Dom Lucyfera

Leah

Z szerokim uśmiechem usiadła na jego kolanach.
-Pamiętaj tylko, jak mam na imię... -zaśmiała się- Chociaż to.

Lucyfer

-Oczywiście, Leah...- przybliżył ją do siebie i pocałował delikatnie w szyję. Pachniała przyjemnymi perfumami, nie jak Natalie metalem i siekiera chyba.

Leah

-Baardzo dobrze... -mruknęła cicho, lekko przekrzywiając szyję. Wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Przesunęła paluszkami po jego brzuszku.

Lucyfer

Ohhh Ahhhh tak!
-Jakies jeszcze wymogi?- szepnął jej do ucha i przygryzł delikatnie małżowinę.

Leah

-Niech Twoje wilki o tym nie wiedzą... -mruknęła odchylając delikatnie głowę, by móc wlepić w jego spojrzenie swoje brązowe tęczówki. Przesunęła ręką na jego plecy i ściągnęła z niego zupełnie nie potrzebną do niczego koszulkę.

Lucyfer

-Wszystko Co sobie zażyczysz, Leah.- powtórzył jej imię spoglądając jej pewnie w oczy. Oj już on zadba, żeby oni nie wiedzieli. Znając życie zapomni o tym zdarzeniu do czasu zobaczenia się z nimi pod postacią czworonoga.

Leah

Przymknęła lekko powieki całując go w usta. Nie była aż taka zła, żeby o niej tak szybko zapominał. Znów przesunęła dłońmi po jego ciele. Po chwili znów oderwała się od niego i odchyliła głowę z uśmiechem.

Lucyfer

Przejechał dłońmi po jej plecach jakby nigdy nic omijając haftkę, tym razem nie zrobi tego samego błędu.
-Bardzo ładnie się uśmiechasz.

Leah

-Dziękuję... -znów się wyszczerzyła. Przygryzła delikatnie swoje usta. By następnie to samo zrobić z jego wargami. Przejechała po nich językiem i nieco je przygryzła. Łapkami natomiast rozpięła pasek od jego spodni.

Lucyfer

O tak... niech ona zagra pierwsze skrzypce. O to chodziło. Niech ma trochę władzy kobieta. Bardzo, ale to bardzo odpowiadała mu ta sytuacja.

Leah

Rozpięła suwak jego spodni z szerokim uśmiechem. Zsunęła się z jego kolan siadając obok i nieco ciągnąc go na siebie. Włosy spłynęły jej po ramionach. Ręką przesunęła po jego ramieniu, by wczepić dłoń w jego roztrzepane włosy. Przyciągnęła do siebie jego głowę i znów lekko ustami musnęła jego usta. Od jakiś paru godzin jakby całkowicie wyparła z głowy Gasparda. Ów dupek został wiele kilometrów za nią. Wraz ze wspomnieniami o nowo poznanej siostrze. Lu był od jej mężczyzny nieco masywniejszy i zupełnie jej to nie przeszkadzało. W jego urodzie widać było nieco orientalne rysy twarzy. Skąd jednak mogła wiedzieć, że jego matka pochodziła z Izraela? Na jej gust był śliczny. Podobał jej się jego zapach, więc wtuliła nos w jego szyję, przy okazji składając na jego skórze kilka pocałunków. Delikatnie zassała obfitymi ustami jego skórę. Uśmiechnęła się a wraz z uśmiechem promieniała cała jej buźka. Jak cudownie nie czuć tego ciężaru na sercu, który ciążył jej w La Push... Chociaż chwilowo nie myślała o tym co się dzieje w kategorii zemsty. Było jej po prostu dobrze. Znów w jakiś sposób czuła się atrakcyjna, pożądana. I nie miała w perspektywie tego, że Lu spał z Aną.

Lucyfer

-Jak się uśmiechasz, to uśmiecha się cały świat, wiesz?- mruknął jej do ucha. Oj tak, ciężko mu się podobało to wszystko. Pieścił jej skórę rękoma jak tylko najdelikatniej potrafił. To było coś bardzo innego dla niego. Jakos kobiety tutaj były bardziej toporne.

Leah

Oczy Leah błysnęły w półmroku panującym w salonie. Cechy wyglądu charakterystyczne dla Indianki nie były u niej aż tak bardzo widoczne. Była ciemną blondynką, co prawda o śniadej karnacji, jednak bliżej jej było do standardowej amerykanki niż rdzennej mieszkanki kontynentu. Jednak oczy zdradzały całą jej naturę. Ciemna, głęboka oprawa oczu przyciągała uwagę. A przenikliwość spojrzenia zatrzymywało wzrok na dłużej. Lekko prężyła się pod wpływem jego dotyku. Kiedy przesuwał delikatnie rękami po jej bokach znów wtuliła twarz w jego szyję. Koronkowy materiał jej stanika nieco musnął jego tors. Ciepło jego ciała było miłą odmianą po chłodzie spotkanym tu, na Alasce.

Lucyfer

Ona go kręciła i to mocno i koniec z ceregielami pozbawił ją stanika delikatnie, ale szybko. Całował jej szyję i ramiona starając się jak najdłużej mieć ich smak w ustach.

Leah

Przesunęła opuszkami palców po jego karku z delikatnym uśmiechem. Było jej naprawdę dobrze. Aż nie do pomyślenia, że chciała mu jednak odmówić. Zaśmiała się cicho, kiedy ściągał z jej ramion stanik. Kiedy została go pozbawiona tym bardziej się w niego wtuliła, nogami obejmując go w pasie. Co było trochę niewygodne zważając na pewne ograniczenia wynikające z ich obecności na kanapie.

Lucyfer

-Wiesz co? Kanapa jest niewygodna.... Miałaś rację.- złapał ją i chwila moment i byli na dywanie. Oj tam było więcej przestrzeni. Zdecydowanie. Przejechał dłońmi w dół do jej spodni. po chuja jej one?

Leah

Spojrzała przez moment na kawałki drewna palące się w kominku. Dywan był przyjemny w dotyku. Miękki. Więc zbytnio nie przeszkadzało jej już nic. Znów przymknęła lekko oczy i zsunęła z niego spodnie. Dłonie na moment zatrzymały się na jego pośladkach.

Lucyfer

Pozbawił ją resztek garderoby. Tak, to było to. Całował ją już bardziej zachłannie, jakby mógł ją zjeść i chciał to zrobić.
-Leah, jeszcze chwila,a doprowadzisz mnie do szaleństwa.

Leah

Zaśmiała się przesuwając dłonie wyżej. Na wysokość jego nerek. Zatoczyła paluszkami delikatne koło.
-A czy nie o to nam właśnie chodziło? -mruknęła jakby obejmując go nogą. Jej stopa przesunęła lekko po jego łydce.

Lucyfer

-No niestety tak.- pocałował ją zachłannie, co z tego, ze była cudza, no co? Oj tam, wypożyczył ją sobie właśnie na jeden raz. Przecież nic się wielkiego nie stanie.

Leah

Odwzajemniła pocałunek. Przygryzła niego dolną wargę jego ust, wzdychając po tym lekko. Przejechała dłońmi po jego szerokich ramionach.
-Niestety? -szepnęła mu cicho do ucha.

Lucyfer

-Bo nie lubię jak kobieta ma zawsze rację, ale kłamać mi nie wypada..- zaśmiał się cicho. Sranie w banie nie gadanie, ludzie, dziecko śpi, może się obudzić.

BUM, cenzura. Jak za Gierka.

Leah

Wtuliła go w siebie z delikatnym uśmiechem. W kominku nadal palił się przyjemny ogień. Ucałowała jego kości policzkowe. I przesunęła noskiem po jego policzku.

Lucyfer

Była ciepła, przyjemna w dotyku. Otulił ją ramionami. Sięgnął po koc z kanapy i ją przykrył. Co z tego, że wilki rzadko marzną?
-Może ja Pannę, panno Leah, odniosę do sypialni, co?

Leah

Zaplotła mu ręce na karku z szerokim uśmiechem. Znów musnęła ustami jego usta.
-Bardzo chęeeetnie... -mruknęła cichutko, lekko się przy tym przeciągając.

Lucyfer

wziął ją na ręce. Była lekka, jak dziecko. Poszedł z nią na górę. Nie miał w planach wchodzić do małej. Ułożył ją na sowim łóżku. o jak sie cieszył, że tu ogarnął dwa dni temu...

Leah

Natychmiast przyciągnęła go do siebie. Nie chciała zostać tu sama, a towarzystwo Lu zdecydowanie jej odpowiadało.
-Czemu akurat Lucyfer? -szepnęła patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.

Lucyfer

-Mam na imię Lucian.- skinął głową delikatnie.
-Skrót był zawsze Lu, a z czasem...- zwiesił się an chwilę, słowo ojciec nie przeszło mu przez gardło.- z Lu zrobił sie Lucyfer.

Leah

Przesunęła ręką po jego plecach i lekko cmoknęła go w nosek.
-Rozumiem... -mruknęła. Znów jej ręka zawędrowała gdzieś w jego przydługie włosy. Najwyraźniej dziewczyna żyła z zamiłowaniem do mężczyzn, którzy boją się fryzjera.

Lucyfer

Ej! On się nie boi fryzjera!
-A co? Nie nadaje się na Lucyfera? No weź nei burz mi świata...

Leah

Zaśmiała się lekko patrząc na jego reakcję. Przesunęła dłońmi po jego torsie. Lekko ucałowała jego klatkę piersiową.
-Jakże bym śmiała... -westchnęła.

Lucyfer

-No. od razu lepiej.- zaśmiał się.
-Dobra, a teraz moje pytanie, co Cię sprowadza na Alaskę?

Leah

-Nigdy tu nie byłam... -mruknęła po jakieś chwili. Nie była pewna, czy go to w jakiś sposób nie urazi. Westchnęła cicho. Wolała Gasparda zostawić jednak w spokoju w La Push.

Lucyfer

-No fajnie...- zaśmiał się.
-I jak ocena Alaski? Az tak tu źle czy jednak śnieg nie taki straszny? U was to raczej tylko deszcz...

Leah

-Beznadziejne błoto... -mruknęła spokojnie- A u nas też jest ostatnio zimno... -westchnęła z lekkim, ale bledszym uśmiechem- A Alaska cóż... Jest nawet fajniej niż się spodziewałam... -mruknęła nieco bardziej radośnie.

Lucyfer

-No zobacz...- przejechał ustami po jej szyi.
-Wspaniały z nas kurort wypoczynkowy, nie sądzisz?

Leah

-Taaak... szczególnie podobają mi się te miejscowe gratisyy... -zaśmiała się, przy okazji lekko się w niego wtulając. Na wyrzuty sumienia przyjdzie jeszcze czas.

Lucyfer

-a ja myślałem, ze jestem główną atrakcją Alaski, a nie gratisem.- żachnął się, ale ją przytulił mocniej do siebie. Było mu przyjemnie.

Leah

Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na jego obruszenie. Przymknęła lekko oczy. Było jej coraz gorzej na sercu. Jak mogła zachować się tak samo jak ten dupek? A w gruncie rzeczy próbowała w sobie stłamsić tęsknotę za nim. Za tą pociągłą, chłopięcą buźką i ciepłem jego oddechu na karku. Oparła twarz o pierś Lu i lekko poruszyła głową, by przesunąć po jego skórze noskiem.

Lucyfer

-Łaskoczesz, wiesz?- zaśmiał sie delikatnie zanurzając nos w jej włosach. Lubił ten moment po. Wtedy było jakoś inaczej spokojniej, luźniej. Jezeli sie kobiecie nie śpieszyło to możn było się dopiero nią nacieszyć... Oj... Lu zawiesił sie w swoim romantycznym świecie.