Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Szary biurowiec jakich wiele
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:45, 04 Maj 2009    Temat postu: Szary biurowiec jakich wiele

j.w

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:12, 04 Maj 2009    Temat postu:

Mieszkanie / Ulica

Wszedł do biura pewnym krokiem. Pchnął silnie drzwi - Adam? - jego współpracownicy, Robert i Mark, podnieśli głowy i zapytali równocześnie. - Co się dziwicie? - zapytał oschłym tonem z domieszką irytacji - Po waszych wiadomościach mogłem się wszystkiego spodziewać - Podszedł i przywitał się z nimi podając im dłoń. – Dobrze, że jesteś - powiedział Mark klepiąc go po plecach. Adam spojrzał na nich niechętnie. - Powiedzcie mi lepiej, co takiego się dzieje ze musiałem tak szybko wracać. - stał się nagle rozdrażniony. Gdyby nie oni mógłby teraz spędzać czas z Sel i nie martwiąc się o zbyt wiele. – Słucham! - warknął domagając się odpowiedzi.- W zasadzie to nic takiego... - zaczął ostrożnie Mark, Robert wpadł mu w słowo - Chcieliśmy po prostu abyś wrócił, bo samym nam trudno dać radę...- kłamał mu prosto w oczy, chcąc go udobruchać. - Przestań chrzanić. Co się dzieje? - popatrzył na jednego i drugiego morderczym wzrokiem. Mark skapitulował i powiedział - Mamy wytoczoną sprawę w sądzie. - Adam popatrzył na niego z niedowierzaniem. - Nie ma mnie niecałe trzy tygodnie, a wy już coś... - wycedził - O co? - Robert pospieszył z wyjaśnieniami - Nie dopełnienie warunków umowy. Pan Benson uważa, że złamaliśmy jeden z nich. - Adam wziął do ręki podaną mu umowę - A zrobiliście to? - spojrzał na nich złowrogo. - Może próbowaliście z nim porozmawiać? Zrobiliście cokolwiek, aby się dowiedzieć, o co chodzi czy tak po prostu wpadło wam do głowy, aby koniecznie mnie tu ściągnąć, bo wy małe biedaczki sobie nie poradzicie?! - popatrzył na nich wściekle. Mark i Robert wymienili ze sobą spojrzenia, co Adamowi zupełnie wystarczyło za odpowiedź. Bez słowa zasiadł za swoim biurkiem i zaczął przeglądać stertę papierów piętrząca się w jego prawym rogu. - Kiedy jest pierwsza rozprawa? - zapytał od niechcenia. - Jutro. - przymknął oczy. - Szybko mi mówicie... - Zażądał od nich wszystkich papierów wiązanych się z tą sprzedażą. Zadzwonił do swojego prawnika umawiając się z nim na jutrzejszy poranek. Czekając na Selene czytał wszystko co wpadło mu w ręce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selene
Człowiek



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:37, 04 Maj 2009    Temat postu:

/Mieszkanie/Ulica

Selene weszła do środka i zaczęła szukać biura Adama. Przyglądała się wszystkiemu z ciekawością.
Gdy znalazła już odpowiednie miejsce, weszła nieśmiało do środka. Przywitały ją ciekawskie twarze.
Gapią się, jakby człowieka nie widzieli - mrukneła w myślach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:39, 04 Maj 2009    Temat postu:

Adam uniósł głowę i spojrzał z radością na Sel. Mark i Robet zapytali jak na nich przystało - W czymś pomóc?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selene
Człowiek



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:46, 04 Maj 2009    Temat postu:

- Nie trzeba - odpowiedziała i uśmiechnęła się czarująco. Do Adama tylko mrugnęła. - Ale dziękuję - zwróciła się do nich ponownie. Podeszła do Adama i uśmiechnęła się tym razem do niego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:50, 04 Maj 2009    Temat postu:

Popatrzył na ich zdziwione miny dziwnie usatysfakcjonowany. - Idziemy - powiedział do Selene chwytając ją za rękę - Jutro się z wami policzę dokładniej. - pożegnał Roberta i Marka złowróżbnym tonem. Zapakował dokumenty do teczki i wyszedł z Sel.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selene
Człowiek



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:55, 04 Maj 2009    Temat postu:

- Do widzenia panom - ponownie obdarzyła ich uśmiechem. Gdy wyszli z biura, wybuchnęła śmiechem i nie potrafiła przestać aż do wyjścia na ulicę.
/Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:57, 14 Sty 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Zatrzymała się niedaleko biurowca. Siedziba małej firmy jaką prowadził jej syn znajdowała sie na szóstym piętrze. Mimo że spotykała się z nimi dość często tu już dawno nie zaglądała. Zapukała cicho i zajrzała do środka - F10... Pudło... A2... Nie gram z tobą... Podpatrujesz. Trafiłeś. B4. Pudło... C7... - nic szczególnego. Trzy biurka, korkowa tablica z ogłoszeniami, parę innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy. Multum teczek i segregatorów. Mężczyźni podnieśli głowy. [link widoczny dla zalogowanych] z tego co wiedziała Grace był dwa lata starszy od jej syna, [link widoczny dla zalogowanych] był jego rówieśnikiem. Starszy był opanowany, nie dawał się ponosić emocją i był oazą spokoju, młodszy zawsze sprawiał wrażenie jakby urwał się z choinki. Obaj jednak co dziwne dogadywali się z Adamem i wychodziło im to całkiem zgrabnie. Według Grace cała trójka miała żyłkę do interesów. Doskonałym tego obrazem były zyski jakie osiągali - Dzień dobry. - widać że dziś im się nudziło. Grali w statki. Robert ściągnął nogi z biurka, odłożył kartkę oraz długopis i podszedł do Grace. Przywitał się z nią wylewnie i radośnie. Po chwili wyrósł przed nią Mark, posturą przypominający jej syna - Dzień dobry pani Knight. - z niego nigdy nie potrafiła wyplenić zwracania się do niej po nazwisku - Grace! - drugi z mężczyzn nie miał z tym na szczęście problemów - Opowiadaj! Wysłaliśmy mu chyba z milion wiadomości a ten idiota... - nie miał i przed tym oporów. Ważne że Adam tego nie słyszał a Grace sama nie raz obdarzała go takim epitetem - Nic. Nawet nie napisał że żyje. - wyrzucił z siebie - Robert. Daj spokój. Pani Knight wszystko nam opowie, prawda? - w jego głosie był to samo co u jego przyjaciela. Chciał wiedzieć jak najwięcej o swym pracodawcy, ale umiał poskromić swą ciekawość i poczekać cierpliwie. Grace uśmiechnęła sie czując że wróciła do domu - Jak on się czuje? Te... - Robert zamachał dłonią wskazując na swój brzuch - Nadal mu dokuczają? - byli ze wszystkim na bieżąco. Kiedy kobieta pokręciła głową obaj odetchnęli. Traktowała ich trochę ja swoich synów, braci Adama. Spotykała ich często choć jej syn miał o tym nikłe pojęcie bo sam przeważnie siedział w swoim mieszkaniu i nie wychylał z niego nosa - Oczywiście, spokojnie... Wszystko wam opowiem. - uspokoiła ich od razu - Postawcie najpierw tą obiecaną kawę bo usnę wam w połowie opowiadania. - Robert podszedł do czajnika i wstawił wodę. Po chwili narzucił na siebie kurtkę i wypadł z biura mówiąc że 'zaraz będzie' - Poszedł po coś słodkiego. - wytłumaczył Mark. Wskazał jej miejsce przy małym stoliku a sam chwycił w dłonie puszkę z kawą. Trzy szklanki stały już przed nim dość pedantycznie ustawione - Taka jak zawsze? - zapytał nabierając czubatą łyżeczkę - Oczywiście. - mruknęła kobieta rozwiązując szalik pod szyją. Czekali przez chwilę na Roberta. Drzwi się otwarły a mężczyzna wpadł jak burza do biura oznajmiając od drzwi że ma najświeższe pączki bo właśnie przywieźli do cukierni. Kiedy cała trójka już zasiadła, każdy z kawą i pączkiem, Grace została zasypana pytaniami. Mężczyźni zadawali je na przemian, jeden wpadał drugiemu w słowo. Przerywali sobie - No powiedź że w końcu! Jaka jest? Zmienił sie choć trochę? On na prawdę powiedział 'tak'? - u jednego jak i u drugiego już od dawna na palcach widniały obrączki - Przestań. Co za głupie pytanie... - Mark ukrócił Roberta. Sam jednak nie wytrzymał i zapytał - Powiedział?! - obaj byli tego ciekawi - Nie wiesz kiedy tu będzie? Nie odpowiedział nam jak pytaliśmy... Co mu się stało? Nie lubi już nas? - zapytał żartobliwie Robert - Właśnie! - poparł go Mark - Mówiła pani że tu był i nawet się z nami nie skontaktował... - uskarżali się ale wiedzieli na czym polegają ich zadania i wszystko prosperowało jak należy - Nic! - opanował się jednak i zakończył - Widać ma ważniejsze sprawy na głowie. - młodszy już zabierał się do zadania kolejnego pytania, ale Grace powiedziała nim zaczął - Proszę. Cicho już. - obserwowała ich rozbawiona. Jak dzieci... Obracała w dłoni szklankę. Uniosła ją i napiła się - Już wam opowiadam. - odchrząknęła - A więc... Wspominałam wam ostatnio ze jestem pod wrażeniem. Podtrzymuję moje zdanie. Trafił jak nigdy. To urocza kobieta. Z resztą... Najlepiej jak sami ją poznacie. Może wam ją przedstawi jak wpadną... - Robert nie wytrzymał i zapytał jak tylko przełknął - A wpadną? - wysapał. Grace spojrzała na niego koso - Nie spowiada mi się. Skąd mogę wiedzieć? Mieli ostatnio dużo nerwów, sporo zajęć... Nie mam pojęcia. - wzruszyła ramionami - Ale wszystko zakończyło się pomyślnie? - zapytał Mark zerkając rozbawiony na drugiego mężczyznę który ocierał usta z lukru - Tak. - odpowiedziała Grace - Zaczęło się jak z jakieś chorej powieści. - wywróciła oczami - Przyjechałam a jej ojciec wydzierał się na cały dom... Na kobietę w ciąży! To nie do pomyślenia. - opowiedziała im o Eliasie i Inez - Teściów ma rodem z piekła. Biedaczek stwierdził że ja w porównaniu z nimi, a w zasadzie z nim jestem niczym. - jej słuchacze unieśli brwi w górę a kobieta uśmiechnęła się nieznacznie. Zapewne nie raz słyszeli rozmowy telefoniczne jakie prowadziła ze swoim synem. Przeważnie kończyły się rzucaniem słuchawki na widełki. Elias musiał im się jawić jako demon skoro sam Adam stwierdził że jest gorszy niż Grace. Streściła przygotowania do ślubu - Przyjechali obładowani torbami... Nic nie pokazali. Marika bawiła się w przesądy a on wyrzucił mnie z kuchni. - więcej z tego dnia nie pamiętała bo zasnęła na górze - No i sam ślub... Nie mogę się doczekać by pokazać wam zdjęcia. Oboje wyglądali... Nie poznacie go. - powiedziała pewna swoich słów - Zmienił się, ale nie o tym... - opowiedziała im pokrótce o samej uroczystości i o zaproszonych gościach. O Sobh i Benjaminie, który mógł stawać w szranki z Robertem o miano najlepszego żartownisia, o kuzynie i przyjacielu Mariki. Podsumowując uznała jednak że wszystko się udało i jej syn nie miał nawet na co ponarzekać. Współpracownicy Adama ochłonęli po tych wieściach. Przez ich twarze w czasie opowiadania Grace przemknęła większość ludzkich emocji. Od radości do złości poprzez rozbawienie, niedowierzanie, irytację, zdziwienie, życzliwość i zadowolenie. Grace w spokoju dokończyła pączka i dopiła kawę. Siedziało się z nimi całkiem przyjemnie. Z radia dobiegała muzyka, było ciepło, miło się rozmawiało. Przerwała im kobieta, która zapukała i nieśmiało zapytała czy dobrze trafiła. Szukała biura nieruchomości. Mark podszedł do niej by dowiedzieć się czego oczekuje a Grace zaczęła się zbierać - I jesteś pewna że wszystko z nim w porządku? - zapytał cicho Robert przytrzymując jej płaszcz. Matka Adama pokiwała głową - Jeśli się dowiem że jest na miejscu dam wam znać. Wpadnijcie do niego i przypomnijcie się. On kompletnie zapomniał o bożym świecie ostatnio. Miał dużo spraw to fakt, ale... Musi dbać o wszystko a nie skupiać się na jednym. Powiem wam. - uśmiechnęła się do niego na co oczy Roberta zabłysły. Nie widzieli go dobre pół roku - Do widzenia Mark! - zawołała a on pomachał jej dłonią odrywając się na chwilę na moment od pracy. Zjechała windą na dół i wyszła na ulicę. Była sama więc nie pozostało jej nic innego jak wrócić do domu.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:50, 12 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Weszli do wieżowca w którym znajdowało się jego biuro. Wjechali windą na górę i znaleźli się przed drzwiami z odpowiednią tabliczką. Adam bojąc się tego co może zobaczyć wysilił się na żart i powiedział do Mariki mając nadzieję że nie pożałuje swych słów - Witaj w moim królestwie. - pchnął drzwi i zajrzał do środka. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić że nikogo nie ma. Wszystkie trzy biurka były puste w tym jedno już od dłuższego czasu. Adam zmarszczył czoło. Po chwili gdy zamknęli za sobą drzwi zza jednego z nich wysunęło się w górę męskie ramię - Proszę łaskawie spocząć. - dłoń należąca do Roberta wskazała na krzesła przed jego biurkiem - Ewentualnie jeśli... Można się zapoznać z ogłoszeniami na... - palec wskazał na korkową tablicę wiszącą na ścianie. Adam spojrzał w tamtą stronę. Ogłoszeń było dość dużo. Mogło to być i korzystne i nie - Tablicy. - czarnowłosy powstrzymał się narazie od komentarza zaciskając usta. Zachęcił Marikę by poszła z nim i usiedli w krzesłach przed biurkiem. Po chwili pokazał im się Robert. Był tak zafrasowany że nie wiedział kto przyszedł. Przerzucał kartki na biurku. Po chwili znów zniknął i usłyszeli jak przetrząsa szufladę. Adam uniósł się na moment i spojrzał na dokumenty. Były to umowy sprzedaży, jak zorientował się po datach z tego miesiąca. Usiadł i skrzyżował ramiona na klatce nic nie mówiąc - Proszę wybaczyć, chwileczkę... - wymruczał kładąc na blacie teczkę. Powkładał do niej wszystko i policzył. Jego dłonie się zatrzymały - Gdzie ja to...? - zaczął przeszukiwać i przeglądać inne papiery. Adam już wiedział że szuka pozostałym umów. Przybrał dość obojętny ton i powiedział - Może dobrze było by sprawdzić na biurku Marka, bo Adama to raczej nie... A może w koszu na śmieci? - za tym pytaniem kryła się pewna słodko - gorzka historia. Robert pokiwał głową i uniósł palec w górę - Dobry pomysł. - zerknął na kobietę siedzącą przy biurku i okręcił się. Adam spojrzał na niego i westchnął. Tak rozkojarzonym go jeszcze nie widział. Zginiecie! Miał już zacząć ale jego rówieśnik zatrzymał się po trzech krokach i roześmiał. Obrócił się w ich stronę i zawołał radośnie - Adam! - jego pracodawca spojrzał na niego z cwanym uśmieszkiem - Jak nie znajdziesz tych umów to cię powieszę. Masz minutę. - skinął głową na znak że zaczął odliczać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:20, 13 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Droga od domu upłynęła im spacerkiem dość szybko, ale i dość przyjemnie. Ostatni raz tak przechadzali się dawno temu gdy Adam przyjechał tutaj do niej. Weszła za mężem do biurowca uważnie lustrując jego wnętrze. No cóż biurowiec jak to biurowiec. Zajechali windą na górę. Stanęła przed drzwiami na których była tabliczka obwieszczająca co się za nimi znajduje. Parsknęła cicho śmiechem gdy Adam przedstawił jej swoje królestwo. Bez słowa weszła do środka. Powiodła wzrokiem po wnętrzu. Było dość przytulnie, ale i też na pierwszy rzut oka można było się zorientować, co się tutaj znajduje. W bezwzględnej ciszy również lustrowała nieznanego jej mężczyznę, który chyba nawet nie do końca zdawał sobie sprawę z tego kto jest w środku. Zasiadła sobie na krześle przed biurkiem. Przyłożyła dłoń do ust i cicho poczęła się śmiać. Kiedy mężczyzna obrócił się w jej stronę szybko zabrała rękę i obdarzyła go szerokim uśmiechem. Jej oczy roześmiane jedynie zdradzały jak bardzo ją to bawi. Zerknęła na Adama. Jak doskonale znany był jej ten ton głosu, ta władczość. Choć teraz była łagodniejszą kopią oryginalnej wersji. - Tyran. - szepnęła cicho pod nosem. Oczywistym było, ze żartowała sobie. Śmiała się więc samo to w sobie już zdradzało, ze nie mówi poważnie. Skinęła mężczyźnie głowa gdy skojarzył wszelkie fakty. - Witam. - rozluźniona oparła się o krzesło czekając na dalszą konwersację między mężczyznami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:44, 13 Lut 2010    Temat postu:

Zerknął na Marikę i pokręcił głową. Wskazał na siebie dłonią jakby pytał 'ja?'. Niemożliwe... Adam wstał i rozpiął płaszcz, który przewiesił przez oparcie - No szukaj! - pospieszył go - Masz jeszcze jakieś... - nie dowiedzieli ile Robertowi jeszcze zostało bo mężczyzna zamachał dłońmi i zaczął swoje - Wiesz co?! - zawołał patrząc na niego. Adam uniósł pytająco brwi podchodząc do biurka - Tego mi brakowało! Ciebie jako chodzącego zegarka! - podszedł do niego i trącił go w ramią. Czarnowłosy obrócił się ku niemu - Jasna cholera! - wyrwało mu się gdy przyjrzał się Adamowi - Tak jak... - chrząknął pomijając wizytę Grace - Doskonale wyglądasz! Co nie zwalnia cię z tego by nas tak ignorować! - wytknął mu zaraz nie mogąc sobie tego darować - Powinieneś dostać za każdą wiadomość z której sobie nic nie zrobiłeś! - wszystko to co mówił miało żartobliwe zabarwienie. Adam pokręcił głową - Dobrze wiesz że... Nie ważne... - wyjęczał kiedy Robert zacisnął wokół niego ramiona. Czarnowłosy poklepał go po plecach, marząc o tym by już skończył. Spojrzał na Marikę i wywrócił oczami. Mówił jej że są tu jak w rodzinie. Mogła ją dziwić postawa męża. Do nikogo nie odnosił się z taką swobodą. Tylko do niej, Grace i tej dwójki mężczyzn, z której jednego teraz brakowało. Robert okręcił się i spojrzał na kobietę - Przedstaw mnie. - mruknął do Adama szczerząc się do Mariki. To była formalność. Adam spojrzał na Marikę i powiedział - Tak więc ten... Kretyn, który ma niewykryte... - Robert wpadł mu w słowo - Dobra, zostaw to co mam nie wykryte. - Adam kiwnął głową - Robert Evans. Marika Knight, moja żona. - nie mógł się pozbyć z głosu dumy kiedy to mówił. Mężczyzna podszedł do kobiety by się przywitać - Dzień dobry. Bardzo miło mi panią poznać. - Adam odwrócił się od nich i zaczął przebierać w papierach na biurku Marka znajdując te właściwe. Robert pochylił się ku Marice i powiedział cicho - Naprawdę. To pracoholik, może mi powiesz... - nigdy nie bawił się w formy oficjalne - Jak do tej pory wytrzymywał bez? Ganiałaś go... Po lesie, po parku albo ciągnęłaś za samochodem by miał się jak wyżyć? - Adam obrócił się i wycelował w niego umowami - Wszystko słyszę. I nie jestem pracoholikiem. - Robert pokiwał głową - Tak... Bo to ja mam problem z tym by usiąść spokojnie a to schować później. - mruknął pod nosem i nie doczekał się komentarza. Gumka teczki do której trafiło już wszytko co powinno strzeliła a Adam odłożył ją na bok - Mark gdzie jest?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:30, 14 Lut 2010    Temat postu:

Pokiwała Adamowi głowa jak by potwierdzając swoje słowa. Drażniła się z nim jak to miała w zwyczaju. Czasem lubiła to robić chociażby dla zabawy i rozładowania atmosfery, która teraz nie była ani trochę napiętą. Raczej można by rzec odczuwało się pełną swobodę. Tak jak Adam mówił Marice żyli tutaj jak rodzina. Może w pewnym stopniu mogło to być zadziwiającym dla niej. Pierwszy raz go widziała aby tak swobodnie się do kogoś odnosił, ale pamiętała, że to są jego przyjaciele. A z przyjaciółmi po prostu żyje się na luzie. Poczekała, aż Adam ja przedstawi mężczyźnie. Uśmiechnęła się do niego nieznacznie. - Przestań. Jaka tam ze mnie pani. Po prostu Marika lub Marii. Tak jak większość do mnie mówi. - puściła do niego filuternie oczko zaśmiewając się chwilę później z jego słów. Pokręciła głową na boki. - Eeee, nie. Na szczęście nie musiałam. Wystarczyło, mu, że na dłuższą metę powyżywał się na mnie. - znów zażartowała. I tylko ona i Adam wiedzieli tak na prawdę o co chodzi. Niosło to ze sobą wspominki ich historii poznania, a następnie dalszej znajomości. - Tak na prawdę Adam jest potulny jak baranek. - wszyscy, którzy znali Adama wiedzieli, ze tak nie jest. Adam nie należał do osób pokornych, ani dających sobie dmuchać w kaszę. Jedynie dla niej był inny. Łagodny, wręcz ślepo w nią zapatrzony. I jej to pasowało bo z nią było tak samo. Za Adama dałaby się pokroić dosłownie. - Tak więc Adam lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik i nie ma zmiłuj się panie. - parsknęła cicho śmiechem. - Wiele o was słyszałam. Oczywiście samych pozytywnych rzeczy się nasłuchałam. - poklepała mężczyznę po ramieniu w przyjacielskim geście. Przyjaciele Adama byli i jej przyjaciółmi. - I jak tam idzie wam prowadzenie Adamowego królestwa? - zapytała zaciekawiona. W zasadzie nie widziała, ani nie słyszała, aby Adam się kiedykolwiek uskarżał na to, ze z jego firmą było by coś nie tak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:49, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Marii... - westchnął siadając w końcu. Odchylił się w tył i obrócił na fotelu - Nie jestem barankiem. - zauważył cicho - Jestem czarną owcą. - powiedział patrząc na sufit. Wyciągnął nogi przed siebie i przymknął oczy. To było jego biurko i jego fotel. Jego stare śmiecie. Robert wpatrywał się przez chwilę w oparcie fotela a później spojrzał na Marikę - To znaczy pracoholik... - powiedział prychając cicho - Mark gdzie jest? - powtórzył jego pytanie - Nie pamiętasz już? - zapytał chwytając telefon - Czego? - Adam ukazał im się na moment, po chwili powrócił do swej poprzedniej pozycji i znów mogli podziwiać tylko oparcie fotela - Nie ma cię trochę i już zapominasz... - mężczyzna pokręcił głową zgorszony tym faktem - Tak więc przypomnij sobie ze zwykle jadaliśmy o tej porze obiad. - fotel okręcił się lekko w lewo i w prawo. Adam przyjął to do wiadomości. Robert przyzwyczajony do takiego zachowania pociągnął dalej - Poszedł do chińczyka na rogu. Poczekajcie... Zjecie coś z nami co tak będziecie siedzieć, jak my będziemy jeść... - przesunął dłonią po twarzy - Mark... Tak. Yhm... Bo mamy gości. Och! Nawet się nie spodziewasz! - Adam znów się obrócił i zerknął na niego. Chwycił w dłoń teczkę by się czymś zająć - Kogo? - roześmiał się - Chciałbyś wiedzieć. Jak przyjdziesz zobaczysz. Weź... Kurczaka w sosie... Tak, może być ten chyba... Poczekaj! - zasłonił słuchawkę dłonią i zapytał kobietę - Może być słodko - kwaśny? - kiedy pokiwała głową dokończył rozmowę i rozłączył się - No to będzie za jakieś 15 minut. - zabierał się do odpowiedzi na pytanie jakie mu zadała a Adam im się wtrącił - Jak widzę narazie dobrze. Nie ma żadnych niespodziewanych zawiadomień z sądu... - zauważył. Robert odchrząknął - Czepiasz się. Raz nam... Mniejsza z tym - spojrzał na Marikę - Jak widzisz i słyszysz z opinii naszego bezdusznego szefa chyba dość dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:07, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Tak, tak oczywiście jakoś mi się to już kiedyś obiło o uszy. - uniosła kąciki ust w górę. - No dobra niech będzie. Zostaniesz baranem jak nie chcesz być barankiem. - szturchnęła go lekko w ramię powodując, ze przechylił się w bok. Ewidentnie go zaczepiała. - Taaa... - Marika pominęła fakt, ze Adam od długiego czasu wcale nie myślał o pracy. Byli tak zajęci sobą, a poza tym no cóż mieli za dużo na głowie. Wciąż albo jakieś problemy, albo coś im wypadało. Na szczęście teraz w jakiejś tam mierze było dobrze choć nie za rewelacyjnie, ale szło to wytrzymać. Nie wtrącała się w rozmowę między mężczyznami. Nie wiedziała jakie mieli zwyczaje. Dopiero poznawała ich i dowiadywała się co nieco. Miło było znać tak wiele faktów dotyczących życia jej męża. Wpatrywała si w wielkie okno biurowe. Obróciła się i spojrzała na mężczyznę dopiero wtedy gdy zadał jej pytanie. - Jasne. - pokiwała głową krzyżując lekko ręce na klatce piersiowej. - To dobry znak. Teraz w tych czasach trudno natrafić na osoby godne zaufania. Tym bardziej się cieszę, że mój mąż ma takie osoby za przyjaciół no i współpracowników. - uśmiechnęła się ciepło do Roberta. - Jedynie pozazdrościć. Kiedy ja pracowałam jeszcze w firmie konsultingowej nie było tak. Tam, no cóż jak by to powiedzieć ludzie podkładali sobie kłody pod nogi byle tylko wybić się wyżej i wyprzedzić konkurenta. To chore w zasadzie. Bo pracą zespołową można by tak na prawdę osiągnąć o wiele więcej. No, ale cóż na szczęście miałam własne biuro i nie musiałam się tak często z nimi stykać. - to był dla niej wielki plus. Była pod wrażeniem jakich ludzi dobrał sobie Adam, ale w zasadzie czekała jeszcze na to by poznać drugiego z mężczyzn. Jakoś mogła być spokojna. Wątpiła w to aby miała odczuć zawód czy rozczarowanie. Nie wątpiła ani trochę w swego męża, a on zawsze był rozsądny i doskonale dobierał sobie ludzi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:29, 14 Lut 2010    Temat postu:

Adam obrócił się w ich stronę - Czarną owcą. - to najlepiej do niego pasowało i nikt nie miał prawa zaprzeczać. Tak. Zerknął na swój zegarek. Robert miał rację. O tej porze zwykle jadali, robili sobie przerwę. Zwrócił uwagę na mężczyznę kiedy skończył rozmawiać - A te... - wskazał na tablicę - Ogłoszenia? Dlaczego tak dużo? - wsparł łokcie na blacie i podparł nimi brodę. Jak już zaczynał dowiadywać się wszystkiego i nadrabiać chciał to zrobić dokładnie. Robert spojrzał w tamtą stronę i wzruszył ramionami - Udało nam się kupić kilka domów po niskiej cenie. Co prawda na Bronx'ie... - Adam wykrzywił usta. Bronx to była dzielnica ubogich - Ale... - zaczął szybko Robert widząc jego niezadowoloną minę - Mamy już nabywców, bo to jeszcze w tych znośniejszych częściach... - czarnowłosy pokiwał głową - To dobrze. Tam cokolwiek trudno sprzedać... Jedyne co tam dobre to to zoo i stadion. - Robert mu przytaknął - Właśnie, więc trafiliśmy dość szczęśliwie. A reszta ogłoszeń... Jakoś się trafiło że ludzie chcą sprzedać, więc... - Adam popatrzył na Marikę kiedy opowiadała o tym co robiła. W tym temacie jego wiedza o niej była niezwykle uboga. Wysłuchał jej z ciekawością. Wspominała o tym kiedyś, ale wtedy nie chcieli rozmawiać o pracy. Robert popatrzył na swego szefa i uśmiechnął się bezczelnie - Niestety mu nie mamy takiego luksusu jak oddzielne biura... - Adam prychnął - Specjalnie dla ciebie je urządzę. - wskazał zamaszystym gestem na kąt pomieszczenia - Dokładnie tam. Nie będziesz się więcej upominał o swoje. - mruknął. Drzwi się otwarły a cała trójka spojrzała w tamtą stronę. Mark wszedł do środka. Jak zawsze ze stoickim spokojem - Adam. - powiedział nie mogąc ukryć zaskoczenia. Podszedł do biurka przy którym byli zgromadzeni i skłonił się przed Marika - A pani to zapewne małżonka. Witam. Mark Brown. - przedstawił się wyciągając ku niej dłoń. Robert wziął się za rozpakowywanie obiadu a Adam wywrócił oczami. Darujcie sobie...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 9:57, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:26, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Dobrze już dobrze, czarna owca. Jak wolisz. - machnęła lekko ręką oznaczając, że to koniec tego tematu. Nigdy nie musiała powtarzać dwa razy. Znali się z Adamem doskonale. Zdążyli się po prostu nauczyć tego przez ten czas kiedy są ze sobą. I to pasowało obojgu. Wzajemnie zrozumienie i dogadywanie się w pewnych kwestiach. - Z kupnami domów to różnie bywa. Czasem jest na nie zapotrzebowanie, a czasem nie. To chyba zależy od inflacji. Większość osób szuka domów odpowiadających im, ale również w przystępnej cenie. Tu są za i przeciw. - oczywiście wtrąciła swoje trzy grosze. Nic jej to nie szkodziło. - Lokalizacja też jest ważna, ale co ja wam będę o tym mówić, znacie się na tym lepiej niż ja. - zamrugała lekko powiekami. Przekrzywiła lekko głowę w bok. - Przyznam szczerze, ze to wcale nie takie fajne. To znaczy jeśli się pracuje w dużej firmie to wielkie udogodnienie, ale na dłuższa metę strasznie męczące kiedy po pięćdziesiąt razu musisz wychodzić w tą i z powrotem. Osobiście wolę małe pomieszczenia. Ale niezbyt małe bo w nich zaś się dusze. Cierpię na klaustrofobię choć dawni się to u mnie nie objawiało. - wzruszyła obojętnie ramionami. Faktycznie tak było. Dawno nie miała takich lęków. - Milej jest pracować w jednym pomieszczeniu z osobami, z którymi ma się ciągły kontakt wzrokowy, słuchowy i swobodnie można rozmawiać. - urwała gdy do pomieszczenia wszedł Mark. Obrzuciła go pobieżnie wzrokiem. Skinęła mu głową i podała swoją dłoń. - Marika Knight. Marii. - przedstawiła się oczywiście wypowiadając nazwisko z dumą. Bo było dla niej wielkim zaszczytem nosić nazwisko swego męża. - Miło Cię poznać. Zapewne Mark? - uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny. - No i rodzina w komplecie. - zachichotała cicho bo jej mąż tak wyrażał się o marku i Robercie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:50, 14 Lut 2010    Temat postu:

Adam słysząc wywody Mariki uniósł brwi w górę. Mało kobiet było w tym biznesie, spotykano je raczej jako sekretarki. Przekrzywił głowę podobnie jak kobieta i zapytał z uśmiechem - To może cię wciągnąć do współpracy? - chwycił długopis i zaczął nim machać lekko w obie strony - Będziesz nam analizować rynek a my będziemy biegać na posyłki i zajmiemy się kontaktami z klientem. - zerknął na Roberta i wskazał na niego długopisem - To znaczy... Ty się tym zajmiesz. - uściślił. Mężczyzna prychnął i pokręcił głową - Jasne. Wszystko ja. Bo ty ciągle uznajesz ze nie masz dobrych kontaktów z ludźmi. - Adam rozparł się w fotelu - Bo nie mam. - powiedział prawdę oczywistą. Robert nie dał za wygraną i wskazał na Marikę - Ona to wyjątek. - stwierdził jego pracodawca. Skinął głową Markowi. Już widział po jego minie ze ma stos papierków do podpisania. Patrząc na to jak przedstawia się Marice poczuł coś na kształt ukłucia zazdrości. Zajął się jednak swoim długopisem milcząc na ten temat. Robert wyciągnął ich obiad. Były to cztery pudełka a w nich ryż, kurczak i sos - Rusz się nasz drogi szefie i zrób coś do picia. - powiedział Robert i zebrał wszystko w dłonie - A my usiądźmy tam... - wskazał na kanapę w kącie, który miał być niedługo stanowiskiem jego pracy. Mężczyzna przy jego żonie uśmiechnął się czarująco - Pięknie zdrobnienie. - powiedział i zaprosił ja do stolika - Mam nadzieję że się dobrze czujesz. - zerknął niepewnie na jej brzuch. Grace im opowiadała że żona Adama jest w ciąży więc zgadywał że to już po - Adam... - zwrócił się do niego. Czego? - Słucham? - zapytał nie odwracając się do nich. Czekał aż woda się zagotuje - Jest do ciebie... - czarnowłosy pokręcił gwałtownie głową - Wiem. - uciął i powstrzymał się od warknięcia. Kiedy postawił przez nimi kubki podszedł do drzwi i zmienił tabliczkę z 'otwarte' na 'zamknięte'. Robert widząc to zapytał - Urlop? - Adam usiadł obok Mariki - Tylko dziś. - przewiesił nogi przez oparcie kanapy a uda Mariki służyły mu jako poduszka. Mark nie ryzykując zapytał - Długo tu już jesteście? - chwycił w dłonie swój kartonik i widelec. Nigdy nie jadł pałeczkami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:21, 15 Lut 2010    Temat postu:

Spojrzała na Adama lustrując jego twarz. Zamachała mu palcem. - Uważaj bo jeszcze się okażę w tym biznesie lepsza od Ciebie. - uniosła głowę lekko ją zadzierając. Robiła to dla żartu. Adam doskonale o tym wiedział. Znał ją na tyle dobrze. - Analizowanie rynku to moja pasja. Zawsze się znajdzie jakiś frajer, który chciałby kupić dom. - wyszczerzyła się szeroko chichocząc cicho. - Nas to mało obchodzi. Skoro mój mąż trudzi się w sprzedaży domów to najlepiej sprzedać w jak najlepszej cenie, ale jeszcze na tym zarobić. Taka polityka. - rozparła się wygodnie na krześle zakładając jedną nogę na drugą. - Niektórzy wcale się nie znają. Nie mówię by ich naciągać, ale z drugiej strony zaś, no cóż jak ktoś nie myśli jego problem. - złożyła swe splecione dłonie na podołku. - Takie życie na czymś trzeba zarabiać pieniądze. - puściła oczko do swego męża. Skinęła głowa Markowi. - Dziękuję. - Odwzajemniła jego uśmiech również uśmiechając się czarująco, ale to nie był ten uśmiech,który często posyłała Adamowi. Tylko i wyłącznie przeznaczony dla Niego. Chciała być miła. W końcu wstała i z wszelką sobie gracją jaką miała w sobie lekko zarzucając biodrami w boki nawet nie świadomie podeszła do stolika. Zasiadła sobie na kanapie i czekała aż jej mąż się wygodnie usadowi. Pogładziła go po policzku z niebywałą czułością skierowaną tylko i wyłącznie do niego. Przeczesała palcami jego czarne włosy. Spojrzała mu w oczy, a w ich tęczówkach igrały wesołe, rozbawione pełne szczęścia iskierki. - Oczywiście, ze tak. Na szczęście nie było żadnych komplikacji choć nas syn urodził się trochę za wcześnie. Jest w szpitalu, ale za niecały miesiąc będziemy mogli go zabrać do domu. Nareszcie... - Zajęła się swoją porcją. Wzięła pałeczki w dłoń. Miała z nimi obycie gdyż kiedyś często jadała w podobnych miejscach. Nabrała na nie trochę ryżu i kawałek mięsa. - Otwórz usta. - zaśmiała się podsuwając pod usta mężowi jedzenie. Czasem lubiła go tak po prostu karmić. Odpowiedziała za męża. - Jakieś chyba cztery dni. Tak chyba będzie. - nie liczyła czasu jaki im upływał. Na razie rozkoszowała się tym, ze są z dala od Forks.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:45, 15 Lut 2010    Temat postu:

Adam rozłożony na kanapie pławił się w cichej glorii sukcesu. Był cholernie zadowolony z tego że jego żona jest tak pojętna. Że zna się prawie na wszystkim a już napewno umie wygłosić swoje zdanie. Patrząc na nią z dołu zachwycał się każdym szczegółem jej urody. Robert był już w połowie swojej porcji. Jeśli chodzi o jedzenie był zawsze pierwszy. Wskazał na Marikę pałeczkami i poczekał aż przełknie. Mark obdarzył go pretensjonalnym spojrzeniem. Razem z Adamem już się do niego przyzwyczaili. Jeden przyzwyczaił się do drugiego i choć nie raz na siebie utyskiwali to jednak nie wyobrażali sobie pracować bez siebie - To bardzo dobre podejście do tematu. - pochwalił kobietę zerkając na swego szefa - Może faktycznie ją przyjmiemy? - Adam przekręcił głowę i popatrzył na niego zagadkowym spojrzeniem - To dobry pomysł. Ciebie zwolnimy w ramach redukcji kosztów a ją zatrudnię. - oczywiście żartował. Nie wyobrażał sobie by Marika pracowała i to jeszcze w jego własnej firmie. Nie musiała i póki Adam będzie dawać radę samemu wszystko utrzymać nie będzie pracować. Mark patrząc na młodszego od siebie mężczyznę z głową na podołku kobiety tym razem zaryzykował i zapytał - Ach... - urwał na moment - Miesiąc tak...? - zamilkł i zajął się swoim obiadem wyszukując kawałki mięsa. Adam poznał zmianę w jego głosie - Nie dłużej. - uświadomił ich od razu - Muszę wrócić do Forks. - Choć czy muszę? Zerknął na Marikę i pokręcił głową będąc niezadowolonym sposobem w jaki chciała go dokarmiać - Dzięki... - mruknął zabierając pałeczki z jej dłoni. Nie muszę, ale obiecałem jej spokój a tutaj... Miasto w którym poznał Marikę było odpowiedniejsze do wychowanie dziecka - Poradzę sobie. - kiedy przełknął pociągnął dalej - Muszę wrócić bo tam jest po prostu wygodniej i... Wiecie że mam tam dom. - wzruszył ramionami - I nie mam zamiaru go opuszczać. Tam żyje się o wiele lepiej. Ciszej. Wiem... - wyburczał pod nosem - Że to wobec was trochę nieuczciwe, ale... - teraz jego ton stał się nieustępliwy - Tak wybrałem. I tak zostanie. - zerknął na Marikę mając nadzieję że go poprze. Mark popatrzył najpierw na Roberta a później na parę siedzącą na kanapie. Jego widelec zarył po dnie kartonika - Rozumiem... Radziliśmy sobie tyle czasu i... - był opanowany do perfekcji. Nic w jego głosie czy prezencji nie zdradziło goryczy. Robert nie wytrzymał i zapytał - A musisz? - Adam pokiwał jedynie głową. Był uparty i niecierpiał się tłumaczyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:26, 15 Lut 2010    Temat postu:

Zamachała szybko dłońmi jak by się od czegoś opędzała. - Dajcie już chłopaki spokój. Żartowałam tylko. Nie szukam pracy. Jak na razie wolę się zająć wychowywaniem dziecka, a to już samo w sobie pochłonie cały mój czas. Tak nocne wstawanie. - wycelowała palcem w Adama. - Ty będziesz w nocy wstawać. Ja śpię. - pogroziła mu żartobliwie aby nawet się nie sprzeciwiał. - Lub będziemy to robić na zmianę. - pokiwała głową i gdy oddała Adamowi pałeczki z jedzeniem wziął do reki swoje pudełko i wolno zaczęła z niego wygrzebywać jedzenie. - Przestań. Lepszych współpracowników nie można mieć. A jak jest dobrze to po co zmieniać? Poza tym nie wyobrażam sobie siebie pod władzą mojego męża- szefa tyrana. - o tym, że żartuje zdradzał ją szeroki uśmiech a po chwili śmiechu. - Byś mi dyrygował, a ja bym Ci się sprzeciwiała jak za dawnych dobrych czasów. I znów wszystko przewrotnie. - odchyliła się na siedzeniu i oparła o wygodną kanapę. Domyślała się, ze temat ich powrotu jest dość drażliwy, ale jak zawsze wspierała męża. - Nie musisz. Po prostu chcesz. Oboje tego chcemy. Wiecie to takie chyba przywiązanie. tam się w pewnym sensie rozpoczęła nasza znajomość. Poza tym Forks, to małe spokojne miasteczko. Nie ma wszelkiego zgiełku. Nie ma raczej wypadków, a to ważne aby czuć się bezpiecznie. Ale przecież... - urwała na moment by przeżuć kurczaka w ustach. Gdy połknęła dokończyła. - Zawsze możecie nas odwiedzić. Dom dla was stoi otworem. I my od czasu do czasu będziemy was odwiedzać. Tak wiem, wiem... - westchnęła cicho. - Pomimo tego, ze jest tyranem to go wam brak. - pokiwała głową zawzięcie. - To zrozumiałe. Znacie się zapewne tyle lat. Jeszcze zdążycie się nim nacieszyć. - utkwiła swój wzrok w pudełku z ziarenkami ryżu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:48, 15 Lut 2010    Temat postu:

Uśmiechnął się blado do swojej żony i kiwnął nieznacznie głową wybierając ryż. Bez problemu moja droga. Kiedy mówiła panowała zwykła w tym biurze cisza. Trzy pary oczu utkwiły w Marice gdy zakończyła swoją tyradę. Wyraz niebieskich trudno było określić. Nie uśmiechały się ale nie były też wrogo nastawione. Brązowe należące do Roberta były ewidentnie podenerwowane a zielone Marka nie zdradzały niczego prócz lekkiego rozczarowania. Nie wiadomo czy decyzją szefa czy tym że nie miał więcej kurczaka. Nagle Robert i Mark zaczęli jednocześnie, jeden przez drugiego - Ale tu nie chodzi o to. Znaczy tak, ale... - Mark popatrzył na Marikę - Wolelibyśmy by był na miejscu, albo by choć odbierał nasze wiadomości. - choć się starał i tak w jego głosie dało się usłyszeć zwykłą złość. Robert obrócił w dłoni kartonik - Bo czasem by nam się przydał. - najstarszy z mężczyzn pokiwał głową - Czasem nie wiemy co robić. - Adam westchnął i rzucił - Zamknijcie się! - potarł twarz wolną dłonią - Marii tu nie chodzi o to czy oni tęsknią za mną czy nie. Nie o to czy daleko mają do tego by nas odwiedzić czy wręcz przeciwnie. Chodzi o to że byłoby lepiej gdybym był na miejscu i nie ruszał się stąd. - zacisnął usta zastanawiając się nad tym problemem. To co powiedziała Marika nie stanowiło żadnego rozwiązania. Niczego nie ułatwiało. Adam był wewnętrznie rozdarty między obowiązkami a przyjemnościami. Decyzję podjął jednak już dawno i nikt nie będzie mu wchodził na głowę. Nie da się przekonywać wzbudzaniem w nim wyrzutów sumienia - Mark. Daj mi wszystko co mam podpisać. - rozporządził i usiadł. Sami na własne życzenie go rozdrażnili. Oblizał lekko usta i chwycił kubek z herbatą - Teraz. - ponaglił go a mężczyzna bez słowa wstał - Przejrzę to w domu i oddam jutro. - wstał i skinął lekko na Marikę. Ubieraj się. Koniec tej cholernie zabawnej wizyty. Podszedł do swego płaszcza i zarzucił go na ramiona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:03, 16 Lut 2010    Temat postu:

Pokręciła nieznacznie głową. Wzrok mężczyzn ani trochę jej nie speszył. Twardo utrzymywała z każdym z nich kontakt wzrokowy. jej oczy były opanowane do perfekcji. Ani nawet najmniejszym drgnięciem nie zdradziła się co odczuwa. - Przecież domyślam się. Mówiłam o tych przyjemniejszych rzeczach raczej mało związanych z pracą. - wzruszyła ramionami dokańczając swoją porcję. Gdy zjadła odstawiła kartonik na stoliku. Napiła się kilka łyków herbaty. Przygryzła dolną wargę, samą będąc rozdartą. Bo czuła tak jak by im odbierała Adama, ale z drugiej strony on był jej mężem. Mieszkali wspólnie tam już tyle czasu. Spuściła głowę nerwowo podrygując nogą. Sama się zastanawiała nad zadowalającym wszystkich rozwiązaniem. - A chcesz tu mieszkać? - zapytała unosząc brwi w górę. To zależało od Adama. Dla Mariki nie było ważne miejsce. Tam gdzie był Adam tam był jej dom, jej miejsce. Wszędzie byle tylko z nim. Oho... Tośmy go rozdrażnili. I koniec sielanki... - Westchnęła ciężko robiąc niezadowoloną minę gdy kazał jej się ubierać skinieniem głowy. Bez słowa wstała z kanapy. Podeszła do oparcia krzesła gdzie wisiał jej płaszcz. Ubrała go na siebie poprawiając się. Zapięła wolno guziki wcale się nie śpiesząc. Obróciła się w stronę mężczyzn. - Bardzo miło było was poznać. Dziękuję za wspólnie spędzony czas. I mam nadzieję, ze jeszcze się zobaczymy. - zdobyła się na olśniewający uśmiech. Zerknęła na Adama i czekała aż skończy aby mogli pójść choć wcale nie miała na to ochoty. No cóż podporządkuję się mężowi. Temat jego pracy zostawiła nie rozstrzygnięty. To był problem na później. Później nad tym pogłówkuje jak zrobić tak aby było dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:44, 16 Lut 2010    Temat postu:

Adam zapiął płaszcz patrząc z niecierpliwością na Marka grzebiącego w poszczególnych szafkach. Przestąpił z nogi na nogę, chcąc jak najszybciej opuścić to biuro i wrócić tutaj za kolejne pół roku jak nie dłużej. Kiedy Marika wygłosiła swoje życzenie uśmiechnął się krzywo i niezbyt ładnie. Chyba śnisz Marii. Nie będzie kolejnego razu, tym bardziej dla ciebie. Przyjął od starszego mężczyzny kilkanaście mniej lub bardziej grubych teczek - To wszystko? - zapytał oschle patrząc na tytuły jakie widniały na ich okładkach. Mark milczał przez chwilę zastanawiając się zapewne nad jego pytaniem. Pokiwał bez słowa głową. Adam obrócił się i spojrzał na Marikę. Dawno go takim nie widziała. Był wytrącony z równowagi i zły. Podszedł do drzwi i otworzył je przed swoją żoną. Gdy wyszła uraczył jadowitym spojrzeniem swych współpracowników za ich niewyparzone gęby i brak zrozumienia dla niego i jego priorytetów. Trzasnął drzwiami, zostawił mężczyzn z wyrazem całkowitego osłupienia na twarzach i dogonił Marikę. Przytrzymał teczki jednym ramieniem. Ujął w swoją dłoń ostrożnie palce Mariki wiedząc że będzie musiał rozwiać jej wątpliwości które zapewne zrodziły się po rozmowie, którą z nimi toczyła. Kiedy zjeżdżali windą w dół nie był jeszcze gotów. Gdy pojawili się już na chodniku i otrzeźwiło go chłodne powietrze mógł powiedzieć coś spokojnie nie martwiąc się o to że jego złość odbije się na jego małżonce.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:17, 12 Sie 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Pospieszył się więc był pierwszy, grubo przed czasem otwarcia. Wklepał krótki kod i wszedł do środka. Rozejrzał się po wnętrzu. Zaświecił światło bo rano, a była szósta, nie było tutaj najjaśniej. Po co tutaj przyszedłem już tak wcześnie? Trzeba było spać... W umyśle przywołał obraz pierwszego z biur nieruchomości jakie odwiedził i pocieszyła go myśl że jego wygląda o niebo lepiej. Wszystko było jak zwykle. Trzy biurka, tablica, stolik, jakieś miejsce na przeczekanie na boku. Odłożył kawę ze Starbucks i hot doga na blat swojego biurka. Podszedł do okna i pociągnął za sznureczek by podnieść żaluzje. Popatrzył na Nowy York z wysokości szóstego piętra ciesząc się jak zwykle że tutaj wrócił. Okoliczności może i nie są sprzyjające, ale... Obrócił się i wziął do rąk kubek i ciepłą podłużną bułkę. Nikły uśmiech wskazywał na to że zawsze mogło być gorzej. Jedząc przysiadł na parapecie zastanawiając się o której zawita tutaj dwójka mężczyzn, z którymi jak zwykle nie pożegnał się ostatnio najlepiej. Wsparł się o szybę, bo jedynie to mu zostało. Spojrzał na tablicę wiszącą na przeciwległej ścianie i zmarszczył nieznacznie brwi widząc że jest zalepiona na całej powierzchni ofertami. Upił łyka kawy i wpatrzył się w ulice po których sunęły samochody ludzi, podobnie jak Adam zaczynających dzień pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:00, 13 Sie 2010    Temat postu:

- A nie sądzisz że to jednak za wcześnie? - zapytał Robert dreptając za Markiem i pogryzając czekoladowego batona - To był twój pomysł. - odparł starszy mężczyzna spoglądając na niego - Ja uważałem i uważam że lepiej go było zawiadomić jak już Ralph wróci z urlopu. - młodszy nie chciał się zbyt łatwo poddać - A nie lepiej że miał chwilę na ochłonięcie? Znasz go przecież. - przełknął i dodał - Spokojniejszy będzie rozsądniejszy. Może mu nie skręci karku... - znaleźli się na właściwym korytarzu, kłaniając się spotkanym po drodze znajomym im osobą. Mark rozpiął kurtkę i powiedział - Jak go zobaczy z jego opanowania będą nici. I jak będzie chciał ukręcić to ukręci. Szczerze rzecz biorąc to obawiam się bardziej o nas. - powiedział i spojrzał na Roberta ciekaw tego czy on wie co mu chodziło po głowie - Tak... - mruknął tamten upychając papierek po batonie w kieszeń jeansów - To my pójdziemy na pierwszy odstrzał. I w końcu to czym nam groził tyle lat stanie się prawdą. Wylecimy na zbity pysk. - stwierdził. Uświadomił to sobie kiedy postanowił zadzwonić do Adama w środku nocy - Właśnie. A nie chciałbym... - zaczął Mark i przerwał bo Robert wpadł mu w słowo - Żaden z nas by nie chciał. Zobaczymy jak będzie. Bądźmy tej dobrej myśli że jak zwykle będzie się bronił przed przyjazdem tutaj, więc... - wniósł dłoń by wstukać kod otwierający zamek, ale robiłby to niepotrzebnie. Mark uśmiechnął się chwytając klamkę. Uchylił drzwi przed kolegą i stwierdził - Pan pierwszy. I nie jestem dobrej myśli. - Robert prychnął cicho i wszedł z uśmiechem do środka - Bo myślisz że się boję... - mruknął cicho odgryzając mu się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:33, 13 Sie 2010    Temat postu:

Czarnowłosy nadal okupował parapet jakby był on najwygodniejszą miejscówką w biurze. Były przecież jeszcze fotele i mała kanapa, ale widać lubił cierpieć na własne życzenie. Jak podejrzewał wszystko było jego winą. Począwszy od wyjazdu Mariki, a skończywszy na kłopotach z księgowym co niezmiernie radowało jego serce. Okazywało się że każda jego intencja nawet ta najlepsza, okazywała się być źle odebraną i prowadziła do oskarżeń płynących pod jego adresem. Nie wiem tylko dlaczego ty zamiast się cieszyć, wyjesz ciągle jaki to jestem zły wobec ciebie. Bo faktycznie chyba musi tak być że co złego to ja! Przez to nie umiał sobie oszczędzić tak dla niego zabawnych, a dla Mariki dość przykrych uszczypliwości. Minęły cztery godziny pokutnej ciszy. Jarzeniówki tylko cicho brzęczały, a Adam uznał że lepiej jakby zaczęło padać. Zawsze lubił patrzeć na deszcz, tym bardziej kiedy był po drugiej, suchej stronie szyby. Jak na złość, dzień zapowiadał się dość słonecznie. W końcu kiedy klamka poszła w dół a drzwi się otwarły zobaczył swych dwóch najlepszych przyjaciół na widok których drgnęła mu brew. Przez tą sekundę zdążył sobie przypomnieć dlaczego Robert zawsze go musiał irytować na samym wstępie. I dlaczego zatrudnił Marka. Odłożył telefon na parapet jedynie po to by skrzyżować ramiona na piersi wpatrując się w nich i zastanawiając którego zmieszać z błotem pierwszego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:53, 13 Sie 2010    Temat postu:

Robert który pierwszy zobaczył Adama przystanął i szepnął do Marka konspiracyjnie - Może jednak się boję. - wyszczerzył się nerwowo do swego szefa. Kiedy zobaczył kamiennie oblicze Adama przyznał odrobinę głośniej by jego słowa dotarły i do siedzącego na parapecie - No dobra, boję się. - Mark pokręcił niecierpliwie głową i szturchnął Roberta w plecy by przesunął się do przodu. Nie mógł przez niego wejść. Zamknął za sobą drzwi, kiedy już dostał taką możliwość i stanął obok swego kumpla tak samo jak on patrząc teraz na swojego szefa - Dzień dobry. - przywitał się z godnym pogratulowania opanowaniem. Rob poszorował się po kędzierzawych włosach robiąc w nich totalny bałagan - Czołem Adam! - przywitał się o wiele bardziej entuzjastyczniej niż jego poprzednik. I takim sposobem jakby widzieli się wczoraj, a nie jakieś pięć miesięcy wstecz. Splótł przed sobą dłonie i wykręcił je w nadgarstkach niczym chłopczyk - No, to ten... - spojrzał na Marka, ale jak zwykle w takich sytuacjach tamten nie przyszedł mu z pomocą patrząc gdzieś na okno. Robert zacisnął usta niezbyt z tego zadowolony - Ralph wraca za trzy dni. Doliczyliśmy się że jesteśmy dziesięć patyków w plecy i gadaliśmy już z Amandą na temat ewentualnych dróg postępowania. - raz jeszcze zerknął na Marka i wyglądał tak jakby zamierzał go kopnąć byle ten tylko się odezwał. Najstarszy z mężczyzn spojrzał najpierw na Roberta a później na Adama i powiedział - Nie mam nic do dodania. - Rob sapnął i zawołał urażony - Dlaczego zawsze ja muszę się tłumaczyć?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:11, 13 Sie 2010    Temat postu:

Nic się nie zmienili. Jak zwykle, jeden nadawał bez opamiętania, a ten drugi zachowywał się tak jakby było mu nie w smak że w ogóle tu trafił i zawsze liczył na coś lepszego. Adam jednak widząc ich do reszty poczuł się jak w domu. Zsunął się z parapetu wsuwając telefon w kieszeń. Skinął im głową na powitanie nie widząc potrzeby zabierać głosu. Stojąc i będąc opartym biodrem o swoje biurko wysłuchał krótkiej relacji uśmiechając się kpiąco pod nosem odkąd Robert oświadczył że ma pietra przed nim. Kiedy tamten mówił Adam wpatrywał się w niego czując jakby namacalnie że brązowowłosy maleje w oczach pod wpływem zdenerwowania. Zawsze dużo mówił kiedy się denerwował, ale dziś mówił przynajmniej z sensem, aż nie zadał ostatniego pytania. Adam przyjął wszystko z wybitnym jak na niego spokojem. Kiedy Mark stwierdził ze to już wszystko podszedł do nich by wymienić uścisk dłoni. Spojrzał na swojego rówieśnika i stwierdził - Bo jesteś kretynem. Bo jesteś najmłodszy i włosy ci sterczą na głowie. - przy ostatnim powodzie uśmiechnął się do niego z wyższością - Poza tym ktoś tu musi być kozłem ofiarnym. - stwierdził i zwrócił się do Marka - To po co ściągaliście mnie już tutaj? Skoro on wraca za trzy dni? Miałem wam uświetnić czas oczekiwania swoja osobą? Powiedzieć ze będzie dobrze bo wróciłem? Z waszych wypłat będę to ściągał. - oświadczył, by nie zdziwili się że ich przelewy będą trochę uszczuplone - Co powiedziała Amanda? W ogóle... - machnął dłonią od niechcenia i podszedł do foteli i kanapy zapraszając ich gestem dłoni by usiedli razem z nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:40, 13 Sie 2010    Temat postu:

- Zaraz, za chwilę. Wszystko Ci zaraz opowiemy. Ale pięć minut nikogo nie zbawi. - stwierdził Mark mijając po powitaniu Adama i podchodząc do czajnika, by nastawić wodę. Pstryknął przycisk, by się zaczęła gotować i podszedł do swojego biurka stawiając na moment na blacie walizkę, z której wyciągnął kolejno obłe pudełko z kanapką na śniadanie, jabłko i mały kartonik z sokiem. Ułożył wszystko na szklanej podstawce leżącej gdzieś w rogu biurka po czym sięgnął do szuflady i spokojnym gestem wyciągnął niewielką puszkę z herbatą. Wrócił zaraz do czajnika sięgając po kubki. - Kto kawy a ko herbaty? - zapytał. W tym samym czasie Rob zdążył już klapnąć na jeden z foteli i jak to on zaczął nawijać. - Ja. Kawy. Jak zwykle. - rzucił za siebie spoglądając moment później na Adama. - Bo wiesz, powinieneś wiedzieć. To w końcu i twój interes i przydałoby się byś na to zerknął. Sprawdzaliśmy to już z dziesięć razy i no nie ma innej opcji. - Woda się właśnie zagotowała a najstarszy z mężczyzn równie spokojnym gestem jak zwykle nasypał do swojej szklanki płaską łyżeczkę liści z puszki i po chwili zalał sobie w kubku napar. W drugim przygotował kawę i podchodząc do stolika podał koledze. - A ty Adam? - zerknął pytająco jeszcze na moment oddalając się od nich, by zestawić na ziemię swoją walizkę i przetrzeć ściereczką biurko, gdzie dopiero co stała. - To on głównie z nią rozmawiał. - rzucił młodszy zwalając całą broszkę tłumaczenia się na tamtego. Dopiero gdy Mark wrócił do nich, usiadł na brzegu kanapy mieszając łyżeczką pływające w szklance farfocle. - W skrócie, to Amanda stwierdziła, że i tak pewnie skończy się to w sądzie. - wyjaśnił na prawdę krótko - Przygotowaliśmy kopie wszystkich papierów, chociaż trochę dużo ich, ale nie byliśmy pewni czy potem, skoro on wraca za kilka dni, to czy nic nie wsiąknie jak sprawa wypłynie. - dodał oblizując tą łyżeczkę, którą mieszał dopiero co herbatę i odłożył ją opierając o brzeg spodka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:34, 13 Sie 2010    Temat postu:

Adam łypnął na Marka jakby jednak to pięć minut miało go zbawić. Świetnie, teraz już wiem dlaczego jestem tutaj aż trzy dni przed. Choć skoro uważasz ze streścisz się w pięciu minutach to może mógłbym się tutaj znaleźć później? Nie musiałby wtedy korespondować z Mariką jak rano. Przynajmniej zwyczaje pozostały te same skoro zaczynali dzień od kawy. Adam popatrzył na jak zwykle perfekcyjnego Marka zastanawiając się w tym czasie czym poniżyć dla równowagi Roberta, tak by chłopak się nie cieszył za bardzo tym że wrócił i nie zrównał ich ziemią w pierwszym zdaniu - Kawy. - odpowiedział Adam natychmiast jakby ta którą niedawno wypił była dla niego niczym. Usiadł na kanapie patrząc na Roberta i raz jeszcze z jego strony wysłuchując nieprzerwanego strumienia tłumaczeń - To jest mój interes. I jesteś odemnie zależny.- podkreślił wyraźnie, tym stwierdzeniem podcinając mu skrzydła - To i tak szybko jak na twoją spostrzegawczość. - dogryzł mu. Było zazwyczaj tak że Robert zabawiał rozmową, proponował to lub tamto, a Mark albo Adam zajmowali się papierkowa robotą. Ten drugi robił to tylko wtedy kiedy mu się zachciało. Czarnowłosy uniósł jeden palec w stronę Marka czekając na swoją kawę - To ty się zamknij skoro Mark z nią rozmawiał. Słucham? - zapytał zabierając swoją szklankę - Bo ona zawsze tak twierdzi. - burknął czarnowłosy pod nosem mieszając powoli kawę - Tylko to potrafi... Nie, to nie może wyjść poza nas. - zadecydował - Koszta spraw sądowych... - były zbyt wielkie, a nie miał ochoty znów czekać do kolejnych terminów rozpraw ani kwitnąć na sali patrząc jak Amanda produkuje się myśląc przy tym jakby go tu przelecieć - Cholera... Nie, trzeba to z nim załatwić. Po raz pierwszy mam ochotę się z kimś ugadać. Może wystarczy to jak zagrozimy że to zgłosimy. Będzie miał schrzanioną opinię na cały Nowy York. A później poszukamy nowego księgowego. - spojrzał na mężczyzn ciekaw ich stosunku do tego co powiedział.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:11, 14 Sie 2010    Temat postu:

Kiedy już każdy trzymał w ręku swój kubek, Mark rozsiadł się wygodniej ściągając jeszcze z biurka Roberta grubą, szarą teczkę z jakąś papierową zawartością i złożył ją sobie na kolanach poprawiając przy tym materiał spodni pod spodem, których szew przekrzywił się psując ogólny widok ich właściciela. Złożył ręce ze sobą, obracając obrączkę widniejącą na jego dłoni leniwym, spokojnym ruchem. - Będziesz musiał sam to wszystko przejrzeć. To nie było sporadyczne. - zaznaczył najstarszy z całej trójki spoglądając na Adama z powagą. - Tym razem, to chyba nie byłby dobry pomysł ugadywać się. - dodał jeszcze chcąc coś dalej kontynuować, ale Rob wszedł mu w paradę brzęcząc niemiłosiernie łyżeczką o ścianki kubka ze swoja kawą - On ma rację, Adamie. Nowy księgowy, nowym księgowym, ale defraudacja i machloje to co innego. Chociaż targanie się po sądach też nie jest rozwiązaniem. - rzucił młodszy, którego zaraz ten drugi uciszył - To fakt. Co mu po opinii, skoro robił to z rozmysłem? Musiał się liczyć z tym, że to wyjdzie na jaw. Ale jeśli się z nim dogadasz, to jaki argument będziesz miał, by odzyskać brakującą kasę i potem mieć czyste ręce przed skarbówką? Oni się raczej z tobą nie dogadają. - wyjaśnił swoje zdanie Mark nie dając sobie przerwać już wypowiedzi Robertowi. Jednak tamten nie omieszkał też powiedzieć swojego zdania. - Ale koszty rozprawy, czas i zawracanie tym głowy jest bez sensu. Załatwić to szybko i sprawnie a nie się dawać wozić w tą i drugą stronę. - zaprzeczał koledze, który jednak nie dał się wybić z tego swojego powolnego rytmu przerywanego małymi łykami upijanej ze szklanki zielonej herbaty z opuncją. - Jeśli Adam wygra w sądzie, a raczej trudno by nie wygrał w tej sprawie, to koszta poniesie przegrywający. Czas, to jeśli by załatwiło się odpowiednie upoważnienia, to Adam by nie musiał jeździć tu tyle razy, tylko na sam ostateczny termin rozprawy. A ryzykować potem składanie wyjaśnień w skarbówce i nie daj boże gdzieś dalej, bo przecież sąd też się może w to włączyć, to chyba lepiej od razu z tym iść na wokandę, prawda? - zapytał Mark zatrzymując spojrzenie na Robercie a tylko kątem oka sprawdzając nastawienie Adama. - Jest po co gdybać czy się tego potem dopatrzą skoro teraz by się z tamtym wyjaśniło o co biega i ściągnęłoby się z niego kasę a w skarbówce zrobiło korektę i ot problem z głowy? - młodszy odbił piłeczkę do kolegi, który nie pozostał mu zaraz dłużny. - Ale to jest tylko doraźne rozwiązanie. A jeśli chcemy to zrobić czysto i tak, by potem nie mieć na głowie czegoś, co wypłynie, to chyba nie mamy wyjścia. Ale do tego by stwierdzić co wybrać, - tu spojrzał na Adama upijając kolejnego łyka swojej zielonej opuncji - musisz ty się włączyć. I samemu przeanalizować te papiery, by mieć już całkowitą gwarancję na to, że nic nie pominęliśmy i że jest z naszej strony czysto. Musimy mieć dowód tak wyłuskany, by nikt nie podważył potem naszych racji. - wyjaśnił nie pozwalając już się Robertowi odezwać zanim czarnowłosy się nie wypowie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:54, 14 Sie 2010    Temat postu:

Adam wywrócił oczami czekając aż w końcu najstarszy z nich zadecyduje że wszystko na nim wygląda na tyle zadowalająco by móc prowadzić dalszy ciąg rozmowy. Robert zerknął na Adama i obaj skinęli nieznacznie głowami. Nie wiem jak twoja żona może to wytrzymać. Pani Brown przecież była wesołą kobietą i zdawało się że nie zwracała uwagi na tak szczegółowe detale jak Mark. Widać ten pedant jej odpowiadał. Wszyscy patrzyli na teczkę a jeden z mężczyzn, ten do którego się to odnosiło, skinął głową - Sądzę że będę miał czasu pod dostatkiem. - skoro i tak miał spędzić w mieszkaniu każde popołudnie i wieczór lektura dokumentów powinna być wspaniałą do poduszki. Ocenił ilość papierzysk i stwierdził że obejmują one mniej więcej ostatni rok. Adam spojrzał na kawę w kubku jakby chciał wywróżyć sobie dalszy los. Zabawne... Czarno to widzę. Później kiedy już Mark i Robert zaczęli się pojedynkować na argumenty jemu nie pozostało nic innego jak wydać jakiś werdykt. Wysłuchiwał jednego i drugiego nadal wpatrzony w kawę. Zacisnął zęby nie mogąc wytrzymać dziecinnego zachowania Roberta. Wstał i pochylił się nad nim sprawnym ruchem wyciągając z dłoni mężczyzny łyżeczkę - To nie jest zabawne. Zabieram ci możliwość upominania się o głos. - usiadł i zastukał o swój kubek przedrzeźniając przy tym Roberta - Mark, mów dalej. Ty... - pogroził Evansowi machając ostrzegawczo tym do dopiero mu odebrał. Miał siedzieć cicho, chyba że to co miał zamiar powiedzieć mogło rozwiązać ich wspólny problem. Odłożył łyżeczkę na brzeg stolika. Po chwili wiedział że Roberta nie obeszło zabranie mu metalowego insygnium. I tak się wtrącał - Poniekąd obaj macie słuszność. - powiedział w końcu Adam kiedy zamilkli w oczekiwaniu na to co on powie. Uniósł kubek do ust i odstawił go na kolano przytrzymując dłońmi - Byłbym najbardziej zadowolony mogąc połączyć wasze stanowiska. Załatwić wszystko legalnie, według prawa i tak dalej, ale nie ciągając się już z nim po sądach. Naprawdę, nie mam na to najmniejszej ochoty. - zerknął na Marka i powiedział - Choć jak stwierdziłeś nie ma innego wyjścia jak to. Chociaż... Twoja propozycja... - spojrzał na Roberta jakby nie dowierzał że to mówi właśnie do niego - Też jest ciekawym rozwiązaniem. Musielibyśmy tylko poczekać te trzy dni i dowiedzieć się co popchnęło go do czegoś takiego. W gruncie rzeczy przecież pracował z nami, ile..? Jakieś sześć, siedem lat? Dziwi mnie to dlaczego zaczął i jeszcze tak nieudolnie że wy to wyłapaliście. Miałem Ralpha za mądrzejszego faceta. - stwierdził kończąc wątek księgowego - Poczekamy, dowiemy się co wpłynęło na jego decyzję, a później dzwonimy do Amandy i niech szykuje oskarżenie działania na szkodę firmy. A w zasadzie odwrotnie. Niech już zacznie szykować na my poczekamy na Ralpha. - spojrzał na przyjaciół i skinął głową - Gdybym miał pewność że pieniądze da się ściągnąć... - zwrócił się do Roberta - Zrobiłbym tak, ale tym razem chyba będę bardziej przychylny instytucji sądowej. Tym bardziej że nie lubię mieć strat. - spojrzał na Marka wiedząc że ten się z nim zgodzi, skoro sam uważał to za najlepsze rozwiązanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:00, 14 Sie 2010    Temat postu:

Rob kręcił się w swoim fotelu jakby mu ktoś mrówek nasypał na siedzisko. Trzymana w rękach kawa i wypijana dużymi łykami parzącymi język mężczyzny jeszcze bardziej pogarszała ten stan. - Ej, ja nie mówiłem przecież, że to niby jest zabawne czy nie. No syf mamy i trzeba to jakoś załatwić, nie ma opcji. - rzucił młodszy poddenerwowany, że mu zabrali łyżeczkę. Nie mógł na niej teraz skupiać swojej uwagi co sprawiało, że w jednej chwili miał co najmniej o jedną rękę za dużo, z którą nie wiedział co począć. - A po co się go pytać dlaczego to zrobił? Skoro miał na tyle odwagi, by łapami zagarnąć sobie procent i to jeszcze nie mówiąc o tym nikomu, to sam się skazał na to, by się z nim już nikt nie cackał. - kontynuował, ale Mark, popijając spokojnie swoją herbatkę wtrącił mu się zaraz. - Słuchaj, Ralph to też człowiek, z którym, no właśnie, jak Adam zauważył już kilka lat pracujemy. Może jest coś, czego my jeszcze nie wiemy i dobrze by było się dowiedzieć. - stwierdził uspokajając kolegę. Jednak temu nie w sosie było ulegać. - Adam, ale przejrzeć papiery, przygotować wszystko i ciah. - pokazał ręką gest ścięcia kogoś jak na gilotynie. - Ukrócić skubańca póki jest na gorąco. Można go za takie coś nawet z tego urlopu ściągnąć. To raczej nie problem. - zaproponował. Brown ze swoim stoickim spokojem ułożył w tym czasie sznureczki teczki na swoich kolanach popijając tą swoją opuncję niczym drogocenny wywar. - I co mu niby powiesz, jak jesteś taki mądry? Stary, mamy na ciebie paragraf, ale poczekaj tu może z nami, bo jeszcze sprawdzamy w papierach czy coś więcej się nie znajdzie? - zapytał młodszego, który zaraz utopił swój język w gorącej kawie. Chyba na to nie miał riposty. Starszy z mężczyzn spojrzał na Adama podając mężczyźnie teczkę ze swoich kolan. - Tu są ksera wszystkich faktur z ostatniego roku. - lekko licząc co najmniej ryza papieru na to poszła - Te, które nam się wydawały lewe, zaznaczyłem niebieską karteczką. - wyjaśnił - W segregatorze przy moim biurku - wskazał na słupek stojący gdzieś w rogu - Są wszystkie zeszłoroczne umowy a w tym drugim zaraz, zamówienia i zlecenia. - powiedział zakładając nogę na nogę i poprawiając znów nogawki spodni, by się nie wygniotły. Nie lubił jak coś leżało nie na swoim miejscu. Robert podniósł się ze swojego miejsca sięgając do szuflady jednej z szafek i stawiając po chwili na stoliku między nimi jakieś ciastka. Wyglądały na domową robotę. Władował sobie od razu jedno z nich w usta, blokując tym samym sobie chwilowo możliwość mówienia. - Częstujcie się. - rzucił z wysiłkiem, by nie rozsypać z ust okruchów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:35, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Nie miałem tego namyśli. - powiedział Adam patrząc na swego rówieśnika - Twoje stukanie łyżeczką o kubek bywa wkurzające. Mówił ci to już ktoś? - zerknął na wspomniany przedmiot a później raz jeszcze na mężczyznę by upewnić się że jest on dostatecznie daleko od niego. Widząc jednak jak Rob się wierci zaczął się zastanawiać czy mu jej nie oddać - Bo jestem ciekaw. - odparł Adam - Jestem zwyczajne ciekaw co kieruje kryminalistami. Może to za duże słowo... - wzruszył ramionami - Chciałbym wiedzieć dlaczego. I dlaczego u nas, przecież dorabia sobie jeszcze gdzieś prowadząc coś mniejszego. - wytłumaczył i dopełnił wytłumaczenia najstarszego z nich - Nie chodzi o to że mam zamiar się z nim cackać bo sobie na to nie zasłużył. Po prostu to ciekawe dlaczego przyzwoity facet zmienia się w kawał świni kradnącej to co wy... - siebie już opuścił skoro raczej jedynie figurował niż przykładał się do rzetelnej pracy - Sami wypracowaliście. Kara go nie opinie, to pewne, ale przecież jeśli miał jakiś... Powód któremu mógł zaradzić inaczej... Chcę wiedzieć i koniec. - zadecydował twardo. Nie było odwrotu od jego decyzji. Spojrzał krzywo na Roberta i zapytał - Od kiedy ty jesteś taki mściwy co? Myślałem że to moja domena, chyba że podczas mojej nieobecności zaszły pewne zmiany w charakterze i rolach które każdy z nas pełni. - obrzucił go zaciekawionym spojrzeniem i wrócił do swojej kawy, nadal uparcie czarnej, bez nadziei na lepsze jutro - Nie będziemy go ściągać siłą. Wtedy się połapie i w życiu go nie zobaczymy a ja chciałbym widzieć wyraz jego twarzy, kiedy wyznaczą mu karę. Chyba ze będziesz go pilnował na własną rękę? - zapytał Roberta kpiącym tonem. Nie? - Właśnie, więc zacznij myśleć. - wychylił się po teczkę, chcąc ją w końcu dostać - W porządku, przejrzę je. - zobowiązał się, tym razem mając na prawdę zamiar to zrobić. Zerknął na biurko przelotnie i skinął głową patrząc na pierwszą kserokopię. Czarnowłosy spojrzał ze zgorszeniem w oczach na Roberta. Zamienił kubek na ciastko przyglądając się przekąsce podejrzliwie - To chyba nie mojej matki? - uniósł lekko brew a spojrzenie niebieskich oczy spoczęło na najstarszym z nich jako że ten najmłodszy w końcu miał skutecznie zamknięty dziób. Choć raz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:27, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Mściwy? Nie. Ale bardzo nie lubię kiedy ktoś robi mi koło pióra. A sorry Adam, ale na nas to także się odbija. - stwierdził Rob zapychając się zaraz kolejnym ciastkiem i zapijając to łykiem kawy. - To źle podejrzewasz. - stwierdził Mark sam się dając namówić na ciastko mimo, iż było jeszcze przed śniadaniem i chyba nie w tej kolejności powinien rozpoczynać posiłek. - Jakimś cudem ten jeszcze nie zeżarł. - kiwnął głową na kolegę wzdychając przy tym. - Dobra. Adam, nie ma co tak siedzieć, bo nas noc zastanie, tylko trzeba się zabrać do roboty. Mam parę zleceń do przejrzenia, więc ja to Was przeproszę. - powiedział unosząc się z kanapy i spoglądając na swój zegarek na nadgarstku dodał coś jeszcze. - O dziesiątej zadzwonię do Amandy i przekażę jej twoje słowa. - skierował do czarnowłosego po czym podszedł zasiadając przed swoim biurkiem i sięgając po jakiś segregator z kubkiem niedopitej jeszcze herbaty w ręku zaczął przeglądać jakieś papiery. Rob wykorzystując jeszcze chwilę zamieszania wpakował sobie w usta jeszcze jedno ciacho i też się podniósł z kanapy. Dopiero kiedy przełknął spojrzał się na Adama. - Ja się zaraz będę zwijał. Na dziewiątą mam umówione spotkanie z klientem. Muszę zrobić parę zdjęć do dokumentacji i obgadać parę spraw formalnych. - wytłumaczył się. On był zawsze lepszy w terenie, za to Markowi lepiej wychodziło stacjonarne i skrupulatne przeglądanie papierzysk. Całkiem nieźle się uzupełniali. Najstarszy z nich obrócił się na swoim krześle spoglądając na kolegę. - Skoro będziesz na mieście, to wracając podjechałbyś do skarbówki może i wziął wyciąg wszystkich deklaracji z zeszłego roku, co? - poprosił - Byśmy je wtedy porównali z tym co mamy tutaj, by się upewnić, że i tam nie było jakichś "niedoróbek". - powiedział - Tu masz druk na to. - podał kartkę z wypełnionymi tabelkami niezbędnymi do wzięcia takiego wydruku w urzędzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:49, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Boże ty się unosisz! - powiedział Adam z niedowierzaniem i pokręcił głową. Zajął się teczką uznając że Rob poruszony do tego stopnia i nie strojący sobie żartów nie jest do końca sobą. Wytłumaczeń mogły być setki a Adam miał ważniejsze sprawy na głowie niż kopanie w jego psychice w poszukiwaniu wyjaśnień. Może w końcu wydoroślał? Uniósł wzrok znad kartek i spojrzał na Marka - Jasne. Idź, zrób co masz do roboty. - zacisnął dłoń którą trzymał na teczce mocniej kiedy wstał i Robert. Jego nie uraczył spojrzeniem, nawet przelotnym a o uwadze już nie było mowy. Skinął jedynie głową skupiając się na chrupnięciu ciastka. Adam zerknął spod nastroszonych brwi na sytuację jaka rozwijała się na jego oczach. Wtopił się w kanapę jakby chciał zostać jej częścią. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło się tak ze poczuł się im absolutnie niepotrzebny i było to wstrząsające doznanie. Każdy miał coś do roboty, a on został z teczką w dłoni aktualnie nie mając najmniejszej ochoty się nią zająć. Wziął ciastko w usta i chwycił swój kubek. By zniknąć Markowi z oczu i nie narzucać mu się przewędrował do swego fotela i obrócił go kiedy usiadł. Znajdował się dzięki temu plecami do mężczyzny i gdyby nie głowa wystająca sponad oparcia i kawa na biurku było by pewnie tak jakby go wcale nie było. Stwierdzając że tak jest jednak najlepiej odłożył cicho na bok sprawdzoną kartkę, drukiem do dołu by już niczego nie pomieszać, bo nie miał ochoty by Mark go za to szkolił. Adam wpatrzył się w cyferki i wziął dla siebie ołówek by móc w razie czegoś coś dopisać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 12:51, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:33, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Ja się nie unoszę. - stwierdził Rob przełykając kolejne swoją drogą całkiem smaczne ciastko - Unosić to się mogę z fotela, co właśnie zrobiłem. - odgryzł się z uśmiechem zabierając ze sobą pudełko z ciastkami i przysiadając na trochę do swojego biurka, by wykonać parę telefonów. Zastygł jednak w bezruchu ze słuchawką uniesioną w ręku wpychając kolejne ciastko z lubością do swych ust. Dopiero, gdy jego usta były już wolne wykręcił numer i przez chwilę zajął się potwierdzeniem umówionego wcześniej spotkania. Kiedy skończył rozmowę, Mark wlepił mu jakiś świstek, więc zaczął mu się przyglądać jakby miał przed swoimi oczami czyjś wyrok śmierci. Jednak niestety nie był, więc powoli zaczął się zbierać do wyjścia dopijając kawę i niedbale odstawiając kubek na blat biurka. - Adam, mógłbyś mi podać fakturę z dziewiętnastego grudnia? - rzucił Mark trzymając w dłoniach jedną z umów. Podniósł się z fotela podchodząc do biurka czarnowłosego - Patrz. Nie powinno jej być w harmonogramie. Jak to w ogóle przeszło? - dziwił się sam przed sobą - Przecież jeśli nie było zamówienia a nie znalazłem go nigdzie, to nie powinno być możliwości dokonania przelewu wychodzącego. - pokręcił głową stając nad Adamem niczym kat nad jego duszą - Zadzwoniłbyś może do Amandy w tym czasie, co? A ja bym przejrzał czy pozostałe też tak się pojawiały znikąd... - poprosił ładnie żegnając się po chwili z Robertem, który postanowił trochę wcześniej wyjechać, by nie musieć się przebijać przez korki w godzinach szczytu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:23, 14 Sie 2010    Temat postu:

Zaczął wertować szybko papierki by znaleźć to czego od niego chciał Mark. Wrzesień... Nie. Przeskoczył kilkanaście dalej. Styczeń? Cholera, gdzie jest ten... W końcu trafił na właściwy świstek i wyciągnął go na wierzch. Rzucił okiem na resztę. Prócz tego były dwie. Ludzie jakoś niechętnie kupowali sobie domy na Boże Narodzenie. Woleli już wtedy spędzić je w takim zakupionym wcześniej. Chwycił umowę którą mu podał Mark i porównał jedno z drugim - Ty się dziwisz? - zapytał i okręcił głowę spoglądając na niego z dołu. To że był niżej wcale nie pozbawiało jego spojrzenia władczości - Mnie tu wtedy nie było. - siedział w Forks i załatwiał sprawy związane ze swoim weselem. I chyba to było jego największym błędem. Wyniesienie się z Nowego Yorku. Gdyby tutaj był być może już dawno mieliby problem z głowy. Może wcale by go nie było. Odwrócił od przyjaciela wzrok a po chwili usłyszał coś co kompletnie mu się nie spodobało. To już wolałem nic nie robić. - Zaraz do niej zadzwonię... - powiedział i zerknął na Evansa żegnając się nim nieznacznym skinieniem głowy - Te ciastka są poważnie od mojej matki? - zapytał łapiąc za słuchawkę telefonu - Rozpieszcza was. - powiedział kręcąc głową i czekając na połączenie z Amandą - Z panią Sharp poproszę. - powiedział przesuwając znudzony palcem po blacie biurka. Nie doszukał się kurzu - Ale ma być. Proszę powiedzieć że dzwoni Knight. - poczekał jeszcze chwilę i uśmiechnął się tryumfalnie - Witaj Amando... Tak wiem, wieki z tobą nie rozmawiałem... - wywrócił oczami niezbyt zadowolony z kolejnego pytania - Wróciłem i co? - postawił teczkę z siłą na krótszym boku znów zaciskając na niej palce - Nie! - zazgrzytał zębami - Bo dzwonię do ciebie w sprawie służbowej a nie prywatnej. - spojrzał na Marka jakby to była jego wina choć mężczyzna pewnie nie miał pojęcia o co chodzi - Moment Amando. - położył dłoń na słuchawce i zapytał napastliwie Marka - Czy teraz za porady prawne bierze zamiast pieniędzy zaproszenia na obiad czy tylko mi się tak dostało? - warknął na końcu samemu sobie znajdując odpowiedź - Mamy się stawić całą trój...? - przerwa w połowie i stwierdził kwaśno - Jasne. O czternastej. - odłożył słuchawkę i stwierdził obracając się na fotelu - Jak będziesz szukać księgowego daj też ogłoszenie na adwokata. Koniecznie faceta. - zakończył i zajął się swoją teczką, bo przynajmniej ona nie wymagała od niego niczego ponad zwykłą uwagę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:11, 14 Sie 2010    Temat postu:

Mark zgodnie z tym, co powiedział wrócił do swojego biurka i zaczął porównywać wydruki przelewów przez ostatni rok z umowami i ich harmonogramem. Generalnie większość się zgadzała, chociaż nie wszystkie. Była w tym wszystkim jakaś reguła. Zaraz po pierwszej fakturze zgodnie z grafikiem pojawiała się dzień czy dwa później na całkiem inne konto druga faktura, która w ogóle była poza planem. A przed ostatnią płatnością pojawiała się kolejna, której nie powinno być. Dwa razy. Z każdej umowy dwie faktury, na małą relatywnie kwotę, ale wybywały. I nie była to pensja, nie był to bonus ani też premia. Ot po prostu przelew nieraz o treści "zasilenie konta". Krew się gotowała. - Dostało Ci się. - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo ani on ani Robert nie chadzali z tą kobietą na obiadki. - Widać albo wyjątkowo zgłodniała albo stęskniła się za tobą i teraz słuchawka telefonu jej już nie dogodzi. - odrzekł zajęty kolejną pozycją na liście przelewów. - Uuu! - rzucił brunet unosząc jedną brew i spoglądając na Adama z lekkim uśmiechem. - Na diecie jesteś czy jak? - zapytał podnosząc się po chwili, by wstawić czajnik na kolejną herbatę. Złożył wszystko na swoim biurku na bok i wyciągnął talerz, na którym przygotował sobie do posiłku kanapkę przełożoną z pudełka. - Mogę się podzielić jak chcesz. - zaoferował przekrawając po chwili jabłko na pół i wyciągając cząstkę w kierunku mężczyzny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:32, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Fantastycznie. - mruknął kiedy dowiedział się że to tylko on miał tą przyjemność chodzić z Amandą na takie spotkania. Prawie się ucieszył że nie zabrał jednak Mariki ze sobą i że odmówiła przyjazdu tutaj. Poradzę sobie, bo czym to dla mnie jest? Niczym. Adam odepchnął się nogą i znalazł się przy biurku Marka rozkładając na nim teczkę by porównać wszystko ze sobą - To bez sensu. - powiedział widząc to co i on - Zasilanie konta? Już bardziej się wysilać nie mógł czy mu się nie chciało? - zapytał raczej retorycznie podbierając Markowi sprzed nosa jedną z umów - Jej nigdy słuchawka nie była w stanie dogodzić. - powiedział cicho odchylając się w tył by wesprzeć plecy na oparciu. Zasłonił się kartkami i dodał - Myślałem że tej cholerze po roku przeszło. Jak tak ma to wyglądać to sam się postaram i jej kogoś znajdę. Dobra jest i szkoda było by się jej pozbywać z tak błahego powodu... - odłożył umowę i wszystkie rachunki z nią związane na bok, tak by już się nie pomieszała - Ta jest w porządku. - wstał jednak i chwycił papiery by schować je na właściwe im miejsce. Wrócił i wsparł łokcie na blacie spoglądając na skoncentrowanego kolegę. Skoncentrowanego teraz już chyba na jedzeniu - Nie, nie jestem na diecie. Już zgłodniałeś? - zapytał patrząc na to co przed sobą rozkłada - Nie mam ochoty się z nią widzieć. Proste. Ty też byś nie miał. - Adam chwycił jabłko i popatrzył na nie bez przekonania - Dzięki. - powiedział wgryzając się w nie - Skoro chwilowo masz czas powiedź co się działo jak mnie nie było. U ciebie, u niego...? - wskazał na trzecie biurko należące do najmłodszego z nich.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin