Hotel "Przyczajony Smok"

Alice Cullen

//ulice

Wbiegli do hotelu tuż przed oberwaniem chmury. Alice roztrzepała Paulowi krótkie włosy, po chwili to samo zrobiła ze swoimi.
- Apartament cesarski poprosimy - powiedziała płynną japońszczyzną do recepcjonisty. Uśmiechnęła się uroczo. - Państwo Gordon - wymówiła nazwisko tonem jakby byli parą nowożeńców. Otrzymała kluczyk. Boy hotelowy rozglądał sie za bagażem. Alice pokręciła głową i wtuliła się w Paula. Wjechali na samą górę hotelu. Wciągnęła go do obszernego trzypokojowego apartamentu. Pociągnęła go do jednej z sypialni. Puściła go. Zaśmiała się siadając na wielkim łożu - Cóż, Panie Gordon, zdaje się, ze jednak nie bedzie pan skazany na podłogę. - opadła plecami na satynową narzutę łóżka śmiejąc się melodyjnie. Po chwili położyła się na boku i spojrzała na chłopaka - W drugiej sypialni jest takie samo.

Paul

Nie znał japońskiego więc nie rozumiał co Alice powiedziała do recepcjonisty. Ruszył za wampirzycą do pięknego apartamentu. - Woow. - wyrwało mu się gdy weszli do środka. W sypialni miał ochotę rzucić się na łóżko obok Alice, ale zatrzymał się gdy wspomniała o innym pokoju. Uśmiechnął się szeroko, lekko zbity z tropu. - No... no tak. - przysiadł na łóżku obok dziewczyny. Położył dłoń na prawym kolanie Alice i gładził je delikatnie. - To... kiedy jest ten tam festiwal? - zapytał zerkając na nią.

Alice Cullen

- Pojutrze - odrzekła zsuwając buty ze stóp. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się.
-Pomozesz mi? - zapytała przekręcając się na łóżku tak by stopy móc oprzeć na jego udzie. Wskazała na czarne zakolanówki i uśmiechnęła się niewinnie. Opadła na ugięte łokcie i spoglądała na niego spod przymrużonych powiek.

Paul

- Co będziemy robić do tego czasu? - zapytał cichym głosem i sięgnął po krawędź zakolanówki u prawej nogi Alice. Zaczął powoli zsuwać materiał skupiając wzrok na tym co robił.

Alice Cullen

- Żyć - uśmiechnęła się. Opadła na plecy i przeciągnęła się lekko mącąc gładką powierzchnię satynowej narzuty. - Nie miałeś nigdy ochoty tak zaczerpnąć z życia pełnymi garściami. nie ograniczać się. Robić coś pod wpływem chwili nie bardzo myśląc o konsekwencjach? - Przesunęła dłonie po chłodnym materiale. Wyprostowała prawą nogę opierając ją na ramieniu Paula.

Paul

- Chyba właśnie to robię. - uśmiechnął się. W końcu zdjął zakolanówkę i rzucił ją na podłogę. W między czasie gładził dłońmi odsłoniętą łydkę Alice. Po chwili zabrał się za lewą nogę, co jakiś czas zerkając w kierunku twarzy wampirzycy.

Alice Cullen

Położyła prawą nogę na jego kolanach, lewą zaś lekko ugięła i stopę oparłą na klatce piersiowej Paula
- Zdejmując moje zakolanówki? Nie wiele ci potrzeba do życia Paul - zażartowała unosząc się na łokciach. Na jej twarzy gościł figlarny uśmiecszek zwiastujący, ze Alice myśli o czymś wyjątkowo głupim. Ale Paul nie mógł o tym wiedzieć. Aż tak jej nie znał XD

Paul

- Nie, chodziło mi raczej o cały ten wyjazd. Chociaż zdejmowanie twoich zakolanówek też jest całkiem przyjemne. - zaśmiał się. Zmarszczył materiał dłońmi i powoli go zsuwał.

Alice Cullen

Alice uśmiechnęła się śledząc przez chwilę jego płynne i spokojne ruchy dłoni. Oparła stopę prawej nogi na jego kolanie i powoli zaczęła przesuwać ją w stronę jego uda dostosowując tempo do tempa w jakim ściągał jej zakolanówkę. Przymknęła przy tym oczy i odetchnęła głęboko.

Paul

Po krótkiej chwili ściągnął zakolanówkę i ją również rzucił na podłogę. Sięgnął po lewą stopę dziewczyny i zaczął ją delikatnie masować.

Alice Cullen

- Paul... - zatrzymała stopę po wewnętrznej stronie jego uda - Miałeś mi coś powiedzieć. Obiecałeś.. - rzekła lekko ochrypłym głosem - Obiecałeś mi że powiesz gdy wysiądziemy z samolotu.

Paul

- Ciekawska jesteś... - mruknął z uśmiechem. Automatycznie napiął mięśnie ud. Odsunął delikatnie stopę, którą masował i nachylił się nad Alice. Podwinął lekko jej bluzkę i ucałował delikatnie jej brzuch.

Alice Cullen

- Owszem - wciagnęła powietrze - A ty się wymigujesz - spięła mięśnie brzucha - wolałabym żebyś tego nie robił - uśmiechnęła się przygryzając wargę.

Paul

- Nie robił czego? - jeszcze raz ucałował ją w brzuch, tym razem trochę wyżej. Po prostu nie mógł się powstrzymać. - Nie wymigiwał się, czy nie całował? - zapytał cicho i uniósł lekko głowę by spojrzeć Alice w twarz. Uśmiechał się nieznacznie.

Alice Cullen

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Nie wymigiwał -powiedziała po chwili pozornego wahania.

Paul

Uśmiechnął się, lecz milczał. Uniósł się i oparł dłonie po obu stronach głowy Alice. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Mówiłem Ci już, że jesteś piękna? - zapytał szeptem i zniżył się powoli, tak, że ich usta dzieliły zaledwie milimetry.

Alice Cullen

- Nie mówiłeś - patrzyła na niego przygryzajac wargę. Szybkim ruchem dłoni odgarnęła sobie kosmyk z czoła. - I to jest to co chciałeś mi powiedzieć? - wyszeptała i spojrzała na jego usta, tak bliskie jej ustom. Na moment wysunęła koniuszek języka zwilżając usta. Zorientowawszy się co robi opanowała się szybko i wróciła wzrokiem do jego oczu.

Paul

- Wiele rzeczy chciałbym Ci powiedzieć... - szepnął. Mógłby wpatrywać się w jej twarz całą noc. To uczucie... takie dziwne, a zarazem bardzo przyjemne. Swoista euforia, jednocześnie niezwykły spokój ducha. Nie potrafił tego nazwać. Musnął jej wargi swoimi bardzo delikatnie.

Alice Cullen

- Co cię powstrzymuje? - wyszeptała oddając równie delikatne muśnięcia. Gdy dotknął jej warg swoimi zadrżała. Wewnętrznie się zatrzęsła i chciała więcej...

Paul

- Sam nie wiem... - szepnął i jeszcze raz musnął jej usta. Pod koniec lekko pogłębił pocałunek. Poczuł słodki smak jej ust. Od wszystkich tych pięknych uczuć zakręciło mu się w głowie.

Alice Cullen

Delikatnie i nieśmiało przesunęła koniuszkiem języka po jego ustach. Pieszczotliwie złapała swoimi wargami jedną z jego warg. Dłonią przesunęła po jego ramieniu. Zatrzymała powietrze w płucach bojąc się iż jej oddech sprawi, ze sen się skończy.

Paul

Zadrżał lekko. Dotyk Alice był przyjemny, mógłby z łatwością się od niego uzależnić. Zarysował delikatnie linię jej dolnej wargi językiem. Mógł podpierać się tylko jedną ręką, więc druga powędrowała w dół. Wsunął dłoń pod bluzkę Alice i delikatnie pogładził jej płaski brzuch.

Alice Cullen

Wypuściła powietrze ze świstem gdy to zrobił. Palce bezwiednie zacisnęła lekko na jego ramieniu. Mięśnie brzucha naprężyły się pod jego dłonią. Językiem wyszła mu naprzecie. Nieśmiało i powoli, czając się po drodze w końcu koniuszkiem dotknęła jego ust.

Paul

Dotknął jej języka swoim by po chwili wpić się w jej usta w namiętnym pocałunku. Dłoń, którą trzymał na jej brzuchu powoli przesuwała się w górę. Mimo wszystko Paul i tak musiał się kontrolować. Szanować Alice i nie chciał zrobić nic wbrew jej woli.

Alice Cullen

Mięśnie zadrżały jej pod skórą w miarę jak przesuwał dłoń ku górze. Oddała pocałunek gwałtownie i zachłannie, zupełnie jakby czekała nań wieki a nie te kilka chwil. Ręce przesunęła na plecy Paula przesuwając nimi wzdłuż kręgosłupa, wędrujac z góry na dół i znów ku górze.

Paul

Wyczuł w gestach Alice przyzwolenie. Wsunął obie ręce pod jej plecy i razem przeturlali się na łóżku tak, by tym razem Alice była na nim. Wsunął dłonie pod jej bluzkę by dotknął lodowatych pleców wampirzycy. Chłód chwilowo dla niego nie istniał.

Alice Cullen

Zaśmiała się przerywając ciszę.
- Łaskoczesz - zanurkowała opierając twarz o jego szyję. Przeciągnęła po niej noskiem. Owionęła ją oddechem delikatnie całując. Zaczęła rozpinać jego koszulę, powoli, celebrujac każdy moment. - Nadal coś cię powstrzymuje Paul? - wyszeptała pytanie.

Paul

Rozpłynąłby się gdyby potrafił. - Ty wiesz, co chcę powiedzieć... - szepnął bawiąc się kosmykiem włosów Alice. Jedną ręką dotykał jej uda, gładząc je lekko.

Alice Cullen

- Wiem - spojrzała na niego oczami w kolorze ciemnego złota - Co nie zmienia faktu, że bardzo chcę to usłyszeć od ciebie - musnęła ustami jego nos, potem policzke i pocałunek po pocałunku zbliżyła się do ust. Trwała tak zawieszona przez chwilę obrysowując ich kontur palcem. Opadła miękkimi wargami smakując pocałunek jak ambrozję.

Paul

Odwzajemnił pocałunek mrucząc przy tym jak rozpieszczony kocur. - Jak bardzo chcesz to usłyszeć? - szepnął przekomarzając się z uśmiechem. Wbił w jej oczy spojrzenie swoich, wciąż świeżo miętowych.

Alice Cullen

- Jak bardzo nie chcesz spać sam na podłodze? - uniosła brew podejmując grę w droczenie się. Rozchyliła poły jego koszuli i przesmyknęła palcami po jego torsie delikatnie drapiąc pazurkami.

Paul

- Wygrałaś. - rzekł cicho z uśmiechem. W miejscach gdzie paznokcie Alice dotknęły skóry Paul'a pojawiła się gęsia skórka. Nagle znów się przeturlali. Paul leżał na boku w połowie uniesiony nad Alice. Nachylił się do jej ucha. - Alice... - szepnął muskając ucho wargami.

Alice Cullen

Cierpliwie czekała nie odzywając się. Uniosła dłoń do jego twarzy i pogłaskała go po policzku. Palcami powedrowała na jego kark i pieszczotliwie przesunęła nimi po jego barku.

Paul

- Alice... - powtórzył czule. - Jeszcze nigdy w moim długim życiu, żadna kobieta nie obudziła we mnie takich uczuć jakie tobie udało się poruszyć. Mam wrażenie, że znam Cię od lat, sprawiasz, że zapominam o bożym świecie, o problemach, o pracy. Dzięki tobie wciąż się uśmiecham... Jak mam nazwać te uczucie? - zapytał szeptem. Kiedy mówił, co jakiś czas dotykał wargami jej ucha.

Alice Cullen

- Sam do tego musisz dojść Paul - wyszeptała lekko okręcając głowę w jego stronę. Jej usta zetknęły się z jego ustami, mimo to szeptała dalej - Sprawiasz, ze czuję, ze żyję, że oddycha, ze świat pachnie inaczej. Sprawiasz, ze prawie słyszę bicie swojego serca. Jak mam to nazwac Paul - wymruczała jego imię jak pieszczotę.

Paul

Pocałował ją delikatnie w usta korzystając z okazji. Zniżył się delikatnie i przyłożył ucho do jej lewej piersi. - Bardzo cicho... ale jakbym je słyszał... - szepnął. - Jakie uczucie potrafi obudzić serce do życia? - uniósł się by znów móc dotknąć jej ust swoimi.

Alice Cullen

- Ty mi powiedz Paul - wyszeptała całując go przeciągle ale cały czas delikatnie. Tuż pod powierzchnią czaiła się drapieżność i gotowała się namiętność, która rozpaczliwie szukała ujścia. Dłonią muskała jego ramie zsuwając zeń koszulę.

Paul

Wsunął jej dłonie pod górę stroju i powoli rozpinał każdy guzik poczynając od dołu. Nie potrafił odkleić swoich ust od jej warg. Jako że guzików było mało żakiet szybko został usunięty. Teraz została jeszcze krótka bluzka do ściągnięcia. Paul zaczął ją powoli podwijać.

Alice Cullen

Alice zsuwała koszulę z jego drugiego ramienia. Przeciagnęła paznokciami po obu przedramionach a potem przeniosła się na plecy. Zjeżdzała pazurkami wzdłuż kręgosłupa w dół przy okazji ściągając tam równiez koszulę. Oddech miała przyspieszony jak po biegu. Jej mięśnie napinały się i rozluźniały na zmianę. Delikatnie kąsała jego wargi znajdując w tej czynności ogromną przyjemność.