Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Salon
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:30, 10 Gru 2009    Temat postu:

Roześmiał się krótko - Przykazał się dzielić tym co dobre. Tym co złe... - a taki według niego był ten tekst - Już nie. - przytrzymała go przy sobie a Adamowi zrobiło się błogo i miło. Piękną chwilę popsuła czarna, okrągła poduszka która wylądowała na jego głowie. Sobh i Marika roześmiały się a Adam poczuł jakby był jedynym dorosłym wśród bandy dzieciaków. Zajął się swoim notesem i zapisał w nim kolejne punkty - To co z tym fotografem i kamerzystą? - zapytał chcąc zmienić temat. Wychylił się do przodu by chwycić szklankę. Wypił łyk i nałożył sobie kawałek ciasta na talerz. Była to szarlotka. Wrócił Benjamin - Nic cię nie ominęło. - mruknął pod nosem - Jesteś na bieżąco.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:40, 10 Gru 2009    Temat postu:

- Trele, morele. Nie prawda. Dzielić się wszystkim kochany. Wszystkim to znaczy i tym złym i tym dobrym. - oczywiście musiała to przekabacić na po swojemu. Kiedy wrócił Benjamin spojrzała w jego stronę wciąż się uśmiechając. - Nic nadzwyczajnego. Mała bitka została zakończona moją wygraną. - ponownie się roześmiała. Wstała z miejsca prostując się. - Wybaczcie mi na moment. Omawiajcie dalej beze mnie. Wracam za kilka minut. - po tych słowach opuściła salon pozostawiając być może zdziwione towarzystwo. Musiała zadzwonić do rodziców. Chciała to już mieć z głowy. Poszła do kuchni po swój telefon. Kiedy go znalazła, wybrała odpowiedni numer i przyłożyła sobie słuchawkę do ucha. Podeszła do okna opierając się o jego framugę. Przygotowywała się na niezbyt miłą pogawędkę pełną szoków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:46, 10 Gru 2009    Temat postu:

- Tak? - Ben przysiadł na fotelu - Mała bitka? I dałeś się? Że też mnie tu nie było... - skłamał gładko przybierając zmartwiony ton - No pech. - spojrzał na Adama i stwierdził - Dobry pomysł. - machnął palcem. Nic tak nie poprawiało humoru jak coś słodkiego. Kiedy zaopatrzył się w kawałek ciasta i Marika wyszła spojrzał na Sobhian - Kamerzysta i fotograf? To może my co? - pokiwał głową - I tak będziemy mieć więcej czasu a oni? My obskoczymy kilka miejsc. Zapytamy tu i tam a oni? Niech się skupią na dopinaniu innych terminów. - dziabnął szarlotkę łyżeczką i wsadził ja w usta czekając na opinię wampirzycy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:25, 11 Gru 2009    Temat postu:

- Oczywiście. Nie widzę żadnych przeszkód. I tak sobie muszę kupić kreację, także po drodze odwiedzimy kilka znanych miejsc. Wybierzemy wam najlepszą ofertę. Więc od was możesz to skreślić, a dopisać u nas. Dzięki temu będziecie mieli mniej do roboty i zajmiecie się czymś pożyteczniejszym. Dopracujecie sobie jak mówił Ben swoje szczegóły, my zajmiemy się resztą. Ja i tak siedzę w domu, więc czasu mam multum. - W nocy też... W końcu i tak nie sypiam. Co mi zaszkodzi. Będę miała wiele długich godzin na robienie tego co potrzebne... Zatarła w myślach ręce. Ucieszyła się. Dawno nie miała tyle obowiązków. Po części brakowało jej tego. Ciągłe siedzenie w domu ją męczyło. Jednak dawała radę. Na nieszczęście Mariki miała tak dobry słuch, ze większość tego co mówiła słyszała. Nie podsłuchiwała, ale tego nie dało się nie słyszeć. Podskoczyła jak oparzona, kiedy Marii się wydarła na pół w domu. Odchrząknęła lekko spuszczając wzrok w dół.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:42, 11 Gru 2009    Temat postu:

- Nie będę się z tobą sprzeczał na ten temat. - stwierdził ale i tak Adam wiedział swoje. Odprowadził Marikę wzrokiem kiedy wstała. Zmieniła się. Zmarszczył czoło i nachmurzył się - Nie dałem się - odpowiedział Benjaminowi - Z resztą nie ważne. - uciął szybko. Nie o tym rozmawiamy. Przełknął kawałek ciasta i chwycił długopis - To wy. W porządku. - naniósł to do notesu - Nie musiałem skreślać. - powiedział spoglądając na Sobhian - Jeszcze tego nie dopisałem, ale teraz już tak. - obrócił się zaniepokojony w stronę kuchni, z której dobiegł uniesiony głos jego narzeczonej. Zacisnął lekko palce na długopisie. Musiała to już powiedzieć. Nie mogło się obyć bez tego? Pokręcił głową i zasępił się jeszcze bardziej co miało odbicie w agresywnym ataku na szarlotkę. Podciągnął nogi pod siebie krzyżując je w kostkach. Notes został odrzucony na bok. Postanowił przez chwilę zająć się czymś innym czekając na Marikę - Kiedy Jean idzie do szkoły? - zerknął na bladą parę - A tak właściwie to gdzie ona jest? Herbata jej stygnie. - wymruczał pod nosem martwiąc się o wszystkie rzeczy, które mogły zostać uszkodzone w tym domu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:02, 11 Gru 2009    Temat postu:

Po kilku sygnałach zaczęła rozmowę z rodzicami. Kilka razy się uniosła. Choć i tak była bardzo zaskoczona. Spodziewała się czegoś całkiem zupełnie innego. Spodziewała się ostrzejszej reakcji. Jednak jakoś nie potrafiła się wyzbyć ani strachu, ani przeczucia, ze jej rodzice zaczną ją krytykować, jednak niczego takiego z ich ust nie usłyszała. Pojutrze?? Cholera szybko... Nie mogła się sprzeciwić. Gdyby chcieli i tak by to zrobili, a nieuniknione było ich spotkanie. Westchnęła głęboko w duchu. Od tego wszystkiego zakręciło jej się w głowie. Ciśnienie lekko podskoczyło. Kiedy skończyła rozmowę oparła się o ścianę i zjechała po niej na dół. Przyłożyła sobie ręce na głowę będąc otępiałą. Chciała dobrze. Jak zawsze wychodziło źle. Zmartwiło ją to. Od nerwów rozbolał ją brzuch. Czuła usilną ochotę aby zwymiotować. W oczach stanęły jej łzy bezsilności. Musiała się opanować i to szybko. Wzięła kilka głębokich wdechów. Przełknęła z trudem gulę, która stanęła jej w gardle. Ręką powachlowała się aby jej przeszło. Podniosła się z ziemi. Jedynie widoczna bladość odcinała się na jej twarzy a w brzuchu pozostał lekki ucisk. Poprawiła się. Ruszyła w stronę salonu. Przybrała na twarz wymuszony uśmiech. Siadła sobie na kanapę. - - Już jestem, przepraszam, musiałam wykonać pilny telefon. - powiedziała lekko drżącym z emocji głosem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:11, 11 Gru 2009    Temat postu:

Benjamin pospieszył mu z odpowiedzią widząc jego minę - Chyba po Nowym Roku... - zerknął na Sobh a w jego oczach odbiła się niepewność i lekkie zdenerwowanie - A jest w sypialni. Ogląda bajki... Kreskówki. - skończył swój kawałek szarlotki akurat wtedy gdy do pokoju weszła Marika. Ben odstawił talerzyk i dopił kawę. Spojrzał na Sobh z niemym nakazem w oczach - Zrobiło się późno... - zaczął się z nimi pospiesznie żegnać - Dziękujemy za towarzystwo, było naprawdę miło... - powiedział szczerze - Wszystko mamy ustalone. Gdyby coś to wiecie gdzie mieszkamy, przynajmniej Adam wie. - wstał z fotela. Widział że tamtym potrzebny jest teraz spokój - Jeanine! - zawołał wyglądając na korytarz. Po chwili usłyszał tupot nóg po schodach.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:24, 11 Gru 2009    Temat postu:

Uchwyciła dłoń Benjamina aby dodać mu otuchy. - Tak po Nowym Roku. Teraz jeszcze trwa półrocze, nie chcemy wdrążać w to Jean. Idzie dopiero do zerówki. Nie straci nic. Jest bystrą dziewczynką i bardzo szybko nadrobi zaległości. - dopełniła wszystkiego za Bena. Jak zawsze na wszystko miała gotową odpowiedź tak jak by nad tym ciągle myślała. W rzeczywistości tak nie było. Po prostu szybko myślała. - Do tego czasu pobędzie z nami w domu, aby się przyzwyczaiła do otoczenia. Wiecie śmierć matki to trudny okres dla dziecka. Chcemy jej jak najbardziej to ułatwić. I zapewnić radosne dorastanie. - dopowiedziała na koniec. - Masz rację kochanie późno już. - wyciągnęła kawałek kartki i długopis. Zapisała na nim swój numer telefonu. Położyła go na stoliku. - Tu masz mój numer. Gdybyście tylko czegoś ode mnie potrzebowali piszcie albo dzwońcie. Pomogę jak mogę. - skłoniła się lekko przed nimi wstając z fotela. - I ja również dziękuję za urocze popołudnie. Było bardzo przyjemnie. Jutro się wszystkim zajmiemy. Także nie martwcie się. - Jeszcze raz dziękuję. - Zawinęła się za Benjaminem. Wyszła na korytarz ubrać sobie buty i płaszcz.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:47, 11 Gru 2009    Temat postu:

- Zerówka... Tak masz rację. Wszystko nadrobi, byle się nie bała. - przyznał rację Sobh, maltretując szarlotkę. Podzielił ją na drobne kawałki. Denerwował się wieściami jakie mogła przynieść Marika. Martwił się tą rozmową bardziej niż swoją z Grace. Swoja matkę znał dokładnie, o nich nie wiedział nic. Jego narzeczona wróciła. Adam obrócił się szybko w jej stronę obdarzając kobietę uważnym i zaniepokojonym spojrzeniem. Zdecydowanie nie podobała mu się ta bladość. Odłożył talerzyk kiedy usiadła. Ujął ją za dłoń i popatrzył w oczy kobiecie uśmiechając się blado. Zwrócił twarz na moment w stronę Benjamina - Dobrze. Przyjemność po naszej stronie. - zerknął kartkę od kobiety i skinął głową. Położył dłoń na ramieniu Mariki i wstał ich odprowadzić. Ona mogła zostać.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:19, 11 Gru 2009    Temat postu:

Jak zawsze była wdzięczna Adamowi za wsparcie. Jak zawsze nie pozostawała sama. Zawsze mogła na niego liczyć. I ona zatopiła się w jego spojrzeniu szukając ukojenia. Jego dotyk ją uspokajał. Przymknęła lekko powieki. Oddychała głębiej aby wyzbyć się uczucia ciągłych nerwów. Kiedy wyszedł. położyła sobie głowę na oparciu kanapy. Wciąż z zamkniętymi oczami rozmyślała o tym co mówili rodzice. O tym co mówiła ona. Zastanawiała się skąd to się wszystko bierze. Byli inni... A może to tylko gra pozorów? Jednocześnie jej przemknęło przez głowę. Nie, nie wydaje mi się. Martwili się? Na to wyglądało. Ciekawe co nam pokaże pojutrze? Denerwowała się na ten dzień. Bo w zasadzie to nie wiedziała jak jej rodzice przyjmą Adama. Jak zareagują na nią. Nie lubiła takich sytuacji. Wypadało jej się pożegnać. - To ja wam dziękuję bardzo za pomoc. Wracajcie do domu bezpiecznie. Do zobaczenia. - powiedziała głośniej aby ją dosłyszeli. Dosłownie odechciało jej się wszystkiego. Przytłaczało i nie pozwalało racjonalnie myśleć. Podciągnęła sobie nogi pod siebie i skrzyżowała dłonie na piersi zamykając się w sobie. Była tym zmęczona. Tą nieustanną walką. A w dodatku nie wiedziała jak powiedzieć Adamowi, ze jej rodzice przyjeżdżają pojutrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:36, 12 Gru 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Pozycja w jakiej ją znalazł nie wróżyła niczego dobrego. Dawno już nie podciągała nóg pod siebie, nie musiała krzyżować ramion na piersi. Westchnął bezgłośnie i wykrzywił lekko usta. Nie znał nawet ich imion by móc sobie spokojnie pomstować w myślach. Ogólnie mało wiedział, sądził że tajemnica się dziś przed im trochę rozwieje. Przysiadł obok kobiety, objął ramieniem i przytulił do siebie - Sobh i Ben już poszli. Jean została na noc. Bajki tak bardzo jej się spodobały... - mruknął zdając jej relacje z wydarzeń na korytarzu. Nie wiedział czy słuchała - Powiedź. Powiedź co się stało... - ucałował czubek głowy Mariki by wyciszyła się i uspokoiła. Nie cierpiał kiedy milczała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:46, 12 Gru 2009    Temat postu:

Dokładnie słyszała każde ich słowa jakie padło na korytarzu. Było przeplatane z każdą jej myślą. Na zmianę się pojawiały w jej umyśle co raz to nowe wyrazy. Nie przeszkadzało jej to, że Jean została z nimi. Według niej była dobrym dzieckiem. Tym bardziej teraz potrzebowała troski i wsparcia po tym co ją spotkało. Słyszała kroki Adama. Potrzebowała go jak nikogo innego. Kiedy ją wziął w ramiona przytuliła się do niego całą sobą. Musiała go czuć, jego obecność, dotyk, szept. Westchnęła bezgłośnie. Przy nim odnajdowała tak jej potrzebne ukojenie. Uspokajała się. Zacisnęła kurczowo swe dłonie na jego ramionach. Ciężko było jej o tym mówić. - Dzwoniłam do rodziców. - powiedziała prawie, ze szeptem. - I przyjeżdżają pojutrze. Zatrzymają się u mnie. Chcieli w hotelu, ale po co skoro mój dom stoi pusty. - powiedziała zbolałym tonem głosu. - Boję się Adamie. - otworzyła się przed nim. Chciała z nim być jak najbardziej szczera. - Boję się tego jak to będzie. Choć spodziewała się ostrej reakcji Inez i Eliasa. Byli dość łagodni. Aż mnie to zdziwiło. Wpędziłam ich w niezły szok, zresztą oni mnie też. - przyłożyła sobie głowę do jego klatki piersiowej nasłuchując bicia serca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 2:04, 12 Gru 2009    Temat postu:

Adam wpatrzył się w Marikę. Nie przerywał jej, dał wszystko wytłumaczyć, wszystko powiedzieć. Pojutrze?! Tego akurat się nie spodziewał. Potarł twarz dłonią i zamrugał. Wszystko zaczynało się walić. Ich plany powoli zaczynały ulegać zburzeniu. To wszystko opóźni. Zaczynał się martwić. Coraz bardziej martwił się czy zdążą na czas. Mieli tyle do zrobienia, czasu mało a tu jeszcze takie coś - Domyśliłem się że to z nimi rozmawiałaś. - powiedział spokojnym wyważonym tonem. Nie da Marice powodów do kolejnych zmartwień. Mieli ich za dużo - Inez i Elias? - w końcu się dowiedział - Nie masz się czego bać. - powiedział pragnąc by Marika przestała popadać w czarne myśli - Marii. Kochanie... - wplótł palce między jej włosy - Nie masz się czego bać. - zapewnił narzeczoną bawiąc się ostrożnie brązowymi kosmykami - Będę obok ciebie. I nic złego się nie stanie. O to się nie martw. To rodzice. Skoro Grace zrozumiała i zaakceptowała ciebie... - zamyślił się. Choć ja a ty to zupełnie inna planeta. Jesteś o wiele bardziej otwarta, serdeczna. Ja... Przesunął dłonią po ramieniu kobiety pokrzepiającym gestem - Nie może być tak źle. Nie bój się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:19, 12 Gru 2009    Temat postu:

- Tak, tak mają na imię moi rodzice. - nabrała powietrza w płuca i wypuściła je ze świstem. - Sama nie wiem czego się boję. To tak siedzi we mnie w środku. Chociaż kiedy zagroziłam rodzicom, ze jak nie będą mili dla Ciebie to się od nich odwrócę, zniknę, zmienię tożsamość i nawet wnuka nie poznają. Matka z ojcem powiedzieli, żebym Cię tak nie broniła bo się zaczną negatywnie do Ciebie nastawiać. Kazali mi po prostu pozwolić Ciebie poznać. - wzruszyła delikatnie ramionami. Wplotła sobie dłonie w jego włosy. Opuszkami palców masowała skórę jego głowy. - Powiedziałam, ze się nie będę wtrącać aby nie pogorszyć. Bo nie chce. Jedynie pragnę aby Cię w pełni zaakceptowali to wszystko. A jak nie to... - pokręciła głowa nie kończąc. Zamiast tego zbliżyła swoje usta do jego i złożyła na nich delikatny, zmysłowy pocałunek, który po chwili pogłębiła. Czułą się na nowo przy nim wspaniale. - Przyrzekam, ze postaram się, ale niczego nie obiecuję. Jak będzie już po wszystkim i będzie tak jak ja chcę to wtedy odetchnę z ulgą. - wyszeptała. - Jest jeszcze coś o czym chciałabym Ci powiedzieć. - zakłopotanie odbiło się w jej twarzy. Musiała sobie to z Adamem wyjaśnić. - W pewnej kwestii nie byłam z Tobą szczera. - zniżyła głos jak by się tego wstydziła. Spuściła wzrok w dół. Miała nadzieję, ze Adam ją zrozumie i nie będzie za to potępiać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:31, 12 Gru 2009    Temat postu:

Pokiwał ze zrozumieniem głową. Uśmiechnął się z politowaniem na wieść o groźbie dla jej rodziców - Po co im groziłaś? Przecież Marii... Ja... Mi zależy na tobie, a nie na akceptacji ze strony twoich rodziców. - dobrze wiedział co kobieta czuje. Sam pragnął by Grace przyjęła ją jak najlepiej i zaakceptowała jako synową - Poznają mnie i wtedy wyrobią sobie zdanie o mnie. - powiedział zakręcając jej loki wokół palca. To czy będzie ono pozytywne czy negatywne mało dla niego znaczyło - Obiecuję że będę się starać. - jemu również na tym zależało. Tez chciał wywrzeć jak najlepsze wrażenie, by Marika nie musiała się tym zamartwiać. Pod naporem jej ust poczuł sie cudownie rozluźniony. Oboje potrzebowali spokoju. Problemy mnożyły się przed nimi z minuty na minutę. Nie wiadomo co czekało ich jutro więc zatracił się w tej chwili - A jak nie to... - Adamowi też nie było dane dokończyć. Przerwał mu dzwonek do drzwi - Do jasnej cholery kogo znów niesie... - wymruczał gniewnie pod nosem i zostawił Marikę samą. Wyszedł z salonu by wrócić do niego po chwili z miną z której nic nie dało się wyczytać. Spojrzał na swa narzeczoną i zapytał poważnie - Pozwolisz że przy najbliższej okazji zabiję Dutton'a? - podszedł do niej i usiadł na kanapie - Pięknie wyszłaś. - oświadczył niespodziewanie pokazując jej [link widoczny dla zalogowanych] - Nie wiem kiedy to zrobił, naprawdę... - westchnął ciężko i pokręcił głową. Skrzyżował nogi i popatrzył na fotografię. Poznał poduszkę na swojej głowie i zaśmiał się cicho przygryzając lekko dolną wargę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Nie wiem. To było silniejsze ode mnie. Po prostu jakoś nie potrafię się przemóc. To chyba za głęboko we mnie siedziało wiele lat. A w takiej sytuacji bardzo trudno jest przestawić z negatywnego myślenia na pozytywne. - wzruszyła lekko ramionami. Zerknęła na niego zaniepokojonym wzrokiem. - Masz rację. Jak zawsze masz rację. Niech Cie poznają. Tak będzie najlepiej. Nie ma co się przed wcześnie denerwować. Zobaczymy dopiero wtedy gdy przyjadą. - odetchnęła lekko pełną piersią. Poczochrała mu palcami jego długie włosy. Uśmiechnęła się do niego nieznacznie. - Nie wątpię w to. Ani chwilę nie wątpię w Ciebie. Nawet wtedy gdy wyjechałeś. Wtedy również w Ciebie nie wątpiłam. Bolało, ale nie straciłam w Ciebie wiary. - wyjaśniła mu łagodnie. Chciała zapytać co ma na myśli kiedy ktoś zadzwonił. Wywróciła oczami. Kiedy wrócił do salonu spojrzała na to co trzymał w dłoni Adam. - Co to? Zabijać? Nie lepiej nie. Nie ma potrzeby. - wzięła w dłoń kopertę w której były dwa ich zdjęcia. Uniosła brwi w górę. Dokładnie zlustrowała je i wybuchnęła gromkim śmiechem. - No proszę. Jaka dobrana z nas para. Czy nie wyglądamy tu na szczęśliwych? Ty wyglądasz jak byś się rozpuszczał pod naporem mojego dotyku, a ja jak bym się z tego powodu cieszyła. Śliczne zdjęcie. - przytuliła się do Adama wyciągając przed dłoń ze zdjęciami. - Zrobił nam niespodziankę. Ja wiem jak by zrobił to jawnie to żadne z nas nie dało by sobie zrobić zdjęcia. A tak, tylko właśnie kiedy je zrobił? Chyba wtedy kiedy poszedł do łazienki. - zastanawiała się chwilę nad tym. Po chwili jednak uznała, ze to nie ważne. Obróciła się w stronę Adama i ucałowała go w usta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:35, 14 Gru 2009    Temat postu:

I tak go za to upomnę. Za takie niespodzianki kark mu skręcę... Nie lubił być uwieczniany na fotografiach ale Marika miała rację - Ja zawsze... - zaznaczył nieświadomie - rozpuszczam się pod naporem twojego dotyku. Ale... Racja. Wyglądamy tu... - przekręcił lekko głowę patrząc na zdjęcie pod innym kątem, ale nie przyniosło to niczego nowego - Na zadowolonych z życia. - naprawdę tak wyglądali. Oboje uśmiechnięci, obok siebie. Wsparł głowę na ramieniu Mariki - Nie mógł to być on. Nie było go. Pewnie Sobh a my nawet nie zauważyliśmy. - to było jedyne możliwe wytłumaczenie sytuacji w jakiej zdjęcie powstało. Przechylił się w tył pod naporem ust Mariki. Wsparł głowę na oparciu kanapy. Jeanine nie było słychać. Jej obecność nie była nawet wyczuwalna. Oderwał się od Mariki i odłożył zdjęcia na ławę. Przytulił kobietę do siebie by mogła wygodnie umościć się na jego klatce piersiowej - A teraz powiedź kiedy nie byłaś ze mną szczera. - nie zapominał a nie lubił niedomówień. Był ciekaw z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Wpatrzył się w jej oczy chcąc przekazać narzeczonej swój spokój. Przy niej rzadko się denerwował - Słucham.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:54, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Bo wyglądamy. Ja przy Tobie zawsze jestem zadowolona z życia. Co widać. Widzisz. - Kolejny dowód dla jej rodziców, ze jest szczęśliwa. Zresztą nie chodziło tylko o nich. Dla niej to było ważne. Była szczęśliwa pod każdym względem. I nic nie mogło jej zburzyć tego szczęścia. Nic, ani nikt. To było pewne jak słońce. No właśnie. Przyszło jej się zmierzyć z tym z czym nie była z nim szczera. Nabrała kilka oddechów po czym ułożyła się wygodnie składając swoją głowę na jego klatce piersiowej. Splotła swoje palce z jego i przyłożyła sobie je do swego brzucha gdzie rozwijało się ich dziecko. - Bo widzisz... - przygryzła lekko dolną wargę. - Pamiętasz jak Ci w parku mówiłam, ze moi rodzice chcieli mnie wydać za mąż za obcego człowieka dla pieniędzy bo niezbyt dobrze nam się wiodło? - spięła się lekko. Mógł to doskonale wyczuć, każdy mięsień, który się napiął choć on był spokojny. Jednak nie wiedziała jak zareaguje. - To nie prawda, znaczy nie do końca prawda. Oczywiście chcieli mnie wydać za dobrze usytuowanego człowieka, ale nie dlatego, ze brakowało nam pieniędzy. Tak na prawdę moi rodzice prowadzą bardzo dobry interes. Zbiory oliwek, produkcje win. To bardzo dochodowy interes. Okłamałam Cię zresztą innych też tylko dla tego abyście sobie nie myśleli, ze jak mam problem to od razu zgłaszam się z nim do rodziców, którzy wszystko za mnie załatwią. To nie prawda. Również nie chciałam wyjść na taką co pod wpływem pieniędzy jest kapryśną gówniara, co to się uważa za nie wiadomo jaką. To też nie prawda. - powiedzenie mu prawdy jakoś wpływało na nią dobrze. Czuła jak by kamień jej spadł z serca. - Kiedy chciałam iść do pracy moi rodzice się sprzeciwiali. Bo przecież po co mam pracować, skoro mamy tyle pieniędzy. A ja chciałam się najzwyczajniej w świecie od tego uwolnić. Od ich władzy. Zaczęłam żyć na swój koszt. Wszystko kupowałam powoli z własnej kieszeni. Nie chciałam być od nich uzależniona. Do każdego choćby i najmniejszego sukcesu dochodziłam sama. I to mnie bardzo cieszyło. Ale to prawda, ze wyjechałam kiedy chcieli mnie wydać za obcego człowieka. - obróciła się lekko ku niemu aby spojrzeć mu w twarz. - Poza tym nie chciałam również wyjść na taką co się chwali. Wiesz o tym teraz tylko Ty i ja. Mówię Ci o tym bo nie chcę Cię okłamywać i nie chce mieć przed Tobą żadnych tajemnic. I mam nadzieję, że będziesz mi potrafił wybaczyć to kłamstwo. - spojrzała mu w oczy z nadzieją.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:18, 14 Gru 2009    Temat postu:

Na samym początku pokręcił nieznacznie głową. Pamiętał mniej więcej ich rozmowę, ale to chyba mu umknęło. Adam nie przypominał sobie by mówiła mu coś takiego. Spokojnie Marii... Wtulił twarz w jej włosy czekając w ciszy na to co mu wyjawi. Wyplątał jedną dłoń i przesunął nią po plecach kobiety. Napięcie nie służyło nikomu, jej na pewno nie. To co powiedziała nie było aż tak straszne jak mogło się wydawać. Jak jej sie wydawało. Twarz Adama rozświetlił nieznaczny uśmiech - Marii... - zaczął patrząc na narzeczoną jak na tą jedną i najważniejszą - Nie jesteś taka. Nawet gdybyś mi powiedziała na początku nie miałbym podstaw by cię posądzać o takie zachowania. Jesteś samodzielna. Miałaś tyle na głowie i nie poleciałaś do domu, tylko chowałaś się w Nowym Yorku. - zaczął ją powoli wyprowadzać z błędu. On umiał to zrobić jak nikt inny - I nie jesteś kapryśna. I na pewno nie jesteś gówniarą. - była najbardziej inteligentną i odpowiedzialną kobietą jaką znał pomijając Grace. Drugiej takiej nie było. Gubiła się jak każdy i miała chwile zwątpienia, ale przy odrobinie pomocy potrafiła właściwie wybierać - Nie przechwalasz się. Ty... Powiedziałbym że jesteś zbyt skromna. Marii masz w sobie tyle piękna, tyle atutów a czasem zachowujesz się jak szara mysz... Nie będę ci bronił pracy jeśli zechcesz ją podjąć. - pokazał jakie stanowisko zajmuje w tej sprawie - Jedynie teraz... - jego palce wodziły po brzuchu kobiety - Teraz wolałbym byś była w domu. - mruknął. Dłoń która gładziła plecy przeniosła się na jej kark pieszcząc go dotykiem - Nie szkodzi Marii. Ważne że powiedziałaś. - przysunął się i ucałował środek jej czoła, co powinno rozwiać wszelkie czarne myśli jakie ją nękały. Poradzimy sobie ze wszystkim...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:42, 14 Gru 2009    Temat postu:

Poczuła swoistą ulgę. Była wolna od kłamstwa. Była szczera. Teraz w pełni miała czyste sumienie. Uśmiech rozkwitł na jej twarzy. Kiedy mu to mówiła to tak na prawdę nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać. Może potępienia. Nie za to skąd się wywodziła, ale za to, ze nie była szczera, a może obrazy. Ale żadna z tych rzeczy nie nastąpiła. Adam uśmiechał się. Był spokojny, rozluźniony. Dawał spokój jej. Gładził po plecach. Napięte mięśnie popuściły. Pod naporem jego dotyku wyluzowała się. Podsunęła się wyżej. - Wiem, że czasem wyglądam, a raczej zachowuję się jak szara mysz. Ja doskonale jestem świadoma swoich atutów. Tylko po prostu nie widzę powodów aby się tym chwalić. Wolę wychodzić na szarą myszkę niż na przechwalającą się. - wtuliła się w niego. Była mu wdzięczna za wszystko. - Dziękuję. Dziękuję za to, że mnie nie potępiasz, że zawsze właściwie wspierasz, pokazujesz odpowiednią drogę. Jesteś moim oparciem. O lepszym mężu nie mogłabym nigdy marzyć. - W jej oczach Adam był ideałem. Jej ideałem. Nikt więcej się nie liczył. To on był tym najważniejszym, tym którego kochała z całego serca. I tym, za którego wyjdzie za mąż za 6 dni. - Co do pracy to póki co jest to wykluczone. Jestem w ciąży. Później będę chciała wychowywać. Trzy pierwsze lata są najważniejsze dla dziecka. Chce mu je poświęcić jak najlepiej. Chcę patrzeć jak dorasta, jak mówi mamo i tato. Tego wszystkiego chcę i nie mam zamiaru tego przegapić. - powiedziała pieszczotliwym tonem głosu. Noskiem potarła o jego szyję. - Kocham Cię. Nawet sobie tego nie wyobrażasz jak bardzo, bardzo mocno. - wyszeptała mu to będąc na wysokości jego szyi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:07, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Ależ... Marii, ty nie masz sie przechwalać. Ty musisz to wypośrodkować. - jemu się udało. Trochę w innym sensie niż Marice ale o to samo chodziło. Musiał utemperować swój charakter dla niej i to się powiodło. Przesunął dłonią po jej policzku, który odzyskał już zdrową brzoskwiniową barwę - Z resztą... Ja i tak wszystko widzę. I wiem najlepiej. - stwierdził pewnym tonem z którego nie mógł wyzbyć się egoizmu. Dla niego nadal mogła pozować na szarą mysz. Adam wiedział swoje. Była najpiękniejsza - Nie masz za co dziękować. Za szczerość nie powinno się potępiać. Szczerość jest ważna, nawet jeśli prawda nie jest najprzyjemniejsza. - zagarnął palcami włosy z czoła kobiety - Cieszę się że zgadzasz się ze mną. - jeśli chodzi o zdanie Adama to już nigdy nie musiała by wracać do pracy. Był na tyle zaradny że sam potrafiłby utrzymać wszystko. Tak jak powiedział jej już kiedyś. Wyjechałby z Mariką gdzieś daleko, jak najdalej od wszystkich. Tam gdzie nikt ich nie znajdzie - Zapewnię ci to wszystko. - powiedział pewnie - To czego tylko zechcesz. - Będzie twoje. Uśmiechnął się kącikiem ust - Wiem Mariko. Wiem jak silnie mnie kochasz. Twoje uczucie jest odbiciem mojego. - zacisnął wokół niej ramiona z przyjemnością wciągając z powietrzem zapach jaki z sobą roznosiła - Powiedź mi coś o nich. Jacy są. Sądzisz że... - zerknął na kobietę niepewnie - Będą bardzo ciekawi? Lub... - tu zasępił się choć nie dał po sobie tego poznać - Będą się wtrącać? - jeśli tak by było Adam powiedziałby swoje. Cokolwiek miało by się później stać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:56, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Ja wiem doskonale o czym mówisz. Staram się. No może nie jest to tak widoczne, ale na prawdę się staram. Może zbyt słabo nie wiem. - wzruszyła ramionami. W zasadzie nie było to najważniejszym. Według niej liczyło się to jak ją postrzega jej narzeczony. Opinia innych nie była dla niej niczym istotnym. Miała ją w zasadzie głęboko gdzieś. - Oczywiście. Nie wątpię w to. Nie będę również zaprzeczać. - Bez mrugnięcia okiem zgodziła się z nim od razu. - Co do szczerości. Zawsze się staram być szczerą, choćby i prawda miała boleć. Według mnie to powinno się liczyć. Może nie każdy chce słyszeć to co najgorsze, ale czy nie lepiej aby ktoś z nami był szczery, powiedział prawdę niż nas okłamywał? Ja wolę prawdę. Stawiam na nią. Nie lubię fałszu i obłudy. Sama skłamałam w tym jednym, jedynym przypadku. Ale to co innego. - bawiła się jego palcami delikatnie głaszcząc po samych końcówkach. Przyłożyła sobie je do ust i ucałowała wręcz z namaszczeniem. - Wiem. Zrobiłbyś wszystko aby nam zapewnić byt. Wiem i jestem tego pewna. Póki co nie musimy się o to martwić. Nie ma teraz sensu o tym rozmawiać. Kiedyś wrócimy do tej rozmowy. Oboje coś postanowimy. - zapewniła go gorliwie. Oparła głowę o jego ramię zamyślając się nad pytaniem jakie jej zadał. - Masz na myśli moich rodziców? No cóż. Są... - zastanawiała się jak ich dokładnie określić. W zasadzie dawno się nie widzieli. Nie wiedziała ile się mogło zmienić. - Są troskliwi to na pewno. Ja wiem, ze oni chcieli dla mnie dobrze, może nie zawsze dobrze postępują, ale chcieli dobrze. Na pewno są wymagający. Nie wiem z czego się to wywodzi. Nigdy nie pytałam. Ale wiem, ze kochają mnie. Są moimi rodzicami. Zawsze starali się nas wychowywać jak najlepiej. Nigdy nie rozpieszczali, ale nie karali bezpodstawnie. Dużo razy rozmawialiśmy jak równy z równym. To muszę im przyznać. - Nie wiedziała czego może się spodziewać po swoich rodzicach. - Nie wiem. Nie mam pojęcia. Dawno ich nie widziałam, ale chyba nie. Mam nadzieję, ze uszanują naszą prywatność. Myślę, ze jeżeli oni dostrzegną to, ze się mną opiekujesz, otaczasz troską, dajesz szczęście i poczucie bezpieczeństwa i, że potrafisz o mnie zadbać to nie będą mieli powodu. Bo będą wiedzieć, ze jestem w dobrych rękach. Będzie dobrze, nie martw się. - wplotła swoje dłonie w jego włosy. Chciała go zapewnić o tym, ze przy niej nie musi się o nic martwić bo zawsze stanie w jego obronie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:18, 14 Gru 2009    Temat postu:

Pokiwał głową zadowolony z aprobaty jaką uzyskał z jej strony. Czuł się tak jak powinien czuć się mężczyzna sześc dni przed własnym ślubem. Pewien swego, pełen dumy i szczęścia. To o czym mówiła było ważne. Dawało podstawy by sądzić że tak będzie w ich przyszłym życiu. Jedna prawda zabijała i niszczyła a druga budowała i wzmacniała. Adam dobrze to znał. Sam nie widział powodów by ukrywać że kogoś nie cierpi. Przez co rodzina odwróciła się od niego, ale nigdy nie narzekał. Takiej prawdy jej członkowie nie umieli przyjąć do wiadomości. Dlatego też z jego strony będzie tylko Grace. Swoją całą rodzinę miał teraz przed sobą w osobie Mariki i dziecka jakie w sobie nosiła. Wysłuchał tego co mówiła. Zapamiętywał, by wiedzieć jak się zachować. Miał nadzieję że to iż dba o swą narzeczoną jest widoczne gołym okiem. Nie wyobrażał sobie tego udowadniać w jakikolwiek sposób. Z przerażeniem stwierdził że wypadało by poprosić jej rodziców o rękę Mariki. Przymknął oczy gładząc jej głowę w zamyśleniu. Zastanawiał się czy będą tego wymagać. Teraz ona pocieszała jego. Piętnaście minut temu Adam pocieszał i uspokajał Marikę. Ironia losu... - Zadzwonimy do Martina i Normana? - zapytał sądząc że im szybciej się dowiedzą tym lepiej. By Marika mniej się denerwowała powiedział - Ja mogę do Martina. - sądził że rozmowa ze starszym z mężczyzn będzie dla niej przyjemniejsza.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:52, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Zapomniałam o tym. Całkowicie zapomniałam. Faktycznie trzeba do nich zadzwonić. - uniosła lekko brwi w górę. Nie myślała, ze Adam chciałby zadzwonić do Martina. Zrobiło jej się miło na sercu. Bardzo miło. Szeroki uśmiech wykwitł na jej twarzy. Podniosła się nieznacznie i ni stąd ni z owąd pocałowała go w usta. Przekazywała mu tym samym swoje uczucia do niego. Wszystko to co było w niej dzięki niemu. - Jesteś kochany. Jesteś pewien, ze chcesz do Martina? Nie chciałabym aby to było dla Ciebie jakimś kłopotem. Choć facet z facetem bardziej się zrozumie. A poza tym pomimo tego co się stało w szpitalu wciąż coś was razem wiąże. Zadzwoń. Ja zadzwonię zaś do Normana. Dawno z nim nie rozmawiałam. Bardzo dawno. - Lubiła rozmowy z Normanem. Kiedy mogli ze sobą przesiadywać i porozmawiać na wszelkie tematy. Była dumna z tego, że ma tak wspaniałego mężczyznę. Był całym jej światem. Była mu wdzięczna za wszystko co dla niej robił, lepszego dowodu na przyszłe życie nie mogła dostać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:04, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Przykry obowiązek... - mruknął pod nosem wykrzywiając usta niezbyt z tego zadowolony. Tak trzeba. Gdyby mieli jeszcze czas wysłali by zaproszenia. Gwarantowało to minimum kontaktu i dawało wszelkie możliwe informacje. Czasu jednak nie mieli - Co? - zapytał widząc jak unosi brwi. Nie uzyskał odpowiedzi. Poczuł jej pocałunek i zaparło mu dech w piersi. Odczuł całą jej wdzięczność przy okazji czerpiąc przyjemność ze słodyczy jaką mu niosła - Oczywiście że jestem pewien. - powiedział twardo. Kiedy ty w końcu przyjmiesz do wiadomości że kiedy ja coś mówię to przeważnie jest to przemyślane i postanowione? Wstał z kanapy zostawiając Marikę. Poszedł do kuchni a kiedy z niej wrócił niósł dwa telefony. Podał Marice jej własność a sam usiadł na fotelu. Kiedy uznał że jest już gotów wybrał numer jej kuzyna z kamienną miną. Po chwili przymknął oczy i zacisnął dłoń która spoczywała na oparciu fotela w pięść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:20, 14 Gru 2009    Temat postu:

- Takie życie, ale pomyśl, ze po ślubie nie będzie takiego problemu. Oboje wiemy na co się decydujemy i ile jest z tym związanego załatwiania, ale jeszcze trochę. Za kilka dni zostanę Twoją żoną i wszystko inne się nie liczy. - odebrała od niego swój telefon. Popatrzyła na niego kiedy dzwonił. Sama zaś wstała z kanapy i podeszła do okna. Jakoś lubiła być w ciągłym ruchu kiedy z kimś rozmawia przez telefon. To dawało jej stateczność, a i zawsze łatwiej było powstrzymać pewne niepożądane reakcje. Wybrała doskonale znany jej numer. Po kolei wystukiwała na komórce poszczególne cyferki. Po chwili nacisnęła zieloną słuchawkę. Przyłożyła sobie aparat do ucha oczekując najpierw na sygnał. A kiedy ten się pojawił na to, ze Norman odbierze od niej telefon. Miała przynajmniej taką nadzieję. No i na to, ze mu nie będzie przeszkadzac jak i na to, ze zjawi się na ich ślubie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:18, 15 Gru 2009    Temat postu:

Wspaniale! Odrzucił swój telefon z rozmachem na kanapę. Masz kretyna za kuzyna. Pogratulować... Nie mógł jeszcze nic powiedzieć bo rozmawiała z Normanem. Sądząc po jej minie była zadowolona. Ton również nie pozostawiał złudzeń. Fibannaci zjawi się napewno. Adam zacisnął lekko usta i wsparł brodę na dłoni czekając aż Marika zakończy rozmowę. Wieści jakie miał dla niej powinny ją zadowolić. Uczucia do Martina jakie teraz żywił już nie. Oświadczyć sie. Robisz aferę... Westchnął wywracając oczami. Złapał szklanki i talerzyki z ławy zaniósł je do kuchni. Kiedy wrócił zapadł się znów w fotelu maltretując brzeg koszuli. Był ciekaw czy Marika go zgani za to że nie wybaczył Martinowi. Nawet nie miał takiej ochoty. I nie ukrywał tego. Przynajmniej był szczery.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 2:03, 15 Gru 2009    Temat postu:

W końcu zakończyła rozmawiać z Normanem. Była w pełni zadowolona. Miała ku temu powody. Miała sojusznika i to ją zadowalało. Obróciła się w stronę Adama. Oparła się pupą o parapet okna i uważnie lustrowała poczynania Adama. Zmarszczyła lekko brwi. Sądząc po jego minie nie był zadowolony tylko nie wiedziała czemu. Domyślała się, ale nie była pewna. Westchnęła ciężko. Odłożyła telefon na parapet i wolno podeszła do Adama, który maltretował róg swojej koszuli. Zasiadła obok niego. Przytuliła go do siebie. - Co się stało? - zapytała zmartwionym tonem głosu. - Nie lubisz go prawda? Widać to po Tobie. Cieszyłbyś się gdyby go nie było, akurat to udało mi się usłyszeć. Coś w ten deseń. - westchnęła ponownie. Nie mogła zmuszać Adama do tego aby go lubił. Ani do tego aby się cieszył. Ukryła swe obawy i smutki gdzieś na dnie serca. Nie chciała aby Adam niepotrzebnie się o nią martwił. - Rozumiem. Nie mam Ci tego za złe. Nie można nikogo do niczego zmuszać. Przyjedzie na wesele? - pomimo wszystko był jej kuzynem i to bliskim. Chciała aby był. Było to dla niej ważne. Był jej rodziną. Nie wiedziała jak to ze sobą pogodzić. Ona patrzyła na ostatnie wydarzenia lżejszym wzrokiem. Znała swojego kuzyna. Był wybuchowy, ale dla niej nieszkodliwy. Pozostawiła te rozmyślania na później. Pogłaskała Adama po policzku po czym się do niego przytuliła. Zamilkła nie wiedząc co więcej mu powiedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:06, 15 Gru 2009    Temat postu:

Powinienem bardziej nad sobą panować. Westchnął w duchu kiedy jego narzeczona przysiadła obok niego. Przymknął powieki i ujął dłońmi jej ramiona, którymi go oplotła - Rozmawiałem z twoim kuzynem. - zaczął jej wyjaśniać i zdawać relację z rozmowy jaką przeprowadzał - To usłyszałaś? To akurat połowa tylko. - mruknął zawiedziony bo tego co najważniejsze nie usłyszała - Przestałem go lubić. - oświadczył bez ogródek. I tak nie był w stanie tego ukryć - Przestałem go lubić przez stosunek jaki do mnie żywił. - ciągle miał w pamięci jego dwa najścia. Pierwsze o poranku przed wylotem do Nowego Yorku a drugie gdy Marika była już z nim w Forks. Drugie które było tak opłakane w skutkach - Cieszyłbym się gdyby go nie było. - potwierdził wzruszając ramionami - Ale poprosiłem go by przyszedł dla ciebie. Dla mnie nie musi. Nie przyjąłem jego przeprosin, nie są mi potrzebne. - kiedy poczuł że Marika potrzebuje więcej wyjaśnień powiedział - Chciał... Przeprosił mnie i ciebie za swoje ostatnie zachowanie. - przyznał z uznaniem w głosie. Wiedział ile to kosztowało - Ale ciężko mi wybaczyć nazwanie ciebie kretynką. Tym bardziej że jesteś jego rodziną. - to że naskoczył na niego już dawno puścił w niepamięć, bo nie warto było pamiętać, ale złośliwości pod adresem Mariki nie zapomniał - Przyjdzie. Do Kościoła przyjdzie na pewno. Na przyjecie również został zaproszony. Ważne tylko by nie wchodził mi w drogę. - wiedział że to się zdarzy. Będzie musiał go oglądać. Gości było zbyt mało by mógł od tego uciec. Zamilkł czerpiąc spokój ducha z jej ciepłego dotyku. Splótł ich palce i ucałował dłoń kobiety - A Norman? Przyjdzie, prawda? - odwrócił głowę w stronę korytarza. Wstał bez słowa. Przerwano mu już dziś trzeci raz. To stawało się nie do zniesienia.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 12:54, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 14:12, 15 Gru 2009    Temat postu:

//korytarz

Elias zostawił żonę i tego kogoś kto niby miał być jego zięciem. Skrzywił się nieznacznie na samą myśl. Gdzie ty miałaś oczy? Opanował się szybko. Wszedł do salonu z grymasem przypominającym uśmiech.
- Dziecko - powiedział - Matka postanowiła ci pomóc w przygotowaniach. Nie mogłem jej powstrzymać.. Wiesz jaka jest - wywrócił oczami.
Powrót do góry
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:35, 15 Gru 2009    Temat postu:

Była jej tak przyjemnie, a coś znów zaburzyło ta przyjemność. Westchnęła ciężko wyciągając się jak długa na kanapie. Pogładziła się po brzuchu oczekując na powrót narzeczonego, ale on nie wracał. Usłyszała jakieś glosy i momentalnie się spięła. Doskonale rozpoznawała te głosy. Momentalnie poderwała się na równe nogi. Kiedy ujrzała ojca, który wszedł do salonu jej twarz się wydłużyła a szczęka gdyby mogła opadła by jej jak kopara do samej ziemi. Zamrugała kilkakrotnie powiekami upewniając się, ze to nie sen. Nie był. - Mamo... - wyjęczała zrozpaczona jej zachowaniem słysząc o co wypytuje Adama. Jakim prawem mi to robicie? - Tato? Co wy tu robicie? Mieliście przecież przyjechać pojutrze. - była zszokowana. Wpatrywała się w Eliasa jak zaczarowana. Spełniały się jej najgorsze koszmary. Mieli go dobrze traktować, a nie w taki sposób jaki słyszała. - Chyba was o coś prosiłam prawda? Dlaczego mi to robicie? - syknęła zrozpaczona. - Czy nie widać, ze mam się dobrze i jestem szczęśliwa? Jestem w pełni. Kocham go, a on mnie. I nie ma to żadnego związku z pieniędzmi. nawet o tym nie wiedział z jakiej dobrze usytuowanej rodziny pochodzę. Nie wiedział bo mu nie powiedział. Nie czyha na moje pieniądze. Nie musicie się o to martwić. Więc was proszę, nie zadawajcie zbędnych pytań. - zacisnęła usta w wąską linię skubiąc nerwowo swoją bluzkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 21:56, 15 Gru 2009    Temat postu:

- No, miło witasz ojca - zaśmiał się - Już mówiłem, ze matka chce ci pomóc w przygotowaniach. - westchnął. - Nie powinnaś być dla matki niesprawiedliwa - stwierdził ostro - Ona naprawdę stara się być uprzejma. Ale nie wymagaj tego ze będziemy go nosić na rękach i błogosławić. I o ile mogłabys zauważyć, to trudno nam było zauważyć zebyś była szczęśliwa i ze on cię kocha, gdyż jesteśmy tu od - zerknął na zegarek - mniej więcej dwunastu minut. I to nie sa zbędne pytania, moja droga. Odmówisz matce tej odrobiny spokoju ducha? A jak ty byś się czuła gdyby Twoje dziecko - wskazał na jej brzuch - wywinęło ci taki numer?
Powrót do góry
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:11, 15 Gru 2009    Temat postu:

/ Kuchnia

Wszedł do salonu wyprostowany z dumnie uniesioną głową. To był jego dom i nikt nie będzie tu nikim pomiatał. Nawet ojciec własną córką. Odstawił w względnym spokoju tacę na ławę. Postawił cukierniczkę obok niej na wypadek gdyby byli tak krótkowzroczni - Nie wymagam tego od pana. - powiedział głośno kiedy wyprostował się i podszedł do Mariki - Nie wymagam błogosławienia i noszenia na rękach. - ostentacyjnie odgarnął swoje włosy z twarzy. Widząc jak Elisaowi skacze ciśnienie był z nich wyjątkowo zadowolony. Jego dłoń spoczęła na ramieniu Mariki - Chciałbym również by przestał pan tak odnosić się do Mariki. - powiedział tonem który nie pozostawiał złudzeń. Był gotowy użerać się z nim do upadłego - I nie wywinęła jak to pan ujął... - przedrzeźnił go złośliwie - Takiego numeru. Na pana miejscu współczułbym jej i pomagał a nie wzbudzał poczucia winy. Nie ona pierwsza i ostatnia. - nie raz to jej powtarzał. Inez chciała dowodów. Miała je bardzo wyraźne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:58, 15 Gru 2009    Temat postu:

- Chwila, chwila. - zaprotestowała od razu. - Nie jestem dla mamy niesprawiedliwa. Trochę jednak szacunku się Adamowi należy. Przyjeżdżacie do nas i od progu masa pytań. Ja rozumiem mamy obawy. Rozumiem, że chce mnie chronić, ale czy nie mogła z tym trochę poczekać? Czy tak od razu jej się śpieszy? Jak widać do tej pory nie zginęłam. Nie jestem tutaj siłą przetrzymywana. - Zauważyła oczywisty fakt. Była cała, zdrowa, zadowolona. Jednak według niej pewne granice były wykroczone. - Adam nie należy do osób, które trzeba nosić na rękach i błogosławić. W ogóle go nie znacie, a chcecie oceniać. Po czym? Po kilku zamienionych zdaniach? Po wyglądzie? Czy tylko to się dla was liczy? Pieniądze i władza? Na to liczycie? Jestem wielce zawiedziona waszą postawą. - powiedziała z słyszalnym doskonale żalem w głosie. Adam bronił Mariki, a Marika jego. Wspierali się tak jak na małżeństwo przystało. - Adam ma rację. Nie wywinęłam wam żadnego numeru. Mogłam wam nie powiedzieć ani słowa. Powiedziałam bo was szanuje, a teraz wy uszanujcie moją decyzję. Kocham Adama i wyjdę za niego za mąż. Bo drugiego takiego jak on nie ma. Nie ma tak wspaniałej osoby jak on. Nie mówię po to aby go bronić w waszych oczach. Mówię to bo jest to najprawdziwszą prawdą. - Objęła w pasie narzeczonego przysuwając się do niego. - Mówisz o moi dziecku i okolicznościach w jakich bym się dowiedziała? Zareagowałabym normalnie. Wspierałabym swoje dziecko. Pomagała mu i aprobowałabym jego wybór nawet jeżeli by mi się to nie podobało. Bo tak postępuje matka, która kocha swoje dziecko. Pomaga swojemu dziecku, wspiera i pokazuje, ze zawsze może na swoją matkę pomimo wszystko liczyć. I ja bym tak właśnie postąpiła. Zmieniłam się. Bardzo się zmieniłam. Nie jestem tą samą Mariką co kiedyś. - pogładziła Adama po plecach szukając ukojenia w jego osobie. - Skoro chcecie wyjaśnień to ja wam coś powiem. Jak wam Adam powiedział nie lubiliśmy się. Ba, nawet szczerze nienawidziliśmy. Oboje mamy trudne charaktery. Wiele razy się spieraliśmy razem. Trwało to jakiś czas jednak sytuacja diametralnie się zmieniła kiedy zaszłam w ciąże. Nie Adam nie jest ojcem biologicznym, ale to już wam powiedział. Prawdziwy ojciec wyparł się dziecka. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Oczywistym było, ze się załamałam z tego powodu. Nie z powodu odrzucenia mnie, ale dlatego, że ta mała bezbronna istotka miała by cierpieć. Nie kto inny jak Adam przyszedł mi z pomocą. Kiedy wybiłam w salonie kilka okien w furii to on pomógł mi posprzątać. On mnie zabrał do siebie abym nie zachorowała bo w domu był przeciąg. Robił to całkiem bezinteresownie. Z czasem zaczęliśmy się porozumiewać. W pewien sposób oboje złagodnieliśmy. Zaczęliśmy się tolerować. Później w tajemnicy przed wszystkimi wyjechałam do Nowego Yorku. Z małą pomocą Adam mnie odszukał. Zrobił mi niespodziankę i przyjechał jak tylko dowiedział gdzie jestem. Martwił się tak zwyczajnie po ludzku o mnie. O mnie i dziecko. Kolejny raz mi pomógł. To on mnie postawił na nogi. Nawet przez chwilę myślałam o aborcji. Wybił mi to z głowy i pokazał, ze ciąża nie jest złem. To coś z czego powinno się cieszyć i być dumnym. I jestem do tej pory. Za każdym razem to on mi we wszystkim pomagał nie kto inny. Z czasem przyszedł wzajemny szacunek. Oboje zaczęliśmy się dobrze czuć w swoim towarzystwie. Musiał wracać bo tutaj miał obowiązki. Nie wytrzymał zbyt długo. Dwa dni później znów przyjechał po mnie. Nakłaniał do powrotu do Forks. Do tego abym się nie chowała bo od problemów nie można uciec. I miał rację. Nie można. Tutaj z kolei zrodziła się między nami miłość. Wzajemna tęsknota, uczucie i bezpieczeństwo. Mam wszystko to czego mi potrzeba. Jestem szczęśliwa. Kiedy się budzę to wiem, że nie stanie się mi krzywda bo Adam na to nie pozwoli. Gdyby mógł nieba by mi przychylił. Czy mogłam lepiej trafić? Czy mogłam znaleźć kogoś lepszego niż on? Kogoś kto bez przeszkód zaakceptował mnie i dziecko bez wahania, bez mrugnięcia okiem? Nie. On jest wyjątkowy i w moich oczach zawsze taki będzie. - wyjaśniała w pełni zadowolona. Zawsze będzie się o nim dobrze wyrażać, z uczuciem, miłością i szacunkiem. Zawsze będzie jej najwspanialszym mężem. - Więc jak widzicie sami zrobiłam dobrze. Zrobiłam to co mi serce podyktowało. I zrobiłabym to jeszcze z 50 razy byle tylko poczuć to samo co czuję do niego. - chwyciła palce Adama i splotła je sobie ze swoimi lekko zaciskając dłoń. Gdyby trzeba było postawiłaby się swoim rodzicom.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 0:14, 16 Gru 2009    Temat postu:

Inez stanęła w progu i z wyrazem wielkiego zawodu i bólu wysłuchała wywodu córki. Było jej przykro. Elias poczerwieniał na twarzy. był mniej dyplomatyczny od żony
- Posłuchaj mnie Mariko. Mówisz, ze mamy nie oceniac pochopnie, a sama co zrobiaś właśnie? Z góry założyłaś że będziemy nieuprzejmi. Niepotrzebne pytania? Nam się do cholery należą jakieś wyjaśnienia, nie uważasz? - podniósł głos
-Elias - powiedziała cicho Inez - Przestań...
- Nie, nie przestanę. Ja rozumiem, że to co zrobiliśmy kiedyś było nie w porządku i mogło ją zaboleć, ale jak sama zauważyła ludzie się zmieniają. Ona twierdzi ze sie zmieniła, ale nam odmawia tego prawa? - walnął pięścią w stół. - Zastanowiłaś się chociaż przez małą chwilę jak matka odbierze twoje słowa? Chciałaś jej zasugerować że jest złą matką bo nie pogłaskała cię po głowie i nie powiedziała: kochanie jak cudownie ze straciłaś głowę i zaszłaś w ciążę z jakimś popieprzonym dupkiem? Masz pretensję o to że zapytała czy on cię kocha? Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę nad sobą? Nad tym co i jak nam przekazałaś przez telefon? Matka umierała z niepokoju całą noc. Oczywiscie że wiedzielismy że jesteś cała. Czy ty uważasz że nie interesowalismy się toba przez cały ten czas?
-Elias! - Inez krzyknęła na niego ostrzegawczo
- Otóż wiedzielismy gdzie jesteś moja panno, bo nie mogłem patrzeć jak matka przez drugi miesiąc nie moze spać i niknie mi w oczach. Ale czy ciebie to interesowało, panno wielce dojrzała? - zignorował okrzyk żony - Nie interesowało bo miałaś w głębokim poważaniu to co czujemy. Pogadamy jak bedziesz w wieku matki i bedziesz miała dziecko w swoim wieku, moja kochana.
- Elias do cholery jasnej. Przymknij się. - Inez krzyknęła już bardzo głosno
- Nie będzie mi gówniara pyskować. Zawsze jej bronisz. Nie bede sie z nią obchodził jak z jajkiem. Chce być dorosła to proszę bardzo. Niech chociaż raz usłyszy jak jej karanie nas wyszło nam na dobre. Wiedziałaś że matka była w szpitalu bo dręczyły ją koszmary? Bała się że cos ci się stało. A ty nawet nie raczyłaś poinformować nas czy zyjesz.
- Elias! - Inez szarpnęła mężczyznę - Obiecałeś mi. Obiecałeś mi ze nigdy tego nie będziesz wspominał - Zwęziła oczy w szparki - Obiecałeś mi!
- Wychodzimy Inez - Elias ruszył w kierunku drzwi - Zostaliśmy zaproszeni na slub, ale nie będziemy nadwerężac gościnności państwa młodych. Zanocujemy w Seattle. W hotelu. nie będziemy im robić kłopotu, skoro naszą córkę aż tak razi nasze zachowanie. - wziął żonę pod ramię i lekko pociągnął za sobą.
Powrót do góry
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:30, 16 Gru 2009    Temat postu:

Adam uniósł brwi. Sadził że jego rodzina jest dziwna. To co rozgrywało się przed jego oczami było po stokroć dziwniejsze. Tym bardziej że on nie panował nad tym. Wzmocnił nacisk na ramię narzeczonej - Mógłby pan przestać? - zapytał tonem w którym kipiał gniew - Ona nie straciła głowy! Nikt nie przewidział że ten sukinsyn zrobi tak jak się stało! Pan przewiduje wszystko w swoim życiu? Ma pan do wszystkiego scenariusz? - zapytał szyderczo bo nic nawet próby uspokojenia Mariki nie działały. Po tym co się działo widział że nie ma czegoś takiego. Roześmiał się w końcu w głos. Ileż można było tego wysłuchiwać? Myślał że się od tego oderwał a trafił w jeszcze większe bagno niż to z którego wyszedł - Skoro tak doskonale wiedzieliście... To dlaczego... - urwał bo usłyszał coś co podcięło mu nogi. Uznał że się przesłyszał - To dlaczego nawet sie z nią nie skontaktowaliście?! - Marika miała się nie denerwować a jej ojciec chyba nie znał pojęcia spokoju. - Jestem z nią tak długo a wy ani razu... - pokręcił głową. Machnął dłonią w stronę drzwi. Jak dla niego mogli nie wracać. Spojrzał w tamta stronę i wtedy zrobiło mu się gorąco. Przysiadł na kanapie ciągnąc za sobą Marikę. Do salonu wkroczyła jego własna matka. I nie była zadowolona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:00, 16 Gru 2009    Temat postu:

- Nie założyłam. Tak właśnie jest. Tata przeszedł obok Adama obojętnie jak by był powietrzem! Czy to nie było nieuprzejme? Czy nie zakrawało na trochę kultury się normalnie odezwać? Jak człowiek do człowieka? Oczywiście mama się stara, ale co się kryje pod maską tej uprzejmości? Niechęć? Bo co znalazłam sobie szczęście? Odmawiacie mi go? Nie mam do tego prawa? Nie mam prawa czuć się dobrze i być szczęśliwą? - zirytowała się. Słowa jej ojca wzburzyły w niej niepotrzebnie krew. Przybrała maskę chłodu jakiej nikt dawno u niej nie widział. Powtarzała się ta sama sytuacja co kiedyś. Wtedy gdy się pokłócili a ona wyjechała. - Czy Ty się tato w ogóle słyszysz? Nie w porządku?! Potraktowaliście mnie wtedy jak przedmiot przetargowy w domu handlowym. Jak coś co się sprzedaje bez skrupułów. W dodatku za obcego człowieka. Czy wtedy pomyśleliście choć chwilę jak ja się poczuję? Jak to odbiorę? Zraniliście moje uczucia. Więc dlaczego się dziwicie, ze wyjechałam bez słowa. Bo wcale nie poczułam się jak wasza córka. Tylko jak bezwartościowy przedmiot. - prychnęła rozzłoszczona. Nie dała się Adamowi pociągnąć na kanapę. Zaczęła nerwowo krążyć po pokoju próbując oddychać głęboko. Stanowczo nerwy nie wpływały na nią dobrze. Rozbolał ją od tego wszystkiego brzuch. - Nie! - obróciła się gwałtownie w jego stronę. - Nie powiedziałam tego. Oczywiście jestem skończoną kretynką bo straciłam głowę i zaszłam w ciążę. Może mi jeszcze zasugerujesz, ze z tego powodu powinnam się zabić. Bo nie zasługuję na godziwe życie. Popełniłam błąd faktycznie, ale czy ludzie nie uczą się na błędach? Mnie moje błędy uczą. Was najwidoczniej nie. - Kolejne słowa ścięły ją z nóg podobnie jak Adama. Oczy się zwęziły w szparki. Zakipiała w niej złość. - Que lo que puta? Cómo pudiste? Maldita sea. Fucked up situación. - zaklnęła po hiszpańsku do swoich rodziców. Tylko oni wiedzieli co powiedziała. Zacisnęła dłonie w pięści. - Wynajęliście detektywa? Brawo. Jestem z was dumna! - krzyknęła szyderczym tonem głosu. - A czy wy do jasnej anielki choć raz próbowaliście zadzwonić do mnie? Powiedziec, ze coś jest nie tak? Nie. Nie zadzwoniliście, a mnie obarczacie całą winą. Oczywiście ojcze w Twoich oczach zawsze będę tą niedojrzałą gówniarą. Bo co? Bo próbowałam się od was odciąć, od waszych zasranych pieniędzy? Od władzy nade mną? Na wszystko zawsze pracowałam ciężko aby nie być utożsamiana z wami. Aby nie wyjść na kapryśną rozpieszczoną gówniarą. I co mi daliście. Ból? Nienawiść do ludzi? To właśnie po was dostałam. To, ze odcinałam się od każdego. Nie pozwalałam się do siebie zbliżyć. Jakież to dziwnie znajome prawda? - obróciła się do nich plecami. Podeszła do okna. Przystanęła przy nim i chwyciła mocno brzegi parapetu. Zaciskała na nim mocno ręce aż jej dłonie bielały z nerwów. - Przykro mi matko, ze musiałaś to przeżywać. Bardzo mi przykro. Masz rację nie wiedziałam. Nie zadzwoniłam Wy też nie. Ale ja was nie kontroluje. Mogliście dać znać co się dzieje. Przyjechałabym bo nie jestem wyrodną córką. Nie jestem nią. - pokręciła głową zrezygnowana. Nie tak to sobie wszystko wyobrażała. Poczuła się zawiedziona. Poczuła się kolejny raz zraniona. Przymknęła powieki. Pochyliła lekko głowę. - Jakież to tato do Ciebie podobne uciekać kiedy robi się gorąco. Zrobić zamieszanie i uciec. Idź jeżeli tego Ci potrzeba. Mnie nie razi wasza obecność to Ty tak powiedziałeś, więc do cholery jasnej przestań mi wciskać takie słowa , które nawet nie padły z moich ust. - kolejny raz się zirytowała. Rozbolała ją od tego wszystkiego potwornie głowa. Usłyszała Grace. Miała wrażenie, ze z nią lepiej by się dogadała niż z własnymi rodzicami. Chciała się zapaść pod ziemię. Było jej przykro, ze musiała tego wszystkiego wysłuchać. Oparła policzek o zimną szybę. Czuła się tym wszystkim bardzo zmęczona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:12, 16 Gru 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Najpierw spojrzała na swego syna. Jego oczy oprócz złości mówiły tylko i jedynie do niej 'Weź mnie stąd...' Tego się nie spodziewała. Usiadł po chwili a Marika zaczęła swoje. Grace oparła się o ścianę czekając aż skończy - Chwileczkę. - nakazała patrząc na jak się domyślała rodziców Mariki. Zatrzymała ich spoglądając na Marikę z boleścią - Panie Grey... - powiodła wzrokiem po jego poczerwieniałej twarzy a w jej oczach rozgorzał niebezpieczny płomień. Stanęła przed nim wpatrując się w mężczyznę intensywnie. Była o głowę niższa a wcale jej to nie przeszkodziło - Czy pan... - wymruczała gniewnym tonem prostując się i wykrzywiając odrobinę usta - Zdaje sobie sprawę że w ciąży kobieta nie powinna sie denerwować? - brew lekko jej drgnęła. Nie znosiła mężczyzn którzy uznawali się za królów świata i myśleli że mogą robić co chcą. Zbyt dużo włożyła sił w to by Marika nadal tu była - To ja to panu uświadomię. Kiepski z pana ojciec z tego co słyszę. - powiedziała mu prosto w oczy nie robiąc sobie nic z tego że go obraża. Po kimś Adam musiał to odziedziczyć - Wyżywać się na własnej córce? - zerknęła na kobietę u jego boku. Współczuła jej. Nie była niczemu winna a musiała się z nim użerać i znosić jego humorki. Zacmokała niezadowolona - Mój syn prosił grzecznie by pan przestał. Ja nie proszę. Ja żądam. - oświadczyła pewnie a obcas niebezpiecznie zastukał o podłogę - Niech pan się opanuje i zamknie jadaczkę! Bo to nie służy nikomu. Jej, panu, pańskiej żonie, Adamowi i mi. Widzi ją pan teraz? - mówiła o Marice - I co? Jest pan zadowolony z siebie? Ja nie byłabym gdyby mój syn był w takim stanie. - jej słowa były szczere i kąśliwe - Radzę... - podniosła odrobinę głos i przesunęła się robiąc im wolną drogę - Zakończyć na tym dzisiejsze spotkanie. I ochłonąć. Hotel będzie najlepszym wyjściem. Im dalej od siebie będziecie tym lepiej. Jak dotychczas... - popatrzyła po twarzach zebranych - To było chyba najlepszym wyjściem z sytuacji. - kiedy skończyła w salonie zapanowała głucha cisza. Grace wpatrzyła się niewzruszona w okno. Zrobiła to co chciała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:53, 16 Gru 2009    Temat postu:

Patrząc na swoja matkę zastanawiał się skąd u niej tyle opanowania. On nie raz dostał po głowie za pyskówki. Jednak było to już dawno kiedy był o wiele młodszy. Poczuł do niej wdzięczność za to co zrobiła. Umiała wszystko tak wytłumaczyć i wytknąć właściwe błędy. Elias nie zdobył się na komentarz. Nie sprzeczał się z nią. Kiedy rodzice Mariki wyszli, Adam zebrał się z kanapy i podszedł do narzeczonej - Już... - powiedział kiedy stanął za nią - Już dobrze... - objął Marikę ostrożnie przykładając dłoń do jej czoła. Nie był zbyt zadowolony. Obrócił kobietę powoli i przytulił ją zaciskając swoje usta ze złości której ciężko było mu się wyzbyć. Pogładził jej plecy. Trzęsła się lekko, jakby powstrzymywała szloch. Zmartwił się jeszcze bardziej kiedy powiodła dłońmi do swego brzucha - Chodź. - poprowadził ją powoli w stronę kanapy. Nie stawiała już oporów - Źle się czujesz. - stwierdził bardziej niż zapytał. Umiał to rozpoznać - Połóż się. Przejdzie ci. - posadził Marikę a następnie wsunął poduszkę pod głowę by mogła się położyć. Odgarnął kręcone loki z jej zmarszczonego czoła patrząc na nią z niepokojem. Miał szczerą nadzieję że nic jej nie będzie. Wszystko potoczyło się źle. On tylko prosił. Nie miał w tym ani grama winy - Przynieść ci czegoś? - zaproponował - Wody? Herbaty? - przykrył Marikę dokładnie kocem. Przykucnęła przy nich Grace. Uśmiechała się do Mariki - Dzięki mamo. - powiedział jeszcze ciszej spoglądając na siwe włosy z góry - Przyjechałaś w samą porę... - ujął dłoń Mariki czekając w spokoju aż i ona dojdzie do siebie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:08, 16 Gru 2009    Temat postu:

Kiedy podszedł do niej i ją przytulił do siebie odetchnęła lekko. Potrzebowała go. Bardziej niż kiedykolwiek. Potrzebowała jego dotyku. Wtuliła w ufnie w jego ciało. Dała się poprowadzić do kanapy nie będąc w stanie samej tam zajść. Bała się, ze z tego wszystkiego po drodze mogłaby upaść. Położyła się na kanapie. Kiwnęła mu głową zgadzając się z nim. Czuła się źle. I fizycznie i psychicznie. Popatrzyła na nich smutnym wzrokiem. Kiedy choć częściowo odzyskała głos przemówiła. - Przepraszam za moich rodziców. Nie wiem co w nich wstąpiło. - Było jej z tego powodu bardzo głupio i przykro. Nie spodziewała się tak ostrej reakcji z ich strony. To ją zabolało. Przymknęła na moment powieki by po chwili je znów otworzyć. - Dziękuję Grace. Dziękuję z całego serca. - poczuła nieskrywaną prawdziwa miłość do tej kobiety jak córka do matki. Kiedy się pochyliła w jen stronę lekko się podniosła i trzymając dłoń Adama bezceremonialnie się do niej przytuliła w wdzięczności. Może i Grace była surowa, ale nie pozwoliłaby złego słowa powiedzieć na swego syna. nie pozwoliła aby na ich oboje mówiono źle. Uspokoiła się lekko. Ponownie opadła na poduszki. - Nie trzeba Adamie. Dziękuję za troskę. - pogłaskała go po policzku. Kochała go bardzo mocno. Za wszystko co dla niej robił, a przede wszystkim za to, ze był przy niej. Nie chciała więcej rozmawiać o jej rodzicach bo w obecnej chwili wywoływało w niej tylko niepotrzebne nerwy. Powoli dochodziła do siebie. Oddychała ciężko uspokajając nerwy. Pod kocem gładziła się po brzuchu aby i tej istotce odjąć tych nerwów, których się ona najadła. Nie chciałaby przez coś takiego jej stracić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin