Kuchnia

Gaspard

-No a jak!- oburzył się.
-Kobieta mnie bije. Wolne żarty.

Dea

- Klepnęłam Cię lekko - żachnęła się - Żebys paluchów do sałaty nie wsadzał...

Gaspard

-A co Ci to przeszkadza?- spojrzał jej przez ramię stojac tuż za nią.

Dea

- Nie lubię jak mi sie brudne paluch wpycha do michy. - Zezowała na niego i nagle coś jej wpadło do głowy -Aż tak głodny jesteś?

Gaspard

-Chyba trochę niewyżyty tylko... Dwie kobiety mnie dziś olewając na zmianę. Czuje się bynajmniej zaszykanowany.- pokiwał głową chwila nieuwagi i znowu coś ukradł Very Happy

Dea

- Biedactwo... - niepostrzeżenie nabrała sałatkę w rękę - to smacznego! - ze smiechem wpakowała mu to do pyska XD Lekarz kazał jej stawiać czoła lękom, no to stawia Razz

Gaspard

-Chce... mni... ufusić?- powiedział z pełną buzią gryząc. Ogólnie to nie załapał żartu, czemu ona go chce udusić sałatką.

Dea

- Chyba nie bardzo zrozumiałam co mamroczesz. Nie uczyli Cię, ze z pełną buzią się nie mówi - wzruszyła ramionami. Widocznie on nie ma poczucia humoru. Wywinęła się i poszła postawić michę z sałatką na stole. Obok wylądował talerz z kanapkami.
- Smacznego - powiedziała i usiadła na krzesle.

Gaspard

-Nawzajem.- złapał jedna kanapkę.
-Leah powiesz mi co mówił lekarz? Albo chociaż jak było...

Dea

Spojrzała na niego z rozbawieniem
- Hmm... Chyba nie chodze do tego samego lekarza co Leah. Ona nie wygląda na taką, która odwiedza psychiatrę - parsknęła śmiechem. - A u lekarza. W porządku. Mam umówione kilka następnych sesji. Myślę, ze bedzie mógł mi pomóc.- zamyśliła się skubiąc sałatę z kanapki

Gaspard

-nic więcej? Leah też by się przydał psychiatra. . .- pokiwał głową.
-A mnie logopeda.

Dea

- Nie bed ci opowiadać o szczegółach moich sesji z lekarzem. Wybacz Gas, ale.. po prostu nie. - powiedziała spokojnie - A Leah świetnie sobie poradzi bez psychiatry. Co do Twojego logopedy - zaśmiała się - to się nie wypowiem.

Gaspard

-Innym razem jak nie z Ciebie to z niego wycisnę cokolwiek.- wzruszył ramionami nadal jedzac.
-Nie jesz?

Dea

- Daj spokój, Gas - poprosiła
- I nie jem.. nie mam apetytu, ale jak chcesz, to ...- przysunęła talerz w jego stronę.

Gaspard

-Dea...- wstał i podszedł do niej.
-Coś jest nie tak.- pokiwał głową.
-Zaufaj mi, proszę. Wybuchnąłem tak czujac wampira, bo się o Ciebie martwię.

Dea

- Gas, wszystko jest ok. Po prostu nie jestem głodna - mówiła szczerze. - I daj se spokój z tym martwieniem się o mnie. Będzie dobrze. Nie masz innych zmartwień na głowie? - zmieniła temat - Co dziś robimy?

Gaspard

-Nie mam innych zmartwień.- wyciągnął ręką w stronę jej policzka. Chciał ją pogłaskać, ale zwątpił w połowie gestu.
-Ja musze tu siedzieć na wszelki wypadek.

Dea

- Grywasz w statki? - odprężyła się lekko widząc, ze dał se spokój z głaskaniem jej.

Gaspard

-Grywałem kiedyś,a co? Czasem na angielskim...- westchnął prostując się.
-A co?

Dea

- No nic.. Moze bysmy zagrali? Chyba, ze nie masz ochoty...

Gaspard

-Spoko.- uśmiechnął się, ale dziwny dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie. Wysłanie Leah tam to był zły pomysł... Zagryzę debili jak coś jej zrobią.. Znalazł gdzieś kartki i długopisy.

Dea

Dea sprzątnęła ze stołu. Martwiła się o Leah. Z tego co zrozumiała, to poważna sprawa była. Chciała w jakis sposób odwrócić swoją uwage. Gra w statki wydawała się dobrym pomysłem. Z pozornym spokojem obserwowała Gasa.

Gaspard

-Ja pozmywam później.- machnął ręką, patrzył na nią uważnie. Widział tylko spokój.

Dea

- Serio? - z miłą chęcia zostawiła naczynia. I zerknęła na Gasa - No co się tak patrzysz? - zaczerwieniła się troche

Gaspard

-ładnie wyglądasz. Jakoś tak pewniej.- przekrzywił lekko głowę.

Dea

Zaczerwieniła się mocniej, ale z usmiechem odpowiedziała
- Lepiej się czuję. Może to dlatego.

Gaspard

-Czerwony to nie twój kolor.- pokiwał głową rozbawiony.

Dea

I zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Zaczęła oddychać głęboko, dokładnie tak jak sugerował lekarz. Udało się! Krwotoku nie było Razz

- Nie śmiej się ze mnie. Ty masz świetną zabawę, a dla mnie to ciężkie - spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.

Gaspard

-Ale wg mnie to miłe jak tak reagujesz. Nie robię tego Tobie na złość, ale nei dajesz mi się do siebie zbliżyć, to coś muszę robić.- uśmiechnął się ciepło.
-Ja naprawde nei gryzę.

Dea

- A ja naprawdę krwawię. Poza tym masz chyba kogo dotykać, nie? Wink

- mrugnęła z uśmiechem

Gaspard

-A jak Ci powiem, ze bardziej mnie ludzie pociągają to co zrobisz? Jak stwierdzę, że na Leah nie mam szans, to co? Zmienisz zdanie co do tego, żebym nie cofał reki w pół ruchu?- uśmiechnął się lekko podając jej jedne długopis i kartkę.
Idiota... burknął na siebie w myślach i zaczął kreślić an swojej kartce plansze.

Dea

Spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy. A co ja jestem zastępstwo? Namiastka dobrego? Kretyn!
- Nie, Gas. Nie sądzę, zeby to spowodowało zmianę mojego zdania. - wzięła od niego kartkę i długopis

Gaspard

-No tez tak sadziłem. Ile razy w myślach powiedziałaś "idiota" po tym moim monologu. Ja naliczyłem u siebie 13 razy.- skupił sie na rysowaniu.

Dea

- Ani razu - mruknęła wyciągając koniuszek języka. Zawsze tak robiła jak się koncentrowała na narysowaniu linii prostej. Nawet nie skłamałam! Pomyślałam kretyn, kretynie!

Gaspard

-A inny synonim?- spojrzał na nią uważnie, gdy skończył. Wyglądała słodko.

Dea

- Synonim, nie synonim... Nawet jeżeli to mniej niż ty - uśmiechnęła się z zadowoleniem. Linia była idealna. Wzięła się za rysowanie statków.

Gaspard

Machnął statki jakkolwiek.
-Nie lubisz mnie?- spojrzał na nią z miną zbitego psa.

Dea

Spojrzała na niego zdziwiona
- Dlaczego miałabym Cię nie lubić? - nie bardzo rozumiała o co mu biega

Gaspard

-Tak po prostu spytałem.- wzruszył ramionami.

Dea

Zmrużyła oczy.
- I tak po prostu wyglądałeś jak zbity psiak? Jasne.. Przeceż zawsze tak wyglądasz o tej porze. O co chodzi, Gas? - odłożyła kartkę (ale tak zeby nie mógł zobaczyc co tam nabazgrała) i długopis.