Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Ulice miasta
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21, 22, 23  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:44, 10 Cze 2010    Temat postu:

Kiedy się zapytał czy to nie proste, pokręciła lekko przecząco głową wciąż świdrując go spojrzeniem. Przez tą chwilę chyba nawet zapomniała, że miała być na niego zła. Patrzyła się tylko na niego pytająco nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Zaskoczył ją. I dzięki temu tylko zyskał nad nią przewagę zmuszając ją do wysłuchania tego, co ma do powiedzenia. Gdyby nie to, pewnie zaraz by się wymigała od tego spaceru, który w sumie sama zaproponowała. Wciąż się zastanawiała czemu za pierwszym dźwiękiem telefonu od razu odebrała. Czysta kobieca złośliwość kazałaby mu czekać, ale ona nie, odebrała zaraz, gdy tylko poczuła brzęczenie aparatu w jej kieszeni. Teraz słuchała i patrzyła pytająco, starając się zrozumieć co on chce jej powiedzieć.

Przytaknęła, gdy retorycznie zapytał o to, czy ona stara się go podpuszczać. Było to prawdą i nie miała czemu się tego zapierać. Ponownie kiwnęła potakując, gdy stwierdził, w sumie słusznie, że aż ją skręcało, gdy za każdą jej nieudaną próbą chłopak nie dawał się wciągnąć w jej gierki. Cholera, za inteligentny był na takie pogrywki. Jednak nie zmieniało to faktu, że ona i tak już się poddała. Przynajmniej na jakiś czas.

Ta obezwładniająca ją całą czyjaś obecność na granicy wyczucia, wciąż trzymała ją za kark odbierając chęci do jakichkolwiek żartów. Kąciki jej ust zadrżały próbując się uśmiechnąć choć trochę, ale nijak im nie wyszło. Odwróciła tylko głowę na moment w drugą stronę, sprawdzając czy wciąż jej prześladowca jest zbyt daleko, by ją dopaść i zbyt blisko, by go nie poczuć. Był gdzieś tam. Wciąż czaił się poza jej zasięgiem, nie pozwalając się jej odkryć.

Spojrzała ponownie na chłopaka powolnie rozluźniając mięśnie twarzy. Każdy ich milimetr był walką o zachowanie twarzy i nie pokazanie mu, że coś jest nie tak. Nie mógł tego dojrzeć, za żadne skarby nie mógł się tego po niej domyśleć. Jednak ta więź między nią a Royem była dużo silniejsza niż zwykłe instynkty. Wiedziała, że jakaś minimalna część jej niepokoju i tak zapewne da się dostrzec, liczyła jednak, że chłopak zrzuci to na karb jej ogólnego zdenerwowania. - Idziemy? - zapytała cicho, chcąc się ulotnić z tego miejsca jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Czw 19:47, 10 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:25, 10 Cze 2010    Temat postu:

- Lizzy! - Roy z lekka oburzony jej biernością pomyślał że jego kobieta bądź co bądź powinna mieć więcej ikry, ale nie narzekał. W końcu czasem była lepsza jak potulny baranek a nie jak hetera ziejąca żądzą zemsty a dałby sobie uciąć rękę że taka jeszcze przed kilkunastoma minutami była. Rozproszył ją swoją bezpośredniością tak, że sama się zagubiła i nie umiała, bądź nie chciała wykrztusić słowa. W końcu patrząc na nią pomyślał że obraził Elizabeth, bo dlaczego odwracała od niego wzrok? Osobiście nie pomyślał że mógł do tego doprowadzić. Owszem pytał świadomie, ale nie po to by zrobić jej przykrość czy choćby i w najmniejszym stopniu urazić. Po chwili to on poczuł się kompletnie wdeptany w ziemię. Tylko 'idziemy'? Wstał jednak posłusznie i zaczął - Ojj Lizzy... - tracił wampirzycę żartobliwie w ramię - Wybacz mi mój brak taktu, ale nie lubię owijać w bawełnę. Chciałem wiedzieć czego wymagasz, bo... - zerknął na Elizabeth, która była jakby nieobecna duchem. Roy zmarszczył lekko czoło ale nie podał się - No Lizz... - tracił ją raz jeszcze domagając się poświęcenia uwagi - Powiedź że wolisz grzecznego, zabawnego Roya, niż Roya sukinsyna który jedynie dybie na twoje... - no, może nie dziewictwo - Na twoją cześć. - zakończył trochę nieudolnie, ale zaraz by zatrzeć to nieprzyjemne wrażenie zaczął paplać dalej - Przynajmniej nie posądzisz mnie o zdradę. - powiedział z zadowoleniem - Bo wyobraź sobie reakcję innej mniej opanowanej kobiety od ciebie. Chyba nie raz za takie pytania zwalające z nóg miałbym opuchnięte policzki. I to zdrowo. Bo przecież który tak pyta jak ja, prawda...? Trafił ci się wybrakowany egzemplarz i musisz się z nim truć. Jeśli zechcesz oczywiście. - skłonił ku niej głowę. Wykręcił ją po chwili w tył by spojrzeć na ulicę za nimi - I co tam jest takiego interesującego, hm? Ciągle... - samemu nie dostrzegł tam niczego ciekawego a Elizabeth spoglądała za siebie jakby się czegoś... Bała?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:13, 10 Cze 2010    Temat postu:

- Przestań. - syknęła pod nosem nie mając ochoty na zaczepki. Czego on od niej chciał? - No co Lizzy? - zapytała wstając z ławki i powoli ruszając wraz z nim - Co Lizzy?! - dodała lekko nerwowo, a w jej tonie słychać było drżenie. - Słodka, grzeczna Lizzy ma się zawsze uśmiechać? Pff! - rzuciła. - No to nie owinąłeś sobie w bawełnę. - stwierdziła - Brawo. Jesteś z siebie dumny? - spytała, całą swoją złość i bezradność ładując w zjadliwość tych kilku swoich słów. - Nie jestem ani świętą ani czartem wcielonym. Ale to dla Ciebie żadna różnica, prawda? Tak chyba lepiej zrobić z kogoś dziwkę a potem wymigać się aniołem. - rzuciła kpiąco, ale przy tym spojrzała się kątem oka znów za siebie upewniając się, że to coś co tam było, wciąż jest. - Chodź szybciej. - poprosiła, tym razem starając się choć nieco swoich nerwów zatrzymać na wodzy. Przyspieszyła przy tym swój krok powoli czując, że to koszmarne uczucie ją opuszcza. Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie jej wnętrzności przestały się wywracać do góry nogami. To było już za nią.

- Przepraszam Roy. Jestem dzisiaj jakaś taka... nieswoja... - mruknęła - Nie chcę byś się z jakiegoś powodu dla mnie zmieniał. I nie chcę być powodem, dla którego Ty się do czegoś zmuszasz. Czegokolwiek. - dodała obracając tym razem swą głowę tak, by na niego spojrzeć. - Nie będę Ci się już narzucać, Roy. Obiecuję, że się postaram. - stwierdziła, tym razem bardzo łagodnym wzrokiem się na niego spoglądając.

Kiedy zapytał o to, co ona takiego tam za nimi dostrzega zmarszczyła brwi, szybko odpowiadając - Nic takiego. Po prostu się tam patrzyłam. Coś mi się chyba zdawało, ale... przewrażliwiona jestem. Na pewno. - rzuciła, wyciągając do niego rękę na wypadek, gdyby chciał ją za nią chwycić. Chociaż wątpiła w to, że będzie chciał. Zdawała sobie sprawę z tego, iż raczej nie była tego dnia przyjemnym kompanem do towarzystwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:29, 10 Cze 2010    Temat postu:

Blady mężczyzna stanął na chodniku i zacisnął dłonie - A właśnie że nie! Jakbym chciał byś się wiecznie uśmiechała to... - jej kolejne słowa rozsierdziły go do graniczy ostatecznej - A stwierdziłem że jesteś dziwką?! Stwierdziłem tak?! - zawołał wpatrując się w wampirzycę z niedowierzaniem - O nie... Nie będziesz mi wkładała w usta czegoś czego wcale nie powiedziałem! - odsunął się od niej o krok - Nie. Nie pójdę nigdzie. - oświadczył stanowczo nie przyjmując jej przeprosin - Wole poczekać aż będziesz 'swoja', wiesz? Ryzyko tego że rzucimy się sobie do gardeł będzie mniejsze. - warknął cicho - I nie muszę się do niczego zmuszać. - wytłumaczył jeszcze ciszej wpatrując się w oczy dziewczyny - Do niczego. - podkreślił wyraźnie i odwrócił się od niej. Nie wiedział co w niego wstąpiło, ani co dokładnie tą drobną zmianę powodowało. Nie chciał jej drażnić, a by tak postąpić musiał zejść z jej oczu. Dziś już po raz drugi. Trzeci raz nie będzie mieć miejsca. Zostawił tak Elizabeth i bez słowa pożegnania ruszył w stronę rozgłośni bo tam zostawił swój samochód. Wiedział, że mu się oberwie, jak nie dziś to jutro, albo kolejnego dnia, za tydzień, za dwa, ale dostanie mu się za to jak ją potraktował.

/ Port Angeles / Kawalerka Smith'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:16, 10 Cze 2010    Temat postu:

- Roy... - próbowała wtrącić pomiędzy jego jednym wybuchem a drugim - Roy... Roy, poczekaj, zaraz, moment... - mówiła, ale on już nie za bardzo chciał jej słuchać. Znów było jak przed rokiem. Ale tym razem był już na prawdę na nią wkurzony. Przesadziła. I to mocno. Tylko, że już jej nie słuchał. Nie miała nawet cienia szansy na to, by cokolwiek wytłumaczyć ani powiedzieć. Po prostu odwrócił się i odszedł zostawiając ją na środku ulicy. Stała tak wpatrując się w jego oddalające się plecy zastanawiając się co dalej. Jedno już zwaliła. Może czas było na drugie?

Spojrzała się w bok, na ciemny zaułek, po chwili z westchnięciem w niego wchodząc. A nawet jak by ją tamten znów dorwał to co? Życie jej odbierze? Przecież nie. Miała ochotę się przejść i pomyśleć a ciemne uliczki wydawały się do tego celu nader odpowiednie.

Człapała w zasadzie bez celu. Zastanawiała się nad sobą i nad tym, co w tych kilku posunięciach tak wręcz koncertowo spaprała. Nie była dobra w takich związkach. O ile łatwiejsze było sięganie po co, co się chciało w danej chwili, by zaraz po tym móc się pozbyć niepotrzebnego balastu. Nie trzeba się było wtedy przejmować jakimkolwiek słowem czy gestem i nie brało się pod uwagę czyichś uczuć. A po wszystkim nie dręczyło się siebie wyrzutami sumienia, że coś poszło nie tak, bo przecież z góry miało się zupełnie inny cel. Czuła się podle, że tak na niego wjechała, przeinaczając słowa na sobie odpowiednią w tamtej chwili modłę. Wydawało się jednak, że ten koszmar polującego na nią drapieżnika rozwiał się po tamtej scenie niczym duch. I nic nie wskazywało na to, że ma wrócić zbyt prędko. Może dzięki temu zyskała nieco czasu? Tylko żeby Roy dał się jednak jej przeprosić. Za dwa czy trzy dni powinni już oboje o tym wszystkim na tyle zapomnieć, by móc na spokojnie siebie wysłuchać. Przynajmniej taką miała nadzieję.


// Gdzieś na tych parę dni - się szwendała to tu, to tam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:13, 11 Cze 2010    Temat postu:

// Rozgłośnia radiowa

Uśmiechnęła się w odpowiedzi widząc, że Roy rzeczywiście już nie wydaje się jej wkurzonym na nią. - Oj noo... - mruknęła pod nosem - Noo taaak, nie mieszkam już w hotelu. - powiedziała starając się rozluźnić. Chłopak miał rację, nie powinna się tak spinać z byle powodu. Poza tym najwyraźniej już nie miała po temu powodu. Pytanie o cenę butów zaskoczyło ją nieco. Opuściła wzrok próbując sobie przypomnieć ile za nie dała, ale w pamięci nie pojawiało się jej nic konkretnego. - Nie pamiętam nawet. - odpowiedziała obracając nogą na bok, by spojrzeć się na obcasy. Nie mogły kosztować za wiele, bo dziewczyna nie przesadzała nigdy z szaleństwem w sklepach. Jednak starała się, aby to nigdy nie było jakieś marne jakościowo badziewie. - Raczej nikt przy nich by nie zbankrutował. - odpowiedziała i unosząc ponownie na niego spojrzenie spytała - A co? Też chcesz takie? - samo się cisnęło na usta. Rzadko który facet zwracał uwagę na wygląd kobiety a tym bardziej na... sandały? Dżizas! Ewenement normalnie no! Zaśmiała się przy tym nie mogąc się za bardzo od tego powstrzymać. Znów wracał jej humor i z chwili na chwilę było coraz lepiej. - Nie wiem co z nią jest nie tak. - odpowiedziała myśląc o kawalerce - Jest dziwnie cicha. Nie, do sąsiadów nic nie mam. Jeszcze ich nawet nie widziałam za bardzo. Tylko jakiś kundel przywitał się ze mną póki co, zostawiając brązowy prezent na wycieraczce. To raczej mało fajne powitanie. Ale... czego się nie nauczą? Kto? - rzuciła nie rozumiejąc o co mu chodziło. Obejrzała się na moment w tył, jednak gdy ujął ją za dłoń, dała się pociągnąć tam, gdzie ją prowadził.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:33, 11 Cze 2010    Temat postu:

/ Rozgłośnia radiowa

- No właśnie oni. - powiedział kiedy zauważył kątem oka jak obejrzała się w tył - I znów posypią się zabawne pytanka, ale chyba... - nie będzie miał już problemu z odpowiedzią na nie. Odpadało tłumaczenie o wymianie międzynarodowej, o sąsiadce, o młodszej siostrze i o szalonej fance. Pozostawało to jedno - Ja no szkoda że nie pamiętasz. - powiedział przybierając ton autentycznie zasmuconego tą wiadomością - Co? No jasne że bym chciał! - powiedział pewnie - Nie uważasz że szalenie dobrze by się prezentowały na moich zgrabnych nóżkach? - czy te nóżki były takie zgrabne to raczej kwestia sporna choć Elizabeth widywała już nogi Roy'a, teraz skrzętnie zasłonięte ciemnym materiałem spodni, za czasów ich pomieszkiwania w chacie i sama mogła ocenić. On jak zwykle po prostu sobie żartował - Lato idzie. Trzeba sobie sprawić coś lekkiego. A pamiętasz chociaż gdzie kupiłaś? - zapytał ciągnąć nadal bezbrzeżne zaciekawienie tematem któremu był teraz w pełni oddany - Tylko ja bym chciał inny kolor... - wywrócił oczami wędrując chodnikiem i wybrał najbardziej szalony kolor na jaki było go stać - Na przykład różowy. Taa... - pokiwał w zamyśleniu głową jakby faktycznie się nad tym zastanawiał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:46, 11 Cze 2010    Temat postu:

// Rozgłośnia radiowa


- ... Chyba co? - zapytała spoglądając na niego z uśmiechem. - Ach, pamiętam, pamiętam. - przytaknęła załapując o co mu chodzi - Jeśli to nadal aktualne...? - powiedziała pytającym głosem. W sumie nie miała pojęcia jak to teraz będzie. Nawet się nie zastanawiała wcześniej nad tym. W swoich rozważaniach dotarła do etapu, gdy Roy się albo wścieka po jej przeprosinach albo też mięknie pod naporem jej uśmiechu. Nie gdybała jednak co będzie po tym jak się pogodzą, bo musiałaby wtedy też się zastanowić co się stanie, gdy nie przyjmie jej przeprosin. A nie chciała myśleć o tym, że mogliby się więcej już nie zobaczyć.

Parsknęła jednak śmiechem kiedy zaczął mówić o sobie w sandałkach na obcasie. Jego nogi były całkiem w porządku, ale raczej nie potrafiła sobie wyobrazić akurat jego w szpileczkach. - No wiesz... Tylko do tego konieczna jest odpowiednia kiecka. I... przykro mi to stwierdzić, ale depilacja w obecnych czasach, gdy się odsłania nogi przy spódnicy, jest absolutną koniecznością. - stwierdziła z powagą jakby była jakimś akwizytorem i właśnie próbowała opchnąć ślepemu rzutnik do oglądania filmów albo głuchemu odtwarzacz i to ze skutecznością bezwzględnego grabarza. - Różowy? Różowy? To może mi powiesz jeszcze, że z taką słodką koronkową kokardką na czubku? I umalowałbyś do tego sobie paznokcie w o ton jaśniejszym kolorze? - zapytała szczerząc się jak głupia, bo właśnie nałożyła sobie w myślach obraz Roya z leśniczówki na te różowe sandałki z kokardkami. - I koniecznie musiałbyś mieć do tego lizaka, takiego dużego, płaskiego i niemożebnie słodkiego!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 3:30, 12 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:57, 13 Cze 2010    Temat postu:

I bardzo dobrze że pamiętasz. To się chwali i... I on spojrzał na Elizabeth i uniósł brew w górę - A nie... - nie dokończył. W półsłówka i owijanie w bawełnę też się całkiem fajnie grało. Mogła teraz rozgryzać jego intonację i zastanawiać się co tak naprawdę chciał powiedzieć. A nie... To nie jest aktualne. A nie... Uważasz że to nam nie przystoi? A nie... Nie chcę by tak myśleli, bo mnie to irytuje, to gapienie się przez okna... A nie... Bo tak. Znając Elizabeth zapewne wybierze sobie jakieś zakończenie i to takie które Roy'a zdziwi. Jak to kobieta zawsze potrafiła mężczyznę zaskoczyć. Czekał ciekaw co teraz za powalające wnioski wysnuje - Dlaczego sukienka? Wcale nie. - zaznaczył na swoich udach odpowiednią wysokość - Założyłbym takie szorty... - kuse strasznie te szorty by były gdyby faktycznie długość ich nogawek wyznaczały palce wampira - I też bym wyglądał... - wywrócił oczami - Kobieco. Eee tam... Depilacja. Dużo się przeżyło to i to jakoś by się dało... - poszorował się za uchem jakby całkiem serio rozważał słowa dziewczyny obok niego - A tak! Różowy. Masz cos przeciwko? - zapytał niewinnie marząc sobie dalej. Osobiście nie wyobrażał sobie siebie w różu, a juz tym bardziej w sukience czy przykrótkich szortach. I sandałkach - Bez kokardki. Nie lubię jak coś mi się... Nie. Kokardki odpadają. Tym bardziej koronkowe. Ty też takich nie masz... To mi nie wciskaj. - spojrzał na Lizzy kątem oka i uśmiechnął kącikiem ust - Eche... I zapuszczę jeszcze włosy. Będę miał piękne, kręcone, blond loczki. Wymiękniesz przy mnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:14, 13 Cze 2010    Temat postu:

Oczywiście, że Elizabeth zinterpretowała to na swój własny, niepowtarzalny sposób. Chociaż może sam sposób był bardzo powtarzalny. Każda kobieta sobie jakoś interpretuje różne rzeczy i to w wyjątkowo tendencyjny dla danej chwili i ważności słów sposób. Wampirzyca nie była wyjątkiem. Słowa Roya przyjęła jednak ze spokojem, nie chcąc zdradzać zbyt wcześnie swoich obaw. Ostatnie dni zmusiły ją do tego, że nim coś palnie, powinna przemyśleć przynajmniej ze dwa razy swoje słowa. Na prawdę chciała między nimi końca ich kłótni i nie chciała chłopakowi dawać jakichkolwiek powodów do kolejnej sprzeczki.

Do jego "A nie..." dodała sobie w myślach "to już dawno sprawa przeszła, chciałem Ci to jakoś powiedzieć, ale nie było okazji. Zostańmy przyjaciółmi, tak będzie dla wszystkich lepiej". No okej. Eliza była skłonna nawet i na taki układ. Nie chciała go stracić a skoro nie wychodziło im bycie razem jako, ekhem, para to może rzeczywiście niech zobaczą jak to będzie jako przyjaciele. Ale czy rzeczywiście kiedykolwiek byli parą? Bo przecież jakby dobrze policzyć, to 'razem' spędzili niecałą dobę. I to dobę podczas której większość czasu byli osobno, bo mieli swoje zajęcia a jak już się widzieli, to obśmiali się jak szalone norki a potem skoczyli sobie do gardeł jak dzieci, z pierwszego lepszego powodu.

Może rzeczywiście bycie 'razem' nie było najlepszym dla nich rozwiązaniem. Wytrzymała przecież prawie rok bez niego. On bez niej także. Tęskniła za nim, owszem, ale nie rozrywało jej nic w środku. Może to był wystarczający argument, by zaprzestać próbowania? Zastanawiała się czy on też tak czuje. Jednak nie odważyła się spytać o czym myśli, bojąc się usłyszeć najgorszego dla siebie. Nie mogła go stracić. tych parę dni temu, kiedy przyszedł na premierę Giselle, zrozumiała, że bez niego jej dni wydawały się jakieś takie puste i bez sensu. nawet przeprowadzka nie dała jej radości. Nic w tamtym miejscu nie kojarzyło jej się z jego wesołym uśmiechem i z tymi jego błyszczącymi oczami.

A właśnie, nie były one czerwone. Spojrzała się kątem oka na jego twarz, potwierdzając u siebie wcześniejszą obserwację. Trzymał się. Wyglądało na to, że jako wampir radził sobie całkiem dobrze. Czuła się wręcz dumna z tego, że oswoił się z tą całą sytuacją i że był na tyle silny, by nie spróbować ludzkiej krwi, od której ciężko by się mu było potem odzwyczaić. Skupiła się myślami na różnicach w diecie, tylko po to, by odegnać od siebie ponure wnioski z własnej interpretacji zakończenia jego słów. Przyjaciele? Bardzo tego nie chciała. Ale skoro dla niego tak by było lepiej, skoro on by tak wolał... Jak zwykle tak się zapętliła, że jedną swoją głupią myśl przyjęła za niemal pewnik. Jak dobrze, że on nie potrafił czytać w jej głowie, bo już by dawno ją strzelił w tą jej łepetynkę, oby tylko wybić jej z niej durne pomysły, nie plątała już niczego więcej i aby nie dopowiadała sobie czegoś, czego nie powiedział.

Zamyślona, wróciła dopiero do swego towarzysza duchem, kiedy pokazał jej długość szortów. - No chyba żartujesz! - parsknęła śmiechem - Serio chciałbyś kogoś aż tak bardzo szczuć ich długością? Wiesz, że to, to byłaby już akwizycja niedozwolona żadnym prawem, nawet konwencja genewska by tego zakazywała! - śmiała się z jego opisu rozładowując wcześniejsze swoje napięcie. jak to dobrze, że potrafili przeskakiwać tak z tematu na temat, nie drążąc tych trudniejszych zbyt długo. Nie była to dla niej odpowiednia chwila na to, by wertować ewentualności i ich wzajemne relacje. Wpierw znów powinni oswoić się ze swoją obecnością.

- Mówisz, że depilacja Ci nie straszna? - uśmiechnęła się spoglądając znów na moment na jego twarz, lecz po tym zaraz opuściła wzrok na jego dłoń wciąż trzymającą ją za rękę. "Jej nie puścił, więc może jednak źle to zrozumiałam..." - pomyślała z nadzieją, jednak odrzucając na bok te swoje splątane wnioski. Nie na nie był teraz czas. - Nie, nie, różowy jest bajer. - upewniła go z powagą - Skoro czujesz nieodpartą potrzebę ubierania się w tym kolorze, to byłabym ostatnią osobą, która by się starała Ci narzucić własne zdanie. - stwierdziła teatralnie wyraźnie wypowiadając swoje słowa. - Ja już wymiękam, Roy, na samą o tym myśl. - rzuciła śmiejąc się i wolną dłonią klepiąc go po ramieniu. - To była by masakra... To znaczy, to było by coś wielkiego! - poprawiła się zaraz, szczerząc się w uśmiechu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:14, 13 Cze 2010    Temat postu:

Roy już wiedział że jej myśli zapewne tak do końca optymistyczne nie były. Ale przecież nie miała się czym martwić. Trącił ją w ramię i dał dość długi krok w przód by wyprzedzić Elizabeth. Znalazł się przed nią, przodem do wampirzycy i założył dłonie na kark - No powiedź, co wymyśliłaś. Lizzy, powiedz jakie fantastyczne wnioski wysnułaś? - poprosił ją z miłym uśmiechem - Podziel się nimi ze mną, co? Pośmiejemy się razem, a ja będę mógł cie wyprowadzić z tego ogromnego błędu jaki pewnie popełniasz myśląc nad tym co powiedziałem, lub też czego nie dopowiedziałem. - rozgryzał ja kawałek po kawałku a przynajmniej wydawało mu się że tak właśnie jest. No Lizz... - zwinął dłoń w pięść i znów tracił jej bark lekko zaczynając się w nią jak nieusłuchane dziecko. Obrócił się i puścił jej dłoń ale tylko po to by ująć drugą - Jakie to czarne i okropne myśli gnieżdżą się oto tu...? - wskazał na jej czoło mrużąc lekko oczy. Minął z gracją kosz na śmieci i znów znalazł się po prawej stronie wampirzycy, obchodząc ją w kółko - A dlaczego szczuć? A wy to co?! - zawołał przybierając oburzony ton - Jak latem paradujecie w mini, to dobrze tak? I to już nie podpada pod łamanie konwencji genewskiej? I na co się jeszcze powołasz? Może na konstytucje Stanów Zjednoczonych? - parsknął śmiechem - Już to widzę. Znajdziesz jakiś zabawny paragraf, który zakaże mi udawać transwestytę? - zapytał, bo gdyby faktycznie chciał wbić się w takie szorty i do tego przywdziać damskie sandałki to raczej podpadało by pod transwestytyzm - No jasne że nie straszna. Tak szczerze rzecz biorąc przez ostatni rok nic mnie nie bolało bo nic ni żyje, więc... Jedna depilacja w te czy wewte...? - wzruszył beztrosko ramionami - Ja myślę. Gdybym tak się ślicznie ubrał, całe Seattle czy męskie czy damskie by się za mną oglądało i co? Jakie miałbym branie! - zamrugał niby zdezorientowany i żachnął się - Oczywiście, że coś wielkiego! - zadarł nosa w górę i nasunął na nos ciemne okulary wydobyte z kieszeni bluzy - Nadchodzę! - zawołał pełnym optymizmu i wewnętrznej siły tonem. Wyciągnął przed siebie ramię jakby szukał dla siebie i dla Lizz więcej miejsca na chodniku. To znaczy... Nadchodzimy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:11, 13 Cze 2010    Temat postu:

- Roy, niee... - jęknęła nie chcąc mu tłumaczyć swoich myśli. Starała się je przecież zepchnąć gdzieś wgłąb, nie chcąc się umartwiać. Było jej dobrze w jego towarzystwie i nie chciała znów czegoś zepsuć - Nie, proszę... - znów jęknęła słysząc jego ponaglające namowy. - To dla mnie nie jest powodem do śmiechu. - Jednak Roy nie odpuszczał, nie dając jej nawet zmienić tematu - Bo powiedziałeś, że nie... - zaczęła w końcu niechętnie - I ja potrafię to zrozumieć. - powiedziała unikając jego wzroku jak tylko mogła. Nie było łatwo jak się tak kręcił. - I jeśli Ty nie chcesz... - opuściła wzrok w dół, na ziemię, by nie musieć się patrzeć na jego uśmiechniętą twarz w takiej chwili - Ja to zaakceptuję. Bo jeśli dla Ciebie tak będzie lepiej, to ja nie mogę niczego wymagać. I jeśli wolisz się wycofać... i byśmy zostali przyjaciółmi, to... to ja się postaram. - powiedziała robiąc większy krok w przód, byle tylko chłopak po raz kolejny jej nie okrążył.

- Oj, no jasne, że tak jest dobrze. - wymusiła na sobie uśmiech, z ulgą przyjmując możliwość zejścia znów z tego diabelnie dla niej ciężkiego tematu. - My, kobiety, mamy to wbudowane. To... to kwestia genetycznie zaprogramowana. - powiedziała - I nie potrzeba tego w żadnej Konstytucji oznaczać, bo wszyscy wiedzą, że to... sprawa przetrwania gatunku! - znalazła w końcu dla siebie argument nie do pobicia - Inaczej Wy, mężczyźni, nie oderwiecie się od telewizora, w którym leci relacja z meczu albo... albo nie wyjdziecie z knajpy, gdzie sączycie te swoje cuchnące piwska! - rzuciła. - No, no, no... Nie zrobiłbyś tego! - odpowiedziała uśmiechając się lekko - A jakby ktoś Cię próbował wtedy wyrwać, jako świetną laskę? I taka włochata, męska rączka spoczęłaby na twoim pośladku? Dałbyś tak się...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:35, 13 Cze 2010    Temat postu:

- Co nie? Co nie? Oj przestań i powiedz... - zachęcił ją raz jeszcze z mina dobrego wujka który zachęca siostrzeńca do tego by powiedział mu na serio kto podwędził jego drobne z portfela. I tak jak myślał trzeba ją było z błędu wyprowadzić - Powiedziałem że nie ale nie dokończyłem co miałem na myśli. Chciałem zapytać 'A nie jest aktualne?' Lizz... Kurczę, to fakt. Jestem dziwny, prawda? I wcale nie zależy mi na przyjaźni z tobą. To znaczy zależy! - zawołał, bo to powiedział mogła zrozumieć tak bardzo dosadnie jak tylko się dało i wyszło by z tego kolejne horrendalnie nieporozumienie - Ale... Boże. - warknął pod nosem zły na swoje nierozgarnięcie i brak umiejętności tłumaczenia rzeczy dla niego ważnych, które jak zawsze przychodziło mu objaśnić trudniej niż np. teorię wielkiego wybuchu - Zależy mi na czymś więcej niż przyjaźń. - zaczął raz jeszcze po chwili przerwy spoglądając na Elizabeth zza okularów spuszczonych na czubek nosa. Jego oczy jak zwykle roześmiane wpatrywały się w wampirzycę z dziwną nietypową dla niego tak do końca powagą - I musisz zaakceptować mnie z moim dziwacznym podejściem do ciebie. Jeśli chcesz. I wcale nie musisz mnie odrywać od piwa bo nie piję. - zauważył ciągnąć dalej swobodnie temat spraw damsko męskich - I w barach też nie przesiaduje. A od piłki wolę dobrą muzykę, więc... Co najwyżej będziesz mi musiała wyciągać słuchawki z ucha a tak poza tym... To i ze słuchawkami można się zatroszczyć o przetrwanie gatunku... - zauważył kiwając głową - Eee, nie. Włochatej rączce która na dzień dobry ląduje na moim posladku napewno bym się nie dał. Widać by było że facet bez kultury... Trzeba zaczynać takie rzeczy od zapalniczek i zapałek a nie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:09, 13 Cze 2010    Temat postu:

Poczuła ulgę słysząc jego słowa. Może to i lepiej jednak, że zaczął drążyć ten temat? Przynajmniej nie pozwolił jej tkwić w tym jej błędnym mniemaniu, bo jeszcze trochę i w ogóle wysnuła by jakieś abstrakcje, które doprowadziłyby do jeszcze bardziej skomplikowanych i mało przyjemnych zapewne sytuacji. Powoli na jej twarz wracał swobodny, szczery uśmiech.

- Roy, - odezwała się po dłuższej chwili jego tłumaczeń - Ty się jeszcze bardziej potrafisz zaplątać niż ja w swoich tłumaczeniach! - stwierdziła radośnie odkrywczo. Kąciki jej ust same powędrowały do góry. W końcu parsknęła śmiechem, nie mogąc się już powstrzymać.

- Ze słuchawkami? - powtórzyła za nim nie dowierzając - O przetrwanie gatunku? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że... - zaczęła, ale machnęła ręką - No dobrze, racja, jakby się kto uparł, to i w słuchawkach. W końcu nie zasłaniają oczu. - przyznała mu rację, ale po chwili znowu jej uśmiech się poszerzył słysząc nawiązanie do ich poznania.

- Roooy... - przeciągnęła jego imię, na momencik zwalniając kroku - A tak w ogóle, to gdzie my idziemy? - zapytała, bo w końcu odkąd byli pod radiem przeszli już jakiś kawałek drogi. Rozumiała, że nie chciał stać pod budynkiem swojej pracy i było to dla niej całkowicie wytłumaczalne, ale póki co szli dla niej bez celu od tak, przed siebie. A jak znała swego towarzysza, to pewnie auto zostawił pod robotą i potem będzie się musiał wracać. Nie miała nic przeciwko takiemu spacerowaniu bez wyznaczonego celu, ale z czystej ciekawości się spytała, bo może on miał jakiś plan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:32, 13 Cze 2010    Temat postu:

- Ja wcale się nie plątam. - odparował zaraz - Ja mam problem z wytłumaczeniem jasnym i klarownym, a to co innego niż plątanie się. Ty powiesz przy takiej okazji z tysiąc niepotrzebnych słów, trzy razy odwleczesz temat a na końcu i tak się przyznasz. A ja muszę przez chwilę pomyśleć jak ująć to dobrze i dokładnie, a to chyba jak sama zauważyłaś różnica. Nie dawałem ci wykładu o przyjaźni, o tym jakie konsekwencje może to za sobą pociągać. Ty byś już może odbiła gdzieś do czasów piaskownicy, och bo tak fajnie było jak się piekło babki z piasku dla kolegi z przedszkola... Wymyśliłabyś tuzin zabawnych przykładów by uzmysłowić mi co chcesz powiedzieć, później machnęłabyś na to dłonią i powiedziała że nie ważne a w końcu gdybym cię przycisnął powiedziałbyś o co ci tak naprawdę chodzi... - zrobił moment przerwy - A mi wystarczyło tylko jedno zdanie i proszę. - stwierdził zadowolony ze swojej samodyscypliny i opanowania własnego języka - Czyż nie jestem genialny? - zapytał całkiem retorycznie, nie wymagając odpowiedzi na to pytanie - Czego ci nie chcę powiedzieć? A te słuchawki. No cóż kable są zbyteczne, są jeszcze przecież słuchawki bezprzewodowe... - po chwili się roześmiał. Tak... Oczy w tym wszystkim najważniejsze, tym bardziej w nocy, no ale... Odwrócił głowę w stronę wampirzycy kiedy przeciągnęła jego imię. Zaczynał się uczyć i kiedy tak je przeciągała przeważnie coś chciała od niego wysępić bądź zasięgnąć informacji - Gdzie? - Roy zatrzymał się w miejscu i poszorował po karku rozglądając na prawo i lewo - Cel nie ważny jest. Ważne że w miejscu nie tkwisz. - powiedział naśladując dziwną składnie Mistrza Yody z sagi Gwiezdnych Wojen. Przybrał do tego stosowną minę i jeszcze trochę a jego skóra przybrałaby zielony odcień - Właśnie. Szczerze mówiąc to nie wiem. Po prostu... Miło się idzie. - rozłożył bezradnie dłonie i pociągnął Elizabeth dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:08, 13 Cze 2010    Temat postu:

- Oj, tylko winni się tłumaczą! - ostrzegła słuchając jak zwykle zakręconego wywodu chłopaka- No, no! Uważaj, bo ci kiedyś zaprzeczę. Eeej, ja też Ci nie dawałam wykładu o przyjaźni! - mruknęła jęcząco, w tym samym momencie dźgając go palcem w bok. - I wcale aż tak nie rozwlekam! - zaprzeczyła - A jak się mnie umiejętnie podejdzie, to od razu wszystko jak na spowiedzi wygadam. Czasem pod tym względem jestem okropna. - przyznała się - No dobrze, potwierdzam, czasami mi się zdarza omijać jak tylko mogę bezpośrednią odpowiedź, ale potrafię mówić jasno i klarownie, o! - dodała - i bez wywodów o piaskownicy i robieniu babek z piasku. Poza tym ja nie byłam jedną z tych dziewczyn, które w przedszkolu gotowały pyszności z ziemi i trawy dla swych ulubieńców. Preferowałam inne techniki. - zaśmiała się - Byłam niezłym ziółkiem. - napomknęła wciąż śmiejąc się z tych wspomnień.

Nie powiedział nic, ale sądząc po jego reakcji, pomyślał o tych słuchawkach dwuznacznie. A akurat tym razem ona myślała tylko i wyłącznie o tym, że do oglądania się na ulicy za krótkimi spódniczkami słuch nie jest potrzebny. Pokręciła tylko głową, stwierdzając sobie w głowie, że nie tylko ona czasami ma włochate myśli. Parsknęła śmiechem słysząc jego ton zielonoskórego Mistrza Jedi. Ale dała się dalej poprowadzić. Nie miała nic przeciwko łażeniu bez celu. Po prostu przyjemnie było z nim być i nawet gdyby mieli tak całą noc pościerać podeszwy swych butów, to była na to gotowa - Okej. Niech Ci będzie. - zgodziła się - Nie mam nic przeciwko. Masz rację, miło. Aaaa tak w ogóle, to powiedz mi, wciąż myślisz o tej swojej knajpie? - zapytała z ciekawością - Bo jeśli tak, to mam coś dla Ciebie. - powiedziała sięgając do swojej jak zwykle pojemnej torebki i wyciągając z niej czyjąś wizytówkę, podała chłopakowi. Widniało na niej nazwisko jakiegoś gościa i adres.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:29, 13 Cze 2010    Temat postu:

Roy im dłużej jej słuchał tym bardziej utwierdzał się w jej słowach. Ale nie przerywał, dał jej się w spokoju wygadać i powiedzieć wszystko co tylko chciała wpatrując się w chodnikowe płyty migające mu pod nogami - I kto tu jest winy? - zapytał z całkowicie niewinnym uśmieszkiem spoglądając na Elizabeth kątem oka. Według niego mogła tylko powiedzieć 'nie, nie prawda' ale przecież ona 'nie rozwleka', no cóż. Kiedyś wampir weźmie w dłoń dyktafon i przedstawi jej bardzo silne dowody na to jak bardzo się wobec siebie samej myli. Nie było to oczywiście złe, zabawnie było móc wysłuchać tego jak tłumaczy coś, jak stara się wybrnąć ze słownych potyczek, ale rozwlekała i nie mogła zaprzeczać - Tak? - zapytał a w jego tonie było słychać ciekawość - To co im robiłaś w takim wypadku? Zaciągałaś w kąt korytarza siłą i... - wzruszył ramionami namyślając się nad zakończeniem - Mówiłaś 'ja albo żadna'? - powstrzymał parskniecie śmiechem - Albo ty byłaś z tych działających w tajemnicy i wrzucałaś im do plecaków listy pełne tkliwych miłosnych wyznań? - szedł trochę wolniej dokładnie wymierzając kroki czekając za aprobatą Elizabeth. kiedy oświadczyła że mogą iść przyspieszył trochę jakby mu się spieszyło - Ej... - przeciągnął, bo w tym momencie zabrała mu pewną przyjemność - Czy ty zawsze musisz wszystko zgadywać? - kiedy wspomniała o knajpie Roy pomyślał ze go rozgryzła bo w planach które jakże przemyślnie zataił przed Lizzy było przejście się pod budynek, w którym to wspomniana knajpa miała powstać. Wyciągnął dłoń po wizytówkę, przeczytał dane na niej umieszczone i uniósł brew patrząc na wampirzycę bez słowa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:49, 13 Cze 2010    Temat postu:

- Oj tam.. A kto niby pierwszy powiedział to, że się druga osoba podoba? Kto się przyznał pierwszy, że jest zainteresowany? Ha?! - zapytała próbując mu udowodnić, że potrafi wyprzedzić go w jego czynach. - No ten... Co robiłam chłopcom? Ano nic. Oni sami chcieli. Wozili mnie na rowerkach, pożyczali mi swoje auta, no i bawili się ze mną w mamę i tatę. Chociaż to ostatnie, przyznaję, wtedy wydawało się koszmarnie niefajne. - zaśmiała się na samą myśl o tym, jak kiedyś z pewnym przedstawicielem płci przeciwnej sprawdzała, czy rzeczywiście da się polizać czyjeś migdałki. Ją wtedy język rozbolał a jej towarzysz prawie zwymiotował. Skoczyło się to na tym że przygryzł jej język nie mogąc już wytrzymać. - Aaa... i mrówek szukałam. Pod leżakami na części chłopców całe ścieżki sobie urządziły i po co się było nudzić próbując zasnąć jak można było poobserwować z kolegą trasy wycieczkowe tych małych, czerwonych i strasznie boleśnie gryzących paskudztw. A jakie się wtedy sympatie nawiązywało! Hohoho! - powiedziała z przekonaniem - I wcale nikogo do siebie nie trzeba było namawiać. Wręcz przeciwnie, wypracowywałam pierwsze techniki odganiania. W późniejszych czasach wymagały one tylko drobnych modyfikacji. - dodała przypominając sobie siebie jako 5-latkę - A jak nic nie dawało efektu, to się wołało brata. Wszystko załatwiał po męsku i był spokój. - rzuciła - Co zgadywać? - zapytała wybita z rytmu - Rektor SGH. - wyjaśniła kiwając głową tak, by wskazać na wizytówkę - Jeśli to nadal aktualne, to za dwa dni, w okolicach godziny 12-ej mówił, że znajdzie czas. I jest chętny do współpracy. Brakuje tylko drobnych szczegółów do umowy i... Twojego podpisu, by rozpocząć cały proces. - powiedziała z uśmiechem - No, jeśli chcesz oczywiście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:38, 13 Cze 2010    Temat postu:

Roy skrzyżował ramiona na piersi i przesunął palcami po brodzie jakby miał do rozwiązania jakiś szalenie ważny i złożony problem, ale pytanie a w zasadzie odpowiedź na pytanie jakie zadała mu Elizabeth wcale taka nie była - Ty. - odparł ze spokojem - Ty byłaś pierwsza. Niosłem cię wtedy w lesie na barana. - przypomniał jej nad wyraz uczynnie. Chyba że mówiła o rozmowie jaką odbyli na podeście po prawie roku nie widzenia się. Wtedy może i faktycznie to był Roy, ale nie uściśliła dokładnie o który pierwszy raz jej chodzi więc wyszło na jego. Przynajmniej tak sądził - Ojej... - zaczął z przejęciem - To ty miałaś całkiem klawe życie. Czego ja się dowiaduję. No proszę, proszę... Rowerki, autka... O... - po chwili jego usta ukształtowały się w przeciągłe 'uuu' i tym razem to on trącił Elizabeth w bok - W mamę i tatę? Yhm... Jeszcze lepiej. - pokiwał głową przyglądając się wampirzycy z dość specyficznym uśmieszkiem na twarzy wyrażającym szczególne rozbawienie którego nie dało się ukryć - Czekaj, czekaj... - poprosił bo czegoś nie zrozumiał - Leżanki i mrówki pod nimi? To wy na dworze w przedszkolu spaliście? Czy mieliście taki eksperymencik i mała Lizzy hodowała sobie na podłodze w przedszkolu kolonię mrówek? No jasne że się sympatie nawiązywały... - przybrał na moment piskliwy głosik małego dziecka - Zobacz jak mnie ugryzła! A mnie! - wskazał przy tym przypadkowe punkty na swych dłoniach - Patrz patrz... - wrócił już do swojej barwy - Takie ugryzienia tych małych, czerwonych paskudztw jak stwierdziłaś pewnie były kamieniem milowym na drodze wielu znajomości. - pokiwał pewnie głową niczym psycholog słuchający relacji pacjenta o tym jak goniły go nożyce krawieckie. Z spokojem i rozwagą. Elizabeth mogła go swobodnie zdzielić za tą powagę. W gruncie rzeczy trochę prześmiewczą - Nic, nic zgadywać.. - mruknął pod nosem wyciągając portfel z tylnej kieszeni by schować tam wizytówkę - Dziękuję Elizabeth. - powiedział i dał jej zasłużonego buziaka w policzek - To wszystko ułatwi... Tylko po co mój podpis? - zapytał, bo nie miał pojęcia dlaczego miał się podpisywać pod zadaniem domowym dla studentów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:10, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Ha! No to widzisz. - stwierdziła dumnie - A jednak tak nie odwlekam wszystkiego bardzo. - chociaż i tak musiał on ją do tego namawiać wtedy, by wydusiła z siebie o co jej chodziło, ale tą kwestię już przemilczała. - No widzisz. Się trzeba było ustawić. Chociaż nikt mnie jakoś nie nauczył prowadzić wiesz? I do tej pory mi to zostało... - zaśmiała się, bo faktycznie nigdy nie zrobiła prawa jazdy. Inną rzeczą było, że czasem jej się kiedyś tam zdarzało usiąść za kierownicą auta czy na motorze, ale... to w tak zwanych 'działkowych' realiach. Swoją drogą przydało by się, by zrobiła wreszcie to prawko. O ile wygodniej byłoby czasami.

- No co? A nie można? - zapytała w chwili, gdy się tak zaczął puszyć udając mentorski ton - Nie, nie na dworze, tylko w sali, w środku. Zalęgły się w jednej z sal i nijak ich wyplenić nie mogli. ja tam nie narzekałam. Fajnie było. Oj no co chcesz? - znów się zaśmiała - Po pewnym czasie wszystkie szlaki miały swoją nazwę. I stawiało się na nich przeszkody z klocków. Mówię Ci, zabawa jak się patrzy. - wyszczerzyła się na samo wspomnienie. Jednak widząc minę Roya trąciła jego ramię swoim.

- A jak się kogoś nie lubiło, to piżamkę do leżakowania wrzucało mu się na taki mrówczy trakt na parę chwil a potem z uśmiechem pomagało się odnaleźć zgubę, namawiając, by się szybko w nią przebrał, by nie zdążył zmarznąć. Ale wtedy było śmiechu... - przyznała. To była chyba jedna z największych kar jakie można było wówczas komuś zafundować. I wcale nie miała ochoty go zdzielić. Miło było czasem powspominać swoje dzieciństwo. Zwłaszcza, że niedługo potem się ono skończyło, gdy rodzice zginęli. - A Ty byłeś jednym z tych, co zajadali babki z piasku czy tych, co w głębi korytarza dawali się szantażem zmusić do wybrania jednej z opcji 'ja albo żadna'? - zapytała chcąc się dowiedzieć jakie z niego było ziółko.

Kiedy ją pocałował w policzek, uśmiechnęła się lekko. - Nie ma sprawy. - powiedziała skromnie, bo przecież dla niej to była chwila, by to załatwić. - A Twój podpis? Bo... musicie spisać oficjalną umowę. Uczelnia z chęcią przystąpi do tego projektu dając swoje dobre imię dla powodzenie biznesu. Przystąpi do tego około dwustu pięćdziesięciu paru studentów. Pierwszy, największy odsiew zrobią wykładowcy a Ty dostaniesz potem jakąś zawężoną pulę już co ciekawszych rozwiązań do wyboru. - wyjaśniła - Tylko do takiego rozmachu i tempa, muszą mieć oficjalną umowę współpracy. W końcu w efekcie oddadzą Ci prawa autorskie do gotowej recepty na biznes. Pasuje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:29, 14 Cze 2010    Temat postu:

Oczywiście że nie odwlekałaś, nie... Przy mnie nie idzie wszystkiego zbyt długo odwlekać. Jak narazie tak właśnie było. Wyduszał z niej wszystko, albo prawie wszystko przeważnie przy pomocy uśmiechu i zajścia jej od tyłu, czasem podstępu, ale nigdy nie obracał niczego przeciwko Elizabeth, jeśli to robił to jedynie w żartach - Nie umiesz prowadzić? - zapytał zaskoczony taką wiadomością - Nie żartuj... - dla niego to było nie do pomyślenia. Bez samochodu jak bez ręki - Na serio nie umiesz? Lizzy... Tak... - zająknął się. Niby nie musiała się spieszyć bo w końcu miała 23 lata, ale on już jeździł w tym wieku i to jakiś czas - I jak sobie radzisz bez tego? - Roy nie mógł sobie wyobrazić, za nic w świecie nie umiał wyobrazić sobie siebie bez samochodu. Tułanie się do pracy autobusem? Z Port Angeles do Seattle? I odwrotnie? Wolne żarty. Pokręcił głową podcięty taką wiadomością. Nie miał się czemu dziwić, ale myślał, jakoś mu się tak dziwnie utarło że Lizzy na pewno ma prawo jazdy - O boże... - roześmiał się cicho - To gdzie ty chodziłaś do przedszkola? Przepisów BHP tam nie znano? Mrówki na sali? Jasne... - prychnął cicho - Fajnie było! Słuchajcie jej... Lizz. - zaczął poważniej - Skąd jesteś? - zaczął by ją podejrzewać o kraje trzeciego świata skoro twierdziła że mieli mrowiska w salach - Nie. Ja byłem takim który żył ze wszystkimi w zgodzie. Umiałem tak zabajerować dziewczęta... - tak, bajer w wykonaniu sześcioletniego blondynka - Że żyłem ze wszystkimi w zgodzie. Nie ulegałem szantażom, a za babkami nie przepadałem. Byłem po prostu takim który z nimi dobrze żył, czy w niższych klasach, czy później kiedy byłem już coraz starszy. Nie ciągnąłem za włosy. - powiedział uśmiechając się nieznacznie. Wysłuchał krótkiego streszczenia tego co Elizabeth za niego zrobiła i pokiwał głową - Rozumiem, pasuje jak najbardziej. To się z nim umówię i... No. I nie bądź taka skromna. - powiedział ujmując ją pod ramię - Trzeba się cenić dziewczyno. - trudno było zgadnąć gdzie Roy ich prowadzi. Wyglądało na to że do 'nigdzie'. On natomiast wiedział że nie jest już daleko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:27, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Tak, serio. I całkowicie poważnie. - odpowiedziała na jego pytanie - Nie umiem prowadzić i nigdy się tego nie nauczyłam. Do tej pory nie było mi to potrzebne. Wpierw żyli jeszcze moi rodzice, potem brat nie spuszczał ze mnie oka a jak mu się wreszcie urwałam, po przemianie, to Marii mnie nie wypuszczała spod kontroli. Długa historia, ale nie było po co się nawet uczyć, skoro miałam prywatnego szofera zawsze pod ręką. No, niezależnie od tego kto nim był wówczas. - powiedziała - Dopiero teraz, jakoś tak ostatnio, zaczęłam się nad tym zastanawiać. Przydałoby się, ale... ciężko w mojej sytuacji zgadać się z instruktorem. No bo wiesz, który Ci się łatwo zgodzi na nocne jazdy, prawda? Same papiery, to nie problem. Jeden telefon i mam, ale... Nie zaryzykuję jazdy za kółkiem nie potrafiąc tego robić. Nie jestem na tyle pokręcona. Aaa... Nie miałam nikogo, kto by mnie tego nauczył i tyle. - wyjaśniła spokojnie. Faktycznie nigdy nie potrzebowała posiadać prawka. Dopiero teraz, żyjąc już na własny rachunek, coraz częściej pojawiała się taka potrzeba. Będzie się w końcu musiała za to zabrać, tylko jak? - No jak to skąd? Stąd, z Seattle. Parę lat później pierwszy raz się wynieśliśmy. Ale to tutaj chodziłam do przedszkola. - zaśmiała się lekko unosząc kąciki swych ust w uśmiechu. - I owszem, tępili je, ale nie zbyt łatwo i nie za szybko im to wychodziło. Wystarczająco za to, by gdzieś jakieś mrówy znaleźć. Odczep się, - szturchnęła go znów ramieniem śmiejąc się wciąż przy tym - dla mnie to była jedna z fajniejszych rzeczy, które pamiętam. I dobrze, że ich nie wytępili za szybko. - dodała - Ulala...! Tak wcześnie zaczynałeś kręcić z dziewczętami? No ładne rzeczy... - zażartowała kręcąc lekko głową przy tym i udając pełne zdziwienia cmoknięcia. - No wieeeesz?! Jak można nie sympatyzować w płci przeciwnej? - zaśmiała się - Oooo! Czyli po prostu umiałeś się ustawić. To się chwali. - dodała klepiąc go lekko w ramię. Wieczór był dość ciepły, więc przyjemnie się spacerowało. Nie spieszyło im się nigdzie i dla dziewczyny było to po prostu mile spędzenie czasu. Nie wiedziała, że Roy miał jakiś cel w obranym przez nich kierunku. Dla niej każdy byłby w porządku, zważywszy na to, że mogła z nim po prostu przez trochę pobyć. - Ależ cenię się, cenię... Spokojnie. - stwierdziła - Znam swą wartość. Chociaż... Był czas, gdy brat sprzedałby mnie za marnego centa, oby się mnie tylko pozbyć. Stanowczo zbyt niska cena. Stanowczo. - pokręciła z dezaprobatą głową, wciąż żartując.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:31, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Prywatnego szofera? - to jeszcze bardziej go zaskoczyło niż fakt że Elizabeth nie posiada prawka. Roy po raz pierwszy zaczął się zastanawiać z jakiej klasy społecznej pochodzi wampirzyca, albo czego już w tym swoim młodym życiu zdążyła się dorobić. Chyba była plasowana wyżej od niego, o wiele, wiele wyżej. Mieli na to czas, na dowiedzenie się o sobie, na poznanie swych historii, choć jego była prosta i banalna. Żył i umarł. I żyje. A Lizzy? Z tego co do tej pory wyłapał więcej przeszła od niego - Ach tak... A może... - zamilkł na dobrą chwilę myśląc nad jej problemem. Zdawało mu się ze znalazł rozwiązanie ale nie wiedział czy Lizzy je zaakceptuje. Zaczął jej ze spokojem tłumaczyć - A może... Pamiętasz? Rok temu dałaś mi wizytówkę. W razie gdybym potrzebował lewych dokumentów. Gdyby zrobić tak że ja nauczyłbym cię jeździć po nocach. Przecież dobrze jeżdżę. - żaden facet nie przyzna że jeździ źle, ale Roy akurat w tym wypadku nie koloryzował zbytnio - Ludzie zdają po wyjechaniu kilku godzin. Będziesz jeździć ze mną a kiedy stwierdzę że jesteś gotowa wyrobisz sobie lewe papiery. I będziesz mogła jeździć. Będę się zachowywał jak rasowy instruktor. - przysiągł z powagą - Zobaczysz. Jakby co też ci wytknę wszelkie błędy. Samochód mam. Jak się godzisz, to ja idę na taki układ. - przedstawił jej swą propozycję, całkiem serio. Mogła przyjąć lub odrzucić, ewentualnie stwierdzić że przemyśli wszystko - Doprawdy? Przedszkole w Seattle? Ja nie pamiętam by tam mrówki były. Co wiem? - Roy roześmiał się i stwierdził pewnie - Tak, właśnie tak wcześnie. Nabywałem doświadczenia od małego, by później posłużyć się moją najsprytniejszą sztuczką... Ma pani zapalniczkę? - uśmiechnął się do Elizabeth i stwierdził - Każdy brat w pewnym wieku ma ochotę siostrę sprzedać za bezcen. Wierz mi, wiem coś o tym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:18, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Ooojj! - zaśmiała się widząc znowu minę Roya - Mam tu na myśli czy Tatę, czy Mamę, Brata czy też Marię w późniejszym czasie! - parsknęła śmiechem. - Oni mi za szofera robili. A co Ty sobie pomyślałeś, hej? - zapytała śmiejąc się - Co może? A, no pamiętam, pamiętam. - przytaknęła słuchając jego propozycji. W sumie nie był to taki kiepski pomysł, tylko czy zniósłby ją za kółkiem i do tego uczącą się? - A wytrzymasz ze mną? - zapytała woląc się upewnić czy aby nie ukręci jej głowy przy pierwszym przejechanym kilometrze. Nie była zbyt pewna. Miała sporo wątpliwości, począwszy od tego czy Roy na serio byłby w stanie ją nauczyć prowadzić a skończywszy na takich głupich myślach jak to, że ona jako baba za kółkiem byłaby kiepskim kierowcą. - Roy, Ty serio proponujesz? - upewniła się zwalniając na chwilę kroku i patrząc na chłopaka spod pytająco zmarszczonych brwi - W zasadzie nie mam nic do stracenia, więc jeśli tak serio mówisz i wytrzymasz cierpliwie ze mną jeśli będę robiła jakieś błędy, to... okej. - zgodziła się, uśmiechając się do niego promiennie. Chciała się nauczyć. O ile łatwiej by było wtedy ze wszystkim. - A bo to jedno przedszkole jest w Seattle? - zaśmiała się - Poza tym nie wypomnę, parę lat różnicy między nami jest a wprowadzić się gdzieś dla mrówek, to pestka! - dodała obejmując do obiema dłońmi na wysokości łokcia za ramię. - Hahaha! A po co Ci od małego była zapalniczka, mój drogi? To stały patent na podryw? - parsknęła śmiechem spoglądając na niego pytająco. - Całkiem wprawnie Ci to wyszło, wiesz? Nie dość, że ognia uzyskałeś, to jeszcze... sam widzisz. - nie dokończyła tłumaczenia. Oczywiście żartowała w swoich słowach tak jak i on, ale czemu by się z tego nie pośmiać? - Za bezcen? Oj, wiesz, mój to był w stanie nawet za dopłatą ze swojej strony, oby tylko mnie jak najszybciej opchnąć! - rzuciła - Tylko teraz mu się to zmieniło. Tym bardziej gdy wie, że nie ma nade mną żadnej kontroli. - stwierdziła - A czym Ci siostra... siostry zawiniły? - nie pamiętała czy jej Roy wspominał o tym, że ma jedną czy też więcej sióstr. Nigdy wcześniej nie rozmawiali o tym aż tak szczegółowo - No właśnie, powiedz mi coś więcej o swoim rodzeństwie... - poprosiła ściskając na chwilę nieco mocniej jego rękę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:54, 14 Cze 2010    Temat postu:

- A co to była... Przepraszam... - poprawił się - Kim jest Maria? - wspominała o niej kilkakrotnie, więc chciał wiedzieć coś więcej o tej kobiecie, która chyba była dla niej kimś dość ważnym - Nie, ja nic nie pomyślałem. - wzruszył ramionami, woląc nie wyjawiać myśli jakie zaplątały mu się pod czaszką - A myślisz że nie? Myślę że tak, ogólnie to jestem cierpliwym facetem. - wyjaśnił z uprzejmym uśmiechem oczekując na jej werdykt - Tak Elizabeth, na serio. Chyba że nie chcesz by twój facet cię uczył, to pomyślimy nad czymś innym. Wierz mi będę się starał być bardzo cierpliwy i bardzo wyrozumiały. - kącik ust drgnął mu lekko, ale powstrzymał się dzielnie i nadal wydawał się być całkiem poważny, tak jak i propozycja jaką jej złożył - No to świetnie. - powiedział zadowolony z powodu jej zgody - Możemy zacząć kiedy chcesz, mi to bez różnicy. - dał jej wolną rękę w wyborze - Nie jedno, zgodzę się, ale jak w przedszkolu mogły być mrówki i to jeszcze na sali i to jeszcze wtedy gdy dzieciaki tam leżakowały? - pokręcił głową chcąc zakończyć ten temat - Od małego? Nie... Jak byłem mały rwałem na kolorowe pisaki. Albo na mandarynki. Zawsze się dzieliłem. - jakie to grzeczne i uprzejme dziecko było. Chodzący ideał - No widzę. I pałam wprost dumą. - zapewnił Elizabeth ze szczerym szerokim uśmiechem wlepiając w wampirzycę spojrzenie niebieskich tęczówek - Nie no, za dopłata to u mnie nie było. byle się pozbyć. czym mi zawiniła? Ogólnie tym że była. Przyszedł ktoś do mnie to na mała upierdliwa żmija oczywiście wtedy musiała mnie najbardziej potrzebować jakby świat się kończył. A zrób to... A pomóż mi w tym... I akurat dajmy na to jak kumple do mnie wpadli. Żenada... O moim rodzeństwie? Mam tylko siostrę. Anglea. Koniec? - nie widział co jeszcze mógłby dopowiedzieć w tym temacie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:39, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Marii? - zapytała - To moja przyjaciółka. Poznałyśmy się niedługo po tym, jak zostałam, no wiesz... - wskazała na siebie dając do zrozumienia, że chodzi jej o przemianę - Gdyby nie ona, zapewne już dawno podpadłabym Volturi. Zgarnęła mnie pod swoje skrzydła, doprowadziła do pionu, przytrzymała niemal jak na smyczy, gdy mi odbijało i gdy było na prawdę źle i... wyprowadziła na ludzi. - stwierdziła na sam koniec lekko się uśmiechając. Ten bardzo delikatny uśmiech wyjątkowo kontrastował z wcześniejszymi napadami radości u dziewczyny. Jednak później już się o wiele szerzej uśmiechnęła - No powiedz, wyjaw teraz Ty co tez sobie pomyślałeś. No przyznaj się... - szturchnęła go zachęcając do wypowiedzi.

Gdy zgodziła się w końcu na to, że nauczy ją prowadzić, kiwnęła głową potakująco na zgodę - A kiedy znajdziesz czas i ta cierpliwość. Ja mam dużo czasu. - uśmiechnęła się do niego, spoglądając się w te jego błękitne oczęta. - Ulala... Na pisaki i mandarynki? No ładnie. - roześmiała się głośno. - Młodsza od Ciebie, tak? - zapytała o siostrę - Ale powiedz, że jej nie kochasz. Każde rodzeństwo się czubi, ale tak na prawdę dało by się za siebie posiekać. A Twoją siostrę potrafię zrozumieć. Sama szukałam pretekstu, by Jammiemu w czymś przerwać. Zwłaszcza jak przyprowadzał jakichś miłych kolegów. Oj! Wtedy trzeba wręcz było poprzeszkadzać. No, normalnie musowo. - stwierdziła. Spojrzała się na moment na ulicę, którą szli. kolejne latarnie zaczynały się coraz bardziej rozjarzać, dając z siebie coraz więcej światła. - O! Sądzisz, że będzie padać? - zapytała spoglądając na niebo, na którym widniało całkiem sporo chmur. W końcu kwiecień przynosił różną pogodę i to, że w ciągu dnia było na prawdę ładnie, niekoniecznie musiało oznaczać, że tak będzie dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:19, 14 Cze 2010    Temat postu:

No wiedział po czym. Nie musiała mu już więcej tłumaczyć. Maria była dla niej tym czym Elizabeth była dla Roy'a. Mentorką, tą która sprawowała jakiś czas kontrolę, która mówiła co i jak. Podawała ci krew w kubku czy tylko ja miałem taką przyjemność? - Hm...? Nie, ja nic nie pomyślałem. Nie powiem ci bo będziesz się śmiała i po co to... - śmiać się z niego, a śmiać się z nim to dwie różne rzeczy. I w tym wypadku wolał tą drugą opcję. Oddał szturchnięcie z cmoknięciem niezadowolenia - Nie prowokuj... - zagroził jej - Bo znów cię poniosę na barana. A kto wie... - uniósł w gorę ostrzegawczo palce celując nim w Elizabeth - Jakie rzeczy mi teraz powiesz. I czego się dowiem, kiedy już odsieję ważniejsze informację z masy wykrętów użytych dla zmylenia mej uwagi. - wytknął z niegodziwym uśmieszkiem na ustach - Ja? Mogę choćby jutro. Mam czas tak samo jak ty. - ukłonił się nieznacznie w stronę wampirzycy dając do zrozumienia że to ona wybiera i on się dostosuje do jej wymagań - Bardzo ładnie. Miałem taki fajny duży komplet i wszystkie przychodziły pożyczać. A ja byłem miły. Młodsza, młodsza. No nie mogę powiedzieć że jej nie kocham. To o miłych kolegów chodziło, tak? Acha... - powiedział jakby go dopiero teraz olśniło i tajemnica się wyjaśniła. Spojrzał w niebo i powiedział - Mam nadzieję że nie. Nie mam parasolki a z cukru jestem. - mruknął z żalem i poprowadził Lizy w uliczkę po lewej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:38, 14 Cze 2010    Temat postu:

- No nie... Weź powiedz. Podziel się tym, co sobie pomyślałeś. - poprosiła robiąc duży krok przed niego i odwracając się przodem do chłopaka zaczęła iść tyłem jak rak. - Obiecuję, że się nie będę śmiała. I oczywiście, że będę prowokowała, znasz mnie już na tyle, że wiesz iż to ode mnie silniejsze. - rzuciła z uśmiechem, spoglądając się na niego z wesołym, błyszczącym wzrokiem - Haha! Grozisz mi? Co takiego byś się chciał ode mnie dowiedzieć, co? No powiedz. - kroki stawiane w tył odruchowo były nieco mniej płynne niż zwykle. Ale to było siłą rzeczy niemożliwe, by utrzymać taki sam rytm. Trzymała go jednak dłonią za rękę, lekko ściskając przy tym, jakby nie chciała za nic go wypuścić. Gdy uniósł drugą rękę celując w nią, pochwyciła go za same palce, przytrzymując je na moment. - No już, już, co byś chciał o mnie bądź ode mnie się dowiedzieć. - rzuciła lekko podskakując w chwilach, gdy stawiała większe kroki, aby coś ominąć. - To jutro? - zaproponowała - Tylko tym razem nie pod Twoją pracą, byś się nie musiał przeze mnie tłumaczyć. - dodała śmiejąc się na słowa chłopaka o jego siostrze - To Ty się nie domyśliłeś nigdy? Bosz... Chyba każda dziewczyna tak robi w swoim czasie. - stwierdziła wywracając oczami i po chwili przechodząc na jego drugi bok, wróciła do normalnego kroku, puszczając jego jedną z dłoni, za którą w tym momencie niewygodnie byłoby się trzymać. - Z cukru? No weź... Nie powiesz mi chyba, że nie lubisz chodzić po deszczu... - pokręciła głową wpatrując się w niego pytająco i kręcąc lekko przy tym głową.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:06, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Pomyślałem... - zaczął odruchowo nabierając powietrza przez nos, jakby faktycznie zbierał się do dłuższej wypowiedzi. Kiedy siedział z Susan w radiu nie raz łapał się na tym ze przypominał sobie o właściwym wdechu i wydechu, bo dziewczyna nie zaczęła go o nic podejrzewać. I tam miał dość pytań o to czy z nim wszystko w porządku bo taki blady się szwęda po korytarzach - Że... - przekrzywił głowę w bok przypatrując się Elizabeth - Należałaś do jakieś bogatej rodziny, na przykład... Szlacheckiej. Stwierdzenie 'prywatny szofer' jest raczej mało spotykane. Tym bardziej jeśli mówi tak dziewczyna o wyglądzie siedemnastolatki. - otworzył szerzej oczy i odchylił się w tył przykładając dłonie do piersi - Ja? A gdzież bym śmiał. Ja nie stosuję gróźb. - gdzie on, wychowany i grzeczny miałby się do czegoś takiego uciekać - Niczego nie chciałbym się dowiadywać. - powiedział zerkając co chwila za jej plecy by na nic niepożądanego nie trafiła - Sama byś mi wszystko wyspowiadała. Oj tam... Tłumaczyć. Zostawmy to. Ej ja nie byłem mała dziewczyną i nie wiedziałem co siedzi w mózgu takiej. - odparował bo pomyślał że teraz go wykpiła. Wyciągnął jej dłoń w górę i okręcił Elizabeth. Zakrył jej oczy dłonią - Jak myślisz. - zaczął z ustami przy jej uchu - Gdzie jesteśmy? - stali przed średnich rozmiarów odrapanym budynkiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:39, 14 Cze 2010    Temat postu:

Patrzyła się na niego z ciekawością czekając aż wreszcie powie co takiego on sobie ubzdurał. A tak się wydawało do tej pory, że to ona sobie bzdura i to nie raz do granic niemożliwości. Tym razem jednak to on ją zaskoczył. Spojrzała się na niego lekko zdziwiona, z ledwie nieznacznym uśmiechem na twarzy. Obiecała mu, że nie będzie się z niego śmiać. Teraz na prawdę nie miała powodu do tego, by się roześmiać. Jej mina wskazywała tylko i wyłącznie zdziwienie, ale nie była to złośliwa bądź też uszczypliwa w jakikolwiek sposób reakcja. Po prostu raczej takiego określenia się nie spodziewała.

- No więc od razu wyjaśnię, że nie. Moi rodzice zmarli, gdy byłam jeszcze mała. Gdyby nie wuj, pewnie nie dotrwalibyśmy z bratem do dnia dzisiejszego. - powiedziała tłumacząc z całkiem pogodnym nastawieniem do tego, co wypowiadały jej usta - Ledwie łataliśmy koniec z końcem. Teraz jest trochę lepiej. Chociaż nie wiem ile tak jeszcze będzie. - wyjaśniła wzruszając lekko ramionami.

W sumie nie wiedziała i nie miała nawet bladego pojęcia jak długo jej stwórca, owy sir Winston będzie chciał ją utrzymywać. Wszystko zależało od tego jakie miał wobec niej zamiary. A tych przez ładnych parę lat od jej przemiany, nie raczył wyjawić. - A szofer, był tylko takim zwrotem. Czasem po prostu fajnie to brzmi i tyle. - uśmiechnęła się do niego nie widząc powodu, by nagle nabrać powagi rodem z wnętrza prastarego grobowca. - No dobra, dobra. - zgodziła się z nim. I wcale z niego nie kpiła. Żartowała najzwyczajniej w świecie a to duża różnica.

Gdy nią obrócił i zasłonił oczy, odruchowo przyłożyła dłonie do jego rąk zakrywających jej wzrok. - Ej, co robisz? - zaśmiała się lekko, nie strącając jednak jego dotyku ze swojej twarzy. Wzdrygnęła się czując jego głos tuż przy swoim uchu i ciarki przyjemnie rozchodzące się po jej ciele - Na ulicy? - rzuciła wyjątkowo odkrywczo - Nie pamiętam jej nazwy, bo tylko raz tu byłam. - dodała od razu wesołym głosem - W pobliżu jakiejś latarni. - wyjawiła kolejne swoje odkrycie - A tam gdzieś stał śmietnik. - wskazała palcem w lewą stronę w miejsce, gdzie powinien być pojemnik.

Myliła się o jakieś dobre dwa metry, jednak obiekt, o którym wspomniała faktycznie tam był. - Hej, czemu mi zakrywasz oczy...? - zapytała pozwalając chłopakowi wciąż się trzymać, zasłaniając jej oczy. Widocznie miał w tym jakiś swój cel, więc nie chciała psuć mu zabawy - A wzdłuż ulicy ciągną się niezbyt wysokie budynki. Obok nas jest jeden z nich, prawda? - zapytała będąc pewna, że właśnie mijali któryś z nich. Poszukała ręką za sobą jego sylwetki, jakby chciała sprawdzić gdzie chłopak się podział - Rooooy... - przeciągnęła jak zwykle jego imię uśmiechając się przy tym wesoło. Gdyby nie to, że jej wzrok był zasłonięty jego dłonią, chłopak mógłby dostrzec jak jej oczy błyszczą wesoło. - No mów, co chciałeś mi pokazać? - zapytała jak dziecko, uwielbiając niespodzianki. Skoro kazał się jej domyślać, najwyraźniej miał jej coś do zaprezentowania. Już się z tego cieszyła - Czyżbyś... - zaczęła powoli się domyślać, gdzie mógł ją przyprowadzić, chociaż nie mając po temu podstaw, ciężko było wpaść na właściwe rozwiązanie - - Znalazłeś dla siebie jakieś miejsce? - zapytała niepewnie, nie wiedząc do końca czy trafiła. - Na knajpę? Na mieszkanie? - dodała uściślając i starając się odkleić jego palce od swojej twarzy, starała się podejrzeć gdzie są w tej chwili. Napinała i rozluźniała przy tym mięśnie swych nóg, podskakując lekko w miejscu - No pokaż! Pokaż! - rzuciła radośnie nie mogąc się doczekać odpowiedzi na pytanie czy dobrze strzeliła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:59, 14 Cze 2010    Temat postu:

Roy uznał że na dziś wystarczy tematów rodzinnych. Kiedyś porozmawia o tym z Elizabeth, ale nie teraz. Mimo że dość jasno mu wszystko wytłumaczyła chciał wiedzieć jeszcze więcej. Bo dlaczego jej brat był tym co powinno polować na wampiry a co za tym idzie na własna siostrę? Jego zawodowa ciekawość musiała poczekać No łaaaał. Ulica. Sam bym tego lepiej nie ujął Lizzy. Gratuluję spostrzegawczości i znajomości tematu. - mruknął wspierając brodę na jej ramieniu. Zerknął na wskazany śmietnik i prychnął - Nie o niego tu chodzi, choć nie powiem rzecz całkiem przydatna. Brawo, faktycznie obok nas są budynki. Zniewalająca dedukcja Lizzy Holmes. - nic jej nie brakowało do Sherlocka według Roy'a. Może fajeczki...? - Czyżbym? Proszę mów... - doskonale bawił się podpuszczając wampirzycę i starając się wyciągnąć od niej jej wnioski - Bingo! - zawołał po chwili - Na knajpę. Na mieszkanie... - mieszkanie odeszło w niepamięć skoro Elizabeth zadbała sama o siebie - Na knajpę, wiem... - zaczął odsłaniając jej oczy - Nie robi to wrażenia. - powiedział wieszając swoje ramiona na jej barkach - I nie pokażę ci środka bo nie mam kluczy przy sobie niestety, ale tutaj powstanie No Name... Jeśli nie wynajdę niczego lepszego. Ale ogólnie mi się podoba. Trochę remontu i będzie wyglądać dobrze. - to było koniecznie. Trzeba było odnowić fasadę budynku by nie straszyła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:26, 14 Cze 2010    Temat postu:

Zachichotała głośniej słysząc jego komentarz dotyczący jej dedukcji. - No co? A nie jesteśmy na ulicy? - zapytała niewinnie dając się spokojnie dalej podpuszczać. Parsknęła już na dobre śmiechem, gdy nadał jej nazwisko detektywa z powieści sir Artura Conan Doyle'a. Gdy opuścił swoją dłoń, odsłaniając przed nią budynek, by mogła się mu przyjrzeć, wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Przesunęła spojrzeniem po fasadzie. Sąsiednie zabudowania też sprawiały dla niej optymistyczne wrażenie. Nie dostrzegała ogromu pracy jaką trzeba będzie włożyć w remont tego obiektu, by się nadawał na te cele. dla niej było w porządku.

Stwierdzając, że to na prawdę fajne miejsce obróciła się szybko do niego, obejmując go w pasie, bo akurat na tej wysokości nie zasłaniały jej do niego dostępu jego ręce. - Fajne! - rzuciła radośnie nie zastanawiając się za bardzo nad swoim zachowaniem i dając mu nagle całusa w policzek - Podoba mi się. - stwierdziła ciesząc się za niego. Zaraz po tym opuściła swe ręce, nie chcąc go blokować swoim uściskiem. Jednak jej oczy mówiły same za siebie.

Kiedy wspomniał o kluczach, obróciła się w stronę budynku, przyglądając się od parteru po wyższe kondygnacje. Coś jej przyszło do głowy i tylko gdyby dostała solidnie po głowie, dało by się ją może jakoś pohamować. Obejrzała się na boki, upewniając się, że w pobliżu nikogo nie widzi. Na szybach budynku też nie było żadnej naklejki wskazującej na jakikolwiek alarm czy też objęcie jakąkolwiek inną ochroną tej lokalizacji. Za to na pierwszym piętrze ktoś nie zamknął okna, co strasznie ucieszyło dziewczynę. Pod tym kątem Roy jej jeszcze nie znał, więc ciężko mu by było zareagować za wczasu. - Czemu nie pokażesz? - zapytała radośnie ćwierkając i ku zapewne jego sporemu zdziwieniu, zaczęła ściągać ze swych nóg sandały. Wlepiła mu je po chwili w ręce. - Przytrzymaj. - rzuciła i gdy tylko ujął je w ręce, poleciała w stronę boku budynku.

Roy mógł dostrzec jak w oka mgnieniu, zwinnie się wspina, wbijając palce pomiędzy spojeniami cegieł. Tam, gdzie były bardziej ukruszone, łatwiej się stawiało stopy. Jednak korzystając ze swej wampirzej siły i prędkości, był to ledwie ułamek chwili, gdy na wysokości pierwszego piętra odbiła się po złączeniu rynny, by znaleźć się na parapecie uchylanego okna. Wieloletnie treningi gibkości i zwinności w tańcu, dały wreszcie swój nieoczekiwany efekt. Wskoczyła do środka rozglądając się szybko i na wyczucie zbiegając po chwili w dół po schodach, poleciała otworzyć chłopakowi drzwi. Jakie szczęście miała, że nikt w środku tego nie pilnował. Gdy przytrzymując dłonią dzwoneczek pozostawiony przez poprzednich właścicieli otworzyła drzwi, machnęła szybko do chłopaka - No chodź. - przywołała go z dziecięco łobuzerską radością na twarzy. - No rusz się! - rzuciła ponaglając i czekając na to, by Roy szybko do niej dołączył.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:47, 14 Cze 2010    Temat postu:

- Potraktowałaś temat zbyt ogólnie. No ale niech ci będzie. - mruknął - W zasadzie się nie pomyliłaś, więc wszystko jest w porządku. - przyznał patrząc na budynek i wiedząc jak wygląda w pełnym słońcu choć teraz, to czy jest noc czy dzień, było dla niego małą różnicą. Uśmiechnął się z pewną podejrzliwością i zapytał - Serio? - nie pomyślał że tak naprawdę może się jej podobać, ale widać nie miał się o co martwić - To w dechę. - wyszczerzył się do Elizabeth zadowolony w pełni z powodu pochwały i aprobaty jaką uzyskał z jej strony - Bo... - zaczął raz jeszcze tłumaczyć wątek z kluczami które leżały na stoliku w kawalerce, ale urwał bo wcisnęła mu w dłonie swoje sandału. Roy roześmiał się i zapytał - Mam przymierzyć? - obawiał się że stanowczo będą za małe. Zadarł głowę w górę patrząc co dziewczyna najlepszego wyprawia i rozejrzał się nerwowo na boki nie chcąc by znaleźli się świadkowie jej wybryku. Po chwili zniknęła mu z oczu a Roy przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Chrząknął cicho i rozejrzał się raz jeszcze. Wiedział jak to wyglądało - Kobieto. - zaczął i obejrzał się za siebie robiąc krok w jej stronę - Kiedy zamarzy mi się kariera włamywacza jesteś pierwsza na liście moich najbliższych współpracowniczek. Wszystko byłoby nasze. - roześmiał się cicho. To co zrobiła Lizzy zakrawało na klasyczne włamanie - Masz. - podał jej sandały - Za małe. - obrzucił wzrokiem dość obszerne pomieszczenie w którym się teraz znajdowali - I co? Nadal ci się widzi? - środek nie wyglądał już tak źle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:10, 15 Cze 2010    Temat postu:

Zasłaniając dłonią usta zaśmiała się wciągając chłopaka do środka, łapiąc go za rękę i pociągając za nią. Rozejrzała się jeszcze uważnie na zewnątrz, wyszukując gdzieś w oknach budynków na przeciwko jakichś ciekawskich oczu. Nie dostrzegła żadnych. Wzdłuż ulicy też nie widziała nawet jednego gapia, który mógłby donieść władzom o jej zuchwałym wtargnięciu. Nie wiedziała przecież, że ten lokal Roy już zdążył wynająć a tym bardziej, że posiada do niego klucze. Pewnym było jednak, że po tym jak ona się dostała do środka, chłopak na pewno zadba o to, by następnym razem żaden lufcik nie pozostał otwartym.

Odebrała od niego swoje sandały i naciągnęła je zaraz na nogi, strzepując z nich przy tym jakieś mniejsze bądź większe paprochy, które zdążyły się przykleić do podbicia stóp. - Oj tam, to taki drobiazg. - wzruszyła ramionami - Nie po takich powierzchniach już się chodziło. - zaśmiała się, lecz orientując się, że zwłaszcza w kontekście niedawnej ich rozmowy o zasobności jej portfela, ten wyczyn mógł być odebrany co najmniej dziwnie, poprawiła się - Nie, nie włamuję się nigdzie. Serio. - rzuciła patrząc na niego przez chwilę badawczo. - To w sumie drugi raz jak gdzieś w taki sposób wlazłam. Pierwszy był do własnego domu, gdy brat zabrał mi przypadkiem klucze. - uściśliła, by nie miał żadnych wątpliwości.

Dopiero teraz, gdy drzwi za nimi zostały zamknięte, dziewczyna miała czas na rozejrzenie się po wnętrzu. Przesunęła wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Rzeczywiście wyglądało to już bardziej obiecująco niż na zewnątrz. - Lepiej. - odrzekła śmiejąc się sama z siebie za to, co właśnie zrobiła - Dużo lepiej niż na zewnątrz. - dodała uśmiechając się szeroko. Miała bardzo pozytywne myśli co do tego miejsca. - Byłeś już tu w środku wcześniej? - zapytała nie wiedząc czy chłopak tylko z zewnątrz nie oglądał tego budynku. Zaczęła się rozglądać wokół siebie, zastanawiając się co się da wycisnąć z tego wnętrza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:28, 15 Cze 2010    Temat postu:

- Och jasne... - zaczął lekceważąco i ze śmiechem - Drobiazg... Ja teraz się zacznę bać o drzwi mojej kawalerki. Kto wie co ty jeszcze potrafisz zrobić. A właśnie! - zaczął unosząc palec w górę. Na wszelki wypadek ujął Elizabeth w pasie i rozglądając się po pomieszczeniu zapytał ni stad ni zowąd - Jak już o kawalerce mowa... - pochylił się w dół zaintrygowany kawałkiem ściany i wyprostował za moment przypominając sobie że ma Lizzy trzymać bo jego propozycje czasem zwalały z nóg - Może byś zamieszkała ze mną? - tak, to było najdziwniejszą z jego cech. Niby takie nic, a jednak dążył do tego by zatrzymać wampirzycę przy sobie choćby nie wiadomo jak długo miał się powstrzymywać do tego do czego z takim uporem podpuszczała go Elizabeth - Nie mam psów, ani niespodzianek na wycieraczce. I sąsiedzi też są w porządku. Pomyśl nad tym. - powiedział i puścił dziewczynę. Poszedł w głąb tego co pierwotnie miało stać się knajpą właśnie - Tak byłem. Wczoraj. W zasadzie to kiedyś należało do kumpla ojca. Nie pytałem dlaczego, ale nie chciał się już tym zajmować i niszczało powolutku. I tak od słowa do słowa... - obrócił się na moment i skinął na Lizzy dłonią zapraszając dalej - Widziałaś pewnie już, że na górze też są pokoje... To też trochę ułatwia sprawę. Zawsze coś można z nich zrobić. - mruknął stając pod schodami wiodącymi właśnie na górę, do wspomnianych pokoi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:03, 15 Cze 2010    Temat postu:

No tak, to jego pytanie faktycznie wbiło ją w ziemię. O podcięciu nóg nie mogło być mowy, bowiem czuła się, jakby ją ktoś wprasował w tą podłogę i przymurował tak, by nie upadła. Tylko głowa wystawała ponad wylewkę umożliwiając łaskawie udzielenie odpowiedzi.

Taaa... Tylko gdyby ta odpowiedź była taka prosta. Nie spodziewała się takiego pytania. Pewnie dlatego jej rezolutność i wygadanie... Ba! Nawet i plątanie się w zeznaniach czy omijanie tematu bezpośrednio nie wchodziło za bardzo w grę, bo właśnie tych nadmiarowych słów jej w ustach właśnie zabrakło.

- A chcesz tego? - wydusiła w końcu z siebie pytanie czując się kompletnie zbita z tropu. Kiedy ją wypuścił z objęcia, słuchając jego słów na temat pochodzenia budynku, nieco oswoiła się z zadanym jej pytaniem. Zrobiła powoli niewielki krok w przód, w stronę, w którą zachęcał ją do podejścia chłopak. Przytaknęła na pytanie o to, czy widziała na górze jakieś pomieszczenia. Nie miała czasu się im przyjrzeć, ale wiedziała, że są. - Bo jeśli tak... - powiedziała, dodając w myślach "to czemu by nie". Stanęła po chwili obok niego, wpatrując się spojrzeniem w schody prowadzące na górę. Powoli obróciła swoją głowę w jego stronę, patrząc teraz na niego badawczo. Nie miała pojęcia w jakim sensie się ja pyta czy z nim zamieszka. Kompletnie czuła się zdezorientowana. No przecież tak się starała go dzisiaj nie prowokować w żaden sposób. A jak zamieszkają razem? Też będzie w stanie się hamować i nie popędzać go, aby mógł czuć się swobodnie?

"A w zasadzie..." pomyślała i po chwili na głos - to... - powiedziała nieco niepewnie i ułamek chwili później przytaknęła z przekonaniem głową. Jakoś na prawdę jej te wszystkie wyrazy gdzieś poumykały. Tylko gdzie? Dywanu tu nigdzie nie było, więc pod nim nie mogły się schować. To pewnie te jego błękitne oczy wessały całą jej elokwencję. Z całą pewnością, to musiały być one...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:37, 15 Cze 2010    Temat postu:

Roy wywrócił lekko oczami i postawił stopę na pierwszych schodku - Lizzy. Nie kazałem odpowiadać teraz. Masz czas. - stwierdził kończąc na tym ten temat. Nie wymagał odpowiedzi zaraz. Po prostu jej to zaproponował i miała czas na zaznajomienie się i oswojenie z jego pomysłem. Osobiście wolał by dość dobrze to przemyślała i przeanalizowała wszelkie za i przeciw. Nie był fanem decyzji podejmowanych pod wpływem chwili, choć może propozycja jaką jej postawił właśnie na taką wyglądała. Jednak Roy to był Roy i myślał swoje. Zerknął na Elizabeth i pokręcił głową - Nie proponuję ci tego ot tak sobie. - nie znosił takich pytań - Jakbym nie chciał to bym nie pytał, boże... Ile wam trzeba wszystkiego... Nie poczekał na zakończenie tego co zaczęła, więc nie zobaczył jak przytaknęła. Wszedł już na górę zostawiając Lizzy sam na sam z problemem jaki pewnie zwalił jej na głowę. Dziwił się dlaczego wampirzyca się nie plącze, a raczej zabrakło jej języka. Taka miła odmiana... Uśmiechnął się pod nosem znajdując się już na małym wąskim korytarzyku. Były cztery paru drzwi. Dwie po lewej i dwie po prawej. Te najbliżej jego lewej dłoni kryły za sobą coś na kształt biura, co było za kolejnymi nie miał pojęcia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:56, 15 Cze 2010    Temat postu:

Może to i lepiej, że Roy nie widział jej przytaknięcia. Faktycznie to czy razem zamieszkają czy też nie, wymagało od niej większego nieco zastanowienia niż rzucenia się w wir tchnienia nowości. W tej chwil Elizabeth czuła się bardziej przyjaciółką niż dziewczyną a wspólne mieszkanie pod jednym dachem rodziłoby pewne okoliczności, które zarówno dla niej jak i dla niego prowadziłoby do niezbyt komfortowych sytuacji, w których ciężko by jej było zachowywać się jak przyjaciółka, tak jak on chciał a nie jak dziewczyna. Plusem było jednak to, że nie potrzebowali snu. W związku z tym nie było nawet mowy o tym, by poczuć się niezręcznie gdyby przyszło debatować o stworzeniu wspólnej bądź też osobnej dla każdego z nich sypialni. Jeść też nie jadali, więc i kwestie możliwych kłótni i sprzeczek na temat tak durnie odłożonych garnków nie na swoje miejsce, też odpadały. Pozostałe sprawy fizjologicznych potrzeb też wydawały się błahe. Nie będą się przecież ścierać kto pierwszy skorzysta z łazienki, bo i to nie było w ich przypadku problemem.

Więc zatem co mogło by dla nich stać się problemem nie do pokonania, gdyby mieli spędzać ze sobą więcej czasu? Bałagan? Roy w prawdzie mówił, że jest orędownikiem mocno alternatywnej aranżacji przestrzeni, ale dla Elizabeth i to nie byłoby powodem do tego, by w jakikolwiek sposób ta kwestia mogła stanąć im na drodze. Weszła za chłopakiem na schody i po chwili znalazła się na piętrze, stając tuż za jego plecami i również jak on przyglądając się pozamykanym drzwiom do nieznanych jej pomieszczeń. Przez jedne z nich już miała okazję przechodzić, ale tak prędkie przebiegnięcie, by wpuścić Roya do środka nie sprzyjało się rozglądaniu. - Co tu jest? - zapytała podchodząc do niego bliżej i wpatrując się przez jego ramię na krótki korytarzyk.

Tylko jedna sprawa budziła jej wątpliwości. Ona sama. Czy będąc na co dzień tak blisko niego będzie w stanie powstrzymać się od okazywania mu swojego zainteresowania? Czy nie spowoduje w pewnym momencie znowu sytuacji, w której on nazwie ją łatwą bądź też dziwką tylko dlatego, że kobiecym odruchem uśmiechnie się do niego zbyt szeroko? Bądź też rzuci w jego stronę dwuznaczną aluzję, którą on odczyta za zbyt bezpośrednią? W zasadzie to to samo mogło się zdarzyć w każdej innej sytuacji kompletnie nie związanej z tym czy będą razem mieszkać czy też nie. Poza tym nawet jeśli coś się zdarzy, to przecież i tak żadna siła jej nie powstrzyma jeśli będzie chciała wrócić nagle "na swoje" i znów poczuć się niezależna. Tylko czy on wtedy będzie miał też ten komfort? W zasadzie, to uznała, że nawet jeśli ją z jakiegoś powodu wywali, to nic się nie stanie. Pozbiera się po tym jakoś. Chciała z nim być. I to najbliżej jak tylko jej na to chłopak pozwoli.

- Rooooy, - podeszła do niego bardzo blisko, ale nie dotykając go przy tym - jeśli Ty także tego chcesz, to będę szczęśliwa mogąc z Tobą zamieszkać. - powiedziała spokojnie, stwierdzając sobie w myślach, że przecież i tak będzie jak będzie. Nie da się przemyśleć tych wszystkich ewentualności, które mogą im się po drodze przydarzyć. A czemu by nie spróbować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:15, 15 Cze 2010    Temat postu:

Wskazał na drzwi po lewej - Tam jest coś na kształt biura. Jest krzesło... - uwał i obrócił się w jej stronę kiedy znów, zawodowo przeciągnęła jego imię. Roy zaczął się zastanawiać co tym razem i już zebrał się by zajęczeć przeciągle, podobnie jak ona - Lizzz... - nie zabrzmiało to tak dobrze jak w jej wykonaniu, ale chyba tylko dlatego że wolał kiedy to ona tak przeciągała. Pewnie druga strona też na to inaczej patrzyła choć nigdy nie wymienili swych poglądów w tym temacie. Roy uśmiechnął się, wydając z miejsca o dwadzieścia centymetrów wyższy i odrobinkę szerszy. Tak zwane szczęście rozpierało mu klatkę piersiową - Wypiszę ci listę tego czego chcę, byś nie musiała się upewniać po trzy razy, okej? I ewentualnie byś nie była w przyszłości zaskoczona. Weźmiesz swojej ciuchy i możesz się wprowadzić. Byłaś kiedyś w Port Angeles w ogóle? - zapytał ciekaw. Z tym że z nim zamieszka wiązał się szereg zabawnych sytuacji, ale teraz już wolał o tym nie myśleć. Zagarnął wampirzycę ramieniem i uchylił drzwi po lewej - Tak, jak mówiłem jest krzesło. Biurko... - stało w kącie, trochę kulawe i zabrudzone - No proszę, szafa... - z pusta doniczką na górze. To co w niej rosło chyba już dawno uschło, zwieszały się z niej jakieś suche badyle - To jak widać tyle w temacie. - był jeszcze kosz, pęknięty i firanka. Matka Roy'a stwierdziłaby że to szmata do podłogi a nie firana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:05, 15 Cze 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słysząc jak chłopak próbuje przeciągnąć jej imię w lustrzanym odbiciu tego, jak to ona robiła. Aż chciała się zapytać jakiego to on Lizzz-aka chciałby, skoro tak zaczął. Jednak nie powiedziała tego na głos.

- To aż lista będzie potrzebna? - zapytała śmiejąc się - No dobrze, dobrze. Nie będę się opierać. Potem Ci będę wypominać, że sam tego chciałeś, bo przecież mam to zapisane czarno na białym. - wyszczerzyła się w uśmiechu - A z chęcią dowiem się czego jeszcze byś chciał, o czym mi jeszcze nie powiedziałeś. - stwierdziła wpatrując się w jego uśmiechniętą i radosną twarz. - A ta lista z czasem będzie zawężana bądź też rozszerzana czy tylko stan faktyczny na chwilę obecną? - rzuciła podpuszczając go do tego, by się zaczął tłumaczyć. Tylko czekała aż się zacznie wymigiwać od jej spisania.

- W zasadzie, to... - zaczęła - wciąż nie rozpakowałam swoich rzeczy po wyniesieniu się z hotelu, więc to będzie minuta-osiem, gdy zgarnę parę drobiazgów i będę gotowa. - powiedziała zgodnie z prawdą. Bo chyba tylko kosmetyczkę i baletki zostawiła gdzieś na wierzchu. A tak, to cała reszta spoczywała sobie spokojnie w walizce, bądź tuż na niej. - Nie, nie byłam nigdy. Nie miałam okazji. - przyznała.

- Aha. - kiwnęła głową dając się mu objąć ramieniem i obrócić w stronę rozchylanych drzwi - Czytaj, ściany, okno i podłoga zostają a cała reszta leci do śmietnika. - zaśmiała się. - Chociaż... - przestąpiła próg pomieszczenia podchodząc do starej szafy i przykładając do niej dłoń, przesunęła palcami po drewnie. Wyglądało na solidne wykonanie i tylko parę zabiegów renowacyjnych, mogło przywrócić jej dawną świetność. Miała w sumie sentyment do takich staroci. Z krzesłem niewiele by się dało zrobić a co do firanki, to mogłyby sobie z jego Matką podać ręce. - gdyby ją nieco przeszlifować, pokryć lakierem i odpowiednio zabezpieczyć... - zastanowiła się przyglądając się drzwiczkom szafy. Otworzyła ją po chwili, kucając aby coś wyciągnąć z wnętrza. Leżał tam stary, zwinięty w rulon kalendarz. Ciekawe jak dawno tu nikt nie zaglądał, skoro rozwijając go, dziewczyna dostrzegła datę sprzed dobrych dziesięciu lat. - A co za skarby kryją następne pomieszczenia? - zapytała pokazując chłopakowi datę na plakacie z uśmiechem na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21, 22, 23  Następny
Strona 20 z 23

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin