Chata Sary

Sara

- Właściwie - zmierzyła go wzrokiem - przydałby mi się dostawca w pizzerii. Ten jeden nie wyrabia. Jakbyś chciał to wiesz... - rzuciła od niechcenia i przeciagnęła sie na kanapie lekko wypinając pupę XD

Mark

Na jego ustach wikwitł pieeekny uśmiech i to wcale nie związany z propozycją pracy xD
-W porządku, każda praca dobra, nie?

Sara

- Prawda - [link widoczny dla zalogowanych] i uśmiechnęła się. - Masz coś przeciwko pracowaniu ze mną? - specjalnie uniknęła sformułowania "dla mnie". Faceci woleli pracować z kobietami a nie dla nich. To miało coś wspólnego z ich głupią dumą czy jakoś tak XD

Mark

Jej spojrzenie było TAK prowokujące, że z trudem to wytrzymywał. Postanowił jednak, że tym razem nie da się zwieść.
-Nie, coś ty. To jeszcze lepiej, bo... - Uśmiechnął się chytrze. - Będę mógł cię pilnować.

Sara

- Pilnować? - zmrużyła oczy - A przed czym do cholery? W mojego brata się bawisz? - usiadła zirytowana lekko. W myslach już mu przydzielała najdalsze trasy.

Mark

-Żebyś się nożem nie zacięła przypadkiem, oczywiście. - Wyszczerzył się pięknie smiejąc się z niej w duchu

Sara

- Oczywiście - fuknęła i rzuciła w niego poduszką. - Ale póki co to ty masz kłopoty z utrzymaniem moich naczyń w jednym kawałku, więc moze to ciebie należałoby pilnować....

Mark

-Ale ja się szybko zrastam, o. - Odrzucił poduszkę w jej stronę i pokazał jej język.

Sara

- Ale mnie raczej chodziło o naczynia - zaśmiała się i rzuciła w niego jeszcze raz - One sie nie zrastają. Moze powinnam zainwestować w talerze nietłukące? - spełzła z kanapy i na czworaka zaczęła sie do niego zbliżać. Powoli, dzierżąc poduszkę w jednym ręku.

Mark

Odsunął się patrząc na nią podejrzliwie. - Czyli troszczysz się o naczynia bardziej niż o mnie, hę? Kupię ci całą zastawę papierowych. - Powiedział, mrużąc oczy. Zdecydowanie obawiał się jej poduszki.

Sara

- Całą? Łącznie z wazą do zupy? - zażartowała skradając się nadal. Zmruzyła cwanie oczy - Papierowe nie są głupim pomysłem. Nie trzeba zmywać. I mamy opał do kominka - mruknęła uśmiechajac się cwanie.

Mark

-Yhm... - Kiwnął głową i wpełznął na kanapę, chwytając w dłoń drugą poduszkę. A co, jak trzeba będzie się bronić? - Wazę też się da załatwić. Gorzej będzie z garnkami... Ale to si.ę chyba nie wlicza w zastawę, nei?

Sara

- No mam nadzieję, ze aż tak zdolny nie jesteś i stalowych garnków nie potłuczesz - mruknęła mrużąc oczy. Zbliżała się do niego powoli z tym samym zdradzieckim błyskiem w oku.

Mark

Jednym szybkim ruchem złapał ją za nadgarstek ręki, w której trzymała poduszkę.
-Ha! Jestem zdolny do wszystkiego... - Zmrużył oczy posyłając jej złowieszcze spojrzenie.

Sara

- Nie wątpię - wypuściła poduszkę łapiąc ją zgrabnie druga dłonią. Trzepnęła go poduszką w bok. Miała dwóch braci. Obaj wilki. Miała praktykę XD

Mark

-Osz ty wredna babo... - Mruknął i przyłożył jej swoją w ramię. Oczywiście w miarę delikatnie, bo jakby użył wszystkich sił, to pewnie odleciałaby na drugi koniec pokoju. Razem z kanapą, rzecz jasna.

Sara

Skoczyła na niego wraz ze swoja poduszką. Śmiejąc się dziko okładała go lekko raz za razem - Nigdy nie twierdziłam, ze taka nie jestem - chichotała.

Mark

Więc jej pare razy oddał, pięknym za nadobne, o! W końcu złapał ją w pasie od tyłu zamykając jej ręce w żelaznym uścisku i ograniczając swobode ruchów do zera.
-I co teraz powiesz, Saruś? - Spytał, śmiejac się jak wariat.

Sara

-Że cieszę się, ze cie spotkałam - zaśmiała się i wierzgnęła lekko. Nie dało rady. Nie puścił. Zawarczała cicho. Takie zachowanie to przejęła od braci i o. XD - Połamiesz mnie... - jęknęła z jawną przesadą. Na litość go weźmie! XD

Mark

Przestraszył się trochę, bo faktycznie mógł jej zrobić krzywdę, wiec rozluźnił uścisk.
-Ja tez, mam teraz kogoś, na kim mogę się powyżywać. - I zaczęła się seria łaskotek, o.

Sara

- O NIE!!!!! - wrzasnęła jakby ją ktoś mordował. Reszta zaginęła w dzikim śmiechu. Wiła się jak piskorz, wierzgała jak koń, drapała jak puma. Kopnęła go kilka razy. Co z tego skoro i tak nic nie poczuł... Ciężkie jest życie kobiety XD Niesprawiedliwość dziejowa! XD W końcu zaczęła kaszleć ze śmiechu.

Mark

Jak sie zaczęła dusić, to przestał, bo przecież nie ma zamiaru za morderstwo do końca życia siedzieć w pierdlu. Chociaż, jak tak na to popatrzeć, to by nie było dużo czasu...
-Nie atakuj mnie więcej, dobrze ci radzę. Widzisz, że jestem zdolny do wszystkiego. - Powiedział, siadając wygodnie na kanapie z wyrazem tryumfu na twarzy.

Sara

- Ty mnie nie łaskocz, gruboskórny nosorożcu - odzyskała oddech - Nie mam szans tak? - z łapała poduszkę i przydusiła go trochę siadając na nim okrakiem i przyciskając mu poduszkę do twarzy. Wiedziała,ze nic mu to nie zrobi, ale w sumie dawno się nie bawiła tak dobrze .

Mark

Jak już trafił rękami na poduszkę, wyszarpnął ją jej z dłoni.
-Ty wredna. - Dźgnięcie palcem w prawy cycek. - Jędzo. - I to samo w lewy xD
A potem ją złapał w objęcia i połączył ich usta w soczystym pocałunku.

Sara

- Ałć.. Ałć... - jęknęła cicho gdy dźgał ją w cycki. Może dlatego ze troszkę jakby sutki się jej naprężyły XD Bezczelny nosorożec ! Żeby tak ją dźgać... Chamstwo! A potem ją pocałował. Zmiękły jej kolana i sama się zrobiła jak plastelina. Jęknęła sobie cichutko raz jeszcze i oddała pocałunek z równym entuzjazmem. Bracia by byli zbulwersowani XD

Mark

Oderwał się od niej z bezczelnym uśmiechem. - No aż tak cię to bolało? Nie widze oznak cierpienia...

Sara

- Bo jesteś ślepy - wyszczerzyła się różnie bezczelnie leciuchno napuchniętymi od pocałunku wargami.

Mark

-Nie... Twierdząc, że jestem ślepy zaprzeczasz mojej teorii o twoim pięknie, co daje takie skutki, jakbyś sama siebie obrażała. - Zastanawiał się, czy Sara cokolwiek z tego zrozumie xD

Sara

- Absolutnie siebie nie obrażam, bowiem moje piękno i uroda przebijaja się przez największe ciemności i ułomnosci twego ciała opromieniając je swym ciepłem i doskonałością. Także w tej materii pokonują chwilowo Twoją ślepotę otwierajac cię na jedyną i absolutną prawdę: moją doskonałość - powiedziała wzniosłym i teatralnie przerysowanym głosem po czym wybuchła śmiechem. Opadła lekko na Marka i chichocząc schowała twarz gdzieś w okolicy jego klatki piersiowej - Matko kochana, mark, jaki ty jesteś pyskaty! - zanosiła się śmiechem - Ciebie trudniej przegadać niż mnie...

Mark

-Jeśli to miał być komplement, to nie wejdę na dach i na zwieszę cię z niego głową w dół. - Powiedział z całkowitą powagą, a po chwili również wybuchnął śmiechem.
-Ale mogłabyś być prezydentem, z taką umiejętnością wygłaszania przemówień. - Pochwalił ją całując ją w czubek główki!

Sara

- Zatrudniłabym cię jako rzecznika prasowego - usiadła wygodniej moszcząc się na jego kolanach - żaden pismak nie miałby z tobą szans - chichotała

Mark

-Nieeee! - Zawył przeciąge, jakby mu coś przycisnęła ;p - Nigdy siedzenia za biurkiem. Wystarczy mi to, ze po roku nauki wywalili mnie z uniwerku. - Zachichotał na samo wspomnienie.

Sara

- Widocznie wybrałeś zły kierunek - stwierdziła - zawsze mógłbyś być moim ochroniarzem... Pilnującym, zebym się nie skaleczyła - zachichotała - Co studiowałeś?

Mark

-To co wszyscy. - Wzruszył ramionami. Nigdy nie był specjalnie ambitny, z góry zakładał, że nie skończy studiów. - Ekonomię... No, ale to była strata czasu. Tyle rzeczy mogłem zrobić w tym czasie.

Sara

- Ja chciałabym skończyć weterynarię - stwierdziła - pracuję i odkładam na studia. Kiedyś je skończę. Do tej pory jakoś nie było możliwości. - uśmiechnęła się - a jak już ją skończę to spełnie swoje dziecinne groźby i przyszyję mojemu bratu ogon do uszu - zachichotała jak obłąkana. - Masz rodzeństwo?

Mark

-Nie, ale jakoś nie cierpię z tego powodu. - Wyszczerzył ząbki. - Ale chyba powinienem się ciebie bać, nie? Jak bratu przyszyjesz ogon do uszu, to co zrobisz mnie...

Sara

- Zamęczę - mruknęła siadajac jeszcze wygodniej - I uprzedzałam, ze powinieneś się mnie bać - zauważyła. Z roztargnieniem zaczęła się bawić jego krótkimi włosami.

Mark

-A ty mnie. - Odrzekł ostrzegawczo. - Miewam różne dziwne pomysły.

Sara

- Na przykład? Zarąbiesz mnie w nocy siekierą? Obgryziesz palce? Upieczesz na rożnie? No przestań Mark.. Nie strasz mnie - mimo żartobliwego śmiechu odsunęła się od niego. Uswiadomiła sobie, że w zasadzie nic o nim nie wie. Patrzyła na niego nieco podejrzliwie

Mark

Wybuchnął śmiechem patrząc na jej niepewną minę.
-Przywiążę do łóżka, poćwiartuję i zgwałcę. Albo w odwrotnej kolejności. - Odparł, dławiąc się nieopanowanym chichotem.