Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:07, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Tak, proszę Pana. - przytaknęła pytaniu ojca Roya - Informatyka na kierunku administrowania i zarządzania bazami danych w Mediolanie. - wyjaśniła najkrócej jak się dało - A teraz jeszcze zaliczam ostatnie dwa lata drugich studiów. - dodała bez większego wzruszenia. Dla niej to było nic takiego, chociaż dla innych może to dziwnie brzmiało. Wolała chyba nie wspominać o balecie, bo dla ludzi jeszcze bardziej kosmicznie to brzmiało. A tym bardziej w połączeniu z tym jej pierwszym kierunkiem. Dwie, całkiem różne drogi. Ale cóż, chyba powinna, by nie było niedomówień... - Pacific Northwest Ballet tutaj, w Seattle. - no, tego to chyba jeszcze nawet sam Roy nie wie wiedział o niej, bo nigdy o tym nie rozmawiali, że to dla niej już drugi kierunek. Przynajmniej sobie tego nie przypominała, by o tym mówili.

Nie sposób się było nie uśmiechnąć, kiedy Roy ze swoją siostrą zaczęli się przekomarzać i droczyć. Jeszcze chwila a można by się było po nich spodziewać, że zaczną się gonić po całym mieszkaniu. Nie zdziwiło by jej to zbytnio. I nie, zdecydowanie powoli dziewczyna się rozluźniała w towarzystwie jego rodziny. Nie poczuła się zjedzona, połknięta i przeżuta a tym bardziej i nie wypluta. Nie mogło być źle. Chyba, że to ze strony jego rodziny było coś nie w porządku, czego ona nie dostrzegała. Ale nie miała siły w tej chwili sprawdzać każdego z trójki ich gości, by poprzeglądać i porozszyfrowywać wszystkie emocje w nich się kłębiące. Wystarczyć jej musiało to, co widziała. Sięgnęła po swoją szklankę z kawą i udała upijanie niewielkiego, ostrożnego łyka. Wcale nie miała ochoty za chwilę lecieć do łazienki i zmuszać się do zwymiotowania tego, co wypije. Jeśli nie musiała, wolała tego nie robić, bo jak dla każdego było to mało przyjemne.

- Ależ nie przeszkadzają Państwo... - rzuciła Elizabeth z przekonaniem szukając spojrzeniem Roya, który mógłby ją poprzeć. Nie chciała, by potem jego rodzina poczuła się niemile widzianymi gośćmi w ich domu. Ich. Bo w sumie to już chyba powinna myśleć o tym jako o 'ich' mieszkaniu a nie tylko jego. Nie za bardzo zrozumiała o czym jego ojciec chciał powiedzieć synowi, ale po tym jak dodał jeszcze słowa o życiu, nieco zdębiała, starając się nie dać po sobie jednak tego poznać, bo przecież nie do niej kierowane były te słowa.

Ale na słowa Angeli, które miały być odpowiedzią na uwagi ich ojca, załapała momentalnie. Zrobiła duże oczy, które zaraz z wysiłkiem opuściła w dół starając się w ten swój dość dziwny sposób nie zaczerwienić na policzkach. Wzięła większy oddech, wypuszczając cicho powietrze, po czym zbierając się w sobie, postanowiła odpowiedzieć na nie zadane im w sumie pytanie, by uspokoić jego tatę. Spojrzała się na mężczyznę siląc się na wewnętrzną odwagę, by wydusić z siebie słowa. Skoro Roy nic nie mówił, a wcześniej zaczął jakby chciał, to widać miało dla niej znaczyć, że to ona ma powiedzieć.

- Sądzę, że na prawdę nie musi się Pan niczym martwić. Roy... i ja. Nie spieszymy się z niczym. Na wszystko kiedyś przyjdzie odpowiednia chwila i na wszystko musi być odpowiednia kolejność. Może być Pan spokojny. - stwierdziła może niezbyt składnie, ale w sumie odzwierciedlało to dość dobrze ich relacje. Wpierw No name. I ich uczucia musiały się same poukładać tworząc wreszcie coś bardziej stabilnego niż te ich ciągłe niepewności i wahania. A ona sama, po tej nocy, już na prawdę nie zamierzała się z niczym spieszyć, dając chłopakowi tyle czasu, ile tylko pragnął. Sięgnęła dłonią po swoją szklankę, tym razem z przejęcia biorąc sporego dość łyka kawy. Trudno. Będzie potem siedziała w łazience, próbując się jej pozbyć. Dopiero, gdy opanują swoje emocje, może przyjdzie pora na coś więcej. Albo też wręcz przeciwnie, na nic. Jednak nie chciała nawet myśleć o takiej ewentualności.

"Może by im tą kawę jakoś zapakować na wynos?" - pomyślała nie wiedząc czy było by to bardziej z pożytkiem dla niej i Roya czy też dla ich gości. No ale to były tylko myśli. Zabawną miał rodzinkę. W sumie, to... polubiła ich. Ot, takie dziwne uczucie do czyjejś rodziny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:43, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Och Mediolan? Czyli nie jesteś ze Stanów? - wampirowi drgnęła brew i szczeknął - Tato. Daj jej spokój, nie przesłuchuj jej... - od tego to on był. I tylko on miał prawo przesłuchiwać sobie Lizzy kiedy mu się żywnie podobało. Mężczyzna popatrzył na Roy'a i pokiwał głową. Nikt nie mógł mu zarzucić braku opanowania. Pan Smith był spokojny, najspokojniejszy z całej rodziny, a jednak to on zawsze miał ostatnie słowo choć nie było tego widać - Tak, wiem co zaraz powiesz tato... - zaczął Roy widząc jego spojrzenie i słysząc o osiągnięciach naukowych Elizabeth - I to mój problem, że mam niskie wykształcenie. Zostaw to. - takiego go chyba jeszcze nie widziała. Był oschły i o wiele zimniejszy niż zwykle. Mieli małą różnicę zdań na temat edukacji i jego poziomu który u Roy'a był średni - Oj przestańcie... - zajęczała dziewczyna nad którą stał wampir który zacisnął teraz dłonie na oparciu krzesła - Roy już nie pójdzie się dalej uczyć i o tym dobrze wiesz ojcze, przynajmniej jego druga połówka jest oblatana i wyuczona. - powiedziała z uśmiechem skierowanym w stronę Elizabeth popijając kawkę. Była w swoim żywiole. Plotła sobie i nikt nie umiał jej powstrzymać, a to było tym co świadczyło ze jest siostrą Roy'a - Poza tym to nie czasy by się wstydzić i wymawiać Elizabeth. - dla Angeli teraz była rówieśnicą, więc snuła sobie swobodnie dalej - Spieszycie się czy nie... Wpadki się zdarzają, co nie brat? - odchyliła głowę w tył i uśmiechnęła się do Roy'a który naprawdę wyglądał na takiego co chciał ją oskalpować - No... nie mówcie że ja wam muszę dawać wykład o dorosłości? - popatrzyła na każdego z osobna niczym nie zażenowana. U nich w domu rozmawiało się o wszystkim choć ojciec owijał w bawełnę. Nie wiedziała tylko dlaczego Elizabeth tak się strapiła - Lizzy... - nie dokończyła bo Roy położył jej dłoń na ustach i wysyczał - Zamknij się, jak mówisz to myśl nad tym o czym mówisz. - uświadomił siostrę - Tato, nie masz się o co martwić. Elizabeth... Nie musisz... - machnął lekko drugą dłonią, by już się uspokoiła co pewnie nie odniosło najlepszego skutku. Aberforth uniósł wzrok na swoja rodzinę i utkwił go po chwili w Angeli - Z tobą pogadam w domu. - dziewczyna wzruszyła ramionami obojętnie, przynajmniej będąc wśród nich, bo wiedziała że w domu już taka beztroska nie będzie - Elizabeth, naprawdę Roy ma rację i nie musisz się... Nie musicie się z niczego tłumaczyć. Przepraszam was dzieci. - Caren uśmiechnęła się o wiele bardziej rozluźniona niż przed momentem - Moja droga, mogłabyś stanąć obok Roy'a... Chciałabym zobaczyć jak wyglądacie razem... - wampir nabrał powietrza i wyrzucił z pretensją - Mamo! Jeszcze nas... Zobaczysz. Daję słowo, nie zamierzamy stąd uciekać po tym jak wyjdziecie, więc... - Angela wybuchnęła śmiechem i zakpiła z niego - Roy... Ależ ty się wstydzisz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:43, 04 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, spokojnie... - powiedziała Elizabeth łagodnym głosem. Wcale nie przeszkadzały jej te pytania. - Jestem stąd. Jednak sporo jeździłam też poza krajem. - odpowiedziała po chwili, spoglądając to na Roya, to na jego tatę. Nie miała pojęcia, że jej słowa spowodują pretensje skierowane w jego stronę. Gdyby bowiem o tym wiedziała, chociaż by próbowała jakoś zmienić temat, bądź odpowiedzieć jakoś tak, by nie stało się to powodem do wyrzutów. Tylko nie rozumiała dlaczego miałby już nie iść nigdy się uczyć. Przecież miał na to przed sobą mnóstwo czasu i zawsze mógł nadejść ten moment, gdy by się kiedyś zdecydował nadrobić zaległości bądź braki. Przemilczała jednak tą kwestię nie chcąc się mieszać w dyskusję ojca z synem. A tym bardziej jak się już wtrąciła w to Angela.

Wstydzić i jej czegoś wymawiać? To znaczy, że z nią było coś nie tak? Dziewczyna na słowa siostry Roya zaczęła się lekko znów stresować nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Jednak kolejne jej słowa spowodowały, że Elizabeth ujęła tylko w dłonie ponownie szklankę z kawą, obracając ją sobie na spodeczku powoli, by czymś zająć ręce. Czyżby Roy miał coś wiedzieć na temat wpadek? To dlatego tak się bał i zwlekał z tym wszystkim? Czy też dlatego wyprowadził się z domu? Nie miała zielonego pojęcia, ale coraz więcej pytań zaczynało jej się rodzić w myślach i czuła się z tym niezbyt wygodnie. Czy to z powodu wpadki przerwał naukę, którą teraz mu wypominali rodzice? Czy to też z tego powodu Roy do większości kobiet miał aż taki dystans i dlatego wszystko toczyło się dla niej tak ślimaczym tempem między nimi? Stwierdziła, że będzie musiała go po tym wszystkim zapytać. No może nie od razu, tylko przy najbliższej nadarzającej się okazji, ale jednak. Jej myśli i paranoje zaczynały ją niepokoić a siostra chłopaka miała w tym dość spory swój udział.

Po chwili spojrzała się na moment proszącym wzrokiem na Angelę, która najwyraźniej była w swoim żywiole. Zastanawiała się jak sobie poradzić z nią w takiej sytuacji. Gdyby były na osobności, pewnie potrafiłaby się odszczeknąć, ale nie chciała tego robić w obecności rodziców Roya. - Angela, wybacz mi... Ale wiem jak się zabezpieczyć i możesz mi wierzyć, że jeśli będzie to potrzebne, to zrobię to. Jednak to nie jest chyba temat, o którym powinno się teraz mówić. - odpowiedziała dziwiąc się sobie, że to powiedziała na głos. Nie znajdując jednak żadnego więcej pomysłu jak się z tym zmierzyć, opuściła spojrzenie na szklankę ze swoją kawą, pozwalając po prostu dziewczęciu się wygadać do woli, aż jej przejdzie. Czasami było to najlepszym wyjściem z sytuacji.

- Nic się nie stało, proszę Pani. - odpowiedziała unosząc spojrzenie znad naczynia z pachnącym intensywnie pobudzającym naparem. Jej samej takie pobudzenie nie było potrzebne, bo jeśli nawet była wcześniej rozleniwiona, to wpadnięcie z niespodziewaną wizytą Państwa Smith rozbudziło ją dokumentnie. - To nic takiego. - powiedziała jeszcze kręcąc lekko głową i starając się utwierdzić kobietę w mniemaniu, że na prawdę nie było dla niej problemem to, co usłyszała od Angeli.

Słysząc prośbę kobiety drgnęła nieco, nie wiedząc co ma na celu to, by stanęła obok chłopaka. Jednak zaczęła się powoli podnosić ze swojej miejscówki, by spełnić jej zachciankę. - Daj spokój, Roy... - powiedziała cicho, acz bardzo łagodnie do niego kryjąc za delikatnym uśmiechem i spojrzeniem skierowanym na niego swoje skrępowanie całą tą sytuacją a w zasadzie ciągiem zdarzeń. Stanęła obok chłopaka a nie wiedząc co ma zrobić ze swoimi rękami, jedną oparła o krzesło, drugą zaś złapała jego dłoń. - To drobiazg i nie ma powodu, żeby nie spełnić prośby Twojej Mamy... - dodała równie miękkim i melodyjnym acz niezbyt donośnym głosem. Dziękowała sobie w myślach, że nie założyła obcasów, bo wtedy byłaby od niego nieco wyższa. A to dopiero by wtedy dziwnie wyglądało.

Znów dziewczę się wtrąciło ze swoim komentarzem. I znowu Elizabeth poczuła się skrępowana pomimo tego, że ze wszystkich sił starała się nie dać tego po sobie poznać. Przeniosła wzrok z chłopaka, na jego rodziców, pomijając przy tym jego rozochoconą siostrę. Ścisnęła tylko nieco mocniej jego dłoń i po chwili puściła ją znowu, siadając na krześle przy stole. Uśmiechnęła się przy tym do kobiety i znów opuściła, zażenowane rzucanymi przez Angelę słowami swoje spojrzenie, zatrzymując je na szklance z niewypitą wciąż kawą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Nie 22:24, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:12, 05 Lip 2010    Temat postu:

Teraz Roy naprawdę zaczynał się wstydzić. I nie chodziło o to że czułby się nieswojo stojąc obok Elizabeth. Było mu wstyd za siostrę, ojca i matkę, za matkę najmniej pomijając jej zwariowaną prośbę - Jasne, że się wstydzę. Najbardziej tego że jesteś moją siostrą. - odgryzł się młodej dziewczynie a ta rozłożyła bezradnie dłonie - Też się nad tym zastanawiam... Jak to możliwe? - dostałą kolejnego strzała po głowie przed którym nie zdążyła się wybronić. Roy odwołał się do wyższej instancji - Mamo! - Angela spojrzała na niego z wyrzutem i powtórzyła to samo co on tylko z miną zbitego psa pojękując - Przestańcie. Bogu dzięki że już razem w domu nie siedzicie, chyba nikt by tego nie zniósł. Ty... Przestań szczekać. - kobieta zwróciła się do córki - A ty przestań ją bić. - wampir wyglądał na takiego, który miał zaraz stwierdzić że on nikogo nie bije. Gdyby chciał dopiero by dostała mocniej. Skończyła by przyklejona do ściany, jak proporczyk Camelotu z którego tak sobie żartowała. Pan Smith patrząc na to wszytko cierpko dopił w spokoju swoją kawę ze wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni - Skończcie. - nakazał niezwykle twardo, na co rodzeństwo natychmiast zamilkło. Po chwili obrzucając uważnym spojrzeniem syna i córkę zwrócił się do Elizabeth - Ach, czyli lubisz podróżować? To się chwali. I tym bardziej stary kontynent? Jak tam jest? Życie trochę inaczej się toczy prawda? - nie powiedział już nic więcej prócz - Caren, daj spokój... - ale jego zona nie miał problemów z wyrażaniem swoich życzeń, więc jeden wampir i trójka ludzi utkwiła swoje spojrzenia w Lizzy podnoszącej się od stołu. Roy od dłuższej chwili przyglądał się wampirzycy, ciekaw jej zaintrygowanego wyrazu twarzy. Ujął jej dłoń kiedy stanęła obok niego i wpatrzył się w matkę, która teraz nie wiedzieć dlaczego cała się rozpromieniła. Roy zajęczał w duchu wiedząc co zaraz nastąpi - Ach Aberforth spójrz na nich... - matka Roy'a wsparła łokcie na blacie stołu i ujęła swoją twarz w obie dłonie. Jej mąż przekręcił głową przypatrując się parze dość sceptycznie - Ale fajnie wyglądają! Jak my 30 lat temu! - jej syn parsknął śmiechem i zapytał - A to jak ja już się urodziłem to nie wyglądaliście tak fajnie? Dzięki no, miło się dowiedzieć po tylu latach że zniszczyłem w jakikolwiek sposób wasz wizerunek, dzięki mamo, dzięki. - westchnął ciężko i w końcu mogli też usłyszeć śmiech jego ojca. Taki cichy, przytłumiony chichot - Nie bierzcie sobie tego do serca. Matka ciągle by chciała być piękna i młoda, a niestety, przychodzi teraz już pora na was, a nie na nas. Angela... - zaczął gdy tylko jego córka otwarła usta - Wystarczy już twoich komentarzy na dziś. Skończyłyście? - popatrzył na ich szklanki i powiedział - To świetnie, pora się zbierać, skoro oni chcą gdzieś jechać, to nie będziemy im przeszkadzać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:41, 05 Lip 2010    Temat postu:

Jak dzieci, jak dzieci... Te przekomarzanki Roya z Angelą wyglądały prawie identycznie jak jej z Jamesem. Tylko, że u niej nie było wzajemnie prawionych sobie złośliwości a raczej wspólne brojenie. Spuściła wzrok widząc jak Roya ponoszą emocje pod wpływem jego podpuszczającej do tego zachowania siostry. Było to na swój sposób zabawne.

Pytanie do niej skierowane trochę wybiło ją z zamyślenia. Tak bardzo odstawało swoją treścią od tych przepychanek chłopaka z siostrą, że nie sposób było nie odnieść wrażenia, jakby to wszystko działo się całkowicie w innym czasie i innym miejscu. Jakby Roy i Angela prztykali się ze sobą całkowicie gdzieś indziej a ona z jego ojcem siedzieli w starych fotelach przy kominku, rozmawiając o dalekich podróżach. - Czy ja wiem czy inaczej? - zastanowiła się na głos, próbując odpowiedzieć jakoś na pytanie pana Aberfortha - Pod pewnymi względami owszem. Ale jak wszędzie, ludzie żyją własnym rytmem, wśród swoich tradycji. Zależnie od tego gdzie się trafi, tam całkowicie z czym innym się ma do czynienia. Ale zdecydowanie dobrze jest móc zobaczyć coś w świecie i mieć możliwość porównania tego z tym, co się zna. - powiedziała delikatnie się uśmiechając do mężczyzny - Dlatego lubię. - przytaknęła na pierwsze z zadanych jej pytań mając nadzieję, że jej odpowiedź usatysfakcjonowała tatę jej chłopaka.

Trochę głupio jej się zrobiło na reakcję Pani Smith. Potrafiła zrozumieć jej radość, ale jednocześnie jakoś tak dziwnie było słysząc to westchnięcie. Spiorunowała po chwili wzrokiem Roya, który chyba pod wpływem wcześniejszych dogryzek swojej siostry teraz na matce próbował wyładować swój język. Rodzice, to byli rodzice. Należał im się szacunek i Elizabeth nie potrafiła zrozumieć jak można się było tak do nich odezwać. Może zareagowała tak bardziej dlatego, że ona sama tych rodziców nie miała i teraz spotkanie z jego rodziną uśpioną cząstkę jej duszy w niej obudziło? Ciężko powiedzieć. Ale nie zmieniało to faktu, że chyba polubiła ich wszystkich. Dziwne to dla niej było uczucie.

- Ależ...! - dziewczyna spojrzała się niepewnie na ojca Roya, po czym w swoim chłopaku poszukała wsparcia - Ależ Państwo nie przeszkadzacie. Roy... Prawda? - poprosiła go spojrzeniem o utwierdzenie jego rodziny, że są mile widzianymi gośćmi i wcale nie muszą się tak szybko zbierać. Pomimo tego, że niby mieli gdzieś iść tego dnia załatwiać z remontem i pomimo, że jego rodzina się spieszyła odwiedzić babcię, to jednak jakoś wcale nie chciała by wychodzili. Albo przynajmniej aby nie poczuli się, że ich tu nie chcą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:05, 05 Lip 2010    Temat postu:

Caren roześmiała się i odpowiedziała - Nie to miałam na myśli Roy. Po prostu patrząc na was, młodych... Wiem, ciebie to jedynie śmieszy, jak wszystko. Chciałoby by się mieć znów te dwadzieścia parę lat na karku i żadnych problemów. - wampir nie był taki pewien czy jego matka wie że to dwadzieścia parę wcale takie bezproblemowe nie jest. Miała przed sobą chodzące i żyjące zombie i nie wiedziała tego. Pozostało mu się jedynie uśmiechnąć ze zrozumieniem. Jego bladość była jedynym problemem pani Smith i niech tak pozostanie - Ab nie dręcz dziewczyny, później ci poopowiada o podróżach, które zapewne były bardzo ciekawe. Mój maż ma rację, powinniśmy się już zbierać. Angela... - mruknęła by blondynka zaczęła się zbierać. Dziewczyna wstała, zasunęła krzesło i zapytała Roy'a szeptem spoglądając na Lizzy - Długo? - wampir puścił jej pytanie mimo uszu i postanowił wspomóc Elizabeth - Prawda. - zgodził się szybko - Tato, nie przesadzaj. Nikt was nie wygania, jak pojedziemy tam później czy nawet w poniedziałek... - niedziela z wiadomych powodów odpadała. Wolał się nie narażać ojcu nieopatrznym stwierdzeniem - To przecież się nic nie stanie, spokojnie siedźcie sobie. Mamo... - kobieta jednak też już wstała - Uspokójcie się, jak tak ci do nas tęskno i żal ci się rozstać to przyjedźcie do nas w tygodniu. Chyba jeszcze nie zapomniałeś adresu, co? - uniosła lekko brwi w górę i uśmiechnęła się do syna, a po chwili przeniosła wzrok na jego dziewczynę - Elizabeth, naprawdę musimy się zbierać. Gdybyście mieli ochotę, tak jak mówię wpadnijcie, siedzimy popołudniami w domu. - nie było z tym żadnego problemu. Aberforth wstał i zagnał swoje kobietki do wyjścia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:28, 05 Lip 2010    Temat postu:

Skoro musieli się zbierać, to musieli. Nie było co z tym walczyć. Trochę szkoda było, że musieli uciekać. Dziewczynie jakoś tak żal się zrobiło, że może to z jej powodu rodzina Roya tak na króciutko przyszła. Chciała, aby chłopak miał z nią jak najwięcej do czynienia, bo wiedziała jak jej samej brakowało bliskich i pragnęła, by on nie czuł się nigdy tak, jak ona.

Jednak skoro się już zebrali i skierowali swe kroki w stronę drzwi wyjściowych, to nie było innego wyjścia jak tylko potowarzyszyć im do drzwi, żegnając się. - No cóż, skoro Państwo musicie... - powiedziała wzruszając lekko ramionami - Bardzo miło było Państwa poznać. - dodała wesołym dość głosem. Miło jej się zrobiło, gdy matka chłopaka w sumie także i ją zaprosiła do siebie w gości. Poczuła się jakoś tak... przyjemnie. Stanęła w pobliżu drzwi widząc jak się żegnają z chłopakiem, delikatnie uśmiechając się do nich. Podziękowała jeszcze za zaproszenie, po chwili przenosząc wzrok na Angelę. Wyciągnęła w jej stronę dłoń na do widzenia, pokazując po sobie, że nie ma do niej żalu za te zaczepki słowne. Cóż więcej mogła zrobić? Chyba nic. A ogólnie chyba nie było aż tak źle. Nie zjedli jej w końcu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:42, 05 Lip 2010    Temat postu:

Państwo Smith wraz z córką pożegnali się z synem. Zaproszenie do ich rodzinnego domu padło jeszcze parokrotnie i Roy jako sumienny syn zapewnił ich o tym że zabierze ze sobą Elizabeth i wpadną. To już uspokoiło Caren i zadowolona ściskając syna jak i jego dziewczynę wyszła. Aberforth uścisnął dłoń Elizabeth a Roy'a poklepał po plecach z uśmiechem. Widać nie miał się do czego przyczepić. Angela przyskoczyła do Lizzy i uścisnęła jej dłoń z wesołym uśmiechem i w podskokach wypadła z mieszkania jako ostatnia. Roy zamknął za nimi drzwi. Okręcił się w stronę Elizabeth, wsparł o nie plecy i popatrzył na wampirzycę pytająco. Albo go w końcu udusi i uświadomi jak bardzo zapominalski jest, albo... Właśnie, albo co? Roy był ciekaw tego co powie. Tego co myślała, chciał poznać jej opinię, jej zdanie. Chciał teraz posiadać jej umiejętność i zajrzeć w głąb jej duszy. Wiedzieć czy Angela ją bardzo poirytowała, czy jego ojciec nie wydawał jej się zbyt ciekawski, sztywny i niepodobny do Roy'a, czy matka nie była dla niej zbyt otwarta co mogło być trochę żenujące. Wampir zjechał w dół i usiadł na ziemi w oczekiwaniu na łaskawy, lub też nie werdykt wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 05 Lip 2010    Temat postu:

Aż głupio jej się zrobiło, gdy jego rodzice tyle razy upewniali się, że na pewno się u nich pojawią w niedługim czasie w odwiedzinach. Na szczęście zaakceptowali ich kolejne zapewnienie i dziewczyna z ulgą odetchnęła, że już nie będą musieli po raz kolejny tego powtarzać. Było jej bardzo przyjemnie kiedy Pani Smith uściskała ją na pożegnanie. Nie spodziewała się tego a ten gest był dla niej tak ciepłym i tak serdecznym, że aż jej się w oczach zaszkliło. Zrobiło jej się przez to dziwnie i z trudem ukryła swe spojrzenie przed wzrokiem innych do chwili, gdy już mogła normalnie się spoglądać. Pozostali także się pożegnali i po chwili Roy z Elizabeth znów zostali sami w mieszkaniu.

Widząc zsuwającego się powoli w dół chłopaka, dziewczyna spojrzała się na niego z dość nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Ciężko było powiedzieć o czym mogła w tej chwili myśleć, gdyż po jej obliczu nie można się było niczego dowiedzieć. Opierając się o framugę drzwi pomiędzy przedpokojem a salonem, wlepiła w niego swoje spojrzenie. - Rooooy... - odezwała się powoli wymawiając jego imię - Ukatrupię... Cię za to... że zapomniałeś mi o ich przyjściu powiedzieć. - zaczęła delektując się wypowiadanymi słowami i bawiąc się tym, jak jej się wydawało, jak chłopak czekał na jakieś jej słowa komentarza - Jednakże! - zaznaczyła to nagle dość wyraźnie kucając przed nim i próbując wychwycić swoim spojrzeniem jego wzrok. - Jednakże masz bardzo miłą rodzinę. - dokończyła zarzucając mu ręce na ramiona a po chwili jedną z dłoni unosząc jego twarz za podbródek. - I tylko dzięki nim uznaję niniejszym, że zostałeś ułaskawiony. - roześmiała się przy tym nie mogąc już wytrzymać swojej powagi. - Ej no... No już... Nie padłam pod naporem ich słów. Może nie będę żyć, bo trochę już na to za późno, ale nie masz się co martwić, nic mi nie jest. - uspokoiła go - No chyba, że to z mojego powodu martwisz się ile będziesz się musiał od nich nasłuchać? - zapytała przenosząc się z kucek na klęczki, siadając na swych nogach na podłodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:20, 05 Lip 2010    Temat postu:

Roy westchnął ciężko i spuścił w pokutnym geście głowę w dół - Ja wiem. Wyleciało mi to po prostu z głowy. Och przepraszam Lizzy. - mruknął przyglądając się swoim stopom. Zaczął skubać po chwili nogawkę spodenek. Faktycznie było mu głupio że zapomniał, że Elizabeth musiała się tyle stresować - Powinienem ci coś wspomnieć i uprzedzić... - urwał kiedy wampirzyca mu przerwała tą nieszczęsną wyliczankę - Jednakże? - zmuszony przez wampirzycę uniósł głowę do góry i uśmiechnął się lekko - Serio? Ech, to kamień z serca. - wypuścił z płuc powietrze czując się swobodniej z aprobatą jakiej udzieliła Elizabeth - Dzięki ci pani. - tym razem był ukłon do samej ziemi. Roy śmiejąc się uklęknął i zgiął krzyż dociskając czoło do podłogi pod kolanami wampirzycy. Wyprostował się i stwierdził - Myślałem że mogło być gorzej, no wiesz... To jak zwiałaś do tej łazienki, a mówiłem że oni nie są straszni, ani żadni tacy... Może Angela, ale ją to podmienili w szpitalu, jestem pewien. Nasłuchać od nich? A skąd ten pomysł? Nie... - Roy wsparł się znów o drzwi i pociągnął dalej - Nie sadzę, oni nie czepiają się naszych wyborów, przynajmniej robią to bardzo, bardzo rzadko. - dziś akurat jego ojciec się o coś przyczepił, bywa - Mój boże, z resztą mam prawie trzydzieści lat na karku, wiec co oni mi mogą powiedzieć takiego?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:14, 05 Lip 2010    Temat postu:

Słysząc tłumaczenia Roya uśmiechnęła się przewrotnie w duchu z tego, że jej podstęp się udał. Wyszło jej przepisowo wkręcenie go w to, że jej nie odpowiadało to spotkanie z jego rodziną. A może po prostu tak mu z jakiegoś powodu zależało na jej wrażeniu? Nie była pewna. Jednak skoro chłopak dał się jej podpuścić, to mogła zaraz mu to odkręcić.

- Ej, ej, ej! - spróbowała podciągnąć go w górę - Ty nie klękaj przede mną, proszę... - zajęczała błagalnie, ale Roy nie dał się zmusić do podniesienia, bijąc przed nią czołem pokłony. Jednak po chwili przestał, co dziewczyna przyjęła ze sporą ulgą. Facet nie powinien klękać przed kobietą. Chyba, że w jednym celu. A teraz, to z pewnością nie była ta okazja. - A jakoś tak. - stwierdziła - Mogłam im nie przypaść do gustu a tylko z grzeczności nic nie mówili... - mruknęła pod nosem mając nadzieję, że to co mówi nie jest prawdą.

Widząc jak się prostuje i wspiera znów o drzwi, sama podniosła się na nogi wyciągając w jego stronę rękę, by pomóc mu wstać. Było tyle lepszych miejsc do rozmowy niż podłoga przedpokoju. - A bo ja wiem czego mógłbyś się nasłuchać...? Mam zacząć wyliczać co mi przychodzi do głowy? - zaśmiała się kręcąc przy tym przecząco głową na znak tego, jak bardzo jej się nie chce tego robić. Za to na co innego miała ochotę, ale do tego celu Roy musiał wstać. Nie wygodnie byłoby na siedząco, gdy był tak skulony. - Wstawaj. Ułaskawienie, ułaskawieniem, ale jakoś mógłbyś chociaż za nie podziękować. - mruknęła szczerząc się do niego w uśmiechu - No już! - ponagliła - Wstawaj, bo chcę się do Ciebie przytulić a jak tak siedzisz to się nie daje... - dodała marudzącym głosem, ale śmiejąc się przy tym z rozbawienia. W sumie to pierwszy raz tak otwarcie powiedziała czego chce... To też było dziwne. Tylko co się z nią w tej chwili działo? Któż mógł wiedzieć skoro ona sama tego nie wiedziała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:29, 05 Lip 2010    Temat postu:

Facet nie klęka przed kobietą w tylko jednym celu. Są dwa, trzy cele, może więcej, zależy jak daleko facet się posunie. I zależy w którym kierunku się udaje w swoich posunięciach - Nie sprawdzałaś co czuli? - jemu i bez tego wydawało się że Caren i Aberforth byli zadowoleni. Może i jakieś tam opinię między sobą w domu mogli wymienić. Lizzy w porównaniu do niego była młodziutka, to fakt, ale Roy był świecie przekonany że naprawdę jego rodzice nie mieli się o co czepiać - Powiedzieli by, poza tym matka by cię nie wyściskała jak swojej, daj spokój, nie martw się, proszę Lizzy. - wyciągnął w górę dłoń i złapał Elizabeth by pozbierać się z podłogi. Wyszło mu całkiem zgrabnie, bez większych potknięć, lekko, wampirzo - Tak, mogłabyś mi to wyliczyć, bo nie mam pojęcia co masz na myśli. A co?! Nie dziękowałem? Mam raz jeszcze paść na kolana i uderzyć czołem w panele? Czoło sobie obiję. - mruknął śmiejąc się pod nosem - Taa? Przytulić się do mnie? Lizzz... - puścił do niej oczko i wyciągnął ramiona, by mogła zrobić to co chciała. Kiedy ją w nich zamknął okręcił się wokół własnej osi przez co zapewne straciła kontakt z podłożem - Dziękuję za ułaskawienie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:51, 05 Lip 2010    Temat postu:

No może rzeczywiście było jeszcze parę wypadków w których na upartego mógłby klękać. Ale Elizabeth nie czuła się na tyle, by którykolwiek z nich przyjąć w tej chwili. Już i tak zbyt dziwnie się czuła a jeszcze to... Nie, nie chciała tak tego. - Nie, nie sprawdzałam. - przytaknęła - Chociaż przyznam się, że złapałam się w pewnej chwili na tym, że robię to podświadomie, ale zrobił mi się przy tym taki mętlik, że musiałam zaprzestać i pilnować się, by tego nie powtórzyć. - dodała.

- Nie, nie padaj. No proszę Cię. - jęknęła, ale słysząc jak chłopak chce usłyszeć jej wyliczankę, nabrała powietrza, by zacząć odliczać. Jednak wypuściła je po chwili, rezygnując z tego zadania. - Oj nie. Za dużo było by tego na raz. - mruknęła. Z przyjemnością przytuliła się do niego, pozwalając sobie na moment popuścić emocje. W jego ramionach czuła się najbezpieczniej i właśnie się w tym upewniała jeszcze.

Kiedy jednak chłopak okręcił się z nią dookoła, pisnęła mu prawie w ucho - Jaaaa... Co Ty robisz, wariacie? - zapytała próbując złapać znów podłogę pod stopami - A to za co? - dodała starając się spojrzeć na jego twarz. Moment później spojrzała się kątem oka na pokój, przypominając sobie, że mieli dziś gdzieś iść. - Zbieramy się? - rzuciła niepewnym głosem. Nie wiedziała na co chłopak będzie miał ochotę w tej chwili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:05, 05 Lip 2010    Temat postu:

- Jak za co? - zapytał stając w miejscu i wlepiając w Lizzy zaskoczone spojrzenie. Dla niego to wydawało się oczywiste - Za łaskę ułaskawienia oczywiście, no i tak ogólnie... W końcu ci się należy za zimną krew i opanowanie. I dzielne wytrzymanie wśród mojej rodziny. - odstawił ją na ziemię i pokiwał głową - To może partiami, hm? Jak nie wszystko naraz? Da się tak? Elizabeth przyznaj się, bo coś cię zaniepokoiło. - oświadczył pewnie przyglądając się wampirzycy zmrużonymi oczyma. Bo ją weźmie na barana - Widziałem. Powiedź. - poprosił dźgając ją palcem w bok - Powiedź mi coś wyśledziła, co? - zbieranie się mogło jeszcze chwilę poczekać w takim wypadku - Lizzy... - tym dźganiem zapędził ja na samą kanapę. Wampirzyca klapnęła na niej a wampir przyciągnął sobie fotel siadając naprzeciw niej. Przenoszenie nawyków z pracy do domu nie było może zbyt dobrym. Wsparł łokcie na kolanach, łokcie i splótł palce ze sobą - Gadaj. - tak może i nie zaczynał swoich wywiadów, ale przecież nie będzie zapowiadał teraz rozmowy z Elizabeth jakby był na antenie i przedstawiał swego szacownego gościa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:14, 05 Lip 2010    Temat postu:

A dla niej nie było to oczywiste. Chciała, aby ją objął, ale nic nie mówiła na temat tego, by się z nią okręcał wokół. A przecież ułaskawienie chyba nie było aż takim powodem do tego, żeby nią teraz majtać po całym pokoju. - Oj tam przestań... - mruknęła słysząc jego odpowiedź. - Czemu miałabym nie wytrzymać? - zapytała zdziwiona. Bo wcale nie wydawało jej się, aby to było jakieś straszne. No, początkowo było, ale potem jakoś się to wszystko rozmyło i już nie mogła narzekać na aż tak wielki stres.

- Nie no... Nie ważne. - odpowiedziała stwierdzając sobie w myślach, że wcale nie chce drążyć tego tematu. I kolejnych też nie. - Nie będę teraz tego wyliczać. No przestań, to chyba głupie... No przestań no! - zaczęła się bronić przed jego paluchami wycofując się jeszcze bardziej za siebie. - Oj, dużo było możliwości, którymi mogłam nie podpaść pod gusta Twojej rodziny. No nie męcz mnie no... Mam swoje paranoje! - broniła się jak mogła jeszcze bardziej wycofując się za swe plecy, z każdą chwilą coraz bardziej oddając chłopakowi pola.

Jednak w końcu się poddała. - Mogę się wydawać Twoim rodzicom na zbyt młodą jak dla Ciebie. Albo nieodpowiednią. Mogą myśleć sobie, że odbieram im syna. Że zabieram im gdzieś syna. - cofała się wciąż powoli, centymetr po centymetrze - Mogłam się wydać głupia. Albo przemądrzała. W oczach Twojej siostry też pewnie mogłabym lepiej wypaść. Mam wyliczać dalej? - zapytała spoglądając na jego twarz przez moment.

Ta chwila starczyła, by znów dostać jego palcem w bok - Oj weź no... - mruknęła słysząc kolejne wymuszające na niej zeznań żądania. - To nic takiego. Nie ważne... Może nie teraz, co? Nie, nie, nie... - dodała opadając na kanapę nagle, czego raczej się nie spodziewała. Przez chwilę, nim się opanowała i otrząsnęła z szoku zaliczenia upadku na kanapę, mogła tylko obserwować jak chłopak przysuwa sobie fotel i siada jakby ją serio miał przesłuchać. - Roy, proszę, nie chcę jeszcze tego mówić. Owszem, miałam parę wniosków. Bądź też bardziej luźnych pomysłów, które mi przychodziły do głowy. Ale jeszcze nie wiem co o nich sądzić i nie chcę na ich temat jeszcze mówić. - jęknęła, ale widząc zaparcie chłopaka westchnęła tylko, wiedząc, że chyba nie będzie miała innego wyjścia niż powiedzieć to, co przyszło jej do głowy.

Zamknęła oczy nie wiedząc jak zacząć. - Roy, - sapnęła powoli otwierając oczy - ...kiedy twoja siostra zaczęła tak zwracać uwagę na kwestie... - oboje doskonale wiedzieli jakie kwestie. - No, o zabezpieczeniu się przed wpadką... A Twoi rodzice wcześniej powiedzieli coś na temat Twojej nauki i prędkiej wyprowadzki... - próbowała się jakoś wysłowić - I... - zmrużyła oczy lekko, nie będąc pewną czy powinna poruszać tą kwestię - Bo ja zaczęłam się zastanawiać czy Ty... Czy to, że ze mną... I że my nie... Bo przecież Twoja siostra... A nawet i Susan i Lily mówiły... To znaczy ja nie miałabym prawa w żaden sposób to komentować, bo to Twoja sprawa. A dziecko, to dziecko i jeśli tylko będziesz chciał być obecny w jego życiu, to ja nie mogę stać na przeszkodzie. Ech! - jęknęła już nic więcej nie dodając. Jak mu miała to inaczej powiedzieć? - Roy, ja nie chcę tego wiedzieć. To znaczy chcę. Chciałabym. - poprawiła się zaraz - Ale nim o coś zacznę się pytać, to wolę wpierw się zastanowić nad tym. Bo sam widzisz jak nieskładnie mówię. - stwierdziła starając się rozproszyć chłopaka jakoś, by nie męczył jej o dalsze tłumaczenia. Wychyliła się w jego stronę, zsuwając się na brzeg kanapy i łapiąc go niego nerwowo za dłonie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:47, 06 Lip 2010    Temat postu:

Roy wzruszył ramionami i stwierdził beztrosko - Moją rodziną się nie martw. Nie ich interes z kim się spotykam, może jeszcze mieli coś do powiedzenia kilka lat temu, ale teraz? Przestań. Faktycznie to jakaś paranoja. Nie powinnaś tak wcale myśleć. A Angela? Nią to jeszcze mniej się przejmuj, jest postrzelona i nic jeszcze nie wie, chodzi do szkoły, jest zależna od matki i ojca i nie ma niczego do gadania, poza tym... Nie, no ona na pewno problemów nie powinna ci sprawiać. - jego sprawa z kim, kiedy i dlaczego, nikogo więcej. Był ciekaw tych jej wniosków i luźnych pomysłów. Bo co mogła wysnuć na podstawie rozmowy rodziców z rodzeństwem? Gadali tak jak zwykle, Angela wymyślała i szkoliła ojca, Roy na nią powarkiwał a matce szkoda było zdrowia by przemawiać im do rozsądku. Uważał że im dłużej Elizabeth będzie milczeć i nie wyjawiać tych swoich zapewne cudownych wniosków to będzie gorzej. Bo co takiego mogła pomyśleć by nie chcieć się z nim od razu podzielić? Zapewne nie było to nic dobrego a to go trochę zaczynało irytować. Kiedy w końcu zaczęła powoli i dość nieskładnie wyrzucać z siebie to co jej leżało na sercu Roy'a zamurowało. Spodziewał się wszystkiego prócz takich wniosków, sam podobnych chyba nie byłby w stanie wysnuć. Gdy skończyła pokiwał z uznaniem głową dla wyobraźni Elizabeth - Dobra. Czyli według ciebie jestem ojcem z kilkuletnim stażem, okej... - nie wiedział od czego zacząć wyprowadzanie jej z błędu w który na własne życzenie tkwiła - Okej, okej, najpierw powiedz co takiego mądrego powiedziały Lily i Sus, bo w końcu one chyba znają mnie lepiej niż ja sam. - mruknął kpiąco - Lizzz.... - zajęczał wpatrzony w jej dłonie - Czyś ty zgłupiała? - zapytał w końcu bo inaczej tego nie mógł ująć - Czy kiedykolwiek... A znasz mnie już trochę jakby nie patrzeć... Czy kiedykolwiek znikałem ot tak sobie? Czy dostawałem telefony, a ty na pewno byś słyszała co mówi rozmówca, wiec wiedziałabyś że rozmawiam z kobietą, tudzież według ciebie matką mojego dziecka, ewentualnie samym potomkiem? Czy kiedy siedzieliśmy w lesie poszukiwano mnie usilnie? Albo ja próbowałem się z kimkolwiek skontaktować? Widzisz w tym mieszkaniu cokolwiek co mogłoby świadczyć o czymś takim? Nie ma obrazków z których mógłbym być dumny bo mój rzekomy syn czy córka by je stworzyli. Nie wiszą na lodówce. Mój ojciec... - po chwili milczenia zaczął kolejną kwestię - Czepiał się o wyprowadzkę i naukę bo... Bo taka jego rola. Skończyłem szkołę, dostałem pracę i tak zostałem, nie miałem ochoty piąć się wyżej. A on ma do mnie o to trochę żalu. No wiesz... - wywrócił oczami - Uważa że praca radiowca jest niegodna jego syna. Mniejsza z tym. I wyszło również tak że się wyprowadziłem, wcześnie bo wcześnie, ale... Tak po prostu wyszło. Oni uważają że dziecko powinno mieszkać z nimi do czasu, aż samo nie zakłada rodziny. Mają trochę archaiczne poglądy, co zrobię? - zapytał patrząc na Elizabeth. Miał nadzieję ze tłumaczył jej wszystko wystarczająco jasno i klarownie, by nie musiała się już bardziej tym zamartwiać. Według niego nie miała czym, no chyba że tryb jego życia wzbudzał aż takie sensacje w połączeniu z opowiastkami rodziny. Myślał że do niego nie można się przyczepić, a jednak - A Angela ta wredna małpa żartowała. Nie słyszałaś nigdy żartów z pary, która postanawia zamieszkać ze sobą? Tylko nie przed ślubem, tylko nie wpadnijcie bo trzeba będzie się hajtać, a wtedy już nie ma odwrotu i tak dalej... To były tylko żarty mojej młodszej siostry Elizabeth. I nie ma w tym żadnych sensacyjnych podtekstów. - zakończył dobitnie podkreślając ostatnie słowa - Dasz wiarę? Jestem takim jak mnie teraz widzisz. - powiedział, uwolnił swoje dłonie i odchylił się w tył by móc zatopić się w oparcie fotela.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 9:50, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:15, 06 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth nie wiedziała co o tym wszystkim tak na prawdę sądzić. Miała niezly mętlik w głowie i na prawdę musiała to sobie przemyśleć. Może i była to jego sprawa z kim się spotyka, ale dziewczyna chciała, aby jego rodzina ją polubiła. Wcześniej się na ten temat tak na prawdę nie zastanawiała i teraz, gdy tak nagle jej przyszło się z nimi spotkać, zaczęła nadrabiać zaległości w myśleniu o tym czy jego bliscy ją zaakceptują. To było dla niej bardzo dziwne uczucie. Niegdyś jak się z kimś spotykała, miała w nosie rodzinę faceta, z którym była. Nie zależało jej kompletnie na tym, by ktokolwiek ją akceptował bądź też nie, oprócz samego zainteresowanego. Teraz jednak było jakoś tak inaczej i sama do końca nie zdawała sobie z tego sprawy o co biega. Bo przecież i w tym przypadku powinno tak być, jak zawsze. Co ją w gruncie rzeczy obchodzili jego rodzice? Nie z nimi się przecież wiązała. Ale... No właśnie to ale. Tym razem było kompletnie inaczej. Sama nie wiedziała jak by jej rodzice zareagowali na Roya. Brat, to brat. On wszystko by zaakceptował pod warunkiem, że jej miało by być z kimś dobrze. Jednak rodzice, to była całkiem inna sprawa.

Podświadomie chciała dostać od jego rodziny przyzwolenie, zgodę czy też jak by to inaczej ująć akceptację swojej osoby w jego pobliżu. Ciągnęło ją do nich jakby to ona sama nagle miała zostać ich córką. A to przecież już kompletnie było irracjonalne. Bo niby jakim prawem ona miałaby się wciskać w czyjeś życie i stawać się jego częścią. Z racji tego, że była z nim? Przecież to nie był żaden argument. Wiązała się z nim a nie jego siostrą, matką i ojcem. Co z tego, że wydali jej się szalenie sympatyczni i mili nawet, jeśli Angela zachowywała się jak typowa nastolatka, której się dało w ręce jakiś pretekst do powyżywania się na bracie. I pal licho, że to ona byla tym pretekstem.

No i miała te swoje cudowne wnioski. A właściwie to genialne pomysły na skomplikowanie wszystkiego tylko po to, by znaleźć sobie powód do poumartwiania się psychicznie chociaż trochę. Odpowiedź Roya na te jej nowiny wcale nie była z początku uspokajająca. Jeszcze bardziej zapędziła Elizę w kozi róg, z którego ciężko jej było samej wyjść. - Nie. Nie ważne co powiedziały. No właśnie dlatego wolałam sobie sama to jeszcze przemyśleć. Bo jak widzisz wpadam czasami na genialne pomysły i dopóki ich nie przetrawię, to nie ma sensu o nich mówić. - wyrzuciła z siebie z lekką pretensją spowodowaną kpiącym tonem głosu chłopaka. Na serio nie lubiła rozmawiać o tak poważnych tematach, dopóki ich nie przegryzła, bo nie wiedziała jeszcze co powinna o tym sądzić. Takie luźne pomysły, rewelacyjne w swojej prostocie, nachodziły ją czasami tak często, że chyba lepszym rozwiązaniem było, gdy o nich nikomu nawet nie wspominała.

Jednak Roy miał rację. Odkąd się z nim zaczęła widywać ani razu nie natrafiła na żadną sytuację, w której mogłaby sądzić, iż chłopak ma kogoś. Bądź też miał a teraz tylko pozostawałby efekt tego związku w postaci zabieranego na weekendy dzieciaka do domu. Nie miała powodów do obaw, że gdzieś tam może żyć sobie jego dawna miłość i owoc zerwanego z jakiegoś powodu związku. W mieszkaniu, pracy czy też nigdzie indziej nie widziała też nawet jednego przedmiotu, świstka papieru, zdjęcia czy czegokolwiek innego, co mogło by jednak powodować w niej niewiarę, że mógłby jej kłamać bądź też ukrywać coś przed nią. Nie wierzyła, że mógłby być tak dokładny, by kompletnie wszystkie ślady ukryć przed jej spojrzeniem. Poza tym czego miałby się wstydzić? Dziecka? Swojej przeszłości? Nie, zdecydowanie jej przeczucia czy też obawy nie mogły mieć swego odniesienia w realnym świecie. To musiałby być tylko wymysł jej wyobraźni i dziwnych pomysłów przychodzących do głowy. A z drugiej strony... Gdyby był Ojcem. Gdyby miał syna bądź córkę, to cieszyłaby się. Zdawała sobie sprawę z tego, jak obecnie będzie wyglądała u niego możliwość zostania rodzicem. A tym bardziej jeśli na stałe się z nią zwiąże. Pomimo tego, że właśnie wybił jej z głowy jeden kosmiczny pomysł do zastanawiania się nad nim, to samoistnie zrodził się w jej głowie nowy. Jednak odepchnęła go gdzieś na bok, stwierdzając, że nie chce o nim teraz myśleć, by nie dać chłopakowi powodu do kolejnych spostrzeżeń i kolejnych pytań kierowanych w jej stronę nim sama dojdzie do jakichkolwiek wniosków.

- Masz rację. - odpowiedziała kiwając lekko głową, po ciutkę długim czasie zastanowienia - Nic takiego nie widzę i nie mam najmniejszych powodów do tego, by nawet zacząć tak sądzić. I nic nie zrobisz na to, co Twoja rodzina myśli, sądzi czy robi. - dodała patrząc się na niego przepraszająco za te swoje paranoje - I nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. To moja wina, że czasem mnie dziwne myśli nachodzą i że snuję sobie potem te swoje kosmiczne wizje. Ale nie wiem czy jestem w stanie się zmienić na tyle, by ich więcej nie mieć. - wzruszyła ramionami - I wierzę Ci, wierzę. Rozumiem też Twoją siostrę, że sobie żartowała. Podejrzewam, że mój brat miałby nieco podobnie, chociaż pewnie w innym nieco stylu. - westchnęła - On by zaczął pewnie śpiewkę na temat tego, że tak bardzo się cieszy i w ogóle... I nie dałby nam pewnie żyć w spokoju, bo ciągle by się dopytywał co planujemy dalej. - mruknęła i w chwili, gdy chłopak opadł plecami na oparcie fotela, sama usiadła wygodniej na kanapie chcąc się zapaść pod ziemię z powodu tych jej dziwnych problemów. - Bez sensu... - powiedziała moment później chcąc się jak najszybciej wycofać z tej rozmowy. Na prawdę nie było się nad czym rozwodzić. - Był sens się pytać? - zapytała się, spoglądając przy tym na Roya z miną zbitego psa proszącego o miskę wody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:34, 06 Lip 2010    Temat postu:

Roy postanowił przeczekać i dać czas na to by Elizabeth wszystko spokojnie przemyślała. Może był bardzo zdziwiony wnioskami jakie sobie wysnuła, ale nie mógł być na nią zły za to że powiedziała co myślała. Lepiej że usłyszał to teraz, choć nie było niczym strasznym kiedy już raz się tego wysłuchało - Och Elizabeth... - mruknął wstając z fotela. Przysiadł obok niej i przetłumaczył raz jeszcze, tym samym cierpliwym, wyważonym tonem - Był sens pytać. Lepiej kiedy zapyta się wprost. Skąd wiesz do jakich wniosków byś doszła gdybyś czekała? A nóż, widelec w wyniku zbiegu okoliczności przytachałbym do domu piłkę, albo... Jakąś zabawkę? - to już była zupełna abstrakcja, ale miał też mniejszych kuzynów, czy kuzynki i wszystko się mogło zdarzyć - I co było by wtedy? - zapytał retorycznie, bo podejrzewał że wywiązała by się z tego mała histeria w wyniku której zrodziłaby się jeszcze większa tragedia - A tak, przynajmniej takie coś nie będzie miało już miejsca. I to ze pytałaś absolutnie nie było niczym złym, wiesz? Na prawdę Lizzy. Każdym genialnym pomysłem czasem trzeba się z kimś podzielić. - powiedział trącając wampirzycę ramieniem - I nie tłumaczę się. Ja tylko tłumaczę co nieco by nie było żadnych, nawet najmniejszych nieporozumień. Cóż... - wywrócił oczami ze zgorszoną miną - Styl mojej siostry wiele pozostawia do życzenia. Więc nie masz się czego... Wstydzić. Zapytałaś, dostałaś odpowiedź, to naturalna kolej rzeczy moja droga. No, Lizz.... - uśmiechnął się do niej - Przestań się zadręczać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:54, 06 Lip 2010    Temat postu:

Kiedy usiadł koło niej i jeszcze raz dał jej do zrozumienia, że się nie gniewa na jej takie genialne pomysły oraz, że nie wściekł się na nią gdy zaczęła sobie jak zwykle dopowiadać coś, czego nie było, dziewczyna poczuła ulgę. - Lepiej się nie pytać o moje wnioski, gdy mi się daje czas na myślenie... - mruknęła kręcąc głową przy tym. Doskonale siebie samą znała i była na bank pewna, że wtedy to już urosło by to do astronomicznych wręcz rozmiarów. - Oj... - jęknęła słysząc jego argument o przynoszonych przypadkiem zabawkach do domu - Wiesz, - zmarszczyła nos - pewnie nic bym wtedy nie powiedziała, bo to nie moja sprawa a poza tym gdybyś miał dziecko, to bym się w sumie cieszyła. Chyba. Raczej. - odpowiedziała - Ale masz rację. Dobrze, że nie muszę się domyślać czegoś, czego na prawdę nie ma. - uśmiechnęła się do niego nieznacznie, bo coraz bardziej jej było głupio z powodu samej siebie. Bo po co w ogóle się tym wszystkim tak przejmowała? Bez sensu. Kompletnie bez sensu. - Oj, oj! Chciałbyś znać wszystkie moje myśli? - zapytała, gdy stwierdził, że każdym pomysłem trzeba się dzielić z kimś. Kiedy ją trącił ramieniem, oparła się o nie, korzystając z chwili, gdy ma go koło siebie. - To było by straszne... - jęknęła. - No dobra, już dobra. Nie zadręczam się. Już jest okej. W miarę okej. No nie. Dobra, już jest całkiem okej. - dodała specyficznym dla siebie sposobem. - Rooooy, powiedz, że Ci nie przyniosłam wstydu przed rodziną... - zajęczała kładąc podbródek na jego ramieniu i spoglądając się przy tym na jego twarz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:08, 06 Lip 2010    Temat postu:

- No wiesz... Pewnie gdybym miał to najpierw bym ci powiedział, że jestem ojcem i będą wynikały w związku z tym takie a nie inne okoliczności, więc... Nie ma o czym mówić. - zapewnił Elizabeth raz jeszcze, z tym samym niemalejącym uporem maniaka który chce by wszystko był dobrze. Bo nie mogło być źle, nie miał nic do ukrycia, a nawet gdyby miał przed nią kogoś i coś takiego jak dziecko zobowiązywało by Roy'a do czegoś... Wszystko można było ze sobą pogodzić jeśli tylko by się chciało - Nie wszystko. - uniósł dłonie w górę jakby chroniąc się przed ogromem jej przemyśleń - Ale te które mówią o mnie... I są podobne tym sprzed chwili.... Jakby coś jeszcze cię gryzło, to powiedz. - poprosił spoglądając na wampirzycę bacznie - Nie ma być 'w miarę okej'. ma byś okej i koniec. Wydziwiasz, naprawdę wydziwiasz. Przejmować się paplaniem Angeli, no naprawdę... Szkoda na to czasu. - pokręcił głową cmokając z niezadowoleniem jak nauczyciel nad dzieciakiem który źle odrobił prościutką pracę domową - Jaaa...! - okazało się ze to nie koniec jej rozterek - Ależ oczywiście ze nie przyniosłaś! Upadłaś na głowę? Nie sadzę bo ostatnie dwadzieścia cztery godziny miałem ciebie obok siebie, no może nie całkiem bo byłaś na zajęciach, ale... - westchnął i popatrzył na Elizabeth marszcząc czoło - A skąd ten pomysł? Jakieś to obawy się zagnieździły w twoim móżdżku...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:33, 06 Lip 2010    Temat postu:

Aaaa nie miał nikogo przed nią? To raczej by się w głowie dziewczyny już totalnie nie zmieściło. Lepiej, żeby jej tego chyba nie mówił, jeśli tak by było, bo Elizabeth już w ogóle by się wtedy zagmatwała w tych swoich przemyśleniach na temat swoich własnych paranoi.

- Nie, nic takiego. - pokręciła znów głową, roztrzepując przy tym po swoich ramionach swoje rozpuszczone delikatne loki. - Oj no nic... - mruknęła jeszcze, ale znów widziała ten jego wyraz twarzy mówiący o tym, że nie odpuści tak łatwo - No bo... Roy, to Twoi rodzice... - rzuciła, jakby te jej słowa miały wszystko tłumaczyć. Ale nie tłumaczyły, więc westchnęła tylko wywracając oczami w górę i zaczęła wyjaśniać powoli - Nie myślałam o tym wcześniej. Nie spodziewałam się, że kiedyś będziesz chciał mnie przedstawić swojej rodzinie a tym bardziej już, że może się to zdarzyć tak szybko. Ale teraz, gdy to się już stało, to... Nie chciałabym, żeby sobie pomyśleli o mnie coś złego i żeby... Wiem, to głupie. Chciałabym, aby... No wiesz, aby mnie zaakceptowali. - stwierdziła wzruszając ramionami - Było by to po prostu miłe. - dodała usilnie zastanawiając się nad tym jak mogłaby się od dalszej rozmowy wymigać.

Westchnęła cicho opadając znów plecami na oparcie kanapy. - Żałuję, że moi rodzice już nie żyją i nie mogą Cię poznać. - stwierdziła cicho przekręcając głowę tak, by oprzeć policzek na jego ramieniu. Przez chwilę tak siedziała sobie, dając się wkręcić swoim myślom. Jenak w końcu stwierdziła, że to nie ma sensu. - Dobra. Koniec. Nie ważne. - rzuciła pewnym tonem - Mieliśmy się zbierać chyba, nie? - zapytała uśmiechając się do chłopaka - Dosyć już tych moich wymysłów. - orzekła. - Nie ma co gdybać, nie? - zapytała retorycznie namawiając chłopaka by stali i się zaczęli się podnosić z kanapy, bo nigdy stąd nie wyjdą jak tak dalej pójdzie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:54, 06 Lip 2010    Temat postu:

Roy zaczynał się już poznawać na tych jej 'nic takiego' - Yhm... I co jeszcze? - poczekał przez moment by mogła się w sobie zebrać i albo mu powiedzieć o co chodzi albo nie, jej szczęście że powiedziała, lubił wiedzieć wszystko, no prawie, ale większość tym bardziej jeśli to wiązało się bezpośrednio z nim a tak było w tym momencie - Co moi rodzice? - zapytał trochę zbity z tropu. Może i mogli jej się wydać niemili, może i trochę zbzikowani, ale ogólnie jako syn nic do nich nie miał. Jako syn czyli całkiem bliska osoba, a Lizzy parzyła na nich z dystansu wiec mogła dostrzec coś więcej, co przez tyle lat przyzwyczajenia, by nie powiedzieć rutyny wampirowi umknęło - Eee... Kiedyś przedstawiłbym cię na pewno. Gdybym nie zapomniał... - jęknął z boleścią w głosie. Mimo tego ze został ułaskawiony to i tak to było jego winą - To mogłabyś się na to przygotować, ale z drugiej strony takie spotkanie na żywca bez przeanalizowania swojej roli też ma wiele plusów. Uważam że poradziłaś sobie świetnie. Na pewno nie dostarczyłaś im powodów by jakieś złe czy źle życzące nam myśli mogły się narodzić, nic z tych rzeczy. I sądzę że już zostałaś zaakceptowana, przynajmniej na wstępie. I jeśli kiedyś do nich wpadniemy, a chyba to nas czeka to przygotuj sobie dobre wspomnienia z Europy. Tata lubi takie opowiastki. Jak już tak koniecznie chcesz się przypodobać... A mama lubi wszystkich i ciebie też zapewne polubiła. - zerknął kątem oka na Lizzy i objął ja ramieniem - Też bym chciał. To miło mieć takiego stresa przed rodzicami osoby dla ciebie ważnej. - on patrzył na to całkiem inaczej i z większą swobodą - Ale jeszcze zostaje ci brat, więc i mnie to czeka. Nic mi nie przejdzie obok nosa. - mruknął przeciągając miedzy palcami kosmyki włosów wampirzycy - Poza tym mój ojciec powiedziałby że i z nieba mogą dać ci znak, więc jak strzeli we mnie piorun to szukaj sobie innego. - zakończył pogodnym, weselszym tonem - Taaa... Zbierajmy się bo nic dziś nie zrobimy a ja jeszcze w spodenkach po domu latam... Ty przynajmniej ubrałaś się przyzwoicie... - spojrzał na Lizzy kładąc jej dłoń na ramieniu - Nie ma, i nie zaprzątaj sobie niczym głowy. - powiedział i wychylił się gdybać jej buziaka - Rozumiesz? No, to dobrze. Poczekaj zaraz się ogarnę i wychodzimy... - zostawił ją na kanapie a sam udał się w obchód po mieszkaniu by uszykować się do wyjścia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:31, 06 Lip 2010    Temat postu:

Słuchała jego odpowiedzi na jej słowa i coraz mniej się denerwowała. Działał na nią jak lek. Albo to nie on sam a jego głos tak na nią działał. Niemniej jednak niezależnie od tego, co było przyczyną, czuła się z chwili na chwilę coraz lepiej. - Miło mieć stresa? - zdziwiła się śmiejąc się lekko. Kiedy była w jego objęciach, to nawet i humor jej wracał a nie tylko uspokajały się nerwy. - No ja mam nadzieję, że się pozwolisz kiedyś przyciągnąć na jakieś spotkanie z Jam'mim. - jak zwykle zdrobniła imię brata w specyficzny dla siebie sposób. Mruknęła sobie cicho czując przyjemny dotyk chłopaka na swoich plecach, gdy bawił się jej włosami. Było to dla niej bardzo, bardzo przyjemne. - Rozumiem, rozumiem... - odpowiedziała uśmiechając się w odpowiedzi. Buziak był również przyjemny. Czy cokolwiek, co się wiązało z chłopakiem było dla niej nieprzyjemne? Chyba nie istniała taka rzecz dla niej, która taką by nie była. - Okej, idź się przyszykuj. Ja w tym czasie pozmywam. - rzuciła zwlekając się z kanapy i ruszając w stronę kuchni przechwyciła brudne szklanki po kawie i herbacie. Miał spokojnie czas na to, by się zebrać i ogarnąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:39, 06 Lip 2010    Temat postu:

- No jasne że miło. To taki mobilizujący stres. - powiedział błądząc wzrokiem po zawartości swej szafy z ciuchami - Jak przed wejściem na antenę, zawsze sie trochę denerwujesz. Niby wiesz że nic strasznego się zdarzyć nie może, bo robiłaś to już setki razy, ale jednak... - Roy wyprostował się dzierżąc w dłoniach koszulkę i spodnie - Tak samo jest z rodzicami czy rodziną. Tez człowiek, taki sam jak ty a jednak może być różnie, prawda? Też trzeba mieć wszystko pod kontrolą. Przyprawia o miły, pomagający się skoncentrować ból głowy i o napięte mięśnie. - przynajmniej on tak miał, nie wiedział dokładnie co czuła Elizabeth i nie chciał w to tak do końca wnikać. Roy zamknął drzwi szafy dokładnie przesuwając dłonią po drewnie - Dlaczego by nie? Chętnie poznam twojego brata. - jakby nie patrzeć to podbierał mu siostrę i z kimś wypadało się skonsultować na ten temat. Poza tym był ciekaw ich relacji. Lizzy już widziała w akcji Roy'a i Angelę. Wampir był ciekaw czy oni mają takie same zagrywki ze sobą - Idę, idę... - mruknął znikając za drzwiami łazienki na przepisowe piętnaście minut.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:22, 06 Lip 2010    Temat postu:

- Mobilizujący stres... - jęknęła i chyba najwyraźniej się z jego słowami nie zgadzała, bo pokręciła przecząco głową wzdychając sobie pod nosem. - Nie wiem jak to jest przed wejściem na antenę, to nie moja dziedzina. Ale mobilizującym bym tego nie nazwała. Nie znoszę swoich wad i jeszcze mocniej nie cierpię, gdy mi się ręce zaczynają trząść przy tym. - porównała to do siebie zmywając pierwszą ze szklanek. Nagle zakręciła wodę i z cieknącymi od wody dłońmi poleciała na moment do łazienki.

- Poczekaj! - rzuciła za siebie wpadając do pomieszczenia, gdzie stała pralka. Przecież miała nastawić na wirowanie, to akurat się to zrobi, nim wyjdą z mieszkania. - Już jestem. - powiedziała pojawiając się po chwili i znów wracając do zmywania pozostałych pozostawionych w zlewie szklanek. A tam podbierał siostrę... Siostra się sama podebrała. A teraz James zagłaskałby ją chyba na śmierć. I to tą ostateczną śmierć.

- Jam'mie z pewnością Ciebie także. Ukatrupiłby mnie zapewne gdybym mu Ciebie nie przedstawiła... - stwierdziła swobodnym głosem zajęta właśnie ostatnim naczyniem. Teraz jeszcze tylko łyżeczki oraz spodeczki i będzie po wszystkim. - Oj już by mi dał popalić... - zaśmiała się na głos do swoich myśli, próbując się podrapać w swędzący ją nos, zgiętą w łokciu ręką, bo dłonie miała przecież mokre. Kiedy Roy zniknął w łazience, dokończyła walczenie z brudami w zlewie. Po tym czekając na chłopaka, stanęła sobie nad klatką z chomikami, wpatrując się w nie dla zabicia czasu. Przynajmniej miały czystą ściółkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:42, 06 Lip 2010    Temat postu:

- Wtedy dłonie nie dygocą. Jesteś na najwyższych obrotach, jakbyś sie naćpała... - może to nie było najbardziej fortunne porównanie. Za moment wyjdzie na pierwszej klasy narkomana i kogo tam jeszcze... - Jakbyś miała za dużo adrenaliny, no tak to można ująć. Dostajesz przypływ energii. - ciekawie to wyglądało w przypadku wampira. Nie dość ze na co dzień w normalnych warunkach o wiele bardziej doskonały niż człowiek miałby się stać jeszcze bardziej doskonały i perfekcyjniejszy? - Eee! - zawołał oburzony kiedy wskoczyła przed nim do łazienki - Przecież jakbyś mi powiedziała to też bym nastawił to pranie... Na pewno? - zapytał kiedy zajęła miejsce przy zlewie - No to chwila... - wywracając oczami, mrucząc pod nosem coś co brzmiało 'mieszkam już tyle czasu sam i...', został po chwili zagłuszony pluskiem wody. Roy odetchnął bo Lizzy w normalnym pojęciu 'ukatrupić' się nie dało, ale pamiętał czym, czy też kim jest jej brat. Ale że nigdy nie miał uprzedzeń rasowych to i teraz chciał się z nim spotkać. Wychodząc z łazienki i dopinając pasek u spodni zerknął na wampirzycę stojącą pod klatą chomików - Chcesz przyprawić Gertrudę o zawał?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:26, 07 Lip 2010    Temat postu:

- No nie wiem czy to pozytywna adrenalina. - mruknęła w odpowiedzi - Mnie paraliżuje totalnie. A nie znoszę chwil, gdy się nie mogę zebrać. I to zdecydowanie nie wygląda u mnie jakbym była naćpana. - dodała jakby wcale się nie przejmując faktem, iż może to faktycznie i brzmiało jak wyznanie narkomana. Kiedyś spróbowała dragów. A w zasadzie to jednego rodzaju. Osiągnięty efekt nie spodobał się Elizie i już więcej do tego nie wracała. To nie było nic fajnego. A u wampira, to już w ogóle. Przyspieszone ruchy stawały się jeszcze bardziej nerwowe i już nijak nie było opcji jak nad tym zapanować. A jedną z niewielu rzeczy, która tak na poważnie irytowała dziewczynę, to był właśnie brak kontroli nad sobą samym. Nienawidziła nie panować nad sobą. Chyba nikt nie lubił, ale ona to już w ogóle. Kiedyś jej się przez przypadek trafiło wyssać człowieka, który był pod wpływem dopalaczy. To było dla niej jedno z najgorszych wrażeń jakie pamiętała. I wolała do nich nie wracać. - No przestań... - rzuciła do neigo wychodząc z łazienki - Zaczęłam, to skończę. Będziesz mógł po powrocie nastawić drugą pralkę z tym, co wczoraj ręcznie przeprałam a zostało w misce namoczone. Jak już tak bardzo chcesz pomóc. - zaśmiała się pod nosem, nijak nie mogąc się podrapać ramieniem po nim. Brakowało paznokci na nim, by przestało ją swędzieć. To jak bóle fantomowe. Swędziało ją w umyśle, ale ciężko było do tego przekonać swoją głowę, że tak na prawdę nie swędzi. Cóż... - Na pewno, na pewno... - dodała - Nie marudź! - rzuciła po chwili za siebie śmiejąc się z jego utyskiwań. - Wziąłeś se do domu babę, to masz! Teraz cierp i znoś spokojnie. Albo zapakuj w karton i oddaj komuś, komu się przyda. Całkiem nie zużyta. I jeszcze się jakos trzyma. - zażartowała sobie zajmując się swoim zadaniem. - Co? - zapytała wybita ze swojej obserwacji niesamowitego zjawiska jakim było ładowanie sobie w policzki przez chomika ziarenek na zapas. To był jakiś kosmos. Że też to nie przeszkadzało w tym małym pyszczku... - Gertę? A to ona jest? - spytała spoglądając raz na Roya a raz na owe zwierzątko. Jeszcze tych małych istotek nie rozpoznawała tak dobrze. Słysząc jednak zapewnienie, że to na pewno ona i widząc upychającego się pestkami na szybko pupila roześmiała się. - To już rozumiem skąd ten strach o michę. - parsknęła - Cóż mogło by gorszego ją spotkać jak nie wampir wyżerający jej ziarenka! - rzuciła z rozbawieniem, opierając się po chwili dłońmi o bark chłopaka, który podszedł do nich bliżej. - Dobra, pozwolę jej się uspokoić, bo rzeczywiście zaraz kojfnie i wtedy, to Ty mi głowę ukręcisz. Gotowy? Możemy iść? - upewniła się - To jeszcze zabierz kartę ze stołu i spadamy. - kiwnęła głową w stronę blatu w kuchni, na którym wciąż leżał kawałek plastiku umożliwiający płatności bez gotówki trzymanej w rękach. - Aaa! - stwierdziła nagle i pomknęła do przedpokoju do torebki, wyciągając z niej telefon. Wykonała przy tym zaraz telefon pod numer, który dostała od znajomego z baletu, by się umówić z gośćmi od remontów. Na ich szczęście mieli czas tego dnia. Mogli jednak dojechać dopiero w ciągu godziny, ale nie było to dla nich większym problemem. Elizabeth spojrzeniem upewniła się u Roya, że i jemu pasuje, po czym umawiając się za tą godzinę w No name podziękowała i się rozłączła. Odkładając aparat ponownie do torebki uśmiechnęła się do chłopaka. - To co? Jedziemy? - zapytała biorąc kurtkę i torbę w rękę a drugą wyciągając w stronę swego towarzysza zachęcająco. Wsunęła nogi w buty czekając na to, aż on się zbierze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:15, 07 Lip 2010    Temat postu:

Jego nic nie paraliżowało. Prawie nigdy, kiedy się zacinał to jedynie za sprawą Elizabeth. Jąkał się wtedy i plątał nie gorzej niż ona, ale widać tak już miało być. Poza tymi chwilami nic mu już nie przeszkadzało. To gwarantowane nastawienie drugiego prania miało być dla wampira jakąś nagrodą pocieszenia? Taki bonus z związku z tym że jednak wszystko się udało? Faaajnie... Roy śmiejąc się pod nosem podszedł do Lizzy i przyjrzał się chomikowi którego z taką ciekawością oglądała - Tak, to Gertruda. Greta... Grecia, jak tam chcesz. Nie ma aktu chrztu można na nią mówić dowolnie, byle na Ge... Czy Grr.... - 'grr' zabrzmiało dość warkliwie i jednocześnie zabawnie - Ta? O miskę chce walczyć? Też bym się bał widząc ciebie nad moim śniadaniem, wiesz? - poniekąd miał rację. Elizabeth właśnie wisiała nad jego posiłkiem, kto by się teraz tym przejmował jeśli oboje byli syci - Dużo jest gorszych rzeczy... Wampir zażerający ją na przykład. - powiedział Roy patrząc z uśmiechem na chomika nadal upychającego ziarenka - Och bez przesady, nie rób ze mnie sadysty Elizabeth... - mruknął spoglądając na nią z wyrzutem - Gdzież bym śmiał ci cokolwiek ukręcać. Wykręcać... - numer na przykład jakiś - To prędzej. Tak, jestem gotowy. - pożałował że to powiedział kiedy tylko kazała mu zabrać ze stołu kartę. To było jej i niech ona się tym posługuje. Przysłuchiwał się stojąc przy stole rozmowie jaką przeprowadzała Elizabeth. Pokiwał głową słysząc wzmiankę o godzinie. Roy złapał kartę i kiedy Lizzy wyciągnęła do niego dłoń wcisnął jej w nią plastikowy prostokąt - Wierz mi. - zaczął szybko byle tylko ona niepotrzebnie nie zaczynała rozwodzić się nad jego niechęciami - Ja ją na pewno zgubię. U ciebie będzie bezpieczniejsza. - uspokoił wampirzycę gestem dłoni i pozbierał swoje rzeczy. Przewiesił przez ramie bluzę i przełożył kluczyki w zamku - Jedziemy.

/ Seattle / No Name


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:51, 11 Lip 2010    Temat postu:

/ Seattle / Galeria handlowa / Samochód Roy' a

Nie uskarżał się na to w jakich nastrojach przebyli drogę. Była to chyba najbardziej milcząca i posępna podróż jaką Roy sobie przypominał. Po kilkudziesięciu minutach tak parszywej przejażdżki znaleźli się w Port Angeles, a po upływie kolejnych kilkunastu minut byli już w kawalerce, którą opuszczali rano. Wampir pomyślał, że to jak całe lata świetlne, humory mieli takie jakby ktoś właśnie zmarł i byli pierwszymi którzy się dowiedzieli. I to był chyba ktoś z bardzo bliskiej rodziny. Roy poczuł się jeszcze gorzej kiedy po raz kolejny uświadomił sobie że zwyczajowe pytanie typu 'masz ochotę na herbatę', nie wchodzi w grę. W takich chwilach zaczynał nienawidzić siebie. Rozpiął powoli zamek u bluzy i zdjął buty zastanawiając się co teraz zrobi Lizzy. Każdy ruch jaki wymyślił wydawał mu się dziwnie głupi i nie na miejscu. Dla swojego świętego spokoju i zyskania czasu po prostu otworzył okna by wpuścić świeżego powietrza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:09, 11 Lip 2010    Temat postu:

Kiedy znaleźli się już w mieszkaniu dziewczyna dość machinalnym ruchem ściągnęła z siebie buty odkładając je na bok tak, by się o nie nie potknąć. Po chwili ściągnęła też kurtkę dostrzegając, że nie tylko ona stała się ofiarą jej marnego nastroju. Bluzka też nadawała się do prania a może nawet do śmieci, jeśli nie udało by się tego sprać. Złapała w ręce ściągnięte z siebie okrycie i otwierając drzwi do łazienki. Odwiesiła torebkę na wieszak i weszła do niewielkiego pomieszczenia.

Ze środka zawołała do chłopaka, choć tak na prawdę z ich czułym słuchem wystarczyłby normalny głos. - Roy, daj mi swoją bluzę... Przepiorę ją nim nie będzie już można z tym nic zrobić. - rzuciła przerzucając do brodzika pranie z wnętrza pralki i wrzucając do niej namoczone poprzedniego dnia ciuchy, by zwolnić sobie miskę. Zaraz po tym nastawiła programator na pranie, dosypała proszku i płynu, po czym ściągając z siebie bluzkę zabrała się za ręczną przepierkę. Jakoś w tej sytuacji nie myślała o tym, by się zaraz zakrywać. Miała na sobie biustonosz, więc nie było jakoś strasznie źle. Z uchylonymi drzwiami czekała aż chłopak się w nich zjawi podając swój ciuch będący świadectwem jej emocjonalnej klęski.

Odkręcając zimną wodę, która zaczęła się nalewać do miski gryzła w sobie swoje zachowanie. Była beznadziejna czasami. Ale nie wiedziała za bardzo co z tym zrobić. Powinna mu to wszystko jakoś wytłumaczyć i wyjaśnić, ale nie znajdowała jakoś właściwych słów. Zsunęła z palca nałożoną jej przez Roya nakrętkę, aby jej nie przeszkadzała przy praniu i odłożyła ją na brzegu umywalki. Powoli zaczęła moczyć cienką i delikatną tkaninę rękawów bluzki, by jako pierwszą ją przeprać. Z zacięciem i milczeniem obserwowała jak materiał namięka od wody rozmywając powoli ślady krwi. Beznadziejna sytuacja. Westchnęła w duchu do samej siebie nie wiedząc co powinna tak na prawdę zrobić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:23, 11 Lip 2010    Temat postu:

Oderwał wzrok od miejskich budynków i zdjął z siebie bluzę. Dość machinalnie już pociągnął nosem, by raz jeszcze poczuć krew, która teraz jeszcze otaczała go całkiem przyjemną chmurką aromatu Elizabeth. Uśmiechnął się błogo, ale jedynie na moment. Powyciągał z kieszeni swoje pierdoły i odłożył je na stolik. Zerknął na rękaw koszulki wyciągając go by dokładniej dojrzeć. Też z niego troszkę zalatywało, ale nie tak intensywnie jak z bluzy. I nie było widać śladów po krwi. Stanął w drzwiach widząc Elizabeth pochyloną nad umywalką. I tak wyglądała jak nie ona, więc postanowił jej ulżyć na tyle ile mógł - Lizz... - pochylił się lekko stając u jej boku by zbadać reakcję wampirzycy. Nie wyglądała najlepiej - Ja to zrobię. - powiedział łapiąc ostrożnie jeden z jej nadgarstków. Powiesił bluzę na wieszaczku który właśnie się zwolnił, bo podał wampirzycy ręcznik - Idź się połóż. Odpocznij sobie i... - zerknął na winowajczynię całego nieszczęścia, którą była metalowa podkładka - Uspokój się. Widzę jak się gryziesz, a nie masz powodów, naprawdę. - powiedział kiwając głową - Oddawaj to, a ty idź na kanapę... - wypchnął ja lekko biodrem sprzed umywalki by samemu zająć się przepierką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:47, 11 Lip 2010    Temat postu:

Dziwnie miał z tym jej zapachem. Ona z nim podobnie też miała. To było trochę jak jakiś fetysz. upajać się czyimś zapachem wiedząc, że ma się samą osobę obok siebie. Poza tym zapach ciała czy też samej krwi może i mógł przyjemnie pachnieć, ale to nie były jakieś konwalie, rumianki czy inne kwiaty, by się nimi upajać. A jednak oni tak robili. Dziwne i całkiem niezrozumiałe.

Kiedy wszedł do łazienki i się nad nią pochylił, zwracając się do niej, spojrzała się na niego uśmiechając się lekko z wymuszonym nieco grymasem ust wygiętych w górę w imitacji szczerego uśmiechu. Wciąż się zadręczała i powoli miała dość samej siebie. Powinna z nim porozmawiać, wyjaśnić co się stało, ale jakoś nie potrafiła znaleźć słów odpowiednich by zacząć. A bez rozpoczęcia rozmowy jak miałaby kontynuować? Nie dałoby się. - Nie, nie... Ja to zrobię. - próbował się zapierać - No przestań. To moja wina. - mówiła dalej starając się nie dać sobie zabrać zajęcia dla rąk i myśli. - Nie, Roy, ja to powinnam zrobić... - rzuciła jeszcze, ale chłopak ją zdecydowanie dość odsunął od tego zajęcia. Nawet tego nie potrafiła zrobić dobrze, że ktoś ją musiał wyręczać?

- Mam powody. To wszystko moja wina i... - nie mogła odnaleźć w swojej głowie zakończenia. Westchnęła dość cicho. - No dobrze. - zgodziła się w końcu wycierając dłonie w podany jej ręcznik. Sięgając po metalowe kółeczko z brzegu umywalki pochyliła się nad nim dając mu całusa w policzek i po chwili wyszła z łazienki już bez żadnego zbędnego słowa ani gestu. Poczłapała do pokoju i tak jak chłopak sugerował, położyła się na kanapie zwijając się w kulkę. Musiała sporo przemyśleć i zastanowić się poważnie nad tym wszystkim. Trzymając w lekko rozchylonej dłoni, bo wciąż nie nałożyła na swój palec tej niby obrączki zamknęła oczy, zaciskając wolną rękę wokół swoich kolan. Chciała przysnąć, by uspokoić swoje myśli, ale z braku innych możliwości po prostu zapadła w letarg wykorzystując dany jej przez chłopaka czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:15, 11 Lip 2010    Temat postu:

Wzięła mu obrączkę? A on tak chciał w myślach temu metalowemu kółku nawyrzucać... Ech, obejdzie się bez przedmiotu wieszania psów i powiesza te niczemu nie winne zwierzęta na sobie - Lizz. Nic nie jest twoją winą. - powiedział szybko i trochę nerwowym tonem, bo nie miał pojęcia dlaczego ona tak sądzi. Wina czy niewinność? To było bez różnicy. Nic strasznego, co kwalifikowało by się pod przewinienie nie zrobiła. Że nie wytrzymała psychicznie kiedy jej się 'oświadczał'? Wampir jakoś to przeżył. W zasadzie nie usłyszał niczego konkretnego, ani zgody ani odmowy, chyba że za zgodę brać jej wcześniejsze słowa - I co z tego że powinnaś? Ja miałem nastawić pranie po powrocie. To że popiorę sobie trochę ręcznie, to nie sprawia mi różnicy. - taka była umowa i Roy postanowił się jej na upartego trzymać - Boże... - sapnął pod nosem wkładając dłonie do wody i łapiąc się za bluzkę wampirzycy - Naprawdę przestań z tą winą. - na swoje własne szczęście wyszła. Roy przymierzał się już do treściwego kazania po czyjej to stronie tak naprawdę wina leży i czyje kretyńskie wygłupy są winne zapaści emocjonalnej Elizabeth. Spojrzał w lustro. Twoje. Pokiwał głową i zajął się praniem patrząc jak woda powoli i uparcie wyciąga z materiału czerwone ślady. Długo nie wychodził. Tak zawziął się na to pranie że nie chciał mu popuścić aż bluza, kurtka i bluzka nie będą absolutnie czyste, ale i tak musiał odpuścić i wsadzić je z resztą do pralki. Usiadł na podłodze i wsparł plecy o ścianę. Po chwili po łazience rozniósł się zapach papierosowego dymu, który powoli rozprzestrzenił się po całym mieszkaniu. Roy wyciągnął nogi przed siebie i skrzyżował je przymykając powieki. Po jego lewej zaczęła szumieć pralka, która pewnie próbowała zagłuszyć jego myśli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:47, 11 Lip 2010    Temat postu:

I w zasadzie, to teraz mogli tak siebie wzajemnie unikać do obrzydzenia. Elizabeth nie wiedziała jak zacząć rozmowę, Roy też nie kwapił się do tego, by o czymkolwiek dyskutować. Na szczęście dla siebie dziewczyna po prostu zasnęła swoim wampirzym snem i przespała czas do rana. Do niedzieli. Dnia, kiedy nic nie powinno się robić, bo co bardziej wierzące osoby mogłyby się poczuć urażone. Dym papierosowy jej wcale nie przeszkadzał. Zagłuszał tylko jej zapach chłopaka, ale i tak wszystko w tym mieszkaniu nim pachniało, więc czy czuła to tylko trochę mniej czy trochę bardziej, to była żadna różnica.

Kiedy otworzyła oczy nie znalazła nigdzie w pomieszczeniu chłopaka. Trochę ją to zaniepokoiło. Obawiała się bowiem, że pomimo jego tych wszystkich słów mających na celu uspokojenie jej i zrzucenie z jej ramion choć odrobinę poczucia winy, to jednak wcale nie było w porządku. Z niepokojem zaczęła rozglądać się na boki, przysiadając na kanapie i starając się ogarnąć jakoś. Metalowa obrączka niechcący wypadła z jej ręki, kiedy się podnosiła i dziewczyna musiała po nią sięgnąć z podłogi. Obserwując po chwili błyszczący krążek w swej ręce westchnęła sobie pod nosem zastanawiając się co też tak na prawdę ją aż tak wybiło z równowagi, że aż tak paranoicznie się zachowała.

Bardzo nie lubiła tych swoich dylematów. I mogła by je wszystkie jak zwykle zepchnąć gdzieś w głąb swego umysłu starając się o tym nie myśleć, jednak tym razem postanowiła się z nimi zmierzyć. Miała już serdecznie dość swoich wahań. Musiała coś wreszcie postanowić i była najwyższa pora podjąć jakieś decyzje i zmierzyć się potem z ich wykonaniem. Wstała moment później z kanapy i sięgając po jakąś bluzkę z szafy, narzuciła ją na siebie.

Z niedomkniętych drzwi łazienki poczuła intensywniejszy zapach dymu tytoniowego. Przymknęła na moment oczy i zaraz po tym wsuwając na swój palec metalowe kółeczko, ruszyła w tą stronę gdzie podejrzewała, iż właśnie tam znajdzie chłopaka. I rzeczywiście go tam znalazła. Wśród siwego od niewywietrzonego od dymu pomieszczenia zobaczyła go siedzącego na podłodze i czekającego na nie wiadomo co. Oparła się o futrynę drzwi ramieniem spoglądając się na swego towarzysza.

- Roy. - odezwała się patrząc w dół, na chłopaka - Wszystko w porządku? - zapytała odrywając się od drzwi i podchodząc do niego, by przysiąść z nogami skrzyżowanymi po turecku tuż obok, zwrócona w jego stronę. Zamknęła na moment powieki, po chwili otwierając je ponownie i wyrzucając z siebie cały ciąg słów, jakby ich przerwanie miało całkiem zablokować jej gardło przed ich dalszym wypowiadaniem.

- Przepraszam za swoje zachowanie. Nie powinnam, nie miałam prawa tak zareagować, ale jednak poczułam się trochę... To znaczy dość mocno zaniepokojona i poddenerwowana. Chciałam Ci to jakoś wyjaśnić, bo ja po prostu jakoś bardzo nie lubię żartów z tego tematu. Kiedy zostałam przemieniona miałam bardzo dużo żalu o to, że pewne rzeczy nigdy nie będą mogło mieć miejsca, że odebrano mi to i właśnie ten temat, to znaczy ten żart o pseudo zaręczynach był jednym z nich. Zdenerwowałam się tym strasznie i przez to chyba tak to wszystko wyszło. I chciałam Ci powiedzieć jeszcze, że jestem kretynką, że tak zareagowałam. Bo to było zabawne i śmieszne i w ogóle mi się podobało, ale jakoś całkiem inaczej to przyjęłam. I Roy, ja przepraszam Cię, że przeze mnie mogłeś to odebrać nie tak. Nie chciałam Cię urazić ani zranić i proszę! Nie przerywaj mi teraz, bo jak przestanę mówić, to już nic więcej nie powiem. Boże! To wszystko nie powinno się w ogóle zdarzyć. To znaczy nie wszystko. Tylko ta moja reakcja nie powinna była mieć miejsca. I gdyby nie to, że coś we mnie pękło i... i... - nie mogła nagle znaleźć słowa, które totalnie ją wybiło z rytmu - Daj mi proszę, dokończyć. I gdyby nie to, że chyba podłapałam od kogoś z boku i od Ciebie jakąś część emocji, to byłoby całkiem inaczej. - wyrzuciła z siebie i dopiero teraz zamilkła dodając jeszcze tylko - Przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:12, 11 Lip 2010    Temat postu:

Roy spędził tą noc tak jak zaczynał wieczór, czyli siedząc sobie i paląc papierosa. Wyglądał jak jakiś spity po imprezie student, bo na wpół leżał i nie chciało mu się ruszać. Z paczki powoli ubywało, a czas mijał w spokoju. Najpierw pranie się skończyło. Nie rozwieszał bo nie chciało mu się wywietrzać łazienki. Drugi papieros, trzeci, czwarty... Godzina, dwie, trzy, cztery... Zaczęło świtać co obserwował w małym oknie. Palił ostatniego papierosa i zatrzymał go w drodze do ust słysząc jak coś metalowego uderzyło o podłogę. Wywnioskował że Lizz właśnie się wybudziła. Zaciągnął się powoli i z lubością. Nie przeliczył się bo po chwili drzwi łazienki się otwarły i stanęła w nich bladolica piękność, teraz trochę zasłonięta chmurką dymu, która zebrała się w łazience przez noc. Roy strząsnął popiół do sedesu odpowiadając - Jasne że w porządku, nie chciałem ci przeszkadzać. Tutaj jest całkiem wygodnie. - spojrzał na Lizz wyczekująco, unosząc w górę brwi kiedy usiadła obok niego. Kiedy zaczęła mówić, nie miał już szans jej przerwać choć bardzo chciał, bo uznawał jej tłumaczenia za niepotrzebne. Milczał jednak i nie wtrącał się spełniając jej życzenie. Nim to wszystko skomentował znów się zaciągnął trawiąc w sobie jej kolejne 'przepraszam' - Powiedźmy ze wszystko zrozumiałem. Dobra zrozumiałem wszystko prócz jednego. - powiedział obracając papierosa w palcach i wpatrując się w niego uważnie jakby to było jakimś rozwiązaniem zagadki z którą się zmagał od jakiegoś czasu - Dlaczego sądziłaś ze po przemianie zaręczyny nie są możliwe? Przecież to życie jak każde inne. Poza tym wydaje mi się że przysięga małżeńska jest o wiele bardziej chwytliwa bo słowa 'i nie opuszczę cię aż do śmierci' czy jakoś tak to leci, sprawiają nam z wiadomych względów większy problem. - westchnął bo znów się rozgadał i jego wywód poszedł nie w tą stronę co trzeba - Lizzy... - naprężył mięśnie nóg czując że są całe zesztywniałe - Powiedź wprost. Ty boisz się w cokolwiek zaangażować. - stwierdził tonem psychologa z wieloletnim stażem - Nie mogę mieć ci tego za złe i nie waż się mnie za to przepraszać. - zaznaczył grożąc jej przy tym palcem dla wzmocnienia efektu. chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnował widząc nasuniętą podkładkę na palec wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:51, 11 Lip 2010    Temat postu:

Jakoś średnio jej się wydawało, żeby w tym miejscu było mu wygodnie. Co jak co, ale twarda podłoga, brak powietrza i ilość zadymienia w tym pomieszczeniu aż zatykało. Jednak skoro siedział tutaj, bo tak wolał, najwyraźniej było mu tu dobrze. Pewnie tego potrzebował, więc dziewczyna nie negowała jego wyboru. Słysząc pytanie skierowane w swoją stronę westchnęła obracając się na bok tak, by móc się oprzeć plecami o pralkę. Zmieniła przy tym nieco pozycję tak, by na zgiętych przed sobą kolanach oprzeć wyprostowane ręce.

- Nie wiem jak mam Ci to wytłumaczyć. - wzruszyła ramionami zastanawiając się czemu tak na prawdę jest i czemu tak sądzi. Słowa jakoś nie przychodziły a uczucia niezbyt łatwo dawały się nazwać. - Wraz z końcem mojego życia zrozumiałam, że nie będzie mi to dane. Po prostu. W pewnym momencie dotarło do mnie, że pewne rzeczy, które może byłyby możliwe za życia teraz już są dla mnie nieosiągalne. - na chwilę umilkła szukając wciąż słów tłumaczących ją chociaż trochę. Nie miała ochoty zagłębiać się w temat swego stwórcy, który z sadystyczną satysfakcją potrafił zepsuć wszystkie piękne chwile w jej życiu. Bądź nieżyciu jeśli się spojrzało na to z innej strony. - W naszym przypadku to zdecydowanie więcej niż 'do śmierci'. Przynajmniej do tej zwykłej, ludzkiej śmierci. To... już zawsze. Wieczność. Czy potrafiłbyś się na to zdecydować wiedząc, że tyle ludzkich, żyjących par się rozchodzi po wielu latach? A w tym przypadku to o wiele więcej lat istnienia nas czeka. Byłbyś w stanie świadomie skłamać podejrzewając, że przez wieczność tyle może się zmienić? Bo ja nie mogłabym od kogoś tego chcieć. I dlatego sądzę, że raczej nie będzie mi to dane. Nawet jeśli ja byłabym do tego zdolna, by wytrwać w przyrzeczeniu, to czy... ta druga strona też? Czy mogłabym wymagać, oczekiwać w zasadzie, że samej decydując się na taki krok będę mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że ta druga strona też jest tego pewna?

Jego kolejne pytanie już w ogóle wprowadziło ją w stupor. - Owszem. - przytaknęła w końcu zmuszając się do odpowiedzi - Boję się. Boję się, że jak już całkiem się zaangażuję, to zaraz to stracę. Nigdy wcześniej to nie... Nie było to nic trwałego. Nie wiem jak to jest być z kimś trwale. Na te dobre i złe chwile, zawsze. - powiedziała z wysiłkiem biorąc głębszy oddech. Dym papierosów chłopaka aż drapał w gardle. - Roy... - odezwała się po chwili opierając głowę o pralkę i wpatrując się w sufit - Szkopuł w tym, że ja już się zaangażowałam... - przyznała się - I panicznie boję się, że jeśli z jakiegoś powodu Cię stracę, to się potem nie pozbieram. - dodała zamykając na moment oczy. Przynajmniej nie szczypały od sinego oparu unoszącego się w łazience. Chociaż i tak przez uchylone bardziej drzwi cały ten nazbierany przez noc dym rozwiewał się powoli wietrząc łazienkę.

Nie znosiła poważnych rozmów. Żałowała, że tych wszystkich spraw nie dawało się przedyskutować na przykład przy obiedzie. Pomiędzy stwierdzeniem 'dobra zupa' a 'podaj mi sól'. Było by o wiele łatwiej. I z pewnością mniej stresująco.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Nie 20:57, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:42, 11 Lip 2010    Temat postu:

- Najlepiej od początku. - stwierdził rzeczowym tonem, chcąc z nią to przedyskutować raz a dobrze. Papieros trafił do wody a Roy wstał z cichym jękiem by sięgnąć do okna i otworzyć je, na oścież, i tak było małe. Chłodne z rana powietrze wpadło do środka rozwiewając dym. Roy patrzył przez chwilę na szare strzępki i usiadł na poprzednim miejscu. Wsłuchał sie w tłumaczenia Elizabeth chcąc wyciągnąć jakiś jeden sensowny wniosek, ale tak po prostu się nie dało - Bo? Przecież to niczego nie odbiera. Gdybym ja tak myślał to moja matka już dawno chodziłaby na mój fałszywy grób, ja nie pracowałbym nadal gdzie pracuję i tak dalej... To bezsensowne podejście. - zawyrokował, uznając tok myślenia Lizzy za błędny - To też jest dziwaczne. gdybym miał tak ciągle, absolutnie ciągle medytować i zastanawiać się nad tym czy to ta, ta jedyna, czy mnie nie zostawi, czy zostanę sam to chyba bym zwariował... ja nie mówię by tego nie przemyśleć. - dodał by nie posądzała go o lekkomyślność - Ale gdyby każdy chciał mieć stu procentowa pewność to nic by z tego nie wyszło. Życie jest ryzykiem i trzeba się z tym liczyć. Tym rozwodzącym się parom na początku też wydawało się że trafili i... Później było jak było. o to znaczy 'świadome kłamstwo'? Kiedy bierze się ślub to owszem myśli się o przyszłości, ale nikt nie łamie sobie głowy tym czy popełni błąd czy nie. Gdyby każdy tak myślał ludzie nie łączyli by się w pary, bo zawsze ktoś dostrzegałby w sobie coś co kazało by mu zrezygnować. - zaczął bawić się prostokątną paczką po papierosach obracając ją w palcach - I z nami jest tak samo. Mamy ludzkie umysły, tylko trochę bardziej żywotne. Prezentujesz bardzo bezpieczne podejście do życia. nie, nie i nie, bo coś tam... A tak się nie da. Albo ufasz komuś i pokładasz nadzieje w tym że cię nie zawiedzie, albo mówisz do widzenia. Nie można na starcie wiedzieć co będzie za x - czasu. - przymknął powieki pragnąc sobie przemyśleć swą dalszą wypowiedź. Przyznała się do tego że się zaangażowała. Nie było to dla niego zaskoczeniem, może niewielkim - Strach jest naturalny. I z tego cię nie wyleczę. Mogę poradzić jedynie byś o tym nie myślała... I złapać cię za dłoń... - zrobił to bez zastanowienia - I powiedzieć że jestem obok ciebie. A co będzie? Tego nawet Nostradamus nie jest w stanie przewidzieć... Bo nie żyje. - roześmiał się cicho zerkając na wampirzycę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:19, 11 Lip 2010    Temat postu:

Od początku to nie była jeszcze w stanie zacząć mówić. Pewnie kiedyś przyjdzie ten moment, że mu powie skąd biorą się jej wszystkie obawy. Ale to jeszcze nie była ta chwila. Było dla niej za wcześnie. Nie była na to gotowa, by przyznać się na temat tego, że jej oprawca wciąż krąży i wciąż na nią poluje. Skoro nawet bratu o tym nie powiedziała, to jak mogła jemu? Miała chyba typowy syndrom ofiary. Bała się przyznać, że była niejednokrotnie dręczona. Uważała, że to nic by nie dało, gdyby powiedziała jak jest. A bez sensu dla niej było wspominać chłopakowi, bo by się wraz z nią zaczął martwić.

- Roy, nie, to nie tak. Po prostu zawsze, gdy w moim życiu coś dobrego się dzieje, potem kruszy się to jak domek z kart. - powiedziała po chwili, słuchając jego wypowiedzi - I to nie tak, że roztrząsam to w nieskończoność. Po prostu stwierdzam fakt. Boję się co będzie dalej. Ale już to zaakceptowałam. I tyle. Nic więcej. Czy to nie naturalne, że można mieć jakiś strach, obawę o to co będzie? - zapytała, ale dała mu dokończyć swoją wypowiedź. Po chwili sam na jej słowa odpowiedział potwierdzając, że można się obawiać. Przytaknęła mu więc, nie przerywając dalszej wypowiedzi. Miał rację i nie było co tego podważać. Przechyliła się tylko nieznacznie w bok i kiedy złapał ją za rękę oparła się ramieniem o jego ramię, po chwili kładąc głowę na jego barku. Sięgnęła wolną dłonią do swojej kieszeni wyciągając ją moment później zaciśniętą na czymś, po co sięgnęła.

Moment później rozchyliła palce i ujmując metalową nakrętkę wysunęła dłoń w stronę chłopaka. - A więc... Ufam Ci i mam nadzieję, że się nie zawiodę. - powiedziała po prostu podając mu drugą do kompletu z jej pseudo obrączkę. W jej wykonaniu to nie wyglądało jak oświadczyny. Siedzieli właśnie na podłodze w zadymionej łazience, oparci plecami o pralkę. Ona siedziała bokiem, wsparta głową na jego ramieniu i nie pytała się o żadną zgodę. Zgodą czy też akceptacją tego co powiedziała, mogło być po prostu przyjęcie przez niego nakrętki i schowanie jej sobie gdziekolwiek. Chociażby i do kieszeni. Nie miało to większego znaczenia dla niej gdzie.

Roześmiała się nagle cicho. - Trzeba będzie za nie zapłacić, bo w sumie, to wynieśliśmy je z tego sklepu... - mruknęła pod nosem wpatrując się w trzymany przez siebie krążek czekający na wyciągnięcie po niego ręki chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:37, 11 Lip 2010    Temat postu:

- Obawy są naturalne. I strach tym bardziej. - powiedział przyznając jej rację - Ale ty to zakrawasz na paranoję. I skrajny pesymizm. Bo po co się starać skoro z góry zakładasz że nic ci nie wyjdzie? To absurd jakiś... Nie powinnaś tak myśleć. Zabraniam. To tylko cię niszczy od środka i prowadzi do takich scen jak w sklepie... - gdyby nie rozmawiał z nią, to stwierdziłby z miejsca że ktoś musi się leczyć. A może jednak? Może jej to zaproponować? Odrzucił, bo przecież Elizabeth nie należała do obłąkanych, ani chorych. Bała się, to naturalne - Tego nie można zaakceptować moja droga, z tym trzeba walczyć. - spojrzał kątem oka na to co wyciągała z kieszeni użyczając jej swego ramienia - Również mam nadzieję... Tylko że ja postaram się nie zawodzić ciebie. - podsunął dłoń po swoją 'obrączkę' do kompletu uśmiechając się szerzej - Dzięki. - powiedział kiedy ją dostał. Zacisnął wokół krążka dłoń. Tak zwiniętą dłoń przyłożył do brzucha jakby chciał mieć pewność ze mu nie wyparuje - Eee.... Nie no... Wątpię by nas za to ścigali. Lepiej już? - zapytał Lizzy - Jaaa... Chodźże tu... - mruknął i objął ją ramieniem - I przestań myśleć. Mówiłem że masz sobie oszczędzać tego czasem. - powiedział chichocąc cicho i całując bok jej głowy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:57, 11 Lip 2010    Temat postu:

Westchnęła słysząc jego komentarz. To co powiedział, zabolało. Nie jakoś mocno i niezbyt dotkliwie, ale jednak. - Mam swoje powody dlaczego tak jest. - odpowiedziała - Ale nie chcę o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz. - stwierdziła cichym, spokojnym głosem pomimo, że wewnątrz niej wcale tak spokojnie nie było. - Kiedyś Ci to wyjaśnię. - dodała.

Nie zrozumiał jej co miała na myśli mówiąc, że już to zaakceptowała. Ale nie chciała tłumaczyć. Nie chciała znów się jeszcze bardziej zaplątać niż tego wymagała sytuacja. Miała już nieco dosyć wyjaśnień. Przynajmniej na razie, na tą chwilę. Uśmiechnęła się kiedy wziął od niej nakrętkę. Równie dobrze mogło to dla niej być cokolwiek. Coś, co miałby od niej. Widząc jak przyciska zwiniętą w pięść dłoń z przedmiotem poczuła się zdecydowanie lepiej, przyjemniej.

- Lepiej, lepiej... - mruknęła w odpowiedzi - Ale i tak będziemy musieli tam do sklepu wrócić. - stwierdziła - Nie wybraliśmy jeszcze glazury i terakoty... - mruknęła - No i stolarz nas jeszcze czeka jeśli chcemy wszystko przygotować przed poniedziałkiem. I zamówić transport. - dodała z przyjemnością czując na swej skroni jego usta. - Myślisz, że jak się przefarbuję na blond to będzie łatwiej? - zapytała go żartując sobie z tego swojego nie myślenia o aż tylu rzeczach na raz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 5 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin