Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Hall of boxing and fighting sports
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:50, 28 Wrz 2010    Temat postu: Hall of boxing and fighting sports

Pacific Northwest Hall,
OLIVER MARION HALL McCaw
305 Harrison Street
WA 98109 Seattle,
Hala boksu i sportów walk



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Carmelitta dnia Wto 19:58, 28 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:28, 28 Wrz 2010    Temat postu:

// Rezerwat / Studio tatuażu Carmelitty Sanchez


I kolejny raz znalazła się w tym mieście w ciągu kilku dni. Ciągnąc za sobą swoją walizkę dotarła pod wskazany jej podczas rozmowy adres. Stanęła w wejściu do hali i w zasadzie nie wiedziała gdzie iść dalej. Gdzieś w dole widziała kilkanaście osób ćwiczących, parę innych wrzeszczących na tamte i pojedyncze osoby siedzące spokojnie na swoich krzesełkach i obserwujące całe to zamieszanie jakie miało miejsce w okolicach ringu.

Zeszła powoli po schodkach marudząc pod nosem, że musiało jej się trafić takie zejście. Nikt nie przewidział przecież w takim miejscu, że panienka na obcasach, w krótkiej spódniczce i wyglądająca ogólnie jak laleczka a nie jeden z zawodników zechce po schodkach przepchnąć się na dół. Ktoś ją zaczepił upominając, że salka do pilatesu i ćwiczeń fitness, to raczej nie tutaj. Sklęła gościa wyjątkowo siarczystą wiązanką całkowicie pozbawiającą złudzeń na temat jej rzekomej delikatności.

Dotarła wreszcie na sam dół dopytując się o niejakiego Van Grega, który tu ponoć miał się zajmować prowadzeniem preeliminacji przed zawodami. Wysoki, szczupły, ale też i przystojny facet w dresach okazał się ową personą, którą Carma poszukiwała. Stanęła przed nim przestępując z nogi na nogę, bo koszmarnie chciało jej się sikać. Koniecznie chciała mieć już z głowy wstępny sparing mający na celu odsianie nieudaczników a tych, co to się cokolwiek znali na swoich technikach walki, dopasować do odpowiednich kategorii wagowych.

Van Greg też nie przyjął jej optymistycznie. Czy zawsze musiała się awanturować o swoje? Nie dość, że okazywała się jedyną kobietą, która chciała wziąć udział w zawodach o niemałą jak się okazywało sumkę, to jeszcze byłaby jedną z najmłodszych zawodników, rzekomo kompletną amatorką i jeszcze nie braną ze względu na wygląd poważnie. Myślała, że ją krew zaleje. Gdyby tylko mogła nawciskałaby temu fagasowi od góry do dołu, jednak chcąc mieć jakiekolwiek szanse by chociaż spróbować, ugryzła się w język. Uśmiechnęła się za to do mężczyzny w tak durny według siebie sposób, że aż się jej niedobrze zrobiło, ale dzięki temu trener zgodził się pozwolić jej pokazać na co ją stać.

Skierowana do toalet zostawiła większość swoich rzeczy w pobliżu ringu i poleciała skorzystać z wc i przebrać się w spodnie i bluzkę odpowiednie do walki. Wróciła przebrana w rybaczki i męską bluzkę na ramiączka zasiadając na jednym z krzeseł, które jej wskazano, by na nim czekała na wezwanie. Dali jej za to do wypełnienia druk niezbędny do ubezpieczenia, bo inaczej by jej nie wpuścili na ring. Taaaaak... Wszelkiego typu świstki były uwielbianą przez nią stroną przebywania w tej szumnie nazywanej Ameryce. Klapnęła na siedzisku stawiając kolejne literki w stosownych rubryczkach. Ten gryzipiórek mógłby je za mnie wypełnić. Lepiej sobie z tym radził. Sapała niesamowicie wypełniając kolejne treści w rameczkach. Jakiś gość z aparatem podleciał do niej robiąc jej przefantastyczne zdjęcie z obgryzaną zębami skuwką długopisu w ustach, plikiem kartek na które najchętniej by napluła i w wysoko związanym na czubku głowy koczku, z którego wysypywały się niepokorne loczki, niedbałym gestem złapane w gumkę. Sklęła faceta niczym burą sukę za to ujęcie. Na grzyba mu one. Ale cóż, już zrobił. obawiała się tylko, ze to do jakiejś gazety, bo gość miał na swym szarym sweterku etykietkę prasy. Dupek. Kolejny dupek na mojej drodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:03, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Wypełniła wreszcie te papierki, których miała szczerą nadzieję nigdy więcej nie musieć wypełniać. Odesłali ją jeszcze do jakiegoś gościa, by wniosła drobną opłatę 'manipulacyjną'. Sklęła kolejnego gościa, ale wreszcie mogła pójść zacząć się rozgrzewać. Stanęła sobie gdzieś z boku, gdzie kilka innych osób ćwiczyła przed wejściem na ring. Dziwnie się czuła otoczona przez samych mężczyzn, ale chyba to było domeną akurat takiego rodzaju zajmowania sobie czasu, że w większości preferowali to mężczyźni.

Po dobrych dwudziestu minutach rozgrzewki, robionych przysiadów, skłonów, rozciągnięć i innych ćwiczeń usłyszała cudownie przekręcone swoje nazwisko. Z ulga ruszyła powoli na ring, wyciągając jeszcze po drodze swoje rękawiczki bez palców. Jakoś tak do nich była przyzwyczajona na tyle, że inaczej nie wyobrażała sobie bez nich ćwiczyć. Wsunęła w usta osłonkę, nie chcąc stracić uzębienia w razie wypadku i w zasadzie była gotowa na starcie.

Pierwszy przeciwnik był mniej więcej jej wzrostu. Niezbyt muskularny, ale też i nie żylasty facet z kwadratową szczęką uśmiechał się do niej obleśnie taksując ją spojrzeniem przed pierwszym gongiem. Nie zdążył się nawet pożegnać z tym swoim uśmieszkiem, jak jednym kopnięciem z półobrotu poległ jak długi na macie. Dali jej innego. Ten był wyższy, szerszy i miał rozbiegany na boki wzrok, jakby niejedno już przeszedł na ringu i teraz robił to tylko i wyłącznie dla publiki. Miał silne uderzenie. Na szczęście nie trafił w jej żebra a tuż poniżej nich, więc dla Carmy skończyło się tylko syknięciem z bólu, ale i zacieszem na twarzy spowodowanym szybką ripostą na jego uderzenie. Kolana miały swoją robotę i kilkakrotnie powtórzone uderzenie zwinęło jej przeciwnika w pół na tyle, że pozostałe dwie rundy, to był pikuś.

Z trzecim nie było już tak łatwo. Mężczyzna był wyjątkowo szeroki i barczysty. Ruszał się jak mucha w smole, ale też było widać u niego i technikę, bo nijak nie dawał się podejść. Przez pierwszą rundę krążyli wokół siebie niczym dwie busole wzajemnie się przyciągające i odpychające. Zbyt późno się dziewczyna zorientowała i zawisła na jego ramieniu niczym szmaciana lalka uniesiona w powietrze na jego muskularnym łapsku. Złapała się jednak jego ręki i robiąc totalnie nieprzepisowego fikołka wymknęła się z jego objęć. Na szczęście walki, które miały się odbyć za kilka dni nie miały ograniczeń co do stylu a jedynie skuteczności. Równie dobrze można było wykorzystywać uliczne chwyty.

Przez dwie rundy nie zrobili sobie większej szkody próbując znaleźć słaby punkt przeciwnika. W końcu to znowu Carmelittcie się udało. Facet niedostatecznie uważnie osłaniał swój prawy bok zaraz po tym jak próbował uderzyć z pięści sierpowym. Kopnęła go dość silnie pod bok jednocześnie uderzając pięścią w lewy jego policzek. Coś chrupnęło i facet wycofał się ze starcia jako pokonany wypluwając z ust zakrwawioną osłonkę na zęby. Fotograf zrobił jej drugie zdjęcie uważnie notując coś w swoim notatniku. Usłyszała przeliterowane cicho jej imię i szybkie dopytywania się o jej numer startowy, którego jeszcze nie miała. Sparing dla dziewczyny był zakończony i chyba właśnie znalazła swojego pierwszego przeciwnika na wieczór walk.

Zeszła z ringu rozmasowując sobie kostki u lewej ręki. Twardą miał szczękę, to trzeba było mu przyznać. Podeszła do gościa podając mu rękę, dziękując za udany pojedynek. Miał na tyle odwagi, by i to samo kobiecie, która go pokonała powiedzieć zwrotnie. Van Greg podszedł do nich dając dziewczynie kartę wejściową na zawody. Ku jej rozbawieniu dostała numer 13. Podziękowała na spotkanie, przebrała się ponownie w swoje zwykłe ciuchy i pożegnała się wychodząc z sali halowej. Miała być pod telefonem w razie potrzeby a w dniu walki stawić się o horrendalnie wczesnej godzinie dwunastej, by zdążyć ze wszystkim. Miała tylko pamiętać, by wchodzić od zaplecza i pamiętać zabrać ze sobą nieco bardziej profesjonalnie wyglądający strój treningowy. Ależ wymagania...

Przy wyjściu jeszcze tylko z ciekawości zapytała się o to gdzie i za ile będzie można kupić bilety na ten spektakl dla szczurów. W wejściu do budynku była recepcja i tam można było je kupić. Ileś miała rozdać prasa, ileś było dostępnych w empikach i tym podobnych punktach sprzedaży a jeszcze inne można było kupić z wysyłką do domu. Aż się zdziwiła rozmachem z jakim szykowano to przedstawienie. I to jeszcze za około trzysta dolców licząc tak całkowicie średnio. Chorzy byli Ci ludzie, ale nie dziwne, z czegoś nagrody musiały się wziąć.



// Seattle / Ulice miasta


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:59, 07 Paź 2010    Temat postu:

// Seattle / Motel Rozgwiazda


Weszła do Hali tak, jak to jej mówiono kilka dni wcześniej, tylnymi drzwiami. Van Grega bez problemu znalazła wśród zawodników, poganiającego kolejne osoby do wyjścia na arenę po to, by się rozgrzali przed pierwszymi sparingami. Carma miała jeszcze trochę czasu więcej niż inni. Miała wejść dopiero jako szósta walcząca tego dnia para. Poza tym gala walki jeszcze się nie rozpoczęła i wszyscy smęcili się po hali bez większego ładu i składu.

Przebrana już w kostium wyszła na hale, by porozciągać się. Po pewnym czasie jednak zgłodniała i nim zaczęto wpuszczać widownię, postanowiła przejść się do barku, by coś zjeść. Owinięta w sportowy szlafrok z lejącej się tkaniny usiadła przy stoliku zjadając sałatkę i popijając ją sokiem. Pierwszych, niecierpliwych widzów już zaczęto wpuszczać i zaczęło się powoli robić tłoczno. Na szczęście swój numerek startowy miała zasłonięty okryciem wierzchnim, więc nikt się jej nie czepiał, ale i tak dostrzegała spojrzenia na niej od czasu do czasu spoczywające. Utkwiła wzrok w pomidorach leżących na sałacie w miseczce przed sobą starając się nie myśleć o tym, co ją niedługo miało czekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:32, 08 Paź 2010    Temat postu:

/ Dom Aarona / Centrum / Forks

Szkoda było mu wychodzić z samochodu. Zbyt wygodnie się w fotelu siedziało, tym bardziej że kiedy zajechał pod właściwy adres i zobaczył mężczyzn którzy tłoczyli się u wejścia pomyślał że chyba nawet Carmelitta nie była tak głupia by bawić się w takie rzeczy. Możesz być śmiała, możesz być pyskata jak tylko potrafisz, ale nie... Kobieto nie rób sobie tego! Z westchnięciem odpiął pasy i wysiadł. Po przejściu przez ulicę Aaron stanął w kolejce przysłuchując się jednym uchem wymianie zdań mężczyzn stojących przed nim. Chyba boks i pochodne były ich ulubionymi sportami i siedzieli już w tym długo. Jeden z nich zabawnie niski choć dwa razy od Aarona szerszy w barkach był chyba kimś w rodzaju łowcy talentów i mimo karzełkowatości sprawiał wrażenie ważniaka, który w jakiś sposób chce coś zyskać na przyjrzeniu się kilku zawodnikom, których ksywki wymienił. Aaron popatrzył na czubek jego głowy z niesmakiem przypominając sobie kawałek z jednej baśni w której była mowa o krasnoludkach jako o 'podstępnych, plugawych karzełkach'. Do ciebie to pasuje jak ulał... Na ziemię ściągnęła go prośba okazania biletu i po tej formalności mógł wejść do środka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:16, 08 Paź 2010    Temat postu:

Carma dłubała tą swoją sałatkę całkiem długo. Jakoś jej nie szła za bardzo pomimo tego, że jej składniki całkiem apetycznie wyglądały jak i smakowały. Pestki słonecznika, kukurydza, pomidor, sałata, pomieszane z aromatycznym sosem jogurtowym to było coś, co powinna zmłócić ino mig. Ale jednak ledwie dojadła zawartość pudełeczka. Wstając z krzesła zgarnęła puste opakowanie po sałatce do śmietnika. Przynajmniej sok był dobry. Zabrała ze sobą butelkę i popijając powoli niewielkimi łykami ruszyła ponownie w stronę hali. Mimo, że miała jeszcze w sumie bardzo dużo czasu, to jednak nie chciała się potem przeciskać między wchodzącymi ludźmi, by dotrzeć na swoje miejsce.

Na korytarzu głównym dorwał ją Van Greg o coś się do niej przyczepiając. Mówił lekko podniesionym głosem toteż z łatwością dało się usłyszeć o czym tak nawijał. Miał pretensję do dziewczyny, że nie założyła na siebie numerka startowego, który dostała kilka dni temu. Miało to niby ją wyróżniać wśród tłumu. W sumie, jakby tak spojrzeć na nią w tej chwili, można by uznać, że właśnie wyszła z basenu albo też jest jedną z hostess kręcących się tego dnia po budynku i rozdających jakieś gadżety. Jednak w rękach brakowało jej tacki z tymi przedmiotami promocyjnymi.

Asystent Van Grega bez większego skrępowania podszedł do dziewczyny i rozchylił z jej ramion szlafrok, zsuwając go niemal na ziemię. Zajęczał z trwogą widząc to, że nie będzie miał wielkiego pola manewru co do tego gdzie przyczepić jej można było owy numerek, o który dopraszał się jego pracodawca. Wokół nich zaczęło się robić niewielkie zamieszanie, bo ludzie zwalniali bądź też przystawali chcąc przyjrzeć się nowej zawodniczce zwłaszcza w tak skąpym kostiumowym stroju do ćwiczenia.

Carmelitta wciąż dyskutowała z Van Gregiem dość sprawnie odbijając jego argumenty, że wcale nie miała polecenia przypięcia sobie tego numerka, bo przecież miała go tylko ze sobą zabrać. I miała go. W kieszeni szlafroka, który w tej chwili zwisał już tylko na jednym nadgarstku jej dłoni. Asystent managera przyklęknął za nią próbując przymierzyć trzynastkę, z którą miała Carma startować, do materiału jej majtek. W zębach trzymał igłę z nitką chcąc chyba przyszyć do jej bieliźnianych spodenek numer startowy.

Dziewczyna przerwała na moment rozmowę z gościem odwracając się za siebie i łapiąc z syknięciem klęczącego za nią asystenta za nadgarstek. Wcale nie szczędziła mu siły uścisku na jego ręku. - Zabieraj łapska od mojego tyłka! - warknęła dość zdecydowanym głosem. Zbiegowisko zaczęło się robić nieco większe pomimo, że wciąż nie było w korytarzu zbyt wielu ludzi. Podrzucając lekko szlafroczek tak, by wylądował na jej przedramieniu wyrwała gościowi z ręki materiał z numerkiem i po chwili wyciągnęła mu z ust igłę z nitką. - Sama sobie przyszyję. - dodała jeszcze puszczając jego rękę i odwracając się do Van Grega. Asystent zajęczał rozmasowując sobie nadgarstek. Meksykanka nie należała do najdelikatniejszych w takich chwilach, więc miał co rozmasowywać.

- To, że startuję, to jedno. - zaczęła jadowitym głosem wpatrując się w managera - Ale nikt bez mojej zgody mi się do dupy dobierać nie będzie. - powiedziała wbijając palec wskazujący w klatkę piersiową mężczyzny przed sobą. Van Greg próbował coś tam do niej jeszcze powiedzieć, ale dziewczyna machnęła przed jego twarzą ręką zbywając jego słowa. - Niedługo będę przy ringu. Zajmijcie się swoją robotą a nie pierdołami. - rzuciła i po chwili można było usłyszeć stukot jej butów na obcasie, z którymi jakoś mimo stroju już do walki, nie mogła się jeszcze rozstać. Skierowała się powoli w stronę łazienek, gdzie chciała sobie przyszyć materiał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:47, 08 Paź 2010    Temat postu:

Szedł wąskim i długim korytarzem wyłapując poszczególne słowa o tym kto miał walczyć, kto miał jakie szanse i na kogo można było pobocznie obstawiać. To Aaronowi wystarczyło by stwierdzić ze taki sport, typowe mordobicie nie jest jego ulubioną rozrywką. Jak na złość przypomniały o sobie wstawione kilka miesięcy temu zęby i zaczął wieszać psy na dentyście jak i na mężczyźnie który go tych zębów pozbawił. Potarł bezwiednie szczękę dusząc w sobie gorejące nienawiścią uczucie. Spojrzał przelotnie na grupkę mężczyzn. Jednemu z nich właśnie ktoś władczym dość gestem wbijał palec w klatkę piersiową. Aaron poznawał i palec i dłoń oraz nadgarstek któremu miał okazję się przyjrzeć gdy Carma podpierała brodę dłonią kiedy u niej siedział. Wsparł się o ścianę patrząc z lekkim niedowierzaniem na zabawną scenkę pomiatania facetami jaka rozegrała się przed jego oczami. Jednak chyba w Seattle i okolicach była tylko jedna Carmelitta Sanchez i ta też kobieta, którą reprezentował z ramienia prawa, ta leniwa dziewka która lubowała się w szpilkach skradzionych chyba z szafki pierwszej lepszej dziwki zamierzała walczyć z mężczyzną. Aaron wysłuchał wymiany zdań stwierdzając że Carma jest w gorącej wodzie kąpana, jednak miała wiele racji. Świat stanął na głowie! To już nie ma fajnych, porządnych dziewczyn a mi zostają same indywidua? Odbiła się od ściany kiedy afera według numerka ucichła i poszedł w ślad za dziewczyną mijając trochę jeszcze poruszonych jej samodzielnością facetów - Ej! - zawołał za nią - Trzynastka! - wyszczerzył się do Carmy niezwykle uprzejmie doskonale wiedząc że pewnie został teraz wyzwany od najgorszych przy tym obrzucając jej sylwetkę wzrokiem. A gdzie szorty? Chcesz ich pokonać figurą? Po chwili zastanowienia stwierdził że nawet niegłupi sposób miała - Czy zgoda na to bym reprezentował cię w sądzie obejmuje również prawo do twojego tyłka? Bo wiesz... Jak już cię wbiją w te deski ringu... - nie wierzył że wygra - To kto cię pozbiera? - zapytał zatrzymując się przed Meksykanką i krzyżując ramiona na piersi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:44, 09 Paź 2010    Temat postu:

Carma zmierzała do łazienki. Tuż przed jej drzwiami usłyszała jak ktoś ją wywołuje i to jeszcze w sposób całkiem różny od tego, co mogła usłyszeć od ludzi na co dzień. Trzynastka! Prychnęła do siebie w myślach już klnąc na czym świat stoi z powodu rozpoznanego właściciela głosu ją wywołującego. Zwolniła kroku i zaraz przystanęła obracając się za siebie, by spojrzeć na swego ukochanego wręcz prawnika.

- Kogóż moje oczy widzą! - rzuciła do mężczyzny przyglądając się jemu od czubka głowy aż po buty. - Czyżby Pan prawnik lubował się w sporach walk? - zapytała podchodząc o krok bliżej do gryzipiórka. Musiała przyznać, że zaskakiwał ją coraz bardziej. Nie spodziewała się parę dni temu go ujrzeć u siebie w zakładzie przywożącego jej klucze na rowerku a już tym bardziej na gali walk bokserskich. Ciekawiło ją która z dyscyplin najbardziej mu pasowała, skoro przyszedł pooglądać jak się ludzie okładają na ringu.

- Uuu... Mój prawnik nie tylko chce mnie reprezentować, ale także chce mieć zgodę na dostęp do mojej dupy? - rzuciła z niedowierzaniem kręcąc lekko głową. Przełożyła wszystkie rzeczy trzymane w dłoniach do jednej ręki, by jej nie przeszkadzały. Pytanie Aarona było diabelnie dwuznaczne pomimo tłumaczenia jakie po chwili dodał. - W zasadzie... - zaczęła - Racja. Mogę sobie sama nie poradzić. Dostajesz moją zgodę. I to... do realizacji natychmiast. - powiedziała odważnie łapiąc wolną ręką dłoń mężczyzny i ciągnąc go ze sobą do łazienki. Przed drzwiami zbliżyła opaskę, którą miała na nadgarstku do czytnika.

Ciche kliknięcie otworzyło wejście do łazienki zapalając automatycznie nieco przyćmione światło wewnątrz. Carma niemal wciągnęła za sobą Howarda. Przesunęła zasuwkę na drzwiach, by nikt inny do łazienki nie mógł teraz wejść podchodząc do szerokiego blatu z umywalką. Położyła na blacie szlafrok spoglądając się w odbiciu lustra na Aarona. Ciekawa była jego miny w tej chwili. Stojąc w tej chwili do niego plecami oparła się dłońmi o brzeg blatu. - Pomożesz mi? - zapytała przyglądając się twarzy mężczyzny widocznej w lustrze. - Potrzebny mi jest numerek... - zaczęła sięgając jedną dłonią do swego pośladka i przesuwając po nim palcami. - Jak najszybciej. - Nikt nie mówił nigdy, że dziewczyna na równi dwuznacznie nie umie odpowiadać. - Tutaj... - wskazała stuknięciem palcami na swój zadek ciekawa jak gryzipiórek zareaguje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:20, 09 Paź 2010    Temat postu:

Aaron pokiwał głową upewniając dziewczynę że to co widzi to on, nikt inny tylko sam on, który pofatygował się tutaj by popatrzeć jak Carma traci twarz przed pełną salą widzów. - Wiedziałem że ucieszysz się na mój widok, ale Carmelitto... - zaczął przykładając sobie lewą dłoń do piersi - Co ty u diabła tutaj robisz i to jeszcze... - wskazał na jej roznegliżowane ciało - W taki stroju? Obwieszczasz widzom która runda? - takie usprawiedliwienie nawet mu pasowało. Cóż ponoć nie miał pojęcia że dziewczyna startuje, był chyba w miarę przekonująco zaskoczony, no i skojarzenie z laską która paraduje po ringu z tabliczką w uniesionych w górę ramionach było całkiem słuszne. Jak zwykle nie do zagięcia, przynajmniej według Aarona - Tak, pan prawnik ma wiele dziedzin w których się lubuje. - skłamał gładko będąc tego wzorowo wyuczonym - Nie tylko kodeksy mi w głowie. - stwierdził wzruszając ramionami - Ty chyba jak widać nie utrzymujesz się jedynie z tatuowania, nie? Właśnie, nic w tym dziwnego. - zakończył posyłając dziewczynie zadowolony uśmieszek - Kto powiedział ze chcę cię reprezentować? - zapytał rozkładając na boki ramiona i kręcąc głową przecząco - Nadinterpretacja faktów jest szkodliwa Sanchez. - rzucił uznając że w tym wypadku strasznie się zapędziła - Tak... Chcę dostępu do twojej dupy. - powtórzył przeciągając specjalnie i złośliwie przedrzeźniając dziewczynę - Tylko po to by ją zeskrobać, wrzucić później do worka i zawieźć do kostnicy. - brwi zniknęły pod przydługimi włosami kiedy usłyszał odpowiedź Meksykanki. Cholera by cię wzięła Carma... Wiesz? Obejrzał się za siebie kiedy wchodzili do łazienki wyłapując zaciekawione spojrzenie kilku mężczyzn którzy ich zauważyli. Sam mógłby się i pod zaskoczeniem podpisać. Mam ci służyć za worek treningowy? Miejsca sobie lepszego znaleźć nie mogłaś? Skrzywił się lekko bo poczuł ostry choć stłumiony już zapach środków chemicznych. I to jeszcze natychmiast? To ty wyglądasz jak dziwka a nie ja. Kiedy go puściła wsparł się o drzwi kabiny obserwując twarz Carmelitty odbijającą się w o dziwo czystym lustrze - A co za to dostanę? - zapytał przewrotnie w zasadzie nie wiedząc czego ona może od niego chcieć. Wsunął dłonie w kieszenie. Kiedy w końcu okazało sie czego Carma potrzebuje Aaron wpierw parsknął a po chwili jego śmiech rozniósł się po pomieszczeniu bardzo dziwnie w nim brzmiąc - Trzeba było sobie dać go przyszyć trenerowi a nie ciągać tutaj mnie. Rączki szyć nie potrafią? A to dziwne bo przecież z igłą mają do czynienia na co dzień, prawda? - zapytał nie ruszając się z miejsca. Może jakby nie widział za co sponiewierała mężczyzn na korytarzu to dałby się nabrać, a tak Carmie z tego nic nie wyszło.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aaron dnia Sob 14:26, 09 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:11, 09 Paź 2010    Temat postu:

Słysząc jego słowa tylko się uśmiechnęła lekko. - A tak się tutaj zapałętałam. - stwierdziła bez większego zaaferowania tym co tutaj może robić. Jakoś skoro jej prawnik nie wiedział co ona może tutaj robić, to nie miała zamiaru mu tego tłumaczyć. Sam się przekona jak usiądzie na widowni, skoro z niego taki znawca i wielbiciel pojedynków. - No niekoniecznie. - dodała w odpowiedzi na to, że może raczej obwieszczanie która nastąpi runda nie miało być jej zajęciem.

- Uuu... - rzuciła dowiadując się, że ma wiele zainteresowań nie do końca związanych z kodeksami i przepisami. Coraz bardziej ją ten gość zaczynał ciekawić, bo słysząc kolejne o nim ciekawostki nie pasował jej w coraz większym stopniu do sztywnego zawodu prawnika. - Ja? Czy tylko tatuuję? - zapytała - W zasadzie z tatuaży to się utrzymuję a to tutaj... - spojrzała się w bok korytarza bez konkretnego celu przesuwając przez chwilę po nim swój wzrok, by zaraz ponownie wrócić spojrzeniem do mężczyzny - To zabawa. - odrzekła. No tak, jeśli ktoś nie bał się bólu i uszkodzenia ciała, to faktycznie zawody na ringu mogły być traktowane z przymrużeniem oka jako zabawa. Zwłaszcza, gdy nie liczyło się na wygraną.

- Ach, zapomniałam. - odrzekła jakby na prawdę dopiero teraz Aaron jej przypomniał o czymś - Jesteś jednym z tych niedostępnych i nie od razu decydujących się na robotę. - wyjaśniła co takiego sobie nagle przypomniała. Chcesz się pospierać? Proszę Cię bardzo. Nie widzę problemu. - A jak nie zeskrobiesz? - zapytała. Ciekawe kto tu bardziej dziwkę przypominał. I kto nią był w większym stopniu. To on bronił wszelkiego typu opryszków przed wymiarem sprawiedliwości za pewnie całkiem konkretną kasę. I on także się w mniejszym bądź większym stopniu sprzedawał. - A co chcesz dostać? - odbiła pytanie. Skoro tak się o coś upominał widocznie miał coś na myśli.

Wcale nie oczekiwała tego po Aaronie, że chociażby spróbuje jej to przyszyć. Ponoć faceci kompletnie się na tym nie znali. Albo przynajmniej skutecznie udawali, że się nie znają, by nie musieć nic robić. Sięgnęła po numerek i po igłę z nitką, lecz zanim zajęła się przyszywaniem sobie numerka obróciła się do Howarda opierając się pośladkami o blat i odkręcając sobie sok. Upiła łyka odstawiając zaraz ponownie szklaną butelkę koło umywalki. Spojrzała się za siebie na lusterko przykładając sobie numerek startowy do dolnej części kostiumu i przymierzając na jakiej wysokości złapać go nitką tak, by to jeszcze jako tako wyglądało.

- Skoro nie chcesz... - odpowiedziała nie dając się wciągnąć w żadne tłumaczenie, którego chyba po niej oczekiwał. - Chodziło mi tylko i wyłącznie o Twoją minę, nic więcej. - wyjaśniła z uśmiechem - I się udało. - dodała zabierając się za przyszycie w pierwszym miejscu rogu numerka. Nie myśl sobie za dużo. Nie mam zamiaru się za tobą uganiać. Nie licz na to. Jeśli coś Ci chodzi po głowie, to sam będziesz też się musiał postarać. Strasznie niewygodnie było w takiej pozycji się za to zabierać. W zasadzie to po jaką cholerę go tutaj ze sobą ściągnęła? Wygodniej by jej było to zrobić całkiem samej, przynajmniej bez krępacji ściągnęła by majtki i doszyłaby w rękach materiałową tabliczkę.

Bez problemu poradziła sobie z przyszyciem na okrętkę z jednej strony, jednak z oderwaniem nitki było już gorzej, bo nie chciała jej poszarpać. - Masz może jakiś nóż? Czy scyzoryk? - zapytała patrząc się na Aarona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:36, 09 Paź 2010    Temat postu:

Zbywać to ty umiesz koncertowo. Jego zdziwienie jeszcze bardziej wzrosło kiedy obwieściła że niekoniecznie zajmuje się dzierżeniem tablicy - Nie? Carmelitto, nie powiesz chyba że... - znaleźli się w łazience w której dziewczyna zamknęła ich niczym w więzieniu. Co było zaskakującego w tym ze Aarona mogły ciekawić różne rzeczy? Ponoć obowiązywała wolność słowa i myśli a także i tego kto co lubił. Skinął głową potwierdzając pytanie o to czy zarabia tylko tatuowaniem ludzi - Zabawa? - zapytał zbity z tropu takim stwierdzeniem - To raczej wersja hard tak zwanej zabawy. Koniecznie chcesz wyglądać żałośnie przed urzędem imigracyjnym? Zapewniam, ze to ci nie pomoże. - stwierdził uznając że nie ma sensu bawić się w zgaduj zgadulę - Tak, tak, trafiłaś w sedno. - naprawdę gdyby nie te różowe szpilki nie zająłby się sprawą Carmelity. Co za niedorzeczność. Jak mogła tak pomyśleć - A co to za różnica jak? Ty i tak już nic nie będziesz czuła. Nie wiem... Łopatą? Własnymi dłońmi? - wzruszył ponownie ramionami uznając że trupowi to wszystko jedno jak go pochowają. Doprawdy? Tak myślała? On nie był dziwką. On był alfonsem. W końcu do niego przychodziły takie dziewuszki jak Carma i prosiły o pomoc. A że i czasem wypadało bronic różne persony i takie spod ciemnej gwiazdy? Taka praca, ale jak słusznie zauważyła za konkretną kasę. Kto na tym wychodził lepiej? - Gwiazdkę z nieba chcę dostać. - odparł obojętnie wiedząc że od niej i tak niczego nie dostanie, nawet dobrego słowa. Patrzył na dziewczynę przyszywającą sobie łatkę ze spokojem. Czekał za nią. Choć mógł wyjść, do niczego jej już praktycznie niepotrzebny to wspierał się nadal o drzwi najzwyczajniej czekając za nią jak za znajomą - Aż tak lubisz mnie obserwować? Ach tobie tylko chodzi o zaskoczenie... Więcej się po tobie spodziewałem. - stwierdził wzdychając lekko, jakby dziewczyna naprawdę go rozczarowała swoim zachowaniem i usprawiedliwieniem. Przekręcił się i wsparł na drzwiach całe plecy a nie jak poprzednio tylko bok przyglądając się jej próbom przyszycia sobie numerku - Trzynastka... - zaczął powoli widząc czarny cyfry - Fajna ksywka dla ciebie. - stwierdził. Mogła być pewna że od tej pory Aaron często będzie się tak do niej zwracał. Właśnie! Po co go zabierała? Jego samego to zastanawiało nie mniej niż Carmę - Mam zęby. - odpowiedział ukazując je w uśmiechu - Odpowiadają? - z odepchnięciem się od drzwi zaczekał. Być może taka metoda by jej nie odpowiadała - No oderwij to po prostu... - poradził patrząc krytycznie na nitkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:20, 09 Paź 2010    Temat postu:

Popatrzyła się na Aarona jakby chciała mu powiedzieć, że wbrew jego podejrzeniom jednak na serio nie będzie nosiła tabliczki z zapisem kolejnej rundy. Nie odpowiedziała na jego zaczęte zdanie, ale spojrzenie chyba wszystko tłumaczyło. Co było zaskakującego w tym, czym się interesował prawnik? Ano to, że na pierwszy rzut okiem wydawał się być człowiekiem, który z większą pasją układałby pasjansa z dwóch talii kart niż interesował się sportem. A już na pewno nie kobietami. Te jakby wydawały się według Carmy do niego kompletnie nie pasować. Bo jak niby by się zabrał za jakąś? Wywalił jej prosto z mostu jakieś numerki paragrafów mówiąc, że skoro już przekroczyła wiek pełnoletności, to sprawcy rzeczonych czynów nic by nie groziło i w takim razie proponuje ich zastosowanie w praktyce bez obawy o konsekwencje prawne? No jakoś tak by chyba widziała podryw w wersji Howarda. Inne opcje jej jakoś po prostu nie pasowały do niego.

- Nie. - odparła krótko, z uśmiechem - Nie zamierzam wyglądać żałośnie. Co najwyżej plombę dostanę, ale to zejdzie do czasu rozprawy. Poza tym mam uroczego prawnika, który mnie poratuje w nieszczęściu. Czy mylę się? - zapytała bajerując go trochę. Carma na prawdę nie zamierzała się zjawiać w sądzie. Wszelkie instytucje administracyjne były kompletnie nie jej klimatem. Gryzipiórek chyba nie zrozumiał jej pytania. Dziewczyna pytała się go o to, co by się stało, gdyby nie musiał jej zbierać z desek a ten zaczął odpowiadać jakby się go zapytała o sposoby zgarnięcia jej z tych desek. Uśmiechnęła się do mężczyzny delikatnie pobłażliwie, ale nie wypowiedziała żadnego komentarza w tym temacie.

Ubrudził by się zgarniając ją z maty na ringu. Jeszcze ta jego ślicznie wyprasowana koszulka by się mu pogniotła i byłby prawdziwy, prawniczy dramat, bo miałby krew na rękawach i z tego, to by mu było się ciężko potem wytłumaczyć jakby oddał mamusi do prania bluzeczkę. - Gwiazdkę? - upewniła się spoglądając na niego z uwagą. Dałoby się zrobić. Nawet i na środku czółka. Taką żydowską gwiazdkę z nieba. Wytatuowała by mu ją niebieskim tuszem, by odpowiednio sino wyglądała. Ale byłoby zabawnie. Tutaj z tym czy by coś od niej dostał czy nie, to mógłby się przejechać. Carma potrafiła okazać swoją wdzięczność a tym bardziej nie znosiła mieć jakichkolwiek długów. Czy to pieniężnych czy też zobowiązaniowych. Zawsze rozwiązywała wszystko od razu rewanżując się odpowiednio, by nie mieć długów, choćby honorowych.

- A lubię. - przyznała się do tego, że sympatycznie się jej go obserwowało. Robił fajne miny w całkiem abstrakcyjnych momentach. - A czego się po mnie spodziewałeś, co? - dopytała się skoro dał jej do zrozumienia, że czegoś po niej oczekiwał a nie otrzymał. Chciała by się facet wreszcie zreflektował wywalił z siebie to, co go tam męczyło, bo stawał się powoli nie do zniesienia gdy tak gadał nie kończąc odpowiednio swych myśli. - Olala... Zęby? - to dobrze, że miał zęby. Widać albo o nie dbał, że mu jeszcze nie wypadły albo też znał dobrego dentystę. Tylko po co się nimi chwalił? Chciał tą jej nitkę zębami rozerwać? - No to dawaj. - rzuciła odwracając się bokiem. Wiedziała, że gryzipiórek i tak się na to nie odważy, więc co jej szkodziło chociaż go spróbować sprowokować? Nic.

Nitka była solidna z włóknem jakimś, chyba poliestrowym czy coś, bo nie dawała się tak łatwo oderwać. Dziewczyna okręciła ją sobie wokół palca i spróbowała pociągnąć, ale na niewiele się to zdało. Poprawiła ułożenie nici w swym ręku i jeszcze raz szarpnęła w końcu jednak sobie jakoś radząc z rozerwaniem jej splotu. Zabrała się za doszycie sobie numerka z drugiej strony i tutaj poszło jej równie sprawnie wiedząc już jak sobie z tym poradzić. Dolne rogi już mniej wygodnie się przyszywało, ale też dała radę. Nie musiała go prosić o pomoc. Kiedy skończyła odłożyła nitkę i igłę na blat odchodząc na dwa kroki od umywalki, by się przyjrzeć jak to wygląda. Zasłaniało nieźle jej tyłek, ale nie było źle. Dało się znieść.

W chwili, gdy się przeglądała w lustrze z kieszeni jej szlafroka rozszedł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Podeszła do umywalki wyciągając aparat i czytając wiadomość. Uśmiechnęła się pod nosem zarzucając na siebie szlafroczek i zgarniając z blatu sok i igłę z końcówką nitki. Podeszła do drzwi o które opierał się plecami Aaron i sama wsparła się o nie ręką tuż ponad jego ramieniem. Przysunęła się do jego policzka tak, by mieć jego ucho blisko swych ust i cichym, spokojnym, acz nieco wesołym głosem rzuciła - Życz mi powodzenia. - niemal szepnęła cmokając go lekko w policzek, tuż przy kąciku jego ust, sprawdzając przy tym reakcję mężczyzny. Palcami ostrożnie zaczęła odsuwać zasuwkę tak, by Howard nie zorientował się co ona robi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:26, 09 Paź 2010    Temat postu:

No nie. Nie była chyba taką która miała tak ograniczony umysł. Co z tego ze był prawnikiem? Wcale zawód nie musiał iść w parze z zainteresowaniami. Dałaby wiarę że kiedyś był akwizytorem i zwykłym domokrążcą? Chyba nie, prawda? To dopiero był awans społeczny. Ale pasjansa lubił bardzo i zawsze przy nim zabijał czas kiedy to w kancelarii nie było nic do roboty. No i tutaj to się bardzo myliła. Z kobietami nigdy problemów nie miał. Nawet najmniejszych, z mężami tych kobiet już prędzej. Ale kto by się przejmował takimi przegrańcami? Aaron skrzywił się w duchu przypominając sobie berbecia w ramionach Maiki którego ostatnio miał okazję poznać. Wrócił na ziemię by kontynuować miejscami kąśliwą wymianę zdań z Carmelittą - Dostaniesz. Nie szkoda ci buźki? - zapytał i na jej miejscu zastanowiłby się ze dwa razy jeszcze nim wyjdzie z tej łazienki - Nie powiesz chyba ze ci nie zależy? - zapytał nie wierząc że może mieć gdzieś swoją urodę i ogólną prezencję. Będziesz łaziła tydzień połamana. Aaron prychnął jakby go uraziła swoimi słowami - Teraz to uroczy, tak? Daj sobie spokój i przyszyj to w końcu poprawnie. - pogonił dziewczynę zniecierpliwiony. Miejsce nie daj boże jeszcze mu zajmą a on będzie rozprawiał z Carmelittą o rzeczach mało istotnych. Taaak? Najwyraźniej myślał o czymś innym i nie słuchał jej zbyt uważnie. Jego błąd. Przyznaje się bez bicia. No cóż wtedy to pewnie nic by się nie stało. Skoro nie potrzebowałby jego pomocy to i by jej nie udzielał. Niech nie miesza do tego jego mamusi. Nie mieszkał z mamusią i nie oddawał jej ciuchów do prania. Miał lat trzydzieści i wiedział do czego służy programator pralki oraz proszek do prania. Takie kolejne hobby, szeroko pojęte gospodarstwo domowe. O to też go nie podejrzewała? - Yhm. Gwiazdkę. - przytaknął mając jednak na myśli kompletnie co innego niż Meksykanka. Dlaczego żydowską? Niechże go nie obraża skoro sobie nie zasłużył. Jeszcze. Później będzie miała dowolność. Marzył mu się jakiś dług, który by miała względem niego, tym bardziej honorowy. Fajnie by było mieć coś takiego w rękawie - No nie! - zawołał i roześmiał się raz jeszcze - Spodziewałem się czegoś co poszłoby w całkiem inną stronę. Jakaś nieuzasadniona niechęć, jakieś odpychające uczucie... Tak, tego właśnie się po tobie spodziewałem. - przyznał mówiąc całkiem szczerze, bo nie spodziewał się po Carmelicie wyrazów sympatii, choć trudno było to tak nazwać. Przyjazna kpina? Istniało coś takiego? - Ponoć. - powiedział mężczyzna machinalnie przesuwając po wspomnianych zębach językiem. I jak miał spróbować skoro sama się za te nitkę zabrała? Czasu mu nawet nie dała. Aaron popatrzył dość sceptycznie na jej robotę nadsłuchując szurania butów po korytarzu. Westchnął ciężko już nie ukrywając zniecierpliwienia, choć nadal nie ruszył się ze swojego miejsca. Jak po chwili się okazało miało to swoje złe i dobre strony. Uniósł wzrok ku sufitowi kiedy dziewczyna zajęła się telefonem. Bo jeszcze się spóźnisz sierotko... Zamrugał widząc ze wreszcie się zbiera do wyjścia. Zawahał się jednak przez moment i spojrzał z uwagą na Carmę kiedy zatrzymała się obok niego. Spojrzenie stało się bardziej złe niż przyjazne kiedy odważyła się podejść go aż tak blisko. Na usta Aarona zabłąkało się coś trudne do zidentyfikowania, ni to uśmiech ni to grymas. Pochylił się ku dziewczynie, ujmując ją szybko za kark i zatapiając swoje wargi w jej. Po chwili mruknął - Życzę sobie jak i tobie by te usta pozostały w aktualnym stanie. - sięgnął ku zasuwce i popędził jej działania wychodząc pierwszy. Zastanawiając się nad tym jaką minę ma teraz Carmelitta, idąc pewnym krokiem w stronę widowni oblizał usta uśmiechając się pod nosem.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aaron dnia Sob 19:27, 09 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:37, 09 Paź 2010    Temat postu:

Zawód zawodem, ale wygląd także świadczył o człowieku. A patrząc na Aarona nie miało się zbyt imprezowych skojarzeń. Co do tego czy prawnik był kiedyś domokrążcą, to by mogła dać wiarę. Pasował na takiego co by próbował komuś wcisnąć specjalną pastę do zębów, za wyjątkowo niską cenę. Taką samą, jaką można było kupić w supermarkecie za grosze. Nie miał z kobietami problemów? No chyba, że brał je na litość. Bo kto by się nie dał nabrać na taki pierdołowaty wygląd. - To nic strasznego. - odparła, gdy zaczął ją straszyć tym, że jej przyleją nieźle na macie. Carmelitta nie bała się bólu i potrafiła sobie z nim poradzić. Nie uważała się za delikatną lolitkę, która byle złamanym paznokciem by się załamała. - Dam sobie radę. - dodała jeszcze upewniając gryzipiórka, że nie ma o co się bać.

- Czy mi nie zależy? Zależy. - odparła od razu - Ale nie ma co zakładać najgorszego. - stwierdziła z przekonaniem. I tutaj się mylił, miała dokładnie gdzieś swój wygląd, bo na nim jakoś specjalnie jej nie zależało. Nigdy nie przesadzała z eksponowaniem swoich wdzięków do absurdalnej miary, więc tydzień czy dwa w opatrunkach nie było dla niej niczym strasznym. Oby tylko łapy sobie nie rozwaliła, bo to byłoby o wiele gorsze dla niej. - A jaki niby? Gburowaty Pedał? - zapytała - Czy może marudny jak diabli? - dodała. Niesamowite... Wiedział do czego służy pralka. I jeszcze może by jej powiedział, że umie sam po sobie posprzątać? No niech uważa, bo jeszcze mu Carma zacznie wzdychać z podziwu.

Niech sobie marzy o długach jakich by tylko chciał. Tylko ciekawe do czego mu one by były od niej? Chciałby je jakoś wykorzystać przeciw niej? - Ha! Więc przyznajesz się do tego, że starasz się w stosunku do mnie zachowywać jak najgorzej się da? - zapytała - No to kiepsko Ci idzie, bo jeszcze mnie do siebie nie zraziłeś Przynajmniej nie za bardzo. - odrzekła. Ano zabrała się sama za tą nitkę, bo przecież on i tak by nic z tym nie zrobił. Przecież jego Jaśnie-Królewska-Dupa poczułaby się pewnie mocno wykorzystana, gdyby tylko się pofatygował jej pomóc. Ależ bywał niecierpliwy. A ponoć takie prawnicze sępy potrafią wiele wytrzymać, zaprawione w bojach o obronę swoich paragrafów.

Oj i co miała niby zrobić? Wystraszyć się tego jego spojrzenia? Nie wystraszyła się. Jednak zaskoczył ją pocałunkiem. Niby sama go do tego sprowokowała, ale nie oczekiwała reakcji z jego strony. Przynajmniej nie takiej. Prędzej parsknięcia, fuknięcia na nią czy też kolejnej porcji złośliwości. Jednak usta miał przyjemnie miękkie i ciepłe, co przyprawiło ją o satysfakcjonująco miły dreszcz na plecach. Życzyć to sobie możesz, nic Ci po temu. - A co, sprawdzisz potem? - zapytała - Zobaczymy czy takie zostaną. - odrzekła wyswabadzając się z jego ramion po tym gdy oderwał od niej swoje wargi. Przygryzła zębami w kąciku swoich ust zastanawiając się co miało znaczyć to, co zrobił przed chwilą. Przepuściła go w drzwiach nie chcąc w tej chwili się na niego spoglądać a przynajmniej nie na jego twarz, by jej nie rozpraszała. Powoli wyszła z łazienki, gasząc opaską na nadgarstku światło, bo samo pewnie by nie zgasło bez odbicia taśmy. Ruszyła w stronę zaplecza areny rozgrzać się trochę przed pierwszą walką.

W końcu zapowiedziano siódmą parę dziś walczącą. Carma poprawiła taśmy związujące jej dłonie dość ściśle. Nie chciała mieć w razie czego połamanych palców, więc wolała się zabezpieczyć. Wyszła na chodnik prowadzący do ringu powoli, uważnie stawiając kroki na miękkiej nawierzchni. Znajdując się przed ringiem zsunęła ze swoich stóp pantofle i zrzucając z ramion szlafroczek, który oddała asystentowi i prześlizgnęła się między sznurami ograniczającymi arenę walki. stanęła w kącie pozwalając sobie wepchnąć w usta osłonkę na zęby. Ich także nie chciała mieć wybitych. Przedstawiano właśnie zawodników i z niesmakiem stwierdziła, że znów słyszy swoje imię i nazwisko. Mogła poprosić wcześniej Van Grega, by ją przedstawiano o prostu jako Carma a nie Carmelitta Sanchez. A już wypowiedź o ognistej naturze latynoskiej piękności wykrzywiło jej usta w nieprzyjemnym grymasie. Nakopie chyba temu managerowi później w tyłek za takie teksty.

Zadzwonił pierwszy gong i trzeba było się ruszyć z narożnika. Znajomy jej z eliminacji przeciwnik uśmiechnął się do niej, na co meksykanka odpowiedziała mu kiwnięciem głowy. Pierwsze walki były wyjątkowo szybkie, bo wystarczyło dwa razy doprowadzić przeciwnika do unieruchomienia bądź też do uderzenia go odpowiednio tak, by zaliczono punkty. Dopiero ćwierć, pół i finał miały być do trzech razy rozwijane. Poszło jej tak jak i poprzednio dość szybko i sprawnie.

Wiedziała już czego może się spodziewać po swoim przeciwniku. Wyślizgnęła mu się raz tuż sprzed ramion i raz z kopniaka mu przywaliła w szczękę. Pierwszy punkt miała zaliczony. Przy drugim musiała już podeprzeć się rękami robiąc pół-gwiazdę, znów piętą wyjeżdżając mężczyźnie, tym razem w żebra. Uniknął jej ciosu. Kręciła się wokół niego jak wściekła osa szukając słabego punktu i możliwości uderzenia. Znów się zamachnął na nią, ale jak i na eliminacjach Carma szybko zripostowała silnym sierpowym. Miała taki plus, że walczyła w co najmniej pięciu stylach zmieszanych z ulicznymi nawykami. Było jej łatwiej niż gościowi, który miał iście bokserskie nawyki.

Zeszła z ringu obojętnie mijając rozentuzjazmowanych ludzi. Nikt się raczej nie spodziewał po jedynej kobiecie w zawodach, ze przejdzie dalej. Jednak dla Carmy była to czysta przyjemność sparingu i walki. Nie przyszła tutaj dla rozgłosu. Zniknęła ludziom z oczu na zapleczu aż do następnej walki, w której miała stanąć mierząc się z przeciwnikiem o możliwość wejścia do ćwierćfinału. Usiadła na drewnianej ławce popijając z butelki wodę, którą im podano. Przysiadł się do niej jeden z zawodników chwaląc jej gibkość i nieprzewidywalność w walce. Nie mogli jej rozgryźć nijak, bo dziewczyna nie walczyła standardowo. Miała zbyt wiele z ulicznego instynktu przetrwania i podejmowała decyzję o uderzeniu w ostatniej chwili nie dając przeciwnikowi się zbyt wcześnie rozszyfrować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:56, 09 Paź 2010    Temat postu:

Tak? Wygląd się liczył? To niech Carma wraca skąd przyjść powinna, czyli na ulicę. W wyobraźni Arona znów pojawiły się złośliwe różowe szpilki i paski od pończoch co utwierdziło go w słuszności jego rozumowania. On do pościeli, bo to sprzedawał, a ona na ulicę sprzedawać swoje ciało. Do którego miał pewne prawa, a przynajmniej do jednej z jego części. Na litość nie brał, to chyba kłóciło się z tym sztywniackim wyglądem o który go posądzała. Niechże się w końcu zdecyduje jakie zdanie ma o nim bo to wszystkim wszystko ułatwi. Nie wiedział czy tą tępość umysłu miała nabytą na przykład przez upadek z huśtawki, czy charakter jej się spaczył kiedy to żyła sobie na spółkę z mafią, czy jej głupota była po prostu naturalnie przekazana przez matkę i ojca - Jak to nic strasznego? - zapytał nie dowierzając że coś takiego pada z ust stosunkowo młodej według jego kryteriów dziewczyny. Jego siostrą mogłaby być w końcu a trudno było sobie wyobrazić siostrzyczkę która miała obitą twarz. Pokręcił głową uznając że nie przetłumaczy Carmie niczego. I tak zapewne nie miałaby najmniejszej ochoty go słuchać, więc Aaron nie palił się do tłumaczenia jej czegokolwiek. To jej zapewnienie nie zabrzmiało dla niego zbyt przekonująco. Zobaczymy czy faktycznie nie będę cię zeskrobywał... - Jasne... - zaczął a z daleka biło ironią - Lepiej założyć jak jakiś kretyn że wszystko skończy się dobrze i że męskie pięści wcale nie będą twarde. Gdzie ty żyjesz? - jeszcze chwila i będzie go mogła posądzić o to że prawnik się martwi. I to też byłby daleko idące nadinterpretacje. A może nie? Nieważne - Wolałbym tego marudnego jak diabli. - w gruncie rzeczy to co o nim myślała było mu bez większej różnicy. Oczywiście że potrafił po sobie posprzątać. Niech wzdycha, ma okazję. Jasne, zawsze fajnie było mieć na kogoś haka, a Aaron był takowych kolekcjonerem - Kto tak powiedział? - zapytał Aaron ziewając ostentacyjnie znudzony jej tokiem myślenia - To czego spodziewam się ja sporo różni się od tego co myślę. A przynajmniej może się różnić. - podkreślił wyprowadzając Carmelittę z błędu. Niech nie robi z Aarona leniwca i takiego który na każdym kroku czuł się wykorzystywany. Jakoś nie walił pięściami w drzwi i nie ryczał błagając by go wypuścili a przebywanie w jednym pomieszczeniu z półnagą kobietą spokojnie można było jako wykorzystywanie sklasyfikować. Zależy jak tłumaczyć sobie samo 'wykorzystywanie', prawda? Jeśli chodziło o paragrafy, to tak, był cierpliwy, teraz nie musiał być. Dała się zaskoczyć? Kto by pomyślał. Aaron myślał że Meksykanka była z gatunku tych których nic nie mogło zaskoczyć bo już taką szkołę życia dostały ze mogłyby babki uczyć skarpetki cerować. Przynajmniej tak się zachowywała przez większość czasu. A jednak, miło było poczuć chwilową przewagę która zamieniała się w uległość Carmelitty - Lubię wiedzieć czy wszystko jest poprawnie. - odpowiedział oglądając się jeszcze na dziewczynę przez ramię. Dlaczego by nie zobaczyć...? Po krótkim marszu znalazł się na sali obrzucając wzrokiem rozgorączkowanych facetów. Przyszedł z lekkim poślizgiem czasowym choć i tak nie żałował że przegapił kilka walk. Wylądował na swoim krześle podczas szóstego starcia zastanawiając się w duchu jak patrzenie na coś takiego może sprawiać przyjemność. Że było zyskowne? Świat rządził się swymi prawami, ale bicie się za kasę Aaronowi zawsze wydawało się pomylone. W końcu wywołano jego podopieczną a Aaron popatrzył na Carmelitę prześlizgującą się między grubymi sznurami. Nie rozumiał jej i nawet nie chciał. Patrząc na dziewczynę zaczął zgadywać co znaczą poszczególne grymasy, które zaczynał coraz to lepiej poznawać. Uśmiechnął się widząc krzywe spojrzenie posłane mężczyźnie który ją przedstawiał. Była niezłym ziółkiem, to musiał przyznać. Oglądał jej walkę, nie przeżywając tego tak jak panowie wokół. Każdemu uchyleniu się czy ciosowi towarzyszyły zduszone ochy lub achy, czasem gwizdy, rzadziej coś co miałoby wskazywać na zadowolenie. Aaron opadł na oparcie krzesła kiedy skończyła i uznał ze należy sprawdzić jak miewa się ta do której sobie prawa rościł, częściowe ale zawsze. W tyłek nie oberwała, przynajmniej mógł być spokojny. Spoglądając ukradkiem na kręcących się wokół ludzi mając nadzieję ze nikt nie stworzy mu żadnych przeszkód pchnął drzwi od czegoś chyba w rodzaju poczekalni. Najpierw zatkało go ciężkim i ostrym zapachem potu. Rozejrzał się szukając meksykańskiego indywiduum i wyłapał Carmę na jednej z ławek. Lawirując miedzy stoliczkami, plecakami, torbami, ciuchami i innymi rzeczami porozrzucanymi po podłodze stanął przed dziewczyną a po chwili przykucnął przyglądając się badawczo jej twarzy. Spojrzał na mężczyznę siedzącego obok, wyłapując jego zdziwione i zaciekawione spojrzenie. Aaron uniósł lekko brew w górę i osiągnął co chciał. Facet mrucząc pod nosem coś o rozciąganiu zwolnił miejsce które prawnik przezornie zajął - Pogratulować. - stwierdził patrząc na profil Carmelitty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:46, 09 Paź 2010    Temat postu:

Hahaha. Zapewne Aaron z chęcią by ją na tej ulicy zobaczył, bo mógłby wtedy za parę dolców zażyczyć sobie od niej tego, czego teraz chyba nie potrafił, bądź też wydawało mu się, że nie wypada by sobie zażyczyć. A co do tego wszystkiego miało jej zdanie o nim? Po co miała się określać, skoro jej pasowało tak, jak teraz było kiedy to mogła sobie dopasować do sytuacji odpowiedni pogląd bez uszczerbku na swoim sumieniu? Tak jej było dobrze, bo dobierała spojrzenie do sytuacji. Mógłby się odczepić od jej inteligencji, wcale nie była głupia. Miała tylko inny pogląd na wszystko, ot co. - Nie. wcale tak nie zakładam, że mi się upiecze. - odparła ze spokojem. Po prostu nie bała się bólu. Nic więcej. Nie obawiała się pokiereszowania tej swojej buźki, bo uważała, że już nic gorszego niż w Meksyku jej nie spotka. To tutaj to była na prawdę dla niej zabawa. A tam było przetrwanie. A to duża różnica. Jednak nie było chyba opcji, bo Aaron to zrozumiał. Chciała sobie dać wycisk. Czy to do niego mogło dotrzeć? Tak, żeby czuła, że żyje. Przynajmniej w jej rozumowaniu było wesoło.

Owszem, dała się zaskoczyć. I przez to zapewne prawnik poczuł tą jej uległość i chwilową łagodność w dziewczynie, która na co dzień raczej po sobie tego znać nie dawała. I co dojrzał na jej twarzy gdy się obrócił? Mieszaninę zdziwienia, zaskoczenia, ale też i satysfakcji. Nie mogła narzekać, ze to było nieprzyjemne, skoro w jej odczuciu pocałunek był całkiem miłym. Co z tego, że się go nie spodziewała po nim?

Kiedy Howard dotarł do sali, w której siedziała Carma, mógł dojrzeć ją zniechęconą nieco brzęczącą przy jej uchu muchą, która próbowała koniecznie z nią zagadać a ona kompletnie nie miała chyba na to ochoty. Popijała spokojnie wodę z butelki ciesząc się sama do siebie, że udało jej się pokonać swojego przeciwnika. Wlepiając spojrzenie w jeden punkt, oparta głową o szafkę za swoimi plecami, dojrzała mężczyznę dopiero, gdy się pojawił przed nią. Uśmiechnęła się do niego ledwie kącikiem ust nie spodziewając się tego, ze ten przyjdzie za nią aż tutaj. jeszcze trochę a gotowa będzie na prawdę uznać, że facet się za nią uganiał, co wcale nie byłoby dla niej takim złym odkryciem. - Ha! i nic mi nie jest. Widzisz? - rzuciła z przyjemnością pozbywając się brzęczenia obok siebie. - Uważaj na jego kolana. - stwierdziła do odchodzącego gościa z ulgą przyjmując fakt iż już go nie ma obok niej.

- Dzięki. - powiedziała patrząc się na Aarona - Już myślałam, że umrę z nudów jak mi ten zaczął nadawać. - wyjaśniła za co podziękowanie. Zawiesiła na nim swój wzrok i kiedy mężczyzna uniósł się z przykucnięcia siadając obok niej, odwróciła głowę w jego stronę. - Aaa... - zaczęła zastanawiając się czego on jej gratuluje. No tak, chyba walki. Nie każdy jak ona podchodził do tego jak do zabawy, ale jak do zawodów. - Nie ma czego. - stwierdziła - Gorzej będzie później. - przyznała się przypatrując mu się z zaciekawieniem, zastanawiając się czemu aż tutaj do niej przyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:23, 09 Paź 2010    Temat postu:

Za parę dolców? To nisko się ceniła. Chyba że nie miała czego zaoferować to i też wymagana zapłata w takim wypadku była odpowiednia. Do czegoś się doczepić musiał, a jej rzekomej inteligencji czepiało się najlepiej. Tak, po kolejnym zdaniu Carmelity musiał z przykrością stwierdzić że to nie kwalifikowało się już do leczenia. Wycisku chciała? To nie mogła sobie uwiesić na jednym z rezerwatowych drzew worka treningowego i wyżywać się na nim? Było by to prostsze według prawnika rozwiązanie, prostsze i zdrowsze. Zaskoczenie, zdziwienie i satysfakcja. To ostatnie go zaciekawiło. Czyżby w tym momencie przestała go uważać za wymoczka? Tak, tak, Aaron też za moment stwierdzi to samo że jakaś niemożliwa siła go tutaj przygnała. Cóż zawsze mógł stwierdzić że tyłka do którego się miało prawo trzeba było doglądać - Ha, a to dopiero twoja pierwsza walka. - odpowiedział przekornie nie wiedząc z czego Carma się tak cieszy. Wstając spojrzał za odchodzącym facetem i zapytał - Czyżbym był lepszym kompanem do rozmowy niż on? Carmelitto czy usłyszałem mimochodem jakiś komplement odnoszący się do mojej osoby? - zapytał nie dowierzając - Naprawdę zaskakujesz mnie. - nadinterpretacja dziś chyba była jakąś plagą i dotykała każdego - Ale nie ma za co dziękować. Przecież nie będę stał. - stwierdził egoistycznie siadając na ławeczce - Yhm... Będzie gorzej. Widzisz tego? - wskazał ruchem brody na chyba najwyższego a jednocześnie najszerszego tutaj faceta stojącego teraz w drzwiach i obserwującego walkę jaka aktualnie toczyła się na ringu - Ponoć faworyt, tak bynajmniej mówił taki karzełek w kolejce. - Aaron spojrzał z powątpiewaniem na Carmelitę która mimo tego że dość wysoka wyglądała na zabawie chudą w porównaniu do mężczyzny o którym wspomniał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:08, 10 Paź 2010    Temat postu:

"Parę dolców" mogło być całkiem obszernym terminem. Bynajmniej nisko się nie ceniła, ale kiedy Aaron znów byłby akwizytorem to i te parę dolców mogło się znów dla niego stać kwotą nierealną do wysupłania na uciechy z Carmą. Może miała, może nie miała co mu zaoferować. Dopóki by nie sprawdził, to by się tego nie dowiedział. Co do worka treningowego, to gdyby gryzipiórek wszedł na jej zaplecze, to by takowy znalazł w jej pokoju. na samym środku pomieszczenia zawieszony na miejscu, gdzie powinien wisieć żyrandol. jednak walka z żywym przeciwnikiem zawsze była ciekawsza od beznamiętnego tłuczenia w kawał wypchanej skóry, która nijak oddać nie mogła.

Może i przestała go uważać za wymoczka, może nie. Tego wiedzieć nie mógł, co się kryło w jej myślach na jego temat. Ale on się uczepił tej jej zadniej części ciała. Jak to nie wiedział z czego ona się tak cieszyła? Pobrykała sobie troszkę po ringu, rozruszała się, pokonała mężczyznę dwukrotnie mu odbierając szansę na zdobycie punktu a w dodatku nikt jej nie uszkodził, bo nie miał nawet kiedy. Poszło jej nieźle. Wbrew pierwotnym przypuszczeniom większości ludzi na hali.

- A zdecydowanie lepszym. - odrzekła zgodnie z prawdą przytakując lekko. Gdyby na tamtego gościa się spojrzało, to oprócz słodkiej buźki miłego dziecka, cudnych oczek i szerokiej szczęki, to przez tą pustkę w jego czaszce dałoby się pewnie prześwietlić na wylot każdy przedmiot. - Tak, zdecydowanie mimochodem. Zapomnij jeśli był obrazą. - odparła ze znaną mu już z wcześniej przekornością w jej głosie. - A widzisz. - stwierdziła kiedy powiedział, że go zaskakuje. - To jest jeden do jednego. - odrzekła nie tłumacząc co miała na myśli to mówiąc.

Spojrzała się w stronę, w którą jej wskazywał. - I tak nie zamierzam się z nim zmierzyć. - stwierdziła - Nie moje progi. Półfinał to max dla mnie. Na więcej się nie piszę, bo ani z nim, - kiwnęła głową w stronę gościa - ani z tamtym - pokazała na drobnego w budowie, niskiego gościa o lekko skośnych oczkach - nie mam szans. A aż tak mi nie prędko wylądować na macie pokiereszowana. - dokończyła. Już nie dopowiedziała, że od półfinału zmieniają się zasady walki i o wiele więcej brutalnych zagrań wchodziło w grę. Desperatką nie była a ceniła mimo wszystko swoje zdrowie.

- Rany jak tu capi. - skrzywiła się podnosząc się z ławeczki - Jak chcesz, to chodź do socjalnego. Tutaj się dłużej nie da wytrzymać. - stwierdziła mając na myśli odór poru i skarpetek, który się roznosił w miejscu, gdzie banda przegrzanych facetów wyciskała z siebie siódme pory, by się odpowiednio rozgrzać przed walką. Ruszyła wąskim przejściem pomiędzy ławkami i porozrzucanymi po wszystkim gdzie się tylko dało rzeczami. Dotarła do drzwi na końcu salki, gdzie znów był zamek otwierany na chip ukryty w jej bransoletce. Otwierając drzwi z ulgą stwierdziła, że będąc jedyną kobietą wśród tych facetów miała pewne udogodnienia w postaci chociażby tego niewielkiego pomieszczenia z oknem, które dało się uchylić, by wywietrzyć nieprzyjemny zapach. Znajdowały się u jej rzeczy złożone dokładnie na krześle, kwadratowy stół z jeszcze trzema krzesełkami i kuchenka z blatem, na który Carma sobie wskoczyła. Lubiła tak siadać omijając sztywne siedziska.

- Królestwo za prysznic i masaż. - mruknęła sobie pod nosem popijając wodę z butelki, którą trzymała w rękach. Nie zgrzała się za bardzo, jednak pobyt we wspólnej części przebieralni połączonej z salką do rozgrzewki pozostawiał nieprzyjemne uczucie przesiąknięcia tą wonią nadwyżki testosteronu. - A właśnie, chcesz coś do picia? - zapytała i wskazała prawnikowi parapet, na którym obsługa zostawiła jej kilka butelek różnych napojów od izotoników po zwyczajną wodę. - Częstuj się jak masz ochotę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:22, 10 Paź 2010    Temat postu:

Szczęśliwie dla siebie samego tym akwizytorem już nie był. A jako typowy materialista miał inne spojrzenie na kasę niż wtedy. Lubił płacić i wymagać. A 'kilka dolców' kojarzyło mu się typowo biednie. Miała taki worek i to zamiast żyrandola? To już by sobie znalazł odpowiednie słowa by stwierdzić jak dziwna dziewczyna musi być by nie mieć lampy, bynajmniej jeśli chodziło o taką którą większość ludzi posiadała na środku sufitu. Aaron pytał o to co kryło się w jej myślach, bo właśnie chciał wiedzieć. I to jej dawało zadowolenie? No tak ponoć wysiłek fizyczny temu sprzyja. Tym lepiej pewnie że wygrała z facetem - Wiedziałem kiedy przyjść. - stwierdził wyciągając przed siebie nogi i krzyżując je w kostkach. Wsparł plecy o szafkę, a dłonie położył na ławeczce łapiąc jej brzegi - Nie ma problemu. - nie powie mu chyba że jeden zero było przed walką w łazience? Mężczyzna uśmiechnął się do swoich myśli patrząc po ścianach pomieszczenia dostrzegając przy podłodze ciemne smugi a u góry lekkie firanki pajęczyn. Nie wszędzie, czyli że mniej więcej musieli tu posprzątać ostatnio - Więc po co w ogóle startujesz skoro zakładasz że kończysz na półfinale? To nie mija się z celem? Stajesz do zawodów po to by wygrać. - mruknął patrząc na dwóch mężczyzn, których raczej nie chciał spotkać w ciemnej uliczce - Nie ma w okolicach jakiegoś klubu byś mogła się wyżyć dowolnie? Przecież w Seattle jest całkiem dużo. Nie lepiej się zapisać? Po co zaraz pchać się na ring? Chyba tylko po to by mieć satysfakcję. Choć co ci zostanie z tej satysfakcji skoro przegrasz? - ostatnie pytanie mogła potraktować retorycznie. Nie zależało mu na tej odpowiedzi, o wiele bardziej ciekawiły Aarona powody dla których Carma startowała. Czy zmysł powonienia dopiero ci się włączył? Czy uznał że warto o sobie przypomnieć? Aaron wstał i uważając na rzeczy które walały się na podłodze poszedł za Carmelittą. Wsunął się do nieporównywalnie lepszego pomieszczenia i zamknął za nimi drzwi. Wszystko ucichło a Aaron zajął sobie jedno z krzeseł - Sama chciałaś. - stwierdził zgryźliwie. Cierp. - Nie, dzięki. - powiedział patrząc na poszczególne butelki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:45, 10 Paź 2010    Temat postu:

Powiedziałaby mu cokolwiek w zasadzie byle tylko można się było z nim pospierać. Carma nie miała pojęcia dlaczego, ale Aaron był wyjątkowo wdzięcznym obiektem do wszelkiego typu przekomarzań i sporów. Odpowiadał jej z równą zjadliwością jak ona, co strasznie bawiło dziewczynę. - Dla zabawy. - odpowiedziała z pewnością siebie. Nie startowała w tych zawodach dla zdobycia rozgłosu czy dla kasy, na którą przecież nie liczyła. Chciała po prostu zrobić coś fajnego, innego od codzienności.

- I może po to, by się sprawdzić czy dam radę. - dodała z lekkim uśmiechem. Poza tym była jeszcze jedna kwestia, która ciekawiła meksykankę. Była kobietą, pierwszą kobietą startującą w tych zawodach i dziewczyna chciała za pomocą swojego uczestnictwa dowieść tego, że kobieta także ma pewne szanse w tego typu konkursie zdominowanym przez mężczyzn. Co prawda na serio nie liczyła na więcej niż półfinał, ale samo pokazanie się od tej odważnej strony było już sporym plusem w jej zamierzeniach zburzenia ładu i spokoju mężczyzn w dyscyplinie, która dotąd w tym mieście była tylko męską konkurencją.

- Nie, nie mija się z celem. - stwierdziła - To daje mi pewną frajdę z zabawy, której nie miałabym w żadnym klubie. - wyjaśniła. - A jak przegram i tak mi zostanie satysfakcja. Z samego uczestnictwa. Ale... Zaraz, zaraz, Aaron! Czy Ty mnie próbujesz odwieść o tego, bym nie walczyła? - zapytała z ciekawością wlepiając w mężczyznę spojrzenie. Owszem, sama chciała. Nie mogła pod tym względem narzekać, bo przecież z pełną świadomością się w to wkręciła. Jednak nie pisała się na wąchanie takiego smrodu w przebieralni. I to właśnie jej przeszkadzało.

W zasadzie ciekawą była jeszcze jedna rzecz. - Walki cały czas się toczą. Nie szkoda Ci ich przegapić? - zapytała. Skoro był takim fanem sportów walki, to powinien był siedzieć na widowni i oglądać kolejnych zawodników a nie siedzieć w tej chwili z nią w pomieszczeniu socjalnym. Czyżby był bardziej zainteresowany nią niż zawodami? To była wielce interesująca sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:47, 10 Paź 2010    Temat postu:

- No nie... - zaczął Aaron patrząc na Carmelittę wzrokiem którym obdarzał totalne idiotki - Dla zabawy... - parsknął śmiechem i pokręcił głową - W zasadzie, nie mi ingerować w to w co się bawisz a w co nie. - ale i tak miał na ten temat własne zdanie. I to zdanie nie było pozytywne. Rozumiał wyścigi samochodowe czy też motocyklowe, skoki ze spadochronem czy cokolwiek innego ale nie dobrowolną zgodę na możliwe pokiereszowanie ciała - To zmierzenie się z kobietą by ci nie wystarczyło tylko zaraz chciałaś pokazać co potrafisz na facecie? Ty głupia dziewczyno... - sapnął odwracając od Carmelitty wzrok. Wszystko było lepsze od wpatrywania się w twarzyczkę od której biło jedynie samozadowolenie. Spojrzał na nią kiedy wysnuła kolejne z goła niedorzeczne wnioski - Czy próbuję cię odwieść? Skądże... Twoja rzecz. Zastanawiam się tylko czy mam saperkę w bagażniku żebym miał cię czym zeskrobać. - stwierdził w duchu przyznając jej rację. Bo Aaron mógł być sukinsynem, mógł dla zabawy, może i dla sportu uwodzić sobie kobiety, mógł wypierać się dzieci, ale dla niego płeć piękna nie powinna brać się do walki na pięści - Nie. Eliminacje i ćwierćfinały są nudne. Zobaczenie półfinałów i finału jest ważniejsze. - wytłumaczył gładko mając nadzieję że mu uwierzy - Tutaj jest z resztą... Czyściej. - naprawdę, znalazła sobie temat, jakby nie mogła się przez walką koncentrować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:02, 10 Paź 2010    Temat postu:

Przekrzywiła lekko głowę spoglądając się na mężczyznę pod kątem. Mógł sobie na nią patrzeć jak tylko chciał. Miała to totalnie gdzieś. Zdanie Aarona nie było dla niej żadnym wyznacznikiem dla jej decyzji. Mógł mówić, tłumaczyć, ba! nawet gdyby zaczął błagać, czego się raczej nie spodziewała po nim, to i tak by pewnie niewiele to zmieniło z jej decyzji. Carma lubiła sparingi. Lubiła od czasu do czasu sprawdzić swoje siły i przetestować siebie, swoją wytrzymałość jak i odporność. Zarówno na ból jak i na to jak się na nią ludzie spoglądali, jako na kobietę walczącą całkiem męskim stylem.

- Gdyby jakaś kobieta startowała, nie miałabym nic przeciwko walce z nią. Ale niestety podczas tych zawodów tylko ja się zakwalifikowałam. - odparła. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziała czy jakakolwiek kobieta oprócz niej się pojawiła na eliminacjach wstępnych. żadnej bowiem nie widziała tych parę dni temu w hali. A nie pytała się także nawet o to, bo było jej dokładnie obojętne czy z kobietą czy z mężczyzna przyjdzie się jej zmierzyć. Jednak to co dalej powiedział, już ją zezłościło. - Sorry Cię bardzo Aaron, ale obrażać, to sobie możesz kogoś innego. Nie Tobie mnie oceniać. - upomniała go, żeby się nie zapędzał za bardzo w tych swoich komentarzach.

Tak szczerze mówiąc Carma liczyła na kasę. Z czegoś musiała zapłacić choćby Howardowi a nie za bardzo mogła szaleć biorąc pod uwagę fakt, iż remontując i szykując swój salon do otwarcia, spłukała się kompletnie z kasy. Jednak nie widziała najmniejszego powodu dla którego akurat z tego miałaby mu się tłumaczyć. Kwestia ewentualnych stłuczeń czy siniaków była niczym w porównaniu z nagrodą jaka czekała za zajęcia pierwszych trzech miejsc. Dziewczyna nie cisnęła się do tego, by zająć najwyższe miejsce czy też choćby drugie, ale trzecie było dla niej całkiem realne i do osiągnięcia. A kasa za jego zajęcie pozwoliłaby jej swobodnie zapłacić za wszystko i zostawić jeszcze pewien zapas gotówki na zaś.

Zsunęła się z blatu kuchennego i podeszła sobie do okna wpatrując się w widok jaki się z niego roztaczał. Był raczej marny, bo można było dojrzeć jedynie fasadę sąsiedniego budynku i to jeszcze zapewne od dawna nie remontowanego biorąc pod uwagę zszarzałe już tynki ścian od ulicznego smogu. - Na motor zbieram. Mam nadzieję, że wygrana wystarczy. - powiedziała w końcu. To było jej marzenie od dłuższego czasu, ale jakoś nie było ją ostatnio stać na taki zakup. Nawet prawo jazdy miała, ale niestety samej maszyny już nie.

Czy mu uwierzyła? Ciężko stwierdzić. Przynajmniej nie skomentowała w żaden sposób jego słów. Ale czyściej, to mogło być na korytarzu hallu wejściowego. Ta kuchenka tutaj była raczej średnio klimatycznym miejscem. Jednak prawnik wolał chyba tutaj z nią siedzieć niż w wygodnym skórzanym fotelu w jednej z wnęk. - Taaa... - rzuciła pod nosem nie wytrzymując jednak bez komentarza. na prawdę się starała nic nie odpowiedzieć, jednak średnio jej to najwyraźniej wychodziło. - Jasne, czyściej... Uważaj, bo uwierzę. - odparła nie odnosząc się jednak do pierwszej części jego słów.

Chciała coś jeszcze dodać, ale z wewnętrznych głośników umieszczonych w przebieralni rozszedł się głos Van Grega ponaglający kolejną dwójkę, która miała się szykować do walki. Carma usłyszała w komunikacie swoje imię i nazwisko i westchnęła nieznacznie wcale nie mając już aż tak wielkiego zamiaru tam iść. Teraz też mi będziesz tak samo życzył powiodzenia? Odwróciła się w stronę mężczyzny powoli odchodząc od parapetu okna w jego stronę. - To lepiej sprawdź czy masz tą saperkę. - powiedziała stając przed nim z założonymi na krzyż rękami - A jak nie, to cieć powinien mieć szufelkę i zmiotkę. Zawsze to coś. - stwierdziła spoglądając na jego zdegustowaną jej osobą twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:37, 10 Paź 2010    Temat postu:

Tak i jeszcze paść na kolana przy tych błaganiach? Nie. Niech się nie rozpędza z tymi swoimi wyobrażeniami bo zabrnie za daleko - Ciekawe dlaczego? - zapytał mężczyzna nie kryjąc w swym tonie ironii - Czyżby wszystkie ceniły sobie wyżej salony urody, domowe pielesze albo zwykłe treningi a nie zaraz... - Mordobicie? Jak ona nie umiała się powstrzymać od komentarzy, to on też nie mógł jej pozostać w tym temacie dłużnym. Lepsze było to niż wsłuchiwanie się w przeplatankę przekleństw, urywanych krzyków i złorzeczeń reszty siedzącej wokół ringu, reszty która naprawdę czerpała z oglądania ścierających się z sobą ludzi przyjemność. Na to upomnienie tylko się uśmiechnął. Nie mógł? Od kiedy ona o coś takiego go prosić mogła? W zasadzie od zawsze, problem był w tym czy Aaron rozpatrywałby Carmy prośbę - Dlaczego nie mi? Mogę ocenić kogo mi się żywnie podoba, od prezydenta po ciebie. - stwierdził obojętnie przesuwając palcem po rysie zdobiącej blat stołu przy którym siedział. Spojrzał ponad ramię dziewczyny kiedy podeszła do okna wyłapując kawałek tego co i ona widziała. Utkwił wzrok w jej szyi kiedy to zdradziła mu swoje... Marzenie. Jemu takie rzeczy mówić? Ponoć nie trawiła gada. Kuchenka może i najlepsza nie była, fakt. Jednak jeśli Aaron miałby być szczery to lepsza ta kuchenka niż sala. Jednak mało miał w tym momencie wspólnego ze szczerością więc wszystko sobie łatwo wybaczył. Nie lubił takich spędów ani trochę - Uwierz. Szkodzi ci coś? - zapytał nie widząc powodów dla których miałby nie uwierzyć jego słowom. Nie było w tym nic dziwnego, chyba. Aaron spojrzał najpierw na drzwi a później na Carmelittę zastanawiając się czy i z przyszłej walki wyjdzie w jako takiej całości. Uniósł głowę w górę wlepiając spojrzenie brązowych oczu w dziewczynę - Sprawdzę, możesz być pewna. - oświadczył by nie martwiła się czasem z tego powodu biedaczynka. Wstał prostując się przed Meksykanką przez co znaleźli się nos w nos i zapytał - Idziesz czy będziesz tak stała? A może mam zaklaskać? Fanfary? Konfetti? Raz, raz, raz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:28, 10 Paź 2010    Temat postu:

Najwyraźniej Carma nie należała do kategorii 'wszystkie'. - Wygląda na to, że jednak nie wszystkie latałyby tylko po salonach czy też bawiły się w sprzątaczki, praczki i kucharki ku uciesze swoich wielce rozleniwionych facetów. - odparła uśmiechając się do samej siebie z lekką złośliwością. Dziewczyna zawsze uważała, że żaden facet nie jest tego wart, żeby usadowić kobietę w czterech ścianach zamkniętą i bezwolną. A przynajmniej ona się nigdy nie widziała w takiej roli. Po prostu nie pisałaby się na taki układ. To było dla niej jakieś chore i nienormalne. Poza tym uważała, że każdy mężczyzna znudziłby się bardzo szybko swoją kobieta, gdyby ta utknęła przy tych swoich mało pasjonujących zajęciach nie posiadających kompletnie żadnego charakteru.

I nie, nie mógł jej sobie od tak obrażać. A bynajmniej jego o to nie prosiła tak na prawdę. Nie miał prawa jej oceniać ani też komentować jej poczynań. - Dlaczego nie? Bo sobie tego nie życzę. - stwierdziła jakże rozbrajająco - Nie znasz mnie na tyle, byś miał prawo do oceniania mnie czy komentowania moich decyzji. To takie trudne do zrozumienia? - zapytała retorycznie. To wcale nie tak, że go nie trawiła całkowicie. Były chwile, gdy był sympatyczny. Ale były też takie, że najchętniej by go ukatrupiła. Te chwile należały chyba do kategorii gdzieś po środku z tendencją na mordercze zamiary.

- Nie, nie szkodzi mi uwierzyć. - odparła. Jednak jakoś nie wierzyła mu w tej chwili. Przynajmniej nie do końca. Może była uprzedzona, ale wydawało jej się, że Aaronowi dogryzanie jej sprawiało większą radochę niż patrzenie się na walki na ringu. Tylko czemu się na niej tak uwiesił? nie miał nikogo bliższego z rodziny, by na nim się pouczepiać do wszystkiego co tylko było możliwe? Kiedy tak wbił w nią swoje spojrzenie miała na końcu języka jakąś wypowiedź co do tego, żeby się tak na nią nie jopił, jednak zabrakło jej jakiejś odpowiednio ciętej riposty.

Zdążył wstać przez to i straciła jedną szansę. - Będę robiła to, na co mam ochotę. - odrzekła na jego słowa, gdy tak zawisł nad nią twarzą w twarz, znów chyba zdecydowanie za blisko niż to kontakty prawnik-klientka pozwalały. - I Ty też jeśli masz ochotę robić z siebie pajaca klaszczącego czy cokolwiek innego, to proszę Cię bardzo. - stwierdziła z przekorą wlepiając się spojrzeniem w jego oczy, skoro i on nie spuścił z niej wzroku. - I nie poganiaj mnie, bo sama wiem kiedy mam już iść a kiedy nie. - odrzekła. W zasadzie, to to, co mężczyzna zrobił przed jej poprzednią walką przyniosło jej szczęście wygranej. Nie widziała powodu, dla którego to ona teraz nie miała by sobie odebrać tego, co jej skradł w łazience. Zwłaszcza, że stał blisko niej.

Zdecydowanym ruchem złapała go za tył głowy i sięgnęła wychylając się lekko po jego usta. Drapieżnie, nieco nachalnie a już na pewno zdecydowanie i zachłannie. Zabrał, to niech teraz odda to, co było jej. Chwilę później puściła go obracając się do niego plecami i zdecydowanym krokiem wychodząc z pomieszczenia kuchenki. - Nie zapomnij po sobie zatrzasnąć drzwi. - rzuciła za siebie ruszając wzdłuż ławki stojącej pomiędzy szafkami przebieralni. Przez pierwszych kilka kroków było niewygodnie omijać jej te wszystkie porozwalane torby i plecaki toteż jednym zgrabnym ruchem weszła na deski ławki idąc w tych swoich nieprzyzwoicie wysokich szpilkach po niej jak po najwygodniejszym wybiegu. Musiała się pośpieszyć, bo powinna być zaraz przy ringu a jeszcze tam nie dotarła. Nie widziała jednak powodu by biec. Zaczęła zsuwać ze swych ramion szlafrok, chcąc przyspieszyć nieco swoje przygotowanie do rozpoczęcia walki. Moment później znalazła się już przy sznurach ograniczających jej arenę. Zdjęła pantofle przy schodkach czekając na hasło sędziego, że można już wejść na matę, do swojego narożnika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:10, 10 Paź 2010    Temat postu:

- Kto powiedział że zabawa w domową kwokę bawi facetów? - jego jakoś nigdy nie bawiła. Zaskakujące było to że zgadzał się z Carmelittą bez większych przeszkód, bo nie wyobrażał sobie przesiadywania każdego wieczoru w tym samym pokoju, w tym samym fotelu, z tym samym serialem w tv i z tą samą gadką żony która to bręczałaby mu nad uchem że krzaczek hortensji jej coś marnieje. Co nie mógł? On wszystko mógł. W końcu nazywał się Howard - Czy muszę dogłębnie znać kogoś kto spóźnia się notorycznie do pracy by stwierdzić że najprawdopodobniej nie wysypia się najlepiej? Raczej nie, prawda? Tak samo jest z tobą... Nie muszę znać pobudek dla których walczysz by stwierdzić że to głupota. - zakończył chcąc by zabrzmiało to odpowiednio sentencjonalnie i by przemówiło do móżdżka Carmelitty - Wiec wierz. To ponoć bardzo ułatwia sprawę. - stwierdził wiedząc że tutaj miał wiele racji. Wiara, nawet i w kłamstwo nieraz upraszczała wszystko. Gorzej kiedy sprawa się rypła, wtedy już zapominało się jak to było miło trwać w słodkim zakłamaniu. Sanchez straciła wątek przy Aaronie? Proszę, proszę chyba jej się to po raz pierwszy zdarzyło - Heh jak to dumnie zabrzmiało. - zakpił ze słów dziewczyny, choć z tego co wiedział i widział to była ku temu robieniu co chciała bardzo zdolna. Prawnik - klient nie, teraz było inaczej. Posiadacz praw do pewnej dupy - posiadaczka takowej. Pasowało? - Nie, nie, nie. Chodziło o to... - nie zdążył dopowiedzieć reszty zdania. On niczego nie kradł. Nie był pospolitym rzezimieszkiem. Niech to zaraz Carma sprostuje. Oj spodobała mu się zachłanność Meksykanki. Ciało też miała niczego sobie. Aaron popatrzył za odchodzącą dziewczyną przesuwając palcem po brodzie. Chyba wysnuł jakieś wnioski bo ruszył się od stołu. Z trudnym do rozgryzienia wyrazem twarzy, przypominającym bardzo ten który zagościł na niej ostatnim razem kiedy znaleźli się zbyt blisko siebie zabrał butelkę mineralnej wody i wyszedł z kuchenki. Woda bynajmniej nie była dla niego. Wyszedł przed szatnię i wsparł się o ścianę. Nie chciało mu się przedzierać na swoje miejsce, stąd nikt go nie wyganiał. Wszyscy już oczekiwali kolejnej walki. I wszyscy, nie wyłączając prawnika, byli ciekawi jak ona się potoczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:09, 10 Paź 2010    Temat postu:

- A nie bawi? - zapytała retorycznie - Przynajmniej większość lubuje się w usadzeniu swoich bab w domu, by broń boże im nie zwiała do konkurencji. Jeszcze nie byli by w stanie jej odzyskać i byłaby tragedia. - dodała. Zwłaszcza jak taki rozsiadł się w tym swoim fotelu i spasł się na domowych obiadkach żonki czy konkubiny, opity piwskiem i cuchnący, nie miał zbyt wielu atutów w rękawie prócz przyzwyczajenia i przywiązania swojej partnerki do codzienności. - A tutaj byś się mógł bardzo mylić. - stwierdziła - Bo może właśnie wysypia się wyśmienicie tylko coś jeszcze przed pracą robi, że mu czasu nie wystarcza na dotarcie o odpowiedniej porze? - rzuciła z wrodzoną sobie pewnością i przekonaniem co do słuszności swoich słów.

- Moja walka nie jest głupotą. - odrzekła. Gdzie indziej miałaby szansę w parę godzin zarobić kilkanaście tysięcy dolców, które były przewidziane dla trzeciego miejsca? Drugie i pierwsze były jeszcze lepiej nagradzane, ale na nie dziewczyna nie liczyła nawet nie czując się na siłach by nawet próbować je zgarnąć dla siebie. - Ale mi nie jest potrzebne ułatwianie sobie czegokolwiek. - powiedziała z przekorą. Jasne... Gdyby nie było jej potrzebne ułatwianie, to nie przyszła by nigdy do jego kancelarii z prośbą o pomoc ani też nie zwaliłaby na niego wypełniania tego przeklętego formularza N-400. Ano owszem, ona straciła wątek. A właściwie, to nie straciła, tylko nie umiała znaleźć odpowiednio trafnego zakończenia. Niech się nie cieszy za bardzo, bo zbyt często się jej to nie zdarzało.

- No widzisz jak się ładnie zgadzamy? - zapytała równie jadowicie co przekornie uśmiechając się do niego w odpowiedzi na te jego słowa o dumnym brzmieniu jej słów. Hah, jak się uczepił tej jej zgody. Niech się tylko nie przyzwyczaja, bo dostał ją tylko i wyłącznie w kontekście zbierania jej w razie czego z maty, gdyby oberwała za mocno. Poza tym owa zgodę mogła wycofać w każdej, dowolnej dla siebie chwili i wtedy zostałby z niczym. Lepiej, żeby nie sądził, że ta zgoda to tak na stałe. Za dobrze by mu było wtedy a Carma nie zamierzała niczego ułatwiać. A już na pewno nie jemu.

Ćwierćfinał już nie był taką dziecięcą igraszką, jaką była poprzednia walka. Tym razem Carmelitta trafiła na przeciwnika podobnego do niej wzrostem, lecz koszmarnie żylastego. Widząc, iż mięśni zbyt wielkich sobie facet nie wyrobił, stawiała na to, że zapewne techniką nadrabia niedoskonałości budowy. Odwiesiła szlafroczek na hak i wsunęła się między sznurami na swoje miejsce w narożniku, gdy sędzia na to już pozwolił. Nim wsunięto jej w usta osłonkę na zęby oblizała koniuszkiem języka swe wargi, na których wciaż pozostawał posmak ust Aarona i dopiero wtedy odchyliła się w bok, odbierając zabezpieczenie od asystenta.

Wyszła z narożnika chwilę później naciągając sobie powolnym ruchem mięśnie szyi. Powinna była w przerwie nie siedzieć i gadać sobie w najlepsze z gryzipiórkiem, ale poćwiczyć trochę utrzymując swoje mięśnie rozgrzanymi. Jednak nie było tak źle, bo przerwa między tymi dwiema walkami była wyjątkowo krótka, więc i ciało nie zdążyło za bardzo ochłonąć. Dźwięk gongu rozpoczął kolejne jej starcie. Powoli zaczęła krążyć nieco na boki raz w jedną a raz w drugą stronę starając się wyczuć z kim ma do czynienia. Mężczyzna nieco starszy od niej obserwował ją z równą uwagą jak ona jego krążąc niczym jej lustrzane odbicie tyle, że w przeciwną niż ona stronę, utrzymując wciąż dystans. Po dłuższej chwili mierzenia się dziewczyna rozpoznała ten specyficzny chód czekania na możliwość zmniejszenia dystansu. Muay Thai. - syknęła do siebie w myślach już czując na swoich żebrach razy, które na pewno dostanie.

Odległość między nimi się w pewnej chwili bardzo zmniejszyła a facet próbował pochwycić ją gdzieś za kark chcąc się przymierzyć do zadania ciosu. Zbiła jego ręce kilkakrotnie tak, jak to było możliwe w jego dyscyplinie, ale doszła do wniosku, że raczej tym sposobem nie uzyska przewagi. Krav Maga? Heh... Martial Arts... Użyła przechwytu i gdy jej przeciwnik wysunął znów w jej stronę ręce, przechwyciła je dźwignią obracając go w powietrzu całego i powalając go na ziemię. Przytrzymała go stopą przy ziemi czekając na zaliczenie jej punktu przez sędziego.

Ten gest tylko rozzłościł jej przeciwnika. W kolejnej rundzie był już bardziej brutalny i zaczął wykonywać o wiele bardziej zdecydowane ruchy, z którymi coraz ciężej było Carmie sobie poradzić. W końcu nie udało jej się wymknąć spod gradu kopniaków i dostała kolanem po żebra. Było to bolesne, ale na szczęście nie powodowało żadnych poważniejszych obrażeń. Skrzywiła się z bólu, ale po chwili przywołała na twarz uśmiech jakby kompletnie nic się ni stało. Było jeden do jednego, co oznaczało, że ten atak przed nimi miał zaważyć o wszystkim.

Posypały się wzajemnie blokowane bądź też zbijane kopniaki. Ręce też nie próżnowały. Mężczyzna próbował ją pochwycić, by zablokować jej oddalenie się od siebie, ona zaś torpedowała pięściami górną część jego korpusu i głowy starając się dosięgnąć go na tyle, by wreszcie skutecznie zaatakować. W przeciwieństwie do swego przeciwnika miała tą swobodę na szczęście, że znów mogła zmienić technikę na inną, bardziej skuteczną w tej chwili. Oddaliła się na krok po to, by zamarkować ręką cios z odległości. Kiedy mężczyzna skupił się na jej dłoni zaciśniętej w pięść kopnęła z półobrotu zdobywając drugi, zwycięski punkt.

Tym razem obejrzała się na widownię bez większego zadowolenia z wygranej, ale za to dała publice powody do radości. Widząc przegranego gościa zbierającego się z maty podała mu rękę, by pomóc mu wstać, co przyjął w pierwszej chwili raczej niechętnie, jednak po ułamku zawahania skorzystał i stając na nogi pochwycił ją w uścisku gratulując wygranej. Zeszła z ringu zaciskając zęby, ale uśmiechając się przy tym w zadowoleniu. Wejście do półfinału miała zapewnione. Przed nią, według jej wyliczeń była tylko jedna walka. Narzuciła na siebie szlafroczek zawiązując się jego sznurkiem w pasie. Ruszyła chodnikiem w stronę szatni wypluwając po drodze do kubełka gumową osłonkę na zęby i odbierając ręcznik, którym zaczęła wycierać swą twarz i kark. Dotarła tuż przed wejście widząc znów gryzipiórka. - I jak tam? - zapytała starając się nie nabierać jeszcze zbyt głęboko powietrza, by nie czuć bólu idącego z jej boku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:52, 10 Paź 2010    Temat postu:

Do strasznych wniosków dochodził Aaron. Podobnie jak Carma nie był 'wszyscy'. Nie zamykałby kobiety w domu na cztery spusty. Zatrważające to było. Nie skomentował jej słów uznając że nie pora na to by przyznać że miał podobny światopogląd. Świat się kończył - To niech wstaje wcześniej, tak by zdążył. - dobrze że Anne tutaj nie było, bo jego sekretarka bardzo szybko i niezwykle skrupulatnie by wyliczyła ile razy Aaron spóźnił się do pracy i jaką średnią ma na tydzień. I wyniki nie byłby zachwycające. Wcale! Może jeszcze powiesz ze ten motor to sprawa wyższa i dla niego tak bardzo się poświęcasz? Choć nie, ty zapewne nie interpretujesz tego jako poświecenie, tak... Zabawa. - Och tak. W to wierzę ci na sto procent. - powiedział chcąc popukać ją w czoło i przypomnieć wszystkie oznaki lenistwa jakie miał okazję u niej zaobserwować w dość krótkim czasie ich znajomości. Wychodziło na to samo. Straciła czy też nie umiała znaleźć, bez różnicy. Cieszyć się też mu nie mogła zabronić - To takie niecodzienne. - powiedział Aaron rzekomo przejęty bardzo tą zgodą. Tak, tak, niech mu tak nie wypomina o tej zgodzie bo gotów pomyśleć ze Carma tylko czeka aż w jakikolwiek sposób się o jej tyłek upomni a sama wtedy sprawi sobie prezencik odmawiając mu. Co za kobieta! Co za smarkacz raczej. Ta smarkata Meksykanka właśnie stanęła na ringu. Aaron obrzucił wzrokiem jej przeciwnika wiedząc ze często od takich boli najmocniej. Niby nic szczególnego a jednak. Sędzia rozpoczął walkę a mężczyzna podpierający ścianę wbił znudzone spojrzenie w czubki swych butów. Uznając że od tego szyja boli wyprostował ją patrząc na środek przestrzeni między czterema kompletami lin i na krążącą wokół siebie dwójkę. Wszystko interesowało go bardziej niż sytuacja na ringu. Jakoś koleś wlepiał wygłodzone spojrzenie w jego klientkę. Ktoś relacjonował gorączkowo przez telefon. Trener przeciwnika Carmy dopingował swego zawodnika na bieżąco rzucając mu uwagi i gestykulując gwałtownie, albo uczepiając się brzegu podestu jakby to była tratwa która miała chronić przed utonięciem. Z tego wszystkiego chyba nie wiele dochodziło do świadomości faceta walczącego z Carmą. Aaron obracał w dłoni butelkę patrząc na zwinne ruchy dziewczyny. Uśmiechnął się słabo kiedy przyznano jej punkt. Skrzywił się kiedy dostała. Zacisnął zęby widząc na twarzy dziewczyny uśmiech. Patrzył beznamiętnie na niekończące się wymiany ciosów czekając na to aż któreś z nich zdobędzie przewagę która zadecyduje o wyniku. Nie doczekał się jednak bo ruch Carmelitty był równie szybki co zaskakujący i walka dobiegła końca. Z twarzy prawnika znikł wyraz uznania który znalazł się tam nie wiedzieć skąd. Z neutralną mimiką wcisnął jej w dłonie butelkę i okręcił się by nadal móc raczyć ją swoją osobą - Znośnie. - stwierdził patrząc na ciemne kosmyki włosów które wymknęły się spod uczesania - Dałaś się tknąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:57, 11 Paź 2010    Temat postu:

- Och, czasem wstawanie wcześniej nic nie daje, bo i tak się człowiek spóźnia choćby nie wiem jak na głowie stawał, by się ze wszystkim wyrobił. - odpowiedziała spokojnym głosem. Na prawdę niewiele o niej wiedział. Pod pewnymi względami Carmelitta nie była wyjątkiem i lubiła sobie ułatwiać życie jak tylko się dało. Pod innymi zaś była pracowita jak mrówka, ale tego to akurat mężczyzna nie miał za bardzo okazji zaobserwować.

No oczywiście, że przez zwykłą kobiecą złośliwość i przekorę przy pierwszej możliwej okazji wypomni mu zakres udzielenia tego jej pozwolenia. Chociażby tylko po to, by móc zobaczyć jego minę kiedy usłyszy 'nie'. Nawet jeśli sama tak na prawdę nie miała by nic przeciwko. Chodziło tylko i wyłącznie o utarcie mu tego jego przemądrzałego prawniczego nosa. I zamknięcie choć na chwilę jego ust. Swoją drogą całkiem przyjemnych przy pocałunku ust.

- Dzięki. - powiedziała zdziwiona dostając od gryzipiórka wodę, której nie oczekiwała od niego raczej dostać. Nie potrafiła sobie uzmysłowić chwili, w której Howard nagle tak się zmienił i zaczął jej nadskakiwać spełniając jej zachcianki, choćby i takie przyniesienie wody. Pokręciła tak delikatnie, że aż niezauważalnie głową z niedowierzaniem. Co Ty próbujesz ugrać? Nie była tego pewna. A co? Zazdrosny czy jak? - Czasem się tak zdarza. - odparła starając się nie krzywić w chwilach, gdy jej bok przypominał o solidnym kopniaku jaki zaliczył od jej przeciwnika podczas walki. - Jezu, muszę pod prysznic, nie ma opcji. - wyjęczała cicho do siebie odkręcając butelkę z napojem i upijając z niej łyka wody. Przetarła swe czoło przedramieniem decydując się, że nawet chwili dłużej nie zniesie bez obmycia się. Miała wrażenie, że się cała lepi.

- Aaron, poczekaj chwilę, muszę sięgnąć do swoich rzeczy i się ogarnąć pod prysznic. - rzuciła i umknęła mu na chwilę do pomieszczenia kuchenki skąd zabrała płyn do kąpieli, większy ręcznik i drugi kostium na przebranie, bo w tym, to już się raczej nie widziała. Wróciła moment później stając przed mężczyzną z rzeczami trzymanymi w dłoni. Powolnym ruchem pokazała za siebie nie wiedząc jak mu to powiedzieć, że znowu go na chwilę zostawi idąc pod rzeczony prysznic. - Teraz... Do łaźni jeszcze muszę się przejść. - stwierdziła nie mając pojęcia czy powinna zaproponować mu potowarzyszenie jej w drodze do owego pomieszczenia, nie chcąc jednocześnie by poczytał to sobie jako jakąkolwiek sugestię do wejścia wraz z nią do środka. A tego, to by nie za bardzo chciała, bo nie miała najmniejszego zamiaru się przy nim myć. no chyba, że został by w przedsionku, ale to mijało się nieco z celem jak również nie było by to chyba dobrym pomysłem jak sądziła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Carmelitta dnia Pon 12:58, 11 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:31, 11 Paź 2010    Temat postu:

Utop się. - Nie ma za co. - odpowiedział szczerząc się do Carmelitty a w zasadzie o jej pleców i narzuconego na nie szlafroka - Wiem, że się zdarza. - jednak nie powinno. Będę cię zbierał z desek, a jeśli nie to będę wlekł do szatni, a nie daj boże jeszcze do samego La Push. Swoją drogą to ciekawe gdzie się zatrzymałaś? Bo chyba nie nocujesz... Tutaj. - Proszę bardzo. - powiedział słysząc jej utyskiwania pod nosem odnoszące się do prysznica. Usiadł na ławeczce odchylając się w tył bo przechodził obok niego właśnie mężczyzna którego jego klientka pokonała. Aaron popatrzył na sznurowadła wlekące się za facetem i wsparł łokcie na kolanach pochylając się w przód. Prawnik czekając na Carmę zastanawiał się ile czasu każde z nich poświęca na treningi by przygotować się do zawodów. Czy dla was jest to całym życiem? Tak od rana do nocy? Znów zadarł głowę w górę i wstał. Tym razem jednak wrażenie bliskości było krótkie bo prawnik przełożył nogi nad ławeczką odsuwając się do Carmelitty - Miłego. Tylko się nie utop. - hipokryta jeden. Wskazał kciukiem na drzwi wiodące do głównej hali i odwrócił się od dziewczyny. Zajął swoje, chyba już, standardowe miejsce wspierając się o ścianę i patrząc na parę zawodników bez cienia większego zainteresowania. Wrócił do swoich rozmyślań dotyczących czasu potrzebnego do osiągnięcia zadowalającej formy i środków które temu sprzyjały.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:38, 11 Paź 2010    Temat postu:

Dziewczyna nie słyszała jego myśli i całe szczęście dla niej. Jeszcze by się czegoś za wiele dowiedziała i byłby klops. A już na pewno zaczęłaby się dziwić od kiedy to mężczyzna stał się na prawdę dla niej taki uczynny. Wpierw wodę jej przyniósł, chciał ją odwieźć od tego, by nie startowała w kolejnej walce i jeszcze gdyby ją zmasakrowali, był gotów ją zawozić aż pod samo studio. Normalnie przeuroczy dżentelmen z niego był. Tylko czego on oczekuje w zamian? Aż strach było się zacząć zastanawiać.

Kto jak kto, ale Carma wiele czasu na treningi nie poświęcała. Codziennie rano musiała sobie iść pobiegać dla własnego lepszego komfortu psychicznego i fizycznego a wieczorem, po pracy, lubiła zrobić sobie króciutki trening tak dla odprężenia i rozluźnienia mięśni. nic wielkiego. Ale byli też tacy, co potrafili od świtu do nocy trenować. Jednak to dla meksykanki było już totalną przeginką.

Wróciła spod prysznica po parunastu minutach [link widoczny dla zalogowanych] i odświeżona. Zdecydowanie lepiej się tak czuła. Podeszła cicho do samego brzegu framugi przy której stał prawnik. Z resztą przy takim hałasie, to nie było opcji nawet ją usłyszeć gdyby szła normalnie. Pochyliła się w ramach żartu nad uchem gryzipiórka. - Wróciłam... Tęskniłeś? - zapytała już się szykując na jakąś cięta ripostę od niego. Nie wierzyła, że by sobie odpuścił. - Idę do tamtej kanciapy socjalnej. - stwierdziła - Idziesz? - w sumie to właśnie trwały ćwierćfinały i może i te walki chciał obejrzeć.

Carma miała tym razem nieco więcej czasu, bo wraz z zakończeniem ostatniej walki ćwierćfinału miała być nieco dłuższa przerwa zrobiona po to, by technicy mogli przygotować zarówno ring jak i całą salę do półfinałów i finałów. Wiązało się to ze zmianą dekoracji i różnymi pierdołami, które musieli zrobić dla sponsorów a to dawało jakieś pół godziny przerwy jak nie więcej. Nie miała zamiaru zaraz się przeciskać przez tłumy kręcących się ludzi i zawodników zwłaszcza, że ostatnia walka ćwierćfinału właśnie się toczyła i lada moment mieli ogłosić przerwę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:22, 11 Paź 2010    Temat postu:

Dlaczego strach się zastanawiać? Przecież sama stwierdziła że jest dżentelmenem. Wątpiła w jego dobre wychowanie? Niech nie przesadza. I nie dopowiada sobie za wiele bo to szkodliwe było. Ponoć myślenie w nadmiarze też szkodziło a tutaj Carma mogła robić za wspaniały przykład. A z nadinterpretacji w szkole dostała by szóstkę z plusem bo tak strasznie dużo umiała wyciągnąć że nawet sam autor dziwiłby się w którym z jego zdań szanowna meksykanka wyczytała to i owo. Ponoć jednak kobiety były ku temu wybitnie utalentowane. Aaron któremu nogi już ścierpły od wystawania pod ścianą podprowadził jedno z krzeseł, wiec mościł się na nim wygodnie uprzyjemniając sobie choć trochę przymus oglądania tekkena na żywo. Wychodził z założenia że jeśli już się grało jakąś role to do końca. Walka więc zapierała mu dech w piersiach i przyprawiała o szybsze bicie serca. Krzesło jednak przynosiło mu więcej kłopotów niż pożytku, bo przeszkadzało osobą które łaziły w te i spowrotem. Aaron wstał i odstawił je na swoje miejsce wracając pod ścianę. Zerknął na zegarek zastanawiając się ile jeszcze kiedy obok jego ucha rozległ się głos tej która teraz powinna być topielicą - Nie. - odparł krótko i spojrzał na Carmelittę - Za moment. - powiedział wskazując na krążących wokół siebie mężczyzn - Kiedy się skończy. - odwrócił od niej wzrok traktując dziewczynę jak kawałek ściany za swoimi plecami i wlepił uważne spojrzenie w środek. Cóż, w końcu ty nie możesz być bardziej zajmująca niż ta dwójka kretynów. Jeden z nich, spasione bydle o karku szerokim prawie jak Aaron ruszał się mimo zwałów tłuszczu niezwykle zwinnie. Zastanawiającym było to że nie zgłosił się na zawody sumo tylko zawitał tutaj. Jego przeciwnik, mały, szczurkowaty mulat o ciemnych oczkach nie mógł go dobrze pochwycić bo miękkie ciało pokryte potem wyślizgiwało się z jego rąk niczym mydło. Kiedy odskoczyli od siebie Aaron spojrzał w bok widząc tą o której myślał że już odpoczywa w kuchence - A ty jeszcze tutaj? - jaki on był zaaferowany tą walką. Świata nie widział.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:09, 11 Paź 2010    Temat postu:

Szkoda, że nie odpowiedział, iż tęsknił. Miałaby z czego się nabijać przez kolejnych kilka minut. Jednak nie dostarczył jej tego powodu do satysfakcji, więc dziewczyna musiała obejść się ze smakiem. - Okej. - zgodziła się słysząc, że chciał obejrzeć do końca walkę. Przez chwilę jeszcze została w wejściu, przyglądając się walczącym. Po krótkim dość czasie stwierdziła, że to nudne przyglądać się tamtej parze. Spasły gość wyglądał nieapetycznie a mulat próbujący go dosięgnąć i coś mu zrobić wydawał się być żałosnym.

Chciała się już wyprostować i odejść, gdy Aaron się do niej zwrócił. - Ta. - przyznała się do tego, że jeszcze nie odeszła - Zagapiłam się. A poza tym sprawdzałam czy ta twoja fascynacja ich walką to ściema czy też nie. - odparła złośliwie - Jednak skoro dostrzegłeś moją tu jeszcze obecność, to chyba niestety miałam rację i wcale nie jesteś tym tak bardzo zaaferowany. - dodała. Tak, tym razem już specjalnie przejaskrawiła dostrzeżone przez siebie fakty dopowiadając odpowiednio dużo, by osiągnąć zamierzony efekt.

Wiedząc, że właśnie mu zapewne podniosła ciśnienie wyprostowała się i odwróciła się odchodząc w stronę pomieszczenia kuchenki. Gdzieś po drodze widziała chyba wiaderko z lodem. Stwierdziła, że koniecznie musi gwizdnąć kilka kostek, by sobie zrobić okład tuż pod żebrami, by zmniejszyć opuchliznę jaka mogła się lada moment pojawić. Nie chciała mieć żadnych śladów, jeśli tylko była możliwość się ich ustrzec.

Na szczęście przy wiaderku zostawiono też bawełniane chustki, by można było nabrać lodu na okład. Obiecała sobie, że pomodli się za tą osobę, która o czymś takim za wczasu pomyślała i zadbała o realizację. Zgarniając kulkę ze zmrożoną zawartością weszła do swojego pomieszczenia nie domykając za sobą drzwi, siadając znów na blacie i dla wygody opierając się plecami o ścianę. Nawet czystą ścianę, ktoś musiał tu przed zawodami wszystko wysprzątać.

Odrzuciła na jedno z krzeseł swoje rzeczy i usadzając się bardziej komfortowo podciągnęła sobie bluzkę aż pod same piersi, przykładając zimny okład do palącej w tym miejscu skóry. Zasyczała pod nosem klnąć na czym świat stoi, że aż tak to musiało boleć. Jednak cóż, umrzeć od tego nie umarła by, więc nie było się czym martwić. Było to tylko stłuczenie, więc dobrze dbając i osłaniając ten bok przy kolejnym pojedynku powinno za parę dni jej przejść. Zamknęła oczy próbując opanować w sobie nieprzyjemne dreszcze od zimna promieniującego z jednego punktu jej ciała. Póki była sama w pomieszczeniu mogła sobie pozwolić jeszcze na grymas na swej twarzy. Poza tym z dwojga złego lepsze było zimno niż pieczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:48, 11 Paź 2010    Temat postu:

Ojej, jaka szkoda że nie wiedział. Gdyby miał pojęcie ile radości Carmie sprawi zapewne postarałby się lepiej i wygłosił długą oraz piękną mowę oddającą jego tęsknotę względem dziewczyny, a tak? Kto tu był scenarzystą i tak bezsensownie pisał jego rolę? Za kratki z tym kimś - Na tego puszystego co...? - jakże łagodnie określił teraz ciężko sapiącego ze zmęczenia mężczyznę - Wiedziałem. - tylko on sam wiedział co miał na myśli. Prawnik uśmiechnął się ze spokojem i wytłumaczył - Jesteś w błędzie. - zaczął i pociągnął dalej - Chciałbym całą mą uwagę poświęcić walce ale niestety meksykańska mucha brzęcząca nad moim uchem przeszkadza mi. - rozpraszała. Ona lubiła jak ktoś jej wisiał nad uchem? Jak przeszkadzał sama obecnością? Aaron nie znosił uczucia patrzenia mu na ręce, było to czymś do czego nigdy się nie przyzwyczaił. Kiedy Carma odeszła mężczyzna wywrócił oczami i postanowił podpierać tą ściana do końca walki. Podejrzewał że spasiony pampuch prędzej padnie na matę z powodu zawału niż wygra. Za bardzo się nie mylił. Lekarz co prawda nie musiał się fatygować. Bycie małym też miało swoje plusy a jeśli przebiegłość widoczna w oczach była prawdziwa to wygrywał rozum nad tuszą i siłą. Rozległy się oklaski dla mulata którego ramię w górę poderwał sędzia a Aaron był już w połowie wyludnionej szatni. Pchnął niedomknięte drzwi zastanawiając się nad powodem takiej uprzejmości ze strony Carmelitty - Mulat. - powiedział od progu wyjawiając jej wynik walki, którym mogła być zainteresowana. Usiadł na krześle które zajmował poprzednio i podparł brodę dłonią by przyglądać się bez słowa syczącej dziewczynie. Mówiłem... Ale kto mnie słucha?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:20, 11 Paź 2010    Temat postu:

No już aż tak poświęcać się nie musiał, żeby odgrywać przed nią całą tą szopkę związaną z melodramatycznymi wyznaniami o tęsknocie. Chyba by się wtedy porzygała z powodu mdłości ogarniających jej ciało. Tak, zdecydowanie ta para teraz walcząca była najbardziej fascynującą. Bleee. Nic ciekawego ani też przyjemnego. Nie miała pojęcia co takiego wiedział, ale też nie dopytała się o to pozostawiając jego stwierdzenie bez jej odpowiedzi czy reakcji.

Nazwał ją meksykańską muchą? Jakże ją rozbawił tym stwierdzeniem. Uchachana od ucha do ucha szła do tej kanciapy. Pewnie właśnie dlatego rozbolał ją jeszcze bardziej bok, w który oberwała z kopniaka. Czy ona lubiła jak jej ktoś stał i patrzył na ręce? Wszystko zależało od sytuacji, ale w dominującej części wypadków pewnie też by się zaczęła denerwować.

Słysząc uchylające się drzwi rozchyliła powieki spoglądając na wchodzącego do pomieszczenia prawnika. Z ociąganiem odsunęła od swego boku zawiniątko z kostkami lodu chcąc je wrzucić do zlewu i dalej udawać twardą. Jednak rzuciła na moment wzrokiem na swoją skórę w miejscu, gdzie zarwała i stwierdziła, że z dwojga złego łatwiej jej będzie znieść gadanie gryzipiórka, które przecież mogła olać niż potem przez tydzień chodził niczym połamana z powodu rwącego bólu schodzącej powoli z jej ciała opuchlizny.

- No to ładnie. - odparła siląc się na uśmiech kiedy ogłosił tryumfalnie wynik rozgrywki. Przetarła palcami ostrożnie bolące miejsce po czym ponownie przyłożyła mroźną kulkę do obolałego miejsca starając się nie krzywić przy tym. Nie chciała nigdy nikomu pokazywać swoich słabości, to tym bardziej jemu nie zamierzała dawać tej satysfakcji. - I co? Teraz przerwa? - dopytała się od niechcenia poprawiając swą głowę opartą o ścianę. Wysupłała ostrożnie z zawiniątka jedną z kostek lodu i zaczęła się nią bawić przekładając kapiącą od roztapiającej się wody kostkę między palcami. Skoro moje towarzystwo Ci takie nie miłe, to po jaką cholerę tu przylazłeś, co? Nie mogła się temu nadziwić.

Gryzipiórek dawał jej w większości chwil do zrozumienia, że zwykłą szmatę do podłogi czy też mopa obdarzyłby większym poszanowaniem czy sympatią niż ją a jednak mimo wszystko już trzeci raz pofatygował się do niej. No dobrze, drugi, bo pierwszy raz podszedł do niej w szatni, gdy siedziała na ławce. A nie! Trzeci! Pierwszy raz zawołał do mnie na korytarzu hallu prowadzącego do hali. Jak to łatwo się było pogubić w rachubach. Od niechcenia rzuciła topniejącą w jej palcach kostką lodu w stronę prawnika tak, by trafić mniej więcej w jego klatkę piersiową. trafiła w szyję. Też dobrze. Wyszczerzyła się w uśmiechu do mężczyzny po chwili sięgając po butelkę z wodą, której jeszcze nie zdążyła dopić. Odkręciła nakrętkę wypijając powoli łyk za łykiem. W zasadzie bez sensu go tutaj zaprosiła. Po co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:55, 11 Paź 2010    Temat postu:

Jak to dobrze że w tej dominującej części przypadków by go rozumiała. Naprawdę, to dawało korzystne rokowania na przyszłość meksykańskiej muszce i gryzipiórkowi. Szanse na wzajemne mordowanie się malały. Być może i z uśmiechem i radością doprowadzi do końca sprawę jej obywatelstwa. Jeszcze trochę i uznają że do siebie pasują. Wtedy chyba będzie koniec świata - Ładnie? No może i ładnie. - stwierdził patrząc na sufit by nie drażnić już dodatkowo dziewczyny tryumfalnym spojrzeniem które zapewne spoczęło by na jej boku - Tak, masz chwilę by się pozbierać. - choćby i nie wiadomo jak chciała to jedna cienka zmarszczka na jej czole, tuż przy brwi pokazywała że coś jest nie tak. Niech nawet nie pyta kiedy Aaron to zaobserwował. Jak każdy facet był wzrokowcem, do tego bardzo uważnym. Jaka Carmelitta była skrupulatna. Kto by pomyślał że taki leniuch tak dokładnie notuje sobie w pamięci każde ich zetknięcie się. Obserwował jej zabawę z lodowym sześcianem więc kiedy rzuciła nie zaskoczyła go tym za bardzo. Odchylił głowę w bok i chcąc nie chcąc wzdrygnął się czując zimno na swojej szyi. Sięgnął po kostkę i spojrzał krzywo na zadowoloną z siebie dziewczynę - Nie wyrosłaś jeszcze ze szkoły by tak zaczepiać faceta? - położył lód na stole i wsparł na blacie brodę by obracać kosteczkę tuz przed swoimi oczami i patrzeć jak topi się szybciej pod wpływem ciepła jego dłoni. Na swoje ostatnie pytanie to już sama powinna znać odpowiedź. Aaron nie miał pojęcia co nią kierowało. Mimo wszystko i tak lepiej siedziało się tu dogryzając sobie wzajemnie niż na wykupionym przez niego miejscu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:39, 11 Paź 2010    Temat postu:

Na wszelkie możliwe świętości, Carmelitta za wszelką cenę starałaby się doprowadzić do sytuacji, w której nie mogło by im wpaść coś tak głupiego do głów, by stwierdzić, że do siebie pasują. Nie wyobrażała sobie siebie u jego boku a już tym bardziej z nim. To, że całował całkiem nieźle, na serio bardzo dobrze a wręcz rzec by można było, że świetnie, nie zmieniało to w żaden sposób faktu, że ona i gryzipiórek? Nieee... Nie było takiej opcji. To na prawdę byłby koniec świata. - Wcale jej nie potrzebuję, by się pozbierać, bo nic takiego jak mój upadek nie miało miejsca. - upomniała go natychmiast, gdy tylko usłyszała jego słowa.

No właśnie ciekawe kiedy to dojrzał i kiedy miał szanse rozpoznać u niej aż tak co było grymasem bólu a co tylko niechęcią do jego słów. No ale to było tak jakby mało ważne. Fakt był taki, że na serio jej bok ją tak napitalał, że z chęcią by sobie przyłożyła z siłą w inne miejsce. Ponoć człowiek jest zdolny do odczuwania tylko największego bólu w jednym czasie i Carma na prawdę chciałaby, aby akurat to nie był ten jej bok.

Widać skrupulatnie byli oboje. On na punkcie zmiany jej reakcji, ona na punkcie tego co on robił. Obserwowali się niczym dwa cietrzewie szykujące się albo do walki albo też do... Do czego? Bo raczej nie do sympatii. A może? Ty cholerny gryzipiórku! Po jakiego grzyba mnie wtedy pocałowałeś?! Wszystko mi się przez ciebie miesza w głowie... Narzekała sama do siebie, ale musiała przyznać mu w pewnej kwestii rację. Zajebiście całował. Mógłby tak jeszcze raz... Aż miała ochotę z powodu tych swoich myśli splunąć. Nie wierzyła samej sobie, że o tym w ogóle myślała. Powinna była zdezynfekować swoją jamę ustną i porządnie wyszorować zęby po tym jak jego wargi... jego miękkie, ciepłe i przyjemne wargi zetknęły się z jej.

Docisnęła sobie mocniej kłębek materiału z kostkami lodu do obolałej skóry mając nadzieję, ze kolejna dawka bólu spowoduje, ze przestanie myśleć o nim. Dupek. Zawsze tak wszystko psujesz? - Może i wyrosłam a może jeszcze nie. - stwierdziła w odpowiedzi na jego pytanie. - Lubię czasami kogoś pozaczepiać. Padło tym razem na Ciebie, skoro tu jesteś. Może uda mi się Ciebie sprowokować do jakiejś reakcji na przykład... - rzuciła w powietrze starając się go w jakikolwiek sposób, ale zmusić do odzywania się a nie takiego siedzenia spokojnego bez słowa i przyglądania się topiącej się kostce lodu. - Ty zawsze taki poważny jesteś? - zapytała w drugą stronę, bo ta jego malkontencka mina na prawdę odbierała sporą chęć do wszelkiego zadowolenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:06, 11 Paź 2010    Temat postu:

Problem był w tym ze Carma znów się z nim zgodziła. Koniec świata. No i? To naprawdę źle wróżyło. Stanowczo muszą jakoś opanować te negatywne uczucia jakie wobec siebie żywili i nakazać jedynie czysto zawodowe relacje. Aaron w życiu nigdy nie spotykał się z dziewczyną młodszą od jego siostry a wypełniając dokumenty Carmy miał okazję poznać rok jej urodzenia. Choćby i miała nie wiadomo jak długie nogi i choćby nie wiadomo jak zaciekle mu pyskowała - Doprawdy? Ach tak... Ciebie tylko poturbowali, no tak, przecież to nic w porównaniu z upadkiem, tak, tak... - przyznał dl jej spokoju. Ale ty jesteś durna... Jego myśli, a w myślach mógł Carmie dowolnie ubliżać, nie jej interes co Aaron myśli. Myśli, te myśli, jaka szkoda że nie mógł poznać konkluzji i opinii jakie kształtowały sie w umyśle Carmelitty! Niepowetowana strata dla niego. Miałby w tym temacie aż tyle do powiedzenia a tu nic. Niech go tą dezynfekcją nie obraża. To on mógłby się zacząć martwić o bakterie które przywlekła ze swojej ojczyzny. Co ona sobie tak ból podbijała? Sumienie ją gryzło? Myśli jakieś nęciły? Kolejna genialna i trafna obserwacja prawnika - Sprowokować? Do jakiej reakcji na przykład? - upomniał się o dokończenie przez nią zdania - Miałbym ci oddać i zniżyć się do tego samego poziomu? - zapytał unosząc w górę brew co nadało mu wygląd zatroskanego szczeniaka - Przeważnie. Martwi cię to? - jego nie martwiło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:34, 11 Paź 2010    Temat postu:

Tak bardzo Aaron chciał tych czysto zawodowych relacji? No cóż, jeśli by przy tym obstawał, to Carmelitta by się znowu z nim w tym temacie zgodziła. i to było straszne. Do trzech razy sztuka. Chyba najwyższy był czas na to, by dziewczyna wreszcie wzięła się za siebie i dopilnowała tego, aby więcej się podobne sytuacje godzenia się z jego zdaniem nie wydarzyły. Bo jak to tak? To było okropne.

A co on miał do młodszej od siebie partnerki, co? Ponoć to właśnie dla facetów było najlepsze kiedy kobieta była młodsza, bo przynosiło dumę i podbudowywało mocno oklapnięte ego. Miałby coś przeciwko dziewczynie w wieku Carmy? Dziwny był. I co choćby miała długie nogi i cięty język? No niech dokończy, z chęcią by poznała co za 'choćby' miał na myśli. Westchnęła słysząc jego słowa. - Nie poturbowali, tylko dostałam jednego kopniaka. I nie wygląda to wcale źle. Ot, trochę upierdliwie boli i tyle. Nic strasznego. Bywałam niegdyś w gorszym stanie i cieszyłam się wtedy, że jeszcze żyję, nie przejmując się jakimś małym siniaczkiem. Cholernie bolesnym siniaczkiem, ale tylko siniaczkiem - odrzekła ze spokojem lekko się uśmiechając.

No właśnie. Skoro tamte myśli były tylko jego myślami i mógł w nich sobie o niej mówić co tylko chciał, to i ona miała prawo do swoich wniosków. I też jemu nic do tego. - Nie wiem do jakiej. - wzruszyła ramionami - Jakiejkolwiek. A nie, że siedzisz tu jak kołek. Po co tu przyszedłeś, po co? - stwierdziła. - Oddać? - tego to ona nie zrozumiała w pierwszej chwili, ale zaraz załapała, że chodziło mu o tą kostkę lodu. Cienias. Teraz się wymiguje. - Ach, boisz się zniżyć do mojego poziomu... - powiedziała lekko przeciągając swoje słowa z kpiną w głosie - Zapomniałam, że taki wielki Pan Prawnik nie odważyłby się zniżyć do poziomu takiej brzęczącej niczym mucha meksykanki. - kontynuowała teatralnie odkreślone swoje zrozumienie dla jego postępowania.

- Faktycznie. Nie dorastam Ci do pięt. I powinnam znać swoje miejsce, skoro niesplugawionej krwi Amerykanin usadził mnie już na odpowiednim dla mnie miejscu. - powiedziała wciąż z przekąsem. - Tylko wiesz co? Ja wcale nie mam zamiaru dać się wsadzić w te Twoje brytfanki do pieczenia. - podsumowała nagle całkiem innym tonem. Dobrze, ze drzwi były zamknięte, to przynajmniej nikt nie musiał jej pitolenia słuchać oprócz osoby, do której kierowane były jej słowa. - A tak w ogóle, to wyjaśnij mi proszę, dlaczego mnie pocałowałeś? - to było pytanie za sto punktów. Od tego się zaczęło to wszystko w jej głowie, co burzyło spokojne dotąd myśli. - Bynajmniej. - pokręciła przecząco głową, gdy zapytał czy ją to martwi. - Ale to nudne musi być. I brak w tym spontaniczności. A to już powinno martwić. - wyraziła swoją opinię na prawdę starając się sprowokować go do jakiejś reakcji. Niech on ją jakoś zatka, bo mogła w ten sposób wymyślać najróżniejsze jego rzekome problemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:12, 11 Paź 2010    Temat postu:

Tak, to było straszne. Z całą świadomością Aaron po raz kolejny przyznał Carmie rację. Muszą to jakoś opanować, bo robiło się bardzo niebezpiecznie. To on tez była dziwna. Nie umiał podać uzasadnienia i chodziło chyba o zwyczajną równowagę w przyrodzie. Zapomniała uwzględnić że nie każdy facet musiał być taki sam. Aaron poza tym nie stwierdził że nie chciałby się spotykać, tylko że dotąd się nie spotykał. No dobra, po skorygowaniu własnych zachcianek długie nogi i pyszczenie znalazły się na wysoko notowanych punktach tego co prawnik chciał widzieć czy też słyszeć u kobiety z którą by się spotykał. Długie nogi zawsze go zachwycały. Co do pyskowania, lepsza była kobieta wyszczekana niż taka która bredziła by od rzeczy o kwiatkach, gwiazdkach i romansach. Zbyt cichych też nie lubił, bo uważał je za słabe i strachliwe - Tak, nie wygląda tak źle, ale boli cholernie. - powiedział za Carmę skoro jej przez to dumne gardziełko słowa, w których musiałaby się przyznać do słabości i do tego że boli ją silnie a nie tylko 'upierdliwie', przejść nie chciały - Czy za wystarczającą reakcję uznasz machnięcie dłonią? - zapytał zostawiając w spokoju lód i robiąc to o co pytał. Machnął prawą dłonią obojętnie nie za bardzo dając się wciągać w jej zabawę - Dokładnie! Widzę że mucha ma przebłyski inteligencji. Bardzo, bardzo dobrze. Masz rację, nie mogę się zniżyć, któreś z nas musi być na tyle mądre by pozostać w stanie używalności. - mruknął zgryźliwie znów pijąc do tego że miał ją wsadzić w plastikowy worek i podrzucić do najbliższej kostnicy - Splugawionej. Mam dziadków w Kanadzie. - przyznał choć gdzie Kanada a gdzie Meksyk. Dwa różne kierunki, dwa całkiem inne kraje, inne kultury, inny klimat - Ale jakie brytfanki? - zapytał rozbawiony jej słowami. Nie miał pojęcia skąd to wzięła. Roześmiał się cicho. Jej kolejne pytanie sprawiło że uśmiech prawnika trochę przygasł, ale nie znikł z jego twarzy - A dlaczego miałbym to wyjaśniać? - zapytał wiedząc ze nie może obejść tego pytania, bo zadała je dość dostanie - Bo chciałem. - stwierdził prostując się z krześle i wzruszając ramionami - Powiedź lepiej co cię popchnęło do tego by pocałować mnie. - odwrócił kota ogonem nie widząc powodu by sobie tego odmówić. Jej wersja była o wiele bardziej zachłanna w porównaniu do jego podejścia, budziła więcej kontrowersji - Nie, to nie wszystkich martwi. A wierz mi że wiem co to spontaniczność. Choćby może świadczyć o tym to o czym właśnie rozmawiamy. Impuls sprawił że cię pocałowałem... - powiedział zataczając dłonią wdzięczny okrąg by dodać swym słowom animuszu - A impuls to spontaniczność. Satysfakcjonuje cię ta odpowiedź?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:47, 11 Paź 2010    Temat postu:

Po słowach mężczyzny Carma musiała mu wreszcie przyznać rację. Czy ciskanie przedmiotami w chwili, gdy podnosiło się ciśnienie też znajdowało się na jego liście wysoko punktowanych spraw? Dziewczyna pierwszy raz na głos syknęła z bólu poprawiając sobie przykładany do boku okład po czym przeklinając pod nosem coś po meksykańsku ciskając z wściekłością lodem zawiniętym w szmatkę w zlew. - Masz cholera rację. - wycedziła przez zaciśnięte zęby zeskakując z blatu i podchodząc do swoich rzeczy. Nie mogła przecież wyjść do kolejnej walki w takim stanie i to właśnie ją wściekało.

- Nie, nie uznam. - odparła dla przekory. Wyciągnęła ze swojej torby jakieś zawinięte w skórę zawiniątko, które zaczęła rozplątywać z troczków obwiązujących je wokół. Na moment się zatrzymała w bezruchu spoglądając na prawnika z nieokreśloną dość miną na swej twarzy. Dziadek z babcią w Kanadzie... - No cóż za skaza w rodowodzie. - skomentowała waląc prosto z mostu. Znowu zajęła się swoim zawiniątkiem podchodząc do okna i otwierając je nieco szerzej, by pomieszczenie się wietrzyło.

- Co jakie brytfanki? - nie rozumiała jego zdziwienia. Jedni mówili o wsadzaniu kogoś w szufladki, inni o pieczeniu reszty w jednej brytfance. Proste, prawda? I jakie logiczne. - A dlaczego miałbyś tego nie wyjaśniać? - zapytała retorycznie, bo nie widziała powodu, dla którego miał by jej nie odpowiedzieć na jej pytanie. Bo chciał. A jak chciał, to sobie wziął. A ja sobie potem odebrałam. Rachunek czysty. - Powiem, jak mi pomożesz. - odparła kładąc na blacie stołu rozplątane już zawiniątko. jego oczom pokazała się niewielka buteleczka z mlecznym płynem i zapałki. Niewiele myśląc dziewczyna położyła się na plecach, lekko tylko na boku na blacie odkorkowując buteleczkę. Zaśmierdziało zjełczałym mlekiem, alkoholem i czymś, co przypominało majeranek w zapachu.

Naniosła odrobinę na swój zaczerwieniony bok rozsmarowując dziwną mieszankę na swojej skórze. - Jak nałożę, pomożesz mi to podpalić. - wyjaśniła, po czym spojrzała się na gryzipiórka z uwagą na moment. - Proszę. - dodała swą prośbę jakże dziwnie brzmiącą w jej ustach. - Ja tego zrobić nie będę mogła, bo mam już tym umazane palce. - dodała nakładając dość grubą warstwę mazi na swoją skórę. niech się lepiej niech nie pyta z czego to jest zrobione. Na serio nie chciał wiedzieć. Grunt, że miało zadziałać. Uniosła ręce od swego boku czekając aż Aaron zrobi to, o co ona poprosiła. Miała tylko nadzieję, że nie uzna jej za szaloną i przyjmie, że dziewczyna doskonale wie co robi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin