Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dom Alberta
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:09, 19 Lut 2009    Temat postu:

Avia roześmiała się w duchu na reakcję Lizzy. Wyszło z całkiem udanym efektem... Ona jest bardziej zazdrosna niż myślałam... Przysunęła się do Alberta i objęła go jeszcze mocniej. - Coś nie tak, Elizabeth? - zapytała z kpiącym uśmiechem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizzy Brown
Vampire



Dołączył: 31 Paź 2008
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:29, 21 Lut 2009    Temat postu:

Nie drgnęła kiedy Marco ja objął, zignorowała pukanie, tylko delikatnie się wyprostowała wciąż gotowa do skoku.
- Tylko przyjacielski uścisk mówisz? - już miała odpuścić, lecz Avia wykonała kolejny ruch. Wygięła się , ledwo powstrzymując od ataku - Wara od niego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Albert
Volturi



Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:27, 21 Lut 2009    Temat postu:

Kiedy Avia go objęła poczuł nieprzyjemne palenie w gardle. Do jego nozdrzy dopłynął słodki zapach dziewczyny. Zakręciło mu się w głowie, szybko jednak doszedł do siebie. Zdjął z siebie Avię i uśmiechnął się trochę zakłopotany. - O czym chciałaś rozmawiać? - zapytał. Nie czekając na odpowiedź zerknął w stronę Lizzy i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. - Jest ok. - szepnął.


Eryk podszedł do drzwi i otworzył je. - Witam w domu pana Al... - zaczął oficjalnym tonem, lecz gdy spostrzegł kto przed nim stoi, uśmiechnął się szeroko. - Panicz Arven! Cóż za niespodzianka! Wejdź, proszę, pan Albert na pewno ucieszy się na twój widok! - ustąpił miejsca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 19:43, 22 Lut 2009    Temat postu:

Uff... wszystko się uspokoiło... Marco postanowił trochę rozładować napięcie.
-Może usiądziemy?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 14:29, 24 Lut 2009    Temat postu:

Drzwi się otworzyły i Arven przywitał Eryka szerokim uśmiechem.
- Eryyyk, siemasz! Aleś się postarzał od ostatniego razu - zażartował ściskając go na powitanie. Wszedł do środka i nie czekając ani chwili dłużej ruszył dalej. Nigdy wcześniej nie był w domu Alberta, ale kierował się głosami dochodzącymi z głębi domu. Okazało się, że trafił do salonu. Nikt nie zareagował, bo poruszał się bezszelestnie. Oprócz przyjaciela znalazł tam jeszcze 2 kobiety, z czego blondynka była człowiekiem - Arv wyraźnie czuł jej słodki zapach, i jeszcze jednego gościa. Wyglądał jak z innej epoki. W pokoju panowała dosyć napięta atmosfera. Co jest, ku*wa? - zastanawiał się chwilę. Nie zwlekając dłużej podszedł do Alberta wyciągając ku niemu ręce i wołając:
- Al! Zajebiście cię widzieć! Całe pier*olone 2 lata...
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:51, 28 Lut 2009    Temat postu:

Avia spojrzała się na Lizzy. Dobre sobie, robi się całkiem zabawnie. Elizabeth spokojnie, złość piękności szkodzi. - powiedziała zjadliwie, siląc się na miły ton. Odwróciła się do Alberta i uśmiechnęła słodko zmieniając ton głosu. - Wiesz o czym... Po chwili usłyszała, że w pokoju pojawił się ktoś jeszcze. Oszołom jakiś...do tego wulgarny... - skwitowała jego zachowanie w myślach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizzy Brown
Vampire



Dołączył: 31 Paź 2008
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:45, 01 Mar 2009    Temat postu:

Skoro Albert powiedział , że jest OK Lizzy nie widziała powodu by mu nie wierzyć. Skwitowała tylko zaczepkę Avi głośnym śmiechem i rozluźniona już oparła się o ścianę.
Pojawienie się nowego gościa pozwoliło Elizabeth skupić uwagę na czymś innym. Przyglądała się wampirowi zaciekawiona i lekko rozbawiona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 20:47, 01 Mar 2009    Temat postu:

A co to za pajac? Acha! On musi być punkiem albo należeć do jakiejś innej subkultury... Należałoby się przywitać... Marco.. przecież polacy są TOLERANCYJNI! Albo nie jest młodszy, więc pierwszy ręki nie podam- I w tym momencie odezwała się wrodzona pycha Marca, który zmęczony wydarzeniami dzisiejszego dnia zapominał o dworskich manierach i spoczął z westchnieniem na kanapie.

Chciałem wypocząć a trafiłem na zjazd wszystkich znajomych Alberta. Mógłby mnie chociaż przedstawić
Powrót do góry
Lizzy Brown
Vampire



Dołączył: 31 Paź 2008
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:05, 15 Mar 2009    Temat postu:

Elizabeth kiwnęła głową w stronę Alberta wycofując się powoli. (Tu musimy podjąć założenie , że to z zazdrości i że wcześniej gadała z nim, że ma jakieś sprawy do załatwienia w Seattle ) Wampir pstryknął palcami a w hallu pojawił się Marcello. Lizzy chwyciła torbę z rzeczami zakupionymi na lotnisku i ostatni raz w swoim życiu spojrzawszy na Alberta uśmiechnęła się nie pewnie. Rzuciła pożegnalne "hej" wszystkim w salonie i chwyciła Marcello za rękaw.
-Seattle...- wyszeptała smutno znikając.

// Seattle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Albert
Volturi



Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:27, 18 Mar 2009    Temat postu:

Albert spojrzał w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stała Lizzy. Jego do niedawna roześmiana twarz wyrażała już tylko smutek. Wiedział, że odeszła na dobre. Nie było sensu jej gonić. I tak zrobiłaby to, co tylko by chciała.
Wampir przymknął na chwilę oczy po czym otworzył je i spojrzał na swoich przyjaciół. Silił się na uśmiech, lecz jego oczy ziały pustką. Zabierał się właśnie do przedstawienia Arvena Avii i Markowi gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Otworzę. - rzekł Eryk.
Albert jednak zatrzymał swego sługę. - Ja to zrobię. - doskonale wiedział kto czeka na niego za drzwiami.
Wampir zacisnął pięści ze zdenerwowania i ruszył w stronę hallu. Otworzył szeroko drzwi, wpuścił swego brata do środka po czym zatrzasnął wrota.
- Witaj, Albercie. - przywitał się Aro z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Witaj. - odpowiedział. Czuł, że osobiste odwiedziny brata nie wróżą niczego dobrego. - Co ty tu robisz? - zapytał bez ogródek.
- Tak szybko zniknęliście z obiadu... Nie miałem nawet okazji z wami porozmawiać. - rzekł z udawanym żalem w głosie. - Jak się miewa Elizabeth? - zapytał z uśmiechem. - I nasza nowonarodzona?
Pierwsze pytanie Arego mocno zabolało Alberta. Czuł jak ostry sztylet wbija się w jego martwe serce.
- Avia... nadal jest człowiekiem. - odpowiedział starając się zignorować wzmiankę o ukochanej.
Uśmiech momentalnie znikł z twarzy Arego.
- Już przed domem czułem jej zapach. - warknął mierząc Alberta spojrzeniem. Po chwili jednak wyglądał jak zatroskany starszy brat. - Co się z tobą dzieje, Albercie? - zapytał. - Nie potrafię tego zrozumieć. - spuścił delikatnie głowę po czym począł przechadzać się pomiędzy gablotami. - Jak długo się znamy, hm? - rzucił jakby od niechcenia wpatrując się z zainteresowaniem w skrawek materiału w gablocie.
- Sporo czasu...
- Całe pięć tysiącleci! - zawołał odwracając się w kierunku Alberta. - Już od początku musiałem wyciągać cię z tarapatów. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytał podchodząc bliżej brata.
- Tak. - mruknął tylko. Rzeczywiście, to Aro go ocalił. Pozostała dwójka braci nie chciała mieć go na głowie. Chcieli się go pozbyć.
- Zawsze przysparzałeś nam wiele kłopotów. Mimo to służyłeś nam wiernie. Jako zabójca byłeś niezastąpiony. Precyzja, dyskretność, skuteczność, jasność umysłu... Nigdy nie zaprzątałeś sobie głowy kobietami, samotnik zawsze skupiony na celu. Taak, twoje myśli były jednymi z najlepszych jakie dane mi było oglądać. - tutaj uśmiechnął się wspominając dawne czasy. - Ale teraz? - poszedł do Alberta i stanął z nim twarzą w twarz. - Jak to możliwe, że z niemal doskonałej maszyny do zabijania stałeś się... TAKI? Ty, który przez całe pięć tysięcy lat nie wiedziałeś co to uczucia! Gdy tylko wróciłeś z Forks... Dałeś się zniszczyć przez dwie bezwartościowe kobiety. - ze smutkiem położył dłonie na ramionach brata. - Zmieniasz się. Nie do poznania. A ta zmiana, Albercie... Nie jest dla mnie korzystna. - szepnął. - Nie mogę do tego dopuścić, nie mogę cię stracić! - spojrzał mu w oczy.
Albert wpatrzył się w mglisto czerwone oczy swego ukochanego brata, swego dawnego mentora i mistrza. Wiedział co teraz nastąpi. Wiedział, że Aro zabije w nim ostatnią nadzieję na zmianę. Zmianę na lepsze. Wróci dawny Albert. Samotny wampir, zabójca na posyłki. Nie przeszkadzało mu to. Najpierw jednak chciał coś zrobić.
Wyłączył na chwilę swój dar, by Aro mógł zobaczyć jego myśli.
- Idź. - nakazał cichym głosem.
Albert odwrócił się i wszedł do salonu. Spojrzał na swoich przyjaciół, patrzących na niego nic nierozumiejącym spojrzeniem. Podszedł do Arvena i położył mu rękę na ramieniu. - Arven... dobrze cię znowu widzieć. - uśmiechnął się, lecz jego oczy pozostawały puste. - Żałuję, że nie możemy spędzić więcej czasu razem... Jeśli chcesz możesz tu zostać na kilka wieków. Trzymaj się. - poklepał go pokrzepiająco po ramieniu i podszedł do Marka. Nachylił się by szepnąć mu do ucha: - Opiekuj się nią. Proszę... - ścisnął jego dłoń po czym podszedł do Avii. Spojrzał jej w oczy. Po chwili trzymał ją w swoich ramionach. - Dbaj o siebie. - szepnął jej do ucha, ucałował czoło delikatnie, po czym w pośpiechu opuścił salon. Stanął obok swego brata. Był już gotowy. Miał pewność, że Avia jest bezpieczna, a Lizzy... szczęśliwa. Bez niego. Kolejne ukłucie w sercu wstrząsnęło lekko Albertem.
- Teraz pójdziesz ze mną. - rzekł Aro. - Nauczę cię, jak to jest być prawdziwym synem Volturi. Jeszcze raz. - otworzył drzwi i razem opuścili dom.

//gdzieś w Volterze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Albert dnia Czw 19:03, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 22:08, 19 Mar 2009    Temat postu:

Marco z twarzą wyrażającą konsternację wstał z kanpay... Co za mrok spowił jego twarz? Pójdę zapytać Eryka.
Mijając Arvena nawet nie zwrócił na niego uwagi Małolat!. Nie ma to jak urażona duma polskiego szlachcica. Na odchodnym rzucił do Avii, że zaraz wraca. Opiekują się nią... czyżby chodziło mu o Avię? Zauważył kamerdynera.
-Kto tu był?
-Aro...
I wszystko jasne... co on znowu nabroił? Mało go znam ale zawsze musiał harcować.
Wrócił do pozostałych w domu wampirów. Znowu zignorował Arvena i rzekł do Avii:
-Chciałbym cię prosić o chwilę prywatnej rozmowy. Jak się zapewne domyślasz nasz kompan Albert wyjechał. Można prosić?- poddał pannie ramię. Tylko ona może coś powiedzieć. Wątpię, czy Eryk miałby do mnie zaufanie.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 22:11, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:14, 22 Mar 2009    Temat postu:

Wyjście Lizzy Avia przyjęła z wredną satysfakcją. Nie wiedziała dlaczego tak się stało ale odejście rywalki było dużym plusem. To co stało się chwilę później nie miało nic wspólnego ze szczęściem. Nawet wtedy gdy Albert opuścił salon tępo wpatrywała się w drzwi za którymi zniknął, czuła dotyk jego ramion, słyszała cicho wypowiedziane słowa... Czemu znowu mi to robisz...? Czemu znowu mnie zostawiłeś...? Wiem, że to było pożegnanie... Po cholerę chciałeś żebym tutaj przyjechała?! Słowa Marka ledwo do niej dotarły. Najpierw przyszedł gniew, złapała najbliżej stojącą wazę i rzuciła w drzwi. To jednak nic nie zmieniło, roztrzęsiona rozejrzała się po pokoju a w jej oczach pojawiły się łzy. Czuła się jak po śmierci bliskich, w nowym miejscu gdzie nie znała nikogo, znowu sama... Okłamywałam samą siebie..., dopiero teraz wiem jak mi na nim zależało. Tylko czy była to miłość czy obezwładniający strach przed samotnością. A może jedno i drugie... Stała dalej, a łzy przysłaniały jej cały świat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 20:09, 22 Mar 2009    Temat postu:

Arv stał i wpatrywał się w przestrzeń. Ku*wa, Albert! Co się z Tobą dzieje?! Co Ty odpie*dalasz?! Nie wiedział co o tym myśleć. Złościł się i jednocześnie martwił o przyjaciela. Rozumiał, że skoro sam Aro pofatygował się, żeby go zabrać, Al musiał nieźle nabroić. Przeczuwał, że może mieć to coś wspólnego z blondyną. Avia, czy jak jej tam było...
Czuł, że zaraz wybuchnie, ale wiedział w jaki sposób może odreagować. Znalazł Eryka i razem zeszli do spiżarni.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:40, 22 Mar 2009    Temat postu:

Marco patrzył na Avię.
-Ojejka! Nie płacz, bo mi się serce kraje... Uraziłem Cię? NIe.. tu chodzi o Alberta...
Co ja za głupoty wygaduję... kurdę.. nie moge na nią patrzeć...
-Eeee, wybacz... pójdę sobie.. jak będziesz chciała porozmawiać, to przyjdź.
Wyszedł z pokoju i poszedł do jakiegoś na piętrze.
Uspokój się.. zapomnij o tym... musiałeś to zrobić...PRZESTAŃ!
Ale obraz płaczącej młodszej siostry nie chciał tak łatwo wymazać się z pamięci...
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:54, 23 Mar 2009    Temat postu:

Avia została w pokoju sama. Podeszła do okna i przez łzy wpatrywała się w szczyty gór. Wszyscy odeszli... - pomyślała. Ale czego się spodziewałaś? Tak było zawsze i będzie... Jesteś sama... - mówił jej wewnętrzny głos. Nie chciała go słuchać, nie chciała w to wierzyć. Jednak miał rację... Przepraszam... - szepnęła cicho. Nie wiedziała kogo, Alberta za to, że to co się stało było jej winą, Marca za to, że i jemu sprawiła problemy czy wszystkich innych, rodziców, siostrę za to, że ona przeżyła... Przestała płakać, wiedziała że to tylko użalanie się nad samą sobą, które nic nie zmienia. Dalej patrzyła w otulone mgłą góry jakby miały jej powiedzieć co ma zrobić, jak wyjść z sytuacji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 22:16, 23 Mar 2009    Temat postu:

Marco krążył po pokoju nie mogąc zebrać myśli...jednak gdy mu się to udało...
-Matko Boska Przenajświętsza! Co ja zrobiłem? Pannę w potrzebie się wspiera, WSPIERA, a nie zostawia samą! Gdy by się świętej pamięci dziadek o tym dowiedział już biegałbym na golasa po podwórzu... ten był gorącej krwi...No cóż, każdą winę można odpokutować!- z poprawionym już humorem dziarskim krokiem przemierzył całą drogę... i zatrzymał się przed drzwiami A jeśli ona nadal płacze... ale ze mnie ciota wstyd! Wchodzę!
Zapukał i otworzył drzwi:
-Avio?
Ale imię.. o w sumie za granicą przedstawiam się Marco.. no ale to jeszcze jakoś brzmi!
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:15, 25 Mar 2009    Temat postu:

Avia odwróciła się w stronę Marka. Przepraszam - powiedziała nie patrząc mu w oczy. Nie wiedząc co ma dalej mówić, schyliła się by pozbierać rozbite kawałki wazy. Powoli zbierała myśli. Wybacz - odparła zgarniając kawałki szkła - ...ale jestem tylko nędznym człowiekiem, nie wiem po co zaprzątasz sobie głowę. - dokończyła z nutą goryczy w głosie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 21:52, 25 Mar 2009    Temat postu:

-Eeee... nie mów tak...gdybys była nikim, to Al... Co ja znowu powiedziałem! Posłuchaj mnie uważnie.. Albert na pożegnanie powiedział mi, bym się tobą zaopiekował. I nie myśl, ze jesteś dla mnie ciężarem, zrobiłbym to nawet gdyby mnie o to nie prosił. Nie znam tego gościa, co tu przybył przed chwilą ale nie wygląda na takiego, któremu nie można by było zaufać. Wiec dopóki Albert nie wróci nie pozwolę, by stała ci się krzywda. Lecz, jęsli takie będzie życzenie waćpanny, odejdę i nigdy nie wrócę.- pokłonił się i uśmiechnął.
-Uwierz mi, że wypełnię swoje zadanie z ogromną przyjemnością.
I z ogromnym cierpieniem... ale o wewnętrznych problemach człowieka, który nie może pogodzić się z własną przeszłością nie musisz już wiedzieć...
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:04, 26 Mar 2009    Temat postu:

Avia usiadła na dywanie wśród kawałków szkła. Łzy cisnęły się jej do oczu - Nawet mnie nie znasz... - powiedziała cicho - Nie chcę byś się do czegoś zmuszał ...ale nie chcę też byś zostawił mnie tu samą... - słabo uśmiechnęła się przez łzy jakby chciała mu pokazać, że potrafiłaby dać sobie radę, wyszło to jej z raczej marnym skutkiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 22:19, 26 Mar 2009    Temat postu:

Marco kopnął jakiś większy kawałek wazonu i usiadł koło Avii.
-Twoja mina i ton głosu mówią zupełnie co innego- uśmiechnął się.- NO przestań się już użalać nad wszystkim.Nic mu nie będzie. Nawet Aro nie skrzywdziłby własnego brata. Słuchaj... nie chciałabyś odwiedzić Polski?
No już, bo będę musiał sobie pójść. Nie znoszę widoku kobiecych łez, serce mi się kraja.
Może ten wyjazd poprawi jej humor...
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:22, 27 Mar 2009    Temat postu:

Otarła łzy rękawem. - Masz rację nie będę płakać, użalanie się nic nie zmienia. - powiedziała cicho. - Jednak tak czy inaczej to moja wina. Cóż, miałam z Albertem coś do załatwienia ale... każde z nas miało inne poglądy co do tego. Byłam uparta... nie potrafiłam się w tym odnaleźć... ja... dalej nie potrafię... - załamał się jej głos. - Teraz czuje się winna, bo widzisz on naprawdę liczył się z tym czego chciałam i to... spowodowało wizytę jego brata. Chciałam żebyś wiedział. - dokończyła - To co chcesz zrobić wiele dla mnie znaczy. Nie chcę cię okłamywać. Chętnie tam pojadę, ale teraz zrozumiem gdy zmienisz zdanie. Aro tak łatwo nie przebacza, on się upomni o moje... życie. Jestem człowiekiem i wiem więcej niż powinnam. Chcę byś zrozumiał na co chcesz się zgodzić, to pewne że Aro nie pozwoli mi żyć. Jeśli uzna to za ucieczkę i dowie się o twoim udziale Marco, to... wiesz przecież do czego jest zdolny. Jednakże miło z twojej strony, tylko proszę zanim się zdecydujesz pomyśl najpierw o sobie, ze mną i tak jest już przesądzone... I dziękuję... - dodała na koniec.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Avia dnia Pią 21:23, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 10:59, 29 Mar 2009    Temat postu:

-To dla mnie bez znaczenia... Aro... mógłby mi nawet pomóc-uśmiech-To się pakuj i jedziemy.. na co tu czekać! Hej ho! Poczekam tu na ciebie, dobrze? I naprawdę, nie masz się czym martwić. I nie będę się dopytywał, o co Aro się denerwuje. A niech spróbuje pannie krzywdę zrobić, to posmakuje mojej szabelki! Co wisi w domu na ścianie...
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:01, 29 Mar 2009    Temat postu:

Avia uśmiechnęła się i ruszyła do drzwi myśląc o tym co powiedział. Złapała za klamkę, ale po chwili wahania zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Marco - zapytała cicho - Co masz na myśli mówiąc, że Aro... mógłby... nawet ci pomóc... Przecież dla niego jestem niewygodnym świadkiem, którego trzeba zlikwidować. On... chce mojej śmierci - przełknęła ślinę - albo... czegoś gorszego... nawet od śmierci. - dokończyła ledwo słyszalnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 18:56, 29 Mar 2009    Temat postu:

-Jakby to powiedzieć.. wiesz, to nie dotyczy ciebie. To... nie chciałbym o ty mówić.. przez 300 lat o tym nikomu nie mówiłem. Wiesz co? Może kiedyś ci powiem. -zaśmiał się.- Obydwoje mamy przed sobą jakąś tajemnicę.
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:04, 30 Mar 2009    Temat postu:

Avia odwzajemniła uśmiech. - Masz rację może kiedyś porozmawiamy o tym wszystkim i będziemy się śmiać z naszych problemów. W to drugie szczerze wątpię... Jednak chciałabym mu pomóc, widać że to bardzo go trapi, ale nie mogę wymagać że powie mi o tym. Po pierwsze prawie się nie znamy, a z resztą ja też nie powiedziałam mu skąd znam Alberta, o tym co stało się z moją rodziną czy o rozkazie Ara. Chociaż o tym ostatnim powinien wiedzieć... ale nie teraz... mam czas. Jaki czas?! Nie mam czasu... jednak jeszcze nie teraz... Ok, to pójdę po moje rzeczy. - powiedziała wychodząc.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:50, 30 Mar 2009    Temat postu:

Marco,czekając na Avię, nie chciał rozmyślać o Albercie , wiec zaczął deklamować jeden ze swoich ulubionych wierszy. Ten utwór zawsze poprawiał mu humor. Całkowicie się zapomniał i nie reagował na bodźce zewnętrzne:
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna, i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę na pochwałę życia-
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni słońca w krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie,dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.

Ten wiersz jest idealny.. dzięki Leopoldzie... dzięki ci za te słowa... potrafiłeś mnie pocieszyć
Powrót do góry
Avia
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:40, 31 Mar 2009    Temat postu:

Skierowała się w stronę pokoju gdzie miała swoje rzeczy. Po chwili usłyszała głos Marca dochodzący z salonu, cofnęła się i ustała pod drzwiami słuchając tego co mówi. Deklamował wiersz... "Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu..." -skończył. Avia zastanowiła się chwilę, usmiechając się do siebie pomyślała Może nie aż tak bardzo się różnimy...Ruszyła korytarzem, chwilę później była już w pokoju. Nierozpakowana do końca torba stała przy łóżku. Włożyła do niej resztę rzeczy. Wzięła szybki prysznic mając nadzieję, że nie obrazi się, że musiał tak długo czekać. Zmieniła ubranie i z jeszcze wilgotnymi włosami weszła powtórnie do salonu. Przepraszam że tak długo. - powiedziała do niego kładąc torbę na podłodze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 16:56, 31 Mar 2009    Temat postu:

Wrócił na górę wciąż czując na ustach słodki smak krwi. Mhmmm... To jest to. Stanął w progu wpatrując się w Marca i dziewczynę. Na podłodze leżała spakowana torba.
- Yyy... Ale o co chodzi? Bo za ch*ja nie mogę skumać o co wam wszystkim biega. - zapytał drapiąc się po głowie z nadzieją, że nie zepsuje sobie fryzury. - Wy też wyjeżdżacie? No bez jaj... Mam tu zastać sam? Na tym zadupiu?!
Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał, więc dopytywał dalej:
- Romantyczny weekend? Ucieczka kochanków? - uśmiechnął się przyjaźnie. - Spoko. Sam bym się, ku*wa, wybrał gdzieś z fajną laską xD - Puścił oko do Marca.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 21:07, 01 Kwi 2009    Temat postu:

- Cieszę się, chodźmy, pora ruszać w drogę -usmiechnął się i wyszedł z salonu przepuszczając w dzrwaich Avie.
-Chciałbym się lepiej pozegnać, lecz nie pamiętam imienia. Do zobczenia.- rzucił po drodze do Arvena.

//Lotnisko


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 21:08, 01 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 17:19, 03 Kwi 2009    Temat postu:

Stał odrobinę zmieszany.
- Spoko, nara MARCO - rzucił do odchodzącego, jego zdaniem, sztywniaka. - Ja, ku*wa, Twoje pamiętam - dodał, mrucząc pod nosem.
Podrapał się po głowie zastanawiając się co dalej. Wszyscy wyjechali, a i on nie miał czego tu szukać bez Alberta. Postanowił, że wróci do domu. Nie czekając ani chwili dłużej poszedł na górę, zabrał swoje rzeczy i poszedł szukać Eryka. Znalazł go polerującego srebra w jadalni.
- Witaj, paniczu. - przywitał się kamerdyner Alberta. - Mógłbym w czymś pomóc?
- Nie, dzięki stary. Wyjeżdżam, przyszedłem się pożegnać.
Eryk uniósł nieco brew i powiedział:
- Aaależ... Pan Albert pozwolił panu zostać... Jak długo będzie...
- Tak, wiem - przerwał mu Arven. - Ale wolę wracać do domu.
Poklepał Eryka po ramieniu i wyszedł.

//Norwegia, dom Arvena
Powrót do góry
Albert
Volturi



Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:03, 05 Kwi 2009    Temat postu:

(Jako, że Av nie raczyła wejść na forum, przyjmuję, że wyszła razem z Markiem Razz)

/ Egipt

Marcello zostawił Alberta w domu po czym zniknął by przekazać wiadomość Aremu. Albert rozejrzał się po hallu. Spoglądał na znajome ściany i gabloty. Ile to czasu minęło? Ruszył w kierunku salonu. Nagle, jakby z nicości, pojawił się Eryk.
- Witam, panie Albercie. - przywitał się tym swoim oficjalnym tonem.
Wampir skinął tylko głową i wszedł do salonu. Za nim, jak cień, podążył kamerdyner. Albert znieruchomiał. A cóż to? Co to za zapachy? Wciągał głęboko powietrze, próbując rozpoznać mieszaninę woni. Trzy wampiry i... człowiek? Zapachu Eryka nie wyczuwał. Dom i Eryk zawsze mieli tę samą woń.
- Panicz wybaczy. - zaczął kamerdyner. - Pomimo twej gościnności, wszyscy wyjechali...
- Jacy wszyscy? - zapytał Albert, odwracając się by spojrzeć na Eryka.
- Twoi goście. Odeszli zaraz po...
- JACY goście? - przerwał mu. - Co ty wygadujesz? Nigdy nie sprowadzałem obcych do domu, dobrze o tym wiesz. Po za tym... Nie było mnie tutaj ponad wiek, więc niby jak miałem tu przyprowadzić gości? - warknął.
W międzyczasie próbował rozpoznać zapachy. Dwa były mu znane. Jeden... kojarzy mi się z Polską. To pewnie Marco. A drugi... tak, nawet sam go stworzyłem. Arven? Nadal jednak niewiedział kim był trzeci wampir i ten człowiek. Oba zapachy były bardzo delikatne, domyślił się więc, że były to kobiety.
Łypnął groźnie na Eryka.
- Miałeś się tym domem opiekować! A ty tymczasem robisz sobie tutaj dom publiczny?! - ryknął.
- Ależ panie Albercie... - Eryk był zupełnie zdezorientowany. - Przecież...
- Nie mam najmniejszej ochoty tego słuchać! Zejdź mi z oczu. - warknął. - No już!
Eryk posłusznie oddalił się do swojego pokoju.
Albert opadł na kanapę. Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Denerwowały go zapachy dwóch nieznanych kobiet; uderzały w jego nozdrza, przyćmiewały umysł lekką mgiełką. Rozbolała go głowa. Ktoś znowu krzyczał. Coś chciało się uwolnić. Zacisnął dłonie na włosach i jęknął przeciągle. Znowu to samo. Przypomniała mu się sytuacja z Jane. Próbował skupić swe myśli na fortepianie stojącym na środku pokoju. Ból powoli ustępował. Wtedy, nie wiadomo dlaczego, przypomniał sobie, co trzyma w kieszeni. Notes... Jego ręka sama powędrowała ku kieszeni spodni. Coś chciało, wręcz namawiało go by przeczytał zawartość książeczki. On jednak postanowił być nieugięty i cofnął rękę. Wstał i udał się do spiżarni na zasłużony posiłek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Albert
Volturi



Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:51, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Wyszedł ze spiżarni. Jego oczy na powrót przybrały krwisty kolor. Nie sądził, że był aż tak głodny. Pozbawił krwi aż pięcioro ludzi. Czuł się teraz lepiej, gniew zmalał, a wraz z nim irytacja.
Wrócił do salonu, gdy nagle w pokoju pojawił się Marcello.
- Masakra w Seattle, masz się tam natychmiast zjawić! - zawołał.
- Co się stało? - zapytał, całkowicie opanowany.
- Grupa nowonarodzonych robi sobie z metra restaurację. - odpowiedział.
Albert w odpowiedzi wyciągnął telefon i wykonał kilka telefonów. W ten sposób uczynił metro w Seattle 'strefą zero'.
- Kogoś już wysłali? - zapytał.
- Vincent z grupą uderzeniową są w drodze.
- Ruszajmy.
Zniknęli.

/Seattle/Metro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin