Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Las
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Laseczek w okolicy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:29, 29 Maj 2010    Temat postu:

Prychnął cicho na wzmiankę o genialnej wiadomości. Dla niego nic genialne nie było. Od początku do końca nic nie było takim jakim chciał by było i nawet to że został wyróżniony czymś specjalnym nie zrobiło na Roy'u wrażenia. Było przydatne. Tylko tyle. I żałował. Właśnie tego, że ona nie słyszała o kimś podobnym do niego. Nie patrzył na Elizabeth wpatrując się beznamiętnie w martwe zwierzę. Jeśli chciał dostrzegał jakiegoś insekta panoszącego się po, trochę już wyleniałym futrze pumy - No właśnie ty. - mruknął pod nosem burkliwie. Spojrzał na nią dopiero wtedy gdy ruszyła ku niemu. Nie sposób było oderwać wzroku. Nie wiedział dlaczego tak kryła się wśród cienia. Może miała tak dobrze wypracowany system, że nawet na ten moment nie chciała, bądź nie umiała się z niego wyłamać - Kurczę Lizzy, ale ja się nie ciesze. - oświadczył bez ogródek spodziewając się za to srogiej reprymendy, bądź zwymyślania. Patrzył na Elzę a jego tęczówki zdawały się przyblaknąć pod wpływem tych chwilowych kłopotów. Jakby nie patrzeć, była dla niego drugą matką. W jakiś pokrętny sposób urodził się za jej przyczyną drugi raz. A dla matek chce się tego co najlepsze. Może i jego rozumowanie było dziwne, ale co tu było normalne? Czerwone oczy? Wyssana do cna puma? Zakrzepłe resztki i kropelki kwi? - Bo coś takiego trafiło się mi, a ty...Po prostu żałuję że nie możesz tego tak jak tych uczuć... Zabrać i skopiować na siebie. - nawet zajmowała się i pocieszała go jak matka. Roy chwycił ostrożnie jej palce i pokręcił głową. Nie da się pocieszyć. Teraz kiedy jej ciało i jego miały podobne temperatury, wcale nie wydawało się to dziwaczne. Kolej rzeczy - Też mogłabyś posiedzieć na plaży. - mruknął posępnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:19, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Roy, - zdziwiła się tym burknięciem. Nie rozumiała czemu tak mu się nie podobało to, że ona tak nie może chodzić po słońcu. Przyzwyczaiła się już, zaakceptowała własne ograniczenia i nie przejmowała się nimi po prostu. Przynajmniej dopóki nie wpływało to na innych. - kompletnie Cię nie rozumiem. Masz dar. Wspaniały dar. Dar, który pozwoli Ci za jakiś czas cieszyć się brakiem ograniczeń w poruszaniu się gdziekolwiek. - powiedziała marszcząc brwi w niezrozumieniu. Czemu on był taki uparty? Nie miała pojęcia.

Dojrzała u niego te jego niepewne spojrzenia na martwą pumę. Czas był najwyższy ją sprzątnąć, aby nie drażniła wzroku.

- Nie przejmuj się mną, na prawdę. - próbowała mimo wszystko podnieść go na duchu - Serio, przywykłam już do tego i cóż, nie jest tak źle. - dodała z delikatnym uśmiechem. Gdy złapał jej palce w swoją dłoń prawie cofnęła ją od jego twarzy. Jednak nie zrobiła tego, choć drgnięcie jej mięśni Roy musiał zapewne poczuć - Ależ są takie miejsca gdzie mogę! - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Są dzikie, odludne plaże. Są wysokie klify, na które żaden człowiek się nie wespnie, są też prywatne, nieuczęszczane wyspy, na których można po piasku chodzić do woli... Roy, mnie na prawdę mogło spotkać dziesiątki gorszych rzeczy. Twój dar jest szczęściem, choć może dopiero za jakiś czas go odkryjesz. - powtarzała uparcie raz po raz. miała nadzieję, ze jak wystarczająco wiele razy mu to będzie wbijać do głowy, to w końcu chłopak uwierzy w to i zaakceptuje to, jak jest.

- Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę do Ciebie. - powiedziała w końcu, wysuwając dłoń z jego uścisku. Gdy stała, złapała pumę za łapy i zaczęła nieść zwierzę gdzieś w lat, z dala od oczu. Wróciła kilka chwil później na brzeg polany, biorąc nóż ze sobą i jeszcze na chwilę znikając poza zasięgiem wzroku. Wróciła po tym do chłopaka, znów na granicy cienia lekko się wahając. Jednak minęła tą wyznaczoną sobie w myślach barierę, tym razem siadając po turecku na ziemi tuż przed nim.

- Nie martw się tym, że ja tak nie mogę. - powróciła do poprzedniej rozmowy - To na prawdę niekonieczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:57, 29 Maj 2010    Temat postu:

- I co mi po tym, że będę się mógł poruszać? - zapytał, bo zaczął sobie siebie wyobrażać jako takiego który włóczy się po kanałach i unika ludzi jak ognia. W zasadzie siedzenie w leśniczówce, to to samo, albo prawie to samo, bo jego skórę mogło grzać to cholernie problematyczne słońce. Trudno mu było się pogodzić nie ze swoim darem, a z tym co się z nim wiązało - Okej. Jest fantastyczny. Otwiera mi wiele dróg. - zaczął chcąc przejść do sedna sprawy - Ale siłą rzeczy stwarza też tysiące nowych zagrożeń. Nie pomyślałaś o tym? No właśnie, ty przywykłaś... Tkwisz w tym stanie jakieś pięć lat i znasz ograniczenia. Wyobraź sobie mnie. Będąc za dnia z potencjalną... - machnął lekko dłonią, by skłonić samego siebie do wypowiedzenia tego słowa - Ofiarą.... - odchrząknął lekko - To będę miał gorzej. Mogę sobie trenować ile wlezie i jeść wegetariańskie przysmaki... - wskazał brodą na pumę - Ale pewnego dnia stanie się tak jak z tobą i co wtedy? Nie uważasz że to raczej przekleństwo, a nie dar? Ty również uważałaś że nad sobą panujesz. I co? - powoli zaczął uważać się za trędowatego i wyklętego przez społeczeństwo. Nawet Elza się go bała - Możesz? A żeby przejść przez polanę musiałaś się zastanawiać jakiś czas. - mruknął kpiąco wypuszczając jej palce. Patrzył jak Lizzy wynosi gdzieś z dala od niego jego pierwszą zdobycz. Obserwował ją bez słowa kiedy wróciła - Co z nią zrobiłaś? - zapytał podpierając sobie brodę ramionami skrzyżowanymi na kolanach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:23, 29 Maj 2010    Temat postu:

To jego marudzenie i gdybanie zaczynało być nudne. Wciąż powtarzał to samo, w kółko i w kółko. Przecież to było kompletnie bez sensu.

- Roy, ależ z Ciebie pesymista! - stwierdziła opierając się rękami za sobą, by móc odchylić głowę w górę i spojrzeć się na liście poruszane przez wiatr. - Ty też z czasem przywykniesz do tego, co masz i poznasz swoje ograniczenia. Tego da się nauczyć. Robiąc małe kroczki, powoli poznasz siebie i dowiesz się na co możesz sobie pozwolić a na co nie. - stwierdziła spokojnie - To nie jest łatwe. - przyznała - Ale nie niewykonalne. Nie można tak podchodzić do tego, że na pewno rzucisz się na kogoś. To do niczego nie prowadzi. Nic Ci to nie da, że dobrowolnie skażesz się na bycie odludkiem. - zwróciła mu na to uwagę.

- Zastanawiałam się nad przejściem po słońcu nie dlatego, że coś jest ze mną nie tak, ale dlatego, że... nie lubię, gdy tak wyraźnie widać moją odmienność od ludzi. - przyznała się. - I przestań wreszcie marudzić! - uśmiechnęła się do niego ciepło opuszczając spojrzenie na jego twarz - Będzie dobrze, zobaczysz. Chodź, wracamy. - powiedziała unosząc się z ziemi i podając chłopakowi rękę, aby wstał. - Pozbyłam się jej. - odpowiedziała na jego pytanie - Niestety trzeba zawsze pamiętać o tym, by ślady ugryzień były nierozpoznawalne. Pokażę Ci to w swoim czasie. - wyjaśniła - No chodź, chodź marudo jedna. - posłała mu ciepły uśmiech czekając aż złapie jej rękę i wstanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:04, 29 Maj 2010    Temat postu:

Nowonarodzony uśmiechnął się i stwierdził - Widać przemiana nadszarpnęła moje sławne poczucie humoru. - stwierdził rzekomo zasmucony z tego powodu. W tym wypadku, właśnie teraz to poczucie, szczątkowa radość do niego wracała. Elizabeth mówiła z sensem. Miała rację. Nie mógł się skazać na samego siebie, ona przecież też się nie skazywała. Poszukała kontaktu, a że powinęła jej się noga, to była wina Roy'a nieostrożności - No dobra. - rzekł otwierając się nieznacznie - Jak wykonalne to zobaczymy co da się zrobić w tym temacie za jakiś czas. - Ej... - roześmiał się cicho i wskazał na Elizabeth palcem - Ty nie zapominaj już, że ludzi tu nie ma. I to czy paradujesz przedemną w pełnym słonku, czy w cieniu, jest mi obojętne. Przyzwyczaję się. Poza tym... Z jednej strony wyglądasz jak najbogatsza kobieta świata. - podał jej dłoń i stanął na nogi. Otrzepał się ze ściółki i pozbierał okrwawione chusteczki z ziemi - Cała w diamentach. - dokończył kiedy się wyprostował - Już, już. Nie marudzę. - las w końcu wydał się przyjemniejszy i mniej przytłaczający. Jakby bardziej interesujący i otwarty - To co będziemy teraz robić? - zastanawiał się co też znajdą w ich tymczasowym lokum.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:31, 29 Maj 2010    Temat postu:

Zaśmiała się perliście na słowa o bogactwie pokrywającym jej skórę. nigdy na to w ten sposób nie spoglądała i to porównanie bardzo ją rozbawiło. - Rany! Jak to zabrzmiało... - zachichotała - Jakbym miała całkiem bez niczego latać po tym lesie, to tu, to tam wyskakując zza drzewa, by sobie poświecić. - perspektywa pokazywania się komuś w pełnym słońcu była zabawna.

- Wiesz, zaproponowałabym Ci jakąś książkę czy obejrzenie filmu, ale z przyczyn technicznych chyba nie będzie to za bardzo wykonalne. - powiedziała uspokajając się już nieco z rozbawienia - Ale możemy wrócić do domku spacerem po prostu rozmawiając. A na miejscu... pomożesz mi naoliwić tą huśtawkę, bo strasznie skrzeczy jak się na niej siada a chyba widziałam gdzieś jakiś smar. - rzuciła propozycją.

Gdy ruszyli z polany, Elizabeth zwinęła jeszcze po drodze kubek i nóż zostawione na skraju cienia, pod drzewem. Przystanęła w pewnej chwili i odbierając od chłopaka pozostałe w paczce chusteczki, wyciągnęła jedną, stając przez Royem. - Chodź tu do mnie... - powiedziała, sięgając do jego twarzy i wycierając resztki śladów, jakie zostały na jego brodzie i szyi. Zrobiła to delikatnie, czułym gestem, choć tak na prawdę wcale się nie zastanawiała nad tym skąd takie u niej zachowanie. - A...! I możemy się po powrocie odświeżyć i przeprać łachy. - rzuciła kolejną propozycją - Bo przez tych kilka dni, to tak wiesz... - skrzywiła usta mrugając do niego oczkiem. - Balię też widziałam, tylko wodę ze studni trzeba będzie przynieść, by zagrzać choć trochę. To prawie jak obóz przetrwania dla mieszczuchów. - zażartowała - Pasuje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:02, 29 Maj 2010    Temat postu:

Roy zdziwił się że tylko tyle, kilku słów było trzeba by tak znacznie poprawić Elizabeth humor - O nie, nie o to mi chodziło. - wytłumaczył się pospiesznie - Kobiety ponoć lubują się w diamentach i wszelakich błyskotkach. Wybacz, ale stojąc w słońcu wyglądasz właśnie tak, jakbyś była nimi poobwieszana od czoła po czubki palców u nóg. Nie jedna by pozazdrościła z chęcią odarła z bogactwa. A że twoim bogactwem jest skóra miała by z tym nie lada problem. To nie jest takie złe. - trącił Elzę w ramię - Skoro diamenty są najlepszym przyjacielem kobiet, to ty masz bardzo wpływowych przyjaciół. - zażartował sobie. Wszystko umiał obrócić w nieszkodliwy żart, nawet to co było dla niej nijakim problemem i utrudniało życie - A mamy tam huśtawkę? Nie zauważyłem jej chyba, ale nie ma problemu. Mogę naoliwić. Takie skrzeki biednej, zapomnianej i niekochanej przez smar huśtawki muszą być utrapieniem. - rozglądając się wokół siebie i wyłapując coraz więcej nowości w świecie zwierząt przystanął gdy tylko Elza go o to poprosiła - Mówisz do mnie jak matka do syna. - mruknął rozbawiony tym jak dokładnie pozbywa się resztek krwi - Czymże sobie zasłużyłem? - zapytał z ciekawością poszukując odpowiedzi w oczach wampirzycy - W czym je chcesz uprać? Mydło też tu jest? Nie prościej, by ci było...? - zmarkotniał na moment domyślając się dlaczego Elizabeth nie chce go zostawić - Dobra, to... Tak, masz rację. Taki obóz przetrwania. Rozpalmy ognisko i upieczmy jakiegoś robala na kolację. - wywrócił oczami i śmiejąc się z własnych słów pociągnął Elizabeth w stronę domku - Dlaczego, akurat tu? W tym lesie? - tutaj jak i gdzie indziej każdy mógł przyjść - Nie było bardziej odludnego miejsca?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:29, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Jak matka do syna? - zapytała opuszczając na moment rękę i spoglądając w oczy Roya. Moment później znów ją uniosła łapiąc chłopaka za brodę i lekko obracając jego twarz na boki, by się upewnić, że wytarła już wszystkie smugi. Ogólnie nie było źle - Nie... Nie jak matka. - stwierdziła - Zdecydowanie nie jak matka. - odpowiedziała zaprzeczając, ale po chwili stwierdziła, że może w jakimś stopniu miał rację - Chociaż może...? - zastanowiła się nad tym głębiej. Przerwało jej rozmyślania nieznaczne szarpnięcie za rękę, gdy chłopak pociągnął ją za sobą w stronę chaty. Nie odpowiedziała jednak na jego pytanie czym zasłużył. Wolała jakoś to przemilczeć.

- Mydło? - uśmiechnęła się - Prędzej jego skrawek! Ale... Sam mówiłeś, że w mojej torebce jest wszystko! - zaśmiała się lekko - Coś się w niej do mycia znajdzie... Ej! Wyluzuj. - powiedziała widząc jak mu mina zrzedła - Pomyśl o tym jak o... wypadzie na urlop. Możesz się wybyczyć za wszystkie czasy. A ten robal... Dobry pomysł wiesz? - rzuciła wesoło, dopiero po dłuższej chwili dodając - Wiesz, nie było łatwo Cię nieść przez pół miasta. Poza tym nie znam tych okolic za bardzo. Ta chata wydała mi się najbardziej odpowiednia. A wolałam... nie zanosić Cię do swojego hotelu. Tu przynajmniej nikt nam nie lata w pobliżu. - wyjaśniła spokojnie - Pomyśl sobie o tym z innej strony. Masz mnie tylko dla siebie przez najbliższy czas. - uśmiechnęła się do niego - I albo mnie w tym czasie ukatrupisz i zakopiesz gdzieś pod którymś drzewem albo... polubisz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:28, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Mniejsza z tym. - powiedział widząc jak tym stwierdzeniem dał Elizabeth do myślenia - Traktuj mnie jak chcesz. No co ty? - zawołał na wzmiankę o torebce - Serio? Miałabyś tam mydło? No nie... Jak tak będzie będę cię tytułował 'Niezastąpioną'. Jestem ciekaw co tam bym jeszcze znalazł prócz części do helikoptera. - Roy wywrócił oczami i zajęczał pokutnie - Ale ja nie lubię urlopów. To takie nudne, siedzenie w domu i szukanie sobie zajęcia. Stanowczo wolę chodzić do pracy. Tam zawsze jest ciekawiej, coś się dzieje, można pogadać, dowiedzieć się tego i owego. - wymienił szybko - I kawę można wypić... - tego chyba mu najbardziej brakowało. Dobrej, mocnej kawy, jej goryczy i wspaniałego aromatu. Organizm Roy'a jednak już nie trawił takich rzeczy, więc pozostało mu pomarzyć - Z tym robalem żartowałem! Nie będę piekł robaków... Nie nie prehistoria, by były one metrowe. Puma na początek wystarczy. - zaznaczył by czasem faktycznie sobie takiej kolacji nie urządzili, bo to przerosłoby blondyna - Tak. Wolałaś nie zanosić? Czyli że mógłbym zachowywać się o wiele gorzej niż... To znaczy sprawiłem dość miłą niespodziankę wybudzając się dość spokojnie? - wolał się upewnić i wszystkiego dowiedzieć - Ooo z tym zakopywaniem i katrupieniem jakbym chciał to już dawno... Przecież widziałem jak się bałaś. A z polubieniem? Nie narzekałem na ciebie i nie narzekam, wiec... To raczej już jakby załatwione.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:51, 29 Maj 2010    Temat postu:

Kiwnęła głową na zgodę na to, że będzie podchodziła do niego jak będzie chciała. Roy wciąż się jej podobał. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy się poznali. I wciąż pachniał dla niej bardzo przyjemnie, choć już może nie az tak obłędnie jak wcześniej. Obecna sytuacja była dla niej o wiele bardziej komfortowa. Nie musiała się już bać, że w porywie fascynacji czy namiętności dziabnie go w szyję, rękę czy cokolwiek innego oby tylko wyssać z niego krew. Dlatego pewnie pozwalała sobie na takie drobne gesty naruszające jego strefę prywatności. Stwierdziła, że powinna chyba powstrzymać się od tego, żeby chłopak nie czuł się przez nią niekomfortowo. Spojrzała na moment na jego rękę, w której wciąż trzymał jej dłoń. - Przepraszam. - powiedziała wysuwając palce z uścisku. - Nie chcę byś sobie pomyślał... - urwała w połowie.

- Mydło nie, ale żel pod prysznic tak. - odpowiedziała po chwili - Oj, byś się zdziwił co można by tam znaleźć. - uśmiechnęła się na wspomnienie nawet tej odchudzonej wersji torebki.

- Tak, owszem. Spodziewałam się, że może być gorzej. - przytaknęła - I nie, nie bałam się. Po prostu nie lubię bólu a Ty teraz jesteś dużo silniejszy ode mnie. Z łatwością byś mnie pogruchotał. - stwierdziła idąc na równi z nim dziką leśną ścieżką, wydeptaną przez zwierzęta. Spoglądała przy tym uważnie pod nogi, bo przemierzanie drogi w lesie na bosaka nie należało do najwygodniejszych. Co innego było, gdy tak szybko biegli, wtedy nie dążyła porządnie nastąpić na szyszkę czy gałąź jak już była jakieś dwanaście metrów dalej. - Jakby nie było innego wyjścia, to bym się podłożyła pod te Twoje dwa imadła, - uśmiechnęła się na moment rzucając wzrokiem na Roya - ale dla własnego komfortu wolałabym tego uniknąć. Ścigamy się do domku? - zapytała patrząc przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:05, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Plączesz się. - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Nie mogla się spodziewać po nim niczego innego - Znów za dużo mówisz i się plączesz. - pokręcił głową - I tym razem ja nie ruszyłem nawet palcem by do takiego staniu cię doprowadzić. - dodał w ramach usprawiedliwienia, którego teraz w gruncie rzeczy nie potrzebował, bo nie był niczemu winien. Chyba że winą należy obarczyć samą jego obecność, to wtedy co innego. Do domu było już nie daleko więc odrzucił propozycję Elizabeth. Zapragnął jednak sprawdzić coś innego - Pogruchotałbym cię? Gdzież bym śmiał. To było niechcący. - powiedział i popatrzył na wampirzycę z ciekawością jakby zabierał się do wymyślania kolejnej zabawy - Więc miałbym być silniejszy? - rozwalony parapet był tego dostatecznym dowodem - To cię poniosę. Zobaczymy. - chwilę musiał ja przekonywać i obiecać że to nie żaden szalony wymysł - Oj nie daj się prosić. Widzę jak idziesz. Jakby te igły cię gryzły. Przecież twoja godność na tym nie ucierpi. A ja jestem ciekaw ile wytrzymam. - wszystko umiał sobie usprawiedliwić. Przykucnął przed Elzą plecami do niej i wykręcił głowę w tył by spojrzeć na dziewczynę - No właź... Bo ci nie naoliwię huśtawki. - pogroził żartobliwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:23, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Ej no! Ja się nie plączę. Tym razem nie. Nawet nie zaczęłam mówić na dobre. I nie zacznę. - zaśmiała się - Żeby się nie plątać. - dodała z uśmiechem. - A z resztą dobra, przyznaję się. Plączę się i tyle. - stwierdziła w końcu przyznając się, bo wiedziała, że nie ma co mu ściemniać. - Tak, tak. Jesteś silniejszy. Dużo silniejszy. - przytaknęła.

- Nie, nie zgadzam się Roy. Nie ma takiej możliwości. Jestem ciężka i w ogóle. To znaczy dla Ciebie nie będę ciężka, ale... Ale swoje i tak ważę. Nie, nie będziesz mnie nieść, mogę iść normalnie. - zaczęła się wykręcać - Hej! Nie będziesz mnie nosił, no weź przestań... - migała się ile mogła, ale w końcu, gdy chłopak kucnął przed nią dała się złamać - Tylko mnie nie upuść. - powiedziała ostrożnie wskakując na jego plecy i obejmując jego szyję dłońmi dla przytrzymania się. - Ale huśtawkę nasmarujesz, prawda? - upewniła się, pozwalając mu się podnieść z przykucnięcia.

- Jej... Na co ja się godzę... - miauknęła pod nosem - Będziesz mnie musiał potem uspokajać jeśli zacznę się trząść z nerwów. - odgryzła się - Już się trzęsę. Na kładce przynajmniej miałam jakąś władzę na swymi krokami a tutaj? - zapytała retorycznie dziamgając sobie pod nosem dla dodania kurażu - Widzisz, ledwie kilka dni się znamy a już sprowadziłeś mnie na kolana, teraz spowodowałeś, że Ci całkiem uległam, no i jeszcze... No dobra. Nie zmienia to faktu, że... Roy, co Ty ze mną robisz? - wciąż mówiła, aż jej się usta nie zamykały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:40, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Yhm... - przytaknął jej i tyle było w temacie plątania się czy też nie plątania. Jeśli się nie plątała to mówiła zbyt wiele, co też było równie zabawne. Tym bardziej że i tak na końcu musiała przyznać wampirowi rację. Odwrócił głowę i wpatrzył się z uśmiechem w pobliskie krzaki wysłuchując wszystkich argumentów przeciw, jakie wynajdywała Elizabeth - Nasmaruję jak przestaniesz się wykręcać. - koniec końców jednak Elizabeth znalazła się na jego ramionach i Roy złapał jej kostki - No to uważaj. - ostrzegł ją - Bo wstajemy. - poszło mu łatwo. Faktycznie podniesienie się z przysiadu nie sprawiło mu najmniejszych trudności. Zrobił to może trochę zbyt sprężyście, ale nie wylądowali na ziemi - Pierwsza faza przebiegła zgodnie z planem. Nie upuściłem cię. To idziemy. - przymknął oczy słuchając paplaniny wampirzycy. To na co tak utyskiwała wywoływało jedynie uśmiech na jego ustach a kiedy w końcu zamilkła klepnął ją w łydkę - Dzięki! Myślałem że już nigdy nie skończysz. Uwielbiasz mieć powody do narzekań, prawda? Tak, spoko, jakoś cię poskromię. To teraz wiesz jak czułem się ja, co? Chodź Roy, chodź... Yhm... Po takiej wąskiej desce, tyle nad ziemią. Miło nie? - roześmiał się wiedząc że Elza żartuje. Co jej się mogło stać. Nic. - Uważaj na gałęzie. - mruknął przezornie - Jakie uległam?! - zawołał i wybuchnął śmiechem - Oj Lizzy... Niosę cię. Tylko cię niosę. Źle ci?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:56, 29 Maj 2010    Temat postu:

- No dobra. To już przestanę się migać. Albo lepiej od razu tłumaczyć z czegokolwiek, bo w tej sytuacji to raczej tylko się pogrążać zaczynam. - zaśmiała się lekko wciąż sypiąc całą baterią słów. Mimo, że chłopak uniósł się z nią z lekkością i mimo, że wiedziała, iż jej nie wypuści, to jednak średnio stabilnie się czuła siedząc mu na barana. Chyba ostatnim razem tak ją ktoś niósł jak była mała. I z tego, co pamiętała, to był to jej brat. - Wolisz bym milczała? - zapytała dopiero po chwili orientując się, że chłopak jej podziękował za to, że przerwała na moment tą swoją gadaninę. - No uległam Ci no... Dałam się podnieść i w ogóle nieść w taki sposób. A i jakoś tak poza tym mam do Ciebie chyba taką ogólną słabość. Podobasz mi się i o, tyle... O jezu... - jęknęła - I po co ja to mówiłam?! - zatkała sobie na moment usta wiedząc, że chlapnęła ozorem zbyt wiele - No widzisz, to wszystko przez Ciebie. - powiedziała z wyrzutem, gdy już opuściła po chwili dłoń, woląc się trzymać tej jego głowy niż zachwiać się jakby co. - Trzeba mnie było nie stresować. Może lepiej pójdę na własnych nogach, co? - kontynuowała niemal nieprzerwanie jakby chwila ciszy między nimi miała ją nagle ugryźć. - Ciężka jestem i w ogóle... - wciąż starała się od tego jakoś wykręcić. - A poza tym, wiesz, w zasadzie mnie nie stawiaj na ziemi. Z tym kubkiem na Twojej głowie zabawnie wyglądasz, wiesz wiesz? - zapytała przenosząc na moment jedną dłoń, w której trzymała naczynie na czubek jego głowy, stawiając tam je na ułamek chwili - I bardzo fajnie pachniesz. - znów ściągnęła usta przygryzając się tym razem na prawdę w język - Nie masz nic, żeby mnie zakneblować? - zapytała - Bo jak tak dalej pójdzie, to chyba już wszystko Ci wyśpiewam jak na spowiedzi...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:16, 29 Maj 2010    Temat postu:

Gdyby mógł ukryłby twarz w dłoniach, byle tylko nie wiedziała jak bardzo Roy'a bawi. Była niemożliwa kiedy się nakręcała i nie mogła tego w żaden sposób przerwać - Ależ skąd. - zaprzeczył - Mów, proszę. - no i mówiła, a jak już Elizabeth zaczęła, to Roy zaczął się śmiać, z każdym jej słowem coraz to głośniej i z mniejszym opanowaniem - A jaki to jest sposób? Dziewczyno. Niosę cię na barana. I co w tym wielkiego? Oj szukasz dziury w całym. - puścił na moment jej kostki, by rozłożył dłonie na bok - Nie wiem, naprawdę. - pokręcił głową - Nie mam pojęcia, co też we mnie takiego... - nowonarodzony parsknął śmiechem i z wrażenia potknął się nieznacznie - No proszę! Czego ja się dowiaduję! A wiesz, co? - zapytał i złożył dłoni na kolanach niesionej przez niego wampirzycy by nie ryzykować w razie kolejnego potknięcia - Z tego co ja wiem, to dziewczyna, kiedy facet który jej się podoba, nosi ją na rękach, czy też na ramionach, powinna być zadowolona. - stwierdził przemądrzale - Chyba że ty, należysz do innego gatunku, który nie podlega żadnemu ze znanych mi wzorców zachowań, to możemy mieć problem. Tak, tak.... Wszystko co złe... Taaa... - pokiwał głową będąc tego absolutnie pewnym i śmiejąc się pod nosem - I czym ja cię stresuję? Daruj. Nie pójdziesz na własnych. Siedź i nie narzekaj. Bo smar do huśtawki zniknie w tajemniczych okolicznościach i już go nie znajdziesz. I twojej torebki też nie. - to była groźba ostateczna, a Elza chyba nie chciała by szukać swojego podręcznego worka ze wszystkim po całym lesie - Nie wiem. Nie widzę się. - jęknął czując naczynie na głowie - Ale pewnie całkiem mi do twarzy. Znów zaczynasz? - zapytał podejrzliwie - Już mi wspominałaś że całkiem nieźle wbijam ci się w nos. - Roy pokręcił szybko głową i stwierdził złośliwie - Nawet jakbym miał to był tego nie użył. Jestem ciekaw co jeszcze mi zdradzisz, no?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:40, 29 Maj 2010    Temat postu:

Eliza pozwalając się mimo wszystko nieść chłopakowi dalej z każdym słowem coraz bardziej się pogrążała - Nie no... Podoba mi się, podoba! Ale wiesz, w takim stanie, to uważaj co mówisz, bo gotowa jestem to sobie przyjąć za deklarację i to bardzo tendencyjną deklarację. - zaczęła się odgrażać. W sumie to chyba wolałaby wiedzieć czy i ona się jemu podoba. Ale cóż, ani to było miejsce ani czas na takie dziecięce pytania. - I nie należę do innego gatunku. - stwierdziła - W gruncie rzeczy jestem bardzo przewidywalna. Mogę tylko Cię zapewnić, że jak mnie postawisz na ziemię, to przestanę tak paplać. Błagam, Roy, może jednak postawisz mnie na ziemi? Nie no, dobra, już nie narzekam. Niech ten smar i moja torebka... Zwłaszcza moja torebka! zostaną na swoim miejscu. - zaśmiała się lekko - No nie... 'Wbijam w nos'... No niech cię! Ale Ty czasem potrafisz coś ująć. Masz ładny zapach i tyle. Mogłabym za nim chodzić długo, bo jest przyjemny. - stwierdziła zasłaniając się ręką przed jakąś niżej położoną gałęzią. Powoli się już zbliżali do domku, więc było coraz wygodniej iść z nią usadzoną sobie na barkach - Och Ty! Ty po prostu chcesz, żebym się wygadała całkiem! - rzuciła oskarżycielsko - A co jeśli nie wiem, zdradzę Ci bardzo krępujące tajemnice? Albo też powiem coś, co by u Ciebie spowodowało dyskomfort? Może lepiej to dwa razy przemyśl. - zawyrokowała widząc już przejaśnienia między konarami drzew wskazujące na to, że są prawie przed domkiem. A tam były gdzieś pod jednym z pni jej buty.. I perspektywa stabilnego gruntu pod nogami. Nie to, żeby jej było źle siedzieć na jego barkach, ale mimo wszystko... wolała być obok niż na.


// Chata leśnika


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 16:41, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:46, 02 Lip 2010    Temat postu:

// Samochody / Samochód Roy'a


- Niee... - odpowiedziała z mruknięciem - Dla mnie najlepszym sposobem na przełamanie jakichkolwiek wątpliwości jest rzucenie się na głęboką wodę i to jeszcze najlepiej, by to zrobić jak najszybciej, bym nie zdążyła się zacząć zastanawiać. - zaśmiała się lekko pod nosem.

Na pytanie o to czy Jam'mie ma prawo jazdy uśmiechnęła się. - Ma, ma... On by nie miał? - zapytała retorycznie - Coś Ty... A na co by rwał swoje panny? - dodała kręcąc lekko głową - No dobra, teraz już spotulniał chyba przy tej swojej słodkiej dziewuszce. Wiesz, on zrobił całkiem niezły ruch, bo zaraz po tamtym zdarzeniu wsiadł za kółko. Nie miał czasu na zastanawianie się i... to chyba było dużo lepsze niż to, jak ja zrobiłam, trzymając się z dala od prowadzenia przez tyle lat. - wyjaśniła.

Zamienili się miejscami. Jednak w chwili, gdy mijali się na zewnątrz auta, Elizabeth złapała dłoń Roya, przyciągając go na moment do siebie i delikatnie całując go w usta. Po tym znaleźli się w samochodzie. Dziewczyna zmieniła tenisówki na pantofle, chociaż to chyba był kiepski pomysł biorąc pod uwagę fakt, że jadą do lasu. Chociaż w sumie całkiem nieźle dawała sobie radę w przemykaniu się ostrożnie pomiędzy gałęziami, na miękkiej od mchu ściółce. Tylko wtedy, gdy chciała być rzeczywiście bardzo szybka, zsuwała buty ze stóp, by nie przeszkadzały.

Roy zaparkował na leśnym parkingu. Chyba ostatnio musiała tu być akcja "sprzątania ziemi", bo wszelkie śmieci walające się wokół drewnianego śmietnika zniknęły, odsłaniając trawę, która o dziwo nie wymarła jeszcze w tym miejscu. Elizabeth odpięła pasy i obracając się w stronę swego towarzysza uśmiechnęła się lekko. - To co? Spacer... A jak coś się w drodze trafi, to...? - rzuciła proponując po prostu spokojne spędzenie czasu we dwoje. Przecież nigdzie im się nie spieszyło. No chyba, że Roy też był głodny...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:05, 02 Lip 2010    Temat postu:

Znaleźli się w lesie, doskonale znajomym im lesie. Przepełniony jak zwykle charakterystycznymi dla niego zapachami i odgłosami kojarzył się całkiem swojsko i sympatycznie. Roy wysiadając z samochodu wciągnął powietrze w płuca jak zwykle czując się lekko oszołomionym z nadmiaru przeróżnych zapachów. Spojrzał na Elizabeth i jęknął - A tu znowu na obcasach... Ja tam nie wiem nie... - ale, została wciągnięta na jego ramiona. Jeden sprawny szybki przysiad, złapanie jej łydek i wyprost. I tak zasiadła jak kiedyś na ramionach wampira - Ale tak będzie ci wygodniej. No i jestem całkiem fajną wieżą obserwacyjną. - Lizzy pewnie wcale takowej nie potrzebowała, ale jakieś usprawiedliwienie do ponoszenia ją na barana mieć musiał. Teraz już mogli iść sobie na spacer - Jak coś ci się trafię to się najesz, spokojnie. W zasadzie też bym coś przegryzł. - mruknął idąc w głąb lasu po wychodzonym dukcie - Na co masz ochotę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:39, 02 Lip 2010    Temat postu:

- Co od nich chcesz? - zapytała z niezrozumieniem. Były bardzo wygodne a poza tym ładnie wydłużały jeszcze bardziej jej smukłe nogi. Chociaż to akurat dla niej nie był argument do noszenia ich. Jakoś za bardzo nie zastanawiała się zakładając je na siebie, że akurat chce wyeksponować tą część swego ciała. No ale cóż. - Lubię je. Z resztą jak większość z mojej skromnej kolekcji. - mruknęła pokazując mu język.

- Ej! Eeej! Ej, co robisz? - zaczęła się przyglądać jak ją sobie podnosi w powietrze, usadzając sobie na barkach. - No weź! Nie, nie, nie... - wyjęczała, ale Roy i tak swoje zrobił. Znalazła się w górze i tyle było z jej pojękiwań. - No Roy... ja sama mogę iść. Weź przestań... To, że mam na nogach szpilki wcale nie znaczy, że mnie nie wiem... połamię się, uszkodzę czy coś. Krzywdy sobie nie zrobię. Obcasów też nie złamię, bo przecież umiem w nich chodzić. - zaczęła skwierczeć sobie pod nosem i chociaż wiedziała, ze na wiele się to nie zda, to jednak swawoliła sobie, ile mogła. Tyle jej.

- Na co? - zastanowiła się chwilę. - Na kogo. - poprawiła sformułowanie - Na Ciebie. - stwierdziła, ale zaraz dodała dla uściślenia - Ale nie zjeść, tylko... Boże! Nie no, ja znowu zaczynam gadać... Weź mnie ucisz, co? - poprosiła z lekkim jęknięciem a po chwili dało się usłyszeć pacniecie się dłonią w czoło. - Albo najlepiej zaknebluj. Z resztą, przyznaj się, Ty to zrobiłeś specjalnie, prawda? - rzuciła oskarżycielskim tonem, z którego mimo wszystko przebrzmiewało nieznaczne rozbawienie. - Jakie zeznania chcesz w ten sposób ze mnie wydusić, co? Co dzisiaj jest na tapecie? Z czego mam się wyspowiadać? - zapytała obejmując go dłońmi delikatnie za szyję tak, by dla pewności zachować równowagę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:25, 02 Lip 2010    Temat postu:

Czegoś uczepić się musiał doczepić. A buty Lizzy zawsze były wdzięcznym ku temu tematem. Kiedy zaczęła się wymigiwać do wzięcia ją na barana prychnął tylko i powiedział - Nie słucham cię. Możesz sobie narzekać ile tylko dusza zapragnie, nie słucham skarg. - Lizz momentalnie z protestów i skarg przeszła kapitulację i zaczęła już całkiem inną śpiewkę - No to już lepsze... Na mnie? - zapyta z udawanym strachem w głosie - Co ja najlepszego zrobiłem, co ja zrobiłem...? Mam na ramionach wampirzycę polującą właśnie na mnie. Błąd, poważny, cholernie poważny i niewybaczalny błąd. - Roy przesunął dłonią po jej nodze od kolana w dół i zapytał - Tylko co...? Lizz co jeśli nie konsumpcja wchodzi w grę? Nie będę cię uciszał, dobrze o tym wiesz. Tak. - przyznał się bez bicia by było zabawniej - Zrobiłem to specjalnie. - no może nie do końca bo nie miał niczego konkretnego co chciałby z niej wyciągnąć - Zrobiłem to specjalnie i jestem z tego zadowolony. - oświadczył uroczyście rozglądając się po lesie - Jakie... No nie wiem... Tańczysz dalej w Tańcu Zmysłów? - rzucił obojętnie licząc że mu odpowie. Tak, to go najbardziej interesowało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:00, 02 Lip 2010    Temat postu:

- To co ja nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia? - mruknęła ze zdziwieniem. Wcale nie chodziło jej o to, że było jej źle gdy ją niósł, ale był to doskonały powód do ponarzekania sobie ile wlezie. Poza tym sam to zaczął sadzając ją sobie na barana. Dał jej po prostu pretekst, na którym mogła się uwiesić i katować go aż do znudzenia.

Jednak ponieważ chłopak przeszedł do tej drugiej już kwestii, to poprzednia jakoś tak się rozmyła pod wpływem szaleńczej gonitwy myśli w głowie dziewczyny. - Na Ciebie, na Ciebie. - przytaknęła i pomimo, że Roy tego nie mógł nad sobą zobaczyć, pokiwała głową potwierdzając swoje słowa. - Oj no nic nie zrobiłeś. Co miałeś zrobić? Właśnie nic nie zrobiłeś... - jęknęła dając się mu wkręcić w próbę odpowiedzi na zadane przez niego pytanie - No nie możesz mi powiedzieć, że to tak źle, prawda? Co ja na to poradzę, że na prawdę mi się podobasz i że... No byłabym chyba co najmniej dziwna, jeśli przy tym wszystkim... - kontynuowała coraz bardziej się pogrążając.

Takie siedzenie mu na barkach wcale pozytywnie na nią nie wpływało. Była gotowa sypać niczym podczas jakichś straszliwych tortur. Czego to z człowiekiem nie robiła odrobina niestabilności i niepewności tego czy się za chwilę nie zachwieje i nie zleci. Nic w sumie by się z nią nie stało, ale jednak powodowało to u niej niejaki stres rozplątujący jej język. - No co Ci mam powiedzieć? Podobasz mi się, jest mi z Tobą dobrze i chyba całkiem normalnym jest, że czuję do Ciebie także i fizyczne przyciąganie, czyż nie? - zapytała. - No konsumpcja... W pewnym tego słowa znaczeniu tak też można nazwać. Pragnienie, pożądanie... Oj, no nie mogę no! - jęknęła - Wyciągasz ze mnie takie rzeczy, których bym w normalnej sytuacji raczej nie powiedziała... - zaczęła się tłumaczyć.

- I jeszcze się kurczę cieszy z tego swojego triumfu! - prychnęła ręką uderzając jakąś niżej położoną gałąź, którą właśnie mijali. - Tak nie można! Każda konwencja zakazuje męczenia przesłuchiwanych... - marudziła próbując się zająć czymś innym w myślach a nie tylko odpowiadaniem na jego pytania, w których coraz bardziej się pogrążała. Zmiana tematu była jej bardzo na rękę.

- Nie, nie tańczę. To znaczy tak, ale to chwilowe. W poniedziałek przed zajęciami porozmawiam z Draco. - wyjaśniła - I pójdę ćwiczyć do Beani. Nie czuję się w tym klimacie kompletnie. Eee... nie, w zasadzie to nie tak. Klimat jest okej, ale akurat ta treść przedstawienia mi nie odpowiada. Z całą sympatią dla Nicolasa, ale nie pasuje mi to, gdy podczas tańca dotyka mnie tu czy tam a już w ogóle kompletnie nie jarzy mnie klimat całowania się z nim na scenie czy udawania pojękiwań. Czy co tam sobie jeszcze Petrov wymyślił w tym przedstawieniu... Taniec jest tańcem i właśnie najwspanialsza jest w sumie ta dwuznaczność i niedopowiedzenia, ale to co zaproponował Dragonov jest jak dla mnie zbyt jednoznaczne. - wyjaśniła - Dlatego tak się wahałam nad tym. Ale widząc do czego to zmierza, to nie chcę. I cieszę się, że napisałeś to na tamtej kartce... - mruknęła - Tylko... Dlaczego pytałeś? - rzuciła zastanawiając się co miał na myśli chcąc, by odpowiedziała. - A podobało ci się to w ogóle? - spytała z ciekawością, uginając się w tym samym momencie przed jakąś kolejną gałęzią zmierzającą wprost na jej twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:25, 02 Lip 2010    Temat postu:

Nie miała. Kiedyś wspominała o tym że kobieta jest po to by móc ją wozić. Roy przerobił to na swoja modłę. Nie woził a aktualnie niósł, ale skoro to on stawiła kroki to nie miała nic więcej do gadania na temat drogi jaką on wytyczał. Starał się zebrać w jedną, logiczną całość to co opowiadała Elizabeth. Nie było to łatwym zadaniem, bo nie umiał od ręki odplątać tego co ona tak umiejętnie plątała. Wiosek jednak był jeden - Czyli uważasz że złe to że się z tobą nie kochałem? - no cóż, czasem lubił postawić sprawę na ostrzu noża, a z Lizzy mógł wyciągnąć wszystko. Używał ile wlezie, poza tym był mocno zaintrygowany tymi jej stwierdzeniami. Nigdy jakoś nie zastanawiał się nad tym jak toczyła się ich znajomość, czy już w ostatnich czasach związek. Elizabeth była w jego życiu i... Była. Po prostu była. A że był wychowany tak a nie inaczej? Dla jednych to dobrze, dla drugich źle i chciał poznać opinię Lizzy w tym temacie. Brakowało jej czegoś? O to nie zapytał wprost, bo nie śmiał - Podobam ci się więc...? - był bezduszny w tym o co pytał i nie robił tego by Elizabeth pogrążyć. Wolał widzieć - Ktoś musi umieć takie rzeczy wyciągać, a ja jestem fajniejszy niż pan z policji. I nie krzyczę niepotrzebnie. I wcale cie nie przesłuchuję. Śpiewasz sama z siebie. Ja po prostu umiejętnie pociągam za pewne sznureczki i to się nazywa manipulacja, a taka delikatna nie jest karalna, zapewniam cię. - wiadomości o jej występie, lub też już teraz o występie którego nie będzie uspokoiły Roy'a. Zdziwiony poczuł że to jakoś go uspokaja i przestaje dręczyć jego umysł - Pytałem bo byłem ciekaw. - stwierdził szczerze - Owszem podobało mi się, ale... Wyjaśniłem ci to na kartce. Wolałbym byś takie rzeczy odprawiała ze mną a nie z nim. - wszystko mu można było zarzucić ale nie brak szczerości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:06, 02 Lip 2010    Temat postu:

Jego pytanie kompletnie ją zatkało. Zamilkła na długą chwilę, ale orientując się, że jakoś tak dziwnie będzie, jeśli wciąż będzie milczała, postarała się wydusić z siebie odpowiedź. - Nie! To znaczy tak. A w zasadzie to nie, bo tak. Ale to nie w tym sensie. Bo ja nie myślałam o tym w ten sposób. I to nie jest źle. Poza tym to nie kwestia tego czy to złe czy dobre, bo tu nie o to chodzi. - co jak co, ale potrafiła się plątać i to koncertowo. Wzięła większy oddech, próbując zebrać myśli, by je jakkolwiek, oby składnie, wypowiedzieć.

- Roy, - zaczęła powoli dobierając słowa - To nie tak, że uważam, żeby to było złe. Nie powiem, żeby mi tego nie brakowało, bo jakoś tak się czuję, jakbym musiała uśpić jakąś cząstkę siebie, swoich pragnień i... tego, co chyba jest normalne w związku. Ale z drugiej strony to coś nowego dla mnie. - tłumaczyła, choć z każdym wypowiedzianym zdaniem czuła, że to chyba nie tak chciała ująć i że nie do końca brzmi to tak, jakby chciała to powiedzieć. - I w sumie, jakby się tak nad tym zastanowić, to ma to w sobie jakiś głębszy sens. - dodała przesuwając delikatnie dłońmi po jego szyi.

- Tak! - przytaknęła zdecydowanie - No jasne, że mi się podobasz i w związku z tym nie dziwne chyba, że pragnę być z Tobą jak najbliżej? - rzuciła - Po prostu, stwierdzam tylko fakt i tyle. I to nie tak, że nie wiem... Że rzucę się na Ciebie z obłędem w oczach myśląc tylko o tym, jakby tu dosadnie powiedzieć, by Cię przelecieć. - próbowała wyjaśnić to, co czuje - Tylko po prostu. Ta część życia jest zwyczajnie dla mnie normalna. A kiedy jej nie ma, to jakoś tak dziwnie. - wzruszyła ramionami - Ale to nie problem, że nie ma, bo wcale być nie musi. To znaczy... Chciałam Ci powiedzieć, że nie widzę w tym problemu, jeśli by tak było, ale jednocześnie jeśli nie będzie, to też nie będę z tego powodu się czuć jakoś źle czy... Rany! No nie wiem jak ci to powiedzieć inaczej... - zajęczała bezradnie.

Jak miała mu wytłumaczyć to, że jej czegoś brakuje, bo się przyzwyczaiła, bo to normalne, ale jednocześnie sam fakt, iż tego nie ma wcale jej jakoś nie doskwiera? W końcu zrobili już i tak spore postępy i była zadowolona z tego, co miała. Na tą chwilę jej to całkowicie wystarczało i na prawdę nie pragnęła póki co niczego więcej. Najzwyczajniej w świecie ich związek rozwijał się dużo spokojniej niż wszystkie inne, które znała, ale bynajmniej nie powodowało w niej to dyskomfortu. A wręcz przeciwnie, doceniała to, że chłopak ją szanował i że się z niczym nie spieszył. Tak w sumie było lepiej, że jej siebie nie dawał od razu w całości. Dzięki temu nie było możliwości, by się nim zbyt szybko znudziła nim prawdziwe uczucie w niej się rozwinie.

- No dobra, gadam sama z siebie. - przyznała się, oddając mu rację - Bo nie sposób nie odpowiedzieć. - dodała, ale po chwili znów wróciła do poprzedniego tematu - Wiem, ze strasznie zakręciłam. Ale chciałam Ci po prostu powiedzieć, że owszem, podobasz mi się i to bardzo, pragnę Cię, pożądam czy jak to jeszcze można było by określić... Ale z niczym nie musimy się spieszyć. I o! Tyle. - wyjaśniła w skrócie. Przesunęła delikatnie palcami po skórze tuż za jego uszami, bawiąc się miękkością i ciepłem jego ciała. Zamyśliła się słysząc jego odpowiedź na temat tańca. - To znaczy jakie rzeczy? - zapytała chcąc uściślić o co mu chodzi. Co on zazdrosny był? Zaczęła się zastanawiać... - To znaczy taniec? Taki taniec czy też... to o czym był taniec? - dodała aby mu ułatwić znalezienie punktu wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:37, 02 Lip 2010    Temat postu:

Rad był z tego ze nie patrzyła mu prosto w oczy. To dawało mu swobodę i mógł sobie patrzeć na pierwsze lepsze drzewo, choć i tak wiedział że to nic nie da. Przeczekał jej pierwszy wysyp słów wiedząc że teraz to na pewno nie będzie niczym konkretnym i wartym uwagi. Nie przeliczył się. Po tym jak padło jego imię skoncentrował się wiedząc ze teraz w końcu uzyska już jakieś konkretniejsze informacje, jakie pomogą mu zrozumieć istotę, którą niósł na ramionach. To co mu wyszło nie było zbyt optymistyczne. Bo był w 99% przekonany że nie sprostał jej wymaganiom. Bo która kobieta przez faceta była zmuszona usypiać i zamykać w sobie swoje własne potrzeby? Niby nie były one wygórowane, ale jakoś kłóciły się z jego anachronicznymi poglądami na życie. Roy wędrując tam gdzie niosły go nogi, pod które patrzył uważnie zaczął snuć sobie jakąś konkretną odpowiedź, ale nie umiał takiej sformułować. Zamiast rozwiać jego obawy to wyjaśnienia Elizabeth narodziły w nim nowe - W sumie jakby się zastanowić to to nie ma sensu. - mruknął w opozycji do wampirzycy. Może teraz przesadził, bo sens faktycznie był, ale i on i ona mieli całkiem inne wyobrażenie ich życia. Roy gryząc się sam ze sobą myślał co począć. Miał jej wszystko wytłumaczyć? To za wiele by zajęło, choć może wyjaśniło by wszelkie niejasności. Jeszcze nigdy nie poczuł się tak dziwnie rozdarty. Zawsze myślał że jego postępki były słuszne, a tu takie coś - Lizz nie musisz mówić inaczej, wystarczy że to powiesz. - podpowiedział jej samemu nie wiedząc jak wybrnąć z tej patowej sytuacji. Patrząc pod nogi postanowił wyjawić jej pewne wnioski, by nie tkwiła w jakimś błędzie przez przypadek - Bo to nie jest tak, że... Nie chcę cię. - westchnął i poszorował się za uchem bo początek wydał mu się najbardziej niefortunnym z niefortunnych - Po prostu uważam że to może zaczekać, bo nie chciałbym byś postrzegała mnie przez pryzmat popędliwości, że na przykład byłabyś dla mnie panną na jedna noc. Myślałem że to w jakiś tam pokrętny sposób wyznacza mój szacunek dla ciebie, ale... - urwał i nie powiedział już nic więcej, bo nie miał pojęcia co jeszcze by mógł dopowiedzieć. Niebieskie tęczówki zdradzały pewne zaniepokojenie i to wszystko - Były dwa układy. Tego o kłótni to już tak niekoniecznie chciałbym przerabiać. - reszty mogła się domyślić bo wampirowi zdarzyło się coś co zdarzało się rzadko. Brakowało mu słów, ale wątku nigdy nie tracił, a teraz tak właśnie było.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pią 15:41, 02 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:42, 02 Lip 2010    Temat postu:

- A właśnie, że ma to sens. - uparła się stwierdzając to całkiem pogodnym już tonem. Po tej chwili jak się tak strasznie zakręciła, powoli zaczynało się jej to wszystko układać jakoś w głowie. - Ma to sens. - powtórzyła. - Bo dzięki temu, że mnie nie ciśniesz i dlatego, że mam spokojnie czas na to, by sama zrozumieć co czuję, jest mi z tym o wiele lepiej. Przynajmniej nie czuję się przedmiotem. - powiedziała, chociaż może nie było to najbardziej trafne sformułowanie. - Roy, ja... Ja wcześniej nigdy czegoś takiego nie znałam. Owszem, nie przeczę, spotykałam się z kimś kiedyś, ale... Ale tamto nie miało szans na to, by przetrwać dłużej bo chwilowa fascynacja bardzo szybko uleciała i nic więcej nie zostało. - próbowała to mu jakoś wyjaśnić, ale nie wiedziała tylko za bardzo jak - Z Tobą jest całkiem inaczej. Doceniam każdy gest i wiem przynajmniej, że tego na prawdę chcesz a nie że jest on spowodowany tylko i wyłącznie chęcią dobrnięcia do tego jednego celu jakim jest wylądowanie w łóżku czy gdzie tam by się wylądowało. - rzuciła spokojnym tonem.

- No właśnie o to mi chodziło. - stwierdziła z zadowoleniem, gdy chłopak podrzucił jej nieświadomie tor, wokół którego sama się kręciła do tej pory nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. - Mnie się nigdzie nie spieszy. A to, kiedy mnie obejmiesz, przytulisz czy pocałujesz w zupełności mi wystarcza. Reszta przyjdzie z czasem. - wzruszyła ramionami przygryzając na moment wargę. - Chciałam byś po prostu wiedział, że... Bo przemyślałam to i wiem, że to wszystko... To dla mnie coś więcej niż tylko fascynacja. I to tym bardziej nie tylko chwilowe. Zaczęło mi... - zrobiła wdech, jakby tylko z jego pomocą była w stanie to z siebie wydusić - Zaczęło mi na Tobie zależeć. - jak na nią była to już na prawdę poważna deklaracja, bo nigdy wcześniej nikomu czegoś takiego nie mówiła.

Była raczej zwolenniczką zrażania wszystkich zainteresowanych swoim podejściem do nich, rzucając z góry deklaracje, że owszem łóżko tak, ale nic więcej. Tutaj, z nim, było całkiem inaczej. Było wręcz całkiem na odwrót. I to nie była kwestia jakiegoś tam poświęcenia się czy rezygnowania w bólach z jakichś tam przyjemności, ale po prostu oddawania cząstki siebie drugiej osobie. Zatracała się powoli w nim i z każdą chwilą coraz bardziej czuła się do niego przywiązana. Nigdy i do nikogo czegoś takiego nie czuła. Każdy jej poprzedni związek, kiedy nastawał moment rozstania, kompletnie jej nie ruszał. Ot, całus w policzek, 'fajnie było' rzucone na odchodnym i tyle. Życie toczyło się dalej. Jednak przy nim nie była by już w stanie tak swobodnie po prostu sobie zapomnieć i tyle.

- Roy, - odezwała się po dłuższej chwili milczenia - odpowiada mi tak, jak jest. Nie chcę byś z czymkolwiek się spieszył. I... Nie martw się. Na prawdę nie mam nic przeciwko temu, byśmy poczekali na to jak to się samo rozwinie. - dodała z niejakim uśmiechem na twarzy - Powiedziałam to tylko dlatego, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie kimś ważnym i że każda cząstka Ciebie, czy ta tutaj... - przyłożyła delikatnie palce do jego skroni - czy tutaj... - postarała się lekko pochylić aby dosięgnąć lewej strony jego piersi, gdzie na ułamek chwili położyła dłoń - czy ogólnie, Ty cały mnie interesujesz. A to, że Cię od czasu do czasu poprowokuję, to już tak mam. - stwierdziła z westchnięciem. - Nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła, co wcale nie znaczy, że chcę koniecznie do czegoś doprowadzić. Więc się nie stresuj tym wszystkim za bardzo. - próbowała go pocieszyć, bo po tym co usłyszała.... a w zasadzie czego nie usłyszała, sądziła, że chłopak się sam w sobie zagubił. I to tylko i wyłącznie z jej powodu i przyczyny. A do tego nie chciała przecież doprowadzić.

- Dziabnęłabym Cię teraz palcem w bok, byś się rozchmurzył albo chociaż trąciła biodrem czy ramieniem, ale... nie dosięgnę. - rzuciła wesoło - Uznajmy więc, że to zrobiłam a Ty obiecaj mi, że chociaż spróbujesz się tym nie zamartwiać, dobrze? - poprosiła obejmując dłońmi jego głowę i całując go na samym czubku we włosy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:06, 02 Lip 2010    Temat postu:

Wypadało się z nią nie zaczynać kłócić bo w zasadzie nie było o co. Wszystko to co powiedziała pokazało mu jak bardzo się mylił. Może i ona patrzyła na to krztynę inaczej, ale potrafiła też zrozumieć jego stanowisko i związane z tym obawy. Tak, to były obawy nic innego. Bo Roy sam przed sobą się nie przyznawał lub jeszcze do tego nie doszedł, ale jakby zabrakło Lizzy nie było by tak fajnie. Nudziłby się niemożliwie, a tak przynajmniej mógł słuchać jej zakręconych, zabawnych tłumaczeń. Tłumaczeń które odganiały od niego zmartwienia. Kiedy stwierdziła że zależy jej na nim Roy odchylił głowę w tył i popatrzył z doły na Elizabeth z uśmiechem - To chyba faktycznie prawdziwe uzależnienie. Po mnie i moich zabiegach to jak po prochach, wszystko powiesz. - stwierdził z rozbawieniem. Przestał się zadręczać bo nie miał już czym i nie chciał pozwolić by Elizabeth udzielił się jego nastrój - Ale to całkiem miło słyszeć. Wymuszone czy też nie... - wątpił by mu powiedziała coś takiego nie niesiona na barana - Ale szczere. Fajnie to usłyszeć. - to go podbudowało i dało coś z czego zaczął rozwijać się zarodek w jego piersiach. Zarodek czegoś poważniejszego, ale jeszcze nikt o tym nie wiedział - Ależ to ze mnie poprowokujesz Elyzabeth... - teraz to już przedrzeźniał poznanego rano faceta - Nie jest czymś nikczemnym. Przynajmniej się nie nudzimy i jakoś spędzamy czas. Twórczo. - roześmiał się kiedy wygłosiła końcówkę swej oracji i pokiwał grzecznie głową - Okej, jak byś nie zauważyła to ja już się nie martwię, bądź spokojna. - puścił jedną z jej kostek i poszukał nadgarstka. Dłoń wampirzycy znalazła się przed jego oczami i złożył na niej swoje usta - Tak, lepiej. - czymś się odwdzięczyć musiał, chyba by nie wytrzymał gdyby tego nie zrobił - Powiedź lepiej o jakich wakacjach pisałaś kiedy właziłem do studia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:38, 02 Lip 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słysząc jak przekręca na modłę Petrova jej imię. Z resztą ciężko się było przy tym nie uśmiechnąć, bo brzmiało to co najmniej śmiesznie. Jednak na pytanie o wakacje, tajemniczy błysk pojawił się na moment w jej oczach. Nie chciała mu zdradzać tej tajemnicy. Przynajmniej nie za bardzo. - No cóż. Urlop, to urlop. Tydzień czy dwa... Słońce... Tak, słońce, będę świeciła jak żarówka. I woda. I drzewa. Tak, bez drzew się nie obędzie. I byczenie się, leniuchowanie czy co tam komu przyjdzie do głowy. Pasuje? - zapytała a po chwili zaczęła mu się kręcić na barkach.

- I postaw mnie jeśli możesz na ziemi, co? - poprosiła, bo w zasadzie już przeszli ładny kawałek po tym lesie i czas najwyższy był rozejrzeć się za czymś do jedzenia. Wyślizgnęła mu się po chwili wykorzystując moment, że jedną ręką trzymał ją za nadgarstek. Wciągnęła nosem powietrze wyszukując czegoś, co ją zaciekawi. Jego zapach przy niej był tak intensywny, że musiała się poważnie skupić na pozostałych woniach do niej dochodzących a było to dosyć trudne. Stanęła na ściółce rozglądając się na boki uważnie nadrabiając słuchem tam, gdzie węch ją zawodził.

Moment później się uśmiechnęła lekko kiwając chłopakowi głową gdzieś w bok, jakby go zapraszała do współudziału w polowaniu. W sumie byłaby to dla nich taka mała, wspólna kolacja, we dwoje. Dość dziwna i... w normalnym ujęciu traumatyczna, ale akurat dla nich dwojga nie tak całkiem straszna. Pochyliła się nad jego policzkiem, dając mu w niego nieco krótkiego całusa, po czym zwinnie i całkiem sprawnie jak na te jej niebotyczne wręcz do lasu szpilki, popędziła znalezionym przez siebie tropem.

Zwierzyna była blisko. Dziewczyna przechyliła nieco głowę z zadowolonym, pełnym błogości i pojenia wyrazem twarzy, gotowa ruszyć do ostatniego, już bezpośredniego ataku. Puma. Tak, jak najbardziej lubiła. Z miękkim, pachnącym przyjemnie futrem i pazurami schowanymi w łapach, zwinięta gdzieś, pomiędzy niewysokimi drzewkami w kłębek, w pobliżu wodopoju, spała smacznie nie spodziewając się zbliżającego się w jej stronę drapieżnika. Elizabeth sprężyła się do skoku i już miała wyskoczyć na swoją zdobyć, gdy w ostatniej chwili, całkowicie nagle i niespodziewanie odpuściła.

Moment później zmieniła kierunek odbiegając jakiś kawałek dalej i dopiero po paru chwilach zatrzymała się w samym środku lasu, przykucając. Oparła dłoń o mech rosnący pod jej nogami, znów nasłuchując z uwagą i wciągając powoli powietrze w swe nozdrza. Szukała. Znowu szukała. Tylko dlaczego odpuściła tamtej zdobyczy? To tylko ona wiedziała chyba, bo zwierzę wydawało się być całkiem apetyczne. Jednak nie zaatakowała śpiącego zwierzaka. Teraz znowu nasłuchiwała i szukała swymi zmysłami nowego tropu a jej pierś rytmicznie się unosiła, gdy kolejne hausty tlenu wraz z zapachami lasu do niej docierały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:13, 02 Lip 2010    Temat postu:

Słońce? Jakby nie siedziała mu na ramionach to zobaczyła by bezbrzeżnie zdziwionego Roy'a - Ty i słońce? - zapytał co najmniej głupkowato, bo jedno i drugie było od siebie tak dalekie jak wspomniane słońce i pluton na przykład - Dasz jakieś konkretniejsze informacje czy mam się poruszać w tych ochłapach które mi teraz wyjawiłaś? - widać wystarczyło już przesłuchać, bo Lizzy zaczęła się wiercić, więc Roy poproszony odstawił ją bezpiecznie na ziemię. Zrobił krok w bok by jej nie przeszkadzać a kiedy ruszyła tropem sam zaciekawiony pociągnął nosem. Puma. Skóra na nosie wampira zmarszczyła się, widać nie miał apetytu. Patrzył rozbawiony jak Elizabeth, co wydawało się niemożliwe a jednak, pomykała na szpilkach przez leśna ściółkę. Roy ruszył za nią spacerkiem ciekaw tego co też wampirzyca upoluje skoro pumie życie oszczędziła. Że ze śpiącą to żadna zabawa? Obchodził Lizzy szerokim łukiem zajęty sobą i swoimi poszukiwaniami. Jakby się coś apetycznego trafiło to się zje, jak nie to pokusi się na chomika, taka przekąska słodka na miłe zakończenie dnia pracy i tygodnia. Zwrócił twarz w lewą stronę czując... Bobra? Rzeka też szumiała. Wampir zaciekawiony czymś nowym w menu, słysząc taplanie wody udał się tam niezbyt pospiesznie, mając jednak w planach pozbawienie życia gryzonia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:32, 02 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth dopiero po dłuższej chwili coś wyczuła, co dawało jej jako taką satysfakcję zastępującą ową pumę, z której wcześniej zrezygnowała. Jej łupem padła kuna. Nie było z tym większego problemu, by ją dopaść, chociaż dziewczynie nie udało się tak całkiem czysto sprawy załatwić, bo ofiara się jej wybitnie nie chciała poddać. Jednak i tak wyszło na jej.

Trochę upaprana na twarzy i dłoniach, ale pozbyła się pozostałości po swoim posiłku, podchodząc do strumyka, w którym chciała się opłukać, by doprowadzić się do porządku. Z wilgotnymi od wody policzkami zaczęła się rozglądać na boki, szukając gdzie chłopak się jej podział. Zdecydowanie z pełnym żołądkiem czuła się lepiej a tym bardziej, była już mniej nerwowa. Przeszła gdzieś w bok, odnajdując jego ślad i niedługo potem znalazła się w jego pobliżu, choć wciąż trzymając dystans, by mu nie przeszkodzić w zaspokajaniu głodu.

Przysiadła sobie na jakimś pniu drzewa, czekając aż Roy skończy i zastanawiając się co teraz będą robić. W sumie to mogli pójść dalej na spacer. Mogli też powoli wracać, przemierzając we dwoje drogę, którą ona pokonała wpierw na jego ramionach a potem w biegu i krótkich, drapieżnych skokach. Mieli też opcję jak najszybszego powrotu do domu. Albo też udania się gdzieś jeszcze, gdzie tylko im się zachce. Nic ich nie poganiało, bo przecież mieli przed sobą cały weekend. Dziewczyna stwierdziła więc wreszcie, że zapewne będą powoli sobie wracać, chociaż tak na prawdę ostateczną decyzję odroczyła do chwili, gdy Roy będzie już także wolny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:56, 02 Lip 2010    Temat postu:

A Roy chodził po drzewach. Był w ich koronach, bo inaczej bobra podejść sobie nie wyobrażał a lubił mieć z tego trochę uciechy. Patrząc na las z góry wypatrzył tego którego najpierw wywąchał. Zgrabnie, co w wykonaniu mężczyzny nie wydawało się możliwym, lekko i bez szustu przedostawał się z jednego drzewa na drugie patrząc na brązowe dużawe dość zwierzę z góry. Bóbr siedział na brzegu i zajęty był objadaniem kory z kawałka drewna. Roy zawiesił marynarkę na jednej z gałęzi wiedząc że zakończenia tego polowania mogą być dwa. Mokre i suche. Zajął gałąź dokładnie nad niczego nieświadomym zwierzakiem i spadł a niej, zsunął się kontrolowanie. Bóbr zaalarmowany instynktownie chciał uciekać do wody, ale wtedy spadł na niego Roy i złapał za szeroki ogon. Drapieżnik i jego ofiara znaleźli się naprzeciw Lizzy tylko że na drugim brzegu. Opór gryzonia zgasł momentalnie kiedy Roy się nim zajął. Wampir przysiadł na ziemi będąc na pół mokrym głównie od bobrzej sierści. Stwierdził że może i zwierzę nie będzie najeżało do jego ulubionych, ale polowanie na niego sprawiło mu przyjemność. Wampir nie wiedząc co zrobić z dowodem zbrodni oddał bobra na powrót rzece by mógł płynąć swobodnie z jej prądem. Roy popatrzył na Elizabeth wzruszając ramionami i nabrał w dłonie wody by przemyć twarz i zmyć z siebie ślady posiłku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:14, 02 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth ruszyła się ze swojego miejsca dopiero, kiedy chłopak skończył ze swoją zdobyczą. Widząc Roya bezradnie siadającego na mokrym brzegu i obmywającego się z resztek śladów podniosła się z pnia, powoli ruszając w jego stronę. Uśmiechnęła się na widok tej mokrej kury, którą sobą w tej chwili reprezentował.

Gdy podeszła do brzegu rzeki, ściągnęła szpilki, wchodząc do wody, by przejść na drugą stronę. Buty zostały na trawie, bo jakoś szkoda jej było ich stracić. Woda była chłodna, ale nie jakoś strasznie. W końcu nie odczuwała tego za bardzo po sobie, bo jej ciało było o wiele chłodniejsze. Stając parę kroków od chłopaka, w wodzie po kolana, pochyliła się lekko, zanurzając swe dłonie w potoku. Wiedząc, że Roy i tak jest cały mokry i mając w pamięci, że sama w razie czego ma się w co przebrać, gdyż w torebce w samochodzie zostały jej rzeczy, postanowiła się trochę powygłupiać.

Nabrała wody w dłonie i chlusnęła w Roya będąc pewną, że w tej sposób uniesione krople z pewnością do niego dolecą. Zaśmiała się przy tym perliście, jak dziecko taplające się w rzeczce, spuszczone na moment z oczu przez rodziców. Zastanawiała się czy jej odda. - Nie lepiej było wybrać sobie coś mniej brudzącego? - zapytała zaczepnie jeszcze raz zanurzając ręce w strumyku, by kolejną porcją wody ochlapać swego towarzysza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:27, 02 Lip 2010    Temat postu:

Wampir zaczął już jak zwykle standardowe w jego przypadku poszukiwania. Tym razem chusteczek, otrzepał dłonie i zaczął szperać po kieszeniach spodni a kiedy tam nic nie znalazł spojrzał z wyrzutem w górę, na gałąź na której wisiała swobodnie jego marynarka, w której to zapewne, w jednej z kieszeni spoczywała bezpiecznie, niczego nie świadoma paczka chusteczek. Jakby była świadoma to pewnie teraz śmiałaby się z Roy'a i jego niedopatrzenia. Tym razem jednak śmiał się z niego ktoś o wiele bliżej i co ważniejsze śmiał się świadomie. Ona miała się w co przebrać, a on to co? Oszczędzony nie mógł być? Elizabeth sama na siebie ściągała chyba topór wojenny - Ej! - zawołał i bezsensownie, całkowicie ludzkim odruchem zasłonił się przed porcją wody uniesionym ramieniem - Ładnie to tak kopać leżącego? To znaczy moczyć już i tak mokrego, hm?! Mam ci oddać?! Uważaj bo podwinę nogawki i to tu będziesz cała mokra. - zagroził nie będąc pewnym czy tą groźbę by spełnił - A zazdrościsz mi? Bóbr był całkiem, całkiem... Że się trochę... - śledził z uwagą ruchy dłoni Lizzy na wszelki wypadek chcąc uskoczyć - Ochlapałem... Wypadek przy pracy, każdemu się zdarza Panno Nie-Brudzę-Się-Jedzeniem. - zakończył uśmiechając się zadziornie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pią 19:34, 02 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:40, 02 Lip 2010    Temat postu:

- A tam kopać! - zaśmiała się jeszcze raz - I tak jesteś cały mokry, więc co to za różnica czy jeszcze trochę bardziej będziesz? - zapytała równie zadziornie jak on. - Bo co mi zrobisz? - dodała rozdziawiając usta w rozbawionym geście udawanego przerażenia. Pokręciła przy tym głową lekko wpatrując się w niego swoimi szmaragdowymi oczkami z zadowoleniem. - Wejdziesz tutaj? Oj, no tak. No przecież nie przeziębisz się... - mruknęła wywracając oczami w górę. - Aaaa! Jak mnie nazwałeś? - pisnęła ze śmiechem zapowietrzając się lekko. Kolejna porcja wody poleciała w jego kierunku dając dziewczynie niezłą frajdę z możliwości zmoczenia go jeszcze bardziej.

Zakryła po tym usta dłonią, bo zaczynała się aż chwiać ze śmiechu. - No to chodź tutaj odważniaku! - rzuciła w jego stronę prowokując swego towarzysza do włączenia się w tą zabawę. Przecież nic im się nie stanie jeśli będą cali mokrzy. I tak wrócą do domu w środku nocy, więc jeżeli tylko zachowają ciszę i spokój podczas wchodzenia do mieszkania, to nikt nie powinien się zorientować w jakim stanie do niego będą trafiali. A poza tym przecież chyba każdy to powie, że młodość i miłość potrafią rozgrzać, więc widocznie akurat tej parze dość mocno przygrzało. Pokiwała w jego stronę jednym palcem, zwabiając go do siebie, by podszedł. Jakoś tak z pełnym żołądkiem zebrało jej się na żarty. - No chodź! - powtórzyła - Chyba, że się boisz? - zapytała igrając na najprostszym z możliwych odruchów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:55, 02 Lip 2010    Temat postu:

- Że co przepraszam? - zapytał z niedowierzaniem wytrzeszczając oczy - Że ja... - wskazał na siebie dłońmi - Ciebie... - wycelował palec w Elizabeth - Mam się bać? - roześmiał się w głos a jego śmiech poniósł się po lesie płosząc co bardziej strachliwe zwierzęta - Nie rozśmieszaj mnie Lizz... - poprosił wspierając dłonie na kolanach i stojąc tak przez moment zgięty w pół jakby właśnie skończył maraton - Proszę cię... Nie rozśmieszaj. - mimo wszystko wyszczerzył się do niej patrząc na wodę wokół jej nóg. Chyba faktycznie był zmuszony nogawki u jeansów podwijać - A jak się jednak pochoruję to co? - zajęczał rozsznurowując buty - Będziesz na tyle troskliwa że podasz mi termometr i zaprowadzisz do lekarza? - zerknął na wampirzycę przybierając minę kotka znanego wszystkim z bajki o ogrze i ośle. Pociągnął dalej - I przykryjesz mnie kołderką? I dasz buziaka w czoło i powiesz że jutro będę zdrowy? - wyprostował się stojąc na boska, z nogawkami do pół łydki co i tak nic pewnie nie da. Wziął się pod boki i oświadczył dobitnie - Nazwałem cię Panną Nie-Brudzącą-Się-Jedzeniem! Choć raczej sobie nie zasługujesz na taki szlachetny przydomek bo tez się myć musiałaś. O! - godził się na jej żarty i godził się nawet z chęcią. Roy stanął nad samym brzegiem. Spojrzał obojętnie na wodę przelatującą obok niego i pochylił się błyskawicznie by odwdzięczyć się z nawiązką - A masz! To za naśmiewanie się z mojego posiłku!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:13, 02 Lip 2010    Temat postu:

- A tam od razu bać! - prychnęła roześmiana - Czy ja coś takiego powiedziałam, żebyś się miał zacząć mnie bać? - zapytała słuchając jego dalszego wywodu z rozbawieniem i przyglądając się jak chłopak szykuje się do jakiejś zemsty. Na wszelki wypadek ściągnęła z siebie kurtkę, którą zwijając mocno w kulkę, odrzuciła gdzieś daleko od brzegu rzeki. Tylko tego nie miała na zmianę jakby co. Podwinęła też wysoko rękawy bluzki, by jej nie przeszkadzały w razie potrzeby.

- No jasne, że bym wtedy pilnowała Cię, abyś się wykurował. Na rosół nie miał byś co liczyć co prawda, ale... Na towarzystwo zawsze! - zadeklarowała ze śmiechem, ale moment później została solennie dość ochlapana wodą. Wyszczerzyła się do niego baaardzo szeroko. - Panna Nie-Brudząca-Się-Jedzeniem?! - parsknęła pod nosem pochylając się po raz kolejny nad wodą - Osz Ty! Zarazo jedna! - rzuciła zawodząc przeciągle i zagarnięciem wody całą ręką od dłoni aż po łokieć posłała w jego stronę falę. Przed tym nie dałoby się umknąć chyba, że odskakując mocno w bok. Sama zaśmiała się dość głośno, odbiegając kilka kroków w dół potoku, by zwiększyć dystans przed ewentualną zemstą.

- Jakie tam naśmiewanie się? I niby gdzie masz dowody, że sama musiałam się obmywać? - zapytała zaczepnie, ale oboje dobrze wiedzieli, że jednak musiała to zrobić. Czasem się po prostu inaczej nie dało i tyle. Normalna sprawa, ale nie robiło to żadnej różnicy, gdy chodziło o sam powód do żartów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:28, 02 Lip 2010    Temat postu:

- Ojj Lizzy grozisz mi. Raptem jakieś pół godziny temu stwierdziłaś że na mnie polujesz. - stwierdził i zaczął zataczać wokół wampirzycy kółko kiedy pozbyła się swojej bluzy - Teraz prowokujesz i masz zamiar utopić. - wytknął ze śmiechem. Wszystko naginał pod siebie - Więc co to jest jeśli nie dybanie na mój żywot? Masz na to inne mniej groźne określenie? Z chęcią posłucham Elyyyzo. - zakończył przeciągle strzelając przy końcu językiem. Strasznie mu się to spodobało. Elyzabeth, Elyza i Lyzzy. Powinien chyba podziękować jej nauczycielowi za wynalezienie tak zabawnego brzmienia imienia wampirzycy - och towarzystwo i to jeszcze twoje to już połowa skutecznej kuracji. Wyzdrowiałbym w try-miga. - widząc jak ponownie nabiera wody odskoczył w tył co nie dużo dało - Jak?! Zarazo?! Coraz gorzej... - mruknął wpatrując się nadal w Lizzy zastanawiając się jak ją podejść. Zagadać i zatopić. To chyba był jego plan - Zarazo... Najpierw co tam było? Nałóg... - zaczął nieudolnie wymieniać - Narkotyk, a teraz to! No wiesz? Mogłabyś być dla mnie choć raz milsza kotku... - powiedział uśmiechając się do niej pociągająco. Zmrużył lekko oczy i napiął mięśnie ale Lizzy tylko zwiększyła dystans ich dzielący wiec rozluźnił się - Gdzie mam dowody? Tutaj... - dźgnął palcem swoją skroń - Ja to wiem. I to wystarczy. - syknął i dogonił wampirzycę. Chlapiąc wodą na prawo i lewo zamachnął się prawym ramieniem w podobnym geście co ona by zmusić wodę do czegokolwiek i zaśmiewając się odskakiwał co sekundę w tył byle dalej od niej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:00, 02 Lip 2010    Temat postu:

- Ja?! Ja Ci grożę? I ja na Ciebie poluję? - upewniła się - Że niby kiedy? - zapytała uśmiechając się do niego otwierając przy tym usta dość szeroko. Widziała jak krąży niczym na polowaniu wokół niej. Bawiło ją to przednio. - I to ja prowokuję? No gdzież bym śmiała... - powiedziała udając minę niewiniątka. Parsknęła śmiechem słysząc jak znów chłopak przekręca zdrabniając przy tym jej imię.

- Oj, nie wypomina się błędów innych! - wypomniała mu, chociaż sama dobrze wiedziała, że akurat ta linia obrony jest totalnie nieodpowiednia, bo chłopak łatwo mógł ja wykorzystać przeciwko niej. - Mmmm... Kotku? - uniosła brwi z cichym mruknięciem. Ten jego uśmiech potrafił doskonale uśpić jej czujność. Doskonale skubaniec wiedział jak ją podejść. I jak spowodować, by choć na chwilę jej uwaga stała się mniej skupiona. - Aaaa! - pisnęła próbując uciec, ale Roy ją szybko dogonił. Miał w sumie ten plus, że w tej wodzie był na boso. A ona nie ściągnęła swych pończoch i przez to jej nogi się lekko ślizgały po kamieniach.

Nie zdołała mu umknąć. Woda ochlapała jej plecy wręcz przepisowo, przyklejając zwiewną i lekką tkaninę do jej ciała tak, że nawet zapięcie jej bielizny było doskonale widoczne teraz. Zawyła przeciągle czując chłód na swej skórze, oblepiający jej cały tył ściekając po bluzce i po spódnicy, która momentalnie chłonęła wilgoć. Obróciła się z żądzą zemsty wypisaną nie tylko w oczach, ale i na całej twarzy. Jej źrenice błysnęły złowieszczym blaskiem kiedy powoli, bardzo powoli pochyliła się, by zrolować a moment później ściągnąć wpierw jedną a potem drugą pończochę. Odrzuciła je z przyklejonym na jej obliczu uśmiechem.

- Ależ kochanie... - zaczęła ślimaczym wręcz tempem podążać w jego stronę - Jak mógłbyś oskarżać mnie o tak niecne uczynki... - mruknęła przeciągając koniuszkiem języka po swojej górnej wardze - Ja? Ostoja niewinności... anioł wcielony... - teraz to już przesadzała i to srogo - No jak ja bym mogła coś takiego uczynić? - pytała się, zbliżając się do niego powoli. Pomimo tego, że Roy cały czas się wycofywał, ona po prostu za nim podążała, nieubłaganie zmierzając w jego stronę. I tak go dopadnie. Prędzej czy później.

- Czy ja wyglądam skarbie na taką, która dybałaby na Twoje życie i nastawała na Ciebie? - zapytała tak niewinnym tonem jak tylko mogła. Sam zaczął tą wyliczankę słodyczy, więc niech teraz ma za swoje. Nagle zerwała się z miejsca i stawiając stopy na wychwyconych podczas tej jej lukrowej wypowiedzi miejscach, dość szybko znalazła się tuż obok niego wykorzystując też fakt, że chłopak wciąż w większości tą drogę pokonywał tyłem. Ona, ustawiona odpowiednio, miała nieco lepiej.

Dopadła do niego i pochylając się lekko, zagarnęła obiema rękami wodę tak, że chłopak znalazł się w ogniu krzyżowym lecących w jego stronę kropel. Zaśmiała się tryumfalnie odskakując za jego plecy i po chwili znów wracając, z wampirzą prędkością, oddaliła się kawałek od niego, by nie dać mu zbyt szybko szansy na zemstę. Stanęła na jakimś większym kamieniu zginając się prawie w pół ze śmiechu i opierając się ręką o jedno ze swych kolan dla zachowania równowagi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:42, 02 Lip 2010    Temat postu:

- Ty! - zawołał odważnie - Ty! Ty! Wszystko to twoja sprawka! - powiedział oskarżycielsko, raz jeszcze celując bezczelnie palcem w wampirzycę - Prowokacje to również sprawka twoja. A co sobie myślałaś? - roześmiał się widząc minę Lizzy. To totalne niewiniątko wcale na takie nie wyglądało za jakie się uważało. I bardzo nie podobał mu się ten błysk w zielonych oczach, stanowczo nie podobał - Jakie błędy? Petrov ma taki akcent a nie inny i to wcale błąd nie jest. I bardzo zabawnie brzmi ten jego... Błąd. Tak, kotku. - Roy uśmiechnął się szerzej - No chyba nie powiesz że ci się to nie podoba... - nie mogła mu tego zrobić. Wtedy to już byłby cios nie tylko poniżej pasa a poniżej linii gruntu, podkop taki. Zrobił to czego chciał i mógł podziwiać plecy wampirzycy oklejone teraz dokładnie zmoczonym materiałem - Dobrze ci tak. To za tą zarazę! Nie wymyślaj kolejnych przezwisk bo cała będziesz mokra. - teraz to już było bez większej różnicy. Ubiór Lizzy nie był zbyt duży objętościowo - Uuu... - rozedrgany od śmiechu odgłos przypominający kpinę okrzyku przerażenia wydobył się z gardła Roy'a kiedy Elizabeth spojrzała na niego - Czyżbym odrobinkę przegiął? - zapytał jakby sam nie dowierzał. Trudno mu było opanować się i przestać chichotać kiedy widział Lizzy w stanie... No dość opłakanym, z powodu przemoczenia bluzki i sukienki. Roy uniósł brwi w górę, ale odpowiedział równie uprzejmie co ona - Słucham cię moja panterko? - przywołał na twarz wyraz zainteresowania jej słowami, cofając się ostrożnie w tył. Pokiwał głową odpowiadając tym samym, że jednak jakoś oskarżać ją może. Zaśmiał się kpiąco kiedy wspomniała o sobie jako aniele - Tak? Wiec powiedź mi droga anielico gdzie masz aureolę? Rzucałaś ją i piesek zamiast przynieść z powrotem zwiał z tą twoją oznaką świętości? Och, mogłabyś, mogła... Ty żmijko. Tobie niewiele potrzeba. - wyczuł pod stopami coś oślizgłego, chyba zaczął wchodzić w bardziej zamulony kawałek rzeki. Mimo tego nadal się cofał, a ona uparta baba, parła do przodu - Oczywiście ze wyglądasz. - stwierdził z przekonaniem - Jesteś na pierwszym miejscu listy prawdopodobnych podejrzanych i... - i nie powiedział już nic więcej. Kiedy Elizabeth pochylała się on wiedząc co zaraz nastąpi chciał się wycofać jeszcze bardziej. Zapomniał jednak że pod stopami nie ma zbyt pewnej ziemi. Roy, pokonany, wyłożył się jak długi, wpadając do wody, machając przy tym ramionami które teraz przypominały ramiona wiatraka. Wszystko przez oślizgły pokryty glonami otoczak, na który miał nieszczęście stąpnąć. Wpadł do wody i mógł zapomnieć o suchych spodniach. Na powierzchni wody pojawiło się kilka bąbelków i tak objawiła się obraza wampira.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:05, 02 Lip 2010    Temat postu:

Śmiała się słysząc te jego wszystkie zwroty kierowane z wyciągniętym palcem do niej. - Podoba się, podoba. - odpowiedziała na pytanie czy pasuje jej jak tak słodko nazwał ją kotkiem. No trudno, żeby przy takim jego uśmiechu jej się to nie spodobało. Ona sama już przezwiskami w niego nie rzucała. Panterko? Zdziwiła się jak miękko i słodko ją nazywa. Było to miłe a zarazem w całym absurdzie tej sytuacji przyjemne. Bo kto normalny w połowie kwietnia, w nocy, bo już taka zdążyła nastać, lata wzdłuż leśnego, zimnego strumienia, chlapiąc się wodą niczym dzieciak. Oni nie byli chyba normalni. Albo na prawdę uczucia ich grzały pomijając fakt, że ich wampirze ciała nie odczuwały tego chłodu. Ale wilgoć i owszem.

- Najwidoczniej tak. - przytaknęła na ten wielce rozbrajający jego wywód na temat psa, który skradł jej aureolę - Albo dobrze ukryłam przed oczami nie wierzących. - zaśmiała się. Jakie to szczęście, że jej brzuch nie miał prawa ją zacząć boleć, bo od nadmiaru radości z pewnością miał by prawo.

Chciała jeszcze coś dodać od siebie zgryźliwego, że kotek i żmijka w jednej osobie raczej by do siebie nie pasowały i gryzły by się ze sobą, ale nie miała okazji. Na jej oczach chłopak wywinął przepisowego orła. Pomimo tego, ze zataczała się z tego powodu ze śmiechu, to jednak dość szybkim krokiem dotarła w miejsce, gdzie Roy się wywrócił, chcąc podać mu rękę pomagając się podnieść. - Wszystko okej? - zapytała wsuwając dłoń w wodę, która chyba do najczystszych w tym miejscu nie należała, bo prąd wzbudzał osad pośród kamieni powodując mętny odczyn wijącego się w dół potoku. - Wstawaj. - dodała śmiejąc się jeszcze pod nosem, ale nie potrafiąc się powstrzymać od chęci niesienia pomocy ofierze strumienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:21, 02 Lip 2010    Temat postu:

Świat pod wodą był zielonkawy i zabrudzony. Przez te ich gonitwy i zaczepki osady z dna zostały zmącone i wokół Roy'a pływały teraz wszelakie brudy. Czekał cierpliwie. Już i tak był mokry, brudny, upodlony z lekka, więc mógł poczekać jeszcze chwilkę. Nie spieszyło mu się. Oddychać nie musiał. A zemsta bywała słodka jak ktoś całkiem niedawno mądrze stwierdził. Wpatrzony w to co ponad powierzchnią widział zniekształcony obraz koron drzew po których jeszcze niedawno skakał by upolować bobra. Czekał aż a taki sam rozchybotany obraz zmieni się Elizabeth. Kiedy nadeszła ta chwila i zobaczył jej wyciągniętą dłoń nie mógł marzyć o lepszym momencie. Blade ramię, przystrojone w zielonkawe resztki jakiś podwodnych roślinek wynurzyło się z wody pierwsze, niczym prawdziwe ramię topielca. Roy złapał nadgarstek Lizzy i pociągnął w dół, przesuwając się w bok, samemu zbierając się na równe nogi. Wpadła w to samo miejsce co on. Wampir plując resztkami wody i piasku popatrzył na swoje dzieło z góry zadowolony z dopięcia swego. Strachu jako takiego nie było. Wampiryzm był jednak czasem cudownym stanem istnienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Laseczek w okolicy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin