Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dom Sobhian Blackrose
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:26, 24 Sty 2010    Temat postu:

- Cieszę się. - powiedziała cicho składając swoją głowę na jego udach. I zakończyło się. Wszelkie cierpienie. Wszelkie niesnaski jakie były między nimi zakończyły się tak jak powinno być. Mimowolnie malutki, cienki uśmieszek wypłynął na jej ustach. Nie lubiła się kłócić z Adamem. Może kiedyś było inaczej. Może kiedyś dzieliło ich coś, ale teraz? Przecież teraz byli małżeństwem. Już tak wiele ze sobą przeżyli. To co proponował jej Adam było wybawieniem dla nich obojga. Potrzebowali tego jak najbardziej. Wyrwać się stąd. Odpocząć od tego wszystkiego, od Howarda, który non stop się do nich przyczepiał. - Jedźmy. Chociażby i zaraz. Tam... - Miała na myśli Nowy York. Magiczne miejsce. - Tam się to wszystko między nami zaczęło. I kocham to miejsce chociażby za to co mi dało. A dało mi wspaniałego mężczyznę, może czasem reagującego zbyt pochopnie i nerwowo, al wszystko przecież jest do naprawienia. Wszystko idzie znieść. - ucałowała go w usta. A jej oczy znów napełniły się życiem. Bo tylko z tym mężczyzną mogła to dzielić. - Kiedy tylko chcesz. Powiedź, a pójdę za Tobą chociażby i na koniec świata. - przytuliła swój policzek do jego policzka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:38, 24 Sty 2010    Temat postu:

Adam nie pozostał jej dłużny w sprawie uśmiechu. Jego jak zawsze był doprawiony o tryumf i zwycięstwo. Przekręcił głowę w bok wpatrując się w Marikę - Choćby i zaraz... - wyciągnął z kieszeni telefon - Zobaczymy co da się zrobić. - dla zabicia czasu okręcał lekko wokół palca kosmyk włosów Mariki. Rozmowa przebiegła pozytywnie. Rozłączył się i odrzucił telefon na bok kanapy - Niestety tak zaraz nie. Ale jeśli się sprężymy to za dwie godziny. - oświadczył unosząc kąciki ust w górę - Więc jedziesz na ten koniec świata ze mną, czy nie? - wiedzieli oboje że jechali tam by uciekać, by uciec od problemu, ale też i by problem rozwiązać. Doskonale usprawiedliwienie. Na wszystko znajdzie się sposób... - Jedziesz? - zapytał szczerząc zęby. Zaczął łaskotać Marikę w bok jakby do końca nie był sobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:55, 24 Sty 2010    Temat postu:

- No wiesz... - zamyśliła się na chwilę wpatrując się w jego poczynania. Nie mówiła dalej bo rozmawiał przez telefon. - No za chwilę nie? Ach no chyba, ze... - nabrała powietrza w płuca unosząc się lekko na łokciu w górę by być na równi z Adamem. - Ach na prawdę? - uśmiechnęła się szeroko i z zadowoleniem. - To wspaniale. Na prawdę? - na jej policzki wypłynęły zdrowe rumieńce. Ciało się rozluźniło, a myśli płynęły swobodnie. - Z Tobą? Oczywiście, ze jadę. Chociażby i już. Sam wiesz. - roześmiała się odchylając głowę lekko w tył. Zachowywała się tak jak by to co działo się godzinę czy dwie temu nie miało w ogóle miejsca. To oznaczało jedno. Całkowite przebaczenie grzechów jakich dopuścił się Adam względem niej. - Jadę. - odpowiedziała szczerze i zgodnie z prawdą. Kiedy zaczął ją łaskotać zapiszczała. - Ej? - pogroziła mu palcem przed nosem. - Tak się nie będziemy bawić. - Jednak dała się wciągnąć w jego zabawę. Wygrzebała się spod koca, a jej palce dopadły się do jego brzucha. Uczyniła mu to samo co on jej. - Zadowolony? - pstryknęła go palcem w nos.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:05, 25 Sty 2010    Temat postu:

Adam wywrócił oczami - Nie. Okłamuję cię z premedytacją od paru miesięcy. - mruknął widząc jej niedowierzanie. Westchnął ciężko i pokręcił głową - Tak, za dwie godziny i... - urwał wciągając machinalnie mięśnie brzucha. Popatrzył na Marikę i powiedział - I ty Brutusie przeciwko mnie? - zmarszczył nos i pogroził jej palcem - Bo nie polecimy nigdzie. W ogóle... - zerknął na zegarek - Jak mamy się nie spóźnić i nie biegać po domu to proponuję się zabierać. Trzeba się spakować i tak dalej... - chodzący rozsądek i punktualność - Chodź. - ujął jej dłoń i pomógł się podnieść Marice na równe nogi. Chwycił koc i złożył go w kostkę. Wsunął swój telefon do kieszeni. Narzucił na ramiona kurtkę - Nie ociągaj się... - ujął Marikę pod bok i wyprowadził z pokoju. Nie lubił się spóźniać tym bardziej na samolot. Wiedział że jeśli nie poleca tym, to kolejny jest następnego dnia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:28, 25 Sty 2010    Temat postu:

- Przestań mi tak mówić, bo wezmę to poważnie do siebie. - zagroziła mu przestając swoich gierek. - Ja przeciwko Tobie? A czy ja Ci na Brutusa wyglądam? - poczęła się śmiać z jego słów. - Przecież ja mam rączki tutaj. - zamachała mu nimi przed oczami dla zobrazowania swoich słów. - Tak, tak... - westchnęła lekko zbierając się z wygodnej kanapy pani domu. Było jej tu dobrze i przyjemnie, a na dworze było tak zimno, ze aż nawet nie chciało się tam wychodzić. Skoro mieli jednak lecieć to faktycznie musieli się zbierać. Ona nie pakowała się szybko. Zawsze łaziła po całym domu i pięć razy sprawdzała czy wszystko wzięła. - No dobrze, chodźmy. Bo nie zdążymy, a jeszcze trzeba do Seattle przecież zajechać. Warunki atmosferyczne nie bardzo sprzyjają. - sama założyła na siebie swoją kurtkę, która spoczywała na końcu łóżka. Na nogi założyła buty. Poszła za Adamem. - Tak jest tatusiu. - cicho zaśmiała się pod nosem wchodząc na korytarz Sobhian.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:40, 25 Sty 2010    Temat postu:

- A skąd wiesz że żartowałem? - odgryzł się żartobliwie. Okręcił się otwierając przed nią drzwi pokoju - Ty zawsze masz rączki... Ciekawe dlaczego ja tego jednak nigdy nie widzę? - wzruszył ramionami wsuwając dłonie w kieszenie spodni - Warunki atmosferyczne najmniej mnie martwią. - powiedział zaciskając lekko usta bo przed nimi pojawiła się Sobh. Adam przystanął - Nie patrz tak na mnie. - powiedział widząc wzrok Sobhian na sobie. To twój narzeczony ma coś ze wzrokiem. A ja głupi was posłuchałem. Nie chciał znów widzieć Benjamina. Tak będzie lepiej.Poczekał aż Marika się pożegna z przyjaciółką. Po chwili wyszli na ulicę a Adam przygarnął swą żonę do siebie by nie odczuwała tak bardzo chłodu. Będą na miejscu późno w nocy - Córuś... - chrząknął - Nie... Mariko. - jednak ta wersja była odpowiedniejsza - I znów wakacje... - rzucił dziwnie beztrosko. Tak było. Kolejny urlop od wszystkiego. Począwszy na Forks a kończąc na sukinsynie, który podawał się za adwokata. Dobrze że mieli blisko i po chwili byli we własnym domu.

/ Dom Adama Knight'a / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 0:41, 25 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:19, 25 Sty 2010    Temat postu:

- No, tak domyślam się. A spróbowałbyś nie żartować, to... - stanęła przed Sobh, która wyszła im na przeciw. Przybrała przepraszającą minę. Była zmuszona na chwilę zaprzestać rozmowy z Adamem. Przysunęła się do kobiety na odległość mniejsza niż wyciągnięcia reki. - Dziękuję Ci bardzo za wszystko i przepraszam za kłopot. - wyszeptała cicho do niej. Była jej po stokroć wdzięczna za wszystko to co uczyniła dla niej, dla nich obojga. Zawsze miała w niej wsparcie choćby nie wiadomo co się tak na prawdę działo. Uściskała ją mocno i po chwili puściła. - Wylatujemy za dwie godziny do Nowego Yorku. Nie będzie nas. Gdybyście coś chcieli od nas to zadzwoń. Potrzebujemy oboje od tego wszystkiego odpocząć. - puściła do niej oczko tym samym dając dowód tego, ze wszystko w porządku. Pożegnała się z nią i z Jean. Podeszła do Adama. Wyszli na mroźne powietrze. Mimo wszystko zadrżała lekko, ale Adam nie dał jej odczuć tego bo przygarnął ją do siebie. Była mu za to wdzięczna. Droga na szczęście nie zajmowała tak wiele. Mieli blisko. Chwała za to. - Niekończące się wakacje. - poprawiła go wchodząc na werandę znanych jej doskonale schodów. - Tam się wszystko zaczęło i tam jest miło powrócić. Odwiedzimy Twoją mamę. Zrobimy jej niespodziankę. - uśmiechnęła się lekko pod nosem wchodząc do domu.

/ Dom Adama Knight'a / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:22, 25 Sty 2010    Temat postu:

/ Dyżurka lekarska / Parking / Szpital / Ulice / Centrum

Wprowadził samochód do garażu z którego po chwili wyszedł. Wytarł buty o wycieraczkę i nacisną klamkę. Przywitała go nienaturalna cisza. Benjamin pociągnął z ciekawością nosem. Wyczuł dwie znane mu istoty w pełni ludzkie. Jakby ktoś się uparł to trzy. W domu nadal panowała względna cisza pomijając głosy bohaterów z kreskówki jaką oglądała Jeanine. Zajrzał do niej i powiedział - Cześć. - spojrzała na niego przyciskając pana Ciapka do siebie - Cześć tato. - wróciła do bajek. Dobra. Ben skinął głową. Czyli że coś jest nie tak. Zdjął kurtkę i buty. Zawędrował do kuchni gdzie przy oknie stała niczym marmurowy posąg Sobh. Ta też spojrzała na niego jakoś inaczej. Ben zmarszczył czoło i przywitał się z nią tak samo jak pożegnał czyli buziakiem w policzek. Odsunął się od niej i przysiadł na szafce - No dobra. - już wiedział że coś przeskrobał i ze wizyta Knight'ów w tym domu była jego zasługą. Nie przychodzili by ot tak sobie. Rozpiął bluzę i zacisnął dłonie na brzegu blatu szafki na której siedział - Czyżby jednak wzrok mnie zawiódł? Albo.... - wzruszył ramionami. Nie widział drugiej możliwości. Wpatrywał się w wampirzycę wyczekująco chcąc poznać odpowiedź na dręczące go pytania - I dlaczego Jean wygląda tak jakby się na mnie obraziła? Zrobiłem coś o czym nie wiem? Sobh... - jęknął cicho. Nie można było się doszukać uśmiechu na jego ustach. Nawet najmniejszego - Powiedź proszę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:55, 26 Sty 2010    Temat postu:

Pożegnała się z przyjaciółką i życzyła im szczęśliwej, bezpiecznej podróży. Była zadowolona choć tyle, że się jednak pomimo wszystko pogodzili. Westchnęła w głębi siebie ciężko idąc do kuchni. Zostawiła córkę, która oglądała bajki i stojąc wyprostowaną przy oknie wyczekiwała na Benjamina. Po jakimś czasie usłyszała auto wjeżdżające do garażu, a jeszcze chwilę później Ben znalazł się w domu. Nie ruszyła się nawet na milimetr. Nawet wtedy gdy przywitał ją buziakiem co zawsze niezmiernie ją cieszyło. - Jean dostała ostrą reprymendę. Rozpętało się piekło. - Tak to mogła określić Sobhian. - Adam wyzwał Marikę od puszczalskich. Ale po kolei. - nabrała powietrza w płuca i zaczęła opowiadać. - Jean słyszała całą naszą rozmowę. Byłyśmy u Adama bo jak Ci mówiłam zostawiła tam misia i strasznie o niego marudziła, a ona wszystko wypaplała Adamowi. Uwierzył. Pokłócili się. Marika przybiegła tutaj co sił płacząc, zaczęła mi się biedna żalić. nawet nie wiesz jak mi jej było żal. Tak strasznie płakała. Bolało ją to bardzo. Umęczona od płaczu na szczęście zasnęła. Później zjawił się tutaj Adam. Na szczęście się pogodzili. Wybaczyła mu. Za bardzo się pośpieszył. Zbyt pochopnie ją ocenił. I raczej póki co nie ma ochoty Cie widzieć Ben. - w końcu obróciła się w jego stronę wpatrując się w niego smutnym wzrokiem. - Ona się nie całowała z Howardem. On jej coś szeptał na ucho, ale togo jak go odepchnęła już nie widziałeś? Nie pozwoliła się mu dotknąć nawet. Również zbyt pochopnie ją oceniłeś. Wszyscy ją źle oceniliśmy. Nakrzyczała na Jean aby się więcej nie wtrącała w sprawy dorosłych. Nie może tak paplać o tym co mówimy między sobą. Bo to się kiedyś źle zakończy. - wypuściła powietrze z płuc ze świstem lekko się garbiąc. Ciążyło jej to. - Wyjechali do Nowego Yorku odpocząć. I dobrze należy im się to. jak najdalej od tego sukinkota, któremu chyba sama w końcu skręcę kark. On jest jak wrzód na dupie i nie potrafi się odczepić od naszej Marii. - westchnęła ciężko ponownie tym razem głośno. - Ben. Mam nadzieję, ze wszystko się ułoży i nasze relacje z nimi znów będą takie same bo tego nie zniosę. - przytuliła się do niego. Tak na prawdę ona jako świadek miała z tego powodu więcej wyrzutów sumienia niż inni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:38, 26 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin uniósł w górę brwi - Piekło? - zawołał zaskoczony otwierając szeroko oczy. Zamknął usta i czekał w ciszy aż Sobh wszystko mu opowie dokładnie. Z każdym jej słowem dowiadywał się jak bardzo się pomylił. Przymknął oczy i ukrył twarz w dłoniach czując jak od wewnątrz trawi go uczucie wstydu a policzki palą. Wszystko pochrzaniłem... - Nie. Tego nie widziałem, bo przyszła do gabinetu... I nim to wszystko uzupełniłem oni się już rozeszli i... - uniósł głowę gdy Sobh stanęła przed nim. Przytulił ją do siebie - Przykro mi że tak wyszło. To moja wina. - powiedział cicho - Wcale nie powinienem dzwonić jak z jakąś sensacją. To jej sprawa co robi... - złożył głowę na jej ramieniu - Nie chciałem by tak wyszło. - mówił z żalem w głosie. Żałował że zaprzepaścił to co jakoś razem we czwórkę zbudowali - Zadzwonię do nich i przeproszę. - powiedział bo to jedynie przychodziło mu do głowy. Poszedłby osobiście, ale skoro polecieli do Nowego Yorku to z tym byłby problem - Nie możemy się gniewać na Jean. To dziecko. Skąd mogła wiedzieć że takich rzeczy się nie mówi? Jeszcze dużo nie wie. - powiedział uspokajając Sobh regularnym, pociągłym ruchem ciepłej dłoni wzdłuż jej włosów - Zobaczysz. Ty akurat nie masz się czym przejmować. Ja mam powody by chować się do mysiej dziury. W końcu Adam wielokrotnie nazywając mnie kretynem miał rację. Jak się okazało facet się nie myli. - uśmiechnął się blado - Zobaczysz... Będzie tak jak przedtem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:13, 01 Lut 2010    Temat postu:

- Mam taką nadzieję. - powiedziała cicho wtulając się w ciepłe, miękkie ciało narzeczonego. Chciała by było jak przedtem. - Nie mogłeś tego wiedzieć. Przecież chciałeś dobrze. Nie dzwoniłeś do Adama tylko do mnie. Niepokoiło Cię to. Nikt nie wiedział, ze Jean to mu powie. - westchnęła cicho. Jego dotyk ją uspakajał. Przytuliła się do niego ufniej. Pogładziła go po plecach by i on również się uspokoił. Obojgu im potrzeba było spokoju. - Ja się kochanie na nią nie gniewam. Po prostu musi wiedzieć, ze to co zrobiła było niedobre. Może i zbyt emocjonalnie zareagowałam. Poniosły mnie lekkie nerwy. Wiem byłam za ostra. Jeszcze raz ją przeproszę, ale taka sytuacja nie może się już więcej powtórzyć. Po prostu musimy ostrożniej rozmawiać. - spojrzała mu w twarz. Aby jakkolwiek załagodzić jego ból wpiła mu się w usta otumaniając słodkim pocałunkiem, który trwał dłuższą chwilę. Zawierał w sobie całą jej miłość, uwielbienie i czułość do niego. - Cicho. Już spokojnie. Będzie dobrze. Razem sobie poradzimy. Wybaczy. jestem pewna, ze wybaczy. To nie było umyślnym. Odpoczną tam. Zrobi im to dobrze. My zajmiemy się przygotowaniem naszej córki do szkoły. - starała się zająć myśli narzeczonego czymś innym. - Jesteś głodny? Zrobić Ci coś jeść? Może chcesz pić, albo jesteś zmęczony? - zapytala z wyraźną troską w głosie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:57, 01 Lut 2010    Temat postu:

Benjamin zamachał dłonią - To do kogo dzwoniłem i po co jest bez różnicy. W ogóle nie powinienem tego robić. W zasadzie nie mogłem przewidzieć konsekwencji, ale trzeba było to zatrzymać dla siebie. - pokiwał głową patrząc ze smutkiem na podłogę - Koniecznie muszę... - wyciągnął telefon wpatrując się w niego bez przekonania. Pocałunek Sobh choć niósł chwilowe zapomnienie nie przyniósł spodziewanych efektów. Ben popatrzył na wampirzycę i pokręcił głową - Jean już wie. Nie trzeba jej bardziej czy szczegółowiej tłumaczyć. - oparł głowę o szafkę i zagryzł wargę. Próbował się połączyć z Adamem. Podejrzewał że tam gdzie Adam będzie i Marika więc bez różnicy do kogo będzie dzwonić.
Skończył z nim rozmawiać z wyrazem osłupienia na twarzy. Popatrzył na Sobh - Rozumiesz coś z tego poza tym że Marika urodziła? Bo ja... - ponownie pokręcił głową - Nic a nic. - wsparł ramię na barku Sobh owijając sobie wokół palca kosmyk jej włosów - No i proszę. Mały Knight... - Ben roześmiał się - To będzie dla dużego wyzwanie. - wyszczerzył się do wampirzycy - Ale... Poradzą sobie. Jak zawsze. A co do naszych planów... Tak. Jean i szkoła. Trzeba by ją zapisać i dowiedzieć się co i jak... Ogólnie. - już zapomniał o tym co go trapi a przynajmniej usunął to głęboko w podświadomość. W brzuchu mu zaburczało więc uśmiechnął się ujmująco do narzeczonej - Przekąsiłbym coś. - mrugnął zabawnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:26, 01 Lut 2010    Temat postu:

- Oj Ben. -westchnęła na prawdę ciężko co nie było zbyt do niej podobne. Męczyła ją ta rozmowa niemiłosiernie. - Stało się co się stało. Nie odwrócimy czasu. Przecież nie można było tego przewidzieć. Pomyliłeś się fakt, faktem i tyle. No każdemu się może zdarzyć. - ucięła szybko. Zasiadła sobie na blacie szafki kiedy Ben dzwonił. Wysłuchiwała tego co mówią siłą woli. I jej twarz zmieniała się jak w kalejdoskopie. Byłą równie zaskoczona, zadowolona, ale i zszokowana. Kiedy skończył rozmawiać pokręciła lekko głową. - Nie bardzo. Znaczy się, on ma brata? Myślałam, ze jest jedynakiem. Nie wiem o co chodzi. Może jak wrócą dowiemy się. - wzruszyła ramionami. - Ciocią? O tak ciocią. - na jej usta wypełzł błogi, szeroki uśmiech. Była w pełni zadowolona i szczęśliwa. - Już bym chciała zobaczyć to kochane maleństwo. Zapewne Adam jest szczęśliwy? Musi być. Czekał na to dziecko. Cieszył się. - zapiszczała cicho zeskakując z szafki. Zachowywała się jak wariatka. Złapała Bena za dłonie i wesoło okręciła się z nim jak w tańcu. - Wszystko jest dobrze! Wszystko jest ok! - wołała radośnie nie mogąc się przestać śmiać. - Wspaniale?! - klasnęła w dłonie nie będąc chyba w pełni siebie lub po prostu się cieszyła. - No dobra. I my sobie poradzimy i oni. A teraz mój drogi na co masz ochotę? Proś o wszystko co chcesz. - objęła go w pasie uśmiechając się wciąż szeroko. Patrzyła na niego oczyma czarnymi jak dwa węgielki. Sama się już dawno nie pożywiała i będzie musiała ruszyć na polowanie jak Jean i Ben pójdą spać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:41, 01 Lut 2010    Temat postu:

- Oj Sobh... - zaczął ją przedrzeźniać kręcąc zabawnie głową. Spojrzał na wampirzycę i wywalił język. Wywrócił oczami - Wyobraź sobie... - rozłożył przed siebie dłonie jakby widział coś nowego - Kolejny Knight! - powiedział z przejęciem - Knight! - przeliterował wyraźnie - Ja... - zaczął z trudnością - Ja po prostu... - przybrał roztrzęsiony ton głosu - Ja tego nie przeżyję! - zawołała histerycznie i wzniósł dłonie ku sufitowi - No za co?! I może jeszcze z charakteru do braciszka podobny?! Pochlastać się idzie... - zakończył. Wszystko to co powiedział było oczywiście żartem i tylko tak należało to odbierać. Zszedł z obłoków na ziemię i odpowiedział - Wiesz, może i jest szczęsliwy. Jak ze mną gadał był podenerwowany, ale... To taka norma. Przyzwyczajenie robi swoje... - zamachał lekko dłońmi a po chwili chwyciła je Sobh. Roześmiał się głośno i uległ jej pokusie. obrócili się wokół siebie w kuchni wirując lekko i z gracją. Lubił z nią tańczyć. Zatrzymali się a ben zajrzał wprost w ciemne tęczówki - Na co...? Hm... - zamyślił się marszcząc czoło - Na herbatę i kanapki z serem. Z żółtym. - decyzja zapadła a Ben wyszczerzył się nienagannie. Miał małe wymagania, nie potrzeba mu było wiele do szczęścia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:04, 01 Lut 2010    Temat postu:

- To będzie nie lada gratka. Dwóch Knight'ów? Dużych? Jak ma charakter Adama? Hm? Nie ma drugiego takiego. On jest jedyny i niepowtarzalny. Nikt nie potrafi go naśladować, chociażby nie wiem jak się starał. Nikt go nie pobije. - roześmiała się wirująco pędząc do lodówki. Wyciągnęła z niej masło i żółty ser. - A to on z nimi tutaj przyjedzie? Nie, chyba nie? - w zasadzie to chyba sama sobie odpowiedziała. - Jestem wprost ciekawa. Tak się dowiedzieć po tylu latach, że się ma brata. Ciekawe jak to wyszło? I od kogo? - teraz to ona się zachowywała jak plotkara, ale nic nie mogła poradzić na to, że ją to ciekawiło. - A może skarbie masz ochotę na grzanki z oregano? Czy tak po prostu posmarować Ci chlebek i położyć na nim żółty ser? - zapytała na moment zmieniając rozmowę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:15, 01 Lut 2010    Temat postu:

- O ho ho ho.... - zaśmiał się kpiąco Ben patrząc na wirującą lekko Sobh - Zachciało ci się poznać młodziaka? W zasadzie nie wiem. Powiedział że ma brata i na tym stanęło. Może być przecież dużo młodszy lub nie, prawda? A jeśli nie będzie musiał go podbijać bo już go przebił? Aaaa... - zaczął cwanie Ben - Nie wiesz. - zamachał palcem - Nikt z nas tego nie wie. I wątpię by Adam był na tyle uczuciowy by wlec swego brata do Forks. Tym bardziej brata - nowinkę. - półwampir tak do nazwał. Niespodzianka, nowinka, nie wiedzieli jak ma na imię - Wszystkiego się dowiemy. - sam oczywiście chciał być na bieżąco ze wszystkim - Szkoda że polecieli tak daleko. Tego małego też chciałbym zobaczyć. I minę Mariki. Oraz Adama. Pewnie była... Bezcenna. - zajął znów swoje poprzednie miejsce na szafce - Żadne grzanki. Po prostu posmaruj chlebek, serek i finito. - zarządził odginając przy tym kolejne palce - No i herbata. - przechylił się i złapał czajnik. Napełnił go wodą wspierając się na łokciu, półleżąc na szafce. Z jękiem wyprostował się i postawił go na gazie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:09, 02 Lut 2010    Temat postu:

- O co Ty mnie podejrzewasz? Zazdrosny jesteś? - zażartowała. - No wiesz... - zaczęła się z nim droczyć. - Jak by był taki przystojny jak Adam. Miał ten urok, wiesz... Ten błysk w oku, te seksowne, powabne ciało, to... - uśmiechnęła się lekko. - Kto wie, kto wie... - obróciła się do niego plecami a jedynym odruchem jakim zdradzał ją, ze żartuje było dygoczące jej ciało od śmiechu. W końcu nie mogąc wytrzymać parsknęła śmiechem. - Ale nie... - spojrzała mu głęboko w oczy. - Jednak wolę mojego w pełni dojrzałego mężczyznę, który jest moim narzeczonym. Nazywa się Benjamin Dutton. ma śliczny uśmiech. Cudowne ciemne włosy. I jest uroczy. I kochany. Zabawny. I taki mój. Cały. - posłała mu ciepły uśmiech. Poczęła mu smarować kanapki, na to kładła ser tak jak sobie życzył. - To prawda, nikt tego nie wie. Może się dowiemy, a może nie. - wzruszyła ramionami. - Zobaczymy. Jak wrócą. Tez chce zobaczyć ta kruszynkę. Na pewno jest śliczna. - powiedziała cicho układając kanapki na talerzyku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:35, 02 Lut 2010    Temat postu:

Benjamin słuchając Sobh z lekko rozchylonymi ustami zaczął mimowolnie wyobrażać sobie siebie jako bardziej Adamowego bo sadził ze skoro ma brata to będzie jakieś podobieństwo. Musiałbym zapuścić włosy... I zostawiać te kilka włosków przy goleniu... I stanowczo się mniej uśmiechać. No i operacja szczęki... Taką jakąś inną ma... Te policzki. Nadął lekko swoje. I cerę. No i oczy ma niebieskie... Sobh wyrwała go z zamyślenia kiedy doszedł do wniosku że nie warto bo to zbyt dużo roboty - I bardzo dobrze. - powiedział zadowolony - Tak ma być. Doszedłem właśnie do wniosku że Benjamin... - zaczął i dobrał sobie nowe nazwisko - Knight to coś okropnego. Stanowczo Dutton i mój wygląd pasują do siebie o wiele lepiej. Ponad to... - uśmiechnął się do wampirzycy - Ja jestem bardziej wyczesany... Umiem tak! - przez moment w kuchni pozostała tylko Sobh choć były to pozory - No. - kiedy zaczęła przygotowywać kolację przysiadł na krześle podbierając kawałki sera - A pójdziemy... Jutro nim pójdę do pracy, zapisać Jean do szkoły? Pokarzemy ją jej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:57, 02 Lut 2010    Temat postu:

Roześmiała się szczerze i serdecznie. - Nie. Broń Boże. Nie zmieniaj nazwiska. Jestem przyzwyczajona do Twojego. Nie chce byś kolejną panią Knight. Chcę być Panią Dutton. Mmmm... - rozmarzyła się na moment. - To brzmi tak dumnie. I tak perfekcyjnie. Jedynie w swoim rodzaju. Brzmi tak jak Ty. Jak moje szczęście. - oparła się dłonią o blat stołu aby na niego spojrzeć. Musiała mu przyznać rację. Był. Miał w sobie to coś. Coś co zauważyła Sobh. I to coś od tylu czasu ją przyciąga do siebie. Według siebie trafiła bardzo dobrze. Miała wspaniałego mężczyznę. I był tylko jej. Tak czasem była egoistka. Czy można coś na to poradzić? Nie bardzo. Cóż mogła na to, że tak bardzo go kochała? Że oddała by bez wahania za niego życie. Szalała za nim. Przeżyła z nim wspaniałe chwile, które mogłaby zaliczyć do najlepszych w jej długoletnim, wampirzym życiu. - Ty! - pacnęła go dłonią gdy podbierał jej plasterek sera. Parsknęła śmiechem. Schowała do lodówki pozostały ser. - Oczywiście z przyjemnością to uczynię. Będzie to początkiem dla Jean, ale mam nadzieję, ze bardzo miłym. Dobrze jej to zrobi współpraca z rówieśnikami. Tak pójdziemy. - pochyliła się lekko wprzód i oparła swoje czoło o jej. Westchnęła cicho. Wciąż nie mogła się nacieszyć tym mężczyzną. Odsunęła się by mógł w spokoju jeść. - Smacznego. - podsunęła mu talerz bliżej niego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:21, 02 Lut 2010    Temat postu:

Ben odetchnął z ulgą i przycisnął zaciśnięte pięści pod brodę ciesząc się jak dziecko - Choć raz! - zawołał radośnie - Ktoś chce coś odemnie na dłużej. Choćby i nazwisko. - powiedział mrużąc lekko oczy. Był szczęśliwy. Wiedział ze Sobh u jego boku również odczuwa to samo. Do kompletu pełnej rodziny o której tak marzyła Sobh dołączyła jeszcze ich córka, mała Jean. Więcej już Benjaminowi nie trzeba było. Miał wszystko czego oczekiwał od życia. Co prawda za drugim podejściem, ale Sobh nie czuła o to jakiejkolwiek urazy - Perfekcyjnie powiadasz... - znów się zamyślił - Tak, może i ma w sobie coś takiego. I poza tym 'twoje szczęście' tłumaczy się 'Benjamin'. - wtrącił zabawnie - Nazwisko jest już bez większego znaczenia. - zakończył i puścił do niej oko. To jednak nie pomogło w odwróceniu jej uwagi i zarobił za podkradanie żółtego sera - Co?! - zawołał udając że nie wie o co chodzi. Zabrała mu ser sprzed nosa, ale w zamian dostał już pełnowymiarowe kanapki - Na pewno jej będzie raźniej, gdy pójdzie tam z nami. Przynajmniej... - odsunął się od Sobh. Nie mógł patrzeć z bliska, wydawało mu się że dostaje zeza - Wybacz. - potarł lekko oczy - Przynajmniej ten pierwszy raz możemy być przy niej. - kontynuował już swobodnie temat szkoły Jean - Tyle dzieci... Nie była jeszcze w tak dużej grupie. - zauważył i chwycił w dłoń jedną kanapkę - Dzięki. - wymamrotał niewyraźnie z ustami pełnymi chleba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:20, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Tak moje szczęście to Ty Benjaminie. Ty i Jean. - uśmiechnęła się lekko przysiadając na przeciwko niego. Wstała jednak z krzesła gdy się zagotowała woda. Zalała herbatę. Osłodziła ją i postawiła ją przed narzeczonym. Znów usiadła na przeciwko niego. Machała lekko nogami. - Ja chce Cię na wieczność, albo i dłużej. No jakoś sobie już nie wyobrażam aby mogło Cię zabraknąć w moim życiu. Jakoś tak się do Ciebie strasznie przywiązałam i przyzwyczaiłam. Tyle miesięcy jesteśmy razem. - zaśmiała się wesoło wyciągając dłoń przed siebie aby mu poprawić jakiś ledwo zauważalny włosek, stojący na głowie. - No także chcąc nie chcąc kochanie jesteś na mnie skazany. - ukryła śmiech w sobie rozbawienia. - Już się nie odczepię od Ciebie. Taka przylepka ze mnie. - Spojrzała za okno i na pogodę za nim. Było ciemno. Niebo złowrogo rozkładało się granatem. Nie wróżyło to niczego dobrego. - Oczywiście. Myślę, ze dobrze jej to zrobi. Powinna dorastać wśród swoich rówieśników. Nauczy się wiele przydatnych rzeczy. Zaprzyjaźni z kimś. Będziemy mieli z tego bardzo dużo uciechy kiedy będziemy chodzić do niej na przedstawienia, wywiadówki i temu podobne.Nasza kochana, mała córeczka. - akurat w tym momencie weszła do kuchni Jean wyczuwając, ze się o niej mówi, a raczej nieśmiało się wsunęła. Zachęciła ją gestem ręki i wzięła na kolana. - Głodna? - kiwnęła głową. Nim Sobh zdążyła coś zrobić porwała ojcu kanapkę z talerzyka i zaczęła się nią zajadać. - O czym mówicie? - zapytała zaciekawiona. - O Twojej szkole skarbie. Pójdziemy Cię do niej zapisać. - wyjaśniła córce. - Aha. - skomentowała tylko tyle zajmując się kanapką. - No to ustalone. - powiedziała zadowolona kobieta z obrotu sprawy. - Ciocia Marika urodziła ślicznego chłopczyka. - Poinformowała jeszcze córkę, która kiedyś wspominała, ze chciałaby wiedzieć. - Na prawdę? - ożywiła się wpatrując się raz w matkę, a raz w ojce. - Na prawdę. - wtrącił się tym razem Ben. - A możemy go zobaczyć? - zapytała spokojnie. - Jak tylko wrócą z Nowego Yorku to pójdziemy do nich. Dobrze? - pokiwała głową. Nie drążyła dalej tego tematu. Potarła jedynie zaspane oczy. - Śpiąca co? Zjedź, umyjemy Cię, przebierzemy w piżamkę i pójdziesz spać. - pogłaskała córkę po blond włoskach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:37, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Ty a wiesz że wieczność trwa wiecznie? I że takie wieczne wiecznie jest bardzo nudne na dłuższą metę? - roześmiał się ze swojej pokrętnej logiki i zamachał dłonią chcąc kontynuować ale był zmuszony urwać na chwilę by przeżuć. Chwycił w dłoń szklankę i skłonił się przed Sobh dziękując tym samym za zrobienie herbaty. Kiedy w końcu mógł normalnie mówić dokończył - Choć oczywiście najdłuższa opcja wiecznej wieczności przy tobie moja droga wydaje się niezwykle interesująca jak i pociągająca w sensie krajoznawczym. Tym razem chyba jednak zobaczymy kawałek świata. A ja nie będę odczuwał chęci powrotu do domu, bo mój dom będzie tam gdzie wy... - uśmiechnął się do swoich myśli zadowolony że widzi jak zawsze same pozytywy a nie negatywy - Chcąc... Chcąc. - powiedział silnie podkreślając ten wyraz - Ja chcę być na ciebie skazany. - gdyby Ben nie chciał Sobh nie nosiła by na palcu pierścionka zaręczynowego od niego. Spojrzał na nią uśmiechając się cwanie - Wywiadówki... Pójdę z chęcią jeśli nie będę musiał spalić się ze wstydu. A wiesz że ja do szkoły nie lubiłem chodzić? Wolałem się w domu uczyć. - w kuchni pojawiła się ich córka więc nie rozwijał tego tematu. Przesunął talerzyk w jej stronę chcąc się podzielić z Jean kolacją - Ledwo widzisz na oczy moja panno. Chyba jeszcze nie odespałaś wesela... - o wydarzeniach z dnia dzisiejszego już nie nadmieniał. Jean skończyła jeść i zaczęła drzemać w ramionach Sobh - No i nam odleciała... - szepnął popijając herbatę - Zanieś ją do łóżka, niech śpi. - mężczyzna wstał od stołu i wziął ze sobą talerz - Będziesz mogła spokojnie iść się najeść. - zauwazył widząc jej ciemne tęczówki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:01, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Wiem. Wiem i zdaję sobie z tego sprawę, ale ta wieczna, wieczność z Tobą to wiecznie być szczęśliwym, zadowolonym i uprzyjemnionym. - teraz to ona kręciła naśladując swego narzeczonego w słowach. - Bo wieczność z Tobą nie może się jawić inaczej jak właśnie tak. - zakończyła uśmiechając się do niego najszerzej jak tylko potrafiła. - Chcesz? To bardzo dobrze, ze chcesz. Jesteś. A ja postaram się aby życie ze mną nigdy Ci się nie znudziło. I było najpiękniejszym jakie może być. - pochyliła się ku niemu i ucałowała go w policzek. Nie wiele trzeba było ich córce. Biedna zasnęła jej w ramionach. Wszakże była jeszcze dzieckiem. Nie wytrzymywała tyle co dorośli. - No dobrze poczekaj chwilę. - powiedziała cicho. Podniosła się z krzesła i poszła do pokoju Jean. Przebrała ją w piżamkę i ułożyła wygodnie na łóżku nakrywając kołdra. Ucałowała ją w czoło i wyszła z pokoju gasząc za sobą światło. Powróciła do Bena. - W sumie fakt. - powiedziała wchodząc do kuchni. - Nie pamiętam kiedy ostatni raz polowałam. Musze się pożywić, ale to dopiero jak się położysz spać. Nic się nie martw. - uśmiechnęła się przysuwając się do niego aby się przytulić. Lubiła to. Zawsze uwielbiała się napawać jego bliskością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:17, 03 Lut 2010    Temat postu:

Gdy Sobh wyszła zająć się Jean Ben napuścił wody do zlewu by umyć szklankę i talerz. U nich w domu nic brudnego jakoś nigdy nie czekało. Przeciętny człowiek mógł pomyśleć że trafił do bardzo sterylnego pomieszczenia. Głownie była to zasługa wampirzycy, bo Ben za bardzo nie miał czasu. Wytarł naczynia i schował je do szafy. Zajrzał do lodówki wygrzebując z niej czekoladę. Nie przeszkadzało mu że zjadł chwilę przed kolację. Na słodycze zawsze znajdzie trochę miejsca w żołądku. Odłamał sobie kostkę kiedy do kuchni wróciła Sobh - Chcesz? - zapytał machinalnie a po chwili opuścił dłoń przypominając sobie ze i tak odmówi. Pokiwał głową - Dokładnie. Czy ty nie czujesz się głodna? - roześmiał się lekko i zamrugał. Objął ją jednym ramieniem przytulając do siebie. Odchylił się w tył by spojrzeć na Sobh - Mamo jest dopiero wieczór.... Czy muszę iść już spać? - zapytał nieporadnie naśladując głos Jeanine - Przecież jak za tobą poczekam to nic mi nie będzie. - zauważył rozsądnie a kolejny kawałek czekolady zniknął w jego ustach - No ale... - zaczął przeciągając lekko - Skoro tak wolisz to poproszę buziaka na dobranoc.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:33, 03 Lut 2010    Temat postu:

Pomachała dłońmi w odmownym geście. Nie chciała. Nie odczuwała takiej potrzeby. - Nie dziękuję. Kiedyś zjadłam ciastko i wystarczy. - wspomniała. Kiedy to było. Dawno temu. Nie odczuwała potrzeby spożywania ludzkiego jedzenia. Ona miała swoje pożywienie. - Ja? Odczuwam. Oczywiście, że odczuwam, ale mieliśmy tyle na głowie. Wiesz ślub Adama i Marika te załatwianie i w ogóle. Nie było kiedy. Za dużo się ostatnio działo. - westchnęła ciężko. Pogłaskała go po jego plecach. - Przeżyję przecież. Dałam tyle czasu rade to kilka minut czy godzin mnie nie zbawi. - przyłożyła swoją głowę do jego klatki piersiowej. - Halo. - zaśmiała się,. - Ja Cię nie wyganiam spać. Nie mówiłam, ze masz iść teraz spać. Zaznaczyłam tylko, że dopiero jak będziecie spać smacznie wybiorę się na polowanie. W żadnym wypadku nie miało to żadnego podtekstu. - zarzuciła mu ręce na szyję całując w policzek, a później w usta. - No. Pójdziesz spać jak Ci się zachce. Z chęcią z Tobą spędzę czas. - pacnęła go palcem w nosek śmiejąc się radośnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:54, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Jasne. - prychnął - Lepiej umrzeć z głodu! - zawołał Ben zastanawiając się nagle jakby wyglądała śmierć głodowa wampira, czy w ogóle coś takiego mogłoby nastąpić. Skoro wampir były nieśmiertelny, to jedno wykluczało drugie. Jednak nie teraz był czas na medytację związaną z wampirzą naturą. Przegryzł kawałek czekolady a ona cicho chrupnęła, Była z dodatkiem orzechów - Jak i ja muszę jeść tak i ty. - uznał ciągnąc Sobh na korytarz. Nie dał się tym razem obłaskawić pocałunkiem - Ja muszę jeść tak samo jak ty a ty nie musisz czekać aż ja pójdę spać. Obiecuję że jak wrócisz to będę grzecznie spał. Sam zaraz osobiście wprowadzę się do łazienki gdzie wezmę kąpiel. Kiedy tylko to odhaczę skieruję się do łóżka. - obiecał wampirzycy. Poniekąd sam miał na to ochotę. Dzisiejszy dzień był dość trudny dla wszystkich, dla niego jako głównego winowajcy całego zamieszania chyba najbardziej - Bo w zasadzie gdy tak mi napominasz o śnie to sam mnie jakoś nachodzi i przypomina o sobie. - mruknął wywracając oczami - I jeszcze jedno. - powiedział trącając lekko Sobh palcem wskazującym w obojczyk - Obudź mnie jutro wcześniej bo naprawde nie chce biegać rano po domu. W porządku? - zapytał przekrzywiając lekko głowę w bok.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:06, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Głuptasie nie umrę z głosu. - poczęła się śmiać z jego wymysłu, a jej cało ciało trzęsło się od tego. Zdarzało się, że nie nasycała się przez dłuższy czas, ale wtedy chodziła wręcz prawie w szale. Było to za młodu. Udało się po wielu latach to utemperamentować u siebie. Praca nad sobą działała. Jeśli ktoś myślał, ze Sobh była taka od zawsze to się grubo mylił. Latami wkładała wszelkie wysiłki w to aby się poprawić. Aby być ta dobra. Aby się czegoś nauczyć, dokształcać. Dzięki wszelkiemu wysiłkowi opłaciło się to i była dziś tym kim była. Oczywistym jest, że nie skończyła nad sobą pracować. Po prostu robi to wolniej i w mniejszym stopniu jeżeli zachodzi taka potrzeba. Najważniejsze już osiągnęła. - No Ben. - chciała zaprotestować, ale się nie dał wywlekając ją na korytarz. Westchnęła cicho. - No przecież... - wysłuchała jego słów uspokajając się wyraźnie. Obiecał, ze grzecznie pójdzie spać. Jak mogłaby mu nie zawierzyć ? Wierzyła i ufała. - No dobrze. Niech Ci będzie. Tylko grzecznie połóż się do łóżeczka, a jak wrócę to położę się koło Ciebie. - ucałowała go w oba policzki, a na samym końcu pocałowała na odchodne w usta. - Oczywiście. Obudzę. Zrobię Ci pyszne śniadanie. - puściła do niego oczko. - W takim razie miłej kąpieli i... - założyła na siebie buty i kurtkę dla niepoznaki. - Dobranoc. Odpoczywaj. Kocham Cię. - posłała mu w powietrzu buziaka i wyszła z domu w ciemną noc najeść się do syta.

/ Las


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:25, 03 Lut 2010    Temat postu:

Ben zamachał tabliczką czekolady. Nigdy nic nie wiadomo. Ostatnią rzeczą jaka chciał była śmierć głodowa w rodzinie. Roześmiał się ze swych myśli widząc że to nie może nastąpić. Cała trójka była nieśmiertelna, a Sobh miała odrobinę inną dietę, co nie stanowiło dla nikogo nawet najmniejszego problemu. Gdyby poprosiła Ben pobiegłby jej sam coś złapać, albo kupić kilka świnek morskich na przekąskę. Nigdy go nie chciała zabierać ze sobą więc teraz też nie prosił. Uniósł dwa palce w górę i wyprostował się na baczność - Obiecuję iść grzecznie spać prze pani. I zrobię to zaraz jak pani tylko wyjdzie. - wyszczerzył się do wampirzycy za co zgarnął dwa buziaki i prawdziwie przyjemny lecz dość krótki pocałunek. Pomachał jej kiedy wychodziła. Gdy zamknęły się drzwi Ben odwrócił się na piecie. Zrobił tak jak jej obiecał. Odniósł najpierw czekoladę do kuchni a później poszedł do łazienki. Uwinął się szybko by przez przypadek nie obudzić Jean. Zajrzał do jej pokoju by upewnić się jedynie że dziewczynka smacznie śpi. Nogi zaprowadziły go do sypialni jaką dzielił z Sobh i pościelił łóżko. Padł na nie po tym jak poszukał sobie czystych ubrań na jutro i zasnął bez przeszkód.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:47, 04 Lut 2010    Temat postu:

Benjamin obrócił się w pościeli mamrocząc pod nosem coś co brzmiało jak 'czekolada' i 'gitara'. Zamlaskał i znów się przekręcił. Spał bardzo niespokojnie. Było mu za gorąco. Poszorował się po łydce i przewrócił na drugi bok. Wiercił się tak długo aż nie spadł z łóżka ściągając za sobą kołdrę - Sobh... Ja prosiłem byś mnie obudziła, ale.. W jakiś cywilizowany sposób a nie zwalając z materaca... - rozejrzał się nieprzytomnie wokół siebie i przetarł oczy. Na łóżku choć powinna być wampirzyca nie było nikogo. Leżała tylko wymięta poduszka. Poszorował po karku i ziewnął. Wystarczyła mu chwila by wiedzieć że w domu jest tylko Jean i on. Sobh nie było. Benjamin zerknął na zegarek i uniósł zdziwiony brwi. No co ty? Tak długo? Ziewnął potężnie i zamrugał. Przecież to niemożliwe... Na czworakach doczłapał się do fotela i wciągnął na siebie spodnie. Ile możesz tam siedzieć? Taka głodna... Impreza jakaś dla wegetarianów czy co? Był jednak niespokojny. Sen wcale nie zregenerował jego sił, wręcz przeciwnie czuł się strasznie zmęczony. Wzrastał przez to jego niepokój. Kompletnie odziany zajrzał do Jean. Dziewczynka mogła zostać spokojnie uznana za nieżywą gdyby nie rytm jej serca i oddech. Zamknął cicho drzwi. Narzucił na siebie kurtkę i wciągnął buty. Przygryzając nerwowo paznokieć wyszedł w czarną noc.

/ Las


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Czw 23:49, 04 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:19, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Polana / Las

Kiedy wspomniała że jej zimno przyspieszył. Znaleźli się niedaleko ich domu - Tu już nie będzie zimno... - uspokoił ją - Ogrzeję cię. Zobaczysz. - nadal mówił. Pozwalało to i jemu nie zwariować. Cała sylwetka wampirzycy była osnuta zapachem nieznanego Benjaminowi wampira. Nie mógł znieść tego. Po raz pierwszy w życiu chciał się na kimś, za coś zemścić. Nie miał jednak czasu by o tym myśleć. Nie teraz kiedy czuł jak mięśnie Sobh napinają się. Choć nie chciał zapewne sprawiał jej ból - No i już... - znaleźli się w korytarzu. Doskonale widział bez światła, więc nie świecił go by nie alarmować Jean. Trafili do salonu, który już raz się sprawdził jako prowizoryczna sala szpitalna. Złożył Sobh na szerokiej kanapie i przyklęknął obok niej. Odsunął ostrożnie brązowe włosy z twarzy wampirzycy. Zdjął z siebie kurtkę, ogrzaną ciepłem półwampirzego organizmu. Przykrył nią Sobh i poprawił by zimno nie wdzierało się w zakamarki jej ciała. Popatrzył na wampirzycę - Krwi? - jego blade, chude ramię nie wyglądało zbyt imponująco, ale tylko to mógł jej zapewnić. Patrzył na nią zmartwiony i roztrzęsiony choć tego nie było zbytnio widać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:51, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Polana / Las

Benjamin jak zawsze zadbał o wszystko. W dość szybkim czasie znaleźli się w ich domu. Otworzyła oczy dopiero gdy byli w salonie. Złożył ją na kanapie. Jęknęła wręcz bezgłośnie. Jej ciało przeszyła fala bólu. Wszystko bolało. Ni była zła o to na Benjamina bo przecież nie miał wyjścia. Musiał ją ułożyć. To nie była jego wina, że tak wyglądała. Winą miała kogo obarczać. Jej najgorszy koszmar. Nie powiedziała o tym Benowi. Jeszcze nie teraz, lecz będzie musiała go ostrzec. Pomimo swego stanu martwiła się o nich. Bardziej niż o siebie samą. Przełknęła głośno ślinę, a raczej starała się to zrobić. Przekręciła nieznacznie głowę w jego kierunku starając się rozgrzać jego okryciem. Kiedy zapytał o krew natychmiast odmówiła. Nie chciała. Nie była głodna. Nie potrafiła. Nie zamierzała mu tego robić choć wiedziała, ze on by dla niej wszystko uczynił. - Mus... - starała się coś powiedzieć. - Isz stąd zabrać Jean. Nie może mnie oglądać w takim stanie. Ben grozi wam niebezpieczeństwo. Wywieź ją stąd. Póki nie będzie bezpiecznie. - utkwiła w nim swoje cierpiące spojrzenie. Błagała go wręcz o to. Martwiła się o córkę. Wiedziała, że Ben sobie poradzi, ale Jean mogłaby takiego widoku nie przetrwać. Nie chciała by miała traumatyczne przeżycia. Wolała jej tego oszczędzić. Liczyła na to, że Ben się z nią zgodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:21, 05 Lut 2010    Temat postu:

Zastygł w bezruchu słuchając cichych słów, które z trudem wydobywały się z gardła wampirzycy. Zamrugał szybko odchylił się w tył i pokręcił głową - Jest środek nocy. - powiedział cicho - Ja... Sobh przecież teraz już nic się nie stanie... - jej wzrok jednak pozostawał nieugięty a Ben nie miał sił się temu opierać. Wyprostował się patrząc na wampirzycę zatroskanym i zmartwionym spojrzeniem. Jej słowa miały sens, ale Ben nie potrafił rozwinąć tego dalej. Nie wiedział jak zrealizować jej prośbę - Gdzie? - zapytał bezradnie - Takeo? - zaczął wyliczać ich znajomych - Jego przecież wcale nie zna. Chi? Tak samo, poza tym jej nie ma... Marika? - splótł dłonie i złożył je na swoich udach, kiedy przysiadł na stopach czując mokre nogawki spodni - W Nowym Yorku... - i na tym zmykał się ich skromny krąg znajomych - Przecież nie zapakuję jej w... - urwał i pokręcił głową widząc wzrok Sobh - Nie... - zaczął - Przecież ona nie podróżowała nigdy, nie sama i nie tak daleko... - w spojrzeniu wampirzycy było coś nakazującego. Zamilkł szybko w myślach szukając jakiejkolwiek drogi wyjścia. Jeśli już podjął decyzje zgodną z życzeniem Sobh to zaczął też szukać usprawiedliwienia dla całego zamieszania. Ich natura nie mogła wyjść na jaw. Przesunął dłonią po twarzy denerwując się tą sytuacją. Tak, tak... Rozejrzał się za swoim telefonem. Dla bezpieczeństwa i spokoju spróbował najpierw do Mariki. Czekał przez chwilę wpatrując się w Sobh. Kobieta jednak nie odbierała. Wybrał numer jej męża, ten odebrał od razu. Po krótkiej i trochę nerwowej rozmowie, i wytłumaczeniu wszystkiego w zrozumiały dla człowieka sposób Ben opuścił dłoń i spojrzał na wampirzycę. Pokiwał głową choć sama napewno słyszała całą wymianę zdań. Wstał bez słowa i poszedł po Jeanine.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:24, 05 Lut 2010    Temat postu:

Jeanine zawierciła się na łóżku. Przetarła zaspane oczy słysząc szepty w salonie. Pociągnęła nosem i zaparła na łóżku. Wystraszyła się tego co wyczuła. Słyszała jak jej ojciec rozmawia przez telefon. Adam... Wuja Adam? Dlaczego? Słyszała naglący szept matki a po chwili kolejny początek rozmowy. Benjamin bardzo nalegał i chyba to dostał. Kiedy wszedł do jej pokoju nakryła się kołdrą ze strachu spoglądając na tatę spod grzywki blond włosów. Obserwowała go. Chwycił jej plecak. Jean nic z tego nie zrozumiała. Odszukała pana Ciapka i przycisnęła go do siebie - Tato... - zaczęła cicho - Dlaczego pakujesz mi rzeczy? - Benjamin jednak nie odpowiedział jej, jedynie dalej wkładał jej do plecaka ciepłe rzeczy. Zapiął plecak i położył go przy drzwiach. Jeanine śledziła go wzrokiem, nasłuchując przy okazji odgłosów z salonu. Wiedziała że stało się coś złego, bo jej ojciec wcale, nawet odrobinę się nie uśmiechał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:37, 05 Lut 2010    Temat postu:

Kiedy był na korytarzu połączył się z lotniskiem. Jeanine miała wylecieć do Nowego Yorku za dwie godziny. Starczyło mu czasu na przygotowanie jej do drogi. Wszedł do jej pokoju a dziewczynka już nie spała. Wystarczyło na nią spojrzeć, by wiedzieć ze wyczuła już instynktownie że coś się kroi. Zaczął pakowac jej rzeczy do plecaka, a kiedy skończył stanął nad jej łóżkiem, patrzac z góry na dziewczynkę przyciskającą do siebie pluszowego misia - Jeanine. - usiadł na brzegu i pogłaskał córkę po głowie, by zniknął jej niepokój - Pojedziesz na wakacje. - kolejne kłamstwo przyszło mu łatwo - Do cioci i wuja. I zobaczysz małego. Chciałaś tego, prawda? - dziewczynka pokiwała zawzięcie głową - Właśnie. - kolejnych informacji jej nie udzielił mając nadzieję że nic nie zobaczy, a ich przyjaciele nie będą wypytywać Jean o fakty dotyczące feralnego, zmyślonego wypadku. Podał jej rzeczy, które zaczęła wciągać na siebie. Nie pytała na szczęście dlaczego teraz i dlaczego tak nagle te wakacje. Pokuszona perspektywą zobaczenia dziecka Mariki chyba zapomniała o tym co ją otacza.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:16, 05 Lut 2010    Temat postu:

- Tak! - zapiszczała z entuzjazmem wyrzucając z siebie strach. Wierzyła, był to jej tata. Wierzyła naiwnie. To co powiedział musiało być prawdą. Jechała na wakacje, do cioci i wuja. Jechała zobaczyć ich dziecko - A będą mieli chyba kredki, prawda? A mazaki? A bajki? - paplała kiedy odrzuciła z siebie kołdrę i zaczęła się ubierać - A będę się mogła z nim pobawić, a... - pytała nadal beztrosko nie zwracając uwagi wcale na to że Benjamin był coraz bardziej milczący i posępny. Ubrała się szybko. Kiedy zapinała spodnie ojciec przyniósł jej kurtkę. Sam był już ubrany i gotowy do drogi a w dłoni trzymał kluczyki do samochodu - A mama? - zapytała Jean kiedy Ben zapinał zamek u jej kurtki - Śpi. - skłamał znów tym razem bezmyślnie - To znaczy... Odpoczywa po polowaniu. - poprawił się szybko. Jeanine chwyciła w dłonie, teraz już w pasiastych kolorowych rękawiczkach, Ciapka. Mężczyzna wziął ją w ramiona i poderwał w górę. W drugą dłoń chwycił jej plecak. Przeszli przez korytarz szybko. Nie dość szybko jednak by Jeanine nie zobaczyła tego czego bał się Ben - Mamo! - zawołała widząc przez ułamek sekundy, przez czas potrzebny Benjaminowi na zrobienie jednego kroku ciało Sobh. Momentalnie w jej oczach stanęły łzy i zaszamotała się chcąc do niej biec. Była jednak trzymana przez silne ramię ojca - Mamo! - zawołała raz jeszcze wyciągając nieświadomie w jej stronę ręce - Tato! Puść mnie...! - zawołała i rozpłakała się na całego - Tato ja chcę... Chcę do mamy! - była przerażona tym co zobaczyła. Obraz poszarpanego ciała, ciała nakrytego kurtką wyrył jej się w pamięci. Twarz matki, tak smutna, wzrok tak pusty. To nie była jej mama. Zacisnęła ramiona wokół szyi Benjamina i rozszlochała się głośno - Co... Co się stało? - zajęczała mu do ucha gdy wsiadali do samochodu. Usłyszała jego tłumaczenie. I przestała się odzywać. Ben musiał odsunąć do oporu fotel w samochodzie. Nie miał sumienia odciągnąć od siebie Jeanine więc drogę do Seattle spędziła na jego kolanach.

/ Seattle / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:12, 05 Lut 2010    Temat postu:

Nie dała się przekonać za nic Benjaminowi. Musiał uczynić to o co go prosiła. Jej wzrok tak nieugięty, słowa ciche lecz stanowcze. Nie mógł jej się sprzeciw. - Nie każ mi w takim stanie je tam zawozić Ben. - wyszeptała urywanym głosem. Przyłożyła dłoń do rany na szyi by ją przytkać. - Do nich. - wyjęczała żałośnie bliska płaczu. Nie chciała się rozstawać z córką, ale też musiała zadbać o jej zdrowie fizyczne i psychiczne. Musiała uchronić ją przed ewentualnym bezpieczeństwem. Była to dla niej bardzo trudna decyzja, ale nie zamierzała się z niej wycofywać. - Powinieneś lecieć z nią. Dla własnego bezpieczeństwa. - powiedziała cicho chowając twarz w dłoniach. Nie chciała również aby i Benowi się coś stało. Jednak Ben od razu zaprotestował i nawet nie zgodził się na to. Nie zostawi jej tak samej. Traciła poczucie realnego myślenia więc nie była w stanie się mu przeciwstawiać. - Niech się nią zaopiekują. - powiedziała cicho. Zamilkła kiedy Ben zaczął dzwonić. Wysłuchała ich rozmowy w względnym spokoju. Uspokoiło ją to, ze się zgodził. Przymknęła swe powieki gdy Ben poszedł do Jean. Wyczuwała jej strach. Tak bardzo chciałaby ją przytulić i uspokoić, ale nie mogła. Miała nadzieję, ze jej nie zobaczy gdy będą wychodzić. nawet pożegnać się z nią nie mogła. Ścisnęło ją serce gdy usłyszała jej szloch. Kolejny koszmar. Najwidoczniej jej córka ją zobaczyła. Po policzkach popłynęły jej krwawe łzy. - Przykro mi kochanie. - wyszeptała prawie, ze bezgłośnie. - Kocham Cię. Pamiętaj tym. Wszystko będzie dobrze. - Starała się ją zapewnić cicho, choć sama do końca nie była o tym przekonana. Jednak musiała mieć dla nich siłę. Gdy została sama cicho szlochała nie mogąc się uspokoić. Udało jej się to dopiero po dłuższym czasie. Otarła z twarzy słabą ręką krew i leżała w ogóle się nie ruszając. Podobno sen był regeneracyjny. Chciała by móc umieć zasnąć. Jednak nie dane jej to było. Czekała na Bena wciąż tracąc siły. Pogorszyło jej się. Zacisnęła usta w jedną, wąską, cienką linię. Miała wrażenie, ze jej ciało pali się żywym ogniem. Jak by ktoś w jej rany wsadził rozżarzone węgliki. Zawyła głośno tłumiąc swój krzyk w kurtce Benjamina. Jej skóra była biała jak kreda. Tysiąc razy bledsza niż normalnie. Posmutniała jeszcze bardziej. Przeczuwała najgorsze. Nie mogła się z tym pogodzić. Bała się spojrzeć w oczy Benowi. nie chciała by tego widział. Traciła całą nadzieję. Bo jak, ze miałaby się pożegnać ze swym ukochanym? Nie chciała by cierpiał. Przejął ją bezwładnie paraliżujący strach. Strach i bezsilność, które teraz w niej dominowały. Nie było tego końca. Dłoń jej zadrżała. Wyglądała bardzo żałośnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:33, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko / Seattle

Drogi były puste, a on w samochodzie sam więc pozwolił sobie rozwinąć znaczną prędkość modląc się by nie trafić na radiowóz po drodze. Dotarł pod dom. Samochodu nawet nie wprowadzał, nie miał czasu, nie widział potrzeby. Wyskoczył z niego jak oparzony, potykając się na żwirku. Dopadł do drzwi od domu i obejrzał się za siebie. Forks się wybudzało. Przy odrobinie szczęścia nikt go jeszcze nie zobaczył. Wszedł do domu i porzucił kurtkę na panelach korytarza. Do wieszaka było za daleko. Traciłby tylko czas. Kluczyki od samochodu trafiły w jego kieszeń. Znalazł się w salonie przy cierpiącej wampirzycy. Przy coraz bardziej cierpiącej wampirzycy. Nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieje. Powinna się regenerować, wolno, bo rany były znaczne, ale w końcu powinna, a nic takiego nie miało miejsca. Znów przy niej przyklęknął podwijając rękaw bluzy - Wyleciała. Odbiorą ją tam napewno. - podniósł się z klęczek i podsunął sobie pufę. Wyciągnął ramię w kierunku Sobh - Lepiej ja niż Syriusz. - obrócił ją tak by nadgarstek z tętniącymi żyłami by przed jej oczami - Sobh. Znam cię tyle czasu. Wiem że nic złego się nie stanie, a nawet... - nie było takiej opcji - Bierz. - musiała mieć siłę, a nie miała skąd jej czerpać. Usiłował ją przekonać by skorzystała z jego krwi - To ci tylko pomoże, a mi nie zaszkodzi. - nie wiedział co ma robić. Nie trafił nigdy na taki przypadek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:11, 05 Lut 2010    Temat postu:

Nie poruszyła się kiedy Ben wszedł do domu. Nie musiała. Szybkimi susami znalazł się przy niej. Starał się ją uspokajać, choć sam nie do końca potrafił być spokojnym. Bała się otworzyć oczy. Jednak zrobiła to. Spojrzała na niego przygasłymi, bez życia oczyma. Kiedyś wiecznie roześmiane. Teraz matowe. Bezbarwne. Szklące się. Złapała się za udo gdzie znajdywała się rana szarpana. Zawyła krzycząc przeraźliwie jak jeszcze chyba nikt nie słyszał. Cierpiała co raz bardziej. To było jak jad, który z każdą minutą pochłaniał jej ciało. Obezwładniał. Paraliżował. Odbierał siły i sprowadzał na zatracenie. - Nie mogę. - wysypała nie oddychając nawet bo każdy oddech nawet przynosił jej ból. Nie poruszyła się więcej nawet o cal. Bala się. - Nie! - zaprotestowała stanowczo. Nie mogła mu czegoś takiego robić. Nie mogła się pożywiać jego krwią. Sam dobrze wiedział, ze jak raz posmakuje ludzkiej krwi to później nie będzie mogła przestać. Mogłaby zabić tym Bena. Nie mogła na to pozwolić. - Nie zrobię Ci tego. Musisz żyć dla naszej córki. Chociaż Ty musisz dla niej żyć. - powiedziała słabo z boleścią i rozpaczą idealnie słyszalną w jej głosie. Straciła jakąkolwiek nadzieję, na to, ze będzie dobrze. Wiedziała , ze się kończy. Nie regenerowała się choć powinna. Jej rany nie chciały się zasklepić. Miała wrażenie wręcz, ze się powiększają, poszerzając sprawiają dodatkowe cierpienie. Jak by to było zrobione specjalnie. Pociągnęła nosem. - Ben... - chciała coś powiedzieć, ale przerwała. Musiała dać sobie dłuższą chwilę bo jej gardło było nadwyrężone od rany na szyi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:28, 05 Lut 2010    Temat postu:

Odrzuciło go do tyłu gdy zakrzyczała. Spadł z pufki i wylądował na podłodze. Patrzył na nią przerażony. Nic nie działo się według szablonu. Czuła choć nie powinna, reagować na bodźce aż tak intensywnie. Benjamin poszorował się w tył głowy bo bolało. Normalnie jakiemukolwiek innemu pacjentowi podałby środek przeciwbólowy, w ostateczności morfinę, cokolwiek a co poda Sobh? Nie istniało nic takiego. Żałował że nie posiada daru uśmierzającego ludzkie cierpienia. Dużo by za niego oddał byle tylko pomóc swej narzeczonej. Zebrał się i przysiadł przy niej - Przecież tez jestem nieśmiertelny. Co możesz mi zrobić? - nie chciał by mu odpowiadała, bo to co działo się na jego oczach przechodziło pojęcie - A co ty nie? - wypalił bez zastanowienie wpatrując się w jej oczy - Sobh... - nie rozumiał - Czas. Tego ci potrzeba. - wierzył w to. To była jego jedyna nadzieja. Widział jednak że nadzieja jest płonna. Jej ciało nie reagowało normalnie w wampirzym pojęciu. Jego lekarskie zdolności na nic się nie zdawały. Serce i tak nie biło, a wampirzyca nie musiała oddychać. Przygryzł paznokieć łamiąc sobie głowę nad tym problemem. Pochylił się ku niej i nadstawił ucha kiedy wspomniała jego imię - Tak? - na dalszy ciąg wypowiedzi przyszło mu chwilę poczekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:49, 05 Lut 2010    Temat postu:

Zmarszczyła czoło. Zagryzła silnie wnętrze policzka. Nic nie działo się tak jak powinno. nie było odwrotu od tego co się już wydarzyło, a bardzo by chciała. Przecież miała takie poukładane życie. Miała rodzinę. Miała dla kogo żyć. A jedna popieprzona, psychopatyczna osoba pałającą do niej nienawiścią i chęcią zemsty jej to zepsuła. I za co? Za jej błąd, który popełniła kilkadziesiąt lat temu. Przecież nie chciała nikogo skrzywdzić. Napastnik był jednak nieugięty. Chorą satysfakcję przynosiło mu zadawanie jej cierpienia. Nienawidziła go za to. Myślała, ze się odcięła od niego. A on ją odnalazł. Odnalazł i prawie zakatował na śmierć. I tak prawie umierała więc było to bez różnicy. Z trudem przychodziło jej myślenie teraz o tym. Smutnym wzrokiem spojrzała na Bena. To co miała mu do powiedzenia mroziło krew w żyłach. - Ben. Kochanie. Gdyby jednak... - urwała zaciskając silnie dłonie aż jej kłykcie pobielały. - Gdyby mi się nie udało przeżyć. Proszę Cię. - jej głos co raz silniej słabnął i musiał się dobrze wysilić by ją zrozumieć. - Wychowaj ja dobrze. Wierzę, ze to zrobisz. Potrafisz. Zapewnij jej wszystko czego jej trzeba. Będziesz musiał ją kochać za nas dwoje. Ona tego potrzebuje teraz w szczególności. Musisz... - głos jej uwiązł w gardle. Sapnęła wręcz bezgłośnie. Nie była zdolna więcej mówić. Milczała z przymkniętymi oczami. Nie ruszała się. Można by nawet uznać ją za nieżywą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 17, 18, 19  Następny
Strona 18 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin