy cokolwiek, co mi przychodzi do głowy. - przyznała się sama z siebie, tłumacząc wcześnie przyczynę tego swojego słowotoku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:03, 17 Cze 2010    Temat postu:

Roy przez chwilę myślał jak sformułować odpowiedź na pytanie Lizzy wpatrzony w chomiki. Wybierał miedzy jej krótszą wersją a dłuższą a nie byłby sobą gdyby nie wybrał dłuższej - Tak... Trochę. Ale to nie chodzi głównie o skrępowanie. - wytłumaczył powoli nadal wlepiając spojrzenie niebieskich tęczówek w zwierzaka śpiącego w kącie. Głodny się robił - Bo... Normalnie, właśnie zaproponowałbym ci tą herbatę czy też kanapkę, a propozycja 'chcesz chomika' wypada wybitnie dziwnie. Bo nigdy tego nikomu nie proponowałem i myśląc sobie co na ten temat pomyślałby zwykły szary człowiek po prostu mnie odrzuca. - już się rozgadał, było odrobinę lepiej - Normalnie też powiedziałbym że czas spać bo nie wstaniemy. No cóż... To trochę się mija z naszymi zwyczajami. Więc faktycznie może... Tak... Te twoje walizki. - obrał sobie je jako pierwszy problem do rozwiązania. Pominął kwestię brata i tym podobnych. Też w tej dziedzinie był nowicjuszem - Więc możesz skorzystać z tej szafy. - wskazał jej mebel z jasnego drewna stojący w kącie - Pierwsza półka jest całkowicie wolna, a jakby jednak szwędało się tam coś mojego... - nikłe szanse. Większość jego garderoby wierzchniej wisiała na fotelu - To upchnij niżej i tyle. Szczoteczkę możesz zostawić w kubku na lustrze w łazience, chyba że chcesz swój własny, to usłużę ci szklanką. Pod umywalką jest dość miejsca, też możesz tam złożyć swoje rzeczy. - łazienka była jedynym pomieszczeniem w tej kawalerce wyczyszczonym i wysprzątanym. Nie było się o co doczepić - A ja w takim wypadku zrobię ci herbaty. I... - uśmiechnął się do Lizzy - Lepiej jak mówisz. Magazynowanie wszystkiego i skręcanie tego wewnątrz siebie jest gorsze. Wiem, że wygląda to jak wygląda.... - i on wbił na moment wzrok w sufit jakby bałagan był z jego powodu a nie Roy'a. Nie znalazł żadnego sensownego końca. Wzruszył ramionami i pokręcił głową. Odrzucił bluzę na fotel, pokazując tym samym jakim cudem wala się tutaj aż tyle rzeczy i to w takim nieporządku i powędrował w stronę kuchenki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:37, 17 Cze 2010    Temat postu:

Przytaknęła głową na jego słowa i faktycznie, w zasadzie poszłaby porozkładać swoje rzeczy. Jednak westchnęła słysząc wypowiedziane przez niego zakończenie. Uśmiechnęła się po tym do niego w odpowiedzi na jego uśmiech. - No, może nie przesadzajmy z tym moim mówieniem tego, co myślę. Na co dzień ogólnie w mojej głowie dużo myśli się przewija, w tym od groma niekoniecznie przemyślanych, więc może niekoniecznie bym je wypowiadała na głos, co? - rzuciła powoli wracając nerwami do jako takiej stabilizacji - Mogłabym wtedy za dużo chlapnąć, czego bym mogła potem szczerze żałować, więc może zostawmy tą kwestię tak, jak jest. - rzuciła prosząco, chociaż to i tak z jej strony było tylko stwierdzenie a nie jakakolwiek prośba. W końcu akurat ta rzeczy była dość niezależna od niej.

Popatrzyła się na niego ciepłym spojrzeniem, widząc jak on wciąż nie wie co ze sobą zrobić. Podeszła więc do niego bliżej zmuszając chłopaka na moment, by się na nią spojrzał. - Roy, - odezwała się stając tuż przed nim i łapiąc jego ręce w swoje obie dłonie. Sapnęła nim zaczęła kontynuować, ale cóż, będzie miał kolejny powód do tego, by się z niej pośmiać - nie podziękowałam Ci jeszcze... - stwierdziła - To... dla mnie dużo znaczy i to, że teraz nie za bardzo jestem w stanie jakkolwiek normalnie się zachować nie oznacza, że tego nie doceniam co zaproponowałeś. - powiedziała - Dlatego... chciałam Ci powiedzieć dziękuję. I mimo tego, że średnio Ci się to podobało jak Ci się narzucałam, to... - rzuciła i pochylając się nad nim na moment, pocałowała go w policzek. Zaraz po tym odsunęła się od niego, wypuszczając jego dłonie swobodnie, nie chcąc blokować mu jakichkolwiek ruchów.

Obróciła się po chwili w bok, by przejść do przedpokoju i zgarnąć stamtąd swoje rzeczy. Wpierw ruszyła z kuferkiem do łazienki, po prostu stawiając go pod umywalką jak powiedział. Faktycznie, może ogólnie całe mieszkanie nie było duże a tym bardziej to niewielkie pomieszczenie, ale za to przynajmniej było wysprzątane. Stwierdziła z rozbawieniem w swoich myślach, że chyba właśnie znalazła dla siebie kąt, w którym czułaby się komfortowo nie musząc się zastanawiać czy przysiadając gdzieś z brzegu na jakimś meblu, nie pozrzuca z oparcia poręczy półki jakichś rzeczy niechcący.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:04, 17 Cze 2010    Temat postu:

Patrząc na stojącą centymetry czy też bliżej, linijką mierzyć nie będzie bo nie miał, Elizabeth nie do końca był skory przyznać że aż tak źle mu było z tym iż mu się narzucała. Faktycznie może i zachowywał się trochę oschle i powściągliwie, ale wszystko w normie. Przynajmniej w takiej normie jaką określał Roy. Z drugiej strony to Lizzy zaczęła go intrygować pod względem wymagań jakie mogła postawić jemu. Podejrzewał że są one dość jednoznaczne, ale tutaj znów się wkradał problem tego jak wobec Elizabeth się zachować. W końcu to dziewczyna która go zabiła. Wybitnie trudny orzech do zgryzienia, choć rozmiękczony teraz uczuciem do Lizzy. Mimo tego że wszystko jej wybaczył, to nie wyobrażał sobie tego że ich wspólne życie ułoży się tak a nie inaczej i że w tak dość szaleńczym rytmie toczyć się będzie. Chyba wychodził z niego tradycjonalista a przynajmniej 'człowiek starej daty'. Temat o dziwo nie został przez niego poruszony. Skończyło się na buziaku w policzek. Stojąc nad zlewem i napełniając czajnik wodą zastanawiał się nad tym problemem, który w zasadzie nie był żadnym problemem, bo który normalny facet miałby problem z tym by zamieszkała z nim dziewczyna, tym bardziej JEGO dziewczyna. Widać Roy był większym ewenementem niż wyglądał. Poszperał za zapałkami, ale nie znalazł ich wiec wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i po chwili patrzył z góry na palący się na niebiesko płomień. Postawił na nim czajnik mówiąc sobie że jakoś to będzie. Czas... Potrzeba czasu... Prychnął pod nosem jak niezadowolone dziecko. Jakie durne stwierdzenie! Mam do dyspozycji całe dwadzieścia cztery godziny, a wcale ich nie chcę! Zbyt wielka ilość czasu była przerażająca. Nie sposób było mu dogodzić. Sam nie umiał się ze sobą uporać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:41, 17 Cze 2010    Temat postu:

Gdy tylko wyszła z łazienki, zgarnęła po drodze swoja walizkę i podreptała z nią pod szafę, w której miała się zainstalować ze swoimi rzeczami. Ta krótka chwila, gdy przebywała w łazience wystarczyła jej do tego, by już się uspokoić i przestać przejmować nie wiedzieć tak na prawdę czym. Bo co w tym było dla niej złego, że jej zaproponował wspólne mieszkanie? Nic. Przecież i tak nie będzie w nim spędzała zbyt wiele czasu.

Sięgnęła do torebki sprawdzając na telefonie która jest godzina. W zasadzie to to wszystko do tej pory zajęło im tyle czasu, że teraz niewiele go jej zostało na cokolwiek. Uchyliła bez słowa drzwiczki wskazanej je szafy, by zabrać się za rozpakowywanie. Na samym brzegu półki leżał jakiś zmięty podkoszulek, ale wyciągnęła go z półki i klękając na podłodze, złożyła starannie w kostkę, by odłożyć go półkę niżej. Kiedy się podniosła, by położyć go na miejsce zawisła w połowie gestu.

Pozostałe rzeczy spoczywające obok, gdzie miała spocząć złożona kosteczka wydały jej się nieco... skołtunione, ale po chwili dziewczyna stwierdziła, że nie będzie się rządzić i nie wyciągnie mu wszystkich koszulek z szafy tylko po to, by je po swojemu poskładać. W jej mniemaniu było by to już przegięcie, więc powstrzymała swoje zapędy. Przymykając oko, odsunęła jego ciuchy robiąc miejsce dla złożonego podkoszulka i moment później obróciła się do swojej walizki, by zająć się jej zawartością. Ręcznik odłożyła na klapie, bo powinna go zanieść do łazienki a nie ładować na półkę i metodycznie zaczęła wyjmować swoje ubrania. Dla pewności tego, że się nie wygniotą, ponownie przed włożeniem ich do szafy, składała je starannie.

Kiedy pierwsze dwie bluzki wylądowały już na swoim docelowym miejscu, uniosła wzrok na chłopaka, składając w tym czasie jakąś swoją marynarkę. - Roy, - zwróciła się do niego a że mieszkanie nie było wielkie, nie musiała nawet podnosić głosu - jak długo się stąd jedzie z powrotem do Seattle? - zapytała, zgarniając na bok wnętrza walizki swoją bieliznę, której nawet nie zamierzała wyciągać ze środka. Jakoś nie widziała potrzeby, by we wspólnej szafie wywieszać mu niczym sztandar swoich staników ani też obciążać półki flagami z gaci czy pończoch. Co to, to nie. To nie była Elza. Dla dziewczyny pewne tematy pozostawały tylko jej i nie zamierzała w nie wciągać Roya.

No właśnie. Rozejrzała się po bokach zastanawiając się czy będzie miała gdzie po przepraniu rozwiesić swoją bieliznę. Bo przecież we wnętrzu walizki za żadne skarby nic nie wyschnie a jakoś zostawianie jej, nawet i mokrej w łazience na sznurku, jakoś jej średnio pasowało. Czekając na odpowiedź chłopaka, podniosła się włożyć marynarkę na półkę w szafie. Ach te jej durne problemy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:02, 17 Cze 2010    Temat postu:

Jego własne myśli Roy'a irytowały. Sam siebie zaczynał mieć dość i zaczynał się modlić o spokój ducha, bo takie niby rozluźnienia, a jednak zagęszczenie atmosfery nie wpływało na wampira najlepiej. Było dobrze. Albo sam on był przewrażliwiony. Przygryzł paznokieć u kciuka zadowolony z tego że ma co robić, bo stanie przy kuchence i czekanie na wodę było jak wygrany los na loterii. Nadal się zastanawiał jak to ogarnąć. Niby ją znał, niby uwielbiał sobie z Lizzy żartować, a teraz było inaczej. Albo sam szukał dziury w całym. Obrócił się kiedy ze strony Elizabeth dobiegło go pytanie. Na nieszczęście Roy'a nie wymagało ono dość długiej i skomplikowanej odpowiedzi - Pół godziny samochodem, trzy kwadranse autobusem. - widząc że dalej jest zajęta porządkowaniem swojej walizki sięgnął do szafki, by wyciągnąć dwie szklanki. Co dziwne, taka zapomniana już czynność sprawiała mu przyjemność i powodowała rozluźnienie. Miał czym się zająć. Poszukał jeszcze puszki w której trzymał torebki z herbatą i cukierniczki. Choć podejrzewał że oboje zachowują się jak dzieci bawiące się w 'wypicie herbaty', jakoś nie narzekał, że to głupie. Wyciągnął łyżeczkę i rozbił nią cukier, który był jednym, białym, słodkim kawałkiem skałki. Po chwili dwie szklanki z parującą zawartością wylądowały na stole, z którego trochę uprzątnął, by mieli gdzie wesprzeć łokcie - Herbata. - powiedział z nieudawanym entuzjazmem, zastanawiając się co powiedziałby którykolwiek z jego sąsiadów. Roy i Lizzy siedzieli po ciemku, co najwyraźniej nie sprawiało im problemów, szykowali się do wypicia herbaty a wszystko to robili jakby nie zważając na to która jest godzina. Wampir uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z wyobrażenia sobie miny któregoś z sąsiadów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:25, 18 Cze 2010    Temat postu:

Słysząc odpowiedź chłopaka, Elizabeth kiwnęła głową zastanawiając się kiedy będzie musiała się zebrać i wyjść, by zdążyć przed świtem dotrzeć na zajęcia. Gdyby autobus miała idealnie na godzinę przed czasem, to musiałaby... Sięgnęła jeszcze raz po swój telefon, kontrolując, która jest godzina. Jeszcze w zasadzie miała maksymalnie dwie godziny na zebranie się. A tak na prawdę to godzinę, bo jeszcze przydałoby się wziąć jakiś prysznic i przygotować się. Nie było tak źle. Przynajmniej nie będą się ze sobą zbyt długo męczyć w tej drętwej atmosferze, którą sobie sami stworzyli nie wiedząc jak się zachować w nowych dla nich warunkach. Schowała aparat z powrotem na miejsce i poskładała pozostałe swoje ubrania, układając je na półce. Bieliznę zgarnęła w walizce w jedną, zewnętrzną kieszeń i gdy Roy postawił na stole herbatę, odstawiła tylko pozostały swój bagaż na bok, aby nie przeszkadzał pod nogami. Bez problemu zmieściła się ze wszystkim na tej jednej półce, chociaż średnio była zadowolona z tego, że niektóre jej sukienki czy garsonka leżą złożone zamiast wisieć swobodnie na wieszaku. Nie każdą przecież rzecz powinno się prasować a wygniecenie nie służyło tkaninie za bardzo. Ale cóż, na ten temat też nie chciała się panoszyć mu w mieszkaniu. Bo jakoś wciąż nie potrafiła się przestawić z tym, że ta kawalerka także i jej mieszkaniem się stała.

Kiedy postawił na stole szklanki z herbatą podniosła się z podłogi z uśmiechem. - O, super. - powiedziała spoglądając na blat, gdzie stały naczynia - Która dla mnie? Czy wszystko jedno? - zapytała a widząc wzruszenie ramionami sięgnęła po pierwszą z brzegu. Trzymając ją już na stojąco w dłoniach, obejrzała się w bok, na kanapę. - Będziesz miał coś przeciwko, jeśli sobie tam usiądę? - zapytała nie przepadając za sztywnym siedzeniem na krzesłach przy stole. Rozgrzane wrzątkiem szkło parzyło ją w palce, więc poprawiła uchwyt tak, by trzymać od spodu i góry naczynie, oszczędzając przy tym swoją skórę. Nie zwracała wcale uwagi na to, że jest ciemno. Kiedy dostrzegła uniesiony wzrok Roya na żyrandol, spostrzegła niezapalone żarówki. Nie przeszkadzała jej kompletnie ciemność, ale roześmiała się na ten widok. - Rany, no widzisz, na niektóre rzeczy kompletnie nie zwraca się uwagi i potem jest taki efekt. - rzuciła - Tak samo z kwestią zaopatrzenia lodówki. Jak nie potrzebne, to zapominasz o tym. - uśmiechnęła się do chłopaka, podchodząc do niego na odległość kroku. - Masz ochotę obejrzeć ze mną jakiś film? - zaproponowała - Mam jakieś na dysku notebooka, to możemy zająć sobie czas do rana, o ile nie masz żadnych planów na tą chwilę. - zaproponowała swobodnym głosem, bo sprawa zaciemnienia, które sobie nieświadomie zrobili, rozbawiła ją na tyle, by zapomnieć o skrępowaniu jej przeprowadzką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:05, 18 Cze 2010    Temat postu:

- Taa... Wiesz jakie ja mam teraz niskie rachunki z prąd? - kwoty były minimalne. Potrzebował czasem pralki, ładowarek, lodówki w której jednak zawsze coś miał i telewizora. Nie pamiętał kiedy już zaświecił światło i Roy uznał że teraz chyba by go załatwiło jakby cierpiał na światłowstręt. Widział bez sztucznego oświetlenia świetnie. Ciemność nie sprawiła mu najmniejszych problemów - Tak, mam bardzo dużo przeciwko. - mruknął pod nosem patrząc na Lizzy - No wiesz! - zawołał kiedy przyjęła jego słowa na serio. Sam usiadł przy stole. Chyba lubił twarde krzesła - Jakie głupie pytanie, oczywiście że nie mam nic przeciwko. Siadaj gdzie chcesz. Czy to na kanapie, parapecie, stoliku czy pralce. - wytłumaczył ze spokojem wąchając, bo nic innego z nią zrobić nie mógł, herbatę. Pachniała bardzo przyjemnie, może nie był to aromat kawy, ale herbatę też lubił - Możesz się poczęstować. - jedynie Roy wiedział, jak bardzo głupio się poczuł proponując Lizzy chomika do herbaty jako przystawkę - Zostaw jedyne Mikey'a. - wspomniał o najstarszym z chomików chcąc by ten akurat osobnik żył jak najdłużej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:07, 18 Cze 2010    Temat postu:

- Aaaa...! A właśnie! - powiedziała nagle, tuż po jego słowach na temat rachunków. Odstawiła szklankę na chwilę na blat stołu, sięgając po coś do torebki. - Dobrze, że poruszyłeś ten temat. - rzuciła buszując po wnętrzu tego swojego podręcznego worka. W końcu tryumfalnie wyciągnęła ze środka swój portfel. Moment później rozejrzała się wokół siebie za jakąś kartą i długopisem. Była pewna, że gdzieś je widziała, tylko gdzie?

Tam! Już jej się przypomniało. Złapała mały bloczek leżący na lodówce i długopis wrzucony w ozdobny wazon wstawiony w sam kąt blatu kuchni. Sięgnęła po nie, wracając do chłopaka. Przysiadła na krześle podwijając pod siebie nogi. Nigdy nie lubiła siadać normalnie a tym bardziej wyprostowana. Czy to wuj czy to brat zawsze mieli z nią pod tym względem utrapienie. Sprawdziła na bloczku czy znaleziony długopis pisze i po chwili, gdy się w tym upewniła, na jednej z czystych kartek zapisała rząd cyferek. Po tym sięgnęła do portfela. Wysunęła z niego kartę bankomatową i podała ją, wyrywając jeszcze z bloczku kartkę z cyferkami, Royowi.

- Chcę żebyś z niej korzystał płacąc za rachunki czy te sprawy... - stwierdziła kładąc przed nim kartę i świstek papieru - Pin zapisałam Ci na kartce. - dodała patrząc się na chłopaka z uśmiechem. Nie wiedziała jak inaczej mu powiedzieć, że od tej pory chce się dorzucać do wszystkich opłat. Nie chciała być na jego utrzymaniu.

Złapała dłonią za szklankę i odruchowo niemal wysiorbała z niej łyka. Taka odrobina płynu jeszcze jej nie powinna zaszkodzić a posmak w ustach przyjemnie rozchodził się po podniebieniu nadając realności tej ich nocnej herbatce. - Eee... - wydobyło się z jej ust, gdy obracała się w stronę klatki z pupilami chłopaka - Nie, dzięki. - odpowiedziała wracając do niego spojrzeniem - Nie jestem głodna a poza tym jeśli nawet, to po drodze mijaliśmy jadąc tu jakiś las, prawda? - wyjaśniła spokojnie puszczając do niego oczko z uśmiechem. - To jak? Masz ochotę na film? Bo mi nie odpowiedziałeś...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:37, 19 Cze 2010    Temat postu:

Roy uniósł brwi w górę zastanawiając się co 'właśnie'. Począł główkować nad tym co znów Lizzy wpadło do głowy. By się czymś zająć zaczął obracać w palcach szklankę herbaty. Gorące szkło grzało, ale nie parzyło jak kiedyś - Ja żadnego tematu nie poruszałem. - powiedział zaskoczony takim stwierdzeniem. Wspomniał sobie o swoich rachunkach raczej żartobliwie, a nie że miał w tym jakiś cel. Wodził za wampirzycą oczami kiedy poszukiwała wiadomych jedynie sobie potrzebnych jej rzeczy, aż w końcu usiadła po drugiej stronie. Złożył dłonie na blacie przyglądając się Elizabeth i temu co robiła - Przestań! - powiedział kiedy wyjaśniło się do czego dziewczyna zmierzała. Nie wyciągnął ręki ani po kartę ani po kartkę papieru. Odchylił się w tył na krześle, huśtając jak w szkole - Nie muszę z niej korzystać. Przecież... To niepotrzebne, daj spokój Elizabeth. - powiedział stanowczym tonem, mężczyzny nieustępliwego. Jakby był czepliwy to mógłby stwierdzić że uraziła tym samym jego dumę. Bo stać go był na utrzymanie dwóch osób tym bardziej że nieboszczyk bardzo mało do życia potrzebował - Dziękuję. Poradzę sobie bez tego. - zapewnił nie chcąc dalej ciągnąć tego tematu. Dobrze dla niej było schować tą kartę na jej miejsce do portfela. Szklanka została ponownie obrócona a wampir zapytał - Ale jakąś komedie? Może być nawet dość głupia. I tak nie mamy nic lepszego do roboty. Dawaj go tutaj, albo na stolik. Będziesz sobie mogła w końcu usiąść na kanapie... - mruknął rozbawiony tym stwierdzeniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:41, 19 Cze 2010    Temat postu:

Nie chciała się z nim spierać w kwestii przyjęcia bądź też nie przyjęcia od niej jakichkolwiek pieniędzy. Doskonale bowiem wiedziała jak bardzo mężczyźni potrafią być uparci w tej dziedzinie. Jęknęła tylko z rezygnacją w odpowiedzi, opuściła w dół, na blat stołu swoje spojrzenie a po chwili umknęła z nim gdzieś na bok, szukając sobie wdzięcznego obiektu do obserwacji. Nie ruszyła jednak ani karty ani karteczki. Stwierdziła po prostu, że niech tam sobie leży. Może za jakiś czas chłopak się oswoi z tym, że ona chce uczestniczyć we wszystkim co miało dotyczyć ich dwojga a nie tylko być obiektem pojawiającym się i znikającym w tej lokalizacji.

- Może być komedia. - przytaknęła po chwili, gdy zgodził się na obejrzenie jakiegoś filmu - Na pewno coś znajdę. - dodała wstając z krzesła i z przedpokoju zgarniając neseser ze sprzętem. Moment później była już ponownie przy stoliku. Rozłożyła laptopa, włączyła go i całkiem niedługo później przeglądali już listę plików na jej dysku w poszukiwaniu jakiejś komedii, jak chciał Roy. Jej kolekcja była całkiem pokaźna, toteż nie tak szybko dało się wybrać coś odpowiedniego, ale kiedy wreszcie znaleźli coś, co im obojgu podpasowało, dziewczyna włączyła odtwarzanie i siadając na kanapie ze szklanką herbaty trzymaną jako rekwizyt w dłoni, najzwyczajniej w świecie wyłączyła się myślami na jakąś godzinę.

Po tym czasie film jeszcze trwał, ale ona, spoglądając na zegarek w notebooku widziała, że czas najwyższy, by zaczęła się zbierać. Musiała wziąć prysznic, przebrać się, no i przygotować sobie rzeczy na trening. Podniosła się z kanapy. - Oglądaj sobie spokojnie, ja się muszę zacząć ogarniać do wyjścia. - wyjaśniła cichym głosem chłopakowi i zostawiając go przy filmie, sięgnęła do szafy po kilka swoich rzeczy do przebrania, po chwili znikając w łazience.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:15, 19 Cze 2010    Temat postu:

Roy podziękował jej w duchu za to że nie była w tej kwestii taka uparta jak zazwyczaj potrafiła być. Jednak uznał że nie do końca bo karty ani kartki nie schowała - Lizz... - oszczędził sobie jednak. Nie będzie się z nią o to umawiał, ani wykłócał. Zostawił ciepłą herbatę na stole, nie chcąc nią zachlapać siebie, Lizzy czy czegokolwiek innego. Przewędrowali na kanapę i oddali się przeglądaniu plików z filmami. Koneserem nigdy nie był i było mu bez większej różnicy co obejrzą. Oboje doskonale wiedzieli że robią to tylko po to by zabić czas i po nic więcej. Ani on, ani ona nie zaśmiali się, choć komedia była dość zabawna. Roy rozwodził się w czasie trwania filmu nad swoim idiotyzmem, a konkretniej tym czy on jest wrodzony, czy objawia się w sytuacjach dla niego nowych. Nie doszedł do żadnego jasnego, lub też budującego wniosku. Z zamyślenia wyrwały go pierwsze od jakieś godziny słowa Elizabeth. Spojrzał na nią i pokiwał głową. Chciał o coś zapytać, ale stwierdził że zrobi to kiedy ona już ogarnie się i wyjdzie z łazienki - Ręczniki są w tej szafce w rogu, nad kaloryferem. - wyjaśnił gdzie w łazience może szukać tego co zapewne było jej potrzebne. Kiedy odeszła ukrył głowę w dłoniach i pogratulował sobie świetnego kontaktu z wampirzycą. Odchylił się w tył i wsparł głowę o oparcie kanapy. Spojrzał na wysprzątane, puste terrarium stojące w kącie pokoju. Ty jednak byś wiedział co robić...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:03, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Dzięki, - powiedziała dość głośno, by ją usłyszał z łazienki - ale mam swój. - dokończyła wychylając się zza drzwi w stronę pokoju i pokazując mu trzymany w dłoni beżowy ręcznik. Pstryknęła przy tym włącznik światła, bo tym razem by się jej przydało wewnątrz, jeśli chciała się potem chociażby umalować. Zaraz po tym z uśmiechem ponownie zniknęła w łazience. Dopiero pod prysznicem zaczęła się zastanawiać nad tym, że tak średnio im idą pierwsze chwile razem. Co prawda wiedziała doskonale, że nie zawsze muszą mieć nie wiadomo jak bardzo pasjonujące zajęcie, spędzając czas razem, ale mimo wszystko nie do końca podobała się jej ta cisza, która między nimi chwilami nastawała.

Wytarła się ręcznikiem będąc jeszcze w brodziku, nie chcąc nachlapać wszędzie wokół siebie wodą, kapiącą z jej ciała i włosów. Z turbanem na głowie, stanęła przed lusterkiem, naciągając na siebie w tym czasie bieliznę, kostium i wąskie spodnie z dżinsu. Chwilę później zajęła się dosuszaniem swoich mokrych strąków, bo inaczej nie można było nazwać jej wilgotnych włosów, nim ich nie ułożyła. Skołtunione lekkie loki wyglądały dla niej okropnie w tafli lustra. Odkładając na moment ręcznik na bok, wpatrzyła się w swoje odbicie, opierając dłonie o brzeg umywalki. Pokręciła głową z rezygnacją, stwierdzając tylko w swoich myślach, że jest idiotką. To nie był dobry pomysł, by mu się zwalić na głowę. A już tym bardziej nie mogła o nim powiedzieć, że był dobrze przemyślany.

Doszła w końcu do wniosku, że nie chce się więcej nad tym zastanawiać. Pierwsze kroki zazwyczaj w jej wykonaniu nie wychodziły najlepiej, więc czemu i tym razem miało być inaczej? Sięgnęła pod umywalkę po swoją szczotkę do włosów i zaczesała je sobie wysoko do góry, tworząc koczek, jaki zwykle na balecie wszystkie tancerki miały. Stwierdziła, że nie chce jej się ich suszyć a tak ścisłe uczesanie nie wymagało takich zabiegów. O wiele wygodniej się układało wilgotne jeszcze włosy niż suche, rozpadające się na wszystkie strony. Po tym wyszorowała zęby, umalowała się starannie, powiesiła mokry ręcznik na kaloryferze do wyschnięcia i chowając wszystkie pozostałe rzeczy na swoje miejsce, rozejrzała się po łazience w poszukiwaniu jakiejś gąbki czy innych środków czystościowych, by umyć po sobie brodzik i umywalkę. Nie dostrzegła ich jednak.

Nie chciała jeszcze jakoś wychodzić z łazienki, ale wiedziała, że jeśli chce zdążyć przed świtem do Pacific Northwest Ballet, to powinna zacząć się już nieźle sprężać nie wiedząc kiedy będzie miała jakiś autobus jadący do Seattle. Westchnęła sobie pod nosem, wychodząc z łazienki do chłopaka. - Roy, - odezwała się zaraz po tym, gdy znalazła się w pokoju - gdzie znajdę jakąś gąbkę i płyn? Ogarnęłabym po sobie łazienkę a nie widziałam nigdzie na wierzchu niczego, co bym mogła użyć w tym celu... - wyjaśniła. No tak, znów wychodził z niej ten koszmarny jej pedantyzm. Czasami miała ochotę się kopnąć solidnie w zadek, żeby aż tak bardzo nie przesadzać. Ciekawa była kiedy ten temat stanie się dla niech powodem do sprzeczki. On był, jak się jej zdawało po stanie mieszkania, raczej zdecydowanie zwolennikiem innego systemu wartościowania czystości. No ale cóż mogła zrobić? Taka była i już. - Często tu jeżdżą o tej porze autobusy do Seattle? - zapytała jeszcze próbując oszacować ile ma jeszcze czasu do wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:01, 19 Cze 2010    Temat postu:

Wlepiając wzrok w ścianę nadsłuchiwał odgłosów lejącej się wody w łazience. Cała kamienica zaczynała się powoli budzić. Gdzieś nad nim ktoś się strasznie rozkaszlał i Roy pomyślał że to było jedno z dzieci sąsiadów, widać załapało jakąś infekcję. Gdzieś przekręciły się klucze w zamku i usłyszał ujadania psa. Głupiego psa właściciela kamienicy, który w taki właśnie sposób, każdego ranka, budząc nie raz Roy'a, obwieszczał że pora wstawać. Blondyn zazwyczaj przewracał się na drugi bok i zapadał w dalszy sen. Teraz z nudów nasłuchiwał, korzystając z wyczulonego słuchu, jak mężczyzna i jego czworonożny towarzysz schodzą na dół. I tak mniej więcej wyglądał każdy z jego poranków w przeciągu ostatniego roku. Tym razem było jednak trochę inaczej bo z łazienki nie wypadała wampirzyca i nie pytała gdzie ma środki czyszczące - Tam... - wskazał w bliżej nieokreślonym kierunku, choć miał na myśli szafkę pod kuchennym zlewem - Zostaw to. - nakazał machając dłonią - Sam to później sprzątnę, nic wielkiego. - powiedział wstając i zabierając się za sprzątnięcie ich herbat. Coś ze sobą zrobić musiał, a to siedzenie zaczynała go dusić - Chcesz się tłuc autobusem? - zapytał i mógł jej zaproponować to o co chciał zapytać nim schowała się w łazience - Myślałem że dasz się podwieźć. - powiedział zerkając na Elizabeth przelotnie będąc w drodze do zlewozmywaka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:39, 19 Cze 2010    Temat postu:

Już się chciała obrócić, by poszukać gdzieś w części kuchennej tego, czego potrzebowała, kiedy Roy ją powstrzymał. - Nie no... Mogę sama po sobie... - mruknęła czując się jakoś tak niezręcznie gdyby rzeczywiście chłopak miał po niej sprzątać. Przecież rąk jej jeszcze nie pourywało, więc co to był dla niej za problem? Żaden. Jednak w końcu skapitulowała. Skoro tak zdecydowanym głosem powiedział jej, że on się tym zajmie, to nie chciała mu stawać na drodze. Widać miał swój własny rytm i opanowane ruchy w tej materii. - No okej. - rzuciła – To powiedz mi co ja mam zrobić? Daj, może ja to pozmywam. - zaproponowała podchodząc o krok do przodu i wyciągając w jego stronę ręce, by przejąć od niego szklanki.

- Co w tym złego? - zapytała wzruszając ramionami – Jakoś muszę dotrzeć na zajęcia. - stwierdziła - Przecież biec nie będę. - uśmiechnęła się przy tym na samą myśl jak by to było, gdyby musiała przebiec całą tą drogę do Seattle. W sumie, to by się nawet nie zmęczyła, więc nie było to bardzo niewykonalne. Tylko jakoś tak głupio by jej było ryzykować to, że ją ktoś przypadkiem zauważy jedynie dlatego, że zachciało jej się biegać. Jakby wyszła z jego mieszkania ze dwie godziny temu, to mogła by się posilić na to, by poudawać napaloną fankę kultury fizycznej, która sobie sprintem robi biegi do miasta pracując usilnie na muskulaturę mięśni łydek i ud. Jednak nie miała najmniejszego zamiaru odstawiać w tym temacie jakichś cyrków.

- A co? Będziesz jechał teraz do Seattle? - rzuciła nie chcąc zmieniać mu za bardzo planów na spędzenie dnia. On był pod tym względem o wiele bardziej mobilny od niej, bo mógł za dnia poruszać się po mieście bez obawy tego, że jego skóra przyciągnie wzrok gapiów. - Bo jeśli tylko dla mnie... - zaczęła. Trochę by jej było głupio, gdyby tak miało wyglądać co ranek ich wychodzenie. Nie chciała mu robić kłopotu. - Mogę spokojnie pojechać autobusem. Nic mi się nie stanie. - kontynuowała z lekkim, swobodnym uśmiechem na twarzy. Dla niej na prawdę nie był to kłopot. Czekała jednak na jego odpowiedź, bo z drugiej strony bynajmniej nie miała nic przeciwko temu, by ją podwiózł. W końcu jeszcze za bardzo nie znała okolicy i nie chciała się plątać niepotrzebnie, próbując się odnaleźć w nieznanym sobie miejscu. - Gosh! - jęknęła nagle opierając się pośladkami o brzeg jednej z szafek stojących obok niej – Mapę muszę kupić. - zaśmiała się z samej siebie doskonale wiedząc jaka jest zdolna i jak łatwo jej się zgubić w nowej lokalizacji. Zawsze tak było. Dopóki nie pozna pierwszych, charakterystycznych dla siebie punktów orientacyjnych, to istniało dla niej niemal stu procentowe prawdopodobieństwo, że się gdzieś zakręci i zgubi.

Zastanowiła się nad tym jakie ma plany na ten dzień. Balet. A potem... - Powiedz mi, wieczór nadal aktualny? - zwróciła się do chłopaka, chcąc się upewnić czy nic się nie zmieniło. Jakoś od wyjścia z łazienki więcej energii w nią wstąpiło. Wcale nie czuła się bardziej komfortowo, ale przynajmniej przestała się zadręczać tym wszystkim, co jej w myślach do tej pory krążyło. Najprawdopodobniej spłynęło po prostu wraz z wodą prysznica, który brała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:20, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Ale po co robić to dwa razy? - zapytał rozkładając dłonie na boki - Naprawdę, nic mi się nie stanie. Posprzątam, poza tym jak pewnie zauważyłaś... - wspomniał unosząc palec w górę - Tam akurat zawsze jest czysto i napawdę przykładam się by tak było. Nie musisz robić tego za mnie. - zaznaczył z uprzejmym uśmiechem kończąc na tym ten temat. Kiedy już miał o czym mówić było mu o wiele łatwiej i prościej prowadzić rozmowę. Wszystko jakoś bardziej się kleiło. Może nie było tak jak zwykle, ale lepsze to od tej niedawnej zabójczej wręcz ciszy. Przesunął się dając miejsce Lizzy przy zlewie, by mogła cokolwiek zrobić. Skoro miała się czuć jak u siebie, niech chociaż pozmywa. Według Roy'a to należało do obowiązków kobiety, nie było wcale ciężka pracą. Niby wyczyszczenie brodzika od prysznica też nie, ale gdyby on nie miał nic do roboty to też nie było by dobrze - Nie wybierałem się bo wszystko o tej porze zamknięte, ale przecież to nie problem bym cię podrzucił, prawda? Właśnie, więc... Gdybyś chciała to służę pomocą. - zapewnił Elizabeth gorliwie. Gdyby nie to ze miasto, jak i wszystko inne budziło się do życia wsadziłby ją za kółko, ale z przyczyn oczywistych nie mógł teraz tego zrobić. Przysiadł na blacie szafki nie chcąc jej przeszkadzać i pałętać się pod nogami. Na wspomnienie o tym ze potrzeba jej mapy Roy roześmiał się i zapytał - Mapy? Dla Port Angeles? Żartujesz chyba? Nie, no proszę... To takie dość... Małe jeśli nie prowincjonalne miasteczko. Tutaj nawet chyba nie ma co zwiedzać. - pokręcił głową zastanawiając się nad tym co powiedział. Mieszkał tutaj od dziecka i dla niego wszystko było juz znajome i oklepane - Hm? Wieczór? Jak najbardziej. Chyba że boisz się ze mną uczyć? - zapytał z wesołym błyskiem w oku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:48, 19 Cze 2010    Temat postu:

Odbierając od chłopaka szklanki, Elizabeth uśmiechnęła się lekko. - No okej. Niech tam Ci będzie. - skapitulowała ulegając jego tłumaczeniom na temat szorowania łazienki. Podeszła do zlewu, pochylając się nad nim i nalewając na gąbkę odrobinę płynu i mocząc ją w wodzie, zaczęła myć naczynie. W sumie, to żałowała, że tylko te dwie szklanki miała do pozmywania. Mogłaby się rozpędzić i coś więcej pozmywać, ale cóż. Musiało jej wystarczyć to, co miała. Wsunęła dłoń trzymającą myjkę w szklankę i zaczęła nią obracać w środku, by dotrzeć płynem w każde miejsce.

- W zasadzie, to... - zastanowiła się na głos - chociaż za pierwszym razem póki się nie połapię co jest gdzie, to... - podrapała się wilgotną dłonią za uchem, zostawiając sobie na nim odrobinę piany, którą moment później starła ramieniem - ...to jeśli nie będzie Ci to przeszkadzało bądź zmieniało bardzo plany, to dałabym się namówić. - zgodziła się z jego słowami - Oj no co chcesz? - zapytała szczerząc się w szerokim uśmiechu - Ja kompletnie nie mam orientacji w terenie. - przyznała się - Daj mi jedną, prostą uliczkę ciągnącą się wzdłuż na nie wiem, sto metrów, to dwa razy się zgubię a za trzecim zawrócę nie wiedząc, że już tamtędy szłam. - zaśmiała się kręcąc głową na boki - Możesz mi wierzyć, jestem do tego zdolna! - dodała.

Uniosła na moment swoje mokre dłonie, by postawić na ociekaczu umyte już szklanki. Jednak zamiast rozejrzeć się za jakąś ścierką do wytarcia rąk, prysnęła woda na chłopaka - Gdzie masz ścierkę? - zażartowała sobie udając szantaż, że za chwilę ponowi chlapnięcie - Nie, nie boję się z Tobą uczyć. Prędzej bałabym się o Twoje auto, ale cóż... Najwyżej dostaniesz w prezencie nowe, jak te ci skasuję. - wyszczerzyła się do niego - Zarwę przez kilka tygodni noce, by zapracować na odkupienie swoich win. - stwierdziła, co było dość zabawnym określeniem w ich przypadku, zważywszy na to, że i tak ich noce były zarwane. Wiecznie zarwane. - A będziesz na mnie krzyczeć, jak będę robić jakieś błędy? - zapytała mrużąc oczy i spoglądając na niego spod ściągniętych brwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:11, 19 Cze 2010    Temat postu:

No i bardzo dobrze. Roy był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ogólnie rzecz biorąc uznał ze tutaj posprząta i to posprząta porządnie, przynajmniej na tyle ile jemu się 'porządnie' wydaje - Bardzo dobrze. Te twoje wylizane włoski... Jak wyjdziesz na przystanek i będziesz musiała poczekać to nie daj boże a ci się skręcą i nie będą już takie wymuskane. Wokół głowy zrobi ci się taki wianuszek skręconych, jak u małej dziewczynki. - Elizabeth nie pasowała już do małych dziewczynek. Małe dziewczynki nie malowały się tak kobieco i nie były takie ładne, jak dla niego, choć oczywiście każda taka na jakiś sposób była słodka. I to nie z powodu krwi - Nie, nie możesz być taką turystyczną sierotą. Przecież tutaj nie idzie się zgubić... Nie wciskaj mi kitu, Lizzy. - kiedyś mogła, teraz już nie bardzo - Jesteś wampirem a w naszym przypadku raczej trudno jest się tak naprawdę zgubić. Chyba że... - westchnął nieznacznie patrząc na dziewczynę - Naprawdę masz ku temu jakieś zdolności. Ej! - zasłonił się ramieniem. Był szybki, ale Elizabeth szybsza. I brała z zaskoczenia. Uniósł w górę dłonie jakby się poddawał i mruknął - Jak się obejrzysz i spojrzysz na rączkę od piekarnika w piecyku to znajdziesz to czego potrzebujesz. Oj tam... Samochód rzecz do nabycia. Yhm... -pokiwał głową ze smutną miną - Strasznie dużo tych nocy byś musiał zarwać. Może nie jest to samochód nowy i tak dalej, ale za to z ogromną wartością mentalną. Jak kumpel. - powiedział szczerą prawdę, bo za coś czy też kogoś takiego uważał swój samochód - Postaram się nie unosić głosu. Obiecuję. - uniósł w górę dłoń z wyprostowanymi palcami wskazującym i środkowym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:13, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Ojjj! - pisnęła śmiejąc się - Co chcesz od moich włosów? Nawet nie wiesz ile ode mnie wymaga poświęcenia pozbycie się tego baranka na głowie, jaki mi się zawsze robi, gdy mam wilgotne włosy... - jęknęła uśmiechając się nieustająco. - No pewnie by się jeszcze bardziej skręciły i nie wyglądały już na tak ułożone. Ktoś się chyba pomylił i mnie tworząc zamiast włosów dał sprężynki... - mruknęła pod nosem niezbyt zadowolona.

- Ależ jestem. Serio. - przytaknęła - Wcale nie mam tak rewelacyjnego węchu. Zapach ludzi, zwierząt, owszem. Ale nie budynków i przedmiotów. - wyjaśniła - I to, że jestem wampirem w niczym mi nie pomaga no chyba, że po drodze będę miała piekarnię, ciastkarnię i... nie wiem co jeszcze. Coś, co dawałoby mi wystarczająco wyraźny ślad. - rzuciła jeszcze raz pryskając na niego wodą ze swoich rąk i po chwili dopiero obracając się w stronę ścierki, którą rzeczywiście dostrzegła tam, gdzie chłopak wskazywał. Wytarła w nią ręce, obracając się po tym do niego.

No, jego samochód na jakiś wyjątkowo drogi zabytek nie wyglądał, ale ona się na tym kompletnie nie znała. W ogóle, rzadko kiedy kobieta potrafiła się poznać na wartości auta. Jeśli już, to była raczej najczęściej rozpoznawalna kategoryzacja "ładny" bądź "mniej ładny". Ewentualnie jeszcze wyznacznikiem mógł być kolor i wielkość lusterka zamieszczonego na osłonkach przeciwsłonecznych. Niemniej jednak już tego nie chciała mu mówić, bo by pewnie się przekręcił ze śmiechu. - No to... posiedziałabym z nockę więcej i się włamała do jakiegoś banku. - stwierdziła z sapnięciem. - Wystarczyłoby na jakiegoś fajnego, nowego kolegę mam nadzieję. - dodała uśmiechem.

- Dobra. To co? Znajdziesz teraz czas, by mnie zawieść? Muszę jeszcze zdążyć się wbić w ta spódniczkę, co Cię tak bawiła i baletki nim Madamme Beani się pojawi na zajęciach. Bo inaczej będę miała upojne chwile z karnym drążkiem. - wyjaśniła wywracając przy tym oczami w górę i kręcąc głową znów udając nieszczęśliwą. - Jak się na wieczór umówimy? Bo ja na pewno skończę wcześniej niż Ty będziesz wychodzić z radia... - powiedziała zakładając sobie ręce na boki i stawiając stopy całkowicie na równej linii ze sobą palcami do zewnątrz, stykając jedynie swoje pięty ze sobą. Czasami tak odruchowo stawała, przyzwyczajona do ćwiczeń baletowych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:31, 19 Cze 2010    Temat postu:

- To dlaczego nie dosuszyłaś ich do reszty? - zapytał zastanawiając się czy jego pytanie choć w jakieś części jest trafne. Skąd mógł wiedzieć co trzeba zrobić by właśnie takiego baranka się z głowy pozbyć? On takich problemów nie miał, a to co ze swoimi włosami robiła jego matka czy Angela mało go obchodziło - Albo nie wiem... Tyle tego reklamują. Jakieś linie prostujące szamponów i kto wie co jeszcze... No i zawsze zostaje żelazko. - widać naoglądał się Bridget Jones skoro i na taki pomysł wpadł. Wszechstronny koleś z niego. I trochę sadystyczny chyba - Nie chodziło mi o budynki... Bo powiedziałaś że jesteś w stanie gubić się na jednej uliczce ale nie czujesz samej siebie? Daję słowo że wyczułabyś to że już po niej przechodziłaś... Chyba ze nie zwracasz na to absolutnie uwagi. - przynajmniej on tak myślał. Węch ułatwiał dużo spraw. Roy już nie pytał gdzie kto jest. Pociągał nosem i wynajdywał współpracujące z nim osoby dość szybko - Och... - zaśmiał się ponownie zeskakując z blatu - To byłby chyba jakiś bardzo drogi, nowy kolega, ale nie musiałabyś się porywać na tak desperacki krok. Zapewne z mojego dałoby się coś jeszcze wyklepać. To porządna marka. - przeszedł na druga stronę pokoju i przetrząsnął kieszenie bluzy w poszukiwaniu kluczyków - Jasne, że znajdę, nie przyłożę się do tego byś musiała dodatkowo wywnętrzniać się przy drążku. Już... Zaraz zejdziemy tylko... - wszystko mu ginęło, więc to ze i kluczyki się gdzieś zapodziały nie było nowością. Musiały być jednak w tej kieszeni bo zalatywało metalem - Albo przyjdziesz do mnie, albo poczekasz na mnie. Wybieraj.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:08, 19 Cze 2010    Temat postu:

Przeszła do kanapy, na której leżała jej torebka, by ją po chwili zarzucić sobie na ramię. - Aaa... bo nie chciało mi się ich suszyć. - przyznała się - Jakbym to zrobiła, to było by z nimi pięć razy więcej roboty niż teraz. - wyjaśniła ze zdziwieniem odkrywając ile o kobiecych gadżetach do włosów może wiedzieć Roy. Zaśmiała się z tego pod nosem, bo nie trudno było o to w takiej chwili. Tak jak kobiety o samochodach, tak mężczyźni o kosmetykach raczej mieli kiepskie pojęcie. Widać Roy był wyjątkiem. - O to już byłoby nie na moją cierpliwość się czymś takim katować. - parsknęła słysząc propozycję potraktowania się żelazkiem. - Oj, Roy, Roy... - pokręciła głową z niedowierzaniem - Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytała zaskoczona.

Zastanowiła się nad tym czy byłaby w stanie wyczuć samą siebie. - Raczej z trudem. - powiedziała wciąż analizując czy było by to realne - Ale może i nie takie niemożliwe. Musiałabym się mocno do tego przyłożyć. - stwierdziła w końcu. No przecież rozpoznałaby swój własny zapach jakby się dobrze skupiła na tym, czym może pachnąć i co może poczuć wracając po swoim śladzie za pomocą węchu. - Ale nigdy mi nie było to na szczęście potrzebne. Jak już się gubiłam, to miałam zwykle na tyle czasu, by zdążyć się odnaleźć na czas albo też znajdowałam jakąś dobrą duszę, która mnie naprowadziła na właściwy kierunek. - rzuciła nasuwając na swoje ramiona cienką kurteczkę z dżinsu, wyciągniętą z wnętrza swojej torebki. W końcu to, że był kwiecień, nie oznaczało wcale, że nagle pogoda aż tak się ociepliła, by nikt nie zwracał uwagi na jednostkę chodzącą po ulicach w zbyt letnim odzieniu.

- Mogę przyjść do Ciebie. - przytaknęła - No chyba, że już wtedy całkowicie nie dadzą Ci żyć w pracy komentarzami. W końcu wczoraj i dzisiaj... Uhuhu... To już co najmniej temat na nowy program na antenie u Was, prawda? - zgadywała czy aż tak bardzo ciekawscy potrafili być jego współpracownicy. Poza tym nie wiedziała czy chłopak tak do końca chce się przyznawać do tego, że się z nią spotyka. W różnych firmach, różnie to mogło być przyjmowane i nie chciała być powodem jakichkolwiek problemów, które mógł mieć z jej przyczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:26, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Z reklam. - wyjaśnił wzruszając ramionami - Mało to o tym gadają? Poza tym nie zapominaj że mam dorastającą siostrę. Jak jeszcze mieszkałem z nimi to w łazience tego wszystkiego się walało po półkach. A to jakiś spray prostujący... - zaczął wyliczać na palcach - A to znów skręcający, a to jakaś utrwalająca pianka... Kolorowe żele, lakiery z brokatem. - wywrócił oczami wspominając Angelę szykującą się na imprezę. Nikt wtedy z godzinę, albo i dłużej nie mógł skorzystać z łazienki - Poświeciłem się i raz przeczytałem na co konkretne środki pomagają. Było napisane na opakowaniach. Dużo tego miała. I czasem jak mi się nudziło to czytałem sobie mamy gazetki. Tam też tego od groma było. - nie był niedorosłym fryzjerem, niech Lizzy tak nie myśli. Po prostu zapamiętywał to co czytał - No to chyba faktycznie wypada cię będzie zaopatrzyć w mapę, choć sama się już po Port Angeles poruszać nie będziesz musiała, ale jak wolisz. - mruknął wciągając na sobie bluzę. Kluczyki ściskał już w prawej dłoni. Roy pokręcił głową i wyprowadził ją z błędu - A właśnie, że nie. Bo żadnych komentarzy nie ma. - stwierdził widząc zaskoczenie na jej twarzy - Nie musisz czekać pod drzwiami jak pies. Jakbyś mnie szukała będę gdzieś na trzecim pietrze. Wszystko? - zapytał obrzucając Elizabeth uważnym spojrzeniem chcąc się upewnić że z nią wszystko w porządku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:18, 19 Cze 2010    Temat postu:

Roześmiała się na głos słysząc jego wyliczankę na temat tych wszystkich środków, które jego siostra używała. - No to masz bojowe przeszkolenie za sobą. - stwierdziła z uznaniem kiwając głową. - Będziesz się mógł zatem podszkolić nudząc się w wannie. W moim kuferku na kosmetyki znajdzie się kolejna bateria amunicji. - dodała z uśmiechem. Jak każda kobieta posiadała pokaźną baterię specyfików dobrych na wszystko. W zasadzie jakby się tak nad tym zastanowić, to zawartością jej kosmetyczki dałoby się zabalsamować zmumifikowane ciało. Chociaż... coś w tym było, bo przecież Elizabeth do żywych nie należała.

Wysłuchała jego słów na temat mapy i unosząc kąciki swych ust lekko odpowiedziała z uśmiechem - A co? Będziesz mnie wszędzie odprowadzał? - mruknęła podchodząc do niego i zaczepnie szturchnęła bo swoim biodrem w bok. - Nie ma? - zdziwiła się szczerze. Otworzyła szeroko oczy wpatrując się w niego pytająco - Co żeś im zrobił? Tortury czy szantaż? - zapytała z zaciekawieniem. Pamiętając jego obawy co do tego jak bardzo go będą męczyć o jej obecność pod studiem była pełna obaw co do tego, co się mogło stać w między czasie. Faktem było, że pod tą rozgłośnią zjawiała się póki co tak rzadko, że mogli nie wyhaczyć ich razem, ale... Zaśmiała się kolejny raz do własnych już myśli. - No okej. To się spodziewaj zatem, że Cię nawiedzę w środku. - przytaknęła przyjmując do wiadomości gdzie go znajdzie.

Rozejrzała się wokół siebie starając się ogarnąć myślami czy niczego nie zapomniała. Już chciała kiwnąć głową, że mogą iść kiedy parsknęła donośnie śmiechem. - E-eee. - pokręciła przecząco podlatując do walizki na moment i wyciągając z niej swoje uwielbiane [link widoczny dla zalogowanych]. Szybko nasunęła je na swoje nogi, zawiązując sznureczki tak, by nogawki spodni pod spodem się nie marszczyły i dopiero w tym momencie stanęła obok Roya z uśmiechem obwieszczając - Gotowa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:39, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Trzeba być gotowym na wszystko. Jakbyś musiała się na prędce czesać a ja miałbym ci pomagać to podałbym to o co byś poprosiła. Życie z młodszą siostrą uczy człowieka wszystkiego. Wołasz 'lakier do włosów!', to dostaniesz lakier a nie piankę do... - strzelił palcami chcąc sobie przypomnieć słowo które przez moment mu umknęło - Stylizacji! Tak, do tego ta pianka była... - machnął na to dłonią w wyobraźni - Heh no nie będę ci w rzeczach grzebać. Poza tym... Nie jestem już na bieżąco, ale jakoś nie pragnę za tym gonić. Może jakbym miał dłuższe włosy... - przesunął dłonią po krótkiej szczecinie zdobiącą jego głowę - To może jeszcze, a tak? Obejdę się. Czy wszędzie? Skoro poznałaś ze mną kawałeczek Seattle, to i tutaj bym mógł, ale naprawdę... Nudno jak w grobie. - zapewnił Elizabeth oddając kuksańca w bok. Odsunął się na wypadek jakby znów miał zebrać i pogroził palcem z cwanym uśmieszkiem - Czy ty mnie zawsze musisz o najgorsze? Tortury czy szantaż! No wiesz! - zawołał pseudo oburzonym tonem mrużąc oczy - Nic nie zrobiłem. Powiedziałem że jesteś tą moja zwariowaną fanką. - wyjaśnił z miną niewiniątka i po chwili wybuchnął śmiechem - Matko, nie martw się. Nie zrobią ci krzywdy, najwyżej z ciekawością powitają. Tam jak w rodzinie, wszyscy wszystko wiedzą. - Roy spojrzał w dół na obuwie, które wciągała na stopy. Kiedy się wyprostowała był od niego ciut wyższa. Wampir podrapał się po policzku kluczykiem i zapytał - W tym chcesz jeździć? Jak uważasz, ale w płaskich było by ci lepiej... - przeszedł pod drzwi i sam po chwili zasznurował buty. Otwarł przed Lizzy drzwi zapraszając ją na zewnątrz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:25, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Nie będę Cię zamęczać takimi rzeczami. - stwierdziła dziękując mu za pomoc. Jakoś nigdy nie miała problemów z tym, by sobie samej z czymś poradzić. Chyba się już po prostu przyzwyczaiła do tego, że z każdą rzeczą musi polegać tylko na sobie samej. - Jakie tam grzebać? Nie krępuj się i korzystaj z czego tam chcesz i co Ci będzie potrzebne. - stwierdziła - Zamorduję tylko jak sięgniesz po moją szczoteczkę do zębów, okrągłą szczotkę do włosów z końskiego włosia albo po moją bieliznę. - zaśmiała się zastanawiając się czy za coś jeszcze, gdyby użył, potrafiła by się wściec. Stwierdziła w myślach, że to chyba wszystko z czego mogła by nie być zadowolona, gdyby ktokolwiek to ruszył, nie wyłączając z tego i Roya. - Pozostałe rzeczy możesz bez skrępowania brać, chociaż wątpię, byś odczuwał nieodpartą potrzebę pochodzenia sobie w szpilkach. Czy się mylę? - zapytała drocząc się z nim z lekka.

- Z chęcią się przejdę. - przytaknęła na tak zawoalowaną propozycję spaceru oprowadzającego ją po miasteczku - Oj, na pewno coś fajnego się znajdzie. Pamiętaj o tym, że uwielbiam różne dziwne obiekty na ulicach. - mruknęła do niego z uśmiechem - Pamiętasz tą latarnię, która tak mi się spodobała przy bulwarze, niedaleko tej maleńkiej kawiarni? Nabijałeś się z tego z dobre piętnaście minut a dla mnie na serio była urokliwa. - przypomniała mu - Także nie martw się, ja się nie zanudzę. No, chyba, że o siebie się boisz? - zapytała. Jakoś zaczęło im się na powrót swobodniej rozmawiać. Nie wiedziała czy to kwestia presji czasu, którego musiała pilnować, by zdążyć na zajęcia czy też pierwsze odrętwienie spowodowane tym, że oboje nie wiedzieli jak się zachować już minęło. Niemniej nie mogła narzekać.

Nie zdążyła umknąć przed jego kuksańcem oddawanym w zemście za trącenie. Zauważyła też, że chłopak bezpiecznie odsunął się od niej, by nie mogła i ona oddać. Zaśmiała się przy tym mrużąc lekko oczy i planując w myślach zemstę. - Uch Ty! Tak mi oddajesz? - zapytała się przechodząc krok do przodu i stając idealnie naprzeciwko niego, zwrócona do niego twarzą. - Jak możesz... Dlaczego mi to robisz... - postarała się, aby zarówno jej głos, jak i mimika twarzy wydały się najbardziej teatralne. Zmarszczyła brwi, oczy leciusieńko się przeszkliły i nawet nosem nieznacznie pociągnęła, jakby była rzeczywiście smutna - Czy Ty nie wiesz, że to dla mnie... - zaczęła mówić drżącym głosem wyciągając rękę przed siebie tak, by ją na wysokości nadgarstka położyć na jego barku - ...bardzo ciężkie... - kontynuowała swoją grę z zaparciem rasowej aktorki. Nagle palce zacisnęły się zdecydowanie, acz nie za mocno na jego ramieniu, blokując mu możliwość odskoczenia a dziewczyna dziabnęła go wolną ręką, palcem w brzuch. - ...wymyślić sposób jak uśpić Twoją czujność? - dokończyła zupełnie innym tonem, odskakując po chwili spory krok w tył, będąc niemal pewną, że teraz on będzie kombinował jak jej oddać.

Zaśmiała się przy tym tak, że zatoczyła się lekko jeszcze o kolejny krok w bok. - Oj, Roy... - westchnęła kręcąc głową jakby w odpowiedzi na to, że znów zaczęli swoją przepychankę w to kto i kogo dziabnie paluchem pod żebra. - Dobra, dobra, wejdę do środka i Cię odszukam. - zgodziła się po chwili - Nie zjedzą mnie przecież, nie? - zapytała - A co w nich złego? - zdziwiona spojrzała na swoje buty - Dam radę, twarda jestem a nie miękka. - stwierdziła puszczając do niego tajemniczo oczko. Minęła drzwi mieszkania i wyszła na klatkę, powolnym krokiem niespiesznie schodząc po schodach w dół. Wiedziała, że Roy ją na pewno dogoni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:51, 19 Cze 2010    Temat postu:

- Nie chcesz mojej pomocy? - zajęczał spuszczając głowę w dół rzekomo bardzo zasmucony odmową jaką mu sprezentowała. Spojrzał po chwili na Lizzy i zaśmiał się cicho - Szczoteczkę mam swoją, szczotka mi nie potrzebna... Bielizna? No... - zastanawiał się przez chwilę i pokiwał głowa z miną tego kto się pogodził ze wszelkimi zakazami - Nie tknę jej. - zabrzmiało to cholernie dwuznacznie, a Roy przemilczał swoje własne słowa i pociągnął dalej - Nie, nie, szpilki odpadają. Ja wolę sandały na płaskim. Te chętnie pożyczę. - w końcu radził się wampirzycy gdzie ma sobie takie same sprawić więc zabrzmiało to bardzo przekonująco, jakby faktycznie miał je zaraz wciągnąć na stopy rezygnując ze swoich butów. Roy parsknął śmiechem i stwierdził - Latarni ci u nas dostatek. Będziesz mogła przyczepiać swoje karteczki na mapie przy każdym rogu ulicy. Zapewniam cię. Znajdziesz sobie drugą do ubóstwiania. A dlaczego miałbym się o siebie bać? - wszystko co najgorsze mu zrobiła, teraz to jedynie go chyba spopielić mogła i poprzebierać w jego uczuciach jak tylko chciała. Prowokacja z jej strony, czy odwet jakkolwiek by to nazwać nie mogło przejść bez echa. Uciekła? I tak ją dorwie. Zamknął w spokoju mieszkanie nie ciągnąć tematu kolegów i koleżanek z pracy. Sama się przekona na własnej skórze kiedy tylko tam zawita. Roy uśmiechnął się pod nosem. Zszedł na dół i dostał się do samochodu. I tam nastąpiła zemsta. Kiedy Elizabeth została z nim zamknięta w środku Roy bezpardonowo zaczął ją łaskotać aż sama nie miała dość i nie poprosiła o zawieszenie broni.

/ Seattle / Pacific Northwest Ballet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:53, 21 Cze 2010    Temat postu:

/ Pacific Northwest Balet / Seattle

W drodze powrotnej zahaczył o las. Jego ofiarą padła młoda sarna. Nie miał czasu szukać czegoś innego. Chciał zjeść szybko i wrócić do domu. Kiedy był już w Port Angeles zajrzał do księgarni. Nauczył się już jeść na tyle kulturalnie ze ślady po jego posiłku nie były zbyt widoczne. Odprężony i zadowolony, bo wiadomo że syty kupił dla Lizzy mapę by nie przez przypadek mu się nie zgubiła, skoro miała aż takie problemy z poruszaniem się. Po piętnastu minutach był w swojej kawalerce i sprzątał. Konsekwentnie. Wszystko co niepotrzebne trafiało do kosza. Kurze zostały starte. Podłogi umyte. Kawalerka po dwóch godzinach zmagań z nią błyszczała pełnym blaskiem a Roy stał na środku pokoju podziwiając efekt końcowy ze szmatą w prawej dłoni. Po tym wziął prysznic i wyszorował dokładnie brodzik podrygując zabawnie w rytm co bardziej energetycznych piosenek. Pozwolił sobie również poprzewieszać niektóre rzeczy Lizzy na wieszak. Szafa w której można było je powiesić znajdowała się za głównymi drzwiami. Żakiety znalazły się obok jego marynarek. W końcu to bielizna nie była więc pozwolił sobie nimi zarządzić. Zadzwonił do rektora i umówił się z nim po krótkiej i konkretnej rozmowie na jutro, na godzinę 9 co znaczyło że cały dzień przesiedzi w Seattle. Kiedy spojrzał na zegarek uznał że wypada się zbierać do pracy. Musiał to jakoś przecierpieć skoro nagrodą miał być wieczór spędzony na nauce jazdy.

/ Seattle / Rozgłośnia radiowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:06, 28 Cze 2010    Temat postu:

/ Seattle (i poboczne)

Szczerze rzecz biorąc to nie miał pojęcia o jakiej bajce mówiła Lizzy i choć wychował się na kreskówkach to nie mógł sobie takiej skojarzyć - Trudno. my niestety żyjemy jeszcze w tych czasach kiedy samochody nie składają się do rozmiarów neseserów, ale jak pożyjemy to zobaczymy co wymyślą, a do tego czasu będziesz się śmiała ze swoich pierwszych lekcji, naprawdę. - zapewnił Elizabeth potakując pewnie - Będzie tak jak ja mówię, zobaczysz. I faktycznie będziesz je wtedy mogła okręcać mimo woli, ale sądzę idąc dalej tym tropem że wtedy po prostu wskażesz swemu autku miejsce i samo grzecznie, bez najmniejszych problemów zaparkuje. Obejdzie się bez twojej ingerencji twórczej. - tworzyła, pod koniec już miała tak twórcze parkowania że mogły one nosić iano sztuki jakby nie to ze były one kompletnie bezużyteczne. Na takich i innych rozmówkach upłynął im czas jaki był potrzebny na przebycie drogi z Seattle do Port Angeles. Roy zatrzymał się i powiedział - Jasne że idziemy, nie będziemy tutaj kwitnąć. - był zadowolony z tego że umiał na tyle uspokoić Lizzy że przestała się zamartwiać niepowodzeniami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:21, 28 Cze 2010    Temat postu:

- Taaa... - jęknęła obierając kierunek do drzwi wejściowych do budynku. Wcale nie czuła się lepiej, że tak kiepsko w jej mniemaniu jej poszło. Chociaż gdyby tak spojrzeć na innych uczących się jazdy ludzi, to tak katastroficznie kiepsko jej nie poszło. Nie mogła narzekać. Nie rozbiła mu auta, nie poprzetrącała żadnych słupków ani nawet nie zarysowała karoserii. Co z tego, że mogli oboje czuć się teraz nieźle powytrząsani. Nie jedli posiłku, więc nie było możliwości tego, by obiad im się przekręcił w żołądkach.

Generalnie, to dość szybko zapomniała o swoich niepowodzeniach. Te myśli uleciały z niej wyjątkowo lekko. Wspinając się na schody, poczekała na półpiętrze aż chłopak do niej dotrze i już razem z nim znalazła się przed wejściem do jego mieszkania. Musiała poczekać aż otworzy jej drzwi, bo ona kluczy przecież nie miała. Podejrzewając, ze jak zwykle chłopak zacznie przeszukiwać z obłędem w oczach swoje kieszenie w poszukiwaniu odpowiedniego pęczku kluczy zawieszonych na breloczku, sięgnęła do torebki, sprawdzając na telefonie czy nie ma jakichś zostawionych wiadomości. W końcu odkąd rano wyszli, to nie sprawdzała czy ktoś do niej nie dzwonił. Oparła się ramieniem o ścianę, po chwili klepiąc do kogoś krótkiego sms-a. Spojrzała się na Roya po chwili, widząc jak się zabiera za otwieranie wrót do swego siedliszcza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:50, 28 Cze 2010    Temat postu:

- Nie taaa... - przedrzeźnił ją niezbyt umiejętnie - Naprawdę dobrze ci poszło. I nie narzekaj. Później już będzie tylko lepiej. Oswoisz się i pojedziemy na miasto. - widząc jej przestraszone spojrzenia dodał szybko - Najpierw na obrzeza spokojnie. Zabiorę cie tam gdzie jest mniejszy ruch. - odwrócił od Elizabeth wzrok i zaczął poszukiwać kluczy po kieszeniach odgrywając zwykle towarzyszące temu przedstawienie. Znalazł jednak to czego szukał i przecisnął się w stronę drzwi przypominając sobie co wyczyniał tutaj rano. Ponad charakterystyczny już chomiczy zapach przebijała się woń środków czyszczących i niczego innego jak czystości. Zerknął na Elizabeth kiedy weszli do środka i mruknął - Jakbyś szukała żakietów, to są tutaj. - wskazał na szafę za drzwiami, mając nadzieję że nie wysztorcuje go za taką samowolkę. A tak to już wszystko po staremu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 1 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin