Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Chata leśnika
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Laseczek w okolicy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:24, 26 Maj 2010    Temat postu: Chata leśnika

W środku lasu, w pobliżu niewielkiego, wąskiego strumyka stoi stara chata leśnika. Deficyt finansowy w budżecie lasów państwowych zmusił całkiem niedawno do zwolnienia jedynego nadzorcy tych terenów. Teraz stoi nie zamieszkała, choć meble jak i pozostałe sprzęty jeszcze w nim zostały. Jak się dobrze poszuka, to i jakiś koc da się odnaleźć wśród pozostawionych tu rzeczy. A wokół tylko cisza...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:43, 26 Maj 2010    Temat postu:

// Seattle / Ulice miasta


Biegła trzymając na swych rękach nieprzytomnego Roya dotąd, aż trafiła niemal po omacku w miejsce, które jakiś czas temu przypadkiem odnalazła podczas jednego z polowań. Cisza wokół uderzała w uszy panującym wokół spokojem, pozwalając ukoić nadwyrężone nerwy.

Gdy znalazła się na ganku domeczku, położyła go ostrożnie na starej huśtawce i sprawdzając jeszcze czy rana na jego szyi się nie sączy, po chwili podeszła do drzwi wejściowych, by je mocniejszym kopnięciem otworzyć. Rzuciła na ziemię swoją torebkę i przymierzyła się, moment później stając już w otwartym wejściu do pomieszczeń w środku.

Chłopak wciąż był nieprzytomny a Elizabeth drżała cała na ciele, wciąż będąc w szoku z powodu tego, co się stało. Oglądając pospiesznie to, co zastała wewnątrz chaty, wróciła do niego z powrotem, by podnieść towarzysza z huśtawki i wnieść go do sypialni, gdzie na łóżku mimo braku świeżej pościeli, leżały dwa koce i jakaś poduszka. Odgarniając je nieporadnie, dźwigając bezwładne ciało Roya, ułożyła go na materacu. Troskliwym, choć zimnym i mechanicznym ruchem, wypranym z nadmiaru uczuć gestem przykryła go kocem, samej moment później opadając bezsilnie na podłogę przy ścianie. Musiała zebrać myśli i zastanowić się co dalej. Już i tak było za późno na cokolwiek. Nie mogła tego wycofać ani nic zmienić. Siedziała bezmyślnie się przyglądając na nieprzytomnego chłopaka, pustym spojrzeniem nie dostrzegając ile czasu wokół niej upływa.

Godzina? Dwie? Czy parę dni? Nie była w stanie tego ustalić. Tylko gdzieś na granicy słyszalności dochodziły ją czasem szelesty i trzaski przeskakujących przez strumień zwierząt. Czekała aż chłopak się wybudzi, nie chcąc go zostawiać jak ją niegdyś zostawiono samą w takiej chwili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:05, 26 Maj 2010    Temat postu:

Nie miał pojęcia gdzie się znajdował. Może leżał jeszcze na ulicy? Może już pod ziemią? Może gnił gdzieś na uboczu jako ofiara zbrodni doskonałej? Nie wiedział. Zapomniał o wszystkim. Obumierał powoli wewnątrz. Przestawało działać wszystko. Każdy wewnętrzny organ stawał się zimny, martwy. Znał to. Każdy dzień przynosił kolejną śmierć. Przyzwyczaił się. Czuł kogoś. Może matkę? Albo faceta z prosektorium? Robaki? Nie. Nic z tych rzeczy. Przychodziły chwile gdy cały dygotał. Gdy rzucał się bo nie mógł wytrzymać z bólu jakim krzyczało umierające ciało. I tak mu nie ulżyło. I tak bolało. Nic się nie działo. Wszystko umarło. Później zaczynało odżywać. Z takim samym tępym, upartym nie możliwym do zniesienia bólem. Roy zawsze wierzył że umieranie jest proste, a to co odczuwał wcale się nie zgadzało z jego przekonaniami. Powieka mężczyzny lekko drgnęła. Nos wciągnął powietrze. Machinalnie. Z dnia na dzień wracał do siebie. Tak sądził. Bo znów coś czuł. Problemem było serce. Skoro sądził że wraca do życia jak z jakieś dalekiej podróży to dlaczego nie biło? I dlaczego nie czuł ciepła własnego ciała? I dlaczego słyszał jak sarna podchodzi by napić się ze strumyka? Dlaczego czuł tak wyraźny zapach, który wyrył mu się w pamięci jako zapach zdrady, brutalności i końca wszystkiego? Przesunął dłońmi po czymś czym był okryty. Ale po co? Nie czuł zimna. Nic nie czuł. Nic prócz palącej potrzeby uzyskania odpowiedzi. To było w nim tak głęboko zakorzenione że nawet śmierć nie mogła wytrzebić z niego tego zwyczaju. Wiedział że jest obok niego. Ta która mu to zrobiła. Co dokładnie zrobiła? Zaraz się dowie - Kim jesteś? Szczerze Elizabeth... Bo teraz chyba jestem tym samym, prawda? - leżał spokojnie bojąc się otworzyć oczy. Ciągle jednak mimo tego że jego wyostrzone teraz zmysły wskazywały na to iż ciągle jakimś cudem jest na ziemi, bał się że zobaczy nad głową deski trumny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:34, 26 Maj 2010    Temat postu:

Przez cały ten czas czuwała nad nim, dopóki się nie wybudził. Była niczym stróż pozostający cały czas w pobliżu. Założyła mu na szyję opatrunek ze znalezionej w domku apteczki, odnalazła pościel gdzieś w jakiejś starej szafie i powlekła nią koc oraz poduszkę. Nie zapomniała także zatroszczyć się o zachowanie w jak najlepszym stanie jego przeszłości, dzwoniąc do znajomego jej przyjaciółki Marii, by poprosić o przysługę wymyślenia powodu, dla którego chłopaka nie mogło być przez dłuższy czas w pracy. Czegokolwiek nie robiła w tym czasie, gdy był nieprzytomny, nie odchodziła dalej niż na ganek do huśtawki, czekając spokojnie na jego powrót. Miała czas i nie musiała się nigdzie spieszyć. Miała go aż nadto dużo, by mieć go na tyle, by kołaczące się w jej głowie myśli ponownie wróciły do siebie. Raz tylko wyszła zapolować, aby nie stracić sił nim Roy otworzy oczy, poznając z nowej perspektywy świat. Teraz, gdy usłyszała wpierw nieznaczny ruch a potem jego niepewny tego, co się dzieje głos, wstała z podłogi z ociąganiem. Jakoś nie była w stanie wykrzesać z siebie energii. Żadnej.

- Wampirem. - odpowiedziała zimnym, wyzutym z emocji głosem. Nie rozróżniła czy mówi jedynie o sobie czy też o nim także, ale Roy był inteligentnym facetem i wiedziała, że prędzej czy później się domyśli, że o niego także jej chodziło. Po drewnianej podłodze, bardzo wyraźnie rozszedł się dźwięk jej kroków, gdy kierowała się w stronę kuchni, na której gotowała się woda. Dziewczyna nie potrzebowała nic pić, nie mogła nawet. Ale zapach gorącej herbaty, jaką odnalazła w jakiejś puszce w szafce, przypominał jej to, kim kiedyś sama była. Sięgnęła po kubek, zalewając w nim napar z zwietrzałego nieco suszu z jakichś leśnych owoców. Dzierżąc w dłoni naczynie wyszła na ganek, przez chwilę ciesząc się ciepłem rozchodzącym się od nagrzewającej się powierzchni ceramiki w jej dłoniach. Roy dokładnie słyszał każdy jej ruch, gdy obcasy pantofli obijały się o podłogę.

Na zewnątrz było nawet ciepło. Lekki powiew wiatru zwiastował powoli zbliżający się koniec wiosny a początek lata. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Dziewczyna stojąc na schodkach przez długą chwilę nie odzywała się wcale, obserwując szumiące drzewa przed sobą. W pewnej chwili uniosła rękę i z całej siły ciepnęła przed siebie kubkiem z wrzątkiem. Ceramiczny kubek przeleciał ładnych parę metrów roztrzaskując się o napotkane po drodze drzewo. Milczała stojąc i obserwując widok przed sobą, czekając aż chłopak się zbierze i wstanie. Czekała ją dłuuuga rozmowa. I ciężka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:53, 26 Maj 2010    Temat postu:

Roy przyłożył dłoń do twarzy i potarł ją jakby właśnie się wybudził - Och... Fantastycznie. - mruknął, doskonale wiedząc że to nie żart. Po prostu jakoś jeszcze tego nie zaakceptował. Wszystko przecież było takie samo, tylko że lepsze. Wygrzebał się z pościeli i usiadł spuszczając nogi powoli na ziemię. Powoli też było już pojęciem względnym. Zrobił to w ułamku sekundy. Podrapał się po karku pragnąc z całej siły śmierci natrętnej osy, która jak głupia obijała się o zewnętrzną stronę szyby. Otwarł pierwszy raz oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu w którym to wegetował ostatnimi czasy. Oczywistym było dla niego że jest gdzieś w lesie. Wszystko co odczuwał na to wskazywało. Las pachniał charakterystycznie jak nic innego. Żywica, sierść, jeżyny, czysta woda, chlorofil. W nos wbił mu się zapach herbatki - Może zamiast tego jeszcze raz sobie utoczysz ze mnie? - rzucił w przestrzeń. Skoro on ją słyszał to ona jego też. Wstał i wyprostował się czując że to ciało nie jest do końca jego. Było inne. Takie obce. Nie znał go. Zbyt perfekcyjne jak na poprzedniego właściciela. Nie mogło być jego. Spojrzał na lewą dłoń. Nie było ani śladu rozcięcia, które chyba powinien mieć z poprzedniego życia. Podwinął rękawy. Zostały tylko tatuaże. Marne pocieszenie. Wszystko go rozpraszało. Wszystkiego było jak na pierwszy raz za dużo. Zbyt wiele impulsów, odruchów które się w nim gotowały. Usiadł na kanapie i skubnął nitkę. Wyrwał niechcący całkiem spory kawał materiału. Widząc ze narobi więcej szkody niż pożytku ponownie wstał i poszedł z stronę Elizabeth. W stronę tego jej zapachu. Bezszelestnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:05, 26 Maj 2010    Temat postu:

Nie było to całkiem bezszelestne. Wciąż brakowało mu koordynacji ruchów, której nie miał kiedy się nauczyć dla tych wszystkich zmian, jakie w nim zaszły. - Przestań... - prawie syknęła przez zęby - Nie chciałam tego. - odpowiedziała złamanym głosem, nie ruszając się ze swojego miejsca nawet na krok. Słyszała jego kroki za sobą i choć wcale dla niej nie były jakoś bardzo wyraźne, to jednak wiedziała gdzie chłopak się znajduje.

Roy miał teraz nad nią przewagę. Stał się w jakimś obłędnym punkcie widzenia od niej młodszy a przez to silniejszy i ogólnie bardziej sprawny. Czekała cała spięta, nie wiedząc co się dalej stanie. Nie mogła wiedzieć co jej towarzysz zrobi, o czym pomyśli, ale musiała być gotowa na to, że w każdej chwili może odezwać się w nim głód nie do opanowania a samo całkiem dobrze pamiętała jak to jest zaraz po przebudzeniu. Kącik jej ust wygiął się w niemym uśmiechu, gdy pomyślała o tym, że to był jego ostatni sen, jakiego zaznał przed ostateczną śmiercią jaka każdego kiedyś czekała. Miał przed sobą w perspektywie całą wieczność bez nawet jednego zmrużenia oka. na swój sposób było to dla niej śmieszne. Kiedyś, za życia, ile by się dało za to, by nie musieć marnować go na sen a teraz? ile więcej było by się w stanie dołożyć, by zaznać go choć przez chwilę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:25, 26 Maj 2010    Temat postu:

- Pewnie wcale. - powiedział stojąc już u jej prawego boku. Patrzył podobnie jak ona w przestrzeń. Bez większego zainteresowania. Próbował cały czas usłyszeć gdzieś w sobie własne serce. Kiedy nie udało mu się, skupił uwagę na Elizabeth. Też nic. Wsunął dłonie do kieszeni nie wiedząc co za bardzo ze sobą począć. Określenie jakim nazwała się Elizabeth, kojarzyło się mężczyźnie z horrorem i opowieściami dla niegrzecznych dzieci. Jakie to było dziwne. Kierować na coś uwagę i wiedzieć na ten temat prawie wszystko. Słyszeć wiele więcej. Widzieć tysiące nowych rzeczy. Kto by pomyślał że kurz i jego taniec z wiatrem może być aż tak pasjonujący? Wbił wzrok w pewnego ptaka siedzącego na gałązce. Zaskakująco łatwo, jakby poza swoim umysłem wynalazł przebieg jego tętnic i maleńkie tłukące się w piersi serce. Przeszedł o krok w przód i doznał wstrząsu. Oczy Elizabeth nie były takimi jakie pamiętał. Były szkarłatne, morderczo piękne. Dojrzał w nich swoje odbicie - Ja też... - zamrugał nie akceptując tego ze jego tęczówki straciły naturalną barwę. Niczego jeszcze nie zaakceptował - Opowiesz mi o czymś. - złapał ją za nadgarstek i zaciągnął do środka. Posadził na kanapie i usiadł przed Elizabeth na stoliku, tak by dokładnie ją widzieć. Kiedy przyszło mu zadać pytanie, nie wiedział które najpierw wybrać. Wybrał pierwsze z brzegu, które nasunęło mu się całkiem naturalnie - Dlaczego tu jeszcze siedzisz? Zabiłaś... - zaciął się na moment - Mnie. Nie powinnaś się teraz chować? Nie powiesz mi chyba że to było zamierzone? - kiedy się nad tym zastanowił, wiedział że nie. Wiedział już dlaczego błagała by odszedł. Jego błąd - Ładnie pachniesz. - wypalił podobnie jak ona jakiś czas temu wpatrzony w jej oczy - Teraz już wiem co miałaś na myśli...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:59, 26 Maj 2010    Temat postu:

Słuchała każdego dźwięku jaki do niej z jego kierunku dochodził. Szukała nawet w najdrobniejszej zmianie intonacji pretensji i wyrzutów za to, że się nie powstrzymała i zabrała mu najlepsze co miał, czyli życie. Nie słyszała tego jednak. Mówił równie spokojnie jak ona, będąc jeszcze nieświadomym tego, co się wydarzyło. Umknęła szybko wzrokiem, odwracając głowę tak, by nie widział jej oczu. Nie znosiła ich barwy, która się zmieniała za każdym razem, gdy piła ludzką krew.

Dziwnym odruchem chciała się obronić przed tym, żeby Roy ją za sobą pociągnął. Jednak poszła bezwolnie za nim, dając się zaprowadzić tam, gdzie chciał usiąść i ją posadzić. Czując miękką kanapę pod sobą, oparła się plecami, zatrzymując spojrzenie na drewnianych deskach pokrywających podłogę. bała się podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. To wszystko przecież była jej wina. I tylko jej wina. Po co w ogóle zaczynała tą znajomość? W końcu, gdy chłopak milczał przez dłuższą chwilę nie wypowiadając nawet jednego słowa, podniosła na niego spojrzenie szukając w wyrazie twarzy odpowiedzi na to, co się z nim teraz dzieje. W przeciwieństwie do niej wydawał się być całkiem spokojnym.

- Nie, nie było zamierzone. - odpowiedziała powoli, będąc gotową odpowiedzieć za to, co zrobiła. Spojrzała wprost w jego oczy, ze spokojem słuchając o co dalej zapyta, żądając od niej wyjaśnień. Była mu je winna. - Nie mogłam Cię tam zostawić. - rzuciła głosem, w którym jakoś dziwnie, w porównaniu z ich poprzednimi rozmowami, brak było kompletnie tej wesołości, która mu się wcześniej podobała. Uśmiechnęła się delikatnie, unosząc jeden z kącików ust, słysząc jak mówi jej komplement. Kiepskie to było dla niej pocieszenie, bo wciąż czuła się podle za to, że mu odebrała życie, ale mimo wszystko było to miłe.

Czuła, że powinna go przeprosić za to, co się stało, ale słowa skruchy nie chciały przecisnąć się przez jej gardło. Oto stała się stwórcą, takim samym jak nie tak dawno temu ktoś był nim dla niej samej. Liczyła w duchu na to, że chociaż on nie znienawidzi jej za to tak bardzo, jak ona tego nieznajomego wampira, przez którego była kim była obecnie.

- Nie będę się przed nikim chować. - powiedziała po kolejnej dłuższej chwili, odwracając od niego spojrzenie, by utkwić je gdzieś z boku na ścianie za nim. Nie potrafiła wytrzymać siły jego wzroku mając go na swym sumieniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:18, 26 Maj 2010    Temat postu:

Roy odchylił się w tył i wsparł błonie na blacie. Nie przyglądał jej się natarczywie. Raczej z uwagą, ale uwagą uprzejmą. Wyczekiwał tego co mu powie. Nie mógł się przyzwyczaić do czerwieni spojrzenia Elzy. Wykrzywił usta i spojrzał na sufit, by jakoś to od siebie odepchnąć. Z drugiej jednak strony musiała mieć z rozmówcą kontakt wzrokowy. Kolejne przyzwyczajenie - Pocieszyłaś mnie tym. Nie ma co. To stawia moją a twoją winę w zupełnie innym świetle. - nie był to dawny Roy. Normalnie Elizabeth pewnie by już się śmiała przebywając w jego towarzystwie, a teraz naturalnym było to że ani on, ani ona nie mają ochoty na żart, nawet najmniejszy. Chyba że i pojęcie 'żartu' zmieniło się u Roy'a - A gdybym stwierdził, że wolałbym byś mnie tam zostawiła? - zapytał odrobinkę napastliwiej - Co ci przeszkodziło? Nie powiesz chyba że sumienie tobą owładnęło?! - zapytał kpiąco. Sumienie? Nie mogła go mieć. Nie dobierałby się do jego szyi i krwi - Nie ma się z czego cieszyć. - powiedział widząc jej wargi rozciągające się w delikatnym uśmiechu - Kim ja teraz jestem? Czym jestem? - powtórzył raz jeszcze chcąc czegoś więcej ponad 'wampirem' - Odpowiedź mi. - rozkazał cicho. Uważał że tyle jest mu winna. Podejście Roy'a bardzo się zmieniło - Chyba raczej powinnaś. W końcu jesteś... - jego serce nie biło. Nie umiał tego inaczej określić - Morderczynią. A tacy zazwyczaj uciekają.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:46, 26 Maj 2010    Temat postu:

Zabolało. Poczuła jak chłopak uprzejmym i spokojnym głosem wbija jej bolesną szpilę. Ale wiedziała w swoim własnym wyobrażeniu, że nie ma prawa się przed tym bronić. Nie wiedziała czy jej odpowiedzi w jakikolwiek sposób pomogą mu w czymkolwiek. Nawet w zaakceptowaniu nowego stanu rzeczy. Jednak z cierpliwością chciała mu odpowiedzieć na nie. Chociażby tylko po to, by uspokoić swoje sumienie, już nawet nie myśląc o jego.

- Nie jesteś temu winien. - odpowiedziała nabierając powietrza - To była moja wina, bo nie byłam w stanie się powstrzymać. - zrzuciła na siebie wszystko - Skoro już to zrobiłam, powinnam była dokończyć. - powiedziała opuszczając znów na podłogę spojrzenie - Ale nie mogłam. Nie byłam w stanie. Nie potrafiłam. Nazwij to jakkolwiek chcesz, ale nie potrafiłam skręcić Ci karku ani chociażby pozwolić, byś się wykrwawił nim przemiana się dokonała. - powiedziała wyciskając z siebie z wysiłkiem kolejne słowa - Sumienie? - zapytała wzruszając ramionami. Coraz bardziej czuła się poddenerwowała i zaczynała się dusić pod naporem jego niewygodnych pytań. Ale wiedziała od samego początku, że nie będzie to proste - Zasrane poczucie obowiązku. Czy też odpowiedzialność za to, co się zrobiło. - wyjaśniła - Nazwij to jak chcesz. Ale nie chciałam, byś przez to musiał sam przechodzić tak, jak ja musiałam. - dodała, chociaż kiepskim to było dla niego pocieszeniem.

Deski na podłodze miały nieregularny kształt. Kilka z nich wypaczyło się przez lata chodzenia po nich, odstając nieznacznie od równej powierzchni pozostałych ułożonych na ziemi. - Co mam ci powiedzieć, Roy? - zapytała - Zaciąłeś się a ja nie byłam w stanie powstrzymać się od wgryzienia się w Ciebie. Od początku bardzo intensywnie działał na mnie Twój zapach. Ale mimo wszystko nie chciałam kończyć tej znajomości, bo była pierwszą od lat, przy której wreszcie czułam się normalnie. - zaczęła mówić coraz więcej, wyrzucając z siebie kolejne potoki słów - Jesteś nadal Royem Smith, chociaż teraz nie człowiekiem a wampirem przy tym. - powiedziała jakby chciała mu to w ten sposób wyjaśnić - Możesz oddychać, możesz wciąż czuć, możesz myśleć, bo tego nikt Ci nie zabierze. Zabrałam Ci życie, bo ja... rozumiesz Roy? Bo JA nawaliłam na całej linii. Egoistycznie nie chciałam Cię zostawić w spokoju póki był na to czas. I nie, nie jest mi z tym dobrze. - dodała znów wzruszając ramionami obojętnie - Ale to nic nie zmienia. Tak, pożywiłam się na Tobie. Tak, odebrałam ci życie człowieka i wszystko, co do tej pory znałeś dając w zamian pustkę martwego istnienia. Tylko dlatego, że nie byłam w stanie wykonać egzekucji na swojej ofierze. - syknęła wstając z kanapy i podchodząc do okna, by przez nie zacząć obserwować widok za szybą. Czekała na kolejne pytania, które jak się spodziewała, będą dla niej jeszcze bardziej bolesne niż te, które zadał. Należało jej się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Śro 23:52, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:15, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Powinnaś. - on dla odmiany zaczął krążyć po izbie. Nie mógł usiedzieć w miejscu. Jej tłumaczenia rozsadzały go od wewnątrz - Bo... - nadal mówił spokojnie choć z każdym słowem coraz to zajadliwiej, jakby miało mu to cokolwiek zrekompensować - Więc, to... - wskazał na siebie i pokręcił głową - To, to ciało, brak serca, brak... Ciepła. Ja jestem lodowaty jak ty! Mniejsza z tym... - mruknął do siebie i złożył dłonie za plecami - Więc to nazywasz litością? Bo nie chciałaś i nie umiałaś mi skręcić karku?! O czym ja w ogóle z tobą rozmawiam. Picie krwi, mojej krwi... Skręcanie karków, boże to jak jakiś podrzędny horror... - okręcił się bo był już przy ścianie, odbił w przeciwną stronę wyłamując sobie palce z donośnym trzaskiem. Potarł sobie skronie próbując to wszystko zrozumieć - Poczucie obowiązku? Czy ja byłem twoim synem... Pomyśl o mojej rodzinie! Ile ja tu leżałem?! - wskazał na kanapę - Tydzień? Co z moją matką? Ona się martwi, wiesz? Gdzie jest mój telefon? - warknął rozglądając się po pokoju - Moja praca! Ja przecież powinienem... Twój balet... - poczuł się w końcu tym przytłoczony. Spojrzał na Elzę koso i zapytał - Pierwszą od lat? To ile masz na karku? Sto pięćdziesiąt? - rzucił pierwszą liczbę jaka przyszła mu na myśl - Och to znaczy ze to niczego nie zmienia, tak? Świetnie. Dalej jestem sobie tym kim byłem. Tylko mam cholernie czerwone tęczówki, jestem blady jak ściana i mam ochotę...! - zamilkł i odwrócił się do Elizabeth plecami. Paliło go w gardle. Przyłożył dłoń do ust. Kojarzyło mu się to z uczuciem zgagi, tylko było z tysiąc razy silniejsze - Co mnie interesuje to ze ty nawaliłaś? Po co mnie trzymałaś? Żebym żył tak jak ty? Czego jeszcze nie wiem? Słońce nas... - jakoś to wyjąkał - Zabija? Mam się bać osinowych kołków? Wody święconej? - Roy sięgnął do tylnej kieszeni machinalnie i wydobył zmasakrowaną, wygnieconą paczkę papierosów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:46, 27 Maj 2010    Temat postu:

Co miała mu na te słowa odpowiedzieć? Że przykro jej, że tak się stało? To niczego przecież kompletnie by nie zmieniło. Było jej przykro. Jak diabli. Ale jej szczery żal nic nie wnosił do sytuacji, w której się przez niego znalazła. Oparła dłonie o parapet, ściskając lekko palcami jego brzeg, by znaleźć zajęcie dla dłoni, bawiąc się różnicą nacisku.

- Kilka dni minęło. - odpowiedziała - Nie ruszałam Twoich rzeczy. To, co byłam w stanie, to załatwiłam. Chociaż to marne rekompensata. Od pracy masz... musisz mieć na razie wolne. Jak i od rodziny. Wiedzą tylko tyle, że nic Ci nie jest i że byłeś nieco zajęty. - przynajmniej to jej przekazał znajomy, ogarniając ten cały syf, którego narobiła pozwalając na jego przemianę.

- Mam tyle, ile Ci powiedziałam. Nie skłamałam. - powiedziała na moment odwracając w jego stronę spojrzenie, żeby się upewnić czy jeszcze tam jest. Słyszała jego kroki i głos, ale jakże różnił się od wcześniejszego, tryskającego energią i wesołością. Westchnęła stwierdzając, że pewnie nie wróci już taki Roy, jakiego go poznała.

- Ze spojrzeniem bywa różnie. Zależy jaką drogę wybierzesz. Jeśli będziesz się żywił ludźmi, Twoje oczy pozostaną takie rubinowe jak są a nawet nabiorą jeszcze głębi. Ale jeśli zdecydujesz się powstrzymać i zaczniesz być... wegetarianinem, jak to niektórzy nazywają żywiąc się zwierzętami, po jakimś czasie zbledną i staną się normalne jak u ludzi. Tak jak i u mnie były. - wyjaśniła zachowując opanowanie. Odwróciła się do niego, spoglądając badawczo co robi. Widząc jednak reakcje chłopaka, spytała z troską - Nie czujesz głodu? - dobrze pamiętała jeszcze po sobie jak to było zaraz po przebudzeniu. I pamiętała co było ledwie parę dni temu, gdy pragnienie rozrywało jej ciało dopominając się o krew.

- Niee... - zaprzeczyła wykrzywiając usta w parodii uśmiechu i ponownie wlepiając spojrzenie w szybę - To bajki. Możesz chodzić po słońcu, ale ludzie... - to słowo tak obco dla niego musiało nagle zabrzmieć - nie zaakceptują tego. Skóra wampira odbija promienie zniekształcając niczym kryształ. Kołki? Cóż, chyba nikomu nie wyszłyby na zdrowie. Poza tym podejrzewam, że musiało by być z nimi w ciele strasznie niewygodnie. - zażartowała marnie - W wodzie święconej możesz się nawet kąpać, jeśli przyjdzie Ci takie życzenie. Ogień jest jedynie nieciekawy i... rodzina, która panuje nad ogarnianiem wszystkich do kupy, by nie siali zamętu i nie ujawniali się. - wyjaśniła spokojnie. Miał prawo pytać. W końcu lepiej by się dowiedział od niej niż musiał szukać odpowiedzi gdzieś po omacku.

- Roy... - odwróciła się nagle do niego przodem, spoglądając się na niego, gdy krążył po pomieszczeniu - Nie chciałam, aby tak wyszło. Nawaliłam, masz rację. I możesz mnie za to znienawidzić, ale nie odwrócę czasu. Tego nie jestem w stanie zrobić. - powiedziała marszcząc brwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:22, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Wolne? - wsunął papierosa w usta i zapalił - Ja nie mogę mieć wolnego! Ja muszę pracować. Ja muszę jechać do domu, tam mam wszystko, mój Jack... - urwał i spojrzał krzywo na fajkę wyciągniętą z ust. Była jak zwykle. Filtr, tytoń i biała bibułka. Dym wznosił się powolutku, ale to nie było to co pamiętał. W ogóle nie smakowało. No tak, przecież ja nie oddycham... W skutek tej myśli wybuchnął śmiechem, ale przypominał on raczej rechot opętańca, niż zwykłego Roy'a. Obejrzał się na Elizabeth i uniósł dłoń z papierosem - Nie powiesz mi chyba, że ja...? - usiadł na podłodze i oparł plecy o ścianę. Miałby nie zapalić? Miałby nie wypić kawy jak co rano? To było dostatecznie dużo by móc usiąść i wszystko przemyśleć - Wolne... Okej. - przyznał cicho nadal wpatrzony w smużkę dymu - Konkretniej? Co też takiego robiłem? - zamrugał lekko sądząc że się przesłyszał, albo źle ją pojął - Przepraszam, co? Jak powiedziałaś? Żywił się ludźmi, albo zwierzętami?! - poderwał się z miejsca i stanął przy Elizabeth. Chwycił ją za ramiona i obrócił ku sobie - Żartujesz sobie ze mnie? Powiedź że żartujesz. Lizzy ty mówisz o kanibaliźmie, a to już w cywilizowanym świecie dawno wymarło! - zapomniał na sekundę że on stał się posiłkiem dla niej - Zwierzęta? Dobrze. To nie oznacza aż tak wiele zmian. - w jego pojęciu żywienie się zwierzętami nadal opierało się na kurczaku z rożna i kawałku mięsa w hamburgerze. Puścił dziewczynę i odsunął się od niej na krok - Głód? To ta zgaga w gardle? Tak się objawia? - pokiwał głową drapiąc się po krtani palcami - Jak o tym wspomniałaś tak bardziej. Idziemy coś zjeść? - rzucił całkowicie naturalnie. Popatrzył na drzewa za oknem przyjmując do siebie kolejną porcję informacji - To znaczy? Nie powiesz mi chyba...? Znów sobie żartujesz... Ludzie tego nie zaakceptują? To znaczy, że co? Że mam...? Przecież ty ze mną wychodziłaś! A byłaś już... Tym... - wskazał na Elizabeth dłonią - Wampirem. - odwrócił się i znów zaczął krążyć. Tak uparcie jak chomik w swoim plastikowym kółeczku w klatce - Jaka rodzina? Moja rodzina nad niczym nie czuwa. W domu nie przewalały się chmary bladolicych nieboszczyków! - zatrzymał się dopiero wtedy kiedy Elza zwróciła się do niego po imieniu. Spojrzał na dziewczynę i po jego twarzy przemknęło po raz pierwszy coś na kształt strachu i rozpaczy - Tego nie można, w żaden sposób...? To znaczy? Wyjaśnij mi. Siadaj. - rzucił i sam znalazł się na kanapie przeskakując lekko nad jej oparciem i lądując na siedzisku - Oglądałaś kiedyś 'Wywiad z wampirem?' Siadaj. Ja nie jestem z San Francisco, a z Port Angeles. No ale, jest wampir... - mruknął patrząc na Elizabeth powątpiewającym spojrzeniem - Jest dziennikarz. - to co narazie mu powiedziała było tak chaotyczne, że nic nie zrozumiał. Nic nie zaakceptował - Pierwsze pytanie. - odchrząknął, bo jego głos też się odrobinę zmienił. Ciężko było się przyzwyczaić - Co to znaczy być wampirem? Proszę wymienić poszczególne cechy i obyczaje. - za mikrofon służył jego iPod. Kołysał się lekko przed ich oczami trzymany wysoko przez Roy'a. Jeśli Elizabeth mu nie udzieli jasnych i klarownych odpowiedzi do niczego nie dojdą. A najprostszym sposobem uzyskania takowych było przeprowadzenie wywiadu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:58, 27 Maj 2010    Temat postu:

Znów prawie prychnęła słysząc jego słowa. - Pracować? Odwiedzić rodzinę? Niestety nie teraz. I nie w najbliższym czasie. - powiedziała zimnym głosem. Nie mogła pozwolić na to, by chłopak w najbliższym czasie zbliżał się do jakiegokolwiek człowieka. Nie chciała mieć na sumieniu kolejnego istnienia. - Nie pozwolę Ci się zbliżyć do nikogo, Roy. Jest na to jeszcze za wcześnie. - dodała chłodno. - Wyjechałeś na jakiś czas z miasta. Z kraju. - wyjaśniła krótko. Na prawdę wolała, aby ktoś inny mu to wszystko wyjaśnił. O ile było by to łatwiejsze i wygodniejsze dla niej. Jednak nie miała nikogo takiego, kto by mu o tym wszystkim opowiedział. Musiała sama. I to jeszcze mając świadomość tego, że to była tylko jej wina. Westchnęła przypatrujac się złamanej gałęzi jednego z drzew. Uschnięty konar nie poruszał się na wietrze, leżąc na ziemi równie bez życia, jak i ona.

Szarpnięcie za ramię wybudziło ją z zamyślenia. Powoli opuściła wzrok na jego ręce trzymające ją za ramiona. Ściskał ją mocno, aż za mocno, co bolało. Skrzywiła się tylko, bo wiedziała, że chłopak po prostu nie panuje nad sobą. Po chwili przeniosła wzrok na jego twarz. - Nie żartuję. - odpowiedziała prawie zwijając się w kłębek w chwili, gdy musiała wydusić z siebie te słowa. Kiwnęła potakująco na jego pytanie o zgagę. - Będzie się wzmagało tak długo, aż się pożywisz. Będzie coraz gorzej jeśli nie ugasisz pragnienia... - wytłumaczyła - Nie da się z tym walczyć. Przynajmniej nie na początku. - potwierdziła jego obawy wiedząc jak kiepsko już musi zaczynać się czuć. Zasypywał ją kolejnymi pytaniami aż dziewczyna miała ochotę wymigać się jakoś od odpowiadania na nie. Zgodziła się więc usiąść i tak jak chciał, na spokojnie zmierzyć się z jego baterią. Podeszła do kanapy i usiadła obok niego, lekko skosem, by zaprzeć się łokciem o brzeg oparcia. Sięgnęła dłonią do iPoda, wyłączając go. Nie chciała, by jakiekolwiek urządzenie ich rejestrowało.

- Dobra. - zaakceptowała z sapnięciem to, by zacząć od początku - Jesteś wampirem. Pijesz krew, by nie stać się chodzącym zombie ani nie oszaleć z głodu, rzucając się na co popadnie. - powiedziała bez ogródek. - Będziesz żył, istniał w zasadzie - poprawiła się, by nie było niescisłości - dopóki sam nie zechcesz z sobą skończyć, bądź ktoś nie odbierze Ci tego. - ciężko to było jakoś wytłumaczyć prostymi słowami - Roy, jesteś martwy. - kontynuowała zachrypniętym nieco głosem patrząc na troczki jego bluzy, bo nie mogła sobie znaleźć niczego innego na czym mogłaby zawiesić wzrok. Nie było łatwo to tłumaczyć, ale cóż, musiała. - Twoje ciało jest martwe. - dodała uściślając i nie pozwalając znaleźć miejsca dla złudzeń - A co za tym idzie nie napijesz się herbaty, nie zjesz kanapki czy ciastka, bo twój organizm tego nie strawi. Ludzka krew jest najbardziej... sycąca. Ale od biedy i zwierzęca może być. Chociaż nigdy nie poczujesz się nią w pełni usatysfakcjonowany. Nie będzie łatwo, ale przyzwyczaisz się powoli. Tak jak to ze mna było. Mimo, że umiałam już się opanować, to jednak w tym jednym, jedynym przypadku... - spojrzała na jego twarz starając się wytłumaczyć to jak najlepiej. - Gdybyś wtedy nie wyszedł na zewnątrz... - jęknęła - Gdybyś nie szukał mnie i nie zbliżał się do mnie. Gdybyś posłuchał mnie i zwiewał, kiedy był na to jeszcze czas i gdy byłam jeszcze w stanie się powstrzymać... Ech. - sapnęła. Za późno było na jakiekolwiek gdybanie - Jesteś silniejszy, szybszy i zwinniejszy niż inni ludzie, bo twoje istnienie nie podlega już zwyczajnym prawom fizyki. Zwłaszcza teraz. Potem nieznacznie się to unormuje, ale tylko nieznacznie. Co jeszcze? - zastanowiła się szykając w swej głowie najważniejszych rzeczy - To chyba takie pierwsze, najważniejsze. Jeśli chcesz, sugerowałabym, byśmy wpierw udali się na polowanie. Nie chcę, byś zaczął szaleć. Potem, na spokojnie, odpowiem na pozostałe pytania. Ale najpierw zadbaj o to, byś był w stanie logicznie myśleć, nie skręcając się z głodu. - rzuciła propozycję. Nagle ją coś tknęło. Opóźniony ciąg łączenia faktów dotarł do niej wyjątkowo drastycznie. Poczuła jak coś rożnie w jej gardle, odbierając zdolność do spokojnego myślenia. - Roy, - zwróciła się chłopaka niepewnie - przepraszam, że spytam, ale muszę to wiedzieć. Mówiłeś... o Jacku. To... Twój syn? - zapytała nie wiedząc czy właśnie dziecku nie odebrała Ojca. Spojrzała się na swego towarzysza na wdechu wyczekując odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:06, 27 Maj 2010    Temat postu:

Rodzina i praca zostały sprowadzone na dalszy plan. Roy potrzebował chwili. Spojrzał na Elizabeth krzywo gdy wyłączyła iPoda. Spuścił dłoń w dół, nie widząc potrzeby bezużytecznego już trzymania jej w górze - I nie sap. - zwrócił jej uwagę - Potraktuj to profesjonalnie. I odpowiadaj szczerze, chyba że mam zacząć szukać odpowiedzi u kogoś innego, albo wyjść na miasto. - zażartował sobie brutalnie. Zauważył że wspomnienie tego wzbudzało w Elzie strach. Narazie trudno było mu zgadywać na czym to miało się opierać, ale z czasem wszystkiego się dowie. Czekał aż zakończy swą wypowiedź siedząc w spokoju. Tłoczyła w niego nieprawdopodobne informacje. Picie krwi? Kiedy kolejny raz o tym wspomniała powolutku zaczął pojmować o czym mówiła - Chwileczkę. - wpadł jej w słowo nie mogąc sobie tego podarować - Przed sekundą stwierdziłaś że jestem martwy. Więc jak ktoś moją martwość może mi odebrać? Mam być bardziej martwy? Jak się jest martwym nie można być już... Martwiejszym? - jego logika była prosta. Jak coś co nie żyło mogło znów umrzeć? Zachęcił Elizabeth by kontynuowała gestem dłoni. Bycie martwym i dalsze umartwianie należało przemyśleć w spokoju, pod kątem filozoficznym - Ludzka krew jest sycąca... Wnioskuję że moja była wyborna. - mruknął z cierpkim uśmiechem przyglądając się swojej rozmówczyni - Skoro nie zjem kanapki to jak mam się najeść? - machnął lekko dłońmi - Dobra, mój błąd. Nie wypominaj mi. I tak jestem w parszywej i okropnej sytuacji. - odchylił się w tył na propozycję polowania. Oblizał lekko usta. Wiedziała co mówiła i miała rację - Myślę logicznie. Choć nie wiem tak do końca czy logiczne jest pojęcie bycia... - wskazał na nią nie umiejąc dokończyć zdania, odnoszącego się do jego osoby, wiadomym słowem. Kiedy wspomniała o Jack'u nie zrozumiał w pierwszym momencie jej obaw - Tak jakby. - mruknął, a kiedy zobaczył jak oczy wampirzycy rozszerzają się z przerażenia załapał dlaczego - Nie. Nie rodzony syn! - wyprowadził ją pospiesznie z błędu, by uspokoiła się - Mówiąc tak jakby miałem na myśli ze traktuję go... - uświadomił sobie że plącze się we własnej wypowiedzi i zamilkł na moment - Nie miałem żony ani dzieci. Jack to moje zwierzątko. Pająk. Ptasznik dokładnie. A wystraszyłem się o niego, bo miał chyba problemy z apetytem i... Mógł zdechnąć. - cały Roy. Czym był problem jego przemiany w monstrum, skoro ukochany pająk mógł zdechnąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:31, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Okeeeej. - odpowiedziała - Postaram się. Chosiaż na pewno byłoby łatwiej, gdyby Ci to wszystko wytłumaczył ktoś, kto dłużej istnieje niż ja. Ale chyba na razie nie mamy innego wyjścia. - powiedziała, starając się, by nie brzmiało to na odczepnego. - Miasto nie w chodzi w grę. Nie zaryzykuję tego. - dodała z poważną mina i wydać było wyraźnie po niej, że jest to sprawa dla niej bezdyskusyjna. - Ale możesz przestać... istnieć. - wyjaśniła, gdy zaczął drążyć temat. Kiedy jednak wspomniał o smaku swojej krwi, dziewczyna odwróciła głowę na bok, szukając sposobu jak mogłaby uniknąć wyjaśnienia. Ale jednak obiecała mu, że się postara na te wszystkie pytania szczerze odpowiedzieć. Westchnęła w duchu. Nie było łatwo. - Owszem. nie mogłam się oprzeć. Była... jak płynna ekstaza. Nie wiem jak inaczej to ująć w słowa. - wcale nie było jej do żartu. - Krew. Krew gasi pragnienie i głód. Uspokaja ten zwierzęcy instynkt, który jest w każdym z nas. Tą naturalną, dziką potrzebę ukojenia pożądania.

- Roy, - dodała powracając spojrzeniem do chłopaka. Ciężko jej było spoglądać się na jego twarz a tymbardziej prosto w oczy - jeszcze myślisz ligicznie. Ale kiedy pragnienie zacznie Cię palić od środka, nic nie będzie wokół ważne tylko krew. Żądza jego zaspokojenia zasłoni Ci wszystko wokół i staniesz się... - zagryzła zęby tak mocno, że jej towarzysz mógł wyraźnie widzieć jak chodzą jej szczęki - niebezpieczny. Nic nie będzie Ci w stanie stanąć na drodze, dopóki nie spełnisz swej potrzeby. To na prawdę jest nie do opanowania. - wyjaśniła z trudem dobierając słowa.

Panika w jej oczach, gdy zaczął odpowiadać na jej pytanie o Jacka była nad wyraz widoczna. Chłopak nie wiedząc jak jej wyjaśnić zaczął się plątać w slowach a w myślach dziewczyny zarysował się obraz małego chłopca, który od kilku dni siedzi sam w domu nie wiedząc, że przez bardzo długi czas jego Ojciec do niego nie wróci. Czuła jak bezwład każdej z jej kończyn zaczyna opanowywać jej ciało, ale Roy w końcu gdy odnalazł właściwe, Eliza niemal opadła z ulgą na oparcie kanapy. - Dobrze. - stwierdziła po chwili - Myślę, że z tym da się zrobić coś. Znajdę kogoś, kto się niem zajmie, dopóki nie będziesz mógł sam tam wrócić. - dodała po chwili. Pająk to był dla niej mały pikuś w porównaniu z tym wszystkim.

- Następne pytania? - rzuciła, zdecydowanie bardziej woląc kontynuować tą tyradę niż się zastanawiać nad ciężkimi sprawami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:51, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Biorę co mam. W tym wypadku chodzi jedynie o ciebie. - jej stwierdzenie nasunęło mu kolejne pytanie - Powiedziałaś 'kto istnieje dłużej', to was jest więcej? Reszta też tak jak ty swobodnie uczęszcza na balet i pomieszkuje w hotelach? - oczywiście nie chodziło mu o ten konkretny przykład. Raczej o ogół. Może co pięć minut mijał kogoś podobnego Elizabeth a wcale o tym nie wiedział. Westchnął lekko wiedząc że musi zacząć się poprawiać. W końcu jakby nie patrzeć, już był taki jak ona. I tak to do niego nie dotarło. Roy nie umiał o sobie myśleć w takiej perspektywie. Po cichu liczył że obudzi się jak co rano i pójdzie do pracy. Prychnął cicho pod nosem - Przecież ja już nie istnieję. Zabrałaś mi wszystko. - powiedział z gorzkim wyrzutem - Ludzie myślą że wyjechałem, co innego mi pozostało? - wzruszył ramionami odwracając od Elizabeth wzrok - Naturalna potrzebę?! - to stwierdzenie rozdrażniło go i wstał - Jak możesz tak mówić? Uważasz za naturalne picie... Wiesz c dla mnie jest naturalne? To że chcę wrócić do domu, że chcę napić się kawy. To jest naturalne. Chęć picia krwi to wynaturzona zachcianka! Jakiejkolwiek! - popukał się sugestywnie palcem po skroni patrząc prosto w oczy Elzy - Chyba zwariowałaś. Jak ja mogę być niebezpieczny? Dla kogo? - zapytał i roześmiał się kpiąco przechodząc pod okno, bo jakoś nie mógł na nią dłużej patrzeć niż pięć minut. Nic nigdy nikomu nie zrobił, więc jak mogła twierdzić że będzie gwałtowny i niebezpieczny? - Kolejne pytanie. - zamyślił się na moment. Coraz więcej się w nim ich gromadziło i wszystkie wydawały się beznadziejne - 'Dopóki nie będziesz mógł sam tam wrócić'? To znaczy? Jak długo to potrwa, aż wrócę do... Normalności? No i jakim cudem ty żyjesz wśród ludzi, a ja jeśli dobrze rozumiem nie mogę? - zabraniała mu tego czego pragnął.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:00, 27 Maj 2010    Temat postu:

Tak jak dla Roya, tak i dla niej również nie była prosta ta sytuacja. Była w końcu, jakby nie patrzeć, jego zabójcą a teraz w ramach samodzielnie wymierzonej kary została przy nim, by twarzą w twarz odpowiedzieć za to, co zrobiła. - O mnie? - zdziwiła się, zastanawiając co ma na myśli - W jakim sensie bierzesz mnie? - zapytała potrząsając lekko głową, bo nie do końca zrozumiała pytanie. - Bo jeśli chodzi o to, kto mógłby Ci to wszystko wytłumaczyć, to była by alternatywa, ale... raczej ciężka w tej chwili do zrealizowania. Mogłabym spróbować ściągnąć tu moją przyjaciółkę. Albo... - zastanowiła się - takiego jednego znajomego, choć może on nie byłby najlepszym chyba rozwiązaniem... - stwierdziła po chwili.

- Tak, jest nas więcej. Dużo więcej. Chociaż nie wszyscy przywiązują wagę do... życia ludzkiego. - przyznała - Są tacy, dla których ludzka krew to coś najbardziej oczywistego z możliwych. Poruszają się nie raz od miasta do miasta szukając ofiar, urządzając sobie wręcz sadystyczne polowania. Są inni, którzy nie tkną za żadne skarby człowieka, starający się współżyć wraz z nieświadomymi ich natury ludźmi. Są też tacy, dla których nie ma różnicy jak się żywić, byle tylko zaspokoić głód, jak już się pojawi. Nad wszystkim starają się jakoś panować Volturi. To coś jak rodzina królewska. Odpowiadają za to, by istnienie wampirów nie zaburzało ogólnego ładu, porządku i spokoju ludzi. Za ujawnianie się grożą kary. Drastyczne kary. A możesz mi wierzyć, dożywotnie tortury w przypadku wampira... mogą okazać się wiecznością.

- Roy... - jęknęła - Ja na prawdę nie chciałam, żeby tak się stało. Kiedy Cię poznałam wydałeś mi się bardzo sympatycznym facetem. Powinnam była jak najszybciej się z Tobą pożegnać i nie dopuścić do kolejnego spotkania, ale tego nie zrobiłam. Każda chwila spędzona z Tobą, wydawała mi się tak miła, tak... ludzka, że na powrót zaczęłam się czuć jak dawniej, nim stałam się tym, kim jestem. Byłeś i jesteś pierwszą osobą, przy której zaczęłam wierzyć, że może być normalnie... - powiedziała tłumacząc się po raz kolejny.

- Każda istota potrzebuje pożywienia, by istnieć. Krew... Wiesz, ja także brzydzę się krwi i nie chcę jej pić, ale nie mam wyboru. Wolę świadomie wyssać jakąś sarnę, rysia czy cokolwiek innego niż rzucić się jak bestia na jakąś osobę. Zwłaszcza bliską... - wyrzuciła z siebie z niejaką pretensją, że ją oskarżał o coś, co było od niej niezależne - Nawet przed spotkaniem z Tobą poleciałam zapolować na jakieś zwierzę, by nie ryzykować, że niekontrolowanie dostanę obłędu na punkcie twego zapachu i rzucę się na Ciebie. Przeliczyłam się ze swoim opanowaniem. Nie przyszło mi do głowy, że możesz się zaciąć szkłem a ja mimo wszystko... Mimo wszelkich środków ostrożności, nie będę w stanie się oprzeć. Obojętnie czy mi się to podoba czy nie, i czy Tobie to pasuje czy nie, nic na to nie poradzimy. Będziesz musiał do tego przywyknąć a tylko od Ciebie zależy którą drogą pójdziesz. - dodała - Tylko dlatego, że nie chcę pozwolić Ci na to, byś skrzywdził swoich bliskich, to nie pozwolę Ci się do nich zbliżyć. I zrobię wszystko, byś nie miał po temu okazji. Nie chcę byś ryzykował, że się nie powstrzymasz tak jak ja nie powstrzymałam się w stosunku do Ciebie. - wyjaśniła wyrzucając z siebie potok słów. - Tydzień? Miesiąc? Może kilka miesięcy bądź może nawet i lat... - odpowiedziała na zadane przez niego pytanie - Nie wiem jak mocną potrafisz mieć siłę woli i jak prędko nauczysz się panować nad sobą chociażby do takiego stopnia jak ja, do chwili, gdy będziesz w stanie choćby wydusić z siebie próbę uratowania kogoś przed Tobą samym. - powiedziała dość brutalnie, chociaż chciała aby zrozumiał, że to dla jego własnego dobra. - Nauczysz się w końcu i wtedy będziesz mógł wrócić wśród ludzi. Chyba, że... - tu prawie sapnęła, ale pamiętając jego uwagę o tym, by tego nie robiła, westchnęła w efekcie - Chyba, że nie chcesz, abym Ci w tym pomogła i uważasz, że lepiej dasz sobie radę sam? Ale wtedy, to na Twoją odpowiedzialność...

- Wiesz, jak chcesz, to możemy zrobić mały test. - stwierdziła unosząc się z kanapy. Dostrzegając pytające spojrzenie Roya dodała - Sprawdzisz jak długo jesteś w stanie nad sobą panować... - Chłopak był pewien siebie. Stanowczo obstawał przy swoim, że picie krwi to wynaturzenie i że wcale tak źle nie musi być. Jednak Elza chciała, by uświadomił sobie choć odrobinę zagrożenia jakie za sobą niósł brak opanowania dla jego nowych instynktów. W końcu dojrzała błysk zgody, choć pewnie nie wiedział co jej przyszło do głowy i na co przystaje. - Wrócę za kilka chwil. Poczekaj tu na mnie. - rzuciła, zgarniając po drodze z kuchni jakiś stary nóż oraz kubek i zatrzaskując za sobą drzwi. Wiedziała, że nie może zbyt daleko się od niego oddalić, ale gdzieś na granicy słyszalności dobiegały ją ciche trzaski poruszającego się po lesie zwierzęcia.

Dorwała królika, z którego do kubka z ciemnego szkła upuściła rubinowej posoki. Po tym wróciła do domu, w którym czekał na nią chłopak, chowając przed nim w jednej z szuflad ubabrany nóż. Po chwili weszła do pomieszczenia gdzie zostawiła na Roya na trochę samego, stawiając na stole naczynie ze swoją płynną zdobyczą. - Zrobimy to tak łagodnie, jak tylko jestem w stanie ci to pokazać. - powiedziała, ze współczuciem spoglądając się na Roya - Nie karzę Ci od razu próbować polować ani nawet wgryzać się w jakiekolwiek zwierzę. Na blacie postawiłam pewną zawartość. Dobrze wiesz, co w tym kubku jest. - wyjaśniła - A teraz chodź, usiądziemy. I możemy tak długo rozmawiać, jak długo będziesz w stanie się skupić i opanować, żeby nie tknąć tego, co tam na Ciebie czeka. - zakończyła do niego mówić siadając znów na kanapie. Wcale nie była przekonana czy to był dobry pomysł, ale inaczej chyba nie pojąłby o co jej chodzi, od razu za pierwszym razem przeżywając o wiele silniej swój wampirzy posiłek, gdyby musiał własnoręcznie schwytać i zabić zwierzę dla zaspokojenia swych instynktów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:24, 27 Maj 2010    Temat postu:

- No, a to nie oczywiste? - zapytał zbity z tropu jej pytaniem - Skoro do tej pory tu zostałaś, więc... Elizabeth nie znam żadnego innego wampira. Ty już żyjesz w tym stanie, ileś lat. Jesteś bardziej doświadczona? Obyta? Ty mi o tym mówisz. I o czym? O tym że mam nie widzieć ludzi bo się na nich rzucę... To absurd. - na jej propozycję jednak z miejsca się nie zgodził - Nie. Nie mam ochoty kogokolwiek widzieć. Ty! - wskazał na nią palcem - Ty mnie w to wpakowałaś i ty mnie... Dostroisz odpowiednio. Chyba że twoje poczucie winy, jest słabsze niż wola. To zostaw mi instrukcję... I możesz zrobić co chcesz. - nie wiązał Elizabeth na siłę przy sobie. Miała przecież wolną wolę. Nie umiał powiedzieć że jest wdzięczny, ale nie wiedział dokładnie co by ze sobą zrobił gdyby obudził się tutaj sam jak kołek i spojrzał w lusterko - I taką która się starała nie tykać byłaś ty? No dobra. I to jest ten wegetarianizm? Ale to też krew. Na jedno wychodzi, choć faktycznie zagryźć człowieka, a zwierzę...? Boże o czym ja mówię?! - uderzył pięścią w parapet. Posypał się w proszek. Odsunął się od niego zaskoczony, patrząc na dzieło zniszczenia z niedowierzaniem. Nie był ani draśnięty, w przeciwieństwie do kawałka deski i muru. Opadł na kanapę. Pochylił się w przód i ukrył głowę w ramionach, próbując to wszystko ogarnąć - No ale dlaczego ja?! Nie masz kolegów krwiopijców? Skoro ponoć iluś tam was jest? Nie mogłaś z tym kimś wyskoczyć na krwawego drinka? Elizabeth... - przesunął dłońmi po twarzy nie czując nic więcej prócz zimna swego nowego ciała - Jakie normalnie? - zajęczał - Jakie normalnie?! Teraz już nic nie jest normalnie. Popatrz na mnie. Miałem niebieskie oczy. Niebieskie! Nie chcę porównywać co jest bledsze. Ja czy zsiadłe mleko! Nie chcę... - wskazał lekko drżącą dłonią na parapet - Niczego od niechcenia rozwalać! - wstał z kanapy, by przejść w drugi kąt pokoju. Znów byle dalej od niej. Czuł że zaraz tutaj oszaleje. To było jak paranoja - Wyssać rysia? Sarnę? Nie powiesz mi chyba że ja też tak będę... - wiedział, przecież mu powiedziała nie dalej jak minutę temu że są dwie drogi - To jak bycie dobrym i złym? To chore... Och wielkie mi pocieszenie! - żachnął się skrobiąc paznokciem w ścianie. Stał w kacie jak niegrzeczny dzieciak. Tylko ze żadne dzieciak nie rył tak głęboko w tynku - Najadłaś się i co? Nie przeszkodziło ci to w tym żeby i mnie... - zabębnił palcami o udo - Przywyknąć? Do bycia martwym nie można przywyknąć! - warknął obracając się w stronę Elzy - Przywykłaś? Po tym co słyszę raczej nie. - zamilkł i zmrużył oczy - Czego ty mi zabraniasz? Jak śmiesz! - zawołał całkiem serio oburzony - Lat? Co ty pieprzysz? Jakich lat?! To co wtedy wymyślisz dla mnie? Podróż na księżyc? - parsknął szyderczo. Próbę uratowanie kogoś? Przedemną? Zwracała się do niego jak do czegoś niebezpiecznego, jak do choleryka niespełna rozumu - Ile tobie zajęła ta nauka... Normalności? - zapytał zaciekawiony. Chciał wrócić, jak najszybciej. Teraz to siedzenie tutaj wydawało mu się stratą czasu. Myślał że będzie tak jak w szkole. Nauczy się panować, za pomocą swojej nauczycielki Elizabeth i będzie po sprawie. Wtedy ugodził go jej obraz kulącej się pod murem, krążącej jak zwierzę. I już wiedział że to nie będzie jak w szkole - Nie, nie. Powiedziałem. Zostajesz. - uniósł brwi w górę kiedy zaproponowała mu test. Myślał ze da radę. Zgodził się bez większych namów i usiadł pod kanapą patrząc na wampirzycę z dołu. Pokiwał głową na znak aprobaty i przymknął oczy by lepiej się skupić na innym zmyśle. Słyszał jak łamała przypadkowo gałązki, jak dopada jakieś małe zwierzę. Otworzył oczy gdy wróciła do niego. Utkwił je natychmiast w kubku jaki dzierżyła w smukłej dłoni. Poczuł jak uczucie palenia w gardle wzmogło się, ale odwrócił od niego wzrok. Podniósł się z podłogi kiedy go do siebie przywołała. Aromat cieplej jeszcze krwi roznosił się po pokoju mile łechtając jego podniebienie, a Roy poczuł do siebie obrzydzenie kiedy przez myśl przebiegło mu że żałuje iż nie przyniosła ze sobą całego zwierzaka. Odsunął to wiedząc że tak nie można myśleć. On zawsze przecież wolał czarną kawę, ponad wszystko. Tylko ze kawa wydawała się teraz marna w porównaniu z tym co w kubku - W porządku. - mruknął patrząc na Elizabeth - Pomijając to ze jestem nieboszczykiem. - to co było sednem sprawy Roy za wszelką cenę chciał pominąć i nie przyjmować do wiadomości - I to wszystko co powinienem wiedzieć? Nie gryźć ludzi bo to be, wystrzegać się ognia i tych.. Vol... I to załatwia sprawę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:23, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Pięć lat. - powiedziała - Przemieniono mnie pięć lat temu. Dlatego wciąż wyglądam na te siedemnaście lat a nie dwadzieścia trzy... - wyjaśniła z przekąsem. Nie znosiła nieraz swego nieletniego wyglądu. - Zrobię co tylko będę mogła, by Ci pomóc, choć bardzo wiele zależy od Ciebie samego. Jeśli Ty nie będziesz chciał, to ja nic nie zdziałam. To nie tak, że da się nakręcić jedną sprężynkę i wszystko będzie działać. - zaczęła rozwiewać jego złudzenia - Wymaga to czasu, cierpliwości i chęci. Ale nie jest niewykonalne. Przynajmniej ja w to wierzę. - dodała - I nie zostawię Cię z tym wszystkim, skoro to ja nawaliłam i ja spowodowałam, że teraz jest, jak jest. Chyba, że bardzo nie będziesz chciał mnie przy sobie widzieć, to nie będę na siłę zmuszać. - zadeklarowała wiedząc, że i tak jeśli nawet chłopak by jej kazał znikać i zostawić go w spokoju, to tego by nie zrobiła. Nie mogła i nie chciała go po prostu zostawiać. Za bardzo by ją wtedy gryzło sumienie. - Nie jedź mi po ambicji Roy. To na prawdę niekonieczne. Odpowiem za to, co zrobiłam i nie zostawię Cię w tym szambie samemu. - skwitowała. Nie chciała rozwlekać się nad tym, czy jej poczucie winy było silniejsze od woli czy na odwrót. Sprawa dla niej była jasna: Ona go w to wpakowała, ona postara się go wyciągnąć na prostą.

- Tak, taką, która się starała nie dotykać do ludzi byłam ja. I nadal jestem. Chociaż noga mi się podwinęła. Może gdybym od początku, odkąd mnie stworzono próbowała się przy tym trzymać, to było by teraz łatwiej, ale mnie nikt niczego nie nauczył. Sama musiałam dochodzić do tego wszystkiego. Tak, wegetarianizm to w naszym przypadku krew zwierząt. - Spoglądała jak krążył po pokoju coraz bardziej nerwowo. Gdy walnął pięścią w parapet uniosła tylko jedną brew - No i właśnie widzisz swoją siłę... - skomentowała cicho, nic więcej nie dodając.

- Ha! Wiesz, żeby to było takie proste... Poznaliśmy się przecież przypadkiem. Skąd ja mogłam wiedzieć, że tak wyjdzie? Bycie wampirem nie robi z Ciebie od razu jakiegoś tam super gościa. Chociaż, jeśli mam być szczera, to nadal twierdzę, że jesteś fajnym facetem. Niezależnie czy jesteś przy tym człowiekiem czy wampirem. Jak spojrzeć na to z egoistycznego punktu widzenia, to obecna sytuacja jest zarówno dla mnie jak i dla Ciebie bezpieczniejsza. Bo już nic więcej z mojej strony Ci nie grozi. - powiedziała, choć przeczuwała, że to kiepskie pocieszenie dal Roya.

- Roy! Ja nie wgryzłam się w ciebie dlatego, że byłam głodna! - uniosła się nieco, bo był to dla niej drażliwy temat - Właśnie w tym rzecz, że nie zrobiłam tego dlatego, że czułam głód, przynajmniej nie do końca. Zrobiłam to dlatego, że... - chciała powiedzieć dalej, ale jakoś wypowiedzenie tych słów wydawało jej się żenujące - Bo... Bo podobałeś mi się. A Twój zapach i zapach Twojej krwi wydał mi się czymś obłędnie pociągającym. - dokończyła lekko się przy tym czerwieniąc. Głupio jej było się przyznać, że z powodu zainteresowania nim, rzuciła mu się do szyi. To było takie... krępujące dla niej.

- Ponad rok... - wyjaśniła na kolejne jego pytanie. Starała się już mówić spokojnie i melodyjnie, bo widziała jak chłopak z chwili na chwilę zaczyna być coraz bardziej poddenerwowany głodem, który zaczynał powoli go zżerać od środka - Ponad rok uczyłam się panować nad sobą i kolejny prawie rok, by nauczyć się żyć na diecie a nie rzucać się na ludzi. I nadal jak widzisz, nie zawsze mi się udaje... - opuściła głowę, spoglądając się na swoje kolana. - Ale tak na prawdę, to po jakimś miesiącu było już na tyle w porządku, że mogłam się pokazać wśród ludzi, jako-tako panując nad sobą, choć z trudem i zawsze pamiętając, by nigdy nie iść nigdzie bez.. no wiesz, bez zjedzenia. - wyjaśniła uspokajając go, żeby nie załamywał się za bardzo.

Gdy wróciła z kubeczkiem będącym testem mogli przejść do dalszych pytań. Dziewczyna zastanowiła się chwilę co jeszcze powinien wiedzieć z najważniejszych rzeczy. Wiedziała, ze reszta wyjdzie później w praniu, ale takie najpotrzebniejsze sprawy lepiej było mu od razu powiedzieć.

- Nie wiem co jeszcze... A, nie zaśniesz. Już nigdy nie będziesz na tyle zmęczony, by spać. - powiedziała coś całkiem abstrakcyjnego dla niego - Wampiry nie sypiają w ogóle. Nie wiem czemu tak jest, ale jest i tyle. - stwierdziła wzruszając ramionami - W dzień można funkcjonować normalnie o ile nie wychodzi się na słońce. No, chyba, że będzie za chmurami, wtedy nasze ciała tak nie opalizują. I niektóre wampiry... - dodała - mają swoje nadzwyczajne zdolności. Dary, którymi się posługują do woli. Coś jak X-men'i. Każda zdolność jest wyjątkowa i inna od reszty, ale nie każdy ją w sobie odkrywa... - wyjaśniła. - I to tyle, co mi przychodzi do głowy. Reszta pewnie wyjdzie w międzyczasie. Ciężko tak jakoś zebrać to do kupy... - zakończyła - Chyba, że masz pytania?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:24, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Przecież ja chcę. Nie mogę tutaj siedzieć jak jakiś dziki w głuszy... - warknął znów nie wiedząc czy bardziej był zły na siebie czy na Elizabeth. Z jej słów wynikało że tak właśnie ma się zachowywać. Jak dzikie, nieokiełznane zwierzątko - Zobaczymy jak będzie. Narazie... - zaznaczył wyraźnie - Zostajesz przy mnie. - choć wmawiał sobie że nie trzyma Lizzy przy sobie siłą, to za żadne skarby nie chciał zostać sam. Nie wyobrażał sobie. Tyle nowości. Ta krew. Krew która krzepła powolutku w kubku na który zerkał od czasu do czasy niezbyt spokojnie. Podrapał się po udzie, przełykając coś co zaczęło się gromadzić w jego ustach. Otrząsnął i zmusił do tego by patrzeć i słuchać Elizabeth - Ja znajdę w sobie to wszystko. - powiedział cicho. Jego oczy przybrały zrozpaczony wyraz. Przechodził z jednego stanu w drugi zaskakująco szybko i płynnie - Elizabeth musisz mi obiecać że będę na tyle normalny, że będę tak jak ty. Przecież nie dałaś po sobie niczego anormalnego poznać. Nie miałem pojęcia... - pokręcił głową i podciągnął pod siebie nogi. Złożył na kolanach brodę jakby bronił się przed tym co go spotkało. Jej zapewnienia uspokoiły go. Nie będzie sam. Będzie miał przewodniczkę, kogoś kto mu pokaże jak gryźć, jak się maskować, jak żyć w tej nowej rzeczywistości. Odetchnął zupełnie niepotrzebnie i skrzywił się kiedy krew z jeszcze większą siłą wbiła mu się w nozdrza - Możemy... - ta liczba mnoga brzmiała mu w uszach nieprawdopodobnie ohydnie - Umrzeć z głodu? - może to była jakaś rozsądna perspektywa? Chodzenie do pracy z myślą że z kogoś sobie zrobi śniadanie nie uszczęśliwiało Roy'a - Przepraszam, ale kurczę... Trochę ciężko mi to ogarnąć. Sama pewnie wiesz najlepiej... - znów zamilkł wsadzając nos między kolana - Nie wspominaj już o tym. To niczego nie zmieni. Stało się. Jestem... - wzruszył ramionami wpatrzony w uda Elizabeth. Nie dokończył - Fajnym? Fajnym... - uderzył lekko czołem w kolana jakby to on był wszystkiemu winien - Nie no to nienormalne. Pierwszy raz żałuję że przypadłem komuś do gustu. Ironia losu! Bezpieczniejsza... Och tak. Przynajmniej mogę ci się odwdzięczyć tym samym... - mruknął przesuwając językiem po swym uzębieniu i wynajdując w nim dwie wyraźne zmiany - Jakby nie patrzeć... Jest w dechę. - rzucił wzgardliwie a po chwili uniósł na wampirzycę spojrzenie a jego usta poruszyły się w niewypowiedzianym na głos pytaniu. Rok? - Ja muszę się wyuczyć szybciej. - złapał jej kruchy nadgarstek pamiętając by nie ściskać na nadto - Rozumiesz? Nie mam roku. - nie miał się też do czego spieszyć, ale wiedział ze nie wytrzyma. Zerknął gniewnie na kubek, jakby chciał go spopielić wzrokiem. Przyłożył dłoń do skroni, nie chcąc go widzieć. Odgradzał się jak mógł - Miesiąc... Dobrze. - tyle jeszcze sobie wyobrażał. Kolejna rewelacja, gdyby stał zwaliłaby go z nóg - Nie zasnę? - wypalił z pierwszym i najbardziej naturalnym pytaniem jakie mógł zadać - To co ja będę robił przez całą noc? - to było tak abstrakcyjne że roześmiał się w głos. Krew z kubka znów o sobie przypomniała. Roy, raz jeszcze już ostatkiem sił to zignorował - I ty mi to zrobiłaś! Ty masz takie coś! Na kładce. Zrobiło mi się słabo... - teraz wszystko tak logiczne układało się w całość - Patrzyłaś na mnie. Bałaś się że coś mi zrobiłaś... Co wtedy właściwie się stało? - kolejne pytanie z jego wywiadu. Najdziwniejszego wywiadu jaki prowadził w życiu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:12, 27 Maj 2010    Temat postu:

- Jeśli się postarasz, - przytaknęła jego słowom - to wierzę, że będzie wszystko dobrze. Nauczysz się i przyzwyczaisz powoli. - stwierdziła czując w sobie współczucie dla tego, przez co musiał teraz przechodzić. Doskonale to pamiętała, jak sama przechodziło przez to wszystko. Tylko, ze na początku ona była sama, nikt jej nie pomagał. jak wiele by zmieniła czyjaś obecność przy niej...

- Umrzeć z głodu nie. - odpowiedziała na jego niepewne pytanie - Stracić siły, stać się ledwie poruszającym się ciałem zombie... Tak, tym możemy się stać. Albo też stać się dziką, bezmyślną bestią, łaknącą jedynie krwi i nie myślącą o tym jakim kosztem może ją zdobyć, to też. - odpowiedziała nieco sucho. Ciężko było o tym mówić, bo przecież komu byłoby łatwo opowiadać o tym, czego się bał i co było przerażającą perspektywą - Nie da się umrzeć z głodu. Ciało wyschnie, myśli odpłyną, ale głód zostanie utrzymując wciąż byt istniejącym. Przed tym nie da się uciec. Można tylko starać się nie dopuścić, by wymknęło się to spod kontroli. Tylko tyle i aż tyle zarazem. - dodała wyjaśniając z cierpliwością wszystkie szczegóły. Nigdzie jej się nie spieszyło. - Wiem, wiem jak to jest. Nie przepraszaj. - przyjęła jego słowa z mieszanymi uczuciami. - Nauczysz się, opanujesz się, poznasz jak to jest i powoli dojdziesz z tym do ładu. Postaram się zrobić wszystko, by Ci to ułatwić. I skrócić ten czas do maksimum. - zadeklarowała wiedząc, że na prawdę zrobi co tylko w jej mocy, by mu pomóc. Czuła się mu to bezwzględnie winna.

Słysząc zdziwienie w jego głosie, powtórzyła upewniając go w tym co usłyszał - Tak, nie zaśniesz. Nie wiem co będziesz robił. To zależy od Ciebie. Ja zaczęłam chodzić częściej na balet, zajmując sobie czas w dzień po to, by w nocy móc robić to, co bym robiła zwykle za dnia. Uczę się języków, czytam, chodzę na długie spacery zwiedzając coraz to nowe miejsca. Jest mnóstwo opcji, chociaż czasem zaczyna być męczące szukanie urozmaiceń zajmujących ręce i myśli. - wyjaśniła mając świadomość tego, że ciężko czasem coś znaleźć - Co do rąk... jest jeszcze coś. - przyszła jej do głowy kolejna ważna rzecz, która jej umknęła wcześniej - Szybciej się leczysz. Dużo szybciej. Dlatego na tej kładce nie bałam się spaść. Gdyby nawet, to wszystko zrosłoby mi się nim na dobre zdążyłabym się psychicznie pozbierać, by wstać z ziemi. To jest zaleta bycia wampirem, choć kiepsko jest mówić tu w ogóle o zaletach... - wzruszyła nieznacznie ramionami. Przy tych wszystkich wadach i ograniczeniach, perspektywa szybkiej regeneracji sił była marną pociechą.

- Tak, mam pewną zdolność. - potwierdziła, bo przecież nie było powodu, by zaprzeczać - Ale nie bałam się, że Ci coś zrobiłam. Zastanawiałam się tylko wtedy jak Ty sobie z tym poradzisz. - wyjaśniła wciąż spokojnie, obserwując przy tym coraz bardziej nerwowe gesty chłopaka, gdy się miotał próbując zapanować nad swymi emocjami. - Potrafię przenosić na siebie kopię czyichś uczuć. Mogę w jednej chwili dokładnie identycznie odczuwać te same uczucia, co druga osoba. Nie jestem w stanie pojąć czemu tak jest, to znaczy zrozumieć ich podstaw, ale jestem w stanie czuć to samo, co druga osoba. - zaczęła - Tak jak teraz mogłabym tak samo jak Ty, zacząć się denerwować wzmagającym się głodem, czuć się przerażona tym, co się stało i tak dalej... A wtedy na kładce skorzystałam z drugiej części tych możliwości. - starała się wyjaśnić najdokładniej jak umiała - Widziałam Twój strach przed tą wysokością. Mimo, że starałeś się grać w miarę opanowanego bałam się, że zrobisz jakiś nieuważny ruch i zrobisz sobie krzywdę. Gdy stanąłeś nie ruszając się ani w jedną ani w drugą stronę, postanowiłam Ci ułatwić przejście. Zabrałam od Ciebie ten strach, ten lęk wysokości. Po prostu spowodowałam, że wyparował z Ciebie i w tamtej chwili, miejscu i okolicznościach po prostu nie byłeś już w stanie się bać przejścia dalej. Nie mogłam Cię przecież ostrzec, że coś zrobię, prawda? Obserwowałam Cię tylko uważnie jak sobie poradzisz z tym, że nagle tak silne uczucie przestało istnieć. Miałam nadzieję, że nie wpadniesz tylko w panikę, że coś jest nie tak.... - dokończyła sprawdzając jak przyjął to, co mu zrobiła.

- Wiesz, jestem w stanie zrobić to zawsze z najsilniejszą emocją u kogoś. I kolejno z każdą, która wtedy byłaby najmocniejsza... Mogłabym nawet teraz zabrać od Ciebie to pragnienie, które teraz Cię drąży. Ale nie zrobię tego. Wolę, byś poznał swoje ograniczenia i wiedział czego możesz się spodziewać po sobie. To ważne, bo pozwoli Ci się nauczyć jak nad tym panować i uświadomi kiedy zaczniesz przekraczać granicę, poza którą nie ma już odwrotu. - stwierdziła opiekuńczym spojrzeniem omiatając jego kulącą się coraz bardziej sylwetkę. - Po prostu poznasz ten moment, tak jak ja wtedy przed barem, gdy błagałam Cię, byś nie podchodził, gdy z ledwością trzymałam się w ryzach... - przytoczyła najbardziej dla niego drastyczny, ale i zrozumiały przykład. Położyła przy tym rękę na jego ramieniu, chcąc podnieść go jakoś na duchu. Wiedziała dobrze, że nie jest mu teraz łatwo. A stawało się to coraz trudniejsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:10, 28 Maj 2010    Temat postu:

Zamruczał coś niewyraźnego w odpowiedzi. Pociągając raz po raz nosem poczuł siebie. Nie był to zapach wody kolońskiej jakiej zazwyczaj używał. Zadziwiony stwierdził że bawełna z jakiej była koszulka i bluza też ma zapach. I to niekoniecznie proszku czy płynu do płukania. Poczuł od siebie, ten sam, a przynajmniej bardzo podobny zapach do tego jaki bił od Elizabeth. Jego wydawał się jedynie, bardziej surowy, ona jak to kobieta miała nutę czegoś ponad to. On nie. Nie umiał tego określić, ale to go aż tak zaabsorbowało, że przysunął nos do jej szyi i niezbyt kulturalnie zapytał - Czym ty do cholery pachniesz? - to na moment oderwało go od wołającej go coraz natarczywiej woni krwi. Czuł ją też w Elzie. Chyba było tam troszkę jeszcze jego własnej. Odsunął się i popatrzył na dziewczynę oskarżycielsko jakby ukrywała przed nim zabawkę którą miał dostać pod choinkę. Nie rozwikłał tej zagadki. Może z czasem znajdzie rozwiązanie oraz zrozumienie. Wyciągnął dłoń po kubek. Nie zachłannie, ale dość wolno, takim wyważonym gestem jakby chwytał kubek z kawą. Popatrzył na karminową zawartość i wykrzywił usta. Mimo że miał na to apetyt, to patrząc na krew odrzucało go od niej z powodu człowieczeństwa i głupiego pytania: co ja robię? Uniósł wzrok na Elizabeth i popatrzył na nią znad kubka. Kolor jego oczu i zawartości naczynia był taki sam. Wyglądał jakby dogrzewał sobie dłonie - Nie, to stanowczo odpada. - zaczął gdy tylko wspomniała o zombie - Nie chcę bardziej nieżyć niż nie żyję. - miał nadzieję że załapie jego rozumowanie. W takim razie trzeba było coś zjeść. Zerknął w kubek, ale odsunął go na moment zaciskając usta - Tak, masz rację trzeba się starać... - potarł się po policzku i stwierdził nagle rozbawiony - Przynajmniej golić się nie będę musiał. - uśmiechnął się smutno i stracił resztki humoru - Wiem że muszę przeprosić. Nie traktuj mnie jak kretyna. - mruknął przesuwając palcem po brzegu naczynia - Warczę na ciebie, a powinienem się cieszyć że wszystko mi tłumaczysz. - może raczej powinien się cieszyć że żyje. Ale co to za życie? Żadne - I... - poprawił Elzę - Czas się skraca do minimum, a nie do maksimum. - przekrzywił lekko głowę. W zasadzie było mu to obojętne - Teraz już wiem dlaczego wcale się nie wzruszyłaś jak stwierdziłem kiedy chodzisz w szemrane miejsca. Ty możesz się wszystkiego co upierdliwe pozbyć w sekundę. - nad zajęciem dla siebie pomyśli wieczorem. Z resztą co mógł tutaj zrobić? Narazie wynikało z ich rozmowy że jest skazany na tkwienie w tej leśniczówce i ćwiczenie cierpliwości. Roy umoczył palec we krwi - Z czego to? - kiedyś musiał spróbować, a zaczynał się już lekko dławić - I co to jest... To nie ślina przecież. Jak patrze na... - uniósł w górę palec patrząc jak ciemna stróżka spływa z niego powoli w dół, poprzez zagłębienie w dłoni aż po nadgarstek - Napływa mi do jamy ustnej... - posłał spojrzenie dalej, ale zaraz wróciło ono do palca. Zerknął na Elzę i stwierdził, albo zapytał. Trudno było zgadnąć - Smacznego? - uniósł kubek do ust i przechylił. Nie było sensu się opierać. I tak myślał że jest spokojny. Nie rzucił się na kubek zaraz jak go postawiła na stoliku. To co rozlało się po jamie ustnej, przepłynęło przez przełyk a później wpadło do żołądka zaowocowało euforią jego organizmu. Nagle wiedział że to jest to czego potrzebował. Smakowało, choć było trochę za słodkie, mdlące. Oblizał usta nie chcąc urobić ani kropli. Jak małe dziecko wsadził sobie palce w usta i również z niego pozbył się posoki. A później jakby odezwała się jego ludzka natura wyciągnął język, wykrzywił się okropnie i zajęczał - Jezu... Ja napiłem się krwi! - zamachał dłońmi i odstawił szybko kubek na stolik. Wyglądał przezabawnie tak sie krzywiąc i pojękując choć w gruncie rzeczy nie miał powodów by to robić. Sprawę jej daru czy jak to tam zostało nazwane zostawił sobie na później. To też należało przeanalizować bardziej filozoficznie, bo jak można kopiować czyjeś uczucia i jeszcze w nich przebierać wedle uznania, bez zgody właściciela? - No ale wypiłem. - mruknął jak chory żądny pochwały za łyknięcie obrzydliwego leku - I nawet nie potrzaskałem kubka. - powiedział machając palcem, poniekąd troszeczkę z siebie zadowolony.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pią 0:12, 28 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:48, 28 Maj 2010    Temat postu:

Zdziwiła się, gdy Roy tak się do niej przysunął. Jego twarz tak blisko jej skóry powodowała dziwne dreszcze na jej ciele. Nie wiedziała czym to jest spowodowane, bo przecież chłopak nie oddychał i nie mógł chuchnięciem przyprawiać jej tych ciarek. - Czy ja wiem co to jest? - zastanowiła się na głos. Nie wiedziała co to może być. Nie potrafiła sobie uświadomić co też takiego mógł u niej poczuć, że aż tak go zainteresowało - Twój zapach, perfumy, balsam do ciała, proszek i płyn do prania... Mydło. - zaczęła wyliczać szukając co też takiego w niej wyczuł - Resztka talku z zajęć baletu, zwierzę w lesie, - kiwnęła lekko głową w stronę kubka - herbata z malin i dzikich jeżyn... Nie wiem co jeszcze. A może to mój zapach tak intensywnie czujesz...? - zapytała, choć wiedziała dobrze, że Roy raczej nie będzie jej w stanie na nie odpowiedzieć - Każdy pachnie inaczej. Jednych kompozycja jest przyjemna a innych nie. - dodała od razu wyjaśniając.

Wiedziała o co mu dalej chodziło. Nikt nie chciał się skazywać na niepotrzebne męki. Z uwagą śledziła ruch kubka w jego dłoni, gdy wpółświadomie zaczął go ściskać przy sobie, by mu go nie odebrano. - Nie traktuję Cię jak kretyna. - powiedziała - Nawet przez chwilę Cię tak nie traktowałam. Dobrze wiem, co się teraz z Tobą dzieje i nie masz za co przepraszać, to normalne. - Uniosła wzrok na jego twarz, badając w jakim teraz jest stanie. Sprawdzała to co chwilę, by wiedzieć czego się może po nim spodziewać.

- Zając. - powiedziała rzucając na ułamek chwili spojrzeniem znów na jego ręce. Uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust, gdy powiedział o jej nocnych eskapadach. Coś w tym było na rzeczy, że pozwalała sobie na swobodne eskapady. Kiedy zapytał o sączący się z jego dziąseł płyn, szybko wyjaśniła: - Jad. Jak u węża. W chwili, gdy wysuwają się kły i wgryzasz się w ofiarę, paraliżuje ją, by nie mogła uciekać. Ofiara, której nie wyssiesz do końca i której nie zabijesz w inny sposób, za pomocą jego działania zamienia się w kolejnego wampira. Można go próbować pozbyć z organizmu ofiary wysysając go, ale jest to piekielnie trudne i niewielu by się to udało zrobić, nie zabijając przy tym ostatnich kropel krwi z ofiary. Ja tego nie jestem w stanie zrobić, po prostu nie potrafię. - wyjaśniła ze smutkiem w głosie. Nie była w stanie tego zrobić z nim i przez to siedział właśnie z nią na kanapie i uczył się jak być wampirem.

Pozwoliła mu spokojnie wypić, choć miała szczerą ochotę na to, by go jeszcze przytrzymać. Chciała w końcu, by poznał swoje ograniczenia a skoro tak spokojnie sięgał po lepki, powoli stygnący płyn, to nie mogło być według niej aż tak źle. Stwierdziła jednak, że może w takim wypadku następnym razem. Niech wpierw się oswoi z tym, że jego dieta drastycznie niniejszym zmieniała się na całkowicie płynną. - Bravo. - powiedziała spokojnie. Nie śmiała się z niego, bo nie miała z czego. Średnio jej było do śmiechu nawet, jeśli chłopak wyglądał bardzo zabawnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:21, 28 Maj 2010    Temat postu:

Z każdym słowem jakie padło z jej ust kręcił głową. Nie był to ani jego zapach, ani środki chemiczne, ani herbata z malin. Przekrzywił głowę kiedy zapytała o swój zapach. W zasadzie o to chodziło, ale on chciał rozszyfrować czym dokładnie pachnie Elizabeth. Musiał przyznać że pachniała po prostu sobą. Mieszanką tego wszystkiego, ale było coś jeszcze ponad to. A tego właśnie mu brakowało do obrazu całości - Możemy się wyczuć, prawda? Po zapachu? Powiedziałaś przed chwilą, że każdy pachnie inaczej. To jakby... - wzruszył ramionami szukając jakiegoś dobrego porównania - Dowód osobisty? Dajmy na to że gdybym zapamiętał... - jakby już tego nie zrobił - Twój zapach i bardzo chciał to znajdę cię w całym Seattle? Z nosem przy ziemi? - uniósł brew w górę. Co do przepraszania mógłby się z nią wykłócać, ale nie miał ochoty. W końcu jakby nie patrzeć było jak było i ona miała nad nim sporą przewagę merytoryczną. Był głupiutki i zielony - I teraz już trochę po fakcie by ze mnie jad wyssać, tak? - przesunął dłoń w kierunku szyi bezbłędnie znajdując dwa drobne punkciki. Pomyślał że pytanie dlaczego była taka słaba i tego nie zrobiła nie zaprowadzi do niczego. Znów tylko usłyszałby słowa przeprosin i tłumaczenie się z nieopanowanej woli. A tego już słuchać nie chciał - Aaa... - spojrzał na kubek i mlasnął cicho - Trochę za słodki. Taki... Bez polotu. - skłonił nieznacznie przez Elizabeth głowę i wsparł znów brodę na kolanach przyglądając jej się intensywnie - Byłem pierwszym przypadkiem w twoim jadłospisie, który przeżył? - może i pytanie nie było za bardzo na miejscu, ale był ciekaw ile istnień ludzkich już skreśliła w ten sposób.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:50, 28 Maj 2010    Temat postu:

- Po zapachu? - zapytała retorycznie. Fakt był taki, że wampiry raczej średnio radziły sobie z wykorzystaniem swojego węchu pomimo, że i tak miały go o niebo lepszego niż u zwykłych ludzi. Jednak mistrzami w tej dziedzinie nadal bezsprzecznie pozostawałi wilkołaki. Jednak o tym póki co nei chciała mu mówić, bo uznała, że tego byłoby za dużo na jeden raz. - Raczej to kiepsko by wyszło, ale nie przeczę, że byłoby to wykonalne. - A może właśnie w ten sposób u chłopaka objawiała się jego wampirza zdolność? Zaczęła się nad tym zastanawiać poważnie, bo tak czuły węch był czymś niezwykłym raczej. Nie spotkała się nigdy wcześniej u nikogo z aż tak silnym odczuwaniem jakiejkolwiek woni. - Może to kwestia tego, że... można mnie nazwać Twoim 'stwórcą'. To akurat byłoby normalne, że w jakiś sposób wyczuwa się siebie wzajemnie. Ale nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie w pełni. - powiedziała zgodnie z prawdą. Nie znała się aż tak bardzo na tym. - Na pewno niezależnie od naszej woli tak jak ja z Tobą, tak i Ty ze mną już zawsze będziesz odczuwał jakąś więź. - stwierdziła - I tak, w jakiś sposób, łatwiejszy i prostszy czy też bardziej skomplikowany, będziesz mnie w stanie odnaleźć.

- Taaak.. - westchnęła - Niestety już za późno. Przemiana się dokonała. I zarówno Ty nie zrobisz już z tym nic, jak i ja nie uniknę odpowiedzialności za to, co zrobiłam. Mozna tylko próbować przebrnąć przez to najlepiej jak się da i postarać się, aby już nikt nie ucierpiał. - przytaknęła jego słowom myśląc o tym co się stanie, gdy Volturi dowiedzą sie o tym co zrobiła. Nie dość, że sama się przed nimi ukrywała przez dobrych pare lat, to jeszcze teraz zciągnęła sobie na kark nowonarodzonego. Zdawała sobie sprawę, dzięki Marii, że cokolwiek teraz Roy by nie zwalił, to ona odpowie za to podwójnie. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, iż jej stwórca wypiął się na nią wręcz koncertowo, czuła dziką satysfakcję, że i jemu się jakbuy co za to dostanie. No, chyba, że był Volturi i to wszystko było z rozmysłem, czego Elza nie mogła niestety wiedzieć.

- Owszem. - przyznała się do kolejnego zadanego jej pytania - Nigdy wcześniej nie miało to miejsca. Wiesz, myślę, że jestem Ci winna jeszcze jedno wyjaśnienie. - stwierdziła - Tylko nie mam pojęcia jak zacząć... - zawahała się, bo na prawdę ciężko jej było znaleźć słowa, którymi mogłaby opowiedzieć o sobie - No, ale dobrze. Powinieneś wiedzieć czemu tak się stało. Roy, kiedyś... nikt mnie nie nauczył, nie powiedział, że można inaczej, niż ludźmi się żywić. Byłam zostawiona sama sobie, w mieście i chyba tylko cud sprawił, że nie narobiłam większych szkód. - strasznie krępujące dla niej było mówienie o tym wszystkim, ale czuła, że powinien znać prawdę - Kiedy jednak poznałam Marię, moją obecną przyjaciółkę, wszystko się zmieniło. Pokazała mi, że można próbować koegzystować z ludźmi, nie robiąc im krzywdy. Tak się starałam tego wszystkiego nauczyć. Dla brata, bo chciałam znów móc go ujrzeć. A potem był Zack... - tu lekko się zaczerwieniła, bowiem jakoś niewygodnie było jej mówić o tym przypadkowym związku, ale jednocześnie nie chciała tego przemilczać, bo w końcu dopiero to składało się na całokształt. - Za jego sprawką zaczęłam jeszcze mocniej pracować nad sobą. I tak zostałam aż do chwili, gdy Ciebie poznałam, tam w parku. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy i nic nie będzie w stanie wyprowadzić z opanowania, do którego byłam całkiem mocno przekonana. Ale jednak przeliczyłam się... A zakończenie znasz sam. - powiedziała wbijając spojrzenie w podłogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:47, 28 Maj 2010    Temat postu:

Roy bo chwili zastanowienia odrzekł - Może po części masz rację? Może czuję to co ty? Mam wzięcie na twój zapach? Ty stwierdziłaś że doprowadzałem cię do obłędu... - przesunął dłońmi po bokach swych łydek czując po materiałem twarde mięśnie - Pewnie to przez to... Raczej tak. - nie wiedział jak to inaczej wytłumaczyć, a pomyślał że co by nie powiedział będzie to brzmiało jak słowa marzyciela. A Roy zazwyczaj wolał konkrety i realia. A że realia teraz były takie jakie były wolał się nie odzywać - To tak jakbyś mi się wytatuowała pod powierzchnią skóry, wiesz? - podwinął rękawy patrząc na rysunki przyozdabiające jego ramiona. Był taki dumny kiedy zrobił na złość matce - Myślę że zawsze co by się nie działo, to bym cię poznał. Albo tak tylko mi się wydaje. - mruknął i pościągał rękawy w dół, oplatając znów ramionami swoje nogi. Widząc zmartwienie na bladej twarzy Elizabeth pomyślał że coś jest nie tak, czegoś nie dopowiedziała, ewentualnie z rozmysłem zataiła. Roy podenerwował się czego wyrazem był drgnięcie prawej brwi - Prosiłem o coś, prawda? Szczerze Elizabeth. Jak masz mi powiedzieć coś później kiedy... - sam nie wiedział w zasadzie co i kiedy, ale podświadomie wyczuł jakieś niedomówienie - To lepiej powiedź mi teraz. - zażądał wprost. A później już poczuł się gorzej. Z każdym jej słowem, z każdą chwilą zawahania, z jej delikatnym rumieńcem - To gdzie jest ten...? - nie czekał na odpowiedź. Wysnuł własne wnioski - Świetnie! Czyli moja śmierć wynikła z twojego nieudanego związku! - obrzucił Elizabeth wściekłym wzrokiem i wstał - Czy ty nie myślałaś?! Na przykład wtedy jak się ze mną widywałaś?! I co z tego że dawałem ci poczucie człowieczeństwa? - wbił dłonie w kieszenie, bo okropnie go zaświerzbiły - Gdzie jest teraz moje człowieczeństwo?! Masz je w żołądku! Co ci to dało? Jesteś słaba. - wysyczał - Pokazujesz to. Nie umiesz sobie odmówić człowieka... Nie umiesz go zabić! Wolałbym już leżeć w grobie niż teraz egzystować w obecnej formie! Przyjaciele? Według tego co powiedziałaś moi będą mi się teraz jawić jako kanapki na kolację! I czuję się z tym cholernie źle. I wiesz kto jest temu winien? - zawisł nad Elizabeth i dźgnął palcem jej mostek - Ty! Nie ja. Bo ja nic nie wiedziałem. - podkreślił wyraźnie - Tylko mi nie mów że moglem odejść. - zastrzegł prostując się - Bo wyglądałaś na chorą, a nie na potwora w jakiego i mnie zamieniłaś! Ja nie chcę znać przyczyn twojej nieudolności. - powiedział machając palcem przed smukłym wampirzym nosem Elzy - Ja chcę być na powrót człowiekiem. - to zdanie było najmocniej zaakceptowane, a siła jakiej do tego użył była zatrważająca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:07, 28 Maj 2010    Temat postu:

Nie wiedziała czy chłopak miał rację co do działania na niego jej zapachu czy też nie. Nie dyskutowała z tym, w końcu po prostu przyjęła, że Roy ją wyczuwa i tyle. Spojrzała się na jego ręce pokryte misternymi malunkami. Wydawały jej się ciekawe, choć na tak krótki moment je pokazał, że nie zdążyła im się przyjrzeć. Uśmiechnęła się tylko na ich widok, bo zawsze podobały jej się tatuaże, choć sama nigdy nie zdobyła się na to, by sobie je zrobić.

- Wiem, prosiłeś. - przytaknęła, gdy przypomniał jej o tym, że miała mówić mu wszystko i w dodatku szczerze - To nic takiego. Mało ważne. Po prostu za to, co zrobiłam, przyjdzie mi jeszcze odpowiedzieć i tle. - ucięła szybko odwracając swój wzrok na bok, bo nie chciała dodatkowo robić z siebie ofiary. Przemiana Roya była jej dziełem i to ona za nią odpowie. Tyle. Przyjęła już ten fakt do świadomości i nie było co tego rozwlekać i gdybać co się stanie, gdy się stanie.

- O czym Ty mówisz, Roy!? - żachnęła się marszcząc brwi i zatrzymując swe spojrzenie na jego osobie - Mojego nieudanego związku? Jakiego związku? - zaczęła się irytować, bo znajomości z Zackiem żadnym związkiem nie można było nazwać - Nie byłam z Zackiem związana! - wyjaśniła od razu z nieznacznie podniesionym głosem. Ale ciężko go było nie unieść, gdy Roy sam zaczął się na nią wściekać. - A tym bardziej nie był dla mnie... - chciała się wytłumaczyć z tej znajomości, ale nagle ją coś zblokowało - A z resztą! Co ja Ci się z tego będę tłumaczyć? Za jakie grzechy?! - warknęła. Nie w smak jej było roztrząsać sprawę tych ledwie paru dni spędzonych z przypadkowo napotkanym wampirem. Kolejne słowa chłopaka zabolały w sercu niczym drzazga wbita pod paznokieć. Ba! Nawet i kołek wbity w to serce. Skrzywiła się czując niemiłosierny ucisk na klatce piersiowej. Zabolało.

- Tak, wiem, że to moja wina. Długo jeszcze mi to będziesz wypominać? Nie cofnę już tego. Za późno. - odpowiedziała dopiero po chwili, gdy ból mostka przeszedł. Chłopak nie zdawał sobie z tego sprawy jak dużo siły miał obecnie. Nawet w tym jednym palcu. Odruchowo cofnęła się przed jego ręką, by nie dostać. Wiedziała, że może nie mieć sama na tyle siły, by w razie czego go powstrzymać bądź też nawet zasłonić się, gdyby zechciał jej przywalić. Nie wiedziała czego się po nim może w tym stanie spodziewać, tym bardziej, że znała go ledwie kilka dni a przemiana w wampira dodała mu na prawdę duuużo siły.

Dopiero po kolejnej, długiej chwili uświadomiła sobie fakt, iż Roy mógł nie nasycić swego głodu tym jednym kubkiem z zawartością. Jego złość i wyrzuty mogły być wzmagane przez pragnienie, z którego zapewne nie zdawał sobie jeszcze sprawy. Nie mogła mu się dać tak podpuszczać, bo każde nieprzemyślane z jej strony słowo, mogło się stać zapalnikiem do jakiegoś nieszczęścia. Nabrała powietrza, powoli, machinalnie wypuszczając je ze swych płuc. Taki stary, ludzki odruch, ale jakże zbawiennie uspokajający...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:07, 28 Maj 2010    Temat postu:

- No to jeszcze lepiej! - zawołał i podszedł do okna. Odwrócił się od niego i wyszedł przed dom, by usiąść sobie na werandzie - Co masz na myśli mówiąc że odpowiesz? - sięgnął po mały kamyk i podrzucał go machinalnie w dłoni byle tylko się czymś zająć i przestać myśleć - Wpakują cię do wiezienia? - prychnął cicho. Sądził że ściana, czy kraty byłby dla niej nikłą przeszkodą. Czymś błahym jak on - Za grzech morderstwa. - odparł zimno i odrzucił kamień od siebie. Nie poleciał daleko, ale wbił się w korę najbliższego drzewa dość głęboko. Odchylił się w tył i rozłożył na deskach czując zapach żywicy, lakieru, słysząc korniki buszujące w drewnie. Jakaś mrówka szła nieopatrznie w stronę Roy'a. Skończyła rozkwaszona przez jego palec. Zadziwiony poczuł że i ona ma w sobie krew. Wymieszana z kwasem mrówkowym pachniała dziwacznie i nienaturalnie - Będę ci to wypominał tak długo jak zechcę. Tak aż mi się w końcu nie znudzi, albo stwierdzę że wystarczy ci tego. - wlepił spojrzenie w podniszczony dach śledząc pęknięcia belek użytych do jego budowy. Wsunął dłonie pod plecy. Zerknął na swoją klatkę piersiową i zajęczał ugodzony niesprawiedliwością tego że nie rusza się jak zwykle, raz w górę a raz w dół - I mówiłem byś nie sapała. - słyszał wyraźnie jak Elizabeth wciąga powietrze w płuca - To takie... - wszystko co wiązało się z jego poprzednim życiem było drażliwe. Oddychanie też wchodziło w ten zbiór - Ludzkie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:48, 28 Maj 2010    Temat postu:

Elizabeth niczym cień poszła za nim na ganek. Nie miała pojęcia co chłopak będzie chciał zrobić, więc wolała nie oddalać się od niego na zbyt dużą odległość. Usiadła przodem do domku, na brzegu barierki okalającej go wokoło, wpatrując się jak ciskany przez Roya kamień leci, niknąć gdzieś wśród drzew.

- Nie. - odpowiedziała - W to wątpię. - Chociaż tak na prawdę nie byłoby to wykluczone, jednak nie będąc skazaną przez sąd a przez kogoś całkiem innego. Rzucanie kamieniami było całkiem fajnym zajęciem dla rąk. sięgnęła po jakiś zapodziany na deskach kamyk i zaczęła go sobie podrzucać w dłoni, czując jak odbija się między palcami. - Odpowiem przed Volturi. - powiedziała wstając i odwracając się na moment, by ciepnąć trzymaną kulką gdzieś w las. Zaczęło ją to wszystko męczyć. Nie lubiła jak ktoś jej dogryzał a nie mając nawet chwili odpoczynku przez tych kilka ostatnich dni, czuła się już nieźle wytłamszona czuwaniem w pogotowiu.

- Wybacz, że wydaję się czasem ludzka. - odpowiedziała z przekąsem znów siadając na barierce, wlepiając tym razem swoje spojrzenie w drugą stronę. - Jak mogę, prawda?! - prychnęła.

- Nie, sorry Roy... Potrzebuję chwili na zebranie myśli. - stwierdziła nagle wstając i wchodząc do domku. Dźwięk uderzenia drzwi osłoniętych siatką o futrynę, zagłuszył jej kolejne sapnięcie, gdy minęła próg i znalazła się w kuchni. Usiadła na blacie jednej z szafek, zakrywając dłońmi swą twarz. Może i starała się być cierpliwa dla chłopaka, ale jej też nie było łatwo. Nie chciała się na nim wyładowywać. Im obojgu ostatnie dni dały nieźle do wiwatu. Wbijając łokcie w swoje uda próbowała wziąć się w garść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pią 18:49, 28 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:09, 28 Maj 2010    Temat postu:

Volturi... Powiedziała mu że to rodzina, rodzina trzymająca nad wszystkim pieczę. Roy skojarzył to z książką autorstwa Puzo. Rodzina Corleone chyba była czymś takim jak Volturi, choć oczywiście mógł się żałośnie mylić. Tak było najprościej zrozumieć. Odnosząc się do tego czy owego. I tak też zostało. Rodzina wampirów to mafia, która szarpała za sznureczki. Kiedy ktoś był niewygodny i rozbestwił się tak jak Elizabeth trzeba było kogoś kropnąć. Roy chwilowo oderwany od ponurych myśli, zastanawiając się jak wygląda wampirzy odpowiednik dona i czy też ma trzech synów zapomniał o swojej tragedii. Co najgorsze uświadomił sobie, że nie ma najmniejszej ochoty, by cokolwiek z jego powodu spotkało Elizabeth - Właśnie... Jak mogłaś być zbyt ludzka? - to już powiedział bardziej opanowanym tonem. Przesunął palcami po szyi chcąc się pozbyć tego piasku w gardle. Nie umiał jej jeszcze wybaczyć. Patrzył na świat nowymi, doskonałymi oczami i nie cieszyło go to. Kiedy był mały zaczytywał się w komiksach. Sami superbohaterowie. Teraz kiedy choć po części takim był nie umiał znaleźć żadnej pozytywnej strony medalu. Nie pospieszał Elizabeth. W końcu ona też była dla niego wyrozumiała. Leżał w spokoju dając się zatopić w ogromie przyrody żyjącej wokół niego. Nigdy nie miał pojęcia że tyle tego jest. Poza tym chodził rzadko do lasu. Nie miał kiedy wybywać na długie relaksujące spacery - Mogłabyś...? Mógłbym... - miał okropne problemy z wyrażeniem tego że coś by zjadł. Nie dokończył w końcu nie chcąc Elizabeth przerywać sam na sam ze sobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:19, 28 Maj 2010    Temat postu:

Słysząc głos chłopaka i jego niemal niedosłyszalne chrząknięcia, domyśliła się o co może mu chodzić. Opuszczając ręce ze swej twarzy klasnęła nimi o swe uda i po chwili zsunęła się z blatu wychodząc na próg domu. Oparła się o futrynę, spokojnym już bardziej wzrokiem spoglądając na Roya.

- Głodny? - spytała, upewniając się, że o to mu chodzi. - Chcesz sam spróbować czy wolisz na razie tak jak poprzednio...? - nie dokończyła, ale wiedziała, że jej towarzysz zrozumie o co jej chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:38, 28 Maj 2010    Temat postu:

Spojrzał z dołu na stojącą nad nim wampirzycę i pokiwał głową - Yhm... Mam wrażenie jakbym mógł rozdrapać sobie gardło. - odchrząknął cicho, co oczywiście nic nie dało. Paliło i drapało dalej. Zmarszczył lekko brwi rozmyślając co lepsze. Kubek czy polowanie na żywe zwierzę. Poszorował po blond włosach i podniósł się do siadu - Nie myślisz, ze... - chciał się bronić przed wszystkim co miało by go wynaturzyć - Kubek jest bardziej humanitarny? - wiedział że zachowuje się jak dziecko, ale nie mógł wyobrazić sobie siebie atakującego jakieś zwierzę. W ogólne nie wiedział od czego miałby zacząć - Gdzie jest ten nóż? - podjął decyzję. Nie musiała mu odpowiadać. Wystarczyło wyłapać krew w domu. Pachniała, było ją czuć z kubka stojącego w pokoju i z kuchni - Sekundka... - śmignął tam i zatrzymał się przed stołem zastanawiając się ile mu to zajęło. Wiedział że mało. Otworzył szufladę i znalazł to czego szukał. Ze stolika porwał kubek i wrócił do Elizabeth podając jej to - Może nie zając? Co ty... Co ty sama jesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:03, 28 Maj 2010    Temat postu:

Doskonale rozumiała co się z nim dzieje. Kiwnęła tylko ze zrozumieniem głową i już chciała odpowiedzieć gdzie znajdzie nóż w kuchni, kiedy Roy sam się w mgnieniu oka zebrał i poleciał po niego. Lekko się spięła nie wiedząc czego się może spodziewać po tak szybkim ruchu, ale słysząc go moment później buszującego w domu przy szafkach, uspokoiła się nieco. Widząc jak zadowolony z siebie podaje jej przyniesione przedmioty, uśmiechnęła się tylko pod nosem.

- Oj Roy, Roy... - pokręciła lekko głową z uśmiechem, niczym matka, która widzi jak się jej dziecko stara, chodź kompletnie mu to nie wychodzi tak, jak być powinno. Złapała nóż i kubek w dłonie i weszła jeszcze na moment do kuchni. Polała wodą z czajnika nad zlewem, obmywając zabrudzone poprzednim posiłkiem przedmioty. Po tym wyszła do chłopaka, wycierając ścierką ociekające kroplami wody naczynie.

- Sarna, wiewiórka, lis, łasica... - mruknęła spokojnym głosem jakby wymieniała rodzaje ciast czy też sosy do pieczeni. - Ale najbardziej lubię rysia. Chociaż jeśli chcesz sam spróbować, to raczej póki co nie polecam, trochę się trzeba przy tym namęczyć. - powiedziała. - A na razie... - wręczyła mu w dłonie kubek i nóż - poczekaj tu chwilę. Muszę sprawdzić czy na pewno możemy się stąd ruszyć. - dodała po czym w mgnieniu oka zniknęła chłopakowi z ganku, odbiegając w las.

Zrobiła rundkę dookoła, upewniając się, że żadnych ludzi nie ma w okolicy. Nie mogła ryzykować. Gdy wróciła do Roya, znów tylko mignęła mu przed oczami, po czym stanęła tuż przed nim nabierając tchu. Miała uśmiechniętą, zadowoloną z czegoś twarz - Mamy farta. - powiedziała odbierając ponownie od niego oddane dopiero co przedmioty. - Dawaj, - kiwnęła głową w bok, sugerując by się wykazał - daj się ponieść instynktom. Będę za tobą. - rzuciła pozwalając mu sprawdzić się w polowaniu.


//Las


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pią 20:04, 28 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:01, 29 Maj 2010    Temat postu:

/ Las

- W jakim stanie? - zapytał nie wiedząc kompletnie o co jej teraz chodzi - W stanie moim, czy w stanie twoim, bo teraz się zgubiłem...? - wampir znów pokręcił głową - Nie postawię. Tak jest zabawnie. - stwierdził bez ogródek - Bez urazy dla ciebie, ale... Jak się plączesz, to... Bardzo naturalnie i zabawnie ci to wychodzi. Miło tego posłuchać. Tym bardziej że dowiaduję się jeszcze ciekawszych rzeczy, więc wybacz, ale nie. Choć jestem dołem to i tak wygrywam. - wyszczerzył się zadowolony z siebie i wyprostował. Groźba braku torebki, jak każdej kobiecie wydawała się końcem wszystkiego, a tu Elizabeth nie była wyjątkiem - O mój boże! - zawołał z przestrachem - Zgadłaś! Wpadłem i co teraz? Tak, wyciągnę z ciebie wszystko. O tak! - pstryknął palcami śmiejąc się bezdusznie - Takie brudne, okropne tajemnice są najfajniejsze. - stwierdził mrużąc nieznacznie oczy - No, ale skoro powiadasz że mogłyby mnie w jakikolwiek sposób dotknąć... - Roy stanął na linii drzew obok butów Elizabeth dając jej swobodnie z siebie zejść - To nie będę aż tak ciekawski i przestanę się dopytywać. Wyobraź sobie, że też umiem poskromić moją dziennikarską ciekawość. No i co? - zapytał biorąc się pod boki - Fajnie było? I nie spadłaś, a ja... - właśnie przeanalizował swój organizm - Wcale się nie zmęczyłem. I nie jesteś taka ciężka. Nie musisz się odchudzać. - mruknął zerkając na Elzę kątem oka, gdyby przypadkiem miał zebrać za ostatnie zdanie. W zasadzie nie miał pojęcia czy wampir przybiera na wadze. Kiedy wsunęła pantofle na stopy udali się do tymczasowego domostwa, a Roy pociągnął nosem ciekaw jak pachnie smar.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Sob 17:02, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:22, 29 Maj 2010    Temat postu:

- W moim stanie, w moim stanie! - wyjaśniła - Wiesz, kiedy się denerwuję bardzo łatwo przeinaczam fakty. Powiesz mi, żebym się odczepiła a ja przekręcę to, żebym się nie odczepiała i będziesz miał mnie na głowie aż do obrzydzenia. - rzuciła przykładem dla wyjaśnienia. Z zadowoleniem wreszcie zaliczyła pod swymi stopami ziemię. Nie założyła jednak butów, bo nogi miała utytłane w piasku i mchu. - Nie, nie spadłam. I nie było tak źle, choć wyciągnąłeś ode mnie i tak o wiele za dużo przy tej okazji. - powiedziała mimo wszystko z uśmiechem - Haha! - roześmiała się na jego słowa - Na to już chyba trochę za późno by było. - powiedziała wesoło a po chwili stając lekko na palcach i wychylając się w jego stronę, dała mu całusa w policzek - Dziękuję. - rzuciła po czym obróciła się w stronę pnia, pod którym stanęli - Kto się pierwszy myje? - zapytała łapiąc w wolną rękę swoje szpilki i idąc z chłopakiem w stronę domu.

Zrzuciła buty niedaleko wejścia gdzieś w kącie a w kuchni, postawiła na blacie kubek z nożem w środku wrzuconym. Sięgnęła po tym w róg pomieszczenia, gdzie stało wiadro. Trzeba było przynieść wody do zagotowania i wytachać balię gdzieś, gdzie będą się mogli umyć. - Tam, w tamtej szafce jest smar. - wskazała palcem na jedną z wiszących szafeczek. Odstawiła na moment wiadro przy wejściu do pomieszczenia, lecąc gdzieś w głąb domku. Po chwili w jej rękach Roy mógł zauważyć dwa sprane nieco, ale czyste ręczniki i... prześcieradła. Zadowolona z siebie Elza rzuciła je na stół w kuchni i łapiąc za wiadro powiedziała, że leci przynieść wodę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:56, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Czepiasz się, czepiasz. - powiedział cmokając niezadowolony - Nie ja mielę ozorem, a ty. I naprawdę. Nie przyłożyłem do tego palca. - powiedział przykładając dłoń do piersi by pochylić się nieznacznie w parodii ukłonu - Powiedziałaś co chciałaś. I ciągle tu stoję. - powiedział, co znaczyło tyle samo, że rewelacje ze strony Elizabeth nie przerażają go ani trochę. Gdyby nie był już tym, lub czym był zarumieniłby się trochę, ale teraz nic z tego nie wyszło - Nie ma za co, ale ty się w końcu zdecyduj. - mruknął wiercąc dalej dziurę w brzuchu Elizabeth - Dziękujesz i w końcu jednak jesteś zadowolona z tego że dałaś się ponieść, czy wręcz przeciwnie jesteś wniebowzięta bo stanęłaś na własne nogi? - jak zawsze przekręcał wszystko na swoje, byle wiedzieć jak najwięcej. Poza tym taka rozmowa, tudzież flirt bawiły go i pozwalały zapomnieć o tym że nie oddycha i o wszystkich innych rzeczach jakie go spotkały - Oczywiście, że ty. Kobiety mają pierwszeństwo. - odpowiedział już trochę poważniej i skinął głową. Dobrego zachowania nic z niego nie wytrzebi. Roy kiedy Elza znikła w drzwiach stanął obok huśtawki i pchnął ją ostrożnie. Zaskrzypiała nieznośnie, drażniącym, wysokim i przeciągłym tonem. Wszedł do kuchni poświęcając pomieszczeniu trochę więcej uwagi niż wtedy gdy wpadł do niego jak burza by znaleźć nóż. Kiedy Elza wskazała mu szafkę zajrzał do niej i wyciągnął metalową, trochę brudną i zakurzoną puszkę. Nie zdążył nawet zaprotestować, ani zaproponować że sam tą wodę przyniesie bo jej już nie było. Spoglądając z ciekawością na zagadkowe prześcieradła wycofał się na werandę i wziął za smarowanie zielonkawą breją łączeń huśtawki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:14, 29 Maj 2010    Temat postu:

Elza szybko dość ogarnęła się zarówno z myciem jak i praniem. Odświeżona zdecydowanie lepiej się poczuła. Zajęty huśtawką Roy nawet nie dostrzegł że dziewczyna tak sprawnie się ogarnęła, szykując i dla niego kąpiel w balii. W gruncie rzeczy zabawnie było w tak podstawowych warunkach się poruszać. Wilgotne rzeczy zawisły w pobliżu kuchenki, z której dochodzące ciepło dość szybko suszyło pranie. Zrobiła sobie z prześcieradła całkiem wygodną sukienkę i dopiero wtedy, idąc wgłąb domu, zawołała Roya, że teraz jego kolej.

Półtora miesiąca później już tak mieli wszystko obcykane, że mycie, pranie czy chociażby polowanie wychodziło im bardzo sprawnie. Z każdym dniem Elza coraz bardziej lubiła chłopaka a wszelkie draki, które między nimi wychodziły nawet i przypadkowo, w efekcie na szczęście kończyły się co najwyżej drobnymi złośliwościami czy docinkami, które oboje potrafili jakoś znieść.

- Choroba, zwariuję tutaj chyba... - pewnego dnia rzuciła Elza zaraz po wzięciu kąpieli, rzucając się na huśtawkę i czekając aż chłopak też się odświeży. - Roy! - powiedziała głośniej, by kończący swą kąpiel chłopak ją dosłyszał - Roy, ściągnę tu kogoś, by z Tobą posiedział a sama skoczę jutro do miasta. Dobrze? - zapytała nie wiedząc jak on się na to będzie zapatrywał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:25, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Elizabeth... - zaczął cierpliwie szorując swe lodowate ciało ręcznikiem, by je wysuszyć. Kiedy skończył uprzątnął wszystko co przy sposobie poruszania się wampira zajęło kilka chwil. Chyba jedynie to polubił. Szybkość i to co ona dawała. Drapiąc się po karku znalazł się na werandzie i oparł o futrynę krzyżując ramiona na klatce piersiowej - Nie wydaje ci się że to niepotrzebne? Przecież nie będziesz tam nie wiadomo ile, a tutaj nikt się nie szwędał od tygodni. - odbił się i usiadł obok wampirzycy - Przecież chyba, już nie wymagam całodobowego nadzoru... - jęknął cicho skubiąc nogawkę spodni - Jak chcesz mieć pewność to wysiorbię ze trzy jelenie. Ale naprawdę... Nie chcę czuć się jak więzień pod czujnym okiem nowego strażnika. Jeśli chcesz to wybywaj na miasto, nie mam nic przeciwko, ale... - wyłamał sobie palce po kolei, a każdy staw oznajmił to cichym trzaskiem - Nie sprowadzaj mi nikogo na głowę. - to wydawało mu się właściwą nagrodą w zamian za to, że on musiał tu, w tej głuszy tkwić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:18, 29 Maj 2010    Temat postu:

- Nie Roy, nie wydaje mi się. - odpowiedziała spokojnie, huśtając się delikatnie raz w przód a raz w tył. - Nie chcę ryzykować, że akurat wtedy, gdy mnie nie będzie, ktoś się zbliży. Nawet jak będziesz najedzony. Nie wiem jak zareagujesz w obecności człowieka.

Gdy siadał koło niej, dziewczyna spojrzała na jego nagie ramiona i plecy, odchylając się nieco, by przyjrzeć się jego tatuażom. Nigdy wcześniej jej ich nie pokazywał, raczej skrzętnie zasłaniając się przed jej wzrokiem. - Pokażesz? - spytała pukając go lekko w plecy w miejscu, gdzie widniał jeden z obrazków na jego ciele. Dla niej temat zostawienia go samego był już zamknięty. Nie chciała nawet o tym słyszeć by miało być inaczej. Jednak osobiście, i może to było z jej strony diabelnie egoistyczne, ale musiała się gdzieś ruszyć. Już nie wytrzymywała tego siedzenia w jednym miejscu. Roy nie miał dla niej jakichś strasznie irytujących nawyków i przyzwyczajeń. Spędzało jej się z nim miło czas, ale siedzenie non stop bez chwili odpoczynku od siebie powodowało u dziewczyny stan lekkiej irytacji.

- Nie masz mnie już dosyć? - spytała nagle chcąc porównać czy on też się podobnie czuje. Przez większość czasu zachowywali się w sumie jak para dobrych znajomych, która wyjechała sobie na camping na parę dni po to tylko, by przesiedzieć na miejscu, nie ruszając się nigdzie przez ten czas a potem wrócić do siebie zapominając, że się gdziekolwiek było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Laseczek w okolicy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin