Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Zoo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:05, 31 Sie 2009    Temat postu: Zoo



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:23, 12 Wrz 2010    Temat postu:

/ Ulice

Zaparkował i wyłączył silnik z niewesołym wyrazem twarzy. Musiałaś zapytać, tak? Przecież inaczej chyba byś nie przeżyła. Zastanawiał się przez całą drogę co zrobić z pytaniem jakie postawiła przed nim matka. Odpowiedź sama w sobie była prosta i krótka. Ale to ciągnęło za sobą kolejne pytanie jakie zapewne sformułowałaby Grace. Wysiadł z samochodu czekając aż kobieta zrobi to samo. Zamknął go i wsuwając dłonie do kieszeni ruszył z stronę głównego wejścia do ogrodu mijając innych gości czy opuszczających już zoo ludzi. I dzieci. Dzieci było zdecydowanie najwięcej. I były najgłośniejsze - Poniekąd. - odpowiedział w końcu wiedząc że i tak się nie wywinie bo Grace nie zwykła zostawać z niczym - Otwarł mi drzwi. Ja patrzyłem w dół i nie widziałem jego twarzy. - wyznał szykując się do rozwinięcia swej wypowiedzi za moment. Stanęli w kolejce po bilety za czteroosobowa rodziną. Dwójka dzieci, czarnowłosy chłopak i mała blondyneczka w różu, czekali cierpliwie na swoją kolej trzymając dłonie rodziców. Adam wyciągnął ramię i zwinął dla swojego użytku plan zoo. Kiedy Grace na niego spojrzała pytająco powiedział - Skoro już tu jestem to chcę wiedzieć gdzie pójść. - wzruszył ramionami i wskazał ruchem brody by przesunęła się w przód.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:47, 12 Wrz 2010    Temat postu:

/ Ulice

Zakołysało nią lekko. Mógłbyś uważać na hamulce. Westchnęła w duchu nic nie mówiąc głośno, skoro już tak długo milczeli. Oboje byli do tego przyzwyczajeni. Rozplotła palce dłoni spoczywających do tej pory spokojnie na jej podołku i rozpięła pasy. Wysiadła i przeczesała palcami włosy stwierdzając że są ułożone tak jak powinny. Zdmuchnęła pojedyńczy kosmyk i dogoniła swego syna cierpnąc na widok dłoni które wbił w kieszenie. Dawno oduczyła się prosić o to by je stamtąd wyciągnął. Stanęła w kolejce i otwarła torebkę by poszukać w niej portfela. Starała się nie być zaskoczoną z okazji że jednak zdecydował się coś powiedzieć, wyszło jej to całkiem zgrabnie bo oddana przetrząsaniu zawartości torby nie musiała patrzeć na Adama - Dlaczego? - zapytała krótko podając mu paczkę papierosów, by ją przytrzymał. Portfel chyba wsiąknął na dobre. Zawarczała pod nosem niezadowolona aż w końcu odetchnęła. Grace odebrała papierosy i wrzuciła je do torebki którą zarzuciła na ramię. Obejrzała się na Adama. Szykujesz się do zwiedzania? Skinęła głową nie mając nic przeciwko. Przemieściła się do przodu patrząc na dzieci jakie stały przed nimi. Kiedy jej starszy syn był mniej więcej w ich wieku też tak stał i nie sprawiał większych problemów. Skrzyżowała ramiona i spojrzała na plan zwracając się do Adama przesadnie pieszczotliwie - I co pierwsze synku?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:32, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Adam zerknął na Grace znad kolorowej mapy i rzucił opryskliwie - Bo tak mi się chciało. - wywrócił oczami i powrócił do studiowania układu alejek jakby było to najciekawszym zajęciem jakie mógł sobie teraz znaleźć. Czując szturchnięcie znów był zmuszony oderwać się od mapy. Wyciągnął dłoń po paczkę papierosów stwierdzając przy okazji że matka nie zmieniła gustów i paliła to samo odkąd pamiętał. Adam przyglądał się ze znudzeniem poszukiwaniom jakie przeprowadzała czując jak słońce, które wspaniałomyślnie wyjrzało zza chmur, ogrzewa jego ramiona i plecy. Zastanawiał się w tym czasie nad bardziej szczegółowym rozwinięciem swej odpowiedzi - Bo nie chciałem go widzieć. Nie chciałem poznać mężczyzny, który tylko mnie... - machnął dłonią w stronę Grace mając na myśli to że tylko przespał się z jego matką czego wynikiem było spłodzenie jego - Po co mi ktoś taki? - bardziej stwierdził niż zapytał oddając jej papierosy i wracając do swojej mapy - Musimy o tym rozmawiać? - dodał i zagryzł wnętrze policzka. Nie mam na to ochoty. To moja sprawa co z tym zrobię, a w zasadzie co już zrobiłem. Miał okazję go poznać? Miał. Usłyszał jego głos? Usłyszał. Nic więcej nie chciał od tego obcego dla niego mężczyzny. Absolutnie nic - Nie możemy o czymś innym? Chcesz mnie poddać szczegółowej analizie by po raz kolejny stwierdzić ze jestem niezrównoważony? Dzięki, kochana jesteś. - przesunęli się znów trochę do przodu w kolejce i przy kasie teraz stała rodzina z dójką dzieci - Zależy. Jeśli pójdziemy w prawo dojdziemy do goryli. - spojrzał przelotnie na Grace i pokręcił głową jednocześnie z kobietą. Wielkie małpy odpadały - Po drodze są wszelakie gryzonie i robactwo. Jeśli pójdziemy w lewo będą wielbłądy, dalej małpy, lwy morskie i ptaki. Mamusiu. - dodał z krzywym uśmieszkiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:48, 12 Wrz 2010    Temat postu:

- Że też tobie zawsze musi się tak dziwnie chcieć. - fuknęła w stronę karty papieru na której widziała logo zoo i inne informacje, teraz do góry nogami. Grace nie spodziewała się innej odpowiedzi. Podejrzewała że tak będzie, bo miał prawo tak sądzić, poza tym sama robiła co mogła by Adam wychował się poprawnie bez ojca. To 'poprawnie' wyszło jak wyszło. Tak i to moja wina że masz trochę spaczony charakter. 'Trochę' to delikatne niedopowiedzenie. Był jaki był. Patrzyła na najbliższe im drzewa kalkulując czy opłaci się zadawać kolejne pytania. Wiedziała że nie nakłoni go za żadne skarby do niczego. Nie miała prawa tego robić po tylu latach, a po chwili zastanowienia uznała że to dobrze nawet iż Adama tam nie ciągnie. Dość wysiłku włożyła w to by nie chciał ojca. Miała efekty i chyba to było jednym z najdoskonalszych jej osiągnięć - Nie, nie musimy. - stwierdziła kapitulując i kończąc temat Tim'a. Zrobiła krok w przód i ponownie obróciła się ku Adamowi jednym uchem słuchając jego a drugim słów mężczyzny który kupował teraz bilety. Pokręciła głową wraz z synem. Nie lubiła małp - Robactwo możemy iść obejrzeć. Gryzonie... - wykrzywiła usta - Nie za bardzo mnie ciekawią. - wysłuchała dalszej wyliczanki i puściła mimo uszu jej zakończenie - Znów małpy? Nie ma nic ciekawszego? Ryby? Kotowate? - chciała zapytać o coś jeszcze ale nie mogła bo przyszła jej kolejka. Stanęła u okienka i poprosiła o dwa bilety. Kasjerka zapytała czy całe czy jeden z nich ma być połówką. Grace zerknęła na Adama uśmiechając się słabo - Dwa całe. - fizycznie nie był dzieckiem, ale czasem z tymi jego problemami, niby takimi poważnymi a dla niej błahymi, wydawał się być taki jak pierwszy lepszy smarkacz. Odebrała kwitki płacąc za nie kobiecie. Rzuciła słowo podziękowania i skinęła na syna.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grace dnia Nie 20:49, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:56, 12 Wrz 2010    Temat postu:

- Komuś musi. - wycedził cicho przeskakując wzrokiem po kolejnych atrakcyjnym punktach zoo i szukając do każdego z nich jak najkrótszej drogi. Czego się po mnie spodziewałaś? Że rzucę ci się na szyję i powiem że chcę, koniecznie muszę się z nim zaprzyjaźnić bo w dzieciństwie mi go brakowało? Powinnaś wiedzieć, że nie usłyszysz tego odemnie. Strzepnął plan, bo wiatr który zawiał wybrzuszył kartkę papieru. Adam zdmuchnął włosy z oczu i uniósł machinalnie brwi w górę. Nie? Uśmiechnął się lekko śledząc drogę do terenu na którym bytowały żyrafy. Świetnie. Dziękuję Grace. Jakaś doza zdenerwowania, które wywoływał u niego temat ojca opadła i Adam był bardziej skory do współpracy póki matka nie wymyśli sobie czegoś lepszego, czym mogłaby go rozdrażnić, a wiedział że pewnie coś tam jeszcze w zanadrzu ma - Jak chcesz, mi są obojętne. Możemy iść popatrzeć na żuki. Dlaczego cię nie ciekawią? - zapytał kiedy powiedziała że nie chce oglądać gryzoni - Nie powiesz mi chyba że ciągle masz uraz do tego mojego chomika? Mamo... - Adam parsknął śmiechem - To niedorzeczne. - spojrzał na plan by poszukać tego co ją interesowało. Znalazł ale musiał poczekać z obwieszczeniem tej wiadomości matce, bo była zajęta kupowaniem biletów. Złożył plan i trącając nim swoją brodę czekał za Grace. Podszedł do kobiety kiedy skończyła, odebrał swój bilet i zapytał kpiąco - Watę cukrową też dostanę? - po chwili milczenia ze strony Grace odchrząknął i powiedział - Koty są na drugim końcu ogrodu. Ryby w pawilonie z gadami który jest bliżej. Musimy iść prosto, skręcić w prawo a później w lewo. - opisał najkrótszą z możliwych do obrania dróg - Najpierw będą robaki a później gady. Po drodze kafejka, sklep z pamiątkami. - Adam uśmiechnął się szerzej i zapytał - Kupisz coś dla młodszego synusia? Czy będę mógł być na tyle złośliwy żeby mu się pochwalić jak to fajnie było z tobą pochodzić po zoo, za dobre sprawowanie i troskę o interesy, a jemu kazać dalej kuć po nocach?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:14, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Grace machnęła w powietrzu świstkiem papieru by oddać go czarnowłosemu. Twarz jej skamieniała kiedy zadał pytanie, które należało według Grace do tych z grupy kretyńskich. Przemilczała je wpatrując się w oczy Adama wyczekująco. W końcu zmienił temat. Kobieta westchnęła wiedząc że to będzie ciężka przeprawa - Przestań. Nie musisz w każdym zdaniu manifestować tego że masz go gdzieś. Doskonale o tym wiem. I nie waż się przedstawiać tej wycieczki jako faworyzowania cię. Oboje wiemy że to nie jest dla ciebie żadną nagrodą, a raczej przykrą koniecznością bo nie dałam się spławić. Najlepiej tego mu nie mów. Masz tego pecha że znam cię lepiej niż ktokolwiek, więc... Zamknij się i przestań czepiać Christophera jeśli jego tutaj nie ma. Zrób mi tą przyjemność jeśli stać cię na taki gest. - powiedziała i klepnęła go po ramieniu. Ujęła Adama pod nie, żeby karcić go po cichu a nie żeby wszyscy wokół słyszeli - Możemy iść tak jak mówisz. - powiedziała i pociągnęła go by w końcu się ruszył a nie stał jak kołek. Poprawiła torebkę i zacisnęła wolną dłoń na jej paskach - Robaki, gady, ryby i koty. Nie, nie mam urazu do twojego chomika. - wytłumaczyła broniąc się czepianiem o jego słowa - Nie lubię wszystkich gryzoni. Począwszy od myszy a skończywszy na kapibarach. Zadowolony? Powiedz lepiej jak Junior. - poprosiła kiedy dochodzili do końca alejki. Skręciła w prawo według instrukcji wytyczonej przez syna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:48, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Wsadził bilet do kieszeni nawet na niego nie patrząc - Nie manifestuję mojej niechęci względem niego w każdym zdaniu. - zaprzeczył zaskoczony tym oskarżeniem - Dopiero co o nim wspomniałem. Pierwszy raz od pół godziny. A przecież prawie cały czas z tobą rozmawiam. - powiedział dając tym samym Grace prztyczka w nos. Popatrzył na matkę kątem oka a blade usta wykrzywiły się w pogardliwym grymasie - Najlepiej mu tego nie mów? Sama sobie to mówiłaś przez te siedemnaście lat? - zapytał kierowany naturalną ciekawością z domieszką złośliwości - Jednak... Powiem ci że to chyba najrozsądniejsze wyjście z wielu sytuacji. Po prostu nic nie mówić. Bo kiedy skłamiesz jest źle, kiedy powiesz prawdę prosto w oczy... - machnął dłonią chcąc by Grace sobie sama dokończyła. Jest bez porównania gorzej. Po chwili powrócił do tematu przerwanego wypływem jego wniosków, poniekąd żali i przemyśleń - Skoro tak dobrze mnie znasz, to wiesz że będę gnębił tego małego... - pohamował się w ostatnim momencie i zmienił tok zdania - Małego, drogiego memu sercu braciszka z taką samą pasją jak zawsze. - czuł się dziwnie idąc z nią pod ramię. Chyba był to pierwszy raz. Nigdy nie potrzebowała jego pomocy. Tempo wydawało się ślimacze. Gdyby postawił swej naturalnej długości krok zaszedłby do pierwszego pawilonu dwa razy szybciej, ale matka dawała jak na złość drobne kroki i uwiązała go przy sobie. Adam postanowił się nie denerwować powtarzając sobie że nic wielkiego się nie dzieje, do pracy iść nie musiał, jego żona pewnie myślała co myślała, a znał ją na tyle by podejrzewać co myślała. I wiedział po której stronie według niej wina leży. Aż za dobrze. I nie odebrała jego wysublimowanego żartu odpowiednio. Mógł poświęcić swej rodzicielce czas, choć nie był przyzwyczajony do tak wolnego spaceru Uwielbiam takie dni. - Adam? Świetnie. Widziałem go ostatnio jakieś trzy dni temu. - oświadczył gładko - Ponoć źle znosi długie podróże. Międzykontynentalne. - wywarczał nie ukrywając przynajmniej przed Grace swojej złości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:32, 13 Wrz 2010    Temat postu:

- Dobrze, może i nie cały czas. - powiedziała Grace, bo w tym wypadku miał rację - Co nie znaczy jednak że mam ochotę słuchać kiedy ty o nim tak mówisz. Nie musicie się kochać, po prostu się akceptujcie. - powiedziała chcąc już ustąpić mu we wszystkim byle tylko nie rozpędził się za bardzo i nie zaczął opowiadać o tym co tam się dzieje. Nie chodziło o to że Grace nie chciała o tym słuchać. Wiedziała że jego opinia nie była by bezstronna. Zadarła głowę w górę i odparła zimno patrząc na Adama - Tak, właśnie to sobie mówiłam. Lepiej ci? - rzuciła podenerwowana pytaniem które zadał. Miała nadzieję że nie będą wracać do tego tematu. Nie był to odpowiedni czas ani miejsce by roztrząsać decyzję którą podjęła tak dawno temu. Prychnęła i zapytała - Dopiero na to wpadłeś? Próbowałam ci to wpoić od samego urodzenia. Tak... Wtedy to bagno. - dokończyła słowa swego syna - Nic nie zrobisz. Takie jest życie. Jeśli żyjesz zgodnie z własnymi przekonaniami to jest w porządku. I ludzie powinni doceniać szczerość. To że prawda w oczy kole nie jest już twoją winą. Każdego dotyka hipokryzja. - powiedziała wzdychając lekko, bo była najlepszym przykładem na własne słowa. Przysunęła się do Adama bo przechodziła obok nich wycieczka berbeci z przedszkola. Grace uśmiechnęła się lekko i odkłoniła kiedy jedno dziecko jakby ze strachu powiedziała jej 'dzień dobry' - Straszysz dzieci. - powiedziała bo spojrzenie małego rudzielca nie spoczywało na niej tylko na czarnowłosym mężczyźnie - Tak, wiem że będziesz gnębił tego małego, bezwartościowego dla ciebie szczeniaka. Wiem. - powiedziała obojętnie przemierzając ze spokojem alejkę i rozglądając się wokół - Trzy dni? - zapytała zaskoczona - Tak długo już tutaj jesteś? Międzykontynentalne? Czy ja czegoś nie wiem? - zapytała wiedząc jednak jaką odpowiedź uzyska - Możesz mi wyjaśnić?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:16, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Adam roześmiał się i odpowiedział - Jego nie można akceptować. Mogłaś wtedy powiedzieć że to jest dzieciak sąsiada, albo coś w tym stylu? Czułbym się zdecydowanie lepiej bez świadomości że mam brata. - nie dawał za nic w świecie się przekonać do Christophera. Bez względu jak by do tego podszedł dochodził do tego samego wniosku. Był na 'nie' i nie zanosiło się na jakąkolwiek zmianę. Chwila spokojnej rozmowy nic nie znaczyła. Może byłoby inaczej gdyby nie odbierał go wtedy z posterunku - Lepiej. - powiedział ze spokojem czując nad matką chwilową przewagę - Wiem że nikt nie jest idealny, a przynajmniej ja mogę powiedzieć że 'nie idealność' jest zakorzeniona w mojej rodzinie. Grace... Ale dlaczego? Ojca nie musiałem poznawać, ale młodego? - nie miała obowiązku odpowiadać teraz, bo po jego tonie można było wywnioskować że nie chciał. Pytanie jednak postawił i kiedyś chciał na nie odpowiedź poznać - Coś gorszego niż bagno. - powiedział patrząc pod nogi - Nie, nie wpadłem na to przed chwilą. Po prostu... Żyję z własnymi przekonaniami, ale czego bym nie zrobił to i tak nie zadowolę wszystkich, więc po cholerę w ogóle się starać? - postawił pytanie retoryczne i uniósł głowę by popatrzeć przed siebie - Mamo to nie jest hipokryzja, to jest... - szukał przez chwilę właściwego słowa, ale chyba nie znalazł bo sapnął ciężko. Obrzucił wzrokiem dzieci które grzecznie poustawiane w pary przeszły obok nich. Chłopczyk z rudymi włosami rzucał się w oczy bo w jego kosmykach błyszczały złote refleksy. Adam spojrzał na matkę i powiedział - Robię to celowo. Taka nowa rozrywka. - machnął niedbale planem uśmiechając się słabo - Dobrze że wiesz, nie chciałbym byś była w jakikolwiek sposób zaskoczona. Tak, dziś jestem tutaj trzeci dzień, przyjechałem przedwczoraj wieczorem. Nie wiesz, mamo ty dużo nie wiesz. - powiedział kierując swój wzrok w bok. Adamowi nie podobało się zbytnio spowiadanie z własnego życia. Sam zacząłem... - Mogę, ale... Nie wiem od czego zacząć. - przyznał kręcąc głową. Pierwszy raz chyba nie wiedział od czego zacząć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:52, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Kobieta roześmiała się szczerze rozbawiona niedorzecznym pomysłem swego starszego syna - Jesteś nienormalny. - stwierdziła poprawiając sweter. Mimo słońca wiatr który przypominał o sobie chwilami nie był najcieplejszy - Jak miałam to powiedzieć, kiedy on był z nami na korytarzu? Ciebie miałam przedstawić jako kogo? Domokrążcę? I co na to Marika? I jej siostra? Te twoje pomysły, jakbym słyszała Ronalda. Wiem że czułbyś się lepiej, ale proszę... - zaczęła twardszym tonem ściskając machinalnie jego ramię - Nie teraz. - milczała przez chwilę czekając na reakcję z jego strony. Nic nie powiedział, więc uznała że sama może pociągnąć dalej - Tak, tego nie da się ukryć, zawsze znajdą się w rodzinach czarne owce. - mruknęła patrząc wymownie na jego włosy. Włosy które jak zwykle, bynajmniej dla Grace, dopraszały się o strzyżenie. Ma być miło. Zrezygnowała ze wspomnienia mu że przecież ma fryzjera całkiem niedaleko swego mieszkania. Mógłbyś iść i odwiedzić go. - Adamie... O tym też nie mam ochoty rozmawiać. Później, poza tym już większość ci powiedziałam. - odsunęła się od syna jakby zbyt bliskie z nim obcowanie paliło i niszczyło w tym momencie. Najgorsze to że ty już wszystko robisz świadomie. Świadomie niszczysz pytaniami, kiedy byłeś mały, to przynajmniej mogłam cię przede mną usprawiedliwić, a teraz... - A czy ktokolwiek każe ci się starać? Narzucono ci to? - zapytała równie retorycznie jak czarnowłosy przesuwając miedzy palcami troczki swetra - Nie baw się tak, to szkodzi temu dziecku. - zganiła syna całkowicie żartobliwie - Strasz dorosłych, są odporniejsi. - podpowiedziała uśmiechając się pod nosem. Nie chciała jednak zostać pierwszą którą miałby straszyć, była bezpieczna. Nie pierwszy raz czegoś nie wiem, a jeśli chodzi o ciebie to wielu rzeczy dowiaduje się ostatnia. - Najlepiej od początku, tak zazwyczaj się zaczyna jakąś historię Adamie. Chciałbyś może... - Grace wskazała dłonią na ławki które mijali.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:56, 13 Wrz 2010    Temat postu:

- Dziękuję za komplement. - powiedział pochylając ku Grace swą głowę - Czuję się usatysfakcjonowany tą opinią. Tym bardziej że płynie prosto z serca mojej matki. - dodał kpiąco. Nie wiem jak. Radziłaś sobie to siedemnaście lat, więc co to za różnica dla ciebie? Kilka kolejnych kłamstw? Jednak, byłaś w wybitnie trudnej sytuacji, przyznaję ci rację. - Nie porównuj mnie do Ron'a. - do niego też miał uraz. Chyba do każdego z rodziny coś miał. Charakter. Przynajmniej nie było to jednostronne, bo zazwyczaj ta reszta też nie była do Adama przyjaźnie nastawiona. Taki zwyczaj. Uszanował prośbę matki i nie rozwijał tematu Christophera ani jej wyborów. Powiedziała mu, to prawda. Powiedziała ze nie chciała się przed nim przyznać do własnej porażki ale kim wtedy był? Dwunastoletnim smarkaczem, więc chciał wiedzieć co jeszcze nią kierowało - Nie zrobię ci nic. - nie cierpiał kiedy kobieta obok niego zachowywała się tak ostentacyjnie - Opanuj się. - powiedział wykrzywiając usta w czymś co najpewniej miało być uśmiechem. Adam odchrząknął bo uznał że te pytania nie były tak retoryczne jak miały być - Sam sobie to narzuciłem. - stwierdził takim tonem jakby wydawał na siebie wyrok - Żeniąc się, wiesz? - Co ty jednak możesz wiedzieć, skoro tego nie zrobiłaś? A mogłem być kawalerem... Parsknął śmiechem rozbawiony swoją ostatnią myślą. Ziewnął szeroko zasłaniając usta planem zoo i zamrugał szybko by pozbyć się z kącików oczu łez które samoczynnie tam napłynęły - Starsi są na tyle głupi, że nie wierzą w strachy spod poduszek. - mruknął oglądając się w tył za grupką bachorów i szybko wyłapując chłopczyka który przykuł wcześniej jego uwagę. Spojrzał na Grace i odszczeknął - Mamo, to mnie nie zabija. Mogę mówić o moich problemach idąc do pawilonu z gadami. - nie mieli już tak daleko do tego skrętu w lewo. Kiedy się wędrowało rozmawiając droga szybciej mijała - Mówisz że od początku? W takim razie musiałbym się cofnąć wstecz o dwadzieścia dziewięć lat. Bo wydaje mi się że tam jest początek problemu wszystkich którzy mnie znają. Jaki to problem? Mianowicie taki że mnie urodziłaś. - powiedział i pacnął matkę planem w ramię, jakby przybijał wyrok młotkiem. Jestem boskim sędziom. Kogo dziś wysyłamy na tortury psychiczne? Stanowczo, miał w sobie zbyt wiele megalomanii i egoizmu. Siebie samego? - I wychowałaś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:46, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie ma za co. - odpowiedziała uprzejmie Grace - Nie traktuj jednak tego jako komplement. Raczej jako konstruktywną krytykę. - taka krytyka z jej serca mogła płynąć skoro już tak bardzo sam tego chciał. Rzadko go chwaliła i teraz nie mogło być inaczej - Ach tak, zapomniałam że ciebie nie można przyrównywać do nikogo, wybacz. Nie będę już poruszała tematu twojej nietykalnej osobowości. - zobligowała się całkiem szczerze. Skoro on potrafił ustosunkować się do jej prośby Grace mogła zrobić to samo dla Adama i przestać go drażnić. Przysunęła się ponownie i mruknęła - Porażasz chłodem. Śmiem jednak zaznaczyć że nic ci nie zrobiłam, więc mógłbyś się utemperować. I nie jestem wytrącona z równowagi. - zawsze mógł ją wytrącić, ale Grace chyba jak i jej syn za wszelką cenę dążyła do tego by ich rozmowa przebiegała bez większych uszczypliwości. Ustępowali sobie wzajemnie w dyskusji a to nie była codzienność - Ach, o to chodzi... - powiedziała cicho pod nosem zaczynając rozumieć, a przynajmniej zgadywać do czego jej syn, ciągle oględnie, ale dążył - Co cię rozbawiło? - zapytała słysząc jego śmiech - Coś z czego i ja mogłabym się pośmiać czy to hermetyczny żart nie zrozumiały dla starych panien? - zaczesała sobie włosy za ucho i spojrzała na Adama - Połóż się spać jak wrócisz. - poradziła widząc jak ziewa - Głowa jeszcze cię boli? - trafiła go pięścią w ramię i powiedziała - Nie pyskuj. Może z Mariką i Benjaminem to przechodzi, ze mną nie. - podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo. Grace zastanowiła się nad jego wypowiedzią marszcząc lekko czoło - Czy ty chcesz powiedzieć że źle cię wychowałam? - zapytała napastliwie. To że go urodziła było raczej w miarę neutralnym faktem, wychowanie można było już nacechować bardziej negatywnie. Machnęła lekko dłonią i zapytała ciekawa odpowiedzi - Możesz powiedzieć kto tak uważa? Chyba nie ty? - przysunęła palce do swego policzka gładząc go lekko ciekawa tego co Adam tym razem pochrzanił - Bo wydawało mi się że zawsze byłeś zadowolony z tego iż wyrosłeś na... - nie dokończyła pozostawiając to synowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:56, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- Lubisz mnie potępiać, prawda? - zapytał kiedy Grace uznała że go skrytykowała a nie skomplementowała. Prychnął cicho będąc tym urażony. Konstruktywność krytyki przynajmniej u mnie nie ma zastosowania. Skłonił się ponownie matce i powiedział - Będę wdzięczny jeśli przestaniesz roztrząsać ten temat. - obojgu przyjemniej się rozmawiało na tematy neutralne, a najlepiej było jeśli czasem z sobą wcale nie rozmawiali. Nie dostarczało to niepotrzebnych im nerwów - Wiem mamo. Ponoć zawsze tak mam, to nic nowego. Utemperować? Myślałem że jesteś do tego przyzwyczajona i spływa to po tobie jak po kaczce, jednak skoro nie... Mogę się postarać. - powiedział obojętnie. Grace powinna wiedzieć że wcale starać się nie będzie. Po co? Nie ma najmniejszego sensu się starać. Przy tobie chociaż mogę być tak ohydnie naturalny jak tylko mi się chce. - Nic szczególnego. Pomyślałem że mógłbym być kawalerem i żyć tak jak kiedyś, martwić się jedynie pracą i kolejnym ścięciem z tobą czy gospodarzem kamienicy. - powiedział wzruszając ramionami i ciągnąć Grace na lewo, by wejść z nią w kolejną szeroką alejkę. Mogli już dostrzec budynek w którym żyło wszelkie robactwo - Spałbym teraz gdybyś mnie nie wyciągała tutaj. I tak, głowa mnie jeszcze boli, ale wziąłem tabletki, więc... Kiedyś chyba przejdzie. - powiedział byle przestała się martwić, bo na to wszystko wskazywało - Ja? Nie. Nie mam nic do tego jak mnie wychowałaś. Ja... - Adam roześmiał się i dołożył swoje zakończenie - Ja jestem jak najbardziej zadowolony z tego że wyrosłem na kawał sukinsyna. Ponoć tacy rządzą światem. Nie pasuje to jednak reszcie społeczeństwa. - powiedział bawiąc się w chodzenie wokół tematu ciekaw tego jak Grace dobrze go zna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:21, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- To jest wpisane w rolę matki Adamie. - stwierdziła rzeczowo kobieta obok niego - Jestem od tego by potępiać i nagradzać. Ty też taki będziesz choć... - uśmiechnęła się krzywo. Ty pewnie częściej będziesz potępiać. Twój wybór. Ona sama tego drugiego też za często nie robiła, więc nie mogła mieć pretensji do własnego syna ze wdał się w nią. Uważała że tak jest najwłaściwiej. Przynajmniej nie był rozpieszczony i butny, a znał swoją wartość i siłę. Grace skinęła głową by wiedział że przystała na jego prośbę. Nie cierpiała polityki jaką teraz wobec siebie stosowali. Drażniło ją to uniżanie się przed sobą. Westchnęła cicho uznając że nic nie poradzi - Lepiej będzie jak zaczniesz się starać. Jeszcze lepiej by było gdybym nie musiała cię upominać wcale, ale przecież nie mogę od ciebie wymagać cudów, więc... - chciała by zachowywał się normalnie a nie by przekoloryzowywał swoje zdania, jej na złość - Kawalerem? - zawołała zaskoczona i zadarła głowę w górę by spojrzeć na twarz syna. Nie podobała się jej nie dlatego że była blada i chorobliwa. Nie podobał jej się wyraz twarzy Adama. Szarpnęła go za ramię domagając się dalszych i dokładniejszych wytłumaczeń - Myślałam że więcej cię martwiło niż tylko te trzy rzeczy. - zauważyła skręcając w lewo. Weszli na wybrukowany placyk a Grace zobaczyła sklepik z pamiątkami o którym wspominał. Pominęła uwagę o śnie. Tak, spałbyś i pewnie dalej byś użerał się z samym sobą. Genialny plan, pogratulować. - Nie mów tak o sobie. Masz po prostu... - usprawiedliwiała go. Wiele rzeczy mogła akceptować ale przesadą dla Grace było gdy jej syn się tak sam nazywał - Twardszy charakter. - powiedziała wreszcie po chwili milczenia, bo nie mogla znaleźć żadnego bardziej neutralnego zamiennika - A co cię obchodzi reszta społeczeństwa? Priorytety ci się zmieniły i nagle chcesz błyszczeć na tle ludzkości? Dobrze, powiedź co się stało, bo nie mam ochoty bawić się w zgadywanki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:41, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Czarnowłosy popatrzył na matkę i powiedział coś co jego samego zaskoczyło - Od potępiania i nagradzania jest Bóg na sądzie ostatecznym. - jeszcze moment i stwierdzi że przed nikim nie odpowiada. Tak przecież jest. Odpowiadam jedynie przed sobą, ani przed tobą, ani przed... Mało, w tym momencie naprawdę mało go obchodziło. Chciał dojść z matką do pawilonu z larwami, poczwarkami i tego co z nich wyrasta. I tyle - Tak, kawalerem... Auu! - spojrzał na Grace a jego brew niebezpiecznie drgnęła - Mogłabyś? - warknął - Nie jestem małym dzieckiem, nie musisz mnie szarpać. - zaznaczył prostując się w godnością i spoglądając na najbliższych im ludzi, którzy rzucali im ukradkowe spojrzenia. Nabrał powietrza i wrócił do poprzedniego tematu - Coś mniej więcej tak jak ty. Tylko że ja już mam to... - machnął dłonią a złoty krążek zabłyszczał w słońcu - Więc, co najwyżej... - wzruszył ramionami patrząc na kopulasty dach budynku do którego zmierzali - Nie, te trzy są podstawowe. Można powiedzieć że były.. Są moimi ulubionymi problemami którymi sobie łamię głowę. Przynajmniej kiedy jestem właśnie tutaj. Ten parszywiec podniósł czynsz o połowę... - wspomniał mimochodem o właścicielu kamienicy w której wynajmował mieszkanie - Wyobrażasz sobie? Musze coś kupić na własność, bo nie chcę wyrzucać pieniędzy. Nie, mamo. Jestem sukinsynem. Ostatnio sam się w tym utwierdzam, to nic wielkiego. - powiedział uśmiechając się delikatnie. W tym uśmiechu jak i w tonie można było dostrzec jak i dosłyszeć specyficzną dla mężczyzny dumę - Ale ta zagadka była prosta Grace. - powiedział żałując że nie nie mógł się zabawić - W zasadzie nie stało się nic. - oświadczył na wstępie. Bo czym było powiedzenie szczerej prawdy? - Wiesz jaki jestem więc nie powinnaś się dziwić. - powiedział uprzedzając ewentualne reakcje matki - Po prostu nie mam cierpliwości do czegoś co jest beznadziejne. Nie chcę doświadczać absurdu, a moje życie właśnie w coś takiego się zmienia. Jeden wielki absurd. - podkreślił machając przy tym planem - I to nie jest moja wina. - powiedział nabierając głębiej powietrza w płuca by skończyć na jednym wydechu, jak najszybciej - A jeśli jest, to ja tak tego nie postrzegam. I nie będę postrzegał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:01, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Kobieta słysząc co jej syn wygaduje potknęła się z wrażenia. Przytrzymała się pomocnego ramienia i sapnęła - Myślałam że jesteś... Ateistą. - sama przecież też świętą nie była, a Kościół odwiedziła ostatnio w grudniu, co zabawne był to ślub tego którego podejrzewała o niewiarę. A mieli kwiecień - Nie, nie mogłabym. Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytała za nic mając jego brew, która zazwyczaj oznaczała dość silny wybuch - Upadłeś na nią, albo ktoś cię uderzył? - spojrzała na obrączkę widniejącą na jego palcu - I to do czegoś zobowiązuje. - w pewnym momencie pomyślała że mogła to źle zinterpretować i zapytała - Czy nie zobowiązuje, a ty czujesz się... Źle? - Grace wydawało się że gubi się w myślach syna. Nigdy nie były proste, ale teraz kompletnie nie wiedziała co z czym połączyć i pod jakim kątem przeanalizować. Wiedziała jedno. Miał problem. I to nie było czymś błahym. Więc co najwyżej co? Chciałbyś się tego pozbyć? Myślisz o rozwodzie? Nie... Nie ty. Był stały w przekonaniach i w swoich wyborach jak rzadko kto. Grace prychnęła i rzekła - Cieszę się że jestem w pierwszej trójce. Wysoko mnie cenisz. - zawsze to było coś, lepsze to niż obojętność. Wysłuchała o mężczyźnie który okazał się zwykłym ździercą i powiedziała - Nic nie poradzisz. I faktycznie coś lepiej mieć w tych czasach na własność. Nie macie czegoś przystępnego u siebie? - zapytała przywołując w myślach obraz korkowej tablicy zazwyczaj zasłanej ofertami kupna czy sprzedaży - Poczujesz się lepiej jeśli przyznam ci rację i powiem że owszem jesteś sukinsynem? - nie wiedziała dlaczego Adam tak przy tym obstawał. Masz jakiś uraz z dzieciństwa, czy co? Irytujesz mnie... Gdybym ja to powiedziała pierwsza to daję słowo że byłbyś śmiertelnie obrażony. Chyba zagadka nie była aż tak prosta jak jemu się wydawało, albo kobieta nie miała siły do rozgryzania jego meandrów umysłu - Nic? - wpadła mu w słowo parskając śmiechem. Nie zaczynałbyś taką śpiewką... - Ach, nie powinnam? - wyrwało jej się. Coraz bardziej ją zaciekawiał a jednocześnie coraz bardziej nie chciała usłyszeć tego co zamierzał z siebie wydusić. Denerwował się - A co jest beznadziejne? I mógłbyś mi jaśniej wyjaśnić na czym ten absurd polega? - mówił ogólnikami, co raczej nie było u niego spotykane. Zawsze przechodził bezpośrednio do sedna sprawy. Grace powstrzymała się od wyciągnięcia swoich wniosków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:48, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- Bo może i jestem. - postanowił jej to wytłumaczyć spokojnym, jakby ćwiczonym dla kogoś tonem - Co nie znaczy, że jeśli zejdę z tego padołu to nic na mnie nie będzie czekać. Może z Bogiem przesadziłem, bo sobie nie zasłużyłem. - na tym zakończył ten temat nie chcąc się rozwodzić na tematy teologii i swego światopoglądu. Jego interesem było w co wierzył. I tak już nic mi nie pomoże. Nikt nie miał tutaj nic do gadania - Myślę, więc różne rzeczy mi do głowy przychodzą. Nie uważasz że to naturalne? - zapytał z ironią nie wiedząc co tak Grace oburzyło w jego wypowiedzi - Wypiłem wczoraj dość dużo. Może to przez to. - podpowiedział matce, by przestała snuć przypuszczenia jako by miał sobie zrobić fizyczną krzywdę. Zaczynała go drażnić tymi pytaniami. Kogo to obchodzi? To są tylko i wyłącznie moje myśli. I z tego co wiem, nie narzuciłem, ani nikt mi nie ma prawa na nie narzucić cenzury. - Tak, ty akurat dobrze wiesz do czego ślub zobowiązuje. Nie... - zaczął powoli i wsunął dłoń w kieszeń obracając przedmiot ich rozmowy kciukiem - Zobowiązuje i nie czuję się z tym źle. - dokończył uspokajając tym chyba Grace. O co mnie chciałaś posądzać? O rozwód już? Wszystkie jesteście jakieś przewrażliwione? - Zawsze cię wysoko ceniłem. - to była szczera prawda. Co innego że często nie zgadzał się z jej zdaniem i robił po swojemu. Adam zwolnił jeszcze bardziej swoje kroki bo znaleźli się już między grupką czekającą na wejście do okrągłego budynku. Przestąpił z nogi na nogę czując że najchętniej by usiadł - Mamy. Nawet bardzo przystępne. - powiedział wspominając apartament, którego ktoś chyba chciał się pozbyć - Tylko nie chce nam się wierzyć że jest aż tak przystępne i bez haczyka. Mark się tym zajmował. - skierował swój wzrok na matkę i odpowiedział wahając się przy tym - Nie... Raczej nie, bo... I tak wiem swoje a ty mi nie pomożesz. - Adam stwierdził że uczucie wahania i braku pewności nie jest jego ulubionym. Nie okazywał tego na co dzień. Co za pech? Akurat teraz musimy stać? Lepiej było kiedy szliśmy. Wtedy mógł unikać wzroku Grace a teraz stojąc w jednym miejscu czuł jak pali go w kark nie gorzej niż słońce przez które rozpinał marynarkę - Absurd polega na tym że nieoficjalnie wiem że Marika była w Hiszpanii, a oficjalnie nawet jej nie szukałem i nie mam bladego pojęcia gdzie zniknęła, ponieważ mnie to wcale, a wcale nie obchodziło. Beznadziejne jest to czego nie można zmienić. To znaczy można... - dodał czując że Grace nie wiele z tego zrozumie - Ale ja nie mogę tego zrobić. Bo ktoś... - Grace już chyba wiedziała kto, a Adam miał wybitne trudności z wypowiedzeniem imienia Mariki - Woli zgrywać męczennicę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:07, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Grace puściła ramię syna i skrzyżowała swoje ramiona na piersi - Mniejsza z tym. Jesteś czy nie jesteś, ale mam prawo coś powiedzieć, więc... Boga do tego nie mieszajmy skoro teraz znajdujemy się tu... - wskazała palcem na kostki betonowe pod sobą - A nie tam. - wskazała na niebo ponad ich głowami. Mam nadzieję jeszcze trochę pożyć i nie spodziewam się ujrzeć Najwyższego. - Owszem różne, co u ciebie zazwyczaj równa się głupim. - powiedziała szybko odwracając od niego twarz i wykrzywić usta. Zapatrzyła się na zieleń rosnącą tutaj praktycznie przy każdej z alejek. Potarła lekko czoło. I ją zaczynała od wszystkiego głowa boleć. Spojrzała z wyrzutem na słońce przez sekundę. Nie grzało na tyle mocno by to była jego wina, ale czyjaś musiała być. Adama wolała dodatkowo nie rozsierdzać - Tak, wszystko możliwe. - powiedziała otwierając jak u każdej kobiety przepastną torebkę. Zaczęła ją przetrząsać w poszukiwaniu tabletek, bo nie mogła sobie pozwolić by przez coś takiego jak przez ból głowy miałby się pokłócić jeszcze bardziej z synem. Chciała go przynajmniej w spokoju wysłuchać - Wiec skoro nie czujesz się z tym źle, to po cholerę machasz mi nią przed oczami? Nie wiem... Mam ci powiedzieć że dobrze zrobiłeś żeniąc się? Albo uznać że to niewypał i potwierdzić twoje obawy? - zerknęła na Adama i mruknęła - Jeśli takie masz... - Skąd mogę wiedzieć co w tobie teraz siedzi? Wróciła do przeszukiwania torby mając ochotę wszystko z niej wyrzucić - Świetnie. Dobrze wiedzieć. - zaczesała włosy za ucho i zajrzała do wewnętrznej kieszonki. Odetchnęła z ulgą - Więc poczekaj aż Mark to sprawdzi i jeśli będzie wszystko w porządku to kup je. - nie wiedziała od kiedy zamieniała się w doradcę do spraw nieruchomości, skoro on w to bawił się od dzieciństwa. Wyciągnęła małe opakowanie i otwarła je słuchając Adama. Wahającego się Adama. Spojrzała na syna zaintrygowana takim tonem, ale nic nie powiedziała - A co ona robiła w tej Hiszpanii jeśli mogę wiedzieć? Źle jej w Forks? Przestało się jej podobać? Jakkolwiek zmusiłeś ją do wyjazdu? - podpytała go a słaby uśmieszek zabłąkał się na wargach Grace. Wszystko... Z tobą jest wszystko możliwe. - Dobrze... - powiedziała wciągając się w zabawę w niedopowiedzenia - Dlaczego ten ktoś... - machnęła od niechcenia dłonią w której trzymała opakowanie tabletek - Zgrywa męczennicę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:55, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Odsunął się zaraz od Grace korzystając z okazji jaką dostał. Odległość kroku jaka ich teraz dzieliła była bardzo rozsądna i bezpieczna - Mamo... - zaczął powarkując niecierpliwie - Pomińmy ten temat jak i każdy inny który mnie nie interesuje. - Co mi da debatowanie o Bogu, skoro chwilowo mam bardziej przyziemne problemy? Adam uważał że nikt mu nie mógł pomóc i wiedział że ma w tym dużo, bardzo dużo racji. Znalazł sobie zajęcie dla oczu, którym było podziwianie czubków własnych butów kiedy drgnął - Słucham?! - obrzucił Grace grzebiącą teraz w torbie jadowitym spojrzeniem - Nie wszystko co wymyślam jest głupie! Nie jestem głupi i nie robię głupich rzeczy! - z tym można by było polemizować, ale aktualnie uszło to z jego myśli i nic nie zapowiadało że wróci prędko. Zaglądał Grace przez ramię ciekaw tego czego szuka. Nabrał powietrza w płuca ale wypuścił je. Nie wiedział co ma odpowiedzieć na pytanie jakie przed nim postawiła. Bardzo sensowne pytanie. - Nie wiem mamo. Chyba to że raczej zrobiłem błąd. - przyznał że szczerym smutkiem w głosie - Bo... - zaczął wzruszając ramionami - Po co... - pokręcił głową wyrzucając z siebie bez ładu i składu - Skoro ona nie daje sobie pomóc... I uważa że wie lepiej... Ale mimo to godzi się by własna siostra... By była pomiotem i obiektem... To jak ja mogę jej doradzać? Moje zdanie jest raczej... Czego nie znoszę, bo... Przecież wiem lepiej co dla niej lepsze. A ona nie słucha. - powiedział zaciskając dłonie w pięści. Nie mógł tego znieść i Grace była pierwszą która miała okazję tego dowiedzieć - Co robiła? - wsunął plan pod ramię by mu nie przeszkadzał i wyciągnął z kieszeni mały czarny notes z którym się nie rozstawał. Zajrzał za zmaltretowaną okładkę i pokazał matce kartkę która była adresowana do niego unosząc brwi ciekaw jej opinii - To już wiesz co robiła. A wiesz co mnie w tym najbardziej irytuje? - schował notes na powrót upychając go w kieszeni. Spojrzał na opakowanie tabletek którym tak beztrosko machała i zabrał jej je - Dzięki. - mruknął wyduszając dla siebie jedna z pastylek - Bo uważa że tak trzeba? Nie mam pojęcia. Bo chyba taka po prostu jest. A nie była. Bo... - łyknął tabletkę i pociągnął dalej - Bo chyba to lubi. Bo nie ma siły odesłać tej smarkuli do rodziców? Chce im zaimponować? Owszem... Imponuje, ale mi i to głupotą. - stwierdził i ujął Grace pod ramię by wejść wraz z nią do czegoś co nosiło wdzięczną nazwę 'karuzeli owadów' według jego planu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:48, 15 Wrz 2010    Temat postu:

- To pomijaj. Nie proś mnie o to bym to robiła. Zmieniłeś się. - wytknęła mu z nijaką satysfakcją - Od kiedy prosisz o zmianę niewygodnych dla ciebie tematów? Zmieniałeś je i już, a teraz prosisz? Bo zacznę się za ciebie wstydzić. - Grace uśmiechnęła się zadowolona patrząc na syna z wyższością. I oczywiście ja muszę wszystko robić, tak? Ja muszę cię wyciągać z kolejnego... - Jesteś... Adam nie zaprzeczaj, jesteś. Jak każdy. - powiedziała by wiedział że nie tylko jego naznaczała takim mianem. Ty, ja, Christopher... Twoja żona. Każdy. - I przestań mi sapać na kark, skoro już wiesz co miałam na myśli. - poprosiła go by rozluźnił się i przestał przejmować - Błąd? Dobrze. - przytaknęła i oświadczyła tak jak chciał - Zrobiłeś błąd żeniąc się. Jesteś beznadziejnym mężem. Osobiście bym cię rzuciła i nigdy nie wróciła nawet w myślach. Nie tęskniłabym za tobą. Spaliłabym wszystko mosty jakie by mnie z tobą łączyły. Nie zasługujesz sobie na szczęście. - wbiła szpilę mocniej - Nigdy nie zasługiwałeś. - znała jego obawy i małe histerie - Nie nadajesz się do związku, bo jesteś po prostu nieczułym sukinsynem. A Marika... - teraz już zaczęła świadomie przeginać - Jest taka sama jak ty. - powiedziała trącając palcem klatkę piersiową syna - Przywiązałeś ją do siebie z samotności, a ona z racji tego że jest jaka jest... I była w beznadziejnej sytuacji, została z tobą. I teraz oboje się męczycie. Proste? - była zmuszona podziękować z jednej strony za to że jest sama. Nigdy nie miała takich dylematów jakiej syn. Nie musiała się gryźć i zastanawiać co zrobić by połówce się podobało. Pełna samodzielność - Odeślij Judit do domu. - powiedziała kiedy dokończyła sobie większość z jego wypowiedzi w myślach - Nie rozumiem jakim cudem jeszcze ją akceptujesz. - popukała się przy tym sugestywnie palcem po skroni i spojrzała na opakowanie tabletek które przewędrowało do dłoni Adama - Brałeś już. - przypomniała mu uczynnie patrząc jak łyka proszki. Spojrzała na karteczkę którą wygrzebał i przeczytała uważnie - Co ci zostawiła na ten obiad? - zapytała parskając w pierwszym momencie śmiechem. Jej wargi jednak znów zaczęły przypominać jedna cienką linię - Masz jej nie szukać? - zapytała z niedowierzaniem - I wyjechała ot tak sobie? Adam... - wręczyła mu kartkę z krótka i treściwą receptą - Rozwiedź się.- rzuciła bez zastanowienia - Sądziłam że ona jest bardziej rozsądna. - powiedziała Grace kręcąc głową - Skoro ty nie jesteś jej potrzebny i skoro uważa siebie za kule u twojej nogi... Dlaczego ty z nią jesteś? Nie powiesz mi chyba że z jakiegoś pokrętnego uczucia żalu czy współczucia? Co cię w tym irytuje? - zastanowiła się przez chwilę - Jej... Brak fantazji? Nie to nie to... Nie wiem... Ach! To że sama ze sobą sobie nie radzi a ty... Nie możesz jej pomóc skoro twojej pomocy sobie nie życzy! A chcesz jej pomóc. I jak zawsze wiesz co zrobić, prawda? - zapytała znając już odpowiedź.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:30, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- A mówiłem że ćwiczę 'normalne' kontakty z innymi! - w tej chwili nie wytrzymał i choć nie uniósł głosu stał się tak zgryźliwy jak tylko mógł się stać - I takie zachowanie również obejmuje program tej nauki. Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi uczenie się słowa 'proszę'. To ponoć magiczne cholerstwo nie chciało mi przejść przez gardło. Dusiło mnie. - wyrzucił z siebie i popatrzył na Grace tak jakby chciał właśnie ją udusić - Najlepiej... - poradził matce - Przestań się do mnie przyznawać. Przestań postrzegać mnie jako rodzinę, wyprzyj się mnie. Ja zacznę cudowne nowe życie. Będę tak sam jak zawsze chciałem być. - zaczął wyliczać na palcach a żyły na zewnętrznych stronach jego dłoni stały się bardziej widoczne - Sam. - wyrzucił z siebie z goryczą - I będziesz mogła myśleć że przyczyniłaś się do tego w dużej mierze, więc... Skoro mam już mówić to co uważam według siebie za słuszne powiem ci jedno. Nic ci do mnie i do tego co robię. Nie jestem głupi. Mogę tylko nierozsądnie postępować. - wyprostował się by wysłuchać tego co chciał. Wszystko to co powiedziała Grace było tym co czasem chciał usłyszeć tylko że z innych ust - Marika... Ona nie jest wredna suką. - powiedział w obronie swojej żony. Tylko to mu się nie zgadzało. Resztę wypowiedzi matki natomiast przyjął dość chłodno. Obojętnie. Powiedziała to co miała powiedzieć i ani nie polepszyło to sytuacji Adama ani nie pogorszyło. Przyjemnie było jednak wiedzieć że ktoś ma jeszcze w sobie ikrę - Proste. - odpowiedział tonem spokojnym jak morze po sztormie. Przeszli do bardziej realnych spraw - Nie mogę jej odesłać. Gdyby to zależało tylko odemnie po tygodniu by już wróciła. Ona się upiera. Chyba uważa że jest w stanie Jud wychować, a z tego co ja widzę, to narazie ta młodsza wychowuje tą straszą. I moje zdanie w tym wypadku jest nieistotne. - oddał matce opakowanie tabletek i odparł - Ale ciągle mnie boli. Od tego są proszki, by boleć przestało. - zauważył trochę przemądrzale za nic jak zwykle mając swoje sumienie, które teraz przemówiło do niego głosem z hiszpańskim akcentem - Spaghetti. - odpowiedział przyglądając się z niezrozumieniem rozbawionej matce - A co to ma do rzeczy? To mało ważne! - Adam obruszył się tym głupim według niego pytaniem, które niczego nie wnosiło do rozmowy - Tak, wszystko tak jak czytasz. - odpowiedział i zamilkł zaskoczony - Co? - nie wiedział co odpowiedzieć na tą poradę z jej strony. Zaczesał włosy w tył analizując kolejny absurd który rozgrywał się na jego oczach - Czy ty zgłupiałaś? - zapytał kiedy w końcu odzyskał głos - Jestem z nią bo chcę. - uciął krótko - Co nie znaczy że to co wyczynia mnie nie irytuje. Dokładnie mamo... Sama się nakręca. I insynuuje że to ja jestem wszystkiemu winien, raz postawiłem na swoim i powiedziałem jej szczerą prawdę. A co robi w takich wypadkach moja żona? Szuka czegoś czego nie jest w stanie znaleźć. Nie daje sobie przemówić do rozsądku. Stanąłbym przed Eliasem i powiedział mu prosto w oczy że jest żałośniejszym ojcem niż mój skoro nie może sobie poradzić z własną córką. Ale ośli upór mojej żony na to nie pozwala. Nie wiem co chce i komu chce to udowodnić. - zatrzymał się i cofnął o krok bo to co zobaczył nie było tym co oczekiwał zobaczyć - Chyba marny dziś ze mnie przewodnik. - powiedział patrząc coś co naprawdę było [link widoczny dla zalogowanych] - Myślałem że... - Adam popatrzył na lśniące pasikoniki i modliszki kręcąc głową - Nie śmiej się. - zagroził cicho obracając się i ciągnąc za sobą Grace. Miał zbyt wiele na głowie i roztargnienie było tego wynikiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:08, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Grace też nie wytrzymała - To po cholerę... - zaczęła przez zaciśnięte usta - Pytasz się mnie o zdanie skoro masz je gdzieś? Po co w ogóle dzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami? Po co mam ci cokolwiek powiedzieć jak ty stwierdzisz że to nie mój interes. Zastanów się co mówisz. Bo chyba sam tego nie wiesz. - odpowiedziała wytykając mu kolejne błędy - Brawo. W tym momencie postępujesz bardzo nierozsądnie. - stwierdziła by nie wyzwać go od kretynów. Masz rację, 'nierozsądny' lepiej brzmi. - Jak zawsze chciałeś być? To trochę dziwnie zrobiłeś biorąc sobie na swój samotny kark kobietę z dzieckiem! Czyżby to był wynik braku rozsądku czy już pospolitej głupoty? - uwielbiała przekręcać jego słowa na własną modłę. I lubiła patrzeć jak podnosi mu tym ciśnienie. I była jedyną której nie mógł nic zrobić, bo uważała że widziała już wszystko. Nie patrzyła w niebieskie oczy tylko na podbródek z królującym na nim krótkawym zarostem. Sapnęła kiedy wspomniał słowa obrony swej żony - Może i nie, ale całkiem normalnie to się nie zachowuje. Przyznasz mi rację. W zasadzie to dlaczego z nią o tym nie porozmawiasz? - zapytała rozkładając dłonie na boki - Nie możesz się zmusić do tego by jeszcze trochę pokłamać i powiedzieć że wszystko będzie dobrze? To jej wytłumacz że się nie nadaje do wychowywania siostry. Powinna zaczynać jak każda kobieta, od swojego własnego dziecka, a nie brać się za siostrę. Jaką matką jest twoja teściowa że podejmuje takie decyzje a nie inne? - wrzuciła tabletki do torby i zatrzasnęła ją bez komentarza. Jak sobie znów rozwalisz żołądek to nie moja wina. Masz rozum. - Spokojnie, z ciekawości pytałam, bo schudłeś. - stwierdziła takim tonem jakby posądzała swoją synową o głodzenie Adama. Jutro przyjdziesz na obiad do mnie. Obrzuciła jego sylwetkę pobieżnym spojrzeniem i utwierdziła się w swej decyzji - I przestań na mnie krzyczeć, dobrze wiesz że tym nie wywrzesz na mnie wrażenia. - powiedziała Grace chcąc by dał sobie spokój z nerwami. Jak powiedziała nic przez to nie wymusi, a uniesiony ton nie pomagał rozwiązaniu jego problemów - Rozwiedź się. - powtórzyła po raz kolejny odwracając do niego wzrok. Lepsze będzie to niż wysłuchiwanie twoich zażaleń. - Nie, nie zgłupiałam. Radzę ci całkiem szczerze. Po co masz się męczyć? Ty tego nie lubisz. Nigdy nie pretendowałeś na męczennika. - prychnęła cicho - Tak... 'Bo chcę.' Argument nie do przebicia. Ja też nie wiem, ale nie radziłabym wytykać Eliasowi jego błędów. To mogłoby się zwrócić przeciwko tobie. - Grace nie cofnęła się o krok bo od jakiegoś czasu wiedziała i widziała gdzie idą. Nie upominała jednak Adama chcąc widzieć jak bardzo jest zaaferowany swoimi wszystkimi problemami - Czyżbyś chciał się przejechać? - zapytała syna patrząc na dzieciaka sadowiącego się na osie - Trudno się nie śmiać. - powiedziała dając się pociągnąć na zewnątrz, znów na brukowany placyk a później na alejkę. Kąciki jej usta nie uniosły się jednak ani trochę - Daj ten plan, ja prowadzę bo ty dziś jesteś beznadziejny. - wyrwała mu go z dłoni i rozłożyła sobie przed nosem - Kiedy zamierzasz wracać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:33, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Mężczyzna zacisnął oczy bo w jego głowę uderzyła wyjątkowo silna fala bólu - Bo to ty jesteś moją matką! Ale jeśli to ci nie odpowiada... - zaczął przesuwając dłońmi po czole a później przeczesując ponownie włosy co wyglądało tak jakby chciał ich sobie trochę wyrwać - To już nic ci nie powiem. W ogóle... - pociągnął dalej - Przestanę się odzywać. Bo po co? Co nie powiem to źle. - spojrzał na matkę, zacisnął szczękę i nie odpowiedział jej. Chyba pospolitej głupoty. Nie miał jednak w zwyczaju się do tego przyznawać. Odwrócił od niej wzrok, błogosławiąc w duchu ignorancję jaką wykształcił w sobie przez lata. Bo nie widzę sensu z nią o tym rozmawiać. I tak mnie nie posłucha. Po co się gimnastykować? Uniósł lekko brew jakby pytał o to sam siebie. Poza tym nie uczyłaś mnie pocieszać. Ty uczyłaś mnie jak dawać sobie radę. Moje umiejętności mają granicę. I widać nie sięgają tak daleko by uwolnić ją z chorych urojeń. Wywrócił oczami i spojrzał w górę by zobaczyć jeszcze dach karuzeli, a później już niebo. Bo chcę być szczery. Choć i tak nie jestem. Ale co to za różnica? Granica szczerości u Adama była cienka i bardzo dziwna. Prawda i kłamstwo nigdy nie miały jasno określonego kresu. Zazwyczaj zależało to od okoliczności, nastroju i chęci tego który granice wytyczał. I to co czasem jednego dnia było prawdą, nazajutrz było obrzydliwym kłamstwem. I jakoś nigdy się tym nie martwił. Bynajmniej do kiedy kłamstwo ciągle zostawało nieujawnione. Schudłem. Jakbyś ty miała takie problemy jak ja też byś schudła. Podrapał się po policzku, nadal milcząc i ostentacyjnie nie patrząc na Grace. Wyjdź za mąż. Zobaczymy jak sobie poradzisz. Różne rzeczy mogły mu chodzić po głowie. Rozwód był nawet dość ciekawym i zabawnym rozwiązaniem, ale to co działo się wokół Adama nie osiągnęło jeszcze tego poziomu przy którym byłby pewien że to właściwa decyzja. Nie byłbym taki pewien że nie postradałaś zmysłów. W tym momencie pierdolisz od rzeczy. Spojrzał na swoje paznokcie i wsunął prawą dłoń w kieszeń. Bo to nie jest męczeństwo. To domowy terroryzm, naprawdę fajna rozrywka. Tym bardziej dla kogoś kto czasem lubił poznęcać się nad najbliższymi. Nie pozostawiając widocznych śladów na ciele. I co? Przeskoczyłaś mój argument? Nie. Uśmiechnął się z satysfakcją. Tak, bo faktycznie w tym starciu on byłby wygrany. Elias tylko gada... I potrafi się tylko czepiać, a sam nie wie co zrobić. Jedna córka uciekła mu z domu, drugą wysłał jak najdalej byle tylko nie widzieć jej różowych kudłów... To takie bohaterskie i niepodważalne? Akurat... Dał sobie odebrać plan, zadowolony tym i lewą dłoń wsadził w kieszeń. Jak mi się zachce. Chwilowo nie mam tego w planach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:43, 18 Wrz 2010    Temat postu:

- Tak, tak... - rzuciła niecierpliwie Grace - Zamknij się w końcu. - jakie było jej zaskoczenie kiedy Adam faktycznie przestał się odzywać. Spojrzała na plan. Droga jaką mieli do przebycia była najprostsza. Należało iść przed siebie, a to gwarantowało sukces. Poza tym nawet fajnie było by się zgubić w takim lesie. Spacerowe alejki z dwóch stron porastały drzewa. Niskie drewniane płotki dokładnie wyznaczały granicę. Wszystko tutaj wyglądało bardzo naturalnie, tak jak powinno wyglądać w zoo. Wybiegi wkomponowane w krajobraz nie odpychały metalowymi prętami klatek których nie było. W milczeniu, jakby się w ogóle nie znali, a już na pewno nie byliby rodziną przemierzyli wytyczoną drogę. Opuścili przy tym gady, skoro Grace prowadziła rezygnowała z oglądania oślizgłych skórek i wyłupiastych oczu - Może byś się odezwał? - zapytała w końcu uderzając Adama, teraz należącym do niej, planem w ramię. Stali przed terenem po którym powinny hasać wielkie koty. Nie było widać jednak ani skrawka tygrysiego ogona. Stojąca przy nich zawiedziona dziewczynka sepleniąc z lekka pytała swoją mamę o to samo nad czym zastanawiała się starsza kobieta - Czy kotki poszły spać? - odeszły po chwili by poszukać innych atrakcji a Grace wraz z Adamem zostali. I tak mi się nigdzie nie spieszy... Możesz sobie milczeć dalej. Mam czas.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:57, 18 Wrz 2010    Temat postu:

Łatwo było mu spełnić ten rozkaz matki. Nie wymagało to od Adama zbyt wiele. Przyzwyczajony do milczenia czuł się całkiem swobodnie krocząc obok Grace i będąc zajętym patrzeniem na wszędobylską zieloną florę. Jeśli znudziły mu się liście patrzył na ziemię pod nogami. Jeśli znudziła mu się ziemia wracał znów do drzew. Innym spacerowiczom się nie przyglądał bo ci go najmniej interesowali. Ignorancja to zbawienie... Kto to śpiewał? Takie oto problemy zaprzątały jego obolałą głowę. Nie było w niech chwilowo nic innego bo kawałek wersu tak bardzo go zaprzątnął ze wszystko inne odeszło na dalszy plan. Kiedy uznał że sobie nie przypomni spadło na niego pytanie Grace - Nie mam po co się odzywać. - odparł krótko nic sobie nie robiąc z jej zaczepek. Bo po co? Ty jeśli mnie rozumiesz to opacznie, Marika rozumieć nie chce, może to i lepiej w zasadzie...? Christopher i Jud każde słowo obierają za złe. I po co, pytam po co miałbym się odzywać? Dajcie mi się w spokoju zamknąć w mieszkaniu. I nie samemu, z Juniorem, jedyny który by mnie chyba zrozumiał... Schemat wychowawczy były identyczny jak w przypadku czarnowłosego. Odpowiadasz kiedy cię pytają, kłócisz się o swoje i zawsze wiesz lepiej. By wiedzieć lepiej dobrze się uczysz i starasz się wszystko obserwować. Własne zdanie zachowujesz dla siebie, starasz się być dobry taktycznie a ludzka psychika jest twoją ulubioną rozrywką. Bycie idealną kopią ojca, gwarantowało połowę sukcesu. Kto wie co odziedziczył po tym biologicznym? Jeśli głowę do prawa, nie mogło być najgorzej. Bo jeśli dziwkarstwo... Wszystko by się dało wyprostować i właściwie ukształtować w młodym rozwijającym się umyśle. Adam popatrzył w niebo bo kolejne ciekawe zagadnienie przyszło mu do głowy. Ciekawe jak miewa się Aaron? Martin się nie odezwał... Polegać na innych. Jeśli się niczego samemu nie zrobi to na pomoc innych nie można liczyć. Gdy znów złapał kontakt z rzeczywistością patrzył na spory zbiornik wodny, sztuczne jezioro obrośnięte roślinnością wodną otoczony wielkimi głazami. Dalej był równa łąka - Schowały się przed tobą. - mruknął uznając że żaden kot nie chciałby słuchać tak głupich pytań. Cóż to było tylko dziecko, nie przeszkadzało to jednak Adamowi sądzić że był bardziej rozsądny kiedy był w podobnym jej wieku. Cierpliwość czasem jednak się opłacała - Zobacz. - odezwał się wskazując brodą na jeden z kamieni. Wyszedł zza niego tygrys. Grube łapy stąpały miękko z godnością, a trawa pod nimi uginała się usłużnie, jak poddana przed królem dżungli. Rozległy się zduszone piski dzieciaków, które rozdrażniły czarnowłosego mężczyznę. Kot podszedł do jeziora i opuścił łeb w dół by napić się wody.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:23, 19 Wrz 2010    Temat postu:

Patrzyła na zieloną przestrzeń przed sobą. Ile ja mogę myśleć? Ciągle się muszę zastanawiać co w tobie jest? Spojrzała na milczącego syna kątem oka. Tego problemu nie mogła rozgryźć. Skoro dobrze ci samemu to dlaczego jesteś tak uparty i ustępujesz? W zasadzie nie... Ustępowanie to złe określenie. Dlaczego ty idziesz na układy? Od kiedy? I jeszcze to głupie ganianie się po świecie... Grace spojrzała w dół na czubki swoich butów. Narzekacie na nadmiar gotówki? Okurzyły się trochę. Brązowa skóra nie była tak lśniąca jak być powinna. Brew kobiety lekko się zmarszczyła przez co bruzdy na czole również się pogłębiły. Nie miała pojęcia co mu poradzić. Najzabawniejsze w tym wszystkim chyba jednak było to że Adam nie chciał jej rad. Powiedziałeś tyle ile chciałeś. I na tym koniec... Nie powinna się spodziewać więcej. Nigdy nie dowiadywała się więcej. Tak było zawsze, więc i teraz nie mogło być najwyraźniej wyjątku - Rozmawiam z tobą, a to wystarczający powód do odzewu. - odpowiedziała podobnie jak Adam krótko i zwięźle. Uśmiechnęła się słabo słysząc komentarz odnoszący się do małej dziewczynki. Tak, ty jak zawsze doskonały. Stałeś tak jak teraz i czekałeś. Choć kiedy była z Adamem ostatni raz w zoo, nie wypatrywali tygrysa. Nie pamiętała zbyt dokładnie ale najprawdopodobniej to hipopotam nie chciał wyjść z wody, albo foka. Ty razem jednak czekanie się opłaciło i ujrzeli wielkiego kota - Wiesz co... - zaczęła Grace gotowa poprowadzić monolog, jeśli jego nie wciągnie do współpracy - Nie uważasz że trochę ciebie przypomina? - zapytała i spojrzała na Adama by przenieść wzrok zaraz na tygrysa jakby chciała porównać te dwa egzemplarze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:07, 21 Wrz 2010    Temat postu:

- Nikt jednak nie powiedział, że ja... - zaczął Adam z błąkającym się na ustach bladym uśmieszkiem - Jeszcze rozmawiam z tobą. - dla czarnowłosego mężczyzny skończyli rozmowę chwilę temu. Nie miał już z Grace o czym dyskutować. I tygrys wcale nie odwróci mojej uwagi, choćby miał czarną długawą sierść i nie wiem jak bardzo wyniosłe spojrzenie. - Wątpię mamo, szczerze wątpię. - odparł nawet nie chcąc się zastanawiać jakie podobieństwo Grace dostrzegła. Może i naprawdę jakieś było. Może chodziło właśnie o spojrzenie. Może o drgającą i zamiatająca po trawie końcówkę ogona, która ujawniała że zwierzę w jakiś sposób jest podenerwowane. Może ciężka i potężna łapa symbolizowała stateczność Adama w raz podjętej już decyzji. A może dlatego że dorosłe samce zazwyczaj żyją samotnie i nie dopuszczają nikogo do siebie pilnie strzegąc swego terytorium? Adam uśmiechnął się do wielkiego kota i odwrócił - Wracamy. - rzucił przechodząc obok matki. Wpatrzony przed siebie ruszył niezbyt spiesznie w stronę z której przyszli, bynajmniej miał nadzieję tam trafić. Może dlatego że zazwyczaj, poza okresem rui, mają swoje partnerki gdzieś? O to ci chodziło? Parsknął śmiechem nie przejmując się tym czy Grace idzie za nim czy nie. Był swoim samochodem, jak dla niego mogła tutaj zostać. Jak zwykle bawiły go tematy które zabawne nie były i zazwyczaj kiedy komuś humor się psuł jego się poprawiał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:12, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Grace zmroziła go spojrzeniem. Mógłbyś choć jak dobry syn poudawać że mnie słuchasz. Przecież gra nie jest ci obca... Ale przymuszanie się do czegoś to już co innego. Przynajmniej za to mogła go szanować. Za własne przekonania. Grace westchnęła i zerknęła ostatni raz na tygrysa. Pokręciła lekko głową i ruszyła za Adamem. Musiała przyspieszyć bo on choć szedł wolno dawał wielkie kroki - Rzucasz ją emocjonalnie. - oświadczyła gdy już go dogoniła. Wpadła właśnie na to i chciała sprawdzić czy się z nią zgodzi czy też nie. Oczywiście że nie, ale przyjemność patrzenia na to jak sam sobie przeczysz... - nie chcesz o niej rozmawiać, nie chcesz o niej myśleć... - dźgnęła go palcem w ramię, by przypomnieć o swojej obecności. Nabrała powietrza i pociągnęła dalej - A jeśli nie samą Marikę to przynajmniej życie tam. Tutaj jesteś sam i ci to odpowiada. Przyznaj. - odczekała chwilę - I po co ty się tak męczysz, Adam to nie dla ciebie. - oświadczyła pewnie patrząc na swego syna kątem oka. Czy ciebie dziś nie idzie wyprowadzić z równowagi?! Piłeś, powinieneś być rozdrażniony jak wszyscy diabli, a do ciebie jak grochem o ścianę... Grace strasznie to irytowało, bo z tej strony swego syna nie znała. Taka zimna logika dziwnie z tobą współgra. Szła obok niego czekając na jakiekolwiek słowa z jego ust, jak zwykle nie mogąc być pewną czy nie zbędzie jej byle czym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:31, 23 Wrz 2010    Temat postu:

- Co?! - zawołał Adam i roześmiał się głośno. Mamo, skąd ci się to wzięło? Przystanął i obrócił się ku Grace by mogła go dogonić i by nie musiał zbyt unosić głosu - Co ty oglądasz? A może coś przeczytałaś? Rzucać emocjonalnie? - zapytał i ruszył dalej, kiedy kobieta znalazła się obok niego - Co to w ogóle znaczy? Zaczęłaś zajmować się dorywczo psychologią? Nie radzę, ponieważ... Jakbyś była trochę bardziej spostrzegawcza, to byś zauważyła ze chciałem... Nawet z tobą porozmawiałem. Nie moja wina, że ty dałaś mi najgłupszą z możliwych na ten czas rad. I dlatego nie widziałem powodów by dalej toczyć dysputę na ten temat. - oświadczył gładko, wytykając i jednocześnie wyprowadzając Grace z błędu w którym tkwiła. I bądź tu dobrym. Rozmawiasz a i tak powiedzą że wcale tego nie chcesz... Oczy Adama spoczęły na kobiecie która ich mijała. Nie była nawet podobna do tej która mu się śniła, ale spowodowała że zielonooka znów mu się przypomniała i zaczęła tłuc gdzieś z tyłu, szczęśliwie coraz mniej bolącej, głowy. Może zaraz majaki, będzie weselej... - I co z tego? Zawsze kiedy jestem sam jest mi dobrze. To raczej nie jest u mnie czymś nowym. - powiedział wzruszając ramionami - Ona ma swoje problemy, niech sobie radzi sama jak chciała. Ja mam swoje i nie potrzebuję jej do pomocy. Dam sobie rade. - stwierdził jak dla niego oczywisty fakt. I nie powinnaś się dziwić. Że trochę jej pomogłem? Jeszcze będzie mi za to wdzięczna, albo tak jak mówisz Grace... - Ja się nie męczę. - zaprzeczył natychmiast - Skąd ten pomysł? Muszę tutaj być by pomóc Markowi i Robertowi. To jest ta cała tajemnica mojego przyjazdu która pragniesz rozgryźć. - dla Adama nie było w tym nic wielkiego. Nic co można by było w nieskończoność roztrząsać i szukać dziury w całym. Zachowujesz się dokładnie tak samo jak ona... Ciekawe ile czasu jeszcze upłynie aż posądzisz mnie o to że mam inną kobietę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:18, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Grace zapragnęła na moment zatrzymać się kiedy usłyszała śmiech swego syna. To cię bawi? To wszystko tylko cię bawi? Sama parsknęła w duchu nie wierząc temu co widziała. Spojrzała na Adama najpierw odpowiadając na jego pytania - Nic nie oglądałam, ani nie czytałam. - powiedziała nie wiedząc w którą stronę pociągnąć teraz tą rozmowę. Rozmowę, która chyba zmierzała do nikąd - Nie, dobrze wiesz że nie zajmowałam się i nie zajmuję psychologią. - złapała torebkę by wygrzebać z niej papierośnicę, ale zakaz palenia powstrzymał kobietę skutecznie - Co to znaczy...? - nie miała pojęcia jak to Adamowi wytłumaczyć. ja wiem o co chodzi, ty również mógłbyś wiedzieć... Zamyśliła się przez chwilę idąc obok niego - Może to nie będzie dosłowne... Chodziło mi o to że próbujesz odciąć się od problemów z Mariką szukając sobie innych rzeczy do roboty i tym samym coraz bardziej oddalając się od swojej żony. - popatrzyła na niego uważnie zastanawiając się jak jej syn przyjmie taki, całkiem inny punkt widzenia. Zerknęła na kobietę za którą się obejrzał. Grace najpierw zmarszczyła lekko czoło a później uniosła brew. To co dopowiedział tylko utwierdzało ją w jej wnioskach. Czyżbyś się wypierał? - Nie pragnę rozgryzać twoich tajemnic. Nic mi do nich. - odpowiedziała chcąc by jej ton był tak samo rozluźniony jak jego. Co innego że chcę wiedzieć co ci siedzi w głowie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:43, 24 Wrz 2010    Temat postu:

- Tak. Co to znaczy? - powtórzył swoje pytanie na wypadek gdyby Grace w jakiś sposób nie zrozumiała poprzedniej, z resztą takiej samej wersji. Kiedy wyjaśniła mu o co jej chodziło, nie wytrzymał - Grace! - warknął na matkę, by wiedziała że właśnie na zbyt wiele sobie pozwoliła. Rozdrażniła Adama tym w jakim świetle go postawiła. Jeśli za dwa lata będzie koniec świata to mam rozumieć, iż będzie to tylko i wyłącznie kolejna z moich win, tak?! Wspaniale, dopiszcie mi to do rachunku. - Ja nie mam problemów z nią. - wytłumaczył powściągając jak umiał najlepiej swój gniew - To ona ma problemy ze swoją siostrą. Problemy z którymi mogłaby sobie bardzo łatwo poradzić, ale wcale nie chce, bo jak już powiedziałem woli bawić się w świętą umęczoną i cackać z Jud. Ja nie miałem z nią problemów. - powiedział i uśmiechnął się lekko - Więc... Masz ciekawy punkt widzenia, ale niestety błędny. - zakończył i popatrzył w bok, na ściółkę leżącą u korzeni drzew nie mogąc znieść tego o co posądza go Grace. Tak, tobie nic do nich. Już ci wierzę. Zacisnął usta zastanawiając się jak jej to wszystko prosto, łatwo i przystępnie wytłumaczyć. Prychnął jednak. Przecież ja nie muszę tłumaczyć się z tego co robię nikomu. Ty nie masz prawa akurat tego mi wyrzucać, bo to nie jest z tobą w żaden sposób powiązane. I gówno cię to powinno obchodzić... Nikt już więcej z niego nie wyciągnie. Prośbą, groźbą czy torturą. Nie zamienił z matką już ani słowa aż nie doszli do samochodu - Wsiadaj. - polecił krótko zostawiając jej otwarte drzwi a samemu obchodząc auto wokół, przeciągając machinalnie po masce palcem. Adam zajął należne mu miejsce kierowcy i zaznaczył - I nie komentuj już tego więcej, jeśli chcesz dojechać do domu w jednym kawałku. - groźba może i miała małe szanse spełnienia, ale brzmiała tak jak groźba brzmieć powinna. Obejrzał się na bramę zoo stwierdzając że bardziej pożytecznie spędziłby swój czas odsypiając wieczorny wypad.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:36, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Pocieszało ją to, że jednak choć trochę wyprowadziła go z równowagi. Osoby które teraz na nich spoglądały, to z lekkim zakłopotaniem, zażenowaniem czy też zgorszeniem mało obchodziły Grace. Rozmawiała ze swoim synem i on się liczył. Reszta nie istniała - Błędny? Myślę że ty jesteś w błędzie... - powiedziała cicho. Kobieta czasem porywcza, z natury jednak cierpliwa zamilkła podobnie jak jej syn. Poczekamy... Z chęcią zobaczę to co będzie się działo później. Zatopiona we własnych myślach szła alejką nie zwracając nawet uwagi na wybiegi jaki mijali. Wyrwała się z zamyślenia kiedy usłyszała krótki rozkaz. Znajomy, bo wielokrotnie używała podobnego zwrotu i tonu wobec Adama kiedy był młodszy, wiele młodszy. Wsiadła i otwarła torebkę szukając papierosów i przygotowując się na wysłuchanie słów sprzeciwu ze strony syna, które jeśli Grace się nie myliła zaraz padną - Skoro tak, to dlaczego... - zaczęła przybliżając zapalniczkę do końcówki papierosa. Nie komentuję, ja tylko zadaję kolejne pytanie. Zauważ tą różnicę. Zaciągnęła się i uchyliła szybę - Nie pocieszasz jej? Mogę się założyć o co tylko chcesz, że jest przybita. Powinieneś... - widocznie chciała mu czymś uprzyjemnić drogę jaką musieli przebyć. Od czasów kiedy Adam wyjechał na krótko do Ronalda, a ona musiała zajmować się krótko Mariką straciła w synową odrobinę wiary. Graca była ciekawa jak to wygląda po tych kilku dniach. Przecież tam jest ten nieuleczalny altruista... - A co u Benjamina? - zapytała nagle przywołując w pamięci obraz jego córki.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin