Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dom Sobhian Blackrose
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:30, 30 Gru 2009    Temat postu:

Ben przymknął jedno oko jakby poddawał ocenie rozmiar cudowności Sobh. Stwierdził że to najwyższa z możliwych ocen jaką mógłby wystawić. Ale jego skromne zdanie się nie liczyło - Dla mnie jesteś. - powiedział chcąc poprawić jej humor. Przemilczał informację na temat swego kretynizmu. Nikt tego jeszcze nie zbadał tak dokładnie. Nikt tego nie wie. - Nie uciekł przed nią? Nią?! - Benjamin roześmiał się głośno odkładając na stół kanapkę - Brawo. - powiedział ocierając oczy - Będzie w siódmym niebie. - wampirzyca opuściła kuchnię a Ben w spokoju dokończył kanapkę. Zerkał w okno zastanawiając się jak pierwszą noc poza domem spędziła ich córka. Chwycił firankę w palce i bawił sie zwijając jej końcówkę w zamyśleniu - Jak myślisz? - zapytał gdy odbicie Sobh pojawiło się w szybie - Jean przeżyła tę noc jak i resztę wczorajszego dnia?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:10, 30 Gru 2009    Temat postu:

Pokręciła głową. - Dziękuję za komplement. - powiedziała w końcu poprawiając swoje włosy. Wyszła na chwilę jeszcze z kuchni na korytarz gdzie w jednej z szafeczek miała ukryty swój sprzęt do obcinania, grzebienie, spinki, kokówki i temu podobnym. Wszystko musiała mieć ze sobą. Upewniwszy się, że niczego nie zapomniała postawiła torbę na ziemi obok wyjścia. Poszła jeszcze do pokoju i wzięła czyste rzeczy dla Jean aby ją przebrać. - Nie śmiej się. Nie mów mu lepiej tego bo wpadnie jeszcze w szał. Będzie musiał jakoś to w sobie zwalczyć. - powiedziała wchodząc ponownie do kuchni. - Te kilka godzin przetrzyma jakoś. - wyszczerzyła się lekko do Benjamina. Podeszła do niego i złożyła małego buziaka na jego głowie. - Zjadłeś już? Jesteś gotowy? Bo w zasadzie nie ma na co czekać. Układanie włosów Marice trochę mi zajmie. Z Adamem uporam się szybciej. - wyjaśniła swojemu chłopakowi. Kiedy kiwnął jej głową zgadzając się z nią zawędrowali na korytarz. Ubrała na nogi buty, a na górę założyła kurtkę, którą zapięła dla pozorów pod szyję. Poczekała na Bena aż się wyszykuje. - Gotowe! - Zawołał jak zwykle swoim wesołym tonem Ben. Uśmiechnęła się do niego. Wcisnęła mu w dłonie ubrania dla Jean sama zaś wzięła swoją torbę. Przepuściła go przed siebie. Zamknęła za nimi drzwi gdy znaleźli się na dworze. Zapadał już zmierzch. Ulubiona pora wampirów Uśmiechnęła się pod nosem schodząc na dół. Pod nogami trzeszczał im śnieg. Uniosła głowę wyżej. Spojrzała na granatowe niebo. - Czyż nie jest pięknie? - Stwierdziła rozmarzonym głosem. W zasadzie mogło się wydawać dziwnym co tez w zimie i ciemności może być pięknego, ale Sobh swoje wiedziała. Chwyciła Bena za rękę. Lekko nią machając zawędrowali na posesję Adama.

/ Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:33, 31 Gru 2009    Temat postu:

/ Salon / Dom Adama Knight'a

Samochodem Adama jechało się całkiem przyjemnie. Benjamin nigdy nie był drogowym szaleńcem więc z samochodem nie stało się nic złego przez ten krótki odcinek jaki dzielił ich domy. Wygonił Sobh i Jean do domu a sam został jeszcze na dworze. Postanowił go dziś umyć w świetle lamp ulicznych bo jutro zapewne nie będzie miał na to czasu. Wolał się poświęcić spokojnemu przybieraniu go a nie myciu. Napuścił do wiadra gorącej wody, chwycił w dłoń szampon którego osobiście używał do szorowania swego auta i nalał odpowiednią ilość do wiaderka. Zanurzył we wodzie pokaźnych rozmiarów gąbkę i zabrał sie za zmywanie błota z czarnego lakieru. Po dwudziestu minutach zmył wszystko czystą wodą i wypolerował karoserię. Skrzyżował ramiona i obszedł wokół samochód. Starł palcem plamkę której cudem nie dostrzegł i uznał że auto wygląda idealnie. Garaż Sobhian jak i jej dom był obszerny. Wyprowadził do środka samochód Adama uważając by nigdzie nie przytrzeć. Odetchnął z ulgą gdy ta operacja sie udała. Serio... Nie chciałbym byś zabierał mi z ubezpieczenia. Nie dał mu ku temu okazji. Z szerokim uśmiechem zadowolony z siebie wpadł do domu. Usłyszał jak Sobh opowiada Jean bajkę więc nie przeszkadzał im. Poszedł do szafy i wygrzebał z niej swój ciemny garnitur. Nie pamiętał kiedy miał go ostatnio na sobie. Jeśli Adam wyglądał na takiego który dobrze się czuje w takim ubiorze to Benjamin był jego całkowitym przeciwieństwem. Co dzień widywany w koszulkach, jutro w białej koszuli i sztywnym garniturze będzie wyglądał bardzo nienaturalnie. Wziął szybki prysznic i zadowolił się skromną kolacją. Czekał na łóżku za Sobh która miotała się po domu w poszukiwaniu tego i owego jak mu wytłumaczyła kiedy zapytał za czym tak krąży. Kiedy w końcu już wszystko znalazła Benowi przypomniało się o tabletkach na uspokojenie. Dar Jeanine też się przyda. Powiem jej jutro co ma zrobić... Po chwili zasnął czując na prawej stronie swego ciała zimno bijące od Sobhian.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:23, 02 Sty 2010    Temat postu:

/ Salon / Dom Adama Knight'a

Zostawiła Benjamina samego, który zajmował się autem. Ona miała jeszcze co innego na głowie. Przede wszystkim pierwszym co było jej priorytetem to uspanie Jean, która i tak była już zmęczona. Przebrała ją w piżamę gdy zjadła kolację. Czytała jej bajkę aż zasnęła. Upewniwszy się, ze się nie obudzi zgasiła światło i wyszła z pokoju. Jean była już na tyle duża, ze nie musiała z nimi spać. Położyła ją w pokoju obok, który w końcu będą go musieli dla niej przerobić. Wszelkie potrzebne rzeczy gromadziła jak najbliżej siebie. Ben już skończył i położył się do łóżka czekając na nią. Kiedy ona znalazła to czego tak usilnie szukała przez ostatnie kilka minut położyła się koło niego opatulając go szczelnie kołdrą. Po chwili i on spał mocnym snem. Przez pierwsza godzinę leżała bezczynnie rozmyślając o wszystkim. W końcu nie wytrzymała. Uważała, ze zbyt wielki obowiązek na nich leży. Tak jak Adam i Marika chciała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Wymknęła się bezszelestnie z pokoju. Stanęła na korytarzu i przyłożyła palec do ust zastanawiając się od czego zacząć. Pomyślała, ze skoro Ben nie ubrał jeszcze auta to ona to zrobi aby zaoszczędzić im czasu. Wzięła wszystko co potrzebne schodząc na dół do garażu. Miała na to wszystko kilka dobrych godzin. Bardzo wiele pomogło jej to, ze jest wampirem i wyobraźnia jak i również wiele nabytego doświadczenia. Kiedy skończyła auto wyglądało [link widoczny dla zalogowanych] Zadowolona z siebie poszła do domu. Wszyscy jeszcze spali. Ona zaś cicho wygrzebała swoją kreację z szafy. Dobrała do niej buty, naszyjnik i kolczyki. Sukienkę powiesiła na szafie. Poszła do łazienki. Pomyślała sobie, ze ładnie by było, gdyby jej fryzura choć odrobinę przypominała fryzurkę panny młodej. Wzięła w ręce wszelkie przybory jakie potrzebowała. Po godzinie jej włosy zwijały się w ładne [link widoczny dla zalogowanych], które dziś zaakcentowała szczególnie. Przejrzała się w lusterku. Niczego jej nie brakowało. Za oknem już prawie świtało. W kuchni przygotowała Benowi jej mężczyźnie i córce śniadanie. Dodatkowo zrobiła dla Benjamina kawę, a dla Jean herbatę. Poszła ich obudzić. - Ben, skarbie słyszysz mnie? - mruczała mu słodko do ucha. Ucałowała go w usta. - Wstawaj już pora. - ciągnęła dalej. Po chwili otworzył zaspane oczy mrugając nimi leniwie próbując się dobudzić. - Zrobiłam wam śniadanie. Obudź Jean proszę. - uśmiechnęła się słodko i znów zawędrowała do kuchni. Do ślubu jeszcze trochę zostało, ale Sobh miała pełne ręce roboty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:37, 02 Sty 2010    Temat postu:

Ben naciągnął na siebie kołdrę próbując się pod nią schować - Nie... Nie słyszę... - powiedział śmiejąc się cicho. Uchylił leniwie powiekę gdy Sobh przywitała się z nim lodowatym pocałunkiem. W jego pojęciu niezwykle otrzeźwiającym i pociągającym. Otwarł oczy szerzej i przyjrzał sie fryzurze jakiej miała. Z aparycją osiemnastolatki wyglądała uroczo, jakby właśnie wchodziła w wiek kobiecy choć była od niego w rzeczywistości dużo starsza. Komplementu wygłosić nie zdążył bo wampirzyca lekkim krokiem wyfrunęła z sypialni. Usiadł i przeciągnął się. Przywitał go sms. Przeczytał go i zajęczał przeciągle - Sobh! - westchnął i pokręcił głowa patrząc na drobne literki - Módl sie by oni oboje dożyli w dobrym zdrowiu do godziny ślubu... - o wiele ciszej już dodał - Bo widzę że będzie ciężko... - zebrał sie w podskokach i wciągnął na siebie jeszcze codzienne ubrania. Zawędrował do pokoju Jean i przywitał się z nią buziakiem w policzek - Wstawaj mała. Będziesz dziś na wspaniałej uroczystości. Będziesz też potrzebna wujowi i cioci. - puścił do niej oko a kiedy ubrała się szybko wziął ją na barana i razem udali się do kuchni gdzie zajęli się swoimi śniadaniami bez słowa wodząc oczami za Sobh.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Sob 22:39, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:54, 02 Sty 2010    Temat postu:

Kiedy weszła do kuchni usłyszała nawoływania Bena. - A co się stało! - zawołała nakładając im na talerzyki jedzenie. Postawiła na stole świeży chleb jak i masło. - Matko, czy pech ich jakiś prześladuje? - Nie była tego pewna, ale tak jej się jakoś zdawało. - Ja nie wiem. Tak Jean będzie im potrzebna aby ich uspokoić. Postaramy się aby ten dzień jednak był dla nich wyjątkowy. Nic nie może im zakłócać ceremonii. Bo inaczej zagryzę. - zaśmiała się żartobliwie. Nie chciała na prawdę tego zrobić, ale gdyby jednak ktoś miał zamiar im przerywać już odpowiednio by się nim zajęła. Uśmiechnęła się lekko krzątając się po kuchni. Poszła w końcu do pokoju przygotować sukienkę dla Jeanine. Skrupulatnie ją wyprasowała. Przygotowała również rajstopki jak i też buciki. Fryzurą Jean zajmie się później. Powróciła do kuchni czekając aż zjedzą aby pozmywać po nich. Nie lubiła aby jej jakiekolwiek naczynia zalegały w zlewozmywaku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:05, 02 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin był po pierwszej porcji. Przełknął i powiedział - Coś sobie zrobiła z nadgarstkiem. - roześmiał sie kiedy Sobh zagroziła użyciem swych kłów - Nie sądzę byś musiała. Marika sama wie co robi i do czego ma pięści. A prosiłem ją... - pokręcił głową - Jeśli dobrze zrozumiałem Adama pobiła ojca dziecka. Reszta wyjaśni się jak do nich pojedziemy. Więcej mi nie napisał. - wyznał pałaszując i zerkając na Jeanine przebiegle. Zachowywali się tak jakby jedli na wyścigi. Dorwał się do szklanki z kawą - Oj spokój Marice będzie potrzebny. Adam zapewne sie tabletkami nafaszeruje... To znaczy nafaszerowałby sie gdyby nie ja. - mruknął z dumą - Swoja droga... Wydaje mi się że strasznie się tego boi. Marika wspomniała że jej rodzice mieli coś przeciwko, ale... - machnął dłonią i pogroził palcem Jean która dokarmiała na boku Syriusza - Tak ją to zdenerwowało że nie pytałem o co poszło. - Sobh wyszła a Benjamin został zasypany pytaniami Jean dotyczącymi dzisiejszego dnia. Odpowiedział na nie skrupulatnie w między czasie kończąc posiłek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:24, 02 Sty 2010    Temat postu:

- Na prawdę? - Sobh zatrzymała się w momencie aby popatrzeć na Benjamina oczami szeroko otwartymi ze zdumienia. - Przykro mi. Mam nadziej, że to nic poważnego. - pokiwała lekko głową. Oparła się końcu o blat stołu aby do końca wysłuchać tego co mówi mężczyzna, a czasem sama coś wtrącała w jego zdania. - Pobiła ojca dziecka? - To co usłyszała wywołało w niej szok. - Ludzkie pojęcia przechodzi. Chyba musiała być na prawdę w wielkiej desperacji, że to zrobiła. - w głowie jej się nie chciało to mieścić. Chciała się dowiedzieć co się stało. - Masz rację tym bardziej będzie jej potrzebny spokój. Ja również postaram się ją nieco uspokoić. - przyrzekła solennie. Wzięła pusty talerzyk od Benjamina doprowadzając do czysta. - Nie dziwię mu się wcale też bym się zapewne tak zachowywała gdyby Twoi rodzice mnie nie akceptowali w pełni. Poza tym Adam no cóż częściej się denerwuje niż inni. - zauważyła rozsądnie. Pogładziła swoją córkę po główce i ucałowała ją w policzek. - Moja maleńka córcia. - wyszeptała z wielką dumą w głosie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:32, 02 Sty 2010    Temat postu:

- Desperacji... - Ben zamyślił się pociągając swoje włosy - Ona jak o nim mówi to.... - nabrał głębiej powietrza - To się denerwuje a co dopiero jak go widzi. - wyjaśnił Sobh co miał na myśli opowiadając o tym co powiedziała na jego temat. Jego pojęcie przechodziła niestałość uczuciowa tego mężczyzny. Podejrzewał że musi być starszy od niego bo Marika również była a nie wydawało mu się by wiązała się z kimś dużo młodszym - Pewnie nie wytrzymała. Widać musiał ich odwiedzić, bo nie wiem po co mieli by do miasta wychodzić jeszcze dziś rano. - wzruszył ramionami i wstał - Jak mam jeszcze pozbierać Marikę i uspokoić Adama proponuję się zbierać. - spojrzał na Sobh i Jean - Tak? Oni też będą... Bardziej rozluźnieni gdy my będziemy na miejscu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:43, 02 Sty 2010    Temat postu:

- Bezczelny typ! - zirytowała się lekko Sobh podnosząc się w górę. - Jak mógł ich nachodzić w takim dniu? - Pomyślała, ze ten facet jest na prawdę nienormalny. Może miał coś z głową? - Może specjalnie to zrobił aby ich zdenerwować? - zastanawiała się przez chwilę. To najbardziej jej pasowało do tego wszystkiego. - Niektórzy to na prawdę nie mają umiaru i brak im przyzwoitości jak i kultury. Nie lubię takich osób. - uściśliła biorąc Jean na ręce. Poszła do pokoju ją ubrać w normalne ubrania. Później będą musieli jeszcze wrócić do domu aby się przebrać, ale nie zajmie im to zbyt wiele czasu. Po chwili powróciła stawiając ich córkę na ziemi. - Masz rację najlepiej to zachować bezwzględny spokój i być tam czym prędzej. - wyzmywała ostatnie naczynia z kuchni a chwilę później się ubierała w korytarzu. Ben i Jean byli już gotowi. - No to co idziemy? - zapytała biorąc na ramię swoją torbę z wszelkimi akcesoriami. - Czym prędzej tym lepiej.... - powtórzyła jeszcze raz wychodząc na dwór.

/ Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:58, 02 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin rozłożył bezradnie dłonie - Nie mam pojęcia. Dowiemy się na miejscu. - powtórzył raz jeszcze. Sobh wyszła z pokoju a Ben odwiedził łazienkę. Wyszedł z niej i zadbał by kotu nie brakowało jedzenia ani wody. Kiedy zobaczył Sobhian i Jean jedynie z tym co było pod ręką wygonił je na dwór a sam zrobił rundkę po domu. Pozabierał ich rzeczy. Wszystko co było małe jak i maść oraz tabletki na uspokojenie trafiło do jego plecaka. Garnitur, suknie Sobh i Jean zawisły na jego palcu. Wymaszerował z domu tłumacząc się że nie będzie wracał sie po dziesięć razy bo to bez sensu. Przebiorą się u nich. Do jego kieszeni dodatkowo trafiło małe tajemnicze pudełko o którym w tym domu nikt nie wiedział. xD Towarzystwo załadowało sie do przybranego już samochodu a Ben powiedział - Ja tez chce nie spać... Czasem. To miło nie czuć senności.

/ Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:37, 13 Sty 2010    Temat postu:

Sala weselna / Hotel / Seattle / Forks / Obrzeża

Grace nigdy nie czuła się zażenowana przez swoje samochody. Może i były stare ale zawsze dojeżdżała z punku A do punktu B bez większych przeszkód. Tak tez było i teraz. Ziewnęła. Droga z Seattle minęła im w ciszy. Jeanine usnęła a Benjamin był bliski temu samemu bo milczał a przynajmniej mówił o wiele mniej niż normalnie. Grace to nie przeszkadzało. Była przyzwyczajona do ciszy. Zapytała Sobh gdzie mieszkają bo nie wiedziała. Okazało się że parę domów od Adama. Zatrzymała się i szturchnęła Bena by przestał drzemać - Dobrej nocy. - powiedziała cicho by nie budzić Jeanine, którą ojciec wziął ostrożnie na ręce. Pożegnali się z Grace. Obserwowała ich przez chwilę po czym ruszyła do domu syna. Zaparkowała. W planach miała wyspanie się a z samego rana podróż do Nowego Yorku. Nie lubiła się narzucać, a nie widziała sensu w dalszym przesiadywaniu tutaj gdy wszystko się im układało.

/ Dom Adama Knight'a / Teren przed domem / Pokój gościnny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:50, 13 Sty 2010    Temat postu:

Przebudził się na szturchniecie - Co...? - ledwo kontaktował. Normalnie byli by już jakieś pół godziny wcześniej ale samochód matki Adama był strasznie powolny albo ona nie jeździła szybko. Przykrył usta dłonią i ziewnął potężnie. Wysiadł i wziął na ręce Jeanine skuloną obok Sobh na tylnym siedzeniu - Dobranoc Grace. - powiedział i skłonił się lekko. Sobhian otwarł drzwi od domu i cała trójka znalazła się w środku. Benjamin pospieszył na palcach do pokoju Jeanine by ułożyć dziewczynkę w łóżku. Wydarzenia z dnia dzisiejszego dały jej w kość i nawet nie wiedziała że jest już w domu. Wyszedł, ściągnął marynarkę i przeciągnął się. O kostki otarł mu się Syriusz. Ben popatrzył w dół i powiedział - Idź spać kocie... - uśmiechnął się lekko i uniósł wzrok by w niemym zachwycie podziwiać wampirzycę, która dziś stała się jego narzeczoną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:10, 13 Sty 2010    Temat postu:

Sala weselna / Hotel / Seattle / Forks / Obrzeża

W aucie zapadła totalna cisza. Nie protestowała. Nie odzywała się. Nie miała takiej potrzeby. Uważała, ze dziś już się dość nagadała. Tuliła jedynie do siebie Jean swoją córeczkę, która usnęła jak ledwo wyruszyli z Seattle, choć tak niedawno się zapierała, ze nie jest zmęczona. Sobh wiedziała. Jak zawsze. - Dziękuję Grace. Miłej nocy. - pożegnała się z nią. Lekko zatrzasnęła drzwi od samochodu i ruszyła do domu u boku swego narzeczonego. Jej pierścionek w świetle księżyca mienił się tysiącem różnych kolorów zależy pod jakim kątem padało światło. Otworzyła drzwi od domu by Ben mógł wejść. Zniknął zanosząc Jean do swego pokoju. Zerknęła na niego kiedy powrócił. Lekko prawie, ze płynąc w jego kierunku przywarła do niego. Przyłożyła mu dłonie na ramiona, które wolno zwisały w powietrzu. - Przetańczyć z Tobą chce całą noc... - zamruczała mu do ucha śpiewając cichutko. Kilkakrotnie ucałowała skórę jego szyi. Byli sami. Jean spała. A Sobh nigdy nie było mało Benjamina. Zakołysała się z nim wolno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:01, 13 Sty 2010    Temat postu:

Podeszła do niego lekko, jak zawsze z gracją, miękko i płynnie - Tak? - uniósł w górę brew uśmiechając się nieznacznie - To całkiem kusząca perspektywa. - wymruczał a jego dłonie znalazły się na biodrach wampirzycy. Zakołysał się równocześnie z nią - Gdzie jest najwięcej miejsca? - zapytał podejrzewając że zostaną na korytarzu, który był przestronny lub udadzą się do salonu w którym było też dość miejsca by móc swobodnie zatańczyć. Ujął lewą dłoń Sobh i przesunął po jej wnętrzu nosem. Zawsze pachniała słodko. Jak każda wampirzyca, kusiła tym ludzi. Świadomie czy nie, ale jednak. Dla Bena dochodziła jeszcze nuta, którą wyczuwał tylko u Sobh. Nuta wiecznej wesołości, szczęścia i uśmiechu. Wielu kolorów jej paznokci. Koloru jej oczu. Ucałował smukły nadgarstek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:34, 13 Sty 2010    Temat postu:

- Bardzo. - wyszeptała i dała mu się poprowadzić. - W salonie. Ale tutaj też. - powiedziała cicho, wręcz szeptem. Nie musiała głośno mówić, doskonale ją słyszał. Miał wyczulony słuch z powodu bycia tym kim jest obecnie. - Kochanie. - skłoniła się lekko prze nim teatralnie wysuwając prawą nogę w tył. Jej dłoń znalazła się pod biustem a druga ręka była wyciągniętą lekko w tył. Uchwyciła go za dłoń druga położyła na jego plecach przysuwając znów się lekko do niego. Wolno zaczęli wirować w takt muzyki, która tak na prawdę nie istniała. Nie była im potrzebna. Wystarczył odgłos bicia serca Benjamina. Posłała mu delikatny uśmiech. To było jak magia. Oni, dwoje zakochanych w sobie ludzi. Środek korytarza. Kołyszący się. Zapatrzeni tak ślepo w siebie. Nic więcej nie trzeba było. - Kocham Cię wiesz. Tak bardzo. - wyszeptała wprost bezgłośnie w jego usta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:48, 13 Sty 2010    Temat postu:

Skinął głową widzą zgrabny ukłon jaki przed nim wykonała. Objął ją delikatnie i zaczęło się. Powoli, lekko i bez pomyłek. Nie byłby sobą gdyby nie skomentował - Bardzo powiadasz? - zamyślił się przez moment - Bardzo bardzo... - obrócili się nienagannie. Brakowało wielkiej sali i świateł. Bardziej odpowiedniej oprawy - Wiem jak bardzo. Zapewne tak bardzo jak ja. Bo z wzajemnością Sobh. - zdrobnił jej imię z nutką czułości - Oj kochana... Co to będzie. - zaczął rozmarzonym tonem - Nasze wesele... Trzeba pozapraszać wszystkich. Moich znajomych twoich... Faktycznie. Trzeba o zacząć planować z półrocznym wyprzedzeniem. - nie umiał zachować ciszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Czw 0:47, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:32, 14 Sty 2010    Temat postu:

Pokiwała głową z aprobatą. Dała mu się prowadzić. Świetnie wyczuwała każdy jego ruch, umiejętnie się do niego dostosowując. Nie sprawiało jej to chociażby i najmniejszego problemu. - I nawet nie wiesz jak to mnie cieszy. Bo mam to czego mi w życiu najbardziej było potrzeba. Mam Ciebie skarbie. Moją pokrewną dusze, która mi osładza życie. To dzięki Tobie się zawsze uśmiecham. Dzięki Tobie widzę sens życia. Bo tylko z Tobą nabiera tak ciepłych, kolorowych barw. - Zakołysała się lekko w jego ramionach nie mając ochoty w ogóle aby ją puszczał. Ona mogłaby tak całą wieczność z nim tutaj przebyć. Nie obraziła by się. Bo czas się zatrzymywał. Ich czas. - To będzie jednak chyba wielkie wesele. Ja mam dużo znajomych uprzedzam. - zachichotała radośnie. Tak miło się jej z nim rozmawiało. - Masz rację zaczniemy to planować aby nie musieć wszystko na szybko. Ja mam bardzo dużo wolnego czasu jak widać więc poszukam odpowiedników, ale chce abyśmy to w zasadzie wybrali razem. Wspólnie. - Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła go do siebie. Oparła swój policzek o jego teraz kołysząc się jeszcze wolniej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:46, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Oj przestań mi to wpajać. Wiem doskonale Sobh... - mruknął gładząc jej włosy. Przytuliła się do niego więc zamknął ją w swych ramionach. Przestąpywali prawie że leniwie z nogi na nogę obracając się powolutku zajęci sobą. Świat nie istniał. Bo i po co? Jeanine spała jak zamordowana kilka pokoi dalej - Chętnie poznam ich wszystkich. Wiesz przecież że lubię poznawać nowych... Ludzi. - powiedział używając niezbyt dokładnego określenia na ich 'znajomych' - Będzie fajnie, zobaczysz... Ale to najlepiej jesienią, prawda? - zamyślił się i ciągnął dalej nie zdając sobie sprawy ze mówi na głos - Mało słońca. Deszcz... - mina trochę mu zrzedła - No ale nie będziesz musiała się chować za bardzo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:33, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Ja Ci niczego skarbeńku nie wpajam. - uśmiechnęła się do niego wręcz, ze leniwie. Nie chciało jej się nic. - Oczywiście, ze poznasz. To bardzo miłe osoby. Takie jak ja. Wampiry,w większości to wampiry. - uściśliła Benjaminowi informując go o swoich przyjaciołach. - Jesień będzie dobra. Zwłaszcza gdyby słońce nie świeciło było by pięknie. Mnie ono osobiście nie przeszkadza, ale zaczęła bym się świecić co dla niektórych było by bardzo to niezrozumiałe. - kiwnęła lekko głową odsuwając się od niego na kilka milimetrów aby spojrzeć mu w oczy. - A ja Twoich jestem bardzo ciekawa znajomych. W zasadzie to nie znam prawie nikogo oprócz Takeo. Ale na pewno poznam prawda? - wiedziała, ze tak będzie. Wolno zbliżyła swoją twarz do jego. Miała ochotę to zrobić tak po prostu. Położyła swoje dłonie na jego ramionach i wolno zaczęła całować jego usta próbując go zachęcić do współpracy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Siobhan Valedhed dnia Czw 1:40, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:55, 14 Sty 2010    Temat postu:

Pokręcił nieznacznie głową - Yhm... Nic a nic. Wcale. - uśmiechnął się do Sobh ukazując równy zgryz. Jego dumę xD - Wampiry? Och! - westchnął śmiejąc się cicho - To bardzo dużo jedzenia z wesela zostanie. - zauważył wpatrzony w duże jasne oczy Sobh - Mi też nie przeszkadza. Iskrzenie się jest... Do twarzy ci jak się iskrzysz. - mruknął nakręcając kosmyk jej włosów na palec - Bardzo ładnie wyglądasz wtedy. Mój diamencik. - znalazł dla wampirzycy nowe wspaniałe według niego i w pewnym sensie urocze określenie - Moi znajomi? - Benjamin uświadomił sobie że Sobh nie ma za bardzo kogo poznawać - Tylko Takeo? - zapytał trochę bezradnie - Miyu! Miyu jeszcze... - i na tym skończyła się jego żałośnie krótka wyliczanka. Nie dane mu było się tym jednak przejmować. Sobh nie pozwalała zatapiać się w pesymizmie. Nie przeciwstawiał się jej. Nie czekała. Dał się wciągnąć bardzo szybko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:34, 14 Sty 2010    Temat postu:

- No jak by nie patrzeć to zostanie. Może zastosuje nowe danie. - zaśmiała się. - Krew w pucharach. - Oczywistym było, ze sobie tak na prawdę żartuje. Nie mówiła poważnie. To było nie realne. Wyglądało by to co najmniej bardzo dziwnie. - Nie no muszę pomyśleć nad gośćmi. To będzie cudowne wydarzenie. Tyle osób. - uśmiechnęła się promiennie do narzeczonego. - Mój narzeczony. - powiedziała dobitnie to sobie uświadamiając, ze to jednak dzieje się tak na prawdę. Nie jest to zmyślone. Szczera prawda. Zerknęła na swój pierścionek. Była taka dumna z tego co osiągnęli wspólnie. - Miyu. Prawda. Twoja siostra, ciekawe gdzie się podziewa? - nie zaprzątała sobie teraz tym głowy. Nie było takiej potrzeby. - Twój diamencik. Jakie ładne określenie. Mogę się dla Ciebie iskrzyć, ale tylko dla Ciebie. - Nie miało być to dane nikomu więcej prócz niego no i może ich córki. Na tym się kończyło. Nie musiała nic więcej mówić. Zajęli się sobą w pełni zapatrzeni w swe oczy. Powiodła ustami po linii jego szczęki składając na nich swoje pocałunki az doszła do jego szyi delikatnie ją obcałowywując.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:47, 14 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin wyszczerzył sie - To byłby hit wszelkich przyjęć. Może i ja bym się pokusił... - różne rzeczy jadał gdy nie miał za co kupić ludzkiego jedzenia a nie chciał już podkradać ze sklepów - Co dla pani? - udał że kłania sie jak stary kelner - Och poproszę z łosia... Dla pana? Macie ze świnki morskiej? Ależ oczywiście! A jest może z żyrafy? Niestety tylko miejscowe gatunki fauny w menu... - roześmiał się i pochylił niespodziewanie. Złapał Sobh i wsadził ją sobie na ramiona - Miyu raz jest a dziesięć razy nie ma. Żyje własnym życiem. - powiedział. Nie widział sensu by ciągle dowiadywać się gdzie jest jego przyrodnia siostra. Sama radziła sobie doskonale - Oczywiście że ładne. Bo pasuje dla ciebie. Chciałbym cię kiedyś obejrzeć w pełnym słońcu. - niósł Sobh idąc na palcach by nie budzić Jean do sypialni - Zawsze przemykamy chyłkiem albo niewidzialni... - teraz musiał o tym zapomnieć. Słońce nie świeciło. Ugiął nogi w kolanach by Sobh nie zaliczyła bliskiego spotkania z futryną i znaleźli się w sypialni. Postawił ją na ziemi i obrócił się ku wampirzycy - Fajny ze mnie środek lokomocji?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:00, 14 Sty 2010    Temat postu:

Parsknęła śmiechem. - O tak już to widzę. Te menu. Ciekawe co na to Adam i Marika? - nie wyobrażała osobiście sobie tego. To co dla niej było normalnym dla nich wydało by się dziwnym i odrażającym. Odsunęła od siebie te myśli. - Obiecuję kochanie, że kiedyś zobaczysz. Udamy się na jakąś polanę gdy słońce będzie wysoko i pozwolę Ci się ujrzeć w pełni w słońcu jak się skrzę. Może i wygląda to ładnie, ale dla mnie jest to czasem wielkim utrudnieniem. Choć jak do tej pory skrzętnie to ukrywam. - zadowolona z tego, ze jej się to udawało zasiadła na jego ramionach. W odpowiednim miejscu schyliła głowę by nie uderzyć o framugę. - Wspaniały. Muszę przyznać. Jest miękko i ciepło. I tak przyjemnie. - powiedziała zgodnie z prawdą. Stojąc już na równych nogach przysunęła się do niego. - Czasem mi się wydaje, ze nasze życie to bajka. Mam przy Tobie wszystko czego potrzebuję. - pogładziła kciukiem go po policzku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:13, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Adam i Marika... - Ben zamyślił się poszukując odpowiedniej alternatywy - No tak. Z nimi może być problem. Soczek wiśniowy? - wykrzywił lekko usta - Zbyt duża różnica - Będzie trudno. Coś na pewno się wykombinuje. - wiedział że oboje się o to postarają - Jakbyśmy mieszkalni na odludziu lub mieli przyjaciół jedynie naszego pokroju to nie było by problemu. - wzruszył ramionami - Ale jest jak jest i wychodzi ci to wspaniale. Nikt nie podejrzewa cię nawet nadnaturalność. - powiedział majstrując przy zamku, który miała u boku sukienki - Tylko ci co mają lepszy wzrok wiedzę prawie wszystko. - powiedział 'prawie' bo do doskonałości Sobh sporo mu brakowało. Działanie przy zamku usprawiedliwił chęcią wyprania jej sukienki bo rzekomo miała straszne plamy - Wiesz... Bajkę trzeba rozpisać na wiele ciekawych rozdziałów. Możemy zacząć jeden bardzo ciekawy... - zauważył z dość niecnym uśmieszkiem - Gdy pozbędę się tego.... - warknął poirytowany bo zamek się zaciął i nie umiał sobie z tym poradzić - Jak mi się uda tego pozbyć... - zmarszczył czoło patrząc na zamek bardzo nieprzychylnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:55, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Kochanie... - zaśmiała się cicho lecz stanowczo łagodnie. - Mamy na to mnóstwo czasu. Wiesz ile w naszym nadludzkim tempie jak to mówisz możemy zrobić przez pół roku? Za pół roku to możemy mieć wesele jak z opowiadania. - mrugnęła do niego lustrując jego poczynania przy swej sukience. - Plamy? - parsknęła śmiechem. - Jakie plamy? - uniosła lekko brwi w górę. Szło mu to dość ślamazarnie i niezbyt sobie z tym radził jak można było zauważyć. - Poczekaj. - odsunęła lekko się od niego. Dłońmi powiodła do zapięcia sukienki. Ona nie miała z tym problemu. Najpierw zamek zasunęła lekko w górę a następnie rozsunęła go całkowicie w dół. Zsunęła ramiączka, a jej sukienka jedwabnie opadła na ziemię. Pozostała jedynie w samej bieliźnie, a dokładnie w samych majtkach. Wyciągnęła stopy z niej i stanęła obok. Schyliła się po sukienkę. - Proszę. - wyciągnęła rękę w jego kierunku aby mu ją podać. - Tak, a w jaki sposób? Co masz konkretnie na myśli? - uniosła lekko brwi w górę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:06, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Kochana a wiesz że inni nie mają naszego nadludzkiego tempa? - zapytał Benjamin podpierając się pod boki i czekając aż ona zrobi w końcu z zamkiem porządek - Chyba że znajdziemy sobie i wciągniemy do współpracy z nami same wampiry. - przekrzywił głowę bo jej zamek poddał się bez najmniejszych oporów. Co to za niesprawiedliwość?! Ja nie mogłem a tobie od ręki... - Dziękuję. - odpowiedział Ben z nutą przekory. Przybrał zmartwioną minę - O matko jak... Mam ci znów przypominać o sianie i o innych perypetiach rodem z średniowiecza? - pokręcił głową - Siano u nas równa się... - wskazał kciukiem na łóżko - Biedna dziewoja... To co ją czeka... Równa się tobie choć ty wcale biedną nie jesteś i masz więcej siły niż ja. No Sobh... - uśmiechnął się do niej zabawnie i przysunął by pocałować lodowatą skórę za uchem - Nie igraj ze mną.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Czw 19:07, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:16, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Tak wiem o tym, ale... - przerwała na chwilę. Zaczerpnęła powietrza. - Im pozostaje się jedynie wstawić. Przecież to my się wszystkim będziemy tak na prawdę zajmować. Nic więcej nie muszą robić. - Ona nie wyobrażała sobie aby ktoś musiał im pomagać. Była na tyle zorganizowana, a poza tym miała tyle czasu, ze poradzą sobie z tym bez mrugnięcia okiem. - Oż Ty! - syknęła cicho kiedy wyjawił jej swoje zamiary. - Myślałam na prawdę, że chcesz moją sukienkę. - wyszczerzyła się lekko, ale nie dała się prosić. Nie musiał. Była cała jego bez wątpienia. Zamruczała zmysłowo kiedy pocałował ją za uchem. Drgnęła lekko. To co się wytwarzało w niej za jego sprawą, to ach. - Nie musisz to prawda. - uśmiechnęła się przebiegle. - Ja z Tobą? Nie igram. - powiodła dłońmi do jego koszuli. Rozpięła jego guziki i pomogła mu się jej pozbyć. Wiedziała co ją czeka. Nie narzekała. Po ostatnim razie z nim uwielbiała to. - Przecież jestem cała Twoja. - powiedziała całując jego klatkę piersiową. Jej dłonie powiodły ku dołowi do paska jego spodni. Następnie na jędrne pośladki. Podniecał ją bez wątpienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:54, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Taaak... Nie wiesz po co była by mi potrzebna? - zapytał spoglądając na Sobh roziskrzonymi wspaniałym nastrojem oczami - Myślisz że wyglądałbym w niej tak dobrze jak ty? - zawsze ją zagada. Czasem jadaczka nie potrafiła mu się zamknąć. Miało to swoje dobre i złe strony. W jego towarzystwie nie można się było nudzić - Wątpię. Szczerze wątpię. - poczekał aż pozbędzie się jego koszuli. Wskazał na swoją klatkę piersiową - No zobacz jestem płaski jak deska. W porównaniu z tobą... - odchrząknął zerkając na jej kształtne piersi - Bardzo dużo mi brakuje. - pokiwał głową pewien tego co mówi. Trącił wierzchem dłoni jej majtki - A tu? - tym razem miał na myśli biodra. Przykucnął i położył swe dłonie odpowiednio na prawym i lewym - Matko z jakieś 90 centymetrów jak nie lepiej. A ja? - przysunął się do niej kiedy drobne dłonie spoczęły na jego pośladkach - Tak, wiem. - westchnął - O wiele mniej... Wisiałaby na mnie jak na sztylu od szczotki. - zachichotał i zaczął mruczeć. Melodia nie miała większego sensu. Chodziło o sam przyjemny, niski ton, który wprawiał w drgania wszelkie nerwy. Naparł lekko na Sobh chwytając jej dłonie. Cofali się powoli. Zajęci sobą, pocałunkami jakimi się obdarzali wdrapali się na łóżko - Ale uprać zawsze mogę. - dodał i puścił do wampirzycy oko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:10, 15 Sty 2010    Temat postu:

- Jak to po co? - parsknęła cicho śmiechem aby czasem nie obudzić Jean. - Nie wiesz jaki mam plan? - zapytała niby to szczerze zaskoczona. - Od dziś chciałam Cię zacząć ubierać w moje sukienki. Ogolimy Ci nogi, pod pachami, założymy rajstopy, sukienkę się trochę zwęzi i będzie leżeć jak ulał. - nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Oczywistym było, że żartuje na całej linii. - Przestań. Nie jestem taka dokonała. Mam tyle co Pan Bóg mi przydzielił. Nie więcej, ale też nie mniej. - wzruszyła lekko ramionami. - Twoje bioderka są w sam raz jak dla mnie. Mnie się w pełni podobają. Ty w ogóle... - przysunęła się lekko do niego. Jej jędrny biust teraz dotykał jego klatki piersiowej. - Cały mi się podobasz. I wcale bym w Tobie nic nie zmieniała. Pociągasz mnie takim jakim Cię stworzono. - na dowód tego ustami wycałowała całą jego klatkę piersiową, nagie ramiona, docierając do linii szczęki, a stamtąd dojeżdżając do płatka ucha. Przygryzła go lekko po czym przejechała po nim ustami. Dała się poprowadzić do łóżka. Jego pocałunki ją nakręcały. Ciało się spinało, a nerwy lekko drgały. Co raz to większy płomień się w niej palił. - Nie trzeba... - wyszeptała prawie, ze bezgłośnie padając wraz z nim na łóżko. Pociągnęła go ku sobie. Kolanem lekko go rozkroczyła. Miała zamiar dziś mu dać wiele przyjemności na tyle, na ile potrafi. Wsunęła się lekko pod niego, a jej usta błądziły nieśpiesznie po jego ciele.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:55, 15 Sty 2010    Temat postu:

- Ależ jesteś! - zawołał zaraz - Jak dla mnie jesteś najdoskonalszym stworzeniem na tej ziemi. - zapewnił ją gorliwie. Zawisł nad Sobh by mogła do woli podziwiać tą jego bladą, niezbyt umięśnioną klatkę piersiową w której on nie widział nic szczególnego czy godnego pocałunków jakimi ją obdarzała - A wiesz że rozmawiałem kiedyś o tym z Mariką? - pochylił się ale zobaczył tylko czubek jej głowy. Cofnął się będąc na czworakach niczym dziecko, by być na tym samym poziomie - Bawimy się po równo. - uznał wodząc palcem po jej ciele. Zatrzymał go przy żebrach - Miałem mieć takie włosy... - powiedział przeciągając lekko. Jego palec obwiódł jej piersi - W sam raz... Trzeba się będzie przyzwyczaić i zaopatrzyć w stanik. - szybko przesunął go na biodra - Tak fajnie wyglądają jak idziesz czy tańczysz... Też mi odpowiadają. - odchylił się w tył i przesunął po jej łydce - Cóż... Moja musiałby być smuklejsza i delikatniejsza. - uniósł dłoń a palec spoczął na linii jej szczęki - Hm... Tak operacja plastyczna by się przydała. - przesunął pieszczotliwym ruchem na policzki wampirzycy - Trochę różu czy tam czego się do nich używa... - pocałował Sobh i powiedział po chwili na temat swych warg - Tu chyba się ze mną zgodzisz... - jego usta rozciągnęły się w uśmiechu - Nic bym nie zmieniał. - spojrzał Sobh w oczy - Wyregulujesz mi brwi i będzie całkiem w porządku. Ale to jutro... Dziś jeszcze mamy coś do zrobienia... - zamruczał niewinnie patrząc na nią pożądliwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:19, 20 Sty 2010    Temat postu:

Zaśmiała się słuchając wesołej paplaniny Benjamina. Co on to by nie zrobił z swoim ciałem. - Nie ma mowy. Nie wyjdę za mąż za kobietę. Transwestyty też nie zniosę. - musnęła noskiem jego policzek. - Po prostu pozostań sobą. Żadnych operacji plastycznych.. Ach... - jęknęła przerywając na moment. Przełknęła głośno ślinę. Zrobiło jej się tak bardzo przyjemnie. - Żadnych zmian... - drgnęła znów nerwowo lekko się wiercąc. - Po prostu Ty. Taki jakiego pokochałam od samego początku. Mój Benjamin, z czarnymi, krótkimi włosami, z wspaniałym kotem, z cudownych uśmiechem jak i samym śmiechem. Uwielbiam go słuchać. Mogłabym tak cały dzień Cię nasłuchiwać. - powiedziała szczerze przysuwając się do niego. - Żadnych zmian! - syknęła cicho, ale stanowczo. Musiał jej posłuchać. Powiodła dłonią po jego ciele. Objęła go nogami w pasie dając znak, że jest w pełni gotowa. Musiał jej wybaczyć, ale nie miała cierpliwości, nie miała siły się opierać ani dłużej czekać. Chciała go tutaj, teraz, w tym momencie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:30, 20 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin roześmiał się głośno - Ze wspaniałym kotem! - odchylił się w tył nie mogąc przestać - O... Jak to zabrzmiało. - pochylił się nagle nad Sobh choć wcale nie musiał bo wampirzyca znalazła się bardzo blisko niego. Spojrzał w jej oczy, które teraz pociemniały niebezpiecznie. Ugryzł ją w szyję i...

Obudził się rano. Jako ostatni z rodziny. Zerknął na zegarek - Nie! - ubrał się pospiesznie i wpadł do kuchni. Sobh zajmowała się śniadaniem dla Jeanine - Ty budź mnie wcześniej... - powiedział widząc kanapki dla niego. Wpadł do łazienki i wypadł z niej po pięciu minutach - Lubię wszystko, lubię spać do późna, ale poświęcić pięć minut czasu snu na to by nie biegać po domu od samego rana... - porwał jedną kanapkę i ruszył z nią do pokoju by naładować w plecak swoje rzeczy - To wydaje mi się rozsądne! - zawołał niewyraźnie bo żuł w tym czasie. Zjawił się w kuchni i przywitał się w końcu z wampirzycą buziakiem w policzek. Zjadł resztę na stojąco i wypił kawę nie zważając nawet na to że nie jest osłodzona. Poprawił bluzę i strzepnął z niej okruszynki chleba. W tym czasie do kuchni wparadowała Jean jeszcze w piżamie i co zauważył Ben bez Ciapka u boku. Gdzie go zostawiłaś? Wolał jednak nie zadawać tego pytania. Pomyślał że leży na jej łóżku, albo... Został u Adama w domu i cierpi na samotność od przewczorajszego wieczora. Nie miał czasu by nad tym myśleć. Pożegnał się ze swymi kobietami. Po chwili ciemne Volvo przemknęło po ulicy i tyle go widziały Razz.

/ Centrum / Szpital / Parking / Dyżurka lekarska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:23, 23 Sty 2010    Temat postu:

Niedługo po wyjściu Benjamina zajęła się małymi robótkami w domu. A to tu posprzątała, tu pranie zrobiła, tu coś malowała. I zajmowała się Jean, która w zasadzie i tak oglądała telewizję. Po chwili przyszła marudząc, ze chce pana Ciapka, którego zostawiła u wujka. Westchnęła ciężko. Rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i uniosła w górę brew. - Halo? - poczęła z nim rozmawiać. - Ale jak całowała? Marika z kim? Gdzie? - zaczęła kolejno zadawać pytania. Była w szoku po tym co się dowiedziała. Usadziła Jean na krześle i ciągnęła dalej. - Jesteś pewien, ze to ona? Nie warcz na mnie. - zirytowała się. - Z kim? - nabrała głębiej powietrza w płuca. - Może to ten cały Howard? Nie wiem. - odpowiedziała machinalnie. - Nie możemy się do tego wtrącać to nie nasza sprawa Ben. - powiedziała narzeczonemu. - Przepraszam Jean marudzi mi o misia muszę kończyć miłej pracy buziaki od nas. - rozłączyła się i spojrzała na córkę. - Chodź pójdziemy do wujka po misia. - Mała zeskoczyła z krzesła i pobiegła się ubrać, Sobh chwilę później. Nie wiedziała jak ma rozmawiać z Adamem. Wyszła na zimne, mroźne powietrze.

/ Dom Adama Knight'a / Teren przed nim


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:32, 23 Sty 2010    Temat postu:

/ Korytarz / Teren przed domem / Dom Adama Knight'a / Ulica / Dom Sobhian Blackrose

Ciężko dysząc weszła do domu. Była zła na swoją córkę za jej nierozwagę. Nie wyobrażała sobie tego jak mogło się to źle skończyć. - Jean nigdy więcej się nie waż wynosić z domu tego o czym rozmawiam z tatą. Zrozumiano? Choćbyś nie wiem jak chciała dobrze. Chcesz aby się przez Ciebie rozeszli? Nie powiedziałam sama wujkowi bo nikt nie jest pewny tego czy tak właśnie było. - westchnęła ciężko ściągając ubranie z córki. Przyklęknęła przy Niej. - Jean. Czasem lepiej warto trzymać język za zębami. Nie możemy się wtrącać do życia wujka i cioci. Nie możemy. Takie sprawy muszą załatwiać między sobą. Rozumiesz? - mała pokiwała jej głową. - Przepraszam, ze byłam taka ostra dla Ciebie. Zdenerwowałam się. Chodź. - wyciągnęła do niej ręce a córcia przytuliła się do niej ufnie. - Przepraszam. Tylko zapamiętaj to co powiedziałam. - pogoniła ją do pokoju i w tym momencie rozległ się nerwowy dzwonek do drzwi. Wyczuła kobietę. Dokładnie4 Marikę. Jej serce biło jak oszalałe. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Otworzyła jej a kobieta wpadła jej w ramiona. - No już cśśś... - starała się ją uspokoić. Zamknęła drzwi wolną ręką i tuliła ją do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:47, 23 Sty 2010    Temat postu:

/ Korytarz / Dom Adama Knight'a / Ulica / Dom Sobhian Blackrose

Biegła przez całą drogę jak oszalała nawet na chwile nie zatrzymując się aby spojrzeć za siebie. Ciężkie, słone, duże krople uparcie spływały po jej twarzy. Dobiegła do domu Sobhian zatrzymując się dopiero przed samymi jej drzwiami. Trzęsła się cała z zimna, nerwów i doznawanego bólu. Wszystko wewnątrz niej zamarło. Wraz z słowami Adama uleciało z niej życie. Nic już nie miało sensu. Wszystko wydawało się bezsensowne i puste. Dyszała ciężko nie mogąc złapać oddechu. Zjechała pod drzwiami Sobian nie będąc zdolną się ani ruszyć, ani oddychać. Myślała, ze znów się udusi. I wcale by nie była niezadowolona z tego powodu. Byłby jeden problem mnie z głowy Adama. Miałbyś w końcu spokój. Mógłbyś w końcu na nowo się z kimś związać, z kimś kto według Ciebie Cię nie zdradza... Strasznie to przeżywała. Brzuch ją rozbolał od tego wszystkiego. Resztkami sił się pozbierała i jakoś drżącą dłonią nacisnęła dzwonek. Nie ważnym już było jak się Adam dowiedział. Nie chciała wiedzieć. Już nic nie chciała wiedzieć. Drzwi się otworzyły, a ona wpadła rozpłakana w ramiona Sobh nie mogąc się uspokoić. Dobrych kilka chwil tak beczała na jej ramieniu. - Jak on mi mógł Sobh tak powiedzieć? Jak mógł posądzić, ze jestem dziwką, ze się puszczam. I to z kim? Z Howardem. Nienawidzę tego człowieka. Nienawidzę. Rujnuje całe moje życie. -przytuliła się do niej mocniej. Znów się rozszlochała. Wylewała na ramieniu kobiety cały swój ból. - Jak mógł mnie tak poniżyć? Przecież zawsze byłam mu wierna. Jestem wierna. I nigdy bym mu tego nie zrobiła, a on nawet nie pozwolił mi powiedzieć jak to wyglądało z mojej strony. Nie pozwolił i tylko od razu posądził. Jestem dla niego nic nie wartym śmieciem. Dziwką, która nie zasługuje na szacunek. Chcę umrzeć Sobh. Słyszysz? Chcę umrzeć. Nie chcę już niczego słuchać. Moje życie nie ma sensu. - odsunęła się w końcu od kobiety i oparła się o ścianę spuszczając głowę w dół a nowe łzy wciąż leciały z jej oczu. Za bardzo była roztrzęsiona tym wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:22, 23 Sty 2010    Temat postu:

/ Dom Adama Knight'a

Dostała od mamy taką burę że nie wychylała nosa ze swojego pokoju tuląc do siebie pana Ciapka. Pociągała lekko nosem. Kiedy zadzwonił dzwonek wzdrygnęła się i wyszła z pokoju stąpając cicho. Gdy zobaczyła mężczyznę na progu, gdy zobaczyła jego minę, schowała się za drzwi. O nie... To wuja. Też mnie wyzwie... Po chwili jednak mężczyzna znów się pokazał tym razem uśmiechając się lekko. Jean pociągnęła znów nosem i powiedziała - Ciocia jest w pokoju. Śpi. - zerknęła na Adama zaczesując włosy za ucho - I strasznie płakała jak przyszła i mówiła... - urwała bo wuja ją zostawił. Na korytarzu pojawiła się jej mama a wuja ją zignorował i odszedł dalej. Jean wystraszona patrzyła ze swego kącika na Sobh. Przycisnęła Ciapka do siebie i bez słowa ruszyła do swego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:49, 23 Sty 2010    Temat postu:

/ Dom Aarona / Centrum / Obrzeża

Zadzwonił raz. Nie czekał. Jeśli chodzi o Marikę nigdy nie czekał. Miało to dobre i jak się okazało ostatnio bardzo złe strony. Przez jego popędliwość, przez błędy które popełniał był znów zmuszony poszukiwać Mariki i błagać o jej wybaczenie. Pojawiła się Jeanine. Adam zmarszczył czoło, patrząc na dziewczynkę z góry. Uciekła przed nim chowając się za drzwi. Adam zajrzał za nie i uśmiechnął sie blado. Nie mógł jej winić za swoje błędy. Dostała chyba wystarczającą szkołę od Sobhian. Nie miał sił by się na niej wyżyć. Jean opowiedziała mu co się działo od przyjścia tu jego żony. Adam wysłuchał tego z kamienną twarzą. Podziękował jej i ruszył w stronę pokoju, który wskazała mu Jean. Pojawiła się również jej matka ale Adam przeszedł obok niej obojętnie - W porządku. - mruknął nie zatrzymując się ani na moment. Widząc jego spojrzenie nikt nie odważył mu się przeciwstawić. Uparta, konsekwentna determinacja. Nikt mu nie mógł bronić spotkania z Mariką. Pchnął drzwi i zamknął je za sobą patrząc na kobietę leżącą na kanapie. Uśmiechnął się nieznacznie widząc jak drzemie. Musiała odpocząć. Był tak głupi że zapomniał iż Marika nie może się denerwować. Podszedł do niej na palcach ściągajac kurtkę. Położył ją na fotelu z którego po chwili spadła. Metalowy zamek uderzył w panele co obudziło Marikę. Przepraszam... Zerknął na kurtkę żałując że nie może jej spopielić spojrzeniem. Przyklęknął przy kanapie i usiadł na swych stopach. Wsunął nieśmiało palce pod koc, którym była okryta by odszukać jej dłoń. Chwycił ją ostrożnie. Niezbyt mocno. Dawał jej wybór. W każdej chwili mogła mu się wyrwać, nie bronił jej tego. Wyraz jej twarzy wcale mu nie pomagał. Te zaczerwienione oczy, zaognione policzki, spierzchnięte usta. Adam patrzył na to czując jak wina przytłacza go coraz bardziej. Wyprostował się na moment i musnął jej czoło ustami. Krótko, delikatnie, z namaszczeniem, tak jak zawsze jej się należało. Tak by jej nie urazić. Nie chciał by się denerwowała więcej. Już wystarczy... Milczał przez chwilę wpatrzony zrozpaczony i zagubiony w jej oczy - Marii... - przeciągnął choć bez nuty zmysłowości. Tym razem z żalem, z bólem. Z przeprosinami - Przepraszam. - który to już raz? Za co teraz? Za nazwanie dziwką. Nie liczył. Ważne że umiał się przyznać do błędu, że ugiął przed Mariką kolana - Przepraszam za moją popędliwość i ocenę. Za to że nie wysłuchałem do końca a powinienem. Za to że źle osądziłem, choć nawet nie miałem podstaw by tak myśleć. Za to że użyłem wobec ciebie tak obraźliwego epitetu a nie miałem prawa tego zrobić. - z każdym wypowiadanym zdaniem opuszczał głowę w dół, bo brakowało mu sił. Słowa przeprosin wykańczały - Przepraszam że opacznie cię zrozumiałem i wyciągnąłem z tego zbyt pochopne wnioski. Nie wiem jak mogłem tak pomyśleć, bo nie miałem nigdy nawet najmniejszych podejrzeń. - jego słowa były szczere. Jak zawsze prawdziwe jeśli skierowane w jej stronę. Naprawdę żałował i to było widać na pierwszy rzut oka. Siedział przy kanapie skulony, zgarbiony, jakby obolały i półżywy. Cierpiał przez swój niewyparzony język i żałował - Nie mogłem ich mieć, bo ty nigdy nawet na moment... - urwał, nabrał powietrza i zakończył - Przepraszam Marii. - zamilkł bo nie wiedział czy jego słowa cokolwiek dadzą. O wybaczenie już nie prosił. Ważnym dla niego było by przyjęła przeprosiny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:43, 24 Sty 2010    Temat postu:

Umęczoną od ciągłego płaczu, targaną wszelkimi, sprzecznymi emocjami i nerwami Sobh ułożyła ją na kanapie w jakimś oddalonym od korytarza pokoju. Zasnęła szybko. Nie trzeba było jej niczego do tego. Za dużo się dziś wydarzyło. Za dużo złych słów padło, za dużo cierpiała od tego. Zwinęła się w kłębek i po jej ciele rozlał się błogi, ciepły spokój. W śnie nie musiała się martwić, chodź gdzieś tam w jej podświadomości przewijało się wciąż na nowo to co powiedział jej Adam. Kurwisz się na głównej ulicy i to z kim? Z Aaronem... - Brzęczało jej w umyśle. Nie. jak możesz? Ja nic nie zrobiłam. Przecież jestem Ci wierna. jestem Twoją żoną. Kocham Cię. Nie zdradziłam Cię... - krzyczała w umyśle, ale nawet na chwile nie drgnęła. Nie poruszyła się jedynie zacisnęła mocniej powieki i usta. Wyjdź... - Kolejny obraz Adama, który nakazywał jej tego. Nie patrzył na nią. Jak by sprawiała mu ból samą obecnością. - Wyjdę, ale mnie nie szukaj. Nie jesteś mnie wart skoro tak myślisz o mnie... - Trzaśnięcie drzwi? Przecież to nie przypominało trzaśnięcia drzwiami. Głuchy brzdęk metalu zarył o ziemię. Nie takie odgłos wydają trzaskające drzwi. Nie pasowało jej tu coś. Otworzyła szeroko oczy i kilkakrotnie razy nimi zamrugała aby się upewnić, ze to co widzi nie jest żadnym snem. Nie było. Przed nią korzył się Adam. Przepraszał ją. Przepraszał za krzywdę jaką jej wyrządził. Była smutna? Może i tak. Usta zbielały jej od zaciskania. Lekko je rozchyliła jak by chciała zaczerpnąć powietrza. Nie cofnęła się gdy ją dotknął. W pewien sposób jego dotyk ją leczył, pomimo tego co jej powiedział. Potrzebowała go, ale czy mogła mu kolejny raz wybaczyć i zaufać? Przecież dopiero co zostali małżeństwem. Zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu powiedzieli sobie tak. Mimowolnie ścisnęła jego rękę. Poczuła delikatny pocałunek na swoim czole. - Adam... - westchnęła cicho przymykając na sekundę oczy by znów je otworzyć. Teraz miała się okazać cała prawda. Miało się okazać to czy mu wybaczy i się z nim pogodzi czy też nie. - Nie możesz mi tak mówić. Przecież nigdy Cię nie zawiodłam. Nigdy nawet... - mówiła lekko zachrypniętym głosem. Przychodziło jej to z lekkim trudem. - Nie zdradziłam Cie. Cały czas od powrotu z Nowego Yorku byłam z Tobą. Nawet na 5 minut Cię nie zostawiałam. Więc jak bym mogła Cię zdradzić? - nie było już to ważnym. Próbowała się unieść w górę, ale nikle jej to wychodziło bo ręka jej ścierpła od leżenia na niej. - Kocham Cię. Jednak zadałeś mi ból swoimi słowami. Wielki ból. - Nie obeszło się bez tego aby Marii tego nie skomentowała. Musiała wiedzieć, ze on to rozumie wszystko. Rozumiał na pewno. Przepraszał za to. Zdawał sobie z tego sprawę i kajał się przed nią. Było to dla niej wystarczającym dowodem. - Chodź. - wyciągnęła ręce spod koca aby się do niej przytulił. Kolejny raz wybaczała. Kolejny raz miękła. Robiła to tylko dla niego. Kiedy się do niej pochylił przytuliła go do siebie i pogładziła go po jego czarnych włosach. Ucałowała lekko czubek jego głowy. - Wybaczę Ci bo jestem Twoją żoną, bo Cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Wybaczę Ci bo trzeba wybaczać. Jednak pamiętaj, ze kiedyś w końcu złamię się. A Twój nieodpowiedni czyn zakończy się tragedią. - ostrzegła go aby miał to na uwadze. Gdyby nie była w ciąży to już teraz mogłoby jej tu nie być. Powstrzymywała się jedynie ze względu na dziecko i w pewnym stopniu na niego. - Proszę Cię przysięgnij mi, ze następnym razem dokładnie mnie wysłuchasz, pozwolisz poznać prawdziwe i do końca fakty nim wyciągniesz jakiekolwiek wnioski. Obiecaj mi to. Musze to wiedzieć. - jego dotyk sprawiał jej wielką ulgę i przyjemność. Jak się okazywało była bardzo silną psychicznie kobietą. Potrafiła to jakoś znosić. A przecież miała przed sobą jeszcze całe życie, to tylko od nich zależało jak je przeżyją. Czy w szczęściu i radości czy też w smutku i żalu? Tego nie mól wiedzieć nikt.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:59, 24 Sty 2010    Temat postu:

Wysłuchał tego co miała mu do powiedzenia. Nie przerwał nawet na moment. Nie mógł. Dość złego już narobił. Trwał przy swojej żonie w pokorze. Kamień spadł mu z serca gdy powiedziała że wybacza, ze nadal go kocha. Znów pozwoliła mu wrócić do siebie. Bez słowa uniósł się lekko i wyciągnął w jej stronę ramiona. Chciała tego - Dziękuję. - po raz kolejny dziękował za coś Marice, po raz kolejny za łaskę jaką go obdarzyła. Słowa upomnienia nie odbiły się jak grochem o ścianę. Zapadły Adamowi głęboko w pamięć. Wiedział że przegiął, że nie mógł więcej tak postąpić - Przysięgam ci. Od teraz zawsze wysłucham ciebie do końca. Zawsze choćbyś wyliczała mi powody dla których odemnie odchodzisz. - puścił Marikę na moment by przysiąść na kanapie. Teraz już mógł podnieść się z podłogi. Nie był pogardzany. Uzyskał znów wybaczenie. Wziął ostrożnie kobietę w ramiona - Marii... Pojedźmy tam gdzie go... - oczywistym było kogo ma na myśli - Nie ma. Pojedźmy do Nowego Yorku i zostańmy tam. Jakiś czas. - ton głosu wskazywał na pytanie, ale zdanie wcale nim nie było. Przesunął lekko palcami po lokach kobiety - Zgodzisz się na to? - zapytał nie wiedząc czy w ogóle Marika miałby ochotę na powrót tam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18, 19  Następny
Strona 17 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin