Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dyżurka lekarska
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:22, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Wsuwaj, wsuwaj. - zachęcił ją Benajamin widząc że Jeanine nie za bardzo ma na kanapkę apetyt. Obiad będziesz miała dopiero w domu niestety, o ile Marika coś tam ugotuje... - Aha... No to nie mogliście...? - skapitulował jednak bo uznał ze siedzenie w szkolnej świetlicy które przyszło mu na myśl nie było zbyt ciekawą alternatywą w porównaniu do wcześniejszego powrotu do domu. Pokiwał głową zastanawiając się gdzie też wcięło ich nauczycielkę, ale to nie był problem jego głowy a dyrektorki. Sięgnął po kubek i postawił go sobie na kolanie kiedy upił łyk soku. Spojrzał na Jeanine by uchwycić to spojrzenie, kojarzyły mu się z nim oczy niebieskie a nie brązowe. Wzruszył ramionami i odparł - Też tak sądziłem. Ale nie ze wszystkiego się można wyleczyć. - burknął pod nosem przypominając sobie Sobh. I nie był tak do końca pewien jak by chciała Jeanine - No dobra, dobra... - zamachał dłońmi, bo miał je już wolne. Ostatni kęs kanapki zniknął w ustach półwampira - Pomyślałbym tak samo jak ty, ale bym to odrzucił bo nie wolno się martwić na zapas, nie? No właśnie i dlatego... - urwał bo drzwi od dyżurki otwarły się i zobaczyli Morgana - Skończyłeś już? - Ben wskazał na swój kubek, ale to chyba nie było czymś przez co ordynator mu odpuści - Rusz się, jesteś nam potrzebny. - zamknął za sobą drzwi a półwampir wstał zbierając opakowanie po śniadaniu i dopijając sok. Pochylił się nad Jeanine i cmoknął ją w czubek głowy - Zbieraj się mała. Klucze masz, idź do domu. Z resztą może Marika nigdzie nie wychodziła. A ja muszę spadać. Wrócę później. - wyszedł z dyżurki pociągając nosem by zorientować się gdzie poszedł Morgan.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:36, 27 Paź 2010    Temat postu:

Jeanine wykrzywiła lekko usta ale ugryzła kolejny kawałek. Chleb wydawał jej się suchy i byle jaki przez co Jean przeszedł na niego apetyt. Dziewczynce zebrało się na marudzenie jak każdemu dziecku. Oberwała kawałek liścia sałaty i wsadziła go sobie do buzi przeżuwając powoli. Spojrzała na Benjamina pytająco chcąc by dokończył, ale ojciec najwyraźniej zrezygnował z tego pomysłu. Jego kolejna uwaga miała w sobie tyle samo prawdy co niemożliwości i to też nie polepszyło Jean nastroju. Skubnęła kolejny zielony kawałek, milcząc i zastanawiając się nad tym co będzie jutro w szkole. Uśmiechnęła się do taty kiedy ten stwierdził że nie wolno martwić się na zapas. Trudno zgadnąć jak to robił ale potrafił pocieszyć Jeanine bez używania jakiegokolwiek daru. Otwarła usta by mu coś odpowiedzieć, ale zamknęła je kłaniając się ordynatorowi który znalazł się w drzwiach - Pa, pa tato. - powiedziała a kiedy Ben wyszedł zabrała się do wykonania jego poleceń. Ubrana, po serii pożegnań z pielęgniarkami, z plecakiem na ramionach wyszła przed szpital.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:52, 20 Sty 2011    Temat postu:

/ Sala operacyjna

Benjamin wpadł do dyżurki i stanął w progu pokoju. Zapomniał kompletnie że zabrał ze sobą Jeanine. Zaklął w duchu i rzucił - Poczekaj. - okręcił się na pięcie i wypadł na korytarz by poszukać pielęgniarki, która przyjmowała Marikę i wiedziała wszystko albo też i prawie wszystko o tym co się jej stało. Kiedy się już dowiedział wrócił do dyżurki powoli wypuszczając powietrze z płuc. Przesunął dłonią po czole nie wiedząc jak na to wszystko zareaguje jego córka. Stanowczo zbyt wiele ich dotykało. Jak nie narzeczona, to przyjaciółka, same kobiety. Tobie już nic stać się nie może. Tego byłoby za wiele. Benjamin opadł na kanapę obok Jean, która popatrzyła na niego załzawionymi oczami. Półwampir objął blondynkę a ta rozpłakała się cicho. Kołysząc się lekko, próbując uspokoić swoja córkę powiedział cicho - Nie bój się. Jest tylko mocno poobijana i ma złamaną nogę, a to nie jest takie straszne. Juniora z nią nie było. - Jeanine przytuliła się jeszcze mocniej miętoląc w dłoni łapkę Pana Ciapka - Uspokój się, proszę. No, nie płacz, już. Dobrze będzie. - powiedział i zawiercił się by wyciągnąć z kieszeni telefon. Gdzieś kiedyś, dla własnego spokoju zapiała sobie telefon do młodego Knight'a. Wybrał jego telefon, bo nie miał pojęcia od kogo zacząć. Do Adama jeszcze nie śmiał zadzwonić, póki nie wiedział gdzie jest jego syn. I tak akurat do Benjamina nie należało powiadomienie go o tym co zaszło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:37, 20 Sty 2011    Temat postu:

Jeanine siedziała sama w dyżurce czekając na tatę. Z nudów bawiła się Ciapkiem przypominając sobie dzień w którym go dostała. Uśmiechnęła się blado patrząc w misiowe oczy kiedy to do dyżurki wpadł jak burza jej ojciec. Po sekundzie jak ta burza wypadł. Wystarczyło to by Jean poczuła od niego wyraźny zapach krwi. Zakryła sobie nos pluszakiem wiedząc czyją krew poczuła. W jej oczach zebrały się łzy i po chwili jedna z nich wypłynęła przesmykując się po policzku dziewczynki. Spojrzała ze strachem na Benjamina który wrócił i usiadł obok niej. Przytuliła się do ojca mocno, nie chcąc już niczego słuchać. Ani tych dobrych, ani tych złych wieści. Absolutnie niczego. Pokręciła nieznacznie głową gdy chcąc nie chcąc analizowała rozmowę jaką prowadził Ben z Chrisem. Pociągnęła nosem kiedy zrozumiała że będzie musiała do niego iść. Nie chciała rozważać dlaczego i po co. Nie chciała już myśleć, bo to nasuwało automatyczne skojarzenie z poszarpanym ciałem matki. Odsunęła się trochę i zwiesiła głowę. Musiała ją jednak po chwili unieść by popatrzeć na ciepłe oczy Ben'a, który opowiedział jej co ma zrobić i jak pomóc Christopherowi. Jeanine wysłuchała tego wiedząc że może się tylko zgodzić. Siedzenie w miejscu nie było dobre. Żałowała tylko że nie może pójść i ukryć się jak jej tata. Kiedy zgarnęła buziaka dała się odprowadzić Ben'owi do wyjścia. Tam uposażona na drogę w zapewnienia że nic złego się nie stanie poszła do Chrisa.

/ Obrzeża / Dom Mariki Grey / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:26, 21 Sty 2011    Temat postu:

Benjamin pożegnawszy Jeanine wrócił do dyżurki po drodze mrucząc cicho pod nosem ze wszystko będzie dobrze i że nikomu nic się nie stanie. Był strasznie przeczulony jeśli chodziło o kogoś mu bliskiego. Co prawda teraz już niewiele zależało od niego ale i tak poczuwał się do jakieś chorej odpowiedzialności, bo nie wstrzymał Mariki w domu. Bijąc się ze swoim sumieniem i tłumacząc sobie że to absolutnie nie jego wina bo kobieta miała przecież wolną wolę, obgryzając z tego wszystkiego paznokieć kciuka wszedł do dyżurki. Rozejrzał się po pomieszczeniu zdziwiony tym gdzie go nogi zaniosły. Chwycił swój kitel z wieszaka i wyszedł naciągając go na siebie. Ja już wszystkiego dokładnie dopilnuję. Nie będzie powtórki z rozrywki... Dogonił Marry na korytarzu i zaglądając jej przez ramię dowiedział się gdzie jest aktualnie znajoma mu pacjentka. Podziękował grzecznie i udał się do pokoju badań pstrykając w kieszeni nerwowo długopisem.

/ Pokój badań


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:52, 23 Sty 2011    Temat postu:

/ Sala chorych

Chodząc w te i z powrotem po dyżurce półwampir denerwował się strasznie. Nie tym co się stało, tylko tym co się dopiero stanie. Obgryzając nadal paznokieć rozmyślał nad tym jak teraz potoczy się życie jego przyjaciół. Wiedział, że nie było najlepiej. Marika wydawała się tak krucha jak nigdy, a Adam przypominał typowego osła, który jednak jak i jego żona miał trochę racji. Ben rzucił okiem na zegarek zamartwiając się dla odmiany bratem Adama i swoją własną córką. Przypomniała mu się jeszcze Judit, ale uznał że o to zapyta Chrisa, jak tylko ten tu dotrze. Zatrzymał się w miejscu i strzelił dłonią w czoło. Przecież ja mu wysłałem do pomocy dziecko... Może i rezolutne, ale tylko dziecko... Benjamin usiadł z rozmachem w fotelu i ukrył twarz w dłoniach. Spojrzał raz jeszcze na zegarek by stwierdzić że jest jakieś trzydzieści sekund dalej i nie jest przez to ani trochę mądrzejszy. Wyłamał sobie palce wiedząc już dlaczego zawsze Adam tak robił kiedy stawał się nerwowy. Pomagało, zdecydowanie - Pospieszcie się, pospieszcie, bo ja nic nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:52, 25 Sty 2011    Temat postu:

Benjamin krążył po dyżurce w linii fotel-biurko-okno, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Oknem wyglądał znajomej mu dwójki, ale albo jeszcze nie nadeszli, albo ich przegapił. Wyostrzył swój słuch, chcąc słyszeć jak najwięcej. Minuty wlekły się powoli. Wiedział że powiadomiono już Adama, pielęgniarki dzwoniły niedługo po tym kiedy on rozmawiał z Christopherem. Wsunął dłonie w kieszenie i usiadł przy biurku, chcąc się za coś zabrać. Stwierdził jednak ze nie ma na nic ochoty. Kiedy usłyszał ryk na korytarzu spojrzał na drzwi dyżurki. Płacz, jak płacz, ale jeden drugiemu nierówny. Ben zerwał się z krzesła i dopadł do drzwi. Wysunął głowę z dyżurki i odetchnął czując się automatycznie lżejszym. Oparł się o futrynę patrząc z uśmiechem na swoja córkę, Christophera i drącego się w niebogłosy Adama. Zaprosił ich do środka. Jeanine w końcu, widząc ojca, uśmiechnęła się i usiadła na fotelu który Ben opuścił chwilę temu. Majtała nogami obdarzając Chrisa zawadiackim spojrzeniem, które mówiło że ona już coś wie a on jeszcze nie - Myślałem ze nigdy tutaj nie dotrzecie. - zaczął półwampir odbierając od blondyna torbę. Odłożył ja na kanapę i spojrzał na Juniora przekrzywiając głowę w bok i drapiąc się po nosie ze strapioną miną - Dlaczego on tak płacze? Kiedy się obudził? - przesunął palcami po brodzie przyglądając się małemu z niewesołą miną - Rozmawiałeś z Adamem? - pytania Benjamina chyba nie miałby końca gdyby nie to że płacz Juniora. Coraz bardziej przybierający na sile - Przecież nie będę biegał po położną...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:05, 25 Sty 2011    Temat postu:

/ Korytarz

Christopher myślał, że zaraz wyzionie ducha. Ta chwila odkąd mały zaczął płakać wystarczyła by jego głowa stała się okropnie ciężka i zaczęła mu ciążyć. Każdy głośniejszy ryk przyprawiał go o nie miłe pulsowanie w czaszce i migrenę. Świetnie jeszcze tego mi trzeba było. Drzyj się głośniej niech Cię słyszą na obrzeżach... - z nieswoją miną wysiadł z windy stając na korytarzu. Miał nie małe problemy z utrzymaniem wierzgającego się mu na rękach dziecka. Musiał wzmocnić swój uścisk by czasem nie upadł na ziemię. Zacisnął silnie powieki prosząc o jakąś pomoc boga. Niestety żaden cud nie nadszedł. Musiał sobie poradzić sam. Nie wiedział jak uciszyć juniora. Ma ktoś cycka z mlekiem? A użyczy? - Rozglądnął się uważnie po korytarzu, ale chyba nikt nie wyczuł jego myśli i intencji, bo żadna kobieta znajdująca się na korytarzu nie była skora do pomocy. Wszyscy patrzeli na niego z politowaniem, a on czuł jak się dosłownie kurczy w środku. Nabrał głębiej powietrza i wziął się w garść. Podążył za Jean. Wszedł do dyżurki napotykając Bena. Minął go i stanął po środku pokoju. Dodatkowe naskoczenie Bena z pytaniami na niego spotęgowało jego nie najlepszy i tak już humor. - Nie wiem, skąd mogę wiedzieć. - wzruszył ramionami huśtając małego. - Może jest głodny. Eeee... - zaciął się na chwilę. - Przed chwilą jak weszliśmy do szpitala. - pośpieszył z wyjaśnieniami czarnowłosemu lekarzowi. - Trzeba mu dać jeść. - To chyba było jedyne rozwiązanie by go uciszyć chociaż na chwilę. - Rozmawiałam zaraz po tym jak skończyłem z Tobą. Mówił, ze będzie gdzieś tak jutro do południa. Ma niby jechać samochodem. - nic nie mógł na to poradzić aby to było szybciej. Nie miał daru przyśpieszania. Klapnął na jakiejś kanapie nie wiedząc co już zrobić więcej. - Co z Mariką? - popatrzył na Jean, która patrzyła na niego z wyższością. - No co? - uniósł brwi w górę nie wiedząc o co jej chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:29, 25 Sty 2011    Temat postu:

Półwampir przesunął dłonią po policzku i pokręcił głową. Słyszał jeszcze na tyle by stwierdzić że Juniorowi w brzuchu nie burczy. Ben odwrócił głowę by zobaczyć co też robi Jeanine że Christopher nie wiedział co począć. Po chwili lekarz załapał o co może chodzić widząc tryumfalny uśmieszek na ustach swej córki - Dostaniesz po uszach, jak będziesz się dalej zagadkowo uśmiechać. - zwrócił się do niej pochylając nad Christopherem - Daj go. Najpierw załatwimy z nią pewną sprawę w łazience, a później damy mu jeść. Jean, torba i idziemy. - odebrał Adama od blondyna. Mały ucichł na chwilę przyglądając się osobie na której ramionach teraz przyszło mu być. Benjamin uśmiechnął się do niego a do Chrisa puścił oczko - Zaraz wrócimy i opowiem ci co z Mariką. Wstaw wodę. Czajnik jest tam. - czyli gdzieś w rogu dyżurki, tak można było sądzić po dziwacznym ruchu ramienia lekarza. Jeanine trzymając już torbę otwarła ojcu drzwi. Kiedy je zamknęła na korytarzu znów rozległ się płacz, choć już cichszy jakby komuś zabrakło sił. Wrócili po kilku minutach, a Adam ssał zawzięcie smoczka najwyraźniej uspokojony - I po sprawie. Nie powiem... - zaczął Benjamin marszcząc nos - Przyjemne to nie było. - usiadł na fotelu majstrując przy zapięciu kaftanika najmłodszego Knight'a - Christopher, gdybyś mógł... Szklanki, cukier i tak dalej. Czuję się odwodniony. Gdybyś potrzebował kawy też gdzieś tam jest. - rozporządził, mając nadzieję że Chris woli chwilową rolę kelnerki niż opiekunki - Wyciągnij mleko. - poprosił Jeanine, a jego córka zaczęła myszkować po torbie - I butelkę? - zapytała retorycznie, a Benjamin pokiwał głową. Najwyraźniej nie spieszyło mu się by rozmawiać o Marice.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:07, 26 Sty 2011    Temat postu:

Po chwili już załapał o co może jej chodzić. Zmarszczył czoło. Nie lubił kiedy ktoś się z nim zabawiał w kotka i myszkę. Mogła powiedzieć wprost. Nie był jasnowidzem przecież, a o dzieciach nie miał zielonego pojęcia. A tym bardziej do głowy by mu nie przyszło, ze trzeba przewinąć małego. Westchnął cicho i z niejaką ulgą, że raz nie musi trzymać małego, a dwa to, ze nie przypadła mu rola przewijania go bo by chyba zwymiotował. Kiedyś gdzieś tam słyszał, ze kupki niemowlaków śmierdzą najbardziej. Chyba był zbyt wielkim wrażliwcem. Tak w pełni wolał być za kelnerkę czy też kelnera niż za opiekuna. Pokiwał głową z wyraźną ulgą. - Jasne już się robi. - Na tyle umiał się jedynie zdobyć. Natomiast Jean obdarzył dziwacznym spojrzeniem. Czasem nie umiał jej zrozumieć. Dla niego nie było pojętym co widzą w takich rzeczach zabawnego. Naigrywanie się z starszych tym bardziej w takiej sytuacji nie było niczym przyjemnym. Ruszył głową w ślad za ruchem ręki Bena. Kiedy został sam powstał z kanapy. Obdarzył dyżurkę zmieszanym wzrokiem. Powędrował w stronę gdzie stał czajnik. Nalał do niego wody. Postawił by się zagotował. - Nie wątpię. Takie rzeczy nigdy nie są przyjemne. - Obiecał sobie, że kiedyś dosłownie wypożyczy sobie książkę o dzieciach i dowie się nieco więcej. Zawsze to będzie pomocniejsze na wypadek gdyby zaś musiał robić za opiekunkę. Praktyki nigdy za dość. Ustawił trzy szklanki koło siebie. - Dzięki kofeina mi się przyda. - Tego chyba będzie potrzebował najbardziej. Coś co go postawi na nogi. Dla siebie nasypał dwie kopiate łyżeczki kawy. - A Ty co chcesz? - zwrócił się do Bena. Nie sprecyzował się co pod tym kątem. - I Ty chcesz herbatę? - Na kawę była jeszcze za mała. Ewentualnie dla niej zbożowa lub kakao, ale ani jednego, ani drugiego tutaj nie dostrzegł. Wątpił by lekarze czy pielęgniarki pijały takie rzeczy w szpitalu. Z dłonią wyciągniętą w powietrzu stał zwrócony do nich znów zadając to samo pytanie. Nie miał zamiaru dać się zbyć, a wyczuł, że Ben omija ten temat. - No to co z Mariką? - uniósł brwi wpatrując się w niego upartym wzrokiem. - Tylko bez owijania w bawełnę, mów, bo jak Adam się zjawi to i tak wszystko wyjdzie na jaw, anie chcę mieć go na głowie. Podejrzewam, że nie będzie w najlepszym humorze. - zazgrzytał cicho zębami. Na samą myśl, ze ma stanąć oko w oko z swoim bratem po plecach przebiegały go nieprzyjemne ciarki nad którymi nie umiał zapanować. Otrząsnął się sięgając po czajnik.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:35, 26 Sty 2011    Temat postu:

Blondynka wyciągała potrzebne jej rzeczy i ustawiała na stole. Puszeczka ze sproszkowanym mlekiem pojawiła się obok butelki - Czytaj co tam jest napisane, bo nie pamiętam ile trzeba wsypać. - polecił Benjamin a Jeanine po chwili wyszukała na etykietce żądaną informację i wyrecytowała ją - No to syp. - powiedział i zajął się Juniorem próbując go zabawić - Herbatę poproszę. - pytanie Christophera nie zostało zignorowane. Półwampir obserwując swoją córkę odmierzającą pieczołowicie łyżeczki wyjaśnił powoli - Fizycznie jest dobrze. To znaczy jeśli jeśli te obrażenia jakie odniosła, można nazwać dobrymi. - pospieszył z dodatkowym wyjaśnieniem by nie zostać źle zrozumianym - Co do reszty... - westchnął patrząc jak Jean niesie do Christophera butelkę i stawia ją obok szklanek. Uśmiechnęła się do chłopaka smutno i powiedziała - Tez herbatę. - odeszła i zajęła miejsce obok Bena, stając u jego boku niczym mała, niedorosła strażniczka. Złożyła ramiona na oparciu fotela patrząc z góry na małego Adama. Ben poprawił się i wyciągnął przed siebie nogi - Nie mam czego przed tobą ukrywać, tym bardziej przed twoim bratem. - odparł spoglądając na Christophera lekko zdziwionym spojrzeniem. Jakbym nie wiedział. Półwampir teraz wyglądał na takiego jakby postarzał się o pięć lat. Drobne dłonie spoczęły na jego ramieniu, a jego usta rozciągnęły się w słabym uśmiechu. Poczuł jak dar Jeanine powoli sączy się w jego organizmie. Pokręcił nieznacznie głową, a ona cofnęła dłonie wzruszając krótko ramionami - Marika prawdopodobnie w wyniku szoku, albo czegoś podobnego... - sam nie wiedział, on tylko składał kości - Krótkotrwale... Straciła pamięć. - wyznał w końcu i przekręcił głowę w bok kiedy Junior wypluł smoczek i wyszczerzył do niego szczątkowe uzębienie - To się zdarza. Ale przechodzi. Tylko u każdego w innym czasie. - w ciszy jaka zapadła pstryknął czajnik, woda była gotowa by zalać nią szklanki i butelkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:39, 26 Sty 2011    Temat postu:

Nie wtrącał się im w robotę. Oni zrobią to mleko dla małego lepiej jak i sprawniej niż on. Okupował więc sobie tak szafkę na której stał czajnik. Podrapał się po głowie jak to ostatnio miał zbyt często nawyk robić. Opuścił ją chowając do kieszeni spodni przez co lekko się obniżyły. Wcześniej leżały na nim jak ulał, a teraz chyba najwidoczniej trochę schudł bo musiał używać do nich niestety paska, by gacie na tyłku mieć. To jednak było jego najmniejszym problemem. Słuchał uważnie słów Bena na temat Mariki. To co mówił początkowo nie było niczym nowym, choć dobrze było słyszeć, ze jej stan się nie pogarsza. Jednak to co powiedział później zaszokowało go. Obrócił się do niego z czajnikiem w ręku. - To znaczy, ze co? Ona nas w ogóle nie pozna? Przynajmniej znaczy na razie, nie pozna? - no sądząc po tym co mówił, to jak utrata pamięci to raczej właśnie na to wychodziło. - No to pięknie. - jego palce strzeliły w kieszeni. Zaczął je zaciskać aż zapewne mu bielały. Na to nie był przygotowany. Powrócił do swej pozy zalewając kubki i butelkę. Odstawił czajnik. Nasypał sobie cukier do kawy. Potrzebował jakiejkolwiek osłody. Zamieszał. Kubki z herbatą zaniósł na Bena biurko. Postawił na nim również cukierniczkę i łyżeczki. Sięgnął po butelkę. Odstawił ją szybko na stół machając dłonią. - Cholercia. - poparzył sobie dłoń. - Gorące. Trzeba to schłodzić. - Takiego czegoś dziecku na pewno nie podadzą bo by się poparzyło, ale to wiedział oczywiście każdy. - Czyli, ze nie wiadomo jak długo będzie to trwało? - Miał nadzieję, ze szybko odzyska pamięć. - Jezu Adama też nie pozna. - zrobił wielkie oczy i szybko obrócił się w stronę okna by na nich nie patrzeć. Nie chciał nawet wiedzieć jak zareaguje jego brat. - Najważniejsze by wyszła z tego cało. - Jakoś reszta nie miała znaczenia. Byle tylko było dobrze, a oni wspólnie mogli jej w tym pomóc. Początek jednak będzie bardzo trudny. Zagryzł wargę trzymając w powietrzu kubek z kawą i namyślając się nad czymś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:59, 26 Sty 2011    Temat postu:

Czarnowłosy pokiwał powoli głową - Tak. Dokładnie tak jak mówisz. - powiedział ze stoickim spokojem, bo kiedy miał już obok siebie Jeanine, Chrisa i Juniora, czyli wszystkich o których mógł się martwić, był spokojny i nie udzielały mu się nerwy - Nie. Teraz nas nie pozna, mnie nie poznała. Nie wiem jak długo taki stan będzie obowiązywał. Nie wiem na przykład czy na widok... - spojrzał sugestywnie na dziecko w swoich ramionach - Coś w niej nie pęknie, choć to wydaje się historyjką wyciągniętą spomiędzy bajek. Jak narazie jest dobrze. Marika jest spokojna, nie wykazuje żadnych niepokojących... Zachowań. Dziękuję. - dodał kiedy szklanka z herbatą wylądowała przed nim. Jeanine odeszła od ojca i przysunęła sobie fotel. Nasypała cukru w swoją i ojca szklankę i zamieszała w nich dzwoniąc cicho łyżeczką o szkło - Przytrzymaj butelkę chwilę pod zimną wodą. Lodu przecież też mu nie damy, powinno wystarczyć. - stwierdził mając nadzieję że jego rada wystarczy. Benjamin łyknął herbaty czując się od razu lepiej, przynajmniej częściowo - Nie, nie wiadomo. Bywa różnie, każdy organizm z tym sobie radzi lepiej, a nie uderzyła się nie wiadomo jak mocno by trwało to w nieskończoność. Leki i trochę cierpliwości. - Benjamin strapił się bo cierpliwość i mężczyzna o jakim wspomniał blondyn jakoś nie szli w parze - Nie. Jego też nie pozna. - przyznał patrząc na chłopaka i na butelkę w jego dłoniach wyczekująco, bo mały już zaczynał się wiercić. Jeanine przysiadła na oparciu fotela, który zajęła i zapytała - To nie możemy do niej iść? - półwampir myślał przez chwilę i pokręcił przecząco głową - Dzisiaj lepiej nie. Jest zmęczona i lepiej niech się porządnie wyśpi. Może jutro mała. I tak nie za bardzo masz po co tam iść. - dziewczynka pokiwała głową i zadała po chwili kolejne pytanie jakby czytała ojcu w myślach - A Judit? - obie pary oczu skierowały się automatycznie na młodego Knight'a.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:22, 26 Sty 2011    Temat postu:

- Hm... - wymruczał cicho pod nosem jak by nie do końca był duchem z nimi. Stał sztywno jak by mu ktoś przywiązał kij do pleców. Po chwili w panującej ciszy dało się słyszeć ciche strzelanie kości karku. Pokiwał głową na prawo i lewo, a po chwili wysunął ją lekko w przód jak by się czegoś dopatrzył w oknie. Westchnął w głębi siebie i obrócił się w ich stronę. Odstawił swój kubek z kawą. Zakręcił butelkę i naciągając bluzę na dłoń chwycił ją niosąc do zlewu. Wsadził ją do niego odkręcając kurek z zimną wodą. - Nie miałem nawet tego na myśli. Tak, o to właśnie mi chodziło. - mruknął dopatrując się butelki. Na szczęście była wykonana z takiego tworzywa, ze się nie odkształcało. Co jak co, ale Marika wraz z Adamem swojemu synowi nie kupili by byle czego. Co chwila brał ją do ręki i kroplami wylewał mleko na rękę by sprawdzić czy ma już odpowiednią temperaturę. - Jeszcze chwila. - Nie wiadomo czy mówił to do tej dwójki czy do małego. Możliwe i jedno i drugie. Nie lubił kiedy mały płacze, a teraz się niecierpliwił. Ciekawe po kim to masz? - Zapewne po matce. Zresztą skąd on mógł to wiedzieć? Znał Marikę od kilku miesięcy. - Aha. - zaczął nerwowo przygryzać wargę. - Nie mów mi nawet. Nie chcę mieć mojego brata na karku. On stanie się nieznośny. Jak coś idzie nie po jego myśli to jest tragicznie, a co dopiero w takiej sytuacji? - strapił się. Wyciągnął butelkę, zakręcił kran i obtarł ją by nie była mokra. Po chwili podał ją Benowi. Patrzył jak mały łapczywie przyssał się do smoczka ciągnąc mleko z butelki. - Ta. Cierpliwość i Adam? Na prawdę to cnota. Uwierzę szybciej w latające świnie niż w to, że on będzie to znosił spokojnie. A wiadomo jak nie będzie miał ujścia dla swej frustracji to zacznie sobie szukać kozłów ofiarnych, a kto jest najbliżej pod ręką? Oczywiście ja. Chyba się gdzieś zaszyję na ten czas. - zaczął dramatyzować. Wcale nie do końca było wiadomo jak Adam się zachowa, choć Chris przeczuwał najgorsze. - No cóż jak mówisz trzeba nam czasu. I tak nic nie zrobimy. - Wzruszył ramionami. Zagarnął swój kubek i usiadł na kanapie rozwalając się trochę na niej. Poczuł się jak jakiś spowiednik. Rozłożył bezradnie dłonie. - Skąd mogę wiedzieć? Wiem tyle co wy. Uciekła i tyle. Nie mam z nią kontaktu ostatnio jesteśmy na wojennej ścieżce. Nie spowiada mi się więc nie wiem gdzie obecnie przebywa. - powiedział zgodnie z prawdą mając nadzieję, ze na tym skończą się pytania w tym temacie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:52, 26 Sty 2011    Temat postu:

Jeanine widząc jak mały coraz bardziej zaczyna marudzić pochyliła się i wyciągnęła z torby pierwszego lepszego misia, którego Chris tam wrzucił. Podała go ojcu, a ten zamachał nim nad twarzą Adama, co zajęło go na moment. Ben wywrócił nieznacznie oczami. Tak, mamy jeszcze tą chwilę. - Nie jestem pewien czy będzie tak źle... - zauważył półwampir przypominając sobie początki ich znajomości - Fakt, bywa nie do życia, ale akurat kiedy Marice się coś działo... - nie dokończył bo do dyżurki wpadła pielęgniarka, która poszukiwała drugiego oddziałowego doktora. Widząc Benjamina i małego berbecia na jego ramionach uśmiechnęła się i zajęczała z nutką radości - Jaki fajny, albo fajna. - poprawiła się - Od kogo przygarnąłeś, Ben? - zapytała pochylając się nad dwójką - Fajny - uściślił - To Adam. Poznajcie się. - mruknął odchylając się lekko w bok. Kobieta mogła wyciągnąć palce których mały, nieufny chłopaczek nie złapał. Nabzdyczył się jedynie. Półwampir parsknął śmiechem - Znajomej. - odpowiedział krótko, nie chcąc się wdawać w szczegóły i nie chcąc doprowadzić do tego by znów w dyżurce rozległ się płacz. Pielęgniarka, zawiedziona, wyszła, by prowadzić swe poszukiwania dalej. Ben przetarł oko usiłując sobie przypomnieć o czym mówił przed tym małym zamieszaniem - Acha... Marika. Nie, nie wydaje mi się. To znaczy na pewno będzie kogoś tam sobie szukał, ale kiedy jego żonie coś się działo zawsze wykazywał się czymś co na co dzień nie istnieje. Nazwałbym to opanowaniem totalnym. - powiedział unosząc dłoń po butelkę - Chociaż totalnie wyprowadzonego z równowagi też go widziałem. - stwierdził przypominając sobie czarnowłosą dziewczynę zaatakowaną przez wampira - To najwyraźniej działa w dwie strony. - wyciągnął smoczek z ust Juniora i zamienił go na butelkę do której ten ochoczo się przyssał - Wiesz, żeby te świnie nie zaczęły latać po Forks. - mruknął Benjamin śmiejąc się cicho - Nie zapominaj że twój szanowny brat teraz ma co robić. - jego zajęcie zamykało się w osobie jego syna - Nie powinien narzekać na nadmiar czasu wolnego. Nie wiesz czy Grace też przyjedzie? - zapytał z ciekawością. Z chęcią zobaczyłby matkę Adama i Chrisa, bo zdążył ją już polubić. A on miałby lżej. Kiedy chłopak wspomniał coś o zaszyciu się oczy Jeanine z niego przeskoczyły na jej ojca - Słucham?! - zawołał nagle Benjamin i poruszył się nerwowo w fotelu a pluszak upchnięty gdzieś przy jego udzie upadł na podłogę. Łyżeczka jaką piła Jean zabrzęczała o jej zęby - Jak to uciekła? My nic nie wiemy. - blondynka pokiwała głową i dodała - Ciocia miała jechać w jej sprawie do szkoły, a przed tym wstąpić do was chyba...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:20, 27 Sty 2011    Temat postu:

Przysłonił sobie oczy dłonią. Miał wrażenie, że od bólu głowy każde światło działa na niego rażąco, ale nie skarżył się. Nawet słowem nie pisnął, ze coś go może boleć. On w tej chwili liczył się najmniej. Postanowił, że przetrzyma to i bez środków przeciwbólowych. Nie był pipą. Nie takie rzeczy się wytrzymywało więc czym był ból głowy w porównaniu do reszty? Niczym, lekkim pryszczem. - Jeszcze się to wszystko okaże. Oby było tak jak właśnie mówisz. - Choć w to wątpił, to jednak gdzieś tam tliła się choćby malutka iskierka nadziei, ze nie będzie obrywał. W końcu w obliczu tych wypadków powinni się jednoczyć, a nie sobie dogryzać i naskakiwać na siebie. Zerknął kątem oka na pielęgniarkę, która wpadła do pokoju jak burza. Nie odezwał się słowem. Ben go wyręczył. W zasadzie to teraz nie musiał robić zbyt wiele. Czarnowłosy wyręczał go w większości obowiązków, a miał nadzieję, ze Adam zjawi się prędzej czy później. Jak dla niego to wolał pomimo wszystko prędzej. Może i chciał się pozbyć ciążących na nim obowiązków. Jak by nie patrzeć był jeszcze gówniarzem i nie został przygotowany do roli ojca, opiekuna i tym podobnym. Chciał się bawić, przeżyć swoje nim się ustatkuje w końcu. Rolę niańki wolał zostawić Benowi i Adamowi. W jednym miał rację lekarz. Adam będzie miał co robić i na brak czasu narzekać nie będzie mógł. - Ja go głównie widzę jak jest wkurzony i ma coś do rozkazania, nakazania i temu podobne, choć nie powiem pomagał Marice i nigdy nie zostawiał jej samej. Wiadomo głowa rodziny musi mieć pieczę nad wszystkim. - uśmiechnął się kącikami ust odchylając głowę w tył czemu jego włosy dziwnie zwisały w powietrzu. Niesforny kosmyk włosów wpadł mu do oka. Zdmuchnął go i dłonią zaczesał na bok by nie przeszkadzał bardziej niż już to zrobił. - Raczej fizycznie to nie jest możliwe chyba, ze ktoś im by skrzydła dorobił. - roześmiał się na samą myśl o latających, zaróżowionych świniach, które chrumkają sobie nad ich głowami. Nie chciał wiedzieć wtedy z czego byłby deszcz. - Eeee... Nie wiem szczerze mówiąc. Kurcze w zasadzie to nie wiem nic oprócz tego co bratu przekazałem. Czy ją poinformował czy też nie, nie mam zielonego pojęcia. - Nie lubił czegoś niewiedzieć bo niewiedza rodziła w nim zakłopotanie i zdenerwowanie tym bardziej gdy się go o coś pytało, a on nie potrafił na żadne z tych pytań odpowiedzieć. - Ale pewnie nie. Widzisz moja matka nie lubi się wtrącać w nie swoje sprawy. Znaczy się Marika to jej synowa wiadomo, na pewno nie zostawi tego ot tak sobie, jednak jak myślę przyjedzie później by Adam mógł sam się najpierw tym wszystkim zająć. - Mógł się zawsze mylić, coś się mogło zmienić, tego nie wiedział. Snuł jedynie swoje domysły. Aż prawie podskoczył zaskoczony kiedy Ben uniósł głos. Zamrugał skonsternowany powiekami. Otarł je i pożałował chyba tego co powiedział bo znów będzie musiał tłumaczyć. - Nie wiecie? Nie powiedziała wam? Moze sama dowiedziała się dopiero gdy do nas przyjechała. - poprawił się na kanapie bo za bardzo zjechał w dół. - Nie wiem zbyt wiele. Marika mi powiedziała, że Judit uciekła, bo jej chyba źle było. Nie wiem. A Marika jak to Marika nie lubi pozostawić spraw samych sobie przez co czasem sama pakuje się w kłopoty. - Z drugiej strony sam by chyba postąpił tak jak ona, kto wie? - Kazała mi popilnować Juniora bo jak stwierdziła musi jechać do szkoły w sprawie swej siostry bo dostała wezwanie od dyrektora. Może chciała mieć to załatwione jak najszybciej. Co do Judit nie zdążyła nawet nic zrobić w jej sprawie. Nie wiem nic więcej. Ani gdzie jest, ani co robi, na prawdę. Sam byłem zaskoczony dłuższą chwilę wcześniej. - upił większy łyk parującej aromatycznie kawy. Jakieś fusy , które jeszcze nie zdążyły opaść na dno kubka dostały się do jego ust. Skrzywił usta nieznacznie. Wsadził palca do ust i zgarnął na niego te kilka ociupinek kawy. Z kieszeni wyciągnął husteczkę w która otarł palca. Po chwili powędrowała z powrotem do kieszeni. Ten dzień przynosił same nowości jak nie dla niego to dla nich. W zasadzie to jedynie uzupełniali się informacjami na tyle na ile było to możliwe, nic więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:07, 27 Sty 2011    Temat postu:

Ze spokojem patrzył na Juniora, który dojadał, czy też dopijał swoje mleko. Nie krzywił się z czego Ben wywnioskował ze Marika musiała go już do tego typu posiłku przyzwyczajać. I dobrze. Jakbyś nie chciał tego pić, to nie wiem co miałbym ci dać w zamian. - A ja go widziałem nawet całkiem zadowolonym. - powiedział Benjamin ciągnąc dalej swą opowiastkę - Jak brali ślub, co nie Jeanine? - zapytał a jego córka żywo pokiwała głową. Musiała po chwili zaczesać włosy za ucho - Nooo... - przyznała rację ojcu - Wtedy naprawdę byli zadowoleni. I ciocia i wuja. Fajnie wtedy było. - dodała z westchnięciem wspominając przyjęcie weselne. Skromne bo skromne, ale sympatyczne. Ben też się uśmiechnął bo przypomniał mu się epizod z czerwoną wstążką, której potrzebował młody pan - Wiadomo, wiadomo... - podjął dalej połwampir - Uważam że w większości sytuacji i tak za bardzo się spina, ale taki widocznie ma styl bycia. - uciął nie chcąc zastanawiać się nad czynnikami które, według niego, dość nieszczęśliwie ukształtowały charakter mężczyzny o którym rozmawiali. Benjamin roześmiał się i odparł z cwanym uśmieszkiem - Są takie rzeczy o jakich się filozofom nie śniło. W ten poczet wchodzą również latające świnki. I wampiry i wilkołaki i zmiennokształtni. Co Chris? Dalej niemożliwe? - ten temat mu chyba odpowiadał bardziej niż jakiekolwiek inne. Jeanine dmuchająca do tej pory cicho na herbatę powiedziała - Dziwnie by było, prawda? Jakby zamiast ptaków, były świnki. Albo małe fretki. Z takimi dorysowanymi skrzydełkami... - zachichotała i upiła łyka bursztynowego płynu. Ben skinął głową przyjmując do wiadomości to co powiedział Christopher. Lekarz i jego córka pokiwali przecząco głowami, bo nic nie wiedzieli o Judit i miejscu jej aktualnego pobytu. Mężczyzna wpatrzył się w rozwalonego na kanapie blondyna chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Jean zostawiła swoją szklankę i zeszła z fotela by podnieść z podłogi misia, który na nią spadł. Położyła go obok ramienia ojca - To ona nic nie wie. Zadzwoń do niej, lepiej niech tu będzie... Albo nie? - zastanawiał się na głos samemu nie wiedząc co zrobić - A Adam wie? Cholera, tego nikt nie wie. - przygryzł wargę i odsunął powoli butelkę od ust Juniora, który był w połowie dystansu - Odpocznij sobie, chłopie. Nie wszystko na raz. - mały zamlaskał i wyciągnął język. Ben zerknął na Christophera, który grzebał sobie w ustach. Półwampir mruknął coś pod nosem niewyraźnie - No... A ten... - podjął wątek, który gdzieś mu uciekł - Gdzie ty będziesz dziś spał?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:18, 28 Sty 2011    Temat postu:

Upił połowę z tego co miał w kubku. Dla zabawy by zająć czymkolwiek ręce obracał kubek w dłoniach w prawo i w lewo. Z chęcią teraz wyciągnął by telefon, słuchawki i posłuchał jakiejś dobrej muzyki, która by go nastroiła. Niestety nie mógł. To znaczy gdyby chciał to zrobiłby to, ale nie wypadało zostawiać w ten sposób swych rozmówców w postaci małoletniej blondynki i czarnowłosego, wysokiego mężczyzny. Zaraz na pewno zostałby posądzony o brak kultury. Dbał o swój wizerunek i nie chciał by mu cokolwiek zarzucano. To odrzucił na swój dalszy plan. Poniekąd nawet miło się tak siedziało i rozmawiało trochę odbiegając od głównego tematu w postaci jego bratowej. W końcu mógł się dowiedzieć czegoś nowego. Na ślubie nie był bo wiadomo, nawet wtedy nie wiedział o istnieniu swego brata. To jednak było inną bajką. - No cóż nie mogę zaprzeczyć, że Marika jest piękną kobietą. Może i jest upierdliwa czasem i lubi się czepiać, ale po krótkim namyśle to pasuje do Adama. Uzupełniają się charakterkami. - Nie mówił tego złośliwie. Po prostu stwierdzał istniejący fakt. - Pewnie miał wtedy powody do radości. Myślę, że nie jeden młody mężczyzna chciałby się koło niej zakręcić. - Może nie akurat on bo dzieliła ich duża różnica wieków, ale chętnych by nie brakowało. - A inną jeszcze kwestią jest to, że jak można zauważyć pomimo tego jaki Adam jest, wiadomo złośliwy, cyniczny, wyśmiewczy to ona go akceptuje takim jaki jest. Wiesz chyba nie wiele par tak potrafi. - trochę miał chyba za długi język i mówił to co myślał. Tutaj nie było jego brata więc przed nimi nie musiał niczego ukrywać. - Gdybym to ja miał kobietę, którą kocham ponad wszystko też nie pozwoliłbym aby jej się krzywda działa. Adam może i nie jest jakoś wylewny z tego co widziałem, ale udało mi się kilkakrotnie podpatrzyć to jak on na nią spoglądał. Takiego wzroku nie da się przecież podrobić czy też udawać. - Uśmiechnął się delikatnie. To chyba była jego najpozytywniejsza opinia odkąd tutaj był. Aż dziwne, ze on sam to mówił. - No w sumie to racja. Kto tam wie co jeszcze przed nami stoi otworem. - roześmiał się wesoło. Popatrzył na juniora, który był już spokojniejszy. Jemu też jak by ból z tego powodu w czaszce zmalał. Od razu lepiej się oddychało. - Nawet mi nie mów Jean. To było by bardzo dziwaczne, a już na pewno zachwiało by nasz światopogląd. - podrapał się po policzku. Przekrzywił głowę w bok czując się strasznie rozleniwionym. W dyżurce było przyjemnie ciepło, ani za gorąco, ani też za zimno. Poza tym ta rozmowa przebiegała bardzo leniwie. Lepiej by teraz mógł sobie spokojnie porozmawiać nim miałby się później spinać i kontrolować z każdym słowem. - O nie, nie. - Zamachał stanowczo wolną ręką. - Wybacz, ale ja do niej dzwonić nie będę. Poza tym wątpię by ją to cokolwiek obchodziło. - Czasami Judit była strasznie samolubna i myślała tylko o sobie. Po tym jak się pokłóciły co miało by obchodzić młodą to co się dzieje z jej siostrą. - Swoją drogą ja nie rozumiem dlaczego one są tak strasznie negatywnie nastawione do siebie. - nieme pytanie odbiło się w jego oczach. Czasami głowił się nad tym i nigdy nie potrafił uzyskać właściwej odpowiedzi. - Ja i Adam to wiadomo kwestia charakteru i tym podobnym. Tylko, ze nasza sytuacja jest diametralnie inna. My się dopiero poznajemy. Długi czas zajęło mi przyjęcie do wiadomości, ze jednak mam jakieś rodzeństwo. Nie zawsze się zgadzamy ze sobą, ale nie powiem bym nie przyznał kilkakrotnie mu racji. A one? Na przekór sobie jedna próbuje dopiec drugiej. I prześcigają się w tym która lepsza. Dzienne wysłuchiwanie ich kłótni strasznie dobijało człowieka. Do momentu aż Marika przestała przychodzić do nas. - W zasadzie to nie wiedział czy Marika im o tym opowiadała. Jak już poruszył ten temat to mógł skończyć. - Pamiętam jak wybuchła między nimi straszna kłótnia. Judit wygarnęła Marice prosto w twarz wszystko co o niej myśli. Narzekała na nią, że wyprowadziła się z domu zrywając kontakty i mając ich gdzieś. Czuła się bardzo pokrzywdzona z tego powodu. Zwaliła na nią całą winę. I wiele innych gorzkich słów padło z jej ust. Marika popłakała się i wyszła i od tego czasu tak szła wojna między naszymi domami. - westchnął cicho. Trochę go zżerało sumienie. - Szczerze mówiąc to ja się tutaj nie prosiłem. Matka mnie wcisnęła Adamowi byśmy się lepiej poznali. Nie wiem czy dobrze zrobiła. I też nie powiem bym był najlepszy. Trochę żałuję, że im tak dopiekałem, ale nie lubię zarozumialstwa i rozkazywania. - przygryzł kolejny raz wargę przymykając oczy. - Nie mówcie nikomu tego co wam powiedziałem, ok? Nie chcę by się ze mnie śmiano. - głównie mówił to do Jean, która czasem miała długi język i nawet nie chcący potrafiła coś chlapnąć. - No i to by było na tyle zwierzeń. Judit jeśli będzie chciała wrócić to wróci sama. - innego wyjścia nie widział. W tej sytuacji wątpił by Adam ją miał czas szukać. - Nie mam pojęcia. Dowiemy się jak tu będzie. - poprawił się na kanapie przybierając bardziej wygodną pozycję. - Spał? - uniósł oczy na Bena. - Przecież mam dom, nie? - więc spać gdzie miał, ale zostawała kwestia juniora. - Ty też nie będziesz z małym siedział cały czas i też powinieneś odpocząć. Dziś przemęczę się i nie będę spał. Dam radę. Położę się jak Adam mnie zmieni. - mówił z uporem maniaka. Nie pozwoli by Adam miał się do niego o co przyczepić, a jedna zarwana noc mniej czy więcej nie będzie mu robić żadnej różnicy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christopher Knight dnia Pią 1:30, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:58, 28 Sty 2011    Temat postu:

Benjamin ziewnął przeciągle i zamrugał zaciskając lekko powieki. Nie wiedział dokładnie czy jego dzień to ciągle ta sama doba, czy to już kolejne dwadzieścia cztery godziny minęły. Ciągle jednak było to samo. Ten sam dzień. Wieczór, późnawy wieczór już w zasadzie. W szpitalu było cicho, budynek wyludnił się bo zostali w nim tylko ci którzy musieli. Półwampir słuchając Christophera zaczął się zastanawiać jakim cudem on może być bratem Adama. Na oko to może i w jakimś stopniu byli podobni, ale jeszcze nigdy nie słyszał tak długiego wywodu z ust starszego i to jeszcze opisującego czyjeś zalety. Czego to nie może robić wychowanie w dwóch różnych domach. Postanowił się nie wtrącać i dać mu się w spokoju wygadać bo teraz to i przebijał Jeanine w długości wypowiedzi. Dziewczynka zasiadła w fotelu przytulając się do jego podłokietnika i słuchała Chrisa, podobnie jak jej ojciec z szeroko otwartymi oczami - Wcale nie. - powiedziała szybko - Jakby to nad nami latało, bylibyśmy już przyzwyczajeni. Zaraz byś światopoglądem chwiał... - mruknęła przemądrzale chichocąc jednak pod nosem. Przytuliła do siebie swojego misia zbierając luźne kosmyki które przesłaniały jej oczy. Ben uznał że czas zabrać głos i wyjaśnić coś niecoś młodemu, który najwyraźniej nie załapał pewnej stałej prawdy - A ty dlaczego jesteś cięty na Adama? Sam powiedziałeś. Bo obaj jesteście dla siebie jakąś nowością. Z siostrami jest tak samo. O ile wiem Marika wyprowadziła się kiedy Judit była mała. Marika nie latała do Hiszpanii. Po tym wszystkim pierwszy raz chyba zobaczyły się... U ciebie i Grace, tak? - zapytał mając nadzieję że dobrze trafił - To że sobie wzajemnie dopiekają świadczy o niedojrzałości jednej i drugiej. Choć nie mi się w wtrącać. - stwierdził jak najbardziej rezolutnie, bo i miał stuprocentową rację. Nie miał prawa się wtrącać, a to co wyprawiały siostry było trochę dziecinne - Nie mówię że wina jest tylko i wyłącznie Mariki. Judit jej to wygarnęła...? Są siebie warte. - przyznał z lekkim uśmiechem. Półwampir dokarmiający dziecko przekrzywił lekko głowę bo słowa Chrisa zaskoczyły go i to mile zaskoczyły - Musisz je trochę polubić. To zarozumialstwo twój brat manifestuje odkąd tylko go znam. Nie pamiętam jednak żeby na tym źle wyszedł. - Jeanine zawierciła się na fotelu i położyła na plecach, przewieszając nogi przez oparcie i majtając nimi leniwie. Uśmiechała się do sufitu układając sobie własny plan pojednania braci. I nico sobie robiła z prośby Chrisa. Benjamin spojrzał na chłopaka i zapytał - A będziesz spał w nim sam z nim? - uniósł lekko brew w górę wskazując na Juniora. Nie widział go w całonocnej roli rodzica. Półwampir odstawił butelkę na stół i otarł buźkę małego zastanawiając się co począć - Chyba nikt nie będzie dziś spał. Ja zostaję w szpitalu. Jeanine... - nie zdążył dokończyć a jego córka obróciła się błyskawicznie na fotelu - Ja też zostaję. Nigdzie nie idę. - zaprotestowała nim on nabrał powietrza w płuca. Ben skinął głową i spojrzał na blondyna - Odpowiada ci nocka w szpitalu?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pią 19:59, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:34, 28 Sty 2011    Temat postu:

- Wcale, ze tak. Jak widzisz nie lata i nie jesteśmy przyzwyczajeni. - wystawił do niej język zaczepiając ją zabawnie. Opanował się i zwrócił swą twarz w stronę lekarza. Dobre pytanie zadał. Czy był cięty? Kiedyś tak jednak mu przeszło. Teraz nazwałby to innym określeniem. - A tam cięty od razu. To, że nie zawsze umiemy się ze sobą dogadać nie znaczy, ze od razu jestem cięty. - wzruszył ramionami. Wypił resztkę kawy którą miał w kubku. Powstał by rozprostować swe kości. Stanął na palcach, a kości same mu strzelały. Przeciągnął się na prawo i lewo i powędrował do umywalki by umyć po sobie kubek. - Może i tak. W pewnym stopniu masz racji. Głupoty jednak się chyba nie wyplewi. - skrzywił się nieznacznie. To nie dotyczyło tylko Mariki i Judit, ale jego również. - Tak u nas. Taki niefortunny przypadek. - Bo tak właśnie było. Najwidoczniej tak musiało się już stać. - I nie mnie. Może w końcu trochę zmądrzeją i dojdą do porozumienia bo szkoda by rodzina rozlatywała się tylko przez ich upartość. Tak, ta ich hiszpańska krew. - nie wyjaśnił dokładnie o co mu chodzi. - Ja nie powiem, bo nie wiem czy będę się w stanie dogadać z swoim bratem. Czas to pokaże. Nie skreślam go jednak tak jak na początku bo się różnimy. - odstawił umyty kubek na szafkę. Złapał jakiś ręcznik i wytarł go do sucha. Krążył trochę po dyżurce bo siedzenie na dłuższą metę tez nie było dobre. - Szczerze to może znasz go lepiej niż ja sam. I wiesz bardziej jako ten doroślejszy co jest dobre, a co złe. Wiesz może Adam kieruje swoim życiem tak jak chce podejmując pewne decyzje i popierając je swym zachowaniem, ale jak mówisz nie wygląda by u niego wychodziło to na złe. - zakrył nos dłonią kiedy coś go w nosie zakręciło. Kichnął cicho. - Przepraszam. - wyciągnął chusteczkę w którą obracając się od nich wydmuchał nos. Już zabierał się do odpowiedzenia Jeanine, kiedy to swój głos zabrał Ben wybawiając go z głowienia się nad tym. To było najlepsze rozwiązanie. - Jak najbardziej. Będziemy się zmieniać czy coś. Coś się wymyśli. - No nie wyobrażał sobie by Ben za kilka godzin trzeźwo myślał jeżeli nawet przez chwilę by się nie zdrzemnął. Poradzą sobie bo nie mają żadnego innego wyjścia. - Tyle co do powrotu Adama. Później będzie łatwiej. Jutro nie idę do szkoły, ale pojutrze już muszę iść. Dyrektor krzywo patrzy na tych, którzy nie przychodzą do szkoły. - Wolał się nie narażać tym bardziej przed końcem szkoły. Zależało mu na tym by mieć dobre wyniki w nauce.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:32, 28 Sty 2011    Temat postu:

- Ale jakby latało... - zaperzyła się Jeanine patrząc na Chrisa z błyskiem w oku, który znalazł się tam w przeciągu sekundy - To byłoby inaczej. Prawda tato? - zwróciła się do najwyższej z możliwych instancji na jakie tutaj w tej dyżurce mogła się powołać. Benjamin uśmiechnął się i odparł - Tak, byłoby inaczej. Ale nie jest. - pociągnął zaraz dalej sadzając Juniora na kolanach i zastanawiając się gdzie go ulokować na noc. Wypadałoby podprowadzić coś z oddziału... Kiedyś Adamowi wystawię rachunek za to wszystko. Christopher chyba dalej nieświadomie dostarczał Jean kolejnych arcy ciekawych informacji na temat relacji jakie miał z bratem. Blondyneczka już odnotowała w pamięci skrupulatnie że nie jest na niego cięty. Chyba naprawdę miała nadzieję coś wskórać - Sądzisz ze rodzina się przez to rozpadnie? Czyja? No chyba nie wasza. - wtrącił półwampir wstając z fotela by pochodzić podobnie jak Christopher po dyżurce. Ciekawe którą z rodzin miał na myśli. Junior na jego ramieniu szukał czegoś, ale musiał się rozczarować. Włosów Ben długich nie miał, nie było czym się pobawić. Aż przystanął kiedy chłopak stwierdzał że nie skreśla swojego brata. Dziwiąc się temu trochę zaczął wędrować ponownie czekając aż Juniorowi się odbije. W zasadzie czym ja się martwię? Z tego co słyszę wszystko jest na dobrej drodze. Baaa... Chyba nawet na bardzo dobrej drodze. Ciekawe co na to druga strona tego interesu? I tu jednak Ben miał pełne prawo by trochę się pomartwić - Na zdrowie. - powiedział machinalnie i zerknął przez okno na obraz szykującego się do snu miasteczka - Dobrze. Więc zostajemy tutaj. - zarządził i zapytał - Posiedzisz z nim chwilę, nie? Muszę mu znaleźć coś do spania... - nim Chris zdążył cokolwiek powiedzieć miał w dłoniach Juniora próbującego złapać go za nos - Zaraz wracam. - i tak było. Kiedy Ben wrócił pchał przed sobą małe szpitalne łóżeczko na którym przebywały tutaj dzieci - Nie znalazłem nic lepszego. - wytłumaczył przepraszająco - Teraz coś innego. Co chcecie na kolację? Bo jest ten problem że kuchnia nasza to jest już na klucz zamknięta. - powiedział trąc palcem jakąś plamkę na boku tego przesuwalnego łóżeczka - I idąc na łatwiznę pomyślałem o czymś na wynos. Pizza? - zapytał spoglądając to na Jean to na Chrisa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:20, 28 Sty 2011    Temat postu:

No właśnie nie jest. - Powtórzył jak echo za Benjaminem. Lepiej było myśleć realiami niż zastanawiać się nad fantastyką. Wiadomo, że coś takiego nie nastąpi, no chyba, że genetycy wymyślą na to jakiś sposób bo wszystko było możliwe, ale zanim do tego dojdzie to Chris miał nadzieję się zestarzeć. Dla niego był to czas bardzo odległy. Nikt tak na prawdę nie wiedział co się może stać w przeciągu kilkunastu czy też kilkudziesięciu lat. Zakończył ten durny temat zajmując się realiami. Oj niech tak Jean się już pozytywnie nie nastawia i nie próbuje majstrować przy więziach rodzinnych Knight'ów bo może się gorzko rozczarować. To co mówił Chris wcale nie musiało oddziaływać na Adama. Poza tym wiadomo jaki Adam miał negatywny stosunek do swego brata. Dla niego mógłby w ogóle nie istnieć. Może wtedy wszystko było by prostsze. - Wszystko ku temu zmierza. Zauważ Judit uciekła nie chcąc być przy Marice. Ona nie toleruje zasad jakie łoży Marika w jej wychowanie. Dla niej ona jest przymusem. Przynajmniej mnie się tak wydaje. - zamrugał skonsternowany powiekami. Przetarł sobie oczy bo te zaczynały go piec. Był nie wyspany, a musiał dać radę wytrzymać. Walczył ze zmęczeniem jak tylko mógł. - Nasz? Czyli, ze ja i Adam? Nie. Chodziło mi o samą Marikę i Judit. O ich rodzinę, bo są nią. Siostry, wiadomo. Zamiast postarać się obie jakoś dojść do porozumienia to same się nakręcają i oddalają od siebie jeszcze bardziej. Wiem, że może Judit ma do niej pretensje, ale czy tak na prawdę nie myślisz, że lepiej było by zapomnieć o tym co było, a skupić się nad tym co jest teraz? Marika zgodziła się na to by Judit u niej zamieszkała, choć wcale nie musiała. Przecież do końca szkoły nie ma tak wiele. Jeżeli nawet jej przeszkadza to czy tyle wytrzymać by nie mogła? Później rzeczą naturalną jest, ze mogłaby wrócić do rodziców. - Co on plótł? Odkąd to był ekspertem w takich sprawach. Chyba mało jeszcze wiedział o życiu. Albo po prostu szukał jakiegoś rozwiązania by je razem pogodzić. Sam też czułby się o wiele lepiej mając Judit u swego boku chociażby pod jednym dachem. - Posiedzę. - I tak nie miał innego wyboru. Przejął rolę chwilowego opiekuna. Trzymając małego na rękach pogłaskał go ostrożnie po główce jak by miał mu zrobić jakąś krzywdę swym dotykiem. Mały zafascynowany tym, że w końcu ma kogo pociągnąć za włosy szybko wyciągnął swe malutkie rączki w stronę kosmyków jego włosów. Nim zdążył cokolwiek zrobić już poczuł ból rwanych cebulek. Westchnął z rozrzewnieniem. - Broisz mały. - uśmiechnął się do niego nad wyraz czule. Brew mu strzeliła gdy do dyżurki wjechało niewielkie łóżko. Przecież przyjechali tu wózkiem, który równie dobrze mógł posłużyć za coś do spania. - Eeee... Chyba będzie dobre. Mogłeś się nie kłopotać, przecież wózek mamy ze sobą. Też by w nim przespał noc. - Przynajmniej taką miał nadzieję. Zahuśtał małego, który wyszczerzył do niego buźkę. - Mnie to szczerze mówiąc bez znaczenia, może być i tak nie jestem jakoś bardzo głodny. - Chyba z tego całego stresu żołądek mu się skurczył. Poza tym nie był wybredny i nie miał o co oponować. Przystanął przy oknie skierowany w stronę ulic centrum miasta. Pokazywał małemu nielicznych ludzi, którzy się tam znajdowali tłumacząc, ze z daleka wyglądają jak małe mrówki. Bystre oczy juniora bacznie go obserwowały idąc w ruch za jego palcem a raz spoglądając na jego twarz, choć zapewne nie rozumiał co właściwie to wszystko znaczy. Chris musiał się jednak czymś zając by zapełnić sobie czas oczekiwań na wydarzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:42, 28 Sty 2011    Temat postu:

Jak postanowiono tak zrobiono. Po kilkunastu przydługich minutach podczas których Benjaminowi zaczęło tak burczeć w brzuchu ze wyszedł przed szpital powitać dostawcę pizzy, zajadali się nią w dyżurce. Półwampir nikomu nie kazał chodzić spać na głodniaka, bo sam osobiście tego nie znosił i nikomu nie polecał. Jeanine zwinęła się w kłębek na fotelu najedzona i zmęczona. Benjamin wstał by nakryć ją kocem wyszperanym z którejś z szafek. Półwampir wyprostował się i spojrzał na przysypiającego Christophera. Junior już od kilkunastu minut smacznie spał opatulony kołderką. Ben nie musiał się wysilać by i chłopaka wprowadzić w ten stan. Przechylił go ostrożnie, a ten po chwili już spał. Mężczyzna posprzątał po kolacji i rozpłynął się w powietrzu na resztę nocy. Spędził ją głównie przesiadując niewidzialny przy łóżkach pacjentów. Nad ranem ściągnął do dyżurki i usiadł na fotelu. Słyszał pielęgniarki, które zaczynały poranną zmianę. Mógł sobie pozwolić na trochę snu. Owinął się kocem i podciągnął pod siebie nogi wciskając się w oparcie fotela. Miał tylko nadzieję że żaden z lekarzy nie wpadnie tu z pełną parą budząc ich wszystkich. Uchylił lekko powieki i zerknął na zegarek. Po chwili wzmożonej koncentracji stwierdził ze spał blisko dwie godziny. Stanowczo za długo jak na drzemkę i stanowczo za krótko jak na porządny sen. Popatrzył nieprzytomnie na śpiące osoby w dyżurce. Nie wiedział nawet jak a znów przysnął.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:36, 29 Sty 2011    Temat postu:

Z jego zapewnień o pomocy chyba niezbyt wiele wyszła. Niestety, ale sen z nim wygrał. Poza tym na szczęście nie trzeba było czuwać. Junior spokojnie spał tak jak by czuł, z wszystko jest w porządku, a Chris albo był tak pogrążony w śnie, albo po prostu faktycznie przez całą noc mały nawet ani pisnął przez sen. I błogosławić go za to. Myślał, że będzie gorzej, ale na szczęście tak nie było. Chyba z resztą nic nie było w stanie go obudzić. Po kilku godzinach przespanych w niewygodnej pozycjo obudził się jako pierwszy. Sądził po tym bo gdy uchylił swe powieki i rozejrzał się po dyżurce panowała w niej cisza. Zerknął na zegarek. Było dobrze po 8 rano. Ziewnął potężnie nie trudząc się nawet by zakryć sobie usta dłonią i tak nikt na niego nie patrzył. Stanął na równe nogi przeciągając się, a w rytm jego przeciągania strzelały mu wszystkie kości. Przekrzywił głowę w bok i począł masować sobie kark, który był cały obolały. Czuł się dość wyspany, ale kości go bolały od nienaturalnej pozycji jaką przybrał do spania. Potrzebował się czegoś napić. Cicho by nie budzić nikogo podszedł do czajnika nalewając do niego wody. Ledwo go postawił, a usłyszał za sobą cichy głos dziewczynki. - Też chcę. Zrobisz mi herbatę? - obrócił się do niej kiwając w lekkim uśmiechu głową. - Jasne. - odpowiedział stawiając dwa kubki na stole. Zerknął na śpiącego Bena. Za drzwiami zaczynało być dość gwarno. Długo i tak nie pośpi. Tyle dobrze, że junior jeszcze spał. - Wypoczęta? - zwrócił się do Jean jak by wcale nie byli w dyżurce tylko w normalnym domu. Chciał jeszcze coś dodać, ale w tym momencie dostrzegł przebudzającego się Bena. - Dzień dobry. - rzucił w jego kierunku wskazując na czajnik. - Kawy? Albo herbaty? - dawka kofeiny dobrze im zrobi na całkowite rozbudzenie się. Dziś wszystko się miało przesądzić o tym jak będzie. Na razie Chris nie myślał o tym, nie chciał albo to jeszcze nie dotarło do jego rozespanego umysłu. - Nie wiem nawet kiedy odpłynąłem. Dawno nie byłem taki zmęczony. - zakrył usta dłonią kryjąc kolejne ziewnięcie. Nie potrafił nad tym zapanować. - Długo siedziałeś? - zapytał by jakoś podtrzymać rozmowę, która pomogłaby mu dojść do siebie. Miał nadzieję, ze to iż tutaj przebywają nie wyrządza zbyt wielu szkód na niekorzyść lekarza.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:43, 29 Sty 2011    Temat postu:

Stanowczo nie podobało mu się wybudzanie rano. Ben nie był jednak półwampirem o wojowniczej naturze i przecież nie będzie czepiał się własnej córki i Chrisa o to że go obudzili, kiedy jeszcze zamierzał choć trochę pospać. Ziewnął i przetarł oczy próbując się jakoś pozbierać i móc udzielić blondynowi odpowiedzi. Nagle stwierdził że między zwykłą kawą a herbatą może być niemożliwie wielka przepaść, bo nie potrafił się zdecydować - Kawę. - sapnął w końcu przypominając sobie co pijał zazwyczaj rano kiedy miał chwilę czasu. Benjamin przesunął palcami po szyi jakby chciał sprawdzić że ciągle żyje, a wszystkie funkcje z tym stanem związane są w normie. Koc zsunął się na ziemię a półwampir pochylił się by go podnieść - Długo? Nie wiem... Nie, chyba nie. - skłamał, nie widząc sensu w tłumaczeniu swej całonocnej wycieczki po salach - Ale i tak czuję jakby mnie ktoś rozjechał, zeskrobał z asfaltu i przejechał raz jeszcze z drugiej strony. - zamruczał i mówił prawdę, bo plecy od niewygodnej pozycji w fotelu rwały go niemiłosiernie. Ziewnął po raz kolejny i podrapał się w głowę - Dobra... - zaczął spoglądając na zegarek - Jak już tu jestem i wstałem to idę się przejść po salach. Sprawdzę co z Mariką i wrócę na kawę. A on...? - urwał kiedy stanął nad śpiącym Juniorem - Bądźcie cicho to może jeszcze da nam spokoju. Znając życie i tak niedługo się obudzi. - stwierdził przypominając sobie małą Jean. Może i nie było to zbyt trafione przez różnice międzygatunkowe, ale dziecko było dzieckiem - Dwie łyżeczki cukru poproszę. - powiedział na odchodnym naciągając na siebie biały fartuch - Uczesz się Jean... - rzucił przez ramię i zamknął drzwi witając się już z kimś za nimi.

/ Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:55, 29 Sty 2011    Temat postu:

Dostając odpowiedź jakiej oczekiwał zajął się przygotowaniem dla nich picia. Dla każdego wedle życzenia oczywiście. Czekając na zagotowanie się wody w jego kieszeni zabrzęczał telefon. Wyciągnął go. Ledwo zobaczył kto pisze i zadrżał nie tyle na ciele co na duchu jednak ani słowem nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Wystukał na małych przyciskach szybką odpowiedź i wysłał ją w przestrzeń do odpowiedniej osoby. Po chwili dostał odpowiedź i znów odpisał. Schował telefon na swoje miejsce. Milczał dłuższą chwilę dając sobie czas na pewnego rodzaju przemyślenia. O czym? A o czym on mógłby myśleć w takiej sytuacji? Wałkował ciągle jedno i to samo, aż się rzygać chciało od tego. Spojrzał tępym wzrokiem na bulgoczącą wodę w czajniku. Uniósł go w górę i zalał trzy kubki. Nasypał cukru odpowiednio. Mała łyżeczka trafiła do szklanki brzęcząc przy mieszaniu nią o szklane ścianki. - Nie dziwię się krzesło nie jest najlepszym środkiem do spania. Mam podobnie. I marzę by normalnie położyć się w własnym łóżku. - O ile mógł nazwać własnym łóżko w którym sypiał obecnie, ale to nie było teraz ważne. - Ok, ok idź my tutaj cicho będziemy koczować. - powiedział z lekkim uśmiechem jak by właśnie nie znajdowali się w szpitalu tylko jakimś lesie na polanie. Postawił przed Jean gorącą herbatę. Na biurku postawił kawę dla Bena. Swoją wziął do ręki. Po cichu by czasem nie obudzić małego zakradł się do kanapy. Usiadł na niej popijając powolutku aromatyczny napój roznoszący się po całej dyżurce. - A Ty, też robisz sobie wolne od szkoły? W zasadzie u was to nie będzie za wielką tragedią. - wyszeptał zwracając się do blondyneczki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:07, 30 Sty 2011    Temat postu:

Jeanine wyciągnęła dłoń po herbatę, ale zatrzymała ją w połowie i westchnęła obracając głowę za wychodzącym ojcem - Czekaj... Muszę iść do łazienki, bo nie da mi spokoju. - faktem było że włosy miała długie a po nocy wyglądała jak mała czarownica. Zsunęła się z fotela i wyszła zostawiając na moment Christophera samego. Kiedy wróciła nie wyglądała o wiele lepiej, ale włosy miała związane w koński ogon, bo znalazła do nich gumkę w kieszeni spodni - No. - sapnęła wracając do rozmowy i do Chrisa. Usiadła obok chłopaka na kanapie uznając że lepiej chwilę poczeka aż jej herbata przestygnie - Od kogo dostałeś wiadomość? - zapytała cicho spoglądając na blondyna nieśmiało. Z tego co zauważyła nie było to prawdopodobnie nic miłego - Chyba tak. - odpowiedziała na jego pytanie wiedząc że to mu się należy - Skoro tata nie przywiózł mi plecaka to pewnie nie idę. Nie miałam mieć dziś żadnego sprawdzianu, to nic się nie stanie. - gdyby miała to pewnie lamęciłaby bardziej. Nikt nie lubił pisać czegokolwiek w innym terminie niż ten pierwszy wyznaczony - Jak myślisz... Kiedy ciocia wyzdrowieje?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:15, 30 Sty 2011    Temat postu:

Poczekał aż młoda wróci z łazienki. Sam będąc w pokoju miał chwilę dla siebie. Teraz kiedy nikt na niego nie patrzył nie musiał ani niczego udawać ani nic. Załamał ręce pochylając się w dół. Zrobił smutną minę. Przetarł sobie dłonią poszarzałą twarz. Zajęczał w duchu starając się pozbierać. Gdy wróciła blondynka wyglądał już normalnie. Oparty o kanapę sączył kawę. Obrzucił ją pobieżnym wzrokiem. Nie zobaczył jakiejkolwiek skazy. Obrócił się w jej stronę gdy przysiadła obok niego. Chyba tylko ona jedyna póki co została jej jedynym towarzyszem do rozmów, a mówić musiał by nie zwariować z tego wszystkiego. - Od Adama. - A od kogo mógłby dostać. Powiedział bez ogródek. - Będzie tutaj za pół godziny. - coś w jego mięśniach zadrgało, ale starał się nad tym zapanować. Ukrył ziewaniem przykrywając usta dłonią. Palcem przetarł zaspane jeszcze oczy. Ten czas wlekł mu się w nieskończoność. - To dobrze. Nie warto robić sobie problemów. - Choć jakie problemy może mieć dziecko w jej wieku? - Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia. Mam nadzieję jednak, ze szybko. Nikt nie lubi chorować przecież. Poza tym ona ma rodzinę, dziecko, które za nią tęskni. Taaak.... - westchnął w zamyśleniu. - Zobaczymy co powie Twój tata kiedy tutaj wróci. - tego nie mógł być pewien, ale nie spodziewał się niczego dobrego usłyszeć. Zmartwiony przygryzł paznokieć kciuka trochę się denerwując.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:37, 30 Sty 2011    Temat postu:

- Ojej... - wyrwało się Jeanine - To już przyjechał? Fajnie, tak szybko. Junior się ucieszy kiedy go zobaczy. - stwierdziła zastanawiając się czy to przez to że wuja ma długie włosy Junior z taką pasją łapie za nie kogo popadnie o ile tylko mają odpowiednią długość. O swoich zapewnieniach też pamiętała i nie zraziła się tym co mówił Christopher. Zapyta Adama o to i owo jak tylko znajdzie się chwila czasu. Jeanine przechyliła się na bok i podciągnęła pod siebie nogi. Wsparła się na ramieniu chłopaka i powiedziała cicho - Mam nadzieję. Bo nie chciałabym żeby wuja został sam, wiesz? Nie chciałabym żeby został tak jak tata. Nie znałeś mojej mamy, ale kiedy z nami była to tata był weselszy. Teraz też jest, ale... - okręciła kolorowe bransoletki i zakończyła - Ale nie jest taki jaki był. - zamilkła na dłuższą chwilę przygryzając wargę i szukając czegoś o co mogłaby jeszcze zapytać. Nie przyniosło jej to wiele trudu, a jako dziecko wyciągnęła temat prosto z kapelusza - A jak ci idą próby? Dobrze się gra? - czując jak blondyn się denerwuje potraktowała go delikatnie swoim darem, by choć trochę się rozchmurzył. Na samego Adama kiedyś podziałało, to i na Chrisa na pewno też podziała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:10, 30 Sty 2011    Temat postu:

/ Korytarz

Idąc korytarzem na drugim piętrze nie zaglądał na poszczególne sale. Nie trafił też na Benjamina. Adam wyciągnął dłonie z kieszeni układając ramiona po bokach ciała dość sztywno. Z daleka było widać że jest podenerwowany i chyba nikt nie powinien mu się dziwić. Czarnowłosy mężczyzna stanął przed właściwymi drzwiami i zapukał krótko. Usłyszał cienkie, znajome mu - Proszę. - i wiedział już kogo jeszcze zastanie w środku. Nacisnął klamkę i pchnął drzwi obdarzając władczym spojrzeniem zebranych. Zerknął na Jeanine i przeniósł wzrok na Christophera unosząc lekko brwi w górę. Jego nieme pytanie było jednak niepotrzebne bo Junior w tej chwili się obudził, co zaowocowało nieporadną w jego wykonaniu próbą siadu. Adam widząc to uśmiechnął się słabo i podszedł do łóżeczka, by pomóc swemu synowi. Junior siedząc już popatrzył wokół i wyciągnął machinalnie małe dłonie. Mężczyzna wydostał go spod przykrycia i wziął na ramiona przyglądając się dziecku przez dłuższą chwilę - Gdzie jest Marika? - zapytał, kierując swe pytanie głównie do blondyna który rozsiadł się na kanapie - Na której sali? - przymknął lekko powieki i przechylił głowę w przeciwną stronę by stawić opór palcom Juniora, które znalazły swoją zabawkę - Daliście mu mleko? Jak nie to wstaw wodę. - rozporządził próbując uwolnić swoje włosy. Rozejrzał się wokół i podszedł do torby leżącej na boku. Ukucnął i postawił ją na biurku przesuwając wpierw czyjąś kawę - Przestań... - mruknął pod nosem przetrząsając torbę - Zaraz dostaniesz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:06, 30 Sty 2011    Temat postu:

- Zapewne tak. - Junior tak, ale czy Chris? Za cholerę nie mógł się nastawić ani pozytywnie, ani też negatywnie więc nie wiedział jak zareaguje na widok Adama o czym przyjdzie mu się przekonać niebawem. - Co Ty mówisz? Nie zostanie bez obawy. Twój tata mówił sam, ze Marice nie zagraża nic co by miało ją zabić. Rozumiesz? Potrzebuje czasu by dojść do siebie, ale wyjdzie z tego, nie martw się mała. - pogłaskał ją po ramieniu by się tym nie trapiła. - Nie, nie znałem niestety. Zapewne bardzo miła z niej kobieta była. - Tak jedynie mógł przypuszczać. Podejrzewał, ze Ben nie związał by się z jakąś heterą, która wiecznie byłaby bez humoru i starała się nim rządzić. Bo Ben jak by nie patrzeć to fajnym facetem był jak na kumpla czy też kompana do rozmów. - Nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale tak czasem strata odbija w nas swoje piętno choć nie pokazujemy tego na zewnątrz. - westchnął cicho. Kolejnym pytaniem przynajmniej odbiegała od rozmowy o chorobach. - Mi? A dziękuję, dobrze. Nie narzekam. Lubię grać bo poprzez swoją muzykę mogę wylać wszystko to co leży mi na sercu. To dodaje mi energii. - wyjaśnił młodej śmiejąc się lekko. Zapewne było to spowodowane jej darem, ze poczuł się rozluźniony. Jednak kiedy tylko drzwi się otworzyły do dyżurki, mała zabrała swe ręce, a Chris zobaczył Adama od razu zagryzł dolną wargę spinając się cały. Przeniósł swój wzrok z niego na łóżeczko w którym znajdował się synek, który właśnie się obudził tak jak by go wyczuł. W sam raz. Przypatrywał się w milczeniu jego poczynaniom. - Nie wiem dokładnie. Chyba tam gdzie leżą wszyscy chorzy. - wzruszył ramionami, bo o to akurat nie zapytał lekarza. Nie zamierzał się wysilać. Nie zadowoli nikogo na siłę. - Mówiłem już, ze żadne jeszcze nie było u niej bo Ben nam nie pozwolił dając jej czas do odpoczynku. - opuścił nieznacznie głowę w dół by nie patrzeć na czarnowłosego. Puls mu przyśpieszył nieznacznie, a krew w żyłach zaczęła szybciej krążyć. - No, jeszcze nie. Spał przecież. Już. - nie poczuł się lepiej tym, że Adam nim dyryguje. Dla świętego spokoju powstał kierując się w stronę czajnika. Nalał do niego wody. Postawił go i oparł się o szafkę. Słysząc ton głosu jakim przemawiał do syna uniósł w górę brwi. Nic jednak nie powiedział. Wolał sobie milczeć. Nie zamierzał mu się podkładać pod rękę by miał się na kim wyżywać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christopher Knight dnia Nie 22:09, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:34, 30 Sty 2011    Temat postu:

Adam rzucił okiem na Christophera nie mogąc znieść jego odpowiedzi i tonu jakim jej udzielił - Nie zgadłbym. - odpowiedział oschle - Ale słyszałeś też kiedyś by wszyscy... - podkreślił wyraźnie - Chorzy byli gromadzeni w jednym miejscu? - zapytał kąśliwie wracając do torby. Na dzień dobry uwielbiał się czepiać słówek. A ostrzegałem. - Nie mamy chyba jakiegoś kryzysu czy stanu klęski, prawda? Błagam Adam... - powiedział niecierpliwie i zaczesał włosy za ucho wzdychając w duchu. Wyciągnął z torby sproszkowane mleko. Rozejrzał się za butelką i rzucił kiedy dostrzegł przedmiot - Umyj ją. Mam zajęte ręce. Choć poczekaj... - wiadomo było kto otrzymał takie polecenie - Rozumiem, ze Ben nie pozwolił, ale chyba wiadomość na której sali leży nie była objęta tajemnicą lekarską. - pociągnął po chwili dalej. Posadził Juniora na drugim ramieniu próbując uporać się z zamkiem u boku torby. Jeanine stanęła obok niego i zaproponowała chcąc bardziej pierzchnąć z tego pokoju, niż na coś się przydać - Zapytam pielęgniarki. - przytrzymała Adamowi torbę i po chwili wyszła. Kiedy mężczyzna zobaczył pustą kieszonkę stwierdził że niczego innego wymagać nie mógł - Umyj... Myślałem że może wziąłeś drugą. Masz pozdrowienia od matki. - powiedział odwracając się w stronę brata - Nie garb się. - rzucił widząc postawę Christophera - Co powiedział Benjamin? Dokładnie co powiedział o Marice. - uściślił, by nie musieć tego tłumaczyć po raz kolejny - Bo chyba to akurat wam powiedział, prawda? Gdzie on w ogóle jest? Na obchodzie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:56, 30 Sty 2011    Temat postu:

Stanowczo nie podobał mu się ton głosu jakim odzywał się do niego jego brat. - Nie słyszałbym. Skąd ja mogę wiedzieć? Nie pracuję przecież w szpitalu. Nie pytałem bo nie uważałem o za potrzebne. Gdybym zaś chciał tam iść wtedy uzyskałbym dla siebie takiej informacji. Poza tym myślałem o trochę innych rzeczach niż o sali w której znajduje się Marika. - odpowiedział mu naturalnym tonem głosu nie dając się wciągnąć w jego gierkę. Uprzejmość chyba najbardziej wkurzała Adama, ale nie robił tego akurat specjalnie. - No, nie mamy. A przynajmniej nie wygląda na to. - rozłożył bezradnie ręce stawiając kubek na szafce. Obrzucił pobieżnym wzrokiem butelkę, która stała na biurku gdzie niedawno swe stanowisko zajmował Benjamin zanim wyszedł z dyżurki na poranny obchód.. Już miał ją zabrać gdy został powstrzymany. Zniecierpliwił się delikatnie nie dając jednak tego poznać po sobie. Odczekał tyle ile trzeba było. - Nie jest objęta tajemnicą. Przecież Ci tłumaczyłem to przed chwilą. - na komendę by się nie garbił wyprostował się machinalnie. - Dzięki. Zresztą sam jej podziękuję jak znajdę czas. - mruknął cicho podchodząc w końcu po butelkę i zgarniając ją w swoją łapę. Pod bieżącą wodą wypłukał dokładnie ścianki butelki pozbywając się resztek starego mleka. - Daj to mleko, zrobię mu je już. - jak stał koło czajnika to nic mu nie wadziło tego zrobić. Przynajmniej Adam miałby wolne ręce. - Poszedł na obchód i do Mariki. Co powiedział? - na pewno nie miał zamiaru mu wszystkiego mówić. - No cóż Marika ma popękane żebra, zszytą nogę, którą na razie nie mogą jej wsadzić w gips bo jest złamana, ale rana by się dobrze nie goiła pod gipsem. Trochę poturbowana. To Ci już mówiłem w większości przez telefon, ale resztę wolałbym aby powiedział Ci Ben gdy wróci. Nie chcę niczego przekręcić. - popatrzył się znacząco na Adama jak by wiedział dużo więcej co było prawdą. Z niejakim współczuciem i swego rodzaju gratulacjami za bycie tatusiem. Może w innych okolicznościach by się roześmiał, ale teraz nie bardzo było z czego. - Więc wszelkie pytania do niego jest lekarzem, zna się bardziej. - jemu nic nie było do podawania takich informacji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:25, 30 Sty 2011    Temat postu:

- Ciekawe co uważałbyś za potrzebne? - mruknął pod nosem, ale na tyle wyraźnie by Christopher dosłyszał jego narzekania - I ciekawe o czym tak zajmującym myślałeś? - mogli tak wzajemnie siebie obchodzić ile dusza zapragnie. Adam najwyraźniej nie miał zamiaru wchodzić na otwartą wojenną ścieżkę, a ciche naigrywanie się z brata bardzo mu odpowiadało. Sam pamiętał jak jego to irytowało kiedy tak robiła Grace - Chyba nie nauka? To u ciebie jakoś koliduje. Jednoczesne myślenie i działanie... - cmoknął cicho jakby coś go zaskoczyło, albo jakby czemuś nie do końca dowierzał - Mógłbyś do niej zadzwonić, martwi się. - powiedział już normalnie patrząc jak Chris zabiera się za przygotowanie mleka. A jak u ciebie z myciem podłóg? - No co powiedział? - powtórzył marszcząc lekko brwi, bo nie był przyzwyczajony by powtarzać się po raz wtóry. Jak możesz tego nie rozumieć...? Przysiadł na brzegu biurka słuchając brata i jednocześnie pilnując Juniora, który z każdą minutą od obudzenia robił się coraz żywszy i teraz bawił się klapą marynarki Adama próbując ją skonsumować na co nie dostawał przyzwolenia - Resztę? - powtórzył jakby chciał się upewnić czy dobrze usłyszał. Zdążył już wywnioskować, że ta reszta miła nie będzie. Odchylił się lekko w tył widząc na sobie przeszywające siedemnastoletnie spojrzenie. Co do cholery? Stanowczo nie przepadał za sytuacją w której czegoś nie wiedział, a taką była ta obecna - Dobrze. - powiedział niechętnie, widząc że z Chrisa niczego nie wyciągnie - Rozumiem że Jud nadal na gigancie? - nie czekając na odpowiedzią mówił nieprzerwanie - Będę musiał ją tutaj ściągnąć i ustalić pewne rzeczy... - stwierdził raczej do siebie. Nie byłby jednak Knight'em gdyby nie zapytał - Tęskno? - lubił dręczyć brata, bardzo nawet. Spojrzał na drzwi myśląc że to Jean a zobaczył tylko jakąś pielęgniarkę - Przepraszam, szukam... - zacięła się widząc spojrzenie niebieskich oczu jakie na niej spoczęło - Kim pan jest? - zapytała nagle służbowo. Najwyraźniej nie mogli tutaj przesiadywać - Nie pani interes. - odparł Adam. By jednak ich nie wyrzuciła wytłumaczył nie ruszając tyłka z biurka - Czekam za doktorem Dutton'em. - odwrócił od kobiety wzrok uznając że to wszystko. Drzwi się zamknęły a ciężka atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej kiedy bracia zostali sami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:06, 31 Sty 2011    Temat postu:

Och niech tak Adam uważa na swe słowa, bo Chris też świetnie potrafił się odgryźć wytykając mu jego błędy, a było się do czego doczepić. Może i nie uważał tego za wojnę, ale taką się mogło stać. Chris jak Chris, ale nie zamierzał pozwolić aby mu się obrywało za zły humor Adama. - A co Ciebie to obchodzi? - rzucił prosto z mostu nie zastanawiając się nawet nad konsekwencjami. - Nie masz prawa doczepić się do mojej nauki bo podciągnąłem się i chodzę do szkoły. Myślenie i działanie koliduje? Na prawdę? Ciekawe, że Tobie praca nie koliduje z zajmowaniem się własną żoną i wychowaniem syna. - gwizdnął cicho odmierzając pieczałowicie miarki mleka wsypując je do butelki. Zalał to wodą i zakręcił porządnie wstrząsając nią. Kiedy było gotowe włożył je jeszcze pod zimną wodę by się schłodziło. - Jak mówiłem zadzwonię później. Na pewno nie umrze z tęsknoty za mną. - zacisnął usta w wąską linię milcząc. Wolał się zając własną robotą. Na własnej skórze sprawdził czy mleko jest już dobre. Jeszcze chwila. Wsadził butelkę znowu pod wodę czekając. Po chwili znów sprawdził i postawił butelkę przed Adamem chyba nawet zbyt głośno. Skoczyło mu ciśnienie. Obrócił się od niego nabuzowany. - Tak resztę. - wzruszył ramionami patrząc na okno będąc obróconym plecami do Adama. By się uspokoić wziął do ręki kubek i wolno popijał już i tak ostygłą kawę. - A widzisz ją gdzieś tutaj? Bo ja nie. - rozłożył bezradnie ręce nie mogąc nic na to poradzić. Nie odpowiadał za nią. - Jak Ci się uda. - To nie była jego sprawa. Nie zamierzał się w to wtrącać. Wiedział, że brat lubi mu dogryzać, a on odpłacał mu pięknym za nadobne. - A Ty tęskniłeś za własną żoną gdy byłeś tam? Bo patrzenie na nią smutną nie jest najlepszym widokiem. - Koloryzował, ale nie miał mu tego jak udowodnić więc co mu zależało. Oczywiście zamiast mu odpowiedzieć zadawał pytanie na pytanie. Spojrzał przelotnie na pielęgniarkę. Zignorował ją przysiadając na kanapie. Znów zamilkł nie mając ochoty dalej z nim rozmawiać. Jeżeli będzie miał takie do niego podejście zacznie go ignorować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:50, 31 Sty 2011    Temat postu:

Adam nabrał powietrza głęboko w płuca jakby zamierzał wygłosić jakąś dłuższą tyradę opisującą to jak bardzo zależy mu na zdaniu jego drogiego brata, ale wypuścił je i zgarbił się dalej przeszkadzając Juniorowi w niecodziennym śniadaniu - Nic mnie to nie obchodzi. - odparł szczerze i ze spokojem bawiąc się z Christopherem na różne sposoby - Nie wiem czy się pociągnąłeś... Chyba będę się musiał wami zająć. I tobą i Jud, a pierwsze co zrobię to odwiedzenie szkoły, bo wnioskuję że Marika tam jeszcze nie dotarła. - przesunął dłonią po policzku. Ugładził czuprynę Juniora, która nastroszyła się zabawnie. Przekrzywił głowę nieznacznie w bok i uniósł w górę jedną brew pytając znudzonym tonem - A sądzisz że twoje pseudo trudne życie szkolne jest czymkolwiek w porównaniu do mojej pracy? Chcesz się zamienić? Pogadamy po tygodniu, nie, po miesiącu. W końcu tydzień to dość mało. I wtedy też dostaniesz w pakiecie żonę i syna, a ja będę się lenił w sypialni na górze i narzekał na nauczycieli. - chyba ktoś go tu nie doceniał. Cholera, a mogłem się wyspać, tak? Skoro według ciebie to co robię pewnie jest tak proste, to dlaczego nie? Nie wiem jakim prawem jesteś moim bratem. Zmierzył chłopaka wzrokiem kiedy butelka została mu podstawiona pod nos. Odczekał chwilę, wlepiając wzrok w jego plecy i wziął butelkę w dłoń. Spróbował mleka, a kiedy sam dopuścił je do spożycia dla swego syna ułożył Juniora na ramieniu by nakarmić go. Drzwi znów się otwarły i wróciła Jeanine spoglądając na braci z niepewnością - Ciocia jest na trzeciej sali. Tata u niej ciągle jest, jak chcesz to możesz iść. - powiedziała spoglądając na Adama i przesuwając się chyłkiem ku Christopherowi. Chyba odwaga trochę ją opuściła i nie była tak skora do rozmowy z nim - Dzięki. - mruknął czarnowłosy skoncentrowany bardziej na dziecku a nie na Jean czy tym bardziej na humorach brata - Nie muszę jej widzieć. W końcu nikt prócz ciebie nie ma obowiązku tutaj być. - wytłumaczył unosząc wzrok na Chrisa - Ty też już go nie masz. Możesz wynosić się do domu. - oświadczył krótko, nie mając ochoty rozgadywać się i wdawać w głupie dyskusje o tym kto ma do czego prawo, a kto nie - Owszem. Tęskniłem. - powiedział obojętnie stawiając na to że tym szybciej wyprowadzi Chrisa z równowagi - Jasne, że nie. Lepiej patrzeć na żałosny obraz twojej osoby. - rzucił z westchnieniem i wstał poprawiając Juniora na ramieniu - Idziemy do mamy. - mruknął w jego stronę. Opuścił dyżurkę, a Jean która przycupnęła obok blondyna szepnęła cicho - Tak, cieszę się że wrócił. - dziecko, a już łapało co to ironia. Adam tym czasem nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia personelu wieszające się na jego plecach podążał ku drzwiom wspomnianej sali.

/ Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:12, 02 Lut 2011    Temat postu:

- A czy ja Ci kiedykolwiek broniłem pójść do mojej szkoły? Droga wolna. Nie mam sobie nic do zarzucenie, bo postarałem się by dla Twej wiadomości zaś się nie czepiał mnie, że jestem nieuk i wagarowicz. Chodzę do szkoły, uczę się i zostaję po lekcjach na próbach, czego Ty jeszcze chcesz ode mnie? - Jak by nie zrobił będzie źle. Choćby nie wiadomo jak się starał nigdy nie zyska niczego w oczach Adama. To też dał sobie z tym spokój totalnie. - Myślę, że dałbym sobie radę. Nawet z żoną i dzieckiem. Ludzie sobie radzą i nie narzekają, a szkoła nie jest tak samo niczym prostym. Nie widzę przeszkód byśmy się zamienić nie mogli. - Może i było by dla niego ciężko na początku, ale silna wola, determinacja i upór pozwoliły by mu to wszystko ze sobą pogodzić. No, ale przecież Adam musiał wystąpić w roli poszkodowanego więc Chris nie miał nic do gadania. - Ach i jeszcze jedno nie lenię się w sypialni na górze. Mój każdy dzień to monotonia. Szkoła, próba, dom, nauka i spanie. I tak w kółko. I Ty mi powiesz, że to jest nic? - prychnął cicho pod nosem. Chyba zrobił się na tyle stary, ze sam zapomniał co to jest chodzenie do szkoły. - Tak? A co to niewola? - skrzywił się zgrzytając nieznacznie zębami. Spojrzał na Jean wzrokiem, który przemawiał 'a nie mówiłem?'. Wiedział, że tak właśnie będzie. Został zwolniony z obowiązku i mógł iść do domu, ale nie zrobił tego. - Dzięki za pozwolenie, jak bym nie mógł uczynić tego gdybym chciał. - westchnął ciężko przygryzając wargę. - Jednak zostanę, do domu za daleko, a jeszcze... Zresztą nie ważne. - wsadził dłonie w kieszenie spodni kiwając się na stopach w przód i tył. Jego odpowiedź na pewno nie wyprowadziła go z równowagi. Postanowił się nie denerwować. Czasem olewka jest dobra. Mało go to w zasadzie obchodziło. Pytał by zrobić Adamowi na złość, ale już mu na tym nie zależało. - No tak oczywiście, żałosny a jakiż mój obraz w Twoich oczach mógłby być inny. Zawsze to zero. - wzruszył ramionami. Miał gdzieś jego zdanie. I jak zwykle wyszło tak samo, że byli ze sobą zwadzeni i nigdy nie potrafili się dogadać. Spojrzał na Jean. Mówił jej, ze tak będzie. - Taaa... Ja też. - rzucił kpiąco i usiadł na kanapie pochylając się w przód by odsapnąć troszkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:04, 06 Lut 2011    Temat postu:

/ Sala chorych

Benjamin zamknął za sobą drzwi sali na której zostawił małżeństwo. Mając nadzieję ze wszystko będzie dobrze, udał się na resztę sal, bo nie wypadało by zaniedbywał swoich obowiązków. Po godzinie zawitał do dyżurki, na kawę, która zapewne była już lodowata, o ile jeszcze stała na biurku. W chwilach desperacji i kryzysu, kiedy to nie było czasu sobie nic zrobić, jeden lekarz wypijał kawę drugiemu zostawiając pewnie gdzieś nieme i anonimowe podziękowanie. Benjamin znalazł się w środku i spojrzał na dwójkę siedzącą na kanapie. Uśmiechnął się na widok swojego kubka i wepchnął się na kanapę. Mebel nie był zbyt szeroki, więc Jeanine zajęła kolana ojca spoglądając na niego z ciekawością. Dała mu się napić czekając cierpliwie. Spojrzała na Chrisa chcąc wiedzieć czy i jego zjada ciekawość. Benjamin zaspokoił swoje pragnienie i odchylił głowę w bok wspierając ją na oparciu - Jak teraz się nie pozabijają, nie pokłócą, a żadne z nich nie uzna że czas najwyższy na rozwód to jesteśmy w domu... - zerknął na Chrisa i uśmiechnął sie do niego - Przejdzie mu. - nie musiał zgadywać co zaszło w dyżurce kiedy był u Mariki - Z jego żoną wszystko w porządku, jeśli nie liczyć tego, że wyczyściło jej doszczętnie pamięć. Wróci to będzie spokojniejszy. - bynajmniej taką nadzieję miał półwampir. Przeczesał palcami włosy Jeanine i zawinął jej kitę w zgrabny kok uśmiechając się przy tym typowo bezmyślnie - Noo... - blondynka nie wytrzymała i zapytała - Ale jak ciocia...? Bo kiedy mnie zobaczyła nie była wesoła. - Ben położył dłoń na ramieniu córki i powiedział - Bo to wszystko dla niej jest trudne. Pomyśl sobie jakbyś się poczuła, gdybyś otwarła oczy i nikogo nie poznawała. Ani mnie, ani Christophera... Niezbyt fajnie? - Jeanine pokręciła przecząco głową - Właśnie. Marika musi nas wszystkich poznać raz jeszcze. - prościej jej tego nie potrafił wytłumaczyć - A na to potrzeba trochę czasu. - zakończył upijając ze szklanki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:52, 06 Lut 2011    Temat postu:

/ Sala chorych

Otwarł szeroko drzwi mając nadzieję nie zastać tam tego małego zebrania. Spojrzał wpierw na Benjamina i nie powiedział niczego mając nadzieję że wygląda na dostatecznie zmęczonego by ten odpuścił mu zwierzenia z tego jak się czuje. Czuł się delikatnie mówiąc okropnie. Wszystko powoli mu się waliło, niczego nie mógł dopiąć na ostatni guzik a jego żona straciła pamięć. Mógł się tylko irytować i wieszać psy na kimś w kogo nie wierzył. Przesunął spojrzeniem po Jeanine jakby była elementem wystroju i spojrzał na Christophera. Jeszcze tutaj? Myślałem że już dawno będziesz okupował dom, szczęśliwy że mnie tam nie ma. - Zbieraj się. Skoro jeszcze tego nie zrobiłeś. Wracamy do domu. Marika powinna spać, była... Zmęczona. - co Adam mógł zobrazować równie dobrze jak jego żona, tyle że bez większości fizycznych obrażeń. Mężczyzna wsparł się o futrynę czekając aż chłopak pozbiera rzeczy Juniora i siebie samego. Nie miał zamiaru tutaj przesiadywać. Ben odchrząknął wyglądając zza pleców Jeanine - Wiesz, jakbyś chciał... - zwrócił się do starszego z Knight'ów pojednawczym tonem. Zaraz mu jednak przerwano - Nie. Dziękuję Benjaminie. Niczego nie chcę. - Ben skinął głową, a Jean która wyglądała na zbulwersowaną milczała posyłając wujkowi obrażone spojrzenie. Adam popatrzył na Juniora odrywając się na moment od reszty. Tak, zaraz idziemy do domu. Trafisz do swojego łóżeczka. I jakoś damy sobie radę, prawda? Wrócił na ziemię i wyprostował się zadając Christopherowi kolejne pytanie - Wózek? - cofnął się na korytarz z krótkim pożegnaniem - Wrócę tutaj wieczorem.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:15, 06 Lut 2011    Temat postu:

No cóż to się trochę przeliczył. Chris czekał jak na skazanie. W zasadzie to faktycznie już dawno mógł przecież pójść do domu. Nie uczynił jednak tego. Wbrew temu co mówił Adam miał swoją wolę. Jeżeli chciał zostać to właśnie tak uczynił. Spojrzał na brata, który stał w drzwiach dyżurki. W zasadzie to blondyn nie miał co tutaj więcej robić. Ben trochę był zajęty swoją robotą jaką miał do wykonania czasami robiąc sobie przerwę by z nimi porozmawiać, a tak to Chris nie mając większych zajęć zagadywał małą Dutton'ównę o szkołę, koleżanki i wakacje. Musiał sobie jakoś przecież zapełnić czas do powrotu Adama. Teraz nie ważnym było czy tego chciał czy nie. Nie należało się opierać Adamowi i robić na złość, dość i tak wyglądał marnie. Powstał bez słowa z kanapy. Na siebie zarzucił jedynie letnią kurtkę. Do torby pozbierał wszelkie rzeczy małego,a nie było tego za wiele. Nie miał nic więcej ze sobą, bo co by miał tutaj niby mieć? Na tym się póki co kończyło jego zadanie. - Na dole, na korytarzu. - odparł w sprawie dotyczącej wózka. Przynajmniej miał nadzieję, że tam się nadal znajduje. Pewnym jednak być nie mógł. Chwytając w lewą dłoń torbę skierował się ku wyjściu. - No cóż to do zobaczenia. - Nie trzeba było się jakoś wylewnie żegnać. On wieczorem raczej nie wróci. Jakoś będzie musiał nadrobić zaległości za dzisiejszy dzień nieobecności w szkole. Wyszedł na korytarz zamykając za sobą drzwi i zostawiając lekarza i jego córkę. Potrzebował solidnego prysznica, o reszcie nie chciał myśleć.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin