Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Korytarz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:23, 21 Sty 2011    Temat postu:

/ Sala chorych

Przez dobre kilkanaście minut trójka lekarzy, jeden niski i łysiejący, drugi najwyższy i czarnowłosy, oraz trzeci, a w zasadzie trzecia chadzająca na wysokich obcasach kobieta chodziła w te i z powrotem po korytarzu. Pacjenci i pielęgniarki, których mijali mogli przysiąc że cała trójka się między sobą sprzeczała. Bynajmniej kobieta i ten najniższy próbowali uświadomić coś temu najwyższemu. Było coś o silnym wstrząsie pourazowym, o wyparciu własnej osobowości, o chwilowej utracie pamięci w wyniku przeżytego wydarzenia. Ten czarnowłosy w końcu chyba przekonany zatrzymał się i splótł dłonie za plecami patrząc na dwójkę lekarzy kiwających głowami. Przemaglowali też możliwe drogi leczenia i farmaceutyki ku temu potrzebne. Podebatowali przez moment nad czynnikami wewnętrznymi i zewnętrznymi mogącymi pamięć przywrócić. Niczego jednak nie potrafili sprecyzować. Benjamin podziękował im a kiedy odeszli przesunął dłonią po twarzy. Wrócił na salę by poczynić odpowiednie zapiski w karcie swej pacjentki.

/ Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:52, 24 Sty 2011    Temat postu:

/ Ulice / Obrzeża

Jeanine weszła za Christopherem i zaczerpnęła powietrza przesycanego tym co kojarzyło jej się z każdym pobytem tutaj coraz gorzej. Rozejrzała się niepewnie na boki. Lubiła pracę taty. Lubiła ludzi z którymi pracował. Nie lubiła tylko tego przez co musiał pracować. Wypadków, skaleczeń, nieszczęścia. Jeanine jakby zrobiła się troszkę mniejsza i wątlejsza. Dreptała za chłopakiem niczym cień i chcąc i nie chcąc zobaczyć Benjamina. Nie chciała bo mogłaby się dowiedzieć o kolejnych złych wieściach, a chciała bo z nikim nie czuła się bezpieczniej i spokojniej - Zostaw tutaj wózek. - bez kolejnego zbędnego tłumaczenia wzięła torbę i skróciła sobie jej pasek. Zarzuciła go na ramię i złapała Pana Ciapka. Poczekała aż Christopher wyciągnie z wózka Juniora i podeszła do najbliższej windy. Nacisnęła guzik i poczekała w posępnym milczeniu. Drzwi po chwili rozsunęły się i weszli do środka. Nie korzystała nigdy z tej windy, ale wchodzenie po schodach teraz było raczej stratą czasu i energii.

/ Dyżurka lekarska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:42, 24 Sty 2011    Temat postu:

/ Ulice / Obrzeża

Zajechał pod samą windę gotów z tym wózkiem wyjechać na górę. - Zostawić? - popatrzył na nią jak by spadła z księżyca. To było małe miasteczko i każdy się znał, ale Chris tak czy siak nie miał zaufania do nikogo. W końcu chyba nie ukradną jeszcze ze szpitala. Nim wykonał kolejny krok popatrzył na Jean w zamyśleniu. Dopiero teraz dostrzegł jej zmianę humoru. Faktycznie to miejsce nie przywodziło na myśl żadnych miłych wspomnień. Nikt nie lubił przecież szpitali, on też nie. - Co Ci? - zapytał bez ogródek. Ona mogła pytać, a on nie? Wykluczone. Też chciał wiedzieć co wpływa tak negatywnie na dziewczynkę, że będąc tutaj staje się całkiem obcą osobą. Nie pomyślał, ze może to mieć związek z śmiercią jej matki czy czymś podobnym. Najwidoczniej jego myśli biegły gdzieś indziej. - Strasznie milcząca się stałaś. - To już bardziej wolał gdy tak sobie paplała. - Nie martw się Jean. Wszystko będzie w porządku. - Olśniło go, ze gdy przyszła do niego tez miała taki humor, więc mogło chodzić o Marikę. - Mówiłem Ci już, nie ma się o co martwić. - zapewnił dziewczynkę puszczając do niej oczko. Wszystko było by piękne i ładne gdyby nie to, ze mały się obudził. W czasie gdy zaparkował wózek by nie grodzić nim wejścia do windy, odchylił kocyk i chciał go wziąć na ręce, on się rozbudził, dając prędko o sobie znać. Zaczął płakać na cały szpital. Chris zrobił się malutki. Nie miał pojęcia czego chce. Przecież nie znał się na dzieciach. Nigdy też nie miał własnego. Wziął go prędko na ręce i zaczął kołysać w ramionach, ale to nie pomagało. - Cichutko, zaraz będziemy na miejscu. - Ale mały Knight ani zamierzał się uciszyć. Jak dawał popis to koncertowo. Z dołu było słychać, ze idą. Weszli do windy, która zawiozła je na odpowiednie piętro. Wysiedli i skierowali się do dyżurki w której zapewne przebywał i pracował Ben. Musiał mu pomóc, bo sam nie potrafił go uspokoić. - Może jest głodny? - zapytał Jean szukając u niej pomocy jak u jakiegoś specjalisty. Niestety nie miał piersi i nie mógł go nakarmić. Będą chyba musieli go poratować butelką z mlekiem lub jakoś zanieść do Mariki by go nakarmiła, co było trochę gorszym rozwiązaniem zważywszy na jej stan zdrowia i umysłu. Jednak coś wymyślić będą musieli.

/ Dyżurka lekarska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:05, 30 Sty 2011    Temat postu:

/ Kuchnia / Dom Adama Knight'a / Obrzeża miasta

Przeszedł się pieszo. Z tego co widział z domu zniknął wózek, czyli samochód nie był mu potrzebny. Nie mógł odpędzić nasuwającego się porównania Forks i Nowego Yorku. W jego rodzinnym mieście, bez względu na to o której godzinie by się nie wyszło, na ulicach spotykało się ludzi. Tutaj było ich jak na lekarstwo. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej kiedy czuło się na plecach spojrzenia zainteresowanych tym kto to idzie po ulicy , można było się niepotrzebnie zdenerwować. Adam nie spotkał nikogo znajomego. Z resztą jego znajomych można było policzyć na palcach obu dłoni, a większość z nich aktualnie powinna przebywać w szpitalu. Kiedy do niego wszedł poczuł to co zwykle. Mieszankę odrętwienia, obrzydzenia i ukłucie niepokoju. Gdzieś w tych ścianach leżała jego żona, Bóg raczy wiedzieć w jakim stanie. Sam Adam był ciekaw jak na niego zareaguje, po tych ostatnich skądinąd trochę zabawnych nieporozumieniach. Minął recepcję wiedząc gdzie i kogo szukać. Wszedł na górę i znalazł się na chirurgi, oddziale gdzie leczył Benjamin.

/ Dyżurka lekarska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:41, 06 Lut 2011    Temat postu:

/ Dyżurka lekarska

Poczekał za bratem chwilę i zrównał z nim krok zapinając w międzyczasie guziki od marynarki. Spojrzał na niego kątem oka kiedy powiedział gdzie zostawił wózek. Oblizał usta, bo przymierzał się do wystosowania stosownej w tym temacie uwagi - Ojciec cię nie nauczył ze swoich rzeczy nie zostawia się gdzie bądź? - zapytał szykując się do dalszego kazania - A jak go nie będzie? Odkupisz? Nie wiem za co. Chyba najpierw sam musiałbym ci na niego dać. Nie będę nosił Juniora wszędzie ze sobą na ramionach. Szpital nie jest przytułkiem, w którym nie kradną Chris. - zakończył kręcąc z politowaniem głową na pewno żałując niezmiernie swojego brata i jego lekkomyślności. Zeszli na dół a Adam rozejrzał się unosząc w górę brwi. Szukaj teraz tego wózka, skoro gdzieś go zostawiłeś. Mam wyjść z nim na taką pogodę? - Poczekaj chwilę. Daj mi jego... - pogrzebał w torbie jaką niósł blondyn i wyciągnął kurtkę Juniora. Adam przykucnął i posadził go na swoim kolanie by ubezpieczyć chłopca przed różnicą temperatur.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:56, 06 Lut 2011    Temat postu:

/ Dyżurka lekarska

Westchnął ciężko wiedząc, że tak właśnie będzie. Adam nie mógł podarować tego by nie być uszczypliwym wobec Chrisa. Miał ochotę go uciszyć by tak nie jęczał. Od tego bolała głowa. Wysłuchał bez słowa jego opinii, która spłynęła po nim jak po kaczce. - Mój ojciec mnie nie uczył raczej niczego. Więc jego w to nie wplątuj. - odparował nie chcąc nawet słyszeć niczego na temat jego czy też ich ojca. Zdążył o nim zapomnieć i nie potrzebował by ktoś dobrodziejny mu o nim przypominał. - A jak będzie? - oczywistym było, że od razu chciał wziąć go na górę gdyby nie Jean. Nie miał czasu się wtedy zastanawiać nad jej słowami. Mógł się jedynie modlić o to by wózek stał tam go gdzie postawił. - W przytułkach też mogą kraść. Nigdzie nie można się czuć bezpiecznie. - Taka była prawda, więc czy zostawiłby go tutaj czy u góry mogło nie być różnicy. - A co ręce Ci ulecą? - Jak by mały ważył nie wiadomo ile. Kiedy zeszli na dół rozejrzał się po korytarzu. Wózek stał nadal w tym samym miejscu gdzie go zostawił. Odetchnął z ulgą. Oddał Adamowi torbę by mógł z niej wyciągnąć to co potrzebuje, a sam poszedł po wózek. Po chwili powrócił z nim rzecząc spokojnie. - I tak za niedługo będzie go za mało jak na trójkę. - Myślał, ze Ben mu wszystko już wyjawił i Adam wie o tym, ze Marika jest w ciąży więc nie musiał się z niczym hamować. Nawet nie podejrzewał, ze tym mógł zabić Adamowi ćwieka. No cóż co się stało to się nie odstanie. - Swoją drogą to gratuluję. Od razu bliźniaki, nieźle. - poklepał niezdarnie Adama po plecach. Na nic szczerszego nie umiał się zdobyć. Dopiero dziwny wzrok Adama spoczywający na nim uświadomił go, że coś jest nie tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:30, 07 Lut 2011    Temat postu:

Adam wcale nie jęczał. Wychowywał. Specyficznie, bo specyficznie, ale wychowywał. Niech Chris się przyzwyczai, w końcu w najbliższym czasie będą widywali się nazbyt często. Lepiej, by jeden drugiego zaczął znosić. Tyle powinno wystarczyć, bo żaden z nich nie wymagał tego by się wzajemnie polubili. Bynajmniej ten starszy nie kreślił takich planów. Dokładnie, twój ojciec. A moja matka mnie uczyła. Zobacz jaka różnica. - W porządku, nie będę go w to wplątywał. - zgodził się Adam z echem cichego śmiechu w glosie. Nie miał zamiaru, a przyznanie racji Chrisowi było dość niecodzienną rzeczą, tak że wzbudziło to rozbawienie czarnowłosego - To przestanę się ciebie czepiać. Na jakiś czas. - zobligował się wspaniałomyślnie mając zamiar tego przestrzegać, bo nie był znany z tego że rzucał słowa na wiatr. Zerknął na blondyna kiedy ten zaczął go pouczać. Och naprawdę, dzięki wielkie, sam bym na to nie wpadł. - A chcesz go wszędzie za mną nosić? - zapytał zaczepnie bo jeszcze mógł. Wózka nie zobaczył. Po chwili Adam musiał siebie samego poskromić, bo wózek jego synka stał tam gdzie go najpewniej młodociany wujaszek zostawił. Przywdział Juniora w spodnie i naciągnął na małe stopy buty. Bardzo o niego dbał. Wstał i wrzucił torbę w koszyk by po chwili ułożyć Juniora. Spojrzał na Christophera znad postawionego chwilę temu daszku i zaczął - Nie... - obrzucił brata jednocześnie zaciekawionym i zniesmaczonym spojrzeniem - Chyba mi nie powiesz, że... Bo i z kim? - urwał uświadamiając sobie że się przesłyszał. Prychnął cicho ignorując jego słowa i poprawiając małego Adama który zabawił się już grzechotką zawieruszoną gdzieś z boku. Wyprostował się i wziął pod boki kiedy brat poklepał go po plecach. Był zaskoczony, nigdy tego nie robił - Czy ty też nie zaliczyłeś wczoraj jakiegoś wypadku? - zapytał całkiem szczerze wpatrując się wprost w oczy blondyna - Chrzanisz od rzeczy. Jakie bliźniaki? - zapytał i pokręcił głową. Popchnął biodrem wózek wpatrując się jeszcze przez chwilę w brata z niecierpliwością. Odwrócił od niego wzrok i ujął platsikową rączkę czterokołowego pojazdu, by wyjść przez szpital.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:16, 08 Lut 2011    Temat postu:

O tak ma teraz o co drżeć. Wspólne przebywanie z bratem zwłaszcza gdy ma zły humor może być zabójcze. Jeszcze matury nie dożyje, a chciałby ją chociaż skończyć. Znosić? No to w szczególności powinien zastosować Adam, bo Chris już się przyzwyczaił dawno do jego osoby. Może i czasem odpyskuje i czasem jest oporny, ale na pewno przestał gardzić Adamem. Jeżeli Adam wyciągnie przysłowiową dłoń to mają szansę na ten czas się jakoś dogadać. Czas pokaże czy będą potrafili. Faktycznie lubić się nie muszą byle się akceptowali i znosili i tyle wystarczy. - Z czego się śmiejesz? - zapytał zdezorientowany patrząc na Adama, który zaczął się śmiać. Chris zrobił dziwną minę mamrocząc coś pod nosem o nie zrozumieniu i różnicy pokoleń. - No to możesz przestać, wiem gdzie stawiam wózek. - na jego ustach wykwitł triumfalny uśmieszek, który zapewne niezbyt długo tam zagości bo Adam wymyśli jak mu go z nich zetrzeć. Nie dbał o to. - A gdzie tak zamierzać chodzić, że mówić wszędzie? Bo droga do szpitala, do domu czy sklepu nie jest daleka. - zaczął wątpić w siłę Adama na chuderlaka nie wyglądał, a tak marudził. Czy te parę kilo by go obciążyło? Najwidoczniej tak. - Stanął z boku czekając aż Adam się pozbiera by mogli w końcu wyjść z szpitala. Założył sobie ręce czuł jak by coś przytaczało jego klatkę piersiową. Posłał bratu spojrzenie pełne oburzenia, że w ogóle mógł pomyśleć o tym, że Chris... Nieeee... Zapomnij! - Nie bawił się w takie coś póki co. - Ja? Nie niby dlaczego tak sądzisz? - uniósł brwi w górę. Miał wciąż dziwne uczucie, ze coś go omija, albo czegoś nie wiem. - Jak widać jestem cały i zdrów, ale Ty chyba masz problemy z pamięcią. - Nie chciał go głośno przyrównywać od Mariki. Może w tym całym stresie Adam zapomniał o tym co mu mówił Ben, o ile mówił. - No jak jakie? Twoje. - wyrzucił z siebie jak by patrzył na głupka. - No przecież Ben Ci wszystko powiedział, no o tym, ze Marika jest w ciąży i w ogóle? Powiedział prawda? - jednak patrzenie na Adama co raz bardziej go utwierdzało w tym, ze nie powiedział. Chris pobladł widocznie na twarzy. Nie chciał być tą osobą, która przekazuje takie informacje. - Nie powiedział? - rzucił jak by chciał się trzymać ostatniej deski ratunku. Mina mu zrzedła. - No to już wiesz. - rzucił w końcu spokojnie starając się ratować z tej sytuacji. - To też Ci gratuluję. Pomimo tego, ze Marika straciła pamięć, to jest w ciąży. Z Tobą. To jasne, czy muszę więcej tłumaczyć, ale nie karz mi do nie znam się na tych sprawach. - wyminął go wychodząc z szpitala. Nie chciał patrzeć na Adama. Wolał nie. On nie maczał w tym palców. Cicho pogwizdywał sobie pod nosem jak by nic się nie stało. Spojrzał na słońce, które przyświeciło mu w twarz mrużąc oczy. Pokręcił głową i ruszył przed siebie równając krok z Adamem.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christopher Knight dnia Wto 11:19, 08 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:13, 16 Kwi 2011    Temat postu:

/ Parking + teren przed szpitalem

- Nie. - odparł i pokonał kobietę tą samą bronią co ona jego - Ale chyba mogę przypuszczać, prawda? I wtedy też mogę powiedzieć co przypuszczam. I mówię. Choć oczywiście mogę nie mieć racji... - dokończył ironicznie, jednak wierzyć się nie chciało że Adam mógłby się kiedykolwiek pomylić. Zdarzało mu się ale nieczęsto, choć niestety kiedy już się zdarzyło było to dość bolesne. Ależ nie przypierał nikogo do muru, skądże znowu - Co? Znowu? - zajęczał kiedy obwieściła co zrobi, a w zasadzie przed czym go nie ostrzeże - Chociaż... To nic nowego. - Adam nie udzielał odpowiedzi których się oczekiwało. Bywał przewrotny i to chyba było dość jasne dla osób które choć trochę go poznały. Patrząc na to optymistycznie nie można było się z nim nudzić, patrząc pesymistycznie i realistycznie był nie do wytrzymania. Nie, najwidoczniej teraz Marika się myliła, bo mężczyźnie nie było obojętne to czy z nim zostanie czy nie. Zawsze dawał jej wybór, choćby teraz. Nie miał najmniejszej ochoty by odeszła, ale gdyby tak postanowiła musiałby sie z tym pogodzić, a z jego osądem swojej osoby dość łatwo wmówiłby sobie, że musi być absolutnie beznadziejny a po co z takim kimś ma się Marika męczyć? Po nic. Swoje zrobił. Pomógł jej i pomaga cały czas. Werdykt wyda Marika, a by nie czuć zbyt wielkiego rozczarowania lepiej było z góry zakładać ten gorszy rozwój wydarzeń. Proste. I bardzo asekuracyjne. Kompromis? By dojść do takiego czegoś trzeba było ze sobą współgrać, a teraz wydawało się to mało realne. Poza tym obie strony musiały chcieć, a o to teraz też było trudno - Ja wcale nie narzekam na wybór jakiego dokonałem. - powiedział by wyprowadzić Marikę z błędu - Jestem co najmniej zadowolony i szczęśliwy że spotkałem ciebie, a nie... - przed oczami stanęła mu młodsza od niego, czarnowłosa dziewczyna, a Adam zająknął się - Kogoś innego. - dokończył ciszej - Mam, wiem że mam. - przyznał, bo nie wypadało temu zaprzeczać. Zazwyczaj to co czuła obchodziło Adama, a teraz nie było inaczej choć trudno było zgadnąć do czego dążył prowadząc rozmowę z Mariką tak a nie inaczej. Zwykłe kichnięcie? Nie mógł znieść tego ze go nie słucha. Zawisł nad kobietą i wykorzystując to ze miała dłonie zajęte Juniorem wziął sweter który nie dał się wepchnąć między bok jej ciała a podłokietnik wózka. Nie był zaskoczony tym że kiedy ich twarze zbliżyły się do siebie Hiszpanka cała zesztywniała - Proszę cię. Załóż go. - mruknął. Nie zachowuj się jak obrażone dziecko i choć raz mnie posłuchaj. Strzepnął sweter i narzucił go na ramiona Mariki. Ponieważ nie protestowała zbyt gwałtownie wrócił znów do roli jej osobistego szofera. Adam spojrzał na czubek jej głowy niechętnie i powiedział dolewając oliwy do ognia - Choćby teraz. - gdyby jej było to aż tak obojętne jakby chciała nie dawałby się wciągnąć w jego grę. Zadowolenie które zatryumfowało na bladej twarzy mężczyzny nie dało się zbyt łatwo zakamuflować zwykłym udawaniem zainteresowania oknami szpitala. Z daleka było widać jego lepszy nastrój - Ale ja nie stwierdziłem że tak powiedziałaś. - odpowiedział, kiedy przechodzili przez główne drzwi i znaleźli się w o wiele chłodniejszym holu budynku. Teraz sweter na pewno ci się przyda. Adam odetchnął w duchu bo po kafelkach o wiele łatwiej pchało się wózek. Zatrzymali się przed windą, a Adam wywołał odpowiedni poziom. Oparł się o ścianę i skrzyżował ramiona na piersi patrząc na Marikę i małego. Ciszę która panowała między nimi można było krajać nożem i sprzedawać na sztuki. Ludzie kręcili się to tu, to tam, a Adam ze stoickim spokojem czekał na windę przyglądając się swojej żonie i synowi ze słabym uśmieszkiem, który irytująco błąkał się po jego ustach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:04, 17 Kwi 2011    Temat postu:

/ Parking + teren przed szpitalem

Pokonał? Nie bardzo. To co sądził Adam nie było dla niej żadnym zaskoczeniem. - Możesz, oczywiście, że możesz co nie znaczy, że trafisz w sedno. To co czasami myślisz, nie zawsze zgadza się z tym co myślę ja. - Znowu? - Tak to akurat u Mariki było normalne. Często uwielbiała robić na przekór innym. I samej sobie też. Sama sobie czasami podkładała kłody pod nogi. No cóż Marika była bardzo dziwną osobą i zamiast robić coś racjonalnie, ona robiła to zachowując się jak ktoś kto postradał zmysły. Nie bardzo się zmieniła od tamtej pory. - Spokojnie, nie zamierzam na razie nigdzie uciekać. - uśmiechnęła się leciutko, choć jej uśmiechu Adam zauważyć nie mógł będąc za nią. I nie zamierzała odejść, spokojna jego głowa o to. Najwidoczniej za mało w nią wierzył. Była w stanie przejściowym, nie zmieniła się przez to wcale. Choć teraz na wiele spraw miała inny osąd, ale to tylko dlatego, ze nie pamiętała tego co wcześniej. Jak odzyska pamięć wszystko wróci do normy. No cóż, ze takiego werdyktu się nie doczeka? Smutne, prawda? Przecież nie zamierzała odejść od niego tylko dlatego, ze różnili się charakterami, a Marika mocno wierzyła, że związała się z Adamem nie bez powodu. - Skoro tak mówisz, nie mnie to kwestionować, choć czasem dziwię się, ze trwasz przy mnie. I nie chodzi o Ciebie. - odpowiedziała z zgryzotą w głosie. Miała zastrzeżenia co do samej siebie. I czasem wątpiła, ze w ogóle ktokolwiek przy niej wytrzymuje, a tym bardziej Adam. Nie tylko on był osobą, która miała o sobie złe zdanie. A czy Marika była łatwą osobą i kogokolwiek słuchała? Kiedy się uparła to nie miała litości dla nikogo i była twarda jak mur, którego nikt nie potrafił zburzyć. Choć, nie Adam miał tą siłę przebicia u niej. Zawsze w jakiś sposób potrafił się przez niego przedrzeć i przemówić jej do rozsądku. Poczuła na swych ramionach sweter, choć wcale o niego nie prosiła. Westchnęła bezgłośnie, ale nie protestowała. Nie było najmniejszego sensu. Nie będą się przecież kłócić o głupi sweter. - Adam... - zamilkła, a po chwili bez protestu nałożyła na siebie sweter. - Dobra, niech Ci będzie, ale na prawdę nie jest mi zimno. - Wyglądała w nim i koszuli przekomicznie. Dla świętego spokoju jednak go założyła, choć w sali zapewne go ściągnie. - Nie prawda. - Wymyślał to sobie. Mogliby się o to spierać, aż w końcu by wyszło na to, ze tak robi. - Nie musiałeś Adam, nie musiałeś. Wystarczy, ze mam poczucie winy z powodu swojej niepamięci. Myślisz, ze jest mi na rękę, to że ktoś musi koło mnie skakać? Nie lubię tego i z chęcią sama bym się sobą zajęła. Nie jestem zadowolona z tego, ze wszystko jest na Twojej głowie. - przygryzła dolną wargę. Zresztą, po co ona mu to mówiła? Lepiej było by milczała. - Jak myślisz Ben pozwoli mi wyjść do domu? - przerwała panującą między nimi ciszę pytając męża o zdanie, tak jak by to co działo się nie dawno nie miało miejsca. Marice nie odpowiadał ponury klimat tym bardziej, ze mogła się cieszyć o ile Ben ją puści z szpitala. Choć podejrzewała, ze nie obejdzie się bez protestów, ale na to Marika musiała się uzbroić w cierpliwość i stalowe nerwy by nie wybuchnąć. Musiała się trochę podlizać. Zrobi to jeżeli tylko będzie to oznaczało, ze plan się powiedzie. Na prawdę w domu będzie się czuła swobodniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:43, 17 Kwi 2011    Temat postu:

- Dlaczego się dziwisz? Nie sądzę byś miała powody Mariko. - powiedział kręcąc przecząco głową - Naprawdę... - zaczął po chwili zastanowienia ciągnąc dalej - Dajesz się lubić i jesteś... Taką jaką ma być moja żona. - dokończył powoli ważąc każde słowo myśląc czy dobrze to ujął. Stwierdził że tak. Lepiej tego teraz, stojąc na szpitalnym korytarzu i czekając na windę jak na zmiłowanie, wyrazić nie mógł - Mogę też powiedzieć że lubię wyzwania. A ty dla mnie chyba cały czas czymś takim jesteś. Nigdy nie byłaś, wybacz stwierdzenie, zbyt prostą... By nie powiedzieć że głupią i naiwną. - mężczyzna skubnął kępkę włosów którą pieczołowicie hodował na brodzie - Egzemplarz dla kolekcjonerów. - mruknął i spojrzał na windę której drzwi rozsunęły się z charakterystycznym odgłosem wciągania powietrza do wnętrza. Odbił się od ściany i ujął rączki wózka uśmiechając się z góry do Juniora, który śledził go wzrokiem - Mariko... - obrócił ją bo winda była do tego dostosowana a nikt inny prócz nich nią nie jechał - Przestań się tym gryźć. - chyba miękkość głosu i jego ton zaskoczył samego właściciela. Mimo wszystko wcale nie miał ochoty by cokolwiek sobie wyrzucała. Jeśli chwilę temu wyglądał na takiego który z chęcią by ją pogrążył w najgorszych odmętach frustracji i depresji to teraz z całego skamieniałego serca zechciał ją pocieszyć. Położył dłonie na jej ramionach ostrożnie stojąc za nią sztywno wyprostowany wpatrzony przed siebie - Wiem, tobie to nie na rękę, ale nic nie zrobisz Marii. Oboje musimy się do tego dostosować, ale wydaje mi się że mogło być gorzej niż jest. Naprawdę ja nie narzekam. Czasem... Wiem, że to wygląda inaczej. Jednak nie musisz się tym martwić, bo to że jestem obok ciebie, bez względu na to czy się na mnie wściekasz, chcesz mnie wyrzucić z domu, czy przedstawiasz mi propozycję niezwykle miłego poranka spędzonego w łóżku, sprawia mi więcej przyjemności niż mogłabyś przypuszczać. - powiedział chcąc wytrzebić z niej wszystkie czarne myśli i niesłuszne podejrzenia. Drzwi znów się rozsunęły i zobaczyli znajomy kawałek korytarza oddziału chirurgii - Nie może cię tu trzymać wiecznie. - stwierdził dyplomatycznie nie opowiadając się ani za ani przeciw - Poza tym chyba jest na tyle rozsądny by nie sprzeciwiać się mi... - powiedział ciszej złowróżbnym tonem obrzucając wzrokiem chodzących po oddziale ludzi - Nie martw się. Jutro zabiorę cię do domu. - zapewnił swoją żonę kierując się z nią i z Juniorem pod salę w której bytowała od nieszczęsnego wypadku.

/ Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:14, 17 Kwi 2011    Temat postu:

- Nie wiem tak po prostu. Nie uważam się za osobę godną lubienia siebie jak to mówisz. Często bywam wkur... - ugryzła się w język by nie naginać zbyt mocno słów. - Bywam wkurzająca. I dziwna. I w ogóle mam coś nie teges z głową. - zaśmiała się. Wyolbrzymiała z deka. Zawsze musiała coś znaleźć przeciwko sobie. Inaczej chyba by nie użyła w spokoju. Choć teraz faktycznie przeginała trochę z swoją oceną. - Zależy komu. Sam mówisz, ze nie mam zbyt wielu przyjaciół, a to o czymś świadczy poza tym nie potrzebuję ich do tego by egzystować. Lepiej mniej i wierniej niż zbyt wiele a nazbyt fałszywie. - Miała nadzieję, ze ją zrozumie. Nie chciało jej się za bardzo tego tłumaczyć. Chyba powinna się przecież cieszyć z tego powodu, ze wciąż jest ważna dla Adama. Nic się nie zmieniło. Nadal mu się podobała, dalej ją kochał, czego więcej mogła pragnąć kobieta? Nie chciała żadnych cukierkowych sensacyjek. Wolała życie oparte na prawdzie, realiach i mocno po nich stąpać. I takie życie miała z Adamem. Na prawdę godne. Poza tym tylko przy niej Adam był kimś innym niż na co dzień dla innych, a mianowicie bardziej rozluźnionym człowiekiem. - Sugerujesz, ze coś wyjątkowego? - Nie, akurat o to siebie nie podejrzewała. Nie wyglądała na szarą myszkę. I też nią się nie czuła. Kiedyś była bardzo pewną siebie kobietą. I taką też chciałaby być teraz. - Jakoś nie potrafię inaczej. - Za bardzo ostatnio się wszystkim denerwowała i przejmowała wszystkim. Zaskoczył ją jego miły ton. Poczuła ciepło jego rąk na swoich ramionach i rozluźniła się. Czasami pragnęła tego dotyku niż czegokolwiek innego by wszelkie jej troski odeszły w kąt. A czasami się po prostu tego dotyku bała i w takich chwilach spinała się. Jeszcze nie potrafiła zaakceptować do końca tego, że Adam mógłby ją dotykać w normalny sposób. Nie doszła do tego jeszcze. Choć starała się w pewien sposób przyjmować to na luzie biorąc za coś normalnego co powinno dziać się między małżonkami. - Ej, z domu nie mogę Cię wyrzucić, bo nawet nie wiem gdzie mieszkam. - roześmiała się trochę rozpogadzając i odpychając od siebie złe myśli. - Przypomnij mi to za jakiś czas, a może spróbuję. - zażartowała sobie by rozluźnić napiętą atmosferę panującą w windzie jak jakaś mgła, która bardziej zaczynała się przerzedzać dając miejsce na wyjście słońca. - Tak, chyba kiedy byłabym zdrowa, bo w obecnej sytuacji to sobie mogę jedynie poleżeć w jednej pozycji. - kąciki jej ust drgnęły w górę. Adam sprawił jej swoimi słowami przyjemność. Nawet nie pomyślała o byciu w jednym łóżku jak o czymś złym czy odrażającym bo zapewne przed jej wypadkiem nie raz to robili. Spędzali czas wylegując się w łóżku w ten czy inny sposób. - Nie może, ale zapewne by chciał. Wiem, ze się martwi i rozumiem, ale ja na prawdę czuję się tutaj źle. Jeżeli mam dojść do siebie, to choćbym miała leżeć w jednym miejscu, w jednej pozycji i oszczędzać się to wolę to robić w domu gdziekolwiek on jest niż tutaj. Czuję, ze szybciej doszłabym do siebie poza murami szpitala. A tutaj za bardzo się stresuję. Denerwują mnie inni. A nie mogę ich przecież stąd wyrzucić. - Chociażby chciała. Prędzej ją by stąd wyrzucono za takie próby czynienia zła. - No dobra wierzę. - I miała szczerą nadzieję, ze tak właśnie będzie. Nie chciałaby się rozczarować. A jeżeli Adam jej to obiecywał to się nie rozczaruje.

/ Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Strona 9 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin