Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Parking + Teren przed szpitalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:44, 02 Paź 2009    Temat postu:

/Centrum / Ulice

- Ale mnie się właśnie podoba takie imię. I ładnie będzie brzmiało kiedy będę wołać Adam junior. Chyba, że wymyślisz dużo lepsze imię niż wymyśliłam ja? Hm to jak przychodzi Ci coś do głowy? Bo jak nie to będzie po mojemu. - wzruszyła lekko ramionami wchodząc na chodnik. Ten temat był jeszcze do obgadania. - Koniec rozmowy o imionach, będzie jeszcze na to czas, a teraz mężu mój drogi lekarz na nas czeka. Pan Morrison to bardzo dobry i miły człowiek. I dobrze się mną zaopiekuję, ale nie może się Tobie równać, o. - weszli do środka szpitala przez duże oszklone drzwi. Wszystko było tak sterylne i wręcz niezbyt przyjemne. Przebiegł ją dreszcz po plecach.- Nie lubię takich miejsc. Zawsze kojarzą mi się z cierpieniem i bólem. - westchnęła ciężko idąc po schodach w górę.

/ Recepcja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:54, 02 Paź 2009    Temat postu:

/Centrum / Ulice

Pokręcił przecząco głową spuszczając ją w dół. Ta walka dla niego była przegrana. Przegrał bo nie umiał się jej oprzeć - Jeśli chcesz... Jeśli to będzie chłopiec... - uniósł głowę i uśmiechnął się blado - Będziesz miała dwóch Adamów w domu. - powiedział otwierając przed Mariką drzwi. Nie znał Morrisona. Z tutejszych lekarzy znał Morgana o którym nie miał najlepszej opinii i Duttona. Na wspomnienie tego drugiego zazgrzytał zębami. Szpitalny zapach czystości wdarł się w jego nozdrza i spowodował wykrzywienie się ust - Ja też nie. Nie czuję się tu swobodnie. - powiedział cicho idąc obok niej korytarzem który jak wiedział prowadził do recepcji. Rozpiął kurtkę i zaproponował Marice to samo.

/ Recepcja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:58, 03 Paź 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Adam roześmiał się. Przyszło mu to lekko, bez problemu, jak najbardziej naturalnie. Machnął swobodnie dłonią w której trzymał parasol patrząc na miasto przed sobą - Nie masz mi za co dziękować Marii. - spojrzał na kobietę idącą obok niego radosnym krokiem - To czysta przyjemność. - powiedział pewnym tonem oddychając pełną piersią. Zimno zaszczypało go w uszy więc wyciągnął z kieszeni czapkę. Puścił na chwilę dłoń narzeczonej i wciągnął ją na głowę - To gdzie najpierw? - zapytał po chwili kiedy przeszli na druga stronę ulicy - Do apteki? Można też było by iść do sklepu. - zauważył rozsądnie chwytając Marikę pod ramię - Zapisał ci witaminy, ale nie zaszkodzi chyba jak pobierzesz je też w owoców, prawda? - miał zamiar gotować jej przeróżne potrawy byle była dobrze dożywiona.

/ Centrum / Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:27, 03 Paź 2009    Temat postu:

/ Korytarz

- Cieszę się bardzo, że dla Ciebie to przyjemność. - zamachała wesoło ich dłońmi. Spojrzała na niego uśmiechając się do niego. Dziękuję... - pomyślała sobie do tego kto nad nimi czuwa. Dal jej największy skarb jaki tylko mogła otrzymać od losu. - Oczywiście pójdziemy do apteki i do sklepu. Owoce mi nie zaszkodzą w żadnym wypadku. Lubię owoce. - mrugnęła do niego wesoło przechodząc przez ulicę. - Ogólnie zrobimy zakupy do domu, mam dziś ochotę na coś dobrego. Możemy wspólnie coś ugotować. Co byś powiedział na lasagne? - zapytała obracając się ku niemu. Przed nimi rysowało się jeszcze wspaniałe popołudnie i kolejna cudowna noc nim Adam znów zacznie znikać z domu na pół dnia. Nie smuciła się z tego powodu bo wiedziała, że będzie miała na kogo czekać. Codziennie będzie stała w oknie wyczekując na niego z ciepłym obiadkiem i by przywitać go czułym pocałunkiem i z słowami jak bardzo przez ten czas tęskniła za nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:04, 26 Paź 2009    Temat postu:

/ Dyżurka Lekarska

Z dłoniami w kieszeniach zeszła po schodach na dół. Kiedy była na dole zatrzymała się i na chwilę oparła o zimną ścianę. Dopiero teraz mogła odetchnąć. Teraz opadały z niej wszelkie emocje. Potarła dłońmi swoje rozpalone policzki nabierając głęboko powietrza w płuca, po czym wypuściła je ze świstem. Nie mogła tu stać, miała jeszcze pełne ręce roboty. Odepchnęła się silnie od ściany i stanęła na równych nogach kierując się w stronę wyjścia. Przeszła przed przeszklone drzwi wychodząc na zimno jakie panowało na zewnątrz. Nie zapinała się. Miała to w tej chwili gdzieś czy będzie jeszcze bardziej chora czy nie poza tym do auta nie miała tak daleko. Wygrzebała z kieszeni kluczyki od auta. Nacisnęła na pilota i usłyszała pipnięcie otwieranych drzwi. Wsiadła do środka. Zapięła pasy i zapuściła silnik. Puściła sobie muzykę na ful. Wycofała auto i ruszyła z piskiem opon kierując się na obrzeża miasta. Dociskała pedał gazu ignorując zakazy Adama o nie jeżdżeniu szybko. Chciała jak najprędzej mieć za sobą jazdę, pozbierać rzeczy Adama i wrócić do niego nim się obudzi i stworzy piekło na oddziale.

/ Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:47, 27 Paź 2009    Temat postu:

/ Dyżurka lekarska

Odetchnął głęboko chłodnym powietrzem. Ciągle niewidzialny dla oczu ludzkich obrócił się i spojrzał na szpital. Wyszczerzył się w stronę budynku i zaczął się modlić po cichu by ciągle stał w posadach gdy wróci tu jutro. Co prawda nie usłyszał z ich sali kolejnych kąśliwych komentarzy, ale nie mógł być pewien co stanie się w nocy. Tak... Pokiwał głową. Z moją pracą jest związane ogromne ryzyko zawodowe. Obrócił głowę z stronę obrzeży miasta, konkretniej w stronę domu który zajmował z Sobhian. Był za daleko i na nic zdał mu się wzrok, słuch czy węch. Zaciągnął szelki plecaka mocniej. Nie miał ochoty by zsuwał mu się podczas gdy będzie się przemieszczać dość szybko w stronę domu. Podrzucił w dłoni parasol i obrócił go. Puścił się biegiem by jak najszybciej rozwiązać zagadkę tego co miała przy sobie wampirzyca.

/ Obrzeża / Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:58, 31 Paź 2009    Temat postu:

/ Korytarz

Wyszedł we mgłę która spowiła wczesnym porankiem Forks. Samochód lekko oszroniały stał na parkingu. Podrzucił klucze w dłoni skostniałej z zimna. Wrzucił torbę do bagażnika. Zasiadł za kierownicą po raz pierwszy nie czerpiąc z tego radości. Nie mógł czuć już dziś radości. Nie miał powodów. Odpalił silnik ale nie wrzucił jedynki. Nie był tak do końca zdecydowany. Wahał się. Wiedział że taka szopka na jaką sie teraz zdecydował nie przejdzie bez echa. Wiedział że los go za to ukaże i że kara nie będzie mała. Przerzucił biegi powoli i z ociąganiem. Zacisnął dłonie na kierownicy. Mogę po prostu wrócić do domu... Zaszyć się w nim jak Marika... Zacisnął szczękę. Niestety wszyscy wiedzieli gdzie on by był. Nie miał gdzie pójść. Przymknął oczy i westchnął ciężko. Dodał gazu. Nie Martinie, Normanie, Benjaminie... Nie Mariko. Poradzę sobie sam.
Droga do Haven zajęła mu większość dnia. Nie mógł sie skoncentrować i raz zabłądził. Nie jechał tam dziesięć lat. Dziesięć lat wystarczyło by pozapominał wszystkiego co tam lubił. Jechał tam dla wyciszenia, dla zabicia czegoś co w nim siedziało. Jechał bo nie widział wyboru. Nie chciał ale jednak jechał.

/ Autostrada stanowa / Okolice Haven


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:17, 02 Lis 2009    Temat postu:

/ Ulice / Obrzeża

Popatrzył na pusty parking z zadowoleniem. Nie było samochodu dyrektora tak więc sytuacja nie wydawała się beznadziejna. A może już pojechał? Spojrzał na Marikę z uśmiechem o wiele szerszym niż u niej. Błysnęły białe zęby - A żebyś wiedziała że sie boję. Jak ta dwójka się spotka a działają na siebie tak jak mówisz to stanę się bezrobotny. - rozłożył bezradnie dłonie i odpiął pasy - Kto mi rodzinę utrzyma? Powiedź kto? - roześmiał się cicho. Benjamin zmarszczył po chwili brew - To pan Knight też... Plotę głupoty. Oczywiście musi mieć matkę i ojca. To naturalne nikt nie bierze się z powietrza... - parsknął śmiechem i wysiadł. Matka tak myśli o własnym synu? Wolał się nie zagłębiać w historię jego rodziny bo odkryłby pewnie niejedna krwawą kartę. Kiedy Marika zrobiła to samo powiedział - Zapraszam do środka.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:29, 02 Lis 2009    Temat postu:

/ Ulice / Obrzeża /

Odpięła pas bezpieczeństwa. Poprawiła się i pociągnęła za małą klamkę. Drzwi się otwarły a Marika stanęła na równe nogi. Rozejrzała się po pustym parkingu. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do Benjamina w końcu . - W zasadzie wiesz to nie wiem, nie mam pojęcia. Jego mama chyba nigdy nie była mężatką. Adam też niezbyt chętnie lub w ogóle nie wspominał o ojcu nie mogę sobie teraz przypomnieć. - wzruszyła ramionami. Umysł miała przyćmiony jednak czymś innym. - Spokojnie nie zostaniesz bezrobotnym nie przy mnie. - powiedziała pokrzepiająco do Bena. Nie pozwoliłaby aby się kłócili nie w szpitalu i nie w stanie zdrowia Adama. - Jeżeli faktycznie się spotkają to dołożę wszelkich starań aby nic się nie stało na Twoim oddziale. - ruszyła za nim do białego budynku. Jeszcze kawałek i miało się rozstrzygnąć czy Adam będzie ją chciał widzieć czy też nie.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 14:30, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:53, 02 Lis 2009    Temat postu:

/ Pokój zabiegowy

Spojrzał na Marikę i pokręcił głową - Nie mam ci czego wybaczać. Ty masz powody do tego by się wściekać a ja mogę tego jedynie wysłuchiwać. - jego ręka ciągle była w górze. Kiedy przechodzili przez korytarz natknęli się na Morgana. Benjamin pospieszył trochę Marikę a lekarzowi obiecał że wszystko mu wytłumaczy, kiedy odwiezie ją do domu. Wiedział już że mu się oberwie za takie zachowanie. Wyszli na zimne powietrze - Zapnij się. - rzucił machinalnie ciągle zaniepokojony jej ekspresowymi zmianami. Teraz to na nim spoczywał obowiązek opieki nad nią - Tak... Jakoś tak wyszło. Przyjaciel... Miło mi że tak o mnie mówisz. - skłonił się lekko przed kobietą - W domu będzie jego mama, tak? - zaczął zajmować się wszystkim systematycznie - Nie będę mógł z tobą zostać, muszę być w pracy. - powiedział jakby ją przepraszając za to. Uchylił drzwi i dał jej na chwilę worek do potrzymania. Urwał nici i przywiązał je razem z woreczkiem do uchwytu nad drzwiami - Muszę jakoś prowadzić. - powiedział tłumacząc tym samym swoje zachowanie.

/ Ulica / Obrzeża / Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:04, 02 Lis 2009    Temat postu:

/ Pokój zabiegowy

- To już mało istotne czy będę się wściekać. W zasadzie to myślę, że nie ma sensu. Złość mi w niczym nie pomoże, a będę się czuła jeszcze bardziej fatalniej. Musze być spokojna. Nie wiem jak, ale muszę. - stawiała kroki jeden po drugim uważając aby na nic nie nadepnąć lub też nie wywrócić się co w jej przypadku było by takie realne. - Bo tak właśnie jest Benjaminie. Tylko prawdziwi przyjaciele nie zostawiają w potrzebie. Wiem jesteśmy głupcami i nie zawsze potrafimy to dostrzec, ale gdyby trzeba było się odwzajemnić tym samym, to chce abyś wiedział, że na mnie możesz zawsze liczyć Ty i Sobh. - kiwnęła leciutko głową. Zapięła się tak ja prosił. Nie miała siły się o to sprzeczać poza tym było zimno. - Tak, Grace czeka na mnie nie ma przecież kluczy od domu. Musze ją wpuścić. Ech... - westchnęła. Nie wiedziała co ją będzie tak na prawdę czekać po powrocie do domu. - Nic się nie dzieje Ben, przecież to Twoja praca do której się musisz wstawić, a o mnie się nie martw jakoś sobie poradzę. Chyba... Nie musisz wciąż siedzieć przy mnie. Dam radę. - powiedziała słabym głosem. Wsiadła w końcu do auta i zobaczyła co robi Benjamin. Nikt nie musiał trzymać woreczka z roztworem, który spływał do jej żyły przez igłę. - Dobry pomysł. Masz wolne ręce a i ja się nie muszę męczyć. - powiedziała pochwalając go. Ruszyli w stronę obrzeży do miejsca, które jeszcze niedawno nazywała domem.

/ Ulica / Obrzeża / Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demitry
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: USA/ La Push
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:22, 07 Lis 2009    Temat postu:

//Ciemne zaułki między budynkami

Dalej leżał nieruchomo w aucie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chiara
Moderator



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:46, 08 Lis 2009    Temat postu:

// ciemne zaułki

Zawołała kilku lekarzy żeby się nim zajęłi. Sama poszła do poczekalni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demitry
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: USA/ La Push
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:16, 08 Lis 2009    Temat postu:

Później zasnął i obudził się już w sali pooperacyjnej.

/Sala chorych/ napisz! xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kim
Zmiennokształtny



Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 570
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:35, 14 Lis 2009    Temat postu:

/Dom Kim

Podjechali pod szpital. Cóż, teraz zostało tylko załatwianie.
Kim zaparkowała blisko wyjścia po czym pomogła wysiąść Demowi. Cóż, zamknęła samochód. Oparła się o maskę myśląc gdzie by pójść. Cóż, tu miała o cyzm rozmyślać. Spojrzała spokojnie na Dema.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demitry
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: USA/ La Push
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:40, 14 Lis 2009    Temat postu:

//D.K.H.

[xd teraz moda na cóż? xd]

Spojrzał na Kim:
- gdzie teraz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kim
Zmiennokształtny



Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 570
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:44, 14 Lis 2009    Temat postu:

[możliwe Razz]

Zamyśliła się.
- do środka. - powiedziała spokojnie. No i weszli...

/poczekalnia czy coś Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demitry
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: USA/ La Push
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:53, 14 Lis 2009    Temat postu:

Posłuchał Kim.

// nowłaśnioe^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 13:31, 15 Lis 2009    Temat postu:

//Ulica w Forks

Szedł szybko w stronę szpitala. Chciał się uchronić przed deszczem. Gdy torba spadła mu z ramienia szybko ją podniósł i wbiegł po schodach. Wszedł do szpitala coraz bardziej się denerwując.
Pierwszy dzień zawsze jest taki? - pomyślał i zamknął za sobą drzwi. Lekko strzepnął wodę z kurtki i udał się korytarzem do recepcji.

//Recepcja


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 13:32, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Sara
Człowiek



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 474
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:15, 24 Lis 2009    Temat postu:

//Izba Przyjęć


- Mieszkasz w Seattle? Tej zadymionej dziurze? - odgryzła mu się, po czym rozkaszlała się lekko słysząc jego żart.
- Całej sforze - mruknęła równie żartobliwie. - i dwóm malutkim wilczkom - dodała uśmeichając się jednak. - Czy mamy pizzerię? - uniosła brew - Oczywiście że mamy. Jedną z najlepszych w okolicy - powiedziała z przekonaniem. O tym, ze była jej właścicielką już nie wspomniała. - Jest jeszcze mała ale się rozwija. Masz ochotę spróbować czy się nie otrujesz? - zaśmiała się cicho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Norman
Człowiek



Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:26, 24 Lis 2009    Temat postu:

Mężczyzna spojrzał w niebo - A wiesz jak tam fajnie? Mniejsza o to... - zamachał dłonią sięgając po kluczyki od jej samochodu. Nie lubił nim jeździć. To nie był jego samochód a on był sentymentalny i przywiązywał się do swoich rzeczy, których nic nie mogło mu zastąpić. Trudno - Całej sforze? - parsknął śmiechem - Cud że żyjesz... - spojrzał na Sarę podejrzliwie gdy padła propozycja zjedzenia pizzy - A kto ma tą pizzerię? - kiedy odwróciła niewinnie wzrok pokręcił głową - Chcesz mnie zamordować z premedytacją, tak? - wsiadł do samochodu czekając za kobietą - To niezbyt ładnie z twojej strony tym bardziej że to dzięki mnie poskładali cię tak szybko. - zauważył przekręcając kluczyki w stacyjce. Przymknął oczy gdy za pierwszym razem się nie udało. Nawet nie próbuj... Zagroził umyślnie silnikowi a ten go usłuchał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara
Człowiek



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 474
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:38, 24 Lis 2009    Temat postu:

- Na zamordowanie cię wybrałam juz inny sposób - mruknęła wsiadając z przodu. - Ja nie wiem. Wy, mężczyźni nie macie serca do tego samochodu. Kompletnie. - prychnęła widząc jak nerwowo przekręca kluczyk. Z tym samochodem trzeba delikatnie.. jak z kobietą. No ale czego od was wymagać - wywróciła oczami. - Większość z was i tak widzi jedynie dupę i cycki - pomstowała sobie cichutko - Pizza czy pasta? - zapytała znienacka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Norman
Człowiek



Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:50, 24 Lis 2009    Temat postu:

Wywrócił oczami na jej pouczenia - Samochód ma jeździć. Nie służy do tego by przemawiać czule do kierownicy i obchodzić się z nim delikatnie jak powiedziałaś. - prychnął ruszając z parkingu. Rozejrzał się w lewo i w prawo zastanawiając się w jaką chorą sytuacje się wpakował - Lepiej powiedź gdzie mam jechać. Nie zwykłem uczęszczać do Forks a już tym bardziej do tego zapadłego rezerwatu. - mruknął kiedy mijali sklepy na głównej ulicy - Pizza. - oświadczył i zapytał - Jakim to sposobem zakończę swój żywot?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sara
Człowiek



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 474
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:05, 24 Lis 2009    Temat postu:

- Wyrwę ci serce. - stwierdziła rozbawiona widząc jego zmagania z kierownicą. - Stąd droga prosta. Jak w mordkę strzelił. Zauważasz jeszcze znaki czy już bez okularów nie bardzo - dogryzła mu uszczypliwie - Jedź prosto, gdy wjedziemy do rezerwatu to cię pokieruję. Trudno się w tym "zapadłym" miejscu zgubić. - zaśmiała się. - Pizza... Coś znajdziemy. Żebyś się nie pochorował za bardzo - westchnęła teatralnie.

// la Push/ rezerwat / ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 15:46, 08 Sty 2010    Temat postu:

//Forks/ ulica

Okres świąteczny. Nie ma to jak pracować w tym dniu. I to tego ta popgoda... W związku z tym Jonathan ukrył głowę w kurtce i szedł pod parasolem słuchając stukania kropel o drogę. Buty miał przemoczone, czego nie lubił więć westchnął. Miał nadzieję, że Madeline się pojawi, a jesli nie: że chociaż skończy z nałogiem. Chciał operować. Potrzeboał jakiejś skomplikowanej operacji. Tylko on, skalpel i... cisza. Potrzebował tego teraz prawie tak samo jak powietrza. Doszedł wkońcu do drzwi, a po chwili zamykając parasol wszedł do szpitala.
Powrót do góry
Jacques
Wilkołak



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:42, 17 Sty 2010    Temat postu:

/?

Skoro już namierzył sforę do której należał jego młodszy brat, postanowił trochę dłużej poprzeszkadzać swemu ulubieńcowi. Zaparkował samochód przed szpitalem i trzymając teczkę z dokumentami ruszył w kierunku wejścia z nadzieją otrzymania nowej posady.

/Gabinet Ordynatora


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacques
Wilkołak



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:51, 17 Sty 2010    Temat postu:

/G.Ordynatora

Jacques wyszedł ze szpitala, wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Teraz pozostało mu tylko odwiedzić braciszka. No i oznajmić mu, że pomieszka u niego jakiś czas. Na samą myśl Jacques uśmiechnął się pod nosem.

/La Push


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacques
Wilkołak



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:20, 18 Sty 2010    Temat postu:

/La Push

Zostawił swoje bagaże w samochodzie i z braku lepszego zajęcia udał się do pracy Razz
Po drodze wstąpił do pielęgniarek na małą rozmowę i po nowy fartuch.

/Gabinet Ginekologiczny xP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacques
Wilkołak



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:32, 18 Sty 2010    Temat postu:

/Gabinet Ginekologiczny

Kiedy wyszli na zewnątrz zapytał:
- Czyli jednak nie zmienił się ani trochę przez ten czas? - otworzył drzwi samochodu ze strony pasażera czekając aż Leah wsiądzie.
Od małego rodzice, a raczej matka wdrażała mu szacunek do kobiet. Ojciec nie był dobry w tym fachu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leah
Administrator



Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:38, 18 Sty 2010    Temat postu:

Wsiadła do środka i pomogła mu zamknąć drzwi. Westchnęła cicho spoglądając na niego.
-Nie wiem jaki był kiedyś... Ale to dzieciak Jacques. Mimo, że ma 50 na karku i dwoje dzieci... To wieczne dziecko. Z zamiłowaniem do kobiet. Każdych... -zapięła pas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacques
Wilkołak



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:42, 18 Sty 2010    Temat postu:

Zasiadł za kierownicą i odpalił silnik.
- W takim razie nie ucieszy go moja wiadomość. - uśmiechnął się złośliwie pod nosem.
Perspektywa ponownego droczenia się z bratem wprawiała go w lepszy humor.
- Czyli Josephine to jego córka... - stwierdził. - Drugi raz zostałem wujkiem. - samochód ruszył gładko w stronę La Push.

/Dom Gasa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:25, 01 Kwi 2011    Temat postu:

/ Sala chorych

- Cieszę się że się zgadzasz. - powiedział i tutaj nawet nie skłamał. Okazywało się że w pewnych kwestiach, choćby i w tym że lepiej nie widzieć teraz co poniektórych zgadzali się tak samo jak zawsze i choroba Mariki nie miała nic do rzeczy. Charaktery i jego i jej były wciąż uparcie te same. Wyszli przed szpital a Adam rozmyślający nad pewną kwestią przez cała drogę jaką przebyli w końcu stwierdził że można by ją podjąć, choćby i tak dla zabicia czasu - Wiem. To chyba i tak powód do radości... Zawsze mogłaś stwierdzić że jestem gadzio oślizgły. Wydaje mi się jednak że... Tu nie ma się do czego przyzwyczajać. - mruknął wzdychając ciężko w duchu, bo jedną ręką trudno było odpowiednio manewrować. Wyglądali jak jakiś pokraczny orszak - Pomyśl że jestem jak każdy inny. Jak pielęgniarka, która pomaga ci w łazience... - bo o tym nawet słówkiem Marice nie wspomniał będąc bardziej niż pewnym że odrzuciłaby go z miejsca. Jak Benjamin, który musi z przesadną dokładnością cię zbadać... - krztyna kąśliwości w tym jednak była. Trudno było patrzeć czarnowłosemu na to ze jego żona mniej wzdraga się przed jego przyjacielem niż przed nim samym. Choć chirurga powinno mało obchodzić to... - mało istotnym było to co powinno obchodzić Ben'a. Według Adama lekarz był nadopiekuńczy i nie mógł się do tego przyzwyczaić. Pojawili się przed szpitalem gdzie mały podjazd biegnący w bok prowadził do spokojnego skwerku gdzie stało kilka ławeczek. Gorliwi ogrodnicy założyli tutaj nawet klombik. Adam na pierwszy rzut oka znalazł już dla siebie idealną miejscówkę w cieniu jakiegoś drzewa, ale musiał z niej jednak zrezygnować popychając wózek z Mariką w bardziej nasłonecznione miejsce. I mniej odludne. To jakby zawsze było jego priorytetem - Nie, nie musisz. - przyznał dla świętego spokoju. Ale udawać szczęśliwej też nie musisz. Patrząc na głowę Hiszpanki był zmuszony przyznać że włosy kobiety, zawsze zwijające się w delikatne, lśniące loki straciły ten blask i sprężystość. Mógł jej się w końcu przyjrzeć w naturalnym świetle, a nie dziwacznym i jakby nieświeżym półcieniu sali. Bynajmniej za moment będzie mógł to zrobić kiedy już osiągnie wyznaczony punkt postoju - Przyjemnie? - zapytał znając już odpowiedź jakiej udzieli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pią 20:29, 01 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:32, 01 Kwi 2011    Temat postu:

A miała inny wybór? Pozostawiła to bez odpowiedzi. Nie trzeba było więcej o tym mówić. Marika skupiała się teraz głównie na otoczeniu wokół niej. Inni ją nie obchodzili. Cieszyło ją patrzenie na pozieleniałe drzewa. Na to jak ptaki śpiewają. Jak słońce świeci. Jak niebo jest błękitne. Tego właśnie jej najbardziej brakowało. Tlenu. - Ale ja muszę. - Stała przy swoim twardo bynajmniej nie po to by go dręczyć tym czy coś podobnego. Musiał ją zrozumieć. Dla niej to była całkiem nowa sytuacja i jeszcze nie bardzo wiedziała jak ma się w niej odnaleźć. - Jak każdy inny? Ale mi pocieszenie. - pokręciła głową na boki wyjaśniając mu o co jej chodziło właściwie. - Ale mnie inni mało obchodzą. - Powiedziała zgodnie z prawdą. - A Ciebie nie chciałabym zaliczać do byle innych. - westchnęła ciężko milknąc na dłuższą chwilę, po czym pociągnęła dalej. - Ona nie robi tego z uczuciem, a jedynie dlatego, ze jest to jej obowiązek, poza tym jest kobietą, ma to samo co ja, a przy niej mniej się krępuje. - Nie wyobrażała sobie by przy toalecie pomagał jej jakikolwiek mężczyzna, czy to Adam czy Ben czy ktoś inny. To było by dla niej niezręczne i upokarzające. - A co jesteś o niego zazdrosny? - obróciła głowę na tyle na ile tylko potrafiła. - Nie ma potrzeby. Jest lekarzem. Martwi się. Skoro jesteśmy przyjaciółmi to naturalne, że chce sprawdzić czy wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Nie było w tym nic więcej jak jedynie troska. I o niego Adam nie miał się co martwić. Marika nie czuła do niego nic więcej poza przyjaźnią. Lubiła go i tyle. - Zrozum, że ja... - zacięła się na moment, po czym pociągnęła dalej. - To nowa sytuacja. Nie potrafię ot tak sobie czuć się w pełni dobrze kiedy mnie dotykasz. Ja się muszę przyzwyczaić. Nie umiem, na prawdę inaczej. Potrzebuję trochę czasu by się z tym ogarnąć. - Nic nie mogła na to poradzić chociażby nawet chciała. I to Adam musiał uszanować. Bo jak mogła na przykład pocałować się z człowiekiem, który jednak wciąż był dla niej obcy. Nie tak dosadnie, ale poniekąd. Ona tak nie umiała. Poza tym bez uczucia? To jej się w głowie nie mieściło. To tak jak by całowała obcego przechodnia na ulicy. - Tak, bardzo. - odpowiedziała z entuzjazmem w głosie. Było i to nawet bardzo. To dużo lepsze niż środek szpitala. Tego najbardziej jej brakowało. - Tego mi trzeba było. - uśmiechnęła się całkiem miło rozglądając się na boki i podziwiając naturę. Musiała przyznać, że teren wokół szpitala był zadbany. Nie walały się tutaj żadne papierki. Było czysto i schludnie. I w takiej atmosferze najlepiej spędzało się wolny czas. Spojrzała na małego, który wiercił się w leżaczku. I jemu to słońce służyło. Mrużył oczy kiedy słońce zaczęło mu świecić na oczy. Chciałaby go jakoś przed tym osłonić, ale niestety nie miała jak. W końcu spoczęli przy miejscu, które wybrał dla nich Adam. Nie zwracała na innych ludzi koncentrując się nad tym co było tutaj i teraz. A to zamykało się w osobie Adama i juniora. - Lubię kiedy tak przyjemnie grzeje. Ale nie bez przesady. Tak jak jest teraz, jest w sam raz. - wyraziła swoją opinię. Była o wiele bardziej rozchmurzona niż jeszcze godzinę temu, ale tym nie zaprzątała sobie głowy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:10, 01 Kwi 2011    Temat postu:

Teoretycznie rzecz biorąc zawsze miała. Praktycznie prawie nigdy. Zależało od punktu widzenia. I nastroju tego, który jej ten punkt mniej czy bardziej wyraźnie wyznaczał. Patrzył na jej przedziałek słuchając tego co Marika musi, a czego nie musi. Ani go pocieszyła swoją odpowiedzią, ani dobiła. Spodziewał się czegoś takiego. Powstrzymał się od przeczesania kilku niesfornych kosmyków które według niego zajęły nienależne im miejsce - Tak Mariko, jak każdy. - potwierdził ze spokojem wpajając jej swoje racje - To chyba najrozsądniejsze. I najlepsze rozwiązanie w aktualnej sytuacji. Bo mógłbym ci nadskakiwać, chciałbym by było tak jak przedtem... - mruknął ciszej. Różnie między nimi bywało i różne natężenia miały ich kłótnie, ale teraz wydawało mu się jakby 'ciche dni' ciągnęły się w nieskończoność i co gorsza nie było nawet nadziei na ich koniec. Normalnie, z każdym innym człowiekiem by mu to nie przeszkadzało, ale z Mariką miało być zawsze jakoś inaczej. Uśmiechnął się szerzej i powiedział - Czuję się usatysfakcjonowany. Nie będąc zaliczonym do grupy 'byle innych'... Jakie ja mam możliwości awansu. - mruknął, a jego przyciężki żart jak zwykle wydawał się niestosowny do tematu rozmowy. Inaczej nie potrafił. Odpuścił Marice przypomnienie że jest jej mężem i zna każdy skrawek jej ciała, woląc z dwojga złego Benjamina i rzekomą zazdrość kierowana pod jego adresem - Nie. Nie jestem o niego zazdrosny. - przyznał zgodnie z prawdą - Jednak sama przyznasz że mogę czuć się trochę dziwnie, kiedy ty przy nim zachowujesz się bardziej swobodnie niż przy mnie. - wyrzucił z siebie umęczonym tonem, bo takie, niezwykle szczere jak na niego, wyznania nie były najmocniejszą stroną mężczyzny. Przynajmniej tak mi się zdaje, ale może już zaczynam tracić zmysły. Chyba nawet bym się nie zdziwił. Pokręcił głową czego nie widziała i powiedział - Dobrze. Skończmy dziś na tym. - zaproponował a z tonu głosu jasno było słychać ze on właśnie skończył i nie wróci do tematu chyba że Marice by zależało, w co jednak wątpił. Milczał przez dłuższą chwilę szukając gdzieś w sobie odpowiedniego entuzjazmów. Nie potrafił się nim od niej zarazić - Cieszy mnie to. - odparł dyplomatycznie, a barwa głosu trochę się z tym kłóciła. Ustawił wózek tak by Marice to odpowiadało a sam przykucnął przy Juniorze wyplątując go znów z pasków. Uniósł syna w górę i postawił go ostrożnie na ziemi przytrzymując asekuracyjnie. Mały popatrzył wpierw na niego, a później zwrócił głowę w kierunku Mariki. Postąpił niepewnie krok w przód, a Adam ujął jego dłonie by powędrować za nim zgięty w pół - Nie wiem kto za nim będzie chodził kiedy sam już to opanuje... - piaskowa alejka chyba była marzeniem Juniora, który z piskiem i śmiechem przebierał nogami zmuszając ojca do tego by się ruszył.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pią 22:11, 01 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:49, 01 Kwi 2011    Temat postu:

Tak wiadomo z mężem zawsze pozostawała w starych czasach w dziwnej konfiguracji, w której to on w większości podejmował za nią decyzje. W większości na to nie narzekała. I też nie wychodziła na tym źle. To było jednak wcześniej. Teraz było trochę inaczej. - Domyślam się. I też bym chciała żeby było jak wcześniej by nie było. To co teraz jest, to trochę dziwne. Wiesz, na nowo przyswajanie sobie tego wszystkiego a i tak są to okrojone informacje, bo bardzo ciężko jest wyobrażać sobie to co mówisz. Tym bardziej, ze nic, a nic nie pamiętam. - wyrzuciła to z siebie tak jak by strasznie jej to ciążyło na duszy. Kiedy ta sytuacja się poprawi nie wiedziała. Nikt tak na prawdę nie wiedział. - W tej sytuacji nie mamy póki co wyboru. - Ona przynajmniej nie miała. Błogosławiła mężowi to, że zakończył ten niezbyt tak na prawdę przyjemny temat. Nic więcej nie mogła by do tego dodać bo nie było co. - Taaa... - mruknęła cicho pod nosem. Nie spodobało jej się, to ,że on żartuje sobie z tego. Wyznała mu, że nie jest jej całkiem tak obojętny, a on po prostu się z tego śmiał. Zamilkła. Przetarła dłonią sobie kark jak by coś właśnie ją tam ugryzło, ale nic takiego nie nastąpiło. Westchnęła ciężko w duchu biadoląc nad swoim losem. Rozstawiła łokcie na oparciach ramek, a swe palce splotła ze sobą lekko opierając na nich ciężar klatki piersiowej. - Może i możesz, ale... - Nie wiedziała czy być z nim szczera czy też nie. Bo wszystko zaś sprowadzało się do dotyku. - Bo wiem, ze kiedy on mnie dotyka nie ma w tym nic z czułości, miłości czy czegokolwiek takiego. Robi to bo jest to jego powinnością, może czasem nazbyt przesadzoną fakt, faktem, ale wiem, ze nie patrzy wtedy na mnie z ... - urwała nie kończąc. Przechyliła głowę w bok przyglądając się czemuś w oddali. - Ja wiem, ze to dziwne. Zdaje sobie z tego sprawę, dla Ciebie jest to łatwiejsze bo wszystko pamiętasz. Wiesz doskonale jak było między nami. A ja zaś nie. I wiem, że jesteś moim mężem. Ale to na razie tyle. - Zrobiła strapioną minę. Przestała się uśmiechać bo takie tematy wcale nie wpływały na nią dobrze. Martwiła się tym jedynie. A jak sobie nie przypomni miłości do Adama i nie nauczy się go kochać, to co będzie z ich małżeństwem? Rozejdą się? Nie chciała o tym myśleć, na ten czas. Milczała zapatrując się na nich. Strasznie zazdrościła Adamowi, że tak swobodnie może ganiać za małym, a tym czasem ona była przykuta do tego cholernego wózka i nawet nie mogła się normalnie ruszyć. Coś ją ukłuło w sercu. Oderwała się od swych ponurych myśli. - Pewnie ja. - Przynajmniej taką miała nadzieję. Choć jak będzie w zaawansowanej ciąży to ciężko jej będzie za nim tak ganiać. Ale do tego czasu jeszcze wszystko się może zdarzyć. Popatrzyła na syna jak dzielnie sobie radzi. Była taka z niego dumna. Przechyliła głowę na bok i wbiła też swój wzrok w Adama przypatrując mu się z ciekawością. Musiała przyznać, że dziecko bardzo mu pasowało. I nie mogła zaprzeczyć, ze Adam bardzo dbał o małego. Pod tym względem wydawał się być troskliwym ojcem. Starała się uśmiechnąć, ale niezbyt jej to wychodziło więc przestała się przymuszać. Oderwała od nich wzrok nim przyłapał by ją na tym, że spogląda na niego, a zamiast tego zapatrzyła się na zieloną trawę która była równo skoszona i to raczej nie dawno bo w powietrzu czuć jeszcze było zapach po koszeniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:35, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Nie był do końca pewien czy wie o czym mówiła. Tak jak wcześniej? Przepraszam, chodzi ci o te ostatnie dni, czy o ogół? Cudem chyba było że nie czepiał się jej słów głośno, jak miał w zwyczaju często robić. I tak nie mogła wiedzieć, a przecież nie będzie jej sadystycznie męczyć, bo nie należało się to kobiecie. Adam pokierował tą rozmowę inaczej, jakby uczył się być mistrzem w bezstresowym, pozytywnym przekazywaniu informacji. Głupio się z tym czuł - Nie martw się. - powtarzał to ostatnio chyba tyle razy że brzmiało już dość prawdziwie, jeszcze trochę a sam zacznie w to wierzyć - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro już będziesz wiedziała więcej. Trzeba sprawdzić czy kanapa w salonie da się rozłożyć, bo sypialnię mamy na piętrze. To byłoby uciążliwe dla ciebie. Bo kuchnia znów jest na dole, nawet jeśli weszłabyś po schodach to nie za bardzo to pomoże... - zakończył mrukliwie zapewne dokonując w myślach odpowiednich przeróbek, przeróbek których pewnie już nie zrobi, bo w końcu Marika z gipsem nie związała się na zawsze - Nie obrażaj się. I wybacz jeśli cię w jakikolwiek sposób uraziłem. - powiedział pilnując się by nie zabrzmiało to obojętnie i ironicznie, a tak pierwotnie miało to brzmieć - W końcu chyba dobrze powiedziałem, tak? Nie jestem u ciebie na samym dnie. To faktycznie stwarza odpowiednie możliwości. - w przeszłości chyba było mu łatwiej. Albo akceptowała to co robił, albo nie. Albo przyjmowała jego pomoc albo nie. Teoretycznie wtedy zawsze mógł się odwrócić i zrezygnować z kobiety na rzecz czterech, pustych ścian własnego mieszkania. Teraz nie mógł tego zrobić co dziwnie plątało mu dłonie i sprowadzało do tego że miał mało możliwości. Nie umiał tego obejść, nie teraz, nie kiedy Marika była w jakimś sensie na wpół obca. Po kolejnym wywodzie jakim go pewnie bez złośliwej premedytacji uraczyła poczuł jakby dostał od niej idealnie wymierzony i siarczysty policzek, który nie zapiekł na skórze, tylko gdzieś głębiej, gdzie u Adama zazwyczaj powiewało chłodem. Tak, tak... Masz zupełną rację. Jestem tylko twoim mężem, więc narazie tylko tyle... Do cholery jak ty za mnie mogłaś wyjść?! Jego nieprzenikniona w tym momencie twarz jak zwykle nie zdradziła niczego konkretnego. Przyglądał się drzewom zastanawiając ile mogą mieć już lat. To normalnie też nie masz do mnie zbytniego zaufania, czy akurat pasuje ci to że większość decyzji podejmuję za ciebie? Bo tak ci wygodniej? Bo jestem tylko twoim mężem a żebym się nim poczuł to czasem coś mi się należy...? Był gotów to sprowadzić do potrzeby władzy i jej iluzji którą mogła stwarzać Marika, dawałaby sobą porządzić od czasu do czasu, bo jemu to było potrzebne. Z drugiej strony mógł też pomyśleć, że teraz widzi ją bardziej prawdziwie niż zwykle i kobieta jakoś stara się mu przekazać że nie ma pojęcia jak może z nim żyć, ale jednak żyje bo nie ma większego wyboru. Przynajmniej teraz, nikt inny nie kwapił się za bardzo do tego by jej pomoc. Adam mógł dojść do każdego mniej czy bardziej rozsądnego wniosku, był wybitnie uzdolniony pod tym kątem, tym bardziej że zawsze kończyło się to bardzo pesymistycznie. Mężczyzna puścił jedną z dłoni syna i szedł obok niego chwytając mocniej jeśli ten gubił równowagę. Przeszli kawałek i wrócili się - Idziemy do mamy, no dalej... - mruknął Adam kiedy mały pochylił się by sięgnąć po jeden z kamieni - Nie. - zakazał stanowczo. Junior spojrzał na niego otwierając usta i rozkładając bezradnie paluszki - Później się pobawisz, chodź. - powiedział idąc w stronę Mariki. Niepewne kroki Juniora skłaniały i do śmiechu i do pożałowania - To już zaczynam ci współczuć. Nie... Poradzimy sobie jakoś co? - zapytał przykucając za chłopcem i patrząc pod słońce na jego matkę - Od razu lepiej wyglądasz. Mogłabyś się jednak szerzej uśmiechnąć. - stwierdził i dodał - Muszę powiedzieć Benjaminowi ze minął się z powołaniem i beznadziejny z niego lekarz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:23, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Na dłuższą metę ta cała sytuacja była strasznie męcząca dla nich obojga. Bo w sumie to Marika nie wiedziała jak ma się zachowywać względem Adama. Nie chciała mu swoimi słowami sprawiać przykrości. Nie o to jej chodziło. Wciąż głęboko wierzyła w to, że nie wyszła za niego bez powodu. Jednak co by nie powiedziała, czuła, ze nawet jeżeli Adam tego nie pokazywał, to jednak czuł, a raniła go. Czasem wolała na prawdę milczeć. I to ją strasznie dobijało. Mogła udawać, ze wszystko jest w porządku, ale nie było. I mogła głęboko skrywać to w sobie. Umęczy się z tym jeszcze bardziej. Bardzo chciała przecież i starała się nawet by było dobrze i by akceptować Adama jako swojego partnera. On jednak tak na prawdę chyba nie potrafił zrozumieć, ze potrzebuje na to czasu. I mógł sądzić co chciał, ale Marika nie była z nim tylko dlatego, ze nie miał jej kto pomóc. Tkwiła w tym głębiej tylko nie potrafiła sobie przypomnieć dlaczego. Co za tym stoi? I jak to odkryć? Zamyśliła się głęboko nad tym. Niestety nic sensownego nie potrafiła wymyślić. - Nie. Ja się nie obrażam. - powiedziała zgodnie z prawdą. - Tylko mi się nie podobało, że Cię to bawi, ale chyba muszę się przyzwyczaić do tego, ze Ty tak już masz. To znaczy lubisz rozsiewać czarny humor. - wzruszyła ramionami. Jakoś to przetrwa i przetrzyma. Choćby nie wiadomo co musi być silna i dać sobie ze wszystkim radę. - Nie uraziłeś mnie już mówiłam. - Może i była teraz krucha i bardziej czuła na pewne słowa, ale nie zamierzała się obrażać o wszystko bo było to strasznie bezsensowne. I niepotrzebne. - Tak? Nie, nie. Kanapa mi w zupełności wystarczy. Nie wymagam luksusów. Wszystko jest o niebo lepsze, od szpitala. Poza tym myślę, ze w domu poczuję się swobodniej. A to może pomoże mi wszystko sobie przypomnieć. Wiesz kiedy zobaczę miejsce, w którym przebywałam. I tak dalej. Mam przynajmniej taką nadzieję. - przyłożyła sobie dłonie do podbródka chcąc bardzo w to wierzyć. Po chwili je opuściła. Czyżby żałował, że są małżeństwem? To, ze jest z nią związany na stałe i nie może mieć dla siebie swobody? W końcu jeżeli sytuacja mu tak na prawdę nie odpowiada zawsze może to wciąż zakończyć. Jest wiele matek, które samotnie wychowują dzieci i dają sobie radę. Jeżeli została by postawiona przed taką, a nie inną sytuacją jakoś musiałaby dać sobie radę. Mógłby wieść swoje samotnicze, ulubione życie. A Marice nic by do tego nie było. Oczywiście jak zwykle Adam i jego pesymistyczne myśli. Marika nawet słowem nic takiego nie zasugerowała. Żyje z nim normalnie i to on sobie stwarzał jakąś dziwną iluzję. Tkwił w wielkim błędzie. Ona nie znając jego myśli nie mogła mu przecież pomóc ani wyprowadzić go z takiego błędu. Więc sytuacja była jeszcze dużo trudniejsza. Wyciągnęła słabo dłonie w kierunku synka, który i tak zainteresował się czymś innym. Uśmiechnęła się lekko. Roześmiała się teraz głośniej i szczerzej. - Adam. Przestań... - nabrała głębiej powietrza w płuca. - Oczywiście, ze tak. W końcu nie jedna matka przez to przechodzi i daje sobie radę. I ja i Ty też sobie poradzimy. - To było naturalne. Dziecko rosło i na co raz to więcej rzeczy będą musieli zwracać uwagę. - To znaczy jak? - Bo nie za bardzo zrozumiała o co chodziło Adamowi. - Nie aż taki beznadziejny. - w końcu to on składał Marikę i robił to z jak najlepszą wprawą, której nie jeden lekarz mógłby mu pozazdrościć, ale o to nie zamierzała się kłócić z mężczyzną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:35, 02 Kwi 2011    Temat postu:

To trochę anormalne z jej strony. Bardzo masochistyczne. Takie męczenie się w kółko... Z tej sytuacji nie było wyjścia. Czy mówiła wprost, czy milczała. Adam zawsze odbierał to po swojemu. I zawsze znalazł sobie jakiś problem, którego mógł się uczepić aż miło. A każdy, kto był z nim blisko wiedział że mężczyzna lubił problemy. Lubił je mieć i czasem lubił je sobie stwarzać, by mieć nad czym rozmyślać. Dość nietypowe hobby, ale czy Adam kiedykolwiek wpasowywał się w jakiś szablon? Raczej nie. On potrafił zrozumieć że Marice potrzeba czasu. Z czasem był za pan brat. Raz mu sprzyjał, a raz nie, byli jak starzy znajomi. Problemem czarnowłosego był brak akceptacji. Wydawało mu się że skoro kiedyś Hiszpanka coś do niego czuła i wiedziała co to było, teraz powinna poczuć choć jakiś ułamek z tego. Nie zmienił się jakoś drastycznie. Jednak tego czegoś nie było, dlatego zaczynał we wszystko wątpić. Wątpienie było jedną z jego głównych cech. Momentami miał sto procent pewności, a czasami we wszystko lubił wątpić. Mógłby się chyba nawet zapisać do jakieś szkoły filozoficznej - Owszem lubię. I nie przeszkadza mi to że nikt się z moich żartów nie śmieje. Jestem do tego przyzwyczajony, więc nie zwracaj na to nawet uwagi. - wytłumaczył jej, by nie miała z tym przez przypadek żadnych wyrzutów sumienia czy czegoś podobnego. Nie powinna. Ignoruj Mariko, ignoruj. - Tak, może z tym być trochę problemów, ale chyba poradzisz sobie o kulach. Kuchnia jest naprzeciw salonu, a łazienka na tym samym korytarzu, kawałek dalej. Wszystko na jednym poziomie. - nie był taki pewien czy będzie się czuła tak swobodnie jakby chciała. Skazana na niego i tylko na niego mogła mieć się jeszcze gorzej. Kiedyś jednak dawała radę, a tej myśli Adam czepiał się fanatycznie, jakby gwarantowała ona spokojne lata u boku Mariki na resztę życia. Trudno było sobie wyobrazić czarnowłosego bez kobiety u boku. Skąd. Nie żałował. Jedyne czego żałował to wyboru jakiego dokonała Marika, bo choć nie wyobrażał sobie jej zostawić to zawsze twierdził że mogła wybrać lepiej. Skąd! Właśnie to on miał mieć nadmiar swobody. Tak, tak, lepiej niech Hiszpanka nie przypomina sobie dlaczego miałaby być samotną matką. To samo w sobie było dość dołujące. Nie było mu źle z Mariką, nawet będąc z nią żonaty mógł wieść to 'swoje samotnicze, ulubione życie'. Był przy niej, ona przy nim nie musiała być bo sądził że samozaparcia ma za dwóch. Nim kobieta oburzy się tym stwierdzeniem, to niech pomyśli, a na pewno przyzna swemu mężowi rację. Adam nie stwarzał iluzji. Nie lubił tracić kontaktu z rzeczywistością, chyba że był właśnie z Mariką w pewnej dość intymnej sytuacji. Wcale nie tkwił. Lubił rozmyślać i tyle. A konstytucja tego nie zabraniała. Junior stojąc już jakby pewniej na nóżkach pochylił się i urwał ździebełko trawy, która przetrwała na piaszczystej alejce. Wyciągnął łapkę w stronę matki i upuścił po chwili. Zielony kawałek upadł na ziemię. Adam przekrzywił głowę zastanawiając się kiedy młody w końcu przemówi, jak narazie był za mały. I ja i ty... To już lepiej brzmi Marii. Odnotowuję postępy. Spojrzał na swoją żonę i skinął głową mrużąc lekko oczy przed słońcem - Mariko. - zaczął przedrzeźniając ją z uśmiechem - Dlaczego mam przestać? Przynajmniej to cię bawi. - zauważył podnosząc się na równe nogi by znów pogonić za synem - Poza tym... - zaczął kiedy odeszli od niej na parę kroków - Co to dla nas... Weteranów nieprzespanych nocy. - mruknął zabierając z dłoni Juniora mały kamyk. Podał mu gałązkę a ten zamachał nią jakby udawał perkusistę - Patrz. - powiedział czarnowłosy obchodząc syna wokół by Marika widziała go dokładnie - Muzyk od siedmiu boleści. Damy mu garnki i będzie spokój. - trudno było teraz zgadnąć czy mówił na poważnie czy też jednak żartował. Junior z patyka zrobił już inny użytek bo grzebał nim sobie w piasku - Jest... Gdyby nie to że zdecydowałem, siedziałabyś w sali pewnie jeszcze z pół tygodnia. On po prostu traci zdolność decydowania, jeśli chodzi o przyjaciół. Innymi słowy, robi się miękki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:30, 02 Kwi 2011    Temat postu:

O nie. Ona wcale, a wcale nie była masochistką. Nie męczyła się na własne życzenie. Jej mąż jednak nie mógł zaprzeczyć, że nie miała się czym zamartwić? Gdyby nie było tej całej chorej sytuacji nie było by też żadnego martwienia się i o siebie i o męża, bo tak o niego też się martwiła. Tak, dobrze powiedziane, kto był blisko. A pomyślał, ze ona tego nie pamięta? Ona się go uczy dopiero. Minęło ponad dwa tygodnie od jej wypadku. To zbyt kuchy czas by wszystko było w jak najlepszym porządku. Brak akceptacji? No przecież go akceptowała. Gdyby tak nie było to może być pewien iż po pierwszym dniu nie zamieniliby z sobą ani jednego więcej zdania. Może dla Mariki pewne sytuacje i zachowania męża były dziwaczne, no ale żyła z tym. I nie miało to nic wspólnego z przymusem jeżeli ktokolwiek mógłby tak sądzić. Był w błędzie. Czuła owszem, ale to było zdanie Adama. Nie zawsze się działo tak jak się chce. I nikt nie powiedział, że Marika w ogóle nic nie czuła. Czasem coś ją ruszało w miejscu gdzie miała serce, choć mogła tego nie okazywać, a nie robiła tego tylko dlatego, że nie wiedziała co to jest. Póki tego nie zidentyfikuje to nic się raczej nie zmieni. I nie jest to samolubne. Nie chce nikomu robić żadnych nadziei by nie było później rozczarowań. Sama też nie chce pochopnie robić sobie nadziei, która mogłaby okazać się zgubna. - Jak mam nie zwracać na to uwagi, skoro to widzę? - zaśmiała się delikatnie mówiąc kpiąco. Wciąż pozostawała sobą. Jej wypadek nie zmienił w niej jej charakteru. Trochę spaczonego. I raczej chyba dobrze, ze nie pamięta dlaczego tak jest. To mogłoby się jej nie spodobać. - Nie martw się o to. Postaram się sobie poradzić. Złamana noga to ie koniec świata. Gorzej gdy doszłaby do tego jeszcze ręka. No wtedy miałabym podstawy by sądzić, ze nie poradzę sobie. Nie ma tragicznie. Poza tym za jakiś czas gdy moja noga wyzdrowieje ściągną mi to coś. - spojrzała z odrazą na gips widniejący na jej nodze. - Na prawdę bez obawy. Jeżeli będę miała problemy to poproszę Cię o pomoc. - I na pewno nie dlatego, ze nie ma jej kto pomóc. Gdyby jej mąż miałby tak sądzić, to wolała się już męczyć sama niż prosić go o cokolwiek. A tam osoba Adama raczej nie będzie jej przeszkadzać, jeżeli oczywiście nie będzie robił jakiś fałszywych ruchów, które by nie spodobały się kobiecie, ale o to go nie podejrzewała nawet. Do tej pory tolerował jej niechęci. On żałował tego, ze wyszła za niego?! Czy o to właśnie mu chodzi? Gdyby nie chciała tego zrobić, nie zostałaby jego żoną. A to już o czymś świadczyło w samej formie. Mógł tego żałować wielce, ale to był jej świadomy wybór i niech przestanie się tak umniejszać. Dla dawnej Mariki Adam był kimś wyjątkowym i według siebie wybrała bardzo dobrze, a dla niej nie ma lepszej osoby. Bo czy tego chce czy nie są na siebie skazani z tymi swoimi popapranymi charakterami. Komu by zależało na nim jak nie jej samej? Tyle razy mu wybaczyła, bo go kochała. Mogła już dawno zrezygnować, ale tego nie zrobiła. I przebolała nawet to, ze osądził ją, o to, ze się kurwiła. Czego lepiej by nie pamiętała. Nie musiała być przy nim? Zabawne, to po co w ogóle z nią był? Skoro nie musiała być przy nim to to samo jak by nie być w ogóle ze sobą związanym. Oj niech czasem pomyśli nad tym czego pragnie, bo pragnienia potrafią się spełniać. Oczywiście, ze nie zabraniała. Nie zdążyła złapać źdźbła trawy jakie chciał jej dać syn, bo no cóż jej refleks był opóźniony, a poza tym nie miała jak się wychylić w jego kierunku. Cicho westchnęła śmiejąc się z swej nieudolności. Na to im obojgu przyjdzie jeszcze poczekać jakiś czas. Różne dzieci rozwijały się w różnym tempie. - Bo to akurat było zabawne. - znów się roześmiała z beztroską jak by wszelkie problemy były ponad nią. - Domyślam, się że nieźle dawał nam w kość? - jak to chyba wszystkie malutkie dzieci. Popatrzyła w miejsce gdzie wskazał jej mąż uśmiechając się z poczynań syna. - Uważaj, bo jeszcze będziemy żałować tego gdy nam nad głową będzie za kilkanaście lat bębnił. - uśmiechnęła się nieco szerzej. Nie mogła sobie wyobrazić jak będzie za te kilka lat. - I wszystkie denka będą utuczone. - zażartowała sobie odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy, który wpadał jej do oczu. - No cóż tu nie mam nic na jego obronę. - rozłożyła bezradnie dłonie. - Ale to dobrze. Bo gdybym miała ciągle siedzieć w tej sali to obawiam się o swoje zdrowie psychiczne. - Chyba by tam zwariowała. Do wariatkowa by ją wywieźli. - Poza tym myślę, ze ufa Ci na tyle by wiedzieć, ze przy Tobie będę bezpieczna, prawda? - mówiła jak by u niego chciała potwierdzić te słowa. A Ben też by się nie zgodził bez powodu, ale to było jedynie zdanie Mariki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:12, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Tak, Adam zawsze był w jakimś tam błędzie. Niech jej będzie. Jednak, jak i z każdym błędem tak i z tym przypuszczalnie sam sobie poradzi jeśli już tego nie robił w jakimś sensie. I to go najbardziej irytowało. To ze nie idzie po jego myśli. Nie przyzwyczajony do czegoś takiego nie umiał się właściwie odnaleźć a co za tym szło wymyślał przeróżna wytłumaczenia dla tej sytuacji z którymi Marika mogła się już zapoznać. A skąd mógł wiedzieć co tak naprawdę czuła? Nie pytał. Kiedyś, kiedy chciała sama mu mówiła. Nie musiała mu robić nadziei. On przyzwyczaił się do tego że czasem wygodniej startować z pozycji przegranego, bo później mniej boli choć rzadko tak robił. Zawsze był pierwszym. I to na ogół się opłacało - Kiedyś ci na tym nie zależało, to znaczy... Sądzę że już się przyzwyczaiłaś. - powiedział powoli zastanawiając się nad właściwym ujęciem zdania - Nie zwracałaś na to uwagi, traktowałaś jako coś nieistotnego. Podłączyłaś pod kolejną cechę, którą u mnie trzeba znosić. - chyba stawianie się w negatywnym świetle miał we krwi. Nie liczyło się już to by Marika poznała go z lepszej strony, o ile takową miał. Był zmuszony przyznać że skoro już raz przyjęła go takim jaki był to może i drugi raz szczęście uśmiechnie się do niego jak do jakiegoś głupca. Junior odrzucił patyk, a Adam pomyślał ze nici z perkusisty. Jeszcze lepiej. Fakt, dużego wyboru byś nie miała. Ja, albo... Nic. - Z chęcią ci pomogę. - zobligował się szczere. A co pojmowała jako 'fałszywe ruchy'? Zaciekawiło go to co też się kryło pod tym tajemniczym stwierdzeniem. Nie, nie żałował. Obecność Mariki w jego życiu wiele zmieniała i za nic w świecie nie wybrałby inaczej. Inną sprawą było to że ona pewnie mogła trafić lepiej. Co za głupie pytanie. Był z nią bo chciał. Bo tego potrzebowała. Bo ktoś jej musiał pomóc. Bo ją kochał. Bo była piękna. Adam zawsze wiedział czego chce, niech o to ją głowa nie boli - Czyli nie jest ze mną najgorzej skoro wciąż potrafię wywołać na twojej twarzy uśmiech. Mówiłem że awansuję. - stwierdził z teatralną dumą w głosie - Nie było aż tak źle. Choć na początku... Pierwsze dziecko i tak dalej. Chyba baliśmy się bardziej niż on. Okazało się jednak że nigdy go nie upuściłem i krzywdy przezemnie nie doznał, a ty jesteś wspaniałą matką. Nie sądzę żebyśmy żałowali. - wyciągnął telefon z kieszeni i majstrował przy nim przez chwilę a kiedy skończył rzucił Marice na podołek. Na wyświetlaczu widniał tytuł piosenki - Posłuchaj jej. Mam nadzieję że twój gust się nie zmienił, a to wytłumaczy ci dlaczego nie żałowalibyśmy decyzji podsunięcia mu garnków. - wyjaśnił dokładnie, by nie musiała pytać o nic więcej - Hej! - ujął Juniora i uniósł go w górę - Ale patrz pod nogi... Na nogi.. Nie przewracamy się. - chłopczyk zajęty czymś czego Adam jeszcze nie dostrzegł tak się w tym zapamiętał że pomylił kroki. Przed zaliczeniem gleby uchronił go ojciec. Po chwili dalej dzielnie szedł u jego boku - Boże, w końcu jestem twoim mężem... Nie krzywdzicielem narodów. Może wyglądam, ale naprawdę nie mam takich ambicji. Trudno by przy kimś innym miałabyś być bardziej bezpieczna. Prawda Junior? Wujek Ben czasem dziecinnieje kiedy chodzi o płeć piękną... Odczuwa braki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Centrum miasta / Szpital Rejonowy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin