Polana na środku lasu.

Yasmin · Gość

Zaśmiała się.
- Jak uważasz. - westchnęła.
- Mieszkasz w La Pusz? - spytała.

Gość

Zaśmiała się.
- Nie, ale lubię tu przychodzić. A ty?

Yasmin · Gość

- Tak mieszkam . Wczoraj rano przyjechałam - uśmiechnęła się.
- Jeszcze nie byłam tu w lesie i chciałam go zobaczyć - dodała.

Gość

- I jak się podoba? - spytała z uśmiechem.

Yasmin · Gość

- Ogólnie ładnie jeśli chodzi o krajobraz itp. - zaśmiała się.
- No a reszta tak sobie - dodała z uśmiechem.
- A jak długo mieszkasz w Forks? - spytała.

Gość

- Niedługo będą cztery lata - powiedziała, szybko przeliczając w myślach. - Wcześniej mieszkałam w Chicago. Ciężko było się przenieść do takiego małego miasteczka - zaśmiała się.

Yasmin · Gość

- Znam to ja mieszkałam w LA - uśmiechnęła się.
- Trochę tu za cicho i mało się dzieje - zaśmiała się.

Gość

- Właśnie - przytaknęła. - Ale to jakoś oddziaływa. Rodzice mówią, że jestem sto razy spokojniejsza tu niż w Chicago.

Yasmin · Gość

Zaśmiała się.
- Może mi też się udzieli. Powinnam już chyba trochę spoważnieć i dorosnąć. Nie mogę całego życia spędzić na zabawie - westchnęła.

Gość

- Prędzej czy później każdy w końcu dorośleje - zauważyła, myśląc o znajomych z Chicago.

Yasmin · Gość

- Ze mną chyba jest inaczej - zachichotała.
- Chociaż już coś się zmieniło ale to akurat mnie nie zadowala - skrzywiła się.

Gość

- Oj z pewnością się zmieni, bo w Forks nie ma wielu klubów, o ile jakiś w ogóle jest - zachichotała. - A co wieczór jeździć do Portland lub Port Angeles, po jakimś czasie się odechce.

Yasmin · Gość

- Narazie nie mam ochoty się stąd ruszać. - westchnęła bawiąc się trawą.
- Mam nadzieję, że nie ma wielu kłopotów - zaśmiała się - bo jakoś mnie nie ciągnie do wplątania się w coś - dodała ze śmiechem.

Gość

- Tutaj nic nie ma - jęknęła. - A jak już coś jest, to masz delikatnie mówiąc przesrane, bo wszyscy zaraz o tym wiedzą.

Yasmin · Gość

- Wiem już właśnie słyszałam, że wszyscy wszystko wiedzą - skrzywiła się. W jej przypadku to mogła się spodziewać różnych plotek.
- Trudno, ale nie takie rzeczy się przeżywało - zaśmiała się

Gość

- Na pewno nie będzie tak źle - uśmiechnęła się. - Słyszałaś o Cullenach? O nich to dopiero chodzą plotki.

Yasmin · Gość

- Nie, nie słyszałam . Kto to ? - spytała zaciekawiona.

Gość

- Chyba najbogatsza rodzina w Forks - mruknęła. - W dodatku są piękni. Jak zawodowi modele. I są o tyle dziwni, że państwo Cullen adoptowało piątkę dzieci, tylko dwoje są ze sobą spokrewnieni. No i oni tworzą tak jakby pary. Uch, mam nadzieję, że zrozumiałaś - zaśmiała się.

Yasmin · Gość

- Zrozumiałam - zamyśliła się.
- W jakim są wieku i jak długo tu mieszkają? - spytała zaciekawiona tym tematem.

Gość

- Chodzą do liceum - mruknęła. - A ile tu mieszkają to nie mam pojęcia. W każdym razie sprowadzili się tu z Alaski. A co?

Yasmin · Gość

- Tak pytam - uśmiechnęła się.
- Ty też chodzisz do liceum? - spytała. Zadzwonił jej telefon.
- Przepraszam. - powiedział patrząc na wyświetlacz - Mama -

- Tak?
- Yasmin posłuchaj mnie uważnie - powiedziała dość zdenerowowanym głosem mama.
- Przecież słucham...
- Musisz wziąć Nicka do siebie. Ojciec jest chory i całe dnie i noce muszę się nim opiekować. Nie dam rady jeszcze zajmować się takim maleństwem - Yasmin zamurowało.
- Ale mamo... - była przestraszona - ale ja nie umiem się zajmować takim dzieckiem, coś mu się stanie - mówiła przerażona.
- Yasmin, poradzisz sobie. Jesteś jego matką i nie mów już żadnego ale- stwierdził głos w telefonie.
- D...dobrze. Kiedy go przywieziecie? - spytała
- Wujek zaraz u Ciebie będzie - oznajmiła.
- Muszę iść do domu. Kocham was i ucałuj tatę - powiedziała i skończyła rozmowę.

- Fran. przepraszam ale muszę iść już do domu. Zadzwoń jak będziesz w La Push - dała jej karteczkę z numerem i pobiegła do domu.
/dom Yasmin
-

Mark

// las

Weszli na środek polany, Mark od razu usiadł ciągnąc za sobą Deę.
-Masz rację. Ładnie tu. - Uśmiechnął sie wodząc wzrokiem dookoła.

Dea

Klapnęla na tyłek.
- Prawda? - uśmiechnęła się szeroko. Lubiła tu przychodzić. - Takie same lasy były tam skąd pochodzę. - trąciła go ramieniem - A w Irlandii? Właściwie czemu tu przyjechałeś?

Mark

-W Irlandii? Nie powiedziałbym, że jest usiana lasami, ale kilka ich tam jest. - Uśmiechnął się i wbił wzrok w ziemię.
-Musiałem wyjechać... No, można powiedziec male spięcie z tamtejszym alfą.

Dea

- Hmmm... To chyba niezbyt fajnie... - westchnęła - Tutejszy alfa.... właściwie to go chyba nie lubię... - ona nie wiedziała nic o zmianach w sforze bo i jak?

Mark

-To ten dupek z knajpy z którym Adam się pożarł? - Spytał skubiąc trawę palcami.

Dea

- Sam - przytaknęła podciągając kolana pod brodę. Spódniczka jej się podwinęła ukazując udeczka kształtne. - Adam sie z nim pokłócił? Niedobrze... Adam jest betą sfory... To chyba niezbyt dobrze jak się kłóci beta z alfą, prawda? - spojrzała na Marka brązowymi oczkami pełnymi ciepła. Ona już miała taki miły wzrok. Była taka niewinna...

Mark

Albo ona to robiła specjalnie, albo nie świadomie, ale mimiką namawiała go do tego, żeby się na nią rzucił. Na razie się tylko przysunął.
-To właśnie było powodem mojej... ucieczki z Irlandii. - Wyszczerzył pięknie ząbki

Dea

Ona miałaby to robić świadomie? Nigdy w życiu! Po prostu była urocza XD
- Oj.... - zaskoczona otworzyła leciutko buźkę. Przygryzła lekko wargę i zmarszczyła czoło - Chyba wolałabym, zeby to Sam sobie stąd odszedł.

Mark

Zacisnął pięści i uśmiechnął się. Co za cholera, no! A potem to on będzie wszystkiemu winien! Facet, jak facet, lubi ładne dziewczyny. Mark, jak MArk, uwielbia seksowne kobitki.
-Ja sie nie będę mieszał w sprawy tutejszej sfory. - Powiedział wpatrując się z uśmiechem przylepionym do twarzy w jej twarz. - Potem wyjdzie, ze ja jestem ten najgorszy. Znowu, zresztą.

Dea

- Ja się chyba wśród tych waszych zwyczajów nie łapię - zaśmiała się - A Sama chyba nie bardzo tu lubią. Przynajmniej niektórzy - zerwała trawkę i zaczęła się nią bawić.

Mark

-W sumie to nie takie proste do pojęcia. - Zaśmiał się i spojrzał gdzieś w dal.
-Ale po paru latach... Można się tego nauczyć.

Dea

- Ej... Jest taka zasada... - rzuciła w niego trawką - Na tej polanie... się nie smucimy - zachichotała.

Mark

Strzepnął zielsko z ramienia i popatrzył na nią ostrzegawczo, ale z rozrajającym wyrazem twarzy.
-Uważaj, bojak ja w ciebie rzucę, to od razu całym drzewem Very Happy

Dea

- I zrobiłbyś mi krzywdę? - wzdrygnęła się. nie lubiła jak jej grożono. Nawet w żartach. - A mozę powtórkę z rozrywki? - zmrużyła oczy prostując jedną nogę. Spódniczka miękko otuliła skórę.

Mark

-Dobra, zartowałem! - Wyciągnął ręce w obronnym geście. - Tobie - nigdy!

Dea

- Przestraszyłeś się i tyle - zaśmiała się szczerze. Wyprostowała drugą nóżkę. Jedna z zakolanówek jej się zwinęła i zatrzymała na cholewie wysokiego kozaczka.

Mark

Jasna cholera...
-Ja się niczego nie boję! - Zaprzeczył tonem sześciolatka.
Jeden, dwa, trzy...

Dea

- Oczywiście - przewróciła oczami. Skrzyżowała nóżki w kostkach. Podciągnęła zakolanówkę wygładzając ją na nodze. Tak było zdecydowanie wygodniej. Przeciągnęła się troszeczkę i rozejrzała po polanie. - Jejku... kiedy ostatni raz tu byłam świeciło takie super slońce... A teraz... - westchnęła- zima idzie...

Mark

Męskim, okiem ocenił jej nóżki. Werdykt: 9 Very Happy

-Zima nam nie straszna, nie? - Zaśmiał się dźgając ją delikatnie w bok.
Cztery, pięć, sześć...