Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:13, 30 Cze 2010    Temat postu:

No, dla większości kobiet była by to istna masakra tak je torturować. Nie zniosłyby przesiadywania godzinami w miejscu i oglądania kolejnych dziedzin sportu. Jednak Elizabeth to jakoś wybitnie nie przeszkadzało. Nie należała co prawda do tego typu kobiet, które owinięte szalikami, w durnowatych czapeczkach na głowie dostawałyby kręćka na punkcie kibicowania, ale też nie nudziło jej jakoś tak strasznie. Nie byłaby to dla niej aż tak paskudna kara. Zniosła by ją z dumą i cierpliwością. - No dobra, prócz zapasów i sumo, nie byłoby źle. - stwierdziła - Tylko przy tych dwóch bym się umęczyła, bo jakoś nie bawi mnie przepychanie się na macie. - rzuciła wesoło - Jak już ma się ktoś z kimś zmierzyć, to niech już sobie da porządną plombę i po bólu. Przynajmniej wtedy wiadomo kto wygrał a nie jakieś tam ślizganie się i turlanie. - poruszyła ramionami wzruszając nimi znów lekko. Widać aż tak kiepsko Roy nie trafił.

- Och Tyyy! - zajęczała mrużąc oczy - Spoko, w smarach mogłabym się utytłać. Gorzej tylko potem z domyciem się, ale wszystko da się zrobić. No ale szlaban na szpachlę i środki do balsamacji zwłok? Byłbyś tak okrutny? - zapytała udając zdziwioną i nie do końca wierzącą w jego słowa - Przecież bez tego my, kobiety... No nieeee... Przecież to wszystko my dla Was robimy! żeby być piękne i w ogóle. Sami sobie byście krzywdę zrobili. Chociaż... - zamyśliła się na moment - Ponoć jeśli facet obudzi się rano w łóżku z kobietą i nie wystraszy się jej widoku bez makijażu i do tego zaspanej, to już nic go nie ruszy... - zaśmiała się próbując sobie siebie wyobrazić w takiej sytuacji. Nigdy nie zdarzyło się jej, aby zostać z facetem do rana. Jakoś tak po prostu się składało i tyle.

- No ba! Bracia są po to, by ich męczyć, czyż nie? - zapytała niewinnie - Nie znasz sam tego? No, może nie chodzi tylko o robienie na złość, ale też o włażenie na głowę, przeszkadzanie, męczenie... To takie odgórne zadanie do pieczołowitego wypełniania. - uśmiechnęła się a kiedy chłopak położył się koło niej, przysunęła się nieco do niego, kładąc się na jego łopatce tak, że jej twarz znajdowała się niedaleko jego ucha. - Za to nas przecież bracia kochacie. - mruknęła - Nie będzie Ci tak przeszkadzało? - zapytała mając na myli to, jak się praktycznie na nim położyła.

Parę chwil później zgarnęła z jego barku jakiś paproch, który dostrzegła przypadkiem. - Jutro, a w zasadzie to już pewnie dziś jest piątek, prawda? - zapytała próbując się doliczyć który to mają dzień - Masz jakieś plany na weekend? - rzuciła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:39, 30 Cze 2010    Temat postu:

Dawała mu broń do ręki - No to zapasy i sumo na cały dzień. - rozporządził - Dorzucimy też inne sztuki walki. - skoro tego nie lubiła to cierpiałaby do woli według jego uznania - Oj tam porządną plombę... Bo wy do wszystkiego tak mało skomplikowanie podchodzicie. Tu chodzi o oprawę, o terminy, o walki umawiane na rok z góry a nie tylko o to żeby się natrzaskać... Od tego jest podziemie. Ogólnie, jak zawsze chodzi o kasę. - Roy roześmiał się kiedy tak bardzo uraziła Lizzy jego groźba że pozabierałby wszystkie kosmetyki - Oczywiście że byłbym taki okrutny. - stwierdził bezdusznie - A myślałaś że nie? Oj Lizzy... - zajęczał ze współczuciem - usypałbym stos i spalił to wszystko. Nałożyłbym embargo czy co tam się nakłada... Ogólnie rzecz biorąc zakaz. My jakoś żyjemy bez to i wy byście się obeszły. Dla nas? Tak to sobie tłumaczycie? Kiedyś się kobiety tyle nie pindrzyły a przyrost naturalny też był. Jaką krzywdę? No jaką krzywdę ja pytam? - fakt, może i by wymarli, ale bez przesady - Tak, mówisz? Że jak się nie wystr...? Okej... Pogadamy jutro rano jak udawanie się obudzisz ze wspaniałego i dającego siły snu. - zaśmiał się cicho, zastanawiając czy to da jakąkolwiek różnice w wyglądzie leżącej obok niego wampirzycy. Może potargane włosy? W zasadzie sam mógł ją o takie w przeciągu chwili przyprawić - Znam... - zajęczał wtulając twarz w poduszkę - Znam doskonale. Wredne młodsze siostrzyczki. - wyjęczał w materiał przez co trochę nie wyraźnie. Nie wiedział że i on będzie na etacie poduszki. To który już jego etat? Praca w radiu, na tyłach sceny jako zadymiarz, przyszły właściciel knajpy jeśli wypali, instruktor jazdy i poduszka. jakież on miał bogate CV! - Nie, proszę bardzo. Skoro ci nie za twardo... - mruknął i skupił się na jej pytaniu - Raczej nie, nie mam planów, do pracy nie idę. A co? - miał się bać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:04, 30 Cze 2010    Temat postu:

- No nie! Nie zrobiłbyś tego, prawda? - jęknęła - Nie byłbyś tak okrutny. No powiedz, że byś nikogo nie zmuszał do oglądania tych przepychanek na macie. - rzuciła i dłonią zaczęła się bawić drobnymi włoskami na jego karku. Poruszała je opuszkami palców tak delikatnie, że byłoby niemożliwością, żeby w końcu nie zaczęło go to łaskotać. - Oj tam to całe zaplecze. I po co tyle by czekać po to tylko, by komuś przywalić? Jaka z tego frajda? Tylko człowiekowi emocje w między czasie opadną a takie sztucznie wymuszane to już żadna zabawa. - stwierdziła.

- Ta, jasne. Jak Indianin byś latał wokół takiego stosiku i upewniał się czy aby na pewno wszystko się zajęło ogniem. Ale wiesz, mam dla Ciebie złą nowinę. Pewnie kiepsko by się to paliło. Poza tym zawsze by się coś jeszcze znalazło w zakamarkach damskich toreb. Nie wypleniłbyś wszystkiego. - zaśmiała się cicho - Aaaa! A więc to jest zależne od przyrostu naturalnego? no wiesz, kiedyś było mniej kosmetyków, ale i ludzi było mniej. Prosta zależność, nie? - wysnuła na potrzeby tej rozmowy swoją własną, dość abstrakcyjną teorię. - No i kiedyś to były zabawy! Tak, z pewnością marzy Ci się coś takiego jak niegdyś, nie? Wiesz, jedną z najbardziej pobudzających zmysły gier między dwójką kochanków było szukanie pcheł na łonie ukochanej. Zbierali je potem do tych wisiorków i zamykali sobie na szyi w medalikach na łańcuszku, by mieć coś bardzo intymnego od swej kochanki przy sobie. No rewelka wprost! Bleh. - wykrzywiła usta z niesmakiem - Właśnie dlatego ten przyrost naturalny był tak nikły. - stwierdziła z przekonaniem przesuwając palcem po jego szyi - No wymarli by, wymarli. I tu nie ma nic z przesady. Jest tyle fajniejszych zabaw, że na prawdę mogli sobie wymyślić coś ciekawszego do roboty niż takie perwersje.

Parsknęła śmiechem słysząc jego stwierdzenie o poranku. - Spoko, zakryję się poduszką i umknę do łazienki. Wyjdę stamtąd dopiero wtedy, gdy będę już śliczna. - zaśmiała się jeszcze raz - No dobra, to nie jest możliwe, wiec pozostańmy przy wersji, że dałoby się na mnie patrzeć. - dodała opierając swoją brodę o dłoń, którą położyła na jego łopatce. - Nie jest mi twardo. - stwierdziła - A poza tym jesteś ciepły, więc zyskałam grzejnik. - mruknęła w odpowiedzi znajdując jakieś wytłumaczenie dla tego, czemu tak zrobiła.

- Nie no, nic, nic. Tak się tylko pytam. Bo przyszło mi do głowy, że w sumie to wystrój dla No name, to Ci zaproponują, ale dla mieszkania na górze i biura, to już nie. A można by czegoś poszukać. Zwłaszcza, że w weekend ma być pochmurnie, to i ja nawet bym mogła gdzieś wyleźć na miasto... - wyjaśniła - No bo ekipa remontowa, ekipą remontowa, ale trzeba by było od groma rzeczy nakupić. Począwszy od glazury do łazienki i kuchni, przez cement, kable, parkiet... i inne takie. Nie wiem co tam jeszcze może być potrzebne. Ale armaturę łazienkową, sprzęt do kuchni... W zabudowie czy wolnostojący? - zapytała - Mam nadzieję, że Ty się chociaż trochę na tym znasz, bo ja kompletnie nie. - stwierdziła z uśmiechem dalej przesuwając palcami po jego karku. Mogła improwizować przy zakupach, albo też zdać się na opinię jakiegoś specjalisty w sklepie. Chociaż zawsze to lepiej było jakoś samemu choć trochę ogarniać temat. - Masz już jakiś pomysł na swoje przyszłe mieszkanie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:47, 30 Cze 2010    Temat postu:

Co by nie zmuszał? Pierwszy by był do tych niecnych praktyk - Jasne, że tak bym zrobił. Siedziałabyś w fotelu, taka sfrustrowana a ja stałbym nad tobą z pilotem w dłoniach i szukał co ciekawszej walki. I od czasu do czasu zmieniałbym dyscypliny byś mogła sobie popatrzeć na różne aspekty sprawy. Jak walczy się na wschodzie, jakie obrzydlistwa u nas się narodziły i tak dalej. - potarł kącik oka i zamrugał szybko - Ale jest prestiż kiedy się wygrywa w takiej walce. I ci faceci z obitymi, skrwawionymi gębami wznoszą w górę złote pasy. No może to nie wygląda jak wybory miss piękności ale koleś musi czuć satysfakcję. - wampir poruszał nieznacznie głową co zapewne było namiastką kiwnięcia nią - Oj już o palenie to się nie martw. - z dodatkiem benzyny wszystko było w stanie się spalić. Towarzyszyłby temu pewnie piękny czarny dym - Wszystkiego pewnie nie, ale jakby tak was odcinać to w końcu zostałybyście z niczym. I koniec tapeciarstwa na ulicach. - miał na ten temat jasno określone stanowisko. Nie mówił by kobieta wcale nie poprawiała swojej urody, ale to co pokazywały sobą niektóre przechodziło wszelkie pojęcie - Och, czepiasz się. Tak tylko powiedziałem... To jasne że nie od kosmetyków zależy przyrost naturalny... Wasza pramatka tuszu do rzęs nie miała a biedaka Adama jakoś pokusiła... - mruknął, bo taka była prawda. Czym sobie mogła barwić usta? Jagodami? - Co ty gadasz...? - zapytał z przejęciem słuchając wywodu o Indianach - Ale... - jak dla niego pieprzyła od rzeczy - To że zabrałbym kosmetyki nie znaczy że zabrałbym mydło! Lizzy... - był gotów się zaraz obrazić. Roześmiał się jednak, bo umiała go obłaskawić i stwierdzenie o perwersjach przeważyło szalę na korzyść Elizabeth - Bo oni po prostu jeszcze nie byli wtedy zbyt dobrze rozwinięci i myśleli że pchły to szczyt szczytów. Oj Lizzzzy... - zerknął na wampirzycę kątem oka i stwierdził - Ty jesteś śliczna cały czas, nie tylko po przebyciu ciężkiej drogi ku pięknu w łazience. - czego chcieć więcej jak takiego komplementu? Żyć nie umierać - Ciepły? - może faktycznie, kiedy skupił się na temperaturze ciała Elizabeth stwierdził że też taka lodowata nie jest. Przyjemnie letnia i sympatycznie aksamitna, magnoliowa wampirzyca - To po pracy mi zaproponujesz, teraz nie chce mi się nad tym myśleć, a jutro mam spotkanie z rektorem. Zapomniałem ci powiedzieć ze się z nim umówiłem. Pochmurnie mówisz? To dobrze, możemy wyjść jak pogoda dopisze i faktycznie przelecieć się po sklepach, popatrzeć co tam mają ciekawego. I najpierw poszukać ekipy. pomierzą i powiedzą ile tego kupić. Na oko nigdy nie mam pojęcia ile czego, poza tym nie siedzę w tym na co dzień to się nie znam. - powiedział podkładając sobie dłonie pod brodę - Minimalistyczne. Nie potrzeba nam dużo, a gdyby ktoś żywy nas odwiedził to coś w nim mieć trzeba, prawda? - najchętniej to by sobie urządził drugą graciarnię, ale chyba pora już była wydorośleć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:32, 30 Cze 2010    Temat postu:

- Och Ty... - jęknęła - Czym ja bym musiała Ci zawinić tak bardzo, że byś mnie takim torturom poddawał? - no bo przekręcanie faktów na własną korzyść nie mogło być przecież powodem do aż takich okrucieństw. Z pewnością nie. - Ale mi frajda kurczę, dla kawałku blaszki i odrobiny satysfakcji dać się natrzaskać po twarzach. No weź przestań. - mruknęła zsuwając się lekko z jego łopatki na ramię. Nie była ciężka, więc bardzo go nie docisnęła do tej jego poduszki, ale z pewnością musiało mu być w tej chwili wygodniej niż przedtem.

Ponieważ Roy nijak nie reagował na to jej delikatne łaskotanie, musnęła opuszkiem jednego palca jego szyję, po czym kładąc głowę na boku, tak by móc obserwować co sama robi, powiodła powoli dotykiem wzdłuż jego kręgosłupa w dół rysując niewidzialną linię na jego skórze. Zatrzymała się dopiero na kilka centymetrów przed materiałem jego bokserek. - Oj tam jagodami... Były jeszcze buraki, wiśnie, maliny... Od groma tego by się jeszcze znalazło. - stwierdziła z przekonaniem. - Poza tym pomyśl sobie, jakby Adam był głodny czy spragniony, to jak apetyczne wtedy musiały mu się wydawać jej usta. Od tego się musiało zacząć. Potem to już tylko drogą ewolucji powstały te wszystkie korektory, pianki, żele, spraye...

Miło jej się zrobiło, gdy tak pochwalił jej urodę. Co prawda nie przywykła była do komplementów, ale w jego ustach jakoś tak dla niej inaczej one brzmiały. Jakoś tak... przyjemnie. - Przesadzasz. - mruknęła wychylając się lekko i cmokając go w policzek - Ale dziękuję. - powiedziała powracając znów na swoją miejscówkę na jego ramieniu.

- Ooo! - rzuciła pod nosem słysząc, że jest umówiony na uczelni - Fajnie. - stwierdziła - Mam nadzieję, że wszystko w takim razie Ci sprawnie pójdzie. - dodała kładąc głowę na jego przedramieniu i ponownie wędrując palcem po jego plecach w górę. No skoro się nie bronił, to trzeba było to jakoś wykorzystać. I to z perfidną, egoistyczną satysfakcją. Poza tym leżał w takie pozycji, że mogła go sobie teraz szturchać, trącać i macać bezkarnie aż do chwili, gdy zaprotestuje bądź też obróci się jakoś inaczej.

- No tak, ekipa. - westchnęła pod nosem - Prosiłam Poula, bo on ostatnio coś u siebie remontował. Ma mi podrzucić jutro jakiś namiar do tych swoich magików. Ponoć znają się na większej robocie, więc coś może się z nich wyciśnie. Z resztą biorąc pod uwagę tą jego willę, to chłopaki musieli się znać na prawdę na swoim fachu i nie partolić roboty, bo Poul należy do tego typu ludzi, którzy widząc postawiony na blacie kubek z uchem w złą stronę, dostaje ataku apopleksji. - wymruczała śmiejąc się lekko - No, oczywiście jeżeli będziesz chciał... - dodała nie chcąc, by pomyślał, że mu cokolwiek narzuca. W tych kwestiach Elza była po prostu dobrą organizatorką i podrzucając jej pomysł mogło się być pewnym, że zorganizuje to perfekcyjnie.

- Dużo nie. Z resztą... - sapnęła lekko - Mnie to obojętne. Obym miała łazienkę z wanną. - wywróciła oczami do góry, uśmiechając się nieznacznie - A poza tym, to co tam tylko będziesz chciał. - dodała. Bo przecież nie chciała mu powiedzieć, że to i tak będzie jego mieszkanie. Bo jakoś nie potrafiła jeszcze o tym wszystkim myśleć w kategorii ich razem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:00, 30 Cze 2010    Temat postu:

- Nie wiem, nie mam pojęcia. To musiało by być coś wielkiego. - nie umiał wyobrazić sobie takiej sytuacji i jak narazie Elizabeth wydawała mu się bezproblemowa. Wszystko przyjmowała na spokojnie, z chwilą na przemyślenie. Nie krzyczała, nie obrażała się o byle co, nie czepiała o coś a jeśli już to nie mówiła tego głośno. Nie miał na co narzekać. Była dobra, w szerokim znaczeniu tego słowa - Jakaś musi w końcu być. Ot tak sobie by tego nie robili. Sam bym nie chciał, ale... - spojrzał na Elizabeth, uśmiechnął się lekko i przymknął powieki zadowolony z jej dotyku. Zawiercił się lekko czując jak przesuwa palcami wzdłuż linii kręgosłupa, ale dalej leżał spokojnie - Doprawdy? Nie wiem czy usta sfioletowiałe po jagodach były apetyczne. Raczej to jak usta nieboszczyka za przeproszeniem. I ja nie wiem czy zielony żel do włosów wygląda apetycznie, ta droga ewolucji jakoś źle się potoczyła. - mruknął uparcie broniąc swojego stanowiska. Spojrzał na Elizabeth krzywo i zapytał przewrotnie - Twierdzisz że mam zły gust? - niech już nie będzie taka skromna. I nie miała za co dziękować - Zobaczymy jak pójdzie. - powiedział przenosząc wzrok na ścianę - Lizz... - znów się zawiercił ze śmiechem - Bo na serio ci oddam. I będziesz biedna. - zagroził umyślnie czując jak wampirzyca czerpie przyjemność z zaczepiania go. Kiedy opowiedziała mu o koledze z baletu roześmiał się pod nosem - Och, to chyba tutaj by dostał zawału. Skoro czepiałby się o ucho... - nie do pomyślenia dla Roy'a. Czepiać się o ucho kubka. Abstrakcja jakaś - No jasne, możemy się z nimi spotkać, albo prześwietlić ogłoszenia w gazetach. Ewentualnie jeszcze popytać. - możliwości było dużo. Nie był pewien czy wanna się zmieści, ale skoro już sobie tego życzyła to postara się pamiętać i jakoś ją tam wcisnąć - Yhm... Coś się wymyśli zapewne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:28, 30 Cze 2010    Temat postu:

- No ja myślę. - mruknęła - Bo jakbyś miał mnie za byle drobiazg tak torturować, to ja przepraszam. - uśmiechnęła się jeszcze bardziej zsuwając się z jego ramienia aż znalazła się całkiem obok. Jednak słysząc komentarz o fioletowych ustach ten jej uśmiech się poszerzył. - Wiesz, Adam chyba nie miał wyboru zbyt wielkiego. W końcu mają do wyboru samotność albo kobietę z fioletowymi ustami... A poza tym nie znał jeszcze wtedy wyglądu ust ludzkiego nieboszczyka, więc nie mógł mieć takiego porównania i skojarzeń. - orzekła bawiąc się tym jego stwierdzeniem. - Aaaa kiwi? Nie lubisz kiwi? - zapytała - Zielony kisiel z kiwi... Mniam! - rzuciła z rozbawieniem.

- Czy ja takie coś powiedziałam? - zdziwiła się z przepisową wręcz teatralną miną. Oparła swoją głowę na zgiętej w łokciu ręce i przyglądała mu się spokojnie. - Poza tym o gustach się nie dyskutuje. A jak mawiają, to każda potwora znajdzie swego amatora. - dodała drocząc się z nim lekko. Dłonią zsunęła się do przeciwnego dla niej jego boku i tam od pachy aż po jego biodro przesunęła delikatnie tym razem wszystkimi palcami ręki. Lubiła go drażnić. Zwłaszcza jak miała większe pole do manewru.

- Będę biedna? - zapytała przekornie - no chyba mi krzywdy nie zrobisz, prawda? Więc czego się bać? - powiedziała wesoło. - To tylko palce. Mogłabym zrobić o tak na przykład. - sięgnęła po pukiel swoich włosów i przesunęła nim po kawałku jego skóry na jego boku. Po tym puściła tak ujętą kitkę uśmiechając się szeroko do niego i pochylając się nad jego plecami na moment, zatrzymała się twarzą na wysokości tuż poniżej jego łopatki - Albo jeszcze tak... - mruknęła wysuwając język i jego koniuszkiem delikatnie przesuwając po jego skórze. Niewytrzymała jednak zbyt długo. Roześmiała się cicho, całując go w plecy króciutko, po czym wróciła znów do poprzedniej pozycji, obok niego. - Więc nie narzekaj, że tak Ci źle. - podsumowała kładąc mu dłoń nisko na plecach. resztę tematów póki co przemilczała, czekając na reakcję chłopaka, której była strasznie ciekawa. Udało jej się go do czegoś sprowokować czy też nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:51, 30 Cze 2010    Temat postu:

- Nie jestem sadystą. - nie torturował ani nie wyrywał w młodości muchom skrzydełek. Był grzeczny, swoim pojęciu tego słowa i nic nie mógł sobie zarzucić. I ona jemu też nie - Jestem sprawiedliwy. - przyznał - I naprawdę miałabyś uczciwy proces jeśli popełniłabyś jakieś przewinienie. I kara oglądania przez cały dzień sportów walki byłaby ostatecznością. Zawsze można by było pogadać o ułaskawieniu. - w końcu sędziowie bywali przekupni jak wskazywało samo życie, to i z wampirem można by się było dogadać - I znów się czepiasz, to były czysto hipotetyczne rozważania. Znał czy nie znał... Zapewne nie wyglądała najlepiej. - na wspomnienie kisielu z kiwi ręce by mu opadły ale że leżał to westchnął tylko lekko i znów ukrył twarz w poduszce - No fajnie. Każda potwora... Nie wiedziałem że jestem łowca - amatorem straszydeł z bagien... - całe ciało zadrgało od skrywanego nie dość skrzętnie chichotu. Malo że przygarnął potwora to i jeszcze chyba ten potwór się nudził niemiłosiernie. Jakby sama rozmowa nie wystarczyła. Musiał przyznać że został sprowokowany i nie mógł już tak spokojnie uleżeć - Oj Lizz... - zamruczał po swojemu przekręcając się na bok, by wlepić spojrzenie w jej zielone tęczówki - Ja nie śmiem narzekać. - chyba byłby szaleńcem, albo miałby coś nie tak z ośrodkiem odczuwania przyjemności w mózgu. Złapał kosmyk brązowych loków i okręcił je wokół swego palca - Wręcz przeciwnie. - zapewnił wampirzycę a po chwili nagrodził jej wszelkie prowokacje pocałunkiem. Zadowolona z odpłaty?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:28, 30 Cze 2010    Temat postu:

- Uczciwy proces? Łeee, to żadna frajda. - stwierdziła uśmiechając się z przekąsem. - Poza tym... O właśnie! To ja bym od razu postulowała o ułaskawienie. - dodała kiwając potakująco głową. Bo przecież nudno by było na takim procesie. Poza tym uczciwy proces, przy obecnym ustawodawstwie czy sam sobą nie przeczył? Większość procesów mogla być nieuczciwa. Istniało tyle możliwości wpłynięcia na wynik, że hoho! - A poza tym kto stanowiłby ten sąd? - zapytała - Ty? Bo jeśli Ty, to musiałabym sobie jakby co poradzić... Nie wiem? Przekupstwem? - mruknęła wesoło. - Dało by się łatwym kosztem wymigać od tak dotkliwej kary? - rzuciła wesołym głosem.

- Oj no nie śmiej się! Widzisz, na wszystko należy spojrzeć z różnych stron. - wyjęczała poklepując go palcami dłoni wciąż leżącej na jego plecach. I wcale nie była aż takim potworem strasznym jak ją malowali. Nudzić się też nie nudziła, ale sam fakt, że chłopak położył się obok niej bez koszulki prowokował ją tak bardzo, że nie była się w stanie oprzeć jakiejś choćby niewielkiej prowokacji. W końcu sam tego chciał, znosząc wszystkie zakazy. Tak, to by sobie leżała grzecznie z łapkami przy sobie i z kolejnymi westchnięciami odpowiadała na toczącą się rozmowę.

- Przeciwnie? - zdziwiła się, ale kiedy obrócił się i pocałował ją, nie była przygotowana na taką zapłatę. Prędzej by się spodziewała, że rzuci się na nią, by ja wyłaskotać. Ale i ona nie mogła na taki obrót rzeczy narzekać. Przymknęła oczy przenosząc swoją dłoń, która przy jego obrocie znalazła się na jego biodrze, na jego szyję i muskając palcami jego policzek delikatnie. - Mmmm... - zamruczała - Podobają mi się takie rewanże w Twoim wykonaniu. - stwierdziła cicho zaczepiając ustami o jego dolną wargę, by go jeszcze przytrzymać przez chwilę przy sobie. Zsunęła się dotykiem po jego szyi na ramię, przysuwając się lekko do niego. - Uważaj, bo będę chciała więcej i co wtedy? - mruknęła wpatrując się z bliska w jego oczy. Lepiej żeby chyba już więcej jej nie pozwalał, bo się dziewczyna rozochoci i będzie miał za swoje. Chociaż ona sama wcale jakoś nie chciała by przerywał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:52, 30 Cze 2010    Temat postu:

- A co? Chciałabyś nieuczciwy? Też się da załatwić. Pamiętaj że w No Name planowane są lochy. W komplecie to lochy i smoki. I nie uśmiechałabyś się tak cwanie jakbym naprawdę zepchnął cię tam a za towarzysza życia miałabyś telewizor jedynie z jednym kanałem... Nadającym całodobowo powtórki 'Mody na sukces' - uważał że to było by gorsze niż transmisje sportowe i sam by truchlał przed tak srogą karą - No nie wiem, jakby sądzono ciebie, to siedziałbym z boku i patrzył. Wybrałbym kogoś w miarę bezstronnego na sędziego. Najlepiej kogoś kto nie zna mnie ani ciebie. I przy okazji byłby nieprzekupny. Jakbym sędziował ja... O jakim przekupstwie była by mowa? Musiałbym być uprzedzony by wiedzieć czy gra jest warta świeczki, bo jakby nie była... - westchnął ciężko i powiedział pewnie - To lochy i smoki. - o na pewno tego nie chciał, to znaczy nie prowokował jej samym sobą. Miał udawać że śpi pozapinany od stóp do głów? To nie jego wina że był taki a nie inny? Niech się Elizabeth nie czepia o zniesienie zakazów, bo jeszcze się na tym przejedzie - Dlaczego mam się nie śmiać? Przecież to co mówiłaś było zabawne, trudno rozpaczać w takich momentach, wiesz? - mruknął z wyrzutem, bo zakazywała mu tego co najbardziej lubił co z jej strony było naprawdę niehumanitarne. To jakby zabrać dziecku zabawkę. Popatrzył na Elizabeth mrużąc oczy przebiegle - Więc... Wychodzi na to że całkiem nieźle się potrafię odgrywać. - Roy poruszył lekko jednym ramieniem i spojrzał gdzieś ponad głowę wampirzycy udając że się zastanawia nad tym wielce trudnym pytaniem - No i co... Albo weźmiesz więcej albo nie. - pogratulować mu gierki słownej. O bardziej nie jasną odpowiedź już nie mógł się postarać. Zaczął powoli i z premedytacją pozbywać się z ramienia Lizzy kolejnych kosmyków włosów. Widać mu przeszkadzały. Odrzucał je na jej plecy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:35, 30 Cze 2010    Temat postu:

Miała dobry humor. Początkowo w sumie na prawdę miała plany spróbować poleżeć w ciszy i nic nie robić, by się wyciszyć i zrelaksować, ale przy Royu po prostu się tego nie dawało zrobić. Z resztą nie narzekała na to, bynajmniej. Bardzo polubiła te ich wszystkie żarty i wygłupy, więc nie mogła marudzić, że jej źle. - Och, to teraz jeszcze lochy i smoki wchodzą w grę? No wiesz... - udała fuknięcie. - Jak mógłbyś być tak okrutny? I jeszcze ten serial... Nie... Ja na prawdę nie będę aż tak niegrzeczna, by na to wszystko zasłużyć. - pokiwała przecząco głową.

- A o jakim przekupstwie mowa? Hymmm... - zamruczała cicho zastanawiając się co też takiego mogłaby mu zaoferować, żeby poległ z kretesem rezygnując ze wszelkich krwiożerczych chęci zsyłania jej do lochów za karę. Przeniosła jeszcze raz rękę na jego twarz i wpatrując się wciąż w jego oczy przesunęła palcami od jago czoła, po skroni, przez policzek aż do podbródka. Uśmiechała się przy tym lekko. - Coś bym wymyśliła jak sądzę. - stwierdziła mrużąc oczy. Wcale nie narzekała też na to, że zniósł zakazy. Wciąż chciała go więcej i więcej, ale mimo, że nie musiała się już jakoś wybitnie hamować, to jednak nie przekraczała pewnych granic, które sobie sama chyba narzuciła. Nie chciała się z niczym spieszyć a po prostu możliwość bycia tak blisko obok dawała jej wystarczającą satysfakcję. To było dla niej coś nowego móc kosztować jego towarzystwa powoli, nie łapiąc od razu się wszystkiego, lecz smakując po troszku.

- No dobra, śmiej się, śmiej. - uśmiechnęła się do niego wciąż trzymając dłoń na jego policzku i wpatrując się w niego z dziwnym, zamyślonym wciąż nieco wyrazem twarzy. - Mój Ty łowco-amatorze. - mruknęła potrząsając lekko głową - I upolowałeś sobie mnie... - westchnęła - Całkiem sprawnie Ci to wyszło, wiesz? - dodała - A od czego to zależy? - zapytała w odpowiedzi na jego słowa. Zsunęła się dotykiem na jego szyję, by po chwili ułożyć rękę na jego piersi. Przyjemnym dla niej było móc czuć jego skórę pod opuszkami swych palców. Najchętniej wodziłaby nią po nim całym, ale jeszcze nie była gotowa na to. Poprawiła się na kanapie, aby znaleźć się nieznacznie bliżej niego. Pochyliła się po tym nad jego twarzą i musnęła lekko ustami jego wargi. Powoli, delikatnie go pocałowała, nie nadwyrężając go za bardzo tak, jak i on nie nadwyrężał jej rzucając się na nią. Mieli dużo czasu i przecież nie musieli się z niczym spieszyć.

Chwilę później, gdy ich usta się rozłączyły położyła swoją głowę na ramieniu otwierając oczy i znów wlepiając w niego swoje spojrzenie. Metodycznie odrzucane przez niego jej loki, same zsunęły się na jej plecy, zostawiając pojedyncze, bardzo nieliczne pasemka na jej ramieniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:02, 30 Cze 2010    Temat postu:

A to że sobie z nim swobodnie gawędziła relaksujące i uspokajające nie było? Roy swoim zwyczajem i tak trącany i podpuszczany był jak kawał kłody. Zawsze bez względu na to czy jego serce biło czy też nie, leżenie rozleniwiało go do granic możliwości i ani mu się śniło wykonywać szerzej zakrojonych ruchów. Normalnie już by spał, choć kiedy naniósł poprawkę w osobie Lizzy nie był taki pewien. W zasadzie nie miał nad czym medytować, bo Elizabeth była obok niego i wychodziło na to że tak spędzą resztę nocy - Zuch dziewczyna. - powiedział entuzjastycznie z uśmiechem całując jej policzek - Jaki ja jestem zadowolony że panienka taka rezolutna i uważna. Wystarczy dobrze postraszyć i już... - wszystko się układało po jego myśli - Gdybyś sobie zasłużyła, potrafiłbym być okrutny. - zapewnił ja z miną która całkowicie temu przeczyła - Ktoś tu prawo stanowić musi. - teraz to już przesadził, ale jego ton nie był ani trochę poważny. Co do przekupstwa to już do Lizzy należała inicjatywa. Osoba przekupywana albo się godziła albo nie. Cennika nie było. Nawiasem mówiąc szło jej jak narazie całkiem przyzwoicie - Liczę na twoją wielką wyobraźnię. I zasobność umysłu. - czyli nie chodziło o materialność. I traf tutaj za takim, więcej z nim problemów niż pożytku - Mówiłem że patent na zapałki czy zapalniczkę działa od małego. - w tym jedynym przypadku zadziałał najlepiej jak tylko mógł. Szczęście, tak to nazywają - No a ty się dałaś takiemu amatorowi. Nie wstyd ci? - zapytał uśmiechając się lekko - Taka wspaniała dziewczyna... I taki... To jak Piękna i Bestia. - porównania jakich używał czasem bywały dziwaczne, ale Roy zawsze twierdził ze do całkiem normalnych nie należy. Patrząc na to kim lub czym teraz jest miało to coś w sobie. Miał już odpowiedzieć na jej pytanie, ale zajęło go coś przyjemniejszego i wszystko chwilowo mogło poczekać. Przyciągała go do siebie coraz bardziej i ramię Roy'a oplotło wampirzycę w tali - Zależy to... Oczywiście zleży od zachłanności. Twojej. - mogła go udusić za te niedopowiedzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:39, 30 Cze 2010    Temat postu:

No było, było relaksujące i uspokajające. I wcale nie był jak kłoda. A leżenie swoją drogą było odprężające. Ale przecież o to w sumie chodziło, gdy dziewczyna zaproponowała, by się położyli. Przynajmniej sąsiedzi nie mogli narzekać na ich piski, śmiechy i okrzyki, bo jakoś tak dziwnie przycichli z chwilą położenia się razem na kanapie. Czyżby łóżko nie tylko relaksowało ale także uciszało? No cóż, na to by wychodziło. Jego wypowiedź na temat tej jego władczości i stanowienia prawa rozbawiła ją. Jakoś nie pasował jej do wizerunku sędziego wyznaczającego granice tego, co jest dobre a co złe.

Wyszczerzyła się w uśmiechu słysząc jego komentarz na temat patentu podrywu na zapałki. Oboje dobrze wiedzieli, że kiedy o nie prosił, a w zasadzie o zapalniczkę, to wcale o to nie chodziło wtedy, ale od tego się zaczęło. - No to muszę Ci sprawić zawód, bo bynajmniej nie jest mi wstyd. - odpowiedziała wesoło - I wcale za amatora bym Cię nie uznała, bo... udało Ci się to tak sprawnie, że o amatorstwie tu nie może być mowy. To z pewnością przez te treningi od małego z wyciąganiem od ludzi zapałek. - mruknęła - Oj przestań. Jaka tam Piękna i Bestia? Nie przesadzaj... - stwierdziła - Nie możesz tak sobie umniejszać. No chyba, że to ja będę tą Bestią, co? - zapytała retorycznie, bo przecież była pewna tego, że chłopak zaraz zacznie zaprzeczać takiej możliwości zamiany.

Przesunęła dłoń z jego piersi na ramię, bo gdy objął ją w talii, było jej nieco niewygodnie tak trzymać rękę. Jednak nie miała powodu do narzekań. Nagle, pierwszy raz w sumie, znalazła się tak blisko niego, wtulona w jego objęciach, czując całą sobą ciepło jego ciała. - Od mojej zachłanności? - mruknęła przenosząc rękę na jego kark i wsuwając palce w jego włosy. - Kusząca opcja, kusząca... - dodała - Nawet bardzo, wiesz? - rzuciła po czym jeszcze raz pochyliła się, by go pocałować, tym razem o wiele bardziej namiętnie.

W taki sposób jeszcze tego nie robiła do tej pory. Zatopiła się w pocałunku z pasją, przyciągając go do siebie, chcąc go poczuć przez chwilę jak najbliżej. Jeśli kiedyś była mowa o nadwyrężaniu w momencie zetknięcia się ze sobą ich ust, to właśnie go nadwyrężała. I to znacznie. Do niczego konkretnego nie chciała doprowadzić, jednak ten jeden jedyny raz pragnęła się dać ponieść smakowi jego warg i zapomnieć się w pocałunku. Zamknęła oczy mrucząc cicho pod nosem i dopiero po dłuższej chwili, odchylając od niego swoją twarz uniosła powieki spoglądając na niego z uśmiechem na twarzy. No właśnie. Skoro o szczęściu była tu jakaś mowa, to chyba właśnie czuła się szczęśliwa. Nic więcej do niego nie potrzebowała, bo była tak blisko niego i choć raz pozwoliła swoim zmysłom się przy nim tak przyjemnie zapomnieć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Śro 18:44, 30 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:15, 30 Cze 2010    Temat postu:

Przeważnie taka była rola łóżka w świecie. Pomagało się wyciszyć, zrelaksować, wyspać. Jeśli w ich wypadku trzecia z dostępnych opcji odpadała, to te dwie pierwsze sprawdzały się bardzo dobrze. Nikt nie narzekał i wszyscy byli zadowoleni. Roy widząc jej usta Elizabeth wykrzywiają się w uśmiechu zapytał - Co cię tak śmieszy? - ten sędzia? Fajnie pewnie by mu było w białej peruce, czarnej todze a z młotkiem już by się nie rozstawał. Po kilku rozprawach pewnie zanudziłby się na śmierć, ale praca czysta, może niezbyt łatwa i przyjemna i trochę niebezpieczna ale czym wampir może się przejmować? Chyba że sądziłby jakiegoś wilka, wtedy mógłby mieć problem. Że jego granice dobra i zła wypaczone były? Nie miała do czynienia z notorycznym przestępcą. Odróżniał jedno od drugiego - Nie jest? To dobrze, bardzo dobrze. - powiedział zadowolony, gdzieś jednak miał w sobie maleńki opór, że jest dla niej za stary, przynajmniej jeśli chodzi o powłokę cielesną, bo duchowej przepaści jako takiej nie było - Tak, tak, od małego. Szczyt moich możliwości nadszedł kiedy musiałem wydębić zapałki od ciebie. Jakoś tak się złożyło. Nie... Ty jesteś Piękną, naturalnie, a za Bestię też ktoś porobić musi i w tym wypadku padło na mnie. - według niego jedno nie mogło istnieć bez drugiego - No do czego miałem nas porównać? Do 'Zakochanego Kundla'? Nie oglądałem tego nawet. Do Donalda i Daisy? Ja się nie pluję jak ten kaczor i nie pracuję w fabryce margaryny... Mikey i Minnie? - to może jeszcze jakoś pasowało, choć nie mieli uszu jak myszy. I dobrze że nie narzekała. Spróbowałaby ponarzekać. To było związane z zamknięciem sam na sam z telewizorem na dwa dni. Bez możliwości korupcji. Pokiwał głową przyznając ze miała racje. Zależało to jedynie od niej i nikogo więcej. Dawał jej wolną rękę. Wiedział jak bardzo ta opcja była kusząca a po chwili wiedział też że Elizabeth nie odpuści takiej okazji. Nie opierał jej się ani trochę samemu będąc ciekaw jej smaku. Była niezwykle apetyczna i wiedział podświadomie że jego. Co by się nie działo Roy nie zapomni. Nie umiał rozróżnić czym smakowała, tak samo jak nie umiał rozłożyć na składniki pierwsze tego co składało się na jej zapach, ale wiedział że to jest to. To coś. Zerknął na Lizzy spod półprzymkniętych powiek i mruknął - Poudawaj że śpisz. - miała ku temu chyba wszystko co potrzebne. Spokój, ciepło, bezpieczeństwo... Poduszkę też mógł jej oddać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:49, 30 Cze 2010    Temat postu:

- A jakoś tak. - odpowiedziała na pytanie o to co ją śmieszy - Jakoś ciężko mi sobie Ciebie wyobrazić w roli surowego i bezwzględnego sędziego. - stwierdziła. Kompletnie niepotrzebnie się przejmował tym, że jest od niej starszy. Jej to nie przeszkadzało. Wcale. W końcu różnica jakichś 5 lat nie była żadną wielką różnicą. No, może w wieku z wyglądu trochę od siebie odstawali, ale w obecnych czasach nie było to takie straszne. Także w poprzednich wiekach, gdyby wtedy się urodzili, nie było by to niczym dziwnym. No, może parę osób by się za nimi obejrzało na ulicy stwierdzając z przekąsem, że starszy wziął sobie młódkę, ale to także nie było powodem do jakichkolwiek strapień.

- No weź nie przesadzaj. - mruknęła - Nie możesz być Bestią. No chyba, że już po przemianie. - zaśmiała się cicho. nie był potworem. W żadnym tego słowa znaczeniu dla niej. Wręcz przeciwnie, bardzo jej się podobał a jeśli nawet ktokolwiek mógł stwierdzić, że byłby, to znaczyło by też, że ona sama ma bardzo zwichrowane poczucie estetyki i smaku. A tak na pewno być nie mogło. Wyszczerzyła się w uśmiechu słysząc wyliczankę kreskówek - Chcesz mi powiedzieć, ze się zakochałeś jak bohaterowie tych bajek? - uśmiechnęła się z nieco przewrotnym błyskiem w oku, wiedząc dobrze jak bardzo podchwytliwe może być to pytanie. Ona sama nie potrafiłaby stwierdzić tego jeszcze czy ta fascynacja to coś więcej dla niej czy też nie, ale przynajmniej na razie brak określenia tych granic nie sprawiało jeszcze problemu.

Wszystko tak by teraz przeliczał na ilość dni do spędzenia w lochach przed telewizorem? Ciekawe ile by ich dał jej, gdyby rzeczywiście popełniła jakieś wielkie wykroczenie. Nie potrafiła jednak oczami wyobraźni wymyślić czegoś, co skazałoby ją na całą wieczność przed ekranem tortur. To musiało by być coś koszmarnie wielkiego kalibru. I wykraczało zdecydowanie poza ramy jej inwencji twórczej. Tak więc jeśli już, byłoby zapewne dziełem przypadku a to już było nieprzewidywalne.

- Haha! - zaśmiała się bardzo cicho wyginając swe usta w delikatnym uśmiechu - Czyżbyś już miał mnie dosyć? - zapytała retorycznie - Nie bój się, nic więcej nie zrobię. - stwierdziła kładąc głowę na jego zgiętym ramieniu i zamykając oczy jakby rzeczywiście chciała zasnąć. Nie potrzebowała poduszki, gdy był obok. Zsunęła tylko swoją dłoń z jego karku powoli na jego ramię, by po chwili mogła się ona znaleźć znów na jego piersi. Tak, zdecydowanie przy nim czuła się bezpieczna a czując jego ciepło blisko siebie, także i spokojna. Heh, nie czuła tego nigdy wcześniej. To było dla niej coś nowego, ale zarazem i bardzo przyjemnego. Miała czas na spokojne przemyślenia nad tym wszystkim co się działo a udając sen nie musiała się tłumaczyć z myśli, które pojawiały się i znikały z jej głowy, robiąc miejsca dla następnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:17, 30 Cze 2010    Temat postu:

Te parę wieków temu to by mu jedni po cichu zazdrościli a drudzy by go przeklęli że bałamuci takie młódki, ale to już nie te czasy. W końcu szkody wielkiej społeczeństwu by nie zrobił, bo poprzestałby na tej jednej - Chyba masz rację. Sam sobie tego jakoś nie umiem wyobrazić. Wolę moje aktualne zajęcie. - tak, praca w radiu o wiele bardziej go cieszyła niż wysłuchiwanie zeznań, chyba nie miałby cierpliwości do tego - Oj pochlebiasz mi. Nieładnie. - choć uwaga Lizzy była bardzo miła przekręcił na swoje. Wszystko było warte tego by się z nią jeszcze trochę, kolejne kilka minut podroczyć. Nikt nie stwierdził ze jej uczucia są dziwaczne, a przynajmniej Roy nie mógł niczego takiego powiedzieć, bo jakby nie patrzeć wierzył w siebie. I w końcu jak już jej się podobał to czuł się trochę bardziej wyższy, trochę bardziej pewny i przystojniejszy. To miało same plusy dla obojga - Raczej taa, choć niestety, czy też stety nie wrastają mi u pleców skrzydełka, nie wyskakują z oczu pękate serduszka i nie zataczam się idąc po chodniku jak upojony pierwszorzędnym trunkiem, ale ogólnie to chyba o to chodzi. - jakieś miłe wyznanie uczucia. Jedyne w swoim rodzaju. Miała kiedykolwiek inne takie, bardziej oględne i owijane w bawełnę? Powiedział co wiedział. Pytała o to czy się zakochał, a taki chyba był stan faktyczny uczuć Roy'a. Nie grzebał w sobie więcej jak narazie. Nie, nie będzie przeliczał wszystkiego ponieważ jednak zdawałoby się rzeczą niemożliwą ale jednak 'Moda na sukces' miała ograniczoną ilość odcinków i gdzieś była granica, dość odległa, jakby całe lata świetlne ale była i tu kończył się możliwy wymiar kary dla Elizabeth. Nie umiał określić co takiego musiałaby zrobić by zasłużyć sobie na tą najsroższą z opcji - Oczywiście, że mam cię dosyć. - odciął się parskając śmiechem - Wszystkie co grzeczniejsze dziewuszki chodzą spać przepisowo po wieczorynce, a my już daleko po jesteśmy... - bać się nie bał, ale... Jakoś czuł się inaczej. Dostała buziaka w czubek głowy, jakby faktycznie odprawiał ją do krainy nocnych mar. Po chwili zerkając na Elizabeth stwierdził że faktycznie wygląda tak jakby spała. Nie pozostało mu nic innego, jak w spokoju, nie wiercąc się by jej nie zakłócać niczego przeczekać do momentu aż zacznie świtać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:58, 30 Cze 2010    Temat postu:

- Nieładnie? - mruknęła z zamkniętymi oczami cicho - Ja tam tak nie uważam. - dodała poprawiając się lekko na jego ramieniu tak, by było jej wygodniej. Tak na prawdę, to Roy musiał doskonale wiedzieć, że się jej podoba. Parę razy mu już to sama powiedziała a poza tym raczej by się na to wszystko z nim nie godziła, gdyby nie była nim zainteresowana. Także pod względem tej zewnętrznej powłoki, nie tylko wewnętrznej.

Słysząc jego pokrętną dość odpowiedź uśmiechnęła się lekko, wtulając się jeszcze bardziej w jego ramiona. Było przyjemnie to słyszeć, chociaż sama nie była tego w stanie odpowiedzieć jeszcze w drugą stronę. Nie była pewna co do tego, co czuła. Roy był bardzo powściągliwy w okazywaniu swoich emocji i kiedy coś takiego powiedział, dziewczyna miała przeczucie, że musi to być zdecydowanie po pierwsze prawdą a po drugie faktycznie musiał się tak czuć, jakby się zakochał. Elizabeth natomiast była całkiem inna. Była jak ważka, która zafascynowana jedną rzeczą, przysiada na niej na chwilę i z pełnym zaangażowaniem poświęca się obranemu przedmiotowi, by po chwili, jakby o nim kompletnie zapominając odlatuje do następnego i następnego, szukając tego jedynego, który przyciągnie ją na stałe. Leżąc spokojnie i w ciszy słuchając jego głosu zastanawiała się nad sobą. Próbowała zrozumieć siebie i odgadnąć czy to, co sama czuje jest znów chwilową fascynacją czy też czymś więcej.

W głębi duszy bała się swoich wniosków. Każda kolejna z tym związana myśl napawała ją jeszcze większą obawą i to nie dlatego, że nie oczekiwała po sobie, że to coś poczuje bądź też nie, ale bardziej tego, że już się zadeklarowała wtedy, na tamtym rusztowaniu, ze swoimi uczuciami i nie była pewna co by się stało, gdyby okazało się to błędem. Nie chciała go zranić. Był dla niej kimś ważnym, ale nie potrafiła jeszcze oddzielić każdego swojego uczucia na aż tak drobne nici, by pojąć jak bardzo ważnym. Coś tliło się w niej nowego i nie była jeszcze pewna jak to nazwać.

Czując jednak przez moment jego usta na swoim czole poczuła się pewniej i te wszystkie porozsiewane myśli po jej głowie zaczęły wskakiwać powoli na swoje miejsca tworząc coś na kształt odpowiedzi na zadane samej sobie pytanie o to, co czuje do niego.

Poruszyła się dopiero gdzieś na godzinę przed świtem. Otwierając oczy zobaczyła chłopaka wciąż będącego koło niej i zastygłego w bezruchu tak, jakby przez cały ten czas, gdy leżała w ciszy i spokoju czekał na to, aż się wybudzi z udawanego snu. Obojętnie czy był on realny czy też nie, dawał myślom czas na ułożenie się i przygotowanie do następnego dnia. Czuła się dzięki temu lepiej i dlatego też, gdy stwierdziła, że już jej wystarczy i unosząc powieki ujrzała Roya przy sobie uśmiechnęła się. Poleżała jeszcze chwilę w bezruchu tak, by nie dać mu poznać po sobie, że już się 'obudziła', dając sobie czas na poprzyglądanie się jego twarzy. Miał zamknięte oczy. W końcu podniosła głowę delikatnie, pochylając się nad nim i całując go w policzek na powitanie. Kiedy zobaczyła jak porusza lekko powiekami wpatrzyła się w niego z wesołym uśmiechem na twarzy, mówiąc cicho - Dzień Dobry. - Dzień zapowiadał się po takiej nocy całkiem przyjemnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:17, 30 Cze 2010    Temat postu:

On starał się nie myśleć, albo zająć umysł czymkolwiek innym. Czymś mniej racjonalnym jak na przykład przypominaniem sobie słów piosenki. Jakiejkolwiek, było to mu bez różnicy. Po prostu dawał swemu niezmożonemu niczym umysłowi pożywkę, nie przeszkadzał Elizabeth i leżał spokojnie. Na biedę można ich było uznać za nieżywych. Nie oddychali, nie ruszali się, zasnęli na wieki. Ten dziwny spokój jaki sobie zbudowali był bardzo pomocny i Roy nie miałby nic przeciwko jeśli tak udawali by każdą kolejną noc. By i sobie dać tego odpowiednią namiastkę zamknął oczy i zapragnął odlecieć. Wiedząc że już nigdy tego nie osiągnie trwał tak do świtu, aż Elizabeth stwierdziła że pora się ruszyć i wrócić do życia. Miło 'budziła'. Wampir zamrugał i dostrzegł przed oczami jedynie Lizzy, zasłaniała mu całe pole widzenia. Obyło się bez ziewania, przeciągania i jęczenia że strzyka mu w krzyżu - Czołem. - przyjrzał się wampirzycy uważniej i powiedział - Obudziłaś się, nie uciekasz do łazienki, patrzę na ciebie i nie krzyczę ze strachu. Zdałem? - pytał w ramach tej rozmowy o podrasowaniu kobiecej urody. Coś tam wspominała o wstawaniu i zakrywaniu się poduszką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:56, 30 Cze 2010    Temat postu:

Oj tam zasłaniała mu całe pole widzenia. Nie mógł tak strasznie narzekać, bo zasłaniała tylko przez chwilę. Nie wisiała nad nim całymi godzinami, więc nie był to powód do marudzenia i skwierczenia jakby co. Parsknęła jednak nagle śmiechem, gdy usłyszała jego słowa. No nie mogła raczej go przywitać już w pełni wyszykowana, z kubkiem kawy w ręku, bo przecież on już jej nie pijał, więc ten gest byłby niepotrzebny. Śmiała się jednak z tego, że w ogóle pamiętał o tamtej rozmowie. Jej już zdążyła umknąć z pamięci, zastąpiona innymi, o wiele bardziej ciekawszymi dla niej tematami.

- Och Ty! - zaśmiała się. No nieźle zaczynali poranek. Wyciągnęła spod niego poduszkę po chwili rzucając mu ją na twarz. - Niech tam Ci będzie, zmykam zaraz do łazienki. - stwierdziła podnosząc się z kanapy i przeskakując nad nim skierowała się do szafy z ubraniami, by coś dla siebie wyciągnąć. Po tym obróciła się i ruszyła do łazienki, by się ogarnąć. - Zdałeś, zdałeś. A w zasadzie to ja zdałam. - wciąż się śmiała, kręcąc przy tym burzą swoich loków, które przez tych parę godzin zdążyły jeszcze bardziej się jej na głowie poskręcać. - Bo to znaczy, że ja nie jestem jeszcze taką maszkarą, byś się mnie wystraszył. Niech więc będzie, że remis. - podeszła jeszcze do niego, pochylając się nad kanapą, by go pocałować jeszcze raz w policzek. Po tym zniknęła za drzwiami łazienki pacyfikując się tymi tonami chemikaliów zwanych kosmetykami, o których mówił chłopak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:16, 30 Cze 2010    Temat postu:

Oj jakby miał być romantyczny to pole widzenia i nieboskłon przy okazji bo czy którakolwiek z kobiet była piękniejsza? Ale Roy był powściągliwym sobą, więc trzeba się było bez romantyzmu obyć. Jakoś do tej pory żyli bez. I nie narzekał ani nie skwierczał. Był cicho jak na siebie - No co ja?! - zawołał chcąc się wybronić przed czym co go czekała czyli ciosem miękką poduszką w twarz. Roy wyjrzał zza niej i pokręcił głową - Nie chciej bym ci oddał. Sprzątać ty będziesz bo zaczęłaś się we mnie. - rozdarcie poduszki było wysoce prawdopodobne. Elizabeth jednak obrała taktykę tchórza i zwiała z kanapy. Roy prychnął przeciągle i zawołał - Uciekłaś, a nie zdałaś. - wiedział że pewnie teraz mu się za taki tekst oberwie, jak nie natychmiast to po chwili. No maszkarą dla niego nigdy nie była. Dużo już z nią przeszedł, w zasadzie te najgorsze rzeczy miał za sobą i jakoś nawet wtedy nie pomyślał że Elizabeth jest obrzydliwym potworem który pozbawił go krwi - Nie ma żadnego remisu... Ja z tobą w nic nie gram. - powiedział obracając w dłoniach poduszkę. Przekręcił się na plecy więc wisiała teraz w górze. Opuścił poduszkę na brzuch kiedy dostał jeszcze jednego buziaka. Zasługiwał? Serio? Przekręcił się na bok i przeciągnął czując jak jednak coś strzyka. Wzdychając ciężko wsunął poduszkę pod głowę przytulił ją do siebie jakby była jego największym skarbem i zamknął oczy marząc o tym by móc zasnąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:44, 30 Cze 2010    Temat postu:

Marudził. Serio, jeśli takie myśli mu chodziły po głowie, to marudził i to strasznie. Mogłaby się z nim spierać o to czy rzeczywiście jest taka ładna czy nie poświęcając na debatę całe długie godziny. Jeśli jednak o tym myślał, to nie wypowiedział tego na głos, więc nie miała powodu do rozpoczęcia słownej przepychanki. Wcale nie miała nic przeciwko temu, by stwierdził, że jej odejście było ucieczką. Ona tego tak nie postrzegała, ale była chyba w zbyt dobrym nastroju, by się z nim spierać o coś do upadłego. - A prychaj sobie ile tam chcesz. Remis jest. - rzuciła za siebie.

Chwilę później zaśmiała się pod nosem słysząc te jego utyskiwania przez drzwi łazienki do niej dochodzące. Wyszła z niej po paru minutach przebrana, umalowana i już uczesana znów w ten ścisły koczek, za którym chłopak chyba nie za bardzo przepadał. Widząc go leżącego jeszcze na kanapie i leniącego się jeszcze podeszła do niego, wskakując na łóżko. Usiadła na nim, na jego pośladkach, albo w zasadzie tuż poniżej nich, kładąc dłonie na jego plecy, gdy siłą rzeczy obrócił się, by położyć się na brzuchu.

- Czy ja tu widzę jakiegoś lenia? - zapytała z uśmiechem przesuwając palcami się w górę, do jego barków. Zaczęła go delikatnie masować, jakby chciała rozluźnić jego napięte nie wiedzieć czym mięśnie. - A może potrzebujesz jakiegoś dopingu, by się podnieść? - zapytała opierając ręce tuż ponad jego ramionami i pochylając się nad jego uchem tak, by poczuł jej oddech, gdy wypowiadała te słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Śro 22:56, 30 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:00, 30 Cze 2010    Temat postu:

Ciekawe po kim przejmował takie zwyczaje. Mógłby wskazać na drzwi łazienki i rzec: 'Tam jest winna', ale nie chciało mu się wyciągać w górę ramienia. Był ranek, każdy musiał mieć czas na to by się otrząsnąć po nocy, nawet i takiej udawanej. Prychnął raz jeszcze i powiedział wiedząc że i tak go usłyszy - Wcale nie. - nie widział powodów dla jakich były im w ogóle potrzebne punkty, ale jak już tak koniecznie chciała... Mógł jej ustąpić i tak niczego nie tracił. Roy aż tak uparty nie był. Wybudzał się w najlepsze wystukując palcem rytm jednej z przypominanych sobie w nocy piosenek. No ktoś zapragnął go wybudzać na własną rękę. Jęknął przeciągle, niczym stary spracowany ojciec rodziny obrazując tym samym ileż to Elizabeth ważyła choć jakoś nie odczuł jej ciężaru - Nie... - odpowiedział powoli - Widzisz Roy'a Smith'a a w zasadzie to wydaje mi się że jego plecy. Taki blond włosy koleś, kojarzysz? - zapytał unosząc lekko brew czego Elizabeth też nie widziała - Hm... - poszorował się po boku - A co mamy w ramach tego porannego dopingu prócz masażu? Mam jakiś wybór czy jestem skazany z góry na to co dla mnie obmyśliłaś? - raczej wymagał wspomagania, by się zwlec z kanapy. Najchętniej napiłby się kawy, ale to były jedynie jego ludzkie, nic nie warte przyzwyczajenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:10, 01 Lip 2010    Temat postu:

Ta, jasne. Że niby to ona była winna tego, że zaczynał marudzić? No dobra, póki co marudził w większości tylko w swoich myślach, ale przecież ta zdolność, bądź też wada jeśli by na nią tak nieco lepiej spojrzeć, nie była zaraźliwa, więc robił to na własne życzenie. Wcale nie musiał marudzić ani też skwierczeć. Ale skoro miał na to ochotę, to na prawdę nie musiał już tego zwalać na nią. To nie ona była winna, że na to mu się zbierało i tyle. A jeśli upierałby się, że to jednak jej wina, to cóż. Musiał się już przyzwyczaić do tego.

Słysząc jego stęknięcie zsunęła się z jego bioder siadając obok niego, na brzegu kanapy. - Poznaję, poznaję. - mruknęła prostując się - Jak mogłabym nie poznać? - rzuciła wesołym głosem - A na co miałbyś chęć? - zapytała w odpowiedzi na jego pytanie co mają do dyspozycji - No weź, przecież nie będę Ci niczego narzucać. - stwierdziła odsuwając od niego swoje dłonie. Skoro nie chciał jej dotyku, to nie. Nie będzie się przecież prosić.

- Kawa czy śniadanie do łóżka chyba nie wchodzi w grę, więc... Nie wiem. - rzuciła klaskając dość cicho dłońmi o swoje kolana. Na prawdę nie wiedziała co może mu zaproponować. Oparła się jednak po chwili z boku, obracając się tak, by móc go widzieć. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, moment później mierzwiąc mu włosy palcami. - To co? Masz na coś ochotę? - zapytała nie poddając się jeszcze do końca. Może jej się tylko przez moment wydawało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:37, 01 Lip 2010    Temat postu:

A kto inny? Od kogoś nawyki przejmować zaczynał. Gorzej jak ona przejmie gadulstwo. Wtedy może być problem. To z Elizabeth spędzał większość swego dnia, więc trudno było by nie nasiąkał jej zwyczajami. Winna czy nie winna, ale jednak od kogoś się tego uczył. A na szczęście nie mówił nic głośno, faktycznie tyle z tego dobrego było - Oj no gdzie idziesz...? - zajęczał. Nie wiedziała że udawał? To źle go odebrała. Trzeba było dusić do oporu - Ja nie wiem, ty stwierdziłaś że ciebie też można by było nie poznać po nocy. - to co mówił może i nie było dość spójne i brzmiało trochę dziwacznie, ale naprawdę złapał lenia. Przyciągnął do siebie poduszkę jeszcze bardziej i mruczał dalej - A dlaczego to śniadanie do łóżka odpada? - podanie chomika jako zakąski chyba nie było czymś nierealnym. Może i Roy siedzący sobie po turecku i wysysający życiodajny płyn z małego zwierzaka mógł być trudny do wyobrażenia ale tak robił. Chomik był jak szklanka kawy, jak tabliczka czekolady i tak też je traktował. Chodź tu, chodź... - zażądał cicho szukając dłonią pełzającą po materacu wampirzycy - Ty mi się możesz ponarzucać i będę zadowolony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:12, 01 Lip 2010    Temat postu:

No racja. Jakby ona przejęła to jego gadulstwo to mógłby być koszmar. Gadała by wtedy takie głupoty, że porażka. Lepiej jednak było, że nie pitoliła od rzeczy co jej tam ślina na język przyniosła. Gdyby tak razem połączyli swe siły mogło by być tragicznie albo... zabawnie. No, ale zależy jak na to spojrzeć. Z resztą jak ze wszystkim.

Uśmiechnęła się słysząc jego słowa. Pierwszy raz się dopominał o to, by była blisko. To znowu było coś nowego dla niej, ale zarazem przyjemnego. Nie mogła narzekać. Kiedy powiedział o śniadaniu do łóżka jakoś tak jej się dziwnie zrobiło. Rozumiała głód. Rozumiała też sam symbol śniadania jako takiego, ale jakoś otwarcie klatki i wyciągnięcie z niej na przykład Elmera, by go podać chłopakowi jakoś tak ją odrzucało. Było w tym dla niej coś niehumanitarnego. Nie potrafiłaby tego wytłumaczyć czemu miała takie odczucia, ale nie. Najzwyczajniej w świecie zwierzątka hodowane w domu stawały się dla niej czymś, co kompletnie nie podpadało pod kategorię posiłku. I tyle. Może po jakimś czasie jej przejdzie takie nastawienie, ale póki co zaczęła się przyzwyczajać do tego zapachu w mieszkaniu i cyklicznego chrobotu ząbków ścierających ziarenka, traktując to nieco zbyt personalnie.

Namówiona przez to jego żądanie jej obecności obróciła się tak, by położyć się na brzegu kanapy blisko niego. Wsparła głowę na ręce zgiętej w łokciu, wolną dłonią głaszcząc go delikatnie po plecach. Ta jego szukająca ręka natrafiła na jej brzuch. Elizabeth uśmiechnęła się wciągając powietrze tak, by na moment odsunąć się pępkiem od jego dłoni drażniąc się z nim przez chwilę. Zaraz po tym dała się jednak pochwycić. - Nie za dobrze Ci tak będzie? - zapytała wesoło - Przyzwyczaisz się i będziesz chciał więcej... - mruknęła pochylając się nad nim i delikatnie całując go w kark. Skoro leżał na brzuchu, to w co innego go mogła całować? - Ach te leniwce kanapowe! - rzuciła lekko się śmiejąc. - No masz mnie, masz... - dodała wsuwając się pod jego ramię tak, by na moment położyć się na plecach. Spojrzała się na jego z uśmiechem na twarzy. - Zadowolony? - zapytała obejmując go dłonią wokół szyi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:34, 01 Lip 2010    Temat postu:

Zapewne było by zabawnie, jak mogłoby być inaczej? Ktoś chyba w końcu dostałby histerii i nie byłby to ani Roy ani Elizabeth, po prostu osoba trzecia parząc na tak rozgadaną parę nie mogłaby wytrzymać. A to że sobie pitoliła nikomu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cisza, nawet i chwilowa ze strony Lizzy zastanowiła Roy'a. Dla niego chomik, choć wyglądał fajnie, był mały, słodki i uroczy był posiłkiem. Serce mu nie miękło kiedy Angela się nad nimi rozpływała, bo jak to z urozmaiceniem diety bywa miał ich kilka gatunków, więc było co obejrzeć. Można powiedzieć że właśnie gorsza była ta sarna w lesie. Żyła sobie i za nic jej życie odbierano. A chomiki były hodowane by im te życia wyssać i takie było odgórne założenie. I mogli się kłócić do woli. Nikt nie wygra - Och uspokój się... - zagderał gdy wciągała brzuch - Nie... Nie będę wyszukiwał kolczyka... - choć swoją drogą ciekawił go. U niego wszystkie ozdoby były widoczne jak na dłoni a u Lizzy zalegały za zasłoną ciuchów. Ale to później, później - A chcesz mi szczędzić tego że tak mi dobrze? Ty wredna babo... - zamruczał zerkając na Elizabeth. Na dzień dobry ucałował jej skroń i stwierdził - To że się przyzwyczaję będzie chyba jedynie moim problemem, prawda? Najwyżej później będę się musiał odzwyczajać. - a on nie lubił się odzwyczajać, nikt nie lubił - Jasne, że mam... - coś mu się w końcu od życia należało. Jej też i chyba byli z tego wspólnie całkiem zadowoleni - Bardzo zadowolony. Ale i tak mi się nie chce wstać. - powiedział śmiejąc się cicho z ustami tuz przy szyi wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:06, 01 Lip 2010    Temat postu:

Sarna w lesie to dla niej była całkiem inna sprawa. Ale było tak jedynie dlatego, że po prostu przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy. Do chomików pewnie też przywyknie, ale potrzebowała na to trochę czasu, aby się przestawić na inne spojrzenie. Ot i cały problem.

Wcale by jej nie przeszkadzało, gdyby szukał kolczyka. Mimo, że nigdy nikomu go nie pokazywała, to jakoś przed Royem nie miała oporów, jeśli chciałby zobaczyć. - Hahaha! - zaśmiała się lekko - Nie, spoko. Nie mam nic przeciwko. - stwierdziła zgodnie z prawdą - I nie, zdecydowanie nie będę Ci niczego wydzielać. - dodała - Skoro tak Ci dobrze... - mruknęła wesoło wsuwając się nieco bardziej pod jego ramię tak, by mógł ją wygodniej objąć. - Oooo! Wredna babo?! - rzuciła - Tak to teraz mnie nazywasz? Wiesz, taka zniewaga... - powiedziała po chwili śmiejąc się. Trudno było przy nim zachować powagę. Po prostu jakoś się to nijak nie udawało. Miał w sobie coś, co powodowało, że uśmiech na jej twarzy samoistnie się pojawiał i nie było możliwości z nim walczyć. Z resztą wcale nie chciała z tym walczyć. Do chwili, gdy go poznała zbyt wiele było powagi i smutku. Teraz chciała się śmiać. I to najlepiej z nim.

- No, jeśli będziesz chciał się odzwyczajać... - mruknęła chichocząc cały czas. Wychyliła głowę w tył na tyle, na ile miękkość poduszki jej pozwalała, by zabrać mu sprzed nosa swoją szyję. - Rany! - jęknęła czując jak ją ciarki przechodzą. Jakoś tak dostawała samoistnie skurczu mięśni, czując tak blisko swej skóry jego oddech. Pochyliła jeszcze nieznacznie twarz, by jej usta znalazły się na wysokości jego i musnęła zaczepnie jego wargi. - Wredna babo mówisz? - upewniła się z błyskiem w oku - Na pewno? Jesteś tego pewien? - powtórzyła zaznaczając wydźwięk swych słów - Wredne baby chyba nie robią tak... - powiedziała cicho jeszcze raz zaczepiając jego usta skubnięciem swoich warg - Ani też tak... - dodała tym razem całując go nieco śmielej, by po chwili odchylić się po pocałunku, przenosząc się na jego szyję - A może tak robią? - spytała obdarzając jego szyję serią krótkich, ale zarazem czułych pocałunków schodzących powoli od ucha na bark.

- Jesteś pewien, że jestem wredną babą? - rzuciła niewinnie spoglądając się na niego z miną aniołka trzepoczącego rzęsami - To co? Nadal jestem wredną babą a Ty leniuchem? - upewniła się z łobuzerskim uśmiechem na twarzy znów przesuwając się nad jego bark i po raz kolejny muskając wargami jego skórę, zsuwając się powoli do ramienia. Niech teraz ją nazwie paskudą jakąś... Tylko na to czekała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Czw 11:08, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:30, 01 Lip 2010    Temat postu:

Wiadomo. Kobieta zawsze od początku dziejów równała się problemowi. Co to za nowość? Żadna. Mógł się spodziewać wręcz - Och dzięki ci! O pani... - powiedział usłużnie. Prawdą było że kiedy był młody, czyli tak mniej więcej do dwudziestego czwartego roku życia bawił się w przebieranki i biegał z mieczem, albo odgrywał alchemika. Stąd całkiem niezłe wyczucie gry aktorskiej i właściwy dobór słów godnych uniżonego sługusa królowej - Nie mam pojęcia jak mógłbym się odwdzięczyć za nadmiar tak okazanej mi łaski. Naprawdę... Ja taki niepiśmienny kmiotek... Gdzie mi do wielkiej pani... - bardzo żałował że nie może zgiąć się w pół w satyrycznym ukłonie do samej ziemi - Padam do nóg jaśnie oświeconej. - zakończył cicho jakby faktycznie był przepełniony cudowną łaską. Czar królowej prysł jak zaczęła się czepiać o to jak Roy ją nazwał - Eee... Lizz... - jakoś zabrakło mu argumentów przeciw, a chwilowo zamulony nie wiedział jak pociągnąć to dalej - Krwi nie wymagaj. - zaznaczył żartobliwie i z niedowierzaniem patrzył jak się od niego odsuwa - Noo... - martwił się, ale jak po chwili okazało się że na zapas. Nie zdążył ani zaprzeczyć, ani potwierdzić. Jak do tej pory nie musiał. Pokręcił przecząco głową. No nie, napewno wredne baby tak nie robiły. Nie całowały tak przyjemnie, choć zależy jak na to spojrzeć. Roy w końcu zmuszony do tego wsparł się na łokciu i zawisł nad rozchichotaną Elizabeth - Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy jesteś wredną babą. Bo jeśli prowokujesz mnie w tak przyjemny sposób jedynie po to by mnie wywalić z kanapy, to... Tak, jesteś najwredniejszą z kobiet jakie znam. Natomiast jeśli jest inaczej... - uśmiechnął się do niej cwanie - To mogę się zastanowić. - nigdy chyba nie robił dokładnie tak jak ona wymagała, albo jak sobie umyśliła - Przyznaj się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:53, 01 Lip 2010    Temat postu:

Zachichotała ponownie słysząc te jego niby służalcze słowa. No trudno by było się przy tym nie śmiać. Co?!? W wieku dwudziestu czterech lat latał z mieczykiem i płaszczykiem udając super bohatera? O rany! Z kim ona się zadawała... I jeszcze ważył miksturki? Ciekawe jakie. Trujące, śmierdzące czy też eliksiry miłosne, by rozkochać w sobie jakieś poprzebierane za księżniczki panny? - Ale za to jaki wygadany... - mruknęła po chwili, gdy opanowała swój śmiech na tyle, by coś z siebie wydusić. - No nie, nie... Do nóg to mi nie padaj, bez przesady. - pisnęła radośnie wciąż nie mogąc się pozbyć szerokiego uśmiechu ze swojej twarzy.

Nie no, krwi nie wymagała. Już i tak z niego wyssała niemal wszystko. Teraz co najwyżej przychodziła kolej na inne rzeczy. Całkiem przyjemne rzeczy. - Aaaa... dlaczego nie? - zapytała jednak - Wiesz co daje wzajemne... A z resztą nie ważne. Może kiedyś. - stwierdziła nagle przerywając ten tok myślenia. Chyba nie chciała się nad ty rozwodzić w tej chwili.

Kiedy uniósł się na rękach zawisając nad nią, spojrzała się w jego oczy z uśmiechem. Ten ich błękit powalał ją na kolana powodując w niej coś, co gdyby była jeszcze człowiekiem, można by nazwać przyspieszonym biciem serca. - Zastanowić się? A nad czym? - zapytała z ciekawością. - Jest nad czym się tu zastanawiać? - dodała - Ja mam się do czegoś przyznać? - wskazała na siebie dłońmi z niedowierzaniem. - No jak Ty nie wiesz, to ja tym bardziej. - mruknęła - A jeśli powiem, że to było na dobry początek dnia i... jeśli Ci zaraz umknę? - zapytała buńczucznie. Jeśli każdy poranek tak miał wyglądać, to bardzo jej się to podobało. Uniosła się na łokciach, znajdując się znów tuż przed nim. - Rany! Jak Ty pachniesz... - jęknęła z błogością wypisaną na twarzy, opadając bezwładnie znów na poduszkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:12, 01 Lip 2010    Temat postu:

Nie superbohatera. Nie. Udawał rycerza bądź alchemika. Rycerz wiadomo miecz miał, należał do tej co bardziej zubożałej szlachty więc zbroi swojej nie posiadał. Zamierzał się dorobić, ale skończył z tym i nie wyglądał nigdy jak konserwa. A kiedy przebierał się za alchemika miał wokół siebie pęki ziół, przeróżnych nasion i różnego rodzaju fiolki i słoiczki. Ważył wszystko od maści na kurzajki, poprzez trucizny, trunki, czarodziejskie napitki aż po eliksiry miłosne. Raz myślał nawet że dorobił się w swojej karierze kamienia filozoficznego, ale okazało się że to nie wypał. Stanowczo wolał alchemię od machania mieczem - Czymś trzeba nadrabiać głupotę o pani... - teraz już mógł spuścić grzecznie głowę w dół więc wsparł przez moment czoło na klatce piersiowej Elizabeth. Kiedy ją wyprostował pociągnął dalej już całkiem normalnie, pomijając słowa o krwi - Nad czym? Lizz jeśli chcesz mnie podstępem wyrzucić z kanapy to oczywiście że nad karą dla ciebie. Dziś chyba jest całkiem przyzwoita walka, chłopaki coś tam wspominali... - okrutnik z niego - Jeśli mi powiesz ze to na dobry początek dnia... - zerknął na okno - I że zaraz mi umkniesz... - spojrzał na zegarek unosząc nieznacznie brwi w górę - To ja jednak muszę się z tym pogodzić. - stwierdził kiwając z nijakim smutkiem głową - No ale... I tak cię dorwę wieczorem. - powiedział śmiejąc się zadziornie - No nic... - Roy spojrzał zaskoczony na Elizabeth kiedy z taką chęcią zaciągnęła się... Nim - Faaajnie... Poczułem się jak papierek do testowania w perfumerii. - usiadł w końcu i wyciągnął ramiona w górę by przeciągnąć się i zmobilizować do wstania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:30, 01 Lip 2010    Temat postu:

Olala... No to ładnie. Nie dość, że dżentelmen, to jeszcze rycerz bez zakutej głowy. Ale jej się trafiło. Uśmiechnęła się do niego kiedy podnosił się, by usiąść na kanapie. - Hymmm... Dorwiesz mnie wieczorem? - zapytała wyginając usta w szerokim uśmiechu - To brzmi jak obietnica a zarazem groźba... - rzuciła, samej się podnosząc z pozycji leżącej - Mam się czegoś obawiać czy też oczekiwać z podekscytowaniem? - zapytała zadziornie.

- A tam jak papierek. - mruknęła klękając za nim i na moment zarzucając mu swoje ręce na ramiona, omijając jego unoszone w górę. Pochyliła się nad jego szyją, by go w nią cmoknąć. - Raczej jak mój osobisty i prywatny nałóg, jak narkotyk, z którym ciężko się rozstać... - stwierdziła - Albo... jak taka moja mała obsesja. - dodała mrużąc na moment oczy z uśmiechem, wyślizgując się z pomiędzy jego rąk i wstając z kanapy.

Stanęła potem przed nim wyciągając do niego dłonie, by pomóc mu wstać. Wcale nie wyglądał, jakby ich potrzebował, ale jakoś tak zrobiła. - Poooowiedz, że jedziesz teraz do Seattle i mnie podwieziesz przy okazji. - mruknęła zawodząc lekko. Jakoś kompletnie nie chciało jej się dziś telepać autobusem sprawdzając czy się wyrobi przed wschodem słońca dotrzeć na trening. - O właśnie! Jak się na wieczór umawiamy? - zapytała - Bo ja w piątki kończę wcześniej. Posiedzę do zachodu pewnie na dachu Pacific jak zwykle, ale potem będę się kręcić po mieście. Pod Twoją pracą jak zwykle ostatnio czy też masz jakieś inne plany? - rzuciła nie wiedząc jak sobie rozplanować dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:46, 01 Lip 2010    Temat postu:

No... Ze świecą takiego drugiego poszukać. A ten miecz jeszcze gdzieś tutaj jest, trzeba by było poszukać. I zestaw małego alchemika też - Wybierz opcję która bardziej cię zaciekawi. - odpowiedział oględnie zerkając na Lizzy z całkowicie niewinnym wyrazem twarzy. Ale jak mogła się go bać? To niepoprawne było, więc pewnie raczej o tą drugą opcję chodziło. Roy odchylił się nieznacznie w tył gdy przypadła do niego i wymruczał - O mój boże... Czego ja się doczekałem. Nałóg, narkotyk... Za to mnie mogą zamknąć, wiesz? - zażartował sobie - Obsesja? Jeszcze lepiej... Całkiem miło być twoją obsesją. - nim zdążył zrobić cokolwiek innego Elizabeth wywinęła mu się i stanęła obok kanapy. Wyciągnął w jej stronę dłonie i zwlekł się wreszcie z kanapy. I przestał być leniwy - Taa... Jadę do Seattle i podrzucę cię na zajęcia. - jakby nie jechał też by ją podrzucił, ale to już swoją drogą. Szorując się po ramieniu zastanawiał się nad wieczornym spotkaniem - Sam nie wiem. Nie za bardzo ci się widzi przyjść do mnie? - wątpił by chciała po przyjęciu jakie jej zgotowały Lily i Susan - Okej, nie ma problemu. Jak chcesz to poczekaj za mną u siebie, a jak nie to napiszesz mi wiadomość gdzie jesteś kiedy będę kończył, w porządku? A uczymy się dziś czy nie? - pytał o treningi manewrów na parkingu. Zawsze mogła nie chcieć wypadało zapytać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:06, 01 Lip 2010    Temat postu:

Wyszczerzyła się jeszcze bardziej do niego wybierając oczywiście tą przyjemniejszą dla siebie opcję. Bo któż wybrałby tą mniej przyjemną? chyba tylko masochista. - A tam zamknąć. - mruknęła - Nie wydam Cię. A jeśli nawet w jakiś sposób to do kogokolwiek dotrze jakimś cudem, to będę bronić niczym lwica. - stwierdziła wesoło - Wiesz, w końcu jak nałóg, to nie ma pomiłuj. - zaśmiała się podciągając go z kanapy do siebie.

- Dzięki. - kiwnęła głową przyjmując do wiadomości, że ma podwózkę. - A tam, mogę i do Ciebie przyjść. - stwierdziła - Przeżyłam wczoraj, to i dziś przeżyję. - wyjaśniła z krzywym uśmiechem - Z każdą chwilą coraz bardziej się będę uodparniać i będzie w końcu git. - dodała zgarniając ze stołu telefon i mapę. Pierwsze, by wrzucić do swojej torebki a drugie, by... w sumie też wrzucić do torby. Co ma tak leżeć gdzieś na półce bezużyteczne, nie? - Także... Jak tam wolisz, mogę do dyżurki przyjść a możemy też pod radiem się dogadać albo na mieście. Dobra, zgadamy się jeszcze. - rzuciła spoglądając na wyświetlacz telefonu, na którym widniała jakaś wiadomość. No tak, w końcu wyłączyła dźwięk będąc u niego w pracy wczoraj i do tego czasu nie włączyła go ponownie. - Uczymy, uczymy. - kiwnęła głową wybierając oddzwanianie - Jeśli tylko masz jeszcze cierpliwość. - rzuciła - Tylko ubierz się, proszę. - zaśmiała się pod nosem, dodając jeszcze cicho, zasłaniając mikrofon słuchawki - Bo tak Ci nie dam wyjść... - stwierdziła.

Chwilę później uzyskując połączenie. - Hej Niki. Elizabeth. - przedstawiła się swemu rozmówcy za chwilę, puszczając w tym czasie oczko do Roya. Ich czuły słuch wychwytywał także i z dala czyjś głos, nawet nie korzystając z zestawu głośnomówiącego. To był, jak się zdawało Nicolas, jej obecny partner do tańca. - Nie... Ja tylko oddzwaniam, żeby Ci powiedzieć, iż dziękuję za propozycję, ale nie. Dam radę. No. No to do zobaczenia na treningu. A! Niki, weź mi w Starbuck jak będziesz, jednego bajgla, co? Obojętnie jakiego. Oddam Ci potem kasę, dobra? - poprosiła - No, dzięki. To do zobaczenia. - dodała i zakończyła zaraz rozmowę.

Oparła się o krzesło stojące przy stole czekając na to, aż się Roy zbierze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:25, 01 Lip 2010    Temat postu:

- Mmm... Jak lwica powiadasz? Do ciebie to chyba bardziej pantera pasuje. Nie jakaś tam różowa, no ale włosów rudych czy też blond nie masz i raczej na lwicę nie wyglądasz. Ale i tak... Czuje się dzięki temu bezpieczniejszy. - stwierdził i odetchnął jakby kamień spadł mu z serca - Nie, nie, nie. Nie będziesz się z nimi tam męczyła. Wystarczyło ci wczoraj. - powiedział patrząc na Elizabeth z niczym innym jak z troską w oczach. Taki dziwne to u niego było. ucieszył się w duchu widząc jak zabiera mapę. W zasadzie nie wiedział po co, bo przecież dzień spędzi w Seattle, ale nie zostawiała jej w domu na potępienie - To wyjdzie w praniu, albo ty zadzwonisz do mnie, albo ja do ciebie... - wzruszył ramionami. Tak czy inaczej mieli się spotkać i w końcu jakoś do tego doprowadzą. Podszedł do szafy by poszukać jakiś rzeczy na dziś - To dobrze jak uczymy. - na plus było to ze nie odpuszczała - I nie, nie straciłem cierpliwości. - zapewnił Elizabeth przeglądając zasoby swoich koszulek. Przestał na moment i wychylił się za drzwiczek by spojrzeć na wampirzycę - A co? Tak źle wyglądam? No dobra... - zaczął sobie gderać pod nosem - Gdzieś tutaj są te pokutne worki... I powrozy, to się przepasam... - przeszedł obok niej, zajętej telefonem i wytknął język - I zobaczymy... - zniknął w łazience - Nie da mi wyjść... - prychnął - Jakbym mógł to bym poczerwieniał... - czułe wampirze ucho wychwyciło niuanse związane z Nicolasem i Roy uśmiechnął się lekko. Na każdym kroku przeszkody, dosłownie na każdym. Zazdrość go zeżre i nic dla Elizabeth nie zostanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:51, 01 Lip 2010    Temat postu:

Zaśmiała się pod nosem słysząc jego utyskiwania. no może faktycznie jak lwica, to ona ni wyglądała, ale za to chęci się liczyły. A drapieżności jej nie brakowało, więc i na panterę też by pasowała. Swoje pazurki potrafiła pokazać, gdy było trzeba. Rozmawiając jeszcze z Nicolasem, klepnęła Roya w ramię kiedy przechodził kolo niej podchodząc do szafy. Kiedy skończyła rozmowę, przytrzymała jeszcze przez chwilę telefon w dłoni, śledząc wzrokiem kroki chłopaka.

- Nie, wcale źle nie wyglądasz. - odpowiedziała z dziwnym uśmieszkiem na twarzy - Wręcz przeciwnie. A po co się tym z kimś jeszcze dzielić? - zapytała odwdzięczając się również wytknięciem w jego stronę języka.

A tam zazdrość. Niby o co? O troskliwego kolegę, który proponował jej, że ją podwiezie jakby nie miała innej opcji dotrzeć z tego odludzia na zajęcia? To chyba dobrze, że nie oddzwoniła jeszcze do Seby, tylko wysłała mu eskę z odpowiedzią, że da sobie radę. Cóż ona mogła poradzić na to, że miała miłych kolegów, dbających o kobiety im znajome? Przecież nic. A poza tym, taki z niego był zazdrośnik? Oj... To będzie kiepsko kiedy natrafi kiedyś na tą ich próbę do "Tańca Zmysłów". Wtedy to się biedak zagotuje. No ale cóż. Może lepiej mu było nic na razie nie mówić jak to dokładnie będzie wyglądało. Sam się potem dowie. A właściwie zobaczy. Najśmieszniejsze było, że miałaby wtedy tańczyć właśnie z Nikim, ich baletowym amorkiem jak go z dziewczynami ochrzciły.

- No nie marudź już, nie marudź... - jęknęła - I wyłaź z tej łazienki, bo sama po ciebie pójdę. - stwierdziła wiedząc doskonale, że i tak bez unoszenia głosu chłopak ją dobrze słyszy. Przeszła do przedpokoju upychając do torebki mapę i telefon i zarzucając na ramiona dżinsową kurtkę oraz wsuwając stopy w brązowo-beżowe szpilki. Dziś był dzień na zabawnie włochatą spódnicę i świecenie tymi jej długimi nogami przed ludźmi. Stanęła przed lusterkiem przeciągając usta błyszczykiem i zastanawiając się czy aby spod kiecki nie będzie u niej widać za bardzo pończoch. Nie lubiła jak kończąca je koronka była dostrzegalna dla innych. Jednak ostatecznie stwierdziła, że jeśli nawet, to cóż... Nie będzie latała pół dnia po mieście, to i wiele takich możliwości nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:07, 01 Lip 2010    Temat postu:

- Oj a czy ja jestem podzielny? Jakoś sobie nie wyobrażam własnego rozszczepienia na dwoje. Nie duplikuję. - głos Roy'a dobiegał do Elizabeth wraz z pluskiem wody. Nie musiała się martwić o podział. I kto tu wychodził na zazdrosnego? A w zasadzie to skąd ci przesadnie mili koledzy wiedzieli że Lizzy mieszka teraz w Port Angeles? I to wcale nie było odludzie, niech nie przesadza. Roy mieszkał tutaj od urodzenia i przez ostatnie lata dojeżdżał codziennie do Seattle i jakoś nikt mu propozycji nie składał. Zgroza jakaś. Myjąc zęby myślał właśnie o tym. I uznał ze będzie chyba najlepiej kiedy przeniosą się do Seattle - A sobie przychodź. - wymamrotał z ustami pełnymi piany. Nim ona wprowadziła swoje plany w życie Roy wypadł z łazienki poprawiając koszulkę. Stanął obok Lizzy i tracił dziewczynę biodrem by użyczyła mu lustra. Spojrzał na sukienkę, czy też spódnicę, nie mogła wymagać od niego by wiedział jak poprawnie nazwać poszarpaną szmatkę jaką miała na sobie - Łaaa... - zaczął patrząc na frędzelki czy co to tam było - To w wyniku pracy twoich pazurów? To ja przepraszam... - mruknął odsuwając się od wampirzycy o krok w bok - Przerażasz mnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:35, 01 Lip 2010    Temat postu:

Rozdziawiła usta poprawiając błyszczyk w kącikach swoich ust. Już chciała ruszyć do łazienki, żeby mu zrobić spodziewany napad, ale chłopak zdążył wyjść przed jej ruchem. Zaśmiała się kiedy tak ją trącił biodrem, aby mu się zsunęła na bok. - Nie, to zdobyczne po jakimś tapirze. - odpowiedziała śmiejąc się - A poza tym, oj tam... Wiesz, przy Tobie się dziwnie chowają. Nie wiesz aby czemu? - zapytała przyglądając się swoim paznokciom jakby faktycznie czekała tylko na to, jak się zaczną wsuwać, chowając pod skórkami.

Po tym spojrzała się na niego z uśmiechem. - Nie ma się czego bać. - stwierdziła i gdy wyglądało na to, że chłopak już się obejrzał przed tym lusterkiem, podeszła przed niego, zarzucając mu ręce na ramiona i wpatrując się wzrokiem w jego twarz. - To idziemy? - zapytała, obracając na moment głowę w bok i ściągając torebkę z wieszaka. Opuściła ręce w dół, łapiąc go za dłoń. Spojrzała jeszcze raz na wieszak, zastanawiając się czy nie będzie zakładał jeszcze jakiejś kurtki czy bluzy. W końcu przydało by się, bo wcale na zewnątrz nie było tak ciepło jeszcze a dziwnie by wyglądał bez czegoś chroniącego przed chłodem na sobie. No i buty... Puściła jego rękę, stwierdzając, że bez sensu jest go teraz trzymać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:51, 01 Lip 2010    Temat postu:

- Nie mam bladego pojęcia dlaczego. - zapewnił Elizabeth solennie. Nie raz mu się pewnie od niej oberwie, przecież nie zawsze musiało być tak jak teraz, a wtedy pewnie pokaże pazur. I zdobyczne będzie z Roy'a a nie z tapira. Popatrzył na nią i pokręcił głową rozkładając bezradnie dłonie na boki. Nie umiał nic poradzić na jej mały problem z paznokciami. Objął wampirzycę w pasie i stwierdził przewrotnie przyglądając jej się - Wcale. Ani troszkę... - trochę za szybko go sobie przywłaszczyła bo jeszcze się nie pozbierał - Moment. - faktycznie był to moment. Wampirze tempo odnosiło całkiem niezłe efekty. Chomiki zostały nakarmione, wszystkie potrzebne mu na co dzień rzeczy poupychane w kieszenie jego zwyczajem. Kiedy znów znalazł się obok Elizabeth naciągał na siebie czarną marynarkę i pozostało mu się jeszcze pochylić po buty. Dziś skoro miał dość ważne spotkanie chciał wyglądać krztynę lepiej niż na co dzień - Teraz możemy iść. Pani przodem. - powiedział wskazując jej otwarte już drzwi kawalerki zamaszystym gestem dłoni kłaniając się lekko. Zeszli na dół mijając się z jednym z sąsiadów. Udali się jak poprzedniego poranka w drogę do Seattle.

/ Seattle / Pacific Northwest Balet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:17, 03 Lip 2010    Temat postu:

// Seattle / Laseczek w okolicy / Las


Gest Roya, kiedy naciągał na jej głowę kaptur był całkiem zabawny. Roześmiała się słysząc komentarz o zmokłej gniewnej. Trudno by się było przy tym nie roześmiać. Wskoczyła na fotel auta i po chwili mknęli już w stronę Port Angeles i jego domu. A w zasadzie mieszkania. Dotarli do niego całkiem szybko. Ulice były puste a trasa od Seattle do miasteczka, w którym mieszkali wcale nie była uciążliwa, więc nie sprawiało problemów przemieszczanie się, zwłaszcza o tej porze.

Pozbierała wszystkie swoje manatki zza siedzeń i niedługo po tym stali już przed drzwiami do kawalerki. Dziewczyna doszła do wniosku, ze chyba będzie mu musiała kupić taki łańcuch przypinany do szlufek spodni, by nie musiał za każdym razem przekopywać swoich kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Chociaż te jego poszukiwania za każdym razem były dla niej urocze, to jednak miała wrażenie, że jej towarzysz niedługo własną głowę zgubi, jeśli się niem ktoś nie zajmie i nie doprowadzi do jako takiego porządku jego graciarni. Bo ta, przeniosła się chyba z jego mieszkania, do kieszeni jego spodni.

Oparła się jak zwykle o ścianę czekając aż Roy otworzy drzwi. - To co? Ty pierwszy do łazienki? - zaproponowała cicho, by nie pobudzić wszystkich ciekawskich sąsiadów, którzy pewnie dostaliby oczopląsu na widok ich stanu, w jakim wracali do mieszkania - Bo mnie to trochę zajmie dzisiaj, więc może lepiej, byś ty pierwszy poszedł... - wyjaśniła cierpliwie obserwując jego szamotaninę z zamkiem i zsuwającą się z jego ramienia marynarką. Po chwili zabrała mu ją, by mógł swobodnie otworzyć drzwi. Jakoś nie mogła się na to patrzeć, gdy się tak plątał...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:29, 03 Lip 2010    Temat postu:

Przez 28 lat życia nie stracił głowy to i przez kolejne x-czasu jej nie straci. Kazdy miał jakieś wadu i zalety, a Roy zapominał czasem co gdzie upchnął, ale nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć tak ze musiałby się z tego gęsto tłumaczyć. A bałagan? Jak ktoś go rozsiewał wokół, to jego własne kieszenie musiały odzwierciedlać jego charakter. Nie było innego wyjścia, choć faktycznie te klucze to zawsze mogłyby się znajdować odrobinkę szybciej. W końcu klucze się znalazły i powstał kolejny problem utrzymania wszystkiego w ramionach, bo teraz doszedł do tego jeszcze koc, i otwarcia drzwi/ Elizabeth za co Roy jej podziękował wyręczyła go więc weszli po chwili do mieszkania - Pierwszy poszedł bo? - zapytał i pokręcił głową - Mi to bez różnicy, Idź pierwsza. - ani się nie zaziębi, ani nie zaśnie - Proszę bardzo. - powiedział rzucając koc pod drzwi łazienki razem ze swoją koszulką co oznaczało że te rzeczy nadają się do wstępnego prania. Spodnie miały do nich dołączyć kiedy Roy dostanie się do łazienki. Odebrał swoją marynarkę i odwiesił ja na fotel.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 3 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin