Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Lenox Hill - szpital
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:14, 08 Lut 2010    Temat postu:

- Już. - powiedział kładąc jej dłoń na ramieniu - Narazie wystarczy. - stwierdził uspokajając swoją żonę - Zobaczymy co wymyśli. - Jud siedziała rozparta na poduszkach obok Chrisa. Oboje dzielili się znów słuchawkami. Splotła dłonie na brzuchu patrząc na swoją starszą siostrę. Przemyślała to. I doszła do zachwycających ją wniosków. Dużo ryzykowała, ale grając tą kulturalną mogła coś wygrać. Mogła mieć miesiąc wolnego od szkoły i spędzić go poznając to wielkie miasto od podszewki. Gdy trzeba będzie się zbierać tam gdzieś do tego Forks wróci do domu - Zdecydowałam iż... - zaczęła wyraźnie przesłodzonym tonem - Zostaję. Zostaję u pani Knight, jeśli będzie nadal skłonna mnie gościć. - nie była głupia. Mądrze i grzecznie też umiała się odezwać. Grace lekko zelektryzowana jej zachowaniem spojrzała na dziewczynę i pokiwała głową. Wiedziała że Adam nie ma już u siebie miejsca - Dziękuję. - odpowiedziała jej szczerze. I co z tego że ich nie ma? Myślisz ze sobie nie poradzę? Adam wzruszył ramionami - Uparła się jak zawsze. - zacisnął ramię wokół tali swej żony - I dobrze. - uśmiechnął się do Mariki. Choć był na nią trochę zły to wolał gdy miał ją obok siebie. Tym bardziej jeśli nic jej nie dokuczało. Odpowiedź Jud go zdziwiła. Zbyt szybko się zgodziła i poszła na ustępstwo. Popatrzył na Christophera ciekaw co on na to wszystko powie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:48, 08 Lut 2010    Temat postu:

- Skończmy po prostu ten temat. Za bardzo mnie to drażni. - wyznała szczerze przytulając się do męża. Zerknęła na siostrę. W jej wzroku jeśli jednak ktoś szukał zaskoczenia to go nie znalazł. Również nie dała się nabrać na jej słodki ton. Wiedziała, ze Jud odwleka tylko to co najgorsze. Nie miała się siły dziś z nią użerać. Miała swoje problemy na głowie. W dodatku Ben nie dawał żadnych oznak życia. Nie wiedziała co z Sobh. Trzymała kciuki aby było jak najlepiej z nią. - To dobrze. Twoja siostra przyjmie Cię pod swe skrzydła. - powiedziała uczynnie bez cienia fałszu. Ona w przeciwieństwie do Jud nie robiła tego umyślnie, nie grała na zwłokę, nie bawiła się w takie gierki. Po prostu musiała rozwiązywać własne problemy, a te gorsze eliminować. - Ona to robi specjalnie Adamie. Gra na zwłokę. - wyszeptała cicho wprost do jego ucha. Nie od dziś znała swoją siostrę. - Ale ok nie mam czasu się tym teraz zamartwiać. - powiedziała cicho kłaniając się lekko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:58, 08 Lut 2010    Temat postu:

Jego bezczynne leżenie i gapienie się w sufit przerwała dziewczyna, która wparowała do sali jak burza. Gapiła się na niego jak by jej wyrządził jakąś krzywdę. Wzruszył ramionami ściągając słuchawki z uszu i wyłączając sprzęcior. Odłożył go znów na szafkę. - No co?! - zawołał kiedy jej wzrok stał się nazbyt natarczywy. Nic jej przecież nie zrobił. Wysłuchał tego co miała do powiedzenia w względnej ciszy. - Oj nie dramatyzuj Jud. Tym nic nie zdziałasz. Jak się będziesz kłócić z Twoją siostrą, to Ci zrobi po złości. Rozegraj to inaczej. Bądź milsza, ułaskaw ją trochę to da Ci żyć. Tak jest zawsze. Trochę wystarczy poczarować staruszków, a już gruchają jakie to dobre z Ciebie dziecko. - parsknął śmiechem nie mogąc się powstrzymać. - No weź się opanuj kobieto. Siadaj i masz. - wziął znów ipoda i podał jej słuchawkę by się rozluźniła. - Wsłuchaj się to Ci pomoże. Przecież lubisz taką muzykę. Do sali zaraz weszła matka. Kilka minut po niej brat z żoną i jakąś dziewczynką. Przypatrywał się badawczo jej posmutniałej twarzy. Ujęło go to za serce. Kiedy Marika posadziła ją koło niego na łóżku nie zaprotestował. - Cześć. Chris jestem. Jean? Ładne imię. - rzucił komplement posyłając jej uśmiech numer 5. - Co taką młodą damę sprowadza w nasze skromne progi? - zapytał szczerząc się żartobliwie do dziewczynki. Wdała się z nim w małą dyskusję. Przestał zwracać uwagę na towarzystwo, które debatowało nad czymś. Kiedy Jud wypaliła z tekstem, ze zostaje uśmiechnął się szeroko. - Zuch dziewczyna. - wyszeptał w jej stronę. - No w takim razie pomieszkamy trochę razem. Chyba, jak mnie mama przygarnie do siebie? - rzucił niepewne spojrzenie w stronę Grace, po czym znów zerknął po towarzystwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:18, 08 Lut 2010    Temat postu:

Adam połowy z tego nie zrozumiał i nie chciał wiedzieć o co w tym chodzi. Wynik ich rozmowy był taki że Jud zostaje i tyle jak narazie wystarczyło na jakiś czas. Uniósł brwi w górę widząc zachwyt chłopaka. Przecież ona cię biła kretynie! Przypomniał sobie sytuację w której się poznali i wtedy Judit pokazała wyraźnie Christopherowi kto tu rządzi. Pokręcił głową wypuszczając powoli z ust powietrze. Przesunął wzrok na Grace gdy padło pytanie skierowane w jej stronę - A dlaczego miałabym cię nie przyjąć? - zapytała splatając palce i zaczepiając je o kolano - To ze jesteś tak głupi i czasem nie myślisz... - odchyliła się lekko w tył nieźle rozbawiona - Każdemu może się zdarzyć i to nie powód bym miała cię wyrzucać z domu. Gdybym tak postąpiła to Adam... - wskazała na starszego syna nie zapominając i o nim. Jak dopiekała to po równo - Już dawno by zginął... - zakończyła równie przesłodzonym tonem co Jud. Uśmiechnęła się do zebranego towarzystwa - Czyli wszystko ustalone. W porządku. - mruknęła godząc się na ich plany. Nie miała zbyt dużego wyboru. Jud zerknęła na Chrisa z wyższością. Wszystko szło po jej, po ich myśli - Och naprawdę Mariko... Nie wiem jak ci dziękować. I tobie Adamie... I oczywiście wam... - spojrzała na panią Knight i Chrisa - Czuję ze wszyscy będziemy się świetnie, wręcz wybornie... - powiedziała zadziornym tonem - bawić. - zakończyła a kostki jej chudych i długich paców strzeliły cicho i złowieszczo. - Adam uśmiechnął się i prychnął - Wspaniale Jud. Mam nadzieję że choć połowa z twoich zapewnień okaże się prawdą. Wybaczcie nam... - zaczął po chwili ciszy - Ale chcielibyśmy już wrócić do domu. Jean... - zawołał - Chodź. Chcielibyśmy byś poznała jeszcze kogoś. Lubisz koty, tak? - dziewczynka zakończyła rozmowę z Chrisem i zeskoczyła z jego łóżka stając przy małżeństwie - Bardzo lubię! - Adam pokiwał głową i pchnął lekko Marikę w stronę wyjścia - Do zobaczenia. - pożegnał się ze wszystkimi. Gdy wyszli nie wytrzymał i powiedział - Wredna, mała, zakłamana... - wolał nie kończyć. To jednak była siostra Mariki.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:24, 08 Lut 2010    Temat postu:

Grace po słowach syna sama zerknęła na zegarek - Faktycznie. - wstała z krzesła i spojrzała na dziewczynę - Zbieraj się Judit. - rozporządziła - Czas najwyższy do domu. - Grace ziewnęła zakrywając usta dłonią. Zawaliła jedną całą noc i kolejnej jeśli już z chłopakiem było w porządku nie chciała. Młoda dziewczyna zsunęła się z łóżka Christophera i rzekła - Możesz go zatrzymać na noc. - wskazała polakierowanym paznokciem na iPoda - Jakbyś się nudził to sobie choć tym czas umilisz, a ja i tak mam większość w telefonie... - odwróciła się od niego i chwyciła swoją kurtkę. Zapięła się pod samą szyję przygotowując się do wyjścia na ten mróz. Musze koniecznie sprawdzić jaka temperatura w domu jest. Pewnie na plusie... Grace zamotała szalik wokół szyi i założyła płaszcz. Chwyciła torebkę. Pochyliła się nad synem i ze szczerym uśmiechem złożyła na jego policzku buziaka - Wspominałeś kiedyś że brakuje ci matczynej miłości, czy się pomyliłam? - zaśmiała się cicho i wyprostowała - Do jutra. - Jud mu pomachała a usta śmiały jej się z purpury na policzkach syna pani Knight - Narazie! - zeszły obie na dół i wsiadły do samochodu. Grace prowadząc nie mówiła nic a Judit nie wciągała jej w konwersację.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:55, 10 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie Grace

Wysiadła z samochodu Grace jakby się tam w środku dusiła i potrzebowała tlenu. Jej dzień zaczął się parszywie. Okropnie. Jedynym słowem źle. Nim matka Christophera zgasiła silnik Judit była już na głównym holu i kierowała się szybko ku górze by udusić chłopaka za jego bezcenne rady. Wpadła na OIOM rozpinając kurtkę i ukrytą pod nią bluzę. Tu wewnątrz budynku było ciepło, nie tak jak na dworze. Nie cierpiała tutejszej pogody, jak i porannego sprzątania. Torba wściekle kołysała się w rytm jej kroków, a rytm krokom nadawała muzyka płynąca przez słuchawki podłączone do telefonu ukrytego w kieszeni. Ty sobie pisz książki o tym jak to dobroć pomaga... Ale na własnym przykładzie, bo dla mnie to katastrofa! Weszła na jego sale obracając się szybko w progu. Wyjrzała ukradkiem gdzie jest Grace, ale jeszcze nie było jej widać - Ty! - zwróciła się do jedzącego śniadanie chłopaka - Grzeczność nic nie daje. - fuknęła rzucając torbę na ziemię - Co człowiek dostaje?! - wycelowała w niego palcem wskazującym. Złamany paznokieć! - Obóz pracy! I to twój głupi pomysł! - wysyczała zbliżając się do niego. Usiadła na łóżku i rzuciła kurtkę na krzesło. Spojrzała na oniemiałego Christophera i wzruszyła ramionami - Smacznego. - wymruczała patrząc z żalem na swoje dłonie. Zgarbiła się lekko i powiedziała twardo - Nie chce z nimi, nie chcę tu... - pokręciła głowa - Nie chcę z nimi żyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:01, 12 Lut 2010    Temat postu:

Kiedy wszyscy już poszli odetchnął z ulgą. Ten dzień był niebywale męczącym. Leżąc na łóżku i słuchając muzyki rozmyślał długo nad wszystkim. Zmęczony tym usnął nawet nie wiedząc kiedy. Obudzili go rano gdy przyszedł lekarz zobaczyć czy wszystko w porządku. Było w jak najbardziej, ale humor niezbyt mu dopisywał. Najwidoczniej tabletki przestały działać. Jadł śniadanie w spokoju w myślach pomstując na tak wybrakowaną porcję jaką dostał. jednak musiał coś zjeść. Był głodny. Tęskniło mu się za obiadkami matki. Na szczęście dziś wychodził z szpitala. I tylko ta myśl go pocieszała. Popatrzył na dziewczynę, która wparowała do jego sali jak burza i od progu o coś go oskarżała. Przez chwilę zatkało go. Po chwili odzyskał rezon i uniósł lekko głowę w górę. - Cicho! - syknął do niej jak by zburzyła mu jego spokój. - Trochę kultury. Może tak dzień dobry najpierw? - dla niego nie był zbyt dobrym, a podejrzewał, ze może być jeszcze gorzej. - O co Ci chodzi? - uniósł pytająco brwi w górę. Jej oskarżenia go rozbawiły. Począł się cicho śmiać. - A czy ja Ci kazałem je brać wszystkie do siebie? Przecież roisz co chcesz? - wzruszył ramionami. Odstawił pusty talerz na szafkę i podsunął się wyżej na łóżku. - Bo co? Bo moja matka kazała Ci coś zrobić? Boże... - wywrócił oczami nie mogąc tego słuchać. - Uspokój się. I nie zachowuj jak księżniczka. To, ze ktoś Ci coś kazał zrobić to jeszcze nie katastrofa. - zrugał ją od razu patrząc moment spod byka. Przywołał się do porządku. - Daj sobie siana. - odciął się cierpko. - Jak nie chcesz to nie żyj. Ktoś Ci nakazuje? Zawsze możesz wrócić do siebie. Czy nie tego chcesz? - kiedy kiwnęła głowa mówił dalej. - Więc co Cię powstrzymuje? Chyba nie Twoja siostra? - wątpił w to. Jud nie wyglądała na taką co to by sobie dała na głowę wleźć. - Ok, ok. Zresztą ja Ci nie będę dawał rad, zaraz powiesz, ze wszystko co mówię jest złe i nie ma sensu, oraz się nie sprawdza. - wyrzucił to z siebie na jednym tchu. Potarł silnie prawy policzek. - Trochę pokory jeszcze w życiu jakoś nikomu nie zaszkodziła. Jak byś nie była taka opryskliwa względem innych to może byś miała lżej, ale skoro wszystko jest dla Ciebie złem to co się dziwisz? Rób jak chcesz. - odchylił się w tył i położył wygodnie swoją głowę na poduszce.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:36, 12 Lut 2010    Temat postu:

Judit zeskoczyła z jego łóżka jak oparzona - Nie cichaj na mnie! - teraz dopiero miał prawo ją uciszać bo podniosła głos. Jej policzki powlekły się różem. Już ci przestali te prochy aplikować, tak? Żałowała że nie ma tu Adama. Przyjemnością dla niej było obserwowanie ich kłótni. Do takiej napewno by teraz doszło. Odeszła na drugi koniec sali byle dalej od chłopaka. Popatrzyła na niego z godnością unosząc głowę - Ty też zaczynasz jak Marika? Dobrze. Jaśnie oświecony Christopherze. Witam pana a w zasadzie chyba byłoby lepiej gdybym zaraz pożegnała i wyszła, czyż nie? - zapytała gorzkim tonem. Tupnęła nogą. Chciała zaprzeczyć tym wyraźnie że nie jest żadną księżniczką a odniosło to raczej odwrotny skutek - Nie zachowuję się tak...! - zaczerpnęła głębiej powietrza. W jej pojęciu była gościem, nie zaliczała się do rodziny więc nie powinno jej się nękać obowiązkami jak i innych domowników. Wysłuchała go do końca za nic mając sobie jego słowa - Wiesz co mnie powstrzymuje? - zapytała jadowicie - Właśnie ona. Bo z dwojga złego wolę już chyba wybrać ją niż rodziców. Bo ona ma dużo zajęć, teraz ich jeszcze przybędzie, a jak Inez jest w domu to będzie mnie wiecznie kontrolować! Nie chcę, ale muszę, bawi cię to co? - po chwili ciszy wybuchnęła śmiechem wpatrzona w korytarz przed sobą - Trochę pokory jeszcze w życiu jakoś nikomu nie zaszkodziło... - powtórzyła jego słowa kiwając głową - I kto to mówi? - zaniosła się śmiechem ponownie - Ty. Człowiek na tyle pokorny że ucieka z domu dowiadując się ze ma brata. Tak, naprawdę... Pokora w życiu pomaga cholernie. Sam wiesz najlepiej, prawda? - prychnęła cicho. Nikt z was tego nie zrozumie... Spojrzała na drzwi, przez które zajrzała pielęgniarka. Podeszła do nich i zatrzasnęła je jej przed nosem - Rozmawiam! - odwróciła się w stronę chłopaka i zapytała - Jeszcze jakieś dobre rady, czy mogę się czuć tak cudownie ignorowana i stąd iść? - nie wydawało jej się by była komukolwiek tu potrzebna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:38, 13 Lut 2010    Temat postu:

Wywrócił oczami. Przetarł sobie silnie dłońmi twarz słuchając wywodów dziewczyny. Zaczynało go to cholernie drażnić. Co by nie powiedział było źle. Ta dziewczyna chyba nie nadawała się do normalnej rozmowy. A już na pewnie nie z takim tonem głosu. - Już? Skończyłaś? - uniósł pytająco brwi nie wiedząc czy ma dalej czekać aż się na nim wyżyje. Wisiało mu to z góry na dół. - No dobra... - nabrał głębiej powietrza w płuca. - Po pierwsze uspokój się. Twoje krzyki drażnią człowieka. Mówił Ci to ktoś już? Zastanawia mnie czy potrafisz normalnie mówić do ludzi, ale tak aby się nie unosić i nie fochać na nich? Bo odkąd Cię znam, to ciągle coś Ci nie pasuje. - zagryzł silnie wargę i poczuł metaliczny posmak krwi w ustach. Cholera... - dochodziło do tego, ze przez nią niepotrzebnie się denerwował, a nie chciał tego. - Skończ z tą ironią ok? Bo to do Ciebie nie pasuje. Chcesz abym zaczął Cię nazywać damulką? Nie chcesz tego chyba prawda? - przekrzywił lekko głowę w bok. - No właśnie, ja tez nie. Myślisz, ze sprawia mi radość mówienie tak o Tobie? - pokiwała niezdecydowanie głową. - Mylisz się, nie sprawia. - powiedział zgodnie z prawdą. - Dlaczego wpychasz mi na chama w moje usta słowa, których nie powiedziałem? To Twoje zdanie. Nie przeszkadzasz mi. - zdobył się nawet na dość szeroki uśmiech eksponując przy tym swoje białe, równe uzębienie. - Ha! - gdyby mógł to by klasnął w dłonie, ale nie chciał bo głupio by to wyglądało. - A widzisz więc jednak są jakieś tego plusy. Więc nie narzekaj tak. Będziesz miała więcej swobody. A ja to co? Rodzicielski nadzór w postaci matki, która mi zapowiedziała, że jak nie będę chodził do szkoły to mogę się pakować i wracać do ojca. Wspaniale. - skrzywił się na samą myśl, że musi chodzić do szkoły, a dodatkowo, ze musiałby wracać do ojca. Nie chciał tam powracać. - Ej! - tym razem to on wycelował w nią palcem. - Nie uciekłem. Wyszedłem. A to wielka różnica. Dusiłem się tam więc co miałem się zadusić? Musiałem odetchnąć trochę i przemyśleć parę spraw, a tam się nie dało. - wzruszył obojętnie ramionami. Po chwili jego dłoń przecięła powietrze co tym samym oznaczało, ze na tym kończy ten durny temat. - Cholera Judit! - zdenerwował się na nią. - Dlaczego Ty taka jesteś? Wobec mnie? Czy ja Ci coś zrobiłem do cholery jasnej? - aż się uniósł na łóżku. - Siedź na dupie i nigdzie nie idź, bo i tak spotkamy się w domu za dwie godziny czy to Ci się podoba czy też nie? A tam będziemy musieli w swoim towarzystwie spędzić dość sporo czasu, bo wątpię by Twoja siostra z moim bratem wracali na ta wiochę wcześniej niż za miesiąc. - wypuścił powietrze ze świstem i szybko nabrał w płuca bo mówił na jednym tchu. - Więc raczej chyba lepiej abyśmy doszli do jakiegoś porozumienia tak? Chyba, ze wolisz iść i dalej się na mnie dąsać to proszę. - wskazał jej dłonią drzwi do sali. - Droga wolna nie zatrzymuję Cię. Masz prawo wyboru. Rób co uważasz za słuszne. - pokręcił lekko głową. To gadanie go zmęczyło. Upił kilka łyków herbaty by załagodzić suchość w buzi. Począł się gramolić z łóżka po to by się ubrać. Nie zamierzał tutaj spędzić ani minuty dłużej niż było to potrzebne. Zajął się sobą na moment zapominając o dziewczynie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christopher Knight dnia Sob 8:45, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:02, 13 Lut 2010    Temat postu:

Judit zacisnęła usta i utkwiła wzrok w suficie. Nie. Nie skończyłam i pewnie nigdy nie skończę, ale co tam... Wzruszyła ramionami okręcając się wokół własnej osi. Skrzyżowała ramiona na piersi, a prawa noga podrygiwała jej lekko w rytm czegoś co nuciła pod nosem by oderwać się choć na moment. Nikt mi tego nie mówił. Bynajmniej ja tego kogoś nigdy nie słuchałam. Oddychała lekko, nie była zdenerwowana. To samo mogłabym powiedzieć o tobie. Też masz jakieś 'ale'. Często, no cóż. Niech ci będzie. Spojrzała na Christophera z kąta w którym teraz stała opierając się o ściany. To ciekawe co według ciebie do mnie pasuje skoro nie ironia? Wzruszyła lekko ramionami, ale pokręciła głową. Było jej to obojętne. Zaczęła dostrzegać to że sama będzie musiała sobie radzić. Kupię sobie mapę i sama zwiedzę to miasto. I już nie będę ci się naprzykrzać. I nie będziesz musiał ze mną spędzać tego jakże cennego czasu. Twojego domu jak ognia zacznę unikać, byle byś już nie musiał mnie widywać. Judit odepchnęła się od ściany i odwróciła od niego wzrok. Nie mówiąc ani słowa wyszła na korytarz gdzie przykucnęła przy ścianie. Zeszła się Grace i swoje wyjście wytłumaczyła tym że Christopher się przebiera. Jego matka poczekała chwilę i zapukała. Weszła do środka a Jud została na korytarzu nie mając najmniejszej ochoty go widzieć. Proszę bardzo. Zignorowała ten olśniewający uśmiech jakim ją na sali obdarzył. Zacisnęła wokół siebie ramiona i pochyliła głowę w dół doskonale czując się samą. Przynajmniej tak sobie usiłowała wmówić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:41, 14 Lut 2010    Temat postu:

Wolno wciągał na siebie czystą garderobę. Nie przychodziło mu to z trudnością. Jak każdy facet miał chyba w tym wprawę. Pościelił łóżko na którym już nie zamierzał leżeć i rzucił na nią koszulę szpitalną. Porwał swoją szczoteczkę do zębów, z tubki wycisnął trochę pasty i nad umywalką zaczął szorować swoje zęby. Miał dosyć tego szpitala i chciał jak najszybciej się stąd ulotnić. Chociażby i zaraz. Gdy skończył przeczesał palcami swe włosy ustawiając je po swojemu. Zerknął na tą osobę, która weszła. Była to jego matka. Skinął jej głową. - Dzień dobry. - przywitał się należycie jak trzeba. Nie przejął się tym, ze Jud wyszła, ani tym że nie weszła. Skoro nie chciała z nim rozmawiać, ani nie chciała pojednania to miał to głęboko w dupie. Nie zamierzał się wysilać na siłę. Dziewczyna co raz bardziej swoim zachowaniem go drażniła i udowadniała, ze na prawdę trzeba ją nazywać księżniczką. Jak do tej pory nie zrobiła nic aby temu zaprzeczyć, a raczej utwierdzała go w tym przekonaniu. Westchnął cicho pod nosem. - Jestem gotowy. Możemy już iść? - zapytał od razu matki aby czym prędzej opuścić to pomieszczenie. Nudziło mu się tutaj cholernie. Chciał do domu. Wziąć gorącą kąpiel, zrelaksować się chociażby i bezczynnym leżeniem. Poza tym chciał się w końcu rozpakować i załatwić kilka rzeczy, a tutaj nie mógł tego zrobić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:01, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Już? - zapytała od progu gdy tylko się z nim przywitała - Gotowy? To doskonale. - stwierdziła Grace. Położyła torebkę na łóżku i otwarła ją. Schowała do środka wypis ze szpitala. Ogarnęła Chrisa wzrokiem i zapytała - Zrobiłeś jej coś? - wskazała kciukiem na korytarz z zaciekawieniem lustrując jego twarz. Nie wiedząc czy w ogóle doczeka się odpowiedzi wyszła przed salę - No już Jud. Nie będziemy za tobą czekać. - oświadczyła spoglądając na dziewczynę z góry. Nastolatka pozbierała się i wstała - Nie musicie. - mruknęła. Załapała co było u niej dość rzadkie typowy dołek. Mijając bez słowa Christophera weszła na salę. Ubrała kurtkę i chwyciła swoją torbę. Schowała do niej iPoda. Wyciągnęła z paczki papierosa i wsunęła do kieszeni. Tak jak powiedziała nie miała zamiaru z nimi wracać a bynajmniej nie teraz. Kiedy wyszła byli już na końcu korytarza. Jud nie spiesząc się wcale powlekła się w tą samą stronę. Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki obracając lekko ukrytą w niej fajkę. Zastanawiała się gdzie się udać. Miasto było ogromne. Przecież tu nie zginę a nawet... Nie chciała siedzieć w miejscu. Miała ochotę coś zobaczyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:16, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Jak najbardziej. - ubrał na siebie swoją kurtkę. Jedną z niewielu, którą tak lubił. Była czarna, idealnie dopasowana do niego. Pokiwał matce głową podchodząc do niej. - Ja? - uniósł pytająco brwi. Oczywiście jak podejrzenia to do niego. A niby co miałby jej zrobić? Nic. Nie krzyczał na nią, nie wyzywał. Po prostu nie rozumiał jej zachowania. Nie miał zamiaru jej niańczyć. Sama świadomie odrzucała jego towarzystwo, a on nie zamierzał się za nic narzucać. Wzruszył obojętnie ramionami. - Nic jej nie zrobiłem. Nie wiem o co jej chodzi. - powiedział cicho wychodząc z sali. Zerknął na Jud, a ona go zignorowała. Westchnął cicho pod nosem. Wyprostował się i żwawo szedł obok swojej matrony. Cieszył się w głębi siebie, ze już wychodzi. Nie musiał czekać na nic. Był wolny. No może prawie wolny. Ale przynajmniej z dala od tego miejsca. Nie lubił szpitali. Zawsze jawiły mu się jako zło konieczne. Kojarzyło z cierpieniem i bólem oraz z śmiercią. A on był bliski śmierci. Gdy znalazł się na zewnątrz odetchnął świeżym powietrzem szczerząc się jak głupi. Podszedł do matczynego auta i czekał aż otworzy zamki. Nawet się nie obejrzał za siebie. Nie patrzył w stronę Judit. Miała swój rozum i robiła to co chciała, a jemu nic do tego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:48, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Napewno nie? - kiedy pokręcił głową musiała mu uwierzyć. Grace zeszła wraz z synem na dół i wyciągnęła kluczyki by otworzyć drzwi samochodu - Pakuj się jedziemy do domu. - powiedziała - Dam ci coś jeść bo wyglądasz jakbyś tam głodował... - powiedziała gdy przyjrzała mu się w świetle dnia. Judit pojawiła się przed szpitalem pięć minut później i popatrzyła na rozmawiających ze sobą matkę i syna. Wyciągnęła z kieszeni wyczekiwanego papierosa jak i zapalniczkę. Stuliła dłonie i zapaliła. Kiedy na nią spojrzeli okręciła się i pomachała im na odchodne. Wcisnęła w uszy słuchawki nie chcąc słyszeć przypadkiem jeśli by ją zawołali. Grace oparła się o samochód - Miała iść do Mariki? - zapytała i spojrzała na Chrisa tak jakby to on miał znać odpowiedź na to pytanie. Kierunek jaki obrała był zgodny z drogą do kamienicy - Ej! - strzeliła mu palcami przed oczami - Powiedź że wreszcie! - ponagliła go bo patrzył na odchodzącą Jud nieznośnie długo a Grace nie lubiła czekać.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:44, 14 Lut 2010    Temat postu:

- Na pewno nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Na reszcie. - wymruczał cicho pod nosem. Parsknął śmiechem gdy matka wspomniała o jedzeniu. - A co Ty myślałaś? W szpitalu nie karmią tak dobrze jak w domu. Ograniczone racje żywnościowe i to ma Ci wystarczyć. - wzruszył ramionami. Oparł się o drzwi i w końcu obrócił się w stronę gdzie była Jud. Gdy zapaliła papierosa pokręcił głową. Jednak zdziwiło go to, ze nie jedzie z nimi. Co jest? - Pomyślał, ze to może jego wina, a może woli go unikać. Przecież nic jej nie zrobił. Nie zasługiwał z jej strony na taką ignorancję. Pomimo wszystko. Skrzętnie ukrywał to, że jednak w jakiś tam sposób polubił dziewczynę, ale ona nie pozwalała mu się zbliżyć do siebie na bliższy odcinek. Ponownie westchnął. Zachowywał się co najmniej dziwnie. Wyprostował się dumnie. Należał do Knight'ów i nigdy nie ujawniał tak jawnie swych uczuć. Był raczej skryty w sobie. Wzruszył ramionami. Patrzył jednak bardzo długi czas za dziewczyną nim była już dość daleko z zamyślenia wyrwał go głos matki. - Co? - po chwili pokojarzył fakt. - A skąd ja mogę wiedzieć? Przecież mi się nie spowiada. Nie wiem dokąd poszła, jak zmarznie to wróci. - odwrócił swój wzrok od matki i wsiadł pośpiesznie do auta Grace. Miał dość tego przesłuchiwania. Chciał być jak najszybciej w domu. Zapiął pasy i czekał za matka, która wcale się nie kwapiła aby szybko odjechać. Zaczęło go to drażnić. Czy wszystko musiało się kręcić wokół tej dziewczyny? Miał wrażenie, ze tak właśnie jest.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:06, 16 Lut 2010    Temat postu:

/ Ulica

Pominęła całkowicie temat Aarona. Nie miała zamiaru więcej o nim rozmawiać. Tak jak mówiła ignorancja. Od teraz sama miała zamiar się do tego stosować. To było najlepsze rozwiązanie z tego wszystkiego. Odchyliła głowę w tył i poczęła się śmiać. - Oj schlebiasz mi mężu, ale fakt. - objęła go za szyję przystając na moment. - Jestem Twoja. Tylko i wyłącznie Twoja. Nikt nigdy więcej nie będzie miał do mnie prawa oprócz Ciebie. - uśmiechnęła się delikatnie i potarła swoim policzkiem o jego policzek. Odsunęła się i znów objęła go w pasie. - Za to ja mam najwspanialszego, najprzystojniejszego i najodważniejszego mężczyznę i męża na świecie. Zawsze gotów mnie bronić. I to się chwali w pełni. Mój mąż. Tak brzmi to bardzo dumnie. - pogłaskała go po ramieniu będąc już w zupełności rozluźnioną i zadowoloną jka już dawni nie była. Tego im trzeba było. Odpoczynku od wszystkiego. I ich wspólnego towarzystwa. - Kochanie moje. Zobaczymy naszego syna i czym prędzej do domu. Dalej jestem pokuszona perspektywą zabarykadowania drzwi. - zaśmiała się cicho wchodząc do szpitala. - Telefonu nie muszę już wyłączać więc zrobisz to z swoim i będziemy się byczyć. - trąciła go lekko w ramię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:21, 16 Lut 2010    Temat postu:

/ Ulice

Znaleźli się przed szpitalem gdy Marika przytrzymała go za szyję i zmusiła do przerwania kroków. Kiedy powiedziała że jej schlebia zamachał lekko palcem - Schlebianie to mało. Ja cię wielbię za całokształt Mariko. Schlebianie nie umywa się do tego co ja teraz czuję. - pokiwał lekko głową przesuwając dłonią po policzku kobiety. Zabiję tego który by się odważył... Był do niej zbyt przywiązany, była jego żoną i przynależała do niego. Może był w tym pojęciu zbyt samolubny, ale Adam nie lubił się dzielić czymś, czy jak w tym wypadku kimś należącym do niego. Marika jednak to samo czuła względem niego więc byli kwita. I z tym było im najlepiej - Do usług. - stwierdził kłaniając się przed żoną lekko - Zawsze cię obronię, przed czym tylko zechcesz. - wystarczyło by że skinęła by palcem, a był na jej wezwanie - Moja żona. - wypowiedział z dumą - Równie wspaniale. - wyprostował się i ujął ją pod ramię - Wystarczy że wywieszę na nich odpowiednią tabliczkę. 'Trzymać się z daleka.' Każdy zrozumie. - powiedział kiedy wspinali się po schodach wiodących na oddział na jakim leżała Marika. Uchylił przed nią szerokie drzwi - Byczenie się z tobą... Poezja. - powiedział to słowo z takim samym zachwytem z jakim nieraz i ona je wypowiadała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:35, 16 Lut 2010    Temat postu:

- Wielbisz? - przyłożyła swoją głowę do jego ramienia lekko przechylając swoje ciało w bok. - I vice versa. To samo odczuwam względem Ciebie. Tak nam było pisane od początku. - uchwyciła w swoje drobne palce jego dłoń i ucałowała z namaszczeniem miejsce w którym widniała blizna po szklance, którą zgniótł w dłoni gdy się poznali. - Za każdy Twój oddech, za każde słowo, za każdy gest. Za całą czułość, za miłość i za to, ze jesteś przy mnie. Bez względu na to co by się działo. - Było jej tak przyjemnie. Nigdy nie musiała się o nic martwić sama. Nigdy nie przeżywała większych trosk bo miała przy sobie Adama, który dawał poczucie bezpieczeństwa. Zawsze ją chronił. Zawsze uraczył dobrym słowem, jak i zawsze podbudował i podniósł na duchu. Czyż mogła być bardziej szczęśliwa przy kimś jak nie przy nim? Tylko przy jego osobie odczuwa takie emocje. Wszelką czułość, wszelkie radości, jak i miłość. Wielką, nieograniczoną, bezgraniczną i na zatracenie byle by tylko przy nim być. Nie wyobrażała sobie aby mieć innego mężczyznę. Adam był całym jej światem. To on podniósł ją pierwszy z dołka, wyciągnął do niej pomocną dłoń i pomógł. Obdarzył miłością. Jak nikt inny. I trwa to do tej pory nieprzerwanie. Można by rzec nawet, ze z każdym dniem jest ona co raz to większa i większa. Jedno oddałoby życie za drugie bez wahania. - I za to Cię kocham. Za to, ze jesteś, za to jaki jesteś. Za całokształt. Bo kochać tak mogę Cię tylko ja. Twoja żona. Marika Knight. - zaśmiała się cicho. - I to się nigdy nie zmieni. Nie zamieniłabym tego na żadne skarby świata. Bo mam tak wielki, bezcenny skarb, ze nie można tego pojąć umysłem. - weszła na oddział położniczy. Przeszli przez długi korytarz i w końcu stanęli przy szybie, gdzie leżał ich synek. - Śpi. - uśmiechnęła się pod nosem. - To dobrze. Sen jest zbawienny i regeneracyjny. Dobrze mu zrobi. - małe dzieci w takim wieku spały ciągle jak sobie przypominała. Przysunęła się do męża i obejmując go patrzyła na ich syna. Tak ślicznego. Z dnia na dzień wydawał się jej jeszcze piękniejszym. - Mmmm... -zamruczała cicho pod nosem. - Chciałabym go już wziąć na ręce. Nie mogę się tego doczekać. To takie ekscytujące. - wyznała szczerze mężowi. - Jeszcze trochę i zabierzemy go w końcu do domu. - skwitowała to kolejnym uśmiechem, który wypłynłą na jej brzoskwiniową skórę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:57, 16 Lut 2010    Temat postu:

- Całym sercem. - powiedział szczerząc do niej zęby. I on droczył się z nią na swój sposób. Lubił się z Mariką licytować. Wsłuchany w jej słowa kręcił zabawnie głowa mrużąc oczy co miało oznaczać jego wielkie wzruszenie. Wyrwał lekko swoją dłoń i pacnął jej - Nie przy ludziach. - mruknął chichocąc cicho - Przy ludziach mogę tylko ja. - odwdzięczył jej się muśnięciem drobnych i delikatnych kostek jej dłoni. Był bardzo zadowolony tym ze nie skreśliła go za pobicie Aarona choć podejrzewał że zapyta o to. On jak zwykle powie jej prawdę, i tak ją już znała. Nie wstydził się tego i twierdził że zrobił dobrze, tak jak należało zrobić. Może był trochę zbyt porywczy, ale taki miał charakter a wtedy nie umiał się powstrzymać - Oczywiście. Kochać mnie może największa egoistka jaką znam. Marika Knight. - innym nie pozwalał się kochać - I za to jest taka... - zaczerpnął powietrza nie wiedząc jak to ująć - Jest taka niepowtarzalna i wyjątkowa. - pochylił się i cmoknął w policzek - Jest jedyna w swoim rodzaju. - teraz mógł jej prawić komplementy cały czas. Nie miał pojęcia skąd mu się to bierze - Spróbowałabyś cokolwiek zmieniać... - zagroził żartobliwie - Nie rób tego nigdy. - dodał choć niepotrzebnie bo miał pewność ze kobieta u jego boku nie zrobi tego. Adam oparł się o szybę pod która się znaleźli i wpatrzył w drobne ciało swego syna. Na jego ustach zagościł niepowtarzalny uśmiech. Zawsze tam taki gościł gdy obserwował ich dziecko. Nie martwił się niczym skoro jego matka stwierdziła że jest z nim wszystko w porządku. Tak miało być i było. Niczego więcej nie potrzebował. Pokiwał głową i powiedział - Już nie długo. Ani się obejrzysz a będziemy go mieli u siebie. I będę mógł wstawać po nocach. - mruknął przypominając sobie słowa Mariki jakie wypowiedziała w biurze. Przesunął dłonią po jej lokach - Sam nie mogę... Się doczekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:25, 16 Lut 2010    Temat postu:

- Wcale, ze nie bo ja. - wystawiła lekko język na wierzch pokazując go Adamowi. Splotła swoje dłonie z jego przykładając je do swego brzucha. Przymknęła powieki napawając się cudowną bliskością swego męża. Było jej tak błogo przy nim. Każda chwila stawała się niepowtarzalną i niezapomnianą. - Nie przeczę. Jestem egoistką jeśli chodzi o Ciebie, ale jakoś wybacz nie zamierzam się Tobą z nikim dzielić. Przynależysz kochanie do mnie. Związałeś się ze mną na zawsze i to. - wskazała palcem na obrączkę. - Doskonale to obrazuje. Założyłeś mi ją na palec i to jest nasz gps. - zaśmiała się żartując się. - Teraz gdziekolwiek byś poszedł będę widzieć gdzie. Będę Cię miała na oku. - puściła do niego oczko i parsknęła śmiechem. Adam doskonale wiedział, ze sobie tak na prawdę żartuje. - Ja? Zmieniać? Nigdy. Po co zmieniać coś co jest tak dobre? - pokręciła zawzięcie głową. - Nie ma mowy. Nie zmienię choćby i mieli mnie poćwiartować. Za Ciebie oddam życie z godnością. - wyszeptała mu wprost do ucha lekko wspominając się na palcach. - O tak. To będą przeboje. My tacy zaspani. On płaczący. A ja szturchająca Cię i mówiąca Adam wstań zachrypniętym głosem. - nie przeszkadzało jej to. - I tak czasem będę musiała wstać sama. Gdy będzie głodny na przykład. To tylko kilka pierwszych miesięcy. A później zacznie rosnąć i już nie będzie się budził tak często po nocach. - zaczerpnęła powietrza i cicho je wypuściła z płuc. Cieszyła się, ze z jej synem jest wszystko w porządku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:38, 16 Lut 2010    Temat postu:

Adam prychnął cicho unosząc w górę brodę - Chciałabyś. Ja jestem starszy i mam więcej przywilejów. Choć... - zaczął przeciągając lekko jakby się zastanawiał nad zakończeniem - Chętnie oddam ci wszystkie choćby za jednego marnego buziaka. - roześmiał się cicho. Dopraszał się jej bezczelnie. Oni już nie mieli problemów. Wszystkie odeszły na jakiś czas w niepamięć - Zacznij Marii od tego czy ja bym chciał być z kimś dzielony. - powiedział poważnie zerkając na swą żonę - Nie wyobrażam sobie tego. Więc, dalej moja kochana egoistko nic nie stoi na przeszkodzie zawładnięcia mną bez reszty. I tak masz mnie już w garści. - powiedział po chwili będąc tego zupełnie pewnym - No właśnie. - zerknął na swoją obrączkę - Choćby i przez to. Już ci się nie wywinę. I nawet nie chcę. - skradł jej jeden pocałunek gdy przysunęła się do niego na moment. Po chwili podjął już kolejny temat - Tak. A Adam wstaje bez słowa, bo w końcu tego chciał. - powiedział i opuścił głowę nagle jakby zawstydzony tymi słowami. Wiedziała dlaczego jej pomagał od początku, ale czuł się nieswojo wspominając o tym - Poradzimy sobie. Przecież to nic wielkiego. - machnął lekko dłonią - Będzie pewnie ciężko na początku, ale później się przyzwyczaimy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:12, 16 Lut 2010    Temat postu:

- To, ze jesteś starszy nie znaczy, ze zawsze wszystko Ci wolno mój drogi. - wyszczerzyła się cwanie do niego. Z tym buziakiem postanowiła poczekać jeszcze chwilkę. - Śmiesz moje buziaki nazywać marnymi? - uniosła brwi w górę i spiorunowała go wzrokiem. Kiedy zabierał się za tłumaczenie uśmiechnęła się. - Oj zamknij się i chodź tutaj. - przyciągnęła go do siebie i wpiła mu się w usta przelewając w ten pocałunek całe swe uczucie, całe uwielbienie i całą miłość do niego. Pocałunek był dość długi bo Marii nie potrafiła się oderwać za nic od jego ust. Kiedy w końcu niechętnie to zrobiła spojrzała mu głęboko w oczy. - Czy nadal uważasz, ze moje pocałunki są marne? - żartowała oczywiście. Adam nigdy jej pocałunku takim by nie nazwał. - Sądzę, ze nie. Jesteś takim samym egoistą jak ja. - zauważyła bez wyrzutu. Oboje wiedzieli, ze jest to prawda. Łaknęli siebie zawsze bez reszty. Zawsze zapatrzeni w siebie i dla siebie. - I bardzo dobrze. Ja mam Ciebie w garści, a Ty mnie. Jesteśmy wprost dla siebie stworzeni mój ukochany. - ucałowała czubek jego noska. - I bardzo dobrze, że tego chciał. gdyby nie chciał, nie było by nas tutaj teraz. Nie ważne są motywy, ale ważne są czyny. A Ty spisałeś się na medal. I zamiast samego dziecka, dostałeś żonę i dziecko, choć wcale tego nie planowałeś. - roześmiała się wesoło. - Nikt tego nie planował, a wyszło nam to po mistrzowsku. - Teraz jedynie mogło przychodzić im się z tego śmiać. Tak być powinno cały czas. - Mój bohater i twardziel. Swoim uporem upiekłeś dwie pieczenie na jednym ogniu. - wycałowała za to calutką jego twarz i czoło i powieki, i policzki i nosek i usta i brodę. - Oczywiście, że sobie poradzimy. Zawsze sobie radzimy Adamie. Razem na zawsze nawet z każdym problemem. I tak kwestia przyzwyczajenia. Będzie dobrze. - pokiwała zawzięcie głową. Jeszcze raz zerknęła na swego syna. Nie mieli w takim razie co tutaj robić. - Chodźmy do domu. Adam i tak śpi. Nic tu po nas. - ujęła męża pod ramię i poprowadziła w stronę wyjścia. Gdy znaleźli się na zewnątrz zaczerpnęła zimnego powietrza w płuca uśmiechając się pod nosem. Nie mogąc się powstrzymać uformowała w dłoniach kulkę z śniegu i rzuciła nią w Adama radośnie się śmiejąc. Gdy zaczął ją gonić poczęła uciekać. Złapał ją od tyłu i przyciągnął do siebie obejmując z czułością. Wszystko było tak jak powinno. Poszli w kierunku ich domu.

/ Kamienia mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:55, 16 Lut 2010    Temat postu:

Adam otworzył szerzej oczy święcie oburzony - Jak to nie? - parsknął śmiechem - Bluźnisz Marii. - powiedział kiwając lekko głową. Machnął dłońmi i zaczął - Ależ źle mnie... - przyciągnęła go do siebie a Adam nie postawił oporu. Zamruczał cicho zapominając się gdzie jest. Jego palce automatycznie wplotły się w jej włosy u nasady karku, który był przyjemnie rozgrzany. Co go obchodził szpital, ludzie na korytarzu skoro całowała go jego żona. A całowała tak by mu coś udowodnić i udało jej się to - Ty mnie wcale nie słuchasz. - wytknął jej trącając lekko Marikę palcem w policzek - Choć muszę ci przyznać rację. Twoje pocałunki nie są i nie będą nigdy marne. - wywrócił lekko oczami gdy trąciła go ustami w nos - Oczywiście. - stwierdził z dumą - To nazywa się zachłanność, a mnie to uczucie wręcz rozsadza kiedy ty kręcisz się wokół lub gdy chodzi o ciebie. - uwielbiał być chwalony i doceniany za swoje starania. Uwielbiał gdy ktoś to dostrzegał i nadmieniał o jego zasługach. Kraśniał z zachwytu gdy tą osobą była właśnie Marika - Nie, nie, nie! - odsunął się od niej odrobinę gdy zaczęła obcałowywać jego twarz - Proszę. - chwycił jej dłonie - Nie. - powiedział ze spokojem uśmiechając się do niej lekko. Nie lubił tego, nie w takiej ilości i nie w miejscach publicznych. Mimo to że go zmieniała niektóre rzeczy pozostawały jednak ciągle takie same. Skinął głową - To nie będzie problem Mariko. To będzie... Codzienność i przyjemność. - nie można było nie doceniać tego małego, śpiącego daru. Spojrzał na syna, jak się okazało po raz ostatni bo Marika pociągnęła go ku wyjściu. Poprawił teczki by mu nie wypadły. Zaczął pomstować w duchu na swych pracowników i nie spostrzegł nawet gdzie podziała się Marika. Sprowadziła go na ziemię dopiero zimna kula która trafiła go w ramię - Ty wredna... - Marika stała się ostatnio żywsza, urodziła i mogła sobie na to pozwolić. Powód do zadowolenia. Wszystko toczyło się według planu jaki dla nich uporczywie wytyczał. Chciał dobrego życia. Puścił się za kobietą biegiem i dogonił szybko. Złapał ją od tyłu i sapnął - Małpa. - zawiesił jej brodę na ramieniu przyciągając kobietę do siebie - Wredna małpa. Moja małpa. - niektórych cech nie dało się z niego wyplenić, ale w wyniku przebywania z Mariką przybywały Adamowi nowe. Rewelacją dla jego żony był zapewne o wiele luźniejszy stosunek do życia.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 0:03, 17 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:03, 21 Kwi 2010    Temat postu:

/ Poczta

Norma. Odczuł że wszystko wróciło do codziennej normy i tak miało już pozostać do samego wieczora i również nocy bo w końcu był Sylwester. Ponownie zadowolony złożył dłonie na kierownicy, choć nadal tak samo leniwie jak ostatnio - Zapewne będzie się miewał lepiej gdy nas zobaczy. - powiedział, choć sam był ciekaw tego co Marika i miał nadzieję, ze nie pomylił się bardzo w swojej wypowiedzi - Napewno nic złego się z nim nie dzieje, zobaczysz... - upewnił ją uśmiechając się do żony. Dziesięć minut później wchodzili już po znajomych im schodach na górę, by dotrzeć do sali pełnej inkubatorów. Adamowi nagle zaświtało w głowie pewne pytanie, które zaraz zadał - A ty nie masz żadnych badań... Kontrolnych? Nic z tych rzeczy? - uniósł w górę brwi domagając się odpowiedzi. Nacisnął klamkę i pchnął szerokie drzwi by Marika weszła na korytarz. Poczuł typowe dla szpitala zapachy i wykrzywił nieznacznie usta. Dało się też słyszeć płacz dzieci i rozmowy innych pacjentek bądź pielęgniarek. Na widok dużej szyby uśmiechnął się szerzej podobnie jak jego żona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:04, 21 Kwi 2010    Temat postu:

/ Poczta

Już w dużo lepszych humorach udali się do szpitala. Droga dość prosta i niezbyt skomplikowane skrzyżowania. To pamiętała Marika z dzisiejszej jazdy. Nie przykładała jednak większej uwagi do tego co się działo na ulicach. Istotniejszym dla niej była rozmowa o ich synu. Pragnienie aby go w końcu wziąć na ręce i przytulił z każdym dniem co raz to bardziej w niej wzrastało. Nic nie liczyło się tak jak ten mały brzdąc leżący w inkubatorze. Pamiętała jak oboje z Adamem czekali na dziecko jak na zbawienie, a teraz co? W końcu ich synek przyszedł na świat może i w dziwnych okolicznościach, może i za wcześnie, ale był i ta świadomość budowała. - Taką mam nadzieję, zresztą gdyby się coś działo to myślę, że już dawno zostalibyśmy o tym poinformowani. Także nie martwię się na zapas. Zaraz będziemy mogli z bliska go zobaczyć. - uśmiech rozjaśnił jej twarz. Kilka minut później kroczyli już szpitalnym korytarzem. Spokojnie odpowiedziała na pytanie swego męża. - E tam. Badania. Będę musiała jedynie iść kontrolnie do ginekologa to tyle. Jak widzisz nic złego ze mną się nie dzieje. - dłonią przejechała po swym ciele udowadniając mu to naocznie. Temat został zamknięty kiedy tylko znaleźli się przy upragnionej szybie. Marii od razu wyciągnęła szyję i patrzyła na swego synka. - Popatrz, nie śpi. Patrzy na nas. - uśmiechnęła się szerzej do ich synka, a on zdawał się odwzajemniać po swojemu uśmiech. - Jaki on spokojny. Nie płacze. Kochane dziecko. - przytuliła się do męża. Wielką przyjemność sprawiało jej patrzenie na tą małą kruszynkę. - Jaki on śliczny. Ma wspaniałe oczka. Chyba się cieszy, ze nas widzi wiesz. - była tym poruszona do głębi. Jej serce za każdym razem miękło kiedy tylko patrzyła na ich dziecko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:25, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Kiedy wspomniała o dzwonieniu, Adam przypomniał sobie że ma jej jeszcze kupić kartę do telefonu. Była to rzecz podstawowa i zrobi to zaraz po wyjściu ze szpitala. Na kiosk było się łatwo natknąć. I ten hot - dog... Nie mógł sobie tego podarować. Zaprzątał sobie umysł podstawowymi sprawami, takimi przyziemnymi a dosyć ciekawymi z perspektywy czasu - Oczywiście, że by zadzwonili. Nie ma się w takim wypadku o co martwić, bo wszystko jest w porządku. - Adam spojrzał na swoją żonę zbulwersowany stosunkiem do badań. Jej 'e tam' zabrzmiało bardzo lekceważąco, a Adam jeśli chodziło o Marikę był bardzo wyczulony na temacie zdrowia. Miała jednak rację mówiąc że nic się nie dzieje. Wychwyciłby to. Nie powiedział nic więcej na ten temat, widząc jak radość w kobiecie wzrasta z każdym krokiem, z którym zbliżali się do szyby i sali w której leżał ich syn. Zatrzymali się przez nią i utkwili zgodnie spojrzenia w jednym z inkubatorów. Adam uśmiechnął się i tracił ją łokciem - Ma twoje oczy. - zawyrokował się przyglądając się z uwagą noworodkowi z daleka. Bardzo dobrze. Adam zamruczał pod nosem niewyraźnie i stwierdził - Chyba masz rację. W końcu... Jesteśmy jego rodzicami. - sam bardzo wątpił w to, że ich poznaje, ale nie psuł Marice niczego. Objął kobietę, kiedy przylgnęła do niego a kosmyk włosów zupełnie machinalnie okręcił się wokół jego palca - Kurczę... - zaczął niespodziewania patrząc z zawodem w oczach na pielęgniarkę, która wyjęła jedno z dzieci, które kończyło już tutaj swój pobyt. Szkoda, że dziś nie nasz kolej. Mimo, że bał się tego co będzie, to i tak chciał w tym uczestniczyć. Czekał na to tak samo jak Marika. Niecierpliwie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 20:28, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:59, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Pokiwała lekko głową. Wszelkie inne sprawy odeszły n a bok, a teraz jedynie pozostawało im trwać w szpitalu u ich syna. Póki co niestety byli tylko zdani na to aby patrzeć na swego syna przez szybę. Nic więcej dodatkowo nie było im dane, a Marika bardzo tego żałowała. Niecierpliwiła się chyba jak większość matek, ale ona miała dodatkową motywację. Po prostu wraz z urodzeniem Adama juniora i z tym jak stało się to dla niej bardzo realne zapragnęła wszelkiego macierzyństwa i wszystkiego z tym związanego. Już niebawem miało się to spełnić. Za jakiś czas zabiorą swego syna do domu, ale teraz jeszcze musieli się nacieszyć chociażby i samym widokiem. - Tak. Moje oczy - Był to wielki plus, a Marika z zadowoleniem uśmiechnęła się szerzej. Im mniej cech odziedziczy po Aaronie tym lepiej. Choć Marii nie mogła wykluczyć tego, że jednak coś przejmie po nim to jednak miała nadzieję, że nie będzie to niczym gorszącym i złym. Już ona i Adam zadbają o to by był dobrze wychowany. - A wiesz, ze dzieci też mają instynkt? To więź między matką, a dzieckiem jaka się utworzyła przez te 9 miesięcy. - wyjaśniła na spokojnie swojemu mężowi. - Co? - uniosła brwi w górę i utkwiła w nim swoje spojrzenie nie wiedząc o co może mu chodzić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:15, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Twoje oczy... Więcej nie mógł wywnioskować. Teraz Junior był po prostu za mały, ale jego ojciec miał najszczerszą nadzieję, że przejął jak najmniej po Howardzie. Adama nagle uderzyło to, że nazywa siebie ojcem, że kupili dziś z Mariką z tysiąc mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, że czas leci szybko i ani się obejrzy a będą się małym zajmować. Przeczesał włosy, próbując się z tego jakoś pozbierać i otrząsnąć. Odchrząknął i wypuścił powoli powietrze z płuc. Przypomniał sobie to co powiedziała Marika i zamrugał podejmując próbę koncentracji. Więź? Jaka... Między matką, a dzieckiem? Tak... Potrafił sobie to wziąć do głowy i stwierdzenie 'między matką, a dzieckiem' bardzo zapadło mu w pamięć. Nie skomentował tego, a jedynie uśmiechnął się i powiedział pewnie - W takim razie on musi ją czuć bardzo silnie patrząc właśnie na ciebie Marii. - sam zaczął się nagle zastanawiać czy Junior go zaakceptuje i stwierdził że powoli wariuje. Wytłumaczył żonie co miał na myśli - Zobacz... - wskazał na pielęgniarkę która owijała teraz w becik małe dziecko - Jego... Czy ją już zabierają, a my musimy czekać. - wyznał niepocieszonym tonem - Niby trzy tygodnie, ale to długo. - utkwił wzrok w wiercącym się nieznacznie synu i zakończył - Wolałbym mieć jego i ciebie obok siebie. W komplecie. - zamilkł uznając, że powiedział stanowczo zbyt wiele.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 21:17, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:28, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Zerknęła ponownie w stronę swego syna. Dłuższy czas milczała rozważając słowa Adama w swojej głowie. Marika po prostu miała nadzieję, ze tak właśnie jest. Przecież nie była w skórze juniora i nie wiedziała co tak na prawdę to małe, bezbronne dziecię może myśleć, o ile w ogóle o normalnym myśleniu można było mówić. Takie dzieci na ogół najpierw przyzwyczajają się do nowego otoczenia, a dopiero wraz z rośnięciem są co raz to bardziej ciekawe i poznają co raz to więcej rzeczy. Zapewne tak też będzie i z ich synem. Na sprawdzenie tego tak na prawdę mieli mnóstwo czasu. Jeszcze nie raz przyjdzie im się zamartwiać, nie raz będą się borykać z wszelkimi problemami dotyczącymi ich synka. Czas, teraz on odgrywał tutaj główną rolę. - Taką mam nadzieję. Kiedy patrzy na mnie i na Ciebie. Mam nadzieję, ze nas poznaje. Wie kim jesteśmy, że czekamy na niego niecierpliwie. Ja i Ty. Oboje. - przyłożyła swoją dłoń do szyby jak by właśnie dotykała skóry swego syna. Z delikatnością i niebywałą czułością. - Wiem skarnie. Wiem o tym, po prostu musimy jeszcze na to troszeczkę poczekać. Mi również czas się dłuży, ale pomyśl również, ze zawsze jest to bliżej niż dalej i niebawem to my będziemy go zabierać do domu, tak jak inna matka to dziecko. Musimy być cierpliwi. Bardzo. - stwierdziła cicho gładząc męża po ramieniu. Po chwili ta sama ręka zaczesała mu włosy na bok, a uśmiechnięte usta złożyły na jego policzku delikatny pocałunek na pocieszenie, ale i z wdzięcznością, ze wraz z nią tak dzielnie to wszystko znosi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:40, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Adam popatrzył na swoją żonę czując się odrobinę nieporadnie. Jego parszywy nastrój spowodowany ostatnimi myślami został złamany przez to co twierdziła Marika. Przestała używać liczby pojedynczej, a przeszła na mnogą co Adamowi znacznie pomogło. O wiele przyjemniej słuchało się 'nasz syn' a nie 'mój syn'. Choćby nie wiadomo jak chciał, to nie wyrzuci z umysłu danych biologicznego ojca, który był skończonym, parszywym sukinsynem w pojęciu Adama. Mimo tego uważał się za ojca Juniora i było to proste do zrozumienia. Nigdy przez myśl mu nie przeszło by go odrzucić, a od myśli, że mógłby być czyimś ojcem w zasadzie wszystko się zaczęło. Adam wiedział przez co im się tak dłuży, ale nie wracał do tego. Nie miał ochoty wspominać Christophera i tego pomylonego spotkania u Grace - Jestem szalenie cierpliwy Mariko. Wierz mi że nigdy w życiu nie wykazałem, aż tyle cierpliwości, ale... - wsparł brodę na jej ramieniu i mruknął wpatrując się w Adama - To i tak cholernie długo. Krócej, ale długo. Zbyt długo. - uśmiechnął się blado gdy dała mu buziaka w policzek i podpowiedział jej - Może... Idźmy się zapytać, tak dla pewności... - chciał tą pewność mieć - Czy wszystko jest tak jak być powinno?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:18, 22 Kwi 2010    Temat postu:

I byłą wdzięczna mężowi za wszystko to co robił. Za każdą jego cierpliwość, za zrozumienie, za wykazywanie chęci i ciekawości. Przed Adamem nie dało się niczego ukryć. Nawet najmniejszy smutek jaki by zagościł wewnątrz Mariki zaraz by został odkryty i skutecznie zduszony u samego zarodka nim zdążył by się rozrosnąć do wielkich rozmiarów. Marika zawsze miała oparcie w swoim mężu bez względu na to co by się działo. Pokiwała lekko głową i ujęła w swe drobne dłonie twarz Adama by obrócić ją w swoją stronę. - Skarbie wiem, ale pomyśl ile już razem przeszliśmy? Ile czasu minęło? Więc czym jest dla nas te trzy tygodnie? Niczym w porównaniu z tym co jeszcze nas czeka. Szybko minie. Jeszcze nie raz będziemy się wspólnie zamartwiać o naszego synka. Głowa do góry nie ma co się niepotrzebnie tym smucić. - Marika wykazywała w tej chwili wielkie pokłady optymizmu bo tak było najlepiej. - Chcesz? Tak. Chodźmy to bardzo dobry pomysł. Lepiej byśmy wciąż byli na bieżąco z tym co się z nim dzieje. - splotła swoje palce z palcami Adama i z niechęcią odwracając się od szyby zmuszeni byli iść do ordynatora lub osoby, która wiedziała co się dzieje z ich synem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:35, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Mężczyzna pokiwał głową. Tylko Marika umiała go tak szybko uspokoić i rozwiać wszelkie wątpliwości jakie się w nim kłębiły. Twarz mu się wygładziła, a zmarszczki wskazujące na zmartwienia z niej zniknęły. Adam wyprostował się. Poczuł się znacznie lepiej niż chwilę temu. Dzisiaj popadał co rusz w inne nastroje, co na dłuższą metę było nie do zniesienia dla otoczenia. Postanowił się pilnować - Przeszliśmy wiele. Znam cię od jakiś dziesięciu miesięcy. Może trochę ponad. - puścił do niej oko i wyszczerzył się nagle - Masz rację. Jak zwykle. Minie szybko, a później już tylko będziemy patrzeć jak rośnie. - stwierdził zadowolony tym wyobrażeniem. Jak chciała uniósł tą głowę do góry, robiąc użytek ze swojego wzrostu. Imponujący widok - Oczywiście, że chcę. To mnie interesuje. - powiedział szczerze. Poszli razem korytarzem szukając kompetentnej osoby - Nie pamiętasz jak się nazywa ordynator? - zapytał patrząc na tabliczki przybite obok poszczególnych drzwi jakie mijali. On nie miał pojęcia, bo był zbyt podenerwowany by zapamiętać nazwisko mężczyzny, który przyjmował jego zonę na oddział.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Czw 12:40, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:20, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Roześmiała się szczerym, radosnym głosem jaki nie często ostatnio było słychać u niej. - Nie musiałeś aż tak tego wyposzczególniać. Najważniejsze, że jesteśmy ze sobą, a czas nam płynie beztrosko, nie licząc oczywiście kilku ekscesów i chwil poddenerwowania, ale kto by się tym przejmował w tej chwili prawda? - Ona miała na to jednym słowem wyrypane. Nie ważnym była dla niej siostra, nie ważnym był brat Adama w tej chwili skupiała się na dwóch najważniejszych osobach. Dwóch Adamach w zasadzie. Jednym juniorze i jednym dorosłym. Nie używała nawet w myślach słowa senior, bo według niej Adam jeszcze nie był taki stary aby go obrzucać takim epitetem. Dla niej zawsze będzie piękny i młody. XD - Oczywiście nawet nie śmiem w to wątpić. Ty zawsze się interesujesz naszym losem. I bardzo dobrze, bo nas obchodzi również Twój los. Taka nasza mała rodzinka. Ty, ja i nasz syn. Nikt więcej nie ma prawa się wdzierać w nasze życie chociażby nie wiadomo co się stało. Nawet kiedy zamieszka z nami Judit to... - uśmiechnęła się beztrosko. Wizyta w szpitalu u juniora miała na nią bardzo dobry wpływ. - Wciąż będzie nas trójka. To nasz mały świat kochanie. - puściła do niego oczko i idąc wolnym krokiem przyglądała się złotym plakietkom widniejącym na drzwiach. Wzruszyła ramionami. - Kurcze wyleciało mi z głowy dosłownie. Nie ważne. Zapytajmy się kogokolwiek. Ktoś musi coś wiedzieć. - ścisnęła mocniej jego dłoń by się jej nie wyślizgnęła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:37, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Gdy wspomniała o swojej siostrze Adam nawet przez moment się nie zmartwił. Uśmiechnął się jadowicie, bo wpadł na genialny w jego mniemaniu pomysł - Zakwaterujemy ją w twoim mieszkaniu. - powiedział a oczy zapałały mu dziwnym blaskiem - Tobie i tak nie jest potrzebne. Nie będzie nam się szwędać pod nogami i nabędzie samodzielności. - jasnym było że pragnął dla siebie i Mariki dobrze znanej im samotności. Byli dla siebie i nie chciał w ich domu nikogo więcej. Judit mogła zostać jego sąsiadką jak jej siostra kiedyś - On... Jego nazwisko zaczynało się na r... Rain.. Rai... Jest! - znaleźli się przed drzwiami z tabliczką obwieszczającą że jest tu gabinet ordynatora. Adam zapukał i weszli do środka. Zastali znajomego mu z wyglądu lekarza. Marika usiadła a jej mąż spoczął obok niej. Zaczął po krótkim wstępie o które dziecko chodzi, nie mogąc się powstrzymać. Adam wypytał się dokładnie o wszystko. O to czy przybiera na wadze, czy nie ma problemów z apetytem, czy nie przypałętała się nawet najmniejsza infekcja. Pytał nawet o to czy dobrze śpi i czy nie płacze. Zapędził się. Był w tym tak gorliwy, że zapomniał o Marice, a lekarzowi oczy rozszerzały się ze zdumienia, kiedy starał się nadążyć z odpowiedziami. Kobiecie tylko cudem udało się zadać jakieś własne pytania, gdy jej mąż zastanawiał się nad kolejnym. Dowiedział się wszystkiego na czym mu zależało. Jego wiedza została w pełni zaspokojona. Nie działo się nic, co zaniepokoiło by lekarza i mały Adam był zdrowy jak ryba. Czarnowłosy mężczyzna był zadowolony. Raz w życiu udzielono mu szybko i sprawnie konkretnych informacji. Rise, bo tak nazywał się lekarz, był jednym z najlepszych jakich poznał. Uwzględniając Bena... Wyszli z gabinetu i wrócili przed szybę. Adama drażniło to, że musi patrzeć z daleka, ale na to nic nie mógł poradzić - Jednym słowem, tak jak mówiłaś musimy czekać. Bo wszystko jest dobrze. - cmoknął Marikę w czubek głowy uśmiechając się z wiadomych powodów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:02, 23 Kwi 2010    Temat postu:

I Marika miała kilka pytań do zadania lekarzowi lecz niestety nie dane było jej tego wyrazić bo Adam, tak się zapędził, ze wyjmował jej dosłownie wszelkie pytania z usta. Sama ledwo co mówił pozwalając aby jej mąż nasycił się wiedzą jaką czerpał od lekarza. To mogło pomóc zaspokoić jego ciekawość i ewentualny niepokój jaki mógłby się zrodzić zaraz w nim, ale słysząc, ze z ich synem wszystko w porządku i Marice oddychało się lekko. Z ich dzieckiem nie działo się nic niepokojącego, wszystko było w porządku,a mały rósł jak na przysłowiowych drożdżach. Uśmiech nie schodził z jej ust. Z czystym sumieniem i w pełni zadowolona wyszła z pokoju ordynatora. Podwójnie cieszyła się, ze jej męża tak wszystko ciekawi i , ze przejawia zdrowe zapędy w dowiadywaniu się wszystkiego. Popatrzyła na szybę, a czując pocałunek męża na swym czole spokorniała jeszcze bardziej. - W rzeczy samej mój drogi mężu. - Która jest godzina? - zapytała bo w zasadzie nie wiedziała ile ich zeszło na zakupach i tutaj. Kiedy jej mąż wyjawił jej to co ją interesowało poszorowała się zafrasowana po czole. - Już tak późno? Boże... - pokręciła lekko głową i zapatrzyła się na ich syna, który teraz smacznie spał. - Myślę, ze powinniśmy już wracać. Śpi nasze kochane słoneczko, jak sam słyszałeś wszystko z nim w porządku, a dziś sylwester. Przyjdziemy tutaj znów jutro? - zapytała. Myślała, ze jej mąż będzie stawiał jakieś opory, ale sam zgodził się z nią po chwili. Zadowoliło ją to. Biorąc Adama pod rękę skierowali się w stronę wyjścia jeszcze dłuższą chwilę rozmawiając o ewentualnych potrzebach juniora. Kiedy w końcu znaleźli się na dworze czym prędzej poszli do auta bo było zimno. Marika się zatrzęsła. Po zapięciu pasów i zapuszczeniu silnika wyjechali na teraz dość opustoszałą drogę wiodącą do ich domu.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pią 0:04, 23 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:38, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy


Zmęczyła się trochę bo kawałek drogi jaki musiała przebyć był dość spory. Na dworze było okropnie zimno, wiał dość silny wiatr przez co tworzyła się śnieżna zamieć. Otrzepała swe buty z śniegu i weszła głębiej. Ten szpital był jej bardzo znajomy. Co raz lepiej się w nim rozpoznawała. Skręciła ku schodom i poczęła się po nich wspinać w między czasie rozpinając płaszcz i rozwiązując szalik, który miała zawinięty wokół własnej szyi. Schowała go do torebki i wdrapała się na samą górę. Przeszła przez oszklone drzwi i podążała długim korytarzem. Jedne drzwi, drugie drzwi. Gabinety lekarskie, dyżurka. Gabinet ordynatora. Krzątające się pielęgniarki co rusza przechodzące z pokoju di pokoju. Ludzie. Ojcowie i matki przychodzący do swego dziecka, czasem dzieci. To właśnie widziała teraz Marika, ale dla niej było ważniejszym coś innego. Jej syn. Podeszła pod oszkloną szybę i wzrokiem próbowała odnaleźć swego syna, ale nigdzie go nie było. Raz, drugi, trzeci. Przeraziła się nie na żarty. Czym prędzej udała się do ordynatora dowiedzieć co dzieje się z jej synem. Zapukała i bez ogródek weszła do środka. Rozpoczęła swoją gadkę. - Panie ordynatorze nazywam się Marika Knight. Chciałabym się dowiedzieć gdzie jest mój syn? Jeszcze wczoraj nas pan zapewniał, ze z nim wszystko w porządku. - w jej głosie była doskonale dosłyszalny niepokój. - Bo w porządku. Po prostu może pani syna zabrać do domu. Jest zdrowy jak ryba. Nic mu nie dolega. Nie musi już być w inkubatorze. - Pierwszy raz tego dnia Marice zaświeciły się oczka. - Na prawdę mogę? - ucieszyła się ogromnie i nie mogła przestać się szczerzyć. - Ach dziękuję bardzo to0 wspaniała nowina. Mój mąż na pewno się ucieszy, jeszcze raz dziękuję, proszę wybaczyć muszę zadzwonić do mamy. - wyszła z gabinetu ordynatora i drżącą dłonią wyszukała numer swojej teściowej. Przyłożyła telefon do ucha i czekała na połączenie. W końcu udało jej się połączyć rozpoczęła dość krótką i treściwą rozmowę. Odsunęła od siebie słuchawkę kiedy Grace zakrzyczała. Westchnęła ciężko. - Nie krzycz na mnie Grace! - wywróciła oczami i kręciła się po korytarzu. Kiedy uzyskała to co chciała z zadowoleniem schowała telefon do torebki i poszła do swego synka. Pierwszy raz mogła go wziąć na ręce i zajmować się nim tak jak należy. Siedziała z nim i tuliła do siebie to maleństwo, które wpatrywało się w nią swoimi brązowymi oczkami. W tej chwili nie istniało dla niej nic innego jak jej synek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Sob 13:34, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:46, 01 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Grace zaparkowała pod szpitalem wyzywając w duchu starego grata jakim jeździła. Zaczynał powoli odmawiać jej posłuszeństwa. Wyciągnęła z samochodu to co ze sobą wzięła prócz fotelika. Weszła do szpitala zastanawiając się gdzie jest oddział położniczy. Podeszła do recepcji a po chwili wspinała się już po schodach na górę. Pchnęła biodrem duże drzwi bo obie dłonie miała zajęte. Rozejrzała się po korytarzu a nigdzie nie zauważyła młodej znajomej jej kobiety. Zaczepiła dość uprzejmie pielęgniarkę i wyjaśniła o co jej chodzi. Kobieta dokładnie wytłumaczyła gdzie ma szukać Mariki i skierowała ją na sam koniec korytarza. Grace podziękowała i przysięgła w duchu że zeklnie Adama za to że go tutaj nie ma. Musiała jednak poskromić te myśli bo nie znała prawdy do końca. Zajrzała do wskazanej jej sali widząc rozanieloną Marikę. Uśmiechnęła się na ten widok. Podeszła do niej i odstawiła torbę na bok - Pokaż mi go. - powiedziała zawisając nad nią i dzieckiem. Zaczesała włosy za uszy i przyjrzała się swemu wnukowi którego widziała pierwszy raz. Jak każde dziecko był uroczy. Malutki, bezbronny i sympatyczny - Podobny do ciebie. - zawyrokowała zerkając na Marikę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:03, 01 Maj 2010    Temat postu:

Uniosła głowę w górę i spojrzała na Grace, która właśnie przyszła. Uśmiechnęła się do niej uroczo. - Witaj mamo. - powitała ją i wychyliła lekko ręce przed siebie pokazując jej małego Adama juniora. Jej radość, jej dumę, jej miłość. Pogłaskała synka po ciemnych włoskach, które były dość gęste co zapewne odziedziczył po niej, bo ona miała gęste włosy. Była bardzo zdziwiona tym, ze jej synek ani się nie wierci, ani nie płacze był taki spokojny. Aż nie podobny do innych dzieci, ale Marikę to zadowalało. Na razie wpatrywał się zaciekawionym wzrokiem raz w Marikę, a raz w Grace. - Twoja babcia przyszła. - przemawiała do chłopczyka cichutko tłumacząc mu wszystko. Odebrała od Grace to co przyniosła. - Tak wszyscy mi to mówią. - Jeszcze bardziej ja to zadowoliło. Wstała i podeszła do leżaczka na którym można było przebierać dzieci. - Daj trzeba go ubrać. - to należało do obowiązku matki. Czyli do Mariki. Na pielusze ułożyła synka i nakremowała go odpowiednim kremem. Założyła mu na pupkę pampersa. Nałożyła na niego śpioszki, a następnie odpowiednie stopki na rączki, na główkę wciągnęła mu becik, jeszcze został mu nałożony kaftanik i był gotowy. - Jedźmy do domu. Im prędzej opuścimy to miejsce tym lepiej. - stwierdziła obracając się do Grace. Wzięła synka na ręce i podeszła do niej. Jakoś się obie pozbierały i wyszły na korytarz. Marika pożegnała wszelki personel i poczęła idąc obok Grace w stronę wyjścia. Kiedy znaleźli się na zewnątrz czym prędzej weszła do auta Grace i ulokowała synka w odpowiednim foteliku na tylnym siedzeniu. Zasiadła obok niego i do samego domu się nim zajmowała. - Adam będzie miał niespodziankę. - ucieszyła się tym wielce zapominając całkowicie o tym po co pojechał do New Jersey.

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:15, 01 Maj 2010    Temat postu:

Grace zerknęła na Marikę - I dla niego pozostanę Grace. Nie przyuczajcie go do babci. - zaznaczyła na samym wstępie - To postarza a poza tym i moi synowie zwracają się do mnie po imieniu. Z nim też tak będzie. - pokiwała głową wpatrując się w ciemne, ogromne oczy małego dziecka - Tak mówią, bo taka jest prawda. Zobaczymy jaki będzie jak urośnie. - stwierdziła wiedząc że to i tak pewnie się odrobinę zmieni i jakieś cechy ojca ujawnią się w dziecku, którym tak troskliwe zajmowała się teraz Marika. Podawała jej poszczególne rzeczy, które kobieta z mniejszą czy z większą wprawnością używała. Postanowiła się nie wtrącać i nie pomagała jej za bardzo widząc że jak na pierwszy raz i tak nieźle jej idzie. Zapakowały to co zostało. Grace zarzuciła na ramię swoją torebkę a Mariki niosła w garści. Jej synowa była tak zaabsorbowana, że gdyby nie Grace to połowy by pewnie zapomniała. Ciekawe kto mi pomagał? Zeszły na dół i zapakowały się do samochodu. Grace nim odpaliła zapytała - A po cholerę on tam pojechał? - to bardzo ją nurtowało. Wysłuchała opowieści Mariki zaciskając coraz bardziej dłonie na kierownicy. Gdy znalazły się pod kamienicą nie wiedziała, któremu ma bardziej natrzeć uszy. Adamowi za to ze przedstawił niezbyt szczerą wersję ich wspólnego wieczoru czy Chrisowi, który nie chciał się przyznać do tego że oberwał od Tima.

/ Mieszkanie na drugim pietrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin