Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Galeria handlowa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:41, 10 Lip 2010    Temat postu:

- No weź... - jęknęła wesoło - Od razu się czepiam! - fuknęła pod nosem, ale widząc jak chłopak odwraca od niej swą głowę zaśmiała się. Podeszła do niego blisko, kładąc mu dłoń na policzku i zmuszając nią go do obrócenia w jej stronę wzroku - Spójrz się na mnie... - poprosiła - No już, już, popatrz się na mnie. - ponagliła naciskając lekkim gestem na jego twarz, by go nakłonić do wykonania jej prośby. - No nie obrażaj się, kochanie... - mruknęła a gdy jej towarzysz wreszcie łaskawie spojrzał na nią, uśmiechnęła się do niego dając mu krótkiego całusa na zgodę po nie mającej miejsca między nimi sprzeczce. - Wcale się nie czepiam. - powiedziała jeszcze wyjaśniając z wesołym błyskiem w oczach marszcząc na moment nos.

Kiedy Roy podszedł bliżej do niej, gdy wróciła do niego ze swoją zdobyczą i tak koncertowo zepsuł jej zabawę prychnęła niczym zła na swego pana kotka. - Oj... No nie psuj zabawy... - mruknęła próbując złapać jego dłoń, gdy uniósł palec do góry. Jednak chłopak był szybszy w tym momencie i udało mu się umknąć dłońmi za siebie nie pozwalając dziewczynie zrobić co chciała. - A tam siłą! - rzuciła niezadowolona - Nie będę robić nic na siłę. - stwierdziła droczącym się z nim tonem - I no nie byłabym tego taka pewna, że to by się dało nosić na palcu. - dodała wyciągając swą rękę przed siebie z leżącą na otwartej dłoni sporą nakrętką wykorzystywaną jako odważnik bądź obciążnik do czegoś.

- Myślałam raczej o noszeniu tego gdzieś w kieszeni czy coś. - wyjaśniła zbliżając się do niego o krok bliżej, by stanąć tuż przed nim. - Jakbyś mi się zgubił, to bym Cię wtedy znalazła. - dodała z udawanym, wyolbrzymionym smutkiem - Ale nie wiem czy tu mają tak silny wykrywacz metali... - mruknęła dodając jeszcze i wolną dłonią próbując sięgnąć za niego, by wyciągnąć jego rękę. - A skoro mówisz, że musiałabym siłą... To wiesz, ja wcale nie chcę Cię brać siłą... Ja delikatna kobieta jestem a brutalna przemoc nie leży w mojej subtelnej naturze damy. - dodała robiąc z ust dziubek obrażonego dziecka. Siłą nie zamierzała się z nim szarpać. Ale sposobem dlaczego nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:17, 10 Lip 2010    Temat postu:

Bo sposobem z nim nie wychodziło - Co nie psuj? Co nie psuj?! Czyżbym zgadł? - zapytał przybierając na twarzy wyraz całkiem miłego zaskoczenia - Nie może być! Zgadłem? Serio? - zapytał raz jeszcze chcąc bardziej podenerwować Elizabeth. W końcu jego oczy ujrzały co chciała mu dać i powiedział od razu - No chyba wątpię by do tego nadawał się którykolwiek z moich palców, wiesz? Tak? - zapytał zaskoczony tłumaczeniem wampirzycy - To trzeba było, tak normalnie powiedzieć a nie chcieć mojej dłoni, to strasznie zabrzmiało. Niestety... Byłby problem z tymi metalami. Noszę przy sobie tyle rzeczy...Telefon, iPod, klucze, trzy komplety... Kolczyki w uszach... - mruknął przekręcając bezwiednie głowę jakby chciał na nie zwrócić uwagę - Więc, chyba dałbym się dość łatwo znaleźć, choć z drugiej strony... Nie ja jeden noszę przy sobie tyle pierdół i chyba z tym miałabyś ogromny problem, znalazłabyś każdego innego faceta tylko nie mnie. - roześmiał się w pewnym momencie i cofnął pół kroku w tył - Delikatna kobietka. Jakie ja mam cudo pod własnym dachem, kto by pomyślał... Jeszcze takie miłe, grzeczne, pokojowo nastawione. - na wszelki wypadek wsunął dłonie w kieszenie spodni - Och i takie... - jej mina rozbrajała go - W takim razie co leży w subtelnej naturze femme fatale? Podstęp?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:50, 10 Lip 2010    Temat postu:

A tam nie wychodziło... Tym sposobem nie wychodziło a to całkiem inna rzecz. Pozostawało jeszcze tyle innych możliwości, że było w czym wybierać. - No powiedzmy, że zgadłeś. - przytaknęła zarzucając mu ręce na szyję i wpatrując się w niego z bliska - Bo to prawie coś w ten deseń. - odparła z uśmiechem wcale się nie denerwując na niego. - A tam... - mruknęła - Przecież nie będę Ci zawsze wszystkiego zdradzać. Co za frajda by wtedy była, gdybyś tak dokumentnie każdą rzecz wiedział wcześniej? - zapytała retorycznie wpatrując się w te jego uszy, którymi chwalił się przed nią kolczykami. - Poza tym niby dlaczego tak strasznie Ci to zabrzmiało? Co w tym takiego zatrważającego? - zapytała.

- Znalazłabym Cię, znalazła... - odpowiedziała po chwili z przekonaniem - Wszędzie bym Cię znalazła. A to... Ten przedmiot, byłby tylko wskazówką. - dodała słuchając dalej co ma chłopak do powiedzenia. Schował przed nią ręce w kieszeniach, więc nie pozostawało jej nic innego, jak szukać innych rozwiązań zakończenia zabawy. Daleko od niej nie odszedł. na wyciągniętych rękach wciąż do jego szyi dosięgała. - No a nie? - rzuciła z lekkim rozbawieniem - Dopiero teraz to dostrzegłeś? - spytała ze śmiechem w głosie. Kiedy Roy zapytał ją porównując ją do femme fatale uśmiechnęła się bardzo delikatnie.

Opuściła jedną rękę w dół obchodząc go wokół z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy. Drugą dłonią przesunęła pod jego grdyką, powoli po piersi na jego bark. Znalazła się za nim. Obejmując go rękami wokół szyi i przylegając na moment do jego pleców, pochyliła się nad jego uchem przesuwając koniuszkiem języka po jego płatku, moment później zahaczając z wyczuciem zębami za skórę tak, jakby chciała złapać ten jeden kolczyk w swe usta i przytrzymać na moment. - Femme fatale? - zamruczała starając się, aby tym razem jej głos zabrzmiał wyjątkowo przyjemnie - Podstęp? Nieee... - wymruczała cicho rozkładając szeroko palce jednej z dłoni i zsuwając się nią z jego szyi na pierś. - Gdzież bym mogła... - westchnęła bardzo cicho tak, że poczuł jej ciepły oddech na swej skórze.

Mogłaby tak przeciągać taką zabawę długo. Czuła się niczym kotka ocierająca się o swego pana, który popsikał się kocią miętką. Takie kuszenie było najlepsze. Lubiła takie podchody. Oj, nawet za bardzo lubiła...

Nagle oderwała się od niego i mijając go ruszyła dalej alejką. Rzuciła tylko za siebie, obracając w jego stronę na moment swą głowę. - Chodź dalej. Bo tu ugrzęźniemy jeszcze i nic nie załatwimy. - rzuciła wesoło kompletnie zmieniając nastrój, w jakim była przed chwilą. Nakrętkę wrzuciła sobie do kieszeni postanawiając, że ją potem jeszcze wykorzysta, gdy uwaga chłopaka się nieco rozproszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:27, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Należy mi się sto punktów, wycieczka na Wyspy Wielkanocne i roczny bon na zakupy w sklepie muzycznym i księgarni. - oświadczył gładko domagając się nagrody, od prowadzącej teleturniej jaką teraz była Elizabeth. Mina niewiniątka, mimo wszystko jednak żądnego nagrody chyba mogłaby rozbawić. - Fakt, nie można by było mówić o frajdzie gdybym wszystko wiedział z góry. Przynajmniej sobie pozgaduję to i owo. Dlaczego tak strasznie? Bo to że kobieta miałaby przywiązywać do siebie mężczyznę samo w sobie było by okropne. Przeważnie jest odwrotnie, nie wiedziałaś tego? - zapytał uprzejme zdziwiony. Uśmiechnął się i mruknął wzruszając ramionami - Nie, nie dopiero teraz... Pozwoliłem sobie teraz o tym wspomnieć, co nie znaczy że przed sekundą to dostrzegłem, myślisz że jestem niewidomy, oj Lizz... Za co ty mnie masz? - ten jej delikatny uśmiech zbił go z tropu. Przymknął lekko powieki chcąc bardziej czuć niż widzieć wędrówkę jaką odbywała jej dłoń po jego ciele. Roy drgnął nieznacznie kiedy zaczęła szeptać do jego ucha. Podziękował w duchu za to że akurat nikt się wokół niego i jej nie kręci, a świadkami tej sceny były artykuły metalowe. I kamery, ale nie był pewien, jakoś te mu wyleciały z głowy - Jaaasne... - zamruczał kiwając głową. Po chwili bym zmuszony otworzyć oczy i zobaczyć Lizzy wędrującą do przodu. Westchnął ciężko i parsknął śmiechem - Podstęp. Podstęp i... - pogrzebał z pudełku z podkładkami. Tak na wszelaki wypadek by miał się jej czym odwdzięczyć w razie czego, albo dopiąć swego i być pierwszym. Podrzucił ją w górę patrząc przez chwilę na obracającą się metalową, spłaszczoną obrączkę - Podstęp i nieczysta gra... Tak... - nie miał pojęcia tylko czy koniec będzie takie jak w przypadkach znanych z literatury. Miałby skończyć jako odrzucony?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:00, 10 Lip 2010    Temat postu:

- A sto punktów czego? - zapytała wesoło dochodząc do końca alejki, w której byli. Nim skręciła w bok, by wejść w następną przystanęła na moment czekając aż chłopak do niej dojdzie. - Pozostałe da się bez problemu większego załatwić. - dodała uśmiechając się beztrosko.

- Czemu okropne? - rzuciła ze zdziwieniem. Dziwny pogląd. - No nie... nie wiedziałam. - wzruszyła ramionami - Zawsze sądziłam, że to wzajemne jest. I jak już się przywiązywać, to... Na Amen. I w obie strony a nie tylko jedną. - odpowiedziała ruszając dalej, gdy chłopak już do niej dotarł.

A przeszkadzało mu to w czymś, że ktokolwiek żywy by to widział? Przecież nie robiła nic złego. Nie wsunęła mu dłoni pod koszulkę i nie dobierała się do niego w żaden sposób. Więcej chyba dawała sama jej bliskość, to jak się starała do niego zwracać i jak wykorzystywała swój głos czy oddech niż to jakie gesty wykonała. A to, że gdyby mogła, to by zrobiła o wiele więcej, to już całkiem inna bajka. Blaszki, śrubki czy nakrętki były całkiem w porządku zachowującym się towarzystwem. Nie można było narzekać. A kamery? Na pewno gdzieś jakaś była. W takich sklepach nie istniało coś takiego jak osamotniona alejka z materiałami wyłożonymi na półki. Cóż, jeśli ktoś na to patrzył, pewnie współczuł właśnie Royowi patrząc z daleka na to, co dziewczyna robi. Można było tylko pogratulować chłopakowi opanowania.

- Oj jaki tam podstęp i nieczysta gra... - zajęczała skręcając w bok, by dotrzeć do kolejnej alejki. Jednak nie weszła w nią, omijając w ogóle ten dział. Części do auta jakoś na razie nie potrzebowali chyba, więc nie było sensu. Następna za to już była nieco lepsza. Dział z gumą, plastikiem i foliami. Stanęła przed wieszakami z zasłonkami do łazienki wieszanymi nad wanną przyglądając się im krytycznie. Po chwili jednak stwierdziła, ze póki wanny nie wybiorą, to nie ma co tutaj się plątać. - Ponoć w tych sprawach, wszystkie chwyty są dozwolone. Mylę się? - rzuciła a spoglądając na Roya z uśmiechem dodała: - Tu chyba na razie nie ma sensu. Wpierw armatura łazienkowa a potem dodatki, nie? - zaproponowała wskazując palcem następną alejkę, gdzie za nią rozpościerała się spora przestrzeń na której stały zaaranżowane w całych kompletach propozycje wystroju łazienek.

A tak poza tym, to nie w każdej książce czy filmie bohater był odrzucany przez swoją wybrankę. Elizabeth zdecydowanie bardziej czasami wolała bajki z dobrym zakończeniem. Chociaż były totalnie nierzeczywiste i mało realne, to jednak miło się było czasem chociaż połudzić, że komuś w życiu się może wszystko układać. - A poza tym czy teraz Ty chcesz mi powiedzieć, że jest Ci ze mną tak źle? - zapytała zaczepnie spoglądając na jego twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:26, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Sto punktów... Nie oglądałaś nigdy żadnego teleturniejów? - zapytał z niedowierzaniem - Tak ogólnie. Sto punktów, gra się o punkty, walczy się o punkty... Tylko o to mi chodziło. Czasem jest że kiedy zdobywa się ich określoną ilość, dajmy na to właśnie to sto, to wtedy się wygrywa. - wytłumaczył ze spokojem - Da się? No to luz. - mruknął rozbawiony. Nie znał jej możliwości, ale bez przesady - Tak... Kiedy obydwie strony są zgodne, Lizzy nie miałem na myśli sytuacji podobnej do ślubu. - powiedział chyba wyprowadzając ją z błędu - Cały czas snuję temat czegoś podobnego do zaręczyn, ale... Jeśli już o ślubie mowa, to masz absolutną rację. - dreptał tak za nią, usłużnie, bo jemu samemu trochę więcej czasu zajmowały oględziny wszystkich półek. Należał do tych którzy stwierdzali 'a nóż widelec to się przyda'. Z racji wyboru Elizabeth ominął dział z częściami do samochodów, ale wampirzyca jeszcze nic nie uszkodziła by miał co wymieniać. Dogonił ją w końcu kiedy przeglądała zasłonki - A co mi innego powiesz? Może świętość i nienaruszone dziewictwo? - prychnął cicho i pociągnął dalej - Zależy z której strony sobie na to spojrzeć. Dla ciebie dozwolone, ja jako ten kuszony, wodzony na pokuszenie, nęcony... - mruknął jej wprost do ucha przystając za Elizabeth - Krucho ze mną. - przeszedł na temat armatury i przytaknął - Rozsądnie i logicznie. Kierunek na wanny i inne temu podobne. - ujął wampirzycę pod ramię, nie chcąc jej gonić i woląc mieć ją przy sobie. Spojrzał na Elizabeth gdy zadała jedno z ciekawszych pytań tego dnia. Ustawił się do niej bokiem i przytrzymując za nadgarstek zapytał - Czy ja wyglądam na takiego co mu źle? - może nie odpowiadało się pytaniem na pytanie, ale jakoś nie chciał odpowiedzieć wprost.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:57, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Aaa... - mruknęła - Oglądałam. No jasne, że kiedyś jakiś oglądałam. - potwierdziła z uśmiechem. - Niech Ci będzie. I te sto punktów da się załatwić. - stwierdziła i na potwierdzenie swoich słów sięgnęła do torebki po portfel po chwili pokazując przed oczami chłopaka złotą kartę kredytową. Mogło mu przez moment mignąć przed oczami nazwisko posiadacza karty, które dziwnie rozbieżne było z jej. 'Winston de Roy". Chociaż z jego imieniem było zbieżne. Zaraz schowała kartę na swoje miejsce, nie chcąc jej trzymać na wierzchu. - Tylko jaki jest górny pułap tej wygranej? Właśnie te sto? - zapytała - No nie... Tak być nie może. Nie możesz zbyt łatwo wygrać. - powiedziała z uśmiechem.

- Ja też nie miałam. - odpowiedziała obojętnie na jego słowa o tym, że nie myślał o ślubie. Słysząc jednak jak chłopak wspomina o zaręczynach zwolniła nagle, wybijając się na ułamek chwili z rytmu kroków jakie stawiała. Zaraz jednak ruszyła dalej przymykając na moment oczy, jakby dla uspokojenia. Otworzyła je przyglądając się pobieżnie zawartości półek. Na szczęście ona należała w przeciwieństwie do niego, do tego typu ludzi, którzy lecąc niczym pershing pomiędzy półkami, wybierali tylko to, co z góry zaplanowali, że kupią. Nie była dobrym targetem dla jakichkolwiek akcji marketingowych i nie dawała się wrobić w zakupy czegoś, co niekoniecznie jej musi się przydać. Przynajmniej dobrze się uzupełniali.

- No nie... - mruknęła z niejakim rozgoryczeniem w swym głosie - Przykro mi, ale do świętej mi chyba sporo brakuje a dziewictwo... - zacmokała ustami wykrzywiając je lekko i pokręciła przy tym przecząco głową. - Niestety. Chyba, że operacyjnie załatwione. - dodała wzruszając ramionami, niestety nie mogąc mu tego zaoferować od siebie. W jakiejś tam dziwnej części siebie zaczęła żałować, że niestety nie może mu tego dać. Jednak niezależnie od tego nie mogła też żałować podjętych przez siebie wcześniejszych decyzji. Po prostu była jaka była. - Za to jeden problem mniej. - stwierdziła - Przynajmniej nigdy nie będziesz się musiał ze mną męczyć, że niby "chciałabym a się boję". - dokończyła z lekkim uśmiechem porzucając zasłonki pod prysznic i ruszając z chłopakiem dalej.

Wzdrygnęła się, gdy Roy stanął za nią i tak jak ona próbował się odegrać odzywając się wprost do jej ucha. Aż ciarki ją przeszły. Stanowczo zbyt łatwo mu szło wpływanie na nią. Spojrzała się na niego z uśmiechem, gdy pytaniem odparł na pytanie. - Chyba nie, ale to Ty raczej powinieneś na to odpowiedzieć a nie ja. - odparła zaglądając w jego oczy. Po chwili jednak wywróciła oczami do góry i zajęczała błagalnie. - Nie rób tak! - poprosiła. - Bo mi dziwne rzeczy przychodzą do głowy a wiaderka lodu nie masz chyba na podorędziu, co? - zażartowała w gruncie rzeczy z samej siebie, bo zdawała sobie doskonale sprawę, że zbyt wiele dziwnych myśli chodziło jej w tej chwili po głowie i coraz trudniej jej się było opanować. Gdyby tylko mogła, to z powodu samego tego jego spojrzenia, przyparłaby go do pierwszego lepszego regału pożądliwie wpijając się w jego usta. Czasem pożądanie odbierało zdolność do logicznego myślenia i dla niej chyba właśnie zbliżał się niebezpiecznie ten moment.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:26, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Kto to jest ten de Roy? - punkty odeszły w niepamięć, mało go teraz interesując. O wiele bardziej zaintrygowało Roy'a tajemnicze, nieznane mu nazwisko. Lizzy nosiła inne. Więc czyją kartę kredytową miała w posiadaniu? I dlaczego w ogóle ją miała? - E tam że brakuje. - machnął od niechcenia dłonią - Każdy się może zmienić, tak przynajmniej grzmi mój ojciec w niedzielę, a ja zawsze się zastanawiam gdzie takich znajdzie. Nie ważne, on jest od tego by wiarę w ludziach wzbudzać, a ja by wątpić... - mruknął rozglądając się wokół siebie. Taka budująca krytyka, z której oczywiście Aberforth nigdy zadowolony nie był - Ale dlaczego 'niestety'? - no nie mógł powiedzieć że to mało istotne, ale nie. Właśnie takie było, mało istotny, nic nie znaczący szczegół - Przestań, i tak bym się nie bał. - powiedział wytykając język - Dlaczego ja mam odpowiadać skoro ty wiesz co myślę? - mówiąc że Roy nie wygląda na takiego któremu było by z nią źle miała rację. Nie było mu z nią źle i nie narzekał. Zamrugał zdziwiony i zapytał - Czego mam nie robić? - nie zrobił chyba niczego szczególnego, przynajmniej świadomie - Taaa? Wiaderka lodu? A jakie to myśli lęgną się w tym fatalistycznym umyśle kobiety... Jak to było? Uroczej, delikatnej, cudownej... Coś w ten deseń, prawda? - nie kupią chyba nic dzisiaj, za bardzo byli zajęci wzajemnym dręczeniem siebie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucas Blythe
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:31, 10 Lip 2010    Temat postu:

/Z domu

Lucas wybrał się do centrum handlowego w Seattle - zaczęło brakować mu spodni, gdyż regularnie je rozrywał. Nie lubił małego sklepiku z ubraniami w Seattle dlatego częściej ubierał się w sklepach w centrum. Wszedł do jakiegoś sklepu z modą męską. Wziął kilka par szortów i poszedł przymierzyć. Pasowały 4 pary toteż włożył je do koszyka, a resztę odwiesił. Znalazł też swój rozmiar bokserek i wrzucił do koszyka kilka par. Następnie udał się do kasy gdzie zapłacił za zakupy. Zadowolony wyszedł ze sklepu i przechadzał się po centrum. Znudzony po jakimś czasie postanowił wrócić do rezerwatu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:53, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Aaa... To mój psychopatyczny 'papcio-stwórca'. - rzuciła starając się, aby jej głos nie zadrżał za bardzo, kiedy odpowiadała na jego pytanie. Nie chciała za bardzo zagłębiać się w ten temat. Bała się tego człowieka. Tego wampira. Tej istoty w zasadzie, bo nie wiedziała z kim ma do czynienia. Wzruszyła przy tym ramionami obojętnie. - Ta karta to na tak zwane nieprzewidziane wydatki. - dodała - Jeszcze się limit jego prezentu nie wyczerpał, więc... Droga wolna. - wyjaśniła.

- No bo... - tak, od tego nie zaczyna się wypowiedzi. Spojrzała się na niego uważnie, wpatrując się spojrzeniem w jego oczy. - Chciałabym móc być dla Ciebie lepsza. I po prostu. Gdybym mogła Ci taki prezent sprawić... - powiedziała nie wiedząc jak o tym z nim mówić. - Fajnie by było, gdybyś mógł być... tym pierwszym. - dodała. - Ale stety bądź niestety nie jest to możliwe. - wyjaśniła nie chcąc roztrząsać tego tematu. Nigdy nie żałowała, ze ma ten krok już dawno za sobą, więc i teraz nie miała powodów, by nagle tak było. Jednak przyjemnie by było pomyśleć, ze to Roy mógłby być tym, z którym by przeżyła taką chwilę. Przynajmniej nie była by to taka obojętna, nieznacząca sprawa.

- Ja wiem co Ty myślisz? - rzuciła zdziwiona - Nie. Przykro mi, ale znów muszę Ci zrobić zawód. Niestety nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie czytam w twej głowie. - odrzekła śmiejąc się lekko. I dobrze, że nie mogła tego robić. Tak było zdecydowanie wygodniej i lepiej dla niej. Spróbowała złapać go za ten wytknięty język, ale zdążył już go schować. Parsknęła śmiechem widząc przy tym jego minę. - Oj, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziała kręcąc przecząco głową. - Pozostańmy może przy tym, że sam fakt wystarcza. - dodała podchodząc z nim do pierwszej z brzegu wanny jaka stała na ekspozycji. - Chyba nie chciał byś znać moich myśli? - stwierdziła retorycznie. Były zbyt 'włochate' by je na głos wypowiadać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:17, 10 Lip 2010    Temat postu:

- O... Psychopatyczny papcio - stwórca... - Roy zamilkł na dobra minutę trawiąc w sobie jej wiadomość. 'Papcio - stwórca' zabrzmiało dość zabawnie, ale stwierdzenie 'psychopatyczny' już takie zabawne nie było. Pomyślał że to niezbyt dobry moment, by rozmawiać o kimś kto przemienił Elizabeth wśród wanien i umywalek, więc odnotował sobie by przemaglować to zagadnienie w domu. Roy w swojej głupocie pomyślał że Lizzy dla tego kogoś chyba w całości była 'nieprzewidzianym wydatkiem', ale nie powiedział nic więcej. Kolejny temat na jaki rozprawiali też nie był zbyt pokrzepiającym serce i ducha, i pomyśleć że to ona go zaczął. Uznał że stanowczo o wiele bardziej musi panować nad swym językiem - Lizzy, co ty mówisz? - zapytał i uśmiechnął się lekko - Nie patrz tak na to. Pomyśl inaczej, na przykład gdybyś miała pewność że spotkasz swoją wielką miłość... - tu niekoniecznie mówił o sobie, ot przykład taki - Dzień przed zejściem z tego świata. Też byś żyła we wstrzemięźliwości? Nie sądzę. Tym bardziej że nikt by ci nie obiecał że ta druga osoba będzie też taka cierpliwa i w jakiś sposób wierna jak ty. Ja? No cóż, może i by było fajnie. Pomyśl że mogę być tym ostatnim. - odparował uśmiechając się do wampirzycy szerzej, by rozwiać jej rozterki i problemy. Tutaj nie było złych stron, Roy wolał doszukać się tych dobrych, co w tym wypadku nawet zgrabnie mu wyszło - Może i nie wiesz cały czas, ale w przypadku tego czy jest mi z tobą dobrze, czy też nie trafiłaś w dziesiątkę. - stwierdził zadowolony czochrając jej włosy - Zuch dziewczyna. O a tu się pomyliłaś. - powiedział, bo chciał wiedzieć co sobie myślała. Roy popatrzył na wannę dość krytycznie i mruknął - Nie uważasz że za duża? Masz gdzieś na kartce wymiary tej łazienki? Wiem że była 3 metry na ileś tam...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:14, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Ano. - przytaknęła nie zagłębiając się wciąż w szczegóły. Dobrze, że chłopak nie podjął tego tematu, bo dziewczyna bynajmniej nie chciała o tym rozmawiać. I znów by wyszło na to, że zaczęłaby się kręcić w zeznaniach nie chcąc mu wyjawić wszystkiego. Wciąż nie była gotowa, by o tym rozmawiać i może lepiej, że Roy do tego nie cisnął jej. Może rzeczywiście w domu było by o wiele lepiej. A przynajmniej na spokojnie, gdy dziewczyna będzie w stanie się rozluźnić i bez większych stresów do tego podejść. Chociaż to było raczej mało prawdopodobne, by całkowicie była w stanie nad swoim strachem panować. Jakby sam fakt wspominania o tym miał JEGO do niej przyciągnąć. I zdecydowanie dla swego stwórcy nie była nieprzewidzianym wydatkiem a wręcz przeciwnie zaplanowanym i z obłędną precyzją i sadystyczną fascynacją stworzonym. I chyba lepiej, że chłopak jeszcze o tym nie wiedział. Nie musiał się przynajmniej tym zamartwiać.

Nie wiedziała jak mu odpowiedzieć na jego pytanie o wstrzemięźliwości. - Eeee! - zwróciła jego uwagę na siebie - Po pierwsze to między parą nie tylko seks musi wchodzić w grę. Z tym można sobie czekać ile się chce, na odpowiedni moment. Ale jest tyle innych możliwości, że na prawdę nie trzeba od razu dążyć do mety. - i tu miała rację. Nawet, gdy wcześniej rozmawiali na ten temat ze sobą, Elizabeth nie poruszyła jeszcze tej kwestii. To, co mówiła miało jakiś swój sens. No i w sumie jej przemyślenia i to, że doszła w końcu do wniosku, że na prawdę spokojnie może sobie poczekać, aż Roy będzie gotowy na ten krok, miało swoją podstawę właśnie w wypowiadanych przez nią słowach. Przecież nie chodziło jej tylko i wyłącznie o łóżko. Ona po prostu chciała być z nim blisko. A czy to byłoby kochanie się z nim czy objęcie się, przytulenie czy inne, drobne pieszczoty, to już była kwestia tak jakby drugorzędna.

- A więc... - kontynuowała, ale znów stwierdziła, że zdania nie zaczyna się także od takich słów. - Po pierwsze jeśli sprawę tego pierwszego razu odroczyć by na odpowiednią chwilę i dla odpowiedniej osoby, to przecież nie byłoby to równoznaczne z... nie wiem, kościelną ascezą i umartwianiem się w jakiś sposób. - powiedziała drapiąc się przez moment po nosie. - Po drugie nigdy od nikogo nie wymagałabym tego, żeby zachowywał się bądź postępował jak ja. To, że ja bym wybrała jakąś drogę nie oznacza od razu, że narzuciłabym na kogoś obowiązek zrobienia tego samego. To też się tyczy cierpliwości i wierności. - dodała próbując wyjaśnić swój punkt widzenia. - I... - coś jeszcze chciała powiedzieć, ale nie powiedziała w odpowiedzi na jego słowa o tym, że mógłby być ostatnim. - No nie ważne. - rzuciła krótko, jednak nie można było odnieść po spojrzeniu na nią jakiegoś wrażenia, że miała by się wystraszyć takiej perspektywy bądź też by miała jakieś po temu opory.

- Oooo nie! - stwierdziła pewnym głosem - Nie chciał byś wiedzieć. Przynajmniej na pewno nie chciał byś wiedzieć dokładnie. - uściśliła - Powiem Ci tylko tyle, że aby nie dopuścić do próby ich realizacji, gdybym się za bardzo nakręciła, musiałbyś mieć otwartą zamrażarkę na podorędziu albo przynajmniej pole siłowe wokół siebie, bym się nie mogła za bardzo do Ciebie zbliżyć. - wyjaśniła śmiejąc się pod nosem z tego co w jej myślach krążyło. Nawet ta wanna wydawała się być całkiem wygodną do...

- No, czy ja wiem... - przyjrzała się krytycznie próbując ocenić czy by się zmieściła - Chyba by weszła. Ale i tak ta odpada. - powiedziała sięgając do torebki po notes z wymiarami pomieszczeń - Nie ma dysz do hydromasażu. - mruknęła z niezadowoleniem komentując wybrakowany model wanny - Prędzej tamta. - pokazała palcem znajdującą się niezbyt daleko od nich trójkątną, narożną wannę, w której nawet i dwie osoby by się zmieściły. - Trzy na cztery dwadzieścia. - odpowiedziała spoglądając na rozpiskę. - Przy narożnej to i pralka, umywalka i kibelek się zmieszczą jakoś tak całkiem jeszcze logicznie. - mruknęła wyjaśniając swój pogląd na sprawę. - Nie sądzisz? - zapytała pokazując na ich niby plan pomieszczenia kąpielowego - Tu wanna, tu umywalka z taką jakąś szafeczką nad nią z drzwiczkami z lustra, by mieć w jednym i to i to. Tutaj pralkę by się wcisnęło, taką normalną, sześćdziesiątkę. Nawet by nie przeszkadzała w dojściu do wanny. A tu sedes. I bez bidetu, nie? - rzuciła spoglądając się na chłopaka, by poznać i jego zdanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:38, 10 Lip 2010    Temat postu:

To jej 'ano' jeszcze bardziej rozbudziło w nim ciekawość niż opowiedzenie mu z miejsca historii jej zmiany w wampira. Unikała tematu i nie była tak swobodna jak zwykle co zastanowiło Roy'a. Jakby nie patrzeć miał dobre zadatki na detektywa. Nie dało się ukryć że na te kilka chwili Elizabeth się zmieniła, a on zapałał chęcią dowiedzenia się dlaczego tak się dzieje. Ale to później. Spojrzał na wampirzycę kiedy się tego dopomniała i otwarł szerzej oczy - Ale ja nie o tym mówiłem! - zaprzeczył i wytłumaczył się ze swoich słów - Powiedziałaś że chciałabyś bym był tym pierwszym, prawda? - kiedy pokiwała głową pociągnął dalej patrząc na wannę nad którą stali - Właśnie, kiedy mnie nie znałaś nie mogłaś tak myśleć. I to jest... Bez sensu, tak jak w tym przykładzie, nie czeka się całe życie tylko na jedną jedyną rzecz od jednej konkretnej osoby skoro łatwiej będzie nam to uzyskać od kogoś innego i szybciej. Jakby nie patrzeć taki pogląd nie pasuje do naszych czasów. - wzruszył ramionami. Powiedział swoje, ale zgadzał się też z Lizzy. W związku nie chodziło tylko o jedno, czego oni chyba byli dość wyraźnym przykładem - No i...? - przycisnął ją - Dokończ czaj zaczęłaś. - poprosił. Na jej kolejne słowa roześmiał się i zapytał pochylając się ku wampirzycy - To aż pole siłowe musiało by mnie broić? - ogromnie teraz wyolbrzymił swoje słowa dla podkreślenia efektu - To aż taaak? - wyprostował się i zerknął na Lizz katem oka uśmiechając się nieznacznie. Wanna i umeblowanie łazienki raz jeszcze chwilowo zeszły na dalszy plan.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:16, 10 Lip 2010    Temat postu:

Z całą pewnością temat jej przemiany był dla niej czymś, czego nie dawało się streścić niczym relacji z produkcji bułeczek w piekarni. Dziewczyna za każdym razem drętwiała, robiła się rozdrażniona i nerwowa kiedy tylko schodziło się na jakiekolwiek rozmowy traktujące o tym jak to się u niej zaczęło. Iowa wspomniana kiedyś przez nią czarna karta z jej historii miała w tym jakiś spory swój udział. I pomimo, że ze wszystkich sił starała się za każdym razem sprawiać wrażenie wyluzowanej i swobodnej, to tak mimo wszystko nie było. Nawet pomimo jej najszczerszych chęci. Na jej szczęście Roy nie drążył w tej chwili tego tematu i nie domagał się od niej wyjaśnień i odpowiedzi, których nie potrafiłaby mu od tak udzielić.

- Ojj.. Nie! - pokręciła przecząco głową nagle, gdy słuchała jego słów - To całkiem nie tak. Tu wcale nie chodzi o to, że coś jest możliwe otrzymać łatwiej czy szybciej. I kompletnie nie chodzi o to, że ktoś inny mógłby to... dać w jakiś mniej problemowy sposób. - próbowała mu to wyjaśnić, bo chyba nie najlepiej odebrała takie jego spojrzenie na to wszystko - Owszem, kiedy Cię nie znałam, nie mogłam tak myśleć, to racja. Ale... Mnie to tam jest obojętne czy mogłabym z kimś innym... No wiesz. Bo nie o to mi chodziło, Roy. I co z tego jakie są teraz czasy? - rzuciła obojętna na to co teraz ludzie robią a czego nie.

- Wiesz, różnie się ludziom w życiu układa i to od nich zależy czego chcą a czego nie. No dobra, mniejsza o to, bo to tylko retoryka. - rzuciła - Ja tylko stwierdzam fakt, że... nie chciałabym, żebyś myślał sobie o mnie, że chciałabym tylko jednego. - próbowała podsumować - Bo to kompletnie mija się z prawdą. I pomyślałam sobie, tak ostatnio się nad tym zastanawiając, że pewnie mogłeś odnieść inne wrażenie. Ale nie, chciałabym żebyś wiedział, że wcale mi nie chodzi o to byśmy... - przekręciła lekko głową jakby to miało zastąpić jakieś jej słowa - Chodziło mi, nawet jak ostatnio rozmawialiśmy o tym, że fajne są choćby takie drobne gesty. A reszta może spokojnie poczekać. Bo wcale mi się do tego nie spieszy. - dokończyła.

- Ale dobra, nie ważne. W nieskończoność nie można katować tego samego w kółko. - wywróciła oczami do góry i z westchnięciem opuściła je ponownie na Roya - Generalnie tak, jak jest teraz, jest dla mnie okej. - dodała kończąc ten temat. Wszystko się kurczę jakoś sprowadzało do jednego i zaczynało ją to irytować, bo przecież wcale nie była jedną z tych osób, które musiały z kimś się przespać, by wszystko im się układało.

- No nie... Roy, nie męcz, proszę. - jęknęła, ale chłopak wyraźnie się tego domagał. Spojrzała się na niego z niejaką rezygnacją i kapitulacją w oczach. - No bo tak wyszło, że jak tak kusiłeś, to... - sapnęła kładąc mu ręce na barkach i przybliżając swą twarz do jego ucha tak, by niekoniecznie wszyscy mogli ich słyszeć. - To mi po głowie zaczęły krążyć myśli, że najchętniej, to bym Cię popchnęła na którykolwiek z tych regałów... - mówiła dość cicho do niego, delikatnie acz stanowczo napierając na niego ciałem tak, że chłopak powoli zaczął się cofać aż plecami wylądował rzeczywiście oparty o jakieś półki - ...i zaczęłabym Cię całować... - kontynuowała gdy przeciągnęła go w bok tak, że byli zasłonięci przed oczami postronnych z co najmniej dwóch stron regałem i kabiną jakiegoś prysznica.

Pocałowała go przy tym, z przyjemnością smakując jego usta nieco łapczywie, jakby była rzeczywiście ich spragniona. - ...i w zasadzie nic więcej, ale zrobiło mi się jakoś tak wtedy gorąco, że kostki lodu czy lodowaty prysznic by się przydały. - dokończyła po chwili odrywając swe wargi od niego i ponownie starając się wrócić na ziemię ze spokojem. - Wanna! - rzuciła zdecydowanym tonem sprowadzając się do poziomu parteru ze zdecydowaniem. Frustracja czasem dawała dużo energii i można ją było spożytkować chociażby właśnie na wybranie odpowiedniej armatury łazienkowej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:36, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Nie o to mi chodziło, Lizz, nie o to. - jakby mógł to z oburzenia by podskoczył parokrotnie niczym mały chłopczyk - Nie znałaś mnie, więc nie myśl teraz że fajnie by było gdybym to ja miał okazję ciebie... - machnął dłonią i dodał ciszej - Rozdzi... No. - sapnął - Oj tam czasy, czasy też już zostawmy w spokoju. - powiedział chcąc dążyć do jakieś zgody czy kompromisu - Ooo nie... Nawet tak nie myślę, no weź. - mruknął z wyrzutem, o to że mogłaby go posądzać o dość stronnicze myśli. Roy westchnął i położył dłoń na czubku głowy dziewczyny - Plątasz się. Wystarczy. Uspokój się i sprowadź swój język... Do normalnego poziomu. I za dużo myślisz, zdecydowanie weź to czasem ogranicz. - poradził jej w żartach uśmiechając się do wampirzycy - Okej? Słuchaj zaleceń wujka Roy'a to wyjdziesz na prostszą prostą niż jesteś. - przyłożył po chwili dłonie do piersi i zapytał - Ja kusiłem? - uśmiechnął się dziwnie, krzywiąc usta w wyrazie zaskoczenia. Skulił barki i zapytał raz jeszcze - Ja? - otworzył oczy szerzej kiedy wyjawiła mu swe myśli. Zmuszony, cofnął się i cofał ile tylko chciała, aż w końcu trafił na ścianę - I... - opadł wszelki jego opór, przynajmniej na ten moment. Przesunął dłońmi po biodrach Elizabeth. I w zasadzie nie zrobił nic więcej, bo tak jak powiedziała nie mógł, to znaczy nie było mu dane - No... - mruknął wpatrując się w wampirzycę - Przydały by się... - wydukał ledwie. Po chwili odbił się od ściany - Boże drogi, wybierzmy tą wannę i idźmy dalej. - powiedział stanowczo chwytając Lizzy za dłoń. Przeszli dalej stając nad wannami jak sobie zażyczyła z hydromasażem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:12, 10 Lip 2010    Temat postu:

Wyrwało jej się z ust. - A nie fajnie? - zapytała zaskoczona marszcząc brwi, by chyba dopiero teraz go totalnie nie zrozumiała. - Eee... Nie. Nie ważne. Koniec tematu. - ucięła szybko nie chcąc się zagłębiać w kolejne swoje paranoje i plączące jej myśli wnioski. Im więcej o czymś myślała, tym bardziej się zakręcała. Z resztą temat pierwszego razu był przecież totalnie śmieszny. Kiedy już miało się w tym temacie jakiekolwiek doświadczenie, to było chyba tak na prawdę obojętne z kim, jak, gdzie i tak dalej się to pierwszy raz zrobiło. To całkiem jak pójście do żarłodajni na hamburgera. Nie patrzyło się potem na to, że ta pierwsza kanapka to była z McDonald'a. Ważne było, że znało się jej smak i to czy w ogóle się je lubiło czy też nie. Tak też było i z tym tematem. Nie było się co rozwodzić nad nim, skoro miało się już to z głowy.

- E-e. - pokręciła przecząco głową - Nie da się. Ty poznajesz tylko fragment tego co u mnie się normalnie kręci o tutaj. - wskazała palcem swoją czaszkę - I już mówisz, że dość. Ciesz się zatem, że nie znasz całości. - zaśmiała się.

- A nie kusiłeś? No Ty, Ty... Nie kto inny, tylko Ty... - mruknęła. Kiedy uległ jej zachciance, dziewczyna po prostu na moment odpłynęła. Wszelkie dylematy gdzieś tam w tyle zostały pozwalając jej przez moment poczuć się tak swobodnie, jak tylko chciała. Jego usta upajały tak bardzo, że wszystkie myśli po prostu od niej uciekały nie pozostawiając miejsca na nic więcej. Z trudem sprowadziła się ponownie na ziemię. I nagle wybór wanny, sedesu i umywalki musiał stać się tak fascynującym, jakby nic innego na ziemi nie istniało jak tylko podjęcie tej decyzji o wyborze odpowiedniego modelu. Ze skupieniem spisała w notesie wszystkie potrzebne numery.

Zachowywali się jak dzieci. Albo jeszcze lepiej. Jak dorośli ludzie, którzy popełnili straszny błąd i teraz z wysiłkiem starali się o tym nie myśleć. Swoją drogą było to zabawne. Elizabeth z takim zaangażowaniem włączyła się w debatę z Royem na temat modelu wanny a potem kolejnych elementów armatury łazienkowej, że aż sama z siebie zaczęła się śmiać. Czuła się idiotycznie. Ale cóż. Gdy wybrali już wszystko do łazienki, pozostały jeszcze tylko kafelki i pralka, które mogli znaleźć w innym dziale. Pociągnęła go ze sobą do następnej części sklepu tym razem natrafiając na rzędy wystawionych do oglądania desek na podłogę. - Salon, przedpokój, kanciapka i biuro... Które? - mruknęła do Roya zastanawiając się jak to wszystko skomponować. Taaak... To było strasznie frapujące.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:34, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Elizabeth! - tyle miał jedynie w kwestii jej pytania. No może i fajnie, ale... Ewidentnie po raz kolejny zabrakło mu słów. Zażyła go tak mocno jak rzadko kiedy. Spojrzał na wysoki sufit szukając tam pomocy i jednocześnie opieki bo przechodził przez katusze! Na szczęście stwierdziła że to już koniec, co Roy przyjął z ogromną ulgą. Przesunął palcami po lewej skroni chcąc wszystko co teraz stało się mało istotnym odgonić od siebie przynajmniej na czas zakupów - Serio? To tylko trochę? To ja naprawdę zacznę się lękać tych twoich wymysłów. - powiedział zerkając na Elizabeth z udawanym lękiem w oczach. Co do kuszenia, też nic nie powiedział. Miał się przyznać? Jakoś nie wypadało. Miał zaprzeczyć? Nie lubił kłamać sam sobie. Stanęło na tym że i to zręcznie przemilczał. Tak było bezpieczniej dla obojga. Przeszli do sprawy wanny i w skupieniu, jakby zależały od tego ich przyszłe losy skupili się na wyborze odpowiedniej. Roy za każdym razem kiedy Lizz zaczynała chichotać jak opętana trącał ją łokciem by się skoncentrowała i skupiła co wiadomo, nie dawało najlepszych efektów. Doszli jednak do wymęczonego porozumienia. Po chwili stanęli przed panelami a Roy strzelił bez zastanowienia - Obojętnie. Chyba że są takie z funkcją samoczyszczenia, czy tez samoodkurzania to bierzemy te. - widząc że jego odpowiedź nie będzie wzięta pod uwagę skapitulował i powiedział - Do kanciapki chciałbym ciemne, do biura może też. Salon oddaje do twojej dyspozycji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:17, 10 Lip 2010    Temat postu:

Przemilczała już wszystkie pozostałe kwestie. Nie chciała już na prawdę póki co drążyć tych tematów, bo wszystkie, obojętnie które by nie podjęli plątały albo jedno albo drugie w swych wypowiedziach. Nie była sadystką. Nie męczyła go więc niepotrzebnie. - Ano. To tylko część. - mruknęła.

Kiedy wanna po większych perturbacjach została wybrana i znaleźli się w dziale z klepkami, dechami i całym tym asortymentem niezbędnym do utrzymania w odpowiednim stanie podłogi, Elizabeth uśmiechnęła się nieco niemrawo. Jednak jego komentarz o samoczyszczącej i myjącej się klepce rozbawił ją setnie. - Ohoho! - parsknęła - Ty wiesz co? To było by na prawdę coś! - zaśmiała się - Ale obawiam się, że niestety... - rzuciła - Jeszcze chyba nikt czegoś takiego nie wymyślił. - wyjaśniła.

Po chwili słysząc decyzję Roya, przytaknęła na jego słowa po czym znajdując nieco dalej od nich jakiś odpowiedni odcień przeszła do odpowiedniej półki wskazując chłopakowi co znalazła - [link widoczny dla zalogowanych] - zapytała się jego o zdanie czy będzie mu pasowało do tych dwóch pomieszczeń. Sama tuż obok znalazła [link widoczny dla zalogowanych]. Do salonu wolała ciuteńkę jaśniejszy kolor niż to, co znalazła dla niego do biura i kanciapy. Z podłogą poszło więc w miarę chyba gładko. Jak już ustalili i to... pozostawała jeszcze kwestia... Czego? Glazury i terakoty czy czego tam jeszcze do części kuchennej i łazienki, koloru farb i zamówienia mebli a właściwie, to umówienia wizyty stolarza. Tak więc farby jeszcze musiałyby poczekać nim wybiorą drewno na meble.

- Roy... - odezwała się do chłopaka podchodząc do niego w miarę blisko - Nie myśl już tak o tym. - poprosiła podając mu rękę, by mogli przejść kawałek dalej trzymając się za nie. - Dosyć już na dzisiaj, co? - zaproponowała - Chodź, poszukamy jeszcze płytek, umówimy się ze stolarzem i na dzisiaj chyba dosyć, jak sądzisz? Jutro też jest dzień. Mamy czas... - mruknęła uśmiechając się do niego wesoło. Przydałby się im solidny spokojny spacer i złapanie oddechu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:46, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Nooo... - zajęczał - Jakby je wymyślili i stworzyli ja miałbym je w mieszkaniu pierwszy. - był tego pewien, a przynajmniej starał by się takie panele dostać. Jakby to ułatwiało życie. Nie musiał by biegać z odkurzaczem. Nie przejmował by się mokrą podłogą kiedy lały deszcze. Żyć nie umierać - Trzeba nad tym pomyśleć. Przecież mam całą wieczność teraz by stworzyć coś takiego... - uśmiechnął się do swoich wyobrażeń - Będę pierwszy. - i chyba w takim wypadku musiał pójść w końcu na jakiś studia. Aberforth gdyby się dowiedział byłby w siódmym niebie łącznie z Caren - Tak, taki może być. - jakoś uparł się na te ciemne panele, ciemne meble i zielone ściany. Koniecznie. Wybór Elizabeth, który chyba padł na jaśniejsze klepki poparł aprobującym kiwnięciem głowy - Eee.... A skąd wiesz o czym ja myślę? - zapytał zbity z tropu - Nie... - pokręcił głową i wytłumaczył się - Ja już o niczym nie myślę, to znaczy... - parsknął śmiechem ujmując jej dłoń - Myślę o czymś innym... - zrobiła błąd, który kosztował ją przegraną. Roy nie zasypywał gruszek w popiele i Elizabeth w sekundę została zaobrączkowana metalowa podkładką. Roy zawołał zwycięsko - Et voilà! - unosząc dłoń Elizabeth w górę - Oznajmiam ci wszem i wobec że masz GPS'a i biada ci jak mi zwiejesz. - cmoknął ją ze śmiechem w policzek i popatrzył z dumą na swe dzieło, pobłyskujące na palcu w którym zwykle nosiło się obrączkę.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Sob 22:47, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:13, 10 Lip 2010    Temat postu:

Pokręciła lekko głową z litościwym spojrzeniem skierowanym na chłopaka. Jego wizja stania się posiadaczem jako pierwszy na świecie samoczyszczącej się podłogi była równą abstrakcją, jakby stwierdził, że od dziś będzie mieszkał w akwarium. Bo czemu niby nie? Przecież nie oddycha, więc równie dobrze zamiast powietrza, mogłaby być woda.

- Nie wiem o czym myślisz. - odpowiedziała wzruszając ramionami - Ale masz taką strapioną minę, że... Ech. - westchnęła, jednak widząc jego nagłą radość i ten zdradziecki błysk w oczach uniosła tylko brwi w górę z zaskoczeniem obserwując jak chłopak w mgnieniu oka nasuwa na jej palec tą imitację obrączki. - Eeej! - rzuciła z lekką pretensją, ale i śmiechem słyszalnym w jej głosie - Co to ma być!?! - dodała przyglądając się swojej uniesionej w górę dłoni - No wiesz co? Tak podstępem? - zajęczała. Rzeczywiście. Wziął ją z zaskoczenia i teraz mógł tryumfować. - To taka obrączka w standardach przedszkolnych? - zapytała ze śmiechem.

- Albo pierścionek zaręczynowy? - pokręciła z dezaprobatą głową upewniając się czy to o to chodzi, ale jej efekt psuły rozradowane i błyszczące rozbawieniem oczy. - Roooy... Wiesz, nawet w przedszkolu się pytają ofiary o zdanie... - uświadomiła go brutalnie o faut pas, które popełnił właśnie. - A poza tym... Oznajmiając 'wszem i wobec', to już nie 'Ci', tylko wszystkim... - mruknęła złośliwie odgryzając się za te jego niegdysiejsze wypominania jej błędów. Taaa... Potrafiła znaleźć sobie odpowiedni moment, co nie? Roześmiała się jednak po chwili nie wytrzymując już udawania zdegustowanej czy chociażby spokojnej.

- Oj Roy, Roy... - pokręciła znów głową wyciągając drugą rękę, tą za którą akurat chłopak ją nie trzymał, by zmierzwić mu palcami włosy na czubku głowy. - I co ja mam z Tobą zrobić, co? - zapytała retorycznie spoglądając na jego dziką radość. - Poza tym... Czy ja kiedykolwiek mówiłam, że zamierzam zwiać? - zaśmiała się lekko obejmując go wolną ręką za szyję i przytulając się do niego od tak, po prostu. - Och Ty wariacie mój jeden... kochany. - mruknęła jeszcze wzdychając sobie pod nosem. - Nie zwieję Ci, nie zwieję. Na pewno nie dobrowolnie. - stwierdziła uściślając zaraz - I nie, jeśli nie będzie takiej konieczności. - dodała unosząc głowę z jego ramienia i spoglądając się na jego wciąż rozchichraną twarz. - Niech Ci będzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:30, 10 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, to obrączka na miarę tego gdzie się znajdujemy. Gdybyśmy byli przy taśmach izolacyjnych, to dostałabyś taką w ramach bransoletki jako urządzenia namierzającego. Pomyśl sobie co by było gdybym dostał twoją dłoń przy dętkach, albo oponach.... - jego wyobraźnia nie miała jasno wytyczonych granic, więc dość łatwo ukształtował się w niej obraz wampirzycy w oponą założoną przez szyję, ale do tego to chyba i on nie byłby zdolny. Jednakże obrazek był wart zapamiętania - Akurat! O zdanie się pytają... No dobra... Zróbmy to poprawnie. - mimo tego wszystkiego co powiedziała, mimo że już się zgodziła, on dla wszelkiego spokoju padł przed nią. Może nie uklęknął, ale najpierw zgiął nogi do przysiadu, a po chwili usiadł na własnych stopach wiedząc że wygląda co najmniej jak kretyn. Nadal trzymając dłoń wampirzycy zapytał - Panno Preston, czy przyjmie panienka tą jakże skromną, niepozorną podkładkę z działu złączy jako dowód mego przywiązania i strachu związanego z panienki ewentualnym odejściem? - stał się poważny, przynajmniej tak mógł sądzić ten kto go nie znał. Kąciki usta drgały mu tak silnie od ledwo powstrzymywanego wybuchu śmiechu, że wyglądało to na nerwowy tik. Dłoń z tego samego powodu trzęsła się równomiernie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:16, 11 Lip 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się. Lekko bo lekko, ale... Ale się uśmiechnęła. Co dziwne nie parsknęła śmiechem i nie za bardzo było po niej widać, żeby tym razem żarty Roya na nią dobrze podziałały. Wysłuchała jednak jego wyobrażeń na temat taśm i opon do końca. W sumie sama wizja jako taka była dla niej zabawna. Uśmiech jedynie minimalnie się poszerzył.

- Roy, proszę, nie żartuj sobie z tego tematu... - poprosiła jednak chłopak chyba za bardzo był pochłonięty swoją wizją, by zareagować na jej błagalne spojrzenie czy proszący o opanowanie się głos. - Jezu! Wariacie! - jęknęła z niejakim przestrachem widząc jak jej towarzysz pada na kolana. Może i rzeczywiście nie było to w pełni tradycyjne klęknięcie ale ani forma w jakiej się do niej zwracał ani przedmiot prośby nie był normalnym, takim, który zwykle w takich okolicznościach się zgodnie z tradycją prezentuje.

Z niedowierzaniem patrzyła jak chłopak pada na ziemię przed nią. Próbowała go jakoś podciągnąć do góry, by go powstrzymać, ale ten zrobił jednak to co chciał. - Roy, błagam, wstań z tych kolan. No weź, proszę, nie rób mi tego. - zajęczała rozglądając się na boki jakby sprawdzając czy ktoś ich widzi. Ktoś tam widział z daleka, bo ciężko było o to, by w weekend w supermarkecie nie trafił im się ktoś między alejkami. Dostrzegła te spojrzenia w nią kierowane i poczuła się jakby ją ktoś rzeczywiście naciskał co do podjęcia decyzji czy przyjąć jego oświadczyny czy też nie.

W końcu nie wytrzymała. Jej nerwy też miały swoje granice i dziewczyna nie była ich w stanie powstrzymać. Parsknęła wściekle łapiąc go za chabety i podciągając go do pionu z całą swoją wampirzą siłą. - Ty już w ogóle skretyniałeś do reszty!?! - rzuciła oskarżycielskim tonem. Jednak w jednej chwili coś się jej zmieniło. Wściekłość przemieszała się ze śmiechem i płaczem. Oklapnęła na podłogę tak, jak stała przed chwilą z żałosnym - O kur**! - które wyrwało się z jej krtani. Skuliła się cała w jedną małą kulkę, obejmując swoje kolana rękami i próbując ze wszystkich sił opanować się. No tego, to się po sobie nie spodziewała. Nie znosiła chwil, gdy nie potrafiła nad sobą panować.

- Roy, zabierz mnie stąd, proszę... - wyjęczała do swoich kolan rycząc jak jakaś kretynka. Łzy spływające z jej policzków niczym grochy, barwiły jej dłonie purpurą ściekającą powoli po jej palcach a potem nadgarstkach, wpływając pod rękawy dżinsowej kurtki, którą miała na sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:49, 11 Lip 2010    Temat postu:

Był zbyt roześmiany i zajęty tym co robił. W zasadzie żartował to mogła go wyzywać od wariatów, nie obrazi się przecież. Roy siedział tak przed Elizabeth wpatrzony w nią, po to by w kolejnym momencie zostać poderwany w górę z wyrazem kompletnej dezorientacji na twarzy. Nie widział Lizzy w takim stanie i nie miał pojęcia że jego żartobliwe zaręczyny mogły ją aż tak zdenerwować. Pokręcił głową, choć jednocześnie pomyślał że może i miała racje, skretyniał. Po chwili nie miał przed sobą Elizabeth a strzępek nerwów. Dotarło do niego ze to on, swoim żałosnym wybrykiem do tego doprowadził i zwątpił w siebie. Nie mógł się jednak nad sobą długo użalać, bo zaraz znajdzie się ktoś ciekawski i zapyta czy przypadkiem nie potrzeba im pomocy. Krew nie była oznaką niczego dobrego - Już... - poderwał ją z podłogi i pół niosąc, pół prowadząc przed siebie Lizz obrał najbliższą drogę do wyjścia. Znalazł chusteczki o dziwo szybko i bez zwykłego gmerania po wszystkich kieszeniach i dla usprawiedliwienia swego tłumaczenie sprzedawcy który patrzył na parę lekko przestraszony, przyłożył jedną z nich do nosa Elizabeth - Naczynka ma słabe... - mruknął przechodząc obok - Wybór paneli może człowieka zdenerwować... - i tak już była cała powalana krwią, bez różnicy skąd ta krew wyciekała. Minęli go a Roy rzucił przez ramie że nie potrzeba im pomocy. Mijając resztę zaskoczonych klientów, dostali się do na szczęście pustej windy. Roy przygarnął do siebie Lizzy niczym małą, przerośniętą trochę dziewczynkę i tak siedząc na jego ramionach wampirzyca znalazła się w podziemnym parkingu - Jeszcze kawałek, uspokój się i powiedź mi że jestem idiotą, skoro ci ulży. - mruknął jej do ucha czując jak rękaw bluzy systematycznie staje się coraz wilgotniejszy. Odstawił ostrożnie Elizabeth na ziemię i otwarł jej tylne drzwi samochodu. Posadził ją ostrożnie i spojrzał na jej twarz krzywiąc się nieznacznie. Cała była powalana krwią, którą rozmazała w wyniku nerwów. Westchnął, ukucnął pod drzwiami patrząc na wampirzycę i pragnąc by się uspokoiła.

/ Samochód Roy'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hayley
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2010
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:23, 13 Lip 2010    Temat postu:

/La Push- znalezisko Hay/

Weszła do sklepu z artykułami budowlanymi i zerknęła na listę. Zaczęła przechadzać się między alejkami, przed sobą prowadzac duży wózek. Wzrokiem poszukiwala kogoś, kto mógłby jej pomóc. Sama zbyt dobrze na budowie sie nie znała, dlatego poszukiwala jakiegoś pracownika, aby załatwić dowóz mebli do domu oraz grupę remontową.
Po chwili znalazła blondyna z ktorym omówiła szczegóły i zabrała się za wybór dodatków. Po trzech godzinach wyszła ze sklepu i po wyczerpujących wyborach wybrała się do kafejki w galerii, gdzie kupiła kawę i croissanta z czeoladą, a następnie pojechała na najprzyjemniejszy punkt dnia. Jej misją bylo w ciągu dwóch godzin wybrać wystarczającą ilość ubran by zapełnić gigantyczną szafę, którą pracownicy sklepu meblowego wlasnie pakowali to samochodu transportowego.

/Seattle - Boutique Margaret O'Leary/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:55, 04 Sie 2010    Temat postu:

/ Kino

W nieprzyzwoicie dobrym humorze, uśmiechając się do wszystkich wokół Jud przemierzała galerię choć nie poszukiwała niczego konkretnego. Była tutaj dla zabicia czasu, żeby sobie pochodzić po sklepach i odetchnąć. Zahaczała o prawie każdy sklep. Przerzuciła więc masę ciuchów. Jej torba na ramieniu nie była nieskończenie pojemną, wiec nie nakupiła dużo. Nie mogła się jednak oprzeć czarnej koszulce z kolorowym akcentem kwiatów hibiskusa na boku, ani też jednemu z kolczyków który ewidentnie widział się jej w uchu. To mieściło się spokojnie do torby i zostało tam upchnięte. Sobota, była dniem wolnym wiec zauważyła tez kilka osób ze szkoły. Judit uśmiechnęła się kwaśno mijając znajomych bez słowa. Ziewnęła przysiadając na ławeczce z kubkiem coli i hambugerem. Ekran laptopa na chwilę zajął jej uwagę bo sprawdzała gdzie w okolicy jest najbliższy hotel. Kiedy tak siedziała stwierdziła ze nogi bolą ją strasznie i tym samym odpadały wszelkie imprezy. Przygryzła słomkę. Sama i tak... Warknęła w duchu i prześledziła stronę. Był. Nawet niedaleko. Tylko że umiarkowanie drogi. Sięgnęła do portfela by przeliczyć pieniądze które miały jej starczyć na noc. Nie chciała wybierać nic z bankomatu ani płacić kartą. Zakładając że Marika wróciła już do domu to i tak mam przesrane. Zamknęła laptopa i dokończyła w spokoju swój obiad rozglądając się wokół i majtając niczym mała dziewczynka nogami. Kiedy skończyła obeszła drugą stronę galerii, nabywając przy okazji książkę. Gdy miała wychodzić rozpadało się na dobre. Naciągnęła kapucę kurtki na głowę i wciskając słuchawki w uszy zaczęła się snuć, bo nie przeszkadzało jej zbytnio to że padało, w stronę hotelu.

/ Hotel / Recepcja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:55, 12 Sie 2010    Temat postu:

// Seattle / Ulice miasta


Podjechali na parking galerii. Kiedy tylko się zatrzymali Elizabeth się uśmiechnęła odpinając swoje pasy i otwierając drzwi by wysiąść. Zgrabnym gestem, niczym jakaś gwiazda filmowa, wysiadła z samochodu. Taki ruch nie był za bardzo zamierzony, ale wąska w kolanach sukienka wymagała na niej bardziej przemyślane ruchy, chociaż kojarzone jakoś tak wyjątkowo z kobiecością i elegancją. Stając przy aucie i czekając na chłopaka aż sam wysiądzie i pozamyka wszystko rozejrzała się wokoło siebie, by zorientować się jak dużo osób przyjechało tak jak oni tego dnia do sklepu. Całkiem sporo. - Idziemy? - zapytała wampira po chwili, posyłając mu delikatny uśmiech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:18, 12 Sie 2010    Temat postu:

/ Ulice miasta

Znaleźli się pod galerią a Roy miał nadzieję ze Elizabeth nie przejmie od niego kolejnego zwyczaju. Nucił coś pod nosem parkując. Przekręcił kluczyki a po chwili zamykał już samochód - Oczywiście, tylko... - złapał klamkę upewniając się że wszystko zrobił jak należy. Po przebyciu trzech, starannie odmierzonych kroków znalazł się przy wampirzycy oferując jej swe ramię - Teraz już możemy moja pani. - rzekł dwornie uśmiechając się do niej równie delikatnie co ona do niego. Ruszyli by wejść między ciżbę odwiedzającą galerię - Ludków jak mrówek. - mruknął pod nosem kiedy był zmuszony na moment przystanąć i cofnąć się by przepuścić - Szkoda że ta galeria nie jest czynna w nocy. Dopiero byśmy mieli przyjemność z robienia zakupów, nie uważasz? - zapytał kiedy ponownie ruszyli przed siebie mijając poszczególne wystawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:37, 12 Sie 2010    Temat postu:

A czemu miałaby nie przejąć jego zwyczaju? Ponoć sam Roy wspominał coś w myślach, że miała ładny głos. No i sam ją nazywał syrenką czasami, więc czy nie pasowało by jakby dziewczyna zaczęła sobie coś cicho śpiewać? Ponoć syrenie głosy zwabiały mężczyzn na manowce kusząc ich doskonałą miejscówką na wysepce po środku morza. Co prawda potem nagle się okazywało, że ta cudowna wyspa jest najzwyczajniej w świecie podstępnymi i straszliwie ostrymi, niebezpiecznymi skałami, ale kto by się na to patrzył zasłuchany w taki przyjemny dla ucha głosik.

No, Roy by się patrzył, skoro już tak od razu nie chciał, aby przejmowała jego nawyki i nie mruczała sobie czegoś pod nosem podczas prowadzenia. A tym bardziej już parkowania, bo to by było już nieco przesadą dla niej. Poczekała aż jej towarzysz zamknie auto i kiedy nadstawił jej swoje ramię, ujęła je dłonią dając się poprowadzić na górne piętra molochu sklepowego.

- Ależ ponoć czasami jest. - odpowiedziała uśmiechając się do niego - Jak dobrze kojarzę raz w miesiącu otwierają swe wrota dla głodnych wrażeń posiadaczy zbyt pełnych portfeli. - zaśmiała się - I zwie się to chyba wtedy "nocą zakupożerców" czy coś takiego. Nie wnikałam w to za bardzo, bo nie było mi to potrzebne. Ale wiesz, jeszcze Ci te dzienne zakupy wyjdą uszami i lepiej nie prowokuj i nie zsyłaj na nikogo pomysłu, by otwierali drzwi jeszcze nocami. - pokręciła głową kierując się w stronę miejsca, gdzie miała siedzibę firma zajmująca się realizacją ich zamówienia na meble. - Na obrzeżach jest chyba jakiś supermarket jak dobrze pamiętam co to jest otwarty całą dobę a pozostałe rzeczy da się przecież załatwić przez sieć czy na telefon. - mruknęła mijając drzwi salonu wystawienniczego, gdzie były prezentowane gotowe już zestawy mebli wykonanych dla kogoś na zamówienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:10, 12 Sie 2010    Temat postu:

To ta syrenka zwabiła już kogo trzeba i gdzie trzeba. Chyba że zachciało by się jej większej ilości podbojów. To co innego. Wtedy faktycznie mogłaby nucić i przywoływać rozśpiewanym mrukiem tylu adoratorów ilu się da. Z tego co Roy widział nie miałaby z tym najmniejszych problemów. A z tymi skałkami miałby szanse tylko ktoś nieśmiertelny co stawiało wampira na pozycji uprzywilejowanej - Tak? Nic nie słyszałem! - jęknął z rozpaczą, jak mógł nie wiedzieć o takiej rzeczy - Albo... Może gdzieś mi się tam obiło. Susan kiedyś tam do kogoś piszczała w słuchawkę że jak skończy robotę to idą na zakupy, to może wtedy... Mniejsza z tym. Ale raz na miesiąc nas nie urządza. Tutaj chodziłoby o codzienność. Pewnie masz rację, bo w końcu jak możecie tyle czasu te wieszaki, to w jedną.. - machnął dłonią w górze jakby przesunął wspomniany wieszak w lewo - To w drugą... - machnął w prawo - To faktycznie może wyjść bokiem. Eee tam... - mruknął - Zakupy przez sieć to nie to. Wolę już się wysilić i pochodzić sobie po sklepach. Atmosfera miła... - poklepał dłoń Elizabeth - Słowo można zamienić, a nie tylko klik, klik, klik...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:38, 12 Sie 2010    Temat postu:

A tam kogo trzeba i gdzie trzeba. No owszem, z tym kimś, to był trafiony, zatopiony. Ale jeszcze miejsce nie było docelowe. Ponoć wszystkie dobre bajki o syrenkach i innych takich kończyły się zawsze na ślubnym kobiercu. Po ładnym wyrecytowaniu formułek 'i nie opuszczę Cię aż do śmierci', w ich przypadku było by raczej coś w deseń 'i nie opuszczę Cię aż do końca', następował najpiękniejszy pocałunek w całej takiej bajeczce a tuż przed napisami końcowymi pojawiał się zawsze napis 'i żyli długo i szczęśliwie'. Jak na razie nie było takiego zakończenia, więc polowanie tej małej syrenki na swojego księcia z bajki nie zostało jeszcze poprawnie zakończone. Co prawda ani Elizabeth raczej nie cisnęła akurat do takiego zakończenia ich opowieści, ale chociażby troszkę zmieniona wersja opowiadania, 'i istnieli długo i szczęśliwie' by ją całkowicie satysfakcjonowała.

A co do adoratorów w ilości mnogiej, dziewczyna raczej nie lubowała się w odpędzaniu natrętnych much. Wystarczał jej ten jeden, książę z bajki i tyle. Po co sobie ściągać problemy na głowę, mało ich miała? Nie, zdecydowanie Roy jej w zupełności wystarczał. - No widzisz, to już wiesz. - odpowiedziała z uśmiechem spoglądając na jakiś zgrabny stolik na wystawie sklepu - Codzienność? O nie daj boże! - zajęczała ze zgrozą w oczach. Lubiła zakupy, owszem, ale w granicach rozsądku i raz na jakiś czas. Wtedy, kiedy było to potrzebne bądź wręcz niezbędne do egzystowania. Jedyną jej słabością były buty. Ale o nich wolała chłopakowi nie wspominać, bo chyba już sam zdążył się zorientować, ze miała do każdej kreacji dopasowane odpowiednio a to szpileczki a to czółenka a to jeszcze inne coś, co sprawiało, że stawała się jeszcze wyższa niż zazwyczaj i wydawała się wtedy o wiele bardziej smukła niż na co dzień. Jakby wtedy nie było jeszcze dość.

- No to raz na jakiś czas można się przejść. A coś konkretnego teraz potrzebujesz? - zapytała z zainteresowaniem - Nowe kąpielówki przed urlopem albo jakiś zgrabny ręczniczek na bioderka? - zaśmiała się pokazując chłopakowi jakąś całkiem sympatyczną dla oka lampę, która pasowałaby do salonu, gdzieś w rogu, do oświetlenia miejsca nad narożną kanapą. I tak mieli już większość zarezerwowane i tylko czekające na przewiezienie na gotowe miejsce. Pozostawała im tylko ta nieszczęsna sypialnia. Poprowadziła go w stronę sporej części hali sklepu, gdzie rozstawione były do obejrzenia najróżniejsze modele zwyczajnych łóżek, maleńkich łóżeczek i gigantycznych senników chyba dla słonia, bo pojedynczy człowiek by się w nich zgubił, zanim by odnalazł brzeg do zejścia z niego.

Z przewrotnym błyskiem w oczach Elizabeth spojrzała się na Roya po czym puszczając jego ramię zsunęła ze swoich nóg szpilki i niczym dziecko wskoczyła na jedno z takich okazałych łóżek z baldachimem, ogromnym, miękkim materacem i ilością poduszek przekraczającą granicę zdrowego rozsądku. Poskakała przez chwilę zatapiając się w pokazowej, atłasowej pościeli bawiąc się wygodą takiej dużej powierzchni do leżenia. Podniosła po tym jeden ze znalezionych tam puchowych wałków pod głowę i rzuciła nim w wampira, przeskakując zaraz na następne, by się schronić przed zwrotnym pociskiem za metalowymi, rzeźbionymi poręczami oparcia. Przygryzając swoją dolną wargę wsunęła dłonie między pnącza zastępujące szczebelki jakby pochwyciły jej nadgarstki unieruchamiając ją przed ucieczką i uklękła robiąc pokorną minę służalczej nałożnicy czekającej na swego Pana aż ją wyswobodzi. Puściła przy tym przewrotnie oczko do chłopaka zastanawiając się co z nią zrobi. Mógł poddać się takiej zabawie, zacząć narzekać, żeby nie przesadzała albo też... No właśnie, co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:11, 12 Sie 2010    Temat postu:

Nim te syrenki wyśpiewały swoje 'tak' to też czasem musiały się poddać magicznej operacji zmiany ogona w kończyny dolne na wzór człowieka. Na szczęście nogi Elizabeth nie miały sobie niczego do zarzucenia. Smukłe, mocne, dobrze ukształtowane łydki i gładkie uda bez zbędnego tłuszczu. Wszystkie syrenie ogonki powinny się pochować. Zdarzało się przecież że podczas takiej operacji traciły głos, prawda? Dobrze że Elizabeth miała i jedno i drugie - Nie powiesz mi chyba że jesteś z tych które niczym ród męski boją się zakupów jak diabeł święconej wody? - zażartował sobie z Lizzy wiedząc że temu zaprzeczy. Poza tym dla wielu ludzi zakupy były codziennością. Zależało to od spojrzenia na nie. Czy zakupami nazywało się też codzienne podskoczenia do piekarni po świeży chlebek czy wydanie połowy z wypłaty raz na miesiąc czyli typowe 'zaszalałam i...' - Mi? Ręczniczek? Na bioderka? A to raczej nie wy ganiacie po plażach w takich zwiewnych chustach? Kolorowych... Sądzę że u mnie w szafie znajdzie się potrzebny mi ekwipunek na tą twoja wyprawę. Choć nie powiem jakaś koszula by się przydała, ale po później, teraz się skupmy na... - właśnie na tej lampie którą mu wskazywała. Lampa jednak była dalej w kolejce rzeczy potrzebnych wiec przeszli dalej zatrzymując się przy łóżkach. Znał już ten błysk i zazwyczaj kiedy taki zobaczył śmiał się później. Tak też było i teraz. Widząc Lizzy bawiącą się niczym dziecko, skaczącą sobie beztrosko, zaczął się śmiać. Złapał poduchę i pokręcił głową zamierzając się na Elizabeth. Zamierzał się bardzo zabawnie. Trzymał wałek przy końcu niczym maczugę. Przymierzał się do tego by utłuc to małe coś chowające się przed nim. Zatrzymał się w pół kroku kiedy spojrzała na niego błagalnie i zrezygnował z morderczych planów - Ptaszyna się zaplatała w dzikie zarośla? - zapytał zerkając na kute metalowe listka - Zaraz.... Uważaj na skrzydełka. - mruknął odkładając poduszkę na łóżko a sięgając po nadgarstki Lizzy by wyswobodzic biedaczynkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:33, 12 Sie 2010    Temat postu:

No to skoro ogonek był już całkiem, całkiem zgrabnymi nóżkami a głosik z muszelki został już odzyskany, to jeszcze tylko kilka kroków brakowało do zwieńczenia tej bajeczki. Jedną z nich było przedstawienie chłopaka bratu no i jakoś wykupienie jej spod jego jurysdykcji. Banalna błahostka. Chociaż jak dla kogo, bo w ich przypadku byłoby to raczej trudnym albo przynajmniej nie tak prostym do wykonania jakby się wydawało.

- No nie, nie. - odpowiedziała zgodnie z jego oczekiwaniami - Bać się nie boję, chociaż na żeńską modłę nie latam natrętnie i z szaleństwem w oczach pomiędzy półkami sklepów z jedyna myślą, by coś kupić. Cokolwiek by to było. - zaśmiała się lekko kręcąc przy tym głową i wzruszając delikatne fale jej puszczonych swobodnie na ramiona włosów. - Ohoho! Moją wyprawę? - parsknęła - A Twoja to nie będzie? - wytknęła, bo przecież razem mieli pojechać. Popłynąć. Polecieć. No dobra. Wybrać się w tą niecodzienną przygodę. - Okej, koszula. Przyjęłam do wiadomości. - pokiwała głową znikając mu niedługo później pomiędzy poduszkami na łóżku.

Kiedy jej podstęp się udał i chłopak zbliżył się do niej tak kruchym gestem wyciągając jej dłonie spomiędzy pnących się ponad materac listków uśmiechnęła się nieznacznie. Pozwoliła mu podnieść swoje ręce nieco bardziej w górę i kiedy jego dłonie znalazły się na wysokości jej twarzy zręcznym chwytem prześlizgnęła się rękami chwytając jego palce w swoje. Zbliżyła jedną z jego rąk do swej twarzy i dotykając jego opuszkami swoich ust wsunęła jego jeden palec między swe wargi zaczepiając jego zmysł dotyku koniuszkiem języka, posyłając mu spod rzęs pełne dwuznaczności spojrzenie. Miała w poważaniu to, czy ktoś ich w tej chwili widział czy nie. Chociaż chyba nikogo nie było w pobliżu, przynajmniej w tym momencie. Chciała chłopakowi nieco utrudnić tą decyzję o tymczasowej, częściowej ascezie i o utrzymaniu postu tego dnia. Kiedy tylko poczuła jak mięśnie wampira pod wilgocią jej ust rozluźniają się złapała na moment z wyczuciem zębami jego palce po czym nagle zerwała się z łóżka i przeskakując na kolejne rzuciła w niego poduszką śmiejąc się jak dziecko z udanego żartu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:58, 12 Sie 2010    Temat postu:

Ze strony ewentualnego pana młodego też nie powinno być problemów. Aberforth na pewno pobłogosławi byle tylko w końcu syn stan cywilny zmienił, bo państwo Smith po cichu a martwili się że zostanie sam na starość, a jednak się postarał. Wszystko to błahostki, racja - Moja, twoja na jedno wychodzi. Ale bardziej twoja, bo to ty wpadłaś na ten pomysł i tak dalej. Ja się tylko podłączam, no i nie zapominajmy że to dla mnie oficjalnie niespodzianka. To co mi powiedziałaś to takie nic. - powiedział nim zaczęła skakać po tym łóżku jak tygrysek wypuszczony z klatki. Po zaczajeniu się i wypuszczeniu z sideł koliberka. Roy przykucnął przy Lizzy czując się jak dzieciak chowający się przed dorosłymi za bzem. Miał powody się chować a kąciki jego ust miały powody by zadrgać. Uśmiechnął się do Elizabeth bynajmniej nie przerywając jej zabawy - Co jest? - zapytał stawiając na rozbrajającą prozaiczność - Do dentysty musisz się udać? - pochylił się ku jej uchu i szepnął - Znam jednego. Ponoć jest cudotwórcą i leczy całkowicie bezboleśnie. Chcesz namiary? - oczywiście mu zwiała. Czego mógł się spodziewać. Och ciężki dzień ich dziś czeka, skoro tak się zaczyna. Dostał poduszką i zebrał ją z podłogi. Cisnął w Lizzy z miną pragnącą zemsty. Przerwał im człowieczyna pytający - Czy mogę w czymś pomóc? - uśmiechnął się słabo patrząc na Elizabeth i Roy'a jak na parę kretynów. Wampir zatrzymał się w pół kroku i poprawił marynarkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:22, 12 Sie 2010    Temat postu:

Ekhem! I może jeszcze Ojciec Roya sam by im udzielił sakramentu? No i miał powody, by się chować? Jakie? Przecież Elizabeth była niczemu niewinna i nie miała pojęcia, chociaż udawała, cóż mogło spowodować, że przykucnął przed nią skrywając się przed ewentualnym wzrokiem postronnych. No jasne, że chciała namiary. Ten cudotwórca to chyba był nie tylko dentystą, ale i jak ostatnim razem wyszło na jaw także laryngologiem, internistą i kardiologiem. Normalnie człowiek orkiestra. Na wszystkim się znał. I jeszcze leczył bezboleśnie. Anioł nie człowiek.

Uniknęła lecącej w jej stronę poduszki po chwili poważniejąc, gdy w zasięgu ich wzroku pojawił się jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej z obsługi. - Pan wybaczy, ciężko się powstrzymać. - powiedziała ze skruchą schodząc z wielkiego materaca na ziemię i wsuwając po chwili znów swoje nogi w pantofle. Stanęła przed nim po chwili, poprawiając jeszcze na szybko porozrzucane przez nią poduszki. - Tak, może Pan pomóc. Szukamy czegoś do sypialni... - odpowiedziała. To chyba oczywiste skoro się tu znaleźli. Chociaż pewnie nie raz im się zdarzało, że klienci wskakiwali im na łóżka sprawdzając elementy wyposażenia w najróżniejszy sposób. Ilu ludzi, tyle pomysłów.

- Dwuosobowego łóżka. - dodała rozglądając się wokół nich na rzędy materacy - Z wygodnym materacem. - rzuciła jeszcze spoglądając na moment na Roya. - Z drewna czy metalu? - zapytała chłopaka o jego zdanie nim sprzedawca zaczął się zastanawiać co im doradzić. - I to czegoś solidnego. - wyszczerzyła się w dziecinnym uśmiechu, bo w ich przypadku musiało być coś porządnego, by nie... Rozsypało się gdyby zaczęli po tym skakać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:46, 12 Sie 2010    Temat postu:

Nie. Chodziło o błogosławieństwo którego udziela rodzic dziecku. Roy by tego nie przetrwał. Znając kaznodziejstwo ojca pewnie by 'usnął' i zaczął chrapać na własnym ślubie co raczej nie było pożądane. Chciała namiary? Dziwnie ta chciwość się objawiała skoro Elizabeth uciekała. Cudotwórca był tym czego człowiek potrzebował. I nie zapomnijmy o ortopedzie. To w końcu też dość ważna i potrzebna gałąź tego czym się zajmował. Bo jak baletnica mogła funkcjonować ze zwichniętą kostką? Nie mogła. Roy syknął cicho widząc jak Elizabeth uchyliła się przed poduszką. Opanował się i zmierzył Lizzy od góry do dołu wzrokiem kiedy schodziła z łóżka. Wywrócił oczami wzdychając w duchu. Poduszki były lepsze niż skarpetki. W No Name będą mieli dość miejsca by się uganiać - Z metalu. - odparł Roy a oczy mu się roześmiały. Przeniósł spojrzenie na sprzedawcę i potwierdził słowa Elizabeth - Bardzo solidnego. - mężczyzna popatrzył na nich i zamlaskał lekko. Pewnie nie pierwszy raz widział podejrzliwie uśmiechającą się do siebie parę - Tak... Wiec, skoro rama metalowa i solidna, to to które państwo już... - zerknął na nich jakby popełnili zbrodnię - Wypróbowali, powinno spełnić oczekiwania. Jest też... - poprowadził ich dalej a Roy szturchnął Lizzy kiedy tamten na nich nie patrzył nie mogąc się powstrzymać - To. Rama jest kuta ręcznie. I to nie jest łóżko produkowane seryjnie. Znaczy trzeba by było zamówić, ale zaręczam że klienci są zadowoleni. - było to naprawdę solidnie wyglądające łóżko. Na pierwszy rzut oka trochę toporne, ale w surowości metalu i prostocie wykonania, było coś co mogło się podobać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:18, 12 Sie 2010    Temat postu:

A czemu nie przetrwałby, gdyby to jego Ojciec miał odprawić ceremonię? Nie chciał by sprawić Ojcu takiej przyjemności, by nie tylko pobłogosławił, ale także związał ich węzłem małżeńskim? Elizabeth by się to podobało zapewne. Nawet jeśli miałaby wytrwać godzinami przed ołtarzem wysłuchując dziesięciu tysięcy pouczeń i porad na nową drogę życia.

No dobra. To była sprawa hipotetyczna, bo dziewczynie się kompletnie nie spieszyło do stanięcia w białej sukni z welonem i do wymiany obrączek. To była dla niej jakaś abstrakcja i raczej nie popędzałaby Roya do tego kroku. No, może na ich pierwszą, okrągłą, dajmy na to setną albo jeszcze lepiej tysięczną rocznicę bycia razem dałaby się wpakować w takie coś. Tak dla żartu i urozmaicenia ich pożycia. A wtedy, to by nie dała wampirowi udawać spanie. Oj nie dałaby...

Kiedy usłyszała, że Roy wybrał jednak z metalu łóżko a nie z drewna uniosła nieznacznie brwi w górę a przy tym i uśmiech na jej twarzy się pojawił, choć skrywany pod dłonią, którą zaczęła się jakby od niechcenia stukać w czubek nosa dla niepoznaki. Spojrzała się na pierwsze z łóżek już przez nich 'wypróbowane' jak to mężczyzna powiedział. W sumie zabawna określenie, bo ani ona ani Roy nie zdążyli się nawet na chwilę na nim położyć, ale cóż. Wywróciła oczami w górę słysząc ten komentarz i czując szturchnięcie ją w ramię. Po tym przeniosła wzrok na to drugie przyglądając się surowemu, ascetycznemu wykonaniu. Podeszła do niego, przesuwając dłonią po chropowatej ramie, po czym obróciła się plecami, opierając się dłońmi o niską, niemal z tej strony nieistniejącą barierkę pytając się spojrzeniem wampira o zdanie.

- Ja to tam nie podejmuję decyzji. - wzruszyła ramionami, gdy zobaczyła spojrzenie sprzedawcy na sobie - To ten Pan musi wybrać na którym łóżku będzie mnie chciał przelecieć. - odpowiedziała całkiem swobodnie jakby mówiła właśnie czy wybiera białą czy czarną wstążeczkę do przewiązania swych włosów kokardką. Zagryzła zębami swoją dolną wargę wsłuchując się w konsternację jaka na moment zapadła, po czym parsknęła śmiechem. - Boże! Żartowałam no... - jęknęła widząc dwóch spiętych facetów. - Słońce, które łóżko Ci bardziej odpowiada? - rzuciła spojrzeniem na Roya - Tamto rzeźbione z metalem plecionymi niby liśćmi czy to proste, ale klasyczne w formie? - zapytała już całkiem niewinnie nie pozwalając już na jakieś nieścisłości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:43, 12 Sie 2010    Temat postu:

Może by i chciał ale nim Ab by skończył to goście by pomarli z głodu i posnęli z nudów. Wolał by jego ślub miał jakiś normalny porządek. Fajnie, to mają już załatwionego pastora. Albo i nie... Bo to wątpliwe by Aberforth dożył tysiąca. Zawsze można było coś z tym zrobić. Łózko zostało wypróbowane, przynajmniej jeśli chodzi o sprężystość materaca. Lizzy wyglądała przecież jakby skakała do jednego z co bardziej skocznych kawałków który przeszedł na myśl wampirowi, ciężko to było nazwać inaczej niż wypróbowaniem. Przecież nie mogła przespać na nim nocy by wygłosić swoją opinię na temat tego czy wystarczająco jej odpowiada. Mężczyzna przenosił wzrok to na Lizzy to na Roy'a czekając aż którekolwiek coś powie i określi. Wampir spojrzał na dziewczynę i uniósł brew w górę. Podziękował komuś, kto sprawił że już się nie czerwieni. Zabawne było to że ten ktoś, ta ktosia w zasadzie właśnie chciała go w ten stan wprowadzić. Poszorował się po karku w zafrasowaniu i wywrócił oczami kiedy Elizabeth w końcu odpuściła - Chyba to pierwsze. - powiedział oglądając się w stronę z której przyszli. Sprzedawca pospieszył w tamtą stronę by po chwili zapoznać ich z ceną a Roy ujął Elizabeth w pasie i powiedział cicho, tak by tylko ona go słyszała - Bo mi łóżko jest do tego najbardziej potrzebne... - polazł za mężczyzną ciągnąc za sobą Elizabeth i mając pewne problemy ze skoncentrowaniem uwagi na tym z czym go zapoznawano. Cena, gwarancja i inne takie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Czw 20:45, 12 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:20, 12 Sie 2010    Temat postu:

Bynajmniej nie chciała wprowadzać go w taki stan zaczerwienienia policzków. Ona chciała tylko i wyłącznie rozładować sytuację. A w ich przypadku posiadanie łóżka bądź też jego nie posiadanie było tylko i wyłącznie rekwizytem, czymś, z czym się dziewczyna oswoiła i przyzwyczaiła za życia i nie wyobrażała sobie mieszkania bez niego. Ale faktycznie, niekoniecznie akurat łóżko musiało być do 'tego' potrzebne.

Dziwnie gorąco się jej zrobiło słysząc słowa Roya. Wzięła bardzo głęboki oddech wypuszczając niemożliwie długo i powoli powietrze ze swych płuc. Dobrze w sumie, że wampir pociągnął ją za sobą za rękę, bo inaczej tam by została starając się wraz z wydychanym powietrzem spuścić z siebie nieco ciśnienia, które nie wiedzieć skąd się w niej zebrało nagle. I w ogóle jakim cudem istniało w jej ciele? Nie miała pojęcia.

Jednak doprowadziła się szybko do ładu. Stanęła przed chłopakiem plecami do niego i obejmując się jego dłońmi w pasie jakby chciała, by ją w ten sposób ubezpieczył przed upadkiem wsłuchała się w głos sprzedawcy opowiadający o szczegółach produktu. - Bierzemy. - powiedziała bez zastanowienia jakby na prawdę chciała, by ten człowiek przestał już nawijać. - Powiedziałam, że bierzemy. - powtórzyła dobitniej przerywając typowo akwizytorski monolog. Facet zamrugał oczami zdezorientowany, bo raczej nie często mu się zdarzało mieć takich klientów. Nie dopytywali się czy nie dałoby się taniej. Nie marudzili nad długością gwarancji. Nie wiercili dziury w brzuchu bombardując pytaniami jak je konserwować, co zrobić z zabrudzeniem materaca, nie dopytywali o tańszą wersję powłoki ani też nie wyliczali nie wiadomo jakich niedoróbek w wykończeniu oby tylko zejść z ceny. Wcale nie małej ceny.

Elizabeth bez problemu podała mężczyźnie kartę kredytową, swoją własną tym razem a nie niejakiego Pana Winstona, zapisała na blankiecie dostawy adres do transportu i dopiero kiedy sprzedawca odszedł załatwić resztę formalności przy swoim biurku, obróciła się do Roya z uśmiechem, zarzucając mu dłonie na ramiona i na moment wpatrując się w jego oczy. Pocałowała go delikatnie, hamując się na tyle, na ile mogła w tej chwili, starając się pamiętać, że są w sklepie a nie w domu czy gdzieś indziej, gdzie ich nikt nie widzi. - Jej... - jęknęła przeciągle pochylając się nad uchem chłopaka i tylko do niego kierując swoje słowa - To jest jedna z tych chwil, w których walnęłabym ten cały chromolony post i celibat gdzieś w kąt i zapomniała o nich na wieki... - wymruczała mu to bardzo cicho na moment przylegając całym ciałem do wampira.

Zaraz jednak wciągnęła znowu solidnie powietrze w płuca i w uśmiechem, jakby całkiem inna Elizabeth przed nim stała, obróciła się podchodząc do sprzedawcy i podpisując jakieś papierki, które musiała akceptować przy wystawieniu potwierdzenia dokonanej transakcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:45, 12 Sie 2010    Temat postu:

Dziwne miała te sposoby. Skoro mężczyzna mający pomóc im w wyborze poczerwieniał pokazując tym samym jak poczuł się Roy który już poczerwienieć nie mógł. Na szczęście. Zerknął na Lizzy niewinnie i wzruszył jednym ramieniem jakby nie wiedział co ją tak podenerwowało. To chyba było najlepsze określenie zapowietrzenia się Elizabeth. To biedne powietrze aż zaświszczało jej w płucach. Cudotwórca miał z nią pełne ręce roboty, co rusz a nowy objaw przybywał. Zawiesił brodę na ramieniu wampirzycy słuchając tego który miał na plakietce wypisane 'Brad'. Roy dowiedział ze że rama łóżka ma gwarancję na lat dwadzieścia, w co osobiście wątpił znając siłę swoją i Elizabeth. Materac na trzynaście. Wyliczankę przerwał stanowczy ton wampirzycy. Roy prześledził wzrokiem drogę jaką pokonała jej karta zastanawiając się przy okazji ile ona jeszcze ich ma. Interesowało go to ze zwykłej ciekawości, nie był materialistą. Po chwili zamiast sprzedawcy miał przed oczami Elizabeth i tylko Elizabeth. Zaśmiał się z jej słów i nie wytknął że to po części jej pomysł. Nie powiedział też że ma rzucić ten celibat w diabły. Nie. Pozwolił jej od siebie odejść pamiętając co sam sobie narzucił. Wsunął w kieszenie dłonie opierając się o łózko które właśnie wybrali i czekając za Elizabeth. Kiedy wróciła, chyba zadowolona zapytał - Coś jeszcze? Czy możemy iść dalej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:32, 12 Sie 2010    Temat postu:

Czasami opanowanie Roya przyprawiało Elizabeth o mały obłęd. Bo zawsze to niby ona była dość opanowana, jak to jej inni powtarzali. To zawsze ona miała dwadzieścia rozwiązań na każdą ewentualność i nigdy nie przekraczała granic tego, co sobie sama wyznaczyła. To choćby po jej balecie było widać. Tyle lat z zaparciem go ćwiczyła pomimo wiecznego przenoszenia się z miejsca na miejsce. Nie poddawała się i nie pozwalała naruszać swoich z góry założonych planów. A tutaj, w tej sytuacji to akurat Roy był dla niej górą. I trochę się frustrowała z powodu tego, że nie panowała do końca nad sytuacją. Ach ta Elizabeth i jej urojone problemy...

Wampirzyca miała jeszcze jedną, a w zasadzie dwie karty. Do bieżącego rachunku. Jedną dla siebie wyrobioną a drugą to tą, którą chciała nie tak dawno wcisnąć chłopakowi, by i z jej konta pobierał finanse na wszelkie płatności. Kredytówką imć Winstona nie chciała się póki co posługiwać, bo nie miała zamiaru swojemu stwórcy zdradzać gdzie ją znajdzie. Chociaż pewnie nie trudno się było domyśleć, skoro jej serce zostawało niezmiennie przy chłopaku.

I to jego opanowanie i powściągliwość w niektórych sytuacjach było dla niej czasami zastanawiające. Ale dobra. Nie będzie się nad tym głowiła, bo najmniej po temu była odpowiednia chwila. Wróciła do swego towarzysza uśmiechnięta obwieszczając udany zakup machnięciem papierka z dużym czerwonym stemplem na środku kartki. - No to nasze. - rzuciła wskazując głową na łóżko stojące przy nich. - Nie. Tutaj wszystko. A w zasadzie, to tylko w tym dziale. - wyjaśniła - Teraz drewno i nasz stolarz. Trzeba się dowiedzieć kiedy dostarczą meble i czy na pewno do poniedziałku będzie gotowe, by jakoś wysłać wiadomość Jedowi. A potem... Koszula dla Ciebie i... coś jeszcze chcesz kupić? - zapytała.

Pościel. Nie mieli pościeli. Ale to jakby dla nich nie problem, kupi się już potem jak im zacznie czegoś brakować. Pociągnęła za sobą chłopaka przechodząc do kolejnego działu ze stolarką. Na samym wejściu widoczne było biurko, przy którym siedział tęższy facet w średnim wieku przepisujący na jakiś blankiet swoje pomiary dokonane na niewielkich, rozsypanych po całym biurku karteczkach. - Dzień dobry. - rzuciła Elizabeth wchodząc i kierując się od razu do rzeczonego biurka. Po chwili krótkich wyjaśnień i podaniu numeru zamówienia mężczyzna pokiwał głową wyciągając z przepastnej szuflady kajet w czarnej, skórzanej okładce. Sprawdził sobie coś tam pod nosem mrucząc, co brzmiało jak fragmentarycznie podawany numerek ich zamówienia. - Gotowe i zapakowane do wysyłki najbliższym transportem - powiedział rzucając na dwójkę stojącą przed jego biurkiem - Tylko jeszcze tralka jedna będzie w terminie późniejszym. - dodał mlaskając dziwnie ustami.

Dziewczyna zmarszczyła brwi próbując załapać o czym mówił. - Tralka? - szepnęła spoglądając pytająco na Roya. Zaraz jednak usłyszała odpowiedź siedzącego grubaska. - Tak, tralka. Od schodów. Szczebelek barierki. Drewno przy szlifowaniu się zeschło i pękło. musieliśmy powtórzyć to jedno. Pani się nie przejmuje, dobrze będzie. My to na tip-top zrobimy i będzie dobrze. A jak nie, to się coś innego dosztukuje. - wyjaśnił usłużnie, ale na te słowa Elizabeth poczuła jak się jej włosy nieco jeżą. Odciągnęła na bok Roya szepcząc mu z obawą w głosie. - Trzeba będzie uczulić Jeda, by dokładnie wszystko sprawdził przy odbiorze... - mruknęła po czym powróciła do sprzedawcy przyklejając pseudo spokojny uśmiech na twarz. Z zaplecza jednak wyszedł facet, u którego składali swoje zamówienie. I ten przynajmniej wyglądał na rzeczowego. Po powtórzeniu mu wszystkiego o co chodzi, też zajrzał do notesu. - Dobrze kolega mówił. Wszystko jest gotowe oprócz tej jednej nieszczęsnej tralki. Bardzo mi przykro, ale to niezależne od nas. Będziecie musieli Państwo poczekać jeszcze ze trzy dni aż z nią skończymy. Niestety trzeba będzie uważać wchodząc po schodach przez ten czas, bo lepiej nie montować barierki i nie demontować jej zaraz potem, gdy dowieziemy brakującą. Szkoda katować drewno a i roboty z tym jest trochę, więc chyba lepiej poczekać i po prostu uważać. - wyjaśnił powodując w dziewczynie pewien stan ulgi na dźwięk swoich słów. Ścisnęła wampira za rękę czując się zdecydowanie lepiej, ze to ten gość a nie ten grubasek się ich zamówieniem zajmował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17, 18  Następny
Strona 16 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin