Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kuchnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:14, 06 Sie 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Zbiegając po schodach zadbała o to by jej kroki dudniły - Nie dam ci spać ty skubańcu... Będziesz mnie wykorzystywał? Jak Kopciuszka? - pchnęła drzwi od kuchni i trzasnęła nimi kiedy już weszła do środka - Śniadanko! - wybuchała co chwila. Złapała nóż i położył go z rozmachem obok deski - I może jajecznica dla jaśnie pana? Nie?! O jej to może kanapeczki...? - wyrzuciła z siebie sycząc niczym gniewna żmija - I kawa! - chwyciła czajnik i nalała go niego wody. Postawiła i podpaliła gaz. Wrzuciła zapałkę do kosza, ale zgasła w locie - Niech cię piekło pochłonie Knight! - wciągnęła chleb i zastanawiając się ile taki może zjeść posmarowała mu masłem trzy skibki. Dłonie tak trzęsły jej się z podenerwowania, że musiała na moment przestać by skupić się i uspokoić. Zajrzała do lodówki i wygrzebała z niej szynkę. Położyła palsterki na chlebie, przekrajała jego kawałki na pół i przełożyła na talerz. W tym czasie zagotowała się woda. Jud nasypała mu kawy, wiedząc że pija zazwyczaj mocną nie szczędziła mu jej. Zalała wodą - Dostaniesz gorzką, nie wiem ile słodzisz. - ujęła szklankę za uszko w prawą dłoń a w lewą wzięła talerz by wrócić do swego szanownego pana i władcy.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:46, 07 Sie 2010    Temat postu:

/ Sklep / Centrum

Wszedł do domu słysząc Judit na górze. Kiedy obrzucił podłogę kuchni wzrokiem dostrzegł że tutaj już poodkurzała. Słuchała go. Jak nie można, skoro można i to jeszcze tak prostą sprawą jak piosenka. Był jedynie ciekaw tego czy Judit będzie mu tak służalczo posłuszna przez dłuższy czas, czy to obowiązywało tylko dzisiaj. Układając produkty w lodówce stwierdził że na aktualną chwilę jest mu to obojętne, bo wiedział że jest w stanie nią zawładnąć. Chciał tylko na własne oczy zobaczyć pierwszą z konfrontacji między siostrami. Wiedział że się nie wtrąci jeśli miałby brać w tym udział. On miał patent na każdego, na Judit, na Chrisa też by się coś znalazło, na Marikę. Na mnie za to nikt chyba nie ma. Ciągle był wolny, ciągle z własnym niezależnym zdaniem. Robił to co chciał czasem za to płacąc a czasem nie. Zatrzymał się w połowie wykładania na półkę pomidorów, kiedy usłyszał zmianę melodii. Wywrócił oczami. Akurat. Ty i.... Chyba musiałbym spać lub być nieprzytomny. Zamknął lodówkę i zgniótł w dłoniach papierową torbę wrzucając ją do kosza. Wyjrzał z kuchni i zapytał - Skończyłaś? - kiedy pokiwała głową, podszedł i przejął odkurzacz - Ruchy, ruchy! - pogonił Judit, raczej zniechęcając niż zachęcając do sprzątania. Trzasnął drzwiami głównymi, by wyjść i oczyścić wnętrze samochodu. Zerknął na zegarek i stwierdził że dziewczyna nie ma drygu do prowadzenia domu.

/ Korytarz / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:41, 11 Sie 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Obracał telefon w dłoni zastanawiając się do kogo najpierw zadzwonić. Jego wzrok padł na bloczek kartek i mężczyzna uśmiechnął się szerzej, takim leniwym zdradzieckim uśmieszkiem, przed którym większość z jego otoczenia powinna pierzchać jak najdalej. Wstawił sobie wodę na kawę i zabrał do przygotowywania śniadania. Konkretnego śniadania, a nie czegoś czego nie dałby psu. W końcu nikt nie wie co mi przyniesie dzisiejszy dzień. Usmażył więc sobie jajecznicę, dorzucając do niej kawałki kiełbasy i trochę pomidorów. Usiadł przy stole z parującym talerzem i zadzwonił do Marka. On był tym rozsądniejszym i bardziej zdyscyplinowanym. Przynajmniej dostał szybkie i konkretne informacje. To czego się dowiedział sprawiło że odsunął od siebie na moment jajecznicę. Zastukał palcami o blat stołu milcząc chwilę, długą chwilę. Mężczyzna po drugiej stronie musiał się upewnić czy rozmowa nie jest przerwana - Tak, jestem. - powiedział Adam otrząsając się - Oczywiście że przyjadę. Nie mam wyboru. - powiedział wiedząc o tym doskonale - Tylko nie wiem kiedy. Mam mały problem w domu... - zamilkł na moment - Nie, nic poważnego, po prostu... Postaram się być jak najszybciej. - rzekł nie widząc powodu by się mu tłumaczyć - Muszę tylko załatwić parę spraw. Tyle. - rozłączył się bez słowa pożegnania. Przyciągając do siebie znów talerz. Miej zaufanie do ludzi. Skrzywił się bo skorupka zgrzytnęła mu między zębami. Jeszcze trochę i do siebie samego przestanę mieć. Wyszukał drugi numer będącym tym który otwierał przedział w książce telefonicznej zaczynający się na 'm', ale zrezygnował. Zamiast tego napisał sms'a do swojej służki. Zjadł i połączył się z lotniskiem. Wszystko było już zajęte, a Adam nie liczył na łut szczęścia i nie chciał czekać aż może coś się zwolni. Nie było go na to stać. Zostaje samochód w takim wypadku. Wstał biorąc do rąk bloczek z kartkami i długopis. Przysiadł na szafce wspierając stopę na krześle i zastanowił się co napisać.. Ziewnął i podrapał się po karku. Zaczesał włosy i zaczął z ironicznym uśmieszkiem:

'Korzystam z twej łaskawości. Oddycham pełną piersią. Jestem w Nowym Yorku i podbijam miasto razem z Markiem i Robertem. Ps. Życzę sobie byś powiadomiła mnie o swoim powrocie, bo z powodu pewnych problemów (jeśli Cię to jeszcze interesuje moja Ty cudownie zdystansowana do życia i kłopotów żono), nie jestem w stanie określić kiedy wrócę.'

Poszedł na górę i po pół godzinie zszedł ze spakowaną torbą podróżną schodząc się na dole schodów z Pechem - Dobrze że jesteś, chodź nakarmię cię, bo przechodzisz pod opiekę tej różowej małpy. - pogłaskał kota kiedy ten zaczął się posilać. Adam wyciągnął z kieszeni muszelkę od Jeanine i położył ją na kartce dla Mariki. Zostawił ją na środku stołu. Popatrzył na to czując że nie może ot tak po prostu wyjść i trzasnąć drzwiami. Po raz pierwszy w życiu chyba dopadły go skrupuły. Adam zacisnął pięści. Ona ich nie miała. Ja też nie będę miał. Obrzucił kuchnię wzrokiem i obrócił się. Wziął torbę i zacisnął dłoń na jej paskach. Wyszedł przed domu i wyprowadził samochód by udać się w długą podróż do Nowego Yorku.

/ Teren przed domem / Ulice itd. / Nowy York


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:55, 12 Sie 2010    Temat postu:

/ Korytarz

Chciała sobie zrobić herbatę. Już podchodziła do kuchenki gazowej kiedy coś kolorowego rzuciło jej się w oczy. Zerknęła w tamtą stronę. Podeszła w miejsce gdzie leżała kartka najwidoczniej przeznaczona do niej. Coś otarło się o jej nogi. - Pech. Witaj kochany. - poszorowała go po karku i grzbiecie. Wyprostowała się i wzięła do ręki muszelkę oceniając ją. - Ładna. - To zapewne była ta muszelka od Jeanine. Odłożyła ją na bok biorąc do ręki zamiast tego karteczkę. Zaczęła ją czytać, a z każdym zdaniem jej czoło co raz to bardziej się marszczyło. Zacisnęła usta w wąską linię. Ach tak szalejesz? Wprost wspaniale. A ja głupia chciałam się dla Ciebie zmienić! - Uderzyło ją to i bardzo. Przeczytała tą wiadomość chyba z trzy razy i w końcu odłożyła kartkę na bok nie zaszczycając ją więcej swoim spojrzeniem. Baw się wspaniale. Droga wolna. Oddychaj tylko uważaj by Ci od tego oddechu płuca nie pękły. - Zazgrzytała zębami, a po chwili się opanowała. Skoro sam nie wiedział kiedy będzie to ok. Nie będzie mu się narzucać. Jak by nie mógł na nią zaczekać i nie mogli wspólnie pojechać. Ale tak to był Adam. Wszystko zawsze sam. Poczuła się jak jakiś nic nie znaczący dodatek w jego życiu do którego się wraca gdy się ma na to ochotę i kaprys. Nastawiła sobie wody w czajniku. Po kilku minutach siedziała z kubkiem goręcej herbaty w dłoni. Ułożyła juniora spać bo marudził okropnie, a oczka same mu się zamykały. Ty sobie życzysz? Och jak miło. A ja to co jestem? Spełniarka życzeń? I jeszcze coś? Niech Ci będzie Adamie, żeby nie było iż ignoruję Twoją królewską dupę rozbijającą się po Nowym Yorku. - prychnęła cicho pod nosem. Poszła na korytarz do torebki. Wyciągnęła z niej telefon. Nie wyłączała go choć miała taki zamiar. I tak nikt nie chciał się z nią kontaktować. Wybrała numer Adama i napisała mu krótką wiadomość tekstową. Odłożyła telefon na bok. Przestała się przejmować. Znów była sama. A skoro tak to już ona wykorzysta sobie jakoś ten czas z pożytkiem dla niej i dla juniora. Już ona sobie to zaplanuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:55, 12 Sie 2010    Temat postu:

Popijała sobie w spokoju herbatę. Nogi wysadziła na krzesło lekko je krzyżując ze sobą. Odchyliła się lekko w tył jak by była zadowolona. To były tylko bardzo mylne pozory. Nie cieszyła się z niczego, bo niestety, ale nie miała powodów do większych uśmiechów. Odczytała sms od Adama i lekko się skrzywiła. Podrapała się po głowie nic nie rozumiejąc. Jakiś sąd, włóczenie się, księgowy? Co to miało wszystko znaczyć. Z jego wiadomości na kartce wynikało coś całkiem innego. Nie rozumiała teraz kompletnie nic. Westchnęła potężnie, że aż chyba było ją słychać w połowie domu tak jak by konała. Odpisała mu mówiąc w zasadzie dokładnie co w danej chwili przyszło jej na myśl. Mówiła to co chciała powiedzieć. Nie uważała by musieli się szczypać z dziwnymi wiadomościami. Pociągnęła z kubka kolejny łuk herbaty. Odkładała go właśnie na stół kiedy nagle podskoczyła, a herbata o mało co się nie rozlała na nią. Przeklęła w głębi siebie. Wywróciła oczami. Wstała na równe nogi po ścierkę. Najpierw starła rozlaną herbatę z stołu, a następnie poszła na korytarz otworzyć drzwi bo ktoś akurat nacisnął na dzwonek. Nie wiedziała kto to może być bo nie spodziewała się przecież żadnych gości, ani nie została poinformowana by Adam kogoś oczekiwał.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:54, 19 Sie 2010    Temat postu:

/ Teren przed domem

Po drodze do kuchni zatachała kojec dla dziecka. Wrzuciła do niego kilka zabawek i miśków by junior się nie nudził. Wsadziła go tam i powędrowała do toreb z zakupami. Rozpakowywała je po kolei. Wszystko trafiało na swoje miejsca. Kiedy miała porządek, złożyła owe torby w małą kostkę i wyrzuciła do śmietnika. Położyła dłoń na oparciu szafki, drugą zaś trzymając się brzucha i masując go. Czuła się bardzo dziwnie. Nabrała kilka głębszych wdechów w płuca by się uspokoić. Odbiła się w końcu od szafki. Uchyliła sobie okno by do kuchni wpadało świeże powietrze tak jej teraz potrzebne. Znalazła niewielki garnek do którego nalała wody. Wzięła nożyk, ziemniaki i kosz na obierki. Usiadła na krześle i poczęła skrobać nożem ziemniaki. Przekrawała je na pół. Odbijały się od tafli wody, którą co raz to bardziej mąciły i powodowały, że woda stawała się brudna. Zebrała z ziemi kilka plasterków obierek, któe bezczelne tam spadły. Wrzuciła je do kosza kontynuując swoją czynność z wprawą. Po kilku minutach ziemniaki, czyste, opłukane i osolone stały już na palniku, czekając na podłączenie go i gotowanie. Wzięła się teraz za porcjowanie schabu. Z tym akurat nie miała problemu. Roztłukła go porządnie. Kiedy był gotowy na górę kładła plasterki sera i kawałki masła by był smaczniejszy. Zawinęła je w ruloniki i opanierowała. Na końcu zrobiła pyszną sałatkę letnią z warzyw jakie kupiła. Obiad prawie w zasadzie był gotowy. Wystarczyło go tylko podgrzać i usmażyć. Następnym jej celem było ciasto. Zrobiła sobie herbatę. Do małej buteleczki nalała chłodnej herbatki dla synka i podała mu go. Pogłaskała go po plecach. Powróciła do ciasta. Dół tortownicy wyłożyła gotowym ciastem. Zrobiła krem na górę. Ubiła go z mlekiem, a następnie wyłożyła na spód jaki włożyła. Na końcu rozrobiła galaretkę. Dała ją na okno by przestygła. Po kilku minutach zalała górę i wstawiła do lodówki. Dochodziła czternasta. Nastawiła ziemniaki, bo niebawem miał się zjawić Ben i Jean. Tak gdzieś ich się spodziewała. Posprzątała po sobie brudne naczynia. Usiadła na krześle z kubkiem herbaty rozmyślając o czymś i masując się lekko po brzuchu by jej przeszedł ból jaki odczuwała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:33, 21 Sie 2010    Temat postu:

/ Klasa 1-3 / Szkoła / Korytarz

Jeanine zapukała krótko i bez czekania na 'proszę' nacisnęła klamkę. Wiedziała że ktoś jest w domu. Słyszała Juniora, ciocię Marikę - Jestem! - zawołała i rzuciła plecak na ziemię. Zdjęła prędko buty i założyła na nogi królicze bambosze, które tutaj miała na zmianę. Położyła płaszczyk na szafce, bo nie sięgała do wieszaka i poszła do kuchni - Dzień dobry. - powiedziała do Mariki krzątającej się wokół garnków - Wuja dał ci muszelkę? Powiedział że to odemnie? - zaczęła się od razu upominać się o to co było pierwsze na jej liście. Zawisła nad kojcem w którym bawił się mały chłopczyk. Złapała pluszowego misia i zaczęła nim lekko machać by zainteresować zabawą Adama - A wuja gdzie jest? A pokazał ci kamyk? - pytała odgarniając jednocześnie włosy by uchronić się od niepotrzebnego tarmoszenia - Bo byłam z tatą w La Push! - zakończyła z dumą wyjaśniając pewnie powody swych pytań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:21, 21 Sie 2010    Temat postu:

Zerknęła na zegarek. Było kilka minut po 14. Do dopełnienia obiadu brakowało jej właśnie ostatniej części. Na rozgrzany tłuszcz kładła po woli jej specjały. Na wolnym ogniu podsmażała go by się czasem nie przypalił. Kiedy prawie, że skończyła usłyszała jak drzwi od domu się otwierają, a następnie dosłyszała krótkie, acz dość głośne 'jestem' obwieszczające kto przyszedł. Uśmiechnęła się lekko. Do kuchni wpadła Jean. Przywitała się z nią lekkim buziakiem w policzek. - Cześć kochanie. Tak dostałam od Ciebie muszelkę i dziękuję bardzo jest piękna. - uścisnęła ją delikatnie i puściła. - Nie. Wujek zostawił ją dla mnie i powiedział, ze to prezent od Ciebie. - westchnęła ledwo dosłyszalnie. - Wujek musiał pilnie wyjechać w interesach. Miał małe problemy w firmie i musiał się tam jak najszybciej dostać. - powiedziała dość spokojnie starając się aby jej głos nie drżał aż nazbyt. Ściągnęła ostatnie kotlety z patelni wyłączając tym samym gaz. - Chcesz soku? - zapytała bo podejrzewała, ze zapewne Jean chce się pić, choć do końca nie mogła być tego pewna. - To wspaniale. I jak było? Podobało się? - zapytała również podchodząc do kojca gdzie był mały. Wzięła go na ręce by Jean miała lepszy dostęp do niego. Podeszła do krzesła i usiadła na niego. Lekko zacisnęła usta czując ten sam dziwny skurcz co niedawno. Nie potrafiła w żaden sposób wyjaśnić sobie skąd się to bierze. - A tata gdzie jest? Jeszcze nie skończył pracy? - Jak na razie go nie było widać, ani też słychać więc nie wiedziała ile jeszcze im przyjdzie czekać na niego.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Sob 18:22, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:32, 21 Sie 2010    Temat postu:

Wyciągnęła ramiona w górę i uścisnęła Marikę wieszając się na niej przez moment - Nie ma za co. - odpowiedziała z uśmiechem zaczesując włosy za ucho - Znalazłam ją i pomyślałam że jest taka ładna jak ty. To i tobie ją dałam. - oświadczyła z zadowolonym z siebie uśmieszkiem na malinowych ustach - A szkoooda. - zajęczała kiedy dowiedziała się że nie ma starszego z Adamów - Bo kazał tacie się douczyć z matematyki, bo wiesz co tata zrobił? - zapytała i pokręciła przecząco głową na pytanie o sok - Tata zapomniał o dwóch miesiącach. A wuja mu przypomniał. I kazał się nauczyć poprawnie. Nooo... Było fajnie. - odpowiedziała patrząc zachwyconym wzrokiem na Marikę - Pochodziliśmy po klifach i goniliśmy się z tatą. I patrzeliśmy na wodę i to jest takie duże, że aż...! - odsunęła się by nie przeszkadzać Marice a po chwili przyklękła obok jej krzesła nadal maltretując misia. Popatrzyła na kobietę jakby się z choinki urwała i zamrugała zdziwiona - Przecież tata kończy o 16. Zapomniałaś? A ma tutaj przyjść? A źle się czujesz? - przesunęła dłonią po dłoni Mariki używając swojego daru. Chciała by ta zmarszczka z jej czoła zniknęła. Uśmiechnęła się do Mariki promiennie - Nie martw się. - powiedziała jakby była pewna ze kobietę trzymająca na swych kolanach dziecko coś faktycznie martwiło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:09, 23 Sie 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się delikatnie na komplement jaki usłyszała od małej dziewczynki. - Dziękuję Jean. To bardzo miłe z Twojej strony. - jeszcze raz zagarnęła ją do siebie i ucałowała w czubek głowy. Choć w pewnym stopniu obecność dziewczynki pomagała jej nie myśleć o tym co dzieje się źle. Jeżeli miała wszystko analizować to póki co to wszystko nie wyglądało na zbyt kolorowe. Tęskniła za Adamem. Ale nie wiedział czy i on za nią tęskni. Ostatnio nic na to nie wskazywało, a przynajmniej nie czuła niczego podobnego. Było jej przykro z tego powodu. - Na pewno będę traktowała ją jak szczególny eksponat od tak ślicznej księżniczki jak Ty. - rzekła miłym tonem głosu. Wysłuchała relacji dziewczynki o tym co robili i o tym jaką gafę popełnił Benjamin. W innej sytuacji może i by się roześmiała, ale teraz niezbyt była na siłach. Nie czuła się dziś zbyt dobrze. - Na prawdę? Tak, Adam coś wspominał, że mam przepytać Twojego tatę z matematyki. - kąciki jej ust drgnęły nieznacznie w górę. - To dobrze, cieszę się bardzo z tego, ze tak świetnie się bawiłaś. - pokiwała jej głową. Chyba za bardzo się odkrywała przed nią. Nie chciała by to dziecko musiało patrzyć na to jak ona sama w dziwny sposób cierpi. Klepnęła się nagle w czoło i to był błąd. - Aaaa... Faktycznie... Wyleciało mi to z głowy, to przez to, ze... No mniejsza z tym. Więc zjemy póki co same, a jak tato przyjdzie to mu odgrzeję obiad. - ciężko sapnęła czując dotyk małej dziewczynki i jakąś, taką swoistą, chwilową ulgę. - Ciocia się nie martwi. - chwilowo wszelkie jej troski wyparowały z jej organizmu. To o czym wcześniej myślała i co sprawiało, że się martwiła teraz było jak by dla niej niedostępne. Na tą chwilę poczuła się jak by dziwnie lekka i wolna od zmartwień. Wstała od stołu by podać i jej i sobie obiadu, aby nie wystygł zanadto. - A jak było w szkole? - zerknęła w jej stronę oczekując odpowiedzi od małej blondynki.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 19:31, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:35, 23 Sie 2010    Temat postu:

- Nie ma za co. - powiedziała krzywiąc się zabawnie kiedy dostawała buziaka. Odsunęła się od Mariki przyglądając się jej zabawnym sceptycznym spojrzeniem. Jej oczy nie powinny mieć wcale takiego wyrazu, ale Jeanine dość dużo już w swoim krótkim życiu widziała - Nie musisz. Będzie fajnie jeśli ją sobie zachowasz ciociu i będziesz o mnie pamiętać. Ona nie nadaje się do muzeum. - powiedziała rezolutnie podając swój palec małemu Adamowi. Majtał nim w górę i w dół - Eche... Tata strasznie poczerwieniał. Ale ja go nie będę przecież uczyła. Bo tata jest mądry, tylko zapomniał. - usprawiedliwiła Benjamina najlepiej jak umiała - Mógł prawda? Ja też kiedyś zapomniałam odrobić zadania domowego. - stwierdziła mówiąc tym samym że to może każdemu się zdarzyć. Dzieciak na kolanach kobiety zaśmiał się radośnie a Jeanine mu zawtórowała. Dutton'ówna spojrzała z uśmiechem na Marikę widząc że jej starania przyniosły efekty - Fajnie. Pani nam kazała rysować i przerabialiśmy wiersze. Dziś były o biedronkach i poszliśmy też oglądać różne liście. Mam jeden w książce. Mamy wkleić i napisać gdzie jest ogonek czy jakoś tak. - dziewczynka znów pochyliła się nad kojcem do którego trafił Junior - I narysowałam naszą jabłonkę z tyłu domu i Syriusza jak do niej idzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:55, 23 Sie 2010    Temat postu:

- Nie miałam na myśli muzeum. Miałam na myśli swój prywatny eksponat w pokoju na półce. O.. O tym możesz być pewna. Nigdy nie zapomnę o Tobie moja droga. - puściła do niej oczko. Pokręciła głową na boki zgadzając się z małą dziewczynką. Nie było powodu do wstydu. - To prawda. Każdemu mogło się zdarzyć. Nikt nie jest nie omylny przecież. W życiu różne gafy się zdarzają. - zadrżała od lekkiego śmiechu jaki rozniósł się po kuchni. Kuchni w której obecnie była panią. - Także nie ma się czym przejmować. Wiesz jaki jest wujek. Lubi czasem podogryzać innym i poczepiać się słówek. - wyciągnęła dwa talerze. Nałożyła na nich ziemniaki, kotleta i sałatki. Dla Jean odpowiednio proporcjonalnie do jej wieku. Sobie trochę więcej, ale też niewiele. Dziś nie miała aż tak zbyt wielkiego apetytu. Postawiła je na stole. Wyciągnęła sztućce i ułożyła obok talerzy. - Siadaj skarbie i jedź. - zachęciła ją gestem ręki. Zasiadła sobie przy stole na krześle. Wysłuchała dalszej części mowy dziecka. - Na prawdę? Miło. To dobrze, że wasze lekcje mają charakter bardziej interesujący. Zawsze można się czymś wykazać. Jakimś może ukrytym talentem. - nabrała sobie na widelec trochę ziemniaka i wsadziła go do ust. Odkroiła kotleta i on powędrowała chwilę później za ziemniakami. - A jak się sprawują długopisy, które Ci kupiliśmy z wujkiem. - zapytała lekko zaciekawiona. - Przydają się? - pochyliła się na moment w przód, a kiedy się podniosła utkwiła swoje spojrzenie w oczach Jean.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:14, 23 Sie 2010    Temat postu:

- A to co innego. - uznała patrząc na raczkującego chłopczyka - Ale tacie mógłby dać spokój, bo tata ciężko pracuje. - stwierdziła jakby wujek to już nic nie robił. Bo co on robił? Nic. Siedział tylko w domu z ciocią. A Benjamin pracował i jej pomagał i w ogóle. Logiczne że wolała swojego ojca - Yhm... - wyprostowała się i odsunęła krzesło by na nim usiąść. Wzięła widelec i nóż i pokrajała sobie karkołomnie, ale samodzielnie mięso - Smacznego. - powiedziała do cioci i zajęła się jedzeniem. Po chwili powiedziała - Są normalne, jak lekcje. - stwierdziła wzruszając ramionami i upychając ziemniaki w ustach. Pokiwała głowa i kiedy przełknęła odezwała się ponownie machając nogami pod stołem - Bardzo. Każdy temat mogę pisać innym kolorem. - miała przez to strasznie kolorowe zeszyty. Każda regułka miała inną barwę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:39, 23 Sie 2010    Temat postu:

- No cóż mogę na to powiedzieć. - rozłożyła bezradnie ręce w boki ni w cholerę w smaki jej było tłumaczyć się z wybryków męża. - Nie było mnie przy tym. Nie mogłam się w to wtrącić. - Nie umywała rąk, ale tez nikogo nie broniła. - Czasem trzeba nauczyć się na pewne rzeczy przymykać oczy. I tolerować je to tyle. Mój mąż odkąd pamiętam dogryza Benowi. Taki mają już styl bycia między nimi. Więc tato na pewno przymknął na to oczy. Jego to już raczej mało rusza. - roześmiała się nie mogąc się od tego powstrzymać. Tak chyba właśnie było. Choć do końca nie mogła być tego pewna. Ostatnio przecież była zaślepiona za bardzo wszelkimi problemami dziejącymi się tutaj. - Wzajemnie. - mruknęła cicho nabierając sałatki na widelec. Dziabała ją trochę jak by się nad nią miała zamiar pastwić. - To świetnie. Cieszę się, ze Ci są takie pomocne. Kolorowe zeszyty zawsze ładnie wyglądają. Tym bardziej jak są zadbane. Nauczyciele inaczej na takiego ucznia patrzą. - wsparła łokieć o stół zerkając w stronę junior. Nie działa mu się żadna krzywda więc mogła w spokoju kontynuować obiad. - W ogóle fajnie, że was mamy. Miło, że przychodzicie do nas od czasu do czasu. Zawsze to raźniej. A Christopher dobrze Cię traktuje? Widziałam, jak nie raz się z nim uganiałaś? Powiedz tylko słówko, a będzie cienko piszczał. - powiedziała pół żartem, a pół serio.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:08, 23 Sie 2010    Temat postu:

- Ale to niegrzeczne. - jako dziecko miała wpojone inne zasady kontaktu z drugim człowiekiem. Nie znała pojęcia ironii, kpiny czy sarkazmu. Człowiek miał być dla innego człowieka miły. I Jean miała się uśmiechać i być grzeczną. A inni, w tym wspomniany wujek nie byli. Dziabnęła kartofel widelcem - Co to znaczy 'przymknąć oczy? - zapytała starając się sobie przypomnieć czy Benjamin faktycznie przymknął powieki kiedy rozmawiali z Adamem. Zamyśliła się na co wskazywała drobna zmarszczka na jej czole. Spojrzała na Marikę jakby postradała zmysły i powiedziała - Nie. Brat wujka jest bardzo fajny, ale nie widziałam go ostatnio jak tam byłam. - pożaliła się bo strasznie lubiła Chrisa zadręczać swoja skromną osóbką - No... - stwierdziła pomagając sałacie trafić do jej ust. Oblizała usta nadziewając na widelec kawałek mięsa - Ja też lubię do was przychodzić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:20, 23 Sie 2010    Temat postu:

- Masz rację to było bardzo niegrzeczne. - Dziwne dla niej było to iż musiała takich słów słuchać o małego dziecka. Cóż zrobić. Jeanine była nad wyraz bardzo inteligentnym, żywiołowym i spostrzegawczym dzieckiem. W jej ustach chrupnął kawałek ogórka, którym o mało się nie zakrztusiła słysząc pytanie Jean. Zrobiła się cała czerwona jak by jej w momencie zaczęło brakować tchu. Doszła do siebie po chwili. - To znaczy, ze... - Nie wiedziała jak jej wytłumaczyć to. - Pewne rzeczy, tak jak właśnie w takiej sytuacji trzeba ignorować. No... - podrapała się zafrasowana po głowie. - Puścić to mimo uszu. Nie zwracać uwagi, albo prościej wybaczać. Tak, to by było najłatwiejsze określenie. - powróciła do jedzenia. Pół talerza już miała opróżniona, a nie wiedziała czy da radę zjeść druga połowę. - To dobrze. - Nie chciałaby aby Christopher jeszcze dodatkowo narobił problemów i jej swoją osobą. Ostatnio po tej dwójce rozbrykanych małolatów można było się spodziewać wszystkiego. - Faktycznie, nie było go. Ale myślę, że teraz już jest. - Choć o tym nie mogła być do końca przekonana. - Miło. Może kiedyś razem wybierzemy się do La Push co? Weźmiemy małego, tatę i pospacerujemy trochę? - Nie wliczała w to Adama, bo nie wiedziała kiedy właściwie wróci i czy w ogóle wróci?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:50, 23 Sie 2010    Temat postu:

Jeanine wychyliła się przez stół i uderzyła Marikę w plecy bojąc się że kobieta się zakrztusiła - Za szybko jesz. - powiedziała powtarzając słowo w słowo zdanie taty. Takie samo wypowiadał kiedy jej się zdarzało to co Marice. Kiedy uzyskała odpowiedź na swoje pytanie powiedziała - Achaaa... Rozumiem. - przeżuła mięso wyłapując tam też jakiś ser - A gdzie był? - nie umiała sobie przypomnieć co wtedy powiedziała jej Judit. Bardziej pamiętała przymiarkę czapki dziewczyny - A wuja z nami pójdzie? To możemy iść. Jak tata przyjedzie to się go zapytam. - oświadczyła poprawiając się na krześle i wymachując widelcem - Ale jak go poprosimy to się pewnie zgodzi. - stwierdziła przewidując reakcję Benjamina. Bo dlaczego miałby się nie zgodzić? - Fajnie będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:13, 23 Sie 2010    Temat postu:

Kiwnęła głową nawet na moment się nie wahając. Może faktycznie wyglądało jak by za szybko jadła. - Dziękuję. Już mi lepiej. - uśmiechnęła się do niej delikatnie. Jadła wolniej i ostrożniej by dana sytuacja już się więcej nie powtórzyła jak przed chwilą. Nie chciała by dziewczynka, jeszcze musiała tutaj przeżywać jej być możliwe zachłyśnięcie się i utratę oddechu. Dziabała swoim widelcem w jedzeniu jak by wcale jej nie smakowało. Nie było tak jednak. - On.. Yyyy... - Nie wiedziała co jej powiedzieć. Nie chciała przecież psuć jego wizerunku w jej oczach. - A bo ja wiem? Pewnie znów miał próby w szkole i późno wrócił do domu. - wzruszyła ramionami na to. Nie chciała nazbyt naginać prawdy. Ale to jedno kłamstewko musiała użyć. - Wujek? Nie jestem pewna. Obecnie nie wiem kiedy uda mu się wrócić. Więc w razie czego, będziemy musieli pójść bez niego. - strzepnęła ze spodni niewidzialny paproszek. Pod stołem skrzyżowała nogi. - No dobrze. Niech i tak będzie. Obie zapytamy jak się już tutaj zjawi. - Pogładziła się po dłoni bo coś ją ukuło. - Też tak myślę. - zamrugała leniwie powiekami. Była troszkę zmęczona, ale musiała dać radę. Położy się wieczorem jak junior już zaśnie na dobre.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:34, 23 Sie 2010    Temat postu:

- Aaa... A u nas w szkole będzie turniej w hokeja. Dziewczyny mówiły że starsze klasy grają. - powiedziała wpadając na to w zaczepieniu o próby Christophera - I mają takie kije drewniane. Takie duże jak ja. - powiedziała przyrównując się w wyobraźni do jednego takiego - A to pójdziemy tylko z tatą. I pokarzę ci na którym klifie byłam. I może znów znajdę jakąś muszelkę... - spojrzała na Juniora uśmiechając się do niego lekko i wyciągając szyję by dostrzec co mały ma w dłoniach - A kiedy on zacznie chodzić? I mówić? - zapytała trochę niewyraźnie bo usta miała zapełnione jedzeniem - A wuja ma ciężką pracę? A co on właściwie robi? - dopytywała się ciekawie - Bo nie jest lekarzem jak tata, prawda? I dlaczego pracuje tak daleko? - zakres jej pytań chyba nie miał ograniczeń.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:02, 23 Sie 2010    Temat postu:

- A to nawet nie wiedziałam o tym. Ciocia ostatnio była chyba za bardzo zajęta juniorem by dostrzegać co się dzieje w około. - przyznała się bez bicia. Taka była prawda. Poza tym na to nakładało się jeszcze wiele innych spraw, których teraz nawet nie zamierzała poruszać. - To chyba dobrze, prawda? - drgnęła lekko. Włosy na jej ciele się zjerzyły. Zrobiło jej się jakoś tak zimno. Okryła się szczelniej. - Razem czegoś poszukamy. Może i ja znajdę jakąś śliczną muszelkę dla Ciebie. - puściła do niej oko. W ruch za Jean zapuściła żurawia w stronę juniora spoglądając na to co robi i czy nic złego mu się nie dzieje. - No póki co jest jeszcze mały. Niebawem dopiero zacznie siadać na pupie, teraz raczkuje. Z czasem zacznie wstawać, a kiedy zacznie mówić? Nie jestem w stanie tego określić słonko. Jedne dzieci uczą się szybciej mówić inne wolniej. To zależy od nich samych. - udzielanie wyczerpujących odpowiedzi jej nie było dla niej problemem. Przynajmniej miała co robić. - To zależy jak na to patrzeć. Wuja ma teraz problemy w swojej firmie i zapewne ciężko pracuje nad ich rozwiązaniem. A co robi? Jest szefem, jeśli dobrze mi wiadomo. Ma własną agencję nieruchomości to znaczy zajmuje się sprzedażą domów. - tyle chyba wystarczyło za odpowiedź. - Czemu daleko? Hm... Bo wujek Adam zanim poznał jeszcze mnie mieszkał w Nowym Yorku. Tam założył właśnie swoją firmę z przyjaciółmi. A później wyjechał tutaj. Na jakiś czas. A później poznał mnie. - opuściła pikantne szczegóły ich pierwszej znajomości. Nie chciała jej zgorszyć. - Ale firmę ma tam nadal. Nie było potrzeby jej przenosić skoro miał się kto nią zajmować. Wiesz? - pogłaskała ją po główce kończąc obiad na dobre.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:25, 23 Sie 2010    Temat postu:

/ Izba Przyjęć / Szpital / Centrum

Benjamin pogwizdując cicho, swym zwyczajem starego przyjaciela nie pukał tylko wszedł jak do siebie. W nozdrza uderzył go zapach obiadu na który składały się ziemniaki, surówka i jakieś mięso z dodatkiem sera. Poczuł jak jego ślinianki pracują intensywniej. Słyszał też jak Jeanine zadręcza Marikę pytaniami bodajże o zawód jej męża - Ej! Młodaaa! - zawołał rozpinając kurtkę - Nie rozpędzaj się tak i daj cioci chwilę na odsapniecie. I nie zjedz mi wszystkiego. - jego córka miała apetyt - Smacznego drogie panie. - powiedział kiedy zajrzał do kuchni - Dzień dobry miłemu panu. - powiedział wyciągając dłoń w stronę Juniora który przyglądał mu się w zdziwieniu Masz ci los. Nie ojciec, co? Wyprostował się i cmoknął Marike w policzek. Przyjrzał się jej i przekręcił głowę w bok - Tak jakoś... Inaczej wyglądasz. - stwierdził chcąc doszukując się w niej zmian jakie zaszły. Wiedział że coś się stało, ale nie wiedział co.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pon 23:27, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:38, 23 Sie 2010    Temat postu:

Obróciła głowę w stronę wejścia do kuchni kiedy w nich pojawiła się Benjamin. Uśmiechnęła się nieznacznie. - Nic się nie dzieje. Nie zamęcza mnie. - odpowiedziała zgodnie z prawda. Miło było porozmawiać chociażby i z samym dzieckiem. To chociażby i jakaś rozrywka była. Zachichotała kiedy zwrócił jej uwagę na temat jedzenia. - Spokojnie starczy dla wszystkich. - przywitała się z Benem odwzajemniając buziaka w policzek. Pochyliła głowę najpierw w prawo, a następnie w lewo. - I dziękuję. - Marika w zasadzie właśnie skończyła. Wstała od stołu by umyć za sobą. Podeszła do zlewu, odkręciła kran i nalała trochę płynu na gąbkę. Porządnie go wymyła. Wypłukała pod bieżącą wodą. Wytarła go do sucha i schowała do szafki. - Siadaj. - ruchem ręki wskazała mu krzesło. Podgrzała mu jedzenie, które było już trochę zimno. Po kilku chwilach postawiła przed nim talerz z parującym jedzeniem. - Obcięłam włosy to wszystko. - palcem wskazała na włosy, które teraz sięgały jej zaledwie ramion. Wcześniej były prawie do pasa. Nie żałowała swej decyzji. Czuła się w nowej fryzurze dobrze. - Napijesz się czegoś? - zapytała zanim miała zamiar wrócić na krzesło przy stole.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:02, 24 Sie 2010    Temat postu:

- Oj tato... - mruknęła Jean znad swego talerza - Nie widzisz...? - jakoś dla niej obcięte włosy od razu się rzuciły w oczy - Jedz i nie gadaj jak jesz. Bo się zadławisz. - upomniał Jeanine i spojrzał na Marikę z uśmiechem - No tak. Wybacz. Starość nie radość i ślepota człowieka dotyka. A przynajmniej częściowa demencja. Dobrze ci tak. - powiedział gratulując udanego wyboru. Ben obszedł stół i zajął miejsce przy którym zazwyczaj siadał Adam stwierdzając że czuje się tutaj, na tym krześle, całkiem nieźle - Czy wy nigdy nie czekacie aż wszyscy zjedzą? Tylko każdy myje po sobie? Marnujecie wodę. - powiedział widząc jak Marika szoruje swój talerz. Jeanine jeszcze nie skończyła, bo jak zwykle się grzebała a on miał dopiero zaczynać jeśli mu kobieta nie poskąpi obiadu - Kawę możesz zrobić. Będę wdzięczny. Piłem jak rano, więc zdarza mi się przysnąć... Tato... - wpadła mu w zdanie Jeanine - Tak? - zapytał Benjamin kierując na nią swe spojrzenie - Bo rozmawiałyśmy z ciocią... - zaczęła zerkając na plecy Mariki - I ten... Pójdziemy na spacer? Gdzie? - zapytał półwampir drapiąc się po głowie. Coś jeszcze mu nie pasowało - Do La Push, tam gdzie byliśmy w sobotę. - Ben spojrzał na talerz który przed nim wylądował z prawdziwą ulga i powiedział - Dzięki. Na serio chciałabyś się przejść? - zapytał Marikę wiedząc że Jean już postanowiła. Nie postawił jeszcze jednego pytania, które cisnęło mu się na usta. W całym domu nie było śladu po Adamie. Ben zastanowił się nad tym chwytając sztućce - Ja tam nie mam nic przeciwko. - mógł iść jak skończy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:46, 24 Sie 2010    Temat postu:

Zamachała dłońmi pokazując Benjaminowi żeby się nie tłumaczył. Nie było takiej potrzeby. - Nic się nie stało. Przecież to nic takiego. Niewielka zmiana. - zacisnęła delikatnie usta. - Dzięki. - jego komplement sprawił jej przyjemność. Poczuła się doceniona za to co zrobiła. To było dla niej ważne. Ciekawiło ją jak Adam zareaguje gdy ją ujrzy. - Ja też nie wszystko widzę. - roześmiała się po czym spojrzała na niego. - Nie zawsze. Tak teraz tylko, skoro już zjadłam to od razu wolałam to zrobić niż pozostawiać to na później. - mrugnęła do niego okiem. Nalała do czajnika wody. Postawiła go na gazie i z szafki wyciągnęła czysty kubek dla niego no i dla siebie na herbatę. Musiała i tak poczekać aż się zagotuje. - No jasne i tak nie mam co robić w obecnej chwili. Zostałam zwolniona z obowiązku małżonki. - rozłożyła bezradnie dłonie na boki. Jej słowa mogły znaczyć dwuznacznie. Oczywiście Marika miała na myśli, że w obecnej chwili Adama nie było nic więcej. - No to super. Cieszę się. Mam dosyć siedzenia w domu. - potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem. Nie zdążyła się dobrze rozsiąść na krześle, a już czajnik zaczął przeraźliwie świszczeć. Z cichym westchnięciem wstała by zalać kubki. Wyłączyła gaz. Poczekała aż woda przestanie bulgotać i zalała kubki. Przeniosła je na stół. Postawiła między nimi cukierniczkę i łyżeczki. Pomasowała się po brzuchu. Znów ją pobolewał. Oddychała trochę ciężej niż zwykle. Niepozornie zasiadła na krześle podpierając dłońmi brodę i starając się o tym nie myśleć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:01, 24 Sie 2010    Temat postu:

- Dobra, dobra. - powiedział Benjamin skupiając się raczej na jedzeniu. Jeanine dokończyła i oddała pusty talerz Marice mówiąc - Dziękuję. Nalejesz mi trochę soku? - poprosiła bo zaschło jej w gardle. Ben ucieszył się w duchu z zachowania córki i przyłożył do obiadu by go zjeść skoro mieli wywędrować na spacer - Jak zwolniona z obowiązku? - zapytał zerkając machinalnie na lewą dłoń kobiety. Masz przecież obrączkę, no to... - A gdzie masz Adama? - zapytał krojąc sobie kotleta. Jeanine pospieszyła mu z odpowiedzią - Wuja pojechał do pracy. Bo tak daleko pracuje. A to dobrze że ty pracujesz tutaj, bo ja bym nie chciała byś wyjeżdżał. A zabrałbyś mnie wtedy z sobą, nie? - Benjamin spojrzał najpierw na Marikę, stwierdzając że Jean ma na pewno okrojoną wersję wydarzeń a później zerknął na blondyneczkę - Jasne że bym cię zabrał. Przecież bym cię tutaj samej nie zostawił. - zapewnił ją z racji czego na ustach Jeanine zagościł szeroki uśmiech - Jak tam chcecie. - powiedział dobierając sobie sałatki - Możemy iść do rezerwatu, albo choćby do parku w centrum. - Benjamin poczuł się dziwnie odpowiedzialny za Marikę pod nieobecność Adama. Raz ze siedział na jego miejscu, w jego domu. Dwa, zostawał wyciągany na spacer, trzy był jedynym mężczyzną w tym domu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:19, 25 Sie 2010    Temat postu:

- Nie ma za co. - odpowiedziała łagodnie wstając na prośbę blondynki. - No pewnie. Nie ma żadnego problemu. - wstała po raz kolejny od stołu. Nie dane było jej spokojnie posiedzieć. Jako pani domu przecież musiała gospodarzyć swoim gościom. Wstawiła talerz do zlewu z obietnicą, że później go umyje. Nie chciała robić z siebie błazna i dziwaka. Sięgnęła dłonią do szafki po czysty kubek. Z lodówki wyciągnęła zaś sok pomarańczowy. Nalała go prawie do pełna Jeanine i podała. - Proszę. - odeszła by schować to co trzymała tak skrupulatnie w swej dłoni. Na moment oparła się o szafkę bo zakręciło jej się w głowie. Jej ciało oblał niemożliwy do wytrzymania gorąc. - Normalnie. Adam musiał pilnie wyjechać. Problemy w firmie z księgowym. Wiesz chyba sobie przywłaszczył nie swoje pieniądze. I jak znam Adama pewnie będzie go chciał srogo go za to ukarać. - powiedziała to wszystko na jednym wdechu. Kiedy skończyła nabrała głęboko powietrza w płuca zaciskając mocno usta. Czuła się tak jak by posadzka zaraz miała się zapaść pod nią i została bez gruntu pod stopami. - Możemy iść do... - Nie dokończyła. Teraz zaś zrobiło jej się cholernie zimno, zadrżała na całym ciele. Jej skóra zrobiła się kredowo biała by przejść w odcień zieleni. Jej żołądek w momencie się skurczył. Wszystko to co zjadła nie dawno właśnie podeszło jej prosto do gardła cisnąć się. Zakryła sobie usta dłonią bojąc się, ze zaraz tutaj po prostu zwymiotuje. Po jej czole poleciała mała strużka zimnego potu. Spojrzała na Bena cierpiącym wzrokiem. Chciała nad tym zapanować, ale w żaden sposób się nie dało. Kiedy znów poczuła kolejny skurcz, a objawy z żołądka się nasiliły nie wytrzymała. Puściła się pędem do łazienki. Bała się, ze gdyby tutaj została mogłoby to wyglądać niezbyt smacznie. Na miękkich nogach zawędrowała do łazienki.

/ Łazienka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:52, 25 Sie 2010    Temat postu:

Benjamin przyjrzał się Marice z uwagą, a dłoń z widelcem zamarła w połowie drogi do ust. Przeżuł powoli i przełknął spoglądając na plecy kobiety - To zacznę czytać nekrologi z Nowego Yorku. Jak znajdę że jakiś facet zginął tragicznie z ręki swego szefa, to będę wiedział że to nasz Knight. - mruknął cicho zapychając sobie usta ziemniakami - Dziękuję. - powiedziała Jean i uniosła szklankę do ust zerkając w stronę Juniora. Zsunęła się po chwili z krzesła, kiedy już zaspokoiła pragnienie - To jednak chyba nie zwalnia cię z obowiązków żony. - dziwnie to zabrzmiało jak dla niego. Benjamin nie mógł ogarnąć ich spojrzenia na sytuację. Albo się jest małżeństwem albo się nie jest. Jemu nie wyszło już dwa razy i nie miał zbyt ciekawych doświadczeń z tą instytucją związanych. Wspomniał sobie w duchu własne słowa. Powiedział Marice i Adamowi że chciałby ich po jakimś roku, czy dwóch widzieć ich tak samo szczęśliwych jak w dniu ślubu. Był ciekaw co by mu teraz odpowiedziała Marika gdyby i jej to przypomniał. Półwampir popatrzył na kobietę, która pozieleniała na twarzy i odłożył widelec zdjęty minimalnym obrzydzeniem. Kiedy Marika pobiegła do łazienki Benjamin zapytał najpierw Jeanine pochylonej nad kojcem małego Adama - Dobrze się czujesz? - dziewczyna przeanalizowała swoje odczucia i stwierdziła - Dobrze. Nie robi mi się nie dobrze. - jej ojciec kiwnął głową, ale mimo wszystko odsunął od siebie talerz. Jakoś przeszedł mu apetyt.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:27, 25 Sie 2010    Temat postu:

/ Łazienka

Bez słowa weszła do kuchni przytrzymując się ściany. Nabrała kilka głębszych oddechów. Podeszła do stołu siadając na krześle. Łokcie oparła o blat stołu, a dłonie przylepiła do swej twarzy lekko pochylając się w dół. Musiała odczekać kilka dłuższych chwil, aby jej głos zaczął brzmieć normalnie i zamiast wydawać odgłosy zżętego drzewa, miała mówić jak zawsze altem. Skrzywiła się lekko. Masowała się po brzuchu nie mogąc pojąc co się z nią dzieje niedobrego? - Prze... - jeszcze raz nabrała powietrza w płuca i gdy wypuszczała je ponowiła próbę jeszcze raz. - Przepraszam. Nie wiem co mi się stało. - chciała pokręcić głową, ale to nie był dobry pomysł. Od tego zaczynało jej się kręcić w łepetynie. Czuła się strasznie ociężała i zmęczona. Jak by nie wiadomo jakiego monstrualnego potwora z siebie wydała. - To chyba nie jest mój najlepszy dzień. - starannie dobierała słowa. Wzruszyła ramionami nawet nie wiedzieć czemu. - Przejdzie mi pewnie do wieczora. - sama siebie próbowała o tym przekonać. Nie chciała by to trwało dłużej. - Pewnie się czymś przytrułam, albo nie wiem. - przygryzła wargę chyba trochę za mocno bo aż jej krew poleciała dając metaliczny posmak. Nie lubiła tego. Uniosła lekko głowę patrząc na Bena niemalże pustym spojrzeniem. Tak jak by wewnątrz niej nic nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:40, 26 Sie 2010    Temat postu:

Ben siedząc przy stole chcąc nie chcąc przysłuchiwał się temu co robiła w łazience Marika. Spoglądał w zamyśleniu na Jean bawiącą Juniora który nie zdawał sobie nawet sprawy że jego matkę coś zmogło. Kiedy kobieta pojawiła się ponownie w drzwiach spojrzał na nią współczująco. Kiedy usiadła odgarnął przykrótką grzywkę z jej czoła i przyłożył do niego swą dłoń - Nie jesteś rozpalona, nie masz gorączki. Wiesz co... Zróbmy tak. - wstał od stołu zabierając swój talerz - Idź do salonu czy gdzie tam chcesz i połóż się. Ja w tym czasie pozmywam i posprzątam po obiedzie, a kiedy skończę zajrzę do ciebie. - tutaj akurat nie było miejsca na żart choć nie wiadomo dlaczego Ben przyglądał się Marice z lekkim rozbawieniem i tylko on sam wiedział chyba co go śmieszy - Idź na górę. - powtórzył kucając obok jej krzesła - Zrobię ci herbaty, napijesz się ciepłej to ci przejdzie. - stwierdził wywracając oczami. Jakby to po herbacie miało przejść... Juniora mogła zostawić. Benjamin i jego będzie miał na oku - Idź, idź... - zadecydował za nią i klepnął Marikę w udo by w końcu się ruszyła - Jeanine. Pomóż cioci. Idź z nią. - teraz pewnie dziewczyna miała w sobie więcej sił niż Marika. Blondynka przyskoczyła do niej i powiedziała jakby czytała ojcu w myślach - Chodź na górę, obejrzymy sobie bajki. - minusem dla niej w tym domu był brak telewizora w salonie - Idź Mariko. Wierz mi... - mruknął Benjamin wspierając się o szafkę i dając im możliwość przejścia przez wąską kuchnię - To ci dobrze zrobi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:19, 26 Sie 2010    Temat postu:

Cicho sapnęła pod nosem. Lekko zamrugała powiekami skonsternowana kiedy Ben przyłożył do jej czoła dłoń. Sama tez się przecież nie czuła na gorączkę więc to odpadało. Uniosła pytająco brwi na jego propozycję. Zerknęła w stronę juniora z obawą, ale niepotrzebnie. Benjamin przecież by mu nie zrobił żadnej krzywdy, o czym doskonale wiedziała. Wzruszyła ramionami próbując się wyprostować. - Sama nie wiem czy to dobry pomysł. - położyła dłoń na blacie stołu. - Bez przesady. Jesteście moimi gośćmi i nie będziesz Ben sprzątał. Zostaw to później pozmywam. - Jak zawszy była uparta. Cała Marika. Faktycznie jednak odpoczynek byłby najlepszy. Nie czuła się na siłach by robić w tej chwili cokolwiek. - No nie wiem... Ale... - Ben ją uciszył. Ponaglił ją. Sam doskonale wiedział co dla niej mogłoby być przecież dobre. Nie opierała się zbyt długo. - Ale tylko trochę. Zaraz jak poczuję się lepiej schodzę na dół. Nie zostawię Ci tego wszystkiego na głowie. - potarła dłonią po policzku. Chwyciła małą dłoń Jeanine, a drugą ręką wsparła się o blat by się podnieść. Powoli zaczęła iść do wyjścia prowadzącego na schody do góry. - Kilka minut tylko... - nie wiadomo po co to mówiła. Pomasowała sobie skroń. Trzymając się poręczy poczęła się wspinać na górę do swego pokoju, który zazwyczaj dzieliła z mężem jako sypialnia.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:07, 26 Sie 2010    Temat postu:

Benjamin bez ceregieli pokazał Marice drzwi od kuchni każąc z niej delikatnie mówiąc spadać - Bo powiem ci to inaczej nie przebierając w słowach. - zagroził żartobliwie nie mogąc się nadziwić temu że Marika nie wpadła na to co jej jest. Kiedy wyszła wraz z Jeanine, jedna naprawdę niepokojąca myśl pojawiła się w jego głowie. Ben skrzyżował ramiona na piersi i popatrzył na Juniora maltretującego małymi dłońmi jednego z misiów. Czyżbyś miał rodzeństwo? I to Adam znów nie był ojcem? Nasunęło mu się to nagle i nie miał oczywiście podstaw by tak sądzić. Pomyślał jednak że Marika która już jedną ciąże miała za sobą powinna wiedzieć od razu, ale z drugiej strony gdyby jego obraźliwe przypuszczenia stały się prawdą to chyba sam wolałby nie dopuszczać do siebie takiej prawdy. Wolał się nie znaleźć w skórze żadnego z nich. Ani Mariki, ani Adama. pozostało mu jedynie wierzyć w małżeńską wierność. Umilając sobie czas takimi rozmyślaniami pozmywał i posprzątał po obiedzie tak jak obiecał. Zrobił Marice herbatę, by choć jakimś iluzorycznym efektem poprawić jej samopoczucie. Pochylił się po małego Adama biorąc go na ramiona. Ten popatrzył na niego zdziwiony i sięgnął do głowy półwampira - Przykro mi młody. Nie mam piór jak tatuś. Mnie jako jedynego szarpać nie będziesz za włosy. - Ben uśmiechnął się do niego a na czole Juniora pojawiła się zmarszczka jaką można było zaobserwować u jego matki kiedy bywała niezadowolona - Chodź, idziemy pocieszyć zdołowaną, nie wiadomo czym matkę. - złapał za uszko kubka i wyszedł z Juniorem w kuchni by udać się na górę - Swoją drogą... - mruknął i zaczął wchodzić po schodach. Ciekawe o co poszło, bo ta ściema z interesami jest tak kiepska że nawet ja się nie nabieram. Może... Ale to nie główny powód tych radosnych pisków Mariki.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:05, 30 Sie 2010    Temat postu:

/ Szpital / Centrum miasta / Obrzeża miasta / Ulica / Dom Adama Knight'a

Do domu ledwo co dojechała. Była na skraju załamania nerwowego. Ledwo wyszła z szpitala, a poczęła się cała trząść. Całe jej opanowanie gdzieś się ulotniło. Raz się popłakała przed samochodem. Starła sobie policzki z łez. Wsiadła do samochodu i tutaj zaś miała problemy z trafieniem do stacyjki. Jakoś jej się to udało. Nie była w tej chwili jakoś uważnym kierowcą. Na prostej drodze o mało co nie zderzyła się z autem jadącym na przeciwko kiedy to kolejny raz się rozryczała. Łzy płynące z jej oczu rozmazywały jej obraz. W chwili, w której próbowała je rozetrzeć puściła na moment kierownicę. Ato zaczęło zjeżdżać na bok. Ktoś na nią zatrąbił i w ostatniej chwili chwyciła za kierownicę. Musiała na moment zjechać na bok by się uspokoić. W końcu jakoś udało jej się dojechać do domu. Zaparkowała auto na podjeździe nieopodal garażu. Nie wjeżdżała do środka bo czuła, ze będzie potrzebować jeszcze dziś samochodu. Zatrzasnęła drzwiczki, a po schodkach weszła na górę do domu. Kiedy znalazła się na korytarzu ściągnęła z siebie buty i kurtkę. Musiała dać sobie chwilę na uspokojenie. Weszła do kuchni. Broda jej drgała znów niebezpiecznie. Siadła na krześle przy stole. Ukryła twarz w dłoniach. Rozpłakała się na całego nie zważając na to czy ktoś ją usłyszy, czy też nie. Nie czuła się z tym dobrze. Może gdyby między nią, a Adamem układało się lepiej było by inaczej. Teraz jednak nie było dobrze. Czuła się przez Adama odrzucona. I nic nie potrafiła na to poradzić, ze tak czuje. Adam też nie zrobił nic by wyprowadzić ją z błędu. Położyła sobie głowę na stole osłaniając się rękoma. Czuła się źle. Samotnie i źle. W tej najważniejszej dla niej chwili Adama nie było przy niej. I to ją jeszcze bardziej dobijało. Nie wiedziała co ma myśleć. A jak wcale się nie ucieszy? Nie będzie ich chciał? I co zostanę sama? Znów mam być sama? I znów mam się z tym gryźć? O bożeee... - Te myśli jeszcze bardziej ją dobiły. Rozryczała się jeszcze bardziej o ile to w ogóle jest możliwe. Musiała swoje wypłakać by dojść do siebie jak zawsze. Póki co nie miała siły by komukolwiek spojrzeć w oczy. Była dziwną osobą i nic nie potrafiła na to poradzić. Ben pewnie by jej nie zrozumiał dlaczego płacze zamiast się cieszyć. Ale też nie czuł tego czego ona. Nie chciała tego tłumaczyć, bo nie wiedziała ile jej sił na to starczy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:38, 30 Sie 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Im bliżej kuchni tym bardziej było to nie do zniesienia. I czego płaczesz? Twoja matka... Spojrzał na Juniora siedzącego w jego ramionach i ciągnącego za materiał bluzy. Jest dziwna, wiesz? Tak samo jak twój ojciec, babcia, dziadkowie oraz wuja i ciocia. Tylko wujek Ben wydawał się być w tym towarzystwie najnormalniejszy mimo że najbardziej odbiegał od utartego pojęcia 'normalności'. Weszli do kuchni półwampir pierwszy a zaraz za nim jego córka - Mariko... - Ben zaczął od progu wiedząc że niesłusznie się męczy. Wsadził ostrożnie Juniora miedzy jego zabawki i podszedł do płaczącej kobiety - Hej... - zaczął ogarniając jej włosy z twarzy. Do czego to doszło bym ja musiał się tobą zajmować... Ale od tego był najwyraźniej - Marii... Powiedź mi co się stało? - nie mógł powiedzieć że się domyślił, bo jak miałby to wytłumaczyć że wiedział iż ona jest w ciąży szybciej niż matka? Benjamin przykucnął spoglądając na Hiszpankę z dołu - Powiedź mi. Pomogę ci przecież... Mariko. - poprosił przesuwając dłonią po plecach wstrząsanych co chwil rzewnym szlochem - Oboje pomożemy. - dodała z niemrawym uśmiechem Jeanine spoglądając na zapłakaną kobietę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:57, 30 Sie 2010    Temat postu:

Drgnęła czując na swych plecach dłoń przyjaciela. Co mu miała powiedzieć? Prawdę... - Podpowiadało jej pewnie sumienie. Tylko po co? I tak nie zrozumieją... - Pomimo wielu prób nie potrafiła się uspokoić. Wiedziała, ze to wygląda bardzo dziwnie. Że w tej chwili wychodzi na totalną i głupią idiotkę. Zwisało jej to z góry na dół. - Ben... - zaczęła cicho spoglądając na niego tym, swym zapłakanym wzrokiem. - Jestem w ciąży. - rzekła krótko i rzeczowo i znów zaszlochała. Trwało to może ponad dwie minuty gdy dodała znowu żałosnym głosem. - W bliźniaczej ciąży. - ręce jej się zatrzęsły. Czuła się potwornie. Przemawiały przez nią dwie Mariki. Jedna nakazywała się w tej chwili podnieść i cieszyć z tego powodu, była to Marika pewniejsza, ta którą była kiedyś, a zaś ta druga słabsza jaką się stała odpowiadała za stan w jakim właśnie się znalazła. Było rozbita na dwie części. - Wiem, że się powinnam cieszyć. I cieszę poniekąd. Gdzieś tam w środku choć nie potrafię teraz tego okazać, ale z drugiej strony... - położyła sobie głowę na blacie patrząc na niego z pod przymrużonych powiek. Choć na chwilę przestała płakać. - Jest mi ciężko. Między mną, a Adamem chyba nie zbyt dobrze się układa. To znaczy on mnie chyba już nie chce, wiesz...? - broda ponownie jej zadrgała. Po policzkach poleciały słone łzy. - Od jakiegoś czasu po prostu ucieka ode mnie. Tak to odczuwam. On mnie odpycha od siebie. Więc dlaczego miałby się cieszyć z tej ciąży? Dlaczego ja miałabym się cieszyć? - kiedy nie było Adama, dla niej nic nie miało sensu. Wszystko wydawało się takie bezbarwne. - A poza tym... - nabrała głęboko powietrza w płuca. Miała zatkany nos, więc jej głos był zniekształcony i ciężko jej się oddychało. - Ledwo zaczęłam się wygrzebywać z załamania jakie ostatnio przechodziła. Spójrz nasz syn ma zaledwie pięć miesięcy więc jak ja sobie poradzę z trójką dzieci? I znów wszystko spadnie na moją głowę. Poza tym Adam pewnie mnie nie chce. Nie jestem dla niego dobrą żoną. I nie jestem odpowiednia. Bo stałam się zbyt słaba. Już nie ma przy mnie rozrywki jaką miał kiedyś. Bo jestem słaba. Słyszysz? Słaba. Za słaba jak dla niego... Więc po co miałby się mną przejmować? Przecież jestem tylko narzędziem w jego rękach. A może cały czas byłam? - zaczynała bredzić. Takie pesymistyczne myśli stosunkowo nie miały na nią dobrego wpływu. Potrzebowała by ją ktoś naprawił i to jak najszybciej. - I nie patrz tak na mnie. Wiem, że jestem żałosna. Skończona idiotka. I histeryzuję. Wiem o tym wszystkim. Po prostu załamałam się. - rozbeczała się na nowo wylewając swoje żale przyjacielowi, choć zapewne wychodziła na skończoną kretynkę, która wyolbrzymia. I żal było na nią patrzeć. To też wiedziała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:25, 30 Sie 2010    Temat postu:

Postarał się wyglądać na zaskoczonego, ale chyba nie za bardzo mu wyszło bo zamiast zaskoczenia na jego twarzy widniało przerażenie. Kobiety pewnie różnie reagowały ale z taką reakcją to się nie spotkał. Może i nie był ginekologiem, więc nie widział zbyt wielu reakcji kobiet które dowiadywały się o ciąży, ale nie widział powodów przez które Marika miała by sobie tak szargać nerwy - Ale to nie jest powód do płaczu. - powiedział zdając sobie sprawę z tego że w jego głosie słychać politowanie. Nie potrafił go zniwelować - Ojej to aż bliźniaki?! - wyrwało mu się nim pomyślał ale miał nadzieję że Marika nie wyłapała tego jak sformułował zdanie. Ben zagryzł dolną wargę słuchając jej wyrzutów pod adresem męża. Wstał zgiął się nad kobietą przytulając ją do siebie - Nie płacz. Dobrze wiesz ze teraz nerwy nie są wskazane, prawda? No właśnie. - nie wiedział co miał jej poradzić i jak wytłumaczyć zachowanie Adama. Już dawno sobie obiecał że nie będzie z niczego tłumaczył czarnowłosego nigdy więcej i nie wiedział teraz jak postąpić. Mam sobie pozwolić na jeszcze jeden raz? Nie wiem kiedy mi się za to odpłacisz, naprawdę nie mam pojęcia... Przykucnął znów przy Marice i zerknął ponad blatem stołu na Jean. Dzieciakom nic się nie działo. Nabrał powietrza i zwrócił się ku Marice - Nie może cię nie chcieć. Co ty opowiadasz? - zapytał i pokręcił głowa - On? Przecież świata poza tobą nie widzi. Warczy jak tylko cokolwiek... Ba, warczy jeśli miałby choć cień przypuszczenia że tobie cokolwiek miałoby się stać, więc dlaczego miałby cię nie chcieć? Mariko... - Benjamin przyklęknął bo nogi mu ścierpły od kucania - Na pewno nie ucieka. Znając was zapewne jak zwykle... Źle się zrozumieliście. - wytłumaczył spokojnie zastanawiając się czy ma choć trochę racji. Bo on też mógł się żałośnie mylić - Masz się cieszyć bo masz z czego. Ludzie mają większe problemy niż trójka dzieci naraz. I jak wszystko będzie na twojej głowie? Od czego masz mnie? No i panią Knight? I Adama. Nie powiesz mi chyba ze nie zajmował się małym... - zapytał i teraz mógł się spodziewać odpowiedzi tylko twierdzącej choć kto ich tam wie. Ben wyciągnął z kieszeni wymęczoną paczkę chusteczek i podał ją Marice by wydmuchała nos i przestała wyglądać jak usmarkana dziewuszka - Nie mów że jesteś złą żoną. Ja wziąłbym taką z pocałowaniem ręki. - mruknął pocieszająco uśmiechając się do kobiety słabo. Półwampir po prostu nie miał szczęścia - Nie jesteś słaba. I nigdy nie byłaś. - zaprzeczył zaraz by nie utwierdzała się we własnych słowach - To on nie rozumie że ktoś może czuć się gorzej, bo sam ma tak silny charakter że rzadko która rzecz go rusza. Jeśli mówimy o czyjeś winie to jest to wina twojego męża, a nie twoja. - wytłumaczył ze spokojem jak sam to widział. Mogła go za to zwymyślać ale taka była prawda i zdanie Benjamina. Poklepał ją po ramieniu i przesunął uspokajającym gestem po plecach parokrotnie - Nie... Tak nie będę z tobą rozmawiać. Nie możesz o sobie tak mówić. Słyszysz? Bo nie jesteś żałosną histeryczką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:14, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Zależy dla kogo. - próbowała mu wpierać swoje słowa. Jak mogła mu wytłumaczyć najprościej jak się czuje? Nie potrafiła. Musiałby pobyć w jej skórze jakiś czas by wiedzieć doskonale co ją trapi od wewnątrz. I dlaczego płacze. Czemu się załamuje? Gdyby Adam się dowiedział, że znów płacze zapewne by się jej wyparł. Albo cokolwiek. On nie lubił gdy ona płakała, a ona? Nic nie mogła na to poradzić. Była przecież kobietą. I na stres jak i załamania reagowała inaczej niż on. Nie była przecież z skorupy. Nie potrafiła sobie radzić tak doskonale jak on. Ostatnimi czasy życie wcale jej nie oszczędzało. Więc w jaki inny sposób miała reagować? Czy lepiej może dla niego by było gdyby to wszystko bez słowa nagromadziła w sobie, a w końcu zwariowała, wyszła z domu i zrobiła sobie krzywdę może nawet niezbyt świadomą? Czy lepiej by wypłakała to i się uspokoiła choćby i na jakiś czas? - Bliźniaki. Aż bliźniaki. - przestała płakać bo najwyraźniej chyba zabrakło mu łez. Jej kanaliki nie potrafiły wyprodukować niczego więcej. Wzięła od niego chusteczkę i dyskretnie wydmuchała w nią nos by udrożnić sobie drogi oddechowe. - Może i kiedyś tak było, ale teraz... Już nie jestem tego taka pewna. On ma mnie już dosyć. Mówię Ci to. Wiesz dlaczego wyjechałam? Bo miałam tego dosyć. Dosyć wybaczania. Wyjechaliśmy na weekend za miasto odpocząć od wszystkiego i było fajnie do pewnego momentu, a później coś w niego wstąpiło. Ja... Znów się załamałam. Miałam chwilę słabości i w chwili gdy go najbardziej wtedy potrzebowałam, on mnie zostawił samą w pokoju. Po prostu wyszedł i nie wrócił na noc. Rano wrócił i rozkazał mi się natychmiast pakować bo ma sprawy do załatwienia i ja nie miałam nic do powiedzenia. Nie potrafiłam tego znieść. Musiałam wyjechać. Za bardzo mnie to zabolało i zraniło. Czy ja jestem aż taka zła i odpychająca? Bo... Bo upadłam? Kiedy wrócił do domu, mnie już nie było. Chciałam nabrać dystansu do życia. Do wszystkiego i znów stać się silniejszą. Ale on się tak chłodno do mnie odnosił. Nawet kiedy pisaliśmy ze sobą, wyżywał się na mnie. Dogryzał w każdy możliwy sposób. Więc powiedź mi jak mam wierzyć, ze on mnie jeszcze chce? Czy tak się zachowuje mąż, który kocha swoją żonę? Przestaję wierzyć w tą magię. Myślę, ze jak bym może odeszła i dała mu wolną rękę to byłby szczęśliwy. Skoro na mnie nawet patrzeć nie może. Sama nie mogę patrzeć na siebie. - jej załamanie się pogłębiało. Utwierdzała się w tym, że nie nadaje się do niczego. Ani do bycia żoną, ani do bycia matką. Nic jej nie wychodziło. - Nie zrozumieliśmy się źle. Ja doskonale go rozumiem. Ma prawo uciekać ode mnie. Bo przecież każdej nocy płakałam, bo byłam nerwowa, bo mnie ta cała sytuacja wykańczała nerwowo. Bo jestem beznadziejną żoną, kobietą, matką. I Ben jestem słaba. Chociażby i teraz. Spójrz na mnie jak ja wyglądam? Co reprezentuję sobą? Pożałowanie... Zamiast się cieszyć płaczę i żalę Ci się, a Ty musisz tego słuchać wszystkiego. Zrozum jedno kocham Adama ponad wszystko. Bo on jako pierwszy dostrzegł we mnie coś pozytywnego i dlatego tak to boli i nie broń go proszę. Doskonale wiesz, ze wiele razy zawinił i wiele razy przysięgał mi poprawę. I tak mnie zdominował. I kim jestem? Nikim. - westchnęła bardzo ciężko. Głowa ją zaczynała potwornie boleć od płaczu. - Ja nie potrafię się nie denerwować. I chciałabym aby Adam mi to powiedział prosto w oczy, ze to już koniec, że mnie nie chce. Niewiedza boli jeszcze bardziej. - Zajmował. Oczywiście, ze zajmował. Nie mogę wam się ze wszystkim na głowę zwalać. Macie dość swoich problemów. Muszę się z tym uporać sama. Nikt przecież za mnie nie rozwiąże tych problemów. - Przytuliła się do niego potrzebując choć trochę otuchy. - Dzięki. To miłe z Twojej strony. - żałowała, że od własnego męża nie może tego usłyszeć. - Jestem. Oj Ben jestem. Zachowuję się jak histeryczka. Robię się zgorzkniała i nazbyt sentymentalna. I gdyby nie junior i nie te dzieci, które noszę pod sercem, to gwarantuję, że mogłoby mnie tutaj już nie być jak poprzednim razem. Bo chciałam zrobić wielką głupotę. - jej uścisk się nasilił nieznacznie. Była w totalnej rozsypce. Trzeba było chyba cudu by się ożywiła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:55, 30 Sie 2010    Temat postu:

Uniósł lekko brew i parsknął śmiechem - Proszę cię. Na pewno nie dla ciebie. Wiesz ile kobiet marzy o to by zostać matką? - długi czas znał jedną, która by za to wszystko oddała, a Marika ryczała nie wiedząc chyba czym obdarzył ją los - I nie możesz płakać z tego powodu. Naprawdę. Są gorsze rzeczy na tym padole a to co przytrafiło się tobie jest jedną z cudowniejszych. Pomijając już to co się dzieje wokół, pomijając osobę twojego męża, siostry i tak dalej. Masz się z czego cieszyć, a dzieci nie lubią kiedy ich matki się mazgają. I to z jakiego powodu? Z powodu że zostały poczęte w mniej czy bardziej korzystnym czasie. Zastanów się Mariko, bo nie przystoi wylewać łez z tego powodu. - powiedział - Ja tam bym się cieszył, nawet gdybym był sam jak palec, a wiesz dlaczego? Bo wtedy nie byłbym już sam. Ale mam moją małą Księżniczkę... - Jean wyszczerzyła się z tytułu jakim ją obdarzył - Więc... Ale nie to jest tematem naszej rozmowy. Czekaj, usiądę... - powiedział wstając z klęczek - Bo mi nie wygodnie. - zagarnął dla siebie krzesło i postawił je obok tego na którym siedziała Marika. Wysłuchał tego co mu opowiedziała i wyjaśniło się kilka rzeczy a przedewszystkim usprawiedliwiało to ich nieobecność - Powiedział ci to? Wybacz ale twój mąż... - a jego przyjaciel choć nad tym momentami należało się głęboko zastanowić - Czasem prędzej działa a myśli później, więc... - Benjamin podrapał się zafrasowany po ramieniu namyślając się nad tym jak daleko może się posunąć. Podał jej kolejną chusteczkę, teraz już tylko po to by miała czym zająć swoje dłonie, bo podejrzewał że kiedy się na czymś skupi szybciej jej przejdzie - Nie... Nie jesteś zła. No boże drogi ty i zło? To jak ja i... - zabrakło mu porównania ale nie było ono teraz najistotniejsze - Nieważne. - mruknął machając dłońmi - Nie wiem Mariko. Nie wiem na prawdę, bo... Nie siedzę w was, a przedewszystkim w nim a wiemy że Adam ma spaczony umysł a przynajmniej charakter. - i teraz chyba w końcu przestał go bronić czy usprawiedliwiać, bo nie miał argumentów które mogłoby w jakikolwiek sposób wyjaśniać jego wybryki. Ben chyba stracił cierpliwość - Słuchaj. Zróbmy inaczej niż zwykle. - nie miał najmniejszej ochoty by Marika znów znikała bo nie miałby się wtedy do kogo odezwać a Jean czasem potrzebowała obcować z kobietą - Ty naprawde poszukasz dystansu i odpoczniesz a on może sobie tam gnić. Niech on sobie zasłuży na ciebie. - powiedział czując się jak stara przyjaciółka radząca drugiej na problemy sercowe. Niecodzienna dla niego rola - Wprowadź się do nas. - nie tyle zaproponował co powiedział co ma robić. Stuknął przy tym palcem w blat - U nas jak to u nas... Jak na wakacjach. Jeśli będziesz chciała znajdziesz sobie zajęcie, jeśli nie nie musisz przecież nic robić. Uspokoisz się i pozbierasz. Pomyślisz. - w pewnej chwili chciał jej nawet podrzucić dość drastyczne rozwiązanie, ale wiedział ze na to by nie poszła - Będziesz na miejscu ale nie w tym domu. - sądził że to też pomoże, odpocznie od ścian które chyba nie kojarzyły jej się zbyt dobrze teraz - Możesz nam się zwalać na głowę. Od tego masz przyjaciół chyba ze ja sobie coś źle tłumaczę. - powiedział puszczając do kobiety oczko - Zrób tak jak mówię. Posiedzisz z nami, poczytamy książki, pogadamy a wieczorami będziemy oglądać bajki. - powiedział a za jego plecami rozległ się śmiech dziewczynki - Nooo... Ciociu! - zajęczała Jeanine - To ci nie zaszkodzi. - Ben wskazał kciukiem na córkę - Widzisz jaka mądra? Po tatusiu to ma. - stwierdził z dumą w głosie. Poklepał dłoń Mariki i przytrzymał ją przez moment chcąc przekonać do swego pomysłu. Osobiście chciał mieć ją na oku tym bardziej że wspomniała o tym że mogła by zrobić 'głupotę' - Przestań... Chyba nigdy nie widziałaś naprawdę rozhisteryzowanej osoby. To jak? - zapytał przekręcając głowę w bok - Oj daj spokój... - mruknął i odgarnął włosy z czoła kobiety by dokładniej widzieć poczerwieniałe zapuchnięte oczy - Kilka dni u nas? A w zamian spokój i bajki czy trucie się tutaj samej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:45, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Proszę Cię Ben nie śmiej się ze mnie. Wystarczająco podle się czuję. Tak w zasadzie to jestem śmieszna. - Sama już nie wiedziała co ze sobą zrobić. Po prostu ją nosiło. Na pewno nie mogła zostawać teraz sama. Głupie myśli przychodziły jej do głowy. - Wiem o tym i zdaję sobie z tego sprawę. I ja cieszę się Ben. Tylko, że nie mogę sobie póki co tego uświadomić rozumiesz? Jak było ostatnim razem? Chciałam usunąć ciążę. - świadomie przyznawała się do jej kiedyśnych myśli. - Ale Adam mi na to nie pozwolił. A teraz. Nie. Nawet mi to na myśl nie przyszło. Nie zrobiłabym takiej rzeczy. Ben przesady. I cieszyłam się macierzyństwem. I jak się wszystko ułoży to tez będę się cieszyć. Ben wiesz o tym. Mam po prostu cięższą chwilę. Czuję się gorsza od wszystkich. Co bym nie zrobiła jestem za to wytykana palcami. I przykro mi z tego powodu. - przestała się garbić. Wzięła od niego kolejną chusteczkę i poczęła ją miętolić w ręce. - Wiem Ben. Ja to wiem. - przyłożyła sobie zwiniętą pięść do czoła opierając na nim głowę. - Muszę się do tego przyzwyczaić. Jestem po prostu jeszcze w szoku. I przecież cieszę się, że mam mojego synka, którego kocham ponad wszystko i on zawsze mi pozostanie bez względu na wszystko i na pewno będę się cieszyć z tych istotek. P prostu potrzebuję na to czasu. - popatrzyła mu głęboko w oczy upewniając go o tym. Rozmowa z nim na pewien sposób pomagała jej bo mogła trzeźwo spojrzeć na to co mówi. Na perspektywy jakie jej ukazywał. Poklepała go po ręce. - Powiedział. I... Tak czasem tak jest. Nie wiem czemu to zrobił. I chyba już nie chcę wiedzieć. To niczego by nie wniosło nowego. Rana i tak została już zadana. - wzruszyła ramionami zastanawiając się nad czymś intensywnie. - Adam to... - westchnęła cicho spuszczając głowę. - Przecież zawsze tak czy siak zrobi tak jak będzie chciał. I wcale nie musi się liczyć z czyimkolwiek zdaniem. Nawet z moim. Po prostu moje słowo przestało na niego działać. - Takie odnosiła wrażenie. W końcu to zazwyczaj ona podporządkowywała się jego słowu. I robiła według jego słowa. Co nie znaczy, ze nie miała własnego zdania, bo oczywiście, że miała. - To znaczy jak? - zapytała patrząc na niego zaciekawiona. Wysłuchała jego słów od początku aż do samego końca i zaczęła kręcić głową na boki. Nie tak to sobie planowała, ale z drugiej strony może i faktycznie było coś obiecującego w słowach Bena. Bo co znów miałaby się płaszczyć? Korzyć i błagać o miłość? O jakiś gest? O jego uwagę? O ile w ogóle by ją jej poświęcił. Niczego już nie mogła być pewna. - No nie wiem, nie wiem. Ja na prawdę nie chcę wam się zwalać na głowę. Nie wytrzymacie ze mną. Przez kilka najbliższych dni będę osowiała i trochę przybita. - nie chciała im czynić żadnego problemu by później nie musieli tego żałować. - Chciałabym by tak było. By mój mąż mnie potrzebował. Bo chyba już mnie nie potrzebuje skoro tak świetnie sobie we wszystkim sam radzi. - zrobiła smutną i zawiedzioną minę. Czuła się jak szmaciana lalka rzucana z kąta w kąt lub podawana z ręki do ręki. - Sama nie wiem, chciałabym, ale z drugiej strony chciałam tam pojechać i... - No właśnie i co? I co miałaby tam robić? Skoro Adam sam mówił, że ma dużo pracy teraz i będzie zajęty. Choć z drugiej strony chciał by przyjechała, tylko tu zaś zastanawiała się czy chciał by widzieć ją jako swoją zonę czy ich syna jak kiedyś? Choć o to nie posądzała go. To była akurat ulotna myśl, która bardzo szybko wyparowała z jej głowy. - I myślisz, ze to poskutkuje? I nie będziecie mieli mnie dość? I wytrzymacie? I nie wyrzucicie? I przyjmiecie do siebie? - na jego słowa o tatusiu roześmiała się. - Wykapany ojciec. - lekko się uśmiechnęła. To było choć mały kroczek do rozpogodzenia się. - Ale tak na pewno tego chcecie? - Może faktycznie kilka dni w ich otoczeniu i bez wyjazdu dobrze by jej zrobiło. Poza tym miałaby na oku rodzeństwo którym zapowiedziała wizyty i tego miała dotrzymać. - No dobrze niech będzie. Ale tylko na kilka dni, a jak byście mieli mnie dość, to od razu mi powiedzcie. Wrócę po prostu do siebie, ok? Umowa stoi? - starała się choć trochę uśmiechnąć dostrzegając w tym jakieś pozytywy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:26, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Wybacz, ale... - zamilkł nie chcąc jej tego tłumaczyć. Poza tym on był z tych którzy zawsze się uśmiechali. Co jak widać wychodziło na dobre wszystkim wokół. Przynajmniej starał się by tak było, a jego starania przynosiły skutki. Pozytywne. Dokładnie takie jakie chciał - To czas najwyższy sobie uświadomić, wiesz? Mariko... Nie obraź się za to co teraz powiem, okej? Ale tak szczerze mówiąc... - zaczął nabierając powietrza - Ja rozumiem że on jest ci najbliższy. I może nie mi się o tym wypowiadać, bo mam małe doświadczenie, ale wydaje mi się że miłość małżeńska nie jest miłością ślepą, ani bezwarunkowo poddańczą. Pomyśl raz w pełni o sobie. I tylko o sobie. Nie uzależniaj się od niego tak ściśle. Nie płacz nad swoim losem, tylko bierz to co ci daje, hm? Nie oglądaj się na niego, skoro go tu nie ma. Nie mówię że masz mieć Adama całościowo gdzieś, ale pokaż że potrafisz sobie radzić bez niego, że jesteś na tyle silna. Bo można mieć chwilę cięższe, ale trzeba się podnieść, a czasem zostaje się z tym absolutnie samemu choć wydawało się że ma się wokół siebie multum ludzi. Żaden z nich nic na to nie poradzi. I nie jesteś gorsza a ja nawet nie ruszyłem palcem by cię wytknąć jak mówisz. Możesz mnie posłuchać, albo stwierdzić że gadam od rzeczy. Po prostu... Takie jest moje zdanie na ten temat. - zakończył niespodziewanie uważając ze chyba powiedział zbyt wiele. Zawiercił się nerwowo na krześle i odchrząknął. Siedział u jej boku wpatrzony w kobietę zastanawiając się jakie miejsce w niebie mu wyszykowali za ten wybitnie dobry uczynek. Zaciskał palce na brzegu siedziska analizując to co jej zaproponował i jej jak wydawałoby się zgodę. Może Ben nie chciał by ktokolwiek jemu coś takiego proponował, ale dla Mariki wydawało się to najodpowiedniejsze. Skinął głową na znak że ten czas jej oferuje - Ależ nie opowiadaj bzdur! Oczywiście, że to nie... Marko. Skoro ci to proponuję to jasnym chyba jest ze nie sprawisz nam problemów. Ba, będę wręcz ucieszony mając pod moim dachem tak miłego gościa. Co nie wytrzymamy... - przechodził gorsze rzeczy. Z którymi radził sobie sam. Wiedział jak ciężkie jest życie i dlatego nie chciał by Marika musiała przechodzić przez to sama. Mogła liczyć choćby na jego obecność, skoro ten który powinien tutaj być był nieobecny. Skromnie ale zawsze - On zawsze pozował na samowystarczalnego. I zawsze wracał, tak? - o to się nie martwił. Ale tym razem powstrzymał się od zapewnienia Mariki ze i tym razem tak będzie. Nie miał pewności - I po co tam pojedziesz? Zostań tutaj i odsapnij. - powiedział pewnie kiwając głową. Nie było lepszej alternatywy - Poskutkuje, poskutkuje... Dlaczego miałoby nie poskutkować? Podaj mi jeden rozsądny argument przeciw. - poprosił Benjamin a kiedy z jej strony nic nie padło uśmiechnął się szeroko - Sprawa załatwiona. Wytrzymamy, nie wyrzucimy i przyjmiemy. Poza tym damy też jeść, damy miejsce do spania i pełną swobodę w dostępie do bajkoteki. - powiedział śmiejąc się cicho - Serio Mariko, grzech nie skorzystać. Tak, na pewno tego chcemy, co nie tato? - zapytała Jeanine stając obok ojca i przytrzymując się jego ramienia. Półwampir skinął głową i dodał - Jak najbardziej. Stoi! - zawołała Jean i uścisnęła Marikę kiedy ta się zgodziła. Wykorzystała swój dar wypędzając z kobiety większość rozterek i dodając jej wiary w siebie, by tak jak mówił jej ojciec uwierzyła w to że też potrafi żyć. Ben wyciągnął ku Marice zwiniętą pięść i mruknął - Żółwik siostra. I się możesz pakować. Siebie i młodego.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pon 22:53, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:10, 31 Sie 2010    Temat postu:

Wysłuchała Benjamina z kamienną twarzą. Nie wyrażała teraz chyba niczego. Ani zadowolenia, ani też nie zadowolenia. Nie była również na niego obrażona. Jego słowa nie raniły jej bo mówiły całkowitą prawdę. On miał rację, Adam tez jej to powtarzał by w końcu zadbała przede wszystkim o siebie samą, jak dla niej to tyczyło się zarówno zdrowego snu jak i całej reszty. Nie miała czasu dla siebie. Nie myślała o sobie również. Najpierw był junior, później Adam a na samym, szarym końcu ona. I patrząc prawdzie w oczy trzeba było to w końcu zmienić. Przecież po to pojechała do matki. Po dystans. A ciąża nie może być dla niej przeszkodą. Nie powinna się tym zamartwiać. Zamrugała kilkakrotnie powiekami skonsternowana, ale po chwili opanowała się. - Ben... Nie obrażam się. - I na dowód tego uśmiechnęła się dość szeroko. - Jednym co sobie cenię najbardziej to szczerość. Taka osoba tylko u mnie sobie punktuje. I masz rację, nie miałam czasu dla siebie samej. - On czytał z niej jak z księgi. Jak by zaglądał w głąb jej duszy. - Miałam obowiązki. Myślałam przede wszystkim o dziecku i mężu, a w tej roli pomijając się całkowicie, a nie tak sobie wyobrażałam moje życie. Nie mówię, że było złe, choć przeżyłam dużo stresu i nerwów, bo moje małżeństwo ogólnie rzecz biorąc mogę uznać za doskonałe, no nie licząc teraźniejszych ekscesów jakie przydarzają się mnie i Adamowi. Czas pokaże, czy dojdziemy do porozumienia. - pokiwała głową ocierając sobie wierzchem dłoni pozostałości po płaczu z policzków. Przetarła się pod dolnymi powiekami Zapewne wyglądała żałośnie. Musiała się natychmiast doprowadzić do porządku. I nie miała tu na myśli poprawę urody make - upem. To akurat był pikuś. Musiała się wziąć w garść. - Co racja to racja . Pora bym się za siebie wzięła i przestała być taką lalusiowatą kobietą. - odetchnęła pełną piersią gdy o tym mówiła. Poczuła się lżejsza dzięki temu. - Mam dosyć chodzenia na szpilkach i uważania na to co mogę powiedzieć, a czego nie. Dosyć udawania, że wszystko jest w porządku kiedy tak na prawdę nie jest. Dosyć podporządkowywania się. I dosyć mej słabości. Czas zacząć żyć od nowa. Czas pokaże co stanie się dalej. Mimo wszystko muszę dać radę. W końcu znów będę matką, tak? - oczka lekko jej rozbłysły. Będzie matką dzieci Adama. W dodatku bliźniaków czy bliźniaczek. Pomijając juniora to były ich pierwsze dzieci skonsumowanego małżeństwa. - Skoro tak mówisz, to przyjmuję ofertę. Pobyt u was na pewno dobrze mi zrobi. - również uściskała Jean, która się wręcz do niej przykleiła. I znów poczuła się błogo. Nie musiała się niczym martwić. Czuła się tak jak by w ogóle nie miała żadnych problemów. Odprężyła się również. Co odbiło się oczywiście w jej twarzy i uśmiechu. - No dobra. To co? Pakuję się tak? - roześmiała się powstając z krzesła i patrząc na małego synka. Musiała go jeszcze zostawić na kilka minut. - Mamusia zaraz wróci. - wyszła z kuchni idąc po torbę by do niej zapakować kilka rzeczy dla niej, takich najpotrzebniejszych bo jeżeli będzie jeszcze czegoś potrzebować to po prostu po to tutaj wstąpi i wróci do Bena. Dłuższy czas za to szło jej pakowanie juniora, który musiał mieć dosłownie wszystko co mu potrzebne. Ledwo dopięła torbę. Póki nie była jeszcze w zaawansowanej ciąży to mogła znieść torbę na dół, choć i tak pewnie się jej oberwie za to, że dźwiga ciężary, bo faceci byli przewrażliwieni na tym punkcie. Powoli poczęła schodzić na dół, a u samego dołu zaplątał jej się w nogi czarny kot. - Pech... - poszorowała go po łebku. - Co ja z Tobą zrobię? Musimy pomyśleć. - zostawiła torbę przy schodach wchodząc znów do kuchni z kotem na rękach. - A co z nim? Nie pogryzie się z Syriuszem jeżeli go wezmę? Nie chcę go tutaj samego zostawiać. Więc jak? - uniosła lekko brwi w górę spoglądając na twarz przyjaciela.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 16, 17, 18  Następny
Strona 17 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin