Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Salon
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:43, 16 Lip 2009    Temat postu:

- Nie sądze bym miał jeszcze jakiekolwiek pytania - powiedział wstajac z fotela. Doprowadził go do drzwi - Jutro na 16 i nie spóźnij się. - dodał z lekkim uśmiechem. Nie cierpiał na kogoś czekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martin
Człowiek



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:52, 16 Lip 2009    Temat postu:

- Spokojnie ja się nigdy nie spóźniam. - posłał mu rozbawione spojrzenie. - Chodzę jak w szwajcarskim zegarku. - powiedział żartobliwie. - Także do jutra. - powiedział i zniknął za drzwiami jego domu udając się do auta. Kiedy tam się znalazł pośpiesznie ruszył w stronę motelu do swej kobiety i kuzynki. Na jego twarzy wciąż widniał lekki uśmieszek.

/ Teren przed domem / Ulice / Motel u Selene / Pokój nr.8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:56, 16 Lip 2009    Temat postu:

Odprawił go z niezadowoloną miną. Nie sądził że zmieni się jego podejscie do ludzi. Nie będę się... Przyjaźnił z nikim. Obrócił się i poszedł na górę. Na głowę jeszcze nie upadłem. Wszedł powoli po schodach pochylając głowę w dół. Mimo tabletek bolała coraz bardziej. Przyjaźń kosztuje i to słono. A mnie przecież już nie stać na takie luksusy. Prychnął i pchnął drzwi od sypialni.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:02, 11 Paź 2009    Temat postu:

/ Korytarz

- Istnieje pewien problem... - wszedł do salonu ciągnąć za rękę wampirzycę - Bo nie mam stetoskopu... - w drugiej dłoni trzymał kubek z gorąca herbatą. Dodał do niej miodu i cytryny. Pozwolił ją sobie zrobić tłumacząc się zdrowiem Mariki. Przeglądanie cudzych szafek nie było jego pasją na co dzień. Był zdziwiony że znalazł to wszystko w jego lodówce. Odstawił na moment szklankę i posadził Marikę na kanapie. Opatulił ją kocem. Białym. Boże... Kiedy ją owijał zastanawiał sie nad tym. To jakiś pasjonat tego koloru? Zawsze widywał go w czarnym - Ale... - podał Marice kubek - Jako lekarz z doświadczeniem... - skrzyżował palce za plecami. Musiał kłamać. Co mam ci powiedzieć? Że jestem wampirem i stetoskop nie jest mi potrzebny? - Mogę stwierdzić z pewnością że to zapalenie płuc. - pokiwał gorliwie głową - Ma pani około 39 stopni gorączki a rzężenia słuchać z daleka. - zaśmiał się cicho i uśmiechnął do Sobhian. Zerknął znów na Marikę - Tydzień przymusowo. Teraz pani musi o siebie dbać w szczególności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:12, 11 Paź 2009    Temat postu:

- Skoro jest pan doświadczonym lekarzem, to na pewno wie pan co mi jest. - odpowiedziała spokojnie Wierzyła mu. Powiedział, ze ma zapalenie płuc. Tydzień w domu. Zdechnie chyba siedząc tyle a raczej leżąc w łóżku. Westchnęła ciężko i szczelnie się okryła kocem. - Dziękuję. - odpowiedziała szczerze dziękując, za znalezienie jej, za pomoc i za opiekę. Dostała gorąca herbatę, ale nie wzięła jej do ręki poprosiła o postawienie jej na stoliku. - Zapalenie płuc. No tak, tego się było można spodziewać. - spuściła lekko głowę i przetarła oczy, które zaczęły jej łzawić mimowolnie. Im obojgu była wdzięczna. Najbardziej bała się tego jak Adam wróci do domu i zobaczy ją w takim stanie. - Gorączka mnie trawi od środka, niby jestem rozpalona wewnątrz, ale na zewnątrz jest mi zimno. - mówiła mu o swoich objawach, choć zapewne sam to już dawno zauważył. - Tak muszę dbać, teraz najważniejszy jest moje dziecko i o nie przede wszystkim muszę dbać. - odpowiedziała całkiem naturalnie bo to był jej priorytet w tym wszystkim. Położyła się jeszcze szczelniej opatulając kocem i od czasu do czasu jedynie trzęsła się od zimna jakie przeszywało jej ciało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:07, 11 Paź 2009    Temat postu:

Benjamin roześmiał się i przytaknął Marice a Sobh powiedziała - Jest bardzo dobry. - uśmiechnął się blado słysząc te słowa- Och przestań... - zaczął się z nią droczyć. Wiedział że mówi to po to by kobietę uspokoić. Był jej szczerze za to wdzięczny. Obrócił się nagle jak oparzony w stronę okna. Jego spojrzenie zawędrowało na wampirzycę a po chwili zatrzymało się na drzwiach. Przysunął się do niej nieświadomie. Usłyszał jak klucz przekręca się w zamku. Wyszczerzył się nerwowo do Mariki bo ta patrzyła na ich dwójkę zdezorientowana - Wrócił. - powiedziała Sobh z uśmiechem jeszcze bardziej szerokim niż u Benjamina. Po chwili cała trójka usłyszała jego wołanie. Spojrzał na nią zaskoczony. Była rozluźniona i jakby zaciekawiona. Benjamin natomiast przełknął ciężko ślinę, zacisnął lekko dłonie i odchrząknął szykując sobie dobre tłumaczenie tego co robi w domu Adama. Przymknął oczy kiedy usłyszał jak podchodzi do drzwi. Spojrzał na mężczyznę kiedy wszedł i uśmiechnął się. Miał nadzieję że dostrzeże to iż ich zamiary są pokojowe.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:17, 11 Paź 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Stanął w drzwiach salonu i zbladł gwałtownie. Przed oczami stanęło mu jak żywe wspomnienie pokoju zamienionego na szpitalną salę i połamana Selene. Wpatrywał się z rosnącym przerażeniem w oparcie kanapy. Zasłaniało mu Marikę. Spojrzał najpierw na bladą kobietę a później na czarnowłosego mężczyznę. Sam teraz wiele się od nich nie różnił. Czuł wyraźnie chłód na twarzy, z której odpłynęła cała krew - Co...? Czy jej…? – zaczął i wypuścił ze świstem powietrze kiedy usłyszał kaszel z kanapy. Nie umiał ubrać w słowa swoich obaw. Nie zwrócił uwagi na to, że nad Mariką nie wiszą żadne kroplówki. Strzykawek też nie było. Sama obecność bladolicej pary odbierała mu zdolność zdrowego oglądu sytuacji. Kojarzyli się Adamowi tylko i wyłącznie z jednym. Z wiszącą nad kimś śmiercią. W dodatku Benjamin był lekarzem, co uzupełniało obraz jego wyobrażeń na ten temat. W grę wchodziła Marika i dziecko. Nie mógł być spokojnym widząc ich uśmiech. Musiał się sam przekonać. Zignorował towarzystwo wokół siebie i podszedł do kanapy. Obszedł ją wokół bojąc się tego, co mógł zobaczyć. Przesunął wzrokiem po ciele Mariki teraz szczelnie owiniętym kocem. Zakończył na twarzy i odetchnął z nijaką ulgą, kiedy zobaczył zaczerwieniony nos, policzki rozpalone gorączką i podpuchnięte oczy. Odgarnął Marice włosy z twarzy i chwycił za dłonie, które wydostała spod koca i wyciągała ku niemu ufnie. Zamknął je w swoich. Przysiadł obok Mariki i poczuł jak serce zaczyna sobie przypominać, w jakim rytmie należy pracować - Co tym razem się stało, że aż lekarz musiał się pofatygować? – zapytał stroskanym tonem i spojrzał ukradkiem na Benjamina unosząc w górę brew.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:31, 11 Paź 2009    Temat postu:

Usłyszała głos Adama, który od progu wołał, że jest w domu. Nie mogła go zobaczyć, bo leżała na kanapie szczelnie owinięta kocem, ale widząc po minie Benjamina, który się na niego patrzył nie wyglądał za dobrze. Przeraziła się. Czekała aż podejdzie a w między czasie i tak dopadł ją kaszel raniący jej puca. Kiedy w końcu podszedł do niej, skończył oglądać jej ciało i nachylił się ku niej przysiadając na kanapie wyciągnęła do niego ufnie dłonie bardzo ciesząc się z tego, ze jest już w domu. - Mam zapalenie płuc. - wychrypiała do niego wtulając się tęsknie w jego ciało. - I ten, straciłam w parku przytomność. - przyznała się bez bicia bo i rak wyszłoby to na jaw. - Ale to wszystko przez Aarona i przez siłę jaką włożyłam w wymierzenie mu policzka. Przynajmniej moje palce się odbiły na jego twarzy. nie pozwolę nikomu aby obrażał mojego przyszłego męża. - powiedziała słabym głosem, ale również biła z niego miłość i troska o niego. Pogładziła go po policzku i dała dojść do słowa lekarzowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:40, 11 Paź 2009    Temat postu:

Uniósł palec i wskazał na Adama jakby chciał o coś zapytać ale zrezygnował i podrapał się po szyi. Zaniemówił. Jego ton tak stroskany i zmartwiony poraził go swoją szczerością. Kiedy na niego podniósł spojrzenie cofnął się o krok. Nie krzyczysz? Nie...? Słuchał tłumaczeń jego narzeczone i kiwnął głową. Taka była prawda i sama się do tego przyznała. Uchwycił pod ramie Sobh widząc jak kobieta tuli się do mężczyzny. Pragnął by coś powiedziała. Myślał że pomylił domy a bynajmniej mężczyznę w nim mieszkającego. Po chwili jednak uśmiechnął się widząc zmianę na jego twarzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:55, 11 Paź 2009    Temat postu:

Przytulił Marikę do siebie słuchając jej zachrypniętego głosu. Chwycił koniec koca i pociągnął by okryć nim jej plecy - Znowu? - zapytał patrząc na lekarza z niemym pytaniem w oczach - Nie mogłaś poczekać aż wrócę? - wpadał jej w słowo co chwila a kiedy wymieniła imię Howarda twarz mu stężała - Kogo? Tego.... - zacisnął zęby - Gdzie go spotkałaś? - zapytał ujmując jej twarz w dłonie - I dlaczego go uderzyłaś? Masz mieć go gdzieś... - powiedział cicho zapominając że jest tu ktokolwiek inny prócz ich dwójki - Mam głęboko gdzieś co o mnie myśli. Marii... - objął ją wzdychając - Nie potrzebnie dałaś się sprowokować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:06, 11 Paź 2009    Temat postu:

Spojrzała na lekarza i na kobietę uśmiechając się delikatnie do nich. Tak bardzo się cieszyła, że ma już Adama przy sobie. Był jej oczkiem w głowie i nic nie mogło tego zmienić. - Ale... - zamilkła by zaczerpnąć powietrza i o mało co się nie zakrztusiła. - ... Źle się czułam, chciałam pójść do lekarza, no i poszłam przez park, tam wpadłam na niego, ba zderzyłam się z nim, bezczelny typ. On chyba sobie jeszcze jakąś nadzieję robił, ze ja coś z nim, nie wiem, ale czym prędzej mu to wybiłam z głowy, a jak to powiedział byłam tylko dla niego hobbistycznym zajęciem. - wyrzuciła to tonem pełnym żalu. - A swoim dzieckiem jak zawsze nawet się nie przejął, zresztą to nie jego dziecko, jest ono nasze i nie pozwolę mu się do niego nigdy zbliżyć. I jak mówiłam nie pozwolę Cię obrażać. Dostał za swoje, powiedział, ze jesteśmy parą przegrańców, ale ja mu na to, ze kiedy ja będę szczęśliwą mężatką on zostanie na starość sam. - wzruszyła lekko ramionami. - Najważniejsze jest to, ze jesteś już w domu. A Pan Benjamin z Sobh dobrze się mną zaopiekowali, zanieśli do domu bo o to prosiłam nie chciałam iść do szpitala. - westchnęła ciężko i znów się mocno w niego wtuliła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:13, 11 Paź 2009    Temat postu:

Zerknął z ukosa na Sobhian która obserwowała to wszystko z uśmiechem. Rozumiała o wiele więcej chyba niż on. Podchwycił spojrzenie Adama i to co w sobie niosło - Jak to znowu? - utkwił wzrok w plecach Mariki i ponowił pytanie - To nie był pierwszy raz? To już zdarzyło się parokrotnie? - postanowił nie stać jak słup soli i pociągnął wampirzycą na pobliski fotel. Kiedy na nim usiadła on zajął jego oparcie. Chciał poznać wszystkie odpowiedzi na dręczące go pytania. Chciał wiedzieć co siedzi w mózgu Knight'a i odpowiada za jego diametralna zmianę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:26, 11 Paź 2009    Temat postu:

- Nie ma żadnego ale. - powiedział i kiedy Marika się rozkaszlała zamilkł. Dał jej ze spokojem dokończyć. Pogładził po głowie przeczesując brązowe loki ostrożnie. Chwycił kobietę i okręcił by mógł ją wygodniej objąć. Oparł Marikę o swoją klatkę bokiem czując jak drży z zimna. Sprawdził czy jest dobrze okryta. Zacisnął wokół niej ponownie ramiona - Jak wpadłaś trzeba było zrobić krok w bok i odejść. - pouczał narzeczoną cierpliwie - Powiedź. Co ci to dało oprócz zszarpania nerwów? - potarł delikatnie jej ramię ukryte pod kocem - Nieważne. Porozmawiamy o tym później. - nie wyobrażał sobie wałkować ich problemów przy obcych. Uśmiechnął się do Mariki - Jestem. Już nigdzie nie wychodzę dziś. - wyprostował nogę i przyciągnął do siebie ławę. Wyciągnął ramię i chwycił kubek - Masz, napij się. - zerknął na Benjamina - Skoro lekarz ci to przyrządził... - uśmiechnął się blado i zaczął udzielać odpowiedzi na zadane przez niego pytania - Tak, to nie był pierwszy raz. - obiecał jej że nie powie lekarzowi tego sam, ale teraz on o to pytał. Nie łamał warunków - Mdleje na widok krwi. Mówi że tak od zawsze. To najczęściej nam się zdarzyło. - powiedział zakręcając machinalnie jej lok wokół palca - Po wypadku. Ale wtedy była badana i miała dobre wyniki. - mówił za nią powoli i z rozmysłem. Starał się spamiętać wszystko - Zemdlała też pod prysznicem. - tu znów uniósł brew bo to najbardziej niepokoiło - I ten ostatni raz. Dziś. - odetchnął. Jego przeczucie go nie zawiodło. A mówiłem ci... Miałaś zadzwonić gdyby coś się działo. Przekręcił głowę w bok. Nie przejmował się tym że wygląda co najmniej nienormalnie. Para siedząca wspólnie na fotelu przypatrywała się im z ciekawością. Było mu bez różnicy co o nim myślą. Liczyła się dla niego opinia kobiety na której włosach złożył teraz usta - Czy to daje się jakoś opanować? - zapytał cicho spoglądając na mężczyznę z połową twarzy ukrytą za głową Mariki. Brew podskoczyła mu wyżej. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Oczy lekko mu się zwięzły kiedy obserwował twarz Benjamina. To takie dziwne? Niecodzienne? Zacisnął dłonie jakby bał się że odbiorą mu kobietę jaką miał w swoich ramionach. Co o mnie myślisz? Wpatrywał się w Benjamina niezbyt przyjaźnie. Adam napiął odruchowo mięśnie. Wiem. Wiem co o mnie myślisz... Przymknął powieki i odsunął to od siebie kiedy Marika podała mu kubek. Jesteś tak ograniczony... Dobrze wiedział co myśli o nim Benjamin i Sobh. Jakie zdanie mają o nim wyrobione. Takie jak każdy... Wzruszył lekko ramionami. Kiedy otwarł ponownie oczy zapomniał o spokoju. Pociemniały. Marika spojrzała na niego. Wsunął dłoń w jej włosy. Spojrzenie jakim go obdarzali nie podobało mu się. Szukał ukojenia w dotyku jej rozpalonej skóry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:15, 12 Paź 2009    Temat postu:

Calutki czas wiernie towarzyszyła Benjaminowi. Stała przy nim i wspierała duchowo. Odwzajemniła uśmiech kobiety próbując ją choć trochę pocieszyć. Nie odzywała się. Po prostu była. Oceniała sytuację i zbierała potrzebne jej informacje do analizy wydarzeń. Kiedy Adam się pojawił w końcu w domu, spięła się również jak Benjamin nie wiedząc co ich czeka. Ostatnie ich spotkanie nie wypadło zbyt dobrze i odbyło się równie w niezbyt miłych okolicznościach. Nabrała powietrza w płuca i wstrzymała oddech na dłuższy czas niż trzeba, choć wcale oddychać nie musiała. Robiła to jedynie dla pozorów. Ścisnęła dłoń Benjamina i przysunęła się do niego bliżej. Koiła ją jego obecność. Jednakże reakcja Adama na ich widok nie była pomylona. Domyślała się, że zbladnie wyobrażając sobie, ze jeżeli oni tu są to Marika leży połamana tak jak było ostatnio. Mylił się. Kiedy w końcu znalazł się przy jej łóżku i zobaczył, że poza chorobą nic jej nie jest odetchnął trochę, choć nie do końca. Zrobiła bardzo dziwną minę. Wszystkie emocje jakie biły od Adama i Mariki były takie według niej dziwne, a zwłaszcza jeżeli chodziło o Adama. Przytłaczało ją to a zarazem bardzo ciekawiło. Uśmiechnęła się szeroko. Po poukładaniu sobie wszystkiego w głowie już rozumiała. Chwilę później Benjamin pociągnął ją na fotel, nie protestowała, sam zasiadł obok niej. Mrugała oczami i przekrzywiała głowę raz na prawo raz na lewo. Podchwyciła nieprzyjemne spojrzenie Adama i jeszcze szerzej się uśmiechnęła do niego jak by chciała powiedzieć, że go rozumie, że nie ocenia i że może być spokojny. Kiedy Adam na nich nie patrzył Sobh przemówiła do Benjamina tak cicho, że tylko on mógł ją usłyszeć nikt więcej. - Wyczuwam to wszystko bardzo intensywnie. Benjaminie on znalazł sobie odpowiednią wybrankę życiową. Kocha ją. Nawet przy tamtej kobiecie nie wyczuwałam tak silnych emocji i uczucia jak przy tej. - wcześniej miała na myśli Selene a następnie Marikę. - Źle go oceniasz, nie jest taki zły jak już mówiłam. Martwi się o nią, troszczy i chroni. Sam tylko spójrz na niego, czy może kłamać? Nie sądzę. On ją na prawdę tak, szczerze i tak mocno kocha, że aż boi się ją stracić. To wszystko wyczułam. - prawie w ogóle nie poruszała ustami mówiąc to. Popatrzyła na Benjamina i jego zszokowaną minę. Zapewne bardzo trudno było mu w to uwierzyć. Ale -przecież sam widział, dlaczego miałby wciąż nie wierzyć? To pytanie pozostawało bez odpowiedzi. - Wybaczcie Benjaminowi trochę się zszokował. Miał trochę inną ocenę całej sytuacji. - powiedziała usprawiedliwiając swojego chłopaka. Ona zaś sama nigdy nie oceniała niepotrzebnie, nie potępiała i starała się zrozumieć w każdym calu, raz jej poszły nerwy, niepotrzebnie, drugi raz nie dopuści do takiej sytuacji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:26, 12 Paź 2009    Temat postu:

Słyszał Sobh ale nie odpowiedział jej nic. Nie był w stanie. Ona… Wydawała mu się małą, kompletnie pogubioną dziewczynką. On… Był tak zaabsorbowany kobietą, że ledwo zauważał, co dzieje się wokół niego. Kiedy Benjamin obserwował ludzką parę siedząca naprzeciw niego aż wyrywał się do zadania tysiąca nurtujących go pytań. Zdradzały go oczy. Źrenice trochę poszerzyły się z ekscytacji, jaką odczuwał. Był zbyt ciekaw. Adam był dla niego jak jakaś nietypowy przypadek medyczny lub jakaś nowa zupełnie nieznana choroba. Jego zachowanie tak inne od tego, które znał. Przyprawiało Benjamina o zakłopotanie. Przytaknął, kiedy Adam podał Marice kubek i wyszczerzył się do nich. Uśmiech został jednak szybko starty z jego twarzy przez wyraz oczu drugiego mężczyzny - No cóż… - zainteresował się szybko swoimi paznokciami, widząc jak tamten zaciska dłonie. Słyszał jak serce zaczyna mu przyspieszać. Czego ty się tak boisz? - Jeśli chodzi o te omdlenia… - Przecież jej nie zagryziemy. Zaczął maltretować rękaw kurtki – Krew. To jest hemofobia. To… No trzeba się skonsultować ze specjalistą. - powiedział przygryzając wargę. Za jakie grzechy? Przecież jestem tylko lekarzem… - I po prostu uważać. To tyle. Co do wypadku, sam pan stwierdził… - zerknął na niego i pożałował natychmiast - Wyniki miała dobre więc tym bym się nie martwił. - Sam wolałbym zemdleć by nie oglądać ciebie więcej. Próbowałbym nawet udawać. Uśmiechnął się w duchu do siebie - W takich okolicznościach każdemu może się zdarzyć. Nerwy i tak dalej. Szok… - wyrzucał z siebie ze spokojem - Prysznic… - zaczął wykręcać palce pod naporem jego spojrzenia. Odchrząknął nerwowo - Jeśli ktoś jest czuły na punkcie takich rzeczy to… Łatwiej jest zemdleć jej niż panu czy mi. Proszę nie zapominać, że będzie matką. - odważył się podnieść wzrok kiedy odetchnął głębiej - Który miesiąc? – nie był wścibski. Musiał wiedzieć, co zapisać Marice. Zwrócił się znów do niego, by jego narzeczona nie musiała sobie zdzierać gardła - Sobh... Mów co chcesz. Wierzę ci, ale to jest... Inne. - zakończył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Ale ja tak nie potrafię. - zaprotestowała natychmiast. Darzyła Aarona szczerą nienawiścią i nie za to, że ją zostawił tylko za to, że wyparł się dziecka a ponadto był takim lekkoduchem i szowinistyczną, nic nie wartą świnią. Aż coś w niej zawrzało na samą myśl o tym nadętym, egoistycznym, nic nie wartym śmieciu. Tym był dla niej pieprzonym zerem nie zasługujący nawet na miano adwokata. Według niej adwokat powinien być osobą prawą, przestrzegającą przepisów i poczuwającym się do obowiązków, a Aaron w żadnym wypadku taki nie był, umywał ręce od wszystkiego to ją tak złościło. Mimowolnie spięła się i zacisnęła dłonie z nerwów. - Nie dało mi nic poza satysfakcją, że go uderzyłam. Może faktycznie powinnam go ominąć, ale nie umiem on mnie tak okropnie irytuje i tak mi zalazł za skórę, że wybacz Adamie ni mogę. Niech się cieszy, że raz byłam chora a dwa w ciąży bo uwierz biedny byłby on. - Adam doskonale wiedział na co ją stać. Zdemolowanie dla niej salonu było pestką to co jej by zaszkodziło pobicie Aarona. Westchnęła odganiając od siebie złe myśli. Kiedy Adam zaczął opowiadać o jej omdleniach spięła się. Staksowała go wzrokiem. Pokręciła leciutko głową. Wcięła im się w słowo. - To nic takiego. To normalne, nic mi nie jest. Za to on je nałogowo tabletki, nawet więcej niż trzeba. Powiedział, że lekarz mu zapisał i bierze tylko co zapisane, ale ja swoje wiem i widzę. - skoro już ich wysłuchiwał lekarz dlaczego nie miałaby wywlec od razu tego na zewnątrz. - znów zamilkła kiedy Adam na nią spojrzał karcąco. Wzruszyła ramionami i ukryła twarz wtulając ją w klatkę piersiową. Przy nim czuła się lepiej choć wciąż telepała się z zimna, ale co raz to już mnie niż wcześniej. Przymknęła swe zmęczone powieki, ziewnęła zakrywając usta dłonią.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:55, 12 Paź 2009    Temat postu:

Pamiętam doskonale o tym, że będzie matką… - wycedził w myślach. Zjechał trochę w dół i położył głowę wygodnie na oparciu kanapy. Przechylił ją w bok i wpatrzył się w twarz Mariki z lekkim uśmiechem - Trzeci miesiąc. – powiedział za nią. Nie chciał by nadwerężała sobie bardziej już i tak odarte gardło. Uznał, że nie warto sprzeczać się z Benjaminem. Lekarz. Był zmuszony przyznać mu rację. Zna się lepiej – Wszystko z nimi w porządku. – wyjawił z ociąganiem by rozwiać wszystkie wątpliwości mężczyzny. Uniósł na niego pytające spojrzenie – Chodzi o lekarstwa, tak? – Adam przymknął powieki a kiedy je uchylił jego oczy znów były zwrócone na najbliższą mu kobietę – Czuje się dobrze, oprócz tego, że ma zapalenie płuc, nie nęka jej nic innego. Przynajmniej o niczym innym mi nie wiadomo. – kiwnął lekko głową patrząc na Marikę w jedyną w sobie znaną tylko jemu i jej czułością. Był obok niej, na każde skinienie palca, proszące spojrzenie czy szept. Cały dla niej. Spojrzał na narzeczoną krzywo kiedy wspomniała o lekach i jego rzekomym ich nadużywaniu. A wiesz że te tabletki przepisał mi właśnie on? Machnął dłonią - Przesadzasz. Biorę tyle ile trzeba. - uciął - Co jej potrzebne? Leżenie? Odpoczynek?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 12 Paź 2009    Temat postu:

Sobh kiwnęła Benjaminowi jedynie głową. Ten temat pozostawał na późniejszą porę, kiedy będą mogli swobodnie rozmawiać bez szeptania. Nie było sensu teraz tego drążyć. Nie wtrącała się w rozmowę między Benjaminem a Adamem. Jedynie wlepiła swoje spojrzenie tęskno w kobietę. Miała coś czego ona nigdy nie będzie miała. Nigdy nie zostanie prawdziwą matką, nigdy nie poczuje jak to jest nosić w sobie dziecko, czuć jak się rozwija w niej jak ją kopie, daje znaki, że jest tam, że żyje, czuje ją i rozumie. To wszystko dawno temu ktoś jej odebrał przemieniając ją w wampira. Zazdrościła tego Marice, ale nie czuła za to nienawiści, nie była taką osobą, po prostu dała by bardzo wiele aby być normalnym człowiekiem i odczuwać wszystko w ten sam sposób co oni. Ona była zimna, nie krążyła w jej żyłach krew, nie biło jej serce, była jak umarła. To ją odwiecznie dobijało tym bardziej teraz kiedy miała Benjamina. Nieświadomie ścisnęła jego dłoń. Mógł poczuć, ze jest nieswoja, ze coś jest nie tak i zapewne wiedział co. Nigdy nie będzie potrafiła tego przeboleć. Czasami czuła się gorszą od innych właśnie za to. Oparła głowę o jego tułów i z przyjemnością dla niej a nieświadomością dla nich wsłuchiwała się w to malutkie serduszko jakie biło w ciele kobiety. Utracone macierzyństwo co raz to częściej do niej powracało. Najpierw gdy zobaczyła malutką dziewczynkę w szpitalu, teraz kiedy Marika była w ciąży. Usłyszała który to miesiąc i mimowolnie się uśmiechnęła. Ile ona dałaby aby być w trzecim miesiącu ciąży. Nic tego już nie zmieni...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:28, 12 Paź 2009    Temat postu:

Benjamin roześmiał się kiedy Marika zaczęła mówić o satysfakcji jaką czerpała w wymierzenia sprawiedliwości jakiemuś nieznanemu mu mężczyźnie. Kiedy Adam na niego spojrzał zamilkł natychmiast. On miał w sobie coś takiego co nie pozwalało się półwampirowi roześmiać naturalnie. Potrzebował długiej dyskusji ze swoją dziewczyną na ten temat. Bardzo długiej - Gratulacje. Trzeci, tak? - przeliczył tygodnie. Klasnął w dłonie lekko ale spoważniał znów. Nie mogę z tobą Knight! Jesteś jak... Poczuł jak Sobh ściska jego dłoń i rzucił na nią kątem oka. Wiedział na kogo patrzy i wiedział dlaczego milczała. Objął ją i potarł po ramieniu by dodać jej otuchy - Tak chodzi o to. Muszę iść do domu... - zawiercił się i wskazał mniej więcej w stronę domu - Tam mam recepty. Przyniosę jeszcze dziś. - powiedział kiwając głową - Nie będzie to nic mocnego... Radziłbym stosować zimne kompresy. Nie widzę potrzeby by ładować leki przeciw gorączce w nadmiernej ilości... Tak, odpoczynek przedewszystkim. Niech wypoci. Dużo witamin. Owoce, warzywa... Ciepły rosołek. - uśmiechnął się do Mariki widząc jak zamyka umęczone powieki. Zacisnął lekko dłonie i wstał ciągnąć za ramie Sobhian - Z mojej strony to chyba wszystko. - widząc spojrzenie Adama nie zapytał o to ile bierze. Nie chciał wysłuchiwać jego krzyków. A bał się że mogą być one skierowane w stronę chorej kobiety - To my już... - chrząknął i zaczął sie przesuwać w stronę drzwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:44, 12 Paź 2009    Temat postu:

Podobał jej się śmiech mężczyzny. Miło jej się go słuchało. Kobieta natomiast cały czas milczała. Nie wiedziała dlaczego bo nie patrzyła w jej stronę. Dopiero teraz uchyliła rozespane powieki i popatrzyła w jej kierunku. Patrzyła na nią tak niejasnym wzrokiem jak by miała coś co najmniej cennego czego ona nie miała. Nie rozumiała tego. Popatrzyła na Adama przepraszająco, ale martwiła się o niego. Nie chciała aby się truł tabletkami. Pogłaskała go uspokajająco po ramieniu. Była mu wdzięczna, że jest cały czas przy niej. Opiekował się nią. Tak była w trzecim miesiącu, chciała już to powiedzieć, ale została wyręczona przez Adama. Uśmiechnęła się do niego uroczo i czule. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Przez te kilka godzin tak bardzo za nim tęskniła, że wydawały jej się wiecznością. Wysłuchiwała zaleceń lekarza. O tak Adam już zapewne zadba o to aby ciągle leżała, odpoczywała jadła ciepłe rzeczy, zdrowe owoce. Nie wątpiła w to. Kiedy lekarz chciał się wycofać i powrócić do swojego domu zaprotestowała. - Nie. Proszę zostać. Zapraszam państwa na kolację. Sama wstanę i przygotuję. - uśmiechnęła się delikatnie. - Chciałabym podziękować za pomoc, troskę i opiekę. - odpowiedziała jak najbardziej szczerze. Kiedy chcieli zaprotestować wcięła im się w słowo. - Nie przyjmuję żadnej odmowy. Prawda Adamie? - miała nadzieję, że i on ją poprze w jej wyborze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:59, 12 Paź 2009    Temat postu:

Zapamiętał wszystko co powiedział mu Benjamin. Warzywa, owoce, zimne okłady i ciepłe dania. Takie to proste? W myślach zaczął sobie szukać kolejnej wymówki by przekonać Martina do tego że urlop mu potrzebny. Wątpił że znajdzie a nie wyobrażał sobie zostawienie Mariki w takim stanie samej w domu. Spojrzał na kobietę z uśmiechem. Nie umiał i nie chciał się na nią gniewać. Cóż... Przeszło bez echa... Kiedy zobaczył jak podnoszą się z fotela pomyślał, że to już koniec odwiedzin. Oczywiście był im wdzięczny ale to co powiedziała Marika wydawało mu sie już lekką przesadą. Zacisnął usta. Niezbyt mu to odpowiadało - Prawda. - przyznał jej jednak rację a kiedy poczuł jak zaczyna się wyplątywać z koca zatrzymał ją - Ale ty będziesz leżeć. Ja coś zrobię. - opanował się i spróbował uśmiechnąć do bladej pary. Niezbyt mu wyszło, ale chciał - Będzie nam bardzo miło gościć was na kolacji. - powiedział gładko tonem który nie był zbyt wystudiowany a szczery. Przytrzymał Marikę i wstał. Pochylił się i poprawił koc którym była szczelnie owinięta. Spojrzał na nią unosząc brew w górę. Nie protestował więcej. Wyszedł do kuchni a po drodze zagonił Benjamina i Sobh z powrotem na fotel. Nie chciał by jego narzeczona została sama.

/ Kuchnia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 20:01, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 12 Paź 2009    Temat postu:

Podniosła się równie z Benjaminem idealnie jak zawsze zsynchronizowani. Uchwyciła jego dłoń i strzepnęła sobie niewidzialny paproszek ze spodni. Wolno kierowała się z Benjaminem w stronę wyjścia, kiedy nagle Marika wyskoczyła z kolacją. Oczywiście byłoby im zapewne miło, ale Sobhian się spięła. Bo co mogła powiedzieć? Kiedy oni być może by jedli ona musiałaby albo udawać, ze je i przymuszać się do tego, albo nie jeść w ogóle wymyślając jakąś wiarygodną bajeczkę, że jest na diecie albo coś w tym rodzaju. Westchnęła ciężko i spojrzała najpierw na Benjamina a później na zakochaną parę. - Yyy... to miłe z waszej strony, ale nie wiem czy to dobry... - nie dokończyła, nie dano jej takiej możliwości. Zostali zagonieni z powrotem na fotel. Zdezorientowana spojrzała na Benjamina. - Dziękuję. - odpowiedziała zdolna tyle z siebie wykrztusić. Splotła sobie swoje palce nerwowo nimi podrygując na kolanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:27, 12 Paź 2009    Temat postu:

Otwierał już usta i uniósł znów lekko palec w górę by wyrazić swoje zdanie na ten temat ale znów nic mu z tego nie wyszło i ponownie podrapał sie po szyi. Ton Adama nie pozwalał na jakikolwiek sprzeciw. Spojrzał na Sobhian uśmiechając się do niej porozumiewawczo - Dasz radę. - szepnął - Jakby co ja stanę się tak głodny że zjem twoją porcje. - roześmiał się w końcu naturalnie bo Adama nie było już w salonie. Usiadł odprężony obok Sobhian i spojrzał na Marikę postanawiając ją jakoś rozweselić. Zająknął się jednak na samym początku - Tak... - zawiesił na chwilę głos i rzucił nagle pytaniem z kosmosu - Jakiego zwierzaka pani chciałaby mieć? - zaczął się śmiać by rozładować niezbyt zdrową atmosferę. Nie mógł się powstrzymać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:38, 12 Paź 2009    Temat postu:

Cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Wyszło tak jak chciała na jej. Uśmiechnęła się szeroko do pary siedzącej na fotelu. Będą mieli towarzystwo i to jej odpowiadało. Bardzo miło było kogoś nowego poznać tym bardziej, że ani ona ani Adam nie mieli zbyt wielu znajomych ze względu na ich charaktery. - Zwierzaka? - nie wiedziała skąd się to mężczyźnie wzięło, ale miał w sobie coś takiego co rozweselało ludzi. Marika zawtórowała mu śmiechem jednakże nie tak dźwięcznym jak jego, przez zachrypnięte gardło. - Psa, uwielbiam psy, najbardziej podobają mi się labradory z długą sierścią. Są bardzo przyjazne i pomocne. A poza tym pies to najlepszy przyjaciel człowieka od zawsze, dlatego zdecydowanie stawiam na psy. A pan? Ma pan jakieś zwierze? - zapytała szczerze zaciekawiona. Wciągnęła się w jego rozmowę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:59, 12 Paź 2009    Temat postu:

I tu Benjamin znalazł się w swoim żywiole. Opuścił fotel kiedy Sobh mruknęła coś o pomocy Adamowi i wyszła. Usiadł na podłodze pod kanapą i skrzyżował nogi. Pokiwał głową - Zwierzaka, zwierzaka. - wysłuchał jej odpowiedzi jak i śmiechu który raczej nie przypominał tego czym miał być. Odchylił się w tył na informację o psach ale nie stracił rezonu - Oczywiście że mam. - stwierdził z dumą i ściągnął kurtkę kładąc ją sobie na kolanach - Mam kota. - powiedział z szerokim uśmiechem i zaczął jej opowiadać ze szczegółami. Bardziej niż na lekarza nadawał się na opiekunkę do dzieci. Miał za dużo pomysłów - Ma na imię Syriusz. Jest... - uniósł dłoń na odpowiednią wysokość obrazując tym samym jego wzrost - taki. Ma białe futerko i parę czarnych ciapek na bokach. - roześmiał się jeszcze bardziej i wyciągnął portfel z kieszeni. Nawet Sobhian nie wiedziała że ma takie [link widoczny dla zalogowanych] - To on. - oświadczył podsuwając je Marice pod nos - Przyjaciel mi kiedyś zrobił. I fantastycznie mruczy. Ogólnie jest bardzo kochany. - powiedział zerkając na zdjęcie. Uwielbiał swojego kota - Psy tym bardziej labradory lubią małe dzieci. I nie są... Agresywne, nie? - oparł łokieć na brzegu kanapy i podparł sobie brodę. Ich pogawędka wyglądała na spotkanie starych znajomych - Do małego dziecka w sam raz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:43, 12 Paź 2009    Temat postu:

Wysłuchiwała opowieści Benjamina bardzo zafascynowana. Jak miło było z kimś porozmawiać na niezobowiązujące tematy oprócz ciągłego myślenia o problemach. - Kotek. Koty są fajne, bardzo zwinne i tak słodką mruczą. - pokiwała głową ze zrozumieniem. Przyjrzała się zdjęciu uśmiechając się szeroko. - Och, śliczny kotek, a to pan. - wskazała palcem na zdjęciu. - Ślicznie, taka więź między kotek a jego właścicielem. - mówiła cicho aby nie nadwyrężać chorego gardła. - Syriusz, to nie jak jakaś gwiazda, dobrze kojarzę? Skąd pomysł na takie właśnie imię? Oczywiście jest bardzo ładne. - powiedziała szczerze uradowana. Podobało jej się. Benjamin wydawał jej się osobą bardzo sympatyczną i przyjazną co jeszcze bardziej skłaniało do zwierzeń i milszej rozmowy. - Co do psów tej rasy, to prawda nie gryzą, są bardzo łagodne i dobrze się chowają z dziećmi poprzez ich łagodność. Dziecko z takim psem bardzo dobrze mogłoby się wychowywać a poza tym takie psy dobrze wpływają na rozwój dziecka, tak gdzieś kiedyś słyszałam. - zwierzyła się Benjaminowi opowiadając o jej uwielbieniu do psów tej rasy z dzieciństwa. Już jako dziecko chciała mieć takiego, ale jej rodzice kategorycznie się na to nie zgadzali. Później gdy poszła na niby swoje tez nie było zbyt możliwe posiadanie takiego psa jako, że często wędrowała, a większość czasu spędzała w pracy, ale teraz gdy nie pracowała, a tym bardziej spodziewała się dziecka, zapragnęła mieć takiego psa. Miałaby co robić gdy Adama nie będzie w domu. - Może kiedyś go sobie kupię, kto wie. - wzruszyła delikatnie ramionami. Podkuliła sobie nogi pod brodę a jej ciało rozgrzewało jej się dzięki kocu jakim była okryta.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 21:53, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:08, 12 Paź 2009    Temat postu:

Pokiwał głową widząc że Marika jest zadowolona z jego towarzystwa - Wieź jak więź... - Benjamin zamknął portfel i wsunął go do kieszeni kurtki - Jest tak miły... Przychodzi i ociera się o nogi... I czasem drapie. - stwierdził udawanym zgorszonym tonem. Wyszczerzył się do kobiety najszerzej jak potrafił. Sadził że jeżeli mieszka z Adamem nie jest to dla niej codzienny widok. Facet zawsze kojarzył mu sie z chodzącym nieszczęściem. Choć po dzisiejszym dniu jego wiara w to poczęła maleć - Gwiazda? - zapytał zaskoczony - Nie mam pojęcia. Nie znam się na astronomii. - wyznał z rozbrajającą szczerością - Może. Nie wiem, naprawdę. Po prostu podoba mi się to imię. I jemu chyba też. - stwierdził rozbawiony - Przychodzi jak tak sie do niego zwrócę więc nie jest tak źle. - posłuchał Mariki i zamyślił sie przez chwilę - Tak ma pani racje. Psy wpływają bardzo pozytywnie na rozwój. Takie dziecko może się wybiegać za nim, może się uczyć opieki i dbałości. No i tak ogólnie... - machnął lekko dłonią - Psy też są niczego sobie. - spojrzał na nią i zapytał - A kiedy? - wskazał ruchem brody na brzuch - Na wiosnę... Jeśli się nie pomyliłem... - zaśmiał się - Mam problemy z matematyką... Czasem. I za dużo mówię. Proszę mi wybaczyć. - uzmysłowił sobie że jego potok słów może być czasem męczący i to bardzo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:24, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Jak chyba większość kotów, choć nie wszystkie, niektóre to tak zwane leniwce, chadzają własnymi ścieżkami, wylegują się na piecu, albo na grzejniku, zazwyczaj w zimie wszędzie tam gdzie jest ciepło. A niektóre to bardzo żywiołowe koty, próbują się bawić, zaczepiać ludzi, nie raz drapią. - leciuteńko zachichotała. Odgarnęła sobie niesforne włosy za ucho. Również wyszczerzyła się szeroko do mężczyzny. - Tak gwiazda, Syriusz jest gwiazdą osadzoną w okolicach gwiazdozbioru Wielkiego Psa. - akurat tak się zbiegło z tematem jaki wcześniej poruszyli na temat psów. - To chyba nawet zaszczyt mieć imię jak gwiazda, błyszczy i bryluje. - zażartowała sobie szczerze się śmiejąc a raczej próbując. - A tak w ogóle to żadna pani mów mi po imieniu Marika, lub po prostu Marii... - nie lubiła grzecznościowych form. Zawsze ją okropnie denerwowały. - O tak psy są kochane, koty też, dobrze aby dziecko miało jakąś podpórkę w nauce. - pogładziła się pod kocem po brzuchu. Ostatnimi czasy uwielbiała to robić. - Na wiosnę będzie rozwiązanie. I dobrze, że pan dużo mówi, lepiej mówić niż uparcie milczeć. Cieszy mnie to bardzo, ze mogę sobie z panem beztrosko porozmawiać. Jakoś nie mam znajomych, mój ciężki charakter często odstraszał, dlatego tak świetnie rozumiem się z Adamem. Ostatnio tylko z nim sobie żartuję, z czego często się śmiejemy, albo dużo rozmawiamy również beztrosko tak jak z panem. - jej twarz rozświetlił kolejny uśmiech.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:45, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Mojego trudno podporządkować do jakiejkolwiek z tych grup. - znów się ożywił. Marika swoją uwagą o tym że może mówić i sprawia jej to przyjemność nie wiedziała chyba na co się zgadza - Bo wspominałem już... - wzruszył zabawnie ramionami kiwając się na prawo i lewo - Bo drapie... - przekrzywił się na prawo - A i śpi całymi dniami - tu przesunął się powoli w lewo - Wiec trudno rozstrzygnąć co w nim naprawdę siedzi. Jak w każdym kocie prawda? Nikt nie wie jakimi ścieżkami chodzą. - zaśmiał się wesoło -Jak? Wielkiego Psa? I ja dopiero teraz sie o tym dowiaduje? Kurczę! - uderzył lekko dłonią w kolano - To mi nie pasuje teraz na imię do kota... - rzekł zawiedziony - Jedno nie pasuje do drugiego... - zajęczał zagryzając wargę i zastanawiając się nad tym - Jak pies z kotem... - wybuchnął śmiechem który rozniósł się po całym domu - I śmieję sie też za głośno...- podrapał sie w czoło i uśmiechnął do Mariki przepraszająco. Przejście na 'ty' nie sprawiło mu problemu - Twój narzeczony chyba mnie za to zabije... - wywrócił oczami - Nie jest chyba... To znaczy nie lubi mnie zbytnio. - zmarkotniał ale nie dał po sobie tego poznać - Trudno... Nie każdy musi, prawda? - zaczynał nabierać do niego dystansu. Kiedy wspomniała o dziecku Ben'a znów poniosła fantazja i zapomniał natychmiast o swych zmartwieniach - Tak... Wyobraź sobie... - powiedział specyficznym tonem jakby zaczynał opowiadać jej bajkę - Będzie biegać za tym twoim labradorem. A ile razy się przewróci... - zamachał znów dłońmi - A ile z tego będziesz miała radości... - roześmiał się ponownie. Mógł zabawiać kobietę tak godzinami - Taki mały berbeć... - nabrał powietrza i zamknął sie w końcu. xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:04, 12 Paź 2009    Temat postu:

- No cóż bo każdy kot posiada w sobie różnorakie cechy. Jedne są nabyte inne nabywa sam, w zależności na co mu się pozwoli. A chyba jeszcze nie widziałam kota, który choć raz by nie drapał czegokolwiek lub kogokolwiek. A poza tym koty jako jedyne z większości zwierząt to okropne śpiochy. - roześmiała się. Zastanowiła się nad tym co mówi. - Tu się z Tobą nie zgodzę są koty i psy, które na przykład jeżeli się chowa je razem potrafią żyć naturalnie w zgodzie i nie ganiać się za sobą. Miałam sąsiadkę, która akurat miała i psa i kota i żyli w zgodzie. Więc jak widzisz jak najbardziej jest to możliwe. - pokiwała leciutko głową. Spojrzała w stronę kuchni a następnie ponownie popatrzyła na Benjamina czymś się zamartwiającym. - Wątpię by Adam Cię nie lubił on po prostu... - westchnęła ciężko. Pochyliła się lekko w przód ku Benjaminowi i odpowiedziała ściszonym głosem. - Jeżeli mam być szczera to Adam podchodzi z rezerwą do ludzi co często wydaje się im jak by ich nie lubił. A to wszystko za sprawą tego, że wyrobił sobie takie zdanie, że to właśnie jego nikt nie lubi, nie toleruje i odpycha. Myśli również, że wszyscy myślą o nim źle i również źle mu życzą. Poza tym, przez to właśnie nie daje siebie na prawdę poznać, a uroczy z niego człowiek jeżeli ma się do niego właściwe podejście. Czy ty myślisz, ze kiedyś między nami było tak jak teraz? Nie. Oj nie chciałbyś tego widzieć, krzyczeliśmy na siebie a raczej częściej to ja na niego, dogryzaliśmy sobie, jak tylko mogliśmy oboje zniechęcaliśmy się do siebie wzajemnie nienawidząc się. Ile to razy przyszło nam zetrzeć się ze sobą. Ale potrzebowaliśmy czasu aby się poznać. Z czasem, od słowa do słowa, przyszła i wzajemna chęć pomocy, a zwłaszcza kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To Adam pokazał mi, ze świat może nie być takim beznadziejnym i złym. On mnie w tym wszystkim utwierdzał, martwił się o mnie choć dla nas obojga było to niezrozumiałe. Krył mnie i robi to nadal. Zdemolowałam salon, powybijałam okna ze złości. Nie kto inny jak on się pojawił, pomógł posprzątać, zaopiekował się mną i wszystko bezinteresownie. Kiedy wyjechałam bez słowa, po jakimś czasie powiedziałam mu jako jedynemu gdzie jestem. Przyjechał za mną, znów się mną opiekował, a ja się w nim zakochałam tak szczerze. Początkowo nie chciał mnie do siebie dopuścić, nie wiem może się bał, ale byłam wytrwała, czekałam cierpliwie i w końcu odwzajemnił moje uczucie. Później musiał wracać. Niecałe dwa dni później ponownie przyjechał do Nowego Yorku nie mogąc beze mnie wytrzymać. I wtedy też mi się oświadczył. Chciał bym z nim wróciłam, oto jestem. Bardzo dobrze się dogadujemy i to jest najważniejsze. - opowiedziała mu swoją krótką historię poznania z Adamem. Otworzyła się przed Benjaminem szczerze się uśmiechając. - Stanowczo za dużo to Ty przepraszasz, a Twoje gadulstwo ani głośny śmiech mi na prawdę nie przeszkadzają. Są bardzo miłe dla ucha, mogę je słuchać cały czas. - odpowiedziała szczerze. Poklepała dłonią miejsce na kanapie obok siebie aby nie siedział na ziemi. - Siadaj. - zaprosiła go gestem ręki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:21, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Ale ja żartowałem... Żartowałem jak mówiłem o życiu jak pies z kotem... - zajęczał garbiąc się trochę. I na jego żartach nie wszyscy się znali - Napewno nie o to tak dosłownie mi chodziło. - zamknął swe usta i wysłuchał jej historii w ciszy. To co mówiła stawiało prawie że znienawidzonego przez Benjamina mężczyznę w całkowicie nowym świetle. Nie może być! Postanowił to wszystko zrelacjonować Sobh. Plotkarz. xD Przyłożył dłoń do policzka słuchając niestworzonych dla niego historii. Krył? Kiedy doszła do oświadczyn jego oczy zrobiły się ogromne. Zerknął machinalnie na pierścionek - Ładny. - wyrwało mu się zanim zdążył ugryźć się w język. Podziękował jej za propozycję miejsca na kanapie - Tu jest wygodnie... - pokręcił znów głowa i zamachał palcem wskazującym - To znaczy... Lubię. Bez różnicy mi jest to gdzie siedzę. - kiwnął głową jakby upewniał się w tym sam - Ale... - nie poddał się zbyt łatwo - Moje gadulstwo wychodzi bokiem czasem. Przebywasz ze mną zbyt krótko. - ukłonił się przed Marika oszczędnie - Masz do czynienia z pierwszą gadułą z Forks. - powiedział żartobliwie. Kiedy Marika przestała się śmiać zapytał - No dobra... Może i nie zabije... A dobrze gotuje? Wiesz... - wywrócił lekko oczami - Zgłodniałem...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:43, 12 Paź 2009    Temat postu:

Znów się roześmiała i na chwilę przerwała swój śmiech aby zakaszleć. Kiedy skończyła znów się uśmiechnęła. - Ten kaszel jest męczący jak cholera. - powiedziała rozbawiona. - Tak, tak żartowałeś. Domyśliłam się o co Ci chodziło, ja jak zawsze oczywiście musiała dorzucić coś od siebie żeby nie było. - mówiła swobodnie rozluźniona opierając się o poduszkę jaką miała wsuniętą pod plecy. - Skoro wolisz twarda podłogę od miękkiej kanapy, to niech i tak będzie. - zachęcała go jednak do tego aby przysiadł sobie obok niej. - Gaduła największa w Forks. Dobrze wiedzieć, będę wiedzieć do kogo się zgłosić kiedy będzie mi nudno. Jak już mówiłam nie przeszkadza mi to i miło się Ciebie Benjaminie słucha. - mówiła niestrudzenie go o tym zapewniając. Co do tego była w stu procentach pewna. O i tu trafił w samo sedno uwagą o jedzeniu. - Gotuje wyśmienicie. Nawet lepiej ode mnie. Zawsze potrafi wymyślić coś dobrego a mnie zawsze to smakuje. Myślę, ze i Tobie i Sobh również to zasmakuje. Ciekawa była jak ona się dogaduje z Adamem. Nie było z kuchni słychać żadnych krzyków dlatego brała to za dobry znak. - Świetny z niego kucharz. Trafił mi się wspaniały człowiek. A pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu mieszkaliśmy naprzeciw niego, o tam ten dom obok jest mój, ale teraz obecnie stoi pusty mieszkam z Adamem. No i wracając do sedna sprawy jeszcze jakiś czas temu mieliśmy siebie za prawdziwych wrogów. Jak byś się sąsiadów zapytał zapewne opowiedzieliby Ci gorąco historię jak to Marika stoi na trawniku i wykrzykuje na całe gardło nawołując Adama Knight'a wyzywając go od idiotów, kretynów i bóg jeszcze jeden wie czego. - powiedziała czerwieniąc się ze wstydu. Nie uważa tak, wtedy zawsze rzucała słowa na oślep. Teraz był jej prawdziwym skarbem. - Mieli powody do plotkowania. - zachichotała cicho kręcąc delikatnie głową. - Popatrz ile może zmienić niesienie człowiekowi pomocy, a jak to bardzo może zmienić relacje między ludźmi. Pomógł mi w przeciwieństwie do biologicznego ojca dziecka, który się go wyparł. Ale to kobieciarz czego można było się po nim spodziewać i lekkoduch z niego. Nie bierze życia na poważnie i żyje tylko po to aby zaliczyć kolejny, świeży towar. - powiedziała irytując się przy tym. - Nienawidzę go za to, ze odrzucił swoje własne dziecko, nie chodzi o mnie bo jest mi to obojętne, ale własne dziecko? To grzech... - zakończyła szczerze rozżalona. Jednak rekompensatą dla niej było to, że miała Adama i on kochał to dziecko jak swoje własne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:09, 13 Paź 2009    Temat postu:

Pogroził jej palcem - Syrop dostaniesz jak Adam ci go wykupi więc wiesz... - puścił do niej oko - Oszczędnie z gardłem do tego czasu. - podciągnął pod siebie lewe kolano i oparł na nim ramiona - No... - spojrzał na Marikę z tajemniczym uśmiechem - Jak na ploteczki do mnie. Choć ostatnio nie jestem na bieżąco... - powiedział z udawanym żalem. Ubolewał nad tym - Praca. - wytłumaczył się pospiesznie - No. Tyle na ten temat, ale jakby ci sie nudziło a ja nie miałbym dyżuru, to... Czekaj. - dorwał się znów do swojego portfela a z kieszeni wyciągnął długopis - Zawsze zwarty i gotowy... - mruknął pod nosem chichocąc. Przeszukał przegródki i znalazł stary rachunek - Wybacz że na takim świstku... - machnął nim od niechcenia - Ale nie będziemy ich odciągać... Jak na mój nos to od zapiekanki. Chcesz możemy się założyć. Wygram. - zaśmiał się zapisując swój numer drobnym, pochyłym pismem - Nie gryzmolę jak lekarz, zobacz! - chwycił świstek w obie dłonie i zaprezentował jej go w całej okazałości i z typowym dla niego entuzjazmem - Czytelnie i ładnie. - zajął się odciąganiem Mariki od przykrych tematów. Nie czas ku temu... Miała wyzdrowieć, a zadręczanie się napewno temu nie sprzyjało - Gotuje dobrze? To luz. - rzucił slangiem dla młodzieży przeciągając drugie słowo - Nie otruje mnie. - strzelił językiem i poprawił koszulkę na ramionach - Ma sie to coś... - powiedział tonem pełnym samouwielbienia. Umiał grać i rozśmieszać a przed Mariką grało mu sie dobrze. Rozbawienie jej przychodziło mu łatwo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:29, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Oj, wykupi na pewno wykupi i zadba solennie o to abym szybko wróciła do zdrowia. Bardzo często jest w stosunku do mnie nadopiekuńczy. Już to widzę, ani z łóżka się nie będę mogła ruszyć, bo we wszystkim mnie wyręczy bylem tylko się nie przemęczała. I rosołek zapewne tez będzie, ale ja uwielbiam rosół, słony i tłusty, to taki chyba typowo wiejski, najbardziej mi smakuje. - wyszczerzyła się do mężczyzny uroczo. - Nawet nie wiesz na co się porywasz zapraszając mnie na plotki. Zamęczę Cię, jak tylko dojdę do siebie w pełni. - pokiwała głową na znak, że na pewno to uczyni. Czekała aż zapisze jej numer telefonu. Machnęła ręką na wieść o świstku rachunku. - Nie ma problemu nic się nie dzieje. Później spiszę sobie go do telefonu, bo nie będę wstawać do torebki. - wzięła do ręki świstek i przyjrzała się jego pismu. - Faktycznie bardzo ładne i zgrabne. - pochwaliła go za pismo. Nie wszyscy mężczyźni tak ładnie pisali. A po niektórych lekarzach to już w ogóle nie szło się rozczytać. Roześmiała się na następne słowa. - O co Ty go posądzasz. Bez obawy nie ma zamiaru Cię otruć, nikogo zresztą nie ma zamiaru otruć. I rewela. - odpowiedziała mu równie podobnym slangiem co on do niej. Puściła do niego oczko rozbawiona. - Tak masz to coś, co przyciąga kobiety. A już na pewno wyciąga z zaskakującą łatwością z nich informacje. Mógłbyś pracować jako tajny agent. - zażartowała sobie wywracając lekko oczami. Miło jej się gawędziło z nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:35, 13 Paź 2009    Temat postu:

Wyprostował ramiona i oparł się o nogę ławy. Też biała... Nie moja broszka. Kiedy słuchał tego co mówiła o nadopiekuńczości Adama względem niej pokraśniał z zadowolenia. Miał dostateczne świadectwo. Widział jego i ją. W dodatku kiedy o nim opowiadała na jej usta mimowolnie wypływał uśmiech a oczy zaczynały błyszczeć. To musi być prawda! - To raczej dobrze że taki jest, prawda? No. Lepszy taki Knight jakiego zna pani niż taki którego znam ja... Nieważne. - zamachał znów lekko dłońmi jakby opędzał się od czegoś - Gratuluję udanej inwestycji w przyszłość. - zażartował sobie - Widać że przy nim włos ci z głowy nie spadnie, a jak już spadnie... - Benjamin roześmiał się - To on napewno pochyli się i sprzątnie byś nie musiała się pochylać niepotrzebnie. - białe, równe zęby półwampira błysnęły w szerokim uśmiechu - Leż! Nie wstawaj... I ten... Rosół. To tak wiesz... - przekrzywił głowę - Powiem mu. Nie za tłusty. Taki w którym oczka mają średnicę 5 centymetrów? - wyciągnął język i wykrzywił się zabawnie - To nawet ja nie pokusiłbym się na coś takiego... I ze solą, też nie przesadzać. Mimo tego że ponoć gotuje wyśmienicie mogę zajrzeć mu w garnki i powiedzieć co nieco o zdrowej żywności. - zagroził a jego groźba nie była pusta. Zamilkł na chwilę nadsłuchując tego co dzieje się w kuchni - Pewnie kończą... - mruknął słysząc wsuwanie czegoś do piekarnika. Zamachał palcem śmiejąc się - Eee... Nie mów tak... Bo Adam usłyszy i dopiero mi się oberwie. Podejrzewam że jest niezwykle zazdrosny. Jak nie otruje to obedrze ze skóry posądzając mnie o próbę flirtu z tobą, a chciałbym się jeszcze trochę nacieszyć życiem. - rozłożył bezradnie dłonie. Albo co gorszego... Uniósł nagle w górę kurtkę i zakrył nią twarz - Ciiiii! - zasyczał - Nie tak głośno... To w końcu do cholery tajne jest! - parsknął śmiechem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:24, 13 Paź 2009    Temat postu:

- O tak, to bardzo dobrze. Ja jestem z tego powodu bardzo zadowolona. - kiwnęła lekko głową i zakryła sobie usta dłonią aby ukryć ziewanie. - Przepraszam rozleniwiłam się. - powiedziała usprawiedliwiająco. - A jakim pan go zna? Zapewne zimnym i odpychającym tak? Nie mylę się prawda? Przede mną nie trzeba tego ukrywać bo może znam Adama dużo lepiej niż niejedna osoba. Przechodziłam z nim wspólnie te stany właśnie od odpychającego chłodu, ignorancji i złości, po stan w którym obecnie się znajdujemy. Dla mnie zawsze jest miły, czuły i opiekuńczy, ale wciąż nie potrafi się przekonać do innych osób, nawet dla mojego kuzyna, choć nie wiem dokładnie jak między nimi jest, nie widziałam ich razem dawno, ale to nieważne. - machnęła na to ręką ucinając dalszy temat na jaki zszedł. Postanowiła zająć się innym. - Wątpię by Adam pozwolił aby ktoś mnie skrzywdził, spotkałaby go zapewne za to sroga kara. Nie chciałabym tego. Nie chcę aby mój przyszły mąż musiał się z kimś o mnie bić. To nienormalne i wolę unikać takich sytuacji. - nie potrafiła się przy Benjaminie nie śmiać. Miał w sobie coś takiego co samo wychodziło z siebie i rozweselało ludzi. - O nie. - zajęczała. - Odbieracie mi największą przyjemność. Ale ja lubię tłusty, wychudzony jest beee... - skrzywiła się delikatnie. - To ja nie chcę rosołu. - poczęła protestować. Zrobiła minę zbitego psa. - Nie będzie rosołku, nie będzie zdrowienia. - wzruszyła delikatnie ramionami ukrywając śmiech. Grała również tak jak i on, jednak jej to nie wychodziło aż tak dobrze jak jemu. - Co Ty wygadujesz za głupoty. Mówię szczerą prawdę to raz a dwa ja z Tobą nie flirtuję, jedynie bardzo miło się rozmawia ot co. - powiedziała szczerze rozbawiona obawą Benjamina. - A tak zapomniałam, wybacz, przede wszystkim tajemnica. - podciągnęła sobie koc pod twarz i wyszeptała w niego. - Agencie 007 zgłoś się, jest tajne zlecenie. Trzeba kogoś rozszyfrować, potrzebny nam do tego dekoder. - zawyła w śmiechu kończąc swoją wypowiedź. Dziś śmiała się bardzo często, a wszystko za sprawą Benjamina i obecności Adama, przy nim zawsze była rozluźniona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:42, 13 Paź 2009    Temat postu:

Benjamin wskazał na Marikę palcem i wyrzucił z siebie - Nudzę cię! Wiedziałem! To zawsze się tak kończy... Niby dobrze, dobrze... A później spać się chce... Eche.... - skrzyżował ramiona na piersi a po chwili zaczął chichotać cicho - Nie, na serio. Jakbym cię męczył to powiedź. Nie ma problemu. W zasadzie... - znów zaczął wygłaszać kolejną tyradę - Głupi jestem... Zamiast odpoczywać to ja zajmuję cię gadaniną od rzeczy... Jakieś koty, Wielkie Psy, plotki. Maskara jednym słowem. - pokiwał głową. Nie chciał mówić o tym jakiego on zna Adama. Po co ci to...? Sama wiesz najlepiej. - I nie waż się nie wypić rosołu. Masz to zrobić. Inaczej osobiście ci go wmuszę a myślę że w tym Adam akurat by mnie poparł. Jestem tego dziwnie pewien. Wszystko według zaleceń. Jak zechcę też potrafię być nadopiekuńczy. Spytaj Sobh. Powie ci. Nie bez powodu jestem lekarzem, nie? - zamachał brwiami - No właśnie. Co do rzekomego flirtu. - zakaszlał cicho w zaciśniętą pięść - My wiemy. On nie. Sobh też dałaby mi popalić więc... - zaśmiał się nerwowo - Nie nie... Dobra. Gadam głupoty. - uśmiechnął się do kobiety leżącej na kanapie - Zaraz przyjdą. - oświadczył jej zadowolony ze siebie. Przyłożył dłoń do twarzy i szepnął - 007 jest przereklamowany. On w porównaniu ze mną to mały pikuś. Taki dla mnie jest. - palec wskazujący i kciuk prawie się zetknęły.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:58, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Nie nudzisz! - od razu zaprotestowała machając dłoniami. - W żadnym wypadku nie nudzę się przy Tobie, to ta pogoda, zawsze przy deszczu chce mi się spać. Tak jakoś już mam. - pokiwała wesoło głową szczerząc się do mężczyzny. Westchnęła ciężko i wywróciła oczami zabawnie. - Czy Ty zawsze się tak tłumaczysz? Bardzo dobrze, że zajmujesz mnie rozmowa, jak najbardziej mnie to odpowiada. Lubię słuchać Twoich historyjek i śmiechu, rozluźnia atmosferę i tak ogólnie jest ok. - dała mu dalsze przyzwolenie tym samym na żartowanie sobie z nią. - Teksańska masakra piłą motorowerową 8. - zażartowała sobie przekręcając znany tytuł jednego z horrorów, który kiedyś oglądała. - Nidy rydy, nie wypiję takiego rosołu, sama sobie przyrządzę mój ulubiony rosołek. - kiedy Benjamin chciał zaprotestować, odpowiedziała. - Bez gadania jak się uprę to nie ma na mnie mocnych,o. - parsknęła śmiechem. - Tak, lekarzem, który nie tak łatwo się poddaje, domyślam się. Nie muszę się pytać Sobh, wierzę. - poprawiła sobie koc na ramionach, który się jej lekko zsunął. - Zapewne jest bardzo zazdrosna o Ciebie? W końcu kto by nie był, gdyby miał takiego zabawnego, dowcipnego i opiekuńczego faceta? - uśmiechnęła się lekko. Spojrzała w stronę okna i chwilę gapiła się na krople deszczu, które zacinały o szybę. Wyglądały jak łzy spływające z kobiecych policzków. Oderwała wzrok od tego smutnego widoku i ponownie spojrzała na Benjamina. - To się nazywa wrodzona skromność. Nie masz sobie równych agencie Jeffrey. - wymyśliła dla niego przezwisko i ponownie wybuchnęła szczerym śmiechem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:11, 13 Paź 2009    Temat postu:

- Zawsze. - odpowiedział bez wahania - Taka natura. - wyznał wzruszając ramionami. Z kuchni nie dobiegł go odgłos rozmowy. Zaraz ta sielanka się skończy. Skurczył się w sobie. Wyczuł ze Sobh ma ochotę coś roztrzaskać a roki Adama na korytarzu stały się ciężkie. Zamrugał poddenerwowany i uśmiechnął się do Mariki. Zaczął zbierać się z podłogi - Możesz tak mnie zapisać w pamięci telefonu. Agent Jeffrey. Nikt nie zgadnie, za Chiny Ludowe kto to. - powiedział zerkając na drzwi kiedy się wyprostował - Tyłek mi ścierpł. I faktycznie zimno trochę ciągnie. A jaaaa... - przygryzł wargę - Muszę zdrowy być, tak... - usiadł w fotelu, pragnąć by nie wyglądało to tak jakby się w niego wciskał. Adam wszedł do salonu, a Benjamin zaczął drapać się zawzięcie za uchem. Machnął do niego lekko dłonią. Nie odważył się powiedzieć czegokolwiek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:25, 13 Paź 2009    Temat postu:

Spojrzał na Benjamina krzywo kiedy ten do niego pomachał. Daruj sobie. Wsunął dłonie w kieszenie i usiadł obok swej narzeczonej podciągając nogi pod siebie. Możecie się starać... Możesz mi nakazać się z nimi zaprzyjaźnić... Mogę nawet udawać. Westchnął lekko wyciągając ramię w bok. Spojrzał na Marikę uśmiechając się słabo - Zapiekanka. Za jakieś pół godziny. - powiedział cicho. Ale nie zrobię tego. Oni... Nigdy. Przymknął oczy. Nie są mnie w stanie zaakceptować. Zerknął na Benjamina, który zaczął milczeć jak zaklęty. Miał ochotę schować się pod koc Mariki i wychodzić spod niego tylko na jej żądanie. I wszystko znów przezemnie. Pozbawił ją radości. On przestał rozśmieszać Marikę a Sobhian nawet nie przyszła. Marii... Poślij mnie w diabły.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin