Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Hall of boxing and fighting sports
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:24, 12 Paź 2010    Temat postu:

To zależy czym kobieta ciskała. Kostka lodu była na plus. W końcu nic nikomu zrobić nie mogła, a strata jej też nie była czymś strasznym. Aaron popatrzył wpierw na zlew na później na Carmę. Każda kobieta która się wściekała i nie beczała przy tym z bezsilności wyglądała co najmniej pociągająco. Prawnik musiał przyznać ze Meksykanka nie była wyjątkiem od tej reguły. Reguły jaką on sam w zasadzie stworzył, nie miał w zwyczaju konsultować i pytać o zdanie innych mężczyzn. Miał własny gust - To nie wiem co cię zadowoli. - mruknął w zasadzie chcąc to wiedzieć dla własnego spokoju. Bo za nią ciężko było nadążyć. Przechylił się w krześle by dostrzec za czym grzebała w torbie - Nawet sobie nie wyobrażasz. - stwierdził i wyprostował się widząc wzrok jaki na nim spoczął. Nie miał pojęcia po co otwierała okno, jemu tutaj było tak w sam raz - Brytfanki, brytfanki. - Czyżbyś zaczynała gadać od rzeczy? Aaron po raz pierwszy słyszał o pieczeniu kogoś w brytfankach to się też pytał, wersję z szufladkami znał o wiele lepiej i sam przeżywał teraz mały dylemat którego głównym przedmiotem była Carmelitta i jej dotychczasowa szufladka - I co jeszcze? - zapytał jakby pomoc jej udzielona była o wiele bardziej wartości niż odpowiedź na jego pytanie. Odpowiedź jednak ciekawiła prawnika, a ciekawość przemogła wewnętrzny opór do udzielania pomocy. Patrzył przez dłuższą chwilę na buteleczkę zastanawiając się co dziewczyna zamierza z tym zrobić. Kiedy wyjawiła rolę jaką miał spełnić parsknął śmiechem - Podpalić?! Zgłupiałaś do reszty? Czy testosteron rzucił ci się na mózg? - i jej 'proszę' nie pomogło. Pociągnął nosem krzywiąc się i woląc nie pytać z czego mazidło powstało - To je wytrzyj. - rzucił poirytowany głupkowatym tłumaczeniem Carmy. Wsparł dłonie na blacie i wziął zapałki które wyciągnęła wraz z butelką. Spojrzał na sufit szukając czujników, bo nie chciał wyjść z kuchenki zmokły niczym kura z sapiącą mu w kark dziewczyną. Wyciągnął zapałkę i przymierzył się do odpalenia jej zerkając na bok Carmelitty z niechęcią widocznie wyraźną w oczach - Rozumiem zasadę działania baniek, ale tego...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:48, 12 Paź 2010    Temat postu:

No nie. Płaczu to by Aaron nigdy nie miał szansy dojrzeć u dziewczyny, bo na takie słabości to sobie nie pozwalała. Uważała, że łzy są tylko dla słabych ludzi a ona nie zamierzała podpadać pod taka kategorię. - A znalazło by się parę rzeczy. - odparła na jego wzmiankę o tym co mogło by ją zadowolić. Jednak uściślać tego nie miała zamiaru. Pozostawiła to w sferze niedopowiedzeń. Sądząc z jego zakochania w tej jego Ameryce mogła tylko podejrzewać jak bardzo mężczyzna odczuwa swoją skazę w rodowodzie i jak mu ona doskwiera. Dla niej to było coś nie do wyobrażenia sobie, faktycznie. Bo wcale nie wydawało się jej, że ten kraj mógłby być tak wspaniałym, by przejmować się z jego powodu swoim pochodzeniem. abstrakcja jakaś.

Okno otworzyła, by wywietrzyć zapach mazi, którą się miała posmarować. Nie lubiła tego zapachu przynajmniej do chwili, gdy się jej nie podpaliło. Potem czuć było tylko ten niby majeranek, który aż tak drażniący nie był dla nozdrzy. - I nic więcej. Tylko pomóż. - odparła. Kompletnie nie rozumiała z czego on się tak śmieje. - Nie, nie zgłupiałam. Wiem co robię. - odrzekła kiedy prawnik z niedowierzaniem zaczął się w nią wpatrywać i śmiać się z tego, co ona zaczęła robić. - Nie wiem czy wiesz, ale u kobiet, to testosteron, to tak nie bardzo ma skuteczne działanie. - wyjaśniła z lekko przekornym tonem.

- No super. Dzięki za pomoc. - warknęła niepocieszona faktem, że gryzipiórek nie za bardzo pali się do pomocy jej. Pacnęła głową w balat, na którym leżała. - W wyniku spalania wydziela się z tej mazi substancja o działaniu powierzchniowo znieczulającym na zakończenia nerwów. Efekt odrętwienia w zależności od organizmu, powierzchni na której się to stosuje i masy ciała, które ma przetworzyć wchłanianą maść - przymknęła lekko oczy zastanawiając się po co mu to mówi - utrzymuje się od godziny do kilku, bardzo rzadko kilkunastu godzin. Ale mniejsza o to. - machnęła ręką patrząc na Aarona. - Ogólnie chodzi o to, że teraz to - pokazała palcem na swój brzuch, na którym widniał mleczny płyn - znieczuli mnie na tyle, że podczas walki to stłuczenie Eufemizm nie będzie mnie ograniczało nawet, gdybym ponownie dostała w ten sam punkt. - wyjaśniła mu to jeszcze w skrócie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:58, 12 Paź 2010    Temat postu:

Podpadać a przynależeć... Była kobietą a on nie wierzył że była tak twarda by nigdy nie uronić łzy. To były jednak tylko jego prywatne spostrzeżenia, tyczące się ogółu płci pięknej a nie tego jednego przypadku rozłożonego na stole - Tak? Ciekawe jakie... - podpytał chcąc by jednak bardziej sprecyzowała co miała na myśli. Jakie zakochanie? Czy ona nie poznawała w jego tonie tej nutki sarkazmu która zawsze się w nim pałętała? Lekkiej ironii? Bez różnicy mu było kto i skąd. Kto i gdzie już bardziej zaprzątało uwagę prawnika. Kiedy poczuł odór z buteleczki już wiedział po co okno, nie musiała tłumaczyć. Żeby tylko na tej pomocy się skończyło. - Czy ty nie masz prywatnego pomiota od masaży, podawania leków, sparingów i innych takich? - zapytał wiedząc co Carmelitta zaraz mu wytknie - Ja nie jestem taki pewien. - przyznał a po chwili zmrużył oczy i pokręcił głową patrząc na Carmę - Wyobraź sobie ze wiem. Tylko czasem takiej która zbyt wiele przebywa w męskim gronie, które przepakowane jest testosteronem podobnie może się udzielić. I wyobraża sobie rzeczy niestworzone. - zakończył pilnując się by w jego tonie było tyle samo przekory co u Carmy. Wysłuchał wyjaśnień od tej wykwalifikowanej farmaceutki medycyny ludowej i zapytał - To nie lepiej sobie kupić maść na stłuczenia? Ładniej pachnie. I nie trzeba się bawić w podpalacza.- powiedział i poczynił krótki ruch dłonią. Zapałka zapłonęła a Aaron przekręcił ją w palcach patrząc poprzez płomień na dziewczynę - Naprawdę... Z tobą będę miał ładny bagaż doświadczeń... - mruknął do siebie pod nosem przykładając do mazi zapałkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:40, 12 Paź 2010    Temat postu:

Mógł nie wierzyć, ale nigdy przy nikim meksykanka nie pozwalała sobie na łzy. No chyba, że takowe by jej z oczu pociekły samoistnie jak od cebuli, na co już raczej ona nie mogła by mieć wpływu. - Co by mnie zadowoliło? To zależy od sytuacji o jakiej mówimy. Bo w zależności od okoliczności inne rzeczy mogłyby mnie zadowolić. - wyjaśniła wcale nadal nie zdradzając gryzipiórkowi tego, o czym akurat w tej chwili pomyślała. Oczywiście, że dostrzegała ironię w głosie Aarona. Jednak nie zmieniało to dla niej faktu, ze mogła spokojnie się pouwieszać na tym, na czym było jej lepiej, wygodniej czy też przyjemniej wkurzając prawnika przy okazji.

- Nie, nie mam. A co? Chcesz się zgłosić na ochotnika? - zapytała z przekorą wiedząc, że jej rozmówca na pewno by się na coś takiego nie zgodził. Prędzej dałby się pewnie pochować żywcem niż z chęcią przyjął funkcję jej pomocnika czy też masażysty. No chyba, że aż tak się myliła co do tego faktu, ale raczej tak nie sądziła. - No to mogę Cię zapewnić, że zdecydowanie nie czuję w sobie męskich cech, które mogłabym nabyć przez takie przebywanie, to raz. A dwa, to ja wcale w takim towarzystwie nie przebywam często. Rzec bym mogła, że takie coś jak tutaj, to... moje drugie w życiu podejście. Na co dzień nie pcham się w takie zabawy. - wyjaśniła jego niepewności.

- A z cech kobiecych mi chyba nic nie brakuje przy tym. Przynajmniej mam takie wrażenie. - potrafiła być, jak tylko chciała, całkiem kobieca i delikatna. Tak samo i uległa być mogła, jak tylko kobieta bywała w towarzystwie mężczyzny. To, że takich swoich cech raczej na co dzień nie okazywała, to była całkiem inna kwestia. - Maść by nic na to nie pomogła. - odrzekła - Sądząc po tym co widać, maść z apteki wymagałaby co najmniej kilku dni na zadziałanie. A ja mam jeszcze jakieś dwadzieścia minut, nie więcej. - wyjaśniła Howardowi, choć pewnie on sam o tym też wiedział.

Carmelitta napięła mięśnie brzucha z cichym, duszonym sapnięciem spoglądając się na ścianę za swoją głową. W głowie przemknęła jej piękna wiązanka przekleństw w rodzimym jej języku obrażających pomył, że w ogóle sięgnęła po tą maść. Musiała chwilę przeczekać aż płomień się wypali a mleczna maź wchłonie się w skórę a jej reszta odparuje. A dopóki się to nie dokonało, płomień nieprzyjemnie, bardzo nieprzyjemnie rozgrzewał skórę jakby ja na prawdę żywcem mieli spalić. Po paru sekundach dziewczyna pacnęła dłonią w swój bok, przyduszając resztki płomienia. Zaczerwienienie skóry lekko zbladło a meksykanka uśmiechnęła się z zadowoleniem czując jak już nic ją nie boli.

Podniosła się z blatu stołu siadając na nim i jednocześnie obracając się w stronę Aarona. Mogła teraz już spokojnie oddychać bez obawy o ból, bo efekt tego dziwnego zabiegu działał natychmiastowo. Minusem było to, że potem równie natychmiastowo przestawał działać, ale cóż, było to tak zwane ryzyko. Uśmiechnęła się ciepło do prawnika, z wyraźną ulgą widoczną na jej twarzy. Sięgnęła po trzymaną jeszcze przez niego w dłoni zgaszoną już zapałkę, odbierając mu w gruncie rzeczy bardzo delikatnym jak na nią ruchem. - Dzięki. - powiedziała sprawdzając palcami drugiej ręki na swoim boku to, czy skóra jest jeszcze wilgotna od tego mlecznego specyfiku czy też nie. Nie była. W powietrzu unosił się na serio zapach do złudzenia przypominający majeranek. Nie wiedzieć czemu spojrzała się w oczy Howarda, wpatrując się w ich orzechowy brąz źrenic. - No widzisz, nauczysz się paru ciekawych rzeczy... - mruknęła pod nosem przygryzając zębami swoją dolną wargę w zamyśleniu. Co to mu ona obiecała? Majaki to chyba jakieś były.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:19, 12 Paź 2010    Temat postu:

Uwielbiała chyba wyszukiwać zawsze dziurę w całym, albo kruczek dzięki któremu mogła się wykręcić. Przy kimś nigdy nie płakała, a kiedy była sama? Pomijając już cebulę, nigdy nie okazała ani krztyny słabości będąc samą w czterech ścianach? Boże, jak to go irytowało, trudno opisać. I znów to samo. Pozostawił temat niedokończony bo szkoda mu było strzępić języka. Możliwość podpalenia Carmy równie absurdalna co nierealna wydawała się ciekawsza - Nie. - odpowiedział, choć jeśli na głos dodałaby to między czym miałby mieć wybór to przystałby na propozycję dziewczyny. Lepsze już chyba było masowanie jej ciała niż zakopanie żywcem. Nie była tłusta ani odpychająca, a gdyby uspokoiła się na leżance to i przestała by mielić ozorem. A wtedy, w tych rzadkich momentach to Aaron pewnie nawet by ją bardzo lubił - Drugie? Pierwsze jak się domyślam jeszcze w Meksyku, tak? - kamień spadł mu z serca kiedy dowiedział się o braku cech męskich które jakoś mogły u niej zakiełkować i zmienić w chłopczycę jakby miała jakiś opóźniony okres nastoletniego buntu. Jak nie chciała jego rad to nie. Odsunął zapałkę zastanawiając się czy Carma da radę czy straci przytomność a tego jeszcze Aaronowi do pełni szczęścia brakowało. Nic takiego jednak się nie stało, a prawnik był zmuszony stwierdzić że nie ma przed sobą laleczki z porcelany - I jak? - zapytał obserwując z uwagą to jak siadała chcąc się dopatrzeć oznak słabości. Nadaremno. Nie ma za co. Bólu w oczach też nie dostrzegł, więc to coś musiało dać zamierzony efekt - Zapewne będzie to nieocenioną pomocą. - powiedział mogąc teraz policzyć pojedyńcze rzęsy meksykanki dokładnie. Zapomniała? No nie... Jak mogła?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:44, 12 Paź 2010    Temat postu:

Oczywiście, że uwielbiała się wymigiwać. Bo po co było się przyznawać do czegoś kiedy można było na pytanie nie odpowiedzieć? Skoro już tak bardzo dokładna miała być jej odpowiedź to owszem, zdarzyło się parę razy, że wśród czterech ścian, z dala od oczu postronnych Carma się rozkleiła. No przecież nie była robotem i posiadała ludzkie uczucia, między innymi znała też rozpacz czy smutek. To, że starała się unikać płaczu to jedno, ale to że nie był on jej obcy, to było drugie.

- Tak, w Meksyku. - przytaknęła - Dawno temu. - i też z podobnym podejściem jak teraz, czyli bardziej dla żartu niż dla ciśnienia wygranej. Wcale nie powiedziała, że nie chce jego rad. Chodziło jej tylko o to, że zwykła maść czy proszek przeciwbólowy nie dałyby efektu, który chciała teraz osiągnąć. I zdecydowanie Carmelitta nie była kruchą lalką, która przy najdrobniejszym chuchnięciu czy prychnięciu rozpadłaby się na drobniutkie kawałeczki.

- Całkiem nieźle. - odpowiedziała z uśmiechem i satysfakcją. Dziękowała samej sobie, że jednak zdecydowała się na tą maść, bo teraz czuła się jak świeżynka. - Nie będzie mi to przeszkadzało przynajmniej w czasie walki. - odrzekła nie spuszczając wzroku z jego oczu. W zasadzie była ciekawa jak długo prawnik wytrzyma jej spojrzenie bądź też które z nich pierwsze umknie gdzieś w bok. Ach, w zasadzie to nie zapomniała. Miała mu chyba odpowiedzieć na pytanie dlaczego ona jego pocałowała. Jednak skoro gryzipiórek się nie upominał od razu o to, to zapewne nie liczył tak bardzo na jej wyjaśnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:10, 12 Paź 2010    Temat postu:

Jednak. Dobrze. To Aaron akceptował. Cóż ponoć pocieszanie pochlipujących w kącie wychodziło mu koncertowo. Takie biedne, zatracone w otaczającym je świecie... Ach rozpędził się, przecież Carma taka nie była, a jeśli już to w odosobnieniu - Dawno temu to ty chyba chodziłaś ze smoczkiem. - zakpił bo jej słowa zabrzmiały tak jakby powiedziała to osoba co najmniej trzykrotnie od Meksykanki starsza - To dobrze. - przytaknął i dodał - Będą mogli bardziej cię sponiewierać. - uśmiechnął się do dziewczyny lekko zadowolony z siebie. Aaron z wytrzymałością nie miał problemów i nie peszył się pod wpływem jej spojrzenia. Pod wpływem którejkolwiek z kobiet się nie peszył. Lepiej. Zaciekawienie zagościło z brązowych oczach, zaciekawienie związane z Carmą. Czy ty naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Przeniósł swą dłoń na oparcie krzesła i skrzyżował nogi nie odmawiając sobie dalszego wpatrywania się w swą klientkę. Zamrugał. Cóż zrobić, musiał. Co się będzie dopraszał? Sama mu miała powiedzieć bez przypominania, w końcu Carmelitta nie była chyba taką która nie wiedziała co to wdzięczność za okazaną pomoc, prawda?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:38, 12 Paź 2010    Temat postu:

Och, jak by się bardzo uparł, to może i kiedyś dało by się ją przyczaić płaczącą. Ale było to takie sporadyczne, że raczej nie należało na to liczyć zbyt prędko. A póki co Carma jakoś nie potrafiła sobie przypomnieć chwili, w której by się umawiali co do częstszego i dłuższego spotykania się z jakiegoś powodu, więc szanse na przyczajenie jej płaczącej malały do... zera?

- No oczywiście, że chodziłam ze smoczkiem kiedyś. - odparła odbijając dość zgrabnie jego docinek - A Ty to nie chodziłeś nigdy ze smoczkiem? - zapytała przekornie. - No dobrze, jakieś trzy lata temu startowałam w zawodach. Raz się zdarzyło. - wyjaśniła stwierdzając, że nie ma co się w tym temacie mitygować.

- Ha! A co Ty tak bardzo chcesz, aby mnie sponiewierali, co? I tak to zrobią, skoro zamierzam w półfinale odpaść. Inaczej nie da się przegrać. Jeszcze walkowerem można oddać walkę, ale chyba nie sądzisz, że bym się na to zgodziła? - powiedziała z przekonaniem. Nie, nie miała nic lepszego do roboty w tej chwili. Jakoś musiała sobie zająć ten czas do wyjścia na ring. Uśmiechnęła się widząc, że prawnik przyjmuje jej wyzwanie. Przez długą chwilę milczała wpatrując się w jego oczy, cały czas z nieniknącym w jej twarzy grymasem uśmiechu. Dopiero kiedy zamrugał stwierdziła, ze się odezwie.

- Okej. - zaczęła nie spuszczając z niego spojrzenia utkwionego w jego oczach. Całkiem ładne. Takie intensywnie orzechowe. - Dlaczego Cię pocałowałam? Pewnie nie przyjmiesz zbyt prostej odpowiedzi, że po prostu chciałam czy też zwyczajnie miałam ochotę a akurat ty byłeś obok. - kontynuowała - No więc zrobiłam to, bo mi się spodobało poprzednim razem. To było przyjemne a dlaczego miałabym sobie odmawiać przyjemności? Poza tym skoro Ty mogłeś mi 'skraść' - zaznaczyła okazując palcami dodatkowo cudzysłów - pocałunek, to ja mogłam go sobie odebrać wyrównując rachunek. W taki sposób w jaki chciałam i w jakim akurat miałam ochotę. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? - zapytała - Jakieś protesty? - nie opuszczała spojrzenia z jego oczu coraz bardziej zaintrygowana i zaciekawiona tym ile mężczyzna jeszcze wytrzyma. No i dlaczego w ogóle podjął to jej wyzwanie, tego też była ciekawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:24, 12 Paź 2010    Temat postu:

Aaron by się nie czaił na to że ją przyłapie. Nie, chodziło jedynie o to że mogła się uważać za nie wiadomo jak twardą, ale jednak zdarzało jej się płakać. Nikt tutaj Aarona nie zrozumie, ale udowadnianie ludziom niektórych rzeczy czasem zakrawało u niego na fanatyzm. Tak samo przecież jak z jej płaczem było z walką, z tym że wcale nie powinna startować, tak było z Mariką i tym że jej mąż totalnie się dla niej nie nadaje i tak dalej - Nie, ja miałem od urodzenia kodeksy w łóżeczku. - mruknął obojętnie - Oczywiście że chodziłem. - żachnął się - Ponoć byłem uroczy. - jakże by inaczej - Trzy lata to nie tak dawno. - stwierdził wlepiając w dziewczynę uparte, nieugięte spojrzenie - Ależ oczywiście że można. Ale przecież ty nigdy nie dasz się zbyt łatwo, nie? I nie ustąpisz bez próby swych sił. - tak łatwo ją rozgryzł? Kto powiedział że kobieta jest skomplikowana był w błędzie. Bynajmniej w tym momencie Carmelitta i rozumienie pobudek które nią kierowały nie sprawiało już prawnikowi żadnego problemu. Grymasem? Całkiem ładne te grymasy miała. To ciekawe jak jej uśmiech wyglądał kiedy uśmiechała się z zadowoleniem. Wysłuchał tłumaczenia jakiego mu udzieliła stwierdzając że chcąc nie chcąc a znów z cholerą musi się zgodzić, przynajmniej częściowo - Niczego ci nie skradłem Carmelitto. - zauważył, a chyba jego prawniczy umysł był wyczulony na wszelkie przedefiniowania znanych mu pojęć - Chyba nic nie było mi zabronione bym musiał to wykradać. - mruknął niewinnym tonem, bo Carma nie wykazywała chęci do obrony przed nim - Niech będzie ze mnie satysfakcjonuje. - stwierdził przymykając na moment powieki by skinąć głową. Uniósł ponownie wzrok na Meksykankę i zakończył - Nawet najmniejszych.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:10, 12 Paź 2010    Temat postu:

Co do startowania Carmelitty w zawodach to Aaron kompletnie nie miał na to wpływu. I mógł sobie o tym jej mówić ile tylko chciał, ale dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru słuchać jego twierdzeń. Przynajmniej nie wzięłaby ich nawet pod rozwagę aż do chwili, gdyby ktoś jej na ringu nie sklepał, bo wtedy raczej nie dziwnym były by wnioski, że może nie powinno się było startować. - Jaaasne. - odrzekła słysząc o kodeksach wkładanych do łóżka dziecka. Chyba by go rodzice bardzo nie kochali katując tak małego berbecia paragrafami. - I ciumkałeś w wyrastających ząbkach kolejne karteczki przy okazji ucząc się przepisów prawa. - zakpiła wywracając oczami po jego słowach.

- W to już prędzej uwierzę. - dodała gdy mówił o tym, że podobno był uroczy. Dziecko w takim małym garniturku pod krawat, bucikach jak u lalki i ze smoczkiem wielkim, kolorowym i obślinionym do granic absurdu wydawało się zabawne. Taka śmieszna mała marionetka, którą by można było pomiatać. Albo przynajmniej pociągać za sznureczki dyrygując poczynaniami prawnika. Cudna wizja. Zacząłby tańczyć tak, jakby mu meksykanka zagrała. Ubaw by miała niesamowity.

To jego nieugięte spojrzenie zawieszone na niej zaczynało ją coraz bardziej intrygować. Czyżby chciał jej pokazać, że nie odpuści? - Ach, a kto to mówi? Czyżbyś poczytywał się za znawcę moich reakcji? - zapytała zjadliwie nie odpuszczając i sama tego spojrzenia na nim zawieszonego. Musiałby się wybitnie postarać, żeby zobaczyć u niej uśmiech zadowolenia. - Skradłeś. Nie pytałeś o pozwolenie a to znaczy, że naruszyłeś czyjąś nietykalność nie mając pewności na to, że możesz. - odrzekła. Nie znała się na tych jego paragrafach, bo by mu jakieś stosowne do tej chwili dobrała, ale sądziła, że i tak to wystarczy.

- Acha. Skoro nie było zabronione... - zaczęła z przekąsem - Czy to znaczy, że zawsze byś sięgnął po coś, czego byś chciał w danej chwili, skoro nie zostało to jasno powiedziane, że nie wolno? Bo nikt nie powiedział 'nie rusz'? - zapytała przekornie - Nie istnieje chyba coś takiego jak domniemanie zgody w żadnym z tych Twoich kodeksów. Nie mylę się, prawda? - rzuciła z tonem lekkiego wyzwania w głosie. - Ooo... Uważaj na takie słowa, bo teraz ja sobie zinterpretuję, że w pewnym zakresie zakazu żadnego nie ma. A przynajmniej, że zgoda nie jest potrzebna na nic. Skoro sam pokazał, że nie potrzeba zgody... - ostrzegła. Czy to przymknięcie powiek, to była właśnie kapitulacja? Wygrała?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:42, 12 Paź 2010    Temat postu:

To że była butna i uparta też wiedział. Dlatego nie wpajał jej swego punktu widzenia. W tym wypadku miał nadzieję, ba sądził, że sama się przekona przy odrobinie szczęścia. Aaron po raz pierwszy dziś chyba się roześmiał swobodnie słuchając o tym jaki sobie go wyobrażała w łóżeczku - Nie Carmelitto. Nie uważasz że karmienie dziecka papierem jest trochę szkodliwe? - matko jaki niedorzeczny temat sobie obrali, jakby o normalniejszych rzeczach pogadać nie mogli. Nie musiała mu wierzyć, bo nie zależało mu na tym. Jasne! Chciałby chyba mieć przed sobą Aarona w wersji pełzającej po podłodze. Problem był w tym że miała przed sobą trzydziestolatka, całkiem samodzielnego i to bez krawata. I o sznureczkach mowy być nie mogło, chyba że śniłaby o nich na jawie. Nie musiał jej pokazywać. On po prostu nie odpuszczał, bo nie miał w zwyczaju przegrywać z kobietą, no może trochę przesadził, z dziewczyną - Ja to mówię. - podkreślił jakby jego słowo było świętością i nikt nie powinien poddawać tego co Aaron powie w wątpliwość - Nie do końca. - przyznał. Zwyciężyć jej się tutaj nie da, przynajmniej nie chciał łatwo polec - Jednak jesteś uparta i dumna, a to raczej łatwo odnieść do twoich decyzji. Nie trzeba być znawca by zauważyć to i owo. - wyjaśnił gładko nic nie robiąc sobie z zajadliwości Meksykanki która kierowana w jego stronę starała się już chyba tradycją. Aarona to bawiło, bo miedzy Bogiem a prawdą, nie wiedział czym sobie na to zasłużył. Albo nie chciał wiedzieć - W takim razie zgłoś to na policję skoro to tak bardzo ci szkodziło. - nie szkodziło? Heh to mały punkt dla niego. Musiał tylko poczekać na odpowiedź jakiej udzieli - To zależy o czym mówimy. Czasem tak, a czasem nie. - orzekł nie widząc powodów by udzielić dokładniejszej odpowiedzi na jej pytanie, skoro według niego nie było dostatecznie sprecyzowane. Bo przecież na wieszakach nie było wywieszek 'proszę nie brać koszul ze sobą przed zapłaceniem', a kiedy przechodził choć zakazu nie było to i tak nie zabierał ze sobą niczego do domu - Nie, takie coś nie istnieje. Ale tutaj jest problem innej natury. 'Twój kodeks...' Mój własny czy kodeks stworzony przez zgromadzenie prawników? - on tez się potrafił wykręcać jakimś mało znaczącym szczegółem jak jego klientka - Interpretuj dowolnie. Ty się sparzysz, nie ja. - chciałaby chyba wygrać. Z nim nie było łatwo. Aaron nadal się z nią zmagał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:09, 12 Paź 2010    Temat postu:

- A bo ja wiem czy jest szkodliwe? Mnie kodeksów do kojca nie wkładano, to Ty twierdziłeś, że o tym coś wiesz. - odparła. A oni w którymkolwiek momencie rozmawiali o jakichś normalnych rzeczach? Zwykle dwójka ludzi spotykających się na gruncie poza służbowym i nie mająca żadnego konkretnego celu rozmowy, nawiązywała zazwyczaj do jakichś tam swoich zainteresowań, poglądów czy też na jakiś inny lekki temat wpadała. Oni natomiast od samego początku na siebie naskakiwali. Ciekawe tylko jaki był w tym cel.

- W przeciwieństwie do Ciebie najwyraźniej, nie będę latać z byle pierdołą. - stwierdziła kiedy powiedział, że mogła by się zgłosić na posterunek z doniesieniem na niego. Ponieważ prawnik żadnego konkretnego pytania jej nie zadał, Carma nie zamierzała sama z siebie odpowiadać na niesprecyzowane pytania. O czym mówili? Chyba wiedział, prawda? O samowolnym braniu sobie od kogoś pocałunku. Bynajmniej nie o koszulach, które swoją drogą, jak zauważyła meksykanka, mężczyzna miał zawsze całkiem ładnie wyprasowane. Ciekawe kto to za niego robił. A może do pralni oddawał i tam u je prasowano w kancik?

Znudzona dość szybko siedzeniem w jednym miejscu bez ruchu wsparła się rękami za sobą. Wciąż nie spuszczała z gryzipiórka spojrzenia i już zaczęła kombinować nad tym co by tu zrobić, aby facet wreszcie odpuścił. Ona bynajmniej nie zamierzała tego robić. - Obojętnie w którym. Ponoć każdy kodeks powinien mieć podobne ramy prawne. A co? Czyżby ten Twój własny, prywatny kodeks dopuszczał coś takiego jak domniemanie zgody? Wygodny jesteś, skubańcu. Nikt Ci tej zgody nie udzielał przecież. - kontynuowała swoją z nim debatę. - Nie mam zamiaru. - odparła gdy tak butnie próbował jej dać do zrozumienia, że by się sparzyła, gdyby tylko po cokolwiek sięgnęła. - Długo zamierzasz się we mnie tak wpatrywać? - zapytała otwarcie chcąc usłyszeć od niego jakąś odpowiedź. Stał bardzo blisko niej w gruncie rzeczy, co na dłuższą metę zaczynało być niewygodne. Wyprostowała jedną nogę, ocierając łydką o jego biodro. Musiała przecież rozprostować kolano, skoro zaczęło jej na brzegu tego blatu cierpnąć, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:00, 12 Paź 2010    Temat postu:

- Ja nie siedziałem w kojcu. - teraz chyba z nudów będą się łapać za słówka i zmagać z interpretacjami tego co powiedzą - Wiem to co każdy, bynajmniej zdawało mi się że to co każdy wiedzieć powinien. No chyba że ciebie tak karmili zmielonymi gazetami, to mogę się mylić. - odparł jak najbardziej układnie akceptując ewentualny błąd który to rzekomo mógł popełnić. Nie dało się go wyprowadzić z równowagi, była to trudna sztuka. Cel jak cel. Pewnie żaden ogólnie rzecz biorą. Mężczyzna się nie nudził, a ją dzięki jemu pomocy przestało bolec. I nie denerwowała się walką, w ogóle pewnie o niej nie myślała dzięki temu że Aaron był tak złośliwie miły i uparty. Same plusy jego obecności, wiedział że jest genialny - Nie byłabyś mi przeciwna. Bo jakoś nie zamknęli cię jeszcze na dołku. Też nie biegam z byle pierdołą do znajomych. - odparł wzruszając ramionami. Byli gorsi niż dzieci umawiające się o kawałek piaskownicy. Wiedział o czym mówili. Przykład może i nie był najszczęśliwszy ale nieźle obrazował to co prawnik miał na myśli. A co? Tak trudno było uwierzyć że sam sobie koszule prasował? W dużej mierze był samowystarczalny. Aaron westchnął znudzony tym toczącym się gdzieś z boku pojedynkiem woli. Stanie w miejscu też go męczyło. Podrapał się za uchem i przegarnął włosy by nie przypominać posążka - Tak, mój prywatny kodeks dopuszcza coś takiego jak domniemanie zgody. - nie dbał o to w jakim świetle teraz się postawił - Nie ma w tym nic złego. - póki nie okazuje się że zgody nie było, ale raczej żadna nie narzekała - Zuch dziewczyna. - pochwalił fałszywie słysząc jak nie ma zamiaru dać się sparzyć - Ja? Tak długo aż ty nie przestaniesz się wpatrywać we mnie. - odrzekł a w oczach prawnika pojawiła się hardość. Musiał najwidoczniej walczyć że znużeniem które wywoływało w nim to w co sobie oboje pogrywali. Wywrócił oczami i zapytał - A teraz co? Jakiś cudowny specyfik na nogę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:33, 12 Paź 2010    Temat postu:

No tak. Nie siedział w kojcu, więc go pewnie rodzice wypuszczali na popas na jakiś trawnik. Ach te słodkie dzieciństwo. Idiotyczna sprzeczka, bo tak na prawdę Carmelittę raczej nie za bardzo interesowało dzieciństwo Aarona. - Widzisz, jestem pewna, że nie. Bo to nie mnie wciskano kodeksy i przepisy. - odrzekła ucinając temat tego czy ją karmiono papierem czy też nie. To on twierdził, że od maleńkości zamiast misia musiał się przytulać do twardych okładek ustaw i dyrektyw. Mogła mu tylko współczuć, bo rodzice na serio musieli go bardzo nie kochać.

No tutaj niestety musiała mu przyznać racje. Dzięki niemu nie myślała o walce. Z jednej strony owszem, nie martwiła się przez to niepotrzebnie, ale z drugiej strony też nie było tak dobrze, bo powinna była się właśnie rozciągać i rozgrzewać schłodzone mięśnie. Wcale więc taki genialny nie był jak mu się wydawało. - Nie byłabym Ci przeciwna?! Rany, jak to zabrzmiało! - roześmiała się kpiąco. - I to jeszcze do znajomych... Próbujesz mnie nastraszyć czy też chwalisz się właśnie częstym lądowaniem na posterunku, co? - dopytała się, skoro już tak się o to dopominał i podkreślał swoje słowa. - Poza tym serio chciałbyś się poskarżyć za to, że Cię pocałowałam? - zapytała. Chyba sam sobie byś przeczył, bo oporu jakiegoś raczej nie czułam wtedy...

- No to masz strasznie dziwny ten Twój kodeks. Opiera się na regule wyjątków czy jak? - dopytała się - Nie ma w tym nic złego? - prychnęła rozbawiona jego stwierdzeniem - A nie sądzisz, że kiedyś przy takim kodeksie możesz dostać tak po łapach, że będziesz musiał sięgać po resztę kodeksów na swą obronę? - rzuciła stwierdzając, ze sama nie wie jak to się stało, ale Howard był na serio wręcz idealnym obiektem do tego, by się na nim wyżywać. - Ach, no to w takim razie zapewne do chwili aż mi się znudzi albo też do momentu, gdy będę musiała szykować się do wyjścia na ring. - podsumowała. Znowu uciekał gdzieś wzrokiem! Jeszcze chwila a Carma na serio stwierdzi, że przegrał. Co to byłaby za wspaniała chwila utrzeć mu nosa, skoro nikt inny wcześniej tego jeszcze nie zrobił.

- Co? To? - dopytała się lekkim kiwnięciem głową dając znać, ze chodzi jej o nogę. - Nie. Wyobraź sobie, że mi zdrętwiała. Tak jak i druga też. Brzeg blatu jest niewygodny, wbijał mi się pod kolano. Stoisz mi matole idealnie na przeciwko mojej nogi. - wyjaśniła z pobłażaniem - Tylko gdybym obie na raz próbowała rozprostować, starając się ominąć Cię, to by Ci się mogło coś za dużo w łepetynce zagnieździć więc zrobiłam to pojedynczo. - jakże proste wyjaśnienie. Znajdzie w nim jakiś element do poważenia? - A co? Masz ochotę mi jeszcze pomóc? Rozluźnienie mi mięśni by się przydało. Skoro kolano drętwieje, to znaczy, że w łydce jest zbyt małe ukrwienie. Masaż by na po pomógł. Ale chyba nie chcę Twoich rąk na sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:58, 13 Paź 2010    Temat postu:

Tak, tak. Szczypał tą trawkę to też urósł i mógł na Carmę z góry patrzeć co i teraz wykorzystywał skwapliwie - Yhm, ty już za to od małego ludzi tatuowałaś. - kto twierdził że przytulał? Wystarczyło że miał obok siebie. Kochali go kochali, niech o to się nie martwi, chyba nawet do tej pory go kochają. I jakie niestety? Powinna my podziękować za to że absorbował jej uwagę. Przecież nie zabraniał jej się rozciągać i ćwiczyć. To ona wymyśliła tą durną potyczkę i to ona ciągnęła ją nadal a Aaron nie mógł ustąpić - No jak zabrzmiało? Całkiem normalnie i sensownie. Może pospieszyłem się z czasem przyszłym, ale... - resztę już sobie mogła dopowiedzieć. Nie oparła mu się i prawnik wysnuł wnioski, pewnie i daleko posunięte ale pogdybać zawsze można było - Nie. Nic z tych rzeczy. Nie mam powodów by cię straszyć i nie nawiedzam też posterunków, chyba że obowiązki mnie zmuszają. Rzadko, ale czasem się zdarza. Nie, to też nie... Bez przesady. - jakoś nie wyobrażał sobie wejścia na posterunek i zajęczenia od progu że mu kobieta pocałunkiem krzywdę zrobiła - Sądzę. - przyznał otwarcie Aaron wiedząc doskonale o czym mówiła Carmelitta. Wywołało to na jego twarzy słaby uśmiech. Zazwyczaj obywało się bez sięgania po kodeks ogólny. Ale gdyby już to... - Wtedy jest zabawnie. Czasem nawet bardzo. - stwierdził pewnie dla Meksykanki dość zagadkowo, bo co mogło być ciekawego w nakręcaniu na siebie wrogów? Coś czasem jednak było takiego, że mężczyźnie sprawiało to przewrotną przyjemność - Aż tak długo? Moment... - zaznaczył przerwę w grze i usiadł obok dziewczyny. Przesunął stopami krzesło i wsparł je na siedzisku - Już. - oznajmił i przekręcił głowę w bok by nadal wpatrywać się uparcie w Carmelittę - Teraz możesz prostować je dowolnie ponieważ z drogi ci zszedłem. - mruknął wspaniałomyślnie. Pokręcił głową i zaprzeczył - Nie. Znając życie na tym by się nie skończyło...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:05, 13 Paź 2010    Temat postu:

- A żebyś wiedział. - odpowiedziała z pewnością siebie. Pierwszy raz maszynkę do tatuowania miała może nieco później, ale pierwsze malunki jakie robiła komuś na ciele zaliczyła jeszcze w wieku, w którym inne dzieci zwykle ganiały do przedszkola. Tak więc spokojnie można było powiedzieć, że Carma tatuowała od maleńkości. Powinna mu dziękować? A niby za co? Za to, że jej swoją osobą czas zajmował? Cóż za absurd. Za czas się powinno płacić. A co ona z tego miała w tej chwili? Parę brązowych ocząt się w nią wpatrujących i nie umiejących przestać.

Owszem, nie oparła mu się. On jej potem także się nie oparł i pomimo tego, że później sugerował, iż mogła by się sparzyć, jakoś nie były dla niej jego słowa zbyt przekonującymi. - Może się pospieszyłeś, racja. - przytaknęła stwierdzając, że nie może być mu zbyt łatwo przecież. Niech sobie nie myśli zbyt wiele i nie snuje jakichś za daleko idących wniosków, bo wszystko mu się mogło zmienić w jednej chwili. Zaskoczyło ją to z jaką pewnością i świadomością faktów przyznał się jej, że zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jego postępowanie w niektórych sytuacjach, tutaj odnosiło się to do faktu, iż ją pocałował nie wiedząc jak ona na to zareaguje, może ściągnąć na niego problemy.

- Ach... - rzuciła ze zrozumieniem Tak często Ci się to zdarza? - Słyszę, że przemawia przez Ciebie doświadczenie. Wiele razy już kobiety na Ciebie składały doniesienia, że sięgałeś po to, co nie było Ci przeznaczone? - uśmiechnęła się do Aarona z miną, która miała wskazywać dotarcie do jej świadomości faktu z jakim ziółkiem ma właśnie do czynienia. Uniosła brwi pytająco. - Długo? To krótko jest, wcale nie długo. - zaprzeczyła jego słowom. Widząc jednak jak mężczyzna siada na blacie stołu obok niej sadowiąc się wygodniej i szykując do dłuższego przesiedzenia z nią wpatrując się wzajemnie w swoje oczy sapnęła z rezygnacją. Na prawdę nie mógł odpuścić? Skaza na jego honorze by od tego powstała czy jak?

- No nie... - jęknęła kiedy Howard oznajmił jej, że już się wygodnie usadowił. - Teraz to jest kompletnie bez sensu. Zepsułeś zabawę takim moszczeniem się na tym stole, by było Ci wygodniej. Cały urok był w tym kiedy się wierciłeś. - stwierdziła odpuszczając spojrzeniem wpatrywanie się w jego oczy. Wtedy, gdy człowiek był już na to przygotowany w pełni, to nie było sensu przytrzymywać jego wzroku. Stawało się to wtedy nudne a tego meksykanka nie znosiła. Jednak skoro prawnik odsunął się jej z drogi, wyprostowała obie nogi podciągając i opuszczając palce stóp, by rzeczywiście rozruszać się nieco i naciągnąć zdrętwiałe od niewygodnego blatu mięśnie. Gryzipiórek widać był tylko i wyłącznie znawcą swego życia, bo jak dla Carmy, to tylko na tym by się skończyło. Po pierwsze nie było czasu a po drugie niekoniecznie miała ochotę na coś więcej, chociaż z tym masażem na serio mógłby się facet wykazać. Nie mogła by wtedy narzekać.

Zabrała się za ogarnianie swoich rzeczy. Wciąż na brzegu blatu leżała skórka, w którą wcześniej zawinięte były te zapałki i fiolka. Ułożyła je odpowiednio na miejscu i zaczęła znów zawiązywać troczkami zawiniątko, by schować je w swojej torbie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:25, 13 Paź 2010    Temat postu:

- Serio? Oj to co ty im wtedy tatuowałaś? Pluszowe misie? Lizaki? Małe, białe domki? Kolorowe motylki? - zakpił sobie z tej jej jakże poważnego zajęcia które z taką pasją uprawiała już od najmłodszych lat. Jak to za co? Za to że jest. Niewystarczający powód? Prawnik uważał że wystarczający. Jednak żył bez wyrazów uznania i miewał się dostatecznie dobrze. Oczy umiały przestać, ego nie kazało przegrywać a upartość jeszcze podsycała siły ego. W takim razie, kiedy obie ze stron pokazały uległość wychodziło na zero, ewentualnie by zabrzmiało to ładniej był remis - Wiem... Przyzwyczajenie. - przyznał co na pewno potwierdziło wszelakie wnioski jakie tylko kotłowały się pod czupryną Carmelitty. Tak zazwyczaj było że Aaron nie natrafiał na odmowę kobiety więc dlatego też uważał tak a nie inaczej. Poza tym nie uważał się za mężczyznę mało przystojnego w swym skromnym mniemaniu a pewność siebie i szczypta bezczelności tylko mu pomagała - Poniekąd. Ale to jednak mało istotne. - stwierdził kiwając krzesłem jak w szkole. Odchylił je do tyłu mało martwiąc się pobrudzeniem mebla. Uważał tylko by się nie przewróciło, ponieważ nie znosił niepotrzebnego hałasu - Wcale nie zepsułem. Wyrównałem nasze szanse Carmo. Dlaczego ty miałabyś mieć lepiej niż ja? - zapytał retorycznie czując słodki zapach swojej wygranej. Jakbyś tak nie narzekała... Skoro skończyli to odchylił się w tył i wsparł na łokciach żałując że stół jest zbyt wąski, nie mógł się na nim wyciągnąć. A przydało by się... Spojrzał na zegarek i ziewnął zasłaniając usta dłonią - Piętnaście minut. - oznajmił patrząc na krzątającą się po pomieszczeniu Meksykankę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:58, 13 Paź 2010    Temat postu:

- Serio. Chociaż może nie do końca to były tatuaże, ale o dziwo nie były to żadne lizaczki ani też zabawki. Najczęściej El Diablo czy La Chupacabras... Takie tam, wyobrażenia z sennych mar. - odrzekła skoro się o to pytał. Za jego obecność miałaby mu dziękować?! A to niech idzie w cholerę a nie siedzi z nią. Nie widziała najmniejszego powodu po temu by miała się na tyle zniżać, by za coś takiego dziękować swojemu wielce irytującemu prawnikowi. Jak to dobrze, że Howard potrafił się obyć bez tych jej podziękowań, bo raczej by się ich nie doczekał usłyszeć z jej ust.

No jeśli na prawdę gryzipiórek miał o sobie tak wysokie mniemanie, to niż tylko mu współczuć powinna. Czy był przystojny? Na pierwszy rzut oka nie było tego widać zwłaszcza po tej jego chyba wiecznie rozczochranej czuprynie. Przy drugim spojrzeniu można było stwierdzić, ze jego wygląd nie zrażał do siebie. Za serce też jakoś chyba nie chwytał, przynajmniej Carmy, ale nie mogła dziewczyna powiedzieć, że nic w sobie nie miał. Zdecydowanie pewność siebie i ta jego bezczelność nadrabiały to, gdzie natura poskąpiła. Tworzyło to intrygującą mieszankę. ale nie powalającą od razu na kolana od choćby przelotnego spojrzenia.

- Poniekąd, ale to mało istotne... - przedrzeźniała jego słowa powtarzając je sobie dla przekory. Roześmiała się po chwili wciskając zawiniątko z mazią do swojej torby z rzeczami. Tak samo stało się z płynem do kąpieli. Wilgotny ręcznik znalazł się na oparciu krzesła na którym trzymała swoje rzeczy, do przeschnięcia. - A dlaczego miałam nie mieć lepiej, co? - zapytała podchodząc do Aarona, bo już ogarnęła swoje rzeczy do jako takiego stanu porządku. Trzymając taśmy w dłoniach usiadła koło prawnika zajmując się ich zwijaniem, by po tym wygodniej jej było obwiązać sobie ręce przed wyjściem na ring chroniąc palce i nadgarstek przed uszczerbkiem.

Ujrzała jak się Howard rozkłada wygodnie na blacie stołu. - No teraz to Ci chyba aż za wygodnie jest. - stwierdziła. - I? Co z tego, że piętnaście minut? Za dużo czy za mało dla Ciebie? - zapytała podśmiewając się lekko z niego, że złapał lenia na tak niewygodnym meblu jak stół kuchenny. Zwinięte w rulon taśmy należało sobie owinąć wokół dłoni. Dziewczyna odłożyła na bok pomiędzy nimi jedną z taśm, zajmując się drugą z nich. Ułożyła początek bandaża na swoim udzie, przykładając nadgarstek dość mocno, by zacząć sobie owijać dłoń. Taśma się zsunęła nie znajdując oporu, nie dając jej się owinąć odpowiednio. Ponowiła swoją próbę wiedząc, że zawsze tak było zanim nie udało jej się odpowiednio złapać. Stanowczo czasem brakowało jeszcze jednej ręki do przytrzymania. Ale niestety człowiek nie miał trzech rąk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:38, 13 Paź 2010    Temat postu:

To jeszcze lepiej - Kto się dawał tatuować małemu dziecku? - zapytał z lekka jej nie dowierzając - Może to w ramach kary miało być czy jak? Bo z całym szacunkiem dla ciebie Carmelitto, ale berbecie mają problemy z rysunkiem. - skąd on to wiedział, skoro dzieci ogólnie rzecz biorąc niezbyt lubił? - Chyba że w Meksyku lubią mieć dziwaczne rzeczy wyrysowane na ciele. - zakończył umywając zgrabnie raczki od dalszej dyskusji w tym temacie. Bo możesz mieć talent, ale nie byłaś artystką nim nauczyłaś się dobrze pisać. Chyba że alfabetu uczyłaś się dziergając go na czyiś plecach. Z tobą wszystko jest możliwe... Zastanowiło go też i coś innego. El Diablo? Co co ci się będzie śniło kiedy osiągniesz trzydziestkę? Chyba oboje mieli skrajnie inne dzieciństwa. Tak, ten gryzipiórek miał o sobie tak niebotycznie wysokie mniemanie. I jakoś nikomu to nie przeszkadzało na początku. A co ma do tego czupryna? Ponoć najważniejsze były oczy, a u Aarona były duże jak u dziecka, o ładnym odcieniu i bystre. Przynajmniej takie opinie o nich usłyszał - Mało istotne. Ciebie to raczej nie powinno obchodzić. - dopowiedział by przestała się go czepiać, albo w końcu powiedziała co chce usłyszeć. Pozwoliłoby to dokończyć dokończyć ciągnący się temat - Bo tobie się to nie należy? Nie, to nie to... Bo ty nie możesz się rozleniwiać? Hm... To też nie to. No pewnie dlatego że ja tak mówię. - to był kończący argument wieńczący krótki wywód Aarona. Krzesło upadło na cztery nogi a mężczyzna popatrzył na nie z wyrzutem i znów przysunął do siebie by móc się nim pobawić - Skąd wiesz co ja uważam za wygodę? - zapytał zgryźliwie, bo stół nie była ani trochę wygodny - Dla mnie? Mi tam wszystko jedno. - mruknął próbując chwycić paproszek który przyczepił się do marynarki prawnika jemu na złość. Udało mu się i wyrzucił go przed siebie z obojętną miną. Patrzył na nieudolne próby Carmelitty cierpliwie czekając o to aż poprosi go o pomoc. Nie zamierzał jej się przecież narzucać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:21, 13 Paź 2010    Temat postu:

- No dobra, żebyś nie miał błędnych wiadomości, pierwszy prawdziwy tatuaż samodzielnie robiłam mając lat... - zmarszczyła lekko brwi próbując sobie przypomnieć kiedy to było - chyba osiem czy dziewięć. Pod okiem mojego ojca jak jeszcze żył. Wcześniej robiłam tylko takie z henny czy tam takie drobne nakłucia. Nic szczególnego - wyjaśniła. - Ale... Są i tacy, którzy z dużą przyjemnością by się poddali malunkom dziecka. Na przykład właśnie mój Ojciec, trzymając moją rękę, gdy mu tatuowałam na przedramieniu diabła tasmańskiego. - podała w ramach zobrazowania tego, o czym mówiłam. - Nie wyszło nawet źle jak dobrze pamiętam, ale... mogę mieć pewne przekłamania w związku z tym, że było to na prawdę dawno.

Wcale by się tak bardzo nie pomylił obstawiając, że pisania uczyła się robiąc tatuaże. Dla niego edukacja była czymś raczej normalnym, ona ją zdobywała w dość dziwnych czasem warunkach i abstrakcyjnych okolicznościach. Majaki senne nie były niczym nadzwyczajnym. Jemu pewnie w dzieciństwie śnił się skarpetkowy potwór albo też gadająca owsianka, ona miała bardziej chyba mistyczne sny, bo pojawiały się w nich istoty z wierzeń meksykańczyków.

Na początku nikomu nie przeszkadzało jego o sobie wysokie mniemanie? To co było później? Już nie było tak dobrze? Jakoś Carmelittcie nie spieszyło sie do tego, by jasno i wyraźnie powiedzieć o co jej chodzi. W sumie o nic konkretnego jej nie chodziło, chciała się tylko z nim posprzeczać o coś. Całkiem miło jej się czepiało jego słów, przeinaczając je pod siebie tylko po to, by się na nim powyżywać. Roześmiała się na prawdę szeroko słysząc jego próby dopasowania odpowiedniej wersji do tego, co chciał odpowiedzieć na jej słowa. - Bo mnie się to nie należy? O rany, nie rozśmieszaj mnie, proszę. - jęknęła z kpiącym błaganiem.

- Nie mogę się rozleniwiać? A kto mi zakaże? - prychnęła - Ale racja, nie mam najmniejszej ochoty tego robić. - odrzekła przyjmując w końcu ostatnią jego wersję jako taką, do której już by się nie doczepiła. - A co uważasz za wygodę? - dopytała się skoro już tak wyraźnie zaznaczył, że chciał o tym mówić. Łoże z baldachimem i niewolnice wachlujące strusimi piórami pewnie... On nie zamierzał jej się narzucać a meksykanka nie zamierzała o pomoc prosić. Jakoś tak się przyzwyczaiła do tego, że musiała sobie sama radzić i odruchowo niektóre rzeczy robiła zawsze sama mimo, że mogła skorzystać z czyichś rąk. Po raz kolejny jej nie wyszło owinięcie sobie dłoni taśmą. Uniosła rękę do swoich ust starając się zębami przytrzymać prześlizgującą się taśmę. Piekielnie niewygodnie to było robić jedną ręką samemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:01, 13 Paź 2010    Temat postu:

- Hm... Twój ojciec cię tego uczył? - zapytał ciekaw tego. Miał nadzieję ze nie zanadto wkracza w prywatność Carmelitty. Interesowało go to po prostu. Nie służyło przeciwko niej w jakikolwiek sposób - To w twojej rodzinie nie wiem... Coś w rodzaju tradycji jak to że najstarszy syn dostaje imię po ojcu? Czy akurat tobie się to spodobało i już? - wydawało mu się że takie zwyczaje już dawno zostały wyplenione i wyparte z czasów kiedy to rządziła wolność i ponoć każdy mógł robić co chciał. Sądził jednak że zawód Carmy nie miał nic wspólnego z tradycją tylko był jej własną decyzją - Wiadomo że ojcowie zawsze wspierają swoje dzieci. - wyobraził sobie siedzącą obok niego dziewczynę w ciele ośmiolatki i uśmiechnął się kącikiem ust bo była potargana, umorusana ale zadowolona. Wygonił to wyobrażenie i wpatrzył się w plecy dorosłej Carmy widząc jak ta nie daje za wygraną taśmie i nadal sama, uparcie się z nią męczy. Tak? No proszę jak czasem trafiał. Trudno było określić Aaronowi to co mu się śniło. Po prostu nie pamiętał, posiadał tą cudowną zdolność ze nigdy nie pamiętał tego co mu się śniło, przynajmniej zazwyczaj bo jak od każdej reguły istniały wyjątki. Później to już było różnie. Niekoniecznie dobrze, czasem jazgotliwie, w rzadkich przypadkach, w zasadzie tylko w jednym, skutki bywały cholernie niewygodne - Nawet się nie staram. - mruknął siadając bo ramiona od tego podpierania się zaczynały mu cierpnąć - Ty sama sobie zakażesz. Nie możesz raczej wyjść z zastygłymi mięśniami i z rozproszoną koncentracją, a lenistwo temu sprzyja. - stwierdził nie starając się by zabrzmiało to tak jakby się wymądrzał. Dawał dziewczynie wolną rękę i albo się z nim zgodzi albo nie. Podejrzewał jednak że argumenty które podał były słuszne i ich Carma zlekceważyć nie mogła - Wygodniejszy już jest fotel w samochodzie. - stwierdził oglądając się na płaski blat z niechęcią - Zgłodniałaś? - zakpił widząc jak unosi taśmę do ust próbując sobie w taki sposób z nią poradzić - Nie prościej by ci było poprosić kogoś o pomoc? W końcu już raz ci dziś to przez gardło przeszło. Chyba że to twoja dzienna norma i więcej po prostu nie możesz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:43, 13 Paź 2010    Temat postu:

- No tak jakby. Pokazał parę rzeczy, chociaż nauką to raczej nie można było nazwać. - odparła. Nie pomyślała o tym, że jego pytanie mogło by zostać wykorzystane przez niego przeciwko niej. Nie każdą chwilę analizowała pod tym kątem. Ot tak po prostu, skoro nawet i jego ton głosu chwilowo na to nie wskazywał. - Nie, nie! - roześmiała się - To wcale nie tak, że to jakaś tradycja czy coś. - pokręciła głową na moment spoglądając na Aarona. Wywróciła przy tym lekko oczami. - Po prostu od małego lubiłam rysować na wszystkim, na czym tylko się dało. Mój Ojciec po prostu postarał się to jakoś ukierunkować. Moja Matka nie mogła znieść tego, że za jakąkolwiek rzecz się brała, to miała na sobie moje bazgroły. No i tak wyszło. W sumie to fajnie było zacząć pracować nad czymś takim. - dokończyła wzruszając lekko ramionami.

- No, póki jeszcze mógł, to wspierał. - odrzekła kiedy stwierdził, że ojcowie zawsze wspierali swoje dzieci. Odwróciła się do niego plecami coś tam przy swoich rzeczach jeszcze poprawiając i właśnie w tej chwili Howard natrafił na jej tył wzrokiem. Tak się znał na tym jak wyglądało przygotowanie zawodnika do walki? Miał rację, powinna była w zasadzie, to już w tej chwili się rozgrzewać. A siedziała na brzegu stołu powoli zaczynając się wściekać na te taśmy, którymi nijak jej nie szło obwiązanie swoich dłoni.

Westchnęła słysząc jego upomnienie. - Masz rację, tutaj się muszę zgodzić z Tobą. - całkiem niechętnie to zrobiła, ale jednak mu przytaknęła. Argumenty były bardzo słuszne i trafiały idealnie na podatny grunt. - Tak, straszliwie. - odparła przekornie słysząc pytanie czy zgłodniała. - A co? Proponujesz lepszą kolację? - zapytała. Chociaż dla niej to raczej było by dzisiejsze późne drugie śniadanie. - Yhym. - pokiwała głową, że w sumie prościej by było poprosić o pomoc. Nie zrobiła jednak tego słownie, ale odwróciła się przodem do Aarona wyciągając w jego stronę rękę i taśmę. - Dasz sobie z tym radę? - zapytała wzrokiem prosząc o jego pomoc. No skoro już się zgłosił na ochotnika...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:09, 13 Paź 2010    Temat postu:

Mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową. Pomyśleć że bez dogryzania sobie też mogli pogadać. I wcale nie trzeba się było wybitnie starać - No nie śmiej się tak. Nie ma w tym nic dziwnego, czasem w rodzinach, w takich z naprawdę silną tradycją, to się chyba jeszcze spotyka. - w Meksyku chyba mogło być nawet podobnie, tym bardziej w małych wioskach gdzie potomek przejmował schedę po ojcu. Tak przez kilka pokoleń - No dobra. Wiec zarabiasz rysowaniem... Dlaczego obrazy na skórze? Bo skoro już jesteś tutaj to mogłabyś spróbować czegoś innego. Malowanie płócien...? Komiksy? Ilustracje do książek? Mniemam ze tam gdzie mieszkałaś, pomijając to z kim współpracowałaś, mogłaś nie mieć siły przebicia, ale tutaj? - zapytał wyciągając z Carmy powoli to co chciał wiedzieć by móc zaspokoić w końcu swą ciekawość. Musiał się znać skoro rzekomo był stałym bywalcem takich gali, prawda? Poza tym to nie sztuka powtórzyć rady znane każdemu mniej czy bardziej profesjonalnemu sportowcowi. Aaron radził sobie jak mógł by dobrze grać - Wiedziałem że ta chwila kiedyś nadejdzie. - stwierdził z zadowoleniem, kiedy to wreszcie Carmelitta oficjalnie przyznała mu rację - Nie. Nie będziesz się teraz opychała przed walką. - zarządził ucinając wszelakie spekulacje. No skoro okazał jej tyle łaskawości... - Lepiej niż ty. - powiedział ujmując i taśmę i dłoń Meksykanki. Przycisnął końcówkę kciukiem do jej nadgarstka a druga dłoń zaczęła sprawnie zajmować się taśmą - Daj drugą. - powiedział kiedy skończył i wyciągnął dłoń by podała mu swoją.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:48, 13 Paź 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się tak normalnie, spokojnie i zarazem swobodnie na jego słowa. To dziwne. Od kiedy to ona się tak przy nim zachowywała nie próbując być w stosunku do niego uszczypliwa ani też złośliwa? - Owszem, dość często się to zdarza. - przyznała mu po raz kolejny rację. To straszne, ktoś ją chyba podmienił, skoro aż tyle razy już się z nim zdążyła zgodzić. - Jednak moje zajęcie nie jest kwestią schedy po rodzicach. - podsumowała wszystkie jego wnioski.

- Ano zarabiam rysowaniem. - przytaknęła, bo w sumie tak można było nazwać w bardzo wielkim skrócie sztukę robienia tatuażu. - Dlaczego akurat to? Bo podoba mi się. Robię ludziom na ciele wzory, które już zawsze będą na ich skórze. W większości przypadków każdy wzór coś dla danej osoby ważnego znaczy. - zaczęła tłumaczyć podając mu swoją rękę i pozwalając owinąć sobie dłoń taśmą. Musiała w kilku momentach podpowiedzieć mu, żeby zrobił to ciaśniej albo też pod innym kątem, ale ogólnie sobie jakoś z tym radził.

- Kiedy zaczynałam się tym zajmować, nie za bardzo miałam inne wyjście. - kontynuowała, skoro już tak bardzo go interesował ten temat - Miałam niecałe jedenaście lat kiedy moi rodzice zginęli zostawiając mnie samą. Miałam jakieś trzy wyjścia. Zgłosić się do lokalnej mafii i pozwolić im się przez kilka lat 'wychowywać' i utrzymywać, wykonując dla nich jakieś drobne zadania a po paru latach spłacić zaciągnięty dług zostając kobietą jednego z nich... Co mi się raczej średnio uśmiechało, jak pewnie podejrzewasz. - wyjaśniła na moment spoglądając na twarz Aarona, lecz zaraz powracając do obserwacji obwiązywanego swojego nadgarstka - Drugim wyjściem była próba pociągnięcia uprawy i hodowli mojej rodziny samej. Nie wyszło niestety. Mafia przyszła po swój podatek za ochronę i... wszystko spłonęło. A za nie wywiązanie się z umowy w terminie, urzędnicy zabrali mi nawet i samą ziemię. - przyznała się obojętnym tonem. Tak, jako jedenastolatka prowadziła farmę. Trochę dużo jak na takie dziecko w sumie jakim była wtedy jeszcze.

- Trzecia, ostatnia opcja, to było schronienie się w większym mieście i skorzystanie z pomocy dalekiej ciotki. Tam też była mafia, ale... Inna, nie ta sama. Ciotka wyszukała mi pokój, pomogła przez pierwszych parę dni, ale potem musiałam sobie radzić już sama. Umiałam tylko rysować. Zaczynałam skromnie. Od blatu położonego na materacu na podłodze i igieł, takich zwykłych wiesz, jak od strzykawki. - uśmiechnęła się pod nosem do swoich wspomnień. - Z czasem było coraz lepiej i dość szybko zarobiłam na normalną maszynkę do tatuowania. - wyjaśniła.

- Ale dobra, bez sensu Ci to mówię. Zanudzam pewnie tylko. - powiedziała machając dłonią obojętnie. - W każdym bądź razie to umiem robić i lubię to robić. Nie myślałam nigdy nad tym, by moje rysunki w jakiś inny sposób wykonywać. Skóra też jest jak płótno. Tylko, że wystawa się porusza. - uśmiechnęła się pod nosem. Rozbawił ją w sumie stwierdzeniem, że przed walką się nie będzie opychała. Podała mu drugą rękę podpowiadając po raz kolejny w pojedynczych chwilach jak zawiązać, żeby było odpowiednio. Kiedy skończył zgięła kilka razy palce obu rąk sprawdzając czy wszystko odpowiednio leży. Nie miała zastrzeżeń. - Dzięki. - powiedziała do prawnika wiedząc, że nie będzie musiała prosić o poprawkę, bo całkiem dobrze wyszło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:16, 13 Paź 2010    Temat postu:

Uśmiechała się? Po raz kolejny świat się chyba kończył. Właśnie, od kiedy? To chyba pozostanie pytaniem dnia - Yhm. Myślałem ze tak skoro mówiłaś ze to dzięki ojcu zajmujesz się tym czym się zajmujesz. - wtrącił krótko i był już gotów do tego by słuchać dalej jej, jak się okazało, całkiem rozbudowanego opowiadania. Zajmował się przy tym dłońmi Meksykanki mając nadzieję że robi to dość zręcznie. Przy okazji tego zajęcia mógł stwierdzić że dłonie miała zadbane i delikatne. W końcu nimi pracujesz... Inaczej leżysz. A nadgarstki i słabo widoczne na nich żyły, kiedy zdarzyło mu się obrócić jej dłoń, po raz kolejny wyryły mu się w pamięci jako ciekawy fragment ciała Carmy. Przemilczał poprawki, wiedząc że musi je wprowadzić tak jak chciała. Wiedziała lepiej od niego - Yhm... Podejrzewam że nie wytrzymałbyś na stałe przy kolesiu przy którym musiałabyś jedynie ładnie wyglądać. - bynajmniej takie miał zdanie o kobietach mafiozów, w zasadzie nie wiedział czy słuszne, ale było ono dość prawdopodobne. Kiedy skończyła pokręcił głową i powiedział zdobywając się na blady uśmiech - Wcale nie. Jestem przyzwyczajony do tego by wysłuchiwać ludzkich historii a wierz mi twoja jest znacznie ciekawsza i zajmująca od tego czego wysłuchuję zazwyczaj. - serio, lepsze było to co ona opowiadała niż te same wnioski kolejnej zdradzonej kobiety, wnioski które przy okazji argumentowały pozew rozwodowy - Ta wystawa często jest zakryta jakimś ciuchem. - zauważył zamudzając chwilę z taśmą bo zapętliła mu się cudem chyba. Puścił jej dłoń samemu patrząc na oglądane przez Carmę własne dzieła dość krytycznie - Nie ma za co. To nic wielkiego. - stwierdził Aaron wzruszając ramionami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:04, 13 Paź 2010    Temat postu:

- No bo dzięki niemu. To on mi pokazał jak to się robi. I to on był moim pierwszym obiektem doświadczalnym. - odrzekła potwierdzając prawnikowi to, że to dzięki Ojcu ona to robi. - No i on zmusił mnie bym takim zajęciem się zajęła a nie mazała w domu po ścianach, sufitach, pościeli czy zasłonach. - wyjaśniła. Fajne to były dla niej czasy co nie zmieniało faktu, że wówczas za kolejne malunki nie tam gdzie powinna obrywała nieźle po zadku jak to większość dzieciaków, które coś zbroiły.

Przytaknęła jego słowom. - Tu raczej nie o to do końca chodziło. Chociaż po części to także. Chodziło raczej o to, że nigdy nie dawałam się usadzić nikomu. A wizja bycia czyjąś własnością, to jakaś porażka. - odrzekła wyjaśniając jakiś fragment tego dlaczego tak bardzo by nie dała zrobić z siebie dziewczyny jakiegoś mafioza. - Poza tym uprzedmiotowienie, bycie całkowicie zależną od czyjegoś widzimisię... Wiesz, dziś mam zły humor, to rozwalę Ci głowę. Nie, to nie dla mnie. - odrzekła. Znała wiele takich historii. Nie były one niczym nowym dla niej a ona jakoś nie chciała tak skończyć jak tamte kobiety.

- No ale i tak przynudzam. Zajęłam się tatuażem bo chciałam a poza tym nie widziałam innego wyjścia. Teraz po prostu mi się to podoba. Wreszcie mam własne studio, robię to tylko i wyłącznie dla siebie, nikomu nie muszę opłacać haraczu. I mogę wybierać klientów czy też to, co zechcę wykonać. A! No i koronny argument jest jeszcze jeden. - uśmiechnęła się nieco pobłażliwie do swoich myśli. - Wreszcie od kilku miesięcy nie widziałam u nikogo broni a tym bardziej przy swojej głowie. A to bardzo uspokaja. - stwierdziła ze swobodą z jaką mogła by mówić, że właśnie zaparzyła kubek herbaty. Tak, to był powód dla niej do radości.

- No jest zakryta, jest. W większości. Ale nie zawsze. Ja sama mam kilka od razu widocznych a kilka nie... - odrzekła kiedy wspomniał o tym, że niektóre tatuaże są pozakrywane przed wzrokiem innych. - Motyla widziałeś pewnie. - pokazała nadgarstek - Na kostce pewnie też. - wyprostowała na chwile nogę, na której widniał tatuaż. - To na ramieniu... - miała na myśli to kanciaste coś co najgorzej wyglądało ze wszystkich malunków na jej ciele - To akurat nie moje i muszę wymyślić jak to przykryć, ale kiedyś coś z tym zrobię. - wyjaśniła - Mam jeszcze... w sumie trzy, ale wybacz, nie będę pokazywać. Po wewnętrznej stronie uda w pachwinie, wokół bioder przechodzące na podbrzusze i na piersi. Także połowa widocznych a połowa... Nazwijmy eufemistycznie już nie dla każdego. - dokończyła.

- Jest za co. - zaprzeczyła jego słowom. - Sama bym się z tym plątała jeszcze długo. - odrzekła. - Dobra. - klepnęła dłońmi o swe uda - Możemy pogadać, ale ja muszę się nieco poruszać, żeby nie wyjść na ring nieprzygotowana. Mam nadzieję, że Ci to nie będzie przeszkadzało... - rzuciła i zsunęła się z blatu stołu odsuwając krzesła na boki tak, by sobie zrobić troszkę miejsca na rozgrzewkę. Wystarczyło jej ledwie parę skłonów i przysiadów, by potem dość dobrze wyćwiczonym ruchem paść na podłogę i zacząć robić pompki. Wpierw na dwóch rękach, potem na jednej. Nie miała bardzo wykształconych mięśni, ale też nie była całkowitym flakiem. Ot, równomiernie ukształtowana kobieca sylwetka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:46, 13 Paź 2010    Temat postu:

To ja mu współczuję. Wyobraził sobie małą Carmę podchodząca do dość podobnego do niej mężczyzny z igiełkami i uśmiechem na drobnych ustach. Ojciec też się uśmiechał tylko ze trochę bardziej nerwowo. Nie ma to jak poświęcenie. Dać się żgać własnej córce, I po co? Tylko po to by odpowiednio ukształtować jej pasję... Westchnął w duchu, bo nie pojmował tego do końca. Nie miał żony, nie miał dziecka, nie poświęcał się, nie rozumiał. Nie musiał rozumieć. Na słowa o tym że stanie się czyjaś własnością jest porażką bardzo wyraźnie jej przytaknął, więc chyba trzeba było przyznać że i tutaj się zgadzali. Co do tego bezproblemowego rozwiązywania przez mężczyzn spraw z kobietami nie do końca się zgadzał. Wydawało mu się że Carma trochę koloryzuje, albo nie przyjmował, nie chciał przyjąć, jej słów do wiadomości. Winą Aarona może było to że opierał się na wiedzy typowo literackiej, odnoszącej się w dodatku do mafii włoskiej a nie meksykańskiej. Zajmował się innymi gałęziami prawa a z procederem o którym Carma mu mimochodem wspominała nie zajmował się wcale - To twoje zdanie, myśl co chcesz. Ja się nie nudziłem. - nie nudził się, był nawet skłonny stwierdzić że pieniądze które wydał na bilet nie zostały wyrzucone w błoto. Tutaj dowiadywał się interesujących rzeczy, a w domu zapewne szukałby sobie jakiegoś zajęcia. Tym bardziej kiedy przeszła im ta niezdrowa, nie mająca źródła, ochota na powarkiwania. Aaron uśmiechnął się wybitnie wyrozumiale i stwierdził - Tak, to faktycznie najważniejsze z tego wszystkiego. Wiedzieć że jest się w miarę bezpiecznym. - w zasadzie to miała proste życie teraz. Dostaniesz obywatelstwo to będziesz w siódmym niebie. Czego chcieć więcej, prawda? Kiedy zaczęła się wyliczanka tatuaży prawnik przyznał - Trudno go nie zobaczyć. - obejrzał sobie dziś jej nadgarstki aż za dobrze. Spojrzenie mężczyzny wodziło za wymienianymi punktami, bynajmniej za tymi przy których mógł tatuaż zobaczyć - Rozsądnie. - przyznał kiedy stwierdziła że reszta nie jest dla każdego. Ciekawe ile mi zajmie... - Hm? - oderwał się od swoich myśli i zszedł na ziemię - W porządku, rozciągaj się, w końcu musisz być przygotowana. - odparł szczęśliwie przytomnie. Wsparł łokieć na kolanie i podparł brodę dłonią przebiegając po ustach palcami - Nie, nie, skądże. - dał jej się zająć sobą a sam zawiesił wzrok na rączce drzwiczek szafki starając się nie spoglądać na podłogę z której dochodziły teraz ciche, równomierne posapywania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:42, 14 Paź 2010    Temat postu:

Matko, świat się walił i trzęsły się jego podstawy. Carmelitta i Aaron się ze sobą zaczęli zgadzać i to w którejś z kolei sprawie. Dziewczyna powinna się solidnie przyjrzeć swojej czaszce w poszukiwaniu śladów czy aby jej ktoś nie przydzwonił w jej łepetynę, bo takie zgadzanie się z prawnikiem nie było normalne. A przynajmniej wydawało się nie być normalne. Jeśli Howard uważał, że meksykanka koloryzuje, mógł powiedzieć. Zaprosiłaby go z chęcią do odwiedzenia paru adresów w jej rodzinnym kraju i by się przekonał na własne oczy. Ona oczywiście nie pofatygowałaby się z nim ceniąc swoje własne zdrowie i życie, ale sądziła, że mężczyzna by sobie poradził. Przynajmniej z podróżą w jedną stronę, bo w drugą, to już mogło by być różnie. Żaden ze znanych jej karteli nie odpuściłby raczej turyście, który by tak pieczołowicie oglądał to, co się działo wewnątrz sched należących do nich.

Nie nudził się? To interesujące. Czyżby słowa tatuażystki przyjmował jak miłą dla ucha bajeczkę na dobranoc? Wcale im nie przeszła. Chęć podogryzania Aaronowi wciąż tkwiła wewnątrz dziewczyny tylko jakoś w tej chwili nie znajdowała powodu ani treści, do której mogła by się przyczepić. A wynajdywanie tak jakichś całkowicie od rzeczy kwestii, byle tylko się na nich uwiesić, to raczej nie było to, czego by chciała. Nie byłoby to aż tak zabawne. - A żebyś wiedział. Chociaż wciąż się zastanawiam jak długo zostawią mnie w spokoju. - odrzekła kiedy potwierdził jej słowa, że bezpieczeństwo jest ważne. Ona wiedziała, że Tijuana, mafia która sobie ją upatrzyła, nie odpuszcza zbyt łatwo. Wiedziała, że kiedyś przyjdą, pytaniem było tylko kiedy i czy dziewczynie uda się ponownie zwiać. No i co z nią za ucieczkę będą chcieli zrobić, bo opcje mogły być dwie - albo się jej pozbędą jako przykład dla innych, ze nie warto uciekać, bo i tak Cię dorwą, albo też zawleką ją ze sobą z powrotem do Meksyku i uwiążą jak jakiegoś psa do nogi jakiegoś gościa pokazując wszystkim to, że stała się czyjąś własnością.

Ile jemu zajmie? Zamierzał się bawić w podchody i doprowadzić do tego, że ujrzy resztę jej tatuaży? A to skubaniec był z niego... Carma zrobiła sobie krótką rozgrzewkę, bo na dłuższą ani nie miała czasu ani też za bardzo ochoty. Parę skłonów, przysiadów, pompek i szpagatów musiało wystarczyć. Resztę musiała nadrobić podczas walki a to podejrzewała nie powinno być aż tak trudne i niemożliwe do wykonania, bo z każdym pojedynkiem wygrana stawała się coraz trudniejsza. a teraz jeszcze zamierzała przegrać.

Z głośników usłyszała po paru minutach jak już ją wzywają na matę ringu. Westchnęła lekko podnosząc się z podłogi i sprawdziła jeszcze raz dla pewności taśmy, którymi miała przewiązane dłonie. Chwilę później rozległ się głos Van Grega oznajmiającego pary w jakich będą się toczyć walki półfinałowe. Carma jęknęła słysząc kogo na przeciw niej stawiano. Faworyta tego dzisiejszego ringu. Wielkiego mięśniaka, na którego punkcie wszyscy tak piali z zachwytu. - Wiesz co Aaron...? Chyba lepiej się przejdź do auta po tą saperkę i worek. - wymamrotała pod nosem bardzo niepocieszona przeciwnikiem, którego jej dano. Wzięła większy oddech spoglądając się na górną część framugi drzwi pomieszczenia, w którym byli po czym złapała za klamkę wychodząc. - Teraz na prawdę możesz mi życzyć powodzenia. - rzuciła do gryzipiórka. Ciężko byłoby wygrać, jeszcze ciężej przegrać. Sprasuje mnie na kwaśne jabłko... Nie miała pozytywnych myśli związanych z czekającą ją walką. Gość, z którym miała się zmierzyć nie należał do delikatnych ani też ostrożnych. Parł do wygranej obojętnie jakim kosztem a jej wypadło stanąć mu właśnie na drodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:51, 14 Paź 2010    Temat postu:

Tak. To było straszne i wróżyło rychły koniec temu światu. Nie. Nie nudził się ani trochę. Wypadało jej chyba pogratulować takiego charakteru który potrafił zainteresować prawnika. Nie, nie przyjmował tego jako bajki, wyrósł już z tego dawno. Mógłby opowiadać coś takiego własnym dzieciom gdyby je miał, a że nie miał to nie opowiadał opowieści na dobranoc. Nie znajdowała powodu, a co najważniejsze nie chciała go na siłę wyszukiwać? Jeszcze gorzej niż z tym zgadzaniem się. Bo za moment przyznają że nawet się lubią. To już by była spora przesada i ze strony Carmy i Aarona - Może sobie znajdą inną tatuażystkę? - nie mogliby? Mogli. Mężczyzna co prawda nie wiedział czy utrzymuje z kimkolwiek z Meksyku kontakt, ale jeśli tego nie robiła to i nie wiedziała co się dzieje a co za tym idzie może już od dawana była zapomnianą i skreśloną. Innymi słowy bezpieczną. W tym wypadku Aaron okazał chyba bardzo pozytywne myślenie, niezbyt jak dla niego naturalne. Dlaczego w podchody? Nie szkoda na to czasu i przejść od razu do rzeczy? To też było mu bez różnicy, chociaż jakby miało być ciekawe to dlaczego nie poświęcić Carmie więcej czasu. Aaron prychnął w duchu. Yhm... Poświęcanie czasu małolacie, tak to jeszcze nie było. Podobne rozmyślania zajęły mu czas jaki potrzebowała na rozgrzewkę. Skończyło się na tym ze zobaczymy co będzie. Aaron wyprostował się nadsłuchując komunikatów dobiegających ku nim z hali głównej. Przeniósł wzrok na dziewczynę, która nie wyglądała na pocieszoną wyborem przeciwnika, on też by nie był - Wiem, wiem... - powiedział zsuwając się ze stołu i stając na nogi - Nie będę ci życzył powodzenia. Po co kłamać w żywe oczy? - zapytał, jakby tego nie robił przez większość dzisiejszego dnia. Podszedł do Carmelitty i zawiesił się na jej ramieniu stojąc u boku Meksykanki - Spoko. Postaram się zeskrobywać twój tyłek jak najdelikatniej się da. Wiem, to marne pocieszenie, ale zawsze coś. - puścił ją by wyszła, a sam podreptał za Carmelittą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:44, 14 Paź 2010    Temat postu:

Spojrzała się na niego z lekkim powątpiewaniem. - Tu nie do końca chodzi o sam tatuaż... - odparła nie chcąc za bardzo zagłębiać się w szczegóły co też takiego się stało, że musiała zniknąć z Meksyku. Gdyby teraz myśli Aarona usłyszała Carma, to by się zapewne zakrztusiła. Chciał od razu przejść do rzeczy? Ciekawe podejście. Nie to, żeby dziewczynie przeszkadzało, ale póki co raczej okoliczności nie były po temu sprzyjające. Nie będzie mi życzył powodzenia? - Wiec życz mi, żebym tam zdechła. Przynajmniej będzie ciekawie. - odparła strącając z siebie jego ramię. Skoro w takich chwilach nie chciał być dla niej chociaż minimalnie milszy, to niech się udławi.

Dotarła parę chwil później do ringu, z którego jeden z sędziów właśnie oznajmiał, że odbędzie się półfinałowa walka decydująca o tym kto przejdzie do finału, walcząc o zdobycie pierwszego miejsca. Carma uśmiechnęła się pod nosem do samej siebie wiedząc, że wynik i tak jest już z góry ustalony, bo wcale nie zamierzała dostać się do finału. Jednak nie łatwo było świadomie dać się natłuc gościowi, a przecież tylko tak mógł on wygrać i przejść dalej. Z westchnięciem weszła na matę wysłuchując kolejnych słów sędziego. Zmieniane właśnie zasady wcale nie ułatwiały zadania. Do wygranej potrzebne były trzy punkty. można je było zdobyć nie pojedynczym uderzeniem czy też skutecznym trafieniem przeciwnika, ale dopiero powaleniem go na deski maty. Jedyną w miarę bezbolesną metodą na oddanie punktu temu mięśniakowi byłoby, gdyby ten powalił ją jakoś na ziemię i przytrzymał przez kilka sekund aż sędziowie, bo teraz już trzech miało sędziować, zaliczą punkt.

Walka rozpoczęła się normalnie. Dziewczyna poprawiając językiem w ustach osłonkę zaczęła sobie spokojnie krążyć po łuku raz w jedną raz w drugą stronę zastanawiając się jak zrobić, by przegrać a jednocześnie nie zostać za bardzo obitą. Pierwszy atak nastąpił od strony jej przeciwnika. Prześlizgnęła się zwinnie na bok, omijając silnie wyprowadzoną pięść, nie pozwalając się uderzyć. Zmniejszyła momentalnie dystans, wykorzystała nieosłonięte ramię i walnęła z łokcia momentalnie poprawiając kopnięciem w bok kolana. Nie była ciężka. W porównaniu z tym wielkim, napchanym mięśniami i testosteronem facetem była wręcz zbyt drobna, by sobie z nim poradzić. Wyglądała jak nieznośna mucha plącząca się u jego boku, jednak atak wykonany na dwa punktu jego ciała na raz dały efekt i wystarczyło tylko poprawić po chwili, by chwiejący się z bólu kolana i ręki facet zwalił się jak długi na matę. Doskoczyła na niego przyszpilając go do desek. Pierwszy punkt był zaliczony na jej konto. Nie wróżyło to dla niej zbyt dobrze, bo oznaczało to dłuższą i bardziej zaciekłą walkę, ale cóż mogla zrobić. Po aplauzach i jękach tłumu słyszała, że przynajmniej oni się dobrze bawią.

Drugie podejście poszło po myśli jej przeciwnika. Zamarkował jeden cios, uderzając w całkowicie inne miejsce, bok Carmy. Nie poczuła tego nawet znieczulona skutecznie swoją mlecznobiałą mazią, jednak impet z jakim ten mięśniak się jej odwinął powalił ją na deski momentalnie. Próbowała mu się wymknąć z docisku jednak był dla niej zbyt duży. Parę kopniaków czy przełożeń ramion w inne miejsce nie rozluźniło jego wstrzymywania. Sędzia zaliczył dla niego punkt, ale osiłek wcale nie odpuszczał. Musiała coś zrobić, bo z każdą chwilą zaczęła coraz bardziej czuć, że zaczyna jej brakować w płucach tlenu. Strząsnęła z boku swe palce po czym prostując dwa z nich szybkim i sprawnym ruchem przemknęła, z pozoru bardzo delikatnie, pukając w jego skórę szyi na długości kilku centymetrów. Sędzia zauważył, że jej przeciwnik jeszcze nie odpuścił jej pomimo zaliczenia jemu punktu i wezwał posiłki, by rozdzielić ich od siebie, jednak nie było to potrzebne. Po drobnym geście meksykanki facet osunął się bezwładnie na bok, pozwalając jej wymknąć się spod niego. Dopiero gdy wstała, pochyliła się nad gościem i w pozornie przyjaznym geście pacnęła go w plecy. Otrzeźwiał momentalnie powstając znów na nogi.

Trzecie podejście rozpoczynało się od remisu. Było jeden do jednego i ktoś musiał zdobyć przewagę. Zdobyła ją Carma w odpowiedniej chwili kopiąc z półobrotu i powalając wielkiego mężczyznę na ziemię, zdobywając punkt. Walka zaczynała być coraz bardziej zajadła, bo każdy cios, prowokował następny. Przewagę dziewczyny mężczyzna wyrównał powalając ją najnormalniej w świecie na matę siłą rozpędu, przed którą nie udało jej się umknąć pomimo dłuższego omijania się ich, podchodzenia, lekkich i tych mniej lekkich ciosów wymienionych między sobą. Przytrzymał ją odpowiednio długo wyrównując dwa do dwóch. Ostatni punkt, zdobyty przez którąś ze stron miał zdecydować o tym kto przejdzie a kto odpadnie zajmując trzecie miejsce.

Przez krótką chwilę drobna, szczupła meksykanka i wysoki, umięśniony aż nadto mężczyzna, walczący na ringu wyglądali jak dwie osy ścierające się ze sobą. Gdyby ktoś zechciał to sobie tak porównać, to spokojnie można było powiedzieć, że podobnie abstrakcyjnie i zajadle wyglądały walki w jakichś grach komputerowych kiedy każda ze stron stosowała znane sobie tylko tajne kombinacje klawiszy wyzwalające ataki specjalne. Jednak ostatecznie to dziewczynie nie udało się uniknąć ciosu idącego idealnie na jej twarz. Wygięła się w tył zmniejszając siłę rażenia, ale i tak dostała w szczękę upadając na matę, gdzie przytrzymał ją jej przeciwnik aż do chwili zaliczenia mu punktu i zdobycia zwycięstwa. Nawet specjalnie nie oponowała nie chcąc na prawdę wcale przechodzić do dalszego etapu. Jak na nią było to wystarczające.

Oklaski i wiwaty tłumu zagłuszyły i odwróciły od niej uwagę większości. Asystent podszedł do niej, kucając nad nią i pomagając się jej zgarnąć z maty, by mogła wstać. Uśmiechnęła się nieco krzywo wypluwając niepotrzebną już w tej chwili osłonkę. W kąciku ust miała rozciętą wargę, jej bok coś tam zaczął się o sobie przypominać, ale ogólnie nie było jeszcze źle. Zeskakując z ringu, gdzie jeszcze tryumfował jej przeciwnik natknęła się na Van Grega, który i tak był pełen podziw dla dziewczyny, że tyle wytrzymała. Coś tam mu odbąknęła marząc w tej chwili tylko i wyłącznie o tym, by znaleźć się pod prysznicem, przebrać się i móc wyjść z tej hali wracając do motelu. Walnięcie się na łóżko było bardzo przyjemną perspektywą zwłaszcza, że czuła, że zaczynała się właśnie lekko słaniać na nogach wykończona kompletnie tą walką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:22, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Rozczaruję cię pewnie, ale... To nie byłoby zbyt ciekawym zakończeniem tego dnia. - stwierdził Aaron uznając że obyłoby się bez strącenia jego ramienia. Bo chyba jej nie gryzło. Carmelitta poszła dalej a on wsparł się o ścianę. Zerknął na krzesło, które jakby specjalnie dla niego stało obok. Teraz już nikomu nie przeszkadzając usiadł sobie. Ring zasłoniła mu ciżba ludzi. Trzeba było iść na swoje miejsce. Miał przed oczami plecy kilku mężczyzn, głównie tych którzy już pożegnali się z zawodami, którzy stanęli na palcach. Nie żałował. Przebieg walki śledził na podstawie ochów i achów padających ze strony widowni i tego który narożnik bardziej się cieszy. Czy ten z którego wychodziła Carma czy ten z którego stawał do walki jej przeciwnik. Spojrzał zaskoczony na trenera dziewczyny kiedy na jego twarzy zagościło zadowolenie. Tego się nie spodziewał. Ziewając przeczekał resztę, a wszystko potoczyło się bez większych niespodzianek. Przesuwając palcami po zaroście patrzył na przegraną dziewczynę. Z boleścią zauważył rozciętą wargę uznając że ma wybitnego pecha bo to wszystko opóźni. Jednak grając nadal tego miłego i uczynnego uśmiechnął się wyrozumiale i podskoczył ku Carmelicie - Chodź... Jeśli chcesz. - stwierdził podając jej ramię. Pogodził się z możliwością tego że może go zaraz swobodnie przekląć - Jak bok? - zapytał chcąc stąd wybyć, bo hałas jaki stworzył się na sali kiedy kolejna dwójka półfinalistów wchodziła na ring, stawał się nie do zniesienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carmelitta
Człowiek



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:16, 14 Paź 2010    Temat postu:

- Nie byłoby zbyt ciekawym zakończeniem dnia? - powtórzyła w ślad za jego słowami. - To co nim by było? - zapytała - Albo nie mów. - machnęła swobodnie ręką - Powiesz mi już po walce, bo teraz nie mam już na to czasu, by się z Tobą zacząć o to spierać. - odparła idąc na ten nieszczęsny ring. Nie, jego ramię go nie gryzło. Jednak blokowało jej ruchy a teraz to już myślała raczej tylko i wyłącznie o tym jak dostać na macie na tyle porządnie, by przegrać a zarazem na tyle lekko, by jak najmniej bolało. Nie było to zbyt łatwe.

A niby co mu opóźni jej rozcięta warga? Przeszkadzała w czymkolwiek? Przecież nie. Carma nie dostała mocno, więc też oprócz tej rozciętej w jednym miejscu wargi nie było u niej widać kompletnie żadnych groźniejszych objawów. No chyba, że mu chodziło o to, że jedynie jej usta uszkodzone, zdecydowanie opóźnią możliwość zakopania jej tą jego saperką z bagażnika samochodu. W sumie to zastanawiające. Do niej do La Push, to przyjechał na rowerze, ale już tutaj, po mieście, to woził się autem. Nie miała przecież pojęcia, że mężczyzna nie mieszka w Seattle, tylko dojeżdża z miasteczka pomiędzy tymi dwiema lokalizacjami.

Spojrzała się na jego ramię nie mając chyba ochoty w tej chwili, by jej ktokolwiek nadskakiwał. O wiele lepiej by dla niej było, gdyby dał jej święty spokój w tym momencie, jednak Aaron nie dość, ze sobie nie odpuścił, to jeszcze postanowił odgrywać miłego i uczynnego. Nawet nie miała w tej chwili się na niego wściekać czy dogryzać mu z każdym zdaniem. Nawet na propozycję wsparcia się na jego ramieniu znalazła by normalnie jakąś ciętą ripostę, teraz jednak bez nawet jednego miauknięcia objęła jego rękę dłońmi marząc o tym prysznicu i miękkim łóżku.

Zastanowiła się nad jego pytaniem. I jak mój bok? - Na szczęście nie za bardzo go jeszcze czuję, więc nie wiem. - odrzekła. Przeciskali się właśnie między ludźmi zmierzając na zaplecze hali. Prowadzona przez Aarona Carmelitta dotarła do tej pakamerki, która była jej przydzielona jako jedynej kobiecie. Zebrała swoje rzeczy i poprosiła prawnika, by poczekał, bo na serio pragnęła poczuć na sobie strużkę ciepłej wody, obmywającą jej ciało po walce. Wróciła z łazienki już przebrana. Nie wyglądała najlepiej, bo rozcięta warga i ogólne osłabienie dawało się jej we znaki. Dała się nawet gryzipiórkowi namówić na to, by już sobie stąd poszli nie czekając do zakończenia reszty walk. Ogarnęła swoje rzeczy i spakowała je ponownie do swej bardzo niewielkiej torby i wychodząc rozliczyła się opaski, numerka, który miała i z którym startowała i żegnając się z ludźmi z obsługi zawodów wyszła do hallu, gdzie czekał już na nią prawnik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:51, 14 Paź 2010    Temat postu:

Aaron lubił grzebać ludzi w dobrym stanie a nie z lekka obitych. Poza tym czepiała się go w tym momencie jego myśli, nic jej do nich. Jak żałował to żałował, jego problem czego żałował. Tak, niewiedza potrafiła zaskakiwać. Można to było podpiąć pod leniwość Aarona w udzielaniu tłumaczeń, ale chyba nie pytała nigdy o to gdzie dokładnie mieszka więc nic się nie działo. Nie chciałaby pomocy? Przypominała mu w tym momencie najbardziej upartą oślicę, albo nie, wyniosłą, stroszącą piórka papużkę. Tak, to zdecydowanie bardziej do niej pasowało. Usatysfakcjonowany brakiem sprzeciwu poprowadził Carmę ku kantorkowi - Ach tak, zapomniałem że to aż tak znieczula. - przypomniał sobie o wspominanej możliwej długości działania specyfiku zastanawiając się ile będzie znieczulał w jej przypadku. Poczekał za dziewczyną kiedy zamknęła się w łazience gapiąc się w tym czasie bezmyślnie przez okno, ciesząc tym że za kilka chwil opuści ten przybytek i najpewniej po przebyciu drogi z Seattle do Forks zaszyje się we własnym domu. Kiedy Carmelitta wróciła i spojrzał na jej wargę stwierdził że opuchnie a dziewczyna będzie się miała na co wściekać w najbliższym czasie. Widząc że nie wygląda na tak kwitnącą jak zazwyczaj, podjął próbę namówienia jej do tego by udała się do domu argumentując to tym że wszystko co miała zrobić już zrobiła, miała to czwarte miejsce i bezsensownym było siedzieć tutaj aż do finału bo im, i jemu tak jak i jej, było obojętne to kto wygra. Musiał jeszcze chwilę na Meksykankę poczekać - Wyglądasz jak trzy ćwierci od śmierci. Gdzie się zatrzymałaś? - zapytał kiedy opuszczali budynek zostawiając za sobą i hałas i podnieconych facetów i walkę finałową.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin