Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Ulice
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:28, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Odgarnął jej jakiś niesforny kosmyk włosów, który zaplątał się między jej kurtką i ułożył jak należy. Wzruszył lekko ramionami. - Obraza? Niby czym? Mój brat. Tak. Guzik on mnie obchodzi. Więc nie mam o co się obrażać, co do Twojej siostry nie znam jej, ale czasem zdaje się zachowywać jak typowa hetera. Złośnica czy coś tam takiego. Pewnie są siebie warci. Czarne charaktery, które myślą, ze zawsze będzie po ich myśli. A gówno prawda, nie będzie i już. - i na tym kończył temat. Machnął na to ręką jak by wcale go to nie obchodziło. Rozejrzał się jeszcze raz uważnie i wsiadł do żółtej taksówki. - Oj miałem na myśli całkowity ogół. Faktycznie nie widziałaś. Jak chcesz mogę Ci robić za przewodnika. Central Park jest duży i ładny. Wiele osób tam chodzi chociażby po to aby pospacerować. - lekki uśmiech rozkwitł na jego ustach. Poprawił sobie kurtkę i zerknął na Jud. - Co? Nie bez przesady, po prostu mi się tak to kojarzy. Lubię czasem ze sobą kontrastować wiele rzeczy bo fajnie to wygląda. Wtedy wydaje się to dużo ciekawszym. Na przykład patrzysz na takie drzewo i widzisz tylko same drzewo, a ja patrząc na drzewo widzę coś więcej. Widzę jego obrys, każdą poszczególną gałązkę, każdy liść, to drzewo ma życie, tchnienie. Ono tkwi w nim. I takie tam sobie. - roześmiał się naturalnie. Patrzył na domy, które mijali, na przechodniów, którzy kulili się w sobie z zimna, na wszystko co należało do tego miasta. Miasta, które tak bardzo lubił.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:00, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Jud zerknęła na Chrisa który chyba fryzjerstwo też lubił - Zostaw. - nie powiedziała tego zdenerwowana czy niezadowolona. Tak po prostu jęknęła wiedząc o swoich włosach co nieco - One czasem i tak idą w swoją stronę i nic nie mogę poradzić. - pokręciła lekko głową przeczesując różowe włosy dłonią - Chodzą własnymi ścieżkami jak my. - mruknęła. Spojrzała przez szybę i wskazała palcem - A zobacz! Jest jedno drzewko. - w chodniku cudem uchowało się jedno, które jeszcze nie uschło. Może ulica miała być nimi obsadzona, ale inne nie przetrwały chyba próby czasu - Szkoda tylko, że zima i liści nie ma. - stwierdziła pocierając zziębnięte dłonie. Wsunęła je do kieszeni myśląc że w tych cholernych Stanach wszystko sobie poodmraża. Judit odwróciła głowę od jezdni i spojrzała na Christophera - Nie wiem czy zdążysz mi porobić za przewodnika. - stwierdziła rezolutnie myśląc nad czymś - Bo wiesz... Dumni i mądrzy rodzice odbiorą potomka i pewnie wrócimy tam... - próbowała sobie przypomnieć ale nazwa miejscowości w jakiem mieszka jej siostra wyparowała jej z głowy. Próba spaliła na panewce a Judit wzruszyła ramionami - Tam. A oni mnie zagonią do szkoły i nici ze zwiedzania Wielkiego Jabłka. - zakończyła podłamanym tonem krzywiąc się nieznacznie na myśl o nowej szkole - Wiesz co? Ty idź na filozofię. Jak we wszystkim, w kwiatku i listku widzisz życie to chyba odpowiedni kierunek. Pogadasz sobie z innymi na temat przepływu energii życiowej czy czegoś tam w kubku kawy. - wyszczerzyła się tryumfalnie do chłopaka i zapatrzała w swoją torbę z szerokim uśmiechem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:26, 03 Kwi 2010    Temat postu:

- Jeszcze małe. Młode. Nie ma zbyt wiele. Jak dobrze pójdzie i się tutaj uchowa to kiedyś będzie duże. - wyjaśnił jej pochylając się lekko w jej stronę. Rzadko widywało się aby koło ulicy w takim miejscu rosły drzewa. Bynajmniej tutaj. Oparł się wygodnie o siedzenie, a dłonie położył sobie na udach nie mając co z nimi zrobić. - Tak, kumam. Idą w swoją stronę. A nie rozbiegną Ci się czasem? - zażartował sobie za co o mało co nie zarobił w łeb. Uchylił się jednak przed jej ciosem machając dłońmi. - Żartowałem przecież. Wiem co masz na myśli. - kiwnął głową przywołując się do porządku. - Do tego czasu jeszcze zdążysz. Na pewno wcześniej jak za miesiąc stamtąd nie wyjdzie. Jest mały, pewno leży w inkubatorze. A ja tu jestem. Możemy iść jutro, albo pojutrze. W zasadzie to nie to samo co latem, czy wiosną, ale też jest ładnie. Fakt bez listków. Przyjdzie wiosna to i listki będą. - kiwnął głową pewny swej racji. Wychylił się lekko w przód by popatrzyć na drogę. - Żartujesz sobie? Filozofia mnie nie kręci. Wiesz widzieć życie w drzewie to jedno, a patrzenie do kawy i widzenia tam jak to powiedziałaś życia to drugie. Nie bawi mnie to. - stwierdził bez wyrazu. Sam nawet nie wiedział, czy będzie się wybierał kiedykolwiek na studia, ale dzielnie to przemilczał to nie była chwila na rozmowy o tym. - Dasz sobie radę. Jesteś dużą dziewczynką, a oni zajęci dzieckiem nie będą na Ciebie zwracać zbytniej uwagi więc będziesz miała multum wolnego czasu. - odpowiedział spokojnie. Sam myślał, ze tak będzie. Nie chciał myśleć o tym gdzie on będzie chodzić do szkoły. Taksówka zwolniła, a po chwili znaleźli się przed upragnionym miejscem. Zapłacił taksówkarzowi i wysiadł. Obszedł auto i otworzył przed Jud drzwi. Pomógł jej wysiąść z samochodu i gdy stała obok niego ruszyli w stronę klubu. - Proszę. Hard Rock Cafe. Droga pani zapraszam na imprezę. - zaśmiał się radośnie przepuszczając ją w wejściu.

/ Hard Rock Cafe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:55, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Dziewczyna zmrużyła lekko oczy i zamachnęła bez zastanowienia dłonią na Chrisa. Uciekł jej - Nie nie rozejdą. A jak już to ty jako ten który ostatnio przy nich majstrował będziesz... - zacięła się przez chwilę szukając odpowiedniego słowa w tym języku - Spajać? Sklejać? Będziesz je... Łączył. O tak. To może być. Będziesz je łączył na powrót razem. - nie lubiła żartów ze swoich włosów. Były jej dumą, a zawsze ufarbowane na jakiś żywy kolor były znakiem firmowym Judit od dłuższego czasu - Małe, ale jest, prawda? - obróciła się by spojrzeć na drzewo jakie minęli - Widzieć coś takiego tutaj to chyba niecodzienność. Chyba że tak jak mówiliśmy ktoś mieszka obok parku. - bawiła się paskiem u torby zginając i prostując go w palcach - Jasne, że możemy iść. - stwierdziła marszcząc lekko czoło, bo była zdziwiona jego tak nagłą ofiarą. Uznała że nie ma co się dopatrywać dziury w całym i brać to co jest. W końcu Chris, choć początek ich znajomości był bardzo dziwny, sam w sobie nie był taki zły. Ponad to mieli wspólnego wroga jakim było starsze rodzeństwo - Pewnie masz rację. Ten mały potwór tam poleży. - mruknęła do siebie i pociągnęła już głośniej - Możemy, jak najbardziej możemy. Nie chcę siedzieć w domu. - jęknęła drapiąc się po policzku z zatroskaniem. Miała mieć areszt domowy niedługo. Niekończący się, wieczny areszt domowy - Niby tak, ale wątpię by Marika mi popuściła. Nie po tym co jej pokazałam półgodziny temu. - burknęła pod nosem - Ty tu zostaniesz bez brata a matkę łatwiej przekabacić niż wkurwioną siostrę. - pochyliła się do przodu i wcisnęło ją nieznacznie w siedzenie. Spojrzała zaskoczona na Christophera, który otwarł przed nią drzwi - Boże... Przeciez bym sobie poradziła. - uśmiechnęła się do niego i skinęła w podzięce głową - Nie żyjemy w średniowieczu panie Knight. - spojrzała na znany klub i powiedziała - Wreszcie.

/ Hard Rock


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:39, 20 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Adam puścił do Mariki oko śmiejąc się cicho i złośliwie - Powinni mnie za to pokarać. Ale powiedziałem prawdę. Ani słowem nie skłamałem. - nie skłamał, ani nie przesadził - Poza tym... Kogo by to obchodziło? - wzruszył beztrosko ramionami spoglądając z zaciekawieniem na czwarte piętro budynku - Możemy jechać na zakupy najpierw. - przyznał i po chwili zastanowienia dodał - Ale później do mieszkania. Pech.. Siedział całą noc. Pewnie miauczy w niebogłosy. Nie! - powiedział stanowczo - Najpierw do mieszkania, później zakupy, szpital. Nie mam ochoty po nim sprzątać, a siedzi tam już całą noc. W czasie jemu potrzebnym zrobię trochę miejsca w drugim pokoju bo w sypialni już nic więcej się nie upchnie. A później do centrum. - wyciągnął dłoń po kluczyki od samochodu i dostał je bez słowa komentarza. Obiecała że mu je odda a Adam naprawdę był gotów się z tego powodu pochorować. Teraz ten dzień naprawdę zaczął mu się podobać. Wkopał brata, mógł prowadzić i miał obok siebie to co najlepsze - Zapinaj pasy i jedziemy. Nie traćmy czasu. - ruszył z piskiem opon ciesząc się dzisiejszym porankiem.

/ Mieszkanie na drugim pietrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:12, 23 Kwi 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Wyszli ze szpitala znów wystawiając się na działanie chłodu. Ta zima mogłaby się już skończyć... Z ulgą usiedli w samochodzie w którym było cieplej niż na zewnątrz. Pozostało do załatwienia kilka spraw. Konkretnie dwie. Adam prowadził, więc to on wytyczał trasę, którą przebywali. Zauważył kiosk. Zwolnił i poszukał miejsca w którym mógłby zaparkować. Wychodząc z samochodu rzucił - Zaraz wrócę. - i zostawił Marikę samą. Stanął przy małym okienku zginając się w pół. Był żonie winien kartę do telefonu, bo tą którą używała poprzednio sam zniszczył. Zrobił to w dobrej wierze. Przynajmniej ten idiota nie będzie cię nękał telefonami... Wyraził swoje życzenie kobiecie siedzącej po drugiej stronie. Dla ułatwienia wybrał tą samą sieć z której on korzystał. Odebrał swój zakup nie odpowiadając na życzliwe 'proszę' ani słowem. Wrócił do samochodu i podał starter Marice - Będzie trzeba nauczyć się nowego numeru. - zauważył z uśmiechem i przekręcił kluczyki w stacyjce. To i jeszcze... Obiecuję ci już tyle miesięcy. Adam nie cierpiał mieć niespełnionych wobec kogoś obietnic. Tym bardziej jeśli chodziło o Marikę. Radio zostało rozkręcone dość głośno a mężczyzna rozparł się w fotelu. Byle czym nie zaspokajał swej pasażerki, wiec przewiózł ją przez pół miasta, by zatrzymać się niedaleko małej budki z hot - dogami. Wracając do samochodu z ciepłym posiłkiem, dla Mariki jak i dla siebie miał nadzieję, że będzie jej smakować. Zgłodniał przez te zakupy i nie wyobrażał sobie czekać do obiadu. Hot - dog był z keczupem. Marika otwarła mu drzwi i wsiadł do samochodu - Proszę bardzo. Oto obiecany i wyczekiwany przez tyle czasu hot - dog. - wykrzesał z siebie niezwykle entuzjastyczny ton - Smacznego. - podał zawiniątko kobiecie i wgryzł się w swój kawałek czując jak kiszki grają mu marsza. Zerknął w tył, na siedzenie i uświadomił sobie, że będą musieli wszystko wnieść na drugie piętro. Westchnął pogryzając hot - doga i ruszył w stronę mieszkania.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:30, 23 Kwi 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Większość dnia spędzili dość miło choć może i Adam się trochę denerwował na zakupach tym jak Marika przebierała w wszystkim i jak się zachwycała, ale na plus mogli zaliczyć to, ze mieli wszystko już kupione i nie musieli się dodatkowo tym zamartwiać. Kolejnym plusem było odwiedzenie ich synka w szpitalu i wiadomości, ze wszystko z nim w porządku, a w dodatku ma się wspaniale. To również zadowalało Marikę jak i również Adama. Pogrążona w swoich chwilowych rozmyślaniach nie zwracała uwagi na to dokąd jadą. Dopiero otrzeźwiło ją to kiedy się zatrzymali. Po krótkich słowach Adama, ze zaraz wraca skinęła jedynie głową i potarła sobie swoje dłonie rozgrzewając je. Patrzyła z uwagą na to co robi. Uniosła w górę brwi kiedy powrócił i dal jej starter. - Ach. A wiesz, ze całkowicie o tym zapomniałam? - roześmiała się, bo po tym incydencie z jej kartą nie było w jej głowie żadnego śladu. - Mam dobrą pamięć więc szybko się nauczę. - puściła do niego oczko. Kiedy ruszali zajęła się swoim telefonem. Muzyka wspaniale umilała im drogę. Wyciągnęła komórkę z swojej torebki. Otwarła tylną klapkę, a plastikowej karty ułamała mały kawałek jaki był jej potrzebny. Wsadziła go do wewnątrz i na powrót zamknęła klapkę wraz z baterią. Włączyła swój telefon. - W domu Ci podam nowy numer. - dostał za to buziaka w policzek. Kiedy znów się zatrzymali pokręciła lekko głową. Znów została na jakiś moment sama w samochodzie. Odchyliła się lekko na siedzeniu. Nie musiała robić nic. Dostała chwilę później obiecanego hot-doga. Pochlebiała jej dbałość o szczegóły Adama. Zawsze dotrzymywał danych obietnic. - Dziękuję. Zaraz zasmakujemy Twojej pychotki. - parsknęła cicho śmiechem, a kilka sekund później wbiła swe zęby w miękką bułkę i rozkoszowała się wspaniałym smakiem jedzenie. Faktycznie Adam miał rację. Hot- dog był wyśmienity. Nie śpieszyła się z jego konsumpcją. Po prostu delektowała się. - Mmmm... Miód w ustach. Bardzo smaczny. - pochwaliła wybór swego męża jak zawsze doceniając jego starania. Zarobił za to kolejnego buziaka. Nawet się nie obejrzała, a już byli na miejscu przed znaną jej kamienicą. Akurat w tym momencie skończyła jeść. Zwinęła starannie papierek. Otarła sobie usta, a chwilę później wyszła z samochodu. Oboje zajęli się wypakowywaniem rzeczy dla ich syna. Obładowani po same pachy kierowali się w stronę ich mieszkania gdzie czekał na nich pech.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:00, 25 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy

Odpowiadając jej na pytania jakie zadawała przebyli znajome im ulice, które za dnia wyglądały całkowicie inaczej niż w nocy. Adam się nie gubił. Mieszkał tutaj od małego. Trzymał Marikę przy sobie w pamięci mając jej lęk, jaki objawiła ostatnio, gdy wędrował z nią nocą. Wspominała, że zapomina o nim, więc liczył się z szybkim powrotem do mieszkania. Miał nadzieję, że tym razem Marika nie będzie się bać. Miała oparcie w jego ramieniu. Adam za nic w świecie nie pozwolił by jego żonie stała się krzywda i ona dobrze o tym wiedziała. Nie miała czego się bać. Chciał by dostrzegała razem z nim wiele uroków życia. Nie chciał więcej codziennej rutyny. Nie z Mariką. Chciał jak najlepiej spędzić z nią ten wieczór. Zaczynali ze sobą rok. Adam życzył sobie by był jak najbardziej udany, lepszy od poprzedniego. Jeśli to w ogóle możliwe. Times Square pękał w szwach od zgromadzonych tu ludzi. Bardzo dużo mieszkańców Nowego Yorku, wybrało podobny sposób spędzania tej nocy co małżeństwo Knight. Przy nieznacznej pomocy łokci Adama, dopchali się na miejsce z którego wszystko było dobrze widoczne. Olbrzymia kula była na swoim maszcie. Czekała na północ - Więcej ludzi już przyjść nie mogło? - mruczał niezadowolony pochylając się ku uchu małżonki, bo inaczej mogła go nie zrozumieć lub niedosłyszeć. Było głośno. Nie dość, że każdy coś mówił, to na dodatek słychać było muzykę, która za zadanie miała rozbawiać ludzi. Adam oszczędził sobie komentarza, na temat gatunku, ale Marice - poznawał po minie i ruchach, które stawały się taneczne - on odpowiadał. Ustawił kobietę przed sobą i stojąc za nią objął w pasie. Obojgu było cieplej i mogli już bez większych przeszkód się ze sobą porozumiewać. Adam zerknął na zegarek - Dopiero wpół do... - mruknął gdy wsadził nos w brązowe pukle - Postoimy jeszcze trochę. - odwrócił gwałtownie głowę gdy jakiś młody chłopak niechcący go szturchnął gdy przechodził. Kiedy tamten przeprosił, Adam ograniczył się do kilku obelg wymruczanych pod nosem. Rozpiął guzik płaszcza i wsunął dłoń w wewnętrzną kieszeń z niezadowoleniem czując wibrację telefonu. W harmidrze panującym wokół nich, nie było słychać dzwonka. Spojrzał na wyświetlacz i uniósł lekko brew w górę. Zatkał sobie jedno ucho dłonią i odebrał - Grace? Czego chcesz? Trochę jeszcze za wcześnie na życzenia... - zaczął kpiąco podejrzewając, że w tym właśnie celu dzwoni do niego matka - Co?! Mów głośniej! Nic nie słyszę. Marika? Tak. - odsunął telefon od ucha i podał aparat swojej żonie - Matka coś od ciebie chce. Ciekawe co sobie wymyśliła o tej porze...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:42, 25 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy

Sama nawet nie zauważała ludzi ktorzy co rusz ich mijali gdzieś się śpiesząc. Jedni pewnie wybierali się z imprezy na imprezę. Inni zaś może również tak jak i o ni szli na Time Square po to aby pooglądać sztuczne ognie. Dziś był w końcu szczególny dzień. Sylwester. Obchodzono go raz do roku na zakończenie starego roku, a przywitanie nowego, który być może miał być lepszym niż poprzedni. To dużo zależało od ludzi i od ich życia oraz jak nim pokierują, ale tym Marika w obecnej chwili sobie głowy nie zaprzątała. Tak pochłonęła ją rozmowa z Adamem, ze ani nie zauważyła kiedy byli już na miejscu, ani nawet nie zdążyła się bać. Przy mężu nie miała czego. W nim zawsze miała oparcie. Co by się nie działo stanął by w jej obronie. Dlatego właśnie czuła się tak bezpiecznie. Im bliżej podchodzili w przód tym bardziej muzyka nieznośnie wbijała się w ich uchy w pewien sposób raniąc bębenki, ale Marii to w ogóle nie przeszkadzało. Kiedy znaleźli się w odpowiednim miejscu przystanęli i oczekiwali na ten wielki moment gdy sztuczne ognie rozbłysną na niebie. Do tego pozostało jeszcze trochę czasu. Chwyciła palce swego męża i splotła z nim swoje palce przyciskając je sobie do brzucha. Nie długo było jej się tym nacieszyć. Adam zaczął szperać w kieszeni płaszcza, a Marika rozglądała się na boki. Wcale jej nie dziwiło, ze było tutaj tyle ludzi. Nie tylko oni chcieli to zobaczyć. Nic nie mogli na to poradzić. - No cóż nie jesteśmy sami, którzy mają to ochotę oglądnąć. Nie ma sensu się denerwować. - obróciła głowę w stronę męża by mu to powiedzieć, a chwilę później zaczął rozmawiać. Wyciągnął dłoń z telefonem w jej stronę. Uniosła brwi w górę. - Grace? - Nie wiedziała po co dzwoni więc ją to dziwi tym bardziej, ze chciała rozmawiać z nią. - Nie Judit nie ma z nami. Przecież została u Ciebie kiedy wychodziliśmy spała! - Marika musiała trochę krzyczeć bo nie było nic słychać. - Że co?! - zdenerwowała się. - A to mała podstępna żmijka. Grace ona Cię okłamała. - wyjaśniła matce. Już na wstępnie miała przerypane u Mariki za to. - Skoro wzięła swoje rzeczy to i tak szybko wróci. Jak jej dupa zmarznie. Jak chce być taka dorosła to niech będzie. Ja jej po mieście szukać o tej porze nie zamierzam. Nie martw się znajdzie się! - wyryczała do słuchawki mając nadzieję, ze Grace ją usłyszy. - Wzajemnie. Szczęśliwego Nowego Roku i dobranoc. - na tym zakończyła swoją rozmowę oddając mężowi słuchawkę. Zatrzęsła się silnie i nabierała głęboko powietrza w płuca by się uspokoić. W końcu rzekła do męża. - Judit uciekła. Powiedziała Grace, że kazałam jej przyjść. Spakowała się i poszła. No, to skoro chce być dorosłą to proszę bardzo. Zobaczymy kto na tym wyjdzie lepiej ona czy ja. - skinęła lekko głową i przysunęła się do męża. Choć nie do końca się tym przejmowała to jednak jej humor się znacznie pogorszył .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:56, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Adam stojąc za Mariką przysłuchiwał się z uwagą słowom które padały z jej ust nie chcąc niczego uronić. Kiedy dowiedział się że chodzi o Judit wywrócił oczami. Znów ona? Ciekawe co tym razem? Wizyta na komisariacie? Zaczął podrygiwać z zimna i przestępować z nogi na nogę by nie zmarznąć jeszcze bardziej a jakoś się rozgrzać. Były to jednak nieudolne próby. Adam nagle zatrzymał się i spojrzał na Marikę otwierając szerzej oczy. Judit nie ma z nami? To gdzie do cholery jest?! Zaczął snuć swoje domysły przyglądając się żonie z uwagą. Skrzyżował ramiona na piersi. Okłamała?! Przekrzywił głowę nie mogąc doczekać się już końca tej rozmowy i tego co nowego mu przyniesie. Znajdzie się?! Adam nabrał powietrza i wybuchnął zaraz jak tylko Marika mu wytłumaczyła jakie wieści ma od Grace - Co to znaczy uciekła?! - rozłożył dłonie nie zważając na ludzi wokół nich. I tak mało kto zwracał na nich uwagę - Uciekła? Sama?! Czy wy macie na tym punkcie... - nie wiedział jak dokończyć więc warknął tylko z irytacji - Czy dla was zawsze najlepszym wyjściem z sytuacji wydaje się ucieczka?! - mówił na podstawie tego jak postąpiła kiedyś Marika - Nie... Ona jest...! - urwał i wypuścił powietrze ze świstem. Nabrał go po chwili i wstrzymał, ale skurcz żołądka nie był jego wyobraźnią. Nie wiedział dlaczego Marika jest tak spokojna, a on taki zdenerwowany. Wytłumaczenie było proste. Nic nie szło po jego myśli - Zadzwoń do tej gówniary. - syknął zaciskając usta - Nie będę jej szukał po szpitalach.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 0:08, 26 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:15, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Nie rozumiała tego dlaczego jej mąż na nią krzyczy skoro to nie była przecież jej wina. Jak sam dobrze wiedział nie mogła siedzieć przy swojej siostrze dwadzieścia cztery godziny na dobę i pilnować bo mieli również swoje sprawy do załatwienia. Poza tym, według Mariki Judit zachowywała się nieodpowiedzialnie, ale to już inna sprawa. - No normalnie. Uciekła. Przecież mnie tam nie było! - krzyknęła w jego stronę aby ją usłyszał bo było za głośno. Zaczynało to Marikę drażnić niemiłosiernie. Nie można było spokojnie nawet porozmawiać. Nie starała się póki co uspokajać męża bo wiedziała, ze i tak nie ma sensu. Jeszcze jej się by oberwało. Czasem Adam musiał się po prostu wykrzyczeć by mu przeszło. - Adam! - tym razem to ona warknęła na niego i posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. - O co Ci chodzi? Twoja siostra czy moja? To ja jestem za nią odpowiedzialna, a skoro ja mam to daleko gdzieś to Tobie radzę też mieć. Skoro ta gówniara jest na tyle bezczelna, że ucieka i szlaja się Bóg wie gdzie bo jej źle to proszę bardzo niech się nauczy życia i samodzielności. Wróci prędzej niż Ci się wydaje bo ona jest za słaba. Dupa jej zmarznie jak mówiłam to wróci. Nie ma odpowiedniego odzienia na te chłody. I wybij to sobie z głowy, ze będę chodzić i ją szukać. W końcu jest 'dorosła' - rzuciła z kpiną. Jeszcze chwila i dojdzie do tego, ze się pokłócą. Nie chciała tego, ale też krzyk w niczym nie pomagał. - A dasz mi numer? Jak byś nie zapomniał połamałeś mi kartę, a na niej miałam wszystkie numery, a na pamięć nie znam. Więc wybacz mi, ale nie mam jak zadzwonić. - wzruszyła ramionami i podobnie jak Adam skrzyżowała sobie dłonie na klatce piersiowej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:40, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Dla Adama cała sytuacja, wszystko to co wiązało się z Judit było pochrzanione. Od samego początku. Wytrzymywał, znosił to, ale teraz, ten jeden jedyny raz nie wytrzymał. Po prostu puściły mu nerwy. Działo się tak dlatego że było głośno, było mu zimno, zaczął go boleć żołądek a jakaś małolata nieświadomie, ale zniszczyła mu plany tym samym nadeptując Adamowi na odcisk. To wszystko sprawiło, że stracił wszelką ochotę, by trzymać fason i nerwy na wodzy. Uniósł ostrzegawczo palec widząc jak Marika otwiera już usta. Milcz! Nic to nie dało. Jej nie można było grozić, bo i tak powiedziała to co chciała. Nie bała się go. Sam ją nauczył jak ze sobą postępować. Była mistrzynią. Adam przymknął oczy i spuścił głowę w dół - Dobrze już... - przełknął ślinę i milczał przez chwilę słuchając jak ktoś rozmawia ze swym kompanem o jutrzejszym meczu w koszykówkę - Twoja, oczywiście że twoja ale... - nie mógł sobie jak zwykle darować - Do jasnej cholery ona nas...! - zajęczał wsuwając dłoń pod czarny materiał płaszcza - Wyprowadza z równowagi. - zakończył powstrzymując się od sklęcia Judit. Skrzyżował ramiona na piersi raz jeszcze postanawiając że będzie tak stał i da radę wytrzymać. Jak zwykle się przeliczył bo Marika wiedziała co się dzieje - Nie nie dam. Masz racje. - zgodził się dla świętego spokoju. Zgodził się trochę za szybko jak na niego. Zerknął na zegarek i powiedział rozglądając się wokół, by kobieta nie widziała wyrazu bólu jaki wykrzywił mu usta - Jeszcze 23 minuty... - zerknął na Marikę i pożałował tego zaraz. Odsunął się o krok jakby uciekał przed jej spojrzeniem. Chciał powiedzieć 'nic mi nie jest', ale w porę ugryzł się w język. Może nie zauważy? Miał taką nadzieję, bo mimo wszystko chciał by się dobrze bawiła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:22, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Marika za nic w świecie nie miała zamiaru pozwolić aby jej siostra, która okazywała się małą gówniarą w dodatku bez rozumu by uciekać zepsuła jej wszystko i dała sobie wejść na głowę. O nie, nie Marika. Była twardą kobietą i według niej nic takiego nie miało prawa się zdarzyć. Prychnęła pod nosem na słowa Adama. - Kogo? - zadała podstawowe pytanie. - Ciebie czy mnie? Bo chyba bardziej Ciebie niż mnie. Jeśli chodzi o dzisiejszy wieczór to nie zepsuje mi go swoją ucieczką. Ja już powiedziałam. Niech będzie dorosła. Jak ją tak to bawi to genialnie. Niech się dziewczyna bawi i pokazuje dalej ile ma rozumu w głowie. - wzruszyła na to obojętnie ramionami. Marika miała po prostu Judit już po dziurki w nosie. I jej wszelkich wybryków jakich się dopuszczała. Dostatecznie długo działała jej na nerwy, ale teraz Marika nie miała zamiaru się z tego powodu denerwować. Nie tutaj, nie teraz, nie w takiej chwili, ale oczywiście z jej zapewnień niewiele wyszło kiedy zobaczyła twarz męża. Powykrzywianą bólem. Starał się od niej uciekać wzrokiem, nie patrzył w jej stronę, widziała, że nie jest z nim dobrze. - Adam spójrz na mnie! - nakazała mu natychmiast. Uchwyciła w swe dłonie jego twarz i chwilę się mu przyglądała. - Co Cię boli? Żołądek? - to było ostatnio najczęstszym co go bolało po nerwach. - I nie zaprzeczaj przecież widzę, że nie czujesz się dobrze. - przysunęła się do niego szybko. Zdenerwowała się. Nie na Adama, ale na Judit za to, że doprowadziła go do takiego stanu. Dłonie jej się zatrzęsły od tego silnie. - Wracamy do domu. Nie będziemy tutaj stać w czasie gdy Ciebie boli. O nie! - ukróciła jego ewentualne wszelkie protesty. Tym razem to Marika stawiała na swoim. - Idziemy i koniec. Zobaczę to następnym razem. Teraz Ty jesteś najważniejszy. - ujęła go w pasie i nakazała mu się przesuwać do przodu w stronę wyjścia poza wszelki tłum ludzi i z dala od tego gwaru by czym prędzej dojść do ich mieszkania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:51, 26 Kwi 2010    Temat postu:

- Nas. - zasyczał raz jeszcze bardziej jadowicie. Kiedy on był zdenerwowany, to Marice jego nastrój również się udzielał. Adam prychnął podobnie jak kobieta i wpatrzył się w tłum zebrany na placu. Gdyby absolutnie nic cię nie interesowała, byłabyś gorsza niż ja. A nie jesteś. Nad tym jednak mógł się długo zastanawiać. Miał w niej godną przeciwniczkę na każdej z większości płaszczyzn na jakich mogli się zmierzyć. I wynik nigdy nie był z góry przesądzony. Teraz też mogła z nim stawać w konkury o to komu mniej zależy na młodszym rodzeństwie. Wyglądało na to że Adam przegrywa. A przegrywał z własnej woli. Cholera by ja wzięła. Ją i waszych rodziców! Szczerze nie życzył im źle, ale w tym momencie nie umiał się pohamować. Mam się wami opiekować! Mężczyzna nie poczuwał się jedynie do opieki nad Mariką. Skoro w grę wchodziła jeszcze jej siostra i Adam akceptował to, że z nimi zamieszka wolał mieć ją na oku. Jak zawsze chciał trzymać wszystko i wszystkich w garści a Judit się nie poddawała łatwo. Nie powiedział jednak ani słowa więcej, bo skurcz mu nie pozwolił. Zerknął kątem oka na Marikę nie ukrywając niechęci. Rozszyfrowała go, a Adam uznał że za mało się starał jeśli go przejrzała. Chciał się odwrócić, ale nie mógł - Nie. Wszystko... - zaprzeczał na daremno. Skapitulował i zamachał lekko dłońmi - Nie panikuj. Nie wyzionę tutaj ducha. Postoję i mi samo przejdzie... - co do tego nie był taki pewien, ale nie chciał by coś z jego winy opuścili - Ale Marii... - przerwał na moment obejmując swój brzuch ramionami - Następne będą dopiero za rok! - zacisnął je silniej czując falę bólu. Długo się stawiał doprawiając się samemu jeszcze bardziej. Ruszył się dopiero wtedy kiedy Marika zaczęła go wyprowadzać - Poradzę sobie... - zapewnił ją - Zostaw. Proszę. Dam radę. - nie chciała go jednak szybko wypuścić, więc nie oganiał się więcej. Droga była dłuższa niż poprzednio i Nowy Rok powitali stojąc w świetle latarni. Na ulicy nie było żywej duszy. Północ obwieścił wybuch fajerwerków. Adam przytulił do siebie Marikę bez większych oporów. Skoro wiedziała, ze go boli, nie zdziwiła się gdy w pewnym momencie ramiona wokół niej zacisnęły się silniej i trzymały przez chwilę - Wszystkiego najlepszego Marii. - powiedział gdy ból minął i odsunął się od niej - Mam nadzieję spędzić z tobą ten rok o wiele lepiej niż poprzedni. Bo w końcu... - trącił kobietę w brodę by przestała się martwić. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco pokazując tym samym, że nie jest z nim najgorzej - Nie zaczynamy go rozcięciem dłoni i powarkiwaniem, a całkiem inaczej... - pochylił się i pocałował Marikę zapominając o tym co ich otacza. Była ona i nic poza tym. Adam nie wytrzymał i zgiął się w pół trzymając dłoń na ramieniu żony. Było z nim coraz gorzej, więc sam pociągnął Marikę w stronę mieszkania klnąc w myślach na nierówności chodnika, które bardzo przeszkadzały jego obolałemu żołądkowi. Kiedy wchodzili do kamienicy, Adam szedł jak starszy człowiek. Zgarbiony, zgięty, ze zmarszczonym czołem i zaciśniętymi ustami. Wygrzebał z kieszeni klucze i wcisnął je w dłoń Mariki.

/ Mieszkanie na drugim pietrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:40, 26 Kwi 2010    Temat postu:

- Mnie? - pokręciła przecząco głową. - Nie Adamie. Na pewno nie mnie. A już na pewno nie w takim stopniu jak myślisz. W życiu nie przyszło by mi do głowy, ze będę musiała wychowywać swoją siostrę, ale to nie zmienia faktu, ze mam się obchodzić z nią jak z gównem. Bez przesady. Skoro chce być na równi z nami to tak będzie traktowana. Jak dorosły człowiek, który za swoje czyny ponosi konsekwencje. - Zaznaczyła kolejny raz twardym, nieustępliwym tonem głosu. Może i wychodziła pod tym względem na wyrodną siostrę, ale prawda była inna. Bardziej głęboka i ukryta, o której nawet większości nie miało pojęcia. Tego Marikę nauczyło życie i Judit również nauczy. - Ja nie panikuję. Troszczę się o Ciebie, a to wielka różnica. - To, ze Marice się popsuł humor uwidaczniało się w każdym jej wypowiedzianym słowie, w każdym geście i w każdym ruchu. Zachowywała się nad wyraz zimnie i wyniośle. Potrafiła być zimną suką kiedy tylko chciała i Adam doskonale o tym wiedział. Nie było to celowo w niego wymierzone, ale Marii miała po prostu tego wszystkiego powyżej uszu. Tego, ze za każdym razem coś psuje im wspaniałe chwile. Takie życzliwe osoby jak Judit i Aaron Howard. Choć przy Howardzie Judit nawet się nie umywała. Może i była denerwująca i może robiła jej na złość, ale w życiu nie przyrównała by jej do niego, bo taką nie była i pod tym względem akurat Marika wstawiłaby się za nią w pełni. Nie dało się ukryć, ze między dziewczynami się nie układało bo miały wiele niewyjaśnionych spraw i zapewne nie jedne żale. Głównie Judit je przejawiała obwiniając o to Marikę. Oderwała się od swych posępnych myśli i spojrzała na męża. - Z tym wyzionięciem to nie byłabym taka pewna. - powiedziała mało optymistycznie i przygryzła wargę do momentu, aż poczuła metaliczny posmak krwi w buzi. Szybko zlizała krew z usta i znów się skrzywiła. - Do cholery jasnej Adam! - fuknęła na niego zezłoszczona tym, ze znów jej się stawia choć sam doskonale wie, ze nie wyjdzie mu na dobre. Marika miała nadzieję, ze się nauczył już przez tyle razy, ze nie warto. Akurat pod tym względem mieli nieźle, bogate doświadczenie. - Czy Ty choć raz mógłbyś się nie stawiać i zrobić coś po mojej myśli bez oporów abym się nie musiała na Ciebie denerwować niepotrzebnie? - zapytała już trochę spokojniej biorąc się pod boki. - Doskonale wiesz, ze i tak zrobię tak jak będę chciała i choć nie wiem jak byś protestował to wrócimy do domu. Przecież widzę jak z minuty na minutę jest z Tobą gorzej. Koniec. Wracamy. I kropka. I nie próbuj znów protestować. Proszę Cię oszczędź sobie i mnie nerwów. - zamachała palcem i znów ujęła go w pasie nawet nie myśląc na moment go puścić. Mógł sobie klnąć ile chciał, mógł protestować, ale Marika i tak nie ustąpiła by. Wzdrygnęła się gdy ją mocniej przytulił do siebie bo w pierwszej chwili pomyślała, ze jeszcze bardziej mu się pogorszyło i w zasadzie nie wiele się pomyliła. - I wzajemnie. Życzę nam aby ten nadchodzący rok pomógł nam przebrnąć przez wszelkie trudności i był lżejszy od poprzedniego, oraz abyśmy w szczęściu mogli dotrwać kolejnego. I dla mnie nie jest ważnym to, ze nie zobaczyliśmy fajerwerków. Wszędzie jest ładnie tam gdzie jesteś Ty i nie ważne, ze stoimy na ulicy. Tam gdzie Ty, tam i ja. - powiedziała czule. W pełni odwzajemniła jego pocałunek dokładając do niego wszelkie uczucia i troskę. Kiedy zgiął się ponownie znów się zmartwiła. Zmarszczyła czoło, a jej oczy wyrażały z tego powodu wielki smutek. Została pociągnięta w stronę domu. Ponownie się do niego przytuliła obejmując w pasie tym razem jeszcze bardziej stanowczo i jej uścisk się trochę zawęził by mieć męża pod ręką. W końcu udało im się jakoś dojść do kamienicy. Marika miała wrażenie, ze droga jak na złość jest jeszcze dłuższa niż jak szli na Time Sguare. - Dołożyli asfaltu czy co? - plotła sama do siebie pod nosem. Westchnęła cicho i pomagała mężowi wejść po schodach na górę. Kiedy stanęli przed drzwiami odebrała od niego klucze i szybko otworzyła zamki w drzwiach. Weszli do środka. Marika czym prędzej się rozebrała i pomogła Adamowi uczynić do samo, a następnie zaprowadziła go do ich sypialni. Ułożyła go na łóżku. Musiała na chwilkę go zostawić bo Pech jak na złość miauczał aby go wypuścić. Sklnęła go w myślach i zatrzasnęła za nim drzwi. Powróciła do męża. - Powiedź mi zrobić Ci coś do picia? Jakieś zioła czy coś? A może pojadę do apteki po lekarstwa? - zapytała biorąc to za najlepsze rozwiązanie.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:20, 27 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy

Przyśpieszyła kroku wsadzając sobie dłonie do kieszeni kurtki bo jej zamarzały. Noc była bardzo zimno, ale czego można było się spodziewać skoro była zima. W zasadzie Marice to było w tej chwili obojętne. Spokojnie przemierzała chodnikiem ulice Nowego Yorku. Nie dziwiło ją również to, że prawie nikogo nie ma. W końcu był sylwester ludzie się bawili. Gdzieniegdzie słychać było jeszcze muzykę, gdzie indziej głośny śmiech, lub głośne rozmowy. Na żadne z nich nie zareagowała. Spuściła lekko głowę w dół bo kiedy zawiewał zimniejszy wiatr to oczy zaczynały ją od tego szczypać. Przyśpieszyła kroku mijając jeden bulwar, a chwilę później znajdując się na drugim. Doszła do najbliższej apteki, ale ta jak na złość okazywała się zamknięta. W szybie biały neon obwieszczał gdzie w tym dniu ma dyżur apteka nocna. Tak się składało, ze tą ulicę akurat Marika znała. Odbiła czym prędzej schodząc po schodkach i idąc po chodniku. Żałowała, ze nie wzięła sobie auta Adama by tak nie marzła. Zacisnęła mocniej pięści w kurtce bo zatrzymała się lekko trzepać z zimna. Nie była jakoś za grubo ubrana, a to co miała na sobie nie dość dostatecznie ją chroniło przed zimnem. Sama nie wiedziała ile już przecznic przecięła kiedy w końcu znalazła się na właściwej. Ledwo weszła na odpowiedni chodnik, a usłyszała za sobą ochrypłe głosy jakiś młodzieniaszków. - Ej ślicznotko dokąd tak pędzisz?! - zawołał jeden z nich wyraźnie zaczepiając Marikę. Wszyscy trzej byli pijani. Marika na wet na moment się nie zatrzymała wymijając ich i nie reagując bo to wydawało jej się najrozsądniejsze, ale oni nie chcieli ustąpić. Nie dali jej tak łatwo odejść. Zaszli jej drogę. - Chyba pytałem o coś? Dokąd pędzisz? Piwa? - wyciągnął w jej stronę butelkę z piwem, a Marika się skrzywiła jak by miała tam zaraz zwymiotować. - Odwal się ode mnie! - warknęła na niego kobieta i znów próbowała ich wyminąć, ale jeden z nich szarpnął ją za kurtkę. Cofnęła się i próbowała uwolnić. - Zaraz zobaczymy co tam masz ciekawego ślicznotko pod tym wdziankiem. - wszyscy trzej roześmiali się, a Marice błysnęły niebezpiecznie oczy, ale z drugiej strony wewnątrz siebie bała się bo mogła nie mieć z nimi żadnej szansy. - Puść mnie dobrze Ci radzę kretynie! Zanim tego pożałujesz! - znów warknęła na chłopaka, który był najodważniejszy z całej reszty. - Popatrzcie jaka odważna. I co jeszcze? Może mi dowalisz? - kolejne śmiechy a ten który trzymał ją przysunął się do Mariki i próbował się do niej dobierać. - Dowalę! słodko! puść mnie! - wrzasnęła na niego, ale to nic nie dało. Kiedy poczuła jego łapska, które chciały się wślizgnąć pod jej kurtkę szybko położyła mu dłonie na ramieniu i z całej siły wymierzyła z kolana w kroczę. Jeden z nich zaczął się składać, ale przed ciosem drugiego się nie uchroniła. Dostała w twarz tak, ze stróżka krwi poleciała z jej rozciętej wargi. Już nie byli tacy przyjemni. Dwie z nich próbowało się do niej dobierać. Jeden trzymać, a drugi dobierać, ale Marika za bardzo się szarpała. Poczuła jedynie ohydne usta faceta na swej szyi i od razu zbierało jej się na wymioty. Zacisnęła na moment powieki, kiedy je otworzyła odepchnęła go. Zebrała całą siłę w sobie i wymierzyła celny cios prosto w jego nos. Coś mu chrupnęło, więc raczej mogła mu go złamać. Wyszarpała się z uścisku drugiego i na niego też się zamachnęła, ale nie zdążyła odsunął się. Zaczęła się z nim szarpać jak głupia. Chwila jego nieuwagi i również zarobił silnego kopniaka w krocze. Marika wykorzystując chwilę nieuwagi napastników, którzy się zwijali wzięła nogi za pas i pobiegła czym prędzej do końca ulicy. Tam weszła do apteki ciężko dysząc. Wewnątrz cała się dygotała. Wyciągnęła chusteczkę z torebki i przyłożyła ją do ust. Popatrzyła przestraszona na kobietę. Dłuższą chwilę składała zdanie nie mogąc nic przepowiedzieć. W końcu poprosiła o właściwe tabletki dla męża. Zapłaciła, ale nie wyszła. Powiedziała kobiecie, ze właśnie została niedawno napadnięta i zostanie tutaj do przyjazdu taksówki. Czym prędzej ją zamówiła i czekała. Czekała i czekała, aż w końcu pojawiła się jej upragniona taksówka. Podziękowała, życzyła Szczęśliwego Nowego Roku i wypadła z sklepu wsiadając do taksówki. Podała właściwy adres i powracała do domu. To co przeszła pokonali autem zaledwie w 10 minut. Wysiadła przed kamienicą, zapłaciła i poszła w stronę klatki. Wolno spinała się po schodach. Nawet nie wiele myśląc znalazła się w mieszkaniu na korytarzu. Oparła się o ścianę i zjechała po niej na ziemię cała się trzepiąc.

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:15, 12 Sie 2010    Temat postu:

/ Forks

Znalazł się wieczorem, późnym wieczorem bo nie pędził jak na złamanie karku, w Nowym Yorku. Zajął swoje miejsce w sznurku samochodów czekających na jednym ze skrzyżowań. Ziewnął znużony monotonną jazdą. Nawet muzyka jak zwykle towarzysząca mu podczas jazdy nie potrafiła wzbudzić w nim energii, nawet znikomego jej pokładu. Spoglądał zza szyby na kolorowe neony, zastanawiając się z w Forks był taki choć jeden. Chyba na Old Pub'ie wisi... Tamten był jednak niczym do tego co wisiało tutaj. Jechał jedną z wielu ulic, dopiero na Broadway'u można było obejrzeć tego tyle że aż za wiele jak na jeden raz. Ktoś nieprzyzwyczajony, szybko dostawał bólu głowy. Odwrócił wzrok od kolorowych światełek, by przesunąć się o kilkanaście metrów w kolejce i raz jeszcze zahamować. Teraz był trzeci przed sygnalizatorem. Dalej, spać mi się chce... Odchylił głowę w tył czekając na zmianę świateł. Zaczął wystukiwać palcami rytm na kierownicy. Zamknął oczy czując jak go szczypią od ciągłego wpatrywania się przed siebie w czasie jazdy. Kiedy mógł ruszył. Po kilku minutach trafił już w bardzo znajome mu uliczki, a po chwili ujrzał ciemny i jakby złowieszczy budynek kamienicy. Witam ponownie. Zaparkował zastanawiając się czy czynsz faktycznie podwyższono o połowę czy szanowny właściciel się opamiętał.

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:04, 16 Sie 2010    Temat postu:

/ Szary biurowiec jakich wiele

Wyszedł z budynku tak niesamowicie lekki i zadowolony jak bardzo dawno mu się nie zdarzyło. Adam odetchnął patrząc na zatłoczoną ulicę. I tak mogę żyć! Takim tempem, w tym mieście... Rozdzwonił się telefon i odebrał, nawet rozmowa z Amandą nie wydawała się być aż tak ciężka - To daleko, nie mam ochoty tam jechać. - sprzeciwił jej się, chciała mu urządzić wycieczkę na drugi koniec miasta - Nie. Jak tak koniecznie chcesz się spotkać to w restauracji przy Central Parku. Tak, tak tam... - odrzucił telefon na siedzenie pasażera. Kiedy był w drodze, czekając na kolejnych skrzyżowaniach pisywał z Mariką. Jednak, ciekawe co takiego się zmieniło że zdecydowałaś się przyjechać. Trochę się dziwił tak nagłej zmianie stanowiska swojej żony bo myślał że Marika teraz pójdzie w zaparte i nie przyjedzie aż on się przed nią nie pokłoni i sam nie wróci pierwszy. Adam uśmiechnął się pod nosem z zadowoleniem. Czyżbym był tak genialny? Przechodził dziś samego siebie. Po dwudziestu minutach zaparkował nieopodal swojej ulubionej restauracji w której kiedyś zaczynał dbać o Marikę a w której teraz miał zjeść obiad z Amandą. Ironia losu. Najwyżej... Poprawił krawat i marynarkę. Przeszedł przez ulicę mając nadzieję że będzie pierwszy i wszedł do środka.

/ Restauracja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:25, 04 Wrz 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Chłodne tego ranka powietrze sukcesywnie ożywiło mężczyznę który pojawił się w drzwiach kamienicy i rozejrzał najpierw po ulicy. Adam powstrzymał ziewnięcie i wsparł się o ścianę jakby nigdy nic podziwiając poranne życie mieszkańców Nowego Yorku. Nie było to może dla niego codziennym zajęciem, ale tutaj, kiedy był sam, pozwalał sobie na odrobinę inne życie. Trochę mu się przysnęło, na zegarku była już dziesiąta. Bez względu jednak na to która godzina wybiła ulice tętniły życiem. Czy dzień, czy noc po mieście ciągle kręcili się ludzie, cięgle było słychać odgłosy karetek czy radiowozów. Adam skrzyżował nogi i wsunął dłonie do kieszeni patrząc na to co widział ze skrywaną wewnątrz siebie radością. Sam sobie nie dowierzał, ale stwierdził że harmider Nowego Yorku jest bezsprzecznie lepszy od tej usypiającej atmosfery miasteczka w którym przyszło mu zamieszkać. I to jeszcze przez kogo? Westchnął na wspomnienia tamtych czasów. Choć to zaledwie tylko rok, a tyle się może zmienić... Rok. I dużo i mało. Nie mógł powiedzieć, że ten czas był nudny i zmarnowany. Na pewno nie. Żył bardzo intensywnie. Zyskał wiele. Nawet się tego nie spodziewał. Teraz jakby wrócił do punktu wyjścia zastanawiając się czy już wszystko przekreślił czy jeszcze coś zostało. Nie mógł uwierzyć że tak bardzo się pomylił. To było niemożliwe. Zawsze wiedział do czego dążył i co chciał osiągnąć tym co robił. Zawsze podejmował słuszne decyzje. Były strzałem w dziesiątkę. I teraz też nie może być inaczej. Był jak zawsze pewien swego. Zacisnął dłonie w pięści i rozluźnił je po chwili. Adam nabrał powietrza w płuca nie mając zamiaru dać się zadręczać wyrzutom sumienia. Sumienie nigdy mu nie pomogło. Kalkulacja, zimne przeanalizowanie zysków i strat owszem, to się w życiu sprawdzało, ale nie sumienie. Każdy się musiał troszczyć o siebie samego. Adam doszedł do wniosku że nie da się pogodzić jednego z drugim. Choćby i chciał to nie potrafił się rozdwoić. Westchnął bo zobaczył z daleka człapiącą się siostrę właściciela kamienicy. Nie miał ochoty być obrzucany zadziwionym spojrzeniem. Wyprostował się i wyciągnął z kieszeni dłonie. Drgnęły one jakby chciał sięgnąć ku skroniom by rozmasować je. Powstrzymał się jednak stwierdzając w gruncie rzeczy że ból jest nawet przyjemny. Odetchnął głęboko i ruszył się z progu na jakim tkwił kilka ostatnich minut. Rozejrzał się na prawo i lewo by przejść na drugą stronę ulicy gdzie mieścił się sklep z którego usług zazwyczaj korzystał.

/ Sklep


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:43, 11 Wrz 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Pojawiła się na chodniku wychodząc z kamienicy. Obrzuciła pociągłym spojrzeniem ulicę. Pogrzebała z torebce ale zatrzasnęła zamek bo przypomniało jej się że kluczyki miała w kieszeni. Wsunęła tam dłoń i chwyciła komplet od wysłużonego samochodu stając obok niego i czekając za synem, aż łaskawie zejdzie. Mógłbyś się pospieszyć. Nie mam ochoty chodzić do późna po mieście. Przestąpiła z nogi na nogę patrząc na ludzi którzy chodzili po chodniku w tę i spowrotem. Rzuciła okiem na zegarek i zamrugała szybciej zdradzając swe niezadowolenie. W końcu Adam pojawił się w zasięgu jej wzroku. Grace obrzuciła go spojrzeniem od góry do dołu i stwierdziła kiedy do niej podszedł - Sztywno. - skomentowała tym samym wybór marynarki. Jak widać umiała sobie znaleźć coś o co mogłaby się przyczepić - Idziesz na spacer a nie do pracy, sądu czy kościoła. - mruknęła, bo kiedy ostatnio widziała go w podobnym zestawie szykował się do ślubu. Nie miał wtedy jednak na sobie jeansów. Zobaczyła kluczyki w jego dłoni i powiedziała - Nie. Ja cię zabieram i jedziesz ze mną. - końcówkę zdania zagłuszyła jadąca po ulicy ciężarówka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:09, 11 Wrz 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Co znowu?! Począł się zastanawiać co takiego teraz będzie jej w nim nie pasowało. To było bardziej niż pewne, takie spojrzenie też doskonale znał. Poprawił brzeg marynarki i strzepnął z ramienia nitkę, która nie wiedzieć skąd tam się znalazła. Zagarnął włosy w tył i odpowiedział - I bardzo dobrze. Co miałem ubrać? - zapytał poirytowany tym ze akurat to w nim jej wadziło. Zrozumiałbym kiedy wyszedł w piżamie, w szlafroku... Wtedy może mogłabyś mieć coś do powiedzenia, ale co złego jest w marynarce, akurat w tej marynarce, co? - Ciesz się że w ogóle z tobą idę. - powiedział Adam sądząc że ma mu być jednak za co wdzięczną. To i tak cud, że nie wspomniałaś nic o moich włosach. - Idę tak jak mi wygodnie. I marynarka sobie może wyglądać sztywno. Lepsza ona niż... - wskazał od niechcenia na jakiegoś nastolatka, ze słuchawkami w uszach idącego obok nich. Bluza o trzy rozmiary za duża i spodnie z krokiem w kolanach - Lepiej jak wyglądam sztywno. - dodał kończąc ten temat. Tutaj akurat nie musiała mu doradzać, a czepiała chyba jedynie po to by samej sobie sprawić przyjemność. Adam spojrzał na hałaśliwą ciężarówkę mrużąc oczy. Bolała, głowa go ciągle bolała. Kiedy już przejechała, złapał Grace za ramię i odciągnął ją równie stanowczo co delikatnie od samochodu - Zabierasz i kupujesz bilet wstępu. Podrzucić mogę nas ja. I tyle razy już ci powtarzałem... - zerknął na auto Grace z powątpiewaniem - Kup sobie nowy. - jego stał niedaleko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:35, 11 Wrz 2010    Temat postu:

- Coś... - Grace machnęła dłonią szukając określenia tego w czym miał wyjść - Luźniejszego. - powiedziała z rezygnacją wiedząc że teraz przegrała, bo faktycznie niepotrzebnie się czepiała o jego ubranie. Wywróciła oczami i mruknęła - Tak, tak. Ciesze się niezmiernie. - prychnęła ze śmiechem - Powinieneś mi dziękować że wyciągam cię z mieszkania a nie pozostawiała byś zgnił tam wśród swoich myśli. I butelki wódki. - dodała ciszej zerkając kątem oka na chłopaka będącym być może rówieśnikiem Christophera. Przytaknęła starszemu synowi. W tym też go nie chciałaby widzieć - Chyba masz rację. - powiedziała chcąc wsunąć kluczyki w zamek, ale nie dosięgła bo Adam ją pociągnął w drugą stronę - Co robisz? - zapytała łapiąc jego palce by uwolnić się spod ich uścisku - I co jeszcze? Ty nas podrzucisz? Nie powinieneś prowadzić kiedy piłeś. - powiedziała ostrzejszym tonem. O to zawsze potrafiła zrobić wojnę, kiedy tylko chciała i miała powody, a teraz je miała i chyba chciała. Obejrzała się na swój samochód i stwierdziła - Ten będzie mi służył do śmierci. Nie potrzeba mi już nowego. I przestań mnie namawiać, bo dobrze wiesz że tego nie zrobię. - upierała się przy swoim już kilka dobrych lat. I nie pomogły prośby ani groźby syna, który chyba najzwyczajniej w świecie się o nią troszczył. Chwyciła klamkę drzwi pasażera i wsiadła do jego samochodu - On naprawdę dobrze jeździ. - stwierdziła sadowiąc się wygodniej i zapinając pasy. Mieli kawałek miasta do przejechania - Nie używasz go to nie wiesz. - powiedziała i spojrzała na Adama z uśmiechem tej która zna się na czymś lepiej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:49, 11 Wrz 2010    Temat postu:

- Tak! - zawołał czarnowłosy celując w kobietę palcem - Wiedziałem że o czymś zapomniałem. - zaczął z wyrzutem, zły jedynie na siebie samego - Właśnie o tym by być ci dozgonnie wdzięcznym. Tego jeszcze nie dopracowałem w swoim programie dogadywania się z ludźmi. Mam opanowaną uprzejmą konwersację, nawet pamiętam o tym by się we właściwym momencie uśmiechnąć, ale dziękowanie komuś... - westchnął i pokręcił głową - To jeszcze nie dla mnie. - może gdyby to wszystko nie było podszyte przesadną ironią jakoś inaczej by wyglądało. Jednak nie potrafił sobie odmówić. Nie miał jeszcze za co matce dziękować. Być może powie parę słów kiedy już będą się żegnać, ale za same chęci i choćby nie wiadomo jak szczere zapewniania starania się o cokolwiek Adam nie miał w zwyczaju dziękować. Nie widział potrzeby daremnego strzępienia sobie języka - Mamo! - warknął - Nie zaczynaj. To że raz mi się zdarzyło nie znaczy że od teraz będę pił codziennie. Ty się postarałaś o to bym miał awersję do wszystkiego co może spowodować utratę nad sobą kontroli. Wiem co robię. - zawsze wiedział. Miał prawo robić co chciał, skoro konsekwencję ponosił tylko on. Logiczne - Przestań... - mruknął niecierpliwie widząc jak chce odgiąć jego palce. Puścił Grace jednak idąc do samochodu - Nie zataczam się przecież, rozmawiam z tobą normalnie, wiec śmiem twierdzić ze wytrzeźwiałem na tyle by móc prowadzić. Nie histeryzuj. Wiesz że nie zamierzam iść w ślady szanownego ojca. - wypluł to ostatnie słowo. Nie miało u niego ani grama wartości - Jeśli nie chcesz jechać ze mną to zawsze mogę wrócić i gnić sobie w mieszkaniu. Wiesz że na to nie będę narzekał. - Grace nic nie powiedziała i wsiadła do środka a Adam uśmiechnął się tryumfalnie zajmując swoje miejsce i odpalając silnik. Od razu lepiej. Uwielbiam się z tobą dogadywać. - Gówno prawda. On nie może dobrze jeździć. - powiedział rozbawiony uporem matki - Kiedy ty ostatnio patrzyłaś w dowód? Ile ma lat? Osiemnaście? Więcej? - zapytał wycofując ze swego miejsca, by po chwili włączyć się do ruchu - I przestań chrzanić, że coś będzie do śmierci. Wiesz jakie to jest irytujące dla osoby która to słyszy, tym bardziej że jest ona twoim synem? - spojrzał na Grace z niezadowoloną miną i zmienił bieg na wyższy by szybciej przejechać Manhattan i dostać się na Bronx. Droga minęła im w milczeniu, kiedy Grace wypowiedziała ostatnie słowo żadne z nich się nie odezwało aż zatrzymali się na parkingu niedaleko zoo.

/ Zoo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 22:51, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:13, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Grace zmierzyła swojego syna taksującym spojrzeniem. Nie lubiła kiedy zachowywał się jak kretyn. Ani trochę to do niego nie pasowało - Skończ. - ucięła krótko nie chcąc słuchać o jego rzekomej walce którą musiał toczyć z własnym cieniem - Tak, tak. Nie zaczynam. - odpowiedziała zaraz mówiąc i dalej ciągnąć swoje - Po prostu ty zawsze wszystko negujesz a później różnie się to kończy. A ja nie chciałabym kolejny raz pocieszać Mariki, bo nie jestem najlepsza w kłamaniu jej że wszystko będzie dobrze następnym razem, więc daruj sobie swoje zapewnienia i po prostu przyłóż się do kontroli. - powiedziała szczerze i dość dosadnie. Inaczej się z nim nie dało rozmawiać. Tak, wiesz... Yhm. Prychnęła cicho pod nosem. Oczywiście, ty zawsze wiesz... Wpatrywała się w budynki które mijali. Znała je, wszystkie wydawały się takie same. Gdziekolwiek by nie pojechali Nowy York jej wydawał się tak samo nudny i szarobury. Zerknęła na niego kiedy wspomniał o Timothym. Pominęła ton głosu Adama i zaczęła nad czymś zastanawiać - Widziałeś go kiedy byłeś wtedy po Chrisa? - zapytała z zaciekawieniem przykładając palce do ust, by przesunąć po nich nimi. Wtedy nie miała czasu by o to zapytać - Nie, nie, już dobrze. Przestań się unosić bo to nic nie da. - powiedziała szybko by przestał się stroszyć i pokazywać jak bardzo wszystko może mieć gdzieś i jak dobrze jest mu samemu. Ciekawe co by było gdybyś nie pracował? Takie totalne, leniwe zero by się z ciebie zrobiło? Upadłbyś chyba niżej niż ojciec. Grace uśmiechnęła się i powiedziała - Ale jeździ. Nie jest może co prawda tak wygodny i komfortowy jak twój... - wskazała ruchem dłoni na wnętrze samochodu w którym się teraz znajdowali - Ale mi wystarcza. Nie wyrażaj się. - mruknęła wiedząc że to niewiele da - Ma siedemnaście lat, zazwyczaj wiem w jakim stanie są moje rzeczy i jestem skłonna twierdzić że ten samochód jeszcze pojeździ. - Grace roześmiała się i spojrzała na Adama karcąco - Nie podlizuj mi się. To ze zabieram cię do zoo nie jest w żaden sposób odpłatne. Nie raz postawiłbyś na mnie krzyżyk. I... - uniosła palec kiedy on otwierał usta - Nie zaprzeczaj. Patrz na drogę.

/ Zoo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:21, 25 Wrz 2010    Temat postu:

/ Zoo

Tak, ja mogę się założyć o to samo i co? Nic. Nie sposób było zmusić Grace do tego by przestała drążyć już raz zaczęty temat. Adam zabębnił palcami o kierownicę i powiedział zaczynając najpierw od spraw bardziej przyziemnych - Mogłabyś? - skrzywił się lekko kiedy doleciał do niego szary dym. Miał różne nałogi, ale temu nigdy nie dał się pochwycić. Usatysfakcjonowany tym że opuściła w dół szybę podjął dalej jej słowa - Tak? - chciał by dokończyła - Co powinienem według ciebie? Powinienem stać obok niej, podając chusteczki i słuchając trącących żalem do siebie samej słów mówiących o tym jak bardzo się pomyliła i jak bardzo pragnie zmian? Miałbym przytakiwać i mówić że wszystko się ułoży? Może i tak Grace. - przyznał - Może i powinienem, ale problem jest w tym jak mnie wychowałaś. Mam przez to mały dylemat. - stwierdził z ironią przyhamowując by zwolnić przed skrzyżowaniem - Bo ty uczyłaś jak rozwiązywać problemy. Nie było że boli. Nigdy nie załamywałem dłoni i nie zaczynałem bredzić od rzeczy. Nie pozwalałaś powiedzieć że sobie z czymś nie radzę, bo musiałem to umieć. Wymagałaś. Okazało się że mojej żonie metody jakie ja stosuję nie odpowiadają. Bo owszem problem w postaci tej małej, różowowłosej... - odchrząknął ruszając - Jest prosty do rozwiązania, błahy wręcz. Jednak jeśli nie pozwoliła mi się tym zająć uznając że sama sobie poradzi... Ma co chciała. Mamo ona ugięła się dopiero wtedy kiedy puściły jej wszelkie hamulce. Kiedy stwierdziła że już nie poradzi sobie z tym sama. Ja obiecałem... Że coś zrobię i Jud chodzi jak w zegarku. - powiedział z cieniem dumy w głosie - Ale ty nigdy nie zdejmowałaś ze mnie wszystkich obowiązków tylko dlatego że rozharatałem sobie kolano. Ona właśnie o to prosi. O coś co nie jest dobrym wyjściem. I uznałem że też tego nie zrobię. Bo chyba nie potrafię, nie chcę... Jej pocieszać. - stwierdził obojętnie z krzywym uśmiechem na ustach - Mogę się zająć smarkulą, mogę mieć na głowie dom, pracę, małego, ale nie będę... Nie. To co powinienem zrobić już zrobiłem, wierz mi. I jestem... - pozostawił zdanie bez zakończenia nie widząc powodu by w jakikolwiek sposób je kończyć. Ważne że czarnowłosy wiedział co miał na myśli - Więc nie męcz mnie więcej, bo nie zmienię swojego zdania i nie będę jej przepraszał za coś co nie jest moim przewinieniem. - zakończył po raz kolejny mając nadzieję, że to już definitywny koniec tematu. Adam powiedział to wszystko ze spokojem, chłodem, z bezdusznością w głosie. Koniec. Kolejne pytanie Grace wydawało się o niebo lepsze. Zerkając na mijane budynki powiedział - Myślę że sobie radzą. Obydwoje. Są u nas codziennie prawie. Ben jak zawsze szczerzy się jak kretyn, a Jean to inteligentna i mądra dziewczynka, miałaś z resztą okazję ją poznać. Choć... - dodał po chwili parskając wymuszonym śmiechem - Moja opinia może być mało wiarygodna. Przecież jestem sukinsynem nie czułym na uczucia innych, więc... Możesz mi wierzyć, albo i nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:40, 25 Wrz 2010    Temat postu:

/ Zoo

Kobieta uśmiechnęła się do swego obicia w szybie. Pominęła wstęp jaki wygłosił. Był niczym, bezsensownym wyrzutem. Widziała już Marikę w stanie załamania i nie potrzebowała kolejnego opisu tak żałosnego stanu - Czyli jednak źle wychowywałam, tak? - Lepiej by było gdybyś był rozdygotanym biedakiem który nie wiedział czy wierzyć sobie czy... Odchyliła głowę w tył opierając ją wygodnie na zagłówku - Myślałam że tym jej imponujesz w jakiś sposób. Właśnie przez to jaki jesteś. Przez to że ty potrafisz podjąć decyzję, za was oboje. - zaśmiała się swobodnie, wiedząc w końcu co Adama w tym wszystkim na przemian tak bawiło i wściekało - Kto by pomyślał że to kiedykolwiek obróci się przeciwko tobie. - powiedziała unosząc papierosa do ust. Wydmuchnęła powoli dym i pozbyła się wałeczka popiołu z końca - Wiedziałam... Choć i tak jestem pełna podziwu. Długo wytrzymałeś. - spojrzała na jego profil. Przyglądała się Adamowi kontemplując jego poważną minę, pełną zaciętości i pewności - I mówią że to kobiety wychowują sobie mężczyzn... - uśmiechnęła się szerzej. Przeczesała czarne włosy syna matczynym gestem, którego niezmiernie rzadko wobec niego używała. Grace przesunęła dłoń na jego ramię i poklepała z uznaniem czując pod palcami gładki materiał marynarki jaką miał na sobie - A co zrobisz jeśli nie wyjdzie? - zapytała zaciekawiona. Odsunęła dłoń od niego jakby w takiej roli nie czuła się najlepiej. Wiedziała już dlaczego Adam nie chciał czy nie umiał pocieszyć Mariki. Nie nauczyła go tego, bo sama niezbyt dobrze umiała. By ukryć swoje zakłopotanie spojrzała znów na szybę - To dobrze że sobie radzą. - powiedziała tonem który przypominał już ten klasyczny dla niej. Oschły, obojętny, bez nuty czegoś cieplejszego - Ben ma chyba pecha, prawda? Jest tak młody... Nie powinien być tak przykro doświadczany. A ty przestań w końcu tak mówić. - żachnęła się. Spuściła szybę jeszcze trochę i wyrzuciła papierosa. Zamknęła ją i zganiła Adama - To już nudne się robi. - stwierdziła opryskliwie - Jesteś czy nie jesteś... Co to za różnica? Ty decydujesz. I robisz to co uważasz za słuszne. Nawet jeśli miałoby to wskazywać na brak jakichkolwiek uczuć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:59, 25 Wrz 2010    Temat postu:

- Niestety tak. - przyznał Adam, choć nie zabrzmiało to tak jakby było mu przykro. Wręcz przeciwnie. Na wąskich ustach pojawił się słabo widoczny wyraz radości. On nigdy nie narzekał na to jak został wychowany. Przypomniał sobie ostatnią rozmowę ze swoją żoną, jeśli to w ogóle można było to nazwać rozmową a nie hobbystycznym zrównywaniem z powierzchnią gruntu. Nie krył przed samym sobą przyjemności jaką mu to dało. Z Grace, kiedy już wszystko zrozumiała, nawet całkiem przyjemnie rozpatrywało się możliwe kierunki rozwoju sytuacji - Pewnie i jej to imponowało. Kiedy nie musiała zbyt wiele robić, bo pokazywałem jej jak ma iść, gdzie i co ma zrobić by czuć się lepiej. Może wtedy, na początku jej to imponowało. - powtórzył powoli z rozmysłem dobierając słowa - Teraz, kiedy ten raz kazałem się zdać jej na własne siły... Cóż, o ten raz za dużo. - zakończył skręcając w boczną, mniej uczęszczaną uliczkę. Z czego ty się tak śmiejesz? Z tego ze mam niezłą zabawę? Faktycznie, może coś w tym jest. Jego twarz przecież nie była nachmurzona. Wręcz przeciwnie mężczyzna wyglądał na zadowolonego z czegoś i rozluźnionego - Ja pomyślałem. - wspomniał - Ale i tak zrobiłem co chciałem, wiedząc jakie konsekwencje może to za sobą pociągnąć. Zabawne. - wzdrygnął się nie będąc przygotowanym na to co zrobiła Grace. Spoważniał na moment spinając mięśnie karku. Rozluźnił się po sekundzie kiedy zrozumiał że to nie jest nagana tylko wyraz uznania - Dzięki Grace. - mruknął czując mrowienie gdzie palce matki musnęły skórę jego głowy - W moim przypadku mało powiedzeń może być użytych. Tak... Wytrzymałem długo. Przynajmniej nie możesz powiedzieć że nie jestem cierpliwy. Nie podejmuję ważnych decyzji pod wpływem chwili. - zaznaczył zadowolony z tego że przynajmniej jedna jedyna osoba nie potępia go za to co zrobił. Spodziewał się reakcji jaką mógłby mieć na przykład Benjamin. I zapewne reagowałby inaczej niż Grace - Co zrobię? - zapytał sam siebie patrząc na znajome budynki. Byli na Manhattanie, blisko kamienicy i blisko końca podróży. Łóżko... - Nic. To zależy od niej. Jeśli 'nie' to utwierdzę się w tym o czym pamiętam zawsze. - stwierdził dość szczerze i enigmatycznie, bo chyba tylko sam Adam wiedział co w tym momencie miał na myśli - Nie będę dla niej tym kim ona dla mnie. Jeśli... Koniec bajki Grace. - powiedział i spojrzał na matkę - Nie będzie miała zaufania do mnie a ja... To może być już bezsensowne. Niech pozna swoje własne możliwości, a później zobaczymy. Najwyżej.. - zakończył wierząc we własne słowa - Za to też mnie pochwalisz czy przeciwnie? - wychowywał dwie panny Grey. Coś mu się za to należało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:36, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Grace patrzyła bez słowa i bez większej uwagi na to co za szybą. Odrapane i brudne budynki przesuwały się przed jej oczami jedynie się w nich odbijając. Słuchała Adama nie komentując głośno jego słów. Imponowałeś czy nie byłabym bardziej ostrożna na twoim miejscu. Mimo wszystko... Nie powinieneś się cieszyć. Chyba iż powodów do radości dostarcza ci to że postawiłeś na swoim, to jeszcze mogę zaakceptować., ale... Z resztą... Zamknęła na chwilę oczy i pokręciła głową wolną już od bólu który przypałętał się w zoo. Sama doradzałam ci rozwód, więc pozostaje mi stwierdzić że dobrze robisz. Na to co będzie dalej sobie poczekam, tak jak ty. Choć przydałbyś się na stałe w Nowym Yorku. - Tak to zabawne... - przytaknęła nie wiedząc nawet z czym się zgadza. Wybiło ją to z rozmyślań - Nie ma za co Adamie. Należało ci się. Zawsze ci się należy. - im dłużej była sama tym częściej dostrzegała to jakie korzyści odnosiła z obecności swego starszego syna. Mimo tego że często się kłócili i warczeli na siebie bo jedno wiedziało lepiej od drugiego, teraz siedząc razem w samochodzie odczuwali pewną przyjemność z tego faktu. Zwykła rozmowa i kilka pytań służących do dalszego jej prowadzenia. Niczego innego nie potrzeba było od życia - Nie, nie mogę. Cztery miesiące to nie chwila. - spojrzała na Adama w tym samym momencie co on na nią. Rozszerzyła lekko oczy. Nie dlatego że wypowiedział wszystko tak spokojnie, jakby już miał to przemyślane, tylko dlatego ze w ogóle brał to pod uwagę. Przecież powiedziałeś mi ze... To nie wchodzi w grę, że... - Nie mi ciebie osądzać. - powiedziała po chwili Grace zaciskając lekko dłonie - Sam powiedziałeś że osądzać może cię tylko Najwyższy a nie ja, więc... - wzruszyła ramionami za nic nie chcąc odpowiadać na pytanie przed jakim ją postawił - Nie mogę cię ani pochwalić ani zbesztać. Co będziesz jutro robił? - zapytała by zmienić temat i wyprowadzić się z tych niewygodnych dla niej okolic rozmowy z Adamem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:54, 26 Wrz 2010    Temat postu:

- Na prawdę? - zapytał Adam z niedowierzaniem kiedy Grace stwierdziła że pochwała mu się należała - Jak wyjeżdżaliśmy stwierdziłaś że nie powinienem się podlizywać. Obawiam się że ty robisz to samo twierdząc że zawsze sobie zasługiwałem. Bo tak powiedzieć nie możesz. - doskonale wiedział że nigdy nie był ideałem i że w każdej jego decyzji jaką podejmował Grace coś wadziło. Mniej czy bardziej, ale sytuacje w których zgadzałaby się z nim w stu procentach zdarzały się tak rzadko że prawie nigdy. Trafił na ulicę przy której mieściła się kamienica, którą powitał z ulgą. A może tobie to wszystko na rękę? Może nie tylko ja... Przestał o tym myśleć. Nie teraz, nie po tym co powiedziała Grace. Huczało mu w głowie, chwilowo nie wiedział co jest tym co sam sobie postanowił i tym co podrzuciła mu matka. Przynajmniej to jedno zrozumiałaś. Nikt mnie nie może ocenić, jeszcze nie teraz. Nie pytał co ją tak zaskoczyło. No? Sama mi poradziłaś tak samo. Był zbyt zmęczony by wyłapać jej ruch i to że unikała odpowiedzi. Czarnowłosy marzył o łóżku, ciszy i spokoju. O niczym innym - Jutro będę pracować. - powiedział z ironią - Jak każdy przykładny człowiek. - zatrzymał się pod kamienicą i obrzucił klockowaty budynek wzrokiem zastanawiając się co by było gdyby sam nagle przepadł jak kamień w wodę - A co chcesz? - zapytał przekręcając kluczyki i gasząc silnik - Nie idę jutro z tobą już nigdzie. Zaznaczam. Więc nawet nie proś. - Adam przesunął dłonią po twarzy jakby chciał się pozbyć tego co zaczynało go dręczyć. Mogłabyś szybko i treściwie? Naprawdę chcę spać a nie zgadywać co masz na myśli...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:03, 27 Wrz 2010    Temat postu:

Uniosła bezradnie dłonie w górę nie wiedząc czego od niej teraz chce - Może i nie zawsze. - przyznała dla jego świętego spokoju, skoro nie chciał się zgodzić z tym że zasługuje sobie na przypisanie plusa od czasu do czasu - Ale zakazać mi mówić czegokolwiek nie możesz. Tym bardziej że teraz to nawet cię nie obraziłam. - dodała a w tych słowach czaiła się groźba. Ale zawsze mogę, a nie chciej bym cię obrażała albo co gorsza bym się mściła... Uśmiechnęła się do Adama przesadnie szeroko i zapytała - Och, będziesz pracował, tak? - poprawiła sweter przygotowując się do wyjścia. Jeśli dziś nie zaliczysz jeszcze randki z butelką. - Nieważne. Przyjdź do mnie po pracy na obiad. - rozporządziła wsadzając mu w grafik spotkanie z nią - Bo nie mam ochoty byś przypominał cień człowieka. Skoro zachciewa ci się wojen z własną żoną... - inaczej tego chyba nie mogła ująć, nie znalazła lepszego określenia - Musisz mieć siły by je wygrać. A znając ciebie... - dodała już z dłonią na klamce - Zadowolisz się zupką z paczki. Do jutra Adamie. I spróbuj nie przyjść. - wiedziała gdzie go znajdzie. Ewentualnie wiedziała też kto może mieć choć mgliste pojęcie o tym gdzie będzie. Sądziła jednak że po dzisiejszym dniu nie zraziła go do siebie tak bardzo by nie zechciał do niej przyjść. Przetrząsnęła torebkę i wyciągnęła z niej kluczyki do swego samochodu. Kiedy wsiadała do środka Adama już nie było. Bo by cię zbawiło...

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:47, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Mężczyzna otwarł usta by coś powiedzieć ale zamknął je bez słowa za to z cichym pomrukiem niezadowolenia. Nigdy nie mógł wygrać z Grace i jeśli mu się wydawało że to już, pokonywała go jednym jakby błahym stwierdzeniem które przesądzało sprawę na jej korzyść - Tak. Czy to w jakikolwiek sposób cię zaskakuje? - powiedział siląc się na ironię w głosie, bo tylko to mu w tym momencie pozostało. Dość żałosna obrona jak na możliwości Adama. Wbił wzrok w torebkę jaką jego matka trzymała na udach zastanawiając się kiedy w końcu go zostawi - Co? Mamo ja... Potrafię sobie sam ugotować i nigdy nie przymierałem z głodu! - milczał jednak bo nie można było z Grace dyskutować. Wojen? Ty nie wiesz co to jest... Poza tym nie lubię wojen na odległość. Nazwałby to inaczej. Nieważne, masz racje... - A co złego jest w...?! - nie czekał. Skoro dostał możliwość uwolnił się czym prędzej od matki, która tak wspaniale potrafiła mu suszyć głowę. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki i szybko przeszedł odległość dzielącą do od drzwi samochodu, do drzwi kamienicy. Zatrzasnął je za sobą znajdując się na ciemnej, cichej klatce. Odetchnął i pokręcił głową. Machinalnie rozejrzał się za miauczącym czworonogiem, ale ten został w Forks. Złapał poręcz i wspiął się na drugie piętro.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin