Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Mieszkanie na drugim piętrze, w starej kamienicy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 26, 27, 28  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:59, 03 Maj 2010    Temat postu:

U taty... Pierwszy raz ktoś go tak zatytułował. Okazało się to niezwykle miłe dla Adama. Uśmiechnął się cwanie spoglądając na Marikę - U mamy zapewne tak samo. - roześmiał się w głos patrząc na reakcję jaką jego słowa wzbudzają w kobiecie. Koniecznie chciał ją do siebie przytulić, ale wydawało mu się że Junior, który spoczywałby wówczas tylko na jednym jego ramieniu nie byłby bezpieczny. Ciemne oczy niemowlaka spoglądały z ciekawością na parę pochylającą się nad nim. Adam by się czymś zająć i jeszcze bardziej oswoić machinalnie poprawił mu kaftanik. Junior zaciskał drobne piąstki a mężczyzna rzekł rozbawiony - Spójrz. Grozi mi. - mruknął przybierając wystraszony ton. Mówił całkowicie żartobliwie. Adam zerknął na Marikę a jego uśmiech przez moment przygasł. Obejrzał się za siebie i zrobił krok w tył. Usiedli na łóżku a Adam poczuł się jeszcze bardziej spokojniejszy. Skręcił tułów i położył ostrożnie Juniora na materacu między nimi. Oderwał w końcu od niego wzrok i odpowiedział Marice przyglądając się - Oczywiście, że warto. I nie tylko warto było. Ciągle warto jest. - tymi niezwykle optymistycznymi słowami podsumował ich starania. Prawda?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:10, 03 Maj 2010    Temat postu:

Zerkał na poszczególne szafki, które wskazywała mu ruchem dłoni dziewczyna. Najpierw sięgnął po kubek. Nie miał problemu z jego wzięciem. Nie musiał się też spinać na palcach bo był na tyle wysoki aby swobodnie tam dosięgnąć. Postawił go na blacie szafki kuchennej. Następnie przesunął się w bok i wyciągnął herbatę wrzucając ją do owego kubka. Obrócił się w stronę matki kiedy wspomniała o tym co jej powiedział Adam. - Boże mój jedyny. - złożył dłonie jak do modlitwy i uniósł oczy ku niebu. Tu jego niebem był sufit pomalowany na biało. - Robicie z tego straszną aferę. Wypiłem raptem parę piw do czego się przyznaję bez bicia jak byś zapytała również bym Ci to powiedział. Może i się upiłem, ale nie robię tego na co dzień. Zdarzyło mi się to raz na rok, a wyszła z tego taka afera jak bym co najmniej zamordował prezydenta. - kącik jego ust lekko drgnął w górę. - Czasem mogłabyś się nauczyć bardziej mi ufać. Dziecka Ci do domu nie sprowadziłem, więc możesz być spokojna nie zostaniesz kolejną babcią na pełen etat. - roześmiał się i kiedy woda się zagotowała odczekał chwilę po wyłączeniu palnika aż przestanie wrzeć i zalał nią dwa kubki. Odstawił czajnik i poczekał spokojnie aż się zaparzy herbata. Wyciągnął torebkę i wyrzucił do kosza. Posłodził sobie i oparł o szafkę popijając gorący napój. - Nie widać? - uniósł brew w górę lustrując Grace. - Jakoś stoję przed Tobą, mówię do Ciebie więc żyję, a co za tym idzie nie pozabijaliśmy się. Czy ucierpiały? - musiał się nad tym głęboko zastanowić, po chwili jednak dodał. - W zasadzie to nawet o tym nie myślałem. Trzeba było kuć żelazo póki gorące. Dostałem 15 minut na wyzbieranie się wróciłem po 5 bo o mało, a znów byśmy się pobili wiesz z kim. - nie chciał wypowiadać jego imienia. Nie drgnął nawet jeden najmniejszy jego mięsień, nawet powieka nie drgnęła wspominając o nim. - Po prostu jeżeli miałem okazję się stamtąd wyrwać to właśnie to zrobiłem. Byłbym głupi zaprzepaszczając taką okazję. - pokręcił lekko głową i odstawił kubek z herbatą na bok. - Więc nie ucierpiały jak widać. Zresztą prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Mnie się nie chciało, a on się nie kwapił. - wzruszył na to obojętnie ramionami. - Może skoro już tak jesteśmy w komplecie przejdziemy tam? Do nich? - znów złapał swój kubek, a po chwili gdy Jud osłodziła Marice i jej. Wyszedł z kuchni. Nie mógł zapukać bo miał zajęte ręce. Nacisnął łokciem klamkę i wszedł do środka cicho chrząkając. Przepuścił Grace i Judit. Postawił kubek bratowej na stole. - Yyyy... Herbata? - powiedział spokojnie spoglądając na małego brzdąca między Mariką, a Adamem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:38, 03 Maj 2010    Temat postu:

Grace wzruszyła ramionami - Ja lubię robić afery. Lepiej wcześniej niż później. - oświadczyła. Przy jego ojcu nie robiła afer i stało się tak jak się stało. Wolała drugi raz nie popełniać tego samego błędu i zwracać na to Christopherowi uwagę za każdym, nawet najmniejszym jego wyskokiem. Przekrzywiła głowę i wykrzywiła usta - Spróbowałbyś... - mruknęła na wspomnienie kolejnego etatu babci. Paliła w spokoju obserwując chłopaka i jego krzątaninę wokół szafek. 15 minut? Dużo ci dał... Przyglądała się Chrisowi zagadkowym wzrokiem przez dłuższą chwilę. Z zamyślenia wyrwała kobietę jego propozycja - Co? Tak... Cholera... - zamachała dłonią by rozgonić chmurkę dymu wiszącą nad stołem - uchyl okno, niech wywietrzeje. - zwróciła się do Judit i zagasiła papierosa. Dziewczyna bez słowa już, ani grymasu na twarzy to zrobiła. Grace wzięła w dłonie swoją szklankę i upijając z niej łyka poszła za Christopherem. Weszła pierwsza do pokoju spoglądając na trójkę znajdującą się na łóżku - Przyszliśmy wam trochę poprzeszkadzać. - powiedziała uśmiechając się do małżonków. Usiadła na fotelu. Reszta mogła się martwić o dogodniejsze miejsca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:34, 03 Maj 2010    Temat postu:

- Może i też. U obojga nas jest mu dobrze. - odwzajemniła uśmiech mężczyzny i również się zaśmiała. Oboje byli rozluźnieni jak dawno nie byli, ale to inna historia. Teraz miało co ich rozluźniać. Mieli przy sobie wspaniałą pociechę, która była taka spokojna. Ona obejmowała ich za dwoje, Adam nie musiał tego robić. - To groźba jak byś chciał nas czasem zostawić. - Oczywistym było, ze w pełni żartuje i Adam o tym wiedział. Marika nie miała już takich myśli. Wielokrotnie jej to udowodnił. Chociażby i tym, ze nie chciał jej puszczać samej, że zawsze był blisko niej. Rzadko kiedy się ze sobą rozstawali, a Marice w ogóle to nie przeszkadzało. Wiedziała, że nie zawsze tak będzie. Nie zawsze będą obok siebie. Ale to w przyszłości czym teraz nie musiała się przejmować ani trochę. Żyła teraźniejszą chwilą. Siadła obok męża, a między nimi był Adam. Pochyliła się ku niemu i oparła głowę o dłoń, którą wspierała na łokciu. - Oczywiście, ze tak. Bo jest wciąż po co się starać. Dla takich chwil warto żyć. Są bezcenne. - swoimi drobnymi rączkami pogładziła główkę synka, a po chwili odnalazł dłoń męża i splotła z nim swoją dłoń. Kiedy otworzyły się drzwi do pokoju popatrzyła na Grace, na Chrisa i na Jud. Skinęła im głową. - Nie ma problemu. - powiedziała zgodnie z prawdą. Nie było to dla niej problemem. I tak miało to czego chciała najbardziej. - W zasadzie to skoro junior jest już z nami, to jutro możemy wracać do Forks? W końcu nic nas tutaj nie trzyma, a trzeba Jud zapisać do szkoły. Co o tym myślisz? - jak zawsze ważna dla niej była opinia Adama. To z nim musiała przedyskutować nawet najmniejszy aspekt w ich życiu. Każda decyzja musiała być podjęta na trzeźwo i z rozmysłem. I tak samo było w tym przypadku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:51, 03 Maj 2010    Temat postu:

- Licytujesz się ze mną moja droga. - mruknął - Nieładnie z twojej strony. - zauważył z uśmiechem. To wcale mu nie przeszkadzało. Obydwoje świetnie się przy tym bawili - Serio? - zapytał i uniósł w górę brwi - Mały niewdzięcznik... - powiedział karcąco w stronę Juniora - Twoje groźby... - zaczął patrząc na syna - Są bezpodstawne. I nie spodziewaj się pod tym względem jakichkolwiek zmian. - zaskakująco prostym było przemówienie do niego. Całe życie się zastanawiał o czym do dziecka można wiecznie mówić. Nie odpowiadało one, nie prowadziło dyskusji. Teraz sam to robił. Palce kobiety przesunęły się po jego dłoni a po chwili wspólnie splotły - Warto. Jasne, że... - urwał bo do sypialni trafiła reszta rodziny. Adam wywrócił oczami, bo zapomniał że w mieszkaniu jest ktoś jeszcze prócz ich trójki - Tak... - powiedział patrząc na Grace - Nie wytrzymałabyś i musiałaś mi poprzeszkadzać. Znam to. - pokiwał głową z krzywym uśmiechem. Spojrzał na kubek jaki dostała Marika, każdy jakiś miał a do niego zabrakło - A ja już sobie nie zasługuję? Kto robił? - w sypialni zaległa cisza, a Chris i Grace spojrzeli na Judit. Acha... Widząc to Adam nic nie powiedział tylko wstał z łóżka wiedząc że sam musi o siebie zadbać - Pogadamy o tym jak wrócę. - zerknął przelotnie na siostrę Mariki i stwierdził - Sądzę że nie ma za czym czekać. - dziewczyna siedząca na parapecie spuściła głowę w dół i pokręciła nią wiedząc o swojej przegranej. Adam wyszedł i wrócił po pięciu minutach z kubkiem herbaty i kawałkiem chleba - No co? - zapytał kiedy Grace na niego spojrzała - Przez niego nie zjadłem śniadania. - mruknął patrząc oskarżycielsko na Christophera.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:42, 03 Maj 2010    Temat postu:

Parsknęła cicho śmiechem aby nie wystraszyć maleństwa. - Z Tobą zawsze skarbie. To czysta przyjemność. - puściła do niego oczko i po chwili poczuła malutkie paluszki, które kurczowo zaciskały się na jej palcu wskazującym. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Jasne. Nieładnie. - spuściła na moment wzrok by się całkowicie nie roześmiać. Uwielbiała się z nim droczyć, zawsze o każdej porze dnia i nocy. Doskonale o tym wiedział. Taka już była. Adam wiedział kogo bierze sobie na żonę. Ich syn popatrzył na twarz taty, który przemawiał do niego i uśmiechnął się troszkę szerzej szczerząc swoje nagie dziąsła w których jeszcze nie było zębów, ale kiedyś zapewne się pojawią i przez to też będą musieli przejść bo dla żadnego dziecka nie jest to rzeczą przyjemną. Zamachał nóżkami wierzgając się jak by chciał się bawić. - Rozbójnik mały, bardzo ruchliwy. - Marika poprawiła mu zapięcie od śpioszków i wygładziła biały materiał. Marika skinęła głową kiedy wstał i odpowiedział na jej pytanie. - Dobrze, też myślę, ze nie ma za czym czekać. - zajęła się dzieckiem, a w tym czasie Chris oparł się wygodnie o framugę drzwi. Musiał na moment się odsunąć by przepuścić brata do kuchni. Nie chciał się z nim zderzyć. Upił łyka herbaty i już się wygodnie układał gdy znów musiał się odsunąć. Miał nadzieję, ze Adam nie będzie tak latał w jedną i drugą stronę. Na szczęście tak nie było. Oparł się i wysłuchał jego słów. - Co moja? - od razu zaprotestował. - Ej ja nikomu nie kazałem się ani śpieszyć. Zresztą nawet o tym nie wiedziałem. Trzeba było zjeść porządnie. - Sam by z chęcią coś przekąsił bo dawno nic nie jadł, a dokładnie od przedwczorajszego dnia. Tak, to nie miał nic w buzi, ale w miarę jeszcze się trzymał. Cicho zaburczało mu w brzuchu i spuścił głowę w dół. - Oj dajcie mu spokój, jak jest głodny to niech zje. Zresztą Adamie zajmiesz się juniorem bo trzeba na obiad coś ugotować. - Dla Mariki skończyły się już pożywne obiadki. Teraz była zdana jedynie na same gotowane, warzywka, mięska, nic tłustego, nic ciężkiego i tak przez dłuższy czas aż będzie karmić piersią. Czyli z jakieś pół roku. Później już będzie inaczej. - A Ty mamo, może byś coś zjadła? - uniosła lekko brew w górę spoglądając na matkę jej męża.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:02, 03 Maj 2010    Temat postu:

Czarnowłosy spojrzał na Christophera - Zamknij się. Nie prosiłem o komentarz. - Grace prychnęła pod nosem patrząc na swoich synów - Nie moglibyście? - ten starszy uniósł brwi w wyrazie szczerego zdziwienia. Jak ty możesz w ogóle pytać o taką rzecz? - Nie nie mogę. I będę to robił tak długo jak mi się podoba. - u Adama Christopher ciągle miał przegrzebane. Według niego to właśnie przez młodszego brata został porównany do Howarda. Ktoś za to musiał zapłacić. Usiadł na brzegu łózka podgryzając kanapkę. Spojrzał na Marikę i pokręcił głową a Grace wpadła mu w słowo - Ja wam coś ugotuję! - Adam skinął głową patrząc na Marikę jakby chciał powiedzieć: ' Widzisz? I sprawa sama się rozwiązała.' - Ja wam coś ugotuje bo wy sobie zasłużyliście. - nie wiedzieć dlaczego ale wzrok starszej kobiety minął Judit przy wypowiadaniu tego zdania. Dziewczyna siedziała w ciszy czekając cierpliwie aż sobie o niej przytomną. Z jej uszu zwisała słuchawka, kiwała lekko głową oglądając się na okno, jakby było ono jedyną drogą ucieczki. Adam odstawił kubek i wstał. Spojrzał na Chrisa - Usiądź. Będę potrzebował trochę miejsca, a ty mi przeszkadzasz. - wskazał mu swoje miejsce na łóżku. Przestawiał chłopaka z miejsca na miejsce według upodobań. Tylko dziecka mi nie przeraź tą obita facjatą... Poszedł do drugiego pokoju. Po chwili wrócił z kawałkami drewna, które miały się stać łóżeczkiem. Nie wytłumaczył się ani słowem dlaczego robi to teraz i lepiej by nikt go o to nie pytał. Adam musiał znaleźć sobie zajęcie, bo nie cierpiał sytuacji podczas których każdy patrzy na każdego i nie wie za bardzo co powiedzieć. Miał nadzieję że Marika wybaczy mu to ze spróbuje się wyłączyć z ich miłej rozmowy. Z kieszeni spodni wystawał śrubokręt. Znikł jeszcze na moment by wrócić zaciskając dłoń na paczce śrubek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:37, 03 Maj 2010    Temat postu:

- Nie musiałeś, sam go udzieliłem. - Chris pozostawał niewzruszony na ton głosu brata. Przechylił kubek trzymany w dłoni w przód aby się z niego napić. Wywrócił brzydko oczami. Wzruszył ramionami i był gotów się ewakuować do kuchni z tej pomylonej sytuacji byle tylko tego na nowo nie wysłuchiwać. Nie miał po prostu na to ochoty. To, ze Adam po niego pojechał jeszcze niczego nie zmieniało. Zrobił to z litości bo niby z czego innego mógł to zrobić? Już chciał wyjść kiedy ubiegła go matka. Zaklął cicho wewnątrz siebie. Niezbyt chętnie, ale jednak usiadł na wskazanym mu przez Adama siedzeniu, a raczej łóżku. Nudziło mu się już cholernie, ale słowem się nie odezwał. Oparł swoją dłoń o rękę, która łokciem opierała się o jego udo. Wiedział, ze im bardziej będzie mówił tym jego brat bardziej będzie się złościł, a tego akurat dziś nie chciał. Westchnął cicho przymykając umęczone powieki bo znów go głowa rozbolała. - Hej to ja chciał.... - Chciała powiedzieć, że zrobi obiad, ale ją uprzedzono i nie dano aby tego zrobiła. Wzruszyła ramionami i patrzyła na męża jak przynosi poszczególne szczebelki od łóżeczka. Nie zareagowała na to. Widocznie tego trzeba było mu, a poza tym w końcu mały Adam musiał gdzieś spać. Położyła się wygodnie obok syna i całkowicie pochłonęło ją zajmowanie się nim. Cicho do niego przemawiała i tak nie mając nic innego do roboty. Opowiadała mu o domu w Forks. O wujku Benie , o małej Jean i o cioci Sobh, której niestety nie ma już z nim. Kiedy sobie o niej przypomniała jej twarz i usta posmutniały, ale szybko wzięła się w garść, bo nie chciała by ktoś to zobaczył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:57, 03 Maj 2010    Temat postu:

Adam zacisnął zęby siadając na ziemi. Obiecał sobie się z nim nie użerać przy Grace i Marice. Ta pierwsza już dość z nimi się umęczyła, a ta druga nie zasłużyła by tego słuchać. Starsza kobieta wypadła z pokoju i zniknęła na piętnaście minut. W tym czasie w sypialni panowała cisza. Każdy był zajęty czymś. Marika Juniorem, Chris i Judit własnymi myślami a Adam powarkiwał pod nosem na drewniane szczebelki. Mężczyzna oddał się swemu zajęciu z przyjemnością. Skupił się nad tym zapominając o otaczającym go świecie. Grace, która wróciła widząc to szturchnęła go stopą w ramię chcąc jak zawsze mu podogryzać - Nie widzisz, że jestem zajęty? - zapytał siląc się na spokojny ton - Widzę. - mruknęła jego matka pijąc z kubka - Ale mam dla ciebie ciekawą propozycję. - zaczęła ostrożnie z uwagą obserwując swego starszego syna. Zerknęła na Marikę, a w końcu na Christophera siedzącego obok niej. Adam westchnął teatralnie i spojrzał na matkę wspierając dłoń na udzie - Doprawdy? - Ciekawe co też takiego wymyśliłaś? Chwycił śrubokręt by wkręcić pierwszą śrubkę. Judit zaciekawiona tym co zaczęło się dziać wyciągnęła słuchawkę z ucha i popatrzyła na panią Knight - Słucham. - to co powiedziała Grace sprawiło, że Adam wybuchnął śmiechem - Tak! - zaproponowała mu by zabrał ze sobą Christophera do Forks. Wpadła na ten pomysł w przeciągu sekundy, w końcu kiedyś musieli się polubić, a Grace musiała widocznie do tego przyłożyć ręki. Inaczej nic by z tego nie wyszło - Tak mamo. Jestem jak najbardziej za. - wyrzucił z siebie z ironią - Jestem tak bardzo za... Cholernie wprost. - pokręcił głową i spojrzał na matkę, a 'nie' było tak wyraźne w jego oczach jak nigdy. Adam wzruszył ramionami i zajął się skręcaniem dalszych elementów. Chyba do reszty rozum straciłaś. Skąd ci się takie pomysły biorą? Po moim trupie Grace. Większość musiałaby wyrazić na to zgodę. A i tak ja mam ostatnie słowo w tym domu. Adam uśmiechnął się pod nosem przyciskając do oporu. Poczuł na swoich plecach spojrzenie czterech osób. Obejrzał się na Marikę ciekaw co ona na to. I zobaczył coś czego nie spodziewał się zobaczyć. Nie powiesz mi chyba, że... Grace kując żelazo póki gorące zapytała Chrisa prosto z mostu - Chcesz jechać z Adamem do Forks? - była to według niej bardzo ciekawa opcja. Dorastał by w końcu pod okiem mężczyzny, skończył by szkołę taką jaką chciał. Jego matka wiedziała że Chris nie lubi przeludnionych placówek. Sądziła też że trochę by się uspokoił i wyciszył w mniejszej miejscowości. Choć to raczej płonne nadzieje. Judit pierwsza się odezwała i wypaliła - Tak! Jedź z nami...! - nie zdążyła dokończyć bo Adam wbił w nią mordercze spojrzenie. Odwrócił głowę i spojrzał na Christophera - Jasne... - mruknął mierząc chłopaka - Jak on się zgodzi... Jak zgodzi się on i Marika to załatwione. - wysyczał cicho. Po pierwsze był w stu procentach przekonany że Christopher odmówi, a po drugie wierzył że Marika ma głowę na karku i nie sprowadzi im do domu kolejnego problemu. Według Adama jeden siedział już na parapecie. Będąc pewnym ze wszystko pójdzie po jego myśli wrócił do skręcania łóżeczka mało przejmując się finałem rozmowy, która dla niego była już rozstrzygnięta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:55, 03 Maj 2010    Temat postu:

Marika niezbyt zwracała uwagę na to co dzieje się wokoło bo jej całą uwagę pochłaniał junior. W tej chwili kiedy i tak nie miała co robić wolała się nacieszyć synem do woli niż podtrzymywać jakąkolwiek konwersację. Nie zauważyła kiedy do pokoju weszła Grace, ale jej słowa usłyszała doskonale. Nastawiła jedno ucho, bo w końcu dotyczyło to jej męża. A w zasadzie jak się okazywało dotyczyło to ich wszystkich. Uniosła w górę głowę i przekręciła ją biorąc syna na ręce gdy kobieta wypaliła o co jej chodzi. Wytrzeszczyła swe oczy modląc się za nią w duchu za takie słowa jakich się dopuściła bo świadomie czy też nie mogła rozsierdzić tym Adama. Słyszała w jego głosie kpinę i ironię. Wiedziała doskonale, że Adam nie zabrał by z nimi swego młodszego brata. Wzruszyła na to ramionami. - Widzisz słoneczko, tatuś skręca dla Ciebie łóżeczko do spania byś mógł być blisko nas. - wyszczerzyła się do synka i przyłożyła go do piersi kiedy zaczął płakać. Zapewne był głodny. Pierwsze jej doświadczenie z tego rodzaju rzeczami. Musiała przyznać, ze było dość przyjemne i budujące więzi między dzieckiem i rodzicem. Mały przyssał się do jej sutka i cicho cmokał pobierając pokarm z jej cycka. Kołysała nim wolno i układała tak aby się nie zakrztusił czasem. Chris pochylił się w przód i masował swe obolałe skronie. Sam nie wiedział skąd ten ból się brał i czemu się tak nasilał. Nie zastanawiał się nad tym bo im bardziej myślał tym bardziej go bolało. W zasadzie on dla odmiany nie słuchał ich w ogóle. Mało go to obchodziło to o czym mówili. Miał w tej chwili swój świat. Uniósł lekko głowę dopiero wtedy gdy matka zadała mu pytanie. Nie dosłyszał dokładnie o co jej chodzi, ale na odczepnego się zgodził. - No jasne, czemu nie. - wzruszył ramionami i usłyszał pisk Judit. - Jechać gdzie? - Pomyślał, ze po prostu się przesłyszał i nie drążył dalej tego. Chciał jak najszybciej wrócić do domu matki i się położyć. To o czym sobie tam bzdyczeli było poza jego świadomością. Marika uniosła brwi w górę gdy Adam utkwił w niej swe spojrzenie. Sama nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Kiedy w końcu powiedział, że do tego potrzeba jej zgody i Chrisa pochyliła się ku dziecku i westchnęła cicho. Sama myślała, ze Chris odrzuci tą propozycję i będzie z głowy problem, ale przeliczyła się. Zgodził się, nazbyt łatwo. Zwęziła swe oczy w dwie szparki. Zerknęła na Judit, która się cieszyła i coś jej przyszło do głowy. - No cóż skoro Chris się zgodził, w zasadzie to Adam podejmuje decyzję, bo jest głową rodziny, ale skoro chciał no to zgadzam się, przynajmniej Jud będzie miała z kim do szkoły chodzić, a co za tym idzie mam nadzieję, będą z nią mniejsze problemy. - Sama do końca w to nie wierzyła, ale chciała wierzyć, chciała by tak było. - Więc jeśli tak sprawa stoi, to pojedzie z nami, zamieszkają w moim domu, obok naszego i tak stoi pusty, w naszym się nie zmieszczą, a tam będzie im dobrze. - Na tym zakończyła ten temat. - A teraz przepraszam. - podniosła się i kiedy mały napoił się przyzwoicie odsunęła go od piersi i schowała pierś do stanika. Poszła do drugiego pokoju gdzie były rzeczy malucha. Wygrzebała to co było jej potrzebne i poszła do łazienki. Wzięła odpowiednią matę, bo trzeba było przewinąć juniora. Rozebrała dolną część bodów i ściągnęła mu pampersa. Pomyślała, że musi się do tego przyzwyczaić. Przeczyściła jego skórę delikatnie i posypała zasypką. Założyła nowego pampersa i ponownie go ubrała. Zużytego wyrzuciła do kosza i powróciła do pokoju na swe poprzednie miejsce kładąc obok siebie ich dziecko, któremu się chyba znudziło bo zasnął. Czytała, ze takie dzieci często zasypiają, więc to jest normą. Oparła głowę na ręce i wpatrywała się w słodką twarzyczkę synka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:23, 03 Maj 2010    Temat postu:

Adam oddany swemu zajęciu, z pasją przykręcał kolejne części. Łóżeczko nabierało kształtu, jak po chwili się okazało zgrał się z czasie z Juniorem. Kiedy jego syn zaczął płakać łypnął oskarżycielsko na swoją matkę. To przez te twoje chore pomysły. Żarty sobie stroisz. Westchnął i przyspieszył trochę obroty śrubokrętu. W sypialni znów na moment zaległa cisza, przerywana mlaskaniem niemowlaka. No jasne, czemu nie... Adam powtórzył w myślach wypowiedź Chrisa i dopiero po chwili dotarł do niego jej sens. Łóżeczko już stało. Rozejrzał się i pomyślał że jak wszyscy wyjdą to zrobi małe przemeblowanie w sypialni. Wstał i obejrzał je dokładnie ze wszystkich stron. Upewniony, że wszystko z meblem w porządku, poszedł do pokoju po materac do niego nie zawracając sobie głowy intensywnym spojrzeniem matki. No jasne... Jasne? Czemu nie?! Poczuł palącą chęć walnięcia Christophera w głowę śrubokrętem za nieuwagę i rozkojarzenie. Jego opinię i tak miał w poważaniu. Marika do niczego takiego nie dopuści, nie... Zerknął na swoją żonę czekając na słowa które miały rozwiać niemożliwe do spełnienia słowa matki. Dalej. Marii. Mów. Przykro mi Grace, ale... Zawisł w pół nad łóżeczkiem upychając w jego środek materac kiedy Marika wygłosiła swoje zdanie na temat wyjazdu Christophera. Adam spojrzał na nią, tak jakby zobaczył swoją żonę pierwszy raz w życiu. Nie było to przyjemne spojrzenie. Było pełne niedowierzania, zawodu i zdrady jakiej według Adama się dopuściła. Grace klasnęła w węźlaste dłonie - W takim razie ustalone. - jej starszy syn nie wytrzymał i zawołał - Nic nie jest ustalone! Co ty... Każesz mi go ze sobą zabierać?! Co ja jestem?! - rozłożył na boki dłonie słysząc za sobą cichy chichot Judit. Był za daleko by sięgnąć jej ramieniem. Dziewczyna zadowolona z obrotu sprawy w duchu śmiała się do rozpuku. Ale cię wrobili szwagier! Grace uśmiechnęła się do niego niczym nie zrażona - Sam tak powiedziałeś... - resztę już musiała wykrzyczeć by ją dosłyszał bo jej syn rozsierdzony wypadł w sypialni - Jak Chris i Marika się zgodzą to go ze sobą zabierzesz! Tak się stało, więc rezerwuj bilety! Za Chrisa zapłacę ja! - Grace rozparła się w fotelu zadowolona z siebie jak nigdy. Adam wyminął Marikę i wszedł do kuchni. Zatrzasnął za sobą drzwi - Pieprzcie się. Wszyscy! Ja tego nie powiedziałem! Jak ona mogła...?! - trudno było zgadnąć czy miał na myśli Marikę czy Grace. W dłoń chwycił nóż i zajrzał do garnków. Wyglądał na tyle groźnie że chyba nikt nie pokwapiłby się do niego podejść. Adam dźgnął mięso w rosole, który wstawiła Grace, żałując że nie jest to co innego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:51, 03 Maj 2010    Temat postu:

Ani nawet nie drgnęła gdy jej mąż się na nią popatrzył. Wzrokiem takim brzydkim, karcącym i pełnym zawodu. Wiedziała, ze zrobiła wbrew Adamowej woli, ale ona miała nosa. Działała zawsze delikatniej i bardziej taktownie. Ona widziała w tym pewnego rodzaju potencjał, który miał im dać swego rodzaju spokój. Tego właśnie oczekiwała. Spojrzała na Grace i znów westchnęła. - Trzeba było mnie w to nie wplątywać. Jeszcze mi się oberwie. Już drugi raz mu się przeciwstawiłam. - wywróciła oczami i odwróciła od nich wzrok. Nie chciała już niczego więcej słyszeć. Położyła się koło syna szukając w jego drobnym ciałku ukojenia. To dawało jej swego rodzaju siłę. - Jaki bilet?! - Chris zdezorientowany podniósł w końcu głowę i wysłuchał reszty słów matki, a następnie wytrzeszczył oczy. - Że co?! - warknął pod nosem na własną głupotę, ze nie słuchał wcześniej. - Ja nigdzie nie jadę. - pokręcił przecząco głową. To było ponad jego siły. - Coś Ty matko narobiła? - zmierzył ją niezbyt przychylnym wzrokiem. Pochylił głowę i schował ją prawie między nogami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:10, 03 Maj 2010    Temat postu:

Grace popatrzyła na syna i synową - Wy mi jeszcze za to podziękujecie. - rzekła pewnie - Zobaczycie. A ty... - zwróciła się bezpośrednio do Mariki - Nie martw się. Jak to mówią do trzech razy sztuka, a tobie krzywdy Adam nie zrobi. Nie jest głupi. - zamachała palcem. Jak na zawołanie zabrzmiało z kuchni, trochę tłumione przez drzwi - Marii!
Adam złorzecząc wszystkiemu co żywe siedział na krześle głaszcząc Pecha. Przyswoił sobie to co stało się w sypialni Moja wina, moja. Pierdolić to. Sam wróci do matki, albo się uprze i nie pojedzie. Ale dlaczego ty do cholery się zgodziłaś? Mało ci? Nazwała cię kurwą a ty jej chcesz zapewniać...? Zazgrzytał zębami na wspomnienie feralnej nocy. Kot mruczał cicho a jego pan czuł ciepło płynące od kaloryfera. To trochę rozluźniało. Wpatrywał się nienawistnie w zamknięte drzwi. Wyłamał sobie po kolei wszystkie palce u dłoni, ale to nie przyniosło ukojenia nerwów. Obiad już dochodził, a Adam znów stracił apetyt kiedy pomyślał że ma z matką, bratem i szwagierką usiąść do wspólnego stołu. Tak było mu dobrze sam na sam z Mariką i Juniorem. Najlepiej jak tylko mógł sobie wyobrazić. Spadło na mnie coś takiego. Ciekawe za co?! Przecież się staram! To nie ja zostawiam kobiety na pastwę parszywego losu...! Poszorował się po prawej skroni zaciskając oczy. Kiedy je otwarł były już jaśniejsze i mniej wojownicze. Wstał odkładając drzemiącego Pecha na swoje miejsce - Marii! - Adam wiedział, że chciała dobrze. Nie miał o co się obrażać, ale nie rozumiał pobudek jakie nią kierowały. Judit doskonale, sama by sobie poradziła... Zmówiłyście się przeciwko mnie! Chciał głównie by pomogła mu przy obiedzie.
Grace skarciła Chrisa - Nie krzycz. Nie widzisz? - wskazała na niemowlaka zasypiającego na łóżku - Zgodziłeś się to pojedziesz. Nie powiesz mi chyba że nie słyszałeś tego o czym rozmawialiśmy? - zapytała rozdrażnionym szeptem - Wyrażałam się jasno. Nie będę teraz tego odkręcać i sprawiać mu satysfakcji... - Judit wsadziła ze złością słuchawki, już obydwie, w uszy. Nigdy nie zrozumie zasad rządzących w tej rodzinie. Nawet n ie próbowała. Skrzyżowała ramiona na piersi chcąc wrócić do hotelu w jakim spędziła ostatnią noc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:01, 04 Maj 2010    Temat postu:

- Ja wcale nie byłabym tego taka pewna. - rzekła cicho pod nosem nie mając nawet najmniejszej ochoty unosić głosu. Chciała aby było już po wszystkim i aby swobodnie wrócili do Forks. Tam był ich teraz dom i tam musieli wrócić. - Nie krzywdę nie, ale wiesz doskonale jaki on jest kiedy się wścieknie. A teraz niewątpliwie jest w takim stanie. - i nie wiele jej trzeba było aby wykrakała. Usłyszała z zamkniętych drzwi głośne nawoływanie swego męża co nie wróżyło niczego dobrego. Przygryzła nerwowo paznokieć u palca, ale nie ruszyła się z miejsca bo ją sparaliżowało jakoś. Oddychała głęboko próbując się uspokoić. Przymknęła swe powieki myśląc gorzko, że ten dzień się nigdy nie skończy. Ostatnimi czasy tak było, marzyła tylko o zakończeniu dnia. Tak dzień w dzień kiedy było źle. Bywały oczywiście i te dobre momenty, ale Marika w obecnej chwili skupiła się na tych gorszych. Kiedy usłyszała kolejne nawoływanie podniosła się ostrożnie z łóżka aby nie zbudzić małego. Zerknęła na Grace i ruchem głowy wskazała na juniora. - Mogłabyś...? - Nie musiała nawet dokańczać. Grace skinęła ręką i zajęła jej miejsce. Wyszła z pokoju jeszcze oglądając się za siebie po czym nabrała głębszy wdech i weszła do kuchni. - Nie musisz tak krzyczeć, przecież słyszę. Adam śpi, obudzisz go. - pouczyła męża pewno jeszcze bardziej go tym denerwując. - Przepraszam. Chciałeś coś ode mnie? - uniosła lekko brwi w górę i postąpiła trzy kroki w przód. Chris w tym czasie wyprostował się już godniej i przytomniejszym wzrokiem patrząc na nią odpowiadał na jej słowa. - Przepraszam, przecież nie chciałem. Zapomniałem się. - westchnął w głębi siebie i na moment wstrzymał oddech by po chwili wypuścić je z lekkim świstem. - No w zasadzie nie słyszałem. Głowa mnie boli, nie słuchałem was. - wzruszył ramionami, a wewnątrz siebie wkurzył się niemiłosiernie, że dał się tak wrobić na czysto. I tak oto tym sposobem podzieli los dziewczyny z różowymi włosami, zesłany na jakieś zadupie. - No to pięknie. - zazgrzytał cicho zębami z własnej irytacji bo wątpił w to aby kiedykolwiek potrafił się z bratem normalnie dogadać. Wykopał sobie dołek, w który sam wpadł po uszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:23, 04 Maj 2010    Temat postu:

Był zmuszony zawołać po raz drugi. Przecież cię nie zjem... Marika się ociągała niepotrzebnie. Adam obrócił lekko nóż w dłoni i odłożył go z dala od siebie. Mordercą nie był i nie będzie. Spojrzał na żonę kiedy pojawiła się w kuchni i wywrócił oczami - Nie krzyczę. Wołałem cię tylko. Krzyczeć dopiero mogę i wierz mi... Nie chcesz tego. - Adam odchylił się w tył wspierając biodrem o szafkę. Skrzyżował ramiona na piersi przyglądając się Marice intensywnie. Chciał jej zadać multum pytań, a przedewszystkim zapytać dlaczego się zgodziła, ale nie zrobił tego. Westchnął i powiedział obracając się przodem do garnków. - Wyciągaj talerze. - zwykłe, krótkie polecenie - Zaraz jemy. Proszę. - dodał po chwili, przypominając sobie że to pomysł Grace. Tak bardzo nie chciał zwalać winy na swoją kobietę, ale wbiła mu nóż w plecy i nic nie było w stanie zmienić obrotu sprawy. Wiedział, że jego matka już postanowiła i choćby siłą a wsadzi Christophera w samolot do Seattle. Adam po raz kolejny tego dnia chciał się wypisać z rodziny i zabrać Marikę gdzieś daleko od reszty świata. Sprawdził ostatecznie zawartość garnków zastanawiając się gdzie ma usiąść przy obiedzie by nikogo nie widzieć i nie drażnić się ich obecnością. W kuchni były tylko dwa miejsca. W przypływie chwilowej rozpaczy pomyślał o swoim biurze i stwierdził ze byłby to całkiem sensowny pomysł - Mariko.... - zwrócił się do niej nagle naciągając rękawice na dłonie - Za co ty mnie przepraszasz? - zaskoczyła go tym bo nie widział powodów by musiała to robić.
Grace pokiwała głową, zgadzając się zmienić Marikę. Wszyscy histeryzujecie. Wytrzymałam z nim pod jednym dachem ze dwadzieścia lat i żyję do tej pory, a widziałam różne rzeczy... Jesteś z nim od roku i uważasz że to wszystko co potrafi? Nie rozumiała co on ma takiego, że zraża do siebie wszystkich w tym i najbliższą rodzinę. Marika wyszła a Grace zajęła jej miejsce. Popatrzyła na swego wnuka z góry raz jeszcze upewniając się że to mały, męski duplikat Mariki - To nie zapominaj. Nie potrzeba nam kolejnego, co się zapomniał. - spojrzała sugestywnie na kuchnię - Nie? Oj no to trudno... - Grace wyjęczała cicho naśmiewając się z niego. Klepnęła syna w ramię - Nie jest tak źle. Marika powiedziała, że zamieszkacie osobno... Nie będzie ci się naprzykrzać. Chris, to twój brat. Ty też mu się nie rzucasz w ramiona, a on zawsze był aspołeczny. On będzie miał swoje zajęcia, a ty swoje. Rozchmurz się. - Grace poczochrała mu włosy i powtórzyła jego słowa, ale całkowicie innym tonem - No to pięknie. Po prostu nie sprawiaj mu problemów, to obaj jakos... Przeżyjecie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 0:26, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:57, 04 Maj 2010    Temat postu:

Już bardziej wyluzowana bo spodziewała się czegoś gorszego sięgnęła do szafki po komplet talerzy .Nachyliła się nad mężem, który patrzył do garnków by samej tam zajrzeć. Mimowolnie do ust napłynęła jej ślina bo sama była już głodną. Postawiła talerze na stole i wróciła się po sztućce. Położyła je koło talerzy i odpowiednie je rozłożyła. Cmoknęła jeszcze męża w policzek by się rozchmurzył i powróciła do swego zajęcia. Na pytanie za co przeprasza wzruszyła jedynie ramionami. - Tak, chyba już dla zasady. Bo się złościsz przeze mnie. - Marika wiedziała, ze tak jest i Adam nie musiał mówić tego głośno. Ona podjęła ostateczną decyzję, dołożyła do tego swoje przysłowiowe trzy grosze i temat był zamknięty. Jakoś oboje sobie z tym poradzą, poza tym będą tak zajęci opieką nad synem, ze nie będą mieli czasu na utarczki z młodymi. Przynajmniej teraz wychodziła z takiego, a nie innego założenia. - Nie martw się damy radę, a pomoc zawsze się przyda. - Ona miała swoje zdanie na ten temat. - Trzeba przerobić pokój gościnny na sypialnie dla naszego dziecka. A Chris może Ci w tym pomóc by poszło szybciej. - zaproponowała. W końcu był facetem. Byli braćmi i coś musiało ich połączyć. - Adam ja nie chcę więcej żadnych konfliktów. - wyjaśniła mu to spokojnie. Nie chciała się dodatkowo denerwować. - Pomóc Ci. - zaproponowała zmieniając całkowicie temat rozmowy. Dla niej był już zamkniętym. Chris poszorował się po policzku i w końcu stanął na równe nogi aby rozprostować swoje kości. Przewyższał wzrostem matkę i to sporo. Jej słowa wcale nie poprawiły mu humoru, a to co sobie uświadomił jeszcze bardziej go pogrążyło, ale nie skarżył się. Nie miał zamiaru dać broni do ręki Grace aby się jeszcze bardziej z niego naśmiewała. - Bardzo zabawne. - mruknął pod nosem i począł cicho krążyć po pokoju. Raz nawet zderzyłby się z łóżeczkiem, ale w porę złapał równowagę i je ominął. - Ja nie jestem taki i nie wiem co roi się w Twojej głowie matko, ale póki co nie ciągnie mnie do takich spraw, jestem jeszcze za młody aby sobie spieprzyć życie wychowywaniem dziecka. - Nie rozumiał tego jak matka w ogóle mogła go o to posądzić. Jak by dawał jej pod tym względem do tego preteksty, a tak nie było. - Taaaa.... Byle jak najdalej. - sapnął cicho i jednak powrócił na łóżko. Skarcił wzrokiem Grace, która poczochrała mu włosy. - Zburzysz je. - wyjęczał przeciągle i położył się na materacu jak długi. - Oczywiście, to będą dla mnie najpiękniejsze dni w życiu. - rzucił z ironią niezadowolony. Nie było sensu się o to kłócić bo i tak nic by tym nie uzyskał, a mógł jedynie pogorszyć. Machnął na to ręką i nie chciał więcej o tym nawet słyszeć. Musiał to w sobie przetrawić jakoś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:17, 04 Maj 2010    Temat postu:

Dla Adama temat nie był zamknięty póki on nie wygłosił ostatniego słowa. Tak też miało być teraz. Miał coś do powiedzenia. Nie dał się obłaskawić buziakiem. Wyłączył palniki, choć wszyscy byli głodni trzeba było poczekać. Oparł się o szafkę patrząc na Marikę. Złapał jej dłoń i przyciągnął do siebie oplatając w talii ramionami - Złości już we mnie nie ma... - do końca nie powiedział prawdy, ale i tak panował nad sobą o wiele lepiej niż pięć minut temu - Mariko jestem po prostu rozczarowany twoją decyzją. - wyznał bez ogródek wpatrzony w jej brązowe oczy - Niestety. Nie wiem dlaczego się zgodziłaś, a tym bardziej nie wiem dlaczego ten kretyn się zgodził, ale... - przerwał by mogła dokończyć - Pomocy? W czym on mógłby mi pomóc? Nie wiesz? - zaśmiał się ironicznie gdy powiedziała że w remoncie - Mariko problem tkwi w tym, że ja nie chcę jego pomocy. Radziłem sobie, radzę i będę radził sam. Doskonale o tym wiesz. Chyba, że ty... Uważasz że sobie nie radzę? - podkreślił wyraźnie ostatnie słowa mając na myśli fakt istnienia jego brata. Nie widział i nie chciał widzieć miejsca dla Chrisa w swoim życiu. Miał na nie dokładny, ściśle ułożony plan. Musiał wprowadzić małą korektę gdy w ich życie wplątała się Judit, ale na więcej zmian nie widział już miejsca - Mamy mało problemów? Powiedź. - nie chciał jej przypominać wszystkiego, co czeka ich po powrocie do Forks - Mało nam? A może ja jeszcze czegoś nie wiem, albo nie dostrzegam? - zapytał cicho kręcąc nieznacznie głową. Przygryzł wargę szukając wyjścia z tej sytuacji - Zapomniałaś? O naszym... Egoizmie? - zapytał z żalem. Z takim podejściem do życia było mu najlepiej - Ja nie. Nie chcę go tam. - powiedział twardo - Dość zrobiłem. Przywiozłem go z New Jersey. Może dla ciebie to nic, ale ja za nic w świecie nie chcę przez to przechodzić raz jeszcze. - nie wypomniał jej ile to go kosztowało - Mariko... - jego dłoń zawędrowała na policzek kobiety, a później przesunęła się na jej kark i wplotła we włosy - Nie chcesz konfliktów? - uniósł brwi w górę i milczał przez chwilę zastanawiając się czy powiedzieć jej że właśnie swoją decyzją zapewniła im taką rozrywkę dzień w dzień. Sama jak tylko widzisz Jud to chcesz ją zadusić, a ja mam być taki wspaniałomyślny i unikać konfliktów? Dość już się zmieniłem. Odstąpił od Mariki i stwierdził - Tak, jeśli chcesz możesz mi pomóc. - spojrzał na stół, a widząc że wszystko już poustawiała zaproponował - Może idź ich zawołaj. - sam nie miał ochoty iść do sypialni. Miał nadzieję, że jego żona choć tyle mu ulży.
Grace popatrzyła na Christophera zastanawiając się skąd nagle jego słowa o dziecku - Chyba mnie źle zrozumiałeś. Mówiąc żebyś się nie zapomniał miałam na myśli tylko to byś nie krzyczał, a ty jak mnie zrozumiałeś? - zerknęła w dół, ale Adam spał. W tym był bardzo podobny do ojca. Jej syn gdy się urodził też spał przez większość dnia. Pod tym względem to kochane dziecko z niego było... Uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła - Zburzę? One i tak wyglądają jakbyś się nie czesał. Tyle razy i tobie i jemy powtarzałam byście ścieli, a razem jak takie osły... W krótszych było by wam lepiej i wyglądalibyście jak ludzie. - walczyła o to z uporem maniaka, ale od lat odnosiła porażkę - Przestań jęczeć jak małe dziecko. Niedobrze mi się robi jak na ciebie patrzę. Przyjmij to jak mężczyzna, a nie jak rozpieszczony dzieciuch. Pojedziesz tam i będziesz z nim żyć. - na tym Grace zakończyła ten temat i zamilkła czekając na to aż z zamkniętych drzwi kuchni w końcu ktoś się łaskawie wyłoni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:01, 04 Maj 2010    Temat postu:

Jeśli myślała, ze ten temat został zakończony to się grubo pomyliła. Przecież nie rozmawiała z obcą osobą, a z Adamem. A on zawsze miał coś do powiedzenia tym bardziej w takiej sprawie. Splotła swoje palce z jego kiedy ją uchwycił za dłoń i pozwoliła się przyciągnąć. Lubiła przebywać w ramionach męża, ale teraz zanosiło się na dłuższy wywód na, który Marika nie miała chyba sił. Czasami po prostu to ją przerastało. - To dobrze. Nie powinieneś się... - Wpadł jej w słowo. Mogła się tego spodziewać. Przecież raczej nie mogło się to zakończyć inaczej. Przygryzła dolną wargę z nerwów. Gdzieś tam wewnątrz niej się kumulowały. - Bo... - zacięła się na dłuższy czas. Słuchała tego co mówił i co raz to bardziej spuszczała swoją głowę w dół jak by jej potwornie ciążyła. Wzruszyła ramionami. Przeklinała siebie, że to wszystko na nią spadało. Za jaką cenę? Cenę tego, ze chciała dobrze? Czasem wątpiła w to, że warto czynić dobro, bo wychodziło później z tego samo zło. Zacisnęła lekko swoje dłonie w piąstki by po chwili je rozluźnić i tak kilka razy. - No. W zasadzie to chyba... To znaczy, tak myślałam, ale... - zrobiła zawiedzioną minę. Została wyśmiana na czysto. Jak zwykle Adam wykpił to co uważała za słuszne. - A może powinieneś chcieć. - powiedziała spokojnie unosząc w końcu głowę w górę by spojrzeć w jego oczy. To się musiało rozstrzygnąć tutaj i teraz. - Ja wiem o tym. Wiem, ze sobie radziłeś i radzisz. I idzie Ci to świetnie, tylko, myślę, ze czasem warto wpuścić kogoś innego do swego świata. - nabrała głębiej powietrza w płuca i wstrzymała oddech jak by Adam miał ją za to zaraz zbesztać. Musiała brać pod uwagę każdą ewentualność. Może i miał rację. Mieli ostatnimi czasy sporo problemów. I z każdym radzili sobie na swój sposób, dodatkowo Marika dostała pod opiekę kapryśną siostrę, która lubiła, często pyszczyć i się wywyższać, ale w końću była to jej siostra z krwi i kości. Płynęły w nich te same geny, a nie chciała zawieść swoich rodziców, ani nie chciała aby się dziewczyna stoczyła, bo być może Marika odmówiła by jej pomocy. Było to ciężkim dla niej. Jednak niosła jakoś to brzemię bo uważała, ze tak trzeba. - Masz rację mamy masę problemów, ale nie możemy od nich uciekać wiecznie. Nie możemy odgradzać się od każdego. To jest Twój brat. Już Ci to mówiłam. Wiem, że go nie chcesz, ze on Cię nie obchodzi, ale no boli mnie to, że tak się do siebie obnosicie. Dlaczego nie dasz mu się poznać? Nie dasz mu jakiegoś autorytetu? Z kogo ma brać przykład? Z ulicznych chłopaczków, z którymi być może się zatraci? Ja bym nie potrafiła żyć z taką myślą. Czasem trzeba dorosnąć do pewnych decyzji i podjąć się ryzyka, bo to słuszne. - wykładała Adamowi swój punkt widzenia. Tak ona myślała i nigdy nie kryła się z swoimi myślami. - A może czasem ja chciałabym być normalną skarbie. Nie być ciągle tą egoistyczną, okrutną suką. - skrzywiła się lekko i spuściła głowę do reszty. Skurczyła się w sobie do wielkości połowy kciuka. Czuła się tak jak by popełniła jakąś straszną zbrodnie bo się zgodziła. Czuła się tak jak by miała za to zostać ubiczowana. - Dla mnie to bardzo wiele. Bardzo. I wiem ile Cię to kosztowało. Nie musisz tam jechać. Nie o to mi chodziło, ja tylko... - wzruszyła obojętnie ramionami bo cała wiara ją opuściła jak i wszelkie siły witalne i psychiczne. - Chciałam dobrze nic więcej. - odsunęła się od niego i skinęła głową. Martwiła się. Znów się martwiła tym wszystkim. - Jeżeli Ci tak na tym zależy to powiem, że się nie zgadzam jednak. - Było jej już to bez znaczenia, nie chciała tego słuchać dalej bo to ją łamało od wewnątrz. Widocznie posmutniała. Nie było w niej żadnej radości, ani grama. Tylko smutek, zmartwienie i żal do samej siebie. - Dobrze i przepraszam za to, ze chciałam choć przez chwilę żyć normalnie jak rodzina, czy to nawet z Chrisem, czy z Judit czy z Tobą. Nie ważne... - odwróciła się od niego i wyszła z kuchni przygarbiona. Usta wykrzywione w grymasie smutku, oczy bez połysku, ręce zwisające jak bezwładne. Kroki takie ociężałe. Chris kiwnął głową bo faktycznie źle zrozumiał swoją matkę. - No ok, ok, źle Cię zrozumiałem. Myślałem, ze miałaś coś innego na myśli. - rzekł już dużo spokojniejszym tonem głosu. Nie lubił gdy matka wciąż tępiła długość jego włosów. - Czego chcesz od nich? Są w porządku. Ha! I bardzo dobrze. Akurat pod tym względem go popieram. - sam nie dał by się obciąć jeśli by nie chciał. - Ciesz się, ze mam takie, a nie chodzę jak Ci łysi skinheadzi, z kapturami na głowie czy jak tam się noszą. Nie ważne. Lubię ich długość i lubię je takie jakie są. A Ty nie powinnaś się nimi interesować. - odgryzł się matce uszczypliwie. - Tak? To nie patrz nie zwymiotujesz. Najlepiej się mnie pozbądź jak zwykle. - wymruczał pod nosem ledwo dosłyszalnie. Był pogrzebany jak w czarnej dupie. Przybrał obrażoną minę i aż podskoczył kiedy drzwi się otworzyły do pokoju. Zerknął na swą bratową i zmarszczył lekko czoło. Takiej jej chyba jeszcze nie widział. Marika nacisnęła klamkę i weszła do pokoju przesuwając się jak cień po podłodze w przód. - Obiad. Idźcie jeść. - ruchem dłoni zagoniła ich, bo chciała pobyć sama. - Na mnie nie czekajcie nie będę jadła. - Z tego wszystkiego miała ściśnięty żołądek i straciła całkowicie apetyt na jakiekolwiek jedzenie. - I proszę zamknijcie za sobą drzwi. Chcę być sama. Niech nikt tu nie przychodzi jeśli mogę o to prosić. - Mówiąc nikt miała na myśli wszelki ogół. I Adama i Grace i Chrisa i Judit. - Chcę być sama z moim synem. - wymruczała żałośnie pod nosem i zajęła miejsce gdzie przed chwilą była Grace. Nie patrzyła już więcej na nich. Nie chciała słuchać. Położyła się obok syna i dłonią lekko gładziła delikatną skórę jego małej rączki. Była tym wszystkim zmęczona. Zamknęła umęczone powieki szukając chwilowego wytchnienia. Potrzebowała czasu. Póki co czuła się gorzej niż zmiażdżony robak. Oddychała płytko, a jej klatka piersiowa ledwo co się unosiła jak by wyłączały się jej funkcje życiowe. Próbowała się uspokoić, ale w jej głowie ciągle huczały słowa Adama, martwiła się tym wszystkim czy sobie poradzi, czy da radę. Jak to będzie. Popadła w lekki stan otępienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:01, 04 Maj 2010    Temat postu:

- Chris... Ty czasem mniej myśl. - Grace spojrzała w stronę drzwi w których pojawiła się Marika. Kiedy ją zobaczyła dyskusja na temat długości włosów chłopaka zeszła na dalszy plan. Widząc Marikę w stanie rozsypki zaczęła się szykować na starszego syna. Westchnęła gdy całą trójką opuścili sypialnie - Ty... - zasyczała dźgając Adama trzymającego garnek z rosołem - Co jej zrobiłeś? - jej starszy syn zacisnął zęby - Będziesz szczęśliwa kiedy powiem ci że to co zwykle? Powiedziałem prawdę. I szczerość wszystkich boli. Zaraz do niej pójdę. W ogóle... - wcisnął Grace w dłoń ściereczkę - Masz. Opiekuj się swoim synem póki możesz, bo jak znajdzie się pod moją opieką... - Grace odstawiła szybko garnek na palnik i chwyciła go za koszulę na plecach - Marika sobie nie życzyła. - Adam szarpnął - Ale ja sobie życzę! - wysyczał - Obsłużcie się. Smacznego. - zostawił osłupiałą trójkę za sobą w kuchni. Ja zjem później o ile będę mógł coś zjeść... Przesunął dłonią po brzuchu czując znajome mu już w takich momentach ściskanie. Jak zawsze. Kłamiesz? Źle. Powiesz szczerze co myślisz? Źle. Adam już nie wiedział, jak ma postąpić by wszystkim było dobrze. Słowa jego żony wywarły na nim ogromne wrażenie. Zapomniał że Marika nie jest identyczną kopią jego charakteru. Wymagała więcej, chciała bardziej otwartego domu. Adam tak się zapędził, że o tym zapomniał. I jak zwykle płacił. Bez pukania wsunął się do sypialni i zamknął za sobą dokładnie drzwi. Zjechał w dół i rozsiadł się na panelach patrząc na leżącą bez słowa żonę. Raz już był zmuszony wygłaszać podobny monolog w łazience. Nie liczył, że go posłucha - Marii... Masz rację. - przyznał jej ze skruchą w głosie - Może i powinienem chcieć. - miał jednak na to swoje zdanie i przez moment zastanawiał się czy je wygłosić - Ja wiem, powinienem. Znów masz rację. Mój brat i tak dalej, ale nie w taki sposób. Nie w taki, że Grace oświadcza zrób to i tamto. W tym wypadku weź go do siebie i wychowaj. Ja wiem, że matka już dość się utruła ze mną, ale ja też mam własne życie. Mam ciebie, Juniora... Nie pomyślała o tym. Wiem, zaraz powiesz, że tobie to samo zrobili rodzice. W porządku, tak właśnie jest, ale... Różnica polega na tym że ty masz bardziej otwartą osobowość. Nie zastanowiłaś się dlaczego ona go odsyła? - jego przypuszczenia były czysto hipotetyczne - Martwi się, że sobie z nim nie poradzi, ale... Nie tędy droga. Skąd pewność że ja sobie poradzę, że my damy radę? Powiesz, coś o Judit? A jeśli... - Adam westchnął bo znów się zapędzał. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Wstał i przysiadł na brzegu łóżka, w bezpiecznej odległości od Mariki. Popatrzył na śpiącego Juniora uśmiechając się lekko. Zazdrościł mu tego że on jeszcze w nic nie jest uwikłany. Spał spokojnie, bo nic go nie dotyczyło. Adam wiele by dał, by móc się z nim zamienić. Pamiętał co Marika mu powiedziała o problemach. Sam ci to wpajałem. Nie można uciekać. Nagle pomyślał, że gdyby nie Marika to zginął by, nie poznał by tak wielu rzeczy, nie czerpałby przyjemności jaką była dla niego Marika. Adam zamyślił się i pokiwał głową - Przepraszam. Tak, on nie może wrócić tam... - zamrugał podenerwowany przypominając sobie New Jersey - Z matką też zostać nie może. - sam nie wiedział czy mówi to do końca szczerze, czy postępuje według tego co wyznacza mu Marika. Jedno było pewne. Chciał dobrze. Nikt nie mógł zaprzeczyć. Przeniósł wzrok na Marikę zajętą małym. A co jeśli ja dalej chcę być takim egoistycznym sukinsynem? Nie chciał dopuścić jednak do tego, by jego żona utwierdzała się w swoich słowach. Nie wpędzi jej w taki stan. Wsparł się na jednym łokciu znajdując się na tym samym poziomie co ona. Obiecałem ci dać wszystko, więc... Normalność też dostaniesz. Dużo dla niej poświęcił, dużo zmienił w sobie. Zrobi ten kolejny krok? Nie chciał by przez jego charakter Marika poczuła się pokrzywdzona. Palce mężczyzny popełzły po materacu mijając główkę ich syna. Zatrzymały się na brodzie Mariki, którą skierował ją ostrożnie ku sobie. Zaczesał brązowe kosmyki za ucho - Nie musiałaś przepraszać. Nie będziesz się z niczego wycofywać. Po prostu.... - każde usprawiedliwienie jakie wymyśliłby dla swoich słów w kuchni było głupie i nie na miejscu. Nie próbował nawet - Weźmiemy ich ze sobą. I Judit i Christophera. Przyzwyczaiłem się już do Benjamina, więc... - Christopher w zasadzie nie powinien robić mu różnicy. Skoro zgodziłem się na Jud... Westchnął lekko chcąc przestać o tym myśleć. Był zmęczony, niewyspany, zaczynał boleć go znów żołądek. Powtórki ze wczoraj też nie chciał - Już dobrze. Naprawdę. - powiedział pewnie - Proszę cię. Nic... Już, przyjąłem to do wiadomości i.... - pokiwał głową wzdychając bezgłośnie. Teraz przyszło mu czekać, na tak albo nie ze strony Mariki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:06, 04 Maj 2010    Temat postu:

Czy ona prosiła o wiele chcąc choć przez chwilę pozostać samą? Czy to było tak wiele? Najwidoczniej tak jeżeli ktoś nie uszanował jej decyzji. - Zero spokoju, nawet przez te kilka minut. Za co? No za co pytam? - Westchnęła bezgłośnie i nawet się nie poruszyła. Było jej bez znaczenia czy ktoś tutaj jest czy też nie. Drgnęła lekko gdy usłyszała głos swojego męża z drugiego końca pokoju. Podkuliła lekko pod siebie nogi jak by jej było zimno. Zadrżała. Nie wiadomo nawet czemu, bo w pokoju było dość ciepło, nie miała gęsiej skórki na rękach, również nie bała się więc to nie było z strachu. Może taki mimowolny skurcz? Przyzwyczajenie jakieś? Nie zastanawiała się nad tym ani trochę. Słuchała. Po prostu słuchała bo w tej chwili chyba to było najlepszym rozwiązaniem. Zawsze była otwarta na słowa swego męża. Zawsze go wysłucha, o ile nie krzyczy na nią. Jeśli będzie potrafić to pomoże, doradzi, pocieszy, co tylko chciał, ale nie mógł wymagać od niej aby była taką samą jakim był on. Różnili się. Może nie na pierwszy rzut oka, ale jednak. I to właśnie było w nich najlepsze, bo Marika nie bała się powiedzieć Adamowi tego co myśli. - Zastanawiałam się. - powiedziała w końcu cicho by nie obudzić ich synka. Zerknęła na niego unosząc głowę w górę i znów ją opuściła. - Wielokrotnie. Nic, nigdy nie jest takie jakim chcielibyśmy. I trzeba stan rzeczy przyjąć takim jakim jest. - odgarnęła z czoła niesforną grzywkę, która opadała jej na czoło. - Grace... Adam Twoja matka może i trzyma się dobrze, ale zauważ ma swoje lata. Wiele już przeszła. Chris jest młody. Nie poradzi sobie z nim na dłuższą metę. Nie będzie za nim ganiać. Chcesz ją przyprawić o zawał serca? - uniosła lekko brwi w górę kiedy w końcu znalazł się obok niej. Spojrzała mu głęboko w oczy lustrując ich błękit, który tak wspaniale kojarzył jej się z czystym morzem. - Pomimo tego, ze jest surowa wciąż jest kobietą, ma uczucia, on potrzebuje męskiej ręki. Może i nawet braterskiej. Ja znam Cię dobrze Adamie, wiem jaki jesteś, masz wielkie trudności z przyjmowaniem kogokolwiek do siebie i długi czas musisz się do tego przekonywać, ale powiedź czy wolisz aby tam wrócił i aby Twój ojciec go w końcu zatłukł na śmierć? Chcesz widzieć rozpacz na twarzy matki? Kocha was po równo choć może tego nie okazuje. Strata dziecka boli najbardziej i uwierz to nie jest chwila, to ból na całe życie, bo gdybym ja straciła moje dziecko, to nie wiem czy bym się kiedykolwiek podniosła z takiej tragedii. - popatrzyła z czułością na syna. Na jego ciemne włoski, na drobne rączki i zalała ją jeszcze większa fala miłości. - Może stąd Adamie, że jesteś silną osobowością i najlepiej będziesz wiedział jak sobie poradzić, masz głowę na karku, nie dajesz się łatwo przekonać i to przeważa. - przytrzymała jego palce przy swojej twarzy i przechyliła lekko głowę w bok by zaznać choć trochę od niego czułości. Tego chyba jej było trzeba najbardziej, bo odczuwała w tym braki. - Judit? Może i jest głupiutka, ale wychowa się ją. Zmądrzeje i on też. A może to właśnie im pomoże, jak to nazwać? Taka resocjalizacja. Trzeba wierzyć w to, ze jednak wszystko będzie w porządku. - westchnęła cichutko pogładziła go czule po policzku. - Ja wiem co myślisz, ale Adam kochanie, pochodzimy z dwóch różnych domów, z dwóch różnych rodzin, Ty zawsze miałeś tylko matkę, zawsze się separowałeś, a ja? Mnie uczono otwartości. Uczono i wpajano by nie wyrzekać się nikogo, zwłaszcza rodziny. Czy myślisz, ze moi rodzice mieli łatwo? Pobrali się potajemnie. W zasadzie to podobna sytuacja do tego jak chcieli mnie wydać za mąż. Dziadek i przeklął i chciał wydziedziczyć. Uspokoił się dopiero wtedy gdy ja się urodziłam. Jego pierwsza wnuczka, a przecież mogło mnie nie być dziś tutaj z Tobą. To dzięki takiemu myśleniu. Dzięki tej otwartości. - Chciała mu pokazać dlaczego tak bardzo jej na tym zależy. - Na prawdę? - Nie mogła uwierzyć w to, ze jej mąż się zgodził. Lekki uśmiech zagościł na jej ustach. Wpiła się w jego usta i w ten pocałunek włożyła całą swoją wdzięczność i uczucie. - Dziękuję. Czuję się z tym o wiele lepiej. - Na tyle na ile mogła przygarnęła go do siebie i kamień spadł jej z serca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:30, 04 Maj 2010    Temat postu:

Adam poczuł do siebie lekkie obrzydzenie. Podejmował decyzją niezgodne do końca ze swoim sumieniem. Wiedział doskonale, że zrobił to tylko dla kobiety leżącej obok. Pierwszy raz zdarzyło mu się zgodzić na coś takiego. Widząc Marikę uznał jednak ze było warto. Widział uśmiech, radość w jej oczach. Prawda. Ty nigdy nie będziesz taka jak ja. Zawsze będziesz lepszą osobą. Nie chciał niczego z rzeczy jakie wymieniła Marika. Nie chciał by Grace zachorowała, tego by Chris znów oberwał w gruncie rzeczy też nie chciał. Słowa o tym, że uważa go za silnego i inteligentnego podbudowały Adama, ale nie dostatecznie. Jakiś jego kawałek zanikł i nie mógł go już odzyskać. Wiedział, ze to wyjdzie mu na dobre, ale w tej chwili nie czuł się najlepiej ze świadomością decyzji jaką podjął. Mówiąc szczerze ugiąłem się dla ciebie. Nie chciał za to już nic więcej jak popołudnia spokoju. Miał nadzieję że Grace, Chris i Jud wyjdą po obiedzie, a on, Marika i Junior zaznają upragnionego spokoju. Puścił mimo uszy porównanie. Nawet tego nie skomentował. Przypomniało mu się to do kogo porównała go rano i stwierdził że nie chce znów wysłuchiwać podobnych rzeczy. I? Nie byłem nigdy zbyt otwarty, a jednak ze mną jesteś. Szkodziło ci to? Powstrzymał poirytowane westchnięcie na jej ton pełen niedowierzania. Nie lubił się powtarzać. Dla jej uśmiechu i podziękowania było warto. Dla pocałunku tym bardziej. Masz za co, masz... Uśmiechnął się do Mariki słabo i szepnął - Zrobisz dla mnie coś jutro? Bo skoro już wrócą z nami... - przymknął powieki czując Marikę obok siebie - Dziś po prostu postaram się więcej nie odzywać, ale czy jutro mogłabyś mnie czymś zajmować w drodze na lotnisko? - podejrzewał, że to głupie, ale obydwoje dobrze wiedzieli że mężczyźnie potrzeba czasu - Mówić do mnie... Rozmawiać? O czymkolwiek Marii... Możesz robić tak bym zapomniał o tym, że on idzie za mną? Przysięgam, nie będę szukał pretekstu do konfliktu skoro ich nie chcesz, ale... Tak dla mnie będzie prościej. Skupić się absolutnie na tobie. - jak zawsze. Tak dla niego było łatwiej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:55, 04 Maj 2010    Temat postu:

O wiele lepiej czuła się z myślą, ze to już mają za sobą. Że jakoś się to układa. Nie ważnym było jak, ale układało. Jeszcze wiele będą musieli się napracować, ale to co chcieli zostało osiągnięte, a raczej to czego chciała w tek chwili Marika. Poczuła jeszcze większą miłość i szacunek do męża. Przezwyciężał się na tyle rzeczy, na które by nie przezwyciężył gdyby nie ona i wiedziała o tym doskonale. Zaczesała mu jego czarne włosy za ucho, a grzywkę odgarnęła z czoła by nie przysłaniała nawet w najmniejszym stopniu jego twarzy. Lubiła na niego patrzeć. - Jeszcze raz dziękuję, nawet jeśli robisz to ze względu na mnie to dziękuję. - Jak zawsze przejrzała swego męża. Wiedziała co nim kierowało i sam od siebie by się na to nie zdecydował. Nie przeszkadzało jej to. - Obiecuję, ze dołożę starań aby było jak najlepiej, po prostu oboje musimy się z tym oswoić, a reszta sama się poukłada. - Nawet nie wiedziała co na siebie wzięli, ani nawet ile jeszcze przejdą. Była szczęśliwa. Tak po prostu szczęśliwa jak można być szczęśliwym z ukochanym. Wysłuchała prośby Adama i skinęła głową. Nie było to dla niej żadnym problemem. Dla niego mogła uczynić bardzo wiele. - Oczywiście. Wierzę Ci. Ufam i wiem, że mówisz prawdę. Już postaram się wymyślić coś, zresztą pewno będziemy mieli co obgadywać bo trzeba będzie się zastanowić nad przebudową, nad całą resztą, ale to jutro. - szeroki uśmiech rozświetlił jej brzoskwiniową skórę. Wiedziała, ze dla takich chwil warto żyć. Warto było żyć dla Adama. Dla jej męża. - Dla Ciebie wszystko. - Dała mu jeszcze raz buziaka w usta i w policzek. - Moje szczęście. - radosne iskierki zagościły w jej oczach, które z taką intensywnością się w niego wpatrywały.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:16, 04 Maj 2010    Temat postu:

Nie wiercił się i nie sprzeciwiał. Jego włosy dały się poprawnie według Mariki ułożyć. Zawsze gdy go dotykała przeszywały go przyjemne, elektryzujące dreszcze. To mobilizowało do dalszego działania. Motywowało by nadal się starać. Nie miał nic do dodania, bo ona wiedziała wszystko. Wzruszył lekko ramieniem, nie musząc się tłumaczyć ze swoich decyzji. Doceniała go za co był Marice dozgonnie wdzięczny - Skoro ty dołożysz starań, to ja o nic się nie martwię. - Adam i tak będzie się martwił. Bez względu na to co Marika powie. To kobieta też zapewne doskonale wiedziała. Już zaczął się martwić wszystkim. Zaczynało się skromnie od tego czy wyśpi się i będzie gotów na jutrzejszy dzień, aż po to czy ich dom w Forks jeszcze stoi cały. Uwielbiał to. Problemy. Były jego specjalnością, o ile były one takimi które chciał rozwiązywać, a jego brat nie za bardzo podpadał pod ta kategorię. Zajął się czymś innym. Nie chciał już więcej o tym myśleć. Pomysł Mariki dotyczący tego o czym mieli by rozmawiać bardzo przypadł mu do gustu. Wiedział że sama go z tym nie zostawi - Vice versa. Pierwszy w programie jest obiad moja droga. - powiedział podnosząc się ostrożnie z łóżka by nie zbudzić syna. Puścił do niej oko i wyszedł do sypialni. W przeciągu kilku sekund trafił do kuchni i złapał talerze, jego i Mariki. Musiał coś zjeść, bo uzmysłowił sobie że żołądek może go boleć z głodu, a i Marika nie wyglądała pod tym względem najlepiej. Zamieszał nabierką mając w głębokim poważaniu trzy spojrzenia wbite w jego plecy. Mało się liczyło teraz prócz Mariki, już się na niej skupił - Stało się coś? - Grace jak zawsze nie bała się zapytać - nie. - odparł Adam biorąc talerze do rąk. Wyszedł z kuchni z tryumfalnym uśmiechem na ustach i wrócił do swojej żony. Drzwi nie zostały zamknięte aż tak szczelnie, ale jednak je przymknął. Stanął przy łóżku nie wiedząc gdzie podać Marice - Zapraszam. - czasem był chodzącym ideałem, kiedy się starał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:43, 04 Maj 2010    Temat postu:

Uniosła się na łokciu i zerkała to raz na męża to raz na ich syna. Wiedziała, ze ich spokój jest pozorny, ale jednak chciała się nim w pełni cieszyć. - Nie martw się tym. Już moja głowa w tym by było dobrze. - puściła do niego oczko. Wiedziała doskonale, ze nie obłaskawi tak Adama, ale było to lepsze niż nic. Póki był spokojny było dobrze. Nie musieli się w obecnej chwili tym zamartwiać na zapas. Nie było im to potrzebne. Mieli po prostu spędzić ze sobą wspólnie dzień. Marice wracały siły i na powrót stawała się taką jaką była. Opanowaną, czasem zimną do perfekcji i jadowitą, ale dla męża zawsze miłą, sympatyczną i uroczą. Już na twarz powróciły jej całkowicie naturalne kolory z czego była zadowolona. Pokiwała głową z aprobatą bo ssało ją od wewnątrz. Teraz kiedy była uspokojona poczuła jaka jest głodna. Usiadła uważając na synka i gdy Adam wrócił wskazała mu miejsce na stolik. - Tam. - powiedziała cicho podnosząc się lekko z siedziska. Przemaszerowała te kilka kroków i przysunęła stolik do łóżka. Zasiadła na materacu i poczekała aż i Adam do niej dołączy. Kiedy znalazł się obok niej objęła go w pasie i przytuliła z wdzięcznością do niego ciesząc się, ze wciąż jest obok niej. Wzięła łyżkę do ręki i będąc zmuszoną się odsunąć wolno nabierała rosołu na nią i wsadzała do buzi by przełknąć go. Smakował jej. Dawno w zasadzie nie jadła rosołu. Jeszcze bardziej poprawiło jej to humor. - Nasza kruszynka chyba zapadła w zimowy sen. - roześmiała się cicho mówiąc o ich synu. - Ciekawe jak będzie w nocy. - musiała się przygotować na to, że będzie płakać i trzeba będzie wstać i to nie raz. - Moje dwa słodkie skarby. Czegoż więcej chcieć od życia? - rozweseliła się najwidoczniej w pełni się uspokoiła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:45, 05 Maj 2010    Temat postu:

Jak Marika chciała, tak zrobił. Postawił talerze na ławie, kładąc obok nich łyżki. Pomógł jej przesunąć mebel pod łóżko z myślą że jeden fotel bardziej utrudnia niż ułatwia życie. Gdy mieszkał sam, wcale tego nie odczuwał, a teraz było to wręcz uciążliwe. Przysiadł obok niej i złapał w dłoń łyżkę pragnąc jedynie się najeść. Spojrzał na Marikę kiedy przytuliła się do niego. Widział czubek brązowej czupryny. Zrobiło mu się milej, choć podejrzewał że po trochu robi to by jeszcze bardziej go uspokoić. Pokręcił głową i przesunął dłonią po jej głowie - Już. Mariko, jest dobrze... - zapewnił po raz kolejny z lekkim westchnięciem by przestała się martwić - Proszę jedź, bo wystygnie. A zimny rosół jest ohydny. - żona posłuchała jego rady i zaczęła jeść. Wyglądali bardzo dziwnie niczym uczniowie siedzący przy szkolnej ławie. To skojarzenie rozbawiło mężczyznę i trącił Marikę stopą w łydkę, patrząc niewinnym wzrokiem na ścianę przed sobą. Zachciało mu się ją zaczepiać, bo przy kobiecie zwykle był trochę inny niż zawsze. Kiedy jego ciało od wewnątrz zaczął rozgrzewać rosół, zrobił się strasznie senny. Uspokoił się do reszty. Zerknął na Marikę i obrócił się nieznacznie z łyżką w ustach patrząc na śpiącego Adama - Może nie całkiem zimowy. - stwierdził kiedy wyciągnął w końcu łyżkę - Ale za to mocno śpi. Było tu przecież trochę... Głośno. - wspomniał jak odezwał się do matki, a Chrisa było słychać w kuchni - I nie obudził się. - tyle wynikło ze skromnych obserwacji jego ojca. Przeniósł wzrok na Marikę i uniósł lekko w górę brew. Czego? Moja droga... Mogę ci wypisać lub choćby na poczekaniu wymienić dwie takie rzeczy, a w zasadzie przypadki. Marika jednak nie zasługiwała na to by martwić ją bardziej. Adam uśmiechnął się do niej i cmoknął w środek czoła - Niczego Marii. - powiedział, a zabrzmiało to bardzo przekonująco - Ja mam już wszystko. - prawda była taka że miał nawet ponad miarę, ale aktualnie ważniejsi byli jego żona i syn. Wrócili do jedzenia rosołu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:26, 05 Maj 2010    Temat postu:

W czasie jedzenia od czasu do czasu zerkała w stronę okna. Ciemne chmury kłębiły się na nieboskłonie nie wróżąc niczego dobrego. Jak zwykle o tej porze ściemniało się. Ludzie wracali do domu. Inni wytrwalsi wciąż pozostawali pod wpływem zimnego chłodu panującego na dworze. Na szczęście, ani Marika ani Adam ani ich syn nie odczuwali tego. Siedzieli teraz w pokoju, w cieple, które rozgrzewało dostatecznie ich ciała. Nie drżeli z zimna. Co sprawiało, ze człowiekowi było o wiele lepiej. Uśmiechnęła się delikatnie obracając głowę w stronę Adama. - Przecież jem kochanie. Jem. - powtórzyła spokojnie i otarła sobie z kącika ust rosół, który się tam zabłąkał. Czuła się dużo spokojniej i lepiej kiedy i Adam był spokojny. - Wiem o tym. Czuję to. Po prostu chciałam poczuć Twoją bliskość i Twoją czułość. - Czego jej po prostu brakowało. Nie musiała tego ukrywać przed nim. On nigdy o niej nie zapominał. Nigdy jej nie szczędził swych czułości. Zalała ją fala błogości, z której po chwili została wyrwana jak z letargu, kiedy Adam ją trącił w łydkę. Popatrzyła najpierw w tamtą stronę, a następnie unosząc głowę zerknęła na męża. Cwany uśmieszek wypełzł na jej ustach. Oddała mu tak samo go trącając, a jej palec dźgnął go w korpus i sama się obróciła w bok chichocząc cicho. Kiedy spojrzała na niego, posłała mu niewinny uśmieszek. Już całkowicie rozluźniona powiodła za spojrzeniem męża. - Tak. Masz w pełni rację. Mocno śpi. Ciekawe po kim to ma? - Nie przypominała sobie aby kiedykolwiek matka wspominała jej o tym, że spała tak mocno. - Ja wiem! - powiedziała nieco głośniej. - Po tatusiu. - szturchnęła Adama bo to jego właśnie miała na myśli, nie uznawała żadnego innego ojca dla swego dziecka. - Jest bardzo dzielny. - To uszczęśliwiało w pełni Marikę. Zamilkła na chwilę i wzięła się za konsumpcję owego rosołu. Kiedy skończyła odstawiła talerz na bok. Otarła sobie usta. - I dobrze. Wspólnie mamy to czego nam potrzeba. Siebie. Reszta nie jest ważna. - To było pewne. Nie była ważna. Teraz jedynie pozostawało im wrócić do domu za którym szczerze mówiąc już tęskniła. Kiedy i Adam zjadła z cichym westchnięciem wstała. Nachyliła się by ucałować męża w czoło. - Dziękuję. Było pyszne. - Wzięła je i wymaszerowała z pokoju. Już dużo pogodniejsza weszła do kuchni. Lekko się uśmiechnęła i spojrzała na skonsternowane towarzystwo wahaniami ich nastroi. - Stało się coś? - zapytała niewinnie i wzięła się za zmywanie brudnych talerzy. Nie śpieszyła się. Zauważyła, że i reszta zjadła. - Mogę? - wskazała dłonią brudne talerze. Grace jej pokiwała i zapewne ją korciło aby zadać pytanie, ale nie uczyniła tego. Marii ją chwaliła za to, ze wiedziała kiedy mówić, a kiedy nie. Pozbierała talerze i kolejno je umywała. Kiedy skończyła wzięła się za ich wycieranie. - W zasadzie skoro już zjedliście... - zaczęła Marii przeglądając się w talerzu. Odłożyła go do szafki i wzięła następny. - Nie żebym was wyganiała, ale... - kolejny talerz trafił do szafki. - Myślę, ze powinniście już wracać. Czas. Tego nam wszystkim potrzeba. Nam na oswojenie się z podjęta decyzją i zaplanowaniu pewnych rzeczy, a wam... - skończyły się jej talerze i wzięła się za sztućce. - Na przygotowanie do wyjazdu. Ty... - wskazała palcem na Judit. - Będziesz jeszcze dziś nocować u Grace, o ile nie ma nic przeciwko temu, bo tutaj raczej nie ma miejsca. I radzę Ci dobrze Judit nie uciekać, bo tym razem to nie ja się Tobą zajmę, a Adam, a nie chciałabyś odczuć na swej skórze jego kary. - wykpiła siostrę czerpiąc z tego satysfakcję. Czuła się w swoim żywiole. - Także do domu, w piżamę, do łóżka, dobranocka i spać. - obróciła się na moment plecami, a jej ciało zadrżało od bezgłośnego śmiechu. Przyjmując powagę na twarz Marika spojrzała na Chrisa. - A Ty? Hm... - uniosła lekko brwi w górę jak by się nad czymś zastanawiała. - Radzę Ci doskonale być przygotowanym rano, bo nikt nie będzie na nikogo czekał. Wyjeżdżamy z samego rana. I jeszcze jedno. - popatrzyła na niego jak by go prześwietlała. - Radzę Ci dobrze nie denerwować mojego męża. Bo sama mu dam przyzwolenie na to by Ci odpowiednio natarł uszy i pokazał gdzie jest Twoje miejsce. - ostatnia łyżka znalazła się w szufladzie i została zasunięta co oznaczało poniekąd koniec jej tyrady. - Zobaczymy się jutro. W innym wypadku moglibyście zostać, ale skoro wszystko mamy wyjaśnione, a poza tym... - Marika wyprostowała się lustrując towarzystwo. - Mam syna w domu, chcę się nim odpowiednio zająć, również musimy się spakować, przenieść wszystko do samochodu, a na to potrzebujemy miejsce. - Na swe ostatnie słowa nałożyła odpowiedni nacisk. Nie mieli prawa im się sprzeciwiać bo by ich po prostu wyrzuciła za drzwi. Chyba Grace po tym co robili dla niej nie odważyła by się sprzeciwić? Bo Marika była skłonna się z wszystkiego wycofać i to też pokazywała. - A teraz wybaczcie obowiązki nas wzywają. - Zerknęła na męża, który się wszystkiego przysłuchiwał i wiedziała, że czerpie z tego równą satysfakcję co ona. - Do zobaczenia. - po tych słowach opuściła kuchnię nie zważając na resztę, która zapewne była nieźle osłupiała, ale Marice nie robiło to żadnej różnicy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:45, 05 Maj 2010    Temat postu:

Kiedy Marika zabrała mu talerz siedział z łokciami wspartymi na ławie podpierając dłońmi brodę. Słyszał wszystko dokładnie z tego co działo się w kuchni. Kiedy Grace, Chris i Judit wyszli mężczyzna zerknął na Juniora, który nadal spał. Adam wstał i wyszedł Marice na spotkanie. Uśmiechnął się ładnie i powiedział - Hetera... - nie obrażał jej. W tym wypadku był pewien że odbierze to jako komplement - Wredna zołza, bez której tak trudno... - oparł się plecami o drzwi łazienki przyciągając Marikę do siebie. Uznał, że tak bardzo dawno jej już nie całował. Stęsknił się. Nadrobił niespiesznie wszystkie zaległości, utwierdzając się w przekonaniu że z Mariką jest mu najlepiej iść przez życie i cokolwiek by się stało, to jakoś dadzą radę. Kiedy w końcu zostali sami Adam poczuł się wolny. Miał przed sobą kilkanaście godzin sam na sam z nią i z Juniorem. Była niedziela, jakby nie patrzeć dzień odpoczynku. Adam tylko i wyłącznie to miał w planach. Był zbyt zmęczony i utrudzony by myśleć o czymkolwiek innym. Złapał żonę za dłoń i pociągnął ku sypialni. Szedł za Mariką, obejmując ją w pasie z brodą wspartą na jej ramieniu. Nie miał już w sobie zbyt wiele energii. Wrócili na łóżko a chwilę przez Adam włączył same [link widoczny dla zalogowanych] kawałki. Telewizja ich nie pasjonowała. Woleli jak zawsze znaleźć sobie ciekawsze zajęcia. Mieli w sobie wszystko czego dusza zapragnie i nie potrzebowali więcej. Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął po chwili konwersację z pracownicą lotniska. Gdy się rozłączył rozciągnął swe ciało obok Mariki i złożył dłonie na brzuchu - Lot jest o dziesiątej. Trzeba będzie wcześniej wstać. - gdyby leciał tylko on i jego żona nie było by z tym problemów, ale teraz dołączał jeszcze dodatkowo ich syn, oraz rodzeństwo. Napisał wiadomość do Grace by wyszykowała Chrisa i Jud na godzinę wcześniej i odstawiła na lotnisko, bo nie chciał spędzić poranku w korkach. Oni mogli poczekać za Adamem i Mariką. Odwrotna sytuacja nie mogła mieć miejsca. Pech wskoczył na łóżko a Adam zapytał - A jego w czym przewieziemy? - obiecał Marice, że zabiorą kota ze sobą. Nie chciał go zostawiać na łasce matki. Przyzwyczaił się do niego i lubił jak mruczał - Gdzie ja w niedzielę znajdę klatkę dla niego...? - to jednak zostało odsunięte na jakąś godzinę. Adam przekręcił się na bok i zagarnął żonę ramieniem. Zasnął choć sam nie wiedział kiedy. Obudziło go poruszenie na łóżku. Zorientował się, że Marika podciąga się w górę by usiąść. Trzymała Juniora przyssanego ponownie do piersi. Adam złożył głowę na udach kobiety i mruknął zachrypniętym głosem - Głodomór. - zerknął na zegarek i zamrugał już bardziej przytomnie. Zaskoczony stwierdził, że niezbyt dużo czasu minęło od ostatniego posiłku małego. Kiedy Marika mu objaśniła większość zagadnień w tym temacie i oświadczyła, że musi do łazienki, Junior wylądował na jego ramionach. Wydała Adamowi polecenie i zostawiła ich. Jej mąż uniósł brwi w górę odbierając tetrową pieluszkę. Mam poczekać aż ci się odbije? A to po co? Zerknął na biały materiał, a po chwili już wiedział dlaczego mu go wręczyła. Nie wiedząc co dalej zrobić czekał niecierpliwie na Marikę zerkając co chwila z niepokojem na Juniora z góry. Kiedy tylko drzwi łazienki się otwarły powiedział - Odbiło mu się. Poprawnie raczej, ale też trochę... Jakby zwymiotował? - Marika pokręciła głową moszcząc się obok niego. Adam dowiedział się po chwili, że ich synowi się 'ulało' i to całkiem naturalne. Mężczyzna słuchając tego stwierdził, że jednak trzeba było kolekcjonować jakieś czasopisma. Nie czuł by się tak dziwnie bezradny wobec tej małej osóbki na jego ramionach, gdyby choć znał teorię. Marika przejęła małego, a Adam musiał się wybrać po kocią klatkę. Zostawił ich w mieszkaniu obdarzając buziakiem i zapewnieniem że niedługo wróci. Modląc się by w Macy's mieli coś takiego pojechał tam, bo nie chciało mu się szukać gdzie indziej. Zjawił się w mieszkaniu godzinę później słysząc pluski w łazience. Odstawił swój zakup na podłogę i rozebrał się. Zaciekawiony zajrzał do okafelkowanego pomieszczenia by zobaczyć Marikę myjącą Juniora. Pomógł jej chętnie, ale kiedy kobieta zaproponowała by sam się tym zajął podziękował grzecznie obiecując, że zrobi to kiedy będą w domu, na co przystała. Jej mąż wolał najpierw dobrze poobserwować. Chciał też umieć przy małym zrobić wszystko, ale nadal bał się, że przez przypadek zrobi mu krzywdę. Małemu Adamowi chyba spodobało się pluskanie w wodzie. Jego rodzice stwierdzili zgodnie, że jest mało problemowym dzieckiem i byli ciekawi nocy. Marika wysłała męża po śpioszki. Powrót zajął mu chwilę, bo nie wiedział dokładnie które wybrać. Kiedy wrócił kobieta kończyła osuszać ciało syna. Ubrali go i Marika poszła do sypialni. Adam w tym czasie posprzątał w łazience. Gdy z niej wyszedł zauważył że Marika czeka na coś, a kiedy do niej podszedł sprawa sama szybko się rozwiązała. Adam uśmiechnął się gdyż czekała tylko za nim. Obdarzyli syna buziakiem na dobranoc i ułożyli w łóżeczku. Wieża została wyłączona, żaluzje zaciągnięte a drzwi przymknięte. Adam i Marika poszli do kuchni półgębkiem rozmawiając na temat tego co zrobili. Pierwszy dzień jakoś minął. Junior był cały i zdrowy, a oni zadowoleni z tego powodu. Zjedli kolację i poszli się umyć. W czasie gdy Marika zajmowała łazienkę, Adam wyciągnął z pokoju ich torbę. Pakowanie się jutro rano nie wchodziło w grę. Jeśli mógł sobie oszczędzić nerwów, dążył ku temu. Pranie które robiła Marika zostało w niej upchnięte. Druga torba w jaką zaopatrzyli się wczoraj była mniejsza i kolorowa. Zawierała rzeczy potrzebne Juniorowi, a na jej wierzchu został przez Adama usadzony szmaciany pajacyk. Obok toreb stała klatka, którą Pech podejrzliwie obwąchiwał. Adam wygonił kota na ulicę by nie budził ich w nocy niepotrzebnie. Kiedy Marika zwolniła mu łazienkę wziął prysznic. Stojąc przed lustrem bawił się przez chwilę w zdrapywanie strupków jakich dorobił się rano przy goleniu. Opamiętał się i zgasił światło. Poprawiając spodenki wszedł na palcach do sypialni. Czarny kocur spał na fotelu wpuszczony przez Marikę, a ona pochylała się na łóżeczkiem. Kiedy i mężczyzna się nad nim pochylił stwierdził, że nic się nie dzieje. Junior spał z zabawną miną przedstawiającą całkowity brak kontaktu ze światem - Chodź... - szepnął odciągając ją ku łóżku - Śpi, nic mu się nie dzieje. Chodź Marii. - Adam pocałował swą żonę i mruknął - Dobranoc. - przywłaszczył sobie kobietę jak co wieczór, całą zamykając w swych ramionach.
- Zamknij się, ty zapchlony kocurze... - Adam wymruczał to przez sen, a po chwili usiadł gwałtownie na łóżku i otwarł oczy. Nie obudziły go miauki Pecha, a całkiem głośny płacz syna. W sypialni panowała egipska ciemność. Wstał i podszedł najpierw do okna by odsłonić żaluzje. Światło żarówki chyba by go zabiło, a to księżycowe było o wiele łaskawsze. Obrócił się i po dwóch krokach zawisł nad łóżeczkiem widząc zarys wiercącej się sylwetki syna pod kołdrą. Wyciągnął po niego dłonie, a w tym czasie obudziła się Marika i przetarła oczy z niemrawym pytaniem - Co się dzieje? - jej mąż wyciągnął Juniora przez co ten trochę ucichł - Nie mam pojęcia Marii. Nie jest znów głodny? - podszedł do kobiety uspokajając jak najlepiej umiał syna, kołysząc go, choć nie dawało to zachwycających efektów. Dopiero kiedy niemowlak przyssał się do piersi Mariki zaległa cisza. Mężczyźnie pozostało uspokoić kota, który wypłoszony niecodziennym hałasem zajrzał do sypialni ze strachem w wielkich oczach, które odbijały światło księżyca. Kiedy Junior skończył Adam popatrzył na gmerajacą się z łóżka Marikę i ziewnął. Wciągnął nogi pod siebie by kobieta nie potknęła się o nie, co doprowadziło by do ogromnego nieszczęścia. Czekali chcąc być pewnym tego że Junior zasnął, choć sami przysypiali stojąc nad łóżeczkiem. Gdy byli już pewni wrócili do łóżka starając się zasnąć.
- Adam! - mężczyzna obrócił głowę w stronę głosu, który próbował go wybudzić - Co...? - wyjęczał przecierając twarz dłonią. Zacisnął oczy i otworzył je. Marika stała w swojej zabawnie kusej koszulce nocnej przy łóżeczku. Adam zerknął na zegarek stwierdzając, że jest piąta nad ranem. Wstał próbując się skoncentrować. Płacz ich syna znów roznosił się po mieszkaniu, bardzo utrudniając to zadanie - Przecież nie jest głodny... - zaczął wspierając się bokiem o łóżeczko. Zatoczył się lekko kiedy odjechało ono w bok pod wpływem jego ciężaru. Przyjrzał się małemu, którego kołysała Marika. Z tej obserwacji wynikło tylko jedno. Mały Adam nie wyglądał już na sennego. Mężczyzna odgarnął kobiecie włosy na plecy by nie była za nie niepotrzebnie szarpana, a na to się zanosiło - Weź go... - wzruszył ramionami wskazując na łóżko - Weź go do nas... Może się uspokoi i zaśnie... - miał szczerą nadzieję, że tak właśnie się stanie. Położyli go między sobą zerkając na siebie lub na Juniora zaspanym spojrzeniem. Jedno pilnowało drugiego by nie zasnęli. Malec mając obok siebie matkę i ojca, ssąc z zadowoleniem smoczka uspokoił się tak jak sobie tego życzył czarnowłosy - Szantażysta... Nie przyzwyczajaj się... - mruknął parskając cicho śmiechem kiedy ten usnął. Popatrzył na Marikę i wychylił się by dać jej buziaka. Przespali razem, we trójkę tę marną resztkę nocy, która im została.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:22, 05 Maj 2010    Temat postu:

Ósma rano. Na tą godzinę mieli ustawiony budzik. To wycie doprowadzało ją istnie do szału. Powiodła dłonią macając po materacu. Z ledwością odnalazła telefon i wyłączyła budzik. Nie miała siły się obudzić. Przewróciła się na drugi bok gotowa zasnąć. Potrzebowała tego. Zbawiennego snu. Jednak nie dane jej było. Poczuła jak ją coś kopie. - Adam przestań! - warknęła pod nosem myśląc, że to on. Zapomniała o wszystkim kiedy usłyszała płacz dziecka i wtedy do jej umysłu dopiero doszły trzeźwiące bodźce. - Junior! - jak oparzona czym prędzej się podniosła i obróciła w jego stronę. - No już, już cichutko. - wzięła go na ręce i zaczęła kołysać w prawo i lewo, ale to nie wystarczyło. - Pewno jesteś głodny. Już. - odsłoniła swoją pierś i pozwoliła się synowi do niej przyssać. Popatrzyła ledwo przytomnym wzrokiem na Adama, którego chyba nic nie ruszało. Spał jak zabity. Z zawodem stwierdziła, ze musi go obudzić. - Adam. - zawołała raz, ale nic. - Adam! - zawołała głośniej, ale dalej nic. - Adam kochanie. - szturchnęła go wolną dłonią i dopiero to pomogła. - Kochanie trzeba wstawać. - cicho westchnęła i pogładziła synka po małej główce. - Zrobiłbyś śniadanie. Jak zje muszę go przewinąć. - powiedziała gramoląc się z łóżka. Stanęła na równych nogach lekko się chwiejąc, ale chwilę później złapała równowagę. Wyszła z pokoju. Kiedy chłopiec się najadł poczekała aż mu się standardowo odbije. - Czas Cię przebrać. - mruknęła już dużo pogodniej. Wzięła to co jej było potrzeba i poszła do łazienki. Ściągnęła śpioszki z synka i standardowo robiła to co wczoraj. - Ale sobie pojadłeś. - roześmiała się widząc kupkę synka. Dokładnie obtarła jego skórę i przebrała go w suchego pampersa. Zapięła śpioszki, a starego wyrzuciła do kosza. Kołysała synka. Przywitała się z Adamem buziakiem. - Dzień dobry. W końcu nasz śpioch wstał. - uśmiechnęła się cieplej i nastawiła wody. - Nie mamy za wiele czasu więc trzeba będzie się pośpieszyć. - rzekła jak by to nie było oczywistym. Ale było i to na nich spadało, jednak Marii była zadowolona, ze wracają do domu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:42, 05 Maj 2010    Temat postu:

Na Adama nie działały budziki. Nie kiedy nie przespał poprzedniej nocy i nie kiedy z ostatniej też miał bardzo mało. Nie obudził go płacz dziecka, ani słowa Mariki. Do trzech razy sztuka, co? Uchylił niechętnie powiekę i spojrzał na karmiącą kobietę spod czarnej grzywy - Ja nie wiem Marii czy jestem teraz taki kochany, bo cholernie... - oświadczył z naciskiem - Nie chce mi się wstać. - zajęczał naciągając na głowę kołdrę. Ścierpł cały bo przez małego leżał skulony na boku i zmarzł bo Marika podebrała całą kołdrę dla siebie i Juniora. Nie zaliczał tej nocy do udanych. Śniadanie? Wstał z łóżka machinalnie i powlekł się do kuchni. Poszedł po najniższej linii oporu i wstawił mleko. Nim Marika skończyła czekała na nią miseczka płatków. Był tak zaspany i zdekoncentrowany że o posiłku dla siebie zapomniał. Trafił się na korytarzu z Marika i zamrugał z powodu buziaka. Wstał? Jakie wstał? - Ja idę spać... - wymamrotał pod nosem. Uśmiechnął sie słabo na widok Adama w ramionach Mariki pochylił się by przywitać się z synem tak samo jak jego matka z nim. Pospieszyć? Połowy nie rozumiał. Gdzie nam się tak spieszy? - Jezu zrób mi kawę... - poprosił i poszedł do sypialni by się ubrać. Kiedy usiadł na łóżku sięgając po spodnie jakoś bez ingerencji własnego umysłu poleciał w tył i zamknął oczy. Chciał się zastanowić skąd w Marice tyle energii, ale jemu samemu na to jej zabrakło. Wzdrygnął sie kiedy o jego stopę zwisającą swobodnie otarł się kot. Adam usiadł i popatrzył na Pecha - Dzięki... - ubrał sie i zawędrował do kuchni mając nadzieję że kawa już na niego czeka. Błagam. Powiedź że zrobiłaś siekierę...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 22:44, 05 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:25, 05 Maj 2010    Temat postu:

Roześmiała się patrząc na męża. - Nie tylko Tobie mój drogi. Więc nie jesteś w tym sam. - puściła do niego oko krzątając się po kuchni. Pokręciła głową patrząc na niezbyt przytomnego i kontaktującego Adama. Chyba mało do niego docierało z tego co się dzieje, a tym bardziej jaki mieli dziś dzień. Popatrzyła na miskę płatków, którą zrobił dla niej, a dla niego nie było. Uniosła brwi w górę. Westchnęła cicho. - Trzeba Cię dobudzić. - rzekła cicho pod nosem. Wyciągnęła dwa kubki. W jednym znalazła się herbata, a do drugiego nasypała solidnie kawy bo musiał się obudzić. Poczekała aż woda się zagotuje i w końcu zalała oba kubki. Wyrzuciła torebkę do kosza i postawiła kubki na stole. Nim zjadła musiała przyrządzić śniadanie dla Adama. Wlała resztę mleka do garnka. Postawiła je na gazie. Do miseczki nasypała płatków i gdy się zagotowało zalała je. Wszystko to robiła z małym Adamem na rękach, który był chyba bardzo zaciekawiony tym co robi matka. Wyciągnęła łyżki z szuflady i jedną położyła koło miseczki Adama, a drugą wsadziła do swojej. Siadła na krześle i wzięła się za konsumpcję. - Siadaj i jedź. Kawa. - wskazała ruchem dłoni na kubek kiedy w końcu w kuchni pojawił się ponownie jej mąż. - I płatki. Musisz się dobudzić, bo się spóźnimy na samolot. - pokręciła głową i noskiem trąciła małą rączkę swego syna. Nawet podczas jedzenia nie traciła ochoty na zabawę z nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:48, 05 Maj 2010    Temat postu:

Mężczyzna westchnął ciężko wspierając się o futrynę - Wiedziałem, że z jakiegoś powodu ten dzień jest parszywy. Samolot... - pokręcił głową i odbił się by dotrzeć do krzesła. Dzięki, że mi przypomniałaś. To miłe z twojej strony. Płatki musiały poczekać. Kawa jak zawsze była ważniejsza. Sam jej aromat sprawiał, że Adamowi wracała przytomność umysłu. Nie osłodził więc wykrzywił usta czując jedynie gorycz. Ta gorycz jednak była mu potrzebna. Kofeina roznosiła się po organizmie pobudzając go i przywracając wszelkie funkcje umysłu. Popatrzył na Marikę i rzekł podnosząc lekko kubek w górę - Dzięki. Właśnie tego było mi trzeba. - ukłonił się nieznacznie i dopowiedział - Smacznego. - jedząc zapatrzył się w okno stwierdzając że pogoda jest jeszcze w miarę przyzwoita i przynajmniej ona nie psuje mu humoru. Kiedy skończyli jeść Adam pozmywał a Marika poszła przygotować małego do drogi. Skojarzył się ojcu z małym, pulchnym bałwanem, bo był okutany dokładnie przez Marikę. Złapał w pół Pecha i spróbował go zaprosić do klatki. Kot bronił się, ale z Adamem nie miał najmniejszych szans choć mężczyzna wyszedł z tej potyczki z kilkoma zadrapaniami na dłoniach. Adam zacmokał niezbyt zadowolony postawą zwierzęcia patrzącego teraz na świat przez kratki - A to dla twojego dobra. - stwierdził czarnowłosy prostując się. Zniósł ich torby na dół, łącznie z klatką kota. Zawsze mogłem zapakować cię w bagażnik. Ciekawe jak wtedy byś się czuł? Wrócił na górę. Sam posprawdzał czy wszystko jest wyłączone. Zrobił przegląd mieszkania uważając by niczego nie zapomnieli. Marika niecierpliwiła się trochę z Adamem na rękach - Już. Ubieram się. - mruknął zawiązując sznurówki u butów. Klucze zabrzęczały i wyszli z mieszkania. Adam przekręcił je wysłuchując znajomego mu doskonale szczęku zamka. Spojrzał na swoją żonę i powiedział tylko - Pamiętaj o co prosiłem cię wczoraj. - zeszli na dół i wsiedli do samochodu. Pech zamiauczał cicho na tylnym siedzeniu, a Adam poprzysiągł sobie nad sobą panować. Rzucił okiem po raz ostatni już dziś na kamienicę i udali się na lotnisko.

/ Ulice / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:27, 12 Sie 2010    Temat postu:

/ Ulice

Przywitał się z doskonale mu znanym wnętrzem dwupokojowego małego mieszkania. Postawił torbę na ziemi i rozpiął kurtkę czując że jego życie chwilowo zaczęło się wykolejać. Wszystko się da wyprostować, albo prawie wszystko. Przynajmniej się można postarać. Uśmiechnął się krzywo wchodząc do kuchni. Tylko dlaczego ja muszę to wszystko znów prostować? Przygotował sobie herbatę i kanapkę. Poszedł do sypialni i usiadł na łóżku wspierając plecy o jego ramę. W kieszeni ciążył mu telefon, ale uznał że jeszcze dziś wieczór da sobie z tym wszystkim spokój. Chciał się wyspać, a jeśli się wyśpi to jutro wszystko powinno wyglądać lepiej, choć nadal będzie parszywą rzeczywistością. Siedząc w tej nienaturalnej ciszy i zastanawiając się co począć najlepszego dokończył kolację i wypił herbatę okręcając powoli szklankę w dłoniach, patrząc uparcie na bursztynowy płyn. Wstał gwałtownie i energicznie jakby podjął jakąś decyzję. Marika była w Forks, on był tutaj i bez względu na wszystko trzeba sobie było radzić. Woda spływająca z prysznica ostudziła wszelkie dzikie zapędy i utwierdziła w tym że zimna, bezwzględna logika jest najlepszym wyjściem.
Obudził się rano rozglądając w pierwszej chwili ze zdziwieniem. Sufit był niby taki jak ten w Forks, ale wyposażenie jego sypialni już inne. Łóżeczko Juniora stało kącie bo kiedy wyjeżdżali nikt go nie zdemontował. Wstał i ubrał się. Przesadnie po staremu. Czarne spodnie, biała koszula i czarny krawat. W końcu idę do pracy... Chwycił marynarkę i wyszedł zamykając dokładnie drzwi od mieszkania. O śniadanie jak i mocną kawę zatroszczył się po drodze do biura.

/ Szary biurowiec jakich wiele


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:25, 21 Sie 2010    Temat postu:

/ Szary biurowiec jakich wiele

Adam nie odzywał się zbyt wiele podczas drogi do domu. Powód był dość prosty i prozaiczny. Robert nie dopuszczał go do głosu, a czarnowłosy nie zabiegał o niego usilnie. Evans był jak spiker w radiu komentujący rzeczywistość. Śmiał się z pewnej kobiety która miała spokojnie ponad pięćdziesiąt lat a szła w kusej sukience, narzekał na uliczne korki, czepiał się kierowcy o styl jazdy, ale widząc jego spojrzenie szybko przeszedł do opisania zalet jednego z większych sklepów które mijali. Adam nie wierząc ciągle że to robi otworzył przed nim drzwi do mieszkania - Nic się tutaj nie zmieniło. - zauważył Rob stając w małym przedsionku - A co miało by się zmienić? - zapytał retorycznie jego przełożony - Idź do pokoju. Co chcesz do picia? - zapytał. Robert koniecznie chciał obiadu więc nabył go na wynos u chińczyka - Sok, albo co tam masz... - powiedział idąc tam gdzie mu kazano. Adam garbiąc się poszedł do kuchni przysięgając sobie że to pierwszy i ostatni raz. Będę się tylko męczyć. I za jakie grzechy? Wyciągnął z szafki dwie szklanki i napełnił je sokiem o smaku limonki. Ujął w dłonie i skierował się do swej sypialni, która pełniła też funkcję pokoju dziennego. Podał mężczyźnie bez słowa szklankę i usiadł na łóżku wspierając plecy o jego ramę - I będziemy tak siedzieć? - zapytał Robert gmerając pałeczkami w kartonowym pudełku - Bo... - widać zabrakło mu jakiegoś rozsądnego końca. Adam rozejrzał się po sypialni zastanawiając nad tym jakie zajęcie mógłby mu dać. Takie bym i ja miał co robić. Najchętniej poszedłby spać. Miał za sobą męczącą podróż i dzień. Dołożył sobie na barki jeszcze więcej, biorąc do siebie tą ofiarę losu i umawiając się na wieczór. Jutro... Za to jutro mnie nie będzie dla reszty świata. Popatrzył na Roberta i wymyślił coś przy czym nie mógł zasnąć a przynajmniej nie musiał się ruszać z łóżka, co mu odpowiadało. Dwaj dwudziestodziewięcioletni faceci bawili się kilka godzin jak dzieci grając na konsoli. Po mieszkaniu rozlegały się co chwila groźby kierowane zazwyczaj ku wygrywającej stronie i jęki tej przegranej. Jeden drugiemu nie chciał za nic przepuścić. Robert był zadowolony bo Adam okazał tyle łaski że przestał się go czepiać o życie osobiste, a Adama duma roznosiła kiedy wygrał z przyjacielem w rajdzie WRC.
- W pół do ósmej... - Robert trącił ramię drzemiącego od jakiś dwudziestu minut mężczyzny - Słyszysz? - Adam uchylił powieki i odsunął od siebie pada - Zamknąłbyś się. Nie widzisz że śpię? - Robert uśmiechnął się i trącił go raz jeszcze - Nie śpisz. Wstawaj bo nasz idealista gotów zaraz wydzwaniać. Wstawaj Adam... Jestem ci winien piwo. - czarnowłosy wstał i odpowiedział - Powtarzam. Nie znałem tego szefa który wybawił cię od kłopotów, ale piwo chętnie wypiję. Nawet dwa. - pozbierali się w przeciągu pięciu minut i zeszli na dół. Wzięli taksówkę, bo do portu z kamienicy był spory kawałek. Poza tym nikt nie wie w jakim stanie wrócimy...

/ South Street Seaport


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:01, 01 Wrz 2010    Temat postu:

/ South Street Seaport

- Adam... Ale nie powiesz jej, prawda? Nie powiesz? - wchodzili po schodach a czarnowłosy mężczyzna milczał od dłuższego czasu. Przerywanie Robertowi i proszenie go o to by zamknął jadaczkę nic nie dawało, więc Adam przestał się odzywać. Sam jak zwykle kiedy był już bliżej swego mieszkania stawał się milczący i nieskory do rozmowy. Tym razem też nie było wyjątku. Robert nadal pojękiwał mu nad uchem stwierdzając że jest bardzo głupi, że upił się a zostawił swą żonę samą, że nie powinien tak robić i tym podobne. Adamowi cierpła skóra od tego. Uznał że Rob, który wsparł się o ścianę kiedy właściciel mieszkania szukał od niego kluczy, całkiem niezłą parę tworzyłby z jego żoną. Moglibyście jęczeć sobie nad głowami do woli. - Nie powiesz jej? - wybełkotał i chwycił za ramię Adama. Ten strząsnął jego dłoń i otworzył przed nim drzwi - Jak się nie zamkniesz to... - westchnął bo nie miał sił wymieniać litanii rzeczy jakie najchętniej by zrobił Robertowi za głupie pytania jakimi go dręczył. Czuł się coraz bardziej słaby i miał coraz większe trudności ze skupianiem uwagi. I sił jakby mu też zaczynało brakować. Zapalił światło na korytarzu i usłyszał za plecami ciche niezadowolone sapnięcie - Bądź poważny, to tylko światło. - mruknął rozpinając guziki marynarki - Ale razi... - poskarżył się brązowowłosy niczym dziecko. Adam spojrzał na niego i gdyby miał taką moc Rob byłby jut teraz bezwartościową kupką popiołu. Zajrzał do sypialni i odwiesił marynarkę na fotel czując jak oczy zaczynają mu się kleić - Spisz tam... - wskazał mu na drzwi od mniejszego pokoju kiedy pojawił się na korytarzu i spojrzał na mężczyznę próbującego powiesić kurtkę na wieszaku - Dobranoc... - mruknął żegnając się z nim. Zamknął się na moment w łazience.
Ten moment wystarczył by Robert pomylił kierunki. Mężczyzna wiedział doskonale gdzie Adam sypia i tam też bezwiednie pokierował swe kroki, chyba zapominając o tym co mu powiedziano. Na widok wielkiego dwuosobowego łóżka jego twarz rozjaśnił błogi uśmiech. Dotknął najpierw materaca dłońmi jakby upewniał się że jest on prawdziwy a później powoli ułożył się na nim i przytulił do poduszki nie zawracając sobie głowy takimi szczegółami jak ubranie - Dobranoc Kathie... - mruknął pod nosem i zasnął. W tym momencie w łazience zgasło światło. Prawowity właściciel łóżka zjawił się w sypialni i warknął pod nosem widząc na nim Roberta - Wstawaj! Ja tu śpię. - kiedy nie spotkał się z żadnym odzewem pochylił się nad nim i szturchnął w ramię nie zastanawiając się nad tym że nie zrobił tego najdelikatniej. Odpowiedziało mu chrapanie. Adam zamknął oczy i odetchnął głęboko. Wspaniale. Wprost świetnie... Skrzywił się na wspomnienie ostatniej nocy spędzonej na tamtej kanapie. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej koc. Obrzucił śpiącego Roberta jadowitym spojrzeniem i poszedł do drugiego pokoju. Najpierw musiał się przedrzeć przez wszystkie graty i ściągnąć z kanapy kartony, które na niej położył ostatnim razem, podczas robienia tutaj porządku. Gdy tylko się na niej położył dały o sobie znać wszystkie niewygody tego mebla. Nie przeszkadzało to jednak zbyt wiele bo zasnął nim choć jedno słowo utyskiwania ukształtowało się w jego umyśle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:57, 02 Wrz 2010    Temat postu:

Zapadł w niespokojny sen. Budził się co jakiś czas, co było spowodowane sprężynami w kanapie. Nie miał miejsca by się dostatecznie wyciągnąć i ułożyć wygodnie. Męczył się tak prawie że do rana i dopiero wtedy zapadł w dość niespokojny, ale jednak szalenie miły sen. Adam wpatrywał się w nim w czyjeś zielone oczy z pożądaniem. Młoda dziewczyna, nie miała więcej niż siedemnaście lat, pochylała się ku niemu a jej jasno brązowe włosy opadały powoli z ramion na które przed momentem je zarzuciła by nie przeszkadzały. Powiodła palcem po lewym policzku mężczyzny mrucząc przy tym cicho. Ten pomruk zawierający w sobie nutkę proszebnego jęku poruszał każdym nawet najmniejszym nerwem. Sięgnął bez zastanowienia po jej usta jakby były przyrzeczone tylko i wyłącznie jemu. Kiedy poczuł że jest przytomny zamiast otworzyć oczy zacisnął powieki. Nie chciał zapominać swojego snu. Zbyt rzadko miewał takie marzenia i szkoda je było wyrzucać z pamięci. Poza tym promienie słońca wpadające przez okno do pokoju niezbyt korzystnie by zadziałały na jego źrenice. Wiedział jak wygląda. Chorobliwie. Był blady jak ściana a pod oczami miał fioletowe sińce, czarne kosmyki w nieładzie opadały na twarz. Nędza i rozpacz. Z każdą chwilą dobudzania się kolejnych części jego organizmu do jego i tak już obolałego mózgu napływało jeszcze więcej bólu. Głowa była obezwładniona. Adam rozdarty między swym sennym, naprawdę realistycznym majakiem a pragnieniem które domagało się ugaszenia choćby szklanką wody nie miał pojęcia co wybrać. Na korzyść pragnienia przemawiała twardość i niewygoda kanapy na której przespał noc. Z drugiej jednak strony właśnie na tej kanapie znajdował się całkiem niedawno z nieznajomą zielonooką pięknością - Cholera jasna... - wychrypiał cicho. Przeciągnął się powoli i ostrożnie. To powiedziało mu w jakim stanie jest jego organizm. Wszystkie stawy się odezwały jednoczesnym protestem przypominając o sobie porcjami bólu. Dlaczego tylko w snach ta koszmarna kanapa jest wygodna? To ten... Adam ziewnął przeciągle i wykrzywił usta z bólu jaki zaatakował jego wyżęty z wody mózg.On powinien tutaj leżeć. Mężczyzna uchylił powieki i przyłożył sobie do oczu dłonie. Zapiekły go nieznośnie. Co ja wczoraj robiłem? Odrzucił koc którym był przykryty. Zsunął się na ziemię. Adam spojrzał na siebie. Wszystko było w porządku. Miał na sobie swoje ciuchy, znajdował się w swoim mieszkaniu. Zawsze mogło być gorzej. Nie wiedział co prawda jak tutaj dotarli, bo film urwał mu się kiedy Mark powiedział że spotykał się z dziewczyną. Młodą dziewczyną. Adam uśmiechnął się krzywo wiedząc skąd ten sen. Odgarnął czarne włosy z twarzy i przesunął prawą dłonią po materiale koszuli, od dołu do góry jak sprawdzał stan guzików. Westchnął cicho wyrzucając z siebie ciężkie przekleństwo. Usiadł i zaraz tego pożałował bo ciśnienie chciało rozsadzić jego czaszkę. Do głosu doszedł też żołądek, a Adam uznał w duchu że nie wyjdzie z łóżka choćby ktoś przyprowadził mu tą dziewczynę o której śnił. Generalnie... Wstał i przyłożył dłonie do swych lędźwi. Odchylił się w tył przeciągając. To wtedy nie musiałbym wychodzić z łóżka. - Robert... - w tym cichym wołaniu nie było nic dobrego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:21, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Zajrzał do sypialni i zobaczył śpiącego na brzuchu, w poprzek łóżka Roberta opatulonego kołdrą. Zabębnił o framugę palcami zastanawiając się czy go wywalić z piernatów czy nie. Ziewnął i uznał że nie będzie nadużywał swej, wątłej w tym momencie, siły. Poszedł do łazienki i wziął prysznic. Kiedy spojrzał w wiszące na jej ścianie lustro skrzywił się. Wyglądał gorzej niż okropnie. Zaczął się modlić by nikt nie przyszedł do niego, bo nie miał ani ochoty, ani chęci kogokolwiek gościć. Był jeden wyjątek, ale sądził że Marika nie będzie tęskniła do niego tak bardzo by zjawić się dzisiaj. Westchnął i przegarnął włosy palcami zastanawiając się co teraz zrobić. Najchętniej poszedłby spać, ale jedynie do swojego łóżka. Miał do wyboru aż trzy takie meble które mógł nazywać swoimi. Jedno tutaj zajęte przez Roberta. Drugie było w Forks, niestety nieosiągalne przez odległość jakie je od niego dzieliła. Trzecie znajdowało się w jednym z pokoi mieszkania mieszczącego się na szóstym piętrze. W pokoju z czarno - białymi ścianami. Tam też była Grace co skreślało szansę na spokojny sen. Znalazł się w kuchni przeklinając w myślach skrzypiące drzwiczki jednej z szafek. Nie ma... Nie ma nic? Nic?! Jego dłonie, trochę rozdygotane, wodziły po różnorakich opakowaniach, ale nie znalazły tego czego mężczyzna potrzebował. Ani proszków na ból głowy, ani na żołądek. Prychnął nie wiadomo na kogo zły i przykucnął wspierając plecy o szafę. Chwycił butelkę wody mineralnej i nie odrywał się od niej przez dłuższą chwilę. Oblizał usta czując się znów trochę przytomniejszy niż pół godziny temu. Zajrzał do lodówki mając zamiar zabrać się za śniadanie. Tylko dlaczego ja? On wstanie na gotowe... Adam szybko sobie uświadomił dlaczego on. Sam wyciągnął Marka i Roberta na miasto. A skoro jakimś sposobem ten drugi nocował u niego to czarnowłosy troszcząc się o siebie i swój głód mógł się zatroszczyć i o swego rówieśnika. Wykrzywił niezadowolony usta kiedy zobaczył że lodówka świeci pustkami. Jaki ja jestem miłosierny, prawda? Pomyślał z goryczą ubierając kurtkę, którą ściągnął z wieszaka na korytarzu. Cholernie miłosierny, a wszyscy mi zarzucają gruboskórność... Wynaturzenie. Oschłość. Sukinsynstwo... Ciekawe co jeszcze się znajdzie? Ubrał buty i wszedł ma moment do sypialni by wyciągnąć z marynarki portfel. Kiedy wychodził na klatkę trzasnął drzwiami. Sam się skrzywił w grymasie bólu, ale miał nadzieję że obudzi tym chrapiącego na całą kamienicę faceta.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:52, 05 Wrz 2010    Temat postu:

/ ???

Nacisnęła klamkę i uniosła brwi w górę. Oczywiście, ja dowiaduję się o wszystkim ostatnia. Westchnęła i weszła do środka rozglądając się po mieszkaniu swego syna. Przyszła jak zwykle przewietrzyć, by mieszkanie nie zarosło kurzem. Dziwnym było że drzwi od małego pokoju, którego zazwyczaj nie używał były otwarte. Zajrzała tam i zobaczyła koc leżący na podłodze. Podeszła i podniosła go. Strzepnęła i poskładała rzucając na kanapę. Przeszła z tego pokoju przecinając korytarzyk i obwieszczając swą obecność stukaniem obcasów. Zajrzała do sypialni i wszystko się spodziewała ujrzeć ale nie to co zobaczyła. Nie były to czarne, przydługie włosy swego syna, nie były to też loki Mariki. Poznała tą fryzurę i pokręciła głową chcąc od kogoś wyjaśnień bo sama nie potrafiła sobie udzielić na żadne z pytań, jakie jej się nasunęły, odpowiedzi. Zapukała w drzwi łazienki ale nikt jej nie odpowiedział. Zostawiasz dom otwarty i wychodzisz? Nocuje u ciebie Robert? Od kiedy? Poszła do kuchni czując że powinna zacząć rozwiązywanie tej zagadki od szklanki mocnej kawy. Otwarła szafkę i zacisnęła usta. Jakby kawa była w tym domu. Usiadła przy stole i wygrzebała z torby swą papierośnicę. Zapaliła i zaciągnęła się po chwili mając nadzieję że Adam, z którym jak zwykle miała do pogadania, zjawi się w miarę szybko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:59, 05 Wrz 2010    Temat postu:

/ Sklep

Wszedł na górę na szczęście nie spotykając po drodze żadnego z mieszkańców. Najwyraźniej wszyscy, jak przykładni ludzie poszli do pracy, czy też do szkoły. I tylko ja się tak lenię. Ciężka praca czeka mnie później. Trzeba korzystać póki można. Jak zawsze miał na wszystko usprawiedliwienie. Na każdy, prawie każdy swój grzech, na każdą swoją decyzję. Chyba był najlepiej zabezpieczonym mężczyzną pod słońcem we wszelkich dyskusjach. Nacisnął klamkę łokciem i znalazł się w przedsionku swego mieszkania. Poczuł dym papierosów i wzniósł oczy ku sufitowi. Nie dość, że pozwoliłem spać i nie wyrzuciłem z własnego łóżka... Musisz palić? Okno chociaż mogłeś otworzyć. Ściągnął buty i poszedł do kuchni szykując jakiś kąśliwy komentarz dla Roberta. Zatrzymał się w progu i spojrzał na tą która siedziała na stole i mierzyła go spojrzeniem. Opanował szybko zaskoczenie, które przez ułamek sekundy było widoczne w jego oczach i powiedział sztywno - Dzień dobry mamo. - postawił torbę z zakupami na szafie i zajął się ich wypakowaniem. Paczka z kawą zniknęła pierwsza - Robert jeszcze śpi? - zapytał za wszelką cenę chcąc uniknąć jej wzroku. Nie mógł sobie wymarzyć lepszego scenariusza. A chciałem tylko ciszy i spokoju. Złapał nóż i przyciągnął do siebie deskę by przygotować śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:45, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Oderwała wzrok od okna słysząc otwierające się drzwi wejściowe od mieszkania. Z sypialni dobiegało ciche pochrapywanie Roberta, a Grace była już w połowie swego papierosa. Była podenerwowana skoro tak szybko jej szło. Wydmuchnęła dym i uniosła spojrzenie na wysoką postać jaka pojawiła się w drzwiach. Przymknęła oczy nie mając ochoty go takim oglądać. To przelotne spojrzenie wystarczyło jej by wiedzieć już wszystko a przynajmniej wiedzieć dlaczego wygląda tak żałośnie - Dzień dobry Adamie. - przywitała się z synem tak samo oschle jak on z nią nie widząc powodów ku większej serdeczności. Założyła nogę na nogę poprawiając spódnicę. Strzepnęła popiół patrząc na to co wypakowuje z torby. Wstała i zabrała opakowanie mielonej kawy. Wyciągnęła szklankę, tylko dla siebie jak narazie, otwarła paczkę i odmierzyła czubatą łyżeczkę aromatycznych ziaren - Nie słyszysz? Czyżby libacja stępiła ci słuch? - zapytała kręcąc się wokół Adama, nalewając wody do czajnika i stawiając go na gazie - Chrapie aż się gotuje. - położyła dłonie na blacie szafki i wpatrzyła się w syna wyczekująco stając obok niego. Wiedziała jak go zdenerwować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:05, 06 Wrz 2010    Temat postu:

- Najwyraźniej. - odpowiedział, wiedząc że zaprzeczeniem jeszcze bardziej Grace się nakręci - Ale jest w tym coś jeszcze. - zaczął i rozpoczął smarowanie chleba masłem - Mówi się że w dobrym guście jest choć próbowanie... - podkreślił ironicznie i odłożył nóż na bok by nie kusił ani jego ani Grace - Podtrzymania rozmowy. Nie możesz powiedzieć że twój syn się nie stara być przykładnym i miłym człowiekiem. - powiedział otwierając opakowanie z serem. Uśmiechnął się do matki przesadnie szeroko i wyciągnął kilka żółtych plasterków które położył na posmarowanym wcześniej. Sięgnął po pomidora i umył go by zaraz pokroić na plasterki. Spojrzał na Grace kątem oka i westchnął - Boże i co z tego!? - żachnął się nie mogąc wytrzymać jej natarczywej obecności obok - Tak, wypiłem. Tak, jestem z siebie cholernie zadowolony. Tak Robert tu śpi, bo tak wyszło. I nie, nie ma tutaj twojej synowej bo szuka po świecie jakiegoś durnego dystansu do życia! Coś jeszcze?! - warknął i po chwili coś wpadło mu do głowy - Ach twój młodszy syn... - ciągle nie nazywał go swoim bratem - Po kłótni ze mną osiągnął w końcu jakieś zadowalające wyniki w nauce i być może... - podkreślił ale tym razem dodatkowo wzmocnił efekt wbiciem czubka noża w deskę - Jakoś zda egzaminy po średniej. I wiążę z tym ogromną nadzieję. Wiesz jaką? - zapytał i dał jej chwilę na zgadywanie - Taką że wyniesie się z Forks! - zasyczał i sięgnął po talerzyk by położyć na nim kanapki - Czy coś jeszcze mam mamie wyjaśnić? - zapytał opierając się bokiem o szafkę by widzieć dokładnie Grace.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 26, 27, 28  Następny
Strona 27 z 28

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin