Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kuchnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:55, 06 Paź 2009    Temat postu:

- Dobrze Adamie będę się do Ciebie stanowczo zwracać po imieniu, tylko czasem będę do Ciebie się zwracać, kochanie, skarbie, żabciu, misiu pysiu, perełko, kwiatuszku i te pe i te de. - zakończyła odwracając się do niego plecami. Musiała się silnie powstrzymywać by nie buchnąć śmiechem. Żartowała sobie, droczyła się z nim cały czas. Wiedziała, że nie pozwoliłby jej na to aby się tak do niego zwracała. Zasiadła sobie na stołku przy stole przed swoim talerzem i ukrawała sobie kawałek lasagne. Podmuchała go bo był jeszcze gorący. Wzięła do ust i musiała przyznać, ze wyszło jej dość to dobre. Miała nadzieję, ze i Adamowi będzie to smakować tak jak i jej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Wto 20:56, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:05, 06 Paź 2009    Temat postu:

Adam zacisnął dłoń na butelce słuchając określeń padających pod jego adresem. Każdy przeciętny i normalny mężczyzna przyjąłby to z uśmiechem. Kochanie, skarbie, żabciu, misiu pysiu, perełko, kwiatuszku?! Ale Adam nie był ani przeciętny ani normalny. Był sobą. Zawsze - Nie. - powiedział cicho. Nie mów tak do mnie. Ponieważ to do mnie nie pasuje. Odetchnął lekko. Nie umiał się na nią wściekać. Każda inna była by zrównana z ziemią ale nie jego przyszła żona. Nie ona.... Postawił przed Mariką szklankę i usiadł naprzeciw kobiety. Nadział pierwszy kawałek potrawy na widelec i obejrzał. Otworzył usta i zaczął przeżuwać skupiając się na smaku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:15, 06 Paź 2009    Temat postu:

- Nie to znaczy nie? Czy nie to znaczy za mało? Bo moge wymyślać jeszcze tysiąc różnych epitetów dla Ciebie kochanie. - schyliła glowę w dół i gdy ją podniosła znów już nie potrafiła się nie roześmiac. Parsknęła śmiechem tak głosno, ze jej śmiech niósł się po całym domu. - Ja niemoge, przepraszam, żartowałam. - powiedziała krztusząc się ze śmiechu. - Wiem, nie lubisz jak się tak do Ciebie mówi i postaram się tak nie mówić. - uniosła dwa palce w górę jak on wczesniej. - Obiecuję na wszytsko co tylko mi cenne. Chyba, że będziesz chciał to co innego, ale do tego czasu odpuszczę sobie Adamie. A teraz smacznego. - powiedziała ukrawajac sobie kolejny kawałek i wkładając go do ust. Przerzówała go w milczeniu. Zapiła sokiem i znów jadła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:04, 06 Paź 2009    Temat postu:

Adam w przeciwieństwie do Mariki nie umiał się uśmiechnąć. Nigdy go to nie bawiło. Był wyczulony na zbyt pozytywne określenia. Kiedy wyrzucała to z siebie mimochodem podczas rozmowy nawet tego nie zauważał. Gdy wypowiedziała ich nagle tyle poczuł się tym przytłoczony. Zerknął na Marikę jedząc lasagne. Teraz to on postanowił dać jej wykład - Nie. Nie, znaczące nie i nic więcej. - jej przeprosiny nic mu nie dały. Dopiero przyrzeczenie zmieniło trochę jego nastawienie. Odpuścił sobie kazanie ponieważ nie chciał Marice sprawiać przykrości. Nie śmieszyło go tak to jak jej. Sam nie zwracał się tak do niej teraz i nie powinna liczyć na to że to kiedykolwiek się zmieni. Raz nazwał ją 'skarbem' nigdy 'kochaniem' choć wiedział że jej się to należało. Dla niego była zawsze 'jego Marii' i to Adamowi odpowiadało choć zaczął podejrzewać że kobieta może czuć lekki niedosyt z tego powodu. Podrapał się w skroń mocno skonsternowany tą myślą. Jadł swoją porcję w milczeniu próbując się uśmiechać. Kochanie? Zamrugał. Skarbie? Uśmiechnął się kpiąco do swego talerza. Odgarnął włosy i krzywiąc się ściągnął jeden długi czarny i cienki włos z talerza. Zrzucił go na ziemię. Kochanie mogłabyś? Wywrócił oczami. Nie mógł się zmusić by przeszło mu to przez gardło. Jeśli go obserwowała miała kolejne powody do śmiechu. Jego wyraz twarzy zmieniał się co chwilę - Wzajemnie... - perełko? Uniósł lekko brew i pokręcił głową zaciskając usta. Nie... Nie wiedział co musiałby się stać by do niej tak się zwrócił. Chrząknął cicho gdy skończył i odsunął talerz od siebie. Poczuł się najedzony. Dokładki nie wymagał. Poczekał aż skończy opierając brodę na dłoni, patrząc na Marikę z uśmiechem. Parsknął śmiechem. Kochanie? Nie przeszło mu przez usta - Marii... - to według mężczyzny brzmiało o wiele ładniej. Wypowiedział to imię melodyjnie, choć ciągle nieco zachrypniętym tonem. Nie dokończył. Zadowoliło go to że na niego spojrzała. O nic więcej Adamowi nie chodziło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:09, 07 Paź 2009    Temat postu:

Między jednym kęsem a drugim ukradkiem obserwowała twarz Adama. Jej wyraz zmieniał się tak często, ze sama poczuła się zdezorientowana. Nie miała bladego pojęcia co mu chodzi po głowie. Doszła jednak do wniosku, ze kolejny raz sobie coś przybrał do głowy i nie wie jak jej o tym powiedzieć aby jej tym nie urazić. Wzniosła oczu ku 'niebu' wzdychając ciężko. Skarciła siebie w duchu za swoje wybryki. Czasem zapominała, że ma do czynienia z Adamem tym, którego poznała dawno temu, choć przy niej zachowywał się prawie nienagannie to jednak stare nawyki mu pozostały i nie była tak na prawdę pewna czy da radę z nimi walczyć. Bo i po co? Kłótni mi nie trzeba a na tym by zapewne się skończyło. Pogubiona w tym wszystkim skończyła czym prędzej jeść i odsunęła od siebie talerzyk. Dopiła sok , który stał w szklance obok niej. Zaczęło ją to z deka wszystko irytować. Zabrała jego talerzyk i swój i powstała od stołu. - Przepraszam. - powiedziała zbolałym tonem i oddaliła się od stołu podchodząc do zlewu. Tylko tyle potrafiła powiedzieć. Głupia idiotka z Ciebie Marika. Kiedy Ty się w końcu czegoś nauczysz? Pamiętaj nie wolno Ci na nic liczyć, bierzesz to co Ci ofiarują nic więcej... Ten dobitny fakt ją przytłoczył. Zrobiło jej się cholernie głupio. Odkręciła wodę w kranie i nalała płynu na gąbkę, którą poczęła szorować naczynia. Kiedy skończyła zakręciła kurek z ciepłą wodą i suchą ścierką wycierała talerze, powolnie jak ślimak. Przeciągała to jak tylko mogła najdłużej. Głupio jej było tam wrócić i spojrzeć mu w oczy. Jednak nie mogła tego robić w nieskończoność. W końcu powróciła zasiadając sobie na swoim krześle, ale głowę nadal miała spuszczoną w dół. Dopiero wypowiedziane przez niego jej zdrobniałe imię z jakimś dobrze znanym jej brzmieniem zmusiło ją do podniesienia głowy. - Hm? - wymruczała nie odzywając się ani słowem więcej. Skrzyżowała sobie dłonie na klatce piersiowej i czekała cierpliwie aż jej coś powie. Wszystko było lepsze od byle czego i miażdżącej jej umysł ciszy. Jego śmiech wybił ją z rytmu. Uniosła brwi w górę zastanawiając się dlaczego się śmieje? Może z niej? Skrzywiła się jak cholera. To wszystko po prostu przestało ją bawić. Wyciągnęła jedną dłoń ze swego żelaznego uścisku i poczęła nerwowo bębnić nią o blat stołu.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Śro 7:17, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:57, 07 Paź 2009    Temat postu:

Twarz Adama z każdym jej ruchem czy gestem kamieniała coraz bardziej a dłonie zaciskały się coraz silniej. Kiedy go przeprosiła przymknął powieki i ponownie wywrócił oczami. Ona nigdy sie... Nie zrozumie mnie do końca. Czekał w ciszy jaka zapadła az skończy zmywać. Czytał z niej jak z otwartej księgi. Powolne, ociężałe ruchy, w dodatku ton męczennicy. Znów się obwinia, a to ja powinienem... Kiedy usiadła, on wstał i podszedł do niej. Powtórka z pub'u nie jest nam potrzebna. Pochylił sie ku Marice, ujął jej dłoń i położył sobie na kark. Po chwili to samo zrobił z drugą. Zacisnął ramię wokół jej pasa, drugie wsunął pod jej uda. Kiedy sie prostował zacieśnił uścisk wokół ciała kobiety. Nie chciał jej puścić i nie chciał dać jej sposobności by ona go puściła. Marika była dla Adama słodkim ciężarem. Spojrzał jej w oczy teraz tak blisko niego i uśmiechnął się tak by więcej nie wątpiła ani w niego ani w siebie. Nabrał powietrza by się przygotować i powiedział ciepłym, miłym dla ucha tonem który przybierał jedynie dla kobiety którą trzymał w ramionach - Kochanie... - zrobił stosowną pauzę by przyswoiła sobie to co powiedział. Jeśli się przymusił nie dało się tego wyłapać w jego głosie. Okręcił się wokół własnej osi czując jak oplata go nogami. Podciągnął Marikę lekko w górę i odchylił się w tył - Chodźmy na górę. - poprosił unosząc zawadiacko lewą brew.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 13:02, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:55, 07 Paź 2009    Temat postu:

Patrzyła jak wolno podchodzi do niej. Sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, dlatego swoje myślenie niszczące ją od wewnątrz odsunęła na bok. Poczuła jak chwyta najpierw jej jedną ręką potem drugą i kładzie sobie na karku. Zacieśniła na nim lekko swój uścisk. Ujął ją w pasie i włożył rękę pod uda a chwilę później poczuła jak unosi ją w górę. Ciepły kojący uśmiech jaki rozświetlił jego twarz spowodował miłe drgnięcia wokół jej serca. Ona nie potrafiła na niego się złościć nie kiedy tak się uśmiechał, kiedy w taki sposób ją uwodził. Kolejne słowo jakie padło z jego ust wywołało na jej twarzy wielki szok. Kochanie? Nie oczekiwała od niego aby kiedykolwiek to usłyszeć choć na prawdę było to mega miłe z jego strony. Pogłaskała go po policzku i wtuliła swoją głowę w jego ramię. Ostatnie jego słowa ją rozbawiły, ale i coś obiecywały. - Mmm... Na górę? Tam na górę? Czemu by nie. - mrugnęła do niego oczkiem i tajemniczo się uśmiechając przejechała kciukiem po jego ustach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:07, 07 Paź 2009    Temat postu:

- Góra. - powiedział spokojnie - Korytarz, schody, sypialnia. Pierwsze piętro. Dokładnie to. - powiedział i podszedł z Mariką do szafki. Nie mógł jej puścić więc powiedział - Weź co chcesz... - kilka produktów kupili więc miała w czym wybierać - Obejrzymy film. - Adam był zmęczony i chciał jedynie łózka i lenistwa - A mi weź ta czekoladę. - powiedział zaglądając do szafy. Kiedy wyciągnęła to co chciała poprawił sobie Marikę i wyszedł na korytarz. Ugiął nogi w kolanach i złapał jej torebkę. Zawiesił ją sobie na ramieniu i podszedł do drzwi. Pamiętając życzenie Mariki przekręcił w nich klucz tak by nikt ich nie niepokoił. Zaczął wspinaczkę po schodach. Trwała ona o wiele dłużej niż normalnie. Marika nieustannie go rozpraszała.

/ Korytarz / Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:27, 07 Paź 2009    Temat postu:

Czuła się nazbyt rozpieszczana przez swojego mężczyznę, ale chyba jak każdej kobiecie nie przeszkadzało jej to. Kiedy znaleźli się przy szafce otworzyła ją i wyciągnęła dla niego czekoladę, dodatkowo wzięła chipsy i popcorn i na tym poprzestała. - Tyle wystarczy. - powiedziała uśmiechając się. - Film, chyba bajkę, ale za to śmieszną. - powiedziała usprawiedliwiając się. Powędrowali na korytarz gdzie była jej torebka z filmem. Zręcznie chwycił ją i przewiesił przez ramię, nie mogła oczywiście tego nie skomentować. - Pasuje Ci. - powiedziała żartobliwym tonem śmiejąc się. Zamknął drzwi na zamek za co pochwaliła go w myślach. I poczęli w końcu wędrować na górę do sypialni. Opuszkami palców wodziła po jego karku badając jego reakcję.

/ Korytarz / Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:40, 09 Paź 2009    Temat postu:

/ Sypialnia

Trzask. Trzask. Trzask! Drzwi od łazienki, drzwi od kuchni, drzwi od lodówki. Trzask. Czajnik na gazie. Zaburczał nerwowo pod nosem, kiedy nie mógł wydostać chleba. Posmarował jedną skibkę pospiesznie. Położył na nią to, co pierwsze wpadło mu w dłonie. Szynka. Jadł na stojąco, a prawa stopa drgała mu nerwowo, kiedy wpatrywał się intensywnie w czajnik. Ta woda… Gotowała się dziś złośliwe długo. Skrzyżował ramiona na piersi i przebierał palcami po materiale marynarki. Sprawdził czy ma wszystko w kieszeni. Kiedy woda łaskawie zaczęła wrzeć, chwycił czajnik i zalał kawę. Teraz musiał czekać aż, choć trochę przestygnie. Spojrzał ponownie na zegarek i westchnął. Czuł ucisk w brzuchu spowodowany przez nerwowy poranek. Trzy tabletki leżały na szafie równo, pedantycznie ułożone obok siebie. Jedna była biała i okrągła, druga podłużna, trzecia była mniejsza od pierwszej, ale również biała. Patrzył na nie beznamiętnie. Po pierwszym łyku kawy zagarnął je wszystkie w dłoń i łyknął za jednym zamachem. Popił gorzki napojem nie krzywiąc się nawet. Odstawił pustą szklankę z cichym trzaskiem do zlewu. Wyszedł z kuchni, ubrał buty i kurtkę. Spojrzał w stronę schodów i zawołał - Do zobaczenia po południu! - Byle jak najszybciej... Wyszedł prosto na deszcz. Popatrzył w niebo zrezygnowany. Wyprowadził samochód i pojechał do pracy. Teraz już bez różnicy było mu to czy się spóźni czy nie.

/ Korytarz / Teren przed domem / Ulica / Stary hangar na obrzeżach


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pią 12:42, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:16, 12 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Zaświecił światło uderzając we włącznik zaciśniętą pięścią. Jego spojrzenie padło na lodówkę. Kiedy przemierzał korytarz zastanawiał sie co ma stworzyć w dość krótkim czasie. Zmarszczył lekko nos i wykrzywił usta patrząc we wnętrze lodówki. Pomidory, ziemniaki i ser trafiły na szafkę. Zachciało ci się... Urwał jednak swe niezbyt miłe myśli kiedy usłyszał kaszel Mariki. Nie miał serca by nawet tak myśleć. Stanął na palcach i sięgnął na górną półkę. Wydobył naczynie żaroodporne. Miał nadzieję że nikt ie będzie tak pomocny i nie przyjdzie tu za nim. Podrzucił w dłoni lekko nóż i zaczął obierać ziemniaki pamiętając o hemofobii Mariki. Będą tu siedzieć... Westchnął poirytowany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:07, 12 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Wyszła z salonu nie mając za bardzo co tam robić. Jakoś nie potrafiła znaleźć odpowiedniego tematu do rozmowy, dlatego, ze kobieta ją rozpraszała a wszystko przez to, że była w ciąży. Wolała już iść pomóc Adamowi a przy okazji dowiedzieć się czegoś o nim więcej, jak i o zmianie jaka w nim zaszła, intrygowało ją to bardzo. Przeszła przez korytarz i weszła do kuchni opierając się o framugę. Skrzyżowała sobie dłonie na klatce piersiowej i spojrzała na Adama, który się krzątał po kuchni. Jej kroki były bezszelestne, dlatego zapewne nawet nie usłyszał, że weszła do kuchni. Nie chciała przeszkadzać Benjaminowi, który znalazł się w swoim żywiole. Znała go doskonale, jak już się nakręcił na rozmowę z Marika to tak szybko nie skończy. Uśmiechnęła się mimowolnie. - Pomóc coś? - zapytała znienacka. Chyba wystraszyła mężczyznę, bo aż drgnął na dźwięk jej głosu. - Proszę mi wybaczyć, nie chciałam pana wystraszyć. - Usprawiedliwiła się od razu. - Ma pan wspaniałą narzeczoną, całą drogę do domu broniła pana, choć nie wiem przed czym bo przecież nikt na pana nie naskakiwał. A drugie pół zamartwiała się tym, że będzie pan zły, bo nie poinformowała pana o tym, że się źle czuje. - mówiła machinalnie, ale zarazem naturalnie starając się nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Przemawianie do mężczyzny przychodziło jej z naturalną łatwością. Westchnęła ciężko, ale chwilę później uśmiechnęła się szeroko jak to miała w zwyczaju. - Ostatnim razem niezbyt dobrze zaczęliśmy. Chciałam przeprosić za moje zachowanie. Rzadko zdarza mi się wybuchać, wtedy też nie powinnam, po prostu nie lubię kiedy ocenia się mnie lub Benjamina wcale nie znając prawdziwych faktów. - nawiązała do przeszłości i ich ostatniego spotkania. - Nikt z nas nie chciał Selene zrobić krzywdy a jedynie ją wyleczyć. - nie mogła powiedzieć całkowitej prawdy dlaczego nie trafiła do szpitala. Byłoby to zgubą dla nich wszystkich a na to nie pozwoli, żeby przez nią którykolwiek z nich został przemieniony w wampira. Nie pozwoli odebrać im tego czego odebrano jej. Stała nieruchomo wciąż gapiąc się w Adama co zapewne go bardzo denerwowało. Nie miała takiego zamiaru, chciała jedynie podtrzymać kontakt wzrokowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:26, 12 Paź 2009    Temat postu:

Skończył obierać ziemniaki słysząc co rusz wybuchy śmiechu z salonu. Sam uśmiechnął się pod nosem. Krajał je wytrwale i szybko w plasterki kiedy od drzwi napłynął do niego kobiecy głos. Opuścił dłoń z nożem i spojrzał na Sobh. Pokręcił głową i wrócił do swojego zajęcia - Dziękuję. - powiedział bo tylko tyle przyszło mu do głowy. Nie wiedział co miałby jej sensownego odpowiedzieć - Tak. - przyznał po chwili - Słusznie się martwiła. To znaczy... Nieważne. - wzruszył ramionami. Nie przywykł prowadzić takich rozmów z kimkolwiek prócz Mariki. Przysunął do siebie garnek i wrzucił do niego plasterki. Zerknął na kobietę niezbyt przychylnie. Walczył ze sobą. Nie wiedział co lepsze. To czy uporać się z przygotowaniami szybciej czy to by dopuścić ją do kuchni. Wyciągnął dla niej drugą deskę obok której wylądował szybko nóż - Jeśli nie sprawi to pani kłopotu... - mruknął i położył obok tego kabaczka i pomidory - Obrać i pokroić w plasterki. - rzucił a sam znów otwarł lodówkę w poszukiwaniu mleka i jednego jajka. Zajął się swoją pracą i słuchał nadal tego co mówiła - Nie ma pani mnie za co przepraszać. To już było. Kiedyś. - Teraz to bez różnicy. - Selene? - odwrócił się od Sobhian by poszukać rozmarynu. Przecież Marika go kupiła. Gdzie ona go wsadziła? Ponownie wzruszył ramionami. Ta rozmowa według niego nie prowadziła do niczego konkretnego. Pragnął by w końcu ruszyła spod tych drzwi. Nie lubił jak ktoś patrzył mu na ręce.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:39, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Nie. Nie sprawi mi to najmniejszego problemu. - z satysfakcją powędrowała ku niemu. Ściągnęła z siebie kurtkę i przerzuciła ją przez oparcie kuchennego krzesła. Podwinęła sobie rękawy od bluzki i podeszła do deski chwytając sprawnie, jak prawdziwa mistrzyni nóż w dłoń. - Faktycznie, czasem nie ma sensu wracać do przeszłości, jedynie chciałam się usprawiedliwić. - powiedziała pośpiesznie wyjaśniając. Szybkimi, sprawnymi ruchami, nawet szybszymi niż Adam obierała kabaczek i pomidory ze skórki. Kiedy skończyła poczęła je kroić w plasterki odpowiednio wszystko oddzielając. Powróciła do tematu Mariki. - Widać, że jest z panem bardzo zżyta, chyba jej pan przesłonił cały świat. - roześmiała się szczerze. Jak zawsze zachowywała się naturalnie. - To miło mieć kogoś takiego na kim można zawsze polegać, mieć w nim oparcie i opiekę. Poza tym ona czuje się przy panu szczęśliwa i to widać wszystko gołym okiem, nie kryje się z tymi uczuciami. - rzuciła kątem oka na Adama i znów się do niego wyszczerzyła. - A tak poza tym jeżeli chcesz, oczywiście nie zmuszam, możesz mi mówić po imieniu Sobhian lub po prostu Sobh. - było jej bez różnicy jak się do niej będzie obnosić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:00, 12 Paź 2009    Temat postu:

Przesunął się i na boku zaczął mieszać w miseczce mleko z jajkiem. Spojrzał na Sobh krytycznie. Skoro nie ma potrzeby to nie wracajmy. Nie powiedział tego jednak. Ciężko było jej wyciągnąć od Adama cokolwiek. W przeciwieństwie do Mariki nie dał się urzec kobiecie tak szybko jak jego narzeczona mężczyźnie. Postawił garnek na gazie i powiedział - Jak... - westchnął przestępując z nogi na nogę - Sobh, jeśli skończysz z tym kabaczkiem wrzuć do garnka. Trzeba podgotować. - odwrócił się i zaczął siekać rozmaryn. Robił to nerwowymi, oszczędnymi ruchami. Zrobiło mu się zimno i dotknął kaloryfera dłonią. Pokręcił głową. Widać załapałem coś od Marii... Do miseczki dorzucił rozdrobnione zioła - Jest. - przyznał rację kobiecie - Znalazłem ją w takim momencie życia że... - odgarnął włosy w tył. Zbywał ją ogólnikami, nie miał ochoty wdawać się w szczegóły. Nie powinno to jej interesować - Mieliśmy szczęście. Oboje. - podszedł do piekarnika i nastawił go na 200 stopni. Z szafy wyciągnął tartkę i zabrał się za ucieranie sera.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:22, 12 Paź 2009    Temat postu:

Kiedy wydał jej polecenie co ma zrobić z kabaczkiem zasalutowała zabawnie. - Tak jest panie kapitanie. - roześmiała się ponownie lekko kręcąc głową. Skończyła kroić i tak jak Adam prosił wrzuciła go do garnka. Wzięła się za krajanie pomidorów. Nie ciągnęła specjalnie mężczyzny na zwierzenia, wiedziała, że będzie jej odpowiadać tylko i wyłącznie zdawkowo. Nie skarżyła się na to. Słyszała co rusz z salonu dobiegające śmiechy. Mimowolnie uśmiechnęła się. Bardzo cieszyła się, ze ma takiego mężczyznę jakim jest Benjamin. On zawsze potrafił rozweselać ludzi. - Czasami właśnie takie rzeczy zbliżają ludzi. Na przykład Benjamin jest w trakcie rozwodu. - skoro już rozmawiali na takie tematy dlaczego nie miałaby dodać czegoś od siebie. - Cóż jestem cierpliwa, poczekam, nie poganiam go w tym kierunku, ani tez nie miałam wpływu na jego decyzję o jego rozwodzie jeżeli o to chodzi. Rozeszli się zanim go poznałam. - spojrzała na Adama i znów swój wzrok przeniosła na pomidory. - Tez nie miał wesołego życia. On był zakompleksiony i wiecznie nie wierzył w swoje zdolności. Dopiero tak myślę przynajmniej starałam się zawsze być u jego boku, aby podnieść go na duchu, chwaliłam za każdy nawet najdrobniejszy dobry uczynek. To skutkuje. - odpowiedziała szczerze. Nie zamieniłaby Benjamina na żadnego innego mężczyznę. - Bo najważniejsze aby cieszyć się chociażby nawet najmniejszymi sukcesami. - pokiwała lekko głową. - Szczerze mówiąc zazdroszczę trochę Marice i każdej kobiecie na tym świecie, która zaszła w ciąże i spodziewa się dzieci. Ja ich mieć nie mogę i bardzo ubolewam nad tym. Bo nie ma nic piękniejszego jak widok mężczyzny dowiadującego się, ze zostanie ojcem widzącego jak rośnie kobiecie brzuch i czynnie biorącego udział w tym tak ważnym wydarzeniu. - takie było jej zdanie na ten temat. Sama chciała by aby i Benjamin mógł coś takiego przeżywać. Gdyby tylko kiedyś jej powiedział, że tego pragnie, odczuwać to wszystko, a ona mu nie może mu tego dać, chyba by po prostu umożliwiła mu to starając się go związać z kobietą, która da mu to wszystko czego ona nie może aby tylko wiedzieć, że będzie szczęśliwy. Odeszłaby, tak właśnie bardzo kochała Benjamina, ze gotowa była się poświęcić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:44, 12 Paź 2009    Temat postu:

Rzucił nagle rozzłoszczony telefon na parapet. Po co?! Odwrócił od niego wzrok. Potarł czoło chcąc odpędzić od siebie wszystko. Uszczęśliwiło by go to gdyby roztrzaskał się na kawałki. Zacisnął szczękę i wyżywał się w milczeniu na serze. Przestał na chwilę czując że nie wytrzyma. Odrzucił żółtą kostkę na bok i sięgnął znów do szafki. Wydostał tabletki na ból żołądka. Łyknął dwie. Było mu bez różnicy że świadczy to na jego niekorzyść. Miał dla kogo być zdrowy. Musiał. Uważał że tabletki mu pomogą. Napił się wody i oparł o szafkę - Rozwód? - dał w końcu jakoś się wciągnąć. Potrzebował czasu na to aż proszki zadziałają. Był tym szczerze zaciekawiony. Zanim Sobhian się rozwinęła on dopowiedział do tego swoją część - To dziecko nie jest moje. - skrzyżował dłonie na piersi i spojrzał w stronę telefonu który znów obwieścił przyjście wiadomości. Nie spieszyło mu się by do niego podejść. W ciszy jaka zapadła w kuchni było słychać jak Benjamin opowiada Marice jakieś historie. Wpatrzył się w podłogę - Jest tego mężczyzny którego... Spoliczkowała? - nie wiedział dokładnie co się stało. Musiała mu to opowiedzieć na spokojnie. Zacisnął ramiona czując pojedyńczy skurcz. Zamknął oczy - Jakoś tak wyszło. Mówiłem... Znaleźliśmy siebie we właściwym czasie. To jedno w życiu co udało mi się zrobić poprawnie. - powiedział cicho wzdychając. Spojrzał na kobietę wzrokiem bez wyrazu. On już się cieszył. Chciał być ojcem. Chciał Marice pomagać, chciał razem bawić się z dzieckiem. Dużo chciał - Przykro mi. - mruknął szczerze. Nie zachowywał się poprawnie. Miał u siebie w domu dwójkę ludzi. Dziwnych ludzi. Ale był im wdzięczny za to że są. Że zaopiekowali się jego przyszłą żoną - Nie myśleliście nad adopcją? - zapytał i wrócił do czynności którą przerwał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:45, 13 Paź 2009    Temat postu:

Zauważyła natychmiast zmianę jaka zaszła w Adamie jak i to jak rzuca telefonem. Nie skomentowała tego. Nie wtrącała się w nieswoje sprawy. Taka już była. Nie ciągnęła go również na spytki. Gdyby chciał sam by jej powiedział. Zwolniła i teraz kroiła pomidory z mniejszą zaciętością niż wcześniej. - A czy to ważne kogo jest to dziecko? Czy jest Twoje czy też tego mężczyzny? Moim zdaniem najważniejsze, że jest. Niebawem przyjdzie na świat i wtedy nie będzie miało znaczenia z kogo krwi pochodzi. Najważniejsze jest to aby darzyć je szczerą, niezakłamaną miłością i ono to musi w pełni czuć aby zdrowo się rozwijać. Najwidoczniej tamten mężczyzna sam nie wie co tak na prawdę traci. - westchnęła ciężko i kiedy skończyła kroić obróciła się w stronę Adama aby na niego spojrzeć. - Kochasz to dziecko? Cieszysz się na jego przyjście? - kiedy kiwnął jej głową, ze tak ona ciągnęła dalej. - I to właśnie jest najważniejsze. Skoro Marika to wszystko czuje i dziecko również to czuje poprzez więzi połączone płodu z nią. - Wzniosła oczy ku górze i odpowiedziała szczerze. - Mnie również jest przykro. Chciałabym kiedyś Benjaminowi dać to samo co Marika Tobie, chciałabym aby czuł i widział jak we mnie rozwija się dziecko, jak się kształtuje, ale nie mogę to mnie dobija jednak staram się dawać z tym radę, jest ciężko, ale obecność Benjamina i to jak podnosi mnie na duchu zwłaszcza w takich chwilach jest budująca. - jej twarz rozświetlił delikatny uśmiech. - Oczywiście, że myśleliśmy o adopcji i zapewne kiedyś gdy Benjamin dostanie rozwód i będziemy mogli się pobrać wtedy uszczęśliwimy takiego malucha a nawet dwa maluchy, tak myślę. I oczywistym jest to, że będę je kochać jak swoje własne, dam im poczucie bezpieczeństwa, obdarzę miłością i wraz z Benjaminem stworzymy im prawdziwy, szczęśliwy i rodzinny pełen wzajemnego zrozumienia, troski i miłości dom. - zakończyła swą wypowiedź uśmiechając się jeszcze szerzej, wyobraziła sobie siebie trzymając takie małe dziecko w ramionach, tuląc je do piersi i kołysząc aby ukoić jego niepokój.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:12, 13 Paź 2009    Temat postu:

Kiedy telefon odezwał się po raz trzeci nawet nie zwrócił na niego uwagi. Wrzucił sól do wody w której leniwie gotowały się ziemniaki. Zerknął na zegarek i odpowiedział Sobhian doprawiając do co miał w misce do smaku - Oczywiście że nie jest ważne. Czuję tak jakby... - wzruszył ramionami - Zgadzam się. - mruknął patrząc na piekarnik - Powiedziałem to... Bo właśnie ten z którym miała się dziś pech spotkać to szanowny ojciec dziecka. Słyszałaś z resztą... Nie bije nikogo bez powodów raczej. - wyciągnął tostowy chleb i zaczął go powoli rozdrabniać. Musiał się powstrzymać ponieważ zabrał sie o tego tak ochoczo że zamiast kawałków zaczynała zbierać się przed nim spora kupka okruszków. Oparł dłonie na blacie patrząc z ukosa na garnek. Wbił w kobietę spojrzenie pełne oburzenia i niedowierzania. Jak możesz pytać o takie rzeczy?! To... To jest oczywiste. Kiwnął głową i słuchał jej dalej. Na uwagę o Benjaminie uśmiechnął się kpiąco pod nosem - Jemu chyba nie potrzeba zbyt wiele do szczęścia. - powiedział i skomentował tym samych wybuchy radości które dochodziły do nich co chwila z salonu - Nie wygląda na takiego, który potrafi się smucić, więc... - zerknął na kobietę, jej rozanieloną minę i skapitulował. Postanowił sie więcej nie odzywać, nie chciał słuchać o planach na przyszłość innych. Nie był tego ciekaw. Gotowane warzywa z garnka ułożył razem z chlebem w naczyniu dmuchając raz po raz na palce. Kiedy Sobh dorzuciła pomidory wylał na to mieszankę mleka i jajka, dorzucił jeszcze trochę rozmarynu i posypał całość serem. Płynnym ruchem uchylił drzwi piekarnika i wsunął naczynie do środka - Za czterdzieści minut zjemy. - oświadczył odrzucając na bok kuchenne rękawice. Może za pół godziny. Porcja nie była zbyt duża.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:43, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Kiedy mówiła o tamtym mężczyźnie domyśliłam się zapewne o kogo chodzi. Najwidoczniej bardzo jej podpadł, zresztą nie można się jej wcale dziwić. Powiem tak, nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie będę z racji faktu, ze dzieci mieć nie mogę, ale gdybym jednak była na jej miejscu to wcale nie wiem, czy nie postąpiłabym tak samo jak ona. Bo mnie się w głowie nie chce mieścić jak można się wyprzeć swojego dziecka. To nienormalne, jeżeli już się pojawiło na tym świecie to trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny a że chodzi wiele kretynów co to myśli jajami zamiast mózgiem to już inna sprawa. - powiedziała szczerze to co myśli o tym. W swoim życiu z wieloma mężczyznami się spotykała, jednak zawsze miała głowę na karku, wielu do niej startowało, ale żadnemu nie dała się zbałamucić. Uważała, że jak seks to tylko z tym jedynym i w końcu trafiła na tego odpowiedniego, ale im obojgu się najwyraźniej do tego nie śpieszy. Sobh może bardziej, ale nie dlatego, ze nie chciałaby zbliżenia z Benjaminem, jej obawą było to, że jest niedoświadczona i nie chciałaby się przed nim zbłaźnić. Omijała dlatego temat seksu szerokim łukiem. Na następne jego słowa zacisnęła usta w wąską linię. Mylił się i to bardzo. Nie zawsze Benjamin był taki wesoły. - Błędnie myślisz. Faktycznie teraz się śmieją, zapewne próbuje rozweselać Marikę i zabawiać ją swoją obecnością, ale nie zawsze tak jest, nie zawsze się uśmiecha. Czasami nie ma humoru jak każdy. - wzruszyła ramionami wbijając swoje spojrzenie w ziemię. Czuła się w tym domu co najmniej nieswojo. Ogólnie jakoś straciła humor. Wzięła brudną deskę do krojenia i nóż, podeszła do zlewu odkręciła kurek i poczęła myć naczynia aby jakoś zając swoje ręce. - Ja nie jem. - odpowiedziała machinalnie unikając jego wzroku. Nie tłumaczyła nic więcej, nie miała ochoty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:55, 13 Paź 2009    Temat postu:

Adam wywrócił oczami słysząc zmianę w tonie głosu kobiety. Już nic. Gdyby mógł uniósł by dłonie w górę. Nic nie mówię. Poprawił ją trochę - To niemoralne. - Skończony sukinsyn. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczął maltretować w dłoniach kuchenny papierowy ręcznik. Został porwany na części. Nie umiał z nią rozmawiać. Wydawało mu się że cokolwiek nie powie to postąpi źle. Zerknął do piekarnika gdzie przez szybę widział ser który zaczynał się topić. Nie wiedział co bardziej wytraciło go z równowago. Wiadomości od Selene czy to że w oczach Sobhian jest wciąż takim samym niedoceniającym nikogo draniem. Trudno. Zebrał kawałki ręcznika, wrzucił je do kosza i wyszedł z kuchni, bo towarzyszyło mu uczucie duszenia się. Z grobową miną przeszedł przez korytarz. Odetchnął, głęboko żałując tego że zgodził się i poparł propozycję Mariki. Zrobił to dla niej. Nie dla siebie.

/ Salon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:16, 13 Paź 2009    Temat postu:

Zauważyła i wyczuła zmianę w Adamie. Denerwował się przy niej. Niezbyt mu odpowiadało jej towarzystwo. Westchnęła bezgłośnie zasępiając się. Chciała dobrze a jak zwykle wyszło źle. Zauważyła kątem oka, że wyszedł. Nie mógł z nią wytrzymać. Nikt nie mógł w końcu była potworem a kto z taką osobą by wytrzymał. Spuściła głowę zakręcając wodę w kranie. Nie poszła za nim, nie zamierzała chodzić za nim jak cień. Ja nie męczę, jak zawsze źle, co bym nie powiedziała, źle, co nie zrobię źle, chciałam być miła źle, jestem zła źle, wszystko do cholery jasnej jest źle, źle, źle. I po co ja tu jestem? Po co ja Benjaminowi, po co ja w ogóle jeszcze żyję. Nie mogę mieć dzieci, nie mogę go uszczęśliwić, w końcu zacznie się przy mnie dusić, zapewne zostawi, taki czeka mnie los... Marna ze mnie kretynka... Poczuła się mega źle, chciała znaleźć się w domu. Albo zaszyć się gdzieś z dala od wszystkich, ale nie mogła tak wyjść bez słowa. Oparła się o blat szafki, stojąc nieruchomo w jednej pozycji. Zamyśliła się wyłączając się z otoczenia. Jej myśli krążyły jak szalone. A wszystko przez to, ze nie mogła mieć dzieci. To ją okropnie dołowało. Popadła w jakiś stan otępienia. Wbiła sobie dłonie w kieszenie i gapiła uparcie w podłogę. Jej nie było do śmiechu. Bała się, była wręcz przerażona tym, ze mogłaby stracić Benjamina. Gdyby mogła rozpłakałaby się teraz z bezsilności. Żałowała, ze nie ma zdolności znikania tak jak Benjamin. Nie miała ochoty patrzeć na siebie, na nikogo. Obróciła się w stronę okna i gapiła w nie uporczywie. Przepraszam, ze żyję to się już więcej nie powtórzy. Tak, przepraszam, najwidoczniej nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Popadała w zakompleksienie. Biedaczka okropnie się z sobą męczyła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:40, 13 Paź 2009    Temat postu:

Poczęła płakać krwawymi łzami. Zdarzało się to wampirom bardzo rzadko, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ona w takiej była. Dusiła wszystko w sobie. Po jej policzkach popłynęła czysta krew. Nie chciała tutaj komukolwiek robić Bajzlu. Podeszła po papierowy ręcznik i poczęła energicznie ją ścierać ze swojej twarzy, ale nowe łzy wciąż wypływały na wierzch. Nie potrafiła się uspokoić. Nawet nie pisnęła ani słowem. Wstrzymała oddech. Wbrew temu co myślał o niej mężczyzna polubiła go. Nie wyczuwała w nim złego człowieka. Był on wewnętrznie przepełniony dobrocią choć starał się pozować na tego złego. Dlatego tak źle się poczuła, kiedy po jej słowach wyszedł z kuchni. Pomyślała sobie kolejny raz, że to jej wina, że powinna siedzieć cicho, nic nie mówić. Jednak nie potrafiła, chciała rozmawiać, chciała go poznać i przekonać, ze może jej zaufać, że go nie potępia za nic, ze nie wini ani, że tym bardziej nie nienawidzi. Jak zawsze spieprzyła to. Słysząc wzmiankę Benjamina, że pójdzie sprawdzić co z nią pośpiesznie starła krew z policzków. Podeszła do zlewu i przemyła sobie twarz zimną woda. Oderwała kolejny papierowy ręcznik i szybko wytarła sobie twarz. Przybrała neutralny wyraz twarzy i udawała, że wszystko jest w porządku. Nie wiedząc co zrobić z brudnymi ręcznikami zacisnęła je mocno w pięści. Ponownie oparła się o szafkę kuchenną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:20, 13 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Wzniósł oczy ku sufitowi składając dłonie w podzięce. Za to ze mnie wybawiło od niechybnej śmierci. Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Gdyby był wampirem, to napewno zabijałby wzrokiem. Albo... Zatrzymał się w drzwiach kuchni jak wryty - Ścieranie nic nie daje. - powiedział cicho. Spoważniał. Nie miał już z czego żartować - Krew jest bardzo... Czuć ją. Po całym domu. Nawet rozcieńczoną wodą. I ja też ją wyczuwam. - podszedł do wampirzycy i przysiadł na szafce - Ja wiem... - zaczął ale po chwili uzmysłowił sobie że nie wie. Nie wiedział dlaczego Sobh płakała. Wyciągnął ku niej ramię i przytulił do siebie. Zsunął się z szafki i stanął na równe nogi - Powiedź co ci zrobił? - nie cały czas przysłuchiwał się ich rozmowie. Mógł coś opuścić. Zaczął gładzić swą dziewczynę uspokajająco po długich włosach. Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Oglądał dziś dwie twarze Adama i nie wiedział która jest prawdziwa. Jak ona... Nie pojmował tego jak można takim być. Wiedział że Marika jest szczęśliwa, że nie żyje w zakłamaniu, że on wobec niej jest szczery - Ale dlaczego nie umie być taki dla innych? - wyrwało mu się głośno - Nie chciał cię dopuścić do piekarnika? - zapytał uśmiechając się. Chciał ją pocieszyć. Nie wyobrażał sobie by Sobhian się smuciła i to przez niego - Że uważa mnie za kretyna? Och tym to się nie przejmuj... Mam to gdzieś. Że chce nas chyba zamordować? Może wstał lewą nogą. Że myślał że chcę mu zabrać Marikę? - roześmiał się szczerze rozbawiony - Zazdrość nie wychodzi nigdy na zdrowie. - nagle przypomniał mu się wyraz oczu Sobhian kiedy patrzyła na Marikę - Acha... - mruknął przytulając ją do siebie silniej - Z tym możemy sobie poradzić. Słyszałem co powiedział na ten temat. I znasz moje stanowisko w tej sprawie. Zgadzam się z Adamem w pełni. Wiem... - potarł wampirzycę po zimnym ramieniu. Wiem czego byś chciała. - Dam ci tą możliwość. Może... Nie tak... - wskazał w kierunku salonu - Ale... Na tyle ile nas stać. - uśmiechnął się do Sobh ciepło - I tak cię kocham. - mruknął puszczajac do niej oko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Wto 19:21, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:20, 13 Paź 2009    Temat postu:

Kiedy Benjamin wszedł do kuchni obróciła głowę w stronę okna. Na nic się to zdało. Mogła udawać ile chce, ale jego nie mogła zwieść. Miał prawie tak samo wyostrzone zmysły jak ona, a na pewno węch. Westchnęła ciężko obracając się do niego, kiedy zasiadł sobie na szafce kuchennej. Poczuła jego ramię, którym przyciągnął ją do siebie a chwilę później stojąc na równych nogach tulił ją. - Adam. - wskazała palcem w stronę salonu. - Nic mi nie zrobił, to nie o niego chodziło. W zasadzie to dość miły z niego człowiek, choć próbuje pozować na kogoś kto odpycha. Nawet polubiłam go. - powiedziała prawdę, bo tak właśnie czuła, dlatego nie kłamała. - Trochę porozmawialiśmy, no może to ja więcej mówiłam niż on, ale nie ważne, najważniejsze, że jakoś rozmawialiśmy, dobre początki aby unikać złego. - wzruszyła lekko ramionami. - Nawet się nie pchałam do piekarnika. - odpowiedziała, ale nie uśmiechnęła się nie potrafiła jeszcze. Kolejną uwagą Benjamin trafił w samo sedno. Spięła się delikatnie. - Powiedź, mi tak szczerze, po co Ci taka dziewczyna? Nie mogę Ci dać dzieci, a na pewno kiedyś będziesz je chciał mieć. Chciałabym abyś mógł przeżywać wszystko to co jest związane z ciążą. Widzieć jak rozwija się we mnie dziecko. Nie mogę Ci tego dać. Choć bardzo bym tego chciała. Oddałabym życie aby Cię tak uszczęśliwić. Oddałabym tak wiele, aby widzieć Twój uśmiech, Twoje szczęście kiedy dotknął byś brzucha i poczuł jak w nim rusza się Twoje dziecko. - mówiła przyciszonym, zbolałym, pełnym smutku, goryczy i żalu głosem. - Nie mogę Benjaminie, nigdy nie będę mogła Ci tego dać. Nigdy. - spuściła głowę i wtuliła się mocno w niego. Potrzebowała go jak nikogo innego. Tylko z nim mogła dzielić swoje smutki jak i radości. Tylko jemu mogła się w tak subtelny sposób zwierzać nie kryjąc się przy tym ze swoimi emocjami. Sapnęła cicho i położyła sobie głowę na jego ramieniu. - Tak, adopcja, ale dla Ciebie nie będzie to samo co naturalnie. Ja chcę tego dla Ciebie dla nas obojga. - kolejny raz westchnęła. Pogładziła dłonią Benjamina po plecach. - Och, Benjaminie tak bardzo mocno Cię kocham, ze boję się. Nigdy nie chciałabym Cię stracić, nie przeżyłabym tego. A jeśli za kilka lat Ci się znudzę? Jeśli zapragniesz czegoś innego? Błagam Cię nie ukrywaj tego przede mną. Powiedź mi to od razu, bym nie musiała cierpieć więcej niż jest to wskazane. - zapewne w raz z jego odejściem skończyło by się i jej życie. Jej podróż nie byłaby zbyt długa. Prosiłaby Volturi o śmierć, lub kogokolwiek o rozszarpanie i spalenie, byle tylko nie żyć, nie zniosła by kolejnych przeżytych lat wiedząc, że jego już nie ma u jej boku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:36, 13 Paź 2009    Temat postu:

Polubiłaś go? Ooo... To było dla niego odkrycie. Porzucił szybko te myśli i skupił się na tym o czym mówiła wampirzyca. Uśmiechnął sie blado słuchając jej podłamanego, rozżalonego i zasmuconego tonu - Żadna mi nie może dać. - powiedział spokojnie - Mam się wiązać z ludzką kobietą? To by było... - pokręcił stanowczo głową - Tylko po to by mieć dziecko? Napewno nie. Nie myśl tak. Rozumiem że byś chciała. Wiem, to znaczy... Podejrzewam jak bardzo byś się cieszyła... - uśmiechnął się kiedy złożyła brodę na jego ramieniu - Ja również, ale... Musisz zrozumieć że nasz gatunek ma ograniczenia i nic na to nie poradzimy, prawda? - jego dłoń zawędrowała na jej brzuch - I też się uśmiecham. - powiedział szczerze - I zawsze będę się uśmiechał - A wiesz dlaczego? Bo ty... - trącił Sobhian w nos - Ty po prostu tu jesteś. I to się liczy. Może adopcja nie jest spełnieniem naszych marzeń, ale... Lepszy rydz niż nic, prawda? - pokiwał głową patrząc na wampirzycę z rzadko kiedy widzianą u niego powagą - Tak więc... - zaczął nabierając powietrza - Proszę odrzucić wszelkie czarne scenariusza odejścia od ciebie, proszę się rozluźnić, proszę się uśmiechnąć i... - wywrócił oczami - Co tam jeszcze chcesz. - zaśmiał się cicho.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:05, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Tak rozumiem i pamiętam o tym, nawet gdybyś związał się z ludzką kobietą i chciał dziecko, nie mógłbyś, bo zakończyło by się to jej śmiercią. Sam dobrze wiesz jak te dzieci wydostają się z brzucha? Wygryzają sobie drogę na zewnątrz pozbawiając swoje matki życia. Nie chciałabym abyś kiedykolwiek musiał to przeżywać. Nie pozwolę Cię doświadczać. - pogładziła go po policzku leciutko się uśmiechając. Nie potrafiła się przy nim długo smucić. Zawsze ją rozwesela, zawsze dawał oparcie, opiekował się nią, rozumiał jak nikt inny i nigdy nie krytykował. Poczuła jak kładzie swoją dłoń na jej brzuchu, mimowolnie się uśmiechnęła. Wysłuchała tego co mówi dalej. - Jesteś kochany wiesz? Mój i tylko mój i nikomu Cię nigdy nie oddam. - przytuliła go ponownie do siebie uśmiechając się szeroko. Jej smutki zostały zepchnięte całkowicie gdzieś w bok dzięki Benjaminowi i jego obecności. Dla niego zawsze będzie dawała radę. - Dla mnie nawet adopcja jest szczytem marzeń, tylko czy dla Ciebie również nią jest. Jeżeli tak, to ja więcej nie będę się smucić a przynajmniej postaram się. - powiedziała uśmiechając się na prawdę znów szeroko. Znów widział ją taką jaką była prawie zawsze. Uśmiechniętą pełną życia Sobh. - Chodź, wrócimy do salonu. I proszę Cię nie wzdrygaj się tak przy Adamie staraj się zachowywać naturalnie i mów coś, bez względu na wszystko mów. Nie zamykaj się bo nie ma się czego bać, nie zrobi Ci krzywdy. On się stara na prawdę. Daj mu szanse proszę. Dla siebie , dla mnie , dla Mariki i dla Niego? Możesz to uczynić a przynajmniej postarać się? Bo on myśli, że my go nie akceptujemy. - Adam mógł mówić bardzo cicho, ale ona wszystko doskonale słyszała. Miała świetny słuch XD - Oboje się postaramy dobrze? To znaczy ja tam nie mam nic do niego, pokazał w pełni, że się zmienił, to Marika go zmieniła. - pokiwała zadowolona głową i z szerokim uśmiechem na twarzy pociągnęła go w stronę salonu.

/ Salon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:19, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Taa... - przyznał jej rację - Wiem. Sam się wygryzałem. Nie zapominaj kochana że masz takiego potworka przed oczami. - powiedział przejeżdżając sobie z zastanowieniem palcem po szyi - Nie pamiętam jak to było... Szkoda. - wzruszył ramionami bo to co pamiętał nie nadawało się teraz do opowiadania - Wiem że jestem kochany. - powiedział szczerząc się radośnie - Od tego mnie masz. Co do adopcji... Będę w pełni zadowolony. - na jej wskazówki co do tego jak ma się zachowywać w salonie zareagował zdziwieniem - Co? Mam gadać od rzeczy tylko dlatego... No wiesz... - zaczął sie plątać - Ja przeważnie plotę głupoty, ale nie wiem czy teraz mi wyjdzie. Mam to robić przymusowo? - zapytał i roześmiał się głośno - Kiedyś upomnę się o zapłatę za to jaki ja dobry jestem... Nie wiem czy ktokolwiek mi się wypłaci. - powiedział kiwając smutno głową - Tak. - zamachał dwoma palcami - Obiecuję się postarać... - ziewnął i poszedł za Sobh do salonu zapewne przyszłego państwa Knight. I tak ma mnie za idiotę... Co mi szkodzi?

/ Salon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:51, 14 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Wszedł do kuchni zamykając za sobą drzwi na wszelki wypadek. Przecież ja nigdy... Stanął przy piekarniku. Nie będę... Wyłączył urządzenie. Pod tym względem Benjamin miał rację. Jeszcze dziesięć minut i Adam nie miałby czego wyciągać. Założył rękawice. Już lepiej... Zamknąć się i nie pokazywać im na oczy. Chciał by Marika czerpała z ich wizyty przyjemność a on tylko zatruwał tam atmosferę. On mógł pozostać w kuchni, odpowiadało mu przebywanie na uboczu. Nie był tam potrzebny. Wstawił wodę na herbatę i wyciągnął cztery talerze. Pamiętał co na temat jedzenia powiedziała Sobhian, ale wypadało i przed nią postawić talerz. Położył obok nich sztućce. Zapiekanka wylądowała na środku stołu. Skrzyżował ramiona na piersi. Nie miał ochoty ich wołać. Im dalej od nich, tym przyjemniej. Wpatrywał się w parę unoszącą się z naczynia z bladym uśmiechem. Pachniało smakowicie.Westchnął a usta stały się wąska linią bez wyrazu. Dla Marii. Podszedł do drzwi i otworzył je powoli. Słysząc ich roześmiane głosy zamarł w progu, ponieważ stracił resztki ochoty. Marika. Cztery kroki. Długie, nerwowe i szybkie. Salon. Moja. Dla niej... Oparł sie o futrynę zaciskając na niej silnie dłoń - Kolacja. - oznajmił i wrócił bez słowa do kuchni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 12:52, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:31, 14 Paź 2009    Temat postu:

Kiedy Marika pojawiła się pierwsza w kuchni podszedł do niej natychmiast zostawiając swoje zajęcie, które polegało na zaparzaniu herbaty - Chodź... - ujął ją pod ramię i poprowadził do krzesła które odsunął. Wsparł ramiona na jego oparciu i zawisł nad Mariką - Przynieść ci coś? Chusteczki albo ciepły sweter? Nie jest tu za ciepło... - zaczął zasypywać narzeczoną pytaniami - Chcesz do herbaty miodu czy cytryny? Albo... - wzruszył ramionami zbierając jej włosy w tył. Żałował że nie jest tu z nią sam. Chciał opatulić się wspólnie z Mariką kołdrą i zasnąć jak najszybciej. Kiedy druga para pojawiła się w kuchni Adam wyprostował się machinalnie i zacisnął dłonie na brzegu oparcia. Wrócił do swego zajęcia z nikłym entuzjazmem. Uśmiechu nadal nie umiał wykrzesać. Bo i po co? Nie widział potrzeby starać się dla Sobhian czy tym bardziej dla Benjamina. Obrócił się ze szklankami w dłońmi. Postawił je przed lekarzem i jego bladolicą partnerką. Bez słowa. Kiedy stawiał szklane naczynie przed Mariką powiedział - Proszę. - uśmiechnął się do niej. Oderwał wzrok od jej zaczerwienionego nosa i spojrzał na Ben'a i Sobh - Smacznego. - wskazał na potrawę - Proszę się częstować. - oparł łokcie na stole i splótł dłonie ze sobą czekając aż zaczną. Ukradkiem obserwował Marikę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:31, 14 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Ledwo weszła do kuchni i została zagarnięta przez Adama. Posadził ją na krześle. - Dziękuję. - odpowiedziała zachrypniętym głosem. - Nie, nie trzeba. Jest dobrze. Kuchnia jest odpowiednio nagrzana. Wszystko w porządku. - popatrzyła na niego uśmiechając się do niego w swoim jedynym rodzaju przeznaczonym jedynie dla niego. - Może być i z cytryną i miodem, lepiej więcej niż mniej. - spojrzała na wchodząca parę a następnie na Adama, który znów poczuł się nieswojo. Westchnęła ciężko próbując jakoś dodać mu otuchy. - Siadajcie. - wskazała im miejsca na przeciwko siebie. - Tak częstujcie się. - Zapatrzyła się w swojego przyszłego męża.. Jak zawsze troszczył się o nią i dbał aby niczego jej nie brakowało. Była mu za to wdzięczna. Dziękuję...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:48, 14 Paź 2009    Temat postu:

/ Salon

Benjamin szedł za Mariką. Kiedy wszedł do kuchni oblizał usta - No... - zaczął przeciągając i pociągając nosem - Jak widzę... - nie spaliła się... Widząc minę Adama zamilkł ponownie, ale nie poddał się. Postanowił zmienić swoją taktykę i przestać zmuszać go do uśmiechu. Chciał go tak naturalnie wywołać - Pachnie smakowicie. - zwrócił się do pana domu siadając kulturalnie na wskazanym przez niego miejscu - Co my tam mamy? - pociągnął nosem nieznacznie raz jeszcze - Mmm... Czuję rozmaryn. Zaskakujące! - przyłożył dłoń do piersi podrygując na krześle nerwowo. Albo mnie wyrzucisz, albo w końcu będziesz ze mną rozmawiać normalnie! - Taka nuta... - nie dokończył i chrząknął zerkając na niego niepewnie. Wiedział że zaraz coś powie. Zastanawiał się tylko czym Knight go uraczy. Zwracał się do Adama przesadnie ugrzecznionym tonem. Przecież odezwać się chyba możesz do mnie normalnie? Zamienienie ze mną słowa nie boli... Irytował się coraz bardziej - Sobh.... Szkoda że masz alergię na ziemniaki... - wypalił nagle. I ser... I ten rozmaryn i kabaczka? - No i na pomidora też... - poklepał ją po dłoni - Biedaczka. Je mało co. - spojrzał na wampirzycę i wyszczerzył się. Ale herbatę wypijesz? Choć udawaj że pijesz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:07, 14 Paź 2009    Temat postu:

Uśmiechnęła się delikatnie wchodząc ostatnia do kuchni. Nie śpieszyło jej się. Szukała w głowie jakiejś wymówki, dlaczego to też nie je. Zasiadła sobie obok Benjamina i wysłuchiwała jego zachwytów nad zapiekanką. Wyczuwała idealnie każdą nawet najmniejszą emocję jaka gnieździła się w Marice, Benjaminie i Adamie. Zauważyła, że Benjamin zmienił taktykę, aby tylko Adam z nim normalnie porozmawiał. Była dumna z niego, ze pomimo tego jak Adam się zachowuje i raczej milczy on nie traci wiary i działa dalej. Kiwnęła głową na słowa Benjamina. Gdyby była człowiekiem na pewno z chęcią zasmakowałaby zapiekanki, bo wyglądała bardzo apetycznie, ale w tej sytuacji nie mogła, nie chciała się przymuszać do tego. Była wdzięczna Benjaminowi, że wywabił ją z opresji gadką o jej alergii. - Mówiłam już Adamowi, że ja nie jem. Ale wam życzę smacznego. Dziękuję za herbatę. - uśmiechnęła się delikatnie do Adama. Musiała jakoś zachować pozory prawdziwego człowieka i przeboleje ta herbatę. Skoro potrafiła zjeść ciastko to herbatę też wypije. - Tak. Niestety taka przypadłość, dlatego wiecznie wydaję się niedożywiona, a przez co bardziej blada, bo i skąd ciało ma brać witamin? Moje jedzenie jest bardzo ściśle ograniczone, zalecenia lekarza jeżeli chcę jeszcze pożyć na tym świecie. Także wybaczcie mi. Z chęcią bym spróbowała, ale nie mogę. - skinęła lekko głową tłumacząc się. Pod stołem odszukała dłoń Benjamina, którą ujęła w swoje dłonie i ścisnęła delikatnie dziekując mu tym samym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:19, 14 Paź 2009    Temat postu:

Wstał od stołu by dać Marice miód i cytrynę. Stał przy szafie z nożem w ręku. Wyglądał jakby dostał znów szczękościsku. Słyszał Benjamina i zmianę jego głosu. Odwdzięczy mu się tym samym. Położył przekrajaną na pół cytrynę na talerzyku. Zabrał łyżeczkę Marice i wybrał miód ze słoika. Trafiła zaraz do szklanki - Może dać ci przepis? - stanął przy krześle narzeczonej i wycisnął mściwym gestem sok z cytryny. Talerzyk z nią wylądował na środku stołu obok zapiekanki gdyby ktoś sobie życzył. Spojrzał na Benjamina kiedy usiadł i przesunął niedbale w jego stronę ciepłe naczynie - Spróbuj. - powiedział wpatrując się w siedzącego naprzeciwko niego mężczyznę. Szkoda że się nie otrujesz... Zwrócił się do Sobhian - Dlaczego nie powiedziałaś? - przygotowała to danie razem z nim - Mogłaś powiedzieć że nie możesz tego jeść. - powiedział zdobywając się na niebywały spokój - Zrobiłbym coś innego. - starał się. Udawanie wychodziło mu całkiem nieźle. Zacisnął lekko dłonie, przyciskając je do brody.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:31, 14 Paź 2009    Temat postu:

Kolejny raz podziękowała Adamowi. - Dziękuję przyszły mężu za troskę. - nałożyła nacisk na słowa przyszły mężu. Dla niej on i tak już był jak jej mąż, a ślub? Ślub to tylko formalność... Zamieszała łyżeczką herbatę z cytryną i miodem. Odłożyła na bok łyżeczkę i uniosła szklankę w górę ku ustom. Dłuższą chwilę dmuchała aby trochę schłodzić gorącą herbatę. W końcu upiła kilka małych łyczków. Kiedy odłożyła szklankę na stół uśmiechnęła się szeroko. Poczuła jak jej dosłownie burczy w brzuchu. - Przepraszam z tego wszystkiego nie jadłam dziś jeszcze nic. Moje dziecko domaga się pilnie jedzenie inaczej oboje pomrzemy z głodu. - roześmiała się delikatnie patrząc po twarzach osób w kuchni. Uniosła lewą dłoń w górze i wplotła je w włosy koło karku, który chwilę później pocierała kolistymi ruchami. Nadal bolały ją mięśnie, ale skrzętnie to ukrywała jak mogła. Pociągnęła leciutko noskiem, który był zatkany od kataru. Ona w przeciwieństwie do nich nie czuła zapachu zapiekanki. Smak zapewne również będzie miała zmieniony przez chorobę. Nie będzie mogła się w pełni nią delektować. No cóż życie jak ktoś to mawiał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:40, 14 Paź 2009    Temat postu:

Widząc nóż w jego dłoni podparł brodę dłonią. Zadźgasz mnie? Uniósł lekko brwi. Jednak Adam tego nie zrobił. Jego propozycja rozśmieszyła Benjamina - Przy czasie. - powiedział machając lekko dłonią - Ale zapewne zapytam. Choć najpierw postaram się w tym zasmakować. - osłodził sobie herbatę zerkając z ukosa na Sobh. Pytanie było skierowane bezpośrednio do niej. Kiedy Adam podsunął mu naczynie Benjamin pokręcił głową - Przyszłe matki maja pierwszeństwo. Zapomniałeś? - przesunął je w kierunku Mariki - Wsuwaj! I to tak raz dwa bo faktycznie... Nie jadłaś. - uświadomił sobie swoją głupotę. Westchnął i rzucił zwyczajowym w takiej sytuacji pytaniem - Gdzie pracujesz? - machał leniwie łyżeczką czekając na swoją kolej do jedzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:57, 14 Paź 2009    Temat postu:

- Ach, przestań. - machnęła dłonią oznajmiając tym samym, ze nic się nie stało. - Nie trzeba się fatygować, tylko z powodu mnie. Przecież nie będę wam odbierać przyjemności z smakowania zapiekanki, bo akurat ja nie mogę. - pokręciła głową, chwytając szklankę w dłoń i lekko nią obracając raz w prawo a raz w lewo. Zapatrzyła się w płyn zawarty w niej a następnie znów spojrzała na Adama. - Ale dziękuję, za propozycję, to miło z Twojej strony, ze masz to na uwadze, lecz na prawdę nie musisz czuć się z tego powodu winny czy coś. Miło było razem z Tobą ją przygotowywać. A przynajmniej cieszę się bardzo, ze mogłam jakkolwiek pomóc. - pokiwała radośnie głową i posłała Adamowi szeroki, szczery uśmiech a następnie zwróciła się do Mariki. - Tak. Jedź, dziecko teraz potrzebuje bardzo dużo witamin i abyś się dobrze odżywiała, to mu pomoże w zdrowym rozwoju. - i do niej się wyszczerzyła w uśmiechu. Oczywiście jak najbardziej starała się dbać o Marikę, bo miała coś czego ona nie miała. Poza tym polubiła ją. - Także proszę sobie głowy mną nie zawracać, nie umrę z głodu. W domu zjem wyznaczoną mi porcję. - zamrugała leniwie powiekami. Czuła się już co najmniej dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:22, 15 Paź 2009    Temat postu:

- Nie ma za co Marii. - powiedział odrywając od niej z niechęcią wzrok zaczepiany przez Benjamina - Proste i smaczne. - stwierdził wzruszając ramionami. Na tłumaczenia kobiety pokiwał głową - W porządku, nie musisz... - wziął w dłoń cukierniczkę i również sobie osłodził. Po chwili odstawił ją - Ale gdybym znów miał okazje przyrządzać coś a wy... Powiedź co możesz a czego nie. Zadbamy również i o ciebie. - użył liczby mnogiej. Nie wyobrażał sobie wypowiedzieć tego krótkiego zdania w pojedyńczej. Zamieszał herbatę patrząc z uwagą na narzeczoną. Dzień... Nawet pół mnie nie ma... Wszystko runie. Jak domek z kart. Uniósł szklankę do ust czekając podobnie jak Benjamin. Kiedy usłyszał kolejne pytanie zmarszczył lekko czoło. Nie dasz mi spokoju? - Handluję nieruchomościami. - oświadczył oględnie śledząc wzrokiem ruchy jego łyżeczki. O pracy u Martina nie wspomniał. Podejrzewał że Benjamin może mieć za długi nos. Był nieufny jak zawsze. Widząc ruchy Mariki uśmiechnął się nieznacznie. Lubił skakać wokół niej. Będę miał zajęcie... - Dlaczego pytasz? - sam nie poganiał Mariki do jedzenia. Wiedział że drażni ją takie zachowanie. Zaczynał rozumieć swą narzeczoną. Takie ciągłe przypominanie o tym co dobre a co nie bywało męczące. Postanowił to zmienić. Nie będzie więcej o tym mówił. Zawsze przejdzie od razu do czynów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:49, 15 Paź 2009    Temat postu:

Przejechała wzrokiem po twarzach wszystkich osób i w końcu wzięła sobie na talerzyk nie duży kawałek zapiekanki, która była jeszcze gorąca. Odsunęła od siebie naczynie i wskazała palcem na nie. - Możecie już brać. - wyszczerzyła się do nich i uchwyciła w dłonie widelczyk, rozkrawając nim niewielki kawałek. Nabrała na niego zapiekanki i przyłożyła pod usta chuchając aby choć trochę ją ostudzić. Włożyła do ust jedzenie i nieśpiesznie przeżuwała ją. Kiedy zaczęła połykać kawałki zapiekanki złapała się dłonią za gardło i poczuła ostry ból w nim. Miała zwężony przełyk. Dlatego tak ciężko było jej jeść. Skrzywiła się delikatnie. - Przepraszam, gardło odmawia mi posłuszeństwa. - powiedziała unieszczęśliwiona z tego powodu. Nie mogła w pełni nią delektować. Wytrwale jednak starała się jeść. Musiała. Jak nie dla siebie to dla dziecka. Ono było najważniejsze. Utkwiła swój wzrok w zapiekance na jej talerzyku, wolno widelcem ją dziobiąc. Ubolewała nad tym, że prawie w ogóle nie czuje smaku. Na słowa Sobh uśmiechnęła się lekko do niej. - Tak, tak staram się. Dziękuję za troskę. - kiwnęła głową bawiąc się widelcem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:03, 15 Paź 2009    Temat postu:

Benjaminowi oczy rozszerzyły się z ciekawości - Nieruchomości? - wychylił się w jego stronę zabierając sie za zapiekankę którą przejął od Mariki. Nałożył sobie sporą porcję i zabrał się za niż patrząc na Adama - To znaczy? No wybacz. - machnął widelcem pakując sobie zapiekankę do ust - Tu w Forks? To biuro nieruchomości jest twoje? - zasypywał go pytaniami tak jak uwielbiał - Bo ja kiedyś miałbym z tobą małą transakcję do przeprowadzenia... - zaczął zerkając na Sobhian - Mój dom... - mruknął i zamilkł by przeżuć. Pchnął ku Adamowi naczynie by i on w końcu zaczął jeść. Chwycił szklankę z herbatą i napił się - Dobra jest... - wskazał widelcem na swój talerz - Ten przepis to napewno wezmę. - wyszczerzył się do niego. Spojrzał na Marikę i zasępił się - To może ja teraz po te recepty doskoczę? Im szybciej tym lepiej... - zerknął na Adama.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 7 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin