Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kawalerka Smith'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:32, 31 Lip 2010    Temat postu:

Roześmiała się. - Nie no... Powieści czy coś, co ma fabułę, w którą można się zagłębić, to bym czytała normalnie. - rzuciła - Tylko na takie przypadki by się przydało szybsze czytanie. - wyjaśniła - Mam fajki, mam... - mruknęła - Dziwne, nie? Skoro niemal nie palę. - dodała z delikatnym uśmiechem.

Kiedy dojrzała, jak się Roy pokłada, zaraz po tym jak odpaliła swojego papierosa objęła go za szyję i pociągnęła w swoją stronę, by mógł się położyć na jej kolanach. - Chodź, połóż się jak chcesz. - zaproponowała - Nie musimy wszystkiego na raz przejrzeć. - zaciągnęła się dymem powoli wypuszczając go ze swych ust.

- Czy ja wiem... Nałogów, ludzkich nałogów to by się dało sporo znaleźć. - mruknęła uśmiechając się do niego ciepło - Chociażby i taki... - rzuciła, po czym pochyliła się nad jego twarzą całując go delikatnie w usta. Uniosła się po tym i sięgnęła po kolejną pracę zagłębiając się w jej szczegóły. Zaraz jednak zrezygnowała. Zrzuciła z kanapy projekty na ziemię, na jedną stertę.

- Dobra, dosyć na razie, bo oszaleję od tych cyferek i literek. Ten pierwszy był rzeczywiście fajny, ale drugi już do kitu. Ten się zapowiada nieźle. - wskazała głową na leżący na wierzchu sterty i zarazem ostatni, który zaczęła czytać. - Ale doczytam go później. Strząsnęła do popielniczki nadmiar popiołu i podała chłopakowi, by mógł to zrobić. Po tym odłożyła z boku naczynko i wolną dłonią przeczesała palcami jego włosy na głowie. Nie szło jej palenie. Czuła się momentalnie jak popielniczka. Jednak miała ochotę na tych parę, nic nie znaczących gestów zaciągania się i wydychania dymu ze swych płuc. Dłoń miała zajęcie i jakoś tak sympatycznie było od czasu do czasu sięgnąć po papierosa nawet jeśli nie przynosił on już takiej przyjemności jak kiedyś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:44, 31 Lip 2010    Temat postu:

Roy spojrzał na Elizabeth z dołu posłusznie przekładając jej uda nad zwyczajną poduszkę - Czuję się rozpieszczany. - mruknął uśmiechając się do wampirzycy z wdzięcznością. Przymknął powieki i zaciągnął się wiedząc że tego chyba raczej nigdy z siebie nie wypleni. Miał przerwy, bo po co miał palić skoro już nie czuł związanego z tym głodu organizmu, ale ruch dłoni i wszystkie ceregiele w postaci zapalniczki, kartonika pachnącego tytoniem i popielniczki wydawały mu się dziwnie potrzebne w życiu. Przyjrzał się Lizzy mrużąc oczy i odparł - To nie jest nałóg, to przyjemność. Chodziło mi o bardziej przyziemne sprawy. Papieros, narkotyk? Wlewał ktoś coś w siebie na mus? - był ciekaw, jak wszystkiego. Mruknął z niezadowoleniem kiedy zasłoniła mu się kolejną teczką. Odrzuciła ją jednak więc Roy uspokoił się - Brawo. Podzielam twoje stanowisko! - strzepnął popiół i dodał dla usprawiedliwienia Lizzy - Nic nie ucieknie. Mamy czas.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:10, 31 Lip 2010    Temat postu:

- Wiesz, choroba ma swoje własne prawa i nie należy jej nie doceniać. - mruknęła kiedy tak podziękował za możliwość poleżenia sobie wygodnie. Nigdzie się im nie spieszyło przecież. Przed nimi był cały weekend i mogli go wykorzystać w dowolny sposób, jak tylko chcieli. Wypalając papierosa gładziła jego włosy powolnym, powtarzalnym ruchem, czasem zjeżdżając do jego ucha, by za nim przesunąć palcami, jakby rozpieszczała kota a nie swojego mężczyznę.

- Zapewne tak... - odpowiedziała wzruszając ramionami - Wiem, że są tacy, którzy bez alkoholu nie wyobrażają sobie funkcjonować. Upijają swoje ofiary niemal do nieprzytomności a potem posilają się nimi samemu wprowadzając się w stan odpowiedni. Albo tak jak ja, od czasu do czasu robię kawę pół na pół z... To tak też można z alkoholem. - wyjaśniła, bo w sumie faktycznie chłopak mógł nie znać się na tym wszystkim jak to wyglądało wśród wampirów.

- Narkotyki raczej w żyłę ani nic takiego nie wchodzi w grę, bo nie wchłaniasz normalnie. Ale w taki sam sposób jak przy alkoholu udaje się zaserwować sobie działkę. - mruknęła - Normalne wlewanie w siebie jest raczej mało fajne, tak jak i jedzenie ludzkich posiłków, ale da się znieść. - stwierdziła - Sama kiedyś tak bardzo starałam się udawać, ze jest wszystko okej, że potrafiłam pójść do knajpy, zamówić coś do jedzenia i picia a potem normalnie w siebie 'wrzucać'. Mało to przyjemne potem, gdy musisz się zmusić do wymiotów, ale... Da się przeżyć. Marii się kiedyś ze mnie śmiała, że chyba to robię hobbystycznie tak się katując, ale... - wzruszyła ramionami - Jak się przyzwyczaisz do pewnej kolejności, to da się wytrzymać. - powiedziała i po wypuszczeniu strużki dymu ze swych płuc spojrzała się na chłopaka z uśmiechem.

- To co tam jeszcze z nałogów może być? - zapytała retorycznie - Alkoholizm, narkomania, nikotyna... - wskazała uniesieniem ręki, w której trzymała papierosa - kofeina, żarcie... - zastanowiła się co jeszcze z nałogów w ogóle występuje - Aaa... Pracoholizm. To chyba jest niezmienne. - dodała kolejny nałóg - Zakupoholizm. I to wśród kobiecej części wampirzego gatunku jest dosyć... niewygodne, bo defrauduje Ci wszelkie fundusze, które mogą być potrzebne do zachowania bezpiecznej możliwości przemieszczania się z miejsca na miejsce nierozpoznanym. Bo jak wtedy wyjechać, gdy nie ma się za co, nie? - rzuciła i zastanowiła się nad dalszą częścią listy - Bigoreksja. To też u nas może być zabawne, bo nijak się nie zmieniamy a pakowanie w siebie nic nie da. Strasznie upierdliwy nałóg. No i wszelkie zachowania kompensacyjne, że tak powiem. To nawet może być przyjemne w większości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:50, 31 Lip 2010    Temat postu:

- A tak, tak... Faktycznie, chory człowiek ma zawsze jakieś tam względy. - przyznał kiwając przy tym głową na ile się dało - Ale, wybacz... - powiedział zastanawiając się szybko czy przypadkiem jej nie urazi, ale chyba nie miała powodu - Usiądę, bo strasznie niewygodnie się pali leżąc. Znając moje zdolności to zaraz się podpalę. - usiadł i wsparł plecy o oparcie zwalając na bok Elizabeth cały ciężar swego rozleniwionego ciała. Popielniczka wylądowała między nimi i Roy mógł już w spokoju palić jak i słuchać tego co Lizzy miała do powiedzenia w sprawie wampirzych nałogów - No co ty?! - zawołał powalony taką możliwością - Upić człowieka, a później go zagryźć tylko po to by się uchlać? - jakoś zawsze nazywał wszystko po imieniu - To bez sensu... - dla niego takie było, co nie znaczy że i dla innych. Skoro faktycznie ktoś był uzależniony to robił wszystko by się napić. Bez różnicy na formę w której alkohol przyswoi. Mimo wszystko wydawało się to wampirowi nieskończenie bezduszną praktyką. Zaciągnął się w wsparł dłoń na kolanie patrząc na szary dym, unoszący się powoli znad końca rozżarzonego papierosa. Zerknął na Lizzy kiedy opowiadała o tym jak kiedyś sobie radziła z ludzkim jedzeniem - Przy mnie już zarzuciłaś tą praktykę. - przypomniało mu się to że za swego ludzkiego życia, nigdy nie widział Elizabeth jedzącej. Zawsze z butelką wody - I tak wtedy nie wydawało mi się to dziwnym, może trochę jak byliśmy w Space Needle... Doskonale ci szło. - przyznał z uznaniem klepiąc wampirzycę po udzie - O tak, pracoholizmu bez względu kim się jest nie da się wytępić. To dopiero jest przyzwyczajenie, później się chodzi po ścianach i wola że chce się zginąć. - roześmiał się przypominając sobie samego siebie na pierwszym w życiu i zarazem ostatnim urlopie - No niby tak, ale to już bez różnicy na gatunek. Każdą kobietę dotyka to mniej więcej w taki sposób. Chyba. - dodał bo nie był ekspertem - Ale... - zaczął kiedy wspomniała o bigoreksji - Po co? Przecież... - spojrzał ku górze jakby chciał dostrzec swoje włosy - Nie urosły nawet o milimetr. I to faktycznie, nic nie daje, bo jesteśmy jakby bardziej idealni? Pomijając całą tą śniadość, brak jedzenia, oddychania i tak dalej, to wydaje mi się ze to nie jedyna zmiana. Wizualnie też jesteśmy... To znaczy ty jesteś ideałem, a ja jestem przystojniejszy, trochę. - powiedział uśmiechając się krzywo, bo wlał sobie teraz - Więc po co cokolwiek w sobie jeszcze poprawiać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:16, 31 Lip 2010    Temat postu:

- Hehehe! - zaśmiała się cicho. - A siadaj, spokojnie. Skoro tak Ci wygodniej. - odpowiedziała nie przejmując się tym przecież. Doskonale rozumiała to czemu nie chciał na leżąco i nie było to dla niej problemem. Kiedy nie mógł jakoś od razu przyswoić tego, że niektórych nałóg ciągnie do na prawdę abstrakcyjnych zachowań, przytaknęła utwierdzając go w tym, co powiedziała. - Ano tak. Są tacy. Dla upojenia się bądź naćpania potrafią wykorzystać bezdusznie swoje ofiary. Z resztą, wiesz to, że my nie spożywamy ludzkiej krwi jest też jakimś tam niewielkim odsetkiem wśród innych wampirów. Dla pozostałych człowiek jest tylko pożywieniem. A czy Ty miałbyś opory, by na przykład piekąc pieczeń z dzika podlać ją winem albo nafaszerować liśćmi koki? Ja wiem, że to bezduszne, ale dla nich taki człowiek jest ową pieczenią i tyle. - wyjaśniła starając się nie skrzywić przy tym. Zbyt dobrze pamiętała siebie za dawnych czasów. A w sumie to nie aż tak dawnych jak by tego chciała.

- Poza tym 'wegetarianizm' w naszym wypadku też jest jakimś rodzajem zboczenia. - kontynuowała zaciągając się kolejny raz, dość mechanicznym gestem swoim papierosem. - Bo wiesz, różnica między ludzką a zwierzęcą krwią to nie tylko kwestia, przepraszam, że tak dosadnie i otwarcie to mówię, ale to nie tylko kwestia smaku, ale i efektów po tym. Czerwone oczy są skutkiem ubocznym. Siła i... ogólnie dopalacz jakiego się dostaje po ludzkiej krwi też są pewnym sposobem upojenia. - skrzywiła się. Nie lubiła wspominać tego, jak bardzo wszechmocna się wtedy czuła. - A odstawienie się od ludzkiej krwi... To jak by się było na detoksie. Wieczny głód i niedosyt, trzęsące się ręce, brak skupienia myśli i drażliwość. Normalne efekty odstawienia od obiektu nałogu. - postarała się wytłumaczyć.

- Ta. Rzuciłam. - uśmiechnęła się lekko - Posądzano mnie już nawet o anoreksję, wiesz? - zaśmiała się pod nosem. - Ale to wszystko było dlatego, że odzwyczajałam się wtedy od ludzkiej krwi. Szukałam czegoś, co zastąpi mi bądź złagodzi głód... Ale swoją drogą, to będę Cię musiała nauczyć jednej rzeczy. Przyda Ci się na wypadek, gdybyś na przykład trafił na obiad u rodzinki. - kąciki jej ust się uniosły w uśmiechu, gdy po raz kolejny wypuszczała powoli dym ze swoich ust wąską strużką. - Resztą w ogóle, jak widziałam brak Ci jeszcze pewnych nawyków. - mruknęła trącając go w ramię. - A to, jak się nauczyłam ściemniać, to wszystko zasługa Marii... no i Zacka też, bo nade mną pracował. - pochwaliła tą dwójkę z uznaniem.

- A co do fizyczności i dbałości o ciało... Cóż, mnie się nie pytaj. Nie jestem dobrym przykładem. Pierwszy rok miałam schizę na punkcie odchudzania, więc tutaj nie będę się wypowiadać. - zaśmiała się z samej siebie. Bo jak tu się odchudzać, jak ciało i tak nijak nie reaguje? - Noo... Ale są i inne nałogi. Mniej lub bardziej szkodliwie, ale wpływające na otoczenie. Świetny przykład popularne zbieractwo czy też kolekcjonerstwo. - rzuciła - Dopóki masz fazę na obrazki, podstawki i inne takie, to pół biedy, ale jak już popadniesz w kolekcjonerstwo na przykład ludzi... czy talentów, to już nie jest tak fajnie. - wyjaśniła - Pierwszy lepszy przykład to Volturi. Właśnie przed nimi mnie Marii trzymała z daleka. - powiedziała z lekko kwaśnym uśmiechem tym razem - Tylko, że ja głupia sama im się w zasięgu pojawiłam. Tylko czekać jak sobie kiedyś o mnie przypomną. - stwierdziła zaciągając się ostatni raz papierosem i gasząc go z pieczołowitością w popielniczce. Wypuściła przy tym szarą smugę z ust, bawiąc się w usilne próby zrobienia z niej kółeczek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:47, 31 Lip 2010    Temat postu:

- Niewielkim odsetkiem? To co ty chcesz mi przekazać? - zapytał odchylając się na tyle by móc bez przeszkód spojrzeć jej bezpośrednio w oczy - Że to, że ty i ja, że my i jeszcze te kilka osób które znasz, że reszta wysusza ludzi i wtrzącha ich jak kolejne kanapki w pracy? Przecież to... - otwarł oczy szerzej nie wiedząc jak to nazwać - Przecież to tak jakby się zjadało samego siebie. Sam nie wiem, to tak jakbym już postawił krzyżyk ma matce, ojcu i reszcie, bo ja jestem wampirem a oni zbiornikiem krwi i niczym ponad to. - pokręcił głową przerażony i jednocześnie zniesmaczony tym co sam wysnuł na podstawie słów Elizabeth - Nie wiedziałem że śmierć potrafi tak odhumanizować człowieka. Może to jakaś forma odpłaty za to co kogoś takiego spotkało? Nie mam pojęcia, ale to porąbane. - zawyrokował pokazując jakie ma zdanie w temacie i odpowiadając jednocześnie na jej pytanie. Nie potrafiłby przyrządzić sobie pieczeni z człowieka. Roześmiał się kiedy Lizzy stwierdziła że są zboczeni - No dobra, dobra... - powiedział i strząsnął popiół, by po chwili móc swobodnie gestykulować, bez groźby zaprószenia ognia - Czerwone oczy i inne takie... Ale do każdego nałogu człowiek się przyzwyczaja i po jakimś czasie jest z nim tak związany że podstawowa dawka nie daje tego co kiedyś i bierze się tylko po to by nabrać mózg, nie? Więc z piciem krwi chyba jest podobnie? Czy to rośnie jedynie w miarą apetytu? Nie ma granicy? Musi być. W końcu jak wypali się jednego papierosa... - spojrzał na tego którego miał w palcach - To wystarczy na jakiś czas, chyba że jest się zdenerwowanym czy tam coś... - widać było że nie mógł zaakceptować człowieka jako potencjalnego obiadu, albo przekąski - A co by było gdybyśmy my odstawili krew? Skoro to i tak jest namiastka, a nie umieramy z tak błahego powodu jak na przykład strzał w głowę, to co by było jakbyśmy przeszli na dietę absolutnego głodu? Spotkałaś się już z czymś takim? - zapytał bo ograniczenia jego organizmu też go ciekawiły, ale nie miał odwagi nigdy samemu próbować - Bo wyglądasz jak anorektyczka. - mruknął pod nosem nim przysunął papierosa do ust - Tak, a czego konkretnie? Chyba potrafiłbym się zmusić do wymiotów. - powiedział nie mając pojęcia czego Elizabeth chciała go uczyć - Jakich? - zapytał zaskoczony, bo myślał że sobie radził i to nawet dobrze. Nie chodzili za nim i nie obrzucali czosnkiem, ani nie wyciągali krzyży i kropili święconą wodą - Schizę na punkcie odchudzania... Dobra, nie wnikam. - powiedział bojąc się tego co mógłby usłyszeć. Nie jedna według Roy'a by pozazdrościła figury jaką miała Elizabeth, ale schiza schizą i miała swoje prawa - Volturi... Kolekcjonerami talentów? To znaczy że co? Nie dość... - że mieli na karku już jednego psychopatę - To... Po co ty byś im była? - popatrzył na bezkształtną smużkę i pokręcił głową cmokając żartobliwie. Wciągnął dym w płuca i pokazał jej poprawne wykonanie kółeczka - Praktyka czyni mistrza. Młoda jesteś to nie umiesz. - zażartował sobie z niej odnosząc się do wizualnego wieku, a nie tego rzeczywistego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:28, 31 Lip 2010    Temat postu:

Pokręciła głową z lekkim smutkiem. - Tak, niestety tylko niewielkim odsetkiem. Denali, Cullenowie i parę jeszcze tylko osób z naszego gatunku żywi się zwierzętami. Niestety znaczna większość tego... tak nie robi. Stąd te wszystkie policyjne kartoteki pełne niewyjaśnionych zaginięć bądź akta morderstw w licznych pudełkach w archiwum z karteczką 'sprawa otwarta'. - rzuciła obojętnie dość, bo już dawno oddzieliła siebie od innych. - Roy, z pozoru ta granica między człowieczeństwem a jego brakiem jest bardzo wyraźna, ale w rzeczywistości taka nie jest. Nie bez powodu siedziałam Ci przez tych kilka miesięcy na głowie pilnując Cię na każdym kroku na samym początku. Marii też kręciła się w okolicy i kilku jeszcze jej znajomych. To, ze z uporem maniaka wprowadzałam kolejno, maleńkimi kroczkami kolejne rzeczy było też nie bez powodu. Zwykle jest tak, że młody wampir, pozostawiony bez opieki i bez odpowiedniego nadzoru z głodu rzuca się na człowieka. To jak z dziećmi w Etiopii, słyszałeś kiedyś o nich? Nie jedzą nic a kiedy da im się możliwość zjedzenia tego, jedzą aż nie poczują się syte a potem... Potem umierają z przejedzenia. - podała przykład wpatrując się z zamyśleniem przed siebie.

- Tylko, że u nas gdy nie jesz, stajesz się niebezpieczny dla wszystkich wokół. Niezależnie od tego czy znajdzie się inny wampir czy człowiek, zaatakujesz dla krwi każdego. Dlatego Marii uważała, że oszalałam chcąc samodzielnie Cię pilnować. Tylko, że ja byłam pewna jednego wtedy. Jeśli byś się stał agresywny... Zwłaszcza jako nowonarodzony miałeś o wiele więcej sił niż ja, już nie mówiąc o tym, że nie pijąc ludzkiej krwi i tak byłam słaba... Przepraszam, ale to zabrzmi brutalnie. Jeśli byś przekroczył pewien próg, zrobiłabym wtedy z Ciebie warzywo. Bo nie pozwoliłabym Ci wtedy nikogo skrzywdzić. - jej głos był nieco zimny, odległy, jakby może i nawet nieco okrutny w swej bezwzględności. - Ale niewielu nowonarodzonych ma opiekę. Marii opiekuje się często takimi wyrzutkami, które rokują nadzieję... No, ale nie ważne. Fakt jest taki, że wegetarianizm u nas to rzadkość. - ucięła krótko stwierdzając, że jeśli chłopak będzie chciał dalej drążyć temat, to po prostu zada pytanie o to, co go najbardziej ciekawiło.

- Nie, nie ma opcji niestety. Głód krwi jest niebezpieczny. Wtedy, kiedy... - wzięła odruchowo spory haust powietrza w płuca - Gdy Cię przemieniłam, byłam niemalże całkowicie syta. Nie miało prawa się to zdarzyć, co się zdarzyło. Jednak odrobina niedosytu, Twój obłędny zapach, rozcięta skóra... - przymknęła oczy na chwilę - i miałeś efekt. - powiedziała otwierając powieki i spoglądając się ze smutkiem na Roya. - Teraz pomyśl, że gdybym była na głodzie, to znaczy gdybym nie czuła się najedzona, pełna i w ogóle... To nie byłoby potrzebne skaleczenie. Nawet nie pomyślałabym o tym jak bardzo mnie fascynuje Twój zapach. Po prostu instynkt drapieżnika by zadziałał. I na nic byłaby świadomość tego, że można skrzywdzić kogoś. Czułabym się wtedy jak umysł umieszczony w obcym, dzikim ciele. Moja wola działałaby oddzielnie od żądzy krwi. Dlatego nie ma opcji, musimy jeść. Inaczej nic nas nie powstrzyma od zabijania. Kogokolwiek, kto się nam przytrafi. - wyjaśniła - I tak, spotkałam się z czymś takim. - odwróciła spojrzenie od chłopaka i wlepiając je w swoje palce, na których zaczęła dłubać paznokciami nerwowo skórki dodała - Sama byłam tego przykładem. Nie pilnowany młody wampir jest niebezpieczny... - stwierdziła lekko łamliwym, suchym głosem.

Po tym potarła oczy wzdychając. - No, ale wyrwałam się z tego. Nie próbuj proszę nigdy doprowadzić się do głodu. - Zaraz jednak chłopak zapytał o jakie patenty jej chodziło. Uśmiechnęła się jeszcze nieco smętnie, ale starała się odegnać od siebie smętny nastrój. - Poczekaj, pokażę Ci. - rzuciła i wstała idąc do swojej torebki. Wyciągnęła z niej batonika wielozbożowego i puszkę coli. Podeszła do kuchni, wylała połowę zawartości z otwartej puszki, po czym wróciła do Roya. - A teraz popatrz. - rzuciła niczym magik, chcący zaprezentować swój przedni występ. Odwinęła batonik z papierka po czym odgryzła spory kawałek z niego, żując dokładnie ten kęs w ustach. Zaraz po tym przysunęła do swych ust puszkę i doskonale dopracowanym gestem, udając, ze upija łyk napoju, wypluła do wnętrza puszki to, co miała w ustach. Powoli odsunęła colę od swych warg tak, by płyn w środku nie zadźwięczał z czymś w środku. - Aaaa... - rzuciła uśmiechnięta pokazując swe otwarte usta. - Nie połknęłam. - wyjaśniła triumfalnie. Po czym odstawiając puszkę i batona na stół, usiadła obok chłopaka. - Przydaje się czasem, chociaż dużej ilości w ten sposób się nie pozbędziesz a trzeba pilnować, by nikt nie próbował się po tym z tego napić. - powiedziała tłumacząc.

- Heh, a Volturi? - westchnęła - Roy, mam tego niefarta, że moja zdolność jest dość... Niepospolita. Oni kolekcjonują takie 'okazy' koło siebie. A że ostatnio, to znaczy ponad rok temu, wtedy gdy się poznaliśmy... Doszło do próby przejęcia władzy na dworze... Zostałam poproszona o pomoc z racji tego, że moje zdolności nie do końca dają się zablokować. No, ale. Zgodziłam się pomóc, bo to w sumie było na prośbę jednego z Trójki. Ponieważ się przeciągało, wróciłam tutaj, do Seattle nie chcąc, by James ruszył za mną do Volterry. Wtedy w parku, kiedy się poznaliśmy... Ledwie wysiadłam z samolotu. Zastanawiałam się nad tym jak mam wyjaśnić Jam'miemu w co się wpakowałam i jak w razie czego wymigać się od pomocy. Na razie sprawa umarła, bo się nie odzywają, ale może przyjść dzień, gdy dostanę telefon, iż jestem potrzebna i będę się musiała zjawić. - skrzywiła usta w jedną, prostą linię, spoglądając się na Roya z jakimś takim nijakim spojrzeniem - Im się nie odmawia, jeśli czegoś żądają, to otrzymują. Nikt nie chce umierać. Tak ostatecznie... - mruknęła opierając po chwili głowę na jego ramieniu - Istnienie wampira wcale nie jest takie proste...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 22:30, 31 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:31, 31 Lip 2010    Temat postu:

- Tak mówisz o nich jakby byli legendami. Cullenowie, Denali... - powtórzył po niej jak echo wyolbrzymiając znacznie nazwiska - Nigdy nikogo z nich nie poznałaś? - sam był strasznie ciekaw jakiegoś innego wampira. Opanowała go taka dziecięca ciekawość czegoś owego. Poznania innych podobnych im osobników - U naszego gatunku chyba nie jest tak że wpadamy do siebie na rysia na przykład? - zapytał i pociągnął dalej podejrzewając że zna odpowiedzi - Szkoda, można by było... - odchrząknął bo wizja imprezy suto zakrapianej sarnią krwią nie mieściła się w jego umyśle. ogólnie kiedy stworzył sobie w głowie obrazek stołu z białym obrusem i kilkunastoma klatkami z chomikami na nim, postawionymi na ozdobnych talerzach musiał się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. To było absurdalne wyobrażenie, wiedział że nic takiego nie będzie miało miejsca, przynajmniej nigdy nie powinno mieć - Nieważne. A... - poruszył kolejną kwestię - Mówiłaś że... - nie czepiał się Elizabeth o to. Brał po prostu taki przykład - Bo spotykałaś się z innymi, nazwijmy to 'na jedna noc'. - zerknął na Lizzy szukając sprzeciwu, ale nie znalazł więc kontynuował dalej - To inni również tak żyją czy pod tym względem też jesteśmy jakimiś zboczeńcami? - uniósł nieznacznie i zagasił papierosa, odstawiając popielniczkę na stolik. Sprawa policyjnych kartotek, już nie tak bardzo go interesowała. Nie chciał wspominać siebie zaraz po przemianie. Przywoływał wtedy obraz szkarłatnych oczu, który gdyby mógł śni mu się po nocach jako koszmar. O Etiopskich dzieciach również nie słyszał i też nie chciał słyszeć. Roy odrzucał od siebie wszystkie nieszczęścia. Pod tym względem był wybitnie słaby i nie słuchał o tym, nie czytał, nie interesował się jeśli nie musiał. Najlepiej jakby to dla niego nie istniało - Gdybym miał przestać nad sobą panować to chyba by było lepiej tak postąpić. Nie wiem czy byłbym szczęśliwy żyjąc ze świadomością zabicia kogokolwiek. Postąpiłabyś wtedy słusznie. - akademickie rozważania. To już było za nimi dawno i Roy miał szczerą nadzieję że taki czas nigdy nie nadejdzie ponownie. Nie przejął się jej tonem, tak wtedy musiało by być i nieświadomie, ale dawał na coś takiego przyzwolenie. Nie chciałby żyć w amoku krwi. Roy wbił palec w policzek słuchając o tym co doprowadziło Elizabeth do ataku na niego - Hm... Sądzę ze gdybyś była na głodzie to nic by ze mnie nie zostało. - domyślił się słusznie próbując oswoić się z perspektywą tego że faktycznie by nie żył. Pokiwał głową biorąc sobie jej słowa do serca. Dbał o to by się najeść, by zawsze mieć coś na ząb w nagłym wypadku a perspektywa tego co miało by się z nim dziać na głodzie utwierdziła go w słuszności swoich czynów. Wziął do rąk jeden z biznes planów bynajmniej nie po to by się z nim zapoznać. Ustawił go w pionie i wsparł na nim brodę czekając za tym co przedstawi Elizabeth. Uśmiechnął się lekko jakby faktycznie miał przed sobą magika i czekał na początek sztuczki z niecierpliwością. Kiedy już ją obejrzał i wyciągnął szyję w górę by zobaczyć wnętrze jamy ustnej wampirzycy stwierdził, samemu się krzywiąc na swoje słowa - Dlaczego nie? Jakby ten ktoś raz tylko spróbował, to już więcej by nie chciał przegryzionego batonika wymieszanego z colą. - wytknął z obrzydzenia język i przywłaszczył sobie uda Elizabeth jako poduszkę zaraz kiedy tylko usiadła. Przekręcił się na bok, kładąc na jej kolanie dłoń, czerpiąc nijaką satysfakcję z kusej sukienki jaką miała na sobie - To tam jest jakaś władza? Na dworze? - wpadł jej w słowo i dodał jeszcze - Tam jest dwór? I powiedź jeszcze że zamek... - zamknął się jednak dając jej dokończyć wodząc palcem po skórze Lizzy - To taka praca na pełen etat i telefon. Ale jak oni mogą tak sobie was wzywać? I wtedy musiałbyś wszystko rzucić i lecieć tam? To jest terroryzm a nie demokracja...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:09, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Bo są swoista legendą. - odpowiedziała z przekonaniem - Najstarszy z Cullenów niegdyś służył u Volturi, był jednym z nich, szarą eminencją z tego co słyszałam. Jednak postawił si ich rygorowi i zyskał ich szacunek na tyle, ze pozwolili mu opuścić dwór i zacząć żyć na własny rachunek. - wyjaśniła tyle, na ile znała tą historię. - Jasper, chłopak, z którym spotyka się Marii jest jego... powiedzmy, że przysposobionym synem. Też należy do Cullenów. Natomiast Denali, to zaprzyjaźniona rodzina Cullenów. Nie pytaj się mnie o dokładne koligacje, bo ich nie znam. Osobiście też żadnego z nich nie poznałam. Większość wampirów to samotnicy, nieczęsto łącza się w pary bądź też w całe godziny czy klany. Cullenowie chyba zapoczątkowali cały ten wegetarianizm, pokazali, że tak też można. Dlatego mimo, iż ich nie znam, to szanuję ich za to i cenię. - powiedziała - I nie... Wpadnięcie na przysłowiową kawę czy herbatę raczej nie jest codziennością. - zaśmiała się lekko słysząc słowa chłopaka. To była jakaś abstrakcja.

Chrząknęła, gdy zaczął się pytać o jej związki na tą 'jedną noc'. Podrapała się po głowie nie wiedząc jak mu odpowiedzieć jak to było. Średnio miała ochotę się zagłębiać w szczegóły. Jednak nie chciała też tego zatajać. - No więc... W większości znowu związki nie istnieją. Noc, dwie czy jakiś krótki okres owszem, ale na dłuższą metę, zwłaszcza u tych starszych wiekiem wampirów raczej się tego nie spotyka. Większość to egoiści dążący do uzyskania wpływów, zdolności, czy czego tam im się zachce. Jednak są wyjątki. Tu znów wrócę do Cullenów i Denali, bo są dla mnie dobrym przykładem. Tak jak Cullenowie. To w sumie chyba szóstka najbliższych sobie wampirów. Wampirów, które przez dłuższy czas tworzyły pary, w ramach jednej rodziny, takiej na zewnątrz patrząc ludzkiej rodziny. I tak, czuj się po raz kolejny jak zboczeniec. Jesteśmy dziwnym przypadkiem. - mruknęła z uśmiechem spoglądając się na Roya z uwagą.

Pominęła już temat tego, co stało by się z chłopakiem, gdyby pochłonęła ją żądza krwi. Nie chciała nawet o tym myśleć. Nie wyobrażała sobie teraz tego, ze mogło by go przy niej nie być. - Oj no weź! - rzuciła - Kwestia zawartości puszki, to sprawa poboczna. Chodzi o parę nawyków, umiejętności, które przydatne są kiedy starasz się jak najlepiej ukryć swoją prawdziwą tożsamość. - powiedziała dziabiąc chłopaka w bok, za te jego komentarze o batonikach z colą.

- A Volterra? Cóż. Tak, jest tam władza. Trójka wampirów, a w zasadzie to teraz dwójka wampirów, Volturi i jeden nowy, który próbuje przejąć władze. No ale nie zmienia to faktu, że bardzo starych wampirów wokół których skupił się cały batalion innych, tak zwanej straży Volturi. To swoista armia. Każdy z nich ma jakąś wyjątkową zdolność. Ogólnie ten cały ich dwór. A i owszem, mieszkają na zamku. - dotyk chłopaka był przyjemny. Nie broniła mu tego, samej czerpiąc przyjemność z jego dłoni, przesuwającej się powoli po jej udzie. - No i mogą właśnie. Kwestia jest tego, że są wyjątkowo bezwzględni a posiadając w swych szeregach wybitne jednostki z najróżniejszymi zdolnościami, to ciężko im się wymigać... - mruknęła spoglądając z góry na jego twarz przytuloną do jej nóg.

- Wiesz, z jednej strony to dobrze, że ktoś taki jest. Wyobraź sobie tworzenie nowych wampirów pozostawionych sobie samych, bez żadnego rygoru i bez ustalonych praw. Volturi pilnują porządku, uciszają tych co broją i nie pozwalają ludziom się dowiedzieć o naszym istnieniu. A przynajmniej nie bezpośrednio. Wyobrażasz sobie co by się stało, gdyby każdy tak dowolnie mógł sobie robić co chce? Totalna samowolka? Makabra. Z drugiej jednak strony minusem jest to, że kiedy owa najwyższa władza Volturi żąda, to nie ma przebacz. - wyjaśniła prześlizgując się palcami po jego szyi. - No ale... Coś za coś. Ktoś musi stanowić prawo. I to, że czasem jest bezlitosne, to cóż...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:20, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Legendy żyjące w naszych czasach nie istnieją. Legendą staje się ktoś wtedy kiedy umiera, póki żyje jaka z niego legenda jeśli można pogadać, postarać się o wywiad czy coś w tym stylu? Są tacy jak my, tylko bardziej zboczeni skoro twierdzisz że to oni wymyślili inną dietę i zaczęli ją wdrażać w swoje żywienie. - zawyrokował ze spokojem - Choć z drugiej strony, jeśli śmierci samej w sobie nie będzie, a my już nie żyjemy to może jednak coś w tym faktycznie jest i są już... - uniósł trochę dłoń i wykonał gest jakby brał coś w cudzysłów - Chodzącymi legendami. - dłoń wróciła na swoje miejsce, przesuwając się teraz po łydce Elizabeth - A to... To większa cześć z nas wiedzie taki samotniczy tryb życia? Co im szkodzi zakładać rodziny? Mieć znajomych? Czy faktycznie po przemianie większość tak się zaślepia że widzi tylko czubek własnego nosa i nie czuje nic prócz żądzy korzyści materialnych? - jasne, fajnie było móc się wzbogacić i mieć przy sobie coś więcej niż marne centy w portfelu, ale przesada nie była dobra, a zachłanność wychodziła zazwyczaj bokiem - Bo to dziwne z tą herbatką. Ja rozumiem ze można stronic od ludzi w obawie ze się im zrobi krzywdę, ale co komu szkodzi stronić od innych podobnego gatunku? Nie wiem. Zagryzamy się pod wpływem chwili? - zapytał retorycznie niekoniecznie chcąc znać odpowiedź na to akurat pytanie. Chyba niektórych rzeczy Roy wolał nie wiedzieć - To nudne... Siedzenie samemu. Samotność nie jest dobra. Odbija się na psychice każdego, bez różnicy czym się jest. Chyba że są na tyle zdeprawowane okazy, że faktycznie najlepiej im się tak żyje... Osobiście bym długo nie pociągnął, zrywając z pracą, rodziną i zaczynając karierę włóczykija. Och to ja wychodzę na najbardziej zboczonego faceta pod słońcem. - roześmiał się ze słów Elizabeth - To teraz już wiem dlaczego zwracasz się do mnie per 'wariat'. Teraz już wszystko wiem... - mruknął śmiejąc się pod nosem ciągle. Zaczął się szarpać i wykręcać kiedy poczuł dźgnięcia i o mały włos a spadłby w kanapy - Przestań... Tu chodzi o zrażenie do siebie kogokolwiek, ale nie ważne. Trik faktycznie użyteczny proszę pani. - zwrócił się do Elizabeth jak do nauczycielki - Dzieci się nauczą, dostaną najwyższą notę,a rodzice będą zadowoleni. - był tego dziwnie pewien, a przynajmniej ton jakiego użył wskazywał na taką pewność - To u nich jak w wojsku. - powiedział przeciągając się - Dobrze że mnie nie zwerbują. Jestem tak nudny i pospolity jak mucha latem. Rozumiem, stanowi prawo, ochrania, zapobiega jego łamaniu... Tak absolutnie się trzeba podporządkować? To pomylone. Więc skoro, nie wiem, dajmy na to ktoś przewinił to nie idzie... Do więzienia? Tyko zostaje bezapelacyjnie zgładzony? Nawet jakby przewinienie było nie umyślne? Tobie chyba nic nie grozi za to że mnie zmieniłaś? - zapytał spoglądając na Elizabeth i podpierając się na łokciach jakby chciał wyczytać odpowiedź z zielonych tęczówek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:33, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Istnieją! - była gotowa się w tym temacie z nim spierać - Chodzące legendy. Ludzie, czy wampiry, które zrobiły coś, co pozostaje na ustach innych, co wzbudza szacunek i poważanie. - powiedziała z przekonaniem.

- Nic im nie broni znaleźć sobie kogoś i żyć, istnieć normalnie. Jednak u większej części wampirów, nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale po przemianie odzywa się coś na kształt jakiejś wyższości, przekonania o byciu kimś wyjątkowym i... odbija im. Stają się egoistami, samotnikami i nie wiem, jakoś tak nie zależy im na uczuciach, które chyba uznają za domenę ludzką, słabość. Odrzucają to po prostu. - wyjaśniła swój pogląd na tą sprawę, chociaż nie miała pojęcia czemu tak jest na prawdę. Każdy miał swoje powody.

- Nie no. Bez przesady. - zaśmiała się lekko - Owszem, podczas... No wiesz, kiedy dwójka wampirów się ze sobą kocha, zdarza się dość często, że pragnienie, pożądanie przekracza pewne granice. - zaczęła z niejakim skrępowaniem - I wtedy naturalnie tak jakoś wychodzi, zdarza się, iż wzajemnie się... gryzą. Rany! - westchnęła - Nie wierzę, że Ci to mówię. - rzuciła pocierając dłonią policzek, bo czuła, że się czerwieni. Jednak mówiła to z uśmiechem mimo wszystko.

- Generalnie, to... przyjemne jest, chociaż wiem, że to dziwnie brzmi. Ale... - wzniosła spojrzenie w sufit, stwierdzając jak Roy całkiem niedawno, że jest on całkiem wdzięcznym słuchaczem. - ...to działa niemal jak... jakiś suborgazm. Rana bez jadu, bo wtedy go nie ma... Bardzo szybko się goi i... to jak taka gra, jedna z pieszczot czy po prostu... No tak jakoś. - zakończyła czując jak ją palą policzki. Wzięła spory oddech i dopiero wtedy opuściła wzrok na chłopaka.

Uśmiechnęła się słysząc jego komentarz o nauce dzieci jak w szkole. - No, ciężko stwierdzić czy i Ciebie by nie chcieli. Nigdy nic nie wiadomo... - mruknęła - Wszystko zależy od tego co im w danej chwili będzie przydatne. - powiedziała przesuwając dłonią po jego szyi. Wsunęła palce pod brzeg jego koszulki, prześlizgując się dotykiem po jego obojczyku. Uciekła jednak wzrokiem, kiedy zapytał się o to czy jej coś grozi czy nie za to, że jego stworzyła. - Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - I tak i nie. - odpowiedziała.

- Wszystko zależy jaki będą mieli humor i czy zechcą wysłuchać. - odpowiedziała - Raczej nie... Bo poniosłam w pełni odpowiedzialność, nie zaatakowałeś nikogo... Poza tym Marii nauczyła mnie już dawno jak niektóre rzeczy i sprawy przed ich wzrokiem ukrywać. - odpowiedziała - Ale! Nie ma się czym martwić. - uśmiechnęła się do niego lekko i kiedy zauważyła, że Roy wpatruje się w nią tak świdrującym spojrzeniem, pochyliła się nad nim całując go delikatnie, ale dość namiętnie. Jego dotyk przemykający po jej łydce był przyjemny. Mruknęła sobie cicho pod nosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:51, 01 Sie 2010    Temat postu:

Popatrzył na Elizabeth i jasnym było co zamierzał jej tym spojrzeniem przekazać. Jak dla niego to nie istniała chodząca legenda, choćby nie wiadomo kogo miała się tyczyć wampira, człowieka czy wilka - Eee tam... Też mi bycie wyjątkowym. Zapominają kim byli przed przemianą. Tak przecież nie można. Wypinanie się na wszystko świadczy o... O odhumanizowaniu i przemianie w... Bryłę z kamienia bez serca. Wtedy to już różnicy już czy ono bije czy nie. - przekręcił się na plecy składając dłonie na brzuchu. Zaczął kręcić młynka kciukami słuchając dalszych wypowiedzi Elizabeth, która sprawiła że na jego ustach pojawił się nieznaczny głupkowaty uśmieszek - Słucham? - zapytał zaczynając się śmiać pod nosem cucho - Chcesz mi powiedzieć... Kurczę! To ciekawe! - tego pewnie spodziewała się Lizzy. Jak już Roy'a coś zainteresowało to nie było przebacz - Serio? Mówisz że wtedy można się zapomnieć do tego stopnia? Nie ranuj. Mówże normalnie, to nic wielkiego. - uspokoił Elizabeth widząc jak srebro wstępuje na jej policzki. Zaczął się śmiać głośniej z tego widoku - Lizzy ty się czerwienisz, oj, a to ci dopiero... - zakpił sobie z niej. Ujął jej dłoń przekręcając tak by mieć nadgarstek przed oczami - Powiadasz? Gra wstępna u wampirów opiera się na gryzieniu? Co mnie jeszcze zaskoczy? - zapytał przesuwając czubkiem nosa po skórze Lizzy - Całkiem, całkiem. - ułożył jej dłoń na swojej piersi, przyklepując ją palcami i szczerząc się do wampirzycy z nie wiadomo czego. Odchrząknął poważniejąc odrobinę - I mnie też ukrywasz? Proszę cię powiedź że nie, bo to trochę ryzykowne. Nikogo nie zabiłem, prócz biednej Grety... - Roy zamilkł na moment - Ale na więcej mordów się nie zanosi, serio. Pocałunek chwilowo nie mógł odciągnąć jego uwagi od obranego tematu i dodał po chwili - Jestem po wampirzemu grzeczny, i nic nie powinni ci zrobić. - chciał uspokoić sam siebie jak i wampirzycę - Ani tobie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:15, 01 Sie 2010    Temat postu:

No to mieli różne spojrzenia na ta samą sprawę. Dla Elizabeth istniało coś takiego jak żywa legenda i tyle. Może dlatego, że dziewczyna potrafiła czasami zbyt często stąpać z głową w chmurach i przez to również przywiązywała wagę do symboli. Takim symbolem, ikoną innego, niekoniecznie złego życia czy też istnienia była dla niej rodzina Cullenów, znana jej jedynie z opowiadań i pogłosek.

Drugi temat, który z takim zainteresowaniem wciągnął Roya, był dla dziewczyny dosyć krępującym. Myślała początkowo, że chłopak raczej zacznie odrzucać temat wzajemnego się podgryzania jako nieludzki, nienormalny i po prostu chory. Jednak zaskoczył ją, bo wyglądało na to, że w jakiś sposób go zainteresował, wciągnął i... - Tak, można się zapomnieć do tego stopnia. - znów umknęła od niego wzrokiem, bo było jej najnormalniej w świecie głupio o tym z nim rozmawiać - Oj no tak jakoś... - przyłożyła znów swoją dłoń do policzka, bo jak Roy zaczął drążyć ten temat, to kolorowa siateczka na jej obliczu coraz bardziej zaczęła być widoczna.

- Nie, to nie gra wstępna. - wyprowadziła go z błędnego myślenia. - Kiedy... - westchnęła wpatrując się w sufit. Takich reakcji skrępowania, to Roy jeszcze u niej nie widział. - Kiedy u ludzi orgazm, to orgazm, t u wampirów ten stan łączy się nie raz z potrzebą ugryzienia. To tak jakby spotęgować ten stan podniecenia i... Jezu, nie! Nie chcę o tym mówić, bo Ci się zaraz spalę ze wstydu i skrępowania. - rzuciła kręcąc głową i powoli opuszczając wzrok na chłopaka. Nie była zła za ten temat. Po prostu miała jakieś opory przed mówieniem o czymś co było dla niej strasznie intymnym tematem. Tak intymnym, że nie umiała znaleźć słów, którymi miała by posłużyć się w rozmowie z chłopakiem.

- Boże... - zajęczała wypuszczając ze swych płuc powietrze. Spojrzała się na twarz Roya zbierając się do skończenia urwanej wypowiedzi. - Dobra, mówiąc w skrócie... Przyjemność u ludzi kończy się orgazmem. A u wampirów ten stan orgazmu można spotęgować ugryzieniem. To... podniecające, strasznie erotyczne i wyjątkowo przyjemne uczucie. I... A z resztą. Sam kiedyś odkryjesz. - rzuciła pokazując mu język. To nie był jeden z tych tematów, które Lizzy mogła drążyć i roztrząsać godzinami.

Na szczęście Roy zaczął wcześniej też drugi temat. Volturi. - Nie, nie ukrywam Cię. Ale też nigdy nie pozwoliłam Volturi się o Tobie dowiedzieć. A jak się dowiedzą, to będę się tłumaczyć. O ile będzie na to czas. Jest całkiem sporo wampirów w podobnej sytuacji. Nie ma się więc czym martwić. - odpowiedziała krótko ucinając ten temat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:45, 01 Sie 2010    Temat postu:

Roy zerkając z dołu na Elizabeth, na Elizabeth co raz to bardziej zacinającej się w swojej wypowiedzi poczuł nad nią swoistą przewagę - Ogarnij się. - powiedział ciągle jednak zaśmiewając się z jej reakcji - Jak ty się mnie pytałaś czy jestem prawiczkiem czy nie to było mi tak samo wesoło jak tobie teraz. - wytknął język pokonując Lizzy wykrzywioną w zabawnym grymasie twarzą - I ten sufit nie jest tak fajny jak może się wydawać. - powiedział samemu na niego spoglądając - Nudny jest, płaski z niego koleś i strasznie jednolity. Niby taki blady i bez skazy... - przesunął wzrok na pająka w kącie pokoju - No może prawie. Ale zapewniam cię że... - miała na kolanach coś lepszego, o wiele - I niestety ale nie podyskutujesz z nim o najnowszym układzie jakiego uczy was Beani. Jest strasznie nieśmiały i mi jeszcze nigdy na nic nie odpowiedział, a już o zagadaniu nie ma mowy. - spojrzał na Lizzy uśmiechając się do niej, chcąc sprawdzić czy tym krótkim wywodem jakoś okiełznał jej skrępowanie tematem jaki wałkowali. Nie chciała mówić, to nie będzie jej przyciskać. Jak sama powiedziała kiedyś się przekona - Co tam będziesz, nic nie będziesz. Sam mogę mówić za siebie, nie charczę, nie gryzę i coś powiedzieć też umiem. Powiedź mi lepiej czy już czujesz się na tyle pewnie by jechać na miasto? - uniósł lekko brew nagle przeskakując na temat nauki jazdy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:59, 01 Sie 2010    Temat postu:

Westchnęła jeszcze raz kiedy kazał się jej ogarnąć. - Nie mam się już po co. - odpowiedziała spoglądając na chłopaka - To, co chciałam powiedzieć, to już powiedziałam. A reszty się sam kiedyś przekonasz. Nie jestem w tym temacie znawcą. Oj przestań się czepiać sufitu nooo... - jęknęła naciskając lekko dłonią na jego pierś, na której położył sobie wcześniej jej dłoń. - Łatwiej się mówi o niektórych rzeczach zawieszając wzrok na nim. - rzuciła wzrokiem na owy obiekt wiszący nad jej głową - Wbrew pewnie Twojemu mniemaniu wcale nie mam jakichś niesamowitych doświadczeń w tym temacie. Ogólnie... nazwijmy to bardzo oględnie w "temacie związków opierających się na formie poziomej" a nie pionowej. - prychnęła.

Ale się uczepił tego. Teraz jeszcze pewnie zacznie rozgrzebywać nieścisłość jej wypowiedzi. Bo przecież do tej pory wychodziło, że ona taka odważna była i... idąca na całość, a teraz jej wypowiedź kłóciła się nieco ze wcześniejszym obrazem. Cóż. Chyba lepiej, żeby znał prawdę a nie budował sobie w głowie mit, który z ową prawdą miał tylko szczątkową część wspólną.

Spojrzała się na okno, jakby sprawdzając czy ta pora byłaby odpowiednia na jazdę. Jeszcze było chyba zbyt wcześnie, bo nie tak dawno zaczęło się popołudnie. - Eee... Czy ja wiem? Mogę spróbować. - odparła. - Jak nie spróbuję, to nie będę wiedziała. Czemu pytasz? Chcesz gdzieś jechać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:15, 01 Sie 2010    Temat postu:

A właśnie że nie będzie niczego rozgrzebywać. Jego ciekawość miała pewne granice, a Roy pewną kulturę i wiedział kiedy przestać pytać. Przynajmniej w takich sytuacjach jak ta, bo gdyby rozmawiali o czymś poważniejszym przydusiłby Elizabeth bezpardonowo domagając się całej prawdy, prawdy i tylko prawdy. Popatrzył tylko przebiegle, ale dał Lizzy odetchnąć - Jasne, że łatwiej. Ale podłoga jest tak samo wdzięcznym obiektem do zawieszania na niej spojrzenia. To jakiś brudek, ty paproch, kłaki, kurz. Guzik chyba jakiś... - coś białego leżało pod jednym z krzeseł - A ściany też są niczego sobie. - w tej kawalerce nie wisiało na nich zbyt wiele. Jedyną ozdobą był miecz, przyczepiony jakiś czas temu przez wampirzycę. Roy spojrzał na kawał metalu i uśmiechnął się do niego - Nie, nie chcę, to znaczy skoro uważasz że jesteś gotowa, to moglibyśmy się wieczorem pokręcić po obrzeżach. - powiedział pytając wzrokiem wampirzycy o zdanie - I tak nie mamy nic lepszego do roboty, a jeżdżenie po parkingach nie nauczy już cię za wiele. - jak dla niego była mistrzynią w parkowaniu, jeszcze trochę i zacznie nauczyciela poprawiać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:28, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Och Ty! - rzuciła słysząc jak uczy ją gdzie ma zawieszać wzrok, gdy się zatnie podczas rozmowy - Co Ty, będziesz mnie pouczał gdzie mam się gapić? - zapytała lekko wyjąc po czym wyślizgnęła się dłonią spod jego ręki i dziabnęła go kilkukrotnie pod żebra, żeby nie myślał, że da sobą tak kierować. Zaraz jednak się pochyliła nad nim obłaskawiając jego prawdopodobnie szykowaną zemstę krótkim acz przyjemnym pocałunkiem.

Śmiała się lekko. Przy nim nie sposób było zbyt długo pozostawać poważną a ilość krępujących bądź po prostu ciężkich rozmów jakie dziś odbyli przekroczyła już dawno górny limit do jakiego kiedykolwiek zabrnęli. O wiele lepiej się było pośmiać niż stresować toczonymi dysputami. - Oookej. - zgodziła się na propozycje przejechania się gdzieś. Jej też już się przejadło powtarzanie do upadłego takich samych manewrów parkowania.

Przy tym wyczuciu auta i jego promienia skrętu mogła już niemal z zamkniętymi oczami zaparkować. I o dziwo lakier z karoserii samochodu jeszcze nie odpadł po tych jej wszystkich usilnych próbach. - Możemy pojeździć. Tylko jeszcze trochę później, bo wciąż jest jeszcze za jasno... - mruknęła bardzo delikatnie i miło się do niego uśmiechając. Zaraz po tym pięknym wręcz uśmiechu jaki mu zaserwowała jeszcze raz dziabnęła go. Tym razem w brzuch.

- Aaa... Roooy.. - zaczęła ni stąd ni zowąd - Kiedy zmieniasz samochód? I jaki byś chciał mieć? - zapytała przebiegle. Ostatnio zakończyła pewien projekt dla firmy, gdzie stawiała serwer i tam parę innych zadań wykonywała dla nich zdalnie i całkiem pokaźna sumka pojawiła się na jej koncie. Chciała mu sprawić mały prezent na tą okazję. Tylko nie znając się kompletnie na autach, nie wiedziała co wybrać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:57, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Ktoś musi. - odparował z cwanym uśmiechem na ustach spoglądając przy tym tak niewinnie na wampirzycę jak tylko się dało - Poza tym to wcale nie pouczanie. Gdybym tak na serio miał cię pouczać to powiedziałbym... - i teraz już popłynął na szeroki i głęboki przestwór swojego 'ja'. Ciągle jednak śmiejącego się 'ja' ze skłonnością do żartów z samego siebie - Że od sufitu i ściany razem wziętych, no i podłogi do kompletu, a co tam... Że od tej trójki wspaniałych ja i tak jestem wspanialszy. Porozmawiam z tobą zawsze. - zaczął przytaczać konkretne argumenty świadczące na jego korzyść - Zawsze poświęcę ci maksimum z mojej uwagi. - nic sobie nie zrobił z dziabnięcia, uśmiechnął się jedynie szerzej próbując się zasłaniać, co raczej niewiele mu dało. Zamruczał z przyjemnością i miał już kolejny argument - Właśnie, jak mówiłem z sufitu straszny sztywniak jest. - oblizał usta - To mnie masz od całowania, rozpieszczania i opieki w ciężkiej i przewlekłej chorobie. Ja jako twój genialny nauczyciel wytrzymałem z tobą bez słowa skargi zamknięty długie godziny w samochodzie, sufit nawet palcem nie kiwnął. - Roy już pominął to że tak serio ten sufit nie miał czym kiwnąć - I ogólnie, nie ruszył tyłka na Alaskę. - mruknął kiwając głowa. Uniósł dłoń w górę i przesunął w zamyśleniu po szyi Lizzy poszukując kolejnych argumentów nie do przebicia - I nie jest tak wygadany jak ja. - faktycznie, Roy umiał przedstawiać siebie czasem w samych superlatywach - Więc... Zapomnij o godzinach przegadanych na pierdołach. Wiadomo co wybrać. - jakby powiedziała ze woli sufit, bo nagle gusta jej się zmieniły na milczących i zamkniętych w sobie Roy spadłby z kanapy i schował się pod stolik ugodzony do żywego - Później, później, ale chciałbym byś w końcu trafiła na ulicę, a nie tak ciągle... - wzruszył ramionami. Po chwili zmarszczył brwi i odpowiedział - Nie mam tego w planach, lubię mój samochód. I... Jak tak, to pomyśl lepiej o tym by na przykład sobie jakiś kupić, a nie na mnie pieniądze wyrzucać. - prawda była taka że nie miał ochoty być jak i ona utrzymankiem jej stwórcy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:20, 01 Sie 2010    Temat postu:

Roześmiała się na dźwięk jego upominających ją słów. - No, ależ oczywiście, że jesteś ideałem. I niech wszystkie ściany i sufity bledną. - zaczęła się zanosić śmiechem. Jej dziabnięcia nie skutkowały, więc dziewczyna postanowiła zmienić taktykę. Przeniosła się ze swojego miejsca, podkładając chłopakowi pod głowę poduszkę, i usiadła z jego boku tak, by wreszcie nie musieć patrzyć się na niego z boku czy też do góry nogami. Wsparła się dłońmi ponad jego barkami, wpatrując się w jego twarz na której widziała typowy, mentorski grymas.

- Do całowania, rozpieszczania i opieki? - mruknęła starając się nie wyć ze śmiechu. - No tak, tak, ta Alaska to poważny argument deklasujący sufit. Niech ci będzie, przegrywa w przedbiegach. Teraz się będę w Ciebie wpatrywać ile wlezie. - rzuciła przechylając lekko głowę w bok tak, by dłoń chłopaka mogła spokojnie dotknąć jej szyi. To było przyjemne. Takie drobne gesty a podobały się jej strasznie. - Uuu-uu. - pokręciła lekko na boki spojrzeniem. - To już o pierdołach nie będziemy rozmawiać? - zapytała uśmiechnięta - A ja myślałam, że o wszystkim z Tobą się da dyskutować. Kiepsko, kiepsko, mój drogi. - zamruczała - Nie no, po takiej przemowie, to i sufit, i ściany i nawet podłoga odpadają definitywnie. Tylko te nie-pierdoły mnie martwią. - zacmokała ustami z teatralnie pokazywaną obawą. - Ciężko będzie. - stwierdziła.

Chwilę później prawie zleciała z tego brzegu kanapy. - Cooo!?! - zapytała wybuchając nagle niepohamowanym śmiechem. - Chciałbyś bym "w końcu trafiła na ulicę"?! - parsknęła po czym zasłaniając sobie usta dłonią opadła czołem na jego pierś, śmiejąc się do rozpuku. - Sooory. - wydusiła z siebie obracając lekko na bok twarz tak, by się na niego spojrzeć - Ale to Ci się udało. - wyjaśniła z czego się tak skręca. Dopiero moment później się powstrzymała. - Nie no... Dobrze. Rozumiem o co Ci chodziło, ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. I... Nie no, Roy, zarobiłam ostatnio trochę kasy i chciałabym, żebyś mógł sobie coś kupić. Samochód. No daj się namówić, nooo... - zaczęła go namawiać. - Dla mnie szkoda nowego, bo jak go rozwalę... A tak, to możemy się zamienić. Ty będziesz miał nowy a ja, jak się jeszcze podszkolę, to wezmę tą Twoją limuzynę, proszę. Zgódź się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:59, 01 Sie 2010    Temat postu:

- A ba! - stwierdził nabierając wyraźnie tlenu w płuca co zapewne miało służyć temu, że za moment uniesie się w powietrze i stanie się takim który nie tyka ziemi. I patrzy na wszystkich z góry wiedząc że to on jest tym jedynym, niepowtarzalnym, najwspanialszym ze wspaniałych i ponad nim nie ma już absolutnie nikogo. Ciężko byłoby wtedy z Roy'em wytrzymać. Na szczęście następował też machinalny wydech i cała para jak i wyższość z niego uchodziła, o ile kiedykolwiek tam w ogóle była. Poprawił się na poduszce, skoro teraz to ona służyła mu za oparcie dla obolałej od wielkości jego ego głowy. Wpatrywał się w wampirzycę z tym uprzejmym, zaabsorbowanym zainteresowaniem o którym przed sekundą mówił. Zgadzał się z nią, informując o tym pojedyńczym skinieniem głowy. Prawdziwie facet z wyższych sfer na moment się z niego zrobił. To spojrzenie, ta uwaga, wyraz twarzy - Ależ Elizabeth... - zaczął przesadnie - Z tobą mogę pogadać o wszystkim. Od teorii wielkiego wybuchu aż po kolor bielizny jaką masz dziś na sobie. To zależy co uznamy za pierdołę, a co nie. - zawyrokował chcąc by zabrzmiało to typowo sentencjonalnie. Miał nadzieję że rozegnał wszystkie obawy Lizzy związane z tematami dyskusji jakie to miała z nim przeprowadzać. Otworzył usta by zacząć się gęsto przetłumaczyć z tego co nieopacznie wyszło z jego słowotoku. Poczekał moment aż Elizabeth się uspokoi i jęknął kiedy padła czołem na jego piersi - Ojjj tam... Raz mi się zdarzyło przejęzyczyć. - sam jednak śmiał się z sensu tego zdania, które wypowiedział - Nie namawiaj mnie, noo... Bo nie ma sensu. Lubię jak to stwierdziłaś... Moją limuzynę. - oboje wiedzieli że było daleko do tego typu klasy autku Roy'a - Nie rozwalisz. - stwierdził trącając wampirzycę pięścią w ramię, dla podniesienia na duchu - Nie zakładaj zaraz najgorszego, bo mój samochód nie został nawet draśnięty, a przecież miał zostać pozbawiony większości karoserii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:21, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Ooo! - rzuciła Lizzy z rozbawieniem - Wyglądasz właśnie jak fugu. - zaczęła się śmiać, gdy tak nabrał powietrza - Jak tak rozdymka. Nawet podobny jesteś. - zachichotała jednak po chwili Roy wypuścił powietrze z płuc i nie wyglądał już tak nadęcie jak przed momentem.

Podsunęła pod swoją brodę dłonie, skoro już tak padła na jego pierś, by nie wciskać się kościstą szczęką nieprzyjemnie w jego ciało. - No niee... Roy, płacisz za mieszkanie, za całą resztę, weź daj mi chociaż jedną rzecz bym to ja mogła się dołożyć. - próbowała jeszcze prosić, ale widząc przekonanie w jego oczach wiedziała, że nie ma co namawiać. - Ja też zarabiam i przyznam się szczerze, ze nie mam na co tego wydawać. Daj mi chociaż tą jedną rzecz, nooo... - nadal był nieugięty. Najwyżej za jakiś czas wróci jeszcze do tego tematu.

- Zawsze możemy się postarać o nadrobienie zaległości dziś wieczór. - mruknęła złośliwie wspominając, że nic nie jest jeszcze stracone. Jednak tak jak i ona, on też wiedział, że i tak Elizabeth tego nie zrobi specjalnie. Nawet jeśli za kółkiem się spinała, to nie chciała mu uszkodzić wozu. - A właśnie! - przyszedł jej do głowy kolejny genialny pomysł - Skoro mówisz, żeby od tak się pokręcić po mieście... A wczoraj rozmawialiśmy o czymś... - zaczęła - To co powiesz na basen? - zaproponowała.

- W tym budynku, w którym jest Pacific, to znaczy w tym całym kompleksie, jest basen. Aaaa... Ochrona mnie zna i może byśmy sobie poszli popływać, jeśli masz ochotę? Tak jak już obsługa pozamyka to dla reszty. Nie raz tak kiedyś robiłam po zajęciach. Masz ochotę? - zaczęła namawiać na drugą rzecz - Pojechalibyśmy samochodem, poszli się pomoczyć i potem byśmy wrócili tutaj. Co Ty na to? - rzuciła bawiąc się palcami pod swoją brodą brzegiem jego koszulki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:43, 01 Sie 2010    Temat postu:

Roy zajęczał czując się tak źle odebranym jak tylko można było go odebrać - Ja próbowałem wyglądać jak mężczyzna z klasy wyższej. Jak snob, bufon... Nic mi nie wyszło. - mruknął niezadowolony z porównania go do czegoś o czym chyba pierwszy raz w życiu słyszał. Chyba ze to w Lizzy odezwała się zdolność do zabaw słowotwórczych i przekształciła coś co znał w coś absolutnie nowego i kosmicznie brzmiącego. Wsunął sobie ramiona pod głowę by znajdować się prawie nos w nos z wampirzycą - Jaką całą resztę? - tą resztą był remont i on tam jeszcze centa nie włożył tak szczerze rzecz biorąc. Karta była Elizabeth, pieniądze należały do kogoś kogo na oczy nie wiedział. Nie zgodził się na kupno nowego samochodu - Po moim trupie. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i uściślił - Prawdziwym trupie, a nie chodzącym zombie. - nie ma to jak zdrowy dystans do siebie - Nie masz na co? Kup sobie nowe mapy... Albo nie wiem...? Zapisz się na kurs majsterkowania. - spojrzał na miecz i zakończył - Zrobisz więcej fajnych rzeczy a dziadziuś Roy może pozna nowe, najnowsze trendy w budowie ptasich karmników. - pamiętał doskonale jak kiedyś się z tego zaśmiewali - A spróbuj. To ja też cię uszkodzę. - zamruczał co zabrzmiało dość dwuznacznie, tym bardziej kiedy miało się w pamięci słowa o podsycaniu swoich doznań gryzieniem. Kiedy Elizabeth wspomniała o basenie odparł natychmiast - Ale ja nie umiem pływać. - to był taki ludzki odruch. Nie umiał utrzymać się na powierzchni i zawsze się podtapiał - To znaczy... Teraz to i tak bez różnicy... Czemu nie? Można się przejść i potaplać w wodzie. - nie miał przeciwwskazań, nawet najmniejszych. Tym bardziej, jak podejrzewał, woda uspokoi Lizzy która w jego wyobrażeniach zaczynała lekko histeryzować gdy widziała nadjeżdżający z przeciwka samochód.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:04, 01 Sie 2010    Temat postu:

- Aaaa... No to ja Cię przepraszam. Ale w sumie porównanie do [link widoczny dla zalogowanych] było całkiem trafne. - stwierdziła z przekonaniem. I wcale nie tworzyła nowych słów. Ten gatunek ryby, nadymającej się powietrzem a jednocześnie wyjątkowo niebezpiecznej dla jedzącego, jeśli się ją źle przygotowało i rozcięło niechcący jej wnętrzności upuszczając na bardzo smaczne swoją drogą mięso, było mordercze. Tylko nieliczni, po przygotowaniu przez wybitnych kucharzy, mogli bez obaw spożyć swój posiłek. - Normalnie klasa wyższa, nie ma to tamto.

- Nie noo... Roy... nie bądź taki. - mruknęła wpatrując się w jego oczy z bliska, skoro już tak się usadowił, że jego twarz znajdowała się tak blisko niej. Jednak chłopak nie dawał się przekonać do zakupu i Elizabeth była z tego powodu wielce niepocieszona. Ścisnęła usta robiąc niezadowoloną minę, mającą zobrazować jak bardzo się z tego nie cieszy. - Taaa... Ale mi cel. - mruknęła - Nie ma opcji. Nie będę po tym wszystkiego naprawiać. - pokręciła głową lekko - Uświadomię Ci tylko jedno. To Ty w tym związku nosisz spodnie, nie ja. - uśmiechnęła się lekko ujmując spod głowy jego jedną z dłoni i dla potwierdzenia naprowadziła ją na brzeg swojej sukienki na udzie, by potwierdzić mu to, że nie ma na sobie spodni.

Uszkodzenie kogoś tym razem dla Elizabeth nie zabrzmiało dwuznacznie. A przynajmniej nie w pierwszej chwili, bo nie od razu takie skojarzenia jej się urodziły w głowie. Gdyby powiedział, że ją zagryzie czy ugryzie, to co innego. Jednak groźba uszkodzenia bardziej jej się skojarzyła z przetrąconymi kostkami nóg. Co też w gruncie rzeczy kojarzyło się dość pozytywnie biorąc pod uwagę lekarstwo, którym ją poprzedniej nocy leczył, przykładając się do tego solennie.

- No coś Ty!? - zapytała zdziwiona. Nie podejrzewała nawet, że chłopak może nie umieć pływać. - Ej, no to koniecznie musimy iść na basen, byś się nauczył pływać. Tam, gdzie Cię chcę zabrać na urlop będzie to niezwykle przydatne. - mruknęła wciąż bawiąc się brzegiem jego koszulki tuż przy szyi. Zaczęła sobie opuszkami palców, odginając lekko ścieg materiału, gładzić jego skórę, zarysowując palcami fragment linii obojczyka. Spojrzała się przy tym na te jego błękitne źrenice, puszczając jego rękę, którą trzymała wciąż na wysokości swego uda i ponownie wsunęła sobie swoją dłoń pod brodę, by było jej wygodniej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Nie 23:12, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:39, 01 Sie 2010    Temat postu:

- To jeszcze lepiej! Do jakieś ryby będziesz mnie porównywała! - obruszył się jeszcze bardziej ale dotyk Lizzy był zbyt cennym by tracić go przez dziecięce zagrywki - Zostawmy moją bufonadę na później. - powiedział tonem, który wskazywał na kompromis. Przynajmniej w sprawie ryby, bo w sprawie samochodu nie miał ochoty na nic się godzić - Ej no co? Ty masz tworzyć a nie naprawiać. - powiedział pokazując jej inną drogę po skończeniu danego kursu. I stanowczo zbyt łatwo dawało się nim kierować - Ja... Oczywiście że ja. - przesunął palcem po brzegu kusego czegoś, czego sam nie nazwałby sukienką, ale się nie znał. Facet, nie można było wymagać. Przypomniały mu się wspominane niedawno pierdoły i dłoń wampira wślizgnęła się pod materiał wyżej. W końcu czymś trzeba było się zająć - Nie umiem, nigdy nie umiałem. Jednak jeśli teraz nie musimy oddychać to chyba bez większej różnicy, tak mi się wydaje. Taak? A to ciekawe. Powiesz mi coś więcej? - zachęcił ją czarującym uśmiechem z serii tych które skłaniały do częściowego ujawnienia sekretu. Zapomniana do tej pory dłoń znalazła się u celu i opuszek palca wampira przesunął się po jakimś koronkowym materiale. Roy uniósł lekko w górę głowę i zadarł zielony materiał sukienki - Różowe? - zapytał przykrywając na powrót pośladki Lizzy - Lubisz Hello Kity? Ona też taka różowiutka była... - mruknął wędrując palcami po plecach wampirzycy, by zaczęły one skrupulatnie i z precyzją układać włosy Elizabeth. Granica tego co było, a tego co jest okazywała się szczególnie wyraźna i okazywało się ze Roy nie należał do typowo oschłych mężczyzn. I lubił rozmawiać o pierdołach, choćby miały je obrazować czarno różowe majtki - Jestem lepszy od sufitu... Wiem. - powiedział widząc minę Elizabeth.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 23:41, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:34, 02 Sie 2010    Temat postu:

- No ej... - zaśmiała się cicho wciąż wodząc palcami w okolicach jego szyi nieprzerwanie. Robiła to delikatnie, lekko zamyślonym gestem, po prostu muskając jego skórę. - Fugu nie jest jakąś tam rybą. Jest niezwykle cennym okazem i bardzo niebezpiecznym zarazem. - powiedziała uśmiechając się lekko. Poprawiła się przy tym na swoim miejscu, kładąc się z samego brzegu na kanapie tak, by się nie rozpychać a zarazem, by nie spaść. Wcale nie dawało się nim łatwo kierować. Niby jak? Chłopak miał własną wolę i swobodny wybór w tym, co mógł zrobić. Elizabeth nie ograniczała go w niczym.

Po chwili poczuła dłoń chłopaka wsuwającą się pod jej sukienkę. Nie zdziwiła się jednak. Przynajmniej nie można było nazwać to zdziwieniem. Jednak na moment zamarła w bezruchu zastanawiając się co Roy zrobi i do czego zmierza, podążając dotykiem po jej pośladku w stronę jej bielizny. - Eeeej! - uniosła głowę tym razem już rzeczywiście zdziwiona - Co chcesz od moich majtek? - zapytała z pretensją, ale nie było jej tak wyraźnie słychać w jej głosie, bo raczej rozbawiło ją to, co po tym powiedział - No przestań! - żachnęła się - To tylko brzeg koronki. Jej haftu. - wyjaśniła - Większość jest czarna! I wcale nie przypomina skóry z tego różowo-białego czegoś o czym mówisz. - rzuciła na moment dociskając nieznacznie swe palce do jego skóry tak, jakby chciała go powstrzymać przed kolejnym uniesieniem się, by dokładniej sprawdzić czy dziewczyna mówi prawdę.

To, że wychodziło na to, iż Roy wcale nie był takim oziębłym i oszczędnym w gestach mężczyzną cieszyło ją. Odkrywała bowiem w nim coś, co do tej pory było dla niej niedostępne i niedostrzegalne, schowane pod powłoczką zdystansowania się od niej. Przyjemny dotyk jego dłoni, prześlizgującej się zaraz w górę jej ciała podobał się jej. Zapomniała zaraz o tym, że miała sobie jeszcze poburczeć na to, jak bezceremonialnie zawinął jej kieckę, by spojrzeć się na jej bieliznę. - Nie, nic Ci nie powiem, by Ci nie psuć zabawy. - odparła na jego pytanie - Wystarczy Ci to, co już wiesz. Poduczysz się pływania, zabierzesz kąpielówki i przygotujesz się na jakieś dwa tygodnie słoneczka. To tyle, ile musisz wiedzieć. - dodała uśmiechając się do niego szeroko nie zdradzając nic więcej ze swoich planów. Miała nadzieję, że miejsce, które wybrała, mu się spodoba.

Zmrużyła po tym oczy obracając lekko głowę na bok, by położyć na swej dłoni tym razem swój policzek a nie brodę. Jego dotyk wciąż błądził po jej plecach odgarniając na bok pojedynczo kosmyki jej włosów, które jak zwykle będąc niezwiązane musiały się rozsypać na boki. - Zdecydowanie lepszy. - mruknęła cicho czując jak wzdłuż kręgosłupa, pod tkaniną sukienki, przechodzi ją przyjemny dreszcz. - Ale to i tak Cię nie tłumaczy za to Hello Kity. - dodała. Nie mogła powiedzieć, że nie lubiła tego kota, bo tak na prawdę nic do niego nie miała. Co prawda jego kolorystyka była ździebko cukierkowa, ale... To nie był powód, by go znielubić za to.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:49, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Teraz to już sam nie wiem. Cenny i niebezpieczny. Pech chciał że jedno i drugie do mnie raczej nie pasuje. No... - zaczął przez moment znów przywołując arystokratyczny ton głosu - Może ten cenny. - mruknął spoglądając na sufit, jakby udowadniając mu że i tak jest od niego w stu procentach lepszy. Sufit mógłby mu odpowiedzieć że milczenie jest złotem, ale milczał, więc Roy podrapał się po szyi i mógł sobie utyskiwać z zadowoleniem dalej - Uuułetm. - zajęczał słysząc tłumaczenia Elizabeth dotyczące, haftu, koronki i koloru bielizny - Co nie znaczy że i tak różowe w jakimś stopniu są, prawda? - temu nie mogła zaprzeczyć - Kto powiedział że nie można rozmawiać o szczegółach? - zapytał śmiejąc się z oburzenia na twarzy wampirzycy - No skóry nie przypomina, bo jeśli dobrze kojarzę to Kity miała białe futerko a fatałaszki chyba różowe. I dlaczego mówisz o niej tak... 'Czegoś', nie lubisz tej ikony? Toż to chodząca legenda. - stwierdził śmiejąc się głośno - Japończycy ją kochają... W zasadzie to pewnie nastoletnie Japonki. - dodał dla ścisłości. Był zmuszony grzecznie leżeć, nie mogąc już niczego więcej sprawdzić. Marudził, marudził biorąc z niej przykład - Słoneczka? Dwa tygodnie słoneczka? - podkreślił ostatnie słowo przesadnie - Bo się jeszcze opalę! - zawołał parskając śmiechem. Odchrząknął i spojrzał na Lizzy machając lekko rzęsami, jak klasyczna uwodząca właśnie kogoś kobieta - No, powiedź mi, Lizzy nie bądź taki beton jak ja... - poprosił przesuwając przy tym dłonią po karku dziewczyny - To mam brać tylko i jedynie kąpielówki? O boże gdzie ja je zmieszczę?! - trzepnął Elizabeth po łopatce i wrócił do układania jej włosów - A czy ja się z czegokolwiek tłumaczę? O weź... Ta różowa kokardka na uchu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:14, 02 Sie 2010    Temat postu:

- A tam nie pasuje... - powiedziała z uśmiechem - Aaa no właśnie. Więc jednak pasuje. - dodała słysząc, że jednak się zgadza z jedną z części. Widziała jak chłopak raz po raz spogląda na sufit i śmiała się z tego. - Co tam tak się mu przyglądasz? Sam mówiłeś, że są lepsze obiekty do oglądania niż ten sufit. - mruknęła przesuwając się palcami za jego ucho, by tam zacząć go smyrać jak kota.

- Jaka tam legenda? Ikona, to się zgodzę, ale nie legenda. I nic do tego kota nie mam poza tym, że nie preferuję aż takiego nadmiaru słodyczy, jaki jest w nim, no dobra w niej, zawarty. - odpowiedziała - A co do samego różu... To co Cię tak interesuje moja bielizna, co? - zapytała zaczepnie - Nie podoba się czy jak? - zaśmiała się lekko z tych słów opuszkami palców przesuwając się powoli w stronę jego policzka.

- Tak, tak. Dwa tygodnie słoneczka. - potwierdziła jego zdziwienie - Oj tam się opalę! To będziesz siedział w cieniu. I nic więcej Ci nie zdradzę. Po co? Nie lubisz niespodzianek? - zapytała spoglądając się na te jego trzepoczące przed jej nosem rzęsy niczym młódka czarująca kogoś swym urokiem. - Ooo... I jeszcze betonem mnie nazywa. No ładnie. Czego to ja się dowiaduję. - pokręciła lekko głową - A co tam będziesz chciał zabrać. Kąpielówki na pewno. I coś, na wypadek gdybyś chciał po lesie pochodzić. Nic więcej nie potrzeba chyba. - odpowiedziała z uśmiechem samej dobrze wiedząc co tak na prawdę może być potrzebne.

- Zmieścisz, zmieścisz. Wiesz, jak coś, to oferuję zawartość mojej przepastnej torby. - zaproponowała, bo do jej wnętrza wiele rzeczy by się zmieściło. - Kokardka Cię interesuje? I to różowa? - zaśmiała się - też taką mam, tyle, że na majtkach. - wytknęła w jego stronę koniuszek języka. - I tu też się znajdzie druga. - uniosła się lekko pokazując miejsce na wysokości swojego mostka. - Pasuję na marną replikę Hello Kity? - zapytała ponownie układając się z jego boku tak, by mieć blisko swej twarzy jego twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:04, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Przekomarzam się z nim w milczeniu. Skubaniec ciągle nie chce się odezwać. Jak tu mieszkam, próbuję jakoś zagadać, coś z niego wyciągnąć a on nic. Nie mam pojęcia jak może wytrzymywać ze mną. Jakbym był tak milczący jak on, a pod sobą miał taką gadułę jak ja... To już dawno bym się oberwał i spadł na kolesia przerywając jego niekończący się słowotok. Zadusiłbym gada. A on nic. Ciągle, niewzruszenie wisi nam nad głowami i nie daje nic prócz miejsca zaczepienia dla pająków. I jeszcze wymaga by go pomalować raz na jakiś czas jakby miało to podnieść jego, sama stwierdzasz, że dość nikłą atrakcyjność. - zakończył wreszcie i przeniósł wzrok z sufitu na zielone tęczówki, które wydawały się samym wyrazem przekazać milion różnych rzeczy na raz - Łii tam... - szczerząc się do dziewczyny potarmosił ją ostrożnie za policzki niczym ciotka Gryzelda - Ty to chyba wcale nadmiaru słodyczy drogie dziecko nie lubisz. Różowy odpada. Kity odpada... - pominął wdzięcznie temat jej bielizny przekształcając go na coś innego. Przynajmniej chciał, bo jak się okazało po chwili nie mógł - Lubię niespodzianki, jeśli wiem na czym one się maja opierać. - specyficzne ujęcie tematu - O to las tam będzie? Dobrze, dobrze. Coś więcej? - zapytał a palec wskazujący lewej dłoni przesmyknął się po linii jej szczęki i uniósł nieznacznie brodę w górę. Tyle by posmyrać ją jak kotkę po szyi. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - Skoro w grę wchodzi torba to nie ma problemu. Mogę ją za tobą wtedy ponosić byś nie musiała się przemęczać za bardzo. - zaoferował się uczynnie jak przystało na dżentelmena - Interesuje. - odparł nie dając sobie zawładnąć, ani wciągnąć się za bardzo w to roztaczała przed nim Elizabeth - Ale na głowie... - wyciągnął dłoń spod swojej i jej szyi i oddzielił z jej włosów dość szerokie pasmo. Miała długie włosy to mogło mu się udać. karkołomnie, wyciągając zabawnie język zawiązał z jej włosów supełek, a później chciał kokardkę. Włosy jednak za nic nie chciały się trzymać i wszystko rozpadało mu się w palcach a supeł rozluźniał nieznośnie - Klapa. - stwierdził niepocieszony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:32, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Pozazdrościć mu stoickiej cierpliwości do szanownego Pana. - wyszczerzyła się w uśmiechu słuchając wypowiedzi Roya na temat niegadatliwego sufitu. - No tak, tak. Ty nadrabiasz wszelkie braki w jego milczeniu. I świetnie sobie z tym radzisz. - zaśmiała się. Ale po chwili nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bo takie tarmoszenie ją za policzki nigdy nie było lubianym elementem spotkań z jakimiś pseudo ciotkami, które czasem odwiedzały jej wuja, kiedy jeszcze z Jamesem mieszkali u niego.

- A tam nie lubię słodyczy. Lubię, lubię. Wprost uwielbiam jedną taką... Oszalałam na jej punkcie i to już chyba zaczyna zakrawać na nałóg, wiesz? - powiedziała z uśmiechem i wychyliła się lekko w przód, by delikatnie musnąć ustami jego wargi. Zaraz po tym wróciła na swoje miejsce, nie nadwyrężając swoimi pocałunkami chłopaka. - Mmm... No tak jak mówiłam. - powiedziała po chwili - To zależy od rodzaju słodyczy. - uśmiechnęła się lekko i znów oparła swoją brodę na dłoni leżącej na jego piersi.

- No więc... - rzuciła, poprawiając się zaraz - Tak, wiem. Nie zaczyna się zdania od 'no więc'. Ale! Niespodzianka, jak już mówiłam, ma się opierać na dwóch tygodniach spędzonych w pobliżu pewnego bajorka, w nie tak dalekiej odległości lasku, z dużą ilością słońca i naturalnego nad wodą wiatru... - zastanowiła się co jeszcze może pozwolić chłopakowi z siebie wyciągnąć - Na terenie typowo wypoczynkowym, z miejscem na zabawę, relaks, zwiedzanie i co tylko sobie można wymyślić. - przemknęła w myślach po kolejnych atrakcjach, które tam można zastać - Bilard, strzałki, jakaś łódka, leżaczki na piachu, hymmm... kuchnia dostosowana do potrzeb urlopowicza i... I więcej nie mówię. - zaśmiała się kończąc swoją wypowiedź, bo jak tak dalej pójdzie, to wygada mu się ze wszystkiego.

- Powiem tak. Chcę Cię zabrać w miejsce, w którym nigdy nie byłam, ale które wydaje mi się wyjątkowo atrakcyjne i fajne. Chcę z Tobą spędzić trochę czasu i w zasadzie wszystko mi jedno co będzie wokół, obym mogła być blisko. - uśmiechnęła się delikatnie, odchylając głowę na bok, by chłopak mógł ją popieścić czułym gestem za uchem czy też po prostu po szyi. Czuła się jak kotka obłaskawiona jego dotykiem. - Mmmm.... - zamruczała wzdychając lekko. Zaraz jednak kiedy chłopak zaczął bawić się jej włosami uśmiechnęła się do niego. - No cóż. - stwierdziła - Nikt nie jest idealny. A moje włosy są tego doskonałym przykładem. - zaśmiała się cicho, pozwalając się sobie wtulić w jego ramiona na moment.

Po tym jednak uniosła się dając mu krótkiego buziaka w policzek, jakby dla osłody za to, iż znowu siada na kanapie i nie daje im się tak całkiem polenić. - Jesteś czasem niemożliwy, wiesz? Te Twoje pomysły. - mruknęła ze śmiechem siadając obok niego i sięgając po kolejny z całej serii projekt biznes planu. Miała jeszcze dużo do przejrzenia a chciała mieć to jak najszybciej z głowy. Sięgnęła także po przyniesiony bloczek przylepnych karteczek i po długopis, notując coś sobie i opatrując przeczytane już konspekty swoim komentarzem, by potem łatwiej było sobie przypomnieć uwagi jakie się do nich miało, gdy przebrnie już przez wszystkie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:20, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Ej! - trącił Lizzy w policzek za tą uwagę o cierpliwości - Coś się nie podoba miłej pani? - zapytał bardzo tego ciekaw - Ktoś musi, prawda? Zawsze może mnie potraktować jak dobrego, elokwentnego adwokata. Wszystko powiem za niego i mając na uwadze jednak... Dobre imię naszego sufitu. - przyznał bo faktycznie miał się o co czepiać. Trochę płyt kartonowych, trochę gipsu, nic wielkiego. - Hm... - Roy zadumał się teatralnie na moment o czym świadczyła długa, przebiegająca wzdłuż czoła zmarszczka - Coś tam wspominałaś. Wczoraj? Czy dzisiaj, to mało istotne... - dodał prędko chcąc dokończyć swoją kwestię przed pocałunkiem jaki się szykował - Dobrze że nie jestem różowy w takim wypadku, wtedy pewnie mnie byś nie polubiła. - mruknął i podpytał zaraz Elizabeth korzystając z jej chwilowego przystanku w słowach - Więc? - wywrócił oczami i prychnął. Jemu było obojętne od czego zaczynał, byle zacząć i skończyć. Kiedy wysłuchał już bardziej szczegółowego opisu tego co miało go czekać zapytał podejrzliwie - I ty tam nigdy nie byłaś? Eche... - milczał przez moment lustrując z uwagą twarz Lizzy - I mimo tego wiesz jak zwykle, wszystko lub prawie wszystko... - przyłożył dłonie do swoich policzków chcąc wyglądać jak strapiony - Hm... No to jadę, gdziekolwiek zamierzasz mnie wywieźć. I jeszcze jedno małe pytanko... - poprosił unosząc palec w górę - Samolotem czy przyziemnymi środkami transportu? - chwilę potem został wymieniony na biznes plan z czego nie był wybitnie szczęśliwym. Przekręcił się o dziewięćdziesiąt stopni, będąc odwrotnością pozycji Elizabeth. Wsparł stopy o ścianę a głowę opuścił w dół tak że zwisała z siedziska. Wpatrzył się uparcie w Lizzy chcąc samym spojrzeniem, które czuła na sobie albo i nie, poprzeszkadzać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:40, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Ależ czy ja cokolwiek powiedziałam na ten temat, że niby miało by mi się nie podobać coś? - mruknęła oddając mu w taki sam sposób pacnięcie w policzek w ramach podroczenia się z nim. A na pocałunek się wcale nie zbierało. Tym razem Elizabeth ledwie musnęła jego wargi. Potrafiła być czasem równie oszczędna w gestach, jak Roy był przez dość długi czas dla niej. Tylko, że tym razem nie robiła tego specjalnie i z rozmysłem a tak, po prostu, bo na to miała ochotę.

- Nie, nie byłam tam. Słyszałam tylko z opowiadań i... Widziałam zdjęcia na sieci. - odpowiedziała zgodnie z prawdą - Wtedy, gdy robiłam wstępną rezerwację, jeszcze bez podania terminu. - wyjaśniła - a tam bym Cię nie polubiła. - zaśmiała się lekko - Czy ja coś mówiłam na temat tego, ze nie lubię tego koloru? Nie. Więc jakbyś był różowy, to nie byłoby powodu by Cię nie polubić. Jako różową alternatywę smerfa. - dodała prędko drżąc lekko w jego ramionach ze śmiechu.

- Od razu chciałbyś wszystko wiedzieć. - zaśmiała się spoglądając na kolejną stronę biznes planu, gdy chłopak wciąż drążył temat - Naziemną, nawodną czy powietrzną... Co za różnica, skoro i tak się dotrze do celu. - odpowiedziała. Po chwili nie odwracając wzroku od kartki położyła na jego twarzy dłoń, rozsuniętymi palcami dłoni zasłaniając mu nieznacznie oczy, gdy tak cudował, by zwrócić jej uwagę na siebie. - Ładnie to tak rozpraszać uwagę? - zapytała na ułamek sekundy spoglądając na niego, jednak po chwili wracając znów do kolejnej strony i śmiejąc się przy tym pod nosem. Jak tak dalej pójdzie, to za chiny ludowe nie przebrnie przez choćby jedną pracę. Nie mogła narzekać, że się jej to nie podobało, bo tak z pewnością nie było, ale podroczyć się zawsze było fajnie.

Nie mówiąc już nic więcej, niby od niechcenia, zsunęła się dłonią w dół, docierając dotykiem na wysokość jego brzucha. Wsunęła nawet nie spoglądając na chłopaka palce pod jego bluzkę, jakby ten gest był całkiem normalnym ułożeniem dłoni na podpórce na przykład fotela. Przygryzła jednak swoją dolną wargę, by się nie roześmiać, bo aż ją korciło, by dojrzeć jego minę. Jednak usilnie starała się tego nie zrobić, drocząc się z nim swoją niecodzienną chyba obojętnością na te jego umizgi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:04, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Eee... - zająknął się na początku, chcąc nie chcąc musząc przyznać jej rację. Odpuścił sobie jednak bo przez zwisającą w dół głowę i naciągniętą krtań niezbyt wygodnie się mówiło. Uniósł się jednak, jakby ćwiczył mięśnie brzucha a nogi zgiął zaczepiając się tym samym o oparcie kanapy - A kiedy ty robiłaś tą wstępną rezerwację? - zapytał teraz jeszcze bardziej zaciekawiony. Wyszło na to że zakładała iż on się zgodzi. W gruncie rzeczy jej przypuszczenia były słuszne, bo się zgodził, pozostawała tylko sprawa wzięcia urlopu co już nie było od niej zależne. Opuścił się powoli by nie zaliczyć spotkania z brzegiem blatu stolik i złożył dłonie na brzuchu wlepiając spojrzenie ponownie w Elizabeth. Tak, miała rację, różnicy nie było prawie żadnej prócz tego czym się podróżowało - Ej! - zawołał kiedy przesłoniła mu oczy, jednak uśmiechając się szeroko - Oczywiście że ładnie. - powiedział tonem pełnym zadowolenia z samego siebie. Wpatrywał się w górę szafek wiszących nad zlewem nie mając co ze sobą począć. Kiedyś już by go pewnie głowa rozbolała od nadmiaru krwi do niej spływającej a teraz czuł się zupełnie normalnie, jeśli tak to można określić. Kiedy dłoń wampirzycy wpełzła pod jego koszulkę spojrzał na nią z wyrzutem i zapytał - Ładnie to tak? Traktować mnie jak własny, prywatny podłokietnik? - widząc jak zaczyna się łamać dodał - I świadomie wybierać te cyferki, literki i tabelki...? No ja dziękuję!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:31, 02 Sie 2010    Temat postu:

- A jakieś parę dni temu. Czekając na Ciebie po zajęciach baletu. - wcale ni założyła z góry, że się zgodzi. Dopiero kiedy przystał na jej propozycję, zarezerwowała wstępnie miejscówkę. Z resztą to miejsce już od dawna za nią chodziło. Nawet jeszcze przed tym, nim między nimi zaczęło się coś układać.

Zaśmiała się bezgłośnie, gdy jej odpowiedział, że ładnie tak było jej przeszkadzać. Przejrzała dopiero cztery prace, czytała piątą a przed nią było jeszcze co najmniej z pięć razy tyle. Musiała to kiedyś zrobić, by się dokładnie zapoznać z każdą możliwą propozycją. Nie zmieniało to jednak faktu, że jej myśli krążyły nie przy tych literkach i cyferkach a przy chłopaku, który się wiercił przy jej boku. Jednak ciekawa była taka odmiana czasem. Zamiana ról i stanie się tą niedostępną choć na moment budziło w niej co najmniej rozbawienie.

- a coś się szanownemu nie podoba? - zapytała spoglądając na ułamek chwili znów na niego i unosząc z jego brzucha dłoń, odruchowo zwilżyła wargami opuszek swojego skazującego palca, po czym przerzuciła kolejną stronę. Po tym jej ręka wróciła na jego odkryty chwilowo brzuch, bo podnosząc ją zawinęła jego koszulkę. Przesunęła palcami po jego skórze, jakby gładziła właśnie obicie fotela. Zaraz jednak złożyła pracę, przytrzymując sobie ręką miejsce, gdzie skończyła czytać i spojrzała się na Roya z powagą.

- A wiesz, że urząd gdzie się rejestruje działalność gospodarczą jest otwarty w poniedziałki, środy i piątki od ósmej do czternastej a wtorki i czwartki od dwunastej do osiemnastej? - rzuciła. Zaraz jednak jej twarz pozbyła się pozoru opanowania i dziewczyna uśmiechnęła się do niego wzdychając sobie lekko pod nosem. - Oj, Roy, Roy... - mruknęła - Z Tobą to jak z dzieckiem. - stwierdziła pochylając się na moment nad nim i całując go lekkim gestem w brzuch, tuż powyżej pępka. - Ależ skarbie... - powiedziała cicho, bardzo miękkim i przyjemnym dla ucha głosem, przenosząc swoją twarz nad jego szyję.

Praca trzymana w jej drugiej dłoni na chwilę została odłożona na bok, by nie przeszkadzała. - A tak Ci już mnie brakuje? - zapytała całując go w podbródek, bo przez tą jego odgiętą głowę niezbyt było wygodnie dosięgnąć do jego ust. Przez chwilę poświęciła mu całą swoją uwagę, będąc wciąż gotową do powrotu do swego zajęcia. - Zazdrośnik mój kochany... - szepnęła przesuwając ustami wzdłuż jego szczęki. - I to jeszcze o biznes plany... - mruknęła zahaczając delikatnie zębami o jego skórę na szyi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:08, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Co cię tak bawi? - zapytał choć dobrze wiedział co. Nie lubił się nudzić, a jak się nudził, to wymyślał. I wymyślał, marudził i jęczał pod nosem chcąc poprzeszkadzać jej ile wlezie - Och nie nooo skądże znowu... Że zaraz mi się nie podoba, nie... - powiedział przeciągając wyrazy jak małe nieusłuchane dziecko. Zamknął się na moment biorąc przykład ze swoich powiek, bo te automatycznie pod dotykiem Elizabeth same się przymykały. Jednak bycie jej podłokietnikiem nie było przyjemnym zajęciem i mógł porobić za niego dłużej. Kiedy wyliczała mu godziny pracy urzędów powiedział cicho nie chcąc tak wyraźnie wcinać się jej w słowo - Nie psuj mi przyjemnej chwili udawania twego podłokietnika... - mało go interesowało to co wydeklamowała. Wszelkie urzędy mogły poczekać, były zdeklasowane przez miękkość dłoni wampirzycy - Ponoć dzieci się nigdy nie nudzą. - zauważył - Każdy je kocha i ogólnie wszyscy je rozpieszczają... - tak, uzyskał to wszystko zaskakująco szybko. Skinął głową. Brakowało mu Lizzy - Tym bardziej... - podkreślił - O te biznes plany. One to jeszcze nudniejsze niż ten nasz sufit. Tylko zysk, zysk, zysk i zysk.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:36, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Ty. - odpowiedziała krótko - I ta Twoja niecierpliwość. - dodała śmiejąc się cicho. Zaśmiała się pod nosem słysząc jak doprasza się o możliwość pozostania jej podpórką dla dłoni. Jeszcze chwilę wcześniej marudził i pytał czy to ładnie tak sobie robić z niego podłokietnik a teraz upraszał, by nie przerywała. Jakże zmiennym być potrafił. W zależności od tego jak wiatr zawiał i jak mu bardziej odpowiadało, tak obstawał przy swej decyzji.

Oparła się na moment wygodniej o brzeg kanapy, balansując na krawędzi, by się nie zachwiać. Zwiedzanie ustami jego szyi podobało się jej i nawet jeśli wciąż gdzieś tam tkwiła w niej potrzeba wrócenia za chwilę do przeglądania konspektów, to chociaż na moment z przyjemnością oddała się zaczepianiu wargami jego skóry. Jej usta wygięły się w uśmiechu, gdy zaznaczył tak wyraźnie, że brakuje mu jej obecności i jej dotyku na sobie. Nie miała nic przeciwko temu, by przez chwilę pozwolić mu się sobą nacieszyć.

- Więc na co ma ochotę mój chłopczyk, skoro tak się dopomina o odrobinę uwagi? - mruknęła przesuwając się na moment w górę, by dotrzeć ustami tuż poniżej jego warg, ale na tyle wysoko, by już widzieć jego wpół przymknięte powieki. Jej palce przesunęły się po jego brzuchu lekkim muśnięciem w stronę żeber, podwijając jeszcze bardziej jego koszulkę. - Głodny? Spragniony? - zapytała jakby na prawdę była gotowa za moment wstać i zacząć pitrasić coś dla niego w kuchni. - Czy coś jeszcze innego? - dodała czekając na odpowiedź zanim znowu mu umknie do czytanie prac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:01, 02 Sie 2010    Temat postu:

- Wiedziałem! - odpowiedział rechocząc gardłowo - I znów pokonałem sufit w podskokach. Bo jak się okazuje nawet moja niecierpliwość w pewnych sytuacjach staje się tak fantastyczną zaleta. - westchnął lekko utwierdzając się w tym że jest jedynym w swoim rodzaju mężczyzną pod słońcem. Właśnie ta zmienność, a miał być betonem twardo obstającym przy swoim. Co też ta kobieta z nim robiła. Straszne rzeczy. Próbował przesunąć się bardziej w stronę Elizabeth co nie za bardzo mu wyszło z racji skomplikowanej pozycji. Z boku wyglądało to jak ryba, która rzuca się po wyciągnięciu z wody. Chyba na prawdę się przejął porównaniem do ryby fugu. Roy zamruczał i zaczął się powoli zsuwać w dół aż coś cicho uderzyło o podłogę. To jego głowa dotknęła najniższego poziomu a on stwierdził - Wszystko na raz droga matko. Łącznie z rozpłynięciem się w kałużę ciekłej błogości i zadowolenia z życia. - podparł się łokciami i poprawił się bo ciężko był już dłużej tak wytrzymać. Spojrzał na Elizabeth spod stolika uśmiechając się do wampirzycy niczym ten chłopczyk, skoro takim mianem go obdarzyła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:48, 02 Sie 2010    Temat postu:

Pokręciła głową słuchając jak Roy rozpływa się nad sobą. - Oczywiście, że tak. - mruknęła czując jak jej chłopak ucieka zsuwając się z kanapy coraz bardziej - Nie ma drugiego takiego jak Ty. - dodała podnosząc się nieznacznie by zrobić mu miejsca, gdy jej towarzysz jakimiś takimi dziwnymi ruchami zaczął się do niej przysuwać.

- Ymmm... - zamruczała, gdy Roy już całkiem zsunął się z kanapy dopraszając się o 'ciekłą błogość'. Momentalnie przewrotne dość myśli przeskoczyły w jej głowie zwłaszcza, że odkryty przez jej dłoń brzuch chłopaka znalazł się właśnie na wysokości jej twarzy.

Momentalnie poddała się chwili, pozwalając sobie na coś, na co wcześniej za żadne skarby by sobie nie pozwoliła w jego stronę. Pochyliła swą twarz tuż ponad jego skórą i zaczęła delikatnie całować jego brzuch. Jej dłonie przez moment wtórowały jej ustom, zwiedzając centymetr po centymetrze jego ciało od podbrzusza aż po samą linię piersi. Pochylona w bok przesuwała wargami po jego ciele, drażniąc czasami językiem a czasem z wyczuciem chwytając pomiędzy zęby jego kawałek skóry. Czując jak jej chłopak ulega, nagle przerwała to, co robiła, naciągając z powrotem na swoje miejsce koszulkę i przyklepując ją dłonią jakby upewniając się, że odpowiednio leży.

Poprawiła się z przewrotnym uśmiechem na kanapie, by ponownie powrócić do czytania biznes planów. Była ciekawa kiedy chłopaka szlak trafi i sam sięgnie po nią dopominając się o więcej. Puściła mu przy tym oczko z lekkim uśmiechem, bardzo delikatnym skinieniem głowy proponując mu, by się podniósł z podłogi i zbliżył do niej, ponownie siadając na łóżku. - Chodź... - mruknęła przy tym cicho, wyciągając w jego stronę jedną wolną rękę, bo w drugiej miała już przerwaną wcześniej pracę, gotową do dalszego czytania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:59, 02 Sie 2010    Temat postu:

Mięśnie brzucha wampira zadrgały konwulsyjnie kiedy usta Lizzy zaczęły go łaskotać. Zrobiło mu się strasznie błogo i gdyby nie to że blat stolika mu przeszkadzał a nie za bardzo chciał niszczyć mebla znalazłby się przy Elizabeth w mgnieniu oka. Napiął mięśnie nóg, by przestać się zsuwać z kanapy. Chciał jak najdłużej utrzymać się tak a nie inaczej bo dotyk Elizabeth przeszywał przyjemnie na wskroś, czego trudno było sobie odmówić, skoro miał już nie odmawiać. Po chwili zjechał już całkiem w dół kładąc się na podłodze ze zgiętymi nogami. Dano i zabrano. Wiedział jak ona się przy nim czuła gdy sam za każdym razem, może nie aż w takim natężeniu i nie z takim rozmysłem, ale jednak robił podobnie. Popatrzył na nią z milczącym 'jak możesz' krzyczącym z jego oczu - I kto tu cierpi na pracoholizm? - zapytał - Nie będę ci przeszkadzał. - odpowiedział wyniośle i poklepał podłogę obok siebie. Efekt jego chwilowej obrazy niszczył uśmiech, w który wyginały się jego usta, a Roy za nic nie mógł ich opanować - Podłoga też jest wygodna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:19, 02 Sie 2010    Temat postu:

Elizabeth udając po chwili swoje zaczytanie w pracy uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Najwyraźniej efekt, który chciała osiągnąć wyszedł jej całkiem dobrze. Roy jednak nie dawał się namówić na to, by do niej przyjść. Zaczęli się spierać niemymi gestami które z nich ma któremu ustąpić. Znalazły się dwa osiołki, bo najwyraźniej ani jedno ani drugie nie zamierzało tak łatwo ustąpić.

- Na pewno nie ja. Ja potrafię się oderwać od pracy jeśli chcę, bądź jest taka potrzeba... Poza tym nie przeszkadzasz. - odpowiedziała spokojnie jakby niewzruszona jego zachęcającym gestem. Wstała jednak po chwili z kanapy bez żadnego zbędnego słowa po prostu ją rozkładając, by było wygodniej się na niej położyć. Po chwili to zrobiła, lekkim gestem znajdując się moment później na rozłożonym łóżku, na brzuchu, wspierając się na łokciach, by wygodniej jej było czytać.

- Ale jak sam mówiłeś jest na niej od groma paprochów i innych takich. - mruknęła łypiąc na niego spod oka. Przeturlała się na moment na plecy, przeciągając się z rozkoszą. Przyjemnie było czasem powyciągać swoje gnaty zwłaszcza, że ostatnich kilka dni nie ćwiczyła. - A miękka kanapa jest taka wygodna... - westchnęła cicho, jakby do siebie, wyginając się w lekki łuk. Po chwili wróciła do poprzedniej pozycji, zostawiając miejsce obok siebie na wypadek, gdyby Roy dał się skusić i zechciał się przenieść z podłogi, by zalec obok niej. - Poza tym aż się prosi, by na niej się położyć, skoro jest o wiele bardziej komfortowa od podłogi. - rzuciła podciągając pod siebie poduszkę. Zaczęła sobie powoli majtać nogami od tak, od niechcenia, czekając na chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:56, 02 Sie 2010    Temat postu:

Roy przez dłuższą chwilę zastanawiał się czy zaczynać z Elizabeth wojenkę na argumenty czy nie. W zasadzie poczuł się przegrany. Bo podłoga, jak sama zauważyła z paprochami i innymi świństwami, nijak nie mogła konkurować z kanapą, miękką i wygodną, która posiadała ogromny plus bo to na niej właśnie bytowała Elizabeth teraz zabawnie majtając nogami, co budziło w wampirze skojarzenie z małą dziewczynką. Wytaszczył się spod stolika i znalazł się po jego drugiej stronie. Wstał okręcając się i oglądając z jednej i z drugiej strony by otrzepać się dokładnie. Podszedł do kanapy bez słowa i przysiadł na jej brzegu spoglądając na Elizabeth męczącą kolejny biznes plan. Przywłaszczył sobie jeden i wyciągnął na brzuchu biorąc z niej przykład. Zaczął przerzucać kartki z tak przemądrzałą miną że samo to wystarczyło by parsknąć śmiechem - Pracuj sobie, pracuj... - powiedział zgłębiając informacje z jednej z tabeli - Nie będę ci przeszkadzał, ani trochę. - marne były jego zapewnienia skoro po upływie kilki minut ciszy i spokoju trącił Lizzy z tą samą świętoszkowatą miną zaczepnie w ramię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 9 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin