Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Szary biurowiec jakich wiele
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:36, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Ja? - zdziwił się pytaniem Mark - Nie, nie zgłodniałem jeszcze. Ale ostatnio staram się jeść regularnie. I masz farta, że nie jesteś na diecie, bo mnie właśnie niedawno żona przymusiła. - sapnął poprawiając talerzyk na blacie biurka po tym, jak odłożył na jego brzeg nóż. Wgryzł się w jabłko z niejaką satysfakcją. - Stwierdziła, wyobraź sobie, że wyglądam niereprezentacyjnie i pora coś z tym zrobić. - wyjaśnił przysiadając znów na swoim krześle strzepując niewidoczne paproszki ze swoich kolan. - Ha! Co u nas. Służbowo to wiesz już pewnie, syf z księgowym. - zażartował jakby dopiero o tym teraz się Adam miał dowiedzieć - A prywatnie. No jak widzisz, jestem na diecie. Ciemne, ziarniste pieczywo, dużo zieleniny i soki. No i kawy ostatnio mam też nie pić, więc się przerzuciłem na herbatę zieloną z jakimiś dodatkami. - westchnął z rozgoryczeniem. - Trochę ziemi kupiłem. Żona koniecznie chciała zasadzić sobie pomidorki, ogóreczki i kto wie co jeszcze, czym można katować człowieka. - wyjaśnił niezbyt uradowany tymi słowami - Chciała działkę, to ma. Tylko teraz co weekend jestem zmuszony tam jeździć i się w ogrodnika jakiegoś bawić, bo jej ochota przeszła. A Rob? - rzucił drapiąc się na karku przez chwilę - Jak to Rob. U niego to zawsze coś. Ostatnio chodzi nieco zwieszony, bo mu żona zaciążyła znowu. - westchnął współczując koledze. - I to chyba niekoniecznie z nim, jak się w którymś momencie sypnął. - powiedział spoglądając na Adama, gestem dłoni proponując, by się poczęstował połową kanapki, którą miał na talerzu. - No ale mniejsza o nas. Opowiadaj jak u Ciebie? - zapytał chcąc zmienić temat na czarnowłosego - Jak tam małżeństwo? Kwitnie? - dodał rozpierając się w swoim krześle i poprawiając przy tym kancik spodni, by leżał odpowiednio.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:01, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Czy ty kiedykolwiek jadałeś nie regularnie? - według jego rozkładu dnia można było ustawiać sobie zegarek. Zerknął na Marka w zasadzie jego wzrok skierował się na brzuch mężczyzny - A po co ci ta dieta jeśli można wiedzieć? Obaj jesteśmy wystarczająco chudzi. - mruknął. Nie ciągnął dalej skoro okazało się że jego żona tak przykazała. Osobiście uważał że Julie przesadziła i to grubo, ale uznał że nie wypada się wtrącać. Sam by sobie tego nie życzył. Niereprezentacyjnie? Masz chodzić na co dzień w smokingu i cylindrze a u boku dumnie dzierżyć laseczkę. I przypominać patyk? Jeszcze moment i zacznie mu współczuć króliczej diety. Skinął niecierpliwie głową na wspomnienie spraw zawodowych. Pytał o prywatne - I tak ciągle? - zapytał jednak patrząc na herbatę - Zmarniejesz. - zauważył z troską. Nie miał ochoty szukać kogoś w jego zastępstwo - Zamierzacie się budować czy tylko poprzestajecie na pomidorach? - Nie określił jaka to była działka. Taka pod budowę czy jedynie ogródek działkowy. Poza tym i na takiej małej niektórzy urządzali sobie lepsze domy niż te w których na co dzień żyli. Adam rozkaszlał się krztusząc się kawałkiem jabłka - Co ty mówisz?! - zapytał kiedy złapał już oddech - Kathie chce go puścić kantem? - w różne rzeczy mógł uwierzyć ale w tą nieszczególnie chciałby wierzyć - Choć gdybym miał taką żonę jak on... - odchrząknął i stwierdził - nie ważne. To ich problem, jakoś sobie poradzą, a jak nie to lista osób poszukiwanych poszerzy się o jeszcze jedną pozycję. - powiedział popisując się iście czarnym humorem. Adam spojrzał na Marka i odpowiedział powściągliwie - Chciałbym. Jestem sam w Nowym Yorku a moja żona wróciła od rodziców, także nawet się nie widzieliśmy. Minęliśmy się tak jakby w drodze. Resztę sobie dopisz. - powiedział obojętnie i pokręcił głową odmawiając kawałka chleba - Co robisz wieczorem? Jedziesz hodować ogórki?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:36, 14 Sie 2010    Temat postu:

Pominął pytanie o nieregularność jego posiłków, bo chyba nikt by w to nie uwierzył, nawet on sam patrząc na swoje obecne nawyki żywieniowe. - Chudzi, chudzi. - mruknął wgryzając się teraz dla odmiany w kanapkę i przeżuwając ją solidnie. Dopiero gdy przełknął kontynuował. - To nie chodzi o odchudzanie, ale o dietę oczyszczającą. - wywrócił oczami młynka chcąc zaznaczyć jak bardzo jest zadowolony z pomysłów swojej żony. - Aha. - potaknął na pytanie czy tak ciągle już trzyma. no raczej innego wyjścia nie miał, jeśli nie chciał zadzierać ze swoją małżonką, która na kompromisy raczej nie lubiła chodzić. - Nie wiem czy będziemy się budować, ale raczej tak. Wiesz, przy dzieciakach to raczej mieszkanie w niewielkim mieszkaniu, siedząc sobie na głowach, to kiepskie rozwiązanie. - znowu przegryzł kęsa kanapki, ale gdy Adam się rozkasłał klepnął go parę razy po plecach, by mu przeszło. - Już go puściła. - sprostował. - Pożarli się jakiś czas temu. Poszło o jakąś pierdołę. Niemal nocował tutaj, by nie wracać do domu a Kat chyba ubzdurała sobie wtedy, że on do innej lata. No i... Jak to baba, chciała mu dać popalić. Odgryzła się skutecznie znajdując sobie "przygodę". Niemniej pogodzili się po tym. Dziecko i kredyt to chyba najsilniej spajające związek więzy. - wyjaśnił z suchym dystansem, jakby był specjalistą w tym temacie. - Kilka tygodni temu. Ile, ze trzy będzie? Wyszło, że się spodziewa. No, ale... Robert raczej wtedy to maltretował tutaj tą kanapę a nie sypialnię w domu. - mruknął kończąc już temat. - Ulala. No to... - zastanowił się nad tym co i u Adama się stało. Czyżby też jakieś draki? - Nie mam nic w planach. Jula zabrała nasz dochowek i siedzą w sanatorium. Moja najmłodsza pociecha miała ostatnio problemy z astmą i udało nam się załatwić całej gromadce wczasy lecznicze. Także jestem teraz jeszcze przez parę dni słomianym wdowcem. - zaśmiał się lekko po czym zmroził młodszego kolegę piorunującym spojrzeniem - Nawet mi nic nie mów! Pojadę tam przed weekendem nim wrócą, opędzluję co tam potrzeba i będę udawał, że to klęska nieurodzaju a nie lewe ręce do uprawy. - prychnął katując swoją kanapkę kolejnym kęsem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:32, 14 Sie 2010    Temat postu:

Czarnowłosy otworzył szerzej oczy na wieści o diecie i spojrzał w kąt pomieszczenia byle tylko nie obrazić połowicy Marka. Kobiece fanaberie. Sam miał ich po dziurki w nosie. Opędził się od dłoni spożywającego swój nędzny posiłek mężczyzny i powiedział - dzięki nie trzeba. Nie myślałem że u nich tak może być, prędzej spodziewałbym się tego po mnie i Marice. Głupia, myślałem że jest trochę rozsądniejsza. Ale widać coraz więcej kobiet miewa dziwaczne zachcianki. - mruknął myśląc o tej jednej - I co na to Rob? - zapytał obracając ćwiartkę owocu w swoich palcach - Pewnie nie myśli o rozwodzie? Ani mu się to marzy, romantyk od siedmiu boleści. - spróbował zgadnąć chcąc dopatrzyć się po minie mężczyzny tego czy jego rozumowanie jest słuszne. Przytrzymał kawałek jabłka za ogonek odgryzając kolejną cząstkę owocu - Nie wiem czy bym wytrzymał z taką... - granica tolerancji Adama była cienka i dziwaczna. Przygarnąć z dzieckiem innego tak, żyć z kobietą która się puściła już nie. Wstał by pójść do kosza bo nie miał ochoty sprawdzać swoich umiejętności trafnego rzutu - Chyba lepiej mu nie gratulować, co? - zapytał a jego mina wyrażała szczerą chęć pognębienia kumpla. Zawziął się na niego jakby Robert był winny tego wszystkiego co się działo - Więcej niż 'ulala'. Nie ma nic gorszego od kobiety odrzuconej... - spojrzał na jego talerz z udawanym współczuciem i mruknął - Może jednak jest... Ta twoja dieta oczyszczająca. - Adam podparł sobie brodę dłonią i przekręcił kolczyk w prawym uchu przyglądając się mężczyźnie zastanawiając przy okazji czy to co mu zaproponuje będzie błędem, czy jednak nie całkiem przyjemnie spędzi wieczór - Czyli jesteś absolutnie wolny? Świetnie. Co ty na to byśmy wyciągnęli naszego zdradzonego i poszli gdzieś na miasto?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:10, 14 Sie 2010    Temat postu:

- No to widzisz. Różnie bywa. Jak oni tacy durni, to mają co chcieli. - odpowiedział niewzruszony. On już zdążył oswoić się z tą całą sytuacją. żal mu trochę było kolegi, ale z drugiej strony sam do tego doprowadził, to teraz miał za swoje. - Rob? - rzucił unosząc brwi na moment, jednak zaraz się pohamował. - Coś ty. Ubzdurał sobie, że to była jego wina, że ją tak zostawił i że w ogóle zaczął ta ich awanturę. On tego dzieciaka chce, bo mówi, że to jego pokuta będzie, ale Kat teraz ma jakieś dziwne jazdy i się upiera, że usunie. - wyjaśnił, ale czuł się coraz gorzej obmawiając aż tak szczegółowo życie Roberta. Wzruszył ramionami słysząc pytanie Adama czy mu gratulować i dokończył swoją kanapkę. - Ja tam mu nie odpuszczam za bardzo. Za męczennika będzie robił. - westchnął sięgając po niedojedzone jabłko. Jednak zagotowała się już woda na herbatę i musiał wstać, by sobie zalać kolejny kubek naparu. - Wiedziała przecież, że jak wpuści kogoś między... - pokazał krótkim gestem rozchylające się uda - To może być potem efekt. Sama tego chciała, więc czemu Rob teraz ma za to odpowiadać? - tego nie potrafił zrozumieć. Porządny w gruncie rzeczy był z tego kolesia gość, więc ciężko było patrzeć z boku jak się coraz bardziej ładuje w problemy. Słowa o odrzuconej kobiecie spowodowały, że się aż odwrócił spoglądając pytająco na czarnowłosego. Wrócił jednak do mieszania swojej herbatki łyżeczką aż do chwili, gdy usłyszał propozycję. - Eee... - zatkało go nieco i rzucił jeszcze raz wzrokiem na Adama. Nie wyglądał jakby żartował. Mark wrócił do swojego kubeczka i liści w nim pływających strzepując z łyżeczki kawałek, który się do niej przykleił. Dopiero po odłożeniu jej na brzeg spodka i przemaszerowaniu ponownie do swojego krzesła, siadając w nim się odezwał. - To żart, jakaś podpucha czy na serio? - zapytał się upewniając się w tym co usłyszał, bo jakoś do normalnych to nie należało. - Ja to okej. Jeśli mówisz poważnie. - wciąż szczękę ciężko było zmusić do powrotu na swoje miejsce - Pytanie jak Rob i co powie na wyjście ta jego "ciążówka".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:36, 14 Sie 2010    Temat postu:

Jak fajnie! Niebieskie oczy błyszczały zadowolone. Nie z powodu problemów kolegi. Cieszył się że może z kimś pogadać, chwilowo nie martwić się o to co będzie jutro i po prostu odpłynąć w jakieś inną rzeczywistość - Pieprznięty masochista. - podsumował w dwóch słowach postawę kumpla - Ja nie mam najmniejszej ochoty się w to mieszać, ale skoro wina nie jest jego to bez przesady. Z drugiej strony nikogo z nas przy tym nie było więc trudno osądzić czyja wina jest większa. Albo nie, masochizm nie wchodzi w grę. On sobie wyobraża że aureola świętego idealnie zgra się z jego kręconymi włosami. Pod kategorię męczennika też podpada w takim razie. Pokuta...? - zadziwił się głupotą Roberta kręcąc głową - Niech idzie po nią do księdza. Dostanie odpowiednią a nie sam sobie będzie wymyślał. Albo ja mu zadam, na to samo wyjdzie. - mruknął gryzmoląc ołówkiem po jednej z kserokopii - To mu pogratuluję. Niech wie jak bardzo ciesze się z jego szczęścia. - powiedział ironicznie uśmiechając się pod nosem delikatnie - Może im gumka pękła? - było wiele wyjaśnień problemu żony ich przyjaciela. Adam spojrzał na Marka kiedy ten zamilkł i zjechał na fotelu w dół, jakby półleżąc - To zależy jak definiujesz odrzucenie. - stwierdził biorąc w dłonie kubek ze swoją kawą - I z czyjego punktu widzenia. Kobiety czy mężczyzny. I musisz jeszcze brać pod uwagę sytuację. Okoliczności. I oczywiście charaktery stron konfliktu. - wytłumaczył choć to nie zbliżyło nawet o krok ujawnienia tego co miał na myśli - Ona uważa... - zaczął Adam patrząc w sufit, kręcąc się na lewo i prawo znudzony - Nie. Inaczej. Ja chciałem ją zmienić, to znaczy... To długa historia. - powiedział nie wiedząc od czego zacząć - Rozbiła się psychicznie przez siostrę a ja ją chciałem pozbierać w ekstremalnie szybki sposób. Mi się udało, a ona uważa że ja odrzuciłem bo mi się znudziła. I możesz tłumaczyć jak grochem o ścianę. Wściekła się i pojechała do matki... - zamachał dłonią w powietrzu chcąc podkreślić że to jego problem i w dodatku uważał go w tej chwili za błahy - Szukać dystansu. Całkiem serio. - powiedział i wychylił się zaglądając w jego kubek z ciekawością. Parsknął śmiechem i spojrzał kątem oka na Marka - To legalne? - opadł znów na fotel i pociągnął ze swojego kubka - Czy ja kiedykolwiek mówiłem nie poważnie? - zapytał zaczepnie - Ta jego ciążówka nie ma nic do gadania. - zadecydował - Szef się zjawił i zmusił jej Rob'a do pracy po godzinach. Kropka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:54, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Aha. - przytaknął na słowa komentarza Adama gotów dołożyć obie łapki do tego stwierdzenia o "pieprzniętym masochiście". Wysłuchał reszty powoli upijając herbaty z kubka, łyk za łykiem, powoli. Poprawił sobie rękaw koszuli, bo guzik mu się prawie rozpiął a tego to już by nie zniósł pewnie, bo burzyło by to dokumentnie jego wizerunek. - Nie wiem czy to gumka, nie wnikam. Ale jakby to była gumka, to by poleciała do lekarza. Są przecież środki po, no nie? A jak nie nawet gumka, a z rozmysłem, to chyba ja jeszcze bardziej nie chcę tego wiedzieć. - stwierdził obracając się do swojego biurka i przekładając talerzyk na bok. Podsunął sobie segregator z umowami, przeglądając dalej strona za stroną. Słowa spowiedzi Adama zdziwiły go jeszcze bardziej. Widać miał ochotę pogadać. Odsunął lekko segregator od siebie i z kubkiem w ręku niczym profesjonalny terapeuta obrócił się do mężczyzny przodem, bo jakoś tak dziwnie było słuchać takich zwierzeń będąc wpatrzonym w papiery. - No to tobie też się pokopało. - podsumował krótko po czym z niezrozumieniem spojrzał się na zawartość swojego kubka - A czemu miało by nie być? Zielona herbata z opuncją. Pomaga w trawieniu, oczyszcza, nawadnia. - mógł jeszcze długo wyliczać, bo Julka wbiła mu to dość solidnie do głowy co ma jeść a co pić, by być w jej mniemaniu zdrowym. - No to skoro tak sprawę stawiasz... - stwierdził zgadzając się na wypad wieczorem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:17, 14 Sie 2010    Temat postu:

Chyba stanowczo za dużo się dziś z sobą zgadzali. Albo nie widzieli się zbyt długo by mieć chęci na to by się ze sobą posprzeczać. Albo ze mną coś faktycznie nie tak. I to chyba tłumaczy wszystko. Zakręcił kubkiem mącąc zmielone ziarna na jego dnie. Dał im swobodnie opaść, a kiedy już to zrobiły powtórzył tę operację raz jeszcze. Mógłbym tak do znudzenia... - Też nie chcę. I jeśli z rozmysłem to dziwię się mu ze z nią zostaje. Ale skoro twierdzi że to ma być w ramach pokuty to proszę bardzo. - powiedział wiedząc że nie jemu to osądzać. Zdanie jednak już sobie wyrobił i choćby w myśli a zdążył małżonce Roberta nawyrzucać od najgorszych. Zerknął na Marka nie wiedząc czego od niego chce - Wesoło jest. Ale... Interesuje cię to? - zapytał nie dowierzając mu zbytnio - Nie mam ochoty o tym roztrząsać, bo nabieram chęci urwania czegoś komuś. Jeszcze jedna rewelacja a nic mnie nie powstrzyma. - mruknął złowróżbnie mącąc ponownie kawę, która od chwili miała spokój. Jeśli myślał że Adam miał z kimkolwiek ochotę się podzielić swoimi przemyśleniami to był w błędzie. Nie upadłem jeszcze na głowę. Nie zmienił się aż tyle jak można się było spodziewać - Nie przerywaj sobie pracy. - rzucił spoglądając na jego segregator, teraz odstawiony na bok niepotrzebnie - Nie będę ci przeszkadzał. Każde liście są podejrzliwe. - stwierdził uznając że jego żart nie został zrozumiany, czemu się nie zdziwił nawet - Przestań... Nie zamieniaj się w dietetyka czy kogoś podobnego. - zakazał mu choć swobodnym wcale nie podenerwowanym tonem - Tak, tak stawiam. Obiecałem mojej żonie że się zabawię. - roześmiał się beztrosko pewnie wpędzając Marka w jeszcze większą konsternację - Jak masz coś do roboty i nie możesz to powiedź. - zażądał z naciskiem - Przeżyję. - zerknął na stertę faktur i rachunków do przeanalizowania. Mam co robić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:44, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Niekoniecznie. - odpowiedział dopiero kiedy Adam zapytał się go o to czy go interesuje jego sytuacja z żoną. - No to nic więcej nie mów, skoro nie chcesz. - pohamował mężczyznę, by się dalej nie rozpędzał na temat swoich małżeńskich relacji i tego czy jest dobrze czy źle. Wrócił do swojej pracy ponownie przysuwając do siebie segregator i wlepiając spojrzenie w rzędy literek analizując je dokładnie. Przerwał jeszcze na moment słysząc dla siebie kolejną rewelację. - To znaczy, że co? - wbił spojrzenie na moment w czarnowłosego - Mamy być z Robem elementem twoich pogrywek z żoną? - nie mógł tego chyba do końca rozumieć. - Mam czas, nie mam planów, mogę gdzieś wyjść. Ale nie zamierzam potem się z czegokolwiek tłumaczyć jakby co. - ostrzegł - No chyba, że właśnie chcesz bym Ci odpowiedział, że nie ma opcji, to to zrobię. Znajdę sobie zajęcie na wieczór. Choćby i te umowy. - wskazał palcem na swoje biurko. Można było powiedzieć, że ich prawie nie zaczął, bo tyle znajdowało się ich w tym nieszczęsnym segregatorze. Wrócił do swojej pracy zbywając po chwili Adama machnięciem ręki. - Zajmij się czymś. Muszę się teraz nad tym skupić. - powiedział przerzucając kolejną stronę jakiegoś kontraktu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:20, 14 Sie 2010    Temat postu:

- Więc... - zaczął Adam wstając - Nie zachowuj się jak terapeuta. Bo to mogło mi dawno pomóc, ale jakoś do żadnego się nie zapisałem. - uśmiechnął się krzywo zabierając swoją teczkę by jak ładnie go poproszono czymś się zajął. Do umówionego obiadu miał jeszcze sporo czasu. Pchnął swój fotel aż pod parapet. Ostentacyjnie daleko od Marka. Wrócił po ołówek i wyjaśnił resztę - Nie. Wy nie jesteście pionkami. - był gotów stwierdzić że są niczym - Szachownica jest pusta i zostałem tylko ja i ona. Zaczynasz się dopatrywać w zwykłym zaproszeniu czegoś anormalnego? Wsadzić cię do jednego worka z Mariką? Poza tym nie zaprzeczysz chyba temu że jestem dorosły i mogę robić co mi się żywnie podoba? Jakbyś miał coś do tego to radzę się zgłosić do Grace. Ponoć... - podkreślił wyraźnie - Matki mają wpływ na swoje dzieci. - zakończył i odwrócił się do Marka plecami - Jeśli masz drżeć przed moją żoną, to lepiej zostań w domu. - usiadł na swoim fotelu i wsparł stopy o parapet. Skoro poddajesz się jakimś dziwacznym dietom i to jeszcze z polecenia... Nie dokończył własnych myśli chcąc zostawić jego żonę w spokoju. Wyciągnął telefon i napisał Marice jak obiecał wiadomość. Wsunął aparat pod udo, ciesząc się z lakoniczności w jaką osnuł swą wiadomość i zajął się analizą faktur by nie przeszkadzać Markowi. Ołówek w szaleńczym tempie przechylający się raz na lewo a raz na prawo zdradzał irytację Adama. Może ja zacznę pisać słownik? Może tego potrzeba by mnie jasno zrozumieć, bez podtekstów? Wydawało mi się przez całe życie, że mówię językiem zrozumiałym, dla większości świata, ale chyba nie. A może to moje intencje zawsze wydają się jakiś niecodzienne? Już więcej nie zapytam. Skreślił jedną z kwot łamiąc rysik. Westchnął ciężko i nie ruszył się po coś do pisania, mając nadzieję że nie będzie musiał jeszcze czegoś poprawiać. Zachciało mi się... Rozrywek. Szklanka herbaty i radio w mieszkaniu absolutnie powinny go zadowolić tego wieczoru.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 6:21, 15 Sie 2010    Temat postu:

- Nie jestem terapeutą, nigdy nim nie byłem i nie zamierzam zostać. - stwierdził ze spokojem. Widząc jednak zdenerwowanie Adama i jego ostentacyjne gesty pokręcił tylko z rezygnacją głową. - Nie, nie dopatruję się niczego w tym zaproszeniu. - westchnął - Ale nie rozumiem skąd ta irytacja. Nigdy wcześniej nie dawałeś się nigdzie wyciągnąć, więc ta nagła zmiana jest dziwna. Nie nienormalna, tylko dziwna. Niecodzienna jeśli tak to można nazwać. I tyle. - wyjaśnił notując sobie coś z boku na kartce z bloczku. Czarnowłosy coraz bardziej się jednak nakręcał. Mark trochę się temu dziwił, ale nic mu do tego. Jednak słysząc jego dalsze tyrady, nie wytrzymał już. - Tak, najlepiej się oflaguj. Jeszcze tylko brakuje nad tobą łopocących sztandarów jakby ktoś nie widział, żeś podirytowany. Wyluzuj. Jest co się tak napędzać? - zapytał wpatrując się w plecy szefa a zarazem kolegi. Widział a w zasadzie już tylko słyszał po chwili jak Adamowi zbrakło ołówka, który tak jakby zaniemógł z pisaniem w chwili, gdy mu się grafit złamał. Niewiele myśląc wstał ze swojego krzesła i wyciągając z kubka na pisaki jeden ze swoich podszedł podając go mężczyźnie stukając nim lekko o jego ramię. Moment później już go nie było, bo wrócił na swoje miejsce przyglądając się kolejnej stronie jakiejś umowy. Prawnikiem to on nigdy nie był, więc wczytywanie się w te punkciki i paragrafy doprowadzało do odruchów wymiotnych na dłuższą metę. Jednak mus to mus. Wypił łyka swojej herbatki zastanawiając się co dalej. - Będziesz gryźć czy pasujemy? - zapytał z ciekawością czy Adam ma nadal ochotę tak się nakręcać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:55, 15 Sie 2010    Temat postu:

Dziwne. Myślałem że robisz sobie z tego jakieś studia albo poczytujesz książki o psychologii w domu, dla rozrywki. Okręcił ołówek o sto osiemdziesiąt stopni i wymazał linię którą chwilę temu nakreślił, uznając że zrobił to niepotrzebnie. Spokój Marka i jego opanowanie jeszcze bardziej wytrącały Adama z równowagi. Wcale! Choć kiedy nad tym przez moment pomyślał coś w tym było. Miał prawo zastanawiać sie i miał prawo pytać, bo o ile pamięć Adama nie myliła to chyba dopiero po raz pierwszy odkąd ich zna wyszedł sam z podobną inicjatywą. To też jednak nie polepszyło nastroju czarnowłosego, który wybijał na udzie nudny, powolny rytm który najbardziej przypominał marsz pogrzebowy - Tak... - zaczął z ironią - To bardzo dobry pomysł. Wyznaczę wokół siebie zasięg strefy radioaktywnej. Wszystkim to ułatwi życie, cóż... Mi trochę utrudni, ale kto by się tym przejmował. Ważne że reszta nie będzie narażona na moją irytację. Bardzo dobry pomysł. Przemyślę sposób wykonania i zacznę wdrażać w życie. - zakończył z prychnięciem odkładając na parapet sprawdzony rachunek. Wziął w dłoń kolejną kartkę i uznał w myślach że ta tez musi być lewa, tak dla zabawy by mu się lepiej pracowało. Kiedy usłyszał jak Mark wstaje zamknął na moment oczy. Czego chcesz...? Nie wyznaczyłem jeszcze strefy zero. Adam spojrzał na niego niechętnie i wziął bez słowa ołówek. Miał jednak trochę szczęścia. Rob pewnie by nad nim stał do upadłego, jak Ben i maltretował prośbami o wyrzucenie tego co leży na wątrobie. Mark był o tyle taktowny że nie pytał. Nie, ty nie chcesz wiedzieć. Lepiej dla ciebie. Zatrzymał ołówek z połowie pisania litery 'g' we własnym nazwisku które kaligrafował na boku i zastanowił się nad odpowiedzią. Miał ochotę gryźć, zbyt dużo mu nie wychodziło w ostatnim czasie, ale jedyny obiekt który teraz miałby pod ręką nigdy sobie nie zasłużył na to by oberwać - Nie. - 'nie' w tym wypadku trudno było zdefiniować jednoznacznie więc dodał z rezygnacją - Odpadam z gry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:51, 15 Sie 2010    Temat postu:

- Oj przestań. - jęknął Mark słuchając utyskiwań mężczyzny. - Strefa radioaktywna. - prychnął. Adam chyba był w wybitnie nie swoim humorze skoro tak się czepiał wszystkiego i robił z każdej, byle pierdoły wielkie halo. Zerknął odruchowo na zegarek na swoim ręku. - No to okej. - rzucił skoro czarnowłosy się wycofał z wiszącej nad nimi poważniejszej kłótni. - Rob powinien zaraz wrócić. - stwierdził zmieniając temat i opuszczając rękę na blat, by przerzucić kolejną stronę swojej straszliwie nudnej lektury. Potem ucichł już totalnie, zajmując się skupieniem nad swoją robotą. nijak mu dziś nie szło, więc jeśli chciał dziś przerobić choć połowę segregatora, to musiał się zebrać w sobie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:10, 15 Sie 2010    Temat postu:

Do czego to doszło! Był jeszcze bardziej zły na siebie o ile to w ogóle możliwe. Dokończył swoje nazwisko i zmazał je. Telefon oznajmił przyjście wiadomości więc odpisał na nią i przykazał sobie zacząć panować nad sobą bo jeszcze chwila a będzie sam, tak bardzo sam jak jeszcze nigdy. Ziewnął próbując się skupić na kolejnych rzędach cyfr. Mógł się stąd wyrwać za jakieś trzy kwadranse, ale nie trafiłby w nic lepszego jeśli miał go czekać obiad z Amandą. Z jednej pomylonej sytuacji w drugą. W zasadzie można nazwać to dosadniej. Z jednego gó... - Hm? - zamruczał pod nosem - Ach Robert, tak. Zobaczymy co zdziałał. - odpowiedź była wyjątkowo płaska i ugrzeczniona. Tak też umiał jeśli chciał. Podliczył na boku kartki ogólną sumę. Nie zgadzało się więc, nie pomylił się. Kolejny dowód obciążający Ralpha. Adam usłyszał przez drzwi głośny śmiech i ściągnął stopy z parapetu obracając się ku wejściu do biura - Wszystkiego najlepszego Robercie. - powiedział uśmiechając się lekko, kiedy tylko mężczyzna stanął w progu - Gratulacje z powodu zostania ojcem. - okręcił się do oniemiałego faceta plecami i wrócił do swoich rachunków - Co tam? Odwiedziłeś skarbówkę?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 17:10, 15 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:02, 15 Sie 2010    Temat postu:

Mark już nie miał ochoty za bardzo rozmawiać. Wetknął nos w swoje papiery przykładając się do porządnego ich przejrzenia i przeczytania, uniemożliwiając tym samym ich dalszą rozmowę a co za tym idzie także i potencjalną kłótnię. Nie miał ochoty być workiem treningowym dla wyładowania swoich frustracji przez Adama. Przemilczał odpowiedź chłopaka na temat powrotu Roba. Może i lepiej, że zaraz miał się pojawić, to przynajmniej wszystkie negatywne emocje na nim się rozładują. Niedługo później rzeczony kolega wrócił uhahany po same pachy. Wpadł do pomieszczenia, w którym siekierę można by spokojnie powiesić na tych ich nastrojach, ale od razu się nie zorientował o co biega. - Siemanko! - rzucił zadowolony z siebie rzucając na biurko teczkę i swój notatnik. Z aparatem fotograficznym już się obył nieco delikatniej. Położył go na najbliższą półkę wiedząc, że potem i tak go będzie szukać i tak. Tak było niemal zawsze. Słysząc gratulacje jego uśmiech momentalnie się zwężył w wąską szparkę. - A nie męcz się Adam. - rzucił bez kozery na co Mark aż się rozkasłał z ubawienia - A nie mówiłem? - powiedział najstarszy w ich grupie - Z nim to teraz tak ciągle. Człowiek chce być miły a ten od razu się nabzdycza i taki efekt. - dodał jeszcze, co nowy tatuś skomentował zaraz swoją ripostą - Odczep się ode mnie. Wiesz przecież, że to niełatwa sytuacja. A poza tym oczywiście musiałeś się wygadać, co? - rzucił oskarżycielsko. - No jasne, przecież mnie znasz. Oddaję tobie co kryję w sobie. Jak na takiej jednej reklamie. Poza tym wybacz, ale jesteś wdzięcznym obiektem do takich gadek. - odparł Mark ze stoickim spokojem, co jeszcze bardziej zapieniło Roberta. - Byłem w skarbówce, tam są wyciągi. - pokazał chłopak palcem w stronę teczki odwieszając kurtkę na wieszak. I zaraz wrócił do przerwanej rozmowy. - A może pogadamy o tobie, co? I tej twojej żonce, co to ci dietę dała. Ciekawe jak tobie się dobrze układa skoro zacząłeś latać na siłownię, chodzić na solarę i tylko czekać aż zaczniesz sobie robić balejaż czy jak to się zwie i kręcić się z powaloną nastolatką, pewnie niewiele starszą od twych córek, co? - odbił w drugą stronę, co spowodowało u Marka ciche syknięcie i wbicie paznokci w blat jego biurka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:26, 15 Sie 2010    Temat postu:

- Zamknijcie się. - warknął Adam. On z nimi mógł się kłócić tak długo i tak często mu się podobało. Mark i Robert między sobą już się kłócić nie powinni - On wcale nie wygadał. - wytłumaczył najstarszego - Poprosiłem go by opowiedział mi co u was, to opowiedział. Nie moja wina że najciekawszym co dzieje się u ciebie jest zdrada żony Robercie. - mruknął ze spokojem odkładając kolejną umowę na bok. Uwielbiał taką atmosferę. Niby był winny, niby on wszystko zaczynał a kończyło się całkowicie na kimś innym. Adam uśmiechnął się z zadowoleniem i strzepnął kartkę. Włożył ją do teczki i okręcił się przodem do mężczyzn bawiąc się z ołówkiem - Dokładnie Rob. Przecież chciałem być miły. Popatrz na mnie. - mruknął chcąc go pocieszyć. Dziwne miał sposoby - Mam podobnie. No może prawie... - spojrzał gdzieś ponad jego ramię nie kończąc swej wypowiedzi. Pewnie by pożałował za samą myśl jaką chciał wypowiedzieć - Mniejsza z tym. - zadecydował i odchrząknął - Dieta to nic w porównaniu z prezentem jaki ty dostałeś, więc stul dziób bo jesteś w najbardziej żałosnej sytuacji z nas i zostaw szanownego Marka bo na nim mogę wyżywać się tylko ja. Panuje tutaj jakaś hierarchia. - wstał i zawiesił ramię na Robercie czując jak facet cały się spina - Już, przestań. - uderzył go w bok głowy ołówkiem trzymanym w lewej dłoni - Mark. - Adam spojrzał na niego i uspokoił gestem dłoni. Wspaniale czuł się jako rozjemca konfliktu który sam wywołał - Wystarczy panowie. Słuchaj... - zwrócił się do Roberta - O ile ten tutaj... - wskazał na jedynego siedzącego przy biurku - Uzna że naprawdę nie jest pionkiem w moich grach z Mariką idziemy na piwo. Dziś wieczorem. Rozumiem że jesteś wolny i idziesz z nami? - krótko i na temat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:55, 15 Sie 2010    Temat postu:

Tłumaczenie Adama, że to nie Mark się wygadał, wcale nie ułatwiało sprawy. Było jeszcze gorzej, bo znaczyło, że kolega daje się ciągnąć za język jak małe dziecko. - Ta sytuacja nie jest żałosna! - odwarknął wcale niepocieszony tym, że czarnowłosy go tak pocieszał. - To była moja wina, że zostawiłem Kat samą sobie i że nie miała innego wyjścia jak poszukać sobie oparcia w kimś, kto je mógł jej dać. - wyjaśnił co spowodowało u Marka kolejne prychnięcie maskowane usilnie, choć nieudolnie, skupieniem na tych jego umowach. Złapanie Roba za ramię wcale sytuacji za bardzo nie poprawiło. Spojrzał się z zaciętą miną na swego przełożonego gotów na kolejne ataki odpowiedzieć w odpowiedni sposób. Cięty sposób. Bo wcale nie był spokojny. Markowi zajęło chwilę, tak jak i jego koledze wyluzowanie się i nie nakręcanie się już więcej. Co prawda w ostatnim czasie to było na porządku dziennym, że się o coś spierali od tak dla samej frajdy podocinania sobie, ale Adam mógł nie być do tego przyzwyczajony. - Ale ja wcale tak nie twierdziłem, ze jestem. Pytałem tylko czy to możliwe a nie, ze od razu stwierdziłem fakt. - zaznaczył brunet. Rob podrapał się po policzku zastanawiając się nad propozycją, która i jego wprowadziła w stan lekkiego zaskoczenia. - Jestem jak najbardziej za. - powiedział - Wolny jestem, ale nie wiem co na to Kathie. Wiesz, ona ostatnio jest nieco drażliwa no i... Heh. Nie puszcza mnie nigdzie tak łatwo. Ale poczekaj, zadzwonię do niej i się dowiem jak ona to widzi. - sięgnął po telefon i wybrał z niejaką niechęcią numer do żony. Przynajmniej tutaj nie musiał o niej bezpośrednio myśleć, ale słysząc jej głos znów mu się wszystko w głowie mieszało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:26, 15 Sie 2010    Temat postu:

Adam roześmiał się widząc oburzenie Rob'a - Przestań. Powiedziałem. - zasądził jakby jego słowo było świętym. Tak też zabrzmiało - Jest żałosna. Uważaj bo zaraz powiem że i ty taki jesteś. - stwierdził wykrzywiając usta w pogardliwym grymasie. Pokiwał głową słysząc wersję wydarzeń Roberta - Jesteś żałosny. - puścił go i usiadł na biurku Marka. Spojrzał na bruneta i wyjaśnił nie chcąc już więcej się powtarzać - Nie jesteś. Jego możemy później rzucić jako mięso armatnie. - wskazał na Roberta zabierającego się do wykonania telefonu - Nie, nie, nie! - zeskoczył z biurka, jakby nie był do końca sobą i wyrwał mu słuchawkę. Przytrzymał Roberta by nie mógł mu jej odebrać i sapnął - Czołem Kat. Tak to ja, pamiętasz? Świetnie. Słuchaj... - strzelił Roberta przez potylicę by przestał mu próbować odebrać słuchawkę - Chciałem ci powiedzieć że twój mąż dzisiaj najprawdopodobniej nie wróci do domu. - przeprowadzenie tej rozmowy i skłamanie w nie było dla Adama problemem. Musiał postawić na swoim, bez względu na konsekwencję jakie by to ze sobą pociągnęło. Po drugie nie zniósł by widoku mężczyzny proszącego się swej zony o pozwolenie na wyjście. To było śmieszne - Tak... A nie mówił ci? Mamy małe problemy z księgowością i musimy to sprawdzić. Dlaczego nie on dzwoni? - spojrzał na rówieśnika tryumfalnie widząc jak zaczyna się coraz bardziej denerwować - Wysłaliśmy go do skarbówki i stoi w kolejce. A później zabieramy się za liczenie, więc już nie będzie czasu. Tak, to w porządku. Przekażę mu. Pozdrów dzieciaki. - rzucił słuchawkę na widełki i spojrzał na Roberta - Pantoflarz! Masz wolne. I będziesz liczył... Kolejne kolejki. - powiedział. Widząc jego obrażoną minę Adam wzruszył ramionami - Przestań. Wyświadczyłem ci przysługę. Nie będziesz skomlał jak pies o to byś mógł gdziekolwiek wyjść. - czarnowłosy prychnął nie mogąc się nadziwić jak najmłodszy z nich nisko upadł - Mark. Powiedź że zrobiłem dobrze. - zwrócił się do najstarszego jakby ze względu na wiek miał wydać opinię i rozsądzić kto miał rację. Tylko spróbuj przyznać ją komukolwiek innemu niż mi. - Przestań się pienić Rob... - klepnął go po ramieniu i uśmiechnął się do nich niespodziewanie - Cieszę się ze wróciłem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:11, 15 Sie 2010    Temat postu:

No jak miał się Rob nie oburzać jak go kompletnie nie rozumiano. - Nie, nie jest żałosna. - jednak wciąż miał ochotę się spierać. - Oj odczep się no... - zajęczał słysząc jak Adam wciąż nie może pojąć jego podejścia do tego wszystkiego. Marek zajęty swoją robotą, nie miał za bardzo głowy do włączania się w rozmowę, co wcale nie przeszkadzało mu w podśmiewaniu się od czasu do czasu z kolegi. A w zasadzie dwóch kolegów, którzy się teraz wzajemnie nakręcali i uspokajali zarazem. - Co ty robisz?! - syknął Rob, kiedy czarnowłosy wyrwał mu telefon z rąk. Po chwili się jednak okazało co. - No! Argh! Hympf! Tsss... - mógł sobie teraz tylko pomstować w myślach na Adama, bo nie chciał się potem tłumaczyć żonie, że na pewno nie słyszała go w tle rozmowy. - Dobrze zrobiłeś. - przytaknął mark, gdy się o to go zapytano, nie mogąc się nadziwić temu jak się zgadza z mężczyzną bez cienia sprzeciwu. Kolejna umowa przynajmniej była krótka. I zawierała niewiele paragrafów, to dało się ją przeżyć. Nim Rob zdążył się wyżyć na czarnowłosym, unosząc bezwładnie rękę nad jego głową, by oddać i jakoś upuścić sobie ciśnienie odezwał się jego telefon. Złapał tylko jakiś długopis z biurka i ciepnął nim w Adama. - Cześć kochanie. No tak, tak, jestem w urzędzie. Poczekaj chwilę. - powiedział bezradnie szukając na szybko czegoś, co potwierdziło by jego urzędnicze męczarnie. Złapał za pierwszy lepszy stempelek leżący na biurku Marka i zgarniając jeszcze bloczek kartek pochylił się nad blatem z zacięciem przywalając pieczątką w kartki. - Na pewno nie mogę tego tutaj załatwić?! No niech mi pani nie mówi, że muszę znowu przejść na koniec kolejki. Kurna, jeden urząd a pięćdziesiąt kolejeczek do wszystkiego, boże! - zajęczał teatralnie - Już jestem kochanie. No tak, no sama widzisz, że nie mam innego wyjścia. Tak, no muszę. Wiesz, mamy termin i nie ma opcji. Tak, z księgowaniem to jakaś masakra. Ja wiem słońce, że nie jesteś zadowolona. Tak, tak, jak będę jutro wracał z pracy to Ci kupię brzoskwinie. Tak, nawet i całe wiadro. No ja Ciebie też. no pa, pa skarnie. Pa! No mówię PA! Nie, nie spławiam Cię. Poczekaj chwilę, ta kolejka jest po druki? To gdzie jest ta z drukami? - zapytał prostując się znad biurka. - No już. Katie, muszę kończyć, na prawdę. Te kolejki i zaraz. Pan tutaj nie stał, byłem przed panem! - rzucił udając oburzenie - Pan przejdzie na koniec kolejki, nie będę czekał w wieczność, bo komuś się wydaje, ze był przede mną. Odszedł pan, to teraz wynocha na koniec! No, kochanie, serio, muszę kończyć. Pa. Ja Ciebie też. Zadzwonię, jeśli będę miał chwilę. Pa, pa. - rozłączył się bezsilnie warcząc pod nosem jakieś słowa obelgi na nie wiadomo kogo, choć patrzył najbardziej świdrująco na Adama. Mark ze śmiechu zleciał z krzesła, zbierając się z podłogi i masując sobie dłonią biodro. - A nie mówiłem, że z nim nie jest okej? - rzucił najstarszy do czarnowłosego, starając się pohamować swoje rozbawienie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:35, 15 Sie 2010    Temat postu:

Czarnowłosy pokiwał z pewnością głową - Słyszysz? Mark przyznał mi rację i ty... - urwał w połowie bo rozdzwoniła się czyjaś komórka. Adam przysiadł znów na biurku Marka bawiąc się jego ołówkiem i patrząc z uwagą na Roberta. Uniósł ramię by się obronić choć niepotrzebnie, bo Evans miał coś ważniejszego na głowie. Im dalej jego kolega brnął w tą rozmowę Adam uśmiechał się z coraz to większym politowaniem i nie musiał oglądać się na Marka by wiedzieć że jest w podobnym nastroju. Długopis którym i tak w niego nie trafił potoczył się pod ścianę. Adam wstał jak oparzony, kiedy Rob dorwał się do pieczątek i podszedł go podnieść chichocąc pod nosem. Nie podejrzewał go nigdy o coś takiego. Zawsze umiał się zgrywać. Miał luźny stosunek do życia ale to co teraz zrobił zakrawało na mistrzostwo. Wskazał na siebie dłońmi jakby nie wiedział o co chodzi temu jak się okazało doskonałemu aktorowi na potrzeby chwili - Jestem pod wrażeniem. - powiedział szczerze - Mogłeś dodać że są też przerwy. Mógłbyś siedzieć w tym urzędzie wtedy dłużej. - zaczął kpiąco - I prócz brzoskwini kup jej jeszcze jakiś ciężkie kajdany i łańcuch. Niech cię przykuje do siebie. Mówiłeś... - zaczął Adam zerkając na rozbawionego Marka. Dźgnął Roberta jego długopisem w ramię. Wsadził mu go w kieszeń koszuli i klepnął raz - Ale nie myślałem że aż tak! I nie wiem czy do niej zadzwonisz... - powiedział ze współczuciem do roztrzęsionego jeszcze kolegi - Jakby co ja cię wyręczę. - zaproponował uprzejmie wiedząc że zaczyna przeginać - Powiedź coś... - trącił go w ramię - Co tak zamilkłeś? Kolejkę ci zajęli?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:14, 15 Sie 2010    Temat postu:

Robert był naburmuszony na maxa. Wyciągnął długopis wsadzony mu do kieszonki koszuli i zaczął się bawić wciskaniem i wyciskaniem wkładu na sprężynce. Ominął czarnowłosego i usiadł przy swoim biurku. Zaczął przeglądać zawartość swojej teczki, którą przytachał ze sobą ze spotkania. - Oj odczep się wreszcie no. - zajęczał wiedząc, że jest dosyć bezsilny na docinki Adama. - Kajdanki to mam tutaj. - pokazał swoją dłoń przyciskając palcem obrączkę. - I macie te wydruki ze skarbówki. - wyciągnął w stronę kolegi plik składanki z rzędami literek i cyferek widniejącymi na papierze. Wcisnął czarnowłosemu w garść, by się czymś zajął. Mark w tym czasie pozbierał się już z podłogi i sprawdzając na swych spodniach czy się nie wybrudził od czegoś co mogło leżeć na ziemi, zasiadł ponownie przy swoim biurku. Rob ciepnął i w niego w końcu długopisem ze swej ręki. - A to tak dla równowagi, żeby nie było, że komuś popuszczam. Cholery jedne się znalazły. - stęknął pod nosem rozglądając się wokół siebie za aparatek, który gdzieś już mu się zapodział zgodnie ze wcześniejszymi podejrzeniami. Wziął jeszcze jakiś plik kartek z teczki, zarzucając kolejną rzeczą Marka. - Masz, zarejestruj. Umowa wstępna. Fajną chatę ma babka na sprzedaż. - rzucił do kolegi wyciągając zaraz palec w stronę Adama - Już zamknij się. Nie będziesz za mnie wykonywał telefonów do żony. Sam się będę tłumaczył. - wywarczał - Cholera, gdzie jest mój aparat! - dodał wstając z krzesła i podnosząc z najbliższej póki jakieś papiery zaczął pod nimi nieskutecznie szukać sprzętu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:38, 15 Sie 2010    Temat postu:

Czuł się jak w przedszkolu. I nie był wychowawcą. Był na równi z resztą dzieciaków które tutaj się ze sobą bawiły - Ja jeszcze nie zacząłem się ciebie czepiać żałosny człowiecze. - powiedział a wąskie usta wygięły się w szerokim uśmiechu - Dopiero zacznę a śmiem ci przypomnieć że nie opacznie i nie wiem nawet czy nie z entuzjazmem... - powiedział i zakończył kąśliwie - Zgodziłeś się wyjść z nami wieczorem. Więc pomyśl. Sam wystawiłeś mi się jako cel do ataku. Zawsze taki... Dzielny, taki pełen poświęcenia. Robercie. Pogratulować. Głupoty. - Adam zerknął na swoją obrączkę i rzucił - Marne wytłumaczenie. - zmarszczył czoło i przyjrzał się najnowszym rzędom cyfr, które dzisiejszej nocy najpewniej będą go nawiedzać w koszmarach. Odchylił się by długopis, który znów przeciął powietrze nie zatrzymał się na nim - Nie powiesz chyba że nie cieszysz się ze przyjechałem? Siedzę tutaj parę godzin a tyle dobrego już dla ciebie zrobiłem. Robert, jak możesz! - zawołał oburzony, choć nie udało mu się ukryć szczerego, beztroskiego rozbawienia w głosie - Jasne... - zaczął podając papiery kolejnej umowy Markowi - Już widzę te twoje tłumaczenia jutro. - wstał i przeszedł do swojego biurka mówiąc i przedrzeźniając przy tym Roberta - Tak kochanie, trochę nam się przeciągnęło. Wybacz... Nie złotko, dziś już będę, przysięgam... - zajęczał cienko - Będziesz mógł zwalić wszystko na mnie. - powiedział wzruszając ramionami - Tam gdzie go odłożyłeś. - powiedział zapewne bardzo mu pomagając. Usiadł na swoim fotelu i znów zwrócił się przodem do okna a tyłem do Marka i Rob'a. Tak każdy zajął się sobą. Po pół godzinie Adam zerknął na zegarek i zebrał się z fotela. Zaczesał włosy w tył i powiedział niepocieszony - Wychodzę. Nie pozabijajcie mi się tutaj. Chcę mieć do kogo wrócić po tym okropnym spotkaniu. - inne określenie nie wchodziło w grę jeśli miał się spotkać z Amandą. Machnął im dłonią i wyszedł mijając się w progu z kobietą poszukującą biura nieruchomości - Tak, to tutaj. - powiedział i wskazał na Roberta - Ten pan się panią zajmie. - naprawdę nie miał zamiaru mu dziś odpuszczać.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 22:26, 15 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:03, 16 Sie 2010    Temat postu:

Rob chciał coś jeszcze zacząć pomstować na Adamie, ale się przymknął sapiąc z niezadowoloną miną pod nosem. Mark poklepał go tylko na pocieszenie po plecach, ale ten odgonił zaraz jego rękę machnięciem jakby chciał zbić ramieniem nadlatującego w jego stronę pająka na niewidocznej pajęczynie. - Cieszę się, cieszę... - wycedził w odpowiedzi - Tryskam entuzjazmem, nie widać? - wysilił się na uśmiech, po chwili poprawiając go nieco bardziej szczerym uniesieniem kącików ust w górę. - I ta, jasssne. - dorzucił z kpiną ripostując nieco nędznie te dokonania czarnowłosego dla jego niby dobra. - Nie będę się tłumaczył. Już powiedziałem Kat raz co będę rzekomo robił i chyba wystarczy. - rozejrzał się po chwili wokół siebie nie bardzo wiedząc w jaką stronę mu wskazuje Adam. Jednak po chwili wyłapał o jaki kierunek chodziło, bo z zadowoleniem doskoczył do aparatu wyciągając z jego wnętrza kartę pamięci i wciskając ją w komputer, by przegrać zdjęcia porobione w tym apartamencie, do którego się dziś udał podpisać z kobietą umowę. - A idź, idź. - zajęczał Rob żegnając się z mężczyzną bez nawet najmniejszego odwrócenia głowy w jego stronę, bo był zajęty obróbką fotografii, by jakoś wyglądały przed pokazaniem ich komukolwiek. Mark był nieco bardziej wylewny od swego kolegi, bo on to się chociaż odwrócił w stronę wyjścia. - Powodzenia. - rzucił czarnowłosemu dostrzegając wchodząca kobietę. Uśmiechnął się chcąc ją powitać, ale Rob ubiegł go przeciągłym jęknięciem - Taaak, kochany Robuś się wszystkim zajmie. Idź rzesz wreszcie, bo zaraz mnie coś trafi! - pożegnał Adama i podszedł do kobiety. - Dzień dobry, witam. Czym mogę służyć? - zapytał uniżenie po chwili zajmując się obsłużeniem klientki od A do Z. Mark zatopił się w swoich papierach nie przeszkadzając koledze w pracy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:20, 16 Sie 2010    Temat postu:

/ Restauracja

Adam lekko wytrącony z równowagi stanął raz jeszcze dzisiejszego dnia przed drzwiami biura, patrząc na tabliczkę z napisem 'otwarte'. W głowie się nie mieściło by tak przeszedł obiad z Amandą. Bez większego warczenia na siebie, bez przesadnych podtekstów. Pokręcił głową i chwycił klamkę wchodząc do środka. Jego wzrok spoczął bezpośrednio na Robercie a źrenice zwięzły się niebezpiecznie - Wróciłem przyjacielu. - w dobrym humorze. Obrócił się i przekręcił tabliczkę na 'zamknięte'. Rozpiął guziki u marynarki i zdjął ją. Odwiesił na oparcie swego fotela uważając by się nie wygniotła i usiadł na nim ciężko wzdychając - Stęskniłeś się chociaż? - zapytał swojego rówieśnika i spojrzał na Marka, który oderwał się na moment od skrupulatnego przeglądania umów - Porozmawiałem z Amandą. Wszystko załatwi. Z jej strony nie powinno być najmniejszego problemu. Przygotuje jakiś konkretny, solidny akt oskarżenia, tak by załatwić wszystko za jednym zamachem. - Adam odetchnął bo powiedział to wszystko na jednym wydechu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:46, 16 Sie 2010    Temat postu:

Rob większość czasu poświęcił kobiecie, nowej klientce ich biura. Trochę było do ustalenia, jeszcze więcej do załatwienia i do powypisywania. Kiedy dogadali szczegóły pożegnał się z nią umawiając na kolejne spotkanie, już w konkretnych lokalizacjach, które sama wybrała. - Siema. - rzucił do Adama Mark, bo Robert z uporem maniaka udawał, że nie widzi tego, kto przyszedł. Dopiero po dłuższej chwili milczenia odwrócił się za siebie. - Co? - zapytał udając zdziwienie - A nie, wiesz, nawet nie zauważyłem, że cię nie ma. - stwierdził w odpowiedzi a po chwili obaj pracownicy czarnowłosego wysłuchali krótkiej relacji ze spotkania z prawniczką. - I tak ot? - zapytał Mark - Pstryk i już siedzi? - nie mógł uwierzyć, w co też młodszy z chłopaków się włączył - I nic więcej niż to, co mówiłeś jej, nie będzie potrzebne? Jakieś dowody, papiery od nas, wyciągi...? - nie mogli pojąć tego jak ta kobieta czasem potrafiła wytrzasnąć coś z niczego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:00, 16 Sie 2010    Temat postu:

- Ranisz moje uczucia. - powiedział Adam przybierając fałszywie obojętny ton pragnąc czyś rzucić w Roberta. Zauważył bezbronną gumkę do mazania i zamachnął się na niego lekko. Odwrócił wzrok nie będąc ciekaw tego czy trafił - Nie tak ot. - powiedział - Oczywiście że będzie potrzebne, ale to już swoją drogą, przed samą rozprawą. Pewnie się po to zgłosi później. Zadbałem by przynajmniej się przyłożyła do tego. I mam nadzieję że to zrobi. Nie mam też podstaw sądzić by się tego nie podjęła. Pozostaje nam poczekać na naszego byłego... - podkreślił niedbale, ale wyraźnie - Księgowego i obwieścić mu te cudowne nowiny przykrego końca współpracy z nami. - zakończył z udawanym żalem w głosie przesuwając palcem po podłokietniku fotela - I obiecać że będziemy do niego zaglądać z paczkami raz do roku, na święta. - podparł brodę dłonią krzyżując przed sobą nogi - Zadowala to panów czy jakieś obiekcje co do moich założeń? - zapytał patrząc to na jednego to na drugiego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:31, 16 Sie 2010    Temat postu:

- No widzisz jaki ja niewdzięczny. - parsknął cichym śmiechem - Kurczę, zjadłbym coś. Mark, masz jeszcze te swoje trociny i mleko? - wyjęczał mając już trochę dość dłubania przy zdjęciach. - Albo nie. Nie będę się truł wiórami. - zreflektował się zaraz widząc jak kolega już sięga do szafki biurka, by go poczęstować musli. - Idę po jakąś kanapkę na dół. - rzucił unosząc się z krzesła. - Chce ktoś coś? - zapytał zgarniając z wieszaka swoją kurtkę. mark otrzepał ze swoich kolan jakiś niewidoczny pyłek słuchając słów Adama. Rob wysłuchał do końca wzruszając ramionami. - No to będzie dobrze. - stwierdził. Najstarszy z ich trójki spojrzał się na czarnowłosego drapiąc się palcami pod nosem. - Ona zawsze dobrze wykonuje swoją robotę, o to nie trzeba się martwić. - oznajmił oczywistość. - No ale zobaczymy jak to wyjdzie. - podsumował. Zastrzeżeń nie miał. Bo nie było za bardzo do czego. To był Adama interes, więc to on decydował co i jak należało zrobić. A Mark mógł tylko przyklasnąć akceptując przewleczenie księgowego przez sądowe sale po to tylko, by dać gościowi nauczkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:54, 17 Sie 2010    Temat postu:

- Prawie jak nasz Ralphie... - zakpił z Roberta. Co ja mam dzisiaj z tymi zdrobnieniami...? Adam spojrzał na Marka ciekaw tego co kryło się pod pojęciem 'trocin'. Rozluźnił trochę krawat bo odzwyczajony od niego nie czuł się zbyt komfortowo. Czarnowłosy pokręcił głową i podziękował Robertowi - Wróciłem właśnie z obiadu. - popatrzył na nich i stwierdził - Mam nadzieję że teraz nic nam nie stanie na przeszkodzie. Nie czułbym się najlepiej gdybym musiał zjawiać się na sali sądowej kilka razy ze względu na jego osobę. - oświadczył twardo - Cóż pozostaje też nam liczyć na to że skoro podbierał, to nie miał pieniędzy, a co za tym idzie nie wynajmie sobie kogoś lepszego od naszej Mandy. Druga ewentualność polega na tym że stał się zbyt zachłanny, choć wtedy liczę na prawo, które powinno być po naszej stronie. - wstał i podszedł do czajnika by zalać wodę na herbatę. Kiedy to zrobił usiadł przy biurku Roberta, by obejrzeć fotografie które ze sobą przyniósł. Wziął się za dokończanie ich obróbki, bo miał serdecznie dość patrzenia na cyferki. Znał się na tym tak dobrze jak każdy z nich, choć nie pamiętał już kiedy bawił się w programie graficznym - Ciekawe na co ta kobieta chce zamienić ten apartament? - mruknął Adam pod nosem, będąc pod wrażeniem zdjęć - Zamek Windsor? Biały Dom? - obrócił się do Marka i zapytał go bo to on miał już w swoich rękach papiery do tej sprawy - Ile ona za to chce? - zapytał wskazując za siebie na komputer, mając na myśli zdjęcia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:26, 17 Sie 2010    Temat postu:

- Oj, od Ralpha, to ty mnie nie wyzywaj. - burknął Rob - Szują nie jestem taką jak on. - dodał. Mark też nie chciał żadnej kanapki, więc mężczyzna wyszedł do baru znajdującego się na dole, po prowiant tylko dla siebie zostawiając pozostałą dwójkę samym sobie. Najstarszy z nich przejrzał papiery, które zgarnął z teczki kolegi z zawodową ciekawością doszukując się jaką właśnie robotę im znalazł Robert. Spojrzał kontem oka na fotki, przy których zasiadł Adam. Miał początkowo tylko na moment na nie zwrócić swą uwagę, ale wrócił zaraz do nich, uważniej im się przyglądając. - Pałac Buckingham? - dorzucił swoje trzy grosze z niejakim podziwem przyglądając się jak zmyślną aranżację przestrzeni ktoś zaplanował projektując to wnętrze, które widział na zdjęciach. - Niezłe. - rzucił opuszczając wzrok na kartki trzymane w swoich dłoniach, skoro czarnowłosy zapytał się go ile ona za to sobie liczy i jak bardzo ceni swoje lokum. - W sumie? - przyjrzał się z zaciekawieniem wczytując się w pisemnie podaną kwotę, bo ta słownie wydawała się na prawdę niska jak na to co widział na ekranie komputera. Podsunął przed oczy Adama papier, by sam sobie przeczytał ile śpiewa sobie kobitka i stwierdził - Chce wyjątkowo szybko sprzedać. I pójdzie spokojnie. Nawet jakby podniosła jeszcze o piętnaście procent. Jest chyba warte tego, no chyba, że ma jakiś poważny feler niewidoczny na zdjęciach. Zabrał zaraz z oczy chłopaka papiery szukając tego ubytku dla takiej ceny za apartament.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:17, 17 Sie 2010    Temat postu:

Czarnowłosy przyjął zmartwiony wyraz twarzy i zamrugał szybko - Ale za mną nie tęskniłeś. - jęknął i pomyślał że stanowczo odstaje dziś do swojego zwykłego zachowania i czas najwyższy zdyscyplinować się. Ale po co...? To było dość dobre pytanie. Narazie wszystko mu odpowiadało. Gdyby się tu zjawiła Marii nie poznała by mnie. Howard? Chyba nie potrafiłbym go zbluzgać. Grace? Zniósłbym z uśmiechem nagabywanie o obcięcie włosów... Więc czym się przejmować? Nie mógł powiedzieć że ma wszystko gdzieś, ale w aktualnej chwili mało rzeczy go interesowało bardziej niż ta konkretna oferta o której rozmawiali - Może wszystko naraz? - zapytał Adam nadal nie mogąc znaleźć powodu by się czegoś takiego pozbywać. Wpatrzył się w Marka z niecierpliwością czekając aż przeanalizuje dane. Rzucił okiem na cenę i pokręcił ze zdziwienia głową - Chyba na głowę upadła, albo grunt pali się jej pod nogami. - spojrzał na ekran komputera raz jeszcze patrząc na zdjęcia i zastanawiając się co tu może nie grać - Obciążona hipoteka? Może dostała w spadku od jakiegoś wyjątkowo szczodrobliwego wuja i tego nie chce, bo woli spieniężyć? Mogłaby wynająć a nie zaraz sprzedawać... Mogłaby by wziąć te piętnaście procent więcej. - mruczał pod nosem albo tylko do siebie albo i do mężczyzny obok, obracając się na lewo i prawo w fotelu. Ziewnął i zapytał kierując swe pytanie już bezpośrednio do bruneta - Nie ma tam nic?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:47, 17 Sie 2010    Temat postu:

- Och! A chciałbyś bym się rzucił tobie w ramiona i z rozrzewnieniem łapiąc cię za policzki zaczął tarmosić mówiąc, że tak się zmieniłeś Adasiu od ostatniego spotkania? - zapytał - No przestań! - prychnął jeszcze na odchodnym. Żaden z nich nie miał na to najmniejszej ochoty okazywać sobie aż taką wylewność. Wystarczającym powitaniem były te docinki. - No właśnie nic takiego tutaj nie widzę, żeby mieć podejrzenia że coś nie gra. Wyciąg z hipoteki czysty, papiery od zarządcy budynku też z adnotacją, że czysto i brak zaległości, ksera ostatnich płatności na bieżąco... nie mam pojęcia czemu babka go sprzedaje. Ale to niezły interes. Chociaż cena ogólnie niemała, bo za dwieście prawie metrów niemal w centrum Nowego Yorku to raczej nie ma co się spodziewać, że to będą grosze, ale i tak cena niska. Widać kasy potrzebuje na szybko. - stwierdził Mark przysiadając obok mężczyzny na sąsiednim krześle. Przez chwilę gryzł się z tematem po czym w końcu powiedział jakby do siebie. - A może by tak spróbować od niej odkupić i potem samemu wystawić, za wyższą cenę i sprzedać już na spokojnie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:07, 17 Sie 2010    Temat postu:

Przegiął - Żadne Adasiu! - wydarł się za nim szukając wzrokiem szybko czegoś czym jeszcze mógł go trafić. Zawsze był drażliwy na punkcie tego zdrobnienia. Nie cierpiał go. Drzwi się zamknęły a Adam odetchnął mierząc je jeszcze chwilę morderczym spojrzeniem. Zamknął oczy a kiedy je ponownie otwarł był bardziej spokojny niż rozchwiany. Spojrzał na Marka uderzając szybko i rytmicznie ołówkiem o swoje udo czekając na co co tamten znalazł albo i nie - To bardziej by się opłaciło wynająć. - stwierdził czarnowłosy - Tym bardziej że w centrum. Nie wierzę że nie znalazłaby kogoś chętnego. Wzięła by kredyt jeśli tak jak zakładamy potrzebowały by pieniędzy, a później by spłacała tym co dostałaby za wynajem. Ludzie są dziwni. - podsumował dziwiąc się głupocie jaką przejawiała klientka jego biura. Wstał bo woda się zagotowała i zapytał - Parzysz swoje zioła czy chcesz herbatę? - ustawił trzy kubki nie zapominając o tym, który go obraził. Oparł dłoń z łyżeczka na blacie i spojrzał na tył głowy Marka - Skoro jest czyste, to można tak zrobić. W zasadzie każdy pomysł jest dobry jeśli na nim zyskać. - powiedział kiwając z aprobatą głową - Jak wróci nasza zdradzona sierotka... - powiedział obracając się ku czajnikowi - Dowiemy się jak bardzo kobiecie zależało na tym by się pozbyć. Bo jakby miała zwęszyć pismo nosem i połapać się że chcemy z tego wyciągnąć więcej niż te jej kilkadziesiąt tysięcy to ja umywam ręce. Nie będę miał cierpliwości z nią pertraktować i umawiać się o jakieś marne centy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:21, 17 Sie 2010    Temat postu:

Tryumfalny śmiech Roberta było jeszcze słychać przez chwilę, dopóki nie skręcił w stronę windy. Udało mu się trafić w czuły punkt kolegi i był z tego bardzo zadowolony, że się odgryzł. I to jeszcze zaledwie jednym słowem. - Yhym... - przytaknął Mark na kwestię wynajmowania takiego lokalu. Nawet i na siedzibę firmy czy też pod mieszkanie dla pracownika. Reprezentacyjne mieszkanie dla pracownika. Pewnie jakiegoś grubo zarabiającego biznesmena czy maklera. Zamyślił się na moment. Dopiero pytanie o herbatę wybiło go z jego myśli. - Nie, ja już chyba się odzwyczaiłem od zwykłej, czarnej. Ale mogę się podzielić jak chcesz i poczęstować. - zaproponował podejrzewając, że czarnowłosy i tak nie będzie chciał czegoś takiego. Sięgnął po puszkę swoich listków i podszedł do mężczyzny nasypując do jednego z kubków dla siebie susz. - No, jak wróci Rob, to trzeba go będzie wymielić porządnie. Niech się wyspowiada co jest nie tak z tą ofertą. Może faktycznie iluś spadkobierców, którzy drapią o swoją część i nie ma innego wyjścia babka jak zaspokoić na tempo ich żądania. - powiedział podstawiając swój kubek pod ręce Adama, by mógł zalać mu herbatę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:52, 17 Sie 2010    Temat postu:

- O czym myślisz? - zapytał Adam zalewając herbatę dla siebie. Słyszał ten mruk mężczyzny i jeśli się nie mylił właśnie coś wymyślał, albo intensywnie pracował by coś wymyślić. Zazwyczaj udawało mu się to częściej niż Robertowi, za co też Adam bardziej go szanował - Nie, dziękuję. Wybiorę herbatę, budzi we mnie większe zaufanie niż twoje nielegalne liście. - powiedział spoglądając bez przekonania na to co mężczyzna sypał sobie do kubka. Zalał mu susz. Zapełnił kubek Roberta by tamten nie musiał utyskiwać kiedy wróci że o nim zapomniano. Adam rozejrzał się po puszkach jakby sprawdzał czy mają coś co było mu potrzebne. Nie ma soli? Chciał być dla niego tak bardzo uczynny za to że tak ładnie się do niego zwraca, ale nie mógł. Położył na brzegu kubka łyżeczkę. Posłodził sobie i zaprosił gestem dłoni Marka na wygodniejsze siedzenia niż fotele przy biurkach. Zajął kanapę - Właśnie... Ile on może po nią schodzić na dół? - zapytał spoglądając na drzwi jakby mu coś zrobiły - Zaczepił pewnie po drodze z tuzin osób. Jak przyjdzie będzie miał jakiś wspaniały temat do obgadania... - Adam wywrócił oczami wzdychając. Nigdy nie wydorośleje.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:36, 18 Sie 2010    Temat postu:

- A tak się zastanawiam. - odparł Mark wracając na swoje miejsce na krześle przy biurku i upijając bardzo niewielkiego łyka swojej herbatki. - Myślę nad tym ile dało by się rzeczywiście zarobić na tym mieszkaniu i w jakim czasie. Ostatnie wskaźniki dla inwestycji długoterminowych są obiecujące, ale nawet jeśli by się kupiło to mieszkanie, to trzeba się zastanowić w ile się zwróci na tyle, by zysk się opłacał. - wyjaśnił - Sam mówiłeś, że dla gorszy to nie warto. Tak średnio licząc teraz wkładając kasę na zakup i dajmy na to, przez pięć lat wynajmując, to ile z tego się zamortyzuje? I w jakiś stopniu te piętnaście procent teraz da się zwiększyć w przyszłości... Znasz mnie chyba na tyle, więc wiesz, że nie władowałbym się w nic bez analizy. W przeciwieństwie do Roberta. - odrzekł, ale nim skończył, otworzyły się drzwi a w nich zjawił się rzeczony chłopak, tachając ze sobą siatkę pełną zakupów. - W co że niby się wpakuję? W inwestycję? No jasne! Drobne ryzyko zawsze fajnie podnosi adrenalinę. - rzucił stawiając torbę na blat swojego biurka i rozdziewając się z kurtki - A jak można zyskać, to już w ogóle. - stwierdził z uśmiechem. - Nie uwierzycie kogo na dole spotkałem! Pamiętacie tą blondynkę co tak za naszym pośrednictwem w zeszłym roku kupowała i sprzedawała mieszkania niemal co miesiąc? No to owa niewiasta, dreptała właśnie sobie ulicą, - zrobił jakiś dziwny ruch mający imitować jej kroki - w towarzystwie naszego najstarszego z zeszłorocznych klientów. Mark, pamiętasz tego dziadka, co ci ładował swoją sztuczną szczękę na biurko jak popijał herbatę, nie? - tamten pokiwał z warknięciem pod nosem głową potakująco - No to właśnie z nim szła. I posłuchajcie, oni to chyba razem byli! No ile ona miała lat? Dwadzieścia parę? A on stary pryk, już nad grobem. Ale czaicie bazę? Czaicie? - z zaaferowaniem relacjonował im spotkanie Robert przerywając na chwilę dyskusję o aktualnej ofercie, którą obrabiali w biurze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:03, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Zazdrościsz mu? Czego? Tego że ma takie powodzenie na starość, czy tego że jest tak naiwny? - zapytał Adam ze swojego kąta mierząc Roberta krzywym spojrzeniem. Nie podzielał jego entuzjazmu. Zapatrzył się na tablicę z wywieszonymi na niej ogłoszeniami i zamilkł na dobrą minutę zastanawiając się zapewne jak dalej dopiec przyjacielowi - Poza tym słyszałem ze schodziłeś na dół tylko po kanapkę... - zerknął na jego siatkę - Masz wielkie potrzeby. - mruknął prychając cicho. Później przeszedł już do bardziej konkretnej przemowy - Nie będziemy się pakować w coś co zamiast oczekiwanego zysku przyniesie nam stratę. Nawet jakby to miało nam dać nie wiem ile adrenaliny. Poza tym dziwię ci się. - powiedział nadal wpatrując się w Rob'a. Odstawił kubek na stolik i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej - Mało ci ostatnio adrenaliny? Myślałem że zdrada dostatecznie podnosi ciśnienia, ale... - wzruszył ramionami nie widząc potrzeby kończyć - I to nie było by drobne ryzyko. Dość już mi ktoś podkradł pieniędzy bym kolejne oddawał ślepemu losowi. - stwierdził i spojrzał na Marka - Inwestycja w mieszkanie zawsze się opłaca. Tylko jak stwierdziłeś ile i za ile. Bo jak około kilku procent na rok, to odpada. Nie warto sobie nad tym łamać głowy. Trzeba odsprzedać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:18, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Nie. Nie zazdroszczę. - odpowiedział Rob wypakowując z torby karton mleka, bo miał ochotę zrobić sobie kawę z mlekiem, skoro mieli w perspektywie zarwać noc. - Ale taka młoda, z takim dziadem no! To wbrew naturze. - stwierdził. - No bo jak byłem już w sklepie, to i wziąłem to. - wskazał ręką na opakowanie mleka - I jeszcze to, jakbyście chcieli. - wyciągnął jakieś ciastka. - No i dla nie kanapka. A w zasadzie dwie. - dwie wielkie buły wylądowały obok mleka i ciastek. - To wcale nie są wielkie potrzeby. - zaprzeczył domniemywaniom Adama. Mark potaknął ostrożnemu podejściu czarnowłosego do kwestii inwestycji i do tego kiedy i na jakim etapie są opłacalne. Raczej był dzisiaj w o wiele za bardzo ugodowym nastroju chyba, skoro tak mu w miarę gładko szło zgadzanie się z nim. Rob przeciwnie, ale zaraz jego przeczenia zeszły na dalszy plan, gdy znów się stał obiektem zaczepek słownych. - Adam! Z całym szacunkiem, ale znajdź sobie kogo innego do czepiania się! To nie była zdrada. Nigdy. Katie mnie nie zdradziła. Ot, wydarzyło się jej i tyle. Z mojej winy. - wyjaśnił. Najstarszy z trójki jednak powrócił zaraz do poprzedniego tematu. - Przydałoby się zrobić rozeznanie ile na tym można wyciągnąć. I przeliczyć wszystko dokładnie. Rob, weź, zająłbyś się tymi umowami a ja bym poszukał. Albo ty poszukaj a ja skończę przynajmniej z połową umów, bo jak się tak skupimy na tym apartamencie, to nici będą z przygotowania papierów na naszego wspaniałego liczykrupę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:12, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Myślałem... - mruknął z ironią w głosie - Że jednak zazdrościsz. Ty też żyjesz wbrew naturze. - nie wiedział jakim cudem ciągle z nim rozmawiał. Robert tak go irytował, ale z drugiej strony nigdy nie obrażał się na długo. Po pięciu minutach z jego strony zazwyczaj wszystko było przebaczone. Z Adamem w tej kwestii były o wiele większe problemy, ale co zabawne Rob to akceptował więc byli naprawdę siebie warci. Mark zazwyczaj milczał wtedy i starał się nie wtrącać. Czarnowłosy wstał z kanapy by przechadzać się po biurze - Dwie? Miała być jedna, przynajmniej słyszałem o kanapce w liczbie pojedyńczej. Nieważne... - mruknął wspierając dłonie o parapet kiedy znalazł się pod oknem - Nie krzycz na mnie. - powiedział z obojętnością w głosie patrząc na budynki po drugiej stronie ulicy - Wydarzyło? Chciałbym umieć wszystko tak prosto tłumaczyć. - stwierdził obracając się ku Markowi, bo ten sobie na ignorancję nie zasługiwał. I dać ci tylko pokutny worek. - Przestań. Przyznaj. Nie chce ci się tego liczyć. - powiedział Adam znów przecinając biuro, po to tylko by poprawić krzywo przyczepioną do korkowej tablicy kartkę - Zrobimy to jutro. Gdzie idziemy wieczorem? - zapytał wyciągając pinezkę by wbić ją na nowo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:52, 18 Sie 2010    Temat postu:

Może właśnie w tym był cały szkopuł, że wzajemnie się mogli doprowadzać do granic absurdu z tym ich wkurzaniem drugiego, ale tak na prawdę im szybciej się doprowadzali do wkurzenia, tym szybciej z nich to niczym z kaczek spływało. Robert Adama, Adam Roberta a pośrodku stał zazwyczaj Mark, który swoim opanowaniem i arystokratycznym niemal podejściem rozładowywał w jednej chwili wszelkie napięcia, które przekraczały granice cierpliwości któregoś z nich. Brakowało mu tylko takich pluszowych rękawiczek jak na meczach używali, by tą dwójkę po główkach nimi pogłaskać celem udobruchania. - Druga na wypadek, gdybyś miał ochotę mi moją zeżreć. - odpowiedział Rob - Pomyślałem, że skoro poszedłeś sobie poświergotać z naszą panią prawnik, to pewnie nie miałeś czasu za bardzo nic zjeść. - odgryzł się sięgając po jedną z tych kanapek i odwijając z folii wgryzł się w nią. Zauważył zrobioną dla niego zapewne, dodatkową herbatę i pełnymi ustami zadowolony oznajmił - Zrobiłeś mi piciu! Jakież to słodkie z twojej strony! - Marka by raczej o to nie podejrzewał, bo mężczyzna kiedy go nie było raczej nie robił nic na zapas. - I nie krzyczę na ciebie. - dopiero teraz przełknął - Ja tylko okazuję ci moje zainteresowanie, mój drogi. Na więcej czułości nie licz. - oznajmił wydłubując językiem spomiędzy zębów kawałek szynki. Nie skomentował wzmianki, kolejnej wzmianki o poczynaniach jego żony. - No nie chce mi się. Od kilku dni siedzę i tylko liczę i liczę. - odpowiedział Mark przyznając racje czarnowłosemu - Powoli mi to już bokiem wychodzi. - dodał przypominając sobie, ze po swoim śniadaniu nie umył talerzyka ani pudelka po kanapce no i jeszcze ten nożyk po przekrojeniu jabłka drażnił jego odczucia estetyczne. Wstał, zbierając wszystko w garść, idąc do łazienki pozmywać. Propozycja ruszenia dalej z tym jutro była wielce kusząca. - Nie no, chociaż jeszcze trochę. Nie zostawię sobie aż tyle na jutro, bo nie sczytam aż tyle na raz. - odpowiedział. Był zdecydowanie zbyt systematyczny i skrupulatny by móc sobie pozwolić na aż taką dozę luzu. - Nie wiem. Hard Rock Cafe? Czy ogródki na South Street Seaport? - zaproponował Rob wgryzając się znowu w kanapkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:08, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Wyobraź sobie że ja nie 'świergotam' z nikim. - odparował Adam - A już napewno nie z nią. Mogę za to przyświergolić... - jakby splunął tym słowem. Nie miał pojęcia skąd ono się wzięło. Było niezwykle dziecinne, takie jak jego uparty adwersarz - Tobie. Pożarłem jej marną duszyczkę. Zadowolony? - zapytał robiąc krok w tył by podziwiać efekty swojej poprawki na tablicy. Widać to nie było jeszcze to. Musiał poprawić kolejne kartki, bo kiedy wyprostował pierwszą, okazało się że inne nie są prosto. Wszystko go zaczynało drażnić, nawet najmniejsze niedociągnięcia - Smacznego. - powiedział puszczając mimo uszu zadowolone piski Roberta - A tak się okazuje... Zainteresowanie? Przekażę to dalej. Jestem ciekaw opinii innych i tego czy tak samo postrzegają okazywanie zainteresowania. Mark. Co ty o tym sądzisz? - zapytał jakby naprawdę zależało mu na poznaniu jego zdania. Poprawił ostatnią z ofert i podszedł do stolika by sięgnąć po swój kubek - To masz już dziś wolne. I tak dużo zrobiłeś. - stwierdził nie wiadomo dlaczego kierując swe słowa jedynie do najstarszego z nich. Adam zerknął na Roberta stwierdzając niechętnie że wpadł na dobry pomysł. Na dwa dobre pomysły - Wyrobiłeś już swoją normę na ten tydzień. Musze się z tobą zgodzić. Mark! - zawołał by tamten go dosłyszał - Port czy Rock Cafe?! - glony i sól czy muzyka i pamiątki z nią związane? Adamowi było bez większej różnicy choć w porcie było się gdzie przejść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin