Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Salon
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:10, 31 Gru 2009    Temat postu:

Kiedy wyszli w salonie jak i w domu zapadła głucha cisza. Po chwili rozległ się przytłumiony odgłos opon na żwirze. Przymknął oczy pragnąc spokoju i snu. Z lekcji tańca wyszły nici, sukni Mariki tez nie obejrzy. Nie miał już sił. Uchwycił Marikę pod bok i wyszli na korytarz. Zagarnął torbę z garniturem i poszli wreszcie na górę zażyć upragnionego odpoczynku. Nie miał ochoty myśleć. Zerknął do gościnnego gdzie Grace spała z książką w dłoni. Nie budził jej. Zamknął drzwi i trafił wraz z Mariką do sypialni.

/ Sypiania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:15, 04 Sty 2010    Temat postu:

/ Pokój gościnny

W salonie oczywiście było pusto. Z kuchni dobiegał szczebiot Jeanine i przyjemny dla ucha wiecznie optymistyczny ton Benjamina. W drodze do pomieszczenia, którym się teraz znajdowała wyłapała z łazienki głos Mariki i kobiety z którą nie miała się okazji jeszcze poznać a rozmawiała z nią jedynie telefonicznie. Grace obrzuciła choinkę przychylnym spojrzeniem i usiadła na jednym z foteli. Po chwili na schodach rozległy się ciężkie, męskie kroki. Wpatrzyła się w drzwi w którym po chwili zjawił się Adam. Grace uśmiechnęła się lekko na jego widok. Wyglądał tak jak sobie wyobrażała, tak jak chciała by jej syn wyglądał w dniu ślubu – Jak zawsze w czerni? – zapytała przekręcając głowę lekko w bok – Ale jak zawsze ci do twarzy. – powiedziała bo wiedziała że może źle zrozumieć jej uwagę – Jesteś już gotowy? Dobrze się czujesz? – przyjrzała mu się i dostrzegła bladość jego policzków. Uniosła w górę brwi oczekując natychmiastowej odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:04, 04 Sty 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Jeśli miał nadzieję, że posiedzi sobie sam w spokoju, to przeliczył się i to bardzo. Przywitała go zrzędliwa uwaga matki. Stanął w drzwiach przytrzymany tam przez napór jej spojrzenia. Kiedy skończyła go już oceniać powiedział – Dziękuję. Wiedziałem co wybieram. – przyznał z bladym uśmiechem. Stanął obok drzewka, patrząc na bombki i błyszczące łańcuchy z nikłym zainteresowaniem. Zaczął spacerować po obszernym salonie w dłońmi splecionymi z tyłu. Nie spojrzał na Grace, ale opisał jej, co go męczy – Nie czuję się dość dobrze. – wyznał niezbyt chętnie – Denerwuje mnie to oczekiwanie. Wolałbym być już w kościele. – kiedy kobieta wtrąciła że 'wie co czuje' Adam zerknął na nią uśmiechając się ironicznie – Doprawdy? – pokręcił głową – Wybacz, ale raczej nie wiesz. – wzruszył ramionami nie przerywając swojej wędrówki – Nie brałaś ślubu. – zauważył i zatrzymał się przy tarasowym oknie wlepiając swe spojrzenie w doskonale stąd widoczny dom należący do Mariki. Spojrzał na zegarek i wykrzywił nieco usta. Mieli czas. To czekanie… Jest takie drażniące. Krawat go lekko dusił więc rozluźnił węzeł pod szyją. Prawa stopa wybijała jakiś nerwowy rytm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:57, 04 Sty 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Na górze rozniósł się przytłumiony przez chodniczek tupot jej nóg. Wolno unosząc jedną dłonią dół sukni schodziła na dół do salonu do swego męża i przyszłej mamy. Kiedy znalazła się na dole na chwilę przystanęła nabierając głęboko powietrza w płuca. Weszła stając przodem do sylwetki Adama, który był obrócony do niej plecami i nawet chyba nie zdawał sobie sprawy ze zeszła. - Kochanie. - wymówiła to jakże czułe słowo z tak wielką miłością czułością i oddaniem. Mógł w końcu ujrzeć ja w pełnej okazałości, a na całość składała się [link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych] , [link widoczny dla zalogowanych] a w dłoni trzymała futrzane [link widoczny dla zalogowanych]. Przy tym wszystkim dodatkowo emanowała wielkim szczęściem, radością wciąż się uśmiechając. Patrzyła na Adama tym jedynym, niepowtarzalnym wzrokiem jakim nikogo innego nie zaszczyciła. Tylko on na niego zasługiwał. On jej mąż, którym się miał dziś stać. Postąpiła lekki krok w przód i lekko wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Na jej palcu wciąż widniał pierścionek zaręczynowy od niego. Jej oczy zdawały się mówić 'Kocham Cię'. Do ślubu w kościele było co raz to mniej czasu. Niebawem będą wychodzić z domu. Za dwie godziny zostanie jego żoną. Była tego pewna jak niczego innego na świecie. Nikt nie mógł jej zburzyć tej pewności. Nikt. Nie zawaha się ani przez chwilę. Dziś powie głośno w kościele 'tak'. Dziś jest ich dzień. Cudowny dzień. Dziś czuła się wspaniale tak jak powinna się czuć panna młoda. Kolejny krok w jego kierunku i jeszcze większa pewność. Silna więź łącząca ją z tym mężczyzną. Nierozerwalna nić, którą się oplotli. To było ich, nikogo więcej. Spod sukienki wystawał lekko zaokrąglony brzuszek. Owoc ich miłości, owoc połączenia. Ich maleństwo. Przyjdzie niebawem na świat do ludzi, którzy będą je kochać w wyjątkowy sposób. Będą je otaczać troską i opieką. Potomek Knight. W przyszłości Marika urodzi kolejne dzieci Adamowi i wraz z nim będzie patrzeć jak dorastają, jak stawiają pierwsze kroki, jak się uczą. Jak mówią 'mamo' czy 'tato'. Tego nikt im nie zabierze. To będzie ich. A dziś ten oto ślub ich zespoli ze sobą na zawsze. Bo była pewna jak niczego innego, ze chce tego oto mężczyznę stojącego na przeciwko niej za męża. Chce się z nim zestarzeć. Wychowywać wnuki. Taką chciała z nim przyszłość. I nigdy go nie opuści chociażby nie wiadomo co się działo bo tak mówi przysięga w zdrowiu i chorobie w dostatku i biedzie aż do grobowej deski póki nas śmierć nie rozłączy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 17:58, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:00, 04 Sty 2010    Temat postu:

Przypominał sobie w myślach tekst piosenki której słuchał na górze by czymkolwiek się zająć i przestać myśleć o tym co miało nastąpić. Chciał tego jak niczego innego na świecie, ale czekanie i nerwy z tym związane zjadały go od środka. Lekki dreszcz przeszył jego ciało gdy usłyszał słowo padające z ust narzeczonej, która weszła do salonu. Obrócił się powoli bojąc się tego co mógł zobaczyć. Przeszło to jego wszelkie oczekiwania - Marii... - wyjąkał wpatrzony w kobietę, która była dla niego ósmym cudem świata. Trudno było opisać co było w niej najpiękniejsze. Przesunął po niej wzrokiem od góry do dołu. Włosy ułożone w lekkie loczki, prężne i błyszczące upięte wsuwkami z drobniutkimi, białymi kwiatkami czy makijaż subtelnie podkreślający jej urodę i pokazujący całe piękno kobiety która postąpiła krok w jego stronę. Naszyjnik. Podarek od matki. Pasował do całości. Suknia była skromna, tak jak mówiła. Ale w skromności zawierała się jej osobowość. Moja szara mysz... Uśmiechnął się lekko. Dobrze dopasowana, wyszywana w ledwo zauważalne kwiatowe wzory. Bez przepychu i wielkiego kunsztu. Skromnie i pięknie. Promieniowała swą kobiecością. Promieniowała swym szczęściem. Podszedł do niej i ujął drobną dłoń. Pochylił się i złożył na niej pocałunek. Pociągnął trochę ku górze i obrócił powoli Marikę by obejrzeć ją z każdej strony. Nie zauważył żadnej nawet najmniejszej skazy. Budziła w nim zachwyt i wywołała na twarzy najszerszy uśmiech na jaki było go stać. Zatrzymał ją naprzeciwko siebie. Oderwał wzrok od końca sukni spod którego było widać czubki butów. Skierował go na te ukochane oczy. Ciepłe, brązowe, teraz tak szczęśliwe jak i rozmarzone a jednocześnie pewne i zdecydowane. Doskonale widział co chce mu przekazać. Z jego spojrzenia można było wyczytać dokładnie to samo. Ni mniej, ni więcej - Marii... - dotknął ostrożnym ruchem jej policzka. Przesunął po nim pieszczotliwym gestem - Tak. Powiem już teraz. Tak, tak i jeszcze raz tak. - uśmiechnął się do Mariki tak jak i ona do niego. Specjalnym jedynym sposobem przeznaczonym tylko dla niej - Wyglądasz przepięknie. - powiedział głośno i wyraźnie wpatrując się w narzeczoną z miłością w oczach. I już nie było nerwów. Odeszły w niepamięć. Była Marika. I ktoś pomiędzy nimi, ktoś kogo jeszcze nie znali. Osoby, które dawały mu radość, szczęście i spełnienie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:25, 04 Sty 2010    Temat postu:

Zachwyt w oczach Adama wystarczył jej za wszystko. Było ta najlepszą pochwałą jaką tylko mogła dostać od niego. Jej usta rozciągnęły się w ponownym uśmiechu. Zachowywali się tak jak by w salonie byli tylko ona i on. Okręciła się za sprawą Adama wokół własnej osi. Dokładnie ją obejrzał. Kolejna pochwała a jej serce dosłownie miękło i promieniowało. Podobała mu się. Cieszyło ją to jak nic innego. Położyła mu swoją ciepłą dłoń na jego policzek. Kciukiem pogłaskała go po nim. Przyciągnęła go do siebie przytulając się w jego cudowne ciało. - A Ty wyglądasz bardzo przystojnie i pociągająco. Do twarzy Ci w tym garniturze. - zauważyła zadowolona. Faktycznie Adam w czarnym garniturze prezentował się wspaniale. Spodnie idealnie skrojone jak by uszyte specjalnie dla niego. Marynarka dopełniająca całości, krawat. Oj podobał jej się i to bardzo. Złożyła na jego ustach lekki pocałunek. - Również bez wahania powiem po tysiąckroć tak mężu. - wyszeptała mu w usta patrząc w jego oczy. W salonie chwilę później zebrali się już wszyscy. Gotowi do drogi. Ona była w szczególności i nie mogła się doczekać tego co nastąpi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:35, 04 Sty 2010    Temat postu:

/ Kuchnia / Łazienka bynajmniej...

Benjamin już ubrany, odstawiony jak szczurek na otwarcie najgorętszego kanału w mieście wszedł do salonu za Sobh i Jeanine - Co za gołąbeczki... - zażartował sobie widząc Marikę i Adama upojonych wspólnym szczęściem - Jak za rok tak samo sobie będziecie mówić będę w niebo wzięty. - wyszczerzył się do nich - Witam panią, pani Knight. - zwrócił się uprzejmie do Grace - Proszę poznać... Co prawda miała pani okazję z nią rozmawiać, a teraz osobiście... - odchrząknął - Sobhian Blackrose. Moja dziewczyna. - przedstawił wampirzycę tonem pełnym dumy spowodowanej tym że to właśnie z nim chce być. Poprawił zupełnie niepotrzebnie marynarkę. Podreptał w miejscu spoglądając po wszystkich zebranych - Jak sie czujecie? - zapytał z czystej troski - Komuś gorąco? Duszno? Słabo? Marika? Adam? Wszystko w porządku? Nerwy...? Pić? Jeść? - gestykulował przy tym lekko a na końcu skrzyżował ramiona i zaczął przygryzać paznokieć u kciuka gotów dopatrywać sie najgorszych objawów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:12, 05 Sty 2010    Temat postu:

/ Łazienka

Razem odstawiona jak stróż w boże ciało z Jean weszła do salonu, a zaraz po nich wszedł Ben. Kiedy ją przedstawił skłoniła się lekko w kierunku kobiety. - Bardzo mi milo poznać seniorkę tego rodu. - uśmiechnęła się do niej promiennie ukazując przy tym swoje białe uzębienie. Poklepała Benjamina po plecach delikatnie. Obrzuciła go uważnym wzrokiem. Wyglądał przystojnie. Zresztą zawsze jej się podobał. Spojrzała swym wzrokiem również na Adama i Marikę, którzy emanowali szczęściem i radością zatopieni w swych objęciach. - Oooch... - jęknęła cicho. Gdyby mogła wzruszyłaby się dosłownie. Wyglądało to przepięknie. Adam w czarnym garniturze z przyciętymi włosami wyglądał bardzo przystojnie, Marika w białej sukni z makijażem wyglądała wprost prze uroczo. Była piękna w każdym calu. - Ślicznie. - skomentowała jedynie zdolna tyle wydobyć z siebie bo zapierał jej ten widok dech w piersiach. Żałowała jedynie, ze nie ma ze sobą dziś aparatu aby to uwiecznić. - Spokojnie, nie wyglądają na zdenerwowanych. - powiedziała cicho do Benjamina, który najwyraźniej zaczął się denerwować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:29, 05 Sty 2010    Temat postu:

Kiedy Marika przyciągnęła go do siebie w nos wbił mu się zapach perfum jakich często używała. Kojarzyły mu się bardzo przyjemnie - Cieszy mnie że ci się w nim podobam. Bardzo długo wybierałem... - jego ciało zatrzęsło się od skrywanego chichotu. Wyczuł na swoich ustach truskawki - Bo... - oblizał machinalnie usta - Zmaże się czy zejdzie ci to wszystko... - zauważył i zamachał palcem wskazując na jej usta. Uprzytomnił sobie gdzie jest kiedy do salonu wszedł Ben ze swoja rodziną - Zapewniam cię że tak będzie. - powiedział uśmiechając sie do niego niezwykle jak na Adama przyjaźnie. Objął Marikę przez ramię. Darujcie sobie te uprzejmości... Jakby matce na tym zależało. Grace jednak równie uprzejmym tonem co Benjamin przywitała się z Sobhian. Dodała jednak iż nie czuje się seniorką. I że wystarczy zwracać się do niej po imieniu - Histeryzujesz Ben... - Adam spojrzał na niego rozbawiony - Może to ty powinieneś sobie coś łyknąć na uspokojenie? - zapytał niewinnym tonem widząc jak przygryza paznokieć - Nie chciałbym byś odleciał w kościele. - powiedział już trochę bardziej poważnie. Odetchnął głęboko - Nic nam nie jest. - odpowiedział za kobiety za które był odpowiedzialny jako syn i mąż - Mamy wszystko? - zebrani spojrzeli po sobie. Adam skinął głową - Gdzie masz kluczyki? Już powinieneś tam stać... - pospieszył Benjamina i ujął w dłonie futerko Mariki. Przytrzymał je by mogła się ubrać. Kiedy byli gotowi wyszli przed dom.

/ Teren przed domem (wszyscy)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 0:54, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:47, 14 Maj 2010    Temat postu:

/ Kuchnia

Czarnowłosy mężczyzna z westchnieniem ulgi zamknął za sobą drzwi. Wyszedł z kuchni bo podejrzewał że nie będzie już tam potrzebny, a nie miał ochoty więcej oglądać tej żałosnej komedii w wykonaniu Judit. Jego wzrok padł na choinkę. Nie było ich od świąt w domu, więc nadal stała przyozdobiona w łańcuchy i bombki. Spojrzał na stolik. Gwiazda betlejemska, którą kupił dla Mariki zmarniała. Nikt jej nie podlał. Adam ze swoim synem podszedł do choinki i przykucnął by złapać wtyczkę do światełek. Kolorowe lampki rozbłysły a mężczyznę napełnił względny spokój. Spojrzał z utęsknieniem na kanapę. Położył się na niej kładąc małego na klatce piersiowej. Leżeli obaj w ciszy czekając za Mariką. Junior zaznajamiał się z materiałem koszuli swego ojca próbując go nieudolnie złapać. Adam zerkając na raz niego a raz na choinkę myślał jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień. Dzisiejszy był porażką. Wolałby wszystko zrobić sam. Nie cierpiał kiedy ktoś go w czymś wyręczał tym bardziej bez jego zgody. Choć ogólnie rzecz biorąc... Wiedział, że Chris i Jud mieli w tym swoje cele. Sam wielokrotnie starał się być miły dla Grace jeśli czegoś potrzebował, choć odnosiło to marne skutki. Bardzo szybko z tego zrezygnował i uznał że ich rodzeństwo też przestanie być takie układne - A to dopiero pierwszy dzień z nimi. Wyobrażasz sobie resztę? - niestety Junior mało się interesował zmartwieniami Adama. Skończ z nią i chodź tu Marii... Wsunął sobie białą poduszkę pod głowę ciesząc się z ciszy jaka panowała w salonie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:37, 14 Maj 2010    Temat postu:

/ Kuchnia

Nie czekała nawet dłużej za tym, aż jej rodzeństwo opuści dom. Mieli i ręce i nogi, oraz rozum, choć w to akurat Marika szczerze wątpiła. Dla niej zalegało im w głowach siano, które parowało przyćmiewając całkowicie umysł. Zmieniła swoje całkowite myślenie, bo im więcej zaczynała zastanawiać się nad ich rodzeństwem tym bardziej zaczynał ją boleć od tego żołądek. Nerwy. Tego jedynie mogła by się nabawić biedaczka nic więcej. Zrobiła kilka głębszych wdechów i wydechów po czym przeszła w płytki oddech. - Już jestem kochanie. Moi, dwaj, wspaniali, ukochani, mężczyźni. - rozejrzała się po znajomym jej wnętrzu i jej wzrok na dłużej zatrzymał się na choince. - Jest taka piękna prawda? I tak ładnie świeci. Nasze pierwsze, wspólne dzieło. I wyszło nam, tak jak chcieliśmy. - roześmiała się i postąpiła kilka kroków w przód. Stanęła nad kanapą na której leżeli obaj Adamowie. Siadła na jej brzegu, a jej łokieć oparł się o jedną z miękkich, skórzanych poduch, by podtrzymać sobie przechyloną lekko w bok głowę. - I jak się czujesz mój drogi jako ojciec? - strasznie ją to ciekawiło. Bardzo chciała wiedzieć jak się właśnie Adam odnajduje w takim układzie. Czy mu się to podoba, czy nie? Czy jest zadowolony? Czy chciałby coś poprawić? Marika jak zawsze była chętna do rozmowy i do wszelkich dyskusji, oraz ustalaniu pewnych rzeczy. O rodzeństwie nawet słowem nie wspomniała, bo raz nie było sensu, dwa nie chciała drażnić siebie i Adama, a trzy ich świat nie kręcił się wokół nich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:04, 14 Maj 2010    Temat postu:

Spojrzał na Marikę kiedy tylko znalazła się w jego polu widzenia. Zerknął na choinkę - Owszem, wyszło tak jak chcieliśmy tylko... - przesunął się trochę robiąc jej miejsce na kanapie - Już po świętach i trzeba będzie ją rozebrać z tego wszystkiego. Popatrz... Jesteśmy ponad tydzień po ślubie. - spojrzał na dziecko leżące na jego piersi - On ma dziś tydzień! Jest poniedziałek. I wszyscy żyjemy! - zauważył z niecodziennym entuzjazmem - A dlaczego ty nam tak słodzisz? - zapytał śmiejąc się cicho - Zrobiłem coś o czym nie wiem? - przybrał podejrzliwy ton patrząc na Marikę spod lekko przymrużonych powiek - Jak się czuję? - podniósł się do siadu i podkurczył nogi pod siebie - Bardzo dobrze. Na prawdę. Trochę się martwię, że... Ale to nie ważne. - mężczyzna uśmiechnął się lekko widząc jak mały z zapałem ssie smoczek - To miłe... Móc myśleć, że będzie rósł i będzie mówić do nas mamo i tato... - wywrócił oczami rozbawiony własnym spostrzeżeniem. To było to czego Adam chciał - Przysuń się do mnie. I przyznaj się. - wskazał brodą na Juniora i zapytał Marikę z ciekawością - Kiedy pierwszy raz tak na prawdę wyobraziłaś mnie sobie u twojego boku? - spojrzał na swoją żonę wyczekując odpowiedzi z lekkim uśmiechem na ustach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:59, 14 Maj 2010    Temat postu:

Pokiwała zadowolona głową. - No tak to prawda, ale trzeba było liczyć się z tym przecież. Wiecznie nie może tutaj być. Swoje postała i wystarczy. Najważniejsze, że to było nasze wspólne, pierwsze drzewko. - powiodła dłonią do główki jej synka i w palcach przerzedzała jego, ciemne włoski. - Bo lubię? Bo mi to sprawia przyjemność? - pytała czy odpowiadała. Raczej było to dziwnym swego, rodzaju stwierdzeniem. Lubiła tak się do niego, do nich zwracać. - Ty cały robisz. Tym, że jesteś zawsze przy mnie. Przy nas obojgu. - przysunęła się do nich jeszcze bliżej i zwisając nad nimi objęła ich swoją dłonią. - I strasznie mnie to cieszy. Tak! - dało się słyszeć niebywały entuzjazm w jej głosie. - Teraz czas będzie płynął jak zaklęty. Byle przetrwać tą wiosnę, mały podrośnie, będzie można swobodniej chodzić na spacerki. Cud, miód i orzeszki. - parsknęła śmiechem i ucałowała słodkie usta swego męża. Brakowało jej tego, tej spontaniczności. Miała wrażenie, że wieki minęły jak to robiła ostatnim razem. Pogładziła go czule po policzku i odgarnęła z czoła mu czarną grzywkę zaczesując ją na bok. - Tak, to wspaniałe. Nie mogę się tego już doczekać. Jestem ciekawa co pierwsze powie, mama czy tata? - takie rozmyślanie nad tym było wspaniałe. - Kiedy? - przysunęła się do niego bliżej i chciała ,mu udzielić szczerej odpowiedzi. - Dawno temu, w zasadzie to nie byliśmy wtedy jeszcze parą. To było w Central Parku. Wtedy pierwszy raz o tym pomyślałam, pomyślałam o Tobie jak o ojcu mojego dziecka. Teraz naszego oczywiście, ale wtedy może i robiłam sobie płonne nadzieję, jednak nawet sobie nie wyobrażasz jak byłeś mi bliski. Trudno mi było zastopować swoje myśli. Poza tym czulej odbierałam wszystkie gesty i słowa i łatwo było mnie zranić. Ale nie zniechęciłam się. - puściła do niego oczko i przytuliła do jego ramienia. - I teraz mamy tego efektu. - z zadowoleniem gładziła czule jego rękę tak jak lubiła najbardziej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:21, 15 Maj 2010    Temat postu:

- Doprawdy? - zapytał tonem pełnym żartobliwego niedowierzania - Nie może być. Ja tylko... - wzruszył lekko ramionami - Tak. Jestem. I wiesz co? To mi odpowiada tak jak nic innego na tym świecie. - wyszczerzył się do Mariki. I z dumy i w podzięce za pocałunek jakim go obdarzyła. Dawno tego nie robił. Odkąd w jego życiu pojawił się młodszy brat jakoś nie umiał się na to zdobyć. Chris mu przeszkadzał. A teraz ich nie było. Przynajmniej do jutra rana miał spokój - A kiedy dzieci zaczynają mówić? - zapytał z ciekawością przyglądając się Juniorowi. Nie popisywał się wiedzą, bo nie miał czym, ale o tym Marika wiedziała więc nie bał się zapytać, a zawsze był ciekaw i do tej pory jeszcze nie okazał obojętnego stosunku do ich dziecka czy jego matki. Oboje byli dla niego tak samo ważni - Pewnie mama. Tatę będzie miał w poważaniu. - stwierdził dziwnie poważnym tonem. Ciągle gdzieś w nim gnieździła się obawa, że Junior wie kto jest jego ojcem biologicznym i choć to Adam był z Mariką od początku to może go nie zaakceptować. Objął Marikę by oboje mogli spoglądać z góry na wiercącego się lekko Adama który wierzgał nóżkami zadowolony zapewne z uwagi jaką mu poświęcano - Wtedy? I jak to wyglądało? Nie wiem? Widziałaś się w białej sukni jak na ślubie, czy... - parsknął śmiechem - Siedziałaś przy stole a ja podawałem ci obiad? Albo... - nie dokończył chcąc znać każde jej wyobrażenie na jego temat. Obrócił głowę w bok i przycisnął usta do skroni Mariki - Cholera... I ty ciągle tutaj jesteś. - roześmiał się i cmoknął ją w policzek słysząc jej radosny chichot.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:01, 15 Maj 2010    Temat postu:

- Doprawdy. - kąciki jej ust drgnęły w górę. Cała promieniowała aż wewnętrznym szczęściem. Trudno by teraz było dopatrzyć się w niej jakiś smutków czy też obaw. Nie było tego, bo byli sami. Bo znów mieli tylko i wyłącznie dla siebie wolny czas. To ją rozluźniało. Dodatkowym plusem dla jej komfortu psychicznego była obecność męża i syna. - I mnie to bardzo mocno cieszy. Tego właśnie pragnęłam. Szczęście dla naszej trójki. - opuszkami palców przejechała juniorowi po policzku. Zerknęła na męża jeszcze bardziej zadowolona tym, że nie bał się pytać. Kiedy go coś nurtowało, zawsze dochodził do sedna tego co chciał wiedzieć. Szukał odpowiedzi. Tak też było w tym przypadku. - To zależy od dziecka. Od tego jak się szybko rozwija. Niektóre mówią już nie wiem po roku, półtorej, inne pod dwóch niektóre po trzech. Zobaczymy jak będzie z naszym synkiem. - posmyrała go pod brodą uśmiechając się do niego. - Przestań tak mówić, to nie prawda. Nie powie tak. Ma wspaniałego ojca i na pewno to dostrzeże. - Była tego dziwnie pewna. Nie zakładała żadnej innej opcji bo takiej nie mogło być. - Nie, nic z tych rzeczy. W zasadzie to mówiłam Ci o tym, ale trochę skłamałam. Pamiętasz jak mówiłam Ci o mojej wizji? - Adam chyba nie bardzo sobie przypominał. - Mówiłam Ci, że miałam wyobrażenie iż siedzę na kanapie i trzymam na rekach dziecko. Jest takie śliczne i kruche. Akurat to było prawdą. Kłamstwem, a raczej zatajeniem prawdy było to, że Ty również byłeś w mojej wizji. Siedziałeś koło mnie, tuliłeś mnie, w zasadzie nas obojga i z taką miłością patrzyłeś na nasze dziecko, że aż serce ściskało z radości. A teraz? Teraz to tak jak by tamta wizja była prorocza. - roześmiała się patrząc na to jak siedzą teraz. Tutaj jednak mieli odwrotność bo to Adam trzymał juniora, a nie Marika. Nie przeszkadzało jej to. Chciała mu dać się nacieszyć tą chwilą jak najlepiej. Przytuliła się do niego z czułością i cicho westchnęła z radością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:59, 15 Maj 2010    Temat postu:

Nie wypadało się z Mariką dłużej droczyć - Tak... Szczęścia. - szczęście było bardzo szeroko pojęte przez Adama w ostatnich czasach i w zależności z której strony by się spojrzało można było dostrzec różne jego odcienie. Był szczęśliwy mając przy sobie Marikę i Juniora, spędzając z nią czas na rozmowie, a z nim na zabawie. Z drugiej strony natomiast chyba byłby szczęśliwszy gdyby z jego życia nagle w ciągu godziny znikli i nigdy nie wrócili Christopher i Jud. Szczęście jest względne. Adam i narzekał głośno, wiedząc że to i tak nic nie da. Jego żona nie zasługiwała sobie by tego wysłuchiwać - To co z tego że jego ojciec jest taki wspaniały? - zapytał z nutką ironii w głosie - Nie przeszkodzi mu to w tym by pierwsze powiedzieć mama, prawda? Popatrz na niego. Cała ty. To i od ciebie zacznie. - w brązowych oczach Juniora można było dostrzec podobieństwo do matki. To jego tęczówki najbardziej przyciągały uwagę i miały moc zniewolenia, choć działającą nieco inaczej niż u kobiety u boku Adama. Marika mogła korzystać z tego świadomie, a Junior robił to jakby niechcący, z całym urokiem małego dziecka - Chciałbym by urósł szybko. - oświadczył czarnowłosy - Tyle zabawy z nim będzie... - gdyby powiedział to jakiś rok temu za 'zabawę' można by było brać zrównanie kogoś z ziemią i wymieszanie z błotem, a teraz to pojęcie bardzo zmieniło znaczenie i oznaczało to samo co dla większości ludzi. Kiedy zapytała czy pamięta co mu mówiła zmarszczył lekko czoło i pokręcił głową gdy sobie nie przypomniał - Wybacz, ale nie do końca. - Marika jednak mu wszystko przytoczyła i Adamowi rozjaśniło się w głowie - To było niedopowiedzenie Marii. - przymknął lekko powieki i zamruczał - Teraz... Kanapa jest. Ty i ja... Obecni. Śliczne i kruche, trochę wiercące się dziecko... - spojrzeli na Juniora parskając równocześnie śmiechem - Też jest. - przesunął dłonią po jej ramieniu - Obejmuję cię. Wszystko pasuje. - spojrzał na Marikę i zażartował sobie - Nie miałaś w rodzinie jasnowidza?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:44, 16 Maj 2010    Temat postu:

I osiągnęła to co w zasadzie chciała. Miała wszystko, a nawet ponad. Może nie było to do końca przez nią zaplanowane i może niezbyt to akceptowała, ale musiała się z tym pogodzić póki co. Dziś już nie musiała się nadmiernie nad tym namyślać. Dziś po prostu chciała spędzić bardzo miłe popołudnie z mężem i dzieckiem. W zasadzie to był już wieczór, ale nie zwracała nawet na to uwagi. Za bardzo pochłaniali ją jej ukochani chłopcy. - To nie prawda. To znaczy po części. - kąciki jej ust drgnęły w górę ukazując białe, zadbane kły. - To, że jest tak podobny do mnie, nie oznacza, że od razu zacznie ode mnie. Mógłbyś się na prawdę zdziwić. I jestem pewna, że jeszcze nie raz oboje będziemy zdziwieni. - roześmiała się niezmiernie ucieszona tymże faktem. Mieli oboje co z Adamem podzielać. Jako małżeństwo. Jako rodzina. - Też bym tego bardzo chciała. Jednak myślę, że nawet się nie obejrzymy, a nasza kruszynka będzie duża. - pogładziła synka po rączce, która była taka malutka w przeciwieństwie do jej dużej dłoni. - Jeszcze zdążysz się nabawić. Oj tak, będziesz miał pretekst aby się bawić klockami, albo samochodzikami. - parsknęła śmiechem trochę nabijając się z męża, ale to były tylko i wyłącznie głupie żarty. Tak tamten czas w ich dziejach był dziwny, a zarazem tak ekscytujący. Tyle Marika przeżyła. Mnogość odczuć i uczuć. Za każdym razem kiedy to wspominała robiło jej się cieplutko na ciele. - Może i mam. Może się gdzieś tam uchował i odziedziczyłam po nim pewny dar. - puściła oczko do Adama zastanawiając się chwilę nad tym, ale to był tylko czysty przypadek. - Najważniejsze, że wszystko się spełniło i jesteśmy razem. Jesteś częścią mojego życia i życia naszego synka. I bez znaczenia jest kim był jego biologiczny ojciec. Ty jesteś jego tatą i on na pewno dostrzeże to samo, każde Twoje staranie, każdy Twój ciepły gest czy uczucie. - To było miłe. Ucałowała lekko policzek męża ciesząc się z tego w głębi ducha.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:09, 16 Maj 2010    Temat postu:

Adam pokiwał głową - Dobra, zgodzę się. Zobaczymy co nam powie ciekawego, sama powiedziałaś że to dopiero będzie za jakieś kilka dobrych miesięcy, więc... - uśmiechnął się lekko pod nosem. Zawsze możesz mnie jeszcze wyrzucić do tego czasu... To że Marika nie znała jego myśli było wspaniałe, nie raz jej wiara w niego by podupadła i dziwiła by się że tak może jeszcze myśleć. Dała mu dość dużo dowodów na to że się myli, wybaczyła mu wielokrotnie karygodne błędy z jego strony i ciągle trwała u jego boku. A Adam jak to Adam i tak myślał swoje. Otrząsnął się z tego niezbyt przyjemnego wyobrażenia i wrócił na ziemię by nadal rozmawiać ze swoją żoną - Będzie duży... I będziemy za nim ganiać po podłodze. - zerknął na Marikę i wytłumaczył jej pewną kwestie - Stanowczo wolę klocki. Samochody są nudne chyba że samemu się nimi jeździ. Realnie, a nie w wyobraźni moja droga. Takie małe resoraki... Nudzą się po jakimś czasie. Klocki nie, bo zawsze można wymyślić coś nowego. Ciekawe... - zaczął równie kpiącym tonem co ona - Czym bawiłaś się ty? Miałaś cały pokój na różowo a w nim kilkanaście lalek i domków dla nich? - prychnął lekko - Nie wiem czym w zasadzie bawiły się dziewczęta. Pewnie czesałaś Inez, albo nie wiem... Ciotki jakieś? - miał wielkie zaległości w poznawaniu rodziny swojej żony. Znał jedynie teściów i szwagierkę, ale jakoś nie czuł z tego powodu niedosytu - Trzeba prześledzić twoje drzewo genealogiczne. Może akurat? - na wspomnienie Aarona brew lekko drgnęła Adamowi z irytacji jaką odczuł - Mogłabyś... Nie wspominać o nim? - sam jak ognia unikał tego tematu. Ciągle jak jakaś gradowa chmura wisiał nad nim pozew sądowy, którego jeszcze nie dostał, a ta niepewność go bardzo dręczyła. Uznał że prędzej czy później będzie trzeba przedsięwziąć jakieś kroki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:16, 16 Maj 2010    Temat postu:

Odsunęła się nieznacznie od niego, ale tylko na moment i wysunęła się lekko w przód. - W rzeczy samej. Jeszcze nie jedno od niego usłyszymy. Jak się w końcu nauczy mówić to zobaczysz co nas czeka. - uśmiechnęła się pod nosem. - Te wszystkie pytania 'a dlaczego?', 'czemu?', 'a gdzie?', 'a kiedy?'. Wiele jeszcze tego będzie. I na wszystko trzeba będzie odpowiedzieć, bo małe dzieci z reguły są bardzo dociekliwe i ciekawe. Wszystko by chciały wiedzieć. Choć nie zawsze od razu rozumieją to co do nich mówimy. - kiwnęła pewnie głową i obdarzyła synka uśmiechem, który zaczął się zabawiać z zaciekawieniem włosami ojca. - Jak zacznie raczkować to oczy trzeba będzie mieć dookoła głowy. A jak chodzić to już w ogóle. - wywróciła lekko oczami i poklepała męża po ramieniu. - Poradzimy sobie z tym na pewno. - Była tego w stu procentach pewna. Zawsze sobie radzili na różne sposoby, ale jednak. - No może i tak, nie wiem czym tam się chłopcy lubią bawić. - wzruszyła ramionami, a po chwili lekko się oburzyła. - Wcale, ze nie. Akurat mój pokój jak i moje rzeczy nie były różowe. Niezbyt przepadałam w przeciwieństwie do rówieśników za tym kolorem. Wolałam zielony, albo błękitny. Lubiłam tęcze. Łączenie kolorów. Może i bawiłam się lalkami. Ale nie było kiedyś aż takiego luksusu jaki jest teraz. Szybko z tego jednak wyrosłam. - uśmiechnęła się półgębkiem. Znów pokręciła głową. - Nie czesałam. Nie lubiłam takich zabaw. Ogólnie byłam dziwnym dzieckiem. - Nie rozgadywała się o tym bo nie było sensu. - Przepraszam. Zapomniałam. Oczywiście, że mogę. - Nikomu to nie służyło, a już na pewno ani jej, ani jemu. Wolała nie myśleć o tej szowinistycznej świni, która wciąż robiła im na złość. - Tak w ogóle, trzeba będzie skręcić łóżeczko. Niebawem pójdziemy spać, a nie chcę aby to było robione na ostatnią chwilę. Jutro przed nami 'ciężki dzień'. Czeka nas trochę obowiązków, więc też nie zamierzam za długo siedzieć. - wyciągnęła swobodnie przed siebie nogi i oparła się o kanapę zażywając błogiego spokoju i ciszy panującej w domu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:39, 16 Maj 2010    Temat postu:

Dlaczego? Bo tak trzeba. Czemu? Bo tego wymaga życie. Gdzie? Tam gdzie nas oczy poniosą. Kiedy? Kiedy tylko chcemy. Miał już gotowe odpowiedzi, choć wiedział że kiedy sam był mały to nie zachwycały go ani trochę - To będziemy dawać przykłady elokwencji. Nie widzę innego wyjścia. - Adam chciał by jego dziecko było mądre. A to wymagało zaserwowania mu odpowiedniej porcji wiedzy. I on i Marika byli po studiach, byli ludźmi obracającymi się w świecie, więc z tym nie powinno być najmniejszych problemów. Adam wywrócił oczami widząc jak Marika uśmiecha się na widok Juniora, który odkrył że włosy ojca też nadają się do tego by trochę nimi poszarpać. Było to uczucie wzbudzające przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa - Oczywiście że poradzimy. Kiedy z tobą jestem też muszę mieć oczy dokoła głowy. - zażartował sobie. Zawsze dbał o to by Marice się krzywda nie stała, gdziekolwiek tylko byli. Może nie od samego początku ich znajomości, ale w późniejszych etapach ich związku już napewno - Więc... To nie powinno sprawić nam problemu. Mamy wprawę. - zauważył i zasyczał czując jak Junior przez przypadek zaczepił o srebrne kółko w uchu - Nie, nie, nie... - złapał drobną dłoń i odciągnął - To zostaw. Nie był różowy? Może nie wszystkie macie takie dziwne upodobania. Różowy... - prychnął cicho przypominając sobie sztandarowy przykład przesady z tym kolorem, którym była Judit - Nie unoś się. Żartowałem przecież. - cmoknął Marikę w policzek przez co udobruchała się - A kupiłaś łóżeczko? Skąd mam je wziąć? - zapytał i spojrzał na Marikę unosząc brwi - Dziś też będzie musiał spać z nami. Jutro pojedziemy do Seattle. Jakoś to będzie, przynajmniej nie będziemy musieli się ruszać z łóżka w nocy. - obrzucił wzrokiem salon, zatrzymując się dłużej na tarasowym oknie za którym już pociemniało - Chodź, skoro przewidujesz... - to słowo zabrzmiało ciekawie jeśli się pamiętało o Marice i jej rzekomym członku rodziny który miałby mieć jasnowidzące zdolności. Adam wyszczerzył się do niej - Ciężki dzień, to wypada nam się położyć spać. Wcześnie wstajesz. Chodź. Wykapiemy go i zjemy kolację. - pozbierał się z kanapy i oddał Marice Juniora. On poszedł do sypialni po rzeczy Juniora, które przywieźli ze sobą, a Marika do łazienki. Spotkali się na dole, a Adam zakasał rękawy.

/ Łazienka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:14, 16 Maj 2010    Temat postu:

- To zapewne. Nie ominie nas to. W końcu to do nas należą te wszystkie obowiązki wychowawcze. Jak my będziemy uczyć syna i się nim zajmować, tak też będzie pojmować w przyszłości wiele rzeczy. Musimy mu dać dobry przykład. - wygięła swój tułów lekko w bok i poczuła jak jej coś strzela w stawach. Powróciła do swej poprzedniej pozycji. - Tak, tak oczywiście. Bo ja to zawsze Ci przysparzam kłopotów, no ale to też dotyczy się Ciebie. Czasem trzeba Cię mieć na oku abyś nie broił i nie musiał się głupio z tego tłumaczyć, ani prosić o wybaczenie. - obróciła jego żart przeciwko niemu samemu. W jej głosie nie było ani grama kpiny czy ironii. Po prostu czyste stwierdzenie faktu, które teraz było mało ważne. Nie zaprzątała sobie więcej tym głowy. - Oczywiście, że mamy. Czasem mi się zdaje, że to nam pisane. Kłopoty to nasza specjalność. - roześmiała się i zakryła dłonią usta by ukryć drżenie. Kiedy się opamiętała, uspokoiła się nieco. - Ja na pewno nie, a reszta w zasadzie gówno mnie obchodzi. - wyszczerzyła się bezczelnie do męża, mając w poważaniu każdą inną rówieśnicę z jej wieku i chyba prawie cały ogół z kilkoma wyjątkami. - A nie zabrałeś go ze sobą? - uniosła brwi. Czuła się tak jak by pominęła coś ważnego. - Kurcze zostawiłeś je w Nowym Yorku? Jestem nie dzisiejsza. Nie wiem co się ze mną dzieje, to chyba przez tą nie przespaną noc. - pokręciła głową zrezygnowana. - No to w takim razie nie ma wyboru. Musi z nami spać. - podniosła się z kanapy zgadzając się z mężem. - Ja nie chcę jeść, nie jestem już głodna. Czuję jeszcze obiad w brzuchu. Zjesz sam. - zawyrokowała i odebrała synka od Adama. Przytuliła go do siebie i zaczęła się z nim droczyć. Powędrowała do łazienki gdzie mieli wykąpać małego, sama później musi zażyć prysznica. Ale to później.

/ Łazienka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:44, 07 Sie 2010    Temat postu:

/ Korytarz

Judit weszła do białego salonu czując się jak w szpitalu. Skojarzenie było proste. Białe meble, białe siany - Cholerny psychiatryk. - mruknęła cicho pod nosem stawiając na podłodze miskę. Spojrzała na tarasowe okno i podziękowała że nie kazał jej jeszcze okien myć. Choć kto wie co mu do łba strzeli... Przeniosła się w kąt pomieszczenia przykucając, by z każdym przetartym metrem cofać się w tył stylem raka. Przesunęła fotele, a kanapy już nie ruszała. Umyła pod nią podłogę i przeszła w okolice szafy. Coś było przyklejone do podłogi i nie mogła tego zdrapać ani zmyć. Była to chyba kropla jakiegoś kleju, albo żywicy, nie miała pojęcia. Słysząc zamykające się na korytarzu drzwi westchnęła i spojrzała na zegarek. No tak, tak, zaraz... - Zaraz skończę. - była już prawie u drzwi i kilka metrów dzieliło ją od wolności. Obejrzała się za siebie i widząc Adama szczeknęła - Nie gap się na mój tyłek. - przymykając powieki spojrzała na szmatę. Wrzuciła ją do miski i wykręciła woląc nie patrzeć na paznokcie z których chyba zszedł cały lakier.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:26, 07 Sie 2010    Temat postu:

/ Teren przed domem / Korytarz

Oparł się o futrynę bokiem nie chcąc przeszkadzać Judit w tym co z takim mozołem według niego robiła. Skrzyżował ramiona na piersi wpatrując się w drugi dom przez okno i zastanawiając się co robi jego brat. Nim jakoś miej się przejmował mając teraz się na kim wyżyć. Judit była zabawniejsza. Poza tym prawie nic go z nią nie łączyło, a to że była jego szwagierką dla niego mało się liczyło. Spojrzał na dziewczynę gdy odezwała się z poziomu podłogi i stwierdził ze wydaje mu się dziwnie, jakby nieproporcjonalnie mała. Wywrócił oczami - Są lepsze tyłki do oglądania niż twój. - mruknął z ironią. Kiedy była do niego obrócona rzeczywiście jednak coś zauważył i to coś co go zaciekawiło. Zrobił krok do przodu i pochylił się szybko nad Jud wykorzystując element zaskoczenia. Coś ty sobie zrobiła? Nie podejrzewał że będzie to to co zobaczy. Spodziewał się jakieś rany, otarcia, czegokolwiek. Pociągnął jej bluzkę w górę i zerwał biały opatrunek nie bardzo myśląc nad tym czy sprawi jej ból. Przytrzymał ją w przysiadzie chcąc obejrzeć wytatuowane w dolnej części jej pleców czarne słoneczko które już gdzieś widział. Adam zagwizdał przeciągle - Ładna rzecz. Kto ci to robił? - wyprostował się gwałtownie i roześmiał się kiedy uniknął ciosu mokrą szmatą - Judit. - wycedził mrużąc gniewnie oczy - Bądź rozsądna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:32, 07 Sie 2010    Temat postu:

Lepsze? W Judit coś zaczęło pękać. Przemywała nadal uparcie podłogę z całego serca pragnąc ignorować mężczyznę za sobą. W lewo i w prawo, w... Poleciała w przód i wsparła się na dłoniach które mokre ślizgnęły się. Prawie ją przewrócił - Ej! - zawołała a po chwili wydarła się głośniej. Zabolało ją. Odrywanie plastra tak szybko nie było najlepszym pomysłem. Skóra ją zapiekła. Chciała się podnieść ale nacisk dłoni Adama na jej ramieniu był zbyt silny jak na nią. Siedziała czekając aż łaskawie się nacieszy. Kiedy tylko poczuła jak zaczyna ją puszczać zamachnęła się na niego chcąc by szmata sięgnęła jego twarzy - Nie twój interes! - wrzasnęła tracąc nad sobą panowanie. Używała hiszpańskiego, kompletnie zapominając że Adam ni w ząb nie rozumie - Czego ty jeszcze chcesz?! - wyrwała mu gazę z dłoni gniotąc ją w swych palcach ze złości - Jesteś zadowolony?! Lepiej ci?! Już wiem dlaczego poleciała do matki i ojca! Też bym chciała przed tobą zwiać! - zawołała z żalem w głosie - Osiągnąłeś to co sobie zamierzyłeś? Jesteś szczęśliwy z powodu że mnie poniżyłeś? - warknęła pod nosem i rzuciła mu wciąż trzymaną w prawej dłoni szmatę wprost pod nogi - Nie będę rozsądna! Przebywam wśród wariatów, więc powinnam być zwolniona z rozsądku! - jego śmiech jeszcze bardziej ją rozsierdził, bo jak ktoś mógł się w ogóle z czegoś w takiej sytuacji śmiać - Jesteś pomylony! Nie wiem jak Marika mogła za ciebie wyjść! Ja nie zrobiłabym tego nawet gdyby mi płacili! - zacytowała jego własne słowa i minęła mężczyznę, czekając tylko aż ją złapie i spróbuje zatrzymać. Nic takiego nie miało miejsca. Wciągnęła na stopy trampki, chwyciła swoją kurtkę zrywając przy okazji wieszaczek i zarzuciła torbę na ramię. Trzasnęła drzwiami i wyszła na chodnik. Przeszła te kilkanaście metrów i pchnęła furtkę prowadzącą do domu Mariki.

/ Korytarz / Ulica / Dom Mariki Grey / Piwnica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:01, 07 Sie 2010    Temat postu:

Żachnął się - Mów po ludzku! - nakazał dziewczynie, ale widząc jak nic do niej nie dociera spojrzał gdzieś ponad ramię Jud na szafę wysłuchując pewnie czegoś co miało go obrazić. Z intonacji wyczytał że było tam wiele pytań, które musiał pozostawić bez odpowiedzi. Zapewne by taką ułożył gdyby znał tłumaczenie tego co z taką szybkością z siebie wyrzucała. Nie mógł się z nią kłócić nie wiedząc o co go oskarżała. Marika przynajmniej krzyczała w zrozumiałym języku... Wsunął dłonie w kieszenie kiedy szmata wylądowała pod jego stopami i uniósł jedną brew powoli w górę. Czyżbyś zrezygnowała z roli mojej służki? Co za szkoda... Zainteresował się w jakim kontekście zostało ujęte imię jej siostry. Zostałem porównany? Może zostałem... Na pewno zostałem uznany za gorszego, niezaprzeczalnie. Wyczytał to z jej twarzy. Patrzyła na niego z odrazą, zaciskając pięści, powarkiwała zabawnie jak małe rozeźlone kocię. Nie syczała co znaczy że nie ironizowała, ani nie kpiła. Rozwścieczył Judit tak jak dawno nie miał okazji nikogo zdenerwować. Kiedy go minęła obejrzał się za nią ze zwycięskim uśmiechem na ustach. Kaszlnął, krztusząc się śmiechem widząc jak zniszczyła sobie wieszak u kurtki. Trzaśnięcie drzwiami było uwieńczeniem całego dnia mąk jakie z nią przechodził. Paranoja, co się dzieje z ta młodzieżą... Podszedł do okna by widzieć jak Judit wpada do domu. Ciesząc się samemu nie wiedząc z czego dokończył ta nieszczęsną podłogę. I proszę jak sobie ładnie we dwoje poradziliśmy. Współpraca przynosi efekty. Obrzucił salon wzrokiem i przymknął za sobą drzwi. Tym bardziej kiedy obie strony tak bardzo palą się do tej współpracy. Zakpił sobie i uznał że zasługuje na drzemkę. Pozbywając się brudnej wody i szmaty w łazience, zostawił miskę w komórce pod schodami. Zerknął na mopa stojącego w kącie i zacmokał rozbawiony. Podszedł na górę przeciągając się.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:48, 19 Kwi 2011    Temat postu:

/ Kuchnia

- Christopher... Nie. Muszę przyznać że wziął się za siebie. Niemała w tym zasługa Judit. Nie, wyobraź sobie, że jeszcze nie wróciła. Myślałem że da za wygraną, ale... Co dlaczego? Bo nie ma towarzystwa to siedzi na dupie. Tak Grace, nie inaczej. - znaleźli się w przestronnym salonie. Mały z zadowoleniem przeszedł na czworaki, by pomykać po podłodze za ojcem który szedł w stronę tarasowego okna. Adam zauważył za szybą patrzącego z wyczekiwaniem kota - Grace, nie wiem, naprawdę. - powiedział z naciskiem, czując że ta jak i każda inna rozmowa telefoniczna z matką go wykańcza - Mamo... - zaczął otwierając skrzydło by wpuścić zwierzaka do domu. Minęła chwila nim ten przeciągnął się i wszedł do środka - Muszę kończyć. - Pech przemierzył leniwym krokiem salon nic nie robiąc sobie z Juniora, który zmierzał w jego stronę. Adam obejrzał się i wsunął pod okno mały klin, by przewietrzyło się trochę - Naprawdę. Jutro pogadamy. - rzucił i rozłączył się nie będąc pewnym czy spełni tą obietnicę. Telefon wylądował na kanapie, a mężczyzna przykucnął rozkładając ramiona - Adam! - zawołał, a mały zatrzymał się tylko po to by ruszyć po chwili przed siebie, zmierzając w stronę drzwi, prawdopodobnie nadal za kotem. Ojciec dogonił go w trzech krokach i poderwał w górę - Mam cię! - zawołał zwycięsko - Nie będziesz mi uciekał do kuchni Zaraz zobaczymy czy kanapa się rozkłada i idziemy na górę. Daj mi chwilę. - po oględzinach okazało się że mebel, bez większych problemów można przystosować do wygodnego leżenia. To zapewniało jakieś minimum komfortu jego żonie, choć Adam pomyślał że dzień w zasadzie mogła by spędzać na parterze, a na noc mogłaby się przenieść na górę bo pojedyńcze wejście i zejście chyba nie powinno być dla niej aż tak bardzo męczące. Mógł jednak mieć tylko taką nadzieję, bo reszta w zupełności zależała od jego żony.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:21, 03 Maj 2011    Temat postu:

/ Kuchnia

Marika nienawidziła być wyprowadzona z równowagi. Cóż norma nie pierwszy i nie ostatni raz. Starała się odnaleźć w tym wszystkim, ale co raz to trudniej jej było. Nic nie było takie jakie powinno być. A przynajmniej takie jakie by sobie życzyła. To też jakoś przełknie. Od momentu wyjścia z kuchni ani razu nie obejrzała się za siebie. Nie lubiła się cofać i nie zamierzała. Spojrzała na kanapę przychylnym okiem bo taki kawałek jej w zupełności wystarczał. Jakoś się do niej doczłapała i bez niczyjej pomocy udało jej się najpierw na niej usiąść, odstawiając kule na bok, a później z pomocą ręki unosząc sobie w górę nogę położyła się na niej układając w jednej pozycji. Nogę oparła o bok kanapy by była lekko uniesiona w górę. Długi czas nie umiała zasnąć od nadmiaru emocji jakie się w niej zebrały. Jednak w końcu po jakimś czasie udało jej się zapaść w niespokojną drzemkę. Czy jej się coś śniło? Nawet nie pamiętała. Najwidoczniej było to mało istotne. Najchętniej to przespałaby większość tego dnia i pozostałe też, ale nie mogła. Nie tak działała fizjologia ludzka. Ile upłynęło czasu? Godzina? Dwie? Nie liczyła. Teraz było to mało ważnym. Otwarła rozespane oczy wolno przecierając je kciukami. Ziewnęła zakrywając sobie usta dłonią. Uniosła się lekko na łokciu i rozejrzała po salonie. W domu panowała cisza. Nie chciała jej przerywać, ale leżeć też jej się nie chciało. Uchwyciła w swe dłonie kule pomagając sobie nimi wstać. Stąpając jak najciszej o ile w ogóle było to możliwe udała się do łazienki by się odświeżyć. Im mniej będzie robić hałasu tym lepiej. Przybrała na twarz maskę obojętności na wszystko starając się nie przejmować takimi drobiazgami jak słowa jej męża.

/ Łazienka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:51, 13 Sty 2012    Temat postu:

/ Sypialnia

- Poniekąd jest to czysta uprzejmość. - stwierdził czarnowłosy wzdychając w duchu. Zastanawiało go to że każdy dobry uczynek musiał dokładnie argumentować, a te złe przechodziły bez wiekszego echa, prócz tego że oczywiście były złe - W porządku. Jesteśmy umówieni. - postanowił Adam śledząc wzrokiem Juniora, który tym swoim śmiesznie kolorowym pojazdem podjeżdżał do tarasowego okna. Zrobił za nim kilka kroków spoglądając na ogród. W Seattle? Nie zareagował jakoś specjalnie na rewelacje ze strony Chrisa. Jud była tylko reprezentantką smarkaczy i nie sądził by puściła się gdzieś dalej, poza granice stanu Waszyngton. Adam wyprostował się jak w wojsku i obrócił powoli w stronę Christophera - Ja tylko dbam o rodzinę. - stwierdził fałszywie. Chyba miał prawo wiedzieć gdzie aktualnie przebywa siostra jego żony - Wierz mi, gdyby nie Marika... - urwał i rozluźnił sie przechodząc do grania innej roli. Repertuar miał spory. Spojrzal na kobietę, która pojawiła się w drzwiach uśmiechając się do niej - Ćwierkamy... - w jego ustach zabrzmiało to jak przekleństwo - O wyjeździe do Seattle. Wiesz... - ruszył na spacer po salonie, a Junior podążył za ojcem - Chcę zrobić z tego co tutaj widzimy... - mruknął wskazujac na Chrisa ruchem głowy - Coś na kształt mężczyzny. I pomyślałem że zabiorę go na zakupy by nie musieć się wstydzić że na egzaminach wygląda jak łachudra w dresie. - oświadczył i spojrzał na brata śmiejąc się z jego nieudolności w wymyślaniu tematu rozmowy. Miał naprawdę proste zadanie. Wystarczylo powiedzieć prawdę i umiejętnie ją okrasić. Nic specjalnego - W końcu musi jakoś wyglądać i musi mieć swój garnitur bo wątpię by moje na nim dobrze leżały. - powiedział mierząc blondyna wzrokiem i porównując go ze sobą. Z resztą... Zapomnij o pożyczce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:29, 15 Sty 2012    Temat postu:

- No właśnie. - odparł cicho Chris. I nie wiedział czy się z tego cieszyć czy też płakać. A może po prostu jedno i drugie. Jeszcze wciąż nie dowierzał w dobre intencje brata, ale najważniejszym było to, że się jako tako w końcu dogadywali. Nie zabije to ich jakoś specjalnie. Niebawem i tak jego starszy brat osiągnie upragniony spokój. Kiedy Chris wyjedzie nacieszy się tą ciszą do woli. Nie będzie musiał się ani zamartwiać, ani o tym rozmyślać. Powinien się z tego powodu cieszyć. - Dobrze. - Nie miał nic więcej do dodania w tym temacie. Umówili się na wyjazd i tyle. Kiedy nie było to na razie ważnym dla młodego. Co innego zaprzątało jego głowę. Chcący czy niechcący wygadał się przed czarnowłosym i zaczęło go to frustrować, że nawet porządnie nie potrafił utrzymać języka za zębami i oraz dlatego, że dał się podejść jak zwykły, głupi, mały dzieciak. Coś w nim zawrzało, ale na zewnątrz emanował stoickim spokojem. - Ciekawe od kiedy? - Chris mruknął na odpowiedź Adama. Nie był głupi i jakoś w to nie uwierzył. Chciał coś dodać, ale była już Marika z nimi w jednym pomieszczeniu dlatego zrezygnował z tego szybko. Westchnął ciężko w duchu mając ochotę zakląć. Christopher tak samo jak i Marika wpatrywali się w Adama kiedy mówił. Blondyn się spiął i wziął swoją obronę. - Po pierwsze drogi bracie nie wyglądałbym jak to określiłeś łachudra w dresie, bo na egzaminy nie poszedł bym w takim ubiorze. A poza tym sam potrafię doskonale zadbać o swój ubiór i jakoś nikt jeszcze dotąd nie narzekał na moje ubrania. - Chris wszedł do salonu i zajął jeden z białych foteli. - Nie daj się nigdy Mariko zdominować własnemu mężowi, by jeszcze Ciebie chciał ubierać. Obawiam się, że skończyłabyś w męskim ubiorze, pokroju garnituru. - Chris uśmiechnął się cwanie spoglądając na brata. Oczywiście żartował sobie, ale wątpił w to by ktokolwiek pojął jego głupi żart. - Mój mąż mnie nie ubiera. I raczej wątpię w to aby chciał to kiedykolwiek czynić. Obawiam się, że gdybyśmy pojechali na wspólne zakupy po niecałej godzinie wolałby wracać do domu. - Być może kryła się za tym ukryta groźba na wszelki wypadek gdyby komukolwiek przyszło do głowy wtrącanie się do jej garderoby. Chris nie przejął się głupim podśmiewaniem się brata z niego. Nie ruszało go to. On przynajmniej nie musiał kłamać. Było mu wszystko jedno. - Ty byś się za mnie nie wstydził. Raczej rzadko Cię widują w szkole, a poza tym to ja stałbym przed całą szkołą więc równoznaczne ja byłbym narażony na krzywe komentarze innych osób i to ja bym się musiał wstydzić. - Do tego nie dopuści. Miał jeszcze swoją godność. Blondyn zwiesił głowę nisko, a po chwili ją uniósł kiedy to junior przeleciał obok niego z chodzikiem i prawie potrącił mu nogę. Odsunął ją szybko i wywrócił oczami. Pokręcił głową na boki nie potrafiąc się na niego gniewać i uśmiechnął się lekko. - Pojadę tam z Tobą, ale garnitur wybiorę sobie sam. - Co oznaczało, że nie chce żadnych głupich komentarzy na ten temat. Sam się ubierze jak chce. Ewentualnie brat może mu coś doradzić, nic więcej. - Wolę własny od pożyczonego. - Różnie to bywało. Gdyby nie daj boże się zaplamił albo uszkodził i miał czuć gniew brata jak i jego biadolenie na ten temat przez resztę życia wolał postawić jednak na zakup dla siebie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:27, 15 Sty 2012    Temat postu:

Od zawsze ty niedowiarku. Adam poczekał aż Chris wywarczy tą swoją obronę nie przerywając mu. W końcu on też miał prawo do własnego zdania i obrony - Ciekawi mnie więc w czym byś poszedł? - mruknął pod nosem stawiając to pytanie raczej retorycznie, bo nie interesowało go to zbytnio. Ta rozmowa i krążenie wokół niczego zaczynało go już nużyć. Chris oczywiście ciągnął swoje, Junior też. Czarnowłosy okrążył salon nieśpiesznym krokiem myślami będąc gdzieś daleko od tej dwójki, która teraz zaczynała między sobą. Zatrzymał się na moment, znów przy oknie jakby szukał tam odpowiedzi na pytania które tylko on zadawał. Nikt mu nie potrafił na nie odpowiedzieć, nawet on miał problem. Zakołysał się na stopach nie chcąc negować doskonałych porad udzielanych właśnie Marice. Wtrącałem się kiedykolwiek? Chyba nie. Może zawiążecie opozycję przeciwko mnie skoro tak wam ciężko i źle. Wszystkim będzie łatwiej. Poza tym... Zakupy z tobą czasem bywały bardzo ciekawe. Nie moja wina ze nie pamiętasz. - W jakiś sposób to ja jestem odpowiedzialny za ciebie. - powiedział Adam wpatrując się w swoje niewyraźne odbicie ledwo widoczne w szybie. I dobrze że mnie widują rzadko. Nie chciałbyś żeby było tak częściej. Mężczyzna skinął głową akceptując zastrzeżenia chłopaka co do wyboru. Obrócił się powoli i zaczął kolejne okrążenie nadal zamyślony i nierozmowny. Analizował co ile czasu może zająć i jak zrobić by to wszystko z sobą współgrało. Miał w tym równaniu zbyt wiele niewiadomych co okropnie go irytowało. Zagarnął włosy w tył i spojrzał na czuprynę Chrisa zastanawiając się czy będzie zdolny przymusić go do czegoś jeszcze. Byłby to oczywiście zamach na wolność chłopaka, ale stwierdził że z tym poczeka na odpowiednią okazję - Mariko, nie miałabyś nic przeciwko gdybym zabrał go jutro? - zapytał spoglądając na swoją żonę pytającym wzrokiem. Ciekawe jak do pracy chodzi Ben... Nie dasz rady z Juniorem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:43, 15 Sty 2012    Temat postu:

Chris dokładnie zastanowił się nad pytaniem jego brata. Oczywiście miał kilka zestawień w których mógłby pójść, ale żadnej z nich nie przedstawił jemu. Poza tym sam doskonale wiedział, ze musi się zaopatrzyć w garnitur. Pomyślał nad tym już dużo wcześniej niż Adam mu to zaproponował. - Oczywiście, ze w garniturze. Zanim mi to zaproponowałeś już wcześniej myślałem aby sobie go sprawić. Twoja propozycja jedynie to przyśpieszyła, ale na pewno nie zjawiłbym się w dresie. - Zaprzeczył natychmiast. Nie był na tyle głupi aby w tak ważne dni się ośmieszać. W pośpiechu jaki poczynił ewakuując się za sprawą jego brata nie zabrał z New Jersey nic innego poza kilkoma ubraniami w postaci koszulek, jeansów i bluz. Nie było tego aż tak wiele. Resztę dokupił tu na miejscu, ale nie znalazło się w jego garderobie nic pokroju czegoś eleganckiego, co nadawałoby się na wyjście na wykwintną kolację, uroczystość czy egzaminy. Zagryzł lekko wargę. Poza tym garnitur jaki miał byłby na niego chyba troszkę za mały. W ciągu tych kilku miesięcy urósł o parę centymetrów. Był jeszcze na etapie rozwijania się. I nie wiedział w zasadzie ile jeszcze mu przybędzie centymetrów. - Niby tak, ale nie wydaje mi się abyś musiał być na każdym kroku obok mnie. Odkąd tutaj jestem czy miałeś jakieś wezwanie ze szkoły jakobym źle się uczył, oprócz początków kiedy ciężko było mi się zaaklimatyzować? Jakoś sobie nie przypominam. Podciągnąłem się w nauce, nie przysparzam większych problemów, więc myślę, że nie trzeba mieć nade mną ciągłej kontroli. - Adam nie miał prawa się do tego przyczepić. Było to szczerą prawdą i chłopak nie przynosił im ostatnio większych zmartwień. Żył swoim życiem, zajmował się swoimi sprawami, a od nich nadzwyczaj stronił. Mało co tutaj przychodził i wcale na to się nie uskarżał. Nawet było mu z tym dobrze. Jednak to przemilczał nie widząc sensu aby o tym dyskutować, bo wydawało mu się to czymś niepotrzebnym. Marika zapytana o coś spojrzała w kierunku swojego męża unosząc lekko brwi, ale szybko je opuściła. Poprawiła się na kanapie podsuwając trochę wyżej. Podłożyła sobie pod plecy poduszkę by jej się wygodniej siedziało. - Nie widzę w tym żadnego problemu. Jedzcie i bawcie się dobrze. Mną się nie musisz przejmować. Nie będę wychodzić dalej poza parter tego domu. - Obiecała mu aby nie musiał się martwić czasem, ze znów strzeli jej coś do głowy i zechce się wspinać po schodach. Ostatni raz ją wykończył i nie miała ochoty jak na razie tego robić więcej, poza tym obiecała coś mężowi i słowa chciała dotrzymać. - Też możesz sobie coś kupić jeśli oczywiście potrzebujesz. - uśmiechnęła się lekko nie widząc w tym nic niestosownego, choć mogła się mylić oczywiście. Tego wiedzieć nie mogła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:14, 15 Sty 2012    Temat postu:

- Och daj już spokój. - żachnął się Adam teraz mając już po sam czubek głowy wałkowania tego tematu. Mogli tak przegadać cały wieczór jak i noc. Żaden z nich by nie ustąpił bo zawsze znalazłby się kolejny niepodważalny argument przechylający szalę zwycięstwa to na jedną to na drugą - Tak, wiem że się nie poniżysz, tak wiem ze masz swój siedemnastoletni honor. Tak, wiem... - dodał z naciskiem - Że nie jestem dla ciebie zbyt wielkim autorytetem. Tak, wiem że czekasz by stąd wyjechać. Christopher, to stanie się szybciej niż myślisz. - był gotów do tego nawet przyłożyć palce, a może i całą dłoń - Po prostu zamknij jadaczkę i przestań mi udowadniać że wiesz i rozumiesz więcej niż ja. Nie twierdź że wszystko jest w porządku, bo nie lubię kiedy ktoś łże mi w oczy i ty pewnie też nie. Po prostu... - zaproponował wzdychając głęboko i przerywając na chwilę swój marsz - Wytrzymajmy ze sobą jeszcze trochę. Później ty pojedziesz tam gdzie zechcesz, a my przeniesiemy się do Nowego Yorku. - powiedział gestykulując oszczędnie - I jeśli nam obojgu dopisze szczęście być może będziemy widywać się tak rzadko jak te pół roku temu. Czyli wcale. - rzucił zjadliwie. Choć nie potrafił powiedzieć dlaczego Christopher samą swoją obecnością niemiłosiernie go denerwował. Nie przejmował się tym co teraz pomyśli sobie o nim Marika, co pomyśli Chris. Głęboko w nim zakorzeniło się że im dalej mu do innych ludzi tym lepiej dla nich i dla ogółu. Chyba nikt temu nie mógł zaprzeczyć. Najszczęśliwszy był kiedy był sam. Adam uśmiechnął się krzywo słysząc solenną obietnicę jaka padła z ust jego żony - Cieszy mnie to że się zrozumieliśmy. - czarnowłosy pokręcił głową przecząco. Nie przewidywał żadnych większych zakupów dla siebie. Zrobił kolejnych kilka kroków i zapytał się ściany - Rano? Około dziewiątej? Mam nadzieję że nie czujesz przymusu bycia w szkole, bo nie chce mi się jechać po południu. Wolałbym załatwić to z rana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:34, 15 Sty 2012    Temat postu:

- Nie rozumiem kompletnie o co Ci właściwie chodzi. - młody wzruszył ramionami. Splótł sobie ze sobą dłonie słuchając całej wypowiedzi Adama z lekkim niedowierzaniem. Nie wiedział skąd sobie nabrał to wszystko. Westchnął na prawdę ciężko nie przejmując się tym czy ktoś go za to skarci czy nie. - Niczego Ci nie udowadniam. Powiedziałem jak jest. Nic więcej. I w żadnym wypadku nie miało to na celu czegokolwiek udowadniania, ani Tobie ani nikomu innemu. I nie łże. Mówię prawdę. - Chris postanowił to wszystko zakończyć jak najszybciej. Zabawił tutaj już zbyt długo. Skoro sobie już wszystko ustalili, nie było czego więcej dodawać, a co za tym idzie był tutaj zbędny. - Wytrzymam. Skoro do tej pory mi się to udało, to te trochę czasu mnie nie zbawi. - Wstał z fotela poprawiając nogawki spodni obciągając je lekko w dół. Zapiął bluzę z zamiarem skierowania się w stronę wyjścia i pożegnaniem z towarzystwem. - Nie musimy się rozumieć. Ty masz swoje zdanie, a ja swoje. - Nie zamierzał się z nim na ten temat wykłócać, bo sprawa mogłaby się w ogóle nie rozstrzygnąć. - Do Nowego Yorku? - tym razem to Marika utkwiła swoje przeszywające spojrzenie w osobie Adama. Nie rozmawiali na ten temat i nie chciała aby wysnuwał takie wnioski, bez uzgodnienia tego z nią osobiście. No chyba, że miało być wszystko tak jak Adam chciał. - To się okaże jeszcze. Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. - Pozostawił to na inną porę. Nie chciała teraz słyszeć o jakimkolwiek Nowym Yorku czy czymkolwiek innym. Chris chyba niezbyt wiele się pomylił co do brata. Pod tą chwilową skórą uprzejmości wciąż był stary Adam. - Odpowiada. Przyjdę pod Twój dom. - Nie musiał się fatygować aby podjeżdżać pod stary dom Mariki, choć to raczej zbędne bo mieszkali ramię w ramię. - No nic, skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy moja obecność tutaj staje się nazbyt zbędna. Nie będę wam przeszkadzał i powrócę do ostatnim czasem stałego miejsca przebywania. Dziękuję za gościnę. I do zobaczenia jutro. - Chris wbił dłonie w kieszenie bluzy, obrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia. Nie musieli się fatygować z odprowadzeniem go do drzwi, sam trafi. I chwilę później zostali sami w salonie. Marikę zaczynała boleć głową i nie wiedziała czy było to spowodowane słowami jej męża, czy skutek wypadku, który męczył ją od czasu do czasu. Nastała dość krępująca cisza, a Marika jakoś nie miała ochoty ją przerywać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:57, 15 Sty 2012    Temat postu:

Ramiona mężczyzny podniosły się w górę i opuściły w dół wyćwiczonym, wielokrotnie powtarzanym ruchem. Nawet nie pożegnał się z Chrisem wiedząc że oto nagle pojawił się kolejny problem. I wszystko jak zwykle opierało się na nim i jego decyzjach. Kiedy w salonie zostały tylko trzy osoby najstarsza z nich przesunęła fotel i usiadła patrząc na tą średnią - W takim razie porozmawiamy teraz. - oświadczył Adam i wychylił się po Juniora by posadzić go sobie na kolanach. Najwyraźniej chciał to załatwić możliwie szybko, e kilku konkretnych zdaniach - Chciałbym wiedzieć jakie argumenty masz przeciwko. Ja mam kilka za. Po pierwsze tam pracuję. Pracuję i chcę pracować nadal. Po drugie obawiam się że nie stać nas na dwa domy. W zasadzie na trzy, bo mamy jeszcze twój. Trzeba je utrzymać, a za mieszkanie w mieście mimo że nas tam nie ma trzeba płacić. Po trzecie duszę się tutaj. Kiedyś to miasteczko mi odpowiadało. Teraz mnie dusi i ogranicza. Mam go dość Mariko. Mam dość ludzi, którzy tutaj mieszkają, mam dość tego że codziennie widzę to samo. Mam dość tego że muszę polegać na Benjaminie. Tam jest Grace, Grace która chętnie się zajmie Juniorem. Która pomoże tobie. - powiedział mężczyzna wychylając się nieznacznie ku kobiecie jakby chciał ją przekonać za wszelką cenę - Mariko, ja nie chcę dla nas źle. - mruknął obejmując dłońmi drobne ramiona chłopca podobnego do matki - Wręcz przeciwnie. Uwierz mi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:14, 15 Sty 2012    Temat postu:

Najgorsze obawy Mariki się spełniły. Choć nie chciała o tym rozmawiać, to ten temat jednak został poruszony. Może i to w zasadzie lepiej, bo będą mieć to z głowy, raz a porządnie. - Nie mówię, że chcesz dla nas źle. Tego nie powiedziałam. - Marika zmieszana i poruszona z ciężkim trudem, ale jednak wstała przechadzając się w tą i z powrotem. - Wybacz, pochodzę sobie trochę, bo nie usiedzę długo. - Wiele argumentów, które wytoczył jej mąż zapewne były prawdą. - Wiem, że to drogie. Nie mówię, że nie. I wiem, że może byłoby to najlepszym rozwiązaniem. To też prawda. - Marika się załamała. Nie chciała stawać przeciwko Adamowi. Miała na uwadze to jak się czuje. Przysiadła z powrotem na koniec kanapy na przeciw czarnowłosego. - I może byłoby to najlepszym rozwiązaniem. Przykro mi, ze się tak czujesz, ze to miejsce wywołuje w Tobie negatywne odczucia, ale... - spuściła wzrok czując, że kręci jej się w głowie. Jej dłonie zaczęły się pocić. Na próżno starała się je wycierać o materiał spodni dresowych. - Ja póki co nie znam innego miejsca. Nie znam Twojej mamy, a przynajmniej jej nie kojarzę. Obawiam się, że gdybyśmy teraz zmienili miejsce zamieszkaniu, ciężko byłoby mi się przystosować. - Ujęła w swoje dłonie ciepłe ręce jej męża. - Nie mówię, ze w ogóle. Nie skreślam tego. Jednak jeżeli to możliwe chciałabym najpierw wyzdrowieć. I nie wiem ile zajmie mi to czasu. - skuliła się w sobie. Zapomniała o tym, że Chris w ogóle tutaj był skupiając się na osobie jej męża i ich syna. - Więc sprzedajmy jeden dom. Skoro mieszkamy tutaj nie wydaje mi się aby potrzebny nam był kolejny. - zasmuciła się, a ból głowy prawie stał się nie do zniesienia. - Nie wydaje mi się abym sama chciała mieszkać tutaj cały czas, to miejsce wciąż przypominało by mi o tym co się stało, ale jeszcze nie czuję się na siłach aby się stąd wyprowadzić. - Przed nią jawił się nie lada problem. Nie sądziła, żeby Adamowi chodziło o natychmiastowy wyjazd, ale w końcu to się stanie, a Marika nie mogła być pewna ile zajmie jej wyzdrowienie, będzie czekać ją jeszcze rehabilitacja po ściągnięciu gipsu. Aby mogła normalnie funkcjonować, co w jej obecnym stanie mogło być wielkim wysiłkiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:01, 15 Sty 2012    Temat postu:

Adam poruszył ustami i otworzył je ale zamknął prawie natychmiast. Starał się powściągnąć wszystko co najgorsze, bo wiedział ze nie ma sensu w tym by teraz postawić na swoim. Śledził więc Marikę wzrokiem milcząc przy tym. Wyglądał na takiego którego to wiele kosztuje. Nie potrafił rozproszyć go Junior domagający się ze strony ojca jakiejkolwiek uwagi, był skupiony. Czarnowłosy czekał w napięciu na to co powie kobieta, bo jej zdanie w jakimś tam stopniu się liczyło i musiał je brać pod uwagę. Nie była swoją smarkata siostrą ani jego bratem. Była dla Adama żoną, najprawdopodobniej najbliższą osobą pod słońcem - Nie musi ci być przykro. Tym się nie przejmuj. - powiedział szybko, bo to było akurat dość marnym uzasadnieniem chęci przeprowadzki. Mężczyzna spróbował uśmiechnąć się pokrzepiająco do kobiety kiedy ta ujęła jego dłonie w swoje. Łapki Juniora wylądowały na ich palcach pieczętując to że byli tutaj w trójkę, że powadzili tą nierówną dyskusję, że zastanawiali się nad wyborem - Marii... Wybacz mi, ale jak sama stwierdziłaś nie wiesz ile czasu to zajmie. Nikt nie wie. Ja, ty, Ben... Wiem, że to cię przeraża, wszystko będzie w jakimś stopniu dla ciebie nowe, inne. Tylko że tam ja też będę obok ciebie. I nie zostaniesz sama. Lubiłaś Grace. Ona ciebie też szanowała i cieszyła się na wieść o tym ze zostaniesz ze mną. - mruknął i wziął Juniora na ramiona by przesiąść się na kanapę, obok Mariki nie dbając już o to jak ta go potraktuje - Przemyśl to. Chcesz się zamknąć w klatce, bo tylko ta wydaje ci się bezpieczna. Ty zawsze tak robiłaś. Albo uciekłaś się i chowałaś, albo wcale nie chciałaś wytykać nosa zza drzwi w obawie ze to co za nimi cię zmiecie. Ale wtedy byłaś sama. A teraz jak wspomniałem masz mnie. I naprawdę... - zapewnił - Nie proponowałbym ci tego gdybym nie czuł takiej potrzeby. - sprzedaż jakoś go nie zainteresowała. To było małe miasto i wiedział że z tym może być problem - Proszę cię tylko byś to przemyślała. - powiedział i przechylił się próbując obłaskawić Marikę drobnym całusem, bo wiedział że za coś więcej zgromi go i znów mu ucieknie. Z pewnym trudem osunął usta od gładkiego policzka kobiety i wstał z kanapy przytrzymując Juniora za dłonie. Mały utrzymał się chwiejnie na nogach zachwycony tą perspektywą - Przyniosę ci album który chciałaś zobaczyć. - wyszedł na chwilę a na korytarzu rozległ się głos mężczyzny który dopingował dość sztucznie swego syna do kolejnych kroczków. Wszedł z nim na górę czując ulgę, którą przyniosło wyrwanie się spod spojrzenia przerażonych brązowych oczu. Nie chciał robić tego specjalnie, nie nalegał też usilnie. Wolał to niż postawienie jej przed decyzją już podjętą, choć jak dla niego klamka zapadła wtedy kiedy oznajmił że się przenoszą. Marika mogła jedynie opóźniać to co nieuchronne. Adam był bardzo samodzielny w niektórych sprawach i nie potrzebował wcale aprobaty innych. Zawsze wybierał dobrze. Kiedy znalazł się w sypialni wygrzebał z szafy ten nieszczęsny album i przejrzał go wyrywkowo. Panna młoda nie powinna mieć obok siebie tak niegodnego pana młodego. Prawda, Adam? Mały zaciekawiony wszystkim tym co dla niego nowe wyciągnął dłoń w stronę błyszczącej folii i utrwalonych na zdjęciach postaci. Nie, nie, nie... Nie wolno. Chcemy zakończyć dzisiejszy wieczór bez ponownego wykopywania topora wojennego. Poprawił syna na ramieniu i zszedł na dół zastanawiając się co tak naprawdę jest motorem jego działania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:21, 16 Sty 2012    Temat postu:

Jeżeli ciemnowłosa kobieta myślała, że wyjaśniła swojemu mężowi wszystko dostatecznie i na tym się skończy, to grubo się przeliczyła. To dopiero był początek jakże trudnej debaty. Zaciskała nerwowo dłonie to je rozluźniała. I nie chodziło o to, że jej mąż nie mógł mieć racji. Mógł, ale Marice wydawało się, że on nie potrafi jej w tym momencie zrozumieć. Oddychała dość ciężko jak by jakiś niewidzialny ciężar miażdżył jej klatkę piersiową i nie pozwalał na swobodne nabieranie powietrza w płuca. Bez tlenu zaczęła by się dusić. I to właśnie teraz odczuwała. Duszenie. Jak by coś ją pozbawiało życiodajnego tlenu. Miała ochotę wstać w tym momencie i uciec z tego miejsca. Słuchała męża uważnie, ale to ją tylko rozdrażniało jeszcze bardziej. W jednym miał rację wcześniej też tak robiła, coś co było najłatwiejszym, ucieczka i gdyby to zrobiła w tym momencie nie było by to niczym zadziwiającym. Tylko, że w obecnej sytuacji nie miała raczej gdzie zbytnio uciec. - To nie chodzi o to, że będzie to dla mnie nowe. - Bo wiedziała doskonale, że tak właśnie będzie i potrzebować będzie trochę czasu na oswojenie się z tym. I to akurat jej aż tak bardzo nie przerażało. - I nie boję się tego, że zostanę sama. Być może lubiłam ją, a ona mnie, nie wiem. Nie pamiętam tego. I nie boję się Twojej matki. - pokręciła głową na boki. Musiała mu to wyjaśnić raz a porządnie. - Owszem nie wiemy ile mi to zajmie czasu, nie przeczę, ale powiedź mi jak Ty sobie wyobrażasz, ze ze złamaną nogą przebyję tak daleką drogę? Adam, chodzi mi tylko o to, aby chociaż ściągnęli mi gips, rozumiesz? Abym nie miała problemu z poruszaniem się, bo z taką nogą nigdzie nie pojadę. - Spojrzała na niego z boku uśmiechając się kwaśno. - Ale ja nie mam zamiaru ani uciekać, ani się tutaj zamykać. - westchnęła ciężko bo opacznie ją zrozumiał. - Też chcę stąd wyjechać, ale dopiero będzie to możliwe wtedy kiedy chociażby mi ściągną gips, ok? Pamięć swoją drogą, ale noga to co innego. Nie pozwolę się narażać na dodatkowe zagrożenie dla mnie i dzieci, a taka podróż byłaby dla mnie wielkim dyskomfortem. - Wyciągnęła swoją dłoń w stronę syna i pogłaskała go po policzku. Nie ruszyła się nawet o milimetr kiedy jej mąż złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Zdawała się tego nie dostrzegać. - Obiecuję Ci, że sobie to przemyślę, ale prosiłabym Cię również to abyś uszanował moją decyzję i to, że nie bardzo jestem w obecnej sytuacji do podróży. W innym przypadku, posuniemy sie do drastyczniejszych metod. - pomasowała się po karku, który zdawał się ją niemiłosiernie boleć. Po chwili Marika została sama,a jej mąż poszedł po ich album ślubny. Odchyliła się w tył i położyła na sobie starając się uspokoić, bo narastała w niej frustracja. Nie chciała się denerwować, nie mogła sobie szkodzić w tym momencie. Gładziła się lekko po brzuchu leżąc z przymkniętymi powiekami. Nie chciała się kłócić z mężem. Unikała tego jak ognia. Potrzebowała spokoju w domu, a nie wiecznych niesnasek. Nie chciała w tej chwili o tym myśleć. Postanowiła to odłożyć na później.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:32, 16 Sty 2012    Temat postu:

Adam ziewnął idąc korytarzem. Nie wiedział skąd brała się w Marice ta histeryczność. Zachowywała się tak jakby postawił warunek wyjazdu za godzinę. Wcale tak nie było. Nie zamierzał też wyjeżdżać w przeciągu kilku tygodni. Najszybciej jak to możliwe, owszem, ale pozamykanie wszelkich spraw tutaj też im trochę zajmie. Kiedy by nad tym pomyślała sama by do tego doszła i przestała wariować. Mężczyzna pojawił się w salonie, a Junior wyjawił szczere chęci znalezienia się na podłodze. Po chwili zasuwał na czworakach przed siebie. Czarnowłosy okrążył go powoli i usiadł obok kobiety zerkając na nią krótko - Proszę. - oznajmił podając jej album jakby był to koronny dowód w sprawie o morderstwo. Wsparł łokcie na kolanach spoglądając na sztywną okładkę z boku. Chyba nawet nigdy nie oglądał tych zdjęć. Nie chciał. Wystarczyły mu jego własne wspomnienia. Poszorował bok nosa zdradzając pewne zakłopotanie. Nic nie powiedział bo wszystko co przyszło mu do głowy wydawało się nie na miejscu. Był złośliwe. Niezbyt sprawiedliwe. Naprawdę nie cierpiał zdjęć, tym bardziej takich na których miał okazję się znaleźć. Pochylił się lekko w bok by widzieć kogo przedstawia pierwsze - Pytaj, mogę ci wyjaśnić kto jest kim. - zaproponował wiedząc że Marika nie pozna prawie nikogo z fotografii - Możesz też zgadywać. Jeśli chcesz się... Pobawić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:32, 17 Sty 2012    Temat postu:

Jak by Adam nie wiedział Marika ostatnim czasem nic innego nie robiła jak się zastanawiała. Miała dość na głowie. Nie uskarżała się mężowi, że od tego ciągle boli ją głowa. Nie widziała sensu dodawać jemu czy sobie kolejnych zmartwień. Adam też nie wyjaśnił jej kiedy chciałby wyjechać do Nowego Yorku, a Marika po prostu uświadamiała mu to, że potrzebuje czasu. Nie była na nie. I wcale nie histeryzowała. Zachowywała się całkiem naturalnie. Chyba wolał by wyjawiła mu to co myśli i sądzi o tym, niż ukrywała to przed nim, a później rozpętało by się z tego jakieś piekło? Nie robiła mu przecież na złość swoim zachowaniem. Po prostu najwidoczniej nie zrozumieli się do końca prawidłowo. Wystarczyło to sprostować i tyle. Kobieta przed oczami ujrzała mroczki. Małe, jasne plamki zawirowały jej przed sobą. Westchnęła bezgłośnie próbując się pozbyć tego jakże niemiłego uczucia. Czuła się wyczerpana. Jakby ktoś wyssał z niej wszelką energię i nie pozostawił po sobie prawie nic. Kiedy Adam znalazł się w salonie i zasiadł obok niej uchyliła powieki zmuszając się do siadu co było dla niej nie lada wyczynem. Odebrała od niego album i opuszkami palców przejechała po oprawie śliskiej okładki. Wyprostowała się nieznacznie. - Yhm. - jedynie to udało jej się wydobyć z gardła. Otworzyła album przyglądając się pierwszemu z zdjęć. Był na niej Adam i Marika. Bardzo długo wpatrywała się w tą fotografię nic nie mówiąc. Przejechała po nim palcami i coś w niej zmiękło. - Ładnie wyglądaliśmy. - wyszeptała ledwo dosłyszalnie. Biała suknia kobiety była skromna, wręcz taka jaką by sobie wymarzyła. Jej włosy były długie, poskręcane i idealnie współgrały z suknią. Delikatny makijaż, wręcz ledwo zauważalny. I.. Była tam szczęśliwa. Wyglądała na bardzo zadowoloną, pewną siebie kobietę. W jej oczy rzuciła się biżuteria, która wyglądała na starodawną, ale spełniała dopasowanie do całej reszty. Przeniosła wzrok na posturę męża i przyjrzała mu się dokładnie. Wyglądał... Przystojnie. Ładna fryzura, elegancki. Według niej bardzo dobrze się prezentował. Ogólnie wyglądali na zakochanych i szczęśliwych. - Wszystko co bym powiedziała wydaje mi się zbędnym. Nie umiem określić tego co czuję. Może się mylę, ale wydaje mi się, że byliśmy ogólnie szczęśliwi. - Zwróciła się do małżonka spoglądając na niego. Po chwili jednak przewróciła kartkę przyglądając się kolejnemu zdjęciu. Byli tam oni i świadkowie. Bena poznała od razu z racji tego, że leczył ją w szpitalu. Jej palec zatrzymał się na sylwetce bardzo ładnej kobiety, ale bladej, wręcz nienaturalnie. Choć z drugiej strony nawet ta blado mleczna skóra jej pasowała. - A to kto to jest? - nie potrafiła sobie przypomnieć czy Adam jej wspominał o tej osobie czy nie, a może po prostu umknęło coś jej uwadze. Im bardziej próbowała sobie przypomnieć tym gorzej jej to wychodziło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:51, 17 Sty 2012    Temat postu:

Adam zerknął na zdjęcie, które ich przedstawiało z ociąganiem. Marika miała rację. Wyglądali ładnie. Te dwa słowa opisywały w zasadzie całą fotografię - Chyba nie było by pary która na zdjęciu ślubnym wyglądałaby źle. - stwierdził tak nijako wplątując się w kolejną rozmowę. Zawsze, kiedy już zdarzyło mu się przejść obok fotografa który posiadał wypełnioną zdjęciami gablotę, ludzie na tych kolorowych obrazkach zawsze wyglądali ładnie. Wyglądali na szczęśliwych. Sobie przeznaczonych. Wyglądali na takich którym nic nie jest straszne, bo mają obok siebie kogoś kto te straszne rzeczy pomoże im przetrwać - Nie, nie mylisz się. Można powiedzieć że nie mogliśmy się doczekać... - wyjaśnił machając lekko dłonią kreśląc niezbyt regularne koło - Byliśmy podekscytowani, przyjechała moja matka, twoi rodzice. Dom pełen ludzi... - teraz to tylko tak brzmiało. Wtedy Adam chodził wściekły jak osa i chciał wszystkim urwać łby tylko za to że odważyli się urodzić i zjawić w jego życiu - Było wesoło. - dodał kiwając głową. Przeszłość. Mężczyzna przysunął się do kobiety by lepiej widzieć. Pochylił się nad jej ramieniem kiedy wskazała na bladą towarzyszkę Ben'a - Sobhian Blackrose.- ujął w palce róg albumu i pociągnął delikatnie ku sobie by przypomnieć sobie uśmiechniętą, piękną twarz - To narzeczona Benjamina. To znaczy... Była jego narzeczoną. Zginęła kiedy on... - wskazał palcem na Juniora - Się urodził. Jeanine jest jej... Hm... Siostrzenicą? Córką kuzynki? Wybacz, ale nie pamiętam. Ben się nią opiekuje, bo oboje nie mają nikogo. - objaśnił pokrótce zerkając na ich syna który usiadł nieopodal i bawił się przyniesionym wraz z albumem pluszakiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin