Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Mieszkanie na drugim piętrze, w starej kamienicy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:07, 23 Kwi 2010    Temat postu:

Tak bardzo chciał odpowiedzieć na wszystko co powiedziała, ale nie zdążył. W mieszkaniu panowała zupełna cisza. Pech okazał się wyrozumiałym kocurem. Widząc że jego właściciele śpią wskoczył na fotel i zwinął się w kłębek obserwując ich przez chwilę. Dla niego nie było nic lepszego jak również i drzemka.
Adam obudził się zerkając najpierw na zegarek. Jak zwykle trochę mu się przysnęło i stracili godzinę, a nie pół jak zakładał. Odgarnął włosy w tył i ziewnął potężnie rozglądając się po sypialni. Natknął się na grzywę znajomych mu brązowych włosów, a jego palce machinalnie wplotły się w nie przez co jak zawsze w mężczyźnie wzrosły spokój i zadowolenie. On sam mógłby już nie wychodzić z łóżka, ale postanowił że ugotuje dla nich kolację. Chcąc, nie chcąc musiał więc wstać. Zrobił to ostrożnie by nie budzić Mariki. Ty możesz jeszcze spać. Noc dziś będzie długa. Przyda ci się odpoczynek. Sprawdził czy jej okryta i wyprostował się. Rzucił okiem na przeciągającego się w fotelu Pecha. Sam wziął przykład ze zwierzaka i poczuł jak strzela mu w stawach. Poszedł do kuchni i przymknął od niej drzwi, by jakimiś trzaskami, które mogły mieć miejsce niepotrzebnie nie budzić swojej żony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:29, 23 Kwi 2010    Temat postu:

Jak zawsze w objęciach męża spało jej się dobrze. Tak dobrze, ze kiedy jej mąż opuszczał łóżko nawet tego nie poczuła. Najwidoczniej była po prostu zmęczona. Po czym? Po wczorajszej zarwanej nocy, po alkoholu, po nad rannej pobudce i po długich zakupach. Jedynym co ją nie zmęczyło była wizyta w szpitalu. Zamruczała coś sennie przez sen i nawet nie otwierając oczu obróciła się na drugi bok. Nakryła się szczelniej ciepłem, co chwilę później uwidoczniło się na jej ustach bo uśmiechnęła się z zadowoleniem. Miała spać tylko pół godziny, a czas marnotrawiła na spaniu. Jednak skoro Adam jej nie obudził to najwidoczniej nie było w tym nic złego. W domu na nowo zapanowała cisza, która nie mąciła niczego. Co za tym szło Marika mogła spokojnie spać nie dręczona niczym. Kiedy zrobiło jej się za gorąco rozkopała się w kołdrze i rozwaliła na całym łóżku. Podrapała się machinalnie po ramieniu kiedy coś ją zaswędziało i znów przewróciła się na bok. Rozmruczała się dziwacznie przez sen, ale za cholerę nie można było zrozumieć z czego tak mruczy. Może jej się coś śniło, może było to coś przyjemnego? O tym wiedziała tylko ona i jej podświadomość.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:38, 23 Kwi 2010    Temat postu:

Przez dłuższą chwilę zastanawiał się co ugotować. Chciał by było to coś co na pewno będzie Marice smakować. Miał do uczczenia dwie okazje i obydwie nierozerwalnie były z Mariką związane. Gdyby nie ona nie nosiłby na palcu obrączki, oraz nie pokładałby nadziei w tym, że nowy rok w jaki wspólnie wkroczą będzie jeszcze lepszy od tego który przemijał. Po przeglądzie zawartości szafek i lodówki, wierząc w swoje kulinarne umiejętności jego wybór padł na tortillę. To chyba właśnie z Hiszpanii się wywodzi? Miał nadzieję, że trafił. Chciał się jej tym przypodobać i sprawić by Marika poczuła się jak w domu. Choć wiedza jaką posiadał na temat przygotowania tortilli opierała się głównie na programach typu 'gotowanie na ekranie' i tego jak wygląda gotowe danie w barach, spróbował. Stół został zastawiony poszczególnymi produktami i mężczyzna wziął się do pracy. Gotowanie dla kogoś było przyjemnością. Nie wiedział o tym przez tyle lat samotnego życia, aż w końcu od kilku dobrych miesięcy zaczął się do tego przekonywać. I lubić. Patrzenie na Marikę, która jadła z apetytem to co przygotował sprawiało mu niewysłowioną przyjemność. Starał sie by i teraz tak było. Nóż krajał wszystko według zachcianek tego kto nim władał. Adam nie potrzebował pomocy. Pewnie jego żona mogła mu wiele o tym daniu dopowiedzieć, ale to on gotował. Zjedzą jego wersję. To czy mniej lub bardziej dobrą dopiero się okaże. Pozostało mu tylko czekać. Przysiadł na krześle i zapatrzył się w okno. Świadomość tego że Marika jest za ścianą uspokajała go. Myślał. Cały czas, gdzieś z tyłu jego głowy tłukł się Aaron i jego groźba. Ciągle zastanawiał się jak to rozwiązać. Był pewien, że Howard nie żartuje. Jak narazie nie dostał żadnego zawiadomienia z sądu, ale mógł go się spodziewać w każdej chwili. Adam był pewien, że on to zrobi i to zapewne z zadowoleniem, ponieważ poprzedni partner Mariki był okropnie zacietrzewiony na jego punkcie. Czarnowłosy uśmiechnął się nagle. Ma powody. Wrócił myślami do zeszłej nocy a uśmiech powoli przygasł. Chyba jednak potrafię wskazać kogoś kto ciebie nienawidzi. A przynajmniej mnie za to, ze jestem obok ciebie i umiem... Adam umiał upomnieć się o swoje i zazwyczaj nie przebierał w środkach. Miałbym za to zapłacić? Miałbym aż taką cenę płacić za nasz spokój? Zerknął na garnki i wstał by dopatrzeć ich zawartości. Nie był wielkim estetą, więc stół był zastawiony wręcz surowo. Dwa talerze, sztućce i kieliszki do wina, które wyszukał w kącie szafki. Nawet gdyby chciał to nie miał go czym przyozdobić, bo nigdy dla nikogo się tak bardzo nie wysilał. Z Mariką przeżył wiele swoich 'pierwszych razów', a teraz zanosiło się na kolejny. Kolacja dla kobiety... Kto by kiedyś posądził mnie o takie rzeczy. Cholera, jak ja się zmieniłem. Nie zmienił się tak bardzo jak sądził, bo starał się tak tylko dla jednej kobiety. Inne nie istniały, albo były traktowane jak statystki. Główną rolę w jego życiu grała Marika. Popatrzył z góry na danie jakie przygotował. Wyglądało tak jak powinno wyglądać. Pachniało tak jak zapamiętał - Zobaczmy... - zamruczał pod nosem. Kiedy przełknął stwierdził, że trafił. Smakowało tak jak te które jadał od czasu do czasu, ale nie miał pojęcia czy Marika, znająca to danie pewnie od małego będzie zadowolona. Złapał klamkę i po dwóch krokach był już w sypialni, by zaprosić swoją żonę na kolację. By ją zaprosić najpierw musiał obudzić. Przysiadł na brzegu łóżka - Marii... - zaczął przesuwając dłonią po ramieniu kobiety - Mariko. - teraz zwrócił się do niej bardziej stanowczo, bo nie chciał by im wystygło - Kolacja na stole. - mruknął kiedy otwarła zaspane oczy. Pochylił się do przodu i uraczył kobietę kuszącym pocałunkiem - Chodź, bo wystygnie. - poprosił ciągnąc kołdrę i pomagając Marice wyplątać się z niej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:53, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Jej błogi sen został przerwany przez jej męża. nie łatwo było ją obudzić kiedy zapadła w tak silny sen. Dłuższą chwilę mu to zajęło. Jednak w kocu otworzyła swe oczy i jeszcze nieprzytomnym wzrokiem mrugała powiekami i spoglądała na swego męża. Kolejną chwilę musiała sobie dać na dojście do siebie. Przetarła sobie dłonią twarz i otworzyła szerzej swe oczka. - Co?- musiała zapytać jeszcze raz bo nie bardzo zrozumiała co mówił. Pokręciła lekko głową i pociągnęła zgrabnie noskiem. W jej nozdrza wbił się bardzo przyjemny zapach, a do ust napłynęła ślina. Po hot- dogu, którego zjadła wcześniej nie zostało już śladu. Przez sen spaliła wszystko, a teraz po prostu była głodna. - Ile spałam? - Całkowicie straciła poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością jaka ją otaczała. - Kolacja? Hm... A co dobrego mój mąż przyrządził? - Mówiąc dobrego na pewno się nie pomyliła. Jej mąż miał niebywały talent kulinarny i wszystko to co przyrządził Marika pałaszowała co do joty. Zawsze jej smakowało. Uważała to za pierwszą klasę. Z pomocą Adama najpierw przeszła do siadu, a chwilę później została wyplątana z kołdry. Stanęła na równe nogi i lekko się zachwiała. Kiedy utrzymała równowagę przeciągnęła się i kilka kości jej strzeliło. Poczuła się znacznie lepiej. Była bardziej wypoczęta dzięki czemu na jej ustach zagościł uśmiech. Przysunęła się do męża i uraczyła go słodkim buziakiem w usta. - Tak w ogóle to dobry wieczór. - Sądziła, ze jest wieczór po granatowym, wręcz czarnym niebie usłanym gwiazdami. Przeczesała sobie dłonią swe włosy i trzymając się ramienia Adama powędrowała do kuchni gdzie było jedzenie. Przymknęła na moment powieki i znów pociągnęła nosem, a kiedy je otworzyła popatrzyła na wytwór jej męża. Od razu zrozumiała co przyrządził. - Mmmm... Tortilla. - Ucieszyła się ogromnie bo uwielbiała to danie. - Ach skąd wiedziałeś, ze to moje ulubione? - zapytała, choć tak na prawdę Adam mógł nie wiedzieć tego. Jednak trafił w samo sedno. Wiedział jak trafić u niej przez żołądek do serca. Zaskoczył ją tym. Zarobił za to z tuzin buziaków. Zaśmiała się cicho i zasiadła do stołu na krześle wygodnie się rozsadzając. - Dam sobie głowę uciąć, że jest to jeszcze bardziej pyszne niż wygląda. - powiedziała zgodnie z prawdą jaka była dla niej oczywista. Może nawet nieświadomie, ale zapewne swoją opinią sprawiła Adamowi przyjemność i kolejny raz doceniła jego wysiłek i starania, co nie szło na marne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:25, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Adam wywrócił oczami - Kolacja. - powiedział raz jeszcze, by Marika załapała o co mu chodzi. Zaczął się śmiać, widząc jak bardzo jest nieprzytomna. Może nie powinienem cię wcale budzić? Czekał przez moment aż kobieta dojdzie do siebie - Mariko. Nie przejmuj się tym ile spałaś. Nigdzie nam się nie spieszy. A ja ciebie chyba za wcześnie obudziłem... Nie możesz sypiać za dnia. To ci nie służy. - zauważył mając o to do siebie pretensje. Trzeba było nie budzić. Wyciągnął dłoń w jej stronę by pomóc jej usiąść. Przytrzymał kobietę kiedy nieznacznie się zachwiała - To co ugotowałem to niespodzianka. - powiedział kręcąc głową z niezadowoleniem. Wszystko byś chciała zaraz wiedzieć, a tak nie można w moim przypadku. Wzruszył lekko ramionami na wieczorne powitanie - Może być, choć nie wiem dlaczego się ze mną witasz. Nie opuściłem ścian tego mieszkania nawet na moment. - zauważył rozsądnie, trochę czepiając się słówek Mariki. Przeszli do kuchni a Adam zerknął na kobietę u jego boku koso - To miała być niespodzianka... - wszystko mu zepsuła i nici z prezentu. Adam przybrał niezbyt zadowolony wyraz twarzy, który zaraz zmienił się na ten bardziej neutralny, a po chwili po jego złości nie było już śladu - Kolejnym razem zatkam ci nos. - zagroził, a wszystkie groźby, nawet te żartobliwe, padające z jego ust brzmiały tak jakby w połowie były już spełnione. Kiedy stwierdziła, że to jej ulubione Adam nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu - Bo ja wiem wszystko. - stwierdził z dumą spoglądając na Marikę z góry - Nie. Tak naprawdę strzelałem. - przyznał się bez bicia, bo przed Mariką nie było sensu kłamać - Chciałem, byś zjadła coś co kojarzy się... Z domem. A tylko to potrafię przyrządzić. - samą chęcią jednak zrobienia tego i postaraniem się zadowolił Marikę. Nie mógł opędzić się od kobiety, więc chichocąc przyjął wszystkie jej buziaki, a kiedy już się opanowała zaprosił do stołu. Powstrzymał się od komentarza mając nadzieję, że jego żona nie będzie musiała sobie ucinać głowy. Wino zostało rozlane do kieliszków. Adam pamiętając ekscesy ze wczoraj nie przesadzał. Poza tym mieli jeszcze w planach wyjście. Usiadł przy stole. Siedzieli naprzeciw siebie. Mogli by usiąść obok, przodem do okna, ale obserwowanie reakcji Mariki z boku nie było tak dobre jak możliwość wpatrzenia się w kobietę wzrokiem rządnym opinii, wprost. Podparł brodę dłońmi czekając niecierpliwie niczym małe dziecko, aż Marika przełknie pierwszy kęs. Skrzyżował nogi pod stołem wpatrując się w nią prawie że nachalnie. W międzyczasie wymyślił tysiąc innych różnych dań, które mógł na szybko przyrządzić gdyby jej nie smakowała tortilla, ale niepotrzebnie się martwił. Opinia jaką uzyskał była bardzo dobra. Zadowolony, z podbudowanym ego, czując że właśnie o to w tym wszystkim chodzi zajął się jedzeniem, by tym razem to Marika nie musiała go poganiać. Było kilka skromnych toastów między innymi za udany tydzień, za zdrowie syna, za Nowy Rok i na samym końcu za nich. Adam kolejny raz stwierdził, że było warto i wszytko co zrobił w kierunku by zdobyć Marikę było strzałem w dziesiątkę. Jedynie z nią tak dobrze mu się żyło i nie wyobrażał sobie tego zmieniać. Po raz kolejny musiał się zaklinać, że nie uczęszczał na żadne studium kulinarne stwierdzając z cwanym uśmiechem, że jest samorodnym talentem. Jedząc gawędzili ze sobą po trochu planując najbliższe dni. Pech też zajrzał do kuchni upominając się o swoją kolację, a później o wypuszczenie go na dół. Adam, który już skończył wstał od stołu i wypuścił kota. Wrócił i zasiadł naprzeciwko swojej żony - W Forks zrobię klapkę w drzwiach. W tych na taras z korytarza...- zapewnił ją upijając resztkę wina - Nie będzie mnie ściągał z góry jak tylko zachce się mu wyjść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:52, 25 Kwi 2010    Temat postu:

- Nie, nie. - zaprotestowała od razu kręcąc głową na boki. - To dobrze, ze mnie obudziłeś. Co ja bym w nocy robiła gdybym teraz przespała długi czas? - uniosła lekko brwi w górę. Zakryła usta dłonią by ukryć lekki chichot jaki się w niej wzbierał. Niezadowolenie jakie ujawniało się na twarzy Adama kiedy w bardzo szybki sposób odkryła co przyrządził dla niej. Niestety nie dało się mieć przed nią tajemnic. Miała bardzo wyczulony węch, a tym bardziej jeśli przyrządzało się coś co bardzo lubiła to już w ogóle. Pogładziła go na pocieszenie za jego starania. - Oj kochanie moje drogie, nawet gdybyś mi zakrył oczy to tego zapachu nie da się nie wyczuć. Mmmm... - zamruczała cicho pochylając się w jego kierunku. Puściła do niego oczko. - I trafiłeś idealnie. Udało Ci się. I przyznam, ze... - wzięła w usta kolejny kęs pogryzając go lekko. Delektowała się tą tortillą jak chyba niczym wcześniej. W dość szybkim czasie zakończyła swój posiłek. Za wyborność jaką uraczył ją Adam zarobił kilka kolejnych buziaków. Popijała wino z kieliszka również się nim delektując i wdając w dyskusję z swoim mężem na różne tematy. - Ale Ty na pewno nie kończyłeś jakiejś szkoły gastronomicznej? - nie mogła w to uwierzyć, ze tak sam z siebie dobrze gotuje, ale to była jednak prawda. Gotował sam od siebie. Doskonale. Objęła go ramieniem kiedy siedziała mu na kolanach. Wiele razy go pochwaliła również za jego talent kulinarny, za to,ze jej sprawił tak wielką przyjemność. - Tak, nasz kotek będzie miał wielką wygodność i my też. To dobry pomysł. - skinęła głową i dopiła swe wino. Zerknęła na zegarek i wytrzeszczyła oczka. Zerknęła na męża i dostała klapsa w tyłek. - Już czas. - ponaglił ją mąż i pomógł wstać. Stanęła na równe nogi i przeciągnęła się. Po chwili znaleźli się na korytarzu i zaczęli się ubierać. - No to w końcu pierwszy sylwester który spędzimy razem. I wiesz co Ci powiem? - przyciągnęła go do siebie i wyszeptała mu w usta. - Bardzo się cieszę z tego powodu. Mam nadzieję, ze pierwszy i nie ostatni raz. - pocałowała go namiętnie w usta. Cicho się zaśmiała. Nałożyła na siebie buty i kurtkę. Poczekała za Adamem . Kiedy również był gotowy chwyciła go za dłoń i gdy pozamykał drzwi wolno schodami schodzili na dół. Rozgadała się na temat tutejszych tradycji, które jeszcze nie były tak jej dobrze znajome, ale Adam bardzo szybko jej wszystko tłumaczył. W o wiele lepszym jeszcze humorze szła w kierunku Time Squer.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:01, 27 Kwi 2010    Temat postu:

/ Ulice

Powtarzam ci. Twoja pomoc chwilowo nie jest mi... Marika jednak wiedziała co robi. Nie mógł dłużej stawiać jej oporu, bo nie ugięła się przed nim. Pozwolił sobie pomóc. Chciał tylko czegoś ciepłego, tabletki i łóżka. Termoforu nie miał, tabletki zostały w Forks. Było łóżko. Swe kroki skierował, wraz żoną, do sypialni zastanawiając się czy uda mu się położyć. Czuł że nie może się wyprostować swobodnie, więc nie próbował. Ściskało go coraz to bardziej. Pożałował gdy wyciągnął się na materacu, bo zamiast ulgi poczuł coś odwrotnego. I Marika nic tu nie pomogła. Adam zwinął się w kłębek przygarniając do siebie poduszkę i przyciskając ją do ciała silnie, jakby miało mu to pomóc w uśmierzeniu bólu. Zacisnął powieki i wstrzymał oddech. Trwało to kilka sekund, a gdy ponownie otworzył oczy zobaczył Marikę wiszącą nad nim. Wyjęczał nie potrafiąc skryć złości - Usiądź na dupie. - nakazał jej twardo - Przejdzie mi. Nie umiera się od bólu żołądka. Przedtem sobie dawałem radę. I ty, pragnę ci przypomnieć, nawet mnie o nic nie podejrzewałaś... - ból głowy było łatwiej ukryć niż ból żołądka ale Adam nie zwracał uwagi na tą drobną różnicę. Nie miał teraz do tego chęci - Po prostu czekaj. I... Usiądź, zjedź coś. Włącz telewizor, radio, zrób co chcesz... Konsola jest na dole w szafie jakbyś chciała pograć... - mruknął kpiąco - Nic mi nie będz... - zawszę ją o tym zapewniał. Zawsze brzmiało to wiarygodniej gdyż nie było przerwane stęknięciem pełnym boleści. Ziółka sobie możesz wsadzić... Wiesz gdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:23, 27 Kwi 2010    Temat postu:

/ Ulice

W pewnym momencie poczuła się całkowicie bezradna wobec bólu jaki odczuwał jej mąż. Bo co mogła zrobić? W zasadzie nic. Nie była lekarzem, nie znała się na jego dolegliwościach. Szybko jednak wzięła się w garść. Nie miała zamiaru pozwolić aby bezradność wzięła nad nią górę. Nie ona. Poszorowała się po głowie robiąc we włosach lekki nieład. Jedynie martwiło ją jeszcze bardziej i ściskało widząc jak jej mąż bardzo się męczy. Jego słowa pełne złości skierowanej w jej stronę i tym bardziej stanowcze zdenerwowały Marikę. Odsunęła się od niego stając na równe nogi skoro jej mąż nie życzył sobie by była blisko niego. - Że co proszę? - zamrugała powiekami nie dowierzając, ze się tak do niej odzywa. - Powiedź jeszcze raz bo się chyba przesłyszałam. - Nastawiła ucha, ale nie usłyszała nic. Zmrużyła gniewnie oczy. - Na dupie powiadasz mam sobie usiąść?! - Jej ton pełen wściekłości i zawziętości nie był dobry. Przez to jak się czuł Adam dochodziło do nich do kłótni. - To może w ogóle wyjdę z domu byś miał święty spokój?! Jak chcesz proszę bardzo mogę iść. Będzie Ci lżej na duszy i ciele. - zazgrzytała zębami, a jej dłonie silnie się zacisnęły na jej bokach i sama po chwili syknęła z bólu uświadamiając, ze się torturuje. - Ty zawsze tak mówisz! Przejdzie mi. Przejdzie mi. A później co? Wcale nie przechodzi i albo Cię trzeba do szpitala wozić, albo zdychasz i męczysz na własne życzenie. Znam Cię nie od dziś i nie nauczyłeś się tego Adam, ze się tego nie lekceważy. - przemierzała nerwowo pokój krążąc w kółko i gderała jak stara kwoka na grzędzie. - Dawałeś radę? - W tym momencie Marika wybuchnęła śmiechem. - Nie. Ty mnie wtedy okłamywałeś i ukrywałeś to przede mną, a co ponad to wyszło? Uzależniłeś się od tabletek. Chcesz powtórkę z rozrywki? Nie zapominaj, tego co Ci powiedziałam co się stanie gdy znów zaczniesz brać! - Przypomniała mu to brutalnie. Jak zazwyczaj w takich sytuacjach wyciągało się wszelkie brudy na wierzch. Po kolejnych słowach Adama w Marice się zagotowało. Oczy jej pociemniały, a w jej tęczówkach można było dostrzec niebezpieczny błysk. - Czy Tobie się już całkiem w głowie nie popierdoliło? - zadała podstawowe pytanie nie kontrolując się w pełni. Zapędziła się trochę, ale to tylko dlatego, ze Adam swoją oziębłością i głupimi słowami ją zdenerwował niemożliwie. - I co jeszcze? Oczywiście ja będę sobie oglądać, a Ty będziesz zdychał. Tak pogram sobie będzie zabawniej. Na prawdę Adam... - Pokręciła głową na boki i stanęła w miejscu krzyżując dłonie na piersiach. - Po kim jak po kim, ale po Tobie się tego nie spodziewałam. Daruj sobie te uszczypliwości. Nie jestem Twoją koleżanką. I nie zapominaj, ze w tej chwili rozmawiasz z swoją żoną, a nie z pierwszą lepszą, choć dla Ciebie i tak... - Nie dokończyła, ale oboje wiedzieli co miała na myśli, a raczej o jaką sytuację jej chodziło. Bez słowa wyszła z pokoju by się uspokoić. Wyciągnęła szklankę z szafki i nalała do niej wody z kranu. Wolno ją popijała jak by była jakimś lekarstwem. Po pięciu minutach wróciła do pokoju i stanęła opierając się o framugę i cicho, nerwowymi ruchami podrygiwała nogą uderzając o panele.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:48, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Adam zerknął na Marikę i mruknął - A na czym innym? Na dupie się siada zazwyczaj. - odwrócił od niej wzrok i westchnął ciężko. Chwilę nijakiej ulgi opłacił kolejnym skurczem. Podkurczył pod siebie kolana - I o co ci chodzi?! - zawołał nie mając pojęcia o co Marika tak się burzy. Obrócił się w jej stronę i wpatrzył we wściekłe oczy kobiety - Masz mi za złe że nie chcę byś histeryzowała? - musiał znów na moment urwać. Kiedy odsapnął i przełknął pociągnął dalej - I dobrze. Ja sobie mogę zdychać bo na to zasługuję. Jeśli chcesz wyjdź. - okręcił kota ogonem - Wcale nie musisz na mnie patrzeć, jeśli to tak źle na ciebie wpływa. - wypuścił z ulgą powietrze z płuc i wciągnął je ciężko przez nos - Tak! Dawałem radę. Nie wiedziałaś nic. Byłaś ostatnią jaka poznała się na moim kłamstwie. I o to chodziło. - powstrzymał się od dodania kolejnego zdania. Bo to było dla ciebie. Tego też nie jesteś w stanie mi wybaczyć? - patrzył na Marikę z dołu. Obydwoje nie byli aż tak bardzo na siebie od dawna zacietrzewieni. Jej przypomnienie odebrało mu mowę na kilka dobrych chwil. Pamiętał dokładnie to co mu powiedziała, jak i to co jej obiecał. Rzucił na nią ostatnie obrażone spojrzenie i przymknął powieki - Od dawna jestem popierdolony. - stwierdził równie brutalnie co Marika przed sekundą - Tyle razy ci to powtarzałem... - odrzucił poduszkę na bok bo nie dawała efektów jakich żądał. Przesunął dłońmi po brzuchu i okręcił się na plecy. Skoro Marika nie dokończyła on też nie miał takiego zamiaru. Nigdy nie była dla niego pierwszą lepszą i doskonale o tym wiedziała. Przeprosił ją za to że zdarzyło mu się zapędzić. Miał czyste sumienie. Oddychał nierówno i okręcił się na bok bo na plecach nie sposób było leżeć. Miał czas na ochłonięcie. Kiedy usłyszał nerwowy, cichy rytm wystukiwany o panele klepnął miejsce na materacu obok siebie bez słowa. Miała wybór.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 0:52, 27 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:11, 27 Kwi 2010    Temat postu:

- Na niczym. - zacisnęła mocniej usta w jedną wąską linię. Jej usta zrobiły się całkowicie białe bo siła z jaką je zaciskała była bardzo mocna. Marika się powstrzymywała by czasem nie palnąć jakiegoś głupstwa, ale było jej co raz to trudniej. - O co mi chodzi? - mogła podać wiele powodów o jakie jej chodziło, ale nie przytoczyła ani jednego. - Histeryzowała? - powtórzyła za nim głucho jak echo odbijające się w lesie o drzewa. - Czyli według Ciebie ja histeryzuję? Czym? Tym, ze się Tobą przejmuję?! Nie no wspaniale. Dobrze, ze mi teraz o tym mówisz. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć i się zastanowić dobrze kogo sobie bierzesz za żonę, zanim się ze mną ożeniłeś, nie musiałbyś wysłuchiwać moich wszelkich histerii! - Sytuacja była zdrowo powalona. Co raz bardziej skakali sobie do gardeł. Zabolało to Marikę, ze Adam tylko podczas sytuacji kryzysowych mówi to co o niej sądzi. - Jestem histeryczką. Wspaniale. Wprost świetnie! - zirytowała się jeszcze bardziej i poczęła sobie wyłamywać palce tak jak to nie raz robił jej mąż gdy się denerwował. - Ach! - przymknęła na moment oczy, odchyliła głowę w tył i kilkakrotnie nabierała głębsze oddechy by odpędzić od siebie uczucie zawodu i smak goryczy jaki poczuła w ustach. Jakaś twarda gula stanęła jej w gardle i przez dłuższą chwilę nie była w stanie się w ogóle odzywać. Kiedy otworzyła oczy jej wzrok był zimny, wręcz lodowaty, a spojrzenie puste niczym dwa dołki w ziemi. - Cieszę się cholernie, ze tak Ci zależy na tym abym była przy Tobie. I nie chrzań więcej o swej czułości do mnie. Masz to gdzieś czy tutaj zostanę czy nie. Mogę iść. Cudownie! - rzuciła z sarkazmem zaciskając się w uścisku, który miał rzekomo jej pomóc, ale tak na prawdę w ogóle jej nie pomagał. - Ostatnią i głupią. Bo tyle czasu mnie okłamywałeś. Wszyscy wiedzieli. Wszyscy. Tylko nie ja! Bo ja nie zasługiwałam na prawdę od Ciebie! O to chodziło? - To przeważyło szalę nad wszystkim. - O okłamywanie mnie bezczelnie patrząc mi w oczy?! Nie.... - To było dla Mariki za dużo. Nie miała zamiaru więcej krzyczeć bo od tego bolało ją już gardło. - Zastanów się czasem nad tym co mówisz Adamie. Ja wysiadam. Mam tego po prostu dosyć. Mam nadzieję, ze Ci ulży skoro gówno Cię to obchodzi czy tutaj będę czy nie. Jak to sam powiedziałeś. Zdychaj sobie dalej. - Jego poklepywanie w materac nic nie dało. Marika była za bardzo zła, za bardzo wzburzona, za bardzo wyprowadzona z równowagi i za bardzo rozczarowana i rozgoryczona jego słowami. Obróciła się na pięcie i poszła na korytarz. Najpierw ubrała na siebie kurtkę, którą zapięła po samą szyję, a następnie buty, które chwilę później stukały o panele. Szarpnęła swoją torebkę i zarzuciła ją sobie na ramię. Bez słowa otworzyła drzwi i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Zeszła po schodach przeskakując po dwa stopnie i czym prędzej znalazła się na dole klatki. Wpuściła Pecha, który zdezorientowany jej zachowaniem nie wiedział co się dzieje. Pogoniła go na górę i wyszła z klatki na mroźne powietrze. Postanowiła się przejść i zahaczyć o aptekę by kupić Adamowi tabletki bo w takim tempie to się pozabijają. A ona potrzebowała odpowiedniego czasu. Skręciła w prawo i chwilę później znalazła się na ulicy.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Wto 1:15, 27 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:38, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Mężczyzna przetarł oczy dłońmi. Wszystko to co powiedział zostało zrozumiane opacznie i przerobione przez Marikę na własną modłę. Sam tak robił wielokrotnie, ale w tym wypadku chodziło tylko o to co powiedział. Nic więcej. Nie histeryzujesz. Zamartwiasz się niepotrzebnie. Po co? Przecież mi przejdzie... Gdyby nie to wszystko, gdyby leżał spokojnie może ból już by zelżał. Nie mógł jednak się nie wiercić, kiedy Marika mówiła, nie mógł się uspokoić - Nie jesteś! Słuchasz mnie w ogóle? - spojrzał na kobietę i zamknął oczy płacąc za chwilę złości. Wysnuła jedne z najbardziej bzdurnych wniosków jakie kiedykolwiek usłyszał z jej ust. Nie miał siły tłumaczyć jej tego po raz wtóry. Do jasnej cholery zrobiłem to z myślą o tobie! Tak trudno to zrozumieć?! Utkwił w plecach Mariki niedowierzający wzrok - Zdechnę! Będziesz wolna od mojej osoby i tego wszystkiego o co teraz rzekomo cię posądziłem! - Adam chwycił kołdrę i opatulił się nią szczelnie pragnąc by przestało go boleć, bo przez to nie mógł zebrać myśli ani pohamować słów jakie padały z jego ust. Sądził że poszła do kuchni, łazienki czy drugiego pokoju. Po plecach przebiegły mu dreszcze kiedy usłyszał jak trzasnęły drzwi wejściowe - Tak... Ucieczkę macie w genach Mariko. - wiedział, że to co zrobiła było najrozsądniejszym wyjściem z zaistniałej sytuacji. Mimo tego nie przyjął do wiadomości że jego żona go opuściła. Adam wygrzebał się z pościeli teraz już klnąc bezmyślnie na głos choć to nie przyniosło mu ulgi. Wieszanie psów na samym sobie nie pomogło. Denerwował się jeszcze bardziej i zabolało odpowiednio mocniej. Może i tu zdechnę? Wciągnął na nogi buty. Ubranie się wydawało się ciągnąć w nieskończoność. Nie mógł się swobodnie ruszać. Wrócił na moment do pokoju. Torebka Mariki zniknęła. Adam nabrał głębiej powietrza zaciskając zęby. To wszystko przez tą gówniarę... Uduszę ją jak tylko się znajdzie. Wszystko! Wszystko przez nią! Otwarł drzwi i spojrzał w dół gdy u jego nóg zamiauczał Pech - Zjeżdżaj wszarzu do domu! - o mały włos a przytrzasnął by mu ogon. Adam trzymając się poręczy, czując jak każdy krok wbija mu coś w ścianę żołądka zszedł na dół, łudząc się ze Marika siedzi roztrzęsiona na najbliższych ławkach. Chyba nie jest taką idiotką by... Nigdzie jej nie było. Adam stanął po środku chodnika z ramionami oplatającymi brzuch rozglądając się wokoło. Poznała już miasto na tyle że mogła pójść gdzie chciała... Przypominało mu się o telefonie. Wybrał bez zastanowienia jej numer i opuścił dłoń zawiedziony, bo przypomniał sobie, że ciągle posiada nieaktualny, a nowego jeszcze mu nie podała. Przykucnął i klęknął na kolano nie mogąc już wytrzymać. Poczuł że zbiera mu się na wymioty. Przez myśl przebiegł mu Benjamin. Był za daleko a Adam nagle uświadomił sobie straszną rzecz. Coś co wystraszyło go a jednocześnie sprawiło że zwątpił we własne siły. Uciekał się do osób trzecich. Kiedyś by tak nie pomyślał. Kiedyś polegał na sobie. To teraz się zachwiało. Zatrząsnął się z zimna i wrócił na górę. Nie był w stanie jej szukać. Zaczął się zamartwiać jeszcze bardziej. Wszedł na górę i trafił do kuchni z której okna było widać ulicę. Wsparł dłonie na parapecie zaciskając je od czasu do czasu na jego brzegu. A mówiłem ci tyle razy! Nie jesteś na mnie odporna!



Adam chodził w kółko po kuchni, zerkając co pięć minut na zegarek. Była 1.30 w nocy. Wpatrywał się w ulicę, ale nie widział nigdzie grzywy loków Mariki. Ludzie kręcili się po ulicy. Ci niewytrwali wracali z imprez, ci bardzo wytrwali zmierzali na kolejne. Adam wpatrywał się w ich tak intensywnie, że zaczynały go boleć oczy. Wiedział po czyjej stronie leży wina. Zawsze wiedział i zawsze leżała po tej samej stronie. Po jego stronie. Zaczynał się bać. Czuł coraz większe mdłości z tego powodu. Czas mijał a Marika nie wracała. Adam przetrząsnął szafki w kuchni i w łazience ale nie znalazł niczego. Ani na żołądek, ani na zwykły ból. Znów podszedł do okna jakby chciał wybić szybę. Ponownie nic nie wypatrzył. Spojrzał na kuchenkę przesuwając dłonią po ustach by się opanować. Przełknął ślinę i podskoczył kiedy usłyszał otwierane drzwi. Wypadł z kuchni i przytrzymał się framugi kiedy zobaczył jak Marika zjeżdża w dół. Znalazł się przy niej zapominając o swoich boleściach. Serce w nim zamarło, a krew w żyłach zawrzała jakby chciała je przymusić do pracy gdy zobaczył rozciętą wargę i łzy w oczach kobiety. Z jękiem wstał i poszedł do kuchni. Wygrzebał z lodówki kostki lodu i wsadził je w woreczek foliowy. Wrócił do Mariki i bez słowa wsunął go w jej dłonie. Uniósł palce kobiety w górę chcąc by sobie go tam przyłożyła. Kiedy zasyczała Adam zmartwiał. Bał się jej dotknąć. Poczuł że za to co nawygadywał powinien się wcale do niej nie zbliżać, ale teraz nie mógł tak postąpić. Zacisnął zęby i zajął się nią. Rozpiął zamek kurtki i ściągnął ją z niej odsuwając najpierw torebkę na bok. Rozpiął zamki u kozaków i zdjął jej buty czując że ma stopy zimne jak lód który jej podał. Pomógł wstać. Zaprowadził kobietę do sypialni i położył na łóżku, tak jak ona jego. Ani razu się nie odezwał. Bał się cokolwiek powiedzieć. Owinął ją kołdrą szczelnie i sprawdził czy ma okryte stopy. Trzęsła się cała. Zostawił żonę i poszedł do kuchni. Wstawił wodę na herbatę. Musiała się rozgrzać. Wrócił do Mariki i przysiadł na brzegu łózka wpatrując się w nią intensywnie. Winą obarczał jedynie siebie. Ścisnęło go w brzuchu więc zgiął się co z powodzeniem można było odebrać za złożenie się do buziaka w czoło. Wykorzystał to i wargi mężczyzny musnęły skórę kobiety. I będę chrzanił o mojej czułości do ciebie tak długo, jak będę to czuł. Czy tobie się to podoba czy nie. Wsunął dłoń pod materiał i złapał jej stopy by je ogrzać. Oboje nic nie mówili. Zbyt dużo by to kosztowało. On nie pytał, a ona nie tłumaczyła. Wiedzieli że to nie pomoże. Adam wstał i poszedł po herbatę. Dosłodził ją jej solidnie. Zawędrował do sypialni i dał się jej w spokoju napić. Odstawił szklankę na szafkę. Adam spojrzał na Marikę a później na kołdrę i uniósł brwi. Nie zakazała mu więc wsunął się pod nią. Od razu poczuł dreszcze jakie wstrząsały ciałem jego żony. Nie wiedział czy ciągle ze strachu, czy z zimna. Był pewien że łączy to się w niej. Przytulił kobietę do siebie bez słowa. On poprzez to że ruszał się intensywnie był ciepły. Szybko przestała drgać. Sam chciał czerpać z tego ciepła. Jego lekarstwo na ból leżało obok. Mógł już dawno czuć się lepiej, gdyby pozwolił się Marice tknąć. Ciepło kobiety rozluźniało mięśnie na tyle że nie zaciskały się one wewnątrz niego z taką siłą. Przymknął oczy wyrównując z nią nieświadomie oddech - Gdyby raz jeszcze zdarzyło się coś takiego z mojej strony... - wyszeptał cicho przesuwając dłonie po jej brzuchu. Nie syczała. Wnioskował że rozcięła sobie jedynie wargę. To dla niej za dużo. Mnie powinno pokarać. - Po prostu przestań mnie słuchać i ignoruj. - to było najlepszym rozwiązaniem jakie mógł wymyślić. Leżeli na rozkopanym łóżku o świetle żarówki wiszącej u sufitu razem z żyrandolem, w samym środku nocy - Przepraszam. - powiedział to po raz kolejny zupełnie szczerze choć teraz już nie oczekiwał przebaczenia. Nie zaprotestowałby nawet i nie podniósł głosu gdyby oberwał od Mariki dłonią w policzek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 14:06, 27 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:27, 27 Kwi 2010    Temat postu:

/ Ulica

Ledwo znalazła się w mieszkaniu, a już przy niej był jej mąż. Nie zdziwiło ją to ani trochę. Zawsze kiedy w takich chwilach komuś popuszczały nerwy i Marice zdarzało się wyjść z domu co było rzadkością Adam martwił się. I tym razem zapewne było tak samo. Wciąż drżała. Z dwóch powodów. Jednym było to, że zmarzła porządnie, a jej ubranie było całkowicie zimne, co dodatkowo oziębiało ją. A drugi to wina strachu i wszelkich emocji jakie z niej dopiero opadały. W kącikach oczu pojawiły się łzy, ale nie pozwoliła im się rozwinąć. Marika nie chciała płakać, bo to nie prowadziła do niczego dobrego. Dostała lód do ręki, który przyłożyła sobie do ust i syknęła z bólu. Może i rana na ustach nie była taka wielka, ale bolała. Trzymała przy niej lód aby choć trochę uśmierzyć sobie bólu. Kolejny raz się zatrzęsła. Nie opędzała się od męża, który pomimo tego, że czuł się źle zajął się nią. Marika miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Spuściła głowę w dół nie chcąc mu spoglądać w oczy. Bała się tego co by mogła tam zobaczyć. Potępienie? Winę? Kpinę? Nie miała na to siły, ale nic takiego nie było. Rozebrał ją i zaprowadził do łóżka. Na miękkich nogach jakoś tam dotarła. Również bez protestów położyła się na nim. Nie mówiła nic bo sama nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. Czuła się nieswojo i niezbyt pewnie. Leżąc już pod kołdrą dygotała nie mogąc się odpowiednio rozgrzać. Miała wrażenie, ze jej ciało jest jak jeden wielki sopel lodu. Przyjęła herbatę od męża i upiła kilka łyków z kubka znów sycząc bo dla odmiany gorąca herbata obmywająca jej ranę sprawiało, ze ją piekło. Odłożyła ją na stolik i znów skryła się pod kołdrą. Nie zakazywała Adamowi aby się do niej przyłączył. Raczej tego właśnie potrzebowała. Chciała załagodzenia sytuacji. Od wszelkich nerwów i ją zaczynał boleć żołądek, ale słowem o tym nie wspomniała, również się nie uskarżała. Wychodziła z założenia, ze nie ma najmniejszego prawa. Przytuliła się do niego kiedy tylko znalazł się pod kołdrą. Jego ciepło skutecznie pozwoliło się Marice ogrzać i przestała się trząść, ale i strach minął bo przy mężu zawsze czuła się bezpiecznie. Wysłuchała jego słów w względnej cichy. Kiwnęła lekko głową. - Oboje się zapędziliśmy. To nie tylko Twoja wina. Mnie również nie słuchał. Czasem zachowuję się nazbyt pewnie i bezmyślnie. - cicho westchnęła przykładając swoją głowę do jego klatki piersiowej. Pogładziła go po plecach i przypomniało jej się o tabletkach. - Czekaj chwilę. - Jednak Adam nie chciał jej tak łatwo puścić. - Tabletki. - wyjąkała i uwolniła się. Już dużo pewniej stanęła na równych nogach i poszła na korytarz gdzie była jej torebka. Wygrzebała z niej opakowanie z tabletkami. Powróciła do pokoju i położyła się koło męża. Zamachała mu pudełkiem tabletek przed oczami. Wyłuskała z niego pastylkę i podała mu ją, a następnie swoją herbatę by miał czym przepić. - Weź, pomoże Ci. Kupiłam w aptece. - wyjaśniła mu równie cicho i wpatrzyła się w niego intensywnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:48, 27 Kwi 2010    Temat postu:

On i tak wiedział swoje. Adam myślał to co mu się żywnie podobało a tego Marika zmienić nie mogła. Nie zaprzeczał jednak. Leżał cicho obok niej dając się owładnąć ciepłu i bliskości swojej żony. Nie chciał nic powiedzieć, albo nie miał czego dodać. Miała rację. Oboje zrobili o jeden krok za dużo do przodu, ale mieli o tym pojęcie i wiedzieli o wspólnym błędzie. Jak zwykle zrobili krok w tył. I jej i jemu to pomogło - Proszę. Cicho. To nie ma sensu... - pokręcił nieznacznie głową gładząc włosy Mariki. Starał się by nie czuła nic więcej poza błogością i spokojem. Zerknął na jej wargę. Bał się że trochę opuchnie. Mimo tego że był ciekaw nie pytał o to co się stało. Nie chciał z niej tego wyciskać a takie wyjście czasem było najlepsze. Mówiłem ci tyle razy Marii... Miałaś nie chodzić sama tak późno po mieście. Powtarzałem. - Leż. - nakazał Marice gdy zaczęła się mu wykręcać. Tabletki były na szarym końcu listy tego czego chciał teraz. Zapomniał o tym. Obrócił się na plecy a jego ramię zwisało bezwładnie w dół z łóżka gdy czekał aż żona do niego wróci. Wpatrywał się cierpliwie w drzwi aż w końcu stanęła w nich. Po chwili przygarnął ją znów do siebie. Spojrzał na tabletki i wystawił po jedną z nich dłoń gdy mu ją wyłuskała. Zerknął na małą pastylkę i zapytał - I poszłaś tylko po to? - spojrzał na kubek a później na Marikę. Uśmiechnął się do kobiety lekko a w jego oczach można było dostrzec coś niezwykle rzadko widocznego. Był jej po prostu wdzięczny. Łyknął, wiedząc że na tyle mu pozwala. Wyciągnął w jej stronę dłoń i ujął pod brodę. To co powiedział było absolutnie szczere i pełne podziwu - Jesteś wspaniała moja droga. - pocałował lekko kącik jej ust by nie urazić jej ranki - Ogrzej się. Schowaj się... - dawał jej schronienie w swoich ramionach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:25, 28 Kwi 2010    Temat postu:

Nie zamierzała się kolejny raz z nim kłócić. Może i czasami kłótnie były potrzebne do oczyszczenia atmosfery, ale oni tego nie potrzebowali. Rozumieli się świetnie, a ten mały incydent jaki wynikł z tego, że oboje się zapędzili był niczym w porównaniu do tego jak świetnie się dogadywali. Po prostu musieli o tym teraz zapomnieć. A aby o tym zapomnieć najlepiej było w ogóle o tym nie rozmawiać, albo wyjaśnić sobie to raz, a porządnie i mieć z tym święty spokój. Uniosła się na łokciu i podparła sobie głowę dłonią. Wpatrywała się w swojego męża jak w obrazek. Jak w coś co się utraciło, choć Marika go nie utraciła. I nie chciała by tego za nic w świecie. Kiedy przyłożył jej dłoń do jej policzka położyła na niej swoją i przycisnęła do twarzy przymykając lekko powieki. Potrzebowała tego bardzo. Jego bliskości, jego czułości. Pokiwała lekko głową. - Poszłam. Raz chciałam trochę ochłonąć z nerwów i się uspokoić, a dwa nie mogłam patrzeć jak się męczysz, a w dodatku nie pozwoliłeś mi się dotknąć, a jeszcze sobie do gardeł skakaliśmy. To było za dużo. - wyjaśniła mu na spokojnie przytulając się do niego i pozwalając aby ją zamknął w uścisku. - Tylko, że... - westchnęła ciężko i postanowiła mężowi powiedzieć skąd ta rana. - Miałam małe kłopoty bo zaczepiło mnie jakiś 3 niewyrostków. I za nic w świecie nie chcieli się odczepić. Nie reagowałam, a oni dalej swoje, a później się zaczęliśmy szarpać kiedy chcieli się do mnie dobrać. - wspominając to zacisnęła mocniej dłonie w pięści bo dalej ją ręce świerzbiły. - No to jeden zarobił ode mnie w krocze, ale tak mocno, ze aż się zwijał. Wiesz, ze ja nie biję lekko. Przez to nie zdążyłam się uchronić przed ciosem. Ale oddałam. Z nawiązką bo chyba drugiemu nos złamałam. A trzeci podzielił los pierwszego po dłuższej szarpaninie, a później nie wiem co było bo znajdując chwilę ich nieuwagi uciekłam do apteki, a stamtąd zadzwoniłam po taksówkę. Więc do domu wracałam autem. - na tym kończyła się jej przygoda. Jakoś było jej lżej kiedy mogła się tym podzielić z Adamem. - A tam nie przesadzaj. Taka zwykła ze mnie osoba. - Jednak sprawił jej swoim komplementem niebywałą przyjemność i zarobił za to buziaka, trochę oszczędnego przez ranę, ale za to z wielką czułością. Oplotła go nogą w biodrach i nie chciała za nic puścić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:44, 28 Kwi 2010    Temat postu:

Tak bardzo nie chciał o tym słuchać ale jeśli już musiał to słuchał. Nie śmiał jej przerwać, a wolał wiedzieć dlaczego miała rozciętą wargę. Jego dłoń swobodnie przesuwała się po plecach Mariki z góry na dół, uspokajającym, równym rytmem - Tylko że? - spodziewał się teraz usłyszeć różne historie, a ta która mu przytoczyła znajdowała się bardzo wysoko na liście prawdopodobnych do zdarzenia się. Nie mógł powiedzieć że się spodziewał, ale brał to pod uwagę krążąc nerwowo po kuchni gdy czekał aż Marika wróci do niego. Po jego wnętrzu rozlał się gniew, choć daremny. Nie mógł ich znaleźć, było po fakcie i nic więcej nie mógł zrobić. Jego dłoń która zamarła, powróciła do swego zajęcia zapalczywiej a Adam po raz kolejny docenił osobę, którą miał obok siebie. Westchnął nie mogąc sobie oszczędzić krótkiego pouczenia - Mariko. Prosiłem cię, tak? Już dawno temu prosiłem cię byś nie wędrowała po mieście nocą? - pamiętał to dokładnie, bo to zdarzenie wiązało się z wybrykiem Mariki i lodami śmietankowymi jakie wtedy jadła. Pokiwał za nią głową - Wiec? Nie będziesz już teraz sama chodzić, tak? - nie wymagał obietnicy, bo ona do niczego nie prowadził ani nie gwarantowała posłuszeństwa. Chwała Bogu że nic ci nie zrobili. Nie umiał sobie wyobrazić sytuacji w której Marice stałoby się cokolwiek ponad rozciętą wargę choć i to było wiele - To po pierwsze. A po drugie... - wolał się ubezpieczyć - Pójdziemy jutro do apteki. I kupi się coś. I na żołądek i... Ogólnie. Nie dam ci sposobności byś po raz drugi musiała się na takie rzeczy narażać. - nie był tak głupi i nierozważny. Jak postanowił tak zrobią. Już moja w tym głowa. Zerknął na kobietę i podkreślił chcąc poprawić jej nastrój - A właśnie że nie. Nie jesteś zwykła i nigdy nie będziesz. - uśmiechnął się cwanie i mruknął ze śmiechem - Jesteś moją żoną a to samo w sobie sprawia że jesteś cudowną kobietą.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 0:48, 28 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:59, 28 Kwi 2010    Temat postu:

Na szczęście nie przerywał jej kiedy mówiła. Chwaliła go za to bo nie miała by siły, aby go przekrzykiwać czy też na jakieś żywsze dyskusje. Była po prostu najzwyczajniej w świecie zmęczona. Urwała na chwilę i zakryła usta dłonią bo akurat zachciało jej się ziewać. Wszelkie emocje, to że wymarzła i teraz kiedy jej było błogo i ciepło działały na nią usypiająco. - Ale, przecież nie mogłam założyć tego, ze coś mi się akurat stanie bo po prostu nie wiedziałam o tym. Był to czysty przypadek. - poszorowała się zmartwiona po głowie. Faktycznie mogło jej się coś stać i mogło nie być tak dobrze jak teraz i nie zakończyło by się jedynie na rozciętej wardze. - No tak, wiem jestem głupia, ale przecież nie robię tego na co dzień. Po prostu poszłam po tabletki dla Ciebie. - To chyba jednak było nikłym wytłumaczeniem na to co się stało. - Nie pomyślałam o tym, po prostu działałam. - wzruszyła lekko ramionami i zrobiła zawiedzioną minę. Nie lubiła się z tego tłumaczyć, ani z decyzji jakie podejmowała. - Błagam Cię nie wymagaj tego ode mnie, bo jeżeli by zaszła taka potrzeba to znów bym to zrobiła. Nie mam na myśli ucieczki, ale pójście do apteki czy coś w tym stylu. - Teraz jedynie przychodziło im odetchnąć z ulgą i może z czasem śmiać z tego, ale wtedy nie było tak kolorowo. Marika sama nie wiedziała co by to było gdyby nie potrafiła się obronić. Wywróciła lekko oczami. - No dobrze jak chcesz, ale nie pójdziemy, a pojedziemy to najlepsze rozwiązanie. Wolałabym się z Tobą już nie rozstawać. - wyjęczała mu cicho w ramię. Przymknęła powieki i znów ziewnęła umęczona. Jej oczy po prostu się same kleiły do snu. - Jestem zmęczona kochanie. - powiedziała cicho wodząc palcami po jego ciepłej skórze. - Tego się ukryć nie da, ale tak jestem Twoją niezwykłą żoną. - chciała się zaśmiać, ale nie miała siły. Przytuliła się szczelniej do męża, a chwilę później już słodko spała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:25, 28 Kwi 2010    Temat postu:

Nie lubię przypadków. Jej mąż patrzył na to całkiem inaczej. Mogło czy nie, ale z tym zawsze trzeba się liczyć Marii. I za dnia i w nocy. Tym bardziej kiedy nie idę z tobą... Adam wywrócił oczami i stwierdził - Trzeba było wziąć taksówkę, a nie włóczyć się po ulicy samej. - skarcił ją sumiennie za nierozwagę - To nie jest maleńkie Forks, gdzie o tej godzinie wszyscy śpią. Znasz to powiedzenie? Nowy York nigdy nie śpi. - przemilczał powód jaki zmusił ją do tego by wyjść tak późno. Czuł się dostatecznie winny, a roztrząsanie tego napewno by mu nie pomogło. Zakręcał wokół palca brązowe pukle układając je według własnego zdania. Przypominały jak zawsze lśniącą kaskadę - Marii ja nie wymagam. Ja tylko proszę. - mruknął cicho strząsając z dłoni włos jaki się zaplątał w jego palce. To nie tak wiele. Uśmiechnął się i wytłumaczył - Moja droga, a co to za różnica? Pójdziemy czy pojedziemy? I tak będę wtedy obok. - jego wargi spoczęły na czubku jej głowy jakby chciał wynagrodzić Marice wszystko przez co musiała dziś przejść z jego winy - Zrobimy jak zechcesz. - zgodził się z Mariką widząc jej zaspane oczy. Sam pod wpływem tego że ból znacznie zelżał, nie tyle przez tabletkę, a przez to że było mu ciepło i nie denerwował się tyle, poczuł się senny. Odczekał kilkanaście minut aż Marika zapadnie w głębszy sen. Ułożył ją i rozebrał ale tylko połowicznie. Nie ściągał z niej bluzki bo obudziłby tym kobietę. Jej spodnie i skarpetki wylądowały na jedynym w sypialni fotelu. Przykrył kobietę, a sam stanął na równe nogi. Chwycił kubek i zgasił światło w sypialni. Obejrzał się na Marikę i widząc że śpi spokojnie poszedł do kuchni. Dopił resztkę herbaty i umył kubek. Zagarnął Pecha z krzesła na którym spał i przyniósł go ze sobą do pokoju w którym spali. Kot ułożył się w nogach łóżka, w miejscu które było jego. Adam wciągając na siebie koszulkę i spodenki uznał że i tak mieli wiele szczęścia. Bardzo wiele. Dziękując po cichu za to że Marika nadal z nim wytrzymuje i trawi jego osobę wrócił pod kołdrę i przytulił się do niej czując doskonale mu znane i ukochane ciepło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:06, 29 Kwi 2010    Temat postu:

Cicho zamruczała zadowolona pod nosem czując ciepło dochodzące od jej męża. Błogi uśmiech wykwitł na jej usta. Przewróciła się na lewy bok i rozprostowała swe nogi, a głowę znów ułożyła wygodnie na poduszce i zapadła dalej w sen nie zamierzając się chyba dziś cały dzień ruszać z łóżka. Minęło może zaledwie jakieś 10 minut, a telefon Adama się rozdzwonił. Wymacała dłonią jego komórkę i nacisnęła zielony guzik przykładając go sobie do ucha. A w myślach klęła na tego, kto ośmielał się dzwonić i zaburzać jej sen. - Słucham? Kto tam? - wychrypiała mocno zaspanym głosem do słuchawki. Kiedy usłyszała kto jest po drugiej stronie od razu otworzyła szerzej swe oczy. - Co? - nie dowierzała jej słowom, a po chwili jej głos zmienił się w kpinę i śmiech. Zerknęła na Adama, który wciąż spał. Dała mu buziaka w czoło i najdelikatniej jak potrafiła wstała z łóżka. Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi, a po chwili znalazła się w kuchni. - Daleko. - odpowiedziała jej złośliwie. - A co możesz mieć Ty takiego co by nas zainteresowało? - jej siostra chciała od niej adres zamieszkania. W zasadzie to Marii wciąż sprawowała nad nią władzę. - Christopher? A co nam do niego? Jego wychowaniem zajmuje się Grace i to jej powinnaś składać zażalenia. - odpowiedziała gładko przytrzymując telefon ramieniem przy uchu, a zaś sama wzięła w swe dłonie czajnik, odkręciła kran i napuściła do niego wody, a po chwili postawiła na gazie i podłączyła palnik. Musiała się rozbudzić chcąc, nie chcąc. Kawa jej była potrzebna do tego. - Ale za to Ty wciąż jesteś pod moją opieką i radzę Ci tu być w przeciągu 5 minut! Bo nawet matka i ojciec Ci nie pomogą! I oberwie Ci się za ucieczkę i za okłamanie matki Adama. - zastrzegła jej od razu, żeby nie myślała, ze tak łatwo jest. - 5 minut nie więcej, radzę Ci pośpiesz się! - po tych słowach rozłączyła się i odłożyła telefon na bok. Zdenerwowała się tym, ze nie dano jej spać. Teraz musiała czekać na Judit bo nie miała innego wyjścia. Wyciągnęła kubek z szafki , nasypała do niego kawy, a jak woda się zagotowała zalała ją i posłodziła bo gorzkiej nie lubiła. Zasiadła na krześle pochylając się lekko w przód. Nogę założyła na nogę i chwilę tak siedziała, ale po chwili zdała sobie sprawę, ze nie jest ubrana. Wślizgnęła się do pokoju gdzie spał Adam i Pech. Szybko porwała swe spodnie i czyste skarpetki. Wyszła z niego narzuciła na siebie spodnie, a na stopach wylądowały skarpetki. Powróciła znów do kuchni i wróciła do poprzedniej pozycji czekając za siostrą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:22, 29 Kwi 2010    Temat postu:

/ ?

Judit wdrapała się po schodach przygotowana na niekończące się kazanie jakie popłynie z ust jej siostry. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. Ziewnęła przeciągle pokonując ostatnie stopnie. Niby tylko drugie piętro, a tak ciężko... Stanęła pod drzwiami patrząc na mosiężną tabliczkę. 'KNIGHT.' Nazwisko przynajmniej jest z sensem. Nazwisko tak, mężczyzna je noszący już nie za bardzo. Pewnie jakby dać mu miecz, to zachowałby się jak ostatni barbarzyńca i wyrżnął w pień pół Nowego Yorku. A jego żona wyciągała by z jego ofiar bijące jeszcze serca... Myśli i wyobrażenia Jud stawały się coraz bardziej krwawe i mroczne, aż zapukała. Marika wiedziała, ze wpadnie wiec nacisnęła klamkę nie czekając za 'proszę'. Odstawiła plecak na ziemię. O matko! Rozejrzała się po maleńkim korytarzyku. To u nas łazienka dla gości była większa! Jak możesz się tu z nim tak cisnąć? Judit wykrzywiła lekko usta przyzwyczajona do znacznie większej swobody. Poczuła aromat dochodzący z kuchni i wywnioskowała, że ktoś zaparzył kawę. Wystarczyły trzy kroki i już tam była - Cześć. Zrobiłaś mi też kawy? - spojrzała na siostrę i wytrzeszczyła oczy - A tobie co się stało?! - wskazała na swoje usta a później na Marikę - Nie powiesz chyba, że ty go... Drapiesz a on ciebie... Bije? - widok opuchniętej wargi zabił kompletnie Judit z tropu. Obejrzała się za siebie z trwogą i utkwiła wzrok w siostrze. Choć spędziła noc poza domem wyglądała świetnie, o wiele lepiej niż Marika. Bez jakichkolwiek urazów i wielkich worków pod oczami - Jesteś maltretowana? - zapytała cichym, konspiracyjnym tonem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:47, 29 Kwi 2010    Temat postu:

Nie musiała długo czekać, aż jej siostra się zjawi. Szybko się znalazła. Właśnie Marika upijała łyka kawy kiedy najpierw zapukała, a później bezczelnie weszła sobie do ich mieszkania i jeszcze się rządziła. Od razu zdenerwował Marikę brak kultury Judit. Zazgrzytała zębami i zmrużyła lekko oczami gdy zapytała o kawę. - Tak oczywiście i jeszcze Ci ciastek od razu uszykowałam. - rzuciła ironicznie w jej stronę. - Jesteś za młoda na picie kawy. - wyśmiała ją od razu. Poszorowała się po łokciu i opuściła dłoń wskazując dłonią Judit miejsce na przeciwko niej aby usiadła. Co najwidoczniej nie było przypadkowe bo miała jej kilka słów do powiedzenia. - Siadaj na dupie! - warknęła na nią i obróciła się na krześle całkowicie w jej stronę, a swe palce skrzyżowała ze sobą. Kiedy Judit zasiadła zaczęła swoją pogadankę. - Powiedź mi co Ty sobie wyobrażasz Judit, że kim jesteś? Myślisz, że wszystko Ci tak wolno i będziesz robić co Ci się żywnie podoba tak jak u rodziców? Mylisz się. Najwidoczniej ta swoboda, którą dostawałaś jest zbyt łaskawa dla Ciebie i trzeba Ci ją będzie ukrócić. - pokręciła lekko głową, na boki roztrzepując przy tym swoje włosy. - Nie masz jeszcze 18 lat, nie jesteś jeszcze pełnoletnia i nie będziesz się szlajać gdzie Ci się żywnie podoba pannico. Ktoś się musi w końcu za Ciebie wziąć i widzę, ze i ja i Adam będziemy musieli do tego przyłożyć solidnie ręki. Przy nas szybko wydoroślejesz. - szatański uśmieszek wyszedł na jej usta bo Judit jeszcze nie wiedziała co ją będzie czekało i na co się pisze. Chciała dalej mówić, ale dziewczyna swoim komentarzem wyprowadziła ją z równowagi i musiała sobie dać dłuższą chwilę na uspokojenie się. - Wiesz co Jud Ty jak coś walniesz to ja nie wiem. Gdzie Ty się chowałaś? W jakich czasach bo na pewno nie pochodzisz z naszej epoki. - wywróciła oczami i zacisnęła mocniej dłonie. - Judit! Ostrzegam Cię. Skończ. Bo zarobisz zaraz. - cała się zatrzęsła. Dziewczyna zawsze potrafiła ją wyprowadzić z równowagi. - Pogięło Cię? Ciesz się, ze Adam tego nie słyszy bo gorszych bzdur usłyszeć nie można było. Nikt mnie nie maltretuje, ani nie bije. Zostałam napadnięta dla Twej wiadomości i rozwiania wszelkich wątpliwości, a Adam nigdy by na mnie ręki nie podniósł. - zawierciła się nerwowo na krześle i rzekła. - Jak chcesz jeść lub pić to proszę bardzo kuchnia stoi otworem proszę sobie zrobić. Masz ręce i nogi nikt Ci nie będzie usługiwał. A teraz gadaj co to za sprawa co to niby ma nas zaciekawić? - wlepiła w nią spojrzenie swoich intensywnych, brązowych oczu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:06, 30 Kwi 2010    Temat postu:

- Co za młoda? Nie przesadzaj kochana. - mruknęła rozglądając się z ciekawością po małej kuchni. Podrapała się po szyi obrzucając wzrokiem kąty pomieszczenia. No to taka... Jedna czwarta mojego pokoju... Nie mogła zrozumieć dlaczego jej siostra wybrała to a nie wygodny i duży dom w Hiszpanii - Ej! Nie wskazane jest się od rana denerwować. - powiedziała kręcąc głową - Siadam przecież. Nie musisz mnie popędzać. - opadła na krzesło miętoląc w dłoniach paski torby. Widząc wzrok Mariki odstawiła ją na podłogę. Podparła brodę dłonią i wysłuchała siostry bez zmrużenia okiem. Tak. Tak to sobie wyobrażam. Ja do szkoły powiedźmy, a ty... Oj ukrócić... Ukróć swoje wychowawcze zapędy bo cienko cię widzę w roli matki. Westchnęła lekko wiedząc, ze przerwanie jej jeszcze bardziej Marikę rozsierdzi. Przetarła kącik oka patrząc przez okno na ulicę. Długo jeszcze? Zabębniła palcami po policzku. Oj wydorośleję i to w cholerę. Oddasz mnie matce i ojcu jako starą, shisteryzowaną i zgrzybiałą starą pannę. Powiesz im wtedy: 'Zobaczcie jak ją wspaniale wychowałam!' Wszystkie obozy będą chciały poznać twoje tajemnice i program... Zaśmiała się z własnego wyobrażenia - No co? - zapytała rozkładając dłonie na boki - Tak mi się skojarzyło. Zapytać nie można? - wywróciła oczami i mruknęła do siebie - Człowiek się martwi a i tak go zjebią... - splotła przed sobą palce i wyjawiła Marice problem z którym się u niej znalazła - No bo chodzi o to, ze... Jak wy wyszliście rano wczoraj od pani Knight, to ona rozmawiała z Chrisem. - pokiwała głową - I ten... Odesłała go do domu. Tam do.. No gdzieś gdzie jest jego ojciec. I... - spojrzała na jej kawę - Dziś z nim pisałam. Ojciec go pobił. Poradziłam mu by wrócił, ale jest tak uparty, że nie chce. Przyszłam do was, bo skoro Grace go odesłała to nie wiem czy by mnie chciała posłuchać, jeśli ciągle się na niego boczy za ten... Mały wyskok.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judit dnia Pią 0:14, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:30, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Jeszcze bardziej denerwowało Marikę to, że jej siostra do wszystkiego podchodziła na luzie jak by nic się w ogóle nie działo. - Nie jestem Twoją kochaną. - zwróciła jej uwagę na to jak się odezwała do niej. Może i kiedyś była, ale to dawne czasy. Marika stanęła na równe nogi i zaczęła krążyć po kuchni jak by się nad czymś intensywnie zastanawiała. Zapewne to co mówiła do Judit młoda miała daleko gdzieś. Marika znała takie podejście aż za dobrze i to wcale jej nie poprawiało humoru. - Czy Ty w ogóle mnie słuchasz? - zadała podstawowe pytanie. Musiała głęboko pomyśleć nad tym jakie podejście do niej obrać. W żaden sposób nie dało się do niej dotrzeć. Jej mąż byłby w tym lepszy, ale to był jej problem bo to była w końcu jej siostra. - Jak będę chciała to się będę denerwować. Przy Tobie nie można inaczej. Twoje olewające podejście działa człowiekowi na nerwy. - Obróciła się do niej plecami i znów zazgrzytała zębami. Pomyślała, że jak tak dalej pójdzie to zedrze sobie całe szkliwo na zębach, a tego nie chciała. - Oj już Ci uwierzę, że się martwisz. Żywcem byś mnie pogrzebała gdybyś tylko miała taką sposobność. Przecież dla Ciebie jestem puszczającą się kurwą na usługach. - wyznała bez ogródek. Nie miała problemów aby o tym wspominać. Popatrzyła na nią, a jej wzrok jak by przeszywał na wskroś. - I nie klnij z swojej łaski. Bo Ci ta mordka w końcu odpadnie od tego pyszczenia. Albo ktoś Ci ją ukróci. - Oparła się o szafkę i skrzyżowała swe nogi jak i ręce. Wysłuchała tego co ma do powiedzenia. - I bardzo dobrze zrobiła. Z Grace się nie igra. Skoro uznała, ze najlepszym rozwiązaniem będzie to, ze ma wrócić to ją w pełni popieram. - Marika nie brała tego jako pozbycie się niewygodnego problemu. Po prostu szanowała matkę Adama i uznawała za słuszne to co robiła w wielu aspektach życia. - Pobił? - brew jej się na moment podniosła, a po chwili ją swobodnie opuściła. - To nie dobrze. Żaden ojciec nie powinien bić swego dziecka, ale dlaczego przychodzisz do nas z tym? - po chwili się dowiedziała. - I myślisz, ze my ją przekonamy do zmiany decyzji? - prychnęła cicho pod nosem. - No to pomyliłaś adresy. Z takim czymś to do Grace, ona jest jego matką, a nawet nie radzę Ci wspominać o tym Adamowi, bo i tak nie trawi Chrisa i jego los jest mu obojętny. Źle trafiłaś dziewczyno. Ja nic nie mogę zrobić. - rozłożyła bezradnie ręce. Może i wychodziła w tej chwili na bezduszną sukę, ale prawda była taka, ze na prawdę nie mogła zrobić nic, a Adama prosić o nic nie będzie bo by się zdenerwował. - Zajmuję się opieką nad Tobą nie nad nim. I na tym się teraz będzie trzeba skupić. Chris... No cóż ma matkę. I to z nią trzeba o tym mówić Judit. Ja nie mogę w to ingerować. - odbiła się od szafki i znów zasiadła sobie na swoim poprzednim miejscu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:39, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Mężczyzna zawiercił się pod kołdrą. Poszorował stopą po łydce i okręcił w kierunku swojej żony. Natknął się jedynie na pustkę. Gdzie ty poszłaś z rana Marii? Spojrzenie niebieskich oczu omiotło spod półprzymkniętych powiek sypialnię. Adam wsunął ramię pod głowę i ułożył się wygodniej. Słysząc przy uchu tykanie zegarka, z którym nigdy się nie rozstawał zapadł w drzemkę. Nie było mu dane długo trwać w tym stanie. Coś wytrąciło go z półsnu. Śmiech. Nie był to śmiech Mariki. Znał doskonale każdy jego odcień. Czarna grzywka przysłaniała mu świat więc odgarnął ją w tył i uniósł się na łokciach. Spojrzał na drzwi myśląc gdzie już słyszał ten specyficzny, teraz niezmiernie irytujący go, chichot. Ta wiedza sprawiła że wybudził się i otrzeźwiał z pozostałości nocy w przeciągu sekundy. Ty? Ty?! U nas? Otworzył szerzej oczy uświadamiając sobie, że jeśli się nie pomylił to w ich kuchni siedziała Judit. Adam warknął wyplątując się z kołdry. Chwycił w dłonie spodnie i podskakując na jednej nodze wciągnął je na siebie. Nie zawahał się przed tym by tam iść. Był u siebie w mieszkaniu, a poza tym miał coś do powiedzenia swej szwagierce. To co sobie zakładał zwykle się spełniało. Tak też miało być i tym razem. Kiedy tylko ją zobaczył, siedzącą tak beztrosko na krześle pobladł - Cześć Adam. - zaczęła Judit nie zwracając uwagi na nic innego. Dla ciebie pan Knight smarkata dziewucho! - A ty czego tutaj chcesz? - naskoczył na nią gdy przywitał się z Mariką oszczędnym i nerwowym buziakiem. Przyjrzał sie jej wardze. Ta mała szramka w pewnym sensie wygladała całkiem kusząco. Jego ręka machinalnie skierowała się w stronę opakowania tabletek leżących na szafce. Sam widok młodej dziewczyny przyprawiał go o ból żołądka. Dodatkowo jeszcze zbudziła przedwcześnie Adama. Złapał szklankę Mariki i upił z niej nic nie robiąc sobie z tego że łyka proszki na czczo - Czego tutaj szukasz? - powtórzył dobitnie wspierając dłonie na blacie stołu przygladając się dziewczynie z uwagą - Dorosłość się znudziła? Głód zajrzał w oczy? Dupa zmarzła? - zapytał powtarzając słowa Mariki. Jej siostra wywróciła oczami i okręciła wokół palca swoje intensywnie różowe włosy - Nie mój drogi szwagrze. - nie wiele przejęła się tym że wtrącił się i przerwał jej - Nie jestem ci drogi. - Judit niezrażona pociągneła dalej - Ach wybacz. Ty jesteś drogi tylko dla niej... - wskazała kciukiem na Marikę. Mężczyzna westchnął i rzucił zaciskając dłonie w pięści - Odpieprz się od niej łaskawie. Powiedź lepiej czego chcesz, bo nie mamy całego dnia by wysłuchiwać twoich dziecinnych użalanek. Konkretniej. I nie wrócisz do Hiszpanii, więc nawet nie zaczynaj tego tematu jeśli po to wpadłaś. - powiedział rozwiewając tym samym wszelkie wątpliwości. Judit popatrzyła przez moment na Adama mrużąc oczy. Jezu co ja wam takiego zrobiłam? Pretensje miej do rodziców i twojej żony za to, że chce mnie tutaj trzymać! Ja się nie prosiłam o to by z wami zamieszkać! - Nie przyszłam w mojej sprawie. - oświadczyła mogąc z satysfakcją obserwować zdziwienie na twarzy Adama podobnie jak chwilę przed na twarzy Mariki - To w takim razie w czyjej? - zapytał zbity z tropu. Zerknął na starszą z sióstr, ale jej mina nic mu nie powiedziała. Wyprostował się i wsunął dłonie w kieszenie - Powiedź. Mam wolne te pięć minut... - mruknął z ironią przekazując tym samym że więcej jej nie poświęci. W pojęciu Adama nie zasłużyła nawet na to by z nią rozmawiać. Judit zerknęła na zegarek widoczny na nadgarstku mężczyzny - Streszczę się. - uśmiechnęła się grzecznie i powiedziała - Christophera pobito. - jeśli myślała że wzbudzi tym w Adamie współczucie to szybko pojęła swoją pomyłkę. Czarnowłosy wybuchnął śmiechem i zrobił krok w tył opierając się o szafkę - To straszne. - mruknął z udawanym przejęciem patrząc na dziewczynę z politowaniem - I co teraz? Mam się za niego odegrać? A może poklepać i powiedzieć że będzie w porządku? Ucałować w czółko i pocieszyć by przestał sie mazać? - jego oczy zapałały blaskiem gdy dodał kąśliwie - Ty pewnie zrobiłabyś to lepiej. - młoda Hiszpanka poczerwieniała delikatnie i dopowiedziała resztę mając nadzieję że to skłoni go do działania - Pobił go wasz ojciec. - Adam wzruszył ramionami mało przejęty tymi informacjami - I to ma mnie obchodzić? Nie ten adres. Zgłoś to do Grace. Ona jest jego matką. - powiedział obojętnie przeskakując wzrokiem po poszczególnych sprzętach w kuchni - A ty jesteś jego bratem! - zawołała dziewczyna zrywając się z krzesła. Adam uniósł głowę wyżej. Zachowanie Judit zamiast pomagać pogarszało tylko sprawę. Nikt nie miał prawa skakać mu do gardła - Usiądź. - ostudził natychmiast tonem głosu jakim wypowiedział to polecenie wszystkie jej zapędy - Jestem jego bratem od tygodnia. Nawet nie, krócej. Oficjalnie. Tajemnicą nie jest również moje oficjalne zdanie na ten temat. On mnie nie obchodzi. - oświadczył bez ogródek krzyżując ramiona na piersi i pochylając się w przód. I twoje żałosne piski tego nie zmienią. Odbił się od szafki bez słowa a Jud raz jeszcze mogła podziwiać szramy na jego plecach. Wybaczcie. Idę spać. I biada temu kto mnie obudzi... Dla niego sprawa była zamknięta - Pojedź po niego. - Judit sama nie wiedziała skąd jej się to bierze. Nie prosiła a żądała tego jak często miała w zwyczaju. Chris, ty mi się nie wypłacisz za długi... Mężczyzna zatrzymał się i obrócił powoli - Słucham? - zapytał ociekającym jadem tonem. Myślał że coś źle usłyszał i chciał się upewnić. Parsknął śmiechem patrząc na siostrę swojej żony z góry - Pojedź po niego do New Jersey. - powtórzyła wyraźnie, zacięła się na chwilę i dodała z przymusem - Proszę. - wzrok mężczyzny przesunął się na Marikę. Uniósł zdziwiony brwi w górę i kiwnął z aprobatą głową. Wrócił na swoje poprzednie miejsce a Judit usiadła w końcu. Adam wpatrywał się przez chwilę w brązowe tęczówki żony, a ona mogła poznać że coś chodzi mu po głowie. Jego w tej chwili można było podejrzewać tylko o zagranie nieczyste. Machnął lekko dłonią i rzucił - W porządku. Mogę tam po niego jechać skoro tak mu tam źle i tobie aż tak bardzo zależy, ale... - na twarzy Judit już gościł zwycięski uśmiech. Już myślała, że ma nad nimi władzę. Puściła nawet mimo uszu nacisk jaki położył na swoje ostatnie słowa. To jego 'ale' burzyło jej wszystko - Ale co? - zapytała nie będąc pewną czego się spodziewać. Adam wskazał dłonią na Marikę - Ale najpierw przeprosisz swoją siostrę. Za to, że nazwałaś ją kurwą. - to był pierwszy warunek - Za to co nawygadywałaś o niej i poniekąd o mnie w nocy również. Gówno obchodzi mnie to, że miałaś wypite. Nie jest to żadnym wytłumaczeniem czy usprawiedliwieniem. Przeprosisz. - ten był drugi. Miał też i trzeci - Ponad to obiecasz, że nigdy więcej jej tak nie nazwiesz. - nie wymagał rzeczy niemożliwych do spełnienia. Chciał zobaczyć jej pokorę. Chciał by skłoniła głowę przed starszą siostrą, bo według Adama była jej to winna. Robił to dla czystej satysfakcji. Swojej i Mariki. Uśmiechnął się szeroko - Słuchamy. - Judit poczuła się jak rażona gromem. Ty podstępny gadzie! Jak śmiesz?! Na jej policzkach pojawiły się rumieńce ze złości. Nie powiedziała ani słowa kiedy wstawała i podeszła do Mariki. Obróciła głowę i spojrzała na Adama - Na kolanach? - mężczyzna roześmiał się i stwierdził - Nie wymagam tego, ale jeśli uważasz za konieczne... - Judit poczęstowała go morderczym spojrzeniem. Chrzań się mój drogi. Skierowała swój wzrok na Marikę. Wraz jej twarzy w niczym nie pomógł. Oboje się z niej naigrywali. Wyprostowała się i ściągnęła łopatki - Mariko. - zwróciła się do niej oficjalnym tonem. Przymknęła powieki i powstrzymała się od tego by wywrócić oczami. Oberwała by za to - Pragnę cię z całego serca przeprosić. Za to jakim epitetem cię obdarzyłam i za to o co cię posądziłam. Chcę ci również obiecać, że nigdy więcej nie postąpię podobnie. Przepraszam. - patrzyła na Marikę czekając na to czy przeprosiny przyjmie, gdy usłyszała za sobą kpiący śmiech. Obróciła się i spojrzała na mężczyznę - O co ci chodzi? - zapytała nagle rozdrażniona jego śmiechem, który skojarzył się dziewczynie z demonicznym rechotem - Zrobiłam to co chciałeś. - Adam spojrzał na dziewczynę tryumfalnie - I o to chodziło. Na tym polega różnica między byciem dorosłym a byciem dzieckiem! To dziecko robi to, czego wymaga od niego dorosły. - pokazał Judit dokładnie gdzie jej miejsce a gdzie jego i Mariki - I zapamiętaj to sobie dobrze. Bo jeśli... - zrobił krok w przód i przyjrzał jej się dokładnie - Raz jeszcze znikniesz jak ostatnio i nie daj boże znajdę cię ja to nie będziesz się tak uśmiechała. Wtedy ja a nie Marika się tobą zajmę. I wierz mi. Włosy to będzie jedyna rzecz z jaką będziesz się mogła obnosić. Dopóki nie wróci na nie naturalny kolor. Bo wtedy to już nic ci nie zostanie. - odwrócił się od sióstr uznając że na tym jego rola się skończyła. Powiedział i uzyskał to co chciał. Wymógł na Judit przeprosiny swojej żony. Resztę miał gdzieś łącznie z tym na co się zgodził. Nic nikomu nie obiecał. Nie pojedzie po brata choćby go Judit na kolanach błagała. Zamknął drzwi od sypialni i podszedł do wieży. Nie nastawił jej przesadnie głośno by nie przeszkadzać Marice w rozmowie. Odetchnął głębiej kiedy muzyka zaczęła płynąć po sypialni. Spojrzał na łózko i pomyślał że mu się w pełni należy za zwycięstwo. Mężczyzna wszedł pod kołdrę i przykrył się nią szczelnie. Ciepły i miękki materiał skłaniał jedynie do jednego. Adam postanowił odsunąć od siebie sen na jakiś czas. Wolał poczekać aż Marika do niego dołączy. Nie mieli dziś nic w planach i cały dzień jawił się pod znakiem słodkiego nieróbstwa.
Judit pobladła i zamrugała parokrotnie. Spojrzała na Marikę a ramiona opadły jej bezsilnie - Przecież ja.... - odstąpiła od niej na krok, obróciła się i wróciła na swoje krzesło patrząc na podłogę. Ja chciałam dobrze! Pierwszy raz będąc tutaj zrobiło jej się naprawdę przykro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:20, 30 Kwi 2010    Temat postu:

No i Judit się doigrała. Obudziła Adama, a Marika wiedziała co to oznacza jak się go za wcześnie obudzi. Westchnęła w głębi siebie. Nie chciała wysłuchiwać ewentualnych kolejnych zgrzytów. Miała tego już dosyć. Lustrowała wzrokiem każdy ruch swego męża. Przyjęła jego buziaka i patrzyła jak bierze tabletki. Ten jeden raz mu mogła pozwolić bo wcale się nie dziwiła, a nie chciała by jej się znów zwijał z bólu. Nie wtrącała się w zapytania swego męża co do jej siostry bo sama przecież zadała wcześniej podobnie pytanie. Ona wiedziała o co chodzi, on niestety jeszcze nie, ale za chwilę miał się dowiedzieć. Kpił z Jud. Szydził i wyśmiewał. Cały Adam. Marika zacisnęła mocniej usta i odchyliła się do tyłu opierając się o ramę krzesła. Przymknęła na moment powieki po czym je otworzyła raz patrząc na Adama, a raz na Judit. Jeszcze nie było tak źle. Adam odpowiedział jej to samo, co niedawno Marika Judit. Mówiła, ze tak właśnie będzie. Jeśli dziewczyna się łudziła, ze będzie inaczej to była w wielkim błędzie. Napotkała wzrok swego męża, który się w nią intensywnie wpatrywał i wiedziała co to oznacza. Jeśli patrzył w ten sposób to zapewne miał już jakiś plan jak urobić Jud. Była tego ciekawa, ale kiedy w zamian za to, ze miał pojechać po Chrisa nakazał Jud ją przeprosić poczuła się nieswojo i źle. Zgromiła go wzrokiem, ale chyba nawet tego nie zauważył. Przyjęła przeprosiny od swej siostry choć z nutą rezerwy bo jak dla niej były wymuszone skoro sama z siebie tego nie wydusiła. Spuściła głowę i nerwowo zaciskała palce, by po chwili je rozluźnić. Tego, ze Adam wyrolował Jud mogła się spodziewać, ale w pewien sposób i Marikę zirytowało. Jak dla Mariki to dal słowo choć go nie przypieczętował, ale w takim świetle jego słowa traciły na wartości. Bo skąd mogła być pewna, że sama następnym razem nie zostanie wyrolowana? Choć Adam nigdy jej tak nie robił, to nie było powiedziane, ze nie zrobi. Kiedy Adam wyszedł zerknęła na Judit kątek oka. To co zobaczyła jeszcze bardziej wprawiło ją w zmieszanie. - A mówiłam Ci, że go to nie interesuje, to mnie nie słuchałaś. - westchnęła ciężko już głośniej i podniosła się z krzesła. - Cholera jasna by was wszystkich wzięła! - Zdenerwowała się tym, ze cała sprawa spada na nią bo Marika okropnie się z tym gryzła.Uchyliła drzwi od ich pokoju i stanęła opierając się o framugę. - Adam... - zawołała go cicho, ale nawet nie zareagował chyba nie słysząc jej przez muzykę. - Adam... - powiedziała trochę głośniej, ale było to samo. - Cholera Adam! - zawołała po raz trzeci i tym razem napotkała spojrzenie jej męża. Wlepiła w niego najpierw proszący wzrok. - Tak nie można. To było z Twojej strony nie fair. Nie chciałam takich przeprosin, a już na pewno nie wymuszonych w zamian, z to, ze miałeś pojechać. Więc może byś... - nie dokończyła bo Adam zaraz jej zakazał tego gromiąc wzrokiem i kręcąc głową. - Nie mógłbyś? - przygryzła silnie wargę i poczuła metaliczny posmak krwi. Cicho syknęła bo uraziła ranę na wardze. - Ej! Chciała dobrze. Zrobiła co chciałeś więc odpłać jej się tym samym. Każdy zasługuje na szansę. - Marika nie wierzyła w to, ze sama to mówi, ale jednak ciągnęła dalej. - Nie możesz się tak zachowywać. - odbiła się od framugi i podeszła do łóżka. Zasiadła sobie na jego brzegu i chwyciła go za dłoń. - Pojedziesz tam po niego. To jest Twój brat. Możesz go nie lubić, ale nie zmienisz tego, ze płynie w was ta sama krew. Jesteście synami Grace i łączy was więź jak by nie patrzeć na resztę. Jedź po niego. Nie każ mi tego robić. Bo sama tam pojadę. - Jednak jej mąż pozostawał głuchy na jej prośby, na jej słowa, na tłumaczenia. Najwyraźniej nie miał ochoty tego wysłuchiwać. - Kurde, Adam patrz na mnie. Nie ignoruj mnie. Nie lubię tego! - zirytowała się i postanowiła wytoczyć najcięższe działo. Wiedziała, ze zadziała na niego jak czerwona płachta na byka. - Chyba nie będziesz, nie okażesz się takim samym sukinsynem bez uczuć jakim jest Aaron Howard? Ty masz uczucia, on nie. Zdziwiłabym się ogromnie gdybyś się okazał taki sam jak on. To Twoja rodzina, chciana czy nie chciana, ale jednak jest i tego nie zmienisz. Jedź tam, odbierz go i przywieź! - zmarszczyła silnie brwi patrząc na Adama swymi pociemniałymi tęczówkami. Miała nadzieję, ze to podziała. Podniosła się z materaca i ruszyła ku kuchni rzucając. - Ok, widzę nic Cię to nie interesuje. A więc chyba nie wiele się pomyliłam mówiąc o Howardzie. - po tych słowach wyszła z sypialni zamykając za sobą drzwi i wracając do kuchni. - Robiłam co mogłam, więcej nie mogę. Przykro mi, nie słucha mnie. - zasiadła na krześle i sama zmartwiała trzymając w dłoni kubek z kawą i lekko kiwając się raz w przód, a raz w tył.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pią 1:25, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:37, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Adam leżał w spokoju spodziewając się nie słyszeć nic prócz perkusji, basu i gitary, ale Marika próbowała go dowołać. Uniósł zaskoczony głowę w górę kiedy usłyszał zdenerwowanie w jej głosie. Co takiego zrobiłem?! Brew powędrowała w górę i popatrzył na Marikę. Wyszperał pod poduszką pilota i zmniejszył odpowiednio głośność by móc z Mariką porozmawiać. Na jego twarzy zagościł wyraz bezbrzeżnego zdumienia. Wszystkiego mógł się spodziewać ale nie tego że to Marika powie mu o tym że postąpił nie fair wobec Jud. Tak nie można?! To jak inaczej mam to zrobić? Może miałem przyglądać się jej bez zmrużenia okiem i przyrządzić śniadanie?! Wbił w Marikę spojrzenie, które zakazywało kończyć zdanie. Pojechać po niego? Nie, nie mógłbym! - Zrobiła, bo była to tobie winna. Ja nie jestem jej dłużnikiem. Niech idzie do matki. On go wychowuje. Niech się martwi o gówniarza... - stwierdzenie że 'każdy zasługuje na szansę' dało trochę Adamowi do myślenia, ale szybko to odrzucił czując jak jego wartości gwałtownie się chwieją. Sama nie wierzysz w to co mówisz moja droga. Niby dlaczego bym nie mógł? Nie znasz mnie? Dla Adama nie było w tym nic wielkiego. Lubił zagrać nieczysto nie przejmując się tym jak krzywdzi druga osobę. Marika powinna o tym pamiętać - Nie pojadę. - poszedł w zaparte podpierając się łokciem na materacu - Mariko... - uniósł jej dłoń w górę i ucałował drobne kłykcie jak co rano, wiedząc że tym teraz jej nie obłaskawi - Nie. - Adam opadł na poduszkę patrząc w sufit prosząc by to już się skończyło. Wszyscy go męczyli od samego rana. Ciekawe co będzie wieczorem? Zerknął na Marikę, gdy tego zażądała. Pokręcił głową. Kolejnym zdaniem sprawiła że poczuł się dotknięty do żywego. Podniósł się do siadu a jego twarz zawisła milimetry od twarzy Mariki - Nie porównuj mnie do niego. - wyszeptał cicho, czując jak ciśnienie w jego organizmie skacze niebezpiecznie wysoko. Zadarł głowę w górę kiedy wstała i go zostawiła. Skrzyżował nogi i wpatrzył się w okno. Miał zacięty wyraz twarzy i pomyślał czy się nie wypisać z tej rodziny, bo i tak do niej nie za bardzo pasuje. Wtedy przypomniał mu się Aaron, który postąpił dokładnie taka samo. Czarnowłosy walnął pięścią w materac i wstał. Chwycił czyste rzeczy i skierował się do łazienki. Gdy zobaczył Marikę i Jud siedzące jakby czekały na ścięcie warknął jedynie - Śniadanie. Wychodzę za dziesięć minut! - drzwi od łazienki o mały włos nie wyleciały z zawiasów za sprawą rozzłoszczonego mężczyzny. Skoro jeszcze mógł nimi trzaskać nie poskąpił sobie tego przywileju. I tak nad tym nie panował.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:34, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Nie myślała, ze to jej się uda, ale dostała to czego co chciała. Chwilę później Adam wyszedł z pokoju mocno wkurzony i wcale się nie dziwiła. Kiedy trzasnął drzwiami od łazienki skrzywiła usta, a po chwili bez słowa wstała z krzesła. Podeszła do kuchenki i nastawiła wodę na kawę dla Adama. Wyciągnęła chleb, który na szczęście był już pokrojony. Z lodówki wyciągnęła masło, szynkę i ser. Wyciągnęła również talerz i dwa kubki. Wsypała do nich kawę. Smarowała kanapki, a następnie układała na nich odpowiednio i ser i szynkę. Kiedy całość była już gotowa postawiła je po środku stołu. Zerknęła na Judit i wysyczała cicho. - Robię to dla Ciebie pierwszy i ostatni raz. - Przez nią musiała się przeciwstawić Adamowi. Wiedziała doskonale, ze nie lubił gdy się go przyrównywało do kogokolwiek, a już na pewno nie do Howarda. Westchnęła cicho i poczekała, aż zagotuje się woda. Do kubków nasypała odpowiednią ilość kawy. Po chwili zalała je wodą i również ustawiła na stole jeden przed Jud, a drugi dla męża. Podała cukierniczkę w której znajdował się owy cukier aby mógł sobie posłodzić gdyby zachciał. Miała jedynie nadzieję, ze przez to nie dojdzie u nich do kłótni. Znów zasiadła na krześle czekając za Adamem. I tak póki co nie miała nic do roboty innego. Musiałą być cierpliwa i czekać jak zawsze. - I nie ciesz się, bo nie ma w tym nic zabawnego. Żebyś jeszcze tego nie żałowała. Dostatecznie nacisnęłaś mu na odcisk. - powiedziała już dużo spokojniej odchylając się na krześle w tył. Kiedy Adam wyszedł z łazienki ustąpiła mu miejsca, a sama oparła się o szafkę kuchenną. Nie uciekała przed gromiącym wzrokiem męża. Wiedziała, ze tak musiało być i już. Nie robiła mu tego na złość, ale Marika sama w sobie była bardziej pewna, że jakoś się to poukłada.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:54, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Mężczyzna skorzystał z prysznica i wytarł swe ciało do sucha. Ubrał się poprawnie złorzecząc w myślach wszystkiemu co żyje. Smarkacz cholerny. Żeby przez niego i tą różową dziewuchę musiał się tak denerwować... Golił się więc nie obyło się bez rozcięcia skóry. Parokrotnego. To go jeszcze bardziej rozsierdziło. Starł nikłe stróżki krwi przestając się tym przejmować. Drzwi od łazienki otwarły się na oścież i stanął w nich dopinając guziki czarnej koszuli. Spojrzał na Judit i zapytał - Adres? - nie lubił się rozwlekać. Musiał mieć wszystkie potrzebne informacje, a do Grace nie chciał dzwonić. Dziewczyna mieszająca sobie kawę za którą podziękowała siostrze upuściła łyżeczkę ze strachu - Nie wiem, bo skąd... - Adam złapał skibkę chleba - To dzwoń do niego. Nie będę czekać! - Judit wygrzebała telefon z torby wiedząc już o czym mówiła Marika stwierdzając że nadepnęła jej mężowi na odcisk. Połączyła się z Christopherem na jej szczęście szybko. Podała mu dla usprawiedliwienia głupie uzasadnienie, że chce się do niego sama wybrać w odwiedziny. Po krótkiej rozmowie uzyskała to co było potrzebne Adamowi. Mężczyzna spojrzał na Marikę znad kubka kawy. Nie miał już ochoty więcej jeść. Stracił apetyt jak i wszelkie chęci. Wypił tylko kawę wiedząc że bez niej po nocy się nie obejdzie - A ty podaj mi w końcu swój numer. Nie żeby tak jak wczoraj... - dyrygował dziś wszystkimi od rana. Rzucił Marice swój telefon a sam poszedł do sypialni po jedną z płyt. Gdy wrócił do kuchni kobiety nadal siedziały jak trusie. Adam stanął przed Mariką i uśmiechnął się brzydko - Gratuluję. Moja podstępna żmijo. - powiedział sykliwie. Nie zapomnę ci tego. Cmoknął ją w policzek - A ty... - wskazał na Jud która wcisnęła się w krzesło - Masz tu być kiedy wrócę. A jak nie, to przygotuj sobie dobre, solidne usprawiedliwienie. Takie które ja zaakceptuję. - po tych słowach opuścił kuchnię zabierając z korytarza płaszcz. Drzwi znów trzasnęły, a Adam zbiegł na dół ubierając swoje okrycie.

/ Ulice / New Jersey


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:20, 01 Maj 2010    Temat postu:

Marika drgnęła kiedy drzwi od łazienki się otwarły. Zerknęła na swego męża. Zaprosiła go do stołu. Zmarkotniała jednak widząc, ze nic nie je. Uśmiechnęła się blado pod nosem kiedy nazwał ją żmiją. Wzruszyła ramionami i przyjęła od niego buziaka. Uprzednio wpisała mu swój nowy numer telefonu oczywiście musząc się wspomóc swoim telefonem bo nie znała go jeszcze na pamięć. Wpisała go do komórki męża i oddała mu ją. Popatrzyła na Jud, która się wystraszyła Adama i uśmiechnęła się już szerzej. Kiedy wyszedł zasiadła sobie na krześle. Chwyciła w dłoń kanapkę. Przynajmniej ona musiała się najeść. Kiedy pochłonęła wzięła się za drugą. Wskazała ruchem dłoni siostrze by jadła. Marii raptem wcisnęła w siebie trzy kanapki. Dopiła swą kawę i wstała aby umyć kubek. Kiedy zakręciła wodę schowała go do szafki. Odwróciła się i wyszła z kuchni. - Zbieram się do szpitala. - oznajmiła i poszła po czyste rzeczy. Później wstąpiła do łazienki i wzięła szybki prysznic, kiedy była już sucha nałożyła na siebie ubrania i wyszła. Rzęsy jedynie pociągnęła tuszem do rzęs. Poprawiła sobie włosy i stanęła na korytarzu. - A Ty tutaj lepiej siedź bo Adam nie żartował. Nie wiem kiedy wrócę. Także nie czekaj za mną. Rozgość się i broń boże nie próbuj uciekać. - wszystko9 to mówiła nakładając na siebie płaszcz i szalik i swoje kozaczki na nogi. Zapięła się prawie pod samą szyję bo musiała iść na pieszo. Zarzuciła swą torebkę na ramię i wyszła z domu zmierzając ku szpitalowi.

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:38, 01 Maj 2010    Temat postu:

Judit słysząc ostatni trzask drzwiami poczuła się odrobinę bardziej rozluźniona. Zerknęła na Marikę i wzięła kawałek chleba. Cholernie nerwowy ten twój mąż. Zawsze tak? Wolała nie pytać głośno, bo Marika na każde słowo o Adamie jeśli nie było pozytywne reagowała bardzo warkliwie. W czasie gdy Marika zjadła swoje trzy Judit jeszcze męczyła swój jeden kawałek. Uniosła brwi gdy siostra oznajmiła że wybiera się do szpitala. Wzruszyła ramionami bo nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Wybieraj się, jak dla mnie możesz tam siedzieć cały dzień. Wpakowała do ust ostatni kawałek kanapki i popiła kawą. Rozgość sie... Ciekawe gdzie w tej małej klitce się rozgościć...? Marika wyszła a Judit została w mieszkaniu sama, uziemiona na resztę życia. Wstała i odstawiła kubek oraz talerz do zlewu. Myślała że jest samiuteńka póki nie podskoczyła przestraszona. Coś otarło się o jej nogę. Podciągnęła ją w górę i stojąc na jednej popatrzyła w dół - Kotek! Ojej, jaki ładny! - powiedziała z zachwytem biorąc go w dłonie. Uniosła zwierzaka na poziom swoich oczu i przyjrzała mu się z uśmiechem. Przytuliła do piersi trzymając niczym małe dziecko. Poszmerała pod szyją zadowolona z tego że ma towarzystwo. Kot o nieznanym jej imieniu zamruczał co najmniej zadowolony - Tak, wiem. Pewnie całkiem ci przyjemnie. - przeszła sie z nim po mieszkaniu i była to najkrótsza wycieczka jaką odbyła w życiu. Boże jakie to malutkie... Czym on się zajmuje? Ulotki rozdaje? A może inwestuje jedynie w samochody? Judit jak to dziewczyna niezbyt się znała, blacharą nie była, ale musiała przyznać że całkiem przyjemnie podróżowało się samochodem szwagra jakiejkolwiek marki on był. Kuchnię już znała. Zajrzała do pokoju, który miał zamknięte drzwi. Najpierw zobaczyła bałagan. Poczuła by się jak w domu gdyby nie ułożone równo kartoniki, opakowania i reklamówki z artykułami dla dziecka. Przykucnęła głaszcząc łaszącego się do niej kota. O matko... Ile oni tego nakupili! I to... Uniosła w górę niebieski, jasny kaftanik. I to... Uśmiechnęła się na widok butelki w kolorowe obłoczki. To dziecko jest chyba najlepiej uposażonym niemowlakiem w historii. Przeczytała etykietkę na jednym kartonie wykręcając sobie szyję i dowiedziała się że jest w nim łóżeczko. Kręcąc głową, z kotem na ramionach poszła do drugiego pokoju. Usiadła na łóżku, stwierdzając że trafiała na bardziej wygodne materace. Posadziła kota obok siebie rozglądając się. Hm, tu też nie za bogato. Fotel tylko jeden? Choć z drugiej strony to następnego nie ma gdzie wstawić. Ciekawe czy w tym Forks też tak mieszkają? Kolekcja płyt jednak była pokaźna. Judit znalazła się przy nich. Były ustawione według jakiegoś klucza, ale dziewczyna nie potrafiła go znaleźć. Istniało wiele luk. Ciekawe gdzie ta reszta? Wybrała pierwszą lepszą z brzegu, ale wyłączyła zaraz uznając że to jakieś przedpotopowe starocie. Wróciła na łóżko i wyciągnęła się najwygodniej jak mogła. Wyczuła pod poduszką coś twardego. Skierowała tam dłoń spodziewając się znaleźć przeróżne rzeczy, ale zawiodła się jednak. Był to jedynie pilot od telewizora. Po jego użyciu Judit oddała się oglądaniu serialu komediowego. Zaczepiała z chichotem kota który próbował zatopić pazury w jej palcu. Dziewczyna spojrzała na niepomalowane paznokcie. Poszła na korytarz i wygrzebała z kieszonki plecaka lakier do paznokci. Były dwa kolory, jej ulubione. Czarny i różowy. Wsparła plecy na poduszkach i pociągnęła po pierwszym paznokciu pędzelkiem ociekającym ciemniejszym lakierem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:29, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Wyciągnęła z kieszeni klucze do mieszkania. Całą drogę do kamienicy usiłowała sobie przypomnieć jak to było gdy jej synowie się urodzili ale stwierdziła że świat poszedł tak bardzo do przodu, ze to co ona pamięta jest już dawno nieaktualne. Wsunęła klucze w zamek a kiedy chciała go przekręcić stwierdziła że się nie daje. To kto tu jest...? Uderzył ją zapach lakieru od paznokci i już wiedziała - Dzień dobry Judit! - rzuciła uprzejmie w powietrze wchodząc na korytarz - Dzień dobry pani Knight! - odkrzyknęła dziewczyna ale nie wyszła z sypialni. I dobrze. Lepiej jak cię nie widzę. Grace poszła do małego pokoju i zobaczyła obrazek jak z wystawy sklepu dla niemowlaków. Unosząc brwi lekko w górę stanęła nad tym i podparła się pod boki zastanawiając się co wybrać. Po dłuższej chwili wybrała to o czym wspominała Marika i dobrała jeszcze kilka innych rzeczy. Nie prosiła Jud o pomoc. Najpierw zniosła na dół fotelik. Przymocowaniem go do siedzeń zajmie się z Mariką. Później wzięła torbę z resztą rzeczy. Na odchodne krzyknęła - Otwórz okno, bo sie tutaj podusimy!

/ Lenox Hill


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grace dnia Sob 13:29, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:33, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Całą drogę jaką jechały do domu, Marika skrupulatnie odpowiadała na pytania Grace dotyczące tego co się stało, a raczej tego co wiedziała. Zaczęło się od tego, ze Judit do nich rano zadzwoniła, jak mówiła co się stało, jak przyszła, a następnie o tym, ze to Marika zmusiła Adama do tego by tam pojechał. Grace na pewno nie była zdziwiona tym, że Adam się do tego nie kwapił, bo niezbyt przepadała za swoim młodszym bratem. Nie było to ważne. Nie wiedziała czemu Tim pobił Chrisa. Nie zastanawiała się nawet nad tym. Akurat kiedy skończyły rozmawiać zajechały pod samą kamienicę. Marika zajęła się wygrzebywaniem Adama z fotelika. Trzymając już syna na rekach jakoś zawinęła sobie torbę z rzeczami Adama aby nie obciążać Grace. Poczekała za nią i poszły do klatki. Wspinały się po schodach. - Boże w takich wypadkach marzę aby była tu zamontowana winda, a nie schody. - zaczęła się śmiać wchodząc na samą górę i stając przed drzwiami lekko sapiąc. Grace uchyliła jej drzwi do domu. Weszła do środka. Od razu poczuła pozostałości po lakierze do paznokci. Potrząsnęła lekko głową. Rzeczy Adama położyła na szafce, a sama zdjęła buty, wolną ręką zdejmowała płaszcz. Zawiesiła go na wieszaku i poszła do pokoju. - Jud zrób mi herbatę i zapytaj się Grace czy coś się napiję, zapewne kawę. - poinstruowała dziewczynę zasiadając na jedynym fotelu w domu. - I nie protestuj nawet! - od razu zastrzegła warcząc na nią gdyby miała taki zamiar. Kołysała lekko swe dziecko wygodnie się usadawiając na fotelu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:44, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill

Uchyliła przed Mariką drzwi, by ta weszła do środka. Młodsza kobieta nie chciała jej nic oddać więc Grace miała zupełnie wolne dłonie. Windy ci się zachciewa? Co powiesz za dziesięć lat? Grace twierdziła że co pokolenie to słabsze. I nie wróżyło to dobrze ludzkości. Znalazły się w mieszkaniu a Marika kiedy pozbyła sie odzieży wierzchniej poszła do pokoju. Judit oderwała niechętnie oczy od telewizora. Rozszerzyły się one po chwili kiedy zobaczyła kogo Marika trzyma w dłoniach. Zsunęła się jej z łóżka i znalazła się obok niego na klęczkach. Jej siostra wybrała jednak fotel. Judit pozbierała się i stanęła na nogi. Bardzo nie lubiła kiedy wydawano jej polecenia - Rozkaz. - rzuciła jadowicie i wymaszerowała z pokoju stając przed Grace. Starsza z kobiet która wszystko słyszała mruknęła obojętnie - Poproszę kawę. - rozwiązała apaszkę u szyi a kiedy ją odwiesiła poszła do Mariki. Usiadła na łóżku i wyciągnęła nogi przed siebie. Spojrzała na Marikę i zapytała - Zawsze tak na siebie powarkujecie czy to od rana dopiero? - z kuchni dobiegało trzaskanie. Judit postawiła pełen czajnik na gazie. Świetnie! Nie wiedziałam że z roli siostry można upaść na służącą rodziny Knight!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:14, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ New Jersey

Adam zaparkował pod kamienicą dziękując w duchu że ta podróż dobiegła już końca. Jazda sama w sobie nie była zła choć trochę nużąca. Ciążyła mu jedynie obecność brata, którego chciał się pozbyć jak najszybciej. Wysiedli z samochodu a Adam wsunął dłonie do kieszeni płaszcza. Spojrzał na Chrisa zaskoczony, ale szybko odpuścił. Tak. Skąd możesz wiedzieć? Popatrzył na kamienicę i burknął pod nosem - Wynajmuję tutaj. Chodź na górę. - nie brzmiało to jak propozycja, a raczej jak rozkaz. Nabyta maniera Adama. Weszli obaj a mężczyzna poszukał kluczy na wypadek gdyby Mariki nie było jeszcze w mieszkaniu. Drzwi jednak bez przeszkód ustąpiły i bracia znaleźli się na korytarzu. Adam zmarszczył nieznacznie nos, czując coś niezbyt przyjemnego. Malowałyście coś? - Już jesteśmy! - zawołał bo Marika widocznie była czymś zajęta skoro nie wyjrzała z kuchni ani z innego pokoju. Odwiesił płaszcz na wieszak i ściągnął buty. Zaczesał włosy w tył próbując odgonić wszelakie zmartwienia. Założył dłonie na kark i oparł się o framugę sypialni ziewając - Przywiozłem tego... - zajęczał i otwarł oczy. Ujrzał nie tylko tą, której się spodziewał. Była również Grace i... Adam pokręcił głową myśląc czy się nie przewidział. Na fotelu, z szerokim, pięknym uśmiechem na ustach siedziała Marika trzymająca na ramionach syna. Ich syna. Adam wpatrywał się w nich przez moment aż otrzeźwiło go wołanie Judit - Kawa! - obrócił się i ruchem dłoni zagnał brata do kuchni. Spojrzał na Grace i tak samo ją wypędził dodając jednak - Idź zobacz... - myśli Adama były już zaprzątnięte czymś absolutnie innym - Tego twojego... - nie dokończył bo matka widząc co się z nim dzieje zrozumiała i wyszła bez poganiania. Czarnowłosy przymknął drzwi i podszedł do Mariki. Usiadł na podłokietniku przyglądając się Juniorowi z góry. Intensywność wzroku jakim pochłaniał syna można było przyrównać jedynie do sytuacji w jakich patrzył na Marikę. Na nikogo innego nie patrzył z tak żywym zainteresowaniem i miłością. Spojrzał na Marikę, na jej radosne oczy. Uśmiechnął się szeroko i pochylił całując czubek rozczochranej głowy swojej żony. Więcej nie trzeba mu było. Mam wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 15:19, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:59, 02 Maj 2010    Temat postu:

/ New Jersey

Lekkie zadowolenie odbiło się na jego twarzy. Po pierwsze, jedynie i bezgranicznie cieszył się, ze jest z dala od New Jersey i ojca. Sama miejscowość w sobie nie była zła, ale osoba tam mieszkająca, a dokładniej jego ojciec to samo zło i nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Nie lubił jak się mu rozkazywało, ale strawił to w sobie. Jeszcze nie osiągnął tego czego chciał, poza tym wiedział co to wdzięczność, a wyobrażał sobie przez jakie męki musiał przechodzić Adam aby przyjechać po niego, bo szczerze wiedział, ze go nienawidzi i nie protestował przeciwko temu. Powłócząc nogami poszedł na górę. Nawet się nie zasapał przy tym. To jak lekki trening dla niego. Rozluźnił się i wszedł do nieznajomego jemu środka. Rozglądnął się po jego wnętrzu, w zasadzie małym wnętrzu, ale według Chrisa lepszy rydz niż nic. Co miał robić. Ściągnął z nóg buty, a z ramion kurtkę i zawiesił ją. Ruszył w przód. Stanął po środku przejścia i zerknął do kuchni, a po chwili został tam zagnany. Wszedł do środka i zerknął na Jud. - Dzięki. - wiedział co to kultura bo Grace wielokrotnie mu ją wpajała za młodu do głowy. Potrafił podziękować. Oparł się o framugę, a chwilę później usłyszał głos matki. - Będziesz tak stał w tym przejściu jak kołek? - spiął się lekko i przeszedł w przód, a następnie obrócił się w stronę matki. - Ciebie również miło widzieć mamo. - uśmiechnął się blado i wsadził sobie dłonie do kieszeni i wyprostował się, ale nic to nie dało. Matka przyglądała mu się z intensywnością, a on skrzywił się lekko bo poczuł się jak jakiś eksponat. Widział że Grace cisną się pytania na usta. Wywrócił oczami i cofnął się jeszcze w tył, żeby nie zarobić za to w łeb.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:11, 02 Maj 2010    Temat postu:

Przywiozłeś go? W to Grace trudno było uwierzyć. Popatrzyła na Adama podejrzliwie, zakładając nogę na nogę. Usłyszała po chwili kolejne kroki i zobaczyła przez kilka sekund młodszego syna. Zacisnęła usta gdy Adam go odgonił, ale zrozumiała starszego widząc jego spojrzenie. Wstała nie chcąc przeszkadzać Marice i Adamowi i poszła do kuchni. Kawa już czekała na stole a Jud lekko nabzdyczona siedziała na szafce. Kiedy różowowłosa zobaczyła Chrisa podniosła dłoń do ust i zeskoczyła z szafki, ale pohamowała się bo do kuchni weszła Grace poganiając syna - Nie ma za co. - mruknęła postanawiając mu nie wypominać tego przez co musiała przejść, by tutaj się znalazł - Doprawdy? Miło mnie widzieć? - zapytała Grace stając przed blondynem i przypatrując się jego twarzy - Wiesz co... Ja różne rzeczy myślałam o tobie. - zerknęła na Jud i poprosiła - Przynieś mi torebkę jest na korytarzu. - dziewczyna wywróciła oczami ale poszła po nią - Chris... Dlaczego pierwsza dowiedziała się ona? Później brat a na samym końcu ja? Czy te wasze.. - pod tym względem bracia byli identyczni - Przerośnięte ego i chora duma by tego nie przetrzymały? - pokręciła głową i minęła go siadając przy stole. Dostała torebkę i wyciągnęła z niej papierosy póki jeszcze nie przyplątał się tu Adam, bo gonił ja za to ciągle z ta samą uporczywością - Nie. - zaczęła gdy jej syn otwierał usta - Nie mam ochoty słuchać. - zastrzegła zapalając papierosa - Po prostu... Dobrze że wróciłeś. - Judit spojrzała w dół i schyliła się po kota. Posadziła go na swoich kolanach gdy wróciła już na szafę i zaczęła głaskać - Zrobić ci pić? - zapytała patrząc na Chrisa. Skoro już usługuję to co mi szkodzi?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grace dnia Nie 21:24, 02 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:23, 02 Maj 2010    Temat postu:

Siedząc swobodnie spojrzała na Grace. - W zasadzie to jak by się nad tym dłużej zastanowić to od dłuższego czasu? Przynajmniej od wtedy gdy Judit się tutaj pojawiła, ale to dłuższa historia. - wzruszyła ramionami nie chcąc dalej rozwijać tego tematu, bo według Mariki raz nie było sensu, a dwa w końcu nie musiała się z wszystkiego spowiadać Grace. To były problemy jej i Adama, ale głównie to Marika miała się przejmować Judit, a to, ze przejmowała się mniej to już inna sprawa. Marii wychodziła z zasady, ze w życiu trzeba sobie radzić i aby stać się dorosłym również trzeba nabrać pewnych doświadczeń i coś przeżyć. Dokładnie coś co pomoże ukształtować ta ową dorosłość. Drgnęła kiedy usłyszała głos Adama. Była w pełni uradowana, ze już wrócił. Na jej usta wypełzł szeroki uśmiech. Kiedy pojawił się w pokoju zerknęła na niego. Jego reakcja jeszcze bardziej ją zadowoliła. Był zszokowany. Po chwili zostali sami w pokoju. Poczekała aż podejdzie do nich. Przyjęła ucałowanie w głowę z pełną aprobatą. Przyciskając do piersi małego Adama wyciągnęła swoją dłoń w stronę męża i pogładziła jego policzek. Po chwili zastanowienia bo wiedziała, ze dla Adama to wiele znaczy wstała na równe nogi. Ucałowała go w policzek, a jeszcze chwilę później wyciągnęła ostrożnie swe ramiona z małym dzieckiem przed siebie aby przekazać mu na ręce małego synka. - Proszę, potrzymaj go w pełni Ci się to należy. - Wciąż się uśmiechała. Chciała aby mężczyzna odczuł to co ona odczuwała. To było bardzo budujące. I dla niego też powinno być. Przynajmniej takiego zdania była Marika. Przysunęła się bliżej niego i uniosła swe ramiona troszkę wyżej by się nie bał. - Nie bój się on nie gryzie. - poczęła się cicho śmiać. W jej głosie nie było ani grama kpiny czy ironii. Po prostu Marika była radosna, bo w końcu mieli swojego synka w domu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:32, 02 Maj 2010    Temat postu:

Zamachał dłońmi nie chcąc by Marika wstawała - Potrzebujesz czegoś? Podam ci, a ty sobie... - urwał jednak gdy kobieta dała mu buziaka. Popatrzył krzywo na strupek widniejący na wardze. Nie był taki pewien czy mu się należy. Wstał i cofnął się o krok by zrobić między nimi trochę miejsca. Uniósł w górę brew nie będąc pewnym czy i tu ma rację. Może i nie gryzie, ale czy...? Zalała go fala sprzecznych uczuć. Nie pomyślał, że tak będzie. Poczuł lekkie zażenowanie, ale ustąpiło ono po sekundzie. Był tylko on, Marika i ich syn. A Marika mogła go oglądać w prawie wszystkich życiowych sytuacjach. Jej mąż podejmując ponad siedem miesięcy temu decyzję o tym, że stanie się ojcem dla jej dziecka nie zastanawiał się nad swoim doświadczeniem. Robił to z myślą o sobie, nazbyt egoistycznie. Miało się po prostu udać. Teraz zdawał egzamin. Nie wzbraniał się przejąć Juniora. Racjonalna część rozumu doskonale wiedziała, że nic mu nie zrobi. Oto jego dziecko, a on jako ojciec będzie wiedział co począć. Ta mniej racjonalna w tym momencie podświadomość nie dawała Adamowi spokoju. Nie przepadał nigdy za małymi dziećmi, a patrząc na drobne ciałko bał się, że zrobi mu krzywdę. Wydawało się kruche, jakby było z porcelany. Zerknął na Marikę wyciągając po dziecko ramiona. Jego żona była spokojna i rozluźniona. Też miała marne doświadczenie, ale nie okazywała strachu. Może ty wcale go nie czujesz? Nie było go w jej oczach. Widząc to i mężczyzna poczuł się pewniej. Dostał to czego chciał i sobie poradzi. Przyszedł czas by się odwdzięczyć i pokazać że przygotowywał się na to od początku. Junior trafił na jego ramiona i zawiercił się - Spokojnie... - mruknął Adam przytrzymując jego główkę drugą dłonią. Wiem, że u Mariki ci lepiej, ale przyzwyczaj się i do mnie. Mężczyzna skłonił głowę i cmoknął ostrożnie Adama w ciemną czuprynę jak przed momentem jego matkę. Nastąpiła chwila prawdy, bo twarz dziecka nachmurzyła się. Jego ojciec z przerażeniem pomyślał, że zaraz się rozpłacze. Jeszcze sekunda a oddałby go Marice. Noworodek jednak ukazał bezzębne dziąsła w zabawnym uśmiechu. Czarnowłosy zaśmiał się krótko i nerwowo. Spojrzał na Marikę przelotnie by nadal po chwili lustrować z uwagą syna - Nie płacze. - stwierdził nagle takim tonem jakby go olśniło. Jeśli przedtem się bał, to teraz już ostatecznie nie miał o co. Na jego twarz, która ciągle była blada po wizycie z New Jersey w końcu wróciły normlane, zdrowe kolory.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:52, 02 Maj 2010    Temat postu:

Zerknął na Judit wzruszając ramionami. Nie lubił jak ktokolwiek się nad nim użalał, tym bardziej dziewczyna. Nie był lalusiem. Na pytanie matki postanowił się lekko podroczyć jak zwykle, standardowo przeginając pałę. - No cóż w zasadzie to musiałbym się nad tym zaznaczyć. Wyrzuciłaś mnie z domu. Wygnałaś do ojca. Czy ja wiem. - przyłożył palec do ust unosząc głowę w górę jak by się wpatrywał w sufit, a jego mina była dość poważna. Ani najmniejszym drgnięciem nie zdradził się, ze chce mu się śmiać. Miał coś na rzeczy. Widząc niezadowoloną minę matki parsknął śmiechem. - Żartowałem. No jasne. Jesteś o niebo lepsza niż ten ekhem... Pijak. - Dokończył nawet przez sekundę się nie wahając czy zarobi za to w łeb czy też nie. Było to mało ważnym. Wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że tak jest i już. Chciał coś wytłumaczyć matce, ale jak zwykle machnęła na to ręką. Za to lubił Grace. Za jej rzeczowość i obycie. Była osobą konserwatywną i ukształtowaną. Sama wiedziała dużo więcej niż trzeba. Poza tym Chris nie lubił się niepotrzebnie tłumaczyć. - Ubyło by. Znasz mnie tyle czasu, więcej nie muszę mówić. - Matka doskonale wiedziała dlaczego nie powiadomił jej pierwszej o tym, bo tak go uczyła, nie mazgaić się, nie płakać, nie skarżyć się i milczeć. Judit to co innego, ale Grace, nie uskarżał jej się. Była ostatnią osobą, której by o tym powiedział. Poza tym nie chciał robić wokół tego niepotrzebnego szumu. - Mnie również to cieszy. - skinął lekko głową i znów popatrzył na Judit. Pokręcił przecząco głową. - Nie trzeba, sam dam radę. - puścił do niej oko, które miał zdrowe i podszedł do kuchenki by nastawić sobie wody na herbatę. Nie chciał jej wykorzystywać. - Tylko jak się orientujesz to powiedziałabyś mi gdzie są kubki, a gdzie herbata. - Nie chciał tu niepotrzebnie grzebać. Zdał się na dziewczynę, a z resztą sobie poradzi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:07, 03 Maj 2010    Temat postu:

Czoło Grace niebezpiecznie marszczyło się gdy Chrisa zaczął swój wywód. Zacmokała niezadowolona strząsając popiół do popielniczki. Groźne spojrzenie w niczym nie pomogło, bo Chris zawsze musiał dopowiedzieć wszystko do końca. Grace po chwili jednak uśmiechnęła się uroczo - A ja pragnę ci przypomnieć, że po tym co mi powiedział twój starszy brat, ty na takiego właśnie pijaka wyglądałeś. A tyle razy mówiłam! - na tym warknięciu zakończyła i zaciągnęła się dymem. Westchnęła ciężko. To był koniec rozmowy na ten temat. Postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej, ale chwilowo Judit wybiła się na piedestał. Była zajęta kotem jednym uchem słuchając jego mruczenia a drugim rozmowy matki z synem. Z sypialni nie dochodziły żadne odgłosy i Jud pomyślała że równie dobrze mogli by się tam pozabijać i nikt by nie wiedział. Ale nie! Teraz moja anielska siostrzyczka mając u boku potomka i boskiego męża jest w siódmym niebie... Podniosła wzrok na Chrisa i pokręciła głową na widok jego gestu względem niej. Stanowczo, wyglądał żałośnie i żaden szczery uśmiech tego nie wynagradzał - Kubki...? - wskazała mu jedna z szafek obracając się w prawo - A herbata... - zagryzła wargę i mruknęła - Cholera zapomniałam zrobić Marice. - kot został na blacie a Jud sama sięgnęła do szaf i wyciągała to co potrzebne. Christopher wstawił wodę a dziewczyna nie za bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Kot czmychnął, więc usiadła na krześle czekając bezczynnie na wodę. Grace odchrząknęła czekając aż syn zwróci na nią uwagę - I nie pozabijaliście się? - wskazała ruchem brody na sypialnię mieszczącą się naprzeciwko kuchni - Twoja duma i honor przecierpiały przyjęcie pomocy od Adama? - zapytała z nutą uszczypliwości.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grace dnia Pon 0:13, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:39, 03 Maj 2010    Temat postu:

Pokręciła przeciwnie głową na boki. - Nie trzeba skarbie. To czego potrzebuję najbardziej mam obok siebie. - jej oczka iskrzyły się niczym u małej dziewczynki widzącej upragnioną zabawkę jako prezent. Jej prezentem był syn, którego mogła teraz do woli pielęgnować i trzymać na rękach. Jednak tym szczęściem chciała się w pełni dzielić z swoim mężem szczęściem jakie ją otaczało. Bo co mogła chcieć więcej? Miała męża przy sobie. Miała syna, na którego tak długo czekali. Nic więcej nie trzeba było jej. - Jest taki malutki, ale jaki spokojny, że aż dziw. - Z dala wydawał się kruchy, a co miała powiedzieć trzymając go na rękach? - Ale dzielny i to bardzo. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie było w niej ani grama strachu. To o co się bała wcześniej teraz zniknęło bezpowrotnie wraz z pierwszym wzięciem synka na ręce i przytuleniem do swej piersi. Patrzyła uważnie na męża, który najpierw z rezerwą jak by się wzbraniała przed tym wziął Adama na ręce. Oddala mu go z wielką chęcią. I była bardzo dumna z niego, ze tak wspaniale sobie radzi. Widziała w nim każdą jego zmianę od strachu do jego wyzbycia. Kiedy rozluźnił się tak jak ona przysunęła się obok niego obejmując go w pasie i kładąc swoją głowę na jego ramię. - Nie płacze. - powtórzyła za nim rzecz tak oczywistą. - W końcu mu dobrze u taty. - pogładziła Adama po plecach i z miłością wpatrywała się w swe dwa największe skarby jakie uzyskała w swym dotychczasowym życiu. O ile z zajściem w ciążę była przerażona i okropnie się bała, o teraz tryskała humorem, radością i szczęściem, a jej buzia wciąż się uśmiechała jak mało kiedy. Osiągnęła tak wiele przechodząc nie raz przez piekło. - Warto było. - nieświadomie odpowiedziała swoim myślom wypowiadając to na głos.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28  Następny
Strona 26 z 28

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin