Salon

Embry

- Oj Cassie. Nie martw się. Ułoży się - pogłaskał ją po rudej sierści i przytulił. Czuł się dobrze przy niej i cieszył się, że jakoś się lepiej dogadują.
- Dea sobie poradzi. Lee jest zawsze uparta jak osioł a Josie...Josie jest malutka i no... - zamyślił się.
-Po prostu się nie martw

Cassie Ordian

Fuknęła ale złość szybko jej przeszła. Przez chwilę zabawnie podgryzała jego dłoń ale mała nie mogła dłużej usiedzieć w miejscu. Wybiegła jak dzika znowu do ogrodu merdając przy tym rudą kitą.

/ TPD

Gaspard

//Dom Iana

Kiedy wrócił do domu natychmiasy poszedł pod prysznic. Śmierdział jak stara skarpeta, a nie było to jego marzeniem. Kiedy już się wykąpał, w miarę osuszył i ubrał, wrzucił do mikrofali jakieś gotowe danie i za chwilę uwalił się z nim przed telewizorem. Wybór filmów był niezbyt bogaty, włączył więc losowo jakąś stację i gapił się tępo w ekran, czekajac na powrót Leah i przy okazji pochłaniając żarełko.

Leah

/Dom Embry'ego

Lee weszła do domu nieco przygaszona. Sama nie zdawała sobie sprawy, że pachnie Embrym i ów wilczycą o nieznanym jej zapachu. Nadal była lekko wstrząśnięta i zażenowana. Bez słowa weszła do salonu i usiadła obok Gasparda. Nie zważając na to, czy się zabrudzi jedzeniem wtuliła się w jego bok przerzucając sobie jego rękę przez ramię. Przymknęła lekko oczy. Wiedziała co poczuje Dea, kiedy dowie się o zachowaniu swojego ukochanego. Wiedziała jak ona się czuła w podobnej sytuacji i nie życzyła tego dziewczynie. Sapnęła cicho, ciepłym powietrzem chuchając mimowolnie w jego koszulkę. Blond włosy osunęły się jej po blond twarzyczce, tak łudząco niemal podobnej do rysów jej siostry.

Gaspard

Odłożył grzecznie pustą tackę na podłogę i odgarnął Lee włosy z twarzy. Widać było, że się czymś zadrecza. - Więc chcesz mi coś powiedzieć. - To było oświadczenie bardziej niż pytanie. Ale miał zamiar jej wysłuchać.

Leah

Pokręciła przecząco głową i przewróciła się na plecy tak, że teraz trzymała głowę na jego kolanach.
-Faceci to frajerzy.. -mruknęła patrząc na niego z delikatnym uśmiechem- A mój przyjaciel właśnie zrujnował sobie życie... -machnęła ręka i przesunęła nią po klatce piersiowej Gas'a.

Gaspard

-Śmierdzisz Embrym. - Stwierdził z niesmakiem w głosie, a zabrzmiało to jak podsumowanie jej słów. - Wiesz, w takim razie zastanów się nad swoją orientacją. A ja musze pomyśleć nad swoją płcią. Bo do frajerów się nie zaliczam, a jeśli to wyklucza to, że jestem facetem... No, mamy w każdym razie problem. A, właśnie! Co ten dupek znuwu zrobił? - Spytał, jakby sobie przypomniał, na jaki temat jest rozmowa. Podłaskał ją wierzchem dłoni po policzku czekając na odpowiedź.

Leah

-Ty po części też jesteś frajerem... -fuknęła i uśmiechnęła się klepiąc go po policzku.
-A Embry zaliczył jakąś laskę... bo Dea wyjechała... -westchnęła bezradnie.

Gaspard

-Będziesz zła jak ukręce mu łeb? - Spytał spokojhnie, ale wewnątrz się w nim gotowało. Znów. Na temat procentu jego frajerstwa nic nie powiedział.

Leah

-Daj spokój... -westchnęła i pogładziła go dłonią po policzkach- To samo się na nim zemści. Wpieprzysz mu jak Dea wróci... -mruknęła- Ja tam jestem ciekawa co to za siksa... -westchnęła.

Gaspard

-Coś mi się wydaje, że szybko się dowiesz. - Mruknął , uśmiechajac się jednym kącikiem ust. - On się lubi chwalić. Zamiast trzymać język w gębie, zacznie paplać na prawo i lewo. Właśnie... Zgubiłaś siostrę, czy mi się wydaje?

Leah

-No właśnie nie wiem gdzie jest... -westchnęła kręcąc się na jego kolanach tak, że mogła mu co nieco pougniatać.
-Przez całe życie żyłam w przekonaniu, że mam tylko posranego brata... -westchnęła.

Gaspard

Miał jej ochotę powiedzieć, żeby przestała sie wiercic, ale się powstrzymał.
-No. To teraz masz jeszcze siostrę do kompletu. Starszą, o ile mi wiadomo.

Leah

-Starszą... westchnęła patrząc się na niego- Ale wiekiem nie umywa się do mojego faceta... -zaśmiała się.

Gaspard

-Jeśli to miał być komplement, to chyba sie nie obrażę. Albo nie powinienem. - Mruknął, bawiąc się jej włosami. - Wiesz, mogłabyś się przefarbować na taki platynowy blond. Czulbym się jeszcze mądrzejszy.

Leah

-Gaspard! -krzyknęła zbulwersowana. Podniosła się i usiadła na jego kolanach śmiejąc się.
-Ty tępy, stary dziadzie! -mruknęła wyszczerzona.

Gaspard

-No teraz to powinienem się obrazić! - Krzyknął naburmuszonym tonem. - Uraziłaś moję męską dumę i teraz będziesz pokutować. - Stwierdził i pierwsze co zrobił to zepchnął ją z kolan na miejsce obok [na kanapie] i udał obrażonego, jak zapowiedział. Założył ręce na piersi i odwrócił głowę od niej.

Leah

Uśmiechnęła się leciutko przesuwając dłonią po jego udzie. Przygryzła lekko swoje usta, kiedy jej ręka dotarła w okolice jego rozporka.
-Będziesz się gniewał? -zapytała patrząc na niego, jednak jej palce rozpięły już guzik. Wcale nie zamierzała nic robić... Po prostu chciała mu trochę namieszać w głowie.

Gaspard

Był całkiem opanowany.
-Masz zamiar zamolestować mnie na śmierć? - Spytał udając znudzony ton, a nadal nie spojrzał nawet w jej stronę. Zobaczymy, co ona na to!

Leah

-Gas... -mruknęła cichutko używając niskiego tonu głosu. No starała się kobieta jak mogła. Jej paluszki zaczepiły o gumkę jego bokserek.
-Gaspard... -znów szepnęła, tym razem ze zdecydowanie francuskim akcentem tak, jak to on zwykł wymawiać swoje imię. Przysunęła się do niego i mimo, że nie raczył nawet odwrócić głowy w jej kierunku uśmiechnęła się słodko i ząbkami delikatnie musnęła płatek jego ucha. Jak mógłby nie zareagować? Prowokowała go jak tylko mogła, używając każdego aspektu swojej kobiecości. Jej ręka natomiast lekko wsuwała się pod bieliźniany materiał. Westchnęła cichutko. Niewzruszony?

Gaspard

-Leah. - Mruknął, a kiedy wymawiał jej imię z jego ust można było usłyszeć nutę rozbawienia. Bo poza tym, że trudno mu było wytrzymać, to bawiło go to trochę, a nawet bardzo. Odchylił głowę nie w jej stronę, a w przeciwną i wbił wzrok w tapetę na ścianie, jakby to była najbardziej interesująca rzecz, jakąkolwiek widział.
-Leah... Zabieraj tą łapę. - On naprawdę potrafił być brutalny XD Wziął jej nadgarstek w dwa palce i skierował jej łapkę na JEJ kolanka ;p

Leah

Zabrała posłusznie rękę. Ją najwyraźniej przestało to bawić? Nie chce? To nie. Oparła się plecami o podłokietnik tak, żeby siedzieć do niego przodem, nie bokiem. Rozpuściła włosy i jakby nigdy nic rozpięła dwa guziki w bluzce. Po czym przegarnęła włosy na jedno z ramion i włączyła telewizor, by beznamiętnie wpatrywać się w jakiś przygłupi program. Niby niespecjalnie przesunęła nogą po obiciu kanapy.

Gaspard

-I wtedy nastały ciche dni. - Skwitował dramatycznym tonem, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Niech go olewa, trudno. On ją oleje bardziej.
Cichcem zakradł się i zabrał jej pilota, przełączając na coś w stylu tvn turbo, gdzie jak wiadomo, po 23 leca demoralizujące programy. A 23 już tuż-tuż.

Leah

-Powodzenia w jeździe na ręcznym... -fuknęła dwuznacznie podnosząc się z kanapy przy okazji patrząc na wyścigi samochodów, które dobiegały końca . Wyciągnęła z szafy czysty ręcznik, żeby móc iść do łazienki w celu zażycia regenerującej kąpieli, o. A faceta najwyraźniej również miała w dupie.

Gaspard

Jak ty jemu tak on tobie. - Przemknęło mu przez myśl razem z szatańską ideą. Wstał z równie szatańskiem uśmiechem, szatańsko wyjął ręcznik z szafki i szatańsko wpadł do łazienki, zatrzaskujac jej drzwi przed nosem.

//Łazienka

Embry

// las

Znaleźli się w domu Gasparda gdzie pewnie była już Lee z Jose.Phill położył Embryego na kanapie.

Leah

Leah weszła do salonu z Josephine na ręku, jednak widząc w jakim stanie jest Embry kazała jej wrócić z kubkiem do ręki.
-Heeej.... -mruknęła cicho siadając obok niego. Ucałowała go w czoło- Nie umierasz. Nie pieprz tak jak Twoja matka... Nie słychać jeszcze nigdzie dzwonów... -podniosła się by przynieść środki opatrunkowe. Wiedziała, że się zagoi jednak nie chciała by miał jakieś blizny.

Lillianne

- Ta rąbnięta pijawka przegięła - warknęła usiadła na jakimś fotelu

Phill · Gość

/ Las

Przysiadł obok kanapy na podłodze. Ciągle w wilczej postaci ledwo się mieszcząc. Oblizał swój bok. Choć z wampirem zbyt wielkiej styczności nie miał to chyba żebra mu pękło gdy Embry na niego upadał. Warknął lekko czując kłujący ból.

Leah

Opatrzyła rany Embry'ego i podłożyła mu poduszkę pod głowę. Rozłożyła kanapę, by było mu jak najwygodniej. Westchnęła cicho podchodząc do Philla.
-Mogę Ci jakoś pomóc? -delikatnie przesunęła dłonią po jego łbie.
-A co do wampira... -zwróciła się do Lilianne- To wszystko wina tego, że Jose wymknęła się spod opieki mojej matki...

Lillianne

- Ale mam nadzieje, że nic nie jest Jose.
Skrzywiła sie z bólu gdy dotknęła miejsca swojego brzucha. No tak uderzenie bolało

Embry

Od razu zrobiło mu się lepiej kiedy rany było oczyszczone i opatrzone. Po chwili otworzył oczy.
- Lee? Żyjesz? A Jose? - zadawał cicho serię pytań.. Cieszył się że jeszcze żyje

Phill · Gość

Pokiwał łbem kiedy go pogłaskała. Pociągnął Leah za bluzkę jaką miała na sobie. Wypadł z domu nie myśląc o tym. Nie miał do tego głowy gdy obudziło go wezwanie alfy i to tak stanowcze. A nago paradować nie wypadało. Miał nadzieję że nie obrazą się jeśli pożyczy na krótko jakieś spodnie Gas'a. Zerknął na Embry'ego i położył uszy zasmucony stanem w jakim się znajdował.

Leah

Kiwnęła głową na znak, że rozumie. Wyjęła z szafki jakieś spodnie Gasparda i podała je Phillowi. Uśmiechnęła się smutno i wróciła do Embry'ego.

Gaspard

//Las

Wszedł, a raczej wczłapał na czterech łapach do salonu, a stamtąd przemknął do swojego pokoju. Przemienił się, ubrał w jakieś portki, a po namyśle drugie wziął do Philla. Zszedł na dół i rzucił ciemne szorty do kolan pod łapy wilczura.
-Co z Jose? - Spytał, masując kark, w który dostał od pijawy.

Lillianne

Spojrzała na Gasparda
- Gaspard i co z tą pijawką ?. - zapytała delikatnie masując miejsce uderzenia

Leah

Leah podeszła do Gasparda i ujęła jego policzki w swoje dłonie spojrzała na niego ze smutkiem i delikatnie go pocałowała. Potrzebowała przez moment jego bliskości i miała nadzieje, że jej goście to zrozumieją i nie będą mieli jej tego za złe.
-Pije w kuchni kakao. Nie chciałam, żeby oglądała Embry'ego w takim stanie. Jest jeszcze trochę przestraszona... -mruknęła w odpowiedzi.

Phill · Gość

Wstał i wziął w pysk szorty. Powłócząc łapami skierował się do łazienki. Wrócił stamtąd obejmując swój tułów przyciskając dłoń do pękniętego żebra. Zwrócił się do dwójki - Pójdę do domu... - mruknął idąc ku wyjściu. Ash została i nic nie wiedziała... - Spodenki oddam jak tylko... - machnął im na pożegnanie i wyszedł na korytarz. Po chwili był na mroźnym powietrzu. Poszedł do domu.

/ Ulica / Dom Chandler'a

Embry

Poruszył się probując wstać.
- Lee Ty jesteś cała? - wymamrotał zerkając na nią z pod przymkniętych powiek

Gaspard

Nic się nie stało. - Westchnął w myśli, gdy nikt nie był już wstanie ich przeczytać. Był w swojej głowie sam i bardzo mu to odpowiadało. A jeszcze bardziej cieszył się z treści myśli. Nic się nie stało...
-No dobrze... - Westchnął, próbując to wszystko ogarnąc. Ale zaraz, moment. To nie on powinien to ogarniać , do cholery. - Gdzie Adam? - Spytał podejrzliwie, rozglądając się dookoła.