Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Teren przed domem + garaż
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:16, 04 Lis 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Odwdzięczyła jej się tym samym. Przygarnęła ją na krótką chwilę jakby była jej córką. W zasadzie tak ją pojmowała. Była z jej synem - To nic wielkiego. - powiedziała poprawiając mały kapelusz. Wrzuciła torebkę na siedzenia pasażera kiedy Marika otwarła przed nią drzwi - Ależ oczywiście. Będę to mieć na uwadze. Pamiętaj też że to działa w obie strony. Zrozumiano? - uśmiechnęła się do niej szerzej a zmarszczki jak pęknięcia poznaczyły jej twarz. Po jednodniowym pobycie przybyło jej ich zdecydowanie. Wsiadła do samochodu i wsunęła kluczyki do stacyjki. Kiwnęła głową - Wiesz jak długo trwa droga prawda? Moim samochodem cztery dodatkowe godziny. Cóż jest powolny ale bezpieczny. Powiadomię cię, o mnie się nie martw bo masz gorsze problemy na głowie. Do widzenia. - kiedy zabrała dłoń Grace ruszyła z podjazdu obracając się w tył z tą samą manierą co jej syn by wycofać. Pomachała Marice i pojechała w stronę Seattle.

/ ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:27, 04 Lis 2009    Temat postu:

- I ja również będę miała to na uwadze. Może kiedyś znów odwiedzę Nowy York. Kto wie. - mrugnęła do niej porozumiewawczo. Tutaj nadchodził ich moment rozstania. Marika wracała do siebie a mama Adama do NY. - Oczywiście, że wiem. Ostatnim razem wraz z Adamem wracaliśmy autem. W zasadzie to on prowadził ja przespałam większość drogi. Wiesz co powinno Ci się sprawić nowe auto. Jedno porządne auto również bezpieczne. - powiedziała poważniejszym tonem głosu. - Cieszę się bardzo. Będę czekać na wieść o dojeździe do domu. Do zobaczenia Grace jedź bezpiecznie. - powtórzyła jeszcze raz. Kiedy w końcu Grace odjechała Marika wsadziła sobie dłoń do kieszeni aby ją choć trochę ogrzać. Ruszyła przyśpieszonym krokiem do swojego domu. Minęła furtkę i weszła na swoją posesję.

/ Ulica / Dom Mariki Grey / Korytarz / Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:11, 19 Lis 2009    Temat postu:

Kuchnia/ Korytarz

Zeszła po schodkach na dół. Wyszła nie dlatego, ze nie chciała patrzeć na niego. Nie dlatego, że nie chciała z nim rozmawiać, ale dlatego, ze w domu było ciepło i zaczynała się w tym odzieniu gotować. Nie chciała się zgrzać. Postąpiła kilkanaście kroków w przód wąską alejką i doszła do garażu. Wbiła sobie ręce w kieszenie kurtki bo mróz szczypał. I tak sobie krążyła z jednego krańca aż na drugi. Nie chciał rozmawiać z nią o tym dlatego nie ciągnęła go za słowa. Nie robiła niczego wbrew jego woli. Skoro wolał to trzymać dla siebie. Uszanowała to. W końcu zmęczona ciągłym krążeniem zatrzymała się i stała w jednym miejscu. Końcówką obcasa rozbijała jakiś zaschnięty piasek na ziemi. Uniosła głowę w górę gdy wyszedł w końcu. Uśmiechnęła się do niego lekko jak by nic się wcześniej nie stało. Nie chciała tego wałkować, nie chciała pamiętać. Chciała być szczęśliwa i kochana. U boku Adama to właśnie przeżywała. I tak miało pozostać. Nic nie mogło jej tego zakłócać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:28, 19 Lis 2009    Temat postu:

/ Kuchnia / Korytarz

Wyszedł na werandę poprawiając czapkę na głowie. Najpierw spojrzał na Marikę. Odwrócił się uśmiechając blado. Nic nie nie stało... To tylko głupie fanaberie Grace. Słuchał tego całe życie i, i tak robił swoje. Przeważnie wychodziło mu to na dobre. Przekręcił klucz w zamku. Podszedł do Mariki i zagarnął ją swym ramieniem - W porządku? - zapytał i pokiwał głową mówiąc tym samym że z nim już tak. Odepchnął od siebie to wszystko uznając że będzie się tym martwił kiedy już goście zawitają na jego próg. Nie wcześniej. Otwarł drzwi garażowe i zachęcił Marikę by wsiadła do samochodu - Wskakuj... - powiedział nad wyraz pogodnym tonem - Nie stój tak na mrozie. - była na tyle cudowna i wyrozumiała że nie pytała o nic więcej. Kiedy wsiedli Adam wycofał i zatrzymał się na chwilę by zamknąć drzwi od garażu. Wrócił do samochodu by kontynuować. Trafili na ulicę. Zerknął na Marikę uśmiechając się ukradkiem.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:07, 19 Lis 2009    Temat postu:

- Oczywiście, ze tak. - Zapewniła go o tym solennie. Jej uśmiech rozkwitł na twarzy. Ucałowała go w policzek. - Jedźmy już do tego kościoła, bo nigdy tam nie dotrzemy. - Rozejrzała się po całej przestrzeni ulicy. Nie było żywego ducha. Jedynie co rusz jakaś firanka się ruszała w pobliskich domostwach. Zapewne ciekawskie gapie wypatrywały sensacji. Sępy... Pieprzone plotkary. Nie macie co robić? Ja wam pokażę. Jak na złość innych wystawiła język na wierzch. Złośliwy uśmieszek zawitał na jej twarzy. Zachichotała cicho kiedy Adam ją przywołał. - Wskakuj maleńka... - powiedziała cicho pod nosem znów się śmiejąc. A więc zrobiła tak. Wsiadła do auta, zamknęła za sobą drzwi i zapięła pasy. Zerknęła rozbawiona na Adama. - Mamy cudownych sąsiadów. - powiedziała kpiącym tonem głosu. - Wiesz gdyby kręcił się tutaj jakiś fotoreporter trafilibyśmy na pierwsze strony gazet. Lubią nas obserwować. - wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. To co przychodziło jej do głowy aby zrobić nie mogło ujrzeć światła dziennego. Spaliła by się za to w piekle, ale przyprawiła kilka babć o zawał serca. Wyszczerzyła się w szatańskim uśmiechu. Popatrzyła najpierw na ulicę, a później znów w stronę pobliskich domostw. I tak im kiedyś dopiecze za to.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:22, 07 Gru 2009    Temat postu:

/ Ulica

Uchyliła uliczkę, która zaskrzypiała cicho. Stanęła przodem do drzwi wejściowych i pociągnęła nosem. Zachwycona odkryła dużo, bardzo dużo nowych zapachów. Szła powolutku, małymi kroczkami odmierzając drogę która dzieliła ją od werandy. Rozglądała się z ciekawością bo niektóre drzewka widziała pierwszy raz. Tłumaczyła panu Ciapkowi gdzie i do kogo idą - I poznamy w końcu wuja i ciocię... I pewnie będzie bardzo fajnie a tata coś dobrego ugotuje na obiad. - zapewniła swego misia. Potknęła się o kamień ale natychmiast złapała równowagę. Kapuca zsunęła się jej z głowy, ale wchodziła już na schody. Obejrzała się a rodzice właśnie skręcali. Uśmiechnęła się do nich, podskoczyła by dosięgnąć dzwonka. Odczekała kilka chwil a gdy usłyszała kroki na korytarzu, otwarła drzwi i wślizgnęła się do środka.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:08, 12 Gru 2009    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose / Ulica

Dobiegł tu i wskoczył na werandę w trzech dużych susach. Wyprostował się i wytężył słuch. Dwa głosy, męski i damski było słychać w salonie. Dziecięcy śmiech w sypialni. Ben pokręcił głową. Porozmawiam z nią... Nie będzie mi rezydować u wujaszka, o nie... Wyszczerzył się do dzwonka i nacisnął go. Położył kopertę na wycieraczce i poczekał aż ktoś wyjdzie. Przyszedł Adam. Benjamin stał przed samym jego nosem i błogosławił swój dar. Czarnowłosy wyglądał na trochę zdezorientowanego kiedy podnosił kopertę. Gdy zamknął drzwi Ben obrócił się na pięcie. Z lekkim sercem i poczuciem dobrze zrobionego psikusa poszedł do domu oglądając się na tarasowe okno ich salonu. Roześmiał się szalenie z siebie zadowolony i wsunął dłonie do kieszeni.

/ Ulica / Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 12:44, 15 Gru 2009    Temat postu:

//ulica

Inez zastukała ponownie. Elias opanował chichot i wyciągnął nos z włosów kobiety. Przyjał jak najbardziej poważny wyraz twarzy.
Inez tupała cichutko nóżką obutą w kozaczki na szpilce.
- Ja będę mówić - stwierdziła - Ty sie nie odzywaj nawet.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 9:30, 16 Gru 2009    Temat postu:

//Salon

Elias wyprowadził ją przed dom, ciągnąc za sobą ich walizkę.
-¿Qué se necesita? ¡Joder! Lo que una bruja terrible. ¿Cómo se atreven? Sería todos ellos ...- Przeklinał pod nosem
-Cállate! -krzyknęła milcząca dotąd Inez. Po jej policzkach toczyły się łzy. Uderzyła męża w twarz otwartą dłonią. Ciche plaśnięcie w policzek rozbrzmiało w ciszy jak wybuch.
- No me hables - powiedziała cicho zrozpaczonym głosem. - Już raz straciłam córkę bo TY - dźgnęła osłupiałego Eliasa w pierś - Chciałeś ją wydać za syna swojego przyjaciela. Bo to taka dobra partia. - przedrzeźniła głos męża. - Trwałam przy Tobie chociaż doskonale wiedziałeś że się z Toba nie zgadzam. Ale trwałam wspierając cię. Zostałam nazwana złą matką, zostałam wtedy nazwana potworem. Serce mi pękło ale trwałam przy tobie bo potrzebowałeś wsparcia - jej głos, cichy, z wyraźnym hiszpańskim akcentem rozchodził się wyraźnie po otoczeniu - Wiesz czym grożą nerwy w ciąży. Doskonale o tym wiesz, a jednak nic cię to nie nauczyło. Wyrzuciłeś z pamięci syna, którego straciłam. Przez Ciebie. Pamiętasz co się wtedy stało Elias? - cedziła każde słowo - Miałeś jeden z tych twoich gwałtownych humorów i wpadłeś w szał. Zdenerwowałeś mnie. Pamiętasz ten czas gdy patrzyłeś jak twój syn wypływa ze mnie strugami krwi? - uderzyła go ponownie - Nigdy nie powiedziałam ci, ze w tamtej chwili chciałam cię zabić. ¡Hijo de puta! - krzyknęła z rozpaczą - I obiecałam sobie, ze nie pozwolę nigdy na to by stracić którąkolwiek z córek. Chcesz żeby nasz dziecko dotknęło to samo? Chcesz, żeby czuła taką rozpacz jak ja czułam? ¿Qué tipo de hombre? No ser un hombre salir... - powiedziała zrezygnowana. - Nie poznaję cię Elias. Dziś zostałam wyrzucona przez obcą kobietę. Skrytykowała mnie inna matka i przyjmuję jej krytykę, chociaż jakże bolesną. A jednocześnie wiem, ze nikt nie zrozumie matki lepiej niz inna matka. Nasza córka też jest matką. I ją rozumiem. Krzywdzimy ją. Usted no ve?

Nie wiedział, że tyle w niej złości, tyle rozpaczy. Jej policzki piekły go tysiąckroć mocniej niż wskazywała na to ich siła. Spojrzał nienawistnie na dom. To wszystko przez niego. I przez tą koszmarną babę. Słowa córki przyjął za samolubne. Był zatwardziały w swoich sądach, jednak cierpienie Inez bolało go. I wzmagało wściekłość na tych obcych ludzi w domu. Popamiętasz mnie jeszcze, ty gnojku pomyślał pod adresem Adama. Próbował przytulić żonę ale odepchnęła go. Westchnął i zadzwonił po taksówkę. Przyjechała błyskawicznie. Podał żonie rękę.
- Chodź Inez - powiedział miękko.
- Yo no voy a ninguna parte. Quedarse aquí - powiedziała odsuwając się
- Vamos. No puedes quedarte aquí - zirytował się jej uporem
- Powiedziałam, ze nigdzie nie jadę. Będę tu siedzieć aż mnie wpuszczą. A jak mnie wpuszczą to zamierzam błagać naszą córkę by nam wybaczyła. NAM, Elias. Bo nam obojgu ma coś do wybaczenia.
- To ona powinna cię prosić o wybaczenie a nie ty ją - zagrzmiał - Bezczelna gówniara śmie nam urągiwać że nie widzimy własnych błędów a sama niby jest święta? No Inés, no seas tonta. Te llevo lejos. - złapał żonę pod ramię.
- No! Le dije que quedarse .. Y se va a hacer. ¡Déjame! - wyrwała mu sie i złapała się futryny jakby dla podkreślenia swych słów. Krzyczeli na siebie dość głośno ale nie obchodziło ją to. Patrzyła na męża z determinacją. Elias zacisnął usta. Wiedział, ze z takim humorem to on nic nie zrobi.
- Czy mam zabrać walizkę? - zapytał sztywno. Przytaknęła - W porządku. Zadzwonię gdy zamelduję nas w hotelu, tak? - znów kiwnięcie. Popatrzył na Inez. Nie miał szans na odwiedzenie jej od tego pomysłu. Pokręcił głową. - Ona niepotrzebnie znów złamie ci serce, Inez - powiedział miękko i łagodnie
- Nie Elias. Ja już nie mam serca do złamania. - pokręciła głową - Złamaliście mi je oboje już dawno temu. - pogładziła go po policzku - Dlatego nie mam juz nic do stracenia.
- Oni nie mają prawa nas osądzać. - wysyczał spoglądając na dom. - Przyjedziesz? - upewnił się. Przytaknęła.
- Wiem że nie mają prawda Elias. Idź już. - złość jej przeszła. Została tylko rozpacz, smutek i ból. Odepchnęła męża i patrzyła jak wsiada do taksówki. Sama ogarnęła się pospiesznie i ruszyła w drogę powrotną. Do salonu.

//Elias - Seattle - ulice miasta

//Inez - Salon
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 21:47, 16 Gru 2009    Temat postu:

//salon


Inez ledwie oddychała. Czuła w sercu ten sam ucisk co w chwili gdy lekarze potwierdzili poronienie. Wtedy o mało co nie przypłaciła tego zyciem. Oddychała głęboko próbujac zapanować nad nierównym rytmem serca. Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę ulicy. Wyjęła telefon. Jej proszki na serce były w walizce, która miał Elias. Nie mogę mu powiedzieć Rozpięła płaszczi odsłoniła szyję. Na twarz wystąpił jej zimny pot. Oparła się o drzewo zadzwoniła po taksówkę.
Powrót do góry
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:08, 16 Gru 2009    Temat postu:

/ Salon

Wybiegła z domu szybko zbiegając po schodkach. Z daleka widziała swoją matkę, która niezbyt ciekawie wyglądała. - Mamo! Mamo! - zawołała podbiegając do niej. Uważnie ją zlustrowała wzrokiem. Podeszła do niej na wyciągnięcie ręki. - Poczekaj... - poprosiła ją łagodnie. - Nie denerwuj się. Żadnej z nas to nie służy. - powiedziała szczerze. - Nie dałaś mi powiedzieć ani słowa. Potrzebowałam chwili czasu aby to sobie przyswoić. Przepraszam. - podeszła bliżej niej i tak zwyczajnie po ludzku przytuliła się do niej jak kiedyś gdy była małą dziewczynką. Gdy było jej źle zawsze przychodziła do Inez i przytulała się w ten sam ufny sposób. - Proszę Cię nie idź. Porozmawiaj ze mną. Wróćmy do salonu i porozmawiaj ze mną. Jest zimno. - pogładziła matkę po plecach ogrzewając ją swoim ciałem. Nie chciałaby aby doszło do jakiejkolwiek następnej tragedii. - Mamo.... Proszę... - powiedziała cichym głosem podnosząc lekko głowę w górę i patrząc jej głęboko w oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 22:22, 16 Gru 2009    Temat postu:

Głos Mariki wyrwał ją z odrętwienia, w które wpadała. Jej dziecko przytuliło się do niej. Inez objęła ją mocno. Jak dawniej.
- Już dobrze, moja mała. Już dobrze. - głaskała ją po głowie zupełnie jak wtedy gdy Marika była małą dziewczynką. Ocknęła się po chwili. Bolesne skurcze i duszności przechodziły.
- Kochanie, dlaczego ty jesteś rozpieta? Na miłość boską, jest lodowato. Natychmiast marsz do domu! - zakomenderowała słabym nadal głosem
Powrót do góry
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:44, 16 Gru 2009    Temat postu:

Marika wywróciła oczami. Chyba siły wracały matce. Poczuła się znów jak za dawnych czasów kiedy była dzieckiem, kiedy było dobrze. Tego było jej trzeba. Czuć miłość rodzicielską, a nie odrzucenie. Chwyciła matkę za dłoń i pociągnęła w stronę domu. - Chodź do domu. - powiedziała cicho czekając na jej reakcję. Zapięła się jak jej matka przykazała. Obie ruszyły w stronę domu w którym teraz mieszkała Marika. Ten dom kojarzył jej się z poczuciem bezpieczeństwa. Czuła się w nim dobrze. Wolno szła uważając aby się nie wywrócić bowiem było ślisko. Weszła po schodach do góry na werandę. Uchyliła drzwi przed matką i weszła zaraz po niej. Zamknęła drzwi aby nie wpuszczać więcej zimnego powietrza do domu. Przez tą niedługa chwilę zmarzły jej ręce i policzki.

/ Salon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:52, 29 Gru 2009    Temat postu:

/ Galeria handlowa / Seattle

Ziewnął bo ciepło działało dość usypiająco i rozluźniająco - Motel ci się przejadł? - zapytał i dodał ciszej jakby tylko do siebie - A ja lubiłem ten pokój... Nieważne. - stwierdził trochę głośniej i odchrząknął - Dlaczego? - zagryzł lekko wargę zastanawiając się nad tym. Poszorował policzek - Nie wiem. Miałem kilka powodów, albo nie miałem żadnego. - nie miał pojęcia od czego zacząć - Masz rację. Mogłem zostawić cię tam samą, ale... Nie mogłem wtedy pojąc tego że tak bardzo mnie się przestraszyłaś. Wiem... - gest w którym wyciągnął dłoń mógł być mylony z próbą uderzenia jej - Ale nie... Nie umiałbym tego zrobić. Ale nie o to chodzi. Zaproponowałem ci to bo wyglądałaś jak siedem nieszczęść. Było mi ciebie żal. A ja czułem się winny. Ta cała afera z Podwiązką... Wtedy to było okropne. Naskoczyłem cię z tymi tabletkami... - pokręcił głową - Powiedziałaś że będziesz miała dziecko. To było to. - szepnął. Wyznał prawdę. Powiedział od czego wszystko się zaczęło - Takiej okazji nie mogłem przepuścić. - otwarł lekko usta a następnie zacisnął je w wąska linię - To głupio zabrzmiało. - zerknął na Marikę przepraszająco - Chyba nie chciałem byś postrzegała mnie dłużej tak jak przedtem. - wsparł brodę na dłoni i milczał przez resztę drogi. Marika chyba trawiła to co jej wyznał. Wiem. Teraz sobie pomyślisz jaki jestem... Anormalny. Starać się o kobietę skrzywdzoną i odrzuconą bo... Bo... Wzruszył ramionami. Zatrzymali się przez ich domem a Adam spojrzał na narzeczoną - Ta prawda aż tak przytłacza?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:33, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Który? Ten w którym mieszkałam? - uniosła lekko brwi w górę. - Też tam mieszkałeś? - chciała być pewna bo nie wiedziała czy dokładnie chodzi mu o to o co chodziło jej. Ktoś kiedyś powiedział, że najlepiej jest słuchać więc i ona słuchała tego co mówi. Lubiła jego głos. Jego barwę często tak zachrypniętą, ale jej się to podobało. - W zasadzie nie samego Ciebie się wystraszyłam Adamie, a Twojej reakcji. Wiesz gdybym nie wiedziała, ze jestem w ciąży, a próbowałbyś mnie uderzyć uwierz, ze źle by się to dla Ciebie skończyło, dla nas obojga. Ale tu już nie chodziło o moje życie, ale o dwa życia. To mnie przestraszyło, bo pomimo tego, ze czułam się strasznie przytłoczona tym i zagubiona to jednak poczuwałam się do odpowiedzialności za tego młodego człowieka, za tą istotę, która się we mnie rozwija. - Wyznała szczerze. Jednak kolejne słowa poniekąd ścięły ją z nóg. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Początkowo wydawało jej się to dość dziwnym. Mogłaby również się doszukiwać lekkiego oszustwa, ale tylko z pozoru. Może i Adam na początku pożądał jej dziecka dla siebie, ale z czasem już nie samego dziecka chciał o czym wielokrotnie się przekonała. Przez resztę drogi milczała. Rozmyślała o tym co jej powiedział. Spoglądała w krajobraz za oknem kiedy zazwyczaj miała ochotę pomyśleć. Nawet nie spostrzegła się kiedy dojechali. Dopiero pytanie Adama wyrwało ją z zamyślenia. - Nie! - powiedziała nazbyt energicznie. - Nie przytłacza. Nie mnie. Rozumiem co miałeś mi do przekazania. Nie potępiam Cię za to. W życiu kierujemy się różnymi powodami. Jedne są lepsze drugie gorsze, ale każde mają jakiś cel Adamie. Na początku było to chęć posiadania dziecka, następnie dziecko i ja. Nie mogłeś tego przewidzieć, ze się zakochasz. Teraz masz i jedno i drugie. Tylko nie wiedziałam, nie myślałam, ze tak bardzo pragnąłeś zostać ojcem. To co czasem jest na pierwszy rzut oka nie widoczne czasem ujawnia się po bliższym zapoznaniu. - lekko się uśmiechnęła. Jak zawsze była wyrozumiała i troskliwa. Taka nie podobna do siebie sprzed paru miesięcy. - Chodźmy do domu. - Zaczęła się zbierać z fotela pasażera. Chwyciła kilka pakunków i sukienkę wysiadając z auta. Poczekała na Adama aż weźmie resztę a później oboje ruszyli do domu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:48, 29 Gru 2009    Temat postu:

Uśmiechnął sie nieznacznie - Tak. Pokój numer osiem był świadkiem wielu rzeczy gdy ja go zajmowałem. - roześmiał się głośno. Wtedy zachowywał się co najmniej dziwnie, głupio i niepoczytalnie. Spoważniał zaraz i utkwił spojrzenie w drzwiach frontowych domu - Jedne są lepsze, drugie gorsze... - powtórzył po niej - A trzecie popierdolone. - wyznał całkiem poważnym tonem. Było mu głupio. Nie chciał by poznawała powody dla których tak bardzo się starał. Uznał że wyszedł na zdegenerowanego psychicznie mężczyznę. Opuścił fotel i otwarł bagażnik by ukryć się i swoje zakłopotanie. Dobrze było że oboje znali prawdę, choć prawda była bardzo dziwna. Nie był do końca pewien czy warto było by poznała jego pobudki. Zacisnął lekko szczękę i bez słowa wszedł do domu - Grace! - zawołał kiedy był już na korytarzu - Powiedź że zostawiłaś nam coś z obiadu... - dokończył już o wiele ciszej - Bo inaczej to nie wiem... Umrę z głodu i zmęczenia. - miał szczerą nadzieję że matka coś im pozostawiła. Nie miał ochoty czekać ani nie miał sił stać nad garnkami. Marika tak samo.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:18, 30 Gru 2009    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose

Stanęła przed drzwiami Adama i Mariki. Zerknęła najpierw ukradkiem na Bena, a następnie znów przeniosła swój wzrok na drzwi. Nie czekając wyciągnęła pewnie rękę przed siebie i nacisnęła dzwonek, który rozległ się po chwili głośno w domu. Stała wyprostowana, dumna i pewna siebie. Nie miała w zwyczaju raczej dobijać się komukolwiek do domu. Pozostawało jej jedynie czekanie. Przestąpiła z nogi na nogę i jeszcze raz nacisnęła dzwonek. Była pewna, ze jest ktoś w domu bo wyczuwała doskonale ruchy ludzkie. Idealnie słyszała bicie serca nie jedno, a cztery. Poczochrała włosy Benowi, który nie zdążył ich jeszcze ułożyć, a właśnie otworzył im Adam . - Cześć. - Obdarzyła mężczyznę szerokim, zadowolonym uśmiechem. Wpuścił ich do domu. Przeszła przez próg i zatrzymała się na korytarzu. Od razu rozpięła kurtkę bo buchnęło na nią gorąco, choć ona nie odczuwała tego w takim stopniu jak zwykli ludzie.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:22, 31 Gru 2009    Temat postu:

/ Dom Aarona / Centrum

Powolnym krokiem, z dłońmi w kieszeniach nadal modląc się pod nosem o śnieg lub deszcz zmierzał na obrzeża. Dawno już tu nie wędrował. Ostatnio wtedy gdy pracował jako akwizytor. Poznał wtedy piękną kobietę. Jeśli dobrze pamiętał miała na imię Chiara. Mijał ten dom i uznał że wygląda na opustoszały, jakby jego mieszkańcy się wynieśli i nie mieli zamiaru wrócić. Uśmiechnął się lekko gdy jego oczom ukazała się biała fasada. 1313. Uniósł lekko brew. Ty mieszkasz teraz pod tak pechowym numerem? Zestawienie obok siebie dwóch trzynastek wydawało mu się dopustem Bożym. Parsknął śmiechem i kopnął kamyk oblepiony śniegiem. Zawiasy uliczki którą pchnął zaskrzypiały przeciągle i znalazł się na wąskiej dróżce, z obu stron obsadzonej iglakami prowadzącej wprost na werandę. Swobodnym krokiem zmierzał w tamtą stronę. Wiatr, który dawał o sobie jakby nieśmiało znać przeczesał po swojemu jego włosy. W dwóch skokach znalazł się na deskach werandy i nacisnął dzwonek. Przywołał na twarzy swój firmowy uśmiech, cofnął się o krok i zaczekał. Braku dobrego wychowania nie można mu było zarzucić. Miał szczerą nadzieję że otworzy mu nie kto inny jak sama Marika. Zastanowił się na szybko co ma powiedzieć. Jedna wielka improwizacja... Poprawił jeszcze kurtkę i przeczesał włosy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:52, 31 Gru 2009    Temat postu:

Cytat:
- Ty! - powiedziała nazbyt głośno. Pośpiesznie chwyciła swój płaszcz w dłoń i wyszła na zewnątrz zakładając go na siebie i mając nadzieję, ze Adam ją ani nie usłyszał ani tym bardziej nie przyjdzie. Nie chciała aby się denerwował niepotrzebnie. - Czego tu szukasz? - zapytała kiedy zamknęły się za nią drzwi do domu. Gapiła się na Aarona jak na intruza, który wtargnął na jej posesję. Na jej ustach wyszedł szeroki, kpiący uśmieszek. Jeżeli myślał, ze zepsuje jej ten dzień swoim przyjściem to się grubo mylił.

Zobaczył tą której oczekiwał a za nią kogoś innego. Wywrócił oczami. Chryste zaraz tu przyjdzie... Skorzystał z tego momentu i powiedział spoglądając na Marikę z ciekawością - Ciebie. - powiedział i oparł się swobodnie o jeden z filarów - Chciałbym z tobą porozmawiać. - nie był do niej tak nastawiony jak ona względem niego. Och przestań tak na mnie patrzeć. Było ci dobrze. Zapewne i tak się cieszysz... Nie chciałabyś być ze mną... Dobrze wiesz czym to grozi. Teraz już wiesz... Przypomniał sobie Melindę i Marikę w jednym pomieszczeniu i uśmiechnął się w duchu - Na osobności. - dodał z naciskiem a w tym momencie ktoś nacisnął klamkę od drzwi - Boże, czy ty nie możesz jej zostawić na pięć minut samej? - wzniósł oczy ku niebu i westchnął lekko. Gra szła mu idealnie. Nie przeginał, nie prowokował. Czy rozmowa jest czymś złym?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aaron dnia Czw 13:54, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:03, 31 Gru 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Wywróciła oczami. Skrzyżowała sobie ręce na piersi i o mało co się nie zadławiła własną śliną. - Mnie? - parsknęła śmiechem. - Wybij to sobie z głowy. Mnie nie dostaniesz. - pokręciła głową. Jej płonne nadzieje, że Adam nie wyjdzie prysnęły jak bańka mydlana. Czym prędzej pojawił się na korytarzu. Postąpiła krok w przód ku Aaronowi, a on cofnął się krok w tył. - Jesteś zabawny wiesz? - powiedziała kąśliwie. - Przychodzisz do mojego domu w dniu mojego ślubu i chcesz rozmawiać? O czym? - zapytała unosząc brwi w górę. Była póki co spokojna. Póki Aaron nie dawał jej powodów do złości nie zamierzała się denerwować. - Na osobności? - znów parsknęła śmiechem. - Ależ Aaronie ja nie mam tajemnic przed moim mężem. Chcesz rozmawiać? Proszę bardzo... - powiedziała pochylając się lekko w przód. - Mów tutaj i teraz, albo się po prostu oddal. Drugiej szansy nie dostaniesz. - wyprostowała się czekając na to co ma do powiedzenia. Objęła Adama w pasie kiedy stanął przy niej gotowy nie daj boże zrobić jakieś głupstwo. - Nie może. - powiedziała za Adama nim zdążył się odezwać. - Wszakże stanowimy jedność. I co moje to jego i na odwrót. Więc? - dalej czekała aż coś powie. Wyglądał jak by się nad czymś namyślał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:09, 31 Gru 2009    Temat postu:

/ Kuchnia / Korytarz

Z czystej ciekawości wychylił głowę z kuchni by spojrzeć kogo przyniosło tak wcześnie rano. Przez uchylone drzwi zobaczył Howarda. Zacisnął szczękę i pokręcił głową. Marika chyba nawet tego nie zauważyła bo zarzuciła na siebie płaszcz i zamknęła drzwi. Niedoczekanie twoje. Narzucił na siebie pospiesznie kurtkę i dołączył do pary na werandzie. Wbił wściekłe spojrzenie w Aaron - Pokurwiło cię?! - syknął i chwycił Marikę za ramię odciągając ją w tył. Objęła go w pasie choć niewiele to dało - Po cholerę tu przyszedłeś?! Marika raczej nie potrzebuje twoich usług ty... Męska dziwko. - wyprostował się wpatrzony w jego szyję. Idealny cel dla jego prawej dłoni zaciśniętej teraz w twardą pięść - Przy tobie nawet na sekundę sama zostać nie może. Kto wie co ci po głowie chodzi. - nie przebierał w słowach. Nawet nie starał się nad sobą zapanować. Wpatrywał się w Aarona chcąc znać powód jego wizyty tutaj. Nie sądził by miało to być coś przyjemnego. Ze spokoju jaki uzyskał nie zostało nic. Cała jego złość skumulowała się i czekała tylko aż Aaron popełni jakikolwiek błąd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:21, 31 Gru 2009    Temat postu:

Aaron obdarzył mężczyznę przeciągłym spojrzeniem brązowych oczu. Oczu które kiedyś kobieta stojąca u jego boku uwielbiała - Zamknij się. - rzucił z zaciętością w głosie - Nie z tobą rozmawiam tylko z Mariką. Nie pokurwiło mnie. - uściślił z krzywym uśmieszkiem na idealnych wargach - To ty zachowujesz się jakbyś był wściekły. - spojrzał na Adama po raz ostatni i zwrócił swą uwagę ku Marice. Zaszurał butami - Trudno. Skoro tak... - obejrzał się znudzony w tył a częściowy tryumf błysnął w jego oczach. Skorzystał z szansy którą mu tak łaskawie dała - Chciałem ustalić pewne fakty związane z ojcostwem naszego... - kpina znalazła się w jego tonie na sekundę - dziecka. - wpatrywał się w Marikę badawczym wzrokiem chcąc wyłapać jak najmniejsze zmiany w jej mimice. Przerwał dając jej czas na strawienie tego co powiedział. Pochylił się lekko w przód, odbił od filara i przespacerował po małej przestrzeni werandy - Chcę uczestniczyć w jego wychowaniu. - strzelił lekko językiem patrząc na ich ogród przykryty śniegiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:32, 31 Gru 2009    Temat postu:

Pogłaskała Adama po plecach. Zacisnęła mocniej dłoń wokół jego talii. - Adam spokojnie. Nie ma co się denerwować. On tylko właśnie na to czeka. Nie daj mu się sprowokować. - Uśmiechnęła się lekko. Ani jeden mięsień jej nie drgnął. - Naszego dziecka? - myślała, ze się przesłyszała, ale nie Aaron kontynuował dalej. - O słodko!! - wyrwało się Marice z ust, po czym zaczęła się śmiać na głos. To co powiedział Aaron rozbawiło ją do tego stopnia, ze nie mogła przestać. Ocierała co chwila łezki, które spływały z jej oczu. - Dobre... - roześmiała się na nowo. - No to gdzie ta ukryta kamera? - zapytała myśląc, ze Aaron sobie z niej żartuje. - Przecież nie ma żadnego naszego dziecka. Jest dziecko moje i Adama. Ty nie chciałeś być ojcem. Odrzuciłeś go więc o co Ci tak właściwie chodzi? Teraz się opamiętałeś. - puściła Adama i zaczęła przemierzać drogę w tą i z powrotem uśmiechając się znów kpiąco. To było jak jedna, wielka, pieprzona farsa. - Ech... - Aż sobie westchnęła z kolejnego rozbawienia. - Naćpałeś się tak? No powiedz co dziś brałeś? Herę? Kokę? Może Marychę? I miałabym takiej osobie powierzyć swoje dziecko? Wykluczone! - powiedziała stanowczo. Ciągle chciało jej się śmiać. - Nie to zabawny jesteś. Wiesz co nie powinieneś pracować jako adwokat a jako cyrkowy pajac na arenie w cyrku. - parsknęła cicho śmiechem kręcąc lekko głową.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:45, 31 Gru 2009    Temat postu:

- Howard... - zaczął ale urwał jednak kiedy Marika go o to poprosiła. Jemu nie było do śmiechu. Oparł się o futrynę. Aaron nie wyglądał na nałogowca i mówił szczerze. Nawet uwagi które poczynił w jego stronę obeszły Adama bokiem. Kiedy Marika przestała się śmiać on wpatrywał się w Aarona z powaga na twarzy. On nie żartuje... - Do jasnej cholery! - jego głos potoczył się po obrzeżach miasta. Rozniósł się daleko w mroźnym i lodowanym powietrzu - Co ty sobie wyobraziłeś Howard? - zapytał poirytowany tonem który lekko drżał jak i całe jego ciało - Czy ty w tej swojej pustej głowie masz tylko jedno? - rozłożył dłonie i tym razem to on wybuchnął śmiechem - Sperma na mózg ci się rzuciła i nie myślisz czysto. - to było jedynie rozwiązanie tej chorej sytuacji. Podszedł do niego i szepnął mu jadowicie przy uchu - Po moim trupie. - odwrócił się i spojrzał na Marikę kręcąc głową.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:00, 31 Gru 2009    Temat postu:

Aaron wzruszył ramionami słysząc śmiech Mariki za plecami - Jesteście niepoważni. Ty chyba Marii... - przeciągnął gardłowo. Specjalnie - Coś bierzesz skoro takie reakcje wywołuje u ciebie poważna wiadomość. - stwierdził patrząc na płot ich sąsiadów - Jak dzieci. - pokręcił głową wsuwając dłonie do kieszeni głębiej. Zakołysał się na piętach i obrócił ku nim kiedy Adam wyszeptał już swoje zdanie na jego ucho - Para skończonych kretynów, idiotów... - wycedził kierując swe słowa głównie do mężczyzny. Idiota który bierze się za coś tak spartaczonego... - Głupców, którym trzeba dwa razy wszystko powtarzać. - westchnął ciężko - Wtedy było mi to bez różnicy. - postanowił ich rozwścieczyć. Zaraz, teraz. Spojrzał na Marikę poważnie - Teraz po prostu tego chcę. Kto wie? - machnął lekko dłońmi i zstąpił na pierwszy schodek w dół - Może mi chodzi tylko o to... Może o coś innego... - zerknął kpiąco na Adama - Masz wybór. Ciesz się że przyszedłem o ciebie osobiście. Zawsze mogłem się nie fatygować. - chwycił poręcz schodów. Miał nadzieję że jego słowa uzyskały zamierzony efekt. Spojrzał na nich po raz ostatni i odwrócił się by zejść i pójść do domu. Nabraliście się... Zbyt mocno się angażujecie. Głupiutkie dzieci wierzą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:14, 31 Gru 2009    Temat postu:

- Poważna wiadomość? - pokręciła jeszcze raz głową i stanęła wyprostowana jak struna. - To Ty Howard jesteś nie poważny. Czego oczekujesz? Że padnę u Twych stóp wraz z Adamem i będziemy Cię o to błagać? A może chcesz pracować u nas jako baby sister? Tego potrzebujesz? - skrzyżowała dłonie na piersi. To co wygadywał Aaron przechodziło wszelkie ludzkie pojęcia. Było to dla niej czymś nie pojętym. - Za to Ty zawsze zachowujesz się bardzo poważnie. Przeleciałbyś wszystko co się rusza. - zirytowała się. Mógł mówić co chciał, ale obraza jej narzeczonego groziła śmiercią. Teraz nie było jej do śmiechu. Spoważniała w mig. Oczy jej pociemniały z wściekłości jaką wywołał u niej Aaron. To co powiedział względem Adama bo głównie na niego patrzył rozwścieczyły ją. Kiedy się obrócił, nim ktokolwiek się zorientował i zdążył zareagować, a zwłaszcza Adam bo na pewno by jej na to nie pozwolił dopadła do Aarona. Z całej siły najpierw pociągnęła go za kudły aby obrócić go w swoją stronę, a kiedy ustąpił pod naporem bólu zacisnęła dłoń w pięść aż jej kłykcie pobielały. W ten cios włożyła całą swoją siłę. Dłoń jej się silnie zatrzęsła. Zamachnęła się i uderzyła pięścią Aarona w twarz, który się cofnął lekko w tył. Coś jej chrząstło w ręce. Zignorowała ból jaki powstał. Jej oczy ciskały gromy. - Powiedziałam Ci ostatnim razem nie waż się cokolwiek powiedzieć na mojego narzeczonego bo Cię zabiję! - wrzasnęła na niego wkurwiona. Chwyciła go za kołnierzyk płaszcza i popchnęła silnie w stronę wyjścia. - Wypierd.... Stąd zanim Ci porządnie zrobię krzywdę. I nigdy więcej się tutaj nie pokazuj. Co do dziecka. Wybij sobie to z głowy, nie pozwolę Ci się do niego zbliżyć, już ja o to zadbam. Nie dotkniesz go, a teraz! - wskazała mu palcem wyjście. - Czym prędzej odejdź, póki jeszcze się kontroluję, bo za chwilę stracę nad sobą panowanie i nikt mnie nie powstrzyma! - Takiej wściekłości jeszcze nie widział na jej twarzy. Obróciła się na pięcie i wbiegła po schodach do domu zatrzaskując za sobą drzwi. Musiała ochłonąć bo zdolna była tam wylecieć i go zakatować na śmierć.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Czw 15:15, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:39, 31 Gru 2009    Temat postu:

Marika przejęła pałeczkę. Adam wiedział czym w takim stanie może grozić przerywanie jej więc milczał patrząc na Howarda jak na coś co przylepiło mu się do buta i nie chciało się odkleić. Był stanowczo przeciw pomysłowi jaki padł z jej ust. Uznał że dziecko było by lepiej powierzyć choćby Jeanine niż jemu. Do niej miał więcej zaufania niż do Aarona. Nagle Marika skoczyła ku niemu a Adam wyciągnął ramiona by ją chwycić choć nie zdarzył. Cofnął się o krok i przymknął na sekundę oczy kiedy Marika zamachnęła się na adwokata. Kiedy je otworzył Aaron był w stanie kompletnego szoku a Marika minęła go wbiegając na korytarz. Został z nim sam na sam. Usta Adama rozciągnęły się w złowrogim uśmiechu. Zeskoczył ze schodów i znalazł się przy mężczyźnie - Mówiłem że jesteś pokurwiony? - uniósł lekko brwi i chwycił go bezpardonowo za szczękę by przyjrzeć się jego twarzy - Raz jeszcze doprowadź ją do takiego stanu... - syknął i zacisnął dłoń a Aaron wykrzywił usta - Wtedy ja przyjdę do ciebie. A jestem zdolny do wielu rzeczy jeśli chodzi właśnie o Marii. - przeciągnął ze słodyczą w głosie. Nie żartował - Radzę wziąć sobie jej słowa do serca jak i dupę w troki i nie pokazywać się tu więcej. Nie dostaniesz ani jej... - obrócił go w stronę uliczki. Nawet nie postawił mu oporu - ani dziecka, które nie jest twoje... - wycedził przez zaciśnięte zęby - Co najwyżej dostaniesz kolejny cios w twarz. Tym razem odemnie. Choć... - zaśmiał się kpiąco patrząc na jego ramię - Chyba ja bym cię zabił przez przypadek? Skoro tak wyglądasz po spotkaniu z rozwścieczoną kobietą... Żałosne. - puścił Aarona i pchnął go lekko w stronę uliczki - Żegnam. - wrócił na werandę patrząc na niego przez ramię. Pokręcił rozbawiony głową i wszedł do domu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:35, 31 Gru 2009    Temat postu:

Zbył słowa Mariki leniwym machnięciem dłoni. Mogła sobie strzępić język. Robiła to na darmo. Jak zawsze. Do Aarona jak grochem o ścianę. Usłyszał tupot nóg na schodach i czyjeś palce chwyciły go za włosy. W pierwszej chwili pomyślał że Adam w końcu nie wytrzymał. Zdziwił się niepomiernie kiedy przed jego oczami znalazła się Marika. Otworzył szerzej oczy i po chwili poczuł silne uderzenie w szczękę. Nigdy jej nie podejrzewał o coś takiego, nigdy nie brał jej słów na serio, więc nawet nie kiwnął palcem by się obronić. Uderzenie zabolało tylko fizycznie. Psychicznie zamiast przynieść oczekiwane skutki, podsyciło tylko żądzę Aarona do zemsty. Musiał ich wciągnąć do współpracy. Jeśli uderzy w nią lub w niego to zaboli tak samo. W jego głowie rodził się kolejny chory i perfidny plan. Aby zacząć działać potrzebował szczęścia i zbiegu okoliczności. Był tak tym zaabsorbowany że zignorował Adama. Wykrzywił jednak usta gdy ten zacisnął na jego szczęce dłoń. Jednak bolało, Marika włożyła w to wszystkie swoje siły a Adam nie był wobec niego delikatny. Wyłapał z jego krótkiego monologu jedną groźbę. Przyjdź... Będę czekał. Daj mi tylko... Poszedł trochę sztywno w stronę uliczki. Można powiedzieć że miał jako takie szczęście bo złapał przejeżdżającą taksówkę - Seattle. - rzucił kierowcy. Dotknął lekko swej twarzy i syknął. Potrzebował trzech rzeczy. Alkoholu, lodu i dziwki. Szczególnie dobrej dziwki.

/ Seattle/ Pod Czerwoną Podwiązką / Kasyno i bar


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:28, 03 Sty 2010    Temat postu:

Sobh parsknęła śmiechem kiedy jechali do Adama. - Na prawdę? - pokręciła głową. - Może i tak, ale przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Tak Ci się tylko wydaje, ze fajnie by było. Kiedy jednak dzień na dzień nie śpisz i nie masz nic do roboty uwierz, ze bardzo szybko zatęskniłbyś za normalnym spaniem. Czasem idzie zwariować. Ja daję radę bo jakoś się przyzwyczaiłam, bo znajdę sobie coś do roboty byle tylko przetrwać te godziny nocne. - wzruszyła ramionami. W zasadzie nie jechali daleko tylko kawałeczek. Zajechali pod dom Adama. Kiedy Ben się zatrzymał Sobh wysiadła otwarła tylnie drzwiczki i pozwoliła swej córce wyskoczyć na ziemię o własnych siłach. Zatrzasnęła delikatnie drzwi i poszła na werandę kiedy Ben do nich dołączył. - No dobra to czas sprawdzić co tam się podziało. - rzuciła mimochodem naciskając dzwonek do drzwi. Po chwili na korytarzu rozległy się czyjeś kroki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:37, 03 Sty 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose

Benjamin pokręcił uparcie głową - Nie zawsze. Nie chciałbym zawsze... Raz na jakiś czas. Jak na przykład teraz. - zaciągnął ręczny, delikatnie by nie posądził go o bóg wie co i wytłumaczył Sobh do czego zmierza - Lepiej byłoby nie czuć senności i zmęczenia gdy mamy tyle na głowie. Później można spać. - wysiadł z samochodu zabierając z niego tylko kluczyki i swój plecak. Reszta jeszcze mogła poczekać. Stanął obok wampirzycy i zaśmiał się cicho - Kogo obstawiasz? On czy ona? - było to głupie pytanie. Rozpoznawała napewno kto idzie po nacisku stóp na ziemię, pewnie też czuła czy to kobiecy czy męski zapach. Jeanine już nie mogła się doczekać i podskakiwała lekko.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Nie 0:38, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:40, 05 Sty 2010    Temat postu:

/ Salon

Benjamin zaczął się bronić już w salonie – Ja sobie wypraszam! – zawołał celując palcem w sufit, kiedy wszyscy wspólnie opuszczali to pomieszczenie – Ja nie histeryzuję. To pojęcie w moim przypadku jest obce. – zaznaczył ze śmiechem i zakończył przymiłym tonem – Ja po prostu martwię się o moje słoneczka… - powiedział do Mariki i Adama kiedy zasznurował buty. Wyglądali dziś na przeszczęśliwych. I tak powinno być. Ben uśmiechnął się szerzej. Naciągnął na siebie kurtkę i wypadł na dwór gdy reszta grzebała się jeszcze na korytarzu. Wciągnął z lubością świeże powietrze. Spojrzał na samochód kiedy podszedł do niego i starł jakąś kolejną, upartą plamkę widoczną w świetle dnia. Zacmokał niezadowolony. Zupełnie niepotrzebnie poprawił kwiatka jakiego Sobh przymocowała do klamki. Nie pomieścimy się… Nie ma takiej możliwości. Na podjeździe pojawiły się Jean, Sobh i Grace. Dziewczynka była wybitnie zachwycona wyglądem Mariki i miała trudności z oderwaniem od niej wzroku, co było z tym dalej związane problemy z utrzymaniem równowagi. Dłoń wampirzycy nie pozwoliła jej upaść – A… - zaczął Benjamin obracając w palcach kluczyki od samochodu. Kobiety spojrzały na niego jednocześnie i poczuł że jego policzki powlekają się bladym różem – My chyba się tutaj nie ściśniemy. – Grace, która na szybko paliła jeszcze papierosa odparła – Oczywiście, że nie. – upuściła go na ziemię gdy skończyła, nadepnęła go i poruszyła stopą – Dlatego też jeśli pozwolicie… - spojrzała na nich grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków od swojego samochodu – Jeanine. – zwróciła się do dziewczynki – Pozwól ze mną. – wyciągnęła w jej kierunku dłoń i po chwili obie, udały się w stronę centrum miasta. Benjamin spojrzał na Sobh i pokręcił rozbawiony głową – Ja nie wiem jak można tak szybko polubić kogoś z tej rodziny. – urwał jednak a na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech kiedy oto panna młoda, przytrzymując swoją suknię kroczyła dumnie w kierunku samochodu Adama. Benjamin wyszczerzył się do niej i skłonił równie głęboko jak i zabawnie – Panno Grey… - otwarł przed nią drzwi z aparycją starego lokaja, którego łamie reumatyzm – Zapraszam uprzejmie. – Marika chichocąc wsiadła do środka a Sobh pomogła jej ze suknią. Ben w tym czasie spojrzał w stronę Adama, który majstrował przy drzwiach – Nie grzeb się tak! Twoja kobieta czeka! – zawołał. Doczekał się jedynie zmrużenia oczu, kiedy w końcu pan młody stanął obok niego i wsiadł do samochodu. Benjamin uznał to za bardzo optymistyczną wróżbę. Razem z Sobh zajęli swoje miejsca. Wykręcił głowę w tył i spojrzał na swoich pasażerów. Marika wyglądała tak jakby nie mogła się już tego doczekać a Adam o dziwo dotrzymywał jej kroku. Trzymali się za dłonie. Romantycy. Ben zachichotał pod nosem – No to ruszamy panie i panowie. – odpalił silnik i machinalnie włączył radio. Muzyka jak zawsze świetna rozruszała towarzystwo przygotowując je na całonocną zabawę. Droga do kościoła minęła na wspólnym śmiechu z wielu mniej lub bardziej poważnych rzeczy. Bo kto by się smucił w taki dzień?


/ Kościół / Teren wokół kaplicy i plebani


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:18, 20 Sty 2010    Temat postu:

/ Apartament Czekoladowy / Hotel / Seattle

Droga z Seattle minęła im na wyliczaniu rzeczy potrzebnych do małego remontu jaki Adam zamierzał przeprowadzić oraz rzeczy potrzebnych do urządzenia pokoju dla ich dziecka. Lista rozrosła się do niepokojąco wielkich rozmiarów. Wspólnie uznali że jakoś sobie poradzą. W tym im już nikt nie pomoże. Adam wcale nie chciał by ktokolwiek mu pomagał. Sam to zrobi. Znaleźli się pod numerem 1313. Wysiadł i poszedł najpierw otworzyć drzwi od domu. Marika wysiadła chwilę później zastanawiając się zapewne skąd u jej męża tak dziwne zachowanie. Adam stanął u jej boku. Schylił się i poderwał Marikę z ziemi. Zacisnął wokół niej ramiona. Nie miała prawa spaść. Tradycja wymagała aby przeniósł swoją żonę przez próg ich domu. Zrobił to z uśmiechem. Był tylko z nią - Witam panią... - powiedział śmiejąc się cicho gdy przekraczał próg.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:40, 20 Sty 2010    Temat postu:

/ Apartament Czekoladowy / Hotel / Seattle

- No i ten pieluszki, butelki, smoczki. Też trzeba będzie kupić. - wyliczała dalej co tam im będzie potrzebne dla ich maleństwa. Faktycznie lista była bardzo długa. Jednak nie było co się martwić na zapas. Na szczęście oboje doszli do porozumienia. Wszystko poszło ładnie i gładko. Ostatnio w ich życiu pomimo paru zgrzytów mniejszych czy większych jakoś wszystko pchało do przodu w jak najlepszym kierunku. Nie było powodów do niepotrzebnego niepokoju. Poczekała aż Adam otworzy drzwi od domu choć nie wiedziała po co. W końcu wysiadła z auta i momentalnie Adam poderwał ją z ziemi. - Aaaa! - zapiszczała radośnie gdy ją wziął na ręce. Nie bała się, ze spadnie. Nie miała do tego powodów. Ufała swemu mężowi. - Drogi mężu. - uśmiechnęła się kiedy przenosił ją przez próg. Zrobiło jej się miło na sercu. Adam był najwyraźniej tradycjonalistą bo zawsze dopełniał każdej w chociażby i najmniejszym calu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:11, 22 Sty 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose

Z marudzącą wciąż Jean u boku stanęła na werandzie przed drzwiami Adama. Wciąż była w szoku po tym czego się dowiedziała. Nie wiedziała sama jak ma spojrzeć Adamowi w oczy. Ona nie mogła mu powiedzieć, bo nie mogła się wtrącać w ich życie. To nie było jej zadaniem. Musieli to sobie między sobą załatwić o ile Adam się dowie. Trzymała córkę za rękę. Nacisnęła dzwonek do drzwi i cierpliwie czekała aż Adam je otworzy. - Uspokój się Jean. - poprosiła córkę, która nerwowo się wierciła domagając się swojego pana Ciapka. - Zaraz go dostaniesz jak wujek nam otworzy. - wyjaśniła jej. Uspokoiła się dzięki temu i wraz z matką cierpliwie czekała. Miała nadzieję, ze mu nie będzie przeszkadzać, ale właściwie to była tylko na chwilkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:05, 09 Maj 2010    Temat postu:

/ Lotnisko / Seattle

Judit w pewnym momencie wybuchła głośnym śmiechem i spojrzała na Marikę - No sorry. Ja się nim... - w zdanie wpadł jej Adam - Dobra. Ty nigdzie nie będziesz sama chodzić. - stwierdził twardo zerkając na Marikę przez lusterko - Rozumiemy się? - kiedy pokiwała głową pociągnął dalej - Do sklepu wyślemy Judit i Christophera. - zadecydował wpatrzony w drogę przed sobą - Korony im z głów nie spadną. - stwierdził zerkając na swego milczącego brata - Droga jest prosta. Chyba się nie zgubią. - żadne z nich się nie odezwało. Reszta drogi do miasteczka minęła im w ciszy. Pech nawet przestał miauczeć, a Adamowi nie chciało się włączyć radia. W końcu mogą się do czegoś przydać... Kiedy pojawili się pod ich domem mężczyzna westchnął zadowolony. Niby tylko tydzień, ale stęsknił się za tym miejscem i za ciszą tego miasteczka. Ich dom stał w jednym kawałku, sąsiadujący z nim dom Mariki również. Adam zahamował pod garażem a wszystkimi lekko zakołysało z tego powodu. Obrócił się w fotelu i spojrzał na Christophera i Judit - Witamy w Forks. - mruknął szyderczo nie mogąc sobie tego odmówić i wysiadł z samochodu nabierając głęboko w płuca powietrza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 21:06, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:21, 09 Maj 2010    Temat postu:

/ Lotnisko / Seattle

Popatrzyła spod zwężonych powiek na swoją siostrę, która się z niej śmiała i rypnęła ją ręką w głowę. Kącik ust wskoczył jej w górę kiedy mina jej zrzedła i zaczęła się masować w obolałe miejsce. - Tak lepiej. - stwierdziła, bo śmiech dziewczyny działał jej na nerwy w takich momentach. Pochyliła się ku niej i syknęła jej cicho do domu. - To ja Ci będę mówić co będziesz robić, a co nie! A skoro masz coś do mojego dziecka, to masz i do mnie. - odsunęła się do niej i popatrzyła na Adama. Takiej odpowiedzi właśnie się spodziewała. Była by wielce zaskoczona gdyby się zgodził. Pokiwała głową zgadzając się z nim. - No dobrze. - Kiedy usłyszała, ze to młodzi mają iść w głębi siebie zaczęła się śmiać, a jedynie jej oczy zdradzały to jaka jest tym rozbawiona. - Prawda. - powiedziała nazbyt wesołym tonem głosu. - Będą akurat mieli czas na zapoznanie się z nowym miejscem. Nie zginą. Skoro po dyskotekach dali radę się szlajać, to tutaj też sobie poradzą. - szydziła sobie z nich podstępnie. Uwielbiała kiedy w nią niej rodziła się podła zołza. - W końcu. - Cieszyła się na widok domu, który stał w jednym kawałku. Kiedy zatrzymali się odpięła pasy od fotelika juniora. Wzięła synka na ręce i otworzyła sobie drzwi. Wyszła na zewnątrz znów oddychając świeżym powietrzem. Przejęła klucze od domu i weszła na werandę. Nie czekając za resztą by dziecko nie zmarzło poszła do drzwi i zaczęła majstrować przy zamkach drzwi. Otworzyła je w końcu na oścież i weszła do środka zapalając światło. Wszystko było na swoim miejscu. Nic się nie działo niepokojącego, więc nie miała obaw do niepokoju. - Prędzej bo nie będę zimna do domu wpuszczać. - U nich przynajmniej było nagrzane. Jedną ręką ściągała z siebie kurtkę, a drugą wygrzebała klucze od ich domu z torebki. Ale postanowiła to załatwić później. Na pierwszym planie był ich synek, który wyraź nie się gotował bo miał niewyraźną minę. Wzięła się za ściąganie z niego niepotrzebnego balastu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Nie 22:40, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:38, 09 Maj 2010    Temat postu:

Przestała się odzywać. Czekaj... Myślisz że możesz mnie... Judit zacisnęła usta. Bic? Na to są jakieś kodeksy... Droga minęła jej na rozmyślaniu jak tu najlepiej Marikę udupić, a przy okazji też i Adama bo jedno bez drugiego pewnie stało by się nie do życia. Znaleźli się pod domem średniej wielkości. Jak na Judit właśnie taki był. Rozejrzała się wokół. Las tu chcesz mieć? Ogród porastało wiele krzaków i drzewek najczęściej zimozielonych. Westchnęła otwierając sobie bagażnik, bo nikt jej nie pomógł. Jasne... Zapoznanie się z nowym miejscem. Szkoda że ta dziura taka mała. Zgubić się nawet porządnie nie można jakby ktoś chciał. Wyciągnęła jedynie swój plecak widząc, ze tutaj każdy dba o siebie. Wiedziałam że mieszkać u ciebie to to samo co służyć u ciebie. Co jeszcze? Okna też będę myła? Pewnie tak, bo przecież ty szanująca się matka nie możesz, a męża nadwyrężać nie będziesz... Spojrzała w stronę drzwi i powlekła się niechętnie w tamtą stronę. Spojrzała pod nogi. Wszędzie widniały małe kałuże, albo z powodu rozpuszczonego śniegu albo z powodu padającego deszczu. Świetnie. Tam było tylko zimno. Tu zimno i mokro... Adam ją popędził i weszła przed nim na korytarz. Minęła Marikę i rzuciła plecak na ziemię by rozpiąć kurtkę.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:06, 09 Maj 2010    Temat postu:

Był tak zatopiony w swoich myślach, że nawet nie zwracał uwagi na to co się dzieje w aucie. Dopiero kiedy padło stwierdzenie, że będą mieli iść do jakiegoś sklepu ożywił się. - Co?! - uniósł pytająco wzrok jak by się dopiero co przesłyszał. - Po moim trupie. Jeszcze czego? Ja wam nie będę usługiwał. Masz auto to sobie jedź, ja nóg na loterii nie wygrałem! - Wydzierał się zbulwersowany w swoich myślach na parę małżonków, która sobie z nich kpiła. - I co jeszcze? - zapytał gapiąc się w końcu w stronę brata. Wyszedł z Adama i trzasnął drzwiami i poczuł jak nogawka jego spodni robi się mokra. - Szlag by to... - zmarszczył czoło, a lewa powieka mu zadrgała nerwowo. Uniósł głowę w górę i wywrócił oczami. Postarał się opanować. Poszedł do bagażnika i wyciągnął z niej swą torbę, a w zasadzie szarpnął rączką od niej i sama wyskoczyła. Zarzucił ją sobie na plecy i powędrował w stronę białego domu, który skojarzył mu się od razu ze szpitalem. Po plecach przebiegły go ciarki. Bez słowa poszedł do domu i wszedł do jego środka. Położył na ziemi swą torbę z rzeczami i oparł się o framugę wejścia do salonu. Badawczo obrzucał nowe miejsce czekając na dalszy ciąg zdarzeń bo póki co nie wiedział co ma robić.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:22, 09 Maj 2010    Temat postu:

Zerknął rozbawiony na Chrisa. Coś się jeszcze wymyśli. Powrót do domu był dokładnie taki jak sobie wyobrażał. On i Marika bawili się świetnie widząc naburmuszone miny młodych. Adam rozejrzał się i poczuł że nagle wszystko napawa go optymizmem. Takim trochę chorym i wypaczonym, ale jednak. O kocie wszyscy zapomnieli więc zajrzał do samochodu i wyciągnął jego klatkę - Zaraz. W domu, bo jeszcze nam zwiejesz... - wielkie, wystraszone oczy wyglądały przez drucianą siateczkę na świat. Adam popatrzył na Pecha ze współczuciem i zamknął drzwi z poszanowaniem dla nich, a nie tak jak Chris. To był jego samochód i zawsze o niego dbał, chyba że sam się zapominał. Z lekkim uśmiechem na ustach wyciągnął torbę w której były ich rzeczy. Zamknął bagażnik i poszedł do domu. Chris wpadł do niego jak oparzony, a Judit wlekła się więc Adam musiał ją popędzić. Zamknął drzwi by nie dostarczać Marice powodów do narzekań. Znaleźli się w korytarzu, a Adam przykucnął i wypuścił Pecha. Kot wyszedł niepewnie, na ugiętych łapkach patrząc na wszystko podejrzliwie. Mężczyzna spojrzał na swoja szwagierkę i powiedział - Nie rozbieraj się. Mówiłem że idziecie do sklepu. Lepiej zaraz niż później. - i tak nie mieli z czego ugotować obiadu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:16, 19 Maj 2010    Temat postu:

/ Kuchnia

Adam trzymając w dłoni dwie torby pojawił się na progu swego domu. Obrzucił obrzeża nieprzychylnym spojrzeniem jakby każdy mieszkaniec zrobił mu coś co zasługiwało na co najmniej ciężkie prace w kamieniołomach. Mimo tego że miał tak zły wyraz twarzy w jego wnętrzu tliła się iskra nadziei na to że może być lepiej. Nie liczył na to że jego brat w końcu powie 'wybacz, przesadziłem' bo sam był winny temu co się między nimi działo, nie liczył też by Jud w końcu pogadała z Mariką na spokojnie a nie tak wrzaskliwie że pół Forks słyszało. Nie. Był realistą i wiedział że pewnych rzeczy nie osiągnie. Miał nadzieję na to, że ten wypad w końcu dość spontaniczny zmieni coś w Marice i kobieta znów znajdzie siły by uśmiechać się naturalnie na nie sztucznie. Odstawił torby i otwarł sobie garaż. Wyprowadził po chwili z niego swój samochód czując zadowolenie z cichej pracy silnika, z wnętrza które tak dobrze znał i najzwyczajniej lubił. Otwarł klapę bagażnika i wsadził tam bagaże. Wrócił na moment do domu by założyć kurtkę i buty. Sprawdził czy ma wszystko. Kiedy był pewien pozostało mu czekać na Marikę przy samochodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin