Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:41, 03 Lip 2010    Temat postu:

Dziewczyna również w odpowiedzi pokręciła głową przecząco. - Nie, ty idź. Ja mam na sobie suche ciuchy, więc przynajmniej nie będę kapała wszędzie dookoła jak coś zacznie ze mnie ściekać. - zaśmiała się lekko przy tym, zgarniając wszystkie rzeczy w jedno miejsce. - Poza tym muszę zrobić pranie, więc to na serio zajmie trochę czasu. - Tylko spódnica poleciała do kosza, bo Elza nie widziała opcji, żeby ją uratować. Z resztą jakoś nie było jej żal tego ubrania. Była, to była a skoro wyglądała teraz jak ścierka, to nie było co po niej płakać. - No idź... - mruknęła podchodząc na moment do niego i łapiąc go dłońmi po bokach, spojrzała się na jego twarz zadziornie - Chyba, że czekasz, żeby ze mną pójść? - zapytała, ale i tak wiedziała, że chłopak na bank się na tą propozycję nie zgodzi. Gdyby się zgodził, byłaby w ciężkim szoku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:27, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, nooo... - jęknął - Zadziwiasz mnie. - Elizabeth przeczyła stereotypom. Ustępował jej miejsca, nie korzystała. Naprawdę miał w domu chyba większe indywiduum niż się spodziewał - Może i masz rację... - spojrzał w dół a z nogawki skapnęła kropla wody, kiedy przesunął wzrok dostrzegł że cała podłoga jest upstrzona takimi kropelkami. Gdy podeszła do niego i groźba Lizzy wypłynęła na światło dzienne wampir przymknął powieki i wywrócił oczami co i tak było widoczne. Rozmawiali o tym, więc uśmiechnął się jedynie i dał jej prztyczka w nos - Chciałabyś. - odgryzł się i zrobił krok w tył. Okręcając się wokół własnej osi minął zgrabnie Lizzy, wygrzebał z szafy czyste rzeczy i wpadł do łazienki. Stojąc pod prysznicem stwierdził że woda wodzie nierówna, a przynajmniej nie dla cywilizowanego człowieka. Ta którą teraz się obmywał naprawdę myła, kiedy ta w rzecze wręcz przeciwnie raczej brudziła niż myła. Jego uczucie komfortu osiągnęło wyżyny kiedy poczuł się w końcu czysty. Wyszorował zęby i wyszedł z łazienki, będąc tym razem w spodenkach do kolan i koszulce. Szukać jej nie musiał, kawalerka nie za bardzo dawała ku temu możliwości - Jakby było miejsce w pralce... - w końcu nie wiedział jak wielkie Elizabeth to pranie chce zrobić - To wrzuć tam moje spodnie i koszulkę... Może coś z nich jeszcze będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:50, 03 Lip 2010    Temat postu:

Czasem lepiej było samej ustąpić niż korzystać z pierwszej nadarzającej się okazji. Nie raz przecież odpuszczenie w niektórych momentach dawało więcej korzyści niż łapanie się pierwszej opcji kurczowo. Uśmiechnęła się z zadowoleniem widząc jak chłopak w końcu decyduje się pierwszy pójść do łazienki. Prychnęła rozbawiona widząc jego reakcję na jej propozycję. Spodziewała się tego, ale i tak mina chłopaka mówiła całkiem sporo o tym, co sądzi na ten pomysł. - No jasne. - odpowiedziała, ale swobodnie wypuściła go z ramion pozwalając się mu udać samemu jednak do łazienki. Trochę szkoda, że nie dał się podpuścić, ale nie mogła narzekać. Z resztą ostrzegała go przecież, że czasami będzie go podjudzać, więc mógł się tego spodziewać.

Kiedy tylko zniknął za drzwiami łazienki, dziewczyna podrapała się palcami po czubku głowy, oglądając w jakim stanie jest mieszkanie po ich przyjściu. Zbierając po chwili myśli weszła do części kuchennej, gdzie znalazła jakąś ścierkę nadającą się do przetarcia podłogi i starła ślady tej kaczki, która je narobiła. Po tym wypakowała sobie swoje rzeczy, segregując kolorami i czekając na wyjście Roya spod prysznica, usiadła sobie na kanapie, sprawdzając w tym czasie pocztę na wyciągniętym z walizki laptopie.

W chwili, gdy się chłopak pojawił w pokoju, odłożyła sprzęt ze swych kolan na kanapę, wstając i zbierając się, by udać się umyć. Zgarnęła po drodze od niego jego rzeczy, kiwając głową przy tym. - Nie ma sprawy i tak na raz to wszystko nie pójdzie... - mruknęła i zgarniając jeszcze po drodze swoje rzeczy na przebranie, zniknęła w łazience. Chwilę później dało się usłyszeć z wnętrza, jak rozbija się po pomieszczeniu, część rzeczy wrzucając do umywalki, inne od razu do pralki a jeszcze inne rozglądając się za koszem na brudy, by i stamtąd w razie coś zebrać wszystko do prania.

Wychyliła się jeszcze przez drzwi do chłopaka na moment - Mam nadzieję, że się nie obrazisz jak Ci przegrzebię w koszu na brudy szukając co jeszcze jest do prania? - zapytała i po chwili zniknęła ponownie, by już tym razem dopchać resztę do pralki i włączyć pierwszą partię. Wyłączyła tylko na programatorze wirowanie, stwierdzając, że to rano można zrobić, bo sąsiedzi by ich chyba zatłukli, gdyby urządzenie zaczęło w środku nocy radośnie sobie wirować odsączając pranie.

Po tym namoczyła w misce te ciuchy, które wymagały jeszcze dodatkowych zabiegów i dopiero wtedy wskoczyła pod prysznic wypłukując dokładnie wszystkie resztki tamtego bajora zabrane ze sobą do domu na włosach. Odświeżona wytarła się szybko i podeszła do miski z ciuchami, by pierwszy raz przeprać je ręcznie. Poszło jej to całkiem sprawnie i niedługo potem mogła się już zająć pozostałymi sprawami. Naciągnęła na siebie [link widoczny dla zalogowanych], podsuszyła suszarką włosy i dopiero wtedy, ogarnięta już całkiem nieźle wyszła do chłopaka do pokoju.

- Co porabiasz? - zapytała czując się o wiele przyjemniej, bo już przynajmniej nie waniała glonami, rybkami z rzeki i... I całą tą resztą szlamu, który wcześniej pozostał na jej skórze po wyjściu z potoku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:05, 03 Lip 2010    Temat postu:

Pranie w domu i on tego nie robił. Jakie to dziwne. I jeszcze się go pytali czy mogą w koszu pogrzebać - Eee... Jasne. - mruknął Roy spoglądając w stronę łazienki drapiąc się jednocześnie po brodzie. Wspólne mieszkanie czasem go zaskakiwało. Bo nie było to tylko miłe spędzanie ze sobą czasu wolnego, były to również rzeczy codzienne i prowizoryczne, które czasem wytrącały z rytmu, ale nie można się było bez nich obejść. Tak też było i w tym przypadku. Zastanawiając się nad tym sięgnął dłonią do wewnętrznej kieszeni marynarki i zerknął na wyświetlacz telefonu. Odłożył po chwili urządzenie na stolik i chwycił pilot od telewizora. Usiadł w fotelu nadrabiając braki w wydarzeniach z kraju i ze świata kiedy już znalazł całodobowy kanał z informacjami. Nieszczęścia, rząd i sport. To jakoś najbardziej wampira interesowało. Obrócił głowę w stronę Elizabeth kiedy wyszła z łazienki i stwierdził wzruszając ramionami i wskazując na telewizor ruchem dłoni - Nudzę się. I nadrabiam co nieco.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:29, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Nudzisz się? - zapytała zdziwiona. Ona jakoś nigdy się nie nudziła, zawsze potrafiła znaleźć sobie zajęcie. Podeszła jednak do niego i przysiadając sobie na oparciu fotela koło niego, przeczesała sobie palcami podsuszone tylko trochę włosy. - I co? Coś ciekawego się wydarzyło w między czasie? - zapytała z ciekawością - Wybuchła wojna, zmienili nam Konstytucję albo chociaż jakiś skandal wyszedł na jaw? - uśmiechnęła się do niego nieznacznie po czym po chwili wstała z fotela, by mu nie przeszkadzać swoją obecnością. Skoro miał chęć pooglądać telewizję, to ona nie będzie mu w tym przeszkadzała.

Podeszła za to do klatki z jego pupilami. Skrzywiła się widząc stan ściółki pod ich łapkami i drapiąc się za uchem rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu woreczka z trocinami i czegoś, co mogło by powstrzymać te futrzaki przed rozbiegnięciem się na boki, gdy ona będzie im grzebać w klatce. - Roy... - rzuciła okręcając się wokół siebie - gdzie masz trociny? I co z nimi robisz jak im ściółkę wymieniasz? - zapytała nie wiedząc za bardzo jak się za to zabrać. Chciała się czymś zająć a właśnie to dało jej powód do zabicia nudy, która i jej mogłaby grozić. - I jak się otwiera to... to coś, by im nalać wody? - zapytała wtryniając palec między sztachetkami i wskazując pojemniczek na picie tych małych stworzeń.

Jedno z bardziej ciekawskich chowańców podeszło do jej palca obniuchać go. Dziewczyna widząc po chwili ten mały, drobny języczek oblizujący pyszczek z miną "zaraz Cię dziabnę" zaśmiała się pod nosem odsuwając rękę, aby nie dopuścić do tego. - Och Ty mała franco! Dziabnęłabyś mnie? - zapytała się zwierzaka - Czy to raczej dziabnął byś mnie? - poprawiła się nie wiedząc czy ma z nim czy z nią do czynienia - Powiedz, jesteś nim czy nią? - zaczęła gadać ze stworzonkiem wpatrując się w klatkę z rozbawieniem. - No uważaj, uważaj... Bo się nie dogadamy i będzie. - rzuciła pod nosem. Chomik zaczął podgryzać jedną ze sztachetek, wpatrując się wciąż uparcie w dziewczynę. Ta prztyknęła go bardzo delikatnie po nosie, aby nie chrobotał tymi swymi ostrymi ząbkami w drucik. Pupil się chyba obraził na nią, bo odskoczył jak poparzony w tył, wytrzepując z futerka pojedyncze opiłki trocin i po chwili schował się do domku.

Jednak zamiast niego, po chwili wyszło kolejne coś, co już z milszą dla oka ciekawością zaczęło obwąchiwać noskiem miejsce, gdzie pojawiły się nieznane jemu, bądź jej zapachy. Eliza uśmiechnęła się do zwierzaka. - Czeeeść. - powiedziała spoglądając na zainteresowaną pozostawionym przez nią śladem istotkę. - Ty też mnie nie polubisz? - zapytała, ale widząc jak zwierzak pochyla główkę pozwalając się pogłaskać po futerku roześmiała się lekko. - No to okej. - mruknęła - Jesteś on czy ona? - dodała palcem mierzwiąc chomikowi futerko między uszami. - Też tak lubię. - stwierdziła czekając na odpowiedź Roya gdzie znajdzie cały ekwipunek niezbędny do uprzątnięcia im klatki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 14:37, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:04, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Nie... - odparł i roześmiał się na wzmiankę o konstytucji - Niestety nie zmienili niczego co było by bardziej tobie, lub mi ułatwiło życie. Ty nie będziesz chroniona przed przesłuchiwaniem przeze mnie, a moje słowa nadal będą przez ciebie przekręcane. Skandali nie było... - nie zajmował się wydarzeniami towarzyskimi, bo sprawy innych i wywlekanie ich na światło dzienne wybitnie mało go interesowały. Nie umiał podzielić swej uwagi pomiędzy telewizor a Lizzy, wybrał wampirzycę - Co robię, to normalne. Wynoszę do kosza a trociny są po zlewem... - wskazał kciukiem na swoją pseudo kuchnię. Patrzył z ciekawością jak zaznajamiając się ze zwierzakami ciekaw ich reakcji na innego niż on drapieżnika. Wydawało mu się że do niego by się przyzwyczaiły, a do Lizzy? Po chwili wiedział że przynajmniej jeden się obraził. Drugi nie. Roy zwlekł się z fotela i stanął obok wampirzycy wyciągając ramię w górę - Lubisz tak? - widział co robiła zwierzęciu i sam jej zrobił to samo - Serio? - zapytał chichocząc cicho. Pochylił się nad klatką i wskazał na chomika który na Elizabeth się obraził - To jest Greta. I nie przejmuj się ona nikogo nie lubi. A ten... - wskazał na tego bardziej przyjaznego - To Remy. Jej... - zastanowił się przez moment i mruknął wiedząc że źle to nazywa - Jej pra pra pra wnuk. Chyba. Nie pamiętam już dokładnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:22, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Szkoooda. - odpowiedziała z udawanym smutkiem. - To też szkoda. - dodała drugi raz na wzmiankę, że skandali nie było - Oni się wtedy tak fajnie plączą. Prawie jak ja. - stwierdziła bawiąc się z tym pupilem, który przed nią nie zwiewał. - To znaczy jak robisz? Wrzucasz je wszystkie do kosza a potem wyławiasz łepki, które się wygrzebią ponad warstwę brudnych trocin? - zdziwiła się, ale po chwili zorientowała się, że chłopak mówił o samych trocinach a nie brykającej po klatce jej zawartości.

- Mmmm... - odchyliła się z cichym mruknięciem, unosząc się w górę, by się wyprostować. Poddała się przez moment jego palcom pozwalając mu się jak ten chomik przez chwilę posmyrać za uchem. Po chwili takiej przyjemności, chłopak przerwał i pochylił się nad klatką, co dziewczyna przyjęła z niejakim westchnięciem. - Lubię, lubię. Jasne, że lubię. - potwierdziła - Mam chyba coś z tego kota, którym mnie nazywałeś. - mruknęła patrząc się jak na niego reagują stworzonka.

Kiedy wyjaśniał jej które jest które i jakie są między nimi koligacje, jęknęła cicho. - Niee... Ty pamiętasz które jest którego pra-dzieckiem? - zapytała, po czym umknęła po chwili do kuchni, by przynieść trociny, szufelkę i kawałek skądś zwiniętej gazety, by podłożyć pod klatkę, gdy będzie wymieniać ściółkę. - To skoro już nie oglądasz chwilowo... to pokaż mi wodzu jak to robisz. Przyda im się trochę czystego podłoża a ja na zaś będę wiedziała co i jak. - rzuciła kładąc w tym czasie mu rękę na plecach a drugą podając przyniesione akcesoria.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:39, 03 Lip 2010    Temat postu:

- No szkoda, chciałabyś by nie mógł wyciągać z ciebie tych wszystkich ciekawych rzeczy. Ale coś za coś. Ty możesz przeinaczać moje teksty, a ja wyciągać z ciebie informacje. Inaczej chyba nie da rady. - tak, żeby coś mieć trzeba się było starać, albo płacić za to. Przynajmniej było sprawiedliwie wtedy i nikt nie czuł się poszkodowanym - Co?! - zawołał i zaprzeczył natychmiast - Nie, przecież że tak nie robię. Wyciągam je... Wkładam do kartonika, a jak się nudzę, jak bardzo się nudzę to puszczam je wolno i szukam później po mieszkaniu. - rozrywka w pojęciu Roy'a. Ganianie za chomikami po kątach i zaglądanie za meble. Kiedy nie trzeba spać, to różne pomysły do głowy przychodziły - Zabawnie jest... - mruknął spoglądając niepewnie na Elizabeth, bo nie był pewien czy i ona spojrzy na to podobnie jak on - Tak na nie... Polować. - czasem któreś ze zwierzątek nie wychodziło z tego cało. No cóż, zdarza się - Z pantery? Chyba tej różowej. Bo do takiej dzikiej to nie odważyłbym się podejść jedynie po to by ją połaskotać. Nie, nie pamiętam dokładnie. Strzelałem. Ale to dość prawdopodobne żeby on był jej... Wnukiem. - wsunął palec i uśmiechnął się lekko kiedy i do niego Remy przyczłapał - Wodzu? Nie przesadzaj blada twarzy. - powiedział patrząc na to co przyniosła Elizabeth - Do kartonu z nimi czy bawimy się później w chowanego? - wskazał na klatkę i powiedział - Jest ich osiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:18, 03 Lip 2010    Temat postu:

- A tam z pantery... - mruknęła śmiejąc się z jego opisu zajmowania sobie czasu gonitwą za chomikami. On chyba czasami miał coś nierówno pod sufitem. Ale to było zabawne. - Z kota. - stwierdziła po chwili wywracając oczami do góry. - Od kiedy to różowa pantera lubiła dawać się smyrać za uszami? - zapytała śmiejąc się pod nosem.

- Do kartonu, do kartonu... - odpowiedziała. - Średnio chce mi się latać i ich szukać, skoro jeszcze nie rozróżniam ich, który jest który. - dodała - Gdzie masz ten karton? - zapytała zastanawiając się czy wszystko co potrzebne, Roy trzyma w kuchni. Kiedy wskazał jej odpowiedni kierunek, poszła, przynosząc pudełko. I tak trochę było zabawy z uciekającymi pupilami. Jednego zwierzaka się chowało do pudełka a dwa wychodziły w tym czasie. Skubane bestie. A co by dopiero było, gdyby jeszcze je wypuścili wolno, by pobiegały po mieszkaniu? Ech. Już wystarczająco mieli roboty z tym, żeby w pudełku nad nimi zapanować.

Dziewczyna pomagała Royowi ile była w stanie, ale z niektórymi czynnościami nie dało się we dwójkę. Ubaw i tak miała przedni. Jedno z bardziej zmyślnych stworzonek opracowało technikę odchylania pokrywki i wyściubiało swój nosek za każdym razem z innej strony niż przed chwilą dziewczyna go ponownie upchnęła do środka. W chwili, gdy odeszła nalać wody do zbiorniczka i przynieść ziarna do nasypania im do miseczki, oczywiście dwa kolejne zdesantowały się ze swojej miejscówki. Jęknęła widząc zsuwające się po obrusie ze stołu zwierzaki. - One tak zawsze? - zapytała śmiejąc się i łapiąc jednego z nich nim pacnął na ziemię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:01, 03 Lip 2010    Temat postu:

- A o tego kota chodzi. Nie wiem czy się dawała smyrać, ale kreskówki były fajne. I ta melodia z początku. Każdy ją zna. Poza tym... - spojrzał na Elizabeth z wyrzutem odwracając wzrok od chomików - Czepiasz się. Co to za różnica kot, różowa pantera czy zwykła pantera. Smyranie za uszami się liczy a nie gatunek. - karton jak i reszta był schowany pod zlewem - A po co je rozróżniać? Imiona nadaję im z przyzwyczajenia, zwierzę bez imienia jest takie... Nie moje. Tak samo jakbym ja nie miał imienia własnego. Lipnie. - zaczęli wyciągać chomiczki, które sprawiały same problemy, takie małe a potrafiły przyprawiać o ból głowy. Kiedy Lizzy była nimi zajęta Roy oporządził klatkę wymiatając z niej zaległe trociny i wymieniając je na czyste. W chwili gdy Elizabeth poszła po wodę Roy musiał się zająć próbującą ucieczki menażerią. Kiedy odbierał od niej ziarna i wodę jeden faktycznie posunął się za daleko i pewnie by zabolało gdyby wampirzyca go nie złapała - To Jerry. - powiedział odwracając się od nich by dokończyć z klatką - Zawsze, dlatego wysadzam je wprost na podłogę, a później muszę szukać, ale wtedy też jest fajnie. Czas jakoś zlatuje, a on potrafią się wszędzie wcisnąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:13, 03 Lip 2010    Temat postu:

- A tam czepiam się... - zaśmiała się pod nosem. - Mogłabym o wiele bardzie się zacząć czepiać. - odpowiedziała ogarniając poruszające się przed nią wieczko pudełka. - Nie no, a czy ja mówię, że powinny być bez imion? - zapytała retorycznie. Chociaż jeśli miały być dla kogokolwiek posiłkiem, to wolałaby nie wiedzieć, że posiada jakieś miano. Zwierzak z imieniem stawał się domownikiem a domowników i pupili się nie zjadało. Nawet przy największym głodzie.

- Cześć Jerry. - powiedziała Eliza kładąc jedną rękę na wieku pudła, by jej się nie rozlazły chowańce a na drugiej trzymając owego chomika, którego imię jej właśnie zdradził Roy. Bawiła się nim przekładając rękę raz wierzchem raz spodem do góry tak, by futrzak cały czas miał po czym chodzić. Wydawały jej się zabawne. I już tym bardziej była pewna, że nie tknie ich. Nawet przy największym głodzie. - Oj wierzę, wierzę... - mruknęła w odpowiedzi na komentarz chłopaka na temat tego, że potrafią się rozleźć po wszelkich możliwych zakamarkach.

Chwilę później chłopak odebrał od niej Jerrego a zaraz po nim i całe pudełko ze schowanymi pozostałymi pupilami. Jeden już w klatce... Drugi, trzeci... Czwarty i piąty też znalazły się za moment w klatce. Szósty i siódmy po chwili również. No to wszystkie na swoim miejscu. Zaraz...! - Osiem ich miało być? - zapytała rozglądając się wokół siebie i szukając wzrokiem ostatniego. Musiała jednak jakiegoś nie zauważyć, gdy jej zwiewał z pudełka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:04, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Tak? To o co w takim wypadku aż tak bardzo mogłabyś się zacząć czepiać? Słucham cię Elizabeth. - był ciekaw, lubił z nią rozmawiać, a jeszcze bardziej się przekomarzać. Czas płynął im przyjemniej, nie musiał już gapić się bezsensownie na wskazówki wlekące się w ślimaczym tempie na tarczy zegarka - No nie mówisz. Tak sobie tylko o tym wspomniałem. - powiedział pojednawczym tonem, odsuwając na bok worek z trocinami, i tymi czystymi i zużytymi - No... - zaczął kiedy Lizzy stwierdziła że mu wierzy - I później trzeba się nagimnastykować. - klatka już była w najlepszym porządku, woda była, ziarna były, brakowało tylko jej mieszkańców - Dawaj go. Pakujemy. - odebrał Jerry'ego a kiedy wyciągnęła kolejnego chomika Roy dodał - A to jest Tom. - wampir nie wiedzieć czemu miał manię nadawania imion na cześć postaci znanych z bajek - Taka para z jednego miotu. - w zasadzie nie zastanawiał się nad ich płcią. Kolejne chomiki trafiły na swoje miejsca i Roy wyciągnął dłoń po ostatniego. Ostatniego którego nie dostał - No osiem, mówiłem przecież jaaa.... - zajęczał odchylając głowę w tył i machając bezradnie dłońmi - Nawiał ci! - spojrzał na klatkę i pochylił się mrużąc oczy - Gertrudy nie ma. Chyba faktycznie cię nie lubi. - Roy pociągnął nosem, ale tyle tego było, a wokół niego jeszcze dodatkowo siedem innych zapaszków chomiczych że nie wyłapał tego jednego - No to bawimy się w chowanego. Gertuś....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:32, 03 Lip 2010    Temat postu:

Nie podjęła jego gry o czepianiu się jeszcze bardziej niż to do tej pory robiła. Jakoś nie miała na to najmniejszej ochoty. Za to słysząc jego pojednawczy ton dała mu całusa w policzek. - A no widzisz... Nie zawsze się trzeba czegoś czepiać. - powiedziała uśmiechając się. - Tom i Jerry? - parsknęła śmiechem - Powiedz, że któreś z nich to Pinky, Elmira i Mózg... - jęknęła zawodząc proszącym głosem. Wtedy to już kompletnie by padła na ziemię i nie była w stanie wstać. - Albo Daisy... i Duffy. - rzuciła pomysłem.

- One tak się w tej jednej klatce nie zagryzają? - zapytała - Bo słyszałam chyba kiedyś, że samice i samce w jednej klatce, to tak średnio ze sobą żyją. - rzuciła rozglądając się już za ostatnim pupilem, który raczył nawiać. - Taa... Gerta chyba serio za mną nie przepada. - przyznała mu rację, bo chyba jakoś tak na to wychodziło. Ona jedna mogła iść jako przystawka. Tak. W końcu kiedyś tak skończy. Doigrała się tą ucieczką. Ktoś z ich radosnej ósemki musiał. No chyba, że stanie się dla niego posiłkiem, wtedy mu odda, by jej nie stanęło w gardle. No dobra, raczej krew nie stanie w gardle. Ale żeby się chociaż nie zakrztusiła.

- Z resztą nie każdy musi za mną przepadać. - dodała po chwili kucając i zaglądając pod stołem czy aby przez przypadek zguba nie wskoczyła na którąś poduszkę. Nie było jej tam jednak widać. - A to nawet lepiej. - stwierdziła jeszcze po kolejnej chwili, schylając się by spojrzeć pod kanapę. Jednak i tam okazało się pudło. - Gdzie zazwyczaj Ci nawiewała? - zapytała chłopaka, bo może on by jej podpowiedział gdzie szukać zguby.

Chodzili tak po mieszkaniu jeszcze chwilę, szukając gdzie się ta mała złośliwa zaraza ukryła. Faktycznie po zapachu nie dawało się ich tutaj odnaleźć, bo zbyt wiele ich się łączyło w tak małym pomieszczeniu tworząc niezły misz-masz zapachowy. Elizabeth po raz kolejny kucając przymknęła oczy próbując się skupić na dźwiękach do niej dochodzących. Poszukiwała też po emocjach takiego małego huncwota. jednak nim cokolwiek odczuła, usłyszeli oboje dziwny syk niby kapanie? Czego i na co? Zdziwiona podniosła się z podłogi kierując swoje kroki ponownie w stronę kanapy.

- Eeeeej! - jęknęła - Nie do mojego laptopa! - zaczęła zawodzić a moment później z torby, na której w połowie leżał położony laptop, wyciągnęła poszukiwaną zgubę. Spojrzała się z obawą do środka pokrowca i jeszcze raz przeciągle zawyła pod nosem. - Jaaaa... Roy, zabierz ją ode mnie albo jej coś zrobię! - fuknęła i chociaż wciąż na jej twarzy widoczny był lekki uśmiech, to jednak ta mała staruszka podpadła jej i to totalnie. Podała trzymając w dwóch palcach za skórę na karku, Gertrudę Royowi i wstała z kanapy ostrożnie, zmierzając do zlewu, by tam wypłukać ślady zemsty małego stworzenia. - Jaaah. Ale ona ma wyczucie miejsca... No niech ją coś ściśnie! - teraz to dopiero Elizabeth zaczęła marudzić niezadowolona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:44, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Dobra, dobra... - szkoda, no szkoda że nie zaczęła z nim grać. Choć może i na dłuzszą metę czepianie się nie było najlepszym wyjściem do zabawy - Nie, oni po prostu jakos tak dostali na chrzcie. To tylko jedna taka parka. Reszta ma imiona po postaciach, ale już nie są tak sparowani. I Gertruda to wyjątek. - nie znał bohaterki bajki która miałby tak na imię. Moze jakaś była ale Roy o nie nie słyszał - Jak widac nie, sa całe. Moze wiedzą że nie wolno, bo i tak czeka ich cos gorszego? - zapytał sam siebie majac właśnie siebie na myśli - Musi czy nie musi... nic jej nie zrobiłaś by byla zmuszona do ucieczki, to nie twoja wina. - mruknął rozgladajac sie po mieszkaniu, patrzac głównie w kąty. Skoro zmysł węchu zawadził trzeba było polegać na bardziej prowizorycznych metodach. obszukał mieszkanie podobnie jak Lizzy zagladajac za meble i pod nie, ale nie on ja znalazł. Widząc Elizabeth i jej mine podskoczył do Gertrudy w dwóch susach i złapał ją zamykajac szczelnie w swoich dłoniach - Już zabieram, zabieram... - podszedł do klatki i wsadził w nią chomika grożąc Gercie palcem ze smiechem - Stara jest to i pewnie długo juz nie pożyje. - cóż i zwierzaki miały zawały i życzenie Elizabeth mogłoby się spełnić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:54, 03 Lip 2010    Temat postu:

Oj tak, miewały zawały i Gertruda z pewnością mogła go kiedyś dostać. Oby jak najszybciej, bo Elzie bardzo nie podpadł akurat ten z pupili. Wypłukała pokrowiec i położyła go na kaloryferze, by mógł tam spokojnie sobie wyschnąć. Po tym usiadła na kanapie wyłączając wciąż jeszcze działający sprzęt i bez torby, schowała go do walizki, by już więcej go nie narażać na żadne wypadki. Nie mogła powiedzieć, że się wkurzyła, bo tak z pewnością nie było. Zdawała sobie sprawę z tego, że to tylko zwierzątko i to nie jego wina, że akurat trafiło na dość ważną dla niej rzecz. Ale z drugiej strony... No na prawdę mogła sobie wybrać coś innego. Tylko jakoś na potrzeby chwili nie przychodziło jej do głowy co.

Zła na siebie chyba najbardziej poszła pozbierać pozostałe po sprzątaniu klatki przedmioty. Czyste trociny, ziarna i pudełko wylądowały na swoim miejscu pod zlewem. Natomiast brudna, stara ściółka znalazła się moment później w śmietniku. Z poczuciem dobrze wykonanego zadania zadbania o czystość tych stworzonek a jednocześnie rozgoryczona trochę za swoją nieuwagę, wróciła znów do kanapy, kładąc się na niej a po chwili zwijając się w kulkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:36, 03 Lip 2010    Temat postu:

Roy mimo wszystko popatrzył z troską na chomika który teraz by się uspokoić upychał ziarno a jego policzki systematycznie się wypychały. Lizzy chyba miała rację, nie będzie umiał ich już zjeść, były zbyt sympatyczne. Śledził ukradkiem wampirzyce czując się trochę winnym za zachowanie Gertrudy, no ale co on mógł? Wampir na wszelki wypadek zrobił krok w bok bo złość u Elizabeth była dość wyraźnie wyczuwalna. Jeszcze jemu się oberwie. Widząc jak zwinęła się na kanapie zostawił swoją niesforną dziatwę i podszedł do kanapy - Hej... - mruknął kucając przy Elizabeth. Po chwili uklęknął i usiadł na swych stopach. Odgarnął brązowe włosy z twarzy dziewczyny i pociągnął dalej - Przepraszam za nią. - powiedział uśmiechając się blado - Powinienem ich bardziej pilnować. Lizzy... I dzięki za pomoc z nimi, pewnie gdyby nie ty to szukałbym ich do teraz, skończyłbym może rano, znając ich możliwości... Rozchmurz się... - takim zwykłym ludzkim gestem, nie wiedząc dlaczego, nakrył Elizabeth kocem. Może na nic się to nie zda, ale tak zrobił nie potrafiąc podać sensownego usprawiedliwienia swego czynu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:20, 03 Lip 2010    Temat postu:

Elizie nic tak na prawdę nie było. Po prostu coś ją na chwilę dziabnęło i potrzebowała chwili, by się wyciszyć. Ot i cała sprawa. Zawsze jak ją coś gryzło zwijała się w kulkę. - Ej. - mruknęła opierając swą głowę na zgiętej w łokciu ręce - Nie masz za co przepraszać. - dodała i uśmiechnęła się bardzo delikatnie do niego przy tym - To tylko zwierzak przecież. - stwierdziła i wychyliła się w przód, by pocałować go w policzek. - Dzięki, to miłe... - rzuciła gdy okrył ją kocem. To był bardzo sympatyczny gest i mimo, że nie odczuła za bardzo różnicy pomiędzy przed a po znalezieniu się pod przykryciem, to jednak to co zrobił było dla niej bardzo przyjemne.

- Atam. - mruknęła ponownie - Nie ma sprawy. Przecież to nic takiego znaleźć taki mały okruch latający gdzieś po mieszkaniu. - wzruszyła ramionami i po chwili już w ogóle się rozpogodziła. - Dobra. Już mi przeszło. - wyjaśniła - Widzisz, czasem tak mnie coś łapie ni stąd ni zowąd. Jak mnie kiedyś zobaczysz tak zwiniętą w kulkę, to znaczy, że musiałam mieć chwilę dla siebie. - rzuciła - A wkurzyłam się teraz na własną nieuwagę. Bo byłam pewna, że żadne mi nie umknęło a jednak... - wytłumaczyła się ze swojego dziwnego w sumie zachowania.

- Chodź tu do mnie. - mruknęła robiąc miejsce dla niego koło siebie. Elizabeth była dosyć szczupła więc jak się jeszcze przesunęła, to z pewnością we dwójkę mieli miejsce mogli się tam zmieścić. Poklepała przy tym dłonią materiał przy sobie zachęcająco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:33, 03 Lip 2010    Temat postu:

- No dobra, może i nie mam, co nie znaczy że nie mogę. A później stare babcie narzekają na brak kultury u młodych. Niech je pokąsa. - to zawsze go irytowało. Mówienie że czegoś nie musi, a później gdyby faktycznie tego nie zrobił to by oberwał. I bądź tu dobrym, dostosuj się do każdego z osobna a w dodatku bądź zgodny z przekonaniami... Ciężka sprawa - Nie ma za co. - powiedział puszczając do niej oczko - Przeszło? Wspaniale. - powiedział szczerze z tego powodu zadowolony. Obserwował ją uważnie by wyłapać wszystkie szczegóły i zachowania Elizabeth w takim stanie. Kulka, zwiniecie się w nią było wystarczającą wskazówką do tego że była nie w humorze i zapamiętał to sobie - Zdarza się każdemu to i tobie. Gorsze rzeczy umykają niż chomiki. Zapewniam cię. - Roy wstał i popatrzył na wampirzycę z góry. Przysiadł obok niej i położył się ostrożnie pragnąc z lekka wyszczupleć by mieć pewność że się zmieści.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:12, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Ej nooo... - jęknęła śmiejąc się znów lekko - Ale ja nie jestem starą babcią! - rzuciła śmiejąc się już tym razem o wiele bardziej swobodnie. Z każdą chwilą było z nią coraz lepiej. Po prostu tak miała. Szkoda tylko, że Roy musiał być tego świadkiem. Następnym razem, obiecała sobie, że jak się rozklei, to po prostu jej nie zobaczy do chwili aż jej nie przejdzie. I obojętnie z jakiego powodu to się stanie. Potrafiła być uparta i była pewna, że dotrzyma danego sobie słowa.

Niewiele można było teraz po niej zauważyć. Zazwyczaj, gdy miała taką możliwość, to się zwijała w kulkę i jej po prostu przez parę chwil nie było. A jeśli nie miała możliwości, to tak jak wtedy, na ulicy, wybuchała irracjonalną wściekłością i nie potrafiła się powstrzymać od wrzeszczenia aż do chwili, gdy jej ciśnienie nie zaczynało opadać.

Kiedy się koło niej kładł, wcisnęła się jeszcze nieco bardziej w kanapę robiąc mu miejsce. Jednak jak już leżał, położyła na jego ramieniu głowę, obejmując go delikatnie w pasie. - Mogę tak? - upewniła się, że nie będzie mu to przeszkadzać. Wolała zapytać się go o zdanie, żeby nie było potem, że znów go do czegoś niekomfortowego dla niego zmusza.

- To co jutro robimy? - zapytała z myślą o ustaleniu jakichś planów - Mam te namiary na ekipę remontową. Dzwonimy do nich rano, zabieramy ich ze sobą i jedziemy do sklepu? - zaproponowała chcąc już ruszyć temat remontu mieszkania chociaż, póki jeszcze nie było dokładniejszych planów co do samej knajpy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:42, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Ja nie mówię że to ty masz narzekać. - sapnął, bo nie umiał się tego oduczyć - No a starą babcia tym bardziej już nie jesteś. Tylko... Nieważne. - powiedział ciszej czując jak go obejmuje - Yhm... Proszę bardzo, możesz. I błagam nie pytaj za każdym razem. To zabawne. - powiedział śmiejąc się cicho. To takie było. Będzie się go pytała za każdym razem co może, a czego nie? Bez przesady, przecież głowy jej nie urwie, to raczej on powinien sobie zadawać takie dające zajęcie jego sumieniu pytanka - Mieliśmy jechać do Seattle... - urwał by mogła swobodnie dopatrzeć resztę i skorygował jej plany - Dzwonimy, bierzemy poprawkę na to czy mają czas czy też nie, jeśli tak, to No Name a później zakupy w budowlanym... - zamknął na moment oczy. Można by było stwierdzić że sen z oczu spędzały mu pieniądze, a w zasadzie ta karta która leżała na kuchennym stole tak jak ją Elizabeth zostawiła - Jeśli nie mają czasu... - machnął lekko dłonią i wsunął sobie ramię pod głowę - To sobie poszukamy jakiegoś innego zajęcia. Na własną rękę. - jego drugie ramię objęło wampirzycę a palce przesuwały się po brzegu rękawka białej koszulki - Co ty na to?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:19, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Czemu to zabawne? - zapytała lekko zdziwiona poprawiając ułożenie swej głowy, by leżąc nie przyciskać sobie rozpuszczonych włosów - Wiesz, nie chciałabym, żebyś przeze mnie czuł się nieprzyjemnie czy coś... - wyjaśniła - Dlatego wolę się zapytać. No chyba, że wolisz, bym po prostu robiła to, na co mam ochotę a Ty mi w razie czego powiesz jeśli coś będzie nie tak? - zaproponowała chcąc być pewną, że chłopak jej jakoś da znać jeśli zrobi coś źle.

- No tak, tak. Do Seattle. - przytaknęła - Zadzwonimy, upewnimy się i jak będą mogli to na miejscu wymierzymy wszystko, by potem wiedzieć co i w jakich ilościach... - mruknęła przy okazji ciesząc się z jego przyjemnego dotyku na swoim ramieniu. - Jasne. Podoba mi się ten plan. - zgodziła się, unosząc spojrzenie na jego twarz.

- Roooy, - rzuciła nagle przeciągając jego imię. Zapewne musiał pomyśleć, że znowu coś od niego chce. Ale akurat nie tym razem. - dziękuję, że jesteś. - dokończyła po chwili uśmiechając się do niego. Jakoś tak ją natchnęło. I chciała mu to powiedzieć. Nawet jeśli nie potrafiła inaczej w słowa ubrać swoich uczuć, to choć w taki sposób chciała mu to dać do zrozumienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:47, 03 Lip 2010    Temat postu:

- Bo... Bo tak. Pomyśl logicznie... To ze zawiesisz na mnie swoje ramię nie jest niczym, o co mógłbym mieć wąty, serio. Lizz nie musisz pytać, sama wiesz. Myśl o tym tak jakbyś... Nie to głupie porównanie. - zrezygnował z powiedzenia tego co miał na myśli, wiedząc ze to dopiero było by najgłupszym porównaniem jakie w życiu wymyślił - Nie będę nic mówić, po prostu się... Dostosuje. - powiedział wpatrzony w sufit wiedząc że to najrozsądniejsze wyjście, dawał sobie czas, dawał pole do manewru jej dawał pozwolenie na swoistego rodzaju eksperymenty na swojej osobie - To dobrze, przynajmniej wiemy od czego jutro zaczynamy. - zaczęło go gryźć szczególnie irytujące uczucie tego że o czymś zapomniał, ale przecież nie było nic takiego kiedy już gruntownie przetrząsnął swoją pamięć. Odsunął to od siebie uznając już za nieważne i skupił uwagę na Elizabeth. Uniósł brwi w górę ciekaw tego co teraz a kiedy wypowiedziała to co chciała pokraśniał z zadowolenia i cmoknął ją w czoło - Vice versa. I vice versa Lizzy. A tak nawiasem mówiąc, to kiedy jest ten grill, przypomnij mi proszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:02, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Jakbym co? - stwierdziła, że podrąży ten temat - No móóów. Jak ja mam mówić, to i Ty mów. Nawet jak najbardziej niedorzeczne miało by być. - rzuciła zachęcając go do tego, by powiedział to, co już zaczął mówić. - Nie. nie może tak być, że się dostosujesz. - zaprzeczyła - Nie chcę się za każdym razem bać czy też obawiać, bo może sam strach nie jest tu odpowiednim słowem, że zrobię coś nie tak bądź przekroczę nieświadomie jakąś dla Ciebie niewygodną granicę. Nie chcę po prostu, byś musiał przy mnie zagryzać zęby z mojego powodu. Wolę wiedzieć... - starała się mu wyjaśnić swój punkt widzenia. - Roy, - położyła dłoń na jego barku, składając na niej brodę tak, by widzieć wygodniej jego twarz - nie chcę aby między nami były jakieś wątpliwości czy zgrzyty.

Uśmiechnęła się nieznacznie unosząc kąciki ust w górę. Jednak słysząc jak odpowiada tym samym na jej słowa, zrobiło jej się miło i przyjemnie. Uśmiech się poszerzył znacznie a oczy błysnęły pod wpływem myśli w jej głowie. - Za tydzień. Równo za tydzień, wieczór i noc z piątku na sobotę. - powiedziała na jego pytanie o to kiedy. - A co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:18, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Och Elizabeth... - przycisnęła go, a kiedy tak leżał przy wampirzycy i jedyną drogą ucieczki od jej wzroku było spojrzenie w sufit musiał skapitulować i zrezygnować z dalszego ciągu tej małej komedyjki - Myśl o tym tak, jakbyś chciała żeby obchodzono się z tobą, to chciałem powiedzieć. - i wiedział ze stwierdzenie było głupie. Bo wiedział czego chciała Lizzy i jak inne zdanie w tym temacie miał on. Dlatego to według wampira było nie szczególnie udanym porównaniem, porównaniem które prowadziło do impasu, choć kto wie co wymyśli druga zainteresowana tą sprawą strona - Dlaczego nie? Skoro ty możesz, to ja... Również. Nic w tym złego chyba nie ma, prawda? - to 'prawda' zabrzmiało tak pewnie, jakby wampirzyca nie miała najmniejszego prawa zaprzeczyć. Roy wiedział ze to nic nie da i nie zgodzi się z nim. Miał marną linię obrony. Popatrzył na zieloniutkie tęczówki i myśląc że właśnie dąży do tego by tych zgrzytów nie było, ale chyba ich rozmowa potoczyła się całkiem w innym kierunku. Temat grilla tak szybko jak zaczęty został zakończony - A nic. Zastanawiam się czy muszę już teraz pokręcić gałką radia i poszukać stacji z bardziej tanecznymi utworami by sobie przypomnieć jak to jest, czy mam jeszcze na to czas.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:41, 04 Lip 2010    Temat postu:

Wbrew wszelkim oczekiwaniom Elizabeth nie zaczęła się z nim w żaden sposób kłócić czy sprzeczać. Tak samo jak i on, wpatrywała się przez dłuższą chwilę w jego tęczówki prowadząc małą bitwę, chociaż nie, to już cała batalia toczyła się w jej myślach. Zmrużyła powieki zastanawiając się nad tysiącem rzeczy, które mogła by zrobić i analizując czy będąc na jego miejscu chciała by ktoś tak zrobił. By on tak zrobił. Albo odwrotnie. Czy ona, gdyby nie chciała na razie do niczego więcej między nimi zrobić, to jak by się zachowała.

Dziesiątki najróżniejszych scenariuszy zaczęło przemykać przez jej myśli. Nad każdym zatrzymywała się na chwilę, analizując czy to byłoby dla niej dobre czy też złe. Przesunęła rękę na jego pierś a głowę ponownie położyła bokiem, na jego ramieniu intensywnie się zastanawiając nad tym wszystkim. Kiedy chłopak odpowiedział krótko na jej pytanie dotyczące terminu grilla u Monique, kiwnęła jedynie głową nieznacznie wydając z siebie niezbyt artykułowane - Yhym... - przyjmujące do wiadomości to, co usłyszała.

Wodząc delikatnie palcami po jego piersi, rysując nimi jakieś nieokreślone szlaczki, przymknęła oczy. Było jej przy nim rzeczywiście dobrze. Nie czuła nawet najmniejszej presji czy nacisku. Mogła być po prostu sobą. Jak nigdy. Jednak to zadanie, jakie postawił przed nią Roy było z jednej strony bardzo proste do wykonania a zarazem koszmarnie skomplikowane. Było tyle różnych opcji. Tyle możliwości i ewentualności. Każda z nich sprawiała wrażenie dobrej i złej zarazem. Sięgnęła dłonią po koc i nakryła i jego naciągając zza swych pleców materiał tak, by starczyło go do na ten cel. Po tym ponownie położyła rękę tam, gdzie wcześniej leżała ciesząc się jego ciepłem i obecnością obok.

Teraz już na pewno wiedziała, że zależy jej na nim. Nie chciała nic zrobić, co było by wbrew jego woli. Jednak skąd mogła na pewno wiedzieć, że robiąc coś, będzie to zgodne z jego odczuciami i że on by tego chciał? Skoro nie zamierzał jej o niczym mówić i zadeklarował, że się dostosuje, to była chyba najgorsza ze wszystkich możliwości. Nie chciała by musiał w którymś momencie ulegać jej jakimkolwiek naciskom. Chciała, by był sobą tak, jak i ona się przy nim czuła sobą. Może to wcale nie były jakieś wygórowane wymagania, ale sprowadziły na dziewczynę na prawdę długie i poważne przemyślenia powodujące istny chaos w jej myślach.

Milczała leżąc przytulona, ciesząc się jego bliskością. Z zamkniętymi oczami o wiele łatwiej było o tym wszystkim myśleć, analizując krok po kroku każdy ruch. Co dziwne i Roy za bardzo się nie odzywał, jakby sam też poddał się swoim myślom, obojętnie jakie by one nie były. Otworzyła oczy, delikatnie przekręcając znów głowę, by się na niego spojrzeć i ze zdziwieniem odkryła, że powoli zaczyna świtać. Musiało ją na prawdę nieźle pochłonąć to całe myślenie i rozwodzenie się nad wszystkim i niczym. Jednak rozleniwiona tym, że miała chłopaka tak blisko siebie wcale nie chciała się zwlekać z łóżka, pozwalając sobie na jeszcze chociaż trochę słodkiego nic nie robienia. Przyglądała się jego twarzy z uśmiechem, starając się już przestać o tym wszystkim myśleć, bo im więcej czasu temu poświęcała, tym do bardziej abstrakcyjnych wniosków dochodziła. I to było totalnie bez sensu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:40, 04 Lip 2010    Temat postu:

Roy chciał sobie odgryźć język. Trzeba było nie mówić, trzeba było zamknąć na kłódkę... Powiedział jednak już wszystko co mu przyszło do głowy i czekał na odpowiedź Elizabeth. Czekał ale nie doczekał się jej aż do samego ranka. Tą jaką mu dała, odnośnie grilla, wcale się nie przejął. Jego problemem teraz było wygospodarowanie sobie czasu by nauczyć się, przypomnieć sobie technikę i nie zdeptać Elizabeth przy pierwszej lepszej nadarzającej się okazji. Zastanawiał się nad czym aż tak intensywnie myśli. Prawie czuł, słyszał jak te małe trybiki w jej mózgu okręcając się szybko i pracują na najwyższych obrotach, ale kompletnie nie miał pojęcia do czego to Elizabeth doprowadzi. Nie zgadywał, bo wiedział że mógł się żałośnie pomylić, coś przeoczyć. Wiedział jednak jedno. Chyba narobił w głowie Lizzy niezłego mętliku i rozmyślał nad tym czy to przypadkiem nie obróci się przeciwko niemu. Kobieca psychika była skomplikowana a Roy nie uważał się za wybitnego znawcę. Pozostało mu czekać na rezultaty jedynie, miał związane ręce. Tak minęła im noc. Kiedy Lizz zawierciła Roy zerknął na nią spod półprzymkniętych powiek - Jak się spało? - uśmiechnął się szerzej i ziewnął obrazowo zasłaniając usta dłonią, by dać dowód na to że rzekomo on się wyspał za wsze czasy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:56, 04 Lip 2010    Temat postu:

Nawet jakby powstrzymał swój język na wodzy, w głowie Elizabeth zaczęłyby się rodzić dziwne pomysły. I w sumie chyba z dwojga złego lepiej było, że powiedział to, bo przynajmniej jej myśli popędziły sobie swobodnie tylko w jednym temacie mieszając a nie we wszystkich napataczających się jej po drodze. W gruncie rzeczy narobiło to mniejszego zamieszania, niż gdyby jej zostawić wolną rękę. Nie było tak źle. No może inaczej: Nie było aż tak źle, jak być mogło.

Uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi na zadane jej pytanie. Spało? Raczej leżało. Ale jeśli leżenie w ich przypadku było najbliższe opcji spania, to... - Całkiem nieźle. - odparła - I miło. - dodała przesuwając dłoń minimalnie, o parę centymetrów w bok po jego piersi. - Ale kompletnie nie chce mi się jeszcze wstawać... - rzuciła lekko rozleniwionym głosem. Jednak kiedy chłopak udał ziewanie, nie była w stanie powstrzymać się od wyszczerzenia się w szerokim uśmiechu. - A Tobie jak? - zapytała go po chwili, obracając nieznacznie swą głowę tak, by było jej nieco bardziej wygodnie a zarazem tak, by nie wbijać swojej brody w jego ramię, bo mogło to być dla niego nieprzyjemne.

- Pooowiedz, że nie musimy jeszcze wstawać... - zajęczała wciąż rozleniwionym głosem wtulając się w jego objęcia jeszcze bardziej. Chyba taka pozycja najbardziej jej odpowiadała. Mogła mieć go blisko siebie, mogła czuć go przy sobie i cieszyć się tym, że może go mieć dla siebie choć przez chwilę. Nie chciała go sobie zawłaszczać, ale... taka odrobina egoizmu była całkiem przyjemna. Zwłaszcza po takiej całej nocy spędzonej na rozmyślaniu i rezygnowaniu małymi kroczkami ze swoich pragnień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:11, 04 Lip 2010    Temat postu:

Przetarł oczy i poszorował po nosie. Nie zatracił odruchów, nie umiał być sztywny, marmurowy i lodowaty, życie wśród ludzi zmuszało by o tym pamiętać, choć jego nie trzeba było upominać. Gdyby nie ta bladość ciągle by wyglądał normalnie - Cieszy mnie to. - mruknął. Wyciągnął ramie w bok i przeciągnął się, wypychając w górę klatkę piersiową, opadł na kanapę i pociągnął dalej sprawiając wrażenie bardziej skupionego na otoczeniu a nie zaćpanego snem - Mi? Och to proste... Sama mogłabyś wpaść na odpowiedź. - powiedział kiwając lekko głową. Jasnym było że jemu 'spało' się tak samo dobrze jak jej - Móóówię... Że nie musimy jeszcze wstawać. - zajęczał i okręcił się na bok tuląc do siebie przy okazji Lizzy. No skoro wstać nie zamierzali, to każdy normalny człowiek ucinał sobie jeszcze drzemkę - Możesz sobie spać dalej Lizz... - wymruczał naprawdę sennym tonem. Roy zamknął oczy żałując że to mu nic nie da, ze ciągle zachowuje świadomość umysłu. Prychnął cicho bo brązowe pukle nachodzące na jego twarz zaczęły go łaskotać. Odgarnął je na ślepo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:40, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Ja? - zapytała zastanawiając się dlaczego to ona miała by wiedzieć. Co? czyżby niewygodnie mu było przez ten czas, bo zdrętwiał w jednej pozycji jak ona się tak do niego przytuliła? Nie miała pojęcia. - A czemu ja? - zdziwiła się - Skąd mam to wiedzieć? - dodała spoglądając na jego twarz z uśmiechem. Słysząc jego zgodę na to, by się jeszcze nie ruszali, uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Jej leń, jaki ją ogarnął w tej chwili nie pozwoliłby się jej jeszcze podnieść a takie leżenie i nic nie robienie było dla niej całkiem przyjemne. Zwłaszcza, gdy mogła go mieć przy sobie i cieszyć się z tego, że wciąż znajduje się w jego objęciach. Co prawda wiedziała, że jakby co, to sama się już o to raczej nie będzie dopominać, ale skoro on ją obejmował i jakoś nie uciekał od jej tak bliskiej obecności, to cieszyła się z tego co miała.

Jeszcze przyjemniej się jej zrobiło, gdy chłopak obracając się na bok, mocniej przytulił ją do siebie. Znajdując się w jego ramionach niczym w kołysce stworzonej z jego objęć czuła się miło, ciepło i całkiem bezpiecznie. Nigdy po sobie by nie podejrzewała, że mogła by czegoś takiego od czasu do czasu potrzebować a teraz przy nim odkrywała w sobie pokłady czegoś, co do tej pory było dla niej nieznane. Nigdy z nikim z resztą tyle czasu nie spędzała tak blisko i poznawała przy Royu swoje nowe oblicze przez to. Było to... całkiem fajne uczucie.

Objęła go ramieniem w pasie, bo jakoś tak, gdy się przekręcił na bok nie za bardzo wygodnie się jej leżało z dłonią na jego piersi. Ale w chwili, gdy zaczął zdmuchiwać ze swojej twarzy jej włosy, zaśmiała się cicho, odgarniając je ręką. Natrafiła tym samym na jego rękę i przez moment nie wiedziała co ma zrobić ze swoją dłonią, gdy jego tak przesuwała się raz w jedną, raz w drugą stronę, cały czas natrafiając przypadkiem na siebie. Mruknęła roześmiana i skapitulowała po chwili, stwierdzając, że chłopak da sobie radę sam z jej włosami. Jeszcze raz go objęła w pasie, wtulając się w jego objęcia i pozwalając im tym samym na jeszcze trochę błogiego lenistwa nim się zbiorą w sobie i zwleką z kanapy.

Okryła tylko ich, naciągając jeszcze bardziej koc, który przy jego ruchu osunął się pomiędzy nich. Było jej przyjemnie i tak... sennie. Chociaż nie. To nie było uczucie senności. Raczej po prostu to rozleniwienie i przyjemność z tego, że czuło się obecność tej drugiej osoby tak blisko koło siebie. Spojrzała się przy tym na jego twarz z uśmiechem, wpatrując się w jego zamknięte powieki i ten błogi, rozluźniony i spokojny wyraz. Zgarnęła jakiś zabłąkany kosmyk swoich włosów z jego szyi i pozostawiając na niej swoją rękę, również zamknęła oczy delikatnie wdychając powietrze, które przesiąknięte było jego przyjemnym zapachem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:58, 04 Lip 2010    Temat postu:

Jej dłoń za to współzawodnictwo została lekko pacnięta. Chyba oka jej nie wykole, a z włosami sobie poradzi - Bo ty. Skoro tobie... Odpoczywało się całkiem miło, to zapewniam cię ze i mi tak samo. - nie miał na co narzekać, bo co też takiego może przeszkadzać martwemu ciału? Na pewno nie koc. Mogło przeszkadzać pukanie w drzwi. Roy zignorował to i przypisał nie pod swoje drzwi, sądząc że zapewne ktoś przyszedł do sąsiadów. Ale jako wampir nie mógł się pomylić, a i Lizzy objawiła lekko zaniepokojenie. Obrócił w stronę wejścia do mieszkania głowę i zmarszczył czoło ciekaw kogo niesie. Dosłyszał ciche, dziewczęce - Ta cholera jeszcze śpi! - a po chwili karcący męski głos - To się obudzi Angelo. Uważaj co mówisz. - Roy z wyrazem kompletnej porażki na twarzy spojrzał na Elizabeth i zapytał - To już wiesz kto stoi pod drzwiami. Zapomniałem ci powiedzieć, ze mieli dziś zajrzeć... - mruknął uśmiechając się do Lizzy przepraszająco - Czekaj... - zaczął się wyplątywać spod koca - Otworzę im. - usłyszeli jak znów ktoś stuka w drzwi i wampir zawołał - Już! - oto pod drzwiami stała jego familia. Dla Roy'a nic szczególnego, a dla Elizabeth? Kiedy na nią spojrzał powiedział - Uspokój się. Oni nie gryzą... - nie była chyba w przeciwieństwie do niego rozluźniona. Poczłapał się do drzwi i wyciągnął dłoń w stronę klamki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:15, 04 Lip 2010    Temat postu:

Pacnięcie po dłoni rozbawiło ją, ale nie na tyle, by przerwać jej spokojne leżenie i korzystanie z możliwości błogiego odpoczynku od wszystkiego dookoła prócz niego. Uśmiechnęła się pod nosem wychylając się w jego stronę, by dać mu krótkiego, przelotnego buziaka w usta, po czym ponownie ułożyła swą głowę na jego ramieniu zamierając w bezruchu. Dopiero to pukane do drzwi ją ruszyło. Była pewna, że to do nich. Otworzyła oczy spoglądając pytająco na chłopaka nie wiedząc kompletnie kto to może być i dlaczego o tak wczesnej porze. No, może jednak nie aż tak bardzo wczesnej, bo chyba była gdzieś ósma rano? Czy jakoś tak. Więc nie było tragedii.

Jednak gdy sama także usłyszała dochodzący od nich dźwięk czyjegoś głosu a tym bardziej użyte przy tym imię, jej źrenice się poszerzyły i dało się na jej twarzy dojrzeć przez moment wyraz lekkiego szoku i paniki. Totalnie nie była na to przygotowana. A jeszcze słowa Roya, że otworzy drzwi podczas, gdy oni właśnie... leżeli na łóżku, z tak wszystkim porozrzucanym po kątach... Miała ochotę go udusić za to, że od tak sobie lekko 'zapomniał' o tym, że mają przyjść. Jak mógł zapomnieć o takiej rzeczy?

Gdy chłopak zwlekł się powoli z kanapy, Elizabeth wyskoczyła z niej niczym oparzona. Szybko złożyła koc, odkładając do na oparcie łóżka i powiodła nieco za bardzo przepełnionym paniką spojrzeniem po mieszkaniu sprawdzając co jeszcze powinna sprzątnąć, by choć trochę doprowadzić mieszkanie do jako takiego ładu i składu. Stwierdzając, że chyba aż tak bardzo nie jest źle, złapała z szafy jakieś długie spodnie i koszulkę i umknęła do łazienki dać sobie jeszcze chwilę na uspokojenie swoich nerwów. Nie mogła się przecież pokazać jego rodzinie w takim stanie.

Przebiegając szybko koło niego, mruknęła tylko pod nosem coś w stylu. - Jaaasne. I tak Cię za to uduszę. - po czym zniknęła za drzwiami zanim chłopak zdążył szarpnąć za klamkę, by otworzyć. W ostatniej chwili...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:44, 04 Lip 2010    Temat postu:

Idąc tyłem patrzył na to co robi Lizzy i dziwił się trochę. No bo co też takiego się dzieje? Jego rodzina czekała aż im otworzy, nie byli rządni krwi, a już na pewno nie byli tak obcesowi jak koleżanki z radia. Że jego ojciec był trochę sztywny, a matka pokorna, a siostra postrzelona? To byli jego rodzice i nie trzeba było się tak spinać. Roy uśmiechnął się kpiąco i mruknął - Spróbuj, akurat ci się uda... - widząc co ma w dłoniach pokręcił głową. Był ranek! Co miał mieć na sobie jak nie... Piżamę. W weekendy sypiał do późnego popołudnia. Jakby ktoś przymknął oko to właśnie się szykował wyjść pograć w nogę, zależy kto jak na to spojrzy. Dał Lizzy jeszcze sekundę, by zaryglowała się w tej łazience i otworzył drzwi - Cześć! - zawołał widząc ich wszystkich w komplecie. Pan Smith, był wyższy od syna, szczuplejszy i Roy po nim odziedziczył kolor włosów. U pastora były już przyprószone siwizną. Nie wyglądał na swoje 52 lata. Wydawał się starszy, może przez to że chodził cały w czerni, którą sobie upodobał z racji zawodu. Pasje do marynarek też po nim odziedziczył. Pani Smith była miłą, dobroduszną kobietką z dołeczkami w zaróżowionych policzkach. Lekko przy kości, zawsze w jakiś weselszych kolorach niż jej mąż stanowiła ostoje dla wszystkiego co żyje. Angela jak to Angela, znów miała nowe wcielenie - Hej! A ostatnio miałaś czarne włosy! - powiedział Roy przyglądając się swojej siostrze - No to co? Teraz są blond. - faktycznie teraz takie były. Ubrana jak przykładna nastolatka w tunikę, leginsy i balerinki, poobwieszana bransoletkami i łańcuszkami weszła pierwsza do środka a za nią rodzice - Roy... - zaczęła jego matka z troską - Bierzesz leki? Znów wyglądasz... - jej syn pogonił ją w stronę kuchennego stołu zapewniając że wszystko w porządku. Zerknął w stronę łazienki zastanawiając się czy Lizzy w ogóle wyjdzie czy zamknęła się tam na stałe i nie wychyli nosa - Napijecie się czegoś? Kawy? - zapytał ogół zebranych łapiąc czajnik w dłoń.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:17, 04 Lip 2010    Temat postu:

No dla niego to nie było wielkim problemem. To była jego rodzina i nie miał się o co martwić. Ale dla niej, to było na prawdę coś wielkiego i... nie potrafiła podejść do tego tak na spokojnie, jak to chłopak robił. On miał rodzinę. Był z nią dość mocno związany. A ona straciła rodziców dość dawno temu i spotkanie z jego rodzicami (pół biedy jeszcze z siostrą) przyprawiało ją o spory stres. W gruncie rzeczy to chyba było nawet lepiej, że nie dowiedziała się o tym wcześniej, bo była by jeszcze bardziej zestresowana mając czas na przemyślenia.

Stojąc w łazience nad umywalką i zbierając wszystkie myśli w jedną całość, sięgnęła do swojego kuferka, stwierdzając, że dla zabicia czasu, umyje chociaż zęby, zajmując czymś ręce. Potrzebowała jeszcze chwili na ogarnięcie się a poza tym wolała, by jego rodzina już się rozgościła w mieszkaniu, gdy ona wyjdzie z łazienki i narobi swoją obecnością zamieszania. Puściła wodę, nalewając sobie trochę do kubka i zamaczając w niej szczoteczkę, na którą moment później nałożyła pastę. Przyglądając się sobie w odbiciu lustra stwierdziła, że wygląda koszmarnie. Potargane jak na jej standardy włosy, bluzka i spodenki nie nadające się kompletnie na pierwsze spotkanie z kimś tak ważnym dla niej jak jego rodzice a do tego prawie kompletny brak makijażu spowodowały, że prawie opadły jej ręce.

Słyszała jak goście wchodzą do domu i jak Roy ich zaprasza do środka, częstując kawą czy też czymś innym do picia, na co mieliby ochotę. No właśnie! Lodówka była kompletnie pusta a przecież wypadałoby, żeby można ich było chociaż śniadaniem poczęstować, skoro przyszli tak wcześnie rano... Przyszło jej do głowy, że będzie to świetny sposób na zostawienie ich na moment samych, by mogli sobie pogadać swobodnie bez jej obecności. Podjęła decyzję, że jak tylko zbierze się do kupy i ogarnie jakoś, to wyjdzie do nich się przywitać a po tym zręcznie wymiga się od siedzenia jak na gorącym krześle i wyskoczy do sklepu. Pogoda rzeczywiście wydawała się być bardzo po temu sprzyjająca, więc ucieszyła się z tych planów.

Wyszorowała zęby, przebrała się w normalniejsze, nieco bardziej przyzwoicie wyglądające ciuchy i składając je w kostkę pod umywalką, zabrała się za szybki makijaż i czesanie. Przyłożyła się do tego, by starannie i dość dokładnie zakryć u siebie choć odrobinę tej swojej bladości. Wiedziała, że jak ktoś będzie świdrował ją spojrzeniem, to i tak dojrzy, że ma wyjątkowo bladą karnacje, ale przynajmniej kosmetykami ukryła to, co najbardziej rzucało się w oczy. Na szczęście dla siebie znała się na podstawach charakteryzacji scenicznej a ona wyjątkowo się w takich przypadkach przydawała ukrywając mankamenty urody. Nawet nie było widać tego jej makijażu. Koszmarnie drogie były do tego kosmetyki, ale działały cuda. Dopiero tak przygotowana rozejrzała się po łazience sprawdzając czy i tutaj da się znieść jako tako ten bałagan. Przestawiła miskę z praniem gdzieś na bok, by nie przeszkadzała i zagarnęła wszystkie posegregowane do kolejnych partii prania rzeczy, ponownie do kosza na brudy, by nie leżało to tak porozrzucane. Stanęła w końcu przed drzwiami, łapiąc spory wdech i baaardzo długi wydech dla uspokojenia. Potrzebowała jeszcze chwili przed wyjściem, by się uspokoić.

Odwróciła się jednak jeszcze na moment w stronę umywalki i puszczając gorącą wodę na swoje dłonie, postarała się je trochę rozgrzać, by w razie konieczności podania ich na przywitanie, nie były aż tak lodowate. W końcu nacisnęła z dość dużą jeszcze obawą klamkę, uchylając drzwi i wychodząc do pokoju, gdzie jego goście już się swobodnie porozsiadali. - Dzień dobry. - powiedziała siląc się na uśmiech i na tyle swobodny ton swego głosu, na ile tylko była w stanie. Podeszła kilka kroków w przód, by nie stać jak kołek w samym progu, witając się z jego rodziną. I tak go udusi za tą jego sklerozę. Doigra się za to zapominanie, oj doigra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:50, 04 Lip 2010    Temat postu:

Familia Smith rozsiadła się w kuchni w najlepsze. Zaczęli ze sobą rozmawiać czekając aż woda na proponowaną kawę się zagotuje. Roy podzielał swą uwagę miedzy łazienkę a rodziców nie wiedząc czego chce bardziej. Tego by Elizabeth wyszła czy tego by jego rodzice nie przyszli dziś tutaj w ogóle, ale przynajmniej będą mieli już to za sobą wiec ogólnie wszystko było na plus. Zastanawiając się kogo teraz wielbi Ang że przefarbowała się na blond obserwował ją bawiącą się z chomikami - Uważaj na nie, nie mam zamiaru po raz drugi ich gonić po kątach... - oczywiście stwierdzono że zrzędzi i ona już się postara żeby wszystkie mu pouciekały. Te kochane młodsze siostry, jak ich nie wielbić? Rodzice byli bardziej bezproblemowi. Wpadli do niego dziś, bo jutro jechali do babci i nie mieliby czasu. Wszystko było akceptowalne. Roy nie tyle widząc co słysząc jak klamka drzwi od łazienki idzie w dół spojrzał w tamta stronę. Siedział do Elizabeh przodem, jego rodzice byli zwróceni do niej plecami. Roy uśmiechnął się szerzej by dodać jej otuchy i postanowił pogratulować makijażu oraz zapytać czy za każdym razem ma zamiar tak się denerwować. Państwo Smith obrócili się jak na komendę zaskoczeni obecnością kogoś w mieszkaniu prócz nich i ich syna. Roy odchrząknął i powiedział - Poznajcie się. To jest Lizzy... Elizabeth. Moja dziewczyna. - teraz to dopiero mogła go udusić za łatwość przekazu. Jego ojciec wstał z krzesła i podszedł się przywitać oraz przedstawić resztę członków rodziny - Miło mi poznać. Jestem Aberforth Smith. - skłonił się lekko wyciągając dłoń - Oto moja żona. - matka Roy'a uśmiechnęła się do Lizzy radośnie - Caren. Córka... - młoda dziewczyna zaciekawiona, wytrzeszczając nieco oczy pomachała w stronę nowo poznanej - Hej, jestem Angela. - podeszła do stołu zerkając to na swego brata to na jego dziewczynę - Roy zapewne pani już coś niecoś o nas opowiedział, prawda? Znamy jego gadulstwo. - wampir wywrócił oczami i wstał od stołu by wyciągnąć szklanki - Proszę się tak nie denerwować i usiąść z nami. - wtrąciła Caren odsuwając dla Elizabeth krzesło. Jeśli byli zaskoczeni, to nie było tego widać. Roy popatrzył na wampirzycę ciekaw tego czy przeczesze ich uczucia dla własnego spokoju.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:27, 04 Lip 2010    Temat postu:

Widząc odwracające się w jej stronę oczy miała ochotę zapaść się pod siebie byle tylko nie musieć być obiektem tych spojrzeń. Po tym jak ją Roy przedstawił już w ogóle poczuła się zbita z tropu, ale jednak wiedziała, że miał racje. To nawet lepiej dla niej było, że nie unikał przedstawienia jej swojej rodzinie jako swojej dziewczyny. Chociaż dziwnie to brzmiało, słuchając takich słów o sobie. No ale cóż. Była to prawda i nie było co przed nią uciekać.

Podeszła jeszcze bliżej a gdy ojciec Roya wstał, by się z nią przywitać i przedstawił jej się pełnym imieniem i nazwiskiem, postarała się odpowiedzieć mu uśmiechem - Panie Smith... - wyciągając i w jego stronę dłoń. - Elizabeth Preston. - skłoniła się wdzięcznym i zgrabnym gestem z tak dziwnym jak dla niej dygnięciem panienki wychowanej w dobrym domu, że dla chłopaka mogło być to nawet śmieszne. Ale starała się, tego nie można jej było zarzucić.

Obróciła się w stronę jego matki, wyciągając i do niej rękę. - Pani Smith... - kiwnęła głową ujmując dłoń kobiety, nie powtarzając już swojego nazwiska, bo już zdążyła je przed chwilą powiedzieć. Po tym spojrzała się też na siostrę, która... była gdzieś z wyglądu w jej wieku. Kiwnęła i jej na powitanie. - Angela... - powtórzyła i jej imię, po czym spojrzała się na rodziców chłopaka nie wiedząc za bardzo co ma z sobą począć w tej chwili. Jednak ojciec Roya wybawił ją z opresji. Przytaknęła na jego pytanie czy coś o nich już słyszała. - Tak. - zgodziła się - Chociaż nie dużo. - przyznała się, bo jak na nią wciąż tych wiadomości było mało. Ona nie miała rodziny prócz brata a patrząc na niego, chciała by coś więcej o nich wiedzieć. Ojciec pastor i siostra szalejąca i przyprawiająca chłopaka o zawrót głowy.

- Nie, nie. Jest w porządku. - zaprzeczyła, chociaż była to totalna i wierutna bzdura, ale wciąż pozostająca w zakresie grzeczności w tym przypadku. - Ja w zasadzie to... - zaczęła unosząc rękę w górę i pokazując palcem za siebie - Miałam zaraz wyjść do sklepu po coś na śniadanie. Albo w zasadzie drugie śniadanie. - powiedziała wykorzystując swoją wcześniej znalezioną wymówkę. - Jedliście już Państwo? - zapytała z uśmiechem. - Może zjedliby Państwo z nami? - zaproponowała przyklejając do swej twarzy uśmiech numer siedem. Czy nawet osiem. Podziękowała skinieniem głowy kobiecie za uprzejmość i taki ciepły gest odsunięcia dla niej krzesła.

- To na chwilę może. - w końcu zgodziła się z miłym głosem jego matki. Siadając na krześle poczuła się irracjonalnie dość niczym sadzana na szpilkach. Ale jednak postarała się nie dać tego po sobie poznać. I tak go udusi. Prędzej czy później. Specjalnie tego nie robiła, bojąc się tego, co może odkryć, ale w końcu złapała się na tym, że odruchowo zaczęła sprawdzać jak dużym zaskoczeniem dla nich było jej pojawienie się. Pierwszą ofiarą jej testów padła pani Smith, która to właśnie się do niej zwracała. Spojrzała się na Roya kątem oka, usilnie starając się ukryć przed nim w swych oczach to wołanie 'ratunku' spowodowane nieprzygotowaniem się na taką sytuację jaka ich zastała tego ranka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:57, 04 Lip 2010    Temat postu:

Nie... Lizzy była boska i to nie ulegało dyskusji. Opanowana, kryjąca doskonale zdenerwowanie. Wampira przyprawiała o uczucie dumy. Nie była małym spłoszony stworzonkiem, a przynajmniej starała się nim nie być. Według Roy'a wychodziło jej to śpiewająco. Była zdenerwowana, to oczywiste, ale nie aż tak jakby mógłby się bać - Ależ złotko... - Roy zajęty czajnikiem, odwrócony do reszty rodziny plecami uśmiechnął się słuchając dalszego wywodu matki. Zjawiła się obok niego Angela i zaproponowała pomoc. Wampir podziękował chcąc by usiadła - My już jesteśmy po śniadaniu, choć jeśli wy jesteście głodni to proszę bardzo, nie krępujcie się i coś sobie przyszykujcie. Albo ja wam coś uszykuję! - Roy na moment zamarł myśląc co dalej począć. Obrócił się i spojrzał na własną matkę - Mamo... Dzięki. Nie musisz, zjemy i sami sobie... Coś przyrządzimy. - złapał dwie szklanki i postawił je przed rodzicami by mieli się czym zająć. Spojrzał ukradkiem na Lizz unosząc brwi w górę. Uciekać ci się zachciało? I wsuwać ludzkie jedzenie? Ciekawe czym wtedy byś się wymówiła? Ojciec Roy'a pokiwał głową i rzekł patrząc na swoją żonę - Ma rację, daj im spokój, wypijemy kawę i już nas nie ma. - zapewnił ich zerkając teraz na dziwnie sztywno siedzącą Elizabeth - A wy nie pijecie? - wampir machnął dłońmi mówiąc tym samym że 'nie wszystko na raz'. Zmuszony zalał też dla siebie i Lizzy a dla Angeli była herbata. Ta najmłodsza z towarzystwa wlepiał spojrzenie w Elizabeth i zapytała mieszając zawartość swojej szklanki ze sporą ilością cukru - Chodziłaś... - użyła czasu przeszłego bo jakoś nie wyobrażała sobie by jej brat spotykał się z uczennicą - Tutaj do szkoły? Nie przypominam sobie, a przecież... Chyba że uczęszczałaś do tej na drugim końcu, tak? - wskazała kciukiem na bliżej nieokreślony kierunek za swoimi plecami. Dla Roy'a miejsca przy stole zabrakło więc kiedy postawił szklankę przed Elizabeth z krótkim - Proszę. - usiadł na blacie kuchennej szafki. Nie widział potrzeby nieść Lizzy pomocy, nie była zagrożona według niego. Rozmowa zeszła na trochę inne tory kiedy ojciec zwrócił się do syna - Byłeś tam... W Seattle? W tym opuszczonym... - Roy załapał o co chodzi i powiedział - Przedwczoraj. I jest w całkiem niezłym stanie, trzeba tylko trochę odremontować. Całkiem dużo z tego da się wyciągnąć, wiesz? Na dole jest jedno wielkie pomieszczenie, pewnie coś się wydzieli, a na górze... Cztery... - potarł lekko czoło chcąc sobie przypomnieć - Chyba cztery czy pięć, już sam nie wiem, jedno takie większe coś jak ta kawalerka, a reszta... - pani Smith uśmiechnęła się pod nosem i zwróciła się do Elizabeth - Oni zawsze tak mają. Jak się spotkają, nagle gromadzi im się multum spraw o których muszą natychmiast pogadać, zapominają o nas kobietach. Sprawy najważniejsze, później sport... Słodzisz? - zapytała podsuwając Lizzy cukierniczkę - Jesteś taka szczuplutka... - Angela wymruczała pod nosem - Bo tak teraz trzeba mamo. - Caren uniosła brwi w górę - Z kości na ości, doprawdy nie wiem ku czemu zmierza ten świat...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:41, 04 Lip 2010    Temat postu:

Starała się, starała. Chociaż w jej mniemaniu mogłoby to jej wychodzić nieco bardziej swobodnie niż wychodziło. Mogłaby się czepiać samej siebie całymi godzinami. Z resztą zawsze tak miała i nie ulegało wątpliwości, ze prędko jej raczej nie przejdzie. - No dobrze. - zgodziła się ze słowami kobiety, siadając już nieco wygodniej niż na samym brzegu krzesła. kiedy jednak zaproponowała, że im coś zrobi, to trudno było nie złapać wdechu z poddenerwowania. - Nie, nie. My... - zaczęła, ale Roy ją ubiegł swoim stwierdzeniem. Przyjęła to z ulgą.

- W zasadzie, to... Roy, zrobiłbyś mi przy okazji taką słabą... - poprosiła, skoro chłopak udawał się już do kuchni. Uniosła dłoń pokazując dwoma palcami, ze nie tylko słabą, ale i małą ogólnie. - Pomóc coś? - zapytała jeszcze, ale widząc przeczące kręcenie jego głowy, zrezygnowała z ruszania się z miejsca, przenosząc wzrok na jego rodziców. I siostrę, która zadała jej pytanie. - Przez bardzo krótko. Jeden semestr. - odpowiedziała - I w Seattle a nie tutaj. - dodała uśmiechając się lekko do dziewczyny - A Ty tu, tak? - zagadnęła starając się być po prostu miłą dla niej.

- Dzięki. - rzuciła do chłopaka, gdy postawił przed nią szklankę z kawą. Żałowała co prawda, że nie zrobił jej w kubku, w którym łatwiej by jej było ukryć ilość wypijanego płynu, ale cóż. Musiała cobie jakoś poradzić. Taaa... Zostawił ją samą. No niech mu będzie. Przysłuchała się przez moment rozpoczętej rozmowie między jego ojcem a nim, po czym spojrzała się z ciepłym uśmiechem na twarzy wpierw na jego siostrę a potem na matkę. - Cztery. - pozwoliła się wtrącić mężczyznom w rozmowę, chociaż nic więcej już nie dodawała.

- Bywa. - przeniosła wzrok ponownie na kobietę, gdy zaczęła tłumaczyć ich rozmowę. - To normalne, że zawsze coś się znajdzie. jeśli się na co dzień nie widzą... - dodała łagodnie aż dziwiąc się sobie, iż potrafiła z takim zacięciem udawać swój spokój, pomimo że nie było to proste. - Nie, dziękuję. Nie słodzę. - zaprzeczyła podając dalej, tym razem Angeli cukierniczkę. Zmarszczyła przy tym nieznacznie brwi w przepraszającym geście dziękując w duchu jego siostrze, że ją wspiera. - Nie przepadam za bardzo za słodką kawą. - kontynuowała a szukając pomysłu na jakiekolwiek nawiązanie dalszej rozmowy stwierdziła w końcu w myślach, że i tak ją nie ominą pewnie pytania o to kim jest i co robi w jego mieszkaniu tak z rana. Tylko czekała na jakąś dalszą baterię. I diabelnie się stresowała tym, jak wypadnie przed jego rodzicami. Zdecydowanie bardziej niż w radiu przed jego koleżankami.

Ujęła w dłoń ucho od szklanki i podnosząc ją, podmuchała delikatnie w parujący przed jej twarzą napar. Nie wiedziała jak zagadnąć rozmowę. Aż ugryzła się w język ze złości na siebie, że jest nagle taka bezradna. W końcu znalazła jakiś najprostszy z możliwych tematów. - A Państwo mieszkacie tu gdzieś w okolicy? - zapytała z ciekawością, zastanawiając się przy tym jak często będą się u nich pojawiać z równie niespodziewanymi wizytami. Chociaż miała nadzieję, że Roy będzie tym razem pamiętał o tym, by jej o tym powiedzieć. Spojrzała się na panią Smith i kątem oka też na jego ojca, zastanawiając się do którego z nich jest bardziej podobny Roy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:09, 04 Lip 2010    Temat postu:

Mogło być gorzej. Trzy trupy przy śniadaniu chyba nie za bardzo ucieszyłby Roy'a - Tak, tak tutaj. Już niedużo, bo ostatnia klasa. - odparła Angela z dumą zerkając nie wiedzieć dlaczego z uśmiechem na matkę. Chciała się urwać rodzicom jak Roy i zacząć coś robić samej. Tylko ze jej brat miał więcej szczęścia i przyjęto go do radia prawie że bez niczego, a ona już taka jak on nie była - A ty... Elizabeth? Mogę się tak do ciebie zwracać? - zapytała kobieta odkładając łyżeczkę na stół - Uczysz się jeszcze gdzieś? Pracujesz? - Caren omijała co bardziej drażniące pytania. W końcu miała do syna na tyle zaufania że uważała go za rozsądnego - Nie, to znaczy w Port Angeles naturalnie, ale bliżej centrum, nie wiedzieć dlaczego Roy nam zwiał... - ten który rzekomo zwiał spojrzał na matkę i wtrącił - Nie zwiałem, po prostu... Wydoroślałem. Poza tym z nią... - wskazał na siostrę która poczerwieniała momentalnie - Nie dało się wytrzymać. - parsknął śmiechem i wrócił do swego ojca - No, cztery. - skłonił się ku Lizzy, która tak zajęta przez Caren pewnie tego nie zauważyła - Dziś mamy się spotkać z kimś kto ewentualnie podjąłby się by tam coś pogrzebać, a jak nie to sobie poradzę samemu. - mruknął unosząc w górę, do ust szklankę i czując na języku gorzki posmak napoju - A nie myślałeś o Timie? - Roy prychnął cicho i mruknął - Daj spokój tato, sam się nie wyrabia ze swoją robotą, a jeszcze u mnie by miał, nieee... Jakoś sobie to zorganizuję. A byłeś u mechanika? Naprawił ci...? - pani Smith westchnęła i zapytała przerywając synowi - Przepraszam, czy nie moglibyście... - oni już wiedzieli czego od nich chciała i jednocześnie ojciec z synem odpowiedzieli - Nie! - Angela roześmiała się głośno i wyszczerzyła zęby do matki - I tyle z tego. Trzeba dbać o siebie. - kobieta spojrzała na mężczyzn krzywiąc nieznacznie usta i stwierdziła cierpko - Z nimi tak zawsze, przyzwyczaj się. Usta im się nigdy nie zamykają, chyba że przy obiedzie. Wtedy jedynie jest cisza w domu... Więc chcecie sobie zacząć remont? Myślisz że ta jego knajpa wypali? - jakoś wszyscy wszystko wiedzieli tylko nie Angela - Jaka knajpa? Roy? - obróciła się w jego stronę i zapytała - Dlaczego ja nic nie wiem? - wampir machnął dłonią zajęty opowieścią o samochodowym problemie z rozrusznikiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:44, 04 Lip 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się do dziewczyny widząc tą jej dumę z ostatniego roku nauki. - Ooo! No to ładnie. - stwierdziła kiwając głową z aprobatą i gratulując osiągnięć. Po tym przeniosła spojrzenie na jego matkę, słuchając przez nią zadawanego pytania. - Oczywiście. - przytaknęła z zadowoleniem stwierdzając, że byłoby to dla niej o wiele milsze niż być nazywaną 'panią' czy wykorzystując do tego jej nazwisko, z którym w ogóle już tak dziwnie by było. - Jeśli tylko tego Pani chce. - dodała, po czym kontynuowała - Skończyłam studia. Obecnie staram się ukończyć jeszcze jeden kierunek, który wcześniej przerwałam z racji okoliczności. Moja nauka jest jednocześnie czymś na kształt praktyk, więc mogłabym powiedzieć, że i pracuję i się uczę. - odpowiedziała i już chciała dodać na koniec 'proszę Pani', ale jakoś jej to tak dziwnie by zabrzmiało, więc się powstrzymała.

Po chwili mogła zaobserwować między rodzeństwem drobną, na wpół słowną, na wpół bezsłowną przepychankę. Uśmiechnęła się widząc jak to podobnie wygląda w jej przypadku, gdy rozmawiała o czymkolwiek z Jamesem. Nie wiedziała co prawda co też 'mogli by' Roy ze swoim ojcem, ale wolała się nie dopytywać szczegółów. Jednak pytanie skierowane znowu w jej stronę, pozwoliło jej się włączyć ponownie do dyskusji. - Myślę, że tak. Robi to całkiem z rozsądkiem. - przytaknęła - Wczoraj był podpisać umowę na stworzenie biznes planu, dziś... No właśnie, dziś mamy trochę później spotkać się z ekipą remontową i pojechać już zrobić pierwsze zakupy niezbędne do ruszenia z tym. - odpowiedziała z uśmiechem. - O ile na to pozwoli wstępny projekt, ale to miejmy nadzieję, że nie będzie problemem.

Widząc zdziwienie Angeli kiwnęła jeszcze do niej głową z uśmiechem - "No name". - powiedziała do dziewczyny podejmując się zadania zdradzenia jego rodzinie paru szczegółów, skoro Roy był zajęty dyskusją z ojcem. - Tak chce ją nazwać. - wyjaśniła - Byliśmy ostatnio obejrzeć ten budynek i na prawdę nie jest źle. - po tym spojrzała się ponownie na jego mamę. - Sądzę, że na prawdę ma szansę. Na razie tylko remont górnego piętra, by przygotować je pod kątem biura i części mieszkalnej a jak będzie już wybrany biznes plan, to się ruszy z resztą. Cały dół i elewacja... - wyjaśniła - Na szczęście Roy nie robi niczego na wariata, więc jeśli się to dobrze zaplanuje... A miejscówka jest bardzo fajna. - przyznała, obracając się na moment w stronę chłopaka, by się na niego spojrzeć. Po tym wróciła znów wzrokiem do kobiet czekając na następne pytania, które z pewnością jedna czy druga jej zada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:20, 04 Lip 2010    Temat postu:

- I tyle sobie zażądał. Zdzierca, nigdy do niego nie wrócę, gdyby nie to że Pan... - Roy poszorował się po czole błagając w duchu by Aberforth nie wyjechał z jakąś paranoidalną gadką, czy kazaniem - Tato... Kawa ci wystygnie. - przypomniał mu nad wyraz uczynnie, bo Caren i Angela były już w połowie swoich - Ach tak, tak... - mężczyzna sięgnął po szklankę i upił z niej. Jako jedyny z rodziny nie słodził. Teraz i on zainteresował się Elizabeth - Co ja słyszą. Już coś skończone? A co jeśli można wiedzieć? - spojrzał na swojego syna karcącym spojrzeniem pod tytułem 'nie wstyd ci?' Roy wzruszył ramionami i zajął się siostrą dopowiadając i koloryzując wypowiedź wampirzycy - No... I nie wpuszczę cię tam. Ani ciebie ani twoich zabawnych psiapsiółek. - zagroził uśmiechając się szerzej i zeskakując z szafki - Bo akurat będę chciała tam przyjść! - prychnęła Angela i utkwiła wzrok w suficie - Na jakieś drętwe imprezy... Pfff... Już to widzę, co powiesisz na ścianie? Proporczyk zamku Camelot? - zapytała zgryźliwie i dostała dłonią przez głowę. Uchyliła się a Roy stanął nad nią i popatrzył z góry - Nie. Twój skalp. Przestańcie! - zawołała Caren patrząc na swoje dzieciaki karcąco - Nie naśmiewaj się z niego. Z tego co powiedziała Elizabeth to może być całkiem nieźle, czego ci życzymy. - powiedziała z miłym dobrodusznym uśmiechem - Ucz się do matki. - powiedział Roy ciągnąc siostrę za kitkę - Masz być miła dla braciszka... No właśnie, pijcie że szybciej bo babka się zdenerwuje że nas nie ma.... - Caren spojrzała na zegarek a jej maż i córka utkwili w niej zaskoczone spojrzenie. Czyli że nie był to prawdziwy powód - No co wy... - zajęczał Roy dość przekonująco w duchu pragnąc by faktycznie się pospieszyli bo Lizzy nie wyglądała na najszczęśliwszą - Już? - jego matka pokiwała głową kiedy upiła kolejnego łyka ze szklanki - Yhm... Macie swoje do roboty. Nie będziemy wam przeszkadzać. - pan Smith nie wyglądał na takiego co się z tym zgadzał, ale milcząc wyprostował się w godnością w krześle i również coś od siebie dodał - Tylko wiesz, jakbyś miał problem... - mina Roy'a stała się niewyraźna kiedy zapytał - Eee... Z czym tato? - jego ojciec przymknął powieki, westchnął i powiedział przez zaciśnięte usta - Z życiem. - taka oto dziwaczną, więcej niz dwuznaczną uwagą zakończył swój wywód pan Smith a Roy pokiwał głową wybity z rytmu - Lizzy... - spojrzał na nią nie wiedząc co powiedzieć dokładnie, z czego wyręczyła go siostra - Oj no dobra, dobra... Każdy tato wie jak sobie w życiu radzić, jak przed ciążą się bronić też wiedzą. Są dorośli. Daj im spokój i pij ta kawę, bo faktycznie... - spojrzała na matkę i pociągnęła jej prośbę - Babcia się wścieknie. - wampir spojrzał na blondynkę i mruknął - Dzięki Angela, dzięki, sam bym to powiedział, tylko trochę inaczej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 4 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin