Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Ulice
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:07, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko

Adam odetchnął w duchu. Zaradne dziecko. Pociągnął dalej temat Mariki bo nie było najmniejszego sensu roztrząsać tego o telefonie od Benjamina - Tak. Czuje się bardzo dobrze. Nie może się doczekać by cię zobaczyć... - zaczął przekręcając kluczyki w drzwiach od samochodu. Postawił Jean na chodniku a kiedy zdjęła plecak wrzucił go na tylne siedzenie - Wskakuj. - mruknął i zamknął za nią drzwi. Zajął miejsce kierowcy i zapuścił silnik - Oczywiście że będziesz mogła. Tata powiedział prawdę. - dodał po chwili, gdy jechali już w stronę szpitala - Pójdziesz razem ze mną i z Mariką, co? - pokiwał głową - Tak jest. I jest jeszcze siostra Mariki i... - zawahał się, ale inaczej jej tego nie mógł wyłożyć by zrozumiała. Najprościej i najłatwiej - mój brat. Będziesz miła wątpliwą przyjemność ich poznać. - czarny samochód z łatwością kierował się do celu ich podróży - Tak troszeczkę? - zapytał zerkając na nią - Zaradzimy temu jak będziemy w szpitalu. - uspokoił ją - Napewno dostaniesz jakąś pyszną kanapkę, albo ciepły obiad... - czas był już ku temu najwyższy.

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:30, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko

Wysłuchała tego co mówił wujek. Kiedy stanęła na ziemi na równych nogach ściągnęła plecak z plecków i oddała go wujkowi. Wsiadła do auta gramoląc się na siedzenie. Zostały jej zapięte pasy bezpieczeństwa, jak na nią to za duże, ale co tam. Niestety nie mieli fotelika dla dziecka. - To super. - Dało się słyszeć w jej głosie lekki entuzjazm. Wdała się w rozmowę z wujkiem zapominając o tym co ją trapiło jeszcze pięć minut, lecz to gdzieś tam siedziało w jej psychice w jej podświadomości. - Też się nie mogę doczekać aż zobaczę ciocię. Jest zawsze dla mnie taka miła. - spuściła lekko głowę w dół. Zamachała nóżkami. - Na pewno jest śliczny. Jest prawda? - była tego jakoś pewna. - Siostrę cioci? A jest podobna do niej? Przyjechała też zobaczyć Adama? - zrobiła zdziwione spojrzenie. - Wujka brata? To wujo ma brata? - jakoś nigdy nikt o nim nie wspominał więc mała myślała, ze jest jedynakiem tak jak ona. - To chyba dobrze co? Więc cała rodzina w komplecie? - zapytała cicho się śmiejąc. Zakryła usta dłonią by nie słychać było jej chichotu. - Z chęcią coś zjem. - powiedziała już dużo pewniejszym tonem głosu rozluźniając się.

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:01, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Nie miała nic w tym temacie do dodania. Ich rola póki co się tutaj już kończyła. Dziękowala bogu, ze mogli stamtąd wyjść bo dosłownie się dusiła w tym pomieszczeniu. Kiedy wyszli na dwór odetchnęła świeżym powietrzem wciągając je silnie w płuca. Tego jej właśnie trzeba było. Teraz to ona zaczęła uspokajać Adama. - Spokojnie kochanie. Nie znam mojej siostry od dziś. Było to do przewidzenia. - roześmiała się beztrosko. - Jeszcze nam zatańczy tak jak my jej zagramy. - lekko zatarła ręce ciesząc się na tą myśl. Jeśli Jud myślała, ze tak popuści łatwo to się myliła. Marika potrafiła być wredną zołzą. Wsiedli do auta. Ogrzewanie zostało podkręcone na maksa, a chwilę później mknęli już ulicami Nowego Yorku kierując się do ich mieszkania gdzie czekał na nich kot. - Na razie cieszmy się, ze tu została Albo i nie. A reszta sama się ułoży. A teraz drodzy panie i panowie do domu! - zawołała śmiejąc się radośnie. Teraz mogła gdy byli z dala od szpitala. Z dala od kłopotu. Jutro znów wrócą do ich dziecka. Tak mogli wracać. Mieli po co. Do ich kochanego synka. Kiedy zajechali pod kamienicę Marika wyskoczyła z auta biorąc za rękę Jean. - Kto pierwszy ten lepszy. - zaczęła lekko biec w kierunku domu, a Jean za nią. Czuła się znacznie lepiej. Nie wiedziała jakim cudem, ale dziewczynka ją wyprzedziła i była pierwsza. - No masz Ci los. Wygrałaś. - zaśmiała się czekając na Adama. Wlekł się z torbami. Puściła do niego oczko. - Mężu prowadź. - 8uśmiechnęła się lekko wchodząc do klatki. Wspinali się po schodach na górę, a chwilę później byli już w domu. Przywitał ich miauczący pech. Wypuściła go na dwór bo chciał. - Tylko wróć. - zastrzegła mu. Kot był rozumny i chyba mu się tu spodobało bo po kilku minutach usłyszeli miauczenie pod drzwiami. Wpuściła go gdy wszyscy już byli rozebrani i zadomowieni. Jean z ciekawością lustrowała mieszkanie państwa Knight.

/ Kamienica mieszkanie na drugim piętrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:21, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

- To mała, wredna, zakłamana gówniara! - na nic nie zdały się uspokajające słowa Mariki. Jeszcze bardziej go rozdrażniły - A ten szczeniak jest taki sam! Nie będę im przyklaskiwać. Mam to... - zerknął na Jean i oszczędził sobie końca. Milcząc wsiadł do samochodu, a torba Mariki wylądowała tam gdzie plecak Jean czyli na tylnym siedzeniu. Kiedy ruszyli w drogę do mieszkania podkręcił ogrzewanie by kobieta czy dziewczynka się nie zaziębiły - Mam nadzieję. - jak narazie u Adama Jud i Chris byli nisko pod kreską tolerancji przez to co odstawili i nie miał do nich za grosz zaufania - Ciekawe jak Grace z nimi wytrzyma? Trzeba jej było życzyć powodzenia. - mruknął ironicznie - Sama chciał to niech ma. - zrobił się strasznie zgryźliwy. Sam nie wiedział co go tak rozsierdziło. Nic się nie ułoży... Nie lubił jak zwalano mu na głowę obowiązki i to jeszcze takie. Śmiech żony podziałał na niego odprężająco. Odetchnął głęboko. Tego mu było trzeba. Jak zawsze. Zaparkowali a Marika i Jean wyskoczyły z samochodu jak oparzone. Adam pokręcił głową i wyłączył silnik. Wyciągnął plecak dziewczynki i torbę z rzeczami Mariki. Szedł powoli po ulicy by spotkać kobiety pod drzwiami ich kamienicy. Weszli na górę po wysłużonych schodach a Marika otwarła drzwi. Adam uniósł w górę jedną nogę by kot jakoś przedostał się na dół.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:10, 15 Lut 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Zaciągnęła się i ruszyła ulicą przed siebie nie mając kompletnie pojęcia gdzie idzie. Byle przed siebie i z dala od nich. Rozglądała się na lewo i prawo mijając różnych ludzi. Muzyka w uszach odcinała ją od świta. Tak przyjemnie było iść gdzie ją nogi poniosły. Manhattan tak? Próbowała sobie cokolwiek o tej dzielnicy przypomnieć, ale od geografii czy historii wolała wszystko inne. W torbie ciążył jej laptop. Jak miała go to miała już wszystko. Pozostawało znaleźć sobie miejsce gdzie przez chwilę będzie można spokojnie przysiąść i ustalić plan całodniowej wycieczki. Krocząc przed siebie spaliła papierosa i zerknęła na zegarek. Starbucks... Skręciła by wejść do pomieszczenia z zielonym szyldem. Od wejścia powitał ją zapach kawy i ciepło. Lubiła ciepło a tu czuła jego ogromny niedostatek.

/ Starbucks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:54, 15 Lut 2010    Temat postu:

/ Chinatown

Musiała przejść kawałek do postoju taksówek. Jak na złość żadna nie jechała ulicą. Kiedy już spadło na nią to że musi wrócić do gderliwej, wymagającej Grace i do jej narwanego synka cały dobry humor spowodowany udaną wycieczką i owocnymi zakupami prysł jak bańka mydlana. Wsiadła do taksówki. Kiedy kierowca zapytał o adres spojrzała na niego wojowniczo, a po chwili zwątpiła. Nie miała pojęcia na jakiej ulicy mieszka Grace - Lenox Hill. - zażądała kursu do szpitala bo stamtąd umiała już trafić. Uznała że to poważne niedociągnięcie z jej strony. Kiedy znalazła się pod szpitalem i ruszyła w pieszą wędrówkę zadbała o to by poznać adres i więcej nie zaprzątać sobie tym głowy. Gdy znalazła się pod drzwiami mieszkania westchnęła ciężko i zawahała się. Przecież noc w hotelu nie była by taka zła... Ale tam są moje rzeczy. Marika... W życiu! Nie miała wyboru. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Jeśli chciała się wślizgnąć po cichu, tak by nikt jej nie zauważył to nic z tego nie wyszło. Gdy tylko weszła coś zakręciło ją w nosie i psiknęła klnąc na siebie w myślach.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:30, 16 Lut 2010    Temat postu:

/ Szary biurowiec

Pojawili się na chodniku przez biurowcem a Adam rozejrzał się i pociągnął Marikę na bok by nie przeszkadzano im w rozmowie. Pochylił głowę zastanawiając się przez chwilę jak to najlepiej ująć. Przesunął kciukiem po jej drobnej dłoni zaciskając usta i marszcząc odrobinę czoło. Odetchnął. Uniósł swój wzrok i utkwił go w oczach Mariki. W oczach które mogły z nim zrobić co tylko chciały - Marii... - nie chciał by się zamartwiała. Mieli się oderwać od problemów a teraz pojawił się kolejny i to jeszcze dość głupi i dziecinny. Wyciągnął jedno ramię w jej stronę i przygarnął kobietę do siebie - Marii przepraszam. - szepnął jej cicho do ucha. Przeproszenie kobiety choćby i nie miał za co wyszło mu naturalnie, nie tak jak kiedyś gdy walczył ze sobą by to powiedzieć. Po chwili ciszy z jego strony pociągnął dalej a najpierw odpowiedział na pytanie jakie zadała jeszcze w budynku - Nie chcę tutaj mieszkać. - wyznał szczerym, zdecydowanym tonem - Chcę mieszkać w Forks. W zasadzie... - wzruszył lekko ramionami - Wszędzie mi będzie dobrze, jeśli ty będziesz ze mną, ale... - przesunął dłonią po plecach kobiety - Tam jest prawie... Tam jest ten sukinsyn... Idealnie. - w Forks było tak jak chcieli. Byli tak egoistycznie sami a to ich w pełni zadowalało. Z dala od wszystkich, w przyjemnym zaciszu ich domu - I nie wrócę tutaj tylko dlatego że jeden czy drugi zajęczał. Bezemnie zginą a ja sobie poradzę. Albo się na to zgodzą, albo zaczną szukać innej pracy. - wysyczał cicho przymykając lekko powieki uwiedziony przez zapach jej perfum. Nagle jakby całkowicie zmienił nastawienie mruknął Marice do ucha - Chodźmy do szpitala. A później do domu Marii... - roztaczał przed nią cudowną perspektywę spędzenia tylko w swoim towarzystwie reszty popołudnia - Zamknijmy drzwi i wyłączmy telefony... - uśmiechnął się kiedy spojrzał na kobietę. Pochylił się i pocałował lekko jej usta - Marii... - wymruczał raz jeszcze - Jesteś w stanie mi odmówić gdy tak ładnie proszę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:28, 16 Lut 2010    Temat postu:

/ Szary biurowiec

W dość nerwowej atmosferze opuścili biuro Adama. Nie odzywała się słowem bo czasem nie chciała zebrać, za coś czego nie zrobiła. Wolała być cicho. Znała swego męża i wiedziała, ze w takich przypadkach lepiej nie ryzykować z denerwowaniem go. Westchnęła cicho. Rozejrzała się po osobach gdzieś pędzących. Chwilę później poczuła na sobie zaciskające się ramiona Adama. Przytuliła się do niego i złożyła swoją głowę na jego ramieniu. Wsłuchała się w łagodny głos męża. - Nie masz mnie za co przepraszać. - powiedziała zgodnie z prawdą. Nie miał za co. W pewnym stopniu nie mogła mu się wcale dziwić. Jeśli raz powziął decyzję to na pewno nie miał zamiaru jej zmieniać, a już na pewno nie pod wpływem czyiś utyskiwań. A ona jako jego żona będzie go wspierać w każdej powziętej decyzji. - Mój dom Adamie jest tam gdzie jesteś Ty. Bez względu na to gdzie zamieszkam, czy tutaj czy też w Forks. - powiedziała pewnym, zdecydowanym tonem głosu. - Na razie nie musimy niczego zmieniać, wytrzymali bez Ciebie tyle czasu to następny czas ich nie zabije. - położyła mu palec na ustach jak by chciała go uciszyć. - Cśśśś... - uśmiechnęła się do niego ciepło. - Nie warto się denerwować. Nie psujmy sobie tego dnia. - wlepiła w niego swe brązowe tęczówki pełne miłości i uwielbienia. - Czyż mogłabym Ci odmówić jeśli tak ładnie prosisz? - oddała pocałunek rozkoszując się słodkim smakiem jego ust. - Mmmm... Ta perspektywa wydaje się taka kusząca. Nie widzę, żadnych przeciwwskazań. - zaśmiała się cicho, a tą słodką sielankę przerwał im dzwonek telefonu. Wywróciła oczami. - Kogo niesie? - wyciągnęła z torebki komórkę i przyłożyła do ucha nawet nie patrząc na to kto dzwoni. - Marika Knight słucham? - oczekiwała na swego rozmówcę aż dowie się z kim ma przyjemność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:19, 16 Lut 2010    Temat postu:

Szeroki uśmiech rozkwitł na jego ustach gdy Marika zrobiła dokładnie tak jak zakładał. Kiedy rozdzwonił się telefon odsunął się od Mariki pozwalając jej odebrać. Obrócił się patrząc na ulicę i zastanawiając się nad planami popołudnia. Napewno w domu. Nigdzie już dziś nie wychodzę. Kiedy usłyszał jak przywitała się z rozmówcą już wiedział z kim rozmawia. Uśmiech z twarzy momentalnie mu znikł. Kiedy usłyszał głos Howarda wszystko się w nim zagotowało. Nie mógł uwierzyć że dał się podejść jak dziecko. I to akurat jemu. I jeszcze musiał się tłumaczyć przed własną żoną i to z powodu tego adwokata. Jego propozycja sprawiła że Adam zbladł gwałtownie a całe jego ciało przeszył dreszcz wściekłości - Pieprz się! - wykrzyczał w słuchawkę kiedy wyrwał telefon z dłoni Mariki. Wcisnął w jej ramiona teczki a sam kilkoma sprawnymi ruchami wydobył z jej telefonu kartę sim. Chwycił ją w dwa palce i uniósł by dokładnie ją widziała - Zmienisz numer telefonu. - oświadczył i przełamał ją na pół - On jest nie reformowalny, jest bezczelny i zwyczajnie głupi! - nie zważał na to że przyglądają mu się ludzie idący po ulicy. Zacisnął dłonie w pięści i spuścił głowę w dół szukając spokoju, jak najwięcej spokoju. Zaczął sapać ze złości pragnąc by podano mu coś co mógłby bezkarnie zniszczyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:51, 16 Lut 2010    Temat postu:

Po pierwszych słowach wiedziała kto dzwoni. Zmarszczyła nos i czoło. Ten kretyn nie potrafił się od nich odwalić za nic. Czasem parskała śmiechem. Jak zwykle obrażała go. Na tyle zasługiwał z jej strony. Na nic więcej. - Ty na prawdę masz najebane w tej głowie! - syknęła rozzłoszczona. Propozycja Aarona jedynie zdenerwowała Marikę. - Co on sobie wyobraża. Gnojek jeden. Przecież zabiję go jak wrócę do Forks. Spróbuje Cię podać do sądu to mu kark skręcę. - zagryzła silnie wnętrze policzka. Popatrzyła na to co robi Adam z obojętnością. - Jak sobie życzysz mężu. - podeszła do męża trzymając w dłoni jego teczki. - Spokojnie. Nie warto tym palantem sobie głowę zawracać. Nie dostanie mnie za nic w świecie. Mam Ciebie i to mi wystarcza. - uśmiechnęła się szeroko i złożyła na jego ustach pocałunek. - Chodźmy do naszego syna. A później do domu. Ten sukinkot nie zepsuje nam dnia. Nic go nam nie zepsuje. Zrobię Ci relaksujący masaż. Właśnie kiedyś miałam dokończyć. Odpoczniemy. - kusiła go tym jak mogła. Wlepiła w niego swoje źrenice wręcz proszące o to. - Nie ma sensu się denerwować kochanie. To chory człowiek na umyśle. Nic nam do niego. - pokręciła głową lekko. Przyciągnęła go do siebie i wpiła się w jego usta całując namiętnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:08, 16 Lut 2010    Temat postu:

- Ale... - wywarczał. Wisiała nad nim groźba procesu i to z powodu takiej głupoty. Pierwszy pocałunek. Zbyt mało. Zbyt delikatnie. Chciał więcej. Potrzebował jej więcej, bo Marika mogła go zmusić do wszystkiego - Nie mogę być spokojny kiedy on żąda w zamian za mój spokój ciebie i jeszcze oświadcza to z takim spokojem. Na jedną noc! Po moim trupie... - wyszeptał pod nosem chrapliwie. Wystarczy że raz cię miał... Więcej nie dostanie. Odrzucił resztki karty w tył, gdzie wylądowały na ulicy i rozluźnił dłoń zaciśniętą na telefonie Mariki. Spojrzał na swoją żonę gdy zarządziła pójście do szpitala. Miał się jej oprzeć, miał natychmiast wrócić do mieszkania, ale w tych brązowych oczach było coś co nie pozwoliło mu tego zrobić. Zaczął powoli, systematycznie się uspokajać. Marika co ważne nie była zła na niego a na Aarona. Nie miała mężowi niczego za złe. Kolejny pocałunek jakim go obdarzyła był tym czego potrzebował. Sprowadził go na ziemię, dał punkt skupienia swoich emocji i zamienienia ich na coś o wiele lepszego i przyjemniejszego niż wściekłość. Siła z jaką ją do siebie przyciągnął była niecodzienna. Jego władczość wręcz zatrważająca. Adam chciał Mariki i nie mógł tego ukryć. Odsunął się od niej i podał jej telefon wymieniając go na swoje teczki - Proszę. Jutro kupię ci kartę. - dziś już nie zmusi go do chodzenia po sklepach za nic w świecie - Chodźmy. - złapał jej dłoń i wciągnął powietrze w płuca - Do Adama.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 18:39, 17 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:25, 16 Lut 2010    Temat postu:

- Żadnego ale... - przyłożyła mu palec do ust. W jej głosie było coś władczego. Nauczyła się tego nie od kogo innego jak od niego samego. Niektóre nawyki przejęła właśnie po nim. Nie przeszkadzało jej to ani trochę. Miała dosyć Howarda, który wciąz wtryniał się z buciorami w ich życie nanosząc błoto do czysto posprzątanego mieszkania. Chciała aby raz na zawsze zniknął. Ale w tej chwili miała daleko go gdzieś. Miała ważniejsze sprawy na głowie niż zamartwianie się nim. - Kochanie... - zaczęła łagodnie do niego przemawiać. - On może chcieć bardzo wielu rzeczy. Może chcieć nawet gwiazdkę z nieba. I co dostanie ją? Nie. Tak samo mnie nie dostanie. To wiadome. On zrobił to specjalnie. Wcale tak na prawdę nie chce mnie. Jestem mu obojętna. W ten sposób próbuje się na nas odegrać. Porozmawiam z Martinem to mu ukróci ten pyszczek. I straci nie jednego, a kilka zębów. To kretyn. Robi wszystko aby zatruć nam nasze życie. Nie zauważyłeś tego? Im bardziej się denerwujemy i naskakujemy na niego tym czerpie z tego jeszcze większą satysfakcję. Dlatego od dziś to ja zalecam całkowitą ignorancję wobec jego osoby. Zero kontaktu. Nie chcę o nim więcej słyszeć i Ty też nie. - uśmiechnęła się szeroko do swego męża. Przejechała palcem po jego nabrzmiałych od pocałunku wargach. - Są takie słodkie i takie moje. - jeszcze raz wpiła się w jego usta, a kiedy odsunęła się od niego i odebrała telefon wrzuciła go do torebki. - Tak, chodźmy. Przecież nas syn nie może tyle czekać. - przytuliła się do niego obejmując w pasie. Szkoda im było czasu na przejmowanie się Howardem.

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:37, 16 Lut 2010    Temat postu:

To co mówiła jego żona było całkiem sensowne i rozsądne. Nie warto sobie nim szargać nerwów. Masz całkowitą rację moja droga. Czym innym było to ze w Adamie wciąż gdzieś pod powierzchnią jego skóry wrzała żądza mordu, której teraz jeszcze nie umiał tak do końca opanować i odepchnąć. Rozgrzewała od wewnątrz jego ciało więc mimo chłodu rozpiął pierwszy guzik płaszcza. Ruszyli powoli w stronę szpitala - Nie będziesz z nikim rozmawiać. Sam to zrobię. - powiedział twardo wpatrując się w chodnik - Ja to zacząłem i ja to zakończę. Choćbym miał mu coś ukręcić by więcej nie wytykał nosa z domu, a przynajmniej nie przysparzał innym kolejnych problemów. - zakończył i westchnął wyzbywając się resztek nerwów. Przy niej jakoś nie umiał, nie chciał sprawiać Marice przykrości. Popatrzył na nią gdy wspomniała o ignorancji. W końcu pojęłaś... Uśmiechnął się do niej - Jestem z ciebie cholernie dumny. Mam najmądrzejszą, najpiękniejsza i najseksowniejszą żonę pod słońcem i w dodatku tylko moją... - objął kobietę ramieniem i cmoknął w policzek niebywale zadowolony.

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:58, 26 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Zeszli na dół po wysłużonych schodach. Minęli się po drodze z siostrą właściciela, którą Marika miała okazję już poznać. Adam obrócił się patrząc na kobietę zmrużonymi oczami. Gdzie te pchły na które miałaś zdychać ty wredna suko? Na samym dole spotkali się z właścicielem - Knight. - Jak miło kiedy przypomina mi się moje nazwisko na dzień dobry. Adam zerknął na niego kątem oka przytrzymując przed Mariką drzwi - Pan Cantrell. - skinął mężczyźnie niedbale głową - Podnosimy czynsz od przyszłego miesiąca. - Adam obrócił się w miejscu i utkwił wzrok w wysokim, żylastym posiwiałym już facecie w okularach na czubku krzywego nosa - My? To kogo wziąłeś do spółki ty skończony wyzyskiwaczu? O ile? - zapytał nie spodziewając się miłych wiadomości. Właściciel wzruszył ramionami i spojrzał na Marikę - O połowę. - zakomunikował uważając że nie musi odpowiadać na jego pierwsze pytanie, obrócił się i zaczął wchodzić na górę - Ile?! - zawołał za nim Adam i parsknął śmiechem - Jesteś chory. - pokręcił z niedowierzaniem głową. Wyszli na ulicę a mężczyzna spojrzał na kobietę u swego boku - Jak podniesie o tyle to nikt tu nie będzie mieszkać. Ci z czwartego wynieśli się pod koniec zeszłego roku bo nie było ich stać. - powiedział przybliżając żonie trochę historię kamienicy w której wynajmował swoje mieszkanie - Nas też to czeka. Nie żebym nie miał pieniędzy, ale nie będę mu płacił za nic. - powiedział patrząc na budynek - Żąda zbyt wiele za te dwa pokoje. Albo się znajdzie coś większego za podobne pieniądze, albo kupi się na własność. - to było jeszcze do omówienia. Nie był teraz sam i miał z kim dyskutować na ten temat. Było im potrzebne coś większego. Choć ich stałym adresem było Forks, tu w Nowym Yorku przebywali z zadowoleniem a Adam uważał że zasługują na najlepsze nawet jeśli przebywali tu rzadko - Nie będę go żywić. Niech szuka innych idiotów - czarny samochód stał gotowy do drogi i czekał na swych pasażerów. Marika co najważniejsze była już spokojna i nie boczyła się na niego, co poprawiło Adamowi humor. Otworzył jej drzwi i wsparł na nich brodę rozglądając się po ulicy znudzony - Najlepiej jak... - resztę pytania zadał już w środku auta gdy przekręcał kluczyk i zapinał pasy - Zajrzymy chyba do jakiegoś większego centrum? - gałka radia została przekręcona i po wnętrzu samochodu rozniosły się dźwięki tego [link widoczny dla zalogowanych] słuchał ostatnio. Rozparł się wygodnie w fotelu i wrzucił jedynkę - Ale najpierw wypada coś zjeść. - nie skarżył się. Dzisiejsze zaczynanie i zbieranie się do tego czego nie dane mu było dokończyć spaliło większość jego energii i był głodny - Możemy wstąpić na kawę do Starbucks. I tam też coś pożywnego na śniadanie się dostanie. Albo... - wzruszył ramionami - Gdzieś indziej. - wybór pozostawił małżonce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:54, 01 Mar 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

W domu się już dosłownie gotowała. Za szybko się ubrała. Adam jeszcze się zbierał kiedy czekała na niego w przedpokoju. Fakt, faktem zajęło mu to ponad dwadzieścia minut, ale przecież i tak nie miała nic innego do roboty. Nie chciało jej się również rozbierać tylko po to aby się za chwilę ubrać. Na szczęście Adam był zaradnym mężczyzną i w dość szybkim czasie wyszli z domu. Poprawiła swą czarną torebkę na ramieniu schodząc po schodach na dół. Uważała aby się czasem nie potknąć choć do tej pory na szczęście jej się to nie zdarzyło. Minęła kobietę, która wcześniej obrzuciła jej męża niezbyt miłymi epitetami. Nie ukłoniła jej się nawet. Do takich osób nie miała szacunku i nie uważała, aby musiała się im kłaniać. Minęła ją bez słowa. Za to zaś zatrzymała na dłużej swój wzrok na nieznanym jej mężczyźnie. Wysłuchała krótkiej rozmowy między Adamem a facetem, który jak się okazał był właścicielem kamienicy. Pokręciła lekko głową. Splotła swoje dłonie z Adama gdy wyszli z klatki i kierowali się do samochodu. Z ciekawością słuchała tego co mówił zresztą jak zawsze. Prychnęła cicho. W zasadzie nie wiedziała ile Adam płaci za to mieszkanie, ale podniesienie ceny o połowę było szaleństwem. - Kretyn. - wyraziła swoje zdanie zadzierając dumnie głowę. - Przecież to skrajność. Masz rację Ty nie jesteś idiota. Niech sobie poszuka innego frajera. - uśmiechnęła się do niego nieznacznie. Pogładziła go lekko po ręce. - Jeszcze zobaczymy kochanie. Omówimy to później. Bo może faktycznie lepiej zainwestować w własne mieszkanie niż ciągle wynajmować. Jak by nie było co własne to własne i nikt Cię stamtąd nie wyrzuci gdyby się rozmyślił. - była pewna swych słów i jak zawsze odbijało się to w jej głosie. - Centrum. - zamyśliła się na moment. - Tak to będzie dobry pomysł. Tam gdzie kupimy wszystko. Chyba Macy's jest tu największe tak? Ostatnio tam robiliśmy zakupy. Tam możemy pojechać. - zerknęła na niego wsiadając do przyjemnego wnętrza samochodu. Zasłuchała się w muzyce na moment przymykając powieki by za chwilę je otworzyć. - Jasne. Starbucks będzie idealne. Byle tylko coś zjeść i napić się ciepłego. Poza tym można zrobić zakupy do domu. - pokiwała lekko głową, a jej twarz rozjaśnił szczery, szeroki uśmiech. - No i wszystko gra. Tak jak należy. Będziemy mogli się trochę odstresować. Zakupy pochłoną większość naszego czasu. Zresztą nie ma się czym martwić na zapas. - palcami delikatnie przejechała po jego policzku odwracając swój wzrok od drogi, którą sunęli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:15, 01 Mar 2010    Temat postu:

Poszuka i to niedługo. Jeszcze się zdziwi. Wyjechali na ulicę, jak zwykle co rano zatłoczoną. Chodniki były pełne przechodniów, ludzie spieszyli do pracy, dzieci do szkoły, bezdomni snuli się bez większego celu. Adam lubił to miasto, tak samo jak Forks. Kiedy już przypomniał sobie jak tu się żyje odpowiadało mu to - Tak Macy's jest największe. Chyba że chcesz poszukać jakiegoś sklepu tylko i wyłącznie z rzeczami dla... Dzieci. - szczerze nie miał pojęcia gdzie na taki trafią, bo nigdy go to nie interesowało. Nie szukał, bo nie miał potrzeby - Jedzenie kupimy na końcu. Najpierw wolałbym nabyć wszystko co będzie nam potrzebne dla Adama, a jedzenie kupi się w naszym sklepie. Damy się nacieszyć naszym widokiem tej biednej kobiecie. - uśmiechnął się kpiąco gdy stanął na skrzyżowaniu i wpatrzył w światła. Przed ich oczami przez przejście przeszedł tłum ludzi - Niech i ona ma zajęcie, skoro zakładamy że za jakiś czas prawdopodobnie przestanie nas oglądać. - Adam zerknął na Marikę nim ruszyli gdy wspomniała o tym że zakupy odstresowują. Zależy kogo moja droga. Choć przy niej rzadko czuł się spięty, nawet gdy wyprawiali się na zakupy to nigdy nie było to dla Adama łatwym. Zawsze trzymał swoje nerwy na wodzy i tym razem miało być podobnie. Gdzie jest najbliższe Starbucks? Chyba... Skręcili w prawo. Jechali drogą wiodącą do Lenox Hill bo tam było najbliżej - Nie ma się co martwic. Choć i tak pewnie kupimy niezbyt wiele? Łóżeczko? Wózek też? - według niego to drugie mogło poczekać, bo tu im niezbyt się przyda. Zakładał że kupią to w Seattle.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 17:33, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:59, 01 Mar 2010    Temat postu:

- Nie. - pokręciła głową zaprzeczając. - Jedźmy do Macy's. Wstąpię jeszcze do pewnego sklepu. Zróbmy tak jak jest ustalone. - obróciła się w fotelu i siedziała wprost do drogi jaka ich prowadziła. Ona z kolei nie zwracała uwagi na ludzi. Nie byli jej potrzebni do życia kiedy tylko miała swego męża. I swoją rodzinę. Tak było według niej wygodniej. Cóż ją obchodzili inni ludzie? I Ci, którzy tutaj mieszkali i Ci którzy tutaj przyjeżdżali aby pozwiedzać? Zupełnie nic. - Jeśli taka Twoja wola. To znaczy oczywiście, ze na końcu. Nie wyobrażam sobie abym musiała z jedzeniem chodzić między półkami. - wzruszyła obojętnie ramionami. - Tak sprzedawczyni. Zapewne ogromnie się ucieszy na nasz skromny widok. - zażartowała sobie. Nie znała dobrze sprzedawczyni. Widziała ją z dwa lub trzy razy i wcale nie musiała widzieć kolejny raz. - Będziemy znów tematem plotek. Ciekawe co tym razem zostanie wymyślone. - udawała, że się zastanawia, ale tak na prawdę było jej to obojętne jak zeszłoroczny śnieg. - Nie wiem. Łóżeczko na pewno. Ale czy wózek? Hm? - przechyliła lekko głowę w bok. - Można by go kupić w zasadzie w Seattle. Tutaj raczej nie będzie nam potrzebny. Jak tylko Adam wyjdzie ze szpitala wracamy. Jak sam zauważyłeś Jud nie powinna opuszczać tyle szkoły. - westchnęła ciężko. Kiedy tylko myślała o tym, ze ma siostrę na głowie robiło jej się niemrawo. - No nic zobaczymy na miejscu co tam mają. Przede wszystkim najpotrzebniejsze, najważniejsze i najbardziej podstawowe rzeczy. To nam jest potrzebne. Że też nie zrobiliśmy tego za czasu ciąży. Nikt jednak nie mógł wiedzieć, ze tak szybko urodzę, a poza tym mieliśmy tyle na głowie, ze nie było kiedy. - pogładziła się po udach strzepując jakiś niewidoczny paproszek z materiału. Wyprostowała przed siebie nogi i oparła się wygodnie o siedzenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:17, 01 Mar 2010    Temat postu:

- W porządku. - zgodził się Adam - Jak chcesz to do Macy's. - o to co jeszcze chciała kupić nie pytał. Podejrzewał że i tak się dowie, a nawet jeśli to mało go to powinno obchodzić, jej sprawa - Nie musielibyśmy chodzić. Przecież wszystko można schować do samochodu, ale po co wracać? Najlepiej na końcu. - zamyślił się nad jej pytaniem i roześmiał po chwili - Coś wymyśli. Zapewne widziała nas jak wracaliśmy z Jeanine, a teraz byliśmy sami. Tak... - wymruczał pod nosem mrużąc lekko oczy - To ja napewno zaciekawi i da powody do rozmyślań. Ponad to. Ty byłaś w ciąży, a teraz nie... - pokiwał głową - I dziecka nie ma jak narazie brak. - puścił na moment kierownicę i rozłożył bezradnie dłonie - I co teraz? Zapewne coś wymyśli. O to bym się nie martwił. - przebyli jeszcze spory kawałek drogi, tym razem to się dłużyło bo wiecznie jak na złość trafiali na czerwone. Adam westchnął i znów był zmuszony przyhamować - Łóżeczko jak najbardziej, gdzieś będzie musiał spać. Teraz raczej zamiast wózka przyda się nam, takie... - wykrzywił usta nie wiedząc czy się nie pomyli - Nosidełko? - zerknął na Marikę przepraszająco - Nie wiem czy czegoś nie przekręciłem. Nie kupiliśmy nic bo nie wiedzieliśmy dla kogo. Chłopca czy dziewczynki. A teraz wiemy i wszytko załatwimy jak należy. - uspokoił Marikę, zaparkował w końcu pod Starbucks i spojrzał na zielony, okrągły szyld - Zapraszam na kawę. - powiedział kiedy zaparkował i wyłączył silnik - Tu usiądziemy i zastanowimy się co musimy kupić w pierwszej kolejności, a później wybierzemy do centrum. - wysiedli z samochodu, a odgłos centralnego zamka utonął w harmidrze innych odgłosów.

/ Starbucks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 01 Mar 2010    Temat postu:

- No można by, ale po co tyle razy chodzić? Jestem za tym, aby kupować po kolei. Najpierw rzeczy dla dziecka. To jest najważniejsze. Reszta zdecydowanie może poczekać. - zerknęła na męża przypatrując się jego profilowi twarzy. Jak zawsze wyglądał pociągająco. Czasem aż nazbyt. Nie tyle co się martwiła, ale była po prostu zazdrosna gdy inne kobiety spoglądały na niego z aprobatą i uznaniem w oczach. Wtedy coś w nią wchodziło. Krew jej wrzała i miała każdej z nich ochotę wydrapać oczy. Po kolei jak leci. Największym pocieszeniem było to, ze był już jej mężem i należał tylko i wyłącznie do niej. Co też pokazywał najchętniej. Uśmiechnęła się na tą myśl bardzo szeroko. - Masz rację. To może być bardzo ciekawy materiał do reportażu. Jak to Knight i jego żona pozbywają się dziecka. Albo coś o przemytach. Wiesz jedno dziecko. Drugie dziecko. Ciekawe. Może będziemy uchodzić za jakąś szajkę handlującą żywym towarem? - zaśmiała się nie mogąc powstrzymać się od tego. - Ach piękne. - otarła niewidoczną łezkę pod prawym okiem. - No dobra już dobra. Zostawmy naszą biedną foto reporterkę w spokoju. - nabrała powietrza w płuca. - Dobrze Adamie. Powiedziałeś dobrze. Nosidełko. Teraz jednak nam się na nic nie zda. Jest jeszcze za wcześnie. Adam jest za mały aby w nim przebywać. To znaczy czytałam, ze nie powinno się bo główka dziecka zbyt swobodnie zwisa, a to źle działa na jego kręgosłup więc póki co obejdziemy się bez tego. - to można było jeszcze przedyskutować. Zerknęła na miejsce do którego dojechali. - Odpięła pas bezpieczeństwa, pociągnęła za klamkę i wyszła na zewnątrz. Opatuliła się szczelniej płaszczem bo zawiał zimny wiatr. Swobodnie obok męża kroczyła na przód. - Będziemy mieli na to czasu. Ale tak lepiej mieć z góry jakiś założony plan niż tułać się bez sensu i jeszcze połowy zapomnieć. - Adam uchylił przed nią drzwi i weszła do środka. Od razu uderzyło ją ciepło panujące w pomieszczeniu i aromat świeżej parzonej kawy jak i czegoś słodkiego. Pociągnęła nosem i poczuła jak do ust napływa jej ślina. Była głodna.

/ Starbucks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:32, 03 Mar 2010    Temat postu:

/ Starbucks

- No właśnie obiecujesz mi tego hot-doga chyba już od prawie roku. I chcę go w końcu spróbować. Bo mi smaku narobiłeś. - Roześmiała się radośnie i zaczerpnęła świeżego powietrza, które wdarło się jednym haustem do jej płuc. - Ja z tego powodu wcale nie narzekam. Nie przeszkadza mi to, że jesteśmy względem siebie tacy egoistyczni. Może dlatego, ze w dużej mierze pokazuje to jak bardzo nam na sobie zależy. Jeśli by tak nie było nie przejmował byś się tym, czy ktoś do mnie podejdzie, znaczy się mam na myśli innych mężczyzn. Czy ktoś będzie podrywać. Czy ktoś flirtować. I temu podobne. A wiem, że tak nie będzie. Poza tym nawet bym tego nie chciała. Mam obok siebie wspaniałego męża, który starcza mi za wszystkich innych. Mam wszystko to co najlepsze. - okręciła się lekko na palcach i pocałowała męża w policzek. Jak za czasów szkolnych szła z nim za rękę lekko nią machając. Musiała ją puścić kiedy znaleźli się już przy samochodzie. Adam jak zawsze okazał się dżentelmenem w każdym calu i otworzył przed nią drzwi oraz pomógł wsiąść do samochodu. Podziękowała mu. Obszedł auto i chwilę później sam zasiadł obok niej. Uśmiechnęła się do niego promiennie. - Dzień z Tobą zawsze jest cudowny. Bez względu na to co by się działo. - powiedziała pochylając się w jego kierunku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:50, 03 Mar 2010    Temat postu:

/ Starbucks

Znaleźli się na ulicy a Adam wzruszył ramionami - Tylko raz ci go obiecałem. I to wystarczy. - zaznaczył. W zasadzie ciągle miał te wiadomości, które wysyłał do niej oraz te które otrzymywał od Mariki. Okazywało się że mężczyzna jest dość sentymentalny i nie widział powodów by je usuwać - Za podejście do ciebie można zarobić krzywe spojrzenie. I to i tak nie dotyczy wszystkich, bo przecież kiedy podejdzie do ciebie... Dajmy na to listonosz... - wywrócił oczami - To przecież nic nie zrobię. Za flirt należy się kara sroższa. Choć tu się wcale nie martwię. - stwierdził beztrosko z szerokim uśmiechem na wąskich ustach - Bo... Właśnie! - powiedział kiedy Marika dodała następne zdanie - Sama byś tego nie chciała. I to mi w zupełności wystarczy. - pokiwał głowa przyciągając kobietę do swego boku - To co najlepsze? - zapytał zerkając na żonę z iskrą żartu w oczach - Nie uważasz że trochę wyolbrzymiasz? Napewno byś coś we mnie chciała poprawić. Oboje dobrze wiemy że byłoby co poprawiać, ale z drugiej strony... - zawisł na drzwiach od samochodu, które otworzył przed Mariką - Nie byłbym takim egoistycznym dupkiem wtedy. - roześmiał się cicho i zamknął drzwi. Miał dziwne poczucie humoru i Marika znała dobrze ten samokrytycyzm, który Adam czasem uważał za zabawny. Obszedł wokół auto rozglądając się po ulicy. Kiedy był w środku jego twarz zawisła milimetry od twarzy Mariki - I tak będzie zawsze moja droga. - pocałował ją krótko i odpalił silnik z zamiarem pokierowania się do Macy's.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 23:38, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:02, 03 Mar 2010    Temat postu:

- Raz obiecałeś, ale już któryś raz mi o tym wspominasz. Więc ten hot-dog musi być bardzo dobry. W końcu byle czego byś mi nie polecał. - Tak było zawsze. Nigdy nie dostawała od niego byle czego. Zawsze było to czymś wyszukanym. Czymś co zachwycało i okazywało się bardzo dobrym. Miała to czego nie jedna kobieta mogła by jej pozazdrościć. Odwzajemniła jego pocałunek z niebywała żarliwością. - Oj n9ie miałam na myśli listonosza. Dobrze wiesz o co mi chodzi. Bodajże jeśli jakiś facet byłby mną zainteresowany. Wiesz jak to jest w dzisiejszych czasach. Nikt się nie krępuje. Koleś podbija do laski i zaczyna do niej kręcić. Takie coś mam właśnie na myśli. Ale tak jak mówiłam. Dostał by na starcie kosza. - zaśmiała się delikatnie. - A uwierz potrafię spławiać kolesi w taki sposób, ze drugi raz nie odważy się do mnie przystartować. - Nie miał jeszcze okazji tego widzieć na szczęście i raczej nie będzie musiał oglądać. I to Marice jak najbardziej pasowało. Nie chciała aby jej mąż był niepotrzebnie o nią zazdrosny. - Nie wyolbrzymiam i Ty dobrze o tym wiesz. Znasz moje zdanie o Tobie. Uważam, ze trafiło mi się coś wyjątkowego. I to Cię mój drogi powinno zadowalać. - zacmokała cicho ustami. Nigdy nie okłamywała swego męża. I zawsze mówiła mu czystą prawdę. - Nie chce poprawiać w Tobie niczego. Jak każdy i Ty i ja mamy wady, ale można je w pewien sposób niwelować innymi zasobnikami. Nie są tak odczuwalne, lub po prostu mi nie przeszkadzają. - kiwnęła lekko głowa i zapięła pasy bezpieczeństwa przygotowując się do podróży. - I to mi pasuje w zupełności mój drogi mężu. - pogładziła go dłonią po ramieniu, a po chwili jej dłoń spoczęła na jej udzie by nie rozpraszać Adama, który kierował samochodem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:17, 03 Mar 2010    Temat postu:

- Oczywiście że nie. - powiedział zaraz - Nie miałbym... - obejrzał się w tył i ruszył spod Starbucks - Ochoty oglądać wyrazu obrzydzenia na twojej twarzy po skosztowaniu tego co polecam. Po prostu... Mam nadzieję że będzie ci smakować. - uśmiechnął się pod nosem gdy tłumaczyła mu to o co jej chodzi. Wiem jak jest w dzisiejszych czasach. I ci którzy mają czelność posunąć się za daleko też wiedzą czym to grozi. Ciągle go zastanawiał brak potępienia dla tego co zrobił Aaronowi, ale Marika nie wyglądała na zmartwioną tym więc zamykał to gdzieś głęboko w sobie wiedząc że kiedy już znajdą się w Forks to do niego, do nich obojga wróci i trzeba będzie się z tym zmierzyć. Narazie Adam oddał się wątpliwej przyjemności prowadzenia samochodu po zatłoczonych ulicach metropolii - Przecież tylko żartowałem Marii... Nigdy się nie nauczysz? - pokręcił głową - Przeklęte światła... - wyburczał pod nosem kiedy znów byli zmuszeni się zatrzymać - Do Adama po obiedzie? - rzucił bo kiedy Marika była obok niego jakoś nie umiał milczeć. Kojarzyło mu się to z niedomówieniami i problemami - Nim pójdziemy bawić się w domowe przedszkole? - zapytał z ironią. Znudzony czekaniem znalazł jej dłoń i ujął ją w swoja patrząc na Marikę - To tylko nasze rodzeństwo? - zapytał a w podtekście było : Chyba nie gryzą?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 22:19, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:20, 04 Mar 2010    Temat postu:

- Wiesz, chyba tak na prawdę nikt nie miałby na to ochoty. To niezbyt przyjemne kiedy kogoś odrzuca od tego co mu polecono przez własną osobę. Mam ten plus, że to co mi polecasz na szczęście nigdy nie jest złe. Raczej to sam wcześniej sprawdziłeś, a wątpię byś jadł byle co. To musi smakować. - mówiąc pomagała sobie lekko rękami podkreślić niektóre z swoich słów, jakie padały w stronę Adama. W końcu opuściła je na swoje kolana. - Nie denerwuj się. Nie ma sensu. I tak się nie zmienią szybciej. Nic na to nie poradzimy. - rozłożyła bezradnie dłonie. Cóż mogła więcej w takiej sytuacji uczynić? W zasadzie nic. Wróżką nie była. Nie miała żadnych mocy. A przydałyby się i to bardzo... - Poprawiła sobie grzywkę, która bezwiednie opadała na czoło i częściowo na oczy co też utrudniało jej widoczność. Uchwyciła kilka kosmyków swoich włosów w dłoń i uniosła je ku oczom przyglądając się im. - Muszę iść do fryzjera i w końcu obciąć się jak należy. - Miała na myśli jedynie przykrócenie końcówek włosów grzywki by była krótsza. Przez te kilka miesięcy podrosła jej. Westchnęła cicho. - Tak. Jak najbardziej. Stęskniłam się za naszym synem. - Używała formy naszym jak zawsze bo choć Adam Junior nie był rodzonym synem Adama, to nie miało to znaczenia. Adam akceptował go jak własne dziecko, za co Marii była mu wdzięczna. Kochała ich oboje bardzo mocno i w jej sercu górowali jako największe skarby świata. - Przedszkole? - parsknęła śmiechem. - Z wyrośniętymi dzieciakami. Boże... - pokręciła głową. - Że też nas to spotyka. Niańczyć siedemnastolatków. Zrobię to już dla spokoju Grace i swojego. Ale niech sobie wybiją z głowy. Nie będę wokół nich skakać. Jak będą siedzieć w pokoju i się stamtąd nie ruszać to będę w pełni zadowolona. - na jej usta wyszedł cwany uśmieszek małej bestii. Nie była leniwa, ale nie była też jakąś niańką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:59, 04 Mar 2010    Temat postu:

Zamachał palcem mówiąc - Nie. Wcale nie musi. To co mi smakuje wcale nie musi smakować tobie. Istnieje wolność słowa i... Kubków smakowych. - spuścił wzrok patrząc na swoje kolana. Zagryzł wargę powstrzymując szerszy uśmiech. Czuł się dziś odrobinę inaczej niż zwykle. Ja mam ochotę żartować? Umiem to? Nie... Nie miał pojęcia co tak na niego działało. To że wreszcie mógł odetchnąć ze spokojem? Samochód jako mała wizualizacja młodzieńczych marzeń? To że w życiu Adama wszystko układało się jak należy? A może kobieta u jego boku, los na loterii który okazał się główną wygraną? Zapewne na szczęście mężczyzny składało się to wszystko po trochu. Wiedział że warto było się przełamać i nie żałował ani trochę. Wpatrzył się w światła wiszące nad skrzyżowaniem, a słowa żony jak zawsze pomogły - Tak. To i tak niczego nie da. - przesunął kciukiem po drobnych kosteczkach dłoni Mariki. Obrócił głowę w jej stronę na wspomnienie fryzjera - Koniecznie dziś? - zapytał patrząc jak układa włosy. Miał ogromną nadzieję że nie zamierza go pozbawiać przyjemności przeczesywania jej loków, długich, lśniących i kręconych, które tak lubił. Zawsze gdziekolwiek się pojawiła zwracały i przykuwały uwagę. Przycisnął pedał gazu i po pokonaniu kilku metrów żółwim tempem, kolumna samochodów przed nimi w końcu ruszyła szybciej. Odbił w boczne uliczki, mniej zatłoczone. Za szybami mignęły im bramy, zamalowane mury, brudne chodniki, dzieciaki bez opieki włóczące się po ulicy, albo grające w to co wymyślą na poczekaniu. Twarz Adama skamieniała. Sam, nigdy nie pozwoli by tak wyglądało jego życie - Niedługo już przestaniesz tęsknić. Zabierzemy go do domu i będziemy w komplecie. - zapewnił kobietę doskonale znanym jej tonem. Tonem, który sprawiał że wierzyło się we wszystko co zostało powiedziane. Wychylił się w przód by zobaczyć lewą i prawą stronę ulicy. Kiedy upewnił się że ma wolną drogę ruszył - Grace sama nie wie czego chce. - powiedział Adam nie ukrywając niezadowolenia życzeniem matki - Nie trzeba ich niańczyć jak stwierdziłaś. - jego ton na powrót stał się oschły i twardy - Nie wiem co sobie wymyśliła. Jak ma to cokolwiek zbudować miedzy mną a tym gówniarzem to się myliła. Im bardziej mnie będzie do tego zmuszać tym bardziej moje 'nie' będzie silniejsze. - postawił sprawę jasno, by Marika nie była zaskoczona jego stosunkiem do Christophera. Zajechali pod Macy's z innej strony niż poprzednio. Przy chodniku nigdzie nie było miejsca, więc był zmuszony skorzystać z parkingu podziemnego. Kiedy się zatrzymali Adam spojrzał na Marikę i wzruszył ramionami - Trudno. Nie umiem z siebie nic więcej dla niego wykrzesać. - miał nadzieję że go zrozumie choć trochę i nie odepchnie z tego powodu. Wysiadł bez słowa z samochodu a gdy Marika do niego dołączyła udali się do centrum.

/ Macy's


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:52, 04 Mar 2010    Temat postu:

- Tak, tak oczywiści, a świstak siedzi i zawija je w te sreberka. - parsknęła cicho śmiechem. - Jak każdy mężczyzna mój drogi lubisz jak się połasi Twoje ego. - Znała to doskonale. Ogólnie w dużym stopniu udało jej się poznać jej męża, choć jeszcze wiele zapewne miała przed sobą. Raczej nie spodziewała się jakiś przykrych niespodzianek. Znała złą naturę Adama, tą gorsza i bardziej uprzykrzającą, choć i nawet z samego swego doświadczenia na sobie. Nie przeszkadzało jej to. - Co nie znaczy, ze robię to tylko by Ci było lepiej. Zawsze jestem z Tobą Adamie szczera. I myślę, ze to co wybierzesz dla mnie będzie dobrym. - kiwnęła głową uśmiechając się do niego lekko. - Nie. Nie dziś. Któregoś dnia wybiorę się do fryzjera. Dziś sobie odpuszczę. Muszę trochę podciąć włosy bo grzywka mi spada na oczy co mnie niezmiernie denerwuje. Zresztą by włosy były zadbane powinno je się obcinać co jakiś czas. - powiedziała tonem rzeczowego fachowca znającego się idealnie na tym. Przekręciła głowę lekko w bok i zerknęła w szybę samochodu zapatrując się w miejsca, które mijały. Jedne były lepsze inne zaś gorsze. Wzruszyła na to ramionami. Stwierdziła, ze choć by i nie wie co jej dziecko w takich warunkach nie będzie się chować. Zawsze będzie miało zapewnione opiekę. Nie zamierzała być matką zaborczą i naprzykrzającą się nadmiernie, ale też nie da pełnej swobody jeśli ma się martwić niepotrzebnie. Cała ona. - Sama nie mam pojęcia. Ale w zasadzie jest matką. Martwi się o swoje dziecko. Choćby i miał 17 lat. Nawet o Ciebie Adamie. Matki już takie są. Bez znaczenia ile ich dziecko będzie mieć lat zawsze będzie się o nie martwić. - spojrzała w jego stronę wlepiając spojrzenie swoich brązowych oczu. - Przecież Cię nikt do tego nie przymusza kochanie. Mówiłam trzeba na to czasu. To nowość. I nawet interwencja Grace tu nie pomoże jeśli oboje nie będziecie chcieli się tak na prawdę poznać. Ja wiem masz uparty charakter i ja również nie zamierzam Ci z tego powodu robić wywodów ani przymuszać do niczego. Kiedy sam dojrzejesz do pewnych decyzji i uznasz co słuszne dla nas wszystkich postąpisz tak jak Ci nakazuje serce i rozum. - Wysiadła z auta poprawiając swój płaszcz, a następnie pasek torebki, który zsunął jej się z ramienia. Ujęła męża pod rękę stając obok niego. Stanęła na palcach i ucałowała go w policzek. - Wiem, ze wybierzesz właściwie. - szepnęła mu na ucho i na tym zakończyła ten drażliwy dla niego temat. Zajęła się czymś przyjemniejszym. - Wiesz gdzie pójdziemy najpierw? - uśmiechnęła się do niego drapieżnie. - Do znajomego nam sklepu z bielizną gdzie kupowaliśmy dla mnie piżamę. Sprawię sobie coś nowego. - Przeszła przez duże oszklone drzwi, a chwilę później byli już na górze. Ludzi było multum i wcale nie było to dla niej żadnym zdziwieniem. Nie tylko oni mieli zamiar coś dzisiaj kupić.

/ Macy's


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:00, 10 Mar 2010    Temat postu:

/ Macy's

Jego kotka usłużnie dreptała u jego boku wabiona głosem, gestem i obecnością pana. Głos. Zawsze lekko zachrypnięty, który chyba bardzo lubiła, mruczał jej co chwila do ucha niezbyt przyzwoite słówka. Gest. Trzymał ją blisko siebie, tak blisko jak tylko się dało, obejmując w tali ramieniem, nie pozwalając upaść, zachwiać się czy wdepnąć w kałużę powstałą z rozmokłego śniegu. Obecność. Zawsze mówiła że Adam wystarcza jej za wszystko. Że umie z nią zdziałać to czego inni mężczyźni nie potrafią. To jemu się dała obłaskawić by móc tak ładnie mruczeć. By móc słuchać dziś wybitnie dziwnych zwrotów kierowanych w jej stronę, by miała ojca dla swego dziecka. By mieć to, czego według siebie miała już nie zaznać. Pamiętał te jej obawy. Za to wszystko dostała buziaka. Dla niej bez powodu, dla Adama ten mały gest miał szerokie uzasadnienie - Hot - dog. - powiedział raz jeszcze gdy zeszli na podziemny parking. Wrócił już do rzeczywistości - Te najlepsze... Na 12 i 14 przecznicy o ile dobrze pamiętam to co sam polecałem. - tutaj już było bardzo zimno. I pusto. Tylko samochody. Trafili w taki moment że nie było nikogo. Podrzucił w dłoni beztrosko kluczyki wysoko w górę. Raz, drugi... Trzeci raz nie miał miejsca bo Marika zwinęła mu je sprzed nosa. Cmoknął niezadowolony i trącił ją w ramię. Pokręcił głową z oburzonym wyrazem twarzy. Kolejna gierka. Kiedy znaleźli się przy aucie postarał się ładnie i kulturalnie odzyskać kluczyki - Moja droga mała Marii. - zaczął z entuzjazmem i tym razem postanowił sobie oszczędzić obraźliwego epitetu. Postawił na komplementy - Moja kobieto, moja żono, przeurocza, zabawna i błyskotliwa. Bardzo nie grzeczna i zdeprawowana kochanko jedyna w swoim rodzaju, wobec której ciężko mi odpędzić pożądanie jak i namiętności, które mną targają gdy cię widzę. - wyciągnął otwartą dłoń w jej kierunku - Oddaj mi proszę, kluczyki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 18:54, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:09, 11 Mar 2010    Temat postu:

/ Macy's

Wytrzeszczyła oczy na Adama i pokiwała mu przed nosem palcem. - Uważaj z tymi epitetami. Bo zobaczysz jak ja Cię zacznę nazywać. - strzeliła lekko językiem po czym zacmokała rozbawiona ustami. - Ja wydziwiam? Czym? - machnęła na to dłonią. - Przestań. To Ty wydziwiasz. Raz mogę w końcu za siebie zapłacić prawda? - zmrużyła swe oczy kiedy zarzucił jej coś. Robił to specjalnie, ale Marika wprost tego nie cierpiała. Nie cierpiała, kiedy ktoś zarzucał jej, że na coś jej nie stać, albo czegoś nie zrobi. Uśmiechnęła się cwanie. - Byś się zdziwił mój drogi jakie mogę ewentualne propozycje dla nas stworzyć jeszcze. I to bardzo byś się zdziwił. - To, ze się od niej odsunął nie przeszkadzało jej. Pokazywała tym samym, że wcale nie będzie za nim latać. Była cwana. Pogrywała na równi z nim. Wsadziła sobie dłonie do kieszeni płaszcza. W zasadzie to nie mogła się zdecydować czy chce iść na te zakupy, czy też nie. Stała tak dłuższą chwilkę patrząc raz na sklepy, a raz na swojego męża. Zadecydował za nich obojga. Wzruszyła ramionami. W zasadzie miał rację. Nie protestowała. - No dobrze. Pójdziemy kiedy indziej na zakupy. W zasadzie to tak jeszcze trochę tam będzie. - pokiwała głową zadowolona. Mieli prosty plan. Pewna myśl jej zaświtała w głowie z tego powodu. Skoro nie szli na zakupy to mieli inne obiekcje. A w zasadzie to Marika je miała dla nich obojga o czym Adam jeszcze nie wiedział. Zapięła szczelnie płaszcz i wyszła na chłodny parking. Rozejrzała się po nim. Ani żywej duszy. Wodziła oczami za kluczykami, które podrzucał tak beztrosko Adam w dłoni. W pewnym momencie podwędziła je mu sprzed nosa śmiejąc się radośnie. Ciepłe ramię ogrzewało ją w cudowny sposób. Bliskość dawała poczucie bezpieczeństwa i zadowolenie, które lokowało się wewnątrz niej. Pokiwała głową. - Z chęcią. Zjem go z chęcią. Przy tobie spaliłam trochę kalorii i myślę, że trzeba uzupełnić zapas energii na kolejne godziny. - powiedziała w pełni rozradowanym tonem głosu. Wiedziała co to oznaczało. Przed nimi jawiły się jeszcze długie, wspaniałe godziny, które mogli wykorzystać w jak najlepszy dla siebie sposób. Jedną część czasu miała zapełnioną swoim planem. Zamruczała lepiej niż nie jedna kotka, gdy ją tak wychwalał i uraczał tyloma wspaniałymi komplementami. Wiedziała, że ma w tym swój cel, ale z drugiej strony jego słowa były szczere. Szczere bo płynęły prosto z jego serca. Pochyliła się ku niemu i ucałowała go w usta w dłoni wciąż trzymając kluczyki od auta. - Dziękuję. Ja wiem, ze Ty mnie tak bardzo mocno kochasz, Adamie. I z wzajemnością. I miło, ze tak o mnie sądzisz, ale kluczyków nie dostaniesz. Teraz prowadzę ja. - powiedziała pewnym tonem głosu. Spojrzała na niego takim wzrokiem, ze nie miał prawa się sprzeciwić, lub jego sprzeciwy na nic by się zdały. Wsadziła kluczyk do zamka i otwarła je bez problemu. Zajęła miejsce kierowcy i poczekała aż Adam zajmie miejsce obok niej. Nie dała się mu podejść. - Teraz dasz poprowadzić ładnie swojej żonie. Bo dziś to ja mam ochotę poprowadzić. Dawno tego nie robiłam, a chyba nie chcemy abym wypadła z obiegu? - zapytała śmiejąc się w pełni radośnie. Za tym uśmiechem kryła się nuta tajemniczości. Adam miał za jakiś czas poznać jakie niecne plany miała względem niego. Zła, podła kobieta. Cholerna uwodzicielka. Kusicielka, która nawet w najmniejszym stopniu nie da mu spokoju. Zaspokajała siebie. I zaspokajała Adama. Pochyliła się ku niemu kiedy usiadł na fotelu i zatrzasnął drzwi. Dłonią objęła go przez ramię i bez zbędnych słów pocałowała swego męża namiętnie bawiąc się jego językiem, gdy ocierała o niego swój język. Pocałunek służył lekkiemu rozluźnieniu, ale zarazem ukazywał pewną drogę. Przygotowywał na coś nowego. Na coś nieznanego. Coś co mu chciała zaserwować Marika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:28, 11 Mar 2010    Temat postu:

On chciał kluczyki. Od swojej zabawki. Usta i pocałunki Mariki wydawały się być w tym wypadku nie wystarczającą rekompensatą - Dlaczego nie? - zajęczał przeciągle niezadowolony niczym kilkuletnie dziecko. Jego spojrzenie powiodło za Mariką aż nie zniknęła w samochodzie. Był oburzony. Westchnął chwytając klamkę. Usiadł w fotelu doznając dziwnego uczucia gdy znalazł się po lewej, a nie jak zwykle po prawej stronie samochodu - Nie wiem czy tak ładnie dam poprowadzić. - zauważył zgryźliwie, drwiąc sobie z Mariki. Jedynie te zabawne iskierki w oczach zdradzały jego wyśmienity humor - Poprowadzić sobie możesz. Grace po ulicy. - wywrócił oczami - Ach zapomniałem... Nie ma jej. Trudno... - powiedział patrząc na Marikę - Pozostaje ci poprowadzić jedynie samochód... Hm... - po argumencie jaki wobec niego użyła. Po tym jak argument uspokajał i odbierał zdolność nawet i żartobliwego powarkiwania na Marikę Adam stwierdził - Dobrze pani Knight. Zapinamy pasy, lusterka. Bez sprzęgła bo to automat, światła, ręczny i do przodu!

/ Samochód Adama Knight'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:42, 22 Mar 2010    Temat postu:

/ Samochód Adama Knight'a

- Chyba nikt tak jak ja nie dostrzega Twoich zalet, ale wiąże się to z tym, ze każdy na starcie Cię skreśla, a ja? Ze mną było inaczej. Zawsze mówiłam Ci to co w Tobie dostrzegam nawet te negatywne wady. Czyż nie tak? I nie myliłam się. Przy bliższym poznaniu zaczęłam dostrzegać i zalety jakie masz w sobie. - uroczo uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Nie śmiej się ze mnie to nie moja wina, ze tak to na mnie działa. - zmarszczyła lekko czoło niezadowolona z tego, ze się rumieni. - Cham w dodatku bez kultury. - wystawiła do niego język. - Chociaż nie. Muszę przyznać, ze o brak kultury to nie mogę Cię podejrzewać. - pokiwała zadowolona głową. Jej mąż był jej wyśnionym ideałem. I wiedział co to kultura. Dobre zasady zachowania zostały mu wpojone w jak najlepszy sposób. - Oż Ty. - pomachała mu palcem przed nosem, a później dostał prztyczka. - Śmiać ze mnie? - udała obrażoną i zajęła się całkowicie drogą, ale tylko gdy jego dłoń wślizgnęła się między jej uda nie potrafiła się opanować. Zwolniła świadomie. Chciała to czuć jak najdłużej. Nie mogła przymknąć oczu tak jak lubiła, bo prowadziła, a nie chciała aby im się stała jakaś krzywda. - Spokojnie nie dopuszczę do tego. - rozkoszowała się jego dotykiem wewnątrz siebie. Skręciła w uliczkę, która jej pokazał. Nie znała tej drogi, ale było jej to wszystko jedno kiedy tylko przebywała ze swoim mężem. - Boże Adam co Ty najlepszego ze mną wyprawiasz. Przecież nie podaruję Ci tego. Bój się. Bo będziesz cienko piszczeć. - zażartowała sobie. Nie miała aż takiej wiary w siebie i nie wiedziała czy potrafiłaby do czegoś takiego doprowadzić własnego męża choć chciałaby. Uwielbiała słyszeć jak za sprawą jej dotyku jest mu dobrze. Podniecało ją to. Ścisnęła lekko uda by za chwilę je rozluźnić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:45, 22 Mar 2010    Temat postu:

- Tak... - zaczął znudzony, bo rozmowa o nim niezbyt go cieszyła - Skreślają, bo ja daję się skreślać. Bo mi na nich nie zależy. Bo nie są mi potrzebni, bo od nich nic nie uzyskam. - wzruszył ramionami nie przerywając zabawy z Mariką - Wszystko co mi potrzebne mam w tobie i w Adamie. To w zupełności mi wystarcza. - pokręcił głową i wsparł brodę na jej ramieniu patrząc na ulicę rozciągającą się przed nimi - Jak nie cham, to sukinsyn. - mruknął spokojnie Marice do ucha - Coś zawsze się znajdzie. - zmarszczył nos gdy dostał w niego prztyczka. Marika naburmuszyła się a Adam prychnął cicho - Nie graj przedemną bo cię rozszyfruję. - wiedział że kantuje. Rozgryzł Marikę szybko i obłaskawił przygryzieniem skóry szyi. Nigdy nie miała sił, by długo mu się opierać. Był z tego bardzo zadowolony - I tak wiem czego oczekujesz... - jego dłoń poruszała się z wprawą. Nie był zbyt nachalny. Chciał dojechać do domu w jednym kawałku, a Marika i tak ledwo co wytrzymywała - Ciebie się nie boję. I ja nie piszczę. To ty masz takie zabawne odruchy. - zauważył z samozadowoleniem wspominając jęki Mariki, które słyszał już w wielu różnych odmianach. Pokonali ostatni kawałek drogi. Nakazał jej skręcić w lewo. Po pięciu minutach, ich oczom ukazała się znajoma kamienica - No i koniec. - powiedział z żalem zerkając katem oka na Marikę. Roześmiał się i zabrał szybko swój płaszcz. Wypadł z samochodu, ledwo gdy zaparkowała. Widział rządzę zemsty w jej oczach za to co jej robił. Bardzo słodkiej zemsty. Najzwyczajniej w świecie jej uciekł. I grali dalej.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:13, 23 Mar 2010    Temat postu:

Słuchała. Jak zawsze z uwagą i skupieniem pomimo tego, ze prowadziła słuchała swego męża jak nikogo innego. W zasadzie zgadzała się z nim. Było to prawdą szczerą i nie kłamaną. Znała już na tyle dobrze Adama, żeby wiedzieć jaki był i jacy byli inni wobec niego. – To prawda. Jeśli tylko masz to czego potrzebujesz do przeżycia reszta nie jest ważna. – skinęła mu głową lekko rozchylając swe wargi. Uśmiechnęła się kiedy powiedział, ze ona i ich syn są dla niego najważniejsi i w jej przypadku było tak samo. On i jej syn byli najważniejsi. Reszta schodziła na dalszy plan. Nawet bliska rodzina jak matka, ojciec czy też siostra. – Oj przestań. Ja tego nie powiedziałam. To Twoje słowa. – Na tym ukróciła rozmowę o tym jaki jest. Nie było sensu dalej tego wałkować jak ciasto na stolnicy. – Ja z Tobą nie mogę. – powiedziała głosem niezbyt zadowolonym z tego, ze tak szybko odczytał jej intencje. – Za szybko mnie rozgryzasz. Muszę zacząć lepiej się starać przed Tobą grać. – Niosło to ze sobą pewną ukrytą w sobie obietnicę. Obietnicę składaną przez jego żonę. – Aż za dobrze wiesz. – Akurat co do tego nie miała powodów aby odczuwać niezadowolenie czy też jakąś krzywdę. Podobało jej się to i on doskonale o tym wiedział. Poinstruował na przez męża jechała drogą wytyczoną przez niego, aż nie znaleźli się koło kamienicy. I ona żałowała, ze to się już skończyło. Chciała coś powiedzieć na ten temat, ale nie miała do kogo. Na twarzy Mariki odmalowało się szczere zdziwienie zachowaniem męża. Nim dobrze zdążyła zaparkować, on wyskoczył z auta jak oparzony uciekając jej. W pierwszej chwili nie mogła pojąć o co chodzi. Dopiero po dobrej chwili uzmysłowiła sobie co się dzieje. Uciekł? Przede mną? Należy się za to sroga kara. Przede mną się nie ucieka i Ty Adamie powinieneś o tym doskonale wiedzieć… – Obudziła się w niej dzika rządzą zemsty. Ona w przeciwieństwie do Adama nie śpieszyła się nigdzie. Zaparkowała samochód nieopodal kamienicy. Wyłączyła silnik i rozpięła pasy. Poprawiła swe włosy i płaszcz. Z zegarkiem w ręku odczekała równe pięć minut i dopiero wtedy wysiadła z auta. Wolnym krokiem wchodząc na chodnik szła w kierunku kamienicy. Ręce schowała do kieszeni płaszcza rozmyślając nad karą dla swego męża za zachowanie jakiego się dopuścił względem niej. Kiedy zawiał silniejszy, chłodniejszy wiatr pochyliła głowę w dół i przymknęła powieki aby oczy jej nie łzawiły. Szła na oślep. Po chwili dosłownie poczuła dobitne zderzenie się z miękkim ciałem. Pomyślała, że to jej mąż wrócił po nią. Nie otwierając oczu doskoczyła do niego i rzuciła mu się na szyję wołając cicho. – Ha. Mam Cię mój drogi ! – roześmiała się radośnie i otworzyła oczy. To co zobaczyła powaliło ją na kolana. Zszokowany facet wpatrywał się w nią swoimi ślepiami. Zmierzyła go bezczelnie wzrokiem jak to miała w zwyczaju i wypaliła. – Albo i nie… - Pokręciła lekko głową i zaczęła się śmiać. – Przepraszam. Pomyliłam Pana z kimś innym. – wytłumaczyła się gładko i nawet udało jej się nie spalić buraka. Obdarzyła mężczyznę lekkim, uroczym uśmiechem. O dziwo mężczyzna owy nie miał jej tego za złe. Raczej wydawało jej się, ze jest tym zachwycony. I właśnie będąc o tym nie świadomym został jej kozłem ofiarnym. – Marika Knight. – wyciągnęła w jego stronę swoją drobną dłoń. Ujął ją w swoją i ucałował jej wierzch. Wywróciła oczami kiedy był pochylony. – Jim. Jim Connor. – przedstawił się już prostując i zbyt długo przytrzymując jej dłoń w swojej. W końcu zreflektował się i puścił ją. Marika musiała wykorzystać jego przychylność w pełni. Rozpieła górną część płaszcza guzik, następny guzik jak by było jej gorąco, a oczom mężczyzny ukazał się zarys jej górnych piersi i równego dołka. Robiła to z premedytacją. Facet nadawał się do jej gierki idealnie. Był w podobnym wieku co ona. Wysoki jak jej mąż, przystojny. Zadbany. Do ust przyklejony szeroki uśmiech. Białe, równe uzębienie dodawało mu uroku. Dobrze zbudowany, szerokie barki nadawały mu pełnego wyglądu, krótko przystrzyżone , brązowe włosy w lekkim nieładzie tak jak lubiła. Zielone oczy hipnotyzowały. Kobiety mogły na niego lecieć. Ale jak dla Marii za bardzo przypominał jej Aarona Howarda. W pełni wolała jednak swojego męża, ale udawała zainteresowaną. Oblizała lekko swe wargi, a za ruchem jej języka wiódł wzrok mężczyzny. Tak, podobała mu się. Widziała to w jego spojrzeniu. Teraz tak rozgorączkowanym. Wyglądał tak jak by miał ją tu zaraz przelecieć. Marika zdawała sobie sprawę z tego jak działa na facetów i jaką atrakcyjną jest kobietą. Często faceci zwracali na nią uwagę. Pomyślała, ze to kolejny facet, który zalicza laski jak leci. Udawała, ze to aprobuje i dała mu się podrywać. – Co taka ślicznotka jak Ty robi tutaj sama? – zapytał szczerze zadowolony. Nie wiedziała z czego się tak szczerzy i nie chciała wiedzieć. Udawała, ze jej się to podoba i lekko postąpiła krok ku niemu. Jum nie odsunął się. Był takim obrotem sprawy zachwycony. Który by nie był można by zapytać? – Szukam pocieszenia… - wypaliła kłamiąc gładko. Facet owy był gotowy jej dać to pocieszenie i więcej. O wiele więcej. Mężczyzna przyjął to jak zachętę z jej strony. Miała nadzieję, ze Adam czym prędzej się zjawi i zobaczy to co robi. Miała to być kara dla niego. Poczęła kokietować Jima. Przyłożyła sobie palec do ust i lekko go oblizała. W swoim zachowaniu była perfidna. Zła kobieta nie cofająca się przed niczym. Widziała, ze rozpala tym faceta. – Może usiądziemy? – zaproponował owy mężczyzna wskazując dłonią ławkę koło kamienicy. Kiwnęła głową zgadzając się. Z wdziękiem jak kocica poruszając się ruszyła w stronę ławki , a obok niej kroczył uśmiechnięty, niezbyt przyzwoicie Jim. W głębi siebie już go nienawidziła za sposób bycia, chociaż może i był przystojny i dobrze się prezentował. Ubierał się jak na faceta przystało. Dość elegancko, ale bez przesady. Zasiadła na szczebelkach ławeczki, a szybkim susem był obok niej Jim. Przysunęła się lekko do niego. Pochyliła lekko w przód by jeszcze bardziej był widoczny jej biust. Ileż można na Ciebie czekać mężu? Tak to zawsze jesteś wierny jak pies, a teraz? – Zirytowała się zachowaniem męża, ale postanowiła się dobrze bawić. Niby to przypadkiem dłonią zahaczyła o ramię Jima. – Ach wybacz mi moje roztargnienie. Nie uważna jestem dzisiaj. – zaśmiała się perliście szczerząc zęby jak głupia. – Nic się nie stało. Nie przeszkadza mi to. – wypalił facet bez ogródek. Podobało mu się to. Chciała ujrzeć w oczach jej męża zazdrość. Jego złość. Chciała poczuć jego władczość względem niej. Jim zerknął na jej dłoń na której widniała obrączkę. Wcale się tym nie przejął, ze była mężatką. Nie było to dla niego żadną przeszkodą aby posiąść swoją zdobycz. – Mówisz pocieszenia szukasz? Mmmm… - wyglądał jak by się nad czymś zastanawiał. – Jeśli chcesz to mogę Cię pocieszyć. W … - zaśmiał się ochryple, a Marika myślała, ze zwymiotuje. Ten mężczyzna zaczął jej działać na nerwy. Jego śmiech był tak diametralnie inny od śmiechu jej męża, którego uwielbiała słuchać bo miał wspaniałą barwę, brzmiał tak przyjemnie dla ucha, a nie jak rzęch starego traktora sprzed 1 wojny światowej. Grała dalej w swoją gierkę. Nie chciała się posuwać za daleko, a w razie czego potrafiła ukrócić faceta. W gębę też mogła dać. I to już miał się kto o tym przekonać z jaką siłą bije przeciwnika. - … Bardzo przyjemny sposób. – dokończył po chwili namysłu łypając na jej biust natarczywie. Marii pomyślała, ze pewnie mu cieknie ślina jak by miał wściekliznę, a w spodniach już dawno nie ma miękko. Rozbawiło ją to. – Przyjemny powiadasz? Mrrr… - zamruczała tak jak najlepiej potrafiła, a wychodziło jej to świetnie. Przysunęła się jeszcze bliżej do niego. Prawie, ze stykali się ramionami. Przygryzła niby to na serio dolną wargę. Jej dłoń zawędrowała na jego udo lekko się zaciskając na nim i pochyliła się ku niemu cicho szepcząc do ucha. – W jak bardzo przyjemny sposób? – zapytała niby to zaciekawiona. Nie wiedziała, ze to wszystko do dłuższego czasu obserwuje jej mąż. A zapewne wkurwienie rosło nie tylko na jego twarzy, ale również i wewnątrz jego środka. Kiedy mężczyzna chciał już położyć swoją dłoń na jej szyi i przygotowywał się chyba do pocałunku pomachała mu palcem przed oczami ukrucając go. – Nie tak szybko. Nie tutaj. Nie teraz. – Jim z zawodem opuścił dłoń cofając ją. Powiodła dłonią po jego nodze, a później tak po prostu ją zabrała zostawiając z rozpaleniem. Siedziała obok, ale nie robiła większych gestów. Nie musiała. Facet i tak już był porządnie rozpalony, z czego Marika w głębi siebie się śmiała. Bezwiednie czekała czy może nadejdzie ta szczęśliwa chwila i jej mąż niczym rycerz w lśniącej zbroi, na białym rumaku przybędzie i zabierze ją do ich królestwa by oddawać się dzikim rządzom i orgiom. Albo chociażby i po prostu coś zjeść i pobyć w swoim towarzystwie i porozmawiać o wszystkim i o niczym. To ust Adama chciała, nie Jima. To dotyku jej męża jej brakowało nie Jima. I to do niego już strasznie tęskniła, choć może minęło zaledwie parę minut odkąd byli ze sobą. Niecierpliwiła się i chciała już aby powrócił po nią. A więc pozostało jej jedynie cierpliwie czekać na niego….

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:44, 23 Mar 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy

Schodząc w dół zauważył, że w jego skrzynce pocztowej coś jest. Poszukał odpowiedniego kluczyka i otworzył ją. Oparł się o ścianę i rozerwał kopertę. Twarz Adama im więcej przeczytał tym bardziej pochmurniała - Na ile!? - krzyknął wpatrzony w papier z niedowierzaniem. Roześmiał się w głos na co siostra właściciela wyjrzała z ciekawością z mieszkania. Adam zerknął na nią krzywo i rzucił - Niech się pani obróci, zamknie drzwi i zejdzie mi z oczu. Bo podejdę i własnoręcznie je zatrzasnę. - wycedził - I nawet szanowny brat nie pomoże. - zagroził mierząc ją pociągłym spojrzeniem. Zostawił ja samą sobie skupiając się na sumie. Na sumie 1000 dolarów, która miał zapłacić, bo inaczej z tego co wyczytał groziło mu więzienie. Tak zamknijcie mnie. Podajcie sobie ręki z Howardem. Wszyscy będziecie szczęśliwi, kiedy w końcu Marii sama zostanie. Właśnie. Marika! Kartka trafiła do koperty, a koperta zgięta w pół do kieszeni płaszcza. Wyszedł przed kamienicę i rozejrzał się. Czarny samochód, jego samochód stał niezbyt daleko. Ludzie jak zawsze kręcili się po ulicy, było głośno. Mariki nigdzie na pierwszy rzut oka nie było. Może poszła już do sklepu? Spojrzał w tamtą stronę, ale nie widział czy kręci się za wielkimi szybami. Kiedy odwrócił wzrok zauważył coś co w pierwszej chwili uznał za przewidzenie. Bo jak Marika mogła siedzieć na ławce z jakimś obcym facetem? Nie... Z ociąganiem obrócił głowę w tamtą stronę i zmrużył oczy. Nie przewidział się. Może mieć tysiące usprawiedliwień... Widział jednak zachwyt Mariki, widział uśmiech na jej twarzy. Widział też, że nie obejmuje on oczu kobiety. Tego chciałaś? Mimo wszystko, mimo tego iż wiedział że Marika się bawi nie tolerował takich zabaw. Tak mogła się bawić jedynie z nim. Dłonią mogła przesuwać tak jedynie po jego udzie. On jedynie miał prawo spoglądać na nią tak pożądliwie. Ruszył powoli w ich stroną czując jak policzki powlekają mu się rumieńcem w wyniku gniewu i złości. Opanował się. Był coraz bliżej i słyszał coraz więcej. Facet był tak zajęty jego żoną, że nie wiedział co się dzieje wokół niego. Pocieszyć? Ty...? Adam widział jego plecy, bo mężczyzna przodem był zwrócony do Mariki. Przypominał mu kogoś, ale nie mógł uzmysłowić sobie kogo. Pomruk jaki Marika z siebie wydobyła sprawił że Adam uznał iż miarka się przebrała. Grała czy nie zaszło to za daleko, a żaden facet nie będzie rozmawiać i szczerzyć się tak bezkarnie do jego żony kiedy Adam był w pobliżu - Dokładnie. - odezwał się stając nad nimi. Wsunął dłonie do kieszeni. Były zaciśnięte tak silnie, że zbielały mu kłykcie - Nie tak szybko. Nie tutaj i nie teraz. Zna pan znaczenie słowa 'nigdy'? - zapytał tonem ociekającym śmiertelnym jadem. Wsparł stopę na ławce pochylając się niebezpiecznie w przód. Spojrzał na Marikę pogardliwie. Poniżała się odgrywając na jego oczach taką komedię. Zaskoczony mężczyzna natychmiast odsunął się od niej jak oparzony - Ale... - roześmiał się sztucznie - Nie wiem o co panu chodzi... Ta kobieta... Co ona pana obchodzi? - wzrok czarnowłosego mógł spopielić, gdyby miał taką moc. Adam poruszył głową w lewo przez co odległość dzieląca Marikę i jej zabawkę zwiększyła się jeszcze bardziej - Nie dojść, że głupi, bojaźliwy... - Adam parsknął śmiechem. Widział niepokój w jego oczach - To jeszcze bez poczucia humoru. Przyjrzyj się jej. - kiedy głowa mężczyzny skierowała się dość niepewnie w stronę Mariki, Adam nie wytrzymał i szarpnął go za kurtkę - Chyba nie wierzysz, że na prawdę ci na to pozwoliłem? - zapytał z niedowierzaniem. Kiedy się przyjrzał wiedział już kogo mu przypomina. To nie poprawiło i tak już żałosnej sytuacji mężczyzny, który naraził się Adamowi. Wręcz przeciwnie - Tak się pechowo dla ciebie składa, że... - formy grzecznościowe poszły w zapomnienie - Ona jest moją... - podkreślił aż nazbyt wyraźnie - Żoną. I wara od niej, bo nogi z dupy powyrywam. - uśmiechnął się szeroko do osłupiałego faceta. Biedak kompletnie się pogubił i nie miał pojęcia o co chodzi - Bardzo dobrze. - Adam wyprostował się i spojrzał na kobietę siedzącą do tej pory bez słowa na ławce. Rozmawiał z nią tak jakby byli jedynie we dwoje. Trzeciej osoby dla Adama już nie było, a jeśli nawet coś tam siedziało obok Mariki to miał to w głębokim poważaniu - Marii... Nie mogłaś sobie znaleźć kogoś bardziej... - zerknął na mężczyznę i wskazał na niego dłonią - Rozumnego? Myślącego mózgiem, a nie...? - ten chciał już zaprotestować, ale jedno spojrzenie Adama wystarczyło by poskromił swe zapędy. Uznał za stosowne wyprowadzić go z błędu i wyobrażeń w jakich tkwił - Wykorzystała cię sieroto. - oświadczył, obserwując z satysfakcją jak oczy mężczyzny rozszerzają się z zaskoczenia - Takiego idiotę jakim jesteś? - zapytał z rozbawieniem - Poszło jej raz dwa... Uwłaczasz mi Marii. Chodź... - wyciągnął dłoń w jej stronę, a kobieta poderwała się zadowolona z ławki. Spojrzał na jej rozpięty płaszcz i bluzkę - I nie chwal się tymi oderwanymi guzikami. - mruknął kpiąco, przyciągając ją do siebie. Kiedy już odeszli od ławki kawałek zapytał zaciekawiony - I co? Polepszyłaś sobie humor tym palantem? Zobaczyłaś to co chciałaś zobaczyć? - zawiesił ramię na jej barku i wymruczał do ucha - Jeden zero dla ciebie. I nie rób mi tak więcej. Bo bardzo się obrażę. - weszli do kamienicy. Kiedy wchodzili po schodach Adam spojrzał na Marikę. Miał coś do powiedzenia. Zatrzymał się i przyparł ją do ściany trącając raz po raz palcem lekko w mostek - Jesteś nieetyczną, nie reformowalną, złą, przebiegłą i okrutną suką. - nie chodziło mu o siebie - Chciałaś by ten facet dostał zawału? - roześmiał się radośnie, bo zamiast być na nią wściekły był rozbawiony. Wiedział, że żartowała. Wygrała swoją partię. Adam objął ją silnie w tali ramieniem i zapatrzył się w roziskrzone, brązowe oczy. Po chwili stwierdził wzruszając ramionami - I tak cię kocham. Co nie znaczy... - wymruczał cicho zbliżając swoje usta do warg Mariki - Że nie ukażę cię za ten wyjątkowo żałosny wybryk moja droga. - potrzymał kobietę przez chwilę w niepewności - Chyba skrępowanie twego ciała na łóżku to za mało. - odsunął się od niej z premedytacją zostawiając znów roznamiętnioną i rozpaloną kobietę na pastwę pożądania. Zaryzykował bardzo dużo szepcąc w jej stronę z błyskiem w oku - Obawiam się, że nie dostaniesz mnie dziś wieczorem. - zastanawiając się czy nie dał Marice broni do ręki pociągnął ją za sobą i poszli na górę.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:12, 23 Mar 2010    Temat postu:

Obmyślała kolejny ruch co mogłaby zrobić nim zjawi się jej mąż. Na szczęście nie musiała. Z opresji wyratował ją jej mąż. Kiedy tylko spojrzała na jego twarz dostrzegła w niej zaciętość. Dostrzegła zdenerwowanie. Zerknęła w stronę biednego faceta, bo przez nią mogło mu się oberwać i doskonale o tym wiedziała. Wzruszyła obojętnie ramionami. Było to jej obojętne. Jak zeszłoroczny śnieg. Jednak miło było popatrzeć na zazdrość męża, która się tak doskonale uwidoczniała w jego ruchach, zachowaniu i mowie. Siedziała sobie spokojnie słuchając tego co mówi jej mąż i wysłuchując niezbyt wyraźny głos speszonego, zdezorientowanego faceta. W głębi siebie bawiła się doskonale. Rozbawiło ją to. Jak facet łatwo może dać się podejść, jak być naiwnym. Jej mąż miał rację. Jim był głupiutki. Dał jej się podejść jak dziecku. Wystarczyło trochę poświecić mu przed oczami dekoltem i pomruczeć trochę. Wiedziała, ze przegięła, ale jej właśnie o to chodziło. Miało to zdenerwować Adama i wywołać w nim zazdrość. Kręciła lekko głową. Adam był gotowy użyć rękoczynów. Kiedy złapał faceta za kurtkę pochyliła lekko głowę w dół w geście pokuty. Jego pogardliwe spojrzenie jej nie uraziło. Zasłużyła sobie przecież na to. Po wszystkim, kiedy oboje zamilkli spojrzała w stronę Jima, a następnie ujęła dłoń swego męża czym prędzej powstając. Miała dosyć tej chorej gierki. - Sorry maleńki. Życie bywa brutalne. Ale miło było choć przez chwilę się Tobą pobawić. To takie przyjemne. I z zdobyczy nici. - odchyliła lekko głowę w tył i roześmiała się na głos idąc obok swego męża, który trzymał ją tak kurczowo jak by miała się mu zaraz rozpłynąć. Westchnęła sobie w pełni zadowolona. Słyszała złowróżbne pomruki Jima, który wyzywał ją od idiotek, kretynek i skończonych dziwek. Reszty epitetów nie chciała słyszeć. Zasłużyła sobie na to. Dziwką mógł ją jedynie nazywać jej mąż. Nie chcąc dopuścić do rozlewu krwi, bo Adam w każdej chwili mógłby się nawrócić i natrzaskać facetowi pociągnęła go szybciej ku klatce. Kiedy była już w środku odetchnęła z ulgą. - Oj przestań - wywróciła oczami. Chciałam się zabawić i mi się udało. Faceci bywają tacy naiwni, ze aż żal. Chyba nie myślałeś, ze bym na niego poleciała? Szybciej się nie dało? Myślałam, ze tam zwymiotuję. - odpowiedziała szczerym tonem głosu. - No jasne, ze polepszyłam. To kara dla Ciebie. Mnie się Adamie samej nie zostawia na pastwę losu bo pamiętaj, że w takich chwilach przychodzą mi różne głupoty do głowy. - Patrzenie na Ciebie kiedy jesteś taki zazdrosny o mnie przyprawia mnie o dreszcze. Może nie codziennie, ale raz do roku mogę. - wymruczała mu do ucha. - Nie będę jeśli Ty nie będziesz mnie zostawiał samej. - To był rodzaj pewnego układu między nimi. Odetchnęła pełną piersią kiedy to się już wszystko skończyło. Kiedy została przyparta do muru i Adam zaczął jej wyliczą jaka to ona nie jest wysłuchała go do końca lekko się uśmiechając. - Mój drogi mężu chciałabym Ci przypomnieć, ze wiedziałeś co bierzesz za żonę. Zgadzałeś się na to. O zawał? Jego? Mało mnie on obchodzi. Ciebie chcę kochanie. - chciała go pocałować, ale odsunął się od niej. Zrobiła niezadowoloną minę. - I ja Ciebie kocham mój zazdrośniku. - uśmiech pełnego zadowolenia rozjaśnił jej twarz. Zastanawiała się o jaką karę może mu chodzić. Kiedy powiedział o co chodzi gwałtownie się zatrzymała. - Chyba sobie żartujesz? Żartujesz tak? - naburmuszyła się, ale po chwili złagodniała. Skoro nie chciał to przecież nie mogła go do niczego zmuszać. - Ok. Skoro nie chcesz. Wolna wola. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem mężu. - Skoro sobie na to zasłużyła to z pokorą to przyjęła. Poczęła się wspinać po schodach. Dziś nie miała zamiaru walczyć. Kiedy znalazła przed znajomymi jej drzwiami weszła do środka. Ściągnęła buty Z stóp, a płaszcz zawiesiła na wieszaku. Poszła do pokoju po czyste rzeczy i powędrowała w stronę łazienki. - Idę wziąć prysznic. Zaraz wracam. - obwieściła mężowi spokojnym tonem głosu i zniknęła za drzwiami łazienki.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:10, 25 Mar 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Wiele myśli jej się kłębiło w tym ciemnym, poczochranym łebku. O wiele mogla również zapytać. Nie zrobiła tego. Zanim wyszli z domu bawiła się świetnie. Chwilę wyjścia przeciągali aż do oporu. Jednak trzeba było iść w końcu i zrobić to co trzeba było zrobić. Wiedziała co chciał powiedzieć jej mąż, ze ona tylko obiecuje. I dobrze wiedział jak to na nią działało. Miał szczęście, ze się powstrzymał od komentarza, bo jak zwykle byłby biedny. Już ona by się o to postarała, a do Grace na pewno by nie poszli. Przykry obowiązek jaki spadł na nich trzeba było odbębnić. - Ok. Będę prowadzić, ale ostrzegam. Jeśli masz jakieś niecne zamiary względem mnie to je od razu porzuć. Bo na prawdę spowoduję wypadek. A tego nie chcę kochanie. - bawiła się kluczykami od auta kiedy szli do samochodu. Po Marikowej zabaweczce nie było ani śladu . I dobrze... - Pomyślała sobie w pełni zadowolona. - Ja wiem, gierka, rozgrywka, ale powstrzymaj się choć przez chwilę. Mamy syna, chcę przeżyć. A przy tym co mi robisz zapominam się całkowicie. - powiedziała wsiadając do auta. Zapięła standardowo pasy bezpieczeństwa. Kiedy Adam usadowił się w fotelu zapuściła silnik i wyjechała na ulicę jadąc w stronę domu Grace.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:23, 25 Mar 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Adam uniósł w górę dłonie jakby się poddawał. Odsunął się nawet od Mariki na krok by nie miała najmniejszych wątpliwości - Nic ci nie zrobię. - burknął pod nosem trochę urażony bo nawet nie miał takiego zamiaru. Gdy pojawili się na ulicy wzrok Adama zupełnie machinalnie jak i Mariki przesunął się w stronę ławki na której ostatnio siedziała. Była pusta. Rozluźniony tym faktem wsiadł do samochodu i nawet to, że znów zasiadł po prawej a nie jak zawsze lewej stronie zdawało się mniej drażnić - Marii... - zaczął wzdychając ciężko - Jedź już. Proszę. - odsunął się na sam brzeg fotela prawie że wciskając w drzwi. Obiecałem, że nic ci nie zrobię. Wpatrywał się w to co mijali bez większego zainteresowania. Marika już na tyle znała drogę, że nie potrzebowała jego pomocy. Odezwał się dopiero wtedy gdy zaparkowała i spojrzał na kobietę. Nie mógł znieść tego, że go wozi, choć świadomie dał jej kluczyki - Jutro jadę ja albo się rozchoruję. - stwierdził z niemrawym wyrazem twarzy. Popatrzył na znajomy blok i wykrzywił usta. Wysiadł z samochodu wystawiając się na chłodny wiatr. Tyle lat mi było dobrze samemu... Wzdychając w głębi siebie chwycił dłoń Mariki i wspięli się na górę.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:14, 02 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

W pełni z siebie zadowolony przebił piątkę z entuzjazmem Jud. - A jak. Nikt nam nie będzie mówić co mamy robić. To my jesteśmy górą, a reszta może się fakać. - wyszedł z klatki o wiele bardziej uspokojony i wyluzowany. Wyciągnął z kurtki paczkę malboro i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny. - Chcesz? - zapytał częstując ją. Sam wyciągnął z paczki fajkę, wsadził ją sobie w usta i po chwilę podpalił zaciągając się szarym dymem. Poczuł jak mu się robi błogo. Tego mu trzeba było. Świerzego powietrza i papierosa. Wolno zaciągał się, delektując się każdym buchem. - Czy panna Grey jest gotowa trochę zaszaleć? Dobra zabawa, alkohol, dzika muza, tego nam obojgu trzeba. Szaleństwo. - zaśmiał się wesoło. Było tak jak chciał. Czuł wolność. Niczym nie ograniczoną, pełną wolność. Teraz nie musieli się martwić o nic. Kompletnie o nic. Również nie śpiesząc się szedł wolno w przód u boku Jud. Do póki taksówka nie przyjechała musieli tu tkwić, ale te parę minut nie robiło mu różnicy kiedy był w lepszym nastroju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:27, 02 Kwi 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Roześmiała się radośnie, gdy Chris zrobił po jej myśli. Okręciła się wokół własnej osi, lekko ślizgając w trampkach. Wciągnęła w płuca zimne powietrze od razu czując się lepiej. W mieszkaniu jego matki czuła się jak w klatce, a ulice były otwarte i pełne czegoś co w każdej chwili można było eksplorować i poznawać. Zerknęła na paczkę papierosów - Yhm. - wymruczała biorąc jednego - Dzięki. - powiedziała gdy użyczył jej zapalniczki. Zaciągnęła się głęboko rozglądając wokoło. Wszystko wydawało się lepsze, bardziej zadowalające. Wszystko było lepsze niż siedzenie w domu - Panie Knight. - zwróciła się do niego dworskim tonem z szerokim uśmiechem - Ja jestem gotowa na wszystko byle się tylko rozerwać. W to jest wliczone to wszystko co pan wymienił. Wprost... - wyszczerzyła się do chłopaka - Doczekać się nie mogę. - uniosła ramiona w górę i przeciągnęła się przystając na palcach przez moment - Dawno już nigdzie nie byłam. - powiedziała zbliżając papierosa do ust - Jak wróciłam wypadliśmy ze znajomymi tylko raz a później trafiłam już tutaj, do Nowego Yorku. Mam nadzieję że nie zapomniałam co to dobra zabawa. - westchnęła czując się o wiele lżejszą. Zawiesiła ramię na Christopherze idąc przy nim. Strzepnęła popiół i rzekła - Ładnie tu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:58, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Sam również powiódł wzrokiem jak by oceniał cały ogrom tego co widzi. Parę bloków, nowocześniejsze, wyremontowane, kamienice, ładny chodniczek prowadzący albo na ulicę, albo do sklepu. Nie było w zasadzie tutaj tak źle. On był przyzwyczajony do tego miejsca, do tych widoków, ale zawsze coś mogło go jeszcze zaskoczyć. Z kimś u boku wydawało się być faktycznie jeszcze ładniejszym, a może po prostu był w dziwnym stanie euforii. - W takim razie dostarczę Ci trochę rozrywki. - wyrzucił gdzieś w bok niedopałek peta, którego prawie całego wypalił. - Oj na pewno potrafisz przecież jesteś tutaj zaledwie kilka dni. A teraz będziesz miała najlepszą okazję do reszty sobie przypomnieć co to dobra zabawa. - zagarnął ją ramieniem by jej było ciepło i przysunął ją lekko do siebie, a jego dłoń ledwo co zaciskała się na jej ramieniu. Nie chciał sobie pozwalać na zbyt wiele, a z odrapaną mordą chodzić też nie chciał. - Fakt, ogólnie Nowy York jest bardzo ładny. Latem, to dopiero jest ładnie. Zielona trawa, kwiaty, zielone drzewa, wszystko skąpane w słońcu. Tak, to daje dobry kontrast artystyczny. - wybuchnął śmiechem i poprowadził ich w przód kiedy akurat zajechał po nich taksówkarz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:14, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Judit obróciła w palcach papierosa i zaciągnęła się ponownie. To co mijali może i nie było zachwycające. Jak dla kogo. Jak kto co lubił. Było to miasto. I nic więcej. W dodatku miasto przykryte kupką śniegu, który zamieniał się w brudną, nieciekawą breję. Wszystko jednak, łącznie z mokrymi od tejże brei nogawkami spodni i przymarzniętym nosem było lepsze niż siostra Judit i jej kochający mąż. Niedopałek papierosa wylądował w jednej z kałuż a Jud spojrzała na Christophera. Zmarkotniała na moment, kiedy poczuła się jak obok jego brata. Znów była za niska. Westchnęła i zaczęła - Wiesz... Kilka godzin z Mariką potrafi zniszczyć człowieka wewnętrznie. Bez obrazy, ale dodając do tego twojego brata... - zamachała lekko dłonią - To trauma na całe życie. - uniosła głowę w górę patrząc na przejeżdżające obok nich samochody i mijających ich przechodniów - Aczkolwiek, skoro ty sam zapewniasz mi rozrywkę to ja już o nic się nie martwię. - powiedziała radosnym tonem. Wysłuchała go do końca i podobnie jak chłopak wybuchnęła śmiechem - Co ty pleciesz? - zapytała śmiejąc się ciągle - Jaki kontrast... Co? I gdzie przepraszam według ciebie są drzewa? Chyba w parku, którego moje oczy nie widziały jeszcze tutaj, albo nie wiem... W zoo? - poklepała go lekko po czole i pokręciła głową - Oj Chris. O! - podskoczyła lekko widząc żółtą taksówkę - W końcu. - kiedy znaleźli się w ciepłym wnętrzu samochodu a Christopher powiedział adres Judit zapytała z ciekawością - A może ty masz jakieś zapędy artystyczne, hm? - położyła torbę na swych kolanach bawiąc się jej paskami - Te światła. Gra cieni czy jak tam wolisz... - machnęła dłonią oczekując na odpowiedź.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin