Dom Lucyfera

Leah

Podniosła na moment spojrzenie, by na niego spojrzeć. Ale za chwilę znów wtuliła twarz w jego pierś. Nie mogła się przecież non stop uśmiechać, skoro chwilowo kosztowało ją to trochę wysiłku.
-Po prostu zostawiłam w La Push problemy... -mruknęła spokojnie przejeżdżając opuszkami palców po jego łopatkach.

Lucyfer

-Ale nie jesteś w La Push, skoro tam zostawiłaś problemy to daj im spokój. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, najlepiej jest wyjść z kuchni i udawać, że nie wie się, ze ono tam jest rozlane.- zaśmiał się delikatnie leżąc prawie bez ruchu. Psycholog damski - nosz kurewa pięknie.

Leah

Przekręciła się tak, że w końcu ona leżała na nim. Ugryzła go delikatnie w szyję.
-Jakie to było... filozoficzne... -zaśmiała się nieco.

Lucyfer

-No takie raz na rok. Miałaś szczęście.- objął ją ramionami.
-Co się wiercisz jak pchła?

Leah

-Narzekasz? -zaśmiała się lekko muskając jego usta swoimi- Śmiesz narzekać na mnie?! -roześmiała się.

Lucyfer

-Nie drzyj się, obudzisz mała...- położył jej palec na ustach.

Leah

Lekko językiem musnęła jego palec. Po czym pokręciła głową.
-Ona ma mocny sen. Uwierz mi.

Lucyfer

-No dobra,a le wolałbym nie ryzykować, naprawdę. Zrób to dla mnie, droga Leah.- zaśmiał się i przejechał paluchem po jej ustach.

Leah

-W sumie... Ja też nie powinnam. Im dziecko wie mniej, tym lepiej...-uśmiechnęła się szeroko. Ucałowała go w paluszek.

Lucyfer

-Dzieci lubią gadać, a gadanie jest nam zbędne, co nie?- zaśmiał się cicho i pocałował ją w skroń.
-Pięknie pachniesz, wiesz?

Leah

-Dziękuję... W końcu na mojej wsi nie używa się kosmetyków... -zaśmiała się i przymknęła oczy.
-A Jose nie powinna nic wiedzieć. Zbyt łatwo przyszłoby jej poinformowanie ojca.

Lucyfer

-Jak chcesz to nawet pójdę temu ojcu powiedzieć, ze jest kretynem, że Cię wypuścił za próg domu.- mruknął jej do ucha.

Leah

-Daj spokój... -uśmiechnęła się lekko. Podrasowanie sobie samooceny zbyło jej zdecydowanie potrzebne.
-Jej ojciec po prostu zajął się pierwszymi lepszymi cyckami, które o dziwo należały do mojej siostry... -zachichotała znów- Wszystko zostaje w rodzinie... -mruknęła całujac jego podbródek.

Lucyfer

-Siostry raczej nie masz od siebie ładniejszej, chyba, że dwa cudy się zdarzają w jednej rodzinie, a według mnie to niemożliwe...- chciał jej podrasować samoocenę, bo co mu to tam?

Leah

Pstryknęła go palcem w nosek.
-Miałeś nie opowiadać bajek, pamiętasz? -na wymuszone komplementy nie była już tak łasa.

Lucyfer

-Nie umiem. Ja jak bracia Grimm, a tu ani krzty krwi nie było.- pstryknął ją w nos i przejechał po kości policzkowej palcem.

Leah

-Ale w tej opowieści było... -zaśmiała się i pokręciła głową, kiedy się z niego zsunęła.

Lucyfer

-Gdzie uciekasz? Bedzie mi zimno, ejjj...- obruszył się, jak to on. Duży, silny dzieciak.

Leah

-Nie jestem kocem grzewczym... -zaśmiała się- I nigdzie nie idę. Tylko się troszeczkę przesunęłam... -mężczyzna się do niej tulił... To jakaś nowość.

Lucyfer

-Nie uciekaj mi, daj mi się nacieszyć swoją bliskością, co? Jose wstanie... zerwiesz się jak oparzona. Znikniesz i co? Nawet pantofelka mi nie zostawisz...- zrobił minę zbitego psa.

Leah

-A chciałbyś, żebym cokolwiek zostawiała? -mruknęła nieco przekornie. Znów się obok niego rozciągnęła. Przeciągnęła dłonią po jego policzku.

Lucyfer

-Nie mam nic przeciwko,a le córki nie zostawiaj...- pokiwał głową z przerażona miną.

Leah

Roześmiała się widząc jego minę- Spooookojnie. Josephine ma swojego tatę. Nie szukam jej zastępstwa... -wzruszyła lekko ramionami.

Lucyfer

-Ulżyło mi. To co dostanę? Może jakiś kawałek garderoby?- zachichotał. Oczka się zaświeciły.

Leah

-Nie rozdaję majtek... -prychnęła i zmierzwiła mu włosy ręką.

Lucyfer

-Szkoda... Bardzo szkoda.- pokiwał głową i westchnął ciężko.
-

Leah

-No chyba że tak bardzo by Ci się spodobały... -roześmiała się i pokręciła głową patrząc na niego.

Lucyfer

-To ja sobie jakieś znajdę ładne, dobrze? - zachichotał i wtulił twarz w jej włosy śmiejąc się. Jak dzieciak, duży dzieciak... Wysoki dzieciak... Dzieciak gigant!

Leah

-Ok... Ale tylko jedne! -zachichotała. Przytuliła do siebie jego buźkę. Była już strasznie zmęczona. Ziewnęła lekko.

Lucyfer

-Dobrze, tylko jedne, a teraz lepiej postaraj się zasnąć.- pogładził ją po włosach. Zawsze był miły dla swoich jednonocnych panienek, bardzo je szanował, żadnej na stałe nie miał Razz

Leah

-W takim towarzystwie... To będzie przyjemność... -zaśmiała się wtulając się w niego. Westchnęła cichutko a po chwili przymknęła oczy i zasnęła.

Lucyfer

Dobre dziecko, zasnął i sam po chwili. Bezszelestnie, oddychając powoli, ale bardzo równo. Prawdziwy wilk... Jakoś mu dobrze było z Leah, moze dawno nie miał dupy, po prostu.

Leah

Dobrze jej się spało, jednak po pewnym czasie westchnęła cicho. Zatęskniła za Gase'm. Nie przytulał jej często, ale w łóżku zawsze przyciągał ja do siebie ręką. Skuliła się nieco przy Lu.

Lucyfer

Obudził go ruch, dawno nie miał gości w łóżku. Spojrzał na Leah nieprzytomnie. Westchnął sobie tylko cicho i rozluźnił się znowu. Kobiety nawet spac spokojnie nie umieją. I już nie zasnął.

Leah

Otworzyła na moment oczy. Westchnęła lekko.
-Obudziłam Cię? Przepraszam..... -musnęła ustami jego podbródek, ale po chwili znów zasnęła, już spokojniej.

Lucyfer

Rozwaliła go, jakie to troskliwe. Objął ja mocniej ramieniem, żeby było jej cieplej, taki jakiś dziwaczny odruch. Spokojnie spoglądał w sufit wspominając sobie każda minutę bliskości - romantyk od siedmiu boleści.

Leah

Obudziła się rano i przeciągnęła niego. Jose powinna za moment wstać. Przesunęła ręką po torsie Lucyfera. I do póki nie zauważył patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem.

Lucyfer

Otworzył najpierw jedno oko.
-Dzień dobry...- mruknął z lekka sennie. Chyba sie komuś przysnęło...

Leah

-Ładnie wyglądasz, kiedy śpisz... -zaśmiała się cichutko patrząc na niego mimo wszystko jeszcze nieco sennie.

Lucyfer

-To ja zamknę kolejne oko.- zamknął to otwarte oko.
-I jakby co to ja śpię.