Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Las
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna / Las
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:45, 19 Lip 2010    Temat postu:

Widząc że jego nieudolne próby wokalne nic nie dają westchnął i zgarbił się machając sobie dla dodania jakiegokolwiek animuszu stanikiem dalej. Wywrócił oczami i zamrugał. Zobaczył na tle trawy coś co tam nie pasowało i zajęczał - Ty wredna żono! - wziął się pod boki i zadarł głowę w górę przeczesując raz jeszcze korony drzew wzrokiem - Złaź mi tu zaraz, bo inaczej znów wdrapię się na drzewo i sam cię znajdę, a wtedy... - nie powiedział co wtedy wiedząc że każde słowo może być użyte przeciwko niemu. Zaczął z całkiem innej beczki - No chyba że chcesz żeby cię... Dzięcioły zgwałciły. - mruknął pod nosem opierając się o najbliższy mu pień. Wyglądało ze nic z tego nie wyjdzie. Roy nie ruszy się z miejsca podejrzewając zasadzkę, a Lizzy? Nie wiedział co zrobi Elizabeth. Nie wiedział gdzie wampirzyca jest i równie dobrze mogło jej tutaj nie być, choć wątpił by sobie odmówiła przyjemności patrzenia na niego z góry. Szybko sobie wybaczył niewybredny żart zajęty podziwianiem kunsztownej koronki. I znów to samo, nikt nie wygrał i był remis. Dla dobra ogółu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:05, 19 Lip 2010    Temat postu:

Ledwie dosłyszała to westchnięcie. Kroki stawiane na trawie też były dla niej niemal niesłyszalne. Jednak drobne trzaski jakie siłą rzeczy chłopak za sobą zostawiał dawały jej wyraźnie znać gdzie powinna się go spodziewać. Poza tym Roy znalazł sobie całkiem wdzięcznie brzmiące dla niej przezwisko. Mógłby tak częściej. W duchu mogła przyznać, że przyjemnie dla niej brzmiało. Chociaż oficjalnie zapierałaby się nogami i rękami, że nie powinien tak mówić. Z coraz większym jednak trudem dusiła w sobie jakiekolwiek reakcje, które mogłyby ją zdradzić. Zagryzła zęby w ostatniej chwili przed tym, jak prawie odpowiedziała mu.

"A wtedy co? Sam mnie..."' - rzuciła tylko w swych myślach - "Jak te dzięcioły?" - miał ułańską wyobraźnię. To trzeba było mu przyznać.

Z pewnością nie odmówiłaby sobie możliwości przyjrzenia się temu, co chłopak zrobi. Wyczekała jednak wyjątkowo jak na nią cierpliwie aż oparł się o pień opuszczając spojrzenie na dolną część bielizny. Wypuszczając powietrze z płuc obróciła się zwinnie i w ułamku chwili zeskoczyła tuż przy chłopaku z głośnym już w tej chwili i radosnym śmiechem wydobywającym się z jej płuc. Momentalnie znalazła się tuż przy nim i kładąc dłonie po obu stronach jego ramion tryumfalnie rzuciła - Wygrałam! - wyszczerzyła się przy tym do chłopaka tak, że nikt by nie mógł jej teraz podejrzewać, iż parę chwil wcześniej z taką cierpliwością będzie czekała na to, aż jej ptaszek znajdzie się w zastawionej na niego klatce. Czy też pułapce. Jak zwał, tak zwał.

- A nie mówiłam, że sam do mnie przyjdziesz? - zapytała z błyskiem w oczach, próbując odebrać mu swoją bieliznę. Teraz, kiedy jej cel został zrealizowany nie potrzebował już jej garderoby w dłoniach. I mimo, że była ubrana w dość obcisłe i cienkie spodnie oraz bluzę, przydałoby się jej ponownie przebrać w pierwotny strój. Dała mu jednak całusa w policzek, ciesząc się niczym dziecko z tego, że nie ma takiej opcji, by mógł być tym razem remis. Ona się tak łatwo nie poddawała. I mógł sobie na to narzekać ile chciał. A jeśli już remis, to patrząc jedynie w ogólnym rozrachunku. Bo ta batalia była z całą pewnością przez nią wygrana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:24, 19 Lip 2010    Temat postu:

Mógłby? Ciekawe... Roy miał już upomnieć się o Lizzy głośniej, gdziekolwiek była, bo zaczynał się nudzić, z znudzony wampir był niezwykle upierdliwą i jęczącą jak zjawa personą. Na szczęście rzadko mu się to zdarzało. Kiedy usłyszał pisk w górze pomyślał że ma amazonkę nad sobą, która właśnie zechciała go zgładzić. Wcisnął się w pień i popatrzył szeroko otwartymi oczami na roześmianą wampirzycę - O jesteś wreszcie... Miałem cię szukać, no ale... - nie będzie skoro sama się znalazła. Dość niechętnie i z ociąganiem, ale jednak przyznał jej rację kiwając głową - Mówiłaś, ale... - nie mógł sobie tak łatwo odpuścić i potrafił się przekomarzać do upadłego - To ja ciebie o moja droooga żono wołałem. Czy podziałały te dzięcioły i padł na ciebie blady strach? - zapytał uśmiechając się odrobinę szerzej. Cwaniak, myślał że się wykpi. Skierował dłonie w tył, czując jak Lizzy chce odzyskać swoją własność - Nie... Ponoć ja to znalazłem. - powiedziała zadowolony z siebie - I buziakiem... Nie wygrasz. - nowa partia, nowe reguły. Stanik został upchnięty w kieszeń bluzy. Wykorzystując sekundową dezorientację Lizzy jej majtki śmignęły podrzucone w powietrzu by też zniknąć w przepastnych kieszeniach. Roy zawiesił sobie torebkę Elizabeth na palcu, zastanawiając się przy okazji co ona w niej nosi że taka ciężka jest. Cofał się powoli przekrzywiając głowę w bok, pokazując swoją zdobycz. Trzeba mu było nic nie dawać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:40, 19 Lip 2010    Temat postu:

Zaśmiała się radośnie w odpowiedzi. Któż by się nie roześmiał w takiej chwili. Nie zwracała na razie uwagi na to, w jaki sposób się do niej zwraca chłopak. Starała się nie zagłębiać myślami w implikacje słowa 'żona'. Jednak to nie dzięcioły ją z tego drzewa zrzuciły a on przychodzący do niej jak po nitce do kłębka. - Ty, Ty. - przytaknęła wyciągając rękę w stronę swojej bielizny. Jednak momentalnie jej biustonosz skrył się w jego jednej z kieszeni. Niepocieszona postanowiła w takim razie wpierw odzyskać tą drugą część. Nim się jednak obejrzała i ona znalazła się schowana w jego spodniach. - Oddaj... - zajęczała uśmiechnięta, przez chwilę skacząc w miejscu jak mała dziewczynka.

Był nieugięty. Nie chciał ulec jej prośbie i zwrócić coś, co należało do niej. Strąciła mu z palca swoją torebkę. Najwyraźniej jakaś partia nie została jeszcze rozegrana skoro chłopak podjął się dalszej gry. Doskoczyła do niego w mgnieniu oka, stając tuż przed nim. - Na peeewno? - przeciągnęła to słowo tym razem wpijając się w jego usta z pożądaniem. Jednym pocałunkiem próbowała wykupić swój okup przetrzymywany przez niego w kieszeniach. Objęła jego szyję, przyciągając go do siebie za kark. Nie mogła mu pozwolić znów jej uciec. Tym razem przylgnęła do niego całym ciałem. Na szczęście była ubrana, więc przynajmniej nie wprowadzała go w stan konsternacji.

Zsunęła swoje dłonie na jego łopatki pogłębiając pocałunek. Mogła go tak próbować przekupić całkiem długo. Gdyby tak zawsze miało być, z przyjemnością płaciłaby za wszelkie zdobyte przez niego fanty. - Roy, kochanie, - odezwała się po dłuższej chwili - oddaj mi proszę bieliznę... - mruknęła ponownie wpijając chciwie swe usta w jego wargi. Zaczęła błądzić językiem w ich wnętrzu drażniąc go, aby jej uległ.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:00, 19 Lip 2010    Temat postu:

- E. Eee... - powiedział kręcąc głową. Nie chciał oddać. I nie podziałały na niego nawet to zabawne podskoki czy przesłodki uśmiech, który pojawił się na twarzy Elizabeth. Pożałował torebki, bo prócz bielizny poupychanej w jego kieszeniach, była jego kolejną kartą przetargową, ale teraz Lizzy miała ją chyba za nic. Przyszło mu bronić kawałka szmatek. I to jeszcze przed czym bronić! Nie był już taki pewien czy 'na pewno' bo błyszczące oczy Elizabeth miały w sobie coś takiego że cofnął się jeszcze o krok i zapomniał o jej torbie. Zapewne chciał z siebie wydusić coś o tych dzięciołach, że teraz ktoś inny padał ich ofiarą. Ofiarą... Ofiarą nie był, chyba że losu. To jednak też nie do końca. Nie opierał się Elizabeth, pierwszy raz w życiu okazując wobec niej żywe pożądanie. Wolne dłonie wsunęły się pod materiał bluzy wampirzycy wodząc po idealnym, gładkim ciele. Chyba zacznie jej podkradać rzeczy częściej. Kiedy przerwała Roy natychmiast się opamiętał, jakby z otwarciem oczu przypominał sobie o tym i owym. Całkiem matczynym gestem poprawił jej bluzę, by przypadkiem nie miała odkrytego krzyża, choć to miało nikłe znaczenie - No... - nawet jak chciał to nie mógł powiedzieć jej tego ze odda. Kolejna chwila zapewnienia wystawiła go na próbę. Wyciągnął stanik z kieszeni i pacnął nim z rozmachem Elizabeth po głowie - Ogłaszam kapitulację! - zawołał śmiejąc się i szperając za dolną częścią bielizny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:27, 19 Lip 2010    Temat postu:

Już myślała, że będzie wielce niepocieszona z powodu utraty bielizny. Roy opierał się jej i te wszystkie mizdrzące się przed nim uśmiechy i trzepotania rzęsami na niewiele się zdawały w obliczu tego, jak chłopak obstawał przy swoim niezmiennie upierając się, że nie odda jej ani dolnej, ani górnej części bielizny. Skrzywiła na krótki moment usta, wyginając go w pełen niezadowolenia dziubek, ale po tym spróbowała skoro nie optycznej, to fizycznej przemocy mającej przynieść oczekiwany przez nią skutek.

Przyjemny dotyk jego dłoni błądzących po jej bokach pod bluzą spowodował, że ona również prawie zapomniała na chwilę o prawdziwym powodzie dla którego z taką zapalczywością zabrała się za scałowywanie z jego ust smaku jego pocałunków. Mimo tego, że przez moment myślała o tym, że nie ma szans na odzyskanie swoich rzeczy, to jednak nawet w setnej sekundy czując ciepło jego palców przemykających się po jej skórze nie żałowała swojej prawdopodobnej straty. Musiała się jednak zadowolić ledwie tym drobnym gestem, bowiem chłopak dość szybko przestał. Próba namówienia go na kontynuację negocjacji na niewiele się zdała, bo już się zorientował w jej podstępie. Albo przynajmniej na tyle opanował, że nie pozwolił na nic więcej. Szkoda.

- Aaaj! - zapiszczała, gdy pacnął ją w głowę jej własnym elementem garderoby. - A to za co? - zawyła śmiejąc się z tego jak jej przyładował odskakując niemal od niej na krok, by stworzyć choć niewielki dystans między nimi. - Bezwarunkową i ostateczną? - zapytała pochylając głowę i przyglądając mu się uważnie spod uniesionych lekko brwi. Dwa do jednego. Dogrywka najwyraźniej była przez nią wygrana. I to chyba podwójnie, bowiem wciąż czuła ten dreszcz, który ją przeszedł czując na swym ciele jego spragniony dotyk.

Chwyciła w jedną dłoń swój stanik, czekając aż chłopak odda jej drugą część, o którą tak usilnie starała się powalczyć. Wyciągnęła wolną rękę w jego stronę rozchylając palce i odsłaniając wnętrze swej dłoni. Gdy tylko ją otrzymała, pochyliła się jeszcze raz nad nim dając mu krótkiego całusa w kącik ust z melodyjnym - Dziękuję - rzuconym w jego stronę. Zaraz po tym obróciła się zgrabnie jednym, płynnym ruchem i zbierając torebkę z ziemi a zaraz za nią i sukienkę. Zniknęła mu moment później z oczu, chowając się za drzewem, by się ponownie przebrać w sukienkę. Dopiero, gdy jej spodenki i bluza trafiły do wnętrza jej przepastnego worka a buty na jej stopy, wyszła ponownie do Roya uśmiechając się niewinnie. Wyciągnęła do niego dłoń i niewinnie, jakby nic się nie stało rzuciła. - Idziemy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:48, 19 Lip 2010    Temat postu:

- Za żywota. - odparł zadziornie - Za to że... Latasz półnaga po lesie... - teraz to już wymyślał, bo przecież widział w co była ubrana, co najwyżej mógł się doczepić o długość spodenek, ale ta najzwyczajniej w świecie mu odpowiadała - Za to ze narażasz biedne dzięcioły na zawał - tutaj miał na myśli jedynie ptaki - Za to że nie zaśpiewałaś ze mną tylko chowałaś się w liściach. - a on przecież tak bardzo się starał i chyba więcej tego nie zrobi, kiedy spotkał się z tak marnym odzewem z jej strony - Za to... - zamyślił się na moment, bo zabrakło mu czegoś. Lista jego zażaleń była całkiem długa - Za to że zwiałaś. Za to że tak podstępnie mnie prowokujesz. I w końcu za to... Że się czepiasz o moją kapitulację, zamiast ją uszanować i przemilczeć sprawę. - bo dla faceta, to był koniec świata. Roy nie brał tego do siebie, choć może nie wyglądał, a nie jeden spaliłby się ze wstydu i zżymał w głębi z siebie ze wściekłości że nie poradził sobie z czymś tak kruchym i słabym jak kobieta. Wyciągnął to co miał w kieszeni i oddał wampirzycy jej własność - Ależ proszę. - powiedział przesłodzonym tonem z szerokim uśmiechem na ustach. Przyjemność była obustronna. W czasie gdy Elizabeth się przebierała Roy chcąc wypróbować inną perspektywę stanął na rękach po chwili przeklinając samego siebie bo telefon wypadł z kieszeni bluzy. Stojąc już normalnie i chuchając na telefon, by pozbyć się z niego wszelkich zanieczyszczeń spostrzegł Lizzy i ten jej specyficznie niewinny uśmieszek, który mówił pewnie 'jestem lepsza cwaniaczku'. Roy przyjął to z pokorą i skinął głową - Idziemy tylko... No dobra. - schował telefon do bezpieczniejszej kieszeni spodni i ujął dłoń Elizabeth.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:01, 19 Lip 2010    Temat postu:

- Za żywota? - zdziwiła się lekko. Niby czyje? Żadnego nie tknęła. - Oj! Jaka tam zaraz półnaga... - próbowała się bronić - Tylko przez moment. I to zasłonięta przed wzrokiem niepowołanych... - dalej obstawała przy swoim. Była czysta jak łza. Hipopotama w gnojówce, ale cóż, kto by tam się spoglądał na to czyja łza, prawda? - Wcale nie narażam! - zajęczała wywracając oczami w górę. No przecież nie defilowała przed nikim topless. Nie mógł mieć do niej o to pretensji. - I lepiej bym nie śpiewała z Tobą. Mój wokal jest... mocno alternatywną wersją. I to najlepiej dla głuchych. - zaśmiała się komentując swój głos i ewentualne śpiewy, które mogłyby być odczyniane za sprawką jej krtani. To nie był dobry pomysł pozwalać jej choćby spróbować popisów wokalnych a co dopiero dać jej pójść na całość.

- Oj Roy... - mruknęła obejmując go za szyję - Chyba nie gniewasz się na mnie za to, że chciałam byś do mnie przyszedł... Przecież ja tylko tak przebiegłam kawałek po lesie. Zdeptałam kilka gałęzi. I sprawdziłam z wysokości gdzie jesteś. No przecież to nic takiego. - dodała jakby na serio mówiła o czymś całkowicie niewinnym. - A potem dałam Ci całusa w przeprosiny. Źle Ci? - zapytała słodkim głosem niewiniątka.

- Tylko co? - zapytała gdy rzucił w jej stronę słowa, chowają aparat do swej kieszeni - Co chciałeś powiedzieć? - zapytała ściskając jego rękę i ruszając z nim dalej w głąb lasu na spacer. W końcu w tym celu wyszli z chaty Dagome.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:20, 19 Lip 2010    Temat postu:

- Zasłonięta przed wzrokiem niepowołanych, yhm... - to Roy jej dziękuje bardzo, bo wyszło na to że to on był 'niepowołanym nr. 1' w tym lesie. Nie wywlekał tej kwestii obiecując sobie kiedyś za te słowa na Lizzy odbić. Akurat on zainteresowałby się tą łzą i to jeszcze bardzo zainteresował. Poddał szczegółowej analizie jej skład i oddzielił każdy brudny skrawek jej małych szwindli. I chyba tej źródlanej czystości by się nie dopatrzył - Och, serio? A mój to co? Klasa światowa? Daj spokój. Nie możesz chrypieć gorzej niż ja... - powiedział takim tonem jakby wyjaśniał jej oczywiste - I na pewno ułożyłabyś lepsze rymy, bo moje były okropne. - tam się nic nie rymowało, no może początek bo nie był tknięty niszczycielskim geniuszem Roy'a. Wampir właśnie wyglądał na takiego z lekka rozgniewanego. Kręcąc nosem i wodząc wzrokiem wszędzie byle tylko nie patrzeć na Elizabeth wysłuchał tłumaczeń wampirzycy z miną pokerzysty - No... Nie wiem... - zaczął tonem profesora, który zastanawia się czy wpisać w indeks gładką trójkę czy trójkę z plusem - Nie wiem... - zamlaskał - Za tego całusa ma pani plusa. I niech pani nie chodzi za mną prosząc o zaliczenie... - to już zabrzmiało szalenie dwuznacznie i Roy powiedział to nim pomyślał. Mówił ciągle jednak w kontekście oceny, więc nie było się czym spinać. Przynajmniej według niego tak to wyglądało - Tylko schowam telefon, oj Lizzy... - mruknął wzruszając ramionami - A im dalej w las, tym ciemniej. Zobaczymy jak mieszkają Denali?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:48, 19 Lip 2010    Temat postu:

- No. - przytaknęła może mało elokwentnie - Na wypadek gdyby jednak ktoś szedł po lesie... - mruknęła wesoło. Ona wcale nie uważała go za osobę niepowołaną. Inną całkiem sprawą stało się to, że dziewczyna zaczęła się wstydzić przy nim swojej nagości. A to było u niej dziwne. No, ale mniejsza o to. - Zapewniam Cię, że było by znacznie gorzej. - pokiwała głową z pewnością siebie. - Ty chociaż ćwiczysz na co dzień swój głos a ja... dygam i kręcę się jak pozytywka. - stwierdziła komentując swój balet.

Jej mina lekko zrzedła, gdy usłyszała słowa o zaliczeniach. Mógłby się wreszcie zdecydować. A ponoć to kobiety miewają kompleks średniowiecznej księżniczki. 'I chciałabym i się boję". Raz w jedną, raz w drugą. Wpierw mówi jej nie a potem znosi zakazy. Porem kręci nosem, że jednak lepiej by było, gdyby za daleko się nie posuwała a kolejno daje do zrozumienia, że już nie ważne są wszelkie obostrzenia. Sam przeskakuje pewien etap a w ostateczności mówi 'halt' nim tak na prawdę cokolwiek zrobiła. No niech go ściśnie. Nie... nie będzie się nad tym zastanawiała. Miała już dość innych problemów i następny wcale nie był jej potrzebny. Pokręciła tylko głową z rezygnacją. Wcale nie chciała nic więcej. Nich i tak będzie. Może to i lepiej?

Zgodziła się na to, by schował spokojnie swój telefon, który nie wiedzieć czemu nagle znalazł się poza jego kieszenią. - Eee... - mruknęła coś nieartykułowanego, gdy zaproponował przechadzkę w poszukiwaniu domostwa tutejszej wampirzej rodziny - Kawałek można się przejść, ale wpraszać się? - wcale nie była do tego przekonana. - Nie... Może lepiej nie... - zajęczała ze swoistą dla siebie swobodą. - Nie wypada chyba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:40, 20 Lip 2010    Temat postu:

- No. - tym bardziej że prócz nich nie było tutaj żywej duszy, chyba że mogłaby się bać o sprowadzenie na złą drogę wiewiórek. To wtedy miała świętą rację. I Roy nie miał się absolutnie o co czepiać - Jakie ćwiczę? Mówię tak samo jak ty czy ktokolwiek inny i to nie są żadne ćwiczenia. Wierz mi, tak po prostu... Ale co do rymów nie zaprzeczyłaś, więc... Ile miałaś z angielskiego? - zapytał z przebiegłą miną chcąc z niej wydusić jakąś rymowankę, choćby dla dzieci, prostą i sensowną. Ładnie to nazwała 'kompleks średniowiecznej księżniczki'. To jak wróci do domu i zobaczy ten miecz porzucony na podłodze, bo Angela zapewne palcem nie kiwnęła by go sprzątnąć, to tylko się utwierdzi w swoich przypuszczeniach. I nikt nie powiedział stop. Mowa była o ocenach. I tylko o ocenach. Trzeba się było nie doszukiwać drugiego dna, tam gdzie go nie ma. Poza tym Roy jako długo i blondwłosa księżniczka zerkająca z okna wieży miałby w sobie coś. A Elizabeth na białym koniu wyglądała by bardzo dumnie - Nie powiedziałem że chcę się wpraszać, wcale nie. Jak stwierdziłaś, spacerkiem, a przy okazji rzucić okiem. Aż tak mnie nie interesują, poza tym nawet mi by było głupio wpaść tam i zacząć ' Siemka, chciałbym wam zadać parę pytań w temacie koligacji rodzinnych i tego jak żyjecie...'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:29, 20 Lip 2010    Temat postu:

On też wyjątkowo elokwentnie odpowiedział. Najwyraźniej oboje podchodzili do tego tematu jak do jeża. Ciężko było znaleźć odpowiednie słowa. Zwłaszcza, gdy i ona i Roy starali się nie drążyć niepotrzebnie wątku. Elizabeth uśmiechnęła się do niego lekko znów omijając jakąś gałąź stojącą jej na drodze. Jakoś nie chciała nią dostać w twarz, gdyby niefartownie ją odgięła. - Oj nie, nie, nie! - jęknęła - Nie ma opcji. Żadnych rymów. Chyba, że o podwórkowe Ci chodzi. - mruknęła. Ona nie nadawała się do żadnej poezji. I do żadnych rymowanek. Nie miała do tego drygu kompletnie i chyba lepiej, by nikt nie musiał tego w razie czego słuchać. - No generalnie, to.. - zaczęła drapiąc się lekko za uchem - Zależy czy pytasz o literaturę angielską czy o gramatykę. - odpowiedziała wykręcając się od odpowiedzi.

Co miała mu powiedzieć? Że nigdy z nauką czegokolwiek nie miała problemów? No prawie nigdy. I że żaden język nie sprawiał jej nigdy problemów? Zwłaszcza ten ojczysty. Kaszka z mleczkiem dla niej. Jakby przychodziła na zajęcia tylko po to, by rekreacyjnie przesiedzieć parę godzin ze znajomymi i wynudzić się przednio. Gorzej u niej było z naukami ścisłymi. Fizyką, Chemią czy Matematyką można ją było torturować nie gorzej niż gdyby się ją usadziło na izbie przesłuchań w więzieniu w Guantanamo. Okropielstwo. Powinni zakazać takich przedmiotów i nie męczyć nikogo, skoro mu cyferki nie wchodziły do głowy. Z resztą po to wynaleziono takie cudowne urządzenie jak komputer, by ten za kogoś liczył. Było tyle przyjemniejszych rzeczy, które można było sobie migusiem przyswoić a nie dusić się pod ciężarem całek, pierwiastków do pięćdziesiatej potęgi i liczb nierzeczywistych. Albo urojonych co jeszcze lepsze.

Owszem, nikt z nich nie powiedział stop. Ale samym zachowaniem przywoływania się do porządku i ogłoszoną bezwzględną kapitulacją chłopak dał jej do zrozumienia, że wciąż bariera między nimi istnieje. Lizzy miała taką cudowną zdolność do zamartwiania się czymś czym nie powinno się martwić. A jak nie było powodu, to sama go sobie w try miga znajdowała. I eskalacja w jej głowie tak szybko następowała, że momentalnie błahy drobiazg rósł do wielkości gigantycznego dylematu zapełniającego wszystkie myśli. Potrafiła to robić wręcz po mistrzowsku. - Nooo tooo... - zastanowiła się przez chwilę, gdy wspominał o obejrzeniu sobie domostwa Denali - Niech Ci będzie. Jeśli tylko znajdziemy je, bo ja nie mam zielonego pojęcia gdzie zamieszkują. A przeczesywać cały las tylko po to, by je odnaleźć to chyba bez sensu, nie? - rzuciła.

- A tych Twoich dzięciołów i innych zwierzątek nie ma co się pytać o drogę, bo i tak nie powiedzą. - zaśmiała się pod nosem lekko, puszczając jego dłoń tylko po to, by objąć go pod ramię. Tak byla bliżej niego i przyjemniej się spacerowało. - Nie... Tak to nawet i ja bym nie zrobiła. - odrzekła, gdy stwierdził, iż nie wprosiłby się do kogoś tylko po to, by przeprowadzić z nim wywiad o jego codzienności. - A tak w ogóle... - zmieniła nagle temat po prostu wtrącając swój komentarz - To było miłe. I przyjemne... To, co zrobiłeś. - stwierdziła wspominając jego dłonie na jej ciele. Podobało jej się i tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:32, 20 Lip 2010    Temat postu:

A co takiego miał odpowiedzieć? Przytaknął jej. Nie wypadało się obrażać, o to że nie jest godzien, że został zakwalifikowany jako 'niepożądany'. Ogólnie chciał jej dać spokój, bo przecież dość przeszła już ostatnio, więc w swojej wyrozumiałości uznał że tak będzie lepiej i nawet co kąśliwsze żarty z tego powodu odsunął od siebie. Miała sobie spokojnie wędrować u jego boku, a nie tłumaczyć się z tego dlaczego, nie chce się przy nim przebrać, tylko chowa się za drzewo. Roy uważał że wystarczyło by gdyby się skromnie odwrócił, ale nie czas teraz na takie dysputy według niego. Był raczej wdzięczny że nie może znać jej myśli. Chyba by się przeraził z powodu tego jak mylnie odczytuje wszystko i jak wyolbrzymia, bądź co bądź, zwykłe żarty. Przestałby się odzywać, to pewne, ale co by było wtedy. Masakra - Przecież nie o poezję wysokich lotów. Nigdy nie bawiłaś się w rymowanki? Matko, to co ty robiłaś jak byłaś mała? W co graliście z bratem? Na pewno do tego było coś rymowanego. Ale się wykręcasz! - zawołał oburzony jej pytaniem - Nie gadam z tobą. - zajęczał przeciągle i naburmuszył się jak dziecko - Co to za różnica? Literatura czy gramatyka? Byłaś cienka z jednego leżałaś z drugiego i odwrotnie. Chyba że... - zaczął patrząc na Elizabeth - Mam przed sobą geniusza i stwierdzasz że lepiej się nie przechwalać, bo... Jeszcze mnie zgasisz. - z nią to wszystko było możliwe. Uśmiechnął się pod nosem zastanawiając czy nieopatrznie ale jednak trafił z dziesiątkę. I zaraz mu się uświadomi, jaki to głupiutki jest - Nie będziemy przeczesywać lasu, masz rację to bezsens. Hej... Nie naśmiewaj się z moich nowych kolegów. - mruknął broniąc dzięciołów i wiewiór - To równi goście, na pewno ich polubisz. - dał się bez większego 'ale' ująć pod ramię. Dziwnie zapewne wyglądali wędrując nocą, po lesie. Elizabeth jeszcze w tej sukni o wyrafinowanym, czerwonym kolorze i z torebką. Nieprzeciętna para - A co konkretnie masz na myśli? - gdyby miał syndrom narcyza odparł by z zadowoleniem i dumą w głosie: 'Miłe, przyjemne? Wiem że cieszysz się z tego iż w ogóle przyszedłem na świat!'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:29, 20 Lip 2010    Temat postu:

No właśnie w tym cała rzecz, że i Lizzy i Roy mieli od groma dobrych chęci a tylko jakoś tak samo wychodziło, że się chyba czasami nie dogadywali. Rozmijali się w oczekiwaniach bądź też po prostu interpretacjach swoich słów i nijak im nie udawało się porozumieć. Czasami chyba lepiej by było, gdyby walili prosto z mostu a nie plątali się i kręcili starając się ująć każde zdanie w ich mniemaniu jak najdelikatniej. Wprowadzało to tylko ogólne zamieszanie, które każdemu z nich było całkowicie niepotrzebne. I wcale Roy nie został tym razem zakwalifikowany jako obiekt nieprzewidziany w roli tego, który mógłby ją oglądać nie do końca ubraną. A z resztą... Cała sprawa była idiotyczna. Bo dla Elizy pokazanie mu się tak, jak ją natura stworzyła nie robiło kompletnie żadnej różnicy pod warunkiem, że owa nagość nie stała by się dla niej krępująca. I tyle. Po sprawie. Zupełnie niezrozumiałym było to, czemu oboje z tego robili takie halo. Przecież będąc z kimś pewne sytuacje były nieuniknione a zakrywanie się w czador czy burnus było kompletnie nielogicznym kiedy to właśnie widok kawałka odkrytego ciała mógł przynieść więcej przyjemności niż dyskomfortu. Dla kogokolwiek z nich.

- Uczyłam się baletu. Albo zakuwałam języki obce. - prychnęła - A w co graliśmy? W berka, w chowanego, w... 'zrób na złość bratu' albo też w ciepło-zimno. - rzuciła odpowiadając na jego pytanie o to co w dzieciństwie robiła. - Uwielbiałam chować Jim'miemu jakieś rzeczy, których potem nie mógł za nic znaleźć. Kiedy jego wkurzenie tym faktem narastało do rangi demonicznego szału zaczynał mnie gonić po całym domu. Kończyło się to zwykle dla mnie zwisaniem za jedną nogę przez barierki na schodach, z głową w dół i jego skarżeniem się wujowi jaka to zła jestem. - zaśmiała się - Albo bitwą na poduszki. I żadnych rymowanek. Chyba, że takie, które naśmiewały się z dziewczyn, z którymi raczył się spotykać. - wyjaśniła - Byłam kiedyś dla niego niezłą zołzą. - dodała śmiejąc się do własnych wspomnień. - Oj no nie wykręcam się, wcale... - zajęczała widząc naburmuszoną minę Roya. - Nie... Nie jestem i nie byłam żadnym geniuszem. Nauki ścisłe zawsze u mnie leżały i kwiczały. a żebyś Ty wiedział ile mi zajęło wykucie na pamięć tabliczki mnożenia... - rzuciła wywracając oczami w górę - Chyba tylko zaliczenie pasa w... zadek mobilizowało mnie do nauki tego. Już chyba wolałabym wyryć się na blachę dziesięciu tomów encyklopedii czy słowników niż jednego, durnego schemaciku podziału wiązań atomowych z chemii czy regułki na fizykę. A przez różniczkowanie o mało co bym raz nie zdała roku. - pokręciła głową potakująco z westchnięciem. To były czasy...

- Ależ ja się nie śmieję. - stwierdziła rozszerzając oczy jakby była mocno zdziwiona oskarżeniem w jej stronę kierowanym. - Jestem całkowicie poważna. I daję słowo, że nie mam nic do kolegi dzięcioła. Żadnego. - zastrzegła starając się nie parsknąć śmiechem. Kąciki jej ust jednak drgały psując cały poważny efekt jej wypowiedzi. Cóż, dobrze wyglądali. Nie ma to tamto. Jak na parę przemykającą się wśród drzew niczym nocne zjawy wyglądali wyjątkowo przyzwoicie. Nawet i twarze mieli stosownie blade. Tylko nie zawodzili. No, przynajmniej jedno z nich. - Twój dotyk... - mruknęła spoglądając gdzieś, na jakąś mijaną przez nich właśnie gałąź. - I smak ust i... - sapnęła cicho pod nosem - I to jak mnie objąłeś. - dodała kładąc mu na ramieniu swój policzek. O takich sprawach wygodniej się mówiło spoglądając przed siebie. - Mógłbyś tak częściej. - rzuciła starając się to powiedzieć swobodnym głosem, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. Zawsze była lepsza w działaniu niż oratorstwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:52, 20 Lip 2010    Temat postu:

W tym był chyba cały ich urok. Przynajmniej jedno, pozostając tajemnicą dla drugiego, nie mogło się zbyt szybko znudzić. Takie kręcenie się wokół tematu dawało niekończąca się ilość wątków pobocznych i przemyśleń. Nie nudzili się będąc obok siebie, to pewne. Roy popatrzył na wampirzycę zdziwiony bo ile można się było uczyć tańca, albo uczyć języka obcego? Pasja pasją, a dzieciństwo dzieciństwem. Chyba że Elizabeth doskonale się bawiła dygając przy drążku w tej zabawnej sukieneczce sterczącej niczym czasza parasola, jak Roy mogąc obejrzeć kolejny odcinek kreskówki. Chyba nie polubili by się z dzieciństwie. Tym bardziej gdyby to jego miała doprowadzać do szału i chować mu zabawki - Taa? Były takie rymowanki? Przypomnij sobie, pośmiejemy się, no proszę Lizzy... - zajęczał jej do ucha. Zawsze lubił gry słowne, czy wymyślanie czegokolwiek by ułatwić życie sobie lub utrudnić innym. Niezła zołza. Gorzej jak jej się przypadkiem nawróci. Roy zadrżał kiedy tylko tak pomyślał - O tak... - mruknął szorując się po nosie - Nauki ścisłe są dla wybranych a to znaczy nie dla mnie. Też tego nie lubiłem. - on oczywiście wolał geografię. I mapy - Ale my nie o tym, a o angielskim, ale skoro tak to pewnie miałaś najwyższe stopnie... - podsumował nie potrzebując już jej informacji bo sam wysnuł odpowiednie wnioski - Na prawdę? Nie masz? A jak ich zaproszę na korniki ze szafy w No Name to jakoś im wybaczysz bałaganiarstwo, hm? - zapytał trącając wampirzycę łokciem w żebro - No powiedź Lizzy, że wybaczysz... - mruknął szczerząc się do niej nieprzyzwoicie szeroko. Dostał również wyjaśnienia jakich się domagał - Jesteś sprzeczna. - powiedział i wytłumaczył - Mówisz że mógłbym częściej, a wzruszasz ramionami. - dogódź tu takiej. Ale się czepiał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:36, 20 Lip 2010    Temat postu:

Pytanie tylko które dla którego było ową większą tajemnicą. Bo Roy zaskakiwał Elizabeth prawie na każdym kroku. Nie mogła by narzekać, że się nim zbyt szybko znudzi. Z każdą chwilą coraz bardziej się do niego przywiązywała. I coraz łatwiej jej przychodziło określanie swoich uczuć do niego. Już nie było takiej pustki w jej myślach. I nie jąkałaby się jak wariatka, gdyby przyszło jej powiedzieć co do niego czuje. Ot, wyrzuciłaby z siebie wszystko i tyle. A to w jej wykonaniu była ogromna zmiana.

- O rany... - zastanowiła się próbując sobie przypomnieć czym tam katowała swego brata. Nie było łatwo to odkopać ze swojej ulotnej pamięci. - No chyba standardem była 'zakochana para Jam'mie i..." tu wstaw imię koleżanki, przyjaciółki czy jakiejkolwiek innej dziewczyny, która zjawiła się w okolicy mego brata. Ale to już tradycja, chyba u wszystkich. - przesunęła palcami po swoim czole w zastanowieniu. Kiedy nachylił się nad jej uchem, od jego ciepłego oddechu aż się wzdrygnęła. - Była kiedyś taka Camille. Czy jak jej tam było. Uwielbiałam ją przedrzeźniać. Nie przypomnę sobie w tej chwili co ja tam o niej mówiłam, bo serio, nie pamiętam. Ale jak dziś mam przed oczami to jak po jej wyjściu latałam za bratem i udałam te jej kacze usteczka kiedy je wypychała do przodu, o tak... - tu pokazała o co jej chodziło - i mówiła Jam-jam, bo tak zdrabniała jego imię, zrób proszę to. Zrób proszę tamto... A on skakał na jednej nodze. Och, ile on musiał znosić przy mnie. - pokręciła głową.

- Nie, wcale nie miałam dobrych stopni. Były wystarczające. I tylko tyle. Oby tylko zaliczyć semestr. Zawsze mi wszyscy powtarzali, że 'jestem zdolna, ale leniwa' i że 'na pewno stać mnie na więcej'. - rzuciła - A mnie tak dobrze było. Po co się było wysilać czy wychylać za bardzo jak potem więcej od ciebie chcieli. A tak? Bezpiecznie i spokojnie... Można było wszystko zrobić. - wyjaśniła swoje asekuracyjne podejście do większości rzeczy. Co nie zmieniało faktu, że jak przysiadła do nauki, to zaliczała na najwyższych notach. Zawsze tak było. Większość rzeczy robiła na ostatni gwizdek. A wtedy wszyscy się dziwili jak tego dokonała.

- Hymmm... - rzuciła głośno zastanawiając się nad odpowiedzią - Tak, wybaczę. Korniki mogą wyjeść. Ale jak mi całą szafę zniszczą, to się z nimi policzę. I z Tobą za kolegów również. - odrzekła wyszczerzając się w równie szerokim uśmiechu.

- Ja? Sprzeczna? - zdziwiła się spoglądając się na niego z niejakim zaskoczeniem. Westchnęła wywracając oczami po czym obróciła się do niego twarzą, przechodząc przed niego i wbijając w jego źrenice swój wzrok. - No dobra. Chcesz dokładnie, to będziesz miał dokładnie. - sapnęła jeszcze łapiąc go za obie ręce - Lubię Twój dotyk. Nawet bardzo. - położyła sobie jego dłonie na swoich biodrach - Uwielbiam czuć Cię blisko siebie. - przesunęła jego ręce bardziej za siebie tak, że niemal naprowadziła je na swoje pośladki. Zwolnili przez to kroku a po chwili wręcz zatrzymali, bo ciężko było tak iść. - Szaleję... za smakiem Twoich ust i... strasznie mi się spodobało, gdy mogłam poczuć, że... Że chociaż troszkę Ci się podobam. - dodała przybliżając swoją twarz do niego i puszczając z uścisku jego ręce przeniosła swoje na jego ramiona, dłońmi dotykając jego barków. - No i... Boże! Serio mam mówić dalej, żeby Ci wszystko wytłumaczyć? - zapytała z westchnięciem, pilnując się aby tym razem w nawet jednej chwili nie okazać się sprzeczną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:06, 20 Lip 2010    Temat postu:

To działało w obie strony. Tak samo. Roy dziwił się ile miała w sobie samozaparcia, o wiele więcej niż jakakolwiek z kobiet które znał, a Elizabeth...? No cóż, dziwiła się temu czemu się dziwiła - Nie 'o ranuj' mi tutaj... Przecież cię nie przesłuchuję. - powiedział śmiejąc się cicho, bo to jednak zakrawało na przesłuchanie. Do pełni jego stylu brakowało jeszcze niesienia Elizabeth, ale wszystko da się zrobić w swoim czasie - A tak, to zna każdy... - pokiwał głową sam odkopując w pamięci tysiące takich przypadków. Roy i Elizabeth. To jakoś się nie rymowało. Przynajmniej im nie miał nikt takich złośliwych przyśpiewek nucić. Spoglądał na wampirzycę co chwila słuchając jej opowieści, bo to znów odsłaniało przed nim jakiś mniejszy, czy większy kawałek jej osoby. Roy kiedy zobaczył miną jaką przybrała wybuchnął śmichem. Dobrze że wyszli. Dagome właśnie spadłby z łóżka. I tak ptactwo się spłoszyło, a sowa zahuczała gniewnie - O błagam... Nie rób tak! - rozbawiła go setnie, tak że odsunął się od Elizabeth na bezpieczną odległość zasłaniając się ramieniem, jakby dla obrony przed tym kaczym dziobem - Taak? I co też byś mi zrobiła za koleżków? - zapytał ciekaw na jaką to kare mógł sobie zasłużyć od niej. Chciał wiedzieć z ciekawości. Kobiety znane były z demoniczności, a Elizabeth jeszcze nie miała się okazji na niego dobrze wściec. Ta jego ciekawość kiedyś go doprowadzi do wrót piekieł. Opuścił ramię kiedy wampirzyca znalazła się przed nim i spoważniał odpowiednio do wagi sytuacji, czyli nie bardzo. Słuchał tego co mówiła unosząc nieznacznie jedną brew w górę, co pewnie znaczyło że nie dowierzał - Elizabeth... - zamruczał cicho - Ależ ty mi się okropnie podobasz... - zapewnił wampirzycę dodając do tego pocałunek, mówiący w tym temacie wszystko. Nie powinna po nim narzekać na jego oziębłość - I serio. - mruknął uśmiechając się lekko, by po chwili skubnąć skórę na jej szyi - Nie musisz mówić nic więcej. Bo teraz mi wszystko wyśpiewasz! - zawołał śmiejąc się zdradziecko. Korzystając z położenia swoich dłoni poderwał lekko Lizzy i usadził na swoim biodrze niczym małą dziewczynkę - No to proszę! - powiedział patrząc na zaskoczoną wampirzycę - Pani nam powie dlaczego jestem taaaki fajny? - może jednak miał coś z tego narcyza...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:59, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Czemu mam tak nie robić? - zapytała jeszcze raz wykrzywiając usta w owy zmyślny dziubek. - Roy, skarbie, powiedziałbyś mi czemu to takie jest śmieszne dla Ciebie. - rzuciła naśladując Camille niemal idealnie. Nawet i cała mimika jej twarzy zmieniła się przy tym odpowiednio. Niegdyś do obłędu potrafiła powtarzać zachowania tej dziewczyny, więc ciężko było wypaść z wprawy. - Kazałabym Ci... całymi dniami spoglądać na taką moją minę. - rzuciła po chwili śmiejąc się z reakcji chłopaka. Ciężko było stwierdzić czy taka groźba kary za skrzydlatych koleżków rozwalających tą fajną szafę byłaby ciężka do zniesienia.

- Albo coś bym tam jeszcze wymyśliła gorszego. O! Zrobiłabym Ci karczemną awanturę rozbijając Ci wiekową wazę. Masz jakąś w swojej kolekcji ceramiki, prawda? - dawała się ponieść fantazji - Albo... W ramach kary tą Twoją kanciapkę przerobiłabym na śliczny, obrzydliwie słodziutki różowy pokoik z falbankami i koronkami na każdym centymetrze kwadratowym pomieszczenia. O! To byłoby świetne! - podsumowała swój pomysł. - I zamiast ciemnego drewna na podłodze miałbyś prześliczny puchaty dywanik z kwiatuszkami. - wyszczerzyła się we wrednym uśmiechu, chociaż niszczonym momentalnie przez szeroki uśmiech jaki się pojawił na jej twarzy. - Pasje taka opcja? - zapytała przyglądając mu się z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

Uspokoiła się dopiero, gdy znalazła się przed nim. Jego pocałunek z całą pewnością pozwolił jej się upewnić, że jednak musiała być prawda w tym co mówił. Zamruczała cicho poddając się jego ustom, by po chwili przechylić lekko swą głowę w bok pozwalając mu się zsunąć po jej szyi. Jego zdradziecki śmiech i to, co zrobił zaraz po tym rozbawiło ją. Prawie pisnęła mu do ucha czując się unoszona. Objęła go jednak udami dziękując w duchu żonie Dagome, że nosiła niegdyś takie sukienki, w których było możliwym wygodne poruszanie się. Przynajmniej materiał nie zblokował jej kolan. Chwyciła tylko nieco pewniej go za szyję dla samej pewności, że nie spadnie. - Ano dlatego... - zaśmiała się lekko tuszując swym głosem swoje zaskoczenie - ...że mi się bardzo podobasz. Dlatego, że niezmiennie Cię pragnę, z każdym dniem coraz bardziej. - dodała rozbawiona - I pewnie dlatego, że... - tu umilkła na moment, pochylając się twarzą nad jego szyją. W tej pozycji nie trudno było dosięgnąć nawet i jego karku. - ...że zakochałam się chyba w Tobie do szaleństwa. - przyznała się delikatnie zębami przygryzając jego skórę, by podrażnić choć trochę jego szyję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:18, 20 Lip 2010    Temat postu:

Roy zamrugał i stwierdził sadystycznym, bezwzględnym tonem - Bo wyglądasz jak idiotka. I to strasznie wkurzające jest, ale to już pewnie wiesz skoro brat trzymał cię później za kostkę... Bardzo mądrze robił. - stwierdził prostując się pewnie. Chyba powinien mu współczuć takiej siostry i złożyć wyrazy uszanowania za to ze wytrzymywał i sprowadzało się tylko do wieszania za kosteczkę. Ale z drugiej strony właśnie sobie uświadomił ze zamierza spędzić z Elizabeth o wiele więcej czasu niż James, więc i jego należało dopingować i modlić się by wytrwał, choć narazie nie przejawiał problemów - Oooo... - zaczął mrużąc oczy. Kara była straszna. Po chwili parsknął śmiechem i pokręcił przecząco głową - U mnie to co możesz potłuc to jedynie kubki. - i płyty połamać mu mogła, o zgrozo, dobrze że nie powiedział. Nie dawał jej broni do dłoni niepotrzebnie. Szczeka mu opadła kiedy roztoczyła przed nim swoją własną, karcerową jakby, wizję kanciapy - Skończ. - powiedział prawie że rycząc ze śmiechu. Miała wyobraźnię, to fakt - Nie zrobiłabyś mi tego... - powiedział kręcąc powoli głową wpatrzony w Lizz z całkiem nieźle udawanym niedowierzaniem. Kiedy już siedziała sobie na jego ramieniu w najlepsze odchylił głowę w tył by wysłuchać dokładnie wszystkich zdań wychwalających go pod niebiosa. Kiwał przy tym głową, wpatrzony w las przed nimi jakby pewny tego wszystkiego co powiedziała i jakby nie było to dla niego żadnym, nawet najmniejszym zaskoczeniem - Jaaa... Do szaleństwa? - zajęczał - To zamkną mnie za to że bałamucę młode laski! - straszna perspektywa, okropna wręcz. Więzienie by upadło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:41, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Jak idiotka mówisz? - odpowiedziała buńczucznie - Widać mój brat lubował się w takich, bo z tą lalką gził się dobre pół roku jak nie lepiej. - odpowiedziała - I jakoś jej przez te barierki nie wywieszał jak mnie. Co najwyżej męczył ją... w inny sposób, aż błagała, by przestał. - dodała kompletnie nie przejmując się jego tonem głosu.

- A mogły by być i kubki. I wszystko, co tylko dało by się stłuc. Ale i tak twierdzę, że ostatnia opcja była by najbardziej efektywna. - rzuciła - Tak więc, - orzekła gdy tylko Roy nakazał jej skończyć wskazujący palec unosząc w groźbie w górę - Wszelkim dzięciołowiznom wara od tej fajnej szafy! - dokończyła - Załóż się. - próbowała go podjudzać - Albo spróbuj, wpuść dzięciołki to zobaczysz czy bym wykonała swoją groźbę. - zaszantażowała siląc się na to, by wyglądać jak najbardziej przekonująco. Nie wychodziło jej to jednak za bardzo, bo uśmiech pełzający po jej twarzy psuł każdy, nawet najlepiej odegrany efekt.

- No to Cię zamkną... - stwierdziła spokojnie - Będę Cię odwiedzać wtedy na tych widzeniach, czy jak to tam się zwie w pierdlu. No chyba, że tam poznasz sobie przyjaciela. - uniosła ręce w geście poddania się - To wtedy ja się wycofuję. - odrzekła żartując sobie ile się dało. - A teraz... - mruknęła cicho pochylając się nad jego uchem - Postaw mnie na ziemi. Proszę. - dokończyła ze słodkim uśmiechem próbując wymusić na nim ulegnięcie jej błaganiom o znalezienie się ponownie na trawie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:57, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Eche... - przytaknął skapliwie - Obiecaj mi że nie będziesz przybierała takich przesłodkich minek, bo to do ciebie pasuje tak jak, jak... Ogórek do bitej śmietany. - rzekł sądząc że jego porównanie będzie na tyle obrzydliwe by wyplenić z Elizabeth wszelkie chęci nadużywania przeciwko niemu tak specyficznego ułożenia mimiki twarzy. W ogóle to do niej nie pasowało - Dzięcioło... - aż się zająknął, bo w pierwszej chwili nie umiał tego powtórzyć - Dzieciołowiznom?! Obrażasz moich kolegów, a to taka pożyteczna zgraja jest! - oskarżył Elizabeth urażony jej zachowaniem i brakiem wiary - Nie będę się z tobą o nic zakładać. Nie potrzeba mi pokoiku dla Hilotnki u mnie w domu. - odwrócił od Elizabeth twarz i stąpnął na gałąź, która złamała się pod jego stopą przez to dziewczyna zakołysała się niebezpiecznie w jego ramionach. Nacisk na jego szyję natychmiast się wzmógł a Roy sapnął - Przecież cię nie puszczę, bądź spokojna. - zapewnił poprawiając wampirzycę by siedziała pewniej, co i tak zaraz zaowocowało prośbami o odstawienie jej na ziemię - A dlaczego ty nie lubisz jak się ciebie nosi? Przecież to przyjemne. Ponoć. I wracając do odsiadki... Wolę koleżanki, zdecydowanie. I zapewne czekałbym z sercem pękającym z tęsknoty na te kilka godzin z tobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:27, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Ogórek i śmietana? - rzuciła zdziwiona - Łeee. Kiepskie połączenie, rzeczywiście. Ale ogórek kiszony z miodem, to już dobre. - odpowiedziała obracając jego groźbę w apetyczny żart kulinarny. Wcale się nie dała groźbie porównania jej do tak paskudnego połączenia dwóch, całkiem smacznych rzeczy. - A tak w ogóle, to do którego z tych składników mnie porównujesz? Przypominam ogórka czy śmietanę? - zapytała śmiejąc się nieustająco z jego zestawienia. Skąd mu przyszło to do głowy?

- A tam od razu obrażam... - zajęczała - Pożyteczna czy też nie, ale jakby mi miała szafę zdewastować przy posiłku, to co to za gościna? Porządni goście się tak nie zachowują. - stwierdziła z rozbawieniem wciąż obstając przy swoim, że tego fajnego mebla nie da tak łatwo zniszczyć bez konsekwencji ponoszonych przez dewastatorów. Nie pozwoli sobie wchodzić w szkodę. nawet, jeśli miałby to być jedyny mebel, który będzie jej samej wolno tknąć w nowym mieszkaniu. Ich mieszkaniu. Jakoś to tak dziwnie brzmiało dla niej cały czas.

- Na pewno? - zapytała w pierwszej chwili upewniając się, że chłopak nie żartuje z tym, iż jej nie wypuści z rąk. - Przyjemne, przyjemne... mruknęła oglądając się na ziemię pod ich nogami. Mech miał ładną, ciemnozieloną barwę i obiecywał przez to swoim wyglądem, że upadek w razie czego byłby całkiem miękkim. - Oj bo uważam, że jestem ciężka. I strasznie gruba. I dlatego nie powinieneś mnie nosić... - przyznała się do swojej obsesji. Chyba każda baletnica wpadała czasem w fazę anoreksji i obłędu na punkcie bycia jeszcze chudszą niż już była. Elizabeth była szczupła. Nawet bardzo szczupła. Nie była spaślakiem, ale totalną chudziną też jeszcze nie. Miała ładnie wyrzeźbione ciało, któremu inni zapewne niewiele by mogli zarzucić, ale ona dostawała napadów rozpaczy widząc swoje zbyt szerokie kostki i biodra niczym u chłopki ze wsi. Nie znosiła tego u siebie.

- Hymmm... Koleżanki? - zapytała zaczepnie - Zaraz, zaraz, upewniam się tylko, że dobrze usłyszałam. Mówiłeś w liczbie mnogiej, tak? no ładnie... Ja jedna bym Ci nie wystarczała? - rzuciła kręcąc głową z rozgoryczeniem. Nawet jej się udało nie parsknąć śmiechem. Tylko te oczy jeszcze zdradzały jej rozbawienie. - Z tęsknoty powiadasz? Tak bardzo by Ci mnie brakowało? - zapytała po chwili poprawiając dłonie czepione na jego karku tak, by go objąć mocniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:50, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Ciebie to już do żadnego. - odpowiedział nie wdając się w dyskusję na temat kulinariów - Nie jem. I mam to gdzieś. - stwierdził zadowolony - No, ale wiesz, to... Ten ogórek w połączeniu z bitą, słodką śmietaną jakoś tak... - wykrzywił usta - Nawet w wyobraźni potrafi mnie odrzucać, tak jak twoja przecudnej urody kacza mina. - wykład o dzięciołach już musiał być dłuższy, nie potrafił sobie odmówić - Ależ Elizabeth. Co z ciebie za gospodyni moja droga? zapomniałaś jak wyglądały imprezy za młodu? Kiedy to zaliczało się totalny zgon a mieszkanie przypominało krajobraz po wybuchy bomby atomowej? I kto wtedy myślał o tym jak będzie wyglądało na początku imprezy kiedy wszyscy się schodzili? I z moimi kumplami będzie tak samo, bawimy się bawimy, a jak szafa pójdzie, jak krzesło... Heh starzy zapłacą. - czasami to było widać że jeszcze nie wydoroślał, albo do tej dorosłości nie chciał się przyznawać za bardzo. Albo nie chciał zapominać okresu młodości - I serio, szafa to nikła cena za wyborną zabawę. - mruknął do tej która teraz pozowała na gderliwą matkę trzymającą w dłoni drewnianą chochlę by przyłożyć krnąbrnemu synalkowi za sam pomysł takiej dzikiej zabawy - No jasne, przecież nie pozwolę by moja kobieta upadła. Jaka?! - zawołała ze szczerym niedowierzaniem - Jaka?! - postawił Elizabeth z rozmachem na mchu i obszedł do koła ze trzy razy oglądając uważnie - Ale gdzie? - zapytał jakby z rozpaczą nie mogąc dojrzeć zbędnej fałdki tłuszczu, a suknia była dość ściśle przylegającą do ciała. Kwestia koleżanek, w licznie pojedyńczej czy też mnogiej i jego tęsknoty została odsunięta na dalszy plan.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:48, 20 Lip 2010    Temat postu:

Zaśmiała się z jego słów o tym, że tak go odrzuca jej mina. A w zasadzie to nie jej mina, tylko Camille. Przez nią jedynie była prezentowana. - Dobrze, że to mówisz. - stwierdziła rozradowana - Będę Cię miała czym torturować, jeśli mi podpadniesz. Albo będę chciała coś z Ciebie wymusić. - rzuciła śmiejąc się i ciesząc z tego, że znalazła coś, co chłopakowi wyjątkowo nie odpowiada. A tak prosto było to wykonać, że aż się prosiło to kiedyś jeszcze powtórzyć w chwili, gdy będzie potrzebowała koronnego argumentu przeciwko niemu.

- Nie wiem jakie Ty imprezy robiłeś, ale ja... to nawiewałam z domu na takowe. Prawie nigdy u siebie żadnych nie urządzałam. - parsknęła śmiechem na jego upominania ją o bycie dobrą gospodynią. - James by mi skórę wygarbował, gdybym zrobiła zabawę w domu. i to jeszcze taką, gdzie goście cokolwiek niszczą. - stwierdziła - A tam, gdzie bywałam i gdzie zaczynano rozrabiać, to się ulatniałam. - powiedziała - Żeby w razie czego nie było na mnie. - Mina aniołka zapewne miała świadczyć o jej niewinności. - Ależ TA szafa to zbyt wygórowana cena jak na zabawę. Nawet i rewelacyjną. - stwierdziła z przekonaniem. - Każda, tylko nie ta jedna. - dodała. Nie chciała odpuścić. Bynajmniej. Tamten mebel miał dla niej duszę. I nie można jej było odebrać od tak po prostu, w imię dobrej, czy też doskonałej imprezy.

- Gruba i ciężka! - powtórzyła, tym razem dobitniej, gdy ją tak nagle postawił na ziemi - Tłusta. Zbyt opływowa w kształtach. - potwierdziła wskazując na siebie. Ona na prawdę wierzyła chyba w to, co mówi. - Zbyt szeroka w biodrach. Tyłek jak stodoła, - tu trochę już przesadzała, ale reszta była dla niej prawdą: - Kostki totalnie do niczego. I talia też nie jak na baletnicę przystało, nie jak u osy. - wyjaśniła swoje kompleksy. - Dziesięć kilo mniej. - podsumowała - I było by dobrze, ale niestety już na to za późno... - mruknęła kręcąc głową i z westchnieniem spoglądając w nocne, bezchmurne niebo. Powoli zaczynało się rozjaśniać. Wschód słońca, który chłopak tak chciał z nią oglądać był już niedługo. Jeśli chcieli znaleźć jakąś fajną miejscówkę, to musieli się ruszyć z miejsca i poszukać. - To jak z tym wschodem słońca? Szukamy sobie jakiegoś miejsca, by przysiąść? - zapytała zmieniając temat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:27, 20 Lip 2010    Temat postu:

- By wymusić coś ze mnie? Nie poniżaj się... Tak nisko, bo to ci nie przystoi. - mruknął biorąc groźby Lizzy za całkiem szczerze. Wiedział że już nie znosi Camille, która strzelała wyjątkowo kretyńskie jak dla niego miny. Po raz kolejny stwierdził że jemu trafiło się coś, że trafił mu się ktoś o wiele, wiele lepszy. Imprezy Roya i jego wspomnienia były jedynym i tym samym. Bywały totalne zgony, był wściekły Aberforth i były też plany na następne wyskoki za ojcowskimi plecami - Oj tam goście... To wszyscy dobrzy znajomi byli. I dzięcioły też są wporzo, a wiewiórki wielbią orzeszki, to taniej wychodzą niż browar. Uciekałaś? Nie poczekałaś do końca? - nie wybawiłby się chyba z nią. Pewnie nigdy nawet by nie spotkał Elizabeth, za młoda była - To ja ci radzę się zacząć martwić o tą szafę, lub zadzwonić do Jed'a by zważał na nią. Może i dzięcioły nie będą potrzebne...? - mruknął zastanawiając się nad tym teatralnie przez moment. Kolejne słowa Lizzy były porażające - Jaka gruba i ciężka?! Jesteś szczupła i lekka! Wiesz jak o mnie mówiono? - nie powiedział jej tego jednak po był zajęty jej biodrami. Roy przykucnął i przyłożył do boków jej ciała dłonie. Wyprostował się i cofnął o krok pokazując wynik swoich pomiarów - Takie masz biodra. - powiedział zerkając to na prawą dłoń, to na lewą - I to nie jest coś wielkiego... I nie masz tyłka jak stodoła! Masz bardzo... Dobrze... Wykształcone mięśnie pośladków. - wyjąkał starając nie przyglądać się omawianej części ciała zbyt nachalnie - A co ty chcesz od swoich kostek? Zgrabne są! Ale mi się twoja talia jak najbardziej podoba! Choćby nie była jak u osy, poza tym osy to wredne gady są i... No nie. Iiiile? Dziesięć? - dziesięć to on mógłby pewnie zrzucić - Ale... - prychnął nie wiedząc jakim argumentem do niej trafić - Ja nie chcę mieć tyczki obok siebie... - powiedział a kiedy mówił ramiona zwisły mu bezwładnie z bezradności. Westchnął porażony jej wyliczeniami i wzruszył ramionami, które zakołysały się lekko - Nie wiem, wchodzimy na jakieś drzewo?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:59, 20 Lip 2010    Temat postu:

Przechyliła głowę na bok kiedy zasugerował, że dziewczyna miałaby się poniżać. Wcale nie zamierzała tego robić. Posunęła by się do tego chyba tylko w ostateczności, ale sama perspektywa takiej opcji była jak najbardziej w porządku. - Kiedy rozwalali coś, to nie. - przyznała się. - Ale kiedy... - wywróciła oczami w górę. A większość uznawała ją za taką grzeczną... - Kiedy chlali czy po prostu imprezowali, to owszem. Zawsze byłam pierwsza do wskoczenia na stół. - rzuciła przyznając się do swoich zabaw. - A jak zaczynało być gorąco, to lepiej było zabrać ze sobą butelkę czy dwie i parę osób do towarzystwa i się ulotnić. - zaśmiała się do swoich wspomnień.

- Nie strasz mnie, że ją zniszczą! - rzuciła do Roya z przekonaniem - Prosiłam przecież gościa, by na nią uważał. - dodała przyglądając się krążącemu jeszcze wokół niej chłopakowi i przyglądającemu się jej jakby była na jakiejś wystawie. Albo na targu. Brakowało tylko, by zaczął zaglądać jej w buzię, chcąc dojrzeć zęby. Ciekawe swoją drogą ile by za nią dał.

Przyglądała się tylko i przysłuchiwała temu co mówił i robił Roy. Nie zamierzała się z nim wykłócać o to, bo była pewna, że jej nie zrozumie. A przynajmniej, że nie zaakceptuje jej chorych kompleksów. - Drzewo? - mruknęła, gdy zaproponował oglądanie wschodu słońca z jakiejś gałęzi. - To nie lepiej spróbować się wdrapać na jakiś szczyt wzniesienia? na pewno będzie jakaś tam polanka... - zaproponowała. Nie uśmiechało jej się znowu wdrapywać na konary iglaków. - No chyba, że znów podstępnie chcesz, abym się musiała kiecki pozbyć, by być w stanie wejść? - rzuciła zaczepnie podchodząc do chłopaka i obejmując go za szyję rekami. - No już przestań myśleć o moich fazach... - jęknęła całując go lekko w usta - Każda baba ma swoje urojenia. Ja mam takie. Nic nie poradzisz. - pocieszyła go - Możesz mnie co najwyżej kochać taką, jaką jestem. I spróbować przekonać jakoś, że tkwię w błędzie. - dodała trącając nosem jego nos.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:29, 20 Lip 2010    Temat postu:

- Czyli że i tak omijało cię najlepsze. - choć był pod wrażeniem. Bo nie była tak do końca świętą. Pokiwał głową rozkładając bezradnie dłonie - Mogli zapomnieć, wiesz jak to jest. Roboty tyle, miejsca nie ma, albo... - wzruszył ramionami podpuszczając Lizzy dalej. Wątpił by z szafą, do której zapałała czystą miłością cokolwiek się stało - Ej ale ja tutaj z tobą toczę dyskusję o twojej figurze, a nie o drzewach. - zaperzył się kiedy pominęła tak swobodnie ten temat. Mylił się jednak bo powrócił on za moment i Roy mógł wygłosić swoje zdanie - Spróbować przekonać, taak? Yhm. Więc... - wygłosił długą i bezczelnie jednoznaczną mowę na temat jej walorów fizycznych korzystając z tego że znalazła się tak blisko niego - Co to było najpierw? Biodra? - przesunął dłońmi po bokach wampirzycy docierając do bioder - Więc są naprawdę niczego sobie. - mruknął śmiejąc się cicho do ucha Elizabeth - Tym bardziej kiedy tańczysz. I nie w balecie, miałem na myśli coś bardziej przyziemnego. - każdy facet by jej to powiedział - Hm.. Pośladki? - stanął na palcach, obejmując ją ramieniem w tali i wsparł brodę na jej ramieniu spoglądając w dół, z góry na wymienioną przed sekundą części ciała - Do nich też nie można mieć zastrzeżeń. - uszczypnął Lizzy w tyłek i stwierdził przybierając ton fachowca - Idealnie jędrne. - teraz się powinna zastanowić i przemyśleć raz jeszcze czy przez przypadek nie wolałaby tego 'halt' - Eee, cóż kostki... Stópkę wciśniesz w każdy szklany pantofelek, również bez zarzutu, nie psują ogólnego wizerunku. - zawyrokował. Jeszcze ta talia - Może nie jak u osy, ale u królowej matki, a ona w końcu najważniejsza. - za ta głupotę mogła mu nawymyślać - Alee... - zaczął obracając wampirzycę wokół własnej osi - I tak cię kocham... Z tym tyłkiem jak stodoła. - puścił do niej oczko i cmoknął w policzek - Tak, poszukajmy polanki! - zawołał z entuzjazmem i puścił się przed siebie ciągnąc Elizabeth za dłoń.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 23:38, 20 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:19, 21 Lip 2010    Temat postu:

- A tam najlepsze! - rzuciła w powietrze - Na domówce nigdy bym nie łaziła 'pod wpływem' po przęsłach mostu dla odrobiny adrenaliny, ryzykując, że zlecę. Albo też innych akcji bym nie miała okazji zaliczyć. No ale. Mniejsza o to. Możemy tak się spierać co jest fajniejsze a i tak będziemy obstawać przy swoim zdaniu. - stwierdziła i chyba coś było w tym z prawdy. - No, no, no! - odgroziła się - Nawet tak nie zapeszaj. Ten mebel jest zbyt fajny, by w tak okrutny sposób zakończyć swój żywot... - powiedziała pewna swojej racji. Nie darowałaby za zniszczenie jej nikomu.

- O mojej figurze? - zapytała z niedowierzaniem, ze ten temat mógłby być interesujący - Nie masz ciekawszych tematów? - najwyraźniej nie miał. Drzewa nie miały kobiecych kształtów i nie mogły się do niego właśnie przytulać. - Hyyy? - rzuciła nie wiedząc o jaki taniec mu chodzi. Bo niby kiedy indziej miał okazję ja widzieć tańczącą? No chyba, ze myślał o imprezie u Monique. - Przyziemnego? - zapytała lekko kołysząc jakby na jego wezwanie biodrami, na których chłopak trzymał swe dłonie.

- Aj! - zapiszczała jak jakaś siksa, gdy uszczypnął ją w pośladek. Aż nie chciało jej się wierzyć, ze stał przed nią ten sam Roy, którego znała na co dzień. zwykle omijał tematy cielesności jak tylko mógł. A tym bardziej jej cielesności. Jakby jej fizyczność kompletnie nie istniała dla niego. Tym razem jednak było inaczej. Miło dała się zaskoczyć. I nie, wcale nie miała ochoty go powstrzymywać. No chyba, że przechodząc do jej kostek chciał sprawdzić to czy są wystarczająco rozciągnięte i na przykład chciałby spróbować ją podciąć, testując czy upadnie. Nie zrobił tego jednak po chwili, więc nie miała co narzekać.

Na królową matkę się zdziwiła. I to dość poważnie. Prawie się zakrztusiła. Chociaż i tak nic by się jej nie stało, gdyby po tym nie mogła złapać oddechu. Uniosła tylko brwi czekając na uzasadnienie. Zaraz po tym jednak przebił słowami o jej tylnej części ciała wszystko inne. Nawet i tą królowa mogła pominąć przy takim argumencie. - Och Ty!! - prychnęła czując jednak jego usta na swoim policzku w ramach chyba przeprosin. Przyjemnym było usłyszeć, że ja kocha. Jej oburzenie zostało skutecznie uśpione tymi czterema pierwszymi słowami zdania. Doskonale wiedział skubaniec jak z nią sobie poradzić, by się nie irytowała ani też, by nie ryzykować zarwania w głowę.

Nim jednak przemyślała jego słowa sobie jeszcze raz na spokojnie, chłopak pociągnął ją za sobą w poszukiwaniu polanki. Zbyt dobrze mu czasem wychodziło rozpraszanie jej myśli. Dała się jednak powlec za sobą, bo i ona chciała sobie z nim na spokojnie posiedzieć chwilę. - Ale nie myśl, że sie mi tak łatwo wywiniesz. - znów podkreśliła swoje słowa - Królowa matka? - zapytała - Że niby co? Mam tak wielki brzuch czy też kołdun mi z tyłu odstaje? - żachnęła się śmiejąc się przy tym z jego słów i porównań. W zasadzie dla przekonania jej, iż wszystko z jej wyglądem było w porządku, wystarczyłby chociaż jeszcze jeden, prosty, chociaż namiętny pocałunek. I tak by poległa wtedy w jego ramionach. Za bardzo to lubiła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:04, 21 Lip 2010    Temat postu:

Roy zaczął użalać się pod nosem - No co ja? Co ja? Sasasasa.... - zaświszczał wyciągając w stronę Elizabeth język. Nie podobało się coś? Raczej nie wyglądała na ciężko oburzoną czy wręcz zbulwersowaną faktem tak budującej przemowy ze strony wampira. Obejrzał się na Lizzy unosząc w górę brwi - Czy ja się przed czymkolwiek wywijam? No chyba chcesz mnie obrazić Elizabeth. - mruknął wracając do patrzenia przed siebie, chcąc znaleźć jakąś polankę, skoro czubki drzew odpadały. Choć gdyby Lizzy zrezygnowała z sukni, mógłby się bliżej przyjrzeć jej kostkom i dokładniej ocenić, ale skoro 'nie' to zostają na ziemi - Nie... - wykręcił się szybko z odpowiedzi na pytanie, zadając własne - Weź się w końcu zdecyduj czy masz tam tylko stodołę... - przytoczył jej własne słowa - Czy kołdun? - on nie widział ani tego ani tego, ale warto było znać jej zdanie w tym temacie - Zobacz! - zawołał z ekscytacją w głosie niczym pięcioletnie dziecko pierwszy raz widzące słonia. Przed nimi w dość sporej odległości, rozciągała się niezbyt szeroka, pokryta zieloną trawą polana. Z jeleniem po środku. Tak dla urozmaicenia pięknego kawałka terenu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:28, 21 Lip 2010    Temat postu:

- No nic, nic. - odpowiedziała śmiejąc się z tego wyciągniętego na wierzch jęzora w jej stronę. I nie oburzyła się jego przemową. Wręcz przeciwnie. Chyba oznaczało to dla niej tyle, że chłopakowi faktycznie musiała się w jakimś stopniu podobać. A do tego nie mogła mieć żadnych zarzutów. W końcu sama chciała się dowiedzieć czy jest nią tak na prawdę zainteresowany czy ta jego miłość jest tylko platoniczną. Wyglądało na to, że nie tylko. A to bardzo ją cieszyło.

- I nie, nie chcę Cię obrazić. - odpowiedziała - Oj no odczep się nooo... - jęknęła słysząc jego wałkowanie i krążenie wokół tematu jej zadka. - Niech Ci będzie, mam idealnie jędrne pośladki, do których nie można mieć zastrzeżeń. - rzuciła wykorzystując jego własne słowa, skoro on wykorzystywał jej.

Przyjrzała się w stronę, w którą chłopak się spoglądał z taką radością i zaciekawieniem. Jeleń. Całkiem ładny, dorodny jeleń. Uśmiechnęła się dając się podprowadzić jeszcze kawałek bliżej. - Jak chcesz, to... - machnęła ręką zapraszająco. Ona nie była głodna. Jadła nie dalej jak dzień temu a zwykle starczało jej to na parę najbliższych dni. Jeszcze była syta, wiec z jej strony zwierzę nie musiało się niczego obawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:56, 21 Lip 2010    Temat postu:

Bogu dzięki. Może nie jedna by mu zapodała klasycznego liścia za sposób w jaki się do niej zwrócił, z tą całą gadaniną o jej figurze, a jednak Elizabeth w jakiś sposób była nieprzeciętna. I dała mu żyć. I jeszcze się śmiała, widać musieli trafić na siebie - Co się odczep, co się odczep? Teraz to się odczep tak? Akurat. - pociągnął skórę pod okiem w dół pokazując tym samym że nic z tego - To ty masz problemy, nie ja. I...? Jednak! Wiedziałem ze kilka komplementów potrafi podbudować kobietę. - wyjaśnił brutalnie szczerym i jednocześnie żartobliwym tonem - Tylko, że och...! - przyłożył dłoń do klatki piersiowej patrząc na Elizabeth rozszerzonymi oczami - Teraz będę tylko słyszał.. A mam idealny tyłek, a moje łydki są pierwsza klasa, a moje oczy są najpiękniejsze... W co ja się wpakowałem?! - zawołał, tym samym płosząc jelenia. Spojrzał na polankę i mruknął wzruszając ramionami - Cóż i tak nie byłem za bardzo głodny. - wspomniał na biedną Gretę - Chodź... - pociągnął dłoń Elizabeth ku sobie i objął ją w pasie - Bo ten wschód, nam wzejdzie i nic z tego nie będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:40, 21 Lip 2010    Temat postu:

- Ja mam problemy? - parsknęła cicho śmiechem - Nie mam ich. To tylko takie małe fazy. Każda kobieta ma jakieś. - stwierdziła - U mnie to trochę gorzej, bo jakby co, to się nie da nic za bardzo zmienić, ale... - machnęła ręką roześmiana.

- Uuuu! - rzuciła spoglądając się na niego z uśmiechem - O oczach i łydkach nic nie mówiłam. Dorzuciłeś to od siebie. - stwierdziła wyszczerzając się do niego w szerokim uśmiechu. Przyłapała go. Ale było to sympatyczne. - Wpakowałeś się? - zdziwiła się lekko przyglądając się jego twarzy, na której teraz widoczne było tylko rozbawienie. - Na własne życzenie. - wyjaśniła z błyskiem w oczach - Nikt Cię do tego nie zmuszał. A powiedz, że Ci to nie odpowiada, to nie uwierzę. - dodała przekręcając głowę i spoglądając przez moment za oddalającym się od nic jelonkiem.

Po tym wróciła wzrokiem do chłopaka pozwalając się przyciągnąć do siebie. Zarzuciła mu wyprostowane ręce na ramiona, wplatając swe palce we włosy. - Yhym... - kiwnęła głową potakująco, ale zamiast odsunąć się choć trochę od niego, by móc ruszyć poszukać jakiejś skarpy na której mogli by sobie pooglądać ten wschód słońca, wtuliła się w niego bardziej całując go delikatnie.

- Masz rację. - oderwała się nagle od jego ust z uśmiechem - Znajdźmy sobie jakieś miejsce. Potem będzie czas na to, bym mogła kontynuować. - rzuciła z przekonaniem - O ile szanowny Pan tego zechce. - dodała i odrywając się od niego, chwyciła jego dłoń tym razem ciągnąć go za sobą a nie będąc przez niego ciągniętą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:01, 21 Lip 2010    Temat postu:

- A 'taka faza' to nie problem? No, ja tam się nie znam na kobiecej psychice, ale ponoć wy zawsze chcecie coś w sobie poprawić. A to tutaj dodać... - wskazał mniej więcej okolice górnej części klatki piersiowej - A to odjąć... - przesunął je na brzuch obejmując się ramionami w pasie - Kto tam za wami zdąży? - on na pewno nie, ale gdyby się przyłożył to byłby jednak na bieżąco. Mówił przy tym o ogóle kobiet, a nie o szczególnym przypadku Elizabeth - Czepiasz się. To co z tego że nie mówiłaś? Ale teraz zaczniesz tak wzdychać. Nie zachowasz skromności. A ja cóż... - Roy jakby skurczył się w sobie i mruknął pod nosem - Stanę się tylko tym który wysłuchuje i przytakuje. - pokiwał głową niczym klasyczny pantoflarz, poddający się terrorowi kobiety. Nie mógł powiedzieć ze go zmuszano, ale podroczyć się z nią też mu nikt nie bronił, więc narzekał, narzekał ile mógł. Jedynym minusem tego że Lizzy była z nim prawie równa wzrostem, czy też w niektórych sytuacjach wręcz wyższa było to ze nie mógł popatrzeć na wampirzycę 'z góry', a teraz tego zapragnął. Stwierdzenie - Zobaczymy. - wypowiedziane z odpowiednią oprawą, odniosło by zapewne lepszy efekt. I znów na dwoje babka wróżyła. Znaleźli się wreszcie na wypatrzonej polance i Roy glebnął na ziemię, jakby zmaltretowany po nocy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:47, 21 Lip 2010    Temat postu:

- No nie, nie! - rzuciła kręcąc głową - Dosyć o mnie. Nie będę więcej komentować. - powiedziała ze zdecydowaniem, gdy Roy zaczął wspominać na temat innych rejonów kobiecego ciała. - To ja wyglądam a jak mogłabym wyglądać, to dwie różne sprawy. Ale jeśli Ci to, co widzisz odpowiada, to w porządku. - dodała uśmiechając się nieco przebiegle. Jakieś myśli krążyły w jej głowie i teraz Elizabeth je sobie powoli analizowała.

- No już nie narzekaj, że Ci tak koszmarnie jest ze mną... - jęknęła wywracając oczami. - I wcale tak nie będzie. Chyba jakoś do tej pory Ci nie paplałam o takich rzeczach. Nadal nie zamierzam. - rzuciła. Słysząc jego 'zobaczymy' zaśmiała się cicho. nie było co zakładać jak to będzie. W zasadzie perspektywa polanki i odstawienia przez jakiś czas leniwca na trawie była bardzo kusząca. Dziewczyna z przyjemnością weszła na odkrytą przestrzeń, siadając tuż obok Roya.

Chwilę później odłożyła za sobą torebkę, kładąc się na trawie. W takiej pozycji było o wiele wygodniej poobserwować sobie rozjaśniające się coraz bardziej niebo. Przez chwilę milczała, nie robiąc nic konkretnego. Jednak absolutna cisza nie pasowała jakoś za bardzo do dziewczyny. Poprawiła się nieco na swoim miejscu, kładąc swą dłoń na jego udzie.

Pyk. Jej usta wydały głuchy dźwięk. Pyk. Znowu. - Daleko jeszcze? - rzuciła żartując sobie od tak, po prostu, wykorzystując sobie swobodnie pewien cytat z bajki o zielonym czymś nazywanym ogrem. Zaraz po tym przełożyła swoją głowę na jego kolano, śmiejąc się cicho z samej siebie, że jakoś usiedzieć, a w zasadzie uleżeć, spokojnie nie może w jednym miejscu. - Rooooy... - odezwała się w końcu tak, jak to czasem robiła przeciągając jego imię. Kiedy chłopak na nią spojrzał, uśmiechnęła się do niego. - A nie, nic. Chciałam tylko, żebyś się na mnie spojrzał... - wyjaśniła - To jak z tą kontynuacją? - zapytała zadziornie kładąc mu dłoń na jego biodrze. Widziała go nieco do góry nogami, bo leżała właśnie na plecach, wspierając się na jego kolanach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:05, 21 Lip 2010    Temat postu:

A jemu pasowała ta cisza. Roy poczuł się odprężony i dziwnie lekki słysząc jak obok niego, po źdźble trawy maszeruje biedronka. Zmarszczył lekko brew kiedy zakłócono mu ta idyllę. Raz i drugi - Daleko. - mruknął ze stoickim spokojem - Ty ośle, daleko... - powiedział uśmiechając się lekko i podsuwając sobie ramiona pod głowę - Nie wierć się. Patrz w niebo. - skarcił Elizabeth wiedząc ze i tak sobie z niego nic nie zrobi - I podziwiaj. - uniósł lekko głowę i otwarł oczy by dowiedzieć się czemu tam razem służy przeciągnięcie jego imienia. Zajęczał i prychnął. Roy ułożył na powrót głowę i wpatrzył się w niebo po którym przemykały fioletowawe i szare chmury. Wywrócił po chwili oczami i stwierdził - Daleko... Jeszcze. Czy ty kiedykolwiek oglądałaś sobie romantyczne wschody słońca? - zapytał siadając i patrząc na Elizabeth w końcu 'z góry' - Albo widziałaś choć na filmach? - zaraz ją uświadomił do czego zmierza - Milczy się i kontempluje zjawisko przyrody. W ciszy. - powiedział na koniec i znów się wyciągnął uśmiechając się pod nosem cwanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:44, 21 Lip 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słysząc jego komentarz określający ją jako osła. Swój efekt osiągnęła. Zwróciła na siebie uwagę chłopaka na chwilę, tak jak chciała i mogła się z tego tylko cieszyć. - E.ee - odpowiedziała przecząco, gdy zapytał ją o oglądanie wschodu czy zachodu słońca. - Zachody jeszcze, jeszcze. Zdarzało mi się bywać poza domem kiedy słońce zachodziło. Ale wschody, to już nie bardzo. Brat mnie trzymał na krótkiej smyczy i poranki w większości musiały być w domu. Poza tym siksa byłam jeszcze. - wyjaśniła wzruszając ramionami - A potem... To już tak jakoś organizacyjnie chociażby nie wychodziło. - odrzekła tłumacząc się. - A poza tym już na pewno nie romantyczne. - zaśmiała się cicho. Ale zaraz po tym zamilkła poprawiając się na jego kolanie i wlepiając spojrzenie w niebo.

Udawała, co całkiem zgrabnie jej wychodziło nawet tym razem, że spokojnie ogląda wschód słońca. Wydawała się troszkę niczym dziecko, które stara się być grzeczne mimo, iż miało by ochotę pobroić, ale starała się. Skoro miała być spokojna, to będzie. Niech tam ma swoje pięć minut. Dziesięć... Piętnaście... No rany! Ile można tak w spokoju leżeć? Chociaż... czuła jego zapach przy sobie. I tą ciszę wokół. Nie było tak źle. Dawało się to jakoś znieść. Jednak wschodzące powoli słońce, coraz bardziej rozjaśniało horyzont. Uniosła swoje palce lekko w górę, przyglądając się im jak wolno, ale z każdą chwilą coraz bardziej, zaczynają się mienić. Westchnęła sobie pod nosem nic konkretnego nie mówiąc i schowała ręce pod siebie, jakby chciała ukryć przed swym wzrokiem ich błyszczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:09, 21 Lip 2010    Temat postu:

Jak leżała plackiem całe noce, bo bardzo ciężko chorowali to nie narzekała tak chyba i nie patrzyła co pięć minut na zegarek. Roy czasem na prawdę jej nie rozumiał. Jemu nic nie przeszkadzało, nigdzie się nie spieszył. Ot biedronka wędrowała, ślimak się ślimaczył okropnie tachając całe swoje domostwo na sobie i Roy szczerze mu współczuł a jednocześnie zazdrościł takiej możliwości. Ptaki budziły się do życia i rozpoczynały swe poranne trele. On w samym sercu rezerwatu czuł się jak nowonarodzony, jakby był częścią tego wszystkiego. Może trochę morderczą względem innych osobników, ale taka kolej rzeczy. Wpatrzony we wstające słońce zerknął kątem oka na Lizzy i skupił na niej swoją uwagę widząc jak zaczyna błyszczeć pod wpływem pierwszych, niezbyt ciepłych promieni słonecznych - Nie chowaj dłoni. - według niego nie zrobiły nic by sobie zasłużyć na takie traktowanie. Gdzieś niedaleko chyba był trakt mrówek bo przy lewym uchu słyszał ustawiczne, miarowe tupanie odnóży - Tutaj i tak już nikogo to nie zaskoczy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Śro 19:09, 21 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:03, 21 Lip 2010    Temat postu:

jak leżała plackiem, bo chorowali ciężko na tą jego okropnie zaraźliwą chorobę, to chociaż Roy ją jakoś obejmował. Albo przynajmniej dłonią mierzwił jej włosy na głowie. Teraz tego nie robił. A Elizabeth po ostatnich, dość nerwowych dla niej dniach nie była w stanie od tak się rozluźnić całkowicie i na zawołanie. Jednak starała się powoli wyciszyć i uspokoić. Uśpić w sobie wywołane żartami Roya rozbawienie i zacząć się cieszyć ciszą lasu oraz spokojem, który ich otaczał przynosząc z sobą w sumie ulgę dla zszarganych nerwów.

Nie miała tak dobrego słuchu jak chłopak. I bez przesady, ale tupania maleńkich nóżek mróweczek nie usłyszałaby nawet, jakby wybitnie się starała. Ale zaczęła się cieszyć innymi drobiazgami. Z każdą chwilą gałęzie drzew coraz bardziej się rozjaśniały. Drobne promyki oświetlały igły i niewielkie jeszcze po wiośnie liście a las tętnił swoim życiem. Na słowa chłopaka z lekkim westchnięciem, ale wyciągnęła spod siebie ręce, kładąc je sobie na brzuchu. Miał rację, nie było co chyba z tym przesadzać, bo byli sami. A w najbliższej okolicy nikt nie plątał się niepowołany. Zmrużyła lekko oczy odzwyczajona od słońca, ale z przyjemnością zaczęła się w nie wpatrywać aż pod powiekami zaczęła mieć mroczki. Przeniosła wzrok znów na liście drzew, obserwując spod białych plamek wciąż migających jej przed oczami wyginające się pod wpływem lekkiego wiatru wierzchołki świerków. A może to sosny były? Kompletnie nie znała się na gatunkach drzew.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:35, 21 Lip 2010    Temat postu:

Oj wynajdywała sobie - Lizzy... - zaczął i usiadł znów, bo w plecy jakiś kamień bez zmiłowania go gniótł. Ujął w palce kosmyk jej włosów niczym pędzelek spoglądając na wampirzycę. Skapitulował jednak nie za bardzo wiedząc od czego chce zacząć i czy w ogóle chce zaczynać. Wyglądało to tak jakby chciał jej coś powiedzieć, a w jednej chwili jego kwestia wyleciała mu z głowy zapodziewając się gdzieś w trawie na której siedzieli. Jak mogła nie słyszeć? Głucha chyba była, a przynajmniej niedosłyszała na jedno ucho. Roy zgiął się w pół lądując czołem na brzuchu Elizabeth przez co przechylił się trochę - Nuuudzę się. - zajęczał niczym zjawa z kreskówek ze Scooby Doo - Wschody słońca są do kitu, a... - odchylił się i szturchnął zaczepnie wampirzyce w ramię - Znajdź mi zajęcie. Twórcze. - podkreślił. Wziął się pod boki, co wyglądało dość zabawnie skoro ciągle siedział i nie przynosiło zwyczajnego efektu. Odchylił głowę w tył i popatrzył na niebo stwierdzając - Chciałbym już by No Name było skończone. - i miał tutaj na myśli jego parter a nie piętro - W tym tygodniu mam biznes plany do odbioru... - jęknął raz jeszcze i stwierdził - Spać mi się chce. - znów poleciał w przód i zachrapał donośnie udając głęboki, niedźwiedzi sen.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:55, 21 Lip 2010    Temat postu:

- Taaak? - odpowiedziała spoglądając się w górę na chłopaka, który zawisł nad jej twarzą siadając. Widziała, że coś chciał jej powiedzieć, ale chyba nie za bardzo wiedział jak się do tego zabrać. Nie zastanawiała się nad tym za bardzo co mu mogło chodzić po głowie. Skoro on odpuścił sobie, to i ona nie wierciła tematu, by go z niego wycisnąć. jednak kiedy wylądował na jej brzuchu i zaczął jęczeć, że mu się nudzi, zaśmiała się.

- A to ja niby miałam być tą niespokojną? - zapytała kładąc mu swoją dłoń na głowie i przeczesując drobnym gestem jego włosy. - Twórcze? - zapytała unosząc się lekko z jego ud, by móc się wygodniej na niego spojrzeć. - Co uważasz za twórcze zajęcie? - rzuciła z rozbawieniem - Mam śmignąć i Ci skądś przynieść na przykład sztalugi i farbę? - zaproponowała kręcąc przy tym przecząco głową. Ale miał pomysły.

- Fajnie. - stwierdziła, gdy powiedział o planach do odbioru - Będzie wreszcie coś więcej wiadomo. - dodała nie chcąc jakoś drążyć tematu knajpy, bo wiązało się z tym od groma spraw do załatwienia a w tej chwili kompletnie nie miała do tego głowy. - Spać? Spać Ci się chce? - upewniła się po czym zaśmiała się - Spać czy odpoczywać? - dodała dla uściślenia - Mój brat zawsze mawiał, że śpi się z kimś a odpoczywa samemu. - wyjaśniła od razu swój uśmiech. Zaraz po tym uniosła się bardziej, siadając tak, by móc się pochylić się nad chłopakiem.

Pocałowała go w kącik ust delikatnie. - A czy to... - zaczęła łagodnym, ciepłym głosem - Było by twórczym zajęciem? - zapytała i ponowiła pocałunek z brzegu jego ust. Inaczej by nie dosięgnęła do niego, bo aż tak gumowa to nie była, aby do jego warg w pełni dosięgnąć. Przesunęła przy tym dłonią z jego głowy na szyję, gładząc jego skórę czułym gestem. Wciąż myślała o tej 'kontynuacji', więc postanowiła sprawdzić czy chłopak ma na nią teraz ochotę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna / Las Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin