Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Mieszkanie na drugim piętrze, w starej kamienicy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:32, 07 Wrz 2010    Temat postu:

Najwyraźniej? Cóż fałszu nigdy ci nie można było zarzucić, no może prawie nigdy. Przeniosła ciężar ciała z prawej na lewą czekając aż woda się zagotuje, albo jej syn powie to co ma zamiar powiedzieć.. Trudno było zgadnąć co nastąpi pierwsze. Równie dobrze tego drugiego mogła się nie doczekać. - Tak, tutaj przyznam ci zupełną rację. - powiedziała kiwając głową - Ponad to jestem niezmiernie szczęśliwa iż zacząłeś to w końcu dostrzegać. Trzydzieści lat to w sam raz by zacząć nad sobą pracować i wdrażać w siebie dobre wzorce zachowań, które przydadzą się później, naprawdę imponujesz mi mój drogi. - powiedziała starając się by w jej głosie zabraniała pochwała dla niego. Trudno że ten ton miał w sobie więcej kpiny niż tej pochwały i aprobaty ale oboje byli do siebie przyzwyczajeni. Jej wystawanie przy nim w końcu odniosło jakieś efekty i doczekała się tego czego chciała - Nie jestem Bogiem, nie mam nawet Maria na imię, odpuść. - wtrąciła Grace na samym początku zerkając w stronę czajnika. Podebrała Adamowi jeden plasterek sera i przegryzła wysłuchując krótkawej spowiedzi - Cieszę się że znalazłeś w życiu właściwe wartości. Nie ma to jak kolejka. - zakpiła z syna, wiedząc że sama nie do końca ma rację. Nie pił na umór i codziennie. Zdarzało mu się jak każdemu, zazwyczaj odmawiał - Robert mnie mało interesuje, to ciebie bolą kości nie jego. - powiedziała wytykając synowi błąd jakiego się dopuścił. I pokutował obolałym ciałem - Nie ma jej? Czyli tylko ja mogę cię zadręczać? Wspaniale! - zawołała zadowolona z faktu że tylko i wyłącznie jej się dostał zaszczyt utrudniania mu dnia. Już wiedziała gdzie go wyciągnie - Tak? Och widzisz! A mówiłam że będziesz miał na niego zbawienny wpływ. Potrzeba mu męskiej ręki. - powiedziała i klepnęła Adama z uznaniem po plecach obchodząc go by złapać czajnik i zalać sobie kawę - Na pewno się wyniesie. I przestań się tym tak denerwować. - była dziwnie pewna że gdyby spotkała Christophera a wspomniała by o czarnowłosym reakcja jaką by zobaczyła byłaby podobna. Nie wiem, co wam szkodzi przestać na siebie warczeć? Obaj jesteście dla mnie tak samo ważni... To może było trochę naginane stwierdzenie, skoro taiła istnienie jednego przed drugim i odwrotnie, Mimo wszystko uważała że powinni inaczej się do siebie po tych kilku miesiącach odnosić - Nie, dziękuję Adamie, wiem już wystarczająco wiele. Co pijesz? Kawę herbatę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:45, 08 Wrz 2010    Temat postu:

Starał się skoncentrować na układaniu kanapek które miałby być śniadaniem dla niego i jego współpracownika. Trudno było się skupić skoro matka stała obok niego i wygłaszała swoje zdanie jak zwykle wtedy kiedy nawet o to nie prosił. Chciałem ciszy. Spokoju. Co dostałem? Grace. Ktoś jeszcze się tutaj zjawi? Ktokolwiek miły memu sercu? - Lepiej późno niż wcale. - przyznał Adam. Wykłócanie się z matką i tak nic nie dawało, jedynie pogorszyłoby ból głowy, który odkąd zobaczył Grace wyraźnie się nasilił - Zawsze staram się dążyć do doskonałości. Wiesz o tym przecież. - powiedział dzieląc na pół skibkę chleba. Trącił czubkiem noża kawałek pomidora który zsuwał się powoli z sera - Mamo, nie musisz się wysilać. Mi naprawdę... Obojętne jest to co powiesz. I tak wiem, że tego nie pochwalasz. Ale wiesz też że twoją opinię dotyczącą tego co robię nie za bardzo biorę do serca. - skoro on miał odpuścić, ona też mogła przestać się gimnastykować. I tak nie dojdą do porozumienia, jak zwykle w takich sytuacjach zawieszą broń, wiedząc że żadna że stron nie może wygrać. Grace, była jego matką i powinna być mu autorytetem, ale Adam nie był smarkaczem i zawsze robił co chciał. Sięgnął po ściereczkę by zetrzeć okruszynki z blatu. Nie spieszył się, z przesadną dokładnością ścierał resztki chleba słuchając w między czasie przemowy Grace. Zacisnął usta kiedy wytykała mu błąd za błędem, cóż, to była jej ulubiona rozrywka. Ja dręczę, ty wytykasz błędy, na co narzekałem? Przynajmniej nie masz do mnie o takie zachowanie pretensji. W pewnym momencie spojrzał na matkę zadając jej nieme pytanie. Zamrugał skonsternowany chwilową nagością swych odczuć jaką poczuł - Tak, zbawienny wpływ... - prychnął cicho - Jego nic już chyba nie zbawi. Jest leniwy, pyskaty i zwyczajnie głupi. Narwany. Drażniący. Mógłbym jeszcze tak długo wymieniać. Skończy w kryminale. - nic nie przyszło z tego miłego gestu jaki poczyniła wobec niego Grace. Adam skończył usuwać okruszki i zgarnął je na otwartą dłoń by wrzucić do zlewu - Jak mam się nim nie denerwować? Jak!? - zawołał urażony niesprawiedliwością tego stwierdzenia - On sam jeden to dla mnie nic, ale jest jeszcze ta różowa małpa. I mam po dziurki w nosie tych smarkaczy. Nie wiem, herbatę...? Tak, zrób mi herbatę. - powiedział stawiając talerz na środku stołu. Sięgnął do szafki po sól przeklinając znów nienaoliwione zawiasy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:39, 08 Wrz 2010    Temat postu:

Grace dolała wody i ponownie postawiła czajnik na kuchence, by napoić tych biednych mężczyzn o wysuszonych alkoholem gardłach - Faktycznie, później nie miałbyś czasu już na nic innego poza zastanawianiem się co złego w życiu zrobiłem że nie wyszło. Eliminujesz wyrzuty sumienia, bardzo mądrze. Zawsze będziesz mógł powiedzieć że się starałeś. - mruknęła teraz już z niego nie kpiąc. Siwowłosej kobiecie przeszła na to ochota - Tak... Tylko rzadko osiągałeś tą doskonałość, zawsze czegoś ci brakowało, nie mylę się prawda? - pokręciła głową przecząco samej sobie odpowiadając. Zawsze mu coś wadziło - Wiem, ale jako stara matka muszę sobie pogderać. - rzuciła obracając się w stronę popielniczki. Dym unosił się powoli aż Grace nie zakłóciła tego biorąc papierosa w dłoń. Odłożyła go i zwróciła się w stronę Adama wypuszczając szarawą mgiełkę z płuc ponad ramię mężczyzny. Kobieta skinęła głową widząc uniesione brwi syna. Sięgnęła cukru i osłodziła swoją kawę dając sobie chwilę na odpowiedź. Kiedy skończyła mieszać wskazała na niego łyżeczką i zapytała - Skąd wiem że jesteś udręczony? Znam twoje oczy. Jeszcze widzę. - dodała cierpko - One mówią wszystko. Przynajmniej mi, innym już niekoniecznie, prawda? - uśmiechnęła się do niego słabo i upiła ze szklanki. Poprawiła węzełek paska którym miała przewiązany luźny sweter i mruknęła - Nie skończy w kryminale. - była tego pewna. Prędzej Christopher skończyłby w areszcie domowym jaki urządziłaby chłopakowi. Spojrzała krzywo na szafkę dzięki której po kuchni rozległ się drażniący uszy pisk - Zająłbyś się tym. - powiedziała ganiąc syna za opieszalstwo i niedbalstwo. Wyciągnęła dwie szklanki i wrzuciła do nich torebki z herbatą - Normalnie... - wróciła do przerwanej rozmowy - Przestań o nim myśleć. Czasem to najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej jeśli chodzi o Judit. - sama niezbyt przepadała za młodszą siostrą swej synowej - Idź po Roberta, herbata zaraz będzie. - rozporządziła kładąc dłoń na biodrze i zaciągając się papierosem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:57, 09 Wrz 2010    Temat postu:

- Prawda? - zapytał kiedy Grace stwierdziła że eliminuje nękające go w późniejszym czasie sumienie - A wy wszyscy mówicie że jestem narwany i niczym się nie przejmuję. Gówno prawda. Ja wybiegam daleko w przyszłość. - uśmiechnął się lekko biorąc w dłoń pierwszą kanapkę. Żołądek już skręciło mu z głodu dosyć, nie mógł czekać. Skinął głową. Musiał przyznać własnej matce rację. Nie był doskonały. Uchylił okno chcąc by papierosowy dym wywietrzał. Nie cierpiał kiedy było go czuć w mieszkaniu. Mimo że Grace doskonale o tym wiedziała zawsze paliła. Popatrzył na matkę, na jedyną kobietę która wiedziała o nim więcej niż on sam - Nie. - stwierdził cicho kiedy przełknął kęs kanapki. Wbił wzrok w podłogę - Inni nie muszą w nich niczego widzieć. - mruknął zastanawiając się ilu osobom pokazywał się właśnie od strony o której wspominała Grace. Pustej, obojętnej, niechętnej i ogólnie negatywnej. Liczba ta przewyższała wszystkie inne - Tak, zajmę się tym. - powiedział tonem w którym dało się wyłapać obietnicę - Będę miał czas. Łatwo ci mówić. Ciebie tam nie ma. Możesz sobie zapominać jak tylko chcesz. Ja tam jestem i to mi powierzyłaś tego potępieńca. - powiedział nie ukrywając wyrzutu w głosie. Ciągle miał matce za złe, matce i poniekąd Marice, że wymusiły na nim taką decyzję. Przynajmniej jedna z nich teraz za to płaci. Dokończył kanapkę i ziewnął. Wyszedł z kuchni kiedy dostał takie polecenie i udał się do sypialni. Zawisł nad łóżkiem w którym spał jego przyjaciel okręcony kołdrą niczym kokonem. Adam trącił go parokrotnie w ramię czując się jak w akademiku kiedy był zmuszony budzić go na poranne zajęcia - Rob! - szturchnął go mocniej i to przyniosło w końcu jakiś efekt. Robert otworzył oczy gwałtownie i potoczył nimi błędnie po sypialni - Kathie? - czarnowłosy który przysiadł na brzegu łóżka obdarzył rówieśnika spojrzeniem które trudno było nazwać przychylnym - Nie, ty zakochany głupku. To ja, Adam. - Robert utkwił w nim nieprzytomne spojrzenie a po chwili przymknął powieki - Jezu, ale mi łeb pęka... - zajęczał przykładając dłonie do czoła. Przekręcił się na bok z cichym jękiem i zawodzeniem sprężyn materaca - Czy to że ty wyglądasz lepiej jest złudzeniem czy nie? - Adam pokręcił przecząco głową i powiedział - Wstałem jakąś godzinę temu i zdążyłem się już doprowadzić do porządku. - wytłumaczył cicho, bo wiedział jak nieprzyjemne dla obolałej głowy są zbyt głośne dźwięki. Dał moment na właściwe przyswojenie wszystkiego Robertowi i dodał - Chwilę temu przyszła Grace. Czeka aż zagotuje się nam woda na herbatę. - mimo wszystko, mimo tej bolącej głowy i wymęczonego organizmu miał dobry nastrój. Można było powiedzieć że jest rozgadany jak rzadko kiedy. Robert usiadł i zajęczał - Grace... Nieźle. Ale co ja powiem Kathie? - zapytał sam siebie będąc tym naprawdę zmartwionym - Wyglądam... - Adam wpadł mu w słowo nie życząc sobie wysłuchiwania żadnych żali i kolejnych pojękiwań - Jak mężczyzna który wypił. - stwierdził twardo - I dobrze się bawił. - w to bynajmniej chciał wierzyć - Pamiętasz coś? - zapytał ciekaw tego ile Rob ma białych plam w pamięci. Ten patrzył przez chwilę na kołdrę i pokręcił powoli głową - Siedzieliśmy przy stoliku i zacząłeś... Pamiętam trzy kolejki wódki i... Tyle. - byli mniej więcej na tym samym poziomie. W takim razie jakim cudem ty spałeś w moim łóżku? Chyba nigdy nie pozna na to odpowiedzi. Kimś kim mógł uchylić przed nimi choć rąbka tajemnicy był Mark. O ile on sam cokolwiek pamięta. Adam wsparł dłonie na materacu za sobą czując jak ciężką ma głowę - Szkoda że nasze żony nas teraz nie widzą. Jak myślisz co by powiedziały? - nie poczekał jednak za odpowiedzią i ciągnął swobodnie dalej a wargi mężczyzny wykrzywiły się w krzywym uśmieszku - Idealny argument który by wieńczył górę mniejszych zarzutów... - czarnowłosy wpatrzył się w ścianę rozmyślając nad tym co powiedział. Robert nie wytrzymał i po upływie dziesięciu sekund zapytał - Idealny argument? Do czego? - Adam spojrzał na niego zaskoczony tym pytaniem. Uświadomił sobie że jego rówieśnik nie ma pojęcia o czym myślał - Idealny argument do wszczęcia sprawy rozwodowej. Nie kochasz, a teraz jeszcze pijesz... - jego głos stał się wyższy i złośliwie piskliwy - Nie interesuję cię więc pewnie uciekasz do innej kobiety... - wzruszył ramionami i zapytał - Nie myślałeś nigdy o tym? O rozwodzie? - na miejscu Roberta byłoby to pierwszym co brałby pod uwagę. Adam nagle roześmiał się i wyjawił całkiem abstrakcyjną myśl która właśnie przyszła do jego głowy - Wyobrażasz sobie gdybyśmy my trzej... - miał na myśli siebie, osobę rzekomo obojętną na krzywdę innych, Roberta, który teraz wpatrywał się w czarnowłosego w osłupieniu i Marka, który był przykładną głową rodziny - Zostali sami i... Kupilibyśmy na spółkę ten apartament o którym wczoraj było dużo szumu i zamieszkali tam? - spojrzał na Roberta ciekaw tym razem jego odpowiedzi. Ten uniósł dłoń w górę i przyłożył ją do jego czoła - Masz gorączkę i pierdolisz od rzeczy. - stwierdził jakby chciał go sprowadzić na ziemię - Ja się z Kathie nie rozwiodę. - oświadczył na tyle uroczyście na ile pozwoliło mu wyschnięte gardło - A ty? - Adam parsknął śmiechem. Nie odpowiedział. Wstał słysząc jak strzeliło mu w stawach i rzucił idąc do kuchni- Śniadanie czeka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:37, 09 Wrz 2010    Temat postu:

Zaśmiała się ze słów syna, ponieważ rozbawiła ją jego dalekowzroczność. Może i coś w tym jest, ale lata upłyną nim te twoje starania przyniosą jakiekolwiek efekty w życiu. O ile w ogóle cokolwiek by przyniosły, bo na to nikt nie dawał gwarancji. Choćby nie wiadomo jak troszczył i starał się sobie wszystko zaplanować, los chcąc się z nim zabawić mógł postanowić inaczej i pokrzyżować jego plany. Pochwalała jednak takie podejście. Wszystko co kiedyś zmniejszy winy i żale jakie będzie sobie wyrzucał było dobre. Westchnęła widząc jak Adam otwiera okno - Wytrzymałbyś, chłodno jest dzisiaj. - powiedziała łapiąc za poły swego swetra kiedy tylko dotarł do niej zimny powiew powietrza. Ujęła w dłonie szklankę z kawą i obracała ją powoli zastanawiając się nad rewelacjami które wychwyciła Nie muszą niczego w nich widzieć? Co to znaczy? Jakiś nowy styl życia? Twój rodzaj dystansu czy czego tam zechcesz? Chciała się wszystkiego dowiedzieć, a teraz nie za bardzo będzie miała ku temu okazję. Wyciągnie to z niego, na pewno, ale nie teraz - On nie jest potępieńcem. Jest twoim bratem tylko że wychowanym u waszego ojca. - nie reagował na to. Nie uważał nikogo za swego ojca. Może to i lepiej? Kiedy poszedł do sypialni Grace sięgnęła ku radiu i przekręciła pokrętło. Po kuchni popłynęła jakaś żywa melodia popularnej piosenki. Woda na herbatę zagotowała się więc wykorzystała ją. Wyłowiła ze szklanek torebki, które zaraz trafiły do kosza. Postawiła naczynia na stole. Stanęła przy szafce bo w kuchni były tylko dwa krzesła. Oparła się o nią możliwie wygodnie czekając aż Adam wróci. Zdziwiła się widząc uśmiech na jego twarzy i stwierdziła że chyba jeszcze nie wytrzeźwiał do reszty, albo coś wprawiło go w dobry nastrój - Wstaje? - zapytała krótko chcąc wyjść już z mieszkania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:44, 10 Wrz 2010    Temat postu:

- Ścisz to. - burknął Adam wchodząc do kuchni. Popatrzył przy tym krzywo na radio, które dziś nie było ulubionym z jego sprzętów chyba że nadawało by jakieś spokojne, kojące i ciche melodie. Bzdury jakie wyśpiewywano na pewno takimi nie były. Przeniósł wzrok na stół i podszedł do niego chwytając szklankę z herbatą. Obrócił się ku Grace i wskazał jej krzesło - Usiądź. - on mógł postać, nogi go nie bolały, a matce należało się miejsce. Do kuchni niezbyt pewnym krokiem i z grymasem na twarzy trafił Robert - Dzień dobry Grace. - powiedział machając lekko dłonią w stroną kobiety. Usiadł ciężko na krześle i ziewnął. Zamrugał sięgając machinalnie po cukierniczkę i sypiąc sobie cukru. Mieszając popatrzył na kobietę i jej syna - Zapowiada się piękny dzień. - powiedział wskazując ruchem głowy na kuchenne okno które miał po lewej - Jedz. Przestań gadać. - ponaglił go Adam będąc w połowie drugiej kanapki. Nie stracił nadziei co do tego że ten dzień może być jeszcze pełen spokoju i ciszy. Napił się herbaty i postawił szklankę na szafce, na której po chwili zastanowienia usiadł. Zgarbił się kończąc kawałek chleba - Jak Kathie? - zapytała Grace spoglądając na głodnego jak wilk Roberta - Dobrze... - powiedział niewyraźnie, zajęty przeżuwaniem. Przełknął z wysiłkiem by szybciej odpowiedzieć kobiecie, która jak i Adam nie lubił długo czekać - Dziękuję, dobrze. - co zaskakujące Grace nie wiedziała tego co wiedział jej syn i Mark. Sądziła że szczęśliwym ojcem jest siedzący przy stole brązowowłosy mężczyzna - Nawet bardzo. - nie chciał już nikogo tym męczyć. Dokończyli śniadanie przy odgłosie jaki wydawało opakowanie kiedy wyduszało się z niego tabletki przeciwbólowe. Obaj zgodnie łyknęli po jednej i popili herbatą. Robert posiedział jeszcze chwilę, kończąc ostatnią z talerzyka kanapkę, a później pozbierał się i wstał. Adam wyszedł za nim na korytarz i oparł o ścianę krzyżując nogi i wsuwając dłonie w kieszenie. Rob mruknął pod nosem - Nie piję z tobą więcej. To zbyt wiele kosztuje. - zajęty był rozsznurowaniem butów by je założyć i ponownie zasznurować. Czarnowłosy wzruszył ramieniem i powiedział obojętnie - Nikt ci jeszcze rachunku nie wystawił. Nie wiesz czy zapłacisz czy nie. - jemu nikt już granic nie wytyczał, nikt prócz Grace nie widział więc jak w większości przypadków czuł się bezkarny. Robert zapiął kurtkę i sprawdził w kieszeniach czy ma wszystko. Zamrugał zaskoczony i pogmerał głębiej w jednej z nich. Na bladych policzkach pojawiły się słabe rumieńce kiedy wyciągnął z niej czerwone koronkowe figi. Adam otwarł usta i zamknął je oglądając się za siebie czy przypadkiem Grace nie stoi za jego plecami - W porcie są burdele? - zapytał przyglądając się podejrzliwie znalezisku Roberta. Sięgnął do własnej kurtki, ale nie miał nic w kieszeniach. Bynajmniej nic co było by nie jego własnością. Jego rówieśnik odpowiedział mu po chwili - Gdzieś tam są. Czy ja...? - nie dokończył krzywiąc się i zwijając szybko bieliznę. Adam klepnął go po ramieniu widząc przerażenie w oczach przyjaciela - Po pijaku, a nie dałbym się tam zaciągnąć. Zobaczymy się z Markiem to... Mam nadzieję że on chociaż coś z tego będzie pamiętał. Nie denerwuj się, skoro nie ma czym. - uspokoił go. W tym wypadku nie chciał sobie z niego kpić, bo obaj nie byli ku temu zdolni. Pożegnał się z mężczyzną ściskając jego dłoń. Zamknął za Robertem drzwi i przyłożył dłonie do czoła. Co ja wczoraj robiłem? Skoro on miał w kieszeni... To gdzie my byliśmy?! Przetarł oczy aż zobaczył pod nimi gwiazdki. Otrząsnął się i poszedł do kuchni zaczynając od progu dość stanowczo - Mamo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:50, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Grace spojrzała na syna, a później na sufit i w końcu na okno. Nie ruszyła się jednak ani na krok z miejsca w którym stała. Usiadła dopiero kiedy Adam ustąpił jej krzesła. Dopijając swoją kawę czekała aż obaj mężczyźni skończą jeść. Zapytała o to jak czuje się małżonka siedzącego z nią przy stole. Do rozwiązania było coraz bliżej a Grace miała nadzieję że obejdzie się bez komplikacji. Kiedy skończyli i wyszli kobieta wstała i pozbierała naczynia ze stołu. Nie przysłuchiwała się ich cichej rozmowie bo nic jej nie interesowały żale dorosłych facetów którzy byli sobie sami winni. Pozmywała uznając ze oszczędzi trochę Adamowi a jednocześnie mając nadzieję że trochę go udobrucha. Przynajmniej na tyle by dał się wyciągnąć z domu, co mogło nie być najłatwiejszym zadaniem do wykonania. Wytarła trzy szklanki i wstawiła je do szafy. Ta sama historia spotkała talerz po kanapkach. Nim jej syn wrócił Grace była już gotowa i stała po środku kuchni z torebką w dłoniach. Spojrzała na niego unosząc brwi ciekawa tego co chce. Czarnowłosy chyba zgubił wątek co Grace wykorzystała - Świetnie. Posprzątałam i skoro jesteś już wolny, a nie jesteś też w stanie pracować... - niczym nie mógł się wykręcić, zadbała o to - Chcę byś ze mną wyszedł. Do zoo. - wybrała pierwsze lepsze miejsce. Może kojarzyło się trochę dziwnie, bo czego sześćdziesięcioletnia kobieta i jej prawie trzydziestoletni syn mogli tam szukać? Miejsce na przechadzkę jak każde. Kaprys i tyle. Przeszła obok niego pospieszając słowami - Dalej, bo już prawie południe. - jej nie miał prawa odmawiać zbyt często, o ile w ogóle miał prawo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:35, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Urwał swą wypowiedź kiedy zobaczył że Grace jest już uszykowana do drogi. Może nie będę musiał cię wyganiać? Pokręcił przecząco głową nie mając nic do dodania. Przeliczył się jednak i to bardzo. Wysłuchał tego co powiedziała bez słowa, by dopiero kiedy Grace przeszła już na korytarz coś powiedzieć - Nigdzie nie idę. - oświadczył nie chcąc się ruszać za próg własnego mieszkania - Nie jestem w stanie pracować ale nie jestem też w stanie chodzić za tobą po ogrodzie zoologicznym. Znam zwierzęta tam bytujące i wyobraź sobie że nie za bardzo mnie już ciekawią. Nie widzę powodów dla których moja... - podkreślił automatycznie - Obecność była tam potrzebna. Jeśli masz ochotę sobie pospacerować i popatrzeć na okazy fauny możesz jechać sama, droga wolna. - rozbawiła go miejscem które wybrała. Od kiedy ty chodzisz do zoo? Własne mieszkanie ci nie wystarcza? Grace podobnie jak i on w większym stopniu była domatorką. Wszędzie, ale do zoo? Chcesz mnie za karę podrzucić jako posiłek dla lwa? Miałby niestrawność a ciebie oskarżyliby o znęcanie się nad zwierzętami. Adam stanął sztywno wyprostowany pod drzwiami łazienki czekając na dalszą część tej dziwnej rozmowy - I po co miałbym tam iść razem z tobą? - zapytał parskając śmiechem - Nie mogę zostać sam w domu? Byłem młodszy i zostawałem. - dodał teraz już się śmiejąc z rzekomej troski matki. Godzina była mu obojętna. Gdyby obudził się w środku nocy i poczuł chęć na spacer zrobiłby to, ale nie miał ochoty dać ciągać się Grace tak gdzie jej się żywienie podobało. Choć w zasadzie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:48, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Grace podniosła na niego powoli wzrok. Podeszła do syna stając przed nim i przyglądając lekko zmrużonymi oczyma. Mimo że był od niej wyższy i nawet obcasy nie pomagały, teraz jakby się skurczył. Mogła na niego patrzeć z góry i niekoniecznie musiała być przy tym na wyższym poziomie niż on - Idziesz. - to również było oświadczenie - Nie obchodzi mnie to... - po kimś odziedziczył chęć do wypowiadania takiego początku zdania. Wypowiadał to tak samo jak teraz Grace, równie pewnie, stanowczo i bezdusznie - Jakie masz zachcianki. Powodów nie musisz widzieć. Wystarczy że widzę je ja. - powiedziała wskazując na siebie dłonią. Dźgnęła Adama palcem w klatkę piersiową - A ty, mój drogi synu nie masz zbyt wiele do gadania. Jakie to powody zapytasz? - otwierał usta, mógł pytać jedynie o to - Nie widziałam cię ostatnie cztery miesiące, nie miałam z tobą okazji porozmawiać spokojnie jeszcze dłużej. Możesz sobie mnie mieć za wyrodną matkę. Jednakże skoro mam możliwość to chcę spędzić ten dzień z tobą... Może nie cały, nie martw się, zostawię ciebie i twoje 'ja' w spokoju kiedy mi się znudzisz. - powiedziała uśmiechając się lekko - Wiem że nie jesteś dzieciakiem i że znasz wszystkie zwierzęta. Miejsce jak każde inne, kiedyś tam byliśmy a wtedy nie narzekałeś. - powiedziała odsuwając się od mężczyzny na krok - Ubieraj się. - rzuciła przez ramie zagarniając swoje okrycie z wieszaka - Poczekam sobie na dole byś mógł swobodnie wyrzucić z siebie wszystkie przekleństwa. - zamknęła za sobą drzwi schodząc po schodach, by pojawić się na chodniku.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:50, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Nie cierpiał kiedy tak na niego patrzyła. Grace, jako jedyna mogła wszystko przynajmniej wtedy kiedy utkwiła w nim spojrzenie stanowczością dorównujące tylko tonowi jej głosu. Bywała wobec niego, jak i reszty otoczenia, bezwzględna. Adam poczuł się jakby znów miał kilka lat i był od niej w pełni uzależniony. I jego zdanie teraz naprawdę było dla niej niczym. Wpatrywał się w matkę obojętnie, ani gniewnie, ale z rozbawieniem. Wysłuchał tego co miała do powiedzenia chcąc jedynie znać powody które przemawiały na korzyść wspólnego spaceru. Otwarł usta i nabrał powietrza by zapytać, ale i na to mu nie pozwolono. Przyjął wytłumaczenie matki uznając je nawet za rozsądne. Miała rację. Może kiedy byli w jednym mieście i widywali się za często mieli sobie dość, ale po czterech miesiącach rozłąki, Adam mógł pokusić się o stwierdzenie że nawet stęsknił się za Grace i jej racjonalnym spojrzeniem na życie. Wiedział że godzi się na uszczypliwe uwagi, na to że matka będzie wtykała nos tam gdzie jej nie trzeba, że będzie chciała dużo wiedzieć. Mam ci co opowiadać. Skinął głową bez słowa sprzeciwu - Nie zamierzam wieszać na tobie psów. - zapewnił zamknięte już drzwi. To była jego matka i jeśli ktoś mógł mu doradzać to tylko ona. Nawet jeśli z góry zamierzał większość jej rad odrzucać. Choćby i dla zabawy. Ubrał buty i poszedł do sypialni marynarkę. Sprawdził czy ma kluczyki od samochodu. Skoro mówiła o zoo do którego chodzili kiedy był mały mogla mieć na myśli tylko jeden ogród zoologiczny. Zoo na Bronx'ie. A ja nie dam się tobie wozić, a tym bardziej nie będę jeździł twoim samochodem. Zamknął drzwi od mieszkania i zszedł na dół zapinając guziki marynarki.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:19, 28 Wrz 2010    Temat postu:

/ Ulice

Wszedł do mieszkania i wsparł plecy o drzwi. Cisza dzwoniła w uszach a po ciele mężczyzny przebiegł dreszcz. Znów po raz kolejny w przeciągu kilku ostatnich dni poczuł się wolny. Na tyle wolny na ile chciał się poczuć wolnym, czyli w pełni. Adam odepchnął od siebie wszystkie problemy koncentrując się na sobie co go w pełni uspokajało i wyciszało. Zdjął buty i poszedł sobie zrobić herbatę. Nie rozmyślał nad rozmową z Grace. Nie chciał. Wiedział że im dłużej będzie się nad tym zastanawiał to prędzej czy później dojdzie do wniosku że to co zaproponowała matka jest całkiem sensownym i dobrym rozwiązaniem. Stojąc przy stole i trzymając szklankę mieszał w niej szybko wpatrując się w okno z twarzą bez wyrazu. Upił herbaty i nachmurzył się bez wyraźnego powodu. Spowodowała to chyba tylko mucha która siedziała na szybie czyszcząc sobie namiętnie skrzydełka. Obrócił się i sięgnął do lodówki po kupioną rano czekoladę. Poszedł do sypialni i usiadł na łóżku. Postawił na nocnej szafce szklankę i rozerwał opakowanie czując apetyczny, słodki zapach czekolady. Rozłamał tabliczkę i wsparł się na poduszkach czując jak rwą go mięśnie. Wpatrywał się w ciemny ekran telewizora nie mając ochoty czegokolwiek oglądać. Co innego słuchać... Jednak radio było tak strasznie daleko od łózka a Adamowi nie chciało się już z niego ruszyć. Pomacał jeszcze pod poduszkami ale nie znalazł pilota. Kto wie co tu Rob wyczyniał w nocy... Zajrzał pod materac unosząc jego brzeg. I tam nic nie było. Obrzucił sypialnię spojrzeniem rezygnując po chwili z poszukiwań. Cisza też miała swój urok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:46, 28 Wrz 2010    Temat postu:

Przysłonił sobie oczy ramieniem delektując się rozpływającą po języku czekoladzie. Zsunął się w dół by leżało mu się wygodniej. Pociągnął nosem dopatrując się w sobie przeziębienia w powijakach. Świetnie, kolejny wspaniały argument dla matki. Zerknął spod ramienia na okno za którym był widać niebo i kawałek dachu innego budynku. Niebo przybrało brudno niebieską, odpychającą barwę a Adam zamknął oczy. Niech on już wraca, niech on wraca albo ona... Jeden pies. Sięgnął po kolejny kawałek czekolady. Przegryzł kawałek orzeszka zastanawiając się nad tym co dzieje się w Forks. Mógł się dowiedzieć szybko i dość prosto, ale aż tak bardzo zainteresowany nie był by dzwonić do swej szwagierki, o bracie już nie wspominając. Poza tym telefon był w kieszeni marynarki, a marynarka wisiała na fotelu, a fotel był zbyt daleko od łóżka z którego nadal nie chciało mu się podnosić. Po jego ciele przebiegł kolejny dreszcz a Adam usiadł gwałtownie sięgając po kołdrę, nie chcąc się dać byle przeziębieniu. Owinął się nią szczelnie pod samą brodę wpierw odkładając na szafkę czekoladę. Było widać tylko jego głowę. Kogo mam posłać do apteki? Jak jesteś potrzebna to nigdy cię nie ma Grace. Zegarek w kuchni tykał cicho, po schodach ktoś wlekł się na jego piętro a mężczyzna który zaczął równo oddychać przestał słyszeć cokolwiek. Adam! Mały czarnowłosy chłopak zmarszczył lekko brew niezadowolony tym że matka mu przerywa. Kucał przed stojącym na podłodze pustym jeszcze terrarium czekającym na to aż w końcu coś się w nim pojawi. Wołanie rozległo się ponownie, było bardziej naglące. Przekręcił głowę w bok i zostawił jedną samotną figurkę, którą obracał powoli w dłoni. Wsadził ją do przestronnego szklanego wnętrza przyglądając się ludzkiej sylwetce cierpliwie jakby zaraz miała ożyć i spojrzeć na niego z wyrzutem za to że ją uwięził. Nic takiego jednak się nie stało, wszystkie jego wysiłki spełzły na niczym, bo nie potrafił jej do niczego przymusić. Otoczyła go ciemność, a mężczyzna wyciągnięty na łóżku obrócił się na bok jeszcze ciaśniej okręcając wokół siebie materiał. Przydługie włosy opadły w nieładzie na twarz, a on zamruczał z niezadowolenia czując te niepotrzebne, drażniące go łaskotki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:44, 29 Wrz 2010    Temat postu:

Obudził się kiedy ulice oświetlały już latarnie. Z niemałym trudem wyciągnął ramię spod kołdry i przetarł powoli oczy. Odgarnął z czoła włosy i zamrugał nieprzytomnie zastanawiając się która może być godzina. Wyplątał się z pościeli i usiadł. Wyciągnął przed siebie ramiona i napiął mięśnie. Złapał zegarek i przekręcił go na nadgarstku, by stwierdzić że jest wpół do dwunastej. Adam zamknął oczy poleciał bezwładnie w tył opadając znów na poduszki. Popatrzył na upstrzony plamkami światła sufit przypominając sobie z trudem swój sen. Dziwne rzeczy ostatnio mi się śnią... Dwa razy się teraz będę zastanawiał. Wrócił myślami do swego dzieciństwa i stwierdził z całą pewnością że nigdy nie miał terrarium, a chomik całkiem nieźle rósł w pudełku po butach. Potarła twarz dłońmi i odrzucił kołdrę zdecydowanym gestem chcąc z sobą coś zrobić. Sięgnął po czekoladę a później podszedł do marynarki. Zagłębił dłoń w kieszeni i rzucił okiem na wyświetlacz telefonu. I to co czuje to tylko duma. Odłożył go na ławę i poszedł do kuchni czując się piekielnie głodnym. Nalał wody do czajnika by, ignorując słowa Grace i uważając że matka nie ma ani trochę racji, przygotować sobie zupkę w kubku. Na wszystko inne nie chciało mu się dłużej czekać. Usiadł na krześle patrząc w dół ulicy. Wyprostowane, skrzyżowane w kostkach nogi sięgały daleko pod stół. Podparł brodę dłonią i gładząc palcami policzek chciał dojść do tego czy bardziej jest zmęczony czy też może znudzony. Zerknął na czajnik i wstał powoli. Otwarł szafkę, której drzwiczki skrzypiały tak samo jak rano i przejrzał małe paczki. Rzucił jedną z nich na blat i sięgnął kubek. Wsypał do niego ceglany proszek z dodatkiem makaronu i stanął przed kuchenką jakby siłą woli chcąc ją zmusić do tego by woda zagotowała się szybciej. Swoje musiał odczekać i po kilku długich minutach powędrował do sypialni z kubkiem i łyżeczką w dłoni roznosząc za sobą zapach pomidorów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:55, 30 Wrz 2010    Temat postu:

Odstawił na bok kubek kładąc na nim pieczołowicie łyżeczkę. Strzepnął poduszki i ułożył kołdrę by sypialnia wyglądała przyzwoicie. Przy tej okazji znalazł też pilot od wieży i po pomieszczeniu rozniosły się zaraz dźwięki muzyki. Adam usiadł na łóżku krzyżując nogi i słuchając samych ciężkich brzmień. Nocne programy były bardzo przez niego lubiane. Minimum komentarzy, a maksimum muzyki. Jakże przyjemnie... Chyba był jedynym który nie spał w kamienicy. W zasadzie był też najmłodszym jej mieszkańcem, wszyscy inni byli od niego starsi. Wyłapując małe makaronowe krętki zastanawiał się nad jutrzejszym dniem i kolejnym. Miał nadzieję że Mandy postarała się i przygotowała wszystko, bo nie miał ochoty rozmawiać z Ralphem więcej niż sytuacja tego wymagała. Przyszło mu też pomyśleć nad tym co zrobi jeśli się już ze sprawą mężczyzny upora. Popatrzył na stojącą w kącie szafy wieżę chwaląc sobie partię nieznanego mu gitarzysty. Adam ustawił sobie kubek na udzie czując ciepło rozchodzące się od nagrzanego zupą dna. Wystukiwał rytm piosenki czując jak posiłek robi swoje, bo robił się coraz bardziej senny. Dokończył pomidorową i zwlekł się z łóżka. Poszedł do kuchni pozmywać i zajrzał do łazienki. Wyszedł z niej po kilkunastu minutach rozgarniając mokre włosy na boki i zagarniając je za uszy. Położył się spoglądając na zawieszone w ciemności litery i cyfry wskazujące na częstotliwość i nazwę stacji widoczną na wyświetlaczu. Okręcił się na bok i wsunął ramię pod głowę zamykając oczy. Przy muzyce zasypiało się całkiem miło, nie bez powodu dzieciaki lubiły kołysanki. Siedział znów przy przezroczystym prostopadłościanie jak przed świętym obrazkiem. Położył się na brzuchu i machając nogami przyglądał się temu co dzieje się wewnątrz terrarium. Było teraz podzielone na nierówne połowy. Figurka, która pojawiła się pierwsza zajmowała tą mniejszą część. Miała kilka mebli i coś co wyglądało na opasły słownik. Wpatrywał się w nią uparcie a ona za nic w świecie nie chciała go słuchać. W większej części, po prawej stronie, mechanicznym, ciężkim i pokracznym krokiem poruszała się grupka laleczek bez twarzy. Snuły się bezsensownie a Adam przyglądał im się znudzony pogryzając chrupki. Te akurat nie należały do jego ulubionej rozrywki. Zbyt wiele zależności, zbyt wiele spraw na które nie miał wpływu, zbyt wiele błahych dziecinnych myśli. Mógł tylko patrzeć i wtrącać się troszeczkę. Zamknął oczy, a kiedy je otworzył jego terrarium było o wiele ciekawsze. Część która imitowała mieszkanie Grace była taka jaką ją pamiętał. Komiczne meble z pudełek po lekach, po herbacie i zapałkach były ustawione w porządku odwzorowującym ich teraźniejsze ustawienie. W drugiej części natomiast figurki które dotąd nie miały twarzy mogły poszczycić się karykaturalnymi podobiznami nastolatków. Mały Adam bawiąc się w najlepsze obserwował je i ich wzajemne powiązania. Jeśli w okresie dzieciństwa to było nudne, to teraz rozgryzanie stosunków pomiędzy osobami z klasy wciągało na długie godziny. Posłał jedną z figurek do damskiej toalety by uświadomiła sobie w końcu, patrząc w lustro, że nie należy do najatrakcyjniejszych. Chyba bardzo drażniła go swymi umizgami. Po kolejnym mrugnięciu powiekami wyposażenie znów trochę się zmieniło. I była tylko jedna figurka. Młodego mężczyzny o brązowych lekko poczochranych włosach. Adam miał niezłą zabawę. Kierował nim jak chciał, pisząc mu scenariusz życia akademickiego. Sposób w jaki dopasowywał koszulę za każdym razem kiedy wychodził z dziewczyną na randkę, jego ogólna prezencja, zachowanie wobec innych studentów czy profesorów czasem bawiły do łez. Był czymś co odstresowywało. Nieczuły na większość obelg lub traktujący je jako coś koniecznego lecz szybko przemijalnego dostarczał mu wiele radości. Tak przyjemnie było go zawracać kilkanaście razy, przypominać o czymś czego zapomniał. Mały Adam był zmuszony go zostawić i pójść do łóżka. Obserwował figurkę jeszcze chwilę spod półprzymkniętych powiek, aż nie zalała go fala światła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:32, 02 Paź 2010    Temat postu:

Zacisnął oczy bo pierwsze promienie porannego słońca zaatakowały bez pytania o zgodę nie zdając sobie sprawy ilu mieszkańców Nowego Yorku klnie teraz ciężko w poduszki. Do tej grupy należał też Adam. Obrócił się do okna plecami patrząc spod półprzymkniętych powiek na dół ściany. Pociągnął ku sobie róg kołdry nie mając ochoty wychylać nosa poza nią. Zmarszczył lekko czoło uświadamiając sobie, że gdzieś z kąta dobiega ku niemu męski głos. Wymacał pilot i zwiększył głośność bo to co słyszał było porannymi wiadomościami - Witam o siódmej rano, w ten czwartkowy poranek... - czarnowłosy wtulił twarz w poduszkę jednocześnie chcąc nią w kogoś cisnąć dla samej satysfakcji. Goń się człowieku... Nikogo kto mógłby zostać jego potencjalnym celem nie było pod ręką. Przygotowując się mentalnie na opuszczenie łóżka dotrwał do końca serwisu mając nadzieję że zapewnienia o cieple nie są wyssanymi z palca bzdurami. Dokonał w myślach przeglądu swoich ubrań i wybrał na dziś coś co nie powinno nikogo zaskoczyć. Niechętnie postawił stopy na zimnych panelach już żałując decyzji która kazała mu się podnieść z łóżka. Praca... Ta praca. Jutro wróci Ralph a dziś zadowolę się kamieniowaniem Roberta. Ciekawe co zrobił z tymi czerwonymi...? Przypomniał mu się rumieniec, który rozlał się po policzkach przyjaciela, a Adamowi od razu zrobiło się lepiej. Ubrał się szybko, jego ruchy mogły wskazywać nawet na zapał do życia. Pościelił łóżko ciesząc się niezmiernie tym że mógł się wyspać a nie cierpieć na kanapie w małym pokoju. Poszedł do kuchni marząc o jakimś dobrym śniadaniu. Jego marzenia znalazły spełnienie w omlecie i mocnej kawie. Włożył naczynia do zlewu i poszedł do łazienki. Rozczesując włosy próbował dojść do jakiegoś kompromisu z samym sobą mając dziwne przeświadczenie mówiące o tym że coś mu się śniło, problemem było to że nie potrafił sobie tego przypomnieć. Uznając że to i tak nic ważnego odłożył grzebień na lustro i zaczął zbierać się do wyjścia. Ostatnio nawet lubił siedzieć w biurze. Nie powinno w nim być jeszcze żadnego z jego współpracowników a ostatnio Adam znów zaczął doceniać ciszę i spokój. Drzwi trzasnęły budząc jeszcze tych który nie wstali a mężczyzna zszedł na dół.

/ Ulice / Szary biurowiec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:16, 21 Sty 2011    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Kiedy wrócił nie miał już zbyt wiele do roboty. Nie chciało mu się też nic zrobić. I tak nie było takiej potrzeby. Adam nawiedził łazienkę i trafił z niej wprost do łóżka. Leżąc oglądał w telewizji to co popadło, bo nie chciało mu się jeszcze spać. Kiedy poczuł się w końcu senny było już dość późno. Wyłączył telewizor i zarył się pod kołdrę. Obudził się na dźwięk telefonu. Kiedy skończył rozmawiać odrzucił go w pościel i zamrugał by wybudzić się do reszty. Zrozumiał wszystko co powiedział mu Christopher, ale nie mógł tego przyswoić. Sięgnął po telefon i wybrał numer swej małżonki by upewnić się osobiście. Dał spokój po kilku głuchych sygnałach. Ziewnął potężnie i zaczął się zbierać z łóżka. Dobrą chwilę zajęło mu skompletowanie ubrania. Usiadł w fotelu zapinając guziki koszuli i przyciskając telefon ramieniem do ucha. Poprawiając mankiety zaczął - Mark, Robert... - nagrał im na biurową sekretarkę krótkie i treściwe opowiadanie. Poinformował też o wymaganiach jakie według nich miał. Nie były aż takie trudne. Przy pomocy Amandy powinni sobie poradzić. Po krótkim zastanowieniu rozłączył się bez słowa. Popatrzył na wyświetlacz od którego w ciemnym pokoju bolały oczy. Widniały na nim cyfry składające się na numer jego matki. Zrezygnował, uznając że z nią sprawę załatwi jutro. Pościelił łózko i poszedł do kuchni by coś przegryźć. Jedząc kanapkę i popijając ją mocną kawą patrzył na ciemną ulicę zastanawiając się nad tym co stało się Marice. Tragedii chyba nie było skoro dzwonił Chris. Telefonu ze szpitala jeszcze nie dostał. Ben musiał stwierdzić że jet na tyle dobrze iż nie informował go osobiście. To rozumowanie jakoś pocieszało Adama który z nachmurzoną miną chodził po mieszkaniu zbierając swoje rzeczy. Trzymając w dłoni dwa pęczki kluczy wyszedł na klatkę. Przygotowanie do drogi zajęło mu czterdzieści pięć minut. Drogi i tak powinny być puste w nocy. Postawił torbę obok nóg i zamknął drzwi dokładnie. Zszedł na dół by dostać się do samochodu. Kiedy usiadł za kierownicą i zapuścił silnik pomyślał że coś jest nie tak i na pewno jak zwykle nad ranem się obudzi. Nie cierpiał niespodziewanych podróży i nie cierpiał kłopotów których nie mógł rozwiązać od razu.

/ Forks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28
Strona 28 z 28

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin